1918

Szczegóły
Tytuł 1918
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1918 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1918 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1918 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Odyseja" autor: Homer Przek�ad Jana Parandowskiego Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1996 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z Wydawnictwa "Czytelnik", Warszawa 1965 r. Pisa�a J. Andrzejewska Korekty dokona�y Ewa Chmielewska i Iwona Burzy�ska `tc Homer Pos�uchajmy: "Jak kiedy Meo�ska lub Karyjska niewiasta ko�� s�oniow� ubarwi purpur� - ma to by� w�dzid�o dla koni, a niejeden je�dziec, widz�c je w jej komnacie, pragn��by wzi��, lecz to klejnot kr�lewski rumakowi na ozdob�, a wo�nicy na chwa�� - tak i tobie, Menelaosie, ubarwi�y si� krwi� kszta�tne uda i golenie a� do kostek." Albo: "Jak szale rzetelnej kobiety, co prz�dzeniem zarabia na �ycie i na wadze k�adzie we�n�, by dla dzieci zdoby� n�dzn� zap�at� - tak r�wno wa�y�a si� walka Achaj�w i Trojan." A oto Apollon roztr�ca wa�, kt�ry tyle pracy kosztowa� Achaj�w: "Jak ch�opiec nad brzegiem morza z piasku usypie zabawk� i zn�w j� r�kami i nogami rozrzuca w p�ochej igraszce tak ty, s�awiony Fojbosie, rozrzuci�e� trud i zn�j Achaj�w." Albo: "Jak ogier w stajni, nasyciwszy si� j�czmieniem u ��obu, zrywa p�ta i biegnie w cwa� przez pole, nawyk�y k�pa� si� w rzece o pi�knej wodzie, dumny niesie wysoko g�ow� z rozwian� grzyw� i pewny swej si�y gna chy�o ku miejscom, gdzie zwykle pas� si� klacze - tak Hektor na g�os boga porwa� si� biegiem na �mig�ych nogach." I jeszcze: Trafiony strza�� pada Gergytion, syn Priama: "Jak g�ow� przechyli mak w ogrodzie owocem i deszczami wiosennymi ugi�ty - tak on pochyli� g�ow� ci�k� od he�mu." Co chwila Homer zawiesza akcj� poematu, cho�by w najwi�kszym zam�cie bitwy, by nagle po�r�d miecz�w i dzid, cwa�uj�cych koni, poleg�ych i rannych otworzy� niby strzelnic� w surowej twierdzy widok na inny �wiat, na dzie� powszedni, kt�ry nic nie wie o wojnie, Troi i bohaterach. Tu panuje czas tera�niejszy, ten, w kt�rym �y� poeta, daleko poza heroiczn� przesz�o�ci�. Tu wida� ludzi prostych w�r�d powszednich zaj�� i pracy - rybak�w, pasterzy, po�awiaczy ostryg, s�ycha� g�osy ptak�w nad rzek�, pada �nieg i grad, lwy i wilki rzucaj� si� na trzody, i jakby go ten czas tera�niejszy wyzwala� z epickiego dystansu, w swych por�wnaniach odzywa si� cz�sto osobist� apostrof� wo�aj�c po imieniu bog�w i bohater�w. Jest to w istocie najbardziej osobisty g�os poety, kt�ry swych por�wna� nie odziedziczy� po dawnych aojdach, pierwotna poezja nie zna takich por�wna�, jak nie b�dzie ich w pie�ni o Rolandzie. Nie by�o ich przed Homerem, a po nim wszystkie od niego pochodz�. U niego uczy� si� ich Wergili, u Wergilego Dante i ca�y renesans europejski. Ale trzeba d�ugo czeka�, by o�mielono go si� na�ladowa� w tak kunsztownych por�wnaniach, jak to, w kt�rym udo Menelaosa, dra�ni�te strza��, por�wnywa z dzie�em sztuki snycerskiej i na chwil�, jakby zapomnia� o zranionym bohaterze, przywiera zachwyconym wzrokiem do ubarwionej purpur� ko�ci s�oniowej. Homer jest niezwyk�y w swych skojarzeniach - �mia�y i niespodziany. Oto co m�wi: "Jak biegnie my�l m�a, co wiele ziem zw�drowa� i w bystrym umy�le rozwa�a: I tu bym poszed�, i tam", bo w r�ne strony go ci�gnie - tak szybko przelecia�a pani Hera." Kiedy indziej Hera przelatuje go��biem, Iris jak burza �nie�na, Tetyda wstaje z morza niby mg�a. Cz�sto wij� si� d�ugie girlandy por�wna�, "Iliada" jest nimi przetkana, w "Odysei" jest ich znacznie mniej, bo sama jej tre�� jest bardzo rozmaita, inaczej ni� "Iliady", zbyt twardej w swej wojennej opowie�ci. I jakby nie wystarcza�y te ma�e okienka otwieraj�ce si� na �wiat, wstawia Homer w ksi�dze XVIII wspania�y witra� - opis tarczy Achillesa, fantastyczne dzie�o sztuki, kt�remu tylko b�g - Hefajstos - m�g� sprosta� i gdzie wida� wesele i s�d na rynku, i wie� z oraczami, �niwiarzami, pasterzami, winobraniem, i ta�ce dziewcz�t i ch�opc�w, jakby zgarni�te dobrotliwym s�owem sny wojownik�w t�skni�cych za domem. To, co tu jest przelotn� wizj�, wype�ni si� w "Odysei" akcj� w�r�d p�l Itaki i ogrod�w Scherii, tak jak wzruszaj�ce por�wnanie w "Iliadzie", kt�re m�wi: "Czasem na pe�nym morzu jawi si� �eglarzom �wiat�o dalekie - to p�onie ognisko hen, w g�rach, w samotnej zagrodzie, lecz, wbrew ich woli, fale na rybnym morzu odrzucaj� ich daleko od drogich os�b", znajduje swe dope�nienie w przejmuj�cym momencie, gdy Odys zbli�a si� do ojczyzny i ju� widzi dymy dom�w na Itace. Lecz bardziej zadziwia tkanina metafor i por�wna� z tego samego elementu, jakim jest ogie� w "Iliadzie", a wiatr w "Odysei". Ponad dwie�cie razy w sceny wojenne pod Ilionem wciska si� ogie� blaskiem lub p�omieniem, na tarczach si� �arzy, same imiona bohater�w rzucaj� iskry, sama walka staje si� synonimem ognia, wreszcie wybucha w niesamowitym zmaganiu si� dw�ch �ywio��w: ognia i wody, gdy Hefajstos walczy z bogiem rzeki Ksantos. A� dziw, �e Heraklit tego nie zauwa�y�, gdy chcia� Homera smaga� r�zgami. Jeszcze subtelniej wiatr przenika niekt�re miejsca "Odysei", np. pie�� sz�st�, gdzie najpierw Atena wchodzi do �pi�cej Nauzykai jak tchnienie wiatru, p�niej co chwila ten motyw powraca i wyraz: anemos - wiatr, w r�nych wersjach brzmi w scenie nadrzecznej. Rozwa�anie artyzmu Homera powinno si� zaczyna� od takich w�a�nie wierszy, gdzie jest on ca�kowicie sob�, wolny od tradycji. Czujemy tu jego obecno��, blisko�� cz�owieka, kt�ry ze wzruszeniem patrzy na �wiat, sw�j w�asny, nie ten z mg�y mit�w uwiany - jakby�my s�yszeli jego krok na piasku nadmorskim lub w ulicy miasta, przesuwa si� przed nami cie� zadumany. Homer wyszed� z tradycji epickiej, zapewne d�ugiej. Wzi�� z niej j�zyk, heksametr i ten styl, kt�rego najbardziej znamienn� cech� s� powtarzaj�ce si� epitety, zwroty i okre�lenia. Nale�� tu wiersze, kt�re poprzedzaj� odezwanie si� postaci albo wyst�puj� przy opisie zbroi czy posi�k�w, albo zapowiadaj� nowy dzie� z wej�ciem r�anopalcej