11176

Szczegóły
Tytuł 11176
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11176 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11176 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11176 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

McDowell Josh � Sprawa Zmartwychwstania Rozdzia� I 1. Zmagania "Mia�em niewiele k�opot�w, wielu przyjaci�, ogromne sukcesy; zmienia�em �ony i domy; zwiedza�em r�ne kraje �wiata - lecz mam ju� do�� zastanawiania si� nad tym, jak zape�ni� dwadzie�cia cztery godziny ka�dego dnia. " Ralph Barton, karykaturzysta - notatka napisana przed pope�nieniem samob�jstwa "Siedz� w moim domu w Buffalo i czasami jestem tak samotny, �e a� trudno uwierzy�. �ycie okaza�o si� dla mnie tak hojne - mam wspania�� �on�, cudowne dzieci, pieni�dze, zdrowie - i jestem samotny i znudzony... Cz�sto zastanawiam si� nad tym, dlaczego tak wielu bogatych ludzi pope�nia samob�jstwo? Pieni�dze na pewno nie za�atwiaj� wszystkiego." O. J. Simson, milioner, gwiazda ameryka�skiego futbolu - "People Magazine", 12.06.1978 r. Dlaczego, gdy na swoich wyk�adach stawiam trzy proste pytania: "Kim jeste�?", "Dlaczego jeste� w�a�nie tutaj?", "Dok�d zmierzasz?", w ka�dej prawie grupie s�uchaczy zapada k�opotliwa cisza? Rozpocz�cie poszukiwa� Jako student uniwersytetu r�wnie� nie potrafi�em odpowiedzie� na te pytania. Mo�e ty tak�e nie potrafisz. Lecz ja bardzo chcia�em. Jak ka�dy cz�owiek pragn��em, by moje �ycie mia�o znaczenie. Chcia�em by� najszcz�liwsz� osob� na �wiecie. C� mog�o by� w tym z�ego, skoro moje szcz�cie nie by�oby przyczyn� nieszcz�cia kogo� innego? Szcz�cie Niedawno by�em ze starym przyjacielem na przeja�d�ce motocyklem. Rozmawiali�my, �miali�my i radowali�my si�. Ciesz� si� �yciem. �miej� si� cz�sto i m�wi� ludziom dok�adnie to, co my�l�. Lekarz powiedzia� mi, �e w�a�nie dlatego nigdy nie b�d� mia� wrzod�w �o��dka. W pewnej chwili zacz�y nas wyprzedza� dwie kobiety we wspania�ej limuzynie marki Lincoln Continental. Siedzia�y sztywne i przygl�da�y si� nam. Nagle kobieta siedz�ca bli�ej nas otworzy�a swoje okno. "Jakim prawem jeste�cie tacy szcz�liwi!?" - krzykn�a. Zanim zd��yli�my co� odrzec, zasun�a szyb�. Tymczasem odpowied� na jej pytanie jest prosta: chc� by� szcz�liwy i znalaz�em na to spos�b. Wolno�� Jeszcze bardziej pragn��em wolno�ci. Chcia�em by� jednym z najbardziej wolnych ludzi na tym �wiecie. Dla mnie wolno�� nie jest robieniem wszystkiego, czego zapragn�. Ka�dy tak mo�e i wielu tak post�puje. W moim poj�ciu wolno�� to posiadanie mocy do czynienia tego, o czym wiem, �e powinienem to robi�. Wed�ug tej definicji wi�kszo�� ludzi nie jest wolna. Wiedz�, co powinni robi�, ale nie maj� do tego mocy. Jako student by�em jednym z nich. Religia Rozpocz��em poszukiwania szcz�cia i wolno�ci. Wydaje si�, �e prawie ka�dy jest wyznawc� jakiej� religii, wi�c zacz��em chodzi� na nabo�e�stwa. Chodzi�em rano, po po�udniu i wieczorem. Lecz musia�em trafi� do niew�a�ciwej wsp�lnoty. Czu�em si� z nimi gorzej ni� bez nich. B�d�c cz�owiekiem praktycznym, zwyk�em odrzuca� wszystko, co si� nie sprawdza�o. Tak wi�c odrzuci�em religi�. Nadal jednak wierzy�em w Boga. Pozycja Zacz��em si� zastanawia�, czy nie chodzi o pozycj� w �rodowisku. Mo�e gdybym zosta� przyw�dc�, znalaz� jak�� ide� i odda� si� jej bez reszty, sta� si� s�awny, mo�e to da�oby mi szcz�cie i wolno��? Na pierwszym uniwersytecie, na kt�rym studiowa�em, przyw�dcy studenccy byli bardzo wa�ni. Wzi��em wi�c udzia� w wyborach i zwyci�y�em. Wspaniale by�o podejmowa� decyzje, wydawa� studenckie i uniwersyteckie pieni�dze, zna� wszystkich i by� znanym ka�demu. Lecz tak jak ze wszystkim czego pr�bowa�em, teraz tak�e co� by�o nie w porz�dku. Budzi�em si� w poniedzia�ek rano (zazwyczaj z b�lem g�owy po hulankach poprzedniej nocy) i my�la�em: "No tak, znowu nast�pne pi�� dni". Ledwie mog�em przetrwa� od poniedzia�ku do pi�tku. Szcz�cie kr�ci�o si� wok� trzech nocy: pi�tkowej, sobotniej i niedzielnej. Jak w b��dnym kole. Zniech�cenie Ale� ja ich nabiera�em na tym uniwersytecie! Wszyscy my�leli, �e jestem jednym z najszcz�liwszych facet�w w ich otoczeniu. Podczas kampanii wyborczej moim has�em by�o "Szcz�cie to Josh!" Wyda�em wi�cej studenckich pieni�dzy na urz�dzanie dyskotek ni� ktokolwiek inny. Lecz moje szcz�cie by�o takie, jak wielu innych ludzi: zale�a�o od okoliczno�ci �ycia. Gdy sprawy uk�ada�y si� pomy�lnie i ja czu�em si� dobrze. Gdy co� si� wali�o, czu�em si� fatalnie. By�em miotany falami okoliczno�ci jak ��d� na oceanie. Wszyscy wok� mnie �yli w ten sam spos�b. Wyk�adowcy mogli mi powiedzie�, jak znale�� lepszy zarobek, lecz nie potrafili doradzi�, jak lepiej �y�. Zewsz�d s�ysza�em, co powinienem robi�, lecz nikt nie m�g� da� mi do tego si�. Zaczyna�o mnie ogarnia� zniech�cenie. Zmagania nie ustaj� Niewielu student�w i uczni�w szk� �rednich w moim kraju by�o bardziej szczerze ni� ja oddanych poszukiwaniu znaczenia, prawdy i celu �ycia. Ci�gle jednak wymyka�y mi si� one. W�a�nie wtedy zauwa�y�em ma�� grup� - o�miu student�w i dw�ch wyk�adowc�w. Ich �ycie by�o inne. Wydawa�o si�, �e oni wiedz�, dlaczego wierz� w to, w co wierz�. Lubi� przebywa� w�r�d takich ludzi. Nie martwi� si�, gdy inni si� ze mn� nie zgadzaj�. Niekt�rzy z moich najbli�szych przyjaci� nie podzielaj� pewnych moich przekona�, lecz mimo to bardzo ich ceni�. (Mo�e dlatego, �e os�b maj�cych w�asne sprecyzowane pogl�dy jest tak niewiele.) Wygl�da�o na to, �e ci, kt�rzy zwr�cili moj� uwag�, wiedzieli, dok�d zmierzaj� - inaczej ni� wi�kszo�� student�w. Mi�o�� Ci ludzie nie tylko m�wili o mi�o�ci; oni j� manifestowali. Wydawa�o si�, �e szybuj� ponad okoliczno�ciami uniwersyteckiego �ycia, podczas gdy wszyscy inni zdawali si� nim przyt�oczeni. Wtedy te� zauwa�y�em ich szcz�cie. Podejrzewa�em, i� maj� sta�e, wewn�trzne �r�d�o rado�ci. Oczywiste by�o dla mnie, �e maj� co�, czego ja nie mia�em. Jak ka�dy przeci�tny student i ja chcia�em mie� to, co inni. (Dlatego w�a�nie przed gmachem uczelni musisz zamyka� na k��dk� sw�j rower - kto� m�g�by go zapragn��.) Gdyby wykszta�cenie by�o rzeczywi�cie odpowiedzi� na problemy ludzko�ci, studenci stanowiliby prawdopodobnie najbardziej moraln� cz�� spo�ecze�stwa. Tak jednak nie