115
Szczegóły |
Tytuł |
115 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
115 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 115 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
115 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TYTU�: Mapy �wiadomo�ci
AUTOR: Osho Rajneesh
-------------------------------------------------------------------------
Ja mog� da� ci map�, ale to ty musisz i��, ty musisz podr�owa�, ty musisz w�drowa�. I jedno pami�taj - moja mapa b�dzie tak naprawd� moj� map� i nie mo�e by� twoj� map�. Mo�e da� ci kilka
podpowiedzi, kilka wskaz�wek, ale nie mo�e by� twoj� map�, poniewa� jeste� totalnie innym cz�owiekiem. Jeste� tak
niepowtarzalny, �e niczyja mapa nie mo�e by� twoj� map�. Owszem, zrozumiawszy moj� map� staniesz si� �wiadomy wielu rzeczy o sobie, ale twoim zadaniem jest nie i�� za ni� na o�lep - bo wtedy staniesz si� pseudo-cz�owiekiem.
S�uchaj mnie, moich s��w, mojej ciszy, mojego istnienia. Pr�buj zrozumie� to, co tutaj si� dzieje, co tutaj si� zdarza, a potem sam podejmuj decyzje. Nie zrzucaj odpowiedzialno�ci na nikogo innego. Taka jest droga wzrastania. Taka jest droga, kt�r� si� dociera.
Osho, The Dhammapada: The Way of the Buddha
Wst�p
W zesz�ym roku jecha�am samochodem przez Francj�. S� tam ogromne nowe autostrady - ze wschodu na zach�d mo�na dosta� si� niemal natychmiast.
Jedynym problemem jest to, �e jad�c tymi nowymi drogami
superszybkiego ruchu w og�le nie masz okazji posmakowa� kraju - ani jednego widoku kamienistej wiejskiej drogi z kusz�cymi kawiarenkami na rogach, gdzie podaj� s�awetn� �wie�� kaw� i chrupi�ce bagietki z serem. Ani cienia uci��liwego objazdu wiod�cego przez ciekawie wygl�daj�ce targowisko, cmentarz, czy obok nieprawdopodobnie starej i pi�knej katedry.
Pozostaje ci wybranie najbardziej dogodnej i praktycznej autostrady i dotarcie na miejsce w mgnieniu oka albo drogi bardziej
eksperymentalnej, z widokami, d�wi�kami i zapachami, do kt�rych z rado�ci� b�dziesz wraca� wspominaj�c podr�owanie w tej cz�ci Ziemi. (Nie musz� chyba dodawa�, �e nie zawsze lubi� to, co proste i w�skie. Wol� kierowa� si� w�asnym nosem.)
I tak jest w�a�nie z mapami. Pokazuj� one drogi d�u�sze lub drogi kr�tsze. Mog� powiedzie� ci jak dotrze� do najszybszej trasy, ale ta najszybsza nie musi by� t�, kt�r� naprawd� b�dziesz chcia� jecha�. Jest to kwestia osobistego wyboru.
Przedstawiamy tu kilka map �wiadomo�ci, kt�re mo�esz sam eksplorowa�. Jest to ledwie par� z tych map, kt�re Osho nakre�li� aby�my mogli dotrze� do w�asnego wn�trza. Podobnie jak z mapami Francji, niekt�re z nich s� dla mnie niepor�wnywalnie �atwiejsze do odczytania od innych. Niekt�re wygl�daj� dla mnie jak czysta chi�szczyzna. Inne s� jak oddychanie aromatem brzoskwi�
kwitn�cych wiosn�. My�l�, �e to dlatego Osho przedstawia tyle r�nych mo�liwo�ci - dla ka�dego co� innego.
Mam takie poczucie, �e Osho w gruncie rzeczy m�wi, �e wszystkie drogi prowadz� do Rzymu. Kto� mo�e naprawd� poczu�
metaforyczne mapy wn�trza cz�owieka z tantry i jogi - fragmenty pierwszego tomu wyk�ad�w serii "The Tantra Vision". Jest to podr� od czakry do czakry, od najbardziej fundamentalnego o�rodka do "tysi�cp�atkowego lotosu" Niemal jak wyra�nie namalowany znak na drodze, oto skromny przedsmak tego, w jaki spos�b Osho opisuje czwarty o�rodek, serce, nazywany anahata - "niewydobyty d�wi�k": J�zyk to d�wi�k wydobyty - musimy tworzy� go strunami g�osowymi. Musi by� wydobywany - to dwie klaszcz�ce d�onie. Serce to jedna klaszcz�ca d�o�. W sercu nie ma s�owa - jest ono bez s��w. (Hm!) "D�ungla, las, ogr�d i dom" (z wyk�ad�w "Path of Love") stanowi jeszcze inn� podr� z przewodnikiem do naszej najbardziej wewn�trznej natury. Ca�e to poszukiwanie prawdy mo�na podzieli� na cztery etapy - powiada Osho i opisuje ka�dy �wi�ty, tajemny symbol tak tre�ciwie jak tylko m�g�by� sobie tego �yczy� (niekt�re zdaj� si� by� bli�sze i bardziej znajome od innych - zale�nie od tego gdzie jeste� i jakimi �cie�kami ju� kroczy�e�).
Czasem mapa pomaga. Ale co to Osho m�wi� o tym, aby nie
ugrz�zn�� patrz�c na palec wskazuj�cy ksi�yc? W tym przypadku, jak s�dz�, chodzi o ugrz�ni�cie na jakiej� jednej okre�lonej drodze prowadz�cej do celu.
Przedstawiamy wi�c kilka r�nych mo�liwo�ci - do wyboru. Musz� tu tylko przypomnie�, �e ten wewn�trzny w�drowiec �wiadomo�ci nie powinien wpa�� w zasadzk� jakiego� szczeg�lnie interesuj�cego objazdu. Kawa mo�e by� smaczna, ale gdzie to ja mia�am dojecha�? Ma Prem Garimo
CZʌ� I
Mapy �wiadomo�ci
D�ungla - las - ogr�d - dom
Ca�e to poszukiwanie prawdy mo�na podzieli� na cztery etapy. I chcia�bym, by� zg��bi� te cztery etapy, gdy� b�dziesz gdzie� w tych czterech etapach: na kt�rym� z tych etap�w albo w drodze z jednego etapu do innego... Pierwszy etap nazywam d�ungl�, drugi nazywam lasem, trzeci nazywam ogrodem, czwarty nazywam domem.
D�UNGLA
D�ungla jest stanem g��bokiego snu - cz�owiek �wiadomie nie poszukuje. Wi�kszo�� �yje w tym stanic. Jest pewne poszukiwanie, ale bardzo nie�wiadome, jeszcze nie rozmy�lne. Cz�owiek szuka w ciemno�ci po omacku, ale niezupe�nie jest �wiadomy celu, ani nawet nie jest �wiadomy tego, �e b��dzi po omacku - jest to bardzo przypadkowe. Czasem natknie si� na jakie� okno i mo�e zyska� pewne spojrzenie, ale zn�w to przegapia. Poniewa� nie jest to �wiadome szukanie, tych wizji nie mo�na utrzyma�. Czasem w snach co� ci si� wyja�nia. Czasem w mi�o�ci otwieraj� si� i zamykaj� jakie� drzwi, ale ty nic wiesz jak si� otworzy�y i jak si� zn�w zamkn�y. Czasem patrzysz na wspania�y zach�d s�o�ca, obejmuje ci� co� ogromnie pi�knego, wnika w ciebie inny �wiat, a przynajmniej ci� dotyka - a potem odchodzi. I nie mo�esz zaufa� nawet temu, �e tak by�o, nic mo�esz nawet uwierzy�, �e to si� sta�o... poniewa� nic poszukujesz �wiadomie. Wiele razy spotykasz Boga - uwa�aj, wiele razy spotykasz Boga, spotykasz Go w wielu miejscach swego �ycia, ale nie potrafisz Go rozpozna�, przede wszystkim dlatego, �e nie szukasz Go.
I pami�taj, je�li czego� nie szukasz, nie mo�esz tego zobaczy�. Mo�esz to zobaczy� tylko wtedy, gdy tego szukasz. Mo�e to przej�� tu� obok ciebie, ale je�li tego nie szukasz, nie zobaczysz tego. Aby co� zobaczy�, cz�owiek musi tego szuka�.
Pierwszy stan przypomina d�ungl�: g��bok�, ciemn�, g�st�, prymitywn�, pierwotn�. �adna �cie�ka nie istnieje, nawet �lady st�p, i cz�owiek nie zmierza donik�d, stale potykaj�c si� w�druje od jednego ciemnego zak�tka do innego ciemnego zak�tka. Wi�kszo�� ludzi �yje w d�ungli, w nie�wiadomym stanie umys�u. Ludzie �pi� g��bokim snem, czasem s� lunatykami, czasem s� somnambulikami.
