741
Szczegóły |
Tytuł |
741 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
741 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 741 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
741 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Braun-Ga�kowska
Psychologia domowa (Ma��e�stwo - dzieci - rodzina)
Wydanie II poszerzone
Warmi�skie Wydawnictwo Diecezjalne
Olsztyn 1987
Przepisa�a Marianna �ydek
Jurkowi i dzieciom
Wst�p
Od kilku lat publikuj� w "Go�ciu Niedzielnym" w rubryce "Psychologia
domowa" teksty dotycz�ce psychologii rodziny. Usk�ada�o si� ich ju� sporo i
tak powsta�a ta ksi��ka. Opiera si� cz�ciowo na wiedzy teoretycznej, a
cz�ciowo na do�wiadczeniu zebranym poprzez liczne spotkania w poradni
psychologicznej, na kursach dla narzeczonych, w grupach ma��e�stw, wreszcie
we w�asnym domu. Ze wszystkich tych spotka�, zar�wno z autorami przez
lektury ich prac, jak i spotka� bezpo�rednich, du�o skorzysta�am i cho�
trudno ju� dzi� powiedzie�, co od kogo, wszystkim bardzo serdecznie
dzi�kuj�.
Najpierw mia�am zamiar w og�le nie pisa� wst�pu, my�l�c, �e wprowadzenia
pisze si� do prac naukowych, powa�nych i d�ugich, a do takiej domowej
ksi��eczki, to niepotrzebne. Potem jednak przypomnia�am sobie, �e i w domu
nie wchodzi si� wprost do pokoju. Najpierw jest przedpok�j, kt�ry - je�li
zwr�ci� na niego uwag� - nie tylko przestrzennie jest "wst�pem" do
mieszkania w�a�ciwego, ale r�wnie� wprowadza przybysza w jego charakter.
Bardzo r�ne bywaj� przedpokoje: przestronne i ciasne, obite wytworn�
boazeri� lub ca�e zawieszone p�aszczami, ciemne i jasne, weso�e i ponure.
Ju� przedpok�j m�wi du�o o domownikach. W naszym na przyk�ad stoi mas�
but�w: du�e, �rednie i malutkie, juniorki, baletki, grube buty turystyczne
i kalosze. Staram si� zawsze, �eby by�y pochowane i zawsze znowu jako�
wychodz� na wierzch. W przedpokoju stoi te� telefon, kt�ry bardzo cz�sto
dzwoni i s�ycha� wiele innych d�wi�k�w: szum pralki, pisanie na maszynie,
magnetofon, pianino i oczywi�cie g�osy ludzkie: g�osy doros�ych i dzieci,
koleg�w dzieci i przyjaci� tych koleg�w. Taki przedpok�j du�o m�wi o
mieszka�cach domu, a zarazem wyja�nia troch� charakter i tytu� tej
ksi��eczki.
Psychologia domowa - bo problemy domowe, czyli pojawiaj�ce si� prawie w
ka�dej rodzinie, na kt�re warto chyba spojrze� tak�e z psychologicznego
punktu widzenia. Psychologia bowiem jest nauk�, kt�ra mo�e du�o pom�c w
�yciu codziennym, gdzie wiele b��d�w pope�nia si� z braku odpowiedniej
wiedzy. Cz�sto za ma�o si� jeszcze korzysta z tej wiedzy, je�li chodzi o
zapobieganie zaburzeniom i jako z pomocy do coraz lepszego kierowania swoim
�yciem. "Domowy" jest te� spos�b m�wienia o nich. Mo�na oczywi�cie napisa�,
�e pozytywne ustosunkowania interpersonalne w diadzie ma��e�skiej stymuluj�
interioryzacj� norm dotycz�cych prospo�ecznych zachowa� u innych
uczestnik�w interakcji rodzinnej, ale - cho� dodaje to powagi ksi��kom,
kt�re maj� by� powa�ne - w domu wystarczy powiedzie� po prostu, �e je�li
rodzice si� kochaj�, dzieci maj� zwykle bardziej przychylne nastawienie do
ludzi.
Domowe s� te� ksi��ki cytowane. Najcz�ciej jest to literatura dla
dzieci. Czyta�am wprawdzie pewn� ilo�� ksi��ek naukowych z dziedziny
psychologii, ale �adnej tyle razy co opowiada� o Muminkach. Dzieci lubi�
s�ucha� historyjek, kt�re znaj�, czyta si� wi�c im wiele razy to samo, a�
przy kolejnym dziecku umie si� je prawie na pami��. S�o� Tr�balski,
Muminek, Kubu� Puchatek czy Filifionka staj� si� jakby domownikami, s�
symbolami r�nych zachowa� i prezentuj� w syntetycznym skr�cie postawy i
pogl�dy na �ycie. Podobnie �yj� w domu wiersze, bo "to na co filozofowie
potrzebuj� ksi�gi, poeta potrafi wyrazi� w kilku s�owach".
Mo�e jeszcze trzeba wyja�ni�, dlaczego powo�uj� si� na Pismo �wi�te. Nie
cytuje si� go w pracach czysto psychologicznych, opartych na empirycznych
badaniach i pozostaj�cych tylko na p�aszczy�nie naukowej. Ten wyra�ny
podzia� �r�de� jest potrzebny przy uprawianiu nauki, ale dom nie jest domem
albo psychologicznym albo religijnym. Wuj to jest wuj - wyja�ni�by Zag�oba,
a dom to po prostu dom. Je�li wi�c jest domem chrze�cija�skim, te
p�aszczyzny ��cz� si� w nim nierozdzielnie.
Mo�na natomiast rozr�ni� p�aszczyzny opisu i postulat�w. Zarzuca� mi
jeden z czytelnik�w "Go�cia Niedzielnego", �e to co pisz� o rodzinie, jest
nieprawdziwe, bo w rzeczywisto�ci istnieje bardzo wiele dramat�w, a nawet
tragedii rodzinnych. Chyba ma racj�, tylko �e te dramaty wszyscy znaj�. Nie
pr�buj� wi�c opisywa� ich jeszcze raz, ani te� zaprzecza� im z tanim
optymizmem. Je�li si� ma oczy dostrzegaj�ce ludzi, widzi si� i prze�ywa
bardzo wiele nieszcz��. Tym do�wiadczeniom mo�na przeciwstawi� jedynie
nadziej�, �e mo�e by� inaczej i t� nadziej� przek�ada� na j�zyk bardzo
zwyk�ych codziennych spraw.
Na przyk�ad buty w naszym przedpokoju - cho� s� zwykle porozrzucane,
dobrze cho� wiedzie�, jak powinny sta�. Zreszt� czasem si� to przecie�
udaje, na przyk�ad w wigilie wielkich �wi�t (bo w same �wi�ta jest w domu
tyle os�b, �e znowu robi si� ba�agan). C� z tego, �e cz�sto jest inaczej
ni� by�my chcieli - nie warto tego opisywa�. Lepiej zastanowi� si� nad tym,
jak mog�oby by� i jak do tego zmierza�.
Czym jest rodzina
Kobiety i m�czy�ni
W swoich Katechezach �rodowych ("M�czyzn� i niewiast� stworzy� ich") Jan
Pawe� II m�wi, �e wobec wszystkich niecierpliwych pyta� naszych czas�w
dotycz�cych odwiecznej relacji m�czyzna - kobieta, Chrystus odwo�a�by si�
"do pocz�tku", czyli do rzeczywisto�ci, o kt�rej m�wi Ksi�ga Rodzaju.
"B�g stworzy� cz�owieka; na sw�j obraz stworzy� go, na obraz Boga
stworzy� go, m�czyzn� i kobiet� stworzy� ich" (Rdz 1, 27), czytamy.
M�czyzna i kobieta s� wi�c tacy sami jako ludzie (na obraz Bo�y), ale od
pocz�tku te� r�ni. S� to�sami w cz�owiecze�stwie, ale r�ni przez
odmienno�� p�ci, umo�liwiaj�c� zjednoczenie tak bliskie, by sta� si�
"jednym cia�em". Tak wi�c ostatecznym stworzeniem cz�owieka jest stworzenie
jedno�ci dwojga.
Rado�� Adama po stworzeniu Ewy (Rdz 2, 23) wskazuje na szcz�cie, jakie
daje ta wsp�lnota os�b, kt�ra jest jednocze�nie obrazem spo�eczno�ci Tr�jcy
�wi�tej. Ta trudna do poj�cia zawrotna perspektywa wskazuje, jak �wi�tym
mo�e by� zwi�zek ma��e�ski zwracaj�cy si� "do pocz�tku".
