1139
Szczegóły |
Tytuł |
1139 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1139 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1139 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1139 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Relacja doros�y-dziecko w opiece zast�pczej
Judit Falk, Myriam David, Maria Vincze, Vida Ma!ek-Ybnan
Relacja doros�y-dziecko w opiece zast�pczej
Redaktor Maria Koiankiewicz
T�umaczenie
Aleksandra R�czka
Zofia Szymanowska
Anna Sikorska
Dom Ma�ych Dzieci im. ks. C.R Baudouin*
Wydawnictwo Akademickie "�ak"
Warszawa 1999
Redaktor
J�zef Marek �niecinski
Opracowanie graficzne El�bieta Malik
Korekta Ewa R�y cka
Copyright by wydawnictwo "�ak" and Maria Kolankiewicz
Tytu� dotowany przez Ministerstwo Edukacji Narodowej Centralny O�rodek Doskonalenia
wydawnictwo Akademickie "�ak" Teresa i J�zef �nieci�scy 02-127 Warszawa, uL Mo�dawska
tel./fax 822-82-67
Druk i oprawa:
Od redakcji
Problemem, wobec kt�rego stajemy ju� w pierwszym dniu pracy z dzie�mi i
kt�ry jest najwa�niejszy w domu ma�ych dzieci jest ustalenie i utrzymanie odpowiedniej relacji mi�dzy dzie�mi a doros�ymi. Relacji, kt�ra odpowiada na potrzeby i stanowi podstaw� rozwoju dla ka�dego dziecka, a tak�e jest �r�d�em satysfakcji i kompetencji wychowawczych opiekun�w.
W przypadku plac�wki opieku�czej problem relacji doros�y-dziecko jest bardziej z�o�ony, poniewa� mamy do czynienia z dzie�mi oddzielonymi od rodzic�w, o kt�rych jednak - bez wzgl�du na cz�stotliwo�� i jako�� ich kontakt�w z dzieckiem -nie mo�emy zapomina�. Relacja doros�y-dziecko w opiece zast�pczej jest zatem relacj� opiekunka-dziecko-rodzice, nawet wtedy, gdy rodzice s� nieobecni i dopiero przysz�o�� okre�li, czy dziecko powr�ci do rodziny naturalnej, czy jej miejsce zajmie rodzina adopcyjna. Zatem zwi�zek opiekunki z dzieckiem nie jest wy��czny, zawsze musi istnie� w nim miejsce dla relacji dziecka z rodzicami naturalnymi b�d� adopcyjnymi.
Innym problemem istotnym w wychowaniu dzieci poza rodzin� jest osobista historia ka�dego dziecka. Opiekuj�c si� dzieckiem w domu dziecka lub w zast�pczej rodzinie preadopcyjnej, zobowi�zani jeste�my do troski o zachowanie ci�g�o�ci jego historii, do dba�o�ci o to, aby konieczne zmiany w �yciu dziecka odbywa�y si� w spos�b �agodny, nie traumatyczny, to znaczy, aby dziecko by�o do nich w�a�ciwie przygotowane. Jest to trudne, poniewa� cz�sto zdarza si�, �e nie znamy przesz�o�ci dziecka i nie jeste�my pewni jego przysz�o�ci. Ale �wiadomo�� znaczenia zmian w �yciu ma�ego dziecka oraz konsekwencji zerwania wi�zi i zaburze� procesu pierwotnego przywi�zania obliguje nas do podejmowania wysi�k�w w celu zapewnienia dziecku jak najlepszych warunk�w w tym okresie.
Dlatego w�a�nie problem doros�y-dziecko sta� si� tematem drugiego zeszytu M%/e &MC&O M/ p&KHhfce adresowanego do pracownik�w dom�w ma�ych dzieci, zast�pczych rodzin pre-adopcyjnych, o�rodk�w adopcyjnych, a tak�e innych instytucji zajmuj�cych si� problematyk� opieki zast�pczej. Znalaz�y si� w nim teksty Judit Falk - pediatry, Genevieve Appell - psychologa i Myriam David - psychiatry dzieci�cego, kt�re prowadzi�y szkolenia kadry dom�w ma�ych dzieci, jakie odbywa�y si� od 1995 roku w Warszawie. Teksty te opisuj� metody wypracowane w Instytucie Emmi Pikler, kt�rego przedstawicielka, te� pediatra - Maria Vincze omawia system "opiekunki odpowiedzialnej". Ostatni tekst opowiada o tymczasowym pobycie dziecka w zast�pczej rodzinie preadopcyjnej. Jest to forma opieki, kt�ra cho� ma�o rozpowszechniona, istnieje te� w Polsce i jest nadzieja, �e stanie si� alternatyw� dla dom�w ma�ych dzieci. Seria Mgfe &!ec&o powsta�a z inicjatywy kadry dom�w ma�ych dzieci i jest merytorycznym dope�nieniem og�lnopolskich spotka� w tym gronie. Za pomoc i wsparcie finansowe dzi�kujemy Ministerstwu Edukacji Narodowej oraz Centralnemu O�rodkowi Doskonalenia Nauczycieli.
M'.'
Judit Falk
pediatra, Instytut Emmi Pikler
Budapeszt
Relacja dziecko-doros�y � ' w domu ma�ych dzieci: szacunek, bezpiecze�stwo, autonomia
Dzieci wychowywane w domu ma�ych dzieci potrzebuj� sta�ych, intymnych i serdecznych zwi�zk�w z ograniczon� liczb� doros�ych. Relacja opiekunka-dziecko, mimo �e powinna poniek�d zast�pi� zwi�zek z matk�, r�ni si� w swych zasadniczych cechach od zwi�zku matka-dziecko. Uznanie mo�liwo�ci dziecka i jego prawa do autonomicznej aktywno�ci zmienia spojrzenie doros�ego na dziecko.
Donios�e do�wiadczenia pierwszych tygodni, miesi�cy i lat �ycia dziecka mog� zosta� zintegrowane w jego kszta�tuj�cej si� osobowo�ci tylko wtedy, gdy dziecko odbiera wra�enia i prze�ywa wszystkie do�wiadczenia w ramach stabilnego systemu wi�zi interpersonalnych. �wiadomo�� siebie samego, swojej osobowej to�samo�ci i indywidualnej integralno�ci mo�e wytworzy� si� w dziecku jedynie w sytuacji, gdy wszystko, co go dotyczy, dzieje si� w ramach stabilnej relacji opartej na rzeczywistej wymianie, kt�ra pozwala dziecku u�wiadomi� sobie obecno�� osoby opiekuj�cej si� nim, jak i swe w�asne istnienie.
Taki system relacji jest konieczny dla bezpiecze�stwa uczuciowego dziecka, aby mog�o ono znie�� nieuniknione frustracje, konieczne do osi�gni�cia dojrza�ej osobowo�ci, by - poprzez na�ladownictwo i identyfikacj� - mog�o przyswoi� sobie system warto�ci przyj�ty w spo�ecze�stwie, normy os�dzania, zachowania si� oraz system zakaz�w. Si�a i sta�o�� cech moralnych dziecka
zale�� od sta�o�ci i g��boko�ci zwi�zk�w ��cz�cych je z osob�, kt�ra daje mu bezpiecze�stwo uczuciowe i s�u�y za mode�, z kt�rym si� ono identyfikuje.
Aby niemowl�ta i dzieci wychowywane w domu ma�ych dzieci mia�y mo�liwo�� kszta�towania osobowo�ci o w�a�ciwej strukturze oraz prze�ywania harmonijnego rozwoju uczuciowego i umys�owego, potrzebuj� one sta�ych i ci�g�ych relacji, intymnych i serdecznych, z bardzo ograniczon� liczb� w�a�ciwie dobranych os�b doros�ych, oraz znacz�cej relacji z jedn� osob� doros�� na sta�e zwi�zan� z dan� instytucj� wychowawcz�.