jest. Zapragn��em tego, co zobaczy�em, wi�c zdecydowa�em si� zaprzyja�ni� z tymi intryguj�cymi lud�mi. Dwa tygodnie p�niej siedzieli�my w lokalu klubu studenckiego. Wywi�za�a si� rozmowa na temat Boga. Gdy nie masz w sercu pokoju, a rozmowa ukierunkowuje si� na osob� Boga, szykujesz front obronny i zajmujesz postaw�: "Aaa... chrze�cija�stwo. Ha, ha, ha... Ono jest dla s�abeuszy. Jest nienaukowe." Wyzwanie Ta rozmowa m�czy�a mnie. Nie chcia�em jednak, by inni pomy�leli, �e si� wycofuj�. Jedna ze studentek by�a �adn� dziewczyn�. (Zawsze my�la�em, �e wszystkie chrze�cijanki s� brzydkie.) Zapyta�em j� wi�c: "Powiedz mi, co przemieni�o wasze �ycie? Dlaczego ono r�ni si� od �ycia innych student�w i profesor�w na tym uniwersytecie?". M�oda studentka musia�a mie� mocne przekonanie. Spojrza�a mi prosto w oczy i bez u�miechu powiedzia�a dwa s�owa, kt�rych nigdy nie spodziewa�bym si� us�ysze� jako rozwi�zanie jakiego� problemu. Odpar�a: "Jezus Chrystus". "O nie! Nie wciskaj mi tych �mieci o religii" - odpowiedzia�em. "Nie powiedzia�am >>religia<<, powiedzia�am >>Jezus Chrystus<<" - odrzek�a. Akcentowa�a co�, czego nigdy przedtem sobie nie u�wiadamia�em. Chrze�cija�stwo nie jest religi�. Religia jest bowiem ludzkim staraniem dotarcia do Boga poprzez dobre czyny. Chrze�cija�stwo natomiast to B�g przychodz�cy do ludzi przez Jezusa Chrystusa, oferuj�cy im osobist� wi� ze sob�. Na wy�szych uczelniach jest prawdopodobnie wi�cej ludzi maj�cych b��dne wyobra�enia na temat chrze�cija�stwa ni� gdziekolwiek indziej. Kiedy� na seminarium magisterskim spotka�em wyk�adowc�, kt�ry powiedzia�: "Ka�dy, kto chodzi do ko�cio�a, jest chrze�cijaninem". "Czy chodzenie do gara�u uczyni z kogo� samoch�d?" - zapyta�em. Mi�dzy jednym a drugim nie ma przecie� �adnego zwi�zku. Cz�owiek staje si� chrze�cijaninem, poprzez pok�adanie osobistego zaufania w Chrystusie. Moi nowi przyjaciele wezwali mnie do intelektualnego zbadania twierdze�, �e Jezus jest Synem Boga; �e przyj�wszy ludzkie cia�o, �y� mi�dzy lud�mi i umar� na krzy�u za grzechy ludzko�ci; �e zosta� pogrzebany i zmartwychwsta� po trzech dniach, i �e mo�e przemieni� �ycie cz�owieka teraz, u schy�ku dwudziestego wieku. Intelektualne samob�jstwo My�la�em, �e to jaka� farsa. M�wi�c prawd�, dotychczas uwa�a�em chrze�cijan za gatunek bezm�zgowc�w. Cz�sto w czasie dyskusji rozdziera�em ich na strz�py. Tymczasem ci ludzie stawiali przede mn� swoje wezwanie ci�gle na nowo. W ko�cu je podj��em. Zrobi�em to z powodu pychy - aby ich pokona�. Nie przypuszcza�em nawet, �e istnieje materia� dowodowy dotycz�cy osoby Jezusa, kt�ry cz�owiek mo�e oceni� intelektem. Po d�ugim czasie bada� i studi�w m�j umys� doszed� jednak do wniosku, �e Jezus Chrystus musia� by� tym, za kogo si� podawa�. W�a�nie te dociekania, maj�ce na celu obalenie chrze�cija�stwa, dostarczy�y materia�u do moich pierwszych dw�ch ksi��ek. Skoro nie mog�em go obali�, w ko�cu zosta�em chrze�cijaninem. Dotychczas sp�dzi�em kilkana�cie lat dokumentuj�c, dlaczego wierz�, �e chrze�cija�stwo i wiara w Jezusa Chrystusa s� intelektualnie uzasadnione. Jedn� z kluczowych dziedzin moich bada� by�o zmartwychwstanie. Pewien student na uniwersytecie w Urugwaju powiedzia� kiedy� do mnie: "Profesorze McDowell, dlaczego nie m�g� pan intelektualnie obali� chrze�cija�stwa?". "Z bardzo prostego powodu" - odpar�em - "nie by�em w stanie zaprzeczy� pewnemu wydarzeniu w historii - zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa". Po ponad tysi�cu godzin sp�dzonych na studiowaniu tego tematu i dok�adnym rozwa�aniu jego podstaw by�em zmuszony przyzna�, �e zmartwychwstanie Chrystusa jest albo jedn� z najbardziej �a�osnych, okrutnych i bezlitosnych bujd, jakie kiedykolwiek wciskano ludziom, albo najwspanialszym faktem historycznym. Kluczowy problem Problem zmartwychwstania przesuwa pytanie: "Czy chrze�cija�stwo jest prawdziwe?" z dziedziny filozofii w dziedzin� historii. Czy chrze�cija�stwo ma pod�o�e mo�liwe do zaakceptowania z historycznego punktu widzenia? Czy istnieje wystarczaj�cy materia� dowodowy upowa�niaj�cy do wiary w zmartwychwstanie? Oto niekt�re fakty historyczne zwi�zane z kwesti� zmartwychwstania: Jezus z Nazaretu, �ydowski prorok, twierdzi�, �e jest Chrystusem zapowiedzianym w �ydowskich Pismach �wi�tych. Zosta� aresztowany, os�dzony jako przest�pca polityczny i ukrzy�owany. Trzy dni po Jego �mierci i pogrzebie kilka kobiet posz�o do grobu i nie znalaz�o tam Jego cia�a. Uczniowie og�osili, �e B�g wskrzesi� Go z martwych i �e Jezus, przed wst�pieniem do nieba, ukazywa� im si� w r�nych okoliczno�ciach. Opieraj�c si� na tych relacjach chrze�cija�stwo rozwin�o si� na ca�e Imperium Rzymskie, a potem stopniowo dociera�o do wszystkich kraj�w �wczesnego �wiata. Przez wieki wywiera�o wielki wp�yw na ludzko�� i wywiera po dzie� dzisiejszy. Czy zmartwychwstanie rzeczywi�cie si� wydarzy�o? Czy gr�b Jezusa by� rzeczywi�cie pusty? Sp�r wok� odpowiedzi na te pytania trwa do dzi�. Podsumowanie Na uniwersytecie by�em, podobnie jak wszyscy, zniech�cony poszukiwaniami prawdziwego �r�d�a szcz�cia i wolno�ci. Spotka�em ma�� grup� student�w i wyk�adowc�w, kt�rzy twierdzili, �e Jezus Chrystus przemieni� ich �ycie. S�ucha�em ich tylko dlatego, �e t� mi�o��, o kt�rej m�wili, manifestowali w swoim �yciu. Jako sceptyk przyj��em ich wyzwanie, by zbada� intelektualnie twierdzenia, �e Jezus Chrystus jest Synem Boga, �e zosta� pogrzebany i w trzy dni p�niej zmartwychwsta�, i �e mo�e przemieni� �ycie wsp�czesnego cz�owieka. Ku mojemu zdziwieniu, nie mog�em obali� chrze�cija�stwa, poniewa� nie potrafi�em bez niego wyja�ni� kluczowego wydarzenia w historii - zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Ta ksi��ka przedstawia wyniki moich wnikliwych i d�ugotrwa�ych bada� nad tym najbardziej spornym tematem. Rozdzia� II 2. Oczywiste obserwacje "Nie istnieje �aden dokument staro�ytnego �wiata po�wiadczony przez tak wspania�y zestaw �wiadectw tekstowych i historycznych, oferuj�cy tak imponuj�cy materia� historyczny, dzi�ki kt�remu mo�e by� podj�ta rozumna decyzja. �aden uczciwy cz�owiek nie mo�e odrzuci� �r�d�a tego rodzaju. Sceptycyzm wobec historycznych uwierzytelnie� chrze�cija�stwa opiera si� na irracjonalnym