808

Szczegóły
Tytuł 808
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

808 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 808 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

808 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Erich Fromm Mie� czy by�? Dom wydawniczy Rebis Pozna� 1995 Przek�ad Jan Kar�owski S�owo wst�pne Miros�aw Cha�ubi�ski II pe�ne wydanie w j�zyku polskim (poprawione) "Dla Tao dzia�a� oznacza by�". Lao - Tsy "Ludzie nie powinni tak bardzo troszczy� si� o to co robi�, jak o to, czym s�". Mistrz Eckhart "Im mniej jeste�, im s�abiej przejawiasz swoje �ycie, tym wi�cej masz, tym wi�ksze jest twoje wyalienowane �ycie." Karol Marks S�owo wst�pne "Wielka obietnica nieograniczonego post�pu - obietnica panowania nad przyrod�, materialnego dostatku, najwi�kszego szcz�cia dla jak najwi�kszej liczby os�b i nieskr�powanej wolno�ci osobistej - podtrzymywa�a nadziej� i wiar� pokole� od zarania epoki przemys�owej. (...) Wraz z post�pem przemys�owym, (...) ros�o nasze poczucie, i� oto znale�li�my si� na drodze wiod�cej do nieograniczonej produkcji, a co za tym idzie, nieograniczonej konsumpcji, �e technika czyni nas wszechmocnymi, a nauka - wszechwiedz�cymi. �e oto znale�li�my si� na drodze do stania si� bogami, nadnaturalnymi istotami, kt�re mog� wykreowa� drugi �wiat, u�ywaj�c �wiata przyrody niczym klock�w nowego stworzenia" 1. (*) (E. Fromm, "Mie� czy by�?", nin. wyd., s. 35 - 36.) Powy�szy cytat pochodz�cy z "Wprowadzenia" do pracy "Mie� czy by�?", stanowi�cej poniek�d testament Ericha Fromma (1900 - 1980) - udost�pnianej w tym momencie polskiemu czytelnikowi po raz pierwszy w pe�nej wersji 2 (*) (Poprzednie polskie wydanie "Mie� czy by�?" "Duchowe podstawy nowego spo�ecze�stwa ("Colloquia Communia" 1989; red. M. Cha�ubi�ski) by�o niepe�ne. Trzeba te� koniecznie zauwa�y�, i� "Mie� czy by�?" ukaza�o si� po raz pierwszy w 1976 roku, prawie r�wnocze�nie w wydaniu ameryka�skim i zachodnioniemieckim.) (*) - wprowadza nas od razu w samo centrum jego refleksji na temat osi�gni�� cywilizacji europejskiej w czasach nowo�ytnych oraz kondycji wsp�czesnej kultury w g��wnych jej wersjach: kapitalistycznej i komunistycznej. A owa kondycja jest - zdaniem Fromma - radykalnie kryzysowa. Ziemska religia post�pu (swego rodzaju �wiecki substytut religii tradycyjnej) dominuj�c� w czasach wsp�czesnych zar�wno w my�leniu potocznym , jak i naukowym - nie spe�ni�a - bo spe�ni� nie mog�a, o czym za chwil� - swych maksymalistycznych obietnic. Jest niekwestionowan� prawd� - podkre�la Fromm - i� w czasach nowo�ytnych nast�pi� bezprecedensowy rozw�j techniki i nauki, ludzko�� dokona�a ogromnego post�pu w dziedzinie opanowania przyrody. Znikn�y te� - przynajmniej w rozwini�tej cz�ci �wiata - g��wne obszary n�dzy i niedostatku. Jednak�e trudno jest okre�li� og�lny bilans osi�gni�� wsp�czesnego cz�owieka jako pozytywny. I to z wielu powod�w. Odwrotn� stron� wzrostu standardu materialnego i poziomu konsumpcji zachodnich spo�ecze�stw jest rabunkowa gospodarka zasobami natury. Ju� samo okre�lenie "podb�j przyrody", zauwa�a Fromm (b�d�c w tym miejscu w ca�kowitej zgodzie z pogl�dami "zielonych" 3 (*) (Np. A. Naess, "Rozmowy", "Zeszyty Edukacji Ekologicznej" 1992, z. 2.) i raportami dla Klubu Rzymskiego), zak�ada agresywny, w�adczy stosunek cz�owieka do swego �rodowiska. Z kolei konflikty mi�dzynarodowe (zw�aszcza mi�dzy tzw. blokiem wschodnim a pa�stwami zachodnimi) gro�� wybuchem wojny nuklearnej i w efekcie zag�ad� cywilizacji, a by� mo�e ko�cem �ycia na Ziemi. Rosn� te� dysproporcje mi�dzy uprzemys�owion�, zamo�n� P�noc� a zacofanym ekonomicznie i cywilizacyjnie Po�udniem. I wreszcie kwestia dla warto�ci i ocen Fromma bodaj najwa�niejsza: typ osobowo�ci kszta�towany zazwyczaj przez warunki �ycia wsp�czesnego, konsumpcyjnego kapitalizmu, a tak�e tzw. realnego socjalizmu, nie sprzyja rozwojowi ludzkich zdolno�ci samodzielnego krytycznego my�lenia, zdolno�ci do mi�o�ci 4 (*) (E. Fromm, "O sztuce mi�o�ci", Warszawa 1971 (I wyd. 1956) (t�um. A. Bogda�ski), r. III.) i samourzeczywistnienia. Inaczej m�wi�c, utrudnia kszta�towanie ludzi o tzw. orientacji produktywnej 5 (*) (E. Fromm, "Man for Himself", New York 1947, r. III.) lub, pos�uguj�c si� terminologi� tej ksi��ki, orientacji na "by�" ("bycie"). Bowiem nie post�p materialny jest dla niego najwa�niejszym kryterium oceny poszczeg�lnych spo�ecze�stw, lecz realizacja zawartego w ludziach pozytywnego potencja�u rozwojowego. W tym miejscu dotykamy kluczowego dla "Mie� czy by�?" rozr�nienia dw�ch sposob�w ("modi") istnienia (egzystencji) cz�owieka. Pierwszy z nich zorientowany jest na posiadanie, drugi na bycie. S� to rzecz jasna typy idealne i konkretni ludzie zbli�aj� si� do jednego z tych dw�ch biegun�w, nigdy ich w pe�ni nie osi�gaj�c. Subtelne analizy obu tych sposob�w ludzkiego istnienia, ich infrastruktura aksjologiczno - emocjonalna zajmuj� w "Mie� czy by�?" bardzo wiele miejsca (zw�aszcza w cz�ci I i II) i nie jest moim zadaniem bardziej szczeg�owy ich opis. Trzeba jednak�e podkre�li�, i� cywilizacja wsp�czesna spotyka si� z ostr� krytyk� Fromma przede wszystkim z tego powodu, i� dominuj�cy w niej spos�b istnienia jest zorientowany na posiadanie. Do jego nader r�norodnych przejaw�w nale�� m.in. hedonistyczne postawy wsp�czesnych ludzi, uto�samianie przez nich szcz�cia nie z rozwojem i samourzeczywistnieniem, lecz z zaspokojeniem zmys�owym, zach�anno��, hiperkonsumpcja, a tak�e wspomniany ju� wcze�niej eksploatatorski stosunek do przyrody. Lista grzech�w zwi�zanych z praktykowaniem postaw zorientowanych na posiadanie oraz wynikaj�cych st�d zagro�e� dla cz�owieka jest wi�c bardzo d�uga. Gdzie wi�c w tej dramatycznej sytuacji szuka� dr�g wyj�cia? Czy mo�na w og�le my�le� o jakiej� realnej alternatywie? Odpowied� Fromma - szkicowo rzecz ujmuj�c - jest prosta: potrzebna jest radykalna przemiana postaw i warto�ci ludzkich. Musi zwyci�y� "modus" bycia nad posiadaniem. Inaczej m�wi�c, ludzie musz� powr�ci� do warto�ci g�oszonych przez tw�rc�w wielkich religii humanistycznych (np. Budda, Jezus z Nazaretu; humanistyczna