9571

Szczegóły
Tytuł 9571
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9571 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9571 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9571 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ARAKEL Z TEBRYZU KSI�GA DZIEJ�W Edycja komputerowa: www.zrodla.historyczne.prv.pl Mail: [email protected] MMII � PRZEDS�OWIE Opowie�� o wydarzeniach i nieszcz�ciach, jakie ostatnimi czasy spad�y na ziemi� Armenii za przyczyn� kr�la, kt�rego imi� jest szach Abbas, i jego ludu, Pers�w. A tak�e o tym, jak przy�mi�a si� chwa�a �wi�tego stolca w Eczmiadzynie i jego katolikos�w. A tak�e o upadku obyczaj�w i wiary chrze�cija�skiej. Znajdziesz tu opr�cz tego tak�e i inne wiadomo�ci historyczne podzielone na rozdzia�y wedle ich czasu, dowiesz si� o wydarzeniach w r�nych miastach i gawarach za rz�d�w rozmaitych kr�l�w, ksi���t i katolikos�w. A jeszcze wiedzie� nale�y, �e chc�c sprosta� koniecznym wymaganiom, nale�a�oby w tej opowie�ci wyj�� od chronologii, a nast�pnie, wedle obyczaju historyk�w, na podwalinie jej wznie�� gmach historii. Ale poniewa� lud nasz za spraw� grabie�c�w, gwa�townik�w i poborc�w podatk�w rozpierzch� si� i rozproszy� po �wiecie, um�czony i sp�tany, i �ci�niony, jak powiada Psalmista, n�dz� i �elazem1, poniewa� ka�dy z trudno�ci� zdobywa� sw�j pokarm codzienny, nie znale�li�my cz�owieka uczonego, co by by� zarazem bieg�y i w historii, i w chronologii. Wszelako szukali�my, wiele dok�adaj�c starania, a tam, gdzie�my si� doszukali, obok opisu zdarzenia k�adli�my i dat�, tam za�, gdzie znale�� si� nie uda�o, dali�my opis bez daty. Nie miej wi�c nam tego za z�e, ale przyjmij t� prac� i wspomnij w mod�ach swoich tych, co nad ni� �l�czeli. ROZDZIA� I O cierpieniach katolikos�w za przyczyn� podatk�w, kt�rych p�acenia domagali si� od nich gwa�townicy Tak wi�c ostatnimi czasy os�ab�y ludy wyznaj�ce wiar� chrze�cija�sk�, okrzep�y ludy wyznaj�ce religi� mahometa�sk�: na wschodzie wi�c Persowie, na zachodzie Osmanowie, kt�rzy w roku 902 wed�ug ormia�skiej rachuby lat (1453)l odebrali Romejczykom przes�awne miasto Konstantynopol. Po zdobyciu Konstantynopola Osmanowie jeszcze bardziej si� rozmno�yli i okrzepli, ich w�adza rozprzestrzeniaj�c si� na wsch�d si�gn�a Tebryzu, paszowie osma�scy zasiadali ju� w Tebryzie, w Erywaniu i w Gand�y, w Szamasze i w Damur Gapu 2 � podporz�dkowali oni sobie wszystk� ziemi� a� po Chudafrin. Zaj�li tak�e Gruzj� i kazali jej p�aci� danin�. Owymi czasy katolikosem na �wi�tym stolcu eczmiadzy�skim by� w�adyka Arakel3 z tej�e wioski Eczmiadzyn, m�� cnotliwy i wiele poszcz�cy, skromny i �wi�tobliwy we wszystkim � w uczynkach, w mowie i w stroju, kieruj�cy patriarchatem a� po kres swoich dni, a� go Pan powo�a� do siebie. Po nim katolikosem �wi�tego Eczmiadzynu zosta� w�adyka Dawid4, on r�wnie� urodzony by� w osadzie Eczmiadzyn. Wy�wi�cony na katolikosa sprawowa� rz�dy przez lat kilka wed�ug wymaga� czasu i wed�ug swoich mo�liwo�ci; ale jeszcze za �ycia, wci�� b�d�c katolikosem, wy�wi�ci� na katolikosa innego kap�ana imieniem Melchizedech 5, pochodz�cego z gawaru Garni, z wioski, kt�ra zwie si� Achd�ucwank 6. Wy�wi�ci� go w nadziei, �e b�dzie w nim mia� pomocnika, ten jednak, jak tego dowodz� p�niejsze wydarzenia, wrogiem sta� si� mu i zawad�. Powiadaj�, �e dwie by�y przyczyny, dla kt�rych katolikos Dawid wy�wi�ci� Melchizedecha na katolikosa. Jedni m�wi�, �e wy�wi�ci� go, by ten sta� si� jego pomocnikiem i wsp�towarzyszem, albowiem podatki obcoplemie�c�w zwali�y si� na ROZDZIA� II O przybyciu wardapeta Syrapiona do �wi�tego Eczmiadzynu i o tym, jak zosta� on katolikosem Cho�, jak ju� powiedzia�em, dw�ch nasta�o katolikos�w po to, by ul�y� obci��eniom Eczmiadzynu, to jednak oni tylko jeszcze je zwi�kszyli, do tej pory bowiem by� jeden katolikos � jeden marnotrawca, teraz za� nasta�o dw�ch katolikos�w � dw�ch marnotrawc�w. I tak oto, czy to za spraw� ich utracjuszostwa, czy �wczesnych obci��e� podatkowych, czy te� z innego jeszcze powodu, do�� �e d�ugi �wi�tego stolca eczmiadzy�skiego zwi�kszy�y si�, wzrosty i pomno�y�y i, jak powiadaj�, osi�gn�y pi��dziesi�t tysi�cy guruszy, katolikosowie za� nie byli w stanie ich sp�aci�. A kiedy, bywa�o, przychodzili wierzyciele i domagali si� zwrotu pieni�dzy, kt�re po�yczyli, a tak�e kiedy przychodzili poborcy podatk�w kr�lewskich i ksi���cych, by �ci�gn�� pa�stwowy podatek pog��wny, katolikosowie w biedzie swojej nie mieli z czego zap�aci�. Tote� nieustannie ratowa� si� musieli ucieczk� i ukrywali si�, nie mogli pozostawa� przez dwa czy trzy dni w tym samym miejscu ani te� przechodzi� za dnia z wioski do wioski, czynili to jedynie w nocy. I, jak opowiadaj� naoczni �wiadkowie, �yli katolikosowie pod�wczas w wielkiej biedzie, tote� nie widz�c �adnego, za spraw� tych nieszcz�� i ci�aru podatk�w, w po�o�eniu swym wyj�cia, w wielkiej byli trwodze, a zarazem i w nadziei, �e znajdzie si� przecie� mo�e jaki� spos�b ocalenia. D�ugo go obmy�lali i omawiali. I oto obaj katolikosowie, z w�asnej woli i zgodnie z wol� wszystkich swoich doradc�w, z rozwa�a� swych jeden wyci�gn�li wniosek: napisa� nale�y list pe�en uszanowania, mi�o�ci i �yczliwo�ci do wielkiego wardapeta Syrapiona1, ojca duchownego miasta Tigranakertu 2, by przyjecha� i sp�aci� ich d�ugi. I napisane zosta�o w li�cie: z w�asnej naszej woli zrzeczemy si� godno�ci patriar szej; je�li przyjedziesz i sp�acisz d�ugi, niechaj stolec i godno�� patriarsza nale�� odt�d do ciebie. A wardapet Syrapion, rodem z miasta Urfy 3, by� synem bogobojnych i nader bogatych rodzic�w. Odziedziczy� po ich �mierci wielkie dobra i znaczne dochody, a ukochawszy �ycie �wi�tobliwe i cnotliwe obyczaje, po�wi�ci� si� lekturom ksi�g duchownych i zosta� uczniem wielkiego wardapeta Gukasa Kegecego4, kt�ry przewodzi� wszystkim wardapetom owego czasu. I kiedy uko�czy� pobieranie u niego nauk, sta� si� m�em, kt�ry w spos�b doskona�y ow�adn�� wszelak� wiedz� i osi�gn�� bieg�o�� w Pi�mie �wi�tym. Wardapet Gukas widzia� zalety Syrapiona, widzieli je wszyscy parafianie, kt�rzy za niego por�czyli, tote� wardapet Gukas 20 