Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 665 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Autor: Rabindranath Tagore
Tytu�: Sadhana
Tlum. - Jerzy Bandrowski
Opracowanie - [ mailto:
[email protected] ] Artur Frydel
�����������������������������������������������������������������������������
WST�P
SADHANA uwa�ana jest za podstawowe dzie�o Tagorego z zakresu jego dzia�alno�ci apostolsko-filozoficznej, a powsta�e z wyk�ad�w, opracowanych w zimie 1912/13 r. w Stanach Zjednoczonych, gdzie syn Tagorego studiowa� rolnictwo. Wyk�ady te wyg�osi� Tagore naprz�d na s�ynnym uniwersytecie harwardzkim, p�niej, ze znacznie wi�kszym powodzeniem w uniwersytecie oksfordzkim i londy�skim. W ksi��ce wysz�y w pa�dzierniku 1913 r. pod tytu�em "Sadhana. Realisation of Life." Nikt nie b�dzie uwa�a� "Sadhany" za dzie�o w �cis�ym znaczeniu tego s�owa filozoficzne. Mo�e za takie uchodzi� w Indiach, lubuj�cych si� w rozmy�laniach religijno-filozoficznych, my jednak pod nazw� dzie�a filozoficznego rozumiemy zupe�nie co innego. Dlatego, t�umacz�c t� wzruszaj�c�, pi�kn� ksi��k� unika�em wszystkiego, co mog�oby uczyni� j� podobn� do filozoficznego traktatu. Jest to dzie�o artysty i poety i takim te� pozosta� powinno. To, co nam Tagore daje, to nie system filozoficzny, lecz gmach przecudnie wi���cych si� ze sob� wierze� i uczu� poety, g��boko religijnego, rozkochanego w Bogu i opowiadaj�cego nam o Nim, o ludziach, �wiecie, cnotach, �yciu, �mierci i nie�miertelno�ci z prawdziwym, szczerym patosem, wiar� i �arem ekstatycznych zachwyce�. Mimo wszelkich usi�owa� przybrania pozy filozofa, Tagore pozostaje sob�, to jest, natchnionym poet� lirycznym. To stanowi istot� tego dzie�a. Tagorego ocena kultury europejskiej, zw�aszcza stawiany jej przeze� zarzut zbyt wielkiego ho�dowania materializmowi, nie jest nowy ani w literaturze (Dostojewski, To�stoj i w. i.) ani jako uczucie w�r�d europejskich spo�ecze�stw. W dodatku Tagore Europy dobrze nie zna, zna g��wnie Angli� i nigdy by nawet nie przypu�ci�, jak wielkich poprzednik�w znalaz�by, cho�by tylko w�r�d romantycznych poet�w naszych - �e pomin� �w. Franciszka z Asy�u. Ale istotnie, czasy i ludzie brn� po uszy w materializmie, a wtedy mi�o pos�ucha� szczerego artysty, przynosz�cego nam wie�� ze �wiata ducha. To od�wie�a, wprowadza w harmoni� sko�atane i rw�ce si� wci�� niespokojnie my�li, daje im chwil� wypoczynku. Z wiar� i si��, kt�re nie tylko wzruszaj�, ale bywaj� nawet przekonywuj�ce, Tagore m�wi nam o swoim Bogu, swoim do Niego i do �wiata stosunku, w czym Go dostrzega, jak Go w sobie urzeczywistnia, jak si� z Nim ��czy. Naucza o tym co dobre i �e w�a�ciwie z�ego nie ma, a jest tylko niedoskona�o��, kt�ra pr�dzej czy p�niej musi przej�� w doskona�o��, zastanawia si� nad �mierci� i nie�miertelno�ci�, powo�uj�c si� na �wi�te ksi�gi swych Indii, wspomagaj�c si� cytatami, wtajemniczaj�c nas w zasadnicze poj�cia systemu religijnego swego kraju, jego etyki, jego psychologii. Widzimy inne drogi my�li ludzkiej, zestrzelamy my�l sw� w pe�nych �aru religijnego has�ach i wezwaniach nieznanych nam �wi�tych, a tu i �wdzie zdaje si� nam, �e istotnie rozsuwaj� si� przed nami mg�y i �e wzrokiem duszy docieramy do naj�wi�tszych g��bi duszy Indii, przepe�nionej, jak wszystko na �wiecie, mi�o�ci� Boga i po��daniem �ycia w Nim, tym wrodzonym i w�a�ciwym wszystkim ludom i narodom marzeniem o raju. Tagore pragnie przekona�. W tym celu streszcza si� w kilku punktach, w kilku poj�ciach przewodnich i wk�ada w nie ca�� si�� swego uczucia, ca�� sw� istot� i ca�� pot�g� swej sztuki. Czyni to z wol� tak zogniskowan�, i� te jego my�li przewodnie a� si� roz�arzaj�, zaczynaj� prze�wieca� przez mg�� dialektyki i argumentacji i uk�adaj� si� w konstelacj�, doko�a kt�rej grupuj� si� nowe �wiat�a, tak i� naraz mamy przed sob� niesko�czone niebo, pe�ne niezliczonych gwiazd i �wiate�. Tagore m�wi z duszy do duszy, chce swego czytelnika zdoby� za ka�d� cen�. Czu� to w gor�cym tonie ksi��ki, kt�rej czar w niekt�rych miejscach jest nieopisany. Mo�na by bez przesady powiedzie�, �e Sadhana zosta�a napisana ku wi�kszej chwale Boga. Jest to w�a�ciwie pie�� o Bogu, jedna wielka, wci�� zachwyceniami wybuchaj�ca modlitwa. Tagore dokona� ni� cudu. Dzie�o jego, t�umaczone na liczne j�zyki, rozchodzi si� po �wiecie w tysi�cach egzemplarzy - w ilu� to dzi� ju� j�zykami �piewa poeta bengalski pie�� o swy
m Bogu! A niepodobie�stwo, aby dusza, przez kt�r� przejdzie gor�cy pr�d jego wiary, bodaj na chwil� nie roz�arzy�a si� blaskiem zachwycenia, nigdy p�niej niegasn�cego na zawsze. I tak natchniony Bramin rozpali� Bogu przecudny, olbrzymi �yrandol z niezliczonych dusz ludzkich, wybuchaj�cych i rozpromieniaj�cych si� bezustannie odblaskiem nieba i jego niegasn�cej glorii. Uzupe�ni�em ten tom poetyckimi przypowie�ciami Tagorego oraz zbiorem aforyzm�w i kr�ciutkich poemacik�w, w kt�rych znowu odbijaj� si� przypowie�ci. Tytu� zbioru przypowie�ci brzmi w oryginale angielskim "Thougt Relics" ("Resztki My�li"). Zbiorek ten, mimo i� powsta� z wyci�g�w rozmaitych przem�wie� w szkole Tagorego w Santiniketan, zosta� w oryginale napisany po angielsku, ja jednak by�em zmuszony t�umaczy� go z przek�adu niemieckiego, kt�ry poeta Niemcom ofiarowa� i dla kt�rego sam wymy�li� znacznie pi�kniejszy tytu� "Fl�stern der Seele", co na polskie wyda�o mi si� najstosowniej prze�o�y� "Szept Duszy". Mam wra�enie, i� przypowie�ci te znakomicie dope�niaj� i ilustruj� "Sadhan�". Czytelnik znajdzie w nich wy�o�one na przyk�adzie prawie wszystko to, czego Tagore w "Sadhanie" naucza. Pr�cz tego jednak znajdujemy tam pewien niezmiernie mi�y rys intymny, dopuszczaj�cy nas do bezpo�redniego wsp�ycia i wsp�my�lenia z poet�. Oto Czytelnik z �atwo�ci� mo�e zauwa�y�, i� wi�kszo�� tych przypowie�ci ma koloryt wieczorny lub poranny, czerpie swe spostrze�enia i sw�j materia� my�lowy z zachodu s�o�ca, z gwie�dzisto�ci nocnej, z wichru czy deszczu, z ciemno�ci nocy. �atwy st�d wniosek, �e powsta�y one wszystkie w jedynych chwilach, jakie poeta ma dla siebie, a kt�re po�wi�cone s� rozmy�laniom nad najwewn�trzniejszymi sprawami jego �ycia duchowego, w godzinach rannej i wieczornej kontemplacji. Godzin tych i tego zwyczaju przestrzega Tagore nie tylko sam, ale i dla ca�ej swojej szko�y. Brahmini po�wi�caj� kontemplacji godziny nocy przed wschodem s�o�ca. Wtedy to, co nam ten zbiorek podaje, to istotnie "szept duszy", rozmy�laj�cej w ciemno�ciach, o brzasku rodz�cego si� dnia lub o zachodzie s�o�ca.
