9455
Szczegóły |
Tytuł |
9455 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9455 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9455 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9455 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BORIS AKUNIN
PELAGIA I CZARNY MNICH
??????? ? ?????? ?????
KRYMINA� PROWINCJONALNY
II
Prze�o�y�: Wiktor D�uski
Wydanie polskie: 2004
Prolog
Pojawia si� Wasilisk
...kilkoma d�ugimi krokami podszed� do zakonnicy. Wyjrza� przez okno, zobaczy� spienione konie, rozche�stanego czer�ca i gro�nie zmarszczy� krzaczaste brwi.
Pelagia zameldowa�a przewielebnemu p�g�osem:
� Zawo�a� do mnie: �Mateczko, nieszcz�cie! On ju� tu jest! Gdzie w�adyka?�
Przy s�owie �nieszcz�cie� Mitrofaniusz ze zrozumieniem pokiwa� g�ow�, jakby dzi�, tego bezmiernie d�ugiego dnia, kt�ry w �aden spos�b nie chcia� si� zako�czy�, nie liczy� na nic innego. Skin�� palcem na oberwanego, zakurzonego zwiastuna (samo jego zachowanie, a tak�e wykrzyczane przeze� s�owa �wiadczy�y jasno, �e �w mnich, kt�ry przylecia� tu nie wiadomo sk�d, jest w�a�nie zwiastunem, i to z tych niedobrych): ano wejd� tu na g�r�.
Kr�tko, ale g��boko, do ziemi prawie, pok�oniwszy si� biskupowi, czerniec rzuci� wodze i pop�dzi� do gmachu s�du, roztr�caj�c wychodz�c� po procesie publiczno��. Widok s�ugi Bo�ego z go�� g�ow� i czo�em podrapanym do krwi by� tak niezwyk�y, �e ludzie ogl�dali si�, jedni z ciekawo�ci�, inni z niepokojem. Burzliwe dyskusje na temat dopiero co zako�czonego posiedzenia i zadziwiaj�cego wyroku usta�y. Wygl�da�o na to, �e szykuje si�, a mo�e nawet ju� nast�pi�o, jakie� nowe Wydarzenie.
Tak to ju� bywa w takich cichych zatoczkach jak nasz spokojny Zawo��sk: pi�� albo dziesi�� lat cisza, spok�j, senne odr�twienie, a� tu nagle jeden po drugim takie huragany si� zrywaj�, �e dzwonnice gn� si� do ziemi.
Wys�annik nieszcz�cia wbieg� po bia�ych marmurowych schodach. Na g�rnym pode�cie, pod wag�, kt�r� trzyma�a w r�ku Temida z opask� na oczach, zawaha� si� troch�, bo nie od razu si� zorientowa�, dok�d ma skr�ci�, na prawo czy na lewo, ale szybko dojrza� w odleg�ym ko�cu poczekalni grupk� sto�ecznych korespondent�w i dwie obleczone w czer� postaci, du�� i ma��: w�adyk� Mitrofaniusza, a przy nim siostrzyczk� w okularach � t�, co przed chwil� sta�a w oknie.
�omocz�c buciorami po pod�odze, a� echo nios�o, mnich rzuci� si� do archijereja i ju� z daleka zawy�:
� W�adyko, on ju� tu jest! Bliziusie�ko! Za mn� nadci�ga! Ogromny! Czarny!
Petersburscy i moskiewscy dziennikarze � w�r�d kt�rych by�y te� prawdziwe gwiazdy tego zawodu, przyby�e do Zawo��ska z okazji g�o�nego procesu � gapili si� ze zdumieniem na cudacznego zakonnika.
� Kto nadci�ga? Kto czarny? � zagrzmia� przewielebny. � M�w jasno. I kto� ty? Sk�d?
� Pokorny czerniec Antipa z Araratu. � Sp�oszony przybysz pok�oni� si� skwapliwie i wyci�gn�� r�k�, �eby zerwa� z g�owy skufi�, ale skufii nie by�o, gdzie� j� zgubi�. � Wasilisk nadchodzi, a niby kto?! On, Or�downik nasz! Z pustelni odszed�. Ka�, w�adyko, w dzwony bi�, ikony �wi�te wystawi�! Spe�nia si� proroctwo Janowe! �Oto przychodz� rych�o, a zap�ata moja ze mn� jest, abym odda� ka�demu wedle uczynk�w jego�! Koooniec! � zawy� mnich. � Wszystkiego koniec!
Na ludziach sto�ecznych wra�enia to nie zrobi�o, nie przestraszyli si� wiadomo�ci o ko�cu �wiata, tylko nadstawili uszu i przysun�li si� do mnicha, ale pos�ugacz s�dowy, kt�ry ju� zacz�� macha� w korytarzu miot��, zamar� w miejscu od tego dziwnego krzyku, upu�ci� swoje narz�dzie i prze�egna� si�.
A zwiastun Apokalipsy z rozpaczy i przera�enia ju� nie by� zdolny do artyku�owanej mowy � zatrz�s� si� ca�ym cia�em, a po zapylonej, zaro�ni�tej twarzy pociek�y mu �zy.
Jak zawsze w krytycznych chwilach przewielebny przejawi� rzeczowo�� i zdecydowanie. Zgodnie z pradawn� recept�, w my�l kt�rej najlepszy �rodek na histeri� to da� porz�dnie w g�b�, Mitrofaniusz pot�n� swoj� prawic� wlepi� szlochaj�cemu dwa soczyste policzki i mnich od razu przesta� si� trz��� i wy�. Zamruga� oczami, czkn��. Biskup, id�c za ciosem, chwyci� go�ca za ko�nierz i powl�k� do najbli�szych drzwi, za kt�rymi mie�ci�o si� archiwum s�dowe. Pelagia j�kn�a �a�o�nie na d�wi�k policzka i podrepta�a w �lad za nimi.
Archiwista z okazji zamkni�cia posiedzenia zamierza� w�a�nie uraczy� si� herbatk�, ale biskup tylko brwi� poruszy� � urz�dnika jakby wiatr zdmuchn�� i trzy duchowne osoby zosta�y w urz�dowym pomieszczeniu same.
W�adyka posadzi� pochlipuj�cego Antip� na krze�le, podsun�� mu pod nos szklank� z ledwie napocz�t� herbat� � pij. Odczeka�, p�ki mnich, stukaj�c o szk�o z�bami, nie zwil�y �ci�ni�tego gard�a, i zapyta� niecierpliwie:
� No, co tam si� u was w Araracie sta�o? Opowiadaj.
Korespondenci tymczasem zebrali si� pod zamkni�tymi drzwiami. Postali jaki� czas, na wszelkie sposoby powtarzaj�c zagadkowe s�owa �Wasilisk� i �Ararat�, a potem zacz�li si� powoli rozchodzi�, wci�� gubi�c si� w domys�ach. Co zreszt� zrozumia�e � byli to wszystko ludzie przyjezdni, w naszych zawo��a�skich �wi�to�ciach i legendach niezorientowani. Miejscowi od razu wiedzieliby, o czym mowa.
Ale �e i w�r�d naszych czytelnik�w mog� si� znale�� osoby postronne, kt�re w guberni zawo��skiej nigdy nie bywa�y, a nawet, by� mo�e, o niej w og�le nie s�ysza�y, to zanim opiszemy rozmow�, do jakiej dosz�o w pomieszczeniu archiwum, poczynimy pewne obja�nienia, kt�re mog� si� wyda� zbyt obszerne, lecz dla zrozumienia dalszej cz�ci opowie�ci s� absolutnie konieczne.
* * *
Od czego by tu zacz��?
Chyba od Araratu. Dok�adniej � od Nowego Araratu, monasteru Nowoararackiego, bardzo s�awnego �wi�tego przybytku, po�o�onego na najdalszej p�nocy naszej rozleg�ej, ale s�abo zaludnionej guberni. Tam, w�r�d w�d Jeziora Modrego, dla swych rozmiar�w podobniejszego do morza (lud tak je w�a�nie nazywa: Modre Morze), na poro�ni�tych lasem wyspach, z dawien dawna chronili si� przed ziemskim zgie�kiem i ludzk� z�o�ci� �wi�ci starcy. Z czasem klasztor stopniowo popada� w zapuszczenie, tak �e na ca�ym archipelagu, w samotnych celkach i eremach, przebywa�a tylko male�ka garstka anachoret�w, nigdy jednak do ko�ca nie opustosza�, nawet w czasach smuty.
