1918
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1918 |
Rozszerzenie: |
1918 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1918 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1918 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1918 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
tytu�: "Odyseja"
autor: Homer
Przek�ad
Jana Parandowskiego
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1996
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zak�adu
Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku
Niewidomych,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z Wydawnictwa
"Czytelnik", Warszawa 1965 r.
Pisa�a J. Andrzejewska
Korekty dokona�y
Ewa Chmielewska
i Iwona Burzy�ska
`tc
Homer
Pos�uchajmy:
"Jak kiedy Meo�ska lub
Karyjska niewiasta ko�� s�oniow�
ubarwi purpur� - ma to by�
w�dzid�o dla koni, a niejeden
je�dziec, widz�c je w jej
komnacie, pragn��by wzi��, lecz
to klejnot kr�lewski rumakowi na
ozdob�, a wo�nicy na chwa�� -
tak i tobie, Menelaosie,
ubarwi�y si� krwi� kszta�tne uda
i golenie a� do kostek."
Albo:
"Jak szale rzetelnej kobiety,
co prz�dzeniem zarabia na �ycie
i na wadze k�adzie we�n�, by dla
dzieci zdoby� n�dzn� zap�at� -
tak r�wno wa�y�a si� walka
Achaj�w i Trojan."
A oto Apollon roztr�ca wa�,
kt�ry tyle pracy kosztowa�
Achaj�w:
"Jak ch�opiec nad brzegiem
morza z piasku usypie zabawk� i
zn�w j� r�kami i nogami rozrzuca
w p�ochej igraszce tak ty,
s�awiony Fojbosie, rozrzuci�e�
trud i zn�j Achaj�w."
Albo:
"Jak ogier w stajni,
nasyciwszy si� j�czmieniem u
��obu, zrywa p�ta i biegnie w
cwa� przez pole, nawyk�y k�pa�
si� w rzece o pi�knej wodzie,
dumny niesie wysoko g�ow� z
rozwian� grzyw� i pewny swej
si�y gna chy�o ku miejscom,
gdzie zwykle pas� si� klacze -
tak Hektor na g�os boga porwa�
si� biegiem na �mig�ych nogach."
I jeszcze:
Trafiony strza�� pada
Gergytion, syn Priama: "Jak
g�ow� przechyli mak w ogrodzie
owocem i deszczami wiosennymi
ugi�ty - tak on pochyli� g�ow�
ci�k� od he�mu."
Co chwila Homer zawiesza akcj�
poematu, cho�by w najwi�kszym
zam�cie bitwy, by nagle po�r�d
miecz�w i dzid, cwa�uj�cych
koni, poleg�ych i rannych
otworzy� niby strzelnic� w
surowej twierdzy widok na inny
�wiat, na dzie� powszedni, kt�ry
nic nie wie o wojnie, Troi i
bohaterach. Tu panuje czas
tera�niejszy, ten, w kt�rym �y�
poeta, daleko poza heroiczn�
przesz�o�ci�. Tu wida� ludzi
prostych w�r�d powszednich zaj��
i pracy - rybak�w, pasterzy,
po�awiaczy ostryg, s�ycha� g�osy
ptak�w nad rzek�, pada �nieg i
grad, lwy i wilki rzucaj� si� na
trzody, i jakby go ten czas
tera�niejszy wyzwala� z
epickiego dystansu, w swych
por�wnaniach odzywa si� cz�sto
osobist� apostrof� wo�aj�c po
imieniu bog�w i bohater�w.
Jest to w istocie najbardziej
osobisty g�os poety, kt�ry swych
por�wna� nie odziedziczy� po
dawnych aojdach, pierwotna
poezja nie zna takich por�wna�,
jak nie b�dzie ich w pie�ni o
Rolandzie. Nie by�o ich przed
Homerem, a po nim wszystkie od
niego pochodz�. U niego uczy�
si� ich Wergili, u Wergilego
Dante i ca�y renesans
europejski. Ale trzeba d�ugo
czeka�, by o�mielono go si�
na�ladowa� w tak kunsztownych
por�wnaniach, jak to, w kt�rym
udo Menelaosa, dra�ni�te
strza��, por�wnywa z dzie�em
sztuki snycerskiej i na chwil�,
jakby zapomnia� o zranionym
bohaterze, przywiera zachwyconym
wzrokiem do ubarwionej purpur�
ko�ci s�oniowej.
Homer jest niezwyk�y w swych
skojarzeniach - �mia�y i
niespodziany. Oto co m�wi: "Jak
biegnie my�l m�a, co wiele ziem
zw�drowa� i w bystrym umy�le
rozwa�a: I tu bym poszed�, i
tam", bo w r�ne strony go
ci�gnie - tak szybko przelecia�a
pani Hera." Kiedy indziej Hera
przelatuje go��biem, Iris jak
burza �nie�na, Tetyda wstaje z
morza niby mg�a. Cz�sto wij� si�
d�ugie girlandy por�wna�,
"Iliada" jest nimi przetkana, w
"Odysei" jest ich znacznie
mniej, bo sama jej tre�� jest
bardzo rozmaita, inaczej ni�
"Iliady", zbyt twardej w swej
wojennej opowie�ci.
I jakby nie wystarcza�y te
ma�e okienka otwieraj�ce si� na
�wiat, wstawia Homer w ksi�dze
XVIII wspania�y witra� - opis
tarczy Achillesa, fantastyczne
dzie�o sztuki, kt�remu tylko b�g
- Hefajstos - m�g� sprosta� i
gdzie wida� wesele i s�d na
rynku, i wie� z oraczami,
�niwiarzami, pasterzami,
winobraniem, i ta�ce dziewcz�t i
ch�opc�w, jakby zgarni�te
dobrotliwym s�owem sny
wojownik�w t�skni�cych za domem.
To, co tu jest przelotn� wizj�,
wype�ni si� w "Odysei" akcj�
w�r�d p�l Itaki i ogrod�w
Scherii, tak jak wzruszaj�ce
por�wnanie w "Iliadzie", kt�re
m�wi: "Czasem na pe�nym morzu
jawi si� �eglarzom �wiat�o
dalekie - to p�onie ognisko hen,
w g�rach, w samotnej zagrodzie,
lecz, wbrew ich woli, fale na
rybnym morzu odrzucaj� ich
daleko od drogich os�b",
znajduje swe dope�nienie w
przejmuj�cym momencie, gdy Odys
zbli�a si� do ojczyzny i ju�
widzi dymy dom�w na Itace.
Lecz bardziej zadziwia tkanina
metafor i por�wna� z tego samego
elementu, jakim jest ogie� w
"Iliadzie", a wiatr w "Odysei".
Ponad dwie�cie razy w sceny
wojenne pod Ilionem wciska si�
ogie� blaskiem lub p�omieniem,
na tarczach si� �arzy, same
imiona bohater�w rzucaj� iskry,
sama walka staje si� synonimem
ognia, wreszcie wybucha w
niesamowitym zmaganiu si� dw�ch
�ywio��w: ognia i wody, gdy
Hefajstos walczy z bogiem rzeki
Ksantos. A� dziw, �e Heraklit
tego nie zauwa�y�, gdy chcia�
Homera smaga� r�zgami. Jeszcze
subtelniej wiatr przenika
niekt�re miejsca "Odysei", np.
pie�� sz�st�, gdzie najpierw
Atena wchodzi do �pi�cej
Nauzykai jak tchnienie wiatru,
p�niej co chwila ten motyw
powraca i wyraz: anemos - wiatr,
w r�nych wersjach brzmi w
scenie nadrzecznej.
Rozwa�anie artyzmu Homera
powinno si� zaczyna� od takich
w�a�nie wierszy, gdzie jest on
ca�kowicie sob�, wolny od
tradycji. Czujemy tu jego
obecno��, blisko�� cz�owieka,
kt�ry ze wzruszeniem patrzy na
�wiat, sw�j w�asny, nie ten z
mg�y mit�w uwiany - jakby�my
s�yszeli jego krok na piasku
nadmorskim lub w ulicy miasta,
przesuwa si� przed nami cie�
zadumany.
Homer wyszed� z tradycji
epickiej, zapewne d�ugiej. Wzi��
z niej j�zyk, heksametr i ten
styl, kt�rego najbardziej
znamienn� cech� s� powtarzaj�ce
si� epitety, zwroty i
okre�lenia. Nale�� tu wiersze,
kt�re poprzedzaj� odezwanie si�
postaci albo wyst�puj� przy
opisie zbroi czy posi�k�w, albo
zapowiadaj� nowy dzie� z
wej�ciem r�anopalcej Jutrzenki.
