7695
Szczegóły |
Tytuł |
7695 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7695 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7695 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7695 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
chodzi� po wodzie
z Ann� �widerk�wn�
rozmawia El�bieta Przyby�
Spo�eczny Instytut Wydawniczy ZNAK Krak�w 2003
Projekt ok�adki Witold Siemaszkiewicz
Fotografie na 114 stronie ok�adki
Daniel Malak
Fot. na s. 234 i 241 Daniel Malak
Fot. na s. 238 El�bieta Lempp
Pozosta�e fotografie pochodz� z archiwum Anny �widerk�wny
Adiustacja Marek Zaj�c
Korekta
Barbara G�siorowska
Barbara Po�niakowa
�amanie ABRAND
Copyright (c) by Wydawnictwo Znak <& Autorzy ISBN 83-240-0352-5
Zam�wienia: Dzia� Handlowy, 30-115 Krak�w, ul. Ko�ciuszki 7
Bezp�atna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej ksi�garni internetowej: www.znak.com.pl
Siostrze Hieronimie z Lasek Z podzi�kowaniem za wszystko
Pan szed� bosymi stopy po wodzie
- Piotra wezwa� do siebie -
Piotr na g�os Pana wyskoczy� z �odzi I bieg� po morskiej kolebie.
Spogl�da� w jasno��, w Pana oblicze, Gna�a go mi�o�� �wi�ta.
My�la� o Panu, wi�cej o niczym,
O sobie nie pami�ta�.
Depta� stopami fal siwe grzywy
I szed� po wodzie - cz�owiek,
Z wielkim patrzyli na niego dziwem
Z �odzi aposto�owie. ..
Wtem wiatr si� zerwa� i w twarz pian bia�ych
Prysn�a mu ulewa...
"Gdziem jest? Co robi�?! Snad� oszala�em!"
- Ju� fala go zalewa.
"G�upoto! N�dzo! Jam si� o�mieli�?... Nie dla mnie wielkie czyny..." Ale zakrzykn�� jeszcze z topieli: "Panie, ratuj, bo gin�!"
A Pan mu r�k� podaje zaraz,
Cisza si� w ko�o robi.
"Piotrze, Pan rzecze, gdzie� twoja wiara? ! -
Czemu my�la�e� o sobie?"
Anna �widerk�wna, Warszawa, 20 lipca 1952
"Uczy�my cz�owieka../
Dlaczego B�g stworzy� cz�owieka?
Nie dlaczego, tylko po co - po to, �eby na �wiecie zaistnia�a mi�o��. Je�li �wiat mia� by� Bo�y, to znaczy �yj�cy dzi�ki Bogu i dla Boga, to przede wszystkim konieczne by�o Bo�e pragnienie, by podzieli� si� swoj� rado�ci�, swoim szcz�ciem. To jest pow�d, dla kt�rego powsta� �wiat i dla kt�rego nadal istnieje. Dotyczy to ca�ego �wiata, na ka�dym jego poziomie - poczynaj�c od ziarnka piasku poprzez gwiazdy a� po cz�owieka.
Rozumiem, dlaczego B�g zechcia� stworzy� ca�e bogactwo przyrody. To jest dla mnie ca�kowicie jasne, kiedy widz� zaj�ca przebiegaj�cego przez m�j ogr�d. Ale ju� z trudem pojmuj�, �e B�g stworzy� co� tak uparcie nieodpowiedzialnego i grzesznego jak cz�owiek. Przecie� wiedzia�, kogo stwarza!
Zauwa�, prosz�, �e tu� przed stworzeniem, a jest to wers 26. Ksi�gi Rodzaju, B�g m�wi: "Uczy�my cz�owieka na nasz obraz, podobnego nam". Z kim B�g rozmawia?
Niekt�rzy Ojcowie Ko�cio�a chcieliby widzie� tutaj Tr�jc� �wi�t�, czyli Ojciec rozmawia�by z Synem i Duchem...
10
To chyba najmniej trafne wyja�nienie. Tajemnic� Boga Tr�jjedynego objawi nam dopiero Chrystus. Mo�na powiedzie�, �e pewne przeczucie tej tajemnicy pojawia si� niekiedy tak�e w Starym Testamencie, ale raczej nie we wspomnianych s�owach. Tutaj B�g rozmawia w�a�ciwie sam ze sob�. Przeczytajmy ten fragment uwa�nie: "Rzek� B�g: "Uczy�my cz�owieka [...]"" (Rdz 1, 26). Nie jest to wprawdzie tak zwany pluralis ma~ iestatis, bo co� takiego nie istnieje w j�zyku hebrajskim. Nigdy �aden kr�l �ydowski nie m�wi� o sobie w liczbie mnogiej, tak jak do niedawna jeszcze m�wili o sobie papie�e. Natomiast istnieje tak�e pluralis deliberationis, czyli liczba mnoga zastanowienia. Tak� form� znajdujemy r�wnie� w j�zyku polskim i przypuszczam, �e i w innych j�zykach, bo to w�a�ciwie nie tyle forma gramatyczna, ile spos�b wyra�enia my�li. Wyobra�my sobie, �e jestem zupe�nie sama w mieszkaniu i mam jaki� trudny problem do rozwi�zania. Mog� wtedy sobie powiedzie�: "Zastan�wmy si�, co mam zrobi�". To jest zdanie zupe�nie poprawne, chocia� nie ma nikogo, kto by si� m�g� razem ze mn� zastanawia�.
T� kwesti� rozwa�ali tak�e rabini. W Talmudzie znajdujemy pi�kn� opowie��, wed�ug kt�rej B�g naradza si� z anio�ami, czy ma stworzy� cz�owieka. Anio�owie mi�o�ci na to pytanie odpowiadaj� "tak", bo - jak twierdz� - w�a�nie cz�owiek b�dzie umia� kocha�. Przeciwstawiaj� si� temu zamiarowi anio�owie prawdy (i wierno�ci, gdy� u�yte tu hebrajskie s�owo to troch� wi�cej ni� nasza "prawda"), bo cz�owiek b�dzie k�ama� i sprowadzi na �wiat wiele nie�adu. Na szcz�cie, anio�owie sprawiedliwo�ci nalegaj�, by stworzy� istot�, kt�ra potrafi sprawiedliwo�� zrozumie�. Niestety, anio�owie pokoju s� innego zdania. Uprzedzaj� Boga, �e cz�owiek nie tylko rozpocznie wojn� na �wiecie, lecz tak�e b�dzie j� ci�gle na nowo wywo�ywa�.
B�g rozmawia, dyskutuje z anio�ami i jak kr�l zasi�ga rady doradc�w, tak On pyta anio��w o zdanie. Kim naprawd� jest anio�? Przede wszystkim pos�a�cem (takie pierwotnie znaczenie ma hebrajskie s�owo malak, jak r�wnie� grecki angelos).
11
Nie jest istotne, czy ten pos�aniec przybiera posta� ludzk�, czy przejawia si� w przyrodzie. Psalmy na przyk�ad m�wi�, �e B�g czyni swymi pos�a�cami wiatry. Anio�owie spe�nia� mog� jeszcze inn� funkcj�: staj� si� wcieleniem pewnych warto�ci. Tutaj do g�osu dochodz�: mi�o��, prawda (a w�a�ciwie wierno��, albo jeszcze lepiej: niezawodno��), sprawiedliwo�� i pok�j.
Okazuje si�, �e cz�owiek najbardziej zagra�a prawdzie i pokojowi.
Gdyby anio�owie faktycznie mieli g�osowa�, decyzja nie zosta�aby podj�ta. Tymczasem jednak, gdy anio�owie rozprawiali i wa�yli argumenty, pojawi� si� B�g, kt�ry widz�c ich nieko�cz�ce si� dyskusje, powiedzia�: "Ju� nie macie o czym dyskutowa�. Cz�owiek zosta� stworzony. On ju� jest".
Mo�emy zatem sobie wyobrazi�, �e B�g naprawd� postawi� to pytanie samemu sobie, a poniewa� nie mo�emy m�wi�, co dzieje si� w Jego my�lach, Talmud pos�u�y� si� anio�ami.
Sens tej opowie�ci wida� jak na d�oni: stworzenie cz�owieka by�o ryzykowne, jednak B�g dokona� tego dzie�a. Dlaczego? Przecie� ma z nami same k�opoty.
Niezupe�nie. Oczywi�cie, nie jeste�my idea�ami i mo�na uj�� to tak, jak napisa�am we wst�pie do jednej z moich ksi��ek: �e Biblia nie jest histori� �wi�tych ludzi, lecz �wi�tego Boga, kt�ry ma ci�gle k�opoty z bardzo nie�wi�tymi i ca�kiem podobnymi do nas lud�mi. Jest to jednak �artobliwe stwierdzenie, kt�re pokazuje ca�� rzecz po ludzku.