uprzedzeniu". Clark Pinnock, profesor McMaster University, Toronto W mojej pr�bie obalenia chrze�cija�stwa dokona�em dziewi�ciu wa�nych obserwacji dotycz�cych zmartwychwstania: OBSERWACJA NR 1: �wiadectwo historii Zanim rozpocz��em badanie problemu zmartwychwstania Jezusa, nie zdawa�em sobie sprawy, �e istnieje tak wiele - historycznych, literackich i prawnych - �wiadectw, potwierdzaj�cych jego prawdziwo��. Badacz historii Rzymu Profesor Thomas Arnold, przez czterna�cie lat dyrektor szko�y Rugby, autor trzytomowej History of Rome (Historia Rzymu), kierownik katedry historii nowo�ytnej w Oxfordzie, zna� dobrze warto�� materia�u dowodowego dla ustalenia fakt�w historycznych. Ten wielki uczony powiedzia�: "Od wielu lat badam histori� innych czas�w i oceniam �wiadectwa tych, kt�rzy o nich pisali, i nie znam �adnego faktu w historii ludzko�ci, kt�ry by�by udowodniony przez lepszy i pe�niejszy materia� dowodowy wszelkiego rodzaju - zrozumia�y dla uczciwego badacza - ni� ten wielki znak, kt�ry da� nam B�g, �e Chrystus zmar� i powsta� z martwych". Krytyk tekstu Brooke Foss Wescott, uczony angielski, powiedzia�: "Gdy we�mie si� pod uwag� ca�y materia� dowodowy, nie b�dzie przesad� stwierdzenie, �e nie ma �adnego historycznego wydarzenia lepiej i bardziej wszechstronnie udowodnionego ni� zmartwychwstanie Chrystusa. Jedynie uprzednie za�o�enie, �e musi ono by� fa�szywe, mo�e podsun�� my�l o niewystarczalno�ci dowodu." Profesor historii staro�ytno�ci Dr Paul L. Maier, profesor historii staro�ytno�ci na Western Michigan University, stwierdzi�: "Je�eli materia� dowodowy zostanie dok�adnie i uczciwie przebadany, rzeczywi�cie s�uszne jest - wed�ug kanon�w bada� historycznych - wnioskowanie, �e gr�b, w kt�rym Jezus zosta� pochowany, by� pusty rankiem tej pierwszej Wielkanocy. I ani strz�pek materia�u dowodowego, kt�ry przeczy�by temu stwierdzeniu, nie zosta� dotychczas odkryty w �r�d�ach literackich, inskrypcjach czy archeologii." Przewodnicz�cy Trybuna�u Anglii Lord Caldecote, przewodnicz�cy Trybuna�u Anglii, napisa�: "Moja wiara rozwin�a si� na podstawie tego, co - jak s�dz� - jest objawione w Biblii. Zw�aszcza gdy czyta�em Nowy Testament - Ewangelie i inne pisma ludzi, kt�rzy byli blisko Jezusa Chrystusa - uzna�em, �e podaj� one wystarczaj�ce i �cis�e dowody na potwierdzenie przedstawionych w nich fakt�w (...) G��wnym miernikiem prawdziwo�ci twierdze� Jezusa Chrystusa jest Jego zmartwychwstanie. Zawsze, gdy bada�em materia� dowodowy o zmartwychwstaniu, prowadzi�o mnie to do uwierzenia w nie, jako w fakt pozostaj�cy poza wszelk� dyskusj�". Autorytet prawniczy Z pewno�ci� cz�owiekiem wysoce utalentowanym w dziedzinie badania �wiadectw historycznych by� dr Simon Greenleaf. By� on s�awnym profesorem prawa na Uniwersytecie Harvarda, nast�pc� s�dziego Josepha Story'ego. Znalezienie si� Harvardzkiej Szko�y Prawa w elitarnej grupie wybitnych szk� prawa w Stanach Zjednoczonych jest rezultatem wysi�ku tych dw�ch ludzi. Greenleaf napisa� trzytomowe dzie�o pt. A Treatise on the Law of Evidence (Traktat o prawie dowodowym), kt�re ci�gle jest uwa�ane za jedno z najwi�kszych z dziedziny badania �wiadectw w ca�ej literaturze dotycz�cej procedury prawnej. Aby ustali� prawd�, Greenleaf przebada� warto�� historycznego materia�u dowodowego dotycz�cego zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Zastosowa� przy tym metody opisane przez siebie w Traktacie o prawie dowodowym. Swoje odkrycia zapisa� w ksi��ce: An Examination of the Testimony of the Four Evangelists by the Rules of Evidence Administered in the Courts of Justice (Badanie �wiadectwa czterech ewangelist�w zgodnie z zasadami dowodowymi stosowanymi w trybuna�ach sprawiedliwo�ci). Greenleaf doszed� do wniosku, �e - wed�ug zasad badania materia�u dowodowego w procesach prawnych - dow�d historyczno�ci faktu zmartwychwstania Chrystusa jest mocniejszy ni� jakiegokolwiek wydarzenia w historii. Minister sprawiedliwo�ci Anglik, John Singleton Copley, znany tak�e jako Lord Lyndhurst, uznawany jest za jeden z najwi�kszych autorytet�w prawniczych w Wielkiej Brytanii. By� ministrem sprawiedliwo�ci, prokuratorem generalnym, trzy razy s�dzi� S�du Najwy�szego Anglii i zosta� wybrany na rektora Uniwersytetu w Cambridge - piastuj�c w ten spos�b w ci�gu swego �ycia najwy�sze urz�dy, jakie mo�na nada� s�dziemu w Wielkiej Brytanii. Po �mierci Copleya w�r�d jego osobistych papier�w znaleziono zapiski na temat zmartwychwstania w �wietle dowodu prawnego oraz przyczyn, dla kt�rych Lord Lyndhurst zosta� chrze�cijaninem: "Wiem doskonale, czym jest dow�d, i m�wi� wam, taki dow�d, jak ten na zmartwychwstanie, nie zosta� jeszcze obalony". Lord Darling, przewodnicz�cy Trybuna�u Anglii, powiedzia� kiedy�: "�aden inteligentny s�dzia na �wiecie nie m�g�by nie wyda� werdyktu, �e historia zmartwychwstania jest prawdziwa". Racjonalistyczny prawnik Dr Frank Morrison, prawnik wychowany w racjonalistycznym �rodowisku, uwa�a�, �e zmartwychwstanie jest jedynie czczym wymys�em, kt�ry psuje wspania�� histori� Jezusa. Czu�, �e jest zobowi�zany sam wobec siebie i wobec innych do napisania ksi��ki, kt�ra przedstawi prawd� o Jezusie i obali mit zmartwychwstania. A jednak, studiuj�c fakty, doszed� do innego wniosku. Waga materia�u dowodowego zmusi�a go do stwierdzenia, �e Jezus rzeczywi�cie powsta� z martwych. Morrison napisa� ksi��k�, lecz nie tak�, jak� planowa�. Jest ona zatytu�owana Who Moved the Stone? (Kto przesun�� kamie�?). Pierwszy jej rozdzia� nosi bardzo znacz�cy tytu�: The Book That Refused To Be Written (Ksi��ka, kt�ra nie pozwoli�a si� napisa�). Geniusz literacki C. S. Lewis, by�y profesor literatury �redniowiecznej i renesansowej Uniwersytetu w Cambridge, pisz�c o swoim nawr�ceniu na chrze�cija�stwo stwierdza, i� wierzy�, �e chrze�cijanie "nie maj� racji". Przyj�cie chrze�cija�stwa by�o ostatni� rzecz�, kt�rej pragn�� Lewis. A jednak: "Na pocz�tku 1926 roku najbardziej zaciek�y ateista, jakiego zna�em, siedzia� w moim pokoju przy kominku i m�wi�, �e materia� dowodowy historyczno�ci Ewangelii jest rzeczywi�cie zadziwiaj�co dobry. >Dziwna rzecz - kontynuowa�. - Ca�a ta gadanina Frazera o �mierci Boga. Dziwna rzecz. Prawie wygl�da na to, jakby