Warto to sobie u�wiadomi�, gdy� patrz�c na zwi�zki kobiety i m�czyzny,
mo�na cz�sto spostrzega� je jako zjednoczenie przez walk�, a nie przez
mi�o��. Ju� same okre�lenia cz�sto u�ywane w tej dziedzinie kojarz� si� z
walk�: "podrywanie", "zdobywanie", "uleganie". Ch�opcy znajduj� satysfakcj�
w "podbojach", a porz�dne dziewcz�ta my�l� o "obronie". Widz� m�czyzn�
jako przeciwnika, przed kt�rym trzeba si� obroni� albo zwyci�y�
podporz�dkowuj�c swoim zamiarom. Obie strony traktuj� si� jak przedmioty,
kt�re mo�na wykorzysta� dla swoich cel�w. Podobnie w ma��e�stwie jedna
strona cz�sto chce sobie podporz�dkowa� drug�.
Nie tak mia�o by� "na pocz�tku". B�g stwarzaj�c cz�owieka jako m�czyzn�
i kobiet� poleci� im wsp�dzia�anie w rozwoju ("ro�nijcie"), �yciu
rodzinnym ("mn�cie si�") i pracy ("czy�cie sobie ziemi� poddan�") i we
wszystkich tych sprawach mieli by� dla siebie pomoc�. Odnosi si� to do
wsp�lnoty ma��onk�w, ale na pewno tak�e do ca�ego spo�ecze�stwa, w kt�rym
kobiety i m�czy�ni maj� wsp�dzia�a�, uzupe�nia� si� i pomaga� sobie, a
nie walczy� o podporz�dkowanie i wykorzystanie drugiej strony.
Chodzi wi�c nie o "zdobywanie" i "obron�", ale o mi�o�� bo zwyci�stwo
jednej strony nad drug� nie jest zwyci�stwem, lecz wsp�ln� przegran�.
Dlatego wi�c we wzajemnym kontakcie trzeba stara� si� wczuwa� w sytuacj�
drugiego, d��y� do wzajemnego dobra i wzajemnego zrozumienia trudno�ci,
tak�e tych, kt�re wynikaj� z fizjologii cia�a i uwarunkowa� kulturowych.
R�nice mi�dzy kobiet� a m�czyzn�, kt�re w pogaw�dkach wymieniane s�
zwykle jako cechy "lepsze" i "gorsze", nie s� przez nauk� jednoznacznie
okre�lone. Brak wystarczaj�cych bada� na ten temat nie oznacza oczywi�cie
braku r�nic, ale ka�e pami�ta� o tym, �e cechy przypisywane obu p�ciom w
r�nych popularnych publikacjach s� cz�sto powt�rzeniami my�lowych
stereotyp�w i nieuzasadnionymi uog�lnieniami.
Niew�tpliwie inaczej jest zbudowane cia�o kobiety i m�czyzny, r�nice
dotycz� budowy genetycznej ka�dej kom�rki organizmu, proporcji hormon�w
�e�skich i m�skich (oba typy hormon�w s� i u kobiet i u m�czyzn),
dzia�ania narz�d�w seksualnych, wygl�du zewn�trznego, si�y mi�ni. W
dzia�aniu narz�d�w zmys�owych r�nice s� nieznaczne. Og�lny poziom
inteligencji jest �rednio bior�c taki sam, natomiast jej poszczeg�lne
czynniki r�ni� si�.
U kobiet cz�stsza jest zr�czno�� manualna, �atwo�� nawi�zywania kontaktu,
zainteresowania estetyczne, religijne i sprawami innych ludzi. U m�czyzn
cz�stsze s� zdolno�ci i zainteresowania techniczne, mechaniczne, my�lenie
abstrakcyjne i nowatorskie, my�lenie o ostatecznym wyniku dzie�a. Kobiety
cz�ciej maj� nastawienie na kontakt z lud�mi, m�czy�ni na zadania do
zrealizowania.
Praktycznie bior�c, r�nice mi�dzy jednostkami tej samej p�ci s� wi�ksze
ni� mi�dzy �rednimi cechami m�czyzn i kobiet. Dlatego opinie stereotypowe,
cho�by by�y nawet uzasadnione, niewiele pomagaj� w zrozumieniu
poszczeg�lnych os�b. W ka�dym razie uog�lnienia m�wi�ce, �e kobieta jest
uczuciowa, a m�czyzna zmys�owy nie s� prawdziwe i powoduj� wiele z�ego,
utrudniaj�c wzajemne zrozumienie. Kobiety lekcewa�� uczucia m�czyzn i
czuj� si� niemal niewinne, gdy je ura�aj�, myl�c prze�ywanie uczu� ze
sposobem ich wyra�ania. M�czy�ni przekonani o braku zmys�owo�ci u kobiet,
nie rozumiej� ich reagowania, np. myl�c zm�czenie z ozi�b�o�ci�.
M�czy�ni s� r�wnie jak kobiety uczuciowi, ale poprzez wychowanie nabyli
inne sposoby przejawiania uczu�; kobiety s� r�wnie zmys�owe, ale maj� inne
sposoby prze�ywania. Takie oceny, jak: mniej czy wi�cej uczuciowy, mniej
czy wi�cej my�l�cy itp. zawieraj� w sobie ocen� warto�ciuj�c�, kt�ra tylko
zaciemnia r�nice prawdziwe, le��ce nie w kategoriach mniej lub wi�cej, ale
- inaczej.
Nie wiadomo te� dok�adnie, kt�re r�nice mi�dzy p�ciami p�yn� z natury, a
kt�re z uwarunkowa� kulturowych i nie zawsze cechy okre�lane jako typowe
dla jednej p�ci s� warte wychowawczego popierania, gdy� mog� by� tylko
wynikiem niew�a�ciwych uk�ad�w spo�ecznych, np. bierno�� kobiet i
niewra�liwo�� m�czyzn. Tak�e niekt�re w�a�ciwo�ci b�d�ce nast�pstwem
uwarunkowa� fizjologicznych, cho� s� �atwiejsze dla jednej p�ci, mog� by�
potrzebne i dla drugiej. Je�eli np. dzi�ki uwarunkowaniom fizjologicznym
(cykliczne dzia�anie hormon�w), empatia, czyli wczuwanie si� w stany
psychiczne innych ludzi, jest �atwiejsza dla kobiet, nie znaczy to, �eby
nie by�a potrzebna m�czyznom. Podobnie to, �e dla m�czyzn - ze wzgl�du na
wi�ksz� sta�o�� hormonaln� - konsekwencja i sta�o�� post�powania s�
�atwiejsze, nie znaczy, �e nie s� one potrzebne kobietom.
Empatia nie jest cech� kobiec� ani sta�o�� m�sk�, ale inaczej si�
uzewn�trzniaj� u kobiet i m�czyzn. P�e� nadaje im swoisty i trudny do
opisania koloryt stanowi�cy jakby dwa aspekty tej samej warto�ci.
Uzupe�nianie si� p�ci nie polega wi�c na tym, �e jedna jest uczuciowa -
druga nie, jedna zmys�owa - druga nie itp. i sumowaniu si� cech
przeciwstawnych, ale na bardziej subtelnej r�nicy jako�ciowej: r�nym
kolorycie prze�ywania, r�nej instrumentalizacji tej samej melodii.
Nie�atwo okre�li�, co jest najistotniejsze dla tego kolorytu, mo�e jednak
troch� przybli�a go spojrzenie na funkcje niezbywalnie zwi�zane z p�ci�,
czyli macierzy�stwo kobiet i ojcostwo m�czyzn. Dotycz� one nie tylko
czynno�ci fizycznych, ale tak�e zada� najistotniejszych matki i ojca, czyli
tworzenia mi�o�ci i pobudzania rozwoju.
G��wne zadanie matki - budzenie i umo�liwianie mi�o�ci, "tworzenie
miejsca" na mi�o�� - jest mo�e tym, co stanowi zarazem specyficzne zadanie
ka�dej kobiety, cho�by nie by�a matk� w sensie fizycznym. Mo�e w�a�nie ze
wzgl�du na to kobieta potrafi dostosowywa� si�, nawi�zywa� kontakt z
lud�mi, zwraca uwag� na �ad i estetyk� wn�trza, jest uczulona na potrzeby
innych, wyczuwa ich intencje, jest czu�a i ciep�a. Nie trzeba wi�c
kobieco�ci ocenia� wed�ug spraw drugorz�dnych jak: str�j, uczesanie czy
ukszta�towane pod wp�ywem czynnik�w kulturowych sposoby zachowania, ale
wed�ug nastawienia na cz�owieka, ciep�a kontaktu i gotowo�ci dzielenia si�.
