2038

Szczegóły
Tytuł 2038
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2038 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2038 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2038 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PCHLI TARG ANTONI \ MARIANOWICZ l Pchli * targ Wydawnictwa Radia i Telewizji Opracowanie graficzne Jerzy Treutler Redaktorzy Marta Bochenek Alina Zawistowska-TreutIer Autorzy zdj�� Andrzej Szypowski Tadeusz Rolk� CAF Redaktor techniczny Katarzyna Pasternak Korektor Izabela Wolin � Copyrigbt by Antoni Marianowicz 1991 Wydawnictwa Radia i Telewizji Warszawa 1991 Wydanie L Nak�ad 19 790 + 210 egz. Obj�to�� ark. wyd. 10,35; ark. druk. 14,50. Druk i opraw� wykona�y Opolskie Zak�ady Graficzne, Opole, ul. Niedzia�kowskiego 8-12 ISBN 83-212-0609-3 Pchli targ to miejsce, dok�d pod��a si� na spot- kanie z przygod�. Chcesz kupi� par� but�w, a ku- pujesz lornetk�. Marzy ci si� sennik egipski, a na- bywasz psa. Znajdujesz tam rzeczy najrozmaitsze- go rodzaju i warto�ci, u�ywane i nowe, przydatne i zgo�a absurdalne, przemieszane bez�adu i sk�adu i egalitarnie sprowadzone do wsp�lnego straganu. Wbrew pozorom nie uwa�am tytu�u tej ksi��ki za deprecjonuj�cy, zdoby�em na r�nych targowis- kach i bazarach szereg przedmiot�w, kt�re sta- nowi� ozdob� moich domowych zbior�w. Co zatem oferuje ten m�j prywatny pchli targ? Wspomnienia przemieszane jak popad�o. Najdaw- niejsze dotycz� moich �Lehrjahre" � lat szeroko poj�tej nauki. Inne okresu bezpo�rednio powojen- nego, jeszcze inne lat pi��dziesi�tych i sze��dzie- si�tych. Wspominam moich mistrz�w i koleg�w, tych, kt�rych uwielbia�em, i innych, kt�rych lubi- �em umiarkowanie. Sporo wspomnie� zwi�zanych jest ze sprawami satyry, z kt�rymi los sprz�g� mnie na d�ugie lata, oraz z inicjatywami, kt�re rodzi�y si� najcz�ciej w kr�gu �Szpilek". Wreszcie kilka wspomnie� dotyczy moich podr�y, bez kt�rych �ycie by�oby nudne jak emetyk. S�owem swego rodzaju �silva rerum" � pstrokadzna ciekawych wspomnie� r�nego autoramentu, co kto lubi i cze- go nie lubi, do wyboru, do koloru, zawsze do us�ug Kochanej Klienteli... AUTOR Szko�a im. Miko�aja Reja (fragmenty) Moj� szko�� zachowa�em po dzi� dzie� we wdzi�cznej pami�ci. B�d�c uczniem podejrzewa�em, �e jest naprawd� dobra, dzi� nie mam co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Ale czy j� lubi�em? To zupe�nie inna sprawa, na to pytanie musz� odpowiedzie� przecz�co. Nie, niezbyt lubi�em szko��. Wiem, �e to niepopularne wyznanie, �e powinienem roztkliwi� si� w zachwycie nad star� bud�. �Szko�o, gdy ci� wspominam, t�sknota w serce si� wgryza, oczy mam pe�ne �ez..." � pisa� Tuwim, co prawda po to, a�eby zrymowa�: �Gallia est omnis divisa in partes tres". Ja, stwierdzaj�c, �e nie przepada�em za szko��, nie mam bynajmniej na my�li Gimnazjum i Liceum im. Miko�aja Reja w Warszawie, ale szko�� jako tak�. Nie lubi�em wczesnej krz�taniny, tornistra, ch�ralnych �ran- nych z�rz", �awek, tablicy, lekcji, pauz i znowu lekcji, a� do 6 ch�ralnych �naszych dziennych spraw". Moje dzienne spra- wy zaczyna�y si� p�niej, szko�a nudzi�a mnie i irytowa�a, cho� przyznaj�, trudno jej by�o co� zarzuci�: mia�a dobry poziom nauczania i jeszcze lepsz�, liberaln� atmosfer�. Atmosfera za� by�a w tych czasach problemem wielkiej wagi. Kiedy zacz��em ucz�szcza� do Reja na pocz�tku lat trzy- dziestych, nie by�o jeszcze Hitlera ani domoros�ych hitler- k�w. Wszyscy nieomal kochali�my Dziadka, cho�by za to, �e mia� �liczne w�sy i lubi� dzieci. P�niej z ka�dym rokiem robi�o si� mniej przyjemnie, polaryzowa�y si� nastroje i wyzwala�a agresja. W pa�stwowych szko�ach wyczuwalne by�y faszystowskie ci�goty, u Reja mog�y si� one ujawnia� najwy�ej w aluzjach i niedopowiedzeniach. Jak oka w g�owie strze�ono apolityczno�ci szko�y. Pami�tam, �e kiedy� w wy- pracowaniu na temat radia pozwoli�em sobie na tak� oto satyryczn� parabol�: �z odbiornika dobiegaj� jakie� ryki, my�l�, �e to rykowisko jeleni z Bia�owie�y, a to przem�wie- nie fuhrera z Norymbergii" Nauczycielka polskiego skre�li�a ten fragment wypracowania i obni�y�a mi stopie�. Nic takiego nie spotka�oby mnie z pewno�ci� ze strony pro- fesora Rygiera, kt�ry by� moim polonist� w wy�szych klasach. Bo poza og�ln� tendencj� istnia�y jeszcze indy- widualne postawy nauczycieli i my, uczniowie, doskonale orientowali�my si�, czym kto pachnie. Szko�a Reja nale�a�a do zboru ewangelicko-augsbur- skiego i mie�ci�a si� (jak zreszt� i dzi� szko�a o tej samej nazwie) na placu Ma�achowskiego, niejako w cieniu ko�- cio�a. Dyrektorem by� pastor Adolf Rondthaler, nobliwy starszy pan z siwym w�sem. Nie mieli�my z nim kontaktu, pojawia� si� jedynie jako m�wca przy bardzo uroczystych okazjach. Na co dzie� zast�powa� go wicedyrektor, dr Kazimierz Kosi�ski, ma�y ruchliwy jegomo��, zawsze okrop- nie podenerwowany. Bali�my si� go jak ognia, bo by� uciele�nieniem szkolnego rygoru. Rano czyha� na sp�- maj�cych si�, p�niej za�atwia� porachunki ze sprawcami wszelkich wykrocze�. Mia� te� mi�y zwyczaj wchodzenia do klas w czasie trwania lekcji i odczytywania nazwisk ucz- ni�w, kt�rych rodzice nie wywi�zali si� ze �wiadcze� finansowych wobec szko�y. �Pakuj ksi��ki i zabieraj si� do domu!" � m�wi� z bezprzyk�adn� zawzi�to�ci�. Wydawa�o si�, �e jest potworem, dopiero w czasie okupacji zetkn��em si� z nim bli�ej. Uczy� polskiego na tajnych kompletach licealnych. I wtedy objawi� mi si� ca�kiem inny Kosi�ski � �yczliwy i pe�en wyrozumia�o�ci. Jaki by� naprawd�, nie wiem. Politycznie � pi�sudczyk z krwi i ko�ci. Na jego biurku sta�a fotografia marsza�ka z dedykacj�, z kt�rej by� dumny. Pozostawi� po sobie sporo ksi��ek do�� m�tnych � najlepiej zna� si� chyba na pisarzach politycznych XVI wieku. Jego bezspornym osi�gni�ciem by� syn, wspania�y scenograf i orygina�, Jan Kosi�ski. Sprawy administracyjne na ni�szym szczeblu za�atwia� inspektor Jan Koelichen, smag�y brunet o smolistych oczach i kruczoczarnym w�sie, chodz�cy zawsze z p�kiem kluczy. Mnie � przyznaj� � brak klucza do tej kontrowersyjnej postaci. Mia� w�r�d uczni�w swoich faworyt�w, reszt� ignorowa�. M�wiono, �e nale�a� do �mniejszo�ci seksual- nych". Najbardziej przeszkadza�o mi to, �e w jego zacho- waniu wyczuwa�em co� w rodzaju ustawicznej inwigilacji �rodowiska uczniowskiego. Czy ja wiem