4740
Szczegóły |
Tytuł |
4740 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4740 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4740 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4740 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STANIS�AW BRZOZOWSKI
PAMI�TNIK 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 10. XII. 1910. Niew�tpliwie jest to dla mnie czas krytyczny: m�odo�� przesz�a doszcz�tnie i nasta� czas, w kt�rym nie wolno ju� zapowiada�, lecz trzeba dawa� rzeczy mog�ce istnie�, maj�- ce chocia�by pewne tylko prawa do istnienia. I jednocze�nie coraz ja�niej wyst�puj� wszystkie braki w przygotowaniu, wszystkie zaniedbania. Rozpacz jest rzecz� �atwiejsz�, ni� spokojne i zimne spojrzenie na rzeczy tak, jak s� one. Bardziej ni� wszelkie braki kul- tury ci��y i jest gro�niejszy wewn�trzny rozstr�j woli, wzrastaj�cy brak odwagi. Do pew- nego stopnia on to szukaj�c dla siebie usprawiedliwienia stwarza poczucie owych brak�w, chocia� by�oby rzecz� �mieszn� wprost przeczy�, �e s� one straszliwe. W Revue Bleue notatka o Meredicie. Stwierdzaj�, �e i angielska krytyka uznaje > > �e nie zostawi� on dzie�a w rodzaju Mis�rables W i k t o r a H u g o< < . Jest to jedno z tych zda�, kt�re wywo�uj� we mnie przygn�bienie � tak trudno zrozumie� sam� mo�liwo�� ich powstania. Wszystko trzyma si� tu na tem, �e Meredith, wed�ug okre�lenia krytyk�w Revue Bleue by� romantykiem. W. Hugo wielki romantyczny pisarz i Meredith roman- tyczny pisarz � st�d por�wnanie. We�my stronic� Meredith � a i stronic� W. Hugo zar�wno prozy jak i poezyi, i starajmy si� zrozumie�, gdzie tu jest wsp�lny grunt. Warto�ci, do ja- kich d��y� W. Hugo i te, do jakich d��y� G. Meredith, s� ca�kiem z r�nych p�aszczyzn, nale��, je�eli si� wyrazi� mo�na: do ca�kiem r�nych formacyi psychicznych. Nie mog� by� rozmieszczone na jednym i tym samym planie, niema �adnej skali r�nic i podo- bie�stw, kt�ra by je obj�a. I jaki sens w twierdzeniu, �e Meredith by� romantykiem. Do- prawdy, chcia�oby si� zapomnie�, �e te terminy kiedykolwiek istnia�y i my�l�, �e najro- zumniej by�oby w syntetycznem opracowaniu literatury unika� ich i d��y� do nowych kla- syfikacvi. Tego rodzaju artyku�y odbieraj� ochot� do my�lenia: czy warto, je�eli mog� by� m�wione takie rzeczy? kto zajmuje si� krytyk�? A przecie� tu jest teren do walki nieustan- nem fa�szerstwem duszy i umys�u. Richard Feverel wed�ug Revue Bleue te� jest tylko ro- mantyczn� powie�ci� mi�o�ci. Sama my�l tej powie�ci wprowadzaj�ca nas w �wiat zagad- nie� Meredithowskich zgin�a. Ojciec chcia� stworzy� w synu co� zabezpieczonego od nami�tno�ci, wy�szego ni� natura, i powie�� Meredith � a jest stwierdzeniem tego samego zasadniczo anti- romantycznego stanowiska wszystkich jego utwor�w : nic wy�szego ni� prawda, ni� �ycie by� nie mo�e. Nie mo�na go zast�pi� niczem, nie mo�na znale�� �adne- go poza�yciowego stanowiska. G��boka m�dro�� Las�w Westermainu i ich pi�kno s� ju� tu � ale naprawd� nieraz mo�na my�le�, , �e ka�dy francuski pisarek uwa�a zawsze siebie za pewien rodzaj Roi Soleil intelektualnego �wiata. Jedyn� po�yteczn� rzecz� notatki, jest dla mnie wzmianka, �e Carlyle zwr�ci� uwag� na Feverel � a. Naturalnie, zupe�nie b��dnie ta Angielka w�wczas zbagatelizowa�a moje zestawienie Carlyle � a i Mereditha. Carlyle wy- war� na Mereditha wp�yw niew�tpliwy i nawet nie s�dz�, by mo�na by�o zrozumie� budo- w� meredithowskiego �wiata nie opar�szy si� na Carlyle � u jako na pewnego rodzaju intro- dukcyi. Inna rzecz, �e Meredith zdo�a� zattycyzowa� Carlyle � a, nada� mu Plato�ski wdzi�k, sharmonizowa� ten �wiat wulkan�w i gor�czki. Nawet my�l�, �e mo�naby studyum nad umys�em Mereditha prowadzi� w tym kierunku: rozpatrywa� tworzenie si� jego umys�o- wej samoistno�ci, jako prac� nad uzdrowieniem Carlyle � a, nad usuni�ciem tego, co wyst�- puje u Carlyle � a jako p a t h o s w y j � t k o w o � c i. Meredith bowiem nale�a� do umys��w, kt�re obchodzi�y si� bez pierwiastka katastro- ficznego w swem my�leniu. I tu znowu Francuz ze swym romantyzmem i Wiktorem Hugo! � Pierwiastek katastroficzny odgrywa niesko�czenie wielk� rol� w sk�adzie my�li ka�dego 5 romantyka. Aby logika, jego logika, zyska�a w�adz� nad �yciem, aby nagle nabra�y zna- czenia objektywnego stany dotychczas subjektywne, romantyk, cz�owiek naszej kultury, musi apelowa� do czego�, co wywo�a przewr�t, co przerwie wieczn� imanentn� tkanin� �ycia, roztworzy nowe a capite . Meredith my�li bez tego a cap. Sam zawik�any styl jego jest wynikiem d��enia, by unikn�� takiego teroryzmu, by nigdzie nie narzuca� swej subjektywnej dowolno�ci. W tym pi�knym umy�le wszystko jest wynikiem jednego i tego samego prawa: jest to istotnie or- ganizm duchowy, w kt�rym panuje w�asna harmonia. Dlatego tak przykro widzie�, �e mo- �e to by� tak ca�kiem niezrozumiane. Stara� si�, aby ani jeden dzie� nie przechodzi� bez wzniesienia si� my�l� do zasadni- czych cel�w i zada�. Nazbyt ju� wielk� w�adz� ma nademn� zasada � wyr�wnania � , nazbyt �atwo niweluje mnie powszednio�� tj. miejsce przeci�cia wszelkich punkt�w widzenia � punkt ich neutralizacyi absolutnej. Pierwsze wra�enie pierwszych kilkunastu stronic Bradley � a raczej odstr�czaj�ce. Kon- cept o kochance ma w swym stylu co�, co nie wr�y dobrze. Ale to naturalnie nale�y ju� do dziedziny niemal histerycznej; my�l� jednak, �e jest i co� innego w tem wra�eniu. Czy nie znajd� ju� cz�owieka, lub czy nie znajd� si�y � by by� d i r e k t w metafizyce � zawsze z ukosa. Pierwszy rozdzia� Bradley � a niew�tpliwie, �e jest zupe�nie udany, je�eli chodzi o to, by wznowi� poczucie obecno�ci problematu przez n o w e , a wi�c z natury rzeczy dzi� wyrafinowane przedstawienie sprawy, przez pomini�cie argument�w > > common place< < . To styl; filozoficzny, ale napewno styl, nietylko w znaczeniu dowolno�ci � lecz tak�e w znaczeniu musu = swobody = natury. Zagadnienia staj� si� obecnemi, widzenie staje si� obecnem tylko przy pewnych warunkach, odpowiadaj�cych rodzajowi i poziomowi kultu- ry. Warunki te musz� polega� w�a�nie na tem, aby im bardziej og�ln� by�a prawda, im bardziej terre a terre � tem prawdopodobniejsza droga prowadzi�a do niej. Umys� ceni w gruncie t� drog�, a w �adnym razie obej�� by si� bez niej nie umia�. Krytyka dla tego jest tak beznadziejnie droga i tak beznadziejnie