Jedn� trzeci� wierszy obu
poemat�w stanowi� te niezmienne
formu�y, spadek po nieznanych
poetach, kt�rzy ukszta�towali
tradycj� epick�. Zw�aszcza
"epitheta ornantia", tak
charakterystyczne dla Homera,
nosz� na sobie �lady dalekiej
staro�ytno�ci, by� mo�e, zanim
wesz�y do poezji, pe�ni�y s�u�b�
�wi�tynn� w modlitwach i
hymnach. Niekt�re z nich s�
niejasne, i zapewne sam Homer
powtarza� je z t� mgie�k�
nieuchwytnego znaczenia, jaka
okrywa nazwy i zwroty kultowe.
We fragmencie jednej z nie
zachowanych komedii Arystofanesa
s�yszymy, jak si� kto� dopytuje,
co znaczy "amenena karena",
ulubiony zwrot homerycki na
okre�lenie umar�ych - md�e
g�owy.
Przez d�ug� praktyk� poetyck�
epitety zros�y si� ze swoimi
rzeczownikami lub imionami, tak
�e tworz� nieomal jedno poj�cie.
Przymiotnik idzie za swoim
rzeczownikiem nieodst�pnie jak
cie�. I tak Homer z
niewzruszonym spokojem nazywa
Ajgistosa "nieskazitelnym", a w
nast�pnym wierszu m�wi o jego
pod�o�ci i zbrodni, tak samo
szaty, kt�re Nauzykaa wiezie do
prania, s� "l�ni�ce", a niebo i
w dzie� jest "gwia�dziste". Co
prawda jest ono w istocie
gwia�dziste, chocia� gwiazd w
dzie� nie widzimy, tak jak
Ajgistos w rozumieniu Homera
jest nieskazitelny ze wzgl�du na
sw�j r�d i boskie pochodzenie.
Nasze ucho nie od razu si�
oswaja z tymi niezmiennymi
formu�ami: dziwi�, ra��,
�miesz�. Parodiowano je zawsze z
upodobaniem. Lecz wchodz�c w
bli�sz� za�y�o�� z eposem
pozbywamy si� uprzedze� i
zaczynamy odczuwa� te refreny
jako znamienny ton, wreszcie
jako swoisty urok. To w�a�nie
one wyr�niaj� Homera w�r�d
wszystkich poet�w, nikt go w tym
nie na�ladowa�, i wystarczy
zacytowa� dwa wiersze, by si�
wiedzia�o, od kogo pochodz�.
Mo�e w�a�nie tym "kliszom", tym
"wierszom do wszystkiego",
kt�rymi si� Homer pos�uguje nie
tylko z szacunku dla tradycji,
ale i w trudno�ciach
metrycznych, zawdzi�cza epopeja
jednolito�� swego tonu, t� magi�
s�own�, kt�ra j� wyodr�bnia
w�r�d wszystkich twor�w
poetyckich.
Nie zgadza si� to nie tylko z
naszym obyczajem literackim, ale
tak samo nie zgadza�o si� z
obyczajem innych poet�w
staro�ytno�ci, u kt�rych r�wnie�
panowa�a zasada indywidualnej
przydawki, dostosowanej do
miejsca, czasu, osoby,
okoliczno�ci, uczu�. Zreszt� i
Homer umia� wybornie zmienia�
sens i warto�� uczuciow� nawet
najbardziej utartych zwrot�w,
rzucaj�c na nie inny odcie�,
zale�nie od okoliczno�ci. W
porz�dku tych samych wierszy
nak�ada zbroj� Hektor i Parys,
ale dwa tak r�ne charaktery -
bohatera i tch�rza - nasycaj� te
u�wi�cone formu�y zupe�nie innym
nastrojem.
Z tradycji wzi�� Homer
heksametr, kt�remu zapewni�
niepodzielne panowanie w poezji
epickiej. Narodziny heksametru
os�ania tajemnica. Nie spotykamy
nic pokrewnego w innych j�zykach
indoeuropejskich, taki na
przyk�ad wiersz wedycki nie ma
nic wsp�lnego z heksametrem, jak
obcy mu jest wiersz saturnijski,
kt�rego Rzymianie dopiero pod
wp�ywem Homera (i to nie od
razu, bo Andronicus jeszcze tym
wierszem t�umaczy� "Odysej�")
wyrzekli si� dla heksametru. Ten
i �w uczony pragn��by w nim
widzie� tw�r �r�dziemnomorski,
kt�ry za po�rednictwem Egei
przeszed� do Grek�w. Ale mo�e
pro�ciej uwa�a� go za rzecz
oryginaln� samych Grek�w, kt�rzy
tak cz�sto bywali pierwsi i
wolni od obcych wzor�w. By�by
wi�c heksametr tworem epoki
achajskiej, niestety nie
pos�yszeli�my go dot�d w�r�d
sk�pych zabytk�w. Odcyfrowane
niedawno tabliczki z Pylos i z
innych o�rodk�w kultury
myke�skiej o�ywi�y nadziej�, �e
uda si� odnale�� i strz�py
poezji z tych czas�w, skoro ju�
powita�y nas imiona Hektora i
Achillesa.
U Homera heksametr jest tak
�wietny, �e jego doskona�o��
nigdy nie zosta�a przewy�szona,
cho� tylu poet�w pos�ugiwa�o si�
t� form�. Nikt nie umia� w�ada�
nim z tak� lekko�ci� i z takim
wirtuozostwem, u nikogo nie mia�
on tej swobody w zmiennych
tonach, nigdy w spos�b bardziej
naturalny nie s�u�y� narracji i
dialogom. M�g� jednak u Homera
korzysta� z niezwykle
r�norodnego j�zyka, maj�cego do
rozporz�dzenia niezr�wnane
bogactwo odmian dialektycznych.
Jest to j�zyk par excellence
poetycki, a mo�na rzec -
kunsztowny lub sztuczny, daleki
od mowy potocznej w jakimkolwiek
miejscu i czasie. Staro�ytni
gramatycy zwracali uwag� na
"w�adz� metrum" w j�zyku Homera,
gdzie rzeczowniki i przymiotniki
przybieraj� liczb� i rodzaj
zale�nie od wymaga� miary
daktylicznej, gdzie rodzaj
m�ski, �e�ski, nijaki, liczba
mnoga i pojedyncza wyst�puj� na
przemian dla okre�lenia tych
samych przedmiot�w. W
poszukiwaniu daktyl�w,
uskrzydlaj�cych heksametr,
wszystko bierze udzia�:
deklinacja, koniugacja,
sk�adnia, s�ownictwo, nawet
ortografia. W s�ownictwo, jedno
z najbogatszych, jakie zna
poezja, wesz�y elementy z
r�nych dialekt�w, g��wnie
eolskie i jo�skie, co
nastr�cza�o tyle k�opot�w
filologom i nadal ich n�ka. Dla
wyja�nienia tego zjawiska
stworzono wiele hipotez. By�y
w�r�d nich i takie, �e Homer
u�o�y� swe poematy po eolsku, a
potem przet�umaczono je na
jo�ski, i zacny Fick stara� si�
na nowo przepisa� go w dialekcie
eolskim. Inne hipotezy szuka�y
takich okolic w �wiecie greckim,
gdzie by si� te dwa dialekty ze
sob� miesza�y w codziennym
j�zyku.
Zdaje mi si�, �e pr�no szuka�
takiego terytorium, chyba nikt
nigdy nie m�wi� na co dzie�
j�zykiem Homera. Gdzie� by�a
ziemia, na kt�rej istnia�o obok
siebie pi�� form bezokolicznika:
by�? Staro�ytni r�norodno��
j�zyka homeryckiego przypisywali
podr�om Poety: w�drowa� po
r�nych stronach i zbiera�
s�owa, kt�re zatrzyma�y jego
uwag�. Zdarza�y si� w�r�d nich i
obce, prze�ytki z epoki
minojskiej, kt�re zawsze
wyr�nia jako nie nale��ce do
"mowy bog�w", czyli greckiej.
Subtelny Dion Chryzostom z
ujmuj�c� prostot� wypowiedzia�
sw�j s�d w tej zawi�ej materii:
Homer - powiada - m�wi raz po
dorycku, raz po eolsku,
najcz�ciej po jo�sku, a
niekiedy wr�cz "diasti", czyli
j�zykiem Dzeusa. Ukszta�towany w
tradycji epickiej, mo�e wielu
pokole�, ten wspania�y j�zyk
sta� si� dla Homera wybornym
narz�dziem, kt�re niew�tpliwie
sam udoskonali� i kt�re s�u�y�o
mu nieomylnie w wypowiedzeniu
tego, co mia� do powiedzenia, a
co by�o jednym z
najrozleglejszych �wiat�w
poetyckich.
