674

Szczegóły
Tytuł 674
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

674 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 674 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

674 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Autor: Alfred Szwast Tytul: FILOZOFIA DYFERENCJALNA Listy do Nieznanego Przyjaciela Motto: Wed�ug Richarda Feynmana r�nica mi�dzy naukowcem a filozofem jest ta, �e naukowiec u�ywa o��wka, papieru i kosza, a filozof tylko papieru i o��wka. Filozofia dyferencjalna tym jest znamienna, �e powsta�a nie jako reakcja przeciw jakiej� filozofii � jak zwykle bywa�o � lecz jako suma wniosk�w z fakt�w naukowych, kt�re obroni�y si� przed wyrzuceniem do kosza. Przedmowa do... przedmowy Oto przypadek osobliwy � przedmowa do ma�ej sztuki w postaci sporej ksi��ki. Sta�o si� tak dlatego, �e temat, jaki przed laty mnie zainteresowa�, rodzi� mno��ce si� bez ko�ca pytania. Jacek Kuro� wspomina o tym, jak to maj�c pi�� lat wtargn�� na scen� teatru, bo na tej scenie pokazywano czyj�� krzywd�. To faktycznie reprezentatywny przypadek. Jacek Kuro� ca�ym �yciem dowodzi, �e nie mo�e pozosta� oboj�tny na krzywd�. Ja w podobnym wieku zobaczy�em pierwsze w moim �yciu przedstawienie � amatorskie jase�ka � i od tego momentu sta�em si� �na�ogowcem� teatru. Gdy zatem we w�a�ciwym czasie nasz�a mnie ochota, by pisa�, to oczywi�cie w gr� wchodzi�o tylko pisanie sztuk, nic innego. By�o to w latach sze��dziesi�tych. Mia�em wtedy oko�o trzydziestki, a wi�c za sob� pewn� liczb� obejrzanych przedstawie� teatralnych. Lecz oto w tym czasie pojawia si� na �wiecie wariactwo, kt�re potem zostanie nazwane �Nowym teatrem�. Nowy teatr nie podoba� mi si� zupe�nie. By� on faktycznie permanentn� rewolucj�, czyli czym� bez sensu. Kto wtedy cokolwiek chcia� zrobi� w teatrze, musia� by� absolutnie nowatorski i oryginalny. To tak, jakby sobie wyobrazi� cz�owieka, kt�ry postanowi� nigdy nie je�� dwa razy tej samej potrawy. Na pewno po jakim� czasie jad�by ju� traw�. W tej sytuacji i ja musia�em wymy�li� co� nowego. I wymy�li�em: 1) Najpierw inny kszta�t budynku teatralnego. Poniewa� jakim� dziwnym idea�em by�a wtedy jedno�� sceny i widowni, wymy�li�em budynek teatralny w postaci czaszy, b�d�cej po�ow� kuli. Scena mia�a by� fragmentem ko�a, jakie stanowi�aby podstawa tej czaszy, a widownia cz�ciowo opasywa�aby scen� i tak dalej. 2) Z tej samej inspiracji � teatr wsp�lny. By� to pomys� nowej dramaturgii. Poniewa� re�yserzy wychodzili ze sk�ry, by wystawiaj�c stare sztuki, roz�azi� si� z nimi po widowni, co dawa�o efekty dziwaczne, teatr wsp�lny to mia�a by� sztuka tak napisana, by przewidywa�a role dla widz�w. Napisa�em dwie takie sztuki. 3) Nowe spojrzenie na zagadnienie tragizmu. By�y to lata nami�tnego poszukiwania wielkiej sztuki tragicznej. Og�oszono konkurs na �Miss tragedii�. Otrzyma�a to miano sztuka Millera �mier� komiwoja�era. By�a te� grana sztuka Szekspir pilnie poszukiwany. No, bo skoro epoka by�a �ech, na pi�ciu Szekspir�w...� Powiedzia�em kr�tko: istnieje nie wyeksploatowany typ tragizmu. Jest nim 4) Diamonolog, czyli taki spos�b porozumiewania si� ludzi, jaki wyst�puje naprawd� � kaleki, u�omny, tragiczny. To, co s�yszymy w filmach, w kt�rych kto inny jest autorem scenariusza, a kto inny opracowuje dialogi � to og�upiaj�ca brechta, nie dialog. Dialog jest rzadko�ci�, jak s�o�ce w marcu. Wi�kszo�� kontakt�w s�ownych to diamonologi. St�d cz�owiek � istota tragiczna. 5) Panowa�a te� wtedy ob��ka�cza pogo� za �antypowie�ci��. W og�le za �anty�. Antypowie�� pozosta�a bodaj w sferze marze�, ale mnie to pozwoli�o stwierdzi�, �e antypowie�� jest raczej niemo�liwa, natoniast antydramat jak najbardziej. Napisa�em antydramat pod tytu�em Homin. Homin to przekorna propozycja, by tak nazwa� cz�owieka, zamiast zarozumia�ego Homo sapiens sapiens. Cz�owiek nie jest sapiens. 6) Opowie�� sceniczna. Po pierwsze: istnieje swego rodzaju dylemat � czy sztuki teatralne nale�� do literatury, to znaczy, czy s� czym� do czytania, czy to tylko surowiec dla dzie�a totalnego, jakim jest spektakl teatralny. Po drugie: tak zwane didaskalia � czy to element dramatu, czy nie wi���ce nikogo uwagi autora, kt�ry jest facetem k�opotliwym dla re�ysera... Sztuki pisane metod� stosowan� przez pismo Dialog: BOHATER � tekst, jaki wypowiada posta� dramatu, oraz didaskalia, pisane jakby nie�mia�o, cz�sto kursyw�, informuj�ce na przyk�ad tylko: na prawo drzwi, na lewo okno, s� w czytaniu niewygodne. Zaproponowa�em inny graficzny uk�ad materia�u, z pewno�ci� u�atwiaj�cy czytanie, a je�li rzecz taka napisana by�aby z talentem, na pewno nale�a�aby do literatury. Opowie�� sceniczna pozwala dowolnemu czytelnikowi na samore�yserowanie sztuki i uprawianie inaczej teatru wyobra�ni, a tym samym, co wa�ne, utrudnia ona re�yserom zbytnie zniekszta�canie sztuk. 7) Teoria maski. W okresie urawni�owki, w czasach glajchszaltowania i poni�ania pierwsz� spraw� by�o ukazywanie prawdy o niejednakowo�ci ludzi i immanentnych �r�d�ach ludzkich dramat�w. W latach sze��dziesi�tych, po �wier�wieczu do�wiadcze� z nowym ustrojem, dla mnie by�o jasne, �e g��wny cel socjalizmu, w�a�nie urawni�owka, nie zosta� osi�gni�ty. Spo�ecze�stwa kraj�w socjalistycznych by�y w rzeczywisto�ci tak samo nier�wne, jak wszystkie inne, tylko nier�wne inaczej. Ustr�j programowo egalitarny nie potrafi� podnie�� z n�dzy moralnej i intelektualnej ludzi pokrzywdzonych nie przez ustr�j spo�eczny � bo tylko w ustroju widziano �r�d�o wszelkiego z�a � lecz przez natur�, wskutek niedostatku zdrowia, inteligencji, talent�w. To, �e obdarzono ich w�adz�, jakby dla rekompensaty, w rzeczywisto�ci nie usuwa�o ich niedostatk�w. �Towarzysz Szmaciak� nawet je�li mia� w�adz�, nie by� w poszanowaniu. Ci, kt�rzy w tym egalitarnym ustroju mieli lepsz� sytuacj�, to byli z regu�y ludzie, kt�rzy i w innych uzyskaliby sukcesy: dzi�ki walorom osobowo�ciowym, kt�rych ustr�j ani da�, ani odebra� nie by� w stanie. Czyli socjalizm nie osi�gn�� zasadniczego celu � r�wno�ci � jak nie osi�gn�a go r�wnie� Rewolucja Francuska. Mia�em wi�c nowatorskie pomys�y formalne i niezwykle �mia�y Temat. Ide� eugeniczn�! Jeszcze dzi� s�owo �eugenika� budzi l�k i niezrozumienie, a c� dopiero trzydzie�ci lat temu! Dzi� staje mu na poprzek tylko religia, wtedy tak�e czerwona