Pochodz�c� z Talmudu opowie�� o dyskusji anio��w zaczerpn�am z pi�knej ksi��ki b�d�cej zapisem audycji radiowych Bible Ouverte (Przy otwartej Biblii), kt�rej autorami s� Josy Eisenberg i Armand Abecassis. Wed�ug nich: "cz�owiek jest istot� niemo�liw�, niewyt�umaczaln�, tak�, kt�rej nie mo�na uspra-
12
wiedliwi�, a jednak ta istota niemo�liwa istnieje. Jest tu, podczas gdy ja si� zastanawiam, czy on zas�uguje na to, by �y�. W jego przypadku istnienie wyprzedza uzasadnienie tego istnienia. Jestem tu, ale nie wiem dlaczego ani dzi�ki czemu...",
/ taki spos�b rozumowania jest jasny dla ka�dego, kto cho� przez chwil� zastanawia� si� nad dziejami ludzko�ci. Po tym, co uda�o si� nam zrobi� ze �wiatem, nie ma �adnego powodu, dla kt�rego B�g mia�by nas pozostawi� przy �yciu. Wystarczy wspomnie� biblijn� opowie�� o zniszczeniu Sodomy i Gomory...
A jednak ludzko�� nadal istnieje. Jeste�my bowiem wa�niejsi od tego, co potrafimy zrobi�! Rzecz w tym, �e my zawsze Boga antropomorfizujemy, my�limy o Nim na ludzki spos�b. Traktujemy Go jak bardzo m�drego i niezwykle pot�nego cz�owieka, kt�ry wszystko mo�e. St�d pytanie: Po co narobi� sobie tyle k�opot�w? Tymczasem wszystko sprowadza si� do mi�o�ci. "Znaczenie mego istnienia pod��a za mn�, podczas gdy powinno mnie wyprzedza�", powiadaj� Eisenberg i Abecassis. M�wi�c pro�ciej, niczym sobie na �ycie nie zas�u�yli�my. Ono jest darem - darem mi�o�ci, kt�ry mamy odwzajemni�.
"Stworzy� wi�c B�g cz�owieka na sw�j obraz, na obraz Bo�y go stworzy�. .."W czym jeste�my Bogu podobni?
Na ten temat napisano ogromn� liczb� komentarzy i wiele
z nich jest dobrych i sensownych. Jednak ja sama - i, dzi�ki
Bogu, tak chce r�wnie� Ko�ci� - zawsze zaczynam od tego,
co mia� na my�li autor ludzki, bo tylko w ten spos�b mog�
dotrze� do tego, co chcia� przekaza� Autor Boski, czego zreszt�
i tak do ko�ca nie zg��bimy. A zatem: co ludzki autor my�la�, pisz�c, �e B�g stworzy� cz�owieka na sw�j obraz i podobie�stwo? Ot� wydaje mi si�, �e na to pytanie wcale nie jest trudno odpowiedzie�.
13
Zawsze bardzo wa�ny jest kontekst. Tutaj mamy dwa konteksty - literacki i historyczny. Oba musimy wzi�� pod uwag�, by znale�� odpowied� na pytania. Co ten fragment oznacza? Co to znaczy�o dla autora?
Trzeba uczyni� te� wa�ne za�o�enie, �e natchniony autor biblijny cz�sto wiedzia�, co chce powiedzie�, ale...
Nie przewidywa� wszystkich znacze�?
W�a�nie. Nie przewidywa� wszystkich sens�w, kt�re mog� kry� si� wjego s�owach. Interpretuj�c Pismo �wi�te, do pewnego momentu jeste�my na jednym poziomie - �e tak powiem - z niewierz�cymi, z niechrze�cijanami. Autor biblijny nie domy�la� si�, jak jego tekst b�dzie odczytywany w przysz�o�ci. Co wi�cej, p�niejszy spos�b odczytania w du�ej mierze zale�a� od rozwoju filozofii i teologii. Natomiast cz�owiek niewierz�cy czy te� niechrze�cijanin nie uzna, �e �w nieznany autorowi biblijnemu sens by� od pocz�tku przez Boga ukryty w tych s�owach, �e B�g wiedzia�, i� przyjd� takie pokolenia, tacy my�liciele, kt�rzy ten schowany sens odnajd�. W Pi�mie �wi�tym jest te� ukryte przes�anie dla nas, dla mnie osobi�cie. Cz�sto mog� go nie dostrzega�, ale to nie jest takie tragiczne, bo je�eli B�g chce, �ebym je w ko�cu znalaz�a, to mi je wska�e.
Nie zauwa�am ukrytego sensu, p�ki nie jest mi potrzebny?
Bo nie jest adresowany do mnie. Tej bardzo wa�nej rzeczy mo�emy nauczy� si� od naszych starszych braci - �yd�w: �wiadomo�ci, �e S�owo Bo�e nigdy si� nie dezaktualizuje. Ono jest zawsze aktualne, tylko �eby to zobaczy�, musimy je odczytywa� na naszym w�asnym poziomie.
Je�li tak, to po co si�ga� do tego, co chcia� przekaza� ludzki autor? Dlaczego od razu nie poszukiwa� tych specjalnie dla nas ukrytych
sens�w?
14
Bo nie ma innej drogi, by je zrozumie� w�a�ciwie. To jest zabezpieczenie, by�my nie wpadli w pu�apk� w�asnych fantazji. A takich wpadek znajdziemy sporo w historii chrze�cija�stwa. Jedynym lekarstwem jest dotarcie do oryginalnego tekstu, do jego dos�ownego znaczenia.
Wr��my do stworzenia cz�owieka na obraz i podobie�stwo Boga.
Tutaj sprawa jest wyj�tkowo prosta. Sp�jrzmy na kontekst. Mamy w 27. wersecie - "stworzy� wi�c B�g cz�owieka na sw�j obraz, na obraz Bo�y go stworzy�...", natomiast wers 26. ko�czy si� zdaniem: "Uczy�my cz�owieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, ptactwem powietrznym, nad byd�em, nad ziemi� i nad wszystkimi zwierz�tami pe�zaj�cymi po ziemi". Potem jest 27. werset, gdzie zostaje stworzony cz�owiek, a werset 28. brzmi: "Po czym B�g im b�ogos�awi�, m�wi�c do nich: "B�d�cie p�odni i rozmna�ajcie si�, aby�cie zaludnili ziemi� i uczynili j� sobie poddan�; aby�cie panowali - i tutaj dos�ownie powtarza si� wers 26. -nad rybami morskimi"...".
To nie jest tylko kwestia powt�rzenia tre�ci, niemal dos�ownie powtarzaj� si� r�wnie� sformu�owania. Jaki wi�c jest dos�ownie kontekst literacki? Co to znaczy, �e B�g stworzy� cz�owieka na sw�j obraz? Po to by, jak B�g, cz�owiek panowa� nad wszystkim, co �yje!
Ale przecie� Pan B�g nie abdykuje na rzecz cz�owieka. Jakiego zatem rodzaju jest to podobie�stwo? Tutaj z kolei pomaga nam kontekst historyczny. Ten tekst powsta� najprawdopodobniej ju� w imperium perskim, ale gdyby powsta� pod panowaniem babilo�skim, w�a�ciwie nie by�oby r�nicy. Persja by�a pa�stwem tak wielkim, �e kr�l nie m�g� rz�dzi� nim sam, wobec czego pa�stwo podzielono na prowincje, a na czele ka�dej postawiono namiestnika kr�lewskiego, kt�ry by� dla poddanych obrazem kr�la. Co wi�cej,
15
panowa� jak kr�l i jego godno�� by�a tak wielka, �e gdyby kto� go zel�y�, w jego osobie zel�y�by r�wnie� kr�la. Gdyby go skrzywdzi�, podni�s� na niego r�k�, podni�s�by r�k� na samego kr�la. Ale by�a to nie tylko godno��, ale i odpowiedzialno��, bo niechby taki namiestnik my�la� tylko o w�asnym interesie...
Co si� zdarza�o...
Cz�sto bywa�o tak w dziejach �wiata, ale w �wiecie staro�ytnym, to by dopiero za to zap�aci�! Mia� przecie� rz�dzi� prowincj� dla kr�la. Oczywi�cie, sam r�wnie� na tym korzysta�, to by�o wliczone, �e tak powiem, "w koszta", ale przede wszystkim musia� dba� o prowincj�. Gdyby z jego winy powsta�y jakie� szkody, sam by za nie zap�aci�. W taki w�a�nie spos�b cz�owiek ma panowa� nad �wiatem. Niejako "pan i w�adca absolutny", tylko jako namiestnik Boga. Dlatego b�dzie powiedziane, �e kto podniesie r�k� na brata, ten podniesie r�k� na Boga. Ka�dy zamach na cz�owieka jest r�wnocze�nie zamachem na Boga. Ale - o czym wolimy nie pami�ta� -w �lad za t� godno�ci� idzie r�wnie� odpowiedzialno��. Mamy panowa� nad �wiatem zwierz�cym w imieniu Boga i z tego, jak si� w tej s�u�bie sprawimy, kiedy� odpowiemy przed Bogiem.
