1707

Szczegóły
Tytuł 1707
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1707 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1707 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1707 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jostein Gaardner �wiat Zofii Cudowna Podr� W G��b Historii Filozofii Przek�ad Iwona Zimnicka Ksi��ka ta nie powsta�aby bez wsparcia i zach�ty Siri Dannevig. Dzi�kuj� tak�e Maiken Ims za cenne komentarze po przeczytaniu r�kopisu. Szczeg�lne podzi�kowania sk�adam Trondowi Bergowi Eriksenowi za trze�we uwagi i wieloletni� fachow� pomoc. Komu trzy tysi�ce lat nie m�wi� nic, niech w ciemno�ci niewiedzy �yje z dnia na dzie�. Goethe OGR�D EDENU ...w ko�cu co� kiedy� musia�o powsta� z niczego... Zofia Amundsen wraca�a ze szko�y do domu. Pierwszy odcinek drogi przesz�a razem z Jorunn. Rozmawia�y o elektronicznych robotach. Jorunn twierdzi�a, �e m�zg cz�owieka jest jak skomplikowany komputer, ale Zofia nie by�a pewna, czy si� z ni� zgadza. Cz�owiek musi by� chyba czym� wi�cej ni� tylko maszyn�? Rozsta�y si� przy du�ym sklepie spo�ywczym. Zofia mieszka�a na obrze�u rozleg�ej dzielnicy willowej, do szko�y mia�a prawie dwa razy dalej ni� Jorunn. Dom sta� jakby na kra�cu �wiata, bo za jej ogrodem nie by�o ju� innych zabudowa�. Tu zaczyna� si� g��boki las. Zofia skr�ci�a w ulic� Koniczynow�. Na ko�cu uliczka zatacza�a ostry �uk. Miejsce to cz�sto nazywano Zakr�tem Kapita�skim. Ludzie chodzili t�dy niemal wy��cznie w soboty i niedziele. By� pocz�tek maja. W ogrodach, pod drzewami owocowymi kwit�y g�ste k�py �onkili. Brzozy pokry�y si� delikatnym zielonym welonem listk�w. Czy to nie dziwne, �e o tej porze roku wszystko tak po prostu zaczyna rosn��? Co sprawia, �e kiedy tylko robi si� cieplej i znikaj� ostatnie resztki �niegu, z pozbawionej �ycia ziemi wy�aniaj� si� tony zielonych li�ci? Otwieraj�c furtk� do swojego ogrodu Zofia zajrza�a do skrzynki na listy. Na og� by�o w niej mn�stwo reklam i kilka wielkich kopert do matki. Zofia zwykle k�ad�a gruby plik poczt, na kuchennym stole, potem sz�a na g�r� do swojego pokoju i zabiera�a si� do odrabiania lekcji. Do ojca przychodzi�y jedynie od czasu do czasu jakie� zawiadomienia z banku, ale te� i nie by� on wcale, ot takim sobie, zwyczajnym ojcem. Ojciec Zofii by� kapitanem wielkiego tankowca i wi�ksz� cz�� roku sp�dza� poza domem. Kiedy przyje�d�a� na kilka tygodni, przechadza� si� po pokojach wolnym krokiem i uprzyjemnia� �ycie Zofii i jej matce, ale gdy przebywa� na morzu, stawa� si� bardzo daleki. Dzi� w skrzynce le�a� tylko jeden niedu�y list - i by� do Zofii. �Zofia Amundsen - g�osi� napis na ma�ej kopercie - ul. Koniczynowa 3�. To wszystko, nigdzie nie podano, kto go wys�a�. Nie by�o nawet znaczka. Zofia szybko zatrzasn�a furtk� i zaraz otworzy�a kopert�. W �rodku znalaz�a jedynie ma�y arkusik papieru, nie wi�kszy od samej koperty. Napisano na nim: Kim jeste�? I nic wi�cej. Ani pozdrowie�, ani podpisu, tylko te dwa odr�cznie napisane s�owa i du�y znak zapytania. Jeszcze raz obejrza�a kopert�. No tak, list by� do niej, ale kto wsun�� go do skrzynki? Zofia w po�piechu otwiera�a drzwi do czerwonego domu. Jak zwykle kot Shere Khan zd��y� chy�kiem przemkn�� w�r�d krzew�w, wskoczy� na schodki i prze�lizgn�� si� przez drzwi, zanim zamkn�a je za sob�. - Kici, kici, kici! Gdy matka Zofii z�o�ci�a si� na to czy owo, zdarza�o si�, �e nazywa�a dom, w kt�rym mieszkali - mena�eri�. Mena�eria to zbiorowisko rozmaitych zwierz�t i prawd� powiedziawszy Zofia by�a bardzo zadowolona ze swego zwierzy�ca. Najpierw dosta�a waz� ze z�otymi rybkami: Z�otow�os�, Czerwonym Kapturkiem i Czarnym Piotrusiem. P�niej przyby�y papu�ki, Kruszyna i Okruszek, ��w Gowinda, a wreszcie ��tobr�zowy jak pr�gowany tygrys kot Shere Khan. Wszystkie zwierzaki mia�y stanowi� swoist� rekompensat� za to, �e matka p�no wraca�a z pracy, a ojciec tu�a� si� gdzie� po morzach i oceanach. Zofia zrzuci�a z ramion szkolny plecak i wystawi�a dla Shere Khana miseczk� z kocim jedzeniem. Wreszcie klapn�a na kuchenny sto�ek z tajemniczym listem w d�oni. Kim jeste�? Sk�d mog�a wiedzie�? Oczywi�cie by�a Zofi� Amundsen, ale kto to taki? Na razie jeszcze dok�adnie tego nie wiedzia�a. A gdyby nazywa�a si� zupe�nie inaczej? Na przyk�ad Anna Knutsen? Czy w�wczas by�aby kim� innym? Nagle przypomnia�o jej si�, �e tata z pocz�tku chcia�, by mia�a na imi� Synneve. Zofia spr�bowa�a wyobrazi� sobie, �e wyci�ga r�k� i przedstawia si� jako Synn0ve Amundsen, ale nie, to nie by�o to. Przez ca�y czas przedstawia�a si� zupe�nie inna dziewczynka. Zeskoczy�a na pod�og� i nie wypuszczaj�c z r�ki niezwyk�ego listu przesz�a do �azienki. Stan�a przed lustrem i g��boko zajrza�a sobie w oczy. - Jestem Zofi� Amundsen - powiedzia�a. Dziewczynka w lustrze nawet si� nie skrzywi�a. Bez wzgl�du na to, co robi�a Zofia, i ona robi�a to samo. Zofia stara�a si� uprzedzi� swe lustrzane odbicie wykonuj�c b�yskawiczny ruch, ale ta druga okaza�a si� r�wnie szybka. - Kim jeste�? - zapyta�a. I teraz tak�e nie otrzyma�a �adnej odpowiedzi, ale przez moment poczu�a, �e sama zap�dzi�a si� w kozi r�g, nie wiedzia�a bowiem, kto zada� pytanie, czy ona sama, czy te� jej lustrzane odbicie. Zofia przysun�a palec wskazuj�cy do nosa w lustrze i powiedzia�a: - Ty to ja. Kiedy jej o�wiadczenie pozosta�o bez odzewu, odwr�ci�a zdanie: - Ja to ty. Zofia Amundsen nie zawsze by�a zadowolona ze swojego wygl�du. Cz�sto s�ysza�a, �e ma pi�kne migda�owe oczy, ale z pewno�ci� powtarzano jej to tylko dlatego, �e mia�a za ma�y nos i za du�e usta. W dodatku uszy tkwi�y zbyt blisko oczu. A ju� najgorsze ze wszystkiego by�y proste, g�adkie w�osy, za nic nie daj�ce u�o�y� si� w �adn� fryzur�. Czasami ojciec g�adzi� j� po g�owie i m�wi�: �Moje ty dziewcz� o w�osach jak len�, nawi�zuj�c do utworu muzycznego Claude�a Debussy�ego. M�g� sobie tak m�wi�, nie by� skazany na to, by przez ca�e �ycie zwisa�y mu z g�owy proste czarne str�ki. Na w�osy Zofii nie dzia�a�y ani pianki, ani �ele. Czasami w�asny