Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7572 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Patrick Robinson
BARRACUDA 945
Dom Wydawniczy REBIS poleca m.in.
thrillery:
Keith Abl�w
PRZYMUS
David Baldacci TEN, KT�RY PRZE�Y�
Stephen Coonts
USS AMERICA
HONGKONG
KUBA WOLNO��
Krzysztof Kotowski
ZYGZAK JAPO�SKIE CI�CIE
Graham Masterton
KATIE MAGUIRE
KONDOR
WYBUCH
Don Passman
WIZJONERKA
Patrick Robinson
HMS UNSEEN
USS SEAWOLF
BUNTNAUSSSHARK
Scott Tur�w B��DY ODWRACALNE
Marcus Wynne
BEZ WYBORU WOJOWNIK W MROKU
Patrick Robinson
BARRACUDA 945
Prze�o�y� Janusz Szczepa�ski
Dom Wydawniczy REBIS Pozna� 2004
Tytu� orygina�u Barracuda 945
Copyright � Patrick Robinson 2003 Ali rights reserved
Copyright � for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 2004
Redaktor Ma�gorzata Cha�ek
Opracowanie graficzne ok�adki Jacek Pietrzy�ski
Fotografia na ok�adce Paul Hanna/REUTERS/FORUM
Wydanie I
ISBN 83-7301-552-3
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�
tel. (0-61) 867-47-08, 867-81-40; fax (0-61) 867-37-74
e-mail:
[email protected]
www.rebis.com.pl Druk i oprawa: ABEDIK Pozna�
PODZI�KOWANIA
Przy pisaniu tego - sz�stego ju� w moim dorobku - tech-nothrillera sporo korzysta�em z do�wiadcze� i lekcji z przesz�o�ci. Niemniej zn�w nie mog�em si� oby� bez obszernych i precyzyjnych wskaz�wek mojego sta�ego mentora, admira�a sir Sandy'ego Woodwarda.
Kiedy si� usi�uje �prowadzi�" du�y atomowy okr�t podwodny poprzez niebezpieczne i strze�one przez elektroniczne systemy nas�uchowe wody Arktyki, dobrze jest mie� obok siebie cz�owieka, kt�ry robi� to naprawd�. Admira� nie tylko by� dow�dc� takiego okr�tu, ale pe�ni� te� funkcj� dow�dcy floty podwodnej Royal Navy oraz g��wnodowodz�cego zespo�u, kt�ry pokona� Argentyn� w wojnie o Falklandy. Musz� ponadto przyzna�, �e to w�a�nie on stwierdzi�, i� nast�pnym powa�nym problemem �wiata zwi�zanym z terroryzmem mo�e by� sytuacja, kiedy kt�re� z bliskowschodnich ugrupowa� dostanie w swoje r�ce atomowy okr�t podwodny.
Admira� traktuje wszystkie moje ksi��ki jako ostrze�enie dla Zachodu, jako przes�anie m�wi�ce: �B�d�cie czujni, b�d�cie najlepsi i zawsze na przedzie... kto� mo�e ju� was dogania".
Jestem te� d�u�nikiem przynajmniej trzech oficer�w si� specjalnych, kt�rzy po�wi�cili mi sw�j czas i dzielili si� wiedz�. Barracuda 945 zawdzi�cza szczeg�lnie du�o informacji jednemu z nich, ekspertowi od materia��w wybuchowych, kt�ry przez kilka tygodni zmaga� si� z moim skomplikowanym problemem dywersyjnym, zanim znalaz� odpowiednie rozwi�zanie.
Na podzi�kowania zas�u�y� te� m�j przyjaciel Hitesh Shah, kt�ry na weso�o wtajemniczy� mnie w pewne niuanse wiary muzu�ma�skiej.
Patrick Robinson
WA�NIEJSZE OSOBY
Naczelne dow�dztwo ameryka�skie
prezydent Stan�w Zjednoczonych (naczelny dow�dca si� zbrojnych USA)
wiceadmira� Arnold Morgan (doradca do spraw bezpiecze�stwa narodowego)
Robert MacPherson (sekretarz obrony)
Harcourt Travis (sekretarz stanu)
Genera� Tim Scannell (przewodnicz�cy Po��czonego Komitetu Szef�w Sztab�w)
Jack Smith (sekretarz ds. energetyki)
Agencja Bezpiecze�stwa Narodowego (National Security Agency, NSA)
kontradmira� George R. Morris (dyrektor)
komandor podporucznik Jimmy Ramshawe (asystent dyrektora)
kapitan Scott Wad� (Wydzia� Wywiadu Wojskowego)
Dow�dztwo US Navy
admira� Alan Dickson (szef operacji morskich) kontradmira� John Bergstrom (dow�dca Si� Specjalnych -
SPECWARCOM)
kontradmira� Freddie Curran (dow�dca Floty Podwodnej
Pacyfiku - COMSUBPAC)
Brytyjskie si�y specjalne - SAS
podpu�kownik Russell Makin (dow�dca 22. pu�ku SAS) major Ray Kerman (dow�dca garnizonu w Izraelu) sier�anci Fred O'Hara i Charlie Morgan (doradcy p Si�ach Obronnych Izraela - Israeli Defence Force, IDF)
Terrory�ci z Hamasu
genera� Ravi Raszud (naczelny dow�dca wydzia�u operacji wojskowych)
komandor podporucznik Szakira Raszud (oficer nawigacyjny i kierowania ogniem, Barracuda 945)
kapitan Ben Badr (dow�dca Barracudy 945)
komandor podporucznik Ali Akbar Mohtad� (dow�dca Barracudy ID
komandor podporucznik Abbas Szafii (wy�szy oficer ira�skiej floty podwodnej)
starszy bosman Ali Zahedi (specjalista mechanik, silniki g��wne)
starszy bosman Ardeszir Tikku (specjalista mechanik, generatory)
major Ahmed Sabath (bojownik palesty�ski)
Strategowie z r�nych pa�stw
admira� Zhang Yushu (wiceprzewodnicz�cy Rady Marynarki Ludowo-Wyzwole�czej � Chiny)
admira� Witalij Rank�w (naczelny dow�dca marynarki rosyjskiej)
admira� Mohammed Badr (marynarka Iranu)
ajatollahowie i hod�owie (wy�sze kr�gi islamskiego duchowie�stwa ira�skiego)
US Navy SEALs
komandor porucznik Bili Peavey (g��wna grupa szturmowa, dow�dca zespo�u operacyjnego)
porucznik Patrick Hogan Rougeau (zast�pca dow�dcy zespo�u operacyjnego, dow�dca zwiadu)
porucznik Brantley Jordan (dow�dca zespo�u minerskiego)
porucznik Zane Green (grupa dowodzenia)
porucznik Brian Slocum (grupa dowodzenia)
st. bosman Chris CRiordan (nurek)
bosman Brian Ingram (stra�nik przyboczny por. Rougeau)
mat Mich Stetter (specjalista saper, asystent kmdra Peaveya)
mat Joe Little i mat Tony McQuade (zabezpieczenie rejonu l�dowania i sk�adu wyposa�enia)
Lotnictwo morskie
komandor podporucznik Steve Ghutzman (starszy pilot transportowy)
Osoby bliskie
Kathy O'Brien (narzeczona i osobista sekretarka admira�a Morgana)
pa�stwo Kermanowie (rodzice majora Raya Kermana) Rupert Studley-Bryce (parlamentarzysta brytyjski, szkolny przyjaciel majora Kermana)
PROLOG
Niedziela, 19 lutego 1995 r.
