6391

Szczegóły
Tytuł 6391
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6391 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6391 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6391 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ROMAN DMOWSKI Ko�ci�, Nar�d i Pa�stwo I. WOLNOMULARSTWO W WALCE Z KO�CIO�EM I RELIGI� Zagadnienie roli Ko�cio�a w �yciu pa�stw i lud�w przybiera�o rozmait�, czasami bardzo ostr� posta� w r�nych okresach dziej�w �redniowiecznych i nowo�ytnych. W najtrudniejsz� wszak�e i najniebezpieczniejsz� faz� wesz�o ono, zaczynaj�c od wieku XVIII, kiedy, postawiono znak zapytania nad rol� nie ju� Ko�cio�a, ale religii w �yciu jednostki, rodziny i narodu. Okres dziej�w, kt�ry si� rozpocz�� w wieku XVIII, a dzi� dobiega swego ko�ca, postawi� sobie za zadanie uczyni� celem wszystkich zabieg�w i wysi�k�w ludzkich jednostk� i jej szcz�cie, ma si� rozumie�, na ziemi; to szcz�cie za� poj��, jako mo�liwie najwi�ksz� sum� przyjemno�ci. Zapanowa�o d��enie do zdobycia dla jednostki jak najwi�kszych praw przy jak najmniejszych obowi�zkach, do mo�liwego usuni�cia z jej drogi wszystkiego, co j� kr�puje w u�ywaniu �ycia. Najsilniejszy w tym wzgl�dzie hamulec widziano, nie bez s�uszno�ci zreszt�, w religii, i zniszczenie tego hamulca sta�o si� jednym z g��wnych cel�w wieku XIX. Zjawisko walki z religi� w tym okresie jest wcale skomplikowane i ma r�ne strony, zas�uguj�ce na bli�szy rozbi�r tam, ma si� rozumie�, gdzie jest na to miejsce; istota wszak�e jego tkwi w d��eniu do uwolnienia jednostki ludzkiej od wi�z�w, kr�puj�cych jej swobod�, przeszkadzaj�cych jej �y� pe�nym, jak rozumiano, �yciem. Nie zmienia prawdziwo�ci tego twierdzenia fakt konfliktu mi�dzy religi� a nauk�, konfliktu, kt�ry w tej walce ogromn� rol� odegra, a kt�rego ostro�� wynika�a z jednej strony ze zbytnich nadziei, pok�adanych na nauk�, z oczekiwania, �e rozstrzygnie ona cz�owiekowi wszystkie zagadki bytu, z drugiej za� - z mylnego pojmowania przez wielu obro�c�w religii ich zada�, z wkraczania ich w dziedzin� dost�pn� dla umys�u ludzkiego, dla bada� naukowych, i przeciwstawiania tradycji religijnej nie doktrynom i ,lekkomy�lnym teoriom, ale utrzymuj�cym najsurowsz� krytyk� wynikom bada�. I tu chodzi�o o wyzwolenie z wszelkich wi�z�w jednostki, jej umys�u, i nie tylko umys�u, bo zdobywano dla niej swobod� nie tylko w pojmowaniu wszelkich zagadnie�, ale i w szerzeniu swych pogl�d�w, bez wzgl�du na ich warto�� umys�ow� i moraln�. Mamy dzi� p�tora wieku do�wiadczenia, kt�re nam ten ostatni okres dziej�w przyni�s�, widzimy czekaj�ce na gruntown� ocen� wyniki jego d��e�, ci wreszcie z po�r�d nas, kt�rzy staraj� si� i umiej� jako tako my�le�, maj� przed swymi oczami w sprawach religii i Ko�cio�a zagadnienia, kt�re dla ojc�w naszych z przed kilku pokole� wcale nie istnia�y. Do rozwi�zania tych zagadnie� trzeba przyst�pi�, przyst�pi� tak, jak to dzisiejsza doba nakazuje, opieraj�c si� na pog��bionym przez badania naukowe rozumieniu dziej�w i na ca�ym, o ile to mo�liwe, zapasie do�wiadczenia ostatnich czas�w. Jest to wielkie zadanie i wielka a r�nostronna praca, do kt�rej wykonania wiele potrzeba si� ludzkich i wiele czasu. Nie zawsze istota danego w dziedzinie spo�ecznej zjawiska pozostaje w �cis�ym zwi�zku z jego g��wnym �r�d�em. Gdy idzie o �r�d�a walki z religi�, trwaj�cej od po�owy XVIII wieku po dni dzisiejsze, to mog� one by� tylko w�wczas w pe�ni wyja�nione, gdy dostatecznie �cis�e badania nale�ycie wyja�ni� charakter i rol� organizacji wolnomularskiej. Bo gdy wielu rzeczy o dzia�aniach masonerii nie wiemy, gdy o wielu wnioskujemy - drog� zestawienia fakt�w - z ca�� pewno�ci�, nie posiadamy wszak�e na poparcie naszych wniosk�w dowod�w, zdolnych przekona� najciemniejszych nawet ludzi, to kierownictwo l� wolnomularskich w walce z religi� jest dowiedzione przez og�oszone w r�nych krajach, g��wnie we Francji, oficjalne tych�e l� dokumenty. Walka przeciw religii w skrajnej, brutalnej postaci rozwin�a si� w�a�ciwie tylko w krajach katolickich. Dokumenty te�, o kt�rych mowa, odnosz� si� na og� do nich i wychodz� z od�amu masonerii, zwanego Wielkim Wschodem, a b�d�cego kreacj� francusk� i rozpowszechnionego g��wnie w krajach �aci�skich. Jest to walka zwr�cona bezpo�rednio przeciw Ko�cio�owi Rzymskiemu i, jako taka, jest ona niejako dalszym ci�giem Reformacji. Wielki Wsch�d stanowi tylko od�am powszechnego wolnomularstwa, kt�rego g��wny zwi�zek, istniej�cy na podstawach, ustalonych w Anglii w pocz�tku XVIII wieku, dzia�a we wszystkich krajach, ale szczeg�lnie jest pot�ny w protestanckich, z Angli� i Ameryk� na czele. Jak �wiadcz� fakty, nie poszed� on na walk� z ko�cio�ami i sektami protestanckimi, ale dzia�a wewn�trz nich przez duchowie�stwo protestanckie znajduj�ce si� w ogromnej liczbie w jego szeregach, dzia�a z takim skutkiem, �e dzi� spo�ecze�stwa protestanckie znakomicie g�ruj� sw� bezreligijno�ci� nad katolickimi. G�ruj� w dw�ch kierunkach: liczb� ludzi, nie uznaj�cych potrzeby religii w og�le, i samym charakterem wyzna� protestanckich, kt�re trac� szybko resztki ducha religijnego i staj� si� bezduszn� form�. Fakty r�wnie� �wiadcz�, �e lo�e tego zwi�zku, dzia�aj�ce w krajach katolickich, usi�uj� cz�sto stosowa� wzgl�dem religii te same metody post�powania, co w protestanckich, to znaczy nie wypowiada� Ko�cio�owi walki otwartej, jeno oddzia�ywa� na� od wewn�trz, uzyskiwa� wp�yw na spo�eczno�� katolick�, na duchowie�stwo i nawet na wy�sz� hierarchi� ko�cieln�. Nie trzeba zapomina�, �e wschodnie ko�cio�y chrze�cija�skie na og� nie mia�y do�� silnej organizacji, pozwalaj�cej im na istnienie niezale�ne od pa�stwa, �e najpot�niejsze w ostatnich czasach pa�stwo chrze�cija�skie na Wschodzie, Rosja, uczyni�a ko�ci� departamentem machiny pa�stwowej i narz�dziem w r�kach rz�du; �e jednym z g��wnych dzie� Reformacji na Zachodzie by�o upa�stwowienie religii, �cis�e uzale�nienie Ko�cio�a od w�adzy pa�stwowej; �e jedyn� pot�n� organizacj� chrystianizmu, niezale�n� w swej istocie od w�adz �wieckich i od polityki pa�stw, jest Ko�ci� Rzymskokatolicki. Zrozumia�� tedy jest rzecz�, �e ten Ko�ci� sta� si� g��wnym