6077
Szczegóły |
Tytuł |
6077 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6077 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6077 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6077 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aldous Huxley, "Drzwi percepcji"
(prze�. Piotr Ko�yszko)
Gdyby oczy�ci� drzwi percepcji,
Ka�da rzecz jawilaby si� taka, jaka jest: niesko�czona.
Wiliam Blake (prze�. R. Krynicki)
W 1886 roku niemiecki farmakolog, Ludwig Lewin, opublikowa� pierwsz� systematyczn� monografi� kaktusa, kt�remu nadano p�niej nazw� od jego nazwiska. Anhalonium lewinii by� w nauce czym� nowym. Dla pierwotnej religii oraz dla Indian Meksyku i Po�udniowego Zachodu Ameryki by� przyjacielem od niepami�tnych czas�w. W gruncie rzeczy, by� o wiele wi�cej ni� przyjacielem. Wystarczy si� odwo�a� do s��w jednego z pierwszych Hiszpan�w, kt�rzy odwiedzili Nowy �wiat: �spo�ywaj� korze�, kt�ry nazywaj� pejotlem i kt�ry czcz� jak b�stwo".
Dlaczego czcili go niczym b�stwo sta�o si� jasne, gdy tak wybitni psychologowie jak Jaensch, Havelock Ellis i Weir Mitchell podj�li eksperymenty z meskalin�, aktywnym sk�adnikiem pejotlu. Co prawda, nie posun�li si� nigdy do ba�wochwalstwa, ale wszyscy przyczynili si� do przyznania meskalinie wyj�tkowego znaczenia. Stosowana w odpowiednich dawkach, zmienia cechy �wiadomo�ci bardziej ni� inne substancje ze sk�adnicy farmakologa, chocia� jest mniej od nich toksyczna.
Badania nad meskalin� prowadzono wyrywkowo od czas�w Lewina i Havelocka Ellinsa. Chemicy nie tylko wyizolowali alkaloid; nauczyli si� go syntetyzowa�, tote� dostawy przesta�y by� uzale�nione od rzadkich, sporadycznych zbior�w pustynnego kaktusa. Psychiatrzy aplikowali sobie meskalin� w nadziei uzyskania lepszego � bo z pierwszej r�ki � rozumienia proces�w psychicznych swych pacjent�w. Prowadz�c badania, niestety na zbyt ma�ej populacji i w nazbyt w�skim przedziale warunk�w eksperymentalnych, psychologowie zaobserwowali i skatalogowali niekt�re z bardziej uderzaj�cych efekt�w tego �rodka. Neurolodzy i fizjolodzy poznali cz�ciowo mechanizmy jego dzia�ania na o�rodkowy uk�ad nerwowy. Pr�cz tego, przynajmniej jeden profesjonalny filozof za�y� meskalin� dla �wiat�a, jakie mo�e ona rzuci� na odwieczne, nie rozwi�zane zagadki jak miejsce umys�u w przyrodzie czy relacja mi�dzy m�zgiem a �wiadomo�ci�.
7
Tak wygl�da�a sytuacja dop�ty, dop�ki przed dwoma czy trzema laty nie zaobserwowano nowego i prawdopodobnie bardzo znacz�cego faktu.1 W gruncie rzeczy, ju� od kilku dziesi�cioleci fakt ten sam si� nasuwa�; ale, praktycznie rzecz bior�c, nikt go nie dostrzeg�, dop�ki m�odego angielskiego psychiatry, pracuj�cego obecnie w Kanadzie, nie uderzy�o du�e podobie�stwo sk�adu chemicznego meskaliny i adrenaliny. Dalsze badania wykaza�y, �e kwas lizergowy, wyj�tkowo silny halucynogen otrzymywany ze sporyszu odznacza si� strukturalnym biochemicznym pokrewie�stwem ze wspomnianymi substancjami. Nast�pnie przysz�o odkrycie, �e adrenochrom, b�d�cy produktem rozpadu adrenaliny, mo�e wywo�a� wiele objaw�w zaobserwowanych podczas intoksykacji meskalin�. Tyle �e adrenochrom wyst�puje zapewne spontanicznie w ludzkim ciele. Innymi s�owy, ka�dy z nas mo�e potencjalnie wytwarza� minimalne dawki chemiczne, kt�re jak wiemy wywo�uj� znaczne zmiany w �wiadomo�ci. Niekt�re spo�r�d tych zmian przypominaj� zmiany wyst�puj�ce w schizofrenii, owej tak charakterystycznej pladze dwudziestego wieku. Czy zaburzenia psychiczne s� zwi�zane z zaburzeniami chemicznymi? Zaburzenia chemiczne natomiast zwi�zane s� ze stresami psychicznymi wp�ywaj�cymi na nadnercza? Stwierdzenie tego ju� teraz by�oby przedwczesne i nieroztropne. Mo�emy powiedzie� co najwy�ej tyle, �e tak wygl�da sprawa prima facie. Tymczasem badacze posuwaj� si� systematycznie tym tropem, detektywi � biochemicy, psychiatrzy, psychologowie � id� tym �ladem.
Zbiegiem wyj�tkowo dla mnie szcz�liwych okoliczno�ci znalaz�em si�, wiosn� 1953 roku, akurat na samym tropie. Jeden z detektyw�w przyby� w jakiej� sprawie do Kalifornii. Pomimo siedemdziesi�ciu lat bada�, psychologiczny materia� jakim dysponowa� by� nadal absurdalnie znikomy, zale�a�o mu wi�c na tym, by go poszerzy�. By�em akurat na miejscu i mia�em ochot�, a wr�cz nieposkromion� ch�� zosta� �wink� do�wiadczaln�. Tak dosz�o do tego, �e pewnego s�onecznego majowego poranka po�kn��em cztery dziesi�te grama meskaliny rozpuszczone w po�owie szklanki wody i usadowi�em si�, czekaj�c na efekty. �yjemy razem, oddzia�ujemy i reagujemy na siebie; ale zawsze, we l wszystkich okoliczno�ciach, jeste�my zdani na siebie. M�czennicy rami� l w rami� wkraczaj� na aren�; ale ka�dy z nich zostaje ukrzy�owany l w samotno�ci. Obj�ci kochankowie pr�buj� rozpaczliwie zespoli� swe
8
odizolowane uniesienia w jedn� autotranscendencj�; na pr�no. Ka�dy obleczony w cia�o duch z samej swej natury jest skazany na to, by prze�ywa� cierpienie i rado�ci w samotno�ci. Wra�enia, uczucia, wgl�dy, fantazje � wszystkie one maj� charakter prywatny i s� nie do przekazania, chyba �e za po�rednictwem symboli, niejako z drugiej r�ki. Mo�emy gromadzi� informacje o prze�yciach, nigdy jednak same prze�ycia. Od rodziny po nar�d, ka�da grupa ludzi stanowi spo�eczno�� odr�bnych wszech�wiat�w.
