9544
Szczegóły |
Tytuł |
9544 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9544 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9544 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9544 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Sznaper
AKADEMIA CUD�W (implikacje, herezje i paradoksy)
Wielki Wybuch M�zg i jego budowa Zagadka UFO i inne.
Copyright by Adam Sznaper, Warszawa 2000Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Od autora
By� mo�e niekt�rzy matematycy i fizycy �achn� si� na te my�li antytermodynamiczne; by� mo�e niekt�rzy spo�r�d teolog�w �achn� si� na pogl�dy sprzeczne z kanonami; by� mo�e niekt�rzy ludzie z wyobra�ni� tw�rcz� znajd� w nich inspiracj�?
S�dz�, �e warto by�o utrwali� te przemy�lenia dla innych. Obym si� nie myli�.
A.S.
Motto:
Poniewa� tera�niejszo�� mo�na obiektywnie zdefiniowa� dopiero z perspektywy czasu, a przysz�o�� jest nam w og�le nieznana � najbardziej realn� rzeczywisto�ci� jest przesz�o��.
Big- Beng
A�eby m�g� powsta� Wielki Wybuch inicjuj�cy pocz�tek �wiata, musia�oby uprzednio istnie� niewyobra�alnie g�ste skupisko materii, czyli idealnie czarna (niewidzialna) dziura, poza kt�r� nie by�oby ju� nic. Czy mo�e istnie� dziura w niczym? Na domiar niewidzialna dziura w niczym? To skrajny paradoks, o ile nie nonsens, bo dziura w niczym, to brak materii, a gdzie nie ma materii, tam nie ma i czasu. Skoro jednak nie istnia� czas, nie istnia�a tak�e i dziura, bo i kiedy? Mamy wi�c niewidzialn� dziur� w niczym, kt�rej nigdy nie by�o. Jest to przypuszczenie do�� osobliwe. Nieistniej�ca dziura ma �alibi� w postaci nieistniej�cego czasu, czyli �wiat si� nigdy nie zacz��. A mo�e i czas by� tak bardzo zag�szczony jak czarna dziura i istnia� nie manifestuj�c si� przed wybuchem? Czy czas istnia� w bezczasie?
Porzu�my jednak manipulacje s�owne, wiedz�c, �e czarna dziura jest okre�leniem umownym, �e idzie o niewyobra�alny zg�stek materii �sam w sobie�, a poza nim nie ma ju� nic.
Jego wybuch by� prapremier� istnienia, prapocz�tkiem wszechrzeczy.
Nagle nieistniej�cy czas, kt�ry czyha� w niebycie, zacz�� si� rozwija� si� jak nici z k��bka wraz z rozszerzaj�cym si� wszech�wiatem. Poniewa� jednak ka�dy obiekt ka�dej galaktyki ma sw�j w�asny czas, tych nieistniej�cych nici musia�a by� niesko�czona ilo��. Ot� to: niesko�czona ilo�� nieistniej�cych czas�w, zwi�zanych z niewidzialn� dziur� w niczym, to plon wsp�czesnej wiedzy. Chyba �atwiej uwierzy�, �e �Na pocz�tku by�o S�owo, a S�owo by�o u Boga, a Bogiem by�o S�owo...� (tym tematem zajmiemy si� p�niej). Co si� jednak dzieje z tym rozszerzaj�cym si� wszech�wiatem? O, nie, to nie �wiat si� rozszerza, to tylko materia ucieka w przestrze� i �rozszerza si�, a raczej rozprzestrzenia.
Niezale�nie od tego, co zosta�o powiedziane o Wielkim Wybuchu powstanie (stworzenie?
narodziny?) �wiata nie ogranicza si� jednak do rozprzestrzeniania si� materii. Przede wszystkim nale�a�oby postawi� pytanie sk�d si� wzi�a ta pierwotna materia, bo przecie� nie mog�a powsta� samoistnie z niczego. Z niczego mo�e powsta� jedynie nic. R�wnie wa�na jest odpowied� na pytanie, jak powsta�a przestrze�? Twierdzi si� (zak�ada si�), zreszt� do�� infantylnie, �e wielki wybuch spowodowa� rozszerzanie si� wszech�wiata. Domniemanie to oparte jest na obserwacji, z kt�rej wynika, �e galaktyki ustawicznie oddalaj�c si� od siebie jak gdyby �uciekaj��. Zreszt� niekt�re obserwacje pozwalaj� na wyci�gni�cie wniosk�w sprzecznych z dotychczasow� wiedz�, dowodz� bowiem, �e pewne obiekty poruszaj� si� z pr�dko�ci� znacznie przekraczaj�c� pr�dko�� �wiat�a.
Wr��my jednak do poj�cia przestrzeni. Nie jest do pomy�lenia, �eby cokolwiek mog�o si� rozszerza� w bycie pozbawionym przestrzeni. Jest te� oczywiste, �e tej idealnej pr�ni, a wi�c przestrzeni, nie mog�a stworzy� materia przed hipotetycznym wybuchem, gdy� nie mo�nastworzy� niczego z czego�. Jak wi�c powsta�a przestrze� (pr�nia) i kiedy? Z powy�szego rozumowania wynika, �e idealna pr�nia mog�a powsta� jedynie przed wielkim wybuchem.
Gdyby nie by�o otaczaj�cej go pr�ni, Big- Beng nie m�g�by nast�pi�, bo materia nie mog�aby si� rozprysn��, nie maj�c dok�d �uciec�. Gdyby ten niesamowity i niewyobra�alny zg�stek materii, ta superczarna dziura nie mia�a si� gdzie i dok�d rozprzestrzeni�, tkwi�aby �sama w sobie�, jak ba�niowy geniusz w butelce. Co jednak stanowi�oby ow� �butelk�, decyduj�c� o ograniczeniach superczarnej dziury? Nie mog�oby to by� nic materialnego, gdy� ca�a materia wszech�wiata, w my�l za�o�e� tkwi�aby przecie� w owej czarnej superdziurze. A je�eli tak, to superdziura by�aby ograniczona niczym, czyli nieograniczona, nieograniczona za� nie mog�aby by� zg�stkiem, kt�ry si� rozprzestrzenia. Bo czy� mo�e si� rozprzestrzenia� (rozszerza�) co� nieograniczonego? To tak, jakby chcie� powi�kszy� liczb� niesko�czon�. St�d wniosek, �e przed wielkim wybuchem superdziura musia�a mie� rozmiar ograniczony, a jej granic� okre�la�a pr�nia lub m�wi�c inaczej, przestrze�. Tak wi�c, je�eli za pocz�tek wszech�wiata zachcemy uzna� wielki wybuch (Big- Beng), musimy z konieczno�ci uzna� poprzedzaj�ce go istnienie wszechobecnej, idealnie pr�nej przestrzeni, kt�ra istnia�a zawsze.
Sk�d si� wzi�a? Jak powsta�a i kiedy? Oto pytania, na kt�re nale�a�oby szuka� odpowiedzi, bo najwi�ksza tajemnica tkwi nie w materii, a w przestrzeni [Pope�niamy b��d odwiecznie szukaj�c tajemnicy wszech�wiata nie w istocie przestrzeni, lecz w istocie materii. By� mo�e. dzieje si� tak dlatego, �e istota materii jest dla nas w grubszych zarysach wyobra�alna. a nawet zg��bili�my ju� niekt�re jej tajemnice, za� istoty przestrzeni nie potrafimy dociec, gdy� nie mie�ci si� w polu naszej wyobra�ni]. Poniewa� jednak czas jest jednym z parametr�w przestrzeni (w wielowymiarowym �wiecie) wi�c i on musia� istnie� zawsze, a jako �e zale�ny jest od materii, materia te� zawsze musia�a istnie�. Tak wi�c wszech�wiat, kt�ry rozumiany jest jako czas, przestrze� i materia, istnia� zawsze, bo te trzy elementy s� ze sob� nieroz��cznie zwi�zane. �aden z nich nie m�g� powsta� samoistnie, niezale�nie od pozosta�ych. Nie mog�o wi�c by� tak zwanego �Wielkiego Wybuchu�, kt�ry zainicjowa�by powstanie czasu (powsta�by przed czasem) i rozszerza� przestrze�.
