8735

Szczegóły
Tytuł 8735
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8735 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8735 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8735 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANNA �UK TRANSCENDENTALNE CHCENIE LUBLIN 1993 FILOZOFIA JEST TO �ART SEMANTYCZNY Drwi� z filozofii to prawdziwie filozofowa�. Pascal TRANSCENDENTALNE CHCENIE Transcendentalne chcenie wzmiankowane przez filozofa Schellinga jest to chcenie d���ce do tego co absolutne a przez to i nieokre�lone. Inaczej m�wi�c chce si� ale czego o tym nie bardzo wie si�. I tak na przyk�ad zechcia�oby si� �ledzika - iii, ni, nikudy ni. Zechcia�oby si� ciasteczka - iii, ni, nikudy ni. Zechcia�oby si� tak lub owak - iii, ni tak nikudy owak. Zechcia�oby si� pofilozofowa� - iii, ni, nikudy ni. Zechcia�oby si� nie pofilozofowa� - iii, ni, nikudy ni. Je�eli kto� tak chce to, znaczy si�, chce transcendentalnie. CHASYDZKA PRZYPOWIE�� O TYM JAK TO FILOZOFI� ZMIENI� NA LEPSZE I tak s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka zebrawszy wok� siebie swych umi�owanych chasyd�w odezwa� si� w te s�owa: O, moi chasydzi, wierni i pobo�ni, oto wielu jest takich co powiadaj�, �e filozofia od dawnego czasu, mo�e od wtedy kiedy Hegel pomar� a mo�e od zawsze w kryzysie znajduje si�. A jak kto si� do filozofii przybli�y to i ten kryzys si� na niego rzuca. A i ja si� do filozofii zbli�y�em, mo�e nie nazbyt ostro�nie i musz� wam wyzna� szczerze, moi umi�owani chasydzi, �e si� tym wszystkim nieco pobrzydzi�em. No to je�li taki prosty cadyk jak ja pobrzydzi� si� nieco to i jaki� kryzys w tym mo�e jest. To i ja rozmy�li-wa�em co wzgl�dem tego� kryzysu poradzi� i moj� rad� jest ESTETYZACJA filozofii oraz filozofa. Znaczy si�, nale�y zbli�y� filozofi� do sztuki, do poezji, do �artu. Przez estetyzacj� filozofa pojmuj� ja natomiast takie marzenie, �eby filozof jakie� maniery mia� tak coby mo�na by�o z nim porozmawia� nawet i o filozofii. Dobrze tak�e by by�o gdyby o urod� dba� i wygl�da� �adnie, ale tego to ju� nadto; wystarczy, coby mia� maniery. Bo i tak na przyk�ad ju� ten jak mu tam Platon to radzi nia�kom, �eby bezustannie na r�kach ko�ysa�y dzieci. A co filozof ma wzgl�dem nianiek? A co to za maniery s� coby si� nia�kom narzuca�? DOTYCHCZAS FILOZOFOWIE JEDYNIE INTERPRETOWALI �WIAT A CHODZI O TO, COBY JAKIE� MANIERY MIELI. OT CO. - Tutaj zamy�li� si� cadyk i g�adzi� sw� d�ug� brod� siw� a potem doda�: dodaj�, �e jako cadyk prostu jednakowo� optuj� na rzecz wy�szo�ci rozwi�za� dedukcyjnych nad metod� intuicyjnoindukcyjn�. A dlaczeg� to Izaak Mendel jako cadyk prosty tak jednakowo� optowa�? Ten, kto to przeczyta niechybnie si� dowie. I jeszcze cadyk Izaak Mendel sk�oni� si� grzecznie i powiada: A niechaj nikogo nie dziwuje to, jakim j�zykiem m�wi� albowiem s�usznie powiada Hegel, �e im wy�szy duch tym mniej gramatyczny a ja si� podwy�szy�em nieco tak �e stoj� jakoby na obcasikach duchowych to nie musz� by� gramatycznym. Ot co. CO ABSOLUT MA DO JA Czym�e jest Absolut? Jest to Wszystko�� st�d gdy powiemy co to myli� si� b�dziemy. I tak m�wimy �koza". Czy koza to Absolut? Czy wszystko co istnieje mo�e by� koz� nazwane? Bez w�tpienia nie, bo Wszystko�� jest niesko�czona a koza sko�czona st�d mo�na widzie� i pojmowa�, gdzie si� zaczyna a gdzie ko�czy. Powiemy tedy: O, koza! Odt�d - dot�d. Wszelako zdarzy� si� mo�e, �e koz� ujrzymy a za ni� Absolut co promiennie b�yszczy. Zale�y to od tego, jak nam si� oko ustawi a ustawienie to zale�ne jest z kolei od tego co nam w duszy gra i pogrywa. A jak nam to i owo zab�yszczy to sobie przypominamy co rzek� filozof Berkeley a mianowicie: ��wiat�o jest sposobem w jaki dusza rozmawia z Bogiem". Jak nam gdzie� co� tak jakby za�wieci znaczy si�, Absolut do nas mruga. Co Absolut ma wzgl�dem Ja? Absolut ma wzgl�dem Ja wymogi. Wymogi te s� absolutne a przez to konieczne obiektywne, og�lne, nieokre�lone. Gdyby okre�lonymi by�y to nie mog�yby by� absolutnymi staj�c si� przez to przypadkowymi, szczeg�owymi, pozornymi. Tak wi�c Absolut maj�c wzgl�dem Ja wymogi jak najbardziej musowe a nieokre�lone przez to �e absolutne wymaga nie wiadomo co. Dlatego nie tylko nie mo�na zo baczy� Absolutu a tym bardziej chwyta� i potrzyma� dla uciechy ale nawet nazwa� nie mo�na co to, przymiotnika dopasowa� jakie to, pojmowa� jasno i wyra�nie co to za wymogi. To, �e musowe to wiemy ale do czego przymuszaj� nie wiemy. Pozna� Absolut mo�na po tym, �e zab�yszczy jako to i owo i zga�nie, mruga do nas. To si� zakryje to si� odkryje. To ten jak mu tam filozof Heidegger w swym s�awnym dziele �Sein und Zeit" nic tylko pisze jak mu si� to odkrywa to zakrywa, to si� zas�ania to si� ods�ania. Niemiec przez filozofi� dochodzi do niechlujstwa. Ale wr��my do kwestii. Czy mo�na przypu�ci�, �e Absolut z nami igra? A mo�e i na manowce zwodzi? A je�eli zwodzi, to po co? Powiadaj�, �e dla wystawienia na pr�b�, Ten, kto zwie�� si� nie da b�dzie zbawiony i radowa� si� b�dzie w niebie jako mi�dzy anio�ami. Aby t� rado�� osi�gn�� niebia�sk� pod��a� trzeba za tym co b�yszczy. Wszelako nie jest to takie proste albowiem ju� Ojcowie Ko�cio�a wiedzieli, �e takie pobyski to mog� by� szata�skie podr�bki; Szatan podrabia do�wiadczenia mistyczne i rado�� �ycia. Cieszysz si� �e Wszystko�� taka dobra i witasz si� z Bogiem a tu si� okazuje �e wr�cz nawet przeciwnie rado�� ta oraz nadnaturalne rozd�cie ducha to tylko szata�ska podr�bka, nic wi�cej. C� pocz��? Jak nas kusi do z�ego to i do dobrego. Jak s�usznie prawi filozof Hegel dobre serce jest z�e. Jak kto jest zdolny do mi�o�ci to i owszem, do nienawi�ci. Ale my teraz nie o tym. Tak czy inaczej na przyk�ad Ja odpowiadaj�c na wym�g Absolutu musowy unosi si� nadzmys�owym entuzjazmem mi�o�ci do Boga i cieszy si� i �mieje i do serca swego przytula ludzko�� ca�� i ro�nie, i mocarzem si� staje duchowym, i g�ow� chmury przebija a� tu nagle wali si� i pada i ju� si� nie �mieje tylko p�acze i le�y w b�ocie. Znaczy si�, ten uprzedni entuzjazm by� szata�sk� podr�bk�. A je�eli nawet wr�cz przeciwnie, Ja nie doznaje ani wzlot�w ani upadk�w, nie w�druje ani do g�ry ani do do�u, ani do przodu ani do ty�u, stoi w