Wi�kszo�� odr�bnych wszech�wiat�w jest na tyle podobna do siebie, by umo�liwi� interferencyjne rozumienie czy nawet wsp�ln� empati� lub �wczuwanie si�". Pami�taj�c chocia�by o naszych w�asnych nieszcz�ciach i upokorzeniach, mo�emy wsp�czu� innym w podobnych sytuacjach, mo�emy postawi� si� (zawsze, oczywi�cie, w nieco pickwickows-kim sensie) na ich miejscu. Ale w pewnych przypadkach porozumienie, mi�dzy wszech�wiatami jest niepe�ne lub wr�cz nie istniej�ce. Umys� to miejsce samo dla siebie, za� miejsca zamieszkiwane przez ob��kanych i niezwykle utalentowanych s� tak odmienne od miejsc zamieszka�ych przez normalnych ludzi, �e nie ma prawie zupe�nie wsp�lnej p�aszczyzny pami�ci, kt�ra s�u�y�aby za podstaw� dla rozumienia lub wsp�od-czuwania. Padaj� s�owa, ale niczego nie wyja�niaj�. Rzeczy i wydarzenia, do kt�rych odnosz� si� symbole, nale�� do wzajemnie wykluczaj�cych si� sfer do�wiadczenia. Prawdziwie zbawiennym darem jest widzie� siebie tak, jak widz� nas inni. Nie mniej wa�na jest umiej�tno�� postrzegania innych tak, jak oni sami siebie postrzegaj�. Tylko co wtedy, gdy ci inni nale�� do innego gatunku i zamieszkuj� ca�kowicie obcy wszech�wiat? Na przyk�ad, w jaki spos�b zdrowy psychicznie cz�owiek mo�e poj�� jak czuje si� szaleniec? Albo te�, o ile nie urodzimy si� w nowym wcieleniu wizjonerem, medium czy geniuszem muzycznym, jak� mamy szans� na odwiedzenie �wiat�w, kt�re by�y domem dla Blake'a, Swedenborga i Johanna Sebastiana Bacha? Jak cz�owiek na samym kra�cu ektomorfii i cerebrotonii mo�e postawi� si� w sytuacji cz�owieka na kra�cu endomorfii i wiscerotonii, czy te� � poza przypadkami pewnych ograniczonych obszar�w � dzieli� uczucia cz�owieka na kra�cach mezomorfii i somatotonii? Dla zaprzysi�g�ego behawiorysty takie pytania s�, jak mniemam, bezsensowne. Ale dla tych, kt�rzy na poziomie teoretycznym wierz� w co�, co w praktyce uznaj� za prawdziwe � to znaczy, �e do�wiadczenie posiada nie tylko
zewn�trzn�, ale i wewn�trzn� stron� � postawione tu problemy s� rzeczywiste, tym bardziej powa�ne, �e niekt�re z nich s� ca�kowicie nierozwi�zywalne, inne rozwi�zywalne tylko w wyj�tkowych okoliczno�ciach i przy u�yciu metod dost�pnych tylko nielicznym. Tak wi�c, wydaje si� zupe�nie pewne, �e nigdy nie b�d� wiedzia�, co to znaczy czu� si� Sir Johnem Falstaffem czy Joe Louisem. Z drugiej strony, zawsze wydawa�o mi si� mo�liwe, za po�rednictwem hipnozy lub na przyk�ad autohipnozy, systematycznej medytacji, czy poprzez za�ycie odpowiedniego �rodka chemicznego, dokonanie takiej zmiany normalnego stanu �wiadomo�ci, by pozna�, od wewn�trz, to o czym m�wi wizjoner, medium, a nawet mistyk.
Kieruj�c si� lekturami na temat prze�y� po meskalinie wyrobi�em sobie z g�ry przekonanie, �e �rodek ten wprowadzi mnie, przynajmniej na kilka godzin, w wewn�trzny �wiat opisywany przez Blake'a i A. E. (George William Russell). Ale moje oczekiwania si� nie spe�ni�y. Spodziewa�em si�, �e b�d� le�e� z zamkni�tymi oczyma, ogl�daj�c wizje wielobarwnych geometrii, o�ywionej architektury, obfituj�cej w klejnoty i nieziemsko cudownej, krajobraz�w z bohaterskimi postaciami, czy symbolicznych dramat�w pulsuj�cych nieustannie na granicy ostatecznego objawienia. Ale nie wzi��em, oczywi�cie, pod uwag�, nawyk�w mojej konstytucji psychicznej, fakt�w dotycz�cych mojego temperamentu, wychowania i zwyczaj�w.
Mam, i odk�d pami�tam, zawsze mia�em s�ab� wyobra�ni� wzrokow�. S�owa, nawet p�odne s�owa poet�w, nie wywo�uj� w moim umy�le obraz�w. Przy zasypianiu nie witaj� mnie wizje hipnagogiczne. Kiedy co� sobie przypominam, wspomnienie nie jawi mi si� jako �ywo postrzegane wydarzenie czy obiekt. Wysi�kiem woli mog� wzbudzi� w sobie niezbyt �ywe wyobra�enie tego, co mia�o miejsce wczoraj po po�udniu, wygl�du Lungarno sprzed zniszczenia most�w, Bayswater Road, kiedy jedynymi autobusami by�y zielone, niewielkie, ci�gnione przez stare konie pojazdy jad�ce z pr�dko�ci� trzech i p� mil na godzin�. Takie wyobra�enia maj� wszak�e ma�o materialno�ci i nie �yj� w�asnym �yciem. Wobec rzeczywistych, spostrzeganych przedmiot�w znajduj� si� w takiej relacji jak duchy Homera wobec ludzi z krwi i ko�ci, kt�rzy przyszli je odwiedzi� w kr�lestwie cieni. Tylko wtedy, gdy mam wysok� gor�czk�, moje obrazy umys�owe nabieraj� niezale�nego �ycia. Tym, kt�rzy dysponuj� siln� zdolno�ci� wizualizacji, m�j �wiat wewn�trzny
10
musi si� wydawa� przedziwnie monotonny, ograniczony i nieciekawy. To by� w�a�nie �wiat � ubogi, ale m�j w�asny � kt�ry chcia�em ujrze� przemieniony w co� ca�kiem od niego odmiennego. Zmiana, kt�ra rzeczywi�cie w tym �wiecie zasz�a nie mia�a bynajmniej charakteru rewolucyjnego. W p� godziny po po�kni�ciu �rodka zauwa�y�em powolny taniec z�otych �wiate�. W chwil� p�niej, zacz�y nabrzmiewa� i rozprzestrzenia� si� pe�ne przepychu czerwone p�aszczyzny, tryskaj�c z jasnych w�z��w energii, wibruj�cych nieustannie zmieniaj�cym si�, uk�adaj�cym we wzory �yciem. Innym razem, zamkni�cie oczu ukaza�o kompleks szarych struktur, wewn�trz kt�rych blade niebieskawe kule nabiera�y intensywnej solidno�ci, a wy�oniwszy si�, przesuwa�y bezszelestnie do przodu i znika�y z pola widzenia. Ale nigdy nie by�y to twarze, ani postaci ludzi lub zwierz�t. Nie widzia�em pejza�y, �adnych rozleg�ych przestrzeni, �adngo magicznego rozrastania si� czy metamorfozy budynk�w, niczego, co chocia� odleg�e przypomina�oby dramat lub przypowie��. Inny �wiat, do kt�rego wprowadzi�a mnie meskalina, nie by� �wiatem wizji; istnia� przede mn�, w tym co potrafi�em dostrzec otwartymi oczyma. Wielka zmiana nie dokona�a si� w sferze obiektywnego faktu. To, co si� sta�o z moim subiektywnym wszech�wiatem, by�o wzgl�dnie nieistotne.
Wzi��em pigu�k� o jedenastej. W p�torej godziny p�niej siedzia�em w moim gabinecie wpatruj�c si� intensywnie w ma�y szklany wazon. Wazon zawiera� tylko trzy kwiaty � w pe�ni rozkwitni�t� r�� Portugalska pi�kno��, ��tawo-r�ow� z odcieniem ciep�ej, p�omienistej barwy u nasady ka�dego p�atka; du�y go�dzik w kolorze kremowym i karmazynowym; i bia�ofioletowy u ko�ca nad�amanej �ody�ki, wyrazisty heraldyczny kwiat irysu. Przypadkowy i prowizoryczny ma�y bukiet ur�ga� wszelkim zasadom tradycyjnego dobrego smaku. Tego ranka przy �niadaniu uderzy� mnie �ywy dysonans jego barw. Ale tym razem nie to by�o najwa�niejsze. Nie przygl�da�em si� teraz niezwyk�emu u�o�eniu kwiat�w. Widzia�em to, co widzia� Adam w poranek swego stworzenia � cud, chwila po chwili, nagiej egzystencji.
� Czy to mi�e � zapyta� kto�. W tej cz�ci eksperymentu wszystkie rozmowy by�y nagrywane na dyktafon, mog�em wi�c potem od�wie�y� pami�� wypowiedzianych s��w.
� Ani mi�e, ani nie mi�e � odrzek�em. � Po prostu jest. Istigkeit � czy nie tego s�owa lubi� u�ywa� Meister Eckhart?
11
�Istotowo��". Byt plato�skiej filozofii, tyle �e Platon, jak si� zdaje, pope�ni� ogromny, groteskowy b��d polegaj�cy na oddzieleniu Bytu od stawania si� i uto�samieniu go z matematyczn� abstrakcj� Idei. Nie potrafi� nigdy, biedaczysko, zobaczy� wi�zanki kwiat�w rozb�yskuj�cych w�asnym wewn�trznym �wiat�em i nieledwie uginaj�cych si� pod presj� sensu jakim je obdarzono; nigdy nie potrafi�by dostrzec, �e to, co r�a, irys i go�dzik z tak� intensywno�ci� oznacza�y stanowi�o ni mniej, ni wi�cej to, czym by�y � ulotno��, kt�ra by�a jednak wiecznym �yciem, nieustanne znikanie, kt�re by�o jednocze�nie czystym Bytem, wi�zk� znikomych, niepowtarzalnych istnie� poszczeg�lnych, w kt�rych dzi�ki jakiemu� niewypowiedzianemu, a przecie� samo przez si� zrozumia�emu, paradoksowi dostrzega�o si� boskie �r�d�o wszelkiego istnienia.