Wszelkie dysertacje na temat narodzin wszech�wiata za spraw� wielkiego wybuchu pozbawione s� logicznych podstaw. By� mo�e twierdzenia takie wtedy nabra�yby sensu, gdyby�my umieli zamkn�� w eleganckim r�wnaniu trzy parametry: czas, przestrze� i materi�. Winno to by� r�wnanie r�wnie jasne i precyzyjne jak einsteinowskie E = mc2. Podejrzewam, �e r�wnanie takie nigdy nie powstanie, bo skoro za�o�yli�my, �e czas i materia zrodzi�y si� z wielkiego wybuchu, to zawsze zabraknie odpowiedzi na pytanie sk�d si� wzi�a owa przestrze�, a wi�c pr�nia, kt�ra otacza�a superczarn� dziur� tkwi�c� w niczym? Mo�e raczej nale�a�oby skromnie przyzna�, �e teoria o wielkim wybuchu okazuje si� paradoksem, a nasze domniemania naukowe fikcj� wygodn� dla podparcia fa�szywej hipotezy. O ile si� z tym nie zgodzimy, trzeba b�dzie stwierdzi�, �e powstanie �wiata jest paradoksem i �e �yjemy w fikcyjnym �wiecie. Okazuje si� bowiem, �e cho� �yjemy w czterowymiarowym, czasoprzestrzennym �wiecie, �aden z tych czterech wymiar�w nie jest nam znany, a na domiar ka�dy z nich jest relatywnie wzgl�dny. W�tpliwe, aby uda�o si� u�o�y� r�wnanie z samych zmiennych niewiadomych w �wiecie, kt�ry, jak podejrzewam, nie ogranicza si� do czterech wymiar�w stanowi�cych zaledwie prolegomen� do naszej niezwykle ograniczonej wiedzy, z kt�rej jeste�my tak dumni na wyrost.
By� mo�e nale�a�oby zacz�� z przeciwnej strony, pr�buj�c u�o�y� r�wnanie ze sprawdzonych element�w niewiedzy. Taki pocz�tek m�g�by si� okaza� zach�caj�cym punktem wyj�cia, tyle �e elementami niewiedzy trzeba by si� pos�u�y� jako �naukowymi pewnikami�.
Takie pewniki nie trudno by by�o znale��. Dla przyk�adu pos�u�my si� Big-Bengiem: skoro galaktyki rozbiegaj� si� i �wiat si� poszerza (powi�ksza si�), to zgodnie z teori� czasoprzestrzeni poszerza si� (powi�ksza si�) tak�e i czas. Je�eli �wiat jest nieograniczony ale sko�czony, sko�czony jest tak�e czas. Je�eli natomiast �wiat jest ograniczony, ale niesko�czony, czas r�wnie� jest ograniczony cho� niesko�czony. Z czego jednoznacznie wynika, �e czas jest albo sko�czony albo ograniczony, a to ju� jedynie pusta gra s��w. Ka�de z tych twierdze� z r�wnym skutkiem mo�na przyj�� za pewnik (b�d� te� odrzuci�) bo obydwa w r�wnym stopniu pozbawione s� podstaw, s�u��c jako figura retoryczna.
Obok teorii rozszerzaj�cego si� wszech�wiata istnieje teoria pulsuj�cego wszech�wiata, kt�ry po osi�gni�ciu maksimum zaczyna si� kurczy� wracaj�c ku ��r�d�om� czyli przekszta�caj�c si� stopniowo i ponownie w czarn� dziur�, w Wielkie NIC w NICZYM, w zg�stek w niebycie pozbawionym czasu i przestrzeni. Czas kurcz�cy si� wraz z wszech�wiatem, wracaj�c ku ��r�d�om� musia�by si� cofa�. Przyjmuj�c tak� teori� trzeba za�o�y�, �e wszelkie zdarzenia musz� si� powtarza� i to w odwrotnej kolejno�ci. Czas kurcz�c si� spowodowa�by co� w rodzaju swoistego anty�wiata. Na przyk�ad umarli powstawaliby z grob�w zdrowiej�c, m�odniej�c, malej�c i wnikaj�c w �ona matek; drzewa i kwiaty wrasta�yby w �ono ziemi itp [Istota bytu pozosta�aby niezmieniona. Wszystko, co powstaje umiera�oby, ale w swoisty spos�b. Z naszego ludzkiego punktu widzenia �wiat taki by�by dziwaczny i na poz�r nic do przyj�cia, a jednak kolejno�� zjawisk napawa�aby optymizmem. Cz�owiek stopniowo odzyskiwa�by si�y, m�odo��, nadziej� i dzieci�stwo, kt�re jest najpi�kniejszym okresem �ycia. W zamian za zawy�aj�ce si� pole �wiadomo�ci zyskiwa�by rado��, �wie�o�� spojrzenia i niewinno��. R�wnocze�nie zaciera�aby si� w nim obawa przed �mierci�]. Inaczej m�wi�c, pulsuj�cy czas powodowa�by powtarzalno�� zjawisk i to ka�dorazowo w odwrotnej kolejno�ci. W ten spos�b powsta�oby sprzeczne z prawami termodynamiki, osobliwe perpetuum mobile. Sprzeczno�� taka wynika jednak z teorii pulsuj�cego wszech�wiata, a wi�c i pulsuj�cego czasu. Trzeba przy tym pami�ta�, �e pulsuj�cy czas �rozwija�by si� i �cofa�� po linii krzywej, bo w zakrzywionej czasoprzestrzeni zakrzywiony musi by� tak�e i czas. Oto nast�pny pewnik niewiedzy, jako drugi z element�w r�wnania: zakrzywiony, sko�czony i ograniczony czas wzrastaj�cy i malej�cy. � Implikacje wynikaj�ce z pulsuj�cego czasu sugeruj�, �e niezale�nie od wyznawanych kult�w, dogmaty religijne takie jak reinkarnacja lub S�d Ostateczny wywodz� si� z przes�anek naukowych.
Zapytajmy jednak, dlaczego pulsuj�cy wszech�wiat w pewnym momencie przestaje si� rozszerza�. Przecie� nic na �wiecie nie dzieje si� bez przyczyny. Czy�by zaczyna�o brakowa� mu impetu? Z analizy widma (siatka dyfrakcyjna) wynika co� wr�cz odwrotnego: w miar� oddalania si� galaktyki nabieraj� pr�dko�ci, rozp�dzaj� si�, a wi�c przyczyny musimy szuka� gdzie indziej. T� przyczyn� mo�e by� jedynie natrafienie na �barier�, na brak przestrzeni, czyli na �koniec �wiata�. P�yn��by z tego wniosek (pod pr�d przyj�tych twierdze�), �e �wiat jest ograniczony i sko�czony. Przynajmniej w naszych czterech wymiarach. Wobec tylu sprzeczno�ci w kwestiach rudymentarnych swobodnie i dowolnie mo�emy za�o�y�, �e uk�ad s�oneczny wraz z ca�ym obserwowanym i domniemywanym przez nas wszech�wiatem stanowi� raptem jedn� z kom�rek niepoznawalnego tworu. By� mo�e tworu niepoznawalnego jedynie dla istot tr�jwymiarowych, kt�re indolencj� sztukuj� wyobra�ni�. Per analogiam (antropomorfizuj�c) gdyby wirus rozumowa� na spos�b ludzki, kom�rk� w kt�rej bytuje uzna�by za swoj� galaktyk�, a podejrzewaj�c istnienie innych kom�rek ich zbiorowisko uzna�by za wszech�wiat, poza kt�rym nic ju� nie istnieje. Jeszcze bli�szy prawdy by�by elektron, uznaj�c proton za swoje s�o�ce i nie bez racji powo�uj�c si� na systemy planetarne. Bez trudu mo�na zauwa�y� podobie�stwo atom�w do s�o�c, ruchu obrotowego elektron�w do ruchu obrotowego planet, a nawet budowy galaktyk spiralnych do spirali DNA. Czy�by to wszystko pozostawa�o bez wzajemnego zwi�zku i by�o jedynie dzie�em przypadku?
�wiat�o wyobra�ni rzuca niekiedy urojony cie�, kt�ry przes�ania rzeczywisto��. Tak wi�c �yjemy po cz�ci w �wietle ciemno�ci, a wszelkie zdarzenia interpretujemy zawsze w spos�b subiektywny, nadaj�c im rozmait� wag� i przypisuj�c zmienne znaczenia, zale�ne od naszego nastroju. Dlatego w�a�nie to samo, powtarzaj�c si� w r�nych warunkach, mo�e wywo�ywa� u nas diametralnie sprzeczne reakcje; dlatego nie mo�emy by� ca�kowicie obiektywni; dlatego tak sprzeczne bywaj� zeznania �wiadk�w i pogl�dy naukowc�w. Wszystko si� ustawicznie zmienia. Spr�bujmy wi�c nieco zmodyfikowa� i poszerzy� ten sam temat, rozwijaj�c ju� poruszone w�tki.