bezcelowa, �e musi co- raz nowe przyjmowa� pod uwag� p�aszczyzny i punkty widzenia dla swych klasyfikacyi. N. p. w jaki spos�b dochodzimy do bezpo�redniego �ycia w�asnego, w jaki spos�b po- wstaje osobiste zainteresowanie, widzenie czy problem. Nie zra�a� si�, nie zra�a� si�, �e niema �adnej perspektywy, sensu i po�ytku przedemn�, �e dzia�anie wydaje si� tylko dziwactwem osobistem i mani�. Nie zra�a� si�, ale stara� si� wyj�� z tego stanu. � M�dl si�. M�dl si� przez wzniesienie umys�u codziennie, cho�by na chwil� do dziedziny, gdzie staj� si� widocznemi twoje zagadnienia. Staraj si�, by by�y one bli�sze ci, by� nie potrzebowa� czerpa� z ich obecno�ci upokarzaj�cej otuchy, �e oto s� one w tobie. Aby w t o b i e nie by�o jako moment oddzielny � order czy dyplom parwenju- sza. Miej ci�g�� obecno�� w�asnych zainteresowa�. M�j Bo�e: dlaczego tak pracowano nad tem, aby zniszczy� m�j umys�. Nie powstrzymuj goryczy, ani te� nie oddawaj si� jej. Staraj si� zrozumie� dzia�anie w�asnej natury my�lowej � odbudowa� jej swobod� � nie umiesz prawie wcale pisa� swobodnie. Szukaj. Szukaj nie z t� my�l�, �e natura jest to co� �atwego, co� co przychodzi bez trudu. Nie, natura � to stan my- �li, zesp� cel�w, miar i idea��w, przy zbie�no�ci ( ? ) kt�rych wszystkie zdolno�ci nasze s� zatrudnione i rozwijaj� si�, ale sam ten zesp� jest dzie�em konstrukcyi i woli. Nie ulega w�tpliwo�ci, �e estetyka P r z y b y s z e w s k i e g o sprzyja�a niechlujstwu umys�owemu. Przy niej powsta� stan rzeczy tego rodzaju, �e mo�na by�o nie wiedzie�, co si� chce napisa� i nie traci� nadziei, �e naga dusza ........, jak powiadaj� moskale. 6 Nie powinienem dopu�ci�, aby znajomo�� literatury rosyjskiej zmarnowa�a si�. Trzeba doprowadzi� do ko�ca prac� nad Uspie�skim. Stara� si� opracowa� m � o d o � � Renana � bez uwzgl�dnienia na razie dalszych eta- p�w, wi�c mo�e a� po Avenir de la science i nie dalej, co najwy�ej L � Averroes . Daje si� to zupe�nie pomy�le� i wykona�. Renan, Sainte Beuve, Hegel, Balzac, niew�tpliwie nabra�bym otuchy, gdybym zdo�a� ich opracowa�. Przem�dz to niedo��stwo, kt�re rozpo�ciera si� we mnie. M�dl si�. Mo- dlitwa jest obecno�ci� w dziedzinie praw i cel�w, zatopieniem si� w tych sferach, gdzie istniej� prawa i cele. Tam jest granica. Stamt�d mo�esz my�le� o Bogu bez ba�wochwal- stwa. Staraj si� �y� modlitw�, a nie polemik� i przeciwstawieniem. Si�a ginie w tem tarciu i nie rodzi si� pewne �wiat�o. B l a k e ma dla mnie znaczenie niezr�wnane. Jest on dla mnie wielkim �wiadkiem. Do�� pomy�le� o nim, by odrazu wydoby� si� na poziom wysokiej my�li. Stan duszy powstaj�cy przy czytaniu pierwszego tomu poezyi S w i n b u r n e � a. �wiat przedstawia si� w kszta�tach pi�kna najrozmaitszych epok, nie mo�emy wyrzec si� �adne- go z tych kszta�t�w � s� one wszystkie razem na jednej p�aszczy�nie i powstaj� pomi�dzy nimi stosunki, por�wnania. Nie ma �aden z tych �wiat�w w�adzy nad nami bezwzgl�dnej, nie jest naszym �wiatem i maj�c ich tyle, nie mamy jakby �adnego. Dla tego te� istnieje w tej poezyi pierwiastek ciemnego, zd�awionego �aru. Mi�o�� pi�kna, wielko�� �ycia i jedno- cze�nie przemijanie, jakby bez �ladu, bez powietrza. Jednocze�nie ten sam moment jest na- szem bogactwem: rozporz�dzamy wszelkiem pi�knem, nie wyrzekamy si� �adnego. Bo- gactwo niew�tpliwie ju� tylko artysty, gdy� u Goethego � je�eli nie u rzeczywistego, to u Goethego pomy�lanego, �e tak powiem, jako idea Plato�ska � �ycie osobiste pos�uguje si� ca�� history� jako swym organem i tworzy w niej sw�j organizm. Tu history� panuje, po- przedza �ycie, nie dopuszcza do ustalenia si� �adnego sensu, �adnego w�asnego nie � arty- stycznego � kszta�tu. . Pierwsze wra�enie to jednak tylko. U A r n o l d a: .......... � jak przet�umaczy� ten wyraz. �wiat sobie i ja sobie. Plu- ralizm nietykalskiego. I pomimo wszystko w�a�ciwie o n mo�e jest bli�szym mi, ni� kto inny, z tej w�a�nie ma�o zach�caj�cej strony. Pomimo wszystko s y t u a c y j n i e, pokre- wie�stwo z Carlyle � m bardzo wielkie. N e w m a n niew�tpliwie ulega jakiemu� procesowi we mnie. Nie wydaje mi si� para- doksem, gdy powiem, �e w skali Meredith � owskiej Byron i Newman, ( John Henry � by�by oburzony i zgorszony) , s� mo�liwymi etapami jednego i tego samego procesu. Amazing Marriage. Katolicyzm w Anglii mo�e by� istotnie rozpatrywany, jako wynik arystokra- tycznego egotyzmu, jako wytw�r tej samej psychologii: nadmiaru bogactwa. U Moore � a rozmowa czyja� ( nie pami�tam � ach, tak, Walter Scotta) z Byronem. Walter Scott twier- dzi, �e je�eli Byron si� nawr�ci, katolicyzm prawdopodobnie skusi go najpr�dzej. B y r o n i z m , N e w m a n i z m z punktu widzenia Carlyle � owskiej fenomenologii Anglii, z�e sumienie bogactwa, arystokracyi nie umiej�cej rozkazywa�, a nie mog�cej, nie chc�cej � ale przedewszystkiem nie mog�cej ( psychicznie) zrzec si� rozkazywania, my�le� o sobie w innej formie. Trzeba pami�ta� o tem. Religia twoja nie powinna by� nawr�ceniem. Strze� si�, strze� si� tego i tamtego b��du. Katolicyzm niew�tpliwie. ale a n i m o m e n t u nie wolno ci uroni�. 7 Aby dobrze zrozumie� poezy� angielsk� takich ludzi jak S. T, Coleridge, Blake, Keats, Meredith, Shelley. T r z e b a nie traci� z oczu ani na jedn� chwil� prze�wiadczenia o me- tafizycznej istocie poezyi, trzeba widzie� w niej istotnie ......., tworzenie �ycia, nowych takt�w duszy ludzkiej, jej nowych organ�w, nowych byt�w duchowych. Tylko taki pogl�d broni nas od anegdotyzmu i sentymentalizmu w poezyi. Poezya powstaje tam, gdzie syn- tetyczny obraz �wiata, zesp� my�li, s�owem pewien byt duchowy, pewna forma idealna cz�owiecze�stwa jest odczuta jako rado�� i trzyma si� moc� swego czaru nad dusz� i umy- s�ami, nad calem �yciem. � gdy wi�c pewna idealna forma cz�owiecze�stwa zostaje stwo- rzona, wydobyta z samego wn�trza �ycia; przy ocenie jej idzie nam o t� form� w�a�nie, o jej jako��, zakres, i tylko mocno stoj�c na tym gruncie zdob�dziemy swobod� od ilo�cio- wego niejako punktu widzenia, zrozumiemy, �e istotnie jeden fragment poetycki Keatsa mo�e mie� warto�� potencyaln�, r�wn� wielotomowej tw�rczo�ci szcz�liwszych poet�w. Pami�ta� o tem, je�eli si� chce zachowa� w�a�ciw� oryentacy�. Dalej pami�ta�, �e ten po- gl�d � musz�, pisz�c, pos�ugiwa� si� �miesznemi przeciwstawieniami � nie daje si� pogo- dzi� z �adnem lekcewa�eniem tego co jest, � zmys�owym czarem poezyi � . Przeciwnie, ten czar to czyni w�a�nie poezy� g��bokiem dzie�em �ycia, w magii formy jest jej element tw�rczy, w �yciowem, metafizycznem znaczeniu. Dlatego te� nie mo�na nawet m�wi� o wsp�odpowiednio�ci formy i tre�ci, o bogactwie tre�ci i ub�stwie formy. Poetycko tre�� jest form�, by by� poezy� tre�� musi si� sta� radosnym faktem �ycia, a jest tembardziej so- b�, im bardziej ca�e �ycie obejmuje. Ka�dy element oboj�tno�ci istniej�cy w nas, mog�cy istnie� w chwili poetyckiego uj�cia, uszczupla g��boko�� poezyi, jest po��czony z jej uszczerbkiem. Poezya musi by� pojmowana jako tw�rcza autodefinicya cz�owieka. 