Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 132 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TYTUL: Wolnosc i wlasnosc
AUTOR: Ludwig von Mises
OPRACOWAL : Igor Zakrzewski (
[email protected])
-----------------------------------------------------------------
----------
I
W ko�cu XVIII-go wieku dominowa�y dwie koncepcje wolnoci,
obie znacznie r�ni�ce si� od tego, co dzisiaj rozumiemy jako
wolno�.
Pierwsza z tych koncepcji by�a czysto akademicka i bez
�adnego zastosowania do regulowania spraw politycznych. By�a to
idea wyprowadzona z ksi�g staro�ytnych autor�w, kt�rych
studiowanie by�o sum� i istot� wy�szego wykszta�cenia. W oczach
tych greckich i rzymskich pisarzy wolno� nie by�a przynale�na
wszystkim ludziom. By�a przywilejem mniejszoci, odmawianym
wi�kszoci. To, co Grecy nazywali demokracj�, w wietle dzisiejszej
terminologii nie jest tym, co Lincoln nazywa� rz�dzeniem przez
lud, lecz oligarchi�, zwierzchnoci� pe�noprawnych obywateli w
spo�ecze�stwie, gdzie wi�kszo� stanowili metojkowie lub
niewolnicy. Nawet taka, dosy� ograniczona wolno� nie by�a
rozpatrywana przez filozof�w, historyk�w i m�wc�w jako
rzeczywista konstytucyjna instytucja. Widzieli j� jako
bezpowrotnie utracon� cech� przesz�oci. Op�akiwali odejcie
z�otego wieku, lecz nie znali �adnego sposobu, aby do niego
wr�ci�.
Druga koncepcja wolnoci by�a nie mniej oligarchiczna, cho�
nie by�a inspirowana �adnymi literackimi reminiscencjami.
Ambicj� arystokracji ziemskiej, a czasem tak�e mieszcza�skiej
by�a obrona swych przywilej�w przed rosn�c� si�� kr�lewskiego
absolutyzmu. W wi�kszoci kontynentalnej Europy ksi���ta w tym
starciu zwyci�yli. Jedynie w Anglii i Holandii szlachta i
mieszczanie pokonali dynasti�. Lecz osi�gn�li nie wolno� dla
wszystkich, lecz dla elity, dla mniejszoci.
Nie powinnimy oskar�a� o hipokryzj� ludzi, kt�rzy w tamtych
wiekach zachwalali wolno�, utrzymuj�c jednoczenie prawo,
zak�adaj�ce ni�szo� wielu ludzi, nawet podda�stwo i
niewolnictwo. Stali oni wobec problemu, dla kt�rego nie znali
satysfakcjonuj�cego rozwi�zania. Tradycyjny system produkcji by�
zbyt ma�o wydajny dla stale powi�kszaj�cej si� ludnoci. Ros�a
liczba ludzi, dla kt�rych przed-kapitalistyczne metody rolnictwa
i rzemios�a dos�ownie nie zostawia�y miejsca. Ci nadliczbowi
byli g�oduj�c� biedot�. Stanowili zagro�enie dla istniej�cego
porz�dku spo�ecznego, a przez d�ugi czas nikt nie m�g� wyobrazi�
sobie innego porz�dku, takiego stanu rzeczy, w kt�rym starczy�oby
�ywnoci dla wszystkich tych nieszcz�nik�w. Nie mog�o by� problemu
nadania im pe�nych praw obywatelskich, tym bardziej problemu
dania im udzia�u w prowadzeniu spraw pa�stwa. Jedynym sposobem,
jaki znali w�adcy, by�o utrzymywanie ich si�� w pos�uchu.
II
Przed-kapitalistyczny system produkcji by� restryktywny.
Jego historyczn� podstaw� by� wojskowy podb�j. Zwyci�scy
kr�lowie rozdawali ziemi� swym paladynom, ci za byli panami w
dos�ownym znaczeniu tego s�owa, jako �e nie zale�eli od poparcia
konsument�w, kupuj�cych b�d� wstrzymuj�cych si� od kupna na
rynku. Z drugiej strony byli oni g��wnymi klientami przemys�u
przetw�rczego, zorganizowanego w systemie cechowym. System ten
nie sprzyja� innowacjom, zakazywa� odst�pstw od tradycyjnych
metod produkcji. Liczba ludzi, dla kt�rzy mogli znale�� prac�,
nawet w rolnictwie, sztuce czy rzemiole, by�a ograniczona. W
tych warunkach wielu ludzi odkry�o, u�ywaj�c s��w Malthusa, �e
�nie ma dla nich miejsca przy stole natury� i �e �m�wi im ona,
aby szli precz� . Pomimo tego niekt�rzy z owych wyrzutk�w
potrafili prze�y�, pocz�� dzieci i sprawi�, �e liczba n�dzarzy
beznadziejnie ros�a.
W�wczas pojawi� si� kapitalizm. Postrzega si� go zwykle jako
radykaln� zmian�, polegaj�c� na zast�pieniu prymitywnej i ma�o
wydajnej produkcji rzemielniczej produkcj� fabryczn�. Jest to
do� powierzchowny spos�b patrzenia. Charakterystyczn� cech�,
odr�niaj�c� kapitalizm od przed-kapitalistycznych metod
produkcji, by�y nowe zasady handlu. Kapitalizm nie jest tylko
masow� produkcj�, lecz masow� produkcj� dla zaspokojenia masowych
potrzeb. Sztuka i rzemios�o starych, dobrych czas�w sta�y si�
bardziej ekskluzywne - dostarcza�y towar�w ludziom zamo�nym.