By� on, tak samo jak forma
wiersza i j�zyk, spadkiem po
przodkach i tych zwyczajnych,
powtarzaj�cych stare klechdy, i
tych, co g�rowali nad innymi
swym talentem tw�rczym - aojdach
dawnych czas�w. By� to �wiat
mit�w i legend. Sam Homer
odwo�uje si� wprost do tej
tradycji czy to w osobie
Achillesa, amatora_poety
wielkiego rodu, kt�ry w swym
namiocie �piewa "klea andron" -
s�aw� m��w, nieokre�lone bli�ej
pie�ni rycerskie, czy to w
osobie Nestora, �ywej kroniki
odleg�ych czas�w,
niewyczerpanego narratora, kt�ry
przy ka�dej sposobno�ci sieje z
w�asnej pami�ci fragmenty
mo�liwych czy zapomnianych
poemat�w, wreszcie w "Odysei"
wyst�puj� dwaj prawdziwi,
zawodowi poeci o m�wi�cych
imionach - Femios (g�o�ny) i
Demodokos (maj�cy wzi�cie u
ludu, po naszemu: Ludomi�).
Obu otacza szacunek, nale�ny
istotom natchnionym od bog�w,
ale stanowisko Femiosa w domu
Odyssa jest dwuznaczne, mo�na by
go w dzisiejszym stylu okre�li�
jako "kolaboracjonist�". I tak
na niego patrzy Odys, got�w
pchn�� go mieczem, kt�ry dopiero
Telemach wytr�ca mu z r�k
m�wi�c: "Niech tw�j spi� nie
zabija niewinnego." Lecz
przedtem sam Femios si� broni
przejmuj�cymi s�owami: "Tobie
samemu by�oby �al, �e� zabi�
aojda, kt�ry bogom i ludziom
�piewa. Samouk jestem, b�g
zaszczepi� mi w �onie w�tki
rozmaite..."
Wyraz, kt�ry tu
przet�umaczy�em jako "w�tek", w
oryginale brzmi: "oime", i
nale�y do najdziwniejszych w
j�zyku Homera. Znaczy dos�ownie:
droga, �cie�ka, a s�u�y do
okre�lenia pie�ni - cudowne
skojarzenie z czym�, co si� wije
i biegnie, jak nieznanymi i
niezliczonymi drogami biegnie
podanie, legenda, pie��, wieczna
wagantka. Jest to s�owo bardzo
stare, Homer wzi�� je od swoich
poprzednik�w, Femios�w i
Demodok�w, s�owo pachn�ce
namiotami wojownik�w i dymem
ognisk. Nasz w�tek przesuwa te
obrazy w inny �wiat, cho� r�wnie
omsza�y tradycj�, kt�ra my�l i
s�owo wi�za�a z tkaniem.
Myl� si� ci, kt�rzy chcieliby
widzie� w postaciach Femiosa i
Demodoka poet�w wsp�czesnych
Homerowi, ba! byli i tacy, co w
Demodoku szukali samego Homera.
Jak wszystko w jego poematach, z
wyj�tkiem strz�pk�w
tera�niejszo�ci w por�wnaniach,
nale�y do wizji minionego czasu,
i aojdowie epopei s� albo
wspomnieniem, albo wyobra�eniem
tych �wiadk�w wieku
bohaterskiego. Ich god�em jest
forminga, dzwonny instrument,
kt�ry towarzyszy ich recytacji.
Rapsodowie p�niejszych wiek�w
mieli inne god�o: lask� zwan�
te� ber�em. I je�li co chcia�
Homer w tych postaciach wyrazi�,
to godno�� poezji, wysok� jej
warto�� dla �wiata i otoczy� j�
glori�. Jednocze�nie stworzy� t�
przedziwn� scen�, kiedy przed
Demodokiem staje we w�asnej
osobie bohater jego pie�ni.
W pierwszej ksi�dze "Odysei"
Telemach bior�c Femiosa w obron�
przed matk� wypowiada pami�tne
s�owa: "Czemu� wzbraniasz
aojdowi cieszy� nas tym, ku
czemu duch go sk�ania?" To nie
b�ahy fakt, �e pierwszy w
literaturze europejskiej g�os o
poecie jest g�osem swobody
tw�rczej. Niejedno jeszcze s�owo
o poezji daje si� s�ysze� w
"Odysei", jak na przyk�ad to w
tej samej przemowie Telemacha,
�e "zawsze najnowsz� pie��
najwi�cej ludzie s�awi�", w czym
mo�na by si� dos�ucha� aluzji do
w�asnej tw�rczo�ci Homera. Ale
ze szczeg�ln� uwag� czytamy
takie s�owa, kt�re odnosz� si�
do sztuki poetyckiej, a w�r�d
nich pojawia si� i to, kt�re w
naszej terminologii brzmi:
kompozycja.
Homer u�ywa tu pi�knego i
wspania�ego wyrazu: kosmos.
Znaczy on "�ad" i odzywa si� w
pochwa�ach s�uchaczy,
zachwyconych pie�niami Demodoka.
Ale gdzie nie ma s�owa, istnieje
poj�cie, kt�re wita nas w
inwokacji, na samym wst�pie
poematu. Podaj�c sw�j materia� -
wieloletni� tu�aczk� Odyssa -
poeta zwraca si� do Muzy: "I nam
co� z tego opowiedz, a zacznij,
sk�d chcesz, boska c�rko
Dzeusa."
W przek�adach wierszowanych
ten znamienny heksametr albo
przepada, albo zostaje z niego
ogryzek. Zw�aszcza ginie s��wko
"hamothen" - "sk�dkolwiek", "od
jakiego b�d� miejsca", tak
niezwyk�e i wa�ne. Muza Homera
zaczyna od ko�ca, od ostatnich
tygodni tu�aczki Odyssa. Ten
mistrzowski chwyt kompozycyjny,
za trudny po dzi� dzie� dla
wielu epik�w (obejmuj� t� nazw�
i powie�ciopisarzy), wprowadza
do poematu dwa nurty czasu,
jeden mierzony wschodami i
zachodami s�o�ca lub okre�lony
pewn� liczb� minionych dni, co
razem od zjawienia si� Mentesa u
Telemacha do ostatnich wydarze�
na Itace po powrocie Odyssa
wynosi ma�o co wi�cej ni�
miesi�c, drugi nurt to dziesi��
lat przyg�d od zburzenia Troi,
wielki obszar czasu i
przestrzeni wci�� obecny w
my�lach i s�owach ludzi
oczekuj�cych Odyssa, wci��
le��cy brzemieniem na nim samym
i wreszcie wyp�ywaj�cy w
opowie�ci przyg�d w samym �rodku
poematu, kt�ry s�owo Odyssa
rozsuwa jak kurtyn�, by w
skr�cie pokaza� minione lata, i
te dwa nurty tak si� zlewaj�
razem, �e czytelnik zapomina w
ko�cu o tym czasie zasadniczym,
o trzydziestu paru dniach
w�a�ciwej akcji - w z�udzeniu
biegn�cych nad nim lat.
Czas akcji natomiast,
odmierzony dniami i nocami,
posuwa si� naprz�d wed�ug s�o�ca
i gwiazd, dok�adnie oznaczonych
w chwili, gdy Odys rusza na swej
tratwie z wyspy Ogigii. Jest
jesie�. "Teraz - m�wi do�
Alkinoos - noc jest d�uga,
niezmierna, jeszcze nie pora
spa�, dalej wi�c opowiadaj nam
dziwy." To samo m�wi Eumajos.
Ju� ranki i wieczory s� ch�odne.
Z�a deszczowa noc daje poecie
sposobno�� do wtr�cenia
kr�tkiego wspomnienia zimy pod
Troj� - nieoczekiwane
uzupe�nienie "Iliady", dziej�cej
si� w letnim s�o�cu.
R�wnie �mia�a jest kompozycja
"Iliady", kt�rej akcja obejmuje
t� sam� liczb� dni co "Odyseja",
a wciska si� w ni� ca�e
dziesi�ciolecie wojny
troja�skiej dzi�ki paru chwytom
kompozycyjnym, na jakie tylko
geniusz si� wa�y. Tu nale��
wszystkie momenty wyja�niaj�ce
pocz�tek wojny czy to w
opowiadaniach i wspomnieniach,
czy wprost, jak w niezapomnianej
ksi�dze trzeciej z Helen� w�r�d
starc�w na murach Troi, gdy im
obja�nia postaci wodz�w
achajskich, i z pojedynkiem
Menelaosa i Parysa, jakby si�
wojna dopiero zaczyna�a. Albo
ten wyborny, tyle zb�dnych
w�tpliwo�ci nasuwaj�cy, przegl�d
wojsk w drugiej ksi�dze z
dok�adnym wyliczeniem si�
achajskich i troja�skich,
bezcenna dla p�niejszych Grek�w
z�ota ksi�ga rod�w i plemion,
zapewne odziedziczona po
dalekiej tradycji.
Z olbrzymiego zasobu poda� o
wojnie troja�skiej wybra� Homer
tylko jeden epizod - zatarg
Achillesa z Agamemnonem, i
uczyni� go osnow� ca�ej akcji,
dramatem maj�cym swe rozwi�zanie
w �mierci Hektora: Troja jeszcze
stoi, wojna jeszcze trwa, ale
ju� wszystko si� dokona�o. Niby
symbol zag�ady i �a�oby w
ostatnich s�owach Achillesa do
Priama zjawia si� posta� Niobe.
