5663
Szczegóły |
Tytuł |
5663 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5663 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5663 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5663 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
WOJCIECH TOCHMAN
Jakby� kamie� jad�a
2002
Kiedy si� patrzy na tak straszne nieszcz�cia, to szalenie mocne staje si�
poczucie, �e
najpierw jest si� cz�owiekiem. A dopiero p�niej cz�owiekiem okre�lonej
narodowo�ci.
Cz�owiecze�stwo ��czy w nieszcz�ciu, w jego prze�ywaniu. Chcia�oby si�, �eby
ludzie tak to
rozumieli.
Tadeusz Mazowiecki, specjalny sprawozdawca Organizacji Narod�w Zjednoczonych
z kraj�w by�ej Jugos�awii w latach 1992-1995 [Wypowied� Tadeusza Mazowieckiego z
wywiadu Order uczu� pierwszej klasy, �Magazyn�, dodatek do �Gazety Wyborczej�,
nr 15
(475) z 11 IV 2002]
Republika Serbska
W g�rach Hercegowiny. 2001
By� ostatni dzie� roku, w kt�rym zacz�a si� wojna (1992). Wie�li�my pomoc dla
obl�onego miasta. Wjechali�my do Bo�ni od po�udniowej strony. Nim nasta�
zmierzch,
zd��yli�my zobaczy� wioski, w kt�rych nikt ju� nie mieszka�. Domy i �wi�tynie
zr�wnano z
ziemi�. Co zrobiono z lud�mi?
Jechali�my przez Mostar, ale go nie widzieli�my. Miasto jak las: niby co� miga
za
ciemnym oknem, ale nie wiadomo, co to. Strach si� zatrzyma�, strach w ten las
p�j��.
Tu� przed Sarajewem zatrzymali nas serbscy �o�nierze, byli pijani. Raz si� do
nas
�miali, chwil� p�niej krzyczeli. Tak przez ca�� noc, do �witu. Rano odebrali
nam cz��
�adunku i pozwolili wjecha� do miasta. By� mr�z.
W mie�cie po�r�d podziurawionych dom�w i blok�w zobaczyli�my ludzi: g�odnych i
sp�oszonych. I my bali�my si�, bo ci�gle strzelano. Zaj�� si� nami Dragan L.,
syn Chorwatki i
bo�niackiego Serba, kt�rzy postanowili zosta� w obl�onym mie�cie. By� �wietnym
przewodnikiem i opiekunem. M�wi�, �e kiedy to wszystko si� sko�czy, a on wci��
b�dzie �y�,
ucieknie gdzie� w �wiat, bo tu ju� �ycia nie b�dzie. Gdzie jest teraz?
W szpitalu rozmawiali�my z lud�mi bez r�k, n�g, oczu. Sylwia, kt�rej nazwiska
nie
zanotowali�my, by�a tam anestezjologiem. M�wi�a: - Potrzebujemy antybiotyk�w,
banda�y,
��ek, ku�, protez, w�zk�w i trumien.
Na ulicach widzieli�my r�wnie� dziennikarzy: reporter�w, fotoreporter�w,
operator�w
kamer. Przyje�d�ali tu pisarze i filmowcy. Chodzili ca�ymi grupami albo
pojedynczo. M�wili
wieloma j�zykami. Widzieli�my ich szczeg�lnie wielu rok p�niej (w lutym 1994),
kiedy
zjechali si� tu ogl�da� targ na Markalach, gdzie w ci�gu sekundy granat
zmasakrowa�
dziesi�tki ludzi.
Powsta�o tysi�ce depesz, reporta�y, wystaw, ksi��ek, album�w, film�w
dokumentalnych i fabularnych o wojnie w Bo�ni. Ale kiedy wojna si� sko�czy�a
(albo, jak
s�dz� niekt�rzy, zosta�a na jaki� czas przerwana), reporterzy spakowali kamery i
natychmiast
pojechali na inne wojny.
Republika Serbska, Federacja Bo�niacka - Chorwacka
Ubrania
Sal� teatraln� w wiejskim domu kultury otwiera si� raz w tygodniu - w czwartek.
Ka�dy mo�e wej�� i popatrze�, wi�c przyje�d�aj� ludzie z okolicy, ale i z
daleka. Wierz�, �e
w�a�nie tu wyja�ni� swoj� spraw�. W sali teatralnej jest scena, ale nie ma
widowni. Na
br�zowej terakocie u�o�ono ubrania. Wcze�niej je posegregowano: to znaleziono na
pierwszym cz�owieku, tamto na siedemdziesi�tym. Wszystko wyprano, �eby odzyska�
kolory.
Wysuszono na sznurku. Kolorowe ubrania le�� teraz ciasno obok siebie, cho� ka�de
osobno.
Rzadko jest to kompletny str�j. Na przyk�ad tu� przy wej�ciu le�y tylko
trykotowa koszulka w
bia�o-niebieskie paski. Nosi� j� z pewno�ci� postawny m�czyzna. Za to w tamtej
z napisem
�Montana� chodzi� jaki� chudzielec. Dalej: sztruksowe spodnie, kiedy� bia�e,
teraz po��k�e.
Kto je nosi�? Pod oknem tylko d�insowa nogawka. Czyja? Dalej: tylko sk�rzany
pasek, tylko
slipy, tylko jedna tenis�wka, tylko czarna skarpetka. Przy ka�dym ubraniu
(raczej: ka�dych
strz�pach) - pusta papierowa torba, z kt�rej te strz�py wyj�to. I kartka z
wydrukowanym na
komputerze du�ym numerem.
S� te� litery:
B - to oznacza, �e do ubrania dopasowano komplet ko�ci, czaszk�, z�by. Jest ca�e
cia�o (body).
BP - nie ma kompletu, jest troch� ko�ci. Cz�� cia�a (body parts).
A - tylko ubranie, ewentualnie jakie� przedmioty (artifacts). �adnych ko�ci.
Wszystko to wykopano jesieni� 1999 roku w niedalekich Kevljanach (st�d przed
numerem mamy jeszcze litery: KV). Masowy gr�b by� tam pod�u�ny, ci�gn�� si�
przez
kilkaset metr�w wzd�u� drogi (przydro�ny r�w wcze�niej odpowiednio pog��biono, a
po
wszystkim zasypano). Kevljani le�� blisko miejscowo�ci Omarska, gdzie w kopalni
rudy w
roku 1992 powsta� ob�z koncentracyjny dla Muzu�man�w i tego samego roku
dzia�alno��
zako�czy�. Wi�ziono tam prawie samych m�czyzn, cho� by�y i kobiety. W
wi�kszo�ci
prze�y�y.
Do sali teatralnej zg�aszaj� si� bliscy zaginionego, kt�rzy maj� powody
przypuszcza�,
�e osiem lat temu trafi� do Omarskiej. Wchodz�, zatykaj� nosy. Nie maj� wyj�cia,
nie mog�
zrezygnowa�. Przyjechali tu, �eby zobaczy�, znale�� i pochowa�. Wydaje im si�,
�e wtedy
poczuj� ulg�, spok�j.
Ogl�daj�. Mi�dzy jednym a drugim ubraniem - w�ska �cie�ka. By niczego nie ruszy�
butem, id� jak po linie. Zatrzymuj� si� nad czym�. Nikt nie jest pewny, ka�dy
idzie dalej,
staje, znowu idzie. Tak przez p� godziny, godzin�, trzy godziny. Jak kto chce.
W sali biegaj� szczury.
M�ode ma��e�stwo z siedmioletni� dziewczynk� na r�kach poszukuje ojca - dziadka
dziewczynki. Od d�u�szej chwili stoj� nad ubraniem KV 22 B.
Nad innymi strz�pami pochyla si� siwa pani w granatowym kostiumie. Od rana stoi
nad jednym i tym samym ubraniem. Uk�ada je, jakby chcia�a, by �adnie si�
prezentowa�o.
Poprawia ciemne spodnie, jasn� koszul� i co�, co by�o swetrem w kolorze bordo.
G�aszcze to
wszystko, jak g�aszcze si� cz�owieka.
Nazywaj� j� tutaj Matk� Mejr�.
Body bags
M�odzi ludzie z siedmioletni� dziewczynk�, kt�rzy niedaleko sceny tak d�ugo
przygl�daj� si� ubraniu KV 22 B, wo�aj� kogo�, kto prowadzi identyfikacj�.
Podchodzi siwa
energiczna kobieta w d�insach. Nazywa si� Eva Elwira Klonowski.
Doktor Ewa Klonowski: rocznik 1946, z wykszta�cenia antropolog, cz�onek
Ameryka�skiej Akademii Nauk S�dowych, m�atka, matka, emigrantka stanu
wojennego,
kiedy� zamieszka�a we Wroc�awiu, teraz na sta�e w Rejkiawiku (Islandia). Tam
specjalizowa�a si� w dochodzeniu ojcostwa, bo nie mog�a pracowa� w dziedzinie,
kt�ra j�
pasjonuje najbardziej: w ko�ciach.