zreszt�, mo�e to tylko gra mojej niech�tnej Koelichenowi wyobra�ni... Postaw� jednoznacznie pa�stwowotw�rcz� wyr�nia� si� przyrodnik, dr W�adys�aw Szaniawski, zreszt� �wietny nauczyciel. By� pe�en krzepy, silny, zwarty i gotowy, zawsze sportowo ubrany. �Kowalski! � wo�a� becz�cym g�osem, kt�ry na�ladowa�y ca�e pokolenia rejak�w � ju� cho�by wzgl�d na wisz�ce w klasie portrety najwy�szych dostojni- k�w pa�stwowych powinien powstrzyma� ci� przed prze- szkadzaniem na lekcjach!" Portrety te by�y dla� ci�g�ym 8 �r�d�em patriotycznych inspiracji. �Dziad naszego kolegi � mawia�, pr꿹c si� w pozycji na baczno�� � pan prezydent Rzeczypospolitej, profesor doktor Ignacy Mo�cicki, wielki uczony, kt�ry rozs�awi� imi� Polski w ca�ym �wiecie..." (�Dziad kolegi", bo do Reja chodzi� wnuk Mo�cickiego, Zwis�ocki). A kiedy wyraz twarzy Kowalskiego �wiadczy�, �e my�li o niebieskich migda�ach, Szaniawski becza� do- no�nie: �Po�� ten o��wek! Nie baw si� pi�rnikiem! Nie kiwaj si� na sto�ku, trzy tysi�ce z�otych szko�a za to linoleum zap�aci�a!", po czym dobija� gapia: �A Niemiec toby si� cieszy�, �e m�ody Polak nie uwa�a!" Szaniawski by� wzorem patrioty, kupowa� wy��cznie polskie wyroby i je�dzi� polskim fiatem, kt�rego zalety wynosi� pod niebiosa. Podejrzewali�my, �e ma procent od sprzedawanych ze swej por�ki egzemplarzy. Sztandarow� postaci� by� tak�e nasz nauczyciel gimna- styki, Boles�aw Olszewski, powszechnie zwany B�lem. Bolo by� podstarza�ym atlet� o potwornie rozro�ni�tej klatce piersiowej, ubieraj�cym si� w sportowe kurtki, wysokie buty i spodnie pumy. Jako mamy gimnastyk musia�em op�aca� tr�jk�, a czasem nawet czw�rk� na cenzurze chodzeniem do jego prywatnej szko�y gimnastycznej w Alejach Jerozo- limskich. By�a to katorga. Na szcz�cie cz�sto zapada�em na r�ne grypy i grypki, dzi�ki czemu nie udziela�em si� na uczelni profesora Olszewskiego zbyt cz�sto, przestrzegaj�c za to skrupulatnie p�acenia za lekcje. Kiedy� pozwoli�em sobie na jak�� polityczn� aluzyjk�, zdaniem Bol�, niestosown�. Spojrza� na mnie badawczo, po czym powiedzia� z przek�sem: �Nie powiniene� pozwala� sobie na takie �arty". Zapyta�em prowokacyjnie: �Dlacze- g� to?" Bolo pomy�la� przez chwil�, mia� ju� odpowied� na ko�cu j�zyka, ale machn�� r�k� i wr�ci� do �wicze� fizycznych. Umys�owe nie by�y jego najsilniejsz� stron�. Na drugim biegunie postawi�bym dw�ch nauczycieli, 9 Profesor Leon Rygier kt�rych wspominam z najg��bszym sentymentem. S� to � polonista Leon Rygier i historyk dr Oskar Bartel. Rygier by� m�odopolskim poet�, pierwszym m�em Zofii Na�kowskiej. Prezentowa� si� imponuj�co: rudawy brodacz z ogromnym brzuchem, podobny do Franca Fiszera. Uwiel- bia�em go za dowcip i rozkoszny libertynizm. Pr�bk� jego humoru niechaj b�dzie nast�puj�ca sytuacja: Rygier pro- wadzi wyk�ad, kto� przeszkadza mu gadanin�. Poniewa� zazwyczaj gada Kowalski, Rygier wo�a: �Kowalski, uspok�j si�!" Na co klasa: �Nie ma dzi� Kowalskiego, jest chory". Rygier staje w postawie zbola�ego ojca z tragedii Szekspira i za�amuj�c r�ce wo�a: �Kowalski, Kowalski, d�bie dzi� nie ma, a ty tak przeszkadzasz, jak gdyby nie by�o dw�ch Kowalskich!" Rygier zjednywa� sobie uczni�w r�wnie� i tym, �e traktowa� ich jak doros�ych ludzi. Sprawy erotyczne nazy- wa� po imieniu, bez unik�w i niedom�wie�. O Maryli 10 Wereszczak�wnie wyrazi� si� kiedy�, �e by�a kochank� Mickiewicza, co narazi�o go na powa�ne k�opoty wskutek interwencji jednej z dotkni�tych do �ywego matek. Mimo to ulega� naszym b�aganiom, kiedy prosili�my o zadeklamo- wanie kt�rego� z erotyk�wjego pi�ra. Stawa� wtedy w pozie tokuj�cego amanta i recytowa� z przej�ciem: Daj mi twe wargi wrz�ce krwi� Na jedn� noc, na jedn� noc, P�omienie piersi, co tak dr��, Na jedn� noc. Owi� mnie bluszczem r�k i ud Na jedn� noc, na jedn� noc, Daruj mi �ona twego cud Na jedn� noc... i tak dalej w tym samym duchu. Chocia� znali�my ten wiersz na pami��, wys�uchiwali�my go z p�on�cymi uszami, a na- grod� dla tw�rcy by�y huczne oklaski. Czyja popularno�� mog�a r�wna� si� z popularno�ci� autora tych nami�tnych strof? Z pewno�ci� niczyja! Cz�sto pytali�my pana Leona o jego po�ycie z Na�- kowsk�. By� pod tym wzgl�dem do�� dyskretny i kwitowa� te pytania enigmatyczn� odpowiedzi�: �Dobra by�a kobieta, ale na �on� niezdatna!" Sw�j stosunek do aktualnej ma�- �onki, z kt�r� o�eni� si� w epoce Tetmajerowsko-Ryd- Iowskiej ch�opomanii, streszcza� w nast�puj�cym poleceniu: �Skocz no, ch�opcze, do mnie do domu po teczk�, a jak d otworzy taka � wiesz... � kuchta, nie zapomnij cmokn�� jej w mankiet, bo to moja �ona!" By� dobrym nauczydelem dla dobrych uczni�w. �li nie interesowali go w najmniejszym stopniu, zwraca� si� jedynie do tych, z kt�rymi mia� �wsp�lny j�zyk" (u�ywam jego 11 okre�lenia). Kiedy nasta� jako polonista w mojej klasie, temat pierwszej pracy domowej brzmia�: �M�j stosunek do wsp�czesno�ci". Wysma�y�em straszliwy paszkwil na tota- lizm, przy czym wiele cytat�w zaczerpn��em ze �wie�o opublikowanej ksi��ki H. G. Wellsa. Rygier zabra� wszys- tkie prace do domu, a nast�pn� lekcj� rozpocz�� od stwie- rdzenia: �Jest tu jedno wypracowanie, kt�rego autor do- stanie pi�tk� z plusem lub dw�j� z minusem, w zale�no�ci od jego odpowiedzi". Po czym wezwa� mnie do tablicy i z chy tre�ci� starego lisa zapyta�: �Powiedz mi, kochanku, z jakiej to ksi��ki Wellsa pochodz� te twoje cytaty?" Odpowiedzia�em bez wahania, �e z ksi��ki b�d�cej w�a�- ciwie scenariuszem, a zatytu�owanej �Kr�l, kt�ry by� kr�- lem". �Siadaj, masz pi�tk� z plusem" � rzek� Rygier i od tej chwili rozpocz�a si� nasza przyja��. Cz�sto, odnosz�c mu dziennik do pokoju nauczyciel- skiego (dziennik by� wielki i ci�ki, a Rygier nigdy niczego nie nosi�), wdawa�em si� z nim w rozmowy o poetach i o poezji. Najch�tniej opowiada� o swoich m�odopolskich druhach, ale lubi� r�wnie� chwali� si� podopiecznymi kwa- drygantami (u Reja w�a�nie pod okiem Rygiera narodzi�a si� �Kwadryga"). Do skamandryt�w �ywi� uraz� o jakie� ich zastarza�e nietakty, do S�onimskiego na przyk�ad mia� �al o to, �e w kt�rej� z �kronik tygodniowych" nazwa� go starym. �Powiedz mu � perorowa� � �e jestem m�ody, bezwstydnie m�ody, a ten brzuch i ta broda to tylko charakteryzacja � rozumiesz? Tylko charakteryzacja!" W przeciwie�stwie do rabelaisowskiego Rygiera pro- fesor Bartel