J.B.
URZECZYWISTNIENIE �YCIA
Kultura staro�ytnej Grecji zosta�a wyhodowana w�r�d mur�w miejskich. Faktem jest, i� ko�yski wszystkich kultur nowoczesnych by�y z ceg�y i wapna. Te mury g��boko w umys�ach ludzkich wycisn�y swe pi�tno. One to zas�oni�y nasz� perspektyw� umys�ow� zasad� "divide et impera", kt�ra rodzi w nas zwyczaj zabezpieczania wszystkich naszych zdobyczy za pomoc� fortyfikowania ich i oddzielania jednej od drugiej. Oddzielamy nar�d od narodu, wiedz� od wiedzy, cz�owieka od przyrody. Wytwarza to w nas siln� podejrzliwo�� wzgl�dem wszystkiego, co znajduje si� poza wzniesionymi przez nas zaporami i najmniejsza rzecz musi walczy� zaci�cie o dost�p do bram naszego uznania. Kiedy pierwsi naje�d�cy aryjscy pojawili si� w Indiach, ziemia ta by�a olbrzymim krajem las�w, z kt�rych nowo przybyli natychmiast skorzystali. W lasach tych znale�li schronienie przed bezlitosnym �arem s�o�ca i w�ciek�o�ci� burz podzwrotnikowych, pasz� dla byd�a, drwa na ogie� ofiarny i budulec na swe chaty. Tak wi�c r�ne klany aryjskie, ze swymi patriarchalnymi przyw�dcami w czele, osiad�y w r�nych cz�ciach puszczy, stosownie do obrony naturalnej, jak� ona dawa�a, oraz obfito�ci �ywno�ci i wody. Zatem w Indiach kultura zrodzi�a si� w puszczy, a to jej pochodzenie i otoczenie nada�o jej odr�bny charakter. Otoczona bujnym �yciem przyrody, karmiona i odziewana przez ni�, jak naj�ci�lej i nieprzerwanie obcowa�a z jej zmieniaj�cymi si� kszta�tami. Mo�na by przypuszcza�, �e �ycie tego rodzaju, wskutek obni�enia poziomu egzystencji, prowadzi do zaciemnienia inteligencji i st�umienia zarodk�w post�pu. Widzimy jednak, �e w staro�ytnych Indiach warunki �ycia le�nego nie zaci��y�y na umy�le cz�owieka, nie os�abi�y strumienia jego energii, a tylko nada�y jej specjalny kierunek, Skutkiem ci�g�ego kontaktu z �yciem przyrody, umys� jego wolny by� od ustalania i rozszerzania swego panowania przez wznoszenie mur�w i wa��w granicznych doko�a tego, co zdoby�. Celem jego nie by�o zdobywanie lecz realizowanie przez wsp�lne ro�ni�cie ze swym otoczeniem i wrastanie w nie. Czu�, �e prawda jest wszechobecna i wszystko ogarniaj�ca, �e absolutna izolacja w �wiecie nie istnieje i �e jedyn� drog� do zdobycia prawdy, jest wnikni�cie naszej istoty we wszystko, co j� otacza. Urzeczywistnienie tej wielkiej harmonii mi�dzy duchem cz�owieka a duchem �wiata stanowi�o zadanie mieszkaj�cych w lasach m�drc�w staro�ytnych Indii. P�niej przyszed� czas, w kt�rym te dziewicze lasy ust�pi�y miejsca uprawnym polom, a na ka�dym kroku wyrasta�y bogate miasta. Powsta�y pot�ne kr�lestwa, kt�re utrzymywa�y stosunki z najwi�kszymi mocarstwami �wiata. Ale nawet w owych pi�knych dniach rozkwitu materialnego serce Indii zawsze z uwielbieniem spogl�da�o wstecz za siebie, na dawny idea� �mia�ego samourzeczywistnienia w dostoje�stwie prostego �ycia pustelni le�nej, a z wiedzy, tam nagromadzonej, czerpa�o swe najlepsze natchnienia. Zach�d zdaje si� czasem pyszni� my�l�, �e podbi� przyrod�; jak gdyby�my �yli w �wiecie wrogim, zmuszeni do wydzierania przemoc� wszystkiego, czego potrzebujemy, niech�tnemu i obcemu nam porz�dkowi. Uczucie to jest owocem przyzwyczaje� miejskich i miejskiego sposobu my�lenia. Albowiem w mie�cie cz�owiek z natury rzeczy kieruje skoncentrowane �wiat�o, swej wizji umys�owej na w�asne wy��cznie �ycie i dzie�o, co wytwarza sztuczny przedzia� mi�dzy nim a Wszechprzyrod�, na kt�rej �onie spoczywa. Ale w Indiach zapatrywano si� na to inaczej. Tam �wiat wraz z cz�owiekiem stanowi� jedn� wielk� prawd�. Indie ca�y sw�j nacisk po�o�y�y na harmonii indywiduum z wszech�wiatem. Czu�y one dobrze, �e gdyby nas z otoczeniem naszym absolutnie nic nie ��czy�o, nie mogliby�my si� z nim w �aden spos�b skomunikowa�. Zarzut, jaki cz�owiek stawia przyrodzie, opiera si� na tym, i� cz�owiek wi�ksz� cz�� swych potrzeb zaspokaja� musi w�asnym wysi�kiem. Tak jest, ale te wysi�ki jego nie s� daremne; dzie� w dzie� zbiera ich plony, co dowodzi w�a�nie, i� mi�dzy nim a przyrod� istnieje racjonalny zwi�zek, poniewa� nigdy nie mo�emy uczyni� sw� w�asno�ci� rzeczy, kt�ra by nie mi
a�a z nimi czego� wsp�lnego, kt�ra by nie by�a z nami istotnie spokrewniona. Mo�emy patrze� na drog� z dw�ch punkt�w widzenia. Z jednego punktu widzenia b�dziemy mogli uwa�a� j� za przeszkod�, dziel�c� nas od upragnionego przedmiotu; w tym wypadku ka�dy krok, jaki w podr�y swej na tej drodze postawimy, b�dziemy uwa�ali za zdobycz, wydart� si�� w obliczu przeciwno�ci. Oceniana pod drugim k�tem widzenia, droga prowadzi nas do naszego przeznaczenia, a jako taka stanowi cz�� naszego celu. Jest ona ju� pocz�tkiem upragnionego jego osi�gni�cia, i tylko przebywaj�c j� mo�emy zyska� to, co ona w sobie dla nas chowa. Ten ostatni punkt widzenia charakteryzuje indyjski pogl�d na przyrod�. Dla Indii faktem najwi�kszej donios�o�ci jest, i� cz�owiek �yje w harmonii z przyrod�, �e mo�e my�le� dzi�ki temu, i� my�li jego s� w harmonii z otoczeniem, �e mo�e u�ywa� si� przyrody do swych cel�w dzi�ki temu, i� jego pot�ga jest w harmonii z pot�g� wszech�wiata i �e, w d�ugim swym biegu, idea jego nigdy nie zderzy si� z zamierzeniami przyrody. Na zachodzie przewa�a przekonanie, jakoby przyroda nale�a�a wy��cznie do twor�w pozbawionych duszy i do zwierz�t, za� potem przychodzi nagle niewyt�umaczony prze�om, od kt�rego zaczyna si� przyroda cz�owieka, Stosownie do tego wszystko, co stoi na ni�szym szczeblu stworzenia, jest tylko przyrod�, a co nosi na sobie cech� doskona�o�ci, intelektualnej czy moralnej, jest przyrod� cz�owieka. Jest to, jak gdyby kto p�czek i kwiat dzieli� na dwie r�ne kategorie i powab ich przypisywa� dzia�aniu dw�ch r�nych i sprzecznych ze sob� zasad. Ale indyjski spos�b my�lenia nigdy nie waha� si� uzna� swego pokrewie�stwa z przyrod�, swego nieprzerwanego zwi�zku z ca�o�ci�. Zasadnicza jedno�� stworzenia by�a dla Indii nie tylko spekulacj� filozoficzn�; zadaniem ich �ycia by�a realizacja tej wielkiej harmonii w uczuciach i w czynie. Przy pomocy rozmy�la�, obrz�d�w i odpowiedniego uregulowania swego �ycia, Indie pracowa�y nad sw� �wiadomo�ci� do tego stopnia, i� wreszcie najmniejsza rzecz nabra�a dla nich tre�ci duchowej. Ziemia, woda i �wiat�o, owoce i kwiaty przesta�y by� dla nich zjawiskami wy��cznie fizycznymi, z kt�rych si� korzysta, aby je potem odrzuci�. Sta�y si� one dla Indii niezb�dne do osi�gni�cia ich idea�u doskona�o�ci, tak, jak dla pe�ni symfonii potrzebna jest najmniejsza nawet nutka. Indie czu�y intuicyjnie, �e zasadniczy fakt istnienia tego �wiata ma dla nas �yciowe znaczenie; obowi�zkiem naszym jest �y� z nim w ca�ej pe�ni i utrzymywa� z nim sta�y stosunek, nie polegaj�cy wy��cznie na ciekawo�ci naukowej lub ��dzy korzy�ci materialnych, lecz realizuj�cy go w duchu