Kapitan Ray Kerman dr�a� z zimna. Na wp� zamarzni�ty le�a� na lodowatej betonowej posadzce celi. Tak przynajmniej my�la�, w rzeczywisto�ci jednak przybra� pozycj� embrionaln�; ciasno zwini�ty w k��bek bezwiednie stara� si� chroni� w�asne ciep�o, zanurzony plecami w kilkucentymetrow� warstw� zimnej wody... lub czego� gorszego.
Zdj�to mu worek z g�owy, ale nie oddano but�w; pozostawiono go tylko w podartych, zakrwawionych skarpetkach. Spodnie i koszula pokryte by�y b�otem, a ciep�� kurtk� mundurow� zabrano mu na samym wst�pie. Teraz halucynacje si� nasila�y; Kerman dryfowa� na psychicznym bezdro�u, zawieszony pomi�dzy rzeczywisto�ci� a u�ud�. W ponurej, mro�nej ciemno�ci nie by� nawet pewien, czy ma otwarte, czy zamkni�te oczy. Gdzie� tam by� dzbanek z wod�, ale nie chcia� go szuka� w obawie, �e macaj�c na o�lep, mo�e go przewr�ci�. Le�a� wi�c tak zwini�ty, ze sp�kanymi wargami, szarpany tak okrutnym, bolesnym ch�odem, �e omal serce mu od niego nie stan�o.
Przyszli po niego o drugiej nad ranem. Wywlekli z celi, popychaj�c i szturchaj�c, poprowadzili korytarzem i wrzucili do jakiego� pomieszczenia. Obaj oprawcy mieli na sobie mundury kt�rej� ze wschodnioeuropejskich armii, cho� teraz prawie nie widzia� ani ich, ani niczego innego, o�lepiony skierowanym na niego jarzeniowym reflektorkiem. Po chwili do pokoju wesz�o dw�ch m�odych oficer�w w podobnych mundurach; jeden z nich wzi�� Raya pod brod� i powiedzia� po angielsku z ci�kim obcym akcentem:
� Powiesz nam, jakie mia�e� zadanie, to oszcz�dzisz sobie
bicia do nieprzytomno�ci... to moja specjalno�� - doda�. -Uwielbiam la� w�cibskich szpieg�w. Co robi�e� na bagnach?
- Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer pi�� trzy osiem sze�� dwa cztery.
Oficer podszed� do �ciany i wr�ci� z drewnian� pa�k�.
- Widzisz to? Zaraz dowal� ci prosto w nos. Ju� nigdy nie b�dziesz wygl�da� tak, jak przedtem. - Uni�s� pa�k� wysoko nad g�ow� i wrzasn��: � Gadaj albo ci przefasonuj� bu�k�!
- Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer pi�� trzy osiem sze�� dwa cztery.
Trzymali go tam przez trzy godziny, na przemian gro��c i przekonuj�c. Straszyli, �e rozstrzelaj� jego koleg�w, �e dostanie dwadzie�cia lat wi�zienia, namawiali, by zdradzi�, co wie o Opactwie. W ko�cu zawlekli go z powrotem do celi, zwi�zali i zarzucili worek na g�ow�. By�a p�noc, kiedy dobieg� go tupot podkutych but�w, a potem charakterystyczny, nie do pomylenia odg�os bicia. Kto� gdzie� niedaleko obrywa� solidne lanie: najpierw pi�ciami, p�niej nogami, najpewniej w tych podkutych buciorach. Rozleg�y si� j�ki, coraz g�o�niejsze, przechodz�ce w krzyk. Czyj� b�agalny g�os wo�a�: �Nie, nie! Prosz�, nieee!!!"
Nagle kto� otworzy� z ha�asem drzwi jego celi. Zosta� brutalnie poderwany na nogi. Zerwano mu worek z g�owy i jeden z przyby�ych z�apa� go mocno za w�osy.
- Dobra, spr�bujemy teraz innej metody.
Krzyki na korytarzu by�y coraz g�o�niejsze. Nieznany m�czyzna �ebra� o lito��.
- Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer pi�� trzy osiem sze�� dwa cztery.
Przez ca�� noc nie dali mu zasn��. Zarzucali pytaniami, domagali si� informacji i bez przerwy grozili. Ten sam oficer wymachiwa� mu przed nosem pa�k�, drugi ci�� powietrze szpicrut�. Dali mu troch� wody, ale nic poza tym. Zagrozili, �e je�li nie b�dzie wsp�pracowa�, zaczn� torturowa� Andy'ego. Potem dodali, �e jego up�r i tak nie ma ju� znaczenia, poniewa� Charlie si� za�ama� i wszystko wy�piewa�. Od niego potrzebuj� ju� tylko potwierdzenia, poniewa� jest oficerem. Niech im po prostu opowie o szczeg�ach operacji na bagnach.
10
� Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer pi�� trzy osiem sze�� dwa cztery.
Wr�ci� do celi o si�dmej. Na �niadanie dosta� st�ch�y chleb. Potem budzili go co p� godziny przez ca�y dzie� i nast�pny wiecz�r, a� do p�nocy, w sumie trzydzie�ci cztery razy wpadaj�c do celi. Od p�nocy zacz�li puszcza� og�uszaj�c� muzyk�, kiepskiego rocka. Ray musia� zatyka� uszy z ca�ej si�y, by cho� troch� uciec od ha�asu. Po jakim� czasie zmienili mu cel� na inn�, gdzie ka�u�e lodowatej wody na pod�odze by�y jeszcze g��bsze, i zostawili w spokoju na par� godzin, daj�c mu pospa�. Obudzili go, wylewaj�c na� ca�e wiadro zimnej wody, i zn�w zaci�gn�li do pokoju przes�ucha�. Teraz ju� Rayem wstrz�sa�y pot�ne dreszcze.
W oczy �wieci�y mu a� cztery silne lampy. Przes�uchiwa�o go dw�ch nowych ludzi; jeden sympatyczny, rozs�dny, sk�onny do targ�w, drugi - nie ogolony osi�ek, gro��cy torturami i biciem - tarmosi� go, obrzuca� obelgami i wrzeszcza�. A Ray powtarza� tylko jak automat swoje:
- Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer...
Nie wiedzia� ju�, czy to noc, czy dzie�. Zupe�nie straci� poczucie czasu. Nie mia� poj�cia, jaka jest data, gdzie si� znajduje i czy w og�le istnieje. Odarty z godno�ci, pozbawiony wi�kszo�ci odzienia, piekielnie g�odny, dygocz�cy z zimna, nie panuj�cy nad s�owami ani czynami wiedzia�, �e lada chwila si� za�amie. Zosta� mu ju� tylko bunt. Twardy, zaci�ty up�r. Tego nie mogli mu zabra�. Ale niestrudzenie pr�bowali i przyprowadzali do celi przes�ucha�, wrzeszczeli, odprowadzali, wrzucali do wody, kt�ra za ka�dym razem wydawa�a mu si� g��bsza. Nie mia� ani kawa�ka suchego miejsca do siedzenia; le�a� tylko na betonie i dr�a�, staraj�c si� zasn��, nie zwraca� uwagi na krzyki torturowanych ludzi, kt�re ju� s�ysza� i na jawie, i we �nie.