Jednym z g��wnych warunk�w ochrony zdrowia psychicznego dzieci wychowywanych w domu dziecka jest unikanie rotacji os�b zajmuj�cych si� dzie�mi. Cz�ste zmiany os�b sprawiaj�, �e kontakty z dzie�mi staj� si� powierzchowne, za� zabiegi piel�gnacyjne - bezosobowe. Gdy du�a liczba os�b doros�ych dzieli si� opiek� nad jednym dzieckiem, �adna z nich nie sp�dza z nim dostatecznie du�o czasu, aby dobrze je pozna� i mie� do niego indywidualne podej�cie. Opiekunka, kt�ra z powodu niew�a�ciwego planu pracy lub z innych przyczyn pracuje z coraz to innymi dzie�mi, nie mo�e pozna� �adnego dziecka, kt�re jest jej powierzone. Je�eli jest ona zr�czna i kompetentna, to mo�e przyci�gn�� wzrok jednego dziecka, u drugiego wywo�a� u�miech, a z kolei na trzecie mie� jakie� oddzia�ywanie czy uzyska� jego wsp�prac�. Pracuj�c z ca�� grup� dzieci, mo�e ona osi�gn�� nawet atmosfer� spokoju i ciszy. Nie zauwa�a ona jednak, �e brak jej rzeczywistego kontaktu z pojedynczym dzieckiem, i �e prawdziwe relacje z dzie�mi nie zosta�y nawi�zane. Nawet je�li powstaj� interakcje mi�dzy opiekunk� a dzie�mi, to s� one najcz�ciej ubogie i stereotypowe. Opiekunka nie zna zwyczaj�w dzieci, a dzieci nie znaj� jej zwyczaj�w. Nie odbiera ona ich sygna��w, nie rozumie ich, nie rozpoznaje ich gest�w i nie odr�nia p�aczu, nie potrafi dostosowa� swoich stara� do indywidualnych potrzeb dzieci. Powoduje to, �e dzieci coraz rzadziej i w spos�b coraz ubo�szy manifestuj� swoje potrzeby.
Praca opiekunki staje si� mechaniczna i rutynowa, postawa jej jest bezosobowa i cz�sto oboj�tna.
Je�eli natomiast opiekunka zajmuje si� stale niewielk� liczb� dzieci - najwy�ej o�miorgiem - to dzi�ki wzajemnej znajomo�ci opieka ta ma charakter bardziej indywidualny i bierze pod uwag� sygna�y i reakcje poszczeg�lnych dzieci.
Relacja opiekunka-dziecko w domu dziecka, jakkolwiek ma zast�pi� relacj� dziecka z matk�, r�ni si� zasadniczo od relacji matka-dziecko. Inne s� �r�d�a, motywacje, odmienne s� elementy sk�adowe tej relacji i r�wnie� inna jej przysz�o��. Wymaganie, aby postawa opiekunki by�a podobna do instynktownej postawy matki, niesie ze sob� pewne zagro�enia.
Relacje oparte na instynktownych uczuciach, bogate w spontaniczno��, mimo �e wydaj� si� bardzo owocne, budz� pewien niepok�j tak u dzieci, jak u opiekunki. Opiekunka, kt�ra opieraj�c si� na w�asnych uczuciach, z �atwo�ci� budzi w dziecku potrzeby i ��dania emocjonalne niemo�liwe do zaspokojenia, powoduje u dziecka przykry zaw�d i bolesn� frustracj�. Ona sama r�wnie� czuje niew�a�ciwo�� tej sytuacji i do�wiadcza wyrzut�w sumienia ze wzgl�du na niemo�no�� zaspokojenia pragnie� wzbudzonych przez ni� w niekt�rych dzieciach, jak r�wnie� w stosunku do innych dzieci, kt�rych nie mog�a obdarzy� tym samym uczuciem. Jej poczucie winy i niepok�j wyra�aj� si� cz�sto poprzez niecierpliwo�� i agresj�. Ponadto ewentualne odej�cie dziecka obdarzonego przez ni� niekontrolowanym, emocjonalnym uczuciem, powoduje u niej powstanie bolesnej frustracji, kt�ra utrudnia jej, je�li wr�cz nie uniemo�liwia, serdeczne zwr�cenie si� ku innym dzieciom. W obawie przed niepokojem i b�lem przysz�ych rozsta� z dzie�mi, jej postawa profesjonalna mo�e stopniowo sta� si� coraz bardziej bezosobowa i mechaniczna.
Sprawuj�c z czu�o�ci� i ciep�em opiek� nad powierzonymi sobie dzie�mi, pog��biaj�c osobowy charakter zabieg�w piel�gnacyjnych, opiekunki powinny �wiadomie zachowywa� pro-
fesjonalny dystans. Musz� te� one stale panowa� nad swoimi uczuciami, aby unikn�� sytuacji, w kt�rej dzieci staj� si� obiektem ich nieobliczalnych i niekontrolowanych emocji.
Je�eli chc� one by� dobrymi opiekunkami, to zamiast odnosi� si� do dzieci z instynktownymi uczuciami macierzy�skimi, powinny dog��bnie interesowa� si� stanem i rozwojem og�lnym ka�dego dziecka, ze wszystkimi jego szczeg�ami. Je�eli b�d� one obserwowa� z autentycznym zainteresowaniem zachowanie, aktywno��, post�py i rozw�j dzieci, widz�c w nich efekty swej w�asnej pracy, to �arliwe emocje b�d� mog�y zosta� tw�rczo zast�pione przez intensywne zainteresowanie potrzebami i rozwojem dzieci. W ten spos�b opiekunka mo�e stworzy� podstawy autentycznej relacji uczuciowej, zapewniaj�cej r�wnowag� i bezpiecze�stwo uczuciowe wszystkim dzieciom pod jej opiek�.
Najwa�niejsze i najbardziej intymne w oddzia�ywaniu dziec-ko-doros�y s� momenty piel�gnacji cia�a. Je�li w czasie tych zabieg�w dziecko do�wiadczy�o g��bokiego poczucia bezpiecze�stwa, mo�e ono nast�pnie skorzysta� z mo�liwo�ci podj�cia samodzielnych dzia�a� i zwr�cenia si� z zainteresowaniem i rado�ci� ku �wiatu zewn�trznemu bez interwencji doros�ych.
Je�eli dziecko mo�e mie� wp�yw na wydarzenia, kt�re go dotycz�, w�wczas zaczyna czu� si� podmiotem uczestnicz�cym, a nie tylko przedmiotem, dyrygowanym i manipulowanym; prowadzi to do wzmocnienia jego poczucia sprawczo�ci. Wiele zale�y od tego, czy dziecko traktowane jest jako osoba, kt�ra czuje, obserwuje, rejestruje i rozumie, lub kt�ra b�dzie rozumia�a, gdy da jej si� tak� szans� wyra�on� s�owem i �agodnym gestem �wiadcz�cym, �e rozumiemy, �e dziecko jest wra�liwe na wszystko, co si� z nim dzieje i nie mo�e by� manipulowane w interesie doros�ego. Od najm�odszego wieku dziecka podczas czynno�ci piel�gnacyjnych wytwarza si� pewna koordynacja czynno�ci dw�ch partner�w. Poprzez ten dialog dziecko otrzymuje coraz wi�cej narz�dzi, aby da� sygna�, kt�ry mo�e wp�yn�� na dotycz�ce go zdarzenia. Ze swej strony doros�y otrzymuje r�wnie�
coraz to wi�cej �rodk�w, aby zakomunikowa� dziecku w spos�b czytelny swoje zamiary, b�d� dostosowa� swe czynno�ci do potrzeb wyra�anych przez dziecko.
Porozumiewanie si�, kt�re ma miejsce w czasie tego wsp�lnego dzia�ania, jakim s� zabiegi piel�gnacyjne, uczy dziecko prawdopodobnego nast�pstwa gest�w doros�ego i pozwala mu wyprzedza� jego ruchy i dzia�ania, aby w ten spos�b nie poddawa� si� biernie zabiegom piel�gnacyjnym, lecz bra� w nich aktywny udzia�. W ten spos�b dziecko, w swoim w�asnym rytmie, uczy si� samodzielno�ci.
Podej�cie do dziecka jako do aktywnego partnera oznacza rozwijanie w nim od samego pocz�tku kontaktu przez wzrok, dotyk, gesty i s�owa; kontaktu, kt�ry nie jest tylko wywo�ywaniem interakcji, lecz kt�ry wychodzi przede wszystkim od znak�w dawanych przez dziecko, odpowiada na nie, wzmacnia je i nadaje im sens. Rozwija to w dziecku nie tylko du�e bezpiecze�stwo uczuciowe, lecz r�wnie� �wiadomo�� siebie samego jako osoby w pe�nym tego s�owa znaczeniu.
Opiekunka powinna by� g��boko przekonana, �e r�wnie cenne jak momenty sp�dzone przez dziecko z doros�ym s� chwile wolnej i autonomicznej aktywno�ci dziecka, bez bezpo�redniej interwencji doros�ego. Pozwala to opiekunce po�wi�ci� czas kolejno ka�demu dziecku i skupi� ca�� uwag� akurat na tym, kt�rym si� w danym momencie zajmuje. Bez tego przekonania opiekunka uwa�a� b�dzie autonomiczn� aktywno�� dziecka za namiastk� jego kontaktu ze sob� i b�dzie mu nie�wiadomie przekazywa� swoje poczucie winy z powodu pozostawienia go samemu sobie ze wzgl�du na konieczno�� zaj�cia si� innymi dzie�mi. Dziecku za�, zamiast przyjemno�ci dzia�ania, pozostanie poczucie niezadowolenia, opuszczenia, frustracji, kt�re mo�e doprowadzi� pozosta�e dzieci, a nawet ca�� grup�, do podniecenia i niepokoju.