Wiadomo, �e fale radiowe s� no�nikami informacji. Wiadomo te�, �e wszech�wiat nasycony jest falami radiowymi. Pustk� mi�dzy gwiezdn� wype�niaj� informacje. Mo�na przyj��, �e skoro taka informacja przenika wszech�wiat, to musi by� do kogo� adresowana, a wi�c musi mie� i nadawc�, a wi�c jest to dzia�anie �wiadome i celowe. Czy kt�ra� z tych informacji adresowana jest do ziemi i czy nauczymy si� je odczytywa�? To przecie� w zasadzie oboj�tne, czy ziemia jest planet�, rakiet�, czy jakim� fruwaj�cym laboratorium kosmicznym. Jest zamieszkana przez istoty rozumne i inne istoty rozumne mog� o tym wiedzie�. To niepodobie�stwo, �eby�my �yli tu na ziemi w kompletnej izolacji. A mo�e to mo�liwe? Albo istnieje niesko�czona ilo�� samoistnych �wiat�w i nic nie ma zwi�zku z niczym, albo przeciwnie; wszystko ma zwi�zek ze wszystkim jak naczynia po��czone. Faktem jest, �e wszystko kr�ci si� (wiruje) wok� wszystkiego. Elektrony kr��� wok� j�dra atomu, ksi�yc kr��y wok� ziemi, ziemia obraca si� wok� w�asnej osi i kr��y wok� s�o�ca, s�o�ce wok� galaktyki, a galaktyka spiralna, kt�r� jest nasza Droga Mleczna te� wiruje wok� w�asnej osi. Czy mo�liwe, �e na tym koniec? Czy �wiat to jaka� siatka statyczna o strukturze kryszta�u? W�tpliwe.
Na pewno galaktyki te� kr�c� si� wok� jakiego� centrum, jaki ej � osi, kt�rej si� nawet nie domy�lamy. Twierdz�, �e �wiat powsta� z wybuchu niewyobra�alnie g�stej pramaterii, a galaktyki uciekaj� i oddalaj� si� od siebie. Od wiek�w szuka si� jakiej� prawid�owo�ci, ale jak ta prawid�owo�� wygl�da? Jak twierdzi biolog z Princeton University, dr Edwin Godwin, szansa powstania planety takiej jak nasza w wyniku �wielkiego wybuchu� r�wna jest prawdopodobie�stwu powstania wielkiej encyklopedii w wyniku eksplozji w drukarni.
Mo�e przestrze� istnieje o tyle o ile jest wype�niona materi�, a czas istnieje o tyle o ile jest wype�niony dzia�aniem? Mo�e dlatego my, ludzie, przypisani do materii i do kr�ciutkiego wycinka czasu przez ca�e �ycie musimy dzia�a� i my�le�? Tylko po co? Czy dlatego, �e jeste�my jedynie niezmiernie ma�ym fragmentem jakiej� nieznanej nam, wi�kszej ca�o�ci? Jak to w�a�ciwie jest? Atom, to nic innego, ni� mikroskopijny uk�ad planetarny, a mikroskopijna bakteria to �ywy organizm, podobnie jak cz�owiek. Atom stanowi dla siebie sw�j w�asny sko�czony �wiat, podobnie jak uk�ad s�oneczny, a bakterie �yj�, rozmna�aj� si�, tocz� wojny i podboje, przegrywaj�c je lub wygrywaj�c, zupe�nie jak ludzie. Bakteria na pewno nie zdaje sobie sprawy z istnienia i mo�liwo�ci cz�owieka, a jej wszech�wiatem jest zaatakowana kom�rka.
Nie wie, �e od jej dzia�a� i szybko�ci rozmna�ania si� zale�y nasze �ycie, bo nie mo�e mie� poj�cia o istocie takiej jak cz�owiek. Nie mo�e mie�, nie ma i nigdy nie b�dzie mia�a, a przecie� jest tr�jwymiarowa, chocia� taka malutka. Kto wie, czy my razem z naszym uk�adem i dostrzeganymi przez nas przez najdoskonalsze radioteleskopy galaktykami nie jeste�my cz�ci� sk�adow� niezmiernie skomplikowanego uk�adu, kt�rego nigdy nie b�dziemy zdolni nie tylko zrozumie�, lecz tak�e domy�li� si�, a mimo to nasze dzia�anie i rozmna�anie si�, i ekspansja kosmiczna maj� jaki� wp�yw na ca�o�� tego Niepoj�tego ustroju, podobnie jak bakterie maj� wp�yw na nasze �ycie? A mo�e razem ze swoimi bombami wodorowymi tworzymy raptem mikroskopijn� rakowat� kom�rk� tego niepoj�tego organizmu? A mo�e jeste�my jeszcze mniejsi, ni� mo�na s�dzi� i dopiero wraz z ca�ym postrzeganym wszech�wiatem stanowimy tak� mikrokom�rk�? Sk�d si� bior� w cz�owieku takie uczucia jak duma, ambicja, wstyd, mi�o�� lub nienawi��? Czy wszystko, co wiemy o �wiecie i czego si� domy�lamy nie jest jedynie czczym urojeniem? Ku czemu wiod� nasze my�li i jakiego rezultatu oczekujemypo swoich odkryciach? Czy poszerzaj�c wiedz� przestajemy by� mikroskopijnymi ludzikami, ple�ni� na powierzchni ziemi, niczym wobec wszech�wiata? Dlatego jeste�my tak skonstruowani, �e musimy my�le�. Walka Don Kichota z wiatrakiem by�a chyba niezwykle rozs�dna wobec naszej walki i czasem i przestrzeni�, a przecie� wal czy my i odnosimy jakie� mikrosukcesy.
Je�eli jest tak, �e wszystko sk�ada si� z niesko�czonej ilo�ci przyczyn i skutk�w, nasze my�lenie te� odgrywa w tym jak�� rol�, a wi�c jest konieczne. To nic, �e sk�adamy si� z atom�w, kt�re s� pustk� podobnie jak uk�ad s�oneczny. To nic �e sk�adamy si� z pustki, skazani jeste�my na my�lenie i dzia�anie.
Oto co my�li na ten temat noblista Max Planck:
�Jako fizyk, a wi�c jako cz�owiek, kt�ry przez ca�e �ycie s�u�y� czystej wiedzy i zrozumieniu materii, z pewno�ci� jestem wolny od podejrze� o fanatyzm. I oto m�wi� o moich badaniach atomu, co nast�puje: Nie istnieje materia jako taka! Wszelka materia powstaje i trwa dzi�ki sile, kt�ra wprawia w drgania cz�stki atom�w i utrzymuje je razem w tym najmniejszym systemie s�onecznym, jakim jest atom. Nale�y przyj��, �e t� si�� jest �wiadomy, inteligentny duch. Ten duch jest praprzyczyn� wszelkiej materii. Nie materia widzialna, ale nietrwa�a jest realno�ci�, prawd�, rzeczywisto�ci� (bo ta materia, jak zobaczyli�my, bez tego ducha w og�le nie zaistnia�aby) lecz prawd� jest niewidzialny, nie�miertelny duch. Skoro jednak duch nie mo�e istnie� sam w sobie i ka�dy duch przynale�ny jest do jakiego� bytu, to musimy przyj�� przekonanie o istnieniu byt�w duchowych. Ale skoro byt duchowy nie mo�e istnie� sam z siebie, tylko musia� zosta� stworzony, nie l�kam si� tak nazywa� tego tajemniczego stw�rcy, jak wszystkie kulturalne narody ziemi nazywa�y go od tysi�cy lat: � B�g!� A Albert Einstein zauwa�a:
�Ka�dy, kto jest powa�nie zaanga�owany w badani a naukowe, nabiera przekonania, �e w prawach wszech�wiata zamanifestowany jest duch � duch znacznie przewy�szaj�cy ducha cz�owieka, wobec kt�rego my, z naszymi skromnymi si�ami, musimy odczuwa� pokor�.
�Vedy� g�osz�, �e pocz�tkowym �yciem jest Krsna, �e �ywa istota nie ma zwi�zku z rzeczami materialnymi. Dziwna zbie�no�� pogl�d�w, bo przecie� Vedy licz� sobie �adne par� tysi�cy lat Zostawmy jednak niedocieczony �wiat ducha i powr��my do materii.
ALTERNATYWA
1. �yjemy w �wiecie niesp�jnym, logicznie sprzecznym i dlatego nigdy nie docieczemy ko�ca �wszechrzeczy�. Nasz �wiat w swoim zachowaniu jest jedynie statystycznie prawdopodobny.