miejscu i w skupieniu podziwia Ducha to oznacza to, �e takie stanie jest naprawd� gwarantowane przez wym�g absolutny. Wszystko�� dosta�a co chcia�a. Ponadto, jakkolwiek nie zawsze, domy�la� si� mo�na, �e je�eli cz�owiek tak stoi to ju� nie �yje. Mo�na te� wzmiankowa� o tym, �e od dawien dawna umys� ludzki biedzi si� nad pytaniem; czy to co Absolutne jest dobre czy z�e? Pytanie to jest jak si� zdaje nietrafne albowiem skoro do Absolutu nie pasuje �adna nazwa to, si�� rzeczy, tak�e takie nazwy jak �dobry" czy �z�y" pasowa� nie mog�. Zapewne Wszystko�� sama w sobie i dla siebie nie jest ani dobra ani z�a. Pyta� jednak mo�na o to, jak si� cz�owiekowi zwiduje. Tutaj znajdujemy r�ne rozwi�zania, om�wimy je pokr�tce. Doktryny Wschodu g�osz�, najog�lniej rzecz bior�c, �e podzia� na dobro i z�o zale�y od tego jak poznajemy co jest z kolei spraw� kondycji ducha. I tak z�e istnieje tylko dlatego �e si� zwiduje w wyniku duchowej s�abo�ci, a gdy ten duch ro�nie w si�� i wy-szlachetnia si�, z�o ju� si� nie zwiduje i wszystko jawi si� jako dobre a wszystko to Wszystko�� a Wszystko�� to Absolut. Dobro i Absolut jednym jest. Z kolei rozwi�zanie chrze�cija�skie, co od �w. Augustyna pochodzi g�osi, �e z�e jest brakiem dobra. Dobro istnieje jak najbardziej, a z�o istnieje nie bardzo. Sk�d si� bierze ten niedostatek trudno orzec; ci, co orzeka� chcieli w herezj� wpadali. I jeszcze z kolei nastr�j manichejski dzieli na dwoje; jest to �wiat dobra i z�a i mi�dzy nimi toczy si� ci�g�a walka: to dobre g�r� to z�e dobro przemaga. Przy ko�cu �wiata dobre zwyci�y bez w�tpienia. Kiedy ju� �wiata nie b�dzie to w tym czego nie b�dzie tylko dobro znajdzie ten, kto w �wiecie nie zaistnieje. Zwa�my jeszcze na uroki kabalistycznej teorii z�a zgodnie z kt�r� bierze si� ono albo ze �ci�ni�cia albo z rozkurczenia. Inaczej m�wi�c, to czy co� jest dobre lub z�e zale�y od tego ile to co� miejsce zajmuje w przestrzeni. Dynamiczny uk�ad wykazuje r�ne ruchy w przestrzeni, kurczy si� i rozkurcza i tym sposobem mie�ci si� poni�ej i powy�ej granicy, kt�ra wyznacza temu� uk�adowi jak najwi�cej szcz�cia i pomy�lno�ci. Innymi s�owy: za ma�o.- �le i za du�o te� �le. Zale�y to od tego, co nazwa� mo�na �przestrzeni� �wiadomo�ci", �przestrzeni� cia�a" i w og�lno�ci �przestrzeni� �ycia". I tak na przyk�ad wk�ada ci bli�ni palec do ucha i delikatnie �askocze - by� mo�e to i dobre, ale jak palec twego bli�niego posunie si� jeszcze w przestrzeni i wwierci si� g��boko to i og�uchn�� mo�esz; to ju� nie jest dobre, raczej z�e. Ten ruch w przestrzeni, co granic� przekracza, zmienia to co dobre na z�e. I tak na przyk�ad je�eli tw�j bli�ni zamknie ci� w budce telefonicznej, i z zewn�trz do ciebie stuka, zza szyby ca�usy przesy�a, to mo�e by� i dobre. Ale jak ciebie wt�oczy do baga�nika w samochodzie, jak tam ciebie przytrza�nie i jeszcze b�bni pi�ciami po karoserii to nie jest ju� to raczej dobre, to raczej z�e. I tak to widzimy i pojmujemy, �e dobre zmienia si� w z�e w zale�no�ci od tego, ile twoje cia�o miejsca zajmuje w przestrzeni. Podobnie i z duchem jako �wiadomo�ci�; ta �wiadomo�� co b�yska poni�ej granicy twojej pomy�lno�ci - �le, powy�ej - te� �le. Pytanie, jak rozpozna� granic� i gdzie ona. Na to pytanie jasnej odpowiedzi nie znajdujemy. Najog�lniej rzecz bior�c, granica w ka�dym swym konkretnym punkcie jest okre�lona, a w og�lno�ci nieokre�lona czyli absolutna. W szczeg�le granica jest, w og�le jej nie ma albowiem to co absolutne to i bezgraniczne. I tak na przyk�ad spotykasz zamkni�te drzwi to granica. Udaje ci si� te drzwi otworzy� i przez moment nie wiesz, gdzie nast�pne drzwi. Wtedy kiedy nie wiesz granica jest nieokre�lona to tak jakby jej nie by�o i jeste� wolny. Ale oto widzisz znowu zamkni�te drzwi i mocujesz si� z nimi aby je otworzy�. Granica jest okre�lona, w zamkni�ciu jeste�, nie na wolno�ci. I tak dalej, p�ki �yjesz. Z�o bierze si� ze �ci�ni�cia poni�ej granicy lub te� rozkurczenia ponad miar�. Jak kto jest zanadto �ci�ni�ty to poniek�d wydala z siebie niemi�e odpadki. Jak kto rozkurczy si� nadmiernie to da� mo�e z siebie wylew chaotyczny - te� niedobrze. St�d te� niekt�rzy kabali�ci twierdzili, �e �wiat powsta� w�a�nie przez to, �e Absolut albo �cisn�� si� przesadnie albo te� przeciwnie, rozkurczy� nadmiernie. I tak �le i tak niedobrze st�d te� �wiat nie jest tak dobry jakm�g�by by� gdyby Absolut w swych granicach utrzyma� si�. Jednak�e Absolut jest bezgraniczny st�d te� gdy przekracza granic� to i nie przekracza, jak nie przekracza to i przekracza. Ale mo�e ju� nie o tym. P�jd�my w inn� stron�. Przypomnijmy; co Absolut ma wzgl�dem Ja? Absolut ma wzgl�dem Ja wymogi. Jakie to one s�? Absolutne, a wi�c nieokre�lone, nie - bardzo - wiadomo - jakie. Ze wzgl�du na te wymogi Ja mo�e si� czu� nieswojo a nawet trwo�y� si� czasem albowiem oto Absolut ze swoimi wymogami napiera na Ja, narzuca, Ja czuje to napieranie, ale nie bardzo wie wie co czuje i o co chodzi. To przez to nawet czasem Ja obra�a� si� mo�e na Absolut. Z drugiej wszak�e strony to nieokre�lone napieranie jest dla Ja szans� wolno�ci. Oto bowiem Ja gada, stuka, d�ubie i w konkretnym �teraz" czyni to bardzo konkretnie, w spos�b szczeg�owy, uwi�ziony. Gada to, co daje si� zagada�, stuka w to w co daje si� stuka�, d�ubie w tym w czym daje si� pod�uba�. To wszystko w obr�bie pewnej granicy. Ale poniewa� Ja znajduje si� w Absolucie jakkolwiek nim nie jest to w�a�nie te wymogi, jak najbardziej absolutne, sprawiaj�, �e Ja porzuca swoje okre�lono�ci, swoje szczeg�y, konkrety, i rusza w drog� naprzeciw spotkaniu tego co nieznane, nieokre�lone, w czym Absolut palec macza i w czym stawia sw� stop�. Dlatego te� ka�de zamkni�te drzwi daj� si� otworzy� a je�eli nie daj� to oznacza to, �e Ja naprawd� dotar�o do swojej granicy naprawd� granicznej, gdzie zbiega si� to, co dla Ja okre�lone i nieokre�lone, konkretne i absolutne. Wymogi Absolutu daj� wi�c Ja szans� na wolno��, kt�r� pojmujemy jako mo�liwo�� przekroczenia granicy. A teraz przesta�my filozofowa� na chwil� i pos�uchajmy przypowie�ci chasydzkiej: CHASYDZKA PRZYPOWIE�� O PA�STWIE, KOBIECIE I STARCU I tak s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka zacz�� w te