939
Szczegóły |
Tytuł |
939 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
939 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 939 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
939 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zdzis�aw S. Pietras
Mieszko II
990 - 1034
Wydawnictwo MON, 1972
Warszawa
Na dysk przepisa� Franciszek Kwiatkowski
Pod w�adz� ojca
By� rok 990. Kolebka zapewne wykonana z twardego drewna, rze�biona
w weso�e zaj�czki i kurki, inkrustowana srebrem, sta�a w
zacisznej, wy�o�onej kobiercami i otulonej ciep�ymi makatami
komnacie wawelskiego palatium, kt�rego kamienne �ciany wzniesiono
w obr�bie drewniano-ziemnego grodu na wawelskim wzg�rzu. Przysz�y
nast�pca tronu z wolna uczy� si� rozr�nia� twarze, gesty
piel�gnuj�cych go bia�og��w. Wszystkie by�y mi�e i kochaj�ce,
wszak�e jedna stawa�a si� coraz bardziej droga, a� wreszcie w
sercu niemowl�cia zaj�a pierwsze miejsce. W jej stron� malutki
Mieszko najch�tniej wyci�ga� r�ce, do niej nauczono go potem
zwraca� si� s�owem "macierz" lub mo�e - bardziej zdrobniale -
"matko".
Inni wszak�e zwali t� osob� ksieni� Emnild�, co brzmia�o bardziej
dostojnie. Emnilda, c�rka zacnego ksi�cia Dobromira, musia�a by�
bardzo szcz�liwa. Thietmar, kt�ry zanotowa� wiadomo�� o jej
s�awnym ma��e�stwie z Boles�awem, wiele szczeg��w zatai�. Nie
wiemy, sk�d przyby�a do Polski; mog�a przyjecha� z Czech i
pochodzi�, na przyk�ad, z rodu S�awnikowic�w; m�g� jej ojciec
panowa� gdzie� w�r�d s�owia�skich Po�abian; r�nie by� mog�o, lecz
ona sama nie mog�a czu� si� w Polsce �le. Oto dzielny i bystry,
cho� mo�e troche nazbyt pop�dliwy, Boles�aw Mieszkowic kocha� j�
wiernie. Przedtem dwie ma��onki, tak�e z zacnych rod�w wzi�te,
prawnie po�lubione, odes�a� po rocznymxpo�yciu jedn� do
Niemiec, drug� na W�gry, k�dy te�ciowie mieszkali, podczas gdy
Emnilda dalej rz�dzi�a na wawelskim dworze. Czy� to nie pow�d do
najg��bszej rado�ci dla bia�og�owy, kt�rej w razie osamotnienia
grozi� pobyt w klasztorze lub wyb�r byle w�odyki?
Ci�ki bywa� niekiedy los szlachetnych dziewic nie potrafi�cych
znale�� m��w stosownych urodzeniem. Emnilda takiego unikn�a.
Pierworodny syn Mieszka I, zwany niekiedy kr�lem p�nocnych
S�owian, zrodzony z Dobrawy, c�rki ksi�cia Czech, stosowny by� a�
nazbyt, zw�aszcza �e z woli ojca w�ada� ksi�stwem nie
najpo�ledniejszym. By�a to po�a� ziemi rozleg�a, si�ga�a od Sanu
po g�rn� Odr�, na p�nocy dotyka�a las�w i bagien Mazowsza, na
po�udniu gin�a w ob�okach spowijaj�cych szczyty Tatr; jak w�wczas
zwano Tatry. Pokrywa�y j� puszcze przebogate w zwierzyn� i
pachn�ce miodem, z�oci�y pola uprawne od wiek�w. Ludzie �yli tu
pracowici, przemy�lni, dzielni. Potrafili nie tylko sia� zbo�e i
rozwija� hodowl�, lecz tak�e warzy� s�l, topi� �elazo, ku� miecze
i wypala� garnki. W og�le rzemios�o krzewi�o si� tutaj bujnie i
dostarcza�o wszystkich przedmiot�w potrzebnych w czasie pokoju i w
czasie wojny.
Ksi�stwo, bogate zatem i ludne, w dodatku szczyci�o si� d�ugimi
dziejami. By�y to dzieje wprost niezwyk�e. Starzy dworzanie
ksi�cia Boles�awa i s�dziwe dw�rki z w�a�ciwo�ci� rozpowszechnion�
u niepi�miennych lud�w istne dziwy pami�tali z zamierzch�ej
przesz�o�ci. W d�ugie zimowe wieczory wiele by�o gadek mo�e o
Kraku, Wandzie, Leszku, Wis�awie i innych w�adcach. Kto wie, czy
nie snu�y si� opowie�ci o zwyci�skich wojnach z legionami Rzymu, z
falangami Macedonii; dzwoni� w uszach d�wi�k �elaza, przed oczyma
wyobra�ni po�yskiwa�o z�oto i srebro skarb�w ksi���cych. Klechdy
brzmia�y niby ba�nie dla dzieci, lecz Emnilda, kt�ra przyby�a z
daleka i samej rado�ci tutaj dozna�a, wierzy�a zapewne we
wszystko. B�d�my dla niej pob�a�liwi. Tym bardziej �e znamy ju�
najnowsze odkrycia archeologiczne kamiennych, przedroma�skich
�wi�ty� i pa�ac�w z Krakowa, Wi�licy czy Sandomierza, ca�ych
rz�d�w pierwotnych, lecz doskona�ych piec�w hutniczych i
garncarskich ze S�upi czy Igo�omii. Mo�e niekt�re z dawnych
opowie�ci naprawd� by�y zbyt upi�kszone, lecz i tak bogactwo i
wspania�a przesz�o�� ksi�stwa Boles�awa nie ulegaj� w�tpliwo�ci.
�w s�awny Boles�aw w �yciu syna zacz�� pojawia� si� p�niej. Zrazu
by�a to troch� przera�aj�ca posta� grzmi�cego basowym �miechem
olbrzyma, kt�rego pot�ne ramiona miota�y cz�owiekiem w g�r� i w
d�, w g�r� i w d�, a� strach bra� za serce. Kr�tkie i rzadkie
wizyty nie pozwala�y na bardziej za�y�e stosunki. Wszak�e w miar�
up�ywu miesi�cy i lat olbrzym stawa� si� coraz mniej straszny, a�
wreszcie �adko�� jego odwiedzin zacz�a dokucza� t�sknot�. Mieszko
pokocha� tego m�a, kt�rego imi� wymawiano z jeszcze wi�ksz� czci�
i z jeszcze wi�kszym szacunkiem ni� imi� Emnildy.
Niestety, Boles�aw nie mia� czasu siedzie� w grodzie. Rozleg�e
w�adztwo wymaga�o troskliwej opieki, trzeba by�o ci�gle obje�d�a�
kraj dla s�d�w, dla dogl�dania grod�w, dla policzenia stad byd�a i
tabun�w koni w kluczach licznych w�o�ci. Nale�a�o tak�e trzyma� w
ryzach r�nych Toporczyk�w czy Jaks�w, potomk�w starych rod�w,
kt�re tu dawniej w�ada�y. Tote� dzieci� bardzo cz�sto musia�o
zadowoli� si� ciep�em matczynej pieszczoty, promieniem jej
u�miechu i zabaw� z siostrami, kt�rych Mieszko mia� dwie na razie:
starsz�, kt�rej imienia nie znamy, i m�odsz� Regelind�. Zreszt� na
m�skie towarzystwo i tak by�o jeszcze za wcze�nie. Pachol� dopiero
w si�dmym roku �ycia przechodzi�o pod opiek� ojca.
Rado�� matki, jej poczucie spokoju o przysz�o�� z pewno�ci�
udzieli�y si� dziecku. Pierwsze lata up�yn�y przeto szcz�liwie.
By� czas na igry beztroskie i na zach�anne poznawanie ciekawego
�wiata. �w �wiat, z wie� lub z wa��w grodu widoczny, dzieli� si�
na bli�szy i dalszy. Bli�ej, wewn�trz wa��w, t�oczy�y si� domy
przy w�skich uliczkach, pomykali ludzie zim� odziani w ko�uchy,
latem w barwne szaty lub w rozpi�te na piersiach giez�a. M�owie i
bia�og�owy, m�odzie�cy i dziewki, t�um r�nie wygl�daj�cy z
twarzy, postawy i z ruch�w, ale niezmienny w u�miechach, w pe�nej
czci uleg�o�ci, gotowy w ka�dej chwili us�u�y� w czymkolwiek.
