11059

Szczegóły
Tytuł 11059
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11059 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11059 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11059 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

OTWARCIE Wi�kszo�� pasa�y zbudowano w Pary�u po roku 1822, w ci�gu pi�tnastolecia. Powsta�y one dzi�ki bujnemu rozkwitowi handlu tkaninami. W pasa�ach otwarto sklepy pe�ne atrakcyjnych towar�w, pierwsze kantory handlowe dysponuj�ce znacznymi zapasami, zwiastuj�ce pojawienie si� wielkich magazyn�w. Balzac my�la� o sklepach w pasa�ach, gdy pisa� o Wielkim poemacie p�ek wy�piewuj�cych barwne strofy od Madeleine do rogatki Saint-Denis�. W pasa�ach rozkwit� handel przedmiotami zbytku. Do zwi�kszania obrot�w sprzedawcy zaprz�gli sztuk�. Pasa�e sta�y si� zatem przedmiotem podziwu i kontemplacji dla wsp�czesnych. D�ugo stanowi�y atrakcj� turystyczn�. W��Ilustrowanym Przewodniku po Pary�u czytamy: �Pasa�e, najnowszy wynalazek przemys�owego luksusu, sk�adaj� si� z korytarzy przykrytych szklanym dachem i wy�o�onych marmurem. Przenikaj� one ca�e kwarta�y kamienic, kt�rych w�a�ciciele zgodzili si� na tego rodzaju przedsi�wzi�cie. W pasa�ach, o�wietlonych z g�ry promieniami przenikaj�cymi przez szk�o, zainstalowa�y si� najbardziej eleganckie sklepy, przeto pasa�e tworz� rodzaj miasta, osobnego �wiata w miniaturze�. WALTER BENJAMIN, Pary�, stolica XIX wieku. Wprowadzenie. CZʌ� PIERWSZA: Pasa�e uliczne Tocz, tocz gnu�ne wody pos�pna Sekwano. Spowitych pod mostami twymi jadowit� par� Cia� przeci�gn�o tyle sztywnych, zgni�ych wielce �e dusze ich uznaj� jeno Pary� za morderc�. PAUL VERLAINE, Nokturn paryski 1. Sto pi��dziesi�t lat temu dzia�y si� w Pary�u rzeczy nies�ychane. Na kolejny numer �Le Journal des D�bats� Francuzi czekali z napi�ciem przechodz�cym w dr�enie. Poszczeg�lne numery po�yczano sobie na p� godziny za 10 sous, czyli za dzisiejsze 150 frank�w. Lud czyha� na kolejne odcinki Tajemnic Pary�a r�wnie zapalczywie, jak Polacy na kolejny odcinek Dynastii, a �ydzi na Mesjasza. Tajemnice Pary�a ukazywa�y si� regularnie od 19 czerwca 1842 roku do 15 pa�dziernika 1843 roku. Ich autor objawi� niebywa�� zr�czno�� w dw�ch dziedzinach r�wnocze�nie: w pisaniu i w wyzyskiwaniu mo�liwo�ci stwarzanych przez gospodark� rynkow�. Dzi�ki niemu wyobra�ni� Francuz�w zaw�adn�y podejrzane typy, a genialny rekin prasowy, Emile de Girardin, tw�rca pierwszego we Francji koncernu gazetowego, sprzedaj�cego pras� dos�ownie za grosz, zbi� fortun�. Zreszt� Eugeniuszowi Sue te� zacz�o si� powodzi� nie najgorzej. Gwoli sprawiedliwo�ci spiesz� wyja�ni�, �e Emile de Girardin wpad� nie tylko na Eugeniusza Sue, ale r�wnie� na genialny pomys�. Zacz�� zamieszcza� masowo w swych gazetach reklamy. Oczywi�cie za pieni�dze. Na pocz�tku lat czterdziestych zesz�ego stulecia Girardin m�g� sobie pozwoli� na obni�enie ceny pojedynczego numeru gazety pod tytu�em �La Presse� o po�ow�, poniewa� zarobi� na p�atnych og�oszeniach �wczesnych 150 tysi�cy frank�w, czyli - uwaga: ponad 45 milion�w dzisiejszych frank�w. Girardin mia� pieni�dze i ambicje. Nak�ady swoich gazet zwi�kszy� wielokrotnie, wymy�laj�c gazetow� powie�� w odcinkach. Zaproponowa� prac� Wiktorowi Hugo, Fryderykowi Souli�, Aleksandrowi Dumas oraz Eugeniuszowi Sue, kt�ry sprawdzi� si� najlepiej. Onego czasu ca�y Pary� prze�ywa� tajemnice, objawione pi�rem Eugeniusza Sue. Ministrowie i parowie kr�lestwa, gryzetki i adwokaci, policjanci i z�odzieje, piekarze i rze�nicy, �murarze, tkacze, metalowcy i m�odzie� - patrz! Dziewcz�ta, ch�opcy� rzucali si� na �Le Journal des D�bates� jak koty na spyrk�. Na kiermaszach, targach i za rogatkami miast w�drowne trupy odgrywa�y pantomimy wed�ug najnowszych odcink�w Tajemnic. Jak grzyby po deszczu wyros�y Tajemnice Berlina albo inne Tajemnice Monachium. Tylko w samych Niemczech naliczono w roku 1844 a� trzydzie�ci sze�� r�nych grubych wersji rozmaitych Tajemnic. Je�li zdarzy�o si�, �e �Le Journal des D�bates� nie wydrukowa� przez jeden dzie� Tajemnic Pary�a, do redakcji nap�ywa�y natychmiast tysi�ce roz�alonych list�w, w kt�rych autorzy grozili, �e je�li jeszcze raz to si� przytrafi, to podpal� lokal redakcji. Inni wypisywali w listach dalszy ci�g powie�ci. Wystarczy przejrze� w Bibliotece Historycznej Pary�a ogromne pud�a list�w do Eugeniusza Sue, by zda� sobie spraw� z rozmiar�w rewolucji wywo�anych przez powie�� gazetow�. Pot�ga fikcji czyni�a cuda. Pewien ksi�dz otworzy� w departamencie Indre sierociniec, poniewa� sierociniec otworzy� na kartach powie�ci w odcinkach jeden z jej g��wnych bohater�w - Rudolf. Pewna dama, Fanny Denoix z Beauvais, napisa�a dla Eugeniusza Sue poemat, w kt�rym wnios�a, mi�dzy innymi, nast�puj�c� pro�b�: �wiat ca�y, o Eugeniuszu, na ci� liczy, Zamie� b�l sw�j i troski w s�odki biczyk, Uderz nim w swe dzie�o i zagnaj nas gdzie trzeba Do piekie� z tob� p�jdziem, albo i do nieba. Ogrodnik z Jardin des Plantes w Pary�u wyhodowa� specjalnie dwie nowe odmiany r�. Nazwa� je �Fleur-de-Marie� i �Rigolette� na cze�� bohaterek Tajemnic Pary�a i b�aga� autora o �askawe zezwolenie na r�ane chrzciny. W dzisiejszych, poziomych czasach m�j przyjaciel tylko kota nazwa� imieniem Alexis. 2. W pierwszej po�owie XIX wieku Pary� by� miastem niesamowicie ciasnym, ciemnym, brudnym, b�otnym i cuchn�cym jak martwa ostryga. Umy�lnych, kt�rzy roznosili bileciki od kawaler�w do kochanek i vice Wersal - s�usznie przezywano �ciekoskoczkami�. Pary� za panowania Ludwika XVI - i d�ugo p�niej - przypomina� gigantyczne gnojowisko z powodu obfito�ci koni, kr�w i nierogacizny intra muros. Ludwik Sebastian Mercier, kt�ry w dwunastu tomach opisa� miasto z detalami, nie zapomnia� o zwyczajach w�a�cicieli pa�ac�w, kt�rzy rozkazywali s�u�bie - podczas s�abowania chlebodawc�w, najcz�ciej z przepicia - rozrzucanie gnoju przed bramami po ulicy, �eby cierpi�cych mniej dra�ni� turkot przeje�d�aj�cych karoc. Ulica zmienia�a si� tym sposobem w niewymown� kloak�, �a przechodzie� brodzi� musia� w p�ynnym i cuchn�cym gnoju po kolana�. Mercier nie cierpia� Ch�telet jako najbardziej smrodliwego miejsca na �wiecie. Tu kramy, targowiska ugina�y si� od brudu w s�siedztwie kostnicy, wy�o�onej warstwowo topielcami