sympatii, z g��bokim uczuciem rado�ci i spokoju. Cz�owiek nauki wie, i� �wiat ten nie jest bynajmniej taki, jak si� naszym zmys�om przedstawia; wie, �e ziemia i woda s� w rzeczywisto�ci gr� si�, kt�re objawiaj� si� nam, jako ziemia i woda - w jaki spos�b, to niedok�adnie tylko rozumiemy. Tak samo cz�owiek, kt�rego duchowe oczy s� otwarte, wie, i� ostateczna prawda o ziemi i wodzie zale�y od naszego zrozumienia wiecznej woli, tworz�cej w czasie i kszta�tuj�cej si� w si�ach, jakie ogl�damy pod tymi postaciami. To ju� nie informacja, jak� daje wiedza, ale wie��, duszy podana przez dusz�. Nie wiedzie nas ona ku pot�dze, jak to czyni wiedza, lecz daje nam t� rado��, jaka jest owocem po��czenia istot pokrewnych. Ten, kt�rego poznanie �wiata nie prowadzi g��biej ni� to czyni wiedza, nigdy nie zrozumie, co w zjawiskach przyrody dostrzega cz�owiek, obdarzony wzrokiem duchowym. Woda zmywa nie tylko jego cz�onki, lecz oczyszcza serce, albowiem dociera do jego duszy. Ziemia nie tylko nosi jego cia�o, lecz rozwesela umys�, albowiem dotkni�cie jej jest wi�cej ni� dotkni�ciem fizycznym - jest to �ywa obecno��. Kto nie zdaje sobie sprawy ze swego pokrewie�stwa, swego braterstwa ze �wiatem, �yje w wi�zieniu, kt�rego mury s� mu obce i wrogie. Wyzwolonym staje si�, gdy dostrzega wiecznego ducha we wszystkim, co go otacza, albowiem w�wczas odnajduje najpe�niejsze znaczenie �wiata, w kt�rym si� urodzi�; znajduje sam
ego siebie w doskona�ej prawdzie, a jego harmonia z ca�o�ci� jest ustalona. W Indiach ludzie ciesz� si� pe�n� �wiadomo�ci� faktu, i� cia�em i dusz� �yj� w jak naj�ci�lejszym zwi�zku z otoczeniem i �e maj� wita� wschodz�ce s�o�ce, p�ynn� wod� i urodzajn� ziemi� jako przejawy tej samej �ywej prawdy, kt�ra ich trzyma w swym obj�ciu. Dlatego tematem naszych codziennych rozmy�la� jest tekst Gajarti, poemat uwa�any za esencj� wszystkich Wed. Przy jego pomocy staramy si� uzmys�owi� sobie najistotniejsz� wewn�trzn� jedno�� �wiata z u�wiadomion� dusz� cz�owieka; uczymy si� dostrzega� t� jedno��, utrzymywan� przez Wiecznego Ducha, kt�rego moc stwarza ziemi�, niebo i gwiazdy, a r�wnocze�nie opromienia umys�y nasze �wiat�em �wiadomo�ci, poruszaj�cej si� i �yj�cej w nieprzerwanym zwi�zku ze �wiatem zewn�trznym. Nieprawd� jest, jakoby Indie pr�bowa�y przej�� do porz�dku nad r�nicami warto�ci r�nych rzeczy, albowiem wiedz� one dobrze, i� to zrobi�oby �ycie niemo�liwym. Nie zapomina�y bynajmniej o wy�szo�ci cz�owieka w skali stworzenia, jednak�e mia�y w�asny pogl�d na to, co o tej wy�szo�ci istotnie stanowi. Nie polega ona na mocy posiadania, lecz na mocy zjednoczenia. Dlatego Indie obra�y na miejsca swych pielgrzymek miejscowo�ci, w kt�rych przyroda pojawia si� w dostoje�stwie swej wielko�ci lub pi�kno�ci, aby umys� m�g� tam wyzwoli� si� ze �wiata swych ciasnych konieczno�ci i zda� sobie spraw� ze swego miejsca w niesko�czono�ci. To by�o te� powodem, dla kt�rego w Indiach ca�y jeden lud, �ywi�cy si� dawniej mi�sem, wyrzek� si� pokarm�w mi�snych, aby w ten spos�b okaza� sw� mi�o�� dla wszelkiego stworzenia -wypadek jedyny w dziejach ludzko�ci. Indie wiedzia�y, �e przez wznoszenie barier fizycznych i umys�owych odrywamy si� gwa�townie do niewyczerpanego �ycia przyrody. Staj�c si� tylko cz�owiekiem, nie cz�owiekiem we wszech�wiecie, stwarzamy mn�stwo zawik�anych problem�w, za� zamkn�wszy �r�d�o, w kt�rym jedynie mogliby�my znale�� ich rozwi�zanie, pr�bujemy wszelkiego rodzaju metod sztucznych, z kt�rych ka�da przynosi nowe �niwo niesko�czonych zawik�a�. Kiedy cz�owiek opuszcza wyznaczone sobie w przyrodzie miejsce, kiedy kroczy wy��cznie po linie swojego cz�owiecze�stwa, czeka go taniec lub upadek, musi bez ustanku wyt�a� wszystkie nerwy i musku�y, aby m�c na ka�dym kroku utrzyma� r�wnowag�, a w�wczas, w przerwach swojego zni�enia, piorunuje przeciw Opatrzno�ci, ukryt� dum� i zadowolenie znajduj�c w my�li, i� zosta� pokrzywdzony przez ustalony porz�dek rzeczy. Ale to nie mo�e trwa� zawsze. Cz�owiek musi urzeczywistni� swe �ycie w ca�o�ci, musi znale�� swe miejsce w niesko�czono�ci. Nie wolno mu zapomina� o tym, �e, cho�by walczy� nie wiadomo jak zaci�cie, nigdy nie b�dzie m�g� stworzy� miodu w celach swego ula, poniewa� sta�ego a niezb�dnego uzupe�nienia swego pokarmu �yciowego musi szuka� poza murami. Musi pami�ta�, i� z chwil�, kiedy wy��cza si� z pod o�ywczego i oczyszczaj�cego dotkni�cia niesko�czono�ci i sam ma si� utrzymywa� i leczy�, wp�dza si� w szale�stwo, sam drze si� w strz�py, po�era swoj� w�asn� substancj�. Pozbawione t�a, jakim jest ca�o��, ub�stwo jego traci jedn� wielk� cnot�, a mianowicie prostot�, i staje si� brudnym i poni�aj�cym. Jego bogactwo przestaje by� wielkodusznym, jest tylko rozrzutne. Apetyty jego nie s�u�� ju� jego zdrowiu, trzymaj�c si� granic swych cel�w, staj� si� same w sobie celem, podk�adaj� ogie� pod jego �ycie i przygrywaj� mu w ob��dnym �wietle po�aru. A wtedy staje si�, i� w naszym wyrazie zewn�trznym staramy si� zdumiewa� i wstrz�sa� a nie przyci�ga�; w sztuce d��ymy za wszelk� cen� do oryginalno�ci, trac�c z oczu prawd�, kt�ra jest stara a przecie� zawsze nowa; w literaturze brak nam pe�nego pogl�du cz�owieka, prostego a przecie� wielkiego. Zamiast tego staje przed nami cz�owiek jako problem psychologiczny lub te� jako wcielenie nami�tno�ci, silniej, bo anormalnej i przed-stawionej w dzikich blaskach emfatycznego, sztucznego ognia. Kiedy �wiadomo�� cz�owieka ogranicza si� tylko do bezpo�redniego s�siedztwa jego ludzkiego "ja", t�sze korzenie jego
natury nie mog� znale�� potrzebnego sobie trwa�ego gruntu, duch jego stoi wci�� na granicy �mierci g�odowej, z pe�n� zdrowia si�� zast�puj� puchary podniece�. Wtedy cz�owiek zupe�nie ju� traci sw� wewn�trzn� perspektyw� i mierzy sw� wielko�� jej mas� a nie jej �yciowym w�z�em z. niesko�czono�ci�, s�dzi sw� dzia�alno�� wed�ug jej ruch�w a nie przez spok�j w doskona�o�ci - spok�j, kt�rym tchnie gwie�dziste niebo, kt�rym ko�ysze wiecznie faluj�cy, rytmiczny taniec stworzenia.. Pierwszy najazd na Indie ma sw� dok�adn� paralel� w pierwszej inwazji kolonist�w europejskich na Ameryk�. Stali oni r�wnie� wobec dziewiczych puszcz i zaci�tej walki z krajowcami. Ale ta walka cz�owieka z cz�owiekiem i cz�owieka z przyrod� dotrwa�a do ostatniej chwili; nigdy si� nie sko�czy�a. W Indiach lasy, kt�re by�y schronieniami barbarzy�c�w, sta�y si� sanktuariami m�drc�w; w Ameryce te wielkie, �ywe katedry przyrody nie mia�y na cz�owieka wi�kszego wp�ywu. Da�y mu bogactwo i moc, od czasu do czasu mo�e cieszy�y go sw� pi�kno�ci�, by�y �r�d�em natchnienia dla samotnego poety; ale nigdy nie naby�y w sercach ludzkich �wi�tego znaczenia miejsca jakiego� wielkiego pojednania duchowego, gdzie by dusza cz�owieka spotyka�a si� z dusz� �wiata. Nie chc� przez