wygl�d zdawa� jej si� do tego stopnia dziwny, �e zastanawia�a si�, czy przypadkiem nie jest kalek�. W ka�dym razie matka wspomina�a o trudnym porodzie. Ale czy to naprawd� sam por�d decydowa� o wygl�dzie cz�owieka? Czy to nie dziwne, �e nie wiedzia�a, kim jest? I czy nie bezsensowne, �e sama nie mo�e decydowa� o swoim wygl�dzie? Zosta� jej podany na tacy. Owszem, mog�a wybiera� sobie przyjaci�, ale samej siebie nie wybra�a. Nie wybra�a nawet tego, �e jest cz�owiekiem. Co to jest cz�owiek? Zofia zn�w popatrzy�a na dziewczynk� w lustrze. - Chyba p�jd� odrabia� biologi� - oznajmi�a, jakby chcia�a si� usprawiedliwi�. W nast�pnej chwili by�a ju� na korytarzu. Nie, raczej wyjd� do ogrodu, pomy�la�a. - Kici, kici, kici! Zofia wypchn�a kota na schody i zamkn�a za sob� drzwi. Sta�a na wysypanej �wirem alejce, trzymaj�c w d�oni tajemniczy list, gdy nagle ogarn�o j� dziwne uczucie. Mia�a wra�enie, �e jest lalk�, kt�ra za dotkni�ciem czarodziejskiej r�d�ki sta�a si� nagle �yw� istot�. Czy to nie dziwne, �e znajdowa�a si� teraz na �wiecie, �e mog�a przebywa� w tak niezwyk�ej ba�ni? Shere Khan lekkimi susami przeskoczy� �wirowan� alejk� i w�lizgn�� si� mi�dzy g�ste krzewy porzeczek. Prawdziwy, �ywy kot; �ywy od bia�ych w�s�w a� po ruchliwy ogon ko�cz�cy g�adkie, smuk�e cia�o. I kot tak�e przebywa� w ogrodzie, ale na pewno nie zdawa� sobie z tego sprawy w taki sam spos�b jak Zofia. Kiedy Zofia coraz g��biej zastanawia�a si� nad tym, �e istnieje, przysz�o jej te� do g�owy, �e nie zawsze tak b�dzie. Jestem teraz na �wiecie, my�la�a. Ale pewnego dnia znikn�. Czy istnieje �ycie po �mierci? I tego pytania kot by� raczej nie�wiadomy. Nie tak dawno temu zmar�a babcia Zofii, matka ojca. Od ponad p� roku dziewczynka niemal codziennie rozmy�la�a o tym, jak jej brakuje. Czy to jest sprawiedliwe, �e w pewnym momencie �ycie po prostu si� ko�czy? Zofia sta�a na �wirowanej alejce, zatopiona w my�lach. Usi�owa�a skupi� si� na tym, �e istnieje, by zapomnie�, �e nie zawsze tak b�dzie. Okaza�o si� to jednak niemo�liwe. Kiedy tylko koncentrowa�a si� na swym istnieniu, natychmiast pojawia�a si� my�l o ko�cu �ycia. Podobnie by�o, gdy pr�bowa�a my�le� odwrotnie: dopiero gdy �wiadomo��, �e pewnego dnia przestanie istnie�, sta�a si� dostatecznie silna, naprawd� zda�a sobie spraw�, jak niesko�czenie cenne jest �ycie. To troch� tak, jak awers i rewers, dwie strony monety; monety, kt�r� stale obraca�a w d�oni. Im wi�ksza i wyra�niejsza by�a jedna strona, tym wi�ksza i wyra�niejsza stawa�a si� druga. �ycie i �mier� by�y jak dwie strony tej samej sprawy. Nie mo�na prze�ywa� tego, �e si� istnieje, bez �wiadomo�ci, �e kiedy� si� umrze, pomy�la�a. Tak jak niemo�liwe jest my�lenie o �mierci bez my�lenia o tym, jak wspania�e jest �ycie. Zofia przypomnia�a sobie, �e babcia powiedzia�a co� podobnego tego dnia, gdy dowiedzia�a si� od lekarza o swojej chorobie. �Dopiero teraz rozumiem, jak wspania�e jest �ycie�. Czy to nie smutne, �e wi�kszo�� ludzi musi zachorowa�, by zda� sobie spraw� z cudowno�ci �ycia? A przynajmniej potrzeba im do tego tajemniczego listu w skrzynce! Mo�e powinna sprawdzi�, czy w skrzynce nie le�y co� jeszcze? Zofia pobieg�a do furtki i unios�a zielone wieczko. Drgn�a przestraszona ujrzawszy identyczn� kopert�. Czy wyci�gaj�c pierwszy list nie upewni�a si�, �e skrzynka jest pusta? Na tej kopercie tak�e napisano jej nazwisko. Rozerwa�a j� i wy�owi�a ze �rodka taki sam arkusik papieru jak poprzedni. Sk�d wzi�� si� �wiat? - przeczyta�a. Nie mam poj�cia, pomy�la�a Zofia. Tego chyba nie wie nikt? A mimo wszystko Zofia uzna�a, �e pytanie jest w pe�ni uzasadnione. Pierwszy raz w �yciu dosz�a do wniosku, �e w�a�ciwie nie da si� �y� na �wiecie, przynajmniej nie pytaj�c, sk�d si� ten �wiat wzi��. Tajemnicze listy tak zamiesza�y Zofii w g�owie, �e postanowi�a usi��� w Zau�ku. Zau�ek by� supertajn� kryj�wk� Zofii. Przychodzi�a tu tylko wtedy, gdy by�a bardzo z�a, bardzo smutna albo bardzo szcz�liwa. Tego dnia mia�a po prostu m�tlik w g�owie. Czerwony dom sta� w wielkim ogrodzie. By�o tu wiele rabat z kwiatami, krzew�w i rozmaitych drzew owocowych, rozleg�y trawnik z ogrodow� hu�tawk� i nawet niedu�a altana; dziadek, ojciec ojca, zbudowa� j� dla babci, kiedy straci�a pierwsze dziecko, kt�re zmar�o zaledwie w kilka tygodni po urodzeniu. Biedactwo mia�o na imi� Maria. Na jej nagrobku wyryto napis: �Ma�a Maria do nas przyby�a, przywita�a si� i zawr�ci�a�. W jednym z rog�w ogrodu, z ty�u, za malinami ros�y g�ste zaro�la, kt�re nigdy nie wydawa�y ani kwiat�w, ani owoc�w. W�a�ciwie by� to stary �ywop�ot odgradzaj�cy ogr�d od wielkiego lasu, ale poniewa� przez ostatnie dwadzie�cia lat nikt go nie piel�gnowa�, zmieni� si� w nieprzebyty g�szcz. Babcia opowiada�a, �e w czasie wojny �ywop�ot utrudnia� przej�cie lisom, przychodz�cym tu na polowanie, kiedy kury chodzi�y wolno po ogrodzie. Dla wszystkich, poza Zofi�, stary �ywop�ot by� r�wnie niepotrzebny co klatki dla kr�lik�w w innym miejscu ogrodu, ale nikt nie zna� tajemnicy Zofii. Odk�d mog�a si�gn�� pami�ci�, Zofia zna�a w�skie przej�cie w �ywop�ocie. Czo�gaj�c si� przez nie dociera�o si� do wolnego miejsca otoczonego krzakami. By�o tutaj jak w ma�ej chatce. Mog�a mie� pewno��, �e nikt jej tu nie znajdzie. �ciskaj�c w r�ku dwie koperty Zofia pobieg�a przez ogr�d do �ywop�otu i na czworakach przecisn�a si� przez g�stwin�. Zau�ek by� do�� du�y, mog�a w nim stan�� prawie wyprostowana, ale teraz wola�a przysi��� na grubych korzeniach. St�d mog�a wygl�da� przez ma�e prze�wity mi�dzy ga��ziami i li��mi. Cho� �aden z nich nie by� wi�kszy od pi�ciokoron�wki, mia�a widok na ca�y ogr�d. Kiedy by�a ma�a, lubi�a st�d przygl�da� si�, jak matka czy ojciec szukaj� jej mi�dzy drzewami. Zofia zawsze uwa�a�a, �e ogr�d tworzy odr�bny �wiat. Za ka�dym razem, gdy s�ysza�a o ogrodzie Edenu w historii o stworzeniu �wiata, mia�a wra�enie, �e siedzi w Zau�ku i wygl�da na sw�j ma�y raj. �Sk�d wzi�� si� �wiat?