9366
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9366 |
Rozszerzenie: |
9366 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9366 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9366 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9366 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
1
Fryderyk Nietzsche
Narodziny Tragedii z Ducha Muzyki
PR�BA SAMOKRYTYKI
1
Cokolwiek mog�o le�e� u podstaw tej dyskusyjnej ksi��ki, musia�a to by� kwestia pierwszego rz�du i powabu, a przy
tym jeszcze kwestia g��boko osobista. Po�wiadcza to okres, w kt�rym powsta�a, p o m i m o kt�rego powsta�a, burzliwy
okres niemiecko-francuskiej wojny z lat 1870-71. Gdy przez Europ� przetacza� si� grzmot bitwy pod Worth, szperacz
i tropiciel zagadek, kt�remu przypada w udziale ojcostwo tej ksi��ki, siedzia� sobie gdzie� w zak�tku Alp, wielce
rozszperany i roztropiony, a potem wielce zatroskany i beztroski zarazem, i spisywa� swe my�li o G r e k a c h � trzon
tej osobliwej i ma�o przyst�pnej ksi��ki, kt�rej ma by� po�wi�cony ten p�ny wst�p (lub te� pos�owie). Kilka tygodni
p�niej sam autor znalaz� si� pod murami Metz, ci�gle jeszcze my�lami przy znakach zapytania, jakie postawi� nad
rzekom� �rado�ci�" Grek�w i greckiej sztuki, by wreszcie, w owym miesi�cu najwi�kszego napi�cia, gdy w Wersalu
radzono o pokoju, r�wnie� z sob� zawrze� pok�j i wychodz�c powoli z nabytej podczas walk choroby ostatecznie
zdecydowa� si� na �Narodziny tragedii z ducha m u z y k i". Z muzyki? Muzyka i tragedia? Grecy i muzyka tragedii?
Grecy i pesymistyczne dzie�o sztuki? Najbardziej udany, najpi�kniejszy, ogl�dany z najwi�ksz� zawi�ci�, najbardziej
uwodz�cy do �ycia rodzaj dotychczasowego cz�owieka, Grecy � i co? W�a�nie u nich tragedia by�a k o n i e c z n a ?
Wi�cej nawet � sztuka? Po co Grekom sztuka?
Wida�, w kt�rym miejscu postawiony zosta� przez to wielki pytajnik w kwestii warto�ci istnienia. Czy pesymizm
k o n i e c z n i e musi by� oznak� zmierzchu, upadku, bezradno�ci, instynkt�w znu�onych i os�ab�ych �jak to by�o u
Hindus�w, jak to, wydaje si�, jest u nas, �nowoczesnych" ludzi i Europejczyk�w? Czy istnieje pesymizm s i � y ?
Intelektualna sk�onno�� do tego, co w istnieniu twarde, przera�aj�ce, z�e, problematyczne, zrodzone przez dobrobyt,
tryskaj�ce zdrowie, p e � n i � istnienia? Czy istnieje mo�e cierpienie z samego nadmiaru? Kusicielska dzielno��
najostrzejszego spojrzenia, kt�ra p r a g n i e grozy jak wroga, godnego wroga, na kt�rym mog�aby wypr�bowa� swe
si�y? Na kt�rym chce si� uczy�, czym jest J�k"? Co oznacza, w�a�nie u Grek�w z najlepszego, najsilniejszego,
najdzielniejszego okresu, mit t r a g i c z n y ? I przepot�ny fenomen dionizyjski? Co, ze� zrodzona, tragedia? I zn�w:
to, na co umar�a tragedia, sokratyzm moralno�ci, dialektyka, samowystarczalno�� i beztroska cz�owieka teoretycznego �
jak�e z tym? Czy �w sokratyzm nie m�g� by� raczej oznak� zmierzchu, znu�enia, choroby, anarc�ricz-nego rozk�adu
instynkt�w? A �grecka rado��" p�niejszej Grecji tylko wieczorn� zorz�? Epikurejska wola p r z e - c i w pesymizmowi
tylko ostro�no�ci� cierpi�cego? A sama nauka, nasza nauka � w�a�nie, co w og�le, od strony symptomu �ycia, oznacza
wszelka nauka? Po co, gorzej jeszcze, s k � d � wszelka nauka? I co? Czy nauka jest mo�e tylko l�kiem i ucieczk�
przed pesymizmem? Subteln� obron� przed... p r a w d � ? W j�zyku moralnym czym� na kszta�t tch�rzostwa i
fa�szywo�ci? W j�zyku za� niemoralnym chytro�ci�? O, Sokratesie, Sokratesie, czy to by�a mo�e t w o j a tajemnica?
O, tajemniczy ironisto, czy to by�a mo�e twoja... ironia?
2
Musia�em w�wczas uchwyci� co� strasznego i niebezpiecznego, rogaty problem, niekoniecznie a� byka, ale w
ka�dym razie n o w y problem. Dzi� powiedzia�bym, �e by� to p r o b l e m samej n a u k i � nauki po raz pierwszy
uj�tej jako problematyczna, jako w�tpliwa. Ksi��ka wszelako, w kt�rej zawar�a si� w�wczas moja m�odzie�cza odwaga i
nieufno�� � jaka� n i e m o � l i w a ksi��ka musia�a powsta� z zadania tak niem�odzie�czego! Zbudowana z wyra�nie
przedwczesnych, m�odzie�czych do�wiadcze�, kt�re wszystkie le�a�y u progu komunikowalno�ci, przeniesiona na grunt
s z t u k i � bo problemu nauki nie mo�na rozpozna� na gruncie nauki � ksi��ka mo�e dla artyst�w ze zdolno�ciami do
analizy i retrospekcji (to znaczy dla ludzi po�r�d artyst�w wyj�tkowych, kt�rych trzeba szuka�, a nawet nie bardzo
mo�na...), pe�na psychologicznych nowo�ci i artystowskich tajemnic, z artystowsk� metafizyk� w tle, m�odzie�cze
dzie�o pe�ne m�odzie�czej odwagi i m�odzie�czej melancholii, niezale�ne, przekorne i samodzielne tak�e tam, gdzie
k�oni si� jakby przed jakim� autorytetem i w�asn� czci�, kr�tko m�wi�c, debiut tak�e w ka�dym negatywnym sensie
tego s�owa, pomimo swego starczego problemu, obci��one wszelkimi b��dami m�odo�ci, zw�aszcza jej �o wiele za
d�ugie", jej �burz� i naporem"; z drugiej strony, z racji powodzenia, jakie mia�a (zw�aszcza u wielkiego artysty, do
kt�rego zwraca�a si� jak zaproszenie do dialogu, u Richarda Wagnera), ksi��ka d o w i e d z i o n a , tj. taka, kt�ra
w ka�dym razie sprawi�a co� dla �najlepszych jej epoki". Ju� cho�by z tego powodu winna by� traktowana z
pewnymi wzgl�dami i ogl�dnie. Mimo to nie b�d� ukrywa�, jak nieprzyjemny mi si� dzi� jawi, jak obc� staje teraz
2
przede mn� po szesnastu latach � przed starszym, stokro� bardziej wybrednym, wcale jednak nie wystyg�ym okiem,
kt�remu te� nie sta�o si� obce samo owo zadanie, na kt�re porwa�a si� raz pierwszy ta zuchwa�a ksi��ka �
s p o j r z e n i e na n a u k � z p e r s p e k t y w y a r tys ty, na s z t u k � z a � z p e r s p e k t ywy � y c i a...