Jest to jednak prawdopodobie�stwo, w kt�rym trzeba uwzgl�dni� niesko�czon� ii o�� element�w, na domiar uk�adaj�cych si� chaotycznie, coraz to inaczej wed�ug prawa wielkich liczb, prawa serii, prawa przypadku, a wi�c stochastycznie (aleatorycznie), probabilistycznie itd.
2. �yjemy w �wiecie logicznie sp�jnym i zdeterminowanym. W takim razie:
a) Istnieje teoretyczna mo�liwo�� zdobycia w przysz�o�ci pe�nej informacji tym �wiecie, a co za tym idzie mo�liwo�� kierowania nim i osi�gni�cia wszechmocy;
b) Nie zdaj�c sobie sprawy, czynimy wy��cznie rzeczy konieczne. �yjemy wed�ug �ci�le zaplanowanego scenariusza i wolna wola jest nie do pomy�lenia. Mo�na j� najwy�ej przyj��, jako niezbyt dogodn�, metafizyczn� fikcj�.
Jak wida�, te dwa cz�ony alternatywy s� diametralnie sprzeczne. Szukajmy dalej.
3. �wiat nie jest zdeterminowany, ale mo�na go zdeterminowa�, niejako otorbi� si� wzgl�dem natury, stwarzaj�c w�asne prawa (oczywi�cie do pewnych granic niesprzecznych z jej prawami, podobnie, jak to czyni rakowata kom�rka). (Strefa Dysona).
4. �wiat jest zdeterminowany, ale nie do ko�ca. W takim wypadku nale�y odnale�� wygodn� dla nas enklaw� i dostosowa� si� do niej, b�d� kierowa� ni�. Nie wiadomo, co si� oka�e �atwiejsze.
Ta alternatywa jest bardziej optymistyczna.
��wiat na bakier�
Entropia, informacja, anty�wiaty.
Oto implikacje i paradoksy wyp�ywaj�ce ze �zdrowego� my�lenia w oparciu o przes�anki naukowe. Zacznijmy od entropii, kt�ra jest procesem stale malej�cego ciep�a w przyrodzie.
Uczeni zak�adaj�, �e wszelkie procesy na �wiecie przebiegaj� w ten spos�b, i� entropia uk�adu wzrasta. M�wi�c inaczej, wszystkie �wiaty (galaktyki) umieraj� podobnie jak cz�owiek i jest to proces nieodwracalny. Znaczy to, �e stale wzrasta w przyrodzie stopie� nieuporz�dkowania i wzrasta� b�dzie dot�d, a� wszystko pogr��y si� w kompletnym zimnie i w kompletnym chaosie. Ponadto uczeni uwa�aj�, �e jakkolwiek mo�liwe jest wyobra�enie przer�nych �wiat�w w przer�nych uk�adach, to nie jest mo�liwe powstanie �wiata sprzecznego z prawami termodynamiki. Moje osobiste przekonania stanowi� herezj� termodynamiczn�. Zaczn� od poj�cia informacji, Informacja jest strukturalnie upostaciowan� energi�. Oto, jak mo�na by sobie wyobrazi� odwrotne pojmowanie termodynamiki i entropii, prowadz�ce do powstawania informacji (a wi�c wzrostu energii).
Z nieuporz�dkowanych mg�awic powstaj� bardziej uporz�dkowane galaktyki, gwiazdy, planety, a wreszcie �ycie jako forma najbardziej uporz�dkowana. Pozostaje to w ca�kowitej zgodzie z faktami i z powszechnie zaakceptowan� teori�.
Nast�pna sprawa. Czym wy�sza jest temperatura, tym bardziej chaotyczny jest ruch cz�steczek (atom�w itd.) natomiast cia�o doskonale zimne trwa w bezruchu, [W temperaturze zera absolutnego (bezwzgl�dnego, kt�re wynosi � 273,15�) � ruch cz�steczkowy ustaje] a wi�c w pewnym niezmiennym uporz�dkowaniu, co moim zdaniem mo�na przyj�� za wzrost informacji, bowiem wi�cej informacji da si� odczyta� ze statycznego bezruchu, ni� z chaotycznego zderzania si� atom�w. Nadprzewodliwo�� w ciek�ym helu dowodzi wi�kszego stopnia uporz�dkowania tego gazu. Per analogiam: poci�g �atwiej jedzie wzd�u� jednolitej trakcji, ni� przerzucany z toru na tor, przy ci�g�ej zmianie semafor�w; �atwiej trafi� do okre�lonych i wytyczonych stacji, ni� do stacji przerzucanych ustawicznie z miejsca na miejsce.
Poj�cie porz�dku jest r�wnie umowne, jak ka�de poj�cie ludzkie. Mo�e w�a�nie Wielkim Porz�dkiem jest to, co nazywamy nieporz�dkiem? Jak wynika z odwiecznej empirii, natura stwarzaj�c �ycie i �wiaty d��y do wzrostu informacji. Powiada si�, �e w uk�adzie izolowanym entropia mo�e jedynie wzrasta�, a informacja zachowa� wielko�� sta�� wzgl�dnie male� � w �adnym razie informacja nie mo�e wzrosn��. Ot� nie ma na �wiecie uk�ad�w izolowanych, a to ju� cho�by ze wzgl�du na sta�e dzia�anie si� grawitacyjnych i promieniowania kosmicznego, nie m�wi�c o czynnikach, kt�rych by� mo�e jeszcze si� nawet nie domy�lamy. Jak wynika z powy�szego, informacja w miar� up�ywu czasu zmienia si� w entropi�, za� entropia w informacj� � po prostu zamieniaj� si� miejscami po przej�ciu r�nych stan�w po�rednich.
Chyba to jest w�a�nie owe globalne uporz�dkowanie, kt�rego w naszych formu�kach nie chcemy uwzgl�dni�, wyci�gaj�c fa�szywe wnioski z pozor�w.
Powiada si�, �e szklanka raz st�uczona nigdy si� sama nie z�o�y to znaczy nie wr�ci do stanu pierwotnego i wyci�ga si� z tego wniosek o nieprawdopodobie�stwie samoczynnego wzrostu stanu uporz�dkowania. Tak wi�c entropia jakoby stale wzrasta. Holla! A kt� odla�, wzgl�dnie wydmucha� t� szklank� i w jaki spos�b powsta�a ziemia, kt�ra wyda�a cz�owieka?
A po wt�re, gdzie jest powiedziane, �e najwy�szym stopniem uporz�dkowania jest w�a�nie ca�a szklanka, a nie jej okruchy? Jest to, co najwy�ej, stan uporz�dkowania sztuczny, odniesiony do cz�owieka, nie do natury. Dlaczego cz�owiek ro�ci sobie prawo jakoby by� punktem odniesienia, do kt�rego ma si� dostosowa� wszech�wiat, a wi�c jak�� osi� centraln� i przyczyn� wszech�wiata?
Jest to przecie� widzenie �wiata gorsze od przedkopernika�skiego, bo nie geocentryczne lecz homocentryczne, ska�one religiami. S� to zwyk�e uroszczenia, sugeruj�ce jakoby nasze rozumowanie by�o jedynym rozumowaniem w�a�ciwym we wszech�wiecie. Kto wie, czy tak pojmowane przez nas �uporz�dkowanie� nie jest jedynie zwyrodnia�� deformacj�, sztucznym odkszta�ceniem czasoprzestrzeni? A mo�e wszystko to razem pi�knie si� godzi i uzupe�nia, gdy� natura cyklicznie zmienia stany przechodz�c od chaosu do uporz�dkowania i na odwr�t.
Warto by zrewidowa� niekt�re podstawowe poj�cia, bo �wiat rozumiany i ujmowany przez nas w formu�ki jest niesp�jny. Nikomu jeszcze nie uda�o si� stworzy� jednolitej teorii pola, nad czym zreszt� strawi� resztk� �ycia Einstein.
C� to jest uk�ad izolowany? To puste poj�cie stworzone przez cz�owieka ku jego fizycznej, matematycznej i cybernetycznej wygodzie. Nawet meteor lec�cy w tak zwanej pr�ni kosmicznej nie jest uk�adem izolowanym, gdy� r�wnocze�nie dzia�a na niego wiele czynnik�w:
grawitacja, promieniowanie, zmiany temperatury, a wreszcie tarcie (cho� znikome), no i konieczno�� lotu po torze, kt�rego samoczynnie nie mo�e zmieni�.