to bynajmniej powiedzie�, i� powinno by� inaczej. By�oby nies�ychanym trwonieniem sposobno�ci, gdyby historia na ka�dym miejscu mia�a si� dok�adnie w ten sam spos�b powtarza�. Dla wymiany ducha jest w�a�nie rzecz� najlepsz� i upragnion�, aby r�nie sytuowane narody przynosi�y na rynek ludzko�ci swe r�ne produkty, z kt�rych ka�dy jest uzupe�niaj�cy i potrzebny dla drugich. Chc� tylko powiedzie�, �e Indie w pocz�tkach swej kariery dziejowej natkn�y si� na szczeg�lny uk�ad okoliczno�ci i nie zmarnowa�y go. Stosownie do nadarzaj�cych si� sposobno�ci Indie my�la�y i rozwa�a�y, walczy�y i cierpia�y, zanurza�y si� w odm�tach �ycia i zdoby�y co�, co z pewno�ci� nie mo�e by� bez warto�ci dla lud�w, kt�rych rozw�j historyczny szed� innymi drogami. Cz�owiek potrzebuje do swego zupe�nego rozwoju wszystkich �ywych element�w, jakie sk�adaj� si� na jego skomplikowane �ycie, oto dlaczego przeznaczon� dla niego �ywno�� uprawia si� na r�nych polach i czerpie si� z r�nych �r�de�. Kultura jest czym� w rodzaju wzoru, kt�ry ka�dy nar�d pilnie urabia dla siebie, aby wed�ug tego najlepszego idea�u kszta�ci� swych m�czyzn i swe kobiety. Do tego celu zmierzaj� wszystkie jego instytucje, jego prawodawstwo, to, co on uznaje i pot�pia, wreszcie czego �wiadomie lub nie�wiadomie naucza. Nowoczesna kultura zachodnia d��y przy pomocy swych zorganizowanych wysi�k�w do wytworzenia ludzi doskona�ych pod wzgl�dem fizycznym, intelektualnym i moralnym. Tu olbrzymie energie narod�w u�yte s� do rozci�gni�cia mocy cz�owieka na jego otoczenie, za� narody ��cz� i wyt�aj� swe si�y, aby posi���, pozyska� dla siebie wszystko, na czym mog� po�o�y� r�ce, z�ama� ka�d� przeszkod� na drodze do zdobycia. Kszta�c� si� nawet w podbijaniu przyrody i drugich ras; ich uzbrojenie staje si� z ka�dym dniem coraz bardziej zdumiewaj�ce; ich maszyny, zastosowanie tych maszyn, ich organizacje mno�� si� z ol�niewaj�c� szybko�ci�. Jest to niew�tpliwie czyn �wietny, podziwu godna manifestacja mist-rzostwa ludzkiego, kt�re nie zna �adnych przeszk�d a wytkn�o sobie jako cel swoj� supermacj� nad wszystkim w �wiecie. Staro�ytna kultura Indii posiada�a r�wnie� sw�j w�asny idea� doskona�o�ci, ku kt�remu skierowane by�y wszystkie ich wysi�ki. Celem ich nie by�o jednak uzyskanie pot�gi, przeciwnie: Indie do najwy�szego stopnia zaniedbywa�y kszta�cenie swych zdolno�ci, organizowanie ludzi dla cel�w zaczepnych lub odpornych, dla kooperacji w zdobyciu bogactw lub uzyskania wp�yw�w militarnych czy politycznych. Idea�, kt�ry stara�y si� urzeczywistni� wi�d� najlepszych ich ludzi ku odosobnieniu �ycia kontemplacyjnego, za� skarby, jakie zdoby�y dla ludzko-�ci przez wgl�dni�cie w tajniki rzeczywisto�ci, kosztowa�y je bardzo drogo na polu sukcesu �wiatowego. Jednak�e to by� te� wznios�y czyn - albowiem by�a to najwy�sza manifes
tacja tych d��e� ludzkich, kt�re nie znaj� �adnych granic, a kt�re za cel obra�y sobie rzecz tak wielk� i donios��, jak urzeczywistnienie w niesko�czono�ci. (Mieli�my m��w cnotliwych, m�drc�w, bohater�w; mieli�my wielkich m��w stanu, kr�l�w i cesarzy Indii; kog� jednak z tych wszystkich klas i kast Indie wybra�y i uwa�a�y za przedstawiciela cz�owieka?)
Byli to - "riszi".
Kt� to byli ci "riszi"?
Ci, kt�rzy dotarli do najwy�szej duszy w poznaniu, nape�nieni zostali m�dro�ci�, za� znalaz�szy j� w jedno�ci z dusz�, uzyskali doskona�� harmoni� ze swoj� ja�ni� wewn�trzn�; urzeczywist-niwszy dusz� najwy�sz� w sercu swym, wyzwolili si� z wszelkich pragnie� samolubnych, a do�wiadczywszy i wypr�bowawszy jej we wszystkich poczynaniach �wiata, zyskali uspokojenie. "Riszi" to byli, kt�rzy, dotar�szy do najwy�szego Boga ze wszystkich stron, posiedli spok�j trwa�y, zjednoczyli si� ze wszystkim stworzeniem i wst�pili w �ycie Wszech�wiata.
Ot� ten stan realizacji naszego pokrewie�stwa z Wszech�wiatem, stan wnikania i wchodzenia we wszystko przez zjednoczenie si� z Bogiem, uwa�any by� w Indiach za cel ostateczny, za najwy�sze zadanie ludzko�ci. Cz�owiek mo�e niszczy� i rabowa�, zbiera� i mno�y� swe zbiory, dokonywa� wynalazk�w i odkry�, jednak�e wielkim jest tylko przez to, i� dusza jego ogarnia wszystko. Straszn� zgub� dla niego jest, gdy os�ania dusz� swoj� martw� skorup� bezwzgl�dnych przyzwyczaje� i gdy dooko�a niego wiruje �lepa furia przedsi�wzi�� przes�aniaj�ca mu horyzont na kszta�t nios�cej chmury piasku tr�by powietrznej. Zaprawd�, to zabija w nim ducha, kt�ry jest duchem wszechzrozumienia. Zasadniczo cz�owiek nie jest niewolnikiem ani samego siebie, ani �wiata; jest kochankiem. Sw� wolno�� spe�nienie swych przeznacze� mo�e znale�� jedynie w mi�o�ci, kt�re to s�owo jest tylko drugim imieniem doskona�ego zrozumienia. Moc� swego zrozumienia, moc� przenikania istot� sw� wszystkiego jednoczy si� z wszechobecnym Duchem, kt�ry jest te� oddechem jego duszy. Gdzie cz�owiek stara si� wynie�� nad innych, potr�caj�c ich i odpychaj�c, aby zdoby� dla siebie odznaczenie, dzi�ki kt�remu uwa�a�by si� za lepszego od drugich, tam odwraca si� od ducha i staje mu si� obcym. Dlatego te� Upaniszady cz�owieka, kt�ry osi�gn�� cel �ycia ludzkiego, nazywaj� "pe�nym spokoju" lub "w jedno�ci - z Bogiem ", rozumiej�c przez to, i� on �yje w doskona�ej harmonii z cz�owiekiem i przyrod� a zatem w niezm�conej jedno�ci z Bogiem. B�ysk tej samej prawdy dostrzegamy, gdy Jezus naucza: "�atwiej wielb��dowi przej�� przez ucho od ig�y, ni� bogaczowi wej�� do Kr�lestwa Niebieskiego" - co ma znaczy�, i� cokolwiek zbieramy dla siebie, dzieli nas od innych; nasz stan posiadania jest zarazem stanem naszego ograniczenia. Kto si� oddaje gromadzeniu bogactw, ten ze swym wiecznie niespokojnym "ja" nie jest zdolny do wej�cia w bramy zrozumienia duchowego, �wiata doskona�ej harmonii, ale pozostanie zamkni�ty w ciasnych murach swych ograniczonych nabytk�w. St�d te� Upaniszady nauczaj� w duchu nast�puj�cym: Aby znale�� Boga, nale�y ogarn�� wszystko. W pogoni za bogactwami cz�owiek w rzeczywisto�ci po�wi�ca wszystko, aby uzyska� niewiele, zatem na tej drodze nie mo�e znale�� Boga, kt�ry jest zupe�nym. Niekt�rzy nowocze�ni filozofowie europejscy, kt�rzy zreszt�, nie zdaj�c sobie nawet sprawy ze swego d�ugu, po�rednio lub bezpo�rednio s� d�u�nikami Upaniszad, utrzymuj�, i� Brahma Indu jest tylko abstrakcj�, zaprzeczeniem wszystkiego, co istnieje na �wiecie, kr�tko m�wi�c, i� Niesko�czonej Istoty nie mo�na znale�� nigdzie, wyj�wszy tylko w metafizyce. Mo�e by�, �e doktryna tego rodzaju powsta�a w naszym kraju i �e pogl�dy jej przewa�a�y w�r�d cz�ci mych rodak�w, jednak�e stanowczo nie zgadza si� z rozpowszechnionym w Indiach sposobem my�lenia. Przeciwnie, niewyczerpanym �r�d�em na-tchnienia Indii by�o w�a�nie praktyczne urzeczywistnienie i po-twierdzenie obecno�ci niesko�czono�ci w ca�ym stworzeniu.