Zdawa�o mu si�, �e musi by� noc, kiedy na schodach zn�w zadudni�y kroki jego dw�ch prze�ladowc�w i drzwi celi gwa�townie si� otworzy�y. Szarpni�ciem postawili go na nogi, poprowadzili na g�r� i �ci�gn�li z g�owy worek. Ray znalaz� si� oko w oko z oficerem wy�szego stopnia, w innym mundurze ni� pozostali. Halucynacje miesza�y mu si� z rzeczywisto�ci�. Instynktownie, automatycznie wyszepta�:
11
- Nazywam si� Ray Kerman, kapitan, numer...
Ku jego niezmiernemu zdumieniu oficer wyci�gn�� do niego r�k�.
- Cze��, Ray � powiedzia�. � Witamy w SAS. I niech kto� wreszcie wy��czy te cholerne ta�my! A wi�c, Ray... Przejd�my do mesy oficerskiej. Jest pi�ta rano. Mo�esz si� wyk�pa�, zje�� jakie� �niadanie, a potem spa�, cho�by ca�y dzie�. Czeka na ciebie czysty mundur. My�l�, �e m�g�by� lecie� z powrotem do Hereford oko�o szesnastej trzydzie�ci. Posz�o ci bardzo dobrze... naprawd� bardzo dobrze... cho� z �alem przyznaj�, �e nie by� to dobry nab�r. Z osiemdziesi�ciu kandydat�w tylko pi�ciu zda�o egzamin.
- Kto� znajomy? - wykrztusi� Ray.
- Tak. Ten m�ody porucznik James z desantowej przeszed�, kapral Charlie Rider, z kt�rym by�e� na bagnach, tak�e... Wielu ch�opak�w tam odpad�o podczas ci�gni�cia za jeepem. Tw�j inny kumpel, sier�ant Bob, p�k� chyba ze dwie godziny temu na przes�uchaniu.
- Chryste, wy to wiecie, jak przepu�ci� cz�owieka przez piek�o...
- Wiemy te�, czego szukamy. I nikt nie udaje, �e odwaga na tak� skal� jest czym� powszechnym.
- Nie, sir... Chyba nie jest.
Poniedzia�ek, 20 lutego 1995 r., godzina 10.00. Biuro dow�dcy 22. pu�ku SAS w Stirling Lines, Hereford
Kapitan Ray Kerman sta� przed podpu�kownikiem Russellem Makinem na baczno��.
- Z najwi�ksz� przyjemno�ci� witam pana w pu�ku, kapitanie Kerman. Wiem z pa�skiego dossier, �e w Sandhurst* zdoby� pan �Miecz", a wi�c nie po raz pierwszy si� pan wyr�ni�. Jestem przekonany, �e tu, w Special Air Service, znajdzie pan niejedno zastosowanie dla pa�skich niew�tpliwych talent�w.
* Siedziba brytyjskiej Kr�lewskiej Akademii Wojskowej. (Wszystkie przypisy pochodz� od t�umacza.)
12
- Dzi�kuj�, sir.
- Podczas szkolenia i indoktrynacji zorientowa� si� pan, czego wymagamy. Mam nadziej�, �e doda panu ducha wiadomo��, i� absolutnie ka�dy, kto tutaj s�u�y, przeszed� te same kursy i egzaminy, kt�re pan w�a�nie zako�czy�. Nie jeste�my podobni do innych pu�k�w, ale kiedy przyjdzie czas na b�j
naszym stylu, przekona si� pan, �e znalaz� si� w�r�d najlepszych praktyk�w naszej profesji.
- Tak jest, sir. Z pewno�ci� tak b�dzie.
Dow�dca podszed� do Raya i wr�czy� mu charakterystyczny, upragniony be�owy beret SAS z emblematem pu�ku, pionowo ustawionym skrzydlatym sztyletem, pod kt�rym wyhaftowane by�o motto jednostki: Who dares, wins. �mia�y wygrywa.
I tak cztery minuty po dziesi�tej w ten poniedzia�kowy ranek kapitan Raymond Kerman zosta� przyj�ty w szeregi jednej z dw�ch najlepszych na �wiecie jednostek bojowych; drug� jest ameryka�ska formacja US Navy SEALs, kt�rej czterech przedstawicieli rezydowa�o w Hereford, kiedy Ray po raz pierwszy na�o�y� be�owy beret. Zasalutowa� dow�dcy, wykona� w ty� zwrot i opu�ci� biuro. Przy tej skromnej ceremonii nie by�o nikogo innego i tylko ci, kt�rzy kiedykolwiek s�u�yli w SAS, poj�liby jej znaczenie. Lecz �o�nierska dusza to �elazny prze�o�ony... Na twarzy Raya Kermana l�ni� szeroki u�miech.
ROZDZIA� 1
�roda, 12 maja 2004 r., godzina 19.00. Ob�z szkoleniowy SAS (antyterrorystyczny), P�d. Izrael (Lokalizacja: tajna)
Major Ray Kerman, obecnie odbywaj�cy drugi okres s�u�by* w pu�ku, sta� zapatrzony ku zachodowi, w stron� pustynnego miasta Beer Szewa. Mimo �e s�o�ce sta�o ju� nisko nad horyzontem i wia� nieustaj�cy wiatr, u podn�a g�r Dimo-na powietrze wci�� jeszcze dr�a�o, unosz�c si� znad rozgrzanej ziemi. Zaledwie o sto metr�w od �fortecy" SAS przez piaszczyste bezdro�a sun�a bezg�o�nie d�uga bedui�ska karawana. D�ugie cienie wielb��d�w si�ga�y niemal do miejsca, w kt�rym sta� Ray. Patrzy� na zakapturzonych m�czyzn, ko�ysz�cych si� zgodnie z niestrudzonym rytmem wielb��dziego chodu. Wydawa�o si�, �e nomadzi z pustyni Negew nie zwracaj� na nic uwagi, a ju� najmniej na smag�ego i barczystego oficera w izraelskim mundurze. Major czu� jednak na sobie ich spojrzenia i rozumia�, �e dla Beduin�w z Zachodniego Brzegu zawsze b�dzie intruzem.
Na og� widywa� ludzi z pustynnych plemion w innej roli. Na bedui�skim targu w Beer Szewie do potencjalnego klienta cz�sto si� wyci�ga�a przyjazna d�o�, ale jak trafnie zauwa�y� jego podkomendny, sier�ant Fred O'Hara, �ci face-
* W armiach m.in. Wielkiej Brytanii i USA zawodowa s�u�ba wojskowa dzieli si� na tzw. okresy s�u�by (tour ofduty), podczas kt�rych �o�nierz czy oficer jest przydzielony do danej jednostki i funkcji. Polskim odpowiednikiem mog�oby by� poj�cie �odkomenderowania na czas okre�lony" lub �przydzia�u s�u�bowego" czy te� - wed�ug najnowszej terminologii z ery �natowskiej" - �kontraktu s�u�bowego" (zw�aszcza w odniesieniu do pocz�tkuj�cych oficer�w).
14
ci rzuciliby si� obci�gn�� Mosze Dajanowi, gdyby mieli nadziej� sprzeda� mu cho�by u�ywan� marchewk�". Ray jednak postrzega� ich inaczej. Zanim rozpocz�� ten pierwszy okres s�u�by na Bliskim Wschodzie, przeczyta� prace dobrego arabisty, Wilfreda Thesigera. Przyby� do Izraela pe�en podziwu dla szlachetnych tubylc�w z bezkresnej, gor�cej i niemal pozbawionej �ycia pustyni Negew, kt�rzy w razie konieczno�ci mog� przez tydzie� obywa� si� bez wody i jedzenia; kt�rych nie pali bezlitosne s�o�ce i nie zi�bi� ostre zimowe noce; kt�rzy mog� znosi� najokrutniej sze wyrzeczenia i nie ugi�� si� przed nikim i niczym. Ci ludzie godz� si� z nieuchronn� �mierci� tylko w jednym wypadku: kiedy padn� ich wielb��dy.