Je�eli opiekunka docenia role autonomicznej aktywno�ci dzieci i swym dzia�aniem stwarza odpowiednie warunki dia tej
11
10
aktywno�ci, to jej pragnieniem jest wytworzenie w dzieciach stanu uczuciowego, kt�ry pozwaia im interesowa� si� otoczeniem w stopniu okre�lonym dojrza�o�ci� funkcjonaln� i wcze�niejszymi do�wiadczeniami wewn�trznymi oraz pozwa�a im zaspokoi� ciekawo�� poprzez w�asne do�wiadczenia.
Uznanie kompetencji dziecka w jego stosunkach z doros�ym i docenienie jego autonomicznej aktywno�ci przekszta�caj� radykalnie spojrzenie doros�ego na dziecko, wprowadzaj�c w ich relacje szacunek, kt�ry staje si� jedn� z fundamentalnych sk�a* dowych ich interakcji.
T�uma
J��dit FaHt, ^, (w) Ew/Swce, t. 43, n� 1/1990, s. 43-49.
Myriam David
psychiatra dzieci�cy!-Genevieve AppeH { psycholog j
Pary�, ,,m", ^.^
Analiza czynnik�w powodzenia
Instytutu L�czy
,..,,,.,,,., ^ v .-,," ",.^,-.<
Teoretycznie podstawowe czynniki niepowodzenia zwi�zane z �yciem domu dziecka s� dobrze znane: cz�ste zmiany �rodowiska i opiekunek, pozbawiona osobistego kontaktu i lekcewa��ca jego znaczenie opieka, niemo�no�� nawi�zania g��bokiej wi�zi emocjonalnej, maj�cej zasadnicze znaczenie dla budowania osobowo�ci, niedostateczna stymulacja rozwoju psychomotorycznego, brak otwarcia na �wiat zewn�trzny, monotonia otoczenia i ubogie relacje spo�eczne. Problemy te pozostaj� ci�gle nie rozwi�zane w wi�kszo�ci o�rodk�w dla ma�ych dzieci, jakie mia�y�my okazj� obserwowa� we Francji i za granic�. Tymczasem doktor Emmi Pikler i jej zesp� postawili sobie za cel rozwa�y� ka�dy z tych czynnik�w niepowodzenia i stwierdzi�, na ile s� one powa�ne. Nast�pnie znale�li �rodki, aby je prze-
zwyci�y�. .^.^.,:-. ..... .'i'..,.-.. .-.. ;,,,,,., ..^,1.. . :.,
Jednym z najpowa�niejszych i najtrudniejszych do unikni�cia czynnik�w niepowodzenia opieki jest wielo�� zmian, na jakie nara�one s� ma�e dzieci w wieku, kiedy s� najbardziej wra�liwe, zmian wywo�anych powtarzaj�c� si� utrat� os�b, do kt�rych si� przywi�zuj�. Budzi to w nich niepok�j, wzmo�ony przez strach przed nieznanym i przed obcymi. Co wi�cej, dziec-
13
ko w tym wieku nie potraR poradzi� sobie z tym uczuciem bez wsparcia w postaci emocjonalnej relacji. Gdy jej brakuje, dziecko, aby si� chroni�, ucieka si� do obronnych mechanizm�w psychicznych, kt�re kr�puj� rozw�j jego osobowo�ci.
W plac�wce opieku�czej zmiany s� szczeg�lnie cz�ste, poniewa� w wi�kszo�ci o�rodk�w okre�lone pomieszczenia, a tak�e cz�sto tak�e personel, s� przeznaczone dla dzieci w okre�lonym wieku, a dzieci przenosi si� z grupy do grupy w miar�, jak rosn�. Poza tym w wielu o�rodkach dzieci przebywaj� tylko do uko�czenia pierwszego lub drugiego roku �ycia, musz� wi�c zmienia� miejsce pobytu. Nie bez znaczenia s� r�wnie� pobyty w szpitalu i wynikaj�ce z nich zmiany.
Dzieci przechodz� z grupy do grupy najcz�ciej pojedynczo, trac�c w ten spos�b zar�wno opiekun�w, jak i koleg�w. Co gorsza, zmiany te maj� charakter niespodziewany dla dziecka. Obca osoba zabiera je z ��eczka niczym paczk� i przenosi w nowe miejsce, gdzie dziecko nikogo nie zna. Ca�y �wiat znika mu wtedy z oczu. Czystko to mo�e odby� si� bez s��w, czasem nawet z pewn� szorstko�ci� w gestach; bez z�ej woli, ale r�wnie� z ca�kowit� nie�wiadomo�ci� szkody, jak� mo�e to wyrz�dzi� dziecku.
Nierzadko zdarza si� r�wnie�, �e opiekunkom wyznacza si�, chwilowo lub na sta�e, inne zadania. Zmiany te podyktowane s� korzy�ciami dla plac�wki, pojmowanymi przez dyrekcj� lub personel jako wa�niejsze ni� niebezpiecze�stwo, jakie nios� dla dzieci ci�gle zmiany.
Organizacja Instytutu L�czy opracowana jest w najdrobniejszych szczeg�ach w ten spos�b, aby oszcz�dzi� dziecku sytuacji, kt�re wywo�uj� l�k. Dba si� tam o to, aby poszczeg�lne wykwalifikowane opiekunki wykonywa�y zabiegi przy tym samym dziecku zawsze w ten sam spos�b, aby wszelkie zbyteczne zmiany by�y wyeliminowane, aby dok�adnie i z du�ym wyprzedzeniem przygotowa� do pracy nowe osoby, wnikliwie rozwa�aj�c i planuj�c ka�d� zmian� i staraj�c si� ca�kowicie wyklu-
14
czy� mo�liwe przyczyny dodatkowego stresu, takie jak: zdenerwowanie lub nieobecno�� opiekunek. Wybiera si� najbardziej dla dziecka sprzyjaj�cy moment, przywi�zuj�c wag� do tego, aby nie
zosta�y mu odebrane: jego ��eczko, jego rzeczy i towarzysze
�ycia i czyni si� wszystko, aby opiekuj�ce si� dzieckiem opie
kunki, albo chocia� jedna z nich, pozosta�y te same. Szczeg�l
nie bacznie obserwuje si� dziecko przez nast�pne dni, zwracaj�c
uwag�, czy nie zmieni�y si� jego reakcje i staraj�c si� zapewni�
mu wsparcie, jakiego potrzebuje. a a) i n
W domach dziecka cz�sto mo�na obserwowa�, jak dzieci s� myte, ubierane, karmione, przenoszone z ��eczka do kojca, lub w inne miejsce, bez t�umaczenia im, co si� z nimi dzieje; nie m�wi si� do nich, a czasami nawet nie patrzy i nie zwraca uwagi na ich reakcje. Niekt�rzy zachowuj� si� z wrodzon� �agodno�ci�, inni szorstko, przejawiaj�c tolerancj�, cierpliwo��, lub irytacj�, je�li dziecko nie jest pos�uszne lub okazuje strach czy niezadowolenie. Dziecko nie jest traktowane jako osoba, ale jak przedmiot poddaj�cy si� woli i dzia�aniom doros�ego, laka praktyka daje si� rzecz jasna zauwa�y� r�wnie� poza plac�wkami, ale w o�rodkach dla ma�ych dzieci wydaje si� powszechna. Przyczyn tego zjawiska jest oczywi�cie wiele. G��wn� jest przeci��enie prac�: opiekunki maj� pod swoj� opiek� zbyt wiele dzieci na raz, cz�sto nawet nie tych samych, co sprawia, �e nie znaj� dzieci, kt�rymi si� zajmuj�.