Mo�e w�a�nie w zadaniach ojca, kt�re pe�ni� mo�e nie tylko ojciec
fizyczny, odnale�� mo�emy to, co istotne dla m�sko�ci. Nie str�j,
uczesanie, osch�y spos�b bycia, zmys�owo�� czy brutalno�� jest miar�
m�sko�ci. Ojciec przez samo swoje istnienie przemienia zwi�zek matka -
dziecko w grup� rodzinn� i ta w�a�nie komplikacja umo�liwia rozw�j. Nie
zatrzymywanie si� na tym co zastane, ale szukanie nowego i trudniejszego,
d��enie naprz�d, stawanie si� motorem rozwoju, jest m�skim sposobem bycia.
Tu te� le�y uzupe�nianie si� m�czyzn i kobiet: w nieustannym splataniu
mi�o�ci i rozwoju - nie d��enie naprz�d, "po trupach", byle dalej, ale
rozw�j w mi�o�ci; nie stagnacja: "Niech na ca�ym �wiecie wojna, byle polska
wie� zaciszna, byle polska wie� spokojna", ale mi�o�� rozszerzaj�ca si� i
rosn�ca. To jest dla cz�owieka "odpowiednia dla niego pomoc" - wzajemne
dawanie i przyjmowanie tego, co najwa�niejsze.
Rodzinne wi�zy
Psychologia zajmuje si� �yciem psychicznym cz�owieka: m�czyzny, kobiety,
dziecka. Te same osoby staj� si� przedmiotem zainteresowania psychologii
rodziny z chwil�, gdy spojrzy si� na nie jako na cz�onk�w specyficznej
grupy spo�ecznej, jak� jest rodzina.
Czym jest rodzina, ka�dy wie. A jednak ju� pobie�na analiza i por�wnanie
s�d�w na ten temat wskazuje, �e sprawa jest do�� z�o�ona. Rodzina - to
grupa ludzi zwi�zanych specjalnymi, bliskimi wi�zami. Czym jednak r�ni si�
od innych grup, np. kole�e�skich, nie jest oczywiste. Ju� bior�c pod uwag�
pierwszy, najbardziej narzucaj�cy si� czynnik, jakim jest pokrewie�stwo,
powstaj� w�tpliwo�ci. Czy stanowi� rodzin� ludzie nawet bardzo blisko
spokrewnieni, ale w og�le nie utrzymuj�cy ze sob� kontaktu? Natomiast
dzieci adoptowane, cho� z rodzicami w og�le nie zwi�zane pokrewie�stwem, na
pewno nale�� do rodziny.
Tak wi�c aby rozwa�y�, czym jest rodzina, trzeba najpierw dok�adniej
okre�li�, czym jest grupa ludzka i czym rodzina si� wyr�nia spo�r�d innych
grup. Nie ka�de przypadkowe zbiorowisko ludzkie nazywamy grup�. Kilka os�b
staje si� ni� w�wczas, gdy ��cz� je wi�zy bezpo�rednie: ka�dego z ka�dym. W
grupie ludzkiej doj�cie czy odej�cie jednej osoby stanowi nie tylko zmian�
ilo�ciow�, lecz tak�e jako�ciow� dla wszystkich pozosta�ych cz�onk�w grupy.
Gdy w rodzinie przyjdzie na �wiat dziecko, zmiana dotyczy nie tylko liczby
"sztuk" w domu, ale zmienia si� te� sytuacja innych cz�onk�w rodziny. �ona
staje si� te� matk�; m�� - ojcem, te�ciowa - babci�, a je�eli dziecko
przychodz�ce na �wiat jest drugie z kolei - matka jednego dziecka staje si�
matk� dwojga, jedynak - starszym z dw�jki itd. Podobnie odej�cie z rodziny
jednej osoby, np. ojca, powoduje nie tylko liczbowe zmniejszenie rodziny,
ale zmienia zasadniczo sytuacj� �ony i dzieci.
W grupie rodzinnej nie tylko zmniejszenie lub zwi�kszenie liczby jej
cz�onk�w zmienia sytuacj� pozosta�ych. Tak�e jakiekolwiek przeobra�enie si�
ka�dego z cz�onk�w rodziny ma wp�yw na innych, np. usamodzielnienie si�
najstarszego dziecka nie tylko zmienia jego po�o�enie, ale tak�e sytuacj�
rodzic�w i rodze�stwa. W rodzinie tak�e relacje, czyli stosunki mi�dzy
ka�dymi dwoma osobami wp�ywaj� na innych. Np. mi�o�� mi�dzy rodzicami ma
znaczenie dla dzieci, wyr�nianie przez matk� jednego z dzieci wp�ywa na
samopoczucie pozosta�ych itd.
Oddzia�ywanie wzajemnych wi�z�w ma w rodzinie wyj�tkow� si��, jednak i w
innych grupach mo�na wskaza� na znaczenie zmiany dotycz�cej pozornie tylko
jednego z jej cz�onk�w - dla innych, np. spadek formy jednego z zawodnik�w
dru�yny sportowej ma znaczenie dla pozosta�ych. To, co w spos�b zasadniczy
odr�nia rodzin� od innych ma�ych grup, to jej cel. Oczywi�cie, ka�da grupa
ludzka zwi�zana jest jakim� celem, obejmuj�cym jeden z licznych aspekt�w
�ycia. Cz�owiek mo�e nale�e� do wielu grup r�wnocze�nie, zale�nie od ich
celu, np. w jednym zespole pracowa�, w innym uprawia� sport, w jeszcze
innym uczy� si� czy chodzi� na zabawy. Rodziny nie mo�na scharakteryzowa�
przez �aden z tych cel�w szczeg�owych. Tylko okre�lenie og�lne odpowiada
prawdzie: rodzin� ��czy wsp�lne �ycie. Je�eli kt�ry� z cz�onk�w rodziny
chce j� traktowa� jako miejsce zaspokojenia tylko jednej grupy potrzeb, np.
jedzenia, budzi to protest pozosta�ych: "Nie jeste� w hotelu". Rodzina jest
wtedy rodzin� prawdziw�, gdy ��cz� j� bezpo�rednie �cis�e wi�zy i ca�o��
�ycia. Charakter tych wi�z�w, ich jako��, decyduje o jako�ci rodziny. Fakt,
�e rodzin� ��czy wsp�lne �ycie, nie oznacza, �e cz�onkowie rodziny musz�
bez przerwy przebywa� z sob�. Z domu wychodzi si� do pracy, do szko�y, do
kina itd., ale wszystkie sprawy, prze�ywane poza domem, maj� dla rodziny
znaczenie.
U podstaw tak rozumianej rodziny le�y ma��e�stwo. Dwoje ludzi ��czy si�
ze sob� nie dla wsp�lnej pracy, nie dla uzyskania wi�kszego mieszkania, nie
dla zaspokojenia potrzeb seksualnych, nawet nie dla posiadania dzieci, ale
dla wsp�lnego �ycia, obejmuj�cego w pewien spos�b wszystkie tamte sprawy
szczeg�owe. Oczywi�cie, takie wsp�lne �ycie (pod wzgl�dem fizycznym,
finansowym, uczuciowym) mo�e prowadzi� te� para wyje�d�aj�ca razem na
dwutygodniowe wczasy. Jednak nikt nie uwa�a takiego zwi�zku za ma��e�stwo.
Ma��e�stwo jest zwi�zkiem z za�o�enia trwa�ym; jest zwi�zkiem ca�ego �ycia,
na ca�e �ycie.
Jako�� wi�z�w mi�dzy m�em i �on� ma znaczenie dla ca�ej rodziny. Od tego
czy ich mi�o�� rozwija si�, przeobra�a i ro�nie, czy te� zamiera, zale�y
nie tylko los ma��e�stwa, lecz tak�e ca�ej rodziny. Wi� mi�dzy ma��onkami
jest "sol� ziemi" le��c� u podstaw rodziny i determinuj�c� jej losy. Od
niej zale�y, czy rodzina b�dzie dobrze wype�nia� swoje zadania. Zmieni�y
si� one ostatnio tak dalece, �e przez jaki� czas niekt�rzy s�dzili, i�
rodzina nied�ugo przestanie by� potrzebna. Dzia�o si� tak dlatego, �e
rodzina swoje dotychczasowe funkcje zacz�a oddawa� instytucjom. Dawniej w
domu wytwarza�o si� wi�kszo�� rzeczy, dzi� zajmuj� si� tym odpowiednie
przedsi�biorstwa; dawniej w domu uczono, dzi� zajmuj� si� tym szko�y, nawet
obiady du�o os�b jada w sto��wkach. Skoro tyle funkcji - uwa�anych dawniej
za nale��ce do rodziny - przej�y instytucje, wydawa�o si�, �e przej�cie
pozosta�ych jest tylko kwesti� czasu.
