8374

Szczegóły
Tytuł 8374
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8374 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8374 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8374 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

WSPOMNIENIA W�adys�aw W. KULSKI PAMI�TNIK B. POLSKIEGO DYPLOMATY (l) W grudniu 1927 roku uko�czy�em wy�sze studia, zacz�te na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, kt�re po otrzy- maniu dyplomu magistra prawa kontynuowa�em przez dwa lata w Paryskiej Szkole Prawa, gdzie nadano mi tytu� doktora prawa. Moja teza doktorska na temat bezpiecze�stwa mi�dzynarodowego w �wietle Paktu Ligi Narod�w wskazywa�a na me zaintereso- wanie sprawami mi�dzynarodowymi. Nic zatem dziwnego, �e zaraz stara�em si� wej�� do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Po up�ywie kr�tkiego czasu moje starania zosta�y uwie�czone sukcesem: zosta�em przyj�ty w czerwcu 1928 roku do M.S.Z. August Zaleski by� wtedy ministrem, a p�niejszy Ambasador w Berlinie, Alfred Wysocki, wiceministrem. Zaleski by� cz�o- wiekiem opanowanym, dobrze znaj�cym Zachodni� Europ�, w��- cznie z Angli�, gdzie za m�odych lat studiowa�, i w pe�ni zas�u- giwa� na miano gentleman'a, jakim go okre�li� Sir Austin Cham- berlain, �wczesny Brytyjski Sekretarz Stanu Spraw Zagranicznych. Polska s�u�ba zagraniczna w 1928 roku mia�a za sob� zaledwie dziesi�� lat. Starsi urz�dnicy albo wyszli z austriackiej szko�y dyplomatyczno-konsularnej, albo zdobyli do�wiadczenie w czasie Pierwszej Wojny �wiatowej, pracuj�c w r�nych organizacjach, broni�cych spraw polskich w stolicach �wiata, w szczeg�lno�ci w Pary�u. Nieproporcjonalnie wysoki odsetek stanowili arysto- kraci z powodu ich znajomo�ci j�zyk�w obcych i cz�sto wykszta�- cenia poza granicami kraju. W�r�d nas, m�odego narybku, prze- wa�ali wtedy urz�dnicy, kt�rzy bodaj jaki� czas studiowali za granic�. Bior�c pod uwag� brak tradycji polskiej s�u�by zagra- nicznej, trzeba powiedzie�, �e na og� poziom tej s�u�by nie by� ni�szy, ni� w zachodnich pa�stwach. Do�wiadczenie szybko zast�powa�o brak tradycji zawodowej. Dosta�em m�j pierwszy przydzia� do Wydzia�u Organizacji Mi�dzynarodowych, kt�ry zajmowa� si� przede wszystkim spra- wami Ligi Narod�w i stosunkami z Watykanem. Adam Tar- nowski, p�niejszy minister w Sofii, by� naczelnikiem Wydzia�u, a W�adys�aw Soko�owski, jego zast�pc�. W�r�d koleg�w chcia�- bym wspomnie� kilku, z kt�rymi ��czy�y mnie wi�zy przyja�ni. Jednym z nich by� Stanis�aw Dygat, potomek powsta�ca 63-go roku, kt�ry wyemigrowa� by� do Francji. St�d Stanis�aw i jego brat Antoni, architekt, wr�cili do Polski i nabyli obywatelstwo polskie dopiero w 1921 roku. Poniewa� j�zykiem dyplomatycz- nym M.S.Z. by� francuski, wi�c nasze elaboraty by�y poprawiane przez zawsze pomocnego Dygata. Drugim mi�ym koleg� w tym czasie by� Kazimierz Tr�bicki, wtedy m�ody praktykant, przygo- towuj�cy si� do wst�pnych egzamin�w, kt�re obowi�zywa�y aspi- rant�w do M.S.Z. Soko�owski, szczerze dbaj�cy o urz�dnik�w Wydzia�u, cz�sto zagl�da� do naszego pokoju z oknami wycho- dz�cymi na ulic� Wierzbow�, i przypomina� Tr�bickiemu o czeka- j�cych go egzaminach. Po jego wyj�ciu Tr�bicki, poirytowany tymi napominaniami, m�wi�: �Przecie� tylko o tym ci�gle my�l�". Cz�stym go�ciem w naszym pokoju by� Strzembosz, referent spraw watyka�skich. By� endekiem i zosta� p�niej usuni�ty ze s�u�by przez Becka, cho� zna� na wylot sprawy Stolicy Apostol- skiej. Nie by� to jeden wypadek �czystek" Becka, kt�ry pozbywa� si� przeciwnik�w politycznych Marsza�ka Pi�sudskiego. W pocz�tkowych latach trzydziestych, kiedy Marsza�ek Pi�sud- ski zacz�� prze�ladowa� opozycj� i kiedy m�j szwagier Norbert Barlicki, jeden z przyw�dc�w Polskiej Partii Socjalistycznej, znalaz� si� w wi�zieniu Brzeskim razem z wieloma innymi prze- ciwnikami Marsza�ka, straci�em poprzedni� sympati� dla tego przedwojennego i wojennego bojownika za niepodleg�o�� Polski. Pisz� o tym w tym miejscu, bo ten epizod w mym �yciu ��czy si� z osob� Soko�owskiego. Pisywa�em w tym czasie anonimowe artyku�y o polityce zagranicznej do Robotnika i Tygodnia, kt�ry by� wydawany przez Thugutta, jednego z przyw�dc�w Wyzwo- lenia. Pewnego dnia siedzia�em w gabinecie Soko�owskiego. Wtem zadzwoni� telefon. Us�ysza�em g�os Drymmera � oka i ucha Becka � kt�ry m�wi� do�� g�o�no tak, �e mog�em przy- s�uchiwa� si� rozmowie. Drymmer pyta� o mnie, podejrzewa�, �e co� broi�em, ale nie mia� na to dowod�w. Soko�owski w ca�ej swej niewinno�ci uspokoi� Drymmera, zapewniaj�c, �e jestem lojalnym urz�dnikiem, kt�ry nie odwa�y�by si� na akcj� opozy- cyjn�. Na tym sprawa zako�czy�a si�. Pi�sudski mia� nie tylko polityczn�, ale tak�e osobist� niech�� do Barlickiego. W okresie Rewolucji Pi�tego Roku obaj spotkali si� w Sosnowcu i nie zapa�ali wzajemn� sympati�. W 1920 roku, kiedy wojska bolszewickie sta�y przed murami Warszawy, odby- wa�o si� posiedzenie Rady Obrony Pa�stwa, na kt�rym to posie- dzeniu przewodniczy� Pi�sudski i w kt�rym brali udzia� przy- w�dcy wszystkich partii. Obradowali nad tre�ci� odezwy do wojska. Pi�sudski powiedzia�, �e trzeba wzi�� za wz�r odezwy Napoleona. Na to m�j szwagier zauwa�y�: �Ale tu nie ma Napo- leona". Pi�sudski takich rzeczy nie przebacza�. W kilka miesi�cy po mianowaniu mnie urz�dnikiem M.S.Z. zosta�em w czerwcu 1928 roku przydzielony do delegacji pol- skiej, udaj�cej si� na sesj� Przygotowawczej Komisji do Konfe- rencji Rozbrojeniowej. To pierwsze zetkni�cie si� w Genewie z rzeczywisto�ci� mi�dzynarodow� pozwoli�o mi pozby� si� m�o- dzie�czego idealizmu. Mog�em przekona� si�, �e delegaci pa�stw kierowali si� wy��cznie interesami narodowymi, a tylko pokrywali to szumn� frazeologi� o przywi�zaniu ich rz�d�w do wspania�ych zasad moralnych. Franciszek Sokal by� wtedy sta�ym polskim delegatem do Ligi i w tym charakterze sta� na czele delegacji do Komisji Przygotowawczej. By� on og�lnie szanowany przez innych dele- gat�w do Komisji i przez Sekretariat Ligi. Przewy�sza� inteli- gencj� i poczuciem taktu swych nast�pc�w, Edwarda Raczy�skiego i Tytusa Komarnickiego. W czasie sesji Komisji Przygotowaczej w czerwcu 1928 roku by�em �wiadkiem zabawnej sceny. Nasz delegat Sokal ofiarowa� w pewnym momencie papierosa Maksymowi Litwinowowi, przed- stawicielowi sowieckiemu, kt�ry wzi�� dwa papierosy, m�wi�c, �e drugi bierze w imieniu Sowieckiej Republiki Ukrai�skiej. By�a to aluzja do federacyjnych ambicji Marsza�ka Pi�sudskiego, kt�re spali�y na panewce w 1920 roku. Sokal i Litwin�w siedzieli obok siebie, poniewa� tak zrz�dzi� protok� alfabetyczny. Za Litwinowem siedzia�a jego �ona, Angielka, kt�ra mu pomaga�a w angielskim. Na dzie� 1-go Maja zawsze mia�a na sobie czer- wony sweter, jako symbol swoich przekona� politycznych. Litwi- n�w cz�sto m�wi�, �e jego rz�d uprawia� polityk� realistyczn�. Przypomnia�em sobie jego s�owa we wrze�niu 1939 roku, kiedy Sowiety wsp�lnie z Niemcami podzieli�y Polsk� mi�dzy sob�. Stalin by� realist�. Wola� neutralno�� i po�ow� Polski oraz kraje ba�tyckie, ofiarowane przez Hitlera, od przymierza z Angli� i Fran- cj�, kt�re nic nie ofiarowywa�y za udzia� w wojnie z Niemcami, kt�ra mog�a si� sko�czy� kl�sk� Rosji. Pierwsze lata, sp�dzone w moim Wydziale, pozwoli�y mi zaznajomi� si� ze sprawami mi�dzynarodowymi, poniewa� Gene- wa by�a o�rodkiem polityki europejskiej. Nie mia�a wprawdzie wp�ywu na inne sprawy, jak np. azjatyckie i po�udniowo-amery- ka�skie pomimo, �e Japonia, Chiny i kraje �aci�sko-ameryka�skie by�y cz�onkami Ligi. Ale co Liga mog�a zdzia�a� na tamtych kontynentach wobec nieobecno�ci Stan�w Zjednoczonych? Wiel- kie mocarstwa europejskie by�y reprezentowane: Anglia i Francja do ko�ca istnienia Ligi, Niemcy od 1926 roku a� do obj�cia w�adzy przez Hitlera, a W�ochy jeszcze jaki� czas po wybuchu wojny z Abisyni�. Rosja sowiecka wesz�a do Ligi w 1934 roku po opuszczeniu jej przez Niemcy hitlerowskie. Liga by�a dla Polski wa�nym terenem dyplomatycznym, po- niewa� jej kompetencja rozci�ga�a si� na sprawy mniejszo�ciowe i gda�skie. Ponadto Polska by�a zainteresowana g��wnie polityk� europejsk�. W pierwszych latach mego przydzia�u do wy�ej wzmianko- wanego Wydzia�u mia�em dwa razy wgl�d w dyplomacj� waty- ka�sk�. Raz chodzi�o o artyku� kodeksu karnego, kt�ry to kodeks by� wtedy projektowany przez Polsk� Komisj� Kodyfikacyjn�. Artyku� ten zabrania� sztucznego poronienia pod kar� wi�zienia. Jedyny wyj�tek by� dozwolony w wypadku, kiedy usuni�cie p�odu ratowa�o �ycie matki. Nuncjusz papielski (nie pami�tam, czy to by� jeszcze Monsignor Achilles Ratti, p�niejszy Papie� Pius XI) zaprotestowa� w imieniu doktryny katolickiej, wedle kt�rej nieochrzczony p��d by�by skazany na wieczne zes�anie do otch�ani, tzw. limbo. Lepiej zatem by�o po�wi�ci� �ycie ochrzczo- nej matki, dla kt�rej wrota nieba by�y otwarte. Protest nuncju- sza nie zawa�y� na obradach i decyzji Komisji. Innym razern, w 1929 roku, by�em zaintrygowany pog�oskami w prasie zachodnioeuropejskiej o tajnych rokowaniach mi�dzy Stolic� Apostolsk� i Mussolinim. Jak wiadomo, stosunki zosta�y zerwane mi�dzy Watykanem i W�ochami w 1870 roku po zaj�ciu przez wojska w�oskie pa�stwa papieskiego, w��cznie z Rzymem. �wczesny Papie� og�osi� si� wi�niem Watykanu. Przeczytawszy te pog�oski, zaalarmowa�em naszego referenta od spraw watyka�- skich, Strzembosza, kt�ry zaraz wys�a� depesz� do W�adys�awa Skrzy�skiego, Ambasadora przy Watykanie. Zgodnie z t� instruk- cj�. Skrzy�ski uda� si� do Watykanu, �eby zaindagowa� Sekre- tarza Stanu, Kardyna�a Gasparri. Spotka� Kardyna�a wychodz�- cego w�a�nie z watyka�skiej bramy. Kardyna� by� ubrany bardzo uroczy�cie. Na zapytanie, czy jest jaka� prawda w pog�oskach prasowych, odpowiedzia�, �e mo�e obaj ujrz� r� szcz�liw� chwil� pogodzenia si� Stolicy Apostolskiej z Rz�dem W�oskim, kiedy ju� b�d� w niebie. Ta odpowied� Kardyna�a dosz�a do M.S.Z. nazajutrz, to jest tego� dnia, kiedy dzienniki donios�y o podpisa- niu poprzedniego dnia przez Kardyna�a Gasparri i Mussoliniego tzw. uk�ad�w latera�skich, kt�re po�o�y�y kres sporowi i pozwo- li�y na nawi�zanie stosunk�w dyplomatycznych mi�dzy obu Rzy- mami, na stworzenie pa�stwa Watyka�skiego, i podpisanie kon- kordatu, gwarantuj�cego prawa ko�cio�a -w�oskiego, Kardyna� o tyle nic min�� si� z prawd�, �e obaj, on i Ambasador, byli w podesz�ym wieku j mogli przenie�� si� do wieczno�ci w ci�gu tej godziny, kt�ra dzieli�a ich spotkanie od podpisania uk�ad�w. Po raz trzeci i ju� osobi�cie zetkn��em si� z Watykanem o wiele p�niej, bo w 1951 roku, to jest w kilka lat po osiedle- niu si� w Stanach Zjednoczonych. M�j przyjaciel i by�y wsp�- pracownik w Wydziale Prawnym M.S.Z. w latach 1936-39, kiedy by�em naczelnikiem tego Wydzia�u, Kazimierz Swarcenberg- Czerny, napisa� do mnie prosz�c o zebranie u�ywanych podr�cz- nik�w w ameryka�skich katolickich uniwersytetach i college'ach. Wiedzia�, �e takich katolickich wy�szych uczelni by�o w Stanach wiele. Wyk�ada� on wtedy prawo mi�dzynarodowe na Katolic- kim Uniwersytecie w Lublinie, jedynym takim uniwersytecie w krajach komunistycznych. Biblioteka w Lublinie zosta�a bardzo zdekompletowana w czasie niemieckiej okupacji. Wydawa�o si� zar�wno jemu, jak i mnie, �e spraw� da si� za�atwi� szybko. Moj� pierwsz� my�l� by�o zwr�ci� si� do Kar- dyna�a new-yorskiego Spellmana. Kardyna� odpowiedzia� grzecz- nie, ale odm�wi� pomocy, bo, jak napisa�, zajmowa� si� wtedy pomoc� dla katolik�w na Malcie i nie mia� czasu na inne akcje charytatywne poza Oceanem. Nie pozosta�o mi nic innego jak apelowa� o pomoc dla Lubelskiego Uniwersytetu Katolickiego do samej Stolicy Apostolskiej, kt�ra, mia�em nadziej�, za�atwi t� niezbyt trudn� spraw� przez swe kontakty z uczelniami kato- lickimi w Zachodniej Europie. Odpowied� nadesz�a od Monsi- gnora Montini, kt�ry wtedy wsp�lnie z Monsignorem Tardini pe�ni� funkcje Sekretarza Stanu. (Papie� Pius XII nie chcia� mie� Sekretarza Stanu, rezerwuj�c sobie kierowanie polityk� zagraniczn� Stolicy Apostolskiej). Monsignor Montini odpisa�, �e jako miesz- kaniec Stan�w, powinienem zwr�ci� si� do Kardyna�a Spellmana. Jedyny rezultat mych bezowocnych stara� w tym b��dnym kole ko�cielnej biurokracji by� list Monsignora Montiniego - obecnie Papie�a Paw�a VI-go � kt�ry przechowuj� na pami�tk� w myrn osobistym archiwum. Oczywi�cie nie napisa�em o tych