Nikt nie umia� w taki spos�b
opowiedzie� wojny troja�skiej,
r�ni poeci, tzw. cyklicy, po
Homerze opracowywali ten
niewyczerpany temat, wywodz�c w
swej narracji d�ugie lata,
Horacy natrz�sa� si� nad tymi
wierszowanymi kronikami, �e
zaczynaj� "ab ovo", czyli od
jaja Ledy, z kt�rego wyklu�a si�
Helena.
Pami�tamy wst�pne wiersze
"Iliady": "Gniew opiewaj,
bogini..." i "Odysei": "M�a
g�o�, Muzo, wielce
obrotnego...", gdzie podana jest
w kilku s�owach tre�� poematu,
co przypomina obszerne tytu�y
dramat�w Szekspira z pierwszych
wyda�. Gniew Achillesa... Homer
wskazuje na rdze� akcji,
konflikt dw�ch m��w, dw�ch
pot�g, wyrwany z zawi�ego tekstu
r�norodnych poda�. To w�a�nie
jest wielkie w koncepcji
"Iliady" i zupe�nie wystarcza,
by rozbroi� tych, co nie wierz�
w jedno�� poematu i autora.
Ci sami sro�� si� r�wnie� nad
"Odysej�" wypruwaj�c z niej tzw.
Telemachi�, czyli podr�
Telemacha do Pylos i Sparty: �e
jakoby psu�a kompozycj� poematu.
A to w�a�nie jest jednym z jej
urok�w! R�wnoleg�a w�dr�wka ojca
w drodze powrotnej do domu i
syna jad�cego na poszukiwanie
ojca, zako�czona przejmuj�cym
spotkaniem na ziemi rodzinnej,
gdy ojciec z niemym zachwytem
ogl�da w urodziwym, a
nieznajomym kszta�cie syna,
kt�rego zostawi� dzieckiem, a
syn nie domy�la si� ojca w
�ebraku - ta scena milcz�ca ma w
sobie wznios�� wielko��. Nikt
pi�kniej od Homera nie u�ywa�
elementu milczenia, przez ca��
staro�ytno�� podziwiano opr�cz
tej drug� wielk� chwil�, gdy
Ajas milczeniem odpowiada
przemawiaj�cemu do� w podziemiu
Odyssowi, i my podzielamy s�d
staro�ytnych. Warto przypomnie�,
�e ta r�wnoleg�a w�dr�wka ojca i
syna w oczach Joyce'a by�a
pomys�em kompozycyjnym
najwy�szej klasy i na nim
zbudowa� on swego "Ulyssesa".
Lecz Telemach ma w kompozycji
"Odysei" jeszcze inn� rol� do
spe�nienia: odwiedza �wiat
miniony, idzie naprawd� "~a la
recherche du temps perdu", w
oddalony i wygasaj�cy �wiat
achajskich bohater�w, w �wiat
"Iliady", w kt�ry go wtajemnicza
stary Nestor i pogodzony z
Helen� Menelaos. Jest to
w�a�ciwe Homerowi operowanie
epizodami, kt�re rozszerzaj�
akcj� i otwieraj� w niej
nieprzewidziane perspektywy.
Takim arcyepizodem jest
zej�cie do podziemia,
najbardziej przejmuj�ca z
przyg�d Odyssa, oboj�tne, sk�d
si� tu wzi�a, jakie stoj� za
ni� rytua�y czy mity, czy cho�by
najodleglejsze powi�zania z
podr�ami do piekie� opiewanymi
w prastarych eposach, o kt�rych
zapewne Homer nigdy nie s�ysza�,
p�ki mu ich nie odkryli
nowo�ytni egiptolodzy i
asyriolodzy, w "Odysei" zajmuje
ona szczeg�lne miejsce i jest
najbardziej patetyczna z
opowie�ci tu�acza - latarnia
magiczna, wstawiona w sam �rodek
epopei, z wichur� obraz�w i
wizji, rozszerzaj�cych ziemski
bieg zdarze� o przesz�o�� i
przysz�o�� - niezwyk�y tw�r
poezji, niezapomniany: Wergili
podejmie go na nowo, Dante
o�wietli now� wiar�. Nikt jednak
nie przewy�szy Homera w takich
momentach, jak rozmowa Odyssa z
Achillesem, spotkanie z Ajasem,
kt�ry sw� uraz� poni�s� za gr�b,
rozmowa z matk�, wreszcie wr�ba
Tejrezjasza, g��wny cel w�dr�wki
do podziemia - wr�ba
zawieszaj�ca nad ca�� "Odysej�"
zagadkowy epilog, pozostawiony
przez poet� na domys� wiek�w.
By� to pierwszy wielki tw�rca
dusz i pozosta� jednym z
najwi�kszych przy ca�ym
bogactwie, nagromadzonym przez
poezj� dwudziestu kilku wiek�w
po nim. Postaci przez niego
stworzone nie zmieni�y si� od
czasu, kiedy wysz�y z jego
s�owa, cho� ka�da z nich mia�a
d�ugie i zawi�e dzieje, ka�da
wraca�a u wielu poet�w, i je�li
ten lub �w zmienia� ich rysy,
zapewnia� im tylko kr�tkie i
md�e �ycie w odsy�aczu do
Homera. Achilles, Hektor,
Patroklos, Nestor, Parys, Priam,
Helena, Andromacha, a po nich
Odys, Penelopa, Telemach,
Nauzykaa - ka�da z tych postaci
�yje w�asn� niepowtarzaln�
osobowo�ci�, a g��wni
bohaterowie, Achilles i Odys -
pe�ni� cz�owiecze�stwa, z
zaletami i wadami, z tryumfem
cn�t lub kl�sk� przywar, �aden z
nich nie trwa pokornie w
wyznaczonej sobie roli, ale
wy�amuje si� z niej burz�
nami�tno�ci lub niespodziewan�
kolej� los�w.
Achilles, kiedy zacina si� w
swym gniewie, nie przeczuwa
�mierci Patroklosa ze wszystkimi
jej nast�pstwami, a kiedy zn�ca
si� nad trupem Hektora, nie wie,
�e go sam obmyje i z�o�y na
rydwanie, gdy Priam przyjdzie
noc� otworzy� jego serce na nie
znane wojownikowi uczucia
lito�ci i skruchy. O ka�dej z
tych postaci mo�na napisa�
ksi��k�, by�y takie ksi��ki, bo
nic w Homerze nie uchowa�o si�
od bada�, docieka�, rozpraw i
monografii, ka�da z tych postaci
�yje w wyobra�ni wiek�w,
rozpami�tywana i portretowana we
wszystkich momentach jej
poetyckiego �ywota.
Z pewno�ci� Achilles,
Agamemnon, Menelaos, Odys �yli
przed Homerem w mitach, w
pie�niach, mo�e w historii
(zw�aszcza Agamemnon ma dzi�
coraz wyra�niejsze rysy postaci
historycznej), ale nikt nie
wyposa�y� ich w tak� si��
charakteru, a niekt�re sam Homer
wydoby� z p�mroku - Hektor nie
istnia� przed nim jako rycerz
bez skazy, jak nie istnia� w
scenie po�egnania z Andromach�
ani w k��tni z Parysem, ani w
pojedynku z Achillesem, ani na
marach jako symbol gin�cej
ojczyzny, ani w ca�ej swej
wielko�ci bohatera honoru,
obowi�zku i po�wi�cenia. I czy
nie wolno nam odczu� szczeg�lnej
sympatii, z jak� poeta patrzy na
t� posta�, kt�ra jemu zawdzi�cza
swe pe�ne chwa�y istnienie?
Czy mo�na przypu�ci�, by w
jakimkolwiek micie znalaz� Homer
wskaz�wk�, kt�ra mu pozwoli�a
przedstawi� Helen� tak, jak si�
ona objawia w niezapomnianej
scenie z Afrodyt�, kt�ra j�
popycha w obj�cia Parysa -
przejmuj�cy konflikt kobiety
b�d�cej ofiar� mi�o�ci? Nie
s�dz� r�wnie�, by m�g� to
pos�ysze� od innego poety, bo
w�a�nie takie rzeczy stanowi�
tajemnic� jego artyzmu i
rewelacyjnej psychologii. Jak z
t� postaci� post�powali poeci
miernego lotu, �wiadczy fakt, �e
wielu po Homerze kusi�o si� da�
opis jej urody, a tylko on jeden
pozostawi� j� naszym domys�om
otaczaj�c j� nie�miertelnym
urokiem i tym zachwytem, jaki we
wszystkich budzi.