lutego roku 1035 naszej rachuby czasu (1586) w mie�cie Amidzie wr�czy� mu ber�o wardapeta, by g�osi� s�owo �ywota, by na podobie�stwo krynicy zrasza� spragnione dusze ludu. I wszyscy parafianie byli zadowoleni, i ch�tnie uczynili go ojcem duchownym swego miasta. A on, stosuj�c si� do s��w aposto�a, by� czynicielem Zakonu5, s�u�ba jego bowiem podobna by�a uroczysto�ciom niebia�skim pod wzgl�dem pi�knych i przemy�lanych uk�ad�w �piew�w, muzyki, s�awie� i melodii, hymn�w i hallelujah. I nie leni�c si� bynajmniej, wyg�asza� on codziennie kazania i homilie, i sta�o si� to jego powszednim zaj�ciem. A �y� jak pustelnik na pustyni, w�r�d umartwie� i post�w. I wie�� o jego m�dro�ci i cnotach rozesz�a si� wsz�dy. Tote� pod��ali do niego ze wszystkich okr�g�w spragnieni wiedzy s�udzy Ko�cio�a, aby studiowa� Pismo �wi�te. On za�, niczym woda z �yciodajnego zdroju, zaspokaja� pragnienia wszelakie � za�o�y� szko�� dla ucz�cych si� i naucza� ka�dego, kto chcia� by� jego uczniem. Wielu jego uczni�w sta�o si� potem m�ami znamienitymi i szeroko znanymi. By� pomi�dzy nimi wardapet Grigor Kesaracy6, m�� uczony, bieg�y w naukach ko�cielnych i �wieckich, zwyci�ski pogromca przeciwnik�w prawdy, wywodz�cych si� zar�wno spo�r�d naszego ludu, jak spo�r�d obcoplemie�c�w. By� wielkoduszny wardapet Barseg, kt�ry zosta� potem nast�pc� wardapeta Sy rapiona na stolcu ojca duchownego Tigranakertu, czyli Amidu *. By� wardapet Howannes Urfaecy, kt�ry zosta� ojcem duchownym Urfy, wielki znawca astronomii i w og�le nauk matematycznych. By� wardapet Arystakes Taronacy, znawca najdoskonalszy pie�ni i melodii. Byli wardapetowie Howsep i Howannes z Chy�y. I jeszcze jeden wardapet Howannes z Kad�beruniku, to znaczy z Arczeszu. I katolikos Mowses 7 z okr�gu Sjunik, kt�ry zosta� o�wiecicielem wschodnich prowincji naszego kraju i odnowi� �wi�ty Eczmiadzyn, a kt�rego histori� zas�ug opowiem poni�ej. Ale czy� potrzebne to wyliczenie? �wi�tobliwy wardapet Syrapion zas�yn�� w�r�d ludzi i wys�awiany by� przez wszystkich, nie tylko przez nas, Ormian, ale i przez Romejczyk�w **, przez Syryjczyk�w, przez mahometan, a do jakiejkolwiek rzeczy doczesnej si� wzi��, wszystko mu si� wiod�o. Dlatego te� dwaj katolikosowie napisali do� list pe�en uszanowania i mi�o�ci, gdzie zosta�o powiedziane: �Opadli�my oto z si� i nie jeste�my w stanie sp�aci� nieprzeliczonych d�ug�w, w kt�rych grz�niemy. Tote� z w�asnej i nieprzymuszonej woli zrzekamy si� patriarszych �wi�ce� naszych i zasiadania na �wi�tej stolicy. A wszystko to ofiarowane zostaje tobie � katolikosat i stolec, albowiem zas�ugujesz na nie, i oto prosimy Ci�, by� nie zwlekaj�c przyjecha� w imi� ocalenia naszego, a nade wszystko dla odbudowania starego twego rodzica duchownego, �wi�tej stolicy eczmiadzy�skiej." I wardapet Syrapion, gdy tylko us�ysza� o �wi�tym Eczmiadzynie, zgodzi� si� przyjecha�. Nie dla katolikosatu jednak ani nie dla s�awy, i tak by� bowiem s�awiony przez Boga i ludzi, ale dla ocalenia promienistej stolicy, �al mu jej bowiem by�o, jak synowi rodzonemu �al jest starego rodzica. I opu�ciwszy Tigranakert wyruszy� w drog� przez miasto Wan i dotar� do * W rzeczywisto�ci dwa r�ne miasta � A.P. ** Romejczycy lub Rumijczycy � etnonim pochodny od orientalnej nazwy cesarstwa rzymskiego (bizanty�skiego): Rum. Z czasem � wskutek podboj�w tureckich � zacz�a si� ona odnosi�, zw�aszcza u nieosma�skich autor�w wschodnich, do Turcji, przede wszystkim za� do Azji Mniejszej. Mo�na w zwi�zku z tym Przypuszcza�, �e Romejczykami nazywa Arakel z Tebryzu Turk�w, cho� mo�e tak�e mie� na my�li Grek�w, kt�rzy w czasach bizanty�skich zwali si� Romejami, czyli Rzymianami � g�rnej prowincji Armenii i do miasteczka D�ugi8, osady du�ej i s�ynnej owymi czasy we wschodniej cz�ci naszej ziemi, mieszka�cy jej bowiem nie byli wtedy jeszcze uprowadzeni do Persji. Przyjechawszy do D�ugi zatrzyma� si� tam, a s�uch o jego przyje�dzie rozszed� si� wsz�dy. Obaj katolikosowie na t� wie�� zabrali ze sob� poniekt�rych swoich powiernik�w � biskupa Hawuc-Taru9 Manwela i drugiego Manwela, i Astwacatura, biskup�w Chorwirapu10 i Gegardu 11, oraz tego i owego spo�r�d �wieckich swoich krewniak�w i przyjechali do osady D�ugi, gdzie przebywa� r�wnie� wardapet Syrapion. Kiedy min�o dni par�, zacz�li m�wi� o sprawie, w kt�rej sprowadzono wardapeta. A gdy prowadzili te rozmowy zbli�aj�c si� do porozumienia, wr�g sprawiedliwo�ci i przeciwnik prawdy, kusiciel, kt�ry rozdziera nieustannie Ko�ci� Chrystusowy, sk��ci� ich znienacka � otoczeniu katolikos�w nie spodoba�y si� lekcewa��ce cokolwiek s�owa wardapeta, wszcz�� si� rozgardiasz i k��tnia. I tak biskup Hawuc-Taru Manwel wsta� na tym zgromadzeniu, nikogo o zgod� nie pytaj�c, i wywo�a� pop�och g�o�nym krzykiem, nie daj�c innym ani m�wi�, ani s�ucha�. To niem�dre jego zachowanie wzburzy�o wszystkich obecnych. A stwierdziwszy, �e si� wzajem nienawidz�, porzucili wszystko ze wstr�tem i rozbiegli si� w r�ne strony. Po wyje�dzie stamt�d katolikosowie ze swoimi lud�mi ruszyli do klasztoru tatewskiego12, kt�ry znajduje si� w gawarze Sjunik. Za� wardapet Syrapion, sp�dziwszy dni kilka w D�udze, niczym grzmi�cy ewangelista nowego Syjonu, nieustannie naucza� i o�wieca� wszystkich swymi pe�nymi �wiat�a kazaniami, co bardzo podoba�o si� d�uga�czykom i wszystkim Ormianom wschodnim i sprawi�o im rado�� wielk�, tak �e ciesz�c si� chwalili Pana. Oni to odprowadzili wardapeta do najwy�szej stolicy w �wi�tym Eczmiadzynie i zwo�ali lud ca�ego kraju, duchowie�stwo i ludzi �wieckich. I zebra� si� synod wielki, i uroczy�cie obra� wardapeta Syrapiona katolikosem wszystkich Ormian i dziedzicem �wi�tego tronu eczmiadzy�skiego, a sta�o si� to 14 sierpnia 1052 roku wedle naszej rachuby lat (1603). I w dniu wy�wi�cenia nadano mu ku uczczeniu pami�ci �wi�tego O�wieciciela imi� Grigor, w nadziei, �e w przysz�o�ci dzi�ki jego mod�om, tak jak niegdy� dzi�ki mod�om tamtego, rozkwitnie lud Ormian. Zamiar ten i my�l spe�ni�y si� za naszych dni. ROZDZIA� III O tym, jak w�adca Pers�w szach Abbas przyszed� do Armenii i zaw�adn�� ni� wszystk�, i o tym, jak wardapet Syrapion powr�ci� do