s�owa: O, moi umi�owani chasydzi, wierni i pobo�ni, pos�uchajcie no pilnie co powiada Hegel. Ot� powiada on, �e kobieta jest ironi� spo�ecze�stwa poniewa� skoro woli m�odzie�c�w ni� starc�w to i prawa og�lne ma za nic przez co do filozofii pa�stwowotw�rczej nie nadaje si� i w og�lno�ci zagra�a pa�stwu. A dlaczego tak? A dlatego, �e jak woli m�odzie�c�w ni� starc�w to oznacza to, �e przedk�ada aspekt tre�ciowy nad aspekt formalny, a kim�e jest starzec? To nie od wieku zale�y, tylko od momentu formalnego; starzec jest to m�czyzna, kt�ry si� ju� sformalizowa� w stopniu dostatecznym tak �e uobecnia w sobie poj�cie m�czyzny a nie m�czyzn� tre�ciowego jakim jest m�odzienic. A skoro si� tak upoj�ciowi� to i uog�lni�, to ca�ym duchem swoim lgnie do tego co og�lne przez co nadludzko mi�uje pa�stwo. A kobieta jako tre�ciowa woli m�czyzn� raczej tre�ciowego jakim jest m�odzieniec w czym przejawia si� brak szacunku dla tego, co og�lne w tym i dla pa�stwa. To ju� teraz, moi umi�owani chasydzi, mo�ecie wiedzie� i pojmowa�, dlaczego starcy prze�laduj� kobiety, to przez ich upodobania pa�stwowe, oni to robi� na rzecz pa�stwa. O czym bowiem marzy starzec czyli m�czyzna, kt�ry sformalizowa� si� ju� dostatecznie tak �e kocha to, co og�lne? Marzy on o tym, �eby s�u�y� w Stra�y Granicznej i tam, na granicy, pa�stwa broni� ramieniem. Ale, skoro sformalizowa� si� on jako m�czyzna i w poj�cie m�czyzny tak czy inaczej zamieni� to go pomi�dzy stra�nik�w nie przyjm� bo zapewne t�yzny fizycznej mu nie dostaje. To jak on spotka kobiet� o kt�rej wiadomo, �e nie jest pa�stwowotw�rcza, to j� i czasem po ciele a� zaszczypie. A za co j� uszczypie? A za to, �e prawa og�lne ma ona za nic. Ale on to tylko zrobi zamiast, bo tak naprawd� on chcia�by strzec granic pa�stwa. Tak, taak. Tutaj to s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka zamilk� i siedzia� tak w milczeniu i zadumie a� tu nagle, ku powszechnemu zdmu-mieniu, za�piewa� weso�ego, wojskowego marsza. A by�a to w�a�nie ta melodia, przy d�wi�kach kt�rej Anio�y �mierci unosz� do nieba dusze pa�stwowotw�rczych starc�w. Czy to ju� koniec przypowie�ci chasydzkich? Wydaje si� �e nie bo oto s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka ponownie zebra� wok� siebie swoich umi�owanych chasyd�w i zacz�� w te s�owa: CHASYDZKA PRZYPOWIE�� O SOWIE MINERWY O, moi chasydzi, wierni i pobo�ni, a pos�uchajcie wy pilnie co powiada Hegel. Ot� Hegel powiada, �e sowa Minerwy wylatuje0 zmierzchu. Wszelako nadmieni� trzeba, �e filozofom nie wylatuje nic nigdy i o �adnej porze. A dlaeczeg� to tak? Musi tak by�, �e filozofowie wylotu nie maj� Bo one to sobie obraz �wiata usztywniaj� poj�ciem og�lnym i b�d�c sztywnymi nie nad��aj� za �wiatem jako tako istniej�cym. To jak co taki filozof powie to zawsze za p�no! O, filozofie, zawsze za p�no! O, sowo Minerwy, a gdzie ty? Wylatujesz ty komu je�eli nie filozofom a gdzie ty �pisz i czym si� karmisz? A oto otworzy�y si� drzwi i wszed� ukochany ucze� cadyka, Natan syn Dawida, m�odzieniec tyle� pi�kny co cnotliwy, a powraca� on po studiach filozoficznych w Jenie, utrudzony drog� lecz 1 rozradowany powrotem do swego umi�owanego mistrza. I stan�wszy przed nim wyci�ga zza pazuchy wielkiego ptaka. Co to? Co to? - pytaj� zdumieni chasydzi. To sowa Minerwy com j� przywi�z� z Jeny - m�wi Natan. Wszelako chasydzi wierzy� nie chcieli, kr�cili g�owami i dalej pytali: Co to? Co to? To co? A cadyk Izaak Mendel, co mia� rozum niesko�czony, on tylko raz spojrza� i ju� wiedzia� i pojmowa�, �e to nie sowa tylko kaczka. I chcia� ju� zakrzykn�� pe�nym g�osem: to kaczka! Wszelako spojrza� na swego umi�owanego chasyda i nieprzeparty wdzi�k rn�ski Natana w ogl�dzie naocznym narzuci� mu si�. Dlatego te� szepn�� tylko cicho i w rozmarzeniu: c�, kaczka... niechaj b�dzie i kaczka ... A jako filozof Wittgenstein powiada s�usznie, �e o czym nie mo�na powiedzie� jasno to nale�y milcze�, to milcza� s�awny cadyk Izaak Mendel, milcza� Natan syn Dawida, m�odzieniec przecudnej urody, milczeli inni chasydzi, nie tyle pi�kni co pobo�ni. Zmilczmy i my. A pomilczawszy powr��my do filozofii s�usznie zwanej przyjaci�k� m�dro�ci i m�drkujmy �wawo. CO �WIAT MA DO JA? �wiat narzuca si� Ja w postaci wra�e� zmys�owych, powiedzie� wr�cz mo�na �mia�o, �e bije Ja po oczach. Dlatego te� filozof Berkeley powiada, �e istnie� to postrzega� lub by� postrzeganym. W tym miejscu lud prosty, wypowiadaj�c si� o istnieniu wzmiankuje nie o oczach, lecz o sercu: co z oczu, to z serca. I tak na przyk�ad jak widzimy to mi�ujemy, jak nie widzimy to nie mi�ujemy. A czy przedmiot poznania (nazwijmy go Marcysi�) istnieje skoro go nie widzimy? Nad tym filozofowie namy�laj� si�. Wydaje si�, �e roztropnie b�dzie powiedzie�, �e Marcysi�, b�d�c przez nikogo nie widzian�, istnieje jednak�e sama w sobie i dla siebie. Nie koniec na tym; Marcysi� jako fragment �wiata w r�nej postaci mo�e naszemu poznaniu narzuca� si�: I tak oto Marcysi� jawi� si� mo�e w ogl�dzie naocznym tj. przed oczyma stoi w swych adekwatnych wymiarach przestrzennych; filozof widzi jej pier� faluj�c�, jej lico przecudnej urody. Etc. Wszelako Marcysi� jawi� si� te� mo�e w obrazie; widzimy j� wtedy ale nie okiem. Obraz Marcysi jest pod ka�dym wzgl�dem okre�lony, do pe�nej to�samo�ci obrazu Marcysi z Marcysi� brakuje tylko pewnej cz�ci przestrzeni, w kt�rej to Marcysi� faktycznie si� znajduje. Pojmujemy przez to, �e gdy imaginujemy sobie Marcysi� to jawi si� nam ona przed oczyma wyobra�ni nie w takich wymiarach przestrzennych jak wtedy, kiedy to owszem, zmys�ami poznajemy j�. A dlaczeg� to Marcysi� nam w obrazie jawi si�? A jawi tak si� dzi�ki schematowi, czyli ogl�dowi prawid�a wedle kt�rego mo�na dany przedmiot tworzy� a to na podstawie zmys�owego poznania. Schemat pozwala nam imaginowa� sobie Marcysi� jak �yw� dzi�ki temu, �e Wszelkie dane zmys�owe co na ni� sk�adaj� si� zbiera pospo�u. Z kolei ogl�d ale nie naoczny ustanawia zapo-�redniczenie mi�dzy poj�ciem a przedmiotem. Obraz Marcysi mo�emy tedy dzi�ki ogl�dowi nie naocznemu upoj�ciowi� a potem Marcysi�, ju� upoj�ciowion�, do filozofii wnosimy albowiem istot� filozofii stanowi jej strona poj�ciowa; co filozof upoj�ciuje, to