Taki spos�b post�powania dziecko odczuwa szczeg�lnie dotkliwie. Po pierwsze jest przekazywane z r�k do r�k, a po drugie jego spontaniczne zachowania s� bardzo rzadko zauwa�ane i doceniane i nie staj� si� punktem wyj�cia wymiany mi�dzy nim a osob�, z kt�r� si� kontaktuje i kt�ra �ledzi jego rozw�j. Wszystko to przeszkadza mu odczuwa� ci�g�o�� swego istnienia i w�asnej osobowo�ci. Wr�cz przeciwnie, przyczynia si� do utrzyma-
ni� fragmentarycznego obrazu otaczaj�cego �wiata i, by� mo�e, do niemo�no�ci odnalezienia si� w czasie i przestrzeni, jak� te dzieci odczuwaj� w p�niejszym wieku. Podobnie brak emocjonalnej odpowiedzi na ich dzia�ania i post�py nie dostarcza koniecznych sk�adnik�w ich rozwojowego narcyzmu, rodz�c p�niej wra�enie, �e ich egzystencja jest niepe�na, a oni sami pozbawieni warto�ci. Odczucie to jest jeszcze wzmagane przez przekonanie o ub�stwie w�asnego j�zyka i miernych zdolno�ciach intelektualnych.
Instytut L�czy radzi sobie z tym problemem przez uj�cie opieki w dok�adny system wsparcia pedagogicznego zbudowany na obserwacji dzieci. Taka metoda zwraca uwag� opiekunek na to, co robi dziecko oraz uczy rozumie� i wykorzystywa� wysy�ane przez nie sygna�y. Opiekunki dowiaduj� si� r�wnie�, jak skupi� uwag� dziecka na tym, co si� dzieje przez opowiadanie mu, od urodzenia, co mu robimy, co si� z nim dzieje i co nast�pi p�niej.
Takie post�powanie mo�e wydawa� si� kr�puj�ce przez swoj� sztuczno��. Mo�na si� r�wnie� zastanawia�, czy dziecko w ko�ysce s�ucha, co m�wi do niego doros�y, albo przynajmniej rozumie jego intencje. Jeste�my jednak przekonane, �e pozytywne efekty takiego post�powania s� niebagatelne.
Przede wszystkim, taka metoda zmusza opiekunk� do reagowania na sygna�y wysy�ane przez dziecko. Poza tym przeciwstawia si� ona powszechnej tendencji niem�wienia do dziecka.
W pewnym sensie docenia dziecko, pozwala mu zaistnie�. Pozwala pokaza� dziecku, jak wa�ny jest dla nas jego rozw�j, jednocze�nie zmienia podej�cie opiekunki, czyni�c je bardziej �wiadomym, a w konsekwencji u�atwia udoskonalenie sposobu opieki
nad dzieckiem. Jest to, jak si� wydaje, idealna, cho� niecz�sto
stosowana, metoda rozwijania u dziecka poczucia integralno�ci
i to�samo�ci. < -
Jednym z najpowa�niejszych niedostatk�w, jaki mog� odczu� dzieci w domu dziecka jest niemo�no�� zbudowania znacz�cej relacji. G��wnymi przyczynami takiego stanu rzeczy s�: powtarzaj�ce si� zmiany otoczenia - miejsc i os�b, wielo�� opiekunek, rutynowa opieka. Z pewno�ci� dziecku, do kt�rego kto� z personelu przywi�zuje si� w szczeg�lny spos�b, udaje si� unikn�� takiego losu. W rzeczywisto�ci jednak, z czego doro�li cz�sto nie zdaj� sobie sprawy, takie przywi�zanie bywa rozczarowuj�ce, poniewa� nie przejawia si� w spos�b ci�g�y i konsekwentny, je�li dzieckiem zajmuj� si� r�ne osoby. Taka forma relacji jest prawdopodobnie zadowalaj�ca w danej chwili, ale w perspektywie wywo�uje u ma�ych dzieci postawy odbierane jako emocjonalna zach�anno��. Jest to myl�ce, jako �e dzieci sprawiaj� wtedy wra�enie wyj�tkowo uczuciowych, podczas gdy rodz� si� w nich oczekiwania, kt�re nigdy nie zostan� zaspokojone. Mowa tu o dzieciach, kt�re oddane do domu lub do rodziny zast�pczej, bywaj� odsy�ane z powrotem, poniewa� nie potrafi� kocha� ani przyjmowa� mi�o�ci, kt�r� si� im ofiarowuje. Zawsze rozczarowane i nie zaspokojone, czasami destrukcyjne, szybko prowokuj� zdenerwowanie i odrzucenie ze strony rodzic�w lub opiekun�w, kt�rzy napotykaj� przeszkod� w postaci niezdolno�ci dziecka do przyj�cia mi�o�ci, jak� mu ofiarowuj�.
W Instytucie L�czy unika si�, przynajmniej cz�ciowo, tych trudno�ci, przez stworzenie mi�dzy dzieckiem i doros�ym relacji znacz�cej. Dzieje si� tak dzi�ki sta�ej obecno�ci trzech/czterech opiekunek. Gwarantuje si� tak�e dziecku czas sp�dzony sam na sam z jedn� opiekunk�, co pozwala na pe�ny kontakt, w kt�rym jedno ca�kowicie oddaje si� drugiemu. Daje to doros�emu szans� reagowania na sygna�y wysy�ane przez dziecko. I to nie w jakikolwiek spos�b, ale przez s�owa i gesty, kt�rymi doros�y za�wiadcza o swojej uwadze, swoim zainteresowaniu i zaanga�owaniu w to, kim dziecko jest i co sob� przekazuje.
Takie podej�cie, by� mo�e troch� wyolbrzymione, kiedy dzieci s� ma�e, umo�liwia prawdziwy dialog, kiedy dorastaj�. Gdy patrzy si� na starsze dzieci, mo�na zaobserwowa� g��bok� wi� emocjonaln� mi�dzy dzieckiem i opiekunk�, a wymiana mi�dzy nimi ma charakter autentyczny i naturalny. �atwo tak�e zauwa�y�, �e opiekunki o du�ym do�wiadczeniu post�puj� w spos�b mniej skr�powany i bardziej spontaniczny, niezale�nie od wieku dzieci, nie odst�puj�c od zalece� metody. Wydaje si� wi�c, �e wraz z do�wiadczeniem i zrozumieniem stawianych im wymaga�, opiekunkom udaje si� je u wewn�trznie i stosowa� spontanicznie.
Dziecko zna swoje trzy/cztery opiekunki, a z jedn� z nich jest zwi�zane mocniej ni� z pozosta�ymi i wcze�niej j� rozpoznaje -jak utrzymuje personel L�czy - ju� mi�dzy czwartym a si�dmym miesi�cem �ycia. B�d�c pod jej opiek�, dziecko wydaje si� mniej spi�te, bardziej czujne, weso�e i gadatliwe. Oko�o drugiego roku �ycia staje si� przy niej bardziej wymagaj�ce, kapry�ne i zazdrosne. Kiedy, mimo wszelkich stara�, konieczna jest zmiana "opiekunki odpowiedzialnej", dziecko jest niespokojne. Zesp� zajmuj�cy si� dzieckiem �atwo zauwa�a ten niepok�j i robi wszystko, aby u�atwi� dziecku przeniesienie przywi�zania na now� osob�. Jednakowe i konsekwentne zachowanie opiekunek sprzyja temu procesowi, niemniej wymaga on czasu.
W ka�dym wieku dzieci w o�rodku reaguj� podobnie na obcych jak dzieci wychowane w naturalnej rodzinie: obserwacja i u�miech u najm�odszych, pow�ci�gliwo�� i niepok�j mi�dzy �smym a dziesi�tym miesi�cem �ycia, rezerwa, ale z domieszk� zainteresowania i ch�ci nawi�zania kontaktu kilka miesi�cy p�niej - ch�ci, kt�r� dziecko stara si� zaspokoi� poprzez rozmaite pr�by kontaktu. Wreszcie, u najstarszych, jest to oboj�tno�� lub zainteresowanie - r�nie u poszczeg�lnych dzieci. W �adnej grupie wiekowej nie zauwa�a si� strachu ani po�piechu. Wszystko to zdaje si� dowodzi�, �e mamy do czynienia ze znacz�c� relacj� uczuciow�. ^ -., j i ;
< ; ; j/',',/ i
Od czasu bada� doktora Spitza wielokrotnie zauwa�ano op�nienia w rozwoju psychomotorycznym u dzieci wychowanych w zbiorowo�ci.
Przede wszystkim to w�a�nie zjawisko budzi�o zainteresowanie. Pr�bowano je przezwyci�y� przez wprowadzanie zabawek, urozmaicone i kolorowe otoczenie, wyjmuj�c najm�odsze dzieci z ��eczek i sadzaj�c je na krzes�ach, umieszczaj�c w kojcu i wykonuj�c z nimi �wiczenia gimnastyczne. Zaobserwowano znacz�ce post�py. Dzi� wci�� jeszcze wiele os�b ogranicza swoje wysi�ki do tych metod, wierz�c, �e urozmaicenie otoczenia i liczne zaj�cia dostosowane do wieku i upodoba� dzieci to nie tylko najlepszy, ale i jedyny �rodek skuteczny w pracy nad pe�nym rozwojem ma�ych dzieci.