Fabryki natomiast produkowa�y tanie rzeczy dla wielu. Wszystko,
co ten wczesny przemys� wytwarza�, by�o pomylane dla s�u�enia
masom, takim ludziom, jak pracownicy owych fabryk. S�u�y� on im
b�d� bezporednio, zaopatruj�c ich, b�d� porednio, eksportuj�c
a potem sprowadzaj�c z zagranicy �ywno� i surowce. Te zasady
handlu by�y znakiem tak wczesnego jak i dzisiejszego kapitalizmu.
Pracownicy s� jednoczenie konsumentami przewa�aj�cej cz�ci
wyprodukowanych d�br. S� suwerennymi konsumentami, kt�rzy �zawsze
maj� racj�. Ich zakupy, lub rezygnacja z zakupu przes�dzaj� co
ma by� wytwarzane, w jakiej iloci i jakiej jakoci. Kupuj�c to,
co im najbardziej odpowiada sprawiaj�, �e jedne przedsi�biorstwa
maj� zyski i rozwijaj� si�, inne za przynosz� straty i upadaj�.
W ten spos�b bezustannie przekazuj� kontrol� nad czynnikami
produkcji w r�ce tych przedsi�biorc�w, kt�rzy najlepiej spe�niaj�
ich �yczenia. W kapitalizmie posiadanie rodk�w produkcji wi��e
si� z obowi�zkiem spo�ecznym. Przedsi�biorcy, kapitalici i
w�aciciele ziemscy s� niejako mandatariuszami konsument�w, a ich
mandat mo�e zosta� uniewa�niony.
Aby by� bogatym, nie wystarczy mie� raz zgromadzony kapita�.
Konieczne jest ci�g�e inwestowanie w to, co najlepiej spe�nia
�yczenia konsument�w. Rynek jest co dzie� powtarzanym
plebiscytem, eliminuj�cym nieuchronnie tych, kt�rzy nie
zatrudniaj� swej w�asnoci odpowiednio do zam�wienia publicznego.
Wielki kapita�, przedmiot fanatycznej nienawici wszystkich
obecnych rz�d�w i ludzi, kt�rzy mianowali si� intelektualistami,
zdoby� i zachowa� wielko� tylko dlatego, �e pracowa� na potrzeby
mas. Fabryki, produkuj�ce towary luksusowe dla niewielu nigdy
nie osi�gn�y wielkich rozmiar�w.
Niedoci�gni�ciem XIX- wiecznych historyk�w i polityk�w by�o
to, �e nie potrafili dostrzec, i� pracownicy byli g��wnymi
konsumentami wyrob�w przemys�u. W ich mniemaniu zarabiaj�cy byli
lud�mi ci�ko pracuj�cymi dla wy��cznej korzyci klasy
paso�ytniczej. Ho�dowali z�udzeniu, �e fabryki wyzyskuj� masy
robotnik�w fizycznych. Gdyby powi�cili troch� uwagi statystykom,
�atwo mogliby dostrzec fa�sz tych opinii. Spad�a miertelno�
niemowl�t, wzros�a rednia d�ugo� �ycia, pomno�y�a si� liczba
ludnoci, a przeci�tny cz�owiek cieszy� si� udogodnieniami, o
kt�rych nawet ludzie zamo�ni we wczeniejszych wiekach nie mogli
bodaj zamarzy�.
Jednak to bezprecedensowe podniesienie mas by�o zaledwie
produktem ubocznym Rewolucji Przemys�owej. G��wnym jej
dokonaniem by�o przeniesienie dominacji ekonomicznej z
posiadaczy ziemskich na ca�� ludno�. Zwykli ludzie nie musieli
ju� by� wo�ami roboczymi, zadawalaj�cymi si� okruchami z
pa�skich sto��w. Znikn�y trzy kasty parias�w, charakterystyczne
dla czas�w przed-kapitalistycznych: niewolnicy, poddani oraz ci,
kt�rych teologowie, scholastycy, jak r�wnie� brytyjskie prawo
od szesnastego do dziewi�tnastego wieku okrela�o mianem ubogich.
Ich potomkowie stali si�, w nowych warunkach przedsi�biorczoci,
nie tylko wolnymi pracownikami, lecz tak�e konsumentami. Ta
radykalna zmiana mia�a swe odbicie w nacisku, jaki
przedsi�biorcy k�adli na rynek. Tym, czego handel potrzebuje
przede wszystkim, jest rynek i jeszcze raz rynek. By�o to has�o
kapitalizmu. Rynek, to znaczy klienci, nabywcy, konsumenci. W
kapitalizmie jest jedna droga do maj�tku: obs�u�y� klient�w
lepiej i taniej ni� robi� to inni.
W sklepie czy fabryce w�aciciel - lub w korporacji prezes,
reprezentuj�cy udzia�owc�w - jest szefem. Lecz jego w�adza jest
tylko pozorna i warunkowa, jest poddana w�adzy konsument�w.
Konsument jest kr�lem, rzeczywistym w�adc�, a producent zostaje
odrzucony, jeli nie przecignie konkurent�w w s�u�eniu klientom.
By�a to wielka gospodarcza transformacja, kt�ra odmieni�a
oblicze wiata. Bardzo wczenie przenios�a si�� polityczn� z r�k
uprzywilejowanej mniejszoci do r�k ludu. Dojrza�e prawa
obywatelskie przysz�y w lad za uwolnieniem przemys�u. Zwyk�y
cz�owiek, kt�remu dzia�anie rynku da�o w�adz� wyboru
przedsi�biorcy i kapitalisty , zdoby� podobn� w�adz� w pa�stwie.
Zosta� wyborc�.
Wybitni ekonomici, pierwszym z nich by�, jak s�dz� Frank A.
Fetter, zaobserwowali, �e rynek jest demokracj�, w kt�rej ka�dy
pens daje prawo g�osu. Bardziej poprawne by�oby stwierdzenie,
�e rz�d reprezentatywny jest pr�b� urz�dzenia spraw
konstytucyjnych na wz�r rynku, lecz ten projekt nigdy nie mo�e
by� w pe�ni zastosowany. W dziedzinie polityki wola wi�kszoci
zawsze bierze g�r�, a mniejszo� musi si� jej podporz�dkowa�.