nie odznacza� si� malowniczo�ci�. By� niepozor- ny, szczup�y i schorowany, co nie przeszkodzi�o mu w niez�ej kondycji dotrwa� do osiemdziesi�tki. Zaci�ga� z lwowska, podobnie jak jego kuzyn Kazimierz. Jako historyk specja- lizowa� si� w reformacji, ale zna� si� na wszystkich epokach, w��cznie ze wsp�czesno�ci�. Swoje antyfaszystowskie na- 12 Profesor Oskar Bartel stawienie ujawnia� przy ka�dej okazji, niezale�nie od tego, czy m�wi� o Polsce, czy o staro�ytnym Egipcie. Lubi�em spos�b, w jaki wyk�ada� i w jaki pyta�. Wyk�adaj�c, akcen- towa� w szczeg�lny spos�b rzeczy wa�ne i powtarza� je nieraz po kilka razy. Pytaj�c, zapada� w stan p�snu, co dawa�o szans� uczniom wygadanym i pewnym siebie. Kie- dy� zapyta� mnie o wyprawy krzy�owe, o kt�rych mia�em s�abe poj�cie. Ze �redniowiecza zna�em dobrze tylko gotyk, postanowi�em wi�c i�� na ca�ego: powiedzia�em kilka zda� o wyprawach krzy�owych, po czym, widz�c, �e Bartlowi klej� si� powieki, wypali�em: �A�eby nale�ycie zrozumie� sens tych wypraw, nale�y powiedzie� co� na temat atmosfery �redniowiecza. A c� lepiej charakteryzuje t� atmosfer� od gotyku". I pojecha�em dalej tym gotykiem, a� Bartel ockn�� si� i przerwa� potok mojej wymowy, stawiaj�c mi pi�tk�. Profesora Rygiera straci�em z oczu w roku 1940 (zmar� 6 lat p�niej w �owiczu), natomiast moje serdeczne kontak- 13 ty z profesorem Bartlem trwa�y poprzez okupacj� a� do jego �mierci w roku 1974. Mam mu do zawdzi�czenia bardzo wiele i my�l�, �e by� jednym z najwspanialszych ludzi, jakich zdarzy�o mi si� spotka� na drodze mego �ycia. Od szko�y trudno si� oderwa� Od wczesnego dzieci�stwa prze�laduje mnie we �nie fala powodziowa � straszliwa g�ra wodna, zmierzaj�ca nieu- b�agalnie w moim kierunku. Widz� jej zbli�anie si� przez okno, jest coraz bli�ej i bli�ej, a ja nie robi� nic, bo wiem, �e nie ma ucieczki. Sk�d to si� wzi�o, nie wiem, nigdy nie widzia�em takiego zjawiska. Mo�e z filmu, a mo�e z czyjej� relacji? Ciekawe, �e nie odczuwam najmniejszego l�ku p�yn�c statkiem po wzburzonym oceanie. Boj� si� wody na l�dzie, nie wody na wodzie. Drugim snem prze�ladowczym jest po dzi� dzie� szko�a. Mam stawa� do jakiego� egzaminu, do kt�rego nie jestem przygotowany, nic � poza przebudzeniem si� � nie uchroni mnie przed kl�sk�. Szko�a objawia mi si� jako wizja przymusu i zagro�enia, cho� dalib�g nie mia�em �adnych problem�w z nauk� i nale�a�em do najlepszych uczni�w. 15 Musia�em jednak � stwierdzam to ze zdziwieniem � bar- dzo mocno prze�ywa� �wczesne l�ki i emocje. Mo�e dlatego nie lubi�em szko�y? Tu w��cza si� sceptyk, m�j wewn�trzny sceptyk uo- sabiaj�cy tkwi�ce g��boko w mej naturze niedowiarstwo. No, tak � m�wi � uczy�e� si� dobrze, per saldo, dobrze. By�e� dobry z polskiego, niemieckiego i �aciny � to na pewno, i jeszcze chyba z historii i geografii. Biologia nie by�a twoj� najmocniejsz� stron�, a je�li chodzi o przedmioty matematyczno-fizyczne... Lepiej nie m�wmy o nich. Tw�j poziom wiedzy z tych przedmiot�w w pe�ni usprawiedliwia� wszystkie stany l�kowe i urazy. Mo�e to i prawda, cho� by�em � o dziwo! � praw- dziwym demonem algebry i w tej dziedzinie matematyki zbiera�em pi�tki. Za to geometria zupe�nie nie wchodzi�a mi do g�owy, zw�aszcza to wszystko, co musia�o odbywa� si� w wyobra�ni. Jak poradzi�em sobie z fizyk� i chemi�, doprawdy nie wiem, bo o tych dw�ch przedmiotach nie mia�em poj�cia. Sw�j sukces przypisuj� wyj�tkowej pob�a�- liwo�ci nauczycieli: naszego starego i troch� ju� zniedo��- nia�ego fizyka, profesora Kozakiewicza, i zacnego chemika, profesora Szellera. Z ostatniej i decyduj�cej o stopniu klas�wki z fizyki dosta�em czw�rk�, poniewa� zadanie rozwi�za� za mnie w�saty laborant pan Jan. Z chemii trafn� odpowied� �ci�gn��em lub zgad�em � nie pami�- tam � wykluczam jednak, a�ebym m�g� naprawd� wie- dzie�, o co chodzi. Ta sytuacja, zgadzam si� ze sceptykiem, mog�a rodzi� stresy, podobnie jak moja nieruchawo�� i brak jakichkol- wiek zdolno�ci manualnych. Ta ostatnia cecha przyczyni�a si� do k�opot�w z nauczycielem rob�t r�cznych, panem �., chocia� bezpo�redni pow�d konfliktu by� inny. Jako prac� domow� mieli�my wykona� drewnianego ptaka � w zgodzie z ornitologicznymi atlasami lub tylko 16 z w�asn� fantazj�. M�j tukan nie nale�a� do szczeg�lnie udanych, cho� jego wyprodukowanie u stolarza kosztowa�o mnie pi�� z�otych. Profesor �. oceni� dzie�o czeladnika stolarskiego negatywnie i na p�rocze grozi�a mi tr�j�. By�o to bolesne, bo liczy�em, �e b�d� mia� �czyst�" cenzur�, same pi�tki i czw�rki... Tu pozwol� sobie na kr�tk� i zaskakuj�c� dygresj�: ot� wyj�tkowo nie znosi�em mistrza Jana Kiepury. Nie dlatego, �ebym nie lubi� belcanta, ale w�a�nie dlatego, �e je lubi�em. Godzinami s�ucha�em nagra� Carusa, Gigliego czy Flety, por�wnywa�em Battistiniego z Tita Ruff� lub Szaliapina z Journetem. Interpretacje Kiepury wydawa�y mi si� tanie i efekciarskie, piosenki za�, dzi�ki kt�rym zdobywa� sobie najwi�ksz� popularno��, irytowa�y mnie swym prymitywi- zmem, przynajmniej je�li idzie o tekst. Kiedy s�ysza�em: Brunetki, blondynki, Ja wszystkie was, dziewczynki Ca�owa� chc�! lub: Nagle bez s��w Odesz�a� ty I prys�y w mig me sny � mia�em ochot� chwyci� za pi�ro i s�a� protesty. Niestety nie wiedzia�em dok�d. Jeszcze bardziej irytowa�y mnie idiotyczne filmy z Kiepur� *, jego fryzjerska uroda, a nade wszystko fakt, �e nasz kr�l tenor�w zaprzedany by� Ufie i najwi�ksze ekstazy budzi� w hitlerii. (Ciekawe, �e ani hitlerowcom, ani jemu samemu nie przeszkadza�o, �e by� �miesza�cem" z ojca �aryjczyka" i rasowo nieczystej mamy). Kiepura noszony na r�kach przez rozentuzjazmowane * Dzi� musz� obiektywnie przyzna�, �e filmy z Giglim byty r�wnie obrzydliwe. 