Okaza�o si� jednak przeciwnie: w�a�nie po oddaniu przez rodzin� zada� dla
niej nieistotnych - mo�na zobaczy� wyra�niej te, w kt�rych nikt nie mo�e
jej zast�pi�. Rodzina nie przesta�a by� potrzebna, gdy� nic nie mo�e jej
wyr�czy� w wytwarzaniu bezpo�rednich, osobistych zwi�zk�w, kt�rych ciep�o
niezb�dne jest do �ycia psychicznego, tak jak s�o�ce do fizycznego. Czy
wi�zy te b�d� rzeczywi�cie �r�d�em �yciodajnego ciep�a - zale�y przede
wszystkim od tego, czy nie zwietrzeje b�d�ca ich podstaw� "s�l ziemi" -
wi� mi�dzy m�em a �on�.
Zadania rodziny
Ka�dy cz�owiek odczuwa r�norakie potrzeby, w�r�d nich zdarzaj� si� do��
b�ahe, bywaj� nawet tylko pozorne. S� jednak potrzeby, bez kt�rych
zaspokojenia cz�owiek nie mo�e �y� i rozwija� si�. W psychologii istnieje
wiele teorii potrzeb i wiele ich podzia��w. Spo�r�d nich szczeg�lnie
interesuj�ca wydaje si� koncepcja ameryka�skiego psychologa Abrahama
Maslowa. Uwa�a on, �e potrzeby uk�adaj� si� w pewn� struktur�
hierarchiczn�, w kt�rej przynajmniej cz�ciowe zaspokojenie potrzeby
ni�szego rz�du warunkuje wyst�pienie potrzeby wy�szej. Nie chodzi tu o
kolejno�� chronologiczn� (w tym sensie, �eby jedne wyst�powa�y np. w
pierwszym roku �ycia, inne w drugim), ale o uwarunkowanie jednych drugimi.
Wyr�nione przez niego grupy potrzeb, to potrzeby fizjologiczne,
bezpiecze�stwa, mi�o�ci i przynale�no�ci, szacunku oraz samorealizacji.
Wyst�puj� one jednocze�nie, ale zale�� od siebie w ten spos�b, �e
przynajmniej cz�ciowe zaspokojenie jednych potrzeb, umo�liwia zaistnienie
innych.
Potrzeby fizjologiczne w tym sensie warunkuj� wszystkie pozosta�e: np.
dziecko zag�odzone umrze i o �adnych potrzebach ju� nie b�dzie mowy.
Zaspokojenie ich, przynajmniej w stopniu umo�liwiaj�cym �ycie, ujawnia
nast�pne potrzeby: bezpiecze�stwa, mi�o�ci i szacunku. Zaspokojenie tych
potrzeb psychicznych umo�liwia rozw�j przez ujawnienie potrzeby
samorealizacji, tw�rczo�ci, obdarzania.
Zaspokojenie potrzeb fizjologicznych: od�ywiania, snu, odpoczynku itd.
jest konieczne do �ycia fizycznego. Ich niezaspokojenie powoduje
koncentracj� uwagi na tej tylko dziedzinie �ycia i determinuje ca�e
zachowanie cz�owieka. Je�eli potrzeby fizjologiczne s� przynajmniej
cz�ciowo zaspokojone, pojawia si� nowy zesp� potrzeb - bezpiecze�stwa.
Staj� si� one dominuj�ce w sytuacji zagro�enia: napa�ci, utraty pracy i
zarobk�w, wydarze� niespodziewanych, a odczuwanych jako gro�ne. Cz�owiek
kra�cowo g�odny nie my�li o niebezpiecze�stwie, jest zdolny do nara�ania
si� na nie dla zdobycia po�ywienia. Zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i
bezpiecze�stwa ujawnia potrzeby nast�pne: mi�o�ci i szacunku, kt�rych
zaspokojenie jest r�wnie wa�ne dla prawid�owego funkcjonowania osobowo�ci,
jak zaspokojenie potrzeb ni�szych dla �ycia biologicznego. Niemo�no�� ich
zrealizowania powoduje, zaburzenia zachowania, nerwice, przest�pstwa,
depresje. Powoduje tak�e utajenie potrzeby samorealizacji, b�d�cej g��wnym
czynnikiem rozwoju cz�owieka. Potrzeba najwy�sza w hierarchii:
samorealizacji, jest p�dem do rozwoju, do samodzielnej aktywno�ci, d��eniem
do stawania si� coraz lepszym i sprawniejszym. Wyra�a si� np. w coraz
lepszym pe�nieniu pracy zawodowej, w byciu coraz lepszymi rodzicami, w
coraz doskonalszym wykonywaniu zwyk�ych czynno�ci, cho�by
najskromniejszych, jak gotowanie czy sprz�tanie, w uczeniu si� i wszelkim
celowym dzia�aniu dla dobra innych.
Hierarchia potrzeb nie polega na tym, �e s� one kolejno zaspokajane; ale
�e wyst�pienie potrzeby wy�szej wymaga takiego zaspokojenia ni�szej, �eby
przesta�a ona decydowa� o ca�ym zachowaniu cz�owieka. Z chwil� gdy potrzeby
wy�sze raz si� ujawni�, mog� przez �wiadomy wyb�r zdominowa� potrzeby
ni�sze. Cz�owiek wprawdzie sam kieruje swoim rozwojem, ale otoczenie mo�e
mu w tym pom�c lub w znacznym stopniu przeszkodzi�. Tak jak mo�na na �mier�
zag�odzi� dziecko nie daj�c mu je��, tak nie daj�c mo�liwo�ci zaspokojenia
potrzeb psychicznych, mo�na utrudni� - je�li nie uniemo�liwi� - dominacj�
potrzeby samorealizacji, pozwalaj�cej na maksymalny rozw�j i znalezienie
sensu �ycia.
W dawnej wielkiej rodzinie, b�d�cej r�wnocze�nie jednostk� produkcyjn� i
grup� powi�zan� uczuciowo, zwykle by�y zaspokajane wszystkie potrzeby:
jedzenia, bezpiecze�stwa, szacunku, mi�o�ci i przynale�no�ci. Z czasem, w
miar� rozwoju rozmaitych instytucji spo�ecznych, zaspokajanie cz�ci
potrzeb zosta�o przej�te przez te instytucje. Dosz�o nawet do do��
rozpowszechnionego mniemania, �e doskonale funkcjonuj�ce instytucje s� w
stanie zaspokoi� wszystkie potrzeby. Powsta�y specjalne przedsi�biorstwa
zapewniaj�ce wy�ywienie, rozrywki i opiek� zdrowotn�; s� rozmaite systemy
ubezpiecze� spo�ecznych. Za pieni�dze mo�na naby� rozmaite us�ugi i wydawa�
by si� mog�o, �e tylko ub�stwo uniemo�liwia zaspokojenie potrzeb znacznej
cz�ci ludzi.
Rzeczywi�cie, sprawnie dzia�aj�ce instytucje mog� zaspokoi� potrzeby
wymienione jako pierwsze: fizjologiczne i cz�ciowo bezpiecze�stwa. Je�eli
spo�ecze�stwo dobrze funkcjonuje, obywatele s� bezpieczni w sensie
fizycznym: nie obawiaj� si� nag�ej napa�ci, wyrzucenia z mieszkania czy z
pracy, rabunku itp. Mog� te� korzysta� z r�nego rodzaju us�ug, jak
restauracje czy pralnie, a zadowolenie z nich zale�y tylko od sprawnej
pracy tych plac�wek.
Jednak�e, w�a�nie na tle dzia�alno�ci licznych instytucji zaspokajaj�cych
r�ne potrzeby spo�ecze�stwa, okaza�o si� tym wyra�niej, �e nie wszystkie
potrzeby dadz� si� t� drog� zaspokoi�. Chodzi tu o potrzeby mi�o�ci,
przynale�no�ci i szacunku. Dla zaspokojenia tego rodzaju potrzeb konieczne
s� wi�zy bezpo�rednie, indywidualne, osobowe, jakich nie spos�b dostarczy�
instytucjonalnie. Instytucja mo�e zapewni� po�ywienie, zaopatrzenie
emerytalne na staro�� czy piel�gnacj� fizyczn� dzieci, ale nie mo�e da�
mi�o�ci, kt�ra jest relacj� mi�dzyosobow�.