12. XII. Przyst�puje si� najzupe�niej spokojnie do analizowania takich zjawisk jak > > rozum< < , > > wyobra�nia< < , > > poznanie< < i ignoruje si� najzupe�niej ich spo�eczno- historyczn� struktur�, przeciwnie: uznaje si� milcz�c za punkt wyj�cia, �e nale�� one tak lub inaczej do samej natury cz�owieka, stanowi� moment jego definicyi. Gleb Uspie�skij formu�uje w�a�ciwo�ci my�li rosyjskiej jako niedowierzanie do samej sobie i szacunek krytyczny, niemal nieprzezwyci�ony do my�li cudzych, kt�re s� wstanie naszym: � .. ..... .... � . Eheu! i niew�tpliwie czepia si� ta choroba nietylko rasowych Rosyan, lecz wszystkich, co zaznali dobrodziejstw caratu i przedewszystkiem szk� rosyj- skich, o kt�rych tow. �unaczarski jest tak dobrego zdania ( � ....... ..... .. ......, .. ... ... .......! � ) . Niew�tpliwie bowiem. nie ufam my�lom i kierunkom my�li, kt�re przychodz� mi z �atwo�ci�. Dlatego pisz� nieraz lepiej i g��biej, gdy si� musz� spieszy�, bo wtedy nie mog� si� kr�powa� i wtedy zwyci�a instynkt nad nieufno�ci�. Czasami my�l�, �e nie uda mi si� ju� wyleczy� z tej garbacizny, tem bardziej, �e i tu staje na przeszkodzie znowu zapewne Siengalewiczowska szczepionka: nieufno�� do pracy nie narzuconej ze- wn�trznie, niewiara w ni�. Procesy umys�owe odbywa� si� musz� we mnie incognito i przez ca�y czas trwania swego, uchodzi� za co� podejrzanego. Ani na chwil� niemal do- brego sumienia intelektualnego, gdy� tak urz�dzono mi, � i my�l �, �e m�g�bym powie- dzie� nam, � samowiedz� kulturaln�, �e to w�a�nie, co jest prac� istotn�, wydaje si� jakie- m� beznadziejnem oszukiwaniem samego siebie. Trzebaby nie �y� w�asnemi my�lami, nie budowa� na nich, nie wytwarza� na ich podstawie plan�w i woli, aby by� w zgodzie z t� kulturaln� samowiedz�, � a wi�c musi si� by� w niezgodzie z ni� � niezgodzie tak g��bo- kiej, �e wytwarza si� n i e w i a r a w �ycie osobiste nie jako celowo�� ju� nawet, ale wprost rzeczywisto��. 8 Ale nie o tem chcia�em m�wi�. Chc�, jak zawsze incognito i pod podejrzeniem, uj�� za- sadnicze rysy wsp�czesnej literatury i naturalnie w my�l osobliwego mechanizmu tu opi- sanego, moje centralne my�li s� na obwodzie i posiadaj� d��no�ci wy��cznie od�rodkowe. Przedewszystkiem, czy istnieje jaka� i d e a cz�owieka, w�a�ciwa polskiej literaturze XIX wieku. Niew�tpliwie p. Koneczny ma s�uszno�� i gdzie� tam w XIV, XV wieku ist- nia�a taka idea, istnia�a zapewne w XVI wieku, istnia�a i nast�pnie, je�eli zwa�y�, �e kato- licyzm najbardziej zwyrodnia�y jest jednak ide� uj�t� wprost. Gdy m�wi� wprost, mam na my�li brak tego w�a�nie momentu bezpo�redniej poznaw- czej szczero�ci w literaturze ostatniego stulecia. Nie idzie tu o to, czem jest �ycie, cz�owiek, a l e o stosunek tego wszystkiego do za- gadnienia narodowej niepodleg�o�ci, istnienia narodowego. Ale naturalnie, �e dzieje si� to nie w formie �wiadomego rozk�adu plan�w i stosunk�w, lecz w drodze bezwiednego, in- stynktownego podporz�dkowania wszystkich czynno�ci umys�owych zagadnieniom specy- alnym, historycznie okre�lonym. Przy studyach nad poezy� angielsk� nie mo�na straci� z oczu uwagi, kt�r� znajduj� w m�odzie�czym szkicu Newmana: A right moral state of heart is the formal and scientific condition of a poetical mind. Jest to niew�tpliwie aksyomat. l niew�tpliwie jest to, zw�asz- cza z przytoczeniem �r�d�a, bezwzgl�dna, niezawodna w dzia�aniu czerwona szmata dla naszych post�powc�w. Gdyby nie to, �e jest im zupe�nie obc� i zupe�nie oboj�tn� rzecz�, czem jest poezya, jak �yje, sk�d czerpie swe �r�d�a i si�y, mo�naby powiedzie�, �e gdyby im t� sam� prawd� przet��maczy� na inne terminy, widzieliby w niej oni objawienie. Nie mog� teraz analizowa� Newmanowskiego powiedzenia, ale stanowi ono klucz moich po- zycyi krytycznych. M�j tom o Newmanie trzeba b�dzie bezwzgl�dnie cofn�� i zrobi� wed�ug ca�kiem inne- go planu. Niew�tpliwie by�o to zuchwalstwem przypuszcza�, �e uda mi si� uj�� w ci�gu tak kr�tkiego czasu, �ycie tak zastraszaj�co g��bokiej jednostki, �ycie zreszt� cz�owieka, kt�ry m�wi i my�li wielowiekowem historycznem do�wiadczeniem. 16. XII. Co zastajemy? �ycie poprzednich pokole� ludzkich i nasz do niego stosunek. To jest punkt wyj�cia mojej filozofii i jej za�o�enie, okre�laj�ce metod�, charakter, stosunki do in- nych kierunk�w. St�d roztacza si� ca�kiem inny widok dla krytyki, biografii, hi storyi. Przedewszystkiem krytyki. Ka�dy wybitny, ka�dy silnie �yj�cy cz�owiek z m i e n i a co� w tych postulatach, kt�re s� zawi�zkiem wszystkich pewnik�w, ca�ej rzeczywisto�ci ludzkiej. W nim chwytamy na gor�cym uczynku to rodzenie si� nowych ton�w, warto�ci, � nowych w�a�ciwo�ci �ycia. Krytyka jest analiz� naszego oddychalnego powietrza. Wykrywa ona genez� jego pier- wiastk�w i ich warto��. Darwinizm kultury: warunki ekonomiczno- biologiczne, rozstrzygaj� o �ywotno�ci form > > s�owa wcielonego< < , ale niema zwi�zku zasadniczego, koniecznego pomi�dzy niemi a > > s�owem< < � jako tw�rczo�ci�. . I tu punkt widzenia de Vriesa. Trzeba mie� odwag�, nie wolno ci jej nie mie�. Nie wolno ci nie zarabia�. Sk�d to tch�- rzostwo? By�em kiedy� odwa�ny i nie traktowa�em mojej pracy, jako autoekspresyi, liry- 9 zmu, kt�re � przypadkowo niejako � daj� mi byt. Czemkolwiekb�d� jest tw�j �wiat umy- s�owy, musisz z niego uczyni� narz�dzie walki i pracy! musi on by� twoj� podstaw�. M�dl si�: naucz si� �y� my�l� w surowym �wiecie � raz na zawsze bez powrotu, bez potrzeby wdzierania si� z trudem. O�mieli�e� si� zawa�y� na cudzem �yciu: masz dziecko. Nie tylko faktem jeste�, lecz i przyczyn� � stwarzasz fakty. Nie wolno ci nie mie� si�. Tu tw�j najpierwszy sprawdzian. Co