- Kocham ko�ci, ko�ci do mnie przemawiaj�. Patrz� na ko�ci i wiem, na co
cz�owiek
chorowa�, jak chodzi�, jak lubi� siedzie�. Narodowo�� po ko�ciach odczytam. Ko��
udowa
Muzu�manina jest wygi�ta w lekki �uk, bo Muzu�manie kucaj�. Japo�czyk ma to
samo, bo
cz�sto kl�czy.
Historia da�a doktor Ewie okazj� do pasjonuj�cej pracy: w Bo�ni i Hercegowinie.
Wojna i koniec wojny: obozy koncentracyjne, masowe egzekucje, masowe groby,
masowe
ekshumacje. Identyfikacja.
Doktor Ewa zaszczepi�a si� na t�ec i ��taczk�, spakowa�a walizki. Na lotnisko
odprowadzi� j� m�� i dwie nastoletnie c�rki.
Pracuje w Bo�ni od 1996 roku. Najpierw dla Mi�dzynarodowego Trybuna�u z Hagi
(s�dziowie chc� wiedzie�: kto zabi�, w jaki spos�b i jak wielu ludzi; nazwiska
ofiar nie s� im
potrzebne). Teraz, za pieni�dze rz�d�w Islandii i Stan�w Zjednoczonych, dla
Bo�niackiej
Komisji ds. Poszukiwania Zaginionych (identyfikacja ofiar jest tu priorytetem).
Doktor Ewa
wykopa�a dwa tysi�ce cia�. Wy�owi�a ze studni, wyci�gn�a z jaskini, wygrzeba�a
na
wysypisku �mieci albo spod wieprzowych ko�ci.
Teraz doktor Ewa sprawdza co� w papierach, wk�ada lateksowe r�kawiczki, wchodzi
na scen�. M�oda kobieta i jej m�� (wci�� z c�rk� na r�kach) staj� przed scen�.
Doktor Ewa
chodzi (ostro�nie, �eby niczego nie rozdepta�) w�r�d szczelnie zamkni�tych
niedu�ych
foliowych torebek. Szuka tej z numerem KV 22 B.
Ma ju� odpowiedni woreczek, otwiera go. Wyjmuje szcz�k� g�rn�, �uchw� z kilkoma
z�bami i kilka z�b�w luzem. Wk�ada je w odpowiednie z�bodo�y, sprawnie sk�ada
ca��
szcz�k�. Podchodzi do brzegu sceny i demonstruje to rodzinie.
- Czy to m�g� by� pani ojciec?
M�oda kobieta przygl�da si� uwa�nie, patrzy na m�a, jakby m�� mia� jej co�
doradzi�. Ich ma�a c�rka wci�� zatyka nos.
- Tak, to m�g� by� m�j ojciec - m�wi kobieta ca�kiem spokojnie.
- OK - doktor Ewa pakuje szcz�k� do torebki i odk�ada na miejsce. - Idziemy
dalej.
Dalej, to znaczy na drugi koniec wsi (wie� si� nazywa Luszci Palanka). Tam -
betonowy barak, kiedy� sto��wka dla robotnik�w.
Kilka miesi�cy temu przed tym barakiem postawiono du�e sto�y, z najbli�szego
gospodarstwa doprowadzono w�� z wod�. Wok� sto��w zbierali si� miejscowi:
m�czy�ni,
kobiety i dzieci. Patrzyli, jak doktor Ewa segreguje ko�ci, ustala p�e�, wiek i
pakuje je do
body bags.
Body bags le�� teraz na ziemi w ciemnym baraku. Czekaj� na kogo�, kto si� do
nich
przyzna. Bia�e plastikowe torby z zamkiem b�yskawicznym - co� jak pokrowiec na
m�ski
garnitur, tylko �e d�ugi na dwa metry.
Szukamy body bag KV 22 B. Jest: le�y pod �cian�, w samym rogu. Pod innymi
torbami. Te z wierzchu doktor Ewa przek�ada na bok i wyci�ga t� w�a�ciw�.
Rozpina suwak.
Ma�a dziewczynka patrzy, nikt nie reaguje. Doktor Ewy to nie dziwi. Dziwi�a si�
na pocz�tku
pracy w Bo�ni, cztery lata temu.
- Po co ci�gni�cie tu dzieci? - pyta�a.
- �eby pami�ta�y - odpowiadali jej wszyscy tak samo.
- Czy pani ojciec mia� problemy z biodrem? - doktor trzyma jedn� cz�� stawu
biodrowego w prawej d�oni, drug� w lewej.
- Jakie� k�opoty mia� - m�wi kobieta. - Mia� operacj�.
- Ale czy chodzi� tak? - doktor demonstruje kaczy ch�d.
- Nie, chyba nie.
- A ten najwyra�niej tak chodzi�. Musi pani znale�� szpital, gdzie ojca
operowano.
Mo�e maj� jakie� dokumenty.
- Dobrze. Przyjad� w nast�pny czwartek.
- Wtedy we�miemy od pani krew. Por�wnamy pani DNA z DNA tych ko�ci.
B�dziemy wiedzieli na sto procent.
Teraz doktor Ewa ma czas na przerw�. Wracamy do domu kultury.
Siwa pani w granatowym kostiumie, kt�r� widzieli�my tu wcze�niej, zostawia na
chwil� upatrzone ubranie bez opieki. W pokoju obok parzy nam kaw�.
- Jestem Matka Mejra - tak si� przedstawia. - Przyje�d�am tu co czwartek.
Asystuj�
doktor Ewie, pocieszam rodziny.
K�piel
Mejra Dautovi� (lat pi��dziesi�t osiem) mieszka�a w Prijedorze. Tamtej wiosny
(1992)
ulicami miasta serbscy m�czy�ni prowadzili przed sob� m�odych muzu�ma�skich
m�czyzn,
kt�rzy jako �ywe tarcze mieli ich chroni� przed tutejsz� obron� terytorialn�. Na
urz�dach i
dworcach powieszono serbskie flagi. Muzu�manom nakazano, by natychmiast
wywiesili w
swych oknach bia�e prze�cierad�a, a na r�kawy za�o�yli bia�e opaski. W blokach
stanowiska
zaj�li snajperzy.
Dzi� Prijedor to Republika Serbska. Nie ma tam miejsca dla Matki Mejry. Teraz z
m�em mieszkaj� w Bosanskim Petrovacu, w nie swoim, serbskim domu.
Idziemy za Mejra w�skimi �cie�kami w�r�d strz�p�w ubra�. Stajemy nad tamtym:
ciemne spodnie, jasna koszula i co�, co by�o swetrem w kolorze bordo. Matka
pochyla si�,
poprawia nogawk�. Podnosi si� i ocenia, czy na pewno wszystko dobrze si�
prezentuje.
- To Edvin - m�wi, jakby nam kogo� przedstawia�a. - M�j syn. I p�e� si� zgadza,
i
wiek, i wzrost, i z�by. Tylko doktor Ewa nie jest ca�kiem pewna. Nie badali nam
jeszcze tego
DNA. Mia�am Edvina - Mejra znowu pochyla si�, znowu poprawia nogawki. - Mia�am i
Edn�. Wszystko wiem, jak by�o z moj� Edn�. Kto j� bi�, kto gwa�ci�. Tylko nie
wiem, dok�d
pojecha� tamten autobus. Dok�d j� z Omarskiej wywie�li. Ubrania nigdzie nie ma,
nawet
pantofla, nic.
Od kilku lat Matka Mejra je�dzi po okolicy i na murach rozkleja fotografie swych
dzieci. Napisa�a nawet ksi��k� na ich temat. Liczy na jak�kolwiek informacj�,
kt�ra
doprowadzi j� do prawdy. Chce si� dowiedzie� trzech rzeczy: jak dzieci zgin�y?
kto je zabi�?
gdzie s� ich ko�ci?
Kiedy Matka Mejra p�acze (p�acze codziennie) - chowa si� przed m�em, by nie
dodawa� mu cierpienia: Uzeir i tak jest chory, po tym wszystkim mia� dwa wylewy,
milczy
ca�ymi dniami. Czasem tylko podrywa si� i wali si� pi�ciami po g�owie. Upada,
le�y na
plecach, wykrzywion� twarz zas�ania d�o�mi. Wije si�, jakby chcia� unikn��
kolejnego
kopniaka niewidzialnego oprawcy. I dostaje w brzuch. Mocno. Potem w piersi, w
g�ow�,
znowu kryje twarz. Jest chyba i drugi niewidzialny kat. Ten zwykle kopie Uzeira
w plecy, w
ty�ek. Uzeir podskakuje, opada, wygina si�, jest wielk� liter� S. J�czy. Ale
nagle przestaje.
Wstaje na r�wne nogi. Patrzy z pogard� na co�, co le�y pod jego butami. Ju� nie
jest
przera�onym ojcem, kt�ry przyszed� na serbski komisariat zapyta� o los c�rki.