17 Pchli targ t�umy, Kiepura �piewaj�cy z dachu samochodu, Kiepura udzielaj�cy wywiad�w na tematy polityczne i planuj�cy karier� artysty-polityka a la Paderewski � to wszystko wydawa�o mi si� nie do zniesienia. Mo�na by powiedzie�, �e im wi�ksz� furor� robi� nasz �ch�opak z Sosnowca", tym bardziej ja, ch�opak z Warszawy, zacietrzewia�em si� w mo- jej antypatii. Tymczasem profesor �. � ten od rob�t r�cznych � by� do ob��du rozmi�owany w Kiepurze. Je�li nie nuci� jego przeboj�w, to opowiada� nam drukowane na jego temat dyrdyma�y. Co mi strzeli�o do g�owy, �eby zakwestionowa� geniusz Kiepury, doprawdy nie wiem, do�� �e powiedzia�em, co my�l� o mistrzu jako arty�cie i cz�owieku. Reakcja profesora �. by�a natychmiastowa: postawi� mi na p�rocze dw�j� z rob�t r�cznych. Dw�ja na cenzurze � by� to w mojej szkolnej karierze przypadek bez precedensu. Pochlipuj�c z bezsilnej z�o�ci, wyszed�em ze szko�y, a�eby wpa�� prosto w obj�cia ojca, kt�ry akurat czeka� na mnie po lekcjach. Oczywi�cie opowiedzia�em mu o moim nieszcz�ciu, dodaj�c jeszcze to i owo, a�eby udramatyczni� ca�� spraw�. Ojciec wys�u- cha� mej relacji, po czym najspokojniej powiedzia�: �Jak nazywa si� ten nauczyciel? Pan �.? A wi�c dobrze, idziemy zaraz do pana �." Pr�bowa�em protestowa�, ale ojciec nie zwyk� zmienia� raz powzi�tych decyzji. �. zbiera� si� w�a�nie do wyj�cia. Na nasz widok nie okaza� zdziwienia i uprzejmie poprosi� ojca do swego gabinetu. Po pi�ciu minutach panowie ukazali si� w drzwiach rozpromienieni: �. o�wiadczy�, �e ani na chwil� nie w�tpi w moj� popraw�, a ojciec, �e to pewne jak dwa razy dwa cztery. Na po�egnanie wymienili d�ugi, serdeczny u�cisk d�oni, a na cenzurze mia�em z rob�t r�cznych czw�rk�, cho� Bogiem a prawd� m�j tukan wielkodzioby zas�ugiwa� najwy�ej na troj� z minusem. 18 Co nast�pi�o za zamkni�tymi drzwiami, jakie argumenty mego ojca trafi�y do przekonania profesorowi �., doprawdy nie wiem i wol� nie wiedzie�. Na koniec musz� przyzna� si� do mizernych wynik�w, r�wnie� je�li chodzi o lekcje �piewu. Chocia� pasjonowa�em si� belcantem, moje wokalne osi�gni�cia r�wna�y si� zeru. O naszym nauczycielu, profesorze Marcelim Sowilskim, znanym �piewaku, m�wi�o si�, �e pono� wyst�powa� nawet w La Scali. Nigdzie nie znalaz�em potwierdzenia tych informacji. W jednym konkretnym przypadku profesor Sowilski wyst�pi� r�wnie� jako kompozytor: by� tw�rc� muzyki do szkolnego hymnu, do kt�rego s�owa napisa� profesor Rygier. Zrekonstruowa�em (przy czynnym wsp�- udziale koleg�w) tylko jeden kawa�ek canta i refren: Gdy nam w sercach ogie� p�onie, Ogie� naszych m�odych lat, Z��czmy serca, z��czmy d�onie I z ufno�ci� patrzmy w �wiat. Naprz�d, Rejacy, Zwyci�ski, m�ny huf, Razem w boju i w pracy Po ziszczenie m�odych sn�w! Moje stosunki z Sowilskim polega�y na wzajemnej nieagresji � ja nie �piewa�em, nie psuj�c mu ch�ru, on za� stawia� mi czw�rki, nie psuj�c mi cenzury. My�l�, �e by�o to wzajemnie korzystne i uczciwe. Raptularz familianta Antoni S�onimski by� moim ulubionym autorem od chwili, kiedy przesta�em czytywa� Przyborowskiego i Mayne Reida. A sta�o si� to w latach trzydziestych, gdy wydarzenia polityczne zacz�y rzuca� cie� na moje sielankowe dzieci�- stwo. S�onimski jak nikt inny nadawa� si� na przewodnika po otaczaj�cym mnie �wiecie narastaj�cej grozy. Jego programowy humanitaryzm, podbudowany racjonalizmem i poczuciem humoru, wydawa� mi si� w�wczas jedyn� mo�liw� do przyj�cia ideologi� i kto wie, czy nie wydaje mi si� ni� r�wnie� i dzi�, kiedy historia minionego p�wiecza nie dostarczy�a argument�w na rzecz innych, bardziej � powiedzmy � radykalnych pogl�d�w na �wiat. Impo- nowa�a mi niepor�wnana ostro�� pi�ra mego idola i �w jedyny w swoim rodzaju amalgamat dowcipu i wznios�o�ci, jaki stanowi�a ka�da niemal �Kronika tygodniowa". Czy 20 musz� dodawa�, �e zachwyca�y mnie jego wiersze i �e umia�em wi�kszo�� z nich na pami��? Tak si� z�o�y�o, �e Antoni S�onimski przez o�enek z cioteczn� siostr� mego ojca, Janin� Konarsk�, wszed� w 1934 roku do mojej rodziny, co stanowi�o niezmiernie ekscytuj�c� przygod� dla dziesi�ciolatka. Janka.'.. Szczerze m�wi�c nie przepada�em za ni�, cho� docenia�em zar�wno jej talent, jak i urod�. (�Talent i uroda" � tak zatytu�owa� sw�j artyku� o niej, zamieszczony w �Wiadomo�ciach Literackich", g�o�ny w�wczas malarz i pedagog Tadeusz Pruszkowski). By�a �wietn� drzeworytniczk�, ulubion� uczen- nic� Skoczylasa, laureatk� wielu nagr�d na mi�dzyna- rodowych wystawach grafiki i srebrnego medalu na Olim- piadzie w Los Angeles w roku 1932. Jej drzeworyty zyska�y sobie du�� popularno��, zw�aszcza wizerunki �wi�tych oraz prace o tematyce zwierz�cej. Obraca�a si� w �rodowisku skamandryt�w, ale prawdziw� pasj� jej �ycia stanowi�y towarzyskie stosunki z m�odymi arystokratami, kt�rych zawsze zna�em ze zdrobnia�ego imienia (Ja�, Tonio, Gucio itp.). Ch�tnie przebywa�a r�wnie� w�r�d dyplomat�w, oczy- wi�cie anglosaskich. Janka by�a �agodn� blondynk� o sko�nych, b��kitnych oczach, �liczn�, ale nieco md��, atrakcyjn�, ale niezbyt b�yskotliw�. Jej ma��e�stwo ze S�onimskim stanowi�o za- skoczenie nie tylko dla mnie. S�ysza�em, �e by�a zwi�zana z Wierzy�skim, Antoni za� kocha� si� w jej przyjaci�ce, pi�knej rze�biarce Irenie Baruch. To, �eby moja kuzynka (ciotka?) wysz�a za kogo�, kto nie by� � jak w�wczas mawiano � pur sang, nie mog�o mi nawet przyj�� do g�owy. Jaki� hrabia, szambelan papieski, charge d'affaires � owszem � ale nigdy kto�, kto ostentacyjnie przyznaje si� do swego �niearyjskiego" pochodzenia, a nawet nim si� szczyci (�syn rasy stokro� starszej ni� Porta Romana..."). Dla znanych z bigoterii neofit�w, jakimi byli przezacni 21 sk�din�d wujostwo Sejdeman-Konarscy, stanowi� musia� ten g�o�ny ma�a� ich c�rki nie lada orzech do zgryzienia... Zanim jeszcze przez szcz�liwe zrz�dzenie losu sta�em si� powinowatym S�onimskiego, widywa�em go nieraz na ulicy i ogromnie prze�ywa�em ka�de takie spotkanie. Jak�e mia�bym go nie spotyka�, skoro codziennie odbywa�em z tornistrem na plecach w�dr�wk� przez Mazowieck�, gdzie jako kawaler mieszka� pod dziesi�tym, tam, gdzie mie�ci�a si� apteka, pomi�dzy salonem Garli�skiego a Mortkowiczem i �Zie- mia�sk�". Ale osobi�cie pozna�em Antoniego dopiero z okazji odczytu, kt�ry wyg�osi� na temat inauguracyjnego rejsu pols- kiego statku �Pi�sudski" do Ameryki. Szczerze m�wi�c odczyt sprawi� mi zaw�d, by� stosunkowo ma�o dowcipny. (Zapami�- ta�em z niego jedynie pochwa�� zdobi�cej statek grafiki i �artobliwe ubolewanie, �e w swej kajucie nie znalaz� na �cianie drzeworytu Janiny Konarskiej). Po odczycie, kt�ry odby� si� gdzie� na Kredytowej, rodzinne grono otoczy�o prelegenta, kt�ry rzuci� kilka konwencjonalnych uwag i pospiesznie oddali� si�, uprowadzaj�c Jank�. Antoni wygl�da� w�wczas zupe�nie inaczej ni� w latach powojennych, kiedy sta� si� chudym, szlachetnym i udu- chowionym bia�ym sahibem. Jako czterdziestolatek mia� do�� mocn�, wysportowan� sylwetk�, pucu�owat�, nieco Antoni S�onimski (rys. Andrzej Stopka) 22 .