Nadal patrzy�em na kwiaty i zdawa�o mi si�, i� w ich �ywym �wietle odnajduj� jako�ciowy odpowiednik oddychania � chocia� oddychania bez powrotu do punktu wyj�cia, bez periodycznego odp�ywu, jedynie z powracaj�cym przyp�ywem od pi�kna do pi�kna pog��bionego, od g��bokiego do jeszcze g��bszego sensu. Przysz�y mi na my�l takie s�owa jak �aska i Przemienienie, i to w�a�nie, mi�dzy innymi, oznacza�y. M�j wzrok przenosi� si� z r�y na go�dzik, i z pierzastego roz�arzenia na g�adkie woluty obdarzonego czuciem ametystu, kt�re tworzy�y irys. Widzenie Uszcz�liwiaj�ce, Sat-cit-ananda, Istnienie-�wiadomo��-B�o-go�� � po raz pierwszy zrozumia�em, nie na poziomie s�ownym, nie poprzez wst�pne aluzje czy z oddalenia, lecz precyzyjnie i ca�kowicie do czego odnosi�y si� te cudowne sylaby. I w�wczas przypomnia�em sobie fragment, na kt�ry natrafi�em w jednym z esej�w Suzukiego. ,,Co to jest cia�o Dharmy Buddy?" (Cia�o Dharmy Buddy to inny spos�b okre�lenia Umys�u, Istotowo�ci, Pustki, B�stwa.) W klasztorze zen pewien gorliwy i zdezorientowany nowicjusz zadaje to pytanie. I z podobnym jak u braci Marx natychmiastowym zdystansowaniem si� wobec tematu, Mistrz odpowiada: ,,�ywop�ot w g��bi ogrodu." �Kim za�, je�li wolno mi spyta�, jest cz�owiek, kt�ry urzeczywistnia w sobie t� prawd�?", indaguje niepewnie nowicjusz. Groucho uderza go kijem w rami� i odpowiada: �Z�otosk�rym lwem."
Przy pierwszej lekturze zdawa�o mi si� to tylko daj�cym mgli�cie do my�lenia nonsensem. Teraz by�o to jasne jak s�o�ce, nieodparte jak system Euklidesa. To oczywiste, �e Cia�o Dharmy Buddy jest �ywop�otem w g��bi ogrodu. A zarazem, i w nie mniej oczywisty spos�b, by�o
12 \
ono tymi kwiatami, by�o wszystkim co ja�� � czy raczej b�ogos�awiona nie-ja�� uwolniona na chwil� z mojego d�awi�cego u�cisku � zechcia�a obdarzy� spojrzeniem. Na przyk�ad, ksi��kami, wype�niaj�cymi szczelnie m�j gabinet. Podobnie jak kwiaty, przy ka�dym moim spojrzeniu rozb�yskiwa�y �ywszymi barwami, g��bszym sensem. Ksi��ki czerwone niczym rubiny; ksi��ki szmaragdowe; ksi��ki oprawne w kremowy jadeit; ksi��ki z agatu, akwamarynu. ��tego topazu; ksi��ki z lapis lazuli o tak intensywnym, nasyconym wewn�trznym sensem kolorze, �e zdawa�o si�, i� za chwil� ulec� z p�ek, by bardziej natarczywie narzuci� si� mojej uwadze.
� A co z relacjami przestrzennymi? � pyta� eksperymentator, kiedy przypatrywa�em si� ksi��kom.
Odpowied� by�a trudna. To prawda, perspektywa wydawa�a si� jaka� dziwaczna, a �ciany pokoju wydawa�y si� ju� nie styka� pod k�tem prostym. Ale nie te fakty by�y najwa�niejsze. Najwa�niejsze by�o to, �e relacje przestrzenne przesta�y odgrywa� istotne znaczenie, a m�j umys� postrzega� �wiat w kategoriach innych ni� przestrzenne. W normalnych sytuacjach oko stawia sobie takie problemy: Gdzie? � Jak daleko? � Jak co� jest po�o�one w relacji do czego� innego? Podczas do�wiadczenia z meskalin� zaimplikowane pytania, na kt�re odpowiada oko s� innego rodzaju. Miejsce i odleg�o�� przestaje by� przedmiotem zainteresowania, Umys� zaczyna postrzega� w kategoriach intensywno�ci egzystencji, g��bi sensu, relacji w ramach okre�lonego wzorca. Widzia�em ksi��ki, ale nie obchodzi�o mnie ich miejsce w przestrzeni. Zauwa�y�em natomiast, wr�cz wry�o mi si� to w umys�, �e wszystkie rozb�yskiwa�y �ywym �wiat�em i �e niekt�re z nich promieniowa�y wyrazistszym blaskiem. W tym kontek�cie po�o�enie i trzy wymiary nie mia�y znaczenia. Nie znaczy to, oczywi�cie, by kategoria przestrzeni uleg�a zawieszeniu. Kiedy wsta�em i zacz��em przechadza� si� po pokoju, czyni�em to ca�kiem normalnie, nie myl�c po�o�enia obiekt�w. Przestrze� nadal istnia�a, tyle �e straci�a dominuj�ce znaczenie. Umys� zajmowa� si�, przede wszystkim, nie miarami i po�o�eniem, lecz istnieniem i sensem.
Oboj�tno�ci wobec przestrzeni towarzyszy�a jeszcze pe�niejsza oboj�tno�� wobec czasu.
� Zdaje si�, �e jest go ca�e mn�stwo � zdoby�em si� tylko na tak� odpowied�, kiedy eksperymentator spyta� mnie, co s�dz� o czasie.
13
Ca�e mn�stwo, ale ile dok�adnie, nie mia�o najmniejszego znaczenia. Mog�em, oczywi�cie, spojrze� na zegarek; ale wiedzia�em, �e m�j zegarek znajduje si� w innym wszech�wiecie. W aktualnym prze�yciu doznawa�em, bez przerwy, poczucia nieokre�lonego trwania czy � m�wi�c inaczej � nieustannej tera�niejszo�ci, na kt�r� sk�ada�a si� jedna, ale podlegaj�ca nieustannym przemianom apokalipsa.
Eksperymentator skierowa� moj� uwag� na meble. Na �rodku pokoju sta� ma�y stolik na maszyn� do pisania; za nim, patrz�c z mojego punktu obserwacyjnego, znajdowa� si� wiklinowy fotel, a w g��bi biurko. Owe trzy meble tworzy�y zawi�y wz�r linii poziomych, pionowych i przek�tnych � wz�r tym bardziej interesuj�cy, �e nie by� interpretowany w kategoriach relacji przestrzennych. St�, krzes�o i biurko tworzy�y kompozycj�, kt�ra przypomina�a jakie� dzie�o Braque'a czy Juana Gris, martw� natur� jawnie odniesion� do �wiata obiektywnego, chocia� ukazan� bez g��bi, bez �adnej pr�by fotograficznego realizmu. Spogl�da�em na meble nie jak utylitarysta, kt�ry musi siada� na krzes�ach, pisa� przy biurkach czy sto�ach, ani nie jak fotoreporter czy uczony obserwator, lecz jak prawdziwy esteta, kt�rego interesuj� jedynie formy i ich relacje w zasi�gu wzroku albo w przestrzeni obrazu. Ale kiedy si� tak przygl�da�em, ten czysto estetyczny obraz, wytw�r kubistycznego oka, ust�pi� miejsca temu, czemu mog� nada� jedynie miano sakramentalnej wizji rzeczywisto�ci. Znalaz�em si� z powrotem tam, gdzie by�em patrz�c na kwiaty � ponownie w �wiecie, w kt�rym wszystko rozb�yskiwa�o Wewn�trznym �wiat�em i posiada�o niesko�czone znaczenie. Na przyk�ad, nogi krzes�a � c� za cudowna rurkowato��, c� za nadprzyrodzona wypolerowana g�adko��! Sp�dzi�em kilka minut � a mo�e kilka stuleci � nie tylko wpatruj�c si� w te bambusowe nogi, co w istocie b�d�c nimi � czy te� raczej b�d�c w nich sob�: albo, �eby by� jeszcze precyzyjniejszym (bowiem takie byty jak �ja��" czy �oni" nie uczestniczy�y w tym procesie) b�d�c swoj� nie-ja�ni� w nie-ja�ni krzes�a.