Tak nauczaj� Budda, Chrystus, Gurdjieff, Kabir - wi�kszo�� ludzi nie �yje, tylko egzystuje, wegetuje. Wygl�dasz tak, jakby� by� uwa�ny - nie jeste� uwa�ny. �yjesz w g�stej mgle, w chmurach. Twoje �ycie jest mechaniczne. Owszem, r�ne rzeczy si� dziej�, ale dziej� si� tak, jak dzieje si� to mechanizmom: naciskasz guzik i zapala si� �wiat�o, tak, po prostu, naciskasz guzik i mechanizm zaczyna funkcjonowa�, tak, po prostu. Kto� naciska ten guzik w tobie i przychodzi z�o��, kto� naciska inny guzik w tobie i jeste� bardzo szcz�liwy, kto� inny naciska jaki� inny guzik i otacza ci� jaki� inny nastr�j, i nie ma nawet jednej chwili przerwy mi�dzy naci�ni�ciem guzika i pojawieniem si� tego nastroju. Jest to mechaniczne. Nie jeste� panem, jeste� niewolnikiem.
I takie jest twoje �ycie: twoje najg��bsze centrum �pi g��bokim snem, a twoja �wiadomo�� jest otumaniona. Twoje cia�o jest rydwanem, a byle zachcianka, byle pragnienie wchodzi w ciebie, wiezie ci� przez jaki� czas, zabiera ci� dok�d�, zostawia ci� tam, a potem kolejna zachcianka, kolejne pragnienie... I tak w�drujesz zakosami, potykasz si� o jaki� kamie�, wpadasz na jakie� drzewo. W ciemno�ci ranisz siebie, przysparzasz sobie b�lu. Ca�e twoje �ycie to nic innego jak tylko g��boki koszmar.
Kilku ludzi tutaj przysz�o do mnie nie szukaj�c, z samego przypadku; znaj� jakiego� przyjaciela, kt�ry tu by� i pomy�leli: "dobra, pojedziemy i zobaczymy jak tam jest". Przegl�dali ksi��ki w ksi�garni i natkn�li si� na kt�r�� z moich ksi��ek, a moje zdj�cie ich przyci�gn�o - albo spodoba� im si� tytu� ksi��ki, zaciekawili si� i przybyli tutaj. Ale to poszukiwanie jest bardzo, bardzo nie�wiadome. Nie my�lisz, nie medytujesz nad swym �yciem, jakie powinno by�, czym powinno by�, dok�d powinno prowadzi�.
A ka�de pragnienie, gdy opanuje ci�, staje si� twym panem. Gdy jeste� w z�o�ci, z�o�� staje si� twoim panem, ca�kowicie nad tob� zapanowuje. I nie jest tak, �e jeste� w z�o�ci: stajesz si� z�o�ci�, i w tej z�o�ci robisz co�, czego b�dziesz �a�owa�. I w tym tkwi ironia - inne "ja" b�dzie �a�owa�o tego, co zrobi�o tamto "ja", inne pragnienie, inny stan, inny nastr�j. Teraz b�dziesz cierpia�, i p�jdziesz, i b�dziesz chcia� prosi� o wybaczenie. Jest to kto� inny, nie jest to ta sama osoba. Gdzie s� te zaczerwienione oczy, ta twarz pe�na przemocy, ta gotowo�� zabicia albo bycia zabitym? Wszystko min�o.
Na tym etapie, etapie d�ungli, ludzi bardziej interesuj� odpowiedzi ni� pytanie. Natychmiast zadowalaj� si� jak�kolwiek g�upi� odpowiedzi�, jaka zosta�a im udzielona. W istocie rzeczy nigdy nie zadali pytania. Jeszcze przed zapytaniem przyj�li odpowied�. Tak kto� staje si� hindusem, kto� inny mahometaninem, a kto� inny chrze�cijaninem, zanim zada�e� pytanie, odpowied� zosta�a ci udzielona, a ty kurczowo trzymasz si� tej odpowiedzi.
Taki w�a�nie jest typ cz�owieka, kt�rego nazywasz "prostym" - ociosany, tradycyjny, konformista. Ukierunkowany na przesz�o��: nigdy nie spogl�da w przysz�o��, i nigdy nie spogl�da w
tera�niejszo��... Ten typ cz�owieka wierzy w ksi�dza, w biskupa, w papie�a, w shankarachary�. Ten cz�owiek nigdy nie idzie poszukiwa� gdzie indziej.
Trzyma si� kurczowo tego ksi�dza, tej religii, tego ko�cio�a, w kt�rym przypadkowo si� narodzi�. Zostaje tam, �yje w nim, umiera w nim... A prawdziwe �ycie jest niebezpieczne: na to nie mo�e sobie pozwoli�. �ycie jest przygod� w tym, co nowe, ale on kurczowo trzyma si� starego. �ycie jest nieznane i niepoznawalne, a on nie chce ryzykowa� swoj� wiedz�. Wraca poczt� zwrotn� bez otwarcia koperty. Przychodzi, �yje, umiera, a w rzeczywisto�ci nigdy nie przychodzi, i nigdy nie �yje i nigdy nie umiera. Ca�a jego egzystencja to g��boki sen. Jeszcze nie domaga si� bycia cz�owiekiem.
Ten typ cz�owieka nazywasz "g�upkowatym". Zawsze wygl�da tak, jakby by� �wi�tszy od ciebie, bardzo moralistyczny. My�li, �e jest bardzo moralny, ale nie zna �adnych podstaw moralno�ci. I kurczowo trzyma si� norm spo�ecznych, nigdy nie wykracza poza nie. Przestrzega zasad... Ten typ cz�owieka jest te� uparty: nigdy si� nie zmienia, nie jest gotowy do zmiany. Jest bardzo przeciwny zmianom, jest antyrewolucyjny I ten typ cz�owieka jest fanatykiem i faszyst�; w ka�dej chwili gotowy jest sta� si� pe�nym przemocy. A ca�a ta jego przemoc pojawia si�, gdy� nie jest przekonany co do samego siebie, nie jest pewien w�asnej religii. Jego religia nie jest jego doznaniem - jak mo�e by� jej pewny? Kiedy z nim dyskutujesz, natychmiast w dyskusji wyjmuje miecz. Miecz jest jego argumentem. Ten typ cz�owieka jest bardzo irracjonalny, ale przemawia tak, jakby by� bardzo racjonalny. Jego racjonalizm to nic innego jak tylko racjonalizacja, nie jest to rzeczywisty rozum.
Pami�taj i obserwuj - gdzie� w g��bi duszy musisz mie� t� d�ungl�. Niekt�rzy maj� j� bardziej, inni maj� j� mniej, ale r�nica dotyczy ilo�ci, stopnia. Ta d�ungla tkwi w ka�dym cz�owieku. Jest to twoja nie�wiadomo��, ciemna noc wewn�trz ciebie. A z tej ciemnej nocy powstaje wiele instynkt�w, impuls�w, obsesji, szale�stw, i zapanowuj� one nad tw� �wiadomo�ci�. Sta� si� obserwuj�cym, sta� si� uwa�nym.
Na przyk�ad - pojawia si� z�o��. Pojawia si� z nie�wiadomo�ci, ten dym unosi si� z nie�wiadomo�ci. Potem obejmuje tw� �wiadomo�� i to ci� otumania. Potem mo�esz zrobi� co�, czego przy zdrowych zmys�ach nigdy by� nie zrobi�. Czekaj. Nie jest to pora na m�wienie ani jednego s�owa lub robienie czegokolwiek. Zamknij drzwi, usi�d� w ciszy, obserwuj jak ta z�o�� powstaje, a znajdziesz klucz. Obserwuj�c powstawanie z�o�ci, zobaczysz - stopniowo z�o�� wyga�nie. Nie mo�e trwa� wiecznie, ma pewn� ilo�� energii, pewn� potencjalno��. Gdy wyczerpie si� ona, z�o�� odchodzi; a gdy odchodzi i wewn�trznie zn�w si� uspokoisz, stwierdzisz pewn� zmian�, zmian� jako�ci swego istnienia. Sta�e� si� bardziej uwa�ny. Energia, kt�ra mia�a sta� si� z�o�ci� i kt�ra mia�a by� zmarnowana i kt�ra mia�a by� niszcz�ca, zosta�a wykorzystana przez tw� �wiadomo��. A teraz �wiadomo�� p�onie ja�niejszym ogniem, korzystaj�c z tej samej energii.
