2342
Szczegóły |
Tytuł |
2342 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2342 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2342 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2342 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Gabriel Garcia Marquez
Kronika Zapowiedzianej �mierci
Prze�o�y�:
Carlos Marrodan Casas
W dniu, w kt�rym mia� zosta� zabity, Santiago Nasar wsta� o pi�tej trzydzie�ci rano, chc�c zd��y� na uroczysto�� powitania statku wioz�cego biskupa. �ni�o mu si�, �e szed� w m�awce przez gaj figowc�w, i przez chwil� by� szcz�liwy we �nie, ale obudziwszy si�, poczu� si� ca�y zbryzgany ptasimi g�wienkami. "Zawsze �ni�y mu si� drzewa - powiedzia�a mi Placida Linero, jego matka, odtwarzaj�c w dwadzie�cia siedem lat p�niej szczeg�y tego nieszcz�snego poniedzia�ku. - Tydzie� wcze�niej �ni�o mu si�, �e lecia� sam w samolocie z cynfolii, kt�ry swobodnie przelatywa� pomi�dzy migda�owcami". Cieszy�a si� w pe�ni zas�u�on� s�aw� nieomylnej t�umaczki cudzych sn�w, pod warunkiem �e opowiadano je na czczo, nie dostrzeg�a jednak �adnej z�owr�bnej przepowiedni w snach swego syna - ani w tych dw�ch ostatnich, ani w poprzednich z drzewami, kt�re opowiada� jej we wszystkie ranki poprzedzaj�ce jego �mier�.
Santiago Nasar r�wnie� nie dostrzeg� z�ej wr�by. Spa� kr�tko i �le, nie zdejmuj�c ubrania. Obudzi� si� z b�lem g�owy, czuj�c na podniebieniu smak miedzianego strzemienia, szybko jednak uzna� to za naturalne skutki weselnej hulanki, kt�ra przed�u�y�a si� do rana. Nie do�� tego: wiele os�b napotkanych przez niego od momentu, gdy wyszed� z domu o sz�stej pi��, a� do chwili kiedy w godzin� p�niej zosta� zaszlachtowany jak wieprz, wspomina�o, i� by� w�wczas nieco ospa�y, ale w dobrym humorze, i �e wszystkim mimochodem napomkn�� co� o pi�knym dniu. Nikt nie by� pewien, czy mia� na my�li pogod�. Wielu jednomy�lnie wspomina�o, �e ranek by� pogodny, z nadlatuj�c� od plantacji bananowych morsk� bryz�, a wi�c taki, jakiego mo�na by�o si� spodziewa� po dobrym lutym tamtych czas�w. Wi�kszo�� zgodnie jednak stwierdza�a, �e pogoda by�a pod psem, niebo niskie i pos�pne, w powietrzu unosi�a si� st�chlizna stoj�cych w�d, a w chwili nieszcz�cia si�pi�a m�awka, taka sama, jak� widzia� Santiago Nasar w lesie swego snu. Je�li za� chodzi o mnie, to po weselnej pijatyce wraca�em do przytomno�ci na apostolskim �onie Marii Alejandriny Cervantes i obudzi�y mnie dopiero dzwony bij�ce na trwog�, cho� my�la�em, �e uderzono w nie na cze�� biskupa.
Santiago Nasar ubra� si� w bia�e lniane spodnie, nie krochmalone, takie same jak te, kt�re mia� na sobie poprzedniego dnia na weselu. By�o to ubranie na wielkie okazje. Gdyby nie wizyta biskupa, w�o�y�by spodnie i koszul� koloru khaki i buty do jazdy konnej, czyli to, w co ubiera� si� w ka�dy poniedzia�ek, gdy jecha� do hacjendy "Divino Rostro", odziedziczonej po ojcu i zarz�dzanej przez niego roztropnie, cho� bez wi�kszych sukces�w. Gdy wyrusza� konno, przypina� do pasa magnum 357, kt�rego pociski z pancernej stali, jak mawia�, mog�y przeci�� konia na p�. W sezonie polowa� na kuropatwy bra� swoje sokolnicze akcesoria. Poza tym w swoim arsenale mia�: manlicher schonauer 30.06, holand magnum 300, hornet 22 z celownikiem optycznym i wielostrza�owego winczestera. Spa� zawsze tak jak jego ojciec, trzymaj�c bro� w poszewce poduszki, tego dnia jednak przed wyj�ciem z domu wyj�� naboje i schowa� do szufladki nocnego stolika. "Nigdy nie zostawia� broni nabitej" - powiedzia�a mi jego matka. Wiedzia�em o tym, tak jak wiedzia�em, �e bro� chowa� w jednym miejscu, amunicj� za� jak najdalej od niej, tak by nikt, cho�by przypadkiem, nie uleg� pokusie za�adowania broni wewn�trz domu. By� to roztropny nawyk narzucony przez ojca od tego dnia, kiedy to rano jedna ze s�u��cych, chc�c zdj�� poszewk� z poduszki, zacz�a ni� potrz�sa�; pistolet wypad� i uderzaj�c o pod�og� wystrzeli�, kula za� roztrzaska�a szaf� w pokoju, przebi�a �cian� salonu, z bitewnym gwizdem przelecia�a przez jadalni� s�siedniego domu i obr�ci�a w gipsowy proch �wi�tego naturalnej wielko�ci z g��wnego o�tarza ko�cio�a na drugim ko�cu placu. Santiago Nasar, w�wczas ma�e dziecko, nie zapomnia� nigdy tej pogl�dowej lekcji udzielonej przez nieszcz�liwy traf.
Ostatnim obrazem syna, jaki zachowa�a w pami�ci matka, by�a wizja jego przelotnego pobytu w sypialni. Obudzi� j�, gdy usi�owa� po omacku znale�� w �azienkowej apteczce tabletk� aspiryny; matka zapali�a w�wczas �wiat�o i ujrza�a go, jak wy�ania� si� w drzwiach ze szklank� wody w r�ku, i takim mia�a go zapami�ta� na zawsze. Santiago Nasar opowiedzia� jej w�wczas sen, ona jednak nie zwr�ci�a uwagi na drzewa.
- Wszystkie sny z ptakami oznaczaj� dobre zdrowie - powiedzia�a.
Ujrza�a go, le��c w tym samym hamaku i w tej samej pozycji, w jakiej zasta�em j�, powalon� przez ostatnie �wiat�a staro�ci, kiedy wr�ci�em do tego zapomnianego miasteczka, pr�buj�c z�o�y� z tylu rozproszonych od�amk�w rozbite zwierciad�o pami�ci. Nawet w pe�nym �wietle z trudem rozpoznawa�a kszta�ty, a do skroni przy�o�one mia�a zio�a maj�ce u�mierzy� wieczny b�l g�owy, kt�ry pozostawi� jej syn, gdy po raz ostatni przeszed� przez sypialni�. Le�a�a na boku, pr�buj�c podnie�� si� uczepiona pali u wezg�owia hamaka, w p�mroku za� unosi� si� ten sam zapach baptysterium, kt�ry tak mnie zdziwi� w �w ranek, gdy pope�niono zbrodni�.
W chwili, kiedy pojawi�em si� w pustce drzwi, pomyli�a mnie ze wspomnieniem Santiago Nasara. "Tam sta� - powiedzia�a mi. - Mia� na sobie bia�e
lniane ubranie, prane w samej wodzie, bo mia� tak delikatn� sk�r�, �e nie znosi� chrz�stu krochmalu". Siedzia�a d�u�szy czas w hamaku �uj�c nasionka rze�uchy, p�ki nie otrz�sn�a si� ze z�udzenia, �e syn wr�ci�. W�wczas westchn�a: "To by� m�czyzna mojego �ycia".
Zobaczy�em go w jej pami�ci. W ostatnim tygodniu stycznia sko�czy� dwadzie�cia jeden lat, by� smuk�y, blady, mia� arabskie rz�sy i kr�cone w�osy swego ojca. By� jedynym synem ma��e�stwa z rozs�dku, kt�re nie zazna�o chwili szcz�cia. Ale Santiago Nasar wydawa� si� szcz�liwy przy ojcu, p�ki ten nagle nie zmar�, i przez nast�pne trzy lata wydawa� si� nadal szcz�liwy przy samotnej matce a� do poniedzia�ku swojej �mierci. Po niej odziedziczy� instynkt. Od ojca nauczy� si�, jeszcze jako dziecko, w�adania broni� paln�, mi�o�ci do koni i uk�adania do �ow�w drapie�nych ptak�w, ale r�wnie� wypr�bowanej sztuki odwagi i ostro�no�ci. Mi�dzy sob� rozmawiali po arabsku, ale w obecno�ci Placidy Linero po hiszpa�sku, �eby nie czu�a si� odepchni�ta. Nigdy nie widziano ich uzbrojonych w miasteczku i tylko raz pojawili si� ze swymi wytresowanymi soko�ami, i to z okazji pokazu sokolnictwa podczas specjalnego kiermaszu na cele dobroczynne. �mier� ojca zmusi�a go do przerwania nauki pod koniec szko�y �redniej, musia� bowiem obj�� rodzinn� hacjend�. Sobie samemu ju� Santiago Nasar zawdzi�cza�, i� by� weso�y, spokojny i kochliwy.