3
Powiem raz jeszcze, dzi� jest to dla mnie ksi��ka niemo�liwa � uwa�am j� za �le napisan�, ci�k�, przykr�,
zawzi�cie i chaotycznie obrazow�, emocjonaln�, miejscami przes�odzon� na kobiecy wr�cz spos�b, o nier�wnym tempie,
bez d��enia do logicznej czysto�ci, wielce przekonan� i dlatego pomijaj�c� dowody, nieufn� nawet co do s t o
s o w n o � c i dowodzenia, za ksi��k� dla wtajemniczonych, za �muzyk�" dla ochrzczonych muzyk�, kt�rych
��cz� od pocz�tku rzeczy wsp�lne, rzadkie do�wiadczenia artystyczne, za znak rozpoznawczy wi�z�w krwi in
artibus � ksi��ka butna i marzycielska, kt�ra naprofanum vulgus �wykszta�conych" zamyka si� bardziej ni� na
lud, kt�ra wszelako, jak dowiod�o i dowodzi jej oddzia�ywanie, do�� dobrze umie znajdywa� sobie wsp�marzycieli
i wabi� ich na nowe kr�te �cie�ki i tancplace. Tu w ka�dym razie _ m�wiono z zaintrygowaniem i niech�ci�
zarazem � przemawia� g�os o b c y , adept jeszcze �nie znanego boga", kryj�cy si� chwilowo pod kapturem
uczonego, pod oci�a�� i ospa�� dialektyk� Niemca, a nawet pod kiepskimi manierami wagnerysty; by� tu duch o
obcych, bezimiennych jeszcze potrzebach, by�a pami�� roj�ca si� od pyta�, do�wiadcze�, tajemnic, kt�rym imi�
Dionizosa by�o przypisane raczej w charakterze pytajnika; przemawia�o tu � m�wiono sobie z nieufno�ci� � co�
na kszta�t mistycznej i niemal menadycznej duszy, kt�ra z mozo�em i dowolnie, wr�cz niezdecydowana na to, czy
chce si� ujawni�, czy skry�, be�kocze niby w jakim� obcym j�zyku. Niechby ta �nowa dusza" � p i e w a � a �
miast m�wi�! Jaka szkoda, �e tego, co mia�em w�wczas do powiedzenia, nie odwa�y�em si� wyrzec poezj�. Mo�e
bym zdo�a�! Albo przynajmniej jako filolog � przecie� do dzi� dla filologa pozostaje na tym obszarze do odkrycia i
odkopania niemal wszystko! Zw�aszcza problem, � e tkwi tu problem � i �e dop�ki nie mamy odpowiedzi na
pytanie: �co jest dionizyjskie?", dop�ty Grecy tak jak dawniej pozostan� ca�kowicie nieznani i niedost�pni
wyobra�ni...
4
C� wi�c jest dionizyjskie? W niniejszej ksi��ce jest na to pewna odpowied� � m�wi tam �wiedz�cy", wtajemniczony
i adept swego boga. Dzi� mo�e ostro�niej i mniej elokwentnie m�wi�bym o trudnej psychologicznej
kwestii, jaka le�y u �r�d�a greckiej tragedii. Podstawowa kwestia dotyczy stosunku Greka do b�lu, jego stopnia
wra�liwo�ci � czy ten stosunek si� nie zmieni�, czy mo�e uleg� odwr�ceniu? � kwestia, czy istotnie jego coraz
silniejsze p r a g n i e n i e p i � k n a , �wi�t, rozkoszy, nowych kult�w wyros�o z braku, niedoboru, melancholii, b�lu?
Je�li mianowicie za�o�y�, �e tak w�a�nie by�o � a w wielkiej mowie pogrzebowej przekonuje nas o tym Perykles (i
Tukidydes) � to sk�d bra�oby si� w�wczas przeciwstawne pragnienie, kt�re wyst�pi�o chronologicznie wcze�niej,
p r a g n i e n i e b r z y d o t y , solidny, silny poci�g dawniejszego Hellena do pesymizmu, do mitu tragicznego, do obrazu
wszystkiego, co na gruncie istnienia przera�liwe, z�e, zagadkowe, niszcz�ce, fatalne � sk�d bra�aby si� w�wczas
tragedia? A mo�e z r o z k o s z y , z si�y, z tryskaj�cego zdrowia, z przeogromnej pe�ni? I jakie znaczenie, fizjologicznie
rzecz bior�c, ma w�wczas owo szale�stwo, z kt�rego wyros�a sztuka zar�wno tragiczna, jak komiczna, szale�stwo
dionizyjskie? A wi�c? Czy ob��d jest zawsze symptomem zwyrodnienia, upadku, zap�nionej kultury? Czy te� mo�e �
pytanie do psychiatr�w � istniej� neurozy z d r o w i a ? M�odo�ci i m�odzie�czo�ci narodu? Co oznacza po��czenie boga z
koz�em w satyrze? Na gruncie jakiego do�wiadczenia, pod jak� presj� musia� sobie Grek wyobra�a� dionizyjskiego
marzyciela i pracz�owieka jako satyra? Je�li za� chodzi o �r�d�o ch�ru tragicznego: czy w ci�gu stuleci, gdy kwit�o
greckie cia�o, kipia�a �yciem grecka dusza, istnia�y mo�e endemiczne zachwycenia? Wizje i rojenia, w kt�rych uczestniczy�y
ca�e gminy, ca�e gromady czcicieli? Mo�e wi�c w�a�nie w okresie swej bujnej m�odo�ci Grecy mieli sk�onno�� do
tragizmu i byli pesymistami? Mo�e to w�a�nie ob��d zes�a�, m�wi�c s�owami Platona, n a j w i � k s z e dobrodziejstwa
na Hellad�? A je�li, z drugiej strony i przeciwnie, w�a�nie w czasach rozprz�enia i s�abo�ci Grecy stawali si� coraz
bardziej optymistyczni, powierzchowni, aktorscy, d���c te� nami�tnie do logiki i logicyzacji �wiata, a wi�c zar�wno �weselsi",
jak �bardziej naukowi"? Mo�e wbrew wszelkim �nowoczesnym ideom" i przes�dom demokratycznego smaku
zwyci�stwo o p t ymi z mu , rozumno� � , kt�ra zdoby�a w�adz�, praktyczny i teoretyczny u t y l i t a r y z m ,
to�samy z demokracj�, z kt�r� jest wsp�czesny � stanowi� objawy gasn�cej si�y, nadchodz�cej staro�ci, fizjologicznego
znu�enia? A pesymizm w�a�nie n i e ? Czy Epikur � w�a�nie jako c i e r p i � c y � by� optymist�? Wida�, �e
ksi��ka ta obarczy�a si� ca�� wi�zk� trudnych pyta� � do��czmy jeszcze najtrudniejsze jej pytanie! Co, z perspektywy
� y c i a , oznacza moralno��?
3
5
Ju� w Przedmowie do Richarda Wagnera jako prawdziwie m e t a f i z y c z n a dzia�alno�� cz�owieka zostaje
przedstawiona sztuka � a n i e moralno��. W samej ksi��ce cz�sto powraca obrazoburcza teza, �e istnienie �wiata
jest u s p r a w i e d l i w i o n e tylko w sensie fenomenu estetycznego. Istotnie, ksi��ka zna tylko jeden sens i presens
artysty w tle wszystkiego, co si� dzieje � �boga", je�li kto woli, ale tylko ca�kowicie neutralnego i pozamoralnego bogaartyst�,
kt�ry w budowaniu i w burzeniu, w dobru i w z�u chce widzie� tylko w�asn� przyjemno�� i samoub�stwienie,
kt�ry tworz�c �wiaty uwalnia si� od b i e d y pe�ni i n a d m i a r u , od c i e r p i e n i a wskutek napi�tych w nim
przeciwie�stw. �wiat, w ka�dej chwili o s i � g n i � t e zbawienie boga jako wiecznie zmienna, wiecznie nowa wizja
najbardziej cierpi�cego, najpe�niejszego przeciwie�stw, najbardziej sprzecznego, kt�ry umie si� zbawia� tylko na
poz�r . Ca�� t� metafizyk� artysty mo�na nazwa� dowoln�, bezu�yteczn�, fantastyczn� � istotne w niej jest jednak to,
�e zdradza ju� pewnego ducha, kt�ry kiedy� b�dzie got�w na wszelkie ryzyko w walce z m o r a l n �
interpretacj� i wyk�adni� istnienia. Tu daje o sobie zna�, mo�e po raz pierwszy, pesymizm �poza dobrem i
z�em", tu dochodzi do g�osu i formu�y owa �perwersja charakteru", na kt�r� Schopenhauer niezmordowanie
rzuca� najw�cieklejsze przekle�stwa � filozofia, kt�ra wa�y si� umie�ci� moralno�� jako tak� w �wiecie
zjawisk, zdeprecjonowa�, i to umie�ci� nie tylko po�r�d �zjawisk" (w sensie idealistycznego terminus
