8582

Szczegóły
Tytuł 8582
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8582 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8582 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8582 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Polska Akademia Nauk Komitet Prognozowania Perspektywicznego Rozwoju Kraju Polska 2000" EDUKACJA KULTURALNA A EGZYSTENCJA CZ�OWIEKA Go�aszewska Maria G�ralski Andrzej Jakimowicz Andrzej K�oskowska Antonina Krzemie�-Ojak S�aw Kunstler Mieczys�aw Markowska Danuta Morawski Stefan Pachoci�ski Ryszard Pielasi�ska Wies�awa Plisiecki Janusz Przec�awska Anna Rudnia�ski Jaros�aw Suchodolski Bogdan Wo�kowski J�zef Wojnar Irena Winniczuk l.idia �ygulski Kazimierz Biblioteka Wydzia�u Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego Ossolineum Edukacja kulturalna a egzystencja cz�owieka Polska Akademia Nauk � Komitet Prognozowania Perspektywicznego Rozwoju Kraju �Polska 2000" EDUKACJA KULTURALNA A EGZYSTENCJA CZ�OWIEKA Konferencja w Jab�onnie k. Warszawy w dniach 6-8 listopada 1982 r. Zbi�r studi�w pod redakcj� Bogdana Suchodolskiego WROC�AW WARSZAWA KRAK�W GDA�SK ��D� ZAK�AD NARODOWY IMIENIA OSSOLI�SKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK 1986 �Studia prognostyczne" SPIS TRE�CI Rada redakcyjna serii: Jan Danecki (redaktor naukowy), Juliusz Gory�ski, W�adys�aw Markiewicz, Zdzis�aw Sadowski, Andrzej Sici�ski, Bogdan Suchodolski (przewodnicz�cy) 95% Ok�adk� projektowa� Zdzis�aw D�ugosz Copyrighl by Zak�ad Narodowy im. Ossoli�skich - Wydawnictwo, Wroc�aw 1986 Printed in Poland PL ISSN 0079-3620 ISBN 83-04-01869-1 Zak�ad Narodowv im. Ossoli�skich - Wydawnictwo. Wroc�aw 1986. Nak�ad: 2000 egz. Obj�to��: ark. wyd. 13,40; ark. druk. 15.75. Papier offset kl. III. 70 �, 61 x86. Oddano do sk�adania [984. 04. 19. Pod- pisano do druku 1986. 06. 20. Druk uko�czono we wrze�niu 1986. Wroc�awska Drukarnia Naukowa. Zam. 209/84 R. 12 Cena A 250.- Spis tresci Wprowadzenie w problematyk� konferencji � Bogdan Suchodolski .... 7 � Kultura jako czynnik to�samo�ci narodowej � Kazimierz �ygulski .... 21 Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 35 p Uwagi wst�pne o wsp�czesnym kryzysie kultury � Stefan Morawski ... 37 W Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 51 Dialog mi�dzy kulturami � dyskusja �okr�g�ego sto�u" Zagajenie � Bogdan Suchodolski................ 53 Wypowiedzi � Mieczys�aw Kunstler............... 55 Andrzej Jakimowicz................... 61 Lidia Winniczuk.................... 65 Ryszard Pachoci�ski................... 72 Danuta Markowska................... 77 Warto�ci symboliczne wobec kultury spo�ecznej � Antonina Kloskowska ... 83 \/ Egzystencjalne i esencjalne pytania wobec kultury estetycznej (szkic z pogra- nicza estetyki i antropologii filozoficznej) � Maria Go�aszewska .... 99 Kultura pracy ludzkiej w �wietle chrze�cija�skiego systemu warto�ci � J�zef Wo�kowski..........' ............ 117 Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 133 Wymiar moralny dobrego i z�ego pi�kna w �yciu wsp�czesnego cz�owieka � Jaros�aw Rudnia�ski................... 135 Edukacja kulturalna i kszta�cenie postawy empatycznej � rola sztuki � Irena Wojnar........................ 153 Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 171 Ekspresja i m�odzie� � aspekt estetyczny i egzystencjalny � Wies�awa Piela- si�ska........................ 173 Tw�rczo�� a rozw�j cz�owieka � Andrzej G�ralski.......... 193 Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 201 * M�odzie� i kultura � pr�ba aktualizacji spojrzenia � Anna Przec�awska . . 203 ^ Sztuka i m�odzie� � potrzeba edukacji kulturalnej � Janusz Plisiecki ... 215 Intencje i cele polityki kulturalnej � S�aw Krzemie�-Ojak....... 233 Om�wienie dyskusji � Irena Wojnar............... 245 Zamkniecie konferencji � Bogdan Suchodolski........... 247 \ Bogdan Suchodolski WPROWADZENIE W PROBLEMATYK� KONFERENCJI Niewiele jest s��w tak wieloznacznych jak s�owo kultura. Nie b�dziemy jednak pr�bowa� jeszcze jednej systematyzacji jej r�nych definicji ani nie b�dziemy zach�ca� do opcji na rzecz kt�rej� z nich. S�dzimy, �e dla cel�w, kt�re stoj� przed nami na tej konferencji, wystarczy porozumienie oparte na potocznym � chocia� wcale nie jednorodnym �^rozumieniu kultury. Jego cech� charakte- rystyczn� jest traktowanie kultury jako wielorakiego dzie�a ludzkiej pracy i tw�rczo�ci, a tak�e jako sposobu �ycia i wsp�ycia, wyzna- czonego przez wyznawane i akceptowane warto�ci. Tak rozumiana kultura obejmuje zar�wno sztuk�, jak i nauk� i technik�, wsp�ycie mi�dzy lud�mi i prac�, spos�b bycia jednostki.] Przeciw takiemu uj�ciu mo�na przywo�a� niepokoj�ce przyk�ady sformu�owa�, w kt�rych pojmowanie kultury bywa dziwacznie ogra- niczane. Tak np. jeden z naszych resort�w nosi miano �Minister- stwo Kultury i Sztuki", a na wielkiej budowli w centrum stolicy widnieje napis �Pa�ac Kultury i Nauki". Nikt � brew tym infor- macjom � naprawd� nie s�dzi, aby do kultury nie mia�a nale�e� ani sztuka, ani nauka. Bardziej rozpowszechnione jest przekonanie, �e do kultury nale�� wy��cznie dziedziny artystycznej tw�rczo�ci � literatura, sztuki pla- styczne, teatr, film, muzyka. Jednak takiemu uj�ciu przeciwstawia si� przekonanie, i� mo�na m�wi� sensownie o kulturze naukowej i kulturze technicznej, o kulturze spo�ecznej i kulturze politycznej, o kulturze pracy i kulturze wsp�ycia, o kulturze moralnej i kul- turze zachowania, o kulturze narodu i kulturze jednostki, o wielkim dialogu mi�dzy kulturami na temat podstawowych problem�w ja- 8 Bogdan Suchodolski ko�ci i warto�ci �ycia, dialogu o powo�aniu i losie cz�owieka. Opowiadamy si� za tym szerokfm i globalnym rozumieniem kultury. U�ywaj�c tradycyjnych okre�le� powiemy, i� |cultura to �kr�lestwo cz�owieka" {regnum homini), to ��wiat cz�owieka", to rzeczywisto��, w kt�rej i przez kt�r� cz�owiek staje si� �ludzki'). W tych okre�leniach zawiera si� prze�wiadczenie, i� kultura wi��e si� nierozerwalnie z warto�ciami, wedle kt�rych cz�owiek rozwija sw� dzia�alno�� w �wiecie przyrody, w stosunkach z innymi lud�mi, w sobie samym. Taki przecie� jest sens