Dalej, poza grodem, jak okiem si�gn��, na wzg�rzach strzelaj�cych
w niebo ostrymi ska�ami lub kopulasto rozsiad�ych w ca�ej okolicy,
gnie�dzi�y si� ludzkie osiedla, porozdzielane sturamienn� Wis��,
kt�ra w�wczas dwoi�a si� i troi�a swoje wst�gi, jakby wszystkie te
wzg�rza i wszystkie siedziby ludzkie chcia�a obj��, przytuli�,
uchroni� przed wrogiem. Ma�y ksi��� Mieszko nie zna� osobi�cie
mieszkaj�cych dalej ludzi, wyra�nie jednak czu�, �e i tam bi�y
serca przyjazne. Wiadomo przecie�, by�o si� synem ksi�cia, zatem
osob� wyj�tkow�, stworzon� wy��cznie po to, aby spotyka� sam�
�yczliwo�� i cze��.
Owymi czasy �y�o si� w Krakowie spokojnie, z dala od wojen. Te
ostatnie mog�y jedynie dawa� o sobie zna� liczniejszymi ni� zwykle
szykami zbrojnych woj�w, kt�rzy sk�d� przychodzili, gdzie�
odchodzili, wracali ze �piewem. Woje wygl�dali gro�nie. Naje�eni
w��czniami, ob�adowani �ukami i koszami pe�nymi strza�, z tarczami
na plecach, zachowywali si�, jakby ca�y �wiat do nich nale�a�.
Przewa�nie chodzili pieszo, lecz czasem dosiadali koni i wtedy
budzili jeszcze wi�ksze zainteresowanie, bo odziani byli w siatki
stalowe, uzbrojeni w miecze lub topory.
Wielkie wydarzenia dziejowe omija�y Krak�w, jakby to miasto do��
ju� dozna�o s�awy. Co najwy�ej m�wi�o si� o nich, lecz ma�y ksi���
i tak z niczego nie zdawa� sobie sprawy. Nigdy nie m�g� sobie
chyba przypomnie�, czy powiedziano mu w por�, na przyk�ad, o
�mierci dziada, owego s�awnego kr�la p�nocy, kt�ry w roku 992
odda� swoje pa�stwo gnie�nie�skie w opiek� ojca �wi�tego, a potem
zmar� nagle. Je�li ju� odczuwa� jako� skutki zmaga� or�nych czy
wielkich sojuszy, to tylko wskutek d�u�szego ni� zwykle i bardziej
dotkliwego braku ojca.
Lepiej, cho� te� niezbyt �ywo, zapami�ta� pewnie dopiero
przeprowadzk� do Gniezna, kt�ra mog�a nast�pi� w roku 994 lub 995,
kiedy Boles�aw zako�czy� walk� z synami macochy. By�o d�ugie
wylegiwanie si� w pierzynach wy�cie�aj�cych wozy, zabawne
przechy�y p�koszk�w, przeci�g�e pokrzykiwania na konie, noclegi w
grodach prostych, surowych, lecz dobrze bronionych. Zbrojni
je�d�cy weso�o �piewali w drodze, podje�d�ali blisko ksi���cej
rodziny, stroili miny do umi�owanego syna swojego ulubionego wodza
i ksi�cia. Wszyscy byli czemu� uradowani wielce, wi�c radowa� si�
i on tak�e, cho� w sw�j dziecinny spos�b. Cieszy�o go samo
jechanie d�ugie, cieszy�o szcz�cie matki, kt�ra jak to dopiero po
latach zrozumia�, stawa�a si� oto ma��onk� ksi�cia
najpot�niejszego, jaki kiedykolwiek panowa� mi�dzy Ba�tykiem i
Tatrami. Reszta pozostawa�a jedynie mg��, kt�ra zamazuje kontury,
jeno wo� rozsiewa wyra�n�, ostr�, przenikaj�c� cia�o. Tym bardziej
�e szczeg�y bratob�jczych walk z pewno�ci� zatajono przed
dzie�mi.
Wreszcie na gnie�nie�skiej katedrze ukaza� si� olbrzymi z�oty
krzy�, kt�ry w promieniach zachodz�cego s�o�ca po�yskiwa� niby
dziwna, znieruchomia�a b�yskawica, strzelaj�ca w r�ne strony
�wiata na raz. Tamten gr�d nad Wis�� pocz�� rozp�ywa� si� z wolna
w pami�ci Boles�awowica, nie do�� utrwalony w niej podczas
pierwszych lat dzieci�stwa, kt�re dopiero tutaj, na p�nocy, mia�o
rozwin�� si� pe�niej.
�ycie Gniezna i Poznania, dw�ch g��wnych grod�w Boles�awowego
pa�stwa, bujne by�o i barwne. Tutaj skupia�y si� nici ��cz�ce
w�adc� z najodleglejszymi zak�tkami kraju, czu�o si� powiew
olbrzymiej przestrzeni. Przybywali namiestnicy ksi���cy z
Ja�wie�y, Prus, Pomorza, Moraw, �l�ska, Mazowsza, S�owacji i
Krakowa. Zjawiali si� pos�owie z Rzymu, Pragi, Cesarstwa, Danii,
Szwecji i Rusi. Barwne stroje rycerzy miesza�y si� z szarot� sukni
duchownych, zw�aszcza zakonnik�w, misjonarzy. Z r�nych stron
�wiata nadci�ga�y karawany kupc�w. Skrzypi�ce wozy zwozi�y daniny.
Raz po raz ksi��� wydawa� uczty dla rycerstwa, dla obcych
poselstw, ba nawet i dla szerokiej rzeszy mieszka�c�w grodu i
okolicy.
Jedna z takich uczt szczeg�lnie mia�a zapa�� w pami�ci
siedmioletniego pachol�cia. By�a to uczta z okazji jego
postrzy�yn. Mieszko, wci�� przebywaj�c pod troskliw� opiek� matki
i jej dw�rek, czeka� na ni� od dawna, bo mia�a mu otworzy� drog�
do ojcowskiego �wiata. Czekanie by�o t�skne, bolesne, jak ka�de
czekanie na co� bardzo upragnionego, wreszcie dzie� postrzy�yn
nadszed�.
Zjawienie si� dziecka p�ci m�skiej w domu panuj�cym budzi�o
niekiedy mieszane uczucia. Chodzi�o o ci�g�o�� dynastii, o
nast�pstwo tronu. Nikt nie zanotowa�, w jaki spos�b do�wiadczony,
dwudziestodziewi�cioletni w�adca pot�nego pa�stwa przyjmowa� pod
swoj� opieke Mieszka. Pachol� by�o ju� jego drugim synem. Starszy,
przez W�gierk� zrodzony i z w�gierska brzmi�cym imieniem
ochrzczony, by� pierworodny, zatem przez sam� natur� zdawa� si�
by� obdarzony lepszym prawem do dziedziczenia po ojcu. Lecz ten
tu, drugi z kolei, szczeg�lnie chwyta� za serce ze wzgl�du na
matk�. Boles�aw szanowa� prawo pierwor�dztwa, sam nawet przed paru
laty powo�ywa� si� na nie, kiedy w�asnych braci przyrodnich
najpierw podporz�dkowywa� sobie, a potem odsuwa� od wsp�rz�d�w i
precz przep�dza�. Zapewne wi�c ani chcia�, ani m�g� Mieszka ponad
pierworodnego wynosi�. Wszak�e jedno jest pewne, �e tamten syn
niekochanej otrzyma� imi� obce, ten za� tu, m�odszy, odziedziczy�
je po dziadu, zatem zosta� ochrzczony imieniem swojskim, bliskim.
Czy�by ju� wtedy my�l o odsuni�ciu pierworodnego z jakich� powod�w
kie�kowa�a w umy�le Boles�awa?
G��wna osoba uroczysto�ci, Mieszko, zapewne ma�o troszczy� si� o
to. Kwestia nast�pstwa po ojcu by�a na razie daleka, gin�a w
nieodgadnionej przysz�o�ci, w kt�rej wszystko mog�o si� zdarzy�.
Na razie wystarcza�o samo szcz�cie ojcowskiej obecno�ci, reszta
by�a mniej wa�na. Wszak�e istnienie starszego brata musia�o by�
znane ksi���tku. Synowie dw�ch wrogich sobie matek na pewno z dala
od siebie byli trzymani, ale przecie� czasem spotkania ich by�y
nieuniknione. Syn W�gierki, Bezprym (a mo�e raczej Weszprym?),
dawno ju� ochrzczony i postrzy�ony, szczyci� si� swoj� dru�yn�
zbrojn�, kt�ra wszak�e nie tyle by�a mu dana pod rozkazy, ile dla
opieki i dla wci�gania ch�opca w m�skie sprawy �ow�w i wojaczki.
Na pewno znalaz� si� kto�, kto powiedzia� Bezprymowi o prawach
pierworodnych. On sam za�, z pewno�ci� po dziecinnemu pe�en
uwielbienia dla ojca, ani podejrzewa�, �e mo�e nadej�� dzie�, w
kt�rym wszystko zacznie odmienia� si� na jego niekorzy��.