ideologia. Postanowi�em napisa� sztuk� o wymowie eugenicznej. Ale powa�ne potraktowanie tego zadania wymaga�o zg��bienia wielu problem�w. Biologii, psychologii, etologii, filozofii. I to mi zaj�o 30 lat! Nicoll w Dziejach teatru wspomina o rosyjskim (!) porzekadle, wedle kt�rego w teatrze najtrudniejsze jest pierwsze 30 lat. Wi�c w normie... Sztuka otrzyma�a tytu�, kt�ry nie zmieni� si� do ko�ca, cho� zmieni�o si� wszystko: CZCIJ OJCA I MATK� SWOJ�, JE�ELI... Podtytu�: N�DZNICY II. Rozumowanie jest proste. Wiktor Hugo zapisa� si� w naszej pami�ci, poniewa� pochyli� si� ze wsp�czuciem nad... n�dznikami � lud�mi pokrzywdzonymi przez stosunki spo�eczne. Te stosunki zosta�y zmienione, wydawa�o si� nawet, �e w spos�b optymalny, ale nie znikn�li n�dznicy. N�dznicy pokrzywdzeni nie przez stosunki spo�eczne, czyli przez innych ludzi, tylko przez natur�. Bohaterowie sztuki to pokrzywdzeni przez natur� � brzydcy, chorowici, ma�o uzdolnieni, nie chciani, nie kochani. Odczuwaj�c bole�nie sw�j los rozumuj� jak rewolucjoni�ci � jak robotnicy wymuszaj�cy niegdy� strajkami zmniejszenie wyzysku. Ich postawa sugeruje niejasno ide� jakiej� eugeniki i �wiadomego rodzicielstwa: czy ka�dy ma prawo dawa� �ycie, a zw�aszcza ci, kt�rzy nie maj� zamiaru zajmowa� si� tym �yciem i kszta�towa� go. Sztuka Homin to pr�ba zademonstrowania masek, diamonologu, teatru wsp�lnego i antydramatu. Za pomoc� najprostszego dziwnie nie wyzyskanego motywu: formu�y zebrania, jak� pami�tamy z okresu budowy socjalizmu. Aktorzy s� na widowni i na scenie (teatr wsp�lny); ludzie m�wi�, a raczej przemawiaj�, nie staraj�c si� dotrze� do sedna problem�w ani tym bardziej do s�uchaczy (diamonolog); czywi�cie, takie gadanie nie przybli�a rozwi�zania sprawy, dla kt�rej zwo�ano zebranie (antydramat). S�owo �Homin� to sarkastyczna propozycja, by zast�pi� nim napuszone i nieuzasadnione okre�lenie Homo sapiens sapiens. Cz�owiek nie jest sapiens. Kreuj�c bohater�w sztuk postanowi�em oprze� si� na odpowiednich wydarzeniach, by, zabieraj�c si� do tak odpowiedzialnego tematu, mie� za sob� fakty. Prze�ledzi�em relacje naukowe i prasowe o wielu nieszcz�nikach, kt�rzy z powodu kalectwa � fizycznego, psychicznego, psychopatii nabytej lub � wrodzonej dopu�cili si� spektakularnych, g�o�nych zbrodni. Kiedy czyta si� o ludziach takich, jak na przyk�ad Charles Starkweather, kt�ry zastrzeli� 11 os�b, Charles Manson, kt�ry zamordowa� �on� Pola�skiego, J�zef Stalin, kt�ry wymordowa� miliony, a r�wnocze�nie korzysta si� z dzie� geniuszy, jakim zawdzi�czamy cudowne wynalazki i wspania�e dzie�a sztuki, nieodparcie nasuwa si� pytanie, kt�re leg�o u podstaw wszystkich filozofii i religii: Kim jest cz�owiek? Odpowiedzi, jakie dawano na to pytanie, okre�li�y ca�e epoki. Staro�ytno�� nie stawia�a go zasadniczo, wi�c te� sumienia najwi�kszych nie widzia�y nic zdro�nego w tym, �e na arenach wielu cyrk�w la�a si� ludzka krew, bynajmniej nie z racji walki o byt, lecz dla uciechy tych, kt�rzy akurat cieszyli si� wolno�ci�. Chrze�cija�stwo pierwsze udzieli�o odpowiedzi na to pytanie, ale odpowiedzi koszmarnej, wyl�g�ej w ob��kanej g�owie Augustyna i jego ideowych potomk�w: cz�owiek jest �yw�, okresow� przechowalni� duszy nie�miertelnej, kt�ra tkwi w nim niczym soliter. Interes tego solitera, wyniszczaj�cego cia�o swego nosiciela, jest celem. Jest nim niebo, w jakim znajdzie si� �w soliter po �mierci cz�owieka. Koncepcja ta zmieni�a rzeczywisto�� �wczesnej Europy w gigantyczny, ponury klasztor. Zacz�o zwalcza� te straszliwe pogl�dy dopiero O�wiecenie. Zaleca�o, zgodnie ze sw� nazw�, poznawa� aktywnie �wiat przez rozwijanie nauki, zamiast t�umaczy� go za pomoc� zlepku grafoma�skich pism przesz�o�ci, kt�re uznano za �wi�te. O�wiecenie, a potem Rewolucja Francuska uczyni�y podmiotem swej historii cz�owieka, kt�ry by� dot�d postrzegany jako marionetka w r�ku Boga. To by�o najpierwsze zrzucenie p�t, wi�c te� jeszcze pe�ne naiwnej wiary, kt�ra d�ugo mia�a by� ideologi� ludzi post�pu: prawdziw� godno�� osi�gnie cz�owiek dzi�ki wykszta�ceniu i wychowaniu (Helwecjusz) oraz zapewnieniu r�wno�ci (komuni�ci). Mit ten run�� w�a�nie na naszych oczach i odpowied� na postawione pytanie sta�a si� spraw� nagl�c�, je�li ludzko�� ma patrze� z jak�� nadziej� w przysz�o��. Ani chrze�cija�stwo bowiem, ani kultura europejska, zbudowana na humanistycznych mitach, nie zapobieg�y stoczeniu si� nowo�ytnej Europy w ludob�jstwo. Wi�c mo�e nauka udzieli na postawione pytanie bardziej zadowalaj�cej odpowiedzi, a w �lad za ni� filozofia zbudowana na ustaleniach nauki? Rzeczywistej desakralizacji cz�owieka dokona� dopiero Darwin. Dowi�d� on, �e cz�owiek nie jest jakim� tworem metafizyczno-przyrodniczym, lecz jednym z gatunk�w, czyli produktem ewolucji, jak wszystkie pozosta�e gatunki. Od tego czasu rozpocz�y si� spory o rodzaj tego pokrewie�stwa. Bo s� wa�kie r�nice. Moralno��, jak� wytworzyli ludzie, mity religijne i r�ne kultury. Je�li cz�owiek jest tylko jednym z gatunk�w, to i jego wytwory winny by da� si� wyt�umaczy� na gruncie praw przyrody. Tak� pr�b� podejmuje Filozofia dyferencjalna w szkicach, kt�re mia�y zawiera� rozwa�ania o teatrze. Nie starczy�o dla nich ju� miejsca i czasu. Sztuki musz� broni� si� same. B�d� stanowi�y osobny tom. Wroc�aw 1996 1.0. Diaspora odmie�c�w Drogi, Nieznany Przyjacielu! Czy prze�y�e� kiedy takie zdarzenie: zabierasz g�os na jakim� publicznym zebraniu. M�wisz i czujesz, �e nie trafi�e�. S�uchacze robi� coraz bardziej g�upie miny, jakby� m�wi� po chi�sku. Oblewa Ci� zimne uczucie osamotnienia, obawiasz si�, �e ten t�um mo�e sta� si� wrogi. Mimo �e m�wisz obiektywn�, naukow� prawd�. Ale nie tego tu oczekiwano. Wyszed�e� poza uk�ad. I wtedy gdzie� w k�cie sali kto� chrz�kn�� czy powiedzia� co� pod nosem. Niewiele z tego zrozumia�e� i us�ysza�e�, ale dozna�e� dziwnego uczucia, jakie prze�ywaj� obl�eni, gdy na horyzoncie zauwa�� nadci�gaj�c� odsiecz. To by� kto�, kto chcia� Ci rzuci� ko�o ratunkowe. To by� Tw�j Nieznany Przyjaciel. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, odpowiedzia�e� mu nie tak, jak nale�a�o, by�e� skonsternowany niezr�czn� sytuacj�... P�niej wymieni�e� z nim spojrzenie w szatni, gdy w�a�nie upad� mu kapelusz, i s�owo, kt�re mia�e� na wargach, zatrzasn�o si� za z�bami. A potem, po wielu miesi�cach, a mo�e latach, spotka�e� go na ulicy i zn�w w jak�e pechowych okoliczno�ciach! On sprzecza si� z jak�� kobiet� uwieszon� u jego ramienia, a Ty taszczysz ci�k� waliz�. Wasze spojrzenia skrzy�owa�y si� przelotnie, pe�ne rozpaczy, i znikacie dla siebie na zawsze. B�dziesz wypatrywa� tych oczu przy nast�pnych przem�wieniach i b�dziesz je widzia� jasno, wyra�nie, wtedy gdy powierzasz swe my�li kartce papieru, kt�ra ma zamieni� si� w artyku�, ksi��k�, by potem krzycze� w�r�d t�umu oboj�tnych... Ilu znajdzie nieznanych przyjaci�, kt�rzy nastawieni s� na ten sam zakres fal, co i Tw�j �nadajnik�? Takich, kt�rzy w czasie czytania biegn� do kuchni podzieli� si� wiadomo�ci� � �widzisz, zobacz, napisane tu dok�adnie tak, jak m�wi�em�. A mo�e przywo�am Twej pami�ci inn� sytuacj�, gdy t� osob�, do kt�rej Twoja my�l przeskakiwa�a z szybko�ci� iskry elektrycznej, by� nie on, ale ona? Wszystko wtedy rozgrywa�o si� jakby o oktaw� wy�ej. Jej oczy by�y nie tylko nad wyraz rozumne, ciep�e, �yczliwe, ale przede wszystkim pi�kne i po��dane. Te oczy m�wi�y do Ciebie, �piewa�y. A w Tobie �piewa�a dusza. I je�eli w�wczas los okaza� si� dla ciebie tak �askaw, �e nie straci�e� tych oczu, zbli�y�e� si�, zapozna�e�, nigdy tego dnia nie zapomnisz. Je�li za� mia�e� a� tyle szcz�cia, �e zwi�za�e� si� z blaskiem tych oczu na zawsze, jeste� wybra�cem losu. Biblia przekaza�a nam, �e taki wypadek zdarzy� si� przy studni Jakubowej, jeden za� z moich znajomych prze�y� podobn� scen� przy frontowej studni, do kt�rej podjecha� po wod� dla rozgrzanego czo�gu. I ��yj� d�ugo i szcz�liwie�, i maj� troje dzieci. Stanowi� do dzi� male�k� oaz� pogody i harmonii. Kiedy on grzeba� przy kolejnych motocyklach, ona, w kucki przy nim, by�a jego instrumentariuszk�. Kiedy malowali mieszkanie, byli faktycznie r�wno pochlapani oboje. Rota przysi�gi ma��e�skiej u Rzymian brzmia�a tak, na poz�r dziwacznie: Ubi tu Gaius, ibi ego Gaia. Gdzie ty, Gajuszu, tam i ja � Gaja. Gajusz i Gaja to by�y bardzo pospolite imiona. Sens tej roty polega� na tym, �e kobieta przyrzeka�a by� drug� stron� medalu. Nie wsp�lnikiem, jak to jest dzisiaj. Cz�ci� jednej ca�o�ci. Drogi, Nieznany Przyjacielu! I Ty, i ja, i prawie ka�dy cz�owiek przyznaje, �e takie spotkania zdarzaj� si� bardzo rzadko � raz, dwa razy w �yciu, rzadko cz�ciej. Co to znaczy? Oznacza to, �e 99% naszych przymusowych kontakt�w z bli�nimi to kontakty skazane na diamonolog (6.1.), nawet gdy dotycz� one najbli�szych. Wynika to z podstawowego faktu zr�nicowania osobniczego w�r�d ludzi, o czym s�awny biolog Jean Hamburger pisze tak: �Oto ludzie, dziwny gatunek. Gatunek, w kt�rym jak we wszystkich innych, ka�da jednostka ma w�asn�, jedyn� w swoim rodzaju odr�bno��, rozci�gaj�c� si� na jej m�zg, zachowanie, spos�b my�lenia. Odmienno�� ka�dego z osobnik�w we wszystkich �yj�cych gatunkach z cz�owiekiem w��cznie jest czym� wi�cej ni� zwyk�� fantazj� przyrody, jest, bez w�tpienia, g��wnym warunkiem przetrwania gatunku. Prawie na pewno wielorako�� osobnik�w i ich nier�wno�� s� podstaw� doboru naturalnego. Ale rani nas spos�b, w jaki si� ten dob�r dokonuje, poniewa� polega on na eliminacji s�abych � osobnik�w, kt�re �le si� przystosowuj� do danej agresji � i przetrwaniu silnych � osobnik�w, kt�re opieraj� si� tej agresji i pozwalaj� gatunkowi przetrzyma� ci�kie czasy. Biologiczna funkcja nier�wno�ci ma czym szokowa� niekt�re z najg��bszych pragnie� umys�u ludzkiego, nasze pragnienie wolno�ci, nasz� ch�� obrony cz�owieka, wag�, jak� przywi�zujemy � z medycyn� na czele � do jego mizernej i efemerycznej osoby, nasze poszukiwanie r�wno�ci ludzi wobec �ycia. Czy trzeba przypomina�, �e takich uczu� nie doznaj� �adne inne �yj�ce istoty? Tylko gatunek ludzki zna poj�cia moralne, idee z�ego i dobrego� (Cz�owiek i ludzie). To prawda. Mo�na wszak�e o tym powiedzie� jeszcze co� wi�cej, a mianowicie: 1) Zwierz�ta s� zr�nicowane niepor�wnanie mniej ni� ludzie i z tego powodu tak�e ich egzystencja jest r�na od ludzkiej. Mowa o zr�nicowaniu wewn�trz gatunku i tylko o zwierz�tach �yj�cych na wolno�ci. 2) Ludzie maj� mo�no�� wp�ywa� na swoje zr�nicowanie, zwierz�ta nie. Drogi Przyjacielu! Rozwin� tu pogl�d, �e �r�d�em cierpienia dla cz�owieka jest przede wszystkim jego zr�nicowanie, �e w�a�nie ono stanowi tragiczny rys egzystencji ludzkiej. Przyjmiemy tu racjonalny punkt widzenia, �e cz�owiek jest cz�stk� przyrody i jego kondycj� nale�y rozpatrywa� w kontek�cie wszystkich byt�w natury, nie cofaj�c si� przed wnioskami, jakie implikuje takie stanowisko. Od czas�w Haeckla i Darwina nowe zdobycze nauki stale i konsekwentnie zmniejszaj� przepa��, jaka w poj�ciu ludzi wierz�cych i r�nych ideolog�w istnieje mi�dzy cz�owiekiem a �wiatem zwierz�t. Prawdopodobnie mo�na powiedzie�, �e tak� rewolucj� w pogl�dach na zwi�zki cz�owieka ze zwierz�tami, jak� w XIX wieku by�y tezy Darwina, w naszym wieku s� odkrycia etolog�w. Zmuszaj� one wszystkich dogmatycznie my�l�cych ludzi do przyj�cia twierdzenia, �e nie jeste�my tak �wolni�, jak si� to dotychczas m�wi�o, bowiem udowodniono, �e kieruj� nami w znacznym stopniu instynkty. Zreszt�, interpretacja wynik�w prac etolog�w to jeszcze zadanie do wykonania. Koniec wieku XX nie jest ku temu czasem najlepszym. Wielkie wydarzenia polityczne, wielki przyp�yw d�ugo hamowanych uczu� religijnych. Jednak jak weryfikacja rytualnych form zachowania zwierz�t obali�a wiele antropomorfizuj�cych mit�w, tak zweryfikowanie rzeczywistej warto�ci kszta�cenia doprowadzi do zmiany pogl�d�w na temat roli i znaczenia zabieg�w dydaktycznych, rozumianych najcz�ciej jako mo�liwo�� istotnej korekty natury. 