Radujemy si�, widz�c, i� wszystko, co si� znajduje na �wiecie, obj�te jest przez Boga. K�aniam si� Bogu, kt�ry jest w ogniu i wodzie, kt�ry przenika ca�y �wiat i �ywie tak w plonach dorocznych, jak i w odwiecznych drzewach.
Czy ten B�g mo�e by� oderwany od �wiata? Przeciwnie, z przytoczonego powy�ej wiersza wynika, i� Boga tego nie tylko wsz�dzie i we wszystkim widzimy, ale czcimy go w ka�dym tworze. �wiadomy Boga cz�owiek Upaniszad stoi w obliczu Wszech�wiata z g��bokim uczuciem uwielbienia. Przedmiot tej jego adoracji obecny jest wsz�dzie. Jest to jedna wielka �ywa prawda, dzi�ki kt�rej prawdziwe s� wszystkie rzeczywisto�ci. A jest ona nie tylko prawd� poznania lecz i modlitwy. "Namonamah" - k�aniamy si� jemu wsz�dzie i wci��. Widzimy t� prawd� w wybuchu Riszi'ego, kt�ry w nag�ym porywie rado�ci zwraca si� do ca�ego �wiata: "S�uchajcie mnie, synowie nie�miertelnego ducha, wy, kt�rzy mieszkacie w niebiosach: pozna�em Najwy�sz� Osob�, kt�rej �wiat�o �wieci daleko z ciem-no�ci". Czy w tym porywaj�cym zachwyceniu nie dostrzegamy bezpo�redniego i pozytywnego dowodu, gdy r�wnocze�nie nie ma w nim najmniejszego �ladu niepewno�ci lub bierno�ci?
Budda, kt�ry rozwija� praktyczn� stron� nauki Upaniszad, zwiastowa� t� sam� wie��, m�wi�c: "Ze wszystkim, bez wzgl�du na to, czy ono znajduje si� na wysoko�ciach czy te� �yje pod tob�, czy jest bliskie czy dalekie, widzialne czy niewidzialne, masz utrzymywa� stosunek nieograniczonej niczym mi�o�ci, bez �adnej z�o�ci ani te� pragnienia zabicia. �ycie w takiej �wiadomo�ci, czy to, gdy stoisz lub chodzisz, czy te� siedzisz, albo k�adziesz si� na spoczynek, jest Brahma vithara, albo te� innymi s�owy, jest �yciem, poruszaniem si� i rado�ci� w duchu Brahmy.
Jaki� do duch? Upaniszady m�wi�: Istot�, kt�ra w esencji swej jest �wiat�em i �yciem wszystkiego i posiada wszech�wiadomo�� �wiata, jest Brahma. Czu� wszystko, mie� �wiadomo�� wszystkiego - oto jego duch. Z cia�em i dusz� zanurzeni jeste�my w jego �wiadomo�ci. Jego �wiadomo�� sprawia, i� s�o�ce przyci�ga ziemi�; za spraw� jego �wiadomo�ci planety przesy�aj� sobie wzajemnie fale �wietlne. Nie tylko w przestrzeni, ale i w duszy naszej znajduje si� to �wiat�o i �ycie, ta wszechczuj�ca istota. Najwy�szy duch jest wszech�wiadomy w przestrzeni, czyli w �wiecie rozci�g�o�ci; jest te� wszech�wiadomy w duszy, to jest, w �wiecie nat�enia.
Aby�my wtedy mogli osi�gn�� w�asn� wszech�wiadomo�� �wiata, musimy po��czy� uczucie nasze z owym przenikaj�cym wszystko, niesko�czonym uczuciem. W rzeczy samej jedyny prawdziwy post�p ludzko�ci wi��e si� z tym rozszerzeniem zakresu odczuwania. Ca�a nasza poezja, filozofia, wiedza, sztuka i religia, s�u�� tylko do rozszerzenia terenu naszej �wiadomo�ci w kierunku sfer coraz wy�szych i szerszych. Cz�owiek nie zdobywa praw przez okupacj� szerszej przestrzeni ani przez swe zewn�trzne zachowanie si�, albowiem prawa jego si�gaj� tylko granic jego rzeczywisto�ci, za� t� mo�e mierzy� tylko rozci�g�o�ci� swej �wiadomo�ci. Jednak�e t� wolno�� naszej �wiadomo�ci mo�emy uzyska� dopiero za pewn� cen�. I c� to za cena? Musi si� za t� wolno�� odda� samego siebie. Dusza nasza mo�e si� prawdziwie urze-czywistni� tylko przez zaprzeczenie siebie. Upaniszady m�wi�: "Jeno oddaj�c, zyszczesz, nie b�dziesz po��da�". "Gita" poleca nam pracowa� bezinteresownie, wyrzekaj�c si� pragnienia wszelkiego rezultatu. Wielu cudzoziemc�w wy-ci�ga z tej nauki wniosek, i� na dnie g�oszonej w Indiach tak zwanej bezinteresowno�ci le�y koncepcja �wiata jako czego� nierealnego. W rzeczywisto�ci rzeczy maj� si� odwrotnie. Cz�owiek, kt�ry d��y do w�asnego wyniesienia, lekcewa�y wszystko inne. W por�wnaniu z nim ca�y pozosta�y �wiat jest nierealny. Tymczasem, aby uzyska� zupe�n� �wiadomo�� wszechrzeczywisto�ci, cz�owiek powinien by� wolny od wi�z�w pragnie� osobistych. Trzeba koniecznie przej�� przez to, aby si� przygotowa� do spe�niania obowi�zk�w spo�ecznych - do pomagania bli�nim w d�wiganiu ich ci�ar�w. Ka�de pragnienie zdobycia szerszego zakresu �ycia wymaga od cz�owieka "zyskiwania przez oddawanie a nie po��dania niczego". St�d dalej stopniowe rozszerzenie �wiadomo�ci jedno�ci indywiduum z ca�o�ci� jest d��eniem i celem walk ludzko�ci. W Indiach Niesko�czony nie by� pust� nico�ci�, pozbawion� wszelkiej tre�ci. "Riszi" Indii twierdzili jasno: "Zna� go w tym �yciu, znaczy by� prawdziwym; nie zna� go w tym �yciu, to opuszczenie �mierci", Jak�e go pozna�? "Urzeczywistniaj�c go we wszystkim z osobna i razem". Nie tylko w przyrodzie, ale w rodzinie, w spo�ecze�stwie i w pa�stwie; im bardziej realizujemy wszech - �wiadomo�� �wiata we wszystkim, tym lepiej dla nas. Nie urzeczywistniwszy sobie tego, stajemy twarz� w twarz z zag�ad�. Wielk� rado�ci� i pe�n� wznios�ych nadziei wiar� w przysz�o�� ludzko�ci nape�nia mnie my�l, �e w odleg�ej przesz�o�ci by� czas, w kt�rym nasi wieszcze, stoj�c w blaskach, rozp�tanego s�o�ca indyjskiego nieba, pozdrawiali �wiat b�ogim uznaniem braterstwa. Nie by�o to bynajmniej antropomorficzn� halucynacj�. Nie znaczy�o to, i� oni wsz�dzie widz� cz�owieka i jego odzwierciedlaj�ce si� we wszystkim, groteskowo przesadzone obrazy lub te�, �e patrz� jako �wiadkowie na jego dramat, rozgrywaj�cy si� w olbrzymich rozmiarach w�r�d dr��cych �wiate� i cieni na arenie przyrody. Przeciwnie, oznacza�o to w�a�nie przekroczenie przez indywiduum ograniczaj�cych barier, aby sta� si� wi�cej ni� cz�owiekiem, aby si� zjednoczy� z Ca�o�ci�. I nie by�o to te� �adn� igraszk� imaginacji, lecz wyzwoleniem �wiadomo�ci od wszystkich mistyfikacji i wyolbrzymie� w�asnego "ja". Ci nasi dawni wieszczowie czuli dobrze w pogodnych g��biach swych dusz, i� ta sama energia, kt�ra wibruje i przechodzi w niesko�czone kszta�ty i formy �wiata, przejawia si� w wewn�trznej naszej ja�ni jako �wiadomo�� i �e tu nie ma przerwy w jedno�ci. Dla tych wieszcz�w w ich �wietlanej wizji doskona�o�ci nie by�o �adnej luki. W ich poj�ciu nawet �mier� nie mog�a wykopa� swej otch�ani na polu rzeczywisto�ci. M�wili: "Odbiciem jego jest tak samo �mier� jak nie�miertelno��". Nie uznawali �adnej zasadniczej r�nicy mi�dzy �yciem a �mierci�, twierdz�c z ab-solutn� pewno�ci�, i� "W�a�nie �ycie jest �mierci�". Z t� sam� b�og� pogod� pozdrawiali "�ycie pod postaci�, w kt�rej przychodzi i pod postaci�, w kt�rej odchodzi". - "To, co min�o, ukryte jest w �yciu, jak r�wnie� to, co ma przyj��". Wiedzieli, �e samo pojawienie si� i znikanie znaczy na powierzchn
i tyle, co fale na morzu, lecz �ycie, kt�re jest trwa�e, nie zna �mierci ani straty.