Obok wielkich postaci �yje w
"Iliadzie" t�um takich, co nie
maj� nic pr�cz imienia i
kr�tkiej chwili, kiedy gin� pod
mieczem wroga - to jednak
wystarcza, by paru wierszami
zapewni� im wizerunek
niezapomniany. A co mo�e jedno
s�owo, o tym �wiadczy scena, w
kt�rej ginie Lykaon i gdy
Achilles, zanim wymierzy mu
cios, odzywa si� do�
"przyjacielu!", jakby si� tym
jednym s�owem, tak osza�amiaj�co
niespodzianym w takiej chwili,
rozbraja� ze wszelkiej wrogo�ci
- pojednawczy pan �mierci i
towarzysz wsp�lnego wszystkim
ludziom losu.
"Odyseja" zajmowa�a zawsze
drugie miejsce. Predestynowa�a
j� na nie sama chronologia
zdarze�, ale nie to j� odsuwa�o
od "Iliady" na pewien dystans -
wydawa�a si� s�absza, bardziej
uboga, mniej dynamiczna: ani jej
por�wna� z przepychem i
rozrzutno�ci� "Iliady"! S�dzono,
�e pisa� j� Homer w staro�ci,
ale Pseudo-Longinus upomina�, �e
by�a to staro�� Homera. Ju� w
staro�ytno�ci my�lano o innym
autorze, tak g�osili tzw.
"choridzontes", przedstawiciele
pogl�du, �e by�o dw�ch poet�w:
jeden napisa� "Iliad�", drugi
"Odysej�", co filozof Seneka
uwa�a za typowe dla umys�owo�ci
greckiej rozdzielanie w�osa na
czworo. Ten pogl�d nie ma
uzasadnienia, trudno przypu�ci�,
aby w tej samej epoce �yli dwaj
genialni poeci, tak bli�niaczo
podobni, czerpi�cy natchnienie z
tych samych �r�de� i wierni w
odtwarzaniu tych samych postaci
i bohater�w.
"Niech si� nie nazywam ojcem
Telemacha!" - wo�a Odys w
"Iliadzie" i ten okrzyk
ojcowskiej dumy dopiero w
"Odysei" nabiera znaczenia, tak
samo jak wype�niaj� si� tre�ci�
epitety "przemy�lny", "wielce
obrotny", "niez�omny". Odys nie
jest inny w "Iliadzie", tylko
inne zdarzenia go otaczaj�. Jest
m�ny, dobry w radzie, nawet
posiada te same cechy sprawno�ci
fizycznej i w igrzyskach, jakie
Achilles wydaje ku czci
Patroklosa, jest taki sam, jak
na igrzyskach u Feak�w. Ale
jak�e bogato rozwija t� posta�
r�norodne do�wiadczenie,
niedola i b�l! M��, ojciec, syn,
kr�l, w�dz, wierny swej
dru�ynie, przebieg�y, wytrwa�y,
cierpliwy, nienasycon�
ciekawo�ci� otwarty na dziwy
�wiata, nieub�agany w zem�cie i
tkliwy w uczuciach rodzinnych i
przyjacielskich, �eglarz,
wojownik, gospodarz.
Penelopa jest w tym samym
stopniu bohaterk� "Odysei" co
jej m��. Przez niego i w nim
jest zawsze obecna, tak jak jego
my�l nigdy jej nie opuszcza, a
jej my�li i sny s� zawsze przy
nim. Nie ma drugiego poematu o
wierno�ci ma��e�skiej -
drugiego, kt�ry by nale�a� do
arcydzie� literatury
powszechnej. Motyw wierno�ci
odzywa si� we wszystkich
pie�niach pocz�wszy od
pierwszej, gdzie mowa o zdradzie
Klitajmestry: to imi� rzuca
Homer w r�nych momentach, jak
ostry dysonans, aby tym pe�niej,
tym czy�ciej brzmia� hymn ku
czci Penelopy i jej r�wnie
wiernego ma��onka. O �adnej
bowiem mi�o�ci nie da si�
powiedzie� z wi�ksz� prawd�:
"wierna a� do grobu", ni� o tej,
gdzie m�� dla swej �miertelnej
�ony odtr�ca bogini� i w�asn�
nie�miertelno��.
Poezja europejska nie mia�a
ju� nigdy tej odwagi: chodzi�a
przez wieki powabn� drog�, na
kt�rej spotykaj� si� m�odzi
kochankowie. Nikt nie o�mieli�
si� na�ladowa� poety, kt�ry
otoczy� glori� serca dwojga
ludzi, co dawno prze�yli sw�
m�odo��, i uczyni� to tak, �e
nikt im lat nie liczy. Noc
mi�osna Penelopy i Odyssa po
dwudziestoletniej roz��ce ma
urok nocy po�lubnej.
Lecz wielko�� poety poznaje
si� i w wyrzeczeniach: Homer
wyrzek� si� takiej wiosny uczu�
nie daj�c spotka� si�
Telemachowi i Nauzykai, kt�rzy
s� jakby sobie przeznaczeni.
Nauzykaa nale�y do arcytwor�w
poezji - ukazana w tym jednym
dniu, kiedy dziewcz� staje si�
kobiet�, kiedy serce ma pierwsz�
por� kwitnienia i kiedy zn�w si�
zamyka zawiedzione w swej
niewczesnej nadziei. To cudne
zjawisko, utkane ze �witu i
rze�kich powiew�w rannych,
zachwyt wiek�w, �egna si� z
Odyssem i z nami u drzwi sali
biesiadnej, by ju� wi�cej nie
wr�ci�, umyka jak urwany wiersz.
Nie jest bez znaczenia, �e
g��wny przedstawiciel realizmu w
powie�ci, Flaubert, tak cz�sto
powo�ywa� si� na Homera.
Podziwia� go we wszystkim, ale
najbardziej w tym, �e Homer
znika w swym dziele, �e nie
roztr�ca swych bohater�w, by sam
si� ukaza� i przem�wi� we
w�asnym imieniu, co tak
denerwowa�o Flauberta u
romantyk�w. W istocie, zaimek
"ja" daje si� u Homera s�ysze�
tylko w paru miejscach, gdzie
poeta zwraca si� do Muzy, ale
nawet i tu potrafi si� usun�� w
cie�, jak w inwokacji do
"Iliady". Taka postawa u poet�w
si� nie powtarza, chyba u
wiernych na�ladowc�w Homera, jak
u Wergilego, cho� jego "cano" w
pierwszym wierszu "Eneidy" brzmi
niemal wyzywaj�co przy
dyskretnych formu�ach
homeryckich. Dopiero powie��
realistyczna zdoby�a si� na
podobnie konsekwentny
obiektywizm czyni�c z niego
jedn� ze swych zasad
artystycznych.
Homer nie tylko ukrywa swoj�
osob�, ale i sw�j s�d. Do
najwy�szej rzadko�ci nale��
momenty, kiedy on wtr�ca s��wko
od siebie o post�powaniu
bohater�w, s��wko tak
nieznaczne, jakby szept, kt�rego
�atwo nie zauwa�y�. Na przyk�ad
gdy opisuje zn�canie si�
Achillesa nad trupem Hektora,
jakby mimo woli wyrywa mu si�
s�owo: "aeikea erga" - rzecz
niegodziwa, i kto tego s�owa nie
ominie, nigdy go nie zapomni.
Homer nie prowadzi swych
bohater�w za r�k�, nie otula
opisem ich wygl�du ani
komentarzem ich charakteru czy
stan�w psychicznych, wyprowadza
ich na scen�, a oni �yj�,
zmagaj� si�, dzia�aj�, rosn� lub
malej� w swych zamiarach i
osi�gni�ciach. Homer opowiada,
raczej nie Homer, ale Kto� i ten
g�os Nieznajomego zaludnia
r�wnin� troja�sk�, sprowadza
bog�w na ziemi�, szerzy zam�t
bitew, otwiera dusze i daje im
s�owo na wyra�enie ich uczu�,
nami�tno�ci, my�li, tajemnych
porusze� serca, wspomnie�, tak
samo jak p�niej rzuca Odyssa w
niesamowity �wiat przyg�d, daje
mu prze�y� uroki wysp
zaczarowanych, dozna� trwogi
w�r�d potwor�w i cieni umar�ych
i z ostatecznego poni�enia wyj��
w tryumfie dzielno�ci i
niez�omnej woli.