Taka jest wewn�trzna metoda dokonywania przemiany trucizny w nektar.
LAS
Z d�ungli musisz si� wydosta�. Drugim stanem jest las. Przypomina on d�ungl�, z jedn� ma�� r�nic� - w lesie jest kilka �cie�ek, szlak�w, nie autostrad, ale �cie�ek do pieszych w�dr�wek. W d�ungli nie ma nawet jednej �cie�ki. D�ungla jest bardzo prymitywna, w d�ungli cz�owiek jeszcze si� nie pojawi�, jest ona niemal zwierz�ca. W lesie pojawiaj� si� ludzie. Jest kilka �cie�ek, mo�esz odnale�� drog�. Las przypomina �nienie. D�ungla by�a jak sen, las przypomina �nienie. Przypomina pod�wiadomo��: krain� brzasku, ani nocy, ani dnia, ot, po�rodku. Wszystko jest nadal zamglone, ale nie jest ciemne. Co� mo�na zobaczy�, odrobin� mo�esz si� poruszy�, masz pewn� doz� �wiadomo�ci. Jest to kraina b�yszcz�cych oczu, hippis�w, tak zwanego religijnego szukaj�cego, uzale�nionego od narkotyk�w, pr�buj�cego znale�� jak�kolwiek drog�, jakikolwiek spos�b, skr�ty pozwalaj�ce jako� wydosta� si� z tego lasu. Jest to stan, w kt�rym zaczyna si� poszukiwanie, bardzo niepewnie, ale przynajmniej si� zaczyna. Lepsze to ni� d�ungla.
Hippis jest lepszy od cz�owieka t�pego, lepszy od cz�owieka prostego: przynajmniej szuka. Mo�e czasem i�� w niew�a�ciwym kierunku. Poszukuj�c medytacji staje si� uzale�niony od narkotyk�w, gdy� narkotyki mog� da� co� podobnego, pewne zbli�one doznanie; a on przynajmniej poszukuje, przynajmniej w�druje. Mo�e pope�nia b��dy, ale przynajmniej w�druje. Cz�owiek w d�ungli w og�le nie w�druje - nie pope�nia b��d�w, ale i nie w�druje.
A pozostawanie w miejscu jest najwi�kszym b��dem jaki mo�na pope�ni�. W�druj! W �yciu s� pr�by i b��dy, cz�owiek musi uczy� si� na b��dach. Wiele �cie�ek otwiera si� w drugim etapie; w gruncie rzeczy zbyt wiele, i cz�owieka ogarnia zamieszanie. Jest to bardzo chaotyczne. D�ungla jest bardzo spokojna, wszystko jest jasne. Cho� jest ciemno, wiara jest jasna - kto� jest hindusem, kto� jest mahometaninem, kto� jest chrze�cijaninem, i wszystko jest jasne... Jest ciemno, ale wszystko jest jasne, ludzie nie s� w zamieszaniu. Ludzie s� martwi, ale nie zmieszani. Wraz z �yciem pojawia si� zamieszanie, i chaos. Ale to z chaosu gwiazdy si� rodz�. W drugim typie pojawiaj� si� poeci, malarze, arty�ci, muzycy, tancerze. To rewolucjoni�ci. Pierwszy typ jest ortodoksyjny, drugi jest rewolucyjny. Pierwszy typ jest tradycyjny, drugi jest utopijny. Pierwszy jest ukierunkowany na przesz�o��, drugi jest ukierunkowany na przysz�o��. Dla pierwszego z�oty wiek ju� min��, dla drugiego dopiero nadejdzie. Patrzy on przed siebie. Przypomina G�upca z kart tarota - patrzy przed siebie, w niebo. Stoi na skraju ska�y, z jedn� nog� zawieszon� nad przepa�ci�. Ale jest tak szcz�liwy, nie patrzy w d�, patrzy w niebo, na odleg�e gwiazdy. Jest pe�ny marze�. Jest bliski �mierci, ale jest pe�ny marze�. To niebezpieczne. A je�li zapytasz mnie co wybra�, powiem: wybierz to drugie, b�d� g�upcem, nigdy nie b�d� punditem. Lepiej by� g�upcem i ryzykowa� ni� nigdy nie ryzykowa� i pozosta� zaspokojonym fikcyjn�, zapo�yczon� wiedz�. To drugie to g�upiec. Dla drugiego etapu mam specjaln� nazw� - nazywam to "Kraina Kalifornii". Tak, jest to Kalifornia ludzkiej duszy, gdzie istnieje wielki supermarket, supermarket duchowy - wszelkiej ma�ci techniki i wszelkiej ma�ci przewodniki i mapy. W takiej chwili cz�owiek zaczyna patrze�. Nie jest zaspokojony ko�cio�em, w kt�rym si� urodzi�, zaczyna w�drowa� i pr�buje obcych �cie�ek, nieznanych �cie�ek. To jest chwila, gdy cz�owiek staje si� studentem i szuka nauczyciela. Poszukiwanie nie wesz�o jeszcze zbyt g��boko, ale zacz�o si�. Nasienie wykie�kowa�o. Droga do przebycia jest wci�� daleka. Trzeba odby� d�ug� drog�, ale teraz jest pewna mo�liwo��.
Pierwszy typ jest martwy, drugi typ jest zbyt �ywy, niebezpiecznie �ywy. Pierwszy typ jest w jednym ekstremum, drugi typ wszed� w drugie ekstremum. W drugim te� nie ma r�wnowagi, r�wnowaga przyjdzie w trzecim etapie. Pierwszy kurczowo trzyma si� martwych liter, a drugi kurczowo trzyma si� nico�ci, nigdzie nie ma miejsca, stale idzie, jest w�drowcem. Pierwszy to gospodarz domostwa, drugi to w�drowiec. Drugi przypomina tocz�cy si� kamie�: nie obrasta mchem. Nigdy nie dociera do centrum, stale w�druje od jednego nauczyciela do innego, od jednej ksi��ki do innej.
Pierwszy bardzo �atwo pos�uguje si� mow�, drugi staje si� mniej wygadany. Rozmawia�e� kiedy� z hippisem? Bardzo trudno
zrozumie� co on m�wi. A gdy sam nie wie co m�wi, powiada "prawda?" Nie zna siebie, a pyta ciebie: "prawda? widzisz?" - a sam niczego nie widzi. I zamiast wyra�a� si� s�owami, zaczyna wyra�a� si� d�wi�kami. Zaczyna u�ywa� d�wi�k�w, dziecinnych d�wi�k�w. Staje si� mniej elokwentny.
Pierwszy jest bardzo rozumowy, �yje w g�owie. Drugi porusza si� ku sercu, staje si� typem bardziej uczuciowym. Pierwszy nie jest �wiadomy, ale my�li, �e jego my�lenie jest �wiadomo�ci�. Drugi jeszcze nie dotar� do �r�d�a uczucia, ale my�li, �e emocjonalizm, sentymentalizm to uczucie.
Hippis potrafi p�aka�, potrafi �mia� si�. Jest ekscentryczny, szalony, ale to lepsze ni� pierwszy. Pierwszy jest polityczny, drugi jest niepolityczny. Pierwszy wierzy w wojn�, drugi zaczyna ufa� pokojowi. Pierwszy gromadzi przedmioty, drugi zaczyna kocha� ludzi... pi�kne. Pierwszy wierzy w ma��e�stwo, drugi wierzy w mi�o��. Pierwszy �yje w schronieniu, drugi nie wie gdzie b�dzie jutro. Ale jest to dobre - wszystko zacz�o si� porusza�. Mo�e porusza� si� w niew�a�ciwym kierunku, to prawda, ale mo�e te� porusza� si� we w�a�ciwym kierunku. Ruch jest dobry. Teraz potrzebny b�dzie w�a�ciwy kierunek. Jedna rzecz ju� si� sta�a, teraz potrzebny b�dzie kierunek.