ju� do filozofii nale�y. Jak Marcysi� upoj�ciowana jest to to j� wiedzimy, ale ju� tak �e nic nie wida�. Ot co. A teraz, na przyst�pnym przyk�adzie Marcysi b�d�cej cz�ci� �wiata powt�rzmy, co te� to �wiat ma do Ja. Po pierwsze, Marcysi� stoi przed nami w ogl�dzie naocznym, co oznacza, �e poznajemy j� w takich wymiarach przestrzennych, jakie faktycznie jej przys�uguj�. Ot� to. A potem, kiedy to ju� Marcysi� nam z naocznego ogl�du usunie si�, to zostaje nam jej obraz. Inaczej m�wi�c, Marcysi� imaginujemy sobie, ju� nie okiem w g�owie lecz oczyma duszy. Owszem, stoi ona przed nami jak �ywa jednak�e bez tej cz�ci przestrzeni, kt�ra tak naprawd� jej przys�uguje. A jeszcze potem dzi�ki schematowi i zawartemu w nim ogl�dowi, ju� nie naocznemu, kt�ry to ogl�d zapo�rednicza poj�cie z przedmiotem przenosimy Marcy-si� z obrazu do poj�cia czystego gdzie ju� to nic nie wida� a i samo imi� �Marcysia" znika. I tym to sposobem Marcysia zamienia si� w swe w�asne poj�cie czyste i do filozofii wniesion� jest. Skoro Marcysi� ju� upoj�ciowili�my i skoro ju� ona do filozofii przynale�y to wys�uchajmy przypowie�ci chasydzkiej. CHASYDZKA PRZYPOWIE�� O RӯNICY MI�DZY KOSZOWYM A FILOZOFEM I tak s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka zebrawszy wok� siebie swych umi�owanych chasyd�w niespodziewanie i nagle za�piewa� g�osem m�skim, pe�nym, dono�nym dumk� kozack�: W cichym polu pod kurhanem m�ody kozak pad� Na �mierteln� jego ran� ko� sw� g�ow� k�ad� Ech, ty koniu nie p�acz ty, zetr� twoje �zy, eech! Etc. Po�piewa� s�awny cadyk i �piewa� przest�. Zaduma� si� chwil� a nast�pnie odezwa� w te s�owa; A pos�uchajcie wy chasydzi, wierni i pobo�ni jaka to jest r�nica mi�dzy koszowym a filozofem. Kiedy to koszowym to jest naczelnikiem Siczy Zaporoskiej by� Semen Kozudra to pisarzem siczowym czyli tym co zaraz po koszowym w powadze nast�puje by� Szcz�sny Dziumdziuryk, co wprawdzie jako szlachcic polski urodzi� si� ale potem do kozak�w przysta�. A cieszy� si� on wielkim mirem w�r�d kozactwa przez wzgl�d na swe czyny rycerskie a tak�e takie tradycyjne kozackie cnoty jak dobro� i nastr�j lirycznoromantyczny. M�g�by on koszowym zosta� wszelako nie zosta�. A dlaczeg� to? A dlatego, �e potrafi� on czyta� i pisa� gdy oto prawo siczowe wymaga aby koszowym zosta� tylko ten, kto tego nie potrafi. Przez co zosta� siczowym Semen Kozudra a potem Jura Maliboroda, a nosili oni jako oznak� w�adzy swojej wielkiego i ci�kiego buzdygana nabijanego �elaznymi kolcami. Czy zaczynacie ju� pojmowa�, chasydzi, jaka to mo�e by� r�nica mi�dzy koszowym a filozofem. Ot� taka, �e filozof w przeciwie�stwie do koszowego tak czy owak musi umie� czyta� i pisa� jednakowo� nie musi nosi� tego jak mu tam buzdygana. Natomiast koszowy w przeciwie�stwie do filozofa tak czy owak musi nie umie� czyta� i pisa� natomiast musi nosi� tego tam buzdygana. To jak mu filozof w por�wnaniu z koszowym? Ot� ma tak, �e l�ej mu bo nie musi nosi� tego jak mu tam buzdygana ale i ci�ej ma bo musi czyta� i pisa�. A jak ma koszowy w por�wnaniu z filozofem? Ot� l�ej ma bo nie musi czyta� i pisa� a ci�ej, bo musi nosi� tego jak mu tam buzdygana. Ot co. To powt�rzmy raz jeszcze jaka to b�dzie r�nica. Tymczasem Natan syn Dawida, m�odzieniec przedziwnej urody s�ucha� przypowie�ci wszelako nie czu� si� zdrowo bo oto Niemiec zaszkodzi� mu na zmys�y przez co cierpia� Natan na migreny i �o��dkowe rozstroje. Z nadziej� powraca� do swego mistrza my�l�c, �e mu si� polepszy i oto czuje, �e wr�cz nawet przeciwnie, jeszcze mu si� pogarsza, �e ogarnia go takie zniech�cenie, �e wprost r�k� i nog� odejmuje mu. Owszem, kocha� on swego mistrza, wszelako filozof Schelling powiada s�usznie, �e uczucie jest czym� sprzecznym i tym, co nade wszystko odczuwamy jest sprzeczno�� w nas samych. To w�a�nie te sprzeczno�ci popychaj� nas do dzia�ania. Dlatego te� skoczy� nagle Natan na r�wne nogi i zakrzykn��: Hej, batku, re�y pany! Re�y pany! Wybieg� i wi�cej rie wr�ci�. Powiadaj�, �e uda� si� na Podole gdzie przysta� do haj-damak�w i rych�o zosta� ich hersztem dzi�ki swej znajomo�ci zasad absolutnego idealizmu i zas�yn�� jako kozak Mohi�a. Czy� mo�na si� dziwi� jego post�pkowi? Moim zdaniem nie albowiem ludzka wytrzyma�o�� ma swoje granice a i o zdrowie zadba� trzeba. A teraz, po wys�uchaniu przypowie�ci chasydzkiej powr��my do filozofii s�usznie zwanej kr�lestwem Rozumu i rozumkujmy troch� i �mia�o.A dlaczego tak? A mo�e jednak nie? Niby dlaczego rozumkowa�? A mo�e zako�czy� kwesti� kr�tk� przypowie�ci� o dziwno�ci tego �wiata? KR�TKA PRZYPOWIE�� O DZIWNO�CI TEGO �WIATA NA PRZYST�PNYM PRZYK�ADZIE G�SI I oto siedz� ja sobie na kamieniu, a wok� ��ka zielona rozpo�ciera si�. Widz�, g� do mnie tak jak gdyby przybli�a si� niemrawo g�gaj�c. Niemrawo, bo znaczy si�, g�ga� jej si� nie chce. My�l� sobie: a mo�e, jak si� przybli�y na tyle dostatecznie �eby jej mo�na by�o pod nogi splun�� to ja jej i pod nogi splun�. Ot co. Wszelako g� przesz�a mimo nie przybli�ywszy si�. Czy mo�na dziwi� si� jej post�powaniu? Mo�e tak, a mo�e i nie. Niech ten, kto to przeczyta� sam na to pytanie odpowie. CO SPO�ECZNO�� MA DO JA Cz�owiek jest istot� spo�eczn� i jedynie �ycie w spo�ecze�stwie czyni go prawdziwie ludzkim. I to bez namoczenia. O tym �e �ycie poza spo�ecze�stwem nie czyni cz�owieka prawdziwie ludzkim m�wi� powa�ni uczeni posi�kuj�c si� przyst�pnym przyk�adem homo ferusa. Homo ferus polega mi�dzy innymi na tym, �e znajduje si� dziecko wychowane przez zwierz�ta a nie jest ono tak udatne jak wtedy, gdy jest ono socjalizowane przez mateczk�, tatusia i szko��. Jak wiadomo, podrzutkiem zaopiekowa� si� mo�e wilczyca i ch�tnie wykarmi� mlekiem swoim. Swego czasu znaleziono dwa takie homo ferusy w Indiach, by�y to dwie dziewczynki nazwane Kamala i Amala wychowane przez wilki. Biega�y one na czworakach, nie m�wi�y wcale i z�bami gryz�y surowe mi�so oraz ko�ci. Oddano je do klasztoru aby tam ucz�owieczone zosta�y; owszem, troch� nauczy�y si� francuskiego i szyde�kowania ale dalszych post�p�w nie uczyni�y poniewa� umar�y. Tak�e jak wiadomo pytony maj� taki zwyczaj, �e jak znajd� w d�ungli podrzutka to wij� na drzewie gniazdo, tam tego podrzutka k�ad� i, owszem, opiekuj� si�. W