1.1. R�norodno�� niejedno ma imi� Ren� Dubos napisa� ksi��k� pod tytu�em Pochwa�a r�norodno�ci. Ren� Dubos jest mikrobiologiem o duszy artysty. Raduje go bogactwo form widzialnego �wiata. Pisze o tym rozrzewniaj�co. A jako biolog wie, jak bogactwo pomna�a si� w jeszcze wi�ksze bogactwo przez krzy�owanie. Prosty cz�owiek m�wi: �wiat by�by nudny, gdyby nie by� taki zr�nicowany. A Vitus Dr�scher opisuj�c jedyn� w swoim rodzaju rybk� �rodkowoameryka�sk�, molinezj� meksyka�sk� (Poecilia formosa), kt�ra rozmna�a si� przez dziewor�dztwo, wskutek czego wszystkie osobniki w �awicy s� biologicznie identyczne, w pewnej chwili wykrzykuje: �Przeniesione na ludzi wyobra�enie tego rodzaju stereotypowej formy produkcji potomstwa sprawia wra�enie koszmarnego snu� (Cena mi�o�ci, s. 20). Przeciwstawienie si� tak zgodnej opinii zakrawa na szale�stwo. A jednak uczynimy to. S� ku temu bardzo wa�ne powody. Wszyscy niby s� zachwyceni r�norodno�ci�, ale... wszyscy szukaj� podobnych! Poczynaj�c od �proletariuszy�: proletariusze wszystkich kraj�w ��czcie si�! Fabrykanci te� si� ��cz�, ale oczywi�cie sami, bez proletariuszy. I podobnie post�puj� wszyscy � hodowcy �wi� i hodowcy kanark�w. Kompozytorzy, literaci, plastycy. Ale tak�e � przest�pcy! Cho� raczej nieformalnie. Mo�na by powiedzie�: ano, ludzie ��cz� si�, bo to s�u�y ich interesom. Ale wiele zwi�zk�w ludzi po prostu podobnych � mo�e zacznijmy ich nazywa� similisami � nie ma takiej motywacji. Jaki� bowiem wsp�lny �interes� maj� byli pensjonariusze pewnych zak�ad�w karnych, kt�rzy zako�czyli �karier� zawodow��? Albo byli narkomani, m�owie s�awnych �on (Anglia) lub dziewczyny ��miertelnie zakochane w Elvisie Presleyu�? Takich stowarzysze� jest zarejestrowanych (!) w Ameryce oko�o p� miliona i skupiaj� one ponad 15 milion�w cz�onk�w! Jak podaj� etnolodzy, to samo by�o w�r�d lud�w prymitywnych � czarownicy, szamani, zaklinacze te� zawi�zywali autonomiczne bractwa. Te fakty zmuszaj� nas do sformu�owania innej teorii spo�ecze�stwa. Z tej perspektywy jest ono diaspor� odmie�c�w. Nie �samotnym t�umem� (D. Riesman), tylko t�umem samotnych. Taki t�um samotnych pokazuje sztuka Homin. Tytu� ten to parodia okre�lenia Homo sapiens, jakie cz�owiek zarozumiale sobie nada�. Niestety, cz�owiek nie jest sapiens. Cz�owiek jest istot� tragiczn� (6.3.) z powodu podstawowego, g��bokiego zr�nicowania. Sens jego egzystencji najg��biej oddaje jeden z najstarszych mit�w ludzko�ci � mit o wie�y Babel. �Pomieszanie j�zyk�w�, trudno�� czy niemo�no�� porozumienia tam, gdzie konieczne jest wsp�dzia�anie, gdy zadanie przekracza mo�liwo�ci jednostki � oto los skazanych na koegzystencje odmie�c�w, kt�rych najwi�ksz� t�sknot� i nieustannym d��eniem jest znajdowanie podobnych. To wiedzieli ju� Rzymianie, kiedy ukuli powiedzenie: similis simili gaudet. Przet�umaczmy to najpierw dos�ownie: podobny podobnym si� cieszy. Rozwini�te t�umaczenie tego aforyzmu to ca�a niniejsza praca. Jeste�my istotami o zadziwiaj�cej dychotomii. Szukamy podobnych, ale podobnych do pewnego stopnia. Gdy podobie�stwo przekracza pewn� granic�, nast�puje gwa�towne odpychanie, jakby to by�o zbli�enie dw�ch biegun�w o tym samym znaku. Gdy na balu gwiazd znajd� si� dwie aktorki w takich samych sukniach, wybucha awantura. Wspomniany ju� Jean Hamburger opisuje, jakiego szoku dozna�, kiedy w�r�d cz�onk�w orkiestry zobaczy� swego sobowt�ra. �e wszyscy podobnie reaguj� w takich sytuacjach, potwierdzi�y skrupulatne badania pani Jarymowicz. Jak to rozumie�? 1.2. Cena mi�o�ci Istnieje pi�kna ksi��ka Vitusa Dr�schera pod powy�szym tytu�em, m�wi�ca o przedziwnych sposobach rozmna�ania si� zwierz�t. Jest to �wiat pe�en najbardziej fantastycznych pomys��w. Oto na przyk�ad pewne �my, rzadkie i �yj�ce samotnie. Jak si� maj� spotka�, by odby� gody i zapewni� przetrwanie gatunku? S� ma�e, wi�c nie mog� pos�ugiwa� si� g�osem do zwabienia partnera, jak ptaki lub jelenie. Natura zapewni�a im wi�c bardzo oryginalny spos�b na powiadamianie kogo trzeba o mi�osnej gotowo�ci. �my te wydzielaj� w otoczenie tak zwane feromony zapachowe, kt�re niby smugi po odrzutowcach unosz�c si� w powietrzu, informuj�, kto i gdzie czeka na randk�. Innym zadziwiaj�cym faktem jest odnajdywanie si� w czasie god�w popularnych �wietlik�w. Kiedy zdarzy nam si� zobaczy� w ciep�y letni wiecz�r ten sympatyczny ognik b�yskaj�cy w�r�d krzew�w w ogrodzie, nie przychodzi nam na my�l, jaki nadzwyczajny dziw natury mamy przed sob�. Badania entomolog�w ujawni�y, �e te b�yski to wabienia mi�osne. Nie to wszak�e jest czym� nadzwyczajnym. Ma prawo �ma wysy�a� w �wiat swoje mi�osne SOS przez wydzielanie zapachu, wi�c i samiczka �wietlika mo�e b�yska� w trawie, by zwr�ci� na siebie uwag� przelatuj�cego samczyka. Zdumiewa co� innego. Jak wykaza�y badania, jest tych �wietlik�w oko�o 150 gatunk�w. Wi�c nie do rzadko�ci nale�y sytuacja, �e na jednej ��ce mo�e ich by� kilkadziesi�t, zewn�trznie zupe�nie si� nie r�ni�cych. Odbycie stosunku z przedstawicielk� odmiennego gatunku by�oby z prokreacyjnego punktu widzenia zupe�nie niecelowe. Jak natura rozwi�za�a ten problem? Ka�dy gatunek pos�uguje si� jakby odmiennym alfabetem Morse'a. Samczyk �wietlika pikuje w traw� tylko wtedy, gdy spostrze�e �sw�j� � znany mu instynktownie � system d�u�szych i kr�tszych b�ysk�w. Prawie identyczna sytuacja wyst�puje u s�ynnych muszek Drosophila melanogaster, s�ynnych st�d, �e na nich przeprowadzano do�wiadczenia na temat dziedziczno�ci; to w�a�nie na wyniki tych do�wiadcze� tak oburzali si� koryfeusze �przoduj�cej� nauki, Olga Lepieszynskaja i wszech nauk doktor � �ysenko. Drozofili mamy r�wnie� bardzo du�o gatunk�w, ale s� one tak do siebie podobne, �e nawet pod mikroskopem trudno znale�� r�nice anatomiczne mi�dzy odr�bnymi gatunkami. Tu czynnikiem r�nicuj�cym jest... brz�czenie! Samczyki interesuj� si� tylko tymi samiczkami, kt�re ��piewaj�� w spos�b �wpadaj�cy im w ucho�, to znaczy tylko w�asnego gatunku. I teraz wa�ka uwaga. Powiedzieli�my, �e �wietlik pikuje na o�lep w g�szcz traw, gdy zauwa�y znajom� sekwencj� b�ysk�w, a samczyk drozofili czyni to samo, gdy us�yszy mi�e dla jego ucha brz�czenie. Opisane tu wyr�niki maj� na celu unikni�cie pomieszania gatunk�w, bo mi�o�� z osobnikami innego gatunku by�aby bezpotomna. Rozpatruj�c w identyczny spos�b zachowania erotyczne na przyk�ad cz�owieka stwierdzimy, �e tu niepodobie�stwem jest, by m�czyzna mia� jakiekolwiek trudno�ci z odr�nieniem, powiedzmy, szympansicy. Takiego problemu nie ma, ale jest za to inny, o wiele bardziej skomplikowany: kt�r� kobiet� wybra� spo�r�d wielu mo�liwych?! �e taki problem istnieje, nie ma w�tpliwo�ci co najmniej od czasu napisania Ars amandi, a na pewno od czas�w znacznie bardziej zamierzch�ych. Czy� nie powinno to by�o sk�oni� kogo� do zastanowienia si�, czy aby prawid�owo�� ta nie obowi�zuje tak�e w�r�d zwierz�t? Ludzie s� jednak zdumiewaj�co niespostrzegawczy, jak to powiedzia� odkrywca hierarchii dziobania, Schjelderup-Ebbe. Ludzie udomowili kur� tysi�ce lat temu, ale pecking