technicus), ale po�r�d �z�udze�"" w charakterze pozoru, z�udy, b��du, interpretacji, wyja�nienia, sztuki. G��bi�
tej an t y m o r a l n e j sk�onno�ci mo�na chyba najlepiej zmierzy� konsekwentnym i niech�tnym milczeniem,
jakie w ca�ej ksi��ce panuje na temat chrze�cija�stwa � chrze�cija�stwa jako najdalej posuni�tego
przefigurowania tematu moralnego, jakie dotychczas ludzko�� otrzyma�a. Istotnie, nie ma wi�kszego
przeciwie�stwa do nauczanego w tej ksi��ce czysto estetycznego obja�nienia i usprawiedliwienia �wiata ni�
doktryna chrze�cija�ska, kt�ra jest i chce by� t y l k o moralna, a swymi absolutnymi miernikami, na przyk�ad
ju� sw� prawdziwo�ci� Boga, odsy�a sztuk�, w s z e l k � sztuk�, w dziedzin� k � a m s t w a � to znaczy
neguje, wyklina, pot�pia. W tle za takim sposobem my�lenia i oceny, kt�ry, dop�ki jest jako� autentyczny,
musi by� wrogi sztuce, zawsze wyczuwa�em te� w r o g o � � do � y c i a , zawzi�t�, m�ciw� odraz� do �ycia
jako takiego, wszelkie bowiem �ycie opiera si� na pozorze, sztuce, z�udzie, optyce, nieuchronno�ci perspektywy
i b��du. Od pocz�tku, z istoty i zasadniczo chrze�cija�stwo by�o wstr�tem �ycia do �ycia, przesytem �ycia
�yciem, co si� jedynie w szaty wiary w �inne" czy te� �lepsze" �ycie przebiera�o, kry�o si� pod nimi, w nie
stroi�o. Nienawi�� do ��wiata", kl�twa na uczucia, l�k przed pi�knem i zmys�owo�ci�, �wiat pozadoczesny
wynaleziony, by jeszcze lepiej spotwarza� �wiat doczesny, zasadniczo prolongacja w nico��, do kresu, w bezruch, po
�sabat sabat�w" � wszystko to, wraz z bezwzgl�dn� wol� chrze�cija�stwa pozostawienia t y l k o moralnych
warto�ci, wydawa�o mi si� zawsze najbardziej niebezpieczn� i przera�aj�c� form� wszelkich mo�liwych form �woli
upadku", a przynajmniej oznak� najg��bszego schorzenia, znu�enia, zniech�cenia, wyczerpania, zubo�enia �ycia �
moralno�� bowiem (w szczeg�lno�ci chrze�cija�ska, tzn. bezwzgl�dna) m u s i nieustannie i nieuchronnie odmawia�
�yciu s�uszno�ci, bo �ycie z istoty j e s t czym� niemoralnym, m u s i ostatecznie, pod presj� ci�aru pogardy i
wiecznego �nie", odbiera� �ycie jako niegodne po��dania, jako samo w sobie bezwarto�ciowe. A sama moralno�� � czy�
mog�aby nie by� �wol� negacji �ycia", skrytym instynktem niszczenia, zasad� upadku, deprecjacji, potworzy, pocz�tkiem
ko�ca? I w konsekwencji najwi�kszym z zagro�e�? P r z e c i w moralno�ci wi�c zwraca� si� wtedy, w tej w�tpliwej
warto�ci ksi��ce, m�j instynkt jako afirmuj�cy instynkt �ycia i wynalaz� sobie zasadnicz� opozycyjn� doktryn� i przeciwstawn�
ocen� �ycia, czysto artystyczn�, a n t y c h r z e � c i j a � s k �. Jak j� nazwa�? Jako filolog i cz�owiek s�owa
ochrzci�em j� nie bez pewnej dowolno�ci � bo kt� zna prawdziwe imi� Antychrysta? � imieniem jednego z greckich
bog�w: nazwa�em j� d i o n i z y j s k �.
6
Wida� teraz chyba, jakiego zdania ju� t� ksi��k� wa�y�em si� dotkn�� ? Jak�e dzi� �a�uj�, �e nie mia�em jeszcze wtedy
odwagi ( lub czelno�ci ?), by rozpatruj�c tak szczeg�lne wizje i tak ryzykowne pogl�dy pozwoli� sobie te� na w � a s n y
j � z y k � �e usi�owa�em mozolnie wyrazi� formu�ami Schopenhauera i Kanta obce im i nowe warto�ciowania, kt�re
duchowi i smakowi Kanta i Schopenhauera by�y z gruntu przeciwstawne! C� s�dzi� Schopenhauer o tragedii? �Tym, co
przydaje wszystkiemu, co tragiczne, swoistego p�du do wznios�o�ci � powiada on (�wiat jako wola i wyobra�enie, II, s,
495) �jest odkrycie poznawcze, i� �wiat, �ycie nie mog� da� pe�nego zaspokojenia, a tym samym n i e w a r t o si�
przywi�zywa�: na tym polega duch tragiczny � wiedzie on zatem do r e z y g n a c j i " . O, jak�e inaczej
przemawia� do mnie Dionizos! O, jak�e odleg�y w�wczas by� mi w�a�nie ca�y ten rezygnacjonizm! Jest jednak w tej
ksi��ce co� o wiele gorszego, nad czym dzi� ubolewam jeszcze wi�cej ni� nad zaciemnieniem i zepsuciem dionizyjskich
4
przeczu� formu�ami Schopenhauera: to mianowicie, �e w og�le z e p s u � em sobie wielki p r o b l e m Gr e c j i w
postaci, w jakiej mi si� zjawi�, wskutek domieszania rzeczy najnowocze�niejszych! �e czepia�em si� jakich� nadziei tam,
gdzie nie by�o �adnych, gdzie wszystko nazbyt wyra�nie wskazywa�o na kres! �e na pod�o�u najnowszej niemieckiej
muzyki zacz��em snu� ba�� o �niemieckiej istocie", jak gdyby zanosi�o si� w�a�nie na odkrycie i odnalezienie
siebie � w okresie, gdy duch niemiecki, kt�ry jeszcze niewiele wcze�niej przejawia� wol� w�adania Europ�, si�� do
przewodzenia Europie, w�a�nie spisa� by� testament i ostatecznie z r e z y g n o w a � i pod pompatyczn� zas�on�
ustanowienia cesarstwa przeszed� do przeci�tno�ci, demokracji i �nowoczesnych idei"! Istotnie, nauczy�em si� potem
mys'le� o tej �niemieckiej istocie" ani daj�c jej jakiekolwiek nadzieje, ani j� oszcz�dzaj�c, a podobnie o dzisiejszej
n i e m i e c k i e j mu z y c e , kt�ra nadal jest romantyczna i jest najbardziej niegreck� z wszelkich mo�liwych form
sztuki, ponadto za� pierwszorz�dnie psuje nerwy, dwakro� niebezpieczniejsza w narodzie, kt�ry lubi wypi� i za cnot�
uwa�a m�tno�� w jej podw�jnej roli narkotyku upajaj�cego i zarazem s p o w i j a j � c e g o w mg� � . Niezale�nie
jednak od wszelkich pospiesznych nadziei i b��dnych u�ytkowych zastosowa� do naj�wie�szej wsp�czesno�ci, kt�rymi
zepsu�em w�wczas swoj� pierwsz� ksi��k�, nadal aktualny pozostaje wielki dionizyjski pytajnik w postaci tam
zarysowanej, tak�e w odniesieniu do muzyki: jakie w�asno�ci musia�aby mie� muzyka, kt�ra nie pochodzi�aby ze �r�d�a
romantycznego, jak niemiecka � lecz z d i o n i z y j s k i e g o ?
7
�Ale� m�j panie, czym�e u licha jest romantyzm, je�li p a n a ksi��ka nie jest romantyczna? Czy� nienawi�� do
�tera�niejszo�ci�, rzeczywisto�ci� i �nowoczesnych idei� mo�na posun�� dalej, ni� to nast�pi�o w pa�skiej metafizyce
artystycznej, kt�ra ch�tniej uwierzy w nico��, ch�tniej w diab�a uwierzy ni� w �teraz�? Czy� pod ca�� pa�sk�
kontrapunktow� sztuk� g�osow� i sztuk� uwodzenia uszu nie huczy bas z�o�ci i ��dzy zniszczenia, sro��ca si� determinacja
skierowana przeciw wszystkiemu, co jest �te-raz�, wola, kt�ra jest niezbyt odleg�a od praktycznego
nihilizmu i zdaje si� m�wi�: �niechby raczej nic nie by�o prawdziwe, ni� gdyby�cie wy mieli racj�, ni� gdyby
w a s z a prawda zachowywa�a s�uszno��. Niech pan sam, panie pesymisto i ub�stwiaczu sztuki, pos�ucha z szeroko
otwartymi uszami jednego tylko wybranego fragmentu swej ksi��ki, owego wymownego miejsca o smokob�jcy, kt�re
dla m�odych uszu i serc mo�e brzmie� jak zew szczuro�apa, czy� nie jest to prawdziwe wyznanie romantyka z 1830 r.