Tymczasem skuteczno�� tej metody, je�li nie stosuje si� poza ni� �adnej innej, jest raczej ograniczona. Zauwa�y�y�my, �e zainteresowanie przedmiotami wyczerpuje si� u najm�odszych dzieci bardzo szybko, je�li nie ma oparcia w emocjonalnej relacji, starsze dzieci za� niszcz� przedmioty i staj� si� agresywne. Podczas wizyt w rozmaitych dobrze wyposa�onych o�rodkach wyda�o si� nam, �e je�li dzieci w pe�ni je wykorzystywa�y, to dzia�o si� tak dlatego, �e zaj�cia oparte by�y na ciep�ych relacjach z doros�ymi, kt�rzy si� nimi opiekowali. Znaczenie tych relacji nie zawsze jest doceniane. Osoby odpowiedzialne cz�sto pokazywa�y nam sprz�t i metody pedagogiczne, nie wspominaj�c nawet o uczuciowych relacjach.
W Instytucie L�czy zadziwiaj�ca jest intensywno�� zaanga�owania dzieci w zaj�cia, przy bardzo niewielkiej bezpo�redniej stymulacji ze strony doros�ych podczas zabawy. Nale�y r�wnie� doda�, �e s� to prawdziwe dzia�ania, a nie wzmagaj�ce osamotnienie dzia�ania zast�pcze, ani tym bardziej stereotypowe czynno�ci, kt�re przyczyniaj� si� do zubo�enia osobowo�ci, �f
19
18
Warto�� tych pe�nych zaanga�owania dzia�a� jest niezaprzeczalna, niezale�nie od wieku dzieci, zar�wno ze wzg��du na oczywist� przyjemno��, jakiej dostarczaj�, jak i cechy, kt�re rozwijaj�: uwaga, koncentracja, spostrzegawczo��, ch�� podejmowania wysi�ku i sprostania wyzwaniom, a taik�e harmonijny rozw�j psychoruchowy, poczucie bezpiecze�stwa i fizyczna zr�czno��.
O i�e �atwo jest zrozumie�, jak urz�dzenie pomieszcze�, przestrzeni i sprz�tu przyczynia si� do tych dobrych rezultat�w, to potrzebowa�y�my czasu i wielu rozm�w z doktor Emmi Pikler i doktor Judit Falk, aby poj�� i doceni� znaczenie "nieinterwencji" doros�ych, kt�ra z pocz�tku g��boko nas szokowa�a. C� mo�e by� z�ego w zabawie z dzie�mi, podczas kt�rej pokazuje si� im r�ne rzeczy, w trzymaniu na kolanach, skoro wiemy, jak wielk� przyjemno�� im to sprawia (nie wspominaj�c o naszej w�asnej przyjemno�ci), i skoro jest to tak zwyczajny i zarazem owocny spos�b podtrzymywania wi�zi mi�dzy doros�ym i dzieckiem. A jednak dzi� jeste�my przekonane, �e jest to jedna z mocnych stron ca�ego systemu. Pewne por�wnanie pozwoli to zrozumie�: od kiedy istniej� w g�rach wyci�gi, narciarze nie potrafi� si� ju� bez nich oby� i zatracili ch�� podj�cia wysi�ku wspinania si�, kt�re dawa�o tak g��bok� satysfakcj�, lak samo jest z dzie�mi. Je�li wkracza doros�y, pozbawia dziecko rado�ci dokonania czego� samemu, wywo�uj�c w nim jednocze�nie zadowolenie z poczucia zale�no�ci, kt�rego nie�atwo zechce si� pozby�. Kiedy p�niej dziecko zostaje pozostawione samemu sobie, jest sfrustrowane, poniewa� nie jest w stanie tak szybko osi�gn�� celu, brak mu cierpliwo�ci, aby kontynuowa� wysi�ek, denerwuje si�, ��da pomocy i reaguje z�o�ci� i rozczarowaniem, je�li doros�y nie zaspokaja jego ��dania.
Bez w�tpienia korzystne jest znalezienie dobrej proporcji mi�dzy interwencj� i nieinterwencj�. W rodzinie jest to mo�liwe, cho� nie zawsze �atwe i stanowi cz�ste �r�d�o napi�� mi�dzy matk� i ma�ym dzieckiem. W domu dziecka jest to o wiele trud-
niejsze. Zdarza si�, �e w zabawie zainicjowanej przez doros�ego dochodzi do uwolnienia oczekiwa�, kt�re nie mog� zosta� zaspokojone, likwiduj�c niemal mo�liwo�� tw�rczego wk�adu dziecka w niezale�ne dzia�anie. Aktywna, bezpo�rednia stymulacja staje si� przeszkod� w rozwoju spontanicznej dzia�alno�ci, zamieniaj�c si� w �r�d�o frustracji zamiast przyjemno�ci.
�cis�y podzia� czasu na zaj�cia bez udzia�u doros�ych i opiek�, w kt�rej doros�y ca�kowicie po�wi�ca si� dziecku jest pod tym wzgl�dem jedn� z najciekawszych regu�. Wbrew pozorom ma ona dla dziecka o wiele wi�cej zalet ni� wad. Z pewno�ci� w pewnych okresach rozwoju mo�e by� �r�d�em frustracji, jako �e jest to nieod��czny element wychowania, ale wydaje si�, �e nast�puje tu istotne zado��uczynienie w postaci czasu sp�dzanego sam na sam z w�asn� opiekunk� podczas zabieg�w piel�gnacyjnych, kt�re s� przyjemne i stanowi� bez w�tpienia spodziewane i oczekiwane chwile. Ta sta�a pewno�� rodzi u dzieci zdolno�� czekania. Podobnie powy�sza metoda pozwala opiekunce ca�kowicie po�wi�ci� si� ka�demu dziecku podczas pie-��gnacji i eliminuje poczucie winy, �e nie odpowiada na ��dania innych dzieci w tym czasie. ��dania prawdopodobnie by j� irytowa�y, albo porzuca�aby to jedno, to drugie dziecko w spos�b impulsywny w zale�no�ci od humoru i okoliczno�ci. Nie biegaj�c od jednego dziecka do drugiego, mo�e odda� si� przyjemno�ci bycia z ka�dym z nich po kolei. Wszystko to u�atwia stworzenie i rozw�j znacz�cej relacji, o kt�rej by�a mowa wcze�niej, w spos�b po�redni za�, w trakcie samodzielnych zaj�� stymuluje rozw�j psychomotoryczny.
.y y '
Brak otwarcia na �wiat zewn�trzny i mo�liwo�ci poznania r�nych relacji spo�ecznych to kolejne dwa zjawiska, kt�re przyczyniaj� si� do s�abszego rozwoju dzieci �yj�cych w plac�wkach.
20
l
Wiele jest takich o�rodk�w, z kt�rych ma�e dzieci w og�le nie wychodz� na zewn�trz i nigdy nie maj� okazji pozna� �wiata innego ni� ten, kt�ry je otacza. Najcz�ciej pierwsze wyj�cie jest zwi�zane z hospitalizacj� lub ma miejsce, kiedy dziecko opuszcza plac�wk�. Jest zatem �r�d�em powa�nego l�ku dla dziecka w tym wieku, poniewa� reaguje ono prawdziwym strachem na nieznane. Uczucie to zamyka mu drog� poznania otaczaj�cego �wiata.
Wreszcie, i mo�e przede wszystkim, w domu dziecka dzieci nara�one s� na kontakty powierzchowne, ma�o znacz�ce lub rozczarowuj�ce, ze zbyt du�� liczb� os�b, przede wszystkim kobiet, na dodatek w fartuchach lekarskich, a ka�da z nich ma wobec niego t� sam� pozycj�. Nie potrafi ich ani rozr�ni�, ani �adnej naprawd� pozna�.
Wiemy, �e u dzieci wychowanych w ten spos�b kszta�tuje si� powierzchowna towarzysko��, nieodporna na pr�b� czasu. Nadzwyczaj szybko do�wiadczaj� frustracji i budz� podobne uczucie u doros�ych, z kt�rymi si� kontaktuj�. Co wi�cej, wychowane w takich warunkach, nie lubi� si� z innymi dzie�mi, przejawiaj� sk�onno�ci do agresji i destrukcji, albo od��czaj� si� i izoluj� od grupy.