mych perypetiach do Szwarcenberga-Czernego, �eby go nie przygn�bi� brakiem zainteresowania dla Uniwersytetu Katolickiego ze strony hierarchii ameryka�skiej i Stolicy Apostolskiej. Wola�em, �eby my�la�, �e to ja zlekcewa�y�em jego pro�b�. Moja dzia�alno�� urz�dowa by�a w latach 1929-1935 zwi�zana z Lig� Narod�w b�d� jako cz�onka polskich delegacji, b�d� p�- niej jako Pierwszego Sekretarza, a nast�pnie jako Radcy Sta�ej Polskiej Delegacji do Ligi. Nied�ugo po rozpocz�ciu lej dzia�al- no�ci zacz��em cieszy� si� w �rodowisku genewskim reputacj� zdolnego prawnika, kt�ry cz�sto potrafi� podsun�� kompromisow� formu�� i tak zako�czy� spory. Nieraz spotyka�em w Genewie Jules Basdevant, mojego by�ego profesora w Pary�u. Mimo tego, �e ja by�em przedtem jego uczniem i mimo du�ej r�nicy wieku, ��czy� nas w Genewie stosunek kole�e�skiej przyja�ni. Pewnego razu w 1931 roku przechadzali�my si� po korytarzach Ligi. Bas- devant zagadn�� mnie o spraw� tzw. Korytarza Polskiego (Pomo- rza), kt�rego istnienie by�o ko�ci� niezgody mi�dzy Polsk� i Niemcami. Francja stara�a si� od 1924 roku nawi�za� przyjazne stosunki z Niemcami � w razie konieczno�ci kosztem Polski. Nic wi�c dziwnego, �e Basdevant, w�wczas Radca Prawny fran- cuskiego M.S.Z., zwierzy� si� mnie z intencji swego rz�du po�red- niczenia mi�dzy Warszaw� i Berlinem w sprawie odst�pienia Niemcom Pomorza. Odpowiedzia�em mu, �e je�eli Polska nosi- �aby si� z tak� my�l�, czego nie zamierza�a zrobi�, to oby�aby si� bez po�rednik�w. Ten incydent utwierdzi� mnie w przekonaniu o ma�ej warto�ci przymierza francuskiego. Mimo to podtrzymy- wa�em dobre stosunki z delegatami francuskimi w Genewie, trzy- maj�c si� zasady, �e r�nice pogl�d�w i interes�w nie powinny by� przeszkod� w kontaktach dyplomatycznych. Zwykle reprezentowa�em Polsk� na posiedzeniach Komisji Prawniczej Zgromadzenia Ligi. Raz tylko musia�em z jakiego� powodu zast�pi� polskiego delegata na Komisji, kt�ra zajmowa�a si� sprawami Mandat�w. W�a�nie wtedy toczy�a si� dyskusja na temat angielskiego Mandatu nad Palestyn�. Zgodnie z instrukcj� wyg�osi�em przem�wienie, domagaj�ce si� wy�szej kwoty dla imi- grant�w �ydowskich. Delegacja angielska by�a ze mnie bardzo niezadowolona. Natomiast Nachum Goldmann, kt�ry przys�u- chiwa� si� debatom zajmuj�c miejsce w�r�d publiczno�ci, i kt�ry by� przedstawicielem syjonistycznym w Genewie, podzi�kowa� mi bardzo serdecznie, zapewniaj�c, �e moje nazwisko b�dzie zapisane do syjonistycznej ksi�gi pami�tkowej. W roku 1932 zebra�a si� Konferencja Rozbrojeniowa, kt�rej g��wnym problemem politycznym by�a albo zgoda zachodnia na zwolnienie Niemiec z ogranicze� z ilo�ci i jako�ci ich si� zbroj- nych, narzuconych im w Traktacie Wersalskim, albo redukcja zbroje� angielskich i francuskich. Wobec tego, �e trzy te pa�stwa nie dosz�y do porozumienia, Konferencja spali�a na panewce w 1933 roku. Hitler wycofa� Niemcy z Konferencji Rozbroje- niowej i z Ligi Narod�w. Tytus Komarnicki by� sekretarzem generalnym polskiej dele- gacji do Konferencji, a ja jego zast�pc�. Konferencja da�a mi okazj� do autorstwa dw�ch dokument�w mi�dzynarodowych. Pierwszym by�o memorandum o rozbrojeniu moralnym, jako wa- runku rozbrojenia or�nego. To memorandum domaga�o si� za- przestania propagandy, uderzaj�cej w interesy innego pa�stwa. Jak �atwo si� domy�li�, chodzi�o mi o niemieck� propagand� rewizjonistyczn�. To przeze mnie opracowane memorandum zos- ta�o z�o�one przez Mariana Szumlakowskiego, kt�ry by� jednym z polskich delegat�w. Anglia i Francja, rozumiej�c o co chodzi�o, przyj�y memorandum niech�tnie, bo oba te kraje zamierza�y' pom�c Niemcom w odzyskaniu Pomorza i Gda�ska. Wobec tego memorandum posz�o do archiwum Konferencji. Drugim mym �wyczynem" by�o opracowanie wsp�lnie z dele- gacj� sowieck� definicji agresora, kt�ra zosta�a przed�o�ona Kon- ferencji, ale bez skutku wobec opozycji angielsko-francuskiej. Jednak na tym sprawa si� nie zako�czy�a. Wobec z�ych stosunk�w w 1933 roku zar�wno polskich jak i sowieckich z Niemcami, w kt�rych Hitler doszed� do w�adzy i po�o�y� koniec polityce wsp�pracy z Moskw� i kt�rego polityki wobec Polski jeszcze nie mo�na by�o domy�li� si� w 1933 roku, rok ten sta� si� kr�tkotrwa�ym okresem ocieplenia si� stosunk�w mi�dzy Warszaw� i Moskw�. St�d nie by�o przeszkody w mojej wsp�pracy z radc� prawnym delegacji sowieckiej do Konferencji Rozbrojeniowej, Laszkiewiczem. By� to kulturalny i sympatyczny cz�owiek, kt�ry pe�ni� te same funkcje prawne ju� w carskim M.S.Z. i zosta� zatrzymany w s�u�bie po Rewolucji Pa�dzier- nikowej. Obie delegacje mia�y na oku mo�liw� agresj� niemieck�. Laszkiewicz i ja bez trudu opracowali�my definicj� agresji. Ta definicja g�osi�a, �e za agresora b�dzie uwa�ane to pa�stwo, kt�re wypowie wojn� innemu pa�stwu, albo kt�re wtargnie na jego terytorium bez wypowiedzenia wojny, albo kt�re zaatakuje si�y zbrojne innego pa�stwa, albo b�dzie blokowa� wybrze�a innego pa�stwa, albo wreszcie b�dzie pozwala� uzbrojonym bandom na przekraczanie granicy innego pa�stwa. Ponadto, definicja doda- wa�a, �e �adne powody polityczne nie mog� usprawiedliwi� agresji. Odrzucenie tej definicji przez Angli� i Francj� i wobec tego brak widoku na przyj�cie jej przez Konfetencj� Rozbrojeniow� spowodowany, �e Rosja, Polska i inni s�siedzi Sowiet�w wcielili j� do regionalnego traktatu mi�dzynarodowego, podpisanego w Londynie 3 lipca 1933 roku przez Polsk�, Rosj�, Rumuni�, Esto- ni�, �otw�, Turcj�, Persj� i Afganistan. M�j trud nie poszed� na marne. Ta definicja agresora zosta�a ca�kowicie usprawiedliwiona w czasie Drugiej Wojny �wiatowej w swych przyk�adach agresji. Zar�wno napad niemiecki na Polsk�, jak wkroczenie wojsk sowieckich do Polski we wrze�niu 1939 roku by�y agresjami wedle tej definicji. To samo mo�na powiedzie� o p�niejszych napa�ciach niemieckich w czasie tej�e wojny na inne kraje, jako te� o akcjach sowieckich wobec ich s�siad�w. W czasie Konferencji delegacja polska by�a czasami przyjmo- wana przez jednego z g��wnych sowieckich delegat�w Ambasa- dora w Pary�u Dowgalewskiego. Jego lunch'e by�y s�ynne z tego, �e zaczyna�y si� od podania wielkiej misy, pe�nej kawioru