3579

Szczegóły
Tytuł 3579
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3579 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3579 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3579 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Ryszard Ciemi�ski Album Kartuski 3 Wydawnictwo �Tower Press� Copyright by Ryszard Ciemi�ski 4 Zamiast wst�pu O moim mie�cie, o Kartuzach zacz��em co nieco wiedzie� bardzo p�no. A przecie�, z innej strony patrz�c, zawsze wiedzia�em o nim wszystko. No bo je�li zna si� jego dusz�, jego klimaty jak gdyby od �rodka, jak w�a�nie mnie to by�o dane... C�, wydawa�o mi si�, potrzeba wi�cej dla pe�ni obrazu. Zw�aszcza, i� temu tkwi�cemu we mnie stale towarzyszy�a nie byle jaka skala emocji. A jednak... Po wielu latach mia�o si� wyja�ni�, i� owa zakodowana we mnie samo�wiadomo�� czy pod�wiadomo��, jak kto woli, bywa, je�li chodzi o to co osobiste, co w�asne � zawodna. Bo co innego w ko�cu my�lenie dziecka, jego percepcja, cho�by najbardziej dociekliwa, jednak na impresjach oparta, ca�kiem co innego naga realno��, dojmuj�ca prawdziwo��, fakt i konkret. Czy w og�le mo�liwe jest spojrzenie na swoje miasto z boku, z oddalenia, z dystansu? Dublin Jamesa Joyce�a, Wrzeszcz G�ntera Grassa, Lubeka Tomasza Manna � literatura zna takie przypadki. Dorzu�my wi�c jeszcze par�. Praga Franza Kafki, Wiede� Roberta Musila, Londyn Aldousa Huxleya, Berlin Alfreda D�blina. I jakby niewiele wi�cej, niedu�o poza tym. Ci wymienieni powy�ej, opuszczali swe pierwotne siedliszcza. W spos�b tw�rczy je opuszczali, cho� w przewadze nagleni byli zewn�trzn� potrzeb�, okoliczno�ciami od nich samych zgo�a niezale�nymi. I na dobr� spraw� �aden z nich pamfletu na swoje miasto nie stworzy�. Nawet Grass, ten notoryczny prze�miewca z grymasem b�lu na twarzy. Czy wi�c realna jest filipika na temat swego miasta? Jak�e w to w�tpi�. W moim � z zachowaniem wszelkich proporcji � przypadku tak�e dosz�o z czasem poznanie miasta i wcale staranne jego rozpoznanie. Ju� takie na zimno, czy mo�e na ch�odno czynione. Intuicji w sukurs przysz�o podejrzenie, �e jest jeszcze co� czego dziecko czy m�odzieniec nie byli w stanie poj��. Zatem dawne stroje i nastroje utrzymywa�y si� jeszcze w stanie niemal nieska�onym, jednak jakby ju� z lekka zwarzone racjonalizmem wynikaj�cym z poznania fakt�w. Doszed� wi�c domys�, w ko�cu ju� i pewno�� na temat dawniejszej tr�jwyznaniowo�ci mego miasta. Na temat r�nic narodowo�ciowych i koegzystencji ludzi podzielonych na dwie � katolick� i protestanck� � parafie i jedn� � t� �ydowsk� � gmin�. Podzielonych, a przecie� z sob� wcale dobrze wsp�yj�cych. Strzelaj�ca w g�r� niebotyczna wie�yca poprotestanckiego ko�cio�a, poniemiecki cmentarz � materialne �lady przesz�o�ci, sk�ania�y mnie do g��bszego jej poznania. By�y jakby odpowiedzi� na pytanie o to, co przedtem. Czy zawsze tak samo tu by�o i czy stale w ten sam spos�b? I jeszcze ten list, jakby sam w sobie daj�cy ostateczn� odpowied� na liczne uprzednie domys�y i przypuszczenia. Ten od G�ntera Grassa z pytaniem o plan Kartuz z lat 1939-45. Z czas�w okupacji mojego miasta przez wojsko i administracj� hitlerowsk�. Pytanie nat�aj�ce my�lenie o nocy okupacyjnej mego miasta, o jego ulicach, z ca�� pewno�ci� inaczej zw�cych si� tamt� por� ni� dzisiaj. Ba, inaczej ni� przed wojn�. Kto wie czy nie inaczej i w jakim stopniu � w stosunku do tych istniej�cych w Kartuzach w dziewi�tnastym stuleciu i w pierwszych latach wieku nast�pnego, gdy przecie� miasto mia�o zaborcz�, prusk� administracj�. Grass posiadaj�cy zas�b map i plan�w swego miasta � Gda�ska, zapewne nie wyobra�a� sobie, aby inne nie mia�o takiego planu z nazwami ulic, plac�w, jezior. Pisz�c do mnie list spowodowa� jednak to, �e zacz��em uwa�niej przygl�da� si� swemu miastu. Grassow� miark� przy�o�ywszy, dostrzeg�em z miejsca wiele rzeczy arcyciekawych. A� wreszcie wzrok m�j pad� na karty ksi��ki gda�skiego autora (Alojzego M�ciewskiego) �Neugarten�, z kt�rych wy�uska� nazwisko hitlerowskiego burmistrza � Gutjahra. Zdawa�o mi si� w�wczas to nazwisko jakby zapomniane przez obecnych mieszka�c�w Kartuz. Wymazane, wytarte z pami�ci, z rzadka przywo�ywane w rozmowach. Dlaczego? � spyta�em sam siebie. Bo przecie� jako� zapisane w jego � miasta � historii, tej ca�kiem niedawnej. Do dzi�, je�li przebywa pomi�dzy �ywymi, nosi je on, b�d� te� jego syn, kto wie czy nie m�j r�wie- 5 �nik. Gutjahr by� postrachem ludno�ci. Mo�e wi�c z tego w�a�nie powodu woleli go mieszka�cy Kartuz zapomnie�? Znaki zapytania wci�� si� mno�y�y. Korci�o pojecha� tam � nie bacz�c, i� Krzysztof K�kolewski, autor tomu �Co u pana s�ycha�?� by� tam przede mn� � i raz jeszcze, tym razem Herr Kurtowi Gutjahrowi zada� to samo pytanie: Co u pana, Herr B�rgemeister, s�ycha�? Cho�, rzecz jasna, nie tylko o tym by�aby nasza rozmowa, tocz�ca si�, jak przysta�o pomi�dzy tymi, kt�rych co� ��czy: w tle konwersacji stale pozostawa�oby obecne owo p�nocne miasto. Odbywa�aby si� ta nasza rozmowa, jak sobie imaginowa�em, na werandzie jego skromnego, lecz gustownego domku w dzielnicy willowej jednego z wi�kszych miast Hesji czy Bawarii. I tam w�a�nie by�aby okazja powspomina� sobie co nieco. �w czworoboczny rynek w centrum, miejskie skwery i parki, ulice, szko�y i urz�dy, kina, hotele, restauracje i kawiarnie. Zapewne spyta�by mnie o zmiany, jakie si� w mie�cie dokona�y. W odpowiedzi roztoczy�bym wizj� nowych dzielnic mieszkaniowych, szk� i przedszkoli. Jego by� mo�e, prosi�bym o szczeg�y zwi�zane z jego prac� w moim mie�cie. Obja�ni�by mnie wi�c zapewne w kwestii tego, gdzie mie�ci� si� Rathaus i jego wysoki Amt. Czy zachodzi� czasem do jakiej� Bierstuby czy mo�e Gasthofu. Pragn��bym te� dowiedzie� si�, jak cz�sto odwiedza� �w �Deutsches Haus�, jeden z hoteli egzystuj�cy pod takim w�a�nie szyldem przez sze�� d�ugich okupacyjnych lat? Bo przecie� odwiedza� nie raz zapewne restauracj� Litwina. Ot, cho�by po drodze z pracy do swego domu przy Friedhofstrasse. Do tego domku z czerwono wypalanej ceg�y s�siaduj�cego w�wczas z wi�zieniem gestapo, sk�d drogi wiod�y aresztant�w b�d� na rozstrzelanie w jednym z okolicznych las�w, b�d� do miejscowo�ci Pia�nica w Puszczy Dar�lubskiej, b�d� te� do Konzentrationslager Stutthof. Mo�e wi�c dorzuci�bym, i� obecnie ta ulica, ta �jego� ulica, zwie si� ulic� Floriana Ceynowy, wielkiego kaszubskiego dzia�acza, na co on by� mo�e odrzek�by z pewn� doz� uprzejmo�ci w g�osie: �Na ja, das ist sehr interessant...