Jutrzenki. Jedn� trzeci� wierszy obu poemat�w stanowi� te niezmienne formu�y, spadek po nieznanych poetach, kt�rzy ukszta�towali tradycj� epick�. Zw�aszcza "epitheta ornantia", tak charakterystyczne dla Homera, nosz� na sobie �lady dalekiej staro�ytno�ci, by� mo�e, zanim wesz�y do poezji, pe�ni�y s�u�b� �wi�tynn� w modlitwach i hymnach. Niekt�re z nich s� niejasne, i zapewne sam Homer powtarza� je z t� mgie�k� nieuchwytnego znaczenia, jaka okrywa nazwy i zwroty kultowe. We fragmencie jednej z nie zachowanych komedii Arystofanesa s�yszymy, jak si� kto� dopytuje, co znaczy "amenena karena", ulubiony zwrot homerycki na okre�lenie umar�ych - md�e g�owy. Przez d�ug� praktyk� poetyck� epitety zros�y si� ze swoimi rzeczownikami lub imionami, tak �e tworz� nieomal jedno poj�cie. Przymiotnik idzie za swoim rzeczownikiem nieodst�pnie jak cie�. I tak Homer z niewzruszonym spokojem nazywa Ajgistosa "nieskazitelnym", a w nast�pnym wierszu m�wi o jego pod�o�ci i zbrodni, tak samo szaty, kt�re Nauzykaa wiezie do prania, s� "l�ni�ce", a niebo i w dzie� jest "gwia�dziste". Co prawda jest ono w istocie gwia�dziste, chocia� gwiazd w dzie� nie widzimy, tak jak Ajgistos w rozumieniu Homera jest nieskazitelny ze wzgl�du na sw�j r�d i boskie pochodzenie. Nasze ucho nie od razu si� oswaja z tymi niezmiennymi formu�ami: dziwi�, ra��, �miesz�. Parodiowano je zawsze z upodobaniem. Lecz wchodz�c w bli�sz� za�y�o�� z eposem pozbywamy si� uprzedze� i zaczynamy odczuwa� te refreny jako znamienny ton, wreszcie jako swoisty urok. To w�a�nie one wyr�niaj� Homera w�r�d wszystkich poet�w, nikt go w tym nie na�ladowa�, i wystarczy zacytowa� dwa wiersze, by si� wiedzia�o, od kogo pochodz�. Mo�e w�a�nie tym "kliszom", tym "wierszom do wszystkiego", kt�rymi si� Homer pos�uguje nie tylko z szacunku dla tradycji, ale i w trudno�ciach metrycznych, zawdzi�cza epopeja jednolito�� swego tonu, t� magi� s�own�, kt�ra j� wyodr�bnia w�r�d wszystkich twor�w poetyckich. Nie zgadza si� to nie tylko z naszym obyczajem literackim, ale tak samo nie zgadza�o si� z obyczajem innych poet�w staro�ytno�ci, u kt�rych r�wnie� panowa�a zasada indywidualnej przydawki, dostosowanej do miejsca, czasu, osoby, okoliczno�ci, uczu�. Zreszt� i Homer umia� wybornie zmienia� sens i warto�� uczuciow� nawet najbardziej utartych zwrot�w, rzucaj�c na nie inny odcie�, zale�nie od okoliczno�ci. W porz�dku tych samych wierszy nak�ada zbroj� Hektor i Parys, ale dwa tak r�ne charaktery - bohatera i tch�rza - nasycaj� te u�wi�cone formu�y zupe�nie innym nastrojem. Z tradycji wzi�� Homer heksametr, kt�remu zapewni� niepodzielne panowanie w poezji epickiej. Narodziny heksametru os�ania tajemnica. Nie spotykamy nic pokrewnego w innych j�zykach indoeuropejskich, taki na przyk�ad wiersz wedycki nie ma nic wsp�lnego z heksametrem, jak obcy mu jest wiersz saturnijski, kt�rego Rzymianie dopiero pod wp�ywem Homera (i to nie od razu, bo Andronicus jeszcze tym wierszem t�umaczy� "Odysej�") wyrzekli si� dla heksametru. Ten i �w uczony pragn��by w nim widzie� tw�r �r�dziemnomorski, kt�ry za po�rednictwem Egei przeszed� do Grek�w. Ale mo�e pro�ciej uwa�a� go za rzecz oryginaln� samych Grek�w, kt�rzy tak cz�sto bywali pierwsi i wolni od obcych wzor�w. By�by wi�c heksametr tworem epoki achajskiej, niestety nie pos�yszeli�my go dot�d w�r�d sk�pych zabytk�w. Odcyfrowane niedawno tabliczki z Pylos i z innych o�rodk�w kultury myke�skiej o�ywi�y nadziej�, �e uda si� odnale�� i strz�py poezji z tych czas�w, skoro ju� powita�y nas imiona Hektora i Achillesa. U Homera heksametr jest tak �wietny, �e jego doskona�o�� nigdy nie zosta�a przewy�szona, cho� tylu poet�w pos�ugiwa�o si� t� form�. Nikt nie umia� w�ada� nim z tak� lekko�ci� i z takim wirtuozostwem, u nikogo nie mia� on tej swobody w zmiennych tonach, nigdy w spos�b bardziej naturalny nie s�u�y� narracji i dialogom. M�g� jednak u Homera korzysta� z niezwykle r�norodnego j�zyka, maj�cego do rozporz�dzenia niezr�wnane bogactwo odmian dialektycznych. Jest to j�zyk par excellence poetycki, a mo�na rzec - kunsztowny lub sztuczny, daleki od mowy potocznej w jakimkolwiek miejscu i czasie. Staro�ytni gramatycy zwracali uwag� na "w�adz� metrum" w j�zyku Homera, gdzie rzeczowniki i przymiotniki przybieraj� liczb� i rodzaj zale�nie od wymaga� miary daktylicznej, gdzie rodzaj m�ski, �e�ski, nijaki, liczba mnoga i pojedyncza wyst�puj� na przemian dla okre�lenia tych samych przedmiot�w. W poszukiwaniu daktyl�w, uskrzydlaj�cych heksametr, wszystko bierze udzia�: deklinacja, koniugacja, sk�adnia, s�ownictwo, nawet ortografia. W s�ownictwo, jedno z najbogatszych, jakie zna poezja, wesz�y elementy z r�nych dialekt�w, g��wnie eolskie i jo�skie, co nastr�cza�o tyle k�opot�w filologom i nadal ich n�ka. Dla wyja�nienia tego zjawiska stworzono wiele hipotez. By�y w�r�d nich i takie, �e Homer u�o�y� swe poematy po eolsku, a potem przet�umaczono je na jo�ski, i zacny Fick stara� si� na nowo przepisa� go w dialekcie eolskim. Inne hipotezy szuka�y takich okolic w �wiecie greckim, gdzie by si� te dwa dialekty ze sob� miesza�y w codziennym j�zyku. Zdaje mi si�, �e pr�no szuka� takiego terytorium, chyba nikt nigdy nie m�wi� na co dzie� j�zykiem Homera. Gdzie� by�a ziemia, na kt�rej istnia�o obok siebie pi�� form bezokolicznika: by�? Staro�ytni r�norodno�� j�zyka homeryckiego przypisywali podr�om Poety: w�drowa� po r�nych stronach i zbiera� s�owa, kt�re zatrzyma�y jego uwag�. Zdarza�y si� w�r�d nich i obce, prze�ytki z epoki minojskiej, kt�re zawsze wyr�nia jako nie nale��ce do "mowy bog�w", czyli greckiej. Subtelny Dion Chryzostom z ujmuj�c� prostot� wypowiedzia� sw�j s�d w tej zawi�ej materii: Homer - powiada - m�wi raz po dorycku, raz po eolsku, najcz�ciej po jo�sku, a niekiedy wr�cz "diasti", czyli j�zykiem Dzeusa. Ukszta�towany w tradycji epickiej, mo�e wielu pokole�, ten wspania�y j�zyk sta� si� dla Homera wybornym narz�dziem, kt�re niew�tpliwie sam udoskonali� i kt�re s�u�y�o mu nieomylnie w wypowiedzeniu tego, co mia� do powiedzenia, a co by�o jednym z najrozleglejszych �wiat�w poetyckich. By� on, tak