najlep- szego gatunku. Dowgalewski zgin�� w okresie czystek stalinow- skich. Po �mierci Stalina Moskwa udost�pni�a prasie zachodniej wiele fotografii z okresu jego �ycia. Wtedy zobaczy�em fotogra- fi� pogrzebu Dowgalewskiego. Stalin by� jednym z tych, kt�rzy nie�li urn� z prochami. Mia� on makabryczne poczucie humoru. Od 1933 roku raz tylko jeszcze bra�em udzia� w rokowaniach z Sowietami. By�o to w 1937 roku, kiedy by�em naczelnikiem Wydzia�u Prawnego M.S.Z. Chodzi�o o umow� na temat upraw- nie� sowieckiej misji handlowej w Warszawie. Rosja przywi�- zywa�a du�e znaczenie do tego uk�adu, poniewa� uwa�a�a go za model dla podobnych um�w z innymi pa�stwami. Ambasador sowiecki zamierza� wyjecha� do Moskwy nast�pnego dnia i nale- ga� na szybkie wyko�czenie tekstu. Wobec tego ja i m�j roz- m�wca, Radca Ambasady, pracowali�my bez przerwy 24 godziny. Podczas gdy uzgodnione teksty by�y przepisywane, przerwy w pracy pozwala�y nam obu na kr�tkie odpoczynki, w czasie kt�rych sowiecki Radca opowiada� mi o przywilejach sowieckiej inteli- gencji, a wi�c o jej du�ych dochodach, dobrych mieszkaniach i mo�liwo�ci posiadania samochodu. Mo�e chcia� mnie przekona� o wy�szo�ci ustroju komunistycznego. Ja jednak wiedzia�em, �e pi�kne obrazy, kt�re roztacza�, nie by�y zgodne z rzeczywisto�ci� �wczesn� w Sowietach. Ponadto nie potrzebowa�em zosta� oby- watelem sowieckim, �eby mie� w�wczas pi�kne mieszkanie i dobry doch�d. Tylko nie posiada�em samochodu, bo jeszcze wtedy nie umia�em go prowadzi�. Odwdzi�cza�em mu si� za jego bezowocny wysi�ek propagandowy herbat� i sandwiczami. Sko�- czyli�my prac� na czas. Ten�e Radca wkr�tce potem zosta� mia- nowany Ministrem w Kownie, a w po nied�ugim czasie zgin�� w stalinowskich czystkach. Ten sam los spotka� innych dyploma- t�w sowieckich, kt�rych zna�em i kt�rzy wydawali mi si� wier- nymi wykonawcami rozkaz�w Stalina. Wracaj�c do Konferencji Rozbrojeniowej, przypatrywa�em si� pracowito�ci jej licznych komisji, w kt�rych brali udzia� mi�dzy innymi i nasi oficerowie na czele z genera�em Burhardt-Bukackim � niezmiernie kulturalnym i mi�ym panem. Opowiada� nam, �e by� spokrewniony ze �redniowieczn� rodzin� krzy�ack� Burhardt�w. Kiedy w latach dwudziestych by� komendantem okr�gu wojskowego na Pomorzu, Niemcy zwo�ali zebranie w Prusach Wschodnich dla uczczenia pami�ci Krzy�ak�w. Ku nieprzyjemnemu zdziwieniu obecnych potomk�w Krzy�ak�w, Burhardt przyby� tam w mundurze polskiego genera�a, ale co mieli zrobi�. Mia� do tego prawo z uwagi na swych niemieckich przodk�w. Komisje Konferencji pracowa�y niejako w pr�ni, bo Konferencja od pocz�tku nie rokowa�a powodzenia. W kuluarach Konferencji kursowa�a anegdotka o starszym panu i jego synu, kt�rzy jakoby obserwowali przebieg obrad na galerii dla publiczno�ci. Po przem�wieniu francuskiego dele- gata, kt�ry twierdzi�, �e bezpiecze�stwo powinno poprzedza� rozbrojenie, ojciec zauwa�y�: ,,Ma racj�". Nast�pnym m�wc� by� delegat niemiecki, kt�ry odwrotnie twierdzi�, �e rozbrojenie by�oby najlepsz� gwarancj� bezpiecze�stwa. Ojciec zn�w powt�rzy�, �e Niemiec mia� s�uszno��. Zniecierpliwiony syn zwr�ci� uwag� ojca na to, �e ci dwa m�wcy nie mogli mie� racji jedno- cze�nie. Na to ojciec spokojnie przyzna� racj� tak�e synowi. Mora�, p�yn�cy z tej anegdoty, by� wielce pouczaj�cy, mianowicie,�e ka�da strona w mi�dzynarodowym sporze mo�e mie� racj�,ale tylko cz�ciow�. Sp�r arabsko-izraelski jest dobrym wsp�czesnym przyk�adem dla ilustracji tego mora�u. W czasie i wkr�tce po Konferencji Rozbrojeniowej mia�em okazj� pozna� dwie znane osobisto�ci mi�dzynarodowe. Jedn� z nich by� Karol Rudek, urodzony i wychowany w Krakowie, a po Rewolucji Pa�dziernikowej dziennikarz sowiecki. By� on przydzielony do delegacji sowieckiej z uwagi na sw� znajomo�� j�zyk�w i �wiata zachodniego, cho� ju� wtedy by� w nie�asce u Stalina. Mia� przydzielonych sobie dw�ch �anio��w str��w", Romma, wtedy korespondenta Tassa, a drugim by� Uma�ski, p�niejszy Ambasador w Waszyngtonie. Obaj prawdopodobnie byli funkcjonariuszami G.P.U. Pewnego razu kilku z nas, Polak�w, zaprosi�o ich wszystkich trzech na obiad. Radek by� nie tylko wykszta�cony, ale mia� te� du�e poczucie humoru. St�d rozmowa z nim by�a wielce zajmu- j�ca. Oczywi�cie w�ada� p�ynnie polskim. Mi�dzy innymi, dowo- dzi�, �e Katarzyna Wielka pope�ni�a b��d, zgadzaj�c si� na roz- biory Polski wsp�lnie z Prusami i Austri�, kiedy ju� posiada�a protektorat nad ca�� Polsk�. Nie wiedzia� ani on, ani my, �e Stalin naprawi ten b��d po Drugiej Wojnie �wiatowej. Po obiedzie zaproponowali�my naszym trzem go�ciom, �eby zako�- czy� wiecz�r kaw� i likierami w innej restauracji. Zgodzili si�. Wyjazd by� przez nas tak zaaran�owany, �e moi koledzy wzi�li Radka do jednego samochodu, podczas gdy ja i jego dwaj towa- rzysze siedli�my do drugiego samochodu. Przydzieleni do pilno- wania Radka jego �opiekunowie" nie ukrywali przede mn� swego z�ego humoru. Za to Radek podobno cieszy� si� z tego w gruncie rzeczy niewinnego figla. Jak wiadomo, zgin�� kilka lat p�niej w wi�zieniu sowieckim. Drug�, ale jak�e inn� osobisto�ci�, kt�r� wkr�tce po Konfe- rencji Rozbrojeniowej pozna�em osobi�cie, by� Ignacy Paderewski, kt�ry tak zas�u�y� si� Polsce w okresie Pierwszej Wojny �wia- towej i Paryskiej Konferencji Pokojowej w 1919 roku. My, Polacy, wiedzieli�my, �e jego dom w Morges, po�o�ony niedaleko Genewy, w jednym dniu ka�dego tygodnia by� otwarty dla rodak�w. Postanowili�my z kilku kolegami go odwiedzi�. Przy- j�� nas bardzo serdecznie. Wiedzieli�my, �e nie wolno by�o laikom rozmawia� z nim o muzyce. Tematem rozmowy by�a polityka mi�dzynarodowa, kt�r� Paderewski zawsze �ywo si� interesowa�. By� tak taktowny, �e z nami, urz�dnikami M.S.Z., omija� kwesti� polityki zagranicznej Becka, kt�rej by� zdecydowanym przeciw- nikiem. Po rozmowie w salonie, gdzie sta�o wiele dedykowanych fotografii g��w koronowanych i prezydent�w pa�stw, przeszli�my do sali jadalnej, gdzie zasiedli�my przy du�ym pod�u�nym stole. S�u�ba wnios�a herbat� i ciasta, jako�e to by� czas na podwieczo- rek. W pewnej chwili si�gn��em po moje papierosy. Paderewski to zauwa�y� i, cho� by� ju� w podesz�ym wieku, dos�ownie