Utar�o si� jednak, �e panowanie nad zwierz�tami oznacza, i� cz�owiek mo�e ze zwierz�ciem zrobi� wszystko. I, przepraszam bardzo, ale w�a�nie chrze�cija�stwo wprowadzi�o taki spos�b interpretowania relacji mi�dzy cz�owiekiem i zwierz�ciem...
Opowiada� mi raz student z Towarzystwa Ekologicznego, �e
kiedy� pojechali na wie� z kolegami i pr�bowali t�umaczy�
ch�opom, co znaczy panowa� nad zwierz�tami, nad ziemi�.
A potem wieczorem w parafii miejscowy ksi�dz powiedzia�
podczas Mszy: "Wy ich nie s�uchajcie, bo panowa� znaczy robi� wszystko, co wam si� podoba".
16
Ale B�g nie powiedzia� "dziel i rz�d�" ani "r�b, co chcesz". Powiedzia�: pami�taj, �e jeste� namiestnikiem dla tego �wiata, jeste� obrazem Boga, lecz masz �wiatem rz�dzi� z pe�n� �wiadomo�ci� odpowiedzialno�ci przed Stw�rc� za to, co ci powierzy�. I tego ludzie najcz�ciej nie rozumiej�, bo nie umiej� odczyta� kontekstu.
Skoro ju� jeste�my przy kwestiach, kt�re przez wieki by�y opacznie rozumiane... Po co B�g stworzy� kobiet�?
Przede wszystkim B�g nie stworzy� m�czyzny i kobiety osobno! To nie odby�o si� tak, �e stworzy� najpierw m�czyzn�, a dopiero po namy�le kobiet�, jak mo�na by wnioskowa� z drugiego rozdzia�u Ksi�gi Rodzaju, tylko tak jak jest powiedziane we wspomnianym ju� wersecie 1, 28 z tej Ksi�gi, gdzie czytamy: "stworzy� cz�owieka na sw�j obraz i podobie�stwo, na podobie�stwo Boga go stworzy�, stworzy� ich m�czyzn� i kobiet�", a dos�ownie - "stworzy� ich m�skim i �e�skim".
R�wnie dobrze mog�aby� zapyta�, po co B�g stworzy� m�czyzn�...
Nie wie Pani, jak cz�sto zdarza mi si� zadawa� to pytanie [�miech]. Ale m�wi�c powa�nie, B�g po prostu stworzy� dwie odr�bne p�cie...
W�a�nie. Bo chodzi tu o komplementarno��. M�czyzna i kobieta s� stworzeni razem i s� stworzeni dla siebie. B�g od pocz�tku Ksi�gi Rodzaju jest Bogiem "dla"..., dla cz�owieka przede wszystkim. I to podobie�stwo duchowe wyra�a si� tak�e w tym, �e cz�owiek jest stworzony "dla". M�czyzna jest stworzony dla kobiety, kobieta jest stworzona dla m�czyzny i �adne z nich osobno nie jest obrazem Boga. S� pe�nym obrazem Boga dopiero wtedy, kiedy s� razem i kiedy s� komplementarni.
co to znaczy? Widzisz, my na og� t� komplementarno�� ograniczamy wy��cznie do ��ka, a tak nie jest. Oczywi�cie, to
17
te� jest bardzo wa�ne, ale nie obejmuje ca�o�ci zagadnienia. Je�eli w Ksi�dze Rodzaju (2, 24) czytamy, i� m�czyzna porzuca rodzic�w i ��czy si� z �on� "tak �ci�le, �e staj� si� jednym cia�em", to cia�o (hebrajskie basar) jest nie tylko cia�em fizycznym. To po prostu ca�y ziemski cz�owiek. Nie jestem specjalistk� od hagiografii, ale je�eli we�miemy �ycie �wi�tych, to ile jest par, takich jak �w. Franciszek i �w. Klara, �w. Joanna de Chantal i �w. Franciszek Salezy, Wielka Teresa i �w. Jan od Krzy�a... To wzajemne uzupe�nianie si� ma wymiar fizyczny, psychiczny, ale r�wnie�, a mo�e przede wszystkim, duchowy. Powt�rz� tutaj s�owa Ojca �wi�tego - w ten spos�b, poprzez t� komplementarno��, tworzy si� komunia os�b stworzona na podobie�stwo komunii Os�b Tr�jcy �wi�tej.
Si�gnijmy jeszcze raz do wersetu 28. Cz�owiek okre�lony jest s�owem ha adam, kt�re oznacza gatunek ludzki i jednocze�nie cz�owieka jako jednostk�. S�owo to zosta�o w tym wersie u�yte w obu znaczeniach: za pierwszym razem w znaczeniu gatunku, za drugim - w znaczeniu jednostki. A jednostka ta jest jeszcze zr�nicowana p�ciowo.
Jest te� inny obraz stworzenia kobiety - z �ebra Adama...
dla nas zupe�nie niezrozumia�y i �mieszny. B�g pogr��y� Adama w g��bokim �nie, a potem wyj�� mu �ebro i z niego stworzy� w�a�nie kobiet�. Dlaczego �ebro? Niekt�rzy badacze upatruj� w tym starej sumeryjskiej tradycji si�gaj�cej mo�e nawet trzeciego tysi�clecia. W j�zyku Sumer�w bowiem s�owo ti oznacza zar�wno �ebro, jak i �ycie. W Biblii taki g��boki sen zwykle wskazuje, �e sta�o si� co� poza �wiadomo�ci� cz�owieka i �e wydarzenie przekracza jego zdolno�� poznania. Najciekawsze jest jednak zdanie, kt�re m�czyzna wypowiada po przebudzeniu, kiedy widzi kobiet�: "ta dopiero jest ko�ci� z moich ko�ci i cia�em z mego cia�a". Tutaj wyt�umaczenie jest proste. To jest idiom hebrajski, idiom,
18
kt�ry znajdujemy nie tylko w tym miejscu, ale r�wnie� chocia�by w 5. rozdziale Drugiej Ksi�gi Samuela. Kiedy Dawid zosta� kr�lem, ale rz�dzi� z Hebronu, bo Jerozolima jeszcze nie by�a zdobyta, przyszli do niego przedstawiciele dwunastu pokole� Izraela i powiedzieli: "My jeste�my twoje ko�ci i twoje cia�o". Co to znaczy? Po prostu tyle, co "jeste�my twoimi najbli�szymi krewnymi", Jeste�my r�wni tobie". I to stwierdzenie r�wno�ci, najbli�szego pokrewie�stwa ma sens, kiedy si� spojrzy na kontekst. Bo trzeba wiedzie�, �e u jahwisty przed stworzeniem kobiety B�g stwarza zwierz�ta i przyprowadza je do cz�owieka, tak jakby pr�bowa� sprawdzi�, czy cz�owiek nie uzna zwierz�cia za swojego partnera. I jest jeszcze jedna rzecz. W Biblii Tysi�clecia czytamy: "Niedobrze jest �eby m�czyzna by� sam". Tymczasem rzeczownik u�yty w oryginale to nie "m�czyzna", ale "cz�owiek". I to jest wa�ne! Nie chodzi
o to, �eby m�czyzna nie by� sam. Nie jest dobrze, �eby cz�owiek by� sam. Cz�owiek nie jest stworzony do samotno�ci, lecz do wsp�lnoty.
I to do wsp�lnoty z osob� sobie r�wn�. Po co wi�c B�g przyprowadza cz�owiekowi zwierz�ta?
Aby cz�owiek pozna� smak samotno�ci. By u�wiadomi� sobie potrzeb� dzielenia �ycia z drug� osob�, z kim�, kto b�dzie dla niego partnerem. Warto doda� jeszcze jedno. Cz�owiek staje si� naprawd� cz�owiekiem i naprawd� osob� poprzez relacj� z bli�nim. Poprzez niego nawi�zuje kontakt ze �wiatem. To jest prawda znana i psychologom, i psychiatrom.
Jaka jest rola kobiety w �wiecie biblijnym?
Poza zupe�nie wyj�tkowymi sytuacjami i zupe�nie wyj�tkowymi Ksi�gami, jak Ksi�ga Rut czy Estery, kobiety w kulturze �ydowskiej okresu Starego Testamentu nie odgrywa�y wi�k-
19
szej roli. Owszem, rola kobiety, bardzo donios�a, sprowadza�a si� do urodzenia syna. Ka�dy �yd chcia� mie� syna, a w�a�ciwie syn�w, bo a nu�, kt�ry� z nich je�eli sam nie b�dzie Mesjaszem, to mo�e praojcem Mesjasza?