W dniu, w kt�rym mia� zosta� zabity, matka, ujrzawszy go ubranego na bia�o, pomy�la�a, �e pomyli� mu si� dzie�. "Przypomnia�am mu, �e dzi� jest poniedzia�ek" - powiedzia�a mi. Ale wyt�umaczy� jej, �e ubra� si� od�wi�tnie na wypadek, gdyby nadarzy�a si� okazja uca�owa� pier�cie� biskupa. Nie okaza�a tym najmniejszego zainteresowania.
- Nawet nie zejdzie ze statku - odpar�a. - Udzieli b�ogos�awie�stwa z obowi�zku, jak zwykle, i odp�ynie tam, sk�d przyp�yn��. Nienawidzi tego miasteczka.
Santiago Nasar wiedzia�, �e matka ma racj�, ale splendor uroczysto�ci ko�cielnych wzbudza� w nim nieodparty zachwyt. "To jest jak wino" - wyzna� mi kiedy�. Jedynym zmartwieniem matki w zwi�zku z wizyt� biskupa by�o, �eby jej syn nie zm�k� na deszczu, s�ysza�a bowiem, jak kicha� przez sen. Poradzi�a mu, �eby wzi�� parasol, ale on pomacha� jej r�k� na po�egnanie i wyszed� z pokoju. Widzia�a go po raz ostatni.
Victoria Guzman, kucharka, by�a ca�kowicie pewna, �e nie pada�o ani tego dnia, ani przez ca�y luty. "Wprost przeciwnie - powiedzia�a mi, kiedy odwiedzi�em j� na kr�tko przed jej �mierci�. - S�o�ce zacz�o grza� wcze�niej ni� w sierpniu". Oprawia�a na �niadanie trzy kr�liki, atakowana przez dysz�ce psy, gdy Santiago Nasar wszed� do kuchni. "Zawsze gdy wstawa�, wygl�da�, jakby �ajdaczy� si� ca�� noc" - wspomina�a bez czu�o�ci Victoria Guzman. Divina Flor, jej rozkwitaj�ca w�a�nie c�rka,
poda�a mu jak w ka�dy poniedzia�ek kubek gorzkiej kawy z odrobin� w�dki z trzciny cukrowej, by m�g� znie�� ci�ar minionej nocy. Ogromna kuchnia z rozlegaj�cym si� w niej sykiem ognia i kurami �pi�cymi na �erdkach wydawa�a tajemnicze oddechy. Santiago Nasar prze�kn�� kolejn� aspiryn� i usiad�, by �yk po �yku popija� kaw� z du�ego kubka, pogr��aj�c si� w leniwych my�lach i nie odrywaj�c wzroku od obydwu kobiet patrosz�cych kr�liki nad piecykiem. Victoria Guzman mimo swego wieku zachowa�a urod�. Dziewczynk�, dzik� jeszcze troch� i nie oswojon�, zdawa�y si� ju� rozpiera� hormony. Gdy podesz�a, �eby zabra� pusty kubek, Santiago Nasar z�apa� j� za przegub d�oni.
- Ju� mo�na ci� uje�d�a� - powiedzia�. Victoria Guzman pogrozi�a mu zakrwawionym no�em.
- Ty j�, bia�y, pu�� - rozkaza�a mu nie na �arty. - Z tej studni si� nie napijesz, p�ki ja �yj�. Zosta�a uwiedziona przez Ibrahima Nasara w pe�ni swej m�odo�ci. Przez wiele lat kocha� si� z ni� po stajniach swej hacjendy i sprowadzi� na s�u�b� do domu, gdy zauroczenie mu przesz�o. Divina Flor, c�rka z p�niejszego ju� ma��e�stwa, czu�a, �e jest jej przeznaczone k�usownicze ��ko Santiago Nasara i prze�wiadczenie to budzi�o w niej przedwczesny niepok�j. "Taki m�czyzna ju� si� nigdy nie narodzi" - powiedzia�a mi, gruba, przywi�d�a i otoczona dzie�mi po innych mi�o�ciach. "Wykapany ojciec - odparowa�a jej Victoria Guzman. - Zasraniec". Ale nie potrafi�a opanowa� gwa�townego dreszczu trwogi na wspomnienie przera�enia Santiago Nasara, kiedy jednym szarpni�ciem wyrwa�a z kr�lika dymi�ce wn�trzno�ci i rzuci�a je psom.
- Nie b�d� taka okrutna - powiedzia� jej. - A gdyby to by� cz�owiek?
Victoria Guzman potrzebowa�a niemal dwudziestu lat, by zrozumie�, �e m�czyzna przyzwyczajony do zabijania bezbronnych zwierz�t m�g� si� tak nagle przerazi�. "Bo�e �wi�ty - krzykn�a wystraszona - i pomy�le�, �e to by�o dla mnie takim odkryciem". W ten poranek zbrodni by�o w niej jednak tyle t�umionych uraz�w, i� nie przesta�a rzuca� psom wn�trzno�ci kr�lik�w. Byle tylko uprzykrzy� �niadanie Santiago Nasarowi. W tym to w�a�nie momencie ca�e miasteczko zosta�o zerwane na nogi brutalnym rykiem parowca wioz�cego biskupa.
Mieszkali w starym dwupi�trowym domu, by�ym magazynie, o �cianach z surowych desek i dwuspadowym cynkowym dachu, na kt�rym siada�y s�py wygl�daj�c portowych odpadk�w. Zosta� zbudowany w czasach, kiedy rzeka by�a na tyle �eglowna, i� barki, a nawet niekt�re statki pe�nomorskie zapuszcza�y si� a� tutaj poprzez bagniska estuarium. Gdy Ibrahim Nasar przyby� pod koniec wojen domowych z ostatnimi Arabami, morskie statki nie przyp�ywa�y ju� wskutek zmiany nurtu, wobec czego magazyn sta� si� bezu�yteczny. Ibrahim Nasar kupi� go niemal za darmo, planuj�c za�o�enie w nim sklepu z artyku�ami importowanymi, kt�rego nigdy nie otworzy�, i dopiero przed �lubem przerobi� go na dom mieszkalny. Na parterze urz�dzi� salon do wszystkiego, w g��bi dobudowa� stajni� dla czterech koni, s�u�b�wki i folwarczn� kuchni� z oknami wychodz�cymi na port, przez kt�re o ka�dej porze wpada� fetor w�d. W salonie pozostawi� jedynie kr�cone schody wy�owione po jakiej� katastrofie okr�towej. Na pi�trze, gdzie przedtem mie�ci�y si� biura urz�du celnego, urz�dzi� dwa obszerne pokoje i pi�� kajut dla gromady dzieci, kt�re chcia� mie�, a nad rosn�cymi na placu drzewami migda�owymi zbudowa� balkon, gdzie Placida Linero siadywa�a w marcowe popo�udnia, by tam znale�� ulg� w swej samotno�ci. Od frontu zachowa� g��wne drzwi i dorobi� dwa wysokie okna z toczonymi ga�kami. Pozostawi� te� tylne drzwi, podwy�szaj�c je nieco, tak by mie�ci� si� w nich ko�. Zachowa� r�wnie� cz�� dawnego nabrze�a. W�a�nie te drzwi by�y najcz�ciej u�ywane, cho� nie dlatego, i� by�y najprostszym wej�ciem do stajni i kuchni, ale przede wszystkim dlatego, �e bezpo�rednio wychodzi�y na ulic� nowego portu, oszcz�dzaj�c drogi przez plac. G��wne drzwi, poza �wi�tecznymi okazjami, zawsze by�y zamkni�te i zaryglowane. Pomimo tego w�a�nie przy nich, a nie przy tylnych drzwiach czekali na Santiago Nasara ludzie, kt�rzy zamierzali go zabi�, i w�a�nie nimi wyszed� Santiago Nasar na uroczysto�� powitania biskupa, aczkolwiek musia� okr��y� dom, �eby doj�� do portu.