Dzie� taki by� jednak bardzo odleg�y na razie. Najpierw z�o mia�o
spotka� m�odszego z braci. Oto bowiem kt�rego� dnia Mieszko
dowiedzia� si� nagle, �e jego nadzieje na ci�g�e towarzystwo ojca
by�y p�onne. Pewnego wieczoru pogodne zazwyczaj oblicze ojcowskie
przygas�o, brwi �ci�gn�y si� surowo i nagle Mieszko us�ysza�, �e
musi opu�ci� dw�r, po�egna� r�wie�nik�w i swoj� dru�yn�
przyboczn�, odjecha� daleko, mo�e na zawsze. Daremnie pyta�, po co
i dlaczego. Ojciec, ten kochany cz�owiek, potrafi� by� twardy
nawet na przek�r sobie.
Scena, jaka rozegra�a si� mi�dzy ojcem i synem, zapewne w
towarzystwie licznych dworzan duchownych i �wieckich, uton�a w
odm�tach dziej�w. Domy�lamy si� jej z dw�ch, po�rednich wskaz�wek.
Historia wyra�nie zanotowa�a, �e Mieszko II, po pierwsze, by�
g��boko wykszta�cony, po wt�re nosi� drugie imi� Lambert. W
�redniowieczu za�, jak si� zdaje, nie by�o wykszta�cenia poza
Ko�cio�em i nie u�ywano drugich imion poza zakonami. St�d wniosek,
�e wola ojca skierowa�a syna Emnildy do klasztoru, aby tam uczy�
si� na opata lub biskupa. Skoro nie by� pierworodny, skoro jego
prawa do nast�pstwa tronu by�y w�tpliwe, powinien przynajmniej w
Ko�ciele dobi� si� jakiego� wielkiego zaszczytu. Tylko to mu
pozostawa�o. Boles�aw w �aden spos�b nie m�g�by przekona� mo�nych,
�e przez niego samego niedawno potwierdzone prawo pierworodnych
teraz nale�a�o obali�.
Mieszko, kt�ry zna� przecie� Bezpryma, musia� tak�e s�ysze� o
prawie pierwor�dztwa. Lecz czy mia� powo�anie zakonne?
Wychowany na dworze chrze�cija�skim, wiele zapewne s�ysza� o Bogu,
potrafi� tak�e modli� si�, czyli powtarza� niezrozumia�e wersety
�aci�skie. O reszt� nikt si� nie troszczy�. Ojciec i matka uznali,
�e syn ma zosta� duchownym i na tym koniec. Kilkuletnie pachol�
w�drowa�o za g�ry i rzeki, przepada�o za g�ucho zamkni�t� furt�,
spoza kt�rej tylko za szczeg�lnym zezwoleniem mog�o na �wiat
wyjrze�.
Dzieje pokry�y milczeniem wiadomo�ci o klasztorze, w kt�rym
polskie ksi���tko mia�o zosta� mnichem. Prawdopodobnie �w dom
le�a� daleko na zachodzie, mo�e gdzie� nad Moz�. Pogranicze
niemiecko-franko�skie w owych czasach bliskie stosunki utrzymywa�o
z Polsk�. To tam w�a�nie rozwija� si� kult �w. Lamberta, kt�rego
imi� a� dwa razy powtarza si� u potomk�w Piasta. Podobno w jednym
z tamtejszych klasztor�w wybi� si� nawet bli�ej nie znany ksi���
polski, by� mo�e nawet brat Mieszka I.
Kariera zakonna Mieszka jest nieznana. Zagin�� po niej wszelki
�lad, jedynie domys�y nam pozosta�y. Je�li jednak naprawd� tak by�
wykszta�cony, jak o nim m�wiono w Europie musia� ostro zabra� si�
do pracy nad sob�. Istnia� w nim zapewne up�r wielki i jaka�
zaci�to��, kt�ra w ka�dej sytuacji �yciowej sk�ania cz�owieka do
wyt�onej pracy, do torowania sobie drogi, do wykorzystywania
cho�by niewielu szans, jakie stwarza nam rzeczywisto��. Skoro ju�
taka wola ojca, �e mia� po�wi�ci� si� Bogu, ma�y braciszek z ca�ym
oddaniem zabra� si� do nauki. Pochodzenie ksi���ce nie bardzo
mog�o si� tutaj przyda�, ale zdolno�ci umys�u, jakich wiele
domy�lamy si� u nowicjusza, dopomog�y.
�wiat pe�en �yczliwych i zawsze gotowych do pos�ugi ludzi
pozostawa� daleki, coraz bardziej mglisty i nieziemski; Mieszko
zr�wnany z wieloma podobnymi sobie, pozbawiony zda si� wszelkiej
indywidualno�ci i wszelkiego prawa decydowania o sobie, modli�
si�, pracowa� i studiowa�. By�y d�ugie godziny sp�dzane na
kl�czkach w mrocznej kaplicy, spanie na twardej pryczy, r�banie
drew na opa� oraz r�ne inne prace fizyczne i pos�ugi, wykonywane
na zmian�, wed�ug ustalonej kolejno�ci, a potem wkuwanie na pami��
niezrozumia�ych na razie psalm�w, wierszy �aci�skich i greckich,
ministrantury. W g�owie panowa� chaos sko�atanych my�li, piersiami
wstrz�sa� daremnie t�umiony szloch, lecz na dnie serca le�a� �w
dziwny up�r, ta zaci�to��, kt�ra wiedzie cz�owieka w g�r� na
przek�r wszelkim trudno�ciom. Wreszcie cierpliwie przez preceptora
obja�niane teksty zacz�y powoli zdradza� ukryte w sobie tre�ci;
zakl�ta w obcych znakach i s�owach wiedza torowa�a sobie drog� do
�wiadomo�ci, �wiat pocz�� si� przeja�nia�. Chwile niewys�owionej
rado�ci poznawania czego� nowego, zdobywania wiedzy, pocz�tkowo
rzadkie, powtarza�y si� coraz cz�ciej, ros�o poczucie dobrze
spe�nionego obowi�zku. Dobrowolnego czy narzuconego, wszak�e
obowi�zku, kt�remu nale�a�o sprosta�. Do umys�u wkracza� �ad i
s�odkie zadowolenie z siebie, �e przecie� da�o si� rad�, �e
prze�ama�o si� najgorsze trudno�ci. Bracia i prze�o�eni, na
pocz�tku obcy i nieledwie wrodzy, teraz przejawiali cechy ludzkie,
stali si� nawet bliscy i mili. �ycie zakonne nabra�o swoistego
uroku, mo�na by�o pogodzi� si� z nim, zw�aszcza �e wszelkie straty
wyr�wnywa�o z poczuciem obcowania z niezamierzonymi tajnikami
ludzkiej wiedzy, z Wieczno�ci� i Niesko�czono�ci� sam�.
A� wreszcie nowy grom z jasnego nieba: rozkaz powrotu do domu.
Podobnie jak nie znane s� bli�ej okoliczno�ci wyjazdu Mieszka do
klasztoru, tak nie znamy okoliczno�ci jego powrotu.
Przypadkowo i wbrew swojej woli zostawszy mnichem, m�ody
Boles�awowic ch�tnie wraca� do Polski. Mo�e niejedna �za pola�a
si� przy po�egnaniu braci i prze�o�onych, kt�rym zawdzi�cza�
wiele, mo�e �al �ciska� serce, ale ciekawo�� ojcowskiego �wiata
rozpala�a dusz�.
Nie wiemy, kiedy Mieszko przyby� do Polski. Wiemy jednak, �e w
klasztorze zdoby� du�e wykszta�cenie, co przy �wczesnych metodach
pami�ciowego i mechanicznego wkuwania musia�o trwa� co najmniej
lat dziesi��. Ponadto wiemy tak�e, �e w roku 1013 Mieszko wyst�pi�
ju� na arenie politycznej jako dojrza�y i wytrawny m�� stanu, do
czego tak�e musia� si� przygotowa�, ale ju� poza klasztorem, na
dworze ojca. Tak wi�c, przypuszczalnie, jego wyjazd z kraju mo�emy
datowa� na rok 999, natomiast powr�t na rok 1009, z ca��
�wiadomo�ci�, �e mog�y tu nast�pi� pewne przesuni�cia w g�r� lub w
d�.
Siedemnasto- lub osiemnastoletni m�odzieniec by� ju� wyro�ni�ty,
prawie dojrza�y. W ka�dym razie wed�ug �wczesnych zwyczaj�w od
kilku lat uchodzi� za m�a w pe�ni sprawnego, m�g� nawet dzia�a�
samodzielnie. Z klasztoru wyni�s� g��bok� wiedz� ksi��kow�, hart
ducha, wielkie idea�y chrze�cija�skie oraz szacunek dla ka�dej
pracy, nawet fizycznej, jak� nieraz musia� spe�nia�. Teraz mia�
nabywa� inn� wiedz�, wiedz� �ycia, mia� zdobywa� inne sprawno�ci -
rycerskie i wodzowskie.