psychoanaliza), kt�rzy "de facto" postulowali praktykowanie systemu warto�ci zorientowanego na "bycie". I w zgodzie z tym za�o�eniem E. Fromm w III cz�ci "Mie� czy by�?" zajmuje si� okre�leniem warunk�w, kt�re zasadniczo sprzyja�yby owej radykalnej przemianie postaw i warto�ci ludzkich, konstruuj�c swoist� anarcho - socjalistyczn� "utopi� bycia". I zn�w nie jest w tym miejscu moim zadaniem bardziej szczeg�owy opis owej utopii 6. (*) (Przez "utopi�" rozumiemy tutaj ca�o�ciow� wizj� spo�ecze�stwa przeciwstawion� zasta�ej rzeczywisto�ci i s�u��c� jej krytyce. Takie jej pojmowanie nie przes�dza, czy (i w jaki spos�b) jest ona realizowana.) Chc� natomiast przede wszystkim wydoby� swoisty klimat analiz Fromma, a wi�c przekonanie o radykalnym kryzysie naszej cywilizacji, polegaj�cym g��wnie na praktykowaniu przez ludzi fa�szywego systemu warto�ci i zwi�zanych z tym zagro�e�, profetyczne pr�by (uwzgl�dniaj�ce jednak�e ustalenie wsp�czesnej nauki) konstruowania alternatyw rozwojowych i, mimo wszystko, wzgl�dny optymizm w ocenie celowo�ci konstruowania alternatywnych �wiat�w i szans realizacji takich pr�b. Fromm odrzuca bowiem doktryn� "grzechu pierworodnego" (czyli przekonanie o nieuleczalnym zepsuciu natury ludzkiej) w r�nych, tak�e �wieckich (T. Hobbes, A. Schopenhauer, Z. Freud) jej wersjach, i g��boko wierzy w prospo�eczne, konstruktywne dyspozycje cz�owieka, w dobr� natur� ludzk�, kt�rej urzeczywistnieniu ma sprzyja� w�a�ciwa organizacja spo�eczna ("zdrowe spo�ecze�stwo, "pa�stwo bycia" itp.). Odnosi si� wra�enie, �e Fromm lubi cz�owieka i ufa mu nawet wtedy, gdy go poucza i ostro krytykuje - trudno o bardziej naturaln� reakcj� - a ten odp�aca mu za to sympati�. Niewielu jest chyba wsp�czesnych pisarzy, o kt�rych tak cz�sto, jak o Frommie, m�wiono by: bardzo go lubi�... Pierwsze w Polsce pe�ne wydanie "Mie� czy by�?" stanowi �wietn� okazj� do przedstawienia intelektualnej sylwetki Ericha Fromma 7. (*) (Zwi�z�e om�wienie jego tw�rczo�ci i biografii daj� m.in.: M. Cha�ubi�ski, "Fromm", Warszawa 1993; wst�p F. Ryszki (do:) E. Fromm, "Ucieczka od wolno�ci", Warszawa 1970; nota biograficzna J. Prokopiuka (w:) E. Fromm, "Szkice z psychologii religii", Warszawa 1966; R. Saciuk, "Ameryka�ska psychoanaliza kulturowa", Wroc�aw 1986, r. III wraz z przypisami.) (*) A zauwa�y� trzeba, i� Fromm jest w Polsce lepiej znany ni� pozostali czo�owi my�liciele z kr�gu frankfurckiego (m.in. M. Horkheimer, M. Marcuse, T.W. Adorno, J. Habermas). Z jego prac na j�zyk polski prze�o�ono jak dot�d m.in. "Ucieczk� od wolno�ci" (I wyd. 1941, wyd. pol. 1970), "O sztuce mi�o�ci" (I wyd. 1956, wyd. pol. 1971), "Szkice z psychologii religii" (jest to wyb�r jego r�nych prac; wyd. pol. 1966), "Zapomniany j�zyk" (I wyd.1951, wyd. pol. 1972) i ca�kiem niedawno "Niech si� stanie cz�owiek". "Z psychologii etyki (1994 r., t�umaczenie "Man for Himself", I wyd. 1947), by nie wymienia� wielu artyku��w i studi�w rozproszonych w r�nych periodykach. Erich Fromm urodzi� si� we Frankfurcie nad Menem w r. 1900 w rodzinie rabinackiej o starych tradycjach. Tam w�a�nie dok�adnie zapozna� si� z Bibli�. "By�em wychowany - wspomina - w religijnej �ydowskiej rodzinie i pisma Starego Testamentu oddzia�ywa�y na moj� wyobra�ni� i kszta�towa�y j� bardziej ni� cokolwiek - cho� nie wszystkie w tym samym stopniu; by�em znudzony, a nawet zdegustowany histori� podboju Kanaanu przez Hebrajczyk�w, nie trafi�a do mnie historia Mordechaja czy Estery i nie potrafi�em jeszcze wtedy doceni� Pie�ni nad Pie�niami. Ale historia niepos�usze�stwa Adama i Ewy, b�aganie Boga przez Abrahama o uratowanie mieszka�c�w Sodomy i Gomory (...) g��boko mnie poruszy�y. Ale najbardziej proroctwa Izajasza, Amosa i Joela. Nie tyle z powodu zawartych w nich ostrze�e� i przepowiedni nieszcz��, ile z powodu zapowiedzi "dni ostatecznych", kiedy to narody przekuj� swoje miecze na lemiesze , a dzidy na sierpy; nar�d nie podniesie miecza przeciwko narodowi i wszelkie wojny ustan�, kiedy wszystkie narody b�d� w przyja�ni i kiedy "ziemia wype�ni si� �ask� Pana tak jak woda wype�nia morze". Gdy mia�em trzyna�cie, czterna�cie lat wizja uniwersalnego pokoju i harmonii pomi�dzy narodami poruszy�a mnie g��boko" 8. (*) (E. Fromm, "Beyond the Chains of Illusion". "My Encounter with Marx and Freud", London 1980, s. 4 - 5.) Na dojrzewaj�cego, bardzo wra�liwego ch�opca silnie wp�yn�y tak�e do�wiadczenia pierwszej wojny �wiatowej. Tragedia �mierci wielu jego znajomych rodzi�a pytania o sens i przyczyny tych nieszcz��. Obserwacje pot�guj�cych si� w Niemczech nastroj�w szowinistycznych (z kt�rymi by� zwi�zany rosn�cy antysemityzm), a tak�e propagandy, zawsze usprawiedliwiaj�cej zmienn� polityk� rz�du i zohydzaj�cej przeciwnika, kierowa�y zainteresowania Fromma w stron� psychologii i socjologii. Chc�c uzyska� odpowied� na wiele natarczywie nasuwaj�cych mu si� pyta�, Fromm si�gn�� do ksi��ek Zygmunta Freuda i Karola Marksa. "Moje do�wiadczenia (...) - pisa� po latach - zadecydowa�y o nami�tnym zainteresowaniu naukami Freuda i Marksa. Poch�ania�y mnie zar�wno problemy jednostki, jak i spo�ecze�stwa; usi�owa�em gor�czkowo znale�� odpowied� na dr�cz�ce mnie pytania. Obydwie teorie dostarcza�y mi ich (...) Chcia�em zrozumie� prawa spo�ecznego istnienia ludzi" 9. (*) (Ibidem, s. 8.) Jest rzecz� interesuj�c�, i� bardzo wcze�nie dostrzeg� on jednostronno�� tych koncepcji. R�wnie� bardzo wcze�nie zrodzi�a si� u niego idea syntezy tych kierunk�w, kt�ra nie przesta�a zaprz�ta� mu uwagi a� po ostatnie dni jego pracy naukowej. Nieco p�niej Fromm podj�� studia na wydziale filozofii uniwersytetu frankfurckiego. Studiowa� te� psychologi� w Monachium, Berlinie i Heidelbergu. W Heidelbergu otrzyma� tytu� doktora nauk filozoficznych w 1922 r. W latach 1923 - 1924 odbywa� studia w Berli�skim Instytucie Psychoanalitycznym i rozpocz�� praktyk� psychoanalityczn�. Bardzo wa�nym wydarzeniem w �yciu Fromma by�o zetkni�cie si� i wsp�praca z tzw. szko�� frankfurck�. Ten wa�ny teoretyczny o�rodek naukowy, istniej�cy od 1923 r., skupia� w swoim gronie wielu wybitnych my�licieli zwi�zanych z lewic� spo�eczn�, kt�rzy usi�owali ��czy� niedogmatycznie pojmowany materializm historyczny z psychoanaliz�, neokantyzmem, heglizmem. Szko�a frankfurcka podj�a te� ambitnie zakrojone studia nad wp�ywem przemian formacji kapitalistycznych na kultur� i ludzk� osobowo��. W badaniach tych Fromm mia� bardzo du�y udzia�, gdy� w latach 1929 - 1932 by� wyk�adowc� w Instytucie Bada� Spo�ecznych, istniej�cym przy uniwersytecie frankfurckim. Naukowc�w wsp�pracuj�cych z kr�giem frankfurckim szczeg�lnie interesowa�o w tych latach zjawisko nazizmu. Liczne dyskusje teoretyczne i zaawansowane pomys�y bada� empirycznych niemieckich klas �rednich, tylko cz�ciowo zrealizowane, zrodzi�y koncepcj� osobowo�ci autorytarnej (sadomasochistycznej). W jej opracowaniu du�y udzia� mia� Fromm. Jego zdaniem - i zdaniem wielu innych badaczy - zwyci�ski poch�d faszyzmu w Niemczech by� u�atwiony tym, �e typ psychiczny dominuj�cy w�r�d przedstawicieli niemieckich klas �rednich i w innych warstwach spo�ecznych charakteryzowa� si� nie�wiadomym pragnieniem silnej w�adzy, kt�r� personifikowa�a posta� Adolfa Hitlera. Z okresu bezpo�redniej wsp�pracy Fromma z kr�giem frankfurckim pochodz� jego studia opublikowane w organie tej szko�y "Zeitschrift fur Sozialforschung", gdzie sformu�owa� on idee rozwijane w p�niejszym okresie swej tw�rczo�ci naukowej, m.in. reformowania psychoanalizy Freuda, koncepcj� charakteru spo�ecznego, syntezy materializmu historycznego i freudyzmu itp. Z tego te� okresu pochodz� pierwsze jego wi�ksze publikowane prace, m.in. "Die Entwicklung des Christusdogmas" (1930 r.) po�wi�cona problemom ewolucji dogmatu Tr�jcy �wi�tej do I soboru nicejskiego (325 r.). Pod koniec 1932 r. Fromm wyjecha� do Stan�w Zjednoczonych na zaproszenie Chicagowskiego Instytutu Psychoanalitycznego, i tam dotar�a do niego wiadomo�� o doj�ciu Hitlera do w�adzy (stycze� 1933 r.). W tej sytuacji postanowi� on pozosta� w USA. Pobyt w Stanach Zjednoczonych by� dla Fromma okresem niezwykle wyt�onej i bardzo owocnej dzia�alno�ci badawczej oraz naukowo - dydaktycznej. W latach 1934 - 1941 by� on cz�onkiem Mi�dzynarodowego Instytutu Bada� Spo�ecznych (stanowi� kontynuacj� o�rodka frankfurckiego) przy Colombia Uniwersity i wyk�adowc� tej�e uczelni. W 1941 r. wychodzi "Ucieczka od wolno�ci", jego pierwsza ksi��ka, kt�ra przynios�a mu mi�dzynarodow� s�aw�. Fromm podsumowa� w niej wcze�niejsze wyniki swych bada� genezy niemieckiego faszyzmu. Bliskie wi�zi ��czy�y Fromma z czo�owymi przedstawicielami neopsychoanalizy, a zw�aszcza z Karen Horney (zna� j� jeszcze z okresu swej pracy w berli�skim Instytucie Psychoanalitycznym), H.S. Sullivanem i C. Thompson. W latach 1941 - 1942 Fromm pracowa� w za�o�onym przez K. Horney Ameryka�skim Instytucie Psychoanalitycznym i wyk�ada� w New School for Research. Od 1943 r. wsp�kierowa� Instytutem Psychiatrycznym im. Williama A. White'a w Nowym Jorku (jego dyrektorem by� H.S. Sullivan). W latach 1942 - 1951 Fromm wyk�ada� w Bennington College w stanie Vermont. W 1951 r. zosta� profesorem psychologii Szko�y Medycznej przy Autonomicznym Uniwersytecie w Meksyku, gdzie za�o�y� tak�e w�asny Instytut Psychoanalityczny. Lata czterdzieste i pi��dziesi�te stanowi�y niezwykle p�odny okres w �yciu E. Fromma. Wa�niejsze prace, kt�re powstawa�y w tym okresie, to "Man for Himself" (1947), zawiera�a ona m.in. systematycznie wy�o�on� teori� osobowo�ci i charakteru spo�ecznego, "The Sane Society" (1955), kt�ra opr�cz koncepcji specyficznie ludzkich potrzeb i pr�b analizy sytuacji cz�owieka w spo�ecze�stwie kapitalistycznym prezentowa�a te� rozbudowan� utopi� "zdrowego spo�ecze�stwa" (communitarian socialism) oraz "Psychologia i religia" (1955), najbardziej systematyczny traktat Fromma z dziedziny filozofii religii. Wielkim bestsellerem okaza�a si� opublikowana w 1956 r. ksi��ka "O sztuce mi�o�ci". W latach p�niejszych nie zauwa�a si� u Fromma spadku �ywotno�ci intelektualnej. Przeciwnie, publikuje on wiele ksi��ek, z kt�rych co najmniej dwie: "The Revolution on Hope" (1968) i prezentowana teraz polskiemu czytelnikowi "Mie� czy by�?" (1976) zyska�y wielki rozg�os. Z innych studi�w Fromma opublikowanych w p�niejszym okresie �ycia wspomn� o "Marx's Concept of Man" (1961), kt�ra stanowi�a obszerny wst�p do pierwszego, ameryka�skiego wydania "R�kopis�w ekonomiczno - filozoficznych" Karola Marksa (t�umaczy� je Tom Bottomore), "Anatomy of Human Destructiveness" (1973), jednej z podstawowych ksi��ek na temat uwarunkowa� ludzkiej agresywno�ci, i ostatniej z opublikowanych przez niego wi�kszych prac "Sigmund Freuds Psychoanalyse - Grosse und Grenzen" (1979). Erich Fromm przebywa� w ostatnich latach �ycia w Muralto (Szwajcaria), gdzie obdarzono go tytu�em honorowego obywatela kantonu. Zmar� tam�e 18 marca 1980 r. Z om�wionych - z konieczno�ci wyrywkowo - fragment�w biografii Fromma wynika chyba jednoznacznie, �e trudno m�wi� w jego przypadku o zasadniczych prze�omach duchowych. Prace Fromma z p�niejszego okresu tw�rczo�ci maj� si� do pisanych w pocz�tkach jego naukowego �ycia jak pomys� (idea), szkic do realizacji, na przyk�ad ju� jedno z jego studi�w "Die Entwicklung des Christusdogmas" (1930) zawiera pomys� syntetycznego wykorzystania psychoanalizy i materializmu historycznego do badania zjawisk religijno�ci. Idei tej wierny b�dzie Fromm nie tylko w "Ucieczce od wolno�ci" (1941), lecz i w ostatniej opublikowanej ksi��ce: "Sigmund Freud Psychoanalyse - Grosse und Grenzen". Ide� "zdrowego spo�ecze�stwa", przeciwstawionego zastanej "chorej" rzeczywisto�ci daje si� zauwa�y� w studiach Fromma publikowanych w "Zeitschrift fur Sozialforschung", nieco �mielej te pomys�y rozwija "Ucieczka od wolno�ci", ale rozwini�t� posta� utopia Fromma uzyskuje dopiero w "The Sane Society". W "The Revolution of Hope" (1968) i "Mie� czy by�?" (1976) kontynuuje te charakterystyczne dla jego tw�rczo�ci w�tki moralno - utopistyczne. Polemik� z biologizmem Freuda s� w znacznej cz�ci wype�nione ju� najwcze�niejsze publikacje Fromma. W opozycji do tw�rcy psychoanalizy tworzy� on w�asn� teori� osobowo�ci i charakteru spo�ecznego. Jednak rozwini�cie tych pomys��w nast�pi�o dopiero