Nie przypadkiem nawin�o si�
tu s�owo: scena. To prawda, �e
Homer jeszcze jej nie zna�, na
dramat Grecja musi jeszcze
poczeka� par� wiek�w, ale on go
ju� realizuje w swej epopei
dynamizmem i bezpo�rednio�ci�
akcji. "Iliad�" i "Odysej�"
mo�na roz�o�y� na sceny
dramatyczne z dialogami i
sytuacjami, jak w teatrze. To
nie by� frazes, gdy Aischylos
m�wi�, �e jego dzie�a s�
"okruchami z wielkich uczt
Homera". Wszyscy staro�ytni
odczuwali w epopei pierwiastek
dramatyczny, a jeden z nich
okre�li� "Iliad�" jako tragedi�,
"Odysej�" jako komedi�
obyczajow�. Ko�czy si� ona
radosnym �wi�tem pojednania,
"Iliada" za�, tragiczna w swym
za�o�eniu, w g��wnym bohaterze
oddaje patos grzechu i kary ze
wznios�ym rozwi�zaniem pokory i
skruchy w najpi�kniejszej ze
scen, jakie zna tragedia, w
scenie odwiedzin Priama w
namiocie Achillesa.
Bohaterowie Homera byli dla
niezliczonych pokole�
przedmiotem podziwu, wchodzili w
dusz� i cia�o �ywych ludzi
rozdaj�c im wzory swych zalet i
wad. Lecz maj� oni wsp�lne
cechy, okre�lone �rodowiskiem, w
kt�rym �yj�, mo�na wi�c m�wi� o
cz�owieku homeryckim, obywatelu
epopei.
Cz�owiek homerycki by� pi�kny,
o wysokim wzro�cie i doskona�ej
budowie, silny i wytrzyma�y, a
cz�sty przydomek "ksanthos" -
jasnow�osy, wyr�nia go zar�wno
spo�r�d wizerunk�w epoki
myke�skiej, jak i p�niejszych
Grek�w. Zachowywa� m�odo�� do
wieku, kt�ry zazwyczaj bywa ju�
staro�ci�, a jego staro�� mia�a
nestorowe lata i niepo�yto��
d�b�w. O kobietach czas
zapomina�. Strojne w
przymiotniki s�awi�ce ich kibi�,
ramiona, warkocze pozostawiaj�
za sob� tchnienie czaru, wonnych
komnat, delikatnych tkanin.
Nauzykaa, rze�ka jak wiosna i
smuk�a jak palma, pachnie
ch�odn� wod� i wiatrem morskim.
Lecz Homer nie zapomina� i o
pasierbach losu, takich jak
garbaty Tersytes, jak pechowy i
niemrawy Elpenor, da� obraz
zgrzybia�o�ci w przebranym za
�ebraka Odyssie i w zjedzonym
przez b�l Laertesie.
Cz�owiek homerycki kocha �ycie
do ostatniego tchu i niczego si�
ju� nie spodziewa, gdy dusza
opu�ci cia�o razem z krwi�
przelan� albo uleci przez
zsinia�e usta. W �redniowiecznej
epice rycerz, kt�ry pada na polu
bitwy, idzie do Raju, Rolanda
anio�owie nios� do nieba, dla
bohater�w Homera nie ma tej
pociechy. Najwi�kszy z nich,
Achilles, m�wi Odyssowi z
gorycz�, �e wola�by by�
parobkiem u biednego gospodarza
ni� kr�lem w podziemiu. Tam md�y
cie� jest skazany na czcz�
egzystenej� mi�dzy cieniami
rzeczy, w szarym p�mroku. Lecz
nawet i o to trzeba zabiega�
pogrzebem i ofiar� nadgrobn�,
inaczej dusza si� b��ka, jak
biedny Elpenor.
Ziemia ma wszystko do
ofiarowania cz�owiekowi. Z
rozkoszy ziemskich najwy�sz�
cen� ma pi�kne i zdrowe cia�o,
dom rodzinny, urocza kobieta -
�ona lub kochanka - biesiada z
przyjaci�mi, poezja, taniec i
sport, k�piel. �azienka by�a w
ka�dym zamku, pa�acu i dworze.
Jej nazwa - "asaminthos" -
zdradza jej pochodzenie: jest to
s�owo minojskie. Cz�owiek
homerycki wyk�pa� si� za
dziesi�tki albo i setki pokole�
brudas�w, kt�re �y�y po nim w
Europie. Bogactwo jest rzecz�
wspania��. Sk�ada si� z ziemi,
byd�a, koni, z�ota, pi�knych i
ozdobnych przedmiot�w. Pieni�dzy
nie ma, prowadzi si� handel
zamienny licz�c warto��
niewolnik�w lub przedmiot�w na
wo�y czy owce. Handlem zamorskim
zajmuj� si� Fenicjanie,
oczajdusze i korsarze. Rycerz
homerycki powi�ksza sw�j maj�tek
�upem wojennym.
Cz�owiek homerycki jest
nami�tny, gwa�towny, zapalczywy.
Mo�na by�o wysnu� ca�y poemat z
gniewu i zawzi�to�ci. Zemsta
jest prawem rodu i potrzeb�
serca, kt�re jeszcze nie ostyg�o
z pierwotnej dziko�ci. W ka�dym
czai si� okrucie�stwo. Achilles
do konaj�cego Hektora m�wi: ty
psie! �atwo zabi� cz�owieka,
zar�wno w uniesieniu, jak i na
zimno. Je�com podrzyna�o si�
gard�a jak kurom. Przegrana
wojna nios�a ca�kowit� zag�ad�.
Domy sz�y z dymem, m�czyzn i
dzieci wycinano w pie�, kobiety
brano do niewoli: Hektor ma
wizj� swej Andromachy w n�dzy i
poni�eniu branki. I na polu
bitwy sro�y�o si� okrucie�stwo,
si�gaj�ce poza sam� �mier�:
walczono o cia�a poleg�ych, by
je sponiewiera� i wydar�szy je
ziemi odebra� duszom spok�j
wieczny. Lecz i na pobojowisku
mog�y rozkwitn�� uczucia
przyja�ni, przyk�adem
niezapomniane spotkanie
Diomedesa z Glaukosem.
Cz�owiek homerycki by�
niewolnikiem prastarych
przes�d�w, rodowego obyczaju i
w�asnej pop�dliwo�ci. Nie
znajdowa� pomocy ani oparcia w
bogach, kt�rzy nie byli od niego
lepsi. Byli cz�sto gorsi, i
ludzie strofowali ich my�l� i
s�owem szukaj�c s�uszniejszej
drogi prawdy i dobra. By�y to
pi�kne chwile w �yciu duszy
ludzkiej, gdy podnosi�a z ziemi
protest przeciw niebu. �zy
Achillesa pomieszane ze �zami
Priama, �za, kt�r� ukradkiem
otar� Odys na widok wiernego
psa, jak krople rosy niebieskiej
och�adza�y �wiat obj�ty posuch�
starych zabobon�w. Zreszt�
cz�owiek homerycki usi�owa�
sobie stworzy� wy�szy �wiat ni�
ten zamieszka�y przez
nieodpowiedzialnych bog�w i
oddawa� w nim w�adz�
Przeznaczeniu. Odczuwa� te�
istnienie innych si�
bezosobowych, jak abstrakcyjny
Deimos - Strach, lub Litai -
Pro�by.
Lecz i w tym chaotycznym,
kapry�nym �wiecie bog�w by�o
miejsce na pi�kne uczucia
porozumienia, przyja�ni,
tkliwo�ci, jakie nieraz ��czy�y
boga z cz�owiekiem. Stosunek
Ateny do Odyssa i ufno��, jak�
on pok�ada w bogini, mo�na by
okre�li� jako za�y�o�� z anio�em
str�em, bliskie obcowanie z
przedstawicielem nadziemskiej
pot�gi, wspieraj�cej cz�owieka,
wyrozumia�ej dla jego wad i
s�abostek. Moment, kiedy Atena
wita Odyssa na Itace, jest
niezr�wnany w subtelno�ci
wymienianych u�miech�w i s��w
szczerej tkliwo�ci.
Mi�o�� rz�dzi�a rodzin�.
Tetyda z g��bi morza s�ysza�a
p�acz syna. S�owa, kt�rymi dusza
matki odezwa�a si� do Odyssa w
podziemiu, zawsze brzmie� b�d�
jak najpi�kniejsza pochwa�a
mi�o�ci synowskiej, tak samo jak
zawsze wzrusza� b�dzie jego
spotkanie z ojcem w pogodny
ranek w�r�d winnicy i jak
srebrny g�os Nauzykai podzwania�
b�dzie swoim: "pappa file" -
drogi papo, wiekuist� czu�o�ci�.
O wierno�ci ma��e�skiej by�a ju�
mowa.
Cz�owiek homerycki mia� inny
stosunek do kobiety ni� jego
potomek w historycznej Grecji.
Kobieta by�a towarzyszk� �ycia
m�czyzny, czasem zajmowa�a
pierwsze miejsce, jak Arete przy
Alkinoosie. M�czyzna szanowa�
sw� �on�, czci� matk�. G�os
kobiety nie by� lekcewa�ony:
wszyscy z uwag� s�uchaj�, co
m�wi Helena czy to na wa�ach
Troi, czy w pa�acu Menelaosa w
Sparcie. Obok przyk�ad�w
nienagannej wierno�ci znano
r�wnie g�o�ne przyk�ady
wiaro�omstwa, kt�re albo
spotyka�y si� z pot�pieniem, jak
u Klitajmestry, albo z
wyrozumia�o�ci� jak u Heleny,
kt�r� uwa�ano za ofiar� podst�pu
bog�w.