okre�le� wskazuj�cych, i� cz�owiek bywa �nieludzki", ale staje si� i stawa� si� mo�e cz�o- wiekiem �ludzkim", okre�le� �wiadcz�cych, i� ��wiat cz�owieka", aczkolwiek zbudowany jest w �rodowisku naturalnym, to jednak rz�dzi si� w�asnymi prawami, okre�le� uwydatniaj�cych, i� chocia� cz�owiek, jako istota biologiczna, nale�y do wielkiego �wiata przy- rody, to przecie� pos�uszny jest moralnemu porz�dkowi, poniewa� jest stworzeniem wyposa�onym nie tylko w pop�dy i potrzeby, ale tak�e i w sumienie. Celem, kt�ry stawiamy tej konferencji, jest zainicjowanie refleksji nad sytuacj� kultury w skali �wiatowej, nad zagro�eniami przez wielorakie barbarzy�stwo, nad jej rol� � mo�liw� w przysz�o�ci, a czasami rzeczywist� ju� dzi� � w kszta�towaniu stosunk�w mi�dzy narodami i mi�dzy lud�mi, a tak�e w formowaniu ich postawy wobec �ycia. W ramach takiej refleksji zobaczy� chcemy tzw. edu- kacj� kulturaln�, wykazuj�c, i� nie jest ona elitarn� ozdob�, ale sposobem ratunku cz�owieka z chaosu �ycia, z wewn�trznej i zew- n�trznej niewoli, drog� wiod�c� ku temu, by jego egzystencja sta- wa�a si� prawdziwie ludzka w �wiecie urz�dzonym po ludzku. W tej skali �wiatowej zobaczy� chcemy g��wne i dramatyczne problemy kultury i egzystencji cz�owieka. I s�dzimy, i� jest to wa�ne, aby w tych trudnych czasach, jakie prze�ywamy w naszym kraju, by�o szeroko otwarte takie okno na �wiat. Wprawdzie nie uka�e nam ono spokojnego widoku kultury zwyci�skiej, lecz raczej niepokoj�cy widok kultury osamotnionej i zdegradowanej, ale ucz�c g��biej i w spos�b bardziej uniwersalny analizowa� zadania stoj�ce przed �wiatem, pozwoli � w�a�nie z tego uniwersalnego punktu wi- dzenia � rozwa�a� g��biej i nasze w�asne k�opoty, nasze nadzieje i mo�liwe kierunki dzia�ania. Otwarciem na �wiat �y�a zawsze polska kultura � gin�a w op�otkach sarmatyzmu. Wprowadzenie w problematyk� konferencji 9 Sytuacj� kultury w �wificre wsp�czesnym wyznaczaj� r�ne czyn- niki. Jednym z nich � mo�"e najwa�niejszym � jest /fSroces degradacji kultury z punktu widzenia tzw. realnego �ycia. .Sukcesy nauki i tech- niki w zakresie komfortu powszedniej egzystencji �udzi, upowszech- nienie konsumpcyjnego modelu �ycia, zast�powanie bezpo�rednich stosunk�w mi�dzy lud�mi relacjami wyznaczanymi przez instytucje, przesuwanie punktu ci�ko�ci w produkcji i us�ugach z osobistego zaanga�owania pracuj�cego cz�owieka na sprawno�� organizacji i kie- rownictwa � wszystko to wytworzy�o system przekona�, formu�owa- nych mniej lub wi�cej jasno i �wiadomie, i� decyduj�ce znaczenie w �yciu ludzkich zbiorowo�ci maj� dzia�ania pragmatyczne i uty- litarne, strategia �twarda" i skuteczna. Cz�owiek liczy� si� w tych warunkach jedynie jako osobnik pe�- ni�cy wyznaczone mu role spo�eczne i jako konsument d�br do- starczanych na rynek dla zyskuj W horyzontach funkcjonariusza i konsumenta zamyka�o si� jego �ycie. Ambicje i aspiracje dzia�a�y w tych granicach, dopinguj�c do zwi�kszonego wysi�ku w dziedzinie zyskiwania pozycji spo�ecznej i w�adzy, w zakresie zwi�kszenia mo�- liwo�ci korzystania z d�br i us�ug konsumpcyjnej cywilizacji. Wy- si�ek ten bywa� cz�sto tak poch�aniaj�cy, i� �ycie stawa�o si� ju� tylko �rodkiem do �ycia, trac�c swe warto�ci aktualne i nieinstru- mentalne. R�wnocze�nie epoka wsp�czesna sta�a si� epok� wielkich konfrontacji si�, i to zar�wno mi�dzy wielkimi mocarstwami, jak i mi�- dzy wielu ma�ymi narodami czy nawet plemionami. Nieustaj�ce na ma�� i na wi�ksz� skal� wojny lokalne, powszechne zbrojenia ruj- nuj�ce gospodarczo �wiat i demoralizuj�ce miliony ludzi wprz�ganych w wielk� machin� zniszczenia, wzrost nacjonalizmu i fanatyzmu � wzmacniaj� w skali �wiatowej ideologi� gwa�tu i przemocy, ideolo- gi� panowania si��, ideologi� sukcesu za wszelk� cen�. Wszystko to sk�ada si� na sytuacj�, w kt�rej kultura" Jako rzeczy-^ wisto�� duchowa i jako �wiat warto�ci bezinteresownych wydaje j si� ma�o wa�nym luksusem czy te� �atw� rozrywk�, przynosz�c�y �powa�nemu �yciu" chwil� wytchnienia potrzebn� do craiSZy�TPwy- si�k�w i walki, do utylitarnego dzia�ania jednostkowego i zbiorowego. Po co poeci w czasie tak marnym � pyta� na progu swego szale�stwa wielki poeta niemiecki H�lderlin.. C� bardziej charaktery- stycznego ni� to, i� na to pytanie, postawione przesz�o p�tora wieku temu, usi�uj� odpowiedzie� w�a�nie dzi� w mi�dzynarodowym 1 10 Bogdan Suchodolski Wprowadzenie w problematyk� konferencji 11 wydawnictwie tw�rcy kultury � arty�ci, pisarze, uczeni'. Nie by�o pe�nej zgody mi�dzy stu czterdziestu liczestnikarni tego sympozjum, wypowiadaj�cymi si� � s�owem i obrazem � na temat roli poezji, ale wszyscy byli przekonani, i� poezja stwarza zupe�nie inny �wiat ni� ten, w kt�rym ludzie sp�dzaj� swe dni powszednie, zatroskane i po��daj�ce, k�opotliwe i agresywne. Ten �wiat jest �wiatem wielkiej przygody, ale tak�e buntu i przewrotu, zwiastunem innego, pog��- bionego �ycia, pomoc� w wyzwoleniu z wi�z�w przymusu i po�ytku. W tym �czasie braku" poezja jest pe�ni�. Jest nadziej� jak utopia �ywa, utopia tera�niejsza.(Los i powo�anie poezji ukazuje, czym jest kultura. Ukazuje, �e jest ona �wiatem cz�owieka bardziej realnym ni� tzw. ��ycie realne'",) \l {Degradacja kultury dokonywana w imi� interes�w realnego �ycia przejawia si� szczeg�lnie dramatycznie w dw�ch zakresach: po pierwsze � w akcjach maj�cych na celu podporz�dkowanie kultury bie��cym interesom grup spo�ecznych r�nego rodzaju, jak r�wnie� w�adzy pa�stwowej, po drugie � w sprowadzaniu kultury do po- ziomu rozrywki, zape�niaj�cej czas wolny.