1100
Szczegóły |
Tytuł |
1100 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1100 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1100 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1100 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Edward Georg Bulwer Lytton
Ostatnie dni Pompej�w
Tom
Ca�o�� w tomach
Polski Zwi�zek NIewidomych
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Warszawa 1991
Przek�ad i opracowanie
Leo Belmont
T�oczono w nak�adzie 20 egz.
pismem punktowym dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. KOnwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. III_$b�1
Ca�o�� nak�adu 100 egz.
Przedruk z Instytutu Prasy
i Wydawnictw "NOvum",
Warszawa 1988
Pisa� R. Du�
korekty dokonali
St. Makowski
i K. Mariewicz
PRZEDMOWA DO WYDANIA W WERSJI ELEKTRONICZNEJ
MARMUROWA, FILMOWA I G�OSEM PISANA
Ka�de spotkanie jest niespodziank�. Ludzie pojawiaj�cy si� na naszej drodze to zagadki. Ods�aniaj�c sekrety kusz� wci�� nowymi tajemnicami. Taka by�a niewidoma, kt�r� spotyka�em w wielu miejscach.
W PSZCZYNIE
Tutejszy zamek to rezydencja z metryk�. Pami�ta �redniowiecze. W jego komnatach ulokowano zbiory Muzeum Wn�trz Zabytkowych. By� bohaterem wielu ekranizacji. Najbardziej znane to "Magnat" i "Bia�a wizyt�wka".
Nad zamkowym podestem schod�w paradnych prowadz�cych do sali balowej wznosz� si� dziewi�tnastowieczne pos�gi d�uta w�oskich mistrz�w. Wyobra�aj� kobiety. Po jednej stronie Amnezis unosz�c� w kobia�ce ma�ego Moj�esza a po drugiej Nidi� nios�c� koszyk z kwiatami.
Przyjecha�em z Joann�. By�a moim przewodnikiem. Nie widz�, wi�c opowiada�a ch�tnie o wszystkim co nas otacza�o. Znale�li�my si� tu po raz pierwszy. Zatrzyma�a si� i utkwi�a spojrzenie w rze�bie u szczytu schod�w.
- To jest statua niewidomej dziewczyny. - m�wi�a - Jest bardzo kobieca. Emanuje ciep�em. �agodno�� postaci wsp�brzmi z p�ynno�ci� jej kszta�t�w. Skr�cone naturalnie w�osy zwi�za�a z ty�u. Rozsypa�y si� na plecy. Biodra oplot�a przepask�. Nie zd��y�a jeszcze poprawi� tuniki, kt�ra przed chwil� ods�oni�a szczyt ramienia.
Stoi obok krzaku kwitn�cej r�y. Nie�mia�o wysuni�t� stop� przeczuwa jego obecno��. Ostro�nie unosi d�o� ku kwiatom. Jeszcze ich nie dotyka ale ju� czuje ich blisko��. Pochyla nad nimi twarz z p�przymkni�tymi oczyma.
Za chwil� na jej ustach pojawi si� u�miech. Zmru�enie powieki i nienaturalne wzniesienie �renicy wyra�aj� cierpliwe poszukiwanie niewidz�cych oczu. Nidia podnosi je ku g�rze, cho� pochyla si� nad r�. Obecno�� krzewu wyczuwa przez zwiewn� materi� pow��czystej szaty.
W drugiej r�ce trzyma koszyk z bukietem hiacynt�w i powoj�w. Jej urodziwe d�onie przypominaj� renesansowe madonny, po mistrzowsku odmalowane przez w�oskich portrecist�w.
W pow�ci�gliwym ge�cie i w pochyleniu postaci jest co� opieku�czego, a w twarzy jakby zwr�conej ku s�o�cu, jakby wystawionej na wiatr panuje �agodny spok�j.
Nidia jest podobna do Anio�a Str�a, prowadz�cego dzieci nad przepa�ci�. Przypominam sobie takiego �wietlistego i bia�oskrzyd�ego ducha. Znad mego dziecinnego ��eczka obiecywa� bezpiecze�stwo i opiek�.
S�ucha�em. Rodzi�a si� we mnie sympatia i ciekawo�� tajemniczej niewidomej.
Figury powabnych dziewcz�t zosta�y umieszczone obok klasycystycznych kolumn na galerii drugiej kondygnacji. Trafi�y tu w czasach gdy mieszkank� pszczy�skiego pa�acu by�a ksi�na Daisy, uchodz�ca za jedn� z najpi�kniejszych kobiet �wczesnej Europy. Zosta�y zakupione przez jej ma��onka ks. Jana Henryka XV (1861-1938). Tego samego, kt�ry w roku 1916 kandydowa� na kr�la Polski, czego ksi�na nie omieszka�a odnotowa� w swoich memuarach.
- Dzi�ki obrotowym postumentom - m�wi miejscowy cicerone - marmurowe pos�gi zwraca�y si� w r�ne strony. Przed rozpocz�ciem balu wita�y go�ci zwr�cone twarz� ku wchodz�cym. Gdy zamkni�to bramy za ostatnim z nich obraca�y si� ku sali balowej.
Nidia jest obiektem przykuwaj�cym uwag� poszukiwaczy atrakcji estetycznych. W charakterystycznych blindyzmach: niepewnym, badaj�cym ge�cie, w stopie ostro�nie szukaj�cej oparcia i w ledwie zauwa�alnym pochyleniu postaci, mo�na rozpozna� cechy osoby pozbawionej wzroku. W to co na og� bywa odbierane jako kalekie i niezgrabne, artysta tchn�� tajemnicze pi�kno. Jego d�uto jak zakl�cie, wydoby�o z kompozycji wdzi�k - niepokoj�cy i ulotny.
Kalectwo, w tym tak�e �lepota, s� odmian� niedoskona�o�ci, to te� zawsze b�d� wyst�powa�y w opozycji do tego co doskona�e i pi�kne. Aby prze�ama� tak� sprzeczno�� trzeba niezwyk�ego talentu i odkrywczej przenikliwo�ci. Wtedy w dyskretny, taktowny ale i urzekaj�cy spos�b mo�na wyrazi� doskona�o�� w tym i po przez to co niedoskona�e. Tego artystycznego cudu dokona� w�oski rze�biarz pokazuj�c niewidom� dziewczyn� w nadzwyczaj prawdziwej i ekspresyjnej postaci.
W LEGENDZIE
Niewidoma z marmuru budzi�a ciekawo�� i nie dawa�a spokoju. Intrygowa�a. Chcia�em wiedzie� kim by�a i sk�d si� tu wzi�a? Postanowi�em pozna� j� bli�ej. Odszuka�em kustosza pszczy�skich pami�tek.
- W�r�d mieszka�c�w Kampanii - powiedzia� - kr��y�y opowie�ci o Nidii, bohaterskiej dziewczynie pozbawionej wzroku. Piel�gnowa�a kwiaty i patrycjuszowskie ogrody. Uratowa�a �ycie dzieciom podczas po�aru. Wra�liwsza na zapachy, wcze�niej ni� inni wyczu�a sw�d i p�omienie. S�ysz�c kwilenie niemowl�cia wbieg�a do pal�cego si� domu. Osmalona ogniem z dzie�mi na r�ku stan�a w bezpiecznym miejscu. Wtedy nadbiegli rodzice, nagle oderwani od pracy w polu.
Opowiastka by�a ciekawa ale zbyt sk�pa. Zacz��em wertowa� obcoj�zyczne encyklopedie i s�owniki. Pozna�em tw�rc�w pszczy�skich pos�g�w.