swoich stron Obaj katolikosowie, Dawid i Melchizedech, i ich poplecznicy, widz�c, �e nie stan�a zgoda pomi�dzy nimi a wardapetem Syrapionem, i �e, co wi�cej, miast zgody wszcz�y si� niesnaski, opu�cili D�ug� i skierowali si� do klasztoru tatewskiego. I sp�dzili tam dni dziesi�� na rozmy�laniach i naradach, jaki by tu wynale�� spos�b, aby nie zby� si� godno�ci katolikos�w, by utrzyma� katolikosat w swoich r�kach, a jako� wy�lizn�� si� z r�k wierzycieli. Naradziwszy si�, ale nie z Panem Bogiem, jak powiedziane jest w Pi�mie, jeno na pohybel sobie samym, ku upadkowi i ruinie ziemi swojej, ku wytraceniu w�asnego ludu, podj�li mi�dzy sob� niez�omne postanowienie udania si� do Ispahanu, do kr�la Pers�w, kt�rym by� szach Abbas 1. Pow�d za� ich podr�y do szacha by� nast�puj�cy: wiedzieli oni z pewno�ci� i dok�adnie, �e szykuje si� szach do zbrojnego najazdu na Armeni�; jeszcze przed nimi wielu ksi���t i zarz�dc�w krainy Atyrpatakan2, zar�wno spo�r�d mahometan, jak i chrze�cijan, je�dzi�o do kr�la perskiego, plemi� osma�skie bowiem prze�ladowa�o ich najokrutniej, grabi�o i udr�cza�o uci��liwymi podatkami, rujnowa�o, pastwi�o si� nieludzko nad wiar�, a tak�e poddawa�o ich innym m�czarniom, nie tylko lud ormia�ski, ale tak�e Gruzin�w i mahometan; takiej to nie mog�c �cierpie� opresji, wyruszyli oni do kr�la perskiego, spodziewaj�c si� przy jego pomocy zmieni� �w stan rzeczy i uwolni� si� od osma�skiego jarzma. Niejaki Gazi chan * z plemienia Kurd�w, wielki ksi��� i wiel- * Gazi chan, zwany w �r�d�ach tureckich Szahkuli-og�y Gazl beg (tj. Gazi beg, syn Szahkulego), w�ada� Salmastem w Azerbejd�anie P�d. Jego bunt da� szachowi Abbasowi okazj� do akcji zbrojnej, kt�ra przynios�a Persji znaczne zdobycze na Zakaukaziu � korz�dca krainy Mar�w 3, prze�ladowany przez Osman�w, kt�rzy pragn�li zabi� go i ow�adn�� jego ksi�stwem, pos�a� oddanego sobie cz�owieka, imieniem Awdal chan, do szacha, prosz�c o pomoc i ratunek; on sam za� przyobiecywa�, �e stanie po stronie szacha. Inny ksi��� z plemienia Mar�w, imieniem Ulama-og�y Hajbad beg, miast wysy�a� pos�a�c�w, sam pojecha� do szacha. Kr�lowie gruzi�scy r�wnie� pragn�li, by Persowie zaw�adn�li ich krajem, albowiem do g��bi serca zniewa�eni zostali przez Osman�w, i nie tyle z powodu osma�skiego ucisku, ile najwi�cej przez porwanie ich kr�la, Simona chana Wielkiego 4. Osmanowie porwali go, wywie�li do Stambu�u i tam zabili, a tak�e wnuka jego podst�pem uwie�li do Stambu�u i tak�e zabili. Co wi�cej, kr�lowie perscy trzymali jako zak�adnik�w wielu spo�r�d kr�lewskich rodzin Gruzji; tak, na przyk�ad, c�rka i syn wy�ej wspomnianego Simona chana z Tyflisu byli mi�dzy nimi, a tak�e syn kachety�skiego kr�la Aleksandra, zwany Konstantynem, a tak�e brat atabega, w�adcy Somchetu *; ten za� zwa� si� Tahmasp Kuli. Wielu te� innych zak�adnik�w spomi�dzy Gruzin�w przebywa�o u perskich kr�l�w. A spo�r�d Ormian krainy Agwank 5 pojechali: Saruchan beg i brat jego Nazar ze wsi Woskanapat, keszisz Og�an i brat jego Galabeki ze wsi Haterk, D�alal beg z bratankami swoimi z Chaczenu, melik Sud�um z Dizaku, melik Paszik ze wsi Kocziz, melik Babe ze wsi Britis, biskup Melchizedech ze wsi Malikzata z G�rnego Zakanu, melik Hajkaz ze wsi Chanadzach z krainy Kysztach. Poza tym cztery wsie z okr�gu Dizak porzuci�y ojcowizn� i zwart� gromad� ruszy�y do Persji. A szach osiedli� ich w mie�cie Ispahanie. A tak�e trzecia cz�� ludno�ci miasteczka, kt�re zwa�o si� Daszt, a le�a�o w gawarze Gochtnu, w pobli�u Agulisu, przenios�a si� do Persji, i ich tak�e szach osiedli� w mie�cie Ispahanie. A przyczyna przesiedlenia si� dizakczyk�w i daszte�czyk�w by�a ta sama: brzemi� podatk�w, grabie�e i rujnacja, gwa�ty i bezlitosne t�pienie chrze�cijan. Wszyscy oni bowiem popadli w skrajn� n�dz�, w d�ugi i w * Somchet � ksi�stwo w p�d.-zach. Gruzji: Saracche � Saatabago � po�o�enie bez wyj�cia, oto pow�d, dla kt�rego zbiegli do Persji. M�owie, kt�rych imiona wymienili�my, wszyscy bez wyj�tku byli lud�mi znamienitymi, a s�u�yli szachowi, opr�cz nich za� by�o jeszcze wielu innych i katolikosowie o tym wiedzieli; co wi�cej, wiedzieli, �e szach niechybnie zjedzie do kraju Ormian, tote� zapragn�li stan�� przed nim, by dowie��, �e s� przyjaci�mi szacha, liczyli bowiem na jego poparcie i pomoc wobec ucisku i wobec d�ug�w. Gdy zatem dobieg�y w�wczas ko�ca te wszystkie narady, katolikos Dawid i biskup Chorwirapu Manwel pozostali w Armenii, a katolikos Melchizedech, biskup Hawuc-Taru Manwel i biskup Gegardu Astwacatur opu�cili Tatew i pod jakim� pretekstem udali si� do Persji. I by�o tak, �e gdy tylko znale�li si� w kraju perskim, nie zwlekaj�c pu�cili si� w drog� i jechali, p�ki nie stan�li w mie�cie Ispahanie. Stan�li przed kr�lem, szachem Abbasem, i powiedzieli mu o swoich zamiarach. Uradowa�o si� serce szacha, gdy tylko us�ysza� i dowiedzia� si� o wszystkim; rozradowa� si� rozum jego i duch, i cia�o, i w �adnym dniu �ycia rado�� szacha nie by�a wi�ksza ni�li w owych dniach. I, zgodnie z przewrotnym swoim charakterem, wychwala� ich szach Abbas, obsypywa� darami i szczodrymi datkami i dzie� po dniu zaprasza� ich do siebie, i rozmawia� z nimi o ich zamiarach; pozyskiwa� sobie ich serca, sam za� ob�udnie okazywa� im swoje oddanie i przyja��, obiecywa� z�ote g�ry i uciekaj�c si� do przer�nych sprytnych a przewrotnych zabieg�w, przedstawia� si� jako ich wierny przyjaciel, tak �e zdo�a� si� wywiedzie� o ich najtajemniejszych my�lach, pozna� wej�cia do ich krain i wyj�cia z nich, i imiona wp�ywowych m��w. A widz�c, �e rzeczywi�cie maj� na sercu to w�a�nie, o czym m�wi� ich usta, poleci� swoim dow�dcom gotowa� wojsko do wyprawy. I rozkaz ten wykonano natychmiast, bez zw�oki. Nast�pnie ca�e wojsko ruszy�o w kierunku Tebryzu naprzeciw wojsku osma�skiemu, kt�re leg�o tam obozem, i zdoby�o Tebryz oraz jego gawary.