z Sekwany. Ch�telet przecina�a Pied-de-Boeuf, czyli ulica Wolokopytna, wpadaj�ca w zau�ki w�skie, kr�te i sp�ywa�a krwi� zwierz�t, na wp� skrzep��, na wp� p�ynn�. �Trzeba tu wstrzymywa� oddech i przemyka� �wawo, bo cuch w tych dusz�cych zau�kach uderza przechodnia bez pardonu�. Poniewa� Mercier tak apetycznie opisa� paryskie ulice, niech wi�c jeszcze opowie nam o paryskich bramach: �Bramy wjazdowe o tyle s� niewygodne, �e wszyscy przechodz�cy zraszaj� je obficie i wracaj�c do domu cz�sto spotkasz u siebie, u podn�a schod�w, szczaj�cego, co cho� w oczy ci patrzy, to la� nie przestaje�. Ka�dy turysta zwiedzaj�cy Pary� �acno zauwa�y, jak g��boko mury �wi�ty� i pa�ac�w prze�ar�a wiekowa uryna. Sebastian Mercier skre�li� fizjologiczne obrazy z natury w ostatnich dziesi�cioleciach XVIII wieku. W pi��dziesi�t lat p�niej Pary� nie wygl�da� schludniej i wcale przyjemniejszych nie wydziela� woni. Fanny Trollope, wytworna angielska podr�niczka, skar�y�a si�, �e w mie�cie, w kt�rym wszystko, co widzialne, zosta�o zmienione we wdzi�czn� ozdob�, w kt�rym sklepy i kawiarnie przypominaj� pa�ace z bajki, w kt�rym na placach targowych wzniesiono fontanny, gdzie najpi�kniejsze najady z rozkosz� za�y�yby k�pieli, w kt�rym kobiety zdaj� si� tak delikatne, jakby nie ca�kiem z tego �wiata, a m�czy�ni tak dbaj� o aparycj� i tak s� ostro�ni, �e nie pozwol�, by najmniejszy podmuch wiatru zmieni� uk�ad loku, �tym bardziej uderzaj� nas wsz�dzie i ra�� widoki i wonie, kt�rych nie �miem opisa� (...) Z powodu niedba�o�ci lub biedy w�adz miejskich s�odycz paryskiego �ycia w znacznym stopniu wydaje si� truj�ca, chocia� w�adze powinny najwytworniejszemu w �wiecie towarzystwu oszcz�dzi� przykro�ci z powodu ci�g�ych zamach�w na zmys� powonienia (...)�. Pary� liczy� w roku 1846 milion mieszka�c�w, w tym 200 tysi�cy dzieci i 110 tysi�cy starc�w. 650 tysi�cy pary�an nie p�aci�o podatku z powodu n�dzy. Powie�� Balzaka i Stendhala opisuj� tylko niewielk�, cienk� - jak bieda zupka - warstw� paryskiego spo�ecze�stwa. W roku 1836 prawo g�osu przys�ugiwa�o tylko m�czyznom p�ac�cym ponad 200 frank�w rocznego podatku. Takich bogaczy naliczono w Pary�u 11 tysi�cy i sto. Bierne prawo wyborcze przys�ugiwa�o za� tylko osobom p�ac�cym co najmniej 500 frank�w rocznego podatku. Znalaz�o si� ich a� cztery tysi�ce dziewi��set. Z o��wkiem w r�ku da si� porachowa�, �e tylko oko�o 5 procent pary�an (��cznie z rodzinami) wypadnie zaliczy� do grupy os�b zamo�nych. Do tego dodajmy ze 160 tysi�cy adwokat�w, notariuszy, s�dzi�w, urz�dnik�w i nauczycieli i jeszcze ze stutysi�czn� grup� sklepikarzy, handlarzy i rzemie�lnik�w, kt�rym powodzi�o si� - jak wiemy chocia�by z lektury Balzaka - bardzo rozmaicie, ale przyjmijmy, �e nie przymierali g�odem. I podliczmy: 50 tysi�cy pary�an �y�o sobie w luksusie lub w dostatku, 250 tysi�cy wi�za�o jako� koniec z ko�cem, a 700 tysi�cy klepa�o bied� z �a�osnym dudnieniem po�r�d niepowtarzalnych zapach�w po obu stronach Sekwany. Wyznam szczerze, �e do rachowania zmusi� mnie francuski znajomy, kt�ry postanowi� wyemigrowa� do Polski z powod�w ekonomicznych na wie��, �e w kraju tym ludzie staj� w nocnych kolejkach po samochody. Doszed� do wniosku, �e to Pary� jest chorym cz�owiekiem Europy, Krak�w za� jej stolic�. Nie zaprzeczy�em, bom patriota. Wi�c gdy przystaj� na placu Ch�telet, to chwytam w nozdrza wiatr od wschodu. 3. Przechodniu, zanim pogr��ysz si� w labiryncie uliczek Le Marais, po kt�rych snuj� si� tury�ci zajadaj�cy bu�y wype�nione wo�owin�, czerwon� kapust�, papryk�, sa�at� i sosem, czyli tak zwane falafele - bu�y w kszta�cie macicy, uchodz�ce za �ydowski przysmak ludowy, najpierw sp�jrz na latarni� przy stacji metra Saint-Paul. Tak, na zwyk�� parysk� latarni�. Na wysoko�ci oczu ujrzysz kawa�ek tektury przymocowany do s�upa kawa�kiem sznurka. A��na tekturze napis: �Przewodnik oprowadza po Le Marais. Nast�pny wymarsz spod latarni o godzinie czternastej�. Oto bezrobotny amator postanowi� zarobi� kilkadziesi�t frank�w na �ycie w tych straszliwych czasach, kiedy si� wype�niaj� dni i scenariusze Mad Maxa istocz� w codzienno��. Przewodnik drewnianym g�osem powt�rzy lekcj� o czasach wielko�ci i o zag�adzie poszczeg�lnych pa�ac�w Le Marais, wznoszonych dla kochanek, kochank�w i ulubie�c�w kr�lewskich dworzan i ministr�w. S�ysza�em jak z zazdrosn� lubo�ci� amator-przewodnik zasycza�, �e teraz cena jednego metra kwadratowego powierzchni mieszkalnej w dzielnicy Le Marais wynosi 29 tysi�cy frank�w, czyli oko�o 6 tysi�cy dolar�w. Widzia�em, jak przewodnik wymieniaj�c sum�, oblizywa� si� s�odko i przypomina�, �e jeszcze dwadzie�cia lat temu Le Marais le�a�o w ruinie i uznawano je powszechnie za getto dla ubogich sklepikarzy i wszelkiego proletariatu cia�a oraz ducha. W czasach Lutecji, czyli w okresie prze�amywania si� staro�ytno�ci w �redniowiecze, rozci�ga�o si� tu prawdziwe bagno, z kt�rego wystawa�y tylko nieliczne wysepki, nazwane p�niej imionami Saint-Gervais, Saint-Merri i Saint-Martin. Bardziej na p�noc - wy�ania�y si� z bagna pag�rki Belleville�u i Charonne. W pocz�tkach XIII stulecia bagna poma�u osuszano, zamieniaj�c je na pola uprawne, a p�niej na ogrody. Ale je�eli zak�ada si� ogrody, to znaczy, �e wok� nich rozkwitaj� opactwa lub warownie rycerskich zakon�w. W XIII wieku najpot�niejsz� twierdz� w Le Marais, z basztami, murami obronnymi, ze zwodzonym mostem i szcz�kami blanek, wznie�li templariusze w okolicach dzisiejszego placu Republiki. W twierdzy templariuszy mie�ci�o si� do czterech tysi�cy luda. Na po�udnie od mur�w osiedli�a si� kolonia �yd�w. W XIV wieku Filip August kaza� wznosi� nowe fortyfikacje, a Karol V otacza� murem teren po obu stronach twierdzy templariuszy. W ten spos�b powsta�a dzielnica Pary�a, zwana odt�d Bagnem. W ci�gu kilku dziesi�cioleci XIV wieku w Le Marais wyros�y a� dwie nowe siedziby kr�lewskie. Plac Saint-Paul, po�o�ony pomi�dzy ulic� �wi�tego Antoniego i Sekwan�, kt�ry do dnia dzisiejszego nie przetrwa�, oraz H�tel des Tournelles, kt�rego budow� uko�czono w 1417. Ju� go nie ma, zamiast pa�acu z przytulonych do siebie dworskich pawilon�w wyr�s� czworok�tny plac Wogez�w. Bo skoro kr�lewski majestat kaza� budowa� pa�ace i pawilony w Le Marais, to dworacy nu�e, za