Ojczyzn� kocha� cz�owiek
homerycki nad �ycie i tak samo
kocha� s�aw� i honor. Rycerz nie
zni�s�by obelgi, wola�by raczej
zgin�� ni� �y� w nies�awie.
Cz�owiek homerycki mia�
rozleglejsz� ojczyzn� ni� Grecy
historyczni. Zrealizowa�
wsp�lnot� szczep�w, jakiej nigdy
p�niej nie by�o. Wojna
peloponeska by�aby u Achaj�w nie
do pomy�lenia. Na mieczach
rycerzy homeryckich nie by�o
bratniej krwi, tak samo jak w
ich domach nie by�o niewolnik�w
z ich plemienia.
Niewolnicy, z je�c�w
obcoplemiennych albo kupieni od
Fenicjan, byli w�asno�ci� pana,
lecz ich los nie by� ci�ki.
Zasiadali z nim do sto�u,
dzielili z nim jego troski,
��czy�a ich przyja��. Ich losy
przypomina�y co chwila, �e ka�dy
mo�e si� znale�� w ich po�o�eniu
przez wojn�, porwanie, zdrad�.
Zwracano si� do nich z uprzejmym
s�owem, rozkazy brzmia�y jak
�yczenia. Nie byli poha�bieni
prac�, poniewa� praca by�a w
poszanowaniu. Ksi�niczki nosi�y
wod� i pra�y bielizn�, kr�lowie
sami sobie gotowali wieczerz�,
�wiartowali wo�y, obracali
ro�ny. Odys wykona� w�asn�
tratw� jak zawodowy cie�la. By�
doskona�ym �niwiarzem, w sztuce
�eglarskiej nie by�o dla�
tajemnic.
Rzemie�lnik�w uwa�ano za
dobroczy�c�w i na ich kunszt
patrzono z podziwem. Uznojony,
czarny od sadzy Hefajstos by�
patronem pracy, z jego r�k
wychodzi�y rzeczy jakby
przeznaczone na dalek�
przysz�o��: jak �ywe postacie
ps�w ze z�ota i srebra, figury
m�odzie�c�w z pochodniami,
dziewcz�ta s�u�ebne ze z�ota,
zdolne do ruchu - "a rozum mia�y
w�asny i g�os", powiedzieliby�my
dzisiaj: "roboty". W arcydziele
Hefajstosa - tarczy Achillesa -
przegl�da si� pracowite �ycie
ludzi bez bere� i diadem�w.
Wida� tam oraczy, kt�rych na
ko�cu zagonu oczekuje starosta
nie z batogiem, ale z kubkiem
wina. W blasku miecz�w i
puklerzy, w turkocie rydwan�w
wojennych �atwo przeoczy� to
uwa�ne i pe�ne uznania
spojrzenie, jakim Homer ogarnia
prac� ludzk�, i ile sam z niej
wie i rozumie, wyra�niej daje
si� to odczu� w "Odysei". �aden
poeta kr�l�w i rycerzy w tym go
nie na�ladowa�.
W istocie, cz�owieka
homeryckiego ogl�damy
najcz�ciej w postaci
kr�lewskiej, nawet ten i �w z
niewolnik�w wywodzi si� z
pa�acu. Wok� kr�l�w szumi lud,
kt�ry oni zwo�uj� na wiece, aby
mu przedstawi� swoje zamiary i
k�opoty. Nawet w�dz naczelny
staje przed ca�ym wojskiem i
czyni je �wiadkiem rozprawy z
rozj�trzonym przyjacielem.
Achilles nie kr�puje si�
obecno�ci� �o�nierzy i nie
przebiera w s�owach, gdy wyrzuca
Agamemnonowi jego chciwo�� i
niesprawiedliwo��. Zdaje si�, �e
nie by�o wtedy tajemnic
pa�stwowych: lud, mimo �e
niewiele wp�ywa� na bieg spraw,
kt�re ostatecznie rozstrzyga�a
wola kr�l�w, mia� zawsze
dok�adn� wiadomo�� o ich
zamiarach. Byli jednak tacy,
kt�rzy chcieli czego� wi�cej ni�
s�ucha� i gin�� bez imienia i
s�awy: za nich przem�wi�
Tersytes, u�omny, upo�ledzony i
o�mieszany. By� to niezgrabny
albo raczej karykaturalny szkic
p�niejszych przyw�dc�w
demokracji, jaka� niewyra�na
zapowied� nowych czas�w, kt�re
pos�ysz� g�os Hezjoda grzmi�cy
przeciw "po�eraj�cym daniny
kr�lom".
Cz�owiek homerycki by� daleki
od pogl�du, �e zawsze i wsz�dzie
"homo homini lupus", co pierwszy
wypowiedzia� Plautus w kilkaset
lat po Homerze, a co z tak�
swad� rozwin�li filozofowie
Bacon i Hobbes w tysi�c kilkaset
lat po Plaucie. Wygnaniec,
tu�acz, �ebrak nie by� skazany
na zag�ad�. Wyraz, kt�rym
okre�lano wszystkich obcych:
"kseinos", mia� wysoki �adunek
�yczliwo�ci. Obcy, czy w
�wietnym stroju, czy w
�achmanach, by� go�ciem,
nale�a�o mu si� najlepsze
przyj�cie. Zachowanie si�
zalotnik�w wobec Odyssa w
�ebraczym przebraniu �wiadczy o
ich wyst�pnej dziko�ci. Nie
pytano przybysza ani o imi�, ani
sk�d przychodzi - m�wi�, je�li
sam chcia� i co mu si� podoba�o.
Nikt go nie bada� ani nie
�ledzi�. Utraciwszy w�asn�,
mo�na by�o znale�� inn�
ojczyzn�. Mo�na by�o r�wnie�
podr�owa� po obcych ziemiach z
wielkim bezpiecze�stwem.
Ko�czy�o si� ono dopiero na
szlakach korsarzy fenickich albo
w�r�d dzikich.
By�o nieprzyzwoito�ci�
wyci�ga� przybysza na
zwierzenia, ale oczekiwano od
niego relacji z nieznanych
kraj�w i ciekawych przyg�d: w
ten spos�b m�g� si� odwdzi�czy�
za go�cin�. Odys zap�aci�
Alkinoosowi po kr�lewsku -
najpi�kniejsz� opowie�ci�
�wiata. Cz�owiek by� jedyn�
ksi��k�. Czyta�o si� w nim
rado�� i smutek, z�� i dobr�
dol�, przewrotno�� �wiata,
skryte zamiary bog�w, urok
�ycia. "Skrzydlate s�owa" nios�y
wszelk� nowin� z zadziwiaj�c�
szybko�ci�: Odys m�g� s�ysze�
echa swej s�awy i swych czyn�w w
najodleglejszych stronach. Poeci
uk�adali pie�ni o wczorajszych
zdarzeniach nie czekaj�c, a� one
zgrzybiej�. Ludzie, kt�rzy ich
s�uchali, rozumieli si� na
poezji.
Homer patrzy na swoich ludzi z
dystansu - to s� bohaterowie
dawnych czas�w. "Nie ma ju� dzi�
takich" - ten zwrot powtarza si�
w jego poematach. Przedstawiaj�c
dawno��, �wiadomie archaizuje.
Jego ludzie �yj� w epoce br�zu,
�elazo jest u nich cenn� i
niezwyk�� rzadko�ci�. Postaw�,
si��, dzielno�ci� g�ruj� nad
pokoleniem, w kt�rym �yje poeta.
Nawet ich posi�ki wyr�niaj� si�
wspania�o�ci�, na jak� nie sta�
by�o Grek�w w czasach
historycznych: sto�y uginaj� si�
od mi�sa, nieustannie �wiartuje
si� wo�y, nawet wieprz uchodzi
za co� podlejszego. O rybach
nikt nie my�li, tylko g��d
zmusza dru�yn� Odyssa do tej
strawy. Wino leje si�
strumieniami. To jest w�a�nie
owo legendarne epickie �ycie,
kt�re poeta odtwarza� z poda�,
dawnych pie�ni i w�asnej
wyobra�ni.