Pierwszy jest bardzo ziemski: wierzy w konta bankowe i
ubezpieczenie na �ycie. Pierwszy jest bardzo chciwy w�adzy, pieni�dzy Drugi nie wierzy w zabezpieczenie - bardziej ufa �yciu ni� ubezpieczeniu na �ycie. Wierzy w mi�o�� bardziej ni� w
zabezpieczenie jakie mo�na mie� z konta bankowego. Nie jest op�tany pieni�dzmi, nie gromadzi. Nie jest moralny w takim sensie moralno�ci jak pierwszy typ, zaczyna mie� moralno�� nowego rodzaju, moralno�� rewolucyjn�, moralno�� osobist�. Moralno�� pierwszego typu jest spo�eczna, moralno�� drugiego typu jest osobista. Moralno�� pierwszego typu polega na uwarunkowaniach, moralno�� drugiego typu polega na sumieniu. Rozgl�da si� woko�o i cokolwiek ma ochot� zrobi�, robi to. Robi to, co uznaje, jest indywidualno�ci�... Pierwszy typ jest zbiorowo�ci�. Nie�wiadomo�� jest zbiorowa, pod�wiadomo�� jest indywidualna... Pierwszy typ jest dogmatyczny, teologiczny - drugi jest filozoficzny.
OGR�D
A trzecim jest ogr�d, trzecim etapem. Ogr�d jest stanem przebudzenia - cz�owiek jest przebudzony.
Pierwszym jest sen, drugi to �nienie, trzeci to przebudzenie. Hindusi nazywaj� pierwszy sushupti, drugi - swabhana, trzeci - jagrati. Teraz jest on �wiadomy, uwa�ny, dzie� si� przebudzi�. Ksi��ki, przewodnicy, nauczyciele stali si� nieistotni - znalaz� Mistrza. Pierwszy wierzy w ksi�dza. Drugi nie wie dok�d i��, nie ma kompasu, pogubi� wszelkie kierunki, do nikogo nie idzie. Mo�esz wyszkoli� psa i nazwa� go Guru Maharaji i on p�jdzie. Zr�b tylko propagand� i zobaczysz, �e ten pies znajdzie swoich zwolennik�w. Drugi mo�e i�� do jakiegokolwiek Guru Maharaji. Gotowy jest upa�� u st�p kogokolwiek, jest za bardzo gotowy. Pierwszy nigdy nie jest gotowy, drugi jest zbyt gotowy. Dla pierwszego kwestia padni�cia u st�p kogokolwiek innego ni� jego w�asny ksi�dz nie istnieje. Drugiemu ka�dy zdaje si� by� tym ksi�dzem. Jego oczy s� bardzo
niezdecydowane. Mo�e on i�� do ka�dego, do ka�dego, kto twierdzi, do ka�dego, kto potrafi krzycze� w g�os: "Tak, ja b�d� twoim przewodnikiem. Ja jestem nauczycielem �wiata. Ja jestem tym i tamtym." Ktokolwiek potrafi to powiedzie�, on b�dzie gotowy pa�� do jego st�p.
Ale trzeciego nie interesuj� ju� nauczyciele, nie jest studentem. Interesuje go kontakt osobisty, interesuje go Mistrz, on chce sta� si� uczniem. Nie przejmuje si� tym, co Mistrz m�wi, bardziej interesuje si� t� aur�, kt�r� Mistrz stwarza wok� siebie. Nie interesuj� go jego doktryny, jego filozofia - interesuje go jego istnienie. Gdy stajesz si� zainteresowany istnieniem, i gdy patrzysz wprost do najg��bszego rdzenia cz�owieka, gdy zaczynasz odczuwa� obecno��, dopiero wtedy mo�esz sta� si� uczniem. Nie poszukujesz
filozoficznych odpowiedzi, teraz pytanie Kim jestem? sta�o si� istotne.
Drugi jest got�w uczy� si�, pierwszy nie jest got�w uczy� si�, trzeci jest got�w oduczy� si�. Powt�rz� - pierwszy nie jest got�w uczy� si�. Drugi jest got�w uczy� si� sk�dkolwiek i uczy si� zbyt wielu rzeczy, sprzecznych, g�upich, dobrych, z�ych - i popada w zam�t. Trzeci jest gotowy oduczy� si�. Nie poszukuje wiedzy. Powiada: "Poszukuj� kogo�, kto dotar�. I nie b�d� s�ucha� tego czy to, co on m�wi, jest argumentacyjnie uzasadnione, filozoficznie prawdziwe. Chc� by� w intymnej relacji."
Relacja mi�dzy nauczycielem i studentem nie jest osobista. Relacja mi�dzy Mistrzem i uczniem jest osobista, jest to romans. Trzeba czu�, trzeba by� w obecno�ci Mistrza, trzeba obserwowa�. Nie trzeba wnosi� swojego umys�u - trzeba odsun�� umys� na bok i trzeba patrze� wprost, i czu�.
Jeden z Mistrz�w zen powiada�: "Gdy dotar�em do mojego Mistrza, przez trzy lata siedzia�em u jego boku, a on nawet na mnie nie spojrza�. Potem, po trzech latach - spojrza� na mnie i by�a to wielka rado��. Potem zn�w min�y trzy lata i kt�rego� dnia u�miechn�� si� do mnie, i by�o to b�ogos�awie�stwem. Potem zn�w min�y trzy lata, i kt�rego� dnia po�o�y� d�o� na mej g�owie, i by�o to ogromne, by�o to niewiarygodne. Potem zn�w min�y trzy lata, i kt�rego� dnia obj�� mnie, i ja znikn��em, i on znik�... i by�a jedno��."
Znalezienie Mistrza to znalezienie punktu, z kt�rego B�g jest najbli�szy, znalezienie najbli�szych drzwi, za kt�rymi B�g jest dost�pny. Kto� dotar�... A jak si� o tym przekonasz? Musisz odczu�, my�lenie tu nie pomo�e. My�lenie zaprowadzi ci� na manowce; musisz odczu�, musisz by� cierpliwy, musisz by� w jego obecno�ci, musisz smakowa�, musisz sta� si� odurzony jego obecno�ci�. I powoli, powoli wszystko stanie si� jasne. Gdy tw�j umys� wyga�nie, wszystko stanie si� jasne. Albo jest Mistrzem, albo nie jest, i b�dzie to objawienie. Je�li jest, mo�esz zanurzy� si� ca�kowicie. Je�li nie jest, musisz ruszy� w drog�. W obu przypadkach dojdziesz do pewnego ko�ca. Czasem mo�e tak si� zdarzy�, �e poczujesz, �e to jest Mistrz, ale nie dla ciebie. Wtedy te� musisz ruszy� w drog�, bo Mistrz mo�e pom�c tylko wtedy, gdy ty i on pasujecie do siebie, gdy waszym przeznaczeniem jest bycie razem, gdy waszym przeznaczeniem jest bycie dla siebie.
Na tym etapie, ogrodu, otwiera si� totalnie inna perspektywa. Jest to punkt, w kt�rym wa�ne staje si� pytanie Kim jestem? a ty nie domagasz si� odpowiedzi. Nie jeste� got�w przyj�� �adnej odpowiedzi z zewn�trz. A Mistrz nie da ci �adnej odpowiedzi. Tak naprawd� zniszczy wszystkie twoje odpowiedzi - to w�a�nie ja tutaj robi�... Zabieram ci wszystkie twoje odpowiedzi, by� pozosta� sam ze swym pytaniem, czysty ze swym pytaniem, dziewiczy ze swym pytaniem.
Gdy pozostaje pytanie, a nie ma odpowiedzi z zewn�trz, zaczynasz zapada� si� wewn�trz siebie. To pytanie jak strza�a przenika do samego �r�d�a twego istnienia - i tam jest odpowied�. I ta odpowied� nie jest werbalna. Nie jest to teoria, kt�r� napotykasz, jest to urzeczywistnienie. Eksplodujesz. Po prostu wiesz. Nie jest to wiedza - wiesz. Jest to doznanie, egzystencjalne. Ten pierwszy cz�owiek jest dogmatyczny, sekciarski. Ten drugi cz�owiek jest filozoficzny. Ten trzeci cz�owiek jest religijny, egzystencjalny.
DOM
A czwartym etapem jest dom. Hindusi zw� go turiya - czwarty stan. W czwartym stanie dotar�e�, dotar�e� do samego rdzenia swego istnienia - dom, o�wiecenie, samadhi, satori, nirwana. Dotar�e� do miejsca, w kt�rym znika Mistrz i ucze�, w kt�rym znika oddany i B�g, w kt�rym znika poszukuj�cy i to, co poszukiwane, w kt�rym znikaj� wszelkie dualizmy. Wykroczy�e� ponad dwa, dotar�e� do jednego.
To jest to miejsce, kt�rego wszyscy szukamy, a jego pi�kno polega na tym, �e ono ju� tu jest. Gdy dotrzesz do domu, stwierdzisz, �e dotar�e� tam, gdzie zawsze by�e�. Patrz�c za siebie z tego domu, roze�miejesz si�. Zobaczysz, �e tej d�ungli nie by�o na zewn�trz, by�a to twoja w�asna nie�wiadomo��. Lasu nie by�o na zewn�trz, by�o to twoje w�asne �nienie. Ogrodu nie by�o na zewn�trz, by�a to twoja w�asna uwa�no��. A tym domem jest twoje w�asne istnienie, satchitanand. To ty, twoja najbardziej wewn�trzna natura, swabhava, tao - nazywaj to jak tylko chcesz. Jest to bez nazwy.