\ Od najdawniejszych czas�w istnia� konflikt mi�dzy tymi, kt�rzy bronili warto�ci kultury, i tymi, kt�rzy bronili r�norako rozumia- nych interes�w spo�ecznych. Wyrok �mierci na Sokratesa wskazy- wa� na ostro�� takiego konfliktu i by� w kulturze europejskiej pocz�tkiem d�ugiego �a�cucha prze�ladowa�, jakie stawa�y si� udzia- �em filozof�w, uczonych, artyst�w. Tak�e ze staro�ytno�ci wywodzi si� zasada traktowania kultury jako rozrywki. Rzymska dewiza, by t�umom zapewnia� �chleb i igrzyska", akceptowana by�a i realizo- wana wielokrotnie w prze�wiadczeniu, i� tak rozumiana kultura mo�e kierowa� w bezpieczn� stron� gniew ludu czy te� maskowa� jego bolesne do�wiadczenia n�dzy. W naszych czasach w nowej postaci jawi� si� te formy degra- dacji kultury. Faszyzm pokaza�, jak mo�na wprz�ga� kultur� do rydwanu wodz�w obiecuj�cych tworzy� now� histori� �wiata. Poka- za� te�, jak mo�na j� wykorzystywa� dla zape�niania czasu wolnego szerokich mas. Polityczna kl�ska faszyzmu w Europie nie oznacza�a jednak jego znikni�cia ze sceny �wiata. Tendencje manipulowania i Wozu � a �uoi bon � why. Ouvrage colleclif. Ed. Le soleil noir, Paris 1978. kultur� wedle interes�w klas panuj�cych, wedle potrzeb walki spo- �ecznej, wedle woli grup panuj�cych s� wci�� silne w r�nych rejonach globu. I nawet tam, gdzie nie si�ga tradycja faszyzmu, kultura wyko- rzystywana bywa jako czynnik stabilizacji panuj�cego porz�dku, a tak�e jako bariera chroni�ca przed niebezpieczn� � zdaniem nie- kt�rych � egalitaryzuj�. Wykszta�cenie, na r�wni z w�asno�ci� pry- watn�, jest cz�sto umocnieniem posiadanych przywilej�w. Kultura � jak pieni�dz � staje si� pewn� postaci� panowania ludzi nad lud�- mi, swoist� w�adz�, kt�r� obali� jest bardzo trudno. Losy chi�- skiej rewolucji kulturalnej s� w tej dziedzinie bardzo pouczaj�ce. I to zar�wno jej nadzieje, jak i wynaturzenia oraz kl�ski. Do�wiad- czenia te pokazuj�, i� zdemaskowanie politycznej roli kultury i pr�- ba powi�zania jej z now� polityk� okazuje si� w gruncie rzeczy i kl�sk� kultury, i kl�sk� polityki.___________________ Wszystkie te r�norodne do�wiadczenia uzasadniaj� postulat uniex zale�nienia kultury od polityki. Ale jednak postulat ten jest kontro^) wersyjny. �atwo go kwestionowa� wskazaniem, i� wszelka tw�rczo�� kulturalna, formuj�c w pewien spos�b �wiadomo�� ludzi, a zw�aszcza tre�� ich emocji, ma konsekwencje polityczne i wobec tego nie mo�e by� oboj�tna dla tych, kt�rzy posiadaj� w�adz� i ponosz� odpowiedzialno�� za losy pa�stw. Z drugiej strony bywa tak, i� tw�rcy kultury decyduj� si� s�u�y� w�adzy politycznej. J. Benda okre�li� to kiedy� jako �zdrad� klerk�w". R�wnocze�nie inni tw�r- cy wybieraj� program �kultury wojuj�cej" z panuj�cym porz�dkiem. Jeszcze inni, orientacji liberalnej, �ywi� nadziej�, �e urzeczywistnio- ne by� mo�e w harmonii dialogu to, co si� nazywa �kultur� polityczn�". Na przeciwleg�ym biegunie wszystkich tych powik�a� s�u�by, buntu, kompromisu znajduje si� � jako rozwi�zanie mimo wszystko racjonalne � separacja.f Opowiada� si� kiedy� za ni� J. J. Rousseau; przeciwstawiaj�c porz�dek naturalny porz�dkowi spo�ecznemu, ostrze- ga� przed kl�sk� tych, kt�rzy chcieli te porz�dki pogodzi�. �Zgod- no�� � pisa� � jest niemo�liwa. Zmuszeni do zwalczania b�d� natu- ry, b�d� te� urz�dze� spo�ecznych, musimy wybra� jedno z nich: urabia� albo cz�owieka, albo obywatela, nie mo�na bowiem urabia� jednego i drugiego �araz".^ Ta separacja nie oznacza wszak�e przeciwie�stwa. S� to dwie 12 Bogdan Suchodoiski drogi �ycia r�ne, ale ostatecznie, w dalekich konsekwencjach, zbie�- ne. Mo�na s�usznie s�dzi�, i� najlepszym obywatelem b�dzie cz�o- wiek uformowany na warto�ciach kultury, a wi�c cz�owiek pe�ny i warto�ciowy, a wcale niekoniecznie ten, kt�rego przysposabia si� do obywatelskich obowi�zk�w w spos�b natarczywy i powierz- chowny, dodaj�c polityczn� informacj� do jego prymitywnej, nie- dokszta�conej humanistycznie, natury. Zachowujmy wi�c odr�bno�� edukacji kulturalnej i pozw�lmy warto�ciom kultury, stworzonym i tworz�cym si�, dzia�a� zgodnie z ich natur�, a wi�c powoli i g��boko, wewn�trznie, osobowo�ciowe Pomagajmy, aby rodzili si� ludzie. B�dziemy mie� i obywateli. Ale nie b�d�my natarczywi i nie odczytujmy dramat�w Szekspira, jako podr�cznika dzisiejszej politycznej strategii. Nie ogl�dajmy malarstwa Goyi jako manifestu na rzecz pacyfizmu, nie wys�uchujmy w dziejach muzyki rytmu wojennych marsz�w czy rewolucyjnych pie�ni. Pozw�lmy na ten bezinteresowny �luksus" kultury tworz�cej cz�owieka, a wszystko inne b�dzie nam dodane. (Drug� dziedzin� degradacji kultury jest sprowadzenie jej do wymiar�w rozrywki.) W zasadzie nie mo�na mie� zastrze�e� co do akcji maj�cych na celu dopomo�enie ludziom w zagospodaro- waniu ich czasu wolnego. Jednak zagospodarowanie to dokonywa� si� mo�e na bardzo rozleg�ych i r�norodnych terenach, kt�rych warto�� bywa niejednaka. W dziejach Europy zabawy stanowi� rozdzia� wa�ny, a niekt�re jej elementy wi��� si� g��boko ze spo�ecznym i metafizycznym losem cz�owieka. Znana ksi��ka Hui- zingi, jak r�wnie� studia Bachtina ukaza�y te wa�ne perspektywy. Jednak tak pojmowana zabawa nie istnieje ju� w naszych czasach. Zosta�a sp�ycona do wymiar�w tzw. rozrywki, kt�ra ma charakter powierzchowny, a jej funkcj� bywa najcz�ciej �sp�dzenie" czasu. Eksploatacj� takich potrzeb ludzkich zajmuje si� ch�tnie prze- mys� rozrywkowy, kt�ry dostarcza coraz szerszym masom r�no- rakich okazji do prze�ywania weso�o�ci i oszo�omienia. Inwencje tego przemys�u staj� si� coraz bardziej wyszukane, co � z kolei � jest podniet� dla coraz bardziej z�o�onych potrzeb. Ta eskalacja nie jest jednak drog� pog��bienia weso�o�ci i przekszta�cenia jej w do�wiadczenia rado�ci i humoru, jako zdystansowanej postawy wobec �ycia, lecz jest po prostu intensyfikacj� dozna� powierz- chownych ; w kra�cowych przypadkach czynnikiem dopinguj�cym staj� si� narkotyki. Wprowadzenie w problematyk� konferencji 13 W krajach, w kt�rych przemys� rozrywkowy nie posiada ka- pitalistycznej podstawy zach�caj�cej do zysku za wszelk� cen�, sy- tuacja jest nieco lepsza, chocia� tak�e niepokoj�ca. Troska o zor- ganizowanie rozrywki przejawia si� bardzo cz�sto tylko w inicjo- waniu imprez dzia�aj�cych powierzchownie i ekscytuj�co. Nierzadko dzia�alno��, zwana dzia�alno�ci� kulturaln�, sprowadzona zostaje do dyskoteki. Jest oczywiste, i� nie powinno chodzi� o likwidacj� dyskotek, lecz o to, by dzia�alno�ci tego typu nie uto�samia� z dzia�alno�ci� kulturaln�. Ma ona bowiem wymiary znacznie g��bsze i bardziej zr�nicowane. Obejmowa� ona powinna szerokie tereny zainteresowa� i zami�owa� � ludzkich, kt�re wnosz� rozrywk� na poziom aktywno�ci wa�nej, chocia� niekoniecznej. Gdy bowiem w swej pracy cz�owiek �yje w porz�dku konieczno�ci, to w