Nikt nie m�g� poj�� zbiegu tylu fatalnych okoliczno�ci. Przyby�y z Riohacha s�dzia �ledczy musia� je spostrzec, lecz nie mia� odwagi ich uzna�, a �wiadcz� o tym jego zabiegi w aktach, by faktom nada� racjonaln� interpretacj�. Drzwi wychodz�ce na plac wielokrotnie pojawia�y si� w zeznaniach pod nazw� z powie�ci odcinkowej jako "Fatalne drzwi". W istocie za� jedyn� wiarygodn� interpretacj� wydawa�o si� wyja�nienie Placidy Linero, kt�ra odpowiadaj�c na pytanie u�y�a matczynego argumentu: "M�j syn nigdy nie wychodzi� tylnymi drzwiami, kiedy by� dobrze ubrany". Zdawa�a si� to by� prawda tak prosta, i� s�dzia �ledczy odnotowa� j� na marginesie, nie wci�gn�� jej jednak do akt.
Victoria Guzman ze swej strony kategorycznie zaprzeczy�a, jakoby ona i jej c�rka wiedzia�y, �e na Santiago Nasara czekano, by go zabi�. Ale po latach przyzna�a, �e obie wiedzia�y ju� o tym, kiedy wszed� do kuchni, �eby wypi� kaw�. Powiedzia�a jej o tym �ebraczka, kt�ra przysz�a nieco po pi�tej prosz�c o mleko; powiedzia�a te�, dlaczego chc� go zabi� i gdzie na niego czekaj�. "Nie uprzedzi�am go, bo my�la�am, �e te gro�by to pijackie gadanie" - doda�a Victoria. Ale podczas kt�rych� z rz�du odwiedzin, gdy Victoria Guzman ju� nie �y�a, Divina Flor wyzna�a mi, �e jej matka nie powiedzia�a nic Santiago Nasarowi, bo w skryto�ci serca chcia�a, �eby go zabito. Ona za� nie uprzedzi�a go, bo wtedy by�a
tylko przestraszon� dziewczynk�, niezdoln� do podj�cia samodzielnej decyzji, a przestraszy�a si� jeszcze bardziej, kiedy chwyci� j� za przegub i poczu�a dotyk d�oni, lodowatej i skamienia�ej jak r�ka trupa.
Santiago Nasar przeszed� d�ugimi krokami przez p�mrok domu, poganiany radosnym buczeniem biskupiego statku. Divina Flor wymin�a go, by otworzy� mu drzwi, i usi�owa�a nie da� si� z�apa� pomi�dzy klatkami �pi�cych ptak�w w jadalni, pomi�dzy wiklinowymi meblami i wisz�cymi paprociami w salonie, ale gdy odsun�a zasuw�, nie zdo�a�a ju� unikn�� wyci�gni�tych szpon�w drapie�nego krogulca. "Z�apa� mnie za ca�� pip� - powiedzia�a mi Divina Flor. - Zawsze to robi�, kiedy mnie przy�apa� w jakim� k�cie, ale tamtego dnia nie przestraszy�am si� jak zwykle, tylko strasznie zachcia�o mi si� p�aka�". Przepu�ci�a go, by m�g� wyj��, i przez uchylone drzwi zobaczy�a na placu migda�owce o�nie�one blaskiem �witu, ale ba�a si� zobaczy� cokolwiek wi�cej. "Wtedy statek przesta� wy� i zacz�y pia� koguty - powiedzia�a. - Zrobi� si� taki harmider, �e trudno by�o uwierzy�, aby w miasteczku znajdowa�o si� a� tyle kogut�w, i pomy�la�am, �e przyp�yn�y razem z biskupem". Jedyne, co mog�a zrobi� dla m�czyzny, kt�ry nigdy nie mia� by� jej m�czyzn�, to zostawi� wbrew poleceniom Placidy Linero nie zaryglowane drzwi, aby m�g� w razie czego wej�� z powrotem. Kto�, kogo nigdy nie zidentyfikowano, wsun�� pod drzwi kopert� z kartk� ostrzegaj�c� Santiago Nasara, �e czekaj� na niego, by go zabi�, ujawniaj�c przy tym miejsce, motywy i inne szczeg�y intrygi. Ostrze�enie le�a�o ju� na pod�odze, gdy Santiago Nasar wychodzi� z domu, nie dostrzeg� go jednak, tak jak nie dostrzeg�a go r�wnie� Divina Flor, nie dostrzeg� go zreszt� nikt jeszcze d�ugo po tym, jak zbrodnia zosta�a dokonana.
Min�a ju� sz�sta, jednak �wiat�a uliczne jeszcze si� pali�y. Z ga��zi migda�owc�w i niekt�rych balkon�w zwisa�y kolorowe weselne girlandy i mo�na by�o pomy�le�, �e powieszono je dopiero co na cze�� biskupa. Ale wy�o�ony p�ytami plac, gdzie sta� podest dla muzyk�w, wygl�da� niczym �mietnisko pe�ne pustych butelek, przer�nych pozosta�o�ci i odpadk�w po publicznej zabawie. Gdy Santiago Nasar wychodzi� z domu, wiele os�b przynaglonych buczeniem statku bieg�o w stron� portu. Jedynym czynnym na placu lokalem by� s�siaduj�cy z ko�cio�em sklep z nabia�em, gdzie w tym czasie siedzieli dwaj m�czy�ni czekaj�cy na Santiago Nasara, �eby go zabi�. Clotilde Armenta, w�a�cicielka sklepu, ujrza�a go w brzasku �witu i odnios�a wra�enie, �e ubrany jest w aluminium. "Ju� wtedy wygl�da� jak zjawa" - powiedzia�a mi. M�czy�ni, kt�rzy mieli go zabi�, zasn�li na krzes�ach, przytulaj�c do piersi no�e owini�te w gazet�. Clotilde Armenta wstrzyma�a oddech, �eby ich nie obudzi�.
Pedro i Pablo Vicario byli bli�niakami. Mieli po dwadzie�cia cztery lata i byli tak do siebie podobni, �e z trudem ich rozr�niano. "Oci�a�ego wygl�du,
ale dobrego charakteru" - g�osi� akt sprawy. Ja, znaj�c ich od szko�y podstawowej, opisa�bym ich tak samo. Tego dnia rano mieli jeszcze na sobie ciemne weselne garnitury, zbyt ci�kie i zbyt przyzwoite jak na Karaiby, i cho� ich twarze nosi�y �lady wielu godzin rozpusty, dope�nili jednak porannego rytua�u i ogolili si�. Chocia� pili nieprzerwanie od przededniu wesela, po tych trzech dniach nie byli ju� pijani, wygl�dali tylko jak niewyspani lunatycy. Zasn�li przy pierwszych podmuchach �witu, po prawie trzech godzinach oczekiwania w sklepie Clotilde Armenta, i to by� ich pierwszy sen od pi�tku.
Gdy statek zabucza� po raz pierwszy, obaj ockn�li si�, ale instynkt wyrwa� ich ca�kowicie ze snu, dopiero gdy Santiago Nasar opu�ci� sw�j dom. Ka�dy z nich chwyci� w�wczas za sw�j pakiet owini�ty w gazet�, a Pedro Vicario zacz�� wstawa�.
- Na mi�o�� bosk� - szepn�a Clotilde Armenta. - Zostawcie to na p�niej, cho�by przez wzgl�d na ksi�dza biskupa.
"Jakby mnie Duch �wi�ty nawiedzi�" - cz�sto powtarza�a p�niej. By� to istotnie opatrzno�ciowy przypadek, cho� nie na wiele si� zda�. Po tym, co powiedzia�a, bli�niacy Vicario zreflektowali si� i ten, kt�ry ju� wsta�, ponownie usiad�. Obaj odprowadzili wzrokiem Santiago Nasara przechodz�cego przez plac. "Patrzyli na niego raczej z �alem" - m�wi�a Clotilde Armenta. W tej samej chwili przez plac przesz�y bez�adnie w swych sierocych mundurkach wychowanki szko�y prowadzonej przez zakonnice.
Placida Linem mia�a racj�; biskup w og�le nie zszed� na l�d. W porcie, poza miejscowymi w�adzami i dzie�mi ze szk�, zebra�a si� masa ludzi i wsz�dzie pe�no by�o klatek z podtuczonymi kogutami przyniesionymi w prezencie dla biskupa, zupa z kogucich grzebieni by�a bowiem jego ulubionym przysmakiem. Przy nabrze�u zwalono tyle stos�w drewna, i� za�adowanie ich na statek trwa�oby co najmniej dwie godziny. Ale statek w og�le nie przybi� do brzegu. Wyp�yn�� zza zakr�tu rzeki dysz�c niby smok i w�wczas orkiestra zagra�a hymn biskupi, a koguty w klatkach zacz�y pia�, budz�c wszystkie koguty w okolicznych osadach.