�animi i Antoni S�onimscyok. roku 1960. ZdJ\-cit; doli/ d mc publikom unc aroganck� twarz i nie mniejsz� ni� p�niej �ysin�. Ca�a jego uroda skupi�a si� w d�oniach: mia� d�ugie, rasowe palce, kt�re tak bardzo lubi�a rysowa� Janka w swych p�- niejszych portretach Antoniego. Sk�ama�bym twierdz�c, �e sprawia� ujmuj�ce wra�enie. Jego bystre piwne oczy spo- gl�da�y z�o�liwie zza szkie�, kiedy wita� si� z dr��cym z emocji sztubakiem, wpatrzonym we� z religijnym niemal uwielbieniem. Pami�tam, �e w tym samym mniej wi�cej czasie nast�pi�a oficjalna wizyta S�onimskich w naszym domu, do�� k�opo- tliwa, zwa�ywszy obecno�� wielu s�dziwych wuj�w i ciotek. My�l�, �e by� to wynik ugody: wizyta u g�owy rodziny, za�atwiaj�ca za jednym zamachem wszystkich krewnych Janki. Mistrz zachowywa� si� uprzejmie, ale m�wi� ma�o. Czu�em, �e si� �miertelnie nudzi. Wyzna� mi kiedy� p�niej, 23 �e w czasie przymusowych towarzyskich nasiad�wek odnosi wra�enie, jakby �ciany pokoju wali�y mu si� na g�ow�. Mimo wysi�k�w mego ojca atmosfera by�a sztywna, ja za� prze- �ywa�em takie psychiczne m�ki, �e nie czekaj�c na deser, uciek�em do kina. P�niej, w okresie wzmagaj�cej si� antysemickiej hecy i w�ciek�ego judzenia przeciw S�onimskiemu, z jak�� ma- sochistyczn� gorliwo�ci� ch�on��em wszystko, co druko- wa�y na swych �amach rozmaite pisemka z �Falang�" na czele. Styl tych atak�w by� jedyny w swoim rodzaju: �Zamknijmy raz na zawsze g�b� r�nym S�onimskim", �Gdyby tych trzech �ajdak�w (S�onimski, Tuwim, Wittiin � przyp. m�j) w �yciu swym nie napisa�o ani s�owa, te (tu cytat � przyp. m�j) zdania wystarcz�, by sznur sta� si� ich nieodwo�aln� przysz�o�ci�". W roku 1938 ukaza� si� na �amach �Wiadomo�ci Literackich" wiersz S�onimskiegp �Dwie ojczyzny" zako�czony s�awn� strof�: Chocia� ci sprzyja ten wiecz�r mglisty I noc bezgwiezdna, Jak�e mnie wygnasz z ziemi ojczystej, Je�li jej nie znasz? Odpowiedzi� by�o pojawienie si� w �Ziemia�skiej" faszystowskiej boj�wki, kt�rej przyw�dca, niejaki Ipohor- ski, uderzy� Antoniego w twarz, wo�aj�c: �Masz za �Dwie ojczyzny!�" Kres wynik�ej szamotaninie po�o�y�o dopiero pojawienie si� Wieniawy. Kiedy rozesz�a si� wie�� o incy- dencie, ca�a cywilizowana Polska zawrza�a oburzeniem. Mieszkanie S�onimskich nie mog�o pomie�ci� przysy�anych kwiat�w. Zainwestowa�em w�wczas znaczn� cz�� moich oszcz�dno�ci we wspania�e r�e dla Antoniego i by�em dumny, kiedy Janka podzi�kowa�a mi za nie przez telefon. Musz� stwierdzi�, �e maria� z Antonim przybli�y� mi 24 Jank�. Mia�em ju� temat do rozm�w z ni�: oczywi�cie o Nim. Kiedy�, gdy odwiedzi�a nas w Konstancinie, nie wiem, dlaczego zapyta�em, czy b�dzie mia�a dzieci. Ku memu zdziwieniu odpowiedzia�a: �Nie, to niemo�liwe. An- toni nie jest cz�owiekiem, z kt�rym mo�na mie� syna". Nie ca�kiem t� odpowied� poj��em, ale by�o mi g�upio pyta� o szczeg�y. Czy�by to mia�o znaczy�, �e z Antonim mo�na by�o mie� c�rk�? Tak czy inaczej Janka przela�a macierzy�skie instynkty na swego rozpieszczonego ma�- �onka, ja za� pozosta�em jedynym dzieckiem w rodzinie� sytuacja mo�e i korzystna, lecz sk�din�d nie pozbawiona niedogodno�ci. W roku 1937 ukaza�a si� nak�adem Przeworskiego fantastyczna powie�� S�onimskiego �Dwa ko�ce �wiata", drukowana uprzednio w odcinkach na �amach �Wiadomo�- ci Literackich". Jej bohater, skromny subiekt ksi�garski nazwiskiem Szwalba, staje si� dzi�ki przypadkowi jednym z nielicznych na �wiecie ludzi, kt�rym dane jest przetrwa� zag�ad� zgotowan� ludzko�ci przez niejakiego Retlicha (anagram nazwiska Hitler). Ofiar� wysy�anych przez Re- tlicha promieni padaj� istoty �ywe, �wiat rzeczy martwych pozostaje nie naruszony. Szwalba snuje si� wi�c po ocala�ej i bezludnej Warszawie, zaopatruje si� u braci Pakulskich, nocuje w hotelu �Europejskim" itd. Swego rodzaju kurio- zum stanowi�a ok�adka �Dw�ch ko�c�w �wiata", dzie�o g�o�nego pod�wczas tandemu grafik�w Lewitt-Him. Przed- stawia ona plac Pi�sudskiego (dzi� Zwyci�stwa) i le��cego na ��tej kanapie po�rodku tego placu Szwalb� (element umowny, graficzny), a dalej upiornie realistyczn� fasad� wyburzonego hotelu �Europejskiego" na tle bardzo wyso- kiego i b��kitnego nieba, widocznego poprzez czelu�cie wypalonych okien. Przed hotelem � dziwne i niepokoj�ce drzewa, a w g��bi ruina domu Krakowskie Przedmie�cie 25 40, gdzie przed wojn� mie�ci�a si� redakcja �Kuriera Warszawskiego" (r�g Karowej, dzi� skwerek z pomnikiem Prusa). Ot� ten fotomonta�, b�d�cy wizj� zag�ady miasta ca�kiem r�n� od wizji S�onimskiego i zdumiewaj�co wobec autora niesubordynowan�, utkwi� w mojej m�odzie�czej wyobra�ni z nies�ychan� wr�cz si�� i prze�ladowa� mnie, ilekro� pojawi�em si� na placu, cho�by po to, a�eby przyjrze� si� zmianie warty. Po latach, gdy obraz ten sta� si� rzeczywisto�ci�, przyj��em go jako co� najzupe�niej oczywistego i nieuchronnego, co�, o czym wiedzia�em z g�ry, i to od dawna. Ciekawe, �e ani Antoni, ani Jerzy Him, z kt�rym si� po wojnie zaprzyja�ni�em, nie potrafili powiedzie� mi na ten temat nic takiego, co w jakiej� mierze odpowiada�oby znaczeniu, jakie ta sprawa mia�a dla mnie w okresie mego psychicznego dojrzewania. Po prostu uznali t� ok�adk� za nieporozumienie, do kt�rego nie byli sk�onni przywi�zywa� wagi. Mniej wi�cej na rok przed wojn� dozna�em zaszczytu zaproszenia na obiad do S�onimskich. Mia�em uda� si� do nich sam, bez rodzic�w. My�l�, �e sta�o si� to z inicjatywy matki Janki, ciotki Heleny Konarskiej, ju� w�wczas owdo- wia�ej. A mo�e wp�yw na to pami�tne wydarzenie mia�y bryd�owe kontakty Antoniego z moim ojcem i stryjem oraz niejasne aluzje, z kt�rych wynika�o, �e Antoni po�yczy� od ojca do�� znaczn� sum� pieni�dzy (prawdopodobnie �na tego Szymona" �jak mawia�a s�u��ca S�onimskich, maj�c na my�li ulubion� przez nich restauracj� Simona i Steckie- go). Mo�na sobie wyobrazi�, co prze�ywa�em w zwi�zku z tym zaproszeniem. Na Flory 2 przyby�em za wcze�nie, gospodarzy nie by�o jeszcze w domu. S�u��ca poprosi�a mnie do gabinetu Antoniego, po czym wysz�a do kuchni. Zosta�em sam w�r�d jego przedmiot�w, jego ksi��ek, jego r�kopis�w. I w�wczas 26 dopu�ci�em si� najbardziej haniebnego z czyn�w � gdy o nim pomy�l�, moje czo�o jeszcze dzi� pokrywa si� potem. Na p�ce, gdzie� pomi�dzy ksi��kami, le�a�a