czasie wolnym mo�e �y� w porz�dku swobody. Porz�dek swobody nie jest jednak r�wnoznaczny z eg- zystencj� byle jak�. Jest to pocz�tek wielkiego �wyzwania", wiel- kich mo�liwo�ci. W�a�nie dlatego g��wnym zadaniem dzia�alno�ci kulturalnej nie jest dostarczanie rozrywki, lecz inspiracja wspo- magaj�ca wykorzystanie tej swobody. Je�li co� w tym zakresie mo�e by� zorganizowane czy nawet zinstytucjonalizowane, to musi mie� charakter, kt�ry dzi� okre�lamy jako animacj� w dziedzinie kultury. Obraz wsp�czesnej degradacji kultury nie by�by jednak wiernym obrazem naszych czas�w. Jeste�my bowiem � r�wnocze�nie � �wiad- kami r�norakich nadziei, jakie si� wi��� z kultur�. W skali �wiatowej s� to nadzieje, i� w�a�nie kultura b�dzie u�atwia� takie porozumienie mi�dzy narodami, kt�re nie zacieraj�c r�nic mi�dzy nimi sprzyja� b�dzie globalnej integracji. �wiat wsp�- czesny jest zintegrowany powierzchownie przez technik� i handel, przez model �ycia wytworzony w bogatych krajach przemys�owych i narzucany wszystkim innym. Ta integracja nie ma korzeni, budzi sprzeciwy. Kultura staje si� w tych warunkach czynnikiem naro- dowej � czy plemiennej � to�samo�ci. A r�wnocze�nie umo�liwia autentyczny dialog z narodami innej kultury, dialog wolny od wy��czno�ci i fanatyzmu. R�wnocze�nie staje si� ona wa�nym dope�nieniem nowoczesnego programu nowego ekonomicznego porz�dku �wiata. Program ten, maj�cy usuwa� ostre nier�wno�ci mi�dzy krajami rozwini�tymi i bo- gatymi a krajami rozwijaj�cymi si� i biednymi, nie jest programem 14 Bogdan Suchodolski prostej kalkulacji finansowej. Jest to program sprawiedliwo�ci hu- manistycznej, program dyktowany przez sumienie ukazuj�ce warto�� og�lnoludzkiej wsp�lnoty i wymagaj�ce odpowiedzialno�ci za los innych ludzi, �yj�cych daleko. W tym sensie walka z g�odem, analfabetyzmem, chorobami, n�dz� jest � w gruncie rzeczy � apelem do og�lnoludzkiej wsp�lnoty. Jest programem praktycznego hu- manizmu. Ale g��wne nadzieje wi�zane z edukacj� kulturaln� dotycz� egzystencji ludzi, a nie los�w ludzko�ci. Te losy, aczkolwiek wa�ne dla �ycia pojedynczego, kszta�towane s� ostatecznie przez ludzi samych. Warto�ci kultury nie mog� bezpo�rednio kszta�towa� ludz- ko�ci, kszta�tuj� ludzi. I ca�e znaczenie edukacji kulturalnej spro- wadza si� do tego procesu kszta�towania ludzkiej jednostki. Oczy- wi�cie, dokonywa� si� to powinno w takich lub innych wsp�lno- tach, ale punktem docelowym pozostaje zawsze cz�owiek i jego jako��. Z tego punktu widzenia edukacja kulturalna nie jest tylko pro- stym przysposobieniem jednostki do uczestniczenia w kulturze, jak si� to niekiedy formu�uje. Edukacja kulturalna jest edukacj� w okre�- lonej strategii �ycia. Ma ona kilka zasad g��wnych. Zasada pierwsza to .akceptacja ludzkiej wsp�lnoty. R�norodne uj�cia socjologiczne traktowa�y wsp�lnot� jako grup� czy kolektyw wewn�trznie zwi�zany zbie�no�ci� tradycji i interes�w, podporz�dko- wuj�cy sobie poszczeg�lne jednostki. Ale mo�liwe jest inne poj�cie wsp�lnoty. Takie, kt�re uwydatnia wzajemne stosunki cz�owieka wobec cz�owieka w dialogu pozwalaj�cym na zrozumienie iwsp�- odczuwanie. M. Buber odr�nia� w�a�nie od zorganizowanych, ko- lektywnych form wsp�lnoty wsp�lnot� autentyczn�, realizuj�c� si� w kategoriach �ja i ty". Gdy cywilizacja nowoczesna staje si� rzeczywisto�ci� coraz bardziej zinstytucjonalizowan� i zorganizowan�, a stosunki mi�dzy lud�mi wyznaczane s� przez role, jakie pe�ni� musz� poszczeg�lne jednostki, kulturalna orientacja �ycia jest apelem o bezpo�redni, autentyczny stosunek cz�owieka do cz�owieka, jest wezwaniem do zdj�cia masek, jakie stanowisko i rola nak�adaj� na ludzi. Napisa� kiedy� A. de Saint-Exupery: �Je�li utwierdzimy w sercach ludzi szacunek dla cz�owieka, to w ko�cu zbuduj� oni system spo�eczny, polityczny czy ekonomiczny, kt�ry ten szacunek u�wi�ci". Zasada druga to uznanie prymatu dyrektywy �by� jakim�" nad Wprowadzenie w problematyk� konferencji 15 dyrektyw� �mie� co�". Filozofowie od G. Marcela a� po E. Fromma podejmowali wielokrotnie t� problematyk�, ukazuj�c destrukcyjne konsekwencje wy�cigu w dziedzinie posiadania i humanistyczne zna- czenie troski o to, by by� cz�owiekiem warto�ciowym. Zasada trzecia � to uznanie prymatu warto�ci nieinstrumental- nych nad warto�ciami, kt�re s� �rodkiem s�u��cym do osi�gania innych cel�w. Odrodzi� i umocni� trzeba prze�wiadczenie, i� mamy � jako ludzie � prawo do prze�y�, kt�re s� cenne same w sobie i kt�re niczemu ju� nie s�u��, pr�cz tej rado�ci, jak� nam daj�. Takimi prze�yciami s� prze�ycia mi�o�ci i przyja�ni, kontaktu ze sztuk� i przyrod�, zdobywania wiedzy zaspokajaj�cej i rozbudza- j�cej ciekawo��. Zasada ta dopomaga w zrozumieniu takich war- to�ci, kt�re mog� by� traktowane instrumentalnie, ale kt�re nie s� tylko �rodkami do czego� innego ni� one same. Tak np. nauka s�u�y lepszej organizacji ludzkiego �ycia zbiorowego i jednostkowego, jest wielk� warto�ci� instrumentaln�. Ale r�wnocze�nie mo�e by� traktowana jako warto�� samoistna i samowystarczalna, jako war- to�� nieinstrumentalna, przynosz�ca nam rado�� poznania. Z tego punktu widzenia nauka s�u�y� mo�e naszemu panowaniu nad rze- czywisto�ci�, ale mo�e te� by� drog� wiod�c� do celu, kt�ry jest dzi� niemal zapomniany � do m�dro�ci. Zasada czwarta � to uznanie prymatu warto�ci nad korzy�ciami. Dyskusyjna i nie�atwa do uznania zasada. Ale jednak s�uszna i wa�na. Bo spr�bujmy odpowiedzie� na pytanie, po co w�a�ciwie - �yjemy i co chcemy mie� z �ycia? Czy� nie jest prawd�, i� cz�o- wiek jest takim stworzeniem, kt�re nie tylko chce �y�, ale takim, kt�re chce �y� w okre�lony spos�b, uznany za warto�ciowy? Kul- tura jest zespo�em takich warto�ci. Dlatego nies�usznie okre�la si� j� niekiedy jako rzeczywisto�� symboliczn�, poniewa� okre�lenie takie nasuwa przypuszczenie, i� jest ona tylko swoistym znakiem realnego �ycia. A przecie� jest ona w�a�nie najg��bsz� i podsta- wow� rzeczywisto�ci� ludzkiej egzystencji. Mylimy si� s�dz�c, i� tak� rzeczywisto�ci� jest tzw. �ycie realne, organizowane wedle za- sady korzy�ci. Naprawd� jest ono rzeczywisto�ci� wt�rn� w stosunku do rzeczywisto�ci pierwotnej, b�d�cej �wiatem