Dziecko pozbawione bezpo�rednich wi�z�w osobowych, czyli po prostu
mo�liwo�ci wzrastania w atmosferze mi�o�ci rodzinnej, ma p�niej trudno�ci
w nawi�zywaniu przyjacielskich kontakt�w, za�o�eniu dobrej rodziny. Nie
umie si� przywi�za�, wci�� oczekuje czego� dla siebie; wymaga, nic za to
nie daj�c. Stanowi tragiczny przyk�ad, jak brak zaspokojenia potrzeby
psychicznej powoduje zaburzenia rozwoju jednostki, a skutki zak��ce�
si�gaj� dalej, dzia�aj�c niekorzystnie na osoby z t� jednostk� zwi�zane, na
przyk�ad na jej rodzin�. Tak wi�c nadzieja, �e za pieni�dze lub za pomoc�
sprawnie dzia�aj�cych instytucji socjalnych mo�na zaspokoi� wszystkie
potrzeby cz�owieka, okaza�a si� pomy�k�. S� potrzeby, na kt�re odpowiedzie�
mo�e tylko rodzina. W rodzinie cz�owiek znajduje bezpo�redni�, tylko dla
siebie przeznaczon� akceptacj� i mi�o��. Jest to konieczne dla prawid�owego
rozwoju dziecka, a r�wnie wa�ne dla zdrowia psychicznego ludzi doros�ych,
kt�rym tak�e potrzebne jest miejsce, gdzie nie czuj� si� stale sprawdzani i
oceniani, gdzie maj� osoby, kt�rych potrzebuj� i gdzie sami czuj� si�
niezb�dni. To wszystko znajduje cz�owiek w rodzinie.
Ludzie starsi, w tzw. trzecim wieku, cz�sto za�amuj� si� psychicznie, gdy
czuj� si� ju� zb�dni w zak�adzie pracy. Je�eli ich zwi�zki z rodzin� s�
trwa�e i nie zmienione, do uczucia bezu�yteczno�ci nie dochodzi. Czyta�am
kiedy� synkowi ksi��eczk� o starym rybaku, kt�ry przesta� pracowa�,
zamieszka� z dzie�mi i wnukami - i czu� si� niepotrzebny. Spyta�am wtedy:
"Jak my�lisz, czy cz�owiek, kt�ry ju� nie pracuje, tylko mieszka z rodzin�,
jest rzeczywi�cie niepotrzebny?" Sta� odpowiedzia�: "Dziadek jest potrzebny
do szcz�cia". Czy mo�e si� czu� zb�dny na �wiecie cz�owiek potrzebny komu�
do szcz�cia?
Zaspokojenie potrzeb mi�o�ci, przynale�no�ci i szacunku umo�liwia
wyst�pienie i nasila potrzeb� najwy�sz� - d��enie do rozwoju. Rozw�j
psychiczny cz�owieka nie ko�czy si� z chwil� osi�gni�cia pe�ni dojrza�o�ci
fizycznej; mo�e trwa� ca�e �ycie, je�li cz�owiek do tego d��y. Najwi�ksz�
krzywd�, jak� mo�na cz�owiekowi wyrz�dzi�, jest st�umienie tego d��enia,
zanim si� ono �wiadomie rozwinie. Najwi�ksz� za� pomoc�, jak� mo�na mu da�,
u�atwienie wyst�pienia potrzeb rozwoju i �wiadomego nimi kierowania.
U cz�owieka doros�ego, je�li potrzeby te raz si� ju� ujawni�, mog� sta�
si� tak silne, �e zdominuj� potrzeby ni�sze. Mo�e si� zdarzy�, �e cz�owiek
o silnym pragnieniu obdarzania b�dzie to czyni� kosztem niezaspokojenia
w�asnych potrzeb fizjologicznych, nawet kosztem �ycia. Jest to jednak
mo�liwe u cz�owieka dojrza�ego, u kt�rego w�a�ciwa hierarchia potrzeb i
warto�ci ju� si� ukszta�towa�a. U dziecka, �eby potrzeby samorozwoju,
tw�rczo�ci i obdarzania mog�y si� rozwija�, wpierw musz� zosta� zaspokojone
potrzeby ni�sze: doznawania opieki, mi�o�ci i szacunku. W spos�b
najbardziej prawid�owy i najpe�niejszy nast�puje to w rodzinie.
Czy Basia mia�a mam�?
W okresie �ycia p�odowego dziecko musi znajdowa� si� w �onie matki. Tylko
tam mo�e �y� i rosn��. Usuni�te z �ona matki, umiera. To wiedz� wszyscy.
Mniej ju� znany, ale r�wnie prawdziwy jest fakt, �e dziecko ju� urodzone,
aby �y� i rozwija� si� normalnie, r�wnie� potrzebuje odpowiedniego
�rodowiska, bez kt�rego grozi mu �mier� psychiczna. Jest nim �ono grupy
rodzinnej. Najcz�ciej jest to grupa przyjazna, ciep�a, od pierwszych chwil
kochaj�ca.
Zdarza si� jednak, �e dla dziecka przychodz�cego na �wiat jakby brak
miejsca: albo matka za m�oda, albo ojca nie ma, albo po prostu rodzicom
brak poczucia odpowiedzialno�ci. Dziecko trafia w psychiczn� pustk� i ch��d
emocjonalny. Mo�e to by� pustka w�asnego domu, gdy rodzice cho� utrzymuj�
dziecko i mieszkaj� z nim, ale zaj�ci swoimi sprawami odrzucaj� je
psychicznie. Mo�e te� by� odtr�cenie ca�kowite - wtedy dzieckiem zajmuje
si� pa�stwo i umieszcza je w instytucji opieku�czej.
Domy dziecka spe�niaj� wa�ne zadanie zapewniaj�c dzieciom porzuconym
zaspokojenie potrzeb fizjologicznych - jak jedzenie, miejsce do spania,
ubranie itp. - ale w�a�ciwego �rodowiska spo�ecznego nie tworz�. Stawka na
utrzymanie jednej osoby jest tam wy�sza ni� w przeci�tnej rodzinie, a
piel�gniarki przygotowane do fachowej opieki nad niemowl�tami, jednak
dzieci rozwijaj� si� gorzej ni� w rodzinie. Brak im bezpo�redniej,
indywidualnej mi�o�ci matki - mo�e nie wykszta�conej, mo�e nie do��
dbaj�cej o higien�, ale w�asnej, jedynej i nie wychodz�cej po sko�czonym
dy�urze. Zapadaj� wi�c cz�sto na chorob� sieroc�: nie ucz� si� w por�
chodzi� i m�wi�, wolniej rosn�, du�o choruj�, a i tam gdzie rozw�j jest
pozornie prawid�owy - cz�sto pojawiaj� si� zaburzenia uczu� i kontakt�w
spo�ecznych.
Cho� dzieci przebywaj� w grupie spo�ecznej, grupa ta nie stwarza
mo�liwo�ci powstania silnych wi�z�w indywidualnych, gdy� relacje w niej s�
zbyt liczne i nietrwa�e. �adna wi�c nie staje si� tak wa�na, �eby da�
mo�liwo�� nauczenia si� mi�o�ci. R�wie�nik�w jest zbyt du�o, a kontakty z
opiekunami nie daj� poczucia wy��czno�ci, bo wychowawczyni zajmuje si� ca��
grup�. Nawi�zanie bli�szej wi�zi utrudnione jest te� przez fakt, �e
opiekunki zmieniaj� si� zgodnie z systemem dy�ur�w, zmieniaj� grupy dzieci,
a tak�e cz�sto porzucaj� prac�, po uko�czeniu za� trzech lat dzieci s�
przenoszone z domu ma�ego dziecka, podlegaj�cego resortowi zdrowia, do domu
dziecka nale��cego do wydzia�u o�wiaty.
Rozmawia�am kiedy� z wychowawczyni� w bardzo dobrze wyposa�onym domu
dziecka. Pyta�am o jedn� z jej wychowanek. Wychowawczyni powiedzia�a mi, �e
nie wie co s�ycha� u dziewczynki, bo zda�a ju� zesz�oroczn� grup� i ma
now�. Dopiero w dalszej rozmowie zrozumia�am, co to znaczy. Ot� wysoko��
sprz�tu, sto��w, rodzaj zabawek dostosowane s� do wieku dziecka i sale
przeznaczone s� dla okre�lonych grup wiekowych. Poniewa� wychowawczynie
zmieniaj�c sale, musia�yby robi� inwentarz i zdawa� sprz�ty, znacznie
�atwiej jest "zda�" dzieci, kt�re w ten spos�b maj� co roku now� sal� i
now� opiekunk�.
Trudno w tych warunkach rozwija� si� normalnie, ale gdyby nawet to si�
uda�o, istnieje jeszcze jeden skutek niezaspokojenia potrzeby mi�o�ci:
dzieci czuj� si� nieszcz�liwe. M�wi�c o dzieci�stwie powtarza si� cz�sto,
�e jest to okres przygotowania do �ycia. Jest to oczywi�cie prawda, ale nie
ca�a. Owszem, w dzieci�stwie uczymy si� podstawowych ludzkich funkcji,
ro�niemy i nabywamy wiadomo�ci, ale nie jest to tylko przygotowanie do
�ycia. To jest po prostu cz�� �ycia, nieraz jego znaczna cz��. Nawet
gdyby dzieci, o kt�rych mowa, mia�y wyrosn�� na znakomitych obywateli,
je�li przez pierwszych kilka czy kilkana�cie lat czuj� si� nieszcz�liwe,
opuszczone i pokrzywdzone - jest ju� o czym my�le�.