tym miejscu z pewn� tak� nie�mia�o�ci� wzmiankuj�, �e na ile znam i pojmuj� powa�nych uczonych to nie jest tak, coby oni ca�kiem racji nie mieli. Jak co� m�wi� to m�wi�, nie po pr�nicy. Jak m�wi�, �e dziecko wychowane przez pytona nie jest tak udatne jak chowane przez rodzon� mateczk� to co� w tym musi by�. Co spo�eczno�� ma wzgl�dem Ja? Spo�eczno�� ma wzgl�dem Ja wymogi, s� one spo�eczne, a przez to okre�lone, nie takie jak wymogi Absolutu absolutne a przez to nieokre�lone. Wymogi te wymagaj�, �eby ka�dy zachowywa� si� odpowiednio do swej roli spo�ecznej, kt�ra jest z kolei definiowana przez wyznaczniki statusu czyli miejsca jakie dana jednostka zajmuje w spo�ecze�stwie. A te wyznaczniki s� takie jak wiek, p�e�, wykszta�cenie, pieni�dze czy ma czy nie ma, dost�p do w�adzy jest czy nie jest i tak zwany presti� czyli szacunek jakim dany cz�owiek si� cieszy w spo�ecze�stwie, szacunek ten mo�e by� szczery b�d� te� udawany. I oto spo�eczno�� ma wobec Ja takie wymogi, �eby zachowywa�o si� ta, jak winno si� zachowywa� przez wzgl�d na przyj�te konwencje spo�eczne. Je�li jest to ch�opczyk to ma zachowywa� si� jak ch�opczyk i tylko ch�opczyk, je�eli dziewczynka to jak dziewczynka i tylko dziewczynka, je�eli robotnik to jak robotnik i tylko robotnik etc. Ja ma tak�e kocha� i szanowa� mateczk�, tatusia, nauczyciela i wszelkiego prze�o�onego i ka�d� w�adz� czyli k�ania� si� wszystkim co s� wy�ej od niego. Z regu�y jest tak, �e Ja k�ania si� wszystkim co s� wy�ej od niego a kopie i zn�ca si� nad tymi, co s� od niego ni�ej. Jest to podstawowa zasada spo�ecznego wsp�ycia. Nie do�� na tym; jest oczywiste, �e dobre spo�ecze�stwo to spo�ecze�stwo spokojne a dobry cz�onek spo�ecze�stwa to spokojny cz�onek. A od czeg� to spokojno�� zale�y, od czeg� to? W tym wzgl�dzie r�ne znajdujemy idee, niekt�rzy twierdz�, �e to od praktyk ekonomicznych zale�y bo i tak na przyk�ad s� takie dwa plemiona, Betsileo i Ta-nala, jedno uprawia ry� na sucho a drugie na mokro od czego jedno jest spokojne a drugie agresywne. Wszelako czy Betsileo uprawia�o na mokro przez co by�o spokojne czy raczej odwrotnie, robi�o to na sucho przez co by�o agresywne? A mo�e to w�a�nie Ta-nala by�o agresywne przez to �e na mokro lub spokojne przez to �e na sucho? NIE WIEM. C� dalej? Nie ulega w�tpliwo�ci, �e ten kto czyta te s�owa chcia�by by� dobrym a wi�c spokojnym cz�onkiem spo�ecze�stwa tak wi�c z niecierpliwo�ci� zapytuje, czy aby to osi�gn�� uprawia� ma na mokro czy na sucho. Ja tego nie wiem, mo�e z namoczeniem, mo�e bez namoczenia. Kto wie, kto wie. SEN SPINOZY CZYLI CIERPIENIA NIEJASNEGO AB5TRAKCJONISTY A teraz zwr��my si� do marze� sennych i pos�uchajmy, co te� si� �ni ma�yrn i marnym filozofom I zasn�� pewien ma�y i marny filozof a chocia� tak marnym by� to przy�ni�o mu si�, �e jest Spinoz� i dlatego musi ucieka� Ucieka zatem w�sk� uliczk� a za nim biegn� rabini i kamieniami rzucaj�. - Abstrakcja! - krzycz� - precz z tym co abstrakcyjne, niejasne i niewyra�ne! Nie ma w�r�d nas miejsca dla tych, co robi� abstrakcje! My ludzie powa�ne i pobo�ne, my tu o Boga dbamy, o religi� �wi�t�, o rodzin�, o pieni�dze. Nie pozwolimy na takie abstrakcje, od nich to tylko na nasze niewinne dziatki zgorszenie pada! Upad� Spinoza uderzony kamieniem, ale podnosi si� i biegnie dalej, po podw�rkach kluczy i oto pogo� zostawia za sob�. Czy�by by� ju� uratowany? Wydaje si�, �e jednak nie bo oto ruszaj� przeciwko niemu marksydy. Galopuj� �wawo i weso�o tupi� raciczkami o bruk. W jednej r�ce trzymaj� zgrabne wide�ki a w drugiej sierpik i m�otek i tak brzd�kaj�; to wide�kami o sier-pik, to sierpikiem o m�otek, to wide�kami o racziczki i pokrzykuj�; filozofia - tak abstrakcja - nie, konkretnie, konkretnie, praktyka! No bo po co ta abstrakcja, po co to? A jeden marksyd ros�y, o g�bie czerwonej, d�ga wide�kami Spinoz� w bok. Ten jednak wywin�� si� i chocia� krwawi biegnie dalej a szukaj�c schronienia ucieka na weso�e miasteczko. Czy�by by� ju� uratowany? Wydaje si�, �e jednak nie bo oto okazuje si�, �e to weso�e miasteczko jest to karuzela filozof�w; wiruj� tutaj oni i wzlatuj� a� pod niebo w duchowym uniesieniu. Ju� filozofowie na karuzeli dojrzeli Spinoz�, a pewien logik matematyczny to dojrzawszy od razu �ci�gn�� z nogi but nabijany gwo�dziami i z g�ry, z karuzeli, na Spinoz� rzuci�. - A masz, a masz, ty niejasny, ty niewyra�ny! - krzykn�� i owszem, dodatkowo jeszcze splun��. A na dole, pod karuzel�, filozof jeden jeszcze sprzedawa� byt czysty w postaci waty cukrowej na patyk nadzianej. Publiczno�� li�e byt �w, syci si� s�odycz� i b�ogos�awi rozum filozof�w. Zbyteczne jest nadmienia�, wszelako nadmienimy �e ka�dy z nich cieszy oko gawiedzi swoj� urod� albowiem przecie� wiadomo �e, pi�kno zmys�owe jest sposobem przejawiania si� ducha. A ju� zdejmuj� buty z n�g i pozytywisty i induktywisty niekonkluzywne wiede�skie i wszystkie one z tej karuzeli butami w Spinoz� rzucaj�. Upad� on i na chwil� przytomno�� utraci� wszelako wstaje, k�ania si� grzecznie i m�wi: O, szlachetni filozofowie, cieszy mnie, �e ka�dy z was, pomimo podesz�ego wieku jest taki czerstwy i ognisty. I tak dalej Spinoza komplimenty prawi wszelako nic to nie pomaga, krzycz� filozofowie na to co niejasne i niewyra�ne i dalej ciskaj� butami. - Lito�ci - krzyczy nieszcz�sny - zwa�cie, i� s�usznie powiada filozof Wittgenstein �e ze zdania elementarnego w kt�rym s� tylko nazwy nic wywnioskowa� si� nie da! Prawda to, nijak si� nie da! Pozw�lcie mi zatem abym sobie zrobi� co� nieele-mentarnego, tak� ma��, malu�k� abstrakcyjk� tak �ebym m�g� co nieco zawnioskowa�. Wszelako w odpowiedzi induktywisty niekonkluzywne tylko �miej� si� szyderczo. - G�upi! - wo�aj� - g�upi! Na nic p�acz Spinozy, na nic jego b�agania. O gens sceleratissima, taeterimma gens, o fetor philosophicus! Powa�ni filozofowie powalaj� Spinoz� na ziemi� i mu po �ebrach skacz�. Jeszcze raz unosi on g�ow� i gasn�cym wzrokiem dostrzega jak to w oknie domu, co naprzeciwko niego stoi, pojawia si� kobieta z jasnymi w�osami, �adn� twarz�, du�ym biustem i w czerwonej sukni. O, gdybym m�g� tak� kobiet� nam�wi�, aby co� dla mnie zrobi�a - my�li Spinoza umieraj�c - z jej pomoc� uda�oby