nim, hajda, na cypoczkach. I���dlatego g��wny rachmistrz dworu, Olivier de Clisson, wybudowa� rych�o pa�ac naje�ony wie�yczkami, kt�ry stoi ca�y i zdrowy przy rue des Archives - i jak nazwa ulicy wskazuje, mie�ci w swych wn�trzach cz�� archiw�w pa�stwowych. Nieco dalej kaza� stawia� sobie pa�ac g��wny poborca podatk�w Ludwika XII, niejaki Jean H�rouet. Zreszt� jego pa�ac stoi do dzisiaj przy zbiegu ulic Vieille-du-Temple i ulicy Francs-Bourgeois, szczerz�c w niebo przylepion� do ozdobnej �ciany wie�yczk�, rze�bion� pod�u�nie w motywy ro�linne. Wie�yczka nie dotyka ziemi, lecz klei si� do muru jak huba do pnia drzewa i dlatego przypomina bardziej pocisk ni� dzie�o sztuki muratorskiej. Kr�l Henryk IV wpad� na dwa pomys�y, kt�re winny przemieni� Le Marais w raj architektoniczny. Po pierwsze kaza� suszy� resztk� zatruwaj�cych dzielnic� bagien. Po drugie, postanowi� wybudowa� p�okr�g�y plac z kolumnad� w okolicach dzisiejszego bulwaru Filles-du-Calvaire. Plac mia� nosi� imi� placu Francji, ale na szcz�cie do jego budowy nie dosz�o. Chocia� do dzisiaj nazwy ulic, kt�re mia�y prowadzi� do placu, nosz� nazwy poszczeg�lnych region�w kr�lestwa. Ponadto Henryk IV wymy�li� plac Kr�lewski, p�niej nazwany placem Wogez�w, Place des Voges, najpi�kniejszy w Europie kwadratowy podw�rzec z francuskim ogrodem w �rodku, ani nie za du�ym, ani nie za ma�ym, z oknami weneckimi pawilon�w, z podcieniami, ze stromizn� dach�w i przytulnym, swojskim �ci�ni�ciem, jakby� nagle trafi�, przechodniu, na wiejskie obej�cie, w kt�rym chata tuli si� do chlewa, a chlew do stodo�y i �acno spostrze�esz, �e to wiejskie obej�cie albo te� rynek w Drohobyczu widziany w dobrym �nie, �e domki tu z bajki, a �ciany z marcepanu. Wok� placu Wogez�w zacz�y wyrasta� kolejne pa�ace arystokrat�w, prze�cigaj�c si� wykwintno�ci� stylu, odwag� rysunku, proporcjami. I typow� dla bardzo bogatych Francuz�w minoderi�, te�ciow� sk�pstwa. Wszystkie pi�kno�ci poupychali bowiem w�a�ciciele za wysokim murem i domkn�li ci�k� bram�. W Le Marais ogarnie ci�, przechodniu, przera�enie: mury i mury, wrota i wrota. Czysta skryto��. Za nimi dopiero rajskie ogrody, cudowne przej�cia, fontanny i zapowied� ziemskich rozkoszy. Tylko plac Wogez�w pozostaje otwarty, cho� zamkni�ty w kwadrat. Otacza ci� go�cinnie i pozwala podziwia� wdzi�ki niczym striptizerka. I tyle, na nic innego nie pozwoli. Do pa�acowych wn�trz wst�p wzbroniony. W salonach na placu Wogez�w i w pa�acach pochowanych w Le Marais kwit�o �ycie �wiatowe i towarzyskie, literackie i teatralne. Gwarno bywa�o w bawialniach i w gabinetach osobliwo�ci. Strojne damy i cni kawalerowie dyskutowali o nowych dramatach pana Racine�a i udanym wyst�pie Molierowej trupy. Na pocz�tku XVII wieku osiad�y w Le Marais wszelakie zakony: kapucyni, c�rki kalwaryjskie, jezuici, zgromadzenie �wi�tej El�biety. Jezuici za�o�yli kolegia dla bogatych syn�w z wy�szych sfer. W pocz�tkach XVIII stulecia �ycie towarzyskie i artystyczne Pary�a zacz�o si� przenosi� w stron� Przedmie�cia �wi�tego Germana oraz Przedmie�cia �wi�tego Honoriusza. Co prawda, w XVIII wieku powstawa�y jeszcze w Le Marais wspania�e pa�ace, chocia�by H�tel de Soubise, ale nad Bagnem zawis�a mg�a kr�lewskiej nie�aski. Pod koniec XX wieku Le Marais wr�ci�o do �ask. Turyst�w, karczmarzy, mniejszo�ci seksualnych i spekulant�w nieruchomo�ciami. 4. Ju� w roku 1793 Konwent zwo�a� komisj� artyst�w, kt�rzy opracowali projekt przebudowy Pary�a: przebicia nowych arterii komunikacyjnych, najlepiej przez dopiero co skonfiskowane nieruchomo�ci arystokrat�w. Lektura raportu komisji artyst�w powoduje, �e w�osy d�ba staj� na g�owie: �Komisja zapozna�a si� ze stanem miasta Pary�a w og�lno�ci i uzna�a, �e nade wszystko uk�ad ulic i trakt�w jest bez�adny i bezmy�lny, niewygodny dla handlu oraz dla ruchu, �e wsz�dy brakuje plac�w i publicznych targowisk, �e nabrze�a sekwa�skie s� zapchane i niedro�ne, mnogo�� uliczek w�skich a kr�tych sprawia, �e z trudem po nich powietrze przelatuje, a pomieszczenia w owych zau�kach tak poniszczone s� i brudne, �e �a�o�� bierze, a cz�owieczy rozum podpowiada, �e winno si� nory owe dawno ju� zr�wna� z ziemi��. Rewolucyjna komisja artyst�w przygotowa�a projekt poprawy losu pary�an, kt�ry naturalnie trafi� do kosza, niczym g�owy wrog�w wolno�ci �cinane na publicznych placach. Napoleon I postanowi� zaj�� si� miastem, ale nie starczy�o mu ani czasu, ani pieni�dzy. Owszem, za czas�w Napoleona uda�o si� przebi� kilka wi�kszych ulic, powsta� fragment ulicy Rivoli, kolumna z fontann� dla uczczenia chwalebnej kampanii w Egipcie. Kolumna stoi do dzisiaj na placu Ch�telet i lud nazywa j� �palemk��. Napoleon kaza� te� �ci�� wzg�rze Chaillot, by na tak utworzonym placu Gwiazdy postawi� wielki �uk Triumfalny. �uk w ko�cu wzg�rze okraczy�, ale Napoleon �uku nie doczeka�. I jeszcze kaza� Napoleon zbudowa� fasad� pa�acu Burbon�w, gdzie si� mie�ci Zgromadzenie Narodowe, na wz�r fasady ko�cio�a �wi�tej Magdaleny, a to dla zachowania pe�ni symetrii, kt�rej o� przebieg�a przez Pola Elizejskie i Tuileries. Jak wygl�da� Pary� w czasach pierwszego cesarstwa? Wyobra�my sobie niewielkie miasteczko, sk�adaj�ce si� z sze�ciu wewn�trznych dzielnic, otoczone murem Fermiers-G�n�raux, wysadzane rogatkami w stylu babilo�skim, kt�re jeszcze do dzisiaj stercz� przy placu d�Enfer. Oto Pary� w miniaturze, kt�ry urywa� si� na p�nocy przy dzisiejszych wielkich bulwarach, czyli w pobli�u Opery Garnier - wtedy oczywi�cie jeszcze nie zbudowanej. Na zachodzie ko�czy� si� przy placu Concorde, a wznosz�ce si� dalej ku Laskowi Bulo�skiemu Pola Elizejskie przechodzi�y niepostrze�enie z parku w dzikie prawie chaszcze, w kt�re po zmroku lepiej si� by�o nie zapuszcza�. Na po�udniu granice miasta wyznacza� Pa�ac Luksemburski, kt�rego ogrody wtapia�y si� �agodnie w pola obsiane zbo�em rozmaitem i kartoflami. Na wschodzie miasto ko�czy�o si� za placem Bastylii. I ju�. Przedmie�cia rozci�ga�y si� wzd�u� go�ci�c�w szeregiem ko�lawych bud, w�r�d kt�rych przycupn�y karczmy, zwane gingetami. Poniewa� gingety znajdowa�y si� ju� poza barier� rogatek i poza zasi�giem myta - wi�c �ci�ga� do nich paryski ludek, �eby napi� si� taniej ni� w mie�cie. St�d na przyk�ad nazwa ulicy de La Ga�t�, czyli ulicy