pobieg� na m�j koniec sto�u, �eby mi zapali� papierosa. Ten gest s�dzi- wego artysty i m�a stanu, kt�ry okaza� si� tak ujmuj�cym gos- podarzem, pozosta� mi na zawsze w pami�ci. Konferencja Rozbrojeniowa zako�czy�a si� zupe�nym fiaskiem, do czego przyczyni� si� Hitler, wycofuj�c Niemcy w 1933 roku z Konferencji i z Ligi Narod�w. Mnie wkr�tce potem przeniesiono z M.S.Z. w Warszawie do Genewy, gdzie zosta�em mianowany najpierw Pierwszym Sekretarzem Sta�ej Delegacji do Ligi, a w rok p�niej jej Radc�. Ju� jako radca tej Delegacji mog�em obserwowa� przebieg konfliktu w�osko-abisy�skiego. Mussolini napad� na Abisyni� jesieni� 1935 roku. W�ochy sta�y si� agresorem, w stosunku do kt�rego cz�onkowie Ligi zobowi�zani byli zastosowa� sankcje przewidziane w Pakcie Ligi. Jednak�e mniejsze pa�stwa mog�y tylko i�� �ladem Anglii i Francji, kt�re by�y wtedy jedynymi pr�cz W�och mocarstwami, posiadaj�cymi �ywotne interesy w Afryce. Rosja sowiecka, cho� ju� nale�a�a do Ligi, nie mia�a jeszcze �adnych wp�yw�w w tej cz�ci �wiata. Trzeba pami�ta�, �e Japonia i Niemcy wycofa�y si� ju� z Genewy Japonia opu�- ci�a Lig� na skutek krytyki jej zbrojnej akcji przeciw Chinom w pocz�tkowych latach trzydziestych. Debaty na temat japo�- skiej agresji pokaza�y dobitnie, �e Liga nie mog�a niczego doko- na� na Dalekim Wschodzie wobec tego, �e Stany Zjednoczone nie by�y cz�onkiem tej organizacji. Pami�tam do dzi� dnia lekce- wa��ce zachowanie si� przedstawiciela Japonii, kt�ry na zapyta- nia innych cz�onk�w Rady Ligi niezmiennie odpowiada� z u�mie- chem, �e wielka odleg�o�� z Genewy do Tokio przeszkadza�a mu w otrzymaniu na czas instrukcji swego rz�du. Oczywi�cie �zapo- mina�" o istnieniu telegraficznych po��cze�. Tak schodzi� dzie� za dniem, podczas gdy wojska japo�skie coraz dalej posuwa�y si� na terenie Chin. Wreszcie �agodne krytyki cz�onk�w Ligi, unikaj�cych zreszt� nawet wzmianki o sankcjach, kt�re powinny by�y by� zastosowane, tak zniecierpliwi�y Tokio, �e rz�d japo�ski zdecydowa� si� na opuszczenie Ligi. Sprawa Abisynii dotyczy�a innego kontynentu, gdzie Anglia i Francja mia�y decyduj�cy g�os. Londyn i Pary� prowadzi�y w tej sprawie jednocze�nie dwie sprzeczne ze sob� polityki. Z jednej strony te dwa rz�dy by�y gotowe doj�� do porozumienia z Mussolinim kosztem Abisynii, aby utrzyma� W�ochy w anty- niemieckim froncie. Mussolini jeszcze wtedy przeciwstawia� si� Niemcom, chc�c ochroni� niepodleg�o�� Austrii, klienta W�och, przed ambicjami Hitlera, i zapobiec temu, �eby granica w�osko- austriacka nie sta�a si� granic� w�osko-niemieck�. Z drugiej strony, Anglia i Francja zainicjowa�y przyj�cie przez Lig� Narod�w sankcji gospodarczych, kt�re by�y tak �agodne, �e w�oska gospdarka mog�a odczu� ich skutki dopiero po dobrych kilku latach. Takie sankcje mia�y jako jedyny skutek zirytowanie w�oskiego �Duce". Polska, cho� niech�tnie, przy��czy�a si� do sankcji wstrzy- muj�c dostawy w�gla, za co Rzym odwzajemni� si� zaprzestaniem budowy we w�oskich dokach dw�ch trans-oceanicznych statk�w, p�niejszych Batorego i Pi�sudskiego. Poza tym Polska obawia�a si� tak jak Londyn i Pary�, �e sankcje mog� wepchn�� Mussoli- niego w ramiona Hitlera. Trzeba doda�, �e Polska nie mia�a �adnego bezpo�redniego zatargu z W�ochami. Sankcje by�yby skuteczne, gdyby obj�y embargo na dostawy nafty. Ten krok by� zaproponowany przez delegata kanadyj- skiego, kt�ry nast�pnego dnia zosta� za to odwo�any przez sw�j rz�d � prawdopodobnie na �yczenie Londynu. Inn� sankcj�, jeszcze bardziej skuteczn�, by�oby zamkni�cie Kana�u Sueskiego, kontrolowanego w�wczas przez Angli�. Londyn nie zamierza� tego uczyni�. Obserwuj�c t� ostro�n� polityk� wobec faszystowskich W�och nieraz my�la�em, co by si� sta�o, gdyby wprowadzono embargo na naft�, bez dostaw kt�rej armia w�oska by�a sparali�owana, albo gdyby zamkni�to Kana� Sueski. Mo�e Mussolini odpowie- dzia�by wypowiedzeniem wojny Francji i Anglii i wtedy poni�s�by kompletn� kl�sk� wobec wielkiej przewagi francusko-angielskich si�. W�ochy by�yby oswobodzone od zmory faszystowskiej i nie dosz�oby do przymierza w�osko-niemieckiego. Niestety Londyn i Pary� przepu�ci�y t� okazj� pozbycia si� Mussoliniego. Pierre Laval zawsze, jak pami�tam, ubrany w czarny garnitur i bia�y krawat, by� gor�cym zwolennikiem porozumienia z Musso- linim. By� wtedy francuskim premierem. Jako �wiadek jego rozmowy z delegatem szwedzkim, kt�ry nalega� na ostr� polityk� wobec W�och, przypominam sobie, �e Laval odpowiedzia�, �e Szwecja nie potrzebuje si� niepokoi� o swe bezpiecze�stwo, ale on Laval musi zabezpieczy� interesy Francji. My�la� o zabez- pieczeniu tych interes�w w stosunku do hitlerowskich Niemiec. Kto by wtedy domy�li� si�, �e ten antyniemiecki polityk w kilka lat p�niej stanie si� gor�cym zwolennikiem wsp�pracy francusko- niemieckiej po kl�sce 1940 roku? Nalegaj�c na obserwowanie �agodnych sankcji antyw�oskich, rz�dy francuski i angielski jednocze�nie stara�y si� o porozu- mienie z Rzymem. Premier Pierre Laval i Sir Samuel Hoare, brytyjski Sekretarz Stanu Spraw Zagranicznych, udali si� w grud- niu 1935 roku do Rzymu, gdzie zawarli z Mussolinim porozu- mienie, na mocy kt�rego po�udniowa cz�� Abisynii zamieszka�a przez ludno�� nie-abisy�skiego pochodzenia, mia�a sta� si� kolo- ni� w�osk�, a p�nocna cz�� w�oskim protektoratem. By�a to ca�kowita kapitulacja wobec Mussoliniego. Je�eli ten uk�ad wszed�by w �ycie, to mo�e nie dosz�oby do przymierza w�osko- niemieckiego. Jednak�e, kiedy wskutek niedyskrecji prasowej ten uk�ad doszed� do wiadomo�ci angielskiej opinii publicznej zarea- gowa�a ona ostrym oburzeniem. Sir Samuel Hoare musia� poda� si� do dymisji. Uk�ad upad�, co nie przeszkodzi�o Mussoliniemu w podbiciu Abisynii. W�ochy wysz�y z Ligi Narod�w, kt�rej bezsilno�� nawet wobec pomniejszego mocarstwa europejskiego zosta�a zademonstrowana wobec ca�ego �wiata. Istnienie Ligi mog�o odt�d by� ignorowane przez Niemcy, W�ochy i Japoni� � trzech przysz�ych sprzymierze�c�w w czasie Drugiej Wojny �wiatowej. Nic dziwnego wi�c, �e nikt nie my�la� odwo�ywa� si� do Ligi w czasie kryzysu 1939 roku. Przypatrywa�em si� tym wydarzeniom z Genewy, b�d�c polskim cz�onkiem