order (hierarchi� dziobania) odkryto dopiero w latach drugiej wojny �wiatowej! Mo�emy wybaczy� etologom badaj�cym karesy mi�osne muszek drozofili, kochaj�cych si� ku naszemu strapieniu na zgni�ych jab�kach w kuble na �mieci, �e nie badali, czy samczyk muszki owoc�wki kopuluje z ka�d� samiczk�, kt�ra go zwabi�a znajomym brz�czeniem, czy te� pomija �garbate�, �zezowate� i kalekie; i tak wybadali du�o. Ale trudno wybaczy� tym, kt�rzy oburzaj�c si� na przymusowe ��czenie ludzi w pary (z przyczyn religijnych, maj�tkowych), bo �ludzie nie kanarki�; nie pomy�leli, �e kanarki na wolno�ci nie parz� si� wed�ug zasady, �e ka�dy partner r�wnowarty. Tyle fakt�w z �ycia zwierz�t winno by�o dawno zwr�ci� ludziom uwag� na to, �e zwierz�ta nie automaty i te� maj� indywidualne sympatie i antypatie. Spostrzeg�a to wreszcie pewna pani, �ona profesora Beacha z Kalifornii, a jej spostrze�enie ma tak� warto�� dla nauki, jak odkrycie przez Schjelderupa-Ebbego hierarchii dziobania. Obserwacja pani Beach pozwoli�a odkry� nowy, wa�ny instynkt, instynkt wi�zi, co Vitus Dr�scher nazwa� odkryciem epokowym! Ja wyci�gn� jeszcze �mielsze wnioski z tego odkrycia, mianowicie powiem, �e istnienie instynktu wi�zi pozwala s�dzi�, �e celem natury jest nie tylko imperatyw przed�u�enia trwania gatunku, ale tak�e szcz�cie, czyli egzystencja bez cierpienia. Zaczynamy wi�c rozumie�, sk�d te powracaj�ce wci�� w kulturze rozwa�ania o samotno�ci, ibsenizmie, alienacji. Lata sze��dziesi�te i siedemdziesi�te by�y okresem zgo�a maniakalnego m�wienia o tym. Sartre napisa� wtedy sztuk� pt. Huis clos (Przy drzwiach zamkni�tych) ze znan� tez�, �e �piek�o to s� inni�. Wed�ug egzystencjalist�w piek�em cz�owieka by�a zar�wno �samotno��, jak i �inni�. Czy� wi�c niebo dla cz�owieka istnieje tylko po �mierci? Zaproponuj� now� na to odpowied�. W pewnych sytuacjach cz�owiek znajduje �niebo� tutaj, na ziemi. Jest ono tam, gdzie similis simili gaudet. Oto nowa ewangelia. 2.0. �Instynkt szcz�cia� Drogi Przyjacielu! Czy widzia�e� kiedy walk� kogut�w? Zwyczajnych kogut�w, na zwyczajnym podw�rku? Je�li widzia�e�, to wiedz, �e ogl�da�e� widowisko, w kt�rym przejawia�o si� podstawowe prawo przyrody � rycerski pojedynek, maj�cy wy�oni� lepszego. Ten, kt�ry wygra, b�dzie korzysta� z wielu przywilej�w, w tym z tego, �e to on � zwyci�ski, bo silny, inteligentny i bardziej urodziwy, zostawi najwi�cej potomk�w. W tym lapidarnym uj�ciu jest tyle zagadnie� � przyrodniczych, moralnych i filozoficznych � ile �yj�tek w kropli wody pod mikroskopem. Koguty zosta�y tu wzi�te jako przyk�ad � ich spos�b rozgrywania pojedynk�w o przyw�dztwo i przyporz�dkowanie do odpowiedniego szczebla w hierarchii jest podobny do walk wielu innych zwierz�t, chocia� s� r�nice w sposobach przeprowadzania eliminacji, jak te� trzeba dla porz�dku przypomnie�, �e nie wszystkie zwierz�ta �yj� w systemie hierarchicznym, a wi�c nie wszystkie prowadz� turnieje eliminacyjne. Je�eli bywa�e� na wsi, mog�e� te� zauwa�y� taki fakt: w�a�cicielka stada interweniuje czasem w tak� walk� ruszona wsp�czuciem dla s�abszego koguta. Rozp�dza walcz�cych i odracza w ten spos�b rozstrzygni�cie, kt�re i tak p�niej nast�pi. Interweniuj�ca gosposia czyni to, o czym m�wi� Jean Hamburger, �e �biologiczna funkcja nier�wno�ci ma szokowa� niekt�re z najg��bszych pragnie� umys�u ludzkiego�. Trzeba by�o wielu obserwacji i spokojnej, wolnej od emocji analizy, by doj�� do wniosku, �e te z pozoru brutalne walki i, jak si� wydawa�o, niesprawiedliwe rozstrzygni�cia, jakie przynosz� (wszak przegrani maj� pod wieloma wzgl�dami gorsz� sytuacj�) s� w�a�nie optymalnym rozwi�zaniem! Rozpatrzmy to na przyk�adzie pawian�w. Idzie sobie taka horda przez sawann� i sprawia do�� niefrasobliwe wra�enie. Tu i �wdzie kto� si� poczubi, czasem jest troch� pisku, gdy si� trafi jakie� dobre jad�o. Rozpasana anarchia, szczyt swobody, jaka marzy si� wszystkim niedouczonym, m�odym kontestatorom. Ale to bardzo z�udny poz�r! Stado prowadzone jest przez najstarszego samca, i to takiego, kt�ry najlepiej zna teren i czyhaj�ce tu niebezpiecze�stwa. Takiego, kt�ry ma rzeczywisty autorytet. Na swawole pozwala sobie m�odzie�, ale ta idzie w �rodku, pod czujnie �ypi�cymi oczyma starszyzny, pozostaj�cej na obrze�u grupy. Nieodpowiedzialne wybryki m�odzie�y s� natychmiast karane. Wok� kryje si� wiele niebezpiecze�stw, zw�aszcza dla m�odych � lwy, lamparty, a tak�e inne drapie�ce. Bezpiecze�stwo zapewnia tylko zorganizowana grupa. Trzeba si� u�o�y� na spoczynek. Nie ka�de miejsce jest jednakowo wygodne i bezpieczne. Jak rozstrzygn��, gdzie si� kto ma u�o�y�? Stacza� b�jki co wiecz�r, w rezultacie czego niekt�re osobniki spada�yby do lwich pysk�w z ga��zi jak �go��bki do g�bki�? Nie ma �adnych walk ani spor�w. To zosta�o za�atwione wcze�niej, w drodze eliminacji, dok�adnie tak, jak ludzie ustalaj� hierarchi� na Mundialu: ka�dy z ka�dym, po rycersku i, co nale�y podkre�li�, nie jest to uk�ad ani na zawsze, ani na d�ugo. Gdy �wodzowi� �noga si� powinie� i j� na przyk�ad z�amie, rywal wykorzysta natychmiast t� �destabilizacj� i zajmie jego miejsce. Teraz on b�dzie sypia� na najwygodniejszej i najbezpieczniejszej ga��zi, nadto korzysta� z wielu przywilej�w. Ale tak�e ponosi� zwi�kszon� odpowiedzialno��, gdy zajdzie potrzeba obrony. Wypowiedzmy teraz pewn� hipotez�, kt�ra jest raczej pewnikiem: tak wygl�da�y stosunki u naszych przodk�w wtedy, kiedy jeszcze byli �ma�poludami�. Zmieni�o si� to, gdy do�� nagle i nieoczekiwanie ma�poludy uzyska�y zdolno�� my�lenia. Nast�pi�o to bynajmniej nie tak dawno. S� to nieledwie dziesi�tki tysi�cy lat, a nie setki ani miliony. My�l�cy ma�polud zmodyfikowa� ten naturalny system hierarchiczny. Efektem pierwszego my�lenia by� najpierwszy grzech � pycha. Dominant, kt�ry uzyska� zdolno�� abstrakcyjnego my�lenia, jako pierwsz� rzecz wymy�li� przekonanie, �e wywalczona pozycja w grupie 1) nale�y mu si� do�ywotnio, 2) winna by� dziedziczna. Takie postawienie sprawy zniszczy�o ca�y dotychczasowy uk�ad. Walki indywidualne o pozycj� w grupie zosta�y zamienione na walki grup. Przeciwnicy stawali naprzeciw siebie nie indywidualnie, walcz�c tylko o sukces osobisty, przy oboj�tno�ci reszty grupy, lecz skrzykiwali swoich stronnik�w i walki indywidualne zamienia�y si� w... wojny! Oznacza�o to: 1) pozostanie �dominanta� u w�adzy, mimo �e przesta� by� najlepszy w grupie (kr�l, cesarz) � skutki by�y wielorako fatalne; 2) je�li �dominanta� (wodza) zast�powa� teraz syn, to idea przyw�dztwa najlepszych by�a ca�kowicie wypaczona, gdy� prawa dziedziczenia (biologicznego) nie s� takie, by potomek dziedziczy� dok�adnie cechy ojca. Tak wygl�da naprawd� grzech pierworodny cz�owieka. Jest w tym troch� podobie�stwa do biblijnej wersji z jab�kiem, kt�re by�o symbolem pychy wobec Boga. Stale aktualizowany uk�ad hierarchiczny w�r�d zwierz�t ma z punktu widzenia interesu gatunku same zalety. Zapewnia ci�g�e doskonalenie gatunku przez zwi�kszanie szansy prokreacyjnej najlepszych samc�w, powierzanie obrony rzeczywi�cie najsilniejszym i unikanie niebezpiecze�stw z powodu �spor�w kompetencyjnych� w obliczu zagro�enia. Lwia cz�� prehistorii i historii cz�owieka przebieg�a w podobnej formie hierarchicznej zale�no�ci. Mo�na przyj��, �e dop�ty, dop�ki realizowa�o si� to w rezultacie presji samych instynkt�w, wygl�da�o to tak, jak dzieje si� do dzisiaj u zwierz�t zorganizowanych w struktury hierarchiczne. W momencie pojawienia si� samo�wiadomo�ci zacz�y powstawa� dyktatury, tym r�ni�ce si� od czysto instynktowych rozwi�za�, �e tworzy�y one ju� dla siebie ideologiczne, to znaczy wydumane uzasadnienia, sprowadzaj�ce si� z regu�y do zwi�kszania znaczenia przyw�dcy czy elitarnej grupy, ub�stwienia przyw�dcy, przyznania mu prawa dziedzicznego przekazywania w�adzy i autorytetu. Pojawienie si� my�lenia abstrakcyjnego oznacza�o wojn� z instynktami. Instynkty kieruj� zachowaniem zwierz�t wed�ug praw... ekonomii! Zostaj� (przekazane dziedzicznie) te zachowania, kt�re dobrze s�u�� interesowi gatunku, a przepadaj� te, kt�re s� mniej dobre lub z�e. M�wi�c pro�ciej, prze�ywaj� ci, kt�rzy w danych warunkach mog� prze�y�, a gin� ci, kt�rzy danych warunk�w nie wytrzymuj�. Jak powiedzieli�my, �pycha� by�a pierwszym grzechem my�l�cego ma�poluda. Drugim za� � wymy�lenie �dominanta� niewidzialnego, istniej�cego tylko w wyobra�ni � Boga (9.7.). Dyktatura to zamro�enie, petryfikacja naturalnego systemu hierarchicznego. Dyktatura jako system rzadko prze�ywa dyktatora. Nast�pca nigdy ju� nie ma charyzmy poprzednika i wtedy wszyscy krytykuj� wady systemu, w kt�rym nieliczni maj� du�o, a bardzo liczni niewiele. Rodzi si� pomys� alternatywny � wszystkim po r�wno. Mo�emy pomin��, co na temat komuny pierwotnej pisa� Engels, a przypomnie� komuny czas�w historycznych: niezwykle rygorystyczn� komun�, jak� chcieli zaprowadz� aposto�owie (Dz Ap II, 42�47; IV, 32-37; V, 1�11), podobn� pr�b� �wi�tego Franciszka z Asy�u i �utopijne� komuny dziewi�tnastowieczne na gruncie ameryka�skim i �nieutopijnych� (?) komunist�w �naukowych� naszego wieku. Wszystkie one upad�y z powodu zbyt jaskrawego rozej�cia si� z podstawowym prawem natury � zr�nicowaniem, niejednolito�ci�. Ale oddajmy sprawiedliwo�� komunistom. Komunista to ta gospodyni odp�dzaj�ca agresywnego koguta, by obroni� s�abszego. Tyle� poczciwa, co niewystarczaj�co zorientowana w funkcjonowaniu prawide� �wiata. Trzecim rozwi�zniem jest demokracja � chwalebny tym razem postulat spekulatywnego umys�u i poczucia moralnego Homini sapientis, bior�cy za podstaw� fakt zr�nicowania ludzi i staraj�cy si� poradzi� sobie z nim wed�ug zasady najmniejszego z�a. Najmniejszym z�em b�dzie podporz�dkowanie mniejszo�ci woli wi�kszo�ci, z tym jednak�e, by wola mniejszo�ci by�a o tyle respektowana, o ile to jest mo�liwe. Taka demokracja to najwi�ksze osi�gni�cie umys�u ludzkiego w dziedzinie stosunk�w spo�ecznych, ale te�, niestety, by�a ona i jest zjawiskiem wyj�tkowym w historii cz�owieka. Wszystkie systemy spo�eczne, jakie istnia�y i istniej�, s� odmianami lub kombinacjami trzech zasadniczych form ustrojowych, to jest formy autorytarnej, egalitarnej i demokratycznej. Z uwagi na dalsze analizy, jakie tu czyni� b�dziemy, rozpatrzymy je nie tak, jak to czyni� pisarze polityczni. Nasz punkt widzenia, nasze podej�cie, nazw� merytorycznym, to znaczy takim, w kt�rym dokonuje si� ocen na gruncie immanentnych, podstawowych praw przyrody (o tyle, o ile w danym czasie s� znane), a nie ze stanowiska sformu�owa� b�d�cych odleg�� ju� interpretacj� tych podstawowych fakt�w. Wykaza�em Ci tutaj, jak manifestuje si� instynkt dominacji i instynkt moralny � wra�liwo�� na cudze cierpienie � w tych trzech wzorcowych ustrojach spo�ecznych. Wszystkie te sposoby uk�adania spo�ecznych stosunk�w zar�wno w�r�d zwierz�t, jak i ludzi s� konsekwencj� zr�nicowania osobniczego, kt�re, to oczywiste, jest motorem post�pu, ale tak�e �r�d�em tego wszystkiego z�a, jakie implikuje konieczno�� wsp�ycia niepodobnych. Zaiste, nale�y si� dziwi�, �e nikt nie ujmuje owego zagadnienia w ten spos�b, natomiast niemal powszechne jest podkre�lanie w najprzer�niejszych formach cudowno�ci faktu zr�nicowania. Taki autentyczny panegiryk na cze�� zr�nicowania napisa� Ren� Dubos pod zupe�nie niedwuznacznym tytu�em Pochwa�a r�norodno�ci. Ren� Dubos jest s�awnym biologiem, cz�owiekiem lekkiego pi�ra, pewnie poet�, wi�c te� w r�norodno�ci widzi nie tylko �r�d�o nowatorstwa natury, ale tak�e jej bogactwo i cudowno��. Tak to ju� bywa z zamkni�tymi w sterylnych �cianach laboratori�w uczonymi, �l�cz�cymi w�r�d mn�stwa zimnego szk�a prob�wek, zlewek, rurek itp. Kiedy wyrw� si� z owego kr�gu oblanego �wiat�em lamp jarzeniowych do... rodzinnego Henonville pod Pary�em, �wiat wydaje im si� feeri� z bajki. �To oczarowanie � pisze R. Dubos � w �cis�ym, etymologicznym rozumieniu s�owa � uwarunkowa�o ca�e moje �ycie�. No, c�, Drogi Przyjacielu, mo�na i tak. Powt�rzmy wi�c truizm, �e to, jakim jest �wiat, zale�y przede wszystkim od postawy wobec niego. Co innego widzi cz�owiek nastawiony entuzjastycznie, co innego pesymista, co innego za� realista, staraj�cy si� niczego nie przeceni� i niczego nie niedoceni�. Dla R. Dubosa ob��dne bogactwo form jest czaruj�c� feeri�, dla mnie �r�d�em niepotrzebnego cierpienia. Dlatego Dubos mno�y przyk�ady bogactwa, b�d�cego wynikiem zr�nicowania, ja chc� Ci zaj�� g�ow� czym� przeciwnym i, uwa�am, wa�niejszym, tym mianowicie, jak natura skazana z jednej strony na r�norodno�� jako sw�j podstawowy mechanizm rozwoju, z drugiej zwalcza to zr�nicowanie, d��y do integracji, by unika� dystres�w towarzysz�cych spotkaniom