si� pokona� tych bezabstrakcyjnych albowiem wiadomo, �e s� to kobieciarze... W tym miejscu ma�y i marny filozof obudzi� si�, otar� pot z czo�a i my�li: musz� si� och�do�y� i p�j�� na fakultet filozofuj�cy coby si� z wielkim filozofem rozm�wi� a sprawi� si� musz� ra�nie i roztropnie. Jak pomy�la� tak zrobi�, och�do�y� si� i poszed� coby si� z wielkim filozofem rozm�wi�. Siedzi wielki filozof w swoim gabinecie w fotelu swoim a na �cianie wisi portret jeszcze wi�kszego filozofa. Wielki filozof w dobrym jest humorze, przyst�p do siebie daje i dobrotliwie zwierza si� ze swych w�tpliwo�ci: do filozofii tak jakby si� troch� zniech�ci�em, bo ona ma te abstrakcje, a po co te abstrakcje, a po co to? Ej, a co z tob�! - krzyczy nagle na ma�ego filozofa porzucaj�c dobrotliwy ton - Jaa niiic, ja tylko tak sobie - nie�mia�o b�ka ma�y filozof. - A c� to znaczy tak sobie? Co tak sobie? Sobie? Znaczy si� abstrakcj� chcesz robi� tak sobie, niejasno�� i niewyra�no�� porobi� tak lub owak. - Jaa niic, ja tylko chcia�em powiedzie� - dalej nie�mia�o ma�y filozof b�ka. - To nie m�w - krzyczy wielki filozof - nie m�w, bo jak powiesz to niejasno i abstrakcji dopu�cisz si�. Nie m�w a poka�! S�usznie bowiem powiada filozof Wittgenstein, �e czego nie mo�na powiedzie� to mo�na pokaza�, konkret faktualny tak naprawd� jest do pokazania a nie do powiedzenia, no to poka�! - A nie poka�� - krzyczy ma�y filozof. - A poka� - krzyczy wielki filozof. To wtedy ma�y filozof chc�c wielkiego przeb�aga� w jagni� zamienia si� i �a�o�nie beczy, ale wielki filozof zamienia si� w wilka i ma�ego filozofa jako jagni� szarpie za futerko, to wtedy ma�y filozof zamienia si� w w�a i chce chytrze wy�lizgn�� si� przez szpar� w drzwiach, ale wtedy wielki filozof zamienia si� w krogulca i ma�ego filozofa jako w�a szarpie pazurami za �uski, to wtedy ma�y filozof nat�a wszelkie swe si�y magiczne i zamienia si� w smoka o siedmiu g�owach, a ka�da taka g�owa z pyska ogniem wionie ale wtedy i wielki filozof nat�a swe si�y magiczne i zamienia si� w �wi�tego Jerzego i mieczem �cina ma�emu filozofowi jako smokowi jedn� g�ow� po drugiej. Ju� sze�� g��w �ci�� mu, ma�y filozof czuje �e ginie i jeszcze jedn�, ostatni�, si�dm� g�ow� pomy�la�: min�y ju� te czasy w kt�rych filozofia by�a sztuk� prywatn�, jest to sztuka pa�stwowa st�d wniosek, �e trzeba pochwali� pa�stwo pruskie, a profesor filozofii jest to przecie� urz�dnik pa�stwowy tak wi�c chwal�c go i pos�uch mu daj�c chwalimy jak najbardziej pa�stwo pruskie. Co wi�cej, wyst�puje tutaj tak�e determinacja ekonomiczna, je�eli ja pos�uchu wielkiemu filozofowi nie dam to mnie z fakultetu filozofuj�cego wyrzuc� i b�d� musia� �ebra� na ulicy jako rumu�ska Cyganka. Tak czy owak trudno �yczenie jego spe�ni�, abstrakcji wyrzekn� si� i konkret faktualny poka��. Jak pomy�la� tak zrobi�, ze smoka w cz�owieka si� odmieni� i pokazuj�c pokaza� a wtedy... (W tym miejscu r�kopis urywa si�...) R�kopis urwa� si�, ale jest jeszcze jedno zdanie, ale tak niejasne i niewyra�ne �e raczej odczyta� si� nie da, chyba �e przez �upk�. Niech�e �askawy czytelnik poczeka a tej �upki poszukam w szufladzie. ...Brzytwa po tatusiu jest, nici jako molina po babci jest, skarpetka nie od pary jest, jest i �upka! �upka jest! Bior� ja t� �upk� do r�ki albowiem bardzo ciekawi mnie, co to by�o dalej kiedy to ma�y filozof da� pos�uch wielkiemu filozofowi ze wzgl�du na to pa�stwo pruskie i ekonomiczn� determinacj� i pokazuj�c pokaza�. Zdanie to zaiste jest skrajnie niejasne i niewyra�ne ale przez �upk� odczyta� jakkolwiek z trudem si� daje: a wteeedy kkkkrzyk wiiieelkiego fiiiloozofa ooodbi� sieee eeeechem o muuury uuuniwersyteetuuu... W�ADZA I PIENI�DZE CZYLI POLITYKA I EKONOMIA W JA A teraz rozwa�ymy pokr�tce jak to wadz� (niekt�rzy m�wi�: W�ADZA) oraz piniondze (niekt�rzy m�wi�: PIENI�DZE) maj� si� do Ja. C� bowiem mo�e by� milszego dla Ja ni� nad�cie i rozd�cie Ja, a podstawowym przecie sposobem w jaki to Ja mo�e si� oma�ci� jest wadz� i piniondze. A s� tacy co poniekt�rzy co prawi� o jaki� tam warto�ciach i tylko m�c� w g�owie niewinnej dziatwie szkolnej. Czy taki co poniekt�ry sam niewie, �e takie prawienie i m�cenie nie jest potrzebne? Ot� bywa i tak, �e on rzeczywi�cie sam nie wie, albowiem taka to ju� jest natura ludzka, �e je�eli kto� wzgl�dnie g�adko omawia innych oznacza to, �e omami� wprz�dy sam siebie: O takich to powiada Hegel, �e �filozofuj� poza plecami �wiadomo�ci". Oni mo�e i tak jakby nie filozofuj�, tylko co� tej �wiadomo�ci za plecami robi� i porabiaj�. A co? A nie powiem, bo si� wstydz�. A mo�e jednak powiedzie�? Oj nii, gdzie�by tam tak, nii, za nic niii, nigdy w �yciu niii. W ka�dym razie jak taki co poniekt�ry co� tam Jej, tej �wiadomo�ci, za plecami robi to mo�e by� i tak, �e si� Ona odwr�ci i taki co poniekt�ry znajdzie si� ze �wiadomo�ci� Twarz� w Twarz. I co wtedy, co? Wtedy to taki co poniekt�ry chwyta samowiedz� na gor�cym uczynku i potem, ju� po schwytaniu, sam wie o co chodzi i co jest tutaj grane. A grane s�: nad�cie w�asnego Ja, wadz� i piniondze. A teraz zwr��my my�li w inn� stron� i pos�uchajmy przypowiastki jako sentencji m�dro�ciowej. PRZYPOWIASTKA JAKO SENTENCJA M�DRO�CIOWA, CZYLI KR�TK! DYSKURS MI�DZY CADYKIEM SZAAKIEM MENDLEM Z KOCKA A DZIEWCZYN� S�OWIA�SK� HUDYM� I idzie sobie oto po rynku w Kocku s�awny cadyk Izaak Mendel z Kocka, markotny po utracie swego ukochanego ucznia Natana syna Dawida, m�odzie�ca przecudnej urody. Bo Natan ten porzuci� wprz�dy fakultet filozofuj�cy w Jenie a nast�pnie dom cadyka w Kocku. A dlaczeg� to? A dlatego, �e ludzka wytrzyma�o�� te� ma swoje granice. No i tak idzie sobie cadyk, markotny, a tu spotyka dziewczyn� s�owia�sk� Hydym�, a idzie ona i �mieje si� rado�nie i wida�, �e o czym� przyjemnym prze-my�liwuje. A cu�e� ty taka wesolute�ka? - pyta z niejakim przek�sem cadyk Izaak Medel. A jak�e ja mam wesolute�ka nie by�, kiedy to dost�pi�a ja zaszczytu i powa�nych profesor�w filozofii widzia�a. To i ja dozna�a znacznego zachwycenia. A co tak ciebie zachwyci�o? - pyta cadyk Izaak Mendel, nadal z niejakim przek�sem. To� to oni czytaj�! - krzyczy Hudyma, zachwycona. A wtedy, nagle, tak jakby w ol�nieniu, pozby� si� cadyk Izaak