Handel natomiast troszczy si� nie tylko o pragnienia wi�kszoci.
S�u�y r�wnie� mniejszociom, o ile nie s� nieistotnie ma�e.
Przemys� odzie�owy produkuje ubrania nie tylko dla ludzi o
normalnej budowie, lecz r�wnie� dla oty�ych, a wydawcy drukuj�
nie tylko westerny i krymina�y, lecz r�wnie� ksi��ki dla
wybrednych czytelnik�w.
Jest druga wa�na r�nica. W sferze politycznej nie ma
sposobu, aby pojedyncza osoba lub ma�a grupa os�b sprzeciwi�a
si� woli wi�kszoci. Natomiast w sferze intelektu prywatna
w�asno� czyni bunt mo�liwym. Rebeliant musi zap�aci� za sw�
niezale�no�; na tym wiecie nie ma nagrody bez powi�ce�.
Lecz gdy kto got�w jest zap�aci�, ma wolno� pope�nienia
odst�pstwa od obowi�zuj�cej ortodoksji, czy neo- ortodoksji.
Jakie warunki by�yby w spo�ecze�stwie socjalistycznym dla takich
heretyk�w, jak Kierkegaard, Schopenhauer, Veblen czy Freud? Dla
Moneta, Courbeta, Walta Whitmana, Rilkego czy Kafki? We
wszystkich wiekach pionierzy nowych dr�g mylenia i dzia�ania
mogli pracowa� tylko dlatego, �e prywatna w�asno� czyni�a
mo�liwym lekcewa�enie dr�g wi�kszoci. Tylko kilku z tych
odszczepie�c�w by�o do� niezale�nych ekonomicznie, aby
przeciwstawi� si� opiniom wi�kszoci. Lecz w klimacie wolnej
gospodarki znale�li oni w spo�ecze�stwie ludzi gotowych im
pom�c. C� m�g�by zdzia�a� Marks bez swego patrona, fabrykanta
Fryderyka Engelsa?
III
Tym, co wypacza socjalistyczn� krytyk� kapitalizmu, jest
pomini�cie przez ni� w�adzy konsument�w w gospodarce rynkowej.
Widzi ona tylko hierarchiczn� organizacj� r�nych
przedsi�biorstw i fabryk, a nie dostrzega, �e zysk zmusza
przedsi�biorc�w do s�u�enia konsumentom. Zwi�zki zawodowe, w
swym post�powaniu z pracodawcami, zdaj� si� kierowa� z�oliwoci�
i zach�annoci�, gdy przeciwstawiaj� si� im, ��daj�c wy�szych
stawek p�ac. Kr�tkowzroczno� nie pozwala im dostrzec nic poza
bram� fabryki. Stronnicy zwi�zk�w m�wi� o koncentracji w�adzy
gospodarczej, a nie dostrzegaj�, �e w�adza ta ostatecznie
pochodzi z r�k kupuj�cej ludnoci, kt�rej wi�kszo� stanowi� sami
pracownicy. Ich niezdolno� do widzenia rzeczy takimi, jakie s�
znajduje sw�j wyraz w tak nietrafnej metaforze, jak� jest poj�cie
�przemys�owego kr�lestwa�. S� zbyt t�pi, aby dostrzec r�nic�
mi�dzy suwerennym kr�lem, czy ksi�ciem, kt�ry mo�e by�
wyw�aszczony tylko przez silniejszego zdobywc�, a �kr�lem
czekolady�, kt�ry traci swe �kr�lestwo�, jak tylko konsumenci
zaczn� popiera� innego dostawc�.
To skrzywienie le�y u podstaw wszystkich socjalistycznych
plan�w. Gdyby kt�ry z socjalistycznych wodz�w pr�bowa� zarobi�
na �ycie sprzedaj�c hot-dogi, nauczy� by si� co nieco o w�adzy
konsument�w. Lecz byli oni zawodowymi rewolucjonistami, a ich
jedynym zadaniem by�o rozniecenie wojny domowej. Idea�em Lenina
by�o zorganizowanie produkcji w pa�stwie na wz�r urz�du
pocztowego, niezale�nego od konsument�w, bo jego deficyt
pokrywany jest przez przymusowo ci�gane podatki. �Ca�e spo�ecze�stwo�-
m�wi� on -�staje si� jednym urz�dem i jedn� fabryk�� . Widzia�,
�e prawdziwy charakter urz�du czy fabryki ca�kowicie si�
odmienia, gdy zostaje ona jedyn� na wiecie i nie daje ludziom
mo�noci
wyboru mi�dzy produktami i us�ugami r�nych przedsi�biorstw. Jego
lepota uniemo�liwia�a mu dostrze�enie roli rynku i konsument�w
w kapitalizmie, nie m�g� wi�c odr�nia� wolnoci od niewolnictwa.
Poniewa� w jego oczach pracownicy byli tylko pracownikami, a nie
konsumentami, wi�c byli niewolnikami ju� w kapitalizmie,
nacjonalizacja fabryk i sklep�w w niczym nie odmieni�a ich
pozycji. Socjalizm zast�puje w�adz� konsument�w w�adz�
dyktatora, lub komitetu dyktator�w. Wraz z ekonomiczn� w�adz�
obywateli zanika te� ich w�adza polityczna. Jedyny plan
produkcji, uniewa�niaj�cy jakiekolwiek planowanie ze strony
konsument�w odpowiada w sferze konstytucyjnej zasadzie
jednopartyjnoci, pozbawiaj�cej obywateli mo�liwoci wp�ywu na
sprawy publiczne. Wolno� jest niepodzielna. Ten, kto nie mo�e
wybra� mi�dzy r�nymi gatunkami konserw b�d� myd�a, pozbawiony
jest r�wnie� mo�noci wyboru mi�dzy r�nymi partiami politycznymi
i programami oraz mo�noci powo�ania administracji. Nie jest ju�
cz�owiekiem, staje si� pionkiem w r�kach dominuj�cego in�yniera
spo�ecznego. Nawet jego wolno� prokreacji mo�e by� zanegowana
przez eugenik�w.