* Szach, wychodz�c z Ispahanu, by poci�gn�� na Tebryz, za- * Abbas przedsi�wzi�� wypraw�, gdy Alego paszy nie by�o w Tebryzie, poniewa� �ciga� no w�a�nie Gaziego chana � A.P. bra� ze sob� wszystkich wymienionych powy�ej m��w. Wyjechawszy z Ispahanu na �cig�ych, dziarskich rumakach, w niewiele dni stan�li w Tebryzie. Wojsko osma�skie ani si� spodziewa�o najazdu Pers�w, droga do Tebryzu zaj�a bowiem Persom niewiele czasu, kilka zaledwie dni. Kiedy szach Abbas przyby� do Tebryzu, sprawy si� potoczy�y jak najpomy�lniej dla niego. Gubernator Tebryzu imieniem Ali pasza, dow�dca wszystkich wojsk osma�skich strzeg�cych granic kraju, zebra� ludzi i na czele ca�ego swego dwudziestotysi�cznego wojska ruszy� w kierunku gawaru Salmastu przeciw wspomnianemu wielkorz�dcy kurdyjskiemu Gaziemu chanowi; wiedzieli bowiem Osmanowie, �e Gazi chan zerwa� z nimi przymierze, wszed� w zmow� z Persami i wys�a� do szacha swego zausznika Awdala chana. Oto dlaczego zebra�y si� wojska osma�skie i poci�gn�y do Salmastu, na Gaziego chana. A Gazi, zanim jeszcze nadesz�y wojska osma�skie, opu�ci� Salmast, ruszy� do gawaru Urmii, zamkn�� si� w niedost�pnej twierdzy, kt�ra zwie si� Gogarczin-kalasi, a jest na �rodku Jeziora Urmijskiego, i umocni� si� w niej. Ali pasza z wojskami osma�skimi przyszed� do Salmastu, ale widz�c, �e Gazi chan uszed� do Urmii, nie ruszy� za nim, chcia� bowiem najpierw ow�adn�� krain� Salmast i twierdz�, a dopiero potem poci�gn�� do Urmii, na Gaziego. Poniewa� za� w okr�gu Salmast jedna tylko by�a pot�na twierdza, co si� zwa�a Garnijaruch, Osmanowie j�li si� gotowa� do walki na jej przedpolach. Wojska osma�skie pozostawa�y tam niemal przez trzy miesi�ce, oblega�y twierdz�, ale nie zdo�a�y jej zdoby�. Podczas gdy Osmanowie pr�bowali wzi�� twierdz� Garnijaruch, szach przyjecha� do Tebryzu, a potem opu�ci� miasto, ci�gn�c przeciwko wojskom osma�skim. Osmanowie na wie�� o naj�ciu Pers�w, upewniwszy si�, �e to szach we w�asnej osobie � przedtem bowiem s�dzili, �e to tylko kt�ry� z jego wodz�w � natychmiast odst�pili od oblegania twierdzy, wycofali si� spod niej, poci�gn�li na wie� Sofian i tam, na polu sofia�skim, star�y si� oba wojska w otwartej walce. W boju tym niebywa�ym m�stwem wykaza� si� Ulama-og�y Hajbad beg � z�o�y� on u st�p szacha dwadzie�cia g��w, i niczym zwierz luty a nienasycony, zn�w rzuci� si� w wir walki, i g��w przyby�o jeszcze. Os�ab� zdro�ony i zm�czony jego ko�, osaczyli Hajbada bega wojownicy osma�scy i ci�ni�tym pociskiem zabili. Na ten widok zadr�a�y przel�knione perskie szeregi, tote� wydawa�o si� przez chwil�, �e Persowie zostali pokonani. Szach wszelako natychmiast zawezwa� do siebie wielkiego chana Zilfigara *, doda� mu otuchy i zach�ci� do walki. Ten za�, uskrzydlony kr�lewsk� zach�t�, skoczy� na pole boju i pot�nym uderzeniem skruszy� osma�skie wojska. Na ten widok natar�y zewsz�d wojska perskie, r�bi�c ostrymi mieczami rozproszy�y wszystkich po polu, a reszta szuka�a ocalenia w ucieczce. Ali pasza na widok kl�ski swoich, a tak�e przekonawszy si�, �e to rzeczywi�cie szach we w�asnej osobie, zabra� ze sob� syna i z nim razem stan�� przed obliczem szacha, pad� szachowi do n�g i b�aga� o darowanie mu wolno�ci. Szach za� przyj�� go wspania�omy�lnie i mi�o�ciwie, trzyma� przy sobie w�r�d wielkich honor�w i zabra� ze sob� do Ispahanu. Zwyci�ywszy w walce, zawr�ci� szach do Tebryzu, zaj�� miasto i podporz�dkowa� je sobie razem z wszystkimi gawarami. A tak�e zni�s� ze szcz�tem obwarowania miejskie, zr�wna� je z ziemi�. Sp�dzi� tam niewiele dni, zaw�adn�� ca�� krain� i wyznaczy� zarz�dc�w swoich i urz�dnik�w na wszystkich jej kra�cach. A pozosta�e wojska osma�skie, te, kt�re uciek�y z miasta Tebryzu, i te, kt�re unikn�y starcia zbrojnego, posz�y na Nachiczewan i tam si� zebra�y. Naradzono si� z wojskami nachiczewa�skimi i uznano, �e kr�l perski przyci�gn�� tu najwidoczniej dla zdobycia tej w�a�nie krainy, a zatem tak czy inaczej ostatecznie j� odbierze. A zatem � uradzono � nim on jeszcze nadci�gnie, spustoszmy sami ten kraj, ogo�o�my, rozgrabmy po wsiach tego gawaru, co si� tylko da, i wycofajmy si� zabieraj�c to ze sob�. O zamy�le tym zwiedzieli si� wie�niacy gawaru, a zw�aszcza mieszka�cy D�ugi � ile �e postanowienie to D�ugi g��wnie dotyczy�o � tote� wszyscy opu�cili swoje siedziby, zabrali si� z wiosek, uciekli w g�ry, do jaski� * Zilfigar chan, poprawniej Zulfikar chan, by� w�wczas zarz�dc� Ardebilu � i miejsc niedost�pnych, oczekuj�c, czym si� to wszystko sko�czy. A pog�oski o tym dotar�y do Tebryzu, do szacha, oto dlaczego mianowa� wodzem Czracha su�tana i pos�a� go z wielkim wojskiem na obron� ludno�ci gawaru nachiczewa�skiego. Czrach su�tan wyruszy� i dotar� do D�ugi. I na widok jego Osmanowie zrezygnowali ze swych zamiar�w. Wszelako, cho� niewiele, to przecie� to i owo zdo�ali zagrabi� w pobliskich wsiach, zniszczyli i spustoszyli gawar, i zgromadzili si� w Nachiczewanie. Ludno�� Nachiczewanu natomiast, zajedno wojownicy, jak i prosty lud, na wie�� o wzi�ciu Tebryzu, o przep�dzeniu stamt�d wojsk, a tak�e o czynionych przez Pers�w przygotowaniach do wyruszenia na Nachiczewan, rozp�yn�a si� po ca�ym kraju niczym wody wiosennej powodzi, w przygn�bieniu i z r�koma opuszczonymi. Wojska osma�skie, kt�re uciek�y z Tebryzu i przysz�y do Nachiczewanu, nie zdo�a�y si� tam osta� i stawi� czo�a Persom, ale ogarni�te strachem wielkim i przej�te nim do g��bi serca, wysz�y z Nachiczewanu w panice i w trwodze i skierowa�y si� na miasto Erywa�. I w po�udniowej cz�ci twierdzy erywa�skiej wznios�y po��czone z ni� obwarowania i zbudowa�y jeszcze jedn� twierdz�, po czym zamkn�y si� w niej z ca�ym rynsztunkiem. W tych pe�nych niepokoju dniach Osmanowie, kt�rzy po�yczyli pieni�dze katolikosowi Dawidowi i katolikosowi Melchizedechowi, zatrzymali katolikosa Syrapiona i j�li si� od niego domaga� zwrotu tych sum, powiadaj�c: �D�ug ten to d�ug stolicy, kt�rej jeste� teraz dziedzicem i katolikosem, ty wi�c powiniene� nam go zwr�ci�." I cho� katolikos Syrapion powiedzia� im na to wiele s��w s�usznych i sprawiedliwych, nie s�uchali go. Chcieli nawet wzi�� go ze sob� do twierdzy, ale dopomog�o mi�osierdzie Bo�e � Syrapion da� jednym du�o pieni�dzy, innym mniej, i wy�lizn�� si� z ich r�k; w ko�cu do twierdzy go nie zabrano, tote� pozostawa� w gawarze, a� do czasu gdy zjecha� do Erywania szach. A szach Abbas, nim jeszcze wyjecha� z