Mendel przek�su i zmarkotnienia i, zara�ony przez zachwyt Hu-dymy zakrzycza� z jednej strony przera�liwie, a z drugiej w zachwyceniu: O Jezu! To� to oni czytaj�! Czy na tym do��? ; Nie do�� na tym. Oni tak�e streszczaj�. - odpowiada Hudyma. O Jezu! - krzyczy cadyk Izaak Mendel z jednej strony przera�liwie a z drugiej w zachwyceniu - to� to oni czytaj� i streszczaj�! Czy na tym do��? Nie do�� na tym - rzecze Hudyma - oni tak�e pilnie bacz� coby nie pomy�le� co nowego. O Jezu! - krzyczy cadyk Izaak Mendel z jednej strony przera�liwie a z drugiej w zachwyceniu - to� to oni czytaj�, streszczaj� i pilnie bacz� coby nie pomy�le� co nowego. Czy do�� na tym? Nie na tym do�� - odpowiada Hudyma - oto wprawili mnie oni w stan podziwienia i podniecenia. I nie dziwota, bo wprawiaj� oni w stan podziwienia i podniecenia kobiety ca�ego �wiata. A dlaczeg� to? - zapytuje cadyk Izaak Mendel. A dlatego - odpowiada Hudyma - �e oni by� m�czyzn�! (To powiedziwszy dzieczyna s�owia�ska pisn�a filuternie). 0 Jezu! - krzyczy cady Izaak Mendel z jednej strony przera�liwie, a z drugiej w zachwyceniu. To� to oni czytaj�, streszczaj� i pilnie bacz� aby nie pomy�le� co nowego m�czyzn� b�d�c! 1 oto cadyk Izaak Mendel i Hudyma tak si� zachwycili pospo�u �e chwycili si� za r�ce i ino leciutko podskoczyli a uniesieni entuzjazmem z jednej strony przera�liwym a z drugiej nadzmys�owym pofrun�li do g�ry i poszybowali nad dachami. A tam, na tym dachu to siedzia� tak jakby kot i w zupe�nej samotno�ci wszelako nieust�pliwie marcowa�. A dzia�o si� to dnia 5 miesi�ca Nissan roku 5872. RADY I PORADY HUDYMY Hudyma radzi filozofuj�cym kobitom: pami�tajcie, �e racj� ma filozof Popper gdy powiada, i� chorob� zawodowego filozofa jest megalomania. St�d gdy filozofuj�ca kobita spotyka powa�nego profesora filozofii powinna mu co� takiego porobi� coby jego megalomania by�a zaspokojon� a powa�ny filozof ukontentowa� si�, znaczy, zadowolni�. A�eby co� takiego porobi� s�usznie jest powr�ci� do operacji wykonywanej przez dawnych pa�-szy�niak�w. Jest to operacja zwana podchwytk�. A co to takiego ta PODCHWYTK�, co to. Wykonuje si� j� sposobem nast�puj�cym: ot� filozofuj�ca kobita rzuca si� powa�nemu profesorowi filozofii pod nogi, podchwytuje pod kolana i krzyczy z jednej strony przera�liwie a z drugiej z zachwyceniem: O Jezu!! A to� to m�czyzna! On czyta! On czyta! Podchwytk� powinna by� adekwatn�. C� to znaczy adekwatna podchwytk�? Ot� oznacza to, i� kobita filozofuj�ca powinna podchwyci� powa�nego filozofa pod kolana do�� krzepko, tak coby poczu� namacalno�� tego entuzjazmu ale nie za mocno, coby mu n�g nie po�ama�. Ot co. O TYM JAK CADYK IZAAK MENDEL Z KOCKA T�SKNI� ZA NATANEM A s�awny i �wi�ty cadyk Izaak Mendel z i Kocka nic jeno t�skni� za swym umi�owanym uczniem Natanem synem Dawida, m�odzie�cem przecudnej urody, wzdycha� i �zy po nim ociera�. A dziewczyna s�owia�ska Hudyma, kt�ra cadyka lubi�a szczerze, pociesza�a go jak mog�a wszelako t�sknoty jego zaspokoi� nie umia�a albowiem by�a, jak by nie by�o, kobiet�. Powiedzieli�my o Hudymie, i� by�a dziewczyn� s�owia�sk� jakkolwiek mo�e nie bez reszty albowiem, jak to cz�sto u S�owian bywa, ojcem jej by� kozak zaporoski a matk� zaci�ny rajtar fi�ski. Tak czy inaczej, dobrym sercem powodowana stara�a si� jak mog�a coby cadyka pocieszy�, �ama�a mu w r�ku ko�skie podkowy wszelako, o dziwo, to nie roz�miesza�o go wcale. Wreszcie, gdy cadyk ju� od tej t�sknoty schud� i zczernia� sam wpad� na pomys�, �e mo�e towarzystwo filozofa, podobnie jak i Natana, absolutnego idealisty, mog�oby go pocieszy�. Poprosi� wi�c dziewczyn� s�owia�sk� Hudym� coby mu filozofa przynios�a a ona ochoczo odda�a cadykowi t� drobn� przys�ug�, posz�a na fakultet filozofuj�cy, stamt�d filozofa jednego wynios�a i do cadyka przynios�a. No i co? Nie spodoba� si� wszelako ten filozof cadykowi, oj nie spodoba�. A dlaczeg� to nie? A dlatego, �e wprawdzie by� niby heglist� jednak�e tylko w aspekcie tre�ciowym ale nie formalnym to jest Hegla czyta� i streszcza� na tyle na ile go by�o sta� ale aspektu formalnego nie opanowa� to jest dedukcj� teuto�sk� nie w�ada� ani stosowan� ni czyst�. Nie do�� na tym, by� ten�e filozof cielesnym uosobieniem heglowskiej �wiadomo�ci nieszcz�liwej, znaczy si� zezowa� jedno oko kieruj�c ku niebu a drugie ku ziemi i tym to sposobem na twarzy jego malowa�o si� owo tragiczne rozdarcie na rzeczywisto�� tu�wiatow� i tam�wiatow�. Zbrzydzi� si� cadyk Izaak Mendel tym filozofem przez wzgl�d na jego brak urody i paskudn� sk�onno�� do dualizmu i przez to zbydzenie postanowi� zrobi� filozofowi co� nieprzyjemnego. Pomy�la� wi�c chwil� i postawi� heglist� do g�ry nogami. Ot co. A Natan tymczasem... Aby opowiedzie� co czyni� tymczasem Natan musimy przybli�y� si� do s�awnego problemu indukcji. PRZYPOWIE�� CHASYDZKA JAKO DUMKA KOZACKA CZYLI O WY�SZO�CI ROZWI�ZA� DEDUKCYJNYCH NAD METOD� INTUICYJNO-INDUKCYJN� �y�a sobie by�a kobita filozofuj�ca (nazwijmy j� Marcysi�). I, jak to zwykle bywa w przypadku filozofuj�cych kobit wysiadywa�a ona na fakultecie filozufuj�cym, nie raz i nie dwa pospo�u z powa�nym filozofem oddaj�c mu nieokre�lone pos�ugi. Trzeba bowiem wiedzie�, �e na fakultetach filozofuj�cych kobity filozofuj�ce przeznaczane s� raczej nie na to coby filozofa robi� jeno do pos�ug nieokre�lonych przy powa�nych filozofach, a dlaczeg� to tak? A dlatego, �e powa�ni filozofowie uwa�aj�, �e barba facit phi�osophum, znaczy si�, brod� robi si� filozofa to jak kobita nie ma brody to i nie ma czym filozofa robi�. Ot co. Noi tak ta kobita filozofuj�ca wysiadywa�a przy filozofach indukcyjnych. Mo�e i nie tyle indukcyjnych, co intuicyjno-indukcyj-nych, bo to i p�ny Carnap przyznaje, �e wnioskowanie indukcyjne to nie istnieje wcale jeno intuicyjno-indukcyjne bo trzeba jako� i daj Bo�e zacz�� oraz jako� i ewentualnie sko�czy� a to statystycznie za�atwia si�. A po czym to intuicyjno-indykcyj-nego poznaje si�, po czym? Tutaj dwie s� jego podstawowe odmiany. Pierwsz�, zmatematyzowan�, poznaje si� po tym, �e m�wi on gramatycznie i to jest jasne, co m�wi natomiast nie jest jasne dlaczego i po co. Tutaj to m�ka umys�owa powstaje potworna i m�zg a� skr�ca si� przy ci�kiej pracy