� Bo przecie� rozmowa toczy�aby si� pomi�dzy Europejczykami, kt�rzy z miejsca znajduj� ni� porozumienia. My�l� wi�c, �e bez cienia �alu w g�osie przyj��by wiadomo�� o skasowaniu niemieckiego, protestanckiego cmentarza. Tego samego, kt�ry niegdy� dos�ownie wchodzi� w okna jego mieszkania. Co najwy�ej odpowiedzia�by: �Nat�rlich, wir sind doch aller vorbei�. A mo�e jedynie znacz�co pokiwa�by w odpowiedzi oszronion�, siwizn� g�ow�? Na tyle jednak stanowczo, i� by�oby to dla jego rozm�wcy, czyli dla mnie znacz�ce i zrozumia�e. Ca�a ta nasza rozmowa by�aby utrudniona nieco przez to, �e moje obrazy nak�ada�yby si� na jego impresje wcale niem�odzie�cze. Bo ju� owo oddalenie od naszego miasta w rozmowie o nim nie by�oby, jak s�dz�, �adn� przeszkod�. Co wi�cej: u�atwi�oby patrzenie na� wnikliwe i pe�ne nostalgicznego �aru. Obydwu mog�yby naj�� momenty roztkliwie� i rozczule� na jego, miasta nas obu, temat. Trudno aby by� od nich tak ca�kiem wolny, on � skrupulatny urz�dnik za najwy�szy honor maj�cy staranne wykonywanie wszelkich polece� swych mocodawc�w, zar�wno tych w mundurach, jak i w eleganckich garniturach. Mieszkali�my obok siebie zaledwie przez dwa lata. Kto wie, mo�e jego burmistrzowski wzrok zatrzyma� si� kiedy�, cho�by i na kr�tk� chwil�, na dziecinnym w�zeczku prowadzonym r�k� mojej starszej siostry? Niewykluczone, jako �e by�em w�wczas wcale rumianym t�u�cioszkiem. Tego ca�kiem odrzuci� si� nie da, bo przecie� poza prac� Herr Gutjahr uprawia� zapewne spacery po mie�cie. Wskazane przecie� by�y owe kr�tkie chwile relaksu, skoro przez ca�y tydzie� nic tylko aresztowania, przes�uchania, transporty, egzekucje. A poza tym liczne zebrania, kontakty z gda�skim gestapo, przyjmowanie agent�w, posy�anie ich w teren. Tych kartuskich mia�o by� trzynastu. Nale�a�o wi�c baczy�, a�eby mieli co robi�, byli wci�� zatrudnieni. To wszystko by�o takie wyczerpuj�ce w swojej powtarzalno�ci, niezmienno�ci rytm�w... Czy zdoby�bym si� na napomkni�cie o ma�o s�awetnym dla� finale. O kapitulacji w czterdziestym pi�tym? O jej okoliczno�ciach, o owej nag�ej i przymuszonej rejteradzie. O jego z 6 miastem tym rozstaniu na zawsze, tyle samo po�piesznym co i nieoczekiwanym? Bo przecie� skoro tak sumiennie wykonywa�o si� swoje codzienne obowi�zki... Nie s�dz�. Ju� raczej zadba�bym o to, a�eby do ko�ca naszej rozmowy obowi�zywa� w niej �w europejski sznyt. Skoro historii, jej biegu i tak nic ju� nie zmieni, mo�e i nie warto by by�o inaczej. Skoro raz na zawsze do uprzedniej intuicji i przeczu� dosz�a naga prawda o cz�owieku. I skoro przez rozumienie jej swoistej roli w historii miasta u�atwione sta�o si� pojmowanie ca�ej komplikacji jego los�w na przestrzeni ostatnich dziesi�tk�w lat... 7 Album kartuski �J. Brillowski�. Tak nazywa�a si� firma fotograficzna o najwi�kszej w Kartuzach renomie. Zak�ad mie�ci� si� w miejscu do�� ustronnym, bo przy Seestrasse, zwanej p�niej Jeziorn�. W tamtych czasach pokrywa� j� rzadki bruk, flankowa�y za� liczne ogrody przytulone do jeziora zwanego Karczemnym. Do firmy �J. Brillowski� wchodzi�o si� przez furtk� w parkanie, przemierza�o dwadzie�cia metr�w i ju� by� ten dom pi�trowy, mieszcz�cy w swym wn�trzu co si� zowie atelier oraz pracowni� fotograficzn�, wszystko co by�o potrzebne do wykonania zdj�� �lubnych, lecz i innych tak�e. Tante Hedwig za�yczy�a sobie, na przyk�ad, zdj�cia ze sw� pi�cioletni� puco�owat� siostrzenic�, w kt�rego podpisie po raz pierwszy znalaz�em nazw� tej wielce czcigodnej przedwojennej kartuskiej firmy. Dziewczynka sta�a si� kobiet�, wreszcie matk� pisz�cego te s�owa. * Oto Plac �w. Brunona, gdzie � jak pisa� Aleksander Majkowski w �Przewodniku po Kaszubskiej Szwajcarii�, kt�ry ukaza� si� nak�adem Wydzia�u Powiatowego w Kartuzach w roku 1936 � �pomnik w kszta�cie kapliczki, obok niego oparkanione, poros�e starymi jesionami cmentarzysko. Na miejscu cmentarza tego, ju� za murami zabudowa� klasztornych, sta� dawniej ko�ci� �w. Katarzyny, zbudowany jako ko�ci� parafialny, g��wnie z tego powodu, �e wobec surowej regu�y Kartuz�w kobiety nie mog�y ucz�szcza� do ko�cio�a klasztornego�. W takim wi�c �wi�tym miejscu, w bezpo�redniej blisko�ci owego pomnika-kapliczki z figurk� �w. Brunona, przysz�o po raz pierwszy przej�� to i owo ze �wiata widzialnego i dotykalnego. Tylko kapliczka osta�a si� do moich dni. I nazwa placu. �ladu po cmentarzysku. Tym bardziej po ko�ciele, kt�ry, jak pisze Majkowski �w czasie reformacji (...) zosta� przez biskupa Rozra�ewskiego, jako filialny, przy��czony do Gor�czyna�. Ot� okazuje si�, i� po kasacji kartuskiego klasztoru, hen w 1825 roku, ko�ci� Katarzyny zosta� po prostu i najzwyczajniej w �wiecie rozebrany. Nie zburzono go w wyniku wojennych dzia�a�, nie podpali� go �aden piorun, tylko na mocy decyzji administracji ko�cielnej zosta�, ceg�a po cegle, dokumentnie zlikwidowany. Wprost nie do uwierzenia na tej, prze�ywaj�cej niejedno piek�o ziemi, taka zwyczajno��... Okoliczno�� ta zreszt� mie� b�dzie niebagatelne skutki tak�e i dla mnie samego, gdy w 125 lat p�niej, jako siedmioletni brzd�c, ledwo od ziemi odros�y ministrant, brn�� b�d� przez kopny �nieg w stron� ko�cio�a klasztornego, by tam, cz�sto sam jeden, towarzyszy� ksi�dzu Armatowskiemu w mszy roratowej. Tak to w jedno splecie si� historia powszechna, og�lna, z t� osobist�. Oto wi�c ��ka pe�na niezapominajek, dzwonk�w (gdzie� one dzisiaj?), traw przewy�szaj�cych malca. Oto Gaj �wi�tope�ka z Wysp� �ab�dzi� i miejskimi �azienkami. I ca�y w og�le Raj Maryji, niegdy� przynale�ny klasztornym kartuzom wywodz�cym si� z La Grande Chartreuse. Oto inne, nieodleg�e miejsca, kt�re przywo�uj� pierwsze zapami�tane obrazy. Rynek, msza polowa. D�ugi rz�d ustawionych wzd�u� ulicy Dworcowej w koz�y karabin�w, z kt�rych ka�dy przykryty �o�nierskim he�mem. I o�tarz nad wszystkim dominuj�cy. Kto� szepnie z boku nazwisko: �Genera� Rola-�ymierski�. Ju� wi�c rynek nie mia� nazywa� si� Marktplatz. Wlewaj�ce si� we� ulice � Dworcowa, Ko�ciuszki, pryncypialne kartuskie �arterie� nie mia�y