Tebryzu, wys�a� Zil figara chana do Nachiczewanu, polecaj�c mu umocni� si� tam i zarz�dza� miastem a� do jego przybycia, co te� Zilfigar chan uczyni�. Przybywszy na miejsce, roz�o�y� si� obozem w pobli�u twierrzy nachiczewa�skiej na odleg�o�� strza�u ze strzelby. Tote� przyjaciele Zilfigara chana powiadali do�: �B�d� ostro�ny, uwa�aj, �eby Osmanowie nie ustrzelili ci� ze strzelby." A Zilfigar chan odpowiada� im, u�miechaj�c si� i drwi�c z Osman�w: �Niechaj ich kula wpadnie mi do oka." Nazajutrz za� wyprawi� do zarz�dcy miasta poselstwo: nie strzelajcie ze strzelb ani z �uk�w, ja bowiem z kilkoma m�ami id� do was, by szczerze i sprawiedliwie rozwa�y� to i owo. I wzi�wszy ze sob� dwudziestu ludzi, wyszed� z obozu i ruszy� pieszo do miasta, a kiedy dotar� do bramy miejskiej, usiad� tam, a gdy zeszli si� do niego wszyscy starsi miasta, Zilfigar chan ozwa� si� do nich w te s�owa: ,,Na co liczycie i na co czekacie, pozostaj�c tutaj? Przecie� to nie ja przyszed�em tu, aby walczy� z wami, ani nie r�wny mi chan, lecz sam wszechpot�ny monarcha z nieprzeliczonymi wojskami przyszed� upomnie� si� o kraj ojc�w swoich. Jak�� to macie si��, �e chcecie mu si� opiera� i walczy� z nim? Tote� m�wi� do was jak przyjaciel, bo wydaje mi si�, �e tak b�dzie lepiej. Je�eli si� ze mn� zgadzacie, wyjd�cie niezw�ocznie z rodzinami swoimi i z dobytkiem swoim i odejd�cie w pokoju � nie stawiajcie oporu i nie trwajcie w uporze podejmuj�c walk�, gdy� sta� si� mo�e, �e nie zwyci�ycie, tylko poniesiecie kl�sk�. A w�wczas zabij� was, pop�dz� do niewoli rodziny wasze, maj�tek za� rozgrabi�." I zar�wno starszyzna, jak osma�ska ludno�� miasta przyzna�a mu racj� i poprosi�a, by wyznaczy� dni, kiedy maj� wychodzi� z miasta, co te� chan uczyni�. Po czym ca�a ludno�� osma�ska j�a opuszcza� miasto Nachiczewan i rozbi�a obozowisko w pobli�u miasta, czekaj�c, a� zbior� si� tam wszyscy. Kiedy Osmanowie wychodzili z miasta, przyszli �o�nierze z wojska kyzy�basz�w i stan�li u bramy miejskiej, a z broni osobistej zabierali Osmanom tylko strzelby i nic poza tym. Osmanowie za� zabieraj�c ca�y sw�j dobytek i or�, opr�cz strzelb jedynie, odchodzili. I przysz�o do Zilfigara chana wielu �o�nierzy spo�r�d za�ogi miasta, i powiedzieli oni: �Ci, kt�rzy zamierzaj� odej��, nie wywodz� si� z rdzennej ludno�ci miasta, co za� nas dotyczy, to jeste�my ludzie tutejsi i nie chcemy si� st�d rusza�. Do tej pory w�adza w mie�cie nale�a�a do chondkara, jemu s�u�yli�my. Odt�d, poniewa� w�adz� sprawuje teraz szach Abbas, pragniemy tu pozostaj�c s�u�y� jemu." I chan na mow� ich przysta�, i przyj�� ich �askawie i mi�o�ciwie, i rozkaza�, aby tak si� sta�o. A �o�nierze, kt�rzy przyszli do chana, szybko zdj�li z siebie osma�skie odzienie, ostrzygli d�ugie swe brody, oblekli si� w odzienie kryzy�basz�w i upodobnili si� do kyzy�basz�w z dziada pradziada. Nast�pnie nakaza� chan wyst�pi� heroldowi i obwie�ci� g�o�no po mie�cie, �e odt�d w�adza i zarz�d kraju przesz�y w r�ce szacha. I kto przychylny jest szachowi, mo�e bez obawy pozosta� w mie�cie, kto za� chcia�by odej��, niech odejdzie w pokoju, gdzie go oczy ponios�. I w zgodzie z tym nakazem reszta m�czyzn pozostawa�a w mie�cie a� do czasu kiedy sam szach przyby� do Nachiczewanu. A szach, przebywaj�c jeszcze w Tebryzie, bardzo szybko uporz�dkowa� wszystkie tamtejsze sprawy i zaraz poleci� swoim dow�dcom jazdy, by ruszali prosto w kierunku Nachiczewanu. A po drodze, kiedy dojechali oni do D�ugi, ca�a liczna i r�noraka ludno�� tamtejsza, przygotowawszy si� zawczasu, wysz�a na spotkanie szacha, by powita� go jak przysta�o wita� swego kr�la. Starszyzna miejska � m�odzi i starzy, zbrojni i od�wi�tnie ubrani w szaty cudne i z�otem tkane � pod��a�a na powitanie szacha. Pachol�ta podawa�y mu z�ote kielichy pe�ne s�odkiego, szlachetnego wina. Duchowie�stwo z zapalonymi �wiecami, z kadzid�em, w dymach wonnych, i ze �piewakami �wieckimi sz�o przodem, �piewaj�c g�osami zgodnymi. Drog�, kt�r� mia� przeby� kr�l, przystrojono � od brzegu rzeki a� do siedziby chod�y Chaczika us�ana by�a ona kobiercami, z�otog�owiem pi�knym i kosztownym, po kt�rym kr�l przeszed�, aby wej�� do domu chod�y Chaczika. Tam za�, w domu, chodz� Chaczik wr�czy� swemu synowi tac� pe�n� szczeroz�otych monet, kt�r� ten ofiarowa� kr�lowi. Ca�a starszyzna D�ugi r�wnie� z�o�y�a dary, jakie przysta�o monarsze. Szach po zosta� tam przez trzy dni, a mieszka�cy D�ugi podejmowali go wytwornymi, wyszukanymi potrawami i rozkosznym winem. Szach Abbas natomiast, �w wiszap z piek�a rodem, z dawien dawna �ywi�cy smocz� zaiste nienawi�� do chrze�cijan, na widok takich bogactw i takiego chrze�cijan dobrobytu, pozazdro�ci� im. I j�� przemy�liwa� nad pretekstem, i szuka� okazji, by ich zdradzi�. Wszelako udawa� zadowolonego i kry� na razie jad. Po trzech dniach wyszed� z D�ugi i ruszy� na Nachiczewan, a wjechawszy do miasta, zaj�� je bez walki i bez najmniejszego wysi�ku. A sp�dziwszy tam kilka dni, wyznaczy� ksi���t i urz�dnik�w dla ca�ej krainy. Sam natomiast z ca�ym wojskiem swoim wyszed� w pole i poszed� na miasto Erywa�, a gdy do niego dotar�, otoczy� je, bez �adnych przeszk�d i wysi�k�w obieg� twierdz� i osiad� tam, i pozosta�, albowiem ziemie okoliczne, r�wnie� na jego rozkaz zaj�te, bogate by�y i dobrze zagospodarowane i wojsko perskie mia�o stamt�d ludzi i zwierz�ta. I rozlokowawszy si� tak, czeka� spokojnie. Raz walczy� zaciekle, raz ospale. Niekiedy posy�a� do twierdzy wys�a�c�w z propozycj� zgody i sojuszu i ludzie ci sk�adali fa�szywe przysi�gi i wyg�aszali podst�pne mowy. A prosi�, by podda� mu tylko twierdz�, i obiecywa�, �e Osmanowie wtedy b�d� mogli w spokoju odej�� do ojczyzny wraz z ca�ym swoim dobytkiem. Ale wojska osma�skie g�uche by�y na s�owa szacha i nadal mia�y nadziej�, �e sk�d� nadci�gnie odsiecz. W te dni poleci� szach wojskom perskim wyruszy� do okr�gu ararackiego i do s�siaduj�cych z nim gawar�w, zebra� wsz�dzie m�czyzn zwanych rajatami, z jakiegokolwiek by byli plemienia, tak chrze�cijan, jako mahometan, i sprowadzi� ich do obozu perskiego, by wraz z wojskami perskimi uczestniczyli w walce, by pchali sibaje i na inny spos�b dopomagali wojskom perskim. A wszystko, by w boju, kiedy rozpoczyna� si� szturm lub gdy podsuwano sibaje, wysuwa� do przodu chrze�cijan, wystawia� ich na ogie� i pod miecz, i by tym sposobem lud ormia�ski t�piony by� przez obie strony � przez Osman�w z przodu i przez Pers�w od ty�u. Po wzi�ciu Tebryzu, gdy szach jeszcze tam przebywa�, pos�a� on stamt�d do Gand�y Amirgun� chana 6, polecaj�c mu, by pozosta� tam i przeci�� drog� wojskom osma�skim, by te nie mog�y w nieoczekiwanym natarciu przynie�� uszczerbku perskim szeregom. I Amirguna chan sp�dzi� w Gand�y dwa miesi�ce, a kiedy przekona� si�, �e Osmanowie s� bezsilni i nie b�d� w stanie zdoby� Gand�y, pu�ci� z dymem i wysiek� mieczem w okr�gu Gand�y wszystko, co zdo�a�; a mieszka�c�w b�d� wyr�n��, b�d� wyzu� z dobytku, i pop�dzi� w niewol� ca�ymi rodzinami, i dostarczy� ich i wszystkie skarby do Erywania, by wzbogacili si� i uradowali �o�nierze perscy. A szach, kt�ry oblega� twierdz� erywa�sk�, tocz�c tam walki, odda� Amirgunie chanowi okr�g Erywania i mianowa� go okr�gu tego chanem. I gdy szach przyby� do Erywania, ca�a ludno�� kraju przysz�a, by mu si� pok�oni� i by pozdrowi� monarch�, i sk�ada�a mu dary, kto jakie m�g�. Przyszed� z darami i katolikos Syrapion i stan�� przed kr�lem, i na pytanie szacha, kim jest i sk�d, odpowiedzia�, �e jest katolikosem Ormian, a rodem jest z krainy Amidu. Szach wzgardzi� nim i nie zaszczyci� go rozmow�, albowiem nie uzna� go, chcia� uczyni� katolikosem Melchizedecha, kt�rego trzyma� przy sobie, a kt�ry udawa�, �e jest szahisewanem. Syrapion, za�, widz�c, �e szach go nie uzna�, wyjecha� z Erywania i uda� si� do D�ugi, by powr�ci� stamt�d do siebie. Owego te� czasu bieg�y w przewrotnych pomys�ach szach Abbas wezwa� do siebie katolikosa Dawida i katolikosa Melchizedecha i powiedzia� do nich: �Kr�lowie taki maj� obyczaj i takie, jak wam wiadomo, prawo: poniewa� kraina ta nale�a�a przedtem do Osman�w, a obecnie sta�a si� nasz�, wszelkie ich dobra i dochody, kt�re zosta�y bez gospodarza, powinny odt�d sta� si� pa�stwowymi, to jest mirimali. Posiadacie obecnie ogromny maj�tek Osman�w, kt�ry oni wam po�yczyli, i sumy te zwr�ci� powinni�cie bez �adnych wym�wek, wszak to d�ug, kt�ry musi zosta� zap�acony skarbowi kr�lewskiemu, ile �e stanowi on w�asno�� Osman�w. A poniewa� zdobyli�my ten kraj, ca�y ich maj�tek sta� si� powinien mirimali. Kiedy za� wp�acicie �w d�ug do skarbca kr�lewskiego, dam wam dokument o uwolnieniu przez dywan i s�d, napisz�, �e otrzyma�em wszystkie po�yczone wam pieni�dze i niechaj nikt ju� niczego od was nie ��da, poniewa� zap�acili�cie mi wszystko." Katolikosowie owi uciekli byli z kraju z powodu d�ug�w i ratunek sw�j w szachu upatrywali, w nadziei, i�, by� mo�e, obroni ich przed wierzycielami, teraz za� sam szach domaga� si� od nich zwrotu d�ugu � ot� jest owa pomoc szacha, na kt�r� si� spu�cili! Zrozumieli tedy katolikosowie, �e nie wymkn� si� z jego r�k, znana im bowiem by�a jego chciwo��. Chc�c nie chc�c zap�acili ca�y d�ug szachowi Abbasowi, nie bacz�c na to, od kogo po�yczyli. Z tej okazji wspomniany zosta� te� katolikos Syrapion, powiedzia� bowiem szach do katolikos�w: �Teraz oto wysy�am jednego z moich s�ug, takiego a takiego, po owego katolikosa. Wy ze swej strony te� wyposa�cie kogo�, kto by pojecha� z moim pos�a�cem, odnalaz� Syrapiona i przywi�z� go tutaj z nale�nym uszanowaniem." Oto dlaczego katolikosowie pos�ali jednego ze swoich s�ug ze s�ug� kr�lewskim po katolikosa Syrapiona. Ci pojechali do D�ugi, a odnalaz�szy Syrapiona zatrzymali go, wzi�li pod stra� i j�li si� ode� domaga� sum wielkich. On dawa� im, co m�g�, ale im tego by�o ma�o, tote� okazali dzikie i nieludzkie swe obyczaje, poddaj�c Syrapiona straszliwym torturom, bili go, bato�yli m�a �wi�tobliwego i poni�ali na wszelkie sposoby, i posun�li si� nawet do tego, �e powiesili go za nogi na placu i przez wiele dni okrutnie �wiczyli kijami na oczach wszystkich. Syrapion, widz�c, �e znik�d nie mo�e oczekiwa� pomocy, po�yczy� wielkie sumy i odda� je im, i dopiero gdy oczy ich, jak oczy Judasza, nasyci�y si� widokiem pieni�dzy i datk�w, pu�cili go. I on wyrwa� si� niczym jagni� z paszczy wilczej, wyjecha� z D�ugi, i tak z trudem wybawi� si� z ich r�k. Ze smutkiem w sercu i duszy i j�cz�c bole�nie niepocieszony pojecha� do miasta Wanu, a stamt�d do miasta Amidu. I sp�dzi� tam rok, a na drugi rok umar� i stan�� przed Panem. A zszed� z tego �wiata w roku 1055 wed�ug naszej rachuby lat (1606), dnia 23 kwietnia. Pochowano go na cmentarzu miasta Amidu. Niechaj b�ogos�awiona b�dzie jego pami�� i niechaj Pan B�g wspiera nas dzi�ki jego mod�om. Amen. Szach za� nadal oblega� twierdz� erywa�sk�, wojowa�, a nie ustawa� w rabowaniu kraju i p�dzeniu Ormian w niewol�. Wys�a� swoich wodz�w z wielkim wojskiem w stron� Erzerumu. Wyruszyli, spustoszyli okr�gi Basen i Chynus, dolin� erzerumsk� i krainy okoliczne, do kt�rych tylko mogli dotrze�, a spustoszywszy je i zrujnowawszy, pu�ciwszy z dymem i splugawiwszy ziemie i osiedla, po rozgrabieniu skarb�w i dobytku, po wytraceniu m�czyzn, wzi�li w niewol� kobiety i dzieci i przywie�li je do Erywania do swego obozu. Wys�ano wojska r�wnie� do okr�gu Arczesz, kiedy za� tam przysz�y, podobnie pustoszy�y wszystko, p�dzi�y w niewol� i krzywdzi�y ludno�� ormia�sk�, a by�o to por� zimow�. W tym samym czasie, gdy szach prowadzi� wojn�, oblegaj�c twierdz� erywa�sk�, przyby� z Szirazu do Erywania Allahwerdi chan7 do szacha, i wielk� to Persom przynios�o korzy��. I szach wys�a� Allahwerdiego chana do miasta Arcke. A pow�d, dla kt�rego zosta� on wyprawiony do miasta Arcke, by� nast�puj�cy: jeszcze w roku 1049 wed�ug ormia�skiej rachuby lat (1600), kr�l gruzi�ski Simon chan Wielki powsta� przeciwko w�adzy Osman�w i wyci�� w pie� garnizony osma�skie, kt�re znajdowa�y si� w Gruzji. Tote� chondkar Muhammed su�tan rozkaza� wielkorz�dcy Tebryzu, D�afarowi paszy*, by ten zebra� wielkie wojsko i poci�gn�� na Simona chana. I D�afar pasza z wojskiem nieprzebranym, zgodnie z rozkazem kr�lewskim, poszed� na Simona chana. I zdarzy�o si� tak, �e Simon