Zastanawiaj�c si� nad swoim prze�yciem musz� si� zgodzi� z wybitnym filozofem z Cambridge, dr C. D. Broadem, ��e uczyniliby�my dobrze rozwa�aj�c powa�niej ni� dot�d wysuni�t� przez Bergsona teori� pami�ci i spostrzegania zmys�owego. Sugerowa� on, �e funkcj� m�zgu, uk�adu nerwowego i organ�w zmys�owych jest przede wszystkim tworzenie. Ka�dy cz�owiek jest w ka�dym momencie
zdolny pami�ta� wszystko, co mu si� przydarzy�o i spostrzega� wszystko, co si� dzieje gdziekolwiek we wszech�wiecie. Funkcj� m�zgu oraz uk�adu nerwowego jest chronienie nas przed przyt�aczaj�cym, mog�cym przyprawi� o dezorientacj� wp�ywem tej masy w g��wnej mierze bezu�ytecznej i nieistotnej wiedzy poprzez wy��czenie wi�kszo�ci z tego, co w przeciwnym razie nieustanie spostrzegaliby�my i zapami�tywali oraz pozostawienie tylko bardzo ma�ego i szczeg�lnego wycinka, kt�ry mia�by praktyczne znaczenie." Zgodnie z t� teori�, ka�dy z nas jest potencjalnie Wolnym Umys�em. Ale w tym stopniu, w jakim jeste�my zwierz�tami, naszym celem jest przetrwanie za ka�d� cen�. Aby umo�liwi� przetrwanie biologiczne, Wolny Umys� musi ulec transformacji za po�rednictwem redukuj�cego zaworu m�zgu i uk�adu nerwowego. Skutkiem tej redukcji jest ledwie s�cz�cy si� bezwarto�ciowy strumyczek takiej �wiadomo�ci, kt�ra pozwala zachowa� �ycie na powierzchni danej nam planety. W celu formu�owania i wyra�ania tre�ci zredukowanej �wiadomo�ci, cz�owiek wynalaz� oraz niesko�czenie rozbudowa� owe systemy symboli i zawarte w nich filozofie, kt�re nazywamy j�zykiem. Ka�da jednostka jest zarazem beneficjentem i ofiar� tradycji j�zykowej, w jakiej si� rodzi - beneficjentem o tyle, o ile j�zyk otwiera dost�p do nagromadzonych zapis�w do�wiadcze� innych ludzi, ofiar� o tyle, o ile utwierdza j� w przekonaniu, �e zredukowana �wiadomo�� jest jedyn� �wiadomo�ci� � i zniekszta�ca jej poczucie rzeczywisto�ci, tak i� jest a� nazbyt sk�onna bra� swe koncepcje za dane, �swe s�owa za rzeczywiste zjawiska. To, co w j�zyku religijnym nazywamy �tym �wiatem", jest wszech�wiatem zredukowanej �wiadomo�ci, wyra�anej oraz, nie da si� tego ukry�, spetryfikowanej przez j�zyk. R�ne �inne �wiaty", z kt�rymi ludzie, co prawda w niekonsekwentny spos�b, nawi�zuj� kontakt to r�norodne elementy pe�nej �wiadomo�ci przynale�nej Wolnemu Umys�owi. Wi�kszo�� ludzi, przez wi�ksz� cz�� czasu dysponuje jedynie wiedz� o Tym, co przedostaje si� przez redukuj�cy zaw�r i jest konsekrowane jako autentyczna rzeczywisto�� Przez lokalny j�zyk. Niekt�rzy jednak ludzie zdaj� si� rodzi� z takiego rodzaju uk�adem, kt�ry pozwala okpi� redukuj�cy zaw�r; U innych dochodzi do powstawania okresowych uk�ad�w tego rodzaju, czy to spontanicznie, czy w wyniku �wiadomych ��wicze� duchowych" hipnozy albo �rodk�w narkotycznych. Przez te sta�e lub okresowe uk�ady nie przechodzi spostrzeganie �wszystkiego, co si� dzieje gdzieko-
14
15
lwiek we wszech�wiecie" (uk�ad bowiem nie znosi dzia�ania redukuj�cego zaworu, nadal filtruj�cego pe�n� tre�� Wolnego Umys�u),, niemniej przep�ywa spostrzeganie czego� dodatkowego, przede wszystkim za� czego� odmiennego od starannie wybranego ze wzgl�d�w utylitarnych materia�u, kt�ry nasze zaw�one, jednostkowe umys�y bior� za pe�ny lub co najmniej wystarczaj�cy obraz rzeczywisto�ci.
M�zg posiada pewn� liczb� uk�ad�w enzymatycznych, kt�re koordynuj� jego funkcjonowanie. Niekt�re z tych enzym�w reguluj� dostarczanie glukozy do kom�rek m�zgowych. Meskalina blokuje produkcj� tych enzym�w i w ten spos�b obni�a poziom glukozy dost�pnej organowi, kt�ry nieustannie potrzebuje cukru. Co si� dzieje, kiedy meskalina redukuje normaln� dostaw� cukru do m�zgu? Poddano obserwacji zbyt ma�� liczb� przypadk�w, a wi�c nie mo�na udzieli� wyczerpuj�cej odpowiedzi. Ale to, co sta�o si� z wi�kszo�ci� tych nielicznych os�b, kt�re za�y�y meskalin� w warunkach eksperymantal-nych, mo�na stre�ci� nast�puj�co.
(1) Zdolno�� zapami�tywania i �normalnego my�lenia", o ile w og�le jest ograniczona, to tylko w niewielkim stopniu. (Przes�uchuj�c , nagrania moich rozm�w pod wp�ywem narkotyku, nie stwierdzi�em, �ebym by� w�wczas chocia� troch� g�upszy ni� zwykle.)
(2) Wra�enia wzrokowe ulegaj� znacznej intensyfikacji, a oko cz�ciowo odnajduje w sobie na nowo percepcyjn� niewinno�� dzieci�stwa, kiedy aparat sensoryczny nie by� bezpo�rednio i automatycznie podporz�dkowany my�leniu poj�ciowemu. Zmniejsza si� zainteresowanie przestrzeni�, a zainteresowanie czasem spada niemal do zera.
(3) Chocia� intelekt pozostaje nie naruszony, spostrzeganie za� ulega ogromnemu wydoskonaleniu, wola bole�nie odczuwa istotn� zmian� na gorsze. Osoba za�ywaj�ca meskalin� nie widzi powodu, by zaj�� si� "czymkolwiek konkretnym oraz traktuje wi�kszo�� powod�w dla kt�rych, w normalnych warunkach, godzi�a si� podejmowa� dzia�anie i cierpie� jako wysoce nieinteresuj�c. Nie obchodz� j� one, z tej prostej przyczyny, �e ma wa�niejsze sprawy na g�owie.
(4) Te wa�niejszy sprawy mog� by� do�wiadczane (tak jak ja ich do�wiadcza�em) jako �rozgrywaj�ce si� na zewn�trz" lub �rozgrywaj�ce si� w cz�owieku", albo te� jako rozgrywaj�ce si� w obu �wiatach, wewn�trznym i zewn�trznym, czy to jednocze�nie, czy sukcesywnie. Dla
16
wszystkich os�b, spo�r�d za�ywaj�cych meskalin�, kt�re maj� zdrow� w�trob� i spokojny umys� jest oczywiste to, �e s� sprawy wa�niejsze. Te skutki meskaliny s� takie, jakich mo�na by oczekiwa� po stosowaniu �rodka maj�cego moc obni�ania wydolno�ci redukujace zaworu m�zgu. Kiedy m�zg odczuwa brak cukru, niedo�ywiona ja�� s�abnie, nie jest w stanie podejmowa� koniecznych zada� i traci wszelkie zainteresowanie relacjami przestrzennymi i czasowymi, kt�re maj� tak du�e znaczenie dla organizmu nastawionego na radzenie sobie w �wiecie Gdy Wolny Umys� przes�cza si� przez nieszczelny ju� zaw�r, zaczynaj� si� pojawia� rozmaite biologicznie bezu�yteczne zjawiska. Czasem wyst�puj� przypadki spostrzegania pozazmys�owego. Inni ludzie odkrywaj� �wiat wizyjnego pi�kna. Jeszcze innym Wolny Umys� ods�oni wspania�o��, niesko�czon� warto�� i sens nagiej egzystencji danego, nie podlegaj�cego konceptualizacji zdarzenia. W ko�cowej fazie wyzbycia si� ego pojawia si� �niejasna wiedza", �e wszystko jest we wszystkim, �e wszystko jest w rzeczywisto�ci ka�dym poszczeg�lnym istnieniem. O ile mi wiadomo, tak dalece mo�e si� sko�czony umys� zbli�y� do �spostrzegania wszystkiego, co ma miejsce gdziekolwiek we wszech�wiecie".