Uciechy. Dzi� znajduje si� ona w �rodku miasta - w pobli�u Montparnasse. W latach trzydziestych ubieg�ego stulecia by�a jeno podmiejskim go�ci�cem. Przy rogatkach mi�tosili si� rzemie�lnicy z tak zwanymi barier�wkami, kosztuj�cymi za miastem - podobnie jak wino - zdecydowanie taniej. Onego czasu Pary�, z kt�rego Napoleon chcia� uczyni� stolic� �wiata, wygl�da� jak zaniedbany folwark, sk�adaj�cy si� z masy ruder, obsikanych pa�ac�w oraz kilkunastu gotyckich ko�cio��w odznaczaj�cych si� pewnymi warto�ciami architektonicznymi. Granice miasta wyznaczane by�y nadal przez granice maj�tk�w ziemskich, bo pa�ace zbudowane w siedemnastym stuleciu wyros�y wszak po winnicach i w sadach: pa�ac Inwalid�w, Tuileries, Luksemburg, Szko�a Wojskowa - to przecie� gigantyczne wiejskie rezydencje szlacheckie z pretensjami. A nar�d nap�ywa� do Pary�a i nap�ywa�. Zagnie�d�a� si� w najubo�szych i najgorszych starych kwarta�ach: na wyspie La Cit�, w pobli�u dzisiejszego Centre Pompidou, ko�o Ratusza, w pobli�u placu Maubert, czyli w Dzielnicy �aci�skiej. Tam gdzie dzisiaj najdro�ej. Dzisiaj, bo wtedy rozsiad�o si� w sercu miasta prawdziwe piek�o. Warunki �ycia panowa�y tu najzupe�niej zwierz�ce. Mniej wi�cej na pocz�tku lat czterdziestych XIX wieku, pod wp�ywem ci�nienia ludno�ci nap�ywowej, obie wyspy na Sekwanie wype�ni�y si� po brzegi i Dzielnica �aci�ska pocz�a p�ka� w szwach. Od roku 1840 Pary� zacz�� wylewa� si� ku p�nocy, ku wzg�rzom Montmartre i wsi Belleville. W czasach Restauracji paryskie ulice by�y tak samo brudne, cuchn�ce i b�otne, jak w czasach Ancien Regime�u. Wspomniany ju� Ludwik Sebastian Mercier - autor mi�dzy innymi s�awnych Scen paryskich, publikowanych jeszcze przed Rewolucj� Francusk� i zebranych w dwunastu a� tomach - wyja�nia� przyczyny zamiany Pary�a w stajenk� Augiasza nast�puj�co: �Brak chodnik�w czyni wszystkie ulice wielce ryzykownymi. Je�li wo�nica rozjedzie was na �rodku drogi, to komisarz policji zacznie sprawdza�, czy pozbawi�o was �ywota ko�o ma�e-przednie, czy du�e-tylne. Poniewa� wo�nica odpowiada tylko i wy��cznie za ma�e ko�o, skoro wi�c wyzion�li�cie ducha pod du�ym, wasza rodzina nie otrzyma najmniejszego odszkodowania�. Od roku 1823 w�adze miejskie nakazywa�y w�a�cicielom k�adzenie chodnik�w przed �wie�o budowanymi kamienicami, ale jeszcze w roku 1847 bardzo wiele ulic przypomina�o grz�zawiska. Napoleon kaza� brukowa� ulice. Bruk okaza� si� jednak luksusem rzadkim i zgubnym, poniewa� Fanny Trollope, prawdziwa lady i niezmordowana podr�niczka, skar�y�a si� w tomie Pary� i pary�anie w roku 1835: �Przesadne ha�asy w Pary�u bior� si� albo z nier�wnego bruku, albo z wadliwej budowy k� i resor�w, a bywaj� tak silne i uporczywe, i� zdaje si� je wywo�ywa� demon udr�czyciel�. A brudy straszliwe na ulicach, a wsz�dzie walaj�ce si� nieczysto�ci! Mercier pisa� ze zgroz�: �Wartkie i szerokie potoki dziel� niekiedy paryskie ulice na dwoje tak skutecznie, �e przej�cie na drug� stron� staje si� niemo�liwe. Po najlichszej nawet ulewie trzeba przerzuca� chybotliwe k�adki. (...) Pok�ady b�ota, �liskie bruki, t�uste osie powoz�w, ile� przeszk�d do pokonania! Oto jaki� przechodzie� zmaga si� z �ywio�em. Na ka�dym rogu ulic wo�a czy�ciciela, by skroba� mu trzewiki oblepione odchodami. Jakim cudem uda�o mu si� przedrze� przez to najbrudniejsze w �wiecie miasto a� tutaj?� W �rodku miasta rozsiad�y si� rze�nie: �Krew p�ynie ulicami, krzepnie u st�p i wasze trzewiki staj� si� czerwone�. Niedaleko dawnej rogatki Saint-Martin przycupn�a ulica de la Planche-Mibray. Jej nazwa oddaje esencj� �wczesnej parysko�ci: s�owo la planche oznacza bowiem desk� przerzucan� przez bryj�, czyli przez la bray. Ulica de la Planche-Mibray znikn�a po przebiciu bulwaru Sewastopolskiego, czyli dopiero w po�owie XIX stulecia. 5. W roku 1840 nad planem Pary�a pochylili si� urz�dnicy kr�lewscy Ludwika Filipa. Po raz pierwszy odezwa�y si� g�osy za przeniesieniem stolicy Francji gdzie indziej, poniewa� Pary� sta� si� miastem straszliwie zaba�aganionym architektonicznie, komunikacyjnie, sanitarnie. Prawdziwy Babilon. Istna Sodoma. Pary� przera�a�. Pary� by� chorym cz�owiekiem Europy. Wi�c w radzie miejskiej Lanquetin spiera� si� z Rambuteau, czy pozostawienie stolicy w Pary�u jest dla narodu korzystne, czy te� szkodliwe. Czas nagli�. Mno�y�y si� bunty paryskich n�dznik�w. Wybucha�y jeden po drugim. W roku 1834 wojsko zmasakrowa�o mieszka�c�w ulicy Transnonain. W roku 1839 biedota z ulicy Bourg-l�Abb�, prowadzona przez Blanquiego i Barb?sa, z�upi�a sk�ad broni i walczy�a z wojskiem na ulicy Greneta. N�dza mieszkaj�ca w norach Pary�a bulgota�a bezustannie. Ludwika Filipa starano si� pozbawi� �ycia sze�ciokrotnie. W czasach monarchii lipcowej przebudow� miasta zaj�a si� prefektura departamentu Sekwany. Rambuteau kaza� przebija� kilka nowych ulic, wierci� nowe fontanny ze wzgl�d�w sanitarnych, umacnia� nadbrze�a. Nowy prefekt postawi� te� dwa nowe mosty. Rambuteau przebi� w latach 1838-1843 now� ulic�, nosz�c� do dzi� jego imi�. Ulica zadziwia�a z kilku powod�w. Po pierwsze - szeroko�ci�. Rozci�ga�a si� w poprzek na trzyna�cie metr�w. Po drugie - odwag� podejmowanych decyzji. Po raz pierwszy w dziejach miasta kazano wyburza� stare rudery, zamieszkane przez n�dzarzy brudnych, z�ych i niebezpiecznych. Po raz pierwszy wyburzono stare budynki, by przebi� arteri� komunikacyjn� ��cz�c� skuteczniej i wygodniej plac Bastylii z halami, a dopiero p�niej, po obu stronach traktu, wzniesiono nowe kamienice. Budowa pierwszej wzgl�dnie nowoczesnej arterii komunikacyjnej w Pary�u przez hrabiego Claude�a Philiberta Bartelot de Rambuteau zapowiada�a nie�mia�o wielki przewietrzanie miasta przez barona Haussmanna w czasach drugiego cesarstwa. W�adze miejskie, zaniepokojone puchni�ciem Pary�a i niekontrolowanym przyp�ywem ludno�ci, utworzy�y specjaln� Komisj� Migracyjn� pod kierownictwem Jacquesa Serafina Lanquetina, kt�ry mia� spraw� zbada� i zaproponowa� skuteczne metody zaradzenia z�u. Lanquetin opracowa� raport, kt�rego pierwsza cz��, wydana w kwietniu 1840 roku, proponowa�a rozwi�zanie radykalne: �eby nap�yw i przep�yw ludno�ci przez Pary� zmniejszy� si� widomie, nale�y usun�� z centrum miasta paryskie hale. Do zburzenia hal dosz�o