Z prawami termodynamiki, tego fundamentu nauki, te� co� nie tak. Powstawanie �wiat�w dowodzi, �e chaos d��y nieustannie i skutecznie do organizacji (uporz�dkowania), a ich zag�ada (�mier�) dowodzi, �e uporz�dkowanie d��y do chaosu. �yjemy w �wiecie zantagonizowanym, pe�nym sprzeczno�ci, kontrast�w i nieodmiennie zwalczaj�cych si� przeciwie�stw, z czego mo�na by wyci�gn�� wniosek, �e ewolucja wszech�wiata przebiega ko�owo, a poj�cia i funkcje zamieniaj� si� miejscami, co dowodzi�oby pewnej determinacji, jakkolwiek r�nej od wyra�anej przez nas w formu�ach. To, �e s�onica rodzi s�oni�tko, a informacja uporz�dkowanie (i na odwr�t), nie dowodzi aby chaos musia� rodzi� chaos, gdy� jak wiemy jest akurat odwrotnie i chaos po up�ywie nieokre�lenie d�ugiego czasu rodzi uporz�dkowanie, quod erat demonstrandum. Je�eli rzeczywisto�� taka obra�a prawa termodynamiki, tym gorzej dla praw, kt�re ogl�dnie m�wi�c nie s� w ca�o�ci s�uszne. Dlatego twierdzenie, �e �wiat wywiedlny z odwrotno�ci termodynamiki jest nie do urzeczywistnienia mo�e si� okaza� b��dne. Jest to po prostu �wiat dla obecnego stanu nauki niewyobra�alny.
Wiemy, �e istnieje na �wiecie antymateria, a nawet umiemy j� stwarza� laboratoryjnie.
Prawdopodobnie istniej� galaktyki z antymaterii, a wi�c w naszym rozumieniu anty�wiaty.
By� mo�e tymi anty�wiatami rz�dzi antytermodynamika i wszystkie prawa (o ile s� s�uszne) nale�y bra� na opak, b�d� te� stworzy� prawa absolutnie nowe. To oczywi�cie trywialne uproszczenie, s�u��ce jedynie jako inspiracja. A mo�e taki �wiat, w niepoj�ty dla nas spos�b, jest uzupe�nieniem naszego �wiata, lub jego si�� nap�dow�? Nasza galaktyka, kt�rej �ycie jest obliczone w przybli�eniu na dwadzie�cia pi�� miliard�w lat, potem ginie, a jeszcze p�niej odradza si�. Gdzie istnieje owa si�a nap�dowa, aby nie by�o sprzeczno�ci z termodynamik�?
Mo�e anty�wiaty w jaki� niepoj�ty spos�b stanowi� nap�d dla naszych �wiat�w i odwrotnie?A ile jest r�nych �wiat�w, si� i czynnik�w, kt�rych istnienia raptem si� domy�lamy? Czarne dziury, �wiaty zbudowane z quark�w, kwazary, hipotetyczne cz�stki grawitony, grawifotony, grawiskalary, luksiony, tachiony, tardiony... Zapewne dopiero wszystkie te �wiaty i wsp�czynniki razem tworz� sensown� ca�o��, to znaczy wszech�wiat. A przecie� mog� jeszcze istnie� miliardy innych �wiat�w zbudowanych na innych prawach i niedost�pnych dla najwi�kszych radioteleskop�w, �wiat�w, kt�rych si� w og�le nie domy�lamy, a wszystko to rozgrywa si� w �naszym� trzecim wymiarze, albo je�li kto woli, to w czwartym, bo w czasoprzestrzeni.
Kto wie, ile mo�e by� wymiar�w? Wiemy tylko, �e z cyfr mo�na tworzy� liczby, kt�rych ci�g jest teoretycznie niesko�czony. W kt�rym miejscu le�y granica byt�w? Na jakiej liczbie si� zamyka, bo przecie� chyba nie na cyfrach 3 lub 4. Co my w og�le wiemy? Prawie nic. Umiemy si� tylko wzajemnie prze�ladowa� i w tym doszli�my do mistrzostwa.
Marzenie �ci�tej g�owy
(Gnothi seauton)
Sprawa dotyczy zagadnienia, kt�re, jak dotychczas, dla nikogo nie jest jasne. Zacznijmy od reanimacji. Powszechnie wiadomo, �e reanimowa� mo�na najp�niej w pi�� do dziesi�ciu minut po �mierci klinicznej, bo potem zachodz� w m�zgu nieodwracalne zmiany ze wzgl�du na brak ukrwienia (dotlenienia). Niekt�rzy badacze i lekarze sk�onni s� przed�u�y� ten okres w poszczeg�lnych przypadkach do kilkunastu minut, ale nie to nas w tej chwili interesuje.
Aby nie wzbudza� kontrowersji przyjmijmy og�lnie uznane pi�� minut. Tak wi�c, co najmniej przez pi�� minut m�zg funkcjonuje, a wi�c �yje, cho� stopniowo zamiera. M�zg, kt�ry funkcjonuje na pewno my�li i zdaje sobie ze wszystkiego spraw�, co do tego nie mo�e by� w�tpliwo�ci.
W czasie rewolucji francuskiej w�ada�a powszechnie taka krwio�ercza pani, kt�rej by�o na imi� gilotyna. Nawiasem m�wi�c, funkcjonuje ona do dnia dzisiejszego. Je�eli wi�c zdrowemu sk�din�d skaza�cowi znienacka ucina si� g�ow�, jakie mo�e by� marzenie tej �ci�tej g�owy, kt�ra jeszcze przez pi�� minut zdolna jest do my�lenia? Jakie to musi by� uczucie mie� �wiadomo��, �e jest si� ju� zabitym w okrutny spos�b, mie� jasn�, pe�n� �wiadomo�� i nie m�c temu przeciwdzia�a�? Przecie� m�zg jest o�rodkiem dyspozycyjnym i bez jego rozkazu nie mogliby�my nawet kiwn�� palcem, a tu nagle ten o�rodek dyspozycyjny, kt�ry nie ma ju� czym dysponowa�, bo ca�e jego w�o�ci le�� oddzielnie, zdaje sobie z przera�eniem spraw�, �e niczego si� ju� nie da naprawi�. Taka wizja jest ze wszechmiar makabryczna.
A mo�e m�zg traci �wiadomo�� i znajduje si� w ot�pieniu, w jakim� stanie pomrocznym?
Dlaczego jednak mia�by z sekundy na sekund� straci� �wiadomo�� skoro potrafi funkcjonowa� przez pi�� minut bez zasilania? Wydaje si� to ma�o prawdopodobne. Jakie procesy my�lowe maj� miejsce w ci�gu tych pi�ciu minut? (Je�eli przyjmiemy, �e m�zg stopniowo zamiera, skr��my ten okres i okre�lmy jego pe�n� wydolno�� na jedn� minut�. Taka minuta to otch�a� czasu!) Gdyby si� zgadza� z dr. Moody'm, to uczucie �mierci jest nie tylko prze�yciem niezwyk�ym i ��czy si� z okre�lonymi doznaniami i wspomnieniami, lecz tak�e jest uczuciem radosnym w spos�b, kt�rego si� nie da opisa�. I tutaj w�a�nie wy�ania si� pytanie, kiedy ust�puje cierpienie i zaczynaj� si� radosne doznania, czy z chwil� dekapitacji, czy te� w chwili ustania czynno�ci m�zgu? Bo je�eli w chwili dekapitacji, to �bardzo optymistyczne�, ale je�eli dopiero po ustaniu czynno�ci m�zgu, to niesamowicie przera�aj�ce, a wszystko wskazuje na to, �e m�zg funkcjonuje jeszcze po dekapitacji. Trudno doj�� sedna sprawy, gdy� lekarze nie potrafi� tego jednoznacznie wyja�ni�. Na szcz�cie ta makabra trwa (zgodnie z nasz� umow�) nie d�u�ej ni� pi�� minut. Prawdziwie makabryczny by�by dopiero pomys� sztucznego od�ywiania takiego m�zgu i utrzymywania go w stanie funkcjonalnym. To by by�a tortura do niczego niepor�wnywalna.
W odniesieniu do dekapitacji pozostaje nam tylko nadzieja, �e taka g�owa jest ca�kowicie ot�pia�a, a� do chwili ustania pracy m�zgu, bo trudno sobie wyobrazi�, �eby samoistnie �y�a uci�ta g�owa. Przecie� nawet przy znacznie l�ejszych �urazach� nast�puje szok i ludzie nie wiedz� przez jaki � czas, co si� z nimi dzieje. By� mo�e przys�owie jest ma�o trafne i nie ma�marze� �ci�tej g�owy�. Oby tak by�o. Cho� z drugiej strony my�l jest zjawiskiem stoj�cym ponad wszystkim, r�wnie� ponad cierpieniem. Jak pisze Bleise Pascal (�My�li�) � �Wszystkie cia�a, strop niebieski, gwiazdy, ziemia i jej kr�lestwa nie mog� si� r�wna� warto�ci� z �adn� my�l�; ona zna to wszystko i siebie; a cia�a nie znaj� nic.� Rozmy�laj�c nad doznaniami pacjent�w dr Moody nie nale�y przeczy� faktom, bo ksi��ka napisana jest w spos�b precyzyjny i obiektywny. Nie t�umaczy jednak zjawisk towarzysz�cych umar�ym i reanimowanym. Jak zrozumie� te b�yskawicznie przebiegaj�ce wspomnienia z ca�ego �ycia, plastyczne i kolorowe wizje, kt�re trwaj� niekiedy zaledwie przez cz�� minuty?