ci odbiera si�y � jest trucizn�. . Niechaj metafizycy wzruszaj� ramionami: tu jest tw�j zwi�zek z tem, co jest i t�dy wkracza w twoje �ycie powaga istnienia. Tylko t�dy. Tu musisz by� rzeczywisty. Tu upad�e�: nie umiesz by� ju� dobrym w domu, kiedy� umia�e�. Nie my�l o sobie. Przesta�. Zobaczysz, �e ci to ul�y. Wiesz o tem. Tylko kiedy mieszkasz my�l� w sobie, je- ste� tch�rzem. Naucz si� rozwi�zywa� drobne zadania r�wnowagi domowej. Robi�a ci do- brze atmosfera troski o drobiazgi. Dobrze jest mie� taki pierwiastek �atwo dost�pnej praw- dy, dziedziny, w kt�rej zaraz wyst�puje r�nica pomi�dzy k�amstwem i prawd�. Staraj si� to odzyska�. Troska codzienna w �yciu my�liciela i poety bywa �r�d�em natchnienia, a przynajmniej pewnej drogocennej strugi krwi w tem natchnieniu. St�d j� miewa� Balzac, st�d Dostojewski. Ciche tryumfy szlifierstwa, sta�e i spokojne, cierpliwe i �mudne, czy nie czujecie ich w patosie Etyki. Na czem� �yciowem musi by� zawsze wsparta my�l i zwi�zki tu mog� by� bardzo dziwne. Nie z�orzecz trosce. Uczciwo�� my�lowa jest najtrudniejsz� rzecz�. Cz�owiek o wiele �atwiej zdobywa si� na wszystko inne, ni� na zrozumienie, �e my�li tylko to, co my�li i tak jak my�li, �e nie ma sposobu wydobycia czego� wi�cej z w�asnego procesu my�lowego, ni� z natury wewn�trz- nej tre�ci naszego �ycia i ca�okszta�tu jego stosunk�w do poprzedzaj�cych nas i wsp�cze- snych nam proces�w �yciowych on zawiera. 18. XII. Nie powinienem tyle rozmy�la� nad przyczynami brak�w mojej organizacyi umys�o- wej. Jest to nowy na��g u mnie i niew�tpliwie w zwi�zku z straszliwem os�abieniem czyn- nik�w tw�rczych. Przyczyny te, to brak wzor�w w otoczeniu, jakichkolwiekb�d� przyk�a- d�w i wskaza�, a mn�stwo najr�norodniej szych czynnik�w i dezorganizuj�cych i os�a- biaj�cych wol�. Rodzice moi byli oboje, w r�nej postaci, rozbitkami szlacheckiego rozk�adu: z trady- cyami zamo�no�ci i maj�tku, bez tradycyi pracy, z os�abionem lub zanikaj�cem poczuciem rzeczywisto�ci, cel�w i uczu� og�lnych. My�l�, �e mo�e wyzwoli�oby mnie raz na zawsze jasne wypowiedzenie tego wszystkiego, ale nie czuj� si� teraz do niczego zdolnym. �adna ksi��ka nie daje mi uczucia asymilacyi natychmiastowej, przyrastania my�li i duszy. W�a- �ciwie opr�cz Sorela, tylko o Meredicie, Blake � u i Bergsonie, mog� twierdzi� z bez- wzgl�dn� pewno�ci�, �e fenomen mia� miejsce. Z dni m�odzie�czych, pami�tam dni z Buckl � em, Michaj�owskim, Haecklem. Potem silnie zaci�y�a na mnie ksi��ka Bierdajewa o Michaj�owskim � ........ ........ � . Zapocz�tkowa�y one faz� intensywnego w�ycia si� w idealizm niemiecki. Pami�tam tak� chwil� z Schellingiem Kuno- Fischera w kawiarni Udzia�owej, podczas oczekiwania na pos�a�ca ulicznego z zaliczk� z redakcyi, czy ksi�- garni, gdy literalnie, mo�e jak nigdy przedtem, ani potem, dozna�em wra�enia wyj�cia z cia�a, z siebie. Pami�tam tak�e pewn� godzin� jazdy z Otwocka do Warszawy. Godzin�, 10 kt�ra raz na zawsze wyzwoli�a mnie od naturalizmu. Potem do Sorela nie mia�em ju� tak silnych prze�y�. Musia�bym skontrolowa�, w jaki� spos�b, wra�enia przy czytaniu 4. i 5. tomu Literatur S�owia�skich we Lwowie w 1905 r. Wi�cej zaufania mam do my�li przy czytaniu przedmowy Thodego do �wi�tego Franciszka. 19. XII. Demokratic Vistas Whitmana � przygn�bienie gniecie dusz� przy czytaniu. Gdzie miej- sce dla nas, dla Polski, w tych perspektywach, gdzie pewno�� i wreszcie : gdzie potrzeba samej tej pewno�ci. List Whitmana do rosyjskiego t��macza, poczucie powinowactwa dw�ch ogrom�w przysz�o�ci. Smutek! smutek! Nie mo�na bez zastrze�e� odda� si� cz�o- wiekowi, zaufa� mu. � A �mieszno�� my�li, kt�ra si� boi cz�owieka, przysz�o�ci jego. Przed laty m�wi�em bezlito�nie o Krasi�skim � dzisiaj nadszed� jego odwet. Polska dla Whitmana to tylko feudalizm w jego poj�ciu i przecie� t a k j e s t w�a�ciwie. Trzeba my- �le�, trzeba przekonywa� siebie, trzeba przypomina�, �e Polska to tak�e warunek nieupo- �ledzonej przysz�o�ci 20 milion�w, kt�re mia�y, maj�, lub b�d� mia�y nieszcz�cie urodzi� si� Polakami. Ale to ju� inna perspektywa. Niema tu miejsca na oceaniczn� bezboja�li- wo��, � przeciska� si� trzeba szczelinami. St�d wsp�czucie dla Sorela: i on ma na sobie przesz�o�� zorganizowan�, rozcz�onkowan�, raz na zawsze niezmienn�, �y� musi w jej wa- runkach. To nie zmienia rzeczy, �e Whitman si� �udzi�, cho� nie do tego stopnia jak to przypuszcza�em, pisz�c o nim niesprawiedliwie i sucho, jest on m�drzejszy, bardziej � dix- huitieme stecle � , ni� my�la�em, � naturalnie to znaczy, �e ma w sobie wi�cej t ego elemen- tu, ni� my�la�em, nie znaczy, aby go ten element okre�la� � ale jego z�udzenia nic nie zna- cz�. Fakt jest, �e pomi�dzy ka�dym z nas i b�ogos�awie�stwem my�li, le�y nieszcz�cie, rzecz okre�lona, ciasna i uboga. Kasprowicz i Whitman � istotnie to okre�la. Biedny, o�le- p�y s�onecznik i szeroka, �ywa, nieogarniona, widz�ca dusza oceanu w wichrze i s�o�cu. Biedny o�lep�y s�onecznik! 20. XII. Naturalnie, kiedy teraz my�l� o Anglii XVIII wieku, wiem, �e jest to �rodowisko Bla- ke � a i dlatego w i d z � je w jego �wietle, a jest rzecz� niezmiernie trudn� zda� sobie spraw�, gdzie ko�czy si� wp�yw tak okre�lony. Ataki na Taine � a: jak gdyby twierdzi� on, �e mo�na z danego �rodowiska, danego momentu, danej fazy, wydedukowa� poet�: � co za nonsens! Taine tylko uczy�, jak analizowa� danego poet� na momenty, w celu wyzyskania literatury dla charakterystyki �ycia przesz�o�ci dziejowej. Askenazy contra Taine! Spodziewam si�. Poj�cie cz�owieka, wizy a �ycia w jego powadze i demonizmie nie na r�k� sprytnemu dostawcy optymizmu narodowego. Naturalnie � do Askenazych nale�y najbli�sza przysz�o��. Ponad realnem, krwawem �yciem rozdartem na przeciwie�stwa, p�ynie wartki pr�d uczu�, r�nych motyw�w jedna- kowych u wszystkich. P. P. S. , N. D. , P. D. , wszystkie te grupy wytwarzaj� sk�onno�� optymistycznego szacowania przesz�o�ci i wsp�czesno�ci. Naturalnie ten optymizm musi by� niezr�niczkowany; wtedy czyni zado�� wszystkim. I w jaki spos�b Sz. Askenazy mo�e ceni� Taine � a wobec tego. Tylko ciekawe, dlaczego wog�le go tyka. 11 21. XII. Czytaj�c Sainte Beuve � a trzeba zwraca� uwag� na powiedzenia og�lnikowe, my�li na- potkane po drodze. Jest to charakterystyczne dla typu pisarskiego, do kt�rego on nale�y. Ludzie ci �yj� w pewnej rzeczywisto�ci i nie my�l�c o niej, wypowiadaj� j�. Sainte Beuve jest w takim stosunku do kultury francuskiej: nie tyle wa�ne s� � o ile s� one w og�le � og�lne umy�lne definicye tej kultury przez niego, ile raczej jej �ycie w nim samym; jest ona wewn�trznem prawem jego umys�u, zasobem nietylko miar, ale i ustalonych fakt�w. Tak pisz�c o Carrelu m�wi on z powodu cz�stego u�ycia przez niego wyraz�w oderwa- nych, doktrynerskich, �e to nie jest styl Ludwika XIV. , r�wnie dobrze, jak nie jest stylem barwno��, nieskr�powany patos etc. Na czem polega wi�c ten styl? Na tem, �e by�a to �y- wa harmonia, fakt zr�wnowa�ony, ale fakt � nie systemat. Fakt, a wi�c abstrakcyjna su- cho�� doktryny politycznej nie by�a w zgodzie z jego rzeczywisto�ci�; zr�wnowa�ony, a wi�c �ycie, aby tu istnie�, musia�o sta� si� zdolnem do istnienia, pozyska� prawa. St�d wyp�ywaj� wszystkie w�a�ciwo�ci zasadnicze. Styl wyklucza wszystko, c o ka�e nam wie- rzy� w nag�� i ostateczn� przemian� w naturze ludzkiej � jednocze�nie wyklucza, nie- uspo�ecznion�, nie > > ch�ti�e< < natur�. W tem �wietle trzeba rozwa�a� t� literatur�. Gdybym mia� wol�, zaj��bym si� tego rodzaju prac�: niezale�nie od wszystkiego, co musz� pisa�, by �y� � zacz��bym powoli i spokojnie opracowywa� Goethego, nie spiesz�c si�, ale nie odk�adaj�c, posuwaj�c zwolna, ale stale z dnia na dzie� znajomo�� jego pism, zrozumienie jego wewn�trznego �ycia bez przesady w drobiazgowo�ci, ale z precyzy� psychologiczn� nie zostawiaj�c� nic w stanie frazeologicznie pl astycznej. W ten spos�b m�g�bym stworzy� ksi��k�, kt�ra organicznie wch�on�aby i zaasymilowa�a ca�e moje �y- cie duchowe, wszystkie w�a�ciwo�ci mojego ja. Niew�tpliwie mam du�o do powiedzenia na usprawiedliwienie mojej nieczynno�ci, apatyi i przygn�bienia, i to w�a�nie jest fatalne, �e mam tyle objektywnie s�usznych racyi. Co po tej s�uszno�ci? Twoj� psi� s�u�b� jest pracowa�, czy masz ochot� czy te� nie, czy widzisz cel pracy, czy bez celu. Skakanie przez kij. Skacz. Nie rezonuj! Goethe � wiem ile jest nudy, martwoty do przezwyci�enia, ale on j� te� przezwyci�a�. A niew�tpliwie wyrasta on coraz bardziej. M�j Bo�e! jak ma�y, jak �akowsko naiwny jest w 5/ 6 swych porusze� osobistych By ro�. Osobista poezya. Tak i nie! Bo gdyby nie to, �e Byronowski egotyzm w poezyi jest inny, ni� e g o Byrona w �y- ciu, nie mogliby�my znie�� jego rzeczy � chocia� jeszcze nie wiem, co zostanie, co zosta- �oby, gdyby�my �mieli, gdybym �mia� i gdybym umia� patrze� jasno, widzie� szczerze i m�wi� bez przesady. Gorzkie to z�udzenie krytyka. Ten Brzozowski m�wi tylko o spirytyzmie, powiada Zofia Na�kowska. Ona wie napew- no, wie jasno, czem jest cz�owiek! Requiescat . K�a�� n a c i s k na pod�wiadome, byle nie u�ywa� s��w, kt�re kalecz� wolnomy�lne uszy. Jakie nieustraszone s� te badawcze dusze. Co mi po tem wszystkiem? Po co to pisz�. Ju� przesz�a, sko�czy�a si� m�odo��. Wiek dojrza�y zasta� bez si�, obci��onego przeszkodami, �le przygotowanego. Ju� niema atmos- fery marze�. �mier� mo�e czeka� lata, ale potencyalnie, in idea stoi za ramieniem. Co chcesz, co umiesz, co mo�esz robi�? a nade- wszystko to, lub tamto � tyle lub mniej robi� musisz. 12 Wszystkie my�li s� tak jasne, tak zdumiewaj�co, a� do niepotrzebno�ci w�asnej jasne, gdy je wy�uska� � to jest oczywiste! ! Naturalnie. Ale tej oczywisto�ci n i e w i d z i nikt. �mieszna tragedya filozofa w Polsce. Filozof! kiedy� wypar�em si� tego tytu�u. Dra�nili mnie ci m�odzie�cy lwowscy. Nie jestem istot� ucywilizowan�, musz� �y� po- za kontrol� � a spo�ecznie. . A zreszt� istotnie ten E. . . nie jest filozofem, je�eli nim mam by� ja. Vice versa . Ale co ma robi� filozof w Polsce? Sk�d, dok�d, poco? Ciekawa historya. Ca�e �ycie niemal cz�owiek ma my�li, kt�remi mo�naby si� przej��, gdyby by�a po temu sytuacya. Trzeba wi�c szuka� d l a n i c h s y t u a c y i, wmawia� w siebie, �e si� j� ma. Ale jedni drugim psuj� zabaw�. Jest to ju� stadyum wy�sze. Stadyum pierwsze, normalne prof. Twardowskiego � bezsytuacyjna my�l normalnie, porz�dnie wy�o�ona. Eccolo! Filozofia jako wst�p do umiej�tnego pisania referat�w. Warszawskie formacye jeszcze rozpaczliwsze. C� n. p. Mahrburg? my�l r�wnie bezsytuacyjna, ale sprzyjaj�ca czemu? Twardowski ma referaty, to jest grunt, ale co ma Mahrburg ? I � my�l bezsytuacyjna, ale stwierdzaj�ca, �e Mahrburg ma s�uszno��, a wi�c bij�ca Struvego, Masoniusa etc. II � bezsytuacyjna, ale mog�ca si� podoba� post�powemu ko�ci�kowi � to jest wszyst- ko. U Masoniusa nikt nie dojdzie. U Abramowskiego niew�tpliwie jest ju� faza II. Faza III. My�l musi wyrasta� z sytuacyi � ale jak� jest ta sytuacya, czy mo�e mie� my�l? To si� rozwi�zuje �atwo, gdy si� jest obywatelem Stan�w Zjednoczonych, ale w P o l s c e? A przecie� moje �ycie jest przegrane, je�eli si� z tem nie uporam. Gdybym to wiedzia� maj�c lat 20, nawet 25. M�g�bym to wiedzie�. I naprawd� nie moja to wina, �e nie wiedzia�em. Moja tak�e, ale nie tylko moja, mo�e nawet przewa�nie nie moja. Ale winien tego ? Tu istotnie winien, czy nie winien: kulka w �eb. Tow. Daszy�ski: Ten ma sytuacyjne my�li, ale myli si� w okre�laniu swojej sytuacyi. Post�puje logicznie i jak ona mu ka�e, tylko, �e ona jest inna, ni� on s�dzi. Aha! tu jest w�ze�. Przedewszystkiem trzeba mie� ow� sytuacy�. I znowu nieprawd� jest, �e jej nie mam. Mam, ale nie mog� sobie da� rady z ni�. 1. Dlatego, �e polega ona na duchowem spleceniu auto- hypnoz i krzy�uj�cych si� dzia- �a� hypnotycznych mi�dzy pisarzem i publiczno�ci�. To wa�ne. Pisarz pisz�c okre�la dla siebie sw� publiczno��, b�dzie ona dla niego ju� zbiorem ludzi, kt�rzy czytali, przyj�li i uznali to, co on napisa�. To mo�e by� z�udzenie objektywnie, subjektywnie ten fakt po- wstaje i dzia�a. Dlatego w�asna przesz�o�� pisarska jest tak bardzo wnikliwem, wsz�dobyl- skiem przeznaczeniem. 2. Wiem i mog� i umiem mniej, ni� wierzy�em, pisz�c dot�d. Trzebaby szczerze rozczarowa� publiczno�� i siebie, co do tych 2- ch punkt�w i wy- chowa� siebie do publiczno�ci, kt�raby zna�a moje prawdziwe my�li, prawdziw� wiedz�, wtedy m�g�bym sytuacyjnie pisa�. Ale sytuacyjnie my�le�! Bo�e, Bo�e! Trudna to naprawd� rzecz by� dzisiaj Polakiem, chcie� my�le�, chcie� pracowa�. 13 Gostomski i lud wiejski. Powiem teraz ( esprit d � escalier ) na czem polega r�nica pomi�dzy ludem wiejskim a klas� robotnicz�. �e ten pierwszy zaspokaja si� obierzynami naszej my�li, �e przestajemy my�le� odpowiedzialnie, gdy my�limy dla niego t. j. nie my�limy, nie piszemy dla siebie. I dlatego Gostomscy lubi� lud wiejski. Oddawna czu�em, �e tu, w�a�nie tu, w tym > > wiejskim ludzie< < jest m�j specyficzny wr�g. M�j! Bo w gruncie nie dbam o nic, tylko o to, co jest my�l� i jej wypowiedzeniem. Gdzie to si� ko�czy, ko�czy si� moje czucie. Wi�c w ka�dym razie nie > > wiejski lud< < . Albo tak, lecz dla tych, co umiej� my�le� sytuacyjnie z niego. nie > > dla niego< < . Obierzynki sentymentalne. Ile k�amstw sprzysi�g�o si� dzi� na my�l polsk�. �eromski? Niew�tpliwie: nietylko myli si�, ale i k�amie � nie jest szczery, ale pomimo to on jest dzi� najg��bszy, najsilniejszy, najodwa�niej czuj�cy. Tu Ortwin nie ma racyi. Tembardziej Zr�bowicz. Zr�bowicz, kt�ry chce mie� Cyprjana Norwida bez katolicy- zmu � ale do��. . 23. XII. Dawid zwraca� mi uwag�, �e r e l i g i a jest zawsze wsp�odpowiednikiem si�y �ycio- wej. Jest to zupe�nie zgodne z mojemi poj�ciami w tej sprawie. S�dzi�bym, �e nale�a�oby jeszcze uwzgl�dni� i wyja�ni� stosunki zachodz�ce pomi�dzy tymi momentami a eroty- zmem i tw�rczo�ci� artystyczn�. Spostrze�enia nad tem, co mo�e by� nazwane � je�eli wog�le mo�na pos�ugiwa� si� tego rodzaju uog�lnieniami � � narodowym charakterem pol- skim � , doprowadzaj� nas do potwierdzenia tych pogl�d�w. W samej rzeczy oboj�tno�� re- ligijna, brak energii politycznej, ekonomicznej i niezdolno�� do tego, co mo�e by� nazwa- ne vie passionelle , id� tu w parze. By�oby dobrze istotnie przestudyowa� chocia�by Ogr�d fraszek z pi�rem w r�ku, maj�c na uwadze te punkty widzenia. 24. XII. Przekonanie, �e nasza epoka ma charakter wybitnie rewolucyjny, niesta�y, krytyczny jest po��czone z niebezpiecze�stwami dla naszej kultury osobistej i r�wnowagi umys�owej. �atwo bowiem wyrasta st�d pokusa niesta�o�ci i chwiejno�ci w pogl�dach, a szczeg�lniej braku jasno�ci w poj�ciach. Jestem pewien, �e znaczna cz�� os�b z k� post�powych nie posiada jasnych i okre�lonych wyobra�e� o najznaczniejszej cz�ci przedmiot�w i zagad- nie�. Nie dobrze jest, �e gardz� zazwyczaj przyk�adami z powszedniego �ycia: n. p. jest rze- cz� nielogiczn�, nieracyonaln� przypisywa� szczeg�lne znaczenie miejscu, gdzie si� prze- �y�o co� szcz�liwego, lub znacz�cego dla nas; niew�tpliwie jest prawd�, �e wszystkie miejsca s� jednakowe, p�ki jedno nie zosta�o wyszczeg�lnione przez prze�ycie nasze; tu jednak zosta�o ono ju� wyszczeg�lnione. Chwytamy w tej drobnostce na gor�cym uczynku sam� natur� racyonalizmu: uwa�a� prze�ycie i nie prze�ycie za r�wnoznaczne; �ycie za zasadniczo zb�dne; faktycznie jest ono, lecz mog�oby i nie by� � nic by si� przez to nie zmieni�o. 14 Ecce homo Nietzschego, Reflexions sur la violence, Enquete sur la monarchie � wszystkie te ksi��ki s� nacechowane g��boko przynale�no�ci� do jednej i tej samej epoki, do jednego i tego samego wieku w �yciu kultury europejskiej. Jest bowiem niew�tpliwe, �e toutes pr�cautions gard�es, analogia ta wyra�a rzeczywisto��. Analiza tego faktu tu zaj�a- by mi zbyt du�o czasu. Zreszt� konkretny wypadek wystarczy do zaznaczenia i og�lnej linji. Najog�lniejszym rysem kultury zachodniej Europy w ci�gu XIX stulecia, jest niew�t- pliwie to, �e nie ma ona organicznego systematu, �e jednostki nie wrastaj� w �wiat rzeczy, lecz d��� do tworzenia rzeczy, okre�lania ich, lub te� okre�laj � je, ale zawsze z siebie. Ego jest tu ju� zawsze momentem znamiennym. Too much ego in their cosmos. Zapomnia�em gdzie to czyta�em, bodaj, �e u G. K. Chestertona lub Wellsa. Ale nie o to idzie. Nasta� moment, gdy naiwno�� romantyczna zosta�a utracona. Epoki a la Louis XIV, grand siecle, ew. mo�e jedyny przyk�ad wielki od XVI wieku czego� podobnego, nie zdawa�y sobie sprawy, �e s�u�� �yciu, kt�re poprzez ich procesy umys�owe ustala�y swoj� r�wnowag� � nie zdawa�y sobie sprawy niew�tpliwie tylko do pewnego stopnia. Z biegiem czasu jednak niezale�no�� od jakiegokolwiek �ycia, kt�re jest zawsze alogiczne, � zawsze zacie�nia, okre�la, � sta�a si� podstaw�, ale teraz krytyka przeanalizowa�a i wywr�ci�a na nice to z�u- dzenie. Fakty my�lowe s� p�odne poprzez �ycie; by by� p�odnymi, fakty my�lowe musz� nale�e� i to w pewien specyficzny spos�b nale�e� do �ycia, przynajmniej ju� zdolnego ist- nie�. St�d problemy hygieny osobistej u Nietzschego, hygieny dziejowej u Maurrasa, ale tacy ludzie jak S o r e l, nie poprzestaj� na trwaniu ( w�a�ciwie i Nietzsche nie) , � ale tu mi nie idzie o �cis�o�� w tym kierunku. Musi on d��y� do tworzenia fakt�w my�lowych, kt�re sprzyjaj� tworzeniu si� zespo��w �yciowych, zdolnych �y� i zwyci�a�, a zgodnych z jego zasadniczym postulatem. Ten postulat mo�e by� w bezpo�redniej sprzeczno�ci, lub tylko inkogruencyi z faktami my�lowymi, kt�re na razie tworzymy. Konsystencya i konsekwen- cya logiczna zostaj� tu zabezpieczone w innej drodze. Jest to, co St. Mendelson nazywa s�usznie machiawelizmem Sorela. Jednak jest to rozumny cz�owiek, kto�, kogo nie mo�na por�wna� z tym ca�ym �wiatem Perl�w, Kon�w, Kulczyckich, Haecker�w, kt�rzy umy- s�owo s� bankrutami i w znacznej mierze id� do stronnictw skraj nych, jako tych, w kt�rych niewiedza, niech�� my�lenia, niechlujstwo kulturalne uchodzi� mog� za protest. Jedyny Blake ze swojem: > > abstrakcyjne my�li nale�� do oszust�w< < ! Jest ciekawe, jak istotnie zawiera w sobie Blake ca�y program wieku. Irzykowski znowu b�dzie si� irytowa�, ale Irzykowski uwa�a za metod� destrukcy� logiczn� lub nawet wprost my�low�. Jest to nazbyt og�lne stanowisko; wa�ne jest to, co stawia op�r sp�jno�ci my�lowej i jedno�ci perspektywicznej, co nie daje si� obj�� w jednym i tym samym planie. To mo�e by� nawet wielki punkt widzenia, ale musi p�yn�� z bogactwa �ycia, z nadmia- ru szczeg��w, fakt�w, konkretnych danych i warto�ci. U Hebbla tak by� mog�o do pew- nego stopnia, ale Irzykowski nieraz uto�samia dwie r�ne rzeczy: i) proces jest tak bogaty, �e z krzywd� swoj� zostaje zamkni�ty. To nieuniknione i s�uszne. 2) I proces nie zaczyna si�, poniewa� brak mu moment�w, sprzeczno�ci mi�dzy nimi, dyalektycznego obrotu k� i promieni. Tak u Irzykowskiego � dlatego jego tw�rczo�� jest kompromitacy� jego progra- mu i dlatego pomimo wszystko, on musi trzyma� si� racyonalizmu, bo w jego skrofu�ach jest pokusa mistycyzmu podrz�dnego stopnia. Nie mo�na zast�pi� braku �ycia �adn� for- mu��, ale te� brakiem formu�y za�ata� si� to nie da. To jest w�a�nie moment dramatyczny. Wa�ny jest tylko proces �yciowy. Nic go nie za- st�pi. Ale czem jest on? Tu wracamy do punktu wyj�cia, do pokrewie�stwa: Nietzsche, So- rel, Maurras, ale i Laforgue, Barres, Irzykowski � ale i Browning. . 15 Meredith � doznaj� wra�enia, �e to inna sprawa: prawie jak u Goethego, i cho� mniej demonicznie skalista, mniej uniwersalna, �wie�sza i szczersza t o forma. Jak okre�li�? . . . Do�� �atwo. W ka�dym punkcie i w ka�dym momencie, w ka�dym drobnym szczeg�le po- st�powa� w my�l nie obni�ania poziomu, nie powracania do �adnej sytuacyi poprzedniej, lecz �y� czynnie i pogodnie, poza typem, nie t worz� c a p oka lip s y. Nie jestem w stanie nie przyzna�, �e pomimo wszystko, co czuj�, tak pi�kni ludzie, jak drogi m�j Wito�d Klin- ger, ( daj Bo�e mu szcz�cia i natchnienia, �wiat�o niech b�dzie zawsze w jego my�li, a cie- p�o nie opuszcza jego serca) , � M e r e d i t h b y � g � � b s z y m , bardziej religijnym, bardziej po my�li Bo�ej cz�owiekiem, ni� To�stoj. Tak jest, i nie powinienem traci� tej wiary. W niej w�asna moja uczciwo�� umys�owa, nadzieja �wiat�a i zdrowia. M�j Bo�e! M�j Bo�e! Cztery tomy Mereditha po 9 frank�w � 36 fr. , kiedy zdob�d� si� na to, by to mie� � a to jest przeszkod�, przecie� pisa�bym o nim i napisa�; � ale moje sta- nowisko jest tak a part , tak ani mazowieckiej, ani krakowskiej, tem mniej ju� �yczakow- sko- holzapflowskiej natury, �e tylko surowa i bezwzgl�dna �cis�o�� i zupe�no�� informacyi mog� i musz� zapewni� pos�uch dla mojego zdania. Ale pomimo wszystko, jeste� winien, ty sam tysi�c razy, bo nic umiesz wyrzec si� za- interesowa� nie w por�. Cierp wi�c i m�dl si�: to jest: my�l ze spokojem o prawach. O prawach, kt�re, gdy s� ogarni�te spokojnie, s� ju� pod tob� � i wtedy �wiat istotnie staje si� twojem wielkiem cia�em, organizmem twojego �ycia i dusza twoja, skoro tylko zdo�a czynn� by� poza typem, a odwa�nie, porusza rzeczy globu. G a u 1 t i e r wi�c tu zbli�a si� ze sw� Ironie universelle i mo�e Bowaryzmem, ale tylko Meredith �yje w tem powietrzu, w tych gwiazdach i na tym szczycie. 25. XII. W ksi��ce Dawida wa�ne s� dla mnie te stronice, gdzie ukazuje on, �e moc, zdolno��, si�a wykonania, stanowi� w�a�ciw� podstaw�, natur� naszej �wiadomej woli. Pozostaje to w zwi�zku z uwagami poprzedniemi, ale ma tak�e znaczenie dla mojej teoryo- poznawczej analizy pracy. Ma znaczenie i dla innych jeszcze zagadnie� i spraw. Np. wci�� jeszcze mnie irytuje b�aze�ska uwaga Feldmana o mojej analizie teatru Wyspia�skiego. Idzie tu o tego rodzaju zwi�zek. Taki W F. bezwzgl�dnie na czuje rzeczywisto�ci fakt�w ducho- wych, t. j. nie zdaje sobie sprawy, �e wype�niaj� one r�wnie szczelnie pewne granice, jak fakty, zwane materyalne. S�, czem s�, czem jedynie mog� by� � pewn� sum� w pewien spos�b, a wi�c nie w inny, zorganizowanego, zu�ytego �ycia. Brak mi tu terminologii, cho� tak dawno ju� my�l� o tych przedmiotach. H e g l i z m. Jest zasadnicz� prawd� heglizmu to, �e ujmuje on w spos�b a b s t r a k c y j n i e a p r i o r y c z n y pewne elementarne i g��bokie momenty istnienia ludzkiego. Irzykowski, gdyby nie poprzestawa� na uprzedzeniach fragmentarycznych, musia�by to zrozumie�. Zarzuca on heglizmowi to, �e ca�e �ycie ludzkie przedstawione jest w tym uk�adzie my�li, jako pewien samo- realizuj�cy si� i samo- stwarzaj�cy si� w�a�ciwie plan. Zwr��my jednak uwag� na nast�puj�ce fakty. Ka�da posta� �ycia, ka�da posta� dzia�alno- �ci ludzkiej, staje si� warunkiem okre�laj�cym wszystkie inne fakty �ycia; b�d� one odt�d musia�y rozwija� si�, mie� miejsce nawet, je�eli nie pod jej wp�ywem, to w ka�dym razie w jej obecno�ci. Ka�da posta� dzia�alno�ci, ka�da forma �ycia, ka�dy fakt �ycia staje si� momentem wszystkich innych. Gdy teraz zwa�ymy, �e po�r�d tych wszystkich innych s� fakty r�nych sta�o�ci, ci�g�o�ci, zdolno�ci trwania, przekazywania zdobyczy, zaborczo�ci, 16 utrwalania si�, � spostrze�emy, �e mamy w nich co� bardzo analogicznego do ustalaj�cej si� dynamicznie jedno�ci rozwoju. Wreszcie: ka�dy fakt �yciowy staje si� momentem wszystkich innych, nawet gdy istnieje mi�dzy nimi sprzeczno��, jeden i drugi s� w tej sa- mej naturze ludzkiej i ta musi od pierwszego przej�� do drugiego, ale pierwszy ( szematy- zujemy tu) � okre�la� j�, by� ni�, ma teraz ona okre�la� sam� siebie w kierunku drugiego. � Ona jest materya�em tego drugiego, sum� jego szans, ale ona by�a okre�lona przez pierw- szy, wi�c w�a�ciwie ka�dy stosunek negatywny, musi ust�pi� pozytywnemu � jest jego po- staci�: i dlatego pomimo r�nice, niema r�nicy mi�dzy rozumnem i rzeczywistem. K a t o l i c y z m. Jeszcze wi�cej prawd tego rodzaju. B�g wszechobecny: ka�dy fakt �ycia najbardziej przelotny, okre�la �ycie, jest niem raz na zawsze, wi�c jest utrwalony w tem, co w zestawieniu z jednostk�, z chwil� jest trwaniem, pewnym sensem trwania i nie- tylko czasem, ale �r�d�em samego czasu: sam� pot�g� �ycia ludzkiego. Wi�c �yj�c, musi- my mie� t� prawd� przed oczyma. S p o w i e d �. Nie j a sam rozstrzygam, gdy � j a jestem zawsze tylko pewn� postaci� �ycia, ale w�a�nie samo �ycie � przypadkowo�� ksi�dza jest tu r�wnowa�nikiem niesko�- czonej wielorako�ci gatunku. Spowied� przed�miertna � ostatnie s�owo, jakby z samym gatunkiem ludzkim. P i e k � o, jako idea: niezniszczalno�� czyn�w. Mo�e nawet jeszcze g��biej: b e z p o w r o t n o � � do ��czno�ci z ludzko�ci� po pewnych czynach, z bez- wzgl�dnej izolacyi z�a bezwzgl�dnego. Tr�jca � wyt��maczy�em w Ideach: zerwanie z an- tropomorfizmem, dogmatyzmem, jedyna forma czucia �ycia, jako �ycia, t. j. : jako czego�, co w ka�dej chwili ma by�, co nie jest i nie mo�e by� w �adnem poj�ciu zamkni�te. Nie ulega najmniejszej w�tpliwo�ci, �e gdyby mo�na by�o, � gdyby sam katolicyzm nie sprzeciwia� si� takiemu zakre�leniu granic, � traktowa� katolicyzm jako wy��cznie ludzkie dzie�o, trzeba by�oby przyzna�, �e zawiera on sum� najg��bszych, najszerszych i najbogat- szych prawd, �e jest niezwalczony. Nie mo�e by� por�wnania pomi�dzy nim, jako filozofi�, a jak�kolwiekb�d� inn�. Ale katolicyzm wyst�puje nie jako filozofia, nie jako nauka nawet o nadprzyrodzonem, lecz jako n a d p r z y r o d z o n y , n a d l u d z k i f a k t. Plemi� papuzie! Do obrzydliwo�ci powtarzane frazesy o nadcz�owieku � tu stoi przed wami rzecz �ywa i m�wi w ka�dej chwili: jeste�cie czem� wi�cej, ni� tem, co wy uwa�acie za cz�owieka a nawet za nadcz�owieka. Nie ka�e nam poprzestawa� na teoryi, ale tworzy nadludzkie fakt y, bo wierz�cy: New- man, Pascal, Bernard, setki tysi�cy innych � y j � i � y l i w dziedzinie niemo�liwo�ci dla nich ziszczonej. To samo tu twarde prawo. Jest si� lub nie jest. Ma si� lub nie ma w sobie tego �ycia i takiego �ycia. Francya XVII wieku, nieustannie powraca w moich my�lach. Dlaczego? By� mo�e w znacznej mierze dlatego, �e jest to napewno �wiat inny od wszystkiego tego, co dzisiaj na- sz� inteligency� zajmuje, �e tu a priori jestem ju� zabezpieczony: m�g�bym odpocz��. Nie potrzebowa�bym zwalcza� pokus polemicznych, nie by�oby ich. By� mo�e, tak�e instynkt trafnie mi m�wi, �e jest to przedmiot nie przekraczaj�cy zasadniczo moich zdolno�ci. My�l, racyonalizm, logika, analiza, dedukcya, kompozycya my�lowa tu przemagaj�. Na- mi�tno�� jest opanowana, jest jednak. Mo�e te� i vis medicatrix naturae: przedmiot ten sta�by si� dla mnie lecznicz� szko�� my�li. Musia�bym znowu wr�ci� do dawnych na�og�w my�li, gdy by�em jeszcze niewprawnym, naiwnym, ale sumienniejszym, ni� kiedykolwiek, pisarzem. W Ideach sp�aci�em d�ug wdzi�czno�ci Przybyszewskiemu, � mo�e wi�cej ni� to: uleg�em pokusie sentymentu i patosu stylowego, � mo�e tak�e pewne powiedzenie M. 17 Limanowskiego popchn�o mnie. W ka�dym razie ta sprawa ma i inne strony. Niew�tpli- wie Przybyszewski by� tem dla mojej filozoficznej walki z sob�, com powiedzia�. Mo�na przypuszcza�, �e i bez niego mia�oby miejsce zasadniczo to samo. Mia�oby, � tu za� tak w�a�nie rzeczy mia�y miejsce. � Nie by�o bez niego, lecz z nim, ale, powtarzam: by�o i co innego. Je�eli na filozofa mia� on wp�yw o�ywiaj�cy � to pisarzowi w wielu wzgl�dach za- szkodzi�: zanadto przej��em si� my�l�, �e pisanie, tworzenie, jest to wyra�anie siebie, nie za� tworzenie jasnych i zdolnych trwa� w s�owie przedmiot�w my�lowych. Taine, kt�ry przed okresem Przybyszewszczyzny by� moim mistrzem w pisarstwie, niew�tpliwie utrwali� we mnie poj�cie pisarstwa o tym w�a�nie charakterze. Prawda, umia�em na razie tworzy� tylko przedmioty a la Taine, ale by�bym si� wyzby� tej ograniczono�ci. Natomiast na ca�y szereg lat, a� po te dni ostatnie, utraci�em z oczu wog�le te perspektywy, cele wy- si�ku pisarskiego. Przedmiot przesta� by� kategory� w mem pisaniu, tak, jak nie jest on ni� dzisiaj u �adnego wybitniejszego pisarza polskiego m�odszej generacyi. Tylko Reymont, Sieroszewski, szczeg�lniej ten ostatni, mog� by� rozwa�ani z tego punktu widzenia. Bied- ny i pomimo wszystko szlachetny jako umys�, i silny jako tendencya artystyczna J. A. Ki- sielewski, mia� wyczucie swojej odr�bno�ci, ale mia� za ma�o si�y moralnej, by doj�� do ca�kowitego rozumienia, zbyt �atwo wierzy�, �e do�� jest powiedzie�: � ja jestem klasy- kiem � , �e do�� jest chcie� by� klasykiem! Wydaje mi si� niew�tpliwem, �e dla zrozumienia romantyzmu XIX stulecia, trzeba zna� dobrze kultur� XVII stulecia, a nast�pnie ju� z nies�ychan� przenikliwo�ci� bada� kultur� XVII stulecia fakt po fakcie, pozbywszy si� przedtem wiary w uznawane i ustalone, oto- czone rozg�osem konstrukcye. Trzeba te� � o ile wog�le nie uda si� zniweczy� naukowo samego tego terminu romantyzm, � wyodr�bni� r o m a n t y z m XIX stulecia od form pokrewnych, kt�re s�, lub te� nie s� zazwyczaj oznaczone przez to miano. Taka Zofia Na�- kowska, osoba, kt�ra gdyby chcia�a si� uczy�, gdyby zna�a fakty i gdyby naturalnie zdo- by�a si� na odwag� odzyskiwania powolnego sumienno�ci intellektualnej, b�dzie naprawd� wierzy�, �e W. Feldman wie wog�le, o c z e m m�wi, gdy rzuca ona na los szcz�cia swoje > > ale< < , > > a przecie�< < ex re moich usi�owa� stworzenia klasyfikacyi romantyzmu. Niew�tpliwie, �e to odbiera ch�� do pracy. Romantyzm dla W. F. dla Z. N. , dla ca�ej poczciwej polskiej publiczno�ci, to sprawa prosta: od Obermana do Micheleta, od Hoffmanna do Stendhala, od M�rim�e � go do Le- roux lub Novalisa, od Fr. Schlegla do Gautiera, od Mickiewicza do Murgera, od Mazzinie- go do Heinego, od Baudelaire � a do Carlyle � a, od S�owackiego do Feuerbacha, i od Shel- leya do Kl. Brentana � to dla nich wszystko proste i �atwe do uj�cia. D�wi�ki raczej ni� s�owa, rzeczy ca�kiem nieobecne. Ile� tu odcieni rzuca si� w oczy przy pierwszem obj�ciu wzrokiem niedok�adnie znanej, a wi�c ubo�szej, mniej r�norodnej wielorako�ci. Romantycy � to ludzie, kt�rzy wierz�, �e ich ja, ich spos�b czucia jest sprawdzianem zasadniczym. Ale jakiego czucia? Co znaczy by� sprawdzianem? Byron poprzestaje na swojem czuciu. Novalis z niego wysnuwa �wiat. Nie zdo�am dzi- siaj m�wi� o tem. Z umys�u chc� si� powstrzymywa� od zapisywania obecnie my�li og�l- nych. Gdybym m�g�, gdybym m�g� kszta�ci� si� tylko przez rok, przez jeden tylko rok, nie teoretyzowa�bym wcale. Dla ka�dego pisarza romantycznego tworzy�bym odr�bny kwe- styonaryusz i potem dopiero szuka� punkt�w zbie�no�ci i przeci�cia. M�j Bo�e, m�j Bo�e! dlaczego nie mog� pracowa� jakbym m�g�, bo m�g�bym. Zmie- ni�bym c h a r a k t e r polskiej literatury na ca�e pokolenia i by�bym szcz�liwy, ale mu- sz� �y� w ci�g�ym braku ksi��ek i dr�czy� si� wyrzutami sumienia, gdy si� kszta�c� za- 18 miast pisa�. Teraz, przed 6 tygodniami, by� mi potrzebny Moliere. S. . z Wiednia mieli go wys�a�. To rzekomo kulturalni ludzie, mogliby wiedzie�, co to jest praca pisarza � ale Mo- liere ci�gle jest w > > drodze< < . Czy przyjdzie? kiedy przyjdzie? Nie b�d� ju� mia� dla nie- go moralnie miejsca w mym mikrokosmie, ale nie by�o przyk�adu, aby ktokolwiek z moich znajomych, przyjaci�, zwr�ci� uwag� na moje najusilniejsze pro�by, gdy idzie o ksi��ki. Komu dzi� mo�e by� potrzebny Moliere! Oczywi�cie, to m�j kaprys. Czem jest Moliere z punktu widzenia > > wagneryanizmu< < . Gdybym mia� si�� po temu, gdybym mia� czas po temu, rozpocz��bym kampani� przeciwko hegemonii niemiecko- modernistycznych punk- t�w widzenia w Polsce Ta mieszanina rococa i brutalno�ci, bezdziejowo�ci, pedantyzmu, braku smaku. Bo tu nie chodzi o Kanta, Hegla, Goethego, nie chodzi o niemieck� literatu- r�. Czy istnieje niemiecka kultura ju