Takie s� te cztery etapy.
Wielb��d - lew - dziecko
Zarathustra dzieli ewolucj� �wiadomo�ci na trzy symbole: wielb��d, lew i dziecko.
Wielb��d to zwierz� juczne gotowe odda� si� w niewol�, nigdy si� nie buntuje. Nie potrafi nawet powiedzie� nie. Jest istot� wierz�c� na s�owo, wyznawc�, zwolennikiem, wiernym niewolnikiem. To
najni�szy poziom ludzkiej �wiadomo�ci.
Lew jest rewolucj�. Pocz�tkiem rewolucji jest �wi�te nie. W �wiadomo�ci wielb��da zawsze jest potrzeba kogo�, kto b�dzie prowadzi� i kto b�dzie m�wi� "powiniene�..." Potrzeba mu dziesi�ciorga przykaza�. Potrzebne mu s� wszystkie religie, wszyscy ksi�a i wszystkie �wi�te pisma, bo sam sobie nie potrafi zaufa�. Nie ma odwagi i nie ma duszy i nie ma t�sknoty do wolno�ci. Jest pos�uszny.
Lew jest t�sknot� do wolno�ci, pragnieniem zniszczenia wszystkich wi�zie�. Lew nie potrzebuje �adnego lidera - sam sobie wystarcza. Nikomu nie pozwoli nakazywa� "b�dziesz..." - jest to uraz� dla jego dumy. Mo�e on tylko powiedzie�: "ja to zrobi�". Lew jest odpowiedzialno�ci� i ogromnym wysi�kiem wyzwolenia si� z wszelkich �a�cuch�w.
Ale i lew nie jest najwy�szym szczytem ludzkiego wzrastania. Najwy�szy szczyt jest wtedy, gdy lew tak�e przechodzi metamorfoz� i staje si� dzieckiem. Dziecko jest niewinno�ci�. Nie jest pos�usze�stwem, nie jest niepos�usze�stwem. Nie jest wiar�, nie jest niewiar� - jest czyst� ufno�ci�, jest �wi�tym tak m�wionym egzystencji i �yciu i temu wszystkiemu, co si� w nim zawiera. Dziecko jest samym szczytem czysto�ci, szczero�ci, autentyzmu, ch�onno�ci i otwarto�ci na egzystencj�. Te symbole s� bardzo pi�kne. Zg��bimy implikacje tych symboli w miar� jak Zarathustra b�dzie je opisywa� - jeden po drugim.
WIELB��D
Wielb��d jest chyba najbrzydszym zwierz�ciem ca�ej egzystencji. Nie mo�na pog��bi� jego brzydoty. Co jeszcze mo�na zrobi�? Taka z niego karykatura. Wygl�da tak, jakby wyszed� prosto z piek�a. Wyb�r wielb��da jako najni�szej �wiadomo�ci jest idealnie trafny. Najni�sza �wiadomo�� w cz�owieku jest kaleka - chce by�
zniewolona. Boi si� wolno�ci, bo boi si� odpowiedzialno�ci. Gotowa jest da� si� objuczy� takim ci�arem, jak to tylko mo�liwe. Cieszy si�, gdy jest obarczana ci�arem. I taka jest najni�sza �wiadomo�� - ob�adowana wiedz�, kt�ra jest zapo�yczona. �aden godny cz�owiek nie pozwoli sobie na obci��anie si� zapo�yczon� wiedz�. Ta ob�adowuje ci� moralno�ci�, kt�r� umarli przekazuj� �ywym, kt�ra jest dominacj� martwych nad �ywymi. �aden godny cz�owiek nie pozwoli, �eby rz�dzili nim umarli.
Najni�sza �wiadomo�� cz�owieka tkwi w ignorancji i nie�wiadomo�ci, nieuwa�no�ci, w g��bokim �nie - gdy� stale podawana jest jej trucizna wierzenia na s�owo, wiary, nigdy nie dopuszcza si� w�tpienia, nawet m�wienia nie. A cz�owiek, kt�ry nie potrafi powiedzie� nie, traci swoj� godno��. I cz�owiek, kt�ry nie potrafi powiedzie� nie... jego tak nic nie znaczy. Czy widzisz te implikacje? Tak ma znaczenie tylko wtedy, gdy wcze�niej potrafi�e� powiedzie� nie. Je�li nie umiesz powiedzie� nie, twoje tak jest bezsilne, nic nie znaczy.
LEW
Dlatego wielb��d musi zmieni� si� w pi�knego lwa, gotowego umrze�, ale nie gotowego da� si� zniewoli�. Nie mo�esz z lwa uczyni� zwierz�cia jucznego. Lew ma tak� godno�� jak� �adne inne zwierz� nie mo�e si� poszczyci�. Nie ma skarb�w, nie ma kr�lestw - jego godno�� tkwi tylko w sposobie bycia - bez l�ku, bez obawy przed nieznanym, got�w powiedzie� nie nawet ryzykuj�c �mier�.
Ta gotowo�� powiedzenia nie, ta buntowniczo��, zmywaj� z niego wszelki brud pozostawiony przez wielb��da - wszelkie �lady i odciski kopyt, jakie zostawi� wielb��d. I dopiero po lwie, po wielkim nie, mo�liwe jest �wi�te tak dziecka.
Dziecko m�wi tak nie dlatego, �e si� boi. M�wi tak dlatego, �e kocha, dlatego, �e ufa. M�wi tak, bo jest niewinne, nie mo�e sobie wyobrazi�, �e mo�e by� oszukane. Jego tak to ogromna ufno��. Nie wynika z l�ku, wynika z g��bokiej niewinno�ci. Tylko to tak mo�e je zaprowadzi� na najwy�szy szczyt �wiadomo�ci, do tego, co nazywam bosko�ci�... Teraz poszukuje ono swojej najwy�szej bosko�ci. �aden b�g nie b�dzie mu wrogiem. Nie b�dzie si� k�ania� �adnemu bogu - samo sobie b�dzie panem. Taki jest duch lwa - absolutna wolno�� z pewno�ci� oznacza wolno�� od boga, wolno�� od tak zwanych przykaza�, wolno�� od �wi�tych pism, wolno�� od jakiejkolwiek moralno�ci narzuconej przez innych ludzi.
Oczywi�cie pojawi si� te� co� w rodzaju cnoty, ale b�dzie to co�, co pochodzi z twego w�asnego, cichego, ma�ego g�osu. Twoja wolno�� przyniesie odpowiedzialno��, ale ta odpowiedzialno�� nie b�dzie narzucona przez kogo� innego... Teraz nie ma kwestii kogokolwiek, kto m�g�by nim rz�dzi�. Nawet B�g nie jest ju� tym, kogo by s�ucha�. Cz�owiek o duchu buntowniczym - a bez buntowniczego ducha metamorfoza nie mo�e nast�pi� - musi rzec: "nie, to moja wola - zrobi� wszystko, co moja �wiadomo�� uzna za s�uszne, i nie zrobi� nic, co moja �wiadomo�� uwa�a za niew�a�ciwe. Poza mym w�asnym istnieniem nie ma dla mnie innego przewodnika. Pr�cz w�asnych oczu, nie b�d� wierzy� �adnym innym oczom - nie jestem �lepy i nie jestem idiot�.
Widz�. My�l�. Medytuj� i sam odnajduj� dla siebie co jest s�uszne, a co jest niew�a�ciwe. Moja moralno�� b�dzie jedynie cieniem mojej �wiadomo�ci."
DZIECKO
Dziecko jest najwy�szym szczytem ewolucji pod wzgl�dem
�wiadomo�ci. Ale dziecko to tylko symbol - nie znaczy to, �e dzieci s� najwy�szym stanem istnienia. Dziecko podano tu symbolicznie, gdy� dziecko nie jest wyuczone. Jest niewinne, a je�li jest niewinne, jest pe�ne zadziwienia, jego dusza t�skni do tego, co tajemnicze. Dziecko to pocz�tek, przygotowanie - i �ycie zawsze powinno by� pocz�tkiem i zawsze uciech� i zabaw�, zawsze �miechem, nigdy powag�. �wi�te tak jest potrzebne, ale to �wi�te tak mo�e przyj�� dopiero po �wi�tym nie. Wielb��d zawsze m�wi tak, ale jest to tak niewolnika. On nie potrafi powiedzie� nie. Jego tak nie ma �adnej warto�ci. Lew m�wi nie! Ale nie potrafi powiedzie� tak. Sprzeciwia si� to jego w�asnej naturze. Przypomina mu wielb��da. Jako� wyzwoli� si� od wielb��da i powiedzenie tak zn�w mu przypomina - zrozumia�e - tak wielb��da i niewol�. Nie, to zwierz� w wielb��dzie nie potrafi powiedzie� nie. W lwie - mo�e powiedzie� nie, ale nie jest w stanie powiedzie� tak.