w "Ucieczce od wolno�ci" oraz "Man for Himself (1947), a p�niej w "The Sane Society" oraz "Mie� czy by�?" Wiele z ksi��ek autora "Ucieczka od wolno�ci" trudno nazwa� naukowymi. Mam oczywi�cie na my�li nie ich warto�� poznawcz�, lecz nie skrywane przeze� pasje moralizatorskie i ch�� naprawiania �wiata, kt�re wykraczaj� poza ambicje rzetelnego naukowo opracowania zebranego materia�u podanego p�niej w syntetycznej, ksi��kowej formie. Fromm pragnie, aby uprawiana przez niego humanistyka przyczynia�a si� do o�wietlenia problem�w, wa�nych z punktu widzenia rozwoju jednostki, szans jej samourzeczywistnienia, nawet je�li towarzyszy temu ryzyko pope�nienia b��d�w. St�d bierze si� jego programowa niech�� do przyczynkarstwa w humanistyce oraz interdyscyplinarno��. Tylko bowiem wszechstronne, ca�o�ciowe ujmowanie przedmiotu mo�e dawa� prawdy wa�ne dla rozumienia ludzkiego rozwoju 10. (*) (E. Fromm, "Greatness and Limitations of Freud's Thought", New York 1980, rozdz. I) Czasem Fromm cele swojej humanistyki nazywa "leczeniem duszy", wpisuj�c swoj� tw�rczo�� w tradycje uprawiania filozofii spo�ecznej (Platon, Arystoteles, Spinoza) 11. (*) (E. Fromm, "Psychoanaliza a religia" (w:) E. Fromm, "Studia z psychologii religii", wyd. cyt., s. 122 - 123.) Warto�� okre�lonej koncepcji ocenia�oby si� nie ze wzgl�du na jej walory poznawcze - jakkolwiek by je rozumie� - lecz potencja� rozwojowy, kt�ry jest ona w stanie uruchomi� u poszczeg�lnych jednostek. Od pogl�d�w wyznawanych przez wi�kszo�� naukowc�w odr�nia Fromma nie tylko pojmowanie cel�w jego humanistyki, lecz tak�e przekonanie o istnieniu instancji poznawczych wy�szych ni� nauka. Fromm - id�c, jak si� zdaje, za buddyzmem Zen - wyra�a w kilku miejscach pogl�d, �e istniej� niewerbalne, pozapoj�ciowe formy poznania, np. mi�o��, wy�sze od prawd, do kt�rych dochodz� naukowcy. Psychologia nie jest w stanie uchwyci� niepowtarzalno�ci, konkretno�ci cz�owieka. Niszczy ona wprawdzie iluzje i racjonalizacje, kt�re tworzymy na w�asny temat, jednak �ycie i jednostka pozostaj� dla� niewyja�nialnym cudem 12. (*) (E. Fromm, "On the Limitations and Dangers of Psychology" (w:) E. Fromm, "The Dogma of Christ and other Essays on Religion, Psychology and Culture", London 1963.) (*) Mimo sk�onno�ci do swoistego irracjonalizmu i mistycyzmu, trudno przeoczy� powa�ny wk�ad Fromma do szeroko rozumianej humanistyki. Trudno kwestionowa� jego inspiruj�cy wk�ad do bada� nad niemieckim faszyzmem, co podkre�la np. Renzo de Felice i wielu innych autor�w. Na uwag� zas�uguj� r�wnie� jego pr�by uchwycenia zale�no�ci mi�dzy dominuj�cym w danej grupie typem charakteru a istniej�c� form� organizacji ekonomiczno - politycznej spo�ecze�stwa oraz typologia osobowo�ci nieproduktywnych, rozwijana m.in. w "Man for Himself". Badacz zjawisk religijno�ci uzna zapewne w wielu przypadkach u�yteczno�� Frommowskiego podzia�u religii na autorytarne i humanistyczne, powa�ne za� studia ludzkiej agresywno�ci nie mog� zignorowa� jego "Anatomy of Human Destructiveness". Z tych te� powod�w Fromm oddzia�ywa� do�� silnie na niekt�re dziedziny humanistyki. My�l�, �e trudny do podwa�enia jest jego wp�yw na ukszta�towanie si� neopsychoanalizy i "uzgodnienie" twierdze� freudyzmu z rozwijaj�c� si� socjologi� i antropologi� spo�eczn�. Podkre�la�a to wielokrotnie K. Horney w "Nowych drogach w psychoanalizie". Dla wsp�czesnej psychologii humanistycznej i psychiatrii nader inspiruj�c� okaza�a si� jego wiara w potencja� rozwojowy natury ludzkiej. Potwierdza to cho�by lektura "Motywacji i osobowo�ci" A.H. Maslowa, jednak z najbardziej prac tej orientacji psychologicznej. K. D�browski pisz�c o dynamizmach rozwojowych cz�owieka i dezintegracji pozytywnej wielokrotnie powo�ywa� si� na prace Fromma. Z kolei badacze tw�rczo�ci A. K�pi�skiego wskazuj� na wp�yw frommowskiej koncepcji mi�o�ci na ujmowanie przeze� problemu autonomii jednostki. Przyk�ad�w znajdziemy znacznie wi�cej. Trudniejsze do scharakteryzowania i udokumentowania jest oddzia�ywanie Fromma na my�lenie potoczne i ruchy spo�eczne. Mo�na chyba jednak broni� twierdzenia, i� poczytno�� ksi��ek Fromma wp�yn�a na upowszechnienie si� okre�le� "by�" i "mie�", ("bycie i posiadanie") jako symbolizuj�cych dwie zasadniczo odmienne postawy wobec �wiata i przeciwstawne filozofie �yciowe. �atwiejsza do wykazania jest popularno�� autora "The Sane Society" w okresie kontestacji studenckiej w 1968 r., cho� nie mo�na jej por�wnywa� z popularno�ci� H. Marcuse'a. Tw�rczo�� Fromma w pewnym stopniu przyczyni�a si� do nadania bardziej wyrazistej formy obiegowej krytyce spo�ecze�stw kapitalistycznych. Tak wi�c obecno�� Fromma w kulturze europejskiej drugiej po�owy XX w. jest wielostronna i wbrew wielu jego krytykom trudna do zakwestionowania. Nieco miejsca chcia�bym te� po�wi�ci� przyczynom popularno�ci Fromma, nale�y on bowiem do najpopularniejszych humanist�w drugiej po�owy XX w., a t�umaczenia jego prac ukaza�y si� ju� w ponad trzydziestu j�zykach. Szczeg�ln� liczb� wznowie� mog� si� poszczyci� "Ucieczka od wolno�ci", "O sztuce mi�o�ci" oraz "Mie� czy by�?" Wydaje si�, �e poczytno�� Fromma nie ma charakteru przelotnej fascynacji mody intelektualnej. Od dziesi�cioleci (tak�e w okresie ameryka�skiej "rewolucji konserwatywnej" lat osiemdziesi�tych) zachowuje on niezmiennie popularno��. Firmy wydawnicze wznawiaj�ce jego ksi��ki mog� liczy� na pewny finansowy sukces. Gdzie zatem szuka� przyczyn jego popularno�ci? My�l�, �e problem nie sprowadza si� do warto�ci poznawczej i nowatorskiej jego prac, znajdziemy bowiem wiele przyk�ad�w wybitnych tw�rc�w, kt�rzy z trudem torowali sobie drog� na rynki wydawnicze, a i p�niej nie mogli liczy� na wysokonak�adowe wznowienia w�asnych dzie�. Do popularno�ci Fromma z pewno�ci� przyczyni�y si� walory literackie jego prac. Fromma dobrze si� czyta. Jest on pisarzem urokliwym, sugestywnym, dba�ym o form� przekazu i urod� s�owa. W jego dorobku znajdziemy niewiele prac pisanych hermetycznym, trudnym j�zykiem i adresowanych wy��cznie do specjalist�w. Fromm musi by� komunikatywny, poniewa� pisze z intencj� dotarcia do szerokich rzesz