Oczywicie socjalistyczni wodzowie upewniaj� nas od czasu do
czasu, �e tyrania potrzebna jest tylko w okresie przejciowym,
a powszechne ��danie pa�stwa przedstawicielskiego b�dzie
spe�nione w socjalistycznym tysi�cleciu . Skoro tylko
socjalistyczny porz�dek b�dzie �wystarczaj�co zabezpieczony przed
krytycyzmem�, zapewnia nas mi�o panna Joanna Robinson, wybitna
przedstawicielka nowej brytyjskiej szko�y Cambridge, to pozwoli
si� istnie� "nawet niezale�nym towarzystwom filharmonicznym" .
Tak wi�c likwidacja wszelkich dysydent�w wyjania, co komunici
nazywaj� wolnoci�. Z tego punktu widzenia mo�emy r�wnie�
zrozumie� co inny dostojny Anglik, pan J.G.Crowther mia� na myli
wychwalaj�c inkwizycj�, jako �korzystn� dla nauki, gdy ta
ochrania awansuj�c� klas� . Znaczenie tego wszystkiego jest
jasne. Gdy wszyscy ludzie pokornie k�aniaj� si� dyktatorowi, nie
s� ju� dysydentami przeznaczonymi do likwidacji. Kaligula,
Torquemada, Robespierre zgodziliby si� z takim rozwi�zaniem.
Socjalici zmontowali semantyczn� rewolucj�, odwracaj�c
znaczenie poj�� w ich przeciwie�stwo. W s�owniku nowomowy, jak
j� nazwa� Jerzy Orwell, jest termin �zasady jedno-partyjnoci�.
S�owo �partia� pochodzi od �aci�skiego �pars�, co znaczy cz��.
Partia braterstwa nie r�ni si� ju� od swego przeciwie�stwa,
ca�oci; jest z ni� to�sama. Partia taka nie jest parti�, a zasada
jedno-partyjnoci jest w rzeczywistoci zasad� bezpartyjnoci. Jest
to likwidacja jakiejkolwiek opozycji. Wolno� zak�ada prawo
wyboru mi�dzy zgod� a sprzeciwem. Lecz w nowomowie oznacza
obowi�zek bezwarunkowej zgody i kategoryczny zakaz sprzeciwu.
Takie odwr�cenie tradycyjnych znacze� wszystkich s��w
terminologii politycznej nie jest jedynie dziwactwem j�zyka
komunizmu rosyjskiego i jego nazistowskich i
faszystowskich uczni�w. Porz�dek spo�eczny, kt�ry znosi prywatn�
w�asno�, pozbawia konsument�w ich autonomii i niezale�noci i
przez to podporz�dkowuje ka�dego arbitralnym decyzjom
ministerstwa centralnego planu. Nie mo�e zdoby� masowego
poparcia, jeli nie zakamufluje swego charakteru.
Socjalici nigdy nie oszukaliby wyborc�w, gdyby otwarcie wyjawili
im, �e ich ostatecznym celem jest wtr�cenie ich w niewol�. Dla
zwyk�ej przydatnoci zmuszeni s� u�ywa� frazes�w o umi�owaniu
wolnoci.
IV
Inaczej brzmia�y ezoteryczne dyskusje w wewn�trznym kr�gu
wielkiej konspiracji. Tam nie ukrywano swych zamiar�w wzgl�dem
wolnoci. Wolno� by�a, ich zdaniem, oczywicie dobr� rzecz� w
przesz�oci, w ramach spo�ecze�stwa bur�uazyjnego, bo stwarza�a
im mo�liwo� knowa�. Lecz gdy socjalizm zwyci�a, nie potrzebna
staje si� ju� wolna myl ani autonomiczne dzia�anie ze strony
jednostek. Ka�da dalsza zmiana mo�e by� tylko odst�pstwem od
doskona�ego pa�stwa, jakie ludzko� osi�gn�a wraz z rozkoszami
socjalizmu. W tych warunkach tolerowanie dysydent�w by�oby po
prostu ob��dem.
Wolno�, mawiaj� bolszewicy, to bur�uazyjny przes�d. Zwyk�y
cz�owiek nie ma �adnych w�asnych idei, nie pisze ksi��ek, nie
wyg�asza herezji, nie obmyla nowych metod produkcji. Chce tylko
przyjemnie �y�. Nie czuje tych potrzeb, co intelektualici,
zawodowi dysydenci i innowatorzy.
Nie trzeba dowodzi�, �e jest to bezwzgl�dnie najbardziej
aroganckie lekcewa�enie, jakie spotyka zwyk�ych ludzi. Nie jest
zagadnieniem czy i jak mo�e zwyk�y cz�owiek wykorzysta� wolno�
mylenia, m�wienia i pisania ksi��ek. Pytaniem jest czy i jakie
korzyci odniesie le�, poruszaj�cy si� utartymi cie�kami, z
wolnoci, danej tym, kt�rzy przy�miewaj� go inteligencj� i si��
woli. Zwyk�y cz�owiek mo�e patrze� oboj�tnie, czy nawet z
lekcewa�eniem na post�powanie lepszych od siebie, lecz cieszy
si� wszystkimi udogodnieniami, jakie wysi�ki wynalazc�w
postawi�y do jego dyspozycji. Nie ma on zrozumienia dla tego,
co jest w jego oczach rozszczepianiem w�osa na czworo, lecz jak
tylko te myli i teorie zostan� urzeczywistnione przez kogo
przedsi�biorczego dla zaspokojenia jego ukrytych pragnie�,
popiesznie przyswaja sobie nowe produkty. Zwyczajni ludzie s�
bez w�tpienia g��wnymi beneficjentami wszystkich osi�gni��
wsp�czesnej nauki i technologii.