osobnik�w niepodobnych, a zwi�ksza� kontakty podobnych z podobnymi. Efekty tych przeciwstawnych d��no�ci w�r�d zwierz�t s� raczej dobre, zar�wno ze stanowiska s�u�enia interesowi gatunku, jak i minimalizowania cierpienia, natomiast to, co obserwujemy w tym wzgl�dzie w�r�d ludzi, jest straszne, tragiczne. Zanalizujemy to bardziej szczeg�owo. Zr�nicowanie (w obr�bie gatunku) w�r�d zwierz�t jest tym wi�ksze, im wy�szy szczebel drabiny ewolucyjnej. Bakterie r�ni� si� praktycznie bardzo ma�o, ma�py ogromnie, prawie tak jak ludzie, o czym wiemy dzi�ki pani J. Goodall. W�r�d zwierz�t dzia�aj� bezlitosne prawa eksterminacji odmie�c�w � kalek, nieudacznik�w, orygina��w, albinos�w i osobnik�w z odchyleniami w zachowaniach instynktowych. U ludzi, jak wiadomo, jest raczej odwrotnie. To najzdrowsi wybijaj� si� w wojnach, notabene rozp�tywanych przez psychopat�w, czyli ludzi kalekich (10.1.), a cherlaki w tym czasie zap�adniaj� �ony wojownik�w. Ju� cho�by tylko ten fakt dowodzi, �e gatunek ludzki znajduje si� na prostej drodze do degeneracji. W obr�bie �adnego gatunku zwierz�t nie ma takiej sytuacji, by by� on do tego stopnia zr�nicowany, �e pewna cz�� populacji trzyma w niewoli jak�� inn� cz��. U cz�owieka jest to regu�a jego egzystencji � zawsze wi�ksze populacje trzyma�y w niewoli mniejsze, s�absze � by�a wszak w historii cz�owieka ca�a epoka, nazwana niewolnicz�. Ale i obecnie cz�� populacji ludzkiej jest trzymana w niewoli, nawet w tych szcz�liwych regionach �wiata, kt�re ciesz� si� najwy�sz� kultur�. Mam na my�li tych nieszcz�liwych osobnik�w ludzkich, kt�rzy siedz� w wi�zieniach. Wszyscy ci, kt�rych okre�la si� s�owem �recydywista�, nie znajduj� si� tam z przyczyn ekonomicznych czy przez z�e wychowanie, tylko z powodu spaczonych instynkt�w � niepohamowanej agresji lub kleptomanii. Dobrze by by�o, a�eby ten pogl�d, oczywisty dla ludzi pracuj�cych z recydywistami, upowszechni� si� w�r�d r�nych nierealistycznie nastrojonych ideolog�w. R�norodno�� jest si�� nap�dow� doskonalenia si� gatunk�w � pojawiania si� coraz ciekawszych, sprawniejszych osobnik�w. Dzieje si� tak wtedy, gdy spotykaj� si� w jednym osobniku wyj�tkowo korzystne cechy. Kiedy spotykaj� si� cechy wyj�tkowo niekorzystne, powstaje osobnik nieudaczny, tak samo u zwierz�t, jak i u ludzi. U zwierz�t osobniki takie gin�, nim zostawi� potomstwo, u ludzi powi�kszaj� grup� pensjonariuszy zak�ad�w leczniczych i wi�zie�. Jest wi�c zr�nicowanie niezaprzeczaln� warto�ci�, ale ma te� ono niew�tpliw� wad�: im wi�ksza r�norodno��, tym wi�ksza diaspora odmie�c�w. Zbyt wielkie prawdopodobie�stwo zderzania si� niepodobnych i zbyt ma�a szansa kontaktu podobnych. I zn�w � wskutek opisanego mechanizmu nieprze�ywania osobnik�w zbytnio odmiennych w naturalnych skupiskach zwierz�t zr�nicowanie osobnicze jest niepor�wnanie mniejsze ni� u ludzi. Drogi Przyjacielu! Wci�� te por�wnania � tak jest u ludzi, tak u zwierz�t, gorzej u ludzi, lepiej u zwierz�t itd. Wielu b�dzie si� na to oburza�. Jednak�e jest to zasadne. W XXI wieku, o kt�rym si� s�dzi, �e b�dzie wiekiem biologii, ten spos�b my�lenia zwyci�y, stanie si� naturalnym. To podej�cie nazw� ni�ej now� humanistyk�, cho� ludzie wykszta�ceni na �starej humanistyce� nie mog� tego zaakceptowa� bez oporu. Fakt zr�nicowania wewn�trzgatunkowego by� znany chyba od zawsze, gdy� jego przykre skutki odczuwano na ka�dym kroku. Ucieczk� przed tymi dolegliwo�ciami s� wspomniane sposoby zrzeszania si� podobnych. Okaza�o si� jednak, �e nie jest to spos�b jedyny ani najlepszy, nie m�wi�c o tym, �e nie m�g�by by� stosowany przez zwierz�ta. Jest rzecz� niezwykle interesuj�c�, �e zaistnia� w przyrodzie mechanizm �agodz�cy przykre strony faktu zr�nicowania, nie eliminuj�cy jego wspomnianych wy�ej korzystnych w�a�ciwo�ci. To cecha tak trudna do uchwycenia, �e odkryto j� dopiero pod koniec lat siedemdziesi�tych, i to ca�kowicie przypadkowo, dzi�ki obserwacji dokonanej na spacerze. Wielu mi�o�nik�w ps�w � a takich nie brakuje � zauwa�y�o, �e psy r�nych ras, cz�sto do siebie bardzo niepodobnych, potrafi� tworzy� pary ogromnie czu�ych przyjaci� i wci�� ze sob� przebywa�, zapominaj�c nawet o jedzeniu. Pies potrafi chodzi� czasem w zaloty do bardzo odleg�ej suki, pomijaj�c wiele znanych mu z s�siedztwa suk, potrafi te� �ywi� nieprzejednan� wrogo�� do psa z najbli�szego podw�rka, kt�ry mu nigdy w niczym nie zawini�. �ona profesora Franka Beacha z Kalifornii mia�a pi�� ps�w jednej rasy, a poniewa� by�a bystrym obserwatorem, zauwa�y�a w zachowaniach swoich pupil�w co�, co przebadane p�niej krytycznie przez etolog�w da�o odkrycie, kt�re Vitus Dr�scher nazywa � epokowym! Co zaobserwowa�a pani Beach? Zauwa�y�a ona, �e psy w warunkach zupe�nej swobody i mo�liwo�ci wyboru bynajmniej nie kopuluj� ze sob� na �chybi� trafi��, lecz stosuj� skomplikowane zasady doboru partnera � czyli ojca swoich dzieci. Okaza�o si�, �e psy s� pot�nie zindywidualizowane. �e suki bynajmniej nie dopuszczaj� do kopulacji pierwszego lepszego psa, jaki by tego zapragn�� (bo tam �panie wybieraj��), co wi�cej, nie dopuszczaj� nawet tego psa, kt�ry by� przez d�ugi czas najmilszym towarzyszem zabaw, przyjacielem. Kto inny do zabawy (do �flirtu�), kto inny na ojca dzieci! Oczywi�cie, w pewnych przypadkach na owego �ojca dzieci� zostawa� wybrany przyjaciel, towarzysz zabaw. Ale zdumienie budzi� fakt, �e przez pewne suki dopuszczany by� do kopulacji tak�e pies outsider, �ch�opiec do bicia� dla wszystkich, jak obrazowo pisze Dr�scher. Dlaczego psy tak post�puj�? Dlaczego podobnie post�puj� ludzie? Ile� to razy zdumienie �rodowiska budzi fakt, �e kto� znany czy znaczny �z tak� si� zadaje�? (Boy: Takiej dosta� dziwnej manii, �e chcia� tylko od Stefanii). Co w tym jest? Na czym to polega? Nauka nie da�a dot�d odpowiedzi na to pytanie. Mo�na powiedzie�, �e w og�le nie postawi�a tego pytania. A jest to zagadnienie kluczowe dla przysz�o�ci. Dla przysz�o�ci cz�owieka. Po�wi�cimy temu dalsze rozwa�ania. Seks jest d��no�ci� instynktow� maj�c� wy��czny cel � przed�u�enie trwania gatunku. U zwierz�t manifestuje si� on dora�nie, rzadko, tylko w okresie rui, kt�ra u nielicznych gatunk�w przypada nawet raz na kilka lat. Tylko cz�owiek �yje w �permanentnej rui�, i to przez wiele lat. Ten fakt sprawia�, �e s�dzono, jakoby seks by� najg��bsz� wi�zi� mi�dzy