w masce pesymizmu z 1850 r., za kt�rym rozbrzmiewa ju� typowy romantyczny fina� � prze�om, za�amanie,
powr�t i upadanie przed star� wiar�, przed starym bogiem... Czy� pa�ska ksi��ka pesymisty sama nie jest po trosze
antygrecka i romantyczna, a nawet stanowi co� �upajaj�cego i zarazem spowijaj�cego w mg��; w ka�dym razie
narkotyk, a nawet po trosze muzyk�, n i e m i e c k � muzyk�? Pos�uchajmy jednak:
Je�li u�wiadomimy sobie rosn�ce pokolenie o tym nieustraszonym spojrzeniu, o tym heroicznym d��eniu ku
potworno�ciom, je�li u�wiadomimy sobie dzielny krok tych smokob�jc�w, dumn� zuchwa�o��, z jak� odwracaj�
si� plecami do wszystkich doktryn tego optymizmu na temat s�abo�ci, aby ��y� �mia�o� w ca�o�ci i
pe�ni, to c z y � n i e j e s t k o n i e c z n e , by tragiczny cz�owiek tej kultury, przy swym samowychowaniu
do powagi i zagro�e�, powo�a! now� sztuk�, s z t u k ? met a f i z y c z n e j pociechy, kt�ra musi po��da�
tragedii jako przynale�nej mu Heleny i wo�a� z Faustem:
Nie mia��ebym ja, najt�skniejsz� si��, Wwie�� w �ycie posta� mi najbardziej mi��?"
Czy� nie jest k o n i e c z n e ? Nie, po trzykro� nie, m�odzi romantycy: n i e jest konieczne! Jest za to
wielce prawdopodobne, �e tak si� to k o � c z y, �e wy tak ko�czycie, mianowicie �pocieszeni", jak to zosta�o
napisane, pomimo ca�ego samowychowania do powagi i zagro�e�, �metafizycznie pocieszeni", kr�tko m�wi�c,
jak ko�cz� romantycy, po c h r z e � c i j a � s k u... Nie! Winni�cie najpierw wyuczy� si� sztuki d o c z e s n e j
pociechy � winni�cie wyuczy� si� �mi e c h u , moi m�odzi przyjaciele, je�li chcecie w pe�ni pozosta�
pesymistami; mo�e dzi�ki temu, jako �miej�cy si�, wy�lecie do diab�a ca�e to metafizyczne pocieszycielstwo �
a metafizyk� przede wszystkim! Lub, wyra�aj�c to w j�zyku owego dionizyjskiego monstrum, kt�re zwie si� Z a
r a t u s t r a:
�Wznie�cie swe serca, bracia moi, wysoko, wy�ej! I nie zapomnijcie mi o nogach! Wznie�cie te� swoje nogi,
dobrzy tancerze, a jeszcze lepiej: sta�cie na g�owach!
T� koron� �miechu, t� koron� z r�anego wie�ca: sam j� sobie nasadzi�em, sam �wi�tym mianowa�em sw�j
�miech. Nie znalaz�em nikogo innego, kto by�by dzi� do�� silny do tego.
5
Zaratustra Tancerz, Zaratustra Lekki, kt�ry macha skrzyd�ami, gotuje si� do lotu, daj�c znaki wszystkim
ptakom, got�w i przygotowany, Szcz�liwiec-Lekkoduch;
Zaratustra Prawdom�wca, Zaratustra Prawdo�miewca, Cierpli wiec, Uwarunkowaniec, Ten, Kt�ry Uwielbia
Skoki i Wybryki; sam sobie nasadzi�em t� koron�!
T� koron� �miechu, t� koron� z r�anego wie�ca wam, bracia moi, odrzucam t� koron�! Uczyni�em �miech
�wi�tym: wy, ludzie wy�si, u c z c i e mi si� � �mia�!"
(Also sprach Zarathustra, cz. 4, s. 87)
PRZEDMOWA DO RICHARDA WAGNERA
Aby trzyma� od siebie z dala wszelkie mo�liwe w�tpliwo�ci, irytacje i nieporozumienia, do kt�rych wobec
swoistego charakteru naszej estetycznej publiczno�ci dadz� okazj� zebrane w tej rozprawie idee, i by tak�e wst�pne s�owa
do niej pisa� z tym samym kontemplacyjnym upojeniem, kt�rego �lady ona sama, jako petryfikacja dobrych i wznios�ych
godzin, nosi na ka�dej stronicy, wyobra�am sobie chwil�, w kt�rej Pan, m�j wielce szanowny przyjacielu, rozpraw� t�
otrzyma i, mo�e po wieczornym spacerze w�r�d zimowych �nieg�w, ogl�da Pan ok�adk� z Prometeuszem rozkowanym,
czyta moje nazwisko i od razu nabiera przekonania, �e cokolwiek zawiera �w tekst, to przecie� autor ma do powiedzenia co�
powa�nego i wnikliwego, i �e cokolwiek sobie obmy�li�, to obcowa� z Panem jak z kim� wsp�obecnym i tylko pewien
odpowiednik tej wsp�obecno�ci m�g� zapisa�. Przypomni Pan sobie przy tym, �e koncentrowa�em si� na tych ideach w
tym samym czasie, gdy powstawa� Pana traktat o Beethovenie, to znaczy w strasznych i wznios�ych chwilach w�a�nie
wybuch�ej wojny. Pomyl� si� jednak ci, kt�rym w zwi�zku z tym zbiorem przyjdzie na my�l opozycja patriotycznego
wzruszenia i estetycznej rozpusty, dzielnej powagi i weso�ej igraszki. Raczej po rzeczywistej lekturze tej
rozprawy stwierdz� zdumieni, z jak powa�nie niemieckim problemem mamy do czynienia, stwierdz�, �e stawiamy
go w sam �rodek niemieckich nadziei jako wir i punkt zwrotny. Mo�e wszelako urazi ich w og�le fakt tak powa�nego
potraktowania problemu estetycznego, skoro potrafi� oni widzie� w sztuce tylko weso�e zaj�cie uboczne, tylko w
zasadzie zb�dne podzwanianie na �powag� istnienia" � tak jakby nikt nie wiedzia�, czym przy tym
przeciwstawieniu jest taka �powaga istnienia". Tym powa�nym niech pos�u�y za nauk�, i� �ywi� przekonanie o
sztuce jako najwy�szym zadaniu i we w�a�ciwy spos�b metafizycznej aktywno�ci tego �ycia w sensie m�a,
kt�remu jako swemu poprzednikowi, wznios�emu szermierzowi tej drogi, niniejsz� rozpraw� pozwalam sobie
po�wi�ci�.
Bazylea, koniec 1871 roku
1
Nasza wiedza estetyczna zyska nader wiele, je�li uzyskamy nie tylko wejrzenie, ale i bezpo�redni� naoczn� pewno��, �e
rozw�j sztuki wi��e si� z dwoisto�ci� wymiaru a p o l l i � s k i e g o i d i o n i z y j s k i e g o , podobnie jak generacja
zale�y od dwoisto�ci p�ci w stanie ci�g�ej walki i przy okresowym tylko pojednaniu. Imiona te zapo�yczamy od
Grek�w, kt�rzy g��bokie tajniki swej wizji sztuki udost�pniaj� badaczowi nie tyle w poj�ciach, ile w dog��bnie
wyrazistych postaciach swego �wiata bog�w. Do tych dwu ich b�stw, Apolla J Dionizosa, nawi�zuje nasze ustalenie,
i� w greckim �wiecie istnieje zasadnicze co do �r�d�a i celu przeciwie�stwo mi�dzy sztuk� plastyczn�, apolli�sk� i
nieplastyczn� sztuk� muzyki jako sztuk� Dionizosa. Te dwa tak r�ne pop�dy towarzysz� sobie, zwykle otwarcie ze
sob� zwa�nione, ale pobudzaj�ce si� wzajem do coraz to nowych, bardziej mocarnych narodzin, aby uwieczni� w nich
walk� tego przeciwie�stwa, tylko na poz�r godzonego wsp�lnym s�owem �sztuka"; w ko�cu, dzi�ki metafizycznemu
cudownemu aktowi helle�skiej �woli" zjawiaj� si� po��czone w par� i jako taka para poczynaj� w ko�cu zar�wno
dionizyjskie, jak apolli�skie dzie�o sztuki w postaci attyckiej tragedii.