To prawda, �e cz�owiek o przeci�tnych zdolnociach nie ma
wielkich szans na osi�gni�cie rangi kapitana przemys�u. Lecz
suwerenno�, jak� daje mu rynek w sprawach gospodarczych, pobudza
technolog�w i administrator�w do przekszta�cania dokona� bada�
naukowych dla jego u�ytku. Tylko ludzie, kt�rych horyzonty
intelektualne nie wykraczaj� poza wewn�trzn� organizacj�
fabryki, i kt�rzy nie widz�, co kieruje przedsi�biorc�, mog� nie
dostrzec tego faktu.
Zwolennicy systemu sowieckiego wci�� nam powtarzaj�, �e wolno�
nie jest najwy�szym dobrem. Jest �bez wartoci�, jeli powoduje
bied�. Powi�cenie jej, aby t� drog� osi�gn�� powszechne
bogactwo, jest ich zdaniem w pe�ni usprawiedliwione. Lecz dla
paru niesfornych indywidualist�w, nie przystosowanych do
utartych wzorc�w normalnych ludzi, wszyscy ludzie w Rosji s�
doskonale szcz�liwi. Mo�emy pozostawi� nierozstrzygni�te, czy to
szcz�cie by�o r�wnie� udzia�em milion�w ukrai�skich ch�op�w,
zmar�ych z g�odu, pensjonariuszy oboz�w pracy i wymordowanych
w czystkach marksistowskich przyw�dc�w. Nie mo�emy jednak
pomin�� faktu, �e poziom �ycia jest niepor�wnanie wy�szy w
wolnych krajach zachodu, ni� na komunistycznym wschodzie. P�ac�c
odrzuceniem wolnoci za dobrobyt Rosjanie zrobili marny interes.
Nie maj� teraz ani jednej, ani drugiej.
V
Romantyczna filozofia ho�dowa�a z�udzeniu, �e we wczesnych
wiekach historii jednostka by�a wolna, a kierunek historycznej
ewolucji pozbawi� j� pierwotnej wolnoci. Jak to wyrazi� Jan
Jakub Rousseau, natura przyzna�a ludziom wolno�, a spo�ecze�stwo
uczyni�o go niewolnikiem. W rzeczy samej pierwotni ludzie byli
na �asce ka�dego, kto by� silniejszy i m�g� odebra� im skromne
rodki utrzymania. Nie ma w naturze nic, co mo�na by nazwa�
wolnoci�. Poj�cie wolnoci zawsze odnosi si� do stosunk�w mi�dzy
lud�mi. Spo�ecze�stwo nie mo�e urzeczywistni� iluzorycznej
koncepcji ca�kowitej niezale�noci jednostki. W spo�ecze�stwie
ka�dy zale�y od tego, co inni wnosz� do jego dobrobytu, w zamian
za to,
czym on si� przyczynia do ich dobrobytu. Spo�ecze�stwo jest w
pierwszym rz�dzie wzajemn� wymian� us�ug. Tak d�ugo, jak ludzie
maj� mo�liwo� wyboru, tak d�ugo s� wolni; jeli s� zmuszeni przez
przemoc lub gro�b� przemocy do poddania si� warunkom wymiany,
nie wa�ne jak to odczuwaj�, trac� wolno�. Niewolnik nie jest
wolny w�anie dlatego, �e jego w�aciciel przydziela mu zadania
i decyduje co otrzyma za ich wykonanie.
Co do spo�ecznego aparatu represji i przymusu, rz�du, to nie
mo�e by� mowy o wolnoci. Zasadniczo rz�d jest zaprzeczeniem
wolnoci. Jest odwo�aniem si� do przemocy, lub do gro�by
przemocy, w celu uczynienia wszystkich ludzi pos�usznymi
rozkazom rz�du, czy chc�, czy nie. Wsz�dzie tam, gdzie rozci�ga
si� zwierzchno� rz�du, tam jest przemoc�, nie wolnoci�. Pa�stwo
jest instytucj� niezb�dn�, sprawiaj�c�, �e system spo�ecznej
wsp�pracy pracuje g�adko, nie zak��cany aktami przemocy ze
strony gangster�w, czy to krajowych, czy obcych. Rz�d nie jest,
jak lubi� m�wi� niekt�rzy, z�em koniecznym, lecz jedynym
dost�pnym sposobem, aby uczyni� pokojow� koegzystencj� ludzi
mo�liw�. Lecz jest przeciwie�stwem wolnoci, jest biciem,
wi�zieniem, wieszaniem. Cokolwiek rz�d czyni, jest ostatecznie
wsparte dzia�aniem uzbrojonej policji. Gdy rz�d otwiera szko��,
czy szpital, to potrzebne fundusze pochodz� z podatk�w, to
znaczy pieni�dzy wymuszonych od obywateli.
Gdy rozwa�y� �e, jak ludzka natura wskazuje, nie mo�e by�
ani cywilizacji, ani pokoju bez funkcjonowania rz�dowego aparatu
przemocy, to mo�na nazwa� pa�stwo najbardziej dobroczynn�
instytucj� ludzkoci. Lecz pozostaje faktem, �e nie jest
instytucj� wolnoci, lecz represji. Wolno� mo�e by� tylko w tych
obszarach, na kt�re rz�d nie wp�ywa. Jest zawsze wolnoci� od
rz�du, ograniczeniem jego wp�yw�w. Zwyci�a tylko na tych polach,
gdzie obywatele maj� mo�no� wybra� spos�b, w jaki chc� dzia�a�.