Teraz Uzeir
stoi nad niewidzialn� ofiar� i tryumfuje. Krzyczy co� niewyra�nie. Kopie z
satysfakcj�. Jest
brutalny, wcale nie przestaje, kopie coraz mocniej.
- Uspok�j si� - m�wi Mejra do m�a.
Kiedy w roku 1992 wybuch�a wojna, ich syn Edvin mia� dwadzie�cia siedem lat. By�
absolwentem technikum elektrycznego. Zna� angielski i niemiecki. �wiczy� karate,
nosi�
czarny pas. Tamtej wiosny wst�pi� do muzu�ma�skiej obrony terytorialnej i pod
koniec maja
razem z setk� �o�nierzy pr�bowa� wyzwoli� Prijedor. Ranny w czasie akcji, zmar�
nast�pnego
dnia. Tak relacjonuj� �wiadkowie.
Ale jest i druga wersja �mierci Edvina. Inni �wiadkowie widzieli go w Omarskiej.
Widzieli, jak by� torturowany na oczach siostry. Widzieli, jak 16 czerwca jego
zw�oki
wrzucono na ��t� ci�ar�wk�. Ci�ar�wka odjecha�a w nieznanym kierunku. Dzi�
Matka
Mejra wierzy, �e do Kevljan, do przydro�nego rowu, wcze�niej odpowiednio
pog��bionego.
Jest przecie� to ubranie, wzrost si� zgadza, p�e�, wiek i z�by.
Edna, siostra Edvina, mia�a dwadzie�cia trzy lata. Weso�a, ruchliwa,
bezpo�rednia.
Pracowa�a w sklepie z artyku�ami przemys�owymi, kt�ry na parterze domu urz�dzi�
dla niej
ojciec. Zaocznie studiowa�a pedagogik� w Tuzli. Kiedy� chcia�a zosta� modelk�.
�Mia�a
figur� Barbie� - Matka Mejra pisze w swej ksi��ce. Za zarobione pieni�dze
planowa�a kupi�
konia i dom na g�rskiej polanie. Lubi�a chodzi� po g�rach. �wiczy�a judo,
karate, by�a dobra
w strzelaniu. Wi�c kiedy wybuch�a wojna, natychmiast posz�a za bratem.
Pod koniec maja bra�a udzia� w akcji wyzwalania Prijedoru. Nosi�a za �o�nierzami
sprz�t, lekarstwa i �rodki opatrunkowe. Zdo�a�a wyprowadzi� kilku rannych. Po
walkach
wr�ci�a do rodzic�w. Przera�ona zamkn�a si� z nimi w kom�rce i tak �yli przez
kilka dni
obok domu.
�Poprosi�a - pisze Mejra - �ebym zagrza�a jej wod� na k�piel. U Muzu�man�w nie
by�o pr�du, wi�c rozpali�am w piecu. Dobry Allah chcia�, �ebym ostami raz umy�a
moj�
dziewczynk�. Nadjechali dwaj milicjanci i zabrali Edn�. Chcia�a wzi�� sweter na
drog�, ale
powiedzieli, �e nie b�dzie jej potrzebny. Uzeir pobieg� natychmiast na milicj�,
by spyta� o
c�rk�. Pobito go, skopano.
Us�ysza�, �e Edn� wioz� do Omarskiej.
Matka Mejra zadzwoni�a do Nebojszy B.
Zna�a go dobrze.
Nebojsza by� kiedy� ch�opakiem Edny, a teraz - g��wnym �ledczym W Omarskiej.
Nie podszed� do telefonu, gdy us�ysza�, kto dzwoni.
To Nebojsza B. - wed�ug relacji kobiet, kt�re ocala�y - najcz�ciej
przes�uchiwa� Edn�.
Kiedy ko�czy�, Edna ledwie �y�a.
Nebojsza B. mieszka dzisiaj w Prijedorze, pracuje w policji.
Autobus
Edn� razem z innymi kobietami wi�ziono w baraku na stryszku. Pod stryszkiem by�
pok�j przes�ucha�. Dniami i nocami kobiety s�ysza�y, jak na dole torturuje si�
m�czyzn.
Matka Mejra wci�� jeszcze mieszka�a w Prijedorze. Posz�a do swojej przyjaci�ki
dwie ulice dalej. Chcia�a jej da� wszystko, co ma.
- Ty jeste� Serbk� - m�wi�a Mejra. - Zr�b co�, �eby Edna wr�ci�a do domu.
Przyjaci�ka mia�a swoje zmartwienia. Jej m�� Slavko od trzech dni nie wraca� do
domu. Pojecha� do Keratermu i przepad�. A mia� zaraz wraca�. Dzi� Mejra wie, co
si� z nim
wtedy dzia�o: i w Keratermie by� ob�z. W tamtych dniach zamordowano tam dwustu
pi��dziesi�ciu ludzi.
Zabijanie, mycie �cian z krwi, zakopywanie - to wymaga czasu.
Dlatego Slavka tyle nie by�o. Wr�ci� do Prijedoru dopiero po czterech dniach.
Zawo�a� Mejr�.
- Po drodze wst�pi�em do Omarskiej - powiedzia�. - Widzia�em Edn�. Ani g�owy nie
chcia�a podnie��, ani si� przywita�. Wystraszona by�a jak sarna. Z�e wygl�da�a.
Poszed�em do
kancelarii, �eby j� zwolnili. Ale nie da�o rady. Edna jest os�dzona za udzia� w
akcji
przeciwko naszym wojskom.
Trzy dni p�niej, wed�ug dzisiejszej wiedzy Matki Mejry, w obozie og�oszono
komunikat: kilkadziesi�t os�b p�jdzie na wymian� z muzu�ma�sk� stron�. Wybrano
Edn�,
jeszcze jak�� kobiet� i sporo m�czyzn. Ca�y ob�z im zazdro�ci�, �e za chwil�
b�d� u swoich.
Kole�anka pomog�a Ednie wej�� do autobusu (z tabliczk� �przew�z uczni�w� na
szybie).
P�niej autobusu nikt nigdzie nie widzia�.
Chromosomy
W Tuzli jest kopalnia soli. Jest wielki miejski cmentarz. Przy cmentarnej bramie
stoi
dom pogrzebowy. Obok domu - wielka metalowa hala. Wida�: �wie�o zbudowana. Przed
hal�
m�czy�ni w foliowych kombinezonach. Kombinezony �wietnie wymy�lone - z
kapturami.
M�odzi m�czy�ni tutaj znale�li prac�: pchaj� przed sob� puste w�zki albo
taczki.
Za domem pogrzebowym jest wej�cie do tunelu. Tunel wi�d� kiedy� do kopalni,
teraz
jest �lepy: ko�czy si� po stu metrach. W �rodku, w lichym �wietle, na pi�trowych
pryczach:
body bags. Mokre, bo woda kapie z g�ry. M�czy�ni wyci�gaj� po jednej ub�oconej
bia�ej
torbie, rzucaj� na w�zek i p�dz� w kierunku nowej hali. W�zek - jak pe�ny koszyk
w
supermarkecie - prowadzi si� ci�ko. Ch�opcy nie zawsze wyrabiaj� si� na
zakr�tach.
Trafili�my na przeprowadzk�.
W tunelu le�� ko�ci prawdopodobnie tych m�czyzn, kt�rych tamtego lipca widziano
podczas selekcji. Zagin�li. Potem zostali odnalezieni i ekshumowani. S�
m�czyznami N.N.
Zwykle le�eli we wt�rnych masowych grobach - w tzw. sekondarnych grobnicach. Po
tym,
jak ameryka�ski satelita zobaczy� �wie�o ruszon� ziemi�, mordercy pr�bowali
zaciera� �lady:
koparkami rozkopywali groby, a to, co ukopali, chowali gdzie indziej (na
przyk�ad na
�mietnisku). Wiele pierwotnych grob�w nad Drin� zosta�o prawdopodobnie tak
zlikwidowanych.
Teraz antropolodzy i lekarze s�dowi maj� z tym problem, bo ko�ci z wt�rnego
grobu
gorzej si� segreguje. Trudniej skompletowa� ca�ego cz�owieka (st�d wi�kszo�� ma
oznaczenie
BP). Jeszcze trudniej kompletuje si� tak zwane cia�a powierzchniowe. A wi�c te,
kt�rych nikt
nie zakopa�, tylko le�a�y gdzie� na wierzchu, w g�rach naoko�o miasteczka. Czas,
deszcz i
zwierz�ta utrudni�y prac� medyk�w s�dowych.
Z ko�ci zebranych w lesie uda�o si� doliczy� czterystu siedemnastu ludzi:
m�czyzn,
kobiet i dzieci. Bo przez g�ry niekiedy ucieka�y ca�e rodziny. Je�li ca�e
zgin�y - nikt ich nie
szuka, nikt nie wype�ni� formularza poszukiwawczego, nie poda� informacji
przed�miertnych.
