10015
Szczegóły |
Tytuł |
10015 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10015 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10015 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10015 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Zbigniew Herbert
Kr�l mr�wek
Dok�d p�ynie Dionizos przez morze czerwone jak wino
ku jakim wyspom w�druje pod �aglem winoro�li
�pi i nic nie wie wi�c my tak�e nie wiemy
dok�d p�ynie z pr�dami bukowa ��d� lotna
H. E. O.
Kasi
- Czy to konieczne? - pyta Eurydyka.
Hermes u�miecha si� i milczy. Id�. A ciemno�� rozst�puje si� przed nimi i zaraz na powr�t zamyka. Tak krocz� przez niezliczone bramy.
- Czy to naprawd� konieczne? - pyta Eurydyka. - Orfeusz jest stary - m�wi - wi�c nied�ugo b�d� z nim �y�a. Zapomnia�am zupe�nie z jakich zi� robi si� napar, kt�ry leczy jego obola�e od �piewu gard�o. Co znaczy wstawanie o �wicie, i czego chce m�czyzna, kiedy dotyka mego brzucha.
- Wszystko sobie przypomnisz - m�wi �agodnie i bez przekonania Hermes.
- To �adnie, �e mnie pocieszasz - m�wi Eurydyka.
Droga wiedzie pod g�r�. Nie jest to droga, ale pos�uszne rozst�powanie si� ska�. Krzemienie pachn� jak zasuszone b�yskawice, a ma�e kamyki pod nogami na �mier� zapomnia�y o morzu.
- Czy on nas widzi? - pyta z niepokojem Eurydyka. Hermes zaprzecza ruchem g�owy.
- Ale ja widz� jego plecy. Zawsze, to znaczy za �ycia, wzrusza�y mnie plecy m�czyzny. S� bezbronne. Ale teraz ju� tego nie czuj�. Czu�o��? Co to jest czu�o��?
- To rado�� dotyku. Rodzaj ni�szej ekstazy - odpowiada Hermes.
- Nie mam ju� �ywych palc�w - skar�y si� Eurydyka. -Nie potrafi�abym nawlec ig�y ani wyj�� py�ku z oczu ukochanego.
Jeszcze jeden zakr�t i zaczyna si� stok. Ciemno�� jakby uko�na, pochylona nad inn�, jeszcze g��bsz� ciemno�ci�.
- Eurydyko - cicho m�wi Hermes - zdradz� ci tajemnic� losu. Orfeusz zginie wkr�tce w podejrzanych okoliczno�ciach. Wtedy b�dziesz wolna. We�miesz sobie za m�a zdrowego osi�ka o ramionach jak konary d�bu, m�odzie�ca bez polotu, ale na tyle m�drego, �e nie pragnie rzeczy nieosi�galnych. Nie masz poj�cia, jakie to b�dzie krzepi�ce po �yciu z utalentowanym mazgajeni.
- S�dz� - m�wi szybko Eurydyka - �e moi rodacy pr�dzej mnie ukamienuj�, ni� pozwol� na drugie zam��p�j�cie. B�d� dla nich reklam� wierno�ci i poezji, czym� w rodzaju wdowy narodowej. Posadz� mnie na skale, abym plot�a natchnione wyrocznie, albo zamkn� w �wi�tyni, co na jedno wychodzi. A potem umr� po raz drugi. Jak si� umiera po raz drugi? Mam nadziej�, �e nie jest to takie bolesne i uci��liwe jak za pierwszym razem.
To wszystko s�yszy Orfeusz przez ulewn� ciemno��. Po raz pierwszy podziwia m�dro�� Eurydyki. Czy naprawd� trzeba umrze�, aby sta� si� doros��?
Otwiera si� przed nim pejza� w bazalcie, dostojny jak spalony las, nieporuszony jak oko wulkanu, wn�trze g�stej materii, spalony do nico�ci b��kit nocy.
Opiewa�em �wity koronacje s�o�ca
podr� kolor�w od ranka do wieczoru
a zapomnia�em o tobie
wiekuista nocy
Orfeusz odwraca si� nagle ku cieniom Eurydyki i Hermesa, i krzyczy w uniesieniu jedno s�owo: - Znalaz�em!
Cienie znikaj�. Orfeusz wychodzi na �wiat�o dnia. Rozpiera go radosna duma, �e dozna� objawienia i odkry� nowy rodzaj literatury, zwany odt�d liryk� zadumy i mroku.
ANTAJOS
Antajos by� synem Posejdona i Gai. Ma��e�stwa, �agodnie m�wi�c, nieharmonijnego. Czeg� innego mo�na oczekiwa� od zajadle zwalczaj�cych si� �ywio��w morza i ziemi. Jest tedy wi�cej ni� prawdopodobne, �e Antajos by� dzieckiem - jak�e trudno wyobrazi� sobie dzieci�stwo olbrzyma - opuszczonym i zaniedbanym. Dzikie k��tnie rodzic�w wywar�y zapewne ujemny wp�yw na kszta�towanie si� jego charakteru.
Wszystkie �r�d�a zgodne s�, �e Antajos wyr�s� na nieokrzesanego gwa�townika o ponadludzkiej sile. Jego zasoby intelektualne by�y skromne, cia�o za� wybuja�e. I chocia� nie ucz�szcza� do �adnych szk�, wyci�gn�� z tej dysproporcji wniosek logicznie poprawny, a mianowicie zosta� sportowcem.
Pr�ba umieszczenia Antajosa na mapie �wiata natrafia na pewne trudno�ci. W starych mitach ojczyzn� jego by�a Libia - tam w�a�nie spotka� si� z Heraklesem - ale potem, pod wp�ywem greckiej kolonizacji p�nocnych wybrze�y Afryki, ta bajeczna posta� spychana by�a coraz bardziej na zach�d, a� do Mauretanii, to znaczy do kraju, z kt�rego kupcy puniccy wyparli Grek�w. Kolonizatorzy nie s� tw�rcami mit�w. Pracuj� jednak niezmordowanie nad ich geografi�. Umieszczaj� po prostu potwory na terenach okupowanych przez konkurent�w. Ten proceder przetrwa� chwalebnie do naszych dni.
O samym Antajosie wiemy niewiele poza tym, �e �ywi� si� mi�sem lw�w zabijanych go�ymi r�kami, poniewa� gardzi� nowoczesn� cywilizacj� - maczug�, dzid�, zapadni� wykopan� w ziemi. Ulubionym jego zaj�ciem by�o wyzywanie napotykanych w�drowc�w na zapasy. I zmagania te nieuchronnie ko�czy�y si� �mierci� zmuszanych do walki przeciwnik�w.
Taki tryb �ycia nie mo�e budzi� naszej sympatii i aprobaty. Ale oto - rzecz niezwyk�a - poeta, znakomity poeta Pindar, pospieszy� na odsiecz Antajosowi, broni�c go przed zarzutem, �e by� on tylko pospolitym morderc�, czy odra�aj�cym ludob�jc�. W jednej ze swych istmijskich �d stara si� doszuka� sensu jego przest�pczej dzia�alno�ci, a przynajmniej uczyni� j� zrozumia��.
Okolica, w kt�rej �y� Antajos, by�a uboga w kamie�. Tylko wiatr wznosi� czasem u�udne monumenty z piasku, a na suchym horyzoncie ukazywa�y si� niekiedy urojone miasta z marmuru.
Pindar ucz�owieczy� Antajosa, przypisa� mu godn� pochwa�y zalet� synowskiej mi�o�ci. M�wi, �e marzy� on, aby wznie�� �wi�tyni� ku czci swego ojca. Jedynym trwa�ym materia�em, jakim rozporz�dza�, by�y doczesne szcz�tki jego niefortunnych przeciwnik�w. Nie pozostawa�o nic innego, jak wykorzysta� ten budulec. Owa idea, sama w sobie do�� makabryczna, nie jest przecie� a� tak bardzo odleg�a od estetyki baroku.
Antajos kolekcjonowa� tedy ko�ci zabitych, jak dobry budowniczy z mi�o�ci� kolekcjonuje kamienie, ceg�� i drewno. Dba� o to, aby zabezpieczone by�y z dala od s�o�ca, wszystko-�ernego piasku i wilgoci.
Raz po raz zmienia� projekt budowli. Chcia�, aby mauzoleum wznoszone ku czci rodzic�w mia�o idealne proporcje ludzkiego cia�a.
Jego apsydy by�y z �eber, u�ywa� tak�e �eber jako sklepienia �wi�tyni. Ze sklepienia zwisa�y paciorkowate kostki nadgarstka, tworz�c z�udzenie lamp i paj�k�w.
Ko�ci kr�gos�upa by�y kolumnami. Wi�za� je po kilka, aby zapewni� gmachowi konieczn� wytrzyma�o��.
Co roku, w porze deszcz�w i wichr�w, �wi�tynia wali�a si� i ca�y trud budowniczego przypomina� teraz opuszczone obozowisko hien.
Bez�adne ko�ci le�a�y na piasku. By� to jakby szyderczy �art bog�w, kt�rzy t�pi� wywy�szenie.
I co roku Antajos zaczyna� od nowa, z r�wnym uporem, pietyzmem i beznadziejn� mi�o�ci�.
Antajos, widziany z daleka i o�wietlony z g�ry, przypomina� wolno sun�cy przez bezdro�a g�az. Jego ch�d przypomina� spos�b poruszania si� zmanierowanych aktor�w westernu. W przypadku olbrzyma nie by�a to wcale maniera, ale twarda konieczno��. Ca�� swoj� energi�, wszystkie swoje si�y, czerpa� z ziemi, z fizycznego kontaktu ze ska��, glin�, prochem nawet.
Gdyby nie to, �e by� dzieckiem bog�w, a tego nikt nie o�miela� si� kwestionowa�, mo�na by s�dzi�, �e przyroda potraktowa�a go po macoszemu i przez roztargnienie odm�wi�a mu okre�lonego miejsca w porz�dku gatunk�w. Kto wie, czy forma drzewa, cedru na przyk�ad, nie by�aby najbardziej stosown� form� dla jego istoty. Ale Antajos by� tworem naziemnym, wyzbytym korzeni, napi�tnowanym strachem przed osaczaj�cymi go ze wszystkich stron otch�aniami powietrza. Ptaki i zawieszone w g�rze gwiazdy napawa�y go odraz�, ka�dy skok przyprawia� o zawr�t g�owy i omdlenie.
Kiedy s�o�ce chyli�o si� ku zachodowi - noce na pustyni zapadaj� szybko: szara b�yskawica zmierzchu, a potem ju� ciemno�� - Antajos, kt�ry nie mia� ani domu, ani nawet sta�ego miejsca postoju, budowa� sw�j schron, g��boki podziemny korytarz, tak w�ski, �e m�g� tylko pomie�ci� jego le��ce cia�o. Wciska� si� w ten mroczny wilgotny azyl jak wielki robak i zapada� w sen, b�ogi i po�ywny.
Owe nocne praktyki Antajosa mo�na t�umaczy� symbolicznie - jako powr�t do �ona matki lub nostalgiczn� w�dr�wk� do �r�de�. Ale po co mno�y� ukryte znaczenia, skoro wszystko da si� wyja�ni� w spos�b prosty, a mianowicie - cyklami wegetacji.
Ka�dy, kto by� na pustyni, zauwa�y� na pewno toczone wiatrem wi�zki ga��zek i li�ci, zupe�nie - z pozoru - obumar�e. Na pierwszy rzut oka - �miecie stworzenia, okruchy ze sto�u matki natury. Ale gdy tylko spadn� pierwsze deszcze, nast�puje nag�a metamorfoza, i to, co zdawa�o si� by� na zawsze odtr�cone od �ycia, zapuszcza korzenie, kwitnie, pachnie osza�amiaj�co, wydaje owoce - s�owem - �yje rozrzutnie, mocno i wspaniale.
Istniej� powody, aby s�dzi�, �e spotkanie Antajosa z Heraklesem by�o przypadkowe, nie zaplanowane w kalendarzu herosa, ot, jeden z jego go�cinnych wyst�p�w. Dlatego nie zosta�o zapisane na spi�owej tablicy g��wnych prac bohatera. Wszystkie �r�d�a s� zgodne co do wynik�w zapas�w, natomiast ich przebieg relacjonowany by� r�nie.
Diodorus Siculus opisuje pojedynek jako mecz zapa�niczy, po��czony z zak�adem, polegaj�cym na tym, �e pokonany musi zgin�� (nie m�wi jednak, czy w�asnor�cznie, czy te� ma zosta� przez zwyci�zc� zg�adzony). Jest to wersja wulgarnie p�aska, przywodz�ca na my�l regu�y walki gladiator�w lub, co gorsza, zasady rosyjskiej ruletki.
Inne przekazy, r�wnie� ma�o buduj�ce, m�wi�, �e Herakles zas�oni� w�asnym cia�em wej�cie do podziemnego azylu Antajosa, co w j�zyku p�niejszych strateg�w okre�la si� terminem �wzi�� miasto g�odem".
W istocie by� to pojedynek otwarty, m�ski, mano al mano, i morderczy.
Antajosa ucz�owieczali nie tylko Pindar, ale tak�e sam Platon, kt�ry przypisa� mu zasoby inteligencji zawodowej, w szczeg�lno�ci wynalazek pewnych chwyt�w zapa�niczych. Tak wi�c poezja, czas i filozofia pracowa�y nad tym, aby walce nada� cechy prawdziwego agonu, w kt�rym przeciwnicy mieli szans� statystycznie r�wne.
Herakles poj�� od razu, �e stacza walk� bez precedensu. Zar�wno bitwy, jak i zawody si�aczy, polegaj� na tym, �e usi�uje si� pozbawi� wroga pozycji wyprostowanej, zredukowa� go do le��cego obiektu. Tymczasem Antajos obalony na ziemi� podnosi� si� coraz bardziej krzepki i ochoczy, krzykliwy i agresywny.
Bohater musia� zatem porzuci� normaln� taktyk�, co wi�cej, pokona� g��boko zakorzenione w nas wszystkich poj�cie tego, co nazywamy g�r� i do�em, wywy�szeniem tryumfatora a rzuceniem w py� kl�ski. Bowiem ka�de uniesienie w g�r� oznacza�o dla Antajosa �mier�.
Literackie przekazy na temat spotkania s� sk�pe, dlatego trudno odtworzy� dok�adnie jego przebieg. Mozaiki, rze�by, malarstwo - z samej swej natury utrwalaj� moment, a nie tok wydarze�.
My�l�, �e tre�� pojedynku, jego surowy ekstrakt, najlepiej odda� renesansowy malarz Antonio Pollaiuolo. Obraz jest ma�y, miniatura prawie, kt�r� mo�na zas�oni� d�oni�, ale o takiej nagromadzonej energii, �e przerasta si�� wyrazu s��nie wielu przegadanych fresk�w.
Pollaiuolo nie uleg� pokusie przedstawienia Antajosa jako olbrzyma. Regu�y humanizmu zabrania�y takich ekspresjonistycznych wybryk�w - wi�c obaj przeciwnicy maj� proporcje ludzkie. Brak im tak�e klasycznej urody; s� raczej dobran� par� podobnych do siebie, barczystych, d�ugow�osych dzikus�w. To bardzo trafna intuicja. Pojedynek by� bowiem w istocie brutalny, a fina� naturalistyczny, pospolity, bez �ladu szlachetnej prostoty i cichej wielko�ci.
R�ce Heraklesa zaciskaj� si� jak �elazne obr�cze wok� bioder przeciwnika. Oderwa� go od ziemi i uni�s� na wysoko�� swoich bark�w, na podobie�stwo ch�opa na rozkraczonych nogach, kt�ry mocuje si� z workiem, aby zarzuci� go na plecy.
Antajos ju� si� nie broni. Opar� zaci�ni�te pi�ci na �okciach Heraklesa. G�ow� odrzuci� do ty�u, podci�gn�� nogi. Jego bezradna defensywa przypomina miotanie si� w sieci wielkiej ryby: wyrzut ca�ego cia�a w ty� - wyrzut do przodu - a� do zupe�nego spoczynku wahad�a.
Usta szeroko otwarte, ale chyba nie krzyczy. Astmatycy, kt�rzy z trudem zbieraj� okruszki powietrza, nie trwoni� swoich si� na ryki i przekle�stwa. Za chwil� b�dzie koniec.
Herakles zaczeka ostro�nie a� do chwili, gdy r�ce przeciwnika opadn� wzd�u� cia�a i nogi zaczn� buja� bezw�adnie jak nogi wisielca. Pos�ucha wtedy uwa�nie milcz�cego serca Antajosa. Potem zrzuci z ulg� ci�ar na ziemi�. Chwil� b�dzie nad nim sta�. Mo�e pomy�li z odrobin� melancholii, �e mitologia grecka nie zna�a s�owa zmartwychwstanie.
A jednak Antajos powraca, dobija si� do naszej pami�ci. Ju� nie tamten dziki, elementarny, ale wyzbyty gwa�tu, nostalgiczny prawie.
W G�rnym Egipcie nadano mu po�miertnie tytu� boga. Jedno z miast ochrzczono jego imieniem. Kt� by pomy�la�, �e z chtonicznego potwora przemieni si� w aposto�a cywilizacji i mieszcza�stwa.
W pobli�u maureta�skiego miasta Tingis odkryto wzniesienie, pod kt�rym le�a�y - tak powszechnie s�dzono - doczesne szcz�tki olbrzyma. By� to grobowiec, a tak�e miejsce czar�w. Wystarczy usun�� warstw� ziemi, aby sprowadzi� opady atmosferyczne. Doprawdy zadziwiaj�ca kariera - od rozb�jnika do zaklinacza deszczu.
Mo�na zaryzykowa� twierdzenie, �e sensem mitu Antajosa jest przywi�zanie - a wi�c uczucie raczej, ni� ideologia, dlatego zapewne niepodobna tego przekaza� innym. Naprawd� bardzo trudno przekona� kogokolwiek o tym, �e warto kocha� ubogi kawa�ek ziemi, ma�y jak cie� os�a, jak cie� topoli, a tak�e rozbity dom, zrujnowane miasto nad wysch�� rzek�, s�owem miejsce, gdzie nas urodzono, i kt�re nie mog�o nas ani wy�ywi�, ani uchroni�.
Dla nomad�w cywilizacji, lokator�w samolot�w odrzutowych, Antajos pozostanie na zawsze symbolem prymitywnego barbarzy�cy. Zdaj� si� ulega� z�udzeniu, �e zerwanie wi�z�w, chorobliwa ruchliwo��, s� koniecznymi warunkami post�pu. Zapominaj� przy tym, �e pogo� za s�o�cem, globalne utopie, musz� sko�czy� si� katastrof�. Ostatecznie wszystko sprowadza si� do wyboru lub przydzia�u miejsca na cmentarzu.
W cieniu roz�o�ystych ramion Antajosa znajd� mi�o�ciwe schronienie wszyscy owi dziwaczni uchod�cy, kt�rzy w bezlitosnych oczach tubylc�w przybieraj� postacie niepoj�tych odmie�c�w, a nawet potwor�w.
Uratowali tylko dwa znikome skarby - w�asn� mow� i imiona brzmi�ce w obcych uszach jak b�aze�skie dzwoneczki. Wydarto im ziemi�, zabrano wod�, w kt�rej ogl�dali twarze swojego boga i naje�d�cy.
Umieraj� teraz bezg�o�nie w rozrzedzonym powietrzu cudzej wolno�ci.
PIES INFERNALNY
Julii Hartwig i Arturowi Mi�dzyrzeckiemu
Zachowane przekazy na temat anatomii Cerbera, a tak�e jego �ycia wegetatywnego i psychicznego s� do�� liczne, ale wykazuj� niepokoj�ce rozbie�no�ci. Ambicj� niniejszej pracy jest rzucenie nowego snopu �wiat�a na to zagmatwane zagadnienie.
Wed�ug Archipoety Cerber by� po prostu psem. Dante okre�la go jako robaka. Hezjod w Teogonii cytuje Cerbera dwukrotnie, ale nie mo�e zdecydowa� si�, czy mia� on jedn�, czy pi��dziesi�t g��w. Pindar podwaja t� liczb�, a Horacy obdarza Cerbera grzyw� z w�y. Rze�biarze i malarze przedstawiaj� Cerbera najwy�ej trzyg�owego. Tragicy s� tak�e bardziej pow�ci�gliwi i zadowalaj� si� trzema g�owami. Tu nasuwa si� uwaga, �e j�zyk sk�ania do hiperboli i przesady, i kto wie, czy nie do k�amstwa, podczas gdy wypowied� w marmurze czy farbie narzuca rzeczow� prostot�.
Niejasny, wskutek z�ego o�wietlenia miejsca akcji, jest przebieg walki Heraklesa z Cerberem - stra�nikiem kr�lestwa zmar�ych. By�a to dwunasta, ostatnia i najtrudniejsza praca herosa. St�d sakralny p�mrok, jaki przystoi za�wiatom.
Jaka to by�a walka? Na podstawie wykopalisk literackich nie mo�na wyrobi� sobie jasnej opinii - wersje s� r�ne i sprzeczne z sob�. Wahaj� si� mi�dzy krwawymi zapasami, a niemal niedzieln� wycieczk� my�liwsk� po �up. Jedni m�wi�, �e to Kora da�a Heraklesowi Cerbera w podarunku, ot tak, jak rodzice daj� ch�opcom rower za dobre sprawowanie. Inni utrzymuj�, �e w�adca podziemi - Hades - kt�ry nudzi� si� �miertelnie, urz�dzi� co� w rodzaju turnieju. A zwierz� i cz�owiek zmagali si� z sob� d�ugo i bole�nie.
Pozostaje pytanie dotycz�ce charakteru Cerbera. Zdemonizowany ponad miar� spe�nia� on w Hadesie dekoracyjn� rol� szwajcara przed hotelem. Ilo�� zmar�ych, kt�rzy pragn�liby powr�ci� na ziemi�, jest znikoma. Cerber nie przepracowywa� si�. By� jak napis �Z�y pies" i �Wyj�cia nie ma". I c� to za demon, kt�rego da�o si� przekupi� plackiem miodowym. Ca�a jego gro�na funkcja polega�a - na machaniu ogonem.
Jakkolwiek by�o, faktem jest, �e �aden z przeciwnik�w nie zosta� ranny, st�d wniosek, �e nie by�a to �adna bitwa sensu stricto, ale strategiczny manewr, okr��enie przeciwnika i zmuszenie go do bezwarunkowej kapitulacji. Zapewne Herakles zastosowa� klasyczn� metod� duszenia. Ale to ju� szczeg�. Do��, �e zziajany bohater wychyn�� z �upem na powierzchni� �wiata.
A sta�o si� to... w�a�nie gdzie? Zn�w �r�d�a s� chwiejne i wymieniaj� szereg punkt�w na mapie �wiata. Problem jest akademicki. Do�wiadczenie uczy, �e w ka�dej dojrza�ej cywilizacji zej�cia do piekie� s� mnogie. Liczniejsze nawet, ni� budki z piwem i skrzynki na listy.
Cerber poszczekiwa� w piekle pot�nym basem. W Luwrze znajduje si� niema amfora, na kt�rej malarz Andokides uchwyci� sens pojedynku Heraklesa z Cerberem. Herakles przyjmuje pozycj� startuj�cego biegacza. Korpus wysuni�ty do przodu, prawa r�ka wysuni�ta w kierunku czo�a bestii, w lewej pot�ny �a�cuch. Cerber jest dwug�owy. Jedna z g��w czujna i zaczepna, ale druga pochyla si� do ziemi, jakby czeka�a na dotkni�cie cz�owieka. Taki jest pocz�tek tragedii, zwanej oswojeniem.
Jak czu� si� Cerber, ofiara zamachu? Lekki szok spowodowany walk� min�� i teraz zaczyna� si� inny, tak pot�ny, �e zagra�a� sercu psa. By� jak ryba g��binowa wyci�gni�ta na piasek.
Na podobie�stwo lawiny spad�y na niego d�wi�ki, kszta�ty i zapachy. �wiat jawi� si� mu w barwach w�ciekle intensywnych jak p��tna fowist�w: trawa by�a p�omienista, drzewa cynobrowe, wapienne ska�y fioletowoczarne, niebo zielone. Jedynie Herakles mia� tonacj� �agodn�, a jego posta� otoczona by�a konturem delikatnym i pulsuj�cym.
Trudniejszy do zniesienia by� potop pi�ciuset tysi�cy zapach�w.
Ogniste s�o�ce nad wysch�� ziemi�.
Pod d�bem na wynios�ym wzg�rzu le�eli obok siebie pies i cz�owiek.
Nie spuszczali z siebie wzroku. Nieufni raczej, ni� wrodzy.
Herakles pachnia� krwi�, sk�r� i nawa�nic�. Cerber rozk�adaj�cym si� bia�kiem. Nale�eli do dwu nie daj�cych si� pojedna� �wiat�w.
Heraklesowi przysz�o nagle na my�l, �e gdyby Cerber zechcia� go nagle opu�ci�, nie potrafi�by temu przeszkodzi�. Postanowi� przem�wi�. W takich przypadkach d�wi�k s�owa ma si�� zniewalaj�c�.
Herakles: - A teraz s�uchaj, bestio: jeste� moim je�cem. Je�li b�dziesz pr�bowa� uciec, rozwal� ci �eb, �by - poprawi� si� - zgodnie z prawem mi�dzynarodowym.
Cerber wyda� z siebie przeci�g�e warczenie.
Teraz jest noc i wielki ksi�yc.
Cerber podnosi si� na dwie �apy. Herakles si�ga po swoj� okrwawion� maczug�. I wtedy rozlega si� pie��.
Opisywanie muzyki nie ma wielkiego sensu. Pewne poj�cie o tym, czym by�a kantata Cerbera, mog� mie� tylko ci, kt�rzy w zimowe noce na �nie�nych r�wninach s�yszeli g�os wilka. Tym, kt�rych omin�� ten cud, podajemy chropaw� transkrypcj� orygina�u, nieudoln� jak reprodukcja w gazecie wobec prawdziwego Rembrandta.
Oto parafraza, kt�r� przytaczam za prac� Alexandra Schmooka Der Wolf - sein Wesen und seine Stimme (Tubingen, 1848):
Hurr hau - u- uh hau hau
U- ijaur- huuu
ho hau
Hurrrrr ho hauuuh
jaujau ho hurrr hau - uh
Potem dono�na cisza. I repetycje w r�wnych odst�pach czasu.
Heraklesa poni�s� g�os Cerbera jak pot�na fala oceanu. S�ucha�. Mia� ochot� zawy� razem z nim, ale wiedzia�, �e si� skompromituje, bo nie wydob�dzie z gard�a takiej dumy i rozpaczy. Daremnie b�dzie usi�owa� g�osem opisa� �a�cuchy ziemi, otch�anie przestworzy, niezliczone �r�d�a krwi ukryte w ciele zwierz�t, sekrety wody i pragnienie, kryj�wki �wiat�a i rozleg�ej czerni.
Droga, jak� szli do kr�la Eurysteusza, kt�ry mia� uwolni� Heraklesa od kl�twy - by�a d�uga. Cerber zaczyna� przywi�zywa� si� do Heraklesa bez �adnych z jego strony zabieg�w. Jego natura potwora uleg�a metamorfozie i sta�a si� natur� psa.
Ludzie o usposobieniu sentymentalnym mogliby w tym odkry� co� wzruszaj�cego, ale �wiadek tej przemiany, mia� temperament wyprany z uczu� i porywczy zarazem. Ros�a w nim, z trudem hamowana, w�ciek�o��, �e kiedy zadziera� g�ow� w g�r�, Cerber robi� to samo. Pies sta� si� zwierciad�em swego pana, dodajmy, �e z powodu r�nicy postury, zwierciad�em krzywym.
Ale najgorsze mia�o dopiero nast�pi�. Cerber zacz�� m�wi�. Z pocz�tku niezdarnie, �lini�c si�, wymawia� s�owa papu, lu-lu, ale z dnia na dzie� s�ownictwo jego bogaci�o si�, a sk�adnia komplikowa�a.
Herakles, zw�aszcza w nocy, zapomina�, �e w�druje z psem. Hamowa� swoje uczucia, pomny na swoj� rol� konwojenta je�ca.
Herakles: Nie podobasz mi si�, i to bardzo.
Cerber (filozoficznie): Nie ka�dy mo�e by� Heraklesem.
Herakles: Nie chodzi tu nawet o mod�, ale m�g�by� przynajmniej udawa� normalnego psa. Przypuszczam, �e nie mia�by� wielkiego powodzenia u suk.
Tu Herakles zamilk�. Poruszy� temat delikatny. Po drodze widzieli �e�skie przedstawicielki psiego gatunku, na kt�re Cerber nie zwraca� uwagi.
Cerber: Gdyby� jak ja �y� w�r�d rozk�adaj�cych si� cia�, straci�by� na wszystko apetyt.
Herakles: Dlaczego zjadasz traw�, w�chasz kwiaty a nie polujesz cho�by na zaj�ce. Do czego to podobne.
(�agodnie): A mo�e by�, Cerberze, zawy�. Pami�tasz nasz� pierwsz� noc pod d�bem. Bo�e, jak ten czas leci. Bardzo pi�knie wyjesz.
Cerber: Jak to, mam wy�? Po co mnie oswaja�e�?
Herakles: S�uchaj, kundlu. M�wi� potrafi ka�dy cymba�. Masz wy�, zrozumia�e�?
Cerber: Nie b�d� wy�.
Herakles: No to �pij.
Tak - my�la� Herakles gor�czkowo - nale�y zerwa� ten absurdalny zwi�zek. Kiedy kr�l Eurysteusz zobaczy Cerbera, przekona si�, �e jest on raczej postaci� komiczn� ni� gro�n�, i wlepi mi jeszcze jedn� prac�. Ludzie natomiast stwierdz� naocznie, �e ca�e �ycie pozagrobowe jest diab�a warte. I co stanie si� wtedy z mod� na �mier� i jej pe�n� niedopowiedze� dyskretn� obecno�ci�.
�wit. Herakles i Cerber budz� si� jednocze�nie, jakby ich sen i czuwanie zwi�zane by�y wsp�lnym w��knem.
Herakles: S�uchaj, psisko. Nie sk�ada�em ju� dawno ofiar. Przez ciebie.
Cerber: Jak to przeze mnie?
Herakles: Musz� pilnowa� ciebie.
Cerber: To bardzo �adnie z twojej strony.
Herakles: Wcale nie �adnie. Popad�em w ateizm. Zaniedbuj� religijne obowi�zki. Najwy�szy czas to nadrobi�. W�a�nie nadarza si� okazja. Widzisz t� �wi�tyni� na horyzoncie?
Cerber: S�abo widz�, tyle lat w ciemno�ciach...
Herakles: Przesta� rozczula� si� nad sob�. Ta �wi�tynia jest do�� daleko. Zajd� tam przed zachodem s�o�ca. Jutro o �wicie z�o�� ofiar�. Wr�c� o p�nocy, mo�e troch� p�niej. A ty tu waruj. Nie ruszaj si� ani o krok z miejsca, �ebym nie musia� ci� szuka�. Jasne?
Cerber: B�d� warowa�.
I tak zacz�a si� rejterada bohatera.
Bieg� przed siebie na o�lep, czasem czujnie przystawa�, nas�uchiwa� i rozgl�da� si� niespokojnie. Kluczy�, zmienia� kierunek, szed� pod wiatr, brn�� przez bagna i strumienie, �eby tylko zgubi� sw�j �lad i ten czepiaj�cy si� ka�dej trawy, ka�dego ziarnka piasku, uporczywy zapach pana uzupe�niony zapachem jego psa, co ka�dy czworon�g rozpoznaje w lot jako wo� odr�bn�, swoist�, bosk�.
No c�, ucieka si� nie tylko przed wrogiem, ale i przed ci�arem przywi�zania - wszyscy to robi�, a przynajmniej znaj� dobrze t� pokus�.
O zmierzchu Herakles wymo�ci� sobie na noc pos�anie w konarach starego wi�zu. Zasn�� jak na wie�y, poza sfer� obawy.
Rankiem dwie pary oczu �ledzi�y ka�dy ruch przebudzonego.
Dalsz� w�dr�wk�, ale czy mo�na nazwa� w�dr�wk� zajad�� gonitw� do celu, a� do granic wytrzyma�o�ci ludzkiego i psiego serca - odbywali skracaj�c noclegi i popasy.
Herakles nudzi� si� i postanowi� da� Cerberowi kilka lekcji z historii naturalnej, uwzgl�dniaj�c najnowsze odkrycia naukowe.
Zwolennik metody opisowej, zanurzy� r�k� w traw� jak w zielon� wod�.
- Widzi kawaler, oto ��kowe Trifolium pratense - popularnie zwane koniczyn�. Wieloletni� lub dwuletni�, korze� wrzecionowaty, rozga��ziony. Na delikatnych korzonkach powstaj� brodawki zawieraj�ce bakterie przyswajaj�ce azot (jak u wszystkich motylkowatych). P�dy ow�osione. Kwiaty bladoczerwone lub ciemnopurpurowe, zebrane w kuliste g��wki, otulone u podstawy przez wspieraj�ce li�cie. Kielich rurkowato-dzwonkowaty.
Pogrzeba� zn�w w trawie i wyci�gn�� ob�y, czerwony przedmiot.
- Oto cio�ek matowy, Dorcus parallelopipedus. �ar�oczny. Wyst�puje w lasach li�ciastych. Larwy rozwijaj� si� w spr�chnia�ych d�bach i bukach. Rozumiesz, cio�ku?
- Jutro porozmawiamy o fotosyntezie i o wczesnej pracy Kanta Allgemeine Naturgeschichte und Theorie des Himmels. A teraz �pij, ba�wanku.
W Mykenach stan�li wieczorem.
Miasto by�o opustosza�e, si�pi� uparty, zimny deszcz, gdy� mia�o si� ju� pod jesie�. Szli przez wyludnione ulice, wzd�u� mur�w o kolorze w�troby. Na przedzie Herakles, kt�ry z trudem usi�owa� przybra� twarz zwyci�zcy. Za nim Cerber, zadowolony z siebie, idiotycznie weso�y, usi�uj�cy i�� w nog� jak pos�uszny rekrut.
Zatem nic, ale to nic z tryumfalnego wej�cia. A przecie� by�a to historia niezwykle dramatyczna, jaka zdarza si� tylko raz w dziejach �wiata, przeto zas�uguj�ca na wieniec - i wiwatuj�ce t�umy, tr�by i kuranty.
Tylko �e od pocz�tku do fina�u ten pi�kny kwiat zwyci�stwa podgryza� robak i nad bohaterem zawis�o najsro�sze fatum - fatum banalno�ci, kt�re sp�aszczy�o wszystko, odar�o z glorii, spycha�o pi�kny czyn nisko, bardzo nisko, w sfer� anegdoty.
Mo�e pewn� pociech� dla Heraklesa by�oby, gdyby wiedzia�, �e kiedy tak brn�� przez deszcz i b�oto ze swoim straszyd�em - kr�l Eurysteusz �ledzi� go z okna swego pa�acu z rosn�cym przera�eniem.
Cerber oszala�. Nigdy w �yciu nie widzia� tylu ludzi pachn�cych winem i czosnkiem. Sta� si� postrachem targ�w warzywnych. Po�era� niesko�czone ilo�ci ulubionych kalafior�w, karczoch�w i og�rk�w. Buszowa� w�r�d pachn�cych selerem stragan�w, p�osz�c przekupni. Dzieci go uwielbia�y i je�dzi�y na nim na oklep.
Kr�l Eurysteusz nie chcia� widzie� na oczy ani Heraklesa, ani Cerbera. Kaza� wynosi� si� im po prostu z miasta.
- Wiesz, kundlu - m�wi� Herakles - znudzi�a mi si� ta wieczna g�odna w�dr�wka z miasta do miasta. Powinni�my za�o�y� cyrk. Przed t�umem gapi�w b�dziesz chodzi� na dw�ch �apach, a ja b�d� nad tob� gro�nie trzaska� batem. Czy ty umiesz chodzi� na dw�ch �apach?
- Oczywi�cie - odpar� troch� ura�ony Cerber. Pomys� podoba� mu si�.
Pewnego dnia Herakles przyni�s� z pobliskiego miasta szary konopny worek i niedbale napomkn�� Gerberowi, �e b�dzie teraz spa� na tym worku, bo czuje ju� w ko�ciach popasy na go�ej ziemi. Cerber przyj�� to, jak wszystko, co m�wi� jego pan, ufnie, i w �adnej z jego dwu g��w nie za�wita�a my�l, �e zbli�a si� oto tragiczny fina� ca�ej historii.
Na wieki pozostaje bez odpowiedzi dr�cz�ce pytanie, jak m�g� Herakles wpycha� w g��b ciemnego otworu ten mokry, brudny worek pe�en bezradnych wrzask�w i skowytu zawiedzionej mi�o�ci.
TRIPTOLEMOS
Oto mit dla zm�czonych okrucie�stwem �wiata (bezmy�lnym okrucie�stwem ludzi i wyrachowanym okrucie�stwem bog�w), mit p�aski jak r�wnina, mit koj�cy, dlatego narratorzy ��dni krwi i intryg omijaj� go.
Triptolemos by� synem Keleosa, kr�la Eleusis, na kt�rego dworze zatrzyma�a si� Demeter.
By� wi�c skromnym herosem lokalnym, jednak�e jego znaczenie przeros�o znacznie ramy Gothy.
Wdzi�czna za pomoc, jak� w poszukiwaniu Persefony znalaz�a w domu Triptolemosa, Demeter wtajemniczy�a m�odego syna rodziny w rytua� siewu.
I Triptolemos ruszy� w �wiat, i g�osi� ewangeli� siewu, ewangeli� zbioru, ewangeli� pszenicy, ewangeli� �yta, ewangeli� owsa. I g�osi� ewangeli� zbo�a, prowadzony przez �wiat na rydwanie ci�gnionym przez dwa w�e.
Zaiste wygl�d lud�w zbierackich budzi� lito�� zmieszan� z obrzydzeniem. Wyobra�my sobie wielkie stada niechlujnie ubranych w��cz�g�w obu p�ci, dzieci, doros�ych i starc�w, kt�rzy przemierzaj� obrze�a pralas�w, polany i zagajniki, schylaj� si�, szybko wyrywaj� k�pk� traw, podnosz� z ziemi co� lepkiego, wk�adaj� pospiesznie w otwarty �apczywie otw�r g�bowy, a potem �uj� z wyrazem skrajnego zniech�cenia.
Ulubionym miejscem popas�w zbieraczy by�y �mietniska natury, owe postrz�pione brzegi jar�w, bagniska, tajemnicze zapadliny w ziemi, gdzie roi�o si� od �ab, skorpion�w i paj�k�w.
Tacy byli zbieracze.
Gdyby kto� zechcia� namalowa� portret kt�rego� z nich, musia�by umie�ci� (tak, jak na wizerunku astronoma umieszcza si� lunet�, a geografa - globus) w prawej r�ce k�pk� ro�lin z korzeniami, lew� za� wzd�u� cia�a, zgi�t� w przegubie w ge�cie rezygnacji.
To w�a�nie do tych d�oni, do r�k, do bark�w apelowa� Triptolemos, podrywa� je do walki, wpaja� nawyk ruch�w celowych. Zaszczepia� w niewolniczo pochylone plecy ruch siewcy, ruch narkotyczny, wahad�owy ruch bark�w, jak w czasie wielkiej bitwy.
By� tedy Triptolemos konieczno�ci� historyczn�. Ka�de zaniechanie grozi�o zbieraczom procesem uwstecznienia, usuni�cia si� w d� drabiny gatunk�w, w rodzin� cz�ekokszta�tnej zbieraniny.
Tylko przez jeden moment zbieracze wspinali si� na wy�szy poziom. Pod wiecz�r siadali u wej�cia do swych n�dznych pomieszcze�, przysiadali w kucki i obserwowali zach�d s�o�ca. Ogarni�ci ekstaz� robili pod siebie. Byli w�wczas bezbronni. Z natury nale��c do istot nieurodziwych, zdobywali si� na lot ku sferom pi�kna, dlatego estetyka poszukuj�ca dramatycznie racji bytu, powinna zachowa� ich we wdzi�cznej pami�ci.
Zupe�nie inaczej przedstawia�a si� klasa je�d�c�w.
Je�d�cy po�wi�cali swoje �ycie my�listwu. Elegancko ubrani w kolorowe mundury wszystkich armii kolonialnych, przynosili swoje trofea do dwork�w po�o�onych na polanach w�r�d bor�w, wieszali na �cianach swych obszernych pokoj�w sk�ry i rogi, jak wota, co nie tyle wyra�a�o ich pobo�no��, ile pyszn� zamo�no��. Oni sami:
- popadali na przemian w okresy entuzjazmu i melancholii, a tak�e ulegali niebezpiecznemu zwyczajowi zapisywania swoich my�li,
- cechowa�a ich sk�onno�� to do ascezy, to zn�w do �ycia nieumiarkowanego i popadania w skrajne przygn�bienie i rozpacz,
- nie zwracali zupe�nie uwagi na losy zbieraczy, z wyj�tkiem jednego dnia w kalendarzu, w kt�rym odbywa�a si� rytualna masakra kuzyn�w.
W miar� adaptacji wy�szych naczelnych uz�bienie przednie traci�o stopniowo sw� pierwotn� dominacj� na korzy�� uz�bienia tylnego, z racji �atwo dost�pnego po�ywienia.
W apostolskie podr�e Triptolemos wybiera� si� przezornie zaopatrzony w spory ksi�gozbi�r naukowy, a tak�e to wszystko, co zwiemy zapleczem dobrego warsztatu: wykresy, tablice, mapy, laboratoria.
Znaczni zbieracze przychodzili na wyk�ady i zaj�cia praktyczne Triptolemosa najpierw z oci�ganiem, p�niej garn�li si� na nie masowo. I serce aposto�a pszenicy ros�o. Wiedzia�, �e przyj�cie rolniczej kultury z�agodzi obyczaje.
Trudno jednak poprzesta� na postaci, jak� przekaza� nam mit: natchniony agronom, kt�ry przemierza �wiat, ucz�c ludzi po�ytecznej sztuki rzucania w bruzd� ziemi ziarna, aby zebra� stukrotny plon, wytyczaj�c swoj� w�asn� way of life, kt�rej filary opiera�y si� na pracowito�ci i oszcz�dzaniu.
Mo�na przypuszcza�, cho� nie mamy na to �adnego dowodu, �e Triptolemos wype�nia� dok�adnie wol� starej bogini Demeter, ale nauczanie dla niego samego stanowi�o proces wewn�trznego doskonalenia. Stawa� si� precyzyjny w dzia�aniu i nauczaniu, z pewn� domieszk� maniactwa, w�a�ciwego cia�om pedagogicznym, odchyleniom ideologicznym, i nieuzasadnionym oczekiwaniom, przemienionym w wiar�, �e zmieni� cz�owieka na tw�r doskonalszy - i �e istnieje duma z nale�enia do wie�niaczego stanu, co mia�o by� czym� znacznie lepszym od wszystkich innych powo�a� i zawod�w, orientacji r�k i umys��w, na czym fundowa�y si� przysz�e stronnictwa ludowe.
Niezmiennie dobre samopoczucie Triptolemosa opiera�o si� na wierze, �e on sam prezentuje to, co w rodzaju ludzkim jest si�� post�pow�, krocz�c� przed siebie. Dlatego bogowie tak zazdro�nie strzeg�cy tajemnicy ognia, widz�c, co si� dzieje, zastosowali polityk� - przygl�da� si�, nie reagowa�. Wierzyli, �e ludzie sami potrafi� wymy�li� i zaaplikowa� sobie kar� dostatecznie dotkliw�. Tkwi�a ona ju� w samym s�owie: do�ynki. Huczne wesela, �wi�ta wiosny i urodzaju ko�czy�y si� radosnymi ofiarami z ludzi. Dobry Triptolemos o tym nie wiedzia�. By� to efekt uboczny jego zbo�nej misji.
Triptolemosa spala�a idea upowszechnienia rolnictwa. Brak mu by�o jednak polotu, wi�c jego wyk�ady teoretyczne z rolnictwa, z gleboznawstwa, te, kt�re wyja�nia�y kr��enie azotu w przyrodzie, obrazowa�y tablice pogl�dowe i wykresy. Triptolemos m�wi�, �e po znojnym trudzie czekaj� wie�niak�w d�ugie miesi�ce wolnego czasu, kiedy jedni b�d� si� mogli po�wi�ci� literaturze, muzyce powa�nej i rozrywkowej, dla mniej wybrednych zarezerwowano polityk� - co dla zjadaczy �limak�w by�o wizj� zaiste rajsk�, ca�kowit� abstrakcj�.
Zupe�ne dziecko, sk�d m�g� przypuszcza� pokojowy Triptolemos, �e wie�niacy zagustuj� w wojaczce i rusz� na podboje, zaawanturuj� si� w r�nych iliadach i egiptach, b�d� podmiotem i przedmiotem historii. Tymczasem ludzie na koniu, owa niegdy� arystokracja rodzaju ludzkiego, prze�yj� sw�j g��boki upadek, b�d� z kolei ulubion� zwierzyn� �own� wie�niak�w, bezlito�nie dziesi�tkowan�, zaci�gan� w niewol�, a� do zupe�nego zatarcia swego pochodzenia.
Nadej�cie Triptolemosa poprzedza�a fama jego cudownych dokona�. Odej�cie by�o ciche, bez po�egna� i uroczysto�ci dzi�kczynienia. Aposto�owie nie powinni obraca� w ty� g�owy. Dobroczy�ca nie powinien ogl�da� si� za siebie. Zostawa�a po nim pie��:
Triptolemos Triptolemos Triptolemos Triptolemos (bis)
Wykorzystuj� j� jeszcze dzisiaj liczne, rozsiane po ca�ym �wiecie zespo�y rock and rolla. On sam nie domaga si� pochwa�, nie czeka na oklaski. Znika we mg�ach jego �agodna twarz, zeszpecona troch� zwisaj�c� doln� warg� fanatyka sp�dzielczo�ci, misjonarza zb�, ewangelisty skrobi.
KR�L MR�WEK
Ajakos by� synem Zeusa i c�rki boga rzeki Ajsopos - Eginy. Urodzi� si� na bezludnej wyspie i r�s� w lata swoje z niejasnym przekonaniem, �e jest w�adc� tego pustego kawa�ka ziemi po�r�d bezmiaru w�d � w�adc� i zarazem wygna�cem. Jak wi�kszo�� podrzutk�w, nie domy�la� si� nawet, kto jest jego ojcem. Zachowa� natomiast mglist� pami�� o matce i jej imieniem ochrzci� wysp�.
Tak wi�c na pocz�tku by�o imi�, ja�owa ziemia i kr�l.
Jedynym zaj�ciem �jakosa by�a solenna bezczynno��. Jest to w ko�cu przywilej, a nawet obowi�zek w�adc�w - manifestacja zastyg�ego istnienia, dobrotliwie lub gro�nie czuwaj�cej obecno�ci, ale do tego konieczne s� jeszcze czyje� oczy, lustra - w pustce ka�da hieratyczna fa�da, ka�dy gest, ka�de w�adcze spojrzenie obraca si� w nico��. Poniewa� nie dane mu by�y zdolno�ci Robinsona Crusoe, kt�ry z takim zapa�em i chwalebnym wysi�kiem przerobi� ca�y praktyczny podr�cznik cywilizacji, Ajakos wynalaz� sobie zatrudnienie pozorne, nazywaj�c je w duchu � kr�lewsk� inspekcj� w�o�ci.
Ca�ymi dniami tedy w�drowa� przez wysp�, po�r�d spalonych traw, rzadkich krzew�w i drzew, nie�mia�o bulgoc�cych �r�de�, kt�rych wody wsi�ka�y w kamie�, gin�y w piasku, jakby na my�l im nie przychodzi�o, �e mog� by� pocz�tkiem cho�by n�dznego strumyka. Wegetacja by�a-licha, zwierz�t prawie �adnych, poza paroma rodzinami przera�onych zaj�cy, natomiast obfito�� insekt�w, ca�e roje cykad, chrz�szczy, mr�wek, a ich chitynowe chroboty, skrzypienia, szelesty, odg�osy gramolenia, stanowi�y zaledwie nik�� pod�ci�k� tego, co nazywamy symfoni� stworzenia.
W jasne noce zwyk� by� wyprawia� si� do ma�ej zatoki i a� do �witu wpatrywa� si� w sensacyjne Nereidy, ta�cz�ce przy schy�kowym troch� blasku ksi�yca, w stada delfin�w i foki wychodz�ce na brzeg, ca�e rozko�ysane, jakby d�wiga�y jeszcze na grzbiecie �lisk� kul� oceanu. Zazdro�ci� im, zazdro�ci� nawet �awicom ryb, bowiem jego t�sknota do wsp�lnoty by�a nieutulona.
O �wicie wraca� jeszcze bardziej samotny do swego pa�acu - fio�kowego cienia pod d�bem - i modli� si� do ojca bog�w, aby zes�a� mu ludzi, i �arliwie przyrzeka�, �e b�dzie dla nich dobry i wyrozumia�y.
I Zeus ulitowa� si� nad swoim porzuconym synem. Ajakos zobaczy� we �nie jak z li�ci i konar�w d�bu, pod kt�rym spa�, podobne do rudej rosy spadaj� mr�wki i dotkn�wszy ziemi przybieraj� posta� ludzk�. Kiedy obudzi� si�, na wyspie by�o rojno. G�osy unosi�y si� w powietrzu, krz�tanina, nawo�ywania, cudowny rozgardiasz.
Tak wi�c zamiast jakiej� parki wyskrobanej z Arki Noego, Ajakos otrzyma� w darze spory kawa� ludzko�ci, a tak�e trudne do okre�lenia istoty p�ci obojga, podobne do glon�w, przygniecione okresem pokwitania i bezsensem �ycia, i jeszcze d�ugow�osych m�odzie�c�w, kt�rzy zamiast zaj�� si� czym� pozytywnym, wpatruj� si� t�po w przestrze�, co ma oznacza�, �e zg��biaj� filozofi� Dalekiego Wschodu, i jeszcze doros�ych m�czyzn i kobiety o twarzach �agodnych, bez wyrazu, nosach ma�o klasycznych i grubych cz�onkach, a w ko�cu starowiny zgn�bione reumatyzmem, kt�rym wszystko leci z r�k, i staruszk�w, gadatliwych lub pos�pnych, dla kt�rych jedyn� przed�miertn� pociech� jest, �e �wiat zwariowa� na dobre - s�owem Ajakos mia� ludzko�� tak�, jaka by� powinna, wzorcowo niepoprawn� i cudownie pospolit�.
Pobo�ny kr�l nazwa� nowych mieszka�c�w wyspy - Myrmidonami, czyli ludem mr�wek. Chcia� w ten spos�b rozs�awi� dobro� boga i jego cudown� ingerencj�. Sk�d m�g� wiedzie�, �e w nazwie tej ukryte jest przeznaczenie?
Naczelnym obowi�zkiem dobrego w�adcy jest poznanie charakteru podw�adnych - zalet, wad, osobliwego kszta�tu ich sposobu my�lenia i t�sknot. Przeto Ajakos pilnie obserwowa� zwyczaje Myrmidon�w, stara� si� dotrze� do zakamark�w zbiorowej �wiadomo�ci z ca�� sympati�, wyrozumia�o�ci�, ale czasem tak�e ze starannie ukrywanym, pe�nym zdziwienia niepokojem.
Myrmidoni posiadali instynktown� zdolno�� samoorganizacji, i to w stopniu rzadko spotykanym u innych lud�w. Zabierali si� do swoich czynno�ci spontanicznie, dobrowolnie, na podobie�stwo dzieci przyst�puj�cych do zabaw. Podzia� pracy nie nastr�cza� �adnych trudno�ci, a przy tym obywa�o si� bez nadzorc�w, poganiaczy, inspektor�w, bez jakiejkolwiek hierarchii i najmniejszych �lad�w administracji. Po prostu pracowali zgodnie od �witu do nocy, z pewn� protestanck� przesad�, w natchnieniu, nie licz�c na zachwyty czy pochwa�y.
Historycy cywilizacji, etnolodzy, strukturali�ci, skrz�tnie omijaj� temat Myrmidon�w, poniewa� nie mie�ci si� on w ich prostych, tr�jkowych schematach. W przypadku tego osobliwego ludu, wygnanego z podr�cznik�w naukowych, rozpraw doktorskich, mi�dzynarodowych seminari�w, nie bardzo wiadomo, co by�o sacrum, a co profanum, g�r� - do�em, dobrem - z�em, i w jaki spos�b teza, zawsze walcz�ca zaciekle z antytez�, mog�a by� uwie�czona na koniec zbawcz� syntez�.
To prawda, Myrmidoni nie odznaczali si� ani dociekliwo�ci�, ani nadmiarem wyobra�ni. Religia - o dziwo monoteistyczna - sprowadza�a si� do staropelazgijskiego kultu Matki-Kozy. W dziedzinie moralno�ci zatrzymali si� jakby w samym �rodku, mi�dzy wybuja�o�ci� cn�t a grz�skim bagnem wyst�pku. Obcy im by� u�wi�cony tradycj� spos�b za�atwiania spor�w z bli�nim � bratem naszym za pomoc� metodycznego uderzania kamieniem w czaszk�, a tak�e kradzie�, fa�szywe �wiadectwo, obmowa. Cudzo��stwo zdarza�o si� tylko osobom cierpi�cym na okresowy zanik pami�ci.
Myrmidoni odrzucili zdecydowanie wszystkie style architektury. Budowali swoje osady pod ziemi� i sk�ada�y si� one z zawi�ego systemu korytarzy, mrocznych plac�w i kom�r mieszkalnych. Mia�o to swoje zalety: stra� po�arna by�a zb�dna, �rodowisko naturalne zachowane. Ale nade wszystko wychwalano g�o�no uroki podziemnego klimatu, mi�y ch��d, niezale�no�� od kaprys�w aury i krzepi�cy sen pod w�adz� korzeni, sen bez gwiezdnych proroctw i koszmar�w, sen wype�niony szczelnie i�em, glin� i piaskiem. Psychicznie zr�wnowa�eni, w ci�gu ich d�ugich dziej�w trudno spotka� cho�by jednego osobnika tkni�tego na przyk�ad lekk� mani� religijn�.
O metodach pracy Myrmidon�w nauka milczy, a przecie� s� one godne uwagi, odbiegaj�ce od znanych wzorc�w, na wskro� samorodne. Ot� Myrmidoni ca�� swoj� ufno�� pok�adali w r�kodziele, w sensie dos�ownym, bowiem odrzucili pociech� narz�dzi, dobrodziejstwo ko�a, bloku, prostej d�wigni.
Uzbrojeni tylko w zaostrzone dr�gi i patyki, uprawiali ubogie poletka i ogr�dki warzywne, a bezlitosne s�o�ce niszczy�o owoce znoju. Pracowali przy budowie dr�g i kana��w, zasypywanych stale przez piasek, sp�dzali utrudzone miesi�ce na wieczystym remoncie swoich podziemnych osad, kt�re wali�y si� im na g�ow�. Przerzucenie k�adki (dla �rednio wykszta�conego bobra znaczy tyle co zjedzenie �niadania) dla Myrmidon�w by�o gigantycznym przedsi�wzi�ciem, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Nigdy jednak nie tracili zapa�u, energii i dobrego samopoczucia. Post�p - ta zdradziecka si�a, pchaj�ca ludzko�� do ryzykownych ekstrawagancji -cierpia� na tym, za to zatrudnienie, daj�ce poczucie bezpiecze�stwa, by�o pe�ne.
Pracowali zawsze razem i zawsze by�o ich jakby za du�o. Mocowali si� z oporn� materi� i cho� wyniki by�y ma�o imponuj�ce, nie mo�na by�o oderwa� oczu od tych napi�tych mi�ni, pochylonych plec�w, �ywych r�k, walcz�cych z bezduszn� mas�. Efekty akustyczne, towarzysz�ce tym zmaganiom, godne by�y najwy�szego podziwu. Gromkie, junackie pohukiwania, wzajemne, �piewne ponaglanie, rytmiczne d�wi�ki wydobywane z g��bi p�uc, okrzyki tryumfu i pora�ki - sk�ada�y si� na kantat� o rzadkiej pi�kno�ci. Przy pracuj�cych gromadzili si� zawsze bezz�bni starcy, powi�kszaj�c i tak ju� spory zam�t, �ywo komentuj�c wyczyny zespo��w roboczych, udzielaj�c g�o�no rad i surowych nagan.
Tacy byli Myrmidoni.
Los Ajakosa godny by� zazdro�ci. Kochali go bogowie i poddani. Mog�o si� zdawa�, �e idylle wy�nione przez marzyciela Platona i marzyciela W�odzimierza Iljicza - zi�ci�y si� w kszta�cie doskona�ym, a przy tym ugruntowane by�y nie na teorii czy przekonaniach, kt�re s� przecie� zmienne, ale na trwa�ym fundamencie genetyki.
W g�owie kr�la kie�kowa�y idee nowe, niemal rewolucyjne. Pragn�� obdarzy� sw�j lud autonomi�, a potem wolno przekazywa� mu r�ne sfery w�adzy, by na koniec ograniczy� swoje funkcje do reprezentacji, wyg�aszania okoliczno�ciowych kaza� i zaklinania deszczu. I tu natrafi� na op�r Myrmidon�w - bierny i zdecydowany - kt�rzy zas�aniali si� tym, �e maj� dosy� w�asnych, domowych zaj��. Tak�e tytu�y -rzecz niekosztowna, a tak na og� po��dana - jakimi chcia� obdarzy� niekt�rych obywateli, co mog�o doprowadzi� do wykszta�cenia arystokracji rodowej i z kolei p�odnych napi�� spo�ecznych - nie wzbudzi�y entuzjazmu. Kr�l nadal rezydowa� pod d�bem, wi�c tytu� szambelana dworu oznacza� tyle, co � szambelan cienia.
Ajakos z racji sprawowanych funkcji, a tak�e usposobienia, by� konserwatyst�, ale konserwatyst� o�wieconym, i zdawa� sobie spraw�, �e niezm�cona harmonia mi�dzy w�adc� a poddanymi jest sprzeczna z prawami natury, nale�y zatem wyj�� naprzeciw nieuchronnym przemianom, a nawet wywabi� je z ciemnych zakamark�w losu, aby potem tym �atwiej oswoi�.
Zabra� si� tedy do ostro�nych reform, poczynaj�c od tego, co nie jest ani baz�, ani nadbudow� (wed�ug genialnej dystynkcji uczonego Jotwuesa), to znaczy od innowacji j�zykowych.
W upalny lipcowy dzie� odby� si� uroczysty wiec wszystkich mieszka�c�w, na kt�rym kr�l og�osi�, �e odt�d Egina po wieczne czasy nazywa� si� b�dzie, na cze�� dzielnych obywateli - Myrmidoni�. Pragn�� w ten spos�b obudzi� u�pione poczucie odr�bno�ci narodowej, dumy, wyzwoli� t� niepoj�t� sk�onno�� cz�owieka do wywy�szania si� nad innych z przyczyn raczej b�ahych: miejsca urodzenia, pigmentacji sk�ry, kszta�tu nosa. Ustanowi� tak�e, �e g��wna droga, �ci�lej m�wi�c �cie�ka, biegn�ca �rodkiem wyspy, b�dzie nosi� miano Prospektu Zwyci�stwa.
Myrmidoni przyj�li zarz�dzenia spokojnie, kiwali g�owami. Ale wszystko zosta�o jak dawniej, po staremu. Potulni mieszka�cy, nie zdaj�c sobie z tego sprawy, w sporze o uniwersalia zaj�liby stanowisko tych, kt�rzy g�osili, �e poj�cia og�lne s� w rzeczach, a nie bujaj� gro�n� chmur� ponad rzeczami. Takie by�o ich prostactwo.
Pedagogia spo�eczna, jak ka�da pedagogia, zak�ada gradacj�, przechodzenie od stopni �atwiejszych ku trudniejszym, i Ajakos po pierwszej pora�ce przyst�pi� do nast�pnego etapu edukacji narodowej. Aby przygotowa� swych upartych prowincjuszy do spotkania z innymi ludami, og�osi�, �e wkr�tce na wyspie odb�d� si� Mi�dzynarodowe Targi.
I rzeczywi�cie zjecha�o si� do Eginy sporo kupc�w, g��wnie z Krety. Myrmidoni wystawili to, co mieli najlepszego: patyki do uprawiania roli, �apcie z kory, zgrzebne p�aszcze, gliniane garnki bez ozd�b, konopne sznurki z w�ze�kami, kt�re tutaj uchodzi�y za bi�uteri�. Natomiast go�cie b�ysn�li osza�amiaj�cym bogactwem eksponat�w, bo i przys�owiowe paciorki, i perkaliki, nowe, automatyczne modele sochy, przedmioty do u�miercania zwierz�t i ludzi, wisiorki, zausznice, diademy z pi�r, a tak�e towary, kt�rych przeznaczenia mieszka�cy Eginy nawet si� nie domy�lali.
Ogl�dano to wszystko bez wi�kszego zainteresowania, instynkt konsumpcyjny nie drgn��, a ju� skandalem by� zupe�ny brak zrozumienia dla artyku��w, jakie wsz�dzie cieszy�y si� ogromnym wzi�ciem, a mianowicie dla dzban�w, amfor i krater�w, na kt�rych najlepsi malarze tego okresu przedstawiali bog�w, zwierz�ta i ludzi w sytuacjach intymnych, oddanych przy tym z drobiazgowym realizmem.
Wkr�tce po wizycie kupc�w, kt�ra sko�czy�a si� fiaskiem, odkryto przypadkowo na wyspie bogate z�o�a srebra. Ajakos w lot poj��, �e jest to dar bog�w, kt�ry pozwoli wydoby� Egi-n� z zacofania, umo�liwi przeskok od prymitywnej gospodarki wymiennej do wymiany pieni�nej, rozbudzi nami�tno�� posiadania - i podzieli wreszcie monotonnie jednorodnych mieszka�c�w na opas�ych i chudych, bogatych i n�dzarzy. Ale niepoprawni Myrmidoni t�ukli cenny kruszec na kamieniach, zmieniaj�c go w proszek, kt�rym wysypywali korytarze swoich podziemnych siedzib.
Kr�l nie zra�a� si� przeciwno�ciami. Je�li kto� ma mocne postanowienie uszcz�liwienia ludzko�ci, trudno go, niestety, od tego odwie��. Ajakos wiedzia�, �e uszcz�liwianie zak�ada ruch, d��enie, wspinanie si� w g�r�. Nie wiedzia� jednak, �e post�p, �eby u�y� tego z�owr�bnego s�owa, jest tylko obrazem, nie gorszym i nie lepszym od innych majak�w wyobra�ni. Myrmidoni natomiast, pozbawieni wyobra�ni, nigdy nie wyra�aj�c swoich my�li (tym mocniejsze mieli swoje przekonania), wiedzieli na pewno, �e �ycie jest ko�em, kt�re spina �mier�. Jest tedy zamkni�te, a nie otwarte, jednostkowe, nie og�lne, mie�ci si� dok�adnie w granicach ka�dego cia�a - ludzi, owad�w, drzew. Zatem bardziej naturalne s� bose stopy drepcz�ce w k�ko, ni� marsz za przera�liwym olbrzymem krocz�cym tryumfalnie naprz�d, ku celom ukrytym za horyzontem, po linii prostej, wyprowadzonej z nico�ci i zmierzaj�cej ku lepszej, promiennej nico�ci.
Po nieudanych eksperymentach w sferze bazy i j�zyka, Ajakos postanowi� zaatakowa� problem �enuj�cej apatii swoich poddanych od strony nadbudowy. Poziom umys�owy przeci�tnego Myrmidona pozostawia� istotnie wiele do �yczenia. Ani nauka, ani cho�by teologia, nie poci�ga�y nikogo. Brali �wiat takim, jaki jest (naiwny realizm), a zadawanie mu pyta� uwa�ali za strat� czasu. Ajakos zacz�� sprowadza� na wysp� najwybitniejszych filozof�w z kontynentu, kt�rzy mieli m�wi� o wszystkim, co im przyjdzie do g�owy, zupe�nie tak, jak to si� dzieje obecnie na uniwersytetach zachodniej hemisfery. Impreza zakrojona by�a na ogromn� skal�, trwa� mia�a lata ca�e, a uczestnictwo obywateli by�o obowi�zkowe, nie wy��czaj�c kobiet, dzieci i osesk�w.
Tym razem inicjatywa w�adcy znalaz�a odzew, kt�ry przeszed� wszelkie oczekiwania i nape�ni� kr�lewskie serce bezmiern� rado�ci�. Myrmidoni walili na wyk�ady t�umnie i bez specjalnej zach�ty nawet. Siadali wielkim p�kolem wok� m�wcy, przymykali oczy, niekt�rzy otwierali usta, inni opierali g�owy na r�ku, pe�ni metafizycznej zadumy. Panowa�a cisza, czasem tylko przerywa�o j� g��bokie westchnienie.
A� pewnego dnia wybuch�o. Kiedy prelegent ko�czy� sw�j wyk�ad fundamentalnym stwierdzeniem, kt�re wyra�a ontologiczn� zasad� to�samo�ci: Trzeba z konieczno�ci powiedzie� i my�le�, �e to, co jest - istnieje. Bo byt jest, a niebytu nie ma � rozleg� si� pot�ny jak grzmot �miech.
Nie by� to wcale �miech szyderczy, ale eksplozja �ywio�owej, nieposkromionej rado�ci. Myrmidoni tarzali si� po ziemi, beczeli, rechotali, ci, kt�rzy tracili oddech, wydobywali z siebie j�kliwe piski i skowyty, walili si� przy tym r�kami w g�ow� - a z oczu p�yn�y im czyste �zy szcz�cia.
Po tym incydencie filozofowie przestali jako� odwiedza� Egin�. Co wi�cej, imi� Myrmidon�w sta�o si� - jak�e krzywdz�co - synonimem duchowego nieokrzesania. A przecie� to oni, nikt inny, dokonali epokowego odkrycia, �e ka�da praca intelektualna jest swoistym wynaturzeniem, a jej wyniki zawieraj� pot�ny �adunek komizmu. Owe wydumane problemy, konstrukcje my�lowe, kategorie, poj�cia - je�li przyjrze� si� im dok�adnie - s� nieodparcie �mieszne. Ze wszystkich m�dro�ci, jakimi raczono Myrmidon�w, przyj�li do swego potocznego j�zyka tylko s�owo apeiron. U filozof�w oznacza ono tyle co - bezkres. Myrmidoni nadali mu sens swoisty, okre�laj�c nim wszystkie rzeczy zbyteczne, jak �miecie, obgryzione ko�ci i tr�b� powietrzn�.
Rozmaicie mo�na ocenia� reformatorskie wysi�ki Ajakosa, stworzy�y one jednak now� sytuacj�. Egina wysz�a ze stanu bezwa�ko�ci, zaistnia�a nareszcie w greckiej topografii. Dlatego zapewne zacz�a przyci�ga� osobliwych go�ci.
Byli to m�odzi ludzie, kt�rzy najog�lniej m�wi�c zajmowali si� transportem. Morskim i l�dowym transportem - idei.
Podobnie jak filozofowie, mieli oni ma�o taktowny nawyk pouczania bli�nich jak maj� �y�, ale w odr�nieniu od filozof�w, czynili to w spos�b bardziej bezpo�redni, pozbawiony intelektualnych zawi�o�ci, niekiedy do�� gwa�towny. Ot� pouczali Myrmidon�w, �e wszystko, co wa�ne, istotne - dzieje si� w g�owie, to znaczy w �wiecie wymy�lonym, i ten �wiat silniejszy jest od �wiata widzialnego. T�umaczyli tak�e Myrmidonom, jak bardzo s� nieszcz�liwi, a miar� ich nieszcz�cia jest fakt, �e sobie tego w og�le nie u�wiadamiaj�. G��wn� przyczyn� ich niedoli s� rz�dy nieudolne, przestarza�e, kruche. Nale�y zatem obali� Ajakosa i zaprowadzi� ludow�adztwo.
Myrmidoni natomiast, zgodnie chwalili sw�j