Dziecko nic nie wie o wielb��dzie, nic nie wie o lwie. To dlatego Zaratustra powiada: "Dziecko jest niewinno�ci� i zapomnieniem..." Jego oczy s� czyste i ma ono wszelki potencja�, by powiedzie� nie. Skoro tego nie m�wi, to dlatego, �e ufa - nie dlatego, �e si� boi. Nie z l�ku, ale z ufno�ci. A gdy tak pochodzi z ufno�ci, jest to najwi�ksza metamorfoza, najwi�ksza przemiana, na jak� mo�na mie� nadziej�. Te trzy symbole s� pi�kne i warto je pami�ta�. Pami�taj, �e jeste� tu, gdzie wielb��d, i �e musisz sta� si� lwem, i pami�taj, �e nie wolno ci zatrzyma� si� na lwie. Musisz p�j�� jeszcze dalej, ku nowemu pocz�tkowi, ku niewinno�ci i �wi�temu tak - ku dziecku. Prawdziwy m�drzec na powr�t staje si� dzieckiem.
Kr�g si� zamyka - od dziecka, zn�w po dziecko. Ale r�nica jest ogromna. Dziecko jako takie jest w ignorancji. B�dzie musia�o sta� si� wielb��dem, lwem, i wr�ci� potem do dziecka - ale to dziecko nie jest tym samym dawnym dzieckiem, gdy� nie jest w ignorancji. Musi przej�� przez wszystkie doznania �ycia - niewol�, wolno��, bezsilne tak, dzikie nie - a jednak wszystko to zapomni. Nie jest to ignorancja, ale niewinno��. Tamto pierwsze dziecko by�o pocz�tkiem podr�y. Drugie dzieci�stwo jest dope�nieniem podr�y.. Pierwsze narodziny s� narodzinami cia�a, drugie s� narodzinami �wiadomo�ci. Pierwsze narodziny czyni� ci� cz�owiekiem, drugie narodziny czyni� ci� bogiem.
Student - ucze� - oddany - Mistrz
S� takie cztery etapy, kt�re trzeba zrozumie�.
Pierwszy - student - przychodzi do mistrza, ale nigdy do mistrza nie dociera. Dociera tylko do nauczyciela. Mo�e to by� ten sam cz�owiek, ale student nie jest got�w do przemiany, do odrodzenia si�. Przyszed�, by posi��� nieco wi�cej wiedzy. Chce sta� si� nieco bardziej wyuczonym. Ma pytania, ale te pytania s� jedynie intelektualne, nie s� egzystencjalne. Nie dotycz� jego �ycia, nie s� kwesti� �ycia i �mierci. Cz�owiek tego rodzaju mo�e w�drowa� od jednego mistrza do drugiego zbieraj�c s�owa, teorie, systemy, filozofie. Mo�e sta� si� bardzo efektywny, mo�e sta� si� wielkim punditem, ale nie wie nic. Jest to co�, co trzeba zrozumie�. Jest wiedza - mo�esz jej mie� tyle, ile chcesz, a nadal pozostaniesz ignorantem. I jest ignorancja, kt�ra tak naprawd� jest niewinno�ci� - nic nie wiesz, a jednak dotar�e� do takiego miejsca, gdzie wszystko jest znane. Jest wi�c wiedza, kt�ra jest ignorancj�, i jest ignorancja, kt�ra jest m�dro�ci�. Studenta interesuje wiedza.
Ale czasem tak jest, mo�esz przyj�� do mistrza jako student, ot, z samej ciekawo�ci, i mo�esz zosta� pochwycony jego charyzm�, mo�esz zosta� pochwycony jego oczami, mo�esz zosta� pochwycony biciem jego serca. Przyszed�e� jako student, ale przechodzisz do drugiego etapu - stajesz si� uczniem.
Student niepotrzebnie w�druje z miejsca na miejsce, od jednego �wi�tego pisma do innego. Wiele zbiera, ale wszystko to s� �mieci. Kiedy wyjdzie z tego kokonu bycia studentem i stanie si� uczniem, b��dzenie ustaje - harmonizuje si� z mistrzem. Sam tego nie wiedz�c, ulega przemianie. Dowie si� o tym dopiero p�niej, �e wszystko si� zmienia. Te same sytuacje, wobec kt�rych stawa� w przesz�o�ci, teraz przyjmuje ca�kiem inaczej.
W�tpliwo�ci znikaj�, racjonalno�� zdaje si� by� dziecinn� zabaw�. �ycie jest o wiele g��bsze, tak bardzo, �e nie mo�na tego zawrze� w s�owach. Gdy student staje si� uczniem, zaczyna s�ysze� co�, co nie zosta�o wypowiedziane - pomi�dzy s�owami... pomi�dzy zdaniami... w przerwach, gdy mistrz nagle si� zatrzymuje... ale porozumienie trwa.
Ucze� to wielki krok naprz�d w por�wnaniu ze studentem.
W przesz�o�ci, w czasach Upaniszad�w, szko�y tajemne istniej�ce w Indiach nazywane by�y gurukula. S�owo bardzo znacz�ce - oznacza ono "rodzina mistrza". Nie jest to zwyk�a szko�a, studium czy uniwersytet. Nie jest to kwestia jedynie uczenia si�, jest to kwestia bycia w mi�o�ci. Nie oczekuje si� od ciebie, aby� by� w mi�o�ci ze swoim nauczycielem na uniwersytecie.
Ale w gurukula, gdzie rozkwita�y Upaniszady, by�a to rodzina mi�o�ci. Kwestia uczenia si� by�a drugorz�dna, istotna by�a kwestia istnienia. Nie jest wa�ne ile wiesz, wa�ne jest na ile jeste�. A mistrz nie jest zainteresowany dokarmianiem twojego biokomputera, umys�u. Nie b�dzie powi�ksza� twojej pami�ci, bo jest to bezu�yteczne. To mo�e dokona� maszyna, a maszyna mo�e to zrobi� nawet lepiej od ciebie.
Komputer mo�e robi� to, czego ludzka pami�� nie potrafi dokona�. Jeden komputer mo�e pomie�ci� ca�� bibliotek�. Nie musisz czyta� - wystarczy, �e zapytasz komputer, a on da ci odpowied�. I bardzo rzadko zdarza si�, aby co� sta�o si� nie tak, gdy wysi�dzie elektryczno�� lub wyczerpi� si� baterie.
Mistrza nie interesuje uczynienie z ciebie komputera. Interesuje go uczynienie z ciebie �wiat�a dla ciebie samego, autentycznego istnienia, istnienia nie�miertelnego - nie tylko wiedzy, nie tylko tego, co inni powiedzieli, ale twojego prze�ycia.
Gdy ucze� zbli�a si� do mistrza coraz bardziej, nastaje pewien punkt przemiany: ucze� staje si�, w pewnej chwili, oddanym. Ka�dy z tych etap�w ma w sobie pewne pi�kno.
Stanie si� uczniem by�o wielk� rewolucj�, ale to nic wobec stania si� oddanym. W jakim momencie ucze� przemienia si� i staje si� oddanym? Tak bardzo �ywi go energia mistrza, jego �wiat�o, jego mi�o��, jego �miech, sama jego obecno�� - a on nic nie mo�e da� w zamian. Przychodzi chwila, gdy zaczyna odczuwa� tak ogromn� wdzi�czno��, �e po prostu chyli g�ow� do st�p mistrza. Nie ma nic innego, co m�g�by da�, opr�cz siebie. Od tej chwili jest on niemal cz�ci� mistrza. Jest w g��bokiej synchroniczno�ci z sercem mistrza. Jest to wdzi�czno��, bycie pe�nym podzi�kowania.