czytelnik�w, chce lud�mi wstrz�sn��, obudzi� u�piony w nich potencja� rozwojowy lub m�wi�c inaczej, pom�c w pe�nym ujawnieniu si� pozytywnych mo�liwo�ci natury ludzkiej. Ponadto Fromm posiada dar syntezy, a w dobie rosn�cej wci�� specjalizacji i fragmentaryzacji wiedzy o cz�owieku bardzo �ywe i coraz trudniejsze do zrealizowania s� t�sknoty za globaln� wizj� problem�w spo�ecznych. Pisze on o sprawach wa�kich �wiatopogl�dowo. Odnosz� jednak wra�enie, i� czytelnik poszukuje (i na og� znajduje) w ksi��kach Fromma nie tyle udokumentowanych �r�d�owo wywod�w i kompletnego przedstawienia literatury przedmiotu, ile zitelektualizowanej artykulacji jego w�asnych l�k�w i niepokoj�w. Czytelnik cz�sto poszukuje wskaza�, co nale�y robi�, a Fromm wychodzi naprzeciw jego �yczeniom, poniewa� ma odwag� m�wi� ludziom, co jest szkodliwe dla ich rozwoju, do czego maj� d��y�, a czego unika�. Kaznodziejski patos pism Fromma, na�laduj�cego (przypuszczam, �e �wiadomie) styl prorok�w Starego Testamentu, ma �r�d�a nie tylko w przekonaniu o kryzysowo�ci i prze�omowo�ci naszej epoki, lecz tak�e w tym, �e posiad� on wiedz� na temat ludzkiego dobra i optymalnych warunk�w dla jego rozkwitu. "Mie� czy by�?" nazwa�em nieco wcze�niej testamentem naukowym Fromma. Mam na my�li nie tyle fakt opublikowania jej pod koniec �ycia autora (przypomnijmy, i� zosta�a ona wydana po raz pierwszy w 1976 r.), ile to, �e stanowi podsumowanie wielu w�tk�w jego d�ugoletniej tw�rczo�ci. Znajdziemy tam wi�c analizy z dziedziny antropologii filozoficznej, historiozofii, diagnoz� wsp�czesnej cywilizacji, a tak�e rozwini�t� utopi� "bycia" ("by�"). I jest charakterystyczne, �e z grona wybitnych przedstawicieli neopsychoanalizy (nale�y do nich z pewno�ci� K. Horney i H.S. Sullivan) w�a�nie E. Fromm wykaza� najwi�cej ambicji reformatora spo�ecznego. Daje si� to wyja�ni� - moim zdaniem - wp�ywem, kt�ry na jego tw�rczo�� wywar� marksizm i tradycja socjalistyczna. Tylko radykalne przekszta�cenie ekonomiczno - politycznych struktur istniej�cych spo�ecze�stw stworzy warunki do powszechnego praktykowania wskaza� religii humanistycznych. Nie s� tego w stanie uczyni� moralne apele lub gabinety psychoanalityczne. Inaczej m�wi�c, tylko radykalne zmiany ekonomiczno - polityczne umo�liwiaj� realizacj� postawy "by�" (orientacji produktywnej, mi�o�ci itp.). "Mie� czy by�?" - jak ju� m�wi�em - nie jest pierwsz� utopistyczn� prac� w dorobku Ericha Fromma. W "The Sane Society" (I wyd. 1955) znajdziemy rozbudowan� wizj� "dobrego spo�ecze�stwa" 13. (*) (Jej wnikliw� analiz� daje J.E. Scharre w "Escape from authority", New York 1967.) Co wi�cej, ksi��ka ta jest kompozycyjnym "bli�niakiem" "Mie� czy by�?" (prezentacj� utopii poprzedzaj� analizy antropologiczne i socjologiczne), za� jej pozytywne rozwi�zania id� w podobnym - zasadniczo - kierunku. W�tek utopistyczny jest te� obecny w p�niejszej pracy Ericha Fromma "The Revolution of Hope" (1968), pisanej pod wyra�nym wp�ywem studenckiej kontestacji. W momencie ukazania si� "The Sane Society" nale�a�o raczej do wyj�tk�w. By� to bowiem czas szczytowej popularno�ci ksi��ek George'a Orwella i koncepcji ko�ca wieku ideologii (ich szczeg�ln� form� stanowi� przecie� utopie spo�eczne) 14. (*) (J. Szacki, "Spotkania z utopi�", Warszawa 1980, s. 184.) Dopiero rozw�j futurologii, planowania spo�ecznego i dzia�alno�ci tzw. alternatywnych ruch�w spo�ecznych (kontestacja studencka, "zieloni", ruchy feministyczne) przynios�y o�ywienie my�li utopistycznej 15. (*) (A. Jaw�owska, "Drogi kontrkultury", Warszawa 1975; G. Picht, "Odwaga utopii", Warszawa 1981; J. Szacki, "Spotkania...", ss. 184 -201.) W "The Sane Society" Fromm opowiedzia� si� za pewn� wersj� socjalizmu, kt�r� nazwa� "socjalizmem wsp�lnotowym" (communitarian socialism). Jego zdaniem nie odkrywa on nowych prawd. Fromm powtarza zreszt� za Gandhim, �e ludzko�� najbardziej potrzebuje konsekwentnego wcielenia w �ycie prawd sk�din�d znanych od dawna religiom humanistycznym, nie za� nowych odkry�. Wa�n� inspiracyjn� rol� dla wypracowanej przez Fromma wizji "communitarian socialism" odegra� socjalizm utopijny XIX wieku, zw�aszcza za� koncepcje fabian i socjalist�w gildyjnych 16. (*) (By�a to umiarkowana, pokojowa wersja brytyjskiego anarchizmu, pozostaj�ca pod wp�ywem kontynentalnego anarchosyndykalizmu. Pewne przybli�enie do koncepcji socjalist�w gildyjskich daje "Droga do socjalizmu" B. Russela (Warszawa 1935, I wyd. 1919 ). O koncepcjach socjalist�w gildyjskich pisa� S. Ehrlich w "Fabianic socjali�ci gildyjni" ("Studia Filozoficzne" 1976, nr 2). Od nich przej�� on idee demokracji przemys�owej (wsp�zarz�dzanie i partycypacja), samorz�du terytorialnego, gradualizm (ewolucyjna, pokojowa droga do socjalizmu) i zradykalizowa� je. Natomiast marksistom zarzuca� Fromm przecenianie znaczenia zmian w sferze w�asno�ci i w og�le czynnik�w ekonomicznych w organizacji socjalizmu. Charakteryzuj�c najbardziej og�lnie zawarto�� "utopistycznej" cz�ci "The Sane Society", nale�a�oby powiedzie�, �e jej autor d��y� do zaprojektowania takiej struktury polityczno - ekonomiczno - kulturalnej spo�ecze�stwa, kt�ra maksymalnie sprzyja�aby ludzkiej samorealizacji, a wi�c pe�nemu ujawnieniu si� prawdziwych cech jego dobrej natury. Fromm nie mia� �adnych w�tpliwo�ci, �e "d��enie do umys�owego zdrowia, do szcz�cia, mi�o�ci, produktywno�ci tkwi w ka�dym cz�owieku, kt�ry nie urodzi� si� jako umys�owy i moralny idiota" 17. (*) (E. Fromm, "The Sane Society", New York 1955, s. 275.) Realizacji tych nadrz�dnych warto�ci ma sprzyja� m.in. reorientacja podstawowego celu produkcji, kt�rym ma przesta� by� maksymalizacja zysku na rzecz ludzkiego samourzeczywistnienia. Uderzaj�cym rysem utopii Fromma jest pr�ba oparcia organizacji spo�ecznej na ma�ych grupach (face to face group), "usamorz�dowienia" spo�ecze�stwa poprzez odj�cie pa�stwu wielu jego dotychczasowych funkcji. Przej��by je samorz�d lokalny (jest to transpozycja idei w�asno�ci municypalnej) oraz rozbudowane wsp�zarz�dzanie w zak�adach pracy. Jednostka - zdaniem autora "The Sane Society" - uzyskuje pe�n� wag� swego ludzkiego istnienia tylko w ma�ych