Amnezis biblijn� c�rk� Faraona wyrze�bi� mediola�czyk - Francesco Barzaghi. �y� w latach 1839-1892. Pracowa� g��wnie dla Mediolanu. Wsp�pracowa� z Giovanni Strazza. Jest autorem m. in. Herkulesa, Moj�esza i "Ecce homo". Jego rze�by mo�na ogl�da� w amsterdamskim Muzeum Sztuk Pi�knych. W Polsce nie znany.
Autorem Nidii, skromnej ogrodniczki z Pompej�w, zasypanych przez Wezuwiusz, jest Giacomo Ginotti. Mia� pracowni� w Rzymie. Urodzi� si� w Cravaglione, w 1837 r. a zmar� w Turynie, w 1897. Jego prace mo�na ogl�da� w rzymskim Muzeum Sztuki Wsp�czesnej.
W Polsce prawie nieznany. Uchodzi za jednego z tych, kt�rego alegoryczne wyobra�enia wiary, by�y reakcj� na dziewi�tnastowieczny sceptycyzm.
O niezwyk�o�ci Nidii z pszczy�skiego zamku zadecydowa� kunszt Giacomo Ginottiego ale znacz�c� rol� w wykreowaniu tej postaci odegra� pisarz angielski Edward George Bulwer lord Lytton, kt�ry w 1834 r. napisa� powie�� pt. "Ostatnie dni Pompej�w" wydan� w Polsce po raz pierwszy dopiero w 1988 r.
Powie�� w latach siedemdziesi�tych ubieg�ego wieku by�a zapewne natchnieniem artystycznym dla Giacomo Ginottiego a w latach osiemdziesi�tych naszego wieku dla scenarzystki Carmen Culver i re�ysera Petera Hunta, kt�ry w 1984 r. nakr�ci� serial telewizyjny zatytu�owany "Ostatnie dni Pompej�w". Polska telewizja emitowa�a go w czerwcu 1987 r.
W filmie odbiegaj�cym fabu�� od wersji powie�ciowej Nidia jest niewidom� niewolnic�. Piel�gnuje ogrody pi�knego i m�drego Glaukosa. Wytworny Grek to arbiter elegantiarum �wczesnych Pompej�w.
Nidia darzy go co raz �ywszym uczuciem, nie zwracaj�c uwagi na zabiegaj�cego o jej wzgl�dy gladiatora Lidona. Wik�aj�ce si� losy i sentymenty uzmys�awiaj� jej si�� tego afektu. Tymczasem Glaukos zaczyna kocha� si� w innej kobiecie.
Mimo, �e jest ju� istot� woln�, wyzwolon� z niewolnictwa przez swego chlebodawc� i przedmiot uwielbienia w jednej osobie - wybiera niewolnika. Tej czw�rce bohater�w, wbrew wszelkim przeciwno�ciom pozostaj�cej wci�� w przyja�ni, udaje si� odp�yn�� z Pompej�w przed nadej�ciem historycznego kataklizmu.
Zawdzi�czaj� to Nidii. Wiedziona instynktem cz�owieka przywyk�ego do ciemno�ci wyprowadza wszystkich z krytycznej sytuacji.
Oto kulturalny rodow�d niewidomej Nidii z Pszczyny i gar�� informacji o jej kreatorach, kt�rych pr�no szukaliby�my w muzealnym przewodniku. W ich wyobra�ni odradza�a si� wci�� taka sama cho� zawsze w innych kszta�tach. Dla wszystkich by�a symbolem nobilituj�cej ofiarno�ci i po�wi�cenia.
Taka pozostanie w przekazie wsp�czesnych. Nale�a�a do tych, kt�rzy nawet wtedy, gdy los przysi�ga si� przeciw nim, gotowi s� z�o�y� ofiar� z siebie po to aby pom�c drugiemu bardziej potrzebuj�cemu cz�owiekowi. Nidia to pi�kny wz�r osobowy. Jej legenda wcielona w dzie�a sztuki mo�e by� zach�t� do �yciowej odwagi i "dobr� nowin�" ludzi pozbawionych wzroku.
W POMPEJACH
Szukaj�c Nidii znalaz�em si� u st�p Wezuwiusza. Spotka�em j� na kartach powie�ci Lyttona.
Panowa� tu spok�j ale w przeczuciach Pompejan czai�o si� co� niesamowitego. Tak zwykle bywa przed burz�. Przed nawa�nic� ognia i popio�u, r�wnie� ludzkie nami�tno�ci osi�gaj� temperatur� wrzenia.
Pomi�dzy �ywio�y dobra i z�a, surowy los rzuci� niewidom� dziewczynk�. Przebieg�y handlarz niewolnik�w, sprzeda� dziecko nie podejrzewaj�cej oszustwa Stratonice. Gdy odkry�a kalectwo, by�o za p�no aby na t�umnym targowisku odnale�� cwanego sprzedawc�.
Stratonika prowadzi szynk i dom schadzek w peryferyjnym osiedlu pompeja�skich n�dzarzy. Nie wiadomo jaki by�by los dziecka gdyby nie jego s�owiczy g�os i ujmuj�cy spos�b bycia.
Nidia, tak bowiem nazywa�a si� dziewczynka, by�a Greczynk�. Urodzi�a si� w Tesalii. Nad jej kolebk� kr�lowa�a dumna g�ra olimpijskich bog�w. Tamtejsze dziewcz�ta uchodz� za uleg�e, �agodne i dowcipne. Tesalia w opinii Rzymian i Pompejan, by�a tak�e krain� urok�w, czar�w i talizman�w. To wok� Nidii stwarza�o atmosfer� tajemniczo�ci.
B�d�c s�u�ebnic� szynkarki zarabia�a na �ycie �piewem, gr� na lutni i lirze oraz sprzeda�� kwiat�w. Mia�a obowi�zek wyst�powa� w domach mo�nych a cz�sto rozpustnych Pompejan. Stratonika pos�a�a j� na jedn� z takich hulanek. Niewidoma mia�a natur� czystej Westalki. Prze�y�a wstrz�s. Odm�wi�a dalszych wyst�p�w.
Za niepos�usze�stwo str�czycielka biczuje j� do krwi. Przypadkowym �wiadkiem zaj�cia jest wra�liwy i wykszta�cony Glaukus. Wykupuje j�. Od tej chwili Nidia jest wolna. Wybiera opiek� nad wirydarzem swego wybawcy. Jego dom jest pe�en kwiat�w i pi�knych pos�g�w.
Wtedy, ju� nie w dziewcz�cym ale w panie�skim serduszku, rodzi si� mocna i prawdziwa mi�o�� do Glaukusa. On z tego nie zdaje sobie sprawy. Traktuje j� jak kochaj�ce i kochane dziecko.
Czyst�, m�sk� mi�o�ci� Glaukus darzy Jon�. Szcz�cie Nidii polegaj�ce na blisko�ci ukochanego trwa kr�tko. Po trzech dniach spe�nia jego �yczenie. Przenosi si� do Jony aby dotrzymywa� jej towarzystwa.
S�u�y jej wiernie i lojalnie. Jest przecie� wybrank� Glaukusa a Nidia pragnie jego szcz�cia.
W urodziwym Greku podkochuje si� tak�e Julia. Jego wzgl�dy chce zdoby� podst�pem. Gdy nadarza si� okazja, aby wymarzonemu m�czy�nie dola� mi�osnego napoju. Wykorzystuje naiwno�� niewidomej dziewczyny. Nidia ulega intrygantce. Staje si� sprawczyni� katastrofy.
Nie wiedz�c o zbrodniczych knowaniach nie �wiadomie podaje trucizn�. Dawka nie jest �miertelna, ale tragicznie komplikuje losy Jony, Glaukusa i Nidii.
Zrozpaczona dziewczyna natychmiast pojmuje sw�j b��d i w zapami�taniu szuka ratunku dla ofiary swej lekkomy�lno�ci. Idzie ulicami Pompej�w d�ugim kijem badaj�c przestrze�. Z kobiec� determinacj� szuka ratunku dla Glaukusa. Raczej odda swe �ycie, ni� dopu�ci do �mierci ukochanego.
Brak wzroku czyni pi�trz�ce si� przeszkody, barier� nie do pokonania. W drobne cia�o Nidii wst�puj� pot�ga i geniusz, jakie nios� z sob�, prawdziwa mi�o�� i g��bokie cierpienie. Wykorzystuj�c inteligencj�, fortele i pami�� sytuacyjn�, w jak� szczodrze natura uzbroi�a niewidomych, Nidia wyrywa Glaukusa z r�k oprawc�w i �mierci.
Jeszcze raz ratuje �ycie Glaukusowi i jego ukochanej Jonie. Kieruj�c si� intuicj� niewidz�cego cz�owieka, wyprowadza tych dwoje z mrok�w pompeja�skiej nocy. W strumieniach ognia i tumanach popio��w rozszala�ego Wezuwiusza, docieraj� bezpiecznie na brzeg morza i odp�ywaj� okr�tem.
Dopiero tej nocy, Glaukus zrozumia�, jak wielkim i pi�knym uczuciem obdarzy�a go m�odziutka ogrodniczka. Wczoraj jeszcze dziecko, a dzi� ju� kobieta. Tej nocy r�wnie� Nidia poj�a, �e spe�ni�a swoj� misj� i �e teraz, ujawnione ju� uczucia b�d� dr�czy�y jej wybawc�.
Rano nie znaleziono niewidomej na okr�cie. Kt�ry� z majtk�w wspomnia�, �e w nocy s�ysza� ostro�ne st�panie, cichy szelest i plusk wody.
W li�cie Glaukusa napisanym po wielu latach czytamy:
"Dla nieod�a�owanej Nidii wznios�em godny pomnik, widzialny z okien mojej pracowni. Jona zbiera dla jej cienia co dnia, �wie�e kwiaty, a moja r�ka splata z nich girlandy i wie�czy jej popiersie".
By� mo�e te dwa zdania, napisane przez Edwarda Bulwera w 1834 r. sta�y si� natchnieniem dla Giacomo Ginottiego, gdy w roku 1873, w swojej rzymskiej pracowni wydobywa� z bia�ego marmuru, fascynuj�c� posta� ociemnia�ej kwiaciarki. Tej samej, kt�ra od ponad stu lat zdobi schody paradne pa�acu w Pszczynie.
W troch� staromodnej powie�ci sylwetka niewidomej zosta�a ukazana prawdziwie i naturalnie. �wiadczy to o du�ej wra�liwo�ci pisarza i dobrej znajomo�ci ludzi pozbawionych wzroku. Nidia jest portretem cz�owieka, kt�ry przezwyci�y� swoj� u�omno�� i wykszta�ci� umiej�tno�ci, umo�liwiaj�ce udzia� w �yciu ka�dej grupy spo�ecznej, w kt�rej humanitaryzm jest mniej lub wi�cej u�wiadamian� i obowi�zuj�c� norm�.
Zar�wno prze�ycia jak i zachowanie Nidii s� tyflologicznie prawdziwe. Jej inteligencja pozwala skutecznie rekompensowa� brak wzroku i wychodzi� obronn� r�k� z sytuacji trudnych, a nawet zagra�aj�cych �yciu.
W WARSZAWIE
Po raz pierwszy spotka�em Nidi� w Pszczynie. Spogl�da�a na mnie z wysoko�ci schod�w paradnych tamtejszego pa�acu. Ol�niewa�a biel�. By�a tak pi�kna jak wtedy gdy Giacomo Ginotti odkry� jej kszta�ty w marmurowym monolicie. Potem wysz�a mi na przeciw z kart powie�ci George'a Bulwera Lyttona i poprowadzi�a w tragiczne zdarzenia "ostatnich dni pompeja�skiej katastrofy". Po raz trzeci spotka�em j� w warszawskiej kawiarni "Poziomka". Tutaj, ta bliska mi ju� ale wci�� niema pi�kno�� przem�wi�a w�asnym g�osem.
By� ciep�y i aksamitny a ona - pogodna i roze�miana - taka jak wtedy gdy w dubbingu do "Ostatnich dni Pompej�w" zast�powa�a angielsk� kole�ank� Lind� Purl. Mi�o�nicy szklanego ekranu pami�taj� j� z serialu emitowanego przez TVP.
- Tak. Przypominam sobie Nidi�. - m�wi Dorota Kaw�cka - Pami�tam j� niezbyt dok�adnie, bo od tamtej pory min�o kilka lat. W tym czasie gra�am wiele postaci w filmie i teatrze. Czyta�am powie�� Lyttona. Zafascynowa�y go antyczne wykopaliska: ludzkie szkielety, sprz�ty, kt�rych tam u�ywano, dawne ulice i budowle. Moc� wyobra�ni o�ywi� ludzi a w�r�d nich Nidi�. Do tej pory jawi mi si� taka jak j� wykreowa�a Linda Purl, kt�r� zast�powa�am s�owem m�wionym. Skusi� mnie pan. Musz� wpa�� do Pszczyny i zobaczy� jak wyobra�a� sobie Nidi� w�oski rze�biarz przed ponad stu laty.
- Czy najpierw pozna�a pani literack� wersj� "Ostatnich dni"?
- Nie najpierw filmow�, a w�a�ciwie to na pocz�tku by�y tylko sekwencje z Nidi� i lista dialogowa. Praca wsp�czesnego aktora toczy si� wartko. Na og� brakuje czasu na g��bsze studiowanie ca�ego scenariusza i literatury, szczeg�lnie podczas pracy w dubbingu. Nidi� w serialu telewizyjnym gra�a Angielka. Patrz�c na jej gr� uwa�a�am aby nie zepsu� tej roli. Stara�am si� dubbingowa� z pokor�. To co ona robi�a na ekranie by�o najwa�niejsze. M�j g�os by� dodatkiem. Je�li spojrze� od kuchni, to takie czynno�ci nie wygl�daj� imponuj�co. Ot, po prostu kilka godzin czytania ze s�uchawkami na uszach, maszynopisem i ekranem przed nosem. Dlatego by�am mile zaskoczona pa�sk� ciekawo�ci�.
- To zupe�nie co innego ni� gra na scenie teatru "Popularnego" w Warszawie. Ciesz� si�, �e tam Pani� odnalaz�em i nam�wi�em na rozmow�. Zafascynowa�a mnie perspektywa "ud�wi�kowienia" marmurowej postaci. Niedawno milcza�a na muzealnym postumencie. Teraz mog�em jej pos�ucha�. Inaczej ni� telewidzowie. Znaj�c Nidi� z ekranu, zechc� zapewne popatrze� na jej marmurowe wcielenie z pszczy�skiej galerii. W ich pami�ci Nidia zapisa�a si� g�osem Doroty Kaw�ckiej.
- By� mo�e tak. Ale chyba u nielicznych, bo cz�ciej ludzie koncentruj� uwag� na obrazie ni� na d�wi�ku. W�r�d tych nielicznych s� przypuszczalnie niewidomi.
- Wr��my wi�c do obrazu. Jak pani zapami�ta�a Nidi�?
- Obserwowa�am bacznie gr� Lindy Purl. Jej gesty, ruch, usta, mimik� i twarz. To by�o szczeg�lne dubbingowanie. Dope�nia�am rol� osoby niewidomej. Zabrak�o wa�nego �rodka wyrazu, jakim w przypadku ka�dej postaci filmowej, s� oczy. Jej by�y nieruchome i pozbawione wyrazu. Ponadto aktorka gra�a prawie z martw� twarz�. Wszystkie prze�ycia wewn�trzne wyra�a�a gestem, s�owem, pochyleniem g�owy lub postaw�. By�a to szczuplutka, ciemna blondynka o prostych w�osach, zwi�zanych z ty�u. Do�� surowa i ascetyczna. Jeden z wizerunk�w nieskazitelnej szlachetno�ci. Nosi�a w sobie co� delikatnego - jak z mgie�ki.
- Jak pracuje si� nad rol� cz�owieka niewidomego?
- Wcze�niej gra�am na scenie osob� pozbawion� wzroku. By�a to Laura w "Szklanej mena�erii", w re�yserii Zofii Mro�ewskiej. Laura z ledwo�ci� rozr�nia kontury postaci a ponadto kuleje. Z najwi�kszym trudem przychodzi�o mi unieruchomienie spojrzenia. W wielu konwencjach teatralnych zamar�e lub przymkni�te oczy symbolizuj� niewidomego. S� rekwizytem jego kalectwa. Cz�owiekowi pos�uguj�cemu si� sprawnymi �renicami trudno jest stworzy� tak� posta� ale Linda Purl zrobi�a to znakomicie. Brak wszystko m�wi�cych oczu i wyrazistej mimiki twarzy by� jednak utrudnieniem dla dubbingu.
- Czy ma pani znajomych w�r�d inwalid�w wzroku?
- Niestety. Nie. Znam ich raczej jako przechodni�w. Czasem pomog� przej�� przez ulic� albo poinformuj� o numerze nadje�d�aj�cego tramwaju. B�d�c dziewczynk� bawi�am si� w aktorstwo. Przypominam sobie, �e wtedy na�ladowa�am cz�owieka z bia�� lask�. Chodzi�am po pokoju. Dotyka�am mebli zamykaj�c oczy. Wczuwa�am si� w sytuacj� osoby kt�ra nie widz�c usi�uje rozpozna� kszta�ty i kolory. Znam niewidome dzieci z podwarszawskich Lasek. Zapraszaj� mnie i pani� Ann� Seniuk. Ch�tnie s�uchaj� wierszyk�w Brzechwy i Tuwima. S� przeurocz� i nadzwyczaj wdzi�czn� publiczno�ci�. Lubi� wiersze, s�uchowiska radiowe a tak�e ksi��ki nagrane na kasetach.
- Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Polskiego Zwi�zku Niewidomych b�dzie wkr�tce utrwala� na ta�mach magnetofonowych powie�� Lyttona. Czy zechce pani j� przeczyta� i dedykowa� mi�o�nikom ksi��ek g�osem pisanych?
- Ch�tnie. Z przyjemno�ci� jeszcze raz prze�ledz� losy sympatycznej Pompejanki.
- Dzi�kuj� za rozmow�. Spotkamy si� podczas lektury.
p. s.
"Ostatnie dni Pompej�w" w interpretacji Doroty Kaw�ckiej zosta�y zapisane jej g�osem na kasety magnetofonowe w warszawskim Zak�adzie Nagra� i Wydawnictw Polskiego Zwi�zku Niewidomych. Wkr�tce potem ksi��k�, pierwotnie wydan� przez Instytut Prasy i Wydawnictw "Novum", edytowano w pi�mie punktowym a nast�pnie w wersji elektronicznej.
Henryk Szczepa�ski
Rozdzia� I
M�ody patrycjusz, odziany w
tunik�, spadaj�c� z ramion
doskonale u�o�onymi fa�dami,
zatrzyma� na ulicy cz�owieka
�redniego wieku:
- Dok�d tak spieszysz,
Diomedesie?
- Do kwestora, z wa�nym
interesem, Klaudiuszu.
- Czy zobaczymy si� dzi� na
wieczerzy u Glaukusa?
- Nie! Nie zaprosi� mnie.
�a�uj�, bo nikt w Pompejach nie
wydaje tak dobrych uczt, jak on.
- Zapewne! Szkoda tylko, �e
nie jest Grekiem w dawnym stylu.
W obawie zawrot�w g�owy
oszcz�dza wina.
Diomedes u�miechn�� si�
z�o�liwie:
- S�dz�, �e nie tyle mu chodzi
o g�ow�, co o samo wino. Mimo
rozrzutno�ci, nie zdaje si� by�
bogatym, jak pysznie si� mieni.
- Ba! KIedy mu zabraknie
sestercji, postaramy si� o
innego Glaukusa - odpar�
Klaudiusz weso�o.
- Zgrywa si� tak�e w ko�ci...
- To nic! Dop�ki ma za co nas
ugaszcza�, kochamy go.
- �wietnie� to rzek�
Klaudiuszu. Mam nadziej�, �e i
mnie pokochasz, kiedy zobaczysz
moj� piwnic�. Pozwolisz, �e ci�
kiedy� do niej zaprosz�.
- Owszem. A nie poszed�by� ze
mn� do k�pieli teraz?
- Nie mog�. �piesz�. �egnaj.
Vale!
Spogl�daj�c za odchodz�cym,
Klaudiusz mrukn�� do siebie:
- Jak�e �le wychowany jest ten
cz�owiek, udaj�cy wiecznie
zaj�tego. MNiema, �e jego wina
pozwol� nam zapomnie� o tym, �e
jest synem wyzwole�ca. Jedyn�
zalet� tych bogatych plebejusz�w
jest, �e poczytuj� sobie za
zaszczyt, gdy s� ogrywani przez
nas, patrycjusz�w.
Skierowa� si� na Via
Domitiana. Nat�oczona wozami i
pieszymi ulica wrza�a �yciem i
gwarem. Dzwonki u mijaj�cych si�
szybko woz�w brz�cza�y weso�o.
Klaudiusz skinieniem g�owy lub
u�miechem wita� ich w�a�cicieli
- mia� w Pompejach rozleg�e
znajomo�ci.
- Klaudiuszu! - zawo�a� na�
kto� z wysoko�ci wytwornego
wozu, ozdobionego wspania�ymi
p�askorze�bami z br�zu,
wyobra�aj�cymi olimpijskie
igrzyska. Wo�nica, siedz�cy z
ty�u, wstrzyma� lekkim ruchem
dwa rasowe rumaki czystej
partyjskiej krwi. Pan wozu
wyskoczy� ruchem pe�nym gracji.
Jego kszta�tna, m�odzie�cza
posta� stanowi�a wz�r pi�kna,
poszukiwany jeszcze przez
�wczesnych rze�biarzy ate�skich.
Doskona�a regularno�� rys�w
�wiadczy�a o pochodzeniu
greckim. Nie nosi� togi, kt�r�
modnisie epoki ju� poczytywali
za �mieszno��. Ja�nia� ca�ym
blaskiem tuniki z tyryjskiej
purpury, spi�tej szmaragdami. Z
szyi sp�ywa� mu z�oty �a�cuch w
kszta�cie w�a, zako�czony na
piersi g�ow� misternej roboty.
Za haftowanym w arabeski pasem
tkwi�y worek, styl i tabliczki.
- Jak spa�e� po wczorajszej
zabawie? - pyta� weso�o.
- Nie�le, kochany Glauku! -
odpar� Klaudiusz. - Ale ty
wygl�dasz promiennie, jak b�g
Apollo. Patrz�c na nas, ka�dy
musia�by s�dzi�, �e to ja by�em
ograny, ty - szcz�liwym
graczem.
- Albo� strata pod�ego kruszcu
mo�e odebra� humor? Na Jowisza!
dop�ki m�oda krew w �y�ach,
dop�ki kwiaty wie�cz� nam
skronie, dop�ki s�uch nie
st�pia� na d�wi�ku lutni, a
u�miech LIdii lub Chloe
przy�piesza bicie serca -
winni�my zniewala� czas, aby
dostarcza� nam rozkoszy. A
pami�tasz o dzisiejszej
wieczerzy?
- Kt� m�g�by zapomnie� o
zaproszeniu Glaukusa.
- Tak... tak! Wiesz co! Ode�l�
w�z i przejdziemy si� razem...
Gaw�dz�c o r�nych
przedmiotach, szli lekkim
krokiem przez ulice ludnego
miasta. Zbli�yli si� wreszcie do
najbogatszej dzielnicy, w kt�rej
wn�trza sklep�w uderza�y
�wietno�ci� i harmoni� barw
malowide� al fresco. Wodotryski
na skrzy�owaniach ulic
od�wie�a�y atmosfer� letniego
dnia. Przed najparadniejszymi
sklepami t�oczyli si� ludzie,
ubrani przewa�nie w purpur�.
Przez t�um przeciskali si�
niewolnicy, nios�cy na g�owach
wytwornie rze�bione naczynia z
br�zu. Wiejskie dziewcz�ta
nawo�ywa�y przechodni�w do kupna
owoc�w i kwiat�w. Zami�owani w
pr�niactwie bogacze cisn�li si�
przy marmurowych tablicach
wewn�trz winiarni, spijaj�c
ochoczo trunek. Strudzeni
przechodnie obsiedli �awki pod
zabezpieczaj�cymi od skwaru
zas�onami z purpury. Ate�ska
dusza Glaukusa podda�a si� �atwo
zachwyceniu wobec �wietno�ci i
gwaru tego �ycia, kt�re ich tu
otoczy�o.
- Nie wspominaj mi o Rzymie! -
m�wi� do Klaudiusza. Jego
uciechy s� zbyt ci�kie. Z�ocony
dom NErona przyt�acza dusz�.
Wspania�y pa�ac Tytusa utrudza
wzrok, m�czy umys�. Przek�adam
Pompeje. Ich wytworno�� nie ma w
sobie przesady przepychu,
upokarzaj�cego nasz� mierno��!
- Dziwi mnie, �e� na letni
pobyt nie obra� raczej uroczej
Bai.
- Ale� tam mieszkaj� uczeni
pedanci i nudni poeci!
- Lecz tam brzmi r�wnie� mi�a
ci mowa Ajschylosa i HOmera.
- Och, prosz�, nie m�w mi o
twoich Rzymianach, kt�rzy uparli
si� na�ladowa� moich przodk�w
ate�skich. Czyni� to okrutnie
niezr�cznie! Id�c na polowanie,
ka�� niewolnikom nosi� za sob�
dzie�a Platona! Zgubiwszy �lad
dzika, studiuj� papirusy.
�ledz�c ruchy czaruj�cych
tancerek perskich, r�wnocze�nie
s�uchaj� monotonnych recytacji
Cycerona przez wyzwole�c�w.
Mieszaj�c rozkosz i nauk�,
dowodz�, �e nie znaj� ceny
obojga. Jak�e dalecy s� od
zrozumienia wdzi�ku Peryklesa,
pon�t Aspazji! Odwiedzi�em
niedawno waszego filozofa
Pliniusza. Pisa� swoj� histori�
naturaln�, podczas gdy
nieszcz�sny niewolnik przygrywa�
mu na flecie! A synowiec jego
wybija� takt, czytaj�c
r�wnocze�nie... opis zarazy w
"Wojnie" Tucydydesa! Jak�em si�
u�mia� w duchu z tego starego
szarlatana i m�odego sofisty.
Ten m�odzian pozuj�cy na
ate�czyka, us�yszawszy o �mierci
swojego ulubionego wyzwole�ca,
kaza� przynie�� sobie dla
pocieszenia ody Horacego! Czy
wierzysz w to, Klaudiuszu, �e
podobni ludzie maj� serca. Wasi
Rzymianie s� to najwy�ej...
dowcipnie skonstruowane maszyny.
Mimo tak gorzkich uwag pod
adresem jego rodak�w, Klaudiusz
przytakiwa� Glaukusowi,
pos�uszny tej modzie, kt�ra
nakazuj�c rzymskiej m�odzie�y
na�ladowanie Grek�w, wyszydza�a
niezr�cznych na�ladowc�w. U
zbiegu trzech ulic zatrzymali
si� wobec nat�oku ludzi,
otaczaj�cych niewidom�
dziewczyn�, kt�ra w cieniu
portyku �wi�tyni nawo�ywa�a
przechodni�w mi�ym �piewem do
kupna kwiat�w, akompaniuj�c
sobie �agodn� gr� na
instrumencie o trzech strunach.
Niejedna sestercja spad�a z
lito�ciwej d�oni do kosza
�piewaczki.
- Jest to uboga Tesalianka! -
ozwa� si� Glaukus. - Pos�uchajmy
jej. Ma g�os przedziwnie
powabny.
�piewaczka nuci�a:
KUpujcie, kupujcie kwiaty!@
Ich wo� jest s�odka - cudne
szaty.@ Przynosi wam je z
daleka@ ciemna kaleka!...@ P�ki
dla was d�o� mi�o�ci@ z krzewu
�ycia rozkosz zrywa -@ wierni
czciciele pi�kno�ci,@ kupujcie,
kupujcie kwiaty!...@
Glaukus przecisn�� si� przez
t�um i rzuci� do koszyka gar��
miedzianych monet.
- Bior� ten p�czek fio�k�w -
rzek�. - G�os tw�j d�wi�czy dzi�
milej, ni� kiedykolwiek.
Twarzyczka niewidomej sp�on�a
rumie�cem, kt�ry si�gn�� a� na
obna�on� szyj�.
- Ach wr�ci�e�? - zawo�a�a
rado�nie, zwracaj�c niewidz�ce
oczy w jego stron�.
- Tak jest, dzieci�. Od kilku
dni jestem w Pompejach. M�j
ogr�d czeka zn�w twojej pieczy.
Niczyja r�ka pr�cz r�ki Nidii
nie b�dzie splata�a moich
kwiat�w w girlandy. Czekam ci�
jutro. U�miechn�a si�, milcz�c.
On wycofa� si� z t�umu, kryj�c
fio�ki za tunik�.
- Opiekujesz si� tym
dzieckiem? - spyta� Klaudiusz.
- Tak, bo pochodzi z kraju
g�ry bog�w. Olimp pochyla� si�
nad kolebk� tej niewolnicy.
- Ale� Tesalia jest krajem
czarownic.
- Tak m�wi�! Lecz czy� wszyst-
kie pi�kne kobiety nie s�...
czarownicami? Na Wener�!
powietrze waszych Pompej�w jest
przesycone napojem mi�o�ci.
- Sp�jrz, nadchodzi w�a�nie
jedna z najwi�kszych
czarodziejek Pompej�w - c�rka
starego bogacza Diomedesa,
Julia.
- Witaj, pi�kna Julio! -
zwr�ci� si� do m�odej kobiety,
kt�ra unios�a kokieteryjnie
zas�on� ukazuj�c pi�kny profil
rzymski, wielkie czarne oczy i
smag�� cer�, zabarwion� nieco
r�em.
- O, Glaukus ju� powr�ci�? -
spojrza�a znacz�co na ate�czyka.
- S�dzi�am, �e ju� zapomnia�
zesz�orocznych przyjaci�.
- Prze�liczna Julio! - odpar�
Grek. - Jowisz czasami u�ycza nam
zapomnienia. Nieub�agana Wenus
nigdy.
- A Glaukus... nie my�li,
kiedy chce powiedzie�
grzeczno��.
- G�upieje wobec pi�kno�ci! -
odrzek�.
- Mam nadziej�, �e ujrzymy was
obu wkr�tce w wiejskiej willi
mego ojca? - rzek�a, zwracaj�c
si� tylko do Klaudiusza.
- Ten dzie� naznaczymy bia�ym
kamieniem! - sk�oni� si� gracz.
Spu�ci�a z wolna zas�on�.
Odchodz�c, zatrzyma�a spojrzenie
przez moment na Glauku. Wyra�a�o
ono zarazem czu�o�� i wyrzut.
M�odzi ludzie poszli dalej.
- Jest prawdziwie pi�kna! -
rzek� Glaukus po chwili.
- W zesz�ym roku m�wi�e� to z
wi�kszym zapa�em.
- Bo w�wczas mami�em si�, �e
kamie� sztuczny jest naturalny,
nie za� udatnym
na�ladownictwem... Zreszt�
wszystkie kobiety s� do siebie
podobne! - doda� z
westchnieniem.
Weszli w ulic� mniej ludn�, na
ko�cu kt�rej ja�nia�o �agodnie
marszcz�ce si� morze. Grek
zaproponowa� towarzyszowi
przej�cie si� nad zatok�.
- Z ca�ego serca! - rzek�
Klaudiusz. - Przypatrzmy si�, jak
promienie zachodz�cego s�o�ca
biegn� po falach.
Pompeje by�y miastem_cackiem,
kt�re swymi pa�acami, �a�niami,
swym forum, cyrkiem i teatrem
odbija�o w miniaturze pot�g� i
bogactwo zepsucia olbrzymiej
monarchii rzymskiej. Na
zwierciadlanych wodach zatoki
znajdowa�o si� u brzegu mn�stwo
statk�w handlowych i z�oconych
galer dla przeja�d�ek bogaczy,
�wdzie krzy�owa�y si� �odzie
rybackie, a w dali widnia�y
wynios�e maszty floty Pliniusza.
Dalej na skale gromadka
wie�niak�w st�oczy�a si� wok�
rybaka, opowiadaj�cego o
delfinach, kt�re ratowa�y
ton�cych - powie��, kt�r� dzi�
jeszcze s�yszy si� z ust
Neapolita�czyk�w. Dwaj
przyjaciele min�li t� grup� i po
b�yszcz�cym piasku szli na
dalekie wybrze�e, gdzie cisza i
samotno�� usposobia�y do marze�.
Wiatr z morza ni�s� Glaukusowi
tchnienie dalekiej, ukochanej
przeze� Grecji.
- Czy kocha�e� kiedy�,
Klaudiuszu? - zapyta� nagle.
- O, cz�sto!
- To� nigdy nie kocha�. Eros
jest jedyny.
- A ty, czy� zakochany w
istocie?
- Jeszcze nie, ale m�g�bym si�
rozkocha�...
- Zapewne w pi�knej i bogatej
Julii, kt�ra przecie� ciebie
uwielbia.
- Nie! Nie zamierzam si�
sprzeda� nikomu, a tym bardziej
tej �le wychowanej wnuczce...
wyzwole�ca.
- Kt� wi�c jest twoj�
szcz�liw� wybrank�?
- Pos�uchaj, Klaudiuszu,
dziwnej historii. Przed paru
miesi�cami zwiedza�em Neapolis,
kt�rego pi�kne pomniki
przechowuj� pami�� kolonizacji
greckiej. Zaszed�em pewnego dnia
do �wi�tyni Minerwy Pallady.
By�a pusta. Do mej pami�ci
cisn�y si� wspomnienia Aten i
w�r�d pobo�nych rozmy�la� mimo
woli si� rozp�aka�em. Jednak
czyje� g�o�ne westchnienie
zniewoli�o mnie do odwr�cenia
g�owy. I moje oczy spotka�y si�
z par� oczu kobiecych - gwiazd
czarnych, kt�rych jasny promie�
wnikn�� mi w serce. Nigdy,
Klaudiuszu, nie widzia�em
doskonalszej symetrii rys�w.
Rzek�by�, �e to melancholijna
Psyche. Boska jej twarz zroszona
by�a �zami. Wzruszony spyta�em,
czy nie jest przypadkiem atenk�.
Sp�oni�a si� i odpar�a: "Popio�y
mych przodk�w spocz�y na
brzegach Illiosu. Urodzi�am si�
w Neapolis. Lecz w moim �onie
dziedzictwem krwi bije serce
ate�skie".
- Czy�my wi�c razem ofiary! -
rzek�em. W tej chwili wszed�
kap�an. Podczas gdy si� modli�,
razem dotkn�li�my kolan pos�gu
bogini, razem z�o�yli�my na
o�tarzu girlandy z li�Ci
oliwnych. Nieznani sobie,
czuli�my si� zbratani wobec
b�stwa naszej ziemi rodzinnej,
zbli�eni cudem jednakich mod��w
i obrz�d�w. Wyszli�my ze
�wi�tyni w milczeniu. Chcia�em
zapyta�, kim jest, kiedy naraz
jej r�k� uj�� m�odzian podobny
do niej, zapewne brat.
Rozdzieli�a nas ci�ba i wi�cej
jej ju� nie widzia�em. Daremnie
po powrocie z Aten, gdzie
wygra�em proces spadkowy,
powr�ci�em zn�w do Neapolis i
przebiega�em ulice, poszukuj�c
pi�knej rodaczki. Urocze widmo
znikn�o. Przyby�em do Pompej�w
w nadziei, �e zapomn� o nim. Nie
kocham - lecz... pami�tam i
czuj� �al. Oto wszystko!
Klaudiusz mia� odpowiedzie�,
gdy miarowy odg�os krok�w
sk�oni� ich do odwr�cenia si�.
Zbli�a� si� ku nim cz�owiek lat
czterdziestu, muskularny, z
twarz� ciemnej barwy,
zdradzaj�c� wschodnie
pochodzenie, z orlim nosem, i
czarnymi oczyma, kt�rych
melancholijny wyraz ust�powa�
chwilami z�o�liwym przeb�yskom.
Szlachetno�ci postawy i powadze
rys�w odpowiada�a d�uga
cudzoziemska suknia o pos�pnych
kolorach. Dwaj m�odzi ludzie
poznali Arbacesa z Egiptu i
skrycie uczynili znak palcami,
od�egnuj�cy uroki z�ego oka.
- Oho, �wietny Klaudiusz i
uwielbiany Glaukus, przesycili
si�, widz�, gwarem miasta, skoro
szukaj� samotno�ci na pi�knym
�onie natury! - OZwa� si� nowo
przyby�y g�osem, w kt�rym
brzmia�a nuta ironii.
- Szukamy zmiany - odpar� �ywo
Grek - ale nie jest to dowodem
przesytu, gdy� nie dozna�em
jeszcze ani na chwil� uczucia
syto�ci.
Arbaces u�miechn�� si�
ch�odno. Po chwili milczenia
odpar�, k�ad�c tym razem w s�owa
ton melancholijnie �agodny:
- Ba! masz s�uszno��, Glauku,
�e korzystasz z �ycia, p�ki ono
ci si� tak u�miecha. Wdychaj
zapach, nim r�a zwi�dnie,
Glauku. Nam cudzoziemcom,
�yj�cym z dala od miejsc, gdzie
spoczywaj� prochy ojc�w naszych,
c� pozostaje pr�cz rozkoszy i
�a�o�ci? Tamta - dla ciebie...
ta - mo�e dla mnie!
Owin�� si� w swoj� szat� i
oddali� wolnym krokiem.
- To nadzwyczajny cz�owiek! -
rzek� Glaukus. Wydaje si�
umar�ym dla rozkoszy �wiata, ale
wie�� publiczna niesie, �e jego
serce i dom s� w sprzeczno�ci z
jego mow�.
- Gdyby� ten szkielet ludzki
uda�o si� nam wyci�gn�� na nasze
uczty wzorem Egipcjan
ucztuj�cych w obliczu umar�ych!
Jest podobno bogaty. Mo�na by
da� mu pozna� powaby
najwspanialszej rozkoszy - gry,
tej cudownie okropnej gor�czki
obawy i nadziei, niewyczerpanej
krynicy nami�tno�ci!
- Jeste� natchniony, jak
wyrocznia! - za�artowa� Grek,
spogl�daj�c na rozp�omienione
oblicze Rzymianina_gracza.
Rozdzia� II
Urodzonego w Atenach,
podw�adnych Rzymowi, Glaukusa
bogowie obdarzyli szczodrze,
daj�c mu pi�kno��, zdrowie,
talent, pochodzenie szlachetne,
serce ogniste, dusz� poetyczn� i
na domiar maj�tek, pozwalaj�cy mu
szuka� wra�e� w umi�owanych
podr�ach i pi� obficie z czary
uciech �ycia. Dom jego w
Pompejach by� miejscem schadzek
hulaszczej m�odzie�y, lecz
zarazem i mi�o�nik�w sztuki i
utalentowanych artyst�w.
Snycerze i malarze Grecji
poczytywali sobie za zaszczyt
zdobienie portyk�w i wn�trz domu
szlachetnego ate�czyka.
Jakkolwiek dom ten dzisiaj
znajduje si� w ruinach i
malowid�a jego poblak�y, to
kiedy po raz pierwszy ruiny te
wyjrza�y spod popio��w na �wiat,
jeszcze szcz�tki mozaik, ozd�b,
obraz�w wywo�a�y zachwyt
badaczy, a znalezione tu pos�gi
Ajschylosa i HOmera sprawi�y, �e
nosi on miano domu poety
dramatycznego.
Rozk�adem wewn�trznym zbli�ony
jest on do typu dom�w
pompeja�skich, wznoszonych w
Pompejach na og� wed�ug plan�w
architekta Witruwiusza, w
kt�rych dziwactwo kaprysu ��czy
si� z ogromnym smakiem. Do tych
dom�w wchodzi si� przez ma�e
wej�cie, vestibul, po��czone z
wi�ksz� sal�, cz�sto ozdobion�
kolumnami, maj�c� po�Rodku basen
dla spadaj�cej przez otw�r w
dachu wody deszczowej i
mieszcz�c� �wi�te popiersia
domowych bo�k�w - lares. Drzwi
boczne prowadz� do pokoik�w
od�wiernego i s�u�by domowej. W
k�cie kufer drewniany, okuty
spi�em, przytwierdzony �wiekami
do �ciany, stanowi imitacj�
dawnych skarbc�w domowych,
s�u��c� ku ozdobie. Ta sala,
atrium, s�u�y�a do przyjmowania
klient�w i go�ci
po�ledniejszych. Naprzeciw
wej�cia w drugim ko�cu sali
wchodzi�o si� do w�a�ciwego domu
mieszkalnego (tablinum) po
posadzce, krytej zwykle bogat�
mozaik�; �ciany tego przej�cia
by�y zdobione w pyszne
malowid�a, do salonu,
stanowi�cego sk�ad archiw�w
rodzinnych.
St�d prowadzi�y drzwi z jednej
strony do sali jadalnej
(triclinium), z drugiej do
gabinetu, pe�nego nieraz
cennych i rzadkich przedmiot�w,
nad kt�rymi czuwali b�d�cy w
pobli�u niewolnicy. Wszystkie te
pokoje wychodzi�y na pod�u�n�
czworoboczn� kolumnad�, zwan�
perystylem, mieszcz�c� po�Rodku
b�d� wielki, b�d� cho�by
najszczuplejszy ogr�d z
wazonami kwiat�w. Dalej by�y
jeszcze sale sypialne - cubicula,
w domach bogatszych drugie
triclinium - salon jadalny, b�d�
na inn� por� roku, b�d� na dni
uroczystych uczt. Mi�o�nicy
literatury posiadali jeszcze
gabinecik biblioteczny, b�d�cy
sk�adem zwijanych papirusowych
r�kopis�w.
W ko�cu perystylu mie�ci�a si�
kuchnia. W wielkich domach
�rodek perystylu zajmowa�a
fontanna lub sadzawka dla ryb,
cz�sto po��czona z ogrodem
pe�nym �ywych kwiat�w i pos�g�w
(viridarium); z jednej strony
kolumnady znajdowa�a si� galeria
obraz�w - pinakoteka. To by�
parter. Pierwsze i drugie
pi�tro, wznosz�ce si� tylko nad
cz�ci� budynku mie�ci�o
zazwyczaj izby dla niewolnik�w.
Dom Glaukusa, jeden z
mniejszych, wyr�nia� si�
wykwintem i kosztowniejszym
wyko�czeniem. Nie by�o tu tej
pstrokacizny jaskrawych barw w
malowid�ach al fresco, mi�ej dla
niewybrednego smaku przeci�tnych
mieszka�c�w Pompej�w.
Przeniesione st�d do muzeum
neapolita�skiego obrazy dzi�
jeszcze budz� podziw znawc�w i
co do wyrazu przynios�yby
zaszczyt nawet p�dzlowi Rafaela.
W salonie jadalnym, z kt�rego
otwiera� si� widok na dalsze
apartamenty, zebra�o si� na
wieczerzy dziesi�� os�b - dba�o
si� bowiem u staro�ytnych nie
tyle o liczb�, co o dob�r go�ci.
Wysoki urz�dnik porz�dku
publicznego, edyl Pansa, zwr�ci�
si� do gospodarza:
- Przyzna� nale�y, Glauku, �e
dom tw�j, chocia� nie jest
wi�kszy od igielnika, stanowi
klejnot w swoim rodzaju. Co za
poezja, jaki wyraz w tych
g�owach! - doda� wpatruj�c si� w
obraz, przedstawiaj�cy
po�egnanie Achillesa z Bryzejd�.
- Pochwa�a Pansy jest tym
bardziej cenn�, �e on sam
posiada obrazy godne p�dzla
Zeukisa! - rzek� Klaudiusz
mrugn�wszy w stron� Greka. Obaj
wiedzieli dobrze o z�ym smaku
edyla, kt�ry w umi�owaniu
talent�w rodzinnego miasta
powo�ywa� pacykarzy do
upstrzenia wszystkich �cian
swego domu.
- A tak, tak! - nad�� si�
dumnie. - MUsicie zobaczy� w
kuchni mojej obraz z natury:
kucharza sma��cego muren�. To
podnieca natchnienie mojego
kucharza do przygotowywania mi
smako�yk�w.
W tej chwili niewolnicy
wnie�li pierwsze dania: sa�aty,
sardele, jaja. Rozlano w ma�e
srebrne czary wino z domieszk�
rozpuszczonej odrobiny miodu i
rozdano go�Ciom serwety, obszyte
fr�dzlami z purpury. Ale edyl
wyj�� zza tuniki w�asn� serwet�,
obszyt� fr�dzl� podw�jn�,
pragn�c �ci�gn�� na to "nowomodne
otocze w stylu rzymskim" podziw
wsp�biesiadnik�w.
"B�d� nam przychylny, o
Bachusie!" - zawo�a� Glaukus,
zginaj�c z poszanowaniem kolano
przed umieszczonym po�rodku
sto�u pos�giem bo�ka. Go�cie
powt�rzyli modlitwy, a po
ceremonii rozlania wina na st�
- zwanej libacj�, zaj�Li ko�em
le�nice i biesiada si�
rozpocz�a.
Jedz�c i pij�c, rozprawiano
nieustannie, Sallustiusz s�awi�
w poetycznych wyrazach znakomite
wino Cyathus. Glaukus rozkaza�
niewolnikowi przynie�� jeszcze
doskonalsze wino z Chios, o
kt�rym napis na amforze
�wiadczy�, �e liczy�o 150 lat.