"Wszystko wykwit�o z �ycia nie�miertelnego i wibruje �yciem ", albowiem "�ycie jest niezmierzone ".
Ten idea� najwy�szej swobody �wiadomo�ci - oto szlachetna spu�cizna po praojcach naszych, czekaj�ca, aby�my j� za swoj� w�asno�� uznali. Idea� ten nie jest wcale wy��cznie intelektualny lub emocjalny, ma sw� podstaw� etyczn� i musi by� prze-pracowany w czyn. Bo oto co m�wi� Upaniszady: "Najwy�sza Istota jest wszechobecna, a tedy ona stanowi we wszystkim przyrodzone dobro". By� w poznaniu, mi�o�ci i s�u�bie zjed-noczonym z wszystkimi tworami a w ten spos�b urzeczywistni� swe "ja", jest istot� wszystkiego dobrego, a to w�a�nie b�dzie tonem zasadniczym nauki Upaniszad: "�ycie jest niezmierzone!"
�WIADOMO�� DUSZY
Jak ju� widzieli�my, d��eniem staro�ytnych Indii by�o �ycie, poruszanie si� i radowanie w Brahmie, we wszech�wiadomym i wszechobecnym duchu, za pomoc� rozszerzania pola swej �wiadomo�ci na ca�y �wiat. M�g�by kto� jednak powiedzie�, i� zadanie to jest dla cz�owieka niemo�liwe do wykonania. Je�li to rozszerzanie �wiadomo�ci ma by� procesem zewn�trznym, b�dzie bez ko�ca i por�wna� si� da z zamiarem przekroczenia oceanu po wyczerpaniu jego w�d. Pr�buj�c urzeczywistni� wszystko, sko�czy si� na tym, �e si� nie urzeczywistni niczego. W rzeczywisto�ci jednak nie jest to wcale tak niedorzeczne, jak na pierwszy rzut oka wygl�da. Cz�owiek musi co dzie� rozwi�zywa� problem rozszerzania swego zakresu i dogodniejszego rozmieszczania na sobie swych ci�ar�w. Tych ci�ar�w d�wiga on wiele, za wiele nawet, aby je m�g� ud�wign��, wie jednak, �e zastosowawszy pewien system, mo�e roz�o�y� ci�ar swego brzmienia dogodniej. Wie te� dobrze, i� je�eli ci�ary jego stan� si� zanadto skomplikowane i nie do zniesienia najwidoczniej on sam nie zdo�a� wpa�� na system w�a�ciwy, przy pomocy kt�rego m�g�by umie�ci� ka�d� rzecz na swoim miejscu i roz�o�y� ci�ary r�wno. To poszukiwanie systemu jest w rzeczywisto�ci poszukiwaniem jedno�ci, poszukiwaniem syntezy; jest to pr�ba zharmonizowania r�norodnej z�o�ono�ci materia��w zewn�trznych za pomoc� uporz�dkowania wewn�trznego. W poszukiwaniach tych zaczynamy stopniowo spostrzega�, i� znale�� Jedno znaczy posi��� Wszystko i �e w tym istotnie mie�ci si� nasz ostatni i najwy�szy przywilej. Opiera si� on na prawie tej jedno�ci, kt�ra, je�li j� znamy, stanowi trwa�� nasz� si��. Zasad� jego jest ta sama moc, kt�ra cechuje prawd�, prawd�, ogarniaj�c� wielko��. Fakt�w mo�e by� du�o, ale prawda jest jedna. Inteligencja zwierz�ca zna fakty, umys� cz�owieka posiada moc pojmowania prawdy. Jab�ko spada z drzewa, deszcz pada na ziemi� - takimi faktami mo�na sobie ob�adowa� pami��, nie dochodz�c nigdy do ko�ca. Ale zrozumiawszy raz prawo przyci�gania ziemi, mo�na sobie spokojnie darowa� konieczno�� zbierania fakt�w "ad infinitum ", albowiem dotarli�my do prawdy, kt�ra rz�dzi niezliczonymi faktami. To odkrycie prawdy jest czyst� rado�ci� dla cz�owieka - jest wyzwoleniem jego umys�u. Sam fakt por�wna� mo�na ze �lep� uliczk�, nie prowadzi on do niczego, jak tylko do siebie samego, nie ma nic poza sob�. Za to prawda otwiera ca�y horyzont, wiedzie nas ku niesko�czono�ci. Oto dlaczego, kiedy cz�owiek w rodzaju Darwina, odkryje jak�� prost� powszechn� prawd� biologiczn�, sprawa nie ko�czy si� na tym, lecz, podobna do lampy wysy�aj�cej �wiat�o swe daleko poza przedmiot, dla kt�rego zosta�a zapalona, prawda, wykraczaj�c poza granice swego pierwotnego zamiaru, o�wietla ca�e rejony �ycia ludzkiego i ludzkiej my�li. St�d wynika, i� prawda, obejmuj�c wszystkie fakty, nie jest jednak bynajmniej zlepkiem fakt�w - lecz wszechstronnie je przewy�sza i wskazuje na niesko�czon� rzeczywisto��. Jak na polu wiedzy, tak i na polu �wiadomo�ci, cz�owiek musi jasno zda� sobie spraw� z jakiej� prawdy centralnej z kt�rej m�g�by ogarn�� wzrokiem mo�liwie najwi�ksz� przestrze�. Ten cel maj� na oku Upaniszady, gdy m�wi�: "Poznaj sw� w�asn� dusz�". Albo te�, innymi s�owy, u�wiadom sobie wielk� zasad� jedno�ci, kt�ra jest w ka�dym cz�owieku. Wszystkie nasze egoistyczne pop�dy i samolubne pragnienia zaciemniaj� wizj� duszy, albowiem wskazuj� nam tylko ciasne nasze "ja". Kiedy jeste�my �wiadomi naszej duszy, spostrzegamy wewn�trzn� istot�, kt�ra wykracza poza nasze "ja" i posiada g��boki zwi�zek z Ca�o�ci�.