warto�ci. Zasada pi�ta to apel o poszukiwanie w wielkim dialogu r�nych kultur warto�ci powszechnych i trwa�ych. Bojowym has�em epoki jest dotychczas relatywizm. Jest naukow� mod� wykazywa�, i� nie istniej� warto�ci trwa�e i powszechne, przekonywa�, i� warto�ci 16 Bogdan Suchodolski Wprowadzenie w problematyk� konferencji 17 r s� zawsze funkcj� okre�lonych sytuacji spo�ecznych i indywidual- nych, �e s� or�em w walkach spo�ecznych lub wyrazem intere- s�w poszczeg�lnych klas i grup, �e s� wytworem okre�lonych sy- tuacji historycznych, a mo�e tak�e i r�nych temperament�w ludz- kich. Wbrew temu relatywizmowi, sprowadzaj�cemu warto�ci do elementu strategii pragmatycznej, coraz silniejsze staje si� przeko- nanie, i� przysz�o�� �wiata zale�y od wielkiego porozumienia si� mieszka�c�w tego globu w podstawowych sprawach ich wsp�ycia. Jak z wojen religijnych XVII wieku rodzi�y si� postulaty powszech- nego pokoju i pr�by odnalezienia wsp�lnych tre�ci religijnych, zr�nicowanych w konfesjach walcz�cych ze sob� ko�cio��w � po- dobnie w czasach dzisiejszych walka o pok�j uniwersalny wi�za� si� musi z poszukiwaniem i obron� wsp�lnych warto�ci rodzaju ludzkiego, a nie z fanatyzmem lokalnym, czyni�cym z r�nic pole walki. Ko�cz�c te refleksje, skierujmy nasz� uwag� jeszcze na ambi- walentny stosunek do kultury, jaki cechuje zar�wno szersze kr�gi spo�ecze�stwa, jak te� i grupy rz�dz�ce w poszczeg�lnych krajach �wiata. Z jednej strony pojawiaj� si� g�osy m�wi�ce o kulturze z ca�ym namaszczeniem, z drugiej g�osy traktuj�ce j� jako jedn� z rozrywek maj�cych zape�nia� czas wolny. Niekt�rzy wzywaj� do wznoszenia dom�w kultury jako nowoczesnych ko�cio��w humani- stycznej wznios�o�ci i humanistycznego nabo�e�stwa, inni w��czaj� kultur� w programy masowej zabawy. Jedni widz� jej kr�lestwo ponad przyziemnym �yciem, drudzy oddaj� j� ch�tnie we w�adanie menad�er�w rozrywkowego przemys�u. Odpowiednikiem tej ambiwalencji jest podobnie dwoisty stosunek do kultury na polu edukacyjnym. W wielu do�wiadczeniach dekla- ruje si� uroczy�cie wielko�� i wa�no�� ^dukacji kulturalnej w szkol- nym i pozaszkolnym wychowaniu. W rzeczywisto�ci w powszednich dniach po�wi�conych nauczaniu jwggc^sg�iily^fi^pl^gdrmot�w ginie "^na^jn^iaT^uge�nie. ^JTekTedjTostaje^si� tylko w programie i prak- tyce tzw. kulturalnego zachowania, b�d�cego swoist� tresur� w dzie- dzinie towarzyskich stosunk�w. Niejasne s� �r�d�a tej ambiwalencji polegaj�cej na tym, i� wy- soko cenimy kultur� i - r�wnocze�nie - lekcewa��co j� traktujemy. Spr�bujmy jednak si�gn�� do tych �r�de�. Wskazywano wielokrotnie w dziejach filozofii, i� kultura stanowi zesp� warto�ci i norm dyscyplinuj�cych i zobowi�zuj�cych cz�o- wieka do okre�lonego stylu �ycia. Polega� on na opanowywaniu naturalnych pop�d�w i sk�onno�ci, na swoistej wewn�trznej ascezie. Wprawdzie niekiedy pr�bowano przekornie dowodzi�, i� kulturalny spos�b �ycia nie jest w�a�nie naturaln� form� ludzkiej egzystencji, ale rzeczywisto�� zbyt cz�sto temu zaprzecza�a. W r�nych kon- cepcjach humanizmu � od renesansowych my�licieli a� po teorie Jamesa i Irvinga Babbitta - przedstawiano kultur� jako instancj� powagi i warto�ci �ycia, jako nieustaj�cy i surowy apel o dyscyplin�, o samowyrzeczenie si�, o pos�usze�stwo wobec tzw. woli wy�szej. Bunt przeciwko tym rygorom wydawa� si� cz�sto dobrym prawem cz�owieka. Chodzi�o o odwag� �ycia bezpo�redniego i spontanicznego, o ekspresj� i samourzeczywistnienie, o wolno��. F. Nietzsche ukaza� perspektywy takiego �ycia poza dobrem i z�em, pos�usznego jedynie woli mocy. Z. Freud w s�ynnej rozprawie Kultura jako �r�d�o cier- pie� ukaza� ten ambiwalentny mechanizm uleg�o�ci i buntu wobec kultury b�d�cej kr�lestwem nadja�ni, znienawidzonym przez g��- bokie, �ywio�owe si�y ludzkiej osobowo�ci. Ca�a ta kontrowersja zyska�a w naszych czasach akcenty w gwa�- townych manifestach tzw. kontrkultury. By�y one najcz�ciej � ale wcale nie zawsze � wyrazem m�odzie�owej kontestacji lat sze��dzie- si�tych. Tak�e bur�uazyjni socjologowie demaskowali zwi�zki, jakie ��cz� kultur� i w�adz�, jak to pokaza� Chombart de Lauwe - a ra- dykalni gauchy�ci nie wahali si� okre�li� kultury jako �wewn�trznego policjanta", powtarzaj�c � mo�e nie�wiadomie � teori� Freuda. R�w- nocze�nie cz�owiek, tak zr�wnowa�ony i g��boki jak Herbert Read, sformu�owa� has�o �do piek�a z kultur�". O co chodzi�o w tym � zreszt� niejednorodnym � programie kontrkultury? Chodzi�o o �ycie autentyczne, wolne od fasadowego zak�amania, kt�re powstaje zawsze w�wczas, gdy przyjmujemy na- rzucon� nam mask� tradycyjnej kultury, dyscyplinuj�cej w imi� in- teres�w warstw jeszcze panuj�cych. Ale program kontrkultury nie ' by� tylko manifestem buntu; by� r�wnocze�nie manifestem nadziei na powstanie kultury nowej i w�asnej. Wyrazem tej nadziei sta- wa�y si� poj�cia tw�rczo�ci i wsp�lnoty, przeciwstawiane poj�ciom zobowi�zuj�cej tradycji i narzucanego kodeksu wsp�ycia. Kultura nie mia�a polega� na przejmowaniu tzw. dorobku wiek�w, ale na jego wzbogacaniu przez tw�rczo�� now�; i nie mia�a polega� na Edukacja kulluralna 18 Bogdan Suchodolski pos�usze�stwie wobec norm moralnych wymuszanym w r�noraki spos�b, lecz na bezpo�rednio i spontanicznie kreowanej wsp�nocie. Chodzi�o � jak to kiedy� okre�li� Guyau - o �moralno�� bez po- winno�ci i sankcji" � moralno�� serca, a nie moralno�� woli. I oto jest wielki, dramatycznie niepokoj�cy problem naszej epoki. Czy edukacja kulturalna ma pozostawa� edukacj� wprowa- dzaj�c� w nagromadzone dobra kultury i wytworzone dotychczas warto�ci, czy te� ma inspirowa� i rozwija� tw�rczo�� now�? Czy jej dyrektyw� naczeln� ma by� wierno��, czy te� tw�rczo��? Py- tanie przekracza kompetencje pedagog�w. Jest pytaniem zasadni- czym naszych czas�w: czy jeste�my zdolni do tworzenia nowej kultury, czy te� nie potrafimy przekroczy� granic tradycji? Z tych rozwa�a� wynikaj� konsekwencje organizacyjne dla konferencji ak- centuj�cej ju� w tytule powi�zanie edukacji kulturalnej z proble- mami egzystencji cz�owieka. W pierwszym dniu skupimy si� na sytuacji kultury w �wiecie wsp�czesnym, na jej roli w kszta�towaniu lepszego �wiata, na