Aby sobie przybli�y� te dwa pop�dy, wyobra�my je sobie najpierw jako odr�bne artystyczne �wiaty s n u i
u p o j e n i a ; mi�dzy tymi fizjologicznymi zjawiskami mo�na dostrzec odpowiednik przeciwie�stwa wymiaru dionizyjskiego
i apolli�skiego. Zgodnie z pogl�dem Lukrecjusza, we �nie duszom ludzkim zjawiaj� si� najpierw
wspania�e postacie bog�w, we �nie wielki artysta widzia� wspania�� budow� cz�onk�w nadludzkich istot, a
6
helle�ski poeta, zapytany o tajemnice poetyckiej tw�rczo�ci, r�wnie� wspomnia�by sen i da�by podobn� nauk�
jak Hans Sachs w Meistersinger:
Bo, przyjacielu, tw�rcy dzie�o
ze sn�w t�umacze� r�d sw�j wzi�o.
Wierz mi, prawdziwa z�udy karta
we �nie cz�ekowi jest otwarta:
wszelkie poezje i poemy
z wyk�adni prawdy sn�w bierzemy.
Pi�kny poz�r �wiat�w snu, przy tworzeniu kt�rych ka�dy cz�owiek jest w pe�ni artyst�, stanowi przes�ank�
wszelkiej sztuki plastycznej, ale te�, jak zobaczymy, wa�nej cz�ci poezji. Rozkoszujemy si� bezpo�rednim
rozumieniem kszta�tu, przemawiaj� do nas wszelkie formy, nie ma nic oboj�tnego i niekoniecznego. Mimo
najwy�szego �ycia tej opisywanej rzeczywisto�ci mamy poczucie prze�wiecania p o z o r u � takie jest
przynajmniej moje do�wiadczenie, na poparcie cz�sto�ci kt�rego, a nawet normalno�ci, m�g�bym przywo�a�
niejedno �wiadectwo i niejedn� wypowied� poet�w. Cz�owiek filozoficzny ma nawet poczucie, �e tak�e pod t�
rzeczywisto�ci�, w kt�rej �yjemy i bytujemy, tkwi skryta druga, zupe�nie inna, �e wi�c i ta pierwsza
rzeczywisto�� jest pozorem. Schopenhauer okre�la wr�cz jako oznak� filozoficznych uzdolnie� dar widzenia
niekiedy ludzi i wszelkich rzeczy jako tylko widm lub sennych obraz�w. Tak jak filozof do rzeczywisto�ci
istnienia, tak te� artystycznie wra�liwy cz�owiek odnosi si� do rzeczywisto�ci snu. Przygl�da si� on dok�adnie i z
ochot�, bo na podstawie tych obraz�w wyk�ada sobie �ycie, na tych procesach wprawia si� do �ycia. Nie tylko
przyjemnych i przyjaznych obraz�w do�wiadcza on w sobie z t� wszechzrozumia�o�ci�: przeci�gaj� przed nim
te� rzeczy powa�ne, pos�pne, smutne, mroczne, nag�e k�opoty, igraszki przypadku, t�skne oczekiwania, kr�tko
� ca�a �boska komedia" �ycia, wraz z infernem, i to nie tylko jako gra cieni � on bowiem tak�e �yje i cierpi w
tych epizodach � ale te� nie bez tego ulotnego wra�enia pozoru. I mo�e niejeden, podobnie jak ja, przypomina
sobie, jak po�r�d niebezpiecze�stw i grozy snu dodawa� sobie odwagi i udawa�o mu si� wo�a�: �To sen! Chc� go
�ni� dalej!" Opowiadano mi te� o osobach, kt�re przypadki z jednego i tego samego snu potrafi�y kontynuowa�
przez trzy kolejne noce albo i d�u�ej. S� to fakty po�wiadczaj�ce wyra�nie, �e nasza najg��bsza istota, wsp�lne
pod�o�e nas wszystkich, z g��bok� rozkosz� i radosnym poczuciem konieczno�ci do�wiadcza na sobie snu.
(. To radosne poczucie konieczno�ci do�wiadczenia snu wyrazili r�wnie� Grecy w osobie swego Apollo. Jako
b�g wszelkich si� plastycznych, Apollo jest r�wnie� bogiem prawdom�wnym. Z natury b�d�c ��wietlistym",
b�stwem �wiat�a, w�ada te� pi�knym pozorem wewn�trznego �wiata fantazji. Wy�sza prawda, doskona�o�� tych
stan�w w przeciwie�stwie do fragmentarycznie rozumianej dziennej rzeczywisto�ci, a nast�pnie g��bokie
poczucie uzdrawiaj�cej i pomocnej we �nie i sennym marzeniu natury stanowi� zarazem symboliczn� analogi�
do uzdolnie� wr�biarskich i w og�le do sztuk, kt�re czyni� �ycie mo�liwym i wartym �ycia.; Tak�e jednak
owej cienkiej linii, kt�rej senny obraz nie mo�e przekroczy�, by nie wywo�a� patologicznych skutk�w, bo
w�wczas zwodzi�by nas poz�r w postaci bezkszta�tnej rzeczywisto�ci, nie mo�e brakowa� w obrazie
Apolla: owego ograniczenia wedle miary, owego wyzwolenia od dzikich podniet, owego m�drego spokoju boga
artyst�w. Jego oko musi zgodnie ze swym �r�d�em by� �s�oneczne"; nawet gdy wpada w gniew lub melancholi�,
k�ad� si� na nim �wi�cenia pi�knego pozoru. Tak oto w pewnym ekscentrycznym sensie mog�oby Apolla dotyczy�
to, co Schopenhauer m�wi o cz�owieku zamotanym w zas�on� mai (�wiat jako wola i wyobra�enie, I, s. 416): �Jak
na wzburzonym morzu, kt�re, ze wszech stron bezkresne, z rykiem wznosi i zatapia g�ry ba�wan�w, siedzi w
��dce �eglarz, ufaj�c s�abemu sprz�towi, tak w �rodku �wiata udr�k siedzi spokojnie cz�owiek, wsparty z ufno�ci�
na principium individua�ionis". O Apollu trzeba by nawet rzec, i� niewzruszona ufno�� pok�adana w tym principium
i spokojne siedzenie tam uwi�zionego znalaz�y w nim najwznio�lejszy wyraz, i chcia�oby si� nawet okre�li� Apolla
jako wspania�y boski obraz principium individuationis, kt�rego gest�w i spojrze� przemawia do nas ca�a rozkosz i
m�dro�� �pozoru" i jego pi�kna.
W tym�e miejscu Schopenhauer przedstawi� nam ogromn� g r o z � , jaka ogarnia cz�owieka, gdy nagle zb��dzi on
w�r�d form poznania zjawiska i wyda mu si�, �e naruszona zosta�a zasada w kt�rym� ze swych sformu�owa�. Gdy
do tej grozy dodamy upojny zachwyt, jaki przy takim samym naruszeniu principium indwiduationis powstaje w
najg��bszym pod�o�u cz�owieka, wr�cz natury, to wejrzymy w istot� d i o n i z y j s k o � c i , kt�r� najlepiej przybli�y�
sobie przez analogi� do u p o j e n i a ! Pod wp�ywem narkotycznego napoju, o kt�rym m�wi� w hymnach wszystkie
pierwotne ludy i narody, lub wskutek gwa�townego, ca�� natur� nami�tnie przenikaj�cego nadej�cia wiosny budz� si�
owe dionizyjskie podniety, a wobec ich przyboru subiektywno�� znika w zupe�nym samozapomnieniu. Tak�e w
niemieckim �redniowieczu pod wp�ywem tej samej dionizyjskiej si�y ros�y gromady w�druj�c z miejsca na miejsce
7
w�r�d �piewu i ta�ca. W tych ta�cach �w. Jana i �w. Wita rozpoznajemy bachiczne ch�ry greckie o prehistorii w Azji
Mniejszej a� po Babilon i orgiastycznych Sake�w. Istniej� ludzie, kt�rzy z braku do�wiadczenia lub wskutek
umys�owego ograniczenia z drwin� i politowaniem odwracaj� si� w poczuciu w�asnego zdrowia od takich zjawisk
jako �chor�b ludu". Nie wiedz� biedacy, jak trupio i upiornie wygl�da to ich �zdrowie", gdy obok nich zakipi
rozp�omienione �ycie dionizyjskich marzycieli. Pod dionizyjskim czarem nie tylko zawi�zuje si� na nowo wi�
cz�owieka z cz�owiekiem; r�wnie� wyobcowana, wroga lub ujarzmiona natura �wi�tuje zn�w swe pojednanie z
utraconym synem, cz�owiekiem. /Dobrowolnie udost�pnia ziemia swe dary, przyja�nie zbli�aj� si� drapie�niki
ska� i pustyni. W�z Dionizosa tonie w kwiatach i wie�cach, w jego jarzmie krocz� pantera i tygrys. Trzeba
przemieni� pie�� Beethovena O rado�ci w obraz i nad��a� ze sw� wyobra�ni�, gdy przera�one miliony padaj� w
py� na twarze � tak mo�na przybli�y� sobie dionizyjsko��. Teraz niewolnik jest wolny, teraz wszyscy targaj�
zastyg�e nieprzyjazne obr�by, jakie ustanowi�a mi�dzy lud�mi n�dza, samowola i ��mia�a moda". Teraz, podczas
ewangelii harmonii �wiat�w, ka�dy czuje si� ze swym bli�nim nie tylko pojednany, pogodzony, stopiony, ale te�
to�samy, jak gdyby zas�ona mai zosta�a rozdarta i ju� tylko w strz�pach powiewa�a przed tajemnicz� prajedni�.