A czwarty etap przychodzi wtedy, gdy staje si� on jednym z mistrzem. Jest taka opowie�� o Rinzai. Niemal dwadzie�cia lat �y� on ze swym mistrzem, a pewnego dnia przyszed� i usiad� na miejscu mistrza. Przyszed� mistrz - spojrza� na Rinzai siedz�cego na jego miejscu. Po prostu podszed� i usiad� tam, gdzie zwyk� by� siada� Rinzai. Nic nie zosta�o powiedziane, ale wszystko zosta�o zrozumiane. Wszyscy byli zadziwieni - "Co si� dzieje?" W ko�cu Rinzai rzek� do mistrza: * Czy nie czujesz si� ura�ony? Czy nie zniewa�y�em ci�? Czy w jaki� spos�b nie okaza�em niewdzi�czno�ci?
Mistrz roze�mia� si�.
* Teraz sta�e� si� mistrzem. Dotar�e� do domu - rzek�. - Od studenta do ucznia, od ucznia do oddania, a od oddania do bycia mistrzem. Ogromnie si� ciesz�, �e mo�esz mie� udzia� w mojej pracy Teraz nie musz� przychodzi� tu codziennie, wiem, �e jest kto� jeszcze z t� sam� aur�, tym samym aromatem.
* A naprawd� to by�e� bardzo leniwy. To powinno sta� si� trzy miesi�ce temu, nie mo�esz mnie oszuka�. Od trzech miesi�cy czuj�, �e ten cz�owiek niepotrzebnie trzyma moje stopy. Mo�e usi��� na tym miejscu, a dla odmiany teraz ja mog� trzyma� jego stopy. Zebranie odwagi zaj�o ci trzy miesi�ce.
* M�j Bo�e - rzek� Rinzai - a ja my�la�em, �e nikt o tym nie wie, �e to by�o tylko wewn�trz mnie. A ty podajesz mi dok�adn� por� kiedy to si� sta�o. Tak, to by�o trzy miesi�ce temu. By�em leniwy i nie mia�em do�� odwagi. Zawsze my�la�em, �e to jest niew�a�ciwe, �e wygl�da to nieodpowiednio.
* Gdyby� zaczeka� jeszcze jeden dzie� - odrzek� mistrz - uderzy�bym ci� w g�ow�. Trzy miesi�ce to do�� czasu na podj�cie decyzji, a ty nie zadecydowa�e�... egzystencja zadecydowa�a.
By�em nauczycielem na uniwersytecie. Opu�ci�em uniwersytet z tego tylko powodu, �e zatrzymuje si� on na pierwszym etapie. �aden uniwersytet nie wymaga by� sta� si� uczniem, kwestia bycia oddanym czy mistrzem po prostu nie istnieje. I s� �wi�tynie, kt�re nie czyni�c ci� studentem czy uczniem, po prostu narzucaj� ci oddanie - kt�re b�dzie fa�szywe, nie b�dzie mia�o korzeni. A na ca�ym �wiecie, w ko�cio�ach, synagogach, �wi�tyniach, s� oddani - nic nie wiedz�c o byciu uczniem, stali si� uczniami, stali si� oddanymi.
Szko�a tajemna jest bardzo systematycznym spotkaniem z
cudowno�ci�.
A cudowno�� jest wsz�dzie wok� ciebie, i wewn�trz, i na zewn�trz. Potrzeba tylko pewnego systemu. Mistrz po prostu dostarcza pewnego systemu, aby� m�g� powoli wej�� na g��bsze wody, a w ko�cu przej�� do tego etapu, w kt�rym znikasz w oceanie - sam stajesz si� oceanem.
Siedem czakr - jedno��
Cz�owiek rodzi si� przebudzony, a potem zasypia. Cz�owiek rodzi si� jedno�ci�, a potem staje si� wielo�ci�. Cz�owiek rodzi si� jako indywidualno��, a potem zasypia i �ni, �e jest t�umem. To jest ca�y problem, ca�e zadanie, ca�e wyzwanie �ycia. Trzeba to zrozumie�. Takie jest to poszukiwanie: szukamy tego, czym pierwotnie byli�my. Szukamy tego czym naprawd� jeste�my. Szukamy tego, czego ani na jedn� chwil� nie zagubili�my, tylko zapomnieli�my; przestali�my o tym pami�ta�. By� mo�e jest to takie oczywiste, i dlatego przestali�my o tym pami�ta�.
Jezus powiada: "Dop�ki zn�w nie staniecie si� jak dzieci nie wejdziecie do mojego Kr�lestwa Bo�ego." Jego wskazanie jest wyra�ne. Dop�ki nie odzyskasz swej pierwotno�ci, dop�ki zn�w nie pod��ysz do pierwotnego �r�d�a... Pewnego wieczoru poszukuj�cy zapyta� Jezusa: "Co mam robi�, by pozna� Boga?" I Jezus rzek�: "Dop�ki nie narodzisz si� na nowo, nie poznasz go." Trzeba doj�� do tego pierwotnego �r�d�a w kt�rym byli�my wtedy, gdy si�
urodzili�my.
Legenda powiada, �e Jezus odm�wi� uczenia si� alfabetu, liter. Nie pozwoli� nauczycielom omawia� beta - dwa, dop�ki nie mogli wyja�ni� znaczenia alfa - jedno�ci, tak, by by� zaspokojony. A oni, rzecz jasna, nie potrafili go wyja�ni�. Jeden jest liczb�, na kt�rej opiera si� ca�a arytmetyka; jeden jest liczb�, na kt�rej opiera si� ka�dy cz�owiek, ca�y wszech�wiat, koncepcja Boga, rzeczywisto�ci. I dziecko Jezus ��da�o: "Dok�d nie wyja�nicie znaczenia jedno�ci, nie zajm� si� kolejn� liter� alfabetu. Najpierw powiedzcie mi czym jest alfa, dopiero wtedy b�d� gotowy, aby przej�� do dwojga, beta." Poniewa� nie zdo�ano mu wyja�ni�, odm�wi� p�j�cia do szko�y. Zapisk�w tego nie ma w ewangeliach chrze�cija�skich, poniewa� wiele rzeczy nie zosta�o zapisanych w ewangeliach chrze�cija�skich. Ale to jest jedna z najstarszych tradycji esse�skich. Przekazywana by�a, ta opowie��, z mistrza na ucznia, przez stulecia. Jest to jedna z najbardziej znacz�cych opowie�ci o Jezusie: jego naleganie, �e najpierw trzeba pozna� jedno��, bo jedno�� jest podstaw� wszystkiego.
Gdy jeste� przebudzony, jeste� jedno�ci�. Gdy zasypiasz, stajesz si� wielo�ci�. Zauwa�y�e� to? We �nie tyle r�l odgrywasz jednocze�nie. Rankiem, gdy si� budzisz, jeste� jedno�ci�. We �nie jeste� tym, kt�ry �ni, jeste� tym, co jest �nione; jeste� kierownikiem snu, jeste� aktorem, jeste� opowie�ci�, jeste� scen� i jeste� te� publiczno�ci�. Stajesz si� wielo�ci�, ulegasz rozpadowi, stajesz si� t�umem. We �nie przestajesz by� jedno�ci�. Gdy budzisz si�, nagle kierownik, aktor, opowie��, scena, dramat, publiczno��, to, co jest �nione i ten, kto �ni, wszystko znika w jednej jedno�ci. Hindusi nazywaj� ca�y ten �wiat krain� snu, maya. �pimy bardzo g��boko. Dlatego poszukiwanie jedno�ci, albo poszukiwanie uwa�no�ci jest tym samym; bo staj�c si� uwa�nym, stajesz si� jedno�ci� - albo, staj�c si� jedno�ci� stajesz si� uwa�ny.
Wyja�ni� ci teraz jak na tyle sposob�w, na miliony sposob�w poszukujemy jedno�ci. Rodzi si� dziecko. Jego pierwsze
funkcjonowanie w �wiecie jest przez jedzenie, jego pierwsze funkcjonowanie w �wiecie jest przez wch�oni�cie materii. Poszukiwanie zacz�o si�: materia chce spotka� si� z materi�. Materia chce by� w organicznej jedno�ci z inn� materi�; materia przyci�ga materi�, �ci�ga materi�. To pierwsza mi�o��: jedzenie. Jedzenie daje dziecku pierwszy orgazm. Gdy po zjedzeniu posi�ku lub wypiciu wody czujesz zaspokojenie, to zaspokojenie jest uczuciem jedno�ci. Materia z zewn�trz zosta�a wch�oni�ta do wewn�trz, wn�trze spotka�o si� z zewn�trzem. To spotkanie nie jest bardzo g��bokie, nie mo�e by�, jest spotkaniem materii; jest bardzo powierzchowne - a jednak jest.