W owej epoce legendarne parostatki z paleniskami na drewno, nap�dzane ko�em �opatkowym, zanika�y ju� powoli, a kursuj�ce niedobitki nie do��, �e nie mia�y ju� pianol ani specjalnych kajut na miodowe miesi�ce, to ledwie mog�y jeszcze p�yn�� pod pr�d. Ten by� jednak nowy i zamiast jednego komina mia� dwa, opasane, niczym banderol�, barwami narodowymi, za� ko�o �opatkowe od rufy nadawa�o mu impet pe�nomorskiego statku. Na najwy�szym mostku przy kapita�skiej kabinie w otoczeniu swej �wity Hiszpan�w, sta� biskup w bia�ej sutannie. "Pogoda by�a jak na Bo�e Narodzenie" - powiedzia�a moja siostra Margot. Przep�ywaj�c bowiem wzd�u� portu, jak wynika z jej opowie�ci, statek wyda� gwizd i trysn�� strumieniem spr�onej pary, mocz�c tych, kt�rzy stali przy samym brzegu. Wszystko wydawa�o si� ulotn� z�ud�: biskup, znalaz�szy si� na wprost zgromadzonych przy nabrze�u t�um�w, zacz�� kre�li� w powietrzu znak krzy�a i nieprzerwanie udziela� swego b�ogos�awie�stwa, z przyzwyczajenia, bez cynizmu i bez uduchowienia, p�ki statek nie znikn�� z oczu pozostawiaj�c za sob� wrzaw� kogut�w.
Santiago Nasar mia� powody, by poczu� si� rozgoryczonym. Uczestniczy� w przygotowaniach w odpowiedzi na publiczne apele ksi�dza Carmen Amadora, znosz�c wiele wi�zek drewna i osobi�cie wybieraj�c koguty o najbardziej apetycznych grzebieniach. Uczucie zawodu nie trwa�o jednak d�ugo. Zdaniem mojej siostry Margot, kt�ra sta�a razem z nim przy nabrze�u, by� w bardzo dobrym humorze i pe�en ch�ci do kontynuowania zabawy, mimo uporczywego b�lu g�owy. "Nie wygl�da� na przezi�bionego i tylko ca�y czas rozmy�la� o tym, ile kosztowa�o wesele" - powiedzia�a mi. Towarzysz�cy im Cristo Bedoya ujawni� liczby, kt�re spot�gowa�y jego podziw. By� na weselu z Santiago Nasarem i ze mn� prawie do czwartej, ale zamiast wr�ci� do swoich rodzic�w, sp�dzi� reszt� nocy na rozmowach w domu swych dziadk�w. Uzyska� tam szereg informacji brakuj�cych mu dot�d do obliczenia koszt�w wesela. Oszacowa�, �e pod n� posz�o dla go�ci czterdzie�ci indyk�w i jedena�cie �wi�, i cztery ja��wki, kt�re pan m�ody kaza� upiec dla wszystkich na g��wnym placu miasteczka. Oszacowa� te�, �e wypito dwie�cie pi�� skrzy� alkoholu z przemytu, a prawie dwa tysi�ce butelek rumu rozdano t�umom. Nie by�o takiej osoby, ni biednej, ni bogatej, kt�ra w ten czy inny spos�b nie uczestniczy�aby w najg�o�niejszym weselu, jakie kiedykolwiek widziano w miasteczku. Santiago Nasar pomarzy� na g�os:
- Taki b�dzie m�j �lub - powiedzia�. - �ycia wam nie starczy, �eby o nim rozpowiada�.
Moja siostra poczu�a, �e anio� przelecia�. Raz jeszcze pomy�la�a o szcz�ciu Flory Miguel, kt�ra maj�c w swym �yciu ju� tak wiele, na dodatek mia�a dosta� jeszcze Santiaga Nasara na tegoroczne �wi�ta Bo�ego Narodzenia. "Nagle zda�am sobie spraw�, �e nie mog�o by� lepszej partii od niego - powiedzia�a mi. - No bo pomy�l: �adny, dobrze wychowany i w wieku dwudziestu jeden lat z w�asnym maj�tkiem". Mia�a zwyczaj zapraszania go do nas, kiedy na �niadanie by�y placki maniokowe, a tego dnia rano moja matka w�a�nie je robi�a. Santiago Nasar z entuzjazmem przyj�� zaproszenie.
- Tylko si� ,przebior� i zaraz ci� dogoni� - powiedzia� i nagle zauwa�y�, �e zostawi� zegarek na nocnym stoliku. - Kt�ra jest godzina?
By�a sz�sta dwadzie�cia pi��. Santiago Nasar wzi�� pod r�k� Cristo Bedoy� i ruszy� z nim w stron� placu.
- Za pi�tna�cie minut jestem u ciebie - powiedzia� mojej siostrze.
Nalega�a, by p�j�� od razu razem, gdy� �niadanie by�o ju� gotowe. "To naleganie by�o dziwne - powiedzia� mi Cristo Bedoya. - Tak dziwne, i� czasami my�la�em, �e Margot ju� wiedzia�a, �e maj� go zabi�, i chcia�a go ukry� w twoim domu". Mimo to Santiago Nasar nam�wi� j�, by pierwsza posz�a do domu, on za� w tym czasie przebierze si� w ubranie je�dzieckie, mia� by� bowiem wcze�nie w "Divino Rostro", by kastrowa� m�ode byczki. Po�egna� j� tym samym ruchem r�ki, kt�rym po�egna� swoj� matk�, i oddali� si� w stron� placu, trzymaj�c pod r�k� Cristo Bedoy�. Widzia�a go po raz ostatni.
Wiele os�b zgromadzonych w porcie wiedzia�o, �e maj� zabi� Santiago Nasara. Don Lazaro Aponte, emerytowany dyplomowany pu�kownik i alkad od jedenastu lat, pomacha� mu r�k�. "Mia�em realne podstawy, by s�dzi�, �e nie zagra�a mu ju� �adne niebezpiecze�stwo" - powiedzia� mi. Ksi�dz Carmen Amador r�wnie� si� nie przej��. "Kiedy zobaczy�em, �e jest zdr�w i ca�y, pomy�la�em, �e to wszystko by�o fa�szyw� pog�osk�" - wyzna� mi. Nikt w�wczas nawet nie zada� sobie pytania, czy Santiago Nasar zosta� przynajmniej ostrze�ony, wszystkim bowiem wydawa�o si� nieprawdopodobne, by mog�o by� inaczej.
Moja siostra Margot by�a w istocie jedn� z tych niewielu os�b, kt�re nie wiedzia�y, �e grozi mu �mier�. "Gdybym wiedzia�a, przyprowadzi�abym go do domu, cho�bym musia�a go zwi�za�" - o�wiadczy�a s�dziemu �ledczemu. Dziwne, �e o tym nie wiedzia�a, ale jeszcze dziwniejsze by�o to, �e nie wiedzia�a o tym r�wnie� moja matka, osoba dowiaduj�ca si� o wszystkim wcze�niej ni� ktokolwiek w rodzinie, mimo �e od lat nie wychodzi�a z domu, nawet na msz�. Podziwia�em t� jej w�a�ciwo�� od czasu, gdy zacz��em wcze�nie wstawa�, by i�� do szko�y. Co rano zastawa�em j� tak�, jak� by�a w owych czasach - blad� i tajemnicz�, zamiataj�c� podw�rze miot�� z ga��zi w popielatym blasku �witu i spowiadaj�c� mi mi�dzy jednym a drugim �ykiem kawy, co wydarzy�o si� na �wiecie, podczas gdy�my spali. Zdawa�a si� by� zespolona z innymi lud�mi w miasteczku niewidzialnymi nitkami tajemnej ��czno�ci, szczeg�lnie z lud�mi w jej wieku, czasem bowiem zaskakiwa�a nas wie�ciami wyprzedzaj�cymi sam bieg wydarze�, kt�re zna� mog�a tylko dzi�ki sztuce jasnowidzenia. Ale tego ranka nie przeczu�a pierwszych ziaren tragedii, kt�re zacz�y wschodzi� o trzeciej nad ranem. Wymiot�a ju� patio, a kiedy moja siostra Margot wychodzi�a na przywitanie biskupa, zasta�a j� miel�c� maniok. "S�ycha� by�o koguty" - m�wi zazwyczaj moja matka wspominaj�c tamten dzie�. Nie skojarzy�a nigdy odleg�ej wrzawy z przyjazdem biskupa, lecz z dogasaj�cym weselem.