W tym kontek�cie jak�e znacz�ca jest ogromna intensyfikacja spostrzegania barw dokonuj�ca si� pod wp�ywem meskaliny! Dla niekt�rych zwierz�t bardzo istotna jest, z biologicznego punktu widzenia, zdolno�� rozr�niania okre�lonych barw. Ale poza granicam utylitarystycznego spektrum, wi�kszo�� stworze� jest ca�kowicie �lepa na kolory. Na przyk�ad pszczo�y po�wi�caj� wi�kszo�� czasu na �deflorowanie �wie�ych dziewic wiosny"; ale jak wykaza� von Frisch, potrafi� rozpoznawa� tylko nieliczne kolory. Wysoce rozwini�te wyczucie barw u cz�owieka jest biologicznym luksusem, niezwykle cennym dla niego jako istoty obdarzonej duchem i intelektem, chocia� zb�dnym dla jego przetrwania jako zwierz�cia. S�dz�c na podstawie przymiotnik�w jakie Homer wk�ada w ich usta, bohaterowie wojny troja�skiej z ledwo�ci� tylko przewy�szali pszczo�y w swej zdolno�ci rozr�niania kolor�w. Przynajmniej pod tym wzgl�dem post�py, jakie poczyni�a ludzko�� s� olbrzymie.
Meskalina nadaje wszystkim barwom wi�ksz� moc i sprawia, i� odbiorca jest zdolny u�wiadomo� sobie niezliczone r�nice odcieni na kt�re, zwykle, pozostaje ca�kiem �lepy. Wydaje si�, �e dla Wolnego
Umys�u tak zwane wt�rne cechy rzeczy s� pierwotne. W przeciwie�stwie do Locke'a Wolny umys� mniema, �e kolory s� wa�niejsze, bardziej godne uwagi ni� masa, po�o�enie i wymiary. Niczym ludzie za�ywaj�cy meskalin�, wielu mistyk�w spostrzega nadnaturalnie jaskrawe barwy, nie tylko okiem wewn�trznym, lecz r�wnie� w otaczaj�cym ich obiektywnym �wiecie. Podobnych �wiadectw dostarczaj� osoby obdarzone zdolno�ciami parapsychicznymi i ludzie dysponuj�cy umiej�tno�ciami okultystycznymi. Istniej� media, dla kt�rych kr�tkie objawienie cz�owieka za�ywaj�cego meskalin� jest, w ci�gu d�ugich okres�w, kwesti� codziennego, nieustannego do�wiadczenia.
Od tej d�ugiej, aczkolwiek niezb�dnej dygresji w dziedzin� teorii mo�emy teraz powr�ci� do cudowno�ci samych fakt�w � czterech bambusowych n�g krzes�a na �rodku pokoju. Niczym �onkile Words-wortha, dostarczy�y one r�norakiego bogactwa � bezcennego daru nowego, bezpo�redniego wgl�du w sam� Istot� Rzeczy, wraz ze skromniejszym skarbem zrozumienia, szczeg�lnie w dziedzinie sztuki.
R�a jest r�. Ale te nogi krzes�a by�y nogami krzes�a, a zarazem �wi�tym Micha�em i wszystkimi anio�ami. Cztery czy pi�� dni po wydarzeniu, kiedy zanika�y skutki braku cukru w m�zgu, zabrano mnie na ma�� przeja�d�k� po mie�cie, obejmuj�c�, tu� przed zachodem s�o�ca, wizyt� w sklepie zwanym skromnie Najwi�kszym Supermarketem �wiata. Na ty�ach N.S.�., po�r�d zabawek, kart z pozdrowieniami i komiks�w sta�, o dziwo, rz�d album�w po�wi�conych sztuce. Wzi��em pierwszy tom, jaki wpad� mi w r�k�. By� to album van Gogha, ksi��ka za� otworzy�a si� na Krze�le � tym zdumiewaj�cym portrecie Ding an Sich, kt�re ob��kany malarz ujrza� w pe�nym adoracji przera�eniu i spr�bowa� przenie�� na p��tno. By�o to jednak zadanie, kt�re okaza�o si� ponad si�y nawet takiego geniusza. Krzes�o, kt�re ujrza� Van Gogh by�o w swej istocie niew�tpliwie takie samo jak krzes�o ujrzane przeze mnie. Ale, chocia� niepor�wnanie bardziej rzeczywiste ni� krzes�o normalnego spostrzegania, krzes�o na tym obrazie by�o jedynie niezwykle ekspresyjnym symbolem faktu. Tam faktem by�a manifestacja Istotowo�ci; to by� jedynie jej emblemat. Takie symbole s� �r�d�em prawdziwej wiedzy o Istocie Rzeczy, taka za� prawdziwa wiedza mo�e s�u�y� do przysposobienia umys�u, traktuj�cego owe symbole jako materia� do swych bezpo�rednich wgl�d�w. Ale to
wszystko. Pomimo swej ekspresyjno�ci, symbole nigdy nie s� rzeczami, kt�re odwzorowuj�.
\V tym kontek�cie by�oby interesuj�ce przeprowadzi� studium dzie� sztuki znanych wielkim znawcom Istotowo�ci. Jakie obrazy ogl�da� Eckhart? Jakie rze�by i malowid�a odgrywa�y rol� w w do�wiadczeniu religijnym �wi�tego Jana od Krzy�a, Hakuina, Hui-nenga czy Williama Law? Nie jestem w stanie odpowiedzie� na te pytania; ale mam silne podejrzenia, �e wi�kszo�� wielkich znawc�w Istotowo�ci po�wi�ca�a bardzo niewiele uwagi sztuce � niekt�rzy nie chcieli z ni� mie� nic do czynienia, inni zadowalali si� tym, co krytyczne oko uzna�oby za dzie�a drugorz�dne czy dziesi�ciorz�dne. (Dla osoby, kt�rej przemieniony i przemieniaj�cy umys� potrafi dostrzec Wszystko w ka�dym po-zczeg�lnym istnieniu, pierwszorz�dno�� czy dziesi�ciorz�dno�� nawet obrazu religijnego jest doskonale oboj�tna.) Sztuka, jak s�dz�, jest przeznaczona jedynie dla pocz�tkuj�cych czy dla tych, kt�rzy zdecydo-zabrn�li w �lep� uliczk� i postanowili si� zadowala� ersatzem Istotowo�ci, symbolami, a nie tym, co odwzorowuj�, elegancko sporz�dzonym przepisem, a nie rzeczywistym obiadem.
Od�o�y�em van Gogha na p�k� i wzi��em stoj�cy obok tom. By� to Botticelliego. Przekartkowa�em go. Narodziny Wenus � ten obraz nigdy nie nale�a� do moich ulubionych. Mars i Wenus, to pi�kno z tak� nami�tno�ci� ods�oni�te przez biednego Ruskina u szczytu jego d�ugotrwa�ej seksualnej tragedii. Cudownie bogate i misterne Oszczerst-wo Apellesa. I nieco mniej znany, nie najlepszy zreszt� obraz, Judyta. Przyku� on moj� uwag�, patrzy�em zafascynowany, nie na blad� neurotyczn� bohaterk� czy jej s�ug�, nie na pokryt� bujnymi w�osami g�ow� ofiary czy wiosenny pejza� w tle, ale na purpurowy jedwab fa�dzistego stanika Judyty i d�ugich, rozwianych przez wiatr sukni.
Widzia�em to ju� przedtem � widzia�em tego ranka, w przerwie mi�dzy ogl�daniem kwiat�w i mebli, gdy spojrza�em przypadkowo w d� i zacz��em przygl�da� si� nami�tnie i �wiadomie swoim skrzy�owanym nogom. Te fa�dy spodni � c� za labirynt niesko�czenie znacz�cej r�norodno�ci! I faktura szarej flaneli � jak�e bogata, obdarzona jak�e g��bokim i tajemniczym przepychem! Napotka�em je Ponownie � w obrazie Botticelliego.