nie- bezpiecze�stwach, kt�re jej zagra�aj�, a tak�e na temacie �wielkiego dialogu", jaki nawi�zywany by� powinien mi�dzy r�nymi kultu- rami �wiata. Drugi dzie� po�wi�cony b�dzie rozwa�aniom dotycz�cym kultu- ry i warto�ci w r�nych dziedzinach tw�rczego dzia�ania ludzi, tak�e w zakresie pracy oraz stosunk�w spo�ecznych i mi�dzyludzkich. W trzecim dniu skupimy si� na problematyce edukacyjnej. Wy- kraczaj�c znacznie poza zakres potocznego i zaw�onego rozumienia edukacji kulturalnej, zwr��my uwag� na bogat� pedagogiczn� tre�� tej edukacji, akcentuj�c znaczenie kszta�cenia uczu� i wyobra�ni, rozumienia drugiego cz�owieka i empatii, inspirowania ekspresji i postaw tw�rczych. Ten rozleg�y, prawdziwie humanistyczny prog- ram wymaga spe�nienia wie�u warunk�w wst�pnych, kt�re przygoto- wywane by� powinny przez polityk� kulturaln�, rozumian� odpo- wiednio szeroko, a wi�c w powi�zaniu z polityk� o�wiatow� i po- lityk� spo�eczn� kszta�tuj�c� konkretn� ludzk� egzystencj�. Te perspektywy b�d� mia�y szczeg�lne znaczenie dla wychowa- nia i samowychowania m�odzie�y. Jej �ycie bowiem zyskiwa� mo�e sens i warto�� w�a�nie z uczestnictwa w wielkim �kr�lestwie cz�owieka" - jego jedynej ojczy�nie prawdziwej na tej ziemi rzuco- Wprowadzenie w problematyk� konferencji 19 nej w bezmiar wszech�wiata. Przypomnijmy tu s�owa Roberta Oppen- heimera: �Poniewa� musimy �y� ze sta�ym uczuciem, �e nale�ymy do �wiata zbyt wielkiego dla nas, do ludzko�ci zbyt r�norodnej, przyjmijmy chocia� za kryterium naszej cnoty .m�dro��, kt�rej damy dow�d w wyborze �ycia pracy i pi�kna". Kazimierz �ygulski KULTURA JAKO CZYNNIK TO�SAMO�CI NARODOWEJ Pytanie o to�samo�� wtedy, gdy przedmiotem naszych rozwa�a� jest nar�d, a wi�c podstawowy w naszej epoce rodzaj wsp�lnoty ludzkiej, jest przede wszystkim pytaniem dotycz�cym charakteru pro- ces�w historycznych, czy szerzej, trwania grup ludzkich w czasie. Jest to z kolei szczeg�owy przypadek rozwa�a�, naukowych i filo- zoficznych, na temat sta�o�ci i zmienno�ci w �wiecie, kt�ry nas otacza, pytanie o rzek� Heraklita. Aby pytania tego rodzaju, i po- szukiwania odpowiedzi na nie, nie zgrz�z�y w og�lnikach, w ja�owych sporach o definicje i nie sprowadza�y si� do powtarzania znanych cytat�w, nale�y, jak s�dz�, ju� na samym pocz�tku wyra�nie ogra- niczy� zakres, wyznaczy� pole, w kt�rym b�dziemy si� porusza�. Wyznaczenia takiego pola, w tym przypadku istotnego z punktu widzenia socjologa kultury zainteresowanego jej globalnymi prze- mianami, dokonujemy z pe�n� �wiadomo�ci� �e niezale�nie od wyznaczanej przez nas przestrzeni, mo�na konstruowa� i bada� inaczej zakre�lone obszary. Pierwsze ograniczenie, jakie wprowadza- my do naszych rozwa�a�, dotyczy czasu, a �ci�lej jego przedzia�u. Interesowa� nas b�d� czasy wsp�czesne, a nie analiza historyczna problemu, nader zreszt� istotna. Drugie ograniczenie dotyczy ma- teria��w wykorzystanych w tym opracowaniu. Jak si� czytelnik przekona, s� to tylko pewne ich rodzaje, zw�aszcza dokumenty mi�- dzynarodowych dyskusji na temat kultury: �atwo wskaza� na ist- nienie innych mo�liwych �r�de� informacji. S�dz� jednak, �e w�a�nie ze wzgl�du na charakter i potrzeby konferencji, dla kt�rej przewi- dziany jest niniejszy tekst, dla ukierunkowania dyskusji s� to ma- teria�y wystarczaj�ce, co wi�cej takie, bez kt�rych dzi� obej�� si� 22 Kazimierz �ygulski Kultura jako czynnik to�samo�ci narodowej 23 nie mo�na. Istniej� obiektywne przyczyny, dla kt�rych w ci�gu ostatnich dwudziestu lat problemy kultury,' a zw�aszcza kultur na- rodowych, sta�y si� przedmiotem wielu mi�dzynarodowych spotka�, sympozj�w i seminari�w, znalaz�y swe odbicie w licznych doku- mentach i publikacjach mi�dzynarodowych organizacji z UNESCO na czele. Jest to rezultat i zarazem zjawisko towarzysz�ce jednemu z podstawowych proces�w naszej epoki: upadku imperi�w kolo- nialnych, walk narodowo-wyzwole�czych, powstawania nowych pa�stw i. bolesnego nieraz, formowania si� nowych narod�w, a tak�e zawi�ych dr�g renesansu narod�w przez wieki ujarzmianych nie tylko politycznie, lecz tak�e kulturalnie. Poniewa� procesy, o kt�rych tu mowa, dokonuj� si� przede wszystkim poza Europ�, sk�onni jeste�my traktowa� je jako peryferyjne, a nawet marginalne. Jest to jeszcze jeden przejaw chronicznego europocentryzmu w widze- niu �wiata wzmocniony brakiem w naszych dziejach kolonialnej przesz�o�ci. Dzi� dopiero okazuje si� bowiem, jak trwa�e s� kultu- ralne wi�zi metropolii ze swoimi dawnymi koloniami, jak silnie wp�ywaj� one na wiele obszar�w Trzeciego �wiata. Tymczasem istniej� oczywiste analogie pomi�dzy licznymi ruchami narodowo- wyzwole�czymi na odleg�ych kontynentach i walkami o wyzwolenie narr Jowe, kt�re wstrz�sa�y Europ� w XIX i na pocz�tku XX wieku i tak�e ��czy�y si� z rozpadem wielkich, imperialnych mocarstw. I wtedy w Europie sprawy kultury, budzenie si� �wiadomo�ci na- rodowej szerokich rzesz ludno�ci, walka o w�asn� szko��, o utrzyma- nie tradycji, przeciwstawianie si� naciskom maj�cym na celu wynaro- dowienie by�y jedn� z g��wnych p�aszczyzn dramatycznych konflik- t�w. Mimo �e na naszym kontynencie nie obserwujemy obecnie zjawisk, kt�re by �wiadczy�y o formowaniu si� nowych narod�w, konflikty na tle narodowo-kulturalnym w ci�gu ostatnich dwu- dziestu lat bardzo si� znowu zaogni�y. Wystarczy wskaza�, jedynie w charakterze przyk�adu, na kraj Bask�w, spory Flamand�w i Wal- lon�w czy spraw� Kosowa w Jugos�awii. �yj�c od kilku dziesi�t- k�w lat w pa�stwie, kt�re w nast�pstwie dramatycznych wyda- rze� II wojny �wiatowej sta�o si� etnicznie wyj�tkowo czyste, nie zawsze zdajemy sobie spraw� z rozmiar�w i nat�enia problem�w narodowych, w tym przede wszystkim to�samo�ci kulturalnej, nawet w Europie. Mo�na wi�c z pe�nym uzasadnieniem powiedzie�, �e obserwuj�c �ycie spo�eczne naszej epoki socjolog kultury nieustannie natrafia na problemy kultur narodowych, w r�nych fazach ich rozwoju. �le nie same fakty zmuszaj� do refleksji. Towarzyszy im rosn�ca z oczywistych wzgl�d�w fala publikacji naukowych, w tym tak�e socjologicznych, podejmuj�cych problemy narodu, jego kul- tury i kulturalnej to�samo�ci. W charakterze przyk�adu, mo�e dla wielu