Angielski oficer dobrze pami�ta� pierwszego Beduina, kt�rego mu przedstawiono w Beer Szewie: wysokiego nomad� w d�ugiej szacie, handluj�cego na targu kozami i owcami. M�czyzna d�ugo i niewzruszenie patrzy� mu w oczy; jest to tradycyjny na pustyni znak nawi�zania kontaktu. W ko�cu dotkn�� czo�a i z gracj�, p�ynnym ruchem przesun�� d�o� w d� w muzu�ma�skim ge�cie pozdrowienia.
� As salam aleikum, majorze � powiedzia� cicho. � Pok�j z tob�. Nazywam si� Raszid. Jestem Beduinem.
W mgnieniu oka Ray Kerman zrozumia�, co mia� na my�li Wilfred Thesiger, pisz�c o bedui�skiej uprzejmo�ci, odwadze i odporno�ci, o ich cierpliwo�ci i niewymuszonej galanterii. �Nie ma na �wiecie innego ludu, w�r�d kt�rego czu�bym si� tak ma�ym cz�owiekiem"� brzmia�o jedno z zapadaj�cych w pami�� zda� arabisty. Ray wiedzia�, �e to wiele znacz�ca pochwa�a. Thesiger by� nie tylko jednym z zaledwie dw�ch bia�ych ludzi, kt�rzy przebyli mordercz� tras� poprzez �Pusty kraj" w po�udniowo-wschodniej cz�ci P�wyspu Arabskiego, ale te� czempionem bokserskim w Oksfordzie i �o�nierzem SAS podczas wojny. Co wi�cej, twardy jak d�b Thesiger by� wychowankiem Eton. Mur�w tej szko�y dla angielskiej elity przez ponad pi��set lat istnienia nie opu�ci� ani jeden ucze�, kt�ry m�g�by czu� si� ma�y wobec kogokolwiek, a c� dopiero Wobec poganiacza wielb��d�w. Ray wiedzia� co nieco o eto�-czykach; uko�czy� rywalizuj�c� z Eton �parweniuszowsk�" szko�� publiczn� Harrow, Alma Mater sir Winstona Chur-
15
�
m
chilla, uczelni� protestanck� za�o�on� �dopiero" w 1571 roku, za panowania El�biety I.
Teraz Ray sta� wpatrzony w ci�gn�c� na zach�d, znikaj�c� w�r�d wydm karawan�. Wiedzia�, �e zatrzyma si� na noc w oazie, zanim o �witaniu stanie na targu. W opuszczonej lu�no r�ce trzyma� pistolet maszynowy Heckler&Koch. Po raz kolejny rozmy�la� o czekaj�cej go dzisiaj akcji.
- Naprawd� nie chcia�bym, �eby sko�czy�o si� na strzelaniu do tych ludzi � szepn�� do siebie. � Czy w og�le powinienem by� przyj�� to dow�dztwo?
Major Kerman, mimo nienagannego przebiegu s�u�by w SAS i niezaprzeczenie �ydowskiego nazwiska, nie by� tym, kim si� wydawa�. Jego rodzice, Ira�czycy wychowani w wierze mahometa�skiej, wywodzili si� z arabskiego plemienia nomad�w, z okolic miasta Kerman w po�udniowej cz�ci kraju, na obrze�ach rozleg�ej Pustyni Lota, Dasht-e Lut. Kiedy we wczesnych latach siedemdziesi�tych XX wieku sta�o si� jasne, �e szach musi upa��, zamo�ne ma��e�stwo wraz z malutkim synkiem Rawim wyemigrowa�o do Londynu. Zaj�li si� importem dywan�w z rodzinnej fabryki w Ker-manie. Kwitn�ca brytyjska gospodarka z czas�w Margaret Thatcher stwarza�a dla nich �wietne perspektywy. Pan Reza Raszud sta� si� Richardem Kermanem, przybieraj�c nowe nazwisko od starego miejsca zamieszkania, zgodnie z praktyk� wielu bliskowschodnich rodzin imigranckich. W g�rzystym regionie na p�noc od Bandar Abbas dziesi�tki plemiennych rzemie�lnik�w tka�o pi�kne dywany, a Richard Kerman otwiera� sie� hurtowni w po�udniowej Anglii. Zainwestowa� w niewielkie przedsi�biorstwo �eglugowe i wkr�tce kosztowne we�niane i jedwabne produkty p�yn�y ju� przez Kana� Sueski i Morze �r�dziemne do Southampton jego w�asnymi statkami. Z drobnicowc�w przerzuci� si� na zbiornikowce i zacz�� zgarnia� krociowe zyski, powszechne w tym biznesie w latach osiemdziesi�tych. Opr�cz perskich dywan�w importowa� te� nieprzerwanie to, na czym zna� si� najlepiej: doskona�e ira�skie daktyle z okolic innego prastarego miasta w tej samej prowincji, XII-wiecznej twierdzy Bam. Wi�kszo�� tych owoc�w, wysy�anych do Anglii setkami ton, pochodzi�a z plantacji nale��cych do rodziny Raszud�w.
16
Nie min�o wiele lat, a pa�stwo Kermanowie mogli ju� zamieszka� w drogim domu na s�ynnej ulicy milioner�w w p�nocnej cz�ci Londynu, Bishop's Avenue, po s�siedzku z daw-
l� ambasad� kambod�a�sk�. W gara�u stan�y dwa bli�niacze rolls-royce'y silver ghost, a o godzin� drogi na zach�d
autostrad� M4, w wiosce Lambourn w hrabstwie Berkshire, trenowa�o sze�� szlachetnej krwi koni wy�cigowych, kt�re sezonie letnim walczy�y na torach w czarno-szkar�atnych
)arwach rodziny.
Ma�y Rawi Raszud, przyzwyczajony do gor�cych, pylis-tych ulic pustynnego miasta, sta� si� Raymondem Ker-manem. Po sze�ciu latach edukacji w jednej z najdro�szych szk� podstawowych w Londynie mia� ju� paszport brytyjski i jako trzynastolatek wst�pi� w mury Harrow, �drugiej najlepszej p�atnej szko�y w kraju", jak m�wi� o niej nawet ci z Eton, od dawna b�d�cej przystani� dla bliskowschodnich elit.
Na kwestionariuszu osobowym ch�opca, w rubryce �wyznanie", Richard Kerman napisa�: �anglika�skie", jako miejsce urodzenia za� poda� londy�sk� dzielnic� Hampstead. Nie wymagano od niego okazania metryki ani �adnego innego dokumentu, kt�ry by ujawni�, �e Raymond Kerman to w istocie Rawi Raszud, urodzony gdzie� na po�udniu Iranu. Papa Kerman wyznawa� pogl�d, �e w Anglii nie jest rozs�dnie odr�nia� si� od wi�kszo�ci spo�ecze�stwa, poniewa� dla kr�g�w londy�skiej socjety jest to niepokoj�ce.