chan wpad� w r�ce Osman�w, a D�afar pasza poleci� pewnemu paszy, imieniem Mamad pasza, odwie�� go do Konstantynopola do chondkara. A kiedy �w Mamad pasza przywi�z� Simona chana do chondkara, chondkar nada� Mamadowi paszy w chyl� pasza�yk Erzerumu, a tak�e w arpa�ych pasza�yk Wanu. I Mamad pasza, zgodnie z kr�lewskim poleceniem, wyruszy� do Erzerumu i zarz�dza� tamtejszym pasza�ykiem. Ale miastu *D�afar, w�a�c. D�afer pasza o przydomku Chadym (Rzezaniec), by� wielkorz�dc� Tebryzu od 1585 roku � Wan i innym okolicznym miasteczkom to si� nie spodoba�o, niezno�na by�a bowiem dla nich my�l o tym, �e tak podupad�o miasto Wan ze swymi twierdzami, �e zosta�o arpa�ychem Erzerumu. Tote� nie chcieli oni podporz�dkowa� si� Mamadowi paszy. A Mamad pasza wyszed� z Erzerumu, przyby� do Wanu, zaj�� go i narzuci� mu swoj� wol�. I wyszed� z miasta, aby podporz�dkowa� sobie tak�e i okoliczne kasaby, objecha� je i zaprowadzi� wsz�dzie porz�dek, a� dotar� do samego Arcke. Wszelako zwierzchnik Arcke, r�wnie� imieniem Mamad pasza, nie zechcia� mu si� podporz�dkowa�, lecz s�ysz�c o jego przybyciu, zebra� wielkie wojsko, zamkn�� si� w twierdzy, umocni� si� w niej i nie ukorzy� si�; twierdza bowiem by�a niezdobyta. Ten Mamad pasza, co przyby�, obieg� twierdz� i rozpocz�wszy wojn� walczy� dzielnie. A �w drugi Mamad pasza, kt�ry siedzia� w twierdzy, chc�c unikn�� wojny, wys�a� za rad� swych wsp�ltowarzysz�w ludzi sobie oddanych, by ci ukradkiem przedostali si� do szacha, obozuj�cego pod�wczas pod twierdz� erywa�sk� i tocz�cego tam wojn�. �udz� ci stan�li przed szachem i powiedzieli: �W�adco, oby� �y� wiecznie, Mamad pasza, kt�ry zasiada w twierdzy Arcke, pragnie zosta� szahisewanem i podda� twierdz� szachowi, ale pasza Wanu nie chce tego, przyszed� on, obieg� twierdz� i sam chce ni� zaw�adn��. Tote� Mamad pasza pos�a� nas przed oblicze twojej wysoko�ci i prosi ci�, by� pos�a� mu na pomoc wojska z odsiecz�, a kraj i twierdz� podda on twemu wodzowi." A bieg�y i wprawiony w podst�pach szach Abbas poleci� Allahwerdiemu chanowi wzi�� wielkie wojsko i rusza� w pole. I nakaza� mu: �Je�li kraj i twierdz� poddadz� tobie � to dobrze, zaw�adniesz krajem i osi�dziesz w twierdzy, ale je�li spr�buj� ci� oszuka�, uczy� im tyle z�ego, ile zdo�asz, zniew�l ten kraj i wracaj." I Allahwerdi chan wyruszy� z Erywania i skierowa� si� na Arcke. I gdy Mamad pasza, kt�ry oblega� twierdz�, zas�ysza� o nadci�gni�ciu chana, odst�pi� od niej i ruszy� do okr�gu Musz. A chan, zbli�ywszy si� do Arcke, czeka�, kiedy Mamad pasza, kt�ry znajdowa� si� w twierdzy, zjawi si� przed nim i spe�ni swoje obietnice. Ten jednak nie zjawi� si� u chana ani twierdzy nie podda�, co wi�cej, j�� si� goto wa� do walki z chanem. W�wczas chan przyst�pi� do szturmu twierdzy, pasza za� wyszed� z niej z wojskiem i za pierwszym razem zmusi� wojska chana do ucieczki, tote� za drugim razem chan, chc�c rozpocz�� natarcie na twierdz�, urz�dzi� zasadzk�, a �o�nierzom pozostawionym w zasadzce poleci�: �Zosta�cie tam w ukryciu, my za� p�jdziemy do walki szturmuj�c twierdz�, a kiedy wojska wyjd� z niej, udamy, �e pierzchn�li�my przed nimi i wycofamy si� na znaczn� od twierdzy odleg�o��. Wtedy wy rozpoczniecie walk� na ich ty�ach, a my � od przodu, otoczymy ich i wytracimy." A kiedy tak uczynili i wyr�n�li otoczone wojska, kt�re wysz�y z twierdzy, �o�nierze, co pozostali w murach, zamkn�li si� w nich i nie poddali si� chanowi. Ujrzawszy tak� determinacj� obro�c�w twierdzy, zdecydowanych jej nie poddawa�, odszed� chan precz, napad� na gawary tej krainy i ca�� ziemi� Arcke spustoszy�, i spali�, i w popi� obr�ci�, wyci�� w pie� ca�� ludno�� m�sk� i spl�drowa� jej mienie, a syn�w, c�rki i �ony zabra� w niewol�... A gdy wyszed� stamt�d, przyszed� do Arczesz, Berkri i Wanu i we wszystkich tych gawarach uczyni� to samo. I rozje�d�a� po kraju niczym w�adca lub ksi���, kt�ry bez l�ku rozje�d�a po swym gawarze, i pustoszy�, i niszczy� ziemi�, na kt�r� st�pi�. I pozostawa� przez wiele dni na tym samym miejscu, nie by�o bowiem nikogo, kto by�by w stanie stawi� mu czo�o i okaza� op�r. Robi� wszystko, co chcia� i co m�g�. Zebra� zewsz�d je�c�w, stada byd�a i owiec, i tabuny koni, i pop�dzi� je po��czywszy w jeden wielki wzburzony potok, i przywi�d� do Erywania na rado�� wojsku perskiemu. Oto dla jakiej sprawy wyruszy� pod Arcke Allahwerdi chan i dlaczego trafi�o do niewoli tak wielu chrze�cijan, �e liczb� ich szacowano na dwadzie�cia trzy tysi�ce, nie licz�c zabitych. *Chodzi o beglerbera (gubernatora) Erywania, Mehmeda pasz� o przydomku szerif (szlachetny). Przydomek ten przys�ugiwa� potomkom Mahometa, podobnie jak.Said (osm-tur. sejjid), kt�rym pos�u�y� si� Arakel - **Sulejman pasza (wedle innych �r�de� nosi� imi� Mehmed) by� poprzednim beglerbegiem Erywania � A wojska osma�skie, kt�re znajdowa�y si� w erywa�skiej twierdzy, a na kt�rych czele sta� Said pasza * i syn Chtyra paszy, Sulejman pasza **, �mia�o zast�pi�y drog� kr�lowi i wojskom perskim, i walczy�y przez osiem miesi�cy, ale na dziewi�ty miesi�c okaza�y si� bezsilne i podda�y twierdz�; bowiem doszli Osmanowie do wniosku, �e sytuacja jest beznadziejna i nie mog� liczy� na odsiecz znik�d, ani z okolicznych miast, ani od monarchy ich, gdy� na dworze monarszym trwa�y zamieszki. Chondkar su�tan Muhammed zmar� bowiem tego roku, a syn jego, su�tan Ahmed, kt�ry obj�� po nim tron, by� ch�opcem ledwie dwunastoletnim � kr�l by� nowy, w dodatku by� dzieckiem. Co wi�cej, zabrak�o w�r�d wielmo��w mi�o�ci i zgody, i przywi�zania do tronu i rodziny panuj�cej. A na domiar wielu by�o w kraju buntowniczych d�alalich8, kt�rzy rujnowali miasta i ziemie w�adcy. I wszyscy wielmo�e zaj�ci byli d�alalimi i nie mogli udzieli� pomocy wojskom znajduj�cym si� w Erywaniu. Imiona owych d�alalich podamy ni�ej, w rozdziale, kt�ry im jest po�wi�cony, a przeczytawszy ten rozdzia�, dowiesz si�, kim byli. Z wymienionych powy�ej przyczyn, a tak�e z powodu wielu innych przeszk�d i trudno�ci, z kt�rymi boryka�y si� wojska osma�skie, Osmanowie oblegani w twierdzy Erywania, gn�bieni srogo i pozbawieni nadziei na pomoc i ratunek poddali twierdz� Persom. A wzi�wszy twierdz�, szach poleci� heroldom obwie�ci� wszem i wobec, zar�wno w obozie perskim, jak osma�skim: �Wielki monarcha szach Abbas nakazuje: wszyscy, kt�rzy mi�uj� szacha i ten kraj i kt�rzy pragn� pozosta� na swojej ziemi ojczystej, niechaj pozostaj� na niej z Bogiem, ka�dy otrzyma, wed�ug zas�ug swoich, szacunek i uznanie szacha; kto za� pragnie odej�� do swego plemienia i ludu, niechaj odchodzi w pokoju, zabieraj�c ze sob� dobytek sw�j i dorobek." Tedy Said pasza zosta� szahisewanem, za��da� od szacha w�adzy i zarz�du nad Imamuruzem9 i otrzyma� ode�, o co prosi�, i wyruszy� do Chorasanu, by obj�� zarz�d nad Imamuruzem. Sulejman pasza poprosi� szacha o zezwolenie na powr�t do swego plemienia i szach pozwoli� mu odej��. I ten przygotowa� si� do drogi i odszed�, a z nim pi�� tysi�cy je�d�c�w i mn�stwo ludu. I kilka pu�k�w szata�skiego wojska perskiego pod��y�o za nimi, i �cigaj�c ich ukradkiem, pu�ki owe napada�y na id�cych w rozsypce, to na jedn� grup�, to na inn�; jednych wycina�y w pie�, innych rozpraszaj�c zmusza�y do ucieczki, a�, zagrabiwszy ich mienie, powr�ci�y do swego obozowiska. A wszystko to uczyni� kr�l perski. Lud osma�ski i jego kr�l, kt�ry zasiada na tronie konstantynopolita�skim, na wie�� o tym porozumieli si� i zbrojnie wyruszyli w pole, by natrze� na wroga i zniszczy� go. A dow�dztwo powierzono pewnemu sardarowi, imieniem Sinan pasza, kt�rego przezwano D�ga�- -og�y10; ten zebra� wielkie wojsko, z nim wyszed� z Konstantynopola i ruszy� ku nam, w ziemie wschodnie. A po zdobyciu twierdzy poleci� szach szuka� i wy�apywa� w okr�gu erywa�skim wszystkich w�drowc�w i cudzoziemc�w, ilukolwiek by ich by�o, i gna� ich do Persji; a tak�e ludzi zwolnionych z niewoli, czy to chrze�cijan, czy mahometan, czy �yd�w, kt�rych sp�dzali chanowie zewsz�d, dok�dkolwiek si� wdzierali w pogoni za �upami. I tak Amirguna chan przyp�dzi� ludzi z okr�gu Gand�y, Allahwerdi chan � z Arcke i Arczeszu, z Berkri i z Wanu. A inni chanowie sp�dzonych r�nymi czasy ludzi z Arczeszu, z Manazkertu, z Alaszkertu i z Maku. A jeszcze inni chanowie sp�dzili ludzi z Karsu, Kagzwanu, Basenu, Erzerumu, Chynusu. A tak�e najrozmaitszych innych, z r�nych wywodz�cych si� stron. I rozkaz ten bezzw�ocznie zosta� wykonany � ilukolwiek by�o takich ludzi, wszyscy oni pop�dzeni zostali do kraju Pers�w. Jeszcze gdy szach zdoby� Tebryz i przebywa� w tym mie�cie, kaza� wygna� do kraju Pers�w wszystkich znajduj�cych si� tam obcoplemie�c�w, co te� si� sta�o. A kiedy opu�ci� Tebryz i przyjecha� przez Nachiczewan do Erywania, znajduj�cy si� w Nachiczewanie obcoplemie�cy dowiedziawszy si�, �e szach wyp�dzi� cudzoziemc�w z Tebryzu i przesiedli� do Persji, poczytywali to za wielkie dla siebie szcz�cie, ten i �w spo�r�d nich pojecha� do Erywania i stan�� przed obliczem szacha, a m�wili, �e oni r�wnie� s� szahisewanami i pragn� si� uda� do kraju Pers�w. I szach dla dogodzenia im i �eby oszuka� tych prostak�w, nakaza� da� im chy�chaty i rozdane im by�o pi�� chy�chat�w. I szach ustanowi� nad nimi przewodnik�w, kt�rzy przesiedlili ich do Persji. A wszystko to sta�o si� w przeci�gu dw�ch lat: przybycie katolikosa Syrapiona do Eczmiadzynu, obranie go katolikosem, przybycie szacha w tym�e roku i opanowanie przez niego Tebryzu, Nachiczewanu i Erywania, powr�t Syrapiona w ojczyste strony i wszystko inne, o czym opowiedzieli�my w tym rozdziale � wszystko to odby�o si� w ci�gu dw�ch lat, czyli w roku 1052 i 1053 wed�ug naszej rachuby lat (1603 i 1604). ROZDZIA� IV O pierwszym naj�ciu D�ga�-og�y, za kt�rego przyczyn� szach ostatecznie wysiedli� ca�� ludno�� krainy ararackiej i s�siaduj�cych z ni� ziem okolicznych Doprowadziwszy do ko�ca wszystkie swoje sprawy, poczynania i przedsi�wzi�cia, wyszed� szach z ca�ym wojskiem z miasta Erywania i poci�gn�� na Kars, aby opanowa� i to miasto. A gdy dotar� do gawaru Szirakwan, opr�cz wielkiej liczby wys�anych przeze� na przeszpiegi zwiadowc�w, kt�rzy nieustannie donosili mu o ruchach D�ga�-og�y, przybyli tam jeszcze i inni zwiadowcy i przynie�li mu dok�adne wie�ci: D�ga�-og�y nadci�gn�� ju� i wtargn�� do gawaru kari�skiego, to znaczy do Erzerumu. Zas�yszawszy t� nowin�, szach zawr�ci� i pojecha� do dawnego Jerwandakertu, kt�ry nazywa si� obecnie Agd�akala. I tam powiedzia� swym zausznikom to, co od dawna tai� w sercu swoim: nale�y uprowadzi� ludno�� chrze�cija�sk� i spustoszy� Armeni�. Wiedzia� bowiem w g��bi duszy, �e w otwartym starciu nie zdo�a pokona� Sinana paszy, to jest sardara D�ga�-og�y. Tote� poleci� wysiedli� wszystkich mieszka�c�w Armenii � zar�wno chrze�cijan, jak �yd�w i mahometan � do Persji, by Osmanowie, gdy nadci�gn�, zastali kraj bezdludny. Wojsko osma�skie za� nie znajduj�c tu �ywno�ci ani paszy, potrzebnych zar�wno im samym, jak i ich zwierz�tom, zaniepokoi�oby si� brakiem rzeczy mu niezb�dnych. Ponadto uprowadzeni do Persji bezpowrotnie i na wieki staliby si� niewolnikami, do najci�szych pos�ug i do pracy na roli u�ywanymi. A gdy szach ci�gle si� jeszcze waha�, sta�o si� wiadome, �e D�ga�-og�y wyszed� z Karinu. W�wczas zawezwa� szach przed oczy swoje wielmo��w krainy ormia�skiej i ob�udnie udaj�c, ze wsp�czuje Ormianom, powiedzia� starszy�nie i wielmo�om: �Dosz�o do naszych uszu, i� D�ga�-og�y nadci�gn�� i wst�puje ju� z nieprzebranymi si�ami w granice waszego kraju. Nasze wojska tak�e s� nieprzeliczone. I, jak wiecie, w chwili takiej zar�wno po jednej, jak i po drugiej stronie pojawia si� bardzo wielu ludzi o sercach zakamienia�ych � grabie�c�w, rozb�jnik�w, z�oczy�c�w, o kt�rych nie wiemy nawet, kim by byli i sk�d si� wzi�li. Mo�e si� zdarzy�, �e kt�ry� z nich, za nic maj�c w�asne �ycie i rozkazy dow�dc�w, napadnie nieoczekiwanie na kt�r�� cz�stk� waszego kraju i ludu, a uprowadziwszy bli�nich waszych i unosz�c ze sob� skarby, zbiegnie. A ludzie wasi popadn� w niewol� i b�d� zgubieni. Tak wi�c, w trosce o was, ocali� was pragn� sposobem nast�puj�cym � niechaj wie�niacy i mieszka�cy waszego kraju opuszcz� swoje siedziby, przemieszcz� si� nieco do miejsc odleg�ych o par� dni drogi, my za� powstrzymamy poch�d Osman�w