Kiedy� o�mioletnia Basia z domu dziecka spyta�a mnie: Czy ciocia mia�a
mam�? Dziwne pytanie. Ludzie pytaj� nieraz, czy matka �yje, gdzie mieszka,
co robi, ale Basia po prostu chcia�a wiedzie�, czy w og�le mia�am mam�.
Interesowa�o j� to, poniewa� wi�kszo�� jej znajomych mamy nie mia�a. Co
dziwniejsze, Basia zna moj� matk�, ale nie skojarzy�a sobie tych fakt�w, bo
podstawowe relacje rodzinne s� dla niej niezrozumia�e. Mo�e zna ich nazwy,
ale nie kojarz� si� jej z �adn� rzeczywisto�ci�. Zreszt� jej matka �yje.
Basia sama pokaza�a mi kiedy� podczas spaceru, gdzie mama mieszka. Co
jednak nale�a�oby odpowiedzie�, gdyby kto� spyta�: "Czy Basia mia�a mam�?"
Ojciec Basi r�wnie� �yje. Mieszka obecnie z jak�� pani�, kt�r� Basia
potrafi nazwa� bardzo dosadnie, ale kojarzy si� jej tylko z awanturami i
l�kiem. Spotkanie wi�c z m�czyzn�, kt�ry nie upija si� i nikogo nie bije,
jest dla niej zdumiewaj�ce, tym bardziej �e w domu dziecka jedynym
m�czyzn� jest dyrektor, kt�ry urz�duje w swoim gabinecie, poza tym s�
tylko kobiety: wychowawczynie, piel�gniarki, wo�ne, lekarki.
Basia ma nawet rodze�stwo. Jej bracia mieszkaj� z mam� i jej nowym m�em.
Nie widuje si� wi�c z nimi, a siostra przebywa w tym samym domu dziecka,
ale w innej grupie. Spotyka j� bardzo rzadko i m�wi o niej po nazwisku.
Basia �yje wi�c w emocjonalnej pustce. Odczuwa gwa�town� potrzeb�
przywi�zania si� do kogo�, ale ludzie zmieniaj� si� wok� niej i brak
punktu sta�ego. R�ne �wi�teczne akcje, jak "Miko�aje" w zak�adach pracy
czy odwiedziny student�w, tylko pogarszaj� sytuacj�. Os�b jest du�o, ale
nie ma nikogo w�asnego. Jak b�dzie w przysz�o�ci uk�ada� si� jej �ycie
ma��e�skie i rodzinne, skoro nie ma �adnych wzor�w i nie mia�a nigdy okazji
do do�wiadczenia blisko�ci, zaufania, mi�o�ci?
Ma�e dzieci uczy si� najwa�niejszych i zarazem najtrudniejszych prawd
wiary: �e B�g jest Osob� i �e jest Mi�o�ci�, przez analogi� do sytuacji
rodzinnej - B�g jest Ojcem, kt�ry kocha je jeszcze bardziej ni� rodzice.
"Czy� mo�e niewiasta zapomnie� o swym niemowl�ciu?" Dzieci �miej� si� w
odpowiedzi na to pytanie. Wiedz�, �e matka o nich pami�ta i to jest dla
nich wyja�nieniem mi�o�ci Bo�ej. Ucz�c religii dzieci porzucone, bardzo
trudno znale�� w�a�ciwe s�owa, bo o nich matka w�a�nie zapomnia�a, a ojciec
kojarzy si� z l�kiem lub pogard�. Mi�o�� jest dla nich teori�, a nie
do�wiadczeniem dnia codziennego.
Je�li wi�c rodzice nie chc�, czy nie mog� opiekowa� si� w�asnym
dzieckiem, najlepiej, �eby jak najszybciej zrzekli si� praw do niego, wtedy
dosta� si� mo�e do rodziny adopcyjnej, kt�ra przyjmuje je za w�asne.
Niestety bardzo cz�sto rodzice, cho� sami nie chc� swego dziecka, nie chc�
te� zrezygnowa� z praw do niego, a je�li kto� inny pragnie si� nim zaj��,
sprzeciwiaj� si� wszelkimi sposobami. W takich wypadkach nale�y stara� si�
nam�wi� rodzic�w do zrzeczenia si� praw, a �rodowisku maj�cemu wp�yw na ich
decyzj� wyja�ni�, �e jest to mniejsze z�o ni� umieszczenie dziecka w
zak�adzie. W wypadku braku zgody rodzic�w, mo�na s�downie pozbawi� ich praw
opieku�czych, ale jest to procedura trudna, bo s�d nie mo�e tego robi�
pochopnie.
Je�eli jednak nawet sprawy prawne nie s� do ko�ca uregulowane, dzieci
mog� by� kierowane do rodziny zast�pczej. Podejmuje ona ryzyko zwi�zania
si� z dzieckiem, kt�re nie jest im dane na w�asno��, pokochania kogo� bez
"prawnego zabezpieczenia swojej w�asno�ci".
Pyta� mnie kto�, czy mo�na cudze dziecko pokocha� jak w�asne. My�l�, �e
to pytanie jest troch� w stylu docieka� dziecka: co jest wi�ksze - kilogram
czy kilometr? Jak nie mo�na por�wnywa� jednostek miary i wagi, tak i mi�o��
jest niepor�wnywalna. Inaczej kocha si� rodzic�w, inaczej dzieci, inaczej
m�a czy �on�, jeszcze inaczej cudze dziecko. Zreszt� i rodzona matka
potrzebna jest dziecku nie tylko po to, �eby je kocha�a, ale �eby ono mia�o
kogo kocha�, �eby mog�o nauczy� si� mi�o�ci, bo bez tej sztuki b�dzie
nieszcz�liwe. Trudne jest mierzenie mi�o�ci, a w ostatecznym rozrachunku
to ju� ca�kiem nie mo�na powiedzie�, kto wi�cej skorzysta.
Ma��e�stwo
Wyb�r wsp�ma��onka
Wprawdzie �piewa si� w piosenkach o wyborze ukochanej spo�r�d wszystkich
kobiet �wiata, ale w rzeczywisto�ci wyb�r ten jest znacznie ograniczony.
Ogranicza go tak zwane w nauce pole wyboru, czyli blisko�� terytorialna i
podobie�stwo warunk�w spo�ecznych. Zwykle wsp�ma��onek nale�y do tego
samego narodu, a cz�sto i mieszka w tej samej miejscowo�ci, cz�sto tak�e ma
podobne pochodzenie spo�eczne, poziom wykszta�cenia, a nawet zaw�d. Wybiera
si� wi�c wsp�ma��onka spo�r�d tych, z kim ma si� okazj� zetkn�� - to
oczywiste, ale wtedy zaczyna ju� dzia�a� bardziej tajemnicze,
psychologiczne pole wyboru. Dlaczego w�a�nie ta osoba podoba si�?
Opisa� to mo�na tylko do pewnego stopnia, gdy� dzia�aj� tu czynniki
pod�wiadome. Tworz� one pewnego rodzaju wz�r wewn�trzny, kt�ry cz�sto
okre�la si� powiedzeniami: "Ona jest (lub nie jest) w moim typie". Wz�r ten
zale�y od wielu czynnik�w, z kt�rych cz�owiek nie zdaje sobie sprawy, a na
kt�ry sk�adaj� si�: podobie�stwo do rodzic�w lub innych os�b kochanych w
dzieci�stwie, cechy przeciwne do cech os�b nielubianych, sposoby
zachowania, kt�re si� podziwia i wiele innych. Wszystkie te czynniki, cho�
nie�wiadome, tworz� jakby sito selekcyjne os�b, kt�re si� podobaj�.
W ramach tego, dzia�aj�cego automatycznie, pola wyboru decyzja pozostaje
wolna w r�nym stopniu. Mo�e by� tak, �e wymienione czynniki zadzia�aj�
pod�wiadomie i w pewnym momencie cz�owiek niespodziewanie u�wiadomi sobie
mi�o��, mo�e te� by� tak, �e stopniowo rosn�cemu zainteresowaniu
towarzyszy� b�dzie refleksja nad warto�ci� osoby, kt�ra si� podoba.