Spo�r�d swojego, znanego historykom, rodze�stwa Mieszko zasta� w
domu tylko znacznie m�odszego od siebie Ottona. Siostra Regelinda
mieszka�a ju� w Mi�ni jako ma��onka margrabiego Hermana. Druga
siostra, kt�rej imienia nie znamy, prawdopodobnie po�lubi�a ju�
ruskiego �wiatope�ka. Bezprym z kolei przebywa� w Italii, w
klasztorze �w. Romualda.
Postanowienia Boles�awa w sprawie przysz�o�ci syn�w nie daj� si�
uj�� jasno w pierwszej dekadzie drugiego tysi�clecia. Ambitny i
pe�en wielkich zamys��w ksi���-zdobywca, nigdy zapewne nie m�g�
pogodzi� si� z my�l�, �e syn niekochanej W�gierki zasi�dzie po nim
na tronie.
Z pocz�tku udawa�, �e szanuje jego prawo, ale potem, kiedy ur�s� w
si��, zdoby� wielki mir w�r�d rycerstwa i oko�o tysi�cznego roku
stan�� u szczytu swojej pot�gi, kiedy zjedna� sobie jednych s�aw�,
a drugich hojno�ci�, odsun�� od siebie Bezpryma na korzy��
Mieszka.
W�adza Boles�awa, aczkolwiek uzale�niona od maj�cych prawa
pierworodnych wielmo��w, silna by�a szczeg�lnie wewn�trz rodziny,
na niewzruszonym patriarchacie opartej. Boles�aw by� panem swoich
syn�w, m�g� z nimi czyni�, co zechce. Tak wi�c, jak przedtem
Mieszko, tak teraz Bezprym (mo�e dopiero teraz nazwany tym
pogardliwym imieniem?) pow�drowa� do klasztoru, si�� skierowany na
drog� kariery duchownej.
Spotkanie Boles�awa z synem musia�o by� serdeczne. Pierwsza
rozmowa, w ciszy jakiej� ustronnej komnatki toczona bez �wiadk�w,
wiele zapewne wyja�ni�a. Boles�aw, pe�en czaru bij�cej ze� si�y
ducha, os�awiony licznymi czynami or�a bez ogr�dek cho� z wielk�
zapewne trosk� wyjawi� Mieszkowi swoj� wol� wychowania go na
nast�pc� tronu. Czy chce tego?
Mieszko czu�, �e pytanie by�o jedynie retoryczne. Wychowany w
bezwzgl�dnym pos�usze�stwie wobec prze�o�onych, nie m�g� sobie
wyobrazi� w�asnej odmowy, nawet gdyby mia� na to ochot�. Skoro
ojciec tak zadecydowa�, to tak si� stanie. Mo�e nie wszystkim
rzecz si� spodoba, mo�e Bezprym b�dzie krzyw, a nawet ten i �w
wielmo�a zacznie szemra�, jednak nic nie zmieni postanowienia
w�adcy.
I tak oto Mieszko po raz drugi wkroczy� w �wiat ojca, w ten �wiat,
o kt�rym marzy� za murami klasztoru by�o grzechem. Zacz�o si�
nowe, jak�e dawniej upragnione, a potem nieraz t�sknie wspominane
�ycie. Uczty, kt�rych nigdy w Poznaniu nie brakowa�o, ca�e
tygodnie sp�dzane w puszczy na �owach, igry rycerskie, w�dr�wki po
kraju w celu sprawowania s�d�w, dogl�danie budowy grod�w,
sprawdzanie, czy klucznicy w�o�ci ksi���cych dobrze gospodarowali.
�wiat dawny, ten pe�en ludzi zawsze gotowych do pos�ugi, na nowo
zacz�� wch�ania� m�odego ksi�cia.
Najciekawsze jednak musia�y by� wieczorne rozmowy z ojcem i z jego
pierwszymi dworzanami. Jedni, jak Stojgniew czy Tuni, wiernymi
byli s�ugami swojego ksi�cia, wszak�e z pewno�ci� na dworze
znajdowali si� tak�e inni, kt�rzy patrzyli troch� bardziej
krytycznie i bodaj nie�mia�o pr�bowali swoje zdanie wyjawia�.
Mieszko zapewne z jednymi i z drugimi rozmawia� ch�tnie, aby
wyrobi� sobie w�asny s�d o stanie pa�stwa i o jego widokach na
przysz�o��.
Sytuacja ojca by�a skomplikowana. W czasie wiec�w wielmo��w pada�y
s�owa rado�ci i dumy, ale nie brak by�o tak�e niepokoju. Pami�tano
jeszcze rok tysi�czny, poprzedzony m�cze�stwem �w. Wojciecha w
Prusach i wykupieniem jego cia�a za z�oto. �mier�
biskupa-misjonarza, szlachetny post�pek Boles�awa zjedna�y Polsce
s�aw�, kt�ra sk�oni�a cesarza Ottona III do pielgrzymki do
Gniezna. Pami�� tamtych wydarze�, zw�aszcza wyniesienia Boles�awa
do zaszczytnej godno�ci cesarskiego przyjaciela i patrycjusza
rzymskiego oraz zr�wnania Polski z Germani�, Gali� i Itali� w
zachodniochrze�cija�skim cesarstwie rzymskim budzi�a jeszcze
g��bok� dum� i rado��, bo st�d s�awa kraju sz�a po Europie.
P�niejsze jednak lata przynios�y rozczarowanie. Otton III zmar�
niebawem, a pot�ny Boles�aw, wci�� zapatrzony na Zach�d i
pragn�cy jak najwi�ksz� rol� odegra� w cesarstwie, wp�yn�� na
wyb�r nast�pcy swojego przyjaciela, mniej uwagi zacz�� po�wi�ca�
sprawom utrzymania ojcowskiej pu�cizny. Zaj�ty sprawami wyboru
Henryka II, co mia�o mu przynie�� korzy�� w postaci �u�yc i
Milska; nie doceni� niepokoj�w ogarniaj�cych Pomorze, kt�re nie
bardzo chcia�o podporz�dkowa� si� biskupowi ko�obrzeskiemu
Rajnbernowi i polskim, wi�c chrze�cija�skim, w�adcom. W rezultacie
Henryk II, ju� po swoim wyborze na kr�la rzymskiego, odm�wi�
Boles�awowi prawa do suwerennego posiadania �u�yc i Milska i
ziemie te sta�y si� przyczyn� d�ugotrwa�ej wojny.
Toczono t� wojn� ju� pi�� lat, a toczono ze zmiennym szcz�ciem i
ma�ymi przerwami. W tym czasie Boles�aw ani si� spostrzeg�, kiedy
Pomorze zbuntowa�o si� w spos�b otwarty, a biskup Rajnbern musia�
ucieka� z Ko�obrzegu i to ucieka� wraz ze wszystkimi pola�skimi
za�ogami grod�w.
Utrata Pomorza nie zahamowa�a wojny z Niemcami, przeciwnie, jakby
j� jeszcze wzmog�a, �e sta�a si� bardziej zaci�ta i krwawa. Ksi���
Boles�aw, doznawszy niepowodze�, coraz bardziej zapala� si� do
wojowania. Kl�ski zawsze dzia�a�y na� podniecaj�co, budzi�y w nim
nowe si�y, rozpala�y ��dz� powetowania sobie strat i osi�gni�cia
ostatecznego zwyci�stwa. Kto� inny mo�e by si� przerazi� i
zniech�ci�, lecz on z innej by� gliny ulepiony. Zawsze znajdowa�
spos�b, my�l now�, a to tylko powodowa�o, �e coraz �mielsze
stawia� sobie zadania. Po kl�sce pomorskiej nie zaprzesta�
wojowania z Henrykiem II, a nawet, jakby chc�c nadrobi� straty,
bardzo aktywnie zaj�� si� Rusi�. Co tam Pomorze! - mawia�. - Niech
tylko z Henrykiem rzecz si� sko�czy, samo wpadnie nam w r�ce. Za�
na Rusi le�y nasza przysz�o��!
O Rusi wiele m�wi�o si� w Poznaniu i w Gnie�nie. Kupcy w�druj�cy
do Kijowa przynosili stamt�d ciekawe wie�ci o bogactwie mieszczan
i w�adc�w. Tam te�, zdaniem Boles�awa, o wiele bardziej nale�a�o
czyni� sobie przyjaci� ni� na Pomorzu. W�r�d licznych ksi���t
tamtejszych Boles�aw upatrzy� sobie jednego: �wiatope�ka, ksi�cia
na Pi�sku i Turowie. �w �wiatope�k wprawdzie w�ada� w�r�d bagien i
puszcz podmok�ych, ale by� synem Jarope�ka, niegdy� ksi�cia
Kijowa, i r�wnocze�nie pasierbem W�odzimierza Wielkiego, kt�ry
zasiad� na tronie po Jarope�ku. �wiatope�kowi si� zda�o, �e na
przyja�ni z Boles�awem nic nie mo�e straci�, za to wiele zyska�,
wi�c ch�tnie powita� �yczliwo�� pot�nego s�siada. Sam W�odzimierz
tak�e zdawa� si� tylko dobre rzeczy widzie� w tym zbli�eniu, tote�
wnet nast�pi�y wymiany pos��w z darami, wzajemne wizyty, wsp�lne
�owy, wreszcie �wiatope�k poj�� za �on� c�rk� Boles�awa.