By�a pewna szczeg�lna przyczyna takiej �ywotno�ci, a przyczyna owa mia�a na imi� Pustelnia Wasiliskowa, o niej jednak opowiemy troch� ni�ej, poniewa� pustelnia zawsze istnia�a jakby niezale�nie od w�a�ciwego klasztoru. Ten za� w dziewi�tnastym stuleciu, w sprzyjaj�cych warunkach naszego w spokoju i �adzie up�ywaj�cego czasu, zacz�� jako� wyj�tkowo wspaniale rozkwita� � z pocz�tku dzi�ki modzie na p�nocne �wi�tynie, kt�ra upowszechni�a si� w�r�d zamo�nych pielgrzym�w, a ca�kiem ostatnio � staraniem obecnego archimandryty Witalisa II, tak nazywanego, poniewa� w poprzednim stuleciu by� ju� w klasztorze przeor tego samego imienia.
Ten niepospolity s�uga Ko�cio�a doprowadzi� Nowy Ararat do niebywa�ego dot�d rozkwitu. Mianowany zarz�dc� cichego wyspiarskiego monasteru, czcigodny ojciec doszed� do s�usznego wniosku, �e moda to wietrznica i p�ki nie obr�ci wzroku w stron� jakiego� innego, nie mniej szacownego przybytku Bo�ego, warto wyci�gn�� z nap�ywu ofiar wszelkie mo�liwe po�ytki.
Najpierw zast�pi� wi�c dawny klasztorny zajazd, prastary i kiepsko utrzymany � nowym, otworzy� doskona�� postn� jad�odajni�, zorganizowa� przeja�d�ki �odziami po cie�ninkach i zatoczkach, �eby przyjezdni zamo�ni ludzie nie spieszyli z wyjazdem z b�ogos�awionych okolic, kt�re urod�, czystym powietrzem i wszelakimi urokami przyrody nie ust�puj� najlepszym fi�skim uzdrowiskom. A potem, zr�cznie wykorzystuj�c uzyskan� nadwy�k� �rodk�w, zacz�� powoli tworzy� z rozmaitych przedsi�biorstw z�o�one i wielce dochodowe gospodarstwo, ze zmechanizowanymi fermami, wytw�rni� ikon, flotyll� ryback�, w�dzarniami i jeszcze fabryczk� wyrob�w �elaznych, produkuj�c� najlepsze w Rosji zasuwki do okien. Zbudowa� tak�e wodoci�g, a nawet kolejk� szynow� od przystani rzecznej do sk�ad�w. Niekt�rzy z do�wiadczonych starc�w zacz�li szemra�, �e �ycie w Nowym Araracie nie zapewnia ju� zbawienia, ale g�osy te rozlega�y si� nie�mia�o i na zewn�trz prawie wcale si� nie przedostawa�y, zag�uszane ra�nym stukotem dynamicznego budownictwa. Na g��wnej wyspie, Kanaanie, przeor zbudowa� wiele nowych gmach�w i �wi�ty�, kt�re imponowa�y wielko�ci� i wspania�o�ci�, chocia� zdaniem znawc�w architektury nie zawsze wyr�nia�y si� nieposzlakowan� elegancj�.
Kilka lat temu nowoararacki �cud gospodarczy� bada�a specjalna komisja rz�dowa pod przewodem samego ministra handlu i przemys�u, przem�drego hrabiego Litte. Wysoka komisja mia�a sprawdzi�, czy nie da�oby si� wykorzysta� do�wiadcze� tak pomy�lnego rozwoju ku po�ytkowi ca�ego cesarstwa.
Ot� okaza�o si�, �e nie. Po powrocie do stolicy hrabia zameldowa� Najja�niejszemu Panu, �e ojciec Witalis jest wyznawc� w�tpliwej teorii ekonomicznej, dopatruj�cej si� prawdziwego bogactwa kraju nie w zasobach naturalnych, lecz w pracowito�ci mieszka�c�w. Dobrze tak m�wi� archimandrycie, kiedy mieszka�c�w ma szczeg�lnych: mnich�w, wykonuj�cych wszystkie prace jako swoje �wiczenia zakonne, do tego jeszcze bez �adnego wynagrodzenia. Stoi taki pracownik przy maszynie do t�oczenia oleju czy przy tokarce i ani o rodzinie nie my�li, ani o butelce, tylko jakby nigdy nic dusz� swoj� zbawia. St�d i jako�� produkcji, i jej niewyobra�alna dla konkurent�w tanio��.
Dla pa�stwa rosyjskiego ten model ekonomiczny zdecydowanie si� nie nadawa�, ale w granicach powierzonego ojcu Witalisowi archipelagu przynosi� zaiste wspania�e owoce. Mo�na powiedzie�, �e klasztor ze wszystkimi swoimi osadami, fermami, s�u�bami gospodarczymi przypomina� niedu�e pa�stwo, mo�e nie suwerenne, ale w ka�dym razie w pe�ni samorz�dne i podlegaj�ce wy��cznie gubernialnemu archijerejowi, przewielebnemu Mitrofaniuszowi.
Liczba zakonnik�w i nowicjuszy na wyspach dosz�a za ojca Witalisa do p�tora tysi�ca, a ludno�� g��wnej osady, w kt�rej opr�cz braci �y�o tak�e mn�stwo pracownik�w najemnych z rodzinami i domownikami, nie ust�powa�a liczebno�ci� powiatowemu miastu, zw�aszcza je�li doliczy� jeszcze p�tnik�w, kt�rych strumie�, wbrew obawom przeora, nie tylko nie wysech�, ale jeszcze wielokrotnie si� zwi�kszy�. Teraz, kiedy gospodarka klasztorna stan�a mocno na nogach, czcigodny ojciec zapewne ch�tnie obszed�by si� nawet bez pielgrzym�w, kt�rzy odrywali go tylko od pilnych spraw zwi�zanych z kierowaniem nowoararack� gmin� (przecie� w�r�d p�tnik�w trafia�y si� i wp�ywowe osoby, wymagaj�ce szczeg�lnych wzgl�d�w), lecz na to ju� �adnej rady nie by�o. Ludzie nie po to w�drowali i jechali z najdalszych stron, a potem jeszcze przep�ywali klasztornym parowcem ogromne Jezioro Modre, by popatrze� na przemys�owe dokonania zaradnego pasterza, tylko �eby pok�oni� si� nowoararackim �wi�to�ciom i pierwszej z nich � Pustelni Wasiliskowej.
Ta zreszt� by�a zupe�nie niedost�pna dla zwiedzaj�cych, jako �e znajdowa�a si� na niewielkiej, poro�ni�tej lasem skale, zwanej Wysp� Rubie�n�, le��cej dok�adnie na wprost Kanaanu, lecz nie od jego strony zamieszkanej, ale od bezludnej. Pielgrzymi przybywaj�cy do Nowego Araratu mieli zwyczaj kl�ka� nad wod� i nabo�nie przygl�da� si� wysepce, gdzie przemieszkiwali, modl�c si� za ca�� ludzko��, �wi�ci pokutnicy.
Ale o Pustelni Wasiliskowej, a tak�e o jej legendarnym za�o�ycielu, opowiemy, jak obiecali�my, dok�adniej.
* * *
Dawno, dawno temu, przed sze�ciuset, a mo�e i o�miuset laty (w szczeg�ach chronologii �ywot �wi�tego Wasiliska nieco si� pl�cze), przedziera� si� przez dziewicze lasy pewien anachoreta, o kt�rym wiadomo na pewno tylko to, �e zwano go Wasiliskiem, �e lat ju� liczy� sobie niema�o, �ycie prze�y� trudne, a w pocz�tkach swoich jako� wyj�tkowo grzeszne, ale u schy�ku opromienione �wiat�em prawdziwej skruchy i ��dzy zbawienia. Dla odkupienia poprzednich, wyst�pnie prze�ytych lat mnich z�o�y� �lub, �e obejdzie ca�� ziemi� i nie zatrzyma si�, a� znajdzie miejsce, gdzie b�dzie m�g� najlepiej s�u�y� Panu. Niekiedy, w jakim� �wi�tym klasztorze, b�d� te� przeciwnie � w�r�d bezbo�nych pogan, wydawa�o mu si�, �e oto w�a�nie trafi� tam, gdzie powinien pozosta� pokorny zakonnik Wasilisk, ale szybko starca ogarnia�y w�tpliwo�ci � a mo�e kto inny, tu przebywaj�c, nie gorzej przys�u�y si� Najwy�szemu? � i pop�dzany t� my�l�, niew�tpliwie zsy�an� mu z g�ry, rusza� dalej i nigdzie nie znajdowa� tego, czego szuka�.