Gdy dzieci zaczynaj� si� uczy� poznawa� poszczeg�lne litery alfabetu, nie znajduj� w tym przyjemno�ci, poniewa� cel tej nauki nie jest im zrozumia�y. Istotnie, jak d�ugo litery domagaj� si� od nas uwagi tylko jako takie, osobne znaki same dla siebie, nu�� nas. Staj� si� dla nas �r�d�em rado�ci dopiero w�wczas, kiedy ��cz� si� w s�owa i zdania i przynosz� nam jak�� ide�. Tak samo i dusza nasza, oderwana i uwi�ziona w ciasnych granicach naszego "ja", traci swoje znaczenie. Albowiem prawdziw� jej istot� jest jedno��. Mo�e ona znale�� sw� prawd� tylko przez po��czenie si� z innymi, tylko w tym po��czeniu si� mo�e znale�� sw� rado��. Cz�owiek tak d�ugo by� niespokojny i �y� w stanie ustawicznej trwogi, p�ki nie spostrzeg� jednolito�ci prawa w przyrodzie; do tego bowiem czasu �wiat by� mu obcym. Prawo, jakie odkry�, nie jest niczym innym, jak tylko skonstatowaniem harmonii, panuj�cej mi�dzy rozumem, kt�ry jest dusz� cz�owieka, a dzie�ami i sprawami �wiata. Oto w�ze� jedno�ci, ��cz�cy cz�owieka ze �wiatem, w kt�rym on �yje, i nic dziwnego, �e cz�owiek, dochodz�c do tego, doznaje uczucia nadzwyczajnej rado�ci, poniewa� w ten spos�b urzeczywistnia si� w swym otoczeniu. Zrozumie� co� znaczy, znale�� w tym czym� co�, co jest cz�ci� nas samych, i w�a�nie to odkrywanie i odnajdywanie samego siebie poza sob� czyni cz�owieka szcz�liwym. Ale ten zwi�zek, polegaj�cy na zrozumieniu, jest jeszcze cz�ciowy, zupe�nym b�dzie dopiero, kiedy si� oprze na mi�o�ci. Mi�o�� przekre�la wszelkie r�nice, a o�ywiona ni� dusza ludzka osi�ga sw�j cel w doskona�o�ci, wychodz�c poza granice samej siebie i przekraczaj�c pr�g nie�miertelno�ci. To te� prawda dlatego jest stanem najwy�szej b�ogo�ci, jak� cz�owiek mo�e zdoby�, �e dzi�ki niej dowiaduje si�, i� jest wi�cej ni� sob� i �e jest zjednoczony z Ca�o�ci�. �yj�ca w duszy cz�owieka a wiecznie czynna zasada jedno�ci szeroko i daleko rozprzestrzenia i zawi�zuje coraz to nowe zwi�zki za pomoc� literatury, sztuki i nauki, spo�ecze�stwa, organizacji pa�stwowej, wreszcie religii. Nasi wielcy bojownicy my�li to s�, kt�rzy manifestuj� prawdziw� istot� duszy, po�wi�caj�c si� dla mi�o�ci ludzko�ci. W s�u�bie mi�o�ci znosz� potwarze i prze�ladowania, niedostatek i �mier�. �yj� �yciem swej duszy, nie �yciem swego "ja" i w ten spos�b dowodz� nam ostatecznej prawdy ludzko�ci. Nazywamy ich "Mahatma" - lud�mi wielkiej duszy. Powiedziano w jednej z Upaniszad: "Kochasz syna swego nie dlatego, �e go pragniesz, lecz kochasz syna swego, poniewa� pragniesz swej w�asnej duszy". S�owa te oznaczaj�, i� kogokol-wiek kochamy, w tym odnajdujemy nasz� w�asn� dusz� w najwy�szym znaczeniu. W tym mie�ci si� ostateczna prawda naszego istnienia. "Paramatma ", dusza najwy�sza, �yje tak we mnie jak i w mym synu, a moje radosne upodobanie w mym synu jest realizacj� tej prawdy. Jest to fakt niby powszechnie znany i pospolity, a jednak dziwnie pomy�le�, i� rado�ci i troski naszych najukocha�szych s� tak�e naszymi rado�ciami i troskami - nie, one s� dla nas czym� wi�cej. Dlaczego tak jest? Poniewa� my sami dzi�ki nim rozszerzyli�my sw�j horyzont i w nich dotkn�li�my wielkiej prawdy, ogarniaj�cej ca�y Wszech�wiat. Bardzo cz�sto zdarza si�, i� mi�o�� dla dzieci, przyjaci� i innych ukochanych os�b odwodzi nas od dalszej naszej duszy. Prawda, �e i ta mi�o�� rozszerza teren naszej �wiadomo�ci, r�wnocze�nie jednak zakre�la ona granice jej najswobodniej-szej ekspansji. Mimo to jest to pierwszy krok i cala cudowno�� zawarta jest w tym w�a�nie pierwszym kroku. Z niego to dowiadujemy si� z ca�� pewno�ci�, i� najwy�sz� rado�� osi�gn�� mo�emy przez zatracenie swego egoistycznego "ja" i zjednoczenie si� z drugimi. Ta mi�o�� u�ycza nam nowej si�y, nowego wgl�du w sprawy i nowej pi�kno�ci w zakresie granic, jakie�my sami ustanowili, ale przestaje dzia�a� jak tylko granice zaczynaj� traci� sw� elastyczno�� i wypowiadaj� wojn� duchowi mi�o�ci; w�wczas przyja�� nasza nabiera cech wy��czno�ci, nasze rodziny staj� si� samolubnymi i niego�cinnymi, za� narody wyspiarskimi i zaczepnie wrogimi wzgl�dem drugich raz.
Jest, to jak gdyby kto� w izolowanym zamkni�ciu umie�ci� p�on�ce �wiat�o; �wieci ono jasno, dop�ki nie nagromadz� si� dusz�ce gazy, kt�re je zgasz�. Mimo to przed �mierci� da�o ono �wiadectwo swej prawdzie i pokaza�o nam rado�� wyzwolenia z obj�� ciemno�ci, �lepych, pustych i zimnych. Wed�ug twierdzenia Upaniszad, klucz do �wiadomo�ci kosmicznej, do �wiadomo�ci boskiej, le�y w �wiadomo�ci duszy. Pierwszym krokiem na drodze realizacji najwy�szego wyzwolenia jest odr�nienie naszej duszy od naszego "ja". Musimy z zupe�n� jasno�ci� i pewno�ci� u�wiadomi� sobie, i� zasadniczo i istotnie jeste�my duchami. �wiadomo�ci tej mo�emy dost�pi� przez uzyskanie panowania nad sob�, przez wzniesienie si� ponad wszelk� pych�, po��danie i l�k, przez rozumienie, i� ani straty, jakie ponosimy na tym �wiecie ani �mier� fizyczna, w niczym nie mog� pomniejszy� prawdy i wielko�ci naszej duszy. Piskl�, przebijaj�c si� przez skoncentrowan� w nim izolacj� swego jaja, wie, i� twarda skorupa, kt�ra je tak d�ugo okrywa�a, nie stanowi�a rzeczywistej cz�ci jego �ycia. Bez wzgl�du na to, jak pi�knie doskona�ym i zaokr�glonym to jajo b�dzie, musi ono ulec rozbiciu, bo tylko w ten spos�b piskl� mo�e uzyska� swobod� �wiat�a i powietrza i uczyni� zupe�nie zado�� zadaniom swego ptasiego �ycia. Sanskryt nazywa ptaka dwa razy urodzonym: tak te� nazywa si� cz�owieka, kt�ry przeszed� przez dyscyplin� samozaparcia si� i wysokiego my�lenia przez okres przynajmniej dwunastu lat, i sta� si� prostym i skromnym w swych potrzebach, czystym w sercu i gotowym do przyj�cia na siebie w bezinteresownym rozszerzeniu swego ducha ca�ej odpowiedzialno�ci �ycia. Uwa�any jest za cz�owieka, kt�ry przez powt�rne narodziny wyzwoli� si� ze �lepych powijak�w swego "ja", rodz�c si� w ten spos�b dla wolno�ci swego �ycia duchowego, za cz�owieka, kt�ry wszed� w �ywe zwi�zki ze swym otoczeniem i zjednoczy� si� z Ca�o�ci�.
Przestrzega�em ju� s�uchacz�w i musz� jeszcze raz przestrzec przed przypuszczeniem, jakoby nauczyciele Indii g�osili wyrzeczenie si� �wiata i siebie samego, prowadz�ce wy��cznie do pustki negacji. Celem ich by�o urzeczywistnienie duszy, czyli, innymi s�owy, pozyskanie �wiata w doskonalej prawdzie. Gdy Chrystus m�wi�: "B�ogos�awieni cisi, albowiem oni posi�d� ziemi�", to w�a�nie mia� na my�li. G�osi� prawd�, i� cz�owiek tylko w�wczas obejmuje swe prawdziwe dziedzictwo, kiedy zrzuca z serca pych� swego "ja". Nie potrzebuje ju� wywalcza� sobie drogi do swego stanowiska na �wiecie, albowiem zapewnia mu je wsz�dzie nie�miertelne prawo jego duszy. Pycha owego "ja" przeszkadza duszy w jej funkcji w�a�ciwej, polega-j�cej na urzeczywistnianiu si� przez doskonalenie zjednoczenia ze �wiatem i �wiata z Bogiem.