samcem i samic�, mi�dzy m�czyzn� i kobiet�. Tymczasem stosunki seksualne zar�wno w�r�d zwierz�t, jak i w�r�d ludzi dokonuj� si� cz�sto w drodze gwa�tu! Mo�na nawet powiedzie�, �e akt ten w og�le ma w sobie nieod��cznie pewien element gwa�tu, a zatem nie jest on ani najlepszym, ani najtrwalszym fundamentem przyja�ni. Taki fundament tworzy niezale�ny od seksu pop�d wi���cy, instynkt wi�zi, kt�ry je�li wyst�puje u ludzi w po��czeniu z poci�giem seksualnym, przekre�la ca�kowicie podstawy filozofii pesymistycznej. Ludziom, kt�rym to si� zdarzy�o, mo�na na pewno zazdro�ci�. Wszelkie przeciwno�ci losu b�d� dla nich o wiele mniejszym problemem ni� dla par, kt�re ��czy tylko sakrament, obowi�zek wobec dzieci czy wsp�lny maj�tek dorobkowy. I tak doszli�my do kwestii, kt�ra zaprz�ta uwag� powie�ciopisarzy i m�odych ludzi rzucaj�cych przejmuj�ce i dramatyczne pytania: Pan wierzy w mi�o��? Co to jest mi�o��? Odpowiadam, M�odzi Przyjaciele. Mi�o�� to takie d��enie do osobnika odmiennej p�ci: poci�ga Ci� ten cz�owiek dwojako: chcesz by� ko�o niego blisko, czujesz si� w jego towarzystwie dobrze, bezpiecznie, to, co on robi i m�wi, nie denerwuje Ci�, nie nudzisz si� przy nim, czas ucieka szybko, lubisz na niego patrze�, zadowala ci� estetycznie. Czujesz si� przy nim (przy niej) nieskr�powany, nie odczuwasz zahamowa� przy zwierzaniu si� i, mimo kr�tkiej znajomo�ci, wydaje Ci si�, �e znacie si� bardzo d�ugo. Jeste� pe�en pomys��w, nie niepokoj� Ci� trudno�ci. Masz ochot� z tym kim� przedsi�bra� wyprawy, realizowa� pomys�y, robi� wsp�lne interesy. Tak mo�na by scharakteryzowa� przejawianie si� instynktu wi�zi. Ju� w tym pobie�nym wyliczeniu wida�, jak wielop�aszczyznowe jest dzia�anie tego instynktu. I dlatego tak wa�ne. No, a seks? � zapytasz. Czy�by mia�o to by� bez seksu, jaka� mi�o�� platoniczna? Nic podobnego! Seks staje si� w tym przypadku drug� stron� tego (z�otego!) medalu. Wi�c stale my�lisz o tym, by jak najpr�dzej znale�� si� z t�, z kt�r� jest Ci tak dobrze, w ��ku. Chcia�by� j� mie� na zawsze, a nie tylko �dla zaspokojenia potrzeby�. W marzeniach chcia�by� si� z ni� kocha�, a nie �odby� stosunek�, jak o tym si� m�wi w s�dzie, na rozprawach rozwodowych. R�ne j�zyki �wiata maj� na t� okoliczno�� r�ne zwroty. Od pi�knych do bardzo pi�knych i najpi�kniejszych. Polski j�zyk ma takie najpi�kniejsze sformu�owanie. Kiedy w marzeniach wyobra�asz sobie chwile rozkoszy ze swoj� wybrank�, oczekujesz, �eby Ci si� odda�a, ze wszystkim, ca�� swoj� istot�. To jest ten pi�kny zwrot polskiej mowy. Zwr�� uwag� na to, �e nie ma podobnie pi�knego zwrotu na to, by r�wnie przejmuj�co okre�li� m�skie zaanga�owanie erotyczne. Szkoda. Literatura czerpi�ca z tematyki mi�osnej jak ro�lina z substancji zawartych w glebie sprezentowa�a nam wiele wspania�ych opis�w mi�o�ci, cho� literaturoznawcy nie wyliczaj� ich wcale du�o. Poza tym wiele z nich, mimo niezwyk�ej si�y sugestywnej, zawiera mn�stwo fa�sz�w, je�li spojrze� na nie ze stanowiska wy�ej udzielonej odpowiedzi na pytanie, co to jest mi�o��. Si�a oddzia�ywania dzie�a sztuki to walor bardzo wa�ny, chcia�oby si� jednak powiedzie�: amicus Plato, ale prawda sztuki jest chyba warto�ci� wy�sz� ni� sugestywno��, gdy� ta mo�e s�u�y� z�ej sprawie. I cz�sto s�u�y. Czytaj�c powy�sze uwagi o instynkcie wi�zi i pop�dzie seksualnym wielu ludzi mo�e powiedzie�, �e gdy si� pobierali, istnia�y mi�dzy nimi obie te si�y wi���ce, i seks, i wi�. Ale po jakim� czasie to si� do tego stopnia zmieni�o, �e musia� nast�pi� rozw�d. No c�, s� i takie przypadki. Jaka jest na to odpowied�? Jedn� z mniej zauwa�alnych cech r�nicuj�cych ludzi jest indywi-dualny harmonogram rozwoju. Szed�em kiedy� ulic� w porze zamykania sklep�w. Przed jedn� z witryn narzeka� na los i g�o�no domaga� si� �opisania tego w gazecie� marnej postury ch�opina. Zapyta�em, o co chodzi. M�czyzna zacz�� si� uskar�a� na �on�, kt�ra jest kierowniczk� sklepu, zamkn�a si� w �rodku z kochankiem, a �w domu dzieci p�acz��. Poczekali�my chwil�. Wnet ze sklepu wysz�a przepi�kna, bujna kobieta wraz z ekspedientk�. Nie spojrza�a nawet na skaml�cego ma��onka. Mo�e kiedy si� pobierali, nie by�o mi�dzy nimi takiej r�nicy? Obserwuj�c rzadkie co prawda, ale zdarzaj�ce si� pary ma��e�skie, o kt�rych s�siedzi m�wi�, �e �oni s� jak brat i siostra� (!), trzeba stwierdzi�, �e w stad�ach takich przywi�zanie do siebie w�a�nie w p�niejszym wieku ma ogromne znaczenie, okazuj�c si� najwi�kszym kapita�em. Kiedy seks zanika, a zostaje przywi�zanie, �wiat dla takich ludzi nie jest najgorszym miejscem w Kosmosie. Dlatego nazywam instynkt wi�zi instynktem szcz�cia. Na czym polega ten najcudowniejszy fenomen �wiata opromieniaj�cy egzystencj� ludzi, a tak�e zwierz�t, uczuciem szcz�cia i poczuciem spe�nienia? Dziwny to fakt, ale tak w�a�nie by�o, �e problem ten zajmowa� mnie od m�odo�ci. To, co zaobserwowa�a pani Beach, mnie interesowa�o znacznie wcze�niej. Z tym �e mnie interesowali ludzie, nie zwierz�ta. Pierwsz� sugesti� odpowiedzi na postawione pytanie zawdzi�czam przypadkowi. W czasie pewnego popo�udnia czeka�em na ma�o ruchliwej ulicy w zaparkowanym samochodzie. Czeka�em d�ugo, wi�c dla zabicia czasu zacz��em obserwowa� nadchodz�ce kobiety. Gdy siedzisz przez d�u�szy czas w samochodzie, to jakby� obserwowa� ludzi przez dziurk� od klucza. Ludzie przechodz� zamy�leni, zatopieni w sobie, ani im przychodzi na my�l, �e s� obserwowani przez kogo� siedz�cego tu� obok, za szyb� samochodu. Po pewnym czasie zwyk�ego, leniwego siedzenia narzuci�em sobie pewien rygor w obserwacji, gdy spostrzeg�em, �e niekt�re kobiety podobaj� mi si� nawet z du�ej odleg�o�ci, z samej figury i sposobu poruszania si�. Zacz��em wi�c potem robi� te obserwacje w taki spos�b: prowadzi�em wzrokiem ka�d� wybran� kobiet� od momentu spostrze�enia jej � to by�a d�uga, prosta ulica � a� do mini�cia mojego samochodu. Wi�c najpierw widzisz punkcik. Cz�owiek. Nawet nie wiadomo: m�czyzna czy kobieta. Rozpoznajesz p�e�, a tak�e wiek (doros�y czy dziecko). Przebadawszy tak wiele kobiet, kt�re nie robi� na tobie �adnego wra�enia, w kt�rym� momencie doznajesz wyra�nego wstrz�su: idzie kobieta, kt�ra podoba Ci si� ju� z du�ej odleg�o�ci, z samej figury! Prowadzisz j� dalej wzrokiem, podoba Ci si� coraz bardziej. Ta figura, te kszta�ty, kt�re widzisz, wiesz, �e to k