Pertraktacjami zaj�� si� prawdopodobnie pozbawiony beneficium
biskup Rajnbern, kt�ry potem zosta� w Pi�sku na sta�e. Kiedy
Mieszko powr�ci� do kraju, by�o ju� po owym weselu, za� w Kijowie
bawi� jeszcze jeden wys�annik Boles�awa: biskup Bruno z Kwerfurtu.
�w dostojnik niemiecki wielkim by� przyjacielem polskiego ksi�cia,
z zapa�em jedna� mu mir u bojar�w i ksi���t ruskich. Wszak�e swoje
mia� w tym wyrachowanie. Cesarstwo rzymskie w ci�g�ej �y�o wojnie
z cesarstwem bizantyjskim, za� Ru� wiernym by�a sprzymierze�cem
Bizancjum. Zwi�zanie Rusi z Polsk�, kt�ra �adnych interes�w nie
mia�a w Grecji ni w Italii, rokowa�o nadziej�, �e niebezpieczny
dla Zachodu sojusz zostanie rozbity. Biskup, wierny cz�onek
Ko�cio�a Zachodniego, p�niejszy �wi�ty tego� Ko�cio�a, marzy� o
jego sile i wielko�ci, niczym nie zagro�onej. �arliwy wyznawca
swoiej idei, szczerze pragn�� przy tym pokoju w Europie, gdy�
wojny jeno rozrywa�y tak potrzebn� dla walki ze Wschodem jedno�� i
si��. St�d w�a�nie nie cierpia� metod Henryka II, kt�ry z poganami
przeciw chrze�cija�skiemu Boles�awowi si� ��czy�, st�d w�a�nie
szczerze sympatyzowa� z Boles�awem, kt�rego kraj wielk� rol� m�g�
odegra� w najszerzej poj�tym pokoju bo�ym. Gdyby bowiem w
�rodkowej Europie zapanowa� pok�j, gdyby Ru� podlega�a
�aci�sko-chrze�cija�skiej Polsce i mo�e sama si� zlatynizowa�a,
sko�czy�aby si� si�a Bizancjum, Ko�ci� Zachodni odni�s�by triumf,
a "niegodny" obrz�dek grecki czy s�owia�ski musia�by zanikn��.
Takie by�y cele misji Brunona, cele mi�e Boles�awowi, ale te� nie
ca�kiem nienawistne Henrykowi II. Obaj Niemcy te same �ywili
pragnienia, tylko metodami r�nili si� mi�dzy sob�. Henryk chcia�
si�� zmusi� Boles�awa do pokoju i przyja�ni, Brunon za� kierowa�
si� bardziej humanitarnymi wzgl�dami, wi�cej wierzy� w
pertraktacje i �arliwe namowy ni� w miecz.
Mieszko, zachowawszy z dzieci�stwa nawyk bezwzgl�dnego
pos�usze�stwa ojcu, zapatrzony w niego oczyma pe�nymi uwielbienia,
nie dawa� wiary tym dworzanom, kt�rzy pr�bowali odwie�� Boles�awa
od zbyt szerokich zamys��w, za to umocnienia si� Polski wewn�trz i
na Pomorzu pragn�li dokonywa�, reszt� za� na dalsze lata radzili
od�o�y�. Ufa�, �e ojciec wie, co czyni, tym bardziej �e Boles�aw
potrafi� zjednywa� sobie serca i si�� swojego czaru osobistego
zmusza� opornych do milczenia. Wieczorne rozmowy ojca z synem
dobrze s�u�y�y wzajemnemu zbli�eniu, umacnia�y wierno�� i oddanie
Mieszka. Boles�aw roztacza� przed oczyma zas�uchanego m�odzie�ca
szerokie widoki, porywa� go, zapala� do realizacji w�asnych cel�w.
Mieszko widzia� przed sob� coraz wspanialsz� przysz�o�� pot�nego
pa�stwa, kt�re- by� mo�e - wszystkie ziemie S�owian obejmie.
Oponenci milczeli, bo te� nie wszystkie przedsi�wzi�cia Boles�awa
by�y mrzonkami. Pami�tano spraw� czesk�. Wprawdzie ksi��� polski
nie osta� si� d�ugo na zdobytym tronie praskim, ale przecie� ca�e
przedsi�wzi�cie przynios�o wielk� korzy�� w postaci Moraw, kt�re
pozosta�y przy Polsce, mimo przep�dzenia Boles�awa z Pragi. Tote�
Mieszko wierzy� ojcu coraz bardziej, nabiera� pewno�ci, �e w
przysz�o�ci wszystko b�dzie tak, jak on sobie zamy�li�. Byle ta
wojna z Niemcami sko�czy�a si� wreszcie. Na razie nie bra� udzia�u
w wojnie niemieckiej. Musia� wpierw nadrobi� "stracony" nad
ksi��kami czas, musia� uczy� si� tego wszystkiego, co rycerz i
w�dz umie� powinien: jazdy konnej, strzelania, w�adania broni�
wszelak�. Musia� tak�e coraz lepiej poznawa� sprawy pa�stwa.
Ojciec rozumia� to doskonale, tote� raz po raz wzywa� go do siebie
i przy nim rozmawia� z licznymi pos�ami, a nawet przes�uchiwa�
szpieg�w i donosicieli, kt�rych mia� wsz�dzie: na Rusi, w
Niemczech, w Czechach, w italii, a nawet w Danii czy Skandynawii.
Dzi�ki temu Mieszko jeszcze lepiej poznawa� cele ojca i jeszcze
bardziej mu ufa�. Wierzy�, �e Ru� da si� sk�oni� do sojuszu z
Polsk�, �e w Czechach wezm� g�r� S�awnikowice lub inni wrogowie
Niemiec, kt�rzy odci�gn� ten kraj od sojuszu z Henrykiem II i �e
za nimi odejd� od Henryka Wieleci, kt�rzy dot�d wiernie wspomagali
cesarza przeciw Polsce.
To �e Mieszko by� wci�gany przez ojca w sprawy pa�stwa, jest
rzecz� pewn�, tak naprawd� jednak nie wiemy nic o latach
poprzedzaj�cych rok 1013, kiedy to nast�pca tronu da� si� pozna� w
Niemczech jako dojrza�y ju�, do�wiadczony i wytrawny dyplomata. Od
domy�lnej daty powrotu Mieszka (1007) do roku 1013 min�o sze��
lat, szmat czasu. W ci�gu sze�ciu lat �ycia bardzo m�odego
cz�owieka o wi�le wi�cej zwyk�o si� zdarza� ni� w ci�gu dziesi�ciu
lat starca. Przede wszystkim m�ody i, jak si� domy�lamy, dzielny i
zdolny ksi��� musia� spotka� niejedn� kobiet�. A �e z kraju w tym
czasie zdawa� si� nie wyje�d�a�, kobieta mog�a pochodzi� tylko z
kt�rego� z wielkich rod�w dawnych w�odyk�w plemiennych czy
opolnych, kt�re teraz wiernie s�u�y�y Boles�awowi. Boles�aw bowiem
spo�r�d dwunastu najznamienitszych "ksi���t", jak nazwa� tych
ludzi niemiecki kronikarz, Thietmar, stworzy� sobie rad�
przyboczn�, czyli najbli�sz� dru�yn�. Dw�r Emnildy obfitowa� wi�c
w zacne i nadobne dw�rki, pe�ne zalotno�ci i wdzi�ku. Niepodobna
za�, aby zdrowy i wysportowany m�odzieniec pozosta� nieczu�y na
powaby dziewcz�ce.
O tym, czy Boles�aw mia� w tym czasie jakie� ma��e�skie plany dla
syna, nie wiemy nic. Znamy jednak jego stosunek do m�odzie�czych
poryw�w serca, pami�tamy, �e sam dwie ma��onki po�lubi� przed
Emnild� kt�rej dopiero pozosta� wierny. M�g� wi�c Mieszko zakocha�
si� w kim� i m�g� ojciec patrze� na to z pob�a�aniem, pewien, �e w
razie czego syn wzorem ojca przep�dzi niewiast� � lub
przeszkadzaj�c� w realizacji jakich� zamierze�. Z drugiej jednak
strony w owych czasach nie ka�de ma��e�stwo zawierano w obliczu
Ko�cio�a, znano tak zwane ma��e�stwa "na prawie krajowym", czyli
wed�ug dawnych poga�skich zwyczaj�w. Jeszcze W�adys�aw Herman
ponad p� wieku p�niej z takiego ma��e�stwa mia� syna Zbigniewa,
kt�rego pe�ne prawa do dziedziczenia w�adzy nie przez wszystkich
by�y kwestionowane.