samo jak forma wiersza i j�zyk, spadkiem po przodkach i tych zwyczajnych, powtarzaj�cych stare klechdy, i tych, co g�rowali nad innymi swym talentem tw�rczym - aojdach dawnych czas�w. By� to �wiat mit�w i legend. Sam Homer odwo�uje si� wprost do tej tradycji czy to w osobie Achillesa, amatora_poety wielkiego rodu, kt�ry w swym namiocie �piewa "klea andron" - s�aw� m��w, nieokre�lone bli�ej pie�ni rycerskie, czy to w osobie Nestora, �ywej kroniki odleg�ych czas�w, niewyczerpanego narratora, kt�ry przy ka�dej sposobno�ci sieje z w�asnej pami�ci fragmenty mo�liwych czy zapomnianych poemat�w, wreszcie w "Odysei" wyst�puj� dwaj prawdziwi, zawodowi poeci o m�wi�cych imionach - Femios (g�o�ny) i Demodokos (maj�cy wzi�cie u ludu, po naszemu: Ludomi�). Obu otacza szacunek, nale�ny istotom natchnionym od bog�w, ale stanowisko Femiosa w domu Odyssa jest dwuznaczne, mo�na by go w dzisiejszym stylu okre�li� jako "kolaboracjonist�". I tak na niego patrzy Odys, got�w pchn�� go mieczem, kt�ry dopiero Telemach wytr�ca mu z r�k m�wi�c: "Niech tw�j spi� nie zabija niewinnego." Lecz przedtem sam Femios si� broni przejmuj�cymi s�owami: "Tobie samemu by�oby �al, �e� zabi� aojda, kt�ry bogom i ludziom �piewa. Samouk jestem, b�g zaszczepi� mi w �onie w�tki rozmaite..." Wyraz, kt�ry tu przet�umaczy�em jako "w�tek", w oryginale brzmi: "oime", i nale�y do najdziwniejszych w j�zyku Homera. Znaczy dos�ownie: droga, �cie�ka, a s�u�y do okre�lenia pie�ni - cudowne skojarzenie z czym�, co si� wije i biegnie, jak nieznanymi i niezliczonymi drogami biegnie podanie, legenda, pie��, wieczna wagantka. Jest to s�owo bardzo stare, Homer wzi�� je od swoich poprzednik�w, Femios�w i Demodok�w, s�owo pachn�ce namiotami wojownik�w i dymem ognisk. Nasz w�tek przesuwa te obrazy w inny �wiat, cho� r�wnie omsza�y tradycj�, kt�ra my�l i s�owo wi�za�a z tkaniem. Myl� si� ci, kt�rzy chcieliby widzie� w postaciach Femiosa i Demodoka poet�w wsp�czesnych Homerowi, ba! byli i tacy, co w Demodoku szukali samego Homera. Jak wszystko w jego poematach, z wyj�tkiem strz�pk�w tera�niejszo�ci w por�wnaniach, nale�y do wizji minionego czasu, i aojdowie epopei s� albo wspomnieniem, albo wyobra�eniem tych �wiadk�w wieku bohaterskiego. Ich god�em jest forminga, dzwonny instrument, kt�ry towarzyszy ich recytacji. Rapsodowie p�niejszych wiek�w mieli inne god�o: lask� zwan� te� ber�em. I je�li co chcia� Homer w tych postaciach wyrazi�, to godno�� poezji, wysok� jej warto�� dla �wiata i otoczy� j� glori�. Jednocze�nie stworzy� t� przedziwn� scen�, kiedy przed Demodokiem staje we w�asnej osobie bohater jego pie�ni. W pierwszej ksi�dze "Odysei" Telemach bior�c Femiosa w obron� przed matk� wypowiada pami�tne s�owa: "Czemu� wzbraniasz aojdowi cieszy� nas tym, ku czemu duch go sk�ania?" To nie b�ahy fakt, �e pierwszy w literaturze europejskiej g�os o poecie jest g�osem swobody tw�rczej. Niejedno jeszcze s�owo o poezji daje si� s�ysze� w "Odysei", jak na przyk�ad to w tej samej przemowie Telemacha, �e "zawsze najnowsz� pie�� najwi�cej ludzie s�awi�", w czym mo�na by si� dos�ucha� aluzji do w�asnej tw�rczo�ci Homera. Ale ze szczeg�ln� uwag� czytamy takie s�owa, kt�re odnosz� si� do sztuki poetyckiej, a w�r�d nich pojawia si� i to, kt�re w naszej terminologii brzmi: kompozycja. Homer u�ywa tu pi�knego i wspania�ego wyrazu: kosmos. Znaczy on "�ad" i odzywa si� w pochwa�ach s�uchaczy, zachwyconych pie�niami Demodoka. Ale gdzie nie ma s�owa, istnieje poj�cie, kt�re wita nas w inwokacji, na samym wst�pie poematu. Podaj�c sw�j materia� - wieloletni� tu�aczk� Odyssa - poeta zwraca si� do Muzy: "I nam co� z tego opowiedz, a zacznij, sk�d chcesz, boska c�rko Dzeusa." W przek�adach wierszowanych ten znamienny heksametr albo przepada, albo zostaje z niego ogryzek. Zw�aszcza ginie s��wko "hamothen" - "sk�dkolwiek", "od jakiego b�d� miejsca", tak niezwyk�e i wa�ne. Muza Homera zaczyna od ko�ca, od ostatnich tygodni tu�aczki Odyssa. Ten mistrzowski chwyt kompozycyjny, za trudny po dzi� dzie� dla wielu epik�w (obejmuj� t� nazw� i powie�ciopisarzy), wprowadza do poematu dwa nurty czasu, jeden mierzony wschodami i zachodami s�o�ca lub okre�lony pewn� liczb� minionych dni, co razem od zjawienia si� Mentesa u Telemacha do ostatnich wydarze� na Itace po powrocie Odyssa wynosi ma�o co wi�cej ni� miesi�c, drugi nurt to dziesi�� lat przyg�d od zburzenia Troi, wielki obszar czasu i przestrzeni wci�� obecny w my�lach i s�owach ludzi oczekuj�cych Odyssa, wci�� le��cy brzemieniem na nim samym i wreszcie wyp�ywaj�cy w opowie�ci przyg�d w samym �rodku poematu, kt�ry s�owo Odyssa rozsuwa jak kurtyn�, by w skr�cie pokaza� minione lata, i te dwa nurty tak si� zlewaj� razem, �e czytelnik zapomina w ko�cu o tym czasie zasadniczym, o trzydziestu paru dniach w�a�ciwej akcji - w z�udzeniu biegn�cych nad nim lat. Czas akcji natomiast, odmierzony dniami i nocami, posuwa si� naprz�d wed�ug s�o�ca i gwiazd, dok�adnie oznaczonych w chwili, gdy Odys rusza na swej tratwie z wyspy Ogigii. Jest jesie�. "Teraz - m�wi do� Alkinoos - noc jest d�uga, niezmierna, jeszcze nie pora spa�, dalej wi�c opowiadaj nam dziwy." To samo m�wi Eumajos. Ju� ranki i wieczory s� ch�odne. Z�a deszczowa noc daje poecie sposobno�� do wtr�cenia kr�tkiego wspomnienia zimy pod Troj� - nieoczekiwane uzupe�nienie "Iliady", dziej�cej si� w letnim s�o�cu. R�wnie �mia�a jest kompozycja "Iliady", kt�rej akcja obejmuje t� sam� liczb� dni co "Odyseja", a wciska si� w ni� ca�e dziesi�ciolecie wojny troja�skiej dzi�ki paru chwytom kompozycyjnym, na jakie tylko geniusz si� wa�y. Tu nale�� wszystkie momenty wyja�niaj�ce pocz�tek wojny czy to w opowiadaniach i wspomnieniach, czy wprost, jak w niezapomnianej ksi�dze trzeciej z Helen� w�r�d starc�w na murach Troi, gdy im obja�nia postaci wodz�w achajskich, i z pojedynkiem Menelaosa i Parysa, jakby si� wojna dopiero zaczyna�a. Albo ten wyborny, tyle zb�dnych w�tpliwo�ci nasuwaj�cy, przegl�d wojsk w drugiej ksi�dze z dok�adnym wyliczeniem si� achajskich i troja�skich, bezcenna dla p�niejszych Grek�w z�ota ksi�ga rod�w i