komitetu pi�ciu, mianowanego przez Rad� Ligi dla przygotowywania materia��w dla Rady w sprawie sporu w�osko-abisy�skiego. Czterej inni cz�onkowie byli to Anglik i Francuz � eksperci od spraw afryka�skich, oraz Hiszpan i Turek. Tylko ten ostatni by� gwa�townie antyw�oski, poniewa� jego kraj obawia� si� ambicji Mussoliniego, kt�ry g�osi�, �e Morze �r�d- ziemne jest w�oskim �Mar� Nostrum". Ja musia�em wykonywa� instrukcje Becka, kt�ry faworyzowa� W�ochy, jako wa�niejsze dla Polski ni� odleg�a Abisynia. Raz zast�pi�em Becka na komitecie Ligi, kt�ry sk�ada� si� z Ministr�w Spraw Zagranicznych. Nicolae Titulescu, �wczesny rumu�ski Minister Spraw Zagranicznych kt�rego twarz, bez �ladu zarostu, przypomina�a twarz eunucha, zaatakowa� bez koniecz- nego powodu polityk� pro-w�osk� Becka w sprawie abisy�skiej. Mo�e spodziewa� si�, �e ja, z powodu nieobecno�ci Becka, nic mu nie odpowiem. Nie by�o czasu na uzyskanie instrukcji Becka. Wobec tego musia�em stan�� w obronie polityki polskiej. Z�y na Titulescu, kt�ry jako Minister sprzymierzonego z Polsk� kraju powinien by� wstrzyma� si� od tej krytyki, zacz��em me przem�- wienie od s��w: �Z ca�ym szacunkiem dla wysokich funkcji Pana Ministra Titulescu", co implikowa�o, �e nie mia�em tego szacunku dla jego osoby. Anthony Eden, kt�ry by� obecny na zebraniu, u�miechn�� si�, rozumiej�c me rozr�nienie mi�dzy funkcjami i osob�. Ku memu zdumieniu Titulescu nie obrazi� si�, wr�cz odwrotnie przeprosi� za sw�j atak na rz�d polski. Wiadomo�� o uk�adzie Hoare-Laval z Mussolinim podzia�a�a jak zimny prysznic na mniejszych cz�onk�w Ligi. Zrozumieli, �e byli igraszk� w r�kach Francji i Anglii w rozgrywkach z W�ocha- mi. Wkr�tce potem jedno pa�stwo za drugim porzuca�o sankcje, kt�re od pocz�tku, a jeszcze wi�cej teraz po powy�szym uk�adzie by�y fars� niezbyt szkodliw� dla W�och. Polska uczyni�a to jedna z pierwszych. W nast�pnych latach Beck i jego sztab, w��cznie ze mn�, sta- wali w hotelu z widokiem na jezioro Lema�skie i na szczyty Alp. Wielka sala jadalna mie�ci�a si� na wewn�trznym oszklonym po- dw�rzu, z kt�rego mo�na by�o widzie� okna wielu pokoj�w na kilku pi�trach. Przy jednym z tych okien siadywa� czasami smutny cesarz Haille Selasie, wygnaniec ze swego kraju okupo- wanego przez W�ochy. Pewnie my�la� o kr�tkiej pami�ci go�ci hotelowych, przewa�nie delegat�w do Ligi, kt�rzy ju� zd��yli zapomnie� o nim i o jego ojczy�nie. Od wej�cia niemieckiej Republiki Weimarskiej w 1926 roku do Ligi Narod�w a� do wyj�cia z Ligi w 1933 roku ju� hitlerow- skich Niemiec, g��wne polskie trudno�ci w Genewie wynika�y z ci�g�ych atak�w niemieckich na polsk� polityk� gda�sk� i na traktowanie mniejszo�ci niemieckiej. Rz�dy weimarskie wyko- rzystywa�y spory polsko-gda�skie i petycje mniejszo�ci niemiec- kiej, jako narz�dzia propagandowego dla swego g��wnego celu, jakim mia�o by� odebranie Polsce co najmniej Pomorza i G�rnego �l�ska oraz aneksja Gda�ska. Oczywi�cie byli i inni Niemcy, kt�rzy woleliby odzyska� granice wschodnie z 1914 roku, w��cz- nie z Wielkopolsk�, a byli i tacy, kt�rzy pragn�li zupe�nego znikni�cia Polski z mapy Europy. Genera� Hans von Seeckt, dow�dca niemieckiej armii, podziela� ten ostatni pogl�d. _Tw�rc� niemieckiej polityki okr��enia dyplomatycznego Polski by� Gus- taw Stresemann, d�ugoletni minister Spraw Zagranicznych. Pa- mi�tam do dzi� dnia jego blad� i chorowicie opuchni�t� twarz. Jego celem by�o zbli�enie si� Niemiec do Anglii i Francji, pod- trzymuj�c dobre stosunki z Rosj� Sowieck�. Od roku 1924 poczyni� wielkie post�py w stosunkach z Francj� i Angli�. Aris- tides Briand by� jego ch�tnym partnerem. Obaj za�o�yli pod- waliny pod polityk� wzajemnego zbli�enia si� obu kraj�w. Odt�d alians francuski zacz�� traci� na warto�ci dla Polski. Ponadto budowa francuskiej Linii Maginot wskazywa�a na to, �e sztab francuski w razie ataku niemieckiego nie zamierza� pom�c Polsce przez ofensyw� wojsk francuskich, ale my�la� tylko o defensywie. Ta strategia francuska sta�a si� podstaw� polityki francuskiej w latach 1939-40 a� do chwili, kiedy Hitler udowodni� Fran- cuzom, �e Linia Maginota mo�e by� przekroczona, i nie zada� im zupe�nej kl�ski. Republika Weimarska wyrazi�a sw� niech�� do Polski nie tylko polityk� okr��enia, ale tak�e wojn� celn�, kt�ra mia�a zrujnowa� gospodarczo nasz kraj. Je�eli by Hitler w marcu 1939 roku zamiast zajmowa� Prag� oraz czysto narodowe ziemie czeskie i s�owackie, za��da� od Polski zgody na inkorporacj� Gda�ska i Pomorza, to zapewne m�g�by �mia�o zaatakowa� Polsk� bez obawy wpl�tania si� w wojn� z Angli� i Francj�, kt�rych opinia publiczna uwa�a�a, �e tylko up�r Polski by� winien tej wojnie lokalnej. Zaj�cie Pragi udowodni�o Londynowi, �e Hitler mia� plany o wiele ambitniejsze ni� tylko odbieranie ziem z przewag� albo du�ym odsetkiem Niemc�w. Ale Hitler nie by� Stresemannem. Po kl�sce Niemiec i ich podzieleniu w nast�pstwie Drugiej Wojny �wiatowej Polska uzyska�a granice na Odrze i Nysie, o czym chyba �aden Polak nie marzy� przed wybuchem tej wojny. By�o to ironi� losu, �e Niemiecka Republika Federalna do czasu zawarcia uk�ad�w z Rosj� i Polsk� w 1970 roku aspirowa�a do przywr�cenia granic z 1939, kt�re jej poprzedniczka, Republika, Weimarska, uwa�a�a za niemo�liwe do przyj�cia. Warto doda�, o czym niewielu Polak�w wie, �e program uczestnik�w spisku | na Hitlera w czasie wojny planowa� odzyskanie granic wschod- nich z 1914 roku (sic!) w razie obalenia Hitlera i zawarcia przez demokratyczne Niemcy negocjowanego pokoju z wrogami Niemiec hitlerowskich. Nawet po przyj�ciu do w�adzy Hitlera polityka przyja�ni francusko-niemieckiej przetrwa�a w Pary�u. Ilu� to Francuz�w m�wi�o, �e nie warto prowadzi� wojny o Gda�sk, jakby Hitle- rowi o to tylko chodzi�o. Tylko nacisk Anglii, kt�ra by�a gotowa na walk� z Hitlerem, obawiaj�c si�, �e jego ambicje hegemonii niemieckiej dotyczy�y ca�ego kontynentu, sk�oni�y wreszcie Pary� na wypowiedzenie wojny z charakterystycznym op�nieniem o kilka godzin po wypowiedzeniu wojny przez Angli�. Z punktu widzenia polskiego by�o ironi�, �e Briand i Stresse- mahn otrzymali pokojow� nagrod� Nobla. Mo�e te� niejeden rodak bez zadowolenia patrzy