celem atak�w masonerii: raz jako pot�na organizacja, stoj�ca na drodze tym, kt�rzy d��� do niepodzielnego panowania w �wiecie; po wt�re, jako instytucja niezale�na, jedynie zdolna - o ile, ma si� rozumie�, jej kierownicy pozostaj� wierni jej zasadom - do organizowania �ycia religijnego lud�w bez ingerencji podkopuj�cych podstawy religii i rozk�adaj�cych jej ducha interes�w polityki �wieckiej, nie maj�cej cz�sto ze sprawami religii nic wsp�lnego. Wynikiem walki przeciw religii, atak�w na ni� od zewn�trz, jak to si� przewa�nie dzia�o w krajach katolickich, i rozk�adania jej na wewn�trz, jak w krajach protestanckich, by�o odpadanie od Ko�cio�a lub przynajmniej zoboj�tnienie religijne coraz liczniejszych jednostek, z pocz�tku g��wnie w warstwie inteligentnej, p�niej, na skutek propagandy socjalistycznej, w�r�d robotnik�w przemys�owych, wreszcie nawet w�r�d ludno�ci wiejskiej, co zw�aszcza we Francji przybra�o szerokie rozmiary. Zrazu ruch przeciwreligijny ogarnia� prawie wy��cznie m�czyzn: kobiety, jako na og� konserwatywniejsze, ma�o mu ulega�y. Cz�sto najzajadlejsi wrogowie religii mieli �ony, odznaczaj�ce si� wielk� gorliwo�ci� religijn� i religijnie wychowuj�ce dzieci. By�y wi�c liczne jednostki, stoj�ce poza religijnym �yciem, ale rodziny pozostawa�y religijnymi. Z czasem wszak�e wp�ywy wrogie religii zacz�y oddzia�ywa� i na kobiety. Zacz�a rosn�� liczba kobiet religijnie oboj�tnych lub nawet wypieraj�cych si� religii, a tym samym mno�y�y si� rodziny, wychowuj�ce dzieci bez religii, lub w formalnym tylko, bezdusznym do niej stosunku. W ostatnich dziesi�cioleciach na czo�o �ycia naszej cywilizacji wysun�y si� spo�ecze�stwa protestanckie, mianowicie anglosaskie. Spychaj�c Francj� na plan drugi, Anglia i Ameryka, coraz mniej pierwsza, a coraz wi�cej druga, zacz�y nadawa� ton �wiatu. Jak dawniej Francja, tak one dzi� szerz� w�r�d innych spo�ecze�stw swoje zasady, sw�j stosunek do zagadnie� �ycia, swoje metody w zmaganiu si� z nimi, swoje upodobania i rozrywki, sw�j wreszcie typ zepsucia. Odbywa si� to b�d� przez proste wywo�ywanie na�ladownictwa, kt�re zawsze zjawia si� tam, gdzie kto� imponuje innym, b�d� przez planow�, zorganizowan� i znacznymi �rodkami pieni�nymi zasilan� propagand�. Przejawy ostatniej widzimy i w naszym kraju, do kt�rego po wojnie �wiatowej zjechali r�nego rodzaju misjonarze, g��wnie z za Oceanu. Szerzy si� skutkiem tego w �wiecie anglo-saski stosunek do religii, polegaj�cy na nie wypowiadaniu jej otwartej walki, jeno na coraz zupe�niejszym jej ignorowaniu, w pewnych za� od�amach d���cy b�d� do zast�pienia jej blad�, nieudoln� filozofi�, b�d� do rozlu�nienia jej takiego, �eby w niej mogli zej�� si� razem ludzie wszystkich wyzna� chrze�cija�skich, a nawet i �ydowskiego, b�d� wreszcie szukaj�cy od niej ucieczki w teozofii i okultyzmie. Nawiasem tu wtr�cimy, �e - jak s�dzi� nale�� z publikacji wolnomularskich, na u�ytek cz�onk�w l� wydawanych - akcja przeciw religii, prowadzona w zesz�ym stuleciu w imi� nauki, wcale nie mia�a na celna oddania pod w�adz� nauki umys��w ludzkich. Publikacje te m�wi� o "tajemnicach", kt�re masoneria posiada dla inicjowanych, m�wi� tak, i� widoczne jest, �e tu idzie o zast�pienie jednej religii przez inn�, religii chrze�cija�skiej przez religi� wolnomularstwa. Tym si� t�umaczy fakt, �e w najnowszej dobie cz�sto spotykamy si� z szerzeniem przez sfery wolnomularskie nieufno�ci do nauki, z popieraniem natomiast okultyzmu w rozmaitych jego postaciach. Trzeba stwierdzi�, �e najnowszym w krajach katolickich zjawiskiem, zaczynaj�c od Francji, a ko�cz�c na Polsce, jest zwrot ku religii - znami� rozpoczynaj�cego si� nowego okresu w dziejach Europy. Zwrot ten wyst�puje w�r�d �ywio��w, kt�re zawsze id� w pierwszym szeregu pochodu my�li, od kt�rych rozpoczynaj� si� przeobra�enia duchowe epoki, mianowicie w�r�d m�odszego pokolenia warstw o�wieconych. Natomiast w�r�d �ywio��w bardziej konserwatywnych, ci�gn�cych si� zawsze w ogonie ducha czasu, niereligijno�� w dalszym ci�gu post�puje. Oboj�tno�� religijna szerzy si� we wszystkich krajach naszej cywilizacji w�r�d warstw ludowych, miejskich i wiejskich, wreszcie w�r�d kobiet. Wszystkie te fakty maj� pierwszorz�dne znaczenie dla bli�szej i dalszej przysz�o�ci narod�w. Znaczenie to tkwi przede wszystkim w g��boko si�gaj�cym wp�ywie, jaki posiadanie religii lub bezreligijno�� wywiera na duchowy ustr�j jednostek ludzkich, na ich warto�� moraln�. S�yszeli�my cz�sto w ubieg�ym stuleciu i s�yszymy nieraz dzisiaj, i� cz�owiek, zw�aszcza na pewnym poziomie inteligencji, nie potrzebuje religii do tego, �eby by� moralnym. Potwierdza�y to zdanie nawet niezaprzeczone fakty. Ilu� to widzieli�my i widzimy ludzi, wyzwolonych z pod wp�ywu religii, a nawet prowadz�cych przeciw niej zaci�t� walk�, kt�rzy w �yciu osobistym i publicznym zachowuj� si� r�wnie uczciwie, jak ludzie przyznaj�cy si� do religii i praktykuj�cy; ilu z po�r�d nich dawa�o nawet innym przyk�ad moralnego post�powania... Fakty te wprowadza�y cz�sto w k�opot obro�c�w religii jako podstawy moralno�ci. Robili te� oni nieraz ust�pstwo, zgadzaj�c si�, �e bez religii mo�e si� oby� cz�owiek bardzo inteligentny, ale �e jest ona koniecznie potrzebna szerokim masom. Trzeba to wszak�e wzi�� pod uwag�, �e w pierwszej po�owie okresu walki z religi� ludzie niereligijni, zjawiaj�cy si� na widowni �ycia, byli prawie zawsze synami rodzin katolickich lub protestanckich, wychowanymi w duchu swej religii; dopiero pod wp�ywami, pochodz�cymi z poza rodziny, tracili wiar� i stawali si� cz�sto wrogami religii. Dopiero p�niej, w miar� mno�enia si� ludzi bezreligijnych, a zw�aszcza w miar� upadku religijno�ci w�r�d kobiet, powstawa�y coraz liczniejsze rodziny bezwyznaniowe, b�d� formalnie, b�d� faktycznie, przy formalnym nale�eniu do tego czy innego wyznania. Dopiero te� w drugiej po�owie ostatniego okresu mamy do czynienia z wi�ksz� liczb� ludzi, wychowanych ju� bez religii. Niema dotychczas w pi�miennictwie europejskim metodycznego studium psychologicznego i etycznego nad t� cz�ci� dzisiejszego pokolenia, nad tym nowym produktem naszej cywilizacji. My wszak�e, politycy, kt�rzy, o