I oto razu pewnego, rozsun�wszy g�ste ga��zie �wierkowego boru, zobaczy� przed sob� modr� wod�, kt�ra rozpo�ciera�a si� od samego skraju lasu a� hen, daleko, po chmurne niebo, z kt�rym zlewa�a si� w jedno. Przedtem nie zdarzy�o si� Wasiliskowi widzie� naraz tyle wody, tote� w prostoduszno�ci swej wzi�� to zjawisko za wielki cud Boski, pad� wi�c na kolana i modli� si� a� do zapadni�cia zmroku, a potem d�ugo jeszcze � w ciemno�ci.
I mia� zakonnik widzenie. Ognisty paluch rozci�� niebo na dwie po�owy, tak �e jedna poja�nia�a, a druga poczernia�a, i wbi� si� w spienione z nag�a wody. I gromowy g�os obwie�ci� Wasiliskowi: �Nigdzie wi�cej nie szukaj. Ruszaj tam, gdzie pokazano. Tam jest miejsce, z kt�rego do Mnie blisko. S�u� mi nie po�r�d ludzi, gdzie zam�t, tylko po�r�d ciszy, a za rok ci� wezw�.
W b�ogos�awionej swej prostoduszno�ci mnich nawet nie my�la� w�tpi� w mo�liwo�� spe�nienia tego dziwacznego ��dania; kazano mu p�j�� na �rodek morza, to poszed�, a woda ugina�a si� pod nim, ale go utrzymywa�a, czemu Wasilisk, pami�taj�cy o ewangelicznym chodzeniu po wodzie, nie nazbyt si� dziwi�. Szed� sobie i szed�, odmawiaj�c Wierz� w Boga przez ca�� noc, a potem i ca�y dzie�, a� pod wiecz�r l�k go ogarn��, �e nie znajdzie po�r�d wodnego pustkowia miejsca, kt�re wskaza� mu palec. I wtedy czer�cowi objawi� si� drugi z rz�du cud, co w �ywotach �wi�tych nie zdarza si� cz�sto.
Kiedy si� �ciemni�o, starzec ujrza� daleko przed sob� �arz�c� si� iskierk� i skr�ci� ku niej, a po pewnym czasie zobaczy�, �e to sosna, p�on�ca na szczycie wzg�rza, wzg�rze za� wznosi si� wprost z wody, a za nim jest znowu ziemia, bardziej p�aska i szeroka (by� to obecny Kanaan, najwi�ksza wyspa archipelagu).
I osiedli� si� Wasilisk w pieczarze pod nadpalon� sosn�. Prze�y� tam jaki� czas w zupe�nym milczeniu, nieustannie w my�li zmawiaj�c modlitwy, a rok potem Pan Nasz dope�ni� obietnicy: przyj�� skruszonego grzesznika do siebie i da� mu miejsce przy swoim tronie. Pustelni� za�, a potem powsta�y w jej s�siedztwie klasztor, nazwano Nowym Araratem na cze�� g�ry, kt�ra samotnie wznosi�a si� nad wodami i uratowa�a sprawiedliwych, kiedy �wezbra�y wody i bardzo wyla�y i wszystko nape�ni�y na wierzchu ziemi�.
�ywot nie wyja�nia, sk�d nast�pcy Wasiliska dowiedzieli si� o Cudzie z Paluchem, skoro starzec zachowa� tak bezwzgl�dne milczenie, ale b�d�my wyrozumiali dla starego podania. Robi�c ust�pstwo na rzecz naszego sceptycznego i racjonalistycznego stulecia, dopuszczamy nawet mo�liwo��, �e �wi�ty za�o�yciel pustelni dotar� do wysepki nie cudownie id�c po wodzie, tylko na jakiej� tratwie b�d�, powiedzmy, wydr��onym pniu � niech b�dzie. Ale mamy fakt niezaprzeczalny, sprawdzony przez wiele pokole� i, je�li wola, nawet potwierdzony dokumentalnie: �aden z pustelnik�w osiad�ych w podziemnych celach Pustelni Wasiliskowej nie czeka� d�ugo na wezwanie Bo�e. Po p� roku, po roku, najwy�ej po p�tora wszyscy �akn�cy zbawienia wybra�cy osi�gali to, czego pragn�li, i zostawiwszy za sob� ko�ciste, doczesne szcz�tki, wynosili si� z kr�lestwa ziemskiego w inne, niebieskie. I nie by�a to sprawa sk�pego po�ywienia czy surowego klimatu. Znamy przecie� wiele innych pustelni, gdzie pokutnicy dokonywali jeszcze wi�kszych wyczyn�w pustelniczej ascezy i zacieklej umartwiali swe cia�a, tyle �e Pan wybacza� im i powo�ywa� ich do siebie znacznie mniej pospiesznie.
Dlatego w�a�nie rozszed� si� s�uch, �e ze wszystkich miejsc na ziemi Pustelnia Wasiliskowa jest najbli�sza Bogu, �e le�y na samej rubie�y kr�lestwa niebieskiego i st�d jej druga nazwa: Wyspa Rubie�na. Niekt�rzy z tych, co po raz pierwszy odwiedzali archipelag, s�dzili, �e nazwano tak wysp� ze wzgl�du na s�siedztwo z Kanaanem, gdzie stoj� wszystkie �wi�tynie i gdzie przebywa archimandryta. Ale wysepka by�a blisko nie archimandryty, lecz Pana Boga.
Mieszka�o zawsze w tej pustelni nie wi�cej ni� tylko trzech szczeg�lnie zas�u�onych starc�w i dla mnich�w z Nowego Araratu nie by�o wi�kszego zaszczytu ni� doko�czy� swej ziemskiej drogi w tamtejszych pieczarach, na ko�ciach poprzednich sprawiedliwych.
Oczywi�cie wcale nie wszyscy bracia rwali si�, by szybko wst�pi� do innego kr�lestwa, dlatego �e i w�r�d mnich�w jest wielu takich, kt�rym �ycie doczesne wydaje si� bardziej poci�gaj�ce od wiecznego. Wolentarzy jednak nie brakowa�o nigdy, przeciwnie � zawsze czeka�a ca�a kolejka spragnionych, w kt�rej, jak to w ka�dej kolejce, zdarza�y si� k��tnie, spory i nawet ca�kiem powa�ne intrygi � tak bardzo chcieli niekt�rzy mnisi przep�yn�� jak najszybciej w�sk� cie�nink� dziel�c� Kanaan od Wyspy Rubie�nej.
Z trzech pokutnik�w jeden by� uwa�any za prze�o�onego i wy�wi�cany na igumena. Tylko jemu regu�a pustelni pozwala�a otwiera� usta � dla wypowiedzenia nie wi�cej ni� pi�ciu s��w, przy czym cztery powinny koniecznie pochodzi� z Pisma �wi�tego, a tylko jedno mog�o by� dowolne � i w nim to mie�ci� si� zwykle g��wny sens wypowiedzi. Powiadaj�, �e w dawnych czasach schiigumenowi, prze�o�onemu pustelnik�w, nawet tego nie by�o wolno, ale kiedy na Kanaanie odrodzi� si� monaster, pobo�ni starcy ju� nie tracili czasu na zdobywanie sk�pego po�ywienia � jag�d, korzonk�w i robak�w (wi�cej niejadalnego na Wyspie Rubie�nej, jak pami�� si�ga, nie by�o), tylko otrzymywali wszystko, co potrzebne, z klasztoru. Teraz �wi�ci pokutnicy sp�dzali czas na wyrzynaniu cedrowych r�a�c�w, za kt�re pielgrzymi p�acili monasterowi niema�e pieni�dze � zdarza�o si�, �e do trzydziestu rubli za sznur.
Raz na dzie� do Rubie�nej podp�ywa�a ��dka � �eby zabra� r�a�ce i wy�adowa� zam�wione rzeczy. Do ��dki wychodzi� prze�o�ony pustelni i wyg�asza� kr�tki cytat, zawieraj�cy w sobie pro�b�, zwykle praktycznego charakteru: o dostarczenie jakich� zapas�w albo lekarstw, albo obuwia, albo ciep�ego okrycia. Starzec m�wi� na przyk�ad: �Przynie� mi i daj ko�dr� albo �Niechaj przyniesie wod� gruszow��. W tym wypadku pocz�tek wypowiedzi pochodzi z Ksi�gi Rodzaju, z wersu, w kt�rym Izaak zwraca si� do swego syna Ezawa, ostatnie za� s�owo dotyczy codziennej potrzeby. ��dkarz zapami�tywa� to, co mu powiedziano, i przekazywa� s�owo w s�owo ojcu ekonomowi i ojcu szafarzowi, a ci dopiero starali si� przenikn�� sens, czasami bez powodzenia. We�my cho�by ow� �wod� gruszow��. Opowiadaj�, �e raz prze�o�ony eremit�w, pokazuj�c kostur jednego ze starc�w, oznajmi� pos�pnie: �I rozpuk�y si� wszystkie wn�trzno�ci jego�. Kierownictwo klasztoru d�ugo przegl�da�o Pismo, a� znalaz�o te s�owa w Dziejach Apostolskich, gdzie opisane jest samob�jstwo godnego pogardy Judasza, i przerazi�o si� bardzo, �e pustelnik dopu�ci� si� na sobie najstraszniejszego z grzech�w �miertelnych. Przez trzy dni bito w dzwony, poszczono najsurowiej i odprawiano nabo�e�stwa za oczyszczenie od z�a, a potem okaza�o si�, �e starcowi przydarzy�a si� tylko biegunka i igumen prosi� o przys�anie odwaru z gruszy.