�piewaj�c i ta�cz�c ukazuje si� cz�owiek jako cz�onek wy�szej wsp�lnoty � oduczy� si� chodzi� i m�wi� i zaraz
wzi�ci ta�cz�c w powietrze. Z jego gest�w przemawia oczarowanie. Tak jak teraz zwierz�ta m�wi�, a ziemia
p�ynie mlekiem i miodem, tak te� od niego pobrzmiewa jaka� nadnaturalno��: czuje si� bogiem, sam kroczy teraz
tak zachwycony i wznios�y, jak to widzia� we �nie u bog�w. Cz�owiek przesta� by� artyst�, sta� si� dzie�em sztuki,
artystyczna przemoc ca�ej natur)', ku najwy�szemu zadowoleniu prajedni, objawia si� w dreszczu upojenia.
Najszlachetniejsz� glin�, najdro�szy marmur ugniata si� "tu i ciosa, cz�owieka, a do wt�ru uderze� d�uta
dionizyjskiego rze�biarza �wiata rozbrzmiewa wo�anie eleuzyjskich misteri�w: �Padacie na twarze, miliony?
Czujesz Stw�rc�, �wiecie?"
2
Rozwa�ali�my dot�d aspekt apolli�ski i jego przeciwie�stwo, aspekt dionizyjski, jako si�y artystyczne, kt�re
wydobywaj� si� z samej natury b e z p o � r e d n i c t w a : c z � o w i e c z e g o a r t y s t y i w kt�rych si� owe
artystyczne pop�dy zaspokajaj� od razu i wprost: z jednej strony jako obrazowy �wiat snu, kt�rego doskona�o��
nie ma �adnego zwi�zku z poziomem intelektualnym lub kultur� artystyczn� jednostki, z drugiej za� jako upojna
rzeczywisto��, kt�ra tak�e nie szanuje jednostki i nawet usi�uje unicestwi� indywiduum, a potem zbawi� je drog�
mistycznego doznania jedni. W stosunku do tych bezpo�rednich artystycznych stan�w natury ka�dy tw�rca jest
�na�ladowc�", mianowicie albo apolli�skim artyst� snu, albo dionizyjskim artyst� upojenia, albo wreszcie �jak na
przyk�ad w greckiej tragedii � zar�wno artyst� snu, jak artyst� upojenia. Takim musimy go sobie wyobrazi�, gdy
na dionizyjskim rauszu i w mistycznym odindywidualizowaniu, samotny i z dala od rozmarzonych ch�r�w zapada
w nico��, a dzi�ki apolli�skiemu dzia�aniu snu jego stan, tzn. jego jedno�� z najg��bszym pod�o�em �wiata
objawia mu siew m e t a f o r y c z n ym o b r a z i e s e n n y m.
Po tym og�lnym przedstawieniu przes�anek i rozr�nie� zbli�amy si� teraz do [G r e k � w, by stwierdzi�,
w jakim stopniu i zakresie rozwin�y si� u nich te art y s t y c z n e p o p � d y n a t u r y ; pozwoli nam to g��biej
zrozumie� i oceni� stosunek greckiego artysty do swych pierwowzor�w lub, u�ywaj�c zwrotu Arystotelesa,
�na�ladowanie natury". O s n a c h Grek�w mo�na, pomimo ca�ej ich literatury na ten temat i licznych anegdot
o snach, m�wi� tylko hipotetycznie, cho� z niejak� doz� pewno�ci. Wobec niewiarygodnie precyzyjnych i
niezawodnych uzdolnie� plastycznych ich oka, wraz z ich jasnym i szczerym upodobaniem do barw, trudno, ku
zawstydzeniu p�niejszych pokole�, zak�ada� tak�e w ich snach logiczny zwi�zek linii i zarys�w, barw i grup,
podobny ich najlepszym p�askorze�bom ci�g scen, kt�rych doskona�o��, je�li mo�na tu por�wnywa�, z pewno�ci�
usprawiedliwi nazwanie �ni�cych Grek�w Homerami, a Homera �ni�cym Grekiem, i to w g��bszym sensie, ni�
gdy nowoczesny cz�owiek wa�y si� pod wzgl�dem swego snu por�wnywa� si� z Szekspirem.
Nie musimy natomiast m�wi� tylko hipotetycznie, gdy chodzi o odkrycie ogromnej przepa�ci, jaka dzieli d i o
n i z y j s k i c h G r e k � w od dionizyjskich barbarzy�c�w. Na wszystkich kra�cach starego �wiata � by pomin�� tu
nowszy � od Rzymian po Babilon mo�emy wykaza� istnienie �wi�t dionizyjskich, kt�rych charakter do charakteru
takich �wi�t w Grecji ma si� w najlepszym razie tak jak brodaty satyr, kt�remu kozio� u�yczy� miana i w�a�ciwo�ci,
do samego Dionizosa. Prawie wsz�dzie o�rodkiem tych �wi�t by�a nieokie�znana rozwi�z�o�� p�ciowa, kt�rej
fale p�yn�y przez ka�d� rodzin� i jej szacowne zasady. Wyzwala�y si� tu najdziksze bestie natury a� po ow�
wstr�tn� mieszank� chuci i okrucie�stwa; to ona zawsze wydawa�a mi si� faktycznym �napojem czarownic".] Od
gor�czkowych ekscytacji owych �wi�t, o kt�rych wie�ci p�yn�y do Grek�w po wszystkich drogach l�dowych i mor
8
skich, w pe�ni, jak si� zdaje, chroni�a ich przez pewien czas dumna posta� Apolla, kt�ry nie m�g� zwr�ci� g�owy
Meduzy przeciw mocy bardziej niebezpiecznej ni� ta dziwaczna nieokrzesana moc dionizyjska. Ta majestatycznewynios�a
postawa Apolla uwieczni�a si� w sztuce doryckiej. W�tpimy i wr�cz niemo�liwy sta� si� ten op�r, gdy w ko�cu
podobne pop�dy utorowa�y sobie drog� z najg��bszego korzenia helle�skiej istoty. Teraz dzia�anie delfickiego boga
ograniczy�o si� do tego, by brutalnemu przeciwnikowi wytr�ci� niszczycielsk� bro� z r�ki przez zawart� w stosownej
chwili ugod�. Ta ugoda to najwa�niejszy moment w dziejach greckiego kultu: gdziekolwiek spojrze�, wida�
skutki tego wydarzenia. By�o to pojednanie dw�ch przeciwnik�w z ostrym okre�leniem przynale�nych im odt�d
rewir�w i okresow� wysy�k� dar�w w dow�d szacunku. W rzeczywisto�ci przepa�� nie znikn�a. Je�li jednak przyjrzymy
si�, jak pod rygorami tego pokojowego traktatu ujawnia�a si� dionizyjska moc, to przy por�wnaniu z owymi
babilo�skimi Sakeami i ich redukcj� cz�owieka do tygrysa i ma�py rozpoznamy w dionizyjskich orgiach Grek�w
�wi�ta zbawienia �wiata i dni przemiany. Dopiero u nich natura osi�ga stan rado�ci artystycznej, dopiero u nich
zniszczenie principium individuationis staje si� zjawiskiem artystycznym. �w ohydny nap�j czarownic z chuci i
okrucie�stwa tutaj nie dzia�a�; tylko osobliwa mieszanka i dwoisto�� uczu� dionizyjskich marzycieli go przypomina
� jak lekarstwo przypomina �miertelne trucizny � owo zjawisko, �e b�le rodz� rozkosz, �e rado�� wyrywa z
piersi tony pe�ne udr�ki. Najwy�sza rado�� pobrzmiewa okrzykami wstr�tu lub t�skn� skarg� na nieodwracaln�
utrat�. W tych greckich �wi�tach ujawnia si� niejako sentymentalny rys natury, tak jakby wzdycha�a ona nad swym
rozcz�onkowaniem na indywidua. Pie�� i mowa gest�w takich dwoi�cie nastrojonych marzycieli by�a dla
homerycko-greckiego �wiata czym� nowym i nies�ychanym; zw�aszcza dionizyjska m u z y k a budzi�a tam l�k i
groz�.