ile pragniemy co� stworzy�, budujemy na duszy ludzkiej, na jej w�a�ciwo�ciach moralnych, na sposobie czucia i my�lenia naszych rodak�w, zmuszeni jeste�my patrze� w g��bi� duchow� wsp�czesnych nam pokole� i formowa� sobie pogl�dy na ich warto��; wprawdzie nie drog� metodycznych bada�, ale jednak na podstawie du�ej czasami ilo�ci spostrze�e�. Ot�, o ile moje i nie tylko moje spostrze�enia si�gaj�, ci ludzie dzisiejszego pokolenia, kt�rych wychowano bez religii lub te� w formalnym tylko do niej stosunku, przedstawiaj� formacj� moraln� ca�kiem now�, odcinaj�c� ich wyra�nie od reszty spo�ecze�stwa. Spotykamy w�r�d nich pojedyncze przyk�ady nawr�cenia i wyj�tkowej gorliwo�ci religijnej; cz�ciej widzimy cynizm zupe�ny, wyzucie z wszelkiej moralno�ci, uderzaj�ce zw�aszcza u syn�w ludzi wybitnych, kt�rzy, b�d�c oboj�tnymi religijnie lub nawet wrogami religii, �yli uczciwie i pracowali z wielkim nieraz zapa�em i po�wi�ceniem dla swej idei; czasami spostrzegamy w�r�d nich dziwak�w, niezdolnych do zrozumienia �ycia i znalezienia sobie w nim miejsca; na og� wszak�e s� to mniej lub wi�cej poprawni materiali�ci, wlok�cy si� przez �ycie bez wyra�nego celu, bez gwiazdy przewodniej. Wszystkich znamionuje wybitne kalectwo moralne; polegaj�ce na braku wszelkiego zapa�u, zdolno�ci do mocnej wiary w cokolwiek, do po�wi�cenia czegokolwiek ze swego egoizmu, wreszcie na braku zdolno�ci uwielbienia, kt�r� jeden m�dry pisarz nazwa� najwy�sz� zdolno�ci� cz�owieka. S� to chodz�ce po ziemi trupy... Ci wybitni ateusze, kt�rzy �wiecili nieraz wielkimi zaletami moralnymi, to byli wychowani religijnie synowie rodzin katolickich. Ich zalety byty wynikiem wychowania katolickiego: wdro�y�o ich ono w katolicki stosunek do �ycia, kt�ry im pozosta�, jakkolwiek z wiar� zerwali. I dlatego, �e zerwali, nie byli zdolni przekaza� tego stosunku swym synom, zw�aszcza, je�eli matka w swej bezreligijno�ci posz�a w �lad za ojcem. Jednym z najbardziej uderzaj�cych wyraz�w og�upienia my�li europejskiej, a jeszcze bardziej ameryka�skiej, przez doktrynerstwo wolnomularskie jest wcale rozpowszechnione dzi� przekonanie, �e najpewniejsz� podstaw� moralno�ci cz�owieka s� takie czy inne zasady oderwane, kt�re mu si� tym czy innym sposobem narzuci. Zarazili si� tym przekonaniem od mason�w nawet niekt�rzy, i to my�l�cy katolicy. Tymczasem, tylko wyj�tkowe charaktery zdolne s� kierowa� si� w swym post�powaniu nabytymi w swym indywidualnym �yciu zasadami, czy to religijnymi, czy jakimikolwiek innymi. O post�powaniu przeci�tnego cz�owieka decyduje jego natura, jego instynkty moralne, nabyte przez pokolenia, pod wp�ywem, pod przymusem, powiedzmy, instytucji, w kt�rych te pokolenia �y�y, to wreszcie, do czego go od przyj�cia na �wiat przez wychowanie wdro�ono. Na tej prawdzie opierali si� zawsze tw�rcy w dziedzinie politycznej i cywilizacyjnej; z ni� si� te� liczy� Ko�ci� w swym wielkim dziele wychowania lud�w. Niema te� niebezpieczniejszego niszczycielstwa, jak rozk�adanie wytworzonych przez pokolenia instynkt�w moralnych, czyni�cych cz�owieka lepszym, zdolniejszym do wsp�ycia z bli�nimi, i stanowi�cych podstaw� bytu spo�ecznego. Wielkim wychowawc� tych instynkt�w moralnych w ludach europejskich by� Ko�ci� Rzymski, kszta�tuj�cy przez pokolenia dusz� dzisiejszego cz�owieka: oderwanie tej duszy od gruntu, kt�ry on w niej po�o�y�, czyni j� li�ciem, zerwanym z drzewa, oddaje j� na �ask� przychodz�cych to z tej, to z innej strony powiew�w, kt�re j� w ko�cu wp�dzaj� w jak�� ka�u��. Synowie spo�ecze�stw katolickich, oderwani przez wychowanie od katolickiego gruntu, to s� "les deracines", skazani na uschni�cie, a w ko�cu ko�c�w na zgnicie. II. NARODY KATOLICKIE I PROTESTANCKIE Postaci� spo�ecznego bytu, do kt�rej nas doprowadzi�a ewolucja dziejowa w �onie naszej cywilizacji jest nar�d nowoczesny. Moralny zwi�zek ludzi w narodzie jest dzi� g��wn� pot�g�, tworz�c� dzieje. Wiele m�wimy i piszemy o istocie narodu, o charakterze wi�z�w duchowych, wi���cych ludzi w jeden nar�d, nie zawsze atoli zdajemy sobie spraw� z tego, jak wielk� rol� religia i Ko�ci� odegra�y w wytworzeniu tych wi�z�w. Bez tego, co zrobi� chrystianizm i Ko�ci� Rzymski w dziejach, nie istnia�yby narody dzisiejsze. Dzie�em Ko�cio�a by�o wychowanie indywidualnej duszy ludzkiej, maj�cej oparcie moralne w swym w�asnym sumieniu, a st�d posiadaj�cej poczucie obowi�zku i odpowiedzialno�ci osobistej; on zwi�za� r�ne szczepy, z ich odr�bnymi kultami szczepowymi, w jednej wielkiej religii; on u kolebki dzisiejszych narod�w europejskich, w pierwszej po�owie �redniowiecza, by� w ogromnej mierze organizatorem pa�stwa, jego bowiem ludzie byli jedynymi o�wieconymi lud�mi, bez kt�rych ani urz�dzenie pa�stwa, ani organizacja stosunk�w mi�dzypa�stwowych nie by�a mo�liwa; on wreszcie ni�s� ludom wielkie dziedzictwo Rzymu, jego cywilizacj�, prawo rzymskie, kt�re sta�o si� podstaw� bytu ca�ego �wiata zachodnio- europejskiego i na kt�rym wychowa�y si� instynkty spo�eczne, tworz�ce dzisiejszy nar�d. Dla lepszego u�wiadomienia sobie tej roli religii i Ko�cio�a wystarczy zastanowi� si� nad dziejami naszej w�asnej ojczyzny. My, ludzie my�l�cy i czuj�cy po polsku, przywi�zani jeste�my do naszej przesz�o�ci, usi�ujemy j� pozna� i zrozumie�, si�gaj�c jak najdalej w zamierzch�e dzieje, w pocz�tki, z kt�rych Polska wyros�a. Min�y ju� bodaj czasy, kiedy inteligentny Polak przedstawia� sobie Polsk� przedchrze�cija�sk�, jako sielank�, a praojc�w naszych z owej epoki, jako posiadaj�cych wszystkie nasze i wiele innych zalet, a pozbawionych wad naszych; kiedy wyobra�a� ich sobie, jako �agodny, w surowej moralno�ci �yj�cy lud rolniczy, nikomu nie czyni�cy krzywdy i mi�uj�cy pok�j, dop�ki na widnokr�gu nie zjawili si� zb�je niemieccy. Badania naukowe obali�y t� legend� tak samo, jak nauka europejska obali�a naiwne pogl�dy filozof�w XVIII wieku, kt�rzy obdarzali cz�owieka pierwotnego wszelkimi mo�liwymi zaletami i twierdzili, �e dopiero instytucje cywilizacyjne z�ym go zrobi�y; jak wreszcie pod wp�ywem tych bada� dzi� si� wali wytworzona w po�owie zesz�ego stulecia legenda, idealizuj�ca pierwotnych Arj�w, czy, jak m�wi� uczeni