czytelnik�w nad Wis�� nieoczekiwanego, wskaza� mo�na na opracowane w Centre National de Recherche Scientifi�ue w Pary�u przez H. Giordana i ostatnio wydane studium na temat kultur regionalnych i mniejszo�ciowych we Francji1. Ujawnia ono, �e na wi�kszej cz�ci terytorium tego kraju mieszka�cy na co dzie� nie m�wi� po francusku, dokumentuje coraz to silniejsze d��enie mniej- szo�ci do autonomicznego rozwoju i sta�ego poszukiwania swej iden- tyczno�ci kulturalnej poza kultur� francusk�. Przypomnijmy, �e nowoczesna koncepcja narodu wywodzi si� w znacznej mierze z idei i praktyk Rewolucji Francuskiej i �e to ona w�a�nie, w imi� narodowej jedno�ci, zwalcza�a bezwzgl�dnie odr�bno�ci regionalne, narzuca�a kulturalny centralizm, ujednolice- nie j�zyka i szko�y. A teraz kolejna uwxaga, istotna �jak s�dz� � dla poruszanego tematu. Zainteresowania naukowe t� czy inn� dzie- dzin� �ycia spo�ecznego wzrastaj� zawsze wtedy, gdy ujawniaj� si� w niej trudno�ci, napi�cia, stan zagro�enia, kryzys. Ta prawid�owo�� w pe�ni potwierdza si� obecnie: kultura licznych grup ludzkich, a wi�c przede wszystkim ich to�samo�� kulturalna, jest zagro�ona, w jej obronie wyst�puj� r�ne si�y spo�eczne, wybitne osobisto�ci, mi�dzynarodowe organizacje: wszystko to nie mb,�e uj�� uwagi naukowych obserwator�w. Odwo�ajmy si� do tekstu deklaracji przy- j�tej niedawno jednomy�lnie przez przedstawicieli 130 pa�stw i wielu znanych organizacji mi�dzynarodowych czynnych w sferze kultury, tzw. Deklaracji Meksyka�skiej. Chodzi tu o dokument przyj�ty w sierpniu 1982 r. na �wiatowej konferencji po�wi�conej sprawom polityki kulturalnej, konferencji zwo�anej przez UNESCO. Prokla- muj�c uroczy�cie zasady, na jakich powinna opiera� si� taka poli- tyka na ca�ym �wiecie, wspomniana Deklaracja na pierwszym miej- scu stawia w�a�nie spraw� to�samo�ci kulturalnej. Oto, w t�umacze- niu, pierwsze cztery paragrafy tekstu: 1. Ka�da kultura stanowi ca�okszta�t niepowtarzalnych i nie da- H. Giordan, Democratie culturelle et droit a la difference, Paris 1982. 24 Kazimierz �ygulski Kultura jako czynnik to�samo�ci narodowej 25 j�cych si� zast�pi� warto�ci, poniewa� tradycje i formy ekspresji narodu s� najskuteczniejszym �rodkiem, przy pomocy kt�rego nar�d mo�e zamanifestowa� sw� obecno�� w �wiecie. 2. Afirmacja to�samo�ci kulturalnej sprzyja wyzwoleniu naro- d�w i na odwr�t ka�da forma dominacji jest zaprzeczeniem lub os�abieniem tej to�samo�ci. 3. To�samo�� kulturalna jest stymuluj�cym bogactwem, kt�re rozszerza mo�liwo�ci rozwoju rodzaju ludzkiego sk�aniaj�c ka�dy nar�d, ka�d� grup�, aby �ywi�a si� sw� przesz�o�ci� i aby przyswa- ja�a elementy z zewn�trz, mo�liwe do pogodzenia ze swoim charak- terem i w ten spos�b kontynuowa�a proces swojej w�asnej kreacji. 4. Wszystkie kultury s� cz�ci� wsp�lnego dziedzictwa ludzko�ci. To�samo�� kulturalna narod�w odradza si� i wzbogaca w wyniku kontakt�w z tradycjami i warto�ciami innych narod�w. Kultura to dialog, wymiana idei i do�wiadcze� oraz uznanie dla innych warto�ci i tradycji: w izolacji kultura wi�dnie i ginie. Obszerny kr�g poj�� u�ytych w powy�szych sformu�owaniach, b�d�cych rodzajem syntezy wieloletnich dyskusji ekspert�w, mo�e si� sta� znowu po�ywk� dla krytyki i polemik, kt�rych charakter i przebieg okre�lony jest w ostatecznej instancji przez postaw� �wiatopogl�dow� uczestnik�w. W sformu�owaniach tych wyra�nie podkre�la si� zar�wno znaczenie trwania kultury, jako szczeg�lnej i niezast�pionej cechy narodu, czy szerzej grupy ludzkiej, r�wno- cze�nie podkre�la si� konieczno�� nieustannych zmian, wzbogacania elementami z zewn�trz. Powstaje tu oczywi�cie kapitalne w teorii i praktyce pytanie, w jakim momencie, przy jakiej sumie obcych element�w kultura traci sw� osobowo��, a zw�aszcza zdolno�� dal- szego, tw�rczego rozwoju. Powr��my jednak do tekst�w. Je�eli przy- znamy, �e dla naszej refleksji istotny jest sam fakt zgodnego akcep- towania i u�ywania w wielu mi�dzynarodowych dyskusjach, w tym tak�e naukowych ekspert�w, pewnego j�zyka, terminologii, przy po- mocy kt�rej okre�la si� przedmiot dyskusji, w tym przypadku spra- w� to�samo�ci kulturalnej, analiza tego j�zyka powinna by� wa�n� cz�ci� naszego w�asnego zadania. Poj�cie �to�samo�ci kulturalnej" wyros�o w ostatnim dwudziestoleciu do rz�du podstawowego na- rz�dzia intelektualnego w refleksji nad kultur� wsp�czesn�, zw�aszcza kultur� narodow�. Pojawi�o si� ono w zwi�zku z potrzeb� zdefinio- wania r�nego rodzaju zagro�e�, z zewn�trz i wewn�trz, jakie uja- wni�y si� w �yciu wielu wsp�czesnych spo�ecze�stw, wywo�uj�c nie- pok�j, odczuwalny zw�aszcza w �rodowiskach bezpo�rednio zwi�za- nych zawodowo z �yciem kulturalnym lub z tych czy innych wzgl�d�w poczuwaj�cych si� do odpowiedzialno�ci za to �ycie. Zwr��my uwag�, �e charakter tego zagro�enia mo�e by� niezwykle zr�nicowany i nie sprowadza si� jedynie do tej formy, o kt�rej dzi� tak cz�sto m�wi� przestawiciele Trzeciego �wiata i kt�re tak dobrze znamy z czas�w zabor�w i rozbior�w Polski, to znaczy do podboju, okupacji, imperializmu, kolonializmu i neokolonializmu. Wielokrotnie ju� broni�em tezy, �e kultura ludzka jest zawsze zagro�ona, gdy� nie odnawia si� w spos�b naturalny: dla swego trwania i odnowy wymaga nieustannego, �wiadomego wysi�ku ludz- kiego. Jednym z podstawowych mechanizm�w tej odnowy jest me- chanizm przekazywania w�asnych, grupowych d�br kultury kolejnym pokoleniom: z tym ��czy si� zawsze przekazywanie i trwanie, roz- w�j poczucia to�samo�ci kulturalnej. W jej ramach m�ody cz�o- wiek mia� znajdowa� sw� w�asn� to�samo��, w tym narodow�. Dobry przyk�ad tego mechanizmu to popularny kiedy� w naszym kraju katechizm dla dzieci zaczynaj�cy si� od s��w: �Kto ty jeste� � Polak ma�y, jaki znak tw�j � orze� bia�y..." Ka�dy kryzys kultury niesie ze sob� niebezpiecze�stwo utraty tego poczucia to�samo�ci. Przypomnijmy, �e jedna z pierwszych prac naukowych, po�wi�co- nych problemom to�samo�ci kulturalnej, dotyczy�a w�a�nie tego me- chanizmu mi�dzypokoleniowej transmisji i zak��ce� w jej funkcjo- nowaniu. Mam tu na my�li prac� E. Ericsona z po�owy lat sze��dzie- si�tych2. Przytoczmy kilka powtarzaj�cych si� w dyskusjach mi�dzy- narodowych okre�le� istoty to�samo�ci kulturalnej grupy, przede wszystkim, cho� nie wy��cznie, narodowej. Punktem wyj�cia jest, przyjmowana dzi� powszechnie, szeroka, antropologiczna definicja kultury, wykraczaj�ca daleko poza tradycyjne i anachroniczne za- cie�nianie jej do obszaru sztuk pi�knych i literatury albo jedynie do obecnej w ka�dej kulturze jako element sk�adowy, warstwy znak�w i symboli. Definicja taka obejmuje ca�o�� cech charakte- rystycznych danej grupy zar�wno w sferze materialnej, jak i poza- materialnej, wierzenia, obyczaje, systemy warto�ci. Na tle takiego : E. Ericson, Identity: Youth and Crisis, New York 1966. 