Kiedy m�ody Ray rozpoczyna� nauk� w Harrow, przyj�to, �e zapomnia� prawie wszystko, co wiedzia� o islamie. I tak te� by�o. Prawie. Jego matka jednak, do niedawna jeszcze Naz Allam Raszud, by�a znacznie bardziej religijna od swego m�a. Gdy Ray sko�czy� siedem lat, pos�a�a go na cykl prywatnych lekcji do starszego imama meczetu w p�nocnym Londynie. Siedzia�a z boku w milczeniu, s�uchaj�c, jak synek poznaje uproszczon�, podstawow� wersj� Koranu, ksi�gi boskich objawie� spisanych w stu czternastu surach. Na tych lekcjach zako�czy�a si� jego edukacja religijna. By�o to na kr�tko przed rozpocz�ciem przez Raya nauki w szkole podstawowej w Knightsbridge. Richard Kerman dobrze tego dopilnowa�, postara� si� te�, by jego syn uczestniczy� wraz
17
z przewa�aj�c� wi�kszo�ci� uczni�w Harrow we wszystkich mszach w ko�ciele anglika�skim. Ani razu si� nie zdarzy�o, aby do��czy� do kt�rej� z separatystycznych grupek czy to katolickich, �ydowskich czy muzu�ma�skich, kt�rych rodzice upierali si� przy przynale�no�ci do w�asnych religii.
Powszechnie przyjmowano, �e Ray Kerman musia� mie� �ydowskiego dziadka albo co� w tym rodzaju. Harrow jest jednak bastionem tolerancji i nikt nigdy go w tej kwestii nie indagowa�. Zreszt� Ray okaza� si� jednym z najsprawniejszych ch�opc�w w historii szko�y, czo�owym zawodnikiem w dru�ynie krykieta i brutalnie silnym napastnikiem w zespole rugby, kt�remu kapitanowa�. Tacy ch�opcy nigdy nie musz� odpowiada� na g�upie pytania.
Wniosek o stypendium i przyj�cie do Sandhurst przygotowa� za niego dyrektor szko�y, korzystaj�c ze szkolnej bazy danych. Ray Kerman wst�pi� do armii brytyjskiej bez najmniejszego �ladu swojego poprzedniego wcielenia w aktach. Jego �wiadectwo, tak�e wype�nione i podpisane osobi�cie przez dyrektora Harrow, zrobi�o takie wra�enie, �e nikomu nie przysz�o do g�owy ��da� od Raya metryki urodzenia. I tak dawny Rawi Raszud, reprezentacyjny sportowiec Harrow, syn zamo�nych i znanych w towarzystwie rodzic�w z p�nocnego Londynu, spadkobierca firmy armatorskiej, anglikanin, zosta� podporucznikiem Raymondem Kermanem, prymusem Kr�lewskiej Akademii Wojskowej.
Pierwszy przydzia� s�u�owy otrzyma� do pu�ku piechoty Devon & Dorsets, jednostki, do kt�rej tradycyjnie kierowano �o�nierzy z po�udniowo-wschodniej Anglii. Stamt�d w�a�nie trafi� do SAS, przechodz�c brutalny, bezlito�nie obna�aj�cy s�abo�ci proces rekrutacyjny. Potem przez cztery lata s�u�y� w kampanii kosowskiej, a nast�pnie bra� udzia� w akcji ratunkowej w Sierra Leone, za co otrzyma� cenione odznaczenie bojowe - kr�lewski medal za odwag�.
Wr�ci� do pu�ku w Hereford w stopniu kapitana, jako uznany w SAS �twardziel", ekspert w walce wr�cz, wykwalifikowany saper i sprawny operator radiowy. Odby� przeszkolenie w zakresie rakiet kr�tkiego zasi�gu, nawigacji, strategii i specjalnych �rodk�w transportu na wszelkich rodzajach terenu. Jego specjalno�ci� sta�y si� akcje polega-
18
j�ce na penetracji obiekt�w nieprzyjaciela. Pu�k wys�a� go te� do tajnej wojskowej szko�y j�zykowej w Buckinghamshire, gdzie opanowa� arabski. Mia� teraz trzydzie�ci cztery lata i wci�� pozostawa� kawalerem.
Po ponownym powo�aniu na drugi okres s�u�by w SAS w roku 2002 Ray Kerman zosta� mianowany dow�dc� niewielkiego, ale wysoko wykwalifikowanego zespo�u specjalist�w, maj�cych szkoli� �o�nierzy IDF w taktyce antyterrorystycznej. Ta �ci�le tajna operacja by�a w ca�o�ci op�acana przez rz�d Izraela. Zesp� Raya sk�ada� si� z sze�ciu podoficer�w o du�ym do�wiadczeniu we wszystkich dziedzinach sztuki wojennej.
Na tydzie� przed wyjazdem z Hereford do bazy na pustyni Negew kapitan Kerman zosta� wezwany do dow�dcy pu�ku. Dowiedzia� si� tam, �e ministerstwo obrony zatwierdzi�o jego awans na majora.
- Mog� powiedzie�, �e ku naszemu powszechnemu zadowoleniu - doda� dow�dca. - Zas�u�y�e� na to, Ray.
Major Kerman ju� wtedy by� nieprzeci�tnym �o�nierzem nieprzeci�tnego pu�ku. Teraz od kilku tygodni tkwi� na pustyni, przewa�nie na terenie otoczonego zasiekami i zakamuflowanego o�rodka SAS z makiet� zabudowy miejskiej wzniesion� dla cel�w szkolenia Izraelczyk�w w walkach ulicznych. SAS cieszy si� olbrzymim szacunkiem w armii izraelskiej, a major Kerman, surowy i nie uznaj�cy kompromis�w oficer, traktowa� swoje obowi�zki �miertelnie powa�nie. Nie by� szczeg�lnie lubiany, ale szybko zdoby� sobie uznanie i respekt. Podobnie jak jego ojciec, Ray nie grzeszy� humorem, za to mia� t� sam� doz� twardo�ci w wybranym zawodzie, jak� teraz niestrudzenie stara� si� zaszczepi� swoim izraelskim podopiecznym. Doprowadza� ich do kresu wytrzyma�o�ci, dopinguj�c, zmuszaj�c do maksymalnego wysi�ku, na przemian mieszaj�c z b�otem i chwal�c, by osi�gali najwy�sz� sprawno��. Przez ca�y czas wbija� im do g��w credo SAS: �Trenuj ostro, walcz lekko".
Z rzadka tylko wypuszcza� si� z obozu do pobliskich miasteczek: Beer Szewy na wschodzie i Hebronu na p�nocy, "ebron, miejsce wiecznego spoczynku Abrahama, Izaaka i Jakuba, �wi�te i dla chrze�cijan, i dla �yd�w, i dla maho-
19
metan, by�o punktem zapalnym wielu morderczych star�. Ju� w 1929 roku dosz�o tam do masakry: ekstremi�ci islamscy wymordowali ca�� mniejszo�� �ydowsk� w miasteczku. Od tamtej pory trwa�y tam nie ko�cz�ce si� rzezie, wszczynane to przez jedn�, to przez drug� stron�. W roku 1994 �ydowski fanatyk wystrzela� trzydziestu modl�cych si� muzu�man�w. Niewiele si� zmieni�o na lepsze, kiedy w roku 1997 zachodnia cz�� miasta znalaz�a si� w granicach palesty�skiej strefy autonomicznej. Rozruchy i bezwzgl�dne represje ze strony wojska nadal s� na porz�dku dziennym wok� grobu Abrahama.