niemieccy, Indo-german�w, kt�rych cnoty mia�y sta� si� dziedzictwem wszystkich lud�w europejskich, a w szczeg�lno�ci Niemc�w, bo ci siebie uwa�ali za najczystszych ich potomk�w. Nasi praojcowie w czasach przedchrze�cija�skich nie czuli si� przede wszystkim jedn� spo�eczno�ci�, dzielili si� na szczepy, na rody, prowadz�ce mi�dzy sob� walki. Nie czuli si� ni� w�a�ciwie jeszcze po wyga�ni�ciu domu Piast�w. Nie posiadali oni w swoim ustroju duchowym wi�kszo�ci tych pierwiastk�w, kt�re stanowi� dzisiejsz� warto�� nasz�, jako ludzi i jako narodu, i kt�re dzi� nas wi��� mocno w jeden nar�d. ��czy�o ich w jedn� ca�o�� drog� przymusu pa�stwo, o ile samo istnia�o jako ca�o��; ale dopiero Ko�ci�, b�d� jako wsp�pracownik pa�stwa, b�d� w walce z nim, urabia� wiekow� prac� dusz� jednostki, zbli�a� j� ku dojrza�o�ci, kszta�ci� w niej sumienie, niszczy� pierwotne, utrudniaj�ce byt spo�eczny instynkty, naprawia� obyczaje, kt�re wcale nie by�y tak wysokie, jak to sobie dawniej wyobra�ano, tworzy� siln� rodzin� bo w pierwotnym ustroju rodowym r�d by� silny, ale rodzina s�aba. Panuj�cy b�d� popierali go w tej pracy, b�d� przeszkadzali mu, to te� tak� prac� m�g� wykona� tylko pot�ny Ko�ci� powszechny, niezale�ny od w�adzy pa�stwowej i zdolny jej si� przeciwstawi�. W okresie podzia��w, kt�ry zagra�a� zniszczeniem ca�ego dzie�a pierwszych historycznych Piast�w, Ko�ci� polski by� g��wn� si��, d���c� do zjednoczenia pa�stwowego i przygotowuj�c� dzie�o Przemys�awa, �okietka i Kazimierza Wielkiego, dzie�o, bez kt�rego nie staliby�my si� wielkim narodem. Zbyt powierzchownie traktujemy rol� Reformacji w Polsce. Dzi�ki niej grozi�o nam rozbicie religijne na liczne sekty, bo Reformacja doprowadza�a do jedno�ci wyznaniowej tylko tam, gdzie by�a silna w�adza monarsza, organizuj�ca ludno�� w imi� zasady cuius regio, eius religio. U nas przy ustroju naszej Rzeczypospolitej by�aby zapanowa�a anarchia religijna, a z ni� rozbicie polityczne narodu. M�wi�c nawiasem, przesadza si� i rol� Reformacji w dziele stworzenia pi�miennictwa narodowego: Dante i Petrarca nie potrzebowali bod�ca Reformacji do tego, �eby pisa� w narodowym j�zyku, i to w kraju, w kt�rym stanowisko �aciny by�o o wiele silniejsze, ni� u nas; W�gry za�, gdzie Reformacja o wiele g��biej ni� u nas si�gn�a, najp�niej ze wszystkich narod�w dosz�y do pisania po w�giersku. Od rozbicia narodowego na skutek rozbicia religijnego ocali�a nas reakcja katolicka, a przynale�no�� nasza do Ko�cio�a powszechnego, maj�cego sw� w�adz� poza granicami pa�stwa, by�a podstaw� naszej obrony w dobie porozbiorowej. Gdy zrobimy wysi�ek my�li, prowadz�cy do g��bszego poznania �r�de�, pochodzenia pierwiastk�w naszej duszy, kt�re czyni� nas lud�mi takimi, jakimi dzi� jeste�my, i nowoczesnym narodem europejskim, to si� oka�e, �e tkwi� one zar�wno w naszym prastarym gruncie etnicznym i w istnieniu przez wieki pa�stwa polskiego, jak w naszym od dziesi�ciu wiek�w trwaj�cym katolicyzmie. Katolicyzm nie jest dodatkiem do polsko�ci, zabarwieniem jej na pewien spos�b, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze stanowi jej istot�. Usi�owanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polsko�ci, oderwania narodu od religii i od Ko�cio�a, jest niszczeniem samej istoty narodu. Najlepiej t� prawd� potwierdza dzisiejsza doba w �yciu Europy -- po�o�enie, w jakim si� dzi� zaczynaj� znajdowa� narody protestanckie, i wp�yw, jaki upadek religii wywiera na narody katolickie. Ko�cz�cy si� obecnie okres dziej�w jest, mi�dzy innymi, okresem triumfu narod�w protestanckich. Od zniszczenia za Ludwika XV pot�gi kolonialnej i morskiej Francji przez Angli� i od r�wnoczesnego wyst�pienia w Europie pot�gi militarnej Prus pod Fryderykiem Wielkim przewaga tych narod�w w �wiecie naszej cywilizacji by�a ju� niejako zapewniona. Dosz�y one do szczytu z chwil� zorganizowania si� �wiatowego Imperium Brytyjskiego, zwyci�stwa Prus nad Austri� i Francj� i zjednoczenia pod ich przewodnictwem Niemiec oraz wyro�ni�cia Stan�w Zjednoczonych na olbrzymi� pot�g� gospodarcz� i na pierwszorz�dne mocarstwo. Nowoczesny kapitalizm w tych pa�stwach znalaz� najsilniejszy wyraz, one wzi�y g�r� w �yciu gospodarczym �wiata, one osi�gn�y najwi�ksz� pot�g� polityczn�; jednocze�nie kraje protestanckie, nie tylko wielkie, ale i mniejsze, wykaza�y najbardziej sta�� r�wnowag� w wewn�trznym �yciu politycznym, najlepsze funkcjonowanie urz�dze� pa�stwowych oraz zaj�y pierwsze miejsce w �wiecie pod wzgl�dem o�wiaty mas, dobrobytu ludno�ci, wreszcie kultury materialnej kraju. Ta wy�szo�� narod�w protestanckich nad katolickimi mia�a liczne �r�d�a, nad kt�rymi niepodobna tu si� rozwodzi� szerzej. Mia�a je w po�o�eniu geograficznym kraj�w i w ich zasobach przyrodzonych; w tym, �e si�� narod�w katolickich rozbija�a wyst�puj�ca pod rozmaitymi postaciami walka masonerii przeciw Ko�cio�owi, walka, kt�rej nie by�o w krajach protestanckich, gdzie masoneria dla wyzna� i sekt sta�a si� rodzajem nadko�cio�a; w tym, �e protestantyzm, b�d�cy etycznie nawr�ceniem w znacznej mierze od Ewangelii ku Staremu Testamentowi, by� religi� jakby stworzon� na okres rodz�cego si� w dobie Reformacji nowoczesnego kapitalizmu europejskiego; wreszcie w tym, �e wyzwolenie z pod w�adzy duchownej Rzymu da�o panuj�cym i narodom pe�n� swobod� dzia�ania, rozp�ta�o do skrajno�ci ich egoizm dynastyczny i narodowy, pozwala�o im na nie przebieranie w �rodkach walki. Zerwawszy z wytworzonym w Wiekach �rednich poj�ciem rodziny narod�w chrze�cija�skich, protestanci stali si� podw�jnie niebezpiecznymi wsp�zawodnikami katolik�w, kt�rzy, co prawda, tak�e poszli w tym wzgl�dzie w �lad za nimi, ale kt�rych poj�cia i instynkty, nawet gdy zrywali z religi�, jak we Francji, pozostawa�y urobionymi przez rzymski uniwersalizm. To powodzenie narod�w protestanckich, ta ich pot�ga gospodarcza i polityczna, to ich bogactwo i kultura materialna, musia�y pr�dzej czy p�niej zaimponowa� ca�emu �wiatu. Z drugiej za� strony, musia�y one w�r�d narod�w katolickich zrodzi� obaw� o przysz�o��, potrzeb� szukania �rodk�w obrony w tej nier�wnej walce. Jak ju� powiedzia�em, tam gdzie kto� imponuje