10121

Szczegóły
Tytuł 10121
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10121 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10121 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10121 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki. Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej. 2 Zdzis�aw Najder �ycie Conrada Korzeniowskiego 2 Wydawnictwo �Tower Press� Gda�sk 2001 3 Wyb�r ilustracji Zdzis�aw Najder Copyright by Zdzis�aw Najder 4 X Trudna dojrza�o�� (1900�1904) 20 lipca 1900 roku Conrad wyjecha� � w po�piechu, a� zapominaj�c wys�a� napisane ju� listy do Blackwooda i Meldruma � z Jessie i Borysem na miesi�czne wakacje do Belgii, gdzie czekali ju� Fordowie z c�rk�. Ford powita� ich w Ostendzie. Stamt�d pojechali do Bruges, a nast�pnie przenie�li si� wszyscy do Knocke-sur-Mer i zatrzymali si� w Grand H�tel de la Plage.1 Conrad czu� si� bardzo �wyczerpany umys�owo i przygn�biony�,2 ale nie m�g� nawet planowa� wypoczynku, bo trzeba by�o jeszcze przepisa� zako�czenie Lorda Jima, a tak�e zrobi� korekt� kolejnych odcink�w powie�ci. Mimo to mieli z Fordem nadziej�, �e uda im si� popracowa� i nad Seraphin�. Wakacje i wsp�lne projekty zrujnowa�a jednak choroba Borysa, kt�ry oko�o l sierpnia zapad� na ci�k� biegunk�. Ford pomaga� Jessie w piel�gnowaniu dziecka; po latach wspomina�a z wdzi�czno�ci� troskliwo�� i po�wi�cenie tak przez ni� nielubianego cz�owieka. �By� zawsze pod r�k�, aby przenie�� chorego malca, wezwa� doktora albo pom�c w zaj�ciach piel�gniarskich.� Conrad, zupe�nie tym wszystkim roztrz�siony, dosta� ataku podagry. Mog�a ona by� wyrazem depresji � ale r�wnie� jej przyczyn�, bo dolegliwo�ci reumatyczne wybitnie obni�aj� nastr�j. Wym�czeni, wr�cili do Pent oko�o 20 sierpnia.3 Ford przyjecha� tam r�wnie� i przez par� tygodni pracowali nad Seraphin� � ku zgryzocie Conrada, kt�ry mia� co innego w g�owie.4 (�Brednie! Okropie�stwo!�) Oko�o po�owy wrze�nia zacz�� pisa� Tajfun, chocia� najpierw my�la� o Pierwszym Dow�dztwie.5 Opowie�� o kapitanie �Nan-Shana� i walcz�cych pod pok�adem kulisach mia�a by� kr�tka i szybko napisana: 8 pa�dziernika obiecywa�, �e wy�le tekst za tydzie�. Jak zwykle potrwa�o to d�u�ej. 27 listopada skar�y� si�: �Tajfun dmie nadal. Jest mi ogromnie trudno wyrazi� jasno najprostsz� my�l. Co� w rodzaju czasowego zamglenia m�zgu...�6 Sko�czy� dopiero 11 stycznia 1901 roku.7 1 Do Galsworthy'ego [20 VII 1900], Listy, s. 178�179; JCC, s. 71 do Blackwooda, 23 VII 1900, Blackburn, s. 107. 2 Do Grahama, 28 VII 1900, Watts, s. 135. 3.JCC, s. 71; do Galsworthy'ego, 11 VIII 1900, LL, I, s. 296. Por. A. K�pi�ski, Melancholia, s. 9. 4 Mizener, s. 59. 5 Do Galsworthy'ego, 19 IX 1900, Birmingham; do Meldruma, l IX 1900, Blackburn, s. 109. Pierwsze dow�dztwo, p�niejsz� Smug� cienia, wymienia� w listach parokrotnie, poczynaj�c od 14 II 1899, Blackburn, s. 56. 6 Do Pinkera, 8 X 1900, Berg; do Meldruma, [27 XI 1900], Blackburn, s. 115�116. 7 Data na r�kopisie, Harvard. 5 We wrze�niu nawi�za� kontakt z Jamesem B. Pinkerem, agentem literackim, kt�rego ofert� odsun�� delikatnie rok wcze�niej. Przyczyn� tego kroku by�a niew�tpliwie ch�� zapewnienia sobie, dzi�ki zaliczkom, bardziej regularnego dop�ywu got�wki, a tak�e uwolnienia si� od konieczno�ci zabieg�w oko�o umieszczania tekst�w i pertraktacji z redaktorami i wydawcami. Zw�aszcza druga wsp�lnie z Fordem pisana powie��, powstaj�ca powoli i opornie (chocia� ju� 19 wrze�nia 1900 r. Conrad zapewnia� Pinkera, �e jest �bliska uko�czenia�), domaga�a si� pieczo�owitej opieki handlowej. Obaj autorzy wiele sobie po niej obiecywali, ale ka�dy z osobna, a szczeg�lnie Conrad, koncentrowa� si� na w�asnych utworach. Zwi�zek z firm� Pinkera przetrwa� do ko�ca �ycia Conrada, a chocia� stosunki z agentem bywa�y burzliwe � przez par�na�cie lat pisarz polega� na jego ci�g�ej pomocy finansowej. Pinker (1863�1922) by� �niski i kr�py, g�adko wygolony, siwawy, o pulchnej, rumianej twarzy, zwodniczych okularach, kr�tko ostrzy�ony [...] Jego spok�j [...] i umiej�tno�� siedzenia z zaciekawionym wyrazem twarzy i m�wienia tylko �dobrze� i �tak�, podczas gdy rozm�wca wypapliwa� tajemnice swego serca, stanowi�y bezcenne zalety dla powiernika geniuszy...� 8 Nie by� intelektualist�, nie posiada� szczeg�lnych zainteresowa� artystycznych ani wytrawnego smaku literackiego � ale mia� dobre wyczucie talent�w i potrafi� by� odpowiednio bezwzgl�dny wobec wydawc�w i redaktor�w Ju� w pierwszych listach Conrada do Pinkera � mia� ich wys�a� prawie tysi�c trzysta � ustala si� wyra�ny model tre�ciowy. Autor zdaje spraw� ze stanu pracy nad pisanym aktualnie utworem, prawie zawsze zapowiada jego rych�e uko�czenie (prawie zawsze si� myl�c), narzeka na r�ne cielesne i duchowe dolegliwo�ci i zwierza si� z plan�w nast�pnych nowel i powie�ci, kt�re maj� powsta� w najbli�szym czasie. Rodzi�y si� niekiedy po dziesi�ciu latach albo i nigdy. Gdyby mu si� uda�o popracowa� chocia�by pi�� lat zgodnie z w�asnymi zapowiedziami, zmie�ci�by w tym okresie ca�� niemal tw�rczo�� lat 1900�1924. Sta�y konflikt mi�dzy stawianymi sobie wymaganiami a rzeczywistymi mo�liwo�ciami m�czy� go i wytwarza� bezpo�rednio stan ci�g�ego napi�cia, a po�rednio wybuchy poczucia winy, charakterystyczne dla depresji nerwicowych. Conrad wpl�tywa� si� w b��dne ko�o duchowych tortur. I marzy�, ponad wszystko inne, o wytchnieniu. Znienacka, bez uzasadnienia kontekstem, czytamy w Tajfunie s�owa o �sercu, kt�re bardziej ni� jakiegokolwiek innego daru ziemskiego, bardziej nawet ni� samego �ycia, pragnie spokoju�.9 Zm�czenie odczuwa� musia� tym dotkliwiej, �e rytm jego �ycia od jesieni 1898 r. a� do lata 1914 r. wyznaczany by� prawie wy��cznie jednym tylko czynnikiem: prac� nad kolejnymi utworami. Nieliczne podr�e za granic� w ci�gu pierwszych dziewi�ciu z tych lat minimalnie ten rytm urozmaica�y; wt�rowa�o mu nast�pstwo dobrych i � przewa�nie � z�ych nastroj�w, lepszych i � przewa�nie � gorszych stan�w zdrowia. Je�eli biografia Conrada jest w tych latach jednostajna i ca�ymi okresami sm�tnie monotonna dla badacza (i czytelnika), jak�e przygn�biaj�cy w odczuciu samego pisarza by� kontrast z wcze�niejszymi latami swobody i ci�g�ych odmian! Najcz�stszym, prawie jedynym tematem korespondencji staje si� teraz literatura: utwory w�asne i dzie�a adresat�w. Dotyczy to zw�aszcza list�w do Galsworthy'ego: oko�o roku 1900 8 Frank Swinnerton, An Autobiography, London 1937, s. 242�243. 9 Dzie�a, t. VII, s. 61�62. 6 Conrad sta� si� jego najbli�szym powiernikiem i doradc�, czytelnikiem r�kopis�w kolejnych powie�ci i nowel, stale � i przesadnie � chwal�cym, drobiazgowym, serdecznym. Uwagi krytyczne wypowiada� tak ostro�nie, u�ywaj�c tak umownych zwrot�w i metafor, �e niekiedy z trudem tylko mo�na dok�adniej okre�li�, co w�a�ciwie gani lub jakie sugeruje ulepszenia.10 Ale to z pewno�ci� on zaleci� Galsworthy'emu lektur� Maupassanta i Turgieniewa.11 Przyja�� tych tak r�ni�cych si� od siebie pisarzy jest z konieczno�ci opisywana do�� jednostronnie, poniewa� � z paroma wyj�tkami � nie dochowa�y si� listy Galsworthy'ego do Conrada i nie wiemy, jak reagowa� na pochwa�y ani o jakie prosi� rady. Jego s�d o utworach Conrada znamy niemal wy��cznie z p�niejszych wypowiedzi wspomnieniowych. Oczywiste jest, �e tylko w ograniczonej mierze potrafi� przenikn�� tre�ci intelektualne i kunsztowno�� dzie� przyjaciela; nie podziela� ani jego zainteresowa� filozoficznych, ani ambicji artystycznych, ani d��no�ci do wytworzenia nowych form powie�ciowych. Jak powierzchownie odczytywa� jego proz�, �wiadczy fakt, �e uwa�a� Conrada za �pisarza przede wszystkim malarskiego [...] czysty artysta � nie ma w nim w�a�ciwie nic z moralisty�, i s�dzi�, �e w jego dzie�ach: �Przyroda wa�niejsza jest ni� cz�owiek.�12 Conrad natomiast, komentuj�c utwory Galsworthy'ego, musia� zdawa� sobie spraw� z dystansu, jaki go dzieli� od autora Forsyte'�w � ale chwali�, bo takie mia� obyczaje. Niesprawiedliwym uproszczeniem by�oby jednak uwa�a� t� za�y�o�� za opart�, ze strony Conrada, na przyjemno�ci literackiego patronowania wzorowemu angielskiemu gentlemanowi, od kt�rego w dodatku cz�sto po�ycza� pieni�dze. Ton wieloletniej korespondencji i wspomnienia wsp�lnych znajomych �wiadcz�, �e �ywi� wobec Galsworthy'ego uczucie rzeczywistej przyja�ni. Przyja�ni do cz�owieka zupe�nie od siebie odmiennego, opanowanego, praktycznego, solidnego, niezbyt g��bokiego, ale z gruntu prawego. Galsworthy za� zafascynowany by� szczeg�lnie spr�on� energi� nerwowca Conrada, tak kontrastuj�c� z jego w�asnym spokojem i pow�ci�gliwo�ci�. �My�l�, �e nigdy nie widzia�em Conrada ca�kiem nieruchomego. Jego r�ce, stopy, kolana, jego wargi � wra�liwe, wyraziste, ironiczne � co� zawsze by�o w ruchu, wewn�trzne dynamo nigdy nie stawa�o. Umys� mia� niezwykle czynny, a pami�� dozna� i ludzi bardzo wiern�, tak �e przechowywa� z cudown� dok�adno�ci� wszystkie spostrze�enia swoich ciemnopiwnych oczu, kt�re by�y tak przenikliwe, a potrafi�y by� tak mi�kkie. [...] Poczucie humoru mia� w istocie znacznie wi�ksze, ni�by mo�na s�dzi� po jego ksi��kach. Absurdalno�� cieszy�a go w spos�b niemal gwa�towny. Pisanie zdawa�o si� wysusza� mu humor, czyni�o go bardziej, sardonicznym. Ale w rozmowie wykazywa� znacznie �ywsze poczucie �mieszno�ci; wyskakiwa�o ono w�r�d nastroju. ponuro�ci i zmartwienia i ogarnia�o go w mgnieniu oka. [...] Niezmiernie szybko os�dza� ludzi. Pami�tam kolacj�, zaaran�owan� przeze mnie, aby m�g� pozna� swoj� rodaczk�, zam�n� za kim�, kto nie by� rodakiem. Natychmiastowa antypatia, kt�r� poczu� do tego osobnika, by�a tak na�adowana elektryczno�ci�, �e kolacja nie min�a przyjemnie. Antypatia by�a ca�kowicie uzasadniona. To szybkie wyczucie charakteru i 10 Por. np. 16 I 1898, o Jocelynie, LL, I, s. 224 i 11 XI 1901; o Man. of Devon and Other Stories, LL, I, s. 301� 302. 11 Por. H. V. Marrot, The Life and Letters of J. Galsworthy, London 1935, s. 136, 154. 12 J. Galsworthy, Castles inl Spain, New York 1927, s. 113, 117, Some We Loved, London 1956, s. 82; Galsworthy, Joseph Conrad; A Disquisition, �Fortnightly Review�, l IV 1908, przedruk Sherry, Heritage, s. 205. 7 typ�w mu wrogich by�o r�wnowa�one r�wnie stanowczymi sympatiami, tak �e jego przyja�nie bywa�y zawsze albo prawie zawsze trwa�e � przypominam sobie tylko jeden wyj�tek. �ywo ilustrowa� t� g��bok� prawd�, �e przyja�� jest w znacznym stopniu spraw� nerw�w, opart� na instynkcie raczej ni� na rozumie lub okoliczno�ciach, wynikiem czego� w rodzaju g��bokiego podobie�stwa, kt�re zapobiega zgrzytom.� 13 Ostatni odcinek Lorda Jima og�osi� �Blackwood's Magazine� z dat� 15 pa�dziernika 1900 r. i tego� dnia ukaza�o si� wydanie ksi��kowe. Conrad oczekiwa� reakcji z wyj�tkowym zdenerwowaniem. �Je�eli napisa�e� do mnie o Lordzie Jimie, zatrzymaj sw�j list przez tydzie� � prosi� Garnetta. � Jestem w stanie granicz�cym z ob��kaniem. Bardzo z tego powodu nieszcz�liwy, ale zarazem idiotycznie podniecony.� 14 Na krytyczny list przyjaciela zareagowa� samobiczowaniem: �Tak! Utrafi�e� w samo ognisko zarazy. Podzia� ksi��ki na dwie cz�ci, kt�ry jest podstaw� Twojej krytyki, raz jeszcze ukazuje mi Twoj� zadziwiaj�c� wnikliwo��, a analiza wra�enia wywo�anego ksi��k� ujmuje w s�owa, dok�adnie i sugestywnie, nieme my�li ka�dego czytelnika � i moje. [...] Podstawowym bowiem b��dem tej ksi��ki � przyczyn� i skutkiem � jest brak si�y. [...] Mam na my�li brak rozja�niaj�cej wyobra�ni. Sam� akcj� chcia�em wywo�a� pewien rodzaj niesamowitego o�wietlenia. [...] Mia�em ambicje, ale � na nieszcz�cie � nie ma we mnie nic z diab�a. Wyrzutek jest gar�ci� piachu. Murzyn bryzgiem wody, Jim grud� gliny. S�dz�, �e kamie� b�dzie moim nast�pnym darem dla niecierpliwej ludzko�ci...� 15 Samokrytycyzm u�atwia�a i czyni�a mniej bolesnym lektura pierwszych recenzji: by�y entuzjastyczne. Wkr�tce sam nazwa� siebie �rozpieszczanym dzieckiem krytyk�w�.16 Okre�lano Lorda Jima jako �najznakomitsze� dzie�o autora, �wybitnie oryginalne� i �stawiaj�ce go w pierwszym szeregu �yj�cych powie�ciopisarzy�. Recenzent �Speakera� stwierdza�, �e uk�ad tre�ci, �pozornie naiwny�, wynika ze starania, by czytelnik �nie da� si� zwie�� samym zewn�trznym �tylko wydarzeniom�, i umo�liwia wprowadzenie rozmaitych punkt�w widzenia. Jednak�e wi�kszo�� krytyk�w gubi�a si� w strukturze powie�ci i narzeka�a na zawi�y i �m�tny� spos�b narracji. Autor recenzji w �Academy� gani� opowie�� Marlowa i wylicza�, �e zabra�aby ona jedena�cie godzin. �Pall Mall Gazette� wytyka�a �bezkszta�tno��, rozpad na dwie cz�ci (epizod �Patn�� � i ca�a �niepotrzebna� reszta) i stwierdza�a, �e Lord Jim jest �wcale nie�atwy w czytaniu�. Pochwa�y by�y wi�c oparte raczej na intuicyjnym odczuciu ni� na zrozumieniu i znowu stwierdzano �trudno�� ksi��ki. Recenzent �Literature� wyrokowa� nawet, �e Conrad jest �niezdolny do napisania tego, co si� og�lnie nazywa powie�ci��.17 Tote� mimo uznania krytyki powodzenie Lorda Jima by�o mierne. Pierwszy nak�ad 2100 egzemplarzy wyczerpany zosta� co prawda w ci�gu dwu miesi�cy, ale nast�pny wyni�s� tylko 13 J. Galsworthy, Castles in Spain, New York 1927, s. 113, 117, 123�124. 14 Do Garnetta, pi�tek [2 XI? 1900], Garnett, s. 171. 15 Do Garnetta, 12 XI 1900, Listy, s. 140. Por. Garnett do Galsworthy'ego, 15 XI 1900 (Letters from John Galsworthy, ed. E. Garnett, London 1934, s. 24): �Zaatakowa�em krytycznie Conrada, re �ostatnie dwie pi�te i zako�czenie Lorda Jima. Wi�cej ni� zgadza si� z tym, co powiedzia�em: idzie za daleko w tej zgodzie.� 16 Do Blackwooda, 19 XII 1900, Blackburn, s. 122. 17 Gordan, s. 294�297; Sherry, Heritage, s. 16�17 i 111�128. 8 1050 i wystarczy� na cztery lata.18 Przyjemno�� wi�ksz� ni� wszystkie g�osy recenzent�w sprawi� Conradowi list od Henry Jamesa, otrzymany na pocz�tku listopada. Okre�li� go jako �absolutnie entuzjastyczny�, a przesy�aj�c do wgl�du Garnettowi zachwyca� si�: ��yk z Fontanny Wiecznej M�odo�ci. Czy nie pomy�la�by�, �e napisa� to ch�opiec? Co za entuzjazm! Wspania�y starzec ze wspania�ym tw�rczym dorobkiem!�19 Aby doceni� wra�enie, trzeba pami�ta�, �e James zajmowa� w osobistym panteonie Conrada pozycj� jedyn� i najwy�sz�: jego tylko spo�r�d �yj�cych pisarzy okre�la� mianem �Mistrza�. Lord Jim przyni�s� autorowi pochwa�y, ale nie przyni�s� nowego dochodu. Sprzedane egzemplarze nie pokry�y zrazu nawet otrzymanej ju� od Blackwooda zaliczki. Tajfun nie by� got�w, Seraphina wymaga�a jeszcze mn�stwa roboty, a uzupe�niaj�cy utw�r do tomu M�odo�� (te� zaliczkowanego) czeka� na rozpocz�cie. Tymczasem wierzyciel, jak si� domy�lamy, Krieger, upomnia� si� znowu o dawny d�ug. Conrad uchwyci� si� tedy � po raz pierwszy, ale bynajmniej nie ostatni � sposobu zawi�ego i kosztownego, umo�liwiaj�cego jednak po�yczenie wi�kszej kwoty. Mianowicie ubezpieczy� si� na �ycie, podejmuj�c dwie polisy po 500 funt�w, od kt�rych roczna op�ata wynosi�a razem nieco ponad 35 funt�w rocznie. (Musia� w tym celu przej�� 26 listopada badanie lekarskie, kt�re wypad�o pomy�lnie � z wyj�tkiem stwierdzonej podagry.20) U�ywaj�c tych polis jako gwarancji chcia� zaci�gn�� od tej�e firmy ubezpieczeniowej (Standard Life Insurance Company) pi�cioletni� po�yczk�, oprocentowan� na 5% rocznie. Potrzebowa� dwu gwarant�w, zapewniaj�cych regularne op�acanie polisy i procentu. Jednym z nich sta� si� Galsworthy (�Ma mn�stwo pieni�dzy i bardzo mnie lubi�, zapewnia� Conrad Meldruma; to pierwsze by�o znacznie przesadzone), jako drugiego postanowi� zwerbowa� Blackwooda (��atwiej mi przychodzi zobligowa� si� wobec Pana ni� wobec kogokolwiek innego � fakt to niezbyt zapewne szcz�liwy dla Pana, ale �wiadcz�cy o moich do Niego uczuciach�). Pocz�tkowo po�yczka wynie�� mia�a 150 funt�w, ale w miar� post�pu pertraktacji apetyt r�s� i po czterech tygodniach kwota uros�a do 250 funt�w. Conrad mia� wi�c p�aci� za polis� i po�yczk� prawie 48 funt�w rocznie, dwa razy wi�cej ni� za mieszkanie. Blackwood zgodzi� si�, a na usiln� i nagl�c� pro�b� Conrada po�yczy� dodatkowo 50 funt�w. Conrad obieca� zwr�ci� je po zako�czeniu formalno�ci z firm� ubezpieczeniow�, ale obietnicy nie dotrzyma�.21 Skomplikowany manewr finansowy, kt�ry poch�on�� wiele czasu i nerw�w, powi�d� si� i przyni�s� chwilow� ulg� w bud�ecie. Mia� wi�c wielorakie powody, by odczuwa� wdzi�czno�� wobec Blackwooda. Pisa� do niego 30 grudnia: �Uczyni� Pan ostatni rok Starego Stulecia bardzo dla mnie pami�tnym, dzi�ki Pa�skiej dobroci. Mam tu na my�li og�oszenie Lorda Jima [...] w miar� jego powstawania docenia�em coraz pe�niej Pana pomocne s�owa, pomocne milczenie i pomocne czyny; uczucie to nigdy si� nie zestarzeje ani ostygnie, ani os�abnie.� 22 Ale w�a�nie od tego 18 Blackburn, s. 199. P�niej wznawiano powie�� w latach 1904 i 1905 (po 525 egz.), a nast�pnie dopiero w 1914, po sukcesie Gry losu � i w�wczas nak�ad wyni�s� a� 15 tysi�cy egz. 19 Do Meldruma, wtorek [27 XI 1900], Blackburn, s. 115; do Garnetta, 12 XI 1900, Listy, s. 181. List od Jamesa zagin��. 20 Do Meldruma, jw. 21 Korespondencja w tej sprawie: Blackburn, s. 117�124. Blackwood zgodzi� si� zagwarantowa� 200 funt�w, ale otrzyma� ju� bez pytania (i podpisa�) formularz na 250. 22 Do Blackwooda, 30 XII 1900, Blackburn, s. 123. 9 momentu jego stosunki ze starym edynburskim wydawc� zacz�y si� rozlu�nia� i ch�odn��. W nowym roku 1901 wystartowa� do�� pomy�lnie. 11 stycznia sko�czy� Tajfun i cztery dni potem otrzyma� od Pinkera 100 funt�w zaliczki za druk w czasopi�mie, rozpocz�ty dopiero w styczniu nast�pnego roku.23 Natychmiast potem zacz�� Falka, zapowiedzianego agentowi ju� 8 pa�dziernika 1900 r. Zdarzy�a mu si� wywrotka przy powo�eniu bryczk� � by� bardzo roztargnionym i chimerycznym wo�nic� � ale poszkodowana zosta�a g��wnie poczciwa szkapa.24 W styczniu 1900 roku napisa� by�, na pro�b� Garnetta, list o swoich rodzicach, dalszych przodkach i o atmosferze walki o niepodleg�o��, w kt�rej si� wychowa�. �Tempi passati, bracie! Tempi passati. Pozw�lmy im przemin�� � ko�czy�.25 Teraz, dok�adnie po roku, przesz�o�� odezwa�a si� znowu. J�zef Korzeniowski, kustosz Biblioteki Jagiello�skiej, przes�a� mu, na pro�b� Marguerite Poradowskiej, egzemplarz wydanych poprzedniego roku we Lwowie dwutomowych Pami�tnik�w Tadeusza Bobrowskiego.26 Dlaczego nie otrzyma� ich drog� bezpo�redni� � nie wiemy; kontakty z wykonawcami testamentu wuja musia�y widocznie ulec zerwaniu. Pami�tniki Bobrowskiego sta�y si� w p�niejszych latach przedmiotem pilnej lektury Conrada i �r�d�em materia��w do tw�rczo�ci. Korzeniowski, zreszt� nie krewny, poinformowany przez Poradowsk� o wybitnych osi�gni�ciach pisarskich imiennika, do��czy� do przesy�ki list z komplementami, na kt�ry adresat zareagowa� z wyszukan� skromno�ci�. I doda�, nie pytany, deklaracj� � nawi�zuj�c� zapewne do nieszcz�snej dyskusji o �emigracji talent�w�: �Jest jasno wiadomym, �e Polakiem jestem i �e J�zef Konrad s� dwa chrzestne imiona, z kt�rych drugie u�ywam jako nazwisko, by mi mojego cudzoziemskie usta nie wykrzywia�y � czego znie�� nie mog�. Nie zdaje mi si�, bym krajowi by� niewierny dlatego, �e Anglikom dowiod�em, �e szlachcic z Ukrainy mo�e by� tak dobrym marynarzem jak i oni i mie� co� do powiedzenia im w ich w�asnym j�zyku. Uznanie, takie, kt�re sobie zdoby�em, w�a�nie z tego punktu widzenia oceniam i cichym ho�dem sk�adam, gdzie to nale�y.� 27 O�wiadczenie ustawia�o problem w spos�b dla pisz�cego optymalny. Ale i jego samego nie ca�kiem przekona�o, bo nieraz jeszcze do sprawy wraca�. Praca znowu sz�a marnie. Narzeka�, �e albo staje si� �zje�cza�y�, albo �idiocieje�; skar�y� si� na �gwa�towne przezi�bienie�, kt�re zaatakowa�o w�trob�, g�ow� i grzbiet, ale przede wszystkim �zwarzy�o umys��; musia� usun�� z�b, �co wydaje mi si� pocz�tkiem ko�ca�. Obecno�� te�ciowej, w dodatku choruj�cej przez jaki� czas, przyczynia�a si� pewnie do tych dolegliwo�ci.28 Zreszt� Ford i Seraphina nie pozwalali Conradowi oddawa� si� wy��cznie w�asnym nowelom. Kr�tkie okresy wsp�lnej pracy w grudniu w Pent, a w marcu w Aldington, gdzie mieszkali, a raczej gnie�dzili si� Fordowie, mog�y rozwin�� tekst tylko minimalnie. W kwietniu Ford znowu zjawi� si� w Pent, a oko�o 10 maja Conradowie ca�� 23 Do Pinkera, 15 I 1901, Berg. 24 Do Galsworthy'ego, wtorek [stycze�? 1901], Danilewiczowa, s. 9. Tor. JCKH, s. 111. 25 Do Garnetta, 20 I 1900, Listy, s. 174�176. 26 Listy w tej sprawie Poradowskiej do Korzeniowskiego og�osi�a S. Koc�wna, �Kwartalnik Neofilologiczny� 1959, zesz. 4, s. 329�331. 27 14 II 1901, Listy, s. 182. 28 Do Galsworthy'ego, 27 II, 6 III i 24 III 1901, Birmingham. 10 tr�jk� pojechali w dwutygodniowe odwiedziny robocze do nowego domu Ford�w w Winchelsea. Sko�czy� tam Falka, a nast�pnie obaj zabrali si� ostro do Seraphiny.29 Ale nie na d�ugo, bo wyobra�ni� Conrada podnieci�a anegdota, opowiedziana w ksi��ce Forda The Cinque Ports, wydanej jesieni� 1900 r. Ford wspomina tam o rozbitku z niemieckiego okr�tu handlowego, kt�ry, wyrzucony przez fale na brzeg Kentu, nie m�g� si� z nikim porozumie� i, odp�dzany przez ch�op�w, znalaz� wreszcie schronienie w chlewie.30 Conrad przekszta�ci� anegdot� w przejmuj�c� opowie�� o m�odym podkarpackim wie�niaku, Yanku Gooralu, rozbitku ze statku wioz�cego emigrant�w do Ameryki. Nieprzezwyci�alna obco�� Janka w�r�d angielskich ch�op�w jest o�rodkiem psychologicznym akcji: oni czuj� l�k przed nieznanym i niezrozumia�ym, a wra�liwego g�rala przyt�acza poczucie zupe�nej samotno�ci w�r�d cudzoziemc�w. Sk�adnik autobiograficzny jest w tej noweli oczywisty; Bertrand Russell uwa�a� j� za klucz do psychiki Conrada. Jeden z planowanych tytu��w, Ma��onek, jeszcze bardziej ten sk�adnik uwypukla. Conrad my�la� te� o tytule Rozbitek, wreszcie jednak zdecydowa� si� wysun�� na plan pierwszy posta� g�upkowatej �ony Janka, Amy Foster; za my�l przewodni� uwa�a� �zasadnicz� niezgodno�� ras�. Zacz�� pisa� w maju w Winchelsea, sko�czy� 18 czerwca.31 W ci�gu maja i czerwca Conrad i Ford niemal bez przerwy wymieniali wizyty. Celem by�a wsp�praca nad Seraphin�. Tekst narasta� skokami, a metoda wsp�pracy, r�wnie emocjonuj�ca co ryzykowna, �wiadczy� mo�e o zasadniczej niewsp�mierno�ci postaw i pozornej tylko zbie�no�ci cel�w obu partner�w. Listy Conrada do Pinkera z 7 czerwca i 7 listopada 1901 roku zawieraj� t� sam� wiadomo��: �e r�kopis Seraphiny jest uko�czony.32 Ale za ka�dym razem mowa o innym r�kopisie. Wiosn� tego roku tekst powie�ci stanowi� jeszcze niemal wy��cznie produkt samego Forda i chocia� tworzy� ca�o��, najwidoczniej nie nadawa� si� do druku. Trojaki udzia� Conrada mia� teraz polega� na doradzaniu, poprawianiu gotowego tekstu i dopisywaniu partii wsp�lnie lub samodzielnie wykoncypowanych. Ford natomiast, poza naradzaniem si�, czyta� i poprawia� fragmenty napisane przez partnera. Jessie, kt�ra patrzy�a na to wszystko bez entuzjazmu, bo obecno�� dwu tw�rc�w pod jednym dachem i przy jednym stole jadalnym powodowa�a wiele k�opot�w gospodarskich, wspomina: �Ca�ymi godzinami, kiedy ju� le�a�am w ��ku, g�osy dochodzi�y mnie przez pod�og�. Czasem, kiedy my�li p�yn�y �atwo, tony zdawa�y si� miesza� w przyjemn� harmoni� �miech�w, rozbawienia i chichot�w. Kiedy indziej do moich uszu przenika�y d�wi�ki s�ownych spor�w, a podniesione g�osy dochodzi�y wyra�nie do sypialni. [...] Domek zdawa� si� czasami wype�niony po brzegi i bywa�y dni, kiedy obaj arty�ci ze swoimi dziwactwami, temperamentami i zapalczywymi dyskusjami sprawiali, �e zdawa� si� gor�cym miejscem. Trzeba jednak odda� sprawiedliwo�� F. M. H., �e by� z nich dwu mniej 29 Mizener, s. 69 i 537; Conrad do Blackwooda, 24 V 1901, Listy, s. 183�184. Por. List Forda do Galsworthy'ego z marca 1901, Letters of F. M. Ford, ed. Richard M. Ludwig, Princeton 1965, s. 15. 30 F. M. Hueffer, The Cinque Ports, Edinburgh�London 1900, s. 163. Por. Mizener, s. 69�70 i 537, na temat twierdzenia Forda, �e Amy Foster jest przer�bk� jego w�asnej noweli, i wynik�ej st�d polemiki z Jessie. 31 Do Pinkera, 7 VI i niedziela wiecz�r [16 VI 1901], Berg; do Galsworthy'ego, 20 VI 1901, LL, I, 300, �e Yanko pomy�lany by� jako Polak, wyjawia list do Davraya z 2 IV 1902, LF, s. 44. 32 Do Pinkera, 7 VI i 7 XI 1901, Berg; ju� 19 IX 1900 twierdzi� w li�cie do tego�, �e powie�� jest �bliska uko�czenia�. 11 porywczy, pochodz�c z mniej pobudliwego narodu, a jego przeci�gaj�cy g�os stanowi� ostry kontrast z szybkimi, nieangielskimi odezwaniami kolegi-wsp�pracownika.�33 Wszystko wskazuje, �e kiedy znajdowali si� w tym samym miejscu, wsp�praca ogranicza�a si� w�a�nie do rozm�w. By�y one na pewno mi�e i pobudzaj�ce � ale tekst ka�dy z nich pisa� osobno. �wiadcz� o tym r�nice j�zykowe i artystyczne. Seraphina mia�a by� powie�ci� przygodow�, napisan� z dba�o�ci� o efekt estetyczny. Jak zwierza� si� p�niej Conrad Waliszewskiemu: �Cel nasz by� czysto estetyczny: w�a�ciwe oddanie pewnych scen, pewnych sytuacji. By�o nam r�wnie� przyjemnie m�c pokaza�, �e potrafimy napisa� co�, co w danej chwili b�dzie bardzo poczytne.�34 Przyjemno�� ta zosta�a im ostatecznie odm�wiona; i czy� mo�na by�o z prawdziwym przekonaniem i przej�ciem koncentrowa� si� na artystycznym opisywaniu samych przyg�d, kiedy pod pi�ro cisn�y si� takie refleksje: �Jak�e cz�sto czynna strona naszego �ycia jest najmniej realn� jego cz�stk�.� 35 U autora powie�ci awanturniczej wyznania takie tr�c� literackim samob�jstwem. Nic wi�c dziwnego, �e Blackwood odrzuci� zaoferowan� do druku w odcinkach Seraphin� (os�adzaj�c odmow� propozycj� przyj�cia artyku�u na dowolny temat literacki lub artystyczny). Bardzo Conradowi przyjazny doradca wydawcy, David Meldrum � kt�ry sk�din�d sk�ania� si� do przyj�cia tekstu � tak streszcza� swoje wra�enia z lektury: �jednym s�owem, wada polega na tym, �e jest to opowie�� Hueffera opowiedziana przez Conrada i �e intensywno�� dramatyczna, chocia� istnieje, sprawia wra�enie usilno�ci�. Ani Blackwood, ani Meldrum nie czytali zreszt� cz�ci trzeciej, napisanej g��wnie przez Conrada.36 Powie�� sk�ada�a si� w�wczas z czterech cz�ci, ale ostatni� by�a dzisiejsza pi�ta; obecna czwarta jeszcze nie istnia�a. Pierwszy produkt wsp�pracy, powie�� Spadkobiercy, ukaza� si� 26 czerwca 1901 roku i zosta� przyj�ty do�� ch�odno przez krytyk�, a ca�kiem oboj�tnie przez czytelnik�w. Conrad nastraja� Forda optymistycznie, cytuj�c entuzjastycznego Pawlinga i donosz�c o pochwa�ach Galsworthy'ego i Poradowskiej.37 Wkr�tce jednak okaza�o si�, �e ksi��ka jest niewypa�em. Najbardziej przychyln� recenzj� og�osi� �New York Times Saturday Book Review� � ale jej autor by� wyra�nie pod wra�eniem nazwiska Conrada na karcie tytu�owej i uj�� ksi��k� jako jeszcze jeden, bardzo odmienny od poprzednich, utw�r wybitnego pisarza. Wsp�autorstwo Forda zignorowa�, a w dodatku przypisa� powie�ci intencj� satyry na �pewne najbardziej Anglikom drogie tradycje i osi�gni�cia�.38 Conrad znalaz� si� w podw�jnie g�upiej sytuacji: pochwalono go za powie��, kt�ra by�a niemal ca�kowicie dzie�em Forda i kt�rej sam nie ceni�, oraz przypisano ch�� krytykowania tradycji mi�ych jego przybranym ziomkom. Dlatego, jedyny raz w �yciu, odpowiedzia� na recenzj� listem do redakcji. Uj�� si� rycersko za partnerem: �Starszy z autor�w zdaje sobie doskonale spraw�, jak wiele z tej zaszczytnej i wspania�omy�lnie wyra�onej oceny ksi��ki zawdzi�cza swemu m�odszemu 33 JCC, s. 66. 34 8 XI 1903, Listy, s. 215. Por. do Blackwooda, 24 V i 4 VII 1901, tam�e, s. 184 i 187�188. 35 Dzie�a, t. XXVII, s. 363. 36 Meldrum do Blackwooda, 5 VIII 1901, Blackburn, s. 131; Blackwood do Conrada, 15 VIII 1901, tam�e, s. 132. 37 Do Forda, wtorek [l VII 1901], Listy, s. 185 i 19 VII 1901, Yale. 38 13 VII 1901; Hueffer wymieniony jest tylko w notce bibliograficznej. 12 wsp�pracownikowi.� Sprostowa� te� nieporozumienie co do rzekomego ataku na angielskie tradycje. A zapewne chc�c przyda� listowi samodzielnego ci�aru gatunkowego dorzuci� kr�tki wyk�ad w�asnych pogl�d�w na nauk�, sztuk�, tajemnic� istnienia, etyk� i rol� powie�ciopisarza. Zasadnicze my�li zamkni�te s� w kilku lapidarnych zdaniach: �nauka [...] nie zajmuje si� bynajmniej prawd�, lecz dok�adnym uporz�dkowaniem tych zjawisk, kt�re podlegaj� poznaniu zmys�owemu. Jej wnioski s� wystarczaj�co prawdziwe, je�eli mog� si� przyda� do popierania naszych skromnych plan�w, aby uczyni� t� planet� nieco bardziej nadaj�c� si� do zamieszkania. Prawa, odkrywane przez nauk�, pozostaj� pewne i nienaruszalne przez kilka pokole�. Natomiast w dziedzinie sztuki, kt�rej przedmiotem jest co�, czego zar�wno pocz�tek, jak i koniec s� nieznane � niemo�liwe s� �adne wnioski. Jedyn� niezaprzeczaln� prawd� �ycia jest nasza niewiedza. Opr�cz niej nie ma nic oczywistego, nic absolutnego, nic niezaprzeczalnego; nie ma ani zasady, ani instynktu, ani impulsu, kt�re mog�yby stan�� u pocz�tku i przetrwa� beztrosko do ko�ca. Egoizm, kt�ry jest si�� poruszaj�c� �wiat, i altruizm, kt�ry jest jego moralno�ci�, te dwa sprzeczne ze sob� instynkty, jeden tak prosty, a drugi tak tajemniczy, nie mog� nam s�u�y� inaczej, jak tylko w niepoj�tym zwi�zku nie daj�cego si� pogodzi� antagonizmu. [...] Na obecnym etapie rozwoju powie�� wymaga od autora ca�kowitego samowyrzeczenia. Jedyn� uprawnion� podstaw� pracy tw�rczej jest odwa�ne zdanie sobie sprawy z nie daj�cych si� pogodzi� antagonizm�w, kt�re czyni� nasze �ycie tak tajemniczym, ci�kim, fascynuj�cym, niebezpiecznym � i tak pe�nym nadziei. One istniej�! I na tym w�a�nie polega jedyna podstawowa prawda literatury. [...] Wa�na jest jedynie pe�na samozaparcia wierno�� autora wobec w�asnych odczu�. Niezale�nie jednak od na�wietlenia, podstawowa prawda pozostaje nie zmieniona i tylko w jej imieniu ja�owe zmagania si� sprzeczno�ci mog� nabra� godno�ci walki moralnej, trwaj�cej bezustannie � w d��eniu do tajemniczego celu � z nasz� �wiadomo�ci�, bezsiln�, lecz przej�t�, siedz�c� na wysokim tronie ponad kurzem walki, niby melancholijna parodia wiecznej m�dro�ci.� 39 Pogl�dy na zadania dzie�a sztuki powie�ciowej i obowi�zki jego autora s� tu zasadniczo takie same, jak w Przedmowie do Murzyna, chocia� postulat bezwzgl�dnego �samowyrzeczenia�, tak ostro postawiony, zdaje si� wyznacza� pisarzowi rol� sumiennego, ale i niemal biernego przekaziciela w�asnych dozna�. Ujawnia si� te� bardziej � mo�e ze wzgl�du na skr�towo�� wypowiedzi � za�o�enie, �e wierno�� wobec w�asnych odczu� jest r�wnoznaczna z wierno�ci� wobec rzeczywisto�ci pozaosobistej pozapsychicznej. W praktyce jednak nie wida�, by Conrad kiedykolwiek kierowa� si� takim solipsystycznym za�o�eniem. Mog�o ono, w przejaskrawionej formie, wyra�a� jego filozoficzn� ostro�no��, nie by�o jednak sk�adnikiem postawy tw�rczej. Zdania na temat nauki, kt�re mog� si� wyda� zdawkowe, s� w istocie zastanawiaj�ce i znamienne. Przebija w nich nowoczesny sceptycyzm wobec dziewi�tnastowiecznych scjentystycznych uroszcze� � jak gdyby Conrad czyta�, co zreszt� zupe�nie mo�liwe, prace wybitnego filozofa nauki, Emile'a Boutroux. Sceptycyzm rozci�ga si� i na metafizyk�; Conrad jest tu zdecydowanym agnostykiem. Zdania o egoizmie i altruizmie zdaj� si� 39 .2 VIII 1901, og�oszony 24 VIII, Listy, s. 188�190 i Dzie�a, t. XXV, s. 43�46. 13 przedstawia� jego w�asn� koncepcj�; je�eli s� w nich jakie� echa lektur filozoficznych (Hobbes, Guyau?), to zmienione nie do poznania. Niepowodzenie Spadkobierc�w przyspieszy�o nast�pny kryzys finansowy. Conrad niczego poza t� ksi��k� w roku 1901 nie og�osi�, a po�yczone w grudniu pieni�dze zd��y�y ju� wyparowa�. 7 czerwca, jeszcze przed uko�czeniem Amy Foster, apelowa� dramatycznie do Pinkera: �Musi mi Pan te� da� na to jak�� zaliczk�, je�eli nie chce, bym si� zwali� na bok i zaprzesta� w og�le pisania. To okropne. Okropne.� 40Postanowi� powt�rzy� manewr sprzed p� roku i zaci�gn�� po�yczk� zagwarantowan� polis� asekuracyjn� na �ycie. Tym razem wierzycielem sta� si� Ford, mimo opor�w ze strony Roberta Garnetta, kt�ry opiekowa� si� jego sprawami maj�tkowymi. Conrad uzyska� od przyjaciela 100 funt�w: �wielkie dzi�ki za odsuni�cie nadci�gaj�cej zag�ady�.41 W listopadzie wyliczy� Pinkerowi, �e otrzyma� od niego w 1901 roku 240 funt�w.42 Sumuj�c (300 i 100 funt�w po�yczki, 240 od agenta, jaka� niewielka kwota za drugi nak�ad Lorda Jima), rozporz�dza� w tym roku nieco ponad 650 funtami � z czego znaczn� cz�� poch�on�y d�ugi i procenty. Czy du�o wydawa�, jak na �wczesne stosunki? I tak, i nie. W ca�ej Anglii i Walii zaledwie 400 tysi�cy ludzi zg�osi�o doch�d powy�ej 400 funt�w rocznie; powy�ej 160 zarabia�o mniej ni� milion. Doch�d na g�ow� ludno�ci wynosi� oko�o 40 funt�w rocznie; przeci�tny doch�d osoby zarabiaj�cej nieco ponad 90; zaledwie 2,5�/o pracuj�cych zarabia�o ponad 2 funty tygodniowo. Pani C. S. Peel, autorka popularnej ksi��ki O prowadzeniu domu, oblicza�a, �e funt tygodniowo wystarcza na �bardzo dobre utrzymanie� jednej osoby. S�u�ba domowa by�a tania, s�u��ca w Pent nie dostawa�a wi�cej ni� 20 funt�w rocznie.43 Statystycznie bior�c, ma�a rodzina Conrad�w nale�a�a wi�c do paru procent najlepiej sytuowanych. Jednak�e r�nice w poziomie �ycia by�y ogromne, dzi� trudne do wyobra�enia. Utrzymanie si� w ramach tego, co uchodzi�o za mieszcza�sk� przyzwoito��, kosztowa�o niepor�wnanie wi�cej ni� dom, jedzenie, nawet s�u�ba: meble i wyposa�enie wn�trz, porz�dne ubrania, przyjmowanie go�ci, ksi��ki i pisma, wyjazdy do Londynu, r�ne drobne nawet �luksusy� poch�ania�y dziesi�tki funt�w. Mo�na by�o wydawa� mniej, nawet parokrotnie mniej � ale to oznacza�oby ryzyko wypadni�cia z �lepszej sfery� i oficjalne przyznanie si� do ub�stwa. Zwr�ci�oby to w kr�gach kulturalnych uwag�, napi�tnowa�o stygmatem n�dzy. Conrad, i tak niepewny swego miejsca w spo�ecze�stwie angielskim, ba� si� takiego obrotu sprawy rozpaczliwie. Dba�o�� o pozory, wzmagana tradycyjnie polsk� 40 Do Pinkera, 7 VI 1901, Berg. 41 Do Forda, 11 VII, 19 VII i czwartek [25 VII 1901], Yale. Mizener, s. 64�65, relacjonuje przebieg sprawy m.in. na podstawie nie znanych mi list�w Roberta Garnetta do Conrada. Najwidoczniej polisa by�a 500-funtow� bli�niaczk� tej, kt�ra pos�u�y�a w podobnym celu w grudniu ub. roku. Otrzymane od Forda pieni�dze przeznaczone by�y w po�owie na sp�acenie pierwszej raty zaci�gni�tej w�wczas po�yczki i pokrycie sk�adki za polis� (do Forda, 11 VII 1901). 42 .Do Pinkera, 7 XI 1901, Berg. By�o to: Tajfun � 100 funt�w, Falk � 60, Amy Foster � 40 i udzia� Conrada w Serapphinie � 40. 43 Marghanita Laski, Domestic Life, w tomie Edwardian England 1901�1914, ed. S. Nowell-Smith, London 1964, s. 142, 166; A. L. Bowley, Wages and Income in the U. K. since 1860, Cambridge 1937, s. 42; E. H. Phelps Brown, Margaret H. Browne, A Century of Pay, London 1968, appendix 3. Dane statystyczne dotycz� lat 1900 i 1901. 14 sk�onno�ci� do �zastaw si�, a postaw si�, oraz marynarsko-artystyczna nieumiej�tno�� liczenia si� z pieni�dzmi popycha�y go stale na skraj zupe�nego bankructwa. Ostatnie miesi�ce 1901 roku zaj�a praca nad przer�bk� i uzupe�nianiem Seraphiny. Doko�czy� cz�� III44 i, kontynuuj�c opowie�� o przygodach Kempa, dopisa� najbardziej malownicz� i dramatyczn� cz�� IV. Ford przerobi� parti� ko�cow�.45 Pisa� do Elsie: �Posuwamy si� naprz�d. [...] Conrad u�mierci� ju� Don Rodriga, a ja w�a�nie przekazuj� Kempa Admira�owi. C. by� tak widocznie przygn�biony my�l� o moim odje�dzie, a raczej tak ucieszony my�l� o pozostaniu, �e powiedzia�em sobie, �e skoro nie musz� jecha� do Londynu � zostan� [w Pent].� 46 Conrad rozpocz�� r�wnie� nowel� Jutro, do kt�rej Ford podsun�� mu pomys�.47 W nastroju bywa� zmiennym. 15 listopada Olive Garnett, siostra Edwarda, odwiedzi�a Pent razem z Elsie Hueffer. �Conrad m�wi� o swojej pracy z wielkim przygn�bieniem, powiedzia�, �e cz�sto my�li o powrocie na morze [...] ale ma podagr� w nodze i zaci�gn�� si� nie by�oby honorowo. Potem sta� si� ra�niejszy. Zjedli�my wsp�lnie obiad [...] Conrad, powiedzia�a Elsie, by� bardzo go�cinny i prosty, w dobrym humorze. Powiedzia�, �e�my go rozrusza�y.�48 Ju� w�wczas wi�c przedstawia� niemo�no�� dostania odpowiedniej posady jako w�asn� rezygnacj� z pracy na statkach. M�ody Ernest Dawson, kt�ry pozna� go w domu Wellsa, odni�s� wra�enie, �e Conrad �w owym czasie przypomina� panuj�cego de iure, pewnego swoich praw, kt�ry jednak nie przedstawi� jeszcze �wiatu roszcze� do tronu; by� dumny do granic arogancji�. Dystans �wier�wiecza (Dawson spisa� swoje wspomnienia w roku 1928) wp�yn�� na uproszczenie interpretacji i przes�oni�cie istoty rzeczy pozorami. Przejawy dumy by�y u Conrada zapewne w r�wnym stopniu wyrazem poczucia w�asnej warto�ci, co samoobron� przed ci�g�ymi rozterkami wewn�trznymi i �wiadomo�ci�, jak niepewna jest jego pozycja spo�eczna i materialna. Przekonamy si� niejednokrotnie, �e jego wybuchy prawie arogancji mia�y zawsze podk�ad defensywny: czu� swoj� potr�jn� s�abo�� artysty bez powodzenia, cz�owieka cierpi�cego na depresj�, cudzoziemca. Dawson wspomina pierwsze spotkanie: �W niedziel� po obiedzie Conrad przyjecha� dwuk�k�. Dzie� by� zimny i Conrad mia� na sobie spiczast� czapk� marynarskiego kroju, co w po��czeniu z kurtk� i spodniami z grubego niebieskiego sukna nadawa�o mu co� z wygl�du pilota. Niezale�nie od szczeg��w ubioru rozpoznawa�o si� w nim szybko �eglarza i r�wnie szybko sahiba. Mierzy� cal lub dwa poni�ej �redniego wzrostu, ale nigdy nie wygl�da� na ma�ego: prostok�tne, szerokie i podniesione ramiona razem z kr�tk� szyj� sprawia�y wra�enie zwi�z�ej mocy. Twarz mia� bladaw�, sk�r� posiekan� wiatrami i pofa�dowan� doko�a du�ych, ciemnych oczu na skutek d�ugotrwa�ego wpatrywania si� w ciemno�� albo w blask 44 Do Pinkera, 7 XI 1901, Berg. 45 Zmieniona numeracja cz�ci Seraphiny sprawi�a k�opot biografom (por. Baines, s. 270; Mizener, s. 72). Ot� jeszcze w lecie 1901 powie�� sk�ada�a si� z czterech cz�ci, ale ko�czy�a, jak i obecnie, procesem Kempa. Conrad, kontynuuj�c pisanie cz�ci III, rozwin�� j� w nast�pn�, kt�ra sta�a si� czwart�, cz�� za� ko�cowa, pisana przez Forda, pi�t�. 46 Mizener, s. 72�73. 47 Baines, s. 269. 48 Cyt. wg. Thomas C. Moser, From Olive Garnet�s Diary: Impressions of Ford Madox Ford and His Friends, 1890�1906, �Texas Studies in Literature and Language�, 1974, nr 3, s. 524�525. 15 os�onecznionego morza. W�osy i ostro przystrzy�ona broda by�y spr�yste i prawie czarne. Nosi� monokl, kt�rego rzadko u�ywa�; kiedy go wciska� w oko, efekt by� troch� dziwaczny. Pali� niemal bez przerwy, zawsze papierosy; w owym czasie sam je sobie skr�ca�. [...] Maniery mia� wykwintne. S�owo to jest tutaj u�yte bez jakiejkolwiek sugestii sztywno�ci czy formalno�ci. [...] wsz�dzie zdawa� si� wnosi� wiew wielkiego �wiata [...] ci z jego czytelnik�w, kt�rzy go s�yszeli, zdumiewali si� zawsze, bo nie potrafi� wypowiedzie� dwu s��w po angielsku nie zdradzaj�c, i� nie jest to jego j�zyk ojczysty. A by�y s�owa, kt�rych nauczenia si� jak gdyby odmawia�.�49 Bo�e Narodzenie, ostatni tydzie� roku 1901 i pierwszy 1902 sp�dzili Conradostwo z Borysem w Winchelsea u Ford�w. Niestety, jeszcze 17 grudnia, podczas przyj�cia urodzinowego, spotka� Forda przykry wypadek; utkwi�a mu w gardle ko�� kurcz�cia.50 Conrad, znowu zdenerwowany brakiem pieni�dzy, u�ala� si� Meldrumowi: �Seraphina wydaje si� wisie� nade mn� jak kl�twa. Ci�gle si� co� z�ego dzieje z t� opowie�ci�. [...] Teraz to ju� utw�r zadowalaj�cy, ale jeszcze nie uporz�dkowany na nowo i nie dostosowany w ca�o�ci do zmian w akcji i charakterystyce bohater�w, kt�re wprowadzi�em. Hueffer mia� to wszystko zrobi� � zamiast tego pr�buje po�kn�� kurz� ko��, prawie si� zad�awia, okropnie wytr�cony z r�wnowagi, niezdolny do pracy, i tak dalej. O ma�o si� nie pop�aka�em. [...] Ubieg�y rok by� dla mnie katastrofalny. Straci�em go � nie przepr�nowa�em � d�ubi�c przy tym i owym, troch� przy Ocaleniu, wi�cej przy tej nieszcz�snej Seraphinie, ko�cz�c tylko trzy nowele (50 000 s��w), z d w i e m a zacz�tymi w szufladzie, bez zysku ani przyjemno�ci dla kogokolwiek. [...] Skoro tylko b�d� m�g�, zaczn� nareszcie pracowa� dla �Maga�. Mam pomys� napisania czego� autobiograficznego o statkach, kapitanach i jednej czy dwu przygodach. [...] Og�lnie bior�c w stylu M�odo�ci... A w zwi�zku z tym, czy s�dzi Pan, �e p. Blackwood wyp�aci�by mi 50 funt�w zaliczki, gdybym wys�a� powiedzmy 5000 s��w.� 51 Mamy tu pierwsz� wzmiank� o Zwierciadle morza, kt�rego projekt rozwin�� si� jednak w innym, nienowelistycznym kierunku. Drugie wspomniane opowiadanie nigdy nie zosta�o napisane; wymienia jego tre�� w li�cie do Pinkera: �To drugie to historia zderzenia barek na Tamizie i wynik�ego st�d procesu s�dowego. Raczej zabawna afera, kt�ra zdarzy�a si� niedawno.� Ten sam styczniowy list zawiera rozpaczliwy apel o pomoc w postaci 40 funt�w kolejnej zaliczki na Seraphin�. Znowu � i nie po raz pierwszy � si�gn�� Conrad po ostateczny argument-gro�b�: �Doprawdy wszystkie te niepokoje doprowadzaj� mnie na skraj ob��kania � ale najlepszym wyj�ciem by�aby �mier�. Doprawdy, gdyby nie �ona i dziecko � nie wiem. S� te� pilne rachunki. Psiakrew. I przy tym wszystkim moje zdrowie cielesne jest doskona�e. To tylko m�zg jest zu�yty.� 52 Pinker odm�wi� jednak pieni�dzy, przesy�aj�c zamiast nich 49 E. Dawson, Some Recollections of Joseph Conrad, �The Fortnightly Review�, l VIII 1928, s. 204�208, Data spotkania: po wydaniu Lorda Jima i uko�czeniu budowy domu Wellsa, Spade House w Sandgate, w grudniu 1900. 50 Mizener, s. 73. 51 Do Meldruma, 7 I 1902, Blackburn, s. 137�139. Blackwood zaliczki nie wyp�aci�, przypomnia� natomiast Conradowi uprzejmie o nie sp�aconej po�yczce 50 funt�w, zaci�gni�tej jeszcze w grudniu 1900 Blackburn, s. 142. 52 Do Pinkera, 6 I 1902, Berg. 16 reprymend�, w kt�rej wspomnia� o �niepowodzeniu� Conrada. Wywo�a�o to wielkie wzburzenie pisarza i olbrzymi, gniewno-apologetyczno-obra�ony list. �Cho�by Pan by� tak bogaty jak Krezus, i tak wszechw�adny jak wszyscy redaktorzy razem wzi�ci, nie zni�s�bym takiego tonu bez najostrzejszego protestu. I niech mi Pan nie pisze o niepowodzeniu, poniewa� Pan i ja uwa�amy za niepowodzenie zupe�nie inne rzeczy.� 53 Dopiero telegraficzna interwencja Wellsa, kt�ry odwiedzi� Conrada i obejrza� r�kopisy Seraphiny i Jutra, sk�oni�a Pinkera do ust�pienia. Kryzys zosta� jednak za�egnany tylko chwilowo. Przy ko�cu lutego Conrad zaproponowa� Pinkerowi odkupienie jego polisy ubezpieczeniowej na �ycie; mia� j� nast�pnie sp�aca� swoimi utworami. Agent zgodzi� si� i przes�a� ��dan� sum�, kt�rej wysoko�ci nie znamy; musia�o to by� par�set funt�w.54 I to nie starczy�o na d�ugo. Conrad sp�aca� zapewne jakie� dawniejsze zobowi�zania, bo w lecie znowu znalaz� si� bez grosza. 16 lutego sko�czy� Jutro i natychmiast wys�a� r�kopis Pinkerowi. Przedstawi� nowel� jako �Conrada przystosowanego do potrzeb czasopisma�. Jeszcze przedtem, 28 stycznia, zapewnia� Blackwooda, �e jest ju� got�w przyst�pi� do uzupe�nienia tomu M�odo�� � ale praca nad Seraphin�, kt�rej tytu� zmienili w ci�gu lutego na Romance, Przygod�, trwa�a nadal.55 Na zmian� przyje�d�ali: Ford do Pent, a Conrad do Winchelsea. Sko�czyli � tak im si� przynajmniej wydawa�o � 10 marca u Forda. �Seraphina zako�czona i znika z domu, kt�ry nawiedza�a przez ca�y ostatni rok. Naprawd� mam nadziej�, �e przypadnie do smaku ulicy � chyba �e si� w to diabe� wmiesza�.�56 Jak si� okaza�o, diabe� nie zaniedba� tej sprawy. Ju� starania Pinkera, aby og�osi� powie�� w jakim� czasopi�mie, pozosta�y bezskuteczne. Conrad tymczasem, mimo atak�w przygn�bienia (�Nie nadaj� si� do �ycia na tym �wiecie.�), do kt�rych przyczyni�o si� by� mo�e i odrzucenie Falka przez Blackwooda (�Co z�ego z tym cholernym kawa�kiem? Zdaj� si� go traktowa� jak zaraz�.�57), zabra� si� energicznie do pracy nad w�asnymi utworami. Pierwszym by�o U kresu si�, przeznaczone dla Blackwooda i opatrzone pocz�tkowo przera�liwym tytu�em Koniec pie�ni, zasugerowanym przez Forda. Najwcze�niejsza o nim wzmianka ma dat� 17 marca.58 Dzie� przedtem wspomnia� Pinkerowi, �e tylko �przykry atak� � widocznie podagry � zapobieg� wys�aniu kawa�ka... Nostroma, kt�ry, jak zapewnia�, b�dzie �pierwszorz�dn� opowie�ci��. Ju� wi�c w�wczas snu� plany tego dzie�a, ale poniewa� potem milcza� na jego temat przez dziewi�� miesi�cy � wzmianka by�a chyba motywowana ch�ci� pokrzepienia na duchu zar�wno agenta, jak i siebie samego. Zreszt� 17 marca 53 Do Pinkera, 8 I 1902, Berg. (Znaczn� cz�� listu przytacza F. R. Karl, Conrad and Pinker, w tomie Joseph Conrad: a Commemoration, ed. N. Sherry, London 1976, s. 159�160.) Baines, s. 268. 54 Do Pinkera, 25 II i [22 III] (z myln� dat� 23 III) 1902, Berg. Transakcja z Pinkerem umo�liwi�a Conradowi zwolnienie Galsworthy'ego z obowi�zku op�acania za niego po�owy rocznej sk�adki ubezpieczeniowej, do Galsworthy'ego, 10 III 1902, Birmingham. 55 Do Pinkera, 16 II 1902, Berg; Do Blackwooda, 28 I 1902, Blackburn, s. 140 (w tym�e li�cie propozycja og�oszenia w odcinkach Falka); do Pinkera, 25 II 1902, Berg. 56 Do Galsworthy'ego, 10 III 1902, Birmingham. Jak �wiadcz� jego listy z tego� dnia do Bennetta (LL, I, s. 302�303) i z 16 III do Pinkera (Berg), bawi� w�wczas w Winchelsea. 57 Do Pinkera, 23 III 1902, Berg; do Forda, niedziela [9 III 1902], Yale. 58 Do Elsie Hueffer, poniedzia�ek, [17] III 1902, Yale. Ju� 10 IV podawa� tytu� w obecnym brzmieniu, do Davraya, LF, s. 48. 17 zapowiada�, �e nast�pnym utworem b�dzie... Ocalenie.59 W wishful thinking, czyli �chciejstwie�, ma�o kto m�g� si� z Conradem r�wna�. Nie by�o ono przejawem zadufania, ale odwrotnie, braku trwa�ej wiary we w�asne si�y. Tylko p�artem pisa� do Forda: �na podstawie w�asnego do�wiadczenia �ywi� zakorzenion� nieufno�� wobec naszej pracy � Twojej i mojej � kt�rej patronuje Diabe�. Bo zaiste, gdyby nie omamienie przez z�o�liwego czarta, kt�ry cz�owiek by si� jej podj��? Jaka� istota by�aby na tyle szalona, by podj�� si� zadania tw�rcy? To jest rzecz bezprawna. Une chose n�faste, nios�ca w sobie w�asn� kar� znoju, nieustannych w�tpliwo�ci i u�udy.� 60 Wsp�praca z Fordem, na kt�r� czasami narzeka� i od kt�rej si� nieraz wymigiwa�, pomaga�a zwalcza� poczucie osamotnienia w �zadaniu� i �karze�. �Te przerwane zwi�zki musz� zosta� znowu podj�te. Przyczyn� mojej choroby jest, jak zwykle, zgryzota z powodu tekstu, kt�ry si� nie daje napisa�. Brakuje mi wsp�pracy w spos�b zupe�nie humorystyczny. Mam nadziej�, �e nie masz zamiaru ca�kiem mnie porzuci�. [...] Nie wiem, co to jest, ale wydaje mi si�, �e z ko�cem Seraphiny i �wiat si� sko�czy�.� 61 Jakim podtrzymaniem na duchu bywa�a ta wsp�lnota, �wiadczy tak�e sm�tny list do Garnetta z 10 czerwca. �Straci�em teraz ca�� wiar� w siebie, ca�e poczucie stylu, ca�e przekonanie, �e potrafi� opowiedzie� najprostszy fakt prostym sposobem [...] usi�uj� teraz pisa� co� nazwanego U kresu si� � nieudolny tytu� dla rozdzieraj�cych serce bredni. [...] uka�� si� [...] cztery opowie�ci, z kt�rych Tajfun jest pierwsz� i najlepsz�. Wstydz� si� ich wszystkich; nie wierz� ani w ich popularno��, ani warto��. Dziwne, ale to m�j udzia� w Przygodzie [...] nape�nia mnie najmniejszym przera�eniem.� 62 Przy takim nastawieniu nie�atwo broni� w�asnego dorobku. Kiedy jednak William Blackwood wytkn�� Conradowi w rozmowie, �e, jak dotychczas, przyni�s� wydawnictwu straty � pisarz wyst�pi� z obszern� apologi�. �Przyznaj�, �e po rozstaniu z Panem pozostawa�em przez pewien czas pod wra�eniem, �e nie jestem nic wart; spiesz� jednak Pana upewni�, �e nigdy nie �ywi�em z�udze� na temat w�asnej warto�ci. [...] Nie przecz� jednak, �e pracuj�c niespokojny o jutro, pod naciskiem niepewnej przysz�o�ci � czu�em si� czasem pocieszony, wzmocniony i podniesiony na duchu widokiem uko�czonej strony. [...] Poza tym mam �wiadomo��, �e w b�lach i wysi�ku, z ca�kowit� trze�wo�ci� ducha d��y�em do spokojnego uj�cia okre�lonego idea�u. [...] Odrzuci�em my�li o bezwarto�ciowo�ci i powiem Drogiemu Panu, na jakich zasadniczo podstawach. Rzecz ma si� tak: je�eli przyjmiemy, �e mam talent (kt�ry przypada do gustu tak bardzo r�nym osobowo�ciom, jak W. H. Henley i Bernard Shaw, H. G. Wells i profesor Yrg� Hirn z fi�skiego uniwersytetu � i malarzowi Maurice Greiffenhagenowi, i kapitanowi parowca w Zatoce Perskiej, kt�ry napisa� do gazet o moim Tajfunie, i red. P[all] M[all] M(agazine], i czaruj�cej starszej damie z Winchesteru), je�eli wi�c mam talent, to gruntowne i sta�e niepowodzenia mog�yby wyp�ywa� jedynie z przyrodzonej bezwarto�ciowo�ci charakteru. Charakter m�j za� jest ukszta�towany: wypr�bowany zosta� przez do�wiadczenia... 59 Do Pinkera, 16 i 17 III 1902, Berg. 60 Do Forda, �roda [24 IV 1902], Yale. 61 Do Forda, 15 IV 1902, Yale. 62 Do Garnetta, 10 VI 1902, Garnett, s. 183�184. 18 Marginesowa uwaga [...] �e opowiadanie [U kresu si�] nie jest jeszcze w�a�ciwie zacz�te, jest w pewnej mierze s�uszna, ale � z og�lniejszego punktu widzenia � nie na temat. Staram si� bowiem napisa� je, jak tylko mog� najlepiej (pierwszy obowi�zek), i w �wietle ko�cowego wydarzenia opowiadanie wraz z ca�ym bogactwem szczeg��w opisowych uzyska r�wnowag� � nabierze warto�ci i sensu. Na tym polega moja metoda oparta na �wiadomym przekonaniu. Nigdy od niej nie odst�pi�em. Mam nadziej�, �e �askawy Pan sam to po�wiadczy, a dla przyk�adu przytocz� Karaina, Lorda Jima (gdzie w pe�ni rozwin��em moj� metod�), ostatnie s