Kiedy najstarszy z pustelnik�w m�wi� wio�larzowi: �Pozwalasz odej�� s�udze swemu�, oznacza�o to, �e jeden pokutnik zosta� dopuszczony do Pana, i powsta�y w ten spos�b wakat natychmiast zajmowa� nowy wybraniec spo�r�d oczekuj�cych swojej kolejki. Niekiedy fatalne s�owa wypowiada� nie schiigumen, tylko jeden z dw�ch pozosta�ych milczk�w. W ten spos�b w klasztorze dowiadywano si�, �e poprzedni starzec zosta� powo�any do �wi�tego Przybytku, a pustelnia ma teraz nowego prze�o�onego.
Pewnego razu, lat temu sto, na jednego z pustelnik�w napad� nied�wied�, kt�ry przyp�yn�� z kt�rej� z odleg�ych wysp, i zacz�� szarpa� nieszcz�nika. Ten za�, niewiele my�l�c, zakrzycza�: �Bracia, bracia!� Przybieg�o dw�ch pozosta�ych, razem przegnali krzywo�apego kosturami, ale potem �y� z towarzyszem, kt�ry naruszy� �lub milczenia, nie �yczyli sobie � odes�ali go do monasteru, przez co wygnaniec upad� na duchu i wkr�tce umar�, wi�cej ani razu nie otworzywszy ust, ale czy dopuszczono go przed jasne oczy Pana, czy te� przebywa w�r�d dusz pot�pionych � nie wiadomo.
Co jeszcze powiedzie� o mieszka�cach pustelni? Chodzili w czarnym stroju, kt�ry by� czym� w rodzaju grubo tkanego worka przepasanego sznurem. Kaptury nosili w�skie, opuszczone a� na twarz i zszyte bokami, na znak pe�nego odci�cia od marno�ci �wiata. Dla oczu w tym spiczastym ko�paku wycinano dwie dziurki. Je�li p�tnicy, modl�cy si� na kananejskim brzegu, dostrzegali na wysepce kt�rego� ze �wi�tych starc�w (zdarza�o si� to bardzo rzadko i uchodzi�o za szczeg�lnie szcz�liwy traf), to mieli przed sob� co� w rodzaju czarnego wora, wolno poruszaj�cego si� po�r�d omsza�ych g�az�w � jakby to wcale nie by� cz�owiek, lecz bezcielesny cie�.
A teraz, kiedy opowiedzieli�my i o Nowym Araracie, i o pustelni, i o �wi�tym Wasilisku, czas wr�ci� do archiwum s�dowego, gdzie w�adyka Mitrofaniusz ju� zacz�� przes�uchiwa� nowoararackiego czer�ca Antip�.
* * *
� �e z pustelni� co� jest nie w porz�dku, nasi dawno ju� m�wi�. � Tak zacz�� swoj� niewiarygodn� opowie�� brat Antipa, uspokoiwszy si� nieco pod wp�ywem otrzymanych policzk�w i herbaty. � W samo Przemienienie, tu� przed noc�, wyszed� Agapiusz, nowicjusz, na mierzej� wypra� spodnie odzienie starszym braciom. Nagle widzi � przy Rubie�nej na wodzie jakby jaki� cie�. No, cie� to cie�, ma�o to si� po ciemku cz�owiekowi przywidzi? Prze�egna� si� Agapiusz i spokojnie dalej pranie p�ucze. Ale s�yszy co� jakby cichy d�wi�k na wodach. Podni�s� g�ow� � Matko Bogarodzico! Czarny cie� wisi nad falami, wcale ich nie dotykaj�c, i s�owa jakie� s�ycha� niewyra�ne. Agapiusz zrozumia� tylko �przeklinam� i �Wasilisk�, ale i tego do�� mu by�o. Rzuci� niedoprane rzeczy, polecia� co si� w nogach do braci, do cel, i jak nie zacznie krzycze�. Wasilisk, powiada, wr�ci� si�, strach jaki gniewny, na wszystkich kl�tw� rzuca.
Agapiusz � g�upi smarkacz, w Araracie od niedawna, nikt mu nie uwierzy�, a za bielizn� porzucon�, co j� fala zmy�a, jeszcze mu pomocnik ojca szafarza da� po �bie. Ale potem czarny cie� zacz�� si� i innym braciom objawia�: najpierw ojcu Hilariuszowi, starcowi wielce szanownemu i pow�ci�gliwemu, potem bratu Melchizedekowi, potem bratu Diomedesowi. Zawsze noc�, przy ksi�ycu. S�owa ka�dy s�ysza� inne: ten kl�tw�, �w napomnienie, a jeszcze inny � co� ca�kiem niezrozumia�ego, to ju� zale�y, jak tam wiatr powia�, ale widzieli wszyscy jedno i na potwierdzenie przed samym archimandryt� Witalisem ikon� ca�owali: kto� czarny w ubraniu do pi�t i spiczastym kapturze, tak jak starcy z wyspy, unosi� si� nad wodami, s�owa jakie� m�wi� i palcem gro�nie gdzie� w bok mierzy�.
Archimandryta, jak si� dowiedzia� o tych cudach niewidach, to braci zwymy�la�. Znam ja was, pleciugi, powiada. Jeden dure� co� palnie, a ju� drudzy radzi w dzwony bi�. Prawd� m�wi�, �e czerniec od gadatliwej baby gorszy. I jeszcze r�nie ich tam ruga�, a potem najsurowiej zabroni� po zmierzchu na tamt� stron� Kanaanu chodzi�, tam gdzie Mierzeja Postna w stron� Wyspy Rubie�nej si� wyci�ga.
Tu przewielebny przerwa� opowiadaj�cemu:
� Tak, pami�tam. Pisa� mi ojciec Witalis o g�upich s�uchach, narzeka� na mnisi� durnot�. Jego zdaniem bierze si� to z nier�bstwa i lenistwa, dlatego prosi�, �ebym pozwoli� mu kierowa� wszystkich mnich�w, a� do stopnia jeromonacha, do prac po�ytecznych dla og�u. Da�em mu na to swoje b�ogos�awie�stwo.
A siostra Pelagia, korzystaj�c z przerwy w opowiadaniu, zapyta�a szybko:
� A powiedz, bracie, ile jest mniej wi�cej s��ni od tego miejsca, gdzie widziano Wasiliska, do Wyspy Rubie�nej? I jak daleko w jezioro wchodzi mierzeja? I jeszcze: gdzie dok�adnie cie� si� unosi� � przy samej pustelni czy mo�e jednak w pewnej odleg�o�ci?
Antipa popatrzy� na ciekawsk� zakonnic�, zamruga� oczami, ale na pytania odpowiedzia�:
� Od mierzei do Rubie�nej s��ni z p� setki b�dzie. A co do Or�downika, to zanim na mnie pad�o, tylko z daleka go widziano, z naszego brzegu porz�dnie nie da�o mu si� przyjrze�. Do mnie za� Wasilisk bliziusie�ko podszed�, ot � jak st�d do tego obrazka.
I wskaza� fotograficzny portret zawo��skiego gubernatora na przeciwleg�ej �cianie, do kt�rej by�o jakie� pi�tna�cie krok�w.
� To ju� nie �cie� jaki��, tylko akurat sam Or�downik Wasilisk?! � rykn�� biskup na mnicha swoim gromowym g�osem i za g�st� brod� gar�ci� si� chwyci�, co by�o u niego znakiem narastaj�cego rozdra�nienia. � Dobrze m�wi Witalis! Wy, czer�cy, gorsi od przekupek z bazaru jeste�cie!
Od tych gro�nych s��w Antipa wci�gn�� g�ow� w ramiona i wi�cej m�wi� nie m�g�, tak �e z pomoc� musia�a mu przyj�� Pelagia. Poprawi�a swoje druciane okularki, schowa�a pod chusteczk� niepos�uszny kosmyk rudych w�os�w i odezwa�a si� z wyrzutem:
� Sam, w�adyko, m�wisz zawsze, �e szkodliwe s� pospieszne wnioski. Warto by dos�ucha� �wi�tego ojca, nie przerywaj�c.