Mo�e dziej e si� z tym podobnie, jak z ta�m� magnetofonow� lub magnetowidow�:
mo�na j� powoli nagrywa� i bardzo pr�dko kasowa�. Je�eli m�zg przez ca�e �ycie �nagrywa�, to znaczy rejestruje i szereguje informacje, co nazywamy zapami�tywaniem � to mo�e w chwili �mierci ca�a ta zapisana �ta�ma�, czyli pami��, ulega gwa�townej kasacji. Mo�e kasuje si� ona w�a�nie w ci�gu tych pi�ciu minut i przed zmar�ym przewij�j� si� obrazy z ca�ego �ycia, bardzo jasne, czytelne i r�wnie konkretne jak rzeczywisto��? Podobnie, jak w magnetofonie dwie szpule, w czaszce mieszcz� si� dwie p�kule m�zgowe, kt�re stale ze sob� wsp�pracuj �. Na temat tej wsp�pracy nie wiemy zbyt wiele, wiemy jednak, �e lewa p�kula odpowiada za bod�ce analityczno- racjonalne, za� prawa za intuicyjno- emocjonalne.
A�eby m�c skasowa� zapis w magnetofonie, trzeba cofn�� ta�m�. Gdyby zastosowa� pe�n� analogi�, wspomnienia- obrazy pojawia�yby si� w odwrotnej kolejno�ci, od staro�ci do dzieci�stwa, a temu p rzecz� relacje reanimowanych. Por�wnanie z ta�m� jest niezwykle trywialne, lecz za to czytelne. Wi�c mo�e cofni�ciem ta�my- pami�ci jest sam moment �mierci, a kasacja przebiega w b�yskawicznym tempie, ale w odwrotnej kolejno�ci? A mo�e pod(nad)�wiadomo�� rejestruje wszystko inaczej ni� �wiadomo�� i wszystko ma gotowe na ka�de zawo�anie? Zreszt� niekt�re charakterystyczne momenty wizji reanimowanych ukazuj� si� tak�e winnych okoliczno�ciach, niekoniecznie w chwili �mierci. Oto co pisze Benvenuto Cellini (1500- 1571) o swojej wizji w wi�zieniu (B.C. ��ywot w�asny�, PIW 1953, str. 191).
�Wst�powa�em coraz szybciej i wszed�em w ten spos�b tak wysoko, �e wreszcie ukaza� mi si� ca�y kr�g s�oneczny. Si�a promieni jego zmusi�a mnie, jak zwykle, zamkn�� oczy; wnet jednak spostrzeg�em sw�j b��d i otwar�em oczy; �mia�o utkwi�em je w s�o�cu i rzek�em: �O, s�o�ce moje, jak�e do ciebie t�skni�em! Nie chc� ju� nigdy widzie� nic wi�cej, cho�by promienie twoje o�lepi� mnie mia�y!� Tak sta�em z utkwionymi w s�o�ce oczyma; patrzy�em w nie chwil� nagle ujrza�em, �e ca�a pot�ga jasnych promieni przerzuci�a si� w lew� stron� s�o�ca; s�o�ce sta�o si� czyste, bezpromienne; patrzy�em na nie z najwi�ksz� rozkosz�; wyda�o mi si� rzecz� przedziwn�, �e promienie odwr�ci�y si� w ten spos�b. Pozna�em cudown� �ask�, kt�r� B�g mi tego rana okaza� i rzek�em g�o�no: �O, jak cudowna jest Twoja pot�ga, jak chwalebna Twoja moc! O ile� wi�ksz� �ask� mnie darzysz ni� mog�em tego oczekiwa�!� To s�o�ce bez promieni zdawa�o mi si� wprost k�piel� w najczystszym p�ynnym z�ocie.
Gdym patrzy� na ten wielki dziw, ujrza�em, �e �rodek s�o�ca zaczyna si� wzdyma�, r�� i nagle utworzy� si� w tym miejscu Chrystus na krzy�u, z tego samego tworzywa co s�o�ce.
By� tak pi�kny, tak dobrotliwy z wejrzenia, �e umys� ludzki nie m�g�by tak wyobrazi� go sobie ani w tysi�cznej cz�ci. Patrz�c na� zawo�a�em g�o�no: �O, cudzie, cudzie! O Bo�e, o �askawy, niesko�czenie dobry Bo�e! Czego� to godnym uzna�e� mnie dzisiaj!� Gdym tak podziwia� Go i m�wi� te s�owa, Chrystus przesuwa� si� ku tej stronie, gdzie znik�y promienie, a �rodek s�o�ca wyd�� si� znowu jak wprz�d, r�s� przez chwil� i nagle zmieni� si� w posta� przepi�knej Madonny, kt�ra, wysoko wzniesiona, z synem w r�ku siedzia�a w postawie wdzi�cznej, jakby u�miechni�ta; po obu jej stronach stali dwaj anieli, pi�kni nad poj�cie. Widzia�em dalej w tym s�o�cu po prawej stronie posta� odzian� w szaty kap�a�skie, zwr�con� do mnie ty�em, a twarz� ku Madonnie i Chrystusowi. Wszystko to widzia�em rzeczywi�cie, jasno i �ywo i dzi�kowa�em nieustannie chwale bo�ej g�osem wielkim. Cudowne to widzenie trwa�o przed oczyma mymi �sm� cz�� godziny i potem znik�o; i zaniesiony by�em zn�w na sw�j bar��g. Natychmiast zawo�a�em g�o�no: �Wszechmoc Boga uzna�a mnie godnym objawienia mi si� w ca�ej swej chwale, kt�rej nie widzia�o mo�e nigdy oko �miertelne...� W co winni�my w�tpi� i czemu przeczy�? Co w�a�ciwie wiemy o m�zgu? Mimo wci�� nowych odkry� wiedza nasza jest fragmentaryczna i raczej prawdopodobna ni� pewna. W ka�dej kwestii dotycz�cej m�zgu opinie s� podzielone. Zak�adamy, �e m�zg sk�ada si� w przybli�eniu z czternastu miliard�w neuron�w, a niekt�rzy uczeni twierdz�, �e jest ich wielokrotnie wi�cej. Jaka mo�liwa ilo�� kombinacji, czyli operacji m�zgowo- my�lowych mo�e powsta� przy czternastu miliardach neuron�w? Mo�liwo�� taka r�wna jest dziesi�tce z dwoma milionami o�miuset sze��dziesi�cioma tysi�cami zer, r�nych po��cze� mi�dzyneuronowych, czyli kombinacji my�lowych. Przypuszczalnie jest to liczba mo�liwo�ci wi�ksza, ni� ilo�� wszystkich elektron�w we wszech�wiecie. Tego w �aden spos�b nie mo�na sobie wyobrazi�.
Mo�na to po prostu przyj�� i odnotowa� jako suchy fakt.
Wiemy o tym, �e nawet patrzenia musi si� dziecko uczy� od zera. My�l� wi�c, �e m�zg jest selektorem r�norodno�ci �wiata i zajmuje si� zbieraniem informacji przydatnych, a raczej odsiewaniem informacji oboj�tnych i zb�dnych. Jak on to robi, tego dok�adnie nikt nie wie. Wiadomo natomiast, �e m�zg ma w przybli�eniu dziesi�� tysi�cy g��wnych obwod�w kr��enia impuls�w w korze, a ka�dy obw�d jest w pewnym sensie autonomiczny i d��y do zdobycia preferencji, a wi�c do zdominowania innych, z kt�rymi wsp�pracuje. Chyba z tej r�norodno�ci dominacji u r�nych osobnik�w bior� si� r�nice charakter�w, temperament�w i �wiatopogl�d�w. Nie od rzeczy tu b�dzie odst�pi� o krok od g��wnego tematu i zacytowa� prof. J.M. Boche�skiego (�Logika i filozofia� PWN 1993 str. 258):
�Logicznie jest to zjawisko bez znaczenia, ale kulturalnie bardzo interesuj�ce, �e absurd � egalitaryzm epistemiczny � wydaje si� dzisiaj tak szeroko rozpowszechniony. �wiadczy to mianowicie o tym jak pewni ludzie uznaj� za prawdziwe niekt�re zdania oczywi�cie fa�szywe...