grupach. Musi to wi�c bra� pod uwag� organizacja "dobrego spo�ecze�stwa". W konsekwencji Fromm proponuje m.in. parcelacj� wielkich zak�ad�w pracy (nie powinny one zatrudnia� wi�cej ni� tysi�c pracownik�w). Relatywnie mniejszy nacisk k�adzie na zmiany formalnego tytu�u w�asno�ci, o wiele za� na radykaln� demokracj� przemys�ow�. Proponuje Fromm stopniow�, pokojow� drog� urzeczywistnienia "dobrego spo�ecze�stwa". Prawdziwy radykalizm polega - jego zdaniem - nie na tempie zmian, lecz na ich konsekwencji. Wa�nym sk�adnikiem utopii Fromma jest postulat utworzenia og�lno�wiatowego zarz�du, kt�ry podj��by si� rozwi�zania pal�cych problem�w naszego globu (m.in. powszechne rozbrojenie, n�dza w krajach trzeciego �wiata). "Our dangers are war and robotism" - powtarza wielokrotnie Fromm. Szanse wprowadzenia w �ycie tej utopii s� niewielkie, lecz trzeba uczyni� wszystko, by j� urzeczywistni�. Podstawowe w�tki problemowe - pr�by ich rozwi�za� - zawarte w "The Sane Society" przyjmuje "Mie� czy by�?" By�a ona zreszt� w intencjach Fromma jej �wiadom� kontynuacj�. Trudno jednak "Mie� czy by�?" traktowa� po prostu jako repetycj� twierdze� jej poprzedniczki, poniewa� dostrzec w niej mo�na pewne charakterystyczne przesuni�cia akcent�w i nowe w�tki problemowe. Przede wszystkim konstatuje Fromm zaostrzenie si� podstawowych problem�w ludzko�ci, w por�wnaniu z okresem opublikowania "The Sane Society". Na sformu�owanie tego s�du przez Fromma wp�yn�a bez w�tpienia lektura raport�w Klubu Rzymskiego. Ludzko�ci zagra�a zniszczenie biosfery wskutek rabunkowej eksploatacji �rodowiska przyrodniczego. Aby prze�y�, musi ona zmieni� orientacj� z "mie�" na "by�". Swoje propozycje nazywa Fromm nie "wsp�lnotowym socjalizmem", lecz "humanizmem" czy "radykalnym humanizmem". Ponadto zwraca uwag� jego zainteresowanie tzw. alternatywnymi ruchami spo�ecznymi, kt�re rozwin�y sw� dzia�alno�� ju� po ukazaniu si� "The Sane Society" 18. (*) (Wymownym wyrazem nadziei Fromma zwi�zanych z dzia�alno�ci� tzw. ruch�w alternatywnych by�a jego "The Revolution of Hope" 1968). Mimo wskazanych r�nic zauwa�y� trzeba, i� zar�wno Frommowskie "zdrowe spo�ecze�stwo", jak te� zorientowanie na "by�" ("bycie") s� utopiami "socjocentrycznymi" (tzn. skoncentrowanymi na organizacji spo�ecznej) i zarazem utopiami "ludzkiej samorealizacji" 19.(*) (J. Szacki, "Spotkania...", s. 191; idem; "Wsp�czesna utopia", "Tw�rczo��" 1974, nr.5.) (*) Fromm stara si� odpowiedzie� na pytanie, jak nale�y zaprojektowa� instytucje ekonomiczne, polityczne i kulturalne, by maksymalnie sprzyja�y one ludzkiemu samourzeczywistnieniu, nie za� zwi�kszeniu wydajno�ci, efektywno�ci ekonomicznej itp. To w�a�nie pytanie i jego uszczeg�owienie organizuj� i problematyzuj� ca�o�� jego reformatorskich propozycji. Frommowi - o czym ju� pisa�em - zdecydowanie obca jest wiara w dobroczynne, z definicji, skutki rozwoju nauki i jej technologicznych zastosowa�. W tym sensie mo�na powiedzie�, �e jego koncepcje stoj� w zdecydowanej opozycji wobec stylu my�lenia, kt�ry nazwa� mo�na utopi� " technologiczno - scjentyczn�" (jej prototypem w naszej kulturze by�a "Nowa Atlantyda" F. Bacona wydana po raz pierwszy w 1627 roku). "Mie� czy by�?" wywo�a zapewne u Czytelnika szereg rozmaitych obiekcji i w�tpliwo�ci, tak jak wywo�uje u pisz�cego niniejsze. Cz�sto bowiem odnosi si� wra�enie, i� wiedza o naturze ludzkiej, kt�r� autor we w�asnym mniemaniu posiad�, upowa�nia go do formu�owania recept dla wszystkich system�w bez wzgl�du na ich wielkie zr�nicowanie, r�ne tradycje historyczne, aspiracje i uk�ady si� politycznych. Fromm zdaje si� przekonany, �e znalaz� optymalny porz�dek spo�eczny dla cz�owieka w og�le, i przez to niekt�re jego postulaty, np. motywowana szlachetnymi intencjami walka z postaw� zorientowan� na "posiadanie" ("mie�") - brzmi� raczej egzotycznie - by nie powiedzie� komicznie - w ubo�szych ni� rozwini�te kraje kapitalistyczne cz�ciach �wiata. "Mie� czy by�?" nie odpowiada tak�e na pytania dotycz�ce kwestii urzeczywistnienia proponowanych tam wizji. Kt� ma wi�c wprowadza� je w �ycie? Je�li nie odpowiemy konkretnie na to pytanie, koncepcje Fromma pozostan� utopi� w potocznym znaczeniu tego s�owa, a wi�c mrzonk�, iluzj�. Ot� zdaje si�, �e Fromm apeluje do "wszystkich ludzi dobrej woli", a wi�c praktycznie do nikogo. Utopia Fromma nie jest zwi�zana z �adnym "powa�niejszym" ruchem politycznym. Pozostaje wi�c - i bynajmniej nie chcemy tego lekcewa�y� - wp�yw jego publikacji na budzenie �wiadomo�ci kryzysu wsp�czesnej kultury i potrzeby globalnych rozwi�za� w tej dziedzinie. Wra�enie utopijno�ci propozycji Fromma pog��bia dodatkowo pobie�na cho�by analiza funkcjonowania jego utopii. Fromm nie postuluje nigdzie likwidacji gospodarki towarowo - pieni�nej i rynku, lecz zak�ada explicite, i� gospodarka zdrowego spo�ecze�stwa nie b�dzie si� kierowa�a ch�ci� zysku, lecz zasad� zaspokajania ludzkich potrzeb, i przejawia bardzo du�o optymizmu, je�li chodzi o jej efektywno�� ekonomiczn�. Ot� ten punkt rozumowania Fromma zdaje si� budzi� do�� zasadnicze zastrze�enie. Przede wszystkim, mo�na pow�tpiewa� w mo�liwo�� efektywnego funkcjonowania ca�o�ci systemu gospodarczego, kt�ry nie b�dzie si� opiera� na motywacjach ekonomicznych. Fromm zdaje si� w tym punkcie wyra�nie idealizowa� natur� ludzk� 20. (*) (L. Ko�akowski, "Dlaczego potrzeba nam pieni�dzy", "Aneks" 1974, nr.5.) Ponadto - a dotyczy to w najwi�kszym bodaj stopniu "Mie� czy by�?" - w ferworze ataku na "posiadanie" zapomina Fromm o "pozytywnej historiozoficznie" roli kapitalizmu w procesie narodzin wolno�ci, indywidualno�ci ludzkiej, a tak�e o wp�ywie, jaki wywar� kapitalizm na powstanie nowoczesnej techniki i nauki, czemu po�wi�ci� przecie� znakomite analizy w "Ucieczce od wolno�ci". List� obiekcji skierowanych wobec pozytywnych propozycji autora "Mie� czy by�?" mo�na by znacznie wyd�u�y�. Nie chodzi jednak o pedantyczn� ich enumeracj�, lecz raczej o zasygnalizowanie mo�liwych kierunk�w krytyki utopii "bycia". Koncepcji utopijnych Fromma warto jednak broni� - i to nie tylko z kurtuazyjnego obowi�zku autora Wst�pu do prezentowanej