plemion, zapewne odziedziczona po dalekiej tradycji. Z olbrzymiego zasobu poda� o wojnie troja�skiej wybra� Homer tylko jeden epizod - zatarg Achillesa z Agamemnonem, i uczyni� go osnow� ca�ej akcji, dramatem maj�cym swe rozwi�zanie w �mierci Hektora: Troja jeszcze stoi, wojna jeszcze trwa, ale ju� wszystko si� dokona�o. Niby symbol zag�ady i �a�oby w ostatnich s�owach Achillesa do Priama zjawia si� posta� Niobe. Nikt nie umia� w taki spos�b opowiedzie� wojny troja�skiej, r�ni poeci, tzw. cyklicy, po Homerze opracowywali ten niewyczerpany temat, wywodz�c w swej narracji d�ugie lata, Horacy natrz�sa� si� nad tymi wierszowanymi kronikami, �e zaczynaj� "ab ovo", czyli od jaja Ledy, z kt�rego wyklu�a si� Helena. Pami�tamy wst�pne wiersze "Iliady": "Gniew opiewaj, bogini..." i "Odysei": "M�a g�o�, Muzo, wielce obrotnego...", gdzie podana jest w kilku s�owach tre�� poematu, co przypomina obszerne tytu�y dramat�w Szekspira z pierwszych wyda�. Gniew Achillesa... Homer wskazuje na rdze� akcji, konflikt dw�ch m��w, dw�ch pot�g, wyrwany z zawi�ego tekstu r�norodnych poda�. To w�a�nie jest wielkie w koncepcji "Iliady" i zupe�nie wystarcza, by rozbroi� tych, co nie wierz� w jedno�� poematu i autora. Ci sami sro�� si� r�wnie� nad "Odysej�" wypruwaj�c z niej tzw. Telemachi�, czyli podr� Telemacha do Pylos i Sparty: �e jakoby psu�a kompozycj� poematu. A to w�a�nie jest jednym z jej urok�w! R�wnoleg�a w�dr�wka ojca w drodze powrotnej do domu i syna jad�cego na poszukiwanie ojca, zako�czona przejmuj�cym spotkaniem na ziemi rodzinnej, gdy ojciec z niemym zachwytem ogl�da w urodziwym, a nieznajomym kszta�cie syna, kt�rego zostawi� dzieckiem, a syn nie domy�la si� ojca w �ebraku - ta scena milcz�ca ma w sobie wznios�� wielko��. Nikt pi�kniej od Homera nie u�ywa� elementu milczenia, przez ca�� staro�ytno�� podziwiano opr�cz tej drug� wielk� chwil�, gdy Ajas milczeniem odpowiada przemawiaj�cemu do� w podziemiu Odyssowi, i my podzielamy s�d staro�ytnych. Warto przypomnie�, �e ta r�wnoleg�a w�dr�wka ojca i syna w oczach Joyce'a by�a pomys�em kompozycyjnym najwy�szej klasy i na nim zbudowa� on swego "Ulyssesa". Lecz Telemach ma w kompozycji "Odysei" jeszcze inn� rol� do spe�nienia: odwiedza �wiat miniony, idzie naprawd� "~a la recherche du temps perdu", w oddalony i wygasaj�cy �wiat achajskich bohater�w, w �wiat "Iliady", w kt�ry go wtajemnicza stary Nestor i pogodzony z Helen� Menelaos. Jest to w�a�ciwe Homerowi operowanie epizodami, kt�re rozszerzaj� akcj� i otwieraj� w niej nieprzewidziane perspektywy. Takim arcyepizodem jest zej�cie do podziemia, najbardziej przejmuj�ca z przyg�d Odyssa, oboj�tne, sk�d si� tu wzi�a, jakie stoj� za ni� rytua�y czy mity, czy cho�by najodleglejsze powi�zania z podr�ami do piekie� opiewanymi w prastarych eposach, o kt�rych zapewne Homer nigdy nie s�ysza�, p�ki mu ich nie odkryli nowo�ytni egiptolodzy i asyriolodzy, w "Odysei" zajmuje ona szczeg�lne miejsce i jest najbardziej patetyczna z opowie�ci tu�acza - latarnia magiczna, wstawiona w sam �rodek epopei, z wichur� obraz�w i wizji, rozszerzaj�cych ziemski bieg zdarze� o przesz�o�� i przysz�o�� - niezwyk�y tw�r poezji, niezapomniany: Wergili podejmie go na nowo, Dante o�wietli now� wiar�. Nikt jednak nie przewy�szy Homera w takich momentach, jak rozmowa Odyssa z Achillesem, spotkanie z Ajasem, kt�ry sw� uraz� poni�s� za gr�b, rozmowa z matk�, wreszcie wr�ba Tejrezjasza, g��wny cel w�dr�wki do podziemia - wr�ba zawieszaj�ca nad ca�� "Odysej�" zagadkowy epilog, pozostawiony przez poet� na domys� wiek�w. By� to pierwszy wielki tw�rca dusz i pozosta� jednym z najwi�kszych przy ca�ym bogactwie, nagromadzonym przez poezj� dwudziestu kilku wiek�w po nim. Postaci przez niego stworzone nie zmieni�y si� od czasu, kiedy wysz�y z jego s�owa, cho� ka�da z nich mia�a d�ugie i zawi�e dzieje, ka�da wraca�a u wielu poet�w, i je�li ten lub �w zmienia� ich rysy, zapewnia� im tylko kr�tkie i md�e �ycie w odsy�aczu do Homera. Achilles, Hektor, Patroklos, Nestor, Parys, Priam, Helena, Andromacha, a po nich Odys, Penelopa, Telemach, Nauzykaa - ka�da z tych postaci �yje w�asn� niepowtarzaln� osobowo�ci�, a g��wni bohaterowie, Achilles i Odys - pe�ni� cz�owiecze�stwa, z zaletami i wadami, z tryumfem cn�t lub kl�sk� przywar, �aden z nich nie trwa pokornie w wyznaczonej sobie roli, ale wy�amuje si� z niej burz� nami�tno�ci lub niespodziewan� kolej� los�w. Achilles, kiedy zacina si� w swym gniewie, nie przeczuwa �mierci Patroklosa ze wszystkimi jej nast�pstwami, a kiedy zn�ca si� nad trupem Hektora, nie wie, �e go sam obmyje i z�o�y na rydwanie, gdy Priam przyjdzie noc� otworzy� jego serce na nie znane wojownikowi uczucia lito�ci i skruchy. O ka�dej z tych postaci mo�na napisa� ksi��k�, by�y takie ksi��ki, bo nic w Homerze nie uchowa�o si� od bada�, docieka�, rozpraw i monografii, ka�da z tych postaci �yje w wyobra�ni wiek�w, rozpami�tywana i portretowana we wszystkich momentach jej poetyckiego �ywota. Z pewno�ci� Achilles, Agamemnon, Menelaos, Odys �yli przed Homerem w mitach, w pie�niach, mo�e w historii (zw�aszcza Agamemnon ma dzi� coraz wyra�niejsze rysy postaci historycznej), ale nikt nie wyposa�y� ich w tak� si�� charakteru, a niekt�re sam Homer wydoby� z p�mroku - Hektor nie istnia� przed nim jako rycerz bez skazy, jak nie istnia� w scenie po�egnania z Andromach� ani w k��tni z Parysem, ani w pojedynku z Achillesem, ani na marach jako symbol gin�cej ojczyzny, ani w ca�ej swej wielko�ci bohatera honoru, obowi�zku i po�wi�cenia. I czy nie wolno nam odczu� szczeg�lnej sympatii, z jak� poeta patrzy na t� posta�, kt�ra jemu zawdzi�cza swe pe�ne chwa�y istnienie? Czy mo�na przypu�ci�, by w jakimkolwiek micie znalaz� Homer wskaz�wk�, kt�ra mu pozwoli�a przedstawi� Helen� tak, jak si� ona objawia w niezapomnianej scenie z Afrodyt�, kt�ra j� popycha w obj�cia Parysa - przejmuj�cy konflikt kobiety b�d�cej ofiar� mi�o�ci? Nie s�dz� r�wnie�, by m�g� to pos�ysze� od innego poety, bo w�a�nie takie rzeczy stanowi� tajemnic� jego artyzmu i rewelacyjnej psychologii. Jak z t� postaci� post�powali poeci miernego lotu, �wiadczy fakt, �e wielu po Homerze kusi�o si� da� opis jej urody, a tylko on jeden pozostawi� j� naszym domys�om otaczaj�c j� nie�miertelnym urokiem i tym zachwytem, jaki we wszystkich budzi. Obok wielkich postaci �yje w "Iliadzie" t�um takich, co nie maj� nic pr�cz imienia i kr�tkiej chwili, kiedy gin� pod mieczem wroga - to jednak wystarcza, by paru wierszami zapewni� im wizerunek niezapomniany. A co mo�e jedno s�owo, o tym �wiadczy scena, w kt�rej ginie Lykaon i gdy Achilles, zanim wymierzy mu cios, odzywa si� do� "przyjacielu!", jakby si� tym jednym s�owem, tak osza�amiaj�co niespodzianym w takiej chwili, rozbraja� ze wszelkiej wrogo�ci - pojednawczy pan �mierci i towarzysz wsp�lnego wszystkim ludziom losu. "Odyseja" zajmowa�a zawsze drugie miejsce. Predestynowa�a j� na nie sama chronologia zdarze�, ale nie to j� odsuwa�o od "Iliady" na pewien dystans - wydawa�a si� s�absza, bardziej uboga, mniej dynamiczna: ani jej por�wna� z przepychem i rozrzutno�ci� "Iliady"! S�dzono, �e pisa� j� Homer w staro�ci, ale Pseudo-Longinus upomina�, �e by�a to staro�� Homera. Ju� w staro�ytno�ci my�lano o innym autorze, tak g�osili tzw. "choridzontes", przedstawiciele pogl�du, �e by�o dw�ch poet�w: jeden napisa� "Iliad�", drugi "Odysej�", co filozof Seneka uwa�a za typowe dla umys�owo�ci greckiej rozdzielanie w�osa na czworo. Ten pogl�d nie ma uzasadnienia, trudno przypu�ci�, aby w tej samej epoce �yli dwaj genialni poeci, tak bli�niaczo podobni, czerpi�cy natchnienie z tych samych �r�de� i wierni w odtwarzaniu tych samych postaci i bohater�w. "Niech si� nie nazywam ojcem Telemacha!" - wo�a Odys w "Iliadzie" i ten okrzyk ojcowskiej dumy dopiero w "Odysei" nabiera znaczenia, tak samo jak wype�niaj� si� tre�ci� epitety "przemy�lny", "wielce obrotny", "niez�omny". Odys nie jest inny w "Iliadzie", tylko inne zdarzenia go otaczaj�. Jest m�ny, dobry w radzie, nawet posiada te same cechy sprawno�ci fizycznej i w igrzyskach, jakie Achilles wydaje ku czci Patroklosa, jest taki sam, jak na igrzyskach u Feak�w. Ale jak�e bogato rozwija t� posta� r�norodne do�wiadczenie, niedola i b�l! M��, ojciec, syn, kr�l, w�dz, wierny swej dru�ynie, przebieg�y, wytrwa�y, cierpliwy, nienasycon� ciekawo�ci� otwarty na dziwy �wiata, nieub�agany w zem�cie i tkliwy w uczuciach rodzinnych i przyjacielskich, �eglarz, wojownik, gospodarz. Penelopa jest w tym samym stopniu bohaterk� "Odysei" co jej m��. Przez niego i w nim jest zawsze obecna, tak jak jego my�l nigdy jej nie opuszcza, a jej my�li i sny s� zawsze przy nim. Nie ma drugiego poematu o wierno�ci ma��e�skiej - drugiego, kt�ry by nale�a� do arcydzie� literatury powszechnej. Motyw wierno�ci odzywa si� we wszystkich pie�niach pocz�wszy od pierwszej, gdzie mowa o zdradzie Klitajmestry: to imi� rzuca Homer w r�nych momentach, jak ostry dysonans, aby tym pe�niej, tym czy�ciej brzmia� hymn ku czci Penelopy i jej r�wnie wiernego ma��onka. O �adnej bowiem mi�o�ci nie da si� powiedzie� z wi�ksz� prawd�: "wierna a� do grobu", ni� o tej, gdzie m�� dla swej �miertelnej �ony odtr�ca bogini� i w�asn� nie�miertelno��. Poezja europejska nie mia�a ju� nigdy tej odwagi: chodzi�a przez wieki powabn� drog�, na kt�rej spotykaj� si� m�odzi kochankowie. Nikt nie o�mieli� si� na�ladowa� poety, kt�ry otoczy� glori� serca dwojga ludzi, co dawno prze�yli sw� m�odo��, i uczyni� to tak, �e nikt im lat nie liczy. Noc mi�osna Penelopy i Odyssa po dwudziestoletniej roz��ce ma urok nocy po�lubnej. Lecz wielko�� poety poznaje si� i w wyrzeczeniach: Homer wyrzek� si� takiej wiosny uczu� nie daj�c spotka� si� Telemachowi i Nauzykai, kt�rzy s� jakby sobie przeznaczeni. Nauzykaa nale�y do arcytwor�w poezji - ukazana w tym jednym dniu, kiedy dziewcz� staje si� kobiet�, kiedy serce ma pierwsz� por� kwitnienia i kiedy zn�w si� zamyka zawiedzione w swej niewczesnej nadziei. To cudne zjawisko, utkane ze �witu i rze�kich powiew�w rannych, zachwyt wiek�w, �egna si� z Odyssem i z nami u drzwi sali biesiadnej, by ju� wi�cej nie wr�ci�, umyka jak urwany wiersz. Nie jest bez znaczenia, �e g��wny przedstawiciel realizmu w powie�ci, Flaubert, tak cz�sto powo�ywa� si� na Homera. Podziwia� go we wszystkim, ale najbardziej w tym, �e Homer znika w swym dziele, �e nie roztr�ca swych bohater�w, by sam si� ukaza� i przem�wi� we w�asnym imieniu, co tak denerwowa�o Flauberta u romantyk�w. W istocie, zaimek "ja" daje si� u Homera s�ysze� tylko w paru miejscach, gdzie poeta zwraca si� do Muzy, ale nawet i tu potrafi si� usun�� w cie�, jak w inwokacji do "Iliady". Taka postawa u poet�w si� nie powtarza, chyba u wiernych na�ladowc�w Homera, jak u Wergilego, cho� jego "cano" w pierwszym wierszu "Eneidy" brzmi niemal wyzywaj�co przy dyskretnych formu�ach homeryckich. Dopiero powie�� realistyczna zdoby�a si� na podobnie konsekwentny obiektywizm czyni�c z niego jedn� ze swych zasad artystycznych. Homer nie tylko ukrywa swoj� osob�, ale i sw�j s�d. Do najwy�szej rzadko�ci nale�� momenty, kiedy on wtr�ca s��wko od siebie o post�powaniu bohater�w, s��wko tak nieznaczne, jakby szept, kt�rego �atwo nie zauwa�y�. Na przyk�ad gdy opisuje zn�canie si� Achillesa nad trupem Hektora, jakby mimo woli wyrywa mu si� s�owo: "aeikea erga" - rzecz niegodziwa, i kto tego s�owa nie ominie, nigdy go nie zapomni. Homer nie prowadzi swych bohater�w za r�k�, nie otula opisem ich wygl�du ani komentarzem ich charakteru czy stan�w psychicznych, wyprowadza ich na scen�, a oni �yj�, zmagaj� si�, dzia�aj�, rosn� lub malej� w swych zamiarach i osi�gni�ciach. Homer opowiada, raczej nie Homer, ale Kto� i ten g�os Nieznajomego zaludnia r�wnin� troja�sk�, sprowadza bog�w na ziemi�, szerzy zam�t bitew, otwiera dusze i daje im s�owo na wyra�enie ich uczu�, nami�tno�ci, my�li, tajemnych porusze� serca, wspomnie�, tak samo jak p�niej rzuca Odyssa w niesamowity �wiat przyg�d, daje mu prze�y� uroki wysp zaczarowanych, dozna� trwogi w�r�d potwor�w i cieni umar�ych i z ostatecznego poni�enia wyj�� w tryumfie dzielno�ci i niez�omnej woli. Nie przypadkiem nawin�o si� tu s�owo: scena. To prawda, �e Homer jeszcze jej nie zna�, na dramat Grecja musi jeszcze poczeka� par� wiek�w, ale on go ju� realizuje w swej epopei dynamizmem i bezpo�rednio�ci� akcji. "Iliad�" i "Odysej�" mo�na roz�o�y� na sceny dramatyczne z dialogami i sytuacjami, jak w teatrze. To nie by� frazes, gdy Aischylos m�wi�, �e jego dzie�a s� "okruchami z wielkich uczt Homera". Wszyscy staro�ytni odczuwali w epopei pierwiastek dramatyczny, a jeden z nich okre�li� "Iliad�" jako tragedi�, "Odysej�" jako komedi� obyczajow�. Ko�czy si� ona radosnym �wi�tem pojednania, "Iliada" za�, tragiczna w swym za�o�eniu, w g��wnym bohaterze oddaje patos grzechu i kary ze wznios�ym rozwi�zaniem pokory i skruchy w najpi�kniejszej ze scen, jakie zna tragedia, w scenie odwiedzin Priama w namiocie Achillesa. Bohaterowie Homera byli dla niezliczonych pokole� przedmiotem podziwu, wchodzili w dusz� i cia�o �ywych ludzi rozdaj�c im wzory swych zalet i wad. Lecz maj� oni wsp�lne cechy, okre�lone �rodowiskiem, w kt�rym �yj�, mo�na wi�c m�wi� o cz�owieku homeryckim, obywatelu epopei. Cz�owiek homerycki by� pi�kny, o wysokim wzro�cie i doskona�ej budowie, silny i wytrzyma�y, a cz�sty przydomek "ksanthos" - jasnow�osy, wyr�nia go zar�wno spo�r�d wizerunk�w epoki myke�skiej, jak i p�niejszych Grek�w. Zachowywa� m�odo�� do wieku, kt�ry zazwyczaj bywa ju� staro�ci�, a jego staro�� mia�a nestorowe lata i niepo�yto�� d�b�w. O kobietach czas zapomina�. Strojne w przymiotniki s�awi�ce ich kibi�, ramiona, warkocze pozostawiaj� za sob� tchnienie czaru, wonnych komnat, delikatnych tkanin. Nauzykaa, rze�ka jak wiosna i smuk�a jak palma, pachnie ch�odn� wod� i wiatrem morskim. Lecz Homer nie zapomina� i o pasierbach losu, takich jak garbaty Tersytes, jak pechowy i niemrawy Elpenor, da� obraz zgrzybia�o�ci w przebranym za �ebraka Odyssie i w zjedzonym przez b�l Laertesie. Cz�owiek homerycki kocha �ycie do ostatniego tchu i niczego si� ju� nie spodziewa, gdy dusza opu�ci cia�o razem z krwi� przelan� albo uleci przez zsinia�e usta. W �redniowiecznej epice rycerz, kt�ry pada na polu bitwy, idzie do Raju, Rolanda anio�owie nios� do nieba, dla bohater�w Homera nie ma tej pociechy. Najwi�kszy z nich, Achilles, m�wi Odyssowi z gorycz�, �e wola�by by� parobkiem u biednego gospodarza ni� kr�lem w podziemiu. Tam md�y cie� jest skazany na czcz� egzystenej� mi�dzy cieniami rzeczy, w szarym p�mroku. Lecz nawet i o to trzeba zabiega� pogrzebem i ofiar� nadgrobn�, inaczej dusza si� b��ka, jak biedny Elpenor. Ziemia ma wszystko do ofiarowania cz�owiekowi. Z rozkoszy ziemskich najwy�sz� cen� ma pi�kne i zdrowe cia�o, dom rodzinny, urocza kobieta - �ona lub kochanka - biesiada z przyjaci�mi, poezja, taniec i sport, k�piel. �azienka by�a w ka�dym zamku, pa�acu i dworze. Jej nazwa - "asaminthos" - zdradza jej pochodzenie: jest to s�owo minojskie. Cz�owiek homerycki wyk�pa� si� za dziesi�tki albo i setki pokole� brudas�w, kt�re �y�y po nim w Europie. Bogactwo jest rzecz� wspania��. Sk�ada si� z ziemi, byd�a, koni, z�ota, pi�knych i ozdobnych przedmiot�w. Pieni�dzy nie ma, prowadzi si� handel zamienny licz�c warto�� niewolnik�w lub przedmiot�w na wo�y czy owce. Handlem zamorskim zajmuj� si� Fenicjanie, oczajdusze i korsarze. Rycerz homerycki powi�ksza sw�j maj�tek �upem wojennym. Cz�owiek homerycki jest nami�tny, gwa�towny, zapalczywy. Mo�na by�o wysnu� ca�y poemat z gniewu i zawzi�to�ci. Zemsta jest prawem rodu i potrzeb� serca, kt�re jeszcze nie ostyg�o z pierwotnej dziko�ci. W ka�dym czai si� okrucie�stwo. Achilles do konaj�cego Hektora m�wi: ty psie! �atwo zabi� cz�owieka, zar�wno w uniesieniu, jak i na zimno. Je�com podrzyna�o si� gard�a jak kurom. Przegrana wojna nios�a ca�kowit� zag�ad�. Domy sz�y z dymem, m�czyzn i dzieci wycinano w pie�, kobiety brano do niewoli: Hektor ma wizj� swej Andromachy w n�dzy i poni�eniu branki. I na polu bitwy sro�y�o si� okrucie�stwo, si�gaj�ce poza sam� �mier�: walczono o cia�a poleg�ych, by je sponiewiera� i wydar�szy je ziemi odebra� duszom spok�j wieczny. Lecz i na pobojowisku mog�y rozkwitn�� uczucia przyja�ni, przyk�adem niezapomniane spotkanie Diomedesa z Glaukosem. Cz�owiek homerycki by� niewolnikiem prastarych przes�d�w, rodowego obyczaju i w�asnej pop�dliwo�ci. Nie znajdowa� pomocy ani oparcia w bogach, kt�rzy nie byli od niego lepsi. Byli cz�sto gorsi, i ludzie strofowali ich my�l� i s�owem szukaj�c s�uszniejszej drogi prawdy i dobra. By�y to pi�kne chwile w �yciu duszy ludzkiej, gdy podnosi�a z ziemi protest przeciw niebu. �zy Achillesa pomieszane ze �zami Priama, �za, kt�r� ukradkiem otar� Odys na widok wiernego psa, jak krople rosy niebieskiej och�adza�y �wiat obj�ty posuch� starych zabobon�w. Zreszt� cz�owiek homerycki usi�owa� sobie stworzy� wy�szy �wiat ni� ten zamieszka�y przez nieodpowiedzialnych bog�w i oddawa� w nim w�adz� Przeznaczeniu. Odczuwa� te� istnienie innych si� bezosobowych, jak abstrakcyjny Deimos - Strach, lub Litai - Pro�by. Lecz i w tym chaotycznym, kapry�nym �wiecie bog�w by�o miejsce na pi�kne uczucia porozumienia, przyja�ni, tkliwo�ci, jakie nieraz ��czy�y boga z cz�owiekiem. Stosunek Ateny do Odyssa i ufno��, jak� on pok�ada w bogini, mo�na by okre�li� jako za�y�o�� z anio�em str�em, bliskie obcowanie z przedstawicielem nadziemskiej pot�gi, wspieraj�cej cz�owieka, wyrozumia�ej dla jego wad i s�abostek. Moment, kiedy Atena wita Odyssa na Itace, jest niezr�wnany w subtelno�ci wymienianych u�miech�w i s��w szczerej tkliwo�ci. Mi�o�� rz�dzi�a rodzin�. Tetyda z g��bi morza s�ysza�a p�acz syna. S�owa, kt�rymi dusza matki odezwa�a si� do Odyssa w podziemiu, zawsze brzmie� b�d� jak najpi�kniejsza pochwa�a mi�o�ci synowskiej, tak samo jak zawsze wzrusza� b�dzie jego spotkanie z ojcem w pogodny ranek w�r�d winnicy i jak srebrny g�os Nauzykai podzwania� b�dzie swoim: "pappa file" - drogi papo, wiekuist� czu�o�ci�. O wierno�ci ma��e�skiej by�a ju� mowa. Cz�owiek homerycki mia� inny stosunek do kobiety ni� jego potomek w historycznej Grecji. Kobieta by�a towarzyszk� �ycia m�czyzny, czasem zajmowa�a pierwsze miejsce, jak Arete przy Alkinoosie. M�czyzna szanowa� sw� �on�, czci� matk�. G�os kobiety nie by� lekcewa�ony: wszyscy z uwag� s�uchaj�, co m�wi Helena czy to na wa�ach Troi, czy w pa�acu Menelaosa w Sparcie. Obok przyk�ad�w nienagannej wierno�ci znano r�wnie g�o�ne przyk�ady wiaro�omstwa, kt�re albo spotyka�y si� z pot�pieniem, jak u Klitajmestry, albo z wyrozumia�o�ci� jak u Heleny, kt�r� uwa�ano za ofiar� podst�pu bog�w. Ojczyzn� kocha� cz�owiek homerycki nad �ycie i tak samo kocha� s�aw� i honor. Rycerz nie zni�s�by obelgi, wola�by raczej zgin�� ni� �y� w nies�awie. Cz�owiek homerycki mia� rozleglejsz� ojczyzn� ni� Grecy historyczni. Zrealizowa� wsp�lnot� szczep�w, jakiej nigdy p�niej nie by�o. Wojna peloponeska by�aby u Achaj�w nie do pomy�lenia. Na mieczach rycerzy homeryckich nie by�o bratniej krwi, tak samo jak w ich domach nie by�o niewolnik�w z ich plemienia. Niewolnicy, z je�c�w obcoplemiennych albo kupieni od Fenicjan, byli w�asno�ci� pana, lecz ich los nie by� ci�ki. Zasiadali z nim do sto�u, dzielili z nim jego troski, ��czy�a ich przyja��. Ich losy przypomina�y co chwila, �e ka�dy mo�e si� znale�� w ich po�o�eniu przez wojn�, porwanie, zdrad�. Zwracano si� do nich z uprzejmym s�owem, rozkazy brzmia�y jak �yczenia. Nie byli poha�bieni prac�, poniewa� praca by�a w poszanowaniu. Ksi�niczki nosi�y wod� i pra�y bielizn�, kr�lowie sami sobie gotowali wieczerz�, �wiartowali wo�y, obracali ro�ny. Odys wykona� w�asn� tratw� jak zawodowy cie�la. By� doskona�ym �niwiarzem, w sztuce �eglarskiej nie by�o dla� tajemnic. Rzemie�lnik�w uwa�ano za dobroczy�c�w i na ich kunszt patrzono z podziwem. Uznojony, czarny od sadzy Hefajstos by� patronem pracy, z jego r�k wychodzi�y rzeczy jakby przeznaczone na dalek� przysz�o��: jak �ywe postacie ps�w ze z�ota i srebra, figury m�odzie�c�w z pochodniami, dziewcz�ta s�u�ebne ze z�ota, zdolne do ruchu - "a rozum mia�y w�asny i g�os", powiedzieliby�my dzisiaj: "roboty". W arcydziele Hefajstosa - tarczy Achillesa - przegl�da si� pracowite �ycie ludzi bez bere� i diadem�w. Wida� tam oraczy, kt�rych na ko�cu zagonu oczekuje starosta nie z batogiem, ale z kubkiem wina. W blasku miecz�w i puklerzy, w turkocie rydwan�w wojennych �atwo przeoczy� to uwa�ne i pe�ne uznania spojrzenie, jakim Homer ogarnia prac� ludzk�, i ile sam z niej wie i rozumie, wyra�niej daje si� to odczu� w "Odysei". �aden poeta kr�l�w i rycerzy w tym go nie na�ladowa�. W istocie, cz�owieka homeryckiego ogl�damy najcz�ciej w postaci kr�lewskiej, nawet ten i �w z niewolnik�w wywodzi si� z pa�acu. Wok� kr�l�w szumi lud, kt�ry oni zwo�uj� na wiece, aby mu przedstawi� swoje zamiary i k�opoty. Nawet w�dz naczelny staje przed ca�ym wojskiem i czyni je �wiadkiem rozprawy z rozj�trzonym przyjacielem. Achilles nie kr�puje si� obecno�ci� �o�nierzy i nie przebiera w s�owach, gdy wyrzuca Agamemnonowi jego chciwo�� i niesprawiedliwo��. Zdaje si�, �e nie by�o wtedy tajemnic pa�stwowych: lud, mimo �e niewiele wp�ywa� na bieg spraw, kt�re ostatecznie rozstrzyga�a wola kr�l�w, mia� zawsze dok�adn� wiadomo�� o ich zamiarach. Byli jednak tacy, kt�rzy chcieli czego� wi�cej ni� s�ucha� i gin�� bez imienia i s�awy: za nich przem�wi� Tersytes, u�omny, upo�ledzony i o�mieszany. By� to niezgrabny albo raczej karykaturalny szkic p�niejszych przyw�dc�w demokracji, jaka� niewyra�na zapowied� nowych czas�w, kt�re pos�ysz� g�os Hezjoda grzmi�cy przeciw "po�eraj�cym daniny kr�lom". Cz�owiek homerycki by� daleki od pogl�du, �e zawsze i wsz�dzie "homo homini lupus", co pierwszy wypowiedzia� Plautus w kilkaset lat po Homerze, a co z tak� swad� rozwin�li filozofowie Bacon i Hobbes w tysi�c kilkaset lat po Plaucie. Wygnaniec, tu�acz, �ebrak nie by� skazany na zag�ad�. Wyraz, kt�rym okre�lano wszystkich obcych: "kseinos", mia� wysoki �adunek �yczliwo�ci. Obcy, czy w �wietnym stroju, czy w �achmanach, by� go�ciem, nale�a�o mu si� najlepsze przyj�cie. Zachowanie si� zalotnik�w wobec Odyssa w �ebraczym przebraniu �wiadczy o ich wyst�pnej dziko�ci. Nie pytano przybysza ani o imi�, ani sk�d przychodzi - m�wi�, je�li sam chcia� i co mu si� podoba�o. Nikt go nie bada� ani nie �ledzi�. Utraciwszy w�asn�, mo�na by�o znale�� inn� ojczyzn�. Mo�na by�o r�wnie� podr�owa� po obcych ziemiach z wielkim bezpiecze�stwem. Ko�czy�o si� ono dopiero na szlakach korsarzy fenickich albo w�r�d dzikich. By�o nieprzyzwoito�ci� wyci�ga� przybysza na zwierzenia, ale oczekiwano od niego relacji z nieznanych kraj�w i ciekawych przyg�d: w ten spos�b m�g� si� odwdzi�czy� za go�cin�. Odys zap�aci� Alkinoosowi po kr�lewsku - najpi�kniejsz� opowie�ci� �wiata. Cz�owiek by� jedyn� ksi��k�. Czyta�o si� w nim rado�� i smutek, z�� i dobr� dol�, przewrotno�� �wiata, skryte zamiary bog�w, urok �ycia. "Skrzydlate s�owa" nios�y wszelk� nowin� z zadziwiaj�c� szybko�ci�: Odys m�g� s�ysze� echa swej s�awy i swych czyn�w w najodleglejszych stronach. Poeci uk�adali pie�ni o wczorajszych zdarzeniach nie czekaj�c, a� one zgrzybiej�. Ludzie, kt�rzy ich s�uchali, rozumieli si� na poezji. Homer patrzy na swoich ludzi z dystansu - to s� bohaterowie dawnych czas�w. "Nie ma ju� dzi� takich" - ten zwrot powtarza si� w jego poematach. Przedstawiaj�c dawno��, �wiadomie archaizuje. Jego ludzie �yj� w epoce br�zu, �elazo jest u nich cenn� i niezwyk�� rzadko�ci�. Postaw�, si��, dzielno�ci� g�ruj� nad pokoleniem, w kt�rym �yje poeta. Nawet ich posi�ki wyr�niaj� si� wspania�o�ci�, na jak� nie sta� by�o Grek�w w czasach historycznych: sto�y uginaj� si� od mi�sa, nieustannie �wiartuje si� wo�y, nawet wieprz uchodzi za co� podlejszego. O rybach nikt nie my�li, tylko g��d zmusza dru�yn� Odyssa do tej strawy. Wino leje si� strumieniami. To jest w�a�nie owo legendarne epickie �ycie, kt�re poeta odtwarza� z poda�, dawnych pie�ni i w�asnej wyobra�ni. Czasy, kt�re Homer opiewa, odpowiadaj� epoce myke�skiej. W jej zabytkach zdarzaj� si� jakby ilustracje do "Iliady" i "Odysei". Fryz z emalii w pa�acu Alkinoosa mo�na odnale�� w Tyrynsie; gemma z hematytu, pochodz�ca z Krety, ukazuje psa, kt�ry chwyta jelenia jak na agrafie Odyssa; s� z�ote kubki z go��biami, takie, z jakich pi� wino Nestor; figurynka z Cypru przedstawia kobiet�, kt�ra k�pie m�czyzn�, jak to by�o zwyczajem u ludzi homeryckich; s� he�my, tarcze podobne do opisanych w "Iliadzie", w Midea w Argolidzie odkryto gr�b achajski, gdzie dooko�a ko�ci wojownika, zapewne kr�lewskiego rodu, u�o�ono ko�ci ludzi i zwierz�t zabitych na ofiar�, jak na pogrzebie Patroklosa - da�oby si� ten rejestr podobie�stw znacznie pomno�y�. S� jednak i k�opotliwe r�nice: str�j kobiet homeryckich nie przypomina stroj�w myke�skich, gdzie wida� jeszcze sp�dnice na mod� minojsk�. Mo�e Homer odrzuci� je z tradycji, jako zbyt ra��ce dla swojej epoki, i mo�e tak samo, co jest wa�niejsze, zmieni� obrz�d pogrzebowy: u niego pali si� zw�oki na stosie, w epoce myke�skiej grzeba�o si� cia�a zmar�ych. Tak czy inaczej, nie by� dok�adny w odtworzeniu epoki, odleg�ej od niego o kilka stuleci - ruiny pa�ac�w myke�skich dawno ju� traw� poros�y. Homer wierzy� w rzeczywiste istnienie swych bohater�w, by�y to dla niego postacie historyczne, a ich czyny i dzieje mia�y okre�lone miejsce w przesz�o�ci, tak jak wojna troja�ska by�a zawsze historycznym faktem dla Grek�w, kt�rych chronologowie i historycy dok�adnie podawali jej dat�. Dopiero w czasach nowo�ytnych spad�a ona mi�dzy podania, i kiedy Schliemann wybiera� si� na poszukiwanie Troi, radzono mu, by wzi�� sobie za wierzchowca Pegaza. Lecz on znalaz� i Troj�, i Mykeny, mo�na by�o m�wi� i o skarbie Priama, i o grobie Agamemnona. Wiele si� zmieni�o od tych czas�w. Za plecami epoki myke�skiej wyros�a wielka i rozleg�a epoka minojska, wobec kt�rej Mykeny okaza�y si� czym� w rodzaju prowincji duchowej, �yj�cej z obcego dziedzictwa. Schliemannowi odebrano jego Troj�, a uznano za miasto Priama inn� warstw� ze z�� wykopaliskowych, kt�rych by�o dziewi��. Do niedawna zgadzano si�, �e warstwa sz�sta odpowiada homeryckiej Troi, dzisiaj ma uznanie raczej warstwa VIIA, ruiny miasta, kt�re zosta�o zburzone oko�o roku 1200. Tak wi�c wojna troja�ska trwa mi�dzy archeologami, bo i krajobraz im nie dogadza. Inaczej p�yn� rzeki, za ma�o przestrzeni od wybrze�a, gdzie by� ob�z Achaj�w, do mur�w Troi: gdzie� tu da si� wymierzy� pole bitwy? - wo�aj� rozgoryczeni. Zapewne genera� nie potrafi�by na tej sk�pej przestrzeni uszykowa� wojska, m�g�by to jednak �mia�o uczyni� poeta. Inni ratuj� Homera domys�em, �e krajobraz si� zmieni�, inni, �e Homer nigdy nie by� w Troi, co by nie odbiega�o od zwyczaju poet�w wszystkich czas�w: Wergili nie ogl�da� Kartaginy. To samo by�o z Itak�: Odyssa zn�w usi�owano wyzu� z ojczyzny. Itaka nie zmieni�a swego po�o�enia ani swej nazwy od wiek�w, by�a zawsze tam, gdzie i dzi� k�pie si� w u�miechach Jo�skiego Morza. Nic jej to nie pomog�o. Zamiast niej kilka innych wysp ofiarowywano synowi Laertesa, jak Leukad�, Kefalleni�. Kto jednak dok�adnie zwiedzi Itak�, nie widzi powodu ogo�aca� jej ze s�awy i mo�e nabra� przekonania, �e Homerowi nie by�y obce jej wybrze�a. I nie trzeba i�� tak daleko, by go pos�dza� o mi�o�� do Penelopy, jak si� to roi�o w niekt�rych umys�ach. Kto dzi� pisze o Homerze, nie mo�e si� ustrzec my�li, �e nowe odkrycia okryj� go ple�ni� lub o�miesz�. Nag�y brzask przeciera niemy mrok, w kt�rym trwa�y dot�d wieki przedhomeryckie. Odczytanie pisma tzw. linearnego B, kt�rym pos�ugiwa�y si� pa�ace achajskie w Mykenach i Pylos na kontynencie greckim, a w Knossos na Krecie, da�o nam pierwsze zgo�a nie przeczuwane zabytki j�zyka greckiego z epoki o kilka stuleci dawniejszej od Homera, jednocze�nie objawi�y si� zarysy tradycji kulturalnej, a mo�e i samej historii r�wnie zamierzch�ej. Ju� wcze�niej nadci�ga�y �wiadectwa z obcych �r�de� - egipskich, a zw�aszcza hetyckich, w kt�rych cudzoziemskiej transkrypcji, ale przejrzystej, zaskoczy�y nas imiona: Achaj�w, Dana�w, Atreusa, mo�e i Troi, z chronologi�, zbli�on� do tradycyjnej chronologii owych rzekomo mitycznych dynast�w. W tych za� niedawno odcyfrowanych tabliczkach z Pylos powita�y nas imiona Achillesa, Hektora, co prawda bez swej legendarnej chwa�y, ale i to co� znaczy, je�li imiona, dot�d mityczne, podaj� sw�j ziemski adres. Mo�e si� zdarzy� ka�dej chwili, �e nowe wykopaliska przynios� nowe rewelacje, kt�re odrzuc� do lamusa wszystkie tak pracowite badania nad pochodzeniem i rozprzestrzenieniem dialekt�w greckich, nad struktur� j�zyka homeryckiego, nad heksametrem i jego rozwojem, nad �r�d�ami i histori� poezji epickiej. Mo�e jutro z takich samych szarych tabliczek glinianych, kt�re daj� nam dzi� tylko rejestry i inwentarze, przem�wi jeden z tych aojd�w, jakich sam Homer wprowadzi� do "Odysei" w postaciach Femiosa i Demodoka. Nie wiem, czy kto zliczy� ksi��ki, jakie napisano o Homerze w ci�gu dwudziestu kilku wiek�w, oczywi�cie nikt ich nie przeczyta�, nie m�g� przeczyta�, cho�by do�y� lat matuzalowych. Z tej ogromnej biblioteki czas po�ar� niemal wszystko, co napisano w staro�ytno�ci, a uwolni� nas r�wnie� od �redniowiecza, poniewa� wtedy nie zajmowano si� Homerem, ledwo znano jego imi�. Za to wieki p�niejsze, od renesansu, �pieszy�y nadrobi� czas stracony, a wiek XIX przewy�szy� wszystkie poprzednie. Zacz�o si� od ma�ej ksi��eczki Wolfa "Prolegomena ad Homerum", w kt�rej filolog niemiecki, korzystaj�c z wcze�niejszych pomys��w francuskich, rzuci� w �wiat tez� o powolnym zrastaniu si� poemat�w Homera z mniejszych pie�ni recytowanych przez w�drownych aojd�w. Powitano go jak zwiastuna, proroka nowej ery, jak wielkiego reformatora, nowe wcielenie Lutra, nawet si�gano po takie imiona jak Arminius, by ozdobi� jego czo�o laurami oswobodziciela. Nawet Goethe da� si� na chwil� porwa� i krzykn�� niegodne s�owa: "Na koniec jeste�my wolni od tego Imienia!" Z Wolfa wyszli ci wszyscy uczeni, kt�rzy odebrali Homerowi imi� i autorstwo, a z jego poemat�w zrobili tw�r zbiorowy kilku czy kilkunastu aojd�w nale��cych do r�nych generacji. By�o to dziwne zjawisko, kt�remu kiedy� po�wi�ci�em stronic� i pozwol� sobie tu j� powt�rzy�. "�yli w pami�ci i wierno�ci swych uczni�w wodzowie zawrotnych wypraw na majaki: Gottfryd Hermann, kt�ry pierwszy szuka� j�dra po