Tak np. twierdzenie �Wszyscy ludzie s� r�wni�. Je�li si� dok�adnie nie wyja�ni, pod jakim wzgl�dem maj� oni by� r�wni, jest to po prostu bezsens. A bardzo trudno powiedzie� w jakiej dziedzinie i pod jakim wzgl�dem ludzie maj� by� r�wni, niezale�nie od za�o�e� religijnych, albo czysto prawnych. Ludzie nie s� r�wni ani fizycznie, ani psychicznie, ani moralnie.
Istniej� ludzie silniejsi i s�absi, inteligentniejsi i g�upsi, lepsi i mniej dobrzy, istniej� nawet zbrodniarze. Pod jakim wi�c wzgl�dem ludzie s� r�wni? W ka�dym razie, aby do naszego tematu powr�ci�, twierdzimy, �e nie pod wzgl�dem wiedzy. Wolno zatem sformu�owa� nast�puj�ce twierdzenie:
�Ze wzgl�du na wiedz� ludzie nie s� r�wni.� Zreszt� osobowo�� ka�dego cz�owieka stopniowo si� zmienia, bo przecie� inny jest �wiatopogl�d dziecka, inny m�odzie�ca, a jeszcze inny staruszka. Mo�na by wi�c powiedzie�, �e osobowo�� zmienia si� w miar� przybywania do�wiadcze�, czyli informacji. Tylko, co to takiego ta osobowo��? S�dz�, �e osobowo�� to pewien rodzaj pojmowania �wiata i pr�by przystosowywania si� do okoliczno�ci, a nawet do zagadnie� abstrakcyjnych. To jest w�a�nie to, co najbardziej odr�nia cz�owieka od zwierz�cia i od tak zwanych maszyn my�l�cych. A tak�e i to, �e cz�owiek jest zawsze nastawiony na przysz�o�� (zwr�cony ku przysz�o�ci), antycypuj�cy.
Z powy�szych zda� mo�na by wysnu� wniosek, �e czynnikiem, kt�ry najbardziej odr�nia cz�owieka od maszyny jest �wiadomo��, ale i na ten temat istniej� r�ne pogl�dy. Zajrzyjmy do s�ownika filozoficznego z 1975 r. (Philosophisches Worterbuch VEB Bibliographisches Institut � Leipzig � 1975). Pod has�em �inteligencja� znajdujemy tak� definicj�:
�Inteligencja- (w�a�ciwie) rozumienie, pojmowanie. Istota wrodzonych intelektualnych zdolno�ci, w�a�ciwego pojmowania istoty rzeczy. Mo�na j� rozwija� w kontaktach z innymi inteligentnymi lud�mi, wymieniaj�c pogl�dy, wzbogaca� nauk�, wiedz� i integrowa� je.�Dokonywane na podstawie znanych przes�anek pr�by uchwycenia zasadniczych r�nic pomi�dzy inteligentnym zachowaniem cz�owieka i dzia�aniem (sprawno�ci�) elektronicznych maszyn licz�cych, nie wytrzymuj� krytyki. Mo�e si� okaza�, �e maszyny zasadniczo b�d� mog�y imitowa� poszczeg�lne cechy inteligencji. Dlatego w za�o�eniu dopuszczalne jest przewidywanie cybernetycznej abstrakcji, snucie przypuszcze� na temat inteligencji maszyn i sztucznej inteligencji. Dok�adna analiza wskazuje na to, �e samo poj�cie �genialno�ci� mo�e zosta� wyja�nione cybernetycznie. Nie ma rozs�dnych podstaw, a�eby zak�ada�, �e maszyny przysz�o�ci nie b�d� mog�y ogarn�� najszerszych horyzont�w my�lenia, a nawet ich poszerzy� (przewy�szy�, prze�cign��). Dlatego nale�y zmierza� do konstrukcji takich typ�w maszyn, dla kt�rych mo�liwa b�dzie wolna wymiana informacji z otaczaj�cym je �rodowiskiem i kt�re zaczn� si� same optymalizowa�.
Wyra�ane przeciw temu pogl�dowi sprzeciwy s� natury emocjonalnej. Bazuj� one cz�sto, �wiadomie lub nie�wiadomie, na przekonaniu, �e inteligencja, a zw�aszcza genialno�� maj� charakter irracjonalny. Wywodz� si� z prze�wiadczenia, �e sprawno�� komputer�w przysz�o�ci jest poniek�d obel�ywa i uchybia ludzkiej godno�ci. Tego rodzaju obiekcje s� do obalenia, gdy� s� por�wnywalne do �wczesnych zastrze�e� przeciwko teorii Darwina, wywodz�cej pochodzenie cz�owieka od zwierz�t� (t�um. w�asne).
Czym wi�c jest �wiadomo��? Czy mo�na przyj�� definicj�, �e ��wiadomo��, to suma informacji plus suma pami�ci i ich wzajemne powi�zania kombinatoryczne, oraz suma domys��w antycypuj�cych przy r�wnoczesny, notowaniu tera�niejszo�ci�. Oczywi�cie mo�na przyj�� ten pogl�d, istniej� jednak definicje kr�tsze i bardziej naukowe. Oto jedna z nich:
��wiadomo�� to taka cecha uk�adu, kt�r� obserwuje si� jedynie wtedy, gdy samemu jest si� tym uk�adem�.
A mo�e spory pomi�dzy p�kulami m�zgu wytwarzaj� idee, a �wiadomo�� jest wynikiem ich zmagania i wzajemnego zantagonizowania? Takie domniemanie jest bardziej ryzykowne.
A mo�e nale�a�oby zacz�� od pytania, z czego sk�ada si� �wiadomo��? Na tak postawione pytanie �atwiej ju� znale�� odpowied�: �wiadomo�� sk�ada si� z proces�w my�lowych, podobnie jak las sk�ada si� z drzew i podszycia, st�g ze s�omy, ocean z kropel wody, a wojsko z �o�nierzy. Pojedyncze drzewo to proces my�lowy, a las to �wiadomo��. Nadal jednak pozostaje otwarte pytanie, ile musi by� tych �drzew�, �eby powsta� �las�? Na ile skomplikowane musz� by� maszyny, a�eby uzyska�y �wiadomo��? Mo�e po przekroczeniu pewnego progu komplikacji powstaj� w�a�nie takie typy sprz�e�, kt�re nazywamy �wiadomo�ci�? Mo�e budowa takich maszyn b�dzie w nieodleg�ej przysz�o�ci mo�liwa, bo nie jest powiedziane, �e musi to by� komplikacja, a� rz�du naszego m�zgu. Za takim pogl�dem przemawia fakt, �e nasz m�zg jest zdecydowanie nadmiarowy. Udowodniono, �e pami�� ludzka zawiera oko�o miliona razy wi�cej utrwalonych informacji, ni� cz�owiek w stanie �wiadomym jest zdolny sobie przypomnie�. Do�wiadczenia przeprowadzano na ludziach wprowadzanych w stan hypnotyczny.
Okaza�o si�, �e murarz pami�ta ka�d� ceg��, kt�r� wmurowa� szereg lat temu i wie, jaki kt�ra ma feler lub plamk�, co przy rozbi�rce do�wiadczalnie sprawdzono. Okaza�o si�, �e ani razu si� nie pomyli�, ale po przebudzeniu w og�le nie zdawa� sobie z tego wszystkiego sprawy i nic nie pami�ta�.
Czy wykluczaj�c pod�wiadomo�� (nad�wiadomo��) i buduj�c uk�ad oko�o miliona razy mniej skomplikowany od ludzkiego m�zgu, mo�na by ju� osi�gn�� w takim uk�adzie przejawy �wiadomo�ci? Wydaje si� to w�tpliwe. Obydwa m�zgi mia�yby g��bi� logiczn�, ale tylko �ywy umia�by, moim zdaniem, my�le� abstrakcyjnie. Ponadto nadmiarowo�� ludzkiego m�zgu jest w pewnym sensie problematyczna, a w pewnym sensie konieczna. Ot� m�zg traci codziennie oko�o stu tysi�cy neuron�w i na staro�� zostaje mu oko�o sze��dziesi�ciu pi�ciu procent mocy wyj�ciowej.