W dziejach �wiata mo�na wykre�li� dwie linie. Pierwsza to linia hierarchiczna: kr�lowie, w�adcy, biskupi, czy arcykap�ani w staro�ytno�ci, przekazywana po mieczu, a wi�c przechodz�ca, zgodnie z namaszczeniem, na m�skiego potomka. Druga jest lini� profetyczn�: tu nie potrzeba �adnych namaszcze�, poza najcz�ciej niewidzialnym namaszczeniem moc� Ducha �wi�tego. W tej linii uczestnicz� zar�wno m�czy�ni, jak i kobiety. I jak kto� powiedzia�, kiedy si� sko�czy czas, sko�czy si� tak�e linia hierarchiczna, ale nigdy nie sko�czy si� linia profetyczna.
Je�li kobiety nale�� do linii prorockiej, dlaczego w�r�d wielkich prorok�w nie ma �adnej kobiety?
To by� inny czas. Jak kobieta mog�aby by� prorokini�? By�a prorokini Debora, ale w�a�ciwie by�a ona s�dzi�. My przek�adamy na �wiat biblijny czy �wiat staro�ytny w og�le nasze poj�cia i wyobra�enia.
Jest jednak prorokini Anna, ale o niej, pr�cz tego okre�lenia, prawie nic nie wiemy...
Bo to jest ju� j�zyk Nowego Testamentu, gdzie prorokami nazywano wszystkich, kt�rzy byli zdolni wyja�ni� to, co kto� inny m�wi� j�zykami, to znaczy pod natchnieniem Ducha �wi�tego. By�y to s�owa niezrozumia�e cz�sto i dla proroka (tzw. g�osolalia). Widzisz, po grecku profetes oznacza cz�owieka, kt�ry m�wi za kogo� innego. Prorok mo�e wi�c m�wi� w imieniu Boga lub w imieniu kap�ana. Pierwsze znaczenie s�owa profetes to ten, kto m�wi w imieniu swego mocodawcy, najcz�ciej kap�an wyja�niaj�cy niezrozumia�� wyroczni�.
20
Jednak pytanie o pow�d stworzenia kobiety Jakkolwiek troszk� przewrotne, nie jest bezzasadne. W ca�ym Starym Testamencie B�g ani razu nie zwraca si� wprost do kobiety.
Przepraszam bardzo, ale B�g nie rozmawia ani z m�czyzn�, ani z kobiet�, ale ze swoim ludem! Z Izraelem. Wyj�tkiem jest mo�e Moj�esz. B�g zwraca si� do ludu, bo nawet je�eli m�wi ustami proroka, to m�wi albo do kr�la, albo do ludu. To jest kwestia zwi�zana z czym�, co jest dla nas zupe�nie niezrozumia�e - Izrael jest osobowo�ci� zbiorow�. Kiedy B�g zawiera przymierze z Izraelem, zawiera je z ka�dym Izraelit�, ale na tyle, na ile ten Izraelita jest synem Izraela. To nie znaczy, �e Izrael go zrodzi�, to jest tylko takie wyra�enie, jak na przyk�ad "syn nieprawo�ci".
Natomiast kobiety... Czeg� ty chcesz, �eby w Starym Testamencie by�y traktowane jak m�czy�ni? Wystarczy przeczyta�, co �w. Pawe� pisze o kobiecie, o jej zachowaniu - �e kobieta ma milcze� w Ko�ciele. Wi�c czeg� ��da� od poprzednik�w Paw�a?
Kiedy wcale nie domagam si� uznania specjalnego statusu kobiety ani nie pr�buj� robi� rewolucji spo�ecznej w czasach, kt�re ju� dawno min�y. Staram si� jedynie zrozumie�, dlaczego Biblia m�wi o r�wno�ci, podczas gdy tej r�wno�ci wcale tam nie ma.
Nie da si� zaprzeczy�, �e w czasach, kiedy powstawa�y opowie�ci o stworzeniu cz�owieka, kobieta bynajmniej nie by�a r�wna m�czy�nie. A mimo to, w obu biblijnych tradycjach o stworzeniu cz�owieka (Rdz 1, 27 i 2, 23), kobieta jest przedstawiona jako r�wna m�czy�nie.
A z drugiej strony jest jeszcze co� wa�niejszego - epoka Nowego Testamentu zaczyna si� od Pozdrowienia Anielskiego. B�g po raz pierwszy przez anio�a przem�wi� wprost do kobiety, a nie do jej m�a!
21
Mo�na wi�c powiedzie�, �e dla nas lini� profetyczn� otwiera w�a�nie Maryja. Bo wraz z epok� hellenistyczn� zaczyna si� docenia� rol� jednostki. Pojawia si� indywidualizm. Wcze�niej, w �wiecie judaizmu, nie liczy�a si� jednostka - tylko zbiorowo��. Widzisz, my w�a�nie mamy t� jedn� cech�, zrozumia�� zreszt�, bo wynikaj�c� z naszej kultury: wszystko indywidualizujemy. Je�eli chodzi o �wiat �ydowski, to Izraelici bardzo d�ugo nie indywidualizowali w og�le. Dla nich B�g zawar� przymierze z Izraelem i by� Ojcem Izraela, ale to nie znaczy�o, �e jest Ojcem ka�dego, indywidualnego �yda. Owszem, poniewa� jest Bogiem Izraela, a ka�dy indywidualny �yd nale�y do Izraela, przez t� osobowo�� zbiorow� B�g jest zarazem Ojcem ka�dego �yda. Ale Bo�e ojcostwo przechodzi�o przez Izrael jako ca�o��, w�a�nie jako zbiorowo��.
Wraz z indywidualizmem pojawia si� r�wnie� osobista relacja z Bogiem. I wtedy B�g przemawia do konkretnego cz�owieka, a wi�c r�wnie� do kobiety!
Nie znam si� na filozofii, ale jak dot�d nie spotka�am takiej teorii, kt�ra by zawiera�a w sobie co�, co zawiera chrze�cija�stwo. Zwykle liczy si� albo jednostka, albo zbiorowo��. Nigdzie indziej nie trafi�am na koncepcj�, kt�ra by ��czy�a wa�no�� jednostki z wa�no�ci� zbiorowo�ci. Tymczasem w chrze�cija�stwie ka�dy z nas jest tak wa�ny, �e gdyby by� jedynym cz�owiekiem na �wiecie, wtedy Chrystus r�wnie� za niego by umar�. Oczywi�cie, je�li cz�owiek nie spe�ni swojej misji, je�li nie odpowie na swoje powo�anie, to nie b�dzie �adnej dziury, bo B�g j� za�ata... Je�li w tej symfonii zabraknie jednego instrumentu, B�g go zast�pi, ale to ju� nie b�dzie ta sama nuta. Ka�dy z nas jest niezast�piony i dlatego jest niesko�czenie wa�ny, ale jednocze�nie wa�ny jest tylko dla innych, tylko przez innych w�a�nie. To jest po��czenie, kt�re znalaz�am tylko w chrze�cija�stwie - �e jednostka jest niezast�piona i �e
22
jednocze�nie naprawd� liczy si� wsp�lnota. Wydawa�oby si�, �e to wewn�trznie sprzeczne, ale tak nie jest.
C. S. Lewis pisze o tym w Perelandrze: "Ka�da rzecz zosta�a stworzona dla Niego. On jest o�rodkiem wszystkiego. A poniewa� jeste�my z Nim, ka�dy z nas jest o�rodkiem wszystkiego. To nie jest tak jak w pa�stwie nale��cym do opanowanego przez ciemno�� �wiata, gdzie m�wi�, �e ka�dy musi �y� dla wszystkich. W Jego pa�stwie wszystkie rzeczy s� stworzone dla ka�dego. Kiedy On umar� w okaleczonym �wiecie, umar� nie dla mnie, lecz dla ka�dego cz�owieka. Gdyby ka�dy cz�owiek by� jedynym cz�owiekiem stworzonym, On zrobi�by to samo. Wszystko - od najdrobniejszego ziarnka py�u a� do najpot�niejszego Anio�a -jest celem i ostateczn� przyczyn� ca�ego stworzenia, a zarazem zwierciad�em, w kt�rym promie� Jego �wiat�o�ci przychodzi, by spocz��, i sk�d do Niego powraca. Niechaj b�dzie b�ogos�awiony!".
Biblia m�wi o stworzeniu �wiata w siedem dni. Dzisiaj ju� nikt nie pr�buje udowadnia�, �e tak by�o naprawd�. Czy zamkni�cie dzie�a stworzenia w liczbie oznacza, �e wszystko, co by�o, jest i b�dzie, ju� zosta�o stworzone?
