10446
Szczegóły |
Tytuł |
10446 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10446 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10446 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10446 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Hans Christian Andersen - Album ojca chrzestnegoHans Christian Andersen
Album ojca chrzestnego
Ojciec chrzestny potrafi� opowiada� tyle historyjek, a wszystkie by�y
d�ugie, wycina� przy tym i rysowa� obrazki. Gdy si� zbli�a�o Bo�e
Narodzenie, bra� zeszyt z czystymi kartkami i wkleja� w niego obrazki
powycinane z gazet i ksi��ek; je�li nie mia� do�� ilustracji do swych
opowiada�, wtedy rysowa� je sam. Gdy by�em ma�y, dosta�em wiele takich
zeszyt�w, ale najpi�kniejszy ze wszystkich by� album �z cudownego roku, w"
kt�rym to Kopenhaga otrzyma�a o�wietlenie gazowe zamiast latarni tranowych";
takie widnia�y s�owa na pierwszej karcie albumu.
� Ten album trzeba starannie przechowa�! � m�wili rodzice. � Mo�na go
wyjmowa� tylko przy uroczystych okazjach!
Na ok�adce ojciec chrzestny jednak napisa�:
Drzyj album w kawa�ki, niechaj si� rozleci,
Gorzej si� z nim obesz�y inne nasze dzieci.
Naj�adniej by�o wtedy, gdy sam ojciec chrzestny pokazywa� album, czyta�
wiersze i wszystko, co tam by�o napisane, a potem tyle jeszcze rzeczy
opowiada�; w�wczas dopiero te historie stawa�y si� prawdziwymi historiami.
Na pierwszej stronie by� obrazek wyci�ty z �Lataj�cej Poczty", wida� na nim
by�o Kopenhag�, Okr�g�� Wie�� i ko�ci� Panny Marii, na lewo przyklejony by�
obrazek przedstawiaj�cy star� latarni� z podpisem: �tran", na prawo widnia�
kandelabr i by�o podpisane: �gaz".
� Patrz, to jest tytu�owa karta! � powiedzia� ojciec chrzestny. � To wst�p
do historii, kt�r� us�yszysz. Mo�na by by�o z tego zrobi� ca�� komedi�:
�Tran i gaz, czyli ca�e �ycie Kopenhagi". To bardzo dobry tytu�. Na samym
dole karty wida� jeszcze ma�y obrazek; nie tak �atwo jest zrozumie�, co on
oznacza, i dlatego ci go wyt�umacz�: to jest �piekielny ko�". W�a�ciwie
powinien by si� on znajdowa� na ko�cu albumu, ale wybieg� na pocz�tek, aby
powiedzie�, �e ani wst�p, ani �rodkowa cz��, ani zako�czenie nic nie s�
warte; piekielny ko� by�by zrobi� lepszy album, gdyby w og�le potrafi� takie
rzeczy robi�. Piekielny ko� w dzie� jest w gazecie, idzie na szpalty, jak to
nazywaj�, ale wieczorem wychodzi z gazety, staje pod drzwiami poety i r�y:
cz�owiek, kt�ry tam mieszka, powinien zaraz umrze�, ale je�li tkwi w nim
prawdziwe �ycie, nie umiera. Piekielny ko� jest prawie zawsze
nieszcz�liwcem, kt�ry nie mo�e nigdy da� sobie sam ze sob� rady, nie mo�e
znale�� utrzymania, szuka wiatru i paszy w�druj�c i r��c. Jemu nie spodoba
si� album ojca chrzestnego; jestem tego pewien, ale mimo to, wart jest
papieru, kt�ry zosta� zapisany. Patrz, oto jest pierwsza karta albumu, karta
tytu�owa.
� By�o to w�a�nie ostatniego wieczoru, kiedy zapalono stare latarnie; miasto
otrzyma�o gazowe o�wietlenie, kt�re ja�nia�o takim blaskiem, �e stare
latarnie gas�y przy nich zupe�nie. By�em sam tego wieczoru na ulicy! � m�wi�
ojciec chrzestny. � Ludzie chodzili tam i z powrotem, aby ogl�da� nowe i
stare o�wietlenie. By�o tam wiele ludzi i dwa razy tyle n�g co g��w. Dozorcy
stali smutni, nie wiedzieli, tak jak stare latarnie, kiedy zostan� usuni�ci;
te za� my�la�y o tym, co przesz�o, o przysz�o�ci nie �mia�y przecie� my�le�.
Przypomina�y sobie ciche wieczory i ciemne noce. Opar�em si� o latarniany
s�up � opowiada� ojciec chrzestny � co� trzeszcza�o w tranie i w knocie;
s�ysza�em, co m�wi�a latarnia, i ty r�wnie� musisz tego pos�ucha�:
�Robi�y�my, co by�o w naszej mocy � m�wi�a latarnia. � Wystarcza�y�my naszym
czasom, �wieci�y�my rado�ciom i smutkom, prze�ywa�y�my wiele osobliwych
chwil, by�y�my nocnymi oczami Kopenhagi. Niech�e teraz zast�pi� nas nowe
�wiat�a, niech obejm� po nas urz�dowanie; ale ile lat one b�d� �wieci�, co
b�d� o�wietla�y, to si� dopiero oka�e. �wiec� wprawdzie troch� ja�niej ni�
my, stare, ale to nie jest sztuka, gdy si� jest ulanym jako lampa gazowa i
gdy si� ma takie stosunki i tak� pomoc. Maj� rury zwr�cone na wszystkie
strony i mog� czerpa� si�y z ca�ego miasta i z okolic po�o�onych za miastem.
A ka�da z nas, tranowych latarni, �wieci tylko dzi�ki temu, co ma w sobie, a
nie dzi�ki stosunkom rodzinnym. My i nasi przodkowie �wieci�y�my dla
Kopenhagi od niepami�tnych lat, od bardzo dawnych czas�w. Ale dzi� jest
ostatni wiecz�r, gdy �wiecimy, jakby tu powiedzie�, na drugim planie, tu, na
ulicy, wraz z wami, �wietne towarzyszki, nie b�dziemy wi�c szemra� i
zazdro�ci�, nie, przeciwnie, b�dziemy si� cieszy�y i radowa�y. Jeste�my
star� gwardi�, kt�ra zostaje zast�piona przez �o�nierzy �wie�o zaci�gni�tych
na s�u�b�, w nowych, lepszych od naszych mundurach. Opowiemy wam, co
widzia�y i prze�y�y wszystkie pokolenia, a� do prapraprababki latarni: ca��
histori� Kopenhagi. Oby�cie wy i wasi nast�pcy � a� do ostatnich gazowych
lamp � prze�y�y i mog�y opowiada� r�wnie� tyle cudownych rzeczy na
odchodnym, a kiedy� to nast�pi na pewno.
Musicie by� na to przygotowane. Ludzie wynajd� z pewno�ci� lepsze
o�wietlenie od gazu. S�ysza�am, jak jeden student m�wi�, �e przeb�kuj� ju� o
tym, aby nauczy� si� spala� morsk� wod�."
Gdy latarnia wym�wi�a te s�owa, zatrzeszcza� knot, jakby ju� mia� w sobie t�
wod� morsk�.
Ojciec chrzestny s�ucha� uwa�nie, zamy�li� si� i powiedzia�, �e stara
latarnia mia�a �wietny pomys�, aby tego prze�omowego wieczora, kiedy to gaz
zast�pi� tran, opowiedzie� ca�� histori� Kopenhaga.
� Nie nale�y odrzuca� dobrych pomys��w � powiedzia� ojciec chrzestny �
uchwyci�em si� go, poszed�em do domu i zrobi�em dla ciebie ten album, si�ga
on o wiele dalej wstecz ni� wspomnienia latarni. Oto jest album, oto jest ta
historia: �Ca�e �ycie Kopenhagi."
Zaczyna si� od ciemno�ci. Karta czarna jak w�giel � to s� te ponure czasy.
� Przewracamy kart�! � powiedzia� ojciec chrzestny. � Czy widzisz ten
obrazek? Tylko dzikie morze
i p�nocno-wschodni wiatr, kt�ry p�dzi wielkie od�amy kry; nikt nie �egluje
po morzu pr�cz wielkich bry� kamieni, kt�re tam wysoko, w Norwegii, od�upuj�
si� ze ska� i spadaj� na l�d. P�nocno-wschodni wicher p�dzi przed sob�
kawa�y lodu. Chce on pokaza� niemieckim g�rom, jakie to od�amy ska� bywaj�
tam, w Norwegii. Lodowa flota przep�yn�a przez Sund a� po wybrze�e
Zelandii, gdzie teraz le�y Kopenhaga, ale w�wczas nie by�o tam Kopenhagi.
Pod wod� znajdowa�y si� wielkie �awice piasku, o jedn� z nich uderzy�y
kawa�y lodu z wielkimi od�amami ska�, lodowa flota zatrzyma�a si�,
p�nocno-wschodni wiatr nie m�g� jej poruszy� z miejsca i wtedy w�ciek� si�,
jak to tylko on potrafi, przeklina� �awic� piasku, nazywa� j� �Z�odziejskim
gruntem" i przysi�ga�, �e je�li si� kiedy� �awica wy�oni ponad powierzchni�
morza, zamieszkaj� na niej z�odzieje i rozb�jnicy, wznios� si� tam pale i
ko�a do �amania ko�ci.
Ale gdy tak przeklina� i wymy�la�, zab�ys�o s�o�ce, a na jego promieniach
ko�ysa�y si� i buja�y jasne, �agodne duszki, dzieci �wiat�a; ta�czy�y po
bry�ach lodu, kt�re roztapia�y si�, a wielkie od�amy ska� osiad�y na
piaskowej �awicy.
�S�oneczna ho�ota � powiedzia� p�nocno-wschodni wicher. � Czy� to ma by� po
kole�e�sku, po przyjacielsku? Nie zapomn� wam tego, zemszcz� si�. Przeklinam
was!"
�A my b�ogos�awimy � powiedzia�y promyki s�o�ca. � �awica piaskowa podniesie
si�, b�dziemy j� ochrania�y. Zamieszkaj� tam: prawda, pi�kno i dobro."
�G�upstwo na g�upstwie!" � powiedzia� p�nocnowschodni wicher.
� Widzisz, o tym wszystkim latarnie nie umia�y opowiedzie� � powiedzia�
ojciec chrzestny. � A ja to wiem, to jest bardzo wa�ne dla ca�ego �ycia
Kopenhagi.
� Oto przewracamy kart� � m�wi� dalej ojciec chrzestny. � Przesz�y lata,
�awica piasku wy�oni�a si� z wody i podnios�a si�; na najwi�kszym kamieniu,
kt�ry wynurzy� si� z morza, usiad�a mewa. Mo�esz to zobaczy� na obrazku.
Up�yn�o wiele, wiele lat. Morze wyrzuca�o na brzeg martwe ryby, wyros�y tam
twarde, morskie trawy, wi�d�y, gni�y i u�y�nia�y grunt; pojawia�o si� coraz
wi�cej r�nych gatunk�w traw i ro�lin, �awica przemieni�a si� w zielon�
k�p�. Przybyli Wikingowie. By�o to wzg�rze dogodne do walki i dobre miejsce
obok wzg�rza na rzucanie kotwicy. To by�o tu� obok Zelandii.
Zapalono pierwsze tranowe lampy, pewnie po to, aby przy ich ogniu upiec
ryby, a ryb by�o tu pod dostatkiem. �ledzie przep�ywa�y wielkimi �awicami
przez Sund, trudno by�o przep�yn�� ��dk�, woda po�yskiwa�a, jak gdyby
przechodzi�y przez ni� b�yskawice, b�yszcza�o co� w g��bi w�d jak zorza
polarna; Sund obfitowa� w ryby i dlatego to wybudowano na wybrze�u Zelandii
domy; �ciany zrobiono z d�bowego drzewa, a dach z kory, drzewa na budow�
by�o do��. Do przystani wje�d�a�y okr�ty; na chwiejnych linach wisia�y
tranowe latarnie. P�nocno-wschodni wiatr dmucha� i �piewa�: �Uhu, hu, hu!"
Gdy na wzg�rzu za�wieci�a latarnia, wiadomo by�o, �e to latarnia
z�odziejska. Na �wyspie z�odziejskiej" przemytnicy i z�odzieje uprawiali
swoje rzemios�o.
�Wydaje mi si�, �e ro�nie to z�o, kt�rego pragn��em! � powiedzia�
p�nocno-wschodni wiatr. � Wkr�tce wyro�nie i drzewo, z kt�rego b�d� m�g�
strz�sa� owoce."
� A oto tu jest to drzewo � powiedzia� ojciec chrzestny. � Czy widzisz
szubienic� na z�odziejskiej wyspie? Wisz� tu na obrazku, zakuci w kajdany,
rozb�jnicy i mordercy, zupe�nie tak samo, jak wtedy wisieli. Wiatr d�� tak,
�e stuka�y ich pod�u�ne szkielety, ale ksi�yc �wieci� pogodnie na nich, jak
gdyby przy�wieca� podczas zabawy le�nej. S�o�ce tak�e �wieci�o rado�nie i
rozkrusza�o ko�ysz�ce si� szkielety, a z promieni s�onecznych �piewa�y
dzieci �wiat�a:
�Wiemy o tym, wiemy o tym! Pi�knie tu b�dzie kiedy�, w czasach, kt�re
nadejd�! Dobrze tu b�dzie, wspaniale tu b�dzie!"
�Ele mele" � przedrze�nia� je p�nocno-wschodni wiatr.
� Oto przewracamy kart�! � powiedzia� ojciec chrzestny. � W mie�cie R�skilde
bi�y dzwony, mieszka� tam biskup Absalon ; czyta� on Bibli� i w�ada�
mieczem, posiada� moc i wol�; chcia� ochroni� od na pad�w rybak�w
mieszkaj�cych w przystani, miejsce zamieszkania rybak�w przemieni�o si� w
rynek targowy. Kaza� on pokropi� ziemi� wyst�pku �wi�con� wod�; z�odziejska
wyspa otrzyma�a uczciwe imi�. Murarze i cie�le przyst�pili do pracy; na
rozkaz biskupa powsta� gmach. Promienie s�o�ca ca�owa�y czerwone mury, ju�
wtedy gdy je wznoszono. I tak powsta� �zamek Axela" :
Zamek i wysokie wie�e,
Schody, s�upy i alkierze,
Hu, hu, ha,
Zimny wiatr gna,
�wiszczy,
Piszczy,
Ale zamek trwa!
A przed zamkiem znajdowa� si� port, port kupiecki.
Syrenia klatka z jasnymi jeziorami
Po�r�d zielonych gaj�w.
Przybywali tam cudzoziemcy i kupowali ryby, budowali sobie kramy i domki,
otwory okienne obci�gali zwierz�cymi p�cherzami. Szk�o by�o za drogie;
powstawa�y spichrze o spiczastych szczytach i stromych strychach. Czy
widzisz, jak w tych kramach siedz� starzy kawalerowie, kt�rym nie wolno by�o
si� �eni�, handlowali pieprzem i imbirem, starzy kawalerowie lub �pieprzowi
kawalerowie", jak to ich nazywano w Danii. P�nocno-wschodni wiatr wieje po
ulicach i uliczkach, wzbija tumany kurzu, zrywa s�omiane strzechy; krowy i
�winie chodz� po rynsztokach.
�Zburz�, zniszcz�! � wola wiatr. � B�d� �wiszcza� nad domami, nad domem
Axela. Nie mog� si� myli�! Nazywaj� przecie� ten gr�d grodem �otr�w na
wyspie z�odziejskiej!"
Ojciec chrzestny pokaza� obrazek, kt�ry sam narysowa�. Na murze wbity by�
pal obok pala, na ka�dym tkwi�a g�owa schwytanego korsarza, szczerz�ca z�by.
� Tak by�o naprawd�! � m�wi� ojciec chrzestny. � Warto o tym wiedzie� i
dobrze to zapami�ta�!
Biskup Absalon by� w �a�ni i us�ysza� przez cienkie �ciany, �e zbli�a si�
okr�t korsarski. Szybko wyskoczy� z �a�ni, wsiad� na sw�j okr�t i zad�� w
r�g, na d�wi�k kt�rego przybiegli jego ludzie; ich strza�y trafia�y w plecy
zb�jc�w, kt�rzy usi�owali zawr�ci�, szybko wios�uj�c; ale wtem strza�y
utkwi�y im w r�kach i nie by�o ju� czasu, aby je powyci�ga�. Biskup Absalon
schwyci� ich �ywcem i kaza� wszystkim �ci�� g�owy; g�owy te umieszczono na
zamkowym murze. P�nocno-wschodni wiatr dmucha� nadymaj�c policzki, mia� w
pysku z�� pogod�, jak m�wi� �eglarze.
�Tu si� wyci�gn�! � m�wi� wiatr. � Po�o�� si� i st�d b�d� patrza� na
wszystko, co si� tu dzieje!"
Odpoczywa� godzinami, dmucha� dnie i noce; a lata mija�y.
� Na wie�� zamkow� wyszed� stra�nik; spojrza� na wsch�d, na zach�d, na
po�udnie i na p�noc. Zobaczysz to na obrazku � powiedzia� ojciec chrzestny
i pokaza� obrazek. � Widzisz stra�nika, opowiem ci, na co on patrzy.
Przed murami zamku �otr�w rozci�ga si� otwarta woda, kt�ra si�ga a� do
zatoki K�g� i szerokim korytem p�ynie a� do wybrze�a Zelandii. Przed polem
Serritzlev i polem Solbjerg, tam gdzie le�� wielkie wsie, ro�nie coraz
wi�ksze miasto o domach z kamienia i drzewa, z w�skimi szczytami. S� tam
ca�e ulice szewc�w i ku�nierzy, handlarzy korzennych i piwowar�w; jest tam
rynek, dom cechowy, a tu� nad brzegiem morza, gdzie przedtem by�a wyspa,
wznosi si� wspania�y ko�ci� �wi�tego Miko�aja. Ma on wie�� i iglic�
niezmiernie wysokie; jak�e pi�knie odbijaj� si� one w jasnej wodzie!
Niedaleko stamt�d stoi ko�ci� Panny Marii, gdzie odprawia si� nabo�e�stwo,
gdzie pi�knie �piewaj�, gdzie pachnie kadzid�o i pal� si� woskowe �wiece.
�Port kupiecki" sta� si� miastem biskupa. Biskup z R�skilde panuje tu i
rz�dzi.
Biskup Erlandsen siedzi w zamku Axela. Gotuj� tam w kuchni piwo, pij� piwo i
wino, s�uchaj� d�wi�k�w skrzypiec i b�bn�w. P�on� �wiece i lampy, zamek
b�yszczy od �wiate�, jak gdyby by� latarni� �wiec�c� dla ca�ego kraju i dla
ca�ego pa�stwa. P�nocno-wschodni wiatr uderza w wie�e i mury, ale one stoj�
mocno; p�nocno-wschodni wiatr dmie w twierdz� na zachodzie miasta, jest to
tylko palisada ze spr�chnia�ego drzewa; ale wytrzyma! Tam na dworze przed
bram� stoi kr�l Danii Christofer I . Buntownicy zwyci�yli go pod Sklejskor;
szuka on schronienia w mie�cie biskupa.
Wiatr �wiszcze i m�wi tak jak biskup:
�St�j na dworze! St�j na dworze! Brama dla ciebie zamkni�ta!"
Nadesz�y czasy niepokoju, ci�kie czasy, ka�dy dba tylko o siebie. Z wie�y
zamkowej powiewa sztandar holszty�ski. Panuje tam n�dza i rozpacz, noc pe�na
l�ku: wojna w kraju i czarna �mier�, noc ciemna jak smo�a, ale potem
nadchodzi Znowudzie� .
Biskupie miasto sta�o si� teraz miastem kr�lewskim; ma ono domy z wysokimi
szczytami i w�skie uliczki, ma str�a nocnego i ratusz, ma w�asn� murowan�
szubienic� przy zachodniej bramie miasta. Nikt obcy nie mo�e na niej zosta�
powieszony; aby tam wisie�, trzeba by� obywatelem miasta, wisi si� na tej
szubienicy tak wysoko, �e wida� stamt�d Kog� i nawet kury w Kog�.
�To �liczn� szubienica � m�wi p�nocno-wschodni wiatr. � Coraz to pi�kniej!"
� A potem wyje i gwi�d�e. Z Niemiec przysz�a troska i bieda.
� Przybyli Hanzeaci � powiedzia� ojciec chrzestny � przybyli ze spichrz�w,
zza lad sklepowych, bogaci kupcy z Roztoki, Lubeki i Bremy, chcieli zrabowa�
z wie�y Waldemara co� wi�cej ni� z�ot� g�; rz�dzili si� bardziej w du�skim
mie�cie ni� sam kr�l du�ski. Przybyli na uzbrojonych okr�tach, nikt nie by�
na to przygotowany. Kr�l Eryk nie mia� ch�ci walczy� z niemieckimi krewnymi,
by�o ich tak wielu i tacy silni. Kr�l Eryk i wszyscy dworzanie po�pieszyli
przez zachodni� bram� miasta do Sor�, nad ciche jezioro, do zielonych las�w,
mi�osnych pie�ni i brz�ku puchar�w.
Ale co� zosta�o w Kopenhadze, zosta�o tam kr�lewskie serce, kr�lewska my�l.
Czy widzisz na tym obrazku m�od� kobiet�, delikatn� i pi�kn�, o oczach
b��kitnych jak morze i w�osach jasnych jak len? To kr�lowa Danii Filippa ,
angielska ksi�niczka. Zosta�a w mie�cie pe�nym l�ku, gdzie na w�skich
uliczkach i ulicach o stromych schodach, w szopach i zapad�ych budach
kr�cili si� mieszka�cy, nie wiedz�c, co robi�. Kr�lowa mia�a odwag� m�sk� i
m�skie serce. Zwo�a�a mieszczan i ch�op�w, pokrzepi�a ich, obudzi�a w nich
m�stwo. Przygotowano okr�ty, za�ogi zajmuj� porty, armaty wal�, ogie�
p�onie, dym unosi si� w powietrzu, ale nie brak dobrego humoru, B�g nie
opu�ci Danii. S�o�ce �wieci we wszystkich sercach, b�yszczy we wszystkich
oczach, kt�re si� raduj� ze zwyci�stwa. Niech b�dzie b�ogos�awiona Filippa!
Wida� j� w chacie i w kr�lewskim pa�acu, gdzie piel�gnuje rannych i chorych.
Wystrzyg�em z papieru wianek i przystroi�em nim jej pos�g � powiedzia�
ojciec chrzestny, - Niech b�dzie b�ogos�awiona kr�lowa Filippa!
Teraz przeskoczymy ca�y szereg lat � m�wi� dalej ojciec chrzestny. �
Kopenhaga razem z nami przeskoczy te lata.
Kr�l Chrystian I by� w Rzymie, papie� go pob�ogos�awi� i podczas d�ugiej
podr�y oddawano mu ho�dy i honory. Buduje w domu dw�r z palonej ceg�y. Tu
ma rosn�� wiedza, wyk�adana w j�zyku �aci�skim. Dzieci ubogich ludzi,
pracuj�cych przy p�ugu i warsztacie, mog� bra� tak�e udzia� w tej nauce,
mog� �y� z �akowskiej ja�mu�ny, ubiera� si� w d�ugie, czarne p�aszcze i
�piewa� pie�ni przed drzwiami mieszczan. Tu� obok szko�y, w kt�rej ca�a
nauka odbywa si� po �acinie, znajduje si� ma�y domek, gdzie panuj� obyczaje
i j�zyk du�ski. Na pierwsze �niadanie jadaj� tam piwn� zup�, a o dziesi�tej
przed po�udniem jedz� obiad. S�o�ce prze�wieca przez ma�e szybki okienne,
promienie jego padaj� na spi�arni� i szaf� z ksi��kami, le�� w niej pisane
skarby: R�aniec pana Mikkela i �boskie komedie" Henryka Harpestrenga ,
ksi�ga lekarska i du�ska kronika rymowana brata Nielsa z Sor� . �Ka�dy
Du�czyk musi j� zna�", m�wi pan domu, a on jest tym, kt�ry przyczyni si� do
tego, aby j� znali. Jest to pierwszy drukarz Danii, Holender Gotfred van
Gehmen! Uprawia t� czarn�, b�ogos�awion� sztuk� drukarsk�.
Ksi��ki dostaj� si� zar�wno na zamek kr�lewski, jak i do mieszcza�skiego
domu. Przys�owia i pie�ni o�ywaj� na wieczne czasy. To, czego cz�owiek nie
mo�e wypowiedzie� w rado�ci i w cierpieniu, wy�piewuje ptak ludowej pie�ni w
s�owach pe�nych przeno�ni, a jednak przejrzystych; fruwa swobodnie po izbie
czeladnej i po zamku rycerskim; siedzi jak sok� na r�ce szlacheckiej panny
i �wierka, przemyka jak ma�a myszka i piszczy sw� melodi� w norze
pa�szczy�nianego ch�opa.
�To pusta paplanina" � powiedzia� ostry p�nocno-wschodni wicher.
�Wiosna jest na �wiecie � m�wi� promienie s�o�ca � patrz, jak kie�kuje
ziele�."
� Oto znowu przewracamy kartk� naszego albumu � powiedzia� ojciec chrzestny.
Jak�e promienieje Kopenhaga! Odbywaj� si� tam turnieje i zabawy, przeci�gaj�
wspania�e pochody; sp�jrz na tych szlachetnych rycerzy w zbroi, sp�jrz na te
wytworne, wysokie kobiety w jedwabiu i z�ocie. Kr�l Hans oddaje sw� c�rk�
El�biet� za �on� elektorowi brandenburskiemu. Jaka� jest m�oda i jaka�
szcz�liwa! St�pa po aksamicie; my�li jej kr��� dooko�a przysz�o�ci: my�li o
szcz�ciu rodzinnego �ycia. Tu� obok niej stoi jej kr�lewski brat, ksi���
Chrystian, o marz�cych oczach i gor�cej, burz�cej si� krwi. Mieszcza�stwo
wielbi go, zna ich troski, my�li o przysz�o�ci ma�ych, ubogich ludzi.
B�g jeden rz�dzi szcz�ciem ludzkim.
� Przewracamy nast�pn� kart� � powiedzia� ojciec chrzestny.
Wieje przenikliwy wicher, �piewa o ostrym mieczu, o ci�kich czasach, o
czasach niepokoju.
Jest lodowato zimny dzie�, po�owa kwietnia. Dlaczego t�um ludzi biegnie
przed pa�ac kr�lewski, przed stary domek celnika, gdzie stoi kr�lewski okr�t
z rozpi�tymi �aglami i powiewaj�c� flag�? W oknach i na dachach dom�w wida�
ludzkie twarze. Wsz�dzie �a�oba, wsz�dzie troska, oczekiwanie i l�k. Patrz�
w sale zamkowe, gdzie niegdy� ta�czono taniec z pochodniami, a gdzie teraz
jest pusto i cicho. Zagl�daj� do wykusza, sk�d kr�l Chrystian patrza� tak
cz�sto na dworski most i na w�sk� uliczk� Mostow�, patrza� na swego go��bka,
na holendersk� dziewczyn�, kt�r� sprowadzi� sobie z miasta Bergen. Okiennice
s� zamkni�te; t�um oblega pa�ac kr�lewski, oto otwiera si� brama, opuszczono
zwodzony most. Wychodzi kroi Chrystian wraz ze sw� wiern� ma��onk�,
El�biet�; nie chce ona opu�ci� kr�lewskiego ma��onka, teraz gdy los dotkn��
go tak okrutnie.
Ogie� p�on�� w jego �y�ach, ogie� pali� si� w jego my�lach, chcia� zerwa� ze
starymi czasami, chcia� uwolni� ch�op�w z jarzma pa�szczy�nianego, chcia�
by� dobrym dla mieszczan, przyci�� skrzyd�a �chciwym jastrz�biom"; ale by�o
ich zbyt wiele. Opuszcza on kraj, aby na obczy�nie pozyska� dla swojej
sprawy przyjaci� i sprzymierze�c�w. Jego ma��onka i przyjaciele towarzysz�
mu wiernie; nadesz�a godzina rozstania, wszyscy maj� �zy w oczach.
Mieszaj� si� g�osy i zdania w pie�ni z tych czas�w, jedne s� przeciwko
niemu, inne za nim, rozlega si� potr�jny ch�r g�os�w. Pos�uchaj, co m�wi
szlachta, s�owa te zosta�y spisane i wydrukowane:
�Biada ci, Chrystianie Z�y! Krew przelana na sztokholmskim rynku wo�a g�o�no
i przeklina ci�!"
To samo wo�aj� mnisi:
�B�d� przekl�ty przez Boga i przez nas. Sprowadzi�e� nauk� Lutra do naszego
ko�cio�a, odda�e� jej ko�ci� i kazalnic�, pobudzi�e� do m�wienia j�zyk
szatana. Biada ci, Chrystianie Z�y!"
Ale ch�opi i mieszczanie p�acz� gorzko: �Chrystianie, ty ukochany przez
lud." � �Ch�op nie b�dzie sprzedany jak byd�o, nie b�d� go wymieniali na
go�czego psa. To prawo �wiadczy o tobie!" Ale s�owa ubogich s� jak plewa na
wietrze.
Oto ju� okr�t odp�ywa od pa�acu, a mieszczanie biegn� wzd�u� nadbrze�a, aby
raz jeszcze ujrze� p�yn�cy kr�lewski okr�t.
Wolno p�ynie czas, ci�ko godzi w nas; nie ufaj przyjacio�om, nie ufaj
krewnym!
Wuj Fryderyk z zamku w Kilonii chcia�by zosta� kr�lem ca�ego kraju. Kr�l
Fryderyk przyby� przed wrota Kopenhagi. Czy widzisz ten obrazek? �Wierna
Kopenhaga." Dooko�a pi�trz� si� czarne chmury, przyjrzyj si� obrazkom,
jednemu po drugim. Oto obrazek, kt�ry ma g�os, s�ycha� go jeszcze i dzisiaj
w podaniu i pie�ni; ci�kie, twarde, gorzkie czasy, kt�re trwa�y wiele lat.
Jak�e powiod�o si� kr�lowi Chrystianowi, zb��kanemu ptakowi? Ptaki �piewa�y
o tym lec�c daleko nad l�dem i nad morzem. Bocian przyby� wczesn� wiosn� z
po�udnia, lecia� wysoko ponad niemieckim krajem; widzia� on to, co teraz
opowiemy:
�Widzia�em uciekaj�cego kr�la Chrystiana, gdy jecha� wrzosowiskiem. Z
przeciwnej strony zajecha�a n�dzna bryka, zaprz�ona w jednego konia, a na
niej siedzia�a kobieta, siostra kr�la Chrystiana, margrabina brandenburska;
wyp�dzi� j� z kraju jej m�� za to, �e by�a wierna nauce Lutra. Na ciemnym
wrzosowisku spotka�o si� dwoje wyp�dzonych z kraju kr�lewskich dzieci .
Ci�kie czasy d�ugo trwaj�, nie ufaj przyjacio�om i krewnym."
Z zamku Sonderborg przylecia�a jask�ka �piewaj�c �a�o�nie:
�Zdradzono kr�la Chrystiana. Siedzi tam w g��bokiej, jak studnia, wie�y;
jego ci�kie kroki wy��abiaj� �lady w kamiennej pod�odze, jego palec
zostawia znak na twardym marmurze! "
I jaki� b�l to musia� by�,
Co bruzd� wry� si� w kamie�.
Ze wzburzonego morza przybywa rybitwa. Morze jest otwarte i swobodne; p�ynie
tam okr�t, a na nim zuchwa�y Fio�czyk S�ren Nordby. Szcz�cie mu sprzyja,
ale szcz�cie jest zmienne jak wiatr i deszcz.
W Jutlandii i Fionii krzycz� wrony i kruki:
�Kra, kra, kra! Jeste�my przygotowane do lotu. Wszystko dzi� dobrze, dobrze,
dobrze! Le�� tu trupy koni i ludzi!"
To czasy niepokoju, czasy hrabiowskich zatarg�w. Ch�op schwyci� za maczug�,
mieszczanin sw�j n� i zawo�ali g�o�no:
�Wyt�pimy te wilki, tak �e ani jedno m�ode nie zostanie!"
Nad spalonymi miastami unosi� si� dym i czarne ob�oki.
Kr�l Chrystian siedzi uwi�ziony w wie�y zamku Sonderborg, nie wypuszcz� go
na wolno��, nie ujrzy on gorzkiej doli Kopenhagi. Na polu na p�noc od
miasta stoi Chrystian III, tam gdzie niegdy� sta� jego ojciec. W mie�cie
zapanowa�o przera�enie; szerzy si� tam g��d i zaraza.
Trup jakiej� wychud�ej kobiety w �achmanach przytula si� do ko�cielnego
muru; dwoje �ywych dzieci siedzi na jej kolanach i ssie krew z piersi
zmar�ej matki.
Odwaga upada, op�r zanika. O wierna Kopenhago!
� Zagrzmia�y fanfary; rozlegaj� si� d�wi�ki b�bn�w i tr�b.
W bogatych, jedwabnych szatach i w aksamicie, w pi�ropuszach powiewaj�cych
na kapeluszach, jad� na kapi�cych z�otem rumakach bogaci panowie; jad� na
stary rynek.
C� tam si� odbywa? Czy karuzela, czy turniej, zgodnie z dawn� tradycj�?
Mieszczanie i ch�opi w od�wi�tnych szatach r�wnie� tam �piesz�. C� tam
takiego zobacz�? Czy rozpalono stos, aby spali� obrazy papist�w? A mo�e stoi
tam kat, tak jak sta� przy stosie Slaghoeka? Kr�l, w�adca kraju, staje si�
luteraninem, maj� to rozg�osi� i uzna� za prawo.
Wytworne panie i szlachetnie urodzone dziewice siedz� przy oknie, w wysokich
ko�nierzach i per�ach ozdabiaj�cych czepce, i patrz� na roztaczaj�cy si�
przepych. Pod baldachimem, na krzes�ach obitych suknem, siedzi przy
kr�lewskim tronie, w staro�ytnych szatach, rada pa�stwa. Kr�l milczy. Oto
odczytano po du�sku jego wol�, wol� rady; mieszczanie i ch�opi s�uchaj�
surowych s��w, s��w kary, jak� ponios� za to, �e sprzeciwili si� wysokiej
szlachcie. Upokorzony zostanie mieszczanin, ch�op b�dzie nadal niewolnikiem.
Oto zabrzmia� wyrok na biskup�w. Sko�czona ich pot�ga! Wszystkie dobra
ko�cielne i klasztorne zostan� rozdane kr�lowi i szlachcie.
Pycha i nienawi��, przepych i n�dza!
Biedne ptaki utykaj�,
Utyskuj�;
A bogate ha�asuj�,
Dokazuj�.
Czasy przemiany to czasy ci�kich chmur, ale po�r�d tych chmur zab�ysn��
promie� s�o�ca, zaja�nia� na polu nauki, w domu studenta; imiona, kt�re
wtedy rozb�ys�y, b�yszcz� jeszcze po dzi� dzie�. Hans Tausen , ubogi
student, syn kowala z Fionii:
W Birkende si� rodzi, stamt�d przyw�drowa�,
Du�ski nar�d ca�y czci� go i mi�owa�.
Niczym wielki Luter dokonywa� cudu,
Walcz�c broni� s�owa, zdoby� serce ludu.
B�ysn�o imi� Petrusa Palladiusa (po �acinie, a po du�sku Peter Plade),
biskupa z R�skilde, r�wnie� syna ubogiego kowala z Jutlandii . A spo�r�d
szlachty wybi�o si� imi� Hansa Friisa, kanclerza pa�stwa. Sadza� on
student�w przy swym stole, dba� o student�w, o uczni�w. Jeden spo�r�d nich
wszystkich zdob�dzie uznanie i pie�� na swoj� cze��:
Dop�ki du�ski student
Pr�bowa� b�dzie pi�ra,
Czci� b�dzie nar�d ca�y
Imi�, Chrystiana kr�la.
W�r�d ci�kich chmur przes�aniaj�cych ten przej�ciowy okres czasu pojawia�y
si� promienie s�o�ca.
� Oto przewracamy kart�.
C� to tak szumi i �piewa na Wielkim Be�cie na brzegu Sams�? Z morza wy�ania
si� syrena o zielonych jak wodorosty w�osach i przepowiada ch�opom: �Narodzi
si� ksi���, kt�ry zostanie kr�lem, b�dzie pot�ny i wielki!"
Urodzi� si� w polu po�r�d krzew�w kwitn�cej tarniny. Imi� jego b�yszczy w
podaniu i w pie�ni, na zamkach i pa�acach woko�o. Gmach gie�dy r�s�,
wznosi�y si� wie�e i wysmuk�e iglice, Rosenborg wyr�s� wysoko w g�r� ponad
wa�; nawet student otrzyma� sw�j dom, a tu� obok sta�a i stoi po dzi� dzie�
Okr�g�a Wie�a, kolumna Uranii, i wskazuje na kopu�� Uranii, patrz�c� ku
wyspie Hveen, gdzie znajduje si� Uranienborg; jego z�ote kopu�y b�yszcz� w
blasku ksi�yca, a syreny �piewaj� o cz�owieku, kt�rego odwiedzaj� kr�lowie
i ludzie wielkiego ducha, o tym, kt�ry sam jest wielki duchem i w kt�rego
�y�ach p�ynie szlachetna krew � o Tycho Brahe. Uczyni� on tak s�awnym kraj
sw�j ojczysty, gdy� znano go jak wygwie�d�one niebo, wsz�dzie, we wszystkich
o�wieconych krajach ziemi. Ale Dania odepchn�a go od siebie.
W b�lu swym pociesza� si� pie�ni�:
Czy� niebo nie jest wsz�dzie?
Czeg� mi wi�cej potrzeba?
Jego pie�� ma w sobie �ycie ludu owej pie�ni, tak jak pie�� syreny o
Chrystianie IV.
� Teraz nast�puje karta, kt�r� musisz uwa�nie obejrze� � powiedzia� ojciec
chrzestny. � Mamy tu obrazek za obrazkiem, tak jak w starych pie�niach o
bohaterach; jeden wiersz nast�puje po drugim. Jest tu pie�� radosna na
pocz�tku, a smutna pod koniec.
Na zamku kr�lewskim ta�czy kr�lewskie dziecko, jest zachwycaj�ce. Siedzi na
kolanach Chrystiana IV, to jego ukochana c�reczka Eleonora . Ro�nie w
cnotach niewie�cich i niewie�cich obyczajach. Najwytworniejszy m�� pot�nej
szlachty, Korfitz Ulfeld, jest jej oblubie�cem. Ona jest jeszcze dzieckiem;
surowa ochmistrzyni bije j� jeszcze r�zg�, dziewczynka skar�y si� swemu
narzeczonemu i ma racj�. Jest m�dra, pe�na mi�o�ci ojczyzny i uczona, zna
grecki i �acin�, �piewa po w�osku przy lutni, umie m�wi� o papie�u i o
Lutrze.
Kr�l Chrystian le�y w �a�obnej kaplicy w katedrze w R�skilde, kr�lem zosta�
brat Eleonory. Na zamku w Kopenhadze panuje przepych i wspania�o��, wszystko
tchnie pi�knem i duchem, ale przede wszystkim g�ruje tam sama kr�lowa: Zofia
Amalia z Luneburga . Kt� tak pi�knie je�dzi konno jak ona? Kto tak
majestatycznie ta�czy? Kto tyle wie i posiada taki rozum jak du�ska kr�lowa?
�Eleonora Krystyna Ulfeld! � powiedzia� pose� francuski. � Urod� i m�dro�ci�
prze�ciga ona wszystkie."
Na b�yszcz�cych posadzkach salon�w zamku rodzi si� zazdro��, ro�nie, rozwija
si� i roztacza atmosfer� niech�ci i poni�enia. �B�kart! Zatrzyma� jej pow�z
przed mostem zamkowym! Tam gdzie kr�lowa przyje�d�a, ta kobieta mo�e i��
piechot�." Rosn� plotki pomieszane z obmow� i k�amstwem.
Ulfeld w cich� noc wzi�� sw� �on� za r�k�. Mia� on klucze do bram miasta;
otworzy� jedn� z nich, rumaki czeka�y przed bram�. Jad� wzd�u� wybrze�a, a
potem p�yn� w stron� Szwecji.
� Przewracamy kart�; tak odwr�ci�o si� szcz�cie tych dwojga.
Jest jesie�, kr�tki dzie�, d�uga noc; jest szaro i mokro, coraz silniej
wieje zimny wicher. Gwi�d�e w li�ciach drzew rosn�cych na wale, li�cie lec�
na samotny i opuszczony przez swych pan�w dw�r Piotra-Oxego Wiatr �wiszcze w
porcie Chrystiana i dooko�a dworu Kaja Lykkego. Teraz jest to wi�zienie. On
sam zosta� pozbawiony czci i ojczyzny, jego or� z�amano, jego obraz
powieszono na najwy�szej szubienicy; tak zosta� ukarany za swe lekkomy�lne,
z�o�liwe s�owa o otoczonej szacunkiem kr�lowej Danii. G�o�no wyje wicher i
hula po otwartym placu, gdzie znajdowa� si� dw�r nadwornego mistrza
ceremonii, teraz zosta� tam tylko jeden jedyny kamie�, kt�ry �zabra�em ze
sob� jako granitowy blok na p�ywaj�cej skorupie lodowej", gwi�d�e wicher,
kamie� przybi� do brzegu tam, gdzie kiedy� powsta�a �z�odziejska wyspa",
kt�r� przekl��em. W ten spos�b dosta� si� na zamek pana Ulfelda, gdzie pani
domu �piewa�a przy d�wi�cznej lutni; czyta�a po grecku i po �acinie i dumnie
wznosi�a g�ow�. Teraz pozosta� tam jedynie kamie� z napisem:
Zdrajcy Kotrfitzowi Ulfeld,
Ku wiecznemu szyderstwu, wstydowi i ha�bie.
Ale gdzie� si� podzia�a ta wytworna pani? � Hu, hu, hu, �wiszcz� wicher
ostrym g�osem. W �niebieskiej wie�y", za zamkiem, tam gdzie woda morska
uderza o o�lizg�y mur, siedzi ju� od wielu lat. W kom�rce jest wi�cej dymu
ni� ciep�a; ma�e okienko znajduje si� wysoko pod sufitem. Rozpieszczone
dziecko Chrystiana IV, najdelikatniejsza panienka i kobieta, siedzi w n�dzy
i w ub�stwie. Wspomnienia przepe�niaj� kom�rk�, zawieszaj� firanki i tapety
na zadymionych �cianach w celi wi�ziennej. My�li o szcz�liwych czasach
dzieci�stwa, o �agodnych, jasnych rysach ojca; wspomina wspania��
uroczysto�� weseln�, dni swej dumy, ci�kie dni w Holandii, w Anglii i na
Bornholmie.
Prawdziwa mi�o�� wszystko przemo�e.
Jeszcze wtedy by�a przy nim, a teraz zosta�a sama, na zawsze sama. Nie wie
nawet, gdzie jest jego gr�b, i nikt tego nie wie.
Wierno�� m�owi by�a ca�� win�.
Siedzia�a w wi�zieniu ca�e lata, podczas gdy na zewn�trz �ycie p�yn�o.
�ycie nigdy si� nie zatrzymuje, ale my zatrzymamy si� na chwil� i pomy�limy
o niej i o s�owach pie�ni:
Wiern� by�am ma��onkowi
w biedzie i nieszcz�ciu.
� Czy widzisz ten obrazek? � powiedzia� ojciec chrzestny. � Jest zima; mr�z
utworzy� most mi�dzy Laaland a Fioni�, most dla Karola Gustawa , kt�ry
niepowstrzymanie kroczy naprz�d. W ca�ym kraju rozp�ta�y si� rabunki i
morderstwa, ogarn�o go przera�enie i n�dza.
Szwedzi znajduj� si� pod Kopenhag�. Jest straszny mr�z i �nie�yca; ale
m�czy�ni i kobiety, wierni swemu kr�lowi, stoj� gotowi do walki. Wszyscy
rzemie�lnicy, kramarze, studenci i magistrzy znajduj� si� na wale, aby
broni� i chroni� miasto. Nie boj� si� ognistych ku�. Kr�l Fryderyk III
przysi�g�, �e umrze w swym gnie�dzie. Jedzie na wa� forteczny, a kr�lowa
wraz z nim. Panuje tu odwaga, dyscyplina, mi�o�� ojczyzny. Niechaj no tylko
Szwedzi w�o�� swoje �miertelne koszule i zaczn� si� przesuwa� naprz�d po
bia�ym �niegu, niechaj tylko rusz� do szturmu. Belki i kamienie spadn� na
nich, kobiety la� b�d� z kot��w wrz�c� smo�� i dziegie� na g�owy swych
wrog�w.
Tej nocy kr�l i mieszczanie po��czyli si� w jedno i spo�em osi�gn�li
wyzwolenie i zwyci�stwo. Dzwony bij�, rozbrzmiewa dzi�kczynny �piew.
Mieszczanie, zas�u�yli�cie na rycerskie ostrogi!
� Co potem nast�pi�o? Sp�jrz na obrazek:
�ona biskupa Svane przyby�a zamkni�tym powozem; mo�e sobie na to pozwoli�
tylko najmo�niejsza szlachta. Dumni mo�now�adcy rozbili pow�z; �ona biskupa
musia�a wr�ci� do domu na w�asnych nogach.
Czy to ju� wszystko? Rozbito wkr�tce co� o wiele wa�niejszego ni� pow�z �
panowanie pychy. Burmistrz Hans Nansen i biskup Svane podali sobie r�ce, aby
dzia�a� w imi� bo�e. M�wi� m�drze i uczciwie; s�ycha� ich s�owa w ko�ciele i
w mieszcza�skim domu. Jedno u�ci�ni�cie r�ki na znak przymierza i port
zosta� zamkni�ty, bram� zamkni�to, dzwony bij� na alarm, w�adza zosta�a
przelana na kr�la, tego, kt�ry w godzinie niebezpiecze�stwa zosta� w swym
gnie�dzie; on niech panuje i rz�dzi ma�ymi i wielkimi.
Jest to czas absolutyzmu.
� Oto przewracamy kart�, a wraz z ni� odwraca si� czas.
�Halo! Halo! Haelo!" Od�o�ono na bok p�ug, polana mo�e porasta� wrzosem, ale
polowanie to dobre zaj�cie. �Halo, Halali!" S�uchaj d�wi�ku rog�w i
szczekaj�cej zgrai ps�w. Patrz na gromad� strzelc�w, na samego kr�la
Chrystiana V, jest m�ody i weso�y. Na zamku i w mie�cie panuje rado��. W
salach pal� si� woskowe �wiece, na podw�rzach pochodnie, a na ulicach miasta
latarnie. Wszystko b�yszczy, wszystko jest nowe. Nowa szlachta przyby�a z
Niemiec, baronowie i hrabiowie zostali obsypani darami i dobrodziejstwami;
teraz op�acaj� si� tytu�y, odznaczenia i niemiecki j�zyk. Nagle zabrzmia�
czysto du�ski g�os: to g�os syna tkacza, kt�ry sta� si� biskupem, g�os Kingo
, �piewa on wspania�e pie�ni ko�cielne.
A oto syn innego mieszczanina, handlarza winem, jego my�li wnosz� jasno�� i
sprawiedliwo�� do prawa; jego ksi�ga praw oz�oci�a imi� kr�la teraz i na
przysz�o��. Ten mieszcza�ski syn, najpot�niejszy cz�owiek w kraju,
otrzymuje herb szlachecki i zdobywa sobie mn�stwo wrog�w, tak �e miecz kata
zawis� nad g�ow� Griffenfelda. U�askawiono go jednak, skazuj�c na do�ywotnie
wi�zienie. Pos�ano go na skalist� wysp� ko�o wybrze�a Trondejmu:
�Munkholm � �wi�ta Helena Danii." Ale na zamkowych salach ta�cz�, wszystko
l�ni od przepychu, rozbrzmiewa muzyka, ta�cz� dworzanie i damy.
� Oto nadchodz� czasy Fryderyka IV.
Sp�jrz na te dumne okr�ty z flagami zwyci�stwa. Sp�jrz na rozko�ysane morze!
Ono mo�e opowiedzie� o wielkich czynach, o s�awie Danii. Znamy te imiona, te
radosne, zwyci�skie imiona: Sehested i Gyldenl�ve. Przypominamy sobie
Hvitfelda, kt�ry, chc�c ratowa� du�sk� flot�, wysadzi� sw�j okr�t i wraz z
du�sk� flag� �Danebrog" wylecia� ku niebu. My�limy o czasach i o sporach
�wczesnych, i o bohaterze, kt�ry przyby� z norweskich g�r, aby broni� Danii:
o Piotrze Tordenskjold . Poprzez wspania�e, faluj�ce morze rozbrzmiewa od
brzegu do brzegu jego imi�:
B�yskawica rozdar�a ciemno�ci zas�on�,
Piorun hukiem o�ywi� te czasy u�pione.
Zerwa� si� ucze� krawca ze swej prostej �awy,
Znad wybrze�a Norwegii wieje wiatr �askawy,
Duch Wikinga nad tafl� unosi si� wody,
W stal zakuty, zuchwa�y, hartowny i m�ody.
Z wybrze�a Grenlandii powia�o, rozszed� si� zapach jakby z krainy Betlejem;
zapach ten opowiada� o �wietle Ewangelii, kt�r� Hans Egede wraz ze swoj�
�on� zanie�li na dalek� p�noc.
I dlatego to po�owa karty ma z�ote t�o, ale druga po�owa, kt�ra oznacza
�a�ob�, jest szara jak popi�, okryta czarnymi plamami, wida� na niej jak
gdyby iskry, jak gdyby znaki po chorobie, po zarazie. W Kopenhadze szaleje
d�uma. Ulice s� puste, bramy zamkni�te, naoko�o krzy�e nakre�lone kred�: w
�rodku panuje zaraza, a tam gdzie krzy� jest czarny, wszyscy umarli.
W nocy wynosz� trupy bez bicia dzwon�w; na p� �ywych zbieraj� na ulicy i
wywo�� wraz ze zmar�ymi, wozy trzeszcz�, s� przepe�nione trupami. Ale z
szynku rozbrzmiewa wstr�tny �piew i dzikie krzyki; ludzie pragn� zag�uszy�
trunkiem straszn� plag�; zapomnie� i sko�czy�, sko�czy� � wszystko si�
przecie� ko�czy. Ko�czy si� karta, na kt�rej zosta�a zapisana druga plaga
Kopenhagi i czas do�wiadcze�.
�yje jeszcze kr�l Fryderyk IV; w�osy posiwia�y mu z biegiem lat. Patrzy
przez okno zamku na szalej�c� niepogod�; jest p�na jesie�.
W ma�ym domku przy zachodniej bramie miasta ma�y ch�opczyk bawi si� pi�k�;
pi�ka pada na strych.
Ch�opczyk bierze �oj�wk� i wchodzi na g�r�, aby jej poszuka�; ma�y domek
zapa�a si� od �wiecy i na ca�ej ulicy wybucha po�ar. �una szerzy si� tak, �e
a� ob�oki na niebie p�on�. Patrz, jak p�omie� ro�nie. Ogie� ma si� czym
po�ywi� � sianem, s�om�, t�uszczem i dziegciem, a tak�e drzewem
przygotowanym na opa� w zimie. Wszystko p�onie. S�ycha� p�acz i krzyk. W�r�d
tego zamieszania jedzie stary kr�l, zach�ca do gaszenia, wydaje rozkazy.
Wysadza si� domy prochem, inne si� burzy.
Pali si� tak�e p�nocna cz�� miasta i p�on� ko�cio�y: ko�ci� �wi�tego
Piotra, ko�ci� Panny Marii.
S�uchaj, zegar wygrywa ostatni� melodi�:
Odwr�� od nas sw�j gniew, Panie mi�o�ciwy!
Stoj� tylko jeszcze Okr�g�a Wie�a i zamek; dooko�a wida� zw�glone zgliszcza.
Kr�l Fryderyk IV jest dobry dla swego ludu, pociesza go, karmi, jest przy
nim, jest przyjacielem bezdomnych. Niech b�dzie b�ogos�awiony Fryderyk IV!
� Sp�jrz na t� kart�.
Widzisz t� z�ot� karoc�, otoczon� s�u�b� i uzbrojonymi je�d�cami? Kareta
wyje�d�a z zamku otoczonego �elaznym �a�cuchem; kr�l nie chce, aby lud
zbytnio zbli�a� si� do zamku . Ka�dy obywatel nie-szlachcic musi przechodzi�
przez plac przed pa�acem z obna�on� g�ow�; i dlatego to nie wida� wielu
ludzi, unikaj� tego miejsca. Przechodzi tam jeden, z oczyma utkwionymi w
ziemi, z kapeluszem w r�ku, a to jest w�a�nie ten cz�owiek z tamtych czas�w,
kt�rego imi� wypowiadamy najg�o�niej.
S�owa jego jak burza o�ywcza hucza�y,
Zapowiada�y s�o�ce miast mroku wieczora,
Niczym polne koniki d�wi�ki ich skaka�y
Po drodze odkrytej dopiero co wczora.
Talent, m�dro�� i humor � to Ludwik Holberg. Du�ski teatr, pa�ac jego
wielko�ci, zamkni�to, jak gdyby to by� dom siej�cy zgorszenie. Ca�a rado��
zosta�a pogrzebana; zabroniono ta�c�w, �piewu i muzyki. Teraz panuje ponure
chrze�cija�stwo.
� �Der Danenprinz" � jak go z pogard� nazywa�a matka � oto nadchodzi pora
jego panowania, pe�nego s�o�ca i �piewu ptak�w, rado�ci, du�sko�ci i pogody.
Kr�l Fryderyk V zostaje kr�lem. Usuni�to �a�cuchy z placu przed zamkiem,
otworzono na nowo du�ski teatr, panuje w nim �miech i weso�o��. Ch�opi
przyje�d�aj� latem do miasta. Jest to czas rado�ci po okresie postu i
ucisku. Pi�kno kwitnie i wydaje owoce w muzyce, w poezji i w sztukach
pi�knych. Pos�uchaj muzyki Gretry'ego! Przyjrzyj si� grze Londemanna . A
kr�lowa Danii, Lovisa z Anglii , �liczna, �agodna, kocha to, co du�skie.
Niechaj jej B�g b�ogos�awi w niebiosach! Promienie s�oneczne �piewaj� w
ch�rze ku czci du�skich kr�lowych � Filippy, El�biety, Lovisy.
To, co by�o ziemskiego, dawno zosta�o pogrzebane, ale dusze �yj� i imiona
�yj�. Znowu przybywa z Anglii kr�lewska oblubienica, Matylda , taka m�oda i
tak szybko opuszczona. O tobie b�d� �piewali poeci p�niejszych czas�w, o
twym m�odym sercu i o godzinie do�wiadczenia. A pie�� ma moc,
niewypowiedzian� moc, po wszystkie czasy i u wszystkich narod�w. Sp�jrz na
po�ar zamku, zamku kr�la Chrystiana. Staraj� si� uratowa� to, co jest
najwarto�ciowszego. Patrz, jak mieszka�cy Holmu wynosz� kosz ze srebrem i
kosztowno�ciami; s� to wielkie bogactwa � ale nagle spostrzegaj� przez
otwarte drzwi, sk�d buchaj� p�omienie, br�zowe popiersie kr�la Chrystiana
IV. Wtedy rzucaj� kosztowno�ci, kt�re nios�, gdy� ten pos�g ma dla nich o
wiele wi�ksz� warto��. Musz� go uratowa�, chocia� jest bardzo ci�ki. Znaj�
go z pie�ni Ewalda, z pi�knej melodii Hartmanna . Moc tkwi w s�owie i
pie�ni, a pie�� zabrzmi kiedy� g�o�no o biednej kr�lowej Matyldzie.
� Znowu przewracamy kart� naszego albumu. Na placu Ulfelda stoi pr�gierz.
Gdzie� na ca�ym �wiecie jest taki drugi? Przy zachodniej bramie miasta
postawiono kolumn�, ile� to jest takich kolumn na �wiecie?
Promienie s�o�ca ca�uj� granitowe bloki i podstaw� pod kolumn� Wolno�ci.
Dzwony we wszystkich ko�cio�ach dzwoni�, powiewaj� sztandary, lud czci
ksi�cia Fryderyka. Starzy i m�odzi nosz� w sercu i na ustach imiona
Bernstorffa, Reventlowa, Colbj�rnsena. Z b�yszcz�cymi oczami i sercem
przepe�nionym wdzi�czno�ci� odczytuj� pi�kny napis na kolumnie: �Kr�l
rozkazuje, aby sko�czy�o si� podda�stwo, wchodzi w �ycie i moc prawo
dotycz�ce gospodarstwa wiejskiego, wolny ch�op mo�e by� dzielnym i
wykszta�conym, pilnym i dobrym, godnym szacunku, szcz�liwym obywatelem."
Jaki� s�oneczny dzie�! Jakie lato zapanowa�o w mie�cie!
Duszki �wietlne �piewaj�:
�Dobro ro�nie! Pi�kno ro�nie! Wkr�tce runie kamie� na placu Ulfelda, ale
kolumna Wolno�ci ma sta� w promieniach s�o�ca, b�ogos�awiona przez Boga,
kr�la i nar�d."
Mamy star� szos�,
Co wiedzie na sam koniec �wiata.
Otwarte morze, otwarte dla przyjaci� i wrog�w, a wr�g zbli�a si�. Pot�na
flota angielska p�ynie po morzu; na ma�y kraj nadchodzi ogromna przemoc.
Walka by�a ci�ka, ale lud by� m�ny:
Wszyscy byli niez�omni i dzielni,
Stali, walczyli i spotykali �mier�.
Podziwiali ich wrogowie. Dzi� jeszcze dzie� tej bitwy pe�en chwa�y obchodzi
si� powiewaj�cymi sztandarami, dzie� drugiego kwietnia 1801 r., dzie� bitwy
wielkoczwartkowej na redzie kopenhaskiej.
� Przesz�y lata. W �resund ujrzano flot�. Rosyjsk� czy du�sk�? Nikt nie
wiedzia�, nawet na pok�adzie nie wiedzieli. Lud opowiada sobie histori�, �e
tego ranka w �resund, gdy zapiecz�towany rozkaz rozerwano i przeczytano
(rozkaz brzmia�, aby wzi�� du�sk� flot�), m�ody kapitan angielski, o wielkim
sercu i szlachetnym ge�cie, wyst�pi� przed swoim dow�dc� i powiedzia�:
�Przysi�g�em walczy� a� do �mierci o angielski sztandar w otwartej, uczciwej
walce, ale nie podst�pnie." I to powiedziawszy rzuci� si� do wody.
Do Kopenhagi flota pop�yn�a,
Z dala od miejsca, gdzie walki toczono,
Wszystkim nie znane cia�o znaleziono,
Woda w swe nurty owe zw�oki wzi�a.
I pr�d je zagna� a� do szwedzkich �odzi,
Gdzie je poznali marynarze m�odzi.
Wr�g by� pod Kopenhag�, miasto stan�o w p�omieniach, Dania straci�a flot�,
ale nie straci�a odwagi i wiary w Boga; B�g upokarza, ale potem podnosi
znowu. Rany goj� si� jak w bitwie Einheriar�w .
Historia Kopenhagi jest bogata w pociech�.
Dania zawsze w to wierzy�a,
Ze jest sercu Boga mi�a;
Niechaj wierz� w to jej dzieci,
Jutro s�o�ce zn�w za�wieci.
Wkr�tce o�wieci na nowo odbudowane miasto, bogate, uprawne pola, m�dro�� i
dzielno��; b�ogos�awiony letni dzie� pokoju, kiedy wielobarwna fatamorgana
poezji promieniuje z dzie� �hlenschlagera.
W dziedzinie wiedzy r�wnie� dokonano odkrycia,
o wiele wi�kszego ni� z�oty r�g dawnych czas�w, znaleziono z�oty most:
...Most dla b�yskawicy my�li
Po wszystkie czasy, ludy i kraje.
Hans Chrystian �rsted wpisa� tam swoje imi�.
Patrz! Tu� ko�o zamku pod ko�cio�em wzniesiono budynek, nawet najubo�si
ludzie dali swoje grosiki na" jego budow�.
Przypominasz sobie na pocz�tku albumu te stare od�amy kamieni, kt�re
oderwa�y si� od ska� Norwegii i zosta�y porwane przez l�d? � zapyta� ojciec
chrzestny. � Wy�oni�y si� znowu z piaszczystego gruntu na wezwanie
Thorva�dsena i zosta�y uwiecznione w pi�knie marmuru.
Pami�taj o tym, co ci pokaza�em i co ci opowiedzia�em. Piaszczysty grunt
wy�ania si� z wody, staje si� ochron� dla portu, d�wiga na sobie dom Axela,
zamek biskupa i pa�ac kr�lewski, a teraz �wi�tyni� pi�kna. S�owa
przekle�stwa zosta�y odegnane, ale spe�ni�o si� to, co dzieci s�onecznego
�wiat�a �piewa�y, pe�ne rado�ci, o czasach, kt�re nadejd�. Niejedna burza
przeci�gn�a nad Kopenhag� i mo�e jeszcze nadej��, ale odejdzie znowu.
Prawda, dobro i pi�kno zwyci�aj�.
I tutaj zamykamy nasz album; ale historia Kopenhagi d�ugo jeszcze trwa�
b�dzie. Kto wie, co ty sam jeszcze prze�yjesz?
Kopenhaga wygl�da�a cz�sto ponuro, cz�sto wichry wia�y, ale promie� s�o�ca
nie daje si� zdmuchn��. A mocniejszy od najja�niejszego promienia
s�onecznego jest B�g. B�g panuje nie tylko nad Kopenhag�.
Tak powiedzia� ojciec chrzestny i ofiarowa� mi album. Oczy mu b�yszcza�y,
by� tak przekonany o s�uszno�ci swych s��w. Wzi��em album, by�em szcz�liwy,
dumny i ostro�ny jak w�wczas, gdy po raz pierwszy trzyma�em na r�ku moj�
ma�� siostrzyczk�.
Ojciec chrzestny powiedzia�:
� Mo�esz pokazywa� album, komu chcesz, mo�esz tak�e powiedzie�, �e to ja
dokona�em tego dzie�a, �e ja nakleja�em i rysowa�em obrazki. Ale
najwa�niejsze jest, aby ludzie dowiedzieli si�, sk�d zaczerpn��em pomys� do
tej roboty. Wiesz przecie�, a wi�c opowiedz im. Pomys� ten zawdzi�czam
starym, tranowym latarniom, kt�re pali�y si� w�a�nie po raz ostatni i
pokaza�y latarniom gazowym, jak w fatamorganie, wszystko, co widzia�y, od
chwili gdy pierwsz� latarni� zapalono w porcie, a� do dzisiejszego wieczoru,
gdy Kopenhag� o�wietla gaz.
Mo�esz ten album pokaza�, komu chcesz, to znaczy ludziom o �agodnych oczach
i uprzejmych my�lach, ale je�li przyjdzie �piekielny ko�" � zamknij pr�dko
album ojca chrzestnego.