Cywilizowani ludzie nosz� ubrania, nie mo�na wi�c portretowa�, mitologicznej czy historycznej opowie�ci bez przedstawienia fa�dzistych
18
19
tkanin. Lecz chocia� krawiectwo mo�e zda� spraw� z ich pochodzenia, nie jest w stanie nigdy wyja�ni� bujnego rozkwitu tematu draperii jako naczelnego tematu wszystkich sztuk plastycznych. Arty�ci, to oczywiste, zawsze kochali draperi� dla niej samej, czy te� raczej dla w�asnych potrzeb. Kiedy maluje si� czy rze�bi draperi�, maluje lub rze�bi formy, kt�re praktycznie rzecz bior�c s� niefiguratywne � pozbawione uwarunkowa� formy, kt�rym lubi� si� oddawa� arty�ci nawet w najbar-dziej naturalistycznej tradycji. W przeci�tnej Madonnie czy Apostole czysto ludzki, w pe�ni figuratywny element stanowi mniej wi�cej dziesi�� procent ca�o�ci. Reszta to mn�stwo r�nobarwnych wariacji na niewy-czerpany temat zmi�tej we�ny czy lnu. I tych niefiguratwnych dziewi�� dziesi�tych Madonny czy Aposto�a bywa cz�sto r�wnie istotne jako�ciowo, co ilo�ciowo. Bardzo cz�sto nadaje ton ca�emu dzie�u sztuki, okre�la klucz do przedstawienia ca�ego tematu, wyra�a nastr�j, temperament i postaw� artysty wobec �ycia. W g�adkich powierzchniach, szerokich, nie skr�conych fa�dach draperii Piero wyra�a si� stoicki spok�j. Rozdarty mi�dzy faktem a ch�ci�, mi�dzy cynizmem a idealizmem, Berlini �agodzi niemal karykaturaln� iluzj� rzeczywisto�ci, jak� wyra�aj� jego twarze, ogromnymi krawieckimi abstrakcjami, kt�re s� uciele�nieniem, w kamieniu czy marmurze, nieprzemijaj�cych bana��w retoryki � heroizmu, �wi�to�ci, wznios�o�ci, do kt�rych nieustannie, po wi�kszej cz�ci na pr�no, d��y ludzko��. Przyk�adem mog� tu by� te� suknie i opo�cze El Greca niepokoj�co przypominaj�ce trzewia; ostre, poskr�cane, p�omieniste fa�dy, w kt�re przybiera swoje postaci Cosimo Tura: u tego pierwszego tradycyjna duchowo�� za�amuje si� w bezimiennej fizjologicznej t�sknocie; u drugiego, snuje si� bolesne poczucie w�a�ciwej �wiatu dziwno�ci i wrogo�ci. Albo te� prosz� wzi�� pod uwag� Watteau; jego m�czy�ni i kobiety graj� na lutniach, szykuj� si� na bale i arlekinady, na aksamitnych trawnikach, pod szlachetnymi drzewami zaokr�towuj� si� do podr�y na Cyter� z marze� ka�dego kochanka; ich g��boka melancholia i ostro krytykowana, rozdzieraj�ca wra�liwo�� ich tw�rcy znajduj� wyraz nie w zapisie dzia�a�, nie w gestach i twarzach portretowanych, ale w reliefie i fakturze ich sukni z tafty, ich at�asowych pelerynek i kubrak�w. Nie ma tu ani centymetra g�adkiej powierzchni, ani chwili spokoju czy ufno�ci, jedynie jedwabna d�ungla niezliczonych male�kich fa�dek i zmarszcze�, poddawanych nieustaj�cej modulacji � niepewno�� wewn�trzna oddana z doskona�� pewno�ci� d�oni
mistrza -- odcienia przechodz�cego w odcie�, jednego nieokre�lonego
koloru przechodz�cego w inny. W �yciu cz�owiek strzela, Pan B�g kule nosi. W sztukach plastycznych strzela temat; kule nosi w ostatecznym
rozrachunku temperament artysty, a nast�pnie (przynajmniej w malarstwie portretowym, historycznym i rodzajowym) rze�biona czy malowana draperia. Te dwie rzeczy decyduj� o tym, �e fete galante porusza do �ez �e w ukrzy�owaniu tkwi spok�j przechodz�cy w rado��, �e stygmatyzacja ma w sobie jaki� powab seksualny, �e wygl�d cudu kobiecej g�upoty (mam na my�li niezr�wnan� Mme Moitessier Ingresa) daje wyraz najbardziej rygorystycznemu, bezkompromisowemu intelektualizmowi.
Ale to nie wszystko. Draperi�, co stwierdzi�em dopiero teraz, s� czym� o wiele wi�cej ni� pretekstami do wprowadzenia niefiguratyw-nych form do naturalistycznego malarstwa i rze�by. To, co pozostali widz� tylko pod wp�ywem meskaliny, artysta dzi�ki wrodzonym zdolno�ciom widzi ca�y czas. Jego spostrzeganie nie ogranicza si� do tego, co biologicznie czy spo�ecznie u�yteczne. Cz�stka wiedzy nale��cej do Wolnego Umys�u przes�cza si� obok redukuj�cego zaworu m�zgu oraz ego i dociera do jego �wiadomo�ci. Wiedza ta dotyczy istotowego sensu wszystkiego, co istnieje. Dla artysty, tak jak dla za�ywaj�cego meskalin�, draperi� s� �ywymi hieroglifatni, kt�re w szczeg�lnie eks-presywny spos�b wyra�aj� niezg��bion� tajemnic� czystego istnienia. Bardziej nawet ni� krzes�o, chocia� chyba w mniejszym stopniu ni� te w pe�ni nadprzyrodzone kwiaty, fa�dy moich szarych, flanelowych spodni by�y nasycone �istotowo�ci�". Nie potrafi� powiedzie�, czemu zawdzi�cza�y one sw�j uprzywilejowany status. Mo�e temu, �e formy pofa�dowanej draperii s� tak dziwne i dramatyczne, �e przyci�gaj� oko i w ten spos�b narzucaj� naszej uwadze cudowny fakt czystego istnienia? Kt� to wie? Mniej wa�ne jest uwarunkowanie prze�ycia ni� samo prze�ycie. Medytuj�c nad sukniami Judyty, tu, w Najwi�kszym Supermarkecie �wiata wiedzia�em, �e Botticelli � i nie jeden Botticelli, lecz wielu, wielu innych � patrzy�o na te draperi� tymi samymi przemienionymi i przemieniaj�cymi oczyma, jakie dane by�y i mnie tego ranka.
Dojrzeli oni Istigkeit, Pe�ni� i Niesko�czono�� pofa�dowanych szat i uczynili wszystko, co w ich mocy, by odda� je na p��tnie czy w kamieniu. Z konieczno�ci, oczywi�cie, bez powodzenia. Albowiem
chwa�a i cud czystego istnienia nale�� do innego porz�dku, i nawet
20
21
sztuka najwy�szego lotu nie jest ich w stanie wyrazi�. Ale w sukniach Judyty mog�em dostrzec dok�adnie to, co gdybym by� genialnym malarzem, dostrzeg�bym w moich starych spodniach z szarej flaneli. To niewiele, niebo mi �wiadkiem, w por�wnaniu z rzeczywisto�ci�; ale do��, by zadziwi� ca�e pokolenia widz�w, do��, by pozwoli� im zrozumie� przynajmniej cz�stk� prawdziwego sensu tego, co w naszym �enuj�cym imbecylizmie nazywamy �zwyczajnymi rzeczami" i porzucamy na korzy�� telewizji.
�Oto jak powinno si� widzie�", powtarza�em patrz�c na swoje spodnie lub spogl�daj�c na przypominaj�ce klejnoty ksi��ki na p�kach, na nogi mojego niesko�czenie van Goghowskiego krzes�a. �Oto jak powinno si� widzie�, oto jakimi s� naprawd� rzeczy." A jednak pojawi�y si� zastrze�enia. Gdyby bowiem cz�owiek zawsze postrzega� w taki spos�b, nie chcia�by nigdy nic innego robi�. Chcia�by tylko patrze�, by� wy��cznie bosk� nie-ja�ni� kwiatu, ksi��ki, krzes�a, flaneli. To by mu wystarcza�o. Ale w takim razie, co z innymi lud�mi? Co ze stosunkami mi�dzyludzkimi? W nagraniu rozm�w z tego poranka odnajduj� nieustannie powracaj�ce pytanie: �Co ze stosunkami mi�dzyludzkimi?" Jak cz�owiek mia�by pogodzi� bezczasowy b�ogostan swego widzenia z roz�o�onymi w czasie obowi�zkami robienia i odczuwania tego, do czego jeste�my zobligowani? �Cz�owiek powinien m�c", powiedzia�em, �postrzega� te spodnie jako niesko�czenie wa�ne, a ludzi jako jeszcze wa�niejszych." Powinien � chocia� w praktyce wydawa�o si� to niewykonalne. Owo uczestnictwo w jawnej chwale rzeczy nie zostawia�o miejsca, je�li tak mo�na rzec, na zwyczajne, niezb�dne troski ludzkiej egzystencji, przede wszystkim za� na troski dotycz�ce ludzi. Albowiem ludzie sprowadzaj� si� do ja�ni, a � przynajmniej pod jednym wzgl�dem � by�em teraz nie-ja�ni�, postrzegaj�c� jednocze�nie i b�d�c� nie-ja�ni� otaczaj�cych mnie rzeczy. Dla tej nowo narodzonej nie-ja�ni, zachowanie, wygl�d ja�ni, sama my�l o ja�ni, kt�r� chwilowo przesta�a by�, oraz o innych ja�niach, jej �wczesnych towarzyszkach, wydawa�a si� nie tyle niesmaczna (niesmak bowiem nie nale�a� do kategorii, kt�rymi my�la�em), ile w du�ej mierze nieistotna. Nak�oniony przez eksperymentatora do przeanalizowania i zdania sprawy z tego, co robi� (z jak� t�sknot� marzy�em, by pozostawiono mnie w spokoju z Wieczno�ci� w kwiecie, Niesko�czono�ci� w czterech nogach krzes�a i Absolutem w fa�dach pary flanelowych spodni!) zda�em
22
sobie spraw�, �e z rozmys�em unikam wzroku przebywaj�cych ze mn� w pokoju os�b, rozmy�lnie cofam si� przed zbytnim u�wiadomieniem sobie ich obecno�ci. Jedn� z tych os�b by�a moja �ona, cz�owiek, kt�rego szanowa�em i bardzo lubi�em; ale oboje nale�eli do �wiata, z kt�rego na pewien czas wyzwoli�a mnie meskalina, do �wiata ja�ni, czasu, ocen moralnych i wzgl�d�w praktycznych, do �wiata (a o tym w�a�nie aspekcie ludzkiego �ycia pragn��em przede wszystkim zapomnie�) dochodzenia swoich praw, pewno�ci siebie fetyszyzowanych s��w i poj��, kt�rym oddawano ba�wochwalcz�
o cze��.
. W tej fazie przedsi�wzi�cia podano mi du�� kolorow� reprodukcj� dobrze znanego autoportretu Cezanne'a � g�owa i ramiona m�czyzny w du�ym s�omkowym kapeluszu, o czerwonych policzkach, czerwonych ustach, z sumiastym w�sem i ciemnymi nieprzyjaznymi oczyma. To wspania�y obraz; ale teraz widzia�em go nie jako obraz. Albowiem g�owa nagle przybra�a trzeci wymiar i o�y�a jak ma�y przypominaj�cy duszka cz�owieczek wygl�daj�cy przez okno ze stronicy przed moimi oczyma. Zacz��em si� �mia�. A kiedy spytali mnie dlaczego, zacz��em powtarza�: � Co za pretensje! Za kogo on si�, u licha, ma? � Pytanie to nie by�o adresowane w szczeg�lno�ci do Cezanne'a, lecz do ca�ej ludzko�ci. Za kogo oni si� mieli?
� To mi przypomina Arnolda Benetta w Dolomitach � powiedzia�em, przypominaj�c sobie nagle szcz�liwym trafem scen� uwiecznion� na zdj�ciu wykonanym cztery lub pi�� lat przed �mierci� A. B., kiedy to spaceruje zimow� drog� w Cortina d'Ampezzo. Wok� niego le�a� dziewiczy �nieg; w tle wznosi�y si� i�cie gotyckie czerwone ska�y. By� tam te� kochany, dobry, nieszcz�sny A. B. �wiadomie ma�puj�cy rol� swojego ulubionego bohatera literackiego, siebie, on � klown we w�asnej osobie. Szed� przed siebie niepewnym krokiem w jaskrawym alpejskim s�o�cu, z kciukami za�o�onymi za pachy ��tej kamizelki wybrzuszaj�cej si�, nieco poni�ej, w pe�en wdzi�ku �uk wykusza w Brighton z okresu regencji Jerzego IV � z g�ow� odrzucon� w ty�, jakby chcia� j�kaj�c si� wystrzeli� niczym haubica jak�� uwag� w b��kitn� kopu�� nieba. Zapomnia�em, co w�wczas w rzeczywisto�ci Powiedzia�; ale ca�a jego postawa, wygl�d i spos�b bycia zdawa�y si� wprost krzycze�: �Wcale nie jestem gorszy od tych cholernych g�r". w pewien spos�b by� on, oczywi�cie, lepszy; ale nie w spos�b, o czym
23
dobrze wiedzia�, jaki lubi� sobie wyobra�a� jego ulubiony bohater literacki.
Z sukcesem (cokolwiek to znaczy) czy bez sukcesu wszyscy ma�pujemy rol� naszego ulubionego bohatera literackiego. I fakt, niemal niesko�czenie nieprawdopodobny fakt, bycia rzeczywistym Cezannem nie czyni� �adnej r�nicy. Albowiem wielkiej miary artysta, z ma�ym przewodem pod��czonym do Wolnego Umys�u, omijaj�cym zaw�r m�zgu i filtr ego by� r�wnie�, w podobnie autentyczny spos�b, tym w�satym duszkiem z nieprzyjaznymi oczyma.
W poszukiwaniu ukojenia zwr�ci�em si� zn�w ku fa�dom moich spodni. � Oto jak powinno si� widzie� � powt�rzy�em po raz kolejny. I m�g�bym doda�: � Oto rzeczy, na jakie powinno si� patrze�. � Rzeczy pozbawione pretensjonalno�ci, samowystarczalne w swojej istotowo�ci, nie graj�ce �adnej roli, nie pr�buj�ce, w szale�czy spos�b, dost�pi� samotno�ci, w izolacji od Cia�a Dharmy, w lucyferycznym buncie wobec �aski Bo�ej.
� Najbli�szym odpowiednikiem � powiedzia�em � by�by tu Yermeer. � Albowiem ten tajemniczy artysta by� potr�jnie obdarowany � wizj�, kt�ra postrzega Cia�o Dharmy jako �ywop�ot w g��bi ogrodu, talentem, by odda� tyle z wizji, na ile pozwalaj� ograniczenia ludzkich mo�liwo�ci i roztropno�ci�, kt�ra kaza�a mu si� ograniczy� w swych obrazach do bardziej daj�cych si� odda� aspekt�w rzeczywisto�ci; chocia� bowiem Yermeer przedstawia� ludzi, by� zawsze malarzem martwej natury. Cezanne, kt�ry m�wi� swoim modelkom, by stara�y si� wygl�da� jak jab�ka, stara� si� malowa� obrazy w tym samym duchu. Ale jego kobiety przypominaj�ce renet� przywo�uj� raczej na my�l idee plato�skie ni� Cia�o Dharmy �ywop�otu. S� Wieczno�ci� i Niesko�czono�ci� dostrzegaln� nie w piasku czy w kwiecie, ale w abstrakcjach jakiej� wy�szej geometrii; Yermeer nigdy nie prosi� swych dziewcz�t, by wygl�da�y jak jab�ka. Przeciwnie, zale�a�o mu na tym, �eby by�y jak najbardziej dziewczynami � chocia� zawsze z zastrze�eniem, by nie zachowywa�y si� po dziewcz�cemu. Mog�y siedzie� lub spokojnie sta�, ale nie mog�y chichota� ani ujawnia� w�asnego za�enowania, ani modli� si� czy wzdycha� do nieobecnych kochank�w, nigdy te� plotkowa�, nigdy spogl�da� zazdro�nie na dzieci innych kobiet, nigdy flirtowa�, kocha�, nienawidzie�, czy pracowa�. W akcie czynienia kt�rej� z wymienionych rzeczy bez w�tpienia sta�yby si�
24
bardziej sob�, ale z tego samego powodu przesta�yby ukazywa� swoj� bosk�, pierwotn� nie-ja��. M�wi�c s�owami Blake'a, drzwi percepcji Yermeera by�y tylko cz�ciowo oczyszczone. Pojedyncze skrzyd�o drzwi by�o niemal doskonale przezroczyste; ca�a reszta tkwi�a w b�ocie. Pierwotn� nie-ja�� da�o si� dostrzec bardzo wyra�nie w rzeczach i istotach �ywych po obu stronach dobra i z�a. U ludzi by�o to dostrzegalne tylko wtedy, gdy wypoczywali, ze spokojnym umys�em, nieruchomym cia�em. W tych warunkach Yermeer potrafi� dostrzec Istotowo�� w ca�ym jej niebia�skim pi�knie � potrafi� dostrzec i, w jakiej� drobnej cz�stce, odda� w subtelnej i przepysznej martwej naturze. Vermeer jest niew�tpliwie najwybitniejszym malarzem ludzkich martwych natur. Ale byli te� inni, na przyk�ad, francuscy wsp�cze�ni Vermeera, bracia Le Nain. Zamierzali, jak mi si� zdaje, by� malarzami rodzajowymi; ale w rzeczywisto�ci dali nam seri� ludzkich martwych natur, w kt�rych ich oczyszczona percepcja niesko�czonego sensu wszystkich rzeczy jest wyra�ona nie, jak u Vermeera, poprzez subtelne wzbogacenie koloru i faktury, lecz przez wzmo�on� jasno��, obsesyjn� wyrazisto�� formy, w marach surowej, niemal monochromatycznej tonacji kolorystycznej. W naszych czasach mieli�my Vuillarda, malarza, kt�ry w swych najszcz�liwszych okresach malowa� niezapomniane wspania�e obrazy Cia�a Dharmy ukazuj�ce si� w mieszcza�skiej sypialni, Absolutu p�on�cego po�r�d rodziny maklera popijaj�cej herbat� w podmiejskim ogrodzie.