W przem�wieniu swym do Sadhu Simhy Budda m�wi: Prawd� jest, Simho, i� ja pot�piam dzia�alno��, ale tylko dzia�alno��, wiod�c� do z�ego w s�owach, my�lach i uczynkach. Prawd� jest, Simho, i� ja g�osz� zag�ad�, ale tylko zag�ad� pychy, po��dliwo�ci, z�ych my�li i nie�wiadomo�ci, nie zag�ad� przeba-czenia, mi�o�ci, mi�osierdzia i prawdy." G�oszona przez Budd� nauka wyswobodzenia mia�a na celu wyzwolenie z jarzma Avidji. Avidja to niewiedza, zaciemniaj�ca nasz� �wiadomo�� i zd��aj�ca do ograniczenia i zamkni�cia jej w szrankach naszego osobowego "ja". Ta w�a�nie Avidja, ta niewiedza, to ograniczenie naszej �wiadomo�ci wytwarza przykre odsuwanie si� naszego "ja" a st�d staje si� te� �r�d�em ca�ej pychy, po��dania i okrucie�stwa, w�a�ciwego samolubstwa. Kiedy cz�owiek �pi, zamkni�ty jest w ciasnych granicach swych funkcji fizycznych. �yje, nie zdaje sobie jednak sprawy z poszczeg�lnych stosunk�w swego �ycia do swego otoczenia - i z tego powodu nie zna samego siebie. Tak w�a�nie cz�owiek, p�dz�cy �ycie w Avidji, zamkni�ty jest w samym sobie. Jest to sen duchowy; �wiadomo�� cz�owieka nie zbudzi�a si� jeszcze zupe�nie i nie doros�a do poznania otaczaj�cej go najwy�szej rzeczywisto�ci, dlatego te� i rzeczywisto�� jego w�asnej duszy pozostaje mu nieznana. Kiedy osi�gnie stopie� Bodhi, t.j. dost�pi przebudzenia ze snu swego "ja" ku doskona�ej �wiadomo�ci, stanie si� Budd�. W pewnej wiosce bengalskiej spotka�em raz dw�ch ascet�w, nale��cych do jednej z religijnych sekt. - Czy mo�ecie mi powiedzie�- zapyta�em ich, -co stanowi specjaln� cech� waszej religii? - Jeden z nich waha� si� przez chwil� a potem od-powiedzia�: -Trudno to okre�li�.- Za� drugi rzek�: -Nie, to jest zupe�nie proste. Twierdzimy mianowicie, �e pierwszym naszym zadaniem jest przede wszystkim poznanie przy pomocy naszego kierownika duchowego naszej w�asnej duszy. To uczyniwszy, mo�emy ju� w sobie znale�� Jego, kt�ry jest Dusz� Najwy�sz�. - Czemu� nie g�osicie swej nauki wszystkim narodom ca�ego �wiata? - zapyta�em. (Ktokolwiek pragnie, sam, z w�asnego pop�du przyjdzie do rzeki! - brzmia�a jego odpowied�. - A czy tak jest istotnie? Czy przychodz�? - Pustelnik u�miechn�� si� �agodnie i z pewno�ci�, w kt�rej nie by�o najmniejszego cienia niecierpliwo�ci lub niepokoju, rzek�: - Musz� przyj�� wszyscy, co do jednego!)
Tak jest, ma s�uszno�� ten cichy asceta z bengalskiej wioski. Cz�owiek rusza w �wiat dla zaspokojenia potrzeb znacznie wa�niejszych, ni� po�ywienie i ubranie. Wyci�gn�� w �wiat, aby znale�� samego siebie. Historia cz�owieka, to historia jego wyprawy w Nieznane na poszukiwania urzeczywistnienia nie�miertelnego "ja" - swej duszy. Przez powstawanie i upadek cesarstw, przez wznoszenie olbrzymich stos�w bogactw i wdeptywanie ich gor�czkowe w proch, przez stwarzanie wielkich cia�, symbol�w, nadaj�cych kszta�t jego marzeniom i d��eniom a potem porzucanie ich na podobie�stwo zabawek minionego dzieci�stwa, przez kucie klucz�w magicznych, maj�cych otwo-rzy� wrota tajemnic stworzenia i kruszenia tych trud�w mnogich wiek�w, aby wr�ci� do warsztatu i znowu pracowa� nad now� jak�� form�, tak, przez wszystko to cz�owiek idzie wci��, z epoki w epok�, ku najpe�niejszemu urzeczywistnieniu swej duszy - duszy wi�kszej od gromadzonych przeze� skarb�w, dokonanych czyn�w i kunsztownie zbudowanych teorii, duszy, niewstrzymanej w swym p�dzie ani przez �mier� ani przez zag�ad�. Cz�owiek brn�� przez wielkie b��dy i niepowodzenia i kl�ski, te kolosalnymi ruinami usypa�y jego �cie�k�; jego niezmierne cierpienia, niby b�le porodowe przy narodzinach olbrzymiego dziecka, wr�y�y urzeczywistnienie na terenie niesko�czonym. Cierpia� i wci�� jeszcze w m�cze�stwie swym cierpi najrozmaitsze katusze, za� jego instytucje s� ofiarnymi o�tarzami, kt�re wzni�s� sam, aby na nich dzie� w dzie� sk�ada� ofiary, przedziwne w swoim rodzaju a zdumiewaj�ce sw� ogromn� ilo�ci�. Wszystko to by�oby stanowczo niedorzeczne i nie do zniesienia, gdyby cz�owiek r�wnocze�nie nie czu� w sobie g��bokiej rado�ci duszy, cierpieniem do�wiadczaj�cej i pr�buj�cej swych boskich si�, wyrzeczeniem si� dowodz�cej swego niewyczerpanego bogactwa. Zaprawd�, pielgrzymi id�, wszyscy, co do jednego - id� po swe prawdziwe dziedzictwo �wiata; rozszerzaj�c wci�� sw� �wiadomo��, bezustannie coraz to wy�ej i wy�ej szukaj�c jedno�ci i coraz bardziej zbli�aj�c si� do prawdy centralnej, kt�ra ogarnia wszystko. Otch�anne jest ub�stwo cz�owieka a nie zliczone jego potrze-by, dop�ki nie uzyska prawdziwej �wiadomo�ci swej duszy. A� do tej chwili �wiat jest dla niego w stanie nieustannej p�ynno�ci - z�uda, kt�ra jest i kt�rej nie ma. Ale cz�owiek, kt�ry zrealizowa� sw� dusz�, ma ju� okre�lony �rodek wszech�wiata, doko�a kt�rego wszystko uk�ada si� we w�a�ciwy spos�b, a z kt�rego on mo�e ku swej rado�ci czerpa� b�ogo�� harmonijnego �ycia. By� czas, kiedy ziemia tworzy�a tylko mglist� mas�, kt�rej cz�ci rozrzucone by�y daleko od siebie przez si�� �aru, kiedy nie osi�gn�a jeszcze doskona�o�ci swego kszta�tu i nie posiada�a ani swej pi�kno�ci ani celu, a tylko �ar wysokiej temperatury i ruch. Stopniowo, gdy gazy st�a�y w jednolit�, zaokr�glon� ca�o�� dzi�ki sile, d���cej do skupienia rozproszonych element�w pod w�adz� �rodka, ziemia zaj�a nale�ne sobie miejsce mi�dzy planetami systemu s�onecznego, podobna do szmaragdowego wisiorka w brylantowym naszyjniku. Tak samo ma si� rzecz z nasz� dusz�. Kiedy na wszystkie strony rozrywa j� �ar i ruch �lepych pop�d�w i nami�tno�ci, nie mo�emy ani da� ani otrzyma� nic prawdziwego. Ale gdy moc� samozaparcia, si��, kt�ra do harmonii doprowadza wojuj�ce ze sob� elementy a jednoczy rozproszone, znajdziemy �rodek w naszej duszy, odosobnione nasze wyra�enia zaczynaj� tworzy� wiedz�, a wszystkie chwilowe pop�dy naszego serca znajduj� sw� pe�ni� w mi�o�ci; wtedy najdrobniejsze szczeg�y �ycia naszego zys-kuj� niesko�czenie wielkie znaczenie, za� wszystkie nasze my�li i uczynki jednocz� si� nieroz��cznie w wiecznej harmonii.
Upaniszady m�wi� z wielkim naciskiem: Poznaj Jedno - Dusz�! Ona j