� Nie, Zofia nie potrafi�a odpowiedzie� na to pytanie. Wiedzia�a, �e Ziemia jest tylko male�k� planet� zawieszon� w ogromnej przestrzeni kosmosu. Ale sk�d wzi�a si� przestrze� kosmiczna? Mo�na by�o, rzecz jasna, za�o�y�, �e kosmos istnia� od zawsze, i w�wczas nie trzeba by�o szuka� odpowiedzi, sk�d si� wzi��. Ale czy cokolwiek mog�o istnie� od zawsze? W g��bi jej duszy co� gwa�townie protestowa�o przeciwko takiemu twierdzeniu. Wszystko, co istnieje, musia�o chyba mie� jaki� pocz�tek? A wi�c i przestrze� kosmiczna musia�a kiedy� powsta� z czego� innego. Ale je�li kosmos powsta� nagle z czego� innego, to i to co� innego musia�o kiedy� powsta� z czego� jeszcze innego. Zofia zrozumia�a, �e zepchn�a tylko ca�y problem na dalszy plan. W ko�cu co� kiedy� musia�o powsta� z niczego. Ale czy to mo�liwe? Czy nie jest to r�wnie nieprawdopodobne, jak wyobra�enie sobie, �e �wiat istnieje od zawsze? W szkole uczono j�, �e �wiat zosta� stworzony przez Boga, i Zofia usi�owa�a teraz uspokoi� si� my�l�, �e ta odpowied� jest najlepsza. Zaraz jednak zn�w zacz�a si� zastanawia�. Ch�tnie zgodzi si� z twierdzeniem, �e to B�g stworzy� przestrze� kosmiczn�, ale co z samym Bogiem? Czy on stworzy� si� sam, z niczego? Zn�w co� w niej ostro zaprotestowa�o. Nawet je�li B�g potrafi� stworzy� to czy tamto, z pewno�ci� nie zdo�a�by stworzy� samego siebie, zanim mia� jakiego� �siebie�, przy pomocy kt�rego m�g� tworzy�. Pozostawa�a wi�c tylko jedna mo�liwo��: B�g istnieje od zawsze. Ale przecie� t� mo�liwo�� odrzuci�a ju� na pocz�tku! Wszystko, co istnieje, musi mie� jaki� pocz�tek. - Cholera! Jeszcze raz otworzy�a obie koperty. Kim jeste�? Sk�d wzi�� si� �wiat? Podst�pne pytania! I od kogo przysz�y te listy? Pozostawa�o to r�wnie wielk� tajemnic�. Kto wyrwa� Zofi� z codzienno�ci i zmusi� do szukania rozwi�za� wielkich zagadek wszech�wiata? Zofia po raz trzeci posz�a do skrzynki. Dopiero teraz listonosz przyni�s� codzienn� porcj� poczty. Zofia wy�owi�a p�katy plik reklam, gazety i par� list�w do matki. Zauwa�y�a te� widok�wk� z egzotyczn� pla��. Odwr�ci�a kartk�, zobaczy�a, �e przyklejono na niej norweskie znaczki. Na stemplu widnia� napis: �Batalion ONZ�. Czy to kartka od tatusia? Ale przecie� on mia� znajdowa� si� w zupe�nie innym miejscu, a w dodatku to wcale nie jego pismo! Zofia poczu�a, �e puls uderza jej szybciej, kiedy czyta�a, do kogo zaadresowana jest kartka: �Hilda Moller Knag, c/o Zofia Amundsen, ul. Koniczynowa 3...� Dalej adres si� zgadza�. Przeczyta�a kartk�: Kochana Hildo! Najserdeczniejsze �yczenia z okazji pi�tnastych urodzin! Jak pewnie rozumiesz, chcia�bym Ci ofiarowa� prezent, kt�ry pomo�e Ci dorasta�. Wybacz, �e wysy�am kartk� do Zofii Tak by�o naj�atwiej. Uca�owania, Tatu� Zofia p�dem wr�ci�a do domu i wpad�a do kuchni. Czu�a, �e wzbiera w niej burza. Kim by�a ta Hilda, kt�ra ko�czy�a pi�tna�cie lat troch� ponad miesi�c przed jej pi�tnastymi urodzinami? Zofia przynios�a z korytarza ksi��k� telefoniczn�. Sprawdzi�a. Wiele os�b nosi�o nazwisko Moller, by�o te� sporo Knag�w. Ale nikt w ca�ym grubym tomie nie nazywa� si� Moller Knag. Jeszcze raz zbada�a tajemnicz� poczt�wk�. Tak, by�a prawdziwa, z prawdziwym znaczkiem i stemplem. Dlaczego jaki� ojciec wys�a� kartk� z �yczeniami urodzinowymi pod adresem Zofii, je�li jasne by�o, �e przeznaczone s� dla kogo� zupe�nie innego? Jaki ojciec chcia�by pozbawi� w�asn� c�rk� przyjemno�ci z otrzymania urodzinowej kartki, wysy�aj�c j�, ot tak sobie, gdzie� w �wiat? Dlaczego tak mia�oby by� �naj�atwiej�? I przede wszystkim: w jaki spos�b zdo�a odnale�� Hild�? Zofii trafi� si� wi�c jeszcze jeden twardy orzech do zgryzienia. Spr�bowa�a uporz�dkowa� my�li. W ci�gu kilku zaledwie popo�udniowych godzin pojawi�y si� przed ni� trzy zagadki. Pierwsza: kto wsun�� dwie bia�e koperty do skrzynki na listy. Druga to owe trudne pytania zadane w listach. Trzecia zagadka brzmia�a: kim jest Hilda Meller Knag i dlaczego Zofia otrzyma�a kartk� urodzinow� przeznaczon� dla obcej dziewczynki. By�a przekonana, �e wszystkie trzy zagadki musz� w jaki� spos�b wi�za� si� ze sob�, bo do tego dnia wiod�a ca�kiem zwyczajne �ycie. CYLINDER ...zdziwienie jest t� przyczyn�, dla kt�rej ludzie zacz�li filozofowa�... Zofia przyj�a za pewnik, �e osoba, kt�ra napisa�a do niej trzy anonimowe listy, ponownie si� z ni� skontaktuje. Postanowi�a na razie nikomu o nich nie wspomina�. W szkole trudniej jej by�o skoncentrowa� si� na lekcjach. Uzna�a nagle, �e nauczyciel rozprawia tylko o rzeczach nieistotnych. Dlaczego nie m�wi� raczej o tym, czym jest cz�owiek albo czym jest �wiat i jak powsta�? Ogarn�o j� uczucie, kt�rego nigdy dot�d nie dozna�a: i w szkole, i wsz�dzie dooko�a ludzie zajmowali si� sprawami mniej lub bardziej przypadkowymi. A przecie� istnia�y powa�ne, trudne problemy, kt�rych rozwik�anie by�o wa�niejsze ni� zwyk�e przedmioty szkolne. Czy kto� w og�le zna� odpowied� na takie pytania? Zofia w ka�dym razie uwa�a�a, �e zastanawianie si� nad nimi jest wa�niejsze ni� wkuwanie odmiany czasownik�w. Kiedy zabrz�cza� dzwonek na koniec ostatniej lekcji, tak pr�dko opu�ci�a dziedziniec szko�y, �e Jorunn musia�a biec, by j� dogoni�. Po chwili Jorunn zapyta�a: - Zagramy wieczorem w karty? Zofia wzruszy�a ramionami. - Chyba ju� mnie nie interesuje gra w karty. Jorunn wygl�da�a, jakby w�a�nie spad�a z ksi�yca. - Nie? No to mo�e zagramy w badmintona? Zofia wbi�a wzrok w asfalt, ale zaraz podnios�a oczy na przyjaci�k�. - Badminton te� ju� mnie chyba nie interesuje. - Ach tak! Zofia us�ysza�a w g�osie Jorunn ton goryczy. - A mo�e mog�aby� mi powiedzie�, co tak nagle sta�o si� dla ciebie takie wa�ne? Zofia ledwie widocznie potrz�sn�a g�ow�. - To... to tajemnica. - Phi! Na pewno si� zakocha�a�! Dziewcz�ta przez d�u�sz� chwil� nie odzywa�y si� do siebie ani s�owem. Kiedy dosz�y do boiska, Jorunn o�wiadczy�a: - Id� przez boisko. �Przez boisko� - to by�a najkr�tsza droga dla Jorunn, ale chodzi�a t�dy tylko wtedy, gdy musia�a spieszy� si� do domu, �eby zd��y� na jakie� spotkanie albo wizyt� u dentysty. Zofia czu�a, �e robi jej si� przykro, poniewa� urazi�a przyjaci�k�. Ale co mog�a odpowiedzie�? �e nagle problem, kim jest i sk�d wzi�� si� �wiat, poch�on�� j� do tego stopnia, �e nie mia�a czasu zagra� w badmintona? Czy Jorunn by to zrozumia�a? Dlaczego tak trudno zajmowa� si� pytaniami najwa�niejszymi, cho� w pewien spos�b najzwyklejszymi ze wszystkich? Czu�a, �e serce mocniej uderza jej w piersi, kiedy otwiera�a skrzynk�, ale niestety znalaz�a tylko list z banku i kilka du�ych ��tych kopert dla matki. A tak� mia�a nadziej� na kolejn� przesy�k� od nieznanego nadawcy. Dopiero zamykaj�c furtk� odkry�a swoje imi� na jednej z du�ych kopert. Na odwrocie, w miejscu, w kt�rym mia�a zamiar j� rozerwa�, umieszczono napis: Kurs filozofii. Obchodzi� si� ostro�nie. Zofia pobieg�a �wirowan� alejk� i zostawi�a plecak na schodach. Pozosta�e listy wsun�a pod wycieraczk� i pomkn�a do ogrodu za dom. Postanowi�a ukry� si� w Zau�ku. Ten list nale�a�o otworzy� w�a�nie tam. Shere Khan d�ugimi susami pomkn�� za ni�, ale Zofia uzna�a, �e to nie szkodzi. By�a pewna, �e kot nic nikomu nie pi�nie. W kopercie znalaz�a trzy kartki maszynopisu spi�te spinaczem. Zacz�a czyta�. Co to jest filozofia? Droga Zosiu! Ludzie maj� r�ne hobby. S� tacy, co zbieraj� stare monety albo znaczki, niekt�rzy lubi� rob�tki r�czne, inni po�wi�caj� wolny czas na uprawianie jakiej� dyscypliny sportu. Wiele os�b lubi tak�e czyta�, jednak�e dob�r ich lektur bardzo si� r�ni. Jedni czytaj� tylko gazety albo komiksy, inni wol� powie�ci, a jeszcze inni ksi��ki z r�nych dziedzin nauki, na przyk�ad astronomii, �ycia zwierz�t czy wynalazk�w technicznych. Je�li interesuj� mnie konie albo kamienie szlachetne, nie mog� ��da�, aby wszyscy inni r�wnie� si� tym interesowali. Je�eli z napi�ciem �ledz� relacje sportowe w telewizji, musz� te� tolerowa� zdanie tych, kt�rzy uwa�aj�, �e sport jest nudny. Czy mimo wszystko jednak jest co�, co powinno interesowa� ka�dego bez wyj�tku? Czy istnieje co�, co dotyczy wszystkich ludzi, bez wzgl�du na to, kim s� i w jakim miejscu na �wiecie mieszkaj�? Tak, droga Zosiu. Istniej� pytania, kt�re powinny zajmowa� wszystkich ludzi. Takich w�a�nie pyta� dotyczy� b�dzie ten kurs. Co jest najwa�niejsze w �yciu? Je�li zapytamy kogo�, kto g�oduje, odpowied� b�dzie brzmia�a: jedzenie. Gdy takie samo pytanie zadamy komu�, kto marznie, odpowie: ciep�o. A kiedy spytamy cz�owieka, kt�ry czuje si� samotny, stwierdzi z pewno�ci�, �e najwa�niejsza jest wi� z innymi lud�mi. Ale gdy wszystkie takie potrzeby zostan� zaspokojone, czy nadal jest co� niezb�dnego wszystkim ludziom? Filozofowie uwa�aj�, �e tak. S�dz�, �e nie samym chlebem cz�owiek �yje. Naturalnie wszyscy ludzie potrzebuj� po�ywienia. Wszyscy r�wnie� potrzebuj� mi�o�ci i troski. Jest jednak co� jeszcze, co� niezb�dnego ka�demu cz�owiekowi. Mamy potrzeb� znalezienia odpowiedzi na pytanie, kim jeste�my i dlaczego �yjemy. Zainteresowanie sensem i przyczyn� istnienia nie jest r�wnie �przypadkowe� jak zainteresowanie zbieraniem znaczk�w. Ten, kto szuka odpowiedzi na pytania dotycz�ce istoty �ycia, zajmuje si� tym, nad czym ludzie zastanawiali si�, odk�d �yjemy na Ziemi. W jaki spos�b powsta�a przestrze� kosmiczna, kula ziemska i �ycie na niej - to pytania powa�niejsze i istotniejsze, ni� kto zdoby� z�oty medal na zesz�orocznej olimpiadzie. Najlepszym sposobem zbli�enia si� do filozofii jest postawienie sobie kilku filozoficznych pyta�. Jak powsta� �wiat? Czy za tym, co si� dzieje, kryje si� czyja� wola, jaki� sens? Czy istnieje �ycie po �mierci? W jaki w og�le spos�b znale�� odpowied� na podobne pytania? I przede wszystkim: Jak powinni�my �y�? Pytania takie jak te zadawali sobie ludzie od niepami�tnych czas�w. Nie znamy kultury, kt�ra nie docieka�aby, kim s� ludzie czy sk�d wzi�� si� �wiat. W zasadzie pyta� filozoficznych nie jest tak wiele. Najwa�niejsze ju� sobie zadali�my. Na ka�de z nich w przesz�o�ci udzielono wielu r�nych odpowiedzi. �atwiej jest zadawa� filozoficzne pytania, ni� na nie odpowiada�. Dzisiaj tak�e ka�dy cz�owiek musi znale�� swoj� w�asn� odpowied� na te pytania. Nie da si� niestety zajrze� do encyklopedii, by dowiedzie� si�, czy istnieje B�g lub czy jest jakie� �ycie po �mierci. Encyklopedia nie udzieli nam tak�e odpowiedzi na pytanie, jak powinni�my �y�. Jednak�e studiowanie tego, co wymy�lili inni ludzie, mo�e okaza� si� pomocne w formowaniu naszego w�asnego pogl�du na �ycie. Pogo� filozof�w za prawd� mo�na chyba por�wna� do opowie�ci detektywistycznej. Niekt�rzy uwa�aj�, �e morderc� jest Jakobsen, inni podejrzewaj� Nielsena albo Jepsena. Gdy mamy do czynienia z prawdziw� zagadk� kryminaln�, zdarzy� si� mo�e, �e policji nagle uda si� j� rozwi�za�. Mo�liwe jest tak�e, �e nigdy nie zdo�a si� jej rozwik�a�. Ale przecie� tajemnica mimo to ma jakie� rozwi�zanie. Cho�by na jakie� pytanie trudno by�o odpowiedzie�, nale�y jednak przyj��, �e istnieje na nie tylko jedna jedyna odpowied�. Albo jest jaki� rodzaj egzystencji po �mierci, albo go nie ma. Wiele dawnych zagadek z czasem rozwi�za�a nauka. Kiedy� wielk� tajemnic� by� wygl�d drugiej strony Ksi�yca. Do odpowiedzi na to pytanie nie da�o si� doj�� przez dyskusj�, pozostawa�o wi�c pole do popisu dla fantazji. Dzi� jednak wiemy dobrze, jak Ksi�yc wygl�da z drugiej strony. Nikt ju� nie wierzy, �e mieszka tam jaki� cz�owieczek lub �e Ksi�yc to wielki ser. Jeden z dawnych filozof�w greckich, kt�ry �y� ponad dwa tysi�ce lat temu, uwa�a�, �e filozofia narodzi�a si� z ludzkiego zdziwienia. Cz�owieka tak dziwi�o w�asne istnienie, �e pytania filozoficzne same mu si� nasun�y. To troch� tak jak wtedy, gdy obserwujemy czarodziejsk� sztuczk�: nie mo�emy poj��, jak mog�o doj�� do tego, co widzimy. Pytamy wi�c w�a�nie o to: w jaki spos�b czarodziej zdo�a� przemieni� kilka jedwabnych bia�ych chustek w �ywego kr�lika? Wielu ludzi ma poczucie, �e �wiat jest r�wnie niepoj�ty jak sztuka czarodzieja, nagle wyci�gaj�cego kr�lika z pustego przed chwil� cylindra. Je�li chodzi o kr�lika, rozumiemy, �e czarodziej musia� nas oszuka�, i pragniemy odkry�, w jaki spos�b tego dokona�. Ze �wiatem sprawa przedstawia si� nieco inaczej. Wiemy, �e �wiat to nie �adne szachrajstwo i bujda, bo przecie� chodzimy po Ziemi, sami jeste�my cz�ci� �wiata. W�a�ciwie to my sami jeste�my bia�ym kr�likiem wyci�gni�tym z cylindra. R�nimy si� od bia�ego kr�lika tylko tym, �e on nie zdaje sobie sprawy, i� bierze udzia� w sztuczce. Z nami jest inaczej. My uwa�amy, �e uczestniczymy w czym� zagadkowym i chcieliby�my dowiedzie� si�, jak w�a�ciwie sprawy si� maj�. PS Je�li chodzi o bia�ego kr�lika, to lepiej chyba b�dzie przyr�wna� go do ca�ego wszech�wiata. My, kt�rzy tu mieszkamy, jeste�my malutkimi stworzonkami, �yj�cymi g��boko w futrze kr�lika. Ale filozofowie pr�buj� si� wspina� po jednym z cienkich w�osk�w, aby zajrze� wielkiemu czarodziejowi prosto w oczy. Czy to dla Ciebie nie za nudne, Zosiu? Ci�g dalszy nast�pi. Zofia by�a kompletnie oszo�omiona. Czy to nie jest nudne? Czyta�a z zapartym tchem, nawet na moment nie mog�a si� oderwa�. Kto przyni�s� ten list? Kto? Kto? Niemo�liwe, by by�a to ta sama osoba, kt�ra wys�a�a poczt�wk� z �yczeniami urodzinowymi do Hildy Moller Knag, na kartce by� przecie� znaczek i stempel. ��t� kopert� w�o�ono bezpo�rednio do skrzynki na listy, tak samo jak poprzednio dwie bia�e koperty. Zofia zerkn�a na zegarek. By�a dopiero za kwadrans trzecia, a wi�c jeszcze prawie dwie godziny do powrotu matki z pracy. Zofia wyczo�ga�a si� do ogrodu i zn�w pobieg�a do skrzynki na listy. Czy mo�liwe, by le�a�o tam co� jeszcze? Znalaz�a kolejn� ��t� kopert� ze swoim nazwiskiem. Tym razem rozejrza�a si� doko�a, ale nikogo nie zobaczy�a. Wybieg�a za furtk�, a� na skraj lasu, zbada�a �cie�k�. I tam tak�e ani �ywej duszy. Nagle wyda�o jej si�, �e z g��bi lasu doszed� j� trzask �amanych ga��zek. Nie by�a tego jednak ca�kiem pewna, zreszt� i tak na nic by si� zda�o ruszanie w pogo� za kim�, kto ucieka�. Zofia otworzy�a kluczem drzwi i wesz�a do domu, od�o�y�a szkolny plecak i poczt� dla matki. Wbieg�a na g�r� do swego pokoju, wyci�gn�a wielk� puszk� po ciastkach, pe�n� �licznych kamieni, wysypa�a kamienie na pod�og� i w�o�y�a do puszki obie du�e koperty. Zn�w wybieg�a do ogrodu z puszk� pod pach�. Zanim wysz�a, wystawi�a jeszcze jedzenie dla Shere Khana. - Kici! Kici! Kici! Gdy zn�w znalaz�a si� w Zau�ku, otworzy�a kopert� i wyci�gn�a kilka zapisanych na maszynie kartek. Zacz�a czyta�: Niezwyk�a istota A wi�c zn�w si� spotykamy. Jak ju� pewnie zrozumia�a�, nasz ma�y kurs filozofii dostawa� b�dziesz w odpowiednio strawnych porcjach. Oto kilka kolejnych uwag wst�pnych. Czy m�wi�em ju�, �e jedyne, czego nam potrzeba, aby�my stali si� dobrymi filozofami, to zdolno�� do dziwienia si� �wiatem? Je�li nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABY�MY STALI SI� DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNO�� DO DZIWIENIA SI� �WIATEM. Zdolno�� t� posiadaj� wszystkie ma�e dzieci. Po kilku zaledwie miesi�cach w�lizguj� si� w ol�niewaj�co now� rzeczywisto��. Wydaje si� jednak, �e kiedy rosn�, zdolno�� dziwienia si� zaczyna zanika�. Dlaczego tak jest? Czy Zofia Amundsen zna na to odpowied�? Gdyby niemowl� umia�o m�wi�, z pewno�ci� wspomnia�oby o tym, jak zadziwiaj�cy jest �wiat, na kt�rym si� pojawi�o. Bo cho� dziecko nie umie m�wi�, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko doko�a i z jak� ciekawo�ci� chwyta przedmioty znajduj�ce si� w pokoju. Kiedy dziecko zaczyna wymawia� pierwsze s�owa, zatrzymuje si� i wo�a �hau-hau� za ka�dym razem, gdy zobaczy psa. Cz�sto widzimy, jak malec rado�nie podskakuje w w�zku i wymachuj�c r�czkami krzyczy: �Hau, hau! Hau, hau!� Nas, kt�rzy mamy ju� troch� lat na karku, dra�ni by� mo�e taki zapa�. �Tak, tak, to hau-hau - m�wimy tonem ludzi znaj�cych �ycie - ale sied� spokojnie, bo inaczej wypadniesz z w�zka�. Nie podzielamy zachwyt�w dziecka. Widzieli�my ju� sporo ps�w. By� mo�e taki szalony, radosny popis odb�dzie si� kilkaset razy, zanim dziecko zdo�a przej�� obok psa nie trac�c g�owy z rado�ci. Albo obok s�onia czy hipopotama. Jednak na d�ugo przedtem, nim dziecko nauczy si� poprawnie m�wi� - i na d�ugo zanim nauczy si� my�le� filozoficznie - �wiat staje si� czym� zwyczajnym. Szkoda - powiesz pewnie! Moj� spraw� jest, aby� nie znalaz�a si� w�r�d tych, kt�rzy przyjmuj� �wiat za oczywisto��, droga Zosiu. Dla pewno�ci, zanim na dobre rozpoczniemy kurs filozofii, przeprowadzimy par� eksperyment�w. Wyobra� sobie, �e pewnego dnia wybierasz si� na wycieczk� do lasu. Nagle przed sob�, na �cie�ce, dostrzegasz niedu�y statek kosmiczny. Ze statku wychodzi ma�y Marsjanin, staje jak wryty i wgapia si� w ciebie... Co by� w�wczas pomy�la�a? Ach, to zreszt� nie jest takie wa�ne, ale czy nie przysz�o Ci do g�owy, �e ty sama jeste� tak� Marsjank�? Nie jest rzecz� szczeg�lnie prawdopodobn�, by� kiedykolwiek potkn�a si� o stwora z innej planety. Nie wiemy nawet, czy na innych planetach istnieje �ycie. Ale mo�na sobie wyobrazi�, �e potkniesz si� o sam� siebie. Mo�e si� zdarzy�, �e pewnego dnia zatrzymasz si� i spojrzysz na siebie w zupe�nie inny spos�b. Mo�e zdarzy si� to w�a�nie podczas wycieczki do lasu. Jestem niezwyk�� istot�, pomy�lisz. Jestem tajemniczym stworem... To tak, jakby� nagle obudzi�a si� ze stuletniego snu �pi�cej Kr�lewny. Kim jestem? - zapytasz. Wiesz, �e chodzisz po jakim� globie, zawieszonym we wszech�wiecie. Ale czym jest wszech�wiat? Je�li w taki spos�b odkryjesz sam� siebie, odkryjesz co� r�wnie tajemniczego jak �w Marsjanin na le�nej �cie�ce. Nie tylko zobaczy�a� istot� z przestrzeni kosmicznej. W g��bi duszy czujesz, �e sama jeste� tak� zadziwiaj�c� istot�. Nie straci�a� w�tku, Zosiu? Przeprowadzimy jeszcze jeden eksperyment my�lowy. Pewnego dnia mama, tatu� i ma�y, dwu - albo trzyletni Thomas siedz� w kuchni i jedz� �niadanie. Wkr�tce mama wstaje od sto�u i odwraca si� do kuchennego blatu, a tatu�, tak, tatu� nagle na oczach ma�ego Thomasa unosi si� w powietrze i wzlatuje pod sufit. Jak my�lisz, co w�wczas m�wi Thomas? Mo�e wyci�gnie r�k�, wska�e na ojca i og�osi: Tata lata! Ma�y Thomas troch� si� zdziwi, ale nie bardziej ni� zwykle. Tatu� i tak robi tyle niezwyk�ych rzeczy, �e ot, taki sobie ma�y przelot nad sto�em po �niadaniu niewiele zmieni w oczach ch�opca. Ojciec przecie� co dzie� goli si� zabawn� maszynk�, czasami wchodzi na dach i kr�ci anten� telewizyjn� albo wsadza g�ow� do silnika samochodowego, a potem jest czarny jak murzyn. Teraz kolej na mam�. Us�ysza�a, co m�wi Thomas, i zaraz si� odwraca. Jak s�dzisz, w jaki spos�b zareaguje na widok m�a unosz�cego si� lekko nad kuchennym sto�em? Wypu�ci z r�k s�oik z d�emem i uderzy w krzyk z przera�enia. By� mo�e potrzebna jej b�dzie pomoc lekarska, gdy tatu� wreszcie znajdzie si� z powrotem na krze�le. (Ju� dawno powinien nauczy� si� �adnie siedzie� przy stole!) Jak s�dzisz, dlaczego Thomas i mama reaguj� tak r�nie? Ma to zwi�zek z przyzwyczajeniem. (Zapami�taj to sobie!) Mama nauczy�a si�, �e ludzie nie mog� fruwa�, Thomas natomiast jeszcze o tym nie wie. Nadal nie jest pewien, co na tym �wiecie jest mo�liwe, a co nie. A jak jest z samym �wiatem, Zosiu? Czy �wiat jest mo�liwy? Przecie� on tak�e swobodnie unosi si� w przestrzeni. Najsmutniejsze jest to, �e dorastaj�c przyzwyczajamy si� nie tylko do prawa ci��enia. Przyzwyczajamy si� jednocze�nie tak�e do �wiata jako takiego. Wygl�da na to, �e w czasie dorastania tracimy zdolno�� do dziwienia si� �wiatem. Tracimy w�wczas co� bardzo istotnego, co filozofowie powt�rnie usi�uj� pobudzi� do �ycia, bo gdzie� w g��bi nas samych tkwi co�, co podpowiada nam, �e �ycie jest wielk� zagadk�. Wiedzieli�my to na d�ugo przedtem, zanim nauczyli�my si� o tym my�le�. Sprecyzuj�: Chocia� pytania filozoficzne dotycz� wszystkich ludzi, nie wszyscy zostan� filozofami. Z rozmaitych powod�w wi�kszo�� ludzi tak bardzo poch�oni�ta jest codziennymi problemami, �e zdumienie samym �yciem zostaje odepchni�te w najg��bsze zakamarki my�li. (Ci ludzie kryj� si� g��boko w futrze kr�lika, wygodnie si� uk�adaj� i pozostaj� tam a� do ko�ca �yda.) Dla dzieci �wiat i wszystko, co si� w nim znajduje, jest czym� nowym, czym�, co budzi zdziwienie. Nie ka�dy doros�y my�li podobnie. Wi�kszo�� z nich postrzega �wiat jako co� zupe�nie zwyczajnego. I tu w�a�nie filozofowie s� szczytnym wyj�tkiem. Filozof nigdy nie zdo�a tak naprawd� przyzwyczai� si� do �wiata. Dla niego (lub dla niej) �wiat nadal pozostaje czym� nieprawdopodobnym, tak, zagadkowym i tajemniczym. Filozofowie i ma�e dzieci maj� wi�c pewn� cech� wsp�ln�. Mo�na powiedzie�, �e filozof przez ca�e �ycie pozostaje r�wnie wra�liwy, zachowuje cienk� sk�r�, jak� ma dziecko. Mo�esz wi�c teraz wybiera�, droga Zosiu. Czy jeste� dzieckiem, kt�re jeszcze nie zd��y�o �przyzwyczai� si� do �wiata�, czy raczej filozofem, kt�ry mo�e przysi�c, �e to nigdy nie nast�pi? Je�li tylko potrz��niesz g�ow� i nie rozpoznasz w sobie ani dziecka, ani filozofa, to dlatego, �e tak ju� si� zadomowi�a� na �wiecie, a� przesta� Ci� zdumiewa�. W takim razie zagra�a ci niebezpiecze�stwo. I dlatego w�a�nie dostajesz ten kurs filozofii, na wszelki wypadek. Nie chc�, by� Ty w�a�nie by�a jedn� z tych ospa�ych i oboj�tnych. Chc�, aby� �y�a �wiadomie. Kurs jest bezp�atny, dlatego te� nie licz na zwrot pieni�dzy, je�li go nie uko�czysz. Ale je�li chcia�aby� go przerwa�, masz na to pe�n� szans�. Musisz mi tylko zostawi� wiadomo�� w skrzynce na listy. Odpowiednia b�dzie na przyk�ad �ywa �aba; w ka�dym razie powinno to by� co� zielonego, inaczej listonosz m�g�by si� nie na �arty wystraszy�. Kr�tkie podsumowanie: Z pustego cylindra wyci�gni�ty zostaje bia�y kr�lik. Poniewa� kr�lik jest olbrzymi, sztuczka ta trwa wiele miliard�w lat. Na samych koniuszkach cieniute�kich w�osk�w kr�liczego futerka rodz� si� ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafi� si� dziwi� nieprawdopodobn� czarodziejsk� sztuczk�. Ale z czasem s� coraz starsze, w�lizguj� si� coraz dalej w g��b kr�liczego futra. Tam ju� zostaj�. Czuj� si� tam tak przyjemnie, �e nigdy nie o�miel� si� ponownie wdrapa� na szczyt cienkich w�osk�w. Jedynie filozofowie wyprawiaj� si� w niebezpieczn� podr� ku ostatecznym granicom istnienia. Niekt�rzy z nich spadaj�, ale inni mocno wczepiaj� si� we w�osy i z g�ry wo�aj� do ludzi, wtulonych g��boko w kr�licze futro i opychaj�cych si� smako�ykami. - Panie i panowie! Unosimy si� w pr�ni! Ale nikt z ludzi zamieszkuj�cych zaciszne po�acie kr�liczego futra nie przejmuje si� wo�aniem filozof�w. - Ach, c� za awanturnicy! - stwierdzaj�. I kontynuuj� rozmow�: Czy mo�esz poda� mi mas�o? Jak stoj� dzisiaj akcje banku? Ile kosztuj� pomidory? Czy s�ysza�e�, �e Lady Di. zn�w spodziewa si� dziecka? Kiedy matka Zofii po po�udniu wr�ci�a do domu, Zofia by�a w stanie szoku. Puszka z listami od tajemniczego filozofa le�a�a dobrze ukryta w Zau�ku. Zofia pr�bowa�a zabra� si� do lekcji, ale siedzia�a tylko, zastanawiaj�c si� nad tym, co przeczyta�a. O tak wielu rzeczach przedtem nie my�la�a! Nie by�a ju� dzieckiem, ale nie by�a te� jeszcze ca�kiem doros�a. Zrozumia�a, �e zacz�a ju� powoli opuszcza� si� w g��b futerka kr�lika wyci�gni�tego z czarnego cylindra wszech�wiata. Filozof jednak zatrzyma� j� w p� drogi. On - a mo�e ona? - mocno chwyci� j� za kark i poci�gn�� w g�r�, na czubek w�oska, gdzie kiedy� bawi�a si� jako dziecko. I stamt�d w�a�nie, z samego czubka w�oska, przyjrza�a si� �wiatu, jak gdyby ujrza�a go po raz pierwszy. Filozof j� ocali�. Nie mia�a co do tego �adnych w�tpliwo�ci. Nieznany nadawca uratowa� j� od oboj�tno�ci codziennego �ycia. Kiedy matka wr�ci�a do domu oko�o pi�tej, Zofia zaci�gn�a j� do salonu i posadzi�a w fotelu. - Mamo, czy nie uwa�asz, �e to niezwyk�e: �y�? - zacz�a. Matka by�a tak zaskoczona, �e nie wiedzia�a, co odpowiedzie�. Na og� kiedy wraca�a do domu, zastawa�a Zofi� siedz�c� nad lekcjami. - Hmmm - mrukn�a. - Czasami, owszem. - Czasami? A czy nie uwa�asz, �e to dziwne, �e w og�le istnieje jaki� �wiat? - Och, Zosiu, nie m�w takich rzeczy! - Dlaczego nie? Mo�e wydaje ci si�, �e �wiat jest ca�kiem normalny? - No, bo tak przecie� jest. W ka�dym razie na og�. Zofia zrozumia�a, �e filozof mia� racj�. Doro�li traktowali �wiat jako rzecz ca�kiem naturaln�. Raz na zawsze, jak �pi�ca Kr�lewna, uko�ysali si� do stuletniego snu codzienno�ci. - Phi! To tylko ty na dobre zadomowi�a� si� na �wiecie i przesta� ju� ci� dziwi� - powiedzia�a. - Co ty pleciesz? - Ze za bardzo si� przyzwyczai�a� do �wiata. Innymi s�owy, ca�kiem zg�upia�a�. - Nie wolno ci si� tak do mnie odzywa�, Zofio. - Dobrze, wyja�ni� ci to inaczej. U�o�y�a� si� g��boko w futrze bia�ego kr�lika, kt�ry w�a�nie w tym momencie wyci�gany jest z czarnego cylindra wszech�wiata. Zaraz p�jdziesz nastawi� ziemniaki, potem przeczytasz gazet�, a po p�godzinnej poobiedniej drzemce obejrzysz dziennik. Na twarzy matki pojawi� si� wyraz zatroskania. Rzeczywi�cie posz�a do kuchni nastawi� ziemniaki. Nieco p�niej wr�ci�a do salonu i teraz ona usadzi�a Zofi� w fotelu. - Musz� z tob� porozmawia� - zacz�a. Zofia z tonu wywnioskowa�a, �e chodzi o co� powa�nego. - Nie zapl�ta�a� si� przypadkiem w jakie� narkotyki, kochanie? Zofia wybuchn�a �miechem, ale dobrze rozumia�a, dlaczego to pytanie pad�o akurat teraz. - Sk�d! - powiedzia�a. - Od tego cz�owiek oboj�tnieje jeszcze bardziej. Tego dnia nie m�wi�y ju� wi�cej ani o narkotykach, ani o bia�ych kr�likach. MITY �chwiejna r�wnowaga mi�dzy dobrymi a z�ymi mocami... Nast�pnego ranka nie by�o �adnego listu do Zofii. Dziewczynka nudzi�a si� przez d�ugi dzie� w szkole. Na przerwach stara�a si� by� wyj�tkowo mi�a dla Jorunn, a w drodze do domu zacz�y planowa� wsp�ln� wycieczk� z namiotem, kiedy tylko w lesie troch� przeschnie. Wreszcie Zofia zn�w stan�a przed skrzynk�. Najpierw otworzy�a li�cik ze stemplem z Meksyku. To kartka od taty. T�skni� za domem i pierwszy raz uda�o mu si� pokona� w szachach pierwszego oficera. Poza tym upora� si� ju� prawie z dwudziestoma kilogramami ksi��ek, kt�re zabra� ze sob�, kiedy wyrusza� w rejs po zimowych wakacjach. Ale w skrzynce le�a�a tak�e zaadresowana do niej ��ta koperta! Zofia zostawi�a w domu plecak oraz reszt� poczty i pobieg�a do Zau�ka. Wyci�gn�a kolejne zapisane na maszynie kartki i zacz�a czyta�. Mityczny obraz �wiata Witaj, Zosiu! Mamy sporo do zrobienia, przyst�pmy wi�c od razu do rzeczy. Przez filozofi� rozumiemy nowy spos�b my�lenia, kt�ry narodzi� si� w Grecji, oko�o 600 lat przed Chrystusem. Wcze�niej odpowied� na wszystkie pytania dawa�y ludziom rozmaite religie. Takie religijne wyja�nienia przekazywane by�y z pokolenia na pokolenie w postaci mit�w. Mity to opowie�ci o bogach, wyja�niaj�ce, dlaczego �ycie jest takie, jakie jest. Przez tysi�ce lat na ca�ym �wiecie wyr�s� prawdziwie dziki i bujny g�szcz mitycznych wyja�nie� problem�w filozoficznych. Filozofowie greccy starali si� wykaza�, �e ludzie nie powinni wierzy� mitom. Aby poj�� spos�b my�lenia pierwszych filozof�w, musimy zrozumie�, co to jest mityczny obraz �wiata. Jako przyk�ad pos�u�� nam mity pochodz�ce ze Skandynawii. By zaczerpn�� wody, nie trzeba przechodzi� na drug� stron� strumienia. Z pewno�ci� znany ci jest b�g THOR z m�otem. Zanim chrze�cija�stwo dotar�o do Norwegii, tu, na P�nocy, ludzie wierzyli, �e Thor podr�uje po niebie wozem ci�gni�tym przez dwa koz�y. Kiedy obraca� swym m�otem, powstawa�y grzmoty i b�yskawice. Norweskie s�owo torden (grzmot) pochodzi od Tordonn (huk Thora). Po szwedzku grzmot nazywa si� aska, a w�a�ciwie as-aka, co znaczy �podr� boga� przez niebo. Kiedy b�yska i grzmi, na og� towarzyszy temu deszcz. Dla ch�op�w w epoce wiking�w opady mia�y ogromne znaczenie. Dlatego w�a�nie Thora czczono jako boga p�odno�ci. A zatem na pytanie, dlaczego pada deszcz, mityczna odpowied� brzmia�a nast�puj�co: bo Thor wywija m�otem. A po deszczu wszystko kie�kowa�o, obsiane pola rodzi�y. W jaki spos�b ro�liny rosn� i wydaj� owoce, samo w sobie pozostawa�o niepoj�te. Ch�opi wiedzieli jednak, �e ma to co� wsp�lnego z deszczem. Powszechnie wierzono r�wnie�, �e deszcz jest wynikiem dzia�ania Thora. Przez to sta� si� on jednym z najwa�niejszych bog�w w Skandynawii. Wielkie znaczenie Thora mia�o jeszcze inne przyczyny, zwi�zane z porz�dkiem �wiata. Wikingowie wyobra�ali sobie, �e ca�y zamieszkany przez ludzi �wiat jest wysp�, kt�rej stale gro�� niebezpiecze�stwa z zewn�trz. T� cz�� �wiata nazywali MIDGARD, czyli kraina po�o�ona w �rodku. W Midgardzie znajdowa� si� tak�e ASGARD, czyli siedziba bog�w. Wok� Midgardu rozci�ga� si� UTGARD, czyli kraj po�o�ony na zewn�trz. Tu mieszkali gro�ni jotunowie - olbrzymi, kt�rzy wymy�lnymi sztuczkami bezustannie usi�owali zniszczy� �wiat. Takie z�o�liwe potwory cz�sto okre�lamy jako �moce chaosu�. Zar�wno w religii staroskandynawskiej, jak i w wi�kszo�ci innych kultur, ludzie wierzyli w chwiejn� r�wnowag� si� mi�dzy dobrymi i z�ymi mocami. Jednym ze sposob�w, jakimi olbrzymi mogli zniszczy� Midgard, by�o porwanie bogini p�odno�ci FREYJI. Gdyby tego dokonali, ziemia przesta�aby wydawa� plony, a kobiety nie rodzi�yby dzieci. Dlatego tak istotne by�o, by bogowie zdo�ali utrzyma� olbrzym�w w szachu. I tu tak�e wa�n� rol� odgrywa� Thor. Jego m�ot nie tylko sprowadza� deszcz, by� tak�e niezawodn� broni� w walce z niebezpiecznymi si�ami chaosu. M�ot zapewnia� mu prawie nieograniczon� si��. M�g� rzuca� nim za olbrzymami i w ten spos�b je u�mierca�. Nie musia� si� te� ba�, �e go straci, gdy� m�ot dzia�a� jak bumerang i zawsze wraca� do w�a�ciciela. Takie by�o mityczne wyja�nienie istnienia natury i przyczyn bezustannie tocz�cej si� walki dobra ze z�em. Jednak�e filozofowie takich w�a�nie wyja�nie� nie chcieli uzna�. Nie chodzi�o jednak tylko o wyja�nienia. Ludzie nie mogli siedzie� z za�o�onymi r�kami i czeka�, a� spadn� na nich nieszcz�cia - na przyk�ad susza lub zaka�ne choroby. Sami ludzie tak�e musieli bra� udzia� w walce ze z�em. Dokonywa�o si� to poprzez rozmaite obrz�dy religijne, czyli rytua�y. W epoce staroskandynawskiej najwa�niejszym religijnym obrz�dem by�a ofiara. Dzi�ki ofierze sk�adanej bogu jego si�a wzrasta�a. Ludzie musieli sk�ada� ofiary bogom, by doda� im mocy w walce z si�ami chaosu. W ofierze sk�adano zwierz�ta. Thorowi prawdopodobnie ofiarowywano koz�y. ODYNOWI sk�adano czasem nawet ofiary z ludzi. Najpopularniejszy w Norwegii mit znamy z poematu Thrymskvida, czyli Pie�ni o Thrymie. Opowiada on, jak to Thor pogr��ony by� we �nie, a kiedy si� obudzi�, zobaczy�, �e jego m�ot znikn��. Thor wpad� w taki gniew, �e a� dr�a�y mu r�ce i trz�s�a si� broda. Wraz ze swym towarzyszem LOKIM uda� si� do Freyji i poprosi� j� o po�yczenie szaty z pi�r, aby Loki m�g� pofrun�� do Jotunheim, siedziby olbrzym�w, i sprawdzi�, czy to nie oni skradli m�ot. Tu w�a�nie Loki spotyka kr�la olbrzym�w, THRYMA, kt�ry rzeczywi�cie che�pi si�, �e ukry� m�ot osiem mil pod ziemi�. Dodaje tak�e: Asowie (bogowie) nie odzyskaj� go, dop�ki Freyja nie zostanie jego �on�. S�uchasz uwa�nie, Zosiu? Dobrzy bogowie staj� nagle w obliczu straszliwego szanta�u z zak�adnikiem. Olbrzymi przejmuj� teraz w�adz� nad najpot�niejsz� broni� bog�w, sytuacja staje si� wi�c niezwykle napi�ta. Dop�ki olbrzymi maj� m�ot Thora, dzier�� w�adz� nad �wiatem bog�w i ludzi. W zamian za m�ot ��daj� Freyji. Taka transakcja jest jednak niemo�liwa. Je�li bogowie b�d� zmuszeni odda� bogini� p�odno�ci, kt�ra strze�e wszelkiego �ycia, w�wczas zwi�dnie trawa na ��kach, a bog�w i ludzi niechybnie czeka �mier�. Jest to wi�c sytuacja bez wyj�cia. Je�li wyobrazisz sobie grup� terrorystyczn� gro��c� zrzuceniem bomby atomowej na Londyn albo Pary�, gdy nie zostan� spe�nione ich �miertelnie niebezpieczne ��dania, z pewno�ci� zrozumiesz, o co mi chodzi. Mit opowiada dalej, �e Loki wr�ci� do domu, do Asgardu. Prosi Freyj�, by przywdzia�a �lubny str�j, bo niestety musi zosta� po�lubiona olbrzymowi. Freyja gniewa si� i m�wi, �e ludzie pos�dz� j� o ca�kowite szale�stwo na punkcie m�czyzn, je�li zgodzi si� po�lubi� jednego z olbrzym�w. Na �wietny pomys� wpada jednak b�g HEIMDALL. Proponuje, aby zamiast Freyji, przebra� za oblubienic� Thora. �eby przypomina� kobiet�, mog� odpowiednio u�o�y� mu w�osy, a na piersi zawiesi� kamienie. Thor naturalnie nie jest zachwycony propozycj�, ale w ko�cu pojmuje, �e jedynym sposobem na odzyskanie m�ota jest us�uchanie rady Heimdalla. Thor przebiera si� za pann� m�od�, Loki ma mu towarzyszy� jako druhna. �Tak wi�c my, dwie niewiasty, wyruszamy do Jotunheim� - m�wi Loki. Pos�uguj�c si� bardziej nowoczesnym j�zykiem mo�emy stwierdzi�, �e Thor i Loki to �brygada antyterrorystyczna� bog�w. Przebrani za kobiety maj� wedrze� si� do twierdzy olbrzym�w i odzyska� m�ot Thora. Ledwie przybywaj� do Jotunheimu, a ju� olbrzymi zaczynaj� szykowa� uczt� �lubn�. Ale podczas biesiady panna m�oda - czyli Thor w przebraniu - zjada ca�ego wo�u i osiem �ososi i do tego wypija trzy beczki piwa. Budzi to podejrzenia Thryma i niewiele brakuje, by �komandosi� zostali zdemaskowani. Loki potrafi jednak w por� za�egna� niebezpiecze�stwo. Wyja�nia, �e Freyja nic nie jad�a od o�miu dni, tak ogromnie cieszy�a si� na przybycie do Jotunheimu. Nast�pnie Thrym unosi welon �lubny, chc�c uca�owa� pann� m�od�, ale spojrzawszy w ziej�ce nienawi�ci� oczy Thora odskakuje przera�ony. I tym razem Loki ratuje sytuacj�. Wyja�nia, �e narzeczona nie spa�a przez osiem nocy, tak bardzo radowa�a si� zam��p�j�ciem. Thrym, zadowolony z odpowiedzi, nakazuje przynie�� m�ot i po�o�y� go na kolanach panny m�odej na czas za�lubin. Podobno gdy Thor poczu� sw�j m�ot na kolanach, wybuchn�� radosnym gromkim �miechem. Najpierw uderzeniem m�ota pozbawi� �ycia Thryma, a p�niej reszt� olbrzym�w. W ten spos�b straszna historia terrorystyczna zako�czy�a si� szcz�liwie. Jeszcze raz Thor - Batman czy James Bond bog�w - zwyci�y� z�e moce. Tyle opowiada nam sam mit, Zosiu. Ale co w�a�ciwie chce nam przekaza�? Z pewno�ci� nie wymy�lono go jedynie dla zabawy. Ma on co� wyja�ni�. Mo�na na przyk�ad rozumie� go nast�puj�co: Kiedy w kraju nasta�a susza, ludziom potrzebne by�o wyja�nienie, dlaczego nie nadchodzi deszcz. Mo�e dlatego, �e olbrzymi skradli m�ot Thora? Mo�na r�wnie� przypuszcza�, �e mit usi�uje wyt�umaczy� zmieniaj�ce si� pory roku: zim� natura zamiera, poniewa� m�ot Thora znajduje si� w Jotunheimie, ale wiosn� udaje si� go Thorowi odzyska�. W taki spos�b mit wyja�nia ludziom co�, czego nie rozumiej�. Rola mitu nie ko�czy�a si� jednak na wyja�nianiu. Cz�sto ludzie odprawiali obrz�dy zwi�zane z mitem. Mo�emy wyobrazi� sobie, �e sposobem ludzi na susz� czy nieurodzaj by�o odegranie dramatu, o kt�rym m�wi mityczna opowie��. By� mo�e kt�rego� z m�czyzn z wioski przebierano za oblubienic�, przywi�zuj�c mu zamiast piersi kamienie, by wykrad� m�ot olbrzymom. W taki spos�b ludzie mogli podj�� dzia�ania, by przywo�a� deszcz i by ziarno na polu zakie�kowa�o. Wiadomo, �e istnieje wiele pochodz�cych z innych cz�ci �wiata przyk�ad�w na to, �e ludzie odgrywali �mit o porach roku�, by przyspieszy� procesy zachodz�ce w przyrodzie. Ledwie uchylili�my drzwi prowadz�ce do �wiata mit�w skandynawskich. Istnia�o ca�e mn�stwo innych mit�w o Thorze i Odynie, FREYU i Freyji, HODZIE i BALDRZE, i wielu, wielu innych bogach. Mityczne wyobra�enia kwit�y na ca�ym �wiecie, zanim zabrali si� za nie filozofowie. Tak, bo kiedy rodzi�a si� filozofia, Grecy tak�e pos�ugiwali si� mitycznym obrazem �wiata. Przez stulecia, z pokolenia na pokolenie przekazywano opowie�ci o bogach. Greccy bogowie nazywali si� ZEUS i APOLLO, HERA i ATENA, DIONIZOS i ASKLEPIOS, HERAKLES i HEFAJSTOS. Wymieni�em tylko kilku. Oko�o roku 700 przed Chrystusem wiele greckich mit�w zosta�o spisanych przez HOMERA i HEZJODA. Zaistnia�a ca�kiem nowa sytuacja. Gdy mity zosta�y zapisane, mo�na by�o o nich dyskutowa�. Pierwsi greccy filozofowie krytykowali mitologi� Homera za to, �e bogowie tak bardzo przypominali ludzi, �e byli r�wnie egoistyczni i wiaro�omni jak my, ludzie. Po raz pierwszy stwierdzono, �e mity by� mo�e s� jedynie wytworami ludzkiej fantazji. Przyk�ad krytyki mit�w znale�� mo�emy u filozofa KSENOFANESA, kt�ry urodzi� si