Czytelnikowi jego ksi��ki. "Mie� czy by�?" b�dzie czytane w Polsce w po�owie lat dziewi��dziesi�tych, po kilku trudnych latach tzw. transformacji systemowej lub, inaczej m�wi�c, rekapitalizacji gospodarki. Naturaln� reakcj� na dysfunkcj� systemu gospodarczego realnego socjalizmu stanowi�a utopia "wolnego rynku", kt�ra zast�pi�a skompromitowan� utopi� "centralnego planifikatora". W tej atmosferze pe�ne triumfy �wi�ci�a neoliberalna ortodoksja 21 (*) (J. Szacki, "Liberalizm po komunizmie", Krak�w 1994.) i mo�liwy by� rozg�os koncepcji o nader w�tpliwej intelektualnej jako�ci np. teoria "ko�ca historii" F. Fukujamy. Dzisiaj z perspektywy kilku lat po upadku komunizmu jeste�my bardziej �wiadomi koszt�w spo�ecznych realizowanych reform i bezkrytyczny zachwyt zwi�zany z lekturami pism klasyk�w neoliberalizmu nale�y, jak si� zdaje, do bezpowrotnej przesz�o�ci. W tym szczeg�lnym kontek�cie - kontek�cie dyskusji nad mo�liwymi scenariuszami odchodzenia od komunizmu - lektura "Mie� czy by�?" wraz z zawartymi w niej anarcho - socjalistycznymi propozycjami mo�e si� okaza� inspiruj�ca i od�wie�aj�ca. Miros�aw Cha�ubi�ski Wst�p Niniejsza ksi��ka stanowi kontynuacj� dwu kierunk�w zainteresowa� obecnych w moich wcze�niejszych pismach. W pierwszym rz�dzie jest ona rozszerzeniem wynik�w bada� w ramach radykalno - humanistycznej psychoanalizy, bada� dotycz�cych analizy egoizmu i altruizmu, pojmowanych jako dwie podstawowe orientacje charakterologiczne. Z kolei jej cz�� trzecia, ilo�ciowo obejmuj�ca r�wnie� jedn� trzeci� obj�to�ci tekstu, rozwija temat, kt�rym zajmowa�em si� w "The Sane Society" oraz w "The Revolution of Hope", mianowicie kwesti� kryzysu wsp�czesnego spo�ecze�stwa i mo�liwo�ci jego rozwi�zania. W takiej sytuacji nie da si� unikn�� powt�rze� wcze�niej sformu�owanych my�li, mam jednak nadziej�, �e nowy punkt widzenia, jaki leg� u podstaw tej niewielkiej ksi��ki, oraz pog��biona tre�� poj�� w niej prezentowanych zrekompensuj� trud w�o�ony w jej przeczytanie nawet tym czytelnikom, kt�rzy obeznani s� z moimi wcze�niejszymi pracami. Tytu� tej�e ksi��ki jest w istocie nieomal identyczny z tytu�ami dwu wcze�niej opublikowanych dzie�. Chodzi tu o "By� i mie�" Gabriela Marcela oraz "Haben und Sein" (Mie� i by�) Balthasara Staehelina. Wszystkie trzy ksi��ki napisane zosta�y w duchu humanizmu, jednak�e swoim przedmiotem zajmuj� si� na r�ne sposoby: Marcel wychodzi ze stanowiska teologicznego i filozoficznego; ksi��ka Staehelina jest konstruktywnym om�wieniem obecno�ci materializmu w nowoczesnej nauce, a jednocze�nie przyczynkiem do "Wirklichkeitsanalyse"; natomiast obecnie prezentowany tom dostarcza empirycznej - psychologicznej i spo�ecznej - analizy dwu "modi" egzystencji. Ksi��ki Marcela i Staehelina poleca�bym czytelnikom g��biej zainteresowanych tematem. (Do niedawna nie wiedzia�em nic o istnieniu opublikowanego przek�adu ksi��ki Marcela na angielski, czyta�em j� wi�c w znakomitym t�umaczeniu przygotowanym specjalnie dla mnie przez Beverly Hughes. �w opublikowany przek�ad uwzgl�dnia jednak bibliografia.) W celu uczynienia niniejszej ksi��ki �atwiejsz� w odbiorze ograniczy�em przypisy do niezb�dnego minimum, tak je�li chodzi o ilo��, jak i ich rozmiar. Niekt�re odsy�acze podane s� w nawiasach w tek�cie, dok�adne informacje znajduj� si� w bibliografii. Inna kwestia formalna, kt�r� chcia�bym wyja�ni�, dotyczy u�ywania poj�cia gatunkowego "man" (cz�owiek) oraz zaimka "on". Mniemam, i� uda�o mi si� unikn�� u�ywania "maskulinistycznie zorientowanego" j�zyka, dzi�kuj� r�wnocze�nie Marion Odomirok za u�wiadomienie mi, �e ten aspekt stosowania j�zyka jest zdecydowanie wa�niejszy, ni� uprzednio my�la�em. W jednej tylko kwestii nie uda�o mi si� uzgodni� naszych koncepcji dotycz�cych roli seksizmu w j�zyku, chodzi mianowicie o stosowanie s�owa "man" jako poj�cia odnosz�cego si� do gatunku "Homo sapiens". U�ytek uczyniony z tego rzeczownika w takim kontek�cie ma za sob� d�ug� tradycj� my�lenia humanistycznego i nie uwa�am, by�my byli w stanie poradzi� sobie bez s�owa, kt�re w jasny spos�b okre�la charakter gatunku ludzkiego. Trudno�� taka nie wyst�puje w j�zyku niemieckim, gdzie u�ywa si� terminu "Mensch" w celu okre�lenia istoty niezr�nicowanej pod wzgl�dem p�ci. Lecz przecie� nawet w angielskim u�ywa si� terminu "man" w ten sam, podobny jak niemieckiego "Mensch", niezr�nicowany pod wzgl�dem p�ci spos�b, mianowicie w�wczas, kiedy oznacza on istot� ludzk� czy te� ludzk� ras�. Bardziej wskazana jest jak s�dz�, pr�ba odtworzenia pozap�ciowego znaczenia s�owa "man", ni� zast�powanie go dziwacznie brzmi�cymi s�owami. W mojej ksi��ce s�owo "Man" pisz� wi�c ka�dorazowo du�� liter�, wskazuj�c w ten spos�b na niezr�nicowany wzgl�dem p�ci u�ytek, jaki z tego terminu czyni�. Pozostaje mi jeszcze przyjemny obowi�zek wyra�enia podzi�kowa� tym osobom, kt�re wnios�y sw�j wk�ad zar�wno w tre��, jak i form� mojej ksi��ki. Przede wszystkim chcia�bym wyrazi� sw� wdzi�czno�� Rainerowi Funkowi, kt�rego wielka pomoc w �adnym razie nie ogranicza si� do jednej tylko kwestii, chcia�bym mu wi�c podzi�kowa� za d�ugie dyskusje, podczas kt�rych pog��bia� moje zrozumienie subtelnych tez chrze�cija�skiej teologii, za niezmordowane wyszukiwanie istotnej dla mnie literatury teologicznej, wreszcie za kilkakrotn� lektur� r�kopisu i wspania�e, tw�rcze uwagi, jak te� i krytyczne sugestie, kt�re w znacznym stopniu przyczyni�y si� do wzbogacenia tre�ci mojego dzie�a oraz do eliminacji niekt�rych b��d�w. Nast�pnie ogromne podzi�kowania nale�� si� Marion Odomirok za jej wnikliw� prac� wydawnicz�, kt�ra w znacznym stopniu przyczyni�a si� do poprawienia mojej ksi��ki. Obiektem mojej wdzi�czno�ci pozostanie r�wnie� Joan Hughes, kt�ra sumiennie i cierpliwie przepisywa�a wci�� na nowo liczne wersje r�kopisu; jej w�a�nie zawdzi�czam wiele celnych uwag dotycz�cych tak j�zyka, jak i stylu. I ostatecznie dzi�kuj� Annis Fromm, kt�ra czyta�a kilkana�cie wersji r�kopisu, s�u��c zawsze cennymi uwagami i radami. Nowy Jork, czerwiec 1976 E.F. Wprowadzenie: Wielka obietnica, jej niespe�nienie i nowe mo�liwo�ci Koniec pewnego z�udzenia Wielka obietnica