powr�ci� wi�cej do miana, jakie nosi�y 8 por� wojny � Bahnhofstrasse oraz Mittelstrasse. Cho� druga z nich utraci�a te� sw� dowojenn� nazw� ulicy V Brygady Pi�sudskiego. Oto ulica dr. Majkowskiego. Niegdy� � przed I wojn� � Mirchauer Weg, przemianowana na Mirchauer Chauss�. Z chwil� nadej�cia Niepodleg�ej uzyskuje miano ulicy Mirachowskiej. Magistratowi ma�o by�o tej jednej zmiany. Wkr�tce wi�c szyld ten podmienia inny � ulica Pi�sudskiego. Lecz, �e przez wiele lat, a� do �mierci w 1938 roku, mieszka� przy niej pod numerem trzydziestym pierwszym autor ��ycia i przyg�d Remusa�, zdecydowano si�, ju� po �mierci Marsza�ka, na jeszcze jedn� podmian�. I tak oto ta odrzewiona lipami ulica zyska�a � ju� po wsze czasy? � miano ulicy dr. Majkowskiego. Stoi wi�c teraz w mie�cie w pe�ni chwa�y na cokole popiersie pana Aleksandra, jest ulica nosz�ca jego nazwisko a tak�e szpital, niegdy� powiatowy (�lad po tym s�owie wci�� jest na szpitalnym budynku widoczny) im. Aleksandra Majkowskiego. Ulic� sw� ma te� Florian Ceynowa. Szkoda tylko, �e w miejsce wcale leciwej ulicy Cmentarnej, przechowuj�cej w swej nazwie fakt istnienia przy niej onego cmentarza. Liceum kartuskie jest dzi� imienia Hieronima Derdowskiego. I zn�w szkoda, �e nie pozosta�o przy swym poprzednim patronie. Skoro sam �Jarosz� wielkim by� wielbicielem ksi��ek autora Trylogii... C�, sta�o si�. Ulica 3 Maja, kt�r� po tylekro� szed�em z tornistrem na plecach, nosi dzi� nazw� 1 Maja. Ulica prosta do��, maj�ca jeden zakr�t w lewo. W jej kolejnych nazwach zakr�t�w jakby by�o wi�cej. Oto, okazuje si�, jeszcze przed I wojn� �wiatow�, gdy zwa�a si� Bergstrasse, jej cz�� stanowi�a Gribnoer Chauss�, czyli ulica Grzybie�ska. Bo i faktycznie prowadzi ona do odleg�ej o dwa kilometry od Kartuz wsi Grzybno. Pocz�tek sw�j, niczym rzeka, bierze z Placu �w. Brunona, kt�ry w czasie wojny, gdy si� urodzi�em, zwa� si� Brunoplatz. By� czas, gdy przy tym placu, pod numerem trzecim sklepem na parterze zawiadywa� niejaki Berent, po nim za� Lipi�ski. �yd, piekarz o nazwisku Rabow, by� w�a�cicielem zak�adu wypieku chleba i ciast, znajduj�cego si� pod numerem pierwszym a� do wybuchu wojny. Po raz ostatni widziano Rabowa � wyzutego wcze�niej z ca�ej maj�tno�ci � w Gda�sku, z wielk� gwiazd� naszyt� na ubraniu. By� te� ewangelik Renger, w�a�ciciel tartaku usytuowanego nie opodal sportowego placu i domu starc�w przekszta�conego p�niej w szpital. I by� jeszcze Alfred Sielmann, m�ynarz i kupiec w jednej osobie, zamieszkuj�cy kamienic� przy ulicy Parkowej (w tym samym miejscu, gdzie dzi�, gdy pisz� te s�owa, rozbuchana w piciu kawy kartuska m�odzie� daremnie pr�buje zam�wi� ma�� czarn� w kawiarni �Parkowa�). Wszystko to by�o, gdy w ciasn� rynkow� zabudow� wpisywa�a si� �ydowska synagoga, w okresie mi�dzywojennym miejsce kultu 45 kartuskich wyznawc�w religii moj�eszowej. Na pami�tkowej fotografii widnieje tylko w og�lnych zarysach, jakby w swej skromno�ci nieco cofni�ta w g��b. Z chwil� wej�cia do Kartuz wojsk hitlerowskich zostanie podpalona jako obiekt zb�dny w mie�cie z rozwi�zanym, jak chcia� tego okupant, problemem �ydowskim. Po wielu latach w tym ziej�cym pustk� miejscu urz�dzone zostanie boisko przyszkolne Szko�y Podstawowej nr 2, a nie�wiadomy przesz�o�ci tego �wi�tego miejsca dzieciak kopa� na nim b�dzie pi�k� w ramach derb�w �barak� kontra �jedynka�. Jak nazywali si� kolejni � je�li w og�le byli tu tacy � rabini? Historia milczy o nich. Z ca�� pewno�ci� przyznaje prawo pobytu w tym mie�cie kantorowi z ulicy Parkowej. Koegzystencja dw�ch przyrynkowych ko�cio��w � ewangelickiej kirchy z 1883 roku i synagogi �ydowskiej (data budowy nieznana) na d�u�sz� met� okaza�a si� niemo�liwa. Cho� i owa gigantyczna kircha podczas ostatniej wojny prze�ywa� b�dzie nie�atwy czas. Pastor tego ko�cio�a, M�ller, umrze z �a�o�ci, i� tak ma�a liczba wiernych nawiedza jego Dom Bo�y. A b�dzie to w kilka lat po tym, jak na rynku, pod murami ko�cio�a, pluton egzekucyjny rozstrzela trzech przywi�zanych do s�upa m�czyzn, oskar�onych bodaj czy nie o kradzie� prowiantu z wojskowych tabor�w. 9 * I by�a wiele, wiele lat wcze�niej, bo na pocz�tku wieku, osada � wtedy jeszcze nie miasto � na kt�rej terenie dzia�a� Deutsches Flotten Verein (jakby Liga Morska), Vaterlanden Frauen Verein (Zwi�zek Ojczy�niany Kobiet), Kirchenchorgesang (ch�r ko�cielny), M�nnergesangverein (ch�r m�ski), opr�cz tego Gemichter Chor (ch�r mieszany), Turnyerein (klub gimnastyczny), Tennisciub (z kortami na zapleczu �Kaszubskiego Dworu� Borzestowskiego przy ulicy Gda�skiej), poza tym jeszcze Fussball Verein. A tak�e Kaschubische Volkskunde oraz Versch�nerungsverein, innymi s�owy Towarzystwo Upi�kszania Osady. By� wi�c czas, gdy w�a�ciciel sklepu papierniczego nazywa� si� Otto L�bsch. I by� czas, od tego wcze�niejszy, gdy jedna z licznych w tym mie�cie restauracji nosi�a miano �Zur Assesorbank�. Przy ulicy Chmiele�skiej i dawnej Goulonstrasse (Indycza), pod samym ju� lasem, gdzie sta�a owa ��awka asesora�, w znakomitym miejscu widokowym na panoram� Kartuz. I gdzie nie opodal droga na Kosy i dalej, hen do Chmielna, ca�a w turystycznym uszykowaniu, w szyldach, zadbana, rzec mo�na odpicowana. Po restauracji pozosta� �lad w postaci owego �Gr�ss aus Karthaus� sprzed 1914 roku, widniej�cego na pami�tkowej Postkarcie. �Zur Spitzberg�, tak zwa� si� pensjonat z czternastoma pokojami Carla Fiedlera. �1000 st�p powy�ej morza�, jak g�osi�a reklamowa ulotka pisana po niemiecku. �10 minut od dworca�, jak brzmia� do niej dopisek. Podczas gdy w Kartuzach wszyscy dobrze wiedzieli, �e od dworca kolejowego do Wzg�rza Wolno�ci trzeba i�� szybkim krokiem ponad p� godziny. �Restaurant und Klimatluftkuration� og�asza� si� jeszcze. Herr Fiedler bardzo musia� dba� o sw� klientel�, jako �e konkurowa� z nim po s�siedzku Franz Sildatke, kt�rego restauracja i pensjonat rozlokowa�y si� nie opodal domu Cylkowskiego przy drodze na Goullon i Wzg�rze Prezydenta (G�ra Biskupia), gdzie �Sala i fortepian na wi�ksze spotkanie towarzyskie i organizacyjne�. I gdzie � po drugiej stronie jeziora Karczemnego � N�tzel (�luter to by��, powiedz�) organizowa� przeja�d�ki �odzi� pojezierze. I gdzie � za �Teksasem� � k�piele borowinowe. A wszystko przy