innym, niezawodnym wynikiem jest na�ladownictwo. Jest to za� niedostatecznie dotychczas stwierdzone prawo historyczne, �e narody zawsze przejmuj� z pocz�tku spos�b walczenia, a w nast�pstwie do pewnego stopnia i spos�b �ycia od swych najniebezpieczniejszych wrog�w. Widzimy to najlepiej w naszych dziejach: gdy w Wiekach �rednich najwi�cej zagra�ali nam Niemcy, przejmowali�my od Niemc�w; gdy p�niej musieli�my zwr�ci� swe si�y przeciw Tatarom i Turkom, upodabniali�my si� do nich nawet w ubiorze i w goleniu g��w szlacheckich. Wp�yw �wiata protestanckiego na katolicki wyrazi� si� przede wszystkim w przejmowaniu protestanckiego stosunku do �ycia, w zmaterializowaniu cz�owieka, w kulcie pieni�dza tak rozro�ni�tym, �e w przera�aj�cy spos�b zacz�� g�uszy� w duszach ludzkich wszelkie potrzeby wy�sze, moralne i umys�owe, a przede wszystkim pierwiastki religijne. Najsilniej uleg� temu wp�ywowi przoduj�cy niedawno nar�d katolicki, Francja, gdzie katolicyzm ju� dzi� pozosta� religi� tylko mniejszo�ci narodu - co prawda, ta mniejszo�� jest przewa�nie tak wzorowo katolick�, �e mog� si� od niej uczy� katolicy innych kraj�w. Nawet cz�� duchowie�stwa katolickiego, mianowicie w pa�stwach z wi�kszo�ci� protestanck�, zacz�a upodabnia� si� do protestant�w w sposobie my�lenia i w pojmowaniu swych zada�. W dzisiejszej dobie, jak ju� to na pocz�tku wspomnia�em, wp�yw spo�ecze�stw protestanckich, mianowicie, anglo-saskich, doszed� do swego maximum, ale te� dzi� zaczyna si� reakcja przeciw niemu, i w spo�ecze�stwach katolickich wyst�puj� objawy odrodzenia ducha katolickiego. III. NACJONALIZM W KRAJACH KATOLICKICH Jedn� z najbardziej skomplikowanych i najbardziej interesuj�cych reakcji na przewag� narod�w protestanckich w �wiecie by�o zjawienie si� pod koniec ubieg�ego stulecia w krajach katolickich ruchu, zwanego nacjonalizmem. Jednocze�nie wyst�puje ten ruch w trzech krajach - we Francji, W�oszech i Polsce. Niezmiernie wa�nym faktem jest, �e w ka�dym z tych kraj�w ruch ten rodzi si� samoistnie, niezale�nie od wp�yw�w zewn�trznych. Charles Maurras, g��wny tw�rca i wyraziciel ruchu francuskiego, kt�ry w nast�pstwie zaj�� tak wybitne stanowisko w dziejach my�li francuskiej ostatniej doby, nie by� jeszcze znany ani we W�oszech, ani w Polsce, w chwili, gdy tam analogiczny ruch si� rodzi�, i nie mia� na jego powstanie �adnego wp�ywu, jak o s�ynnym dzi� pionierze nacjonalizmu w�oskiego, Corradinim, nikt we Francji i w Polsce w dobie pocz�tk�w tego ruchu nie wiedzia�. Nie trzeba ju� dodawa�, �e polscy tw�rcy nowego ruchu narodowego, z kt�rych pierwszym by� Jan Pop�awski, starszy od Maurrasa i od Corradiniego i wcze�niej od nich formu�uj�cy pierwsze zasady tego ruchu, nie mogli mie� �adnego wp�ywu na jego powstanie w dw�ch krajach zachodnich. Najlepiej to �wiadczy, �e wyr�s� ten ruch z warunk�w i potrzeb chwili, a nie z doktryny, �e zrodzi�o go �ycie, nie za� oderwane sekciarstwo. Nie umia�bym powiedzie�, gdzie pierwej, we Francji, czy we W�oszech, u�yto wyrazu "nacjonalizm" dla okre�lenia nowego ruchu narodowego. By�em zawsze zdania, �e to termin nieszcz�liwy, os�abiaj�cy warto�� ruchu i my�li, kt�r� ten ruch wyra�a�. Wszelki "izm" mie�ci w sobie poj�cie doktryny, kierunku my�li, obok kt�rego jest miejsce na inne, r�wnorz�dne z nim kierunki. Nar�d jest jedyn� w �wiecie naszej cywilizacji postaci� bytu spo�ecznego, obowi�zki wzgl�dem narodu s� obowi�zkami, z kt�rych nikomu z jego cz�onk�w nie wolno si� wy�amywa�: wszyscy jego synowie winni dla niego pracowa� i o jego byt walczy�, czyni� wysi�ki, a�eby podnie�� jego warto�� jak najwy�ej, wydoby� z niego jak najwi�ksz� energi� w pracy tw�rczej i w obronie narodowego bytu. Wszelkie "izmy", kt�re tych obowi�zk�w nie uznaj�, kt�re niszcz� ich poczucie w duszach ludzkich, s� nieprawowite. To te� nowy ruch narodowy w Polsce, kt�ry si� organizowa� doko�a Przegl�du Wszechpolskiego - i dla tego zwany przez przeciwnik�w "wszechpolskim" - nacjonalizmem si� nie nazwa�, chocia� w swych zasadniczych poj�ciach spotka� si� z ruchem francuskim i w�oskim. Jakie� to warunki i jakie potrzeby chwili wywo�a�y powstanie tego ruchu?... Lepiej na to pytanie odpowiemy i umo�liwimy lepsze zrozumienie tej odpowiedzi, gdy zaczniemy od Polski. U nas g��wnym �r�d�em nowego ruchu by�a potrzeba przystosowania si� do �ycia w Europie bismarkowskiej, w kt�rej brutalna si�a zosta�a uznana za ostatni� instancj�, decyduj�c� o losach narod�w, w kt�rej wrogowie, d���cy do zniszczenia naszego bytu narodowego, nie uwa�ali ju� nawet za potrzebne ucieka� si� do ob�udy, ale bez ceremonii rzucali nam w twarz swoje "ausrotten!". My�l polska - nie m�wimy o wyt�onej walce obronnej w zaborze pruskim - odpowiada�a na to biernym pot�pieniem brutalnej przemocy, b�d� ze stanowiska chrze�cija�skiego, b�d� z liberalno-humanitarnego. Czynowi wroga, zagra�aj�cego naszemu bytowi, przeciwstawiano moralizowanie. Pokolenie polskie, kt�re pami�ta�o rok 63, sk�onne by�o do rezygnacji i szuka�o moralnego zadowolenia w przekonaniu, �e je�eli Polska zginie, to b�dzie szlachetn� ofiar� brutalnej przemocy. To, kt�re po nim przysz�o, w wi�kszo�ci swojej przejmowa�o jego frazeologi�, uwa�aj�c j� za dogodn� do pokrycia odznaczaj�cej jego wi�kszo�� tch�rzliwo�ci i materializmu, do umotywowania jego bierno�ci politycznej lub czynnego poddania si� wrogom. Pokolenie, kt�re wst�powa�o w �ycie pod koniec stulecia, w kt�rym ju� istnia�y zadatki �wie�ej energii narodowej, nie dopuszcza�o my�li, �eby Polska mog�a zgin��, rezygnacj� uwa�a�o za przest�pstwo. Walczy�o ono z ideologi� rezygnacji i w tej walce usi�owa�o odebra� jej g�osicielom moralne zadowolenie, wyp�ywaj�ce z uwa�ania si� za szlachetne ofiary krzywdy, dowodz�c, �e cofanie si� przed walk� z przemoc� nie jest wyp�ywem szlachetno�ci, jeno braku poczucia obowi�zku narodowego, tch�rzostwa i niedo��stwa. Sile wrog�w trzeba przeciwstawi� w�asn� si��, trzeba j� wydobywa� z narodu i organizowa�; na ich bezwzgl�dno�� w walce odpowiedzi� musi by� nasza bezwzgl�dno��; ich egoizm narodowy musi si� spotka� z naszym narodowym egoizmem. Gdy si� przyjrzymy bli�ej ruchowi francuskiemu i w�oskiemu, kt�ry przybra� nazw� nacjonalizmu, zobaczymy, �e powsta� on z tego samego �r�d�a, �e wnioski swoje wyci�ga� z takich samych przes�anek. I tak samo postawi� on sobie za cel wydobycie jak najwi�kszej energii z narodu i zorganizowanie jej do walki o jego byt i pot�g�. Ma�o si� dotychczas zastanawiano nad tym, dlaczego ten ruch powsta� tylko w krajach katolickich, dlaczego tak wiele pracy wykona� w zakresie pog��bienia my�li narodowej i rozwini�cia swej ideologii, dlaczego tyle wysi�ku u�y� dla uzasadnienia swoich d��e�. Rzecz si� przedstawia bardzo prosto: kraje protestanckie takiego ruchu nie potrzebowa�y. Reformacja w swej istocie by�a rozp�taniem egoizmu panuj�cych i narod�w, kt�re zerwa�y z Rzymem, zorganizowaniem si� ich energii do bezwzgl�dnej, nie przebieraj�cej w �rodkach walki z innymi narodami. Najlepsz� ilustracj� tej prawdy by�a walka Anglii, d���ca do zniszczenia pot�gi katolickiej Hiszpanii, prowadzona drog� popierania przez El�biet� najordynarniejszego korsarstwa w latach, kiedy mi�dzy obu pa�stwami formalnie panowa� pok�j; tak� sam�, bli�sz� nam jej ilustracj� by�a polityka elektor�w brandenburskich i kr�l�w pruskich wobec Polski. To, jak powiedzieli�my, by�o jedn� z przyczyn przewagi politycznej narod�w protestanckich nad katolickimi. Dopiero, gdy ta przewaga sta�a si� oczywist�, dla nikogo nie ulegaj�c� w�tpliwo�ci, dopiero w ko�cu XIX stulecia zjawia si� w�r�d narod�w katolickich ruch, d���cy do sprostania protestantom w walce. Dlatego w�a�nie widzimy ten ruch tylko w krajach katolickich i dlatego tyle energii wk�ada on w uzasadnienie swoich d��e�, w stworzenie teorii narodowej polityki, �e duch spo�ecze�stw katolickich nie by� przygotowany do przyj�cia zasady egoizmu narodowego, �e by� tej zasadzie przeciwny. Zasada egoizmu narodowego natrafia�a w cz�ci na op�r �ywio��w, uwa�aj�cych j� szczerze za przeciwn� zasadom chrze�cija�skim; g��wnie atoli przeciwstawi�y si� jej �ywio�y oboj�tne religijnie i wrogie religii, prowadzone przez wolnomularstwo, co niekt�rym z nich nie przeszkadza�o powo�ywa� si� na zasady chrze�cija�skie, gdy wi�kszo�� ich przemawia�a w imi� humanitaryzmu, ludzko�ci (przez du�e L), d��enia do braterstwa i pokoju powszechnego. Niew�tpliwie g��bokie poj�cie i szczere wyznawanie zasad chrze�cija�skich, zasad Ewangelii, kt�re istnieje w katolicyzmie - bo protestantyzm nawr�ci� od Ewangelii ku Staremu Testamentowi - nie godzi si� z bezwzgl�dnym egoizmem narodowym, ka�e rozr�nia� w walce mi�dzy narodami wojn� sprawiedliw� od niesprawiedliwej, pot�pia brak skrupu��w w wybieraniu �rodk�w walki. Zasada te� egoizmu narodowego, najbezwzgl�dniej stawiana i najg�o�niej wyznawana w spo�ecze�stwach katolickich, nie by�aby zdolna doprowadzi� ich do tego, �eby w bezwzgl�dno�ci walki, w konsekwentnym egoizmie swej polityki dor�wna�y Niemcom lub Anglikom. Sprawia to urobiony w ci�gu stuleci przez katolicyzm duch tych spo�ecze�stw. Wystawienie tej zasady by�o raczej �rodkiem do obudzenia energii narodowej tych spo�ecze�stw w dobie, w kt�rej rola dziejowa jednych i sam byt innych zosta� zagro�ony. Nie trzeba dowodzi�, �e upadek narod�w katolickich poci�gn��by za sob� upadek roli i wp�ywu Ko�cio�a katolickiego. To te� w sferach ko�cielnych z surow� krytyk� wyst�powano wobec pewnych skrajno�ci nacjonalizmu, ale na og� uwa�ano za bardzo pomy�lny objaw budzenie si� energii narodowej w spo�ecze�stwach katolickich. Tym bardziej, �e razem z odrodzeniem my�li narodowej szed� zwrot ku katolicyzmowi, ogarniaj�cy znaczn� liczb� ludzi, kt�rzy pod wp�ywami pr�d�w XIX wieku od niego si� byli oddalili. Wkr�tce wszak�e po narodzeniu si� w krajach katolickich ruchu, zwanego nacjonalizmem, w �yciu narod�w naszej cywilizacji zacz�ty wyst�powa� objawy, zapowiadaj�ce wielkie przemiany w �wiecie. Z pocz�tku ma�o dostrzegane i ma�o notowane, zacz�y one w ostatnich latach, w latach, kt�re nast�pi�y po wielkiej katastrofie wojny �wiatowej, przybiera� tak wyra�n�, tak wypuk�� posta�, �e zmusi�y liczny szereg my�l�cych ludzi do refleksji. Zacz�to m�wi� i pisa� o bankructwie Europy, o upadku naszej cywilizacji, o zmierzchu roli bia�ej rasy... W spo�ecze�stwach, przoduj�cych dzi� w �wiecie naszej cywilizacji, w ko�ach, w kt�rych nie panuje bezmy�lno��, panuje bezradny pesymizm. Ten pesymizm, znamionuj�cy dzi� g��wnie my�l narod�w protestanckich, jest niezawodnie z ich stanowiska wcale uzasadniony. Narody protestanckie dosi�gn�y ju� apogeum swej wielkiej kariery dziejowej. Po wojnie �wiatowej widzimy ju� wyra�nie pierwsze oznaki ich zmierzchu. Dla europejskich �r�d�a jego tkwi� w przeobra�aniu si� gospodarczym �wiata, prowadz�cym industrializm europejski do upadku; dla wszystkich, co wa�niejsza, w ich stanie wewn�trznym, w os�abieniu ich �ycia duchowego, rozk�adanego przez wybuja�y materializm, w postawieniu d��enia do wygodnego �ycia i jego uciech ponad wszystkie aspiracje ludzkie, w uwi�dzie protestantyzmu, trac�cego resztki religijnego ducha, wreszcie w doj�ciu masonerii z jej d��eniami do impasu, co musi oznacza� pocz�tek jej upadku. To, co w ubiegaj�cym okresie dawa�o im przewag� nad narodami katolickimi i by�o uwa�ane za niew�tpliw� ich wy�szo��, dzi� okazuje si� �r�d�em ich nieuleczalnych niedomaga�. Wiek XIX by� wiekiem wielkiego ich triumfu: bankructwo tego wieku, z jego ideami przewodnimi, z jego naczelnymi d��eniami zapowiada si� jako ich bankructwo. Natomiast w narodach katolickich zaczyna si� zjawia� nowa wiara w siebie, w swe si�y, w sw� rol� dziejow�, w swe pos�annictwo. Najsilniejszy wyraz tej przemiany daj� w obecnej chwili W�ochy. Razem z tym rozwija si� �wiadomo��, �e t� si�� moraln�, kt�r� narody katolickie czuj� w sobie dzi�, w tej ci�kiej dla Europy dobie, zawdzi�czaj� one w�a�nie swemu katolicyzmowi, temu, �e maj� religi�, kt�ra nie uleg�a rozk�adowi wewn�trznemu w ci�gu ubiegaj�cego okresu, i temu, �e nie oddali�y si� od podstaw rzymskich, na kt�rych nasza cywilizacja jest zbudowana. Tym si� w cz�ci t�umaczy zwrot ku religii w ostatnich czasach, zwrot, kt�ry widzimy w�r�d spo�ecze�stw katolickich, bo w protestanckich, wobec rozk�adu samej religii na wewn�trz, niema ju� do czego