Pierwsza wizyta Raya w Hebronie by�a zarazem jego pierwszym zetkni�ciem z ludno�ci� arabsk�. W towarzystwie swojego przybocznego, rudow�osego sier�anta Freda O'Hary z Irlandii, w�drowa� po labiryncie w�skich uliczek kasby, przygl�daj�c si� palesty�skim kupcom, artystom rze�bi�cym w drewnie oliwnym, rzemie�lnikom wyrabiaj�cym s�ynne barwne szk�o, straganiarzom sprzedaj�cym owoce i warzywa. Obaj mieli na sobie cywilne ubrania, staraj�c si� udawa� turyst�w. Jedli s�odkie, blade hebro�skie brzoskwinie, uznawane za najlepsze na �wiecie.
Wycieczka by�a w�a�ciwie s�u�bowa. Obaj komandosi zapoznawali si� z topografi� miasta, poniewa� zn�w zacz�y kr��y� pog�oski o gromadzeniu przez Palesty�czyk�w broni i materia��w wybuchowych. Major mia� kieszonkowe wydanie przewodnika turystycznego i przez ca�e popo�udnie robi� w nim notatki. Ray dobrze wiedzia�, �e sam si� urodzi� w podobnym mie�cie, mo�e mniejszym i nie tak znacz�cym, ale te� po�o�onym na skraju wielkiej pustyni, zamieszkanym przez ludzi w d�ugich szatach i wyznaj�cych islam. Jak ci Arabowie z Hebronu, jego ziomkowie musieli w znoju i trudzie pracowa� na utrzymanie na tak samo gor�cym i py-listym rynku. Ray zastanawia� si�, czy gdzie� g��boko w jego pod�wiadomo�ci wci�� �yje pami�� tamtego miejsca, gdzie jako ma�y Rawi Raszud spacerowa� u boku okrytej czadorem matki, zajadaj�c brzoskwinie. Ale d�ugie lata sp�dzone w Londynie, w angielskich szko�ach, w kasynach oficerskich, pod wp�ywem wy��cznie zachodniej cywilizacji zepchn�y wszelkie wspomnienia z dzieci�stwa gdzie� w mroki niepami�ci.
20
Jest majorem Raymondem Kermanem, a ci Arabowie s� mu obcy, cho� tak bliskie z nimi obcowanie przypomnia�o mu niekt�re historie zas�yszane �wier� wieku wcze�niej od brodatego saudyjskiego imama w meczecie w p�nocnym Londynie. Cz�� z nich pami�ta� wyra�nie, ale zw�aszcza jedna tkwi�a mu �ywo w pami�ci � cytat z Koranu, kt�rego wyuczy� si� na pro�b� nauczyciela:
Ka�dy z was i wszyscy razem
Trzymajcie si� liny Bo�ej wiary
I nie rozdzielajcie si� nigdy.
Pami�tajcie o Bo�ych b�ogos�awie�stwach,
Albowiem byli�cie nieprzyjaci�mi,
On za� zjednoczy� wasze serca
I teraz jeste�cie bra�mi.
Jak przypuszcza�, wszyscy ci zaro�ni�ci m�czy�ni w d�ugich d�ellabach znali te same s�owa. Dziwnie si� czu� z t� �wiadomo�ci�. Ponadto chodzi�o jeszcze o co� innego: spaceruj�c tak po�r�d zabudowa� Hebronu, mia� nieodparte poczucie deja vu. Nie przypomina� sobie, aby kiedykolwiek widzia� takie domy o symetrycznych p�askich dachach i z �ukami czy takie w�skie uliczki, a przecie� wydawa�y si� mu nieobce; sk�d� zna� nawet ich ��tawe ceg�y, tu i �wdzie wystaj�ce spod wykruszonego tynku.
To dziwne uczucie nie by�o zbyt silne i Ray odepchn�� je gdzie� w zakamarki umys�u. Obaj z Fredem por�wnywali swoje spostrze�enia co do mo�liwych pozycji snajper�w, kt�rzy bez w�tpienia si� pojawi�, gdy tylko Izraelczycy rozpoczn� jak�kolwiek akcj� przeszukiwania miasta. Gaw�dzili z Arabami i Ray zagada� si� zw�aszcza z jednym z nich, m�odym m�czyzn� przed trzydziestk�, sprzedaj�cym kozy. By�o oczywiste, �e jest Beduinem, i Ray czu� do niego sym-Pati�. Podoba� mu si� jego mi�kki g�os, uprzejmo�� i naturalne pogodzenie si� z faktem, �e wkr�tce musi wr�ci� ze swymi wielb��dami i stadem rogacizny na pustyni�, gdzie powietrze ju� dr�a�o w narastaj�cym skwarze dnia. Pomy�la� nawet, �e m�ody Beduin m�g�by by� nie najgorszym �o�nierzem SAS.
21
P�nym popo�udniem Ray i Fred przeszli z du�ego sektora palesty�skiego (oznaczonego oficjalnym kryptonimem H-1) ulic� Al-Shuhada do izraelskiej cz�ci Hebronu (H-2). Przebrn�li przez targ nieopodal niewielkiego �ydowskiego osiedla na skraju starego miasta i skierowali si� do monumentalnego Grobu Patriarch�w, miejsca wiecznego spoczynku Abrahama i jego rodziny. Autorzy przewodnika napisali, �e w tym w�a�nie miejscu B�g powierzy� Abrahamowi rol� ojca narodu �ydowskiego. I kto wie, czy grobowiec opr�cz szcz�tk�w jego samego, Izaaka i Jakuba nie kryje tak�e ko�ci wszystkich dwunastu syn�w tego ostatniego, a mo�e nawet samych Adama i Ewy. Stoj�c na nier�wnym, piaszczystym placu przed t� u�wi�con� budowl�, Ray znowu dozna� tego dziwnego uczucia. Obok niego znalaz�a si� grupka odzianych na czarno Arab�w, jak on wpatrzonych w masywne �ciany grobowca. Mia� przedziwn� pewno��, �e ju� to kiedy� widzia�, a w ka�dym razie co� bardzo podobnego. Serce zabi�o mu �ywiej, kiedy usi�owa� wydoby� to z pami�ci. Wiedzia� bowiem dobrze, �e nigdy przedtem nie by� nawet w promieniu tysi�ca mil od Hebronu, a jednak gdzie� w nim kry�y si� odleg�e obrazy, kt�re teraz stara� si� przywo�a�. By� tam d�ugi pasa� krytego, ludnego bazaru, gdzie� w dalekim kraju. By� te� wielki budynek z ��tawego kamienia. Widywa� go w�a�nie z tego pasa�u, co dobrze pami�ta�. Nie m�g� jednak sobie przypomnie� �adnych szczeg��w. W jego pami�ci nie zachowa�y si� wyra�niej widoki z dzielnicy Bazar-e Vakil, gdzie sp�dzi� najwcze�niejsze lata �ycia, nawet podziemnej, sklepionej herbaciarni, gdzie tak cz�sto rodzice kupowali mu s�odycze. Gr�b Patriarch�w budzi� niejasne skojarzenia z wynios�ym meczetem Jam�, ale ta najwi�ksza budowla widziana w dzieci�stwie pozostawa�a mglistym, niewyra�nym wspomnieniem. Mija� j� wielokrotnie z matk�, id�c ulic�, na kt�rej wtedy mieszkali, ale i ona, jak jego nazwisko i ca�a tamta przesz�o��, znikn�y z jego pami�ci.