Nie ma ich w statystykach. Pozostan� zapomniani.
Hala w Tuzli jest imponuj�ca. W ch�odni, kt�ra zajmuje wi�ksz� cz�� budynku,
komputer dba o odpowiedni� temperatur�. Ustawiono tu stela�e wysokie a� po dach.
Metalowa lekka konstrukcja d�wiga metalowe brytfanny. Ka�da jest d�uga na dwa
metry i ma
k�ka pod spodem. Kiedy jedni m�czy�ni przyje�d�aj� z body bag, inni czekaj�
ju� z pust�
brytfann� u�o�on� na w�zku wid�owym. W�zek jest kolorowy, z pewno�ci� niedawno
kupiony. M�czy�ni przek�adaj� bia�� torb�, wid�y w�zka podnosz� brytfann� z
zawarto�ci�
na odpowiedni� wysoko��, k�ka u�atwiaj� wsuni�cie jej w odpowiednie miejsce.
Wszystko
dzia�a jak dobra szuflada.
Niestety, projektant nie pomy�la� do ko�ca - szuflad jest za ma�o: tylko
osiemset
sze��dziesi�t. A bia�ych toreb ju� trzy i p� tysi�ca. Pomys�owi okazali si�
tutejsi pracownicy:
ka�d� torb� zwijaj� jak �piw�r (da si� tak zwin��, w �rodku jest kilka kilo
ko�ci luzem) i
k�ad� po trzy osoby na jednej brytfannie.
Co b�dzie, kiedy znajd� si� pozostali m�czy�ni? Kilka tysi�cy m�czyzn. Gdzie
ich
si� po�o�y?
Trzeba robi� miejsce: szybko identyfikowa� te ko�ci, kt�re le�� na brytfannach.
I
pochowa�. Ale wyniki nie s� imponuj�ce: rozpoznano na razie zaledwie
siedemdziesi�t sze��
cia�, i to tylko dlatego, �e zabici mieli przy sobie dokumenty (niewielu ludzi
mia�o papiery w
kieszeniach, wyrzucali je ze strachu).
Aby zwi�kszy� efektywno�� pracy, wkr�tce zostanie wydany katalog z fotografiami
ubra�. Ubrania, tak jak w Luszci Palance, ju� posegregowano i wyprano. Ka�dy
b�dzie m�g�
zajrze� do katalogu. W pierwszym katalogu, kt�ry w�a�nie si� drukuje, b�dzie
mo�na obejrze�
trzysta pi��dziesi�t fotografii.
Wszystko, co tutaj si� dzieje (wybudowanie hali, identyfikacja), finansuje
Mi�dzynarodowa Komisja ds. Poszukiwania Zaginionych, powo�ana przez
ameryka�skiego
prezydenta po tym, jak w Jugos�awii sko�czy�a si� wojna. Komisja zap�aci za
budow�
laboratori�w, w kt�rych specjali�ci b�d� badali DNA. DNA znajduje si� w
chromosomach, a
chromosomy w j�drze ka�dej kom�rki ludzkiego cia�a.
Takie laboratorium powstanie mi�dzy innymi w Tuzli. Krewni (dzieci, rodze�stwo,
rodzice), kt�rzy wype�nili formularze poszukiwawcze, b�d� wzywani na pobranie
krwi. Z
kom�rek ich krwi specjali�ci okre�l� DNA. Uzyskane dane wprowadz� do komputera.
Pobior� tak�e DNA z kom�rek ko�ci, kt�re le�� w body bags. I te wyniki wprowadz�
do bazy danych. Poniewa� po�owa chromosom�w cz�owieka jest identyczna z
chromosomami
matki, a po�owa z chromosomami ojca, odpowiednio napisany program komputerowy
skojarzy krewnych z numerem body bag. Ca�a procedura kosztuje najwy�ej sto
dolar�w na
osob�. I za to �wiat zap�aci.
Badanie DNA jest z pewno�ci� czym� nowym w historii wojen. Tak jak body bags,
komputery, Internet, skomputeryzowane ch�odnie, w�zki wid�owe, brytfanny na
k�kach.
Poza tym wszystko ju� by�o: obozy, baraki, selekcj�e, getta, kryj�wki, ukrywanie
prze�ladowanych, opaski na r�kawach, sterty but�w po zg�adzonych, g��d, szaber,
pukanie do
drzwi w nocy, znikni�cia sprzed domu, krew na �cianach, palenie domostw, palenie
stod� z
lud�mi w �rodku, pacyfikacje wsi, obl�one miasta, �ywe tarcze, gwa�ty na
kobietach wroga,
zabijanie inteligencji w pierwszej kolejno�ci, kolumny tu�aczy, masowe
egzekucje, masowe
groby, ekshumacje masowych grob�w, mi�dzynarodowe trybuna�y, zaginieni bez
wie�ci.
Po wojnie w Bo�ni - blisko dwadzie�cia tysi�cy zaginionych Muzu�man�w.
Je�li si� znajd�, b�dzie pogrzeb i b�dzie modlitwa, jak nakazuje Koran.
Droga
W autobusie �mierdzi, pasa�erki pal� papierosy. Nie pozwalaj� uchyli� okna nawet
na
centymetr, bo na szybach szron, a w �rodku ogrzewanie popsute. Kobiety nosz�
chustki na
g�owach i d�ugie grube sp�dnice, ale i tak si� trz�s�. Nie z zimna, z nerw�w
raczej. Mo�e ze
strachu, cho� m�wi�, ze najwi�kszy strach ju� za nimi. Zostawi�y go tamtego dnia
w tamtej
dolinie. Poniewa� ju� bardziej ba� si� nie mo�na, postanowi�y tam pojecha�;
niekt�re po raz
drugi albo trzeci nawet.
Wyje�d�amy z Sarajewa. Jedziemy na wsch�d. Droga jest stroma, dziurawa i �liska.
Cho� mamy ju� kwiecie�, w�a�nie pada �nieg. Przed nami sto pi��dziesi�t
kilometr�w, do
celu powinni�my dotrze� w po�udnie.
Mubina Smajlovi� (lat trzydzie�ci sze��) jedzie tam po raz pierwszy. D�ugo do
tej
podr�y dojrzewa�a.
- Nie mog� tego poj�� - m�wi�a do matki pi�� lat temu, zaraz po tamtym. - Nic
nie ma
sensu.
- Gdyby�my wiedzia�y cokolwiek - m�wi�a przed dwoma laty - mo�e poczu�yby�my
ulg�.
- Nie mo�na �y� w dw�ch �wiatach - m�wi�a przed rokiem. - Jedn� nog� w tamtym,
jedn� w tym.
- Jed�my tam! - zaproponowa�a ostatnio. - Zobaczmy, jak tam jest.
- Nie - powiedzia�a matka. - Nigdy tam nie pojad�.
Mubina wsta�a dzisiaj przed �witem. Uca�owa�a �pi�cych syn�w, zamieni�a kilka
zda�
z matk� (mama cierpi na bezsenno��), popi�a kaw� bia�e tabletki (bez �niadania,
o tej porze
nikt tu nie jada). Na�o�y�a kr�tki prochowiec i zbieg�a siedem pi�ter w d�
(winda w jej bloku
nie dzia�a od lat, mama od wielu miesi�cy nie wychodzi z domu). Przesz�a przez
most wprost
na dworzec. Usiad�a na pierwszym fotelu, tu� obok kierowcy, �eby dobrze widzie�
drog�. I
to, co obok drogi.
Gdyby usiad�a na ko�cu, te� by�oby j� wida� od razu. Z powodu urody: ma ciemne
smutne oczy, rude w�osy (ruda farba przykrywa siwizn�), szeroki u�miech (czasem
si�
u�miecha) i widoczne zmarszczki. Szczup�a, zgrabna, wysoka, energiczna, w
d�insach, �adnej
chustki na g�owie. Spisuje pasa�erki: niem�ode, nieweso�e, nieufarbowane. Przed
powrotn�
drog� sprawdzi, czy wszystkie wr�ci�y do autobusu.
Mubina nie pokazuje po sobie niepokoju, a boi si� mo�e najbardziej z ca�ej
wycieczki.
Nie zna tamtego strachu, kt�ry pi�� lat temu pozna�y inne kobiety. Wtedy jej tam
nie by�o.
Wyjecha�a trzy lata wcze�niej, w kwietniu 1992 roku.
W kwietniu 1992 w Bo�ni zacz�a si� wojna.
Razem z Mubina wyjechali rodzice i jej mali synowie: czteroletni i
czteromiesi�czny.
- Jed� z nami - prosi�a m�a.
- Kto b�dzie tu leczy� zwierz�ta, kiedy mnie zabraknie? - zapyta�. - Zostan�,
wszystkiego przypilnuj�. Uspokoi si�, to wr�cicie.