Sumuj�c to wszystko oraz niekt�re p�niejsze wiadomo�ci o
zapomnianym synu Mieszka II, mo�emy przyj�� z du�ym
prawdopodobie�stwem �e nasz bohater zakocha� si� naprawd� i w
zupe�nie nieznanych okoliczno�ciach po�lubi� dziewczyn�, kt�rej
nie dane jednak by�o przej�� do historii, lecz kt�ra wielki wp�yw
wywar�a na ma��onka. By�o to bowiem ma��e�stwo z czystej mi�o�ci,
nie "polityczne", czyli z wyrachowania zawarte, jakie tak�e zna�a
tamta epoka. Co� jak ma��e�stwo Boles�awa i Emnildy, bo� Emnilda
te� zdaje si� pochodzi� z jakiego� niezbyt wielkiego rodu, skoro
niemiecki kronikarz nie uzna� za stosowne bli�ej si� nim zaj��.
Daremnie jednak sililiby�my si� na odkrycie imienia wybranki
ksi�cia, daremnie pr�bowaliby�my dowiedzie� si� o niej czego�
wi�cej. Podobno jej imi� brzmia�o Dobrawa, ale to niezbyt pewne.
Wszystko, co wiemy o tamtych czasach, zawdzi�czamy pisanym przez
duchownych kronikom lub notatkom, duchowni za� woleli przemilcze�
ten fakt, kt�ry zaprzecza� wp�ywom Ko�cio�a i ich zdaniem nie
przynosi� chluby dynastii.
Tak wi�c Mieszko za�o�y� rodzin� i wtajemnicza� si� w polityczne i
militarne zamys�y ojca. R�norodno�� zainteresowa� Boles�awa,
kt�ra na pierwszy rzut oka mog�a przedstawia� si� jako chaos
rozstrzelanych na wszystkie strony, oderwanych od siebie i
przeciwstawnych dzia�a�, z wolna nabiera�a sensu. Je�li zrazu
kr�ci�o mu si� w g�owie od r�nych wiadomo�ci i fakt�w, to w ko�cu
niezachwiana mi�o�� synowska wprowadza�a �ad w �w obraz barwny i
�ywy.
Boles�aw za po�rednictwem swoich szpieg�w, donosicieli i
"przyjaci�", kt�rych mia� w ka�dym pa�stwie s�siednim, wiedzia� o
g��wnych celach misji Rajnberna i Brunona, o interesach Ko�cio�a i
cesarstwa. By�y to cele i interesy r�ne od jego cel�w i
interes�w. Nie ca�kiem przeciwstawne, lecz r�ne. Wszystko jednak
mia�o zale�e� ostatecznie od tego, kto zdo�a najwi�ksze korzy�ci
odnie��, kto w odpowiednim momencie zagarnie owoce misji dla
siebie.
Tymczasem w lecie 1012 roku nast�pi�o co� nieprzewidzianego.
W�odzimierz Wielki, kt�ry bacznie przygl�da� si� misjom zachodnich
biskup�w, a przy tym nie spuszcza� oka z Boles�awowego zi�cia,
odkry� niebezpiecze�stwo. Ksi�stwo pi�skie zacz�o latynizowa�
sw�j Ko�ci� i wi�cej tam by�o zapatrzenia si� w stron� Poznania
ni� Kijowa. W powietrzu pachnia�o spiskiem, kt�ry m�g� doprowadzi�
do oderwania Pi�szczyzny od Kijowa, a mo�e nawet i do czego�
gorszego.
Niebezpiecze�stwo spisku, o kt�rym wyra�nie zosta� poinformowany
Thietmar, sk�oni�o W�odzimierza do natychmiastowej i zdecydowanej
akcji. Kiedy upa� wysuszy� bagna i ksi�stwo �wiatope�ka sta�o si�
�atwiejsze do zdobycia, W�odzimierz ruszy� nagle z wielk� si��
bojar�w, pojma� swojego pasierba wraz z jego �on� Boles�aw�wn� i
biskupem Rajnbernem, po czym w triumfalnym pochodzie wr�ci� do
swojej stolicy, gdzie wszyscy je�cy trafili do loch�w.
Wie�ci z Polesia lotem b�yskawicy dotar�y do Polski. Boles�aw
poczu� si� dotkni�ty do �ywego i - co wi�cej - zagro�ony w swoich
planach. Kl�ska by�a dotkliwa, wszak�e istnia� spos�b ratowania
wp�yw�w na wschodzie, pomszczenia zniewagi, uwolnienia je�c�w.
Spos�b polega� na zawarciu pokoju z Henrykiem II i wsp�lnej z nim
wyprawie na Ru�.
W�r�d przybocznej dru�yny ksi�cia Boles�awa zawrza�o, zacz�y si�
gor�czkowe narady, w kt�rych uczestniczy� tak�e nast�pca tronu.
Mieszko rozumia� ojca, podziela� jego trosk� o c�rk� i zi�cia, ba,
o ca�� przysz�o�� polityki wschodniej. Mo�e my�l o pokoju z
Henrykiem II wydawa�a si� zbyt fantastyczna wobec znanej
zaciek�o�ci wojny, musia� wszak�e uzna�, �e by�a to my�l jedyna.
Kraj nie by� zdolny do walki na dwa fronty. Zrazu nie przypuszcza�
jednak, jak� sam b�dzie musia� odegra� rol� i ile b�dzie go ona
kosztowa� w przysz�o�ci.
Jeszcze jesieni� pojechali do Niemiec pos�owie Boles�awa, aby
zbada� nastroje i przygotowa� w�a�ciwe pertraktacje pokojowe.
Okaza�o si�, �e nastroje by�y przychylne. D�ugotrwa�a wojna wi�cej
przynosi�a Niemcom szkody ni� po�ytku, coraz wi�cej os�b z
otoczenia Henryka II zdawa�o sobie spraw� z konieczno�ci
uregulowania stosunk�w s�siedzkich. Z drugiej strony sam Henryk,
kt�ry zamierza� koronowa� si� na cesarza, jako �e do tej pory
wci�� by� tylko kr�lem rzymskim, w lot pozna�, jakie mo�e odnie��
korzy�ci ze zwr�cenia uwagi Boles�awa na wsch�d. To� Ru� wci��
by�a sojusznikiem Bizancjum, Bizancjum za� wnosi�o element
niepokoju do Italii, grozi�o z tamtej strony wojn�. Jako� bardzo
szybko porozumiano si� w sprawie warunk�w rozejmu i p�niejszych
pertraktacji pokojowych. Zim� rzecz by�a ju� przygotowana i teraz
przysz�a kolej na Mieszka.
Boles�aw, kt�ry nigdy nie przebiera� w �rodkach wiod�cych do celu,
pewnego dnia wezwa� syna do siebie, i jak si� domy�lamy, bez
ogr�dek wyjawi� mu swoj� wol�. Rozmowa musia�a by� przykra. Oto
Mieszko ma poj�� za �on� obc� i zupe�nie nie znan� sobie pann� ze
znacznej rodziny niemieckiej, aby tym da� dow�d szczero�ci rokowa�
i aby tym przychylniej nastawi� Niemc�w. Ponadto musi pojecha� na
dw�r kr�la Henryka i zachowa� si� tam z ca�ym uszanowaniem, jak
tego wymaga�a sytuacja. Pok�j musi by� zawarty i to za ka�d� cen�.
Inaczej nie uwolni si� wi�ni�w W�odzimierza.
Nie wiemy, jak zachowa� si� Mieszko. Jego "naturalna", czyli
zwyczajem krajowym po�lubiona ma��onka powi�a mu ju�
prawdopodobnie syna, kt�ry, ku rado�ci dziadka, zosta� ochrzczony
jego imieniem. A teraz mia� po�lubi� inn� kobiet�. Stanowczo nie
mia� wi�c szcz�cia w swoim dla ojca uwielbieniu. Ju� po raz drugi
zosta� zaskoczony jego wol�, kt�ra nigdy nie zwyk�a liczy� si� z
nikim i z niczym. �aden dokument nie zostawi� nam �lad�w prze�y�
m�odego, dwudziestotrzyletniego ksi�cia, tak bardzo ufaj�cego
swojemu ojcu i tak ci�ko do�wiadczonego. Co najwy�ej mogliby�my
si� tylko wielu rzeczy domy�la�. Trzymajmy si� jednak fakt�w kt�re
znamy dobrze dzi�ki szczeg�owym, cho� lapidarnym i niezupe�nie
jasnym przekazom niemieckiej kroniki.
Mieszko m�g� buntowa� si� w duchu, m�g� poprzysi�ga� sobie, �e ta
druga niewiasta b�dzie tylko ma��onk� "polityczn�", dla oka i dla
pozoru po�lubion�, wszak�e woli ojca przeciwstawi� si� nie m�g�. W
tamtych czasach rodzice byli bezwzgl�dnymi panami swoich dzieci.