Ce qui fait que l'ancien bandagiste renie
Le comptoir dont le faste allechait les passants, T ' C'est son jardin d'Auteuil, ou, veufs de tout encens,
Les Zinnias oni l'air d'etre en tble vernie.
Dla Laurenta Taillade widok ten by� jedynie wulgarny. Ale je�li emerytowany kupiec towarami gumowymi siedzia� dostatecznie nieruchomo, Yuillard dostrzega� w nim wy��cznie Cia�o Dharmy, malowa�, w cyniach, basenie dla z�otych rybek, maureta�skiej wie�yczce willi i chi�skich lampionach k�cik ogrodu rajskiego przed upadkiem.
Tymczasem jednak, moje pytanie pozostawa�o bez odpowiedzi. Jak mo�na by�o pogodzi� t� oczyszczon� percepcj� z w�a�ciw� trosk� o stosunki mi�dzyludzkie, z niezb�dnymi zaj�ciami i obowi�zkami, nie wspominaj�c ju� o dobroczynno�ci i praktycznych przejawach wsp�czucia? Stary jak �wiat sp�r mi�dzy aktywistami a kontemp-
25
latykami zn�w powraca� � odnawia� si�, w moim przypadku, z niezwyk�� ostro�ci�. Do tego bowiem ranka zna�em kontemplacj� jedynie w jej skromniejszych, bardziej zwyczajnych formach � jako my�lenie dyskursywne; jako ekstatyczne oddanie si� poezji, malarstwu czy muzyce; jako cierpliwe oczekiwanie na owe natchnienia, bez kt�rych nawet najbardziej przyziemny pisarz nie mo�e nic osi�gn��; jako okazjonalne wgl�dy w natur�, odnajduj�ce �co�, co nape�ni�o si� niesko�czenie g��biej" Wordswortha; jako systematyczne milczenie prowadz�ce, czasem, do przeb�ysk�w �nieznanej wiedzy". Ale teraz pozna�em kontemplacj� w jej szczytowych przejawach. W jej szczytowych przejawach, chocia� wci�� jeszcze nie w jej pe�ni. Albowiem w swojej pe�ni droga Marii obejmuj� drog� Marty i podnosi j�, je�li mo�na tak rzec, do swej wy�szej mocy. Meskalina otwiera drog� Marii, ale zamyka drzwi przed drog� Marty. Daje dost�p do kontemplacji
� ale do kontemplacji, kt�ra jest nie do pogodzenia z dzia�aniem, czy nawet z wol� dzia�ania, sam� my�l� o dzia�aniu. W przerwach pomi�dzy doznawanymi przez siebie objawieniami osoba za�ywaj�ca meskalin� zdaje si� odczuwa�, �e chocia� w pewien spos�b wszystko jest w cudowny spos�b tak jak powinno by�, w inny spos�b co� jest nie tak. Dr�czy j� w�a�ciwie ten sam problem co kwietyst�, arhata, a � na innym poziomie
� pejza�yst� i malarza ludzkich martwych natur. Meskalina nie potrafi w �aden spos�b rozwi�za� tego problemu; mo�e go tylko postawi�, apokaliptycznie, przed tymi, kt�rzy si� z nim jeszcze nie zetkn�li. Pe�ne i ostateczne rozwi�zanie mog� odnale�� tylko ci, kt�rzy s� gotowi wytworzy� w�a�ciwy rodzaj �wiatopogl�du poprzez w�a�ciwy rodzaj zachowania i w�a�ciwy rodzaj sta�ej, niewymuszonej uwagi. Nad kwietyst� g�ruje aktywny kontemplatyk, �wi�ty, cz�owiek, kt�ry pod�ug wyra�enia Eckharta jest got�w zej�� z si�dmego nieba, by poda� kubek wody swemu choremu bratu. Nad arhatem, wycofuj�cym si� ze �wiata zjawisk w transcendentaln� nirwan�, stoi Bodhisattwa, dla kt�rego Istotowo�� i �wiat uwarunkowa� s� jednym, i dla kt�rego nieograniczonego wsp�czucia ka�de z tych uwarunkowa� jest okazj� nie tylko dla najbardziej praktycznej dobroczynno�ci. Natomiast w kosmosie sztuki, nad Vermeerem i innymi malarzami ludzkich martwych natur, nad mistrzami chi�skiego i japo�skiego malarstwa pejza�owego, nad Constablem i Turnerem, nad Sisleyem, Seuratem i Cezannem g�ruje wszechobejmuj�ca sztuka Rembrandta. S� to wielkie nazwiska,
26
niedost�pne s�awy. W moim przypadku, w ten pami�tny poranek majowy, mog�em by� tylko wdzi�czny za prze�ycie, kt�re ukaza�o mi, bardziej wyra�nie ni� dane mi by�o dot�d dostrzec, prawdziw� natur� wyzwania i w pe�ni wyzwalaj�cej odpowiedzi.
Prosz� mi pozwoli� doda�, nim odejd� od tego tematu, �e nie ma �adnej odmiany kontempacji, nawet najbardziej kwietystycznej, kt�ra by�aby pozbawiona warto�ci etycznych. Przynajmniej po�owa ca�ej moralno�ci jest negatywna i polega na unikaniu wyrz�dzania krzywdy. Modlitwa Ojcze nasz liczy nieco mniej ni� pi��dziesi�t s��w, a sze�� spo�r�d nich to pro�by do Boga, by oddali� od nas wszelkie pokusy. Jednostronny kontemplatyk nie robi wielu rzeczy, kt�re powinien zrobi�; ale by to zrekompensowa�, powstrzymuje si� od robienia wielu rzeczy, kt�rych nie powinien robi�. Suma z�a, jak zauwa�y� Pascal, bardzo by si� zmniejszy�a, gdyby ludzie potrafili siedzie� spokojnie w swojej izbie. Kontemplatyk, kt�rego percepcja uleg�a oczyszczeniu nie musi siedzie� w swojej izbie. Mo�e zajmowa� si� swoimi sprawami, w pe�ni usatysfakcjonowany tym, i� postrzega siebie jako cz�stk� boskiego Porz�dku Rzeczy i jest ni� jednocze�nie, tak i� nigdy nie doznaje pokusy oddawania si� temu, co Traherne okre�li� jako �brudne sztuczki tego �wiata". Kiedy czujemy si� jedynymi dziedzicami wszech�wiata, kiedy �morze szumi w naszych �y�ach... a gwiazdy s� naszymi klejnotami", kiedy wszystkie rzeczy postrzegamy jako niesko�czone i �wi�te, jaki motyw mo�e nas sk�oni� do po��dliwo�ci czy pewno�ci siebie, do poszukiwania w�adzy czy pos�pnych form przyjemno�ci? Nie do pomy�lenia, by kontemplatycy stali si� szulerami, rajfurami czy pijakami; z regu�y nie g�osz� nietolerancji ani nie robi� wojny; nie odczuwaj� potrzeby rabowania, oszukiwania czy gn�bienia ' ubogich. Do tych istotnych cn�t negatywnych mo�emy doda� jeszcze jedn�, kt�ra chocia� trudno definiowalna, jest wa�na i pozytywna. Arhat i kwietyst� nie mog� praktykowa� kontemplacji w jej pe�ni; ale je�li w og�le j� praktykuj�, mog� powr�ci� z o�wiecaj�cymi doniesienia-o innej, transcendentnej krainie umys�u; a je�li praktykuj� j� wysokim stopniu, mog� si� sta� kana�ami, przez kt�re jaki� dob