wraca�, o ile, ma si� rozumie�, ludzie nie chc� powr�ci� do tego, od czego ich ojcowie oderwali si� przed czterystu laty, do Ko�cio�a Rzymskiego -- co zreszt� niekt�rzy ludzie w tych spo�ecze�stwach ju� rozumiej�. W miar� jak zmierzch �wiata protestanckiego b�dzie post�powa�, narody katolickie b�d� coraz lepiej zdawa�y sobie spraw� z tego, �e w upodabnianiu si� protestantom, w przejmowaniu ich stosunku do �ycia tkwi wielkie niebezpiecze�stwo. I wtedy szybko p�jdzie odrodzenie ducha katolickiego. Odbi� si� to musi i na duchu politycznym tych narod�w, kt�re miast szuka� sposob�w obrony przed przewag� narod�w protestanckich, d��y� b�d� do odzyskania przodownictwa w naszej cywilizacji dla ocalenia jej od upadku. Ju� pewne skrajno�ci, nie bardzo zgodne z duchem katolickim, kt�re znalaz�y sw�j wyraz w ideologii nacjonalistycznej ostatnich trzech dziesi�cioleci, a kt�re wynika�y z obronnego charakteru tego ruchu, zaczynaj� ust�powa� miejsca d��eniom szerszym, zgodnym z dalej id�cymi dzi� aspiracjami narod�w katolickich. W miar� rozwoju tych aspiracji przede wszystkim rozwinie si� i pog��bi zrozumienie potrzeby szczerego i uczciwego wsp�dzia�ania narod�w, zw�aszcza narod�w, zwi�zanych wsp�ln� wiar� i wsp�ln� cywilizacj�, zrozumienie obowi�zk�w, wyp�ywaj�cych z nale�enia szeregu narod�w do wsp�lnego Ko�cio�a. IV. RELIGIA W �YCIU NAROD�W Uwolnienie si� od poj��, jakie naszym pokoleniom okres walki z religi� narzuci�, zrozumienie nale�yte roli religii w �yciu jednostki, rodziny i narodu, prowadzi prost� drog� do zrozumienia roli Ko�cio�a w narodzie i w pa�stwie. Zgodnie z Nauk� Chrystusow� �ycie cz�owieka na ziemi winno by� drog� do osi�gni�cia �ywota wiecznego. Zadaniem Ko�cio�a jest cz�owieka przez wiar� i przez post�powanie zgodne z Przykazaniami Bo�ymi do �ywota wiecznego doprowadzi�. Nie wynika z tego wcale, �eby Ko�ci� mia� sta� poza sprawami doczesnymi, �wieckimi, ograniczaj�c si� jedynie do nauki wiary. Jak ju� zauwa�ono na pocz�tku, tylko wyj�tkowe charaktery umiej� ca�e swoje post�powanie regulowa� wed�ug wyznawanych osobi�cie zasad: tylko ludzie �wi�ci na ka�dy krok sw�j umiej� zwa�a�, czy jest on zgodny z Przykazaniami Bo�ymi. Post�powanie zwyk�ego cz�owieka zale�y od wychowania dziejowego przez pokolenia -- w obyczajach i instytucjach, w kt�rych te pokolenia �y�y, pod kt�rych wp�ywem wytwarza�y si� ich instynkty spo�eczne, oraz od jego osobistego wychowania w rodzinie i w szkole. To te� ze stanowiska Ko�cio�a pierwszorz�dne ma znaczenie to, jakie s� obyczaje spo�ecze�stwa, jakie instytucje pa�stwowe i inne, jaki ich wp�yw moralny na ludno��, jakie jest wreszcie wychowanie w rodzinie i jakie w szkole. Z drugiej strony, nar�d szczerze, istotnie katolicki musi dba� o to, a�eby prawa i urz�dzenia pa�stwowe, w kt�rych �yje, by�y zgodne z zasadami katolickimi i a�eby w duchu katolickim by�y wychowywane jego m�ode pokolenia. St�d wynika potrzeba �cis�ej wsp�pracy pa�stwa i Ko�cio�a. D��enia polityczne ubiegaj�cego okresu postawi�y sobie za cel ca�kowite zniesienie tej wsp�pracy przez oddzielenie Ko�cio�a od pa�stwa. Cel ten tylko w niekt�rych krajach zosta� osi�gni�ty, ale na og� w dzisiejszej dobie stosunek Ko�cio�a i pa�stwa oparty zosta� na wzajemnej nieufno�ci: mo�na powiedzie�, �e tre�ci� tego stosunku jest g�ucha walka z bardzo smutnymi i niebezpiecznymi dla przysz�o�ci narod�w wynikami. Zadaniem okresu, w kt�ry wst�pujemy, musi by� g��boka, zasadnicza zmiana tego stosunku, doprowadzenie do szczerej, przez obie strony nale�ycie rozumianej i cenionej wsp�pracy, koniecznej zar�wno dla odrodzenia �ycia religijnego, jak dla zdrowego rozwoju narodu oraz trwa�o�ci i pot�gi pa�stwa. Posta�, w jakiej to nast�pi, zale�e� b�dzie od dalszej ewolucji narod�w i pa�stw katolickich i od stanowiska, jakie Ko�ci� wzgl�dem niej zajmie. Pa�stwo dzisiejsze, jego ustr�j prawnopolityczny, jego instytucje s� wytworem XIX wieku i opieraj� si� na zasadach, kt�re ten wiek wprowadzi� w �ycie. O charakterze jego rz�du i o jego polityce formalnie Decyduje ca�a ludno�� pa�stwa, cz�sto bardzo r�norodna pod wzgl�dem wyznaniowym, faktycznie za� istniej�ce w tym pa�stwie, a nawet i poza jego granicami organizacje polityczne, b�d� jawne, maj�ce wyra�ne cele i d��enia, b�d� tajne i w wi�kszej lub mniejszej mierze co do swych cel�w nieuchwytne. Sk�ad rz�du i polityka pa�stwa jest wypadkow� zmagania si� tych si� zorganizowanych. Skutkiem tego rz�d dzisiejszego pa�stwa nie jest czynnikiem sta�ym, dzia�aj�cym przez d�u�szy czas w jednym kierunku. Stosunek tedy wzajemny Ko�cio�a i pa�stwa nie mo�e si� dzi� oprze� na tak trwa�ych podstawach, jak dawniej. Ko�ci� w tym samym pa�stwie i w ci�gu kr�tkiego okresu lat miewa do czynienia z rz�dami, bardzo rozmaicie zachowuj�cymi si� w sprawach religii i sprawach z religi� �ci�le zwi�zanych: czasem nawet stosunek si� zrywa, by si� wkr�tce na nowo nawi�za�. Ten brak sta�o�ci we wzajemnym stosunku Ko�cio�a i pa�stwa utrudnia niezmiernie prac� Ko�cio�owi i poci�ga za sob� bardzo zgubne skutki dla spo�ecze�stw katolickich. W pa�stwie wszak�e dzisiejszym, w pa�stwie narodowym, istnieje czynnik trwa�y, ma�o w swym charakterze zmienny, mianowicie - nar�d w �ci�lejszym tego s�owa znaczeniu, obejmuj�cym �ywio�y posiadaj�ce g��bsz� �wiadomo�� swych obowi�zk�w i zada� narodowych. Nar�d nowoczesny uwa�a pa�stwo za swoje, siebie za odpowiedzialnego w nim gospodarza i wykazuje coraz silniejsz� d��no�� do kierowania pa�stwem tak, a�eby ono jego celom s�u�y�o. Pa�stwami katolickimi s� te, w kt�rych nar�d jest katolicki, jakkolwiek mniejsza lub wi�ksza cz�� ich ludno�ci mo�e nale�e� do innych wyzna�. Zadaniem narodu katolickiego jest dzi� nada� charakter sta�y stosunkowi swego pa�stwa do Ko�cio�a; w zakresie za� spraw religijnych i zwi�zanych z religi�, le��cych poza sfer� dzia�ania pa�stwa, rozwin�� prac� prowadz�c� do nale�ytego post�pu �ycia religijnego w kraju. Wiek XlX og�osi� zasad�, �e religia jest prywatn� spraw� jednostki. Niezawodnie, religia ze stanowiska chrze�cija�skiego jest przede wszystkim spraw� jednostki. Ze wzgl�d�w wszak�e, kt�re�my wyja�nili wy�ej, religia jest tak�e spraw� rodziny