Wr�cz odwrotnie. Siedem oznacza doskona�o��, jest wi�c symbolicznym podkre�leniem tego, co sam B�g stwierdza s�owami "by�o dobre" i "by�o bardzo dobre". Ale ju� rabini �ydowscy interpretowali t� si�demk� jeszcze w ten spos�b, �e tw�rcze dzia�anie Boga pokrywa si� z pe�ni� czasu. Zgodnie z tak� interpretacj�, tylko ono utrzymuje �wiat i nas samych w istnieniu. Nie wiemy, kiedy pojawi�a si� ta interpretacja, ale ju� w Ewangelii �w. Jana, przy opisie uzdrowienia sparali�owanego przy sadzawce, Jezus, odpieraj�c ataki faryzeuszy, kt�rzy oskar�aj� Go o to, �e uzdrawia w szabat, m�wi: "Ojciec m�j dzia�a a� do tej chwili i Ja dzia�am" (J 5, 17). Oczywi�cie, mamy zapis tych s��w po grecku, a Jezus m�wi� po aramejsku, ale
u�yty tutaj czasownik ergadzein pochodzi od s�owa ergon, praca. Te s�owa wyra�nie �wiadcz�, �e w czasie, kiedy �y� Jezus, a przynajmniej w tym czasie, kiedy powstawa�a Ewangelia �w. Jana, siedem dni stworzenia �wiata to pe�nia czasu. A znaczy to, �e akt stw�rczy nie tyle trwa (bo trwanie mo�liwe jest tylko w czasie), ile raczej, �e ka�dy z nas, wszystko, co nas otacza, w ka�dej chwili istnieje jedynie dlatego, �e B�g nas nieustannie stwarza. Dla nas to jest stwarzanie ci�g�e, dla Boga to wieczno��, jedno teraz.
Zatem B�g w tym samym momencie, kt�ry dla nas rozci�ga si� w czasie, stworzy� cz�owieka, by� przy nim, kiedy zgrzeszy�, widzia� Jezusa na krzy�u...
A tak�e nowe niebo i now� ziemi�. W�a�nie tak. Dla Boga nie ma czasu. Dla Boga wszystko dzieje si� teraz. Zar�wno to, �e dzisiaj rozmawiamy, jak i to, co z tego wyniknie. Ale w�a�nie dlatego nasze teraz jest tak wa�ne. To jest punkt, w kt�rym stykamy si� z wieczno�ci�.
Wraz z cz�owiekiem na �wiecie pojawia si� grzech. Zacznijmy jednak od pocz�tku. Co to jest grzech pierworodny?
U�ycie tutaj s�owa "grzech" jest b��dem, czy mo�e raczej pewn� niedok�adno�ci�. Trzeba odr�ni� grzech pierwszych ludzi i grzech pierworodny. To s� dwa odr�bne zjawiska. Ludzie, kiedy pojawili si� na �wiecie, wypowiedzieli Bogu pos�usze�stwo. A poniewa� wszyscy w jaki� spos�b grzeszymy, to trzeba przypuszcza�, �e grzech pojawi� si� wtedy, gdy pojawi�a si� pe�na ludzka �wiadomo��. P�ki ludzie byli jak zwierz�ta, p�ki nie wybierali, nie grzeszyli. Zwierz� nie mo�e zgrzeszy�, owszem, mo�e zrobi� co� z�ego i nawet taki na przyk�ad pies b�dzie wiedzia�, �e zrobi� �le, ale to nie jest jeszcze pe�na �wiadomo��. Dla psa punktem odniesienia jest cz�owiek, kiedy wi�c
pies b�dzie wiedzia�, �e zrobi� co� z�ego w stosunku do swojego pana, b�dzie mia� poczucie, �e co� jest nie tak, ale to jeszcze nie b�dzie grzech. Merton napisa� kiedy� o kwitn�cym pod jego oknem drzewie, �e to jest �wi�ty Pa�ski, bo ca�e �ycie drzewa to wype�nianie woli Bo�ej. Tyle tylko, �e ono nie ma innej mo�liwo�ci, bo nie ma wyboru.
Czym wi�c jest grzech?
Grzech to �wiadome pope�nienie z�a, wypowiedzenie Bogu pos�usze�stwa. Ale wr��my do grzechu pierworodnego. Obraz, kt�ry znajdujemy w drugim i trzecim rozdziale Ksi�gi Rodzaju, to obraz cz�owieka, kt�ry �wiadomie wybiera grzech, �amie nakaz Bo�y. I to dlaczego, po co? Bo chce by� jak B�g. Takjednak si� nie sta�o. Wprawdzie oczy si� ludziom otworzy�y, lecz zobaczyli tylko tyle, �e s� nadzy. Jak ten grzech wygl�da�, oczywi�cie nie wiemy. Rzecz w tym, �e dziedziczymy po naszych przodkach sk�onno�� do m�wienia Bogu "nie". O tym pisze zreszt� �w. Pawe� w Li�cie do Rzymian: "�atwo mi przychodzi chcie� tego, co dobre, ale wykona� - nie. Nie czyni� bowiem dobra, kt�rego chc�, ale czyni� w�a�nie z�o, kt�rego nie chc�" (Rz 7, 18-19).
A mnie uczono, �e grzech pierworodny to by�o pierwsze zbli�enie mi�dzy m�czyzn� a kobiet�...
] Przecie� jest powiedziane: "B�d�cie p�odni i rozmna�ajcie si�". To jest nakaz! Faktycznie jednak tak rozumiano grzech pierworodny - i to przez d�ugi czas. Sk�d to si� wzi�o? Po prostu ludzie Ko�cio�a uwa�ali, i� akt ma��e�ski mo�na tolerowa� tylko dlatego, �e musz� si� rodzi� dzieci. Nawet trudno sobie wyobrazi�, �e w takiej �wiadomo�ci �y�o wiele pokole�. Nie mogli zrozumie�, �e czysto�� to zupe�nie co innego. I �e istnieje r�wnie� czysto�� ma��e�ska, kt�ra jest czym� nies�ychanie wa�nym. Nawet �lub czysto�ci dozgonnej nie ozna-
25
cza, �e ma��e�stwo jest czym� gorszym. Wr�cz przeciwnie. Taki �lub jest oddaniem Bogu tego, co najwspanialsze w �yciu. Przecie� nie mo�emy oddawa� Panu Bogu �mieci.
Czy sk�onno�� do grzechu ogranicza nasz� wolno��? :
Mamy sk�onno�� do grzechu, ale mamy te� woln� wol� - mo- �emy powiedzie� "tak" lub "nie".
Wi�c poza sk�onno�ci� do grzechu mamy r�wnie� sk�onno�� do czynienia dobra.
Oczywi�cie, �e tak. Nawet nie wiem, kt�ra jest wi�ksza. To zale�y od nas, od naszej woli. Tak samo jak z grzechem, tak te� jest z czynieniem dobra. M�wmy przecie� o rzeczach codziennych, zwyczajnych. Rzadko si� zdarza, �eby jaka� kasjerka od razu ukrad�a wielk� sum� z kasy przedsi�biorstwa. Na og� zaczyna si� od tego, �e raz nie ma pieni�dzy, a na co� potrzebuje, "po�yczy" wi�c sobie i nikt tego nie zauwa�y. Nast�pnym razem we�mie wi�cej i tak od mniejszej sumy przejdzie do coraz wi�kszej... Podobnie jest z ka�dym grzechem. Nigdy nie zaczynamy od naprawd� ci�kiego grzechu, tylko od ma�ych grzeszk�w. St�d to powiedzenie �w. Augustyna: "Co jest bardzo ma�e, to jest bardzo ma�e, ale wierno�� w najmniejszych rzeczach jest czym� najwi�kszym". Ma�ych rzeczy nie nale�y wyolbrzymia�, ale je�li zaczniemy brn�� w grzech, to brniemy coraz dalej.
Podobnie jest, kiedy robimy co� dobrego. Nikt nie zostaje od razu �wi�tym ani te� nikt nie staje si� momentalnie naprawd� z�ym cz�owiekiem. To si� dzieje powoli. Oczywi�cie, potem przychodzi taki moment, niby r�wnia pochy�a. Kto�, kto czyni� z�o, p�niej ju� ze�lizguje si� w d�. Ale co� podobnego dzieje si� r�wnie�, kiedy staramy si� czyni� dobro. M�wi si� przecie�, �e wystarczy Bogu da� ma�y palec, �eby On od razu
26
poda� nam ca�� r�k�. Ten pocz�tek zawsze zale�y od nas, od naszego wysi�ku i dobrej woli. Ma�o tego - dalszy ci�g te�, bo chodzi o to, �eby�my nie spocz�li na laurach.
I to jest w�a�nie najdziwniejsze. O ile� �atwiej Bogu by�oby poradzi� sobie z niesfornymi lud�mi, gdyby nie da� nam wolnej woli. Wszyscy byliby wtedy �wi�ci - czy chcieliby tego, czy nie.