dopiero pod koniec si�dmego dziesi�ciolecia XX wieku. Lanquetin zauwa�y�, �e trzy spo�r�d �wczesnych dwunastu dzielnic Pary�a, to znaczy kwarta� pomi�dzy placem Zgody i Chauss�e-d�Antin, tworz� centrum nowoczesne, zabudowane solidnymi kamienicami. Dzielnic� zamieszkiwali ludzie stateczni i zamo�ni. Dzielnica roz�o�ona pomi�dzy halami, Bankiem Francji i Tuileries wymaga�a szybkiej przebudowy, oczyszczenia i przebicia nowych ulic, poniewa� stare s� kr�te i nazbyt w�skie: czai si� na nich wyst�pek i zbrodnia. Przebudowa poprawi�a zatem higien� i bezpiecze�stwo w ca�ym mie�cie. Obszar pomi�dzy ulic� Lombardow�, rogatk� �wi�tego Dionizego, ulic� Montorgueil i ulic� �wi�tyni - to kwarta� fabryczek, warsztat�w i manufaktur, dzielnica t�tni�ca �yciem i pokryta brudem. Tak zosta�o do dzisiaj. Okolice ulicy �wi�tego Antoniego i dzielnica Le Marais zosta�y opisane w raporcie Lanquetina jako podejrzane, z wyj�tkiem kilku posiad�o�ci na Bagnie, zamieszkanych przez bogatych i zdziwacza�ych arystokrat�w, kt�rzy cudem ocaleli przed no�em gilotyny. Okolice ratusza oraz obie wyspy - �wi�tego Ludwika i La Cit� - napawa�y Lanquetina prawdziwym przera�eniem, podobnie zreszt� jak Dzielnica �aci�ska, kt�r� uzna� za teren ponury, martwy, chocia� zamieszkany przez student�w. N�dz� straszy�y te� okolice Ogrodu Luksemburskiego, Obserwatorium, ulica �wi�tego Jakuba, czyli ca�e otoczenie Sorbony i Coll?ge de France. Mieszka�c�w placu Maubert, Lanquetin opisywa� jako ostatnich n�dznik�w, niebezpiecznych z�oczy�c�w, kt�rzy �za maj�tek ca�y maj� prycz� robaczyw� albo zgo�a tylko snopek s�omy rzucony na wstr�tne klepisko�. Przepa�� pomi�dzy rive gauche i rive droite powi�kszy�a si� do tego stopnia, �e nale�a�o koniecznie co� zrobi�. Lanquetin zaproponowa�, opr�cz zr�wnania paryskich hal z ziemi�, przesuni�cie centrum Pary�a w stron� ko�cio�a �wi�tej Magdaleny, zniesienie myta na paryskich mostach. Wiktor Hugo ubolewa� nad upadkiem rive gauche i roni� �zy nad smutnym losem teatru Od�on: �Od�on zawsze �wieci pustkami. To nie wina dyrektora, to nie wina aktor�w, to nie wina artyst�w, to po prostu wina Od�onu. Dziwna rzecz - powie kto� - na lewym brzegu Sekwany znajduje si� jeden jedyny teatr dla po�owy Pary�a i grozi mu rych�y upadek. Tak si� dzieje dlatego, �e po tej stronie Pary�a nie ma Pary�a. Pary� odp�yn�� na drug� stron� Sekwany albo w stron� Palais-Royal, w stron� Tuileries, albo Saint-Germain. Czy zatem dziwi� si� wypada, �e rive gauche wysusza si� jak pustynia, �e przypomina coraz bardziej Teby lub Pompej�. Czy mo�na si� dziwi�, �e w tej cz�ci Pary�a pozosta� tylko dom dla g�uchoniemych, przytu�ek dla �lepc�w, Instytut Francuski, Inwalidzi, Sorbona i Coll?ge de France?�. Czy mo�na si� zatem dziwi� Sewerynowi Goszczy�skiemu, �e w swym Dzienniku Sprawy Bo�ej napisa�, �e Andrzej Towia�ski zawiesi� z Adamem Mickiewiczem obraz - kopi� Matki Boskiej Ostrobramskiej sporz�dzon� przez Wa�kowicza, kt�r� Towia�ski przywi�z� ze sob� z Antoszwi�c�w do Pary�a - w ko�ciele �wi�tego Seweryna, to znaczy w �wi�tyni znajduj�cej si� w najubo�szej dzielnicy Pary�a, bo polscy emigranci to wszak n�dznicy nad n�dznikami. U �wi�tego Seweryna, czyli obok Notre-Dame. 6. Zg�szczenie ludno�ci, st�enie brudu oraz wszelakiego plugastwa osi�gn�o w niepi�knych dzielnicach Pary�a taki stopie�, �e nawet mieszka�cy nowych lub bogatych cz�ci miasta zacz�li si� niepokoi�. W ko�cu wszyscy pili wod� z jednych �r�de� i wszyscy mogli wyjecha� - w wyniku kolejnej epidemii - nogami do przodu na jednym w�zku. W roku 1850 sprawa rych�ego i porz�dnego remontu Pary�a stawa�a si� bardzo, ale to bardzo pilna. Siedziby administracji pa�stwowej znajdowa�y si� w miejscach zagro�onych, po�r�d morza n�dzy. Nale�a�o wi�c, nie tylko z troski o lud, nie tylko ze wzgl�d�w estetycznych, ale nade wszystko dla nie�wi�tego spokoju opracowa� plan wyburzenia ruder, przebicia wielkich bulwar�w. Dla wygody, ale te� dla bezpiecze�stwa. A poza tym wielkie budowy publiczne zawsze tworz� nowe miejsca pracy. Program przebudowy Pary�a stwarza� nowe perspektywy, ale te� wywo�ywa� niepok�j. Bo wielkie budowy przyci�gn� murator�w i rzemie�lnik�w spoza Pary�a, kt�rzy tu na pewno zostan�, a jak zostan�, to narobi� k�opot�w. Wcze�niej czy p�niej. Mo�e wi�c trzeba pobudowa� fabryki tu� pod miastem, �eby potem, jak ju� Pary� wybuduj�, mieli robot� i zap�at�? Ale to te� ryzyko, bo gawied� zawsze si� zbuntuje, a w Pary�u - wiadomo - wystarczy tylko iskra, �eby ludek ruszy� na cesarskich urz�dnik�w. Napoleon III dzia�a� z rozmachem i mia� po temu mo�liwo�ci. Po pierwsze - w�adz�. Po drugie - pieni�dze. Po trzecie - znakomitych fachowc�w. Ju� kr�l episjer�w - Ludwik Filip - patrzy� z zazdro�ci� na Londyn jako na miasto ze wszech miar godne na�ladowania. Londyn - za czas�w monarchii lipcowej - to by�o miasto, to by�a stolica. Za czas�w drugiego cesarstwa fala anglomanii ogarn�a dobrze my�l�cych Francuz�w i Napoleon III postanowi� zamieni� nadsekwa�skie piek�o, Sodom�, Gomor� i cuchn�cy rynsztok na drugi Londyn: czysty, bogaty, przestronny i wytworny. Zatem cesarskie oko spocz�o na czterdziestoczteroletnim Jerzym Eugeniuszu Haussmannie, przysz�ym baronie cesarstwa, 23 czerwca 1853 roku mianowanym prefektem departamentu Sekwany. Haussmann otrzyma� pot�ne uprawnienia, ale te� robota czeka�a go nie lada. Przez dwana�cie lat ci�kiej pracy Haussmann m�g� liczy� na �ask� cesarza, chocia� - jak to bywa w takich razach - inni zazdro�ni urz�dnicy cesarscy rzucali mu tak zwane k�ody pod nogi, kt�re przeskakiwa� bez wdzi�ku, ale skutecznie, chocia� nigdy nie otrzyma� teki ministra, a o�ministrowaniu marzy� po nocach. Prefektur� opu�ci� w roku 1870, tu� przed kl�sk� Francji i komun�, z czego wynika, �e urodzi� si� pod szcz�liw� gwiazd�. Haussmann uwielbia� d�ugie i proste bulwary, ceni� symetri� budynk�w rozstawionych jak karne pu�ki po obu stronach ulicy i mistrzowsko rze�bi� perspektyw� za pomoc� dach�w kamienic. Wsp�pracowa� z najlepszymi in�ynierami tamtych czas�w: Alphand i Barillet-Deschamps zajmowali si� kszta�tami miejskich park�w i ogrod�w. Belgrand zaprojektowa� system kanalizacyjny i akwedukty, Davioux rozstawi� pos�gi i cz�sto modelowa� fasady. Ca�a ekipa Haussmanna ceni�a odkrycie Pasteura, wi�c otwiera�a drog� s�onecznym promieniom, zabijaj�cym zarazki, rozbija�a zau�ki, bo czyste powietrze wygania zaraz� z miasta. Dzi�ki Pasteurowi wicehrabia Melun wyda� na pro�b� Haussmanna nakaz obowi�zkowego wyburzania ruder, a dekret z 25 marca 1852 roku zobowi�zywa� radc�w miejskich do opracowywania i wywieszania w ka�dej bramie regulamin�w zdrowia i higieny. W�adze zabrania�y przede wszystkim oddawania w bramach moczu i ka�u, womitowania, wylewania zawarto�ci nocnik�w i wszelakich uryna��w przez okno. Nakazywa�y za� t�pienie szczur�w. Bogatsi pary�anie my�leli o wygodzie. Pojawi�y si� pierwsze kuchnie w�glowe, z pot�nymi �eliwnymi paleniskami i fajerkami. Zacz�to je instalowa� w czasach monarchii lipcowej, bo okaza�y si� znacznie bardziej skuteczne i znacznie wygodniejsze, ni� ruszty ustawiane dotychczas w kominkach. A���poza tym na kuchniach szybciej gotowa�a si� woda. Ogrzewanie parowe, znane z czas�w rzymskich i polegaj�ce na wdmuchiwaniu ciep�ego powietrza przez system rur lub kana��w, zwany hipokaustycznym, po raz pierwszy zastosowano we Francji w roku 1750 w pa�acu Caron. Skutk�w parowego ogrzewania dozna�em na w�asnej sk�rze w ma�ym domku pod Lyonem, w po�owie lat osiemdziesi�tych. Kiedy rury systematycznie wdmuchiwa�y rozgrzane i nasi�kni�te py�em powietrze, natychmiast dosta�em kaszlu, bicia serca, a po dw�ch dniach zapad�em na ci�k� angin�. Albo gaz �wietlny, kt�ry od czas�w Ludwika Filipa zacz�to wyzyskiwa� do wydobywania z ciemno�ci paryskich ulic oraz wn�trz. Latarnie gazowe - szczeg�lnie wewn�trzne - wp�yn�y na kszta�t haussmannowskich kamienic, bo dzi�ki nim mo�na by�o kamienice pogrubia�, wytycza� ciemne zakamarki, korytarze i przej�cia. Poza tym cie�le zacz�li nami�tnie korzysta� z gwo�dzi. Bardzo �cis�y zwi�zek zachodzi pomi�dzy gwo�dziem, m�otkiem i obecnym kszta�tem Pary�a: w czasach Napoleona III gwo�dzie zrobi�y si� tanie. Cie�le nie musieli spaja� belek i strop�w na zak�adk� i na wcisk. Poniewa� budowanie na zak�adk� i wcisk wymaga umiej�tno�ci, do�wiadczenia i nawet fantazji, a wbija� gwo�dzie m�otkiem potrafi byle huncwot, na paryskich budowach pojawi�y si� stada wyrobnik�w bez wyuczonego zawodu. Dlatego tak �atwo rozwali� stare domy w Pary�u. Haussmannowskie kamienice te�. Pary� �atwo zetrze� w proch. Nikomu to jednak nie wpad�o do g�owy. 7. Od pi�tnastu wiek�w ze wschodu na zach�d przecina�a miasto o� wiod�ca wzd�u� dzisiejszych ulic Rivoli i �wi�tego Antoniego, czyli trakt w starym korycie Sekwany. O� zapcha�a si� po up�ywie dwunastu stuleci i Napoleon postanowi� co� z komunikacyjn� niedro�no�ci� miasta pocz��. Kaza� przed�u�y� Rivoli. Poci�gn�� ulic� do Luwru, ale p�niej przegra� wojn� i musia� z dalszych plan�w zrezygnowa�. Napoleon III zaraz po doj�ciu do w�adzy kaza� przebi� po drugiej stronie Sekwany ulic� Szkoln�, ale trakt okaza� si� jako� niewyra�ny i niewydarzony, bo Szkolna nigdy nie sta�a si� tak powa�n� arteri� komunikacyjn� jak Rivoli. Rozpoczyna si� nagle, by ugrz��� w gardle zau�ka w�skiego jak miesi�c w nowiu, czyli w �redniowiecznej uliczce Szko�y Medycznej. Haussmann wpad� na znacznie lepszy pomys�. Wytyczy� mianowicie bulwar Saint-Germain, a praw� stron� Sekwany pozostawi� w spokoju, poniewa� ulicy Rivoli poszerza� si� nie da�o bez wyburzenia Palais-Royal, co zreszt� w roku 1909 sugerowa� ambitny architekt H�nard. W roku 1927 Le Corbusier wpad� na jeszcze zabawniejszy pomys�, zaproponowa� mianowicie, by wyburzy� do cna ca�e centrum Pary�a: Palais Royal, Rivoli, kawa� Luwru - to znaczy skrzyd�a wybudowane za Napoleona III w�a�nie, rzeczywi�cie wielkiej szpetoty - i wytyczy� takie arterie komunikacyjne, �e ho, ho, ale na szcz�cie do realizacji nie dosz�o. Haussmann mia� pewne k�opoty z rive droite. Chcia� wyburzy� arystokratyczne pa�ace w Le Marais, w wi�kszo�ci porz�dnie zniszczone, je�li wr�cz nie zrujnowane do imentu, ale - niestety - zamieszkane przez porz�dne rodziny o znanych nazwiskach lub przej�te przez pracowitych rzemie�lnik�w, wi�c Haussmann machn�� r�k� i nie wyburzy� Le Marais. Zostawi� te� w spokoju �redniowieczn� ulic� �wi�tego Antoniego, kt�ra �agodnym �ukiem wykr�ca na plac Bastylii. Poniewa� Haussmann napotka� spore trudno�ci w poszerzaniu i poprawianiu komunikacyjnej osi wsch�d-zach�d, postanowi� zabra� si� najpierw za o� p�noc-po�udnie. W latach 1855-1859 powsta� pod jego czujnym okiem bulwar Saint-Michel, czyli bulwar �wi�tego Micha�a, czyli Mulmisz, i bulwar Sewastopolski, uroczy�cie otwarty 5 kwietnia 1858, dzi�ki kt�remu wiod�a prosta droga od i do dworc�w kolei �elaznej: Wschodniego i P�nocnego. Ale to jeszcze nic. Haussmann zdawa� sobie �wietnie spraw�, �e jedna wielka krzy��wka w Pary�u nie wystarczy. Wi�c wytyczy� i przebi� drugi kr�g, na �wczesnych peryferiach Pary�a, czyli kaza� przebi� bulwar Port-Royal, Saint-Marcel, bulwar Woltera: �Drugi kr�g ��czy miasto ze wszystkich stron, by przybli�y� przedmie�cia do �rodka Pary�a� - pisa� Emil Zola w szkicu zatytu�owanym Patrochy. Skutki tego przedsi�wzi�cia nie zachwyci�y. Owszem, Dworzec Wschodni zgrabnie po��czy� si� z Dworcem P�nocnym, a z dworca Austerlitz porz�dna prowadzi�a droga do dworca Montparnasse, ale co z tego, kiedy dworzec �wi�tego �azarza nadal pozostawa� na uboczu i dojecha� na przyk�ad z Austerlitz na dworzec Saint-Lazare to jeszcze dzisiaj wielka sztuka, a dworzec d�Orsay ca�kowicie le�a� na uboczu. W og�le paryskie dworce porozrzucane s� po mie�cie jak butelki po piwie po krzakach nad Wis��. Haussmann doszed� do wniosku, �e je�li nie zbuduje w Pary�u systemu wodoci�g�w i kana��w odprowadzaj�cych �cieki, to miasto si� zadusi w ci�gu kilku lat. Wi�c zbudowa� 272 kilometry wodoci�g�w i ponad 600 kilometr�w kana��w odprowadzaj�cych nieczysto�ci. Co prawda wprost do Sekwany wpada�y, brudz�c nieco rzek�, ale bez Haussmanna Pary�a w og�le by ju� nie by�o. Zas�uga jego tym wi�ksza, �e Napoleon III interesowa� si� tylko tym, co stercza�o nad ziemi�. Wodoci�gi i kana�y obchodzi�y go znacznie mniej. Haussmann pami�ta� te� doskonale, �e ka�dy umrze� musi i �e trzeba go gdzie� zakopa�. Ciasne cmentarze w obr�bie Pary�a nie wystarcza�y. Proponowa� zatem wytyczenie pi�ciusethektarowego cmentarza w miejscowo�ci Mary-sur-Oise. Cmentarz po��czy�aby z Pary�em specjalna linia kolejowa o d�ugo�ci dwudziestu dw�ch kilometr�w. Projekt upad�, bo budowa cmentarza i kolei �elaznej dla nieboszczyk�w okaza�a si� nieop�acalna. Wi�c Haussmann znowu zacz�� troszczy� si� o �ywych. Drewniane budy zwane halami paryskimi, rozbudowane za Napoleona I, kaza� zburzy� i w tym samym miejscu wystawi� nowe hale, arcynowoczesne - jak na owe czasy - konstrukcje, policzone przez in�yniera Baltarda. Pawilony z �elaza i szk�a, zburzone dopiero w latach siedemdziesi�tych naszego stulecia. Jedn� z paryskich hal przeniesiono pod miasto do Nogent-sur-Marne, gdzie g�ruje sobie nad pradolin� Marny i s�u�y za galeri�, sal� koncertow� lub telewizyjne studio. Napoleon III b�r w okolicach Boulogne nad Sekwan� zamieni� na Lasek Bulo�ski - miejsce �wi�tecznych spacer�w dla eleganckiego towarzystwa. Na wschodzie Pary�a te same funkcje dla gawiedzi pe�ni� Lasek Vince�ski, ale ��dni zysku kamienicznicy i spekulanci nadgryzali Bois de Vincennes a� skurczy� si� on do dzisiejszych wymiar�w wielkiego parku poci�tego ulicami. Na po�udniu wyr�s� park Montsouris, a na p�nocnym wschodzie park Butters-Chaumont, w kt�rym w ameryka�skim stylu u�o�ono z gruz�w po rozebranych ruderach sztuczne ska�y, kaniony i rozpadliny. A ponadto Haussmann wyczesa� Ogr�d Luksemburski i nada� mu dzisiejszy kszta�t, cho� te� spor� jego cz�� rozprzeda� kamienicznikom. Haussmann stworzy� Pary�. Z proch�w. 8. Nowe Ateny - to najciekawszy pomys� architektoniczny Pary�a z lat dwudziestych zesz�ego stulecia. Nowe Ateny roz�o�y�y si� pomi�dzy ulicami Saint-Lazare, La Rochefoucauld, Tour-des-Dames i Saint-Georges. Czyli na pog�rku na p�noc od dzisiejszej starej opery. Dzielnica ta powsta�a na parcelach, kt�re w czasach Napoleona I zwano po prostu Chlewem. Chlew cieszy� si� ponur� s�aw�, przycupn�y w nim bowiem liczne ta�cbudy, w kt�rych ludek bawi� si� i ucztowa� jak w prawdziwym prosi�tniku. Nowe Ateny wzniesiono oczywi�cie w stylu neoklasycznym i zaraz przyci�gn�y parysk� �mietank� intelektualn� oraz stadko dam z p�wiatka, czyli ma�lank�. Zar�wno �mietanka, jak i ma�lanka porzuci�y ponure i przeludnione dzielnice w centrum Pary�a oraz zrujnowane kwarta�y, niegdy� arystokratyczne - na przyk�ad Le Marais. Ma�lanka stara�a si� w Nowych Atenach znale�� sobie mo�nych protektor�w i wznosi�a w tej intencji gor�ce mod�y w ko�ciele Notre-Dame-de-Lorette. Dlatego onego czasu ma�lank� zwano powszechnie loretkami. Do Nowych Aten sprowadzili si� te� arty�ci: Delacroix, Isabey, G�ricault, Horace Vernet, B�ranger i George Sand. A�skoro w Nowych Atenach pojawi�a si� George Sand, nie mog�o te� zabrakn�� Chopina. Chopina w Nowych Atenach naturalnie nie zabrak�o. W roku 1844 Delacroix pisa� do George Sand: �Ta nowa dzielnica zosta�a zbudowana po to, by kusi� m�odzie�ca, tak jak ja - nami�tnego. Kiedy tylko si� tu zjawi�em, w oko me cnotliwe zaraz wpad�a wspania�a loretka w najlepszym gatunku, odziana od st�p do g��w w satyn� i czarny welur, kt�ra, wysiadaj�c z kabrioletu, z beztrosk� bogini pozwoli�a ogl�da� sw� n�k� od trzewika a� do p�pka�. Nowe konstrukcje i nowe zespo�y budynk�w powstawa�y szybko, mo�e nawet za szybko, poniewa� trudno by�o znale�� na nowe apartamenty lokator�w. Wiktor Hugo pisa�: �Buduje si� wsz�dzie. Domy i wszelakie kamienice wyrastaj� z ziemi. Ostatni spis wykaza�, �e 40 tysi�cy mieszka� �wieci w Pary�u pustk�. Zatem na wiosn� 1843 roku Pary� m�g�by przyj�� i go�ci�, bez potrzeby przemieszczenia cho�by jednego pary�anina, ca�e miasto Lyon�. Na obrze�a miasta przenosi�y si� te� rozmaite instytucje. Na przyk�ad teatry. Za Ancien Regime�u teatry, wykl�te przez ko�ci� za niemoralno��, nie mog�y wystawia� w Pary�u bez kr�lewskiego pozwolenia. Tylko dwie trupy otrzyma�y w owym czasie kr�lewski przywilej: teatr francuski i teatr w�oski. Pozosta�e zespo�y musia�y dzia�a� poza granicami miasta, ale mo�liwie jak najbli�ej barier, by przyci�gn�� parysk� publiczno��. Osiedle dla artyst�w i sprzedajnych panienek zwane Nowymi Atenami, specjalne po�o�one na wzg�rzu dla czystego powietrza, zaczyna�o ju� w po�owie zesz�ego stulecia pustosze�. Arty�ci nie chcieli kisi� si� we w�asnym sosie i ci�gn�li ku knajpom i teatrom po�o�onym u st�p wzniesienia. Kamienice w stylu neoklasycznym zasiedlili rze�nicy i episjerzy. Panienki pogoni�y tam, gdzie bij� pian�. My�l o Nowych Atenach nadal ko�acze w g�owach mer�w i architekt�w. W po�o�onych na wzniesieniach dzielnicach: w dwudziestce lub dziewi�tnastce, w�adze miasta ka�� stawia� pracownie dla malarzy, rze�biarzy, muzyk�w i fotograf�w. Arty�ci ch�tnie pracownie przyjmuj�, ale zaledwie po kilku miesi�cach dochodzi mi�dzy nimi do gorsz�cych k��tni. Niekiedy za� - po nadu�yciu �rodk�w dopinguj�cych - w ruch id� p�dzle, smyczki lub wr�cz ostre d�uta. M�j znajomy artysta malarz - Polak - rozbi� na g�owie rze�biarza w�gierskiej krwi dzie�o przedstawiaj�ce �mier� Sokratesa. M�j znajomy kompozytor andaluzyjski przeci�� sekatorem s�siadowi z Uppsali wszystkie struny w fortepianie, poniewa� s�siad zbyt g�o�no spo�ywa� w�dk� �Absolut�. Nie spos�b wykluczy� hipotezy, �e stosunki pomi�dzy George Sand i Chopinem ozi�b�y z powodu czasowego pobytu w osiedlu zwanym Nowymi Atenami i nadmiernej sk�onno�ci Chopina do napoj�w mlecznych. Wiadomo bowiem, �e �mietanka pasuje do ma�lanki jak pi�� do nosa. 9. Francja jest krajem bardzo demokratycznym, ale nie przesadzajmy. Dost�p do o�wiaty dla wszystkich, uprzejmie prosimy, ale �eby zrobi� we Francji prawdziw� karier�, zaj�� wysoko, zazna� s�awy, w�adzy i wszelakich splendor�w, nale�y uko�czy� odpowiednie szko�y, wybrane gimnazja, s�awne licea. Takich elitarnych szk� we Francji jest tylko kilka. Wystarczy, �eby wychowa� przysz�ych urz�dnik�w pa�stwowych na odpowiednim poziomie. I elit� we wszystkich podstawowych zawodach. O ile elitarni liceali�ci nie dostan� w wielu lat szesnastu zawa�u serca z przepracowania. Kto prze�yje, wolnym (i bogatym) b�dzie... Najs�ynniejsze paryskie liceum - to Louis-le-Grand. �awy tej szko�y wyciera�a od wiek�w, wyciera i wyciera� b�dzie francuska elita. Z lewa, z prawa i ze �rodka politycznej sceny. Mury nasycone histori� Francji, mury ponure i na pierwszy rzut oka odpychaj�ce. Te mury widzia�y niejedno. Na przyk�ad wzorowego ucznia Maksymiliana Robespierre�a, kt�ry na kolanach recytowa� powitaln� mow� przed Ludwikiem XVI i Mari� Antonin�, kiedy monarsza para raczy�a odwiedzi� osobi�cie, w ca�ym majestacie, szko�� przy ulicy Saint-Jacques. Ten sam Maksymilian Robespierre zosta� wrzucony 9 thermidora do celi w szkolnym budynku, bo liceum w czasach terroru zamieni�o si� w wi�zienie, a kiedy czasy terroru dobiega�y szcz�liwie ko�ca, to do szkolnej celi trafi� sam najwi�kszy terrorysta i absolwent-prymus. Ojcowie jezuici po raz pierwszy rozwarli ci�kie wrota szko�y 1 pa�dziernika 1563 roku. Od samego pocz�tku nikt nie p�aci� tu za pobierane nauki. Jezuici doszli do wniosku, �e dzielenie si� z bli�nimi wiedz� - to dobry uczynek lub forma ja�mu�ny. Zatem zdolni ubodzy te� mieli szanse studiowania greki, �aciny, hebrajskiego, teologii, prawa oraz filozofii. Reakcja starej Sorbony, kt�ra przecie� znajduje si� po przeciwnej stronie ulicy, okaza�a si� natychmiastowa. Tym bardziej �e jezuici anga�owali ciekawszych profesor�w ni� paryska uczelnia. Rektorat Sorbony oskar�y� jezuit�w, �e chc� pu�ci� stary uniwersytet z torbami, i stara� si� na wszelkie sposoby, by jezuicka szko�a zosta�a zamkni�ta. Nie uda�o si�, bo kolegium obj�� patronatem Ludwik XIV. I za czas�w Kr�la-S�o�ce szko�a otrzyma�a nazw� Louis-le-Grand. Kolegium Louis-le-Grand ustanowi�o w roku 1766 regu�y rekrutacji profesor�w, czyli tak zwan� agregacj�, co doprowadzi�o katedr� starej Sorbony do atak�w sza�u. Wi�cej nawet, z liceum wyodr�bni� si� odr�bny organizm naukowy przygotowuj�cy do agregacyjnych egzamin�w, czyli Ecole Normale. P�niej Ecole Normale przeistoczy�o si� w Ecole Normale Sup�rieure, by zainstalowa� si� na wieczno�� w budynku przy ulicy Ulm w roku 1849. W czasach Rewolucji Francuskiej przy ulicy �wi�tego Jakuba przechrzczono na �Kolegium R�wno�ci�. Napoleon nada� mu imi� �Liceum cesarskiego�. W czasach Napoleona III s�ynna szko�a zwa�a si� butnie �Cesarskim Liceum Ludwika Wielkiego�, za czas�w komuny paryskiej - �Liceum Kartezjusza�. Od czas�w III Republiki szko�a nazywa si� tak, jak wprz�dy. W Louis-le-Grand pierwsze swoje teatralne kroki stawia� Moli?re w szkolnym teatrze. Wolter gorszy� koleg�w i nauczycieli. Baudelaire uk�ada� wspania�e ody po �acinie. Kandydaci na ma�ych wielkich ludzi mog� dosta� si� do Louis-le-Grand na podstawie konkursu �wiadectw szkolnych. W��przeciwie�stwie do innych lice�w francuskich, w Louis-le-Grand nie obowi�zuje rejonizacja. Ale poniewa� Francja jest krajem demokratycznym, porz�dek musi by�. Dlatego w Louis-le-Grand ka�dego roku blisko sto miejsc zarezerwowanych jest dla absolwent�w szk� z pi�tej, sz�stej i si�dmej dzielnicy Pary�a. Zamkni�cie prymusa Robespierre�a w szkolnej piwnicy przerobionej na wi�zienie daje do my�lenia jak symbol. Francja nie przetrawi�a rewolucji, kt�ra wynios�a na sztandarach has�a wolno�ci, r�wno�ci i braterstwa. Dla wybra�c�w losu - Louis-le-Grand. Dla maluczkich - licea na przedmie�ciach, w kt�rych �atwiej nauczy� si� handlu heroin� ni� dziej�w dynastii Kapetyng�w oraz historii obalenia monarchii we Francji. W��ka�dym razie we Francji nadal liczy si� bardzo miejsce urodzenia. Z�o�liwa plotka - rozsiewana przez wsp�pracownik�w tyrana -g�osi�a, �e Robespierre by� zdrajc� i kolaborantem. Zamierza� sam si� og�osi� kr�lem i poj�� za �on� c�rk� Ludwika XVI, uwolnion� z twierdzy Temple. Je�li� przyszed� na �wiat w okolicach bulwaru Saint-Germain - licz �mia�o na u�miech Marianny. Na przedmie�ciu Saint-Denis - i ty zostaniesz Indianinem. 10. Nowa Sodomo! po�r�d twych kamieni Mno�y si� zbrodnia bezwstydna widomie I kiedy� na ci� spadnie deszcz p�omieni, Lecz nie deszcz bo�y, nie zamkni�ty w gromie, Sto dzia� go poszle... A na ka�dym domie Kula wyryje straszny wyrok Boga (...) Juliusz S�owacki, Pary� Pod koniec stycznia 1861 roku Henry Murger umiera� w paryskim szpitalu w opuszczeniu i w samotno�ci. Nie by� wielkim pisarzem, a jednak stworzone przez niego postacie �yj� do dzi� i po wieczne czasy dzi�ki Pucciniemu i jego Cyganerii. Dziewi�tnaste stulecie nie szcz�dzi�o Murgerowi s�awy. Jego sztuk� napisan� wed�ug Scen z �ycia paryskiej bohemy wznawiano wielokrotnie a� do roku 1890, podobnie jak zbiory opowiada� i felieton�w. Murgerowi sprawiono uroczysty pogrzeb. Sk�adki na nagrobek na cmentarzu Montmartre posypa�y si� z sakiewek najbardziej powa�anych paryskich bourgeois. W kr�tkim czasie napisano o nim co najmniej trzy biografie, nie licz�c dziesi�tk�w artyku��w i wspomnie�. Od roku 1895 popiersie Murgera straszy w Ogrodzie Luksemburskim. Henry (w dzieci�stwie imi� ko�czy�o mu si� jeszcze na �i�, dopiero p�niej stawia� w wyg�osie imienia samog�osk� �y�, na znak artystycznego dandysostwa) Murger by� postaci� nadzwyczaj dziwaczn�. Zmar� w wieku lat trzydziestu o�miu na wstr�tn� chorob� zwan� purpur�. Dr�czy�a go bardzo d�ugo i nadawa�a sk�rze zupe�nie makabryczny odcie�. Ponadto nieustannie �zawi�y mu oczy. Wy�ysia� maj�c lat dwadzie�cia. Nawet we fraku wygl�da� jak strach na wr�ble. Rodzice starali si� bardzo, �eby wyszed� na ludzi. Ojciec by� krawcem i jednocze�nie str�em. M�g� z �atwo�ci� wykonywa� oba zawody: siedz�c w lo�y kroi� spodnie lub surdut i zerka� na bram�, pilnuj�c porz�dku. W kamienicy mieszkali szacowni obywatele: prawnik, lekarz, a nawet aktor dramatyczny, wzi�ty malarz i dw�ch muzyk�w. Rodzice widzieli oczyma duszy syna wynajmuj�cego obszerny apartament na drugim pi�trze. Popychali go w stron� lepszej sfery, wyobra�ali sobie, jak st�pa po schodach z godno�ci�, a progenitura nowego str�a k�ania mu si� nisko, czapk� do ziemi. Rodzice pos�ali ma�ego do szko�y - syn matury nigdy nie zda�, przekre�laj�c w ten spos�b na zawsze szans� wdrapania si� na wy�szy szczebel spo�ecznej hierarchii. Skazany na ni�szo�� t�skni� do wy�yn, udaj�c �e wy�szo�ci� gardzi. Zrozpaczona matka znalaz�a mu miejsce ch�opca na posy�ki u notariusza, marz�c w cicho�ci ducha, �e otworzy synowi w ten spos�b karier� �urysty. Niestety, Henry zada� si� z artystami, pr�bowa� najpierw si� przy sztalugach, a p�niej w poezji. Zada� si� rych�o z podobnymi sobie hybrydami �yciowymi: ani petit bourgeois, ani ouvrier, przesiadywa� w knajpach na lewym brzegu Sekwany, popija� kwa�ne wino, �mi� fajk