Akurat dzisiaj mija osiem lat od dnia, kiedy Hasan tak do niej m�wi�.
Uspokoi�o si�.
Mubina zaczyna powrotn� podr�.
�liwy
Szron znikn�� ju� z szyb, kwitn� ��ki, doje�d�amy nad Drin�, do Bratunaca.
Mijamy
wsie, kt�re Mubina zna z dzieci�stwa. Ostatni raz widzia�a je osiem lat temu.
To, co widzi,
wygl�da inaczej ni� wtedy: kupy gruzu albo spalone szkielety dom�w, kwitn�
�liwy, ludzi nie
ma.
Zaraz po wybuchu wojny Mubina, jej mali synowie i jej rodzice wyjechali z
Bratunaca
do Belgradu.
- Wracam do domu - zapowiedzia� ojciec w Belgradzie.
- Zosta� - prosi�y.!
- Wszystkiego przypilnuj�, uspokoi si�, to i wy wr�cicie.
- Zosta�.
- Jestem na swoim miejscu - zadzwoni� ju� z Bratunaca. - Jestem spokojny. Ale
dooko�a nie by�o spokojnie. Nazajutrz ojciec nie podnosi� telefonu. I m�� nie
odbiera�. Ani w
domu, ani w lecznicy dla zwierz�t.
- Co jest? - niepokoi�a si� Mubina. Zadzwoni�a do s�siad�w.
- Wasz ojciec wczoraj wyszed� przed dom - zacz�a s�siadka. - Stan�� na ulicy,
rozgl�da� si�.
- Zawsze tak robi� - Mubina przerwa�a s�siadce. - Co rano, od kilkudziesi�ciu
lat.
M�w: co dalej?
- Wczoraj to si� chyba rozgl�da� po raz ostatni. Zajechali czernicy. Spytali o
nazwisko, spojrzeli na list�, wepchn�li do auta. Potem jeszcze raz zajrzeli, ale
bez ojca.
Wzi�li waszego volkswagena, mieli kluczyki.
Mubina do dzisiaj nie wie, co si� sta�o: kto ojca zabra� i dok�d?
- Musz� znale�� ko�ci - wyciera oczy, wyjmuje szmink�, otwiera puder-niczk�.
Wje�d�amy do Bratunaca.
Bratunac le�y na rozleg�ej r�wninie, prawie nad Drin�. Rzeka oddziela Republik�
Serbsk� od Serbii (Serbi� dobrze st�d wida�). Nie wyr�nia si� niczym
szczeg�lnym: kilka
ulic, hotel z nieczynn� fontann� (tu serbski genera� Ratko Mladi� upokarza�
holenderskiego
dow�dc� oddzia��w ONZ), bank, gdzie Mubina kiedy� pracowa�a, dwie szko�y, domy,
kilka
blok�w, ludzie na ulicach.
Ludzie stoj� i patrz�, ale w Bo�ni to nic szczeg�lnego. Bezrobocie si�ga
sze��dziesi�ciu procent, a tutaj z pewno�ci� jest jeszcze wi�ksze.
Bratunac wyr�nia si� jednym: s�siedztwem Srebrenicy.
Trzeba i�� asfaltem pi�� kilometr�w prosto na po�udnie, min�� fabryczne hale we
wsi
Potoczari i ju� b�dzie miasteczko w w�skiej zielonej dolinie. Pasa�erki autobusu
ca�� drog�
zapewniaj�, �e to okolica niezwykle urodziwa i bogata w minera�y. Tutejsze wody
lecznicze -
nasycone �elazem a� do czerwono�ci - dobre s� na niedokrwisto��.
Mubina nie chce i�� do Srebrenicy, nawet nie spojrzy w tamt� stron�.
Hasan tam poszed�.
Sznurek
Kilka lat temu o Srebrenicy pisa�y gazety na ca�ym �wiecie: w miasteczku
mieszkali w
wi�kszo�ci Muzu�manie. Kiedy w Bo�ni wybuch�a wojna, do��czyli do nich
Muzu�manie z
okolic. W sumie w tym ciasnym miasteczku uzbiera�o si� ich ze trzydzie�ci
tysi�cy. Drugie
tyle na przedmie�ciach. Tutejsi Serbowie uciekli do swoich, cho� podobno nikt
ich nie
wyp�dza�. Wojska serbskie szczelnie otoczy�y miasto z przedmie�ciami i w takim
u�cisku
trzyma�y je przez nast�pne trzy lata. Organizacj�a Narod�w Zjednoczonych
og�osi�a
Srebrenic� �stref� bezpiecze�stwa�, co mia�o oznacza� gwarancj�, �e jej
mieszka�com nic si�
nie stanie.
Ka�dego dnia, przez trzy lata, do tutejszego szpitala przyjmowano oko�o
trzydziestu
rannych. W szpitalu pracowa� jeden chirurg. Amputowa� nogi i r�ce tym, co mia�:
brzytw� i
sierpem. Nie by�o �rodk�w znieczulaj�cych, nie by�o antybiotyk�w. Przez trzy
lata w
Srebrenicy umiera�o �rednio po pi�� os�b dziennie. Ale bywa�y i takie dni, kiedy
kona�o
dwudziestu (nie liczymy tu zabitych od razu).
Ludzie nie mieli �rodk�w czysto�ci, lekarstw, soli. Jedli traw�, korzenie,
kwiaty
leszczyny. I chleb pieczony z mielonych kolb kukurydzy. Taki chleb jest ci�ko
strawny,
wywo�uje silne b�le. Pod koniec jedli to, co NATO zrzuci�o im z samolot�w. Ale
jedzenia z
nieba by�o za ma�o, wi�c kiedy spada�o, g�odni ludzie wyci�gali no�e i o
jedzenie walczyli.
Koniec nadszed� 11 lipca 1995 roku.
Bo�niacka obrona sama wycofa�a si� z przedmie�� po informacji otrzymanej z ONZ,
�e za chwil� nadlec� samoloty NATO i zbombarduj� serbskie pozycje.
NATO nie nadlecia�o na czas. Serbowie weszli do miasta.
Tamtego dnia kobiety z naszego autobusu pozna�y strach, kt�rego Mubina nie zna.
Nie przesz�a przez selekcj�, kt�r� zorganizowano we wsi Potoczari.
Selekcj� przesz�a Zineta M. (lat czterdzie�ci osiem), teraz zamieszka�a w
Yogoszci
pod Sarajewem. Nie zabra�a si� dzisiaj z nami, bo po tamtym lipcu by�a w swoim
domu ju�
trzy razy. Na czwart� wizyt� na razie brakuje jej si�.
Tamtego dnia, kiedy na kra�cach miasta pojawi�y si� oddzia�y Ratka Mladicia,
ludzie
sami szli do Potoczar. Liczyli na pomoc holenderskich �o�nierzy, kt�rzy tam
stacjonowali. I
Zineta sz�a w kolumnie dwudziestu tysi�cy ludzi: razem z c�rk� (wtedy
jedenastoletni�) i
starszym synem (wtedy dwudziestoletnim).
W Potoczarach kobietom i dzieciom kazano i�� na prawo, m�czyznom na lewo. O
tym, czy ch�opiec jest jeszcze dzieckiem, czy ju� m�czyzn�, decydowa� sznurek,
kt�ry
powieszono na wysoko�ci 150 centymetr�w (niekt�rzy m�wi� o 140, inni o 160).
Kt�ry
ch�opak by� wy�szy - tego odbierano matce.
Holendrzy patrzyli bezradnie na to, co si� dzieje.
- Wo�ali�my go Kiram - zaczyna Zineta.
- Nie patrz tak na mnie, mamo - powiedzia� na po�egnanie. - Przecie� nas
wszystkich
tutaj nie pozabijaj�.
- Zostawcie mi brata - c�rka krzycza�a, ale z�apa� j� jaki� Serb i rzuci� mi�dzy
kobiety.
- Liczy�am jego kroki, kiedy mi go wyrwali - m�wi dalej Zineta. - Jeden krok,
drugi,
dziesi�ty, coraz dalej ode mnie. Krzycza�am, odwr�ci� si�. Dwudziesty krok,
trzydziesty, ju�
by� prawie przy tej fabrycznej hali. Tam go czetnicy zatrzymali, torb� kazali
rzuci� na bok.
Sterta walizek by�a wysoka chyba a� na dwa pi�tra. Kiram spojrza� jeszcze na
nas. Wszed� do
hali.
Tamtego dnia w Potoczarach upa� by� nie do zniesienia, ludzie nie mieli co pi�.
W�r�d
Serb�w kobiety rozpoznawa�y s�siad�w, koleg�w ze szko�y albo z pracy. Uczniowie
- swych
nauczycieli.
Wreszcie w Potoczarach pojawi� si� sam genera� Ratko Mladi�, dow�dca ca�ej
armii: -
Przyjecha�em wam wyja�ni�, �e Srebrenica jest serbska - powiedzia� do kobiet
przez
megafon. - Nie trzeba was zabija�.