Te trudno�ci s� w L�czy w znacz�cym stopniu zredukowane. Jasny przydzia� do grupy i znacz�ca relacja z opiekunk� daj� dziecku dostatecznie du�e poczucie bezpiecze�stwa, aby mog�o ono, w odpowiednim momencie, podj�� aktywny kontakt z innymi doros�ymi - znanymi i obcymi.
Dziecko jest ze wszystkimi pracownikami w przyjaznych stosunkach, a du�a liczba os�b zatrudnionych w plac�wce jest tutaj zalet� wprowadzaj�c� r�norodno��. Ka�dy zwraca uwag�, aby nigdy nie pr�bowa� zast�pi� opiekunki, ale zapewni� dziecku relacj� autentyczn�, ale zupe�nie innego rodzaju; ka�dy jest przyjacielem, kt�ry ma swoje miejsce i swoj� rol� - lekarz, kt�ry regularnie bada dziecko, pedagog, kt�ry obserwuje grupy albo bierze udzia� w spacerach, przedszkolanka, ogrodnik, dozorca,
kt�ry naprawia zniszczony sprz�t, odwiedzaj�cy, i przypadkowe osoby spotkane w czasie spacer�w.
Aby unikn�� pomy�ek, wszystkie te osoby wykonuj� przy dziecku inne czynno�ci ni� opiekunki. W szczeg�lno�ci odkrywanie �wiata poza swoj� grup�, a nawet poza plac�wk�, odbywa si� najcz�ciej z zaprzyja�nion� doros�� osob�. Zr�nicowane zaj�cia stopniowo rozszerzaj� �wiat dziecka, a przeprowadzane s� z my�l�, aby by�y dla dziecka zar�wno wzbogacaj�ce, jak i przyjemne.
Oczywi�cie nie oczekuje si� tu bogactwa i r�norodno�ci wydarze�, jakie maj� miejsce w �yciu rodzinnym. Ale monotonia i odosobnienie s� dzieciom oszcz�dzone, podobnie jak l�k przed samotnym stawieniem czo�a nieznanemu �wiatu.
Je�li chodzi o relacje mi�dzy samymi dzie�mi, to zaskakuj�co rzadko dochodzi mi�dzy nimi do konflikt�w. Mi�dzy czwartym a �smym miesi�cem �ycia ka�de dziecko wydaje si� traktowa� r�wie�nik�w jak wspania�e zabawki; spotkanie jest �r�d�em przyjemno�ci - patrzenie, dotykanie, ssanie d�oni, stopy, twarzy innej istoty idzie w parze z przyjemno�ci� poddawania si� tym czynno�ciom ze strony drugiej osoby.
Pocz�wszy od �smego miesi�ca zdarza si�, �e ta przyjemno�� zanika, a dzieci czuj� si� skr�powane. Jednak�e je�li wzajemne reakcje pozostaj� dobre, opiekunka rzadko interweniuje i spotkanie innego dziecka przeradza si� w okazj� do zabawy, a rado�� na�ladowania staje si� nowym impulsem.
Mi�dzy pierwszym a drugim rokiem �ycia, jak w rodze�stwie, pojawiaj� si� k��tnie, ale nie nabieraj� one nigdy wielkiej intensywno�ci i s�abn� w nast�pnych latach. Tak jak w rodzinie, najwa�niejsze zmiany i zawi�zanie szczeg�lnie istotnych wi�zi obserwuje si� oko�o trzeciego roku �ycia.
Jeste�my zdania, �e tolerancja dzieci wobec siebie i zdolno�� korzystania od siebie nawzajem ma �r�d�o w daj�cej poczucie bezpiecze�stwa, cho� odleg�ej relacji, jak� ka�de dziecko ma ze swoimi opiekunkami. Dzieci ma�o zale�ne w czasie zabawy, kiedy
23
r
nie s� poddawane �adnym zabiegom, i, jak si� wydaje, usatysfakcjonowane w jej trakcie, nie rozpoczynaj� rywalizacji o opiekunk�. Maj�, rzecz jasna, miejsce pewne przejawy zazdro�ci, ale nie wykraczaj� poza pewne granice i nie powoduj� �a�cucha zachowa� agresywnych. Nieustanna obecno�� opiekunki w�r�d dzieci i jej interwencja na odleg�o��, sprawiaj�ca, �e ka�demu dziecku zdaje si�, �e istnieje ona w�a�nie dla niego, z pewno�ci� przyczynia si� do szybkiego �agodzenia konflikt�w.
Wreszcie rozs�dne rozplanowanie przestrzeni i wystarczaj�ca liczba identycznych zabawek pozwalaj� dzieciom zaj�� si� sob� i nie zazdro�ci� s�siadowi, nie wchodzi� sobie w drog�, tylko spotyka� si� od czasu do czasu.
Wprowadzenie systemu opieki dostosowanego do �ycia w plac�wce
Opieka nad dzie�mi i typ relacji, jaki si� im proponuje w Instytucie L�czy, s� zupe�nie wyj�tkowe. R�ni� si� one od zwyk�ych matczynych zabieg�w, co prowadzi do postawienia dw�ch kwestii:
- charakter opieki zast�pczej w stosunku do relacji macierzy�skiej,
- wz�r interakcji opiekunka-dziecko w tym systemie opieki.
op:ei, czy
Terminy "opieka", "matkowanie", "opieka zast�pcza" s� do�� rozpowszechnione. Ile� to razy s�yszymy, jak m�wi si� o pracy tych, kt�re nazywane s� piastunkami w ��obku lub domu ma�ych dzieci: "Chodzi tylko o matkowanie", albo o opiece nad powa�nie chorym: "Potrzebuje tylko matczynej troski", sprowadzaj�c w ten spos�b opiek� do czu�o�ci i pieszczot. Rozumienie powy�szego terminu ty�ko w ten spos�b jest �mieszne.
Czu�o�� i pieszczoty zajmuj� z pewno�ci� wa�n� i przyjemn� cz�� matczynych zabieg�w. Ale tylko cz��. Poza tym, czy osob�, kt�r� si� opiekujemy, obdarowujemy pieszczotami i czu�o�ci� zawsze wtedy, kiedy tego za��da? Czy gesty te s� zawsze tak samo warto�ciowe? W psychiatrii termin ten ma g��bsze znaczenie: oznacza opiek� oferowan� w bardzo bliskiej relacji, stawiaj�c� chorego w pozycji zale�no�ci i sprzyjaj�c� odruchom regresywnym, prowokowanym w celu terapeutycznym.
W L�czy opiek� pojmuje si� zupe�nie inaczej. Przede wszystkim jest pozbawiona wszystkiego tego, co sprzyja zale�no�ci. Z pocz�tku ten system opieki mo�e nie bardzo nam odpowiada� - redukcja, je�li nie ca�kowity brak spontanicznych przejaw�w uczucia mi�dzy opiekunk� i dzie�mi, samokontrola wszystkich os�b, kt�re maj� styczno�� z dzie�mi - wydaje si�, �e takie podej�cie jest ca�kowicie pozbawione spontaniczno�ci i nadaje relacji opiekunka-dziecko sztuczny i tak ma�o "matczyny" charakter. Nasuwa si� wi�c pytanie: po co w tak rygorystyczny spos�b reguluje si� stosunki mi�dzy dzieckiem i jego opiekunk�? Czy ten system opieki jest substytutem zwyk�ej macierzy�skiej wi�zi, czy te� ma s�u�y� i by� narz�dziem r�wnie prawdziwej, cho� zgo�a innej relacji, kt�ra, aby by�a korzystna, musi w warunkach �ycia w plac�wce opieku�czej przyj�� tak szczeg�ln� form�?
Aby odpowiedzie� na to pytanie, musimy najpierw rozwa�y�, co dzieje si� z t� "macierzy�sk� spontaniczno�ci�" kiedy, jak ma to miejsce w plac�wce, jedna osoba ma pod swoj� opiek� kilkoro dzieci, kt�re nie s� jej w�asnymi i na dodatek s� w tym samym wieku.
Wiadomo, co si� dzieje, kiedy nowicjusz w poszukiwaniu do�wiadcze� wchodzi po raz pierwszy do sali z ma�ymi dzie�mi. Je�li da si� ponie�� odruchom macierzy�skim i zacznie spontanicznie wchodzi� w kontakt z dzie�mi, jedno pocieszaj�c, z innym w��czaj�c si� do zabawy, trzecie bior�c na r�ce lub sadzaj�c na kolana - zostanie natychmiast otoczony i przyt�oczony ��daniami dzieci. Ka�de b�dzie go chcia�o tylko dla siebie, coraz
bardziej odpychaj�c i atakuj�c inne dzieci. Tam, gdzie by� porz�dek, zaczyna panowa� chaos. Krzyki i poruszenie szybko bior� g�r� nad przyjemno�ci�. Nie pozostaje nic innego jak uciec, albo przynajmniej odej�� na bezpieczn� odleg�o��.