w�r�d szpar- ga��w niepozorna ksi��eczka czy raczej notatnik pe�en zapisk�w i rysunk�w z najdawniejszego okresu tw�rczo�ci Antoniego. By�y tam r�kopisy g�o�nych p�niej sonet�w i szkice poety, kt�ry rozpoczyna� swoj� karier� jako ryso- wnik. Pokusa okaza�a si� nie do zwalczenia, mimo wew- n�trznych opor�w i zakaz�w dekalogu: mie� co� takiego na w�asno��, przechowywa� jak naj�wi�tsz� relikwi�, kto wie, czy nie ocali� przed nonszalanck� niedba�o�ci� autora! Zemocjonowany, wsadzi�em notatnik do kieszeni i przesta- �em jako� o tym my�le�, kiedy do mieszkania weszli S�onimscy. Obiad jedli�my w gustownie i oryginalnie urz�- dzonym pokoju w wymy�lnym stylu bohemy. Poszcze- g�lnych sprz�t�w nie przypominam sobie, z wyj�tkiem przepi�knych zydelk�w z centralnej Afryki � daru podr�- �uj�cego w�wczas intensywnie Janty-Po�czy�skiego *. Menu rozpocz�o si� od barszczu, zupy, kt�rej nie wzi��bym do ust za �adne skarby �wiata. Ale jak tu grymasi� na proszonym obiedzie u najukocha�szego z pisarzy? Zjad�em wi�c barszcz � wydarzenie, kt�re przesz�o do rodzinnych kronik. Rozmowa by�a �ywa i bynajmniej nie wymuszona, gospodarza bawi�a moja niezwyk�a, jak na gimnazjalist�, znajomo�� literatury. Pami�tam, �e powiedzia� co� pozytywnego o wydanych w�wczas wspomnieniach Czerma�skiego, ale zapomnia� ich tytu�u. Natychmiast podpowiedzia�em: �W pluszowej ra- mie". Antoni za�mia� si�: �Przecie� to ja ten tytu� wymy�- * Ostatnio w �Dziennikach" Marii D�browskiej rozbawi�a mnie uwaga z roku 1962: �S�onimscy maj� �licznie i pomys�owo urz�dzone mieszkanie � troch� antyk�w, a przecie� nowoczesne. Takie mieszkania udaj� si�, zw�aszcza u Polak�w �ydowskiego pochodzenia i w dodatku artyst�w �antycyganeryjnych�". Komplement dotyczy� alei R� 6, ale m�g�by odnosi� si� r�wnie� do Flory 2, z tym �e cho� pochodzenie gospodarzy stanowi�o constans, ich tryb �ycia nie by� w�wczas bynajmniej �antycyganeryjny". 27 litem!" By�a te� mowa o Ga�czy�skim, kt�ry wypisywa� plugastwa w �narodowej" prasie, publikuj�c jednocze�nie zachwycaj�ce utwory na �amach �Szpilek". �Kto�, kto pisze takie wiersze, nie mo�e by� pa�karzem!" � broni�em poety, co jednak�e nie znalaz�o uznania w oczach Antoniego. �Zdolny facet � powiedzia� � ale nieodpowiedzialny i bezczelny, jak rzadko". To rzek�szy, wyszuka� w swojej bibliotece egzemplarz �Utwor�w poetyckich" Ga�czy�skie- go z kr�tk� dedykacj�: �Antkowi od Kostka". �Nies�ycha- ne � doda� z rozbawieniem � ledwo znam tego typka". Rozmawiali�my te� o abonowanym przez mojego ojca antyhitlerowskim pi�mie �Gerechtigkeit", kt�re wychodzi�o najpierw w Wiedniu, a p�niej chyba w Pary�u pod redakcj� znanej austriackiej dziennikarki Ireny Harand. Antoni nie zna� niemieckiego, przyjmowa� wi�c z zain- teresowaniem moje informacje o tym tygodniku po�wi�- conym walce z dyfamacyjnymi kampaniami r�nych Ro- senberg�w i Streicher�w. �Anty-antysemityzm � powie- dzia� � to lepsze od filosemityzmu, do kt�rego nie mam zaufania. Bo, szczerze m�wi�c, ci, co szczeg�lnie uwielbiaj� �yd�w, wydaj� mi si� nie mniej ob��kani ni� d, kt�rzy ich szczeg�lnie nienawidz�". Obiad up�yn�� pod znakiem o�ywionej rozmowy, bez �ladu przymusu. Potem Antoni uda� si� na drzemk� do swego gabinetu, ja za� bezpowrotnie straci�em szans� od�o- �enia na miejsce notatnika, kt�ry coraz bardziej pali� mnie w kieszeni. Dopu�ci�em si� zatem kradzie�y, czego si� wstydz�, ale nie za bardzo, historia z�agodzi�a bowiem skutki mego wyst�pku. We wrze�niu 1939 roku trafi�a w moje r�ce, za po�rednictwem ciotki Konarskiej, znaczna cz�� ksi�gozbioru S�onimskiego z cennymi dedykacjami wsp�czesnych pisarzy polskich. O ile wiem. Antoni zabra� ze sob� tylko dwie ksi��ki z autografami drogich sobie pisarzy: �eromskiego i Wellsa. Reszta znalaz�a si� w mojej 28 bibliotece, bo kt� otoczy�by te ksi��ki troskliwsz� piecz�? By�y tam m.in. prze�liczne dedykacje Pawlikowskiej, Kun- cewiczowej, Lechonia, Wierzy�skiego, Iwaszkiewicza i Tu- wima. Jedn� z nich � t� Tuwima � zdo�a�em nawet zapami�ta�. Brzmia�a ona: �ysy, Ach, po c� ci napisy, Wszak ka�dy dobrze wie, Zeko � o � cham Ci�. Nie potrzebuj� dodawa�, �e wszystkie te ksi��ki, a wraz z nimi fatalny corpus delicti � notatnik Antoniego � prze- pad�y bez �ladu w wojennej zawierusze. W czasie wojny kontakt z Antonim trwa� przez jego poezj�. S�ysza�em jego �g�os nabrzmia�y �zami przez radio Pary�, radio Toulouse", kiedy recytowa� sw�j �Alarm", jeden z najbardziej przejmuj�cych wojennych wierszy. A p�niej dochodzi�y do nas drukowane w podziemnych gazetkach lub zanotowane na przypadkowych kartelusz- kachjego wiersze, niby b�yski �wiat�a w mroku okupacyjnej nocy. P�nym latem 1945 roku do �Po�pressu", gdzie w�wczas pracowa�em, kto� przyni�s� wiadomo��, �e w grupie przy- by�ych do Warszawy i obiaduj�cych w�a�nie w hotelu �Polonia" angielskich pisarzy znajduj� si� S�onimski i Pru- szy�ski. Pobieg�em tam jak sta�em i zobaczy�em kilkunastu cudzoziemc�w przy restauracyjnym stole. W�r�d nich by� Antoni � chudszy ni� dawniej i szlachetniejszy. Odcze- ka�em do ko�ca obiadu, a kiedy jego uczestnicy wstali od sto�u, zdoby�em si� na odwag� � podszed�em i wyb�ka�em swoje nazwisko. �Syn Gustawa"� powiedzia� Antoni i przyci�gn�� mnie do siebie w ge�cie pe�nym serdeczno�ci. 29 W swej poetyckiej litanii �Przekle�stwo", kt�ra nie wesz�a do powojennych wybor�w jego wierszy, pisa� S�o- nimski, wyliczaj�c zbrodnie okupanta: �Za to, �e Tadeusz jest w niewoli...". Jestem pewien, �e mia� na my�li m�odszego brata Janki, in�yniera Tadeusza Konarskiego, oficera reze- rwy, kt�ry, jak si� p�niej okaza�o, pad� ofiar� rzezi katy�skiej. Po wojnie wyczekiwanie na powr�t Tadzia wype�ni�o reszt� �ycia ciotki Heleny. Janka i Antoni nie mieli z�udze�, niemniej trwa�a mi�dzy nami korespondencja � w tej sprawie. Przebywaj�c ju� na plac�wce w Brukseli, naiwnie usi�owa�em uzyska� jakie� informacje za po�red- nictwem emeszetowskich kana��w. Spotkali�my si� ze S�onimskim dopiero pod koniec 1946 roku w smutnym powojennym Pary�u, gdzie Antoni po przyje�dzie z Londynu urz�dowa� jako szef sesji literatury UNESCO. Mam w oczach ten Pary� sprzed lat czterdziestu kilku: nie o�wietlone ulice, g��d, d�ugie kolejki przed piekar- niami. S�onimscy mieszkali w hotelu �Lincoln", opatulony pledami Antoni w nie dogrzanym pokoju wygl�da� dok�a- dnie