Antipa przestraszy� si� jeszcze bardziej, pewien, �e od takiej zuchwa�o�ci archijerej dopiero we w�ciek�o�� wpadnie, ale Mitrofaniusz na siostr� si� nie rozz�o�ci� i gniewny blask w oczach wygasi�. Machn�� do zakonnika r�k�.
� Opowiadaj dalej. Tylko uwa�aj, nie ��yj.
I Antipa opowiada�, tyle �e opowie�� jego m�ci�y nieco usprawiedliwienia, w kt�re, przestraszony, uzna� za w�a�ciwe si� wdawa�.
� Dlaczego to ja archimandryty zakazu nie pos�ucha�em? Bo takie mam �wiczenie zadane, �eby za zielarza by� i braci leczy�, tych, co za grzech maj� do �wieckiego lekarza chodzi�. A u nas, zielarzy klasztornych, tak ju� jest, �e ka�d� trawk� trzeba koniecznie w dzie� szczeg�lnego or�downika zbiera�. Mierzeja Postna, ta, co naprzeciwko pustelni si� ci�gnie, to najbardziej zielne miejsce na ca�ym Kanaanie. I kirjak tam porasta, na przepicie dobry, za wstawiennictwem wielkiego m�czennika Bonifacego, i trawa ocho�on od grzesznych nami�tno�ci, kt�rej czcigodna Fomaida patronuje, i liadunica, od z�ego uroku strzeg�ca za przyczynieniem si� wielkiego m�czennika Cypriana, i moc innych leczniczych zi�. Ja ju� i tak przez ten zakaz ani rdestu ostrogorzkiego, ani dragomory, kt�re o nocnej rosie rwa� trzeba, nie zebra�em. A na wielk� m�czennic� Eufemi�, co od gor�czki chroni, szusza p�na rozkwita, a j�, t� szusz� niby, w jedn� tylko noc za ca�y rok zbiera� mo�na. To jak mog�em przepu�ci�? No to i nie pos�ucha�em. Jak tylko wszystkich braci sen zmorzy�, ja po cichutku na dw�r, potem za ogrodzenie i polem do kaplicy Po�egnalnej, gdzie pokutnik�w przed umieszczeniem w pustelni zamykaj�, a tam ju� Mierzeja Postna tu�-tu�. Z pocz�tku strach bra�, �egna�em si� ci�gle, na boki ogl�da�em, a potem nic, odwagi nabra�em. Szuszy p�nej szuka� trudno, tu i praktyki trzeba, i starunku niema�ego. Ciemno by�o oczywi�cie, ale lamp� mia�em ze sob� olejn�. Z jednej strony szmatk� j� zas�oni�em, �eby nie zobaczyli. Pe�zn� ja sobie na czworaczkach, kwiatki zrywam i ju� nie pami�tam ani o archimandrycie, ani o �wi�tym Wasilisku. Na samiusie�ki brzeg zszed�em, dalej tylko woda i gdzieniegdzie kamienie z niej stercz�. Ju� chcia�em wraca�. Nagle s�ysz� z ciemno�ci...
Na to straszne wspomnienie mnich poblad�, zacz�� gwa�townie sapa� i szcz�ka� z�bami, Pelagia dola�a mu wi�c wrz�tku z samowara.
� Dzi�ki stokrotne, siostrzyczko... Nagle z ciemno�ci g�os si� rozlega, cichy, ale natchniony, i ka�de s�owo s�ycha� wyra�nie: �Id�. Powiedz wszystkim�. Odwracam si� do jeziora i tak strasznie mi si� zrobi�o, �e i latarni� upu�ci�em, i torb�, do kt�rej ziele zbiera�em. Nad wod� � obraz m�tny, w�ski, jakby kto na kamieniu sta�. Tylko �e kamienia �adnego tam nie ma... Nagle... nagle �wiat�o jakie� nieziemskie, jasne, o wiele ja�niejsze ni� od tych latarni gazowych, co to u nas w Nowym Araracie teraz na ulicach si� pal�. I tu ju� stan�� on przede mn� w ca�ej oczywisto�ci. Czarny, w habicie, za plecami �wiat�o si� rozlewa, i stoi wprost na toni � drobna fala pod nogami mu pluska. �Id� � powiada. � Powiedz. Pusto ma by�. Wyrzek� i paluchem na Rubie�n� wskaza�. A potem kroczy� zacz�� do mnie wprost po wodzie � jeden krok, drugi, trzeci. Ja �em krzykn��, r�kami zamacha�, odwr�ci� si� i ile si� w nogach uciek�...
Mnich chlipn��, wytar� nos r�kawem. Pelagia westchn�a, pog�aska�a biedaka po g�owie, a Antipa od tego zupe�nie si� ju� rozklei�.
� Tom pobieg� do ojca archimandryty, a on jak na mnie ryknie s�owami, jakie tylko zna: nie wierzy � poskar�y� si� mnich p�aczliwym g�osem. � Wsadzi� mnie do ciemnicy, za krat�, o sk�rkach od chleba i o wodzie. Cztery dni tam siedzia�em, trz�s�em si� i ca�y czas mod�y wznosi�em, w �rodku mi wszystko zasch�o. Wyszed�em � a tu nogi si� pode mn� uginaj�. Bo ju� czcigodny ojciec nasz nowe �wiczenie mi nagotowa�: z Kanaanu na Ukataj, najdalsz� wysp�, pop�yn�� i tam przy gadzim karmniku zosta�.
� A co to znowu za gadzi karmnik? � zadziwi� si� Mitrofaniusz.
� A to archimandrycie docht�r Korowin doradzi�, Donat Sawwicz. Chytrego to rozumu ch�op, ojciec czcigodny go s�ucha. Gadzi jad, powiada, u Niemc�w teraz w cenie, to my te gady zacz�li�my hodowa�. Jad z ich mord wrednych wyciskamy i wysy�amy do niemieckiej ziemi, tfu! � Antipa prze�egna� swoje usta, �eby spluni�ciem si� nie skala�, i wsadzi� r�k� za pazuch�. � Tylko �e najbardziej do�wiadczeni i najpobo�niejsi starcy zebrali si� po kryjomu i nakazali mi na Ukataj nie jecha�, ale z Araratu samowolnie do przewielebno�ci waszej uciec i o wszystkim, co widzia�em i s�ysza�em, donie��. I pismo, �ebym ze sob� zabra�, mi dali. O, to.
W�adyka zas�pi� si�, wzi�� do r�ki szary arkusik, za�o�y� pince-nez i zacz�� czyta�. Pelagia bez ceremonii zagl�da�a mu przez rami�.
Wielce przewielebny i wielce o�wiecony W�adyko!
My, poni�ej wymienieni zakonnicy Nowoararackiego monasteru wsp�lnotowego, pokornie przypadamy do st�p Waszej Przewielebno�ci, b�agaj�c, by� w wysokiej swojej m�dro�ci nie obr�ci� na nas, za nasz� samowol� i zuchwalstwo, swego arcypasterskiego gniewu. Je�li nawet o�mielili�my si� okaza� niepos�usze�stwo naszemu czcigodnemu ojcu archimandrycie, to nie z krn�brno�ci, tylko pod strachem Bo�ym i z gorliwo�ci s�u�enia Panu Naszemu. Trudny i do rozmarze� niewczesnych sk�aniaj�cy jest �ywot ziemski i �asy jest r�d ludzki na zmy�lenia marne, ale wszystko, co opowie Przewielebno�ci Waszej brat nasz Antipa, to prawda najprawdziwsza, bo zakonnik �w znany jest po�r�d nas jako brat niek�amliwy, rozg�osu nieszukaj�cy i do czczych ziemskich marze� niesk�onny. A tak�e i my wszyscy, podpisuj�cy si� tutaj, widzieli�my to, co i on, chocia� nie tak z bliska.
Ojciec Witalis zatwardzi� przeciwko nam serce swoje i s�ucha� nas nie chce, tymczasem za� w�r�d braci zam�t i wrzenie panuje, a i strach bierze: co mo�e znaczy� zasmucaj�cy ten znak? Czemu� to �wi�ty Wasilisk, opiekun wspania�ej tej samotni, palcem wygra�a i na swoj� �wietlan� pustelni� kl�tw� rzuca? A s�owa �pusto ma by� co oznaczaj�? Czy to o pustelni powiedziane, czy o monasterze, czy te�, by� mo�e, w jeszcze szerszym znaczeniu, o jakim nam, ubogiego rozumu ludziom, nawet pomy�le� strach? Tylko Przewielebno�ci Waszej dozwolone jest i mo�liwe obja�nia� straszne te widzenia. Dlatego te� b�agamy Wasz� Przewielebno��, przezacnego naszego w�adyk�, by� nie kaza� kara� ani nas, ani brata Antipy, tylko rozla� na straszne owo wydarzenie �wiat�o swej m�dro�ci.