Czasy, kt�re Homer opiewa,
odpowiadaj� epoce myke�skiej. W
jej zabytkach zdarzaj� si� jakby
ilustracje do "Iliady" i
"Odysei". Fryz z emalii w pa�acu
Alkinoosa mo�na odnale�� w
Tyrynsie; gemma z hematytu,
pochodz�ca z Krety, ukazuje psa,
kt�ry chwyta jelenia jak na
agrafie Odyssa; s� z�ote kubki z
go��biami, takie, z jakich pi�
wino Nestor; figurynka z Cypru
przedstawia kobiet�, kt�ra k�pie
m�czyzn�, jak to by�o zwyczajem
u ludzi homeryckich; s� he�my,
tarcze podobne do opisanych w
"Iliadzie", w Midea w Argolidzie
odkryto gr�b achajski, gdzie
dooko�a ko�ci wojownika, zapewne
kr�lewskiego rodu, u�o�ono ko�ci
ludzi i zwierz�t zabitych na
ofiar�, jak na pogrzebie
Patroklosa - da�oby si� ten
rejestr podobie�stw znacznie
pomno�y�.
S� jednak i k�opotliwe
r�nice: str�j kobiet
homeryckich nie przypomina
stroj�w myke�skich, gdzie wida�
jeszcze sp�dnice na mod�
minojsk�. Mo�e Homer odrzuci� je
z tradycji, jako zbyt ra��ce dla
swojej epoki, i mo�e tak samo,
co jest wa�niejsze, zmieni�
obrz�d pogrzebowy: u niego pali
si� zw�oki na stosie, w epoce
myke�skiej grzeba�o si� cia�a
zmar�ych. Tak czy inaczej, nie
by� dok�adny w odtworzeniu
epoki, odleg�ej od niego o kilka
stuleci - ruiny pa�ac�w
myke�skich dawno ju� traw�
poros�y.
Homer wierzy� w rzeczywiste
istnienie swych bohater�w, by�y
to dla niego postacie
historyczne, a ich czyny i
dzieje mia�y okre�lone miejsce w
przesz�o�ci, tak jak wojna
troja�ska by�a zawsze
historycznym faktem dla Grek�w,
kt�rych chronologowie i
historycy dok�adnie podawali jej
dat�. Dopiero w czasach
nowo�ytnych spad�a ona mi�dzy
podania, i kiedy Schliemann
wybiera� si� na poszukiwanie
Troi, radzono mu, by wzi�� sobie
za wierzchowca Pegaza.
Lecz on znalaz� i Troj�, i
Mykeny, mo�na by�o m�wi� i o
skarbie Priama, i o grobie
Agamemnona. Wiele si� zmieni�o
od tych czas�w. Za plecami epoki
myke�skiej wyros�a wielka i
rozleg�a epoka minojska, wobec
kt�rej Mykeny okaza�y si� czym�
w rodzaju prowincji duchowej,
�yj�cej z obcego dziedzictwa.
Schliemannowi odebrano jego
Troj�, a uznano za miasto Priama
inn� warstw� ze z��
wykopaliskowych, kt�rych by�o
dziewi��. Do niedawna zgadzano
si�, �e warstwa sz�sta odpowiada
homeryckiej Troi, dzisiaj ma
uznanie raczej warstwa VIIA,
ruiny miasta, kt�re zosta�o
zburzone oko�o roku 1200.
Tak wi�c wojna troja�ska trwa
mi�dzy archeologami, bo i
krajobraz im nie dogadza.
Inaczej p�yn� rzeki, za ma�o
przestrzeni od wybrze�a, gdzie
by� ob�z Achaj�w, do mur�w Troi:
gdzie� tu da si� wymierzy� pole
bitwy? - wo�aj� rozgoryczeni.
Zapewne genera� nie potrafi�by
na tej sk�pej przestrzeni
uszykowa� wojska, m�g�by to
jednak �mia�o uczyni� poeta.
Inni ratuj� Homera domys�em, �e
krajobraz si� zmieni�, inni, �e
Homer nigdy nie by� w Troi, co
by nie odbiega�o od zwyczaju
poet�w wszystkich czas�w:
Wergili nie ogl�da� Kartaginy.
To samo by�o z Itak�: Odyssa
zn�w usi�owano wyzu� z ojczyzny.
Itaka nie zmieni�a swego
po�o�enia ani swej nazwy od
wiek�w, by�a zawsze tam, gdzie i
dzi� k�pie si� w u�miechach
Jo�skiego Morza. Nic jej to nie
pomog�o. Zamiast niej kilka
innych wysp ofiarowywano synowi
Laertesa, jak Leukad�,
Kefalleni�. Kto jednak dok�adnie
zwiedzi Itak�, nie widzi powodu
ogo�aca� jej ze s�awy i mo�e
nabra� przekonania, �e Homerowi
nie by�y obce jej wybrze�a. I
nie trzeba i�� tak daleko, by go
pos�dza� o mi�o�� do Penelopy,
jak si� to roi�o w niekt�rych
umys�ach.
Kto dzi� pisze o Homerze, nie
mo�e si� ustrzec my�li, �e nowe
odkrycia okryj� go ple�ni� lub
o�miesz�. Nag�y brzask przeciera
niemy mrok, w kt�rym trwa�y
dot�d wieki przedhomeryckie.
Odczytanie pisma tzw. linearnego
B, kt�rym pos�ugiwa�y si� pa�ace
achajskie w Mykenach i Pylos na
kontynencie greckim, a w Knossos
na Krecie, da�o nam pierwsze
zgo�a nie przeczuwane zabytki
j�zyka greckiego z epoki o kilka
stuleci dawniejszej od Homera,
jednocze�nie objawi�y si� zarysy
tradycji kulturalnej, a mo�e i
samej historii r�wnie
zamierzch�ej.
Ju� wcze�niej nadci�ga�y
�wiadectwa z obcych �r�de� -
egipskich, a zw�aszcza
hetyckich, w kt�rych
cudzoziemskiej transkrypcji, ale
przejrzystej, zaskoczy�y nas
imiona: Achaj�w, Dana�w,
Atreusa, mo�e i Troi, z
chronologi�, zbli�on� do
tradycyjnej chronologii owych
rzekomo mitycznych dynast�w. W
tych za� niedawno odcyfrowanych
tabliczkach z Pylos powita�y nas
imiona Achillesa, Hektora, co
prawda bez swej legendarnej
chwa�y, ale i to co� znaczy,
je�li imiona, dot�d mityczne,
podaj� sw�j ziemski adres. Mo�e
si� zdarzy� ka�dej chwili, �e
nowe wykopaliska przynios� nowe
rewelacje, kt�re odrzuc� do
lamusa wszystkie tak pracowite
badania nad pochodzeniem i
rozprzestrzenieniem dialekt�w
greckich, nad struktur� j�zyka
homeryckiego, nad heksametrem i
jego rozwojem, nad �r�d�ami i
histori� poezji epickiej. Mo�e
jutro z takich samych szarych
tabliczek glinianych, kt�re daj�
nam dzi� tylko rejestry i
inwentarze, przem�wi jeden z
tych aojd�w, jakich sam Homer
wprowadzi� do "Odysei" w
postaciach Femiosa i Demodoka.
Nie wiem, czy kto zliczy�
ksi��ki, jakie napisano o
Homerze w ci�gu dwudziestu kilku
wiek�w, oczywi�cie nikt ich nie
przeczyta�, nie m�g� przeczyta�,
cho�by do�y� lat matuzalowych. Z
tej ogromnej biblioteki czas
po�ar� niemal wszystko, co
napisano w staro�ytno�ci, a
uwolni� nas r�wnie� od
�redniowiecza, poniewa� wtedy
nie zajmowano si� Homerem, ledwo
znano jego imi�. Za to wieki
p�niejsze, od renesansu,
�pieszy�y nadrobi� czas
stracony, a wiek XIX przewy�szy�
wszystkie poprzednie.
Zacz�o si� od ma�ej
ksi��eczki Wolfa "Prolegomena ad
Homerum", w kt�rej filolog
niemiecki, korzystaj�c z
wcze�niejszych pomys��w
francuskich, rzuci� w �wiat tez�
o powolnym zrastaniu si�
poemat�w Homera z mniejszych
pie�ni recytowanych przez
w�drownych aojd�w. Powitano go
jak zwiastuna, proroka nowej
ery, jak wielkiego reformatora,
nowe wcielenie Lutra, nawet
si�gano po takie imiona jak
Arminius, by ozdobi� jego czo�o
laurami oswobodziciela. Nawet
Goethe da� si� na chwil� porwa�
i krzykn�� niegodne s�owa: "Na
koniec jeste�my wolni od tego
Imienia!"
Z Wolfa wyszli ci wszyscy
uczeni, kt�rzy odebrali Homerowi
imi� i autorstwo, a z jego
poemat�w zrobili tw�r zbiorowy
kilku czy kilkunastu aojd�w
nale��cych do r�nych generacji.
By�o to dziwne zjawisko, kt�remu
kiedy� po�wi�ci�em stronic� i
pozwol� sobie tu j� powt�rzy�.
"�yli w pami�ci i wierno�ci
swych uczni�w wodzowie
zawrotnych wypraw na majaki:
Gottfryd Hermann, kt�ry pierwszy
szuka� j�dra po