ju� kiedy� to si� wydarzy�o<". Aby zrozumie� niezwyk�o�� jego s��w, musia�by� zna� tego cz�owieka (kt�ry z pewno�ci� do tego czasu nie okazywa� �adnego zainteresowania chrze�cija�stwem). Je�eli on, cynik nad cynikami, najtwardszy z twardych, nie czu� si� - jakbym to wyrazi� - >bezpieczny<, dok�d ja mog�em si� zwr�ci�? Czy� nie by�o �adnego wyj�cia?" Po ocenieniu podstaw i materia�u dowodowego chrze�cija�stwa Lewis stwierdzi�, �e inne religie "nie maj� takiego historycznego oparcia jak chrze�cija�stwo". Jego znajomo�� literatury zmusi�a go do potraktowania zapisu Ewangelii jako wiarygodnej relacji. "By�em ju� zbyt do�wiadczony w krytyce literackiej, by uwa�a� Ewangelie za mity". W ko�cu profesor Lewis podj�� rozs�dn� decyzj�: "Wyobra� sobie mnie, samego w tamtym pokoju w Magdalen, noc po nocy czuj�cego - kiedykolwiek m�j umys� odrywa� si� cho� na sekund� od pracy - sta�e, nieuchronne zbli�anie si� Tego, kt�rego tak gor�co pragn��em nie spotka�. W ko�cu to, czego tak bardzo si� obawia�em, przysz�o na mnie. W �wi�to Tr�jcy �wi�tej 1929 roku ust�pi�em. Uzna�em, �e B�g jest Bogiem i ukl�k�em, by si� modli�, by� mo�e jako najbardziej przybity i uparty nawr�cony w Anglii tej nocy". Jednym z g��wnych motyw�w napisania przeze mnie Sprawy zmartwychwstania by�o pragnienie przedstawienia historycznego materia�u dowodowego, kt�ry ci ludzie - i wielu im podobnych - rozwa�ali, zastanawiaj�c si� nad twierdzeniem, �e "trzeciego dnia gr�b by� pusty". OBSERWACJA NR 2: Zmartwychwstanie zapowiedziane Chrystus zapowiedzia�, �e zmartwychwstanie trzeciego dnia. Jego wypowiedzi na ten temat znajduj� si� we wszystkich czterech Ewangeliach. Gdy Jezus zbli�a� si� do Jerozolimy, wzi�� na bok Dwunastu i powiedzia� im: "Zbli�amy si� do Jerozolimy. Syn Cz�owieczy b�dzie wydany na �mier�. Wydadz� Go w r�ce pogan na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzy�owanie. A trzeciego dnia zmartwychwstanie". �w. Marek pisze w swojej Ewangelii: "(...) zacz�� ich poucza�, �e Syn Cz�owieczy musi wiele cierpie�, �e b�dzie odrzucony przez starszych, arcykap�an�w i uczonych w Pi�mie; �e b�dzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie". �w. Jan potwierdza to: "Jezus da� im tak� odpowied�: >Zburzcie t� �wi�tyni�, a Ja w trzech dniach wznios� j� na nowo<. Powiedzieli do Niego �ydzi: >Czterdzie�ci sze�� lat budowano t� �wi�tyni�, a Ty j� wzniesiesz w przeci�gu trzech dni?< On za� m�wi� o �wi�tyni swego cia�a". OBSERWACJA NR 3: Historyczna podstawa chrze�cija�stwa Historyczny fakt zmartwychwstania jest podstaw� dla chrze�cija�stwa. M�wi�c najpro�ciej, zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa i chrze�cija�stwo s� nierozdzielne. Jedno nie mo�e by� prawdziwe bez drugiego. Wszystko opiera si� na zmartwychwstaniu Aposto� Pawe� podkre�li� znaczenie zmartwychwstania, pisz�c: "Je�li nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwsta�. A je�li Chrystus nie zmartwychwsta�, daremne jest nasze nauczanie, pr�na jest tak�e wasza wiara. Okazuje si� bowiem, �e�my byli fa�szywymi �wiadkami Boga, skoro umarli nie zmartwychwstaj�, przeciwko Bogu �wiadczyli�my, �e z martwych wskrzesi� Chrystusa. Skoro umarli nie zmartwychwstaj�, to i Chrystus nie zmartwychwsta�. A je�eli Chrystus nie zmartwychwsta�, daremna jest wasza wiara (...)". Dr J. N. D. Anderson, profesor prawa orientalnego i dyrektor Instytutu Wy�szych Studi�w Prawniczych Uniwersytetu Londy�skiego, na zako�czenie swoich bada� nad zmartwychwstaniem stwierdzi�: "Wydaje mi si�, �e ka�dy, kto chocia� raz przeczyta strony Nowego Testamentu, b�dzie ogarni�ty narzucaj�cym si� wra�eniem, �e jest to wiara mocno oparta na pewnych - podawanych jako historyczne - wydarzeniach. Gdyby te wydarzenia w rzeczywisto�ci nie mia�y miejsca, by�aby to wiara fa�szywa i wprowadzaj�ca w b��d. Je�eli jednak mia�y one miejsce - jest to wiara unikatowa w swoim znaczeniu i wyj�tkowa w swoim ��daniu oddania si� jej". �w. Pawe� idzie krok dalej i naucza, �e zmartwychwstanie by�o dowodem, i� Jezus jest Synem Bo�ym. Nawet dr David Friedrich Strauss, niewierz�cy sceptyk, kt�ry gwa�townie krytykowa� w Ewangeliach wszystko, co nadprzyrodzone, by� zmuszony przyzna�, �e zmartwychwstanie jest "probierzem nie tylko �ycia Jezusa, lecz tak�e samego chrze�cija�stwa". Ono "jest kluczowe dla ca�ej wiary chrze�cija�skiej". Przy najwi�kszej nawet ostro�no�ci trzeba stwierdzi�, �e Jezus k�ad� wielki nacisk na swoje zmartwychwstanie. Oszo�omiony Hindus Wszystko, czego Jezus naucza�, dla czego �y� i za co umar�, by�o uzale�nione od Jego zmartwychwstania. Wyznawcom innych religii szczeg�lnie trudno jest zrozumie� t� zale�no��, poniewa� prawie wszystkie one oparte s� na teologicznych za�o�eniach czy ideologii, a nie na historycznym fakcie to�samo�ci swego za�o�yciela czy na wydarzeniu umiejscowionym w czasie i przestrzeni. Zale�no�� wiary chrze�cija�skiej od historii sprawia ogromne trudno�ci wielu Hindusom. Leslie Newbigin opisuje zdziwienie pewnego nauczyciela Rama-krishna Mission. Ten gorliwy i wykszta�cony Hindus by� oszo�omiony stwierdzeniem pewnego chrze�cijanina, �e jego wiara jest oparta na "solidnej historycznej prawdzie o Jezusie zapisanej w Nowym Testamencie". �w Hindus my�la�: "Wydawa�o mi si� pewne, �e nie mo�na pozwoli�, by tak istotne sprawy prawdy religijnej by�y uzale�nione od przypadk�w historii. Je�eli prawdy, kt�rych Jezus by� przyk�adem i kt�rych naucza�, s� prawdziwe, to s� prawdziwe zawsze i wsz�dzie, niezale�nie od tego, czy cz�owiek zwany Jezusem �y� kiedy�, czy nie". OBSERWACJA NR 4: Wiara rozumu Moja czwarta obserwacja by�a dla mnie prawdziwym otwarciem oczu. Dotychczas my�la�em, �e na�ladowcy Chrystusa s� �lepi i ignoranccy. S�owa H. L. Menckena najlepiej wyra�aj� moj� poprzedni� postaw� wobec wiary chrze�cija�skiej: "Wiara mo�e by� kr�tko zdefiniowana jako nielogiczne przekonanie o istnieniu tego, co nieprawdopodobne". Im bardziej si� zag��bia�em w wiedz� historyczno-biblijn�, tym bardziej u�wiadamia�em sobie, �e chrze�cija�stwo jest "wiar� rozumu". Gdy jaki� cz�owiek w Biblii podejmuje wezwanie do na�ladowania Jezusa, jest to wiara intelektu. Jezus powiedzia�: "(...) poznacie prawd� (nie: zignorujecie prawd�), a prawda was wyzwoli". Pewien