teraz na plak� pami�tkow� dla Brianda na murze okalaj�cym gmach francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W debatach na Radzie Ligi Niemcy zawsze stawa�y po stronie Gda�ska i popiera�y petycje mniejszo�ciowe polskich Niemc�w, kt�re to petycje by�y uzgadniane poprzednio z Berlinem. Jak wiadomo, Polska w 1919 roku by�a zmuszona przez mocarstwa zachodnie do podpisania Traktatu o ochronie swych mniejszo�ci narodowych i religijnych. Niemcy, cho� zwyci�one w 1918 roku, nie by�y wezwane do podpisania takiego traktatu, mimo, �e posiada�y w�asne mniejszo�ci, przede wszystkim polsk�. Nie wyobra�ano sobie na Zachodzie, �e �kulturalne" Niemcy mo- g�yby prze�ladowa� mniejszo�ci. Co innego wschodnio-europej- ska Polska. Hitler udowodni�, �e �kulturalne" Niemcy by�y zdolne do ludob�jstwa. Petycje mniejszo�ciowe nap�ywa�y regularnie do Genewy od dw�ch tylko narodowo�ci: niemieckiej i ukrai�skiej. Zajmowa�em si� tymi petycjami na terenie Ligi i musz� powiedzie�, �e by�o to niezbyt przyjemne sp�dzanie czasu. Petycje niemieckie doty- czy�y tylko drobnych dyskryminacji dokonywanych przez w�adze lokalne, podczas gdy ukrai�skie skargi by�y o wiele bardziej uzasadnione. Rz�d polski pr�bowa� si� broni� wysuwaniem na Zgroma- dzeniu Ligi propozycji rozci�gni�cia ochrony mniejszo�ci na wszystkie pa�stwa. Oczywi�cie ani Anglia, ani Francja nawet o tym nie my�la�y, cho� oba te kraje mia�y mniejszo�ci na swych terytoriach, jak np. Alzatczyk�w albo katolickich Irland- czyk�w, nie m�wi�c o setkach milion�w innych narodowo�ci w ich posiad�o�ciach kolonialnych. We wrze�niu 1934 roku sytuacja w Genewie zmieni�a si� radykalnie. Hitler by� u w�adzy i na jego polecenie Niemcy ju� poprzedniego roku wysz�y z Ligi. Natomiast Rosja sowiecka mia�a zosta� cz�onkiem Ligi. Powsta�o zagadnienie, czy Rosja, jako nowy cz�onek Rady Ligi, nie p�jdzie �ladem Niemiec i nie b�dzie wykorzystywa� petycji polskich mniejszo�ci dla swych cel�w poli- tycznych. Beck, kt�ry ju� wtedy by� Ministrem Spraw Zagra- nicznych, zada� mi pytanie, jak wyj�� obronn� r�k� z tej sytuacji. Nie chcia� wr�cz wypowiada� Traktatu Mniejszo|'9cciowego, bo oba- wia� si� stworzy� precedens dla Hitlera do wypowiedzenia Trak- tatu Wersalskiego, kt�ry stworzy� granice polsko-niemieckie. P�niej okaza�o si�, �e Hitler nie potrzebowa� �adnych prece- dens�w. Ta rozmowa z Beckiem odby�a si� na motor�wce, kt�r� je�dzili�my po jeziorze genewskim, my dwaj i Dyrektor Gabi- netu Becka, Micha� �ubie�ski. Zastanawia�em si� nad pytaniem Becka reszt� dnia i p�nym wieczorem mia�em ju� rozwi�zanie, kt�re polega�o na tym, �e rz�d polski mia� odm�wi� wszelkiej wsp�pracy z Lig� Narod�w w sprawach swych mniejszo�ci na- rodowych. R�wna�o to si� w skutkach praktycznych z wypowie- dzeniem traktatu, ale nim nie by�o Procedura Ligi by�a taka, �e petycja mniejszo�ciowa nie mog�a by� rozpatrzona bez jedno- czesnych wyja�nie� przez rz�d, kt�rego si� dotyczy�a. Wedle mego rozwi�zania sprawy, rz�d polski zapowiada�, �e takich wy- ja�nie� nie b�dzie dostarcza�. Beck powt�rzy� dos�ownie moj� formu�� przerwania wsp�pracy w sprawach mniejszo�ciowych w swym przem�wieniu, wyg�oszonym na Zgromadzeniu Ligi w dniu 13 wrze�nia 1934 roku. Delegaci Francji, Anglii i W�och wyra- zili swe ��wi�te" oburzenie i na tym burza w szklance wody sko�czy�a si�. Sowiecka delegacja przyj�a spokojnie nasze o�wiad- czenie, a Niemcy hitlerowskie ju� nie zwraca�y wielkiej uwagi na to, co dzia�o si� w Genewie. Polska nareszcie by�a uwol- niona od wtr�cania si� Ligi w nasze sprawy wewn�trzne. Beck by� mi tak wdzi�czny, �e promowa� mnie z Pierwszego Sekretarza na Radc� Polskiej Sta�ej Delegacji do Ligi, a w roku 1936 powo- �a� mnie do Warszawy najpierw na stanowisko Radcy Prawnego Ministerstwa, a potem na Naczelnika Wydzia�u Prawnego, na kt�rym pozosta�em a� do wybuchu wojny. W mi�dzyczasie, kiedy jeszcze by�em w Genewie, Sekretariat Ligi, gdzie mia�em wielu przyjaci�, chcia� mnie mianowa� wyso- kim urz�dnikiem w Departamencie Politycznym, co nie dosz�o do skutku z powodu innych plan�w min. Becka co do mojej osoby. Pozosta�em w �askach Becka przez kilka lat. Moje stosunki z nim zacz�y si� psu� w 1937 roku z dw�ch, jak si� domy�lam, powod�w: intryg jego najbli�szego otoczenia, gdzie obawiano si� moich wp�yw�w, i braku sympatii ze strony Pani Beckowej, kt�ra lubi�a by� otoczona pochlebcami, podczas gdy ja nie zamierza�em s�u�y� ani jej ani jej m�owi w roli dworaka. S�u�y�em tylko Polsce. Kiedy w roku 1936 wr�ci�em do Warszawy, Micha� �ubie�- ski, formalnie Dyrektor Gabinetu Ministra, by� de facto wice- ministrem Spraw Zagranicznych, podczas gdy Jan Szembeck � wiceminister, by� raczej figurantem na tym stanowisku. Ta sytua- cja zostawia�a Szembekowi du�o wolnego czasu, kt�ry po�wi�ca� spisywaniu swych rozm�w z urz�dnikami M.S.Z. i� zagranicznymi dyplomatami. Dzi�ki temu mamy w spu�ci�nie po nim jego cenny Diariusz. Straciwszy �aski Becka w 1937 roku, zosta�em odci�ty przez jego Gabinet od dop�ywu najtajniejszych raport�w z plac�wek. By�bym ciemny jak tabaka w rogu, �eby nie to, �e mia�em dobre stosunki z Tadeuszem Gwiazdoskim, Naczelnikiem Wy- dzia�u Spraw Mi�dzynarodowych, i J�zefem Potockim, Naczelni- kiem Wydzia�u Zachodniego. Ci dwaj trzymali mnie au courant wa�nych wydarze�. O dramatycznej rozmowie 24 pa�dziernika 1938 roku Ambasadora w Berlinie, J�zefa Lipskiego, z Joachi- mem Ribbentropem, ministrem Spraw Zagranicznych Rzeszy Niemieckiej, dowiedzia�em si� w listopadzie z ust samego Amba- sadora. Ta rozmowa, w kt�rej Ribbentrop domaga� si� inkorpo- racji Gda�ska i eksterytorialnej strefy poprzez Pomorze do Prus Wschodnich z szosami i lini� kolejow� z Niemiec do Prus i z prze- ci�ciem Pomorza przez p�, by�a trzymana w wielkiej tajemnicy, poniewa� oznacza�a koniec niemieckiej polityki Becka. Wtedy powinien by� poda� si� do dymisji. Tu jest miejsce na moj� ocen� polityki zagranicznej Becka. By� on skrytym ale inteligentnym cz�owiekiem i niew�tpliwie dobrym patriot�. Nie wierzy� w warto�� aliansu francuskiego, w czym mia� racj�. Szuka� bezpiecze�stwa Polski w uk�adach z obu wielkimi s�siadami, z kt�rymi Polska mia�a umowy o