Prawa obywatelskie s� statutem precyzyjnie okrelaj�cym sfer�,
w kt�rej ludzie prowadz�cy sprawy pa�stwowe maj� prawo
ograniczy� wolno� dzia�ania jednostek.
Ostatecznym celem, jaki przywieca ludziom, powo�uj�cym
pa�stwo, jest umo�liwienie funkcjonowania spo�ecznej wsp�pracy
na zasadach podzia�u pracy. Jeli systemem, jakiego chc� ludzie,
jest socjalizm (komunizm, planowanie), w�wczas nie zostaje
miejsca dla wolnoci. Wszyscy obywatele s� pod ka�dym wzgl�dem
podporz�dkowani rozkazom rz�du, pa�stwo jest totalitarne.
Jedynie rz�d planuje i zmusza wszystkich do podporz�dkowania si�
temu jedynemu planowi.
W gospodarce rynkowej jednostki mog� wybra� spos�b, w jaki
w��cz� si� we wsp�prac� spo�eczn�. Tam, gdzie rozci�ga si�
sfera rynku, tam wida� spontaniczne dzia�ania ze strony
jednostek. W tym systemie, zwanym �leseferyzmem�, a kt�ry
Ferdynand Lassalle nazwa� �pa�stwem nocnego str�a�, jest
wolno�, bo jest pole do swobodnego planowania przez jednostki.
Socjalici musz� przyzna�, �e nie ma mowy o wolnoci w
systemie socjalistycznym, lecz pr�buj� zatrze� r�nic� mi�dzy
pa�stwem niewolniczym a gospodarcz� wolnoci� przez zaprzeczenie,
�e jest jakakolwiek wolno� we wzajemnej wymianie d�br i us�ug
na rynku. Ka�da wymiana rynkowa jest zdaniem szko�y pro-
socjalistycznych adwokat�w, �przemoc� nad innymi wolnociami
ludzi". Nie ma wartej wzmianki r�nicy, w ich oczach, mi�dzy
p�aceniem podatk�w, czy grzywny na�o�onej przez magistrat, a
kupowaniem gazety, czy biletu do kina. W ka�dym z tych wypadk�w
cz�owiek jest przedmiotem rz�dz�cej w�adzy. Nie jest wolny bo,
jak m�wi profesor Hale, wolno� oznacza �brak przeszk�d w
korzystaniu z d�br materialnych� . To znaczy: nie jestem wolny,
bo kobieta, robi�ca sweter dla swego m�a, nie da mi go za�o�y�;
ograniczam wolno� innych, bo nie pozwalam im u�ywa� swej
szczoteczki do z�b�w. Zgodnie z t� doktryn� wykonuj� prywatn�
w�adzy, odpowiednik publicznej w�adzy
rz�du, jak� ten wykonuje, wi�zi�c kogo w Sing-Sing.
Rozwijaj�c konsekwentnie t� zadziwiaj�c� doktryn�
wnioskujemy, �e nigdzie nie ma wolnoci. Twierdzi ona, �e to, co
nazywa ona przymusem ekonomicznym, nie r�ni si� w swej istocie
od przymusu, jaki stosuje pan wobec swego niewolnika. Odrzuca
to, co nazywa w�adz� prywatn�, lecz nie sprzeciwia si�
ograniczeniom wolnoci przez w�adz� publiczn�. Pragnie zgromadzi�
wszystko, co zwie ograniczeniami wolnoci, w r�kach pa�stwa.
Atakuje instytucj� w�asnoci prywatnej i prawa, kt�re, jak
twierdzi, �wymusza poszanowanie w�asnoci - to znaczy odmawia
ka�demu prawa do dzia�ania, w spos�b, kt�ry go gwa�ci� .
Jedno pokolenie wstecz wszystkie gospodynie gotowa�y zup�
zgodnie z przepisem, jaki dosta�y od swych matek, lub wyczyta�y
w ksi��ce kucharskiej. Dzi wiele kobiet woli kupi� zup� w
puszce, podgrza� j� i poda� swej rodzinie. Lecz, m�wi� nasi
uczeni doktorzy, fabryki konserw ograniczaj� wolno� gospody�
domowych, bo ��daj�c zap�aty za ma�� puszk� zupy, przeszkadzaj�
w jej u�yciu. Ludzie, kt�rych nie bawi bycie pouczanym przez tych
wybitnych nauczycieli, mog� rzec, i� przedsi�biorstwo
produkuj�ce konserwy usun�o najwi�ksz� przeszkod� w korzystaniu
z puszki zupy, mianowicie jej nieistnienie. Sama esencja
produktu nie mo�e nikogo zaspokoi� bez egzystencji. Lecz ci
ludzie si� myl�, m�wi� nasi uczeni w pimie. Korporacja dominuje
nad gospodyni�, niszczy jej wolno� przez nadmiar skoncentrowanej
w�adzy, i jest obowi�zkiem pa�stwa zapobiec tej grubej obrazie.
Korporacje, m�wi, pod auspicjami Fundacji Forda, inny
przedstawiciel tej grupy, profesor Berle, musz� by� przedmiotem
kontroli rz�du .
Dlaczego nasze �ony raczej kupuj� gotowe produkty, ni�
trzymaj� si� metod swych matek i babek? Bez w�tpienia dlatego,
�e uwa�aj� ten spos�b post�powania za bardziej korzystny dla
siebie, ni� tradycyjne zwyczaje. Nikt ich nie zmusza. Znale�li
si� ludzie - porednicy, kapitalici, spekulanci, gracze gie�dowi
- kt�rzy wpadli na pomys�, aby zaspokoi� nieuwiadomione
pragnienia milion�w gospody� domowych inwestuj�c w przemys�
konserw. By�o te� wielu innych, r�wnie samolubnych kapitalist�w,
kt�rzy w wieluset innych korporacjach dostarczyli konsumentom
wieleset r�nych wyrob�w. Im lepiej przedsi�biorstwo s�u�y
spo�ecze�stwu, im wi�kszej iloci ludzi, tym staje si� wi�ksze.