Od kobiet i dzieci oddzielono siedem tysi�cy m�czyzn (niekt�rzy m�wi� o
dziesi�ciu, inni o dwunastu tysi�cach). Kobietom zrywano z�ote �a�cuszki,
zdejmowano
obr�czki. Niekt�re dziewczyny - te �adniejsze - brano gdzie� na bok. Wraca�y po
jakim�
czasie i z pomoc� s�siadek wsiada�y do autobus�w. Wszystkie kobiety �adowano do
autobus�w albo na ci�ar�wki. Zineta z c�rk� wyjecha�y z Potoczar dopiero
nazajutrz, tu�
przed �sm� wieczorem. Nie wiedzia�y, dok�d jad� i po co. Jecha�y przez Brarunac,
Kravic�,
Now� Kasab� a� pod Kladanj prawie. Wysadzono je po zmroku dziesi�� kilometr�w
przed
lini� frontu.
- Id�cie - us�ysza�y. - Id�cie do swoich. Tylko �rodkiem drogi. Na poboczu
le�eli
ludzie.
- Nawet - m�wi Zineta - nie sprawdzi�y�my, czy oni �yj�. Ba�y�my si�, by�o nam
zimno.
Kobiety zamieszka�y ko�o Tuzli, w namiotach na lotnisku. Niekt�re wychodzi�y
przed
namiot i krzycza�y po nocach.
Miesi�c p�niej us�ysza�y w miejscowym radiu, �e w okolicach Srebre-nicy
ameryka�ski satelita sfotografowa� du�e pola �wie�o ruszonej ziemi. Nocami
wychodzi�y
przed namiot, wy�y.
- Mo�e ojciec prze�y� - Zineta powiedzia�a do c�rki. - Mo�e Kemal.
Jej m�� i m�odszy syn Kemal tamtego dnia nie przyszli do Potoczar. Wybrali
ucieczk�
przez g�ry.
Trzydzie�ci trzy dni p�niej przed Zineta stan�� siwy, chudy, pomarszczony
m�czyzna. Tyle dni prze�y� w lesie. Nie od razu rozpozna�a w nim m�a.
- Ch�opcy wr�cili? - zapyta� o syn�w.
Tamtego lipcowego dnia postanowili z m�odszym Kemalem, �e si� podziel�: ojciec
p�jdzie g�rami na p�nocny zach�d, syn na po�udnie. Ustalili, �e cho� jeden z
nich musi
prze�y� i opiekowa� si� rodzin�. Obiecali sobie i to, �e �ywcem nie dadz� si�
Serbom. �e w
razie czego - granat przy pasku.
M�� wr�ci�, ale Kemal nie. Ani starszy Kiram, kt�ry zosta� w Potocza-rach.
Zineta
musia�a pilnowa� m�a, bo chcia� si� z tego powodu zabi�. Zaprzyja�nione kobiety
t�umaczy�y jej, �e i tak nie ma najgorzej: jest m��, jest c�rka.
I jest Kemal! Wr�ci�. Czterdzie�ci cztery dni tu�a� si� po lesie. Omija�
serbskie
zasadzki. Przyszed� do rodzic�w ca�y i prawie zdrowy.
A Kiram?
Cztery miesi�ce po tamtym Zineta us�ysza�a w radiu, �e w ameryka�skim Dayton
podpisano uk�ad pokojowy. Ustalono, �e w sk�ad Bo�ni i Hercegowiny wchodz�:
Republika
Serbska na p�nocy, po�udniu i na wschodzie (tu le�� Bratunac, Potoczari,
Srebrenica) i
Federacj�a Bo�niacko-Chorwacka na po�udniu, w centrum i na zachodzie (z
Sarajewem
w��cznie).
- P� kraju dali czetnikom - Zineta powiedzia�a do m�a. - Szczodra nagroda za
nasz�
krew.
Wiosn� nast�pnego roku kobiety dowiedzia�y si� z radia, �e w okolicach
Srebrenicy
pracuj� ekipy Trybuna�u z Hagi.
Pod �wie�o ruszon� ziemi� znaleziono trzy i p� tysi�ca cia�. O pozosta�ych
kilku
tysi�cach radio nie m�wi�o.
Z tych wszystkich powod�w Zineta niech�tnie je�dzi w swoje strony, a Mubina nie
chce tam p�j�� na spacer.
Mubina nie zna Zinety. Poznaj� si� wkr�tce, b�d� ku temu wa�ne powody.
Na razie idziemy do domu rodzic�w Mubiny. Kiedy wje�d�ali�my do Bratunaca,
widzieli�my, �e stoi.
Dom rodzinny
Dom rodzic�w Mubiny jest niedu�y, bia�y, kryty dach�wk�. Tu Mubina przysz�a na
�wiat, st�d wyrusza�a do szko�y, tutaj wysz�a za m�� za weterynarza Hasana. Stoi
teraz przed
domem ju� kilka minut. Patrzy. Narzeka na zaniedbany ogr�dek, chwali pogod�. Tak
kryje
l�k przed tym, co za furtk�. Wreszcie uchyla bram�. Ostro�nie wchodzi na
betonowe schody.
W drzwiach - m�oda kobieta. Te� wystraszona. Nic dziwnego: wielu ludzi w Bo�ni
boi
si� dzi� niespodziewanych i nieznajomych go�ci.
Obecna gospodyni przed wojn� mieszka�a niedaleko - we wsi Kravica. Jej dom
spalili
Muzu�manie ze Srebrenicy.
- Wymykali si� g�rami przez obl�enie - Mubina wyja�nia, jak by�o. - Zabierali
Serbom wszystko, co da�o si� zje��. Najcz�ciej m�k�. Worek m�ki dawa� rodzinie
przetrwanie na jaki� czas.
- Ale i domy palili - podkre�la tera�niejsza gospodyni. - Zabijali Serb�w.
- Tak, zabijali - Mubina rozgl�da si� po pokoju. Patrzy na to, co zosta�o z
gospodarstwa jej rodzic�w. Niewiele, tylko fragment meblo�cianki. Wszystko
zosta�o
rozkradzione, zapewne zanim wprowadzi�a si� tu m�oda Serbka z Kravicy. Zanim w
Dayton
politycy ustalili, �e po bo�niackiej wojnie ka�dy mo�e wr�ci� do swojego domu.
Ka�dy
uchod�ca, ka�dy wyp�dzony. Muzu�manie (w Dayton nazywani Bo�niakami), kt�rzy
schronili si� w Federacji Bo�niacko-Chorwackiej, mog� teraz wr�ci� do swych
miast i wsi w
Republice Serbskiej. Matka Mubiny - na przyk�ad - mog�aby przyjecha� do
Bratunaca i
powiedzie� do m�odej Serbki: - To moje. Prosz� wyj��. Gdyby lokatorka nie
pos�ucha�a,
matka Mubiny musia�aby prosi� o pomoc lokalne serbskie w�adze.
�adna Muzu�manka nie pr�buje wraca� nad Drin�.
Mubina razem z matk� i dzie�mi mieszka w Sarajewie - w dzielnicy Grbavica, kt�ra
w
czasie obl�enia stolicy nale�a�a do Serb�w. I mieszkanie Mubiny (na si�dmym
pi�trze
wie�owca, pi�kny widok na miasto) nale�a�o kiedy� do Serb�w. Nale�y - wed�ug
tego, co
ustalono w Dayton: ka�dy mo�e wr�ci� do siebie. Serbowie tymczasowo zamieszkali
w
Republice Serbskiej lub gdziekolwiek indziej mog� odzyska� swoje domy w
Federacji
Bo�niacko-Chorwackiej, a wi�c i w Sarajewie. Nieliczni ju� pr�buj�. Z pomoc�
bo�niackich
w�adz opr�niaj� swe domy z nieprawowitych muzu�ma�skich lokator�w. Eksmitowani
dostaj� zwykle inne puste mieszkanie Serba, kt�ry by� mo�e wkr�tce zg�osi si� po
swoje.
Serbowie nie zawsze wracaj� do siebie, by zamieszka�. Wracaj�, by opr�ni� dom i
sprzeda�. Kupi� mo�e ka�dy, kto ma pieni�dze.
M�oda Serbka mog�aby wr�ci� do spalonej Kravicy. W Bo�ni dzia�a tzw. program
rekonstrukcji. Ka�da wie� i ka�de miasto, kt�re og�osi, �e przyjmie wszystkich
swych
przedwojennych mieszka�c�w, mo�e liczy� na pomoc w odbudowie dom�w. Pomaga
Zach�d.
W Bratunacu nikt o tym nawet nie rozmawia. Nikt nie spodziewa si�, by
kt�rakolwiek
Muzu�manka o�mieli�a si� tu powr�ci�.
O muzu�ma�skich m�czyznach nikt nic nie m�wi. Jakby nigdy nie istnieli.