� O czym pan tak duma, sir? � spyta� sier�ant 0'Hara. � Chce pan wej�� do �rodka?
- Raczej nie, Fred. - Major potrz�sn�� g�ow�. - Na nas ju� pora. �ci�gnij tu kierowc�, dobra? Powiedz mu, �e jeste�my po po�udniowej stronie grobu przy g��wnym wej�ciu.
22
Sier�ant natychmiast wybra� numer, po czym wyda� izraelskiemu kapralowi zwi�z�e polecenie. Major Kerman znowu znalaz� si� sam na sam z w�asnymi my�lami i sekretami. I dobrze si� z�o�y�o, w tej bowiem chwili zadawa� sobie pytania, kt�re nie wzbudzi�yby zachwytu nie tylko w�r�d jego koleg�w z SAS, ale i w eleganckiej willi na Bishop's Avenue 86 w dalekim Londynie. �Dlaczego tak lubi� i podziwiam tych ludzi? Czy to tylko wp�yw Wilfreda Thesigera? Czy mo�e jest w mojej krwi co�, czego nie mog� poj��? Dlaczego czuj� si� na tej pustyni jak w domu?"
Po raz pierwszy w �yciu pomy�la� te�, kim w�a�ciwie, u diab�a, jest? Czy�by tu, rami� w rami� z ostatnimi prawdziwymi Beduinami z Negew, by� w�a�nie w�r�d swoich?
Tego wieczoru o dwudziestej drugiej major Kerman sta� przed frontem zespo�u SAS, kt�ry wkr�tce mia� si� za�adowa� do izraelskiego �mig�owca i odlecie� w kilka r�nych miejsc. Jak zwykle rzeczowym tonem wydawa� ostatnie instrukcje.
- Jak wiecie, sytuacja w Izraelu nadal jest bardzo napi�ta. USA, ONZ i Unia Europejska naciskaj� na rz�d, aby wznowi� negocjacje pokojowe z przyw�dcami palesty�skimi i wszed� na drog� trwa�ego rozejmu ze �wiatem arabskim. Wszyscy wiemy te�, �e to cholernie trudne. My�l�, �e Izraelczycy i tak starali si� dzia�a� pow�ci�gliwie pomimo cz�stych akt�w terroru ze strony takich grup jak Hamas i D�ihad. Ostatnie przypadki agresji i samob�jczych atak�w na ludno�� cywiln� w Jerozolimie i Tel Awiwie by�y dzie�em organizacji, kt�rych strategicznym celem jest ca�kowite zniszczenie pa�stwa izraelskiego. I tu si� zaczyna nasza rola. Dlatego tu jeste�my. - Ray przerwa� i zacz�� chodzi� wzd�u� zawieszonej na �cianie du�ej mapy okolic Hebronu. � Dzi� w nocy na wyra�ne �yczenie rz�du Izraela wojsko dokona skoordynowanej akcji militarnej na du�� skal�. Chodzi > przeczesanie kilku palesty�skich miast na Zachodnim Brzegu i w rejonie Gazy... terytoria �A", o kt�rych wcze�niej m�wili�my. Zadania s� proste: wykurzy� z nor przyw�dc�w terroryst�w i przechwyci� ich arsena�y i sprz�t minerski. Nie b�dziemy udawa�, �e operacja jest �atwa, bo nie jest. Prawie
23
na pewno b�dzie wyj�tkowo brudna. Niemniej mamy przewag�, powinna wi�c zako�czy� si� sukcesem. Co wi�cej, rz�d izraelski jest przekonany, �e �adne inne si�y arabskie nie przyjd� Palesty�czykom z pomoc�, zw�aszcza �e operacja jest zaplanowana na tak kr�tki czas. Musicie pami�ta�, �e nasza rola jest tu bardzo jasno okre�lona: mamy pomaga� i doradza� Izraelczykom. Wi�kszo�� ich dow�dc�w zosta�a przez nas przeszkolona, wi�c raczej wiedz�, co robi�. Musimy jednak zachowa� czujno�� i by� gotowi do udzielania im porad na bie��co, w zale�no�ci od sytuacji. Wszyscy ludzie z SAS b�d� mieli na sobie izraelskie mundury i he�my, ale bez odznak. Ka�dy ma swoj� osobist� bro�, pistolety maszynowe Heckler&Koch MP-5, �ci�le do obrony w�asnej. Mo�ecie ich u�y� tylko w ostateczno�ci.
Ray Kerman doskonale zdawa� sobie spraw�, �e ta operacja b�dzie przebiega�a w warunkach silnego stresu i nie mo�na wykluczy� ewentualnych nerwowych reakcji. Hebron by� teraz wrz�cym kot�em. Najdrobniejszy incydent mo�e sta� si� zarzewiem powa�nego starcia. Nie chcia� straci� swoich najlepszych ludzi w bezsensownej strzelaninie na zakurzonych uliczkach Zachodniego Brzegu, powtarza� wi�c ostrze�enie za ostrze�eniem.
- Je�li uda si� nam przez to przej�� bez jakiego� szale�stwa, b�dzie to pieprzonym cudem. Ale to nie mo�e by� nasze szale�stwo. Ka�dy z nas b�dzie przydzielony do kt�rego� z izraelskich oddzia��w szturmowych, ale postarajcie si� zachowa� zimn� krew. Udzielajcie rad ostro�nie, ale uwa�ajcie, �eby kto� nie zrobi� jakiego� naprawd� piramidalnego g�upstwa.
Przedstawi� potem strategi� Izraelczyk�w; wyja�ni�, �e tej nocy wojsko zaatakuje kilka rejon�w w Gazie i g��wne enklawy palesty�skie na Zachodnim Brzegu, jak D�enin, Nablus, Ramalla, Betlejem i Hebron. Zebrali ju� mas� informacji wywiadowczych, przeprowadzili te� zwiad i wybrali odpowiednie punkty wej�cia na wyznaczone tereny. Rezerwi�ci zostali zmobilizowani i znajduj� si� ju� w macierzystych jednostkach.
� Ja sam do��cz� do jednostki atakuj�cej Hebron -powiedzia� Ray. - B�d� ze mn� sier�anci O'Hara i Charlie
24
IZRAEL - KRAJ PODZIA��W WEWN�TRZNYCH
Morgan. B�dziemy post�powa� tak jak wy wszyscy. Pami�tajcie te�, �e ta wojenka raczej nie potrwa do jutrzejszego wieczoru, wi�c postarajcie si� jak najlepiej wykorzysta� t� mo�liwo�� bezpo�redniego podgl�dania Izraelczyk�w w tak niebezpiecznej akcji.
P� godziny p�niej izraelski �mig�owiec z lud�mi z SAS wzbi� si� w powietrze i ruszy� w stron� pierwszego wyznaczonego miejsca, ponurego budynku Sztabu P�nocnego, gdzie Ray Kerman, Fred O'Hara i Charlie Morgan mieli wysi���, zanim do��cz� do brygady Golan, jednostki, kt�r� przydzielono do ataku na Hebron. Ray dobrze zna� plan dzia�ania; sam go opracowa�. �Gola�czycy" b�d� wspierani przez pluton czo�g�w, a pierwsi rusz� zwiadowcy z si� specjalnych, zaznajomieni z map� miasta. Dodatkowe wsparcie zapewni batalion powietrznodesantowy. Saperzy i technicy uzbrojenia wyszkoleni w przeszukiwaniu zajm� si� wykrywaniem palesty�skich arsena��w. Ray wielokrotnie podkre�la� w rozmowach z przedstawicielami wszystkich izraelskich szczebli dowodzenia, �e sukces operacji zale�y w pe�ni od zdolno�ci przedniej stra�y do otoczenia celu �cis�ym kordonem tak, by nieprzyjaciel jej przedwcze�nie nie wykry�. Skryto�� dzia�ania i zachowanie tajemnicy s� najwa�niejszymi elementami. Ostatecznie mieli to sobie wbi� do g��w na dwunastogodzin-nej odprawie w Sztabie P�nocnym nast�pnego dnia.