Zdarzaj� si� zapewne mi�o�ci gwa�towne, od pierwszego wejrzenia, ale s� to
raczej wyj�tki potwierdzaj�ce regu�� i zwykle zanim mi�o�� wybuchnie z ca��
si��, o kt�rej si� m�wi: "To jest mocniejsze ode mnie", i kt�r� ju� trudno
kontrolowa�, daje o sobie zna� drobnymi sygna�ami.
Cz�owiek, kt�ry nie ma nawyku obserwacji samego siebie, nie zauwa�a tych
sygna��w i odczuwa mi�o�� jako zaskoczenie, jako si��, kt�ra spada na niego
znienacka opanowuj�c ca�kowicie. Osoby, kt�re maj� wi�ksz� samo�wiadomo��,
mog� wykorzysta� czas rodzenia si� mi�o�ci dla pokierowania swoj� decyzj�.
Pierwsze, subtelne oznaki mi�o�ci, takie jak �ywe reagowanie wewn�trzne na
czyje� imi�, przyjemno�� znajdowana w wyborze s�siednich miejsc, ch��
m�wienia o kim�, niecierpliwe oczekiwanie na spotkanie - pokazuj� ju�
upodobanie kieruj�ce si� do jakiej� osoby, ale jest to jeszcze czas, w
kt�rym mo�na si� wycofa� i zrezygnowa� z kontynuowania znajomo�ci, je�eli
osoba, kt�ra staje si� przedmiotem zainteresowania, nie jest wolna (bo ma
ju� ma��onka lub wybra�a stan duchowny), albo je�li stwierdzi si� jej
powa�ne cechy negatywne, jak np. tendencja do alkoholizmu.
W tym czasie mo�na stara� si� pozna� lepiej drug� osob�, �eby decyzj�
uczyni� bardziej �wiadom�. Mo�na zaakceptowa� kogo� mimo jego brak�w, ale
trzeba o nich wiedzie�. Unika si� przez to wielu rozczarowa� i pretensji,
cz�sto nieuzasadnionych, bo druga strona nie jest winna temu, �e zosta�a
wybrana na �lepo i bez zastanowienia. Je�eli cz�owiek nie dostrze�e tych
drobnych znak�w, zauwa�a swoj� mi�o�� dopiero, gdy jest ju� tak silna, �e
nie pozwala na spokojne zastanowienie si� nad wyborem.
Umiej�tno�� dostrze�enia sygna��w zainteresowania erotycznego, m�wi�c
inaczej �wiadomo�� w�asnych odczu� w tym zakresie, jest bardzo wa�na nie
tylko przy wyborze ma��onka. Ma ona znaczenie dla ka�dego cz�owieka, kt�ry
ju� dokona� wyboru swojej drogi �ycia, gdy� u�atwia dotrzymanie wierno�ci
raz podj�tym zobowi�zaniom. Ka�dy niespodziewanie dla siebie samego mo�e
si� zetkn�� z takim problemem, a osoba, kt�ra uwa�a, �e jej �adne trudno�ci
w tej sferze nie dotycz�, mo�e przeoczy� moment powstawania uczucia i
u�wiadomi� je sobie tak p�no, �e jest ju� bardzo trudno nim pokierowa�.
Pisz�c o wyborze wsp�ma��onka nie zamierzam dawa� rad, jaki on ma by�,
ani spisywa� listy cech idealnych, kt�rej i tak pewnie nikt nie m�g�by
sprosta�, ani kt�rych si� samemu nie posiada. Jedna rzecz jest jednak
bardzo wa�na: zmieni� moment wyboru - w proces wyboru, to znaczy rozci�gn��
go w czasie tak, by w okresie kiedy potrafi si� jeszcze kierowa� swoimi
uczuciami i kiedy nie zasz�y jeszcze fakty uniemo�liwiaj�ce zmian� decyzji,
pozna� bli�ej przysz�ego wsp�ma��onka.
Czas ten potrzebny jest te� z tego wzgl�du, �e nie wystarczy pozna�, jaki
kto� jest, ale trzeba si� jeszcze przekona�, jak si� zmienia. Ka�dy
cz�owiek zmienia si� w ci�gu ca�ego �ycia i oczywi�cie nie wszystko mo�na
przewidzie�, pewne jednak tendencje s� sta�e. Je�li np. w dniu poznania
przez dziewczyn� pan X i pan Y pij� po dwa kieliszki w�dki na tydzie�, s�
pod tym wzgl�dem podobni. Po jakim� czasie jednak pan X mo�e pi� trzy, a
pan Y jeden kieliszek, a wi�c pan X ma tendencj� do picia coraz wi�cej, a
pan Y coraz mniej. Dotyczy to wszelkich dziedzin �ycia i sprawdzanie, w
jakim kierunku zmienia si� cz�owiek, jest najwa�niejsz� informacj�, jak�
trzeba uzyska�, zanim si� zwi��e z nim na ca�e �ycie. Ma��e�stwo jest
wsp�ln� drog� �ycia, dlatego poznanie - nawet dok�adne, ale tylko w jednym
momencie - jest niewystarczaj�ce.
�eby da� sobie czas na to wzajemne poznanie si�, nie mo�na dopuszcza� do
tego, aby fakty nie pozwala�y ju� na zerwanie. Je�eli narzeczeni wsp�yj�
ze sob�, a zw�aszcza gdy w gr� wchodzi dziecko, nie mog� zmieni� decyzji
bez skrzywdzenia si�, tak�e je�li ich zwi�zek stanie si� spraw� publiczn�
(np. rodzina robi przygotowania do wesela, a suknia jest ju� u krawcowej),
bardzo trudno si� wycofa�. Badania pokazuj�, �e bardzo du�o narzeczonych
jest niezadowolonych ze swego zwi�zku ju� przed �lubem, praktycznie jednak
nie mog� si� ju� cofn��. Nic nie pomo�e - cho�by narzecze�stwo oficjalnie
trwa�o bardzo d�ugo - je�li decyzja faktycznie dokona�a si� wcze�niej,
je�li m�ody cz�owiek zaskoczony swoimi uczuciami, wzi�� pierwszy sygna�
zainteresowania za mi�o�� i nie da� sobie czasu na zastanowienie. Nie jest
wa�ne, jak d�ugo trwa� okres znajomo�ci od poznania si� do �lubu. Wa�ne
jest, jak d�ugi by� czas od pierwszego odczucia zainteresowania do fakt�w
determinuj�cych decyzj�.
Dojrza�o�� do ma��e�stwa
Zadania rodziny s� proste: stworzy� jej cz�onkom klimat bezpiecze�stwa i
mi�o�ci, pobudzaj�cy do rozwoju. Proste - nie znaczy �atwe i nie wszystkie
rodziny umiej� je pe�ni�. Zale�y to przede wszystkim od dojrza�o�ci
rodzic�w - ma��onk�w. Wiek os�b zawieraj�cych zwi�zki ma��e�skie wyra�nie
si� obni�a. Fakt ten mo�na r�nie interpretowa�: �wiadczy o powa�nym i
odpowiedzialnym podchodzeniu m�odych ludzi do swych m�odych partner�w albo
o niepowa�nym i nieodpowiedzialnym podej�ciu do faktu ma��e�stwa. Jak z tym
jest naprawd�? Kiedy nale�y si� �eni�? Odpowied� jest pozornie prosta:
kiedy si� jest do ma��e�stwa dojrza�ym. W tej prostej odpowiedzi kryje si�
oczywi�cie wieloznaczno�� - bo czym jest dojrza�o��?
O dojrza�o�ci do ma��e�stwa mo�na m�wi� w r�nym znaczeniu. Pierwsza - to
dojrza�o�� fizyczna, czyli zdatno�� organizmu do podj�cia zada� zwi�zanych
z ma��e�stwem. Dojrza�o�� seksualna - zdolno�� do wsp�ycia seksualnego i
wydania na �wiat potomstwa. Prawna - osi�gni�cie wieku, w kt�rym prawo
zezwala na zawarcie ma��e�stwa albo uzyskanie zgody s�du na przy�pieszenie
tego terminu. Ekonomiczna - osi�gni�cie samodzielno�ci materialnej,
podj�cie pracy zarobkowej, uzyskanie samodzielnego mieszkania. Jak wiadomo,
nie wszystkie rodzaje dojrza�o�ci osi�ga si� r�wnocze�nie. Np. m�ody
cz�owiek seksualnie dojrzewa du�o wcze�niej, ni� mo�e zdoby� w�asne
mieszkanie. Cho� wi�c dojrza�o�� pod ka�dym wzgl�dem by�aby
najkorzystniejszym momentem do zawarcia zwi�zku ma��e�skiego, praktycznie
nie zawsze jest to mo�liwe.