Trzech pyta� nie zadaje si� w dzisiejszej Bo�ni: jak tw�j m��? jak syn? co
robi�e� w
czasie wojny?
- To ja - m�wi Mubina do Dragana, swego serbskiego przyjaciela.
- Ty? Tutaj? - Draganowi okr�glej� oczy. Znaj� si� z podw�rka, by� �wiadkiem na
jej
muzu�ma�skim �lubie, dru�b�. I wsp�lnikiem jej ojca. Przed wojn� mieli wsp�lne
stoisko w
domu towarowym, handlowali wszystkim, co potrzebne do �azienki. Teraz na stoisko
brakuje
pieni�dzy, wi�c glazur� i krany Dragan sprzedaje w magazynie nieopodal. I tam go
spotykamy.
- Ja. Tutaj. - Mubina ostro�nie podaje mu r�k�, bez u�miechu. Dragan zaprasza do
�rodka, przynosi krzes�a, w��cza czajnik, ustawia krzes�a, p�ucze fili�anki,
stawia spodeczki,
stawia fili�anki. I wybiega do sklepu. Spodziewa si� pewnie, �e mamy ma�o czasu.
S�usznie si� spodziewa. Czekamy pi�� minut, dziesi��, kwadrans. Jest wreszcie.
Przynosi czekolad� Milka i karton soku pomara�czowego Hap-py Day.
- Pami�tasz - u�miecha si� do Mubiny - �e my tu, w Bratunacu, zawsze byli�my
go�cinni?
- Co u ciebie? - pyta Mubina.
- Dzieci rosn�. Jovanka pracuje. Rzadko kt�ra kobieta ma teraz prac�.
- Wiem, ja nie mam. A interesy jak?
- �aby zbyt.
- I w Sarajewie ludzie �azienek nie robi�. Bieda.
- A jak dzieci?
- Rosn�.,
- A mama?
- �yje.
Dragan podrywa si�, ma zmartwion� min�. Nasz czas min��. Przyszli klienci.
Na ulicy jaki� inny m�czyzna przypatruje si� nam uwa�nie. Mubinie si�
przypatruje.
Stoi przed warzywniakiem (z pewno�ci� jest jego w�a�cicielem, tak si� zachowuje)
i kiwa na
nas r�k�.
- Wyros�a� - m�wi do Mubiny.
- Postarza�am si�.
- Ja w domu twojego ojca zjad�em wi�cej obiad�w ni� u siebie - informuje Mubin�
na
wszelki wypadek, gdyby zapomnia�a.
- Wiem, byli�cie przyjaci�mi.
- I to jakimi! Ale nic, dziecko, nie mog�em zrobi�.
- Nic?
- Sta�em tu i patrzy�em, jak go zabierali.
- Niewa�ne, co by�o. Ale gdzie s� ko�ci taty?
- Kto to wie? - m�czyzna �cisza g�os... i,^�,^�^^^:
- Chcemy go z mam� pochowa�.
- Nic nie wiem.r
- Nie ma ko�ci, nie ma �a�oby. Nie ma jak �y�.
- Wojna jest okropna - m�wi przyjaciel ojca. - Ale sko�czy�a si� dobrze.
Podzielili�my
si�, mieszkamy obok siebie, tylko nie razem. Twoja wizyta oznacza, �e czas leczy
rany.
Dobrze, dobrze jest teraz. Mo�emy si� spotka� przy kawie, pohandlowa� nawet, a
na wiecz�r
ka�dy wraca do siebie.
Informacje przed�miertne
Po wyje�dzie �ony Hasan przez jaki� czas jeszcze leczy� tamtejsze zwierz�ta. Jak
zawsze szed� z pomoc� bez wzgl�du na por�. Ludzie go szanowali za pracowito��,
uczciwo��,
poczucie humoru i optymizm. Przez jaki� czas mieszka� jeszcze na pi�trze w
eleganckim
domu przy g��wnej ulicy Bratunaca. By�y to dwa pokoje z kuchni�, do kt�rych
wprowadzili
si� z Mubin� zaraz po �lubie. Mubina chcia�a je dzisiaj odwiedzi�: wej�� po
schodach,
otworzy� drzwi, usi��� w du�ym pokoju, po�o�y� si� na pod�odze. Brakuje jej si�,
rezygnuje.
O �mierci Hasana wie niewiele. A chcia�aby wiedzie� cokolwiek.
Podobno ci�gle wo�ali go na milicj�. Szed�, ale wraca�. Znowu go wo�ali.
Zaniepokoi�o to Serb�w z s�siedztwa. Zorganizowali mu kryj�wk� w lesie. Sp�dzi�
w niej
kilka dni, a kiedy kt�rej� nocy trafi�a si� okazja, s�siedzi pomogli mu przej��
do Srebrenicy.
Dzie�, mo�e dwa p�niej na boisko szkolne zwieziono wszystkich pozosta�ych w
Bratunacu
Muzu�man�w.
Odby�a si� pierwsza selekcja: kobiety na lewo, m�czy�ni na prawo.
W po�owie maja 1992 roku w tutejszej szkole zabito blisko dwa tysi�ce m�czyzn.
Sta�o si� to trzy lata przed selekcj� w Potoczarach.
Ci, kt�rzy uciekli do Srebrenicy, wierzyli, �e s� uratowani.
W Srebrenicy Hasan zamieszka� w domu stryjenki. Razem z nim inni m�czy�ni -
bracia ojca, bracia matki i dalsi krewni. W ci�gu trzech lat obl�enia Mubina
kilkakrotnie
rozmawia�a z m�em przez radio. Nic nie m�wi�, kaza� jej opowiada�. Opowiada�a
wi�c, �e
razem z mam� i dzie�mi uciek�a z Belgradu do Lubiany; �e mieszka w akademiku
zamienionym na ob�z dla uchod�c�w; �e dzieci rosn�.
Tamtego dnia (11 lipca 1995 roku) podczas selekcji w Potoczarach weterynarza
Hasana nie zauwa�ono.
Podobnie jak setki innych os�b postanowi� uciec przez las. Wybra� drog� przez
g�r�
Buljim.
Tyle Mubina wie.
Na pocz�tku czeka�a na dobr� wiadomo��. Bieg�a do drzwi, gdy s�ysza�a czyje�
kroki
na schodach. I tam, w Lublanie, i po wojnie, kiedy sprowadzi�a si� do Sarajewa.
Wygl�da�a
cz�sto przez okno, czeka�a na listonosza. Dzi�, �eby nakarmi� dzieci, co miesi�c
bierze z
urz�du pieni�dze za poleg�ego m�a. S�downie uzna�a go za zmar�ego (wszystkie
bezrobotne
wdowy i matki tak robi�, by� prze�y�). Wype�ni�a formularze poszukiwawcze: jeden
dotyczy�
Hasana, drugi - ojca. Ich podstawowe dane (imi�, nazwisko, wzrost, kolor oczu,
kolor
w�os�w, kszta�t czaszki, przebyte choroby, braki w uz�bieniu i z�amania ko�ci) w
j�zyku
fachowc�w nazywa si� informacjami przed�miertnymi. Informacje przed�miertne
Mubina
spakowa�a w kopert� i wys�a�a do Tuzli.
Od wielu miesi�cy czeka na wezwanie.
Matki
Na wezwanie do Tuzli czeka r�wnie� Zineta M., od kilku lat zamieszka�a w
Yogoszci
pod Sarajewem (uchod�cy znad Driny mieszkaj� r�wnie� na Ilid�y, w Iljaszu, w
Had�iciach).
Dwa pokoje na ostatnim pi�trze, kt�re zaj�a z c�rk�, m�odszym synem i m�em,
by�y
zupe�nie zdewastowane, jak wszystkie domy w Yogoszci. W czasie wojny Yogosz�a
le�a�a
po serbskiej stronie. Kiedy w ameryka�skim Dayton podpisano pok�j, Serbowie
zacz�li
pakowa� wszystko, co si� da. Z mieszka� zabrali krany, sedesy, wanny, umywalki,
zlewy,
glazur�, drzwi, progi, okna, karnisze, parkiet, kontakty, gniazdka. Z
niedalekiej fabryki wzi�li
te� ca�� lini� produkcyjn� yolkswagena golfa, za czas�w Jugos�awii golfy tutaj
montowano.
Po drugiej stronie Sarajewa z olimpijskich wyci�g�w narciarskich zabrali
silniki, liny i
krzese�ka.
Mur�w nie mogli zabra�. Rodzina Zinety skromnie urz�dzi�a mieszkanie i teraz
czeka
na kogo�, kto by� mo�e nied�ugo zapuka do drzwi i upomni si� o swoje.
- A dok�d ja p�jd�? - pyta Zineta. - Do Srebrenicy? W moim domu mieszka m�j
dawny serbski s�siad. Je obiad moimi �y�kami, widzia�am. �pi w naszych ��kach.
W tej
samej haftowanej po�cieli, w kt�rej Kiram spa�.