Odej�� na bezpieczn� odleg�o��? Bez w�tpienia jest to koniecz* ne i ma podstawowe znaczenie. Ale czy da si� od razu odmierzy� odpowiedni� odleg�o��, tak, aby nie straci� emocjonalnego kontaktu?
Do�wiadczenie pokazuje, �e nie jest to �atwe i przy nieznajomo�ci rzeczy i niedojrza�o�ci, improwizowane, spontaniczne reakcje nie s� satysfakcjonuj�ce i przynosz� ca�� gam� brak�w, opisanych wcze�niej. To prawda, �e w dobrych plac�wkach ukrywa si� te braki poprzez przyjazne pomieszczenia, idealn� zewn�trzn� opiek�, uprzejmo�� opiekunek lub ich �agodn� szorstko��. Uczuciowe gesty, jakich nie sk�pi� od czasu do czasu to jednemu, to drugiemu dziecku w chwilowych kontaktach zapewniaj� je o ich macierzy�skich kwalifikacjach, pozbawiaj�c jednak dziecko mo�liwo�ci zbudowania prawdziwej wi�zi, a nawet przynosz�c, jak widzieli�my, bezwiednie i niejako mimochodem, co� nieprawdziwego i rozczarowuj�cego.
Do�wiadczenie pokazuje, jak trudno jest w plac�wce opieku�czej wej�� w emocjonalny kontakt z cudzym niemowl�ciem. Mimo to wydaje si�, �e jest to mo�liwe w pewnych warunkach, chocia� wywo�anie u opiekunki macierzy�skich uczu� w stosunku do dziecka poch�ania tyle, �e nie pozwala jej wype�nia� wszystkich obowi�zk�w, ani post�powa� identycznie z innymi dzie�mi, kt�re ma pod swoj� opiek�. Co wi�cej, odej�cie kochanego dziecka pozostawia j� w bezsiln� i niezdoln� do zaj�cia si� nast�pnym.
Tote� nale�y zerwa� z przekonaniem, ci�gle jeszcze rozpowszechnionym we Francji, �e ka�da kobieta mo�e zajmowa� si� ma�ymi dzie�mi, je�li tylko jest serdeczna, rozs�dna, lubi dzieci i nie ma osobistych problem�w. Z�udna jest tak�e wiara, �e kobieta mo�e opiekowa� si� dzie�mi w plac�wce buduj�c, relacj� odwo�uj�c� si� do uczu� macierzy�skich.
W istocie rzeczy, ten typ zaanga�owania fa�szywie zak�ada r�wnowa�ne wzajemne oddzia�ywanie mi�dzy doros�ym i dzieckiem, kt�re, ze swojej strony, jest zawsze gotowe dawa� i wymaga� wi�cej. Wynikaj� z tego wielkie oczekiwania, kt�rych doros�y nie jest w stanie zaspokoi�, a to z kolei rodzi w nim niepok�j i poczucie winy. Mo�e wi�c doznawa� uczu� agresywnych w stosunku do dziecka, kt�re wymaga wi�cej, ni� on mo�e da�. Agresja wzmaga w nim jeszcze niepok�j. Dziecko doznaje odrzucenia, a opiekunka g��bokiego dyskomfortu. Przeciw tego rodzaju pora�kom personel wypracowuje postawy obronne, kt�re chroni� przed jakimkolwiek zaanga�owaniem emocjonalnym w stosunku do dzieci. Takie postawy czyni� relacje w plac�wce nies�ychanie oficjalnymi i sprawiaj�, �e opiece nad dzie�mi mo�na wiele zarzuci�.
Jest to by� mo�e miejsce i czas, aby wspomnie� o krzywdzie wyrz�dzanej kobietom - kt�re zajmuj� si� ma�ymi dzie�mi w plac�wkach opieku�czych, mimo �e nie dysponuj� niczym ponad w�asne do�wiadczenie i dobre ch�ci od kt�rych oczekuje si�, �e w spos�b spontaniczny znajd� zdolno�� do kochania dzieci, wci�� pozostaj�c od nich we w�a�ciwej odleg�o�ci. To du�a niesprawiedliwo��, poniewa� nie daj�c im odpowiedniego przeszkolenia nieuchronnie nara�a si� je na pora�k�. Jest to trudne do zniesienia, a nawet traumatyczne prze�ycie, poniewa� podwa�a ich zdolno�ci jako matki, a co wi�cej, w�a�nie to staje si� przedmiotem stawianych im zarzut�w.
W takim kontek�cie nale�a�oby om�wi� relacj� opiekunka-dziecko w Instytucie L�czy, jako �e w plac�wce spontaniczne relacje typu macierzy�skiego prowadz� w �lepy zau�ek. Z drugiej za� strony, jeste�my przekonani, �e osobowo�� kszta�tuje si� poprzez relacj� rodzice-dziecko, kt�ra to tworzy si� wraz z rozwojem dziecka, przyczyniaj�c si� do jego dojrzewania. Twierdzimy ponadto, �e mo�na j� zbudowa� poprzez opiek� nie podyktowan� uczuciami macierzy�skimi. Relacj� inn� w kszta�cie i w charakterze, ale prawdziw� i przynosz�c� korzy�ci.
27
26
W�a�nie to pr�buje si� robi� w L�czy i to postaramy si� zanalizowa�.
Odwo�amy si� do bada�, kt�re przeprowadzi�y�my kilka lat temu na temat relacji matka-dziecko. W pracy tej pokaza�y�my, jak bardzo poszczeg�lne relacje matka-dziecko r�ni� si� mi�dzy sob�, a ka�da z nich jest wyj�tkowa i z�o�ona. T�umaczy si� to i wyra�a przez wz�r interakcji, kt�ry jest sta�y i specyficzny dla ka�dej pary. Wz�r ten realizuje si� w spos�b subtelny i zr�nicowany we wszystkich dziedzinach �ycia, jego sta�o�� za� i si�d przyczyniaj� si� do tego, podobnie jak interakcje, w kt�rych dziecko bierze aktywny udzia�, a kt�re kszta�tuj� jego rozw�j.
Relacj� opiekunka-dziecko mo�na traktowa� pos�uguj�c si� tym samym systemem odniesienia, to jest interakcjami. Jest to wygodny i obiektywny spos�b rozwa�enia tak delikatnej kwestii, jak� jest relacja; pozwala spojrze� na ni� nie jak na monolit, ale zauwa�y� jej r�ne, uzupe�niaj�ce si� aspekty, z kt�rych ka�dy odgrywa rol� w kszta�towaniu osobowo�ci. U�atwi nam refleksj�, kt�r� podejmiemy p�niej, mianowicie nad skutkami sposobu wychowania stosowanego w L�czy.
Tu r�wnie�, podobnie jak w relacji macierzy�skiej, istnieje wz�r interakcji. Ma sta�o�� i si��. Trudno przeceni� jego znaczenie - przejawia si� w ci�gu ca�ego �ycia dziecka i przez to stanowi podstawowy czynnik w kszta�towaniu jego osobowo�ci.
Niemniej charakteryzuje si� kilkoma cechami, kt�re znacznie r�ni� go od wzoru zaobserwowanego mi�dzy matkami i ich w�asnymi dzie�mi. W relacji matka-dziecko wz�r dla ka�dej pary jest inny, tutaj, w najog�lniejszym zarysie, jest identyczny dla ka�dej pary opiekunka-dziecko. W plac�wce, gdzie dziecko jest pod opiek� co najmniej trzech kobiet, kt�re traktuj� je w podobny spos�b, jest to zalet�, je�eli nie konieczno�ci�. Dzi�ki temu dziecko unika dzielenia opiekunek na dobre i z�e, wcze�nie do�wiadcza wsp�istnienia dobra i z�a, to znaczy ofiarowania i pozbawienia od tej samej osoby. Tote� kiedy opiekunki si� zmieniaj�, przeniesienie relacji z jednej na drug� jest prawdopodobnie �atwiejsze.
Ale we wzorze interakcji matka-dziecko wa�ne s� przede wszystkim g��bokie motywacje matki w konfrontacji z tym, czym s� i co dla niej znacz� zachowania i reakcje dziecka, nadaj�ce wzorowi kierunek i specyfik�. To w�a�nie intensywno�� tych dog��bnych prze�y� emocjonalnych daje wzorowi si��, wyciska na nim sw�j sens i jako��, do tego stopnia, �e sprawia on wr�-�eni� nienaruszalnego.