B�agamy o �wi�te Waszej Przewielebno�ci modlitwy, pok�on niski sk�adamy i ��czymy si�, niegodni, z Nim w modlitwie, pozostaj�c Jego jak�e grzesznymi s�ugami
jeromonach Hilariusz
jeromonach Melchizedek
mnich Diomedes
� Ojciec Hilariusz pisa� � z uszanowaniem wyja�ni� Antipa. � Wielce uczony m��, z akademik�w. Gdyby zechcia�, m�g�by igumenem by� albo i wi�cej, ale zamiast tego u nas zbawienia szuka i marzy, �eby do Pustelni Wasiliskowej trafi�, pierwszy jest w kolejce. A tu takie rozgoryczenie dla niego...
� Znam Hilariusza. � W�adyka kiwn�� g�ow�, przegl�daj�c suplik�. � Pami�tam. Nieg�upi, szczerej wiary, tylko bardzo ju� zapami�ta�y.
Zdj�� pince-nez i przyjrza� si� uwa�nie go�cowi.
� A co� ty, synu, taki oberwany? I dlaczego bez czapki? Chyba nie od samego Araratu konie gna�e�? Przez jezioro to chyba raczej niemo�liwe, chyba �e potrafisz tak st�pa� po wodzie jak Wasilisk.
Tym �artem zapewne biskup chcia� doda� mnichowi otuchy i wprowadzi� go w spokojniejszy nastr�j, konieczny dla powa�nej rozmowy, ale wynik osi�gn�� wprost przeciwny.
Antipa zerwa� si� nagle z krzes�a, podbieg� do w�skiego okienka sk�adnicy akt i zacz�� wygl�da� na zewn�trz, be�kocz�c niesk�adnie:
� Bo�e �wi�ty, jak�e to ja zapomnia�em! Przecie� on ju� tu, tylko patrze�, w mie�cie! Przenaj�wi�tsza Or�downiczko, ochro� i obro�!
Odwr�ci� si� do w�adyki i zatrajkota�:
� Lasem jecha�em, do w�adyki spieszy�em. Mnie sprawnik, jak w Modrooziersku ze statku zszed�em, da� swoj� kolask�, �ebym szybciej do Zawo��ska dojecha�. Ju� i w Modrooziersku o pojawieniu si� Wasiliska s�yszeli. A jak ju� blisko miasta by�em, patrz�, a nad sosnami � on!
� No, ale co za on?! � zawo�a� z irytacj� Mitrofaniusz.
Antipa buchn�� na kolana i poczo�ga� si� do przewielebnego, staraj�c si� chwyci� go za po��.
� To� on sam, Wasilisk! Za mn� wida� przylecia�, siedmiomilowymi krokami albo po powietrzu! Czarny, ogromny, znad drzew patrzy, oczyska wytrzeszcza! Ja jak nie pognam koni! Ga��zie po twarzy bij�, wiatr gwi�d�e, a ja nic, tylko gnam. Chcia�em uprzedzi�, �e ju� blisko jest!
�ebska Pelagia pierwsza domy�li�a si�, o co chodzi.
� On, ojcze, o pomniku m�wi. Jermaka Timofiejewicza.
Tu trzeba wyja�ni�, �e pozaprzesz�ego roku, na rozkaz gubernatora Antoniego Antonowicza von Hagenau na wysokim brzegu Rzeki postawiono wspania�y monument: �Jermak Timofiejewicz niesie dobr� nowin� Wschodowi�. Pomnik ten, najwi�kszy na ca�ym zarzeczu, jest obecnie szczeg�ln� dum� naszego miasta, kt�re niczym innym przed znakomitymi s�siadami, Ni�nim Nowogrodem, Kazaniem czy Samar�, pochwali� si� nie mo�e. A przecie� ka�da miejscowo�� musi mie� jaki� pow�d do dumy! No i my teraz w�a�nie mamy.
Pewni historycy uwa�aj�, �e do swej s�awnej wyprawy na Syberi�, kt�rej skutkom imperium zawdzi�cza wi�ksz� cz�� swych bezkresnych obszar�w, Jermak Timofiejewicz wyruszy� w�a�nie z naszej krainy, i by uczci� to wydarzenie, wzniesiono br�zowego olbrzyma. Odpowiedzialn� t� prac� zlecono pewnemu zawo��skiernu rze�biarzowi, by� mo�e nie tak uzdolnionemu jak niekt�rzy arty�ci sto�eczni, za to prawdziwemu patriocie naszej krainy i w og�le bardzo porz�dnemu cz�owiekowi, bardzo kochanemu przez wszystkich zawo��czan za szczer� dusz� i otwarte serce. He�m zdobywcy Syberii rzeczywi�cie wyszed� rze�biarzowi nieco podobny do mnisiego kaptura, co wprawi�o biednego brata Antip�, nieobeznanego z naszymi nowinkami, w zabobonny l�k.
To jeszcze nic! Zesz�ej jesieni kapitan holownika, ci�gn�cego barki z astracha�skimi arbuzami, wyp�yn�wszy zza �uku rzeki i ujrzawszy nad stromym brzegiem szczerz�cego oczy ba�wana, ze strachu posadzi� ca�� swoj� flotyll� na mieli�nie, wskutek czego przez kilka nast�pnych tygodni po Rzece p�ywa�y zielone, pasiaste kule, zmierzaj�ce w rodzinne strony. I to, prosz� zwr�ci� uwag�, kapitan, a czego tu chcie� od ubogiego duchem zakonnika?
Obja�niwszy Antipie pomy�k� i jako tako go uspokoiwszy, Mitrofaniusz wyprawi� mnicha do diecezjalnego zajazdu, �eby tam czeka� na rozstrzygni�cie swego losu. By�o jasne, �e odsy�a� zbiega do surowego nowoararackiego archimandryty nie mo�na, trzeba b�dzie mu znale�� miejsce w jakim� innym klasztorze.
No, a kiedy biskup ze swoj� c�r� duchown� zostali sam na sam, w�adyka zapyta�:
� No i co ty my�lisz o tych niedorzeczno�ciach?
� Wierz� � bez wahania odpowiedzia�a Pelagia. � Patrzy�am bratu Antipie w oczy, nie ��e. Opisa�, co widzia�, niczego nie doda�.
Przewielebny poruszy� brwiami, hamuj�c niezadowolenie. Odrzek� pow�ci�gliwie:
� Specjalnie tak m�wisz, �eby mnie podra�ni�. W �adne widma nie wierzysz, niby to ja ci� nie znam.
Po�apa� si� jednak od razu, �e wpad� w pu�apk� zastawion� przez chytr� pomocnic�, i pogrozi� jej palcem:
� Aha, ty w tym sensie, �e on sam wierzy w swoje brednie. Zamajaczy�o mu si� co�, co si� naukowo nazywa halucynacj�, i wzi�� to za rzeczywiste wydarzenie. Tak?
� Nie, ojcze, nie tak � westchn�a zakonnica. � To jest cz�owiek prosty, byle czego niewygaduj�cy, czyli, jak w li�cie pisz�, �do czczych ziemskich marze� niesk�onny�. Takim ludziom halucynacje si� nie zdarzaj�, za ma�o w nich fantazji. Ja my�l�, �e jemu si� rzeczywi�cie kto� objawi� i m�wi� z nim. A poza tym � nie sam tylko Antipa tego Czarnego Mnicha widzia�, s� przecie� i inni naoczni �wiadkowie.
Cierpliwo�� nigdy nie zalicza�a si� do zalet gubernialnego archijereja i s�dz�c po purpurze, kt�ra zala�a wysokie czo�o i policzki Mitrofaniusza, teraz by�a ju� wyczerpana.
� A o sugestii zbiorowej, kt�rej przyk�ad�w tyle jest po klasztorach, zapomnia�a�?! � wybuchn�� arcypasterz. � Pami�tasz, jak w monasterze Maryjskim siostrom bies zacz�� si� objawia�, najpierw jednej, potem drugiej, a potem wszystkim innym? Opisywa�y go ze wszystkimi szczeg�ami i s�owa jego powtarza�y, kt�rych zacne mniszki nie mia�y jak pozna�. Sama� mi przecie� wtedy radzi�a lekarza od chor�b nerwowych i psychicznych do klasztoru pos�a�!