Je�li muzyka by�a ju� na poz�r uznana za sztuk� apolli�sk�, to by�a ni� tylko, �ci�le bior�c, jako falowanie
rytmu, kt�rego obrazow� si�� rozwini�to do cel�w prezentacji apolli�skich stan�w. Muzyka Apolla by�a doryck�
architek-tonik� ton�w, ale ton�w tylko zaznaczanych, jak to jest w�a�ciwe kitarze. Pieczo�owicie usuwa si�
w�a�nie, jako nieapolli�ski, �ywio� ustanawiaj�cy charakter dionizyjskiej muzyki, a tym samym muzyki w og�le,
wstrz�saj�c� gwa�towno�� ton�w, jednolity strumie� tnelos i zupe�nie niepor�wnywalny �wiat harmonii. W
dionizyjskim dytyrambie cz�owiek zostaje pobudzony do najwy�szego wzmocnienia wszystkich swych zdolno�ci
symbolicznych; usi�uje si� uzewn�trzni� co� nigdy nie doznanego, unicestwienie zas�ony mai, jednolite bycie
geniuszem gatunku, a nawet natury. Teraz istota natury ma si� wyrazi� symbolicznie. Niezb�dny jest nowy �wiat
symboli, ca�a cielesna symbolika, nie tylko symbolika ust, oblicza, s�owa, lecz pe�ny, rytmicznie poruszaj�cy
wszystkie cz�onki gest taneczny. Nagle wzmagaj� si� w niewstrzymany spos�b inne symboliczne si�y, si�y
muzyki, w zakresie rytmiki, dynamiki i harmonii. Aby ogarn�� to og�lne wyzwolenie wszelkich symbolicznych si�,
cz�owiek musi by� ju� na owej wy�ynie samozatraty, jaka chce si� w owych si�ach wyrazi� symbolicznie:
dytyrambicznego s�ug� Dionizosa rozumiej� wi�c tylko jemu r�wni! Z jakim� zdumieniem musia� spogl�da� na nich
apolli�ski Grek! Ze zdumieniem tym wi�kszym, i� dochodzi�o do tego pe�ne grozy poczucie, �e wszystko to
w�a�ciwie nie jest mu przecie� tak obce i �e to tylko jego apolli�sk� �wiadomo�� zakrywa mu jak zas�ona ten
dionizyjski �wiat.
3
Aby to poj��, musimy t� artystyczn� budowl� k u l t u r y a p o l l i � s k i e j niejako rozebra� kamie� po
kamieniu, a� ujrzymy fundamenty, na kt�rych si� owa budowla wspiera. Spostrzegamy tu najpierw wspania�e
o l i m p i j s k i e postaci bog�w stoj�ce na jej szczytach; jej fryzy zdobi� czyny tych bog�w przedstawione na
promieniej�cych w dal p�askorze�bach. Niech nas nie zmyli, je�li po�r�d nich stoi te� Apollo jako b�stwo obok
innych i bez pretensji do pierwszego miejsca. Pop�d uzmys�owiony w postaci Apolla zrodzi� te� ca�y �wiat Olimpu, i
w tym sensie mo�emy uzna� Apolla za ojca tego �wiata. Z jakiej to ogromnej potrzeby powsta�o tak �wietlane
towarzystwo olimpijskich istot?
Kto z inn� religi� w sercu przyst�pi do tych Olimpijczyk�w i b�dzie szuka� u nich moralnych wy�yn czy wr�cz
�wi�to�ci, zaniedbuj�cego cia�o uduchowienia, spojrze� pe�nych mi�osierdzia, ten b�dzie musia� wnet odwr�ci� si�
od nich pe�en zawodu i zniech�cenia. Tu nic nie przypomina ascezy, uduchowienia czy powinno�ci; tu przemawia
do nas tylko bujne, triumfalne nawet istnienie, w kt�rym ub�stwione zosta�o wszystko, co istnieje, niezale�nie
od tego, czy jest dobre, czy z�e. I stoi poruszony widz przed tym nadmiarem �ycia, zadaj�c sobie pytanie, z
jakim� to czarodziejskim trunkiem w ciele za�ywali ci zuchwali ludzie �ycia, �e gdziekolwiek spojrzeli,
u�miecha�a si� do nich Helena, �s�odk� zmys�owo�ci� unoszony" idealny obraz ich w�asnej egzystencji. Do tego
9
ju� odwr�conego widza musimy zawo�a�; �Nie odchod� st�d, lecz pos�uchaj najpierw, co grecka m�dro��
ludowa powiada o tym �yciu, kt�re si� tu przed tob� z tak niewyja�nion� rado�ci� roztacza. Jak m�wi stara
opowie��, polowa� d�ugo w lesie kr�l Midas na m�drego Sylena, towarzysza Dionizosa, i nie m�g� go
pochwyci�. Gdy wpad� mu on wreszcie w r�ce, zapyta� kr�l, co jest dla cz�owieka najlepsze i najdoskonalsze,
Demon milcza� zastyg�y w bezruchu, by wreszcie, zmuszony przez kr�la, po�r�d skrzekliwego �miechu w te
s�owa si� odezwa�: �N�dzna jednodniowa istoto, dzieci� przypadku i mozo�u, czemu� mnie zmuszasz, bym ci
powiedzia� co�, czego najlepiej by�oby ci nie s�ysze�? Najlepsze jest dla ciebie zupe�nie nieosi�galne: nie
narodzi� si�, nie i s t n i e � , by� n i c z y m . Najlepsze za� po tym jest dla ciebie � pr�dko umrze�".
Jak do tej ludowej m�dro�ci ma si� olimpijski �wiat bog�w? Jak zachwycaj�ca wizja torturowanego
m�czennika do jego udr�k.
Teraz otwiera si� przed nami niejako czarodziejska g�ra Olimpu i ukazuje nam swe korzenie. Grek zna� i
odczuwa� groz� i obrzydliwo�� bytowania; aby w og�le �y�, musia� on ustawi� przed nim �wietlany Olimp
zrodzony ze snu. Ow� ogromn� nieufno�� do tytanicznych si� natury, ow� nad wszelk� wiedz� bezlito�nie
panuj�c� mojr�, owego s�pa wielkiego przyjaciela cz�owieka, Prometeusza, �w okropny los m�drego Edypa,
ow� kl�tw� na r�d Atryd�w, kt�ra zmusza Orestesa do matkob�jstwa, kr�tko m�wi�c, ca�� t� filozofi� le�nego
boga wraz z jej mitologicznymi przyk�adami, kt�ra doprowadzi�a do upadku sm�tnych Etrusk�w � Grecy
ci�gle przezwyci�ali za pomoc� owego artystycznego p o � r e d n i e g o � w i a t a Olimpijczyk�w, nieustannie
zas�aniali i usuwali sprzed oczu. Aby �y�, Grecy z najg��bszej potrzeby musieli owych bog�w stwarza�, a
stwarzanie to trzeba nam tak oto sobie wyobrazi�, �e z pierwotnego tytanicznego porz�dku bog�w trwogi
rozwin�� si� powoli dzi�ki owemu apolli�skiemu instynktowi pi�kna olimpijski porz�dek bog�w rado�ci � jak
r�e wykwitaj� z ciernistego krzewu. Jak�e inaczej m�g�by znie�� istnienie �w lud tak wra�liwy, tak pe�en niepohamowanych
pragnie�, tak wyj�tkowo zdolny do c i e r p i e n i a , gdyby tego samego, otoczonego wy�sz�
chwa��, nie ukaza� mu u jego bog�w? Ten sam pop�d, kt�ry powo�uje do istnienia sztuk� jako uwodz�ce do
dalszego �ycia uzupe�nienie i dope�nienie bytowania, pozwoli� te� powsta� olimpijskiemu �wiatu, w kt�rym
helle�ska �wola" ma rozja�niaj�ce zwierciad�o. W ten spos�b bogowie usprawiedliwiaj� ludzkie �ycie, gdy sami
nim �yj� � jedyna wystarczaj�ca teodycea! Bytowanie w jasnym s�onecznym blasku takich bog�w jest
odczuwane jako cel godny sam w sobie, a faktyczny b � l homeryckich ludzi wi��e si� z odci�ciem od niego,
zw�aszcza z pr�dkim odci�ciem � i odwracaj�c m�dro�� Sylena, mo�na by teraz rzec, i� �najgorsze dla nich to
pr�dko umrze�, najgorsze za� w drugiej kolejno�ci to w og�le kiedy� umrze�". Je�li rozbrzmiewa skarga, to
dotyczy znowu kr�tkiego �ycia Achillesa, podobnych �yciu li�ci przemian rodzaju ludzkiego, przemijania czasu
bohater�w. Nie przynosi ujmy najwi�kszemu nawet herosowi t�sknota za dalszym �yciem cho�by w roli
najemnika. Tak niepohamowane jest, na apolli�skim poziomie, pragnienie tego istnienia ze strony �woli", tak
bardzo zjednoczony z nim czuje si� cz�owiek apolli�ski, �e nawet skarga staje si� jego pie�ni� pochwaln�.