nie- agresji z 1932 roku z Rosj� i z 1934 roku z Niemcami. My�la�, �e sp�r niemiecko-sowiecki b�dzie trwa� wiecznie z powodu diatryb Hitlera przeciw komunizmowi i Sowietom. Zapomina� o tym, czego uczy�a wielowiekowa historia stosunk�w mi�dzy- narodowych, na przyk�ad o przyja�ni Franciszka Pierwszego, kr�la Francji, z Su�tanem Tureckim, i jego wroga, cesarza Karola V-go, z Szachem perskim w czasach kiedy Islam by� ideologicznym wrogiem Chrze�cija�stwa, albo o pomocy danej przez pierwszych ministr�w Kr�lestwa Francji, Kardyna��w Richelieu i Mazariniego, Protestantom niemieckim przeciw Kato- lickiemu Cesarzowi niemieckiemu w celu os�abienia wysi�k�w Cesarza, zmierzaj�cych do ustanowienia silnej w�adzy centralnej w Niemczech. R�nice ideologiczne nie by�y nigdy przeszkod� w nawi�zaniu dobrych stosunk�w mi�dzy dwoma krajami, maj�- cymi tego samego przeciwnika. Tote� uk�ad Hitlera z Stalinem w 1939 roku by� dla Becka gorzk� niespodziank�. Wierzy� naiwnie w s�owo Kanclerza, jak zawsze z szacunkiem nazywa� Hitlera, w szczeg�lno�ci w to, �e Hitler b�dzie szanowa� zar�wno uprawnienia polskie w Gda�sku, jak polskie granice zachodnie. Co prawda, o�wiadczenia Hitlera do jesieni 1938 roku by�y uspakajaj�ce pod tym wzgl�dem. Hitler mia� sw�j kalendarz pierwsze�stw i zostawia� uregulowanie stosunk�w z Polsk� do czasu wypowiedzenia postanowie� Traktatu Wersalskiego co do ograniczenia zbroje� niemieckich, zaj�cia zdemilitaryzowanej Nad- renii, i za�atwienia sprawy czeskiej. Do tego czasu potrzebne mu by�y dobre stosunki z Polsk�. Dopiero po przy��czeniu Sude- t�w czeskich przyszed� czas na Polsk�. W mi�dzyczasie Beck wierzy�, �e dra�liw� spraw� gda�sk� za�atwi z Hitlerem przez rodzaj kondominium polsko-niemieckiego, kt�re pozostawi�oby w zasadzie nietkni�te uprawnienia polskie w Wolnym Mie�cie. Drugim filarem jego koncepcji by�o budowanie bariery mi�- dzy Niemcami i Rosj� w postaci bloku pa�stw, po�o�onych mi�dzy tymi mocarstwami, od Szwecji a� do Ba�kan�w. Tu te� myli� si�, bo ka�dy z tych kraj�w chcia� na w�asn� r�k� ratowa� si� pro- wadz�c polityk� nieuzgodnion� z innymi pa�stwami tej strefy, i �aden nie zamierza� wi�za� si� z Polsk�, najbardziej zagro�on� w zwi�zku ze swym niebezpiecznym po�o�eniem geopolitycznym. W sumie za�o�enia Becka by�y zbudowane na piasku, o czym przekona� si� w 1939 roku. Sprawiedliwo�� ka�e doda�, �e nie by�o w �wczesnych warunkach �adnej alternatywnej polityki. Spo�ecze�stwo polskie nie zgodzi�oby si� na przymierze z Niem- cami, kt�ry to alians Gbring cz�sto sugerowa� przy okazji swych wizyt w Polsce. Przypu��my na chwil�, �e taki alians by�by zawarty. Polska uderzy�aby wraz z Niemcami na Rosj�. Je�eli ta wyprawa sko�czy�aby si� zwyci�stwem, to �atwo domy�li� si�, �e Hitler za��da�by powrotu do granic z 1914, mo�e zostawiaj�c Polsce Wielkopolsk�. Polska by�aby wynagrodzona dost�pem do Morza Czarnego, via Odessa, kt�r� Hitler p�niej wspania�o- my�lnie darowa� Rumunii. Polska musia�aby albo przyj�� te warunki, albo uleg�aby w walce zbrojnej, jak w 1939 roku. Odwrotne przymierze, z Rosj� przeciw Niemcom, te� nie znalaz�oby poparcia w spo�ecze�stwie. Zreszt�, czy Stalin zawar�by przymierze z Polsk� za wysok� cen� wojny z Niemcami? Jak wypadki w 1939 roku dowiod�y, wola� neutralno��, sowicie wyna- grodzon� przez Hitlera. Stalin do ostatniej chwili w 1941 roku chcia� unikn�� wojny z Niemcami. Jedynie s�uszna krytyka Becka dotyczy jego polityki wobec Czechos�owacji. Odziedziczy� po Marsza�ku Pi�sudskim niech�� do Czech�w, podzielan� przez znaczn� cz�� Polak�w. Te dwa narody s�owia�skie dzieli�a historia i r�nice w orientacjach mi�- dzynarodowych. Pokutowa�y wspomnienia historyczne. W �red- niowieczu Czesi, jako cz�� Imperium Niemieckiego, nieraz wal- czyli z Polakami. Wiele wiek�w p�niej Polacy galicyjscy, wdzi�- czni Habsburgom za autonomi� Galicji, byli lojalni wobec pa�- stwa austriackiego, podczas gdy Czesi walczyli politycznie o tak�� autonomi� i niezbyt kochali dynasti� habsbursk�. Potem, po Pierwszej Wojnie �wiatowej przyszed� sp�r o �l�sk Cieszy�ski. Ponadto Praga my�la�a b��dnie, �e tylko Polska by�a zagro�ona przez Niemcy, i unika�a uzgadniania polityki z Warszaw�. Wresz- cie Czesi byli rusofilami, podczas gdy takich nie by�o w Polsce. Jednym s�owem, nie istnia�a wsp�lna platforma a� do czasu, kiedy Hitler zagrozi� bytowi Czechos�owacji. Niemo�liwe jest teraz odpowiedzie� na pytania, co by by�o, je�eli Polska stan�aby po stronie Czechos�owacji na jesieni 1938 roku? Czy Czesi zdecydowaliby si� na op�r or�ny wsp�lnie z Polsk�? Czy Anglia i Francja przysz�yby z pomoc�? Jakie by�oby wtedy stanowisko Rosji? Ale te wszystkie pytania nie usprawiedliwiaj� polityki Becka, kt�ry d��y� do podwa�enia istnienia Czechos�owacji, maj�c nadziej�, �e W�gry zabrawszy Czesk� Ru� stan� si� przyjaznym s�siadem na Karpatach i �e niepodleg�a S�owacja stanie si� polskim sprzymierze�cem. Ale decydowa� Hitler, ale nie Beck. W rezultacie wojska niemieckie zaj�y w marcu 1939 roku zar�wno Czechy, jak S�owacj� i okr�- �y�y Polsk� od po�udnia, zachodu i p�nocy. Sytuacja strate- giczna Polski sta�a si� beznadziejn�. Polityka Becka rozwija�a si� r�wnolegle do niemieckiej. Po Monachium, w kt�rym Czechy straci�y Sudety, Polska w drodze ultimatum zagarn�a czesk� cz�� �l�ska Cieszy�skiego z mieszan� ludno�ci� czesk� i polsk�. Ten krok by� tak samo karygodny jak francusko-angielska sprzeda� Niemcom w Monachium czeskich Sudet�w. Ale zachodnia opinia publiczna mia�a teraz okazj� oburzania si� na Polsk�, zapominaj�c troch� za pr�dko o tym, co Anglia i Francja uczyni�y w Monachium. Na szcz�cie ja nic nie mia�em wsp�lnego z t� operacj� czesk�, b�d�c od 1937 roku w nie�asce i odstawiony na boczny tor. Stron� prawn� aneksji cz�ci czeskiej �l�ska Cieszy�skiego zajmo- wa� si� na �yczenie Micha�a �ubie�skiego m�j zast�pca, Micha� Potulicki. W czasie pe�nienia funkcji Naczelnika Wydzia�u Prawnego w latach 1936-39 mia�em do czynienia, mi�dzy innymi, ze sporem polsko-francuskim o warszawsk� elektrowni�, kt�rej w�a�cicielka � sp�ka francuska � mia�a monopol na dostaw� elektryczno�ci dla stolicy na podstawie kontraktu, zawartego jeszcze z w�adz