Major Kerman mia� by� oficjalnym obserwatorem dzia�a� bojowych przy polowym stanowisku dowodzenia brygady Golan w zachodnim Hebronie.
Pi�tek, 14 maja. Godzina 0100
Bataliony izraelskie zajmowa�y pozycje wyj�ciowe na ca�ym Zachodnim Brzegu. Gola�czycy zbli�ali si� do Hebronu z trzech stron z godn� uznania sprawno�ci�. Batalion �Barak", posuwaj�cy si� wzd�u� drogi numer 60 z kierunku Beer Szewy, ju� si� zatrzyma� o trzy i p� kilometra od rogatek miasta, na po�udnie od male�kiej wioski Beit Hagal. �o�nierze wysiedli z transporter�w i dalej maszerowali w ciemno�ciach niemal bezszelestnie, z broni� gotow� do strza�u
26
i z najwy�sz� czujno�ci�. Od zachodu, na drodze numer 35, batalion �Gedeon" uczyni� to samo w okolicy wsi Beit Kahil. Major Kerman znajdowa� si� przy trzecim batalionie, zwanym �P�czkami" z uwagi na to, �e s�u�� w nim najmniej do�wiadczeni poborowi. Do akcji szli z nimi ludzie z jednostki zwiadu �Egoz". Transportery z przy�mionymi reflektorami okr��y�y z daleka przedmie�cia Betlejem, jad�c po�ledniejszymi lokalnymi szosami, aby w ko�cu wynurzy� si� na drog� numer 60 i zbli�y� do celu od p�nocy, w okolicach El--Arub.
Dow�dca si� izraelskich stacjonuj�cych na sta�e w �ydowskiej cz�ci Hebronu ju� wcze�niej potroi� patrole zwiadowcze w pobli�u linii demarkacyjnej i w ca�ym starym mie�cie; teraz jego koledzy z brygady Golan z wolna wkraczali na jego teren. O czwartej trzydzie�ci nad ranem gros si� znalaz�o si� ju� w granicach miasta. Batalion �Barak" niezw�ocznie zaj�� pozycje w okolicy D�abal Abu Sneina, rozwijaj�c kordon tu� na po�udnie od Star�wki, wzd�u� granicy mi�dzy H-l i H-2. �Gedeo�czycy" doszli do drogi Bir Al-Saba, a potem na p�noc ku obwodnicy Hebronu. Trzeci batalion stan�� kordonem na ca�ym p�nocnym skraju miasta, zwiadowcy z �Egoz" za� ruszyli na po�udnie, ku linii demarkacyjnej, i potem wzd�u� ulicy Al-Qarantina.
W sztabie polowym brygady, znajduj�cym si� na zach�d od miasta, �o�nierze wznie�li p�ot z drutu kolczastego, wyznaczaj�c w ten spos�b tymczasowy areszt dla Palesty�czyk�w. Ustawiono te� namioty do przes�uchiwa�, a tak�e polowe ambulatorium. Czo�gi stan�y na obwodnicy, os�aniaj�c podej�cia do miasta od zachodu i p�nocy. Inna jednostka trzyma�a stra� od po�udnia.
O pi�tej trzydzie�ci Hebron by� zabezpieczony i zespo�y specjalist�w mog�y rusza� do akcji. W sztabie major Kerman uwa�nie obserwowa� rozw�j wydarze�. Z pierwszym brzaskiem tego pi�tkowego dnia, kiedy horyzont na wschodzie ju� sie jarzy� czerwieni�, dow�dca brygady rzuci� swoich ludzi na Pogr��one jeszcze we �nie miasto. Weszli najpierw od p�nocy- Zespo�y poszukiwawcze przeczesywa�y ca�y teren, wchodzi�y do magazyn�w, warsztat�w, a tak�e do dom�w, w kt�-
h zamieszkiwali znani ekstremi�ci. Z pocz�tku bardzo
27
niewiele os�b aresztowano, nie napotykano te� znacznego oporu mieszka�c�w. Kordon by� zaci�ni�ty; nikt postronny nie mia� dost�pu do miasta, zreszt� niewielu z przejezdnych mia�oby ochot� wie�� spory na ten temat z uzbrojonymi po z�by �o�nierzami, zagradzaj�cymi im drog�.
Dzielnica Ras al D�ura, zamieszkana tylko przez Palesty�czyk�w, zosta�a przeczesana w niespe�na dwie godziny. Aresztowano kilku Arab�w i znaleziono zaledwie kilka sztuk broni. Specjali�ci ruszyli stamt�d na po�udnie, po obu stronach ulicy Jerusalem, wal�c pi�ciami w drzwi, wy�amuj�c zamki, od czasu do czasu uruchamiaj�c systemy alarmowe, kt�re uciszali kr�tkimi seriami z pistolet�w maszynowych. Metodycznie posuwali si� ku centrum miasta, gdzie natrafiali na coraz wi�cej sklep�w i magazyn�w z opuszczonymi �aluzjami, nie wahaj�c si� przed forsowaniem ka�dych drzwi. Nie by�o mowy o grabie�y; chodzi�o wy��cznie o przeszukanie i Izraelczycy pracowali z �elazn� dyscyplin�, na kt�r� major Kerman k�ad� silny nacisk podczas szkole�. W ju� przeszukanych dzielnicach panowa� spok�j, poniewa� nikt z Arab�w, ani terroryst�w, ani rzemie�lnik�w czy pasterzy, nie kwapi� si� rusza� w �lad za legendarnymi spadochroniarzami. Na przedzie jednak, pocz�wszy od dziewi�tej trzydzie�ci, pojawi�y si� problemy. Grupki arabskiej m�odzie�y zacz�y si� gromadzi� na wsch�d od ulicy Jerusalem, pomi�dzy szerok� g��wn� alej� handlow� a lini� demarkacyjn�. Palesty�czycy zajmowali pozycje na drodze zespo��w przeszukuj�cych w rejonie Haarat Al-Szejk, na samym skraju Starego Miasta. Z pocz�tku rzucali w stron� �o�nierzy tylko kpiny i obelgi, ale wkr�tce w �lad za nimi polecia�y i kamienie. Oko�o dziesi�tej fruwa�y ju� g�sto w powietrzu; z ka�d� minut� wi�ksze, a� do od�amk�w betonu ze zburzonych budynk�w. Ch�opcy z wolna zbierali si� w jeden wielki t�um, za wszelk� cen� pragn�cy upokorzy� izraelskich �o�nierzy. Nie mogli oczywi�cie wiedzie�, jak du�e si�y armia skierowa�a do Hebronu; nie ustawali w obelgach i miotaniu kamieni, staj�c wprost na drodze nadci�gaj�cych patroli. Spadochroniarze natychmiast rzucili si� naprz�d i zