9447
Szczegóły |
Tytuł |
9447 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9447 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9447 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9447 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
J�zef Ignacy Kraszewski - Za Sas�w.
Cykl Powie�ci Historycznych Obejmuj�cych Dzieje Polski.
Redaguje Komitet Pod Przewodnictwem Profesora Doktora Wincentego Danka Oraz Pod Honorowym Przewodnictwem Profesora Doktora Juliana Krzy�anowskiego.
Cz�� XXVIII.
Ludowa Sp�dzielnia Wydawnicza; Warszawa 1974.
Skanowa�, Opracowa� i B��dy Poprawi� Roman Walisiak.
W kilku powie�ciach przed kilkunastu laty wydanych skre�lili�my obrazy spo�ecze�stwa naszego i dworu za czas�w Augusta II i Augusta III (Cosel, Bruhl, Z siedmioletniej wojny, Skrypt Flemminga, Starosta warszawski itd.), nie chcieli�my i nie potrzebowali�my powtarza� ich na nowo maluj�c te� same wypadki i ludzi.
W dwu tylko tych epizodach dodatkowych dope�niamy wizerunku tej smutnej epoki; czytelnik �atwo znajdzie w dawniejszych to, czego im brakn�� mo�e.
Autor.
Tom pierwszy.
Rozdzia� 1.
Wiek siedemnasty by� na schy�ku.
Polska po zgonie Jana III mia�a po d�ugich zabiegach wybra� prawdopodobnie nast�pc� bohatera, narzuconego jej przez Francj� kandydata do korony...
Starania o to ci�gn�y si� prawie nieprzerwanie od przybycia Marii Ludwiki do Polski.
Francja obiecywa�a sobie wiele po tym sojuszu przeciwko Austrii, gdy niespodziewanie jako ubiegaj�cy si� o tron wyst�pi� Fryderyk August, od kilku lat, po Janie Jerzym IV, zmar�ym bezpotomnie, kurfirst saski, przyjaciel i sprzymierzeniec rakuskiej dynastii.
Ciche, ale zr�czne zabiegi, poparte z�otem, umiej�tne korzystanie z opiesza�o�ci i oddalenia Francji, na ostatek nawr�cenie si� na katolicyzm kurfirsta, obiecuj�ce Stolicy Apostolskiej w przysz�o�ci odzyskanie Saksonii, rozstrzygn�y o losach Rzeczypospolitej.
Fryderyk August wybrany przez mniejszo��, ale ruchaw� i czynn�, mia� si� koronowa� w Krakowie.
W Saksonii i stolicy jej, Dre�nie p�g�bkiem tylko, cicho, z pewn� trwog� i smutkiem m�wiono o tym wypadku, kt�ry jednym zdawa� si� obiecywa� wzrost pot�gi i pomy�lno�ci kraju, dla drugich by� gro�b� prze�ladowania religijnego.
Zdania i uczucia wielce podzielone by�y.
Reforma religijna mia�a czas zakorzeni� si� tu g��boko; przywi�zanie do niej posuni�te by�o a� do fanatyzmu, razi�o jak grom, �e g�owa tego nowego ko�cio�a, panuj�cy, zmieni� wiar�, og�asza� si� katolikiem i wk�adaj�c koron� polsk� na skronie, zapiera� si� kolebki, co go wyko�ysa�a.
Duchowie�stwo ewangelickie przej�te by�o zgroz� i trwog�, gotuj�c si� do walki i stawania w obronie wolno�ci sumienia.
Ode dworu wprawdzie p�yn�y zapewnienia uspokajaj�ce, zar�czano, �e August mia� uroczystym aktem zabezpieczy� swoim poddanym zachowanie ich wiary, opiek� dla niej; sumienniejsi ludzie poj�� nie mogli ani lekkomy�lno�ci, z jak� Fryderyk August zmienia� wiar�, ani oboj�tno�ci, jak� dla nowej okazywa�.
Jawny ten frymark polityczny sumieniem wprawia� ich w os�upienie.
Gorliwsi ewangelicy spotykali si� w ulicach, nawzajem badaj�c oczyma, g�o�no jednak za niczym odzywa� si� nie �miano, bo w Saksonii rezonowanie �le by�o widzianym i surowo wzbronionym.
Tu wola panuj�cego by�a jedynym prawem.
Dw�r i panowie otaczaj�cy kurfirsta okazywali rado�� i cieszyli si� zwyci�stwem.
Saska szlachta przewidywa�a zmian� stosunk�w, nieuchronne ofiary, na ostatek po�wi�cenie jej interesom rozleg�ego pa�stwa nowego.
Cisza jaka� g�ucha, z�owroga, ponura, ci�ka, przygniata�a Saksoni� i jej stolic�, a na twarzach kurfirsta i jego ulubie�c�w ja�nia�a rado�� z otrzymanego zwyci�stwa.
Kto by z dzisiejszego Drezna, a nawet z tego, czym ono by�o przed p� wiekiem, chcia� wnosi� o stanie stolicy tej w pierwszych latach panowania Augusta Silnego, omyli�by si� wielce.
Drezno �wczesne wcale do tego, czym si� sta� mia�o za jego czas�w, podobnym nie by�o.
To, co p�niej stanowi� mia�o g��wn� jego ozdob�, nie istnia�o jeszcze.
Dzisiejsze miasto stare, na�wczas jeszcze nowym si� nazywa�o i cho� w nim oko�o zamku skupia�o si� �ycie, gr�d ten nowy do�� ciasno murami by� obj�ty.
Przedmie�cia tylko oko�o niego szeroko si� dosy� rozsiada�y.
Znaczna cz�� ich, szczeg�lniej ponad Elb�, zamieszkana by�a jeszcze przez Wend�w, pierwszych autochton�w i za�o�ycieli Dra�dan.
W szczup�ych dworkach, na spos�b serbski budowanych, z podcieniami i rze�bionymi s�upkami, siedzieli tu rybacy, cie�le i rolnicy, uprawiaj�cy niezbyt �yzne grunta.
Zamek przebudowywany i powi�kszany, dosy� rozleg�y, mia� powierzchowno�� niezbyt wdzi�czn�, pojedyncze tylko cz�ci jego, �wie�o przyozdobione, okazalej wygl�da�y, a upodobanie w budownictwie i wystawno�ci zapowiada�o, �e wkr�tce na�ladowca Ludwika XIV stworzy tu sobie odpowiadaj�c� wytwornemu swemu smakowi rezydencj�.
Od zamku id�c ku rynkowi Starym zwanemu, ulica zwana Zamkow�, chocia� na owe czasy by�a do�� okaza��, bo j� przy ozdabia�y starsze, wytworniejsze, od czo�a rze�bami upi�kszone kamienice, w istocie ciasn� by�a, ciemn�, niepozorn�.
Bli�ej zamku i bramy, nosz�cej nazw� Jerzego, znaczniejsza cz�� gmach�w nale�a�a do kurfirsta i mie�ci�a w sobie osoby do dworu i pos�ug jego nale��ce.
Dalej nieco ku rynkowi kamienice by�y w�asno�ci� mieszczan tutejszych, posiad�o�ciami od dawna w ich r�kach zostaj�cymi.
W znaczniejszej cz�ci na dole zajmowa�y je sklepy, handle kupc�w, sposobem �wczesnym skromnie i bez �adnego starania o elegancj� urz�dzone.
Ka�de prawie z tych domostw nosi�o u wnij�cia znak jaki�, odr�niaj�cy je, po kt�rym rozezna� si� dawa�o.
Najcz�ciej god�a te s�u�y�y razem za rodzaj szyld�w handlu, kt�ry si� tu mie�ci� od lat dawnych.
By�y to okr�ty, dzwony, wagi, no�yce postrzygaczy, podkowy kowal�w i liczne zwierz�ta.
Nie dochodz�c do rynku, od zamku po lewej stronie sta� dosy� poka�ny dom Witk�w, nad kt�rego bram� przed wieki wyrze�bione by�y dwie ryby, chocia� dzi� ju� tu nikt si� rybo��wstwem nie trudni� i opr�cz �ledzi, innych tu dosta� nie by�o mo�na.
Na dole wcale obszerny sklep zajmowa� handel towar�w wszelkich, wielce urozmaicony, bo w nim i wyroby z �elaza, mosi�dzu, cyny, szk�a, i wytworniejsze zamorskie przy prawy do kuchni, i wina rozmaite si� znajdowa�y.
Opr�cz tych ryb zapomnianych, na froncie, na �elaznym pr�cie wisia�o z�ocone niegdy� grono winne, ju� zakopcone i poczernia�e.
Stary Witk� uchodzi� za Niemca, ale wypadkiem jakim� upodobawszy sobie bardzo pi�kn�, ubog� dziewczyn� w Budziszynie, mi�dzy Serbami, o�eni� si� z ni� i s�owia�sk� krew do domu wprowadzi�, kt�ra tu nieznacznie wsi�k�a.
Wiadomo powszechnie, �e s�owia�ska ludno�� Saksonii cudem jakim� Opatrzno�ci znamiona narodowo�ci swej przechowa� potrafi�a przez wieki.
Zrazu uciskana i prze�ladowana, z post�pem czasu wzgardzona tylko i wy�miewana, przetrwa�a do dzi� dnia, kryj�c si� niemal z sob� i wstydz�c pochodzenia.
Powoli jednak, co rok, ubywa�o S�owian, bo wielu ich najzupe�niej si� germanizowa�o.
Istnia�y jeszcze prawa, cho� za niedbane, ograniczaj�ce swobody tych nieszcz�liwych helot�w, wyzwalano si� z nich przybieraj�c na zewn�trz charakter niemiecki, przyswajaj�c j�zyk, wyrzekaj�c si� obyczaju.
M�cze�stwo, kt�rego te apostazje by�y skutkiem, ciche, zrezygnowane, milcz�ce, bli�ej nawet patrz�cym na nie ledwie si� dostrzec dawa�o.
Co staro s�owia�skiego pozostawa�o, kry�o si� i przys�ania�o z obawy, aby wszelki objaw g�o�niejszy nie rozbudzi� nowego prze�ladowania, kt�rego tradycje i pami�� si� zachowywa�a.
A� do pocz�tk�w dziewi�tnastego wieku drezde�ska ludno�� na przedmie�ciach, nad Elb�, by�a jeszcze przewa�nie s�owia�sk�.
Nap�yw Niemc�w p�niej szybko j� zag�uszy�, tak �e na bo�e�stwa po ko�cio�ach z kazaniami i pie�niami serbskimi pozosta�y dzi� jedyn� przesz�o�ci pami�tk�.
Chodzi�y g�uche wie�ci, �e i Witkowie niegdy� z Wend�w pochodzili, temu nawet przypisywali niekt�rzy, i� stary sobie �ony szuka� w Budziszynie.
Ale raz przybywszy do Drezna m�oda Serbka (imi� jej by�o Marta) musia�a, do woli m�a si� stosuj�c i dla stosunk�w z rodzin� jego, zapomnie� starych swych ludowych pie�ni, stroju si� wyrzec i obyczaju.
Umia�a ona i dawniej po niemiecku, a teraz co dzie� si� pos�ugiwa� zmuszona tym j�zykiem, przy swoi�a go sobie tak, �e tylko po ma�ym akcencie pozna� by�o mo�na budziszy�sk� mieszczank�.
Szacunek dla m�a sprawi� to, �e jej pochodzenia nie wyrzucano ani nawet pozna� dawano, i� si� go kto domy�la�.
Cicha, spokojna, pracowita, skromna, zawsze �agodnie u�miechni�ta i uprzejma pani Witkowa �atwo sobie wszystkich serca pozyskiwa�a.
M��, kt�ry w obej�ciu si� z ni� przy ludziach m�sk� sw� wy�szo�� rad okazywa�, w domu, gdy po zostali sami, prawie jej by� pos�usznym i we wszystkim do rady j� wzywa�.
Ma��e�stwu temu B�g da� jednego syna, kt�rego matka kocha�a, pie�ci�a, czuwa�a nad nim z niezmordowan� troskliwo�ci�.
�y�a tylko nim i dla niego.
A �e i ojciec go kocha�, chocia� si� z czu�o�ci� dla niego zdradzi� nie chcia� utrzymuj�c powag� ojcowsk�, m�ody Witk� (na chrzcie Zachariaszem mianowany) wychowanym zosta� z wi�ksz� staranno�ci� i kosztem ni� zwyk�e mieszcza�skie dzieci.
Natura go te� wyposa�y�a zdolno�ciami i energi� nie pospolit�, a rodzice mieli prawo cieszy� si� jedynakiem.
Ojciec przeznaczy� go naturalnie na swego nast�pc�, maj�cego po nim obj�� handel, ju� przez niego powi�kszony, a w przysz�o�ci jeszcze si� rozrosn�� obiecuj�cy.
Wychowanie ca�kiem domowe rozpocz�o si� i sko�czy�o bez szko�y.
Na wszelkiego rodzaju nauczycielach nie zbywa�o m�odemu Zachariaszkowi.
Nauka przychodzi�a mu �atwo, chocia� szczeg�lnego do niej nie objawia� upodobania.
Czy to dziedzictwem krwi, czy wp�ywem wra�e� m�odo�ci ch�opak naj�ywiej, najch�tniej zajmowa� si� rzeczami praktycznymi, samym �yciem i sprawami powszednimi.
Z tu i �wdzie rzuconych s��w matka dorozumiewa�a si� w nim ambicji wielkiej, nie ograniczaj�cej si� tym stanem, do kt�rego by� zrodzony i przeznaczony, ale si�gaj�cej w daleko wy�sze sfery.
Niewielkie oddalenie od zamku, stosunki kupieckie z dworem kurfirsta, dla kt�rego Witk� dostarcza� cz�sto r�nego to waru, obezna�y ch�opca zawczasu z �yciem i obyczajem dworskim; ciekawym by� wszystkich tych historyjek, kt�re t�umaczy�y nag�e podnoszenie si� jednym, drugich upadek.
Wiedzia� te� bardzo dobrze, i� na saskim, jak na innych dworach, najskromniejszego pochodzenia ludzie dobijali si� najwy�szych stopni.
Ojciec, chocia� go od dzieci�stwa wtajemnicza� i wdra�a� do swojego zawodu, dawa� mu przy tym dosy� swobody, a �e matka jej nie kr�powa�a, mia� wi�c Zacharek dosy� czasu, aby si� do czynnego �ycia obeznawaniem z nim przygotowa�.
S�usznego wzrostu, pi�knej postawy, blondyn z wyrazistymi niebieskimi oczyma, obdarzony wrodzonym wdzi�kiem twarzy i ruch�w, Zacharek, r�wnie jak matka �atwo sobie wszystkich serca zdobywa�.
Lubiano go powszechnie.
W �yciu, jakie prowadzi� za czas�w ojca, mia� tyle zaj�cia, �e si� nie m�g� nazwa� pr�niakiem, ale wcale nie by� te� skr�powany zbytkiem pracy.
Matka go oszcz�dza�a, ojciec si� Dos�ugiwa� tylko do spraw wa�niejszych, chc�c go z nimi oswoi�.
Pos�ugi zreszt� przy sklepie i domu by�o dosy�, a ch�opak mia� si� kim, gdy chcia�, wyr�czy�.
M�odo�� wi�c schodzi�a mu bardzo szcz�liwie i swobodnie, a weso�y jego humor �wiadczy�, �e mu na �wiecie dobrze by�o.
Niezbyt pieszczony, mia� jednak�e wszystko, czego m�g� po��da�.
My�li jego, pragnienia wy�ej wprawdzie si�ga�y, ale tego pr�cz matki, nikt si� nie domy�la�.
Ojciec w perspektywie wskazywa� mu tylko wzrost domu, rozszerzenie handlu i hurtowne spekulacje na wi�ksz� skal�.
On nie po��da� wi�cej; ch�opakowi mo�e to nie starczy�o, u�miecha� si� s�uchaj�c.
Stary Witk� zamierza� drugi sklep otworzy� na starym mie�cie za Elb�, marzy� te� o pomniejszych handlach na prowincji, co wszystko stopniowo, bez wysi�k�w przyj�� mia�o, ale nic wi�cej.
Tymczasem odbyt w sklepie przy Zamkowej ulicy szed� do skonale.
Znano starego Witk� jako bardzo sumiennego w mierze i wadze, dla mniej zamo�nych wyrozumia�ego, cisn�li si� wi�c do sklepu ubodzy, a bogatsi chwalili dob�r rzeczy i uprzejmo�� w us�udze.
W radzie miejskiej i w cechu swoim mia� te� g�os znacz�cy i powa�anie.
Zachariasz liczy� ju� sobie lat przesz�o dwadzie�cia, gdy nagle pomy�lny ten stan rzeczy �mierci� ojca niespodzian� zosta� zachwiany.
Zdr�w i silny, stary Witk� jednego wieczoru dosta� uderzenia krwi do g�owy, postrada� mow�, m�czy� si� dni kilka i pomimo stara� nadwornego kr�lewskiego lekarza, wkr�tce �ycie zako�czy�.
Cios to by� jak uderzenie piorunu straszny dla wdowy i syna, ale zostawi� rodzin� z zabezpieczon� przysz�o�ci�.
Wszystko po �mierci jego znalaz�o si� w takim porz�dku, z przewidywaniem wszelkich wypadk�w, i� nie pozostawa�o synowi i wdowie, tylko si� do jego wskaz�wek stosowa�.
Prowadzenie dalsze interes�w pozostawia� synowi razem z matk�, dalekiego za� krewnego, kupca suknem handluj�cego w Starym Rynku, Baura, raczej doradc� ni� opiekunem na znaczy�.
Baur, w r�wnym wieku z nieboszczykiem, cz�owiekiem by� �agodnego charakteru, powolnym i szanowanym powszechnie, m�g� pom�c, a zaszkodzi� w �aden spos�b nie zdo�a�.
Stawi� si� on zaraz w pomoc rodzinie, ale po rozmowie z pani� Mart� i jej synem uzna�, �e rady jego ma�o mogli potrzebowa�, tak byli dobrze przez nieboszczyka do prowadzenia handlu wdro�eni.
Matka zreszt� czuwa�a nad synem, a Zachariasz by� ch�opak stateczny.
Na �rodkach za� do handlu nie zbywa�o.
Zachariasz wi�c wsp�lnie z matk� obj�� sklep, a �e przy wyk�y by� i dawniej cz�sto ojca zast�powa�, trudno�ci nie znalaz� w niczym.
Zosta�o wszystko w dawnym porz�dku, sercom tylko brak�o poczciwego starego ojca, kt�rego cie� i wspomnienie zdawa�y si� nad rodzin� ulatywa�.
Matka modli�a si� i p�aka�a, a Zachariasz, zmuszony teraz wchodzi� w szczeg�y, rozpatrywa� si� w pozosta�o�ci, w papierach, regestrach i notatkach, powoli zacz�� tworzy� plany i zamierza� szersze sobie pole czynno�ci otworzy�.
Mia� wiele ambicji, kt�r� wprz�dy hamowa� w sobie, teraz uzyskawszy zupe�n� swobod�, da� jej bra� nad sob� g�r�.
Matka, jak si� dorozumie� �atwo, nie sprzeciwia�a mu si� w niczym.
Radzi�a ogl�dno��, przypomina�a nieboszczyka, ale zgadza�a si� na wszystko, czego ukochany syn m�g� zapragn��.
Zacharkowi rozmarzonemu coraz by� zaczyna�o cia�niej na Zamkowej ulicy.
Wieczorami, gdy po zamkni�ciu handlu przy chodzi� na g�r� do pani matki, zasiadaj�c z ni� i starszym pomocnikiem do wieczerzy, wyrywa�y mu si� rozmaite �mia�e pomys�y; ale dopiero gdy sam na sam z pani� Mart� pozosta�, zwierza� si� jej otwarcie z tego, co mu si� po g�owie snu�o.
By�y to jakby marzenia, z kt�rych si� ona u�miecha�a, nie przywi�zuj�c do nich zbytniej wagi.
Jeszcze przed elekcj� kurfirsta kr�lem polskim, gdy si� starania o koron� zasnuwa�y, do Flemminga przybywa� zacz�li Polacy, senatorowie �wieccy i duchowni, pan Przebendowski, szwagier jego, i ci, kt�rych �w dla saskiego kandydata potrafi� pozyska�.
Pierwszy mo�e raz postrze�ono g�ciej si� przesuwaj�ce stroje Wsch�d przypominaj�ce, krzywe szable, wygolone g�owy, zawiesiste w�sy sarmackie.
Ludzie w ulicach stawali, ciekawie si� im przypatruj�c, a �e ma�o kto z tych przybysz�w po niemiecku si� m�g� rozm�wi�, dodawa� im musiano przewodnik�w i t�umacz�w...
Inni z sob� przywozili Izraelit�w w d�ugich, czarnych �upanach i aksamitnych czapeczkach na g�owie, kt�rzy im po�aman� niemczyzn� pos�ugiwali.
Im mocniej si� utwierdza�a wie�� o tym, �e Fryderyk August w Polsce te� panowa� b�dzie, a dwa te kraje pod jednym ber�em po��czone zostan�, tym Polska wi�cej wszystkich umys�y zajmowa�a.
M�ody Witk�, pos�yszawszy w ulicy po polsku z sob� m�wi�cych dworzan Przebendowskiego, z pomoc� serbskiej macierzystej mowy po trosze ich zrozumia�.
Mocno go to poruszy�o, my�li dziwne przewin�y si� po g�owie.
Kry� si� on z tym, jak wszyscy, kt�rzy krew s�owia�sk� mieli w sobie, �e si� do niej poczuwa�.
Winien to by� matce, kt�ra w najwi�kszej tajemnicy przed ojcem nauczy�a go swoich dziad�w i pradziad�w j�zyka.
Mia�a to sobie za obowi�zek, kt�ry w jej poj�ciu r�wna� si� by� religijnym.
Jak Boga przodk�w, tak ich mowy zapiera� si� nie godzi�o w jej przekonaniu.
Zdawa�o si� biednej matce, �e dziecko nie by�oby jej dzieckiem, gdyby z nim t� mow� nie mog�a szepta� cho� po cichu.
Walczy�a wi�c.
Nie�atwo jej przysz�o utai� to przed m�em, dziecko nauczy� zachowywa� tajemnic�, ale spe�nia�a to, co po niej wymaga�o sumienie.
Zacharek m�wi� po serbsku.
Nawyk�y jednak uwa�a� si� za Niemca, nie mia� mi�o�ci dla swoich wsp�braci, uchodzi� za Niemca czystej krwi, wstydzi� si� biednego pochodzenia od plemienia podbitego i niewolniczego.
Tylko poszanowanie dla matki, ch�� przypodobania si� jej sk�ania�y go do serbszczyzny.
Nikt te�, opr�cz matki i jej krewnych, nie s�ysza� go nigdy m�wi�cego tym j�zykiem, a przy ludziach matk� nawet zagadywa� po niemiecku.
Wieczorami do niej przychodzi� na te rozmowy, zasiadali na�wczas: ona przy ko�owrotku, on oparty na stole za kuflem piwa, i gwarzyli...
Starej jejmo�ci sprawia�o to rozkosz niewypowiedzian�, kt�ra z twarzy jej promienia�a.
Dnia tego, gdy po raz pierwszy us�ysza� polsk� mow� w ulicy, wieczorem z twarz� niezwykle wypogodzon� wbieg� do matki, kt�ra na niego z podwieczorkiem oczekiwa�a.
Rozmowa obyczajem powszednim pocz�a si� od sprawozdania z zaj�� codziennych i wa�niejszych interes�w, ale Zacharek roztargniony by�, zamy�la� si�, wa�y� co�, zatapia� si� w jakich� rachubach...
Matka znaj�c go dobrze, zapyta�a w ko�cu: Co ty, biedaku, masz na g�owie?
Ch�opak niespokojnie potar� czo�o.
A, matusiu mi�a odezwa� si� niejedno mam na tej g�upiej g�owie, ale to, co mi si� dzi� uroi�o, ja nie wiem, mo�e o tym i m�wi� nie warto.
Stara zbli�y�a si� do niego.
Aha rzek�a tobie si� nic uroi� nie mo�e, masz nadto rozumu, a niedarmo pewnie chodzisz tak zadumany?
Zachariasz si� u�miechn��.
W istocie mia�em si� wam z czym� zwierzy� rzek� po cichu, siadaj�c przy matce na starej, posagowej skrzyni malowanej, kt�ra sta�a pod oknem.
By�a to jedna z tych, kt�re niegdy� skromn� staruszki stanowi�y wypraw�.
Pani matka ciekawe oczy w niego wlepi�a.
Wiecie, matusiu pocz�� �e ta polska mowa, kt�r� dzi� s�ysza�em, tak jest do twojej (nie wyrazi� si� naszej) po dobna, �e ja j� prawie wszystk� rozumie� mog�.
Ot� my�l mi przychodzi, �e z tego by korzysta� mo�na...
Otworzy si� dla naszego handlu Polska, co krok po�rednik�w b�dzie po trzeba, aby Sasi Polak�w, a Polacy Sas�w rozumieli.
I w Warszawie, i w Dre�nie ludzi dwuj�zycznych zabraknie.
Gdybym si� ja polskiego nauczy� dobrze, co mi przyjdzie z �atwo�ci�, m�g�bym �atwo Polakiem by� w Warszawie, Niemcem w Dre�nie albo, wedle potrzeby, na przemiany.
Co wy na to?
Oczy mu si� �mia�y tym pomys�em szcz�liwym i pomilczawszy chwil�, gdy matka mu nie przerywa�a ci�gn�� dalej: Sam nawet najja�niejszy kr�l, kurfirst nasz, bez zaufanych po�rednik�w si� nie obejdzie.
Handel nasz na tym wiele by m�g� skorzysta� i ja...
Zawaha� si� doko�czy� i wypowiedzie� ca�� my�l swoj�, wsta�, aby si� przej�� po pokoju.
Oczy matki niespokojnie posz�y za nim.
Widzisz, Zacharek odezwa�a si� Marta jak to na dobre wysz�o, �em ja ci� nauczy�a naszej mowy.
Nie wiedzia�am, �e ona jest do polskiej podobna.
Witk� palce do ust przy�o�y� i szepn��: Nie trzeba si� z tym zdradza�, aby i drudzy nie poszli t�� sam� drog�.
Matka poca�owa�a go w g�ow�.
Zacharek zaduma� si� znowu.
Mam wielk� ochot� doda� lepiej si� w tym rozpatrzy�...
no, i mo�e potem Polaczka jakiego sobie nam�wi�, aby si� od niego pr�dko nauczy� m�wi� doskonale po polsku.
Mnie j�zyki przychodz� �atwo, tylko nie z gramatyki, ale z rozmowy.
Gdy si� naucz� po polsku, da mi to pewn� wy�szo�� nad innymi Niemcami; kt� wie?
mo�e isi� tym sposobem i do dworu dostan�.
Matce twarz si� zachmurzy�a jak�� trosk�, powolnie z�o�y�a r�ce.
A, dziecko moje szepn�a z obaw� do dworu nie �yczy�abym si� cisn��...
Lepiej daleko sta� od niego...
Wiele tam wprawdzie zyska� mo�na, ale i wszystko utraci�.
Zacharek z wyrazem odwagi potrz�sn�� g�ow�.
A zawo�a� kto nic nie wa�y, ten nic nie ma!
A czeg� my si� tak znowu dobija� mamy?
przerwa�a matka.
Albo nie dosy� pracowite nam zostawi�o ojczysko?
Milcz�cy popatrzy� na ni� syn.
Nie zbywa nam na niczym odezwa� si� to pewna!
Maj�tek si� powi�ksza� i ro�nie, ale dlaczeg� by nie korzysta� z tego i nie stara� si� o wi�cej jeszcze?
Bogactwo daje mo�no�� czynienia wiele dobrego, ja go dla siebie nie potrzebuj�, ale chce mi si� wy�ej, wy�ej!
Matka westchn�a.
Wiem ja to dobrze powoli m�wi� pocz�a �e maj�tek nas, mieszczan pokornych, wyzwala i podnosi.
Niejednego bogatego uszlachconego, niejeden urz�d dosta� na dworze, ale dziecko moje, policz no tych, co wyni�s�szy si�, z wysoka pospadali!
Albo� nam nie dosy�, tak jak jest?
Zacharek r�k� zamachn�� tylko i zamilk�, ale po grze jego fizjognomii wida� by�o, �e natr�tne my�li, co go oblega�y, nie opu�ci�y.
Dnia tego nie m�wili ju� wi�cej o �mia�ych marzeniach, matce jednak par� s��w syna mocno w pami�ci i w sercu utkwi�o.
Zna�a ona wytrwa�� natur� Zacharka, kt�ry nie�atwo co przedsi�bra�, ale, raz co pocz�wszy, nie rzuca� ch�tnie.
Przez ca�y nast�pny dzie� chodzi�a pani Marta oko�o swojego gospodarstwa jak zwykle, ale g�ow� mia�a pe�n� tego, do czego syn si� jej przyzna� wczora.
Wielka obawa o przysz�o�� j� ogarnia�a.
Nikt na�wczas prawie w Saksonii nie zna� bli�ej Polski, jej stanu i obyczaju; jedni g�osili kraj ten niezmiernie rozleg�ym i bogatym, drudzy na wp� barbarzy�skim.
D�wi�ki j�zyka, podobnego do serbskiego, poci�ga�y pani� Mart� ku Polakom, czu�a w nich braci, ale powierzchowno�� butna i zuchwa�a odstr�cza�a.
Stara wola�a zreszt� dla syna spokojny handel w domu, na w�asnych �mieciskach, ni� rzucanie si� na �mia�e przedsi�biorstwa, kt�rych skutk�w przewidzie� by�o trudno.
Nazajutrz wieczorem zeszli si� znowu.
Zacharek przywita� matk�, bardziej jeszcze o�ywiony i weso�y, �mia�o mu si� m�ode lice.
W istocie raz powzi�ta my�l coraz si� w nim dalej rozsnuwa�a.
Utwierdza� si� w przekonaniu, �e kurfirst w stosunkach z krajem nowym ludzi potrzebowa� b�dzie, czu� si� usposobionym do tych pos�ug.
Niecierpliwy postara� si� ju�nawet o star� ksi��czyn�, wydan� we Wroc�awiu dla Szl�zak�w, co si� dla handlu z Polsk� j�zyka jej uczy� chcieli.
Niebezpiecze�stwa, o kt�rych wczoraj napomkn�a matka, nie zrazi�y go wcale.
Przy wieczerzy Marta sama zagai�a o tym znowu, rozpytuj�c co postanowi� i czy co obmy�li� nowego.
Widzia�e� si� z kim?
zapyta�a.
O, ja rzek� �miej�c si� kupiec gdy mam co na sercu, czasu nie trac�, trwam w tym, mateczko kochana, aby co� pocz��, i to nie odk�adaj�c, bo kto inny ubiec mo�e.
Chodzi�em do domu Flemminga odnowi� tam znajomo�ci i zetkn�� si� z Polakami, kt�rzy z jego siostr� czy te� krewn� przybyli.
Tak ci jest, jak przewidywa�em, Polacy chodz� jak b��dni, potrzebuj� przystani i po�rednik�w.
My te� nie wiemy, jak do nich przyst�pi�.
Oni naszego Drezna, my Warszawy ich nie znamy, ani Krakowa.
Pierwszy, co zawi��e bli�sze stosunki i ja�niej si� rozpatrzy w Polsce, mo�e u kr�la kurfirsta pozyska� wzi�cie i wp�ywy.
Na co maj� korzysta� sami tylko Hofjuden?
(�ydzi-dworu; tak zwano na�wczas bankier�w Izraelit�w, kt�rzy kurfirstowi dostarczali pieni�dzy).
A przerwa�a matka czy�by� ty im mia� zazdro�ci�?
Po co nam cisn�� si� do dworu?
Szanuj� ja i czcz� naszego pana kurfirsta, ale mi si� zdaje, �e nam, ludziom kupieckiego stanu, napiera� si� na zamek, do pan�w, niebezpieczna rzecz.
Wi�cej si� tam nara�a, ni� zyskuje.
My�my do tego nie stworzeni.
Ojciec tw�j, moje dziecko, pilnowa� handlu swojego, doziera� miary i wagi, stara� si� o towar �wie�y, ale do dworu nie cisn�� si�, rad go nawet unika�.
Po co ty masz nowych dr�g szuka�?
Staruszka zamilcza�a chwil�, wpatruj�c si� w syna, kt�ry zadumany nic jej nie odpowiedzia�, a potem ci�gn�a dalej: Ja si� kurfirsta obawiam; nie dlatego, �e podkowy �amie jak sucharki, srebrne kubki gniecie jak papier w gar�ci i koniom jednym zamachem �by �cina, ale �e dla niego ludzie s� narz�dziami tylko, kt�rych �w nie po�a�uje...
Wolno mu pewnie wi�cej ni� innym, my w jego czynno�ci wdawa� si� nie mamy prawa, ale m�odo�� z niego jeszcze nie wykipia�a...
Musia�e� s�ysze�, co dokazuje po jarmarkach w Lipsku, na wodach w Karolowych Warach, ile za sob� mi�o�nic wozi, jak sypie pieni�dzmi, przepych i zbytki lubi, jakimi si� lud�mi otacza, jak si� z nimi obchodzi, gdy mu si� sprzeciwi� lub naprzykrz�.
Z tych, co niedawno bawili z nim na zamku, niejeden dzi� w K�nigsteinie.
Po c� dostatniemu, spokojnemu jak ty cz�owiekowi nara�a� si�, gdy zysk niepewny, a strata i �ycia, i swobody mo�e kosztowa�?
Westchn�a pani Marta.
Syn j� w rami� poca�owa�.
Pos�uchaj�e mnie, matu� odezwa� si� bo ja te�, cho� nie sam, to przez ludzi znam kurfirsta lepiej, ni� z plotek miejskich.
Prawda to, �e p�ochy jest, krew w nim gor�ca i niczego sobie nie odmawia, ale w�a�nie takiemu panu s�u�y� pilno, kiedy mu si� czego zachce, w dobr� godzin� najwi�cej zarobi� mo�na.
A na c� ty s�u�y� masz przerwa�a matka kiedy sam sobie panem, nikomu si� nie k�aniaj�c, by� mo�esz?
Na co?
podchwyci�, �miej�c si�, Zacharek.
Oto dla tego, �e wielk� ambicj� mam.
Nie tylko zysku pragn�, ale wydobycia si� z tego stanu naszego mieszcza�skiego, w kt�rym my niewiele wi�cej znaczymy od prostego ch�opa.
Matka posmutnia�a.
Ojciec tw�j, przecie�, dziad i pradziad mieszczanami i kupcami byli tylko i nie gorzej im z tym si� wiod�o po cz�a �agodnie.
Z ogniem igra� niebezpiecznie.
Gdzie wiele zarobi� mo�na, tam te� straci�, nawet �ycie.
I ty to pewnie s�ysza�e�, co o kurfir�cie m�wi�, �e gdy mu si� kto w najmniejszej rzeczy narazi, nie przebaczy mu i cho� si� dzi� u�miecha, jutro got�w zamkn�� lub sprz�tn��.
M�ody, gor�cy, krew w nim gra.
Straszny on jest!
A, straszny!
Zacharek s�ucha�, ale nie przestraszony wcale u�miecha� si�.
Wszystko ja to wiem rzek� ale rozumny cz�owiek silniejszemu od siebie si� nie nara�a, s�u�y mu.
W�a�nie oko�o takiego pana, kt�ry gor�ce fantazje ma, naj�acniej si� czego� dorobi�.
Zreszt� doda� b�d�cie, matu�, spokojni.
Nie po macawszy dobrze gruntu kroku jednego nie postawi�.
Czasem to pewna -rzecz, a niczym nie gro��ca, �e mi�dzy nami a Polakami potrzeba jakiego� ��cznika, po�rednik�w.
Ja si� na takiego chc� koniecznie usposobi�.
Znajd�, spodziewam si�, Polaka, kt�ry mnie j�zyka uczy� b�dzie, cho�by rozmow� i czytaniem.
Pojad� potem zobaczy� Warszaw� i Krak�w, spr�buj�, czy tam gdzie sklepu by otworzy� nie nale�a�o; a ze sklepu zrobi� tak� przysta�, do kt�rej by z obu stron przyp�ywano dla wymiany...
M�wi� to Zacharek weso�o, energicznie, a tak pewien siebie, �e ufaj�c� mu matk� nie tylko uspokoi�, ale j� niemal na sw� stron� pozyska�.
A rzek�a w ko�cu z pokorn� rezygnacj� niewie�ci� ty� m�czyzna!
Znasz i wiesz lepiej, co czyni� przysta�o.
Czujesz si� na si�ach, ja ci si� nie sprzeciwi� pewnie.
Prosz� tylko, ostro�nym b�d�, nie posuwaj si� zbyt zuchwale.
Pomilczawszy nieco, m�wi�a dalej g�os zni�aj�c: Wiesz o tym, �e rodzice moi katolikami byli.
Ojciec tw�j te� mi pozwoli� zosta� przy mojej wierze, bo ja si� jej dla niego wyrzec nie mog�am.
Chcia� tylko, a�eby� ty wyznawa� jego religi�, a ja na to musia�am przysta�.
Wiesz, �e ja sobie po cichu chodz� do naszej kapliczki, gdzie przy drzwiach za mkni�tych ksi�dz nam msz� odprawia, ty si� modlisz w ko�ciele Krzy�a Kieuz-Kirche).
Nie m�wimy nawet o tym nigdy.
Kurfirst, zostaj�c katolikiem, bo wszyscy powiadaj�, �e nim ju� jest, przeszed� na moj� wiar�, prawda, i ja bym si� z tego Cieszy� powinna.
Ot� ja ci powiem, �e mnie si� to p�ocho�ci� wydaje, bo religii, tak jak sukni, zmienia� si� nie godzi.
Zacharek si� zmarszczy� nieco.
E e przerwa� kwa�no to jego rzecz!
My go s�dzi� nie powinni�my.
Ja te� go nie s�dz� doko�czy�a stara tylko przestrzegam ci�, �e kto z Bogiem sobie tak lekko poczyna, c� dopiero z lud�mi, gdy mu kto zawadza� b�dzie?
A po c� mu stawa� na zawadzie?
odpar� Zachariasz.
W�a�nie na tym ca�a sztuka, aby nie zawad� by�, ale pomoc�, bez kt�rej by si� obej�� trudno.
Staruszka zamilk�a.
Po chwili dopiero rzuci�a pytanie: Ale sk�d�e tobie ta ochota?
Sk�d my�li ci te przysz�y?
Sk�d?
odpar� weso�o Zacharek.
Z ciebie, matusiu!
Gdyby� ty mnie po serbsku nie uczy�a, a jam polskiego j�zyka nie rozumia� pos�yszawszy go, nigdy bym pewnie nie zamarzy� o tym.
Twoja to wi�c sprawa.
Umiej�tno�� twojego j�zyka u�atwia mi bardzo nauk� polskiego, a gdy tym zaw�adn�, to beze mnie si� nie obejd�, ho ho!
Z pewn� obaw�, ale zarazem z uwielbieniem dla syna matka s�ucha�a, zjada�a go oczyma.
Zacharek zbli�y� si� i w rami� j� poca�owa�.
Matusiu zako�czy� b�d� spokojn�, a o tym ani s�owa nikomu.
Ja bez rozwagi kroku nie st�pi�, za to ci r�cz�.
Przez par� dni potem pomi�dzy matk� a synem prawie ju� o tym mowy nie by�o.
Pani Marta uwa�a�a, �e Zacharek ci�gle by� bardzo czynny, kilka razy w ci�gu dnia ze sklepu na miasto wychodzi� zostawiaj�c go starszemu pomocnikowi i d�u�ej tam bawi� ni� zwykle.
Jednego wieczoru wreszcie do kom�rki przy sklepie, w kt�rej Zacharek zwyk� by� odpoczywa� i poufa�ych swych za prasza� go�ci na kubek wina, przyprowadzi� z sob� nigdy tu jeszcze nie widywanego cz�owieka, kt�rego powierzchowno�� i str�j jako Polaka zdradza�y.
Starej Marcie, przed kt�rej oczyma si� go�� ten przesun��, cz�sto bardzo szcz�liwej w poznawaniu i ocenianiu ludzi, przybysz si� nie podoba� wcale.
S�usznego bardzo wzrostu, chudy i ko�cisty, z r�kami i stopami olbrzymimi, pomimo m�odych lat przygarbiony, z twarz� ��t� i d�ug�, z g�ow� spiczast�, okryt� brunatnym, kr�tko postrzy�onym w�osem, ubrany w sukni� czarn�, bez szabli u boku go�� mia� wyraz twarzy jaki� przestraszony.
Nie wielkie jego oczki ukradkiem biega�y doko�a staraj�c si�, aby ich nie pochwycono; w ustach kry� si� u�miech dziwaczny albo raczej wykrzywienie, kt�rego wyrazu trudno by�o si� domy�le�.
R�wnie �atwo mog�o si� ono w wybuch gniewu albo szyderstwa zamieni�.
Chocia� nie zdawa� si� mie� nad lat trzydzie�ci, nieznajomy czo�o mia� pofa�dowane, policzki pokrajane fa�dami grubymi.
Z m�odo�ci niewiele mu ju� pozostawa�o.
Za wprowadzaj�cym go do sklepu, a potem do kom�rki Za chariaszem szed� tak nie�mia�o i ostro�nie, jak gdyby l�ka� si� by� spostrze�onym lub czu�, �e si� nie powinien tu znajdowa�.
Witk� prowadzi� go, o�ywiony wielce i weso�y.
W kom�rce posadziwszy go na krze�le swym za sto�em, Za chariasz, zawr�ci� do sklepu, aby kaza� poda� wina, i natychmiast, wydawszy rozkazy, powr�ci�, przy go�ciu zasiadaj�c na �awie.
Przyby�y, nie trac�c czasu, z niezmiern� ciekawo�ci� rozpatrywa� si� po k�tach, jakby do najtajniejszych g��bin ich chcia� przenikn��, najdrobniejszy przedmiot nie uszed� jego uwagi.
Rozmowa nie rozpocz�a si�, a� gdy ch�opak sklepowy, w fartuszku, przyni�s� na tacy drewnianej butelki z winem i kubki.
Gospodarz zaraz je ponalewa� i pocz�� od potr�cenia si� z go�ciem.
Zdrowie wasze i wszystkich pan�w Polak�w, mi�ych naszych przyjaci� i sprzymierze�c�w odezwa� si� weso�o.
No, jak�e si� wam u nas podoba?
Zachariasz m�wi� po niemiecku, przyby�y s�ucha� z uwag� nat�on�, jak by nie bardzo �atwo zrozumie� by�o, a gdy przysz�o do odpowiedzi, zrazu si� zaj�kn��, trwo�nym wzrokiem obieg�szy kom�rk�.
Jak�eby si� podoba� nie mia�o?
odpar� powolnie, osobliw� niemczyzn�, kt�rej ka�dego wyrazu zdawa� si� szuka� z wysileniem i niema�� trudno�ci�.
Dw�r naszego przy sz�ego kr�la, a waszego kurfirsta jegomo�ci prawdziwie kr�lewski, w mie�cie wida� dostatek, weso�o wsz�dzie, zabawy ci�g�e.
Jak�eby si� podoba� nie mia�o?
powt�rzy� raz jeszcze.
Tu tylko �y�.
A u was tam jak?
zapyta� Zachariasz.
U nas m�wi� Polak nie wiadomo jeszcze, jak b�dzie, bo co kr�l, to inaczej bywa.
Tymczasem po bezkr�lewiu ha�a�liwym mamy kr�l�w a� dwu.
U�miechn�� si� krzywo.
Ale z Francuza nie b�dzie nic doda� po namy�le Witke ostro�nie na handel rozmow� nawr�ci�.
Jawna to rzecz odezwa� si� �e teraz, gdy si� kurfirst utrzyma, pomi�dzy nasz� a wasz� stolic� stosunki i handel o�ywi� si� musi, czego dot�d nie bywa�o.
My wam Szl�sk za st�pimy.
Z naszych pan�w wielu, pierwszy Flemming towarzyszy� b�dzie pewnie kurfirstowi do Krakowa i Warszawy.
Za potrzebuj� tego, do czego w domu nawykli, nie wszystko si� znajdzie mo�e.
My wi�c, kupcy, musimy my�le� zawczasu, jak na to radzi�, a przy tym i zarobi� na tym, bo wszelakiej pracy zarobek nale�y.
Go�� g�ow� t� argumentacj� potwierdzi�, pilno z kubka s�cz�c wino, kt�re widocznie mu smakowa�o.
Bez j�zyka m�wi� dalej kupiec cz�owiek jak bez r�ki, a t�umaczami si� pos�ugiwa� nie bardzo wygodnie i nie zawsze bezpiecznie.
Go��, ci�gle si� zgadzaj�c, pomrukiwa�, a oczami biega� do ko�a i gdy ch�opak o co� pana pytaj�c drzwi otworzy�, wejrzenie a� w g��b sklepu si�gn�o.
Ja rzek� Zachariasz ja bym pierwszy rad si� waszej nauczy� mowy.
Mam po temu pomoc niejak�, bo s�ugi maj�c serbskie, z �u�yc, po trosze do podobnego j�zyka na wyk�em.
S�uchacz zdawa� si� mocno zdziwiony, jak gdyby po raz pierwszy si� o tej mowie serbskiej w Saksonii dowiedzia�.
Podobna do polskiej przerwa� �ywo, z ciekawo�ci� zmi�ujcie� si�, powiedzcie mi s��w kilka.
Witk�, jak gdyby si� z tym wyda� nie chcia�, �e serbski j�zyk doskonale posiada�, niby sobie co� pocz�� przypomina� kilka s��w razem z ich znaczeniem niemieckim wypowiedzia�.
W go�ciu zdumienie si� wielkie okaza�o.
C� to odpar� na czesk� mow� zarywa, ale w istocie bardzo do naszej podobna.
Je�eli z tym j�zykiem jeste�cie oswojeni, pewnie wam �atwiej, ni� innym Niemcom po polsku si� przyjdzie nauczy�.
Mam do tego wielk� ochot� doda� Witk� ale bez nauczyciela obej�� si� trudno.
Spojrza� mu w oczy.
Spotka�y si� ich wejrzenia, go�ciowi co� pod powiekami b�ysn�o, zdradzi� si� niemal tym, �e mu rado�� sprawia�o �yczenie kupca, kt�rego si� domy�la�.
D�ugo tu my�licie pozosta�?
spyta� Zachariasz.
Ja?
oci�gaj�c si� wyj�kn�� Polak, kt�ry zdawa� si� namy�la�, jak ma sk�ama�.
Ja?
Prawdziwie nie wiem.
Pani Przebendowska wzi�a mnie tu z sob� dla list�w i dla dozoru nad swoim dworem, kt� wie, jak ona tu zabawi d�ugo?
Ja zreszt� zwi�zany nie jestem, bom sobie wym�wi�, gdyby mi si� co lepszego trafi�o.
Witk� poduma�.
U pani Przebendowskiej kondycj� mie� musicie dobr� rzek� ch�odno.
Go�� znowu namy�la� si� z odpowiedzi�, usta dziwniej jeszcze wykrzywi�.
Miejsce moje niezgorsze rzek� ale ono wi�cej na przysz�o�� obiecuje, ni� mi teraz daje.
Przebendowscy teraz p�jd� daleko.
Zaj�kn�� si�, oczy spu�ci� i zamilk�.
Gdyby�cie tu d�u�ej pozosta� mieli wtr�ci� Zachariasz o�mielony mogliby�cie mo�e godzin par� co dzie� znale�� dla mnie i by� moim nauczycielem.
Chc� si� nauczy� polskiego j�zyka dla handlu, i to pr�dko.
Darmo tej pos�ugi naturalnie ��da� nie chc�, a zap�aci� mog� nawet dobrze, bo to mi si� powr�ci.
Go�� ochoczo skin�� g�ow�.
Witk� trzeci mu ju� kubek nalewa�.
B�d� was tylko prosi� ci�gn�� dalej kupiec aby o tym ludzie nie wiedzieli, �e ja si� ucz� po polsku.
Mnie te� chodzi o to, aby si� Przebendowska nie dowiedzia�a, i� komu� wi�cej nad ni� s�u�� zamrucza�, popijaj�c, go��.
A roz�mia� si� Witk� nie ujmuj�c Przebendowskim, teraz wy sobie �atwo znajdziecie miejsce, umiej�c po niemiecku, a Przebendowscy z tego znani jak Flemming, �e sk�pi s�.
Polak skin�� potwierdzaj�co, ale ostro�ny, m�wi� niewiele, mo�e dlatego, �e czu� w sobie wino, kt�re mu g�ow� zawraca�o.
Ja, ja j�ka� si�, gdy kupiec zamilk� nie s�dz�, abym si� na wieki klamki Przebendowskich trzyma�.
Cz�owiek musi o sobie pami�ta�, bo drudzy o nim nie pomy�l�.
Ja jestem sierot�, panem sobie i s�ug�.
Jako szlachcic ubogi, nie mia�em dla siebie drogi innej, tylko wdzia� duchown� sukienk�.
To m�wi�c potrz�sn�� po�ami d�ugiego swego czarnego okrycia, jakby mu ono ci��y�o.
Ale drzwi si� jeszcze za mn� nie zamkn�y, mog�, gdy zechc�, na �wiat powr�ci�.
Mam do wyboru skierowa� si� dok�d mi wygodniej zda si�; szukam, rozmy�lam, pr�buj�.
Tymczasem potrzebowali Przebendowscy amanuenta...
przy sta�em do nich, aby co� zarobi�.
Nie jestem zwi�zany, nie...
Witk� postrzeg� z mowy, �e stare wino wytrawne dzia�a�o.
P�ac� wam przecie?
odezwa� si� mierz�c go oczyma.
Go�� roz�mia� si� i ramionami poruszy�.
P�ac�, p�ac� pocz�� mrucze� szydersko ju�ci, co� p�ac�!
Dostan� podarek o Nowym Roku, sprawiaj� mi suknie, czasem pod dobry humor sk�pego pana co� si� niespodzianego oberwie.
Mam czas si� rozpatrzy�.
Mam okazj� si� rozs�ucha�.
Splun�� i kieliszek wys�czywszy odsun�� go okazuj�c, �e ma ju� dosy�.
Czo�o okry�o si� kroplami potu.
Witk� patrzy� i s�ucha�.
Ja was rzek� po namy�le od Przebendowskich od mawia� nie mam zamiaru.
Oni was w istocie popchn�� mog�, ale s�u�ba ta u nich to niewola i niczym si� pr�cz nadziei nie op�aca.
Rozpatrujcie si�.
Tak ja te� czyni� zacieraj�c r�ce ogromne rzek� go�� dot�d nie mia�em nic lepszego do wyboru.
Zamilkli oba, Zachariasz chcia� mu dola� jeszcze, opar� si� stanowczo; zabiera� si� ju� odchodzi�, gdy kupiec, na stole si� opar�szy, po cichu z nim o warunki nauczycielstwa uk�ada� si� zacz��.
Pan �ukasz Przebor, bo tak si� zwa� pisarz pani Przebendowskiej, wyszed� st�d w p� godziny potem, dobrze podchmielony, u�miechaj�c si� do siebie i brzydko wykrzywiaj�c usta.
"A to mu pilno, temu Niemcowi m�wi� w duchu chciwy na grosz, jak oni wszyscy.
Poszed� nasz j�zyk w cen�!
Kto by si� spodziewa�, �e pan �ukasz z tego skorzysta�"
Rozdzia� II.
Ranek by� wczesny.
Wczorajszego wieczoru kurfirst, wielce zamy�lony przy zwyk�ej zabawie i kielichach, przeciwko zwyczajowi swojemu nie okazywa� weso�o�ci i dowcipami wsp�biesiadnik�w ani winem z zadumy si� nie dawa� wyrwa�.
Po kilkakro� na bok si� usuwa� z ulubie�cem swym, pu�kownikiem Flemmingiem i baronem von Ros�.
Wcze�niej ni� zwykle nazajutrz Flemming znajdowa� si� ju� w gabinecie do sypialni kurfirsta przyleg�ym.
Jak wszystko, co otacza�o przepych i wystaw� lubi�cego Fryderyka Augusta, gabinet ten tak�e odznacza� si� wytworno�ci� sprz�t�w, obicia i ozd�b, rzucaj�cych si� w oczy.
Na siedzeniach �wieci�o z�oto, b�yska�o na obiciach i gzemsach, a kobierce nawet, kt�rymi posadzka by�a w cz�ci wys�an�, z�otymi ni�mi przetykane by�y.
W wygodnym szerokim krze�le, na wp� ubrany, siedzia� r�k� na stole oparty, nowo obrany kr�l polski, i dziwnie to odbija�o od przepychu i elegancji okalaj�cej; pali� fajk� kr�tk�, puszczaj�c g�ste dymu k��by.
Posta� to by�a uderzaj�co pa�ska i pi�kna, �e wsz�dzie na siebie oczy zwr�ci� by musia�a.
�redniego wzrostu, nadzwyczaj kszta�tnie zbudowany, z oczyma i w�osami ciemnymi, z ustami niby wdzi�cznie si� u�miechaj�cymi, August by� mo�e w Saksonii, gdzie na pi�knych m�czyznach nie zbywa�o, najpi�kniejszym z nich wszystkich.
Wprz�dy, nim los go obdarzy� koron�, zgadzali si� na to wszyscy, i� powierzchowno�� mia� kr�lewsk�.
Por�wnywano go ju� na�wczas z Ludwikiem XIV, chocia� majestatyczna ta powierzchowno��, powaga i urok, kt�ry j� �agodzi�, mia�y charakter sobie w�a�ciwy.
Ci, co d�u�ej i poufalej z nim obcowali, wiedzieli, �e one by�y w cz�ci znacznej owocem wielkiego panowania nad sob�, gdy� ten sam kurfirst w k�ku swych przyjaci�, po obficie spe�nionych pucharach, do kt�rych ma�o kto mu m�g� dotrzyma�, zmienia� si� zupe�nie i stawa� si� do szale�stwa weso�ym i swobodnym biesiadnikiem.
I w�wczas jednak, kto by sobie z nim nadto po zwoli�, znalaz� gro�nego lwa, kt�rego brwi �ci�gni�cie trwog� wra�a�y.
Pospolicie jednak August weso�o�� lubi�, ni� si� otacza�, rozmowie �artobliwy ton nadawa� i ni� szcz�liwie my�li swe powa�niejsze os�ania�.
Wyja�nione jego, wspania�e i mi�e, niemal zalotne u�miechaj�ce si� oblicze by�o mask� pokrywaj�c� starannie wyraz, jaki by twarz przybra� musia�a odbijaj�c istotne swe wra�enia, ukrywane przed �wiatem.
Ci, co go znali, wiedzieli, �e i uprzejmo��, i weso�o�� najcz�ciej zwodniczymi objawami by�y.
Okazywana czu�o�� niekiedy nabawia�a strachem, oznajmuj�c nadci�gaj�c� burz�, a g�o�ny �miech zast�powa� gniewu wybuchy.
Szeptali ci, co od m�odu przy nim byli, i� fa�szywszego nad niego nie znali cz�owieka ani te� ch�odniejszego serca, pomimo s�odyczy, z jak� August wszystkich wita� i zapewnie� �aski, kt�rymi hojnie obdarza�.
Silny jak lew, jak ten kr�l pustyni by� niebezpiecznym, a gdy, co si� niewiele razy w jego �yciu trafia�o, nami�tno�ci cugle pu�ci�, dochodzi� do zapami�ta�o�ci bez granic.
Patrz�c jednak na niego w zwyk�ych �ycia godzinach, nikt by si� nie m�g� ani domy�le� pod s�odyczy pe�nym wyrazem twarzy lodowatej oboj�tno�ci i przera�aj�cego egoizmu w ciemnych oczach przys�oni�tych wdzi�cznie powiekami, nadaj�cymi im wyraz tajemniczy.
Wszystko w nim by�o wyrobione i sztuczne, lecz tak si� ju� sta�a komedia natur�, �e tylko wtajemniczeni w ni� �wiadomymi byli zamkni�tego na siedem piecz�ci wn�trza.
Stoj�cy przed kurfirstem w tej chwili pu�kownik Flemming w�a�nie do nich nale�a�.
Od nie bardzo dawna ze s�u�by pruskiej przesadzony na dw�r Augusta, szlachcic pomorski, synowiec feldmarsza�ka, pomi�dzy poufa�ymi, mi�dzy przyjaci�mi zajmowa� najpierwsze miejsce.
Zazdro�cili mu go wszyscy, nikt sobie tego wyt�umaczy� nie umia�.
Ma�ego wzrostu, ale dumnej, energicznej fizjognomii i po stawy, uderza� jednym tylko, zuchwa�ym wyrazem, but� i gwa�townymi ruchy a pogardliwym lekcewa�eniem, jakie wszystkim (rozumie si� opr�cz pana) okazywa�.
Wzgl�dem niego nawet �mia�ym by� niekiedy i niepohamowanie szorstkim.
W stroju tym si� tylko odznacza�, �e powszechnie na�wczas u�ywanej peruki nosi� nie chcia� i w�osy w�asne, nie dbale zwi�zane z ty�u znajdowa� dogodniejszymi o mod� si� nie troszcz�c.
Nie szpeci�o go to, gdy� twarz, cho� j� wykrzywia�, rysy mia�a delikatne i dosy� pi�kne...
Po kr�tkim przywitaniu kurfirst si� wpatrzy� w przyjaciela i pomilczawszy odezwa� si�: A zatem, elekcja dokonana, miliony wysypane, pocz�tek zrobiony, kurfirst b�dzie si� kr�lem nazywa�, ale co dalej?
Nie s�dz�, aby� ty widzia� w tym metam labom i cel ostateczny?
Gwa�townie rzuci� ramionami Flemming.
Spodziewam si�, �e mnie o to Wasza Kr�lewska Mo�� nie pos�dzasz g�osem rze�kim odpar� pu�kownik, nacisk k�ad�c na tytu� kr�lewskiej mo�ci.
Daj�e pok�j tytu�om, s�yszysz przerwa� August po dawnemu chc� ci� mie� przyjacielem i bratem.
Sk�oni� si� �ywo i wyprostowa� Flemming.
S�dzisz, �e si� utrzymamy przeciwko Francji i comtistom?
zapyta� kurfirst.
O tym nie ma co m�wi� zamrucza� pu�kownik.
Po stawili�my krok, cofa� si� nie pora.
Francuskie m�wi przys�owie: wino utoczone, wypi� je potrzeba.
Roz�mia� si� August.
Tego wina starczy nam na d�ugo, m�j Henryku odezwa� si� z czu�o�ci� i serdeczn� poufa�o�ci� m�wmy o tym; z tob� jednym otwarcie, ca�kiem szczerze m�wi� mog�.
Koron� polsk� zdoby� by�o pieni�dzmi przy twoich stosunkach .
niezbyt trudno, ale to celem dla mnie nie jest.
Tytu� kr�lewski?
fraszka...
Korzy�ci z tego nabycia w�tpliwe; idzie o to, a�eby kurfirst saski dokaza� tego, czego przyjaciele jego, Habsburgi", kilka wiek�w pracuj�c, nie mogli doprowadzi� do skutku.
Chcia�o si� im, jak W�gry i Czechy, poch�on�� Rzeczpospolit�.
Jeszcze dzi� oczy maj� w ni� wlepione.
No, Flemming, a my?
My b�dziemy szcz�liwsi, spodziewam si�, bo ju� trzymamy cugle w r�ku rzek� pu�kownik na siod�o skoczy� b�dzie �atwo!
I utrzyma� si� na nim, i tego rumaka czy znarowion� szkap� zaprowadzi� do naszej stajni �miej�c si� m�wi� kurfirst.
Ale ty mnie rozumiesz!
Odgaduj� i rozumiem wtr�ci� pu�kownik.
Zadanie to godne was.
Oczy zaja�nia�y kurfirstowi.
Wiesz, �e Habsburg�w szanuj�, kocham i sprzyjam im m�wi� dalej �e dom cesarski w wielkiej mam estymie, ale trudno ust�pi� mu tej gratki, kiedy si� ona sama nastr�cza.
Mieli czas, pr�bowali, nie potrafili nic.
Kolej na mnie.
Rzecz pospolit� t� z jej niedorzecznymi wolno�ciami raz potrzeba z gruntu na pa�stwo dziedziczne przerobi� i uporz�dkowa�.
Nie�ad tam panuje taki, jakiegom sobie m�g� �yczy�.
S�dz�, �e godzina wybi�a i �e mnie jest przeznaczonym.
S�uchaj�c milcza� Flemming.
Wtem kurfirst si� zaci�� i wtr�ci�: C� ty na to?
Przeciwko temu nie mam nic odpar� z wolna przyjaciel ale to sobie z g�ry powiedzie� potrzeba, �e cesarz, kt�ry nam przyjacielsko si� obiecuje by� pomocnym, �e kurfirst brandenburski, nie licz�c innych, pomaga� do tego pewno nie b�d�.
O, nie!
zawo�a� August bo sami na ten k�sek z�by ostrzyli, ale...
Spojrzeli w oczy sobie i roz�mieli si� oba.
August r�k� wyci�gn��...
Ty mnie rozumiesz, m�wmy wi�c o tym, m�wmy.
Potrzebuj� kogo�, z kim bym wszystko to m�g� roztrz�sa�.
Ty znasz Polsk�.
Twarz Flemminga, kt�ry do powolnego rozprawiania si� by� nawyk�y i daleko wi�cej do czynu ni� do s�owa czu� si� stworzonym, a zwykle kr�tko i stanowczo tylko wypadkiem swych my�li si� dzieli�, zas�pi�a si� nieco.
August wymaga� od niego tego w�a�nie, co mu najtrudniej przychodzi�o.
�ywy temperament, usposobienie, nawyknienie czyni�y mu d�ugie roztrz�sania trudnymi.
Pojmowa� �ywo i natychmiast zwyk� by� piecz�towa� nieodwo�alnym wnioskiem, nakazuj�co rzucanym.
August to zna�, ale tym razem w�asne swe my�li chcia� na kim� wypr�bowa�, a nie mia� nikogo zaufanego opr�cz Flemminga.
Nikomu w �wiecie opr�cz niego zwierzy� by si� z nich, a nawet do nich przyzna� nie wa�y�.
By�y to wielkie jego tajemnice, kt�rych by w oczy zdradza� przedwcze�nie si� nie godzi�o.
Na zapytanie to: "Ty znasz Polsk�?
" Flemming niecierpliwym g�owy poruszeniem odpowiedzia�.
My j� wszyscy znamy wybuchn�� nagle i nikt jej nie zna.
Trzeba si� w niej urodzi� i �y�, aby j� rozumie�.
Rzuci� ramionami Flemming.
Przez moje familijne stosunki rzek� i przez moj� kuzynk� kasztelanow� nauczy�em si� nieco zna� Polak�w.
Zdaje mi si�, �e z nimi wszystko zrobi� mo�na, ale umie� po trzeba...
Kurfirst milcz�co na stole ukaza� liczenie pieni�dzy daj�c do zrozumienia, i� nimi najskuteczniej by�o poczyna�.
To jest �rodek powszechny odpar� pu�kownik ale nie wszystkich w Polsce uj�� mo�na pieni�dzmi.
Wsz�dzie s� tu ludzie przekupni, ale tu opr�cz z�ota trzeba rozumu i przebieg�o�ci.
Gra� jak w szachy z tymi panami i z ich swobodami, o kt�re s� tak zazdro�ni.
Szydersko u�miechn�� si� August na wzmiank� o swobodach, Flemming te� pogardliwie si� skrzywi�.
Wysypa� miliony rzek� cicho kr�l a�eby mie� przy jemno�� elekcyjn� nosi� koron�, kt�rej po sobie przekaza� nie mo�na, gra niewarta �wiecy.
Ty wiesz, co ja zamierzam: na wschodzie Europy zbudowa� nowe, silne pa�stwo, ��cz�c do mojej Saksonii dziedzicznej now�, dziedziczn� Polsk�.
Na wp� rozwini�ta karta Europy le�a�a na stole, �ywym r�ki ruchem August j� roz�o�y� szeroko i palcem wskaza� Flemmingowi wschodnie jej granice, a potem zachodni� cz��, Szl�sk, i Saksoni�.
Patrz�c na ogromn� przestrze�, krajami tymi zaj�t�, u�miecha� si�.
Flemming zbli�y� si� do sto�u.
W �adnym razie ca�o�ci� nie potraficie zaw�adn�� szepn��.
Brandenburskiego okupi� b�dzie potrzeba...
Kr�lewskim tytu�em wtr�ci� August.
Och och, on si� nim nie zaspokoi m�wi� cicho, urywanymi s�owy pu�kownik.
Terytorialne ust�pstwa stan� si� konieczno�ci�.
Bodajby rzek� kr�l.
Jest z czego cho�by dwa kr�lestwa wykroi�.
A car za��da tak�e uregulowania granic doda� Flemming.
Ja na to rachuj� potwierdzi� kr�l patrzaj, co pozostaje...
S�dzicie, �e cesarz przy tej zr�czno�ci nie spr�buje tak�e co� zyska�?
odezwa� si� pu�kownik.
Cesarz rzek� August nie mo�e po��da� nic, jeste�my z nim dobrze, sprzyja mi, a wie, �e pomagaj�c zyskuje sprzymierze�ca przeciwko Francji, kt�ry go lud�mi i werbunkiem posi�kowa� mo�e.
Na tym jeszcze nie koniec m�wi� Flemming.
Od Turcji potrzeba odzyska� Kamieniec, oderwa� Mo�dawi� i Wo�oszczyzn�.
Na dzi� dosy� �miej�c si� wtr�ci� �ywo kr�l rzucaj�c map�, kt�ra si� zwin�a w tr�bk� i stoczy�a na ziemi�.
Flemming po�pieszy� j� podnie��.
Gdybym wierzy� w przepowiednie szepn�� kr�l by�by to z�y omen.
Oba ruszyli ramionami.
Flemmingowi widocznie przykrzy�y si� d�ugie rozprawy, podni�s� oczy ku panu swemu, kt�ry sta� ju� zadumany.
Wszystko to doda� nie mo�e si� zdoby� jednym zamachem.
Stopniami, powoli trzeba naprz�d dosta� si� do wn�trzno�ci Polski i tu rozpocz�� dzia�anie.
Mamy wojsko, b�dziemy mie� pieni�dze.
Czarne bractwo szepn�� kr�l ofiaruje nam je na zastaw klejnot�w.
Na jego te� pomoc liczy� musimy.
Pu�kownik zdawa� si� ju� nie chcie� s�ucha�, potrz�sa� g�ow�.
Wszystko to ja tak dobrze wiem jak wy przerwa� �ywo.
Tymczasem, co najbli�sze, co najpilniejsze, u�atwi� trzeba.
Wojsko nasze wprowadzi� w granice Rzeczpospolitej, na �adne nie zwa�aj�c ha�asy, krzyki i protestacje.
Koronacj� dope�ni�.
Conti przyb�dzie pewnie odezwa� si� kr�l odegna� go le�y tak�e w programie.
Prymasa zjedna�, Sobieskich si� pozby�, Warszaw� zaj��.
M�wi�c to August coraz ciszej, zaduma� si� g��boko, g�os mu zamar� na ustach.
Flemming patrza� na niego badaj�co.
Zapisz sobie i to rzek� poufale pochylaj�c si� ku niemu aby nikt w plany te wtajemniczonym nie by�.
Dosy� jest je og�osi�, a nawet tylko si� da� dorozumiewa�, aby one wniwecz posz�y.
Ja si� �cian l�kam i mur�w, aby nas nie pods�ucha�y i nie zdradzi�y.
Gdy si� raz rozniesie w Polsce, i� nowy kr�l d��y do absolutum dominium, nie b�dziemy mieli spokoju.
Pos�dzali o to wszystkich.
Nast�pi�o milczenie, porozumienie by�o zupe�ne, nie mieli si� z czym zwierza� sobie.
August poda� r�k� przyjacielowi i kr�tko zako�czy�: My dwaj, nikt wi�cej!
Pu�kownik wtr�ci� �ywo: Przyby� biskup kujawski incognito dla porozumienia.
Przywi�z� co nowego?
Nic, tylko sw� gotowo�� na us�ugi rzek� Flemming.
Tymczasem dosy� mu j� b�dzie op�aci� zapewnieniem prymacjalnej" godno�ci, kt�r� on przyw�aszczy�.
Bardzom mu rad odezwa� si� kr�l ale nie dosy� na nim, ma wp�ywy, dla siebie i dla mnie powinien si� stara� k�ko naszych w Polsce adherent�w powi�ksza�.
Zdaje mi si�, �e kilku ma w kieszeni odezwa� si� Flemming.
Naturalnie, nie darmo odpar� August.
Przystaj� na wszystkie warunki, ale trzeba si� stara� o pieni�dze.
Ksi�a nam tak rych�o ich nie obiecuj�, tymczasem Saksonia dostarczy� musi: kontrybucje, akcyza , rozumiesz?
Akcyza!
Taki Wymys� dobry rzek� Flemming.
Trzeba tylko znale�� cz�owieka, kt�ry by go, b�d� co b�d�, na nic nie zwa�aj�c, przyprowadzi� w wykonanie doda� kr�l.
W Saksonii ja szlachty p