Rzecz ma si� zgo�a inaczej mi�dzy opiekunk� i dzieckiem. To nie osobiste motywacje opiekunki nadaj� kszta�t wzorowi. Jest on stworzony i konsekwentnie utrzymywany dzi�ki regule o�rodka i metodzie pracy, stanowi w pewnym sensie zastosowanie leczenia. Narzucony opiekunkom, ogranicza ich matczyne instynkty i chroni je przed nimi. Pozwala im to zrozumie� konieczno�� takiego traktowania i zastosowa� je, a rygorystyczne trzymanie si� schematu przez ka�d� opiekunk� w miar� rozwoju dziecka zapewnia ci�g�o�� wzoru, kt�ry dzi�ki temu staje si�, jak w interakcji matka-dziecko, czynnikiem organizuj�cym osobowo��. Wz�r ten mo�e by� uwewn�trzniany tylko stopniowo i pozostaje nietrwa�y prawdopodobnie dlatego, �e jest dyktowany z zewn�trz i cz�sto idzie na przek�r spontanicznym gestom opiekunek. Mo�e by� por�wnany do sztucznego organu, kt�ry zast�puje naturalne, g��bokie motywacje. Tak jak i on, sztuczny wz�r potrzebuje skomplikowanej, drobiazgowo opracowanej i prawid�owo zastosowanej aparatury, wymagaj�cej sta�ej kontroli. Ale, co najwa�niejsze, ca�a ta aparatura jest ukszta�towana i dzia�a dzi�ki czu�o�ci wobec dzieci ze strony os�b, ca�ego personelu o�rodka, u kt�rych powsta�o pragnienie: aby te dzieci by�y pi�kne, zdrowe, silne, aby �adna droga nie by�a przed nimi zamkni�ta i aby szybko zdo�a�y uniezale�ni� si� od doros�ych, poniewa�, tak jak naturalnych rodzic�w, b�dzie im ich brakowa�. Wreszcie, o ile w relacji matka-dziecko to wzajemne odruchy uczuciowe organizuj� wz�r oddzia�ywania, tutaj mamy do
28
czynienia z kierunkiem odwrotnym - rygorystyczne i konsekwentne stosowanie wzoru pozwala na wytworzenie i rozw�j relacji mi�dzy opiekunk� a ka�dym z dzieci. Proces ustanawiania relacji jest d�ugi, relacja powoli traci zdystansowany charakter i nabiera zaanga�owania emocjonalnego. Z pocz�tku odleg�a, z czasem nabiera mocy, aby objawi� si� w oczywisty spos�b w grupach najstarszych dzieci. Mimo �e nie ma ona z pewno�ci� bogactwa ani si�y radosnych i burzliwych wybuch�w relacji macierzy�skiej, powinna jednak, jak powiedzieli�my, istnie� w ka�dej parze opiekunka-dziecko i harmonizowa� z �yciem w plac�wce.
Wz�r interakcji jest ca�o�ci� wielowymiarow�, kt�r� mo�na opisywa� pocz�wszy od liczby i formy kontakt�w, cz�sto�ci ich wyst�powania, sposob�w, charakteru i celu zastosowania. Jego rozmaite aspekty po��czone s� w system wsp�zale�no�ci, solidnie spojony elementem, kt�ry je determinuje, kontroluje i o�ywia, na kt�ry sk�adaj� si� pragnienia, l�ki i konflikty matki, czy raczej obojga rodzic�w.
W domu dziecka element przewodni oddzia�ywania, ukszta�towany przez wymogi wychowania w zbiorowo�ci, widoczny jest w zaanga�owaniu w samodzielne dzia�ania, �cis�ym okre�leniu blisko�ci-dystansu, kontrolowaniu emocjonalnych ��da� tak, aby nie dopu�ci� do ich wyg�rowania, podczas gdy nie mog� by� spe�nione i mog� sta� si� �r�d�em wzajemnej frustracji.
a) Z tego wzgl�du /KX&g &OMfa&f�M^, a przede wszystkim cz�sto�� ich wyst�powania, jest w Instytucie L�czy uregulowana w ten spos�b, aby podczas zabieg�w piel�gnacyjnych dziecko ca�kowicie zajmowa�o uwag� opiekunki, a z kolei opiekunka bezustannie znajdowa�a si� w polu uwagi dziecka. W ten spos�b wzajemne oddzia�ywanie podczas piel�gnacji pozostaje nieprzerwane.
Z kolei w czasie pomi�dzy zabiegami piel�gnacyjnymi oddzia�ywanie jest celowo zmniejszone po to, aby skierowa� uwag� dziecka na zabaw� i samodzieln� dzia�alno��, a uwaga opiekunki mog�a przenie�� si� na inne dziecko. Oddzia�ywania te maj� charakter kr�tkotrwa�y i odbywaj� si� prawie wy��cznie w przerwach mi�dzy zabiegami.
b) FbfTTM oddzia�ywania s�u�y podtrzymaniu odpowiedniego dystansu w relacji.
W czasie pomi�dzy zabiegami piel�gnacyjnymi chodzi przede wszystkim o kontakt niebezpo�redni, wynikaj�cy z takiej czujno�ci opiekunki, kt�ra polega na ocenianiu z daleka, czy nale�y wprowadzi� nowe zabawki, czy te� zmieni� co� w kojcu, nie zwracaj�c si� bezpo�rednio do dzieci, ale tak, aby z ch�ci� wykorzysta�y now� mo�liwo��. Mog� to by� te� &df^;e ?<3MCMc%7y re%&c;/, kr�tkie interwencje opiekunki, kiedy jedno z dzieci zaczyna p�aka� lub marudzi�, albo te� kiedy wszczyna si� k��tnia. Opiekunka wypowiada w�wczas par� s��w lub zanosi dziecko
do ��eczka.
Podczas piel�gnacji interakcje przybieraj� u ma�ych dzieci form� szybko nast�puj�cych po sobie bardzo kr�tkich �a�cuch�w. S� one inicjowane przez opiekunk�, kt�ra g�o�no komentuje czynno�ci dziecka, zadaje mu pytania lub pokazuje mu r�ne rzeczy, opieraj�c si� na jego spontanicznych zachowaniach. Je�li z pocz�tku dziecko w og�le nie reaguje, mo�emy obserwowa�, jak powoli �a�cuchy wyd�u�aj� si�, a dziecko zaczyna by� aktywne. Zdarza si� r�wnie�, �e dziecko samo inicjuje oddzia�ywanie poprzez spojrzenie, u�miech, d�wi�k, gest, p�niej wo�anie lub s�owa. Opiekunka zawsze na to odpowiada, ale nigdy nie stara si� przed�u�y� oddzia�ywania, po tym, jak zostanie ono przerwane przez dziecko.
c) Sposoby interakcji s� liczne i zr�nicowane, ale znacz�ce s� te, kt�re sprzyjaj� rozwojowi i drodze ku samodzielno�ci, a tak�e osi�ganiu przez dziecko samo�wiadomo�ci i �wiadomo�ci otoczenia. Spojrzenie i mowa s� w�r�d nich dominuj�ce; maj�
30
nad innymi t� przewag�, �e dzia�aj� r�wnie� na odleg�o��. R�wnie cz�sto stosowane s� sposoby kinestetyczne, wzmagaj�ce poczucie bezpiecze�stwa i komfort dziecka. Dlatego w�a�nie wielk� wag� przypisuje si� gestom wykonywanym przez opiekunk�, ich zgodno�ci ze spontanicznymi zachowaniami dziecka i stanem jego napi�cia. Za to wszystko, co mog�oby sprzyja� powstaniu lub pog��bieniu pragnienia uzale�nienia si� (na przyk�ad pieszczoty) jest, w miar� mo�liwo�ci, ograniczane. Kontakty fizyczne s� rzadkie, pow�ci�gliwe i ca�kowicie pozbawione podtekstu erotycznego. W og�le nie stosuje si� prostych sposob�w, takich jak ko�ysanie, noszenie, trzymanie na kolanach, przekomarzanie si�. S� one odradzane, je�li nie zabronione.
d) I wreszcie fon iMfer^c/;, b�d�cy no�nikiem intensywno�ci i istoty przekaz�w emocjonalnych, jest tutaj szczeg�lny. Dominuj�c� jego cech� jest delikatno�� i �agodno��. Wybuchy emocjonalne dzieci, wyra�aj�ce mi�o��, z�o��, agresj�, jakkolwiek by�yby intensywne, trafiaj� zawsze na spokojne, opanowane, nieco przyt�umione odpowiedzi doros�ego, wyra�aj�ce uwag� i przychyln� czujno��, dzi�ki kt�rej dziecko mo�e czu� si� doce