Na pocz�tku lutego 1013 roku widzimy go ju� w Magdeburgu, gdzie
czeka� na� przychylnie nastawiony kr�l rzymski, Henryk II. Polski
nast�pca tronu, wida� przekonany przez ojca i wyposa�ony w wielkie
pe�nomocnictwa, przyby� tam z darami, jak to w�wczas by�o w
zwyczaju, kiedy chcia�o si� kogo� zjedna�. Napotka� obce, znane
sobie tylko z opowiada� miasto, ale przede wszystkim tyluletniego
wroga, kt�ry nagle mia� zosta� przyjacielem. Wszystko to mog�o
oszo�omi� m�odego cz�owieka, ale z relacji Thietmara wynika, �e
Boles�awowic nie straci� g�owy. Skoro ju� raz zgodzi� si� na swoj�
rol�, by� zdecydowany dobrze j� spe�ni�.
Kr�l rzymski przyj�� znamienitego pos�a z ca�ym szacunkiem,
�askawo�ci� i powag�. Pok�j, o kt�ry go proszono, mia� wielkie
znaczenie tak�e dla niego. Wiedzia� o tym dobrze i zdawa� sobie
spraw�, �e ksi��� Boles�aw r�wnie� domy�la si� tego. Nie nale�a�o
zatem przeci�ga� struny, przeciwnie, trzeba by�o da� dowody
szczero�ci czy te� "�askawo�ci" monarszej, jak si� to w�wczas
nazywa�o. Domy�lamy si�, nie by�o zatem �adnych upokorze�, ale
szczere, jakby r�wnego z r�wnym rozmowy. To na pewno zdejmowa�o
kamie� z serca m�odego dyplomaty. Jednak�e z kroniki niemieckiej
dowiadujemy si� o czym�, co pozornie mo�e rzuca� pewien cie� na
naszego parlamentariusza.
Kronika Thietmara podaje, �e Mieszko zosta� uczyniony przez kr�la
jego rycerzem. Ten fakt r�nie bywa wyja�niany i wiele sprawia
k�opotu historykom. Czy�by wchodzi� tu w gr� ho�d lenny? A je�li
tak, to z czego? W jakim charakterze? Sprawa jednak wygl�da bardzo
prosto. W tamtych czasach istnia� zwyczaj pasowania na rycerza. Im
wy�ej w hierarchii spo�ecznej sta�a osoba pasuj�cego, tym wi�kszy
zaszczyt dla pasowanego. Mi�dzy pasowanym i pasuj�cym nast�powa�
pewien zwi�zek ni to podda�stwa, ni to przyja�ni. Rzecz polega�a
na tym, �e nie uchodzi�o i nie by�o rzecz� godn� za pasowanie
odp�aca� si� wojn� czy w og�le wrogo�ci�. W podobny nieco spos�b
biskupi wy�wi�caj� kap�an�w, kt�rzy przy okazji zobowi�zuj� si� do
pos�usze�stwa i wierno�ci.
Mieszko mimo swojej dojrza�o�ci nie nosi� wida� dot�d pasa ni
ostr�g. Przyj�cie tych oznak wielkiej godno�ci z r�k kr�la nie
mog�o przynie�� mu ha�by, przeciwnie wynosi�o go jeszcze w oczach
tych wszystkich, kt�rych pasowali ojcowie-ksi���ta lub pomniejsi
wielmo�e-rycerze. Taka by�a epoka.
Podczas gdy Mieszko prowadzi� rozmowy w sprawie zawarcia trwa�ego
pokoju, omawia� warunki, targowa� si� o liczb� rycerzy, kt�rych
kr�l mia� u�yczy� na wojn� z Rusi�, przybyli z nim swatowie
zajmowali si� spraw� jego ma��e�stwa. Osob� panny znamy dobrze.
By�a to Rycheza, c�rka palatyna Lotaryngii, Ezzona, i siostrzenicy
dawnego przyjaciela Boles�awa, cesarza Ottona III. Zatem osoba nie
byle jaka. Rycheza mia�a wnie�� m�owi w posagu przychylno��
swojej rozleg�ej, spowinowaconej z Henrykiem II rodziny i co�
wi�cej jeszcze, bo bogate tradycje w�adzy, kt�re si�ga�y samego
Karola Wielkiego. Z takiego ma��e�stwa urodzony syn mia�by w
�y�ach krew najpot�niejszych w�adc�w chrze�cija�skich Europy,
zar�wno tych ze wschodu, jak i z zachodu. Co� takiego bardzo si�
liczy�o w tamtych czasach. Ale i dla Rychezy partia by�a
wspania�a. O m�a dla tak skoligaconej osoby nie by�o �atwo.
Starsze siostry Rychezy, nie mog�c znale�� odpowiednich partii,
wszystkie musia�y p�j�� do klasztoru, gdy� ma��e�stwo z byle
margrabi�, baronem czy hrabi� by�oby mezaliansem.
Ponadto najbli�sza rodzina panny m�odej, jakkolwiek skoligacona z
Henrykiem II i w chwili obecnej pozostaj�ca z nim w przyja�ni, nie
mog�a pogardzi� okazj� zaprzyja�nienia si� z w�adc�, kt�ry nie
zawsze by� sk�onny k�ania� si� kr�lowi i jeszcze m�g� okaza� si�
przydatny w walce z nim.
Pertraktacje zako�czy�y si� pomy�lnie. W maju odby�o si� spotkanie
ksi�cia Boles�awa z Henrykiem: Boles�aw z�o�y� Henrykowi ho�d z
�u�yc i Milska, po czym kr�l rzymski zawar� przymierze z ksi�ciem
Polski, kt�rego w tej cz�ci rokowa� traktowa� jak r�wnego sobie.
Obaj w�adcy niezwykle uroczy�cie przysi�gli sobie pomoc przeciw
swoim wrogom i obdarowali si� kosztownymi upominkami. W czerwcu
ksi��� Boles�aw, zadowolony, wr�ci� do kraju wraz z Mieszkiem. W
orszaku ksi�ny Emnildy znajdowa�a si� m�oda, kilkunastoletnia
ma��onka polskiego nast�pcy tronu.
Wnioskuj�c z p�niejszych przekaz�w �r�d�owych, m�odzi ma��onkowie
utrzymywali stosunki poprawne. Brak danych �r�d�owych nie pozwala
jednak na dok�adniejsze przedstawienie problemu. Prawdopodobnie
"na�o�nica", czyli poprzednia �ona polskiego ksi�cia, zosta�a
odes�ana do rodzic�w, by� mo�e otrzymawszy du�e odszkodowanie, a
m�ody ma��onek zacz�� szuka� zainteresowa� poza domem. Odt�d
cz�sto b�dziemy go widzie� daleko od dworu. M�oda Rycheza
pozostawa�a by� mo�e w pa�acu na Ostrowie Lednickim, a Mieszko
dzia�a� jako dyplomata i w�dz. Tylko od czasu do czasu przybywa�
do ma��onki. Pa�ac by� wspania�y, jedno lub mo�e dwupi�trowy i,
jak �wiadcz� pozosta�e po nim zarysy fundament�w i �cian,
wybudowany z kamienia. Te resztki, kt�re wiele m�wi� archeologom o
architekturze budowli, nie nosz� jednak �adnych �lad�w uczu�
�yj�cych w�r�d nich ludzi. Pozostawmy wi�c te delikatne sprawy i
zajmijmy si� publiczn� dzia�alno�ci� m�odego ksi�cia.
W wojnie ruskiej Mieszko nie bra� udzia�u. Boles�aw osobi�cie
powi�d� swoje rycerstwo i nie znane z liczby posi�ki niemieckie.
Ksi��� pozosta� w kraju, z pewno�ci� jako zast�pca czy namiestnik
nieobecnego w�adcy. By� mo�e odwiedza� Rychez�, by� mo�e po
kryjomu je�dzi� do dawnej ukochanej, by bodaj na kr�tko popie�ci�
ma�ego Boles�awa. �adne jednak wiadomo�ci o tym nie przetrwa�y.
Wiemy tylko, �e dalej sumiennie wype�nia� polecenia ojca i �e by�
mu wierny. Wobec tego niezale�nie od swoich spraw rodzinnych z
niecierpliwo�ci� czeka� na wynik ruskiej wyprawy, kt�ra mog�a
rozstrzygn�� losy tej cz�ci �wiata, przynie�� upragnion� jedno��
polsko-rusk�. Wojna trwa�a prawdopodobnie oko�o dw�ch miesi�cy, od
po�owy lipca do po�owy wrze�nia. Zako�czy�a si� jednak, niestety,
niepowodzeniem.
Wed�ug s��w niemieckiego kronikarza kt�ry zosta� poinformowany
przez swoich rodak�w, Boles�aw dokona� zemsty takiej, na jak� by�o
go sta�, wszak�e nic nie wiadomo o jakiej� wi�kszej bitwie.