i spraw� narodu. Nie jest zatem wy��cznie spraw� jednostki. Wspomniana zasada znalaz�a wyraz prawny w zapewnieniu wszystkim mieszka�com pa�stwa wolno�ci sumienia, bezwzgl�dnej tolerancji religijnej. Jest to nie tylko prawo pisane: wesz�o ono w poczucie prawne spo�ecze�stwa. Dzi� wszyscy uznaj�, �e jednostce i jej sumieniu trzeba pozostawi�, w co ma ona wierzy� i co praktykowa�. W poczuciu spo�ecze�stwa jest to prawo jasne, nie daj�ce si� kwestionowa�, ale ca�kiem jasne tylko wtedy, gdy mowa o poszczeg�lnie branym obywatelu, o dojrza�ej jednostce ludzkiej, i wy��cznie o jej osobistym stosunku do religii. Traci ono swoj� jasno�� z chwil�, kiedy si� wykracza poza wewn�trzne �ycie jednostki, gdy staje sprawa wychowania dzieci, a tym bardziej, gdy chodzi o �ycie publiczne, o propagand� s�owem i czynem. Jest ca�y szereg czyn�w w tym zakresie, kt�re opinia spo�ecze�stwa katolickiego pot�pia, z kt�rymi si� nie godzi, co do kt�rych swobod� jednostki chcia�aby skr�powa�, z punktu widzenia, mianowicie, �e religia nie jest tylko spran� jednostki, ale tak�e rodziny i narodu. Ta sama wszak�e opinia nie zgodzi�aby si�, a�eby pa�stwo zbyt daleko sw�j przymus w tym wzgl�dzie rozci�ga�o. ��da ona od pa�stwa, �eby dawa�o dzieciom w szkole wychowanie prawdziwie religijne, �eby nie pozwala�o nikomu religii, ani Ko�cio�a publicznie obra�a�, �eby prawa jego by�y zgodne z zasadami katolickimi (jak np. prawo ma��e�skie) itd. Ale nie zgodzi�aby si�, �eby np. pa�stwo odbiera�o dzieci rodzinom, kt�re nie wychowuj� ich religijnie, �eby obywatelowi nie by�o wolno wypowiada� w kulturalnej formie swych przekona�, zmienia� wyznania. Poczucie religijne i moralne nakazuje wiele rzeczy uwa�a� za z�e i pragnie je usun��, ale poczucie prawne nie pozwala w ka�dym wypadku do usuni�cia z�a u�ywa� przymusu pa�stwowego. Przymus pa�stwowy, zbyt szeroko stosowany, mo�e poci�gn�� za sob� o wiele wi�ksze z�o od tego, kt�re si� chce usun��. W zakresie obrony podstaw �ycia religijnego, jedne rzeczy mo�e i musi robi� pa�stwo; te za�, kt�rych pa�stwo robi� nie mo�e i w kt�rych ingerencja pa�stwa jest niepo��dana, musi robi� spo�ecze�stwo. Tym za� wi�kszy obowi�zek ci��y na spo�ecze�stwie, im pa�stwo w danym zakresie gorzej spe�nia swe zadania. Wyrazu "spo�ecze�stwo" cz�sto si� nadu�ywa: jako podmiot dzia�aj�cy, jest to pusty wyraz, o ile si� go bli�ej nie okre�li. Rozumiem tu przez spo�ecze�stwo zorganizowany nar�d -- zorganizowany moralnie w siln� opini� publiczn�, i fizycznie, bo bez tego nawet nadanie opinii publicznej w�a�ciwego kierunku i zapewnienie pos�uchu dla niej w dzisiejszych warunkach jest niemo�liwe. V. POLITYKA POLSKI JAKO KRAJU KATOLICKIEGO Pa�stwo polskie jest pa�stwem katolickim. Nie jest nim tylko dlatego, �e ogromna wi�kszo�� jego ludno�ci jest katolick�, i nie jest katolickim w takim czy innym procencie. Z naszego stanowiska jest ono katolickim w pe�ni znaczenia tego wyrazu, bo pa�stwo nasze jest pa�stwem narodowym, a nar�d nasz jest narodem katolickim. To stanowisko poci�ga za sob� powa�ne konsekwencje. Wynika z niego, �e prawa pa�stwowe gwarantuj� wszystkim wyznaniom swobod�, ale religi� panuj�c�, kt�rej zasadami kieruje si� ustawodawstwo pa�stwa, jest religia katolicka, i Ko�ci� katolicki jest wyrazicielem strony religijnej w funkcjach pa�stwowych. Mamy w �onie naszego narodu niekatolik�w, mamy ich w�r�d najbardziej �wiadomych i najlepiej spe�niaj�cych obowi�zki polskie cz�onk�w narodu. Ci wszak�e rozumiej�, �e Polska jest krajem katolickim i post�powanie swoje do tego stosuj�. Nar�d polski w znaczeniu �ci�lejszym, obejmuj�cym �wiadome swych obowi�zk�w i swej odpowiedzialno�ci �ywio�y, nie odmawia swoim cz�onkom prawa do wierzenia w co innego, ni� wierz� katolicy, do praktykowania innej religii, ale nie przyznaje im prawa do prowadzenia polityki, niezgodnej z charakterem i potrzebami katolickimi narodu, lub przeciw katolickiej. Wielki nar�d, jak ju� by�o gdzie indziej powiedziane, musi nosi� wysoko sztandar swej wiary. Musi go nosi� tym wy�ej w chwilach, w kt�rych w�adze jego pa�stwa nie nosz� go do�� wysoko, i musi go dzier�y� tym mocniej, im wyra�niejsze s� d��no�ci do wytr�cenia mu go z r�ki. �yjemy w dobie bankructwa wielu podstaw, na kt�rych opiera�o si� �ycie �wiata naszej cywilizacji w ostatnim okresie dziej�w. W krajach przoduj�cych cywilizacyjnie dotychczasowe podstawy wal� si� szybko, a niewiele wida� tw�rczo�ci w kierunku budowania nowych. Raczej widzi si� up�r w kierunku ratowania tego, czego si� uratowa� nie da. Takie momenty w dziejach cywilizowanej ludzko�ci bywa�y ju� nieraz. Znamionowa�y je zawsze pewne rysy wsp�lne, bez wzgl�du na warunki czasu i miejsca: upadek wiary, silnej wiary w cokolwiek; upadek my�li -- zanik tw�rczo�ci; upadek smaku -- g�rowanie brzydoty nad pi�knem; rozk�ad dyscypliny moralnej i upadek obyczaj�w; wreszcie, rozpowszechnienie si� rozmaitych zabobon�w, zast�puj�cych wierzenia religijne. Wszystkie te rysy wyst�puj� w bardzo uwypuklony spos�b w dzisiejszym �yciu naszej cywilizacji. O upadku wiary ju� �e�my m�wili. Gdy mowa o upadku my�li, to przecie ostatnie dziesi�ciolecia odznaczaj� si� takim jej ub�stwem, jakiego nie by�o chyba w �adnym momencie dziej�w naszej cywilizacji. To, co ludzie dzi� pisz�, jest w�a�ciwie tylko prze�uwaniem i wakowaniem my�li ubieg�ego okresu, o ile nie jest krytyk�, stwierdzaniem bankructwa ideowego i przepowiadaniem upadku cywilizacji. Poza prac� naukow�, nie pozwalaj�c� sobie zreszt� na wielkie, prze�omowe uog�lnienia (z wyj�tkiem mo�e jednej dziedziny - fizyki), �adnej wybitnej tw�rczo�ci na jakimkolwiek polu: wielkich ludzi ju� niema. Zjawiaj� si� kierunki w sztuce, usi�uj�ce wydusi� z siebie jak�� oryginaln� tw�rczo��, oryginalno�� ta atoli polega przewa�nie na upadku smaku. Ten uderza przede wszystkim w �yciu �wiata bawi�cego si�, w zaniku elegancji, kt�r� szyk zast�pi�: w manierach, strojach, ta�cach, na�laduj�cych ruchy zwierz�t lub inne, jeszcze mniej nadaj�ce si� do produkowania publicznie. O upadku dyscypliny moralnej, o rozk�adzie obyczaj�w, o rozlu�nieniu w�z��w rodzinnych, o rozro�cie r�nego rodzaju zbocze� m�wi� -- by�oby ty