znawca Prawa zapyta� Jezusa, kt�re przykazanie jest najwi�ksze. Jezus odpowiedzia�: "B�dziesz mi�owa� Pana Boga swego, ca�ym swoim sercem (...) i ca�ym swoim umys�em". Cz�owiek nigdy nie musi pope�nia� "intelektualnego samob�jstwa", gdy chce zaufa� Jezusowi jako swemu Panu i Zbawcy. Wierz�cy jest wzywany do gotowo�ci, by zawsze udzieli� odpowiedzi (intelektualnej) na pytanie, dlaczego wierzy. Dr George Eldon Ladd zauwa�a: "Wiara chrze�cija�ska nie oznacza skoku w ciemno��, irracjonalnej �atwowierno�ci, zaufania wbrew dowodom i wbrew rozs�dkowi. Oznacza wierzenie w �wietle fakt�w historycznych, zgodnie z materia�em dowodowym, na podstawie �wiadectw". OBSERWACJA NR 5: Mo�liwo�� cud�w Trzeba by� ostro�nym przy badaniu faktu zmartwychwstania, by nie wykluczy� go z historii z powodu uprzedze� w stosunku do wszystkiego, co wi��e si� z nadprzyrodzono�ci� lub cudem. Jest pewna postawa, cz�sto przyjmowana przez badaczy historii, kt�r� nazywam "pozosta�o�ci� Hume'a". Opiera si� ona na argumencie przedstawionym przez Hume'a, �e wiara mo�e by� uzasadniona przez prawdopodobie�stwo, a prawdopodobie�stwo ma podstaw� w jednolito�ci i sta�o�ci natury. Innymi s�owy, mamy racj� wierz�c do�wiadczeniom, kt�re s� normalne dla zwyk�ych ludzkich prze�y�. Wszystko, co wykracza poza naturalne do�wiadczenia - tak jak cuda - powinno by� odrzucone. Na przyk�ad, co jest bardziej prawdopodobne: to, �e �wiadkowie zmartwychwstania Jezusa pomylili si�, czy to, �e Jezus zmartwychwsta�? Wed�ug "nowoczesnej naukowej metody Hume'a" odpowied� jest oczywista, poniewa� cuda po prostu nie mog� si� wydarzy�. Naturalne wyja�nienie Innym sposobem wyra�ania tych uprzedze� przy penetracji historii jest twierdzenie, �e �yjemy w zamkni�tym wszech�wiecie, w kt�rym �aden czynnik nadprzyrodzony nie mo�e interweniowa�. Inaczej m�wi�c, ka�de wydarzenie (przesz�e, tera�niejsze i przysz�e) musi mie� jakie� naturalne wyja�nienie, co ca�kowicie wyklucza dzia�anie jakiejkolwiek si�y nadprzyrodzonej. Niezale�nie od tego, co si� wydarzy�o i jak wiarygodne s� dowody, przyj�cie takiej postawy sprawia, �e to, co nadprzyrodzone lub cudowne, musi by� odrzucone. Wniosek pewnego filozofa Zosta�em poproszony o wyk�ad dla grupy student�w filozofii, kt�remu przys�uchiwa� si� tak�e dziekan wydzia�u filozofii. Gdy przedstawi�em literackie i historyczne �wiadectwa bosko�ci Chrystusa, �w profesor zacz�� zasypywa� mnie pytaniami i zarzutami podwa�aj�cymi fakt zmartwychwstania. Po dziesi�ciu minutach pewien student przerwa� i postawi� profesorowi bardzo interesuj�ce pytanie: "Panie profesorze, jak pan s�dzi, co si� wydarzy�o owego ranka?". Profesor spojrza� na mnie, a potem na ch�opaka. "Nie wiem, co si� wydarzy�o - powiedzia� ostro�nie. Potem, zanim student zd��y� si� odezwa�, doda�: - Lecz to nie by�o zmartwychwstanie!". "Czy pa�ska odpowied� jest rezultatem badania materia�u dowodowego?" - zapyta� m�odzieniec. Odpowied� brzmia�a: "Nie! Jest ona rezultatem mojego �wiatopogl�du filozoficznego". Na innym wielkim uniwersytecie kilku student�w wr�czy�o moj� pierwsz� ksi��eczk�, Evidence That Demands a Verdict (Dowody, kt�re domagaj� si� decyzji), dziekanowi wydzia�u historii z pro�b� o ocen�. Po kilku miesi�cach jeden ze student�w odwiedzi� dziekana i zapyta� o jego opini�. "Ksi��ka ta zawiera jedne z najbardziej przekonuj�cych argument�w historycznych przemawiaj�cych za chrze�cija�stwem, jakie kiedykolwiek czyta�em" - stwierdzi� profesor. Studentowi mocniej zabi�o serce. Potem jednak dziekan doda�: "Nie podpisz� si� jednak pod wnioskami, do kt�rych doszed� pan McDowell". "Dlaczego?" - zapyta� zdumiony student. "Z powodu moich pogl�d�w filozoficznych" - pad�a odpowied�. Nie chodzi�o o brak materia�u dowodowego. Wniosek zosta� wyprowadzony wbrew niemu. Ograniczenia teorii Hume'a Dr Lawrence Burkholder, dziekan Wydzia�u Ko�cio�a w Harvard Divinity School, przyznaje, i� na jego podej�cie do historii wielki wp�yw wywar� argument Hume'a twierdz�cy, �e aby co� by�o prawdziwe, musi pasowa� do jednolito�ci natury. Po u�wiadomieniu sobie, �e ka�de wydarzenie historyczne w pewien spos�b odbiega od naturalnych ludzkich do�wiadcze�, wyzna� on jednak: "Zaczynam odczuwa� ograniczenia Hume'a". Dr Burkholder twierdzi, �e argument Hume'a przeciwko cudom "ogranicza mo�liwo�� zaakceptowania tego, co w p�niejszych chwilach i wydarzeniach odkrywam jako fakt. On m�wi mi, �e nie mog� wierzy� w nic, co nie jest zgodne z poprzednim do�wiadczeniem. Coraz bardziej odkrywam jednak, �e nie mog� przepowiada� przysz�o�ci. Stwierdzam, �e jestem coraz bardziej pow�ci�gliwy, gdy przychodzi powiedzie�, co jest mo�liwe, a co nie; co si� mo�e wydarzy� w przysz�o�ci, a co nie mo�e. Ta sama pow�ci�gliwo�� - z mojej strony - zaczyna tak�e przejawia� si� w obawach przed m�wieniem, co mog�o, a co nie mog�o si� wydarzy� w przesz�o�ci". Profesor Burkholder dodaje: "Wydaje mi si�, �e mam pewne prawo, by by� otwartym na mo�liwo��, i� mog�o si� wydarzy� co�, co przez analogi� nazywamy zmartwychwstaniem". Profesor Clark Pinnock, m�wi�c o metodologii Hume'a i o dostrzeganiu w wydarzeniach cech jedynie naturalnych, zauwa�a: "Do�wiadczenie przeciwne cudom by�oby jednolite wtedy, gdyby�my wiedzieli, �e wszystkie doniesienia o cudach s� fa�szywe - a tego nie wiemy. Nikt nie ma nieomylnej wiedzy na temat praw natury, by m�g� wykluczy� od pocz�tku sam� mo�liwo�� nadprzyrodzonych wydarze�. Nauka mo�e nam powiedzie�, co si� wydarzy�o, lecz nie mo�e powiedzie�, co mo�e - albo co nie mo�e - si� wydarzy�. Nauka obserwuje wydarzenia; ona ich nie stwarza. Historyk nie decyduje o tym, co historia mo�e zawiera�; jest otwarty na to, o czym m�wi� �wiadectwa. Powo�ywanie si� na Hume'a jest dowodem niezrozumienia historii". Dr Wolfhart Pannenberg z Uniwersytetu Monachijskiego dodaje: "Odpowied� na pytanie (...) czy co� wydarzy�o si�, czy nie w jakim� konkretnym czasie przed jakim� tysi�cem lat, mo�e by� oparta jedynie na argumencie historycznym". Potrzeba badania historycznego Dr John Warwick Montgomery, pisz�c o tych, kt�rzy stale powo�uj� si� na zamkni�ty system wszech�wiata (wszystkie wydarzenia musz� mie� jakie� naturalne wyja�nienie), stwierdza z naciskiem: "Od czas�w Einsteina �aden wsp�czesny (cz�owiek) nie ma prawa wykluczania mo�liwo�ci jakich� wydarze� na podstawie uprzedniej znajomo�ci praw natury. Jedynym sposobem dowiedzenia si�, czy jakie� wydarzenie mo�e mie� miejsce, jest zbadanie, czy rzeczywi�cie mia�o ono miejsce. Tak wi�c problem cud�w musi by� rozstrzygni�ty w zakresie bada� historycznych, nie w zakresie filozoficznych spekulacji". Wraz z przemini�ciem epoki odkry� Newtona musimy zostawi� miejsce dla nieprzewidzianych, niespodziewanych i nieobliczalnych zjawisk we wszech�wiecie. Dr Vincent Taylor, znany krytyk Nowego Testamentu, ostrzega przed zbyt wielkim dogmatyzmem. Pisze na temat ogranicze� nauk przyrodniczych w ocenie cud�w: "W ostatnich pi��dziesi�ciu latach zbyt cz�sto byli�my zaskakiwani odkryciami, kt�re kiedy� by�y uznawane za niemo�liwe. Do�yli�my og�oszenia wiadomo�ci o rozszczepieniu atomu, uznania przez przyrodnik�w wszech�wiata za >raczej wielk� my�l ni� wielk� maszyn�<. Ta zmiana pogl�d�w nie zmusza oczywi�cie do powszechnej wiary w cuda, lecz oznacza, �e - przy odpowiednich warunkach - cuda nie s� niemo�liwe; �aden przyrodniczy ani filozoficzny dogmat nie stoi temu na przeszkodzie". Francuz Ernest Renan nie wierzy� w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Przyzna�, �e zacz�� swoje badania nad Jego �yciem z za�o�eniem wst�pnym: "Nie ma czego� takiego jak cud. Dlatego zmartwychwstanie nie mia�o miejsca". Postawa taka nigdy nie by�aby tolerowana w procesie s�dowym. Wniosek, kt�ry wyci�gn�� Renan w sprawie zmartwychwstania Chrystusa, by� oparty nie na badaniu historycznym, lecz raczej na spekulacji filozoficznej. Taka postawa umys�u przypomina cz�owieka, kt�ry m�wi: "Podj��em ju� decyzj� - nie wprowadzajcie zamieszania faktami". OBSERWACJA NR 6: Fakt, nie fabu�a Wa�nym argumentem by�o dla mnie spostrze�enie, �e wyznawcy Jezusa Chrystusa znali r�nic� mi�dzy faktem a fabu��, mi�dzy rzeczywisto�ci� a fantazj�. Cz�sto s�ysza�em oskar�enia, �e ludzie w czasach Chrystusa byli sk�onni do wiary w mity. Mi�dzy innymi Rudolf Bultman chce, aby�my uwierzyli, �e wsp�cze�ni Jezusowi ludzie byli naiwni i prymitywni. Badania wykazuj� jednak, �e twierdzenie o naiwno�ci ludzi pierwszego wieku jest mocno przesadzone. Aposto� Piotr napisa�: "Nie za wymy�lonymi bowiem mitami post�powali�my wtedy, gdy dali�my wam pozna� moc i przyj�cie Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczali�my jako naoczni �wiadkowie (...)". Aposto� Pawe� ostrzega� ludzi, by nie zajmowali si� "(...) ba�niami i genealogiami bez ko�ca". Chocia� ludzie w pierwszym wieku nie mieli takiej wiedzy na temat wszech�wiata i praw natury, jak� my mamy dzisiaj, wiedzieli z pewno�ci�, �e niewidomy od dziecka cz�owiek zazwyczaj do �mierci pozostaje niewidomy. Byli wi�c zdziwieni, gdy Jezus uzdrowi� �lepca. "Od wiek�w nie s�yszano, aby kto� otworzy� oczy niewidomemu od urodzenia" - m�wili. Wiedzieli tak�e, �e ludzie martwi "maj� sk�onno��" do pozostawania martwymi. Spos�b potraktowania �w. Paw�a na Areopagu w Atenach pokazuje, �e w staro�ytnym �wiecie ludziom tak samo trudno by�o uwierzy� w zmartwychwstanie jak nam dzisiaj. Poza tym �w. Tomasz, nazwany "Niewiernym Tomaszem", powiedzia�: "S�uchajcie, nie ka�dego dnia kto� powstaje z martwych. Musz� mie� jaki� dow�d". Stwierdzi� stanowczo: "Je�eli na r�kach Jego nie zobacz� �ladu gwo�dzi, (...) i nie w�o�� r�ki mojej do boku Jego, nie uwierz�". Po kilku dniach Jezus powiedzia� Tomaszowi: " >Podnie� tutaj sw�j palec i zobacz moje r�ce. Podnie� r�k� i w�� j� do mego boku, i nie b�d� niedowiarkiem, lecz wierz�cym!< Tomasz Mu odpowiedzia�: >Pan m�j i B�g m�j!<". OBSERWACJA NR 7: Nieskuteczno�� metody przyrodniczej Wielu ludzi twierdzi, �e nic nie mo�e by� przyj�te za prawd�, je�eli nie mo�e by� udowodnione metodami nauk przyrodniczych. Gdy wyk�adam na temat historycznych aspekt�w zmartwychwstania na uniwersytetach, zawsze pojawia si� pytanie: "Czy mo�esz to udowodni� metodami nauk przyrodniczych?" Natychmiast odpowiadam: "Nie". Nowoczesne metody przyrodnicze nie znajduj� zastosowania przy badaniu prawdziwo�ci wydarze� dotycz�cych �mierci, pogrzebu i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa, bowiem nie s� w stanie ich zbada�. Obserwacja przez powtarzanie Dow�d przyrodniczy polega na wykazaniu, �e co� jest faktem, przez przeprowadzenie eksperymentu w obecno�ci osoby kwestionuj�cej ten fakt. W tym celu stwarza si� kontrolowane �rodowisko, dokonuje si� obserwacji, zapisuje wyniki i weryfikuje empirycznie hipotezy. "Metoda przyrodnicza (...) jest zwi�zana z pomiarem zjawisk, eksperymentem i powtarzan� obserwacj�". Dr James B. Conant, by�y rektor Harvardu, pisze: "Nauki przyrodnicze to zestaw wewn�trznie powi�zanych koncepcji i schemat�w my�lowych, kt�re powsta�y w wyniku do�wiadcze� i obserwacji". The Basic Dictionary of Science (Podstawowy s�ownik nauk przyrodniczych) opisuje wiedz� przyrodnicz� jako "wiedz� opart� na obserwowaniu i testowaniu fakt�w". The Harper Encyclopedia of Science opisuje metod� przyrodnicz� jako "technik� kontrolowanej obserwacji stosowanej w poszukiwaniu wiedzy". Nauki przyrodnicze s� ograniczone G��wn� si�� nauk przyrodniczych jest gromadzenie pomiar�w z powtarzanych obserwacji i testowania hipotez. Dlatego nowoczesna metoda przyrodnicza jest mo�liwa do stosowania jedynie dla wydarze� czy fakt�w powtarzalnych. Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, jako nadprzyrodzone wydarzenie w historii, le�y poza zasi�giem bada� nauk przyrodniczych z powodu niemo�liwo�ci powt�rzenia go w kontrolowanym �rodowisku. W ksi��ce Wi�cej ni� cie�la przedstawiam dok�adniej r�nic� mi�dzy przyrodnicz� a prawnicz� metod� dochodzenia do prawdy. OBSERWACJA NR 8: Kryteria historyczne Zmartwychwstanie Chrystusa musi by� badane przy zastosowaniu tych samych kryteri�w, kt�re stosuje si� do ka�dego innego wydarzenia w historii. Na�ladowcy Jezusa twierdzili, �e Jezus "(...) po swojej m�ce da� wiele dowod�w, �e �yje (...)". �w. �ukasz pos�u�y� si� tutaj s�owem tekmerion, kt�re oznacza "mo�liwy do zademonstrowania dow�d". Wiara pierwotnego Ko�cio�a by�a wi�c oparta na rzeczywistych do�wiadczeniach. Sta�o si� dla mnie jasne, �e je�eli mam odkry�, co rzeczywi�cie si� wydarzy�o w pierwszy poranek Wielkanocny, musz� stosowa� w moich poszukiwaniach historyczne kryteria prawdy. Potrzeba wystarczaj�cego materia�u dowodowego �yjemy w �wiecie, kt�ry domaga si� odpowiedniego materia�u dowodowego, zanim w co� uwierzy. Zadaniem tej ksi��ki jest przedstawi� taki materia� w sprawie zmartwychwstania. Wolfhart Pannenberg jest profesorem teologii systematycznej na uniwersytecie w Monachium. Zajmuje si� g��wnie problemem zwi�zku mi�dzy wiar� a histori�. Ten wielki uczony powiedzia�: "To, czy zmartwychwstanie Jezusa mia�o miejsce, czy nie, jest pytaniem historycznym i historyczny problem w tym miejscu jest nie do unikni�cia. Tak wi�c problem ten musi by� rozwi�zany na poziomie argument�w historycznych". Do materia�u dowodowego nale�y podchodzi� z uczciwym, szczerym pogl�dem na histori�. Badanie nie mo�e by� poprzedzone przyj�ciem z g�ry okre�lonych koncepcji czy wniosk�w. Trzeba pozwoli�, by materia� dowodowy przemawia� sam za siebie. Historyk Ronald Sider pisze o konieczno�ci zachowania obiektywizmu w badaniach historycznych: "Co powinien zrobi� krytyczny historyk, gdy materia� dowodowy wskazuje bardzo wyra�nie na prawdziwo�� wydarzenia, kt�re jest sprzeczne z jego oczekiwaniami i jest przeciwne naturalistycznemu spojrzeniu na rzeczywisto��? Ot� twierdz�, �e musi on i�� w �lad za swoimi krytycznie zanalizowanymi �r�d�ami. Nienaukowe jest rozpoczynanie od filozoficznego za�o�enia wst�pnego, i� cuda nie mog� si� wydarza�. Je�eli nie unikniemy takiego jednostronnego za�o�enia wst�pnego, interpretacja historii stanie si� jedynie propagand�. Mamy prawo domaga� si� dobrego materia�u dowodowego dla wydarzenia, kt�rego nie widzieli�my, lecz nie mo�emy s�dzi� rzeczywisto�ci przez nasze ograniczone do�wiadczenie. I chcia�bym stwierdzi�, �e mamy dobry materia� dowodowy dotycz�cy zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu". W�a�ciwe podej�cie Historyk z Erlangen, Ethelbert Stauffer, r�wnie� przedstawia swoje my�li na temat podej�cia do historii: "Co robimy my (jako historycy), gdy do�wiadczamy niespodzianek, sprzeciwiaj�cych si� wszystkim naszym oczekiwaniom, mo�e wszystkim naszym przekonaniom, a nawet ca�emu naszemu rozumieniu prawdy? M�wimy to, co pewien wielki historyk zwyk� mawia� w takich sytuacjach: >Z pewno�ci� jest to mo�liwe<. Dlaczeg� by nie? Dla krytycznego historyka nic nie jest niemo�liwe". Philip Schaff, tak�e historyk, dodaje do powy�szego: "Celem historyka nie jest konstruowanie historii wed�ug przyj�tych z g�ry koncepcji i dostosowywanie jej do swoich w�asnych upodoba�, lecz odtworzenie jej z najlepszych �wiadectw i pozwolenie im, aby m�wi�y same za siebie". Je�eli mamy ocenia� historyczno�� Jezusa, powinni�my by� r�wnie bezstronni, jak w stosunku do ka�dej innej postaci w dziejach. Dr F. F. Bruce z Uniwersytetu Manchester w Anglii stwierdza, �e "Historyczno�� Chrystusa jest tak oczywista dla historyka pozbawionego uprzedze� jak historyczno�� Juliusza Cezara. To nie historycy rozpowszechniaj� teorie przedstawiaj�ce Chrystusa jako mit". Postawa krytyczna Ostatecznym testem historycznym sprawy zmartwychwstania jest to, czy zwi�zane z nim wydarzenia s� potwierdzone przez materia� dowodowy. W tym miejscu trzeba podkre�li�, i� nale�y szczeg�lnie troskliwie i uwa�nie bada� dane dotycz�ce zmartwychwstania Chrystusa. Krytyczny historyk b�dzie chcia� dok�adnie sprawdzi� �wiadectwa, potwierdzi� �mier� zadan� przez ukrzy�owanie, zbada� procedury pogrzebowe, po�wiadczy� doniesienia o tym, �e Jezus by� �ywy trzeciego dnia i �e gr�b by� pusty. Potem nale�a�oby dok�adnie rozwa�y� wszystkie mo�liwe wyja�nienia powy�szych wydarze�. Nast�pnie konieczne by�oby rozpatrzenie jeszcze innych dotycz�cych tej sprawy dowod�w i wyci�gni�cie odpowiedniego wniosku. Czy brzmi to interesuj�co? Tak� w�a�nie procedur� chc� przeprowadzi� na nast�pnych stronach tej ksi��ki. OBSERWACJA NR 9: Rzetelny dokument historyczny Nowy Testament jest g��wnym �r�d�em informacji historycznych na temat zmartwychwstania. Z tego powodu wielu krytyk�w XIX i XX wieku atakowa�o jego rzetelno�� i autentyczno��. Zasada "staro�ytnego dokumentu" zawarta w Federal Rules of Evidence (Federalnych zasadach post�powania dowodowego) pozwala na uwierzytelnienie dokumentu przez wykazanie, �e: (1) jest on w takim stanie, �e nie stwarza �adnego podejrzenia co do swojej autentyczno�ci; (2) znajdowa� si� w miejscu, w kt�rym - je�eli jest autentyczny - powinien si� wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa znajdowa�; (3) w czasie, w kt�rym kto� si� na niego powo�uje, jego istnienie jest znane przynajmniej od dwudziestu lat. Dr John Warwick Montgomery, prawnik i dziekan Szko�y Prawa Simona Greenleafa, pisa� o zastosowaniu powy�szej zasady do dokument�w Nowego Testamentu: "Ta zasada, zastosowana do Ewangelii i poparta odpowiedzialn� krytyk� tekstu, ustali�aby autentyczno�� w ka�dym s�dzie". F. C. Bauer, wraz z innymi krytykami, przyjmowa� jednak, �e Nowy Testament zosta� napisany dopiero pod koniec drugiego wieku. Uwa�a�, �e pisma te pochodzi�y g��wnie z mit�w czy legend, kt�re rozwin�y si� w d�ugim okresie mi�dzy �mierci� Jezusa a spisaniem owych opowie�ci. Datowanie Nowego Testamentu Pod koniec XIX wieku odkrycia archeologiczne potwierdzi�y jednak dok�adno�� i rzetelno�� r�kopis�w Nowego Testamentu. Odnalezienie wczesnych r�kopis�w papirusowych (manuskrypt Johna Rylanda, 130 rok po Chr.; papirus Chestera Beatty'ego, 155 rok po Chr. i II papirus Bodmera, 200 rok po Chr.) wype�ni�o luk� mi�dzy okresem �ycia Chrystusa a czasem, z kt�rego pochodz� p�niejsze manuskrypty. Dok�adne informacje na temat odkry� r�nych r�kopis�w znajduj� si� w mojej pierwszej ksi��ce >Dowody, kt�re domagaj� si� decyzji<. Odkrycia te wzmocni�y przekonanie uczonych co do rzetelno�ci Biblii. William Albright, czo�owy archeolog zajmuj�cy si� tematyk� zwi�zan� z wydarzeniami opisanymi w Biblii, powiedzia�: "Mo�emy ju� z pewno�ci� stwierdzi�, �e nie ma �adnej solidnej podstawy do tego, by datowa� kt�r�kolwiek z ksi�g Nowego Testamentu na okres po 80 roku po Chr., czyli dwa pe�ne pokolenia przed latami 130-150, podawanymi przez bardziej radykalnych krytyk�w Nowego Testamentu". Wraz z odkryciami papirus�w