Schlossbergstrasse, p�niejszej Zamkowej, dzi� ulicy Armii Czerwonej. Bo, �e konkurencja by�a, i to nie byle jaka, dowodzi i ten fakt, i� przy rynku istnia� �Wittstocks Hotel�, uczciwe �5 minut od dworca�. Trzeba si� wi�c by�o na obrze�u miasta dobrze uwija�, czyni� rozmaite zabiegi, szanowa� swego klienta, umizga� si� � wszystko po to, by zechcia� on wr�ci� w to w�a�nie, nie w �adne inne miejsce. Pierwsza z wojen �wiatowych wci�� trwa�a, gdy w�a�ciciel przyrynkowego hotelu (tam gdzie dzi� mie�ci si� kawiarnia) Boles�aw Borzestowski, w�a�ciciel r�wnie� domu aptecznego przy rynku, wydzier�awi� jeszcze sporych rozmiar�w zajazd przy ul. Gda�skiej, �w, w�a�nie �Kaszubski Dw�r�. Uczyni� tak z ch�ci skutecznej rywalizacji z koalicj� niemieckich restaurator�w i hotelarzy. W Kartuzach istnia�o wtedy sze�� pensjonat�w i � bagatela � osiem restauracji. Bo jeszcze Stanikowski i Okroy mieli je we w�adaniu. Herr Wilhelm Schwandt (�Karthaus und die Karth�user Schweiz�) odnotuje w roku 1913 wszystkie te fakty z i�cie prusk� pedanteri�. Bo gdyby kogo zainteresowa� mog�y cho�by konie w mie�cie, ich liczba i nazwiska poszczeg�lnych w�a�cicieli, u Herr Schwandta mo�e je sobie znale��. Posiadali je: spedytor Rab�w z Bergstrasse, wdowa Leszkowski z Mittelstrasse, Ignatz Cunitz z Gribnoer Chauss�, Johann Kowinski z Neuenstrasse, Bela z Seestrasse, w�a�ciciel Leszkowski z Apothekerstrasse. A tak�e niejaki Oskar Lange. Zn�w starost�w mia�y Kartuzy do jego, Schwandta, czas�w dok�adnie o�miu. A to, jak wyliczy starannie: Micha� von Groddeck (1818-1883), Georg Kasper von Kleist (1883-1851), Georg Mauwe (1851-1876), Freiherr von Schleinitz (1876-1884), Von Krosigk (1884-1893), Keller (1893-1901), Hagemann (1901-1910), Romhild (1911-1913), dr Gustaw Simon (1913- 1919). Okoliczno��, i� pierwszy urz�d sw�j sprawowa� w Wyczechowie, drugi (Kleist) faktycznie we wsi Przyja��, stanowi jedynie o swoistym kolorycie lokalnym tamtego czasu. Oto 10 bowiem maj�tki ziemskie pp. starost�w rozci�ga�y si� z dala od Kartuz. Zamiast wi�c Mahomet przychodzi� do g�ry, g�ra przychodzi�a do Mahometa. W tym przypadku goniec ze starostwa po par� razy �zu Fuss� �miga� w t� stron�, by wa�kie informacje o sprawach dla Kartuz istotnych przekaza� jegomo�ciom panom starostom. Dla ich wygody i spokoju. Nie wszystko zatem w tej mierze wymy�li�a dopiero nasza epoka... Sypi� si�, niczym z rogu obfito�ci, jedna za drug� po��k�e fotografie... Oto Gimnazjum Miejskie w Kartuzach im. Henryka Sienkiewicza w ca�ej swej krasie. Jacy� umundurowani panowie pozuj� do pami�tkowej fotografii. Napis poni�ej g�osi ni mniej ni wi�cej: �Policyjny Klub Sportowy Ba�tyk. Komenda Powiatowa PP. Kartuzy�. Wychodzi na to, i� granatowa policja mia�a w czasach mi�dzywojennych w Kartuzach sw�j w�asny klub sportowy. �To Fryderyk Bastian, starszy przodownik, czo�owy sportowiec tego klubu� � informuje mnie Jan Brillowski, syn J�zefa, wnuk ch�opa z R�boszewa, J�zefa Brillowskiego. Oto biskup Stanis�aw Okoniewski da� si� w roku 1924 sfotografowa� w otoczeniu ksi�y dekanatu kartuskiego. Po biskupiej prawej i lewej r�ce siedz�: kanonik Bernard �osi�ski z Sierakowic, ks. radca Heykert (�u Kolk�w na Wzg�rzu Wolno�ci mieszka��), ks. wikary Lehmann, ks. proboszcz Jan Krysi�ski. A tak�e cz�owiek-dro�d�e tamtego czasu, kupiec w�saty Emil Lniski. W�a�ciciel sklepu kolonialnego, jeden z trzech cywil�w w tym pe�nym ksi�owskich sutann towarzystwie. I r�j tych samych, a przecie� nie takich samych fotografii. Bo oto chwila historyczna. Sam genera� J�zef Haller sk�ada wizyt� w kartuskim sieroci�cu podczas odwiedzin miasta w pocz�tkach lat dwudziestych. � Czemu jest a� tyle zdj�� ilustruj�cych ten historyczny moment? � pytam Jana, syna J�zefa, wnuka J�zefa, rolnika z R�boszewa pod Kartuzami. � Zdj�cie oryginalne by�o bardzo niedu�e, a w dodatku osoba Genera�a ca�kiem nikn�a w t�umie otaczaj�cych go zewsz�d rozentuzjazmowanych mieszka�c�w Kartuz, kt�rzy wylegli na powitanie dow�dcy �b��kitnego wojska�. Ojciec wykona� je z �Kaszubskiego Dworu�, naprzeciwko tego miejsca. I jakby tego wszystkiego by�o ma�o, uj�cie zosta�o wykonane pod k�tem. Poszed�em wi�c po rozum do g�owy, klisz� umie�ci�em w powi�kszalniku, no i wykona�em mn�stwo zdj�� Genera�a w znacznym ju� przybli�eniu. Ten m�czyzna po jego lewej r�ce to wieloletni kartuski zakrystian i szef cechu stolarzy, niezwykle patriotycznie usposobiony Szczepan Szymichowski... Wyt�am wzrok, faktycznie ten sam, kt�rego poznam w �wier� wieku p�niej. Wok� faluj�ce t�umy mieszczan odzianych w grube, dostatnio prezentuj�ce si� zimowe palta. Choinki po obu stronach schodk�w prowadz�cych do wn�trza sieroci�ca zdradzaj� por� roku. I bia�oczerwona swobodnie faluje na wietrze. Tej jednej fotografii pan Brillowski nie posiada. Obrazuj�cej moment przywitania Genera�a na miejskich rogatkach. Uczyni� to mia� na bia�ym koniu, pokrytym aksamitn� der�, w r�ku trzymaj�c bukiet �nie�yczek, kartuski kupiec, w�a�ciciel fabryczki oleju z ulicy Jeziornej, Bernard Trepczyk � poza wszystkim dziadek pisz�cego te s�owa. Niewysoki, za to masywnie zbudowany. Takim po wielu latach na kolejne �lecie� miasta sportretuje Trepczyka � w�a�nie w ge�cie powitania gen. Hallera � doktor Henryk Kotowski, z zami�owania malarz. B�dzie w trakcie tej czynno�ci dysponowa� jedynie niedu�� portretow� fotografi�. �ona Otto L�bscha, w�a�ciciela sklepu papierniczego z ulicy Gda�skiej, przyzna podczas okupacji, �e Trepczyk tylko swej �onie, bo by�a gda�szczank�, zawdzi�cza i� nie trafi� do Stutthofu. A oto i sam pan fotograf. Ze zdj�cia wynika, i� ch�opak by� z niego rezolutny i obrotny, ju� w�wczas pod w�sem. Po jedenastoletnim pobycie w Nadrenii wraca w roku 1902 do Kartuz i tutaj zak�ada pracowni� fotograficzn�. Raz wi�c jeszcze zdj�cie biskupa Okoniewskiego wykonane przez za�o�yciela firmy. Moment powitania biskupa w rynku. Wszyscy najwi�ksi kupcy w mie�cie, tacy jak Borzestow- 11 ski, Lniski, Lipi�ski, Trepczyk dali na t� okazj� podwody wraz z powozami wielce starannie udekorowanymi. Oto uczestnicy �Zjazdu Powsta�c�w i Wojak�w� w roku 1927. Tak chcieli i tak w�a�nie siebie nazywali. Widoczny na zdj�ciu w cylindrze starosta Kartuz Belina. Opr�cz niego mo�na rozpozna�: st. sier�anta Millera z komendy PW, kupca Kucht� (�sk�r� handlowa� na Gda�skiej�, powie syn fotografa), J�zefa Stankowskiego, wo�nego ze starostwa, najwyra�niej wa�n� wtedy figur�. Wszyscy stoj� pod bielist� piaskowcow� figur� �Matki Boskiej Kr�lowej Korony Polskiej� z dzieci�tkiem na r�ku, kt�ra rok przed wykonaniem zdj�cia zosta�a w parku kartuskim wystawiona i po�wi�cona. Kolejna klatka zdj�ciowej pami�ci i nag�e zdumienie. Bo oto na kamiennym cokole w tym samym miejscu kartuskiego parku, niemal identycznie odrzewionym, figura zupe�nie inna. Pruski wojak spowity w cesarsk� flag�. Pickelhauba nie pozostawia �adnych w�tpliwo�ci. Po obaleniu tej figury w dwudziestym roku miejsce na cokole parkowym przez kilka lat pozostawa�o puste. Upami�tnia�a ona pruskie zwyci�stwo pod Sedanem. Demonta�u �wojaka� dokona� osobi�cie miejscowy �lusarz Adolf Mateja wraz z dwoma pomocnikami. Rze�ba pow�drowa�a do remizy stra�ackiej. Kamienny orze� towarzyszy� �wojakowi� w tej jego ostatecznej, jak wydawa�o si� w�wczas, w�dr�wce na z�om. �Das Kriegerdenkmal in Karthaus�, podpis tej tre�ci pod zdj�ciem �wojaka� umie�ci� w swej ksi��ce pastor Schwandt. Pruski postument z obu stron flankowa�y d�bowe tablice. Z chwil� demonta�u ca�ego pomnika znalaz�y dla siebie przytulisko we wn�trzu ewangelickiego ko�cio�a w rynku. I jeszcze kaszubskie wesele w d�ugim w�u bryczek przy ko�ciele klasztornym, na placu pomi�dzy refektarzem a samym ko�cio�em. Kartuski poklasztorny refektarz... Na jego piwnic�, jako na to miejsce, gdzie jako m�ody ch�opiec wraz z rodzin� znalaz� schronienie pod koniec ostatniej wojny, wskazywa� b�dzie r�k� na planie filmu poeta wywodz�cy si�, jak i ja z tego miasta � Edmund Puzdrowski. Ten�e sam refektarz i s�siedni ko�ci� klasztorny pos�u�y�y p�tora wieku wcze�niej za przedmiot pewnego dramatycznego sporu... Grupa ch�op�w kaszubskich z nieodleg�ego od Kartuz Prokowa, zwiedziawszy si� o planach przemianowania ich parafialnego ko�cio�a na ko�ci� ewangelicki � a by�o to w roku 1830 � ruszy�a, z czym kto mia� pod r�k�, na odsiecz swej �wi�tyni. Z d�ugimi, w�skimi �opatami do r�ni�cia torfu, z pr�tami �elaznymi, wid�ami, kosami i cepami. Gospodarz prokowski Micha� Dawidowski pierwszy wtargn�� do wn�trza ko�cio�a, za nim, szczeg�lnie aktywni: Walenty Rybakowski, Trepczyk i inni. Z wielkich drabin zwalali jednego po drugim zdejmuj�cych ju� katolickie obrazy Prusak�w. Ju� nast�pnego dnia przyby� z Gda�ska oddzia� huzar�w i dla Kartuz zosta� og�oszony stan obl�enia. Zapad�y wyroki wieloletniego wi�zienia. Przede wszystkim na Dawidowskiego, Rybakowskiego i Trepczyka. W kilkana�cie lat p�niej do Kartuz przyby� kr�l pruski Wilhelm IV. Jego decyzja brzmia�a: do czasu pobudowania w Kartuzach ko�cio�a ewangelickiego w�a�nie refektarz klasztorny s�u�y� ma protestantom za ich tymczasowe miejsce kultu. Zamurowane miejsce po odrzwiach od strony ulicy zw�cej si� dzi� imieniem ks. �ciegiennego (w przesz�o�ci ulica Klasztorna) widomy �lad po sposobie u�ytkowania tej zabytkowej budowli we wcale nie tak odleg�ej przesz�o�ci. Dla mnie ca�a ta sprawa, w spos�b dokumentny opisana przez Aleksandra Majkowskiego w jego �Przewodniku po Szwajcarii Kaszubskiej� (1924) na podstawie relacji w�jta L. Krefty z Prokowa, jest pierwszym zapisem mych familijnych, Trepczykowych po k�dzieli, zas�ug publicznych. Raz jeszcze zdj�cie pomnika �wojaka� w pickelhaubie. I podpis, z kt�rego wynikaj� dwa bezsporne fakty. Rok jego wystawienia � 1903 oraz owa intencja w kt�rej zosta� postawiony: uczczenie zwyci�stwa wojsk pruskich pod Sedanem w 1870 roku. Z chwil� nadej�cia Niepodleg�ej kartuskie w�adze zdecydowa�y o wysy�ce �Prusaka� do Malborka, gdzie, jak uzna�y, bardziej b�dzie pasowa� do otoczenia ni� w kaszubskich Kartuzach. Nie dosz�o do spe�nienia tego aktu wspania�omy�lno�ci. Z chwil� wybuchu wojny, �Prusak� zosta� ukradkiem przenie- 12 siony na ziemie klasztorne. Odszukany przez okupanta, ju� w kawa�kach, zosta� zespawany ponownie. * Ci�gnie si� ten swoisty film utkany z moment�w zastyg�ych w bezruchu na fotograficznych kliszach. Po latach przez to jakby uwznio�lonych, hieratycznych. Oto cok� w parku ca�y pokryty pow��czyst�, d�ug�, opadaj�c� niemal do ziemi materi�. Wypr�eni przed nim w postawie na baczno�� �o�nierze Wehrmachtu, doborowych oddzia��w SS, niemiecka �andarmeria. I hitlerowskie chor�gwie. Moment powt�rnego ods�oni�cia pomnika pruskiego wojaka. A przecie� Matka Boska, ta dowojenna, d�uta pozna�skiego rze�biarza Mariana Ro�ka zn�w stanie na kartuskim parkowym cokole. Tu s��w kilka o jej autorze. Tw�rca Pomnika Wdzi�czno�ci Chrystusa Kr�la ods�oni�tego w Poznaniu, a tak�e gigantycznego pomnika gnie�nie�skiego Boles�awa Chrobrego (po latach zn�w stoi na swym starym miejscu) uczestniczy� przed sam� wojn� w woja�u pozna�skiego prawnika i pisarza J�zefa Kisielewskiego do miejsc, gdzie �Ziemia gromadzi prochy�. Ma wi�c Marian Ro�ek sw�j udzia� w tej klasycznej pracy ksi��kowej na temat Pomorza. Zgin�� w obozie koncentracyjnym w O�wi�cimiu. Kartuzy, na r�wni z Poznaniem i Gnieznem, przechowuj� wdzi�czn� pami�� o tym niepospolitym arty�cie. Powr�ci wi�c rze�ba Kr�lowej Korony Polskiej na swe stare miejsce, cho�by po to, �eby dzieciak z Placu Brunona mijaj�c ten pomnik, za ka�dym razem powtarza� m�g� w duchu rytmicznie po trzykro�, jak mu to zosta�o przykazane: �Kr�lowo Korony Polskiej, m�dl si� za nami�. I tylko powojenne losy �wojaka�, czy jak kto woli �Prusaka�, skrywa zas�ona milczenia. A dzieje innego parkowego obelisku � tego wystawionego na pi��setlecie Kartuz � bli�niacze, pokr�tne, cho� odrobin� mniej dramatyczne. Pierwotna inskrypcja (jak i ca�y pomnik) obmy�lona przez owo z niemiecka brzmi�ce �Towarzystwo Upi�kszania Osady� brzmia�a: �Karthaus 1382-1882�. Przysz�o � w roku 1920 � zmieni� pisowni� nazwy miasta, przymocowuj�c do tablicy kamienne pasemko. St�d kr�j liter w nazwie miasta k��ci si� wyra�nie z krojem cyfr. Historia jest w nas, pomi�dzy nami i tu� obok nas... A wie�yczka owa po by�ej kapliczce �w. Krzy�a w rejonie Wzg�rza Wolno�ci. Niegdy�, za czas�w pruskich, s�siednia wobec drewnianej wie�y, kt�ra stanowi�a znakomite miejsce widokowe, hen po Wie�yc�. Z tego wi�c zapewne powodu w czasie wojny spostponowana. � Nale�� do komitetu osiedlowego tej cz�ci Kartuz i zale�y mi bardzo na uporz�dkowaniu tego zabytkowego miejsca � zwierzy si� ten, co na swych i przodk�w fotografiach uwieczni�, unie�miertelni� swoje � i moje zarazem � miasto. Rynek wi�c raz jeszcze. Ta kartuska agora, miejsce nieomal �wi�te. T�umy na fotografii nie faluj� dlatego tylko, i� znieruchomia�y na kliszy. Jest rok 1919. Odbywa si� patriotyczna manifestacja okolicznej kaszubskiej ludno�ci. Za obiektywem fotograficznego aparatu � jeszcze chyba takiego na stojakach i z mieszkiem � stan�� skrz�tny kronikarz miasta. �...pod bokiem Grenzschutzu zjecha�o si� do Kartuz � napisze w �Studiach Pelpli�skich� w roku 1973 ks. Alojzy Fr. Kowalkowski � ok. 25 000 Kaszub�w, nie tyko z powiatu kartuskiego, ale tak�e i z dalszych stron. Uczczono rocznic� Grunwaldu i demonstrowano wol� ziemi kaszubskiej powrotu do Macierzy. Ca�e Kartuzy ton�y w prawdziwej powodzi girland, wie�c�w, transparent�w, flag narodowych. Takiego bogactwa dekoracji ulicznych nie widziano tu ju� nigdy wi�cej�. Obraz ten nak�ada mi si� skrupulatnie na spami�tane widoki z obchod�w rocznicy Konstytucji 3 Maja, �wi�t pierwszomajowych, corocznych uroczysto�ci Bo�ego Cia�a i wielu innych �wi�t. Nieodmiennie w szpalerach, prowadz�cych wzd�u� ulic i chodnik�w, pachn�cych wiosenn� �wie�o�ci�, zielono�ci� brzozowych drzewek, w d�ugich szeregach umajonych wie�niaczych powoz�w, od�wi�tnie udekorowanych okien, fronton�w dom�w, balkon�w. A za- 13 cz�a si� ta tradycja, jak si� to teraz okazuje, w tamtym lipcu roku dziewi�tnastego, gdy 15 dnia tego� miesi�ca obchodzona by�a w Kartuzach, jak�e uroczy�cie, rocznica arcypami�tnej Wiktorii pod Grunwaldem. I gdy, poza pami�ci� o historii, sz�o w tych obchodach o sprawy jak najbardziej wsp�czesne. O zapowied� bycia wreszcie u siebie po przepa�cistej nocy pruskiego zaboru. Jeszcze dzia�a w�wczas owa �H�here M�dchenschule�, jak chc� niekt�rzy � Szko�a Wydzia�owa. Tam, gdzie dzi� mie�ci si� ognisko muzyczne przy ulicy Dworcowej zwanej niegdy� Bahnhofstrasse. Za pruskich czas�w dzia�a tak�e w mie�cie �Knabenschule� (1910- 1914), a tak�e �H�here M�dchenschule� (do 1919 r.). Z programem gimnazjalnym trzech pierwszych klas gimnazjum klasycznego. Utworzona w 1914 r. klasa IV upad�a po rocznym istnieniu. W domu na rogu ulic Gda�skiej i Jeziornej � w bezpo�redniej zatem blisko�ci przysz�ego lokalu redakcji pisma �Zrzesz Kasz�bsk�, tak starannie opisanego przez J�zefa Kisielewskiego... I po s�siedzku ze sklepem papierniczym Otto L�bscha. Przyjmowa� wci�� jeszcze swych sta�ych pacjent�w dr K�mpfe, lekarz powiatowy dla Kartuz i ich okolic. Lecz klientela mu si� z up�ywem czasu kurczy�a, na co nie by�o ju� rady. Po prostu, woleli miejscowi i okoliczni Kaszubi odwiedza� gabinety doktor�w Bruskiego i Niklasa (odkupi� charakterystyczny domek ze sto�kowat� wie�yczk�, po s�siedzku po�o�ony z przysz�ym miejscem zamieszkania innego lekarza... doktora Majkowskiego). I sierociniec, jako si� rzek�o, �w Karth�user Hof by� ju� w�wczas w tym mie�cie. Tylko zwa� si� inaczej. Feliks Christ mia� wci�� jeszcze sw�j renomowany sk�ad papier�w i introligatorstwo. Stale przybywa�o jednak firm kaszubskich. Owych Lniskich, Lewi�skich, Dunajskich, Borzestowskich. Wybuch�a Niepodleg�a, odg�osy tego wybuchu nios�y si� po ca�ym mie�cie. Czy� nie akompaniowa�y mu rytmy wygrywane przez orkiestr� �Katolickiego Stowarzyszenia M�odzie�y�? W kilka lat p�niej, bo w roku 1927, ustawi si� ta orkiestra w komplecie do pami�tkowej fotografii, gdzie�by indziej � u st�p pomnika Matki Boskiej. Oko za� skrz�tnego lustratora tej fotografii rozpozna na niej, pomi�dzy innymi, Leona Drewinga, czo�owego wtedy w Kartuzach pi�karza (jak�e przyda�by si� obecnej Cartusii!), W�adka Grzenkowskiego, kapelmistrza Jana Herbasza, Berga�skiego, wielu innych m�odzie�c�w z tamtych pi�knych dni i lat. Oto odwiedza Kartuzy biskup Konstanty Dominik. Obiektyw fotografa Brillowskiego uwieczni� moment, gdy ksi�dz biskup zwiedza sierociniec, towarzysz� mu za� pomi�dzy innymi ks. Leon Po�omski, kilka si�str mi�osierdzia, wysoka, chuda niewiasta z Czerwonego Krzy�a, �ona kupca Emila Lniskiego, a tak�e inne znacz�ce kartuskie matrony. Nie brak�o szczeg�lnych, od�wi�tnych moment�w w �yciu miasta przed wojn�. I co wa�ne: zapobiegliwy fotograf z iskr� Bo�� przy ka�dym z nich z osobna bywa� i unie�miertelnia� je potomnym. A by� to czas gdy Danzigerstrasse przemianowana zosta�a na ulic� Gda�sk�, Parkstrasse przedzierzgn�a si� w ulic� Parkow�, Schlachthofstrasse sta�a si� ulic� Przy Rze�ni, z kolei Am Walde ulic� Le�n�, zn�w Wasserwerkstrasse ulic� Przy Wodoci�gach, z up�ywem lat podmienion� na Komarow�. Klosterstrasse przyoblek�a si� w Klasztorn�, Spitzbergstrasse odmieni�a si� we Wzg�rze Wolno�ci, wylotowa Prokauerstrasse w nowym ksza�cie rzeczy zwa� si� pocz�a Prokowsk�, za� Jeschkentalerstrasse � brzmi�c� z pomorska ulic� Sambora. �r�dmiejska Dorowstrasse, zanim sta�a si� ulic� Mariana Buczka, zyska sobie miano ulicy gen. Hallera. Taka swoista kartuska toponomastyka... I �w szczeg�lny moment w dziejach Kartuz � przyznanie praw miejskich w roku 1923. P�k�a bania z pomys�ami na herb miasta... �Na podstawie art. 2 Rozporz�dzenia Ministra b. Dzielnicy Pruskiej z dn. 31 marca 1920 roku o god�ach, barwach i piecz�ciach samorz�dowych jednostek publicznych, zgodnie z uchwa�� Rady Gminnej gminy Kartuzy z dnia 31 stycznia 1923 roku nadaj� miastu Kartuzy 14 woj. Pomorskie god�o: tarcz� w niebieskim polu g�owa czarnego gryfa ze srebrnym dziobem i czerwonym ozorem, bez korony, nad g�ow� siedem gwiazd srebrnych w uk�adzie zakonu Kartuz�w oraz barwy l) czerwon�, 2) bia��, 3) czarn��. Minister Spraw Wewn�trznych Kiernik Tak by�o na koniec d�ugiej og�lnospo�ecznej, przez ca�y czas publicznej, debaty. Poprzedzi�a j� za� pr�ba artysty malarza Kowalkowskiego z inn� wersj� herbu... W domu Feliksa Marsza�kowskiego przy ul. Ko�cierskiej (od teleturnieju Kartuzy � Ko�cierzyna zmieniona zosta�a na Ludowego Wojska Polskiego) ogl�dam studia robione o��wkiem przez tego ca�kiem zdolnego grafika. Oto trzy pola. W jednym owe siedem rytualnych klasztornych gwiazd, symbol siedmiu �wi�tych przeor�w klasztoru kartuz�w. Oto w drugim polu zarys poklasztornego ko�cio�a i � w trzecim � posta� zakonnika-eremity. Liczne studia, rozmaite wersje tego projektu. I nagle spo�r�d tych wielu pr�b wychynie �w gryf pomys�u � kog� by innego? � Aleksandra Majkowskiego. Ju� pe�nobarwny, do kt�rego oko zdo�a�o latami przywykn��, przyswoi� go sobie i uzna� niemal za odwiecznie istniej�cy. Gdy herb liczy sobie, w chwili gdy pisz� te s�owa, lat zaledwie sze��dziesi�t. Si�a trafienia w rzeczy sedno bez pud�a, od razu i nieodwo�alnie. Sporom, dyskusjom o herbie towarzyszy w�wczas ukazuj�ca si� od roku �Gazeta Kartuska� za�o�ona przez Leona Kowalskiego a redagowana przez Jana Bieli�skiego. W nieco ponad pi�ciotysi�cznych Kartuzach taka, pr�buj�ca nad��y� za tempem �wiatowych, lecz i nade wszystko tych lokalnych, kaszubskich wydarze�, gazeta. Na zdj�ciu Pan Redaktor prezentuje si� jako elgancki m�czyzna z charakterystyczn� br�dk� i w�sami ��cz�cymi si� w ca�o�� sp�jn� i stylow�. Za sob� ma ju� staranne nauki w fachu poligraficznym i edytorskim, pobrane u Walentego Fia�ka w Che�mnie, XIX-wieczn� emigracj� w Niemczech i wydawanie � w Bochum w latach 1890-1903 � �Wiarusa Polskiego�. J�zef Brillowski i Jan Bieli�ski. Dwaj Polacy, kt�rzy swych wcale nie�atwych fach�w uczyli si�: pierwszy w nadre�skim D�sseldorfie, drugi w westfalskim Bochum. �Gazeta� od pocz�tku swego istnienia posiada�a wiele dodatk�w. Takich jak �Rodzina� (tygodnik), �Przyjaciel M�odzie�y� (miesi�cznik), �Gospodarz i Gospodyni� (tygodnik), �Kaszuby� (miesi�cznik). Pod szyldem �Gazety� stale zmieniaj�ce si� podtytu�y, co za ka�dym razem ma �cis�y zwi�zek z aspiracjami kolejnych pan�w starost�w. Oto pierwszy podtytu�: �Bezpartyjne pismo katolicko-polskie dla powiatu kartuskiego�. Najwyra�niej s�owo �bezpartyjne� budzi�o wtedy jakie� kontrowersje w budynku kartuskiego starostwa, gdy� ju� niebawem pojawi� si� pod winiet� pisma kolejny podtytu�: �Niezale�ne pismo katolicko-polskie dla Kaszub�. Zapewne dla podkre�lenia swej niezale�no�ci od partii politycznych i czynnik�w urz�dowych. I trzeci dopisek: �Niezale�ne pismo dla Kaszub i Pomorza�. Nie by�a �Gazeta� oboj�tna skoro zyska�a sobie ju� wkr�tce zaci�tego przeciwnika w osobie starosty Stefana Czarnockiego. Powo�uje on do istnienia w 1931 r. organ BBWR �Echo Kaszubskie�. Pismo to stanowi�o kontynuacj� wydawanego wcze�niej przez Okroja i Wolfa �Wiarusa Kaszubskiego� (p�niej �Wiarus Pomorski�). Lecz jego �ywot by� kr�tki; zd��y�o ukaza� si� ledwo 70 numer�w. Pr�by odszukania lokalu gazety. Redakcja mie�ci�a si�, jak si� okazuje, w budynku na rogu ulic Gda�skiej i Ko�cierskiej. Nazwiska redaktor�w: J�zef Witos�awski i Jan Mitu�a. Jan Bieli�ski Kociewiak z urodzenia, po powrocie do kraju otrzyma� rz�dowe skierowanie do Poznania. Wzi�� udzia� w powstaniu wielkopolskim. Stworzy� tam�e 63. Pu�k Kaszubski, wys�any ju� wkr�tce na front polsko-bolszewickiej wojny. W dwadzie�cia dni po swych przenosinach do Kartuz przypomina sobie o swej pierwszej profesji. I tak oto, po dyskusjach czy- 15 nionych publicznie nad tytu�em pisma dla miasta, wybrano, sensownie �Gazet� Kartusk��. Konkurencyjne tytu�y? Kilka ich by�o do wyboru: �G�os Kartuski�, �Stra�nica Kaszub�, �Nasza Gazeta�. Wesz�a �Gazeta Kartuska� na miejsce opr�nione przez XIX-wieczne tytu�y prasowe �Karth�user Kreisbiatt� oraz dzie�o Sp�ki Ehlers-Splitt �Karth�usische Zeitung�. Prawdziwie rodzinna od swych pocz�tk�w by�a to gazeta. W kolegium bowiem, pr�cz jej Redaktora � Jana Bieli�skiego, znajdowa� si� jego syn � Jan Franciszek, a w roku 1933 do��czy� do tego tandemu Stanis�aw Bieli�ski, przysz�y autor �Dziej�w klasztoru Kartuz�w w Kartuzach�. � Bo i ksi��ki liczne ojciec wydawa� � przypomni w rozmowie Stanis�aw Bieli�ski, gdy pochyleni nad zszywkami �Gazety� zaczniemy wspomina� tamte wielce dla familii Bieli�skich aktywne lata. � To u ojca uka�e si� po raz pierwszy cz�� powie�ci Majkowskiego ���c� i przigod� Remusa�, to on wyda Kazimierza D�browskiego �Monografi� Chmielna�, troch� dzi� ju� zapomnian� prac� Alfreda �wierkosza �Brzegiem Mi�dzymorza�, a tak�e ks. Franciszka Podlaszewskiego �Zarys historii parafii grabowskiej� oraz �Szumnia�o nom polskie morze� Franciszka S�dzickiego. Ju� wi�c rodzi� si� wok� �Gazety� ca�y edytorski kombinat. Z ksi�garni� na parterze budynku przy ulicy Dworcowej, ze sklepem papierniczo-pi�mienniczym. �Gazeta� posiada�a w�asn� drukarni� od 1930 roku, z co si� zowie linotypem, k�ad�cym kres sk�adowi r�cznemu. Bieli�ski zakupi� linotyp w Gda�sku w renomowanej firmie Carla Th�mecke przy Weidegasse. Nazwiska linotypist�w warto ocali� od zapomnienia � J�zefa Bertlinga i Feliksa Reiske z Pelplina. Brillowscy � ojciec i syn � wykonywali fotografie, Otto Karszny z Sierakowic na �amach �Gazety� publikowa� sw� powie�� w odcinkach �Syn marnotrawny�, rodzaj m�skiej �Isaury� tamtego czasu. Kre�larza �ci�gn�� Bieli�ski hen z wojew�dzkiego Torunia. To na �amach tej gazety ks. Leon Heyke pocz�� publikowa� swego �Agusta Szlog�, t�, jak si� j� dzi� okre�la, �sceniczn� anegdot�. Ju� za� niebawem �Gazeta� drukowa� b�dzie mutacj� � �Gazet� Ko�ciersk��. Oto miara �wczesnej hierarchii spraw... I jeszcze �Kartuski Kalendarz Maria�ski� z roku 1938. �Sybilla � dla nauki i rozrywki� w liczbie sze�ciu numer�w. Po latach trudno b�dzie synowi redaktora skompletowa� wszystkie egzemplarze �Gazety Kartuskiej�. Ludzka przezorno�� i skrz�tna zapobiegliwo�� ma swoje, dramatyzmem polskich dziej�w wyznaczone granice... W tym czasie � jak odnotuje w swym �Przewodniku po Szwajcarii Kaszubskiej� z roku 1936 dr Aleksander Majkowski � licz� Kartuzy 5764 mieszka�c�w. W tym 5544 narodowo�ci polskiej, 168 niemieckiej (wielce rozga��ziona familia Sokolowskich), 45 �yd�w, innych � dwoje. Lecz miasto rozrasta si� stale. Jest ono siedzib� wszelkich mo�liwych w�adz powiatowych, s�du grodzkiego, obwodowej komisji PW i WF, nadle�nictwa, stra�y granicznej, urz�du skarbowego, inspektoratu kontroli skarbowej, poczty, zarz�du miejskiego, gminnego posterunku, wi�zienia, zarz�du elektrowni w Rutkach. Posiadaj� Kartuzy dwie szko�y, bibliotek� wraz z �wietlic�, zbiory etnograficzne w ma�ej salce wydzia�u powiatowego, stadion PW i WF o wymiarach 250 x 120 m, strzelnic�, tor saneczkowy pobudowany w 1934 roku z inicjatywy � odda� mu to trzeba � starosty Czarnockiego. I jeszcze szpital powiatowy na 50 ��ek, lekarza powiatowego w starostwie, sze�ciu lekarzy, dw�ch dentyst�w, dwie apteki � �Pod Or�em� i �Centraln��, karetk� ratunkow� PCK, �azienki miejskie w Gaju �wi�tope�ka, rze�ni� miejsk�, lekarza weterynarii, miejskie wodoci�gi. A tak�e bank ludowy i �w �Bazar�, wielki sklep b�awatny b�d�cy fili� towarzystwa akcyjnego o tej samej nazwie z siedzib� w Brusach, firma autorstwa ks. Feliksa Bolta. �w kartuski bazar mie�ci�, pr�cz tekstyli�w, konfekcji i galanterii, warsztat krawiecki Tomasza 16 Go��biowskiego. A przecie� by�o w tym budynku kiedy� miejsce na pierwsze sta�e kartuskie kino, w czasie wojny � mo�e lepiej o tym zapomnie�? � magazyn zarekwirowanych mebli. Sp�ka reaktywowa�a si� w czterdziestym pi�tym, trwaj�c, w miar� pomy�lnie, do roku 1949. Nie poprzesta�my na tym. Dope��my obrazu t�tni�cego w tym mie�cie dawniej �ycia przez dorzucenie nast�pnych odcieni w jego wielobarwnej palecie. Bo oto posiada to miasto liczne tartaki, widomy znak tkwienia w niewielkiej odleg�o�ci od las�w mirachowskich i innych pomniejszych, dwa browary wraz z rozlewni� piwa, fabryczk� wody sodowej dla och�ody, m�yn parowy, warsztat ceramiki kaszubskiej Brunona i W�adys�awa Meissner�w, maj�cy swe w�asne, odr�bne od neclowskich z Chmielna ambicje. Dni targowe we �rody i w soboty, sze�� jarmark�w rocznie, w tym cztery kramne. Hotel �Centralny� przy ulicy Parkowej, �Kaszubski Dw�r� przy Gda�skiej, Hotel �Pomorski� Plichty przy 3 Maja, pensjonat Hogi na Wzg�rzu Wolno�ci, a tak�e schronisko szkolne na sto ��ek. Ubogo? Ch�dogo? W sam raz! W mie�cie pracuje sklep delikatesowy J. Kr�czkowskiego przy ulicy Pi�sudskiego 19, sklep Radomskiego przy ulicy Pierackiego � nazwisko tego sanacyjnego ministra nosi�a, kr�tko co prawda, ulica Dworcowa � sklepy towar�w kolonialnych Emila Lniskiego przy Gda�skiej, Jana Szyma�skiego w Rynku, i F. Lewi�skiego przy ul. Jeziornej 20. Rozmaito�ci� zapach�w przyci�ga�y drogerie F. Wieczorka w Rynku i Lewi�skiego na Parkowej. Na brak wzi�cia narzeka� nie mog�y piekarnie i cukiernie L. W�sierskiego przy Pierackiego i Marsza�kowskiego w Rynku. Wyroby mi�sne oferowali Dunajski przy Gda�skiej 13 i Maszke przy Jeziornej. Istnia� te� sk�ad kawy Wielopolskiego. �B�awaty-galanteria-towary kr�tkie� by�y domen� Bronka z ulicy Pierackiego i Schmidta w Rynku. Zn�w sklep z wyrobami elektrotechnicznymi by� w�asno�ci� St. Maesera z Parkowej 5. Istnia�y sobie � w spadku zapewne po niemieckich w�a�cicielach � pensjonaty i restauracje Skrzypkowskiego i Stencla. Kino, uprzednio mieszcz�ce si� w kompleksie domu towarowego �Bazar� � sp�ka z ograniczon� odpowiedzialno�ci� � przenosi si� w s�siedztwo sklepu �Ba�tyk� przy Parkowej, do kamienicy hotelarza Beli i tam�e pod szyldem �Kaszub� przetrwa a� do naszych dni. Tyle, �e wtedy prowadzi� je Fali�ski, syn miejscowego dentysty. * W Kartuzach prawie �e r�wno z salwami pancernika �Schleswig-Holstein� wszystkich kupc�w sp�dz� w jedno miejsce. Babcia Trepczykowa, na co dzie� prowadz�ca w Rynku stoisko z warzywami, b�dzie �wiadkiem jak landrat Busch zwymy�la �yda Rabowa, zapluwaj�c si� na ca�� sal�: � Alle Juden raus! Potem z but� w g�osie doda: � Heute um drei Uhr habe Ich auf dem Spitzberg f�nf M�nner standrechtlich erschissen lassen! (Dzi� zgodnie z prawem o godzinie trzeciej kaza�em rozstrzela� na G�rze Szpiczastej pi�ciu m�czyzn!) I rzuci nazwiskami tych ludzi. Babci starczy�o, i� znalaz�o si� po�r�d nich dobrze jej znane nazwisko kartuskiego, wielce zacnego obywatela, Nacla. � Solche Deutschen kenn Ich nicht an! � powiedzia�a ju� w domu, przez ca�� okupacj� na znak prywatnego protestu nie wychodz�c prawie z domu. Na wie��, i� ksi�dz Leon Po�omski trafia do Stutthofu, pastor M�ller, proboszcz ewangelickiego ko�cio�a w Rynku, osobi�cie udaje si� do hitlerowskiego burmistrza Gutjahra z pro�b� o uwolnienie swego serdecznego od lat przyjaciela. Trud okazuje si� daremny. W lesie pod Kaliskami gin� rozstrzelani kolejni mieszka�cy Kartuz, mi�dzy innymi jeden z linotypist�w z drukarni Jana Bieli�skiego. Uk�ada� z drukarskich czcionek polskie s�owa, rzecz godna najsurowszego napi�tnowania. Ginie te� rynkowy drogerzysta Wieczorek i nauczyciel Gransicki, cz�onkowie Zwi�zku Zachodniego. 17 Fotograf z ulicy Jeziornej otrzymuje wiadomo�� o przygotowywaniu kartuskich klasztornych dzwon�w do przetopienia. Napr�dce wykonuje seri� zdj�� dzwon�w cz�ciowo ju� sp�kanych, roz�upanych. Gra idzie o zachowanie ku pami�ci �aci�skich napis�w. Uda�o si�. S� tam na nowej, ju� powojennej, wersji dzwon�w, oznajmiaj�cych ca�emu miastu o zbli�aj�cej si� mszy �wi�tej, nabo�e�stwie czy uroczysto�ci ko�cielnej. * Byli ascetyczni eremici pos�uguj�cy si� niemieck� mow� Byli pisz�cy jedynie gotykiem By� piekarz Rabow, kt�ry chodzi� z gwiazd� By�y spory wok� tego, co powinno stan�� na parkowym cokole By� pewien kupiec, kt�ry na bia�ym koniu wita� Hallera By�a gazeta � zwierciad�o swoich dni By�y niewiasty dumne z pos�ug czynionych sierocym dzieciom By� miejski fotograf, kt�ry je uwieczni� By� ewangelicki cmentarz i �ydowski kirkut, hen pod m�owskim lasem Byli bogaci kupcy i miejska biedota By�y wiece, uroczysto�ci, capstrzyki I by�o miasto, widownia i niemy �wiadek tego wszystkiego... 18 Ujawnienie pani Marii Pierwsze dni lutego 1920 roku. Na Kaszuby nadchodzi Polska. Znak ust�pienia d�ugiej, przepa�cistej nocy zabor�w. W centralnie po�o�onych Kartuzach organizuje si� �ycie publiczne. Rodzi si� polska administracja pa�stwowa. W b�lach i nie bez powik�a�. W gabinecie dopiero co mianowanego pana starosty ruch mimo to niewielki. Do niedawna adwokat, Emil Sobiecki, zwiaduje si� gdzie tylko kto jako tako m�wi i pisze po polsku. Gwa�townie szuka ludzi do obsadzenia rozmaitych urz�dowych funkcji i godno�ci. Wakuje funkcja osobistej sekretarki starosty. Dowiaduje si� o tym doktor teologii, wzi�ty kaszubski poeta Leon Heyke. Na kursie nauczycielskim w kartuskiej szkole, tej za pruskich czas�w zbudowanej, czerwon� dach�wk� krytej, oci�a�ej, solidnej, ma on dziewczyn� dobrze u�o�on�, umiej�c� po polsku pisa� i czyta�, osiemnastoletni�, starann� wielce, Mari� Szymichowsk�. Pochodzi ona � o czym dr. Heykemu wiadomo � z podkartuskiego Mezowa i jest c�rk� aktywne