Kiram (starszy syn ma��e�stwa M.) do dzi� nie wr�ci� z Potoczar.
M�� Zinety i jej m�odszy syn wr�cili, bo wybrali ucieczk� przez g�ry. M�odszy
syn
pomieszka� troch� z rodzin� i wyjecha� do Holandii w poszukiwaniu zarobku. Wielu
m�odych
wyje�d�a (w ci�gu ostatnich lat do stu r�nych kraj�w �wiata wyjecha�o z Bo�ni
osiemset
tysi�cy ludzi). Wielu przed wyjazdem o�wiadcza: - Nigdy tutaj nie wr�c�.
I m�� Zinety jest na bezrobociu. Je obiad za pieni�dze, kt�re dostaje od rz�du
za
poleg�ego syna (345 bo�niackich marek miesi�cznie). Ma wielkie d�onie, ca�y jest
wielki i
silny, m�g�by co� robi�. Od kilku lat siedzi ca�ymi dniami na zydlu pod piecem i
wcale si� nie
odzywa. Nie szuka sobie zaj�cia, nie podejmuje �adnych decyzji. Zineta musi
my�le� o
wszystkim.
I c�rka, kt�ra siedzi obok ojca, nie m�wi ani s�owa. Nie rozmawia z s�siadkami,
nie
ma nic do powiedzenia kole�ankom z podw�rka, nie odzywa si� w szkole. Od tamtego
lipca
w og�le niewiele m�wi. Wtedy mia�a jedena�cie lat i na jedena�cie wygl�da
dzisiaj. Bez
�adnego ruchu, z twarz� bez wyrazu, s�ucha tego, co opowiada matka. I s�siadki.
Yogosz�a to miasto kobiet. Bezrobotne kobiety bior� tabletki na uspokojenie.
Powo�uj� r�ne stowarzyszenia. Zineta jest przewodnicz�c� �Matek Srebrenicy�.
�Matki�
maj� nawet swoj� stron� internetow�, na kt�rej zaprojektowanie jaka� zachodnia
organizacja
wy�o�y�a pieni�dze (zobacz: www.srebrenica.org). Raz w miesi�cu stowarzyszenie
organizuje
demonstracje, na kt�rych kobiety pytaj�:
- Gdzie s� nasi synowie?
- Jak mo�na kaza� nam tam wraca�?
- Co my tam same zrobimy?
- Jak same obrobimy ziemi�?
- Kt�ry Serb da nam prac�?
- Jak mo�na pozwoli�, by nasze dzieci by�y uczone przez nauczycieli-morderc�w?
- Za kogo nasze c�rki wyjd� tam za m��?
- Chcemy wr�ci� do domu - m�wi� �Matki Srebrenicy� - ale nie tak, jak ustalono w
Dayton. Naszym domem jest Bo�nia, a nie Republika Serbska. Wr�cimy, kiedy nasze
bo�niackie wojska stan� nad Drin�.
Najcz�ciej jednak �Matki� prowadz� codzienne �ycie w Yogoszci. Odwiedzaj� si�
przed po�udniem (i po po�udniu drugi raz), by rozmawia� o tym, co b�dzie: z
pewno�ci�
zostan� eksmitowane z mieszka�. I o tym, co by�o. S�siadka z naprzeciwka, ju�
niem�oda,
mia�a m�a, dw�ch braci i czterech syn�w. Na szcz�cie mia�a te� c�rk�. Tylko
ona jej
zosta�a. C�rka jest inteligentna i oczytana, chcia�aby si� kszta�ci�, ale na to
matce brakuje
pieni�dzy. Bez �ap�wki nie ma szans na dobr� szko��.
S�siadka z bloku obok mia�a trzech syn�w: najstarszy sko�czy� dziewi�tna�cie
lat,
�redni - siedemna�cie, najm�odszy - pi�tna�cie. Mia�a te� ojca, braci i m�a.
Nie mia�a ani
jednej c�rki. Teraz co rano �a�uje, �e jest nowy dzie�. Ma czterdzie�ci lat.
S�siadka z parteru urodzi�a dw�ch syn�w i dw�ch chcia�aby pochowa�. O tym tylko
marzy. Chcia�aby, by le�eli w Potoczarach. Ale najpierw trzeba znale�� ich
ko�ci. I m�a te�.
W Potoczarach powinien powsta� cmentarz i jaki� pomnik. �eby nikt nie zapomnia�,
co
Serbowie zrobili Muzu�manom. Tymczasem tamtejsi Serbowie chc� w Potoczarach
budowa�
nie muzu�ma�ski cmentarz, tylko wielk� cerkiew. Tak m�wi� s�siadki.
- Oni duszy nie maj� - m�wi pierwsza.
- Kiedy przyjecha�am do Srebrenicy pierwszy raz po wszystkim - m�wi druga - kto�
na ulicy wo�a� mnie po imieniu. Nie obejrza�am si�. Nie potrafi� tam z nikim
rozmawia�.
- Podesz�am pod sw�j dom - opowiada matka trzech syn�w. - Nie za blisko, �eby
nie
przeszkadza�. Ale i tak kto� dostrzeg� mnie z okna. Z mojego domu wybieg�y cudze
dzieci i
chwyci�y kamienie.
- Mnie otworzy�a kobieta ubrana w moj� sukienk� - m�wi matka dw�ch syn�w,
kt�rych chcia�aby pochowa�. - Uprzejmie pokaza�a mi i parter, i pi�tro.
Oprowadza�a mnie
tak, jak oprowadza si� kogo�, kto chce kupi� mieszkanie i nie zna rozk�adu domu.
W pokoju
m�odszego syna uprzejmie przypomnia�a mi, kto wygra� t� wojn� i czyja teraz jest
Srebrenica.
Ja te� uprzejmie podzi�kowa�am i wysz�am.
Tak jak Mubina, �ona weterynarza: przyjecha�a do Bratunaca, wesz�a do domu
swoich
rodzic�w, popatrzy�a, porozmawia�a, podzi�kowa�a i wysz�a.
- �ona weterynarza? - odzywa si� nagle m�� Zinety. - Czy on mia� na imi� Hasan?
Czy jego �ona chcia�aby wiedzie�, jak zgin��?
Upa�
Mubina nie chce i�� do Srebrenicy.
S� tam domy, bloki, szko�a i cerkiew na wzg�rzu. Jest cisza i upa�.
Kobiety nie dbaj� o urod�, m�czy�ni si� nie gol�. Niedbale odziani, siedz�
przed
domami i patrz�.
Z okolicznych las�w �ci�gn�li ju� drewno na zim�, por�bali, u�o�yli w sterty.
Tyle
by�o do roboty. Z pi�tnastu tysi�cy mieszka�c�w dzisiejszej Srebrenicy tylko
tysi�c ma prac�.
Najcz�ciej w niedalekiej Serbii. Za dzie� har�wki dostaj� tam po dziesi�� marek
niemieckich. Tutaj fabryk nie ma.
Hale w Potoczarach stoj� puste.
Na pi�tna�cie tysi�cy mieszka�c�w - jedena�cie to nietutejsi. S� z Sarajewa, z
Yogoszci, z Iljasza, z Donjego Yakufu, z Bugojna, z Glamocza. Dlatego wi�kszo��
nie potrafi
wskaza� ani jednego miejsca, gdzie jeszcze pi�� lat temu sta� meczet. Pi��
bia�ych meczet�w
sta�o kiedy� w Srebrenicy. Po �adnym nie ma �ladu, kamienia.
Siedz� i patrz�. Nie u�miechaj� si�. Nie chce im si� nawet mi�dzy sob�
rozmawia�.
Bo o czym?
Mogliby gdzie� p�j��, cho�by popatrze� na bazar. Bazar to dwa stragany w
centrum.
Sprzedaje si� tu zwi�d�� sa�at� i zwi�d�e og�rki.
Nikt nie idzie.
Nie ma ludzi, na bazarze cisza.
Nieopodal psy wyleguj� si� w mocnym s�o�cu, le�� na �rodku skrzy�owania bez
�adnej obawy. Ma�e dzieci siedz� na jezdni bez �adnej opieki. Kury grzebi� w
asfalcie
niczym niezagro�one.
Nic nie jedzie.
Na szkolnym boisku starsze dzieci graj� w pi�k� - to jedyny ruch na sre-
brenickich
ulicach.
Nastolatki siedz� w salonie gier, ale nie graj�. Nie ma pieni�dzy na �etony.
Niekt�rzy z tych, co siedz� i patrz�, chcieliby wr�ci� do swych przedwojennych
dom�w. Do Federacji Bo�niacko-Chorwackiej. Kto ma czyste sumienie - ten mo�e
wraca�.
M�wi� tak po cichu, kiedy nikt nie s�yszy. Ale nie wracaj�. T�umacz�, �e przez
tutejszych
polityk�w. Lokalni serbscy politycy ostrzegaj�, �e powr�t to ucieczk