A gdyby tak, przynajmniej teoretycznie, stworzy� sie� o dostatecznej komplikacji, a nawet wi�kszej od ludzkiego m�zgu? Wydaje si� to raczej niewykonalne, bo w uk�adach bardzoskomplikowanych poszczeg�lne poduk�ady (obwody) d��� do autonomii i dominacji, wi�c r�ne procesy wychodzi�yby spod kontroli naczelnej i by�yby konfliktowe. W prze�o�eniu na j�zyk ludzki, taka maszyna mog�aby dosta� jakiej� swoistej schizofrenii czy paranoi, b�d� te� powodowa�aby zwarcia i ustawiczn� konieczno�� samonaprawy, a wi�c by�aby zaj�ta wy��cznie sam� sob�. A i systemy samonaprawcze te� mog�yby ze sob� konfliktowa�, d���c do preferencji. Mog�yby te� konfliktowa� w spos�b podobny, jak u cz�owieka. Na przyk�ad kto� ma zmiany reumatyczne i trudno mu chodzi�, wi�c lekarz ordynuje �Brufen�, ale Brufen rozwala mu w�trob�. Leczy si� wi�c na w�trob� �rodkami, kt�re szkodz�, powiedzmy, na serce.
Chce leczy� serce �rodkami pobudzaj�cymi, kt�re podnosz� ci�nienie krwi, lecz jest wysokoci�nieniowcem i mo�e dosta� wylewu do m�zgu. Inaczej m�wi�c, stwarza si� b��dne ko�o (circulus vitiosus) i procesy zaczynaj� umyka� spod naczelnej kontroli. U cz�owieka r�wna si� to staro�ci i zbli�aniu si� ku �mierci, a u maszyny? Trudno jest znale�� na to jednoznaczn� odpowied�. W ka�dym razie komplikacja uk�adu niesie ze sob� okre�lone gro�by. Im wi�kszy stopie� komplikacji, tym wi�ksze prawdopodobie�stwo usterek. Je�eli ka�da z cz�ci jest w dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu procentach niezawodna, bo przecie� o stu procentach nigdy nie mo�e by� mowy, a tych cz�ci s� setki lub tysi�ce, to niezawodno�� uk�adu jest raz na zawsze wykluczona. Uk�ady proste s� w pewnym sensie doskonalsze od uk�ad�w z�o�onych i bardziej niezawodne. (Np. uszkodzenie kowad�a nie jest spraw� prost� i �atw�.) S� jeszcze inne aspekty zwi�zane ze �wiadomo�ci�. Kto wie, czy nie jest ona potrzebna do autoreprodukcji i mog� j� mie� jedynie uk�ady biologiczne? Nale�a�oby podj�� pr�b� budowy maszyny zdolnej do autoreprodukcji, ale wydaje si� to generalnie niemo�liwe. Zdaje si�, �e maszyny nigdy nie b�d� posiada� zdolno�ci do samoreprodukcji, ani do poznania siebie samych.
Nawet u cz�owieka m�zg nie jest zdolny do poznania samego siebie, a ludzka samowiedza jest pozorna. (Nad portykiem �wi�tyni Apolla w Delfach widnieje napis �Gnothi seauton�, co znaczy �Poznaj siebie samego�.) Bardzo cz�sto o powzi�ciu decyzji przes�dza fakt spoza obszaru �wiadomo�ci, a nawet czasem podejmujemy decyzje sprzeczne z wyrozumowanymi.
Niezale�nie od naszej niewiedzy, wiemy jedno: w niekt�rych okoliczno�ciach cz�owiek zdobywa si� na czyny, o kt�re nigdy by siebie nie podejrzewa�, dzia�aj�c wbrew w�asnym przekonaniom, a nawet interesom. Oznacza to, �e w�asny m�zg stanowi dla posiadacza tajemnic� i zagadk�, a w niekt�rych przypadkach jest jak gdyby �czarn� skrzynk��, czy te� �skrzynk� z niespodziankami�. Jest on polem nieustannej walki o preferencj� jednych o�rodk�w nad drugimi, a tak�e walki pop�d�w z hamulcami moralnymi. Trzeba si� siebie samego stale uczy� i dopiero znaj�c w�asne b��dy i sk�onno�ci mo�na sob� jako tako kierowa� na zasadzie zgadywanki, �e �raczej post�pi� tak i tak�. (Osobi�cie s�dz�, �e r�ni nikczemnicy i zwyrodnialcy dlatego zazwyczaj zdobywaj� przewag� w walce o w�adz�, �e znacznie �atwiej im przewidzie� w�asne post�powanie, nie ograniczone hamulcami moralnymi.) G��wnym zadaniem m�zgu jest sterowanie organizmem, bo przecie� jest on o�rodkiem dyspozycyjnym, sterowni�. Zlokalizowanie �wiadomo�ci jest niemo�liwe, bo w m�zgu istniej� r�ne systemy powi�za� i pobudze�, a decyzje, kt�re s� dzisiaj uprzywilejowane jutro mog� zosta� zepchni�te, zablokowane. Co wi�cej, istniej� r�wnie� decyzje logicznie sprzeczne.
Lecz najbardziej dziwne w tym wszystkim jest to, �e m�zg sk�ada si� z takich samych kom�rek jak r�ka czy noga, a nawet pie� sosny czy li�� klonu.
Inaczej m�wi�c, wszystkie �ywe ustroje zbudowane s� z takich samych kom�rek, albo, je�li kto� woli, wyra�one tym samym j�zykiem gen�w.
Wszystkie ksi�gi i dzie�a �wiata sk�adaj� si� z dwudziestu kilku liter alfabetu, a pisanie nowych dzie� i prowadzenie rozm�w mo�e trwa� przez miliardy lat, a� do wyga�ni�cia s�o�ca.
Co dziwniejsze, wszystko to mo�na wyrazi� alfabetem Morsa, kt�ry sk�ada si� jedynie z kropki, kreski i pauzy.
�J�zyk� ustroj�w �ywych zbudowany jest z dwudziestu �liter� aminokwas�w, a wyra�a wszystko to, co nas otacza i co rozumiemy, a tak�e i to, co by�o niegdy�, i to co b�dzie i czegonie jeste�my zdolni przewidzie�. Istniej� wi�c obok siebie dwa alfabety: j�zyk ludzki � opisowy i j�zyk przyrody � sprawczy, przy czym ten pierwszy powsta� z tego drugiego. S�owa sk�adaj� si� z liter ludzkiego alfabetu i maj� moc informacyjn�. S�owo, jakim jest ni� kwasu DNA te� sk�ada si� z liter, a s� nimi aminokwasy, i posiada moc sprawcz�. Z tego s�owa powsta�o i wci�� powstaje �ycie na ziemi, przybieraj�c najr�norodniejsze formy.
W ewangelii �w. Jana, w rozdziale pierwszym, powiedziane jest: �Na pocz�tku by�o S�owo, a S�owo by�o u Boga, a Bogiem by�o S�owo. Wszystko si� przez nie sta�o, a bez niego nic si� nie sta�o, co si� sta�o. W niem by� �ywot...� Trzeba przy tym pami�ta�, �e wyraz �S�owo zosta� napisany z du�ej litery, podobnie jak �B�g�. St�d mo�na wysnu� wniosek, �e ewangeliczne �A S�owo cia�em si� sta�o i mieszka�o mi�dzy nami� nale�y bra� dos�ownie. Jak z tego wida�, s�owo S�owu nier�wne.
Tak oto z �marze� �ci�tej g�owy� stopniowo wy�oni� si� osobliwy zestaw: m�zg, kom�rka, s�owo, wiara. Mo�e wiara nie przenosi g�r, ale bardzo w �yciu pomaga. Wiara w wyzdrowienie cz�sto (cho� nie zawsze) leczy chorego. Przyk�adem mo�e by� zastosowanie placebo.
Je�eli chory w nie uwierzy, to bardzo pr�dko powraca do zdrowia i wtedy z ca�� pewno�ci� mo�na stwierdzi�, �e uleczy�a go wiara. A wracaj�c do m�zgu, to ma on podsystemy, kt�re s� zmienne, st�d r�ne reakcje na to samo zjawisko. Raz wi�c ten sam chory mo�e zosta� uleczony, a innym razem nie. Tak czy owak, wiara na pewno nie przeszkadza, a raczej pomaga w prawid�owym post�powaniu. Zastosujmy tak� parabol�: Kto� wyszed� �poza czas� i spogl�da na �ycie, jak na rozci�gni�t� ta�m� filmow�. Ten kto�, na kim wierz�cemu bardzo zale�y, widzi wszystko r�wnocze�nie, ka�dy post�pek. Szczerze wierz�cy musi si� wi�c ustawicznie