Bardzo �adnie t�umaczy to C. S. Lewis w ksi��ce Listy starego diab�a do m�odego, gdzie stary diabe� m�wi o Nieprzyjacielu, czyli o Chrystusie, mniej wi�cej tak: "to jest co prawda dziwne, nie bardzo mo�na to zrozumie�, ale Nieprzyjaciel naprawd� ludzi kocha i dlatego nie chce ich wch�on��". Podczas gdy od strony piek�a sprawa wygl�da tak, �e diab�om nie zale�y na niczym innym, jak tylko na tym, �eby ludzi w�a�nie wch�on��. B�g natomiast chce, �eby�my pozostali sob�, �eby�my kochali Go �wiadomie i �wiadomie korzystali z Jego mi�o�ci. A do tego potrzeba tylko jednej rzeczy - �eby cz�owiek �wiadomie wybra� Boga. Gdyby nie by� to �wiadomy wysi�ek woli, to cz�owiek, spotykaj�c si� z Bogiem, ostatecznie zatraci�by sw� osobowo��.
We wszystkim ukszta�towa� mnie dom
Zanim zaczniemy rozmawia� o Pani �yciu, chcia�abym zapyta� o zasady, jakimi si� Pani kieruje. Co dla Pani jest najwa�niejsze?
B�g. On jest sensem mojego �ycia. Widzisz, im cz�owiek jest starszy, tym ja�niej ten sens widzi. Zwykle ludzie patrz� na swoje �ycie z do�� kr�tkiej perspektywy, najwy�ej dziesi�ciu czy pi�tnastu lat. Ja mam perspektyw� lat siedemdziesi�ciu, no, powiedzmy: sze��dziesi�ciu pi�ciu lat, �wiadomego �ycia. Z takiej perspektywy lepiej dostrzega si� sens. Tak. B�g jest dla mnie najwa�niejszy.
Ile ma Pani lat?
Siedemdziesi�t siedem. Urodzi�am si� 5 grudnia 1925 roku. Dosy� p�no by�am chrzczona, bo dopiero w listopadzie 1926. Dom rodzinny mia� na mnie wielki wp�yw. Ukszta�towa� moje �ycie we wszystkim, w r�nych drobiazgach. Przede wszystkim wielki wp�yw wywar�a na mnie matka. Jeszcze dzi� cz�sto robi� co� albo my�l� o czym� tak, jak ona by my�la�a lub robi�a...
A zatem z domu wynios�a te� Pani silnie ugruntowan� wiar�... Nie. Zupe�nie nie.
28
To nie by� dom religijny?
M�j ojciec, kiedy go pytano, m�wi�, �e jest katolikiem wierz�cym i praktykuj�cym. Mo�e i by� wierz�cy, to by�a jego prywatna sprawa. Natomiast z tym praktykowaniem by�o dziwnie. W ka�dym razie rodzice nigdy nie chodzili do ko�cio�a. Owszem, jak by� jaki� pogrzeb czy inna uroczysto��...
Matka urodzi�a si� w rodzinie protestanckiej. Dziadkowie byli ewangelikami, chocia� m�j dziadek by� typowym dziewi�tnastowiecznym ateist�, przekonanym, �e nauka i post�p "wszystko za�atwi�". Natomiast prababka, matka mojej babki, by�a bardzo pobo�na, dzisiaj powiedzieliby�my �e by�a fanatyczn� luterank�. Kiedy� moja matka przypadkiem pods�ucha�a rozmow�, w kt�rej prababcia i jej znajoma u�ala�y si� nad pewn� pani�, poniewa� spotka�o j� "straszne nieszcz�cie"... jej c�rka wysz�a za katolika!
29
Matka wspomina�a, �e jej samej, kiedy chodzi�a do szko�y, troch� przeszkadza�o, �e protestantki i �yd�wki nie bra�y udzia�u w lekcjach religii. Mo�e dlatego zdecydowa�a si� przej�� na katolicyzm...
Kiedy podj�a t� decyzj�?
Najp�niej w si�dmej klasie, bo to by�a w�wczas klasa ostatnia... Kiedy zosta�a katoliczk�, mia�a bra� dodatkowe lekcje religii u prefekta, bo przecie� by�a niedokszta�cona. Mia�a na nie chodzi� z kole�ank�, bo ksi�dz nie chcia�, �eby odwiedza�a go sama. Jednak m�j dziadek, kt�ry strasznie si� ba� o cnot� c�rki, nie pozwoli� jej na te spotkania. Powiedzia�, �e ksi�dz to te� m�czyzna, a temu przecie� nie mo�na by�o zaprzeczy�... W�a�ciwie by�a bardzo zagubiona... Kiedy pyta�am j�, dlaczego tak naprawd� podj�a t� decyzj�, przyznawa�a, �e przede wszystkim nie chcia�a si� wyr�nia� w klasie, ale m�wi�a tak�e, �e szuka�a wiary. Jednak potem zdarzy�o si� co� jeszcze. Przed �lubem posz�a do spowiedzi i spowiednik zrobi� jej jak�� straszn� krzywd�. Nigdy mi nie powiedzia�a, o co chodzi�o. Widzisz, opowiada�a mi r�ne rzeczy, nawet bardzo osobiste, ale tu wspomina�a tylko, �e spotka�o j� co� bardzo przykrego, co�, co raz na zawsze zrazi�o j� do Ko�cio�a. By�a religijnie oboj�tna w najdziwniejszy dla mnie spos�b. Uwa�a�a, �e B�g prawdopodobnie istnieje, ale jej to w og�le nie obchodzi�o. Tego nigdy nie umia�am zrozumie�.
Czyli wzoru postaw religijnych nie wynios�a Pani z domu?
Nie. Chocia� by� w rodzinie kto�, komu wiele zawdzi�czam -brat stryjeczny mojego ojca. Nazywa� si� W�adys�aw �widerek i by� ksi�dzem. W 1920 roku uciek� z seminarium na front, i potem mia� trudno�ci, bo go nie chcieli przyj�� z powrotem, ale jako� w ko�cu zosta� ksi�dzem. By� proboszczem gdzie�
30
w okolicach Skierniewic, a w 1939 kapelanem w obl�onej Warszawie. Po kapitulacji trafi� do oflagu, a stamt�d do Buchenwaldu, gdzie po paru miesi�cach spotka� si� z moim ojcem. Na koniec trafi� do Dachau i tam zosta� zamordowany. Pod koniec �ycia moja matka czasem do mnie mawia�a: "A sk�de� ty si� u nas taka ul�g�a?". My�l�, �e du�o zawdzi�czam stryjowi, kt�ry by� do mnie bardzo przywi�zany i na pewno wiele si� za mnie modli�, tak�e w obozie. A jego �mier� by�a przecie� �mierci� m�czennika...
Pani babcia by�a luterank�...
Luterank� by�a jej matka. Babcia to co� jeszcze innego... By�a
pod wielkim wp�ywem m�a, owego dziewi�tnastowiecznego
ateisty, i p�ki �y�, by�a taka sama jak on. P�niej to si� zmieni�o. Jeszcze przed wojn� to w�a�nie ona zabiera�a mnie na
nabo�e�stwo majowe czy r�a�cowe. Zawsze mia�a kult do
Matki Boskiej. P�niej jej ukochan� ksi��eczk� do modlitwy
sta� si� Mszalik rzymski. Nie mam w�tpliwo�ci, �e babcia by�a
t� osob�, kt�ra u nas w domu modli�a si� najwi�cej, pewno
wi�cej ni� ja. By�a ewangeliczk�, nie mia�a zamiaru zmienia�
wy znania, ale te� nikogo nie pr�bowa�a nawraca�. Natomiast
z Panem Bogiem si� dogadywa�a.
Czy zna�a Pani prababci�, ow� fanatyczn� luterank�?
Nie. Zmar�a w 1917 roku, przed moim urodzeniem. Moja matka by�a przekonana, �e prawdziw� przyczyn� jej �mierci by�a t�sknota za m�em, kt�ry wcze�niej zosta� wywieziony na Syberi� i tam umar�. Nazwiska panie�skiego prababki nie pami�tam, ale to ju� pal sze��. Po �lubie nazywa�a si� Amalia Schmidt. Pochodzi�a z pobo�nej rodziny lutera�skiej, kt�ra uwa�a�a si� za Kaszub�w, ale czy oni rzeczywi�cie byli Kaszubami czy po prostu spolonizowanymi Niemcami, naprawd�
31
nie wiem. Po powstaniu styczniowym rodzice z jakich� powod�w tak bali si� o c�rk�, �e zdecydowali si� pos�a� j� do Niemiec, gdzie� pod Hamburg, do szko�y, kt�ra kszta�ci�a misjonarzy. Amalia uczy�a si� tam dobrych kilka lat. Jednak przed ko�cem ostatniej klasy przysz�ym misjonarkom powiedziano, �e -aby mog�y wyjecha� na misje - musz� wyj�� za m�� za ch�opc�w z s�siedniej m�skiej szko�y dla misjonarzy. Kto z kim si� o�eni, to ju� pozostawiano ich decyzji. Jednak prababka by�a na tyle samodzielna i energiczna, �e nie chcia�a si� na taki przymus zgodzi�. Widocznie nie widzia�a tam nikogo, kto by si� jej specjalnie podoba�... A zatem razem z kole�ank� z klasy uciek�a ze szko�y. Pomy�l tylko! To by�y lata siedemdziesi�te XIX wieku! A tu dwie m�ode dziewczyny nie dosy�, �e uciekaj� ze szko�y dla misjonarek, jeszcze, poniewa� nie maj� pieni�dzy na podr� do Polski, dostaj� si� do Hamburga i przez pewien czas pracuj� w porcie...
W porcie?!
...w jakich� restauracjach czy barach. Prawdopodobnie musia�y tam zna� kogo�, do kogo mia�y zaufanie. Ale to s� jedynie moje domys�y.
Jak d�ugo tam pracowa�y?
Nie wiem. Pewnie tak d�ugo, �eby uzbiera� pieni�dze na powr�t do kraju. No i wr�ci�y, o ile wiem, obie... Ale kiedy Amalia znalaz�a si� w domu, by�a mniej wi�cej pod trzydziestk�, a wi�c w wieku, kt�ry uwa�ano ju� za staropanie�ski. Rodzina zatem postanowi�a j� wyswata� i znalaz�a jej doskona�ego kandydata - wdowca, dosy� zamo�nego, kt�ry wydawa� si� pod ka�dym wzgl�dem odpowiedni. Nie odpowiada� jednak Amalii, bo uwa�a�a, �e jest za wysoki. Sama by�a bardzo wysoka, ale chcia�a mie� ma�ego m�a... I znalaz�a sobie Filipa
33
Schmidta, kt�ry by� malutki, a jednocze�nie by� wdowcem z pi�ciorgiem dzieci. Potem ona urodzi�a mu jeszcze nast�pn� pi�tk�...
Dziesi�cioro dzieci!
Wtedy by�a do�� wysoka �miertelno�� w�r�d dzieci... Moja babcia wspomina�a, �e jak by�a ma�� dziewczynk�, w rodzinie panowa�a szkarlatyna czy dyfteryt, a ona spa�a z przyrodni� siostr� Natalk� w jednym ��ku. I Natalka umar�a w nocy, a babcia ca�� noc le�a�a ko�o tego trupka. Moja babcia by�a najstarszym dzieckiem z drugiego ma��e�stwa, najstarszym dzieckiem Amalii i Filipa.
Czy wszyscy w Pani rodzinie byli tak oryginalni?
Wiem tylko, �e druga moja prababka, to znaczy matka mojego dziadka, hodowa�a w domu, w Warszawie, kur�, kt�r� wyprowadza�a na spacer na sznurku [�miech].
By�a Pani bardziej zwi�zana z rodzin� matki ni� ojca. Kim byli jej rodzice?
Joanna i Edward Borkowscy przede wszystkim byli bardzo kochaj�c� si� rodzin�. Mieli dwoje dzieci. Starsza by�a moja matka - Halina, urodzi�a si� 2 lipca 1899, m�odszy o 2 czy 3 lata by� jej brat - Stanis�aw.
Rodzina Borkowskich by�a raczej maj�tna. Czym si� zajmowa�a?
Maj�tek wypracowa� m�j dziadek razem z dwoma bra�mi. Na pocz�tku babcia i dziadek dysponowali bardzo skromnymi �rodkami. Dziadek by� ksi�gowym. Pracowa� w cukrowni, a jej dyrektorzy cenili go do tego stopnia, �e w czasach, kiedy �adne prawo nie nakazywa�o dawa� urlopu, oni dawali mu sze�cio-
34
tygodniowy urlop i na w�asny koszt wysy�ali za granic�, do po�udniowej Francji, �eby si� leczy� (dziadek by� gru�likiem). To o nich dobrze �wiadczy, ale te� �wiadczy, jak bardzo cenionym pracownikiem by� dziadek. Kiedy w ko�cu postanowi� za�o�y� w�asn� firm�, nie mogli od�a�owa� rozstania.
A wszystko zacz�o si� od sklepu, kt�ry by� chyba na �urawiej. Zdaje si� te�, �e dziadek od razu za�o�y� r�wnie� firm�, kt�ra nazywa�a si� Bracia Borkowscy, sp�ka akcyjna. Do ko�ca wszystkie akcje pozostawa�y w r�kach rodziny. Jeszcze przed I wojn� �wiatow� zosta�a zbudowana fabryka elektrotechniczna przy ul. Grochowskiej w Warszawie. Przed II wojn� to by�a ju� bardzo powa�na firma. Mogli�my by� naprawd� bardzo bogaci, ale pieni�dze sz�y przede wszystkim na jej rozw�j. Nie znaczy to jednak, �e ich brakowa�o dla rodziny. Poza fabryk� firma mia�a dwa sklepy w Warszawie i kilka filii w r�nych miastach Polski - na pewno we Lwowie, w Poznaniu i chyba w Krakowie. Co wi�cej, utrzymywali�my kontakty z najr�niejszymi firmami zachodnimi, takimi jak Philips, Siemens czy General Motors. Mark� naszej firmy by� Brabork. Jeste� za m�oda, �eby to pami�ta�, ale pierwsze polskie lod�wki elektryczne by�y produkowane w�a�nie przez nasz� firm�. My�l�, �e jeszcze par� lat, a marka wysz�aby za granic�. Zreszt� by�a ju� pierwsza jask�ka... �miej� si� czasem, �e to m�j "przyrodni brat" -nowy, ca�kowicie polski, aparat rentgenowski, kt�ry si� nazywa� Promie� X l. Jego projekt by� dzie�em in�. Chrzanowskiego i mojej matki. Aparat zosta� wys�any na wystaw� �wiatow�, kt�ra mia�a si� odby� w Nowym Jorku we wrze�niu 1939...
Gdyby nie wojna i komunizm, by�aby Pani dziedziczk� firmy w najszybciej rozwijaj�cej si� ga��zi przemys�u...
Co wi�cej, dziedziczy�abym 1/3, bo by�am jedyn� spadkobierczyni� mojego dziadka. Dwaj pozostali bracia Borkowscy mieli wi�cej dzieci i wnuk�w.
35
Rozmawiamy prawie ca�y czas o rodzinie Pani matki, a rodzina ojca?
Nie pami�tam nazwiska rodowego matki mojego ojca. By�a szlachciank� i bardzo ceni�a sobie swoje pochodzenie, cho� w �adnym wypadku nie by�o ono wysokie. Zdaje si�, �e pochodzi�a z rodziny ziemia�skiej. Wysz�a za m�� dosy� p�no i chyba troch� pod presj� rodziny. Po�lubi�a Konstantego �widerka, kt�ry by� (tylko!) kolejarzem. M�j ojciec by� ich najstarszym dzieckiem. Mia� trzy siostry: Cecyli�, Mari� (nazywan�
Maryl�) i Wand�. Mieszkali w �odzi, ale najstarsza c�rka Cecylia razem z rodzicami przeprowadzi�a si� do Poznania, gdzie zosta�a dyrektork� �e�skiej szko�y. Kiedy Niemcy zacz�li Polak�w z Poznania wysiedla�, przyjecha�a razem z matk� do Warszawy i przez d�u�szy czas mieszka�y u nas. Maryla wysz�a za
36
m�� w latach dwudziestych, ale jej m�� umar� bardzo wcze�nie. W czasie wojny dzia�a�a w konspiracji, pr�dko wpad�a w niemieckie �apy i nazi�ci j� rozstrzelali. W �odzi zosta�a najm�odsza siostra ojca - Wanda. By�a ksi�gow� i kiedy Niemcy zacz�li wysiedla� Polak�w z �odzi, j� zatrzymali, bo uznali za
dobr� pracownic�. Nawet nie ��dali podpisania volkslisty. Wanda
by�a nies�ychanie dobr� kobiet�, serdeczn� i ciep��, ale nie wysz�a za m��. Kiedy� kogo� pozna�a, mo�e by nawet za niego
wysz�a i by�aby szcz�liwa, ale okaza�o si�, �e to jest pastor
protestancki i rodzina jej na ma��e�stwo nie pozwoli�a
Dlaczego?
Bo rodzina ojca by�a z kolei bardzo katolicka.
Jak poznali si� Pani rodzice?
Matka, jak tylko pozwolono kobietom studiowa� na wy�szych uczelniach, zrobi�a dodatkow� matur� i posz�a na Politechnik� Warszawsk�, na chemi�. Tam chyba dosy� wcze�nie pozna�a ojca, Mariana �widerka. Nawiasem m�wi�c, pierwsze ich spotkanie wygl�da�o tak, �e si� ze sob� pok��cili. O co im posz�o, nie wiem, ale pierwsze wra�enie nie by�o najlepsze. Ojciec zreszt� te� studiowa� chemi�, tylko na wy�szym roku.