ujrza�o �wiat�o dzienne wiele innych r�kopis�w. Dr John A. T. Robinson, wyk�adowca w Trinity College, Cambridge, jest od wielu lat jednym z najwybitniejszych angielskich badaczy. Robinson akceptowa� zgodne stanowisko krytyk�w niemieckich twierdz�cych, �e Nowy Testament zosta� napisany wiele lat po �mierci Chrystusa, pod koniec drugiego wieku. Lecz uczony, na zasadzie "�artu teologicznego", zdecydowa� si� zbada� argumenty przemawiaj�ce za wcze�niejszym datowaniem ksi�g Nowego Testamentu - wkraczaj�c na pole bada� "nie tkni�te" od prze�omu XIX i XX wieku. Rezultaty oszo�omi�y go. Stwierdzi�, �e w wyniku "lenistwa" uczonych, "tyranii nie sprawdzonych za�o�e� wst�pnych" i "niemal rozmy�lnej �lepoty" dawniejszych badaczy utrwali�o si� w XX w. wiele wniosk�w przej�tych z przesz�o�ci, kt�re s� dzisiaj nie do utrzymania. Stwierdzi�, �e Nowy Testament jest dzie�em samych Aposto��w lub wsp�czesnych im ludzi, kt�rzy z nimi wsp�pracowali, i �e wszystkie ksi�gi Nowego Testamentu - w��czaj�c Ewangeli� wg �w. Jana - musia�y zosta� napisane przed A. D. 64. Robinson rzuci� wyzwanie swoim kolegom, by spr�bowali mu udowodni�, �e nie ma racji. Jest przekonany, �e je�eli uczeni powr�c� do tego problemu, rezultaty zmusz� ich do "opracowania na nowo wielu wprowadze� do Nowego Testamentu i w konsekwencji tak�e teologii". Autorytet r�kopis�w Gdy uko�czy�em moje badania nad rzetelno�ci� Biblii i oddawa�em w 1973 roku do druku Dowody, kt�re domagaj� si� decyzji, by�em w stanie doliczy� si� 14000 r�kopis�w Nowego Testamentu. W mi�dzyczasie przegl�da�em i uzupe�nia�em materia�y zawarte w ksi��ce - z powodu wielu nowych odkry� dokonanych w prezentowanych w niej dziedzinach. Teraz wiem o istnieniu 24633 r�kopis�w Nowego Testamentu. Znaczenie tej liczby r�kopis�w uwiarygodniaj�cych Nowy Testament jest jeszcze wi�ksze, gdy u�wiadomimy sobie, �e drugie miejsce pod tym wzgl�dem w ca�ej historii zajmuje Iliada Homera, kt�ra ma 643 przetrwa�e do naszych czas�w manuskrypty. Sir Frederick Kenyon, kt�ry by� dyrektorem i g��wnym bibliotekarzem w British Museum a tak�e jednym z czo�owych rzeczoznawc�w staro�ytnych r�kopis�w, napisa�: "Okres mi�dzy powstaniem orygina�u a najwcze�niejszymi przetrwa�ymi do naszych czas�w kopiami staje si� tak kr�tki, �e w�a�ciwie nie ma on �adnego znaczenia. I w ten spos�b zosta�a usuni�ta ostatnia podstawa dla jakichkolwiek w�tpliwo�ci, �e Pismo �wi�te nie dotar�o do nas w swej istotnej tre�ci takie, jakie zosta�o zapisane. Zar�wno autentyczno��, jak i wiarygodno�� ksi�g Nowego Testamentu mog� by� uwa�ane za ostatecznie stwierdzone". F. F. Bruce dokonuje nast�puj�cego spostrze�enia: "Materia� dowodowy dla Nowego Testamentu jest o wiele lepszy ni� dla wielu pism autor�w klasycznych, kt�rych autentyczno�ci nikomu si� nie �ni kwestionowa�". Stwierdza tak�e: "Gdyby Nowy Testament by� zbiorem pism �wieckich, ich autentyczno�� by�aby powszechnie uwa�ana za nie pozostawiaj�c� ani cienia w�tpliwo�ci". Dzisiejsi krytycy formali�ci (zwolennicy tzw. Formgeschichte - przyp. red.) broni� tezy, �e pierwotny Ko�ci� stworzy� "powiedzenia" i "wydarzenia" z �ycia Jezusa. Inni twierdz�, �e fakty zwi�zane z �yciem Jezusa by�y zapisane tak d�ugo p�niej, �e musia�y ulec zniekszta�ceniu. Tak wi�c rzekomo nie posiadamy wiarygodnego zapisu autentycznych s��w i czyn�w Chrystusa. Kr�tki okres Co powiedzie� na odparcie tych zarzut�w? Istnieje wiele powod�w, dla kt�rych mo�emy mie� przekonanie, �e posiadamy dzisiaj wiarygodny zapis rzeczywistych s��w Jezusa i wydarze� z Jego �ycia. Pierwszym takim powodem jest fakt, �e odkrycia r�kopis�w i nast�puj�ce po nich badania historyczne wykaza�y, i� okres, kt�ry up�yn�� od �ycia Jezusa na ziemi do spisania Nowego Testamentu, jest zbyt kr�tki, aby przedstawione w nim wydarzenia uleg�y zniekszta�ceniu. Dr Paul L. Maier, profesor historii staro�ytnej na Western Michigan University, pisze: "Argumenty, jakoby chrze�cija�stwo tworzy�o mit Wielkanocy w ci�gu bardzo d�ugiego czasu lub �e �r�d�a zosta�y spisane wiele lat po wydarzeniach, s� po prostu niezgodne z faktami". Analizuj�c twierdzenia krytyk�w formalist�w na temat p�nego powstania ksi�g Nowego Testamentu, Albright napisa�: "Tylko wsp�cze�ni uczeni, kt�rzy nie stosuj� ani metody historycznej, ani perspektywy, mogli wysnu� tak� sie� spekulacji, w kt�r� zwolennicy Formgeschichte zapl�tali tradycj� ewangeliczn�". Nast�pnie doda�, �e "okres od dwudziestu do pi��dziesi�ciu lat jest zbyt kr�tki, aby dosz�o do jakichkolwiek dostrzegalnych zafa�szowa� pierwotnej tre�ci, a nawet przekr�cenia oryginalnych sformu�owa� u�ytych przez Jezusa". Millar Burrows z Uniwersytetu Yale powiedzia� o wiarygodno�ci manuskrypt�w Nowego Testamentu: "Innym rezultatem por�wnania greckiego Nowego Testamentu z j�zykiem papirus�w jest wzrost pewno�ci co do rzetelno�ci przekazu samego tekstu". Burrows pisze r�wnie�: "Tekst by� przekazywany z godn� uwagi wierno�ci�, nie ma wi�c potrzeby pow�tpiewa� w cokolwiek, co jest zwi�zane z zawart� w nim nauk�". Howard Vos, badacz, stwierdza: "Z punktu widzenia dowodu literackiego jedynym logicznym wnioskiem jest stwierdzenie, �e rzetelno�� Nowego Testamentu jest niesko�czenie wi�ksza ni� jakiegokolwiek innego zapisu staro�ytnego". Relacje naocznych �wiadk�w Drugim powodem uznawania wiarygodno�ci nowotestamentowych opis�w �ycia Chrystusa jest fakt, �e by�y one spisane przez naocznych �wiadk�w lub na podstawie ich w�asnych s��w. Dr Louis Gottschalk, historyk, pisze o badaniu rzetelno�ci �r�d�a: "Zdolno�� �wiadka do powiedzenia prawdy zale�y w cz�ci od jego blisko�ci wobec wydarzenia. Blisko�� jest tutaj rozumiana w sensie zar�wno geograficznym, jak i czasowym". Pisarze Nowego Testamentu stwierdzaj�: "Nie za wymy�lonymi bowiem mitami post�powali�my wtedy, gdy dali�my wam pozna� moc i przyj�cie Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczali�my jako naoczni �wiadkowie Jego wielko�ci". A tak�e, �e Jezus "(...) po swojej m�ce da� wiele dowod�w, �e �yje: ukazywa� si� im przez czterdzie�ci dni (...)". �w. �ukasz, lekarz, napisa�: "Wielu ju� stara�o si� u�o�y� opowiadanie o zdarzeniach, kt�re si� dokona�y po�r�d nas, tak jak nam je przekazali ci, kt�rzy od pocz�tku byli naocznymi