26 Kazimierz �ygulski Kultura jako czynnik to�samo�ci narodowej 27 rozumienia kultury to�samo�� kulturalna danej grupy widziana jest jako zasada dynamiczna, si�a motoryczna, dzi�ki kt�rej mo�e ona trwa�, wci�� od nowa stwarzaj�c siebie. To�samo�� kulturalna wi- dziana jest tak�e jako rodzaj uczucia, stanu �wiadomo�ci cz�onk�w tej zbiorowo�ci, kt�rzy sami siebie rozpoznaj� w danej kulturze i nie widz� poza ni� mo�liwo�ci swego rozwoju, realizacji samych siebie [...] Tak rozumiana to�samo�� kulturalna oznacza nie tylko �wiadomo�� przesz�o�ci, a wi�c pami��, lecz tak�e wsp�lne prze�ywa- nie tera�niejszo�ci i ch�� budowy na niej wsp�lnej przysz�o�ci. Pod- kre�la si� dalej fakt, �e to�samo�� kulturalna wyra�a si� w syste- mach warto�ci, a tak�e wi��e si� z post�pem, ze zbiorow� wol�, aby nieuniknione zmiany mia�y charakter tw�rczej adaptacji do wy- mog�w czasu. Zdaniem wielu to�samo�� �ywi si� tak�e zr�nico- waniami wewn�trznymi, �wiadomie i dobrowolnie akceptowanymi, i tym, co przyjmuje z zewn�trz, asymiluje z dorobku innych kultur, zwykle przetwarzaj�c zgodnie ze swymi potrzebami. S�dz�, �e dla ilustracji tego j�zyka i zwi�zanego z nim sposobu my�lenia warto zacytowa� kilka przyk�ad�w wypowiedzi ludzi zwi�zanych z kultur� i reprezentuj�cych w dyskusjach mi�dzynarodowych ca�e kontynenty, wypowiedzi na temat to�samo�ci kulturalnej i jej dawnych i aktual- nych zagro�e�. Oswaldo Guayasamin z Ekwadoru, znakomity malarz wsp�czesny, kierownik domu kultury w Quito, wypowiadaj�c si� w ramach jednej z najbardziej reprezentatywnych w ostatnim 10-leciu dyskusji na temat kultury, uzna� to�samo�� kulturaln� za klucz rozwoju ca�ej Ameryki �aci�skiej. M�wi�c o przysz�ym, nowym i bardziej sprawiedliwym �adzie ekonomicznym, kt�rego potrzeb� odczuwa wiele narod�w, Guayasamin w nast�puj�cy spos�b sfor- mu�owa� swe pogl�dy: �Potrzeba nowego �adu ekonomicznego na �wiecie, znajduj�ca si� obecnie w centrum trosk Narod�w Zjednoczonych i UNESCO, jest od dawna odczuwana przez narody, nawet te, kt�re nie maj� mo�liwo�ci wypowiedzi. Ale �wiat nie jest homogeniczn� ca�o�ci� - i to jest przyczyna, dla kt�rej pewne mocarstwa staraj� si� zmieni� wszystkie kraje wed�ug swego obrazu, niszcz�c ich to�samo�� kul- turaln� tak jak deformuje si� twarz - i dlatego ten porz�dek ekono- miczny musi wzi�� pod uwag� cechy charakterystyczne ka�dego regionu. Mimo swej sytuacji geograficznej Ameryka �aci�ska nie nale�y ani do �wiata zachodniego, ani do �wiata wschodniego i, mimo Podboju hiszpa�skiego, nie s�dz�, aby nale�a�a do �wiata chrze�cija�skiego. Trzy ga��zie etniczne � miejscowa, hiszpa�ska i czarna � utworzy�y oryginaln�, mieszan� kultur� [...] Stany Zjed- noczone przy pomocy wszystkich �rodk�w, jakimi dysponuj�, usi�uj� narzuci� nam kultur� obc� naszej, obcy styl �ycia, chc� sk�oni� nas, aby�my zapomnieli o naszych tradycjach, deformuj� nasz� histori�. Wszystko to jest preludium do eksploatacji naszych bo- gactw naturalnych i ludzkich [...] To prawda, dramatyczna historia prze�y� naszej kultury zacz�a si� przed czterema wiekami. Ludo- b�jstwo kulturalne Podboju, i przede wszystkim kolonizacji, zosta- wi�o nam jako dziedzictwo spo�ecze�stwo feudalne zamiast opartego na wsp�lnotach, mesjanistyczny katolicyzm na miejscu kosmogonii i religii solarnej, kastylijski i portugalski zamiast j�zyk�w miejsco- wych. Obecnie ta mieszana kultura, uformowana przez wszystkie kultury �wiata, jest systematycznie deformowana przez narzucanie jej modeli �ycia pochodz�cych z wielkich spo�ecze�stw konsumpcyj- nych w celu przekonania nas, �e to, co powierzchowne, jest ko- nieczne, �e. nasze warto�ci s� ni�sze lub po prostu, �e nie ma warto�ci rzeczywi�cie autochtonicznych [...] Mamy �wiadomo�� za- r�wno stosowanych praktyk, jak i cel�w, kt�rym s�u�y� ma defor- macja naszej kultury, i jeste�my przekonami, �e jedynie zbiorowy wysi�ek pozwoli nam zachowa� nasz� to�samo��, bez wi�kszych na- dziei na wsp�prac� mi�dzynarodow� i os�awion� �pomoc� kraj�w rozwini�tych"3. A oto dwa g�osy z kontynentu afryka�skiego. Cheikh Anta Diop, antropolog i fizyk senegalski z uniwersytetu w Dakarze, wychowany w kr�gu kultury francuskiej, podkre�la wag� �wiadomo�ci historycz- nej narodu i wag� posiadania suwerennego pa�stwa oraz rol� j�zyka w formowaniu to�samo�ci kulturalnej. A oto jego wywody na ten temat4: �To�samo�� kulturalna narodu zwi�zana jest z trzema wielkimi czynnikami � historycznym, lingwistycznym i psychologicz- nym, przy tym ten ostatni mo�e w��cza� odr�bno�ci religijne, ?' O. Guayasamin, L'identite culturelle en Ameri�ue Latine, �Cultures", Paris 1976, III, nr 4, s. 71-73. 4 Ch. A. Diop, Les trois piliers de la culture, �Le Courrier de 1'UNESCO", August-Septembre 1982, s. 5-7. 28 Kazimierz �ygu�ski Kultura jako czynnik to�samo�ci narodowej 29 kt�rych znaczenie r�ni si� zale�nie od okoliczno�ci historycznych i spo�ecznych ka�dego spo�ecze�stwa. Bez pe�nej obecno�ci tych trzech czynnik�w w tym samym narodzie czy u tej samej jed- nostki nie mo�e by� pe�nej to�samo�ci kulturalnej. Ale harmonijne wsp�dzia�anie tych czynnik�w to przypadek idealny. W rzeczywi- sto�ci mo�liwe s� wszystkie kombinacje, w kt�rych ten czy inny czynnik bierze g�r� nad innymi. Dzia�aj�c na nie mo�na zmienia� osobowo�� kulturaln� zar�wno zbiorow�, jak i indywidualn�, w tym czy innym kierunku � te zmiany mog� w ko�cu sprowokowa� kry- zys to�samo�ci: Czy mo�na zhierarchizowa� te czynniki, czy te� wchodz� one w r�wnej mierze w sk�ad to�samo�ci kul