Klaudiusz rozpytywa� edyla o
szczeg�y wyznaczonej na drug�
po�ow� sierpnia, po
uroczysto�ciach Wulkana, walk�
dzikich zwierz�t. Okaza�o si�,
�e nie ma w wi�Zieniu wielkiego
zbrodniarza, kt�ry s�u�y�
zwykle za pastw� dla nowo
sprowadzonego z LIbii m�odego
lwa. Czy nie nale�a�o starym
zwyczajem po�wi�ci� niewinnego
dla rozrywki t�um�w? Pansa �ali�
si� z powag�:
- Sromotne prawo wzbroni�o nam
dzisiaj dawa� na po�arcie
naszych w�asnych niewolnik�w!
- Przeszkadza si� szlachetnej
zabawie ludu! - zawt�rowa� mu
KLaudiusz.
Przy d�wi�ku fletni
niewolnik�w wniesiono pieczone
ambracyjskie ko�l�, co wywo�a�o
og�lny zapa�. Glaukus zauwa�y�
sm�tnie, �e drug� imponuj�c�
potraw� nie uraczy dzi�
biesiadnik�w.
- Nieprzyjazne wiatry
przeszkodzi�y wbrew mojej
nadziei przywozowi ostryg z
Brytanii, przechodz�cych stokro�
smakiem bryndyzyjskie!
- Ci biedni Brytanie maj� ten
jedyny produkt, kt�rym
poszczyci� si� mog�! - zauwa�y�
kto� z go�ci.
- Chcia�bym, aby nam
dostarczyli gladiatora na
potrzeby cyrku - rzek� edyl.
Glaukus, kt�remu skronie
wie�czy� niewolnik �wie��
girland�, zaprotestowa�:
- Rozumiem widowisko walki
dzikich zwierz�t. Ale to
oboj�tne rzucanie cz�owieka pod
k�y silniejszego zwierza jest
ohydne. Wrzeszcz�ce rado�nie na
ten widok posp�lstwo wydaje mi
si� zbiorowiskiem furii. Rad
by�bym �pieszy� nieszcz�snemu na
pomoc.
Edyl wzruszy� ramionami.
Obecni spogl�dali na gospodarza
ze zdziwieniem. Rozleg�y si�
okrzyki. "Na Herkulesa, co on
m�wi!"
- Albo� wy mieszka�cy Italii,
mo�ecie rozumie� nasze dawne
igrzyska olimpijskie, na kt�rych
cz�owiek szlachetnie mierzy� si�
z cz�owiekiem, a triumfator
��czy� rado�� ze
wspania�omy�lnym �alem nad
pokonanym, kt�ry godnie stawa�
do walki z r�wnym sobie! O,
cienie Pindara, przy�wiadczcie
mi, �e Grecy mieli serca
lito�ciwsze od rzymskich!
Rozmowa przeskoczy�a na temat
zr�czno�ci kucharza, kraj�cego
ko�l�, kt�rego kto� z go�ci
chcia� zaraz wzi�� w zamian za
tancerk� Filid�, lecz gospodarz
ch�odno o�wiadczy�, �e nigdy
kobiet nie kupuje. Przy
krajaniu ko�l�cia, muzycy,
umieszczeni w portyku,
zaintonowali od� HOracego:
"Persicon Odi!" Obecna m�odzie�,
mimo uznania dla dawnego piewcy
wyrazi�a jednak zdanie, �e
przewy�szyli go nowi
"nie�miertelni tw�rcy poemat�w
bohaterskich: Fulwiusz, Gajusz,
Mucjusz i Sparaena". Zw�aszcza
wywo�ywa� zachwyty ten ostatni,
kt�ry stworzy� pie�� na cze��
bogini egipskiej IZydy. M�ody
Lepidus gwa�townie dowodzi�, �e
�wi�tynia Jowisza domaga si�
reformy w my�l natchnie�
Sparaeny.
- Arbaces z Egiptu, pochodz�cy
z pokolenia Ramzesa, udziela� mu
wskaz�wek z wielkich tajemnic
swego kultu! - opowiada�
Salustiusz.
- Ale on ma dar z�ego oka! -
zauwa�y� Klaudiusz.
- Gdyby obowi�zkiem edyla nie
by�o protegowanie ludzi
bogatych, wyp�dzi�bym tego
cudzoziemca, jak to uczyni� z
innymi m�j poprzednik Agryppa! -
mrukn�� Pansa.
- A co my�licie o nowej
sekcie, kt�ra zdoby�a podobno w
Pompejach kilku wyznawc�w dla
hebrajskiego boga, Chrystusa? -
rzuci� kto� z go�ci pytanie.
Przez chwil� panowa�o
milczenie.
- Ale� to s� n�dzarze, ludzie
ciemni i mierni, kt�rymi nie
warto si� zajmowa�! - machn��
wzgardliwie r�k� Klaudiusz.
- A ja s�dz� - hukn��
gwa�townie Pansa - �e nale�a�oby
ich krzy�owa� za blu�nierstwo.
Nie wierz� w Jowisza i Wener�,
Nazarejczyk to jedno, co ateusz!
Niech no tylko dostan� si� kiedy
w moje r�ce!...
Nast�pi�y nowe dania.
Biesiadnicy, wci�ni�ci w
poduszki przy stole z
cytrynowego drzewa, jedli teraz
w milczeniu, przys�uchuj�c si�
�agodnym �piewom po�udniowym i
d�wi�kom arkadyjskiej trzciny; a
potem wychwalano desery -
wyborne owoce, wymy�lne
konfitury, nowe gatunki
lesbijskiego wina.
Klaudiusz zwr�ci� uwag� go�ci
na wspania�� robot� kryszta�owej
czary, oplecionej w�ami.
Gospodarz natychmiast odda� mu
j� w darze, przydaj�c zdj�ty z
palca kosztowny pier�cie�.
- Glauku! - zawo�a� obdarowany
- przyja�� twoja podwaja cenno��
daru.
- PIj� za zdrowie Grek�w! -
krzykn�� Pansa, wychylaj�c
trzykro� czar�. Inni poszli za
jego przyka�adem, Glaukus
powsta�:
- Mili go�cie, raczcie teraz
wys�ucha� bachicznego hymnu,
kt�ry u�o�y�em ostatniej nocy.
�r�d ciszy, kt�ra
nast�pi�a, ozwa�y si� tony
muzyki jo�skiej, kt�rym ch�r
towarzyszy� s�owami greckiej
pie�ni. Dostojnym rytmem p�yn�y
natchnione strofy, opiewaj�ce
rozkosz bytu pod niebem i piecz�
bog�w Grecji. Ostatnia strofa
brzmia�a:
...Szcz�liw, kto z dala@
rozkosz� kr�tkiego �ycia napoi�
godziny...@ �pieszcie si�!...
NOc ju� wo�a@ i mrokiem kryje
r�ane krzewiny...@ Lecz zanim
nocne spadn� rosy@ i w mrocznej
matni@ ukryje si� Feb
z�otow�osy,@ spe�nijmy ten
kielich ostatni!@
Posypa�y si� huczne oklaski
pod adresem Amfitriona.
- Przyznajmy, �e energii
j�Zyka greckiego �acina nie
potrafi na�ladowa�! - zawo�a�
Lepidus. - A jaki czar tkwi w
tej melodii jo�skiej!...
- Ten wyraz przypomina mi
jedno imi� - rzek� Klaudiusz,
podnosz�c si� na swoim �o�u. -
Przyjaciele, pijmy zdrowie
pi�knej Jony!
- Jony? To imi� greckie.
Spe�niam ch�tnie to zdrowie! -
rzek� Glaukus. - Ale kt� to
jest ta Jona?
- Zas�ugiwa�by� na wygnanie za
nie�wiadomo��, gdyby nie to, �e�
dopiero przyby� do Pompej�w! -
krzykn�� Lepidus.
- Najrzadsza pi�kno��! -
westchn�� Pansa.
- A co za g�os! - rzek