domy�lenia. Czy�by bowiem to, co jest .jasne by�o (przepraszam, �e si� tak wyra��)' wnioskiem? Czy�by filozof prezentowa� wniosek? A mo�e nie, mo�e ujawnia on (doprawdy prosz� o wybaczenie, �e u�ywam tego s�owa) przes�ank�? Co to, na Boga, co to? Czy to przes�anka, czy to wniosek? A CO TO? CO??? Czy trzeba mu downioskowa� w oparciu o metod� hipotetyczno-dedukcyjn� wspart� ewentualnie o regu�y probabilistyczne czy te� przeciwnie, traktuj�c to co filozof ukaza� jako wniosek nale�y mu zrekonstruowa� przes�ank� w oparciu o metod� hipotetyczno-dedukcyjn� wsparte ewentualnie o pewne regu�y probabilistycznie. Czy to przes�anka, czy to wniosek? A co to? Drugim przypadkiem intuicyjno-indukcyjnego jest taki obywatel, kt�ry nie m�wi tak jasno natomiast du�o m�wi dla przekonania s�uchaczy o s�uszno�ci swojej intuicji; o nim to powiedzie� mo�na i� albo utwierdza si� w przes�ance albo te� upiera przy wniosku za� metod� indukcyjn� stosuje dla tego� utwierdzenia si� czy te� upierania. Sko�czy on na tym na czym rozpocz�� b�d� te� na niczym sko�czy. Technika ta semantyczna przypomina operacj� kucharza, kt�ry bije pian� z jednego jaj tak d�ugo a� piana ta zamieni mu si� wod� b�d� te� stanie na sztywno. Tak czy inaczej od razu wiadomo, �e to jajo i tylko jajo- Sp�jrzmy prawdzie w oczy: intuicyjno-indukcyjny nie odr�nia przes�anki od wniosku. Kobit� filozofuj�c� Marcysi� od powa�nych filozof�w nudy ju� dysi�y przekl�te a krew w ��� jej zamieni�a si�, �ycie utraci�o sw�j smak. Wychodzi wi�c Marcysia przed fakultet filozofuj�cy i stoi tam z min� rozpaczn� i rozmy�liwuje: od tej nudy przekl�tej trzeba by mi si� powiesi� albo co, a mo�e wieniec sobie uwij� na g�ow� i utopi� si� we wodzie. Musowo we wodzie. A tu obok filozofujcego fakultetu przeje�d�a na swym rumaku Natan jako rycerz poszukuj�cy przyg�d, zawsze spolegliwy wobec kobiet, kalek i innych s�abych oraz uci�nionych. Jedzie tak weso�y (kozak zrodzon w Ukrainie z weso�o�ci m�stwa s�ynie) i �piewa, albowiem w�a�nie dumk� kozack� sk�ada. Trzeba bowiem wiedzie�, �e ka�dy znaczny kozak, a zw�aszcza hetman ukrai�ski jest tak�e poet�. To i Chmielnicki tak zr�cznie dumki sk�ada� jak zr�cznie uciera� si� z Polsk� i Wo�osz�. A Natan to tak zr�cznie dumki sk�ada�, jak zr�cznie uciera� si� nie tylko z Polsk� i Wo�osz� ale i z Nogajcami. Ot co. Ujrza� on Marcysi�, jak to stoi z wyrazem na twarzy roz-pacznym zeskoczy� z konia i pyta: - O Pani, a sk�d to na twym nadobnym licu ten wyraz roz-paczny? Wszelako Marcysia nic nie odpowiedzia�a jeno oczy nape�ni�y jej si� �zami. Natan podni�s� wzrok i ujrza�, �e za Marcysia fakultet filozofuj�cy rozpo�ciera si�, a jako bieg�y filozof od razu domy�li� si�, w czym rzecz. - O nieszcz�sna! - wykrzykn�� - czy�by� wysiadywa�a na fakultecie filozofujcym wraz z powa�nymi filozofami prezentuj�cymi metod� redukcyjnego induktywizmu? To� to oni nie potrafi� odr�ni� przes�anki od wniosku! Jakkolwiek tak naprawd� nie s� oni indukcyjni jeno intuicyjnoindukcyjnie bo to i p�ny Carnap... Tutaj to ko�, us�yszawszy o Carnapie, zar�a� przera�liwie wszelako Natan, wyci�gn�wszy z kieszeni kostk� cukru, uspokoi� konia wsadziwszy mu ten�e cukier do g�by. - O nieszcz�sna! - wykrzykn�� raz jeszcze Natan - induk-tywista niekonkluzywny nie jest to m�czyzna dla kobiety, kt�ra jeszcze �yje! Jest to m�czyzna dla kobiety, kt�ra ju� umar�a! I tak si� wzruszy� losem Marcysi, �e opar�szy si� o konia rzewnie nad ni� zap�aka�, tak �e jego ciep�e �zy zmoczy�y koniowi grzyw�. Pop�aka� tak, pop�aka� a potem powiada: dla kobiety, kt�ra jeszcze nie umar�a odpowiedni jest taki filozof co majakie� rozwi�zania dedukcyjne, wszelako nie analityczne, albowiem dedukcja o charakterze analitycznym operuje w gruncie rzeczy w obr�bie zasady to�samo�ci a jak si� j� zmatematyzuje to wi��e jedynie stosunki ilo�ciowe. Czym innym jest natomiast dedukcja syntetyczna czyli pokantowska (to od Fichtego ta tradycja wywodzi si�). Dedukcja ta nie jest tylko ruchem mi�dzy poj�ciami tak jak jest to w przypadku dedukcji analitycznej lecz wi��e poj�cie z przedmiotem, s�owo z rzecz� i wynajduje momenty nowe a to dzi�ki zasadzie syntezy opieraj�cej si� na regu�ach abstrakcji transcendentalnej rozdzielaj�cej poj�cie od przedmiotu. Rozwi�zania dedukcyjne syntetyczne mo�na ewentualnie zmatematyzowa� cz�ciowo i powierzchownie i z�udnie, bo ta owa abstrakcja transcendentalna zmatematyzowa� si� nie da. Nie tylko u Niemca znale�� mo�na dedukcj� ow� syntetyczn� pochodzenia teuto�skiego bo i tak na przyk�ad Ajdukiewicz albo Popper do tej tradycji przynale��, s� to deduktywi�ci syntetyczni. I widzimy, �e idee tych filozof�w daj� jednakowo� m�czy�nie du�e mo�liwo�ci, bo oto mo�e on dokonywa� parafrazy i zmienia� aparatur� poj�ciow� opieraj�c si� na zasadzie abstrakcji transcendentalnej oddzielaj�cej poj�cie od przedmiotu - jest to tak�e odpowiednik abstrakcji semantycznej oddzielaj�cej wyra�enie j�zykowe od przedmiotu wyra�anego. A tak�e, ile filozof zawnioskuje pochopnie - a kt� spo�r�d �ywych nie wnioskuje pochopnie, to jego wniosek poddaje si� refutacji lub jak to m�wi Popper, falsyfikacji, tak �e filozof poprawi� si� mo�e. Ot co. - Tutaj to Natan sk�oni� si� grzecznie, w r�k� Marcysi� poca�owa� i powiada: O Pani, pozw�l �e Ci� wyzwol� z tej straszliwej opresji, a my�l� �e wybawieniem dla Ciebie mo�e by� porwanie przez dedukcyjnego kozaka, a �ci�le m�wi�c chasydo-kozaka ��cz�cego w sobie najlepsze cechy chasyda i kozaka a to w oparciu o tradycj� rozwi�za� dedukcyjnych teuto�skich. O Pani, czy chcesz abym Ci� porwa�? - O tak, o tak! - zakrzykn�a Marcysia ochoczo. No to Natan porwa� j�, albowiem jako spolegliwy rycerz poszukuj�cy przyg�d spe�nia� zawsze wszelkie �yczenia dam. A na to zadzwoni� dzwonek i z bramy fakultetu wysypali si� na ulic� filozofowie o powa�nym wygl�dzie pa�stwowym, znaczy si� byli oni jak najbardziej pa�stwowotw�rczy i domniemywa� mo�na, �e powoduj�c si� powag� swoj� prezentowali oni w praktyce metod� redukcyjnego induktywizmu. Albowiem m�czyzna formalny to jest zasadniczo indukcyjny. A to powiada Hegel, �e tylko w�a�nie m�czyzna formalny jest naprawd� pa�stwowotw�rczy bo skoro on si� sformalizowa� to i uog�lni� i mi�uje to wszystko co