Je�eli jednak ma��e�stwo rozumie si� jako zwi�zek trwa�y, nie mo�e by�
zbudowane przez dzieci. O dojrza�o�ci do ma��e�stwa decydowa� wi�c powinien
nie tyle wiek fizyczny, co dojrza�o�� psychiczna. Tej dojrza�o�ci nie mo�e
ustali� przepis pa�stwowy; trzeba j� oceni� samemu. Jest ona oczywi�cie
zwi�zana z wiekiem, ale wcale nie jednoznacznie. Wszyscy znamy przyk�ady
ludzi m�odych wiekiem, ale dojrza�ych �yciowo i przeciwnie: doros�ych, ale
nieodpowiedzialnych jak dzieci.
Rozw�j ludzi przebiega w podobnych etapach, ale nie zawsze r�wnie
prawid�owo. W pierwszych latach uczucia dziecka s� egocentryczne, dziecko
wszystko ocenia z punktu widzenia w�asnej dora�nej przyjemno�ci. Tak�e
mi�o�� do bliskich os�b ma ten w�a�nie charakter. Dziecko kochaj�ce matk�
chce przede wszystkim stale z ni� przebywa�, nie bior�c zupe�nie pod uwag�
jej zdrowia, zm�czenia, czy ci���cych na niej obowi�zk�w. Z czasem ten
infantylny spos�b kochania zmienia si�, ale bywa te�, �e zostaje na ca�e
�ycie. Cz�owiek, kt�ry kocha na spos�b ma�ego dziecka, cho�by jego mi�o��
by�a szczera, nie jest dojrza�y do ma��e�stwa. Pragnie przebywa� z wybran�
osob�, ale kontakt z ni� b�dzie uk�ada� tylko z punktu widzenia swoich
potrzeb i przyjemno�ci. B�dzie chcia�, by ukochana osoba zawsze - gdy on
tego pragnie - by�a przy nim, ale nie b�dzie bra� pod uwag� jej sytuacji.
Dziecko troch� starsze - w wieku szkolnym - jest ju� zwykle mniej
egocentryczne. Zajmuje si� �wiatem zewn�trznym i innymi lud�mi, ale nie
potrafi jeszcze wczu� si� w ich prze�ycia. Ludzi chce posiada� tak jak
rzeczy. Ten spos�b podej�cia do innych os�b dosy� cz�sto utrwala si� w
wieku doros�ym. Je�eli kto� chce posiada� �on� czy m�a, podobnie jak chce
posiada� r�ne przedmioty - dla siebie, tak aby jemu przydawa�y wygody czy
chwa�y - tak�e nie jest dojrza�y do ma��e�stwa. Ludzie tacy bywaj� sprytni
pod wzgl�dem praktycznym, umiej� zarobi� pieni�dze, zdoby� mieszkanie, ale
nie umiej� dostrzec i wczuwa� si� w potrzeby psychiczne drugiego cz�owieka,
a tym samym - zrozumie� go.
Aby ma��e�stwo by�o zwi�zkiem szcz�liwym, partnerzy musz� umie� wyczuwa�
potrzeby wsp�ma��onka i to nie tylko te zewn�trzne. T� umiej�tno�� wczucia
si� w prze�ycia drugiego cz�owieka, zwan� empati�, cz�owiek powinien
osi�gn�� w wieku dojrzewania, ale nie zawsze tak si� dzieje. Empatia jest
dla zawarcia ma��e�stwa w spos�b odpowiedzialny warunkiem koniecznym, cho�
jeszcze nie wystarczaj�cym. Ju� dziecko w wieku dojrzewania powinno umie�
wczuwa� si� w sytuacj� innych i wsp�czu� z nimi, zwykle jednak nie umie
jeszcze podejmowa� za nich odpowiedzialno�ci, nie umie aktywnie dzia�a� dla
ich dobra. Dopiero ta umiej�tno�� czyni cz�owieka dojrza�ym. Dopiero
osi�gni�cie tych wszystkich etap�w dojrza�o�ci: zwr�cenie si� od siebie do
innych, umiej�tno�� wczucia si� w ich problemy i zdolno�� aktywnego i
odpowiedzialnego dzia�ania dla ich dobra, czyni cz�owieka dojrza�ym do
ma��e�stwa.
Obecnie ma��e�stwa z regu�y zawierane s� bez przymusu - z mi�o�ci, a
jednak okazuj� si� cz�sto nietrwa�e. Dzieje si� tak chyba dlatego, �e
narzeczeni nawet szczerze m�wi�cy o mi�o�ci, sami nie wiedz�, na ile jest
ona dojrza�a. Wcale nie chodzi tu o jakie� wyrachowanie, czy wyzbycie si�
uczu�, lecz o ocen�: czy zdolno�� do mi�o�ci jest na tyle rozwini�ta, by
mog�a by� podstaw� zwi�zku trwa�ego.
Sprawno�ci ocenia si� zwykle w stosunku do wieku czy zada�. Np. jak na
trzy lata, Sta� dobrze m�wi, ale jak na to, �eby p�j�� do szko�y, jeszcze
za ma�o. Jak na dziecko, Sta� bardzo serdecznie kocha, jak na zawarcie
ma��e�stwa - to za ma�o. Musi nie tylko chcie� przebywa� z osob� wybran�,
musi jeszcze chcie� i umie� wczuwa� si� w jej potrzeby, musi jeszcze
nauczy� si� podejmowania za ni� odpowiedzialno�ci w dobrej i z�ej doli, nie
licz�c na to, �e wyr�cz� go inni. Gdy to potrafi - jest dojrza�y do
ma��e�stwa. Jest dojrza�y do dalszego rozwoju w nowej sytuacji.
Mi�o�� ma��e�ska
Gdy cz�owiek osi�gnie og�ln� sprawno�� mi�o�ci i po��czy budz�cej
zainteresowanie erotyczne, rodzi si� dojrza�a mi�o��. R�ne s� rodzaje
mi�o�ci. Mi�o�� ma��e�ska jest w�r�d nich mi�o�ci� specjaln� - takim
sposobem �ycia, �eby przechodzi� przez nie we dwoje. Dla chrze�cijan
relacja ta jest sakramentem.
Mi�o�� ma��e�ska nie ma dobrej prasy ani w literaturze, ani w mass media.
"Ach to nudno w k�ko, wci��, tylko zawsze jeden m��" - m�wi�a przedwojenna
jeszcze piosenka i cz�� opisuje si� zdrady, tr�jk�ty, i porzucenia, ni�
wytrwa�� mi�o�� mi�dzy tymi samymi osobami. Taka mi�o�� wydaje si� mo�e
zbyt zwyk�a, nieciekawa, a jednak o takiej w�a�nie mi�o�ci ludzie marz�.
Gdy si� jej przyjrze� z bliska, nie jest taka szara i jednolita, jakby si�
zdawa�o. Zmienia si� i przekszta�ca wielokrotnie w trakcie swego rozwoju i
wyr�nia specyficznymi cechami od innych mi�o�ci erotycznych.
Do tych cech nale�y nastawienie ku przysz�o�ci, pragnienie wsp�lnego
dzia�ania, pobudzenie aktywno�ci, nadzieja na przysz�o��. Z tym zwi�zana
jest potrzeba stwarzania. P�odno�� jako cecha mi�o�ci ma��e�skiej dotyczy
przede wszystkim rodzenie i wychowywanie dzieci, ale tak�e wszelkich
wsp�lnych dokona�, jak np. stworzenie domu - i w sensie materialnym i
ca�ego stylu �ycia. Cech� mi�o�ci ma��e�skiej jest te� porzucenie cz�ci
swego egoizmu, na rzecz nowej jako�ci, jak� stanowi wsp�lnota dwojga, w
kt�rej oboje staraj� si� o dobro drugiego, a tak�e wsp�odpowiedzialno��.
Wsp�odpowiedzialno�� to traktowanie wszystkiego, co si� w ma��e�stwie
zdarzy, jako nast�pstwa dzia�ania obu stron. Oboje ponosz� odpowiedzialno��
za niepowodzenia, oboje s� te� tw�rcami satysfakcji i szcz�cia.
Mi�o�� ma��e�ska mimo �e dzieje si� wci�� mi�dzy tymi samymi osobami -
nie jest jednostajna, bo sk�ada si� ze wsp�zale�nych element�w, zawsze w
niej obecnych, cho� nabieraj�cych w r�nych sytuacjach specjalnej wagi.
Elementy te to: wsp�obecno��, wy��czno��, wsp�odczuwanie i wzajemne
obdarzenie. Wszystkie maj� sw�j wyraz w przysi�dze, jak� sk�adaj� sobie
ma��onkowie podczas �lubu ko�cielnego.
Kiedy� w poradni pewna pani w rozmowie powiedzia�a mi: "M�� boi si�, �e
od niego odejd�, ale ja nie mog� tego zrobi�, bo obieca�am te�ciowej, �e go