� To by�o ca�kiem co innego, zwyk�a babska histeria. A tu �wiadectwo daj� rozwa�ni starcy � zaoponowa�a mniszka. � Niespokojnie jest w Nowym Araracie i dobrze to si� nie sko�czy. Ju� nawet do Zawo��ska dosz�y s�uchy o Czarnym Mnichu. Trzeba by si� zorientowa�.
� W czym si� zorientowa�, w czym?! Czy ty naprawd� w przywidzenia wierzysz? Wstyd� si�, Pelagio, to� to zabobon! �wi�ty Wasilisk ju� osiemset lat temu ducha wyzion�� i nie ma po co wok� wyspy po wodach �eglowa�, g�upawych mnich�w straszy�!
Pelagia uk�oni�a si� z pokor�, jakby uznaj�c pe�ne prawo biskupa do gniewliwo�ci, ale w jej g�osie pokory by�o niewiele, a w s�owach to ju� zupe�nie.
� To, ojcze, przez ciebie m�skie ograniczenie przemawia. M�czy�ni w swoich ocenach zbytnio zdaj� si� na wzrok, kosztem pozosta�ych pi�ciu zmys��w.
� Czterech � nie omieszka� poprawi� Mitrofaniusz.
� Nie, w�adyko, pi�ciu. Nie wszystko, co jest na �wiecie, mo�na uchwyci� wzrokiem, s�uchem, dotykiem, w�chem i smakiem. Jest jeszcze jeden zmys�, bezimienny, dany nam po to, by�my mogli odczuwa� �wiat Bo�y nie tylko cia�em, ale i dusz�. I nawet dziwne, �e to ja, s�aba rozumem i duchem czernica, musz� to ojcu wyja�nia�. Czy to nie ty, w�adyko, mn�stwo razy m�wi�e� o tym uczuciu i w kazaniach, i w prywatnych rozmowach?
� Mia�em na my�li wiar� i miar� moraln�, kt�re ka�demu cz�owiekowi s� od Boga dane! A ty mi o jakiej� fatamorganie opowiadasz!
� A cho�by i o fatamorganie. � Zakonnica z uporem pokiwa�a g�ow�. � Wok� i wewn�trz naszego �wiata istnieje jeszcze jeden, niewidzialny, a mo�e nawet wi�cej ni� jeden. My, kobiety, wyczuwamy go lepiej od m�czyzn, bo mniej boimy si� czu�. Przecie� ty sam, w�adyko, nie b�dziesz przeczy�, �e s� miejsca, od kt�rych na duszy robi si� jasno (tam zazwyczaj wznosi si� �wi�tynie Bo�e), a s� i takie, gdzie mrowie po duszy przebiega. Przyczyny �adnej nie ma, a mimo to przyspiesza cz�owiek kroku i jeszcze si� prze�egna. Ja zawsze tak w�a�nie ko�o Czarnego Jaru przebiega�am, dreszcz mi po sk�rze przechodzi�. I co? W�a�nie tam armat� znale�li.
Ten argument, przytoczony przez Pelagi� jako nieodparty, wymaga wyja�nienia. Pod Czarnym Jarem, le��cym p� wiorsty od Zawo��ska, dwa lata temu wykryto skarb: stary br�zowy mo�dzierz, ca�y nabity czerwo�cami i p�szlachetnymi kamieniami. Le�a� najwyra�niej w ziemi od czas�w, kiedy hula� po tutejszych okolicach pugaczowowski �jenera�� Czika Zarubin, kt�rego Samozwaniec mianowa� hrabi� Czernyszowem. Wiele musia� on �ez i krwi przela�, gromadz�c taki skarb. (Zauwa�my nawiasem, �e za te same pieni�dze i na tym samym miejscu wzniesiono wspania�y monument, kt�ry niemal�e na �mier� przerazi� brata Antip�).
Ale �armatni� dow�d przewielebnego nie przekona�. Mitrofaniusz tylko w r�ce klasn��.
� No, o dreszczu to dopiero potem sobie wymy�li�a�.
I tak archijerej i jego c�ra duchowna spierali si� jeszcze d�ugo, a� wreszcie ma�o na dobre si� nie pok��cili. Dlatego koniec sporu o zabobony opu�cimy i przejdziemy od razu do jego praktycznego zako�czenia, do kt�rego dosz�o ju� nie w archiwum s�dowym, lecz w pa�acu biskupim, podczas �wi�tecznej herbatki.
* * *
Na herbatk�, urz�dzon� nazajutrz dla uczczenia pomy�lnego ko�ca procesu s�dowego, przewielebny zaprosi� opr�cz siostry Pelagii jeszcze jedno ze swoich duchowych dzieci, podprokuratora okr�gowego Matwieja Bencjonowicza Berdyczowskiego, kt�ry te� przyczyni� si� by� do tryumfu sprawiedliwo�ci. Na stole obok samowara sta�a butelka cahors, a ju� s�odyczy by�a po prostu obfito��: i pierniki, i owoce kandyzowane, i konfitury najrozmaitsze, i nieodmienne jab�kowe zefirki, kt�rych wielkim amatorem by� sam w�adyka.
Towarzystwo siedzia�o w refektarzu, gdzie na �cianach wisia�y kopie dw�ch ulubionych ikon Mitrofaniusza: cudami s�yn�cej Zmi�kczenie z�ych serc i ma�o znanej Judasz ca�uje Chrystusa Zbawiciela, doskonale namalowanych, oprawnych w drogie, srebrne sukienki. Przewielebny umie�ci� je tutaj nie tak sobie, lecz znacz�co, by przypomina�y mu o tym, co w wierze chrze�cija�skiej najwa�niejsze: o powszechnym przebaczeniu i przyj�ciu przez Chrystusa ka�dej, nawet najpodlejszej duszy, bo nie ma takich, dla kt�rych nie by�oby �adnej w og�le nadziei na zbawienie. O tym, a zw�aszcza o wybaczaniu, archijerej ze wzgl�du na nami�tny charakter sk�onny by� zapomina�, a �e wiedzia� o tym swoim grzechu � stara� si� go przezwyci�y�.
Porozmawiali o �wie�o zako�czonym procesie, wspominaj�c r�ne jego zwroty i perypetie, potem o spodziewanym przyro�cie w rodzinie prawnika � przysz�y ojciec niepokoi� si� tym, �e dziecko b�dzie trzynaste z kolei, a w�adyka pokpiwa� z Berdyczowskiego: �e niby z was, wychrzt�w neofit�w, zawsze najwi�ksi wstecznicy wyrastaj�, i wymawia� panu Matwiejowi wiar� w zabobony, wstyd przynosz�c� o�wieconemu cz�owiekowi.
St�d, z zabobon�w, rozmowa w naturalny spos�b zesz�a na Czarnego Mnicha. Podkre�li� nale�y, �e pierwszy o tym tajemniczym zjawisku wspomnia� podprokurator okr�gowy, kt�ry, jak pami�tamy, przy rozmowie w archiwum nie by� obecny, a nawet w og�le o niej nie wiedzia�.
Okaza�o si�, �e o wczorajszej gonitwie, urz�dzonej przez nowoararackiego mnicha po ulicach, m�wi ju� ca�e miasto. Rozesz�a si� ju� tak�e wie�� o pojawieniu si� Wasiliska i o z�ych znakach. Brat Antipa, poganiaj�c konie, nie tylko przejecha� kotk� wp�ywowej mieszkanki Zawo��ska, Olimpiady Sawieljewny Szestago, ale jeszcze wykrzykiwa� najrozmaitsze alarmuj�ce s�owa: �Ratujcie si�, prawos�awni!�, �Wasilisk nadchodzi!� i inne, a tak�e domaga� si�, by mu powiedzie�, gdzie mo�e znale�� archijereja.
Wychodzi�o na to, �e siostra Pelagia mia�a wczoraj racj�: pu�ci� w niepami�� tego wydarzenia nie mo�na. Z tym, ostygn�wszy po wczorajszym rozdra�nieniu, przewielebny ju� si� nie spiera�, ale co do �rodk�w, jakie nale�y podj��, w�r�d biesiadnik�w wyst�pi�y rozbie�no�ci.
Wszystkie swoje liczne sukcesy na niwie dzia�alno�ci arcypasterskiej Mitrofaniusz przypisywa� Panu Bogu, pokornie uznaj�c si� tylko za widome narz�dzie niewidzialnie dzia�aj�cej Si�y, a wypowiada� si� w spos�b absolutnie fatalistyczny, lubi� powtarza�: �Je�li Bogu si� spodoba, to na pewno si� spe�ni, a je�li Bogu si� nie podoba, to ja te� nie potrzebuj�. Ale w rzeczywisto�ci kierowa� si� maksym�: �Licz na Pana Boga, ale sam si� nie gap�, i � trzeba powiedzie� � zagapia� si� rzadko, nie obarczaj�c Pana Boga zb�dnymi troskami.