Wejd�cie do domu zwyk�ej ameryka�skiej rodziny, a zobaczycie dla
kogo kr�ci si� ta maszyneria.
W wolnym kraju nikt nikomu nie broni osi�gn�� bogactwa przez
lepsze obs�u�enie konsument�w, ni� to, z jakim spotykaj� si�
dotychczas. Czego trzeba to dobrej g�owy i ci�kiej pracy.
�Wsp�czesna cywilizacja, prawie ca�a cywilizacja� - m�wi� Edwin
Cannan, ostatni z d�ugiego szeregu wybitnych brytyjskich
ekonomist�w - �oparta jest na zasadzie dogadzania tym, kt�rzy
dogadzaj� rynkowi, a niedogadzania tym, kt�rzy tego zaniedbuj��
. Pr�ne jest ca�e gadanie o koncentracji w�adzy gospodarczej.
Im wi�ksza jest korporacja, im wi�cej ludzi obs�uguje, tym
bardziej jest zale�na od nich, od ich upodoba�, od mas. W
gospodarce rynkowej w�adza gospodarcza znajduje si� w r�kach
konsument�w.
Kapitalistyczna przedsi�biorczo� nie polega na zachowaniu
raz zdobytego stanu produkcyjnoci, jest raczej nieustaj�c�
innowacj�, co dzie� powtarzan� pr�b� poprawy zaopatrzenia
klient�w w nowe, lepsze i ta�sze produkty. Aktualny stan
aktywnoci produkcyjnej jest zaledwie stanem przejciowym.
Nieustannie bierze g�r� tendencja do wyrugowania tego, co ju�
osi�gni�to przez to, co b�dzie konsumentom s�u�y� lepiej. I w
konsekwencji w kapitalizmie wyst�puje ci�g�a wymiana elit. Co
charakteryzuje kapitan�w przemys�u, to wymylanie nowych idei i
wcielanie ich w �ycie. Jak wielka nie by�aby korporacja, jest
skazana, jeli tylko nie zdo�a dostosowa� si� co dzie� na nowo
do najlepszych
mo�liwych metod obs�ugi konsument�w. Lecz politycy i inni
mniemani reformatorzy widz� tylko struktur� przemys�u, jaka
istnieje w tym momencie. S�dz�, �e s� do� m�drzy, aby chwyci�
kontrol� nad fabrykami, jakie s� dzisiaj, i zarz�dza� nimi
trzymaj�c si� ustanowionej rutyny. Podczas, gdy ambitny
nowicjusz, kt�ry b�dzie rekinem jutra, ju� planuje rzeczy
wczeniej nies�yszane, wszystko, co oni maj� w g�owach, to
prowadzenie po dawno przetartych cie�kach. Historia nie
zanotowa�a innowacji produkcyjnej, wymylonej i wprowadzonej do
praktyki przez biurokrat�w. Jeli nie chcemy pogr��y� si� w
stagnacji, to
musimy zostawi� woln� r�k� tym dzi nieznanym ludziom, kt�rzy s�
do� pomys�owi, aby prowadzi� rodzaj ludzki po drodze ku coraz
lepszym warunkom egzystencji. To jest g��wne zagadnienie
gospodarki narod�w.
Prywatna w�asno� fabryk nie jest ograniczeniem wolnoci
wszystkich innych ludzi do wybrania co im odpowiada najbardziej.
Przeciwnie, pozwala zwyk�ym ludziom, jako nabywcom, dominowa�
we wszystkich sprawach gospodarczych. Oznacza zach�t� dla
najbardziej przedsi�biorczych do jak najwi�kszego wysi�ku w celu
s�u�enia innym ludziom.
VI
Wszelako nie mo�na opisa� wyczerpuj�co g��bokich zmian,
jakie wni�s� kapitalizm w kondycj� zwyk�ych ludzi, jeli
ograniczy� si� tylko do przewag, jakimi ciesz� si� na rynku jako
konsumenci, w sprawach pa�stwowych jako wyborcy, i do
bezprecedensowego podniesienia standardu �ycia. Niemniej wa�ne
jest, �e kapitalizm umo�liwi� im oszcz�dzanie, akumulacj�
kapita�u i inwestowanie. Przepa�, jaka dzieli�a w przed-
kapitalistycznych stosunkach posiadaczy od biedak�w bez grosza,
teraz si� zmniejszy�a. W dawnych wiekach robotnik dni�wkowy mia�
tak ma�� p�ac�, �e ledwie m�g� co od�o�y�, a jeli to zrobi�, to
m�g� jedynie zgromadzi� i schowa� kilka monet. W kapitalizmie
jego fachowo� uczyni�a oszcz�dzanie mo�liwym i s� instytucje
umo�liwiaj�ce mu inwestowanie. Niema�a ilo� kapita�u
zainwestowanego w ameryka�skim przemyle odpowiada oszcz�dnociom
pracownik�w. Oszcz�dzaj�c w banku, polisach ubezpieczeniowych,
obligacjach i akcjach pracownicy otrzymuj� zyski i dywidendy,
wi�c w terminologii marksizmu s� wyzyskiwaczami. Zwyk�y cz�owiek
zainteresowany jest w kwitn�cym przedsi�biorstwie nie tylko jako
konsument i pracownik, lecz r�wnie� jako inwestor. Przewa�a
tendencja do zacierania ostrej niegdy r�nicy mi�dzy tymi,
kt�rzy posiadaj� czynniki produkcji, a tymi, kt�rzy ich nie
maj�. Oczywicie, ten trend mo�e si� rozwija� gdy gospodarka
rynkowa nie jest sabotowana przez
rzekomo socjaln� polityk�. Pa�stwo opieku�cze, ze swymi metodami
�atwego pieni�dza i kredytu oraz nieokie�znan� inflacj� odbiera
po kawa�ku wszystkie dochody p�atne w legalnym pieni�dzu.