Trzeba tu powiedzie�, �e owa tak ut�skniona przez nowszego cz�owieka harmonia, wr�cz jedno�� cz�owieka z
natur�, przez Schillera nazwana �naiwn�", wcale nie jest tak prostym, samoistnie powstaj�cym, niejako nieuniknionym
stanem, jaki m u s i m y napotka� u wr�t ka�dej kultury w postaci raju cz�owieka. Mog�a w to wierzy� tylko epoka, kt�ra
Emila z Rousseau usi�owa�a wyobrazi� sobie tak�e jako artyst�, a w Homerze znalaz�a jakoby takiego wychowanego
na sercu natury artyst� Emila. Tam. gdzie spotykamy w sztuce �naiwno��", tam musimy stwierdzi� najsilniejszy wp�yw
kultury apolli�skiej, kt�ra zawsze musi najpierw obali� w�adz� tytan�w, pozabija� potwory i dzi�ki mocnym przygrywkom
z�ud i przyjemnych iluzji pokona� straszliwe otch�anie obrazu �wiata i najwi�ksz� zdolno�� do cierpienia. Jak�e jednak
rzadko osi�ga si� naiwno��, owo pe�ne zatopienie w pi�knu pozoru! Jak niewymownie wznios�y jest z tej racji Homer,
kt�ry jako jednostka odnosi si� do tej apolli�skiej kultury ludowej jak jednostkowy artysta snu do zdolno�ci �nienia
przez lud i natur� w og�le. �Naiwno��" Homera mo�na poj�� tylko jako pe�ne zwyci�stwo apolli�skiej iluzji. Jest to ta
iluzja, jak� tak cz�sto stosuje natura dla osi�gni�cia swych zamys��w. Prawdziwy cel jest zakrywany przez z�udny
obraz. My wyci�gamy do� r�ce, a dzi�ki naszemu z�udzeniu natura �w cel osi�ga. U Grek�w �wola" chcia�a ogl�da�
sam� siebie dzi�ki rozja�nieniu geniusza i �wiata sztuki; aby si� u�wietni�, dzie�a woli musia�y odczuwa� same siebie jako
godne u�wietnienia, musia�y odnajdywa� siebie w pewnej wy�szej sferze, i to tak, by ten doskona�y naoczny �wiat nie
dzia�a� nakazowo ani napominaj�ce. To w�a�nie w sferze pi�kna widziano swe zwierciadlane odbicia, bog�w Olimpu.
Tym odbiciem w zwierciadle pi�kna walczy�a helle�ska �wola" z odpowiadaj�cym artystycznemu talentem do
cierpienia i do m�dro�ci cierpienia, jako za� pomnik zwyci�stwa tej �woli" stoi przed nami Homer, artysta naiwny.
4
Na temat tego artysty naiwnego powie nam co� analogia ze snem. Gdy uprzytomni� sobie �ni�cego, jak z wn�trza
iluzji �wiata snu i bez zak��cenia go wo�a on do siebie: �to sen, chc� go �ni� dalej", gdy musimy wnioskowa� st�d o
10
g��bokiej wewn�trznej przyjemno�ci �nienia i gdy z drugiej strony, by w og�le mie� mo�no�� �nienia z t� wewn�trzn�
przyjemno�ci� ogl�dania snu, musimy w pe�ni zapomnie� o dniu i jego okropnej natarczywo�ci, to pod
przewodnictwem obja�niaj�cego sny Apolla b�dziemy mogli wszystkie te zjawiska nast�puj�co zinterpretowa�:
Cho� niew�tpliwie z dw�ch po��w �ycia, po�owy na jawie i po�owy we �nie, pierwsza wydaje nam si�
niepor�wnanie donio�lejsza, wa�niejsza, bardziej godna i bardziej warta prze�ywania, a nawet wy��cznie prze�ywana, to
jednak, przy ca�ym pozorze paradoksu, chcia�bym dla owej tajemnej podstawy naszej istoty, kt�rej przejawem
jeste�my, g�osi� w�a�nie przeciwstawn� ocen� warto�ci snu. Im wyra�niej mianowicie dostrzegam w naturze owe
przemo�ne pop�dy artystyczne, a w nich �arliw� t�sknot� do pozoru, do zbawienia przez poz�r, tym silniej czuj� si�
zmuszony do metafizycznego wniosku, �e byt prawdziwy i prajedno, jako wiecznie cierpi�ce i wewn�trznie
sprzeczne, potrzebuj� zachwycaj�cej wizji, mi�ego pozoru do nieustaj�cego wybawiania siebie. Tego pozoru my,
ca�kowicie w nim uwi�zieni i z niego z�o�eni, jeste�my zmuszeni doznawa� jako nieustannego stawania si� w czasie,
przestrzeni i przyczynowo�ci, innymi s�owy, jako realno�ci empirycznej. Abstrahujmy wi�c na chwil� od naszej
�realno�ci", ujmijmy nasze empiryczne bytowanie, jak te� byt �wiata w og�le, jako w ka�dym momencie
wytwarzane wyobra�enie prajedni, a w�wczas b�dziemy musieli uzna� sen za p o z � r p o z o r u , czyli za jeszcze
wy�sze zaspokojenie pra��dzy pozoru. Z tego samego powodu najg��bsze j�dro natury odczuwa nieopisan� rozkosz
napotykaj�c artyst� naiwnego i naiwne dzie�o sztuki, kt�re r�wnie� jest tylko �pozorem pozoru". Rafael,
jeden z tych nie�miertelnych �naiwnych", przedstawi� nam metaforycznym malowid�em owo os�abienie pozoru do
postaci pozoru, praproces artysty naiwnego i zarazem kultury apolli�skiej. Dolna cz�� jego Przemienienia Pa�skiego
z op�tanym ch�opcem, zrozpaczonymi tragarzami, bezradnymi i zl�knionymi uczniami odzwierciedla
nam wieczn� prabole��, jedyn� podstaw� �wiata: �poz�r" jest tu odbiciem wiecznej sprzeczno�ci, ojca wszelkich
rzeczy, Z tego pozoru wznosi si� jak aromat ambrozji wizyjny nowy �wiat pozoru, a ze �wiata tego uwi�zieni w
pierwszym pozorze nie widz� nic zgo�a � �wietliste dryfowanie w najczystszej rozkoszy i wolnym od b�lu
ogl�daniu rozszerzonymi oczyma. Mamy tu przed oczyma, w symbolice najwy�szej sztuki, �w �wiat
apolli�skiego pi�kna i tego� �wiata pod�o�e, straszliw� m�dro�� Sylena, i pojmujemy na drodze intuicji ich
wzajemn� konieczno��. Apollo za� staje przed nami zn�w jako ub�stwienie principium individuationis, w kt�rym
wy��cznie �w wiecznie osi�gany cel prajedni, jej zbawienie si� dokonuje. Apollo pokazuje nam podnios�ymi
gestami, �e ca�y ten �wiat udr�ki jest konieczny, by jednostka zosta�a nak�oniona do stworzenia zbawczej wizji i
by potem, pogr��ona w jej kontemplacji, siedzia�a po�rodku morza w swej chwiejnej �odzi.
To ub�stwienie indywidualizacji, je�li potraktowa� je w og�le jako imperatywne i prawodawcze, zna tylko
jedno prawo, indywiduum, tj. zachowanie granic jednostki, m i a r � w helle�skim sensie. Jako b�stwo etyczne
Apollo wymaga od swoich miary, aby za� j� zachowa� � samo-poznania. Tak oto estetycznej konieczno�ci pi�kna
towarzyszy postulat �poznaj samego siebie" i �nie za wiele!", gdy tymczasem zarozumia�o�� i przesad� uwa�ano za
w�a�ciwie nieprzyjazne demony