Nie warto nawet wspomina�, �e biskup od razu si� zapali�, �eby jecha� do Nowego Araratu samemu, tam przem�wi� komu trzeba do rozumu i sko�czy� z ca�� spraw� (mo�liwo�ci wyst�powania jakiego� prawdziwie mistycznego zjawiska stanowczo nie chcia� dopu�ci� i w pojawieniu si� Wasiliska widzia� tylko masowe zm�cenie umys�u albo czyj�� intryg�).
Roztropny Matwiej Bencjonowicz w�adyk� od wyjazdu odwodzi�. Wypowiada� si� w tym sensie, �e pog�oski to materia trudna do opanowania i niebezpieczna. Wszystkim g�by si� nie zatka. Ingerencja administracyjna w podobnych wypadkach daje taki sam skutek jak gaszenie po�aru naft� � ogie� tylko jeszcze bardziej si� rozpala. Berdyczowski mia� nast�puj�c� propozycj�: przewielebny na wyspy w �adnym wypadku p�yn�� nie mo�e i w og�le powinien zachowywa� si� tak, jakby nic szczeg�lnego tam si� nie dzia�o, a po cichutku pos�a� do Nowego Araratu jakiego� rozumnego i taktownego urz�dnika, kt�ry we wszystkim si� zorientuje, znajdzie �r�d�o pog�oski i przedstawi wyczerpuj�cy raport. By�o jasne, �e m�wi�c o �rozumnym urz�dniku�, Matwiej Bencjonowicz ma na my�li siebie, jak zwykle got�w zapomnie� o wszystkich sprawach bie��cych, a nawet o wzgl�dach rodzinnych, byle tylko odda� przys�ug� swemu duchowemu opiekunowi.
Co do Pelagii, to zgadzaj�c si� z Berdyczowskim, �e archijerejska inspekcja jest niecelowa, nie widzia�a te� sensu w odkomenderowaniu na wysp� cz�owieka �wieckiego, kt�ry, po pierwsze, mo�e nie zrozumie� wszystkich subtelno�ci klasztornej egzystencji i mnisiej psychologii, a po drugie... Nie, ten drugi argument lepiej ju� przytoczy� dos�ownie, �eby obci��y� nim wy��cznie sumienie polemistki.
� W kwestiach dotycz�cych niepoj�tych zjawisk i duchowego niepokoju m�czy�ni s� nazbyt prostolinijni � o�wiadczy�a Pelagia, szybko szcz�kaj�c drutami (po trzeciej szklance herbaty, poprosiwszy w�adyk� o pozwolenie, wyci�gn�a z torebki rob�tk�). � M�czyzn nie interesuje nic, co wydaje im si� niewa�ne, a w rzeczach niewa�nych kryje si� cz�sto to, co najistotniejsze. Gdzie trzeba co� zbudowa�, a jeszcze lepiej � zburzy�, tam m�czy�ni nie maj� sobie r�wnych. Je�li za� trzeba okaza� cierpliwo��, zrozumienie, a mo�e i wsp�czucie, lepiej powierzy� spraw� kobiecie.
� Ale przecie� kobieta na widok widma od razu zemdleje albo, co gorsza, w histeri� wpadnie � podra�ni� zakonnic� archijerej. � I nic si� nie uda.
Pelagia popatrzy�a na rz�d oczek, kt�ry skr�ci� jej jako� krzywo i w skos, ale nie zdecydowa�a si� go spru�, niech b�dzie tak, jak jest.
� Kobieta nie ma po co mdle� ani wpada� w histeri�, je�li w pobli�u nie ma m�czyzn � powiedzia�a. � Kobiece omdlenia, histerie i p�aczliwo�� to wszystko m�skie wymys�y. Wy macie ochot� przedstawia� nas jako s�abe i bezradne, to my si� pod wasze pragnienia dostrajamy. Dla sprawy by�oby najlepiej, gdyby�, ojcze, da� mi swoje b�ogos�awie�stwo na urlop, na ma�e dwa albo trzy tygodnie. Pojecha�abym na Kanaan, pok�oni�a si� tamtejszym relikwiom, a przy okazji popatrzy�a, co tam u nich za widmo unosi si� nad wodami. W szkole tymczasem moimi dziewczynkami zaj�yby si� siostra Apolinaria i siostra Ambrozja. Jedna poprowadzi�aby gimnastyk�, druga literatur� i wszystko doskonale by si� u�o�y�o...
� Nic z tego nie wyjdzie � przewielebny z widocznym zadowoleniem przerwa� marzenia swej duchowej c�ry. � Czy nie zapomnia�a�, Pelasiu, �e mniszki na Ararat wst�pu nie maj�?
I tym argumentem od razu zamkn�� zakonnicy usta.
W istocie, w my�l surowej nowoararackiej regu�y zakonnicom i nowicjuszkom wst�pu na wyspy zakazano. Postanowienie to stare, trzysta lat licz�ce, ale dot�d przestrzegane bezwzgl�dnie.
Nie zawsze tak by�o. W dawnych czasach na Kanaanie obok m�skiego monasteru mie�ci� si� r�wnie� klasztor �e�ski, tylko �e z tego s�siedztwa wynik�y wszelakiego rodzaju pokusy i nieprzyzwoito�ci, dlatego kiedy patriarcha Nikon w trosce o przywr�cenie honoru stanowi zakonnemu zaostrzy� wsz�dzie regu�y klasztorne, zlikwidowa� te� nowoararacki klasztor �e�ski i mniszkom zakaza� si� pojawia� nad Jeziorem Modrym. Kobietom �wieckim pielgrzymowa� wolno i wiele rzeczywi�cie tam je�dzi, ale oblubienicom Chrystusa nie wolno, s� dla nich inne �wi�te miejsca.
Pelagia najwyra�niej chcia�a si� jeszcze spiera� z w�adyk�, ale spojrzawszy na Berdyczowskiego, nie odezwa�a si�. Dyskusja na temat Czarnego Mnicha, wszcz�ta przez triumwirat najm�drzejszych ludzi w guberni zawo��skiej, znalaz�a si� zatem w �lepym zau�ku.
Rozwi�za� trudno��, jak zwykle w takich wypadkach, przewielebny Mitrofaniusz, i to w charakterystyczny dla� paradoksalny spos�b. W�adyka mia� ca�� teori� na temat po�ytku p�yn�cego z paradoks�w, kt�re tym si� zalecaj�, �e obalaj� nazbyt ci�kie konstrukcje ludzkiego umys�u, otwieraj�c przez to nieoczekiwane i czasami kr�tsze drogi do rozwi�zania problematycznych zada�. Archijerej lubi� ni st�d, ni zow�d oszo�omi� rozm�wc� jakim� nieoczekiwanym zdaniem albo nieprawdopodobnym rozstrzygni�ciem, uprzednio zrobiwszy min� znamionuj�c� bardzo m�dre i surowe skupienie.
Teraz te�, kiedy wymieniono argumenty, nie dochodz�c do �adnego wniosku, i nast�pi�o m�cz�ce milczenie, w�adyka nachmurzy� bia�e, przeci�te trzema pionowymi zmarszczkami czo�o, zamkn�� oczy i zacz�� przebiera� paciorki r�a�ca z drewna sanda�owego swymi wspaniale bia�ymi i wypiel�gnowanymi palcami (o r�ce dba� Mitrofaniusz szczeg�lnie troskliwie i prawie nigdy nie wychodzi� na dw�r bez jedwabnych r�kawiczek, obja�niaj�c to tym, �e osoba duchowna, dotykaj�ca komunikant�w, powinna traktowa� r�ce z najwi�kszym szacunkiem).
Posiedziawszy tak przez jak�� minut�, przewielebny zn�w otworzy� b��kitne oczy, w kt�rych b�ysn�a iskierka, i tonem nieznosz�cym sprzeciwu powiedzia�:
� Alosza pojedzie, Lentoczkin.
Matwieja Bencjonowicza i Pelagi� sta� by�o tylko na g�o�ne:
� Ach!
* * *
Nawet gdyby si� kto� specjalnie stara�, nie zdo�a�by chyba wynale�� bardziej paradoksalnego kandydata do tajnej inspekcji w niezwykle delikatnej, wewn�trzko�cielnej sprawie.
Aleksy Stiepanowicz Lentoczkin, kt�rego dla m�odo�ci lat i rumianej pyzato�ci policzk�w poza oczy (a cz�sto i otwarcie � on si� nie obra�a�) nazywano nie inaczej, tylko Alosz�, pojawi� si� w naszym mie�cie niedawno, ale od razu znalaz� si� w licz