Prawdopodobnie wszystko sko�czy�o si� na spustoszeniu sporego
szmatu ziem ruskich. Pieczyngowie, odwieczni wrogowie Rusin�w,
kt�rzy wsp�dzia�ali z polsko-niemieck� wypraw�, aby przy okazji
za�atwi� swoje porachunki, podnie�li jaki� bunt, a� dosz�o do
tego, �e Boles�aw musia� ich pobi�. Mo�e te niesnaski w obozie
sprzymierzonych, mo�e zbyt szczup�e si�y Boles�awa sprawi�y, �e
ksi��� powr�ci� do domu bez je�c�w.
Nieudana wyprawa na wsch�d i brak widok�w na szybkie za�atwienie
sprawy uwi�zionych krewniak�w sk�oni�y Boles�awa do ponownego
szukania rekompensaty na zachodzie. Skoro pok�j i sojusz z
Henrykiem II nie przynios�y spodziewanych wynik�w i korzy�ci,
nale�a�o pok�j zerwa�. Pod koniec 1013 roku Henryk II wyruszy� na
planowan� wypraw� do Italii, gdzie cesarz wschodni Bazyli II
wywiera� coraz wi�ksze wp�ywy i gdzie w�adza Henryka by�a
zagro�ona. Boles�aw jednak ani my�la� o wype�nieniu swoich
zobowi�za� udzielenia mu pomocy wzajemnej. Przeciwnie, nawet z
wrogami Henryka nawi�za� ��czno�� przez specjalnych wys�annik�w.
Ta wroga dzia�alno�� nie zaszkodzi�a w�adcy niemieckiemu. Henryk
zdo�a� odzyska� wp�ywy, a nawet koronowa� si� na cesarza, po czym,
syt s�awy i zaszczyt�w, powr�ci� do kraju wiosn� 1014 roku.
Silniejszy ni� dot�d, wyniesiony do godno�ci cesarskiej, nie m�g�
nie my�le� o niewierno�ci swojego wschodniego s�siada. A �e
Boles�awowi wcale na jego dalszej przyja�ni nie zale�a�o, nic nie
mog�o zapobiec nowej wrogo�ci i nowej wojnie.
Prawdopodobnie Mieszko podziela� zdanie ojca, rozumia�, �e na
poz�r niezr�wnowa�one i chaotyczne dzia�ania mia�y jeden cel
naczelny. Tote� mimo odmiennego charakteru w�asnej osobowo�ci i
mimo tylu do�wiadcze�, jakich ju� dozna� od ojca, dalej s�u�y� mu
wiernie.
Zim� 1013-1014 roku wyjecha� Mieszko do Czech. Ksi��� czeski
Udalryk, wierny sojusznik cesarza Henryka, mia� jakie� trudno�ci
wewn�trzne, w �r�d�ach zachowa�y si� wzmianki o krwawo st�umionym
buncie. Boles�aw, kt�ry niedawno osobi�cie przyczyni� si� do
osadzenia Udalryka na tronie, mia� nadziej�, �e za cen� udzielonej
mu teraz pomocy sk�oni Czechy do sojuszu przeciw cesarstwu
rzymskiemu. Mieszko mia� trudne zadanie. Tradycyjna wierno��
Udalryka wobec cesarza nie mog�a �atwo zosta� obalona. Mimo to
rozmowy w Pradze, o kt�rych mamy tylko niejasne wiadomo�ci,
zdawa�y si� pocz�tkowo przebiega� pomy�lnie. By�a mowa o zwi�zkach
krwi, o wsp�lnej przesz�o�ci. Udalryk, kt�remu tak�e zapewne
ci��y�a niemiecka zwierzchno��, zdawa� si� s�ucha� ch�tnie.
Zawarto jakie� porozumienie.
Zadowolony Mieszko, spokojnie wraca� do kraju na czele w�asnej
dru�yny przybocznej, z�o�onej z jakiego� wspania�ego pocztu
rycerzy. Niedaleko granic �l�ska, a mo�e ju� nawet - w Polsce
rozegra� si� dramat. Udalryk, "przestrze�ony" przez stronnik�w
niemieckich przed gro�b� cesarskiego gniewu, nagle zmieni� zdanie
i pogna� za pos�em, kt�rego jeszcze przed paroma dniami �egna� z
honorami. Rozegra�a si� kr�tka bitwa, zaskoczeni Polacy zostali
pojmani. Mieszko, teraz ju� jako jeniec, powr�ci� do Pragi.
Nie wiemy, czy osadzono go w dobrze strze�onej komnacie ksi���cego
zamku na Hradczanach, czy te� mo�e zamkni�to w lochu, jak to
w�wczas najcz�ciej post�powano z wrogami najgro�niejszymi. W
ka�dym razie m�ody nast�pca tronu musia� p�aci� nowy haracz za
ojcowskie pomys�y. Niewola zawsze jest ci�ka i straszna.
Trudno zrozumie�, co chcia� osi�gn�� Udalryk. Zmaza� win�
poprzedniego wahania, poprzedniej gotowo�ci do sojuszu z Polsk�?
By� mo�e.
Powracaj�cy z Italii cesarz zapragn�� wykorzysta� sytuacj�, aby
odzyska� wp�yw na Boles�awa. W Pradze pojawi� si� kapelan cesarza,
Teodoryk, kt�ry za��da� wydania Mieszka jako cesarskiego rycerza.
��danie zosta�o poparte gro�b�, �e w wypadku �mierci wi�nia
Udalryk w�asne �ycie straci. Ksi��� czeski odm�wi� jednak wydania
Boles�awowica. Trzymanie go u siebie by�o gwarancj�, �e ksi���
polski, w obawie o syna, nie zechce m�ci� si� na swoim s�siedzie.
Cesarz nie ust�powa�. Do Pragi pojechali nowi pos�owie z ��daniem
wydania polskiego nast�pcy tronu i z zapewnieniem, �e Udalryk pod
troskliw� opiek� cesarza mo�e nie obawia� si� gro�by ze strony
Polski. Dopiero tym razem Udalryk ust�pi� i Mieszko m�g� wyruszy�
w dalsz� drog�, prawdopodobnie do Merseburga.
Nie jecha� jednak jako cz�owiek wolny. Towarzysz�cy mu rycerze
niemieccy byli dla� grzeczni, oddawali mu zapewne wszystkie
nale�ne honory, ale tak�e strzegli go i niedwuznacznie dawali do
zrozumienia, �e ca�kiem swojej wolno�ci nie odzyska�, �e jego
przysz�o�� zale�y od tego, czy cesarz porozumie si� z Boles�awem,
do kt�rego natychmiast wyjechali pos�owie z "radosn� nowin�".
Mieszko zapewne nie dziwi� si� temu. Naiwny by�by cesarz, gdyby
nie zechcia� wykorzysta� okazji.
Wi�zienie w Merseburgu nie by�o tak ci�kie jak w Pradze. Mieszka
najprawdopodobniej umieszczono w wygodnej komnacie, zapewniono mu
dobr� straw�, a mo�e tak�e s�u�b�. Tyle �e za pr�g komnaty wyj��
nie by�o wolno ani spotyka� kogokolwiek, cho� wielu mia� tutaj
znajomych, a nawet przyjaci� z czas�w, kiedy dwa lata temu
rozmowy w sprawie zawarcia wci�� trwaj�cego pokoju prowadzi�.
Tote� mimo ca�ej wygody musia� t�skni� za wolno�ci�, za krajem, w
kt�rym pozostawi� swoich bliskich.
Tymczasem trwa�y pertraktacje w sprawie uwolnienia go i
wyja�nienia nowych nieporozumie� polsko-niemieckich, jakie brak
polskich posi�k�w na cesarsk� wypraw� do Italii spowodowa�.
Boles�aw, zapewniaj�c o swojej wdzi�czno�ci za uwolnienie Mieszka
z wi�zienia czeskiego, prosi� cesarza o natychmiastowe odes�anie
mu syna, wszak�e ten nie godzi� si� na takie postawienie sprawy.
Chcia� przy okazji upokorzy� troch� polskiego ksi�cia, wymusi� na
nim nowe, bardziej szczere zapewnienia przyja�ni na przysz�o��.
Boles�aw tymczasem, spokojny o los syna, nie kwapi� si� do
osobistego przyjazdu do Merseburga, dok�d wzywa� go cesarz w celu
wyt�umaczenia si� z poprzedniej niewierno�ci, natomiast przez
zaufanych ludzi nawi�zywa� kontakty z panami wschodnioniemieckimi,
kt�rych zna� od dawna i z kt�rymi �y� w przyja�ni. Nie wszyscy
bowiem podzielali stanowisko cesarza. Panowie wschodnioniemieccy
nie chcieli nowej wojny z Polsk�, przeciwnie, pragn�li trwa�ego
pokoju, bo na wojnach zawsze �le wychodzili. Byli nawet tacy, jak
arcybiskup magdeburski Gero, kt�rzy od samego pocz�tku odradzali
cesarzowi wi�zienie Mieszka, natomiast przeciwnie, radzili mu
bezzw�ocznie przes�a� uwolnionego do Polski. W ten spos�b
spodziewano si� zyska