tak, jak na pi�knym rysunku Janki, zdobi�cym pier- wszy powojenny wyb�r jego poezji (�Czytelnik" 1946). To znaczy wygl�da� �le, cierpia� na chorob� wrzodow� i grozi�a mu operacja. Rozmawiali�my oczywi�cie o Polsce, przy czym wypowiedzi Antoniego �wiadczy�y o jego trze�wo�ci w ocenie sytuacji. Podkre�la� swoj� zasadnicz� decyzj� powrotu, ale nie wyobra�a� sobie krajowej rzeczywisto�ci ani na jot� lepiej, ni� naprawd� si� przedstawia�a. Ze strony Janki wyczuwa�em gr� na zw�ok�; w tym czasie Londyn n�ci� j� niepor�wnanie bardziej ni� Warszawa. P�niej pojechali�my na skromny obiad do hotelu �Maje- stic", gdzie mie�ci�y si� biura i sto��wka UNESCO. Nasz st�, zapewne z racji funkcji Antoniego, znajdowa� si� tu� ko�o sto�u generalnego dyrektora tej mi�dzynarodowej organizacji, Juliana Huxleya. Da�o mi to mo�no�� ogl�da- 30 ni� tego wybitnego uczonego w gronie innych znakomito�ci, kt�rych nazwiska wypad�y mi z pami�ci. Zainteresowanie Janki skupia�o si� tak wyra�nie przy stole, gdzie urz�dowa� sir Julian, �e niemal nie uczestniczy�a w naszej rozmowie. Antoni opowiada� mi o swojej pracy, kt�r� traktowa� wi�cej ni� powa�nie. Jak na z�o�� zapami�ta�em jedn� tylko niepowa�n� anegdot� � o tym, w jaki spos�b lokaj w ambasadzie brytyjskiej zaanonsowa� S�onimskich am- basadorowi: �Mr Slonimski and Mrs UNESCO". Wczesne lata pi��dziesi�te, najg��bsza otch�a� staliniz- mu. Przypadek zrz�dzi�, �e kt�rej� zimy spotkali�my si� z Antonim w Nowym Domu Zdrojowym w Krynicy. Mieszka�o si� tam wr�cz luksusowo: pokoje z �azienkami, dietetyczna kuchnia, zabiegi lecznicze na miejscu, salony do gier karcianych, s�owem, wszystko, co potrzebne by�o do szcz�cia Antoniemu. Niestety, Nowy Dom Zdrojowy mia� powa�ny man- kament w postaci dzia�u kulturalno-o�wiatowego, nieja- kiego towarzysza Gipsa (czy mo�e Grypsa, nie odpowiadam za dok�adne brzmienie nazwiska). �w niezmiernie czujny i gorliwy funkcjonariusz zatruwa� wszystkim �ycie swoj� bezustann� aktywno�ci�: inwigilowa� nas od �witu do zmroku i u�wiadamia� politycznie w spos�b trudny do zniesienia. Troszczy� si� r�wnie� o to, a�eby obywatelki nie znalaz�y si� w pokojach obywateli (i vice versa) po godzinie 22.00 oraz a�eby stawki gier karcianych nie by�y zbyt wysokie, s�owem, sta� niewzruszenie na stra�y socjalistycz- nej moralno�ci. Przy okazji wysy�a� do swych mocodawc�w cale mn�stwo donos�w. Po powrocie do Warszawy otrzy- ma�em poufn� informacj�, �e zosta�em przeze� oskar�ony o religianctwo, poniewa� w czasie wigilii przy�apa� mnie na dzieleniu si� op�atkiem. Towarzysz Gips prezentowa� si� nikczemnie, by� pokra- 31 cznym kar�em, jego za� polszczyzna pozostawia�a wiele do �yczenia. Mo�na by pomy�le�, �e zosta� skutecznie zapro- gramowany jako rozsadnik antysemityzmu. Dlaczego pisz�c o Antonim wspominam t� z�owieszczo groteskow� figurk�? Poniewa� dosz�o do tego, do czego doj�� musia�o, a mianowicie do kolizji mi�dzy towarzyszem Gipsem a bezpartyjnym Antonim S�onimskim. Kt�rego� popo�udnia, kiedy Antoni oddawa� si� w salonie swemu ulubionemu bryd�owi, wkroczy� tam kaowiec wo�aj�c: �Przerywamy gr� w karty! W tym salonie odb�dzie si� zaraz pogadanka o Kostce Napierskim!" Zapanowa�a pe�na kon- sternacji cisza, nikt jako� nie �mia� przeciwstawia� si� kulturalno-o�wiatowej dyktaturze. I wtedy rozleg� si� d�wi�- czny g�os Antoniego: �Przepraszam bardzo, ale mnie lekarz nie zapisa� pogadanki o Kostce Napierskim. Gramy dalej, prosz� pan�w!" To odezwanie si� da�o sygna� do buntu: ignoruj�c wezwanie, powr�cono do bryd�a. Gips sta� przez chwil�, gotuj�c si� ze z�o�ci, a� wreszcie, ju� w drzwiach, zapiszcza�: �My si� jeszcze z panem policzymy, panie S�onimski!" Ciekawe, �e ta pogr�ka zrealizowana zosta�a dopiero przez nast�pn� ekip�, w okoliczno�ciach, kt�re, jak s�dz�, nie sprawi�y Gipsowi zbyt wielkiej satysfakcji. Antoni mia� wielu przyjaci�, kt�rych lubi�, i jednego, za kt�rym przepada�: Tuwima. Jego poezj� ceni� najwy�ej, o innych wybitnych poetach wypowiada� si� nieraz z prze- k�sem (o jednym: �b�yskotki dla dzikus�w", o innym: �przek�ady z martwego j�zyka"). Wzajemna przyja�� S�o- nimskiego i Tuwima nie dozna�a nigdy najmniejszego uszczerbku. Tuwim by� nie tylko poet� z Bo�ej �aski, ale r�wnie� najlepszym partnerem do wszelkich �wyg�up�w", najdowcipniejszym i najwra�liwszym na dowcip Antoniego wsp�uczestnikiem niezliczonych literackich eskapad z okre- 32 su m�odo�ci. Ta m�odo�� po��czy�a ich na ca�e �ycie: �M�odo�ci� by�o nasze kpiarstwo i �miech... Zawadiactwo, nieprzepuszczanie nikomu... � czy to nie najwy�sza i naj- prawdziwsza m�odo��?..." (J. Tuwim, �Youth"). Oczywi�cie, stosunek takiego egocentryka, jakim by� Antoni, do wy�ej na przedwojennym literackim rynku notowanego Tuwima musia� mie� w sobie co� z zawi�ci. Ta zawi�� znajdowa�a uj�cie w ca�kiem zreszt� usprawiedli- wionym kwestionowaniu politycznego rozeznania i publi- cystycznych talent�w przyjaciela. Pami�tam, jak komen- towa� Antoni protest Tuwima przeciwko aresztowaniu (oczywi�cie w okresie przedwojennym) Janiny Broniewskiej. �Wara od �on poet�w!" � oburza� si� Tuwim, Antoni za� zadawa� pytanie: �A co z �onami przedstawicieli innych zawod�w?" 27 grudnia 1953 roku mia�em u siebie �wi�tecznych go�ci. Byli Brzechwowie, Mitznerowie i Janka S�onimska � Antoni le�a� w klinice po zawale. P�nym wieczorem rozleg� si� telefon. Dzwoni� Eryk Lipi�ski z niewiarygodn� wia- domo�ci� o �mierci Tuwima. Popatrzyli�my sobie w oczy i wszyscy rozeszli si� niemal bez s�owa. Tylko Janka powtarza�a bezradnie: �Jak ja mu to powiem? Jak ja mu to powiem?" Nazajutrz zadbano o to, a�eby pod jakim� pretekstem nie dotar�y do Antoniego gazety. Potem przysz�a Janka i relacjonuj�c wydarzenia dnia, powiedzia�a, ot, mimo- chodem: �Wiesz, Julek zachorowa� w Zakopanem". Antoni spojrza� na ni� badawczo i szepn��: �Nie �yje..." �I co?" � zapyta�em zemocjonowany, s�uchaj�c telefo- nicznej relacji Janki. �Ano nic" � odpowiedzia�a. � �Od- wr�ci� si� do �ciany i p�aka�..." Moja pami�� rejestruje wiele ulotnych obraz�w z �wier�- wiecza wsp�lnych pobyt�w w Domu Pracy Tw�rczej ZLP 33 Pchli targ Na tarasie w Oborach. Od lewej: Antoni Marianowicz, Antoni S�onim- ski, Maria Brandysowa, Julia Hartwig, Artur Mi�dzyrzecki w Oborach pod Warszaw�. Antoni lubi� t� posiad�o��, w kt�rej bywa� jeszcze w �koszmarnych