nieograniczonego post�pu - obietnica panowania nad przyrod�, materialnego dostatku, najwi�kszego szcz�cia dla jak najwi�kszej liczby os�b i nieskr�powanej wolno�ci osobistej - podtrzymywa�a nadziej� i wiar� pokole� od zarania epoki przemys�owej. Z pewno�ci� cywilizacja nasza zacz�a si� w momencie, w kt�rym rasa ludzka rozpocz�a aktywne przejmowanie kontroli nad przyrod�, niemniej jednak kontrola ta pozostawa�a ograniczona a� do czas�w nastania epoki przemys�owej. Wraz z post�pem przemys�owym, kt�ry prowadzi od zast�pienia energii zwierz�cej i ludzkiej energi� mechaniczn� oraz j�drow�, do zast�pienia ludzkiego umys�u przez komputer,ros�o nasze poczucie, i� oto znale�li�my si� na drodze wiod�cej do nieograniczonej konsumpcji, �e technika czyni nas wszechmocnymi, a nauka - wszechwiedz�cymi. �e oto znale�li�my si� na drodze do stania si� bogami, nadnaturalnymi istotami, kt�re mog� wykreowa� drugi �wiat, u�ywaj�c �wiata przyrody niczym klock�w nowego stworzenia. M�czy�ni, a w coraz wi�kszym stopniu i kobiety, do�wiadczali nowego znaczenia wolno�ci. Oto stali si� panami swoich �ywot�w - �a�cuchy feudalne p�k�y i teraz ka�dy, wyzwolony z okow�w, m�g� robi� to co chcia�. Tak przynajmniej my�lano. Je�li nawet prawdziwe by�o to jedynie dla wy�szych i �rednich klas, to ich zdobycze mia�y doprowadzi� pozosta�ych do przekonania, i� ostatecznie nowa wolno�� mo�e sta� si� udzia�em wszystkich cz�onk�w spo�ecze�stwa, pod warunkiem oczywi�cie, i� utrzyma si� tempo uprzemys�owienia. Socjalizm i komunizm szybko przekszta�ci�y si� z ruchu, mieni�cego swym celem nowe spo�ecze�stwo i nowego cz�owieka, w d��enie, kt�rego idea�em sta�o si� mieszcza�skie �ycie dla wszystkich, zuniwersalizowany mieszczanin jako wz�r dla dla m�czyzn i kobiet przysz�o�ci. Osi�gni�cie przez wszystkich bogactwa i komfortu mia�o zaowocowa� nieskr�powanym szcz�ciem. Triada nieograniczonej produkcji, absolutnej wolno�ci i nieskr�powanego szcz�cia, utworzy�a j�dro nowej religii - post�pu, a wsp�czesne Ziemskie Pa�stwo Post�pu mia�o zast�pi� Pa�stwo Bo�e. Nie nale�y wi�c dziwi� si�, �e ta nowa religia dostarcza�a swym wyznawcom energii, nadziei i wigoru. Nale�y uzmys�owi� sobie ca�y majestat wielkiej obietnicy, wspania�e osi�gni�cia materialne i duchowe epoki przemys�owej, aby zrozumie� traum�, jaka towarzyszy dzisiaj rozeznaniu ich pora�ki. Epoka przemys�owa bowiem rzeczywi�cie nie spe�ni�a swej wielkiej obietnicy i coraz wi�cej ludzi u�wiadamia sobie, �e: - Nieograniczone zaspokojenie wszelkich pragnie� nie sprzyja szcz�liwo�ci, nie stanowi drogi do szcz�cia czy cho�by maksymalizacji przyjemno�ci. - Ze snu o byciu niezale�nym panem w�asnego �ycia budzimy si� ze �wiadomo�ci�, �e wszyscy stali�my si� k�kami w biurokratycznej maszynie, wraz z naszymi my�lami, uczuciami, gustami, poddanymi manipulacji przez rz�d, przemys� oraz �rodki masowej komunikacji, kt�r� tamte pierwsze kontroluj�. - Post�p ekonomiczny ogranicza si� do pa�stw bogatych, a przepa�� mi�dzy nimi a narodami biednymi powi�ksza si�. - Post�p techniczny przyni�s� ze sob� zagro�enia ekologiczne i niebezpiecze�stwo wybuchu wojny j�drowej, z kt�rych oba, lub ka�de z osobna, mog� doprowadzi� do ko�ca wszelkiej cywilizacji i najprawdopodobniej r�wnie� ca�ego �ycia. Odbieraj�c w Oslo pokojow� Nagrod� Nobla (1952) Albert Schweitzer wzywa� �wiat: "odwa�my si� stawi� czo�o sytuacji. (...) Cz�owiek sta� si� nadcz�owiekiem. (...) Lecz ten nadcz�owiek, obdarzony nadludzk� moc�, nie osi�gn�� poziomu nadludzkiego rozumu. W tym samym stopniu, w jaki wzrasta jego moc, staje si� coraz bardziej n�dznym cz�owiekiem. (...) Powinni�my zda� sobie spraw�, �e im bardziej stajemy si� nadludzcy, tym bardziej stajemy si� nieludzcy". Dlaczego wielka obietnica nie spe�ni�a si�? Pomijaj�c istotne ekonomicznie sprzeczno�ci uprzemys�owienia, niespe�nienie wielkiej obietnicy wbudowane zosta�o w system przemys�owy w postaci swych dwu g��wnych przes�anek psychologicznych, g�osz�cych: (1) �e celem �ycia jest szcz�cie, tzn. najwi�ksza ilo�� przyjemno�ci, rozumianej jako zaspokojenie wszelkich pragnie� lub subiektywnych potrzeb, jakie mo�e �ywi� jednostka (radykalny hedonizm); (2) �e egotyzm, egoizm i chciwo��, kt�re system musi tworzy�, aby funkcjonowa�, prowadz� do harmonii i pokoju. Jak dobrze wiadomo, na przestrzeni ca�ej historii bogaci praktykowali hedonizm radykalny. Ci, kt�rzy dysponowali nieograniczonymi �rodkami, np. cz�onkowie elit - Rzymu, w�oskich miast Renesansu czy Anglii i Francji osiemnastego i dziewi�tnastego wieku - usi�owali odnale�� sens �ycia w nieograniczonej rozkoszy. Je�li jednak rozkosz, w sensie jaki nadaje jej radykalny hedonizm, by�a - z jednym wyj�tkiem je�eli rozpatrujemy dzieje �wiata przed wiekiem siedemnastym - praktyk� okre�lonych kr�g�w spo�ecznych w okre�lonym czasie, to nigdy nie sta�a si� teori� szcz�liwo�ci wyra�on� przez wielkich mistrz�w �ycia Chin, Indii, Bliskiego Wschodu i Europy. Tym jedynym wyj�tkiem jest grecki filozof Arystyp, ucze� Sokratesa (pierwsza po�owa IV wieku p.n.e.), kt�ry naucza�, i� celem �ycia jest do�wiadczenie optymalnej ilo�ci przyjemno�ci cielesnych, a szcz�cie stanowi sum� zakosztowanych rozkoszy. Niewielk� wiedz�, jak� posiadamy na temat jego filozofii, zawdzi�czamy Diogenesowi Laertiosowi, lecz wystarcza tego, by dowie��, i� Arystyp by� jedynym prawdziwym hedonist�, dla kt�rego samo istnienie pragnienia by�o podstaw� dla domagania si� jego zaspokojenia, a tym samym dla urzeczywistnienia celu �ycia, jakim jest rozkosz. Epikur nie mo�e by� uwa�any za przedstawiciela arystypowego rodzaju hedonizmu. Pomimo, i� w jego filozofii "czysta" przyjemno�� jest najwy�szym celem, to przyjemno�� znaczy "nieobecno�� b�lu" ("aponia") i niewruszono�� duszy (ataraxia). W my�l doktryny Epikura przyjemno�� jako zaspokojenie pragnienia nie mo�e sta� si� celem �ycia, gdy� taka przyjemno�� zawsze z konieczno�ci poci�ga za sob� przykro�� i tym samym nie pozwala ludziom urzeczywistni� w�a�ciwego celu, jakim jest nieobecno�� b�lu. (Teoria Epikura pod wieloma wzgl�dami przypomina koncepcj� Freuda.) Niemniej do takiego stopnia, do jakiego sprzeczne streszcz