Hindusi nazywaj� to pierwsz� czakr�, muladhar. Wielu jest ludzi, kt�rzy �yj� w pierwszej czakrze. Po prostu stale jedz� i wydalaj�. Ca�e ich �ycie to nic innego, tylko wch�anianie materii i wyrzucanie materii na zewn�trz, ich �ycie jest bardzo mechaniczne. Jest bardzo, bardzo w�skie, ma�y tunel. Muladhar jest najmniejszym otworem w twoim istnieniu, przez kt�ry �wiat�o wchodzi w ciebie, a ty wchodzisz do egzystencji. Najmniejszym otworem jest muladhar, pierwszy o�rodek. Zaczyna on funkcjonowa�, bo dziecko musi prze�y�; najpierw musi przyj�� pokarm, inaczej by umar�o. Jest to �rodek zapewniaj�cy przetrwanie, ale cz�owiek nie powinien �y� aby je��. Je�eli �yjesz tylko po to, aby je��, w og�le nie �yjesz. Po prostu czekasz na �mier�. I wybra�e� bardzo ma�� przyjemno��, bardzo zwyczajn� przyjemno��, jedynie drobne pocieszenie, i na tej ma�ej przyjemno�ci ko�czysz. A woko�o s� ogromne mo�liwo�ci... Przyjrzyj si� swemu �yciu. Je�li jeste� zbyt przywi�zany do jedzenia, sta� si� nieco uwa�niejszy. To pierwsze poszukiwanie jedno�ci. Teraz nawet fizycy, kilku szalonych fizyk�w m�wi, �e atomy s� razem, bo kochaj� si�. S�owo mi�o�� nie jest dobre, wygl�da na
antropomorficzne; teraz jednak kilku fizyk�w ma do�� odwagi, by powiedzie�, �e co� ono wyja�nia. I trzeba je stosowa�, bo wygl�da na to, �e innego wyja�nienia nie ma. Dlaczego elektrony, neutrony i protony s� razem? Sk�d to bycie razem? Musi istnie� jaki� rodzaj wi�zi, pewne przyci�ganie. Musi by� pewna jedno��, musi trwa� pewien romans, na najni�szym poziomie, ale musi by� jaki� romans, inaczej dlaczego one si� nie rozejd�? Mo�na nazwa� to grawitacj�, mo�na nazwa� to magnetyzmem, mo�na nazwa� to polem
magnetycznym, jak tylko chcesz, ale mi�o�� wydaje si� by� najlepszym s�owem, bo mo�e wyja�ni� ca�y zakres, od najni�szego do najwy�szego.
Mi�o�� wydaje si� by� s�owem najbardziej ekonomicznym, zawiera si� w nim ca�y zakres. Kiedy jesz i za bardzo ulegasz obsesji jedzenia, trzymasz si� po prostu pierwszej lekcji mi�o�ci: elektrony, protony, neutrony przyci�gaj� si� wzajemnie, twoje cia�o przyci�ga inne cia�o-materi� z zewn�trz. Oczywi�cie jest pewne spe�nienie, bo zawsze, gdy jest jedno��, jest spe�nienie, jest zadowolenie, ale jest ono bardzo niskie, najni�sze. Cz�owiek powinien nauczy� si� wychodzi� poza nie. Dlatego wszystkie religie ucz� znaczenia postu.
Post nie oznacza g�odowania, post nie oznacza, �e musisz zabi� swoje cia�o, �e musisz by� niszcz�cy, nie. Post oznacza jedynie: daj tylko tyle, ile trzeba, nie wi�cej, aby� m�g� by� dost�pny na drugiej p�aszczy�nie; b�dziesz m�g� sta� si� dost�pny drugiemu o�rodkowi. Je�li jeste� zbyt opanowany obsesj� jedzenia, jedzenie zamknie ci�; b�dziesz tylko materi�. Nie trzeba zbyt przywi�zywa� si� do jedzenia, i nie trzeba te� zbyt przywi�zywa� si� do postu. Wtedy osi�ga si� r�wnowag�. A wzrastanie nast�puje tylko poprzez r�wnowag�. Drugim o�rodkiem jest svadhisthan. Kiedy dziecko jest zdrowe, szcz�liwe, i jego cia�o jest ca�e, zaczyna dominowa�. W dziecku pojawia si� pragnienie dominowania, dziecko staje si� politykiem. Zaczyna u�miecha� si� do ludzi, bo poznaje, �e gdy u�miechasz si�, ludzie ulegaj� twojemu wp�ywowi. Zaczyna p�aka�, krzycze�, bo poznaje, �e p�aczem i krzykiem mo�esz manipulowa� matk�, ojcem, rodzin�. Gdy potrzeby fizyczne dziecka zostan� zaspokojone, pojawia si� nowa potrzeba, kt�ra jest �yciowo wa�n� potrzeb� - dominowanie. To zn�w jest d��enie do wprowadzenia jedno�ci, jedno�ci tego, co podlega dominacji, i tego, kt�ry dominuje.
Zawsze, gdy nad kim� panujesz, stajesz si� w pewien spos�b jedno�ci� z nim. Zawsze, gdy kto� poddaje si� tobie, albo ty poddajesz si� komu�, w pewien spos�b stajecie si� jedno�ci�. Dlatego na ca�ym �wiecie ludzie pr�buj� panowa� nad innymi: �ony chc� panowa� nad m�ami, m�owie pr�buj� panowa� nad �onami, rodzice pr�buj� panowa� nad dzie�mi, dzieci usi�uj� panowa� nad rodzicami, ka�dy na sw�j spos�b. Ca�y �wiat pr�buje panowa�. Je�eli w�a�ciwie to zrozumiesz, to r�wnie� jest poszukiwaniem jedno�ci.
Zawsze, gdy kogo� pokonasz i stajesz si� osob� dysponuj�c� moc� posiadania, wch�on��e� tego cz�owieka do swojego istnienia. Jego �yciowo�� zosta�a wch�oni�ta, jego �yciowa energia sta�a si� jedno�ci� z tob�. Ten otw�r jest nieco wi�kszy ni� pierwszy, jest to wi�ksze otwarcie. Cz�owiek z obsesj� jedzenia jest bardziej zamkni�ty ni� cz�owiek z obsesj� w�adzy: przynajmniej przebywa z lud�mi. B�dzie mia� w �yciu relacje mi�dzyludzkie pewnego typu: niezbyt dobre, gdy� relacja oparta na dominowaniu nie mo�e by� bardzo dobra, przede wszystkim jest pe�na przemocy, agresywna, brzydka, ale jednak jest to pewien rodzaj relacji.
Politycy �yj� w drugim o�rodku. �ar�oki �yj� w pierwszym, politycy w drugim, a potem jest trzeci, manipura; m�czyzna i kobieta chc� spotka� si�, sta� si� jedno�ci�. W Biblii powiedziano: B�g stworzy� Adama na sw�j obraz. Trzeba zrozumie� pewn� kwesti�. Adam musia� by� obojgiem, Adam musia� by� i Adamem i Ew�, inaczej Ewa nie mog�aby by� wyj�ta z Adama. W pierwotnym tek�cie hebrajskim u�yto takich s��w, kt�re wszystko wyra�nie obja�niaj�: B�g stworzy� Adama-Ew� w jednym istnieniu. To pierwotnie stworzone istnienie nie by�o ani m�czyzn�, ani kobiet�, by�o jednym i drugim. Nie by�o to ani "on" ani "ona" by�a jedno��. Tylko z tej jedno�ci B�g m�g� wzi�� oddzieln� kobiet�.
Je�li spytasz naukowc�w, powiedz�, �e gdy dziecko dorasta w �onie matki, przez par� miesi�cy nie jest ani ch�opcem, ani dziewczynk�, jest cia�em. Stopniowo pojawiaj� si� cechy rozr�niaj�ce, staje si� ono albo ch�opcem, albo dziewczynk�. Pierwotna kom�rka, ameba, jest zarazem m�ska i �e�ska, nie jest jeszcze podzielona. Zatem powiedzenie, �e B�g stworzy� Adama, nie jest w�a�ciwe. Moja sugestia jest taka: B�g stworzy� Adama-Ew�, a potem podzieli� ich na dwie oddzielne istoty. Wraz z tym podzia�em pojawi�o si� wielkie pragnienie spotkania tej drugiej osoby.
Ka�dy m�czyzna szuka kobiety, i ka�da kobieta szuka m�czyzny Szukamy przeciwie�stwa, biegunowego przeciwie�stwa. Bez tej drugiej osoby, zdaje si�, jakby czego� brakowa�o; bez tej drugiej osoby, �ycie wydaje si� by� niespe�niaj�ce; bez tej drugiej osoby, zdaje si�, �e jeste� po�ow�, nie ca�o�ci�. St