czasach sanacji", za Potulickich. Siadywa� ch�tnie w�r�d przyjaci� na ganku, co w okresach pobytu w Oborach zast�powa�o mu kawia- rni�. Odbywa� samotne spacery w towarzystwie snobis- tycznego kundelka, kt�ry asystowa� jedynie pisarzom du�ej miary (S�onimski, Neruda, Hikmet), a nas, szaraczk�w, traktowa� z ostentacyjnym lekcewa�eniem. Czasami prze- chadza� si� Antoni po ogrodzie z co ciekawszymi go��mi, na przyk�ad w pewnym okresie ze swym przedwojennym antagonist�, pi�knym i prostym jak trzcina dziewi��dzie-' si�ciolatkiem Adamem Grzyma��-Siedleckim. Widok dw�ch starszych pan�w, pojednanych i �wietnie si� rozu- miej�cych, nasuwa� refleksje o przemijalno�ci tego, co nas 34 dzieli, i trwa�o�ci tego, co ��czy. Oczywi�cie popo�udnia przeznaczone by�y na bryd�a lub kr�la, zwanego te� klin- giem lub klerkami. Do partner�w, kt�rzy wyszli w niew�a- �ciw� kart�, zwraca� si� Antoni z zagadkow� wym�wk�: �Zagra�e� jak foka". Wieczory w nowszych czasach sp�dza� przy telewizorze, a mecze pi�ki no�nej by�y dla� atrakcjami bez konkurencji. Pami�tam, jak w przeddzie� swojej powa�nej operacji (resekcja �o��dka) Antoni powiedzia� mi na oborskim ganku: �A tak chcia�em do�y� siedemdziesi�tki. Znalaz�oby si� tu dla mnie sporo do roboty". Nie przypuszczali�my obaj, �e los ofiaruje mu wiele jeszcze lat aktywnego �ycia, kt�remu kres po�o�y dopiero najg�upszy w �wiecie przypa- dek, w�a�nie tutaj, o par�set metr�w od Ob�r. Zdarzy�o si� to we wczesnych latach sze��dziesi�tych, kiedy g��wna kawiarniana kwatera Antoniego mie�ci�a si� w �Nowym �wiecie". Kt�rego� dnia przyszed�em tam wcze�niej ni� zwykle i ku swemu zaskoczeniu stwierdzi�em, �e Antoni ju� �urz�duje", to znaczy siedzi sam przy stoliku i charakterystycznym gestem zniecierpliwienia b�bni pal- cami po stole, raz po raz spogl�daj�c na zegarek. Czeka na kogo�, to jasne, ale jednocze�nie daje mi znaki, �ebym si� przysiad�... Gdy to uczyni�em, powiedzia� tonem skar��cego si� dziecka: �Ju� od kwadransa czekam na jakiego� Czaczkie- sa * z Nowego Jorku. Zadzwoni� wczoraj, �eby si� um�wi� w szalenie wa�nej sprawie. Twierdzi, �e po to przyjecha� do Warszawy..." To rzek�szy, ponownie spojrza� na zegarek. Nikt si� jako� nie zjawia�, podzieli�em si� wi�c z Antonim wra�eniami z teatralnego spektaklu, kt�ry ogl�da�em po- przedniego wieczoru. Moje wra�enia by�y pozytywne, co nie podoba�o si� memu rozm�wcy. �Niech�tnie chodz� dzi� * Nazwisko zmienione. 35 do teatru � powiedzia�. � Aktorzy m�wi� tam r�ne g�upie rzeczy, a mnie nawet nie wolno wtr�ci� si� do rozmowy". Potem doda� co� ma�o pochlebnego o autorze sztuki, a kiedy mimo wszystko upiera�em si�, �e napisa� co� udanego, zamkn�� dyskusj� stwierdzeniem: �Nie mia� prawa". Tymczasem pojawi�o si� kilku sta�ych bywalc�w stolika: Andrzej Dobosz, Irena Szyma�ska, Roman Jasi�ski, mo�e Adam Mauersberger � nie pami�tam. Ka�dego z nowo przyby�ych Antoni informowa� o tajemniczym Czaczkiesie z Nowego Jorku, dodaj�c tonem skargi: �Co on sobie my�li?" Rozmowa o�ywia�a si� i Antoni przesta� ju� spogl�da� na zegarek, kiedy w progu kawiarni stan�o dw�ch starszych m�czyzn: pierwszy � wysoki, za�ywny i �ysy jak kolano � promienia� rado�ci� �ycia i zadowoleniem z siebie, drugi � ma�y i zal�kniony � sprawia� wra�enie zrezygnowanego i przygotowanego na najgorsze. Pierwszy u�miechn�� si� szeroko na widok Antoniego i z kordialnie wyci�gni�t� r�k� przyst�pi� do naszego stolika, wo�aj�c: �Ogromnie si� ciesz�, �e nareszcie pana spotykam!" O sp�nieniu nie wspomnia� ani s�owem. Przywitawszy si� z zimnym jak l�d Antonim, obszed� ca�y stolik, przedstawiaj�c si� kolejno ka�demu z obe- cnych: �Doktor Czaczkies z Nowego Jorku", �Doktor Cza- czkies z Nowego Jorku", �Doktor Czaczkies z Nowego Jorku" Po zako�czeniu tej rundki, przez nikogo nie zaproszony, usiad� na wolnym krze�le. Nie troszczy� si� przy tym o swego towarzysza, kt�ry bezradnie sta� o kilka metr�w od nas. �Czy ten pan jest z panem?" � lito�ciwie spyta�a Irena. �Ach tak � przypomnia� sobie doktor. � To jest pan Apfelbaum. Niech pan sobie przystawi krzes�o, Apfelbaum..." Dalsza konwersacja by�a monologiem Czaczkiesa. Za- cz�� od tego, �e zawsze marzy� o spotkaniu z Antonim, nie wyja�ni� jednak, czemu to spotkanie mia�o s�u�y�. Jego, Czaczkiesa, �yciow� pasj� by�y podr�e w poszukiwaniu 36 r�nych ma�o znanych skupisk ludno�ci �ydowskiej na ca�ym �wiecie. Najbardziej przy tym interesowa�y go krzy��wki rasowe �yd�w z ludno�ci� autochtoniczn�. Zademonstrowa� nam dziesi�tki zdj��, kt�re chc�c nie chc�c musieli�my obej- rze�, wys�uchuj�c komentarzy: �To Ja w otoczeniu �yd�w-Mu- rzyn�w w sercu Afryki". �To ja z Zyd�wk�-Maorysk� w No- wej Zelandii". �A to ja i ostatni ju� na �wiecie �yd-Chi�czyk". Antoni rzuci� niech�tnie okiem na �yda-Chi�czyka i zapyta� z odraz�: �Czy pan mo�e przysi�c, �e to ju� ostatni?" Doktor Czaczkies pokaza� nam jeszcze zdj�cie swego syna, samego i w otoczeniu rodziny, po czym nagle z�apa� si� za g�ow� wo�aj�c: �Bo�e drogi, tak si� tu mile rozmawia, �e na �mier� zapomnia�em o innym szalenie wa�nym spotkaniu!" To rzek�szy, porwa� si� na r�wne nogi, rozda� nam pospiesznie wizyt�wki, z kt�rych wynika�o, �e jest doktorem Czaczkiesem z Nowego Jorku, rzuci� mimo- chodem swemu niepozornemu towarzyszowi: �B�d� na obiedzie o wp� do drugiej", po czym, zapewniaj�c o swej rado�ci z poznania Antoniego, wybieg� z kawiarni. Przy stoliku zapanowa�a cisza. �Ciekawe by�oby wiedzie� � powiedzia� wolno Antoni � co to w�a�ciwie za jeden, ten doktor Czaczkies z Nowego Jorku". Poniewa� nikt si� nie odezwa�, jego wzrok spocz�� na ma�ym, wystraszonym cz�owieczku, kt�ry nadal w zu- pe�nym milczeniu rezydowa� przy naszym stoliku. �To pa�ski przyjaciel ten Czaczkies?" � zapyta�. Pan Apfel- baum wzruszy� ramionami. �M�j przyjaciel? Jaki on tam m�j przyjaciel. Jeszcze dwa dni temu, to ja w og�le nie wiedzia�em, �e jaki� Czaczkies jest -na �wiecie! I nagle wieczorem dzwoni telefon. �ona podnosi s�uchawk� i m�wi: � Bruksela do ciebie!� Jaka Bruksela? Ja nikogo nie znam w �adnej Brukseli! �ona t�umaczy, �e pomy�ka, ale tam si� upieraj�, �e im potrzebny jest Apfelbaum. Bior� s�uchawk�, wyja�niam, �e to nieporozumienie co do osoby, wtedy 37 w��cza si� jaki� gruby g�os i on m�wi: �Ja chc� rozmawia� z panem Jakubem Apfelbaumem z Elektoralnej!� To co ja mia