Pewnie nie k��cili si� d�ugo, skoro si� pobrali...
Ach, bo to by�o tak... Moi dziadkowie mieli du�e sze�ciopokojowe mieszkanie na Wsp�lnej 7. Poniewa� w Warszawie by�o wielu biednych student�w, kt�rych nie sta� by�o na op�acenie mieszkania, a m�j wuj mia� dla siebie spory pok�j, zwykle wi�c jaki� student z nim mieszka�. Wtedy akurat zwolni�o si� miejsce, m�j ojciec za� w�a�nie straci� mieszkanie w Warszawie. Nie mia� pieni�dzy, �eby za nie p�aci�, a ca�a jego rodzina by�a w �odzi.
Wygl�da�o na to, �e b�dzie musia� przerwa� studia. Wtedy rodzice mojej matki zaproponowali, �eby zamieszka� z wujem. M�j dziadek za��da� od niego jedynie obietnicy, �e je�eli si� o�eni, natychmiast si� wyprowadzi. Nie wiem nawet, czy to nie by�o pisemne o�wiadczenie...
Dziadek jednak nie wszystko przewidzia�...
W�a�nie. Moja matka pisa�a zabawne wierszyki i kiedy� pokazywa�a mi taki wierszyk, w kt�rym by�a mowa o tym, �e m�j ojciec nie dotrzyma� zobowi�zania: "�e mia� mieszkanie zmieni�, gdyby tylko zamierza� si� o�eni�".
Czyli nie musia� si� wyprowadzi�?
Nie, i to wcale nie wysz�o na dobre. Zdecydowanie g�ow� domu by� dziadek, kt�ry nie zachwyci� si� tym ma��e�stwem, natomiast moja babcia pocz�tkowo by�a w zi�ciu niemal�e zakochana. Oboje jednak pope�nili wielki b��d, z czego moja matka dopiero p�niej zda�a sobie spraw�. A mianowicie, chocia� dzia-
38
dek m�g� w�wczas z �atwo�ci� kupi� lub wynaj�� mieszkanie dla c�rki, nie zrobi� tego, bo uwa�a�, �e maj� dostatecznie du�o miejsca, �eby mieszka� razem. Matka zawsze by�a przekonana, �e to �le wp�yn�o na jej ma��e�stwo. Mog� si� tylko domy�la�, �e matki zazwyczaj miewaj� tendencj� do bronienia racji swoich c�rek we wszelkich nieporozumieniach ma��e�skich. A m�odzi powinni sami "si� dotrze�". Babcia by�a m�dra, ale tego jako� nie rozumia�a.
�lub rodzic�w odby� si� 20 wrze�nia 1921, natomiast zar�czyli si� 20 marca tego� roku. W rocznic� zar�czyn ojciec zawsze przynosi� matce kwiaty. Na pocz�tku by�y czerwone go�dziki, a potem matka nauczy�a ojca, �e woli takie blador�owe... Jak wygl�da�y same zar�czyny, tego mi matka nie opowiada�a. Powiedzia�a tylko dwie rzeczy: �e nie da�a odpowiedzi od razu, tylko prosi�a o czas do namys�u, i �e kiedy si� ostatecznie zar�czyli, ojciec chcia� j� poca�owa�, a matka si� ba�a, �e zaraz b�dzie dziecko...
Mia�a ponad dwadzie�cia lat, studia i my�la�a, �e dzieci si� bior� od poca�unku?
Pyta�am matki, jak to mo�liwe. Odpowiedzia�a, �e tak si� czyta�o w powie�ciach: on j� ca�owa�, dalej by�y trzy kropki, a potem rodzi�o si� dziecko...
A jak wygl�da�o Pani u�wiadamianie? . .,-.-
Moja matka, kiedy spodziewa�a si�, �e zostan� kobiet�, uprzedzi�a mnie, jak to wygl�da. Powiedzia�a mi wtedy, �e jej nikt nie wyt�umaczy�, kiedy wi�c zobaczy�a krew, to wpad�a w panik�, bo my�la�a, �e jest ci�ko chora. Uprzedzi�a mnie zreszt� we w�a�ciwym czasie, tak �e dla mnie to by� dow�d doros�o�ci, a zatem pow�d do dumy. Natomiast pami�tam, �e kiedy� zada�am pytanie: "Jak m�czyzna i kobieta mieszkaj�
39
ze sob�, co musz� zrobi�, �eby mie� dziecko?". Wtedy odpowiedzia�a mi: "sama zrozumiesz...". Je�li dobrze pami�tam, zrozumia�am to niemal od razu. Zna�am ju� r�nic� w budowie cia�a ch�opca i dziewczynki i to mi wystarczy�o.
Rodzicom chyba nie�atwo odpowiada� na takie pytania...
Na pewno. Gdybym mia�a dziecko, sama nie wiedzia�abym, co i kiedy mu powiedzie�.
Jaki by� Pani ulubiony rodzaj psot dzieci�cych?
Trudno mi odpowiedzie� na to pytanie. Nie wiem, co mo�na nazwa� psotami. Pami�tam dwie takie historie... Moja babcia cz�sto wyje�d�a�a ze mn� do �widra. Kiedy� posz�y�my stam-
40
t�d pieszo do Otwocka. Poniewa� nigdy nie lubi�am specjalnie chodzi�, nie by�am tym zachwycona. Wraca�y�my kolejk� i na stacji w �widrze, nie wiem ju�, jak to si� sta�o, dosy�, �e nie zd��y�y�my wysi���. Poci�g ju� rusza�, a ja by�am tu� przy wyj�ciu, wyskoczy�am wi�c. W poci�gu zrobi� si� straszny gwa�t, �e dziecko wypad�o. Nie przyzna�am si� do tego, �e sama wyskoczy�am, bo wiedzia�am, �e babcia by mnie zwymy�la�a. Kiedy indziej dziadek zaproponowa� mi, �e p�jdziemy do kina... W pewnym momencie powiedzia� jednak, �e go strasznie boli g�owa. Wtedy zrobi�am z siebie tak� bardzo czu�� wnuczk�
i powiedzia�am: "To mo�e nie p�jdziemy". Dziadek si� rozp�yn��, jaka to ja jestem nadzwyczajna, szlachetna, ju� nie wiem jakich przymiotnik�w u�ywa�, a ja sobie my�la�am: "Bo�e, czy� on nie rozumie, �e ja wiem, i� on i tak p�jdzie ze mn� do kina? Niechby tylko spr�bowa� nie i��, to by zobaczy�!".
Musz� powiedzie�, �e potrafi�am by� niezno�na. Bardzo si� liczy�am z moj� matk�, natomiast jak tylko zostawa�am z moj� opiekunk� albo kuchark�, to jak mi si� co� nie podoba�o, potrafi�am po�o�y� si� na dywanie, wali� nogami i r�kami i wrzeszcze�...
I jak, zawsze udawa�o si� osi�gn�� cel?
Nie zawsze. To znaczy, o ile pami�tam, nigdy mi si� to nie udawa�o z matk�. Natomiast je�eli chodzi o tak zwan� s�u�b�, to bywa�o r�nie.
Z dzieci�stwa pami�tam jeszcze jedn� rzecz. Wtedy w og�le si� nie nudzi�am. Bardzo lubi�am by� sama. Chodzi�am po krzakach, po parku i opowiada�am sobie r�ne historie. To by�a jakby powie��, z tym �e jej bohaterowie zawsze musieli mie� par� lat wi�cej ni� ja.
Dlaczego?
Bo inaczej byliby za m�odzi. Musia� to by� kto� taki, kto mi w pewnym sensie imponowa�. Kto� m�drzejszy. Trwa�o to bardzo d�ugo... W�a�ciwie a� do Powstania Warszawskiego. Ja si� tym doskonale bawi�am. To by�y jakie� przygody, walki,
43
pojedynki, co� w tym sensie, ju� teraz nie pami�tam. Nawet kiedy� to zapisywa�am... Po Powstaniu ju� nie potrafi�am.
Przed wojn� uczy�a si� Pani w Szkole im. Cecylii Zyberk-Plate-
r�wny...
Tak, ale to nie by�o takie proste... Matka zawsze marzy�a o grzebaniu w ziemi, o ogrodnictwie. Ja zupe�nie tego po niej nie odziedziczy�am. W ko�cu, gdzie� w latach 1932-1933,
dziadek kupi� jej niewielki maj�tek pod Warszaw�. Nie potrafi� tego przeliczy� na hektary, ale by�o tam oko�o 9 w��k. Wie� nazywa�a si� Siestrze�. Wtedy mieszka�am w tym Siestrzeniu, a matka mieszka�a tam ze mn�, cho� je�dzi�a te� do pracy do Warszawy. Ojciec przyje�d�a� do nas tylko na niedziel�. Wtedy uczy�am si� w domu, to znaczy zatrudniano dla mnie
nauczycielk�, t