Samozwa�czy przyw�dcy zwyk�ych ludzi wci�� kieruj� si�
przestarza�� ide�, �e polityka, kt�ra faworyzuje d�u�nik�w
kosztem wierzycieli jest korzystna dla wi�kszoci. Sw� niezdolno�
do zrozumienia istoty gospodarki rynkowej przejawiaj� r�wnie�
w tym, �e nie potrafi� dostrzec oczywistego faktu, i� udaj�
pomoc tym, kt�rzy s� te� wierzycielami, jako oszcz�dzaj�cy,
ubezpieczaj�cy si�, jako w�aciciele papier�w wartociowych.
VII
Zasad� wyr�niaj�c� zachodni� filozofi� spo�eczn� jest
indywidualizm. Zmierza ona do stworzenia obszaru, w kt�rym
jednostka ma wolno� mylenia, wyboru i dzia�ania nie b�d�c
kr�powan� oddzia�ywaniem spo�ecznego aparatu przymusu i ucisku
pa�stwa. Wszystkie duchowe i materialne osi�gni�cia cywilizacji
zachodniej s� wynikiem dzia�ania tej idei wolnoci.
Doktryna i polityka indywidualizmu i kapitalizmu, jej
zastosowanie w sprawach gospodarczych nie wymagaj� apologet�w
ani propagandyst�w. Jej osi�gni�cia m�wi� za siebie. Opr�cz
innych wzgl�d�w argumentem na rzecz kapitalizmu i prywatnej
w�asnoci jest
niepor�wnana skuteczno� wysi�ku produkcyjnego. Ta wydajno�
sprawi�a, �e mo�liwy sta� si� jednoczesny gwa�towny wzrost
ludnoci i podniesienie standardu �ycia. Rezultatem post�puj�cego
dobrobytu mas jest rodowisko spo�eczne, w kt�rym wyj�tkowo
utalentowane jednostki maj� swobod� obdarzenia swych
wsp�obywateli tym, czym potrafi�. Spo�eczny system prywatnej
w�asnoci i ograniczone pa�stwo jest jedynym systemem, kt�ry
zmierza do
debarbaryzacji wszystkich tych, kt�rzy maj� wrodzon� zdolno� do
nabycia og�ady.
Niepotrzebn� strat� czasu jest pomniejszanie materialnych
dokona� kapitalizmu przez zwr�cenie uwagi, �e s� rzeczy
wa�niejsze dla rodzaju ludzkiego, ni�li coraz wi�ksze i szybsze
samochody i domy wyposa�one w centralne ogrzewanie,
klimatyzacj�, lod�wki, pralki, czy telewizory. Bez w�tpienia s�
bardziej szlachetne i wznios�e zaj�cia. Lecz s� takie dlatego,
�e nie mog� by� nikomu narzucone z zewn�trz, ale musz� wynika�
z jego osobistych przekona� i determinacji. Takie zarzuty
przeciwko kapitalizmowi pokazuj� dosy� niedojrza�y i
materialistyczny punkt widzenia w za�o�eniu, �e kultura moralna
i duchowa mo�e by� ustanowiona albo przez pa�stwo, albo przez
organizacj� produkcyjn�. Wszystko, co te zewn�trzne czynniki mog�
osi�gn�� pod tym wzgl�dem, to dostarczy� otoczenia i rodk�w,
kt�re dadz� jednostce okazj� do pracy nad w�asnym doskonaleniem
i podniesieniem moralnym. Nie jest usterk� kapitalizmu, �e masy
wol� mecz bokserski od przedstawienia �Antygony�, jazz od
symfonii Beethovena, komiks od poezji. Jest za to oczywiste, �e
podczas gdy przed-kapitalistyczne warunki, kt�re wci�� dominuj�
na przewa�aj�cym obszarze Ziemi, udost�pniaj� te dobra tylko
nielicznym, kapitalizm daje wielu ludziom szans� d��enia do
nich.
Z jakiego nie patrze� by na kapitalizm punktu widzenia, nie
ma powodu aby p�aka� nad bezpowrotnie przesz�ymi, dobrymi,
starymi czasami. Jeszcze mniej usprawiedliwiona jest t�sknota
za totalitarnymi utopiami, czy to nazistowskiego, czy
sowieckiego typu.
Rozpoczynamy dzi dziewi�te spotkanie towarzystwa Mont
Pelerin. Stosowne b�dzie wspomnie� przy tej okazji, �e spotkania
tego rodzaju, na kt�rych g�osi si� opinie sprzeczne z opiniami
dzisiejszej wi�kszoci i dzisiejszych rz�d�w, mo�liwe s� tylko
w klimacie wolnoci, kt�ra jest najcenniejsz� cech� zachodniej
cywilizacji. Miejmy nadziej�, �e to prawo do r�nicy zda� nigdy
nie zaniknie.
_________________________________________________________________
_______________________________
Bibliografia:
Malthus, 'An Essay on the Principle of Population', wydanie
drugie, Londyn 1803.
Lenin, 'State and Revolution', International Publishers, Nowy
Jork.
Marx, 'Sur Kritik des Sozialdemokratischen Programms von Gotha'.
Joan Robinson, 'Private Enterprise and Public Control'.
J.G.Crowther, 'Social Relations of Science', Londyn 1941.
Robert L.Hale, 'Freedom Through Law, Public Control of Private
Governing Power'.
A.A.Berle, Jr., 'Economic Power and the Free Society, a
Preliminary Discussion of the
Corporation',Nowy Jork 1954.
Edwin Cannan, 'An Economist's Protest', Londyn 1928.