Nasz dom sta� z dala od g��wnego placu w zagajniku drzew mangowych nie opodal rzeki. Moja siostra sz�a do portu ca�y czas wzd�u� brzegu, a ludzie byli zbyt podnieceni wizyt� biskupa, by zajmowa� si� innymi sensacjami. Z�o�ono chorych w bramach, by mogli przyj�� bo�e lekarstwo, kobiety wybiega�y z podw�rzy z indykami, prosiakami i z wszystkim, co nadawa�o si� do jedzenia, z drugiego za� brzegu przyp�ywa�y cz�na ozdobione kwiatami. P�niej jednak, gdy biskup przep�yn�� obok miasteczka nie postawiwszy nawet nogi na l�dzie, ta druga tajona dot�d wiadomo�� nabra�a wymiar�w sensacyjnego skandalu. To w�a�nie w�wczas moja siostra Margot pozna�a j� w ca�ej okaza�o�ci i brutalno�ci: Angela Vicario, owa pi�kna dziewczyna, kt�ra wysz�a za m�� poprzedniego dnia, zosta�a zwr�cona do domu swych rodzic�w, ma��onek bowiem odkry�, �e nie by�a dziewic�. "Poczu�am si� tak, jakbym to ja mia�a umrze� - powiedzia�a moja siostra. - Ale cho� rozwodzili si� nad t� bujd�, nikt nie m�g� mi wyt�umaczy�, jak to si� sta�o, �e biedny Santiago Nasar zosta� wpl�tany w podobn� intryg�". Pewne by�o tylko to, �e bracia Angeli Vicario czekaj� na niego, �eby go zabi�.
Moja siostra wr�ci�a do domu ledwo powstrzymuj�c p�acz. W jadalni zasta�a maj� matk� przystrojon� w niedzieln� sukni� w niebieskie kwiaty, na wypadek gdyby biskup przyszed� nas pozdrowi�, i �piewaj�c� podczas nakrywania sto�u faso o niewidzialnej mi�o�ci. Siostra dostrzeg�a, �e po�o�y�a o jedno nakrycie wi�cej ni� zazwyczaj.
- To dla Santiago Nasara - powiedzia�a jej moja matka. - Powiedziano mi, �e zaprosi�a� go na �niadanie.
- Zabierz je - odrzek�a moja siostra.
W�wczas opowiedzia�a jej wszystko. "Ale to by�o tak, jakby ju� wiedzia�a - zwierzy�a mi si�. - Tak jak zwykle, gdy zaczynasz jej co� opowiada� i nie dojdziesz do po�owy, ona ju� wie, jaki jest koniec". Ta z�a wiadomo�� by�a zaszyfrowanym w�ze�kiem dla mojej matki. M�odemu Santiago nadano to imi� na jej cze��, ponadto by�a jego matk� chrzestn�. By�a jednak r�wnie� w jakim� stopniu spowinowacona z Pur� Vicario, matk� zwr�conej panny m�odej. Mimo to, nie czekaj�c ju� ko�ca opowie�ci, w�o�y�a pantofle na obcasach i narzuci�a mantylk� do mszy, u�ywan� w�wczas przez ni� jedynie do wizyt kondolencyjnych. M�j ojciec, kt�ry wszystko s�ysza� le��c w ��ku, pojawi� si� w jadalni w pi�amie i wystraszony zapyta�, gdzie idzie.
- Uprzedzi� kum� Placid� - odpowiedzia�a. - To niesprawiedliwe, �eby wszyscy wiedzieli, �e maj� zabi� jej syna, a ona by�a jedyn�, kt�ra nic o tym nie wie.
- Jeste�my z ni� spokrewnieni w tym samym stopniu, co z rodzin� Vicario - odpar� ojciec.
- Zawsze trzeba by� po stronie zabitego - odpowiedzia�a.
Moi m�odsi bracia zacz�li wychodzi� ze swych pokoi. Najm�odsi, smagni�ci powiewem tragedii, uderzyli w p�acz. Matka po raz pierwszy w �yciu nie przej�a si� nimi i nie zwr�ci�a r�wnie� uwagi na m�a.
- Poczekaj, ubior� si� - powiedzia� jej.
By�a ju� na ulicy. M�j brat Jaime, w�wczas niespe�na siedmioletni, jedyny ze wszystkich dzieci by� ju� ubrany do szko�y.
- Id� z ni� - rozkaza� mu ojciec.
Jaime pobieg� za ni�, nie wiedz�c, co si� dzieje ani dok�d id�, i chwyci� si� jej r�ki. "Gada�a sama do siebie - powiedzia� mi Jaime. - Z�oczy�cy, m�wi�a po cichu, zasrane bydlaki, nie potrafi� nic zrobi�, co by nie by�o nieszcz�ciem". Nie zdawa�a sobie nawet sprawy z tego, �e prowadzi za r�k� dziecko. "Ludzie my�leli chyba, �e zwariowa�am - powiedzia�a mi. - Pami�tam tylko, �e z daleka s�ycha� by�o ludzki tumult, tak jakby od nowa zacz�o si� wesele, i �e wszyscy biegli w stron� placu". Przyspieszy�a kroku z determinacj�, na jak� j� tylko by�o sta�, gdy chodzi�o o ludzkie �ycie, dop�ki kto� biegn�cy w przeciwnym kierunku nie zlitowa� si� nad jej ob��dem.
- Mo�e sobie pani da� spok�j, Luisa Santiago - krzykn�� mijaj�c j�. - Ju� go zabili.
Bayardo San Roman, kt�ry odda� swoj� �on� jej rodzicom, przyjecha� do nas po raz pierwszy w sierpniu poprzedniego roku, sze�� miesi�cy przed �lubem. Przyp�yn�� na kursuj�cym raz w tygodniu statku; przez rami� mia� przewieszone sk�rzane sakwy ze srebrnymi ozdobami, dopasowanymi do klamry przy pasku i sprz�czek przy getrach. Dochodzi� trzydziestu lat, do�� dobrze jednak skrywanych, mia� bowiem w�skie biodra pocz�tkuj�cego toreadora, z�otawe oczy i sk�r� spra�on� saletrzanym powietrzem. Przyjecha� w kr�tkiej kurtce i w bardzo w�skich spodniach, jedno i drugie z niebarwionej sk�ry ciel�cej, i w r�kawiczkach z ko�lej sk�ry w tym samym kolorze. Magdalena Oliver przyp�yn�a razem z nim i przez ca�� podr� nie mog�a oderwa� od niego oczu. "Wygl�da� na peda�a. A� �al by�o patrze�, bo by� taki cudny, �e tylko wysmarowa� go mas�em i schrupa� ca�ego". Nie tylko jej przysz�o to na my�l i nie ona ostatnia mia�a zrozumie�, �e Bayardo San Roman nie by� m�czyzn�, kt�rego rozpoznaje si� od pierwszego wejrzenia.
Pod koniec sierpnia moja matka wys�a�a mi do szko�y list, w kt�rym mimochodem napisa�a: "Przyjecha� bardzo dziwny cz�owiek". W nast�pnym li�cie napisa�a: "Ten dziwny cz�owiek nazywa si� Bayardo San Roman i wszyscy m�wi�, �e jest czaruj�cy, ale ja osobi�cie go nie widzia�am". Nikt nie dowiedzia� si� nigdy, po co przyjecha�. Komu�, kto uleg� pokusie, by go zapyta� o to na kr�tko przed �lubem, odpowiedzia�: "Je�dzi�em po wszystkich miasteczkach, �eby znale�� sobie �on�". By� mo�e powiedzia� prawd�, ale m�g� r�wnie dobrze powiedzie� cokolwiek innego, mia� bowiem taki spos�b m�wienia, dzi�ki kt�remu bardziej ukrywa� my�li, ni� je wyjawia�.
Tej samej nocy da� w kinie do zrozumienia, �e jest in�ynierem kolejnictwa i rozprawia� o nagl�cej potrzebie wybudowania linii kolejowej a� po interior w celu zabezpieczenia si� przed kaprysami rzeki. Nast�pnego dnia musia� wys�a� telegram i nada� go osobi�cie, ucz�c przy okazji telegrafist� sposobu zu�ytkowania ju� wyczerpanych akumulator�w. Z t� sam� znajomo�ci� rzeczy rozmawia� o chorobach strefy przygranicznej z lekarzem wojskowym, kt�ry w tych miesi�cach przeprowadza� u nas werbunek. Lubi� d�ugie i huczne zabawy, ale g�ow� mia� mocn�, potrafi� wspaniale �agodzi� wszelkie zatargi i by� wrogiem karcianych oszustw. Pewnej niedzieli, po mszy, rzuci� wyzwanie najsprawniejszym p�ywakom, a by�o ich wielu, wyprzedzaj�c tych najlepszych o dwadzie�cia d�ugo�ci. Matka opisa�a mi to w li�cie, na koniec za� doda�a komentarz w swoim stylu: "Zdaje si�, �e tak�e op�ywa w z�oto". Odpowiada�o to przedwczesnej legendzie, wed�ug kt�rej Bayardo San Roman nie tylko potrafi� zrobi� wszystko, i to bardzo dobrze, ale mia� r�wnie� nieograniczone mo�liwo�ci.
Matka moja udzieli�a mu ostatecznego b�ogos�awie�stwa w jednym z pa�dziernikowych list�w: "Ludzie bardzo go lubi� - pisa�a - bo jest uczciwy i dobrego serca, a w zesz�� niedziel� przyj�� komuni� na kolanach i s�u�y� do mszy po �acinie". W owym czasie nie mo�na by�o przyjmowa� komunii na stoj�co, a msze odprawiano wy��cznie po �acinie, niemniej moja matka zazwyczaj czyni takie zbyteczne u�ci�lenia, kiedy chce dotrze� do sedna sprawy. A mimo to, wydawszy ten u�wi�caj�cy werdykt, w nast�pnych dw�ch listach w og�le nie wspomina�a o Bayardzie San Roman, nawet wtedy gdy ju� dla nikogo nie by�o tajemnic�, �e chce si� o�eni� z Angel� Vicario. Dopiero w wiele lat po nieszcz�snym weselu wyzna�a mi, �e pozna�a go, kiedy by�o ju� za p�no, by sprostowa� list z pa�dziernika, i �e jego z�ote oczy przyprawi�y j� o dreszcze przera�enia.
"Wydawa� mi si� diab�em - powiedzia�a mi - ale ty sam mi powiedzia�e�, �e takich rzeczy nie wolno pisa� w listach".
Pozna�em go nieco p�niej ni� ona, podczas ferii �wi�tecznych, i nie zrobi� na mnie wra�enia cz�owieka tak dziwnego, jak m�wiono. Owszem, wyda� mi si� atrakcyjny, ale bardzo daleki od idyllicznej wizji Magdaleny Oliver. Wyda� mi si� wbrew swoim wybrykom m�czyzn� powa�nym, kt�ry pod zbyt hojnie roztaczanym urokiem ledwie skrywa t�umione napi�cie. Przede wszystkim wyda� mi si� jednak cz�owiekiem bardzo smutnym. W tym czasie sformalizowa� ju� swe mi�osne uczucia wzgl�dem Angeli Vicario.
Nigdy nie zdo�ano ustali� z ca�kowit� pewno�ci�, jak si� poznali. W�a�cicielka pensjonatu dla samotnych m�czyzn, gdzie zamieszka� Bayardo San Roman, opowiada�a, �e gdzie� pod koniec wrze�nia, gdy jej go�� po obiedzie drzema� w bawialni w fotelu na biegunach, Angela Vicario ze sw� matk� przechodzi�y przez plac, nios�c dwa kosze sztucznych kwiat�w. Bayardo San Roman ockn�� si�, zobaczy� obie ubrane w bezlitosn� czer� kobiety, kt�re wydawa�y si� jedynymi �ywymi istotami w martwocie drugiej godziny po po�udniu, i zapyta�, kim jest ta dziewczyna. W�a�cicielka odpowiedzia�a mu, �e jest to najm�odsza c�rka towarzysz�cej jej kobiety i �e nazywa si� Angela Vicario. Bayardo San Roman odprowadzi� je spojrzeniem do przeciwleg�ego ko�ca placu.
- Imi� pasuje do niej jak ula� - powiedzia�. Nast�pnie z�o�y� g�ow� na oparciu i znowu zamkn�� oczy.
32
- Kiedy si� obudz� - powiedzia� - prosz� mi przypomnie�, �e mam si� z ni� o�eni�.
Angela Vicario wyzna�a mi, �e w�a�cicielka pensjonatu opowiedzia�a jej o tym zdarzeniu, jeszcze zanim Bayardo San Roman zacz�� si� do niej zaleca�. "Bardzo si� przestraszy�am" - powiedzia�a. Trzy osoby przebywaj�ce w�wczas w pensjonacie potwierdzi�y, �e zdarzenie to rzeczywi�cie mia�o miejsce, ale pozosta�e cztery pow�tpiewa�y w jego prawdziwo��. Za to wszystkie wersje by�y zgodne co do tego, �e Angela Vicario i Bayardo San Roman spotkali si� po raz pierwszy w pa�dzierniku, w dniu �wi�ta narodowego, na festynie dobroczynnym, gdzie jej zadaniem by�o og�aszanie wylosowanych numer�w. Gdy Bayardo San Roman przyszed� na festyn, uda� si� prosto do stoiska loterii fantowej prowadzonego przez blad� i wbit� w futera� �a�oby sprzedawczyni� los�w i zapyta� j�, ile kosztuje patefon inkrustowany macic� per�ow�, kt�ry mia� by� najwi�ksz� atrakcj� festynu. Odpowiedzia�a mu, �e nie jest na sprzeda�, tylko do wylosowania.
- To i lepiej - odpowiedzia�. - W ten spos�b b�dzie �atwiejszy do nabycia, a poza tym ta�szy. Wyzna�a mi, �e uda�o mu si� w�wczas wywrze� na niej wra�enie, ale z przyczyn nie maj�cych nic wsp�lnego z mi�o�ci�, wprost przeciwnie. "Gardzi�am wynios�ymi m�czyznami, a nigdy nie spotka�am nikogo a� tak zarozumia�ego - wyzna�a mi wspominaj�c tamten dzie�. - Poza tym pomy�la�am, �e to Polak". Jej zdumienie by�o jeszcze wi�ksze, gdy og�osi�a po�r�d po��dliwego oczekiwania t�umu numer losu wygrywaj�cego patefon i okaza�o si�, i� rzeczywi�cie wygra� go Bayardo San Roman. Nie mie�ci�o jej si� w g�owie, �e wykupi� wszystkie losy loterii tylko po to, by zrobi� na niej wra�enie.
Tego wieczoru Angela Vicario wr�ciwszy do domu natkn�a si� na patefon zapakowany w elegancki papier przewi�zany wst��k� z organdyny. "Nigdy nie zdo�a�am ustali�, sk�d wiedzia�, �e w�a�nie s� moje urodziny" - powiedzia�a mi. Wiele wysi�ku kosztowa�o j� przekonanie swych rodzic�w, �e nie da�a �adnych powod�w Bayardowi San Roman, by o�mieli� si� przys�a� jej a� taki prezent, a tym bardziej by zrobi� to w spos�b tak ostentacyjny, �e musieli to zauwa�y� wszyscy. Koniec ko�c�w jej starsi bracia, Pedro i Pablo, odnie�li patefon do hotelu, by zwr�ci� go w�a�cicielowi, robi�c wok� tego tyle szumu, i� nie by�o nikogo, kto ujrzawszy jak w�drowa� w jedn� stron�, nie zobaczy�by, jak potem wraca�. Rodzina nie wzi�a jednak pod uwag� nieodpartego uroku Bayarda San Roman. Bli�niacy powr�cili dopiero nast�pnego dnia o �wicie zamroczeni alkoholem, taszcz�c z powrotem zar�wno patefon, jak i Bayarda San Roman, by kontynuowa� zabaw� ju� w domu.
Angela Vicario by�a najm�odsz� c�rk� w niezbyt zamo�nej rodzinie. Jej ojciec, Poncio Vicario, by� skromnym z�otnikiem, ale straci� wzrok od ci�g�ego cyzelowania cacuszek ze z�ota, walcz�c w ten spos�b o zachowanie szacunku dla siebie i rodziny.
Pura del Carmen, jej matka, by�a nauczycielk�, p�ki nie wysz�a za m�� raz na zawsze. Jej �agodny i nieco przygn�biony wygl�d znakomicie skrywa� surowo�� charakteru. "Wygl�da�a jak zakonnica" - wspomina Mercedes. Po�wi�ci�a si� z tak bezgranicznym oddaniem opiece nad m�em i wychowywaniu swych dzieci, i� niejeden zapomnia� czasami o jej istnieniu. Obie starsze c�rki wysz�y za m�� bardzo p�no. Poza nimi, Angel� i bli�niakami mieli jeszcze jedn� �redni� c�rk�, kt�ra zmar�a na zapalenie opon m�zgowych i przez dwa lata po jej �mierci obchodzili po niej �a�ob�, nieco z�agodzon� w domu, ale rygorystycznie przestrzegan� poza nim. Braci wychowywano po to, �eby byli m�czyznami. One zosta�y wychowane po to, �eby wyj�� za m��. Potrafi�y haftowa� na b�benku, szy� na maszynie, robi� koronki klockowe, pra� i prasowa�, wyrabia� sztuczne kwiaty i fantazyjne desery, kaligrafowa� zawiadomienia o zar�czynach, a w odr�nieniu od �wczesnych dziewcz�t, kt�re zaniedba�y kult �mierci, wszystkie by�y mistrzyniami w starej sztuce czuwania przy chorych, niesienia pociechy umieraj�cym i owijania zmar�ych w ca�un. Jedyne, co mia�a im do zarzucenia moja matka, to zwyczaj czesania si� przed p�j�ciem spa�. "Dziewcz�ta - m�wi�a im - nie czeszcie si� na noc, bo �eglarze si� sp�niaj�". Poza tym uwa�a�a, i� nie by�o lepiej wychowanych c�rek. "S� doskona�e - mawia�a bardzo cz�sto. - Ka�dy m�czyzna b�dzie z nimi szcz�liwy, bo zosta�y wychowane po to, �eby cierpie�". A jednak m�om obu najstarszych c�rek by�o niezmiernie trudno prze�ama� t� rodzinn� zapor�, nigdy si� bowiem nie rozstawa�y, razem organizowa�y pota�c�wki dla kobiet i wci�� doszukiwa�y si� niecnych intencji w zamiarach m�czyzn.
Angela Vicario by�a naj�adniejsz� ze wszystkich czterech si�str, za� matka moja mawia�a, �e urodzi�a si� tak jak wielkie kr�lowe w przesz�o�ci: z p�powin� owini�t� wok� szyi. Zaniedbany wygl�d i ub�stwo ducha wr�y�y jej jednak niepewn� przysz�o��. Widywa�em j� rokrocznie podczas ferii bo�onarodzeniowych i za ka�dym razem wydawa�a si� coraz bardziej upo�ledzona, gdy tak tkwi�a w oknie swego domu, w kt�rym siadywa�a po po�udniu, by robi� kwiaty ze szmat i razem z s�siadkami �piewa� walce niezam�nych panien.
"Ju� nadaje si� do nadziania - mawia� mi Santiago Nasar - ta twoja g�upiutka kuzynka". Niespodziewanie, na kr�tko przed �mierci� jej siostry, spotka�em j� na ulicy ubran� po raz pierwszy jak doros�a kobieta, z zakr�conymi w�osami, i nie mog�em wprost uwierzy�, �e to ona we w�asnej osobie. Ale by�o to przywidzenie: jej upo�ledzenie pog��bia�o si� z roku na rok. Gdy roznios�o si� zatem, �e Bayardo San Roman chce si� z ni� o�eni�, wielu pomy�la�o, �e to jaki� perfidny pomys� przybysza. Rodzina przyj�a nowin� nie tylko z nale�n� powag�, ale i z du�� rado�ci�. Opr�cz Pury Vicario, kt�ra postawi�a warunek, by Bayardo San Roman po�wiadczy� sw� to�samo��. Do tej pory bowiem nikt nie wiedzia�, kim jest. Wiedza o jego przesz�o�ci nie si�ga�a poza owo popo�udnie, kiedy zszed� na l�d w swym stroju artysty, zachowuj�c odt�d tyle dyskrecji co do swego pochodzenia, �e ka�dy najbardziej nawet szale�czy wymys� m�g� okaza� si� prawd�. Dosz�o do tego, �e rozpowiadano, i� zr�wna� z ziemi� ca�e miasteczka i jako dow�dca oddzia�u zaprowadzi� terror w Casanare, �e by� zbiegiem z Cayenne, �e widziano go w Pernambuco, jak pr�bowa� nabi� sobie kabz� dzi�ki wytresowanej parze nied�wiedzi, i �e dotar� w kanale Los Vientos do szcz�tk�w hiszpa�skiego galeonu za�adowanego z�otem. Bayardo San Roman sam po�o�y� kres tym domys�om w bardzo prosty spos�b: sprowadzi� ca�� swoj� rodzin�.
By�o ich czworo: ojciec, matka i dwie osza�amiaj�ce siostry. Przybyli o jedenastej rano w fordzie T ze s�u�bow� rejestracj�, nape�niaj�c ulice niesamowit� wrzaw� kwacz�cego klaksonu. Matka, Alberta Simonds, ros�a Mulatka z Curacao, m�wi�ca hiszpa�szczyzn� przesi�kni�t� jeszcze tamtejsz� mow�, za swej m�odo�ci zosta�a uznana za najpi�kniejsz� spo�r�d dwustu najpi�kniejszych z ca�ych Antyli. Siostry dopiero co rozkwit�e zdawa�y si� by� dwiema narowistymi �rebicami. Najwi�kszym atutem by� jednak ojciec: genera� Petronio San Roman, bohater wojen domowych z ubieg�ego wieku i jedna z najwi�kszych s�aw rz�du konserwatywnego od czasu, gdy zmusi� pu�kownika Aureliana Buendia do odwrotu w bitwie pod Tucurinca. Moja matka by�a jedyn� osob�, kt�ra nie posz�a si� z nim przywita�, gdy dowiedzia�a si�, kim jest. "Nie mia�am nic przeciwko ich ma��e�stwu, wprost przeciwnie - powiedzia�a mi. - Ale �lub to jedno, a czym� zupe�nie innym jest podanie r�ki cz�owiekowi, kt�ry kaza� strzeli� w plecy Gerineldowi Marquezowi". Z chwil� kiedy wychyli� si� w bia�ym kapeluszu z okna samochodu, wszyscy rozpoznali go dzi�ki popularno�ci jego portret�w. Ubrany by� w p��cienny garnitur koloru pszenicy, getry z kurdybanu ze sznurowad�ami wi�zanymi na krzy�, za� na nosie mia� binokle przytroczone �a�cuszkiem do jednej z dziurek w kamizelce. W klapie mia� order za odwag�, w r�ku za� lask� z wyrytym na ga�ce god�em pa�stwowym. Wysiada� pierwszy z samochodu, ca�y pokryty pal�cym kurzem naszych z�ych dr�g, i wystarczy�o, �e pojawi� si� na stopniach, �eby wszyscy zrozumieli, �e Bayardo San Roman o�eni si�, z kim mu si� b�dzie �ywnie podoba�o.
To Angela Vicario nie chcia�a wyj�� za niego. "By�, jak dla mnie, za bardzo m�ski" - powiedzia�a mi. Poza tym Bayardo San Roman nie pr�bowa� jej nawet uwie��, ograniczaj�c si� do zauroczenia ca�ej rodziny swym wdzi�kiem. Angela Vicario nie zapomnia�a nigdy trwogi owej nocy, kiedy to jej rodzice i starsze siostry ze swymi m�ami, zebrani w salonie, zmusili j� do wyj�cia za m�� za m�czyzn�, kt�rego dopiero co pozna�a. Bli�niacy trzymali si� na uboczu. "To by�y dla nas babskie duperele" - powiedzia� mi Pablo Vicario. Decyduj�cym argumentem rodzic�w by�o stwierdzenie, �e rodzina zawdzi�czaj�ca sw� godno�� skromno�ci nie ma prawa wzgardza� takim zrz�dzeniem losu. Angela Vicario ledwie odwa�y�a si� napomkn�� o istnieniu takiej przeszkody jak brak mi�o�ci, ale matka obali�a to jednym zdaniem:
- Mi�o�ci te� si� mo�na nauczy�.
W odr�nieniu od �wczesnych narzecze�stw, trwaj�cych d�ugo i surowo strze�onych, ich narzecze�stwo trwa�o jedynie cztery miesi�ce ze wzgl�du na niecierpliwo�� Bayarda San Roman. A nie by�o ono kr�tsze tylko dlatego, �e Pura Vicario za��da�a, by �lub odwlec do dnia, gdy sko�czy si� rodzinna �a�oba. Czas ten jednak min�� spokojnie dzi�ki urzekaj�cej �atwo�ci, z jak� Bayardo San Roman za�atwia� wszystkie sprawy. "Pewnej nocy zapyta� mnie, jaki dom najbardziej mi si� podoba - opowiada�a mi Angela Vicario. - A ja odpowiedzia�am mu, zupe�nie nie wiedz�c, po co mnie o to pyta, �e naj�adniejszym domem w miasteczku jest domek wdowca Xius". Osobi�cie odpowiedzia�bym tak samo. Domek ten sta� na wysmaganym przez wiatry wzg�rzu, z kt�rego wida� by�o bezkresny raj bagnisk pokrytych fioletowymi zawilcami, za� w jasne letnie dni mo�na by�o ujrze� przejrzysty widnokr�g Karaib�w i transatlantyki pasa�erskie w Cartagena de Indias. Bayardo San Roman uda� si� jeszcze tej samej nocy do Club Social i przysiad� si� do stolika wdowca Xius na parti� domina.
- Szanowny wdowcze - powiedzia� mu - kupuj� pa�ski dom.
- Nie jest na sprzeda� - odrzek� wdowiec. - Kupuj� ze wszystkim, co jest w �rodku. Wdowiec Xius wyt�umaczy� mu ze staro�wieck� uprzejmo�ci�, �e wszystkie znajduj�ce si� w domu przedmioty by�y kupowane przez jego ma��onk� w ci�gu ca�ego �ycia pe�nego wyrzecze� i �e tym samym stanowi� dla niego jakby cz�stk� jej samej. "M�wi� ze �ci�ni�tym sercem - powiedzia� mi graj�cy w�wczas z nimi doktor Dionisio Iguaran. - By�em pewien, �e wola�by umrze�, ni� sprzeda� dom, w kt�rym by� szcz�liwy przez ponad trzydzie�ci lat". Bayardo San Roman r�wnie� uzna� jego racje.
- Dobrze - powiedzia�. - Wobec tego niech mi pan sprzeda pusty dom.
Wdowiec broni� si� jednak do ko�ca gry. Po trzech nocach Bayardo San Roman, ju� lepiej przygotowany, ponownie przysiad� si� do stolika gry w domino.
- Szanowny wdowcze - zacz�� zn�w - ile kosztuje dom?
- Jest bezcenny.
- Prosz� poda� jak�kolwiek cen�.
- Przykro mi, Bayardo - odpar� wdowiec - ale wy, m�odzi, nie rozumiecie, co to znaczy s�ucha� g�osu serca.
Bayardo San Roman nawet si� nie namy�la�.
- Powiedzmy, pi�� tysi�cy pesos - zaproponowa�.
- Gra pan uczciwie - odpar� mu wdowiec staraj�c si� zachowa� godno��. - Ten dom nie jest tyle wart.
- Dziesi�� tysi�cy - powiedzia� Bayardo San Roman. - Od r�ki i got�wk�, banknot po banknocie.
Wdowiec popatrzy� na niego oczyma pe�nymi �ez. "P�aka� z w�ciek�o�ci - wyzna� mi doktor Dionisio Iguaran, kt�ry nie tylko by� lekarzem, ale mia� te� zaci�cie literackie. - Wyobra� sobie: taka suma w zasi�gu r�ki, a tu trzeba odm�wi� przez zwyk�� s�abo�� serca". Wdowiec Xius nie m�g� wyda� z siebie g�osu, lecz bez wahania odm�wi� ruchem g�owy.
- Wobec tego prosz�, by wy�wiadczy� mi pan ostatni� grzeczno�� - powiedzia� Bayardo San Roman. - Prosz� tu na mnie zaczeka� pi�� minut.
Po pi�ciu minutach rzeczywi�cie wr�ci� do Club Social z sakwami inkrustowanymi srebrem i po�o�y� na stole dziesi�� plik�w banknot�w po tysi�c, jeszcze opasanych sygnowanymi banderolami Banku Narodowego. Wdowiec Xius umar� w dwa miesi�ce p�niej. "To go zabi�o - mawia� doktor Dionisio Iguaran. - By� zdrowszy od nas wszystkich, ale kiedy si� os�uchiwa�o jego serce, w �rodku s�ycha� by�o plusk �ez". Sprzeda� bowiem nie tylko dom ��cznie ze wszystkim, co si� w nim znajdowa�o, ale opr�cz tego poprosi� Bayarda San Roman, by nale�no�� sp�aca� mu ratami, gdy� nie pozosta�a mu na pocieszenie nawet skrzynia, w kt�rej m�g�by schowa� tyle pieni�dzy.
Nikomu przez my�l by nie przesz�o i zreszt� nikt tego nigdy nie powiedzia�, �e Angela Vicario nie by�a dziewic�. Nikt nigdy nie s�ysza�, by mia�a narzeczonego, dorasta�a za� przy swoich siostrach w �elaznym rygorze matki. Nawet kiedy do �lubu pozosta�o niespe�na dwa miesi�ce, Pura Vicario nie pozwoli�a, by Angela posz�a sama z Bayardem San Roman obejrze� dom, gdzie mieli zamieszka�, wobec czego matka i �lepy ojciec towarzyszyli im jako stra�nicy jej czci. "B�aga�am Boga tylko o to, aby doda� mi odwagi, �ebym mog�a si� zabi�" - wyzna�a mi Angela Vicario. By�a ju� tak og�upiona, �e postanowi�a wreszcie wyzna� matce ca�� prawd�, byle tylko uwolni� si� od m�czarni, w�wczas jednak jej dwie, jedyne zreszt�, powierniczki i pomocnice przy konfekcjonowaniu szmacianych kwiat�w w oknie odwiod�y j� od tych zbo�nych zamiar�w. "�lepo im uleg�am - powiedzia�a mi - bo da�y mi do zrozumienia, �e mia�y ju� do�wiadczenie w oszukiwaniu m�czyzn". Zapewni�y j�, �e niemal wszystkie kobiety trac� dziewictwo w przypadkowych przygodach dziewcz�cych. Uparcie utrzymywa�y, �e nawet nie daj�cy si� zwie�� poddawali si� w ko�cu, pod warunkiem, �e nikt si� o tym nie dowie. Przekona�y j� ostatecznie tym, �e m�czyzna w noc po�lubn� jest ju� tak spanikowany, �e bez pomocy �ony nie mo�e nic zrobi� i w godzin� prawdy nie jest ju� �wiadom w�asnych czyn�w. "Wierz� tylko w to, co zobacz� na prze�cieradle" - powiedzia�y jej. W rezultacie wyuczy�y j� wielu rajfurskich forteli zdolnych na tyle podrobi� jej utracone klejnoty, by o pierwszym poranku �wie�o po�lubionej ma��onki mog�a nad podw�rzem wystawi� na pe�ne s�o�ce lniane prze�cierad�o z plam� swego honoru.
Z tym z�udzeniem wysz�a za m��. Bayardo San Roman za� �eni� si� przypuszczalnie w przekonaniu, i� kupuje szcz�cie za niezwyk�� cen� w�asnej warto�ci i fortuny, im bardziej bowiem rozrasta�y si� projekty uroczysto�ci, tym wi�cej rodzi�o si� w nim ob��ka�czych pomys��w, by uczyni� j� jeszcze wi�ksz�. Gdy zapowiedziano przyjazd biskupa, usi�owa� odwlec wesele o jeden dzie�, pragn�c, by �lubu udzieli� im dostojny go��, ale Angela Vicario sprzeciwi�a si�. "Prawd� m�wi�c - powiedzia�a mi - nie chcia�am, �eby b�ogos�awie�stwa udzieli� mi cz�owiek, kt�ry kogutom tylko odcina� grzebienie na zup�, a reszt� wyrzuca� na �mieci". A jednak mimo braku biskupiego b�ogos�awie�stwa uroczysto�ci nabra�y rozmiar�w trudnych do opanowania i nawet Bayardowi San Roman wymkn�y si� spod kontroli, staj�c si� w ko�cu wydarzeniem publicznym.
Genera� Petronio San Roman i jego rodzina przybyli tym razem statkiem nale��cym do Kongresu Narodowego i przeznaczonym do wyj�tkowych uroczysto�ci, kt�ry po zacumowaniu sta� do ko�ca przy nabrze�u, z nimi za� przyp�yn�o wiele znakomito�ci, zupe�nie jednak niezauwa�alnych w chaosie tylu nowych twarzy. Przywie�li ze sob� tak olbrzymie ilo�ci prezent�w, �e trzeba by�o wyremontowa� zapomniany budynek pierwszej elektrowni, by zaprezentowa� te najbardziej godne podziwu, reszt� za� odwieziono hurtem do starego, gotowego ju� do przyj�cia nowo�e�c�w domu wdowca Xius. Pan m�ody otrzyma� w prezencie kabriolet ze swym imieniem wygrawerowanym pismem gotyckim pod znakiem fabrycznym. Pannie m�odej podarowano komplet sztu�c�w z czystego z�ota na dwadzie�cia cztery osoby. Poza tym przywie�li ze sob� trup� tancerzy i dwie orkiestry salonowe, kt�re tworzy�y wyra�ny dysonans zar�wno wobec miejscowych orkiestr, jak i wielu kapel i zespo��w akordeonowych, kt�re �ci�ga�y zewsz�d przywabiane zgie�kiem zabawy.
Rodzina Vicario mieszka�a w skromnym domu o �cianach z cegie� i dachu z drewna palmowego zwie�czonym dwoma mansardami, pod kt�rych daszkami jask�ki co stycze� lepi�y swe gniazda. Od frontu dom mia� balkon niemal w ca�o�ci zastawiony donicami z kwiatami, tam te� znajdowa�o si� wej�cie na du�e podw�rko z drzewami owocowymi, po kt�rym chodzi�y kury. W g��bi podw�rza bli�niacy mieli sw�j chlew, kamie� do szlachtowania i st� do �wiartowania, kt�re od czasu gdy o�lep� Poncio Vicario, przynosi�y rodzinie niez�e dochody. Pocz�tkowo zajmowa� si� tym Pedro Vicario, kiedy jednak zosta� powo�any do wojska, jego brat r�wnie� nauczy� si� fachu rze�nika.
Wewn�trz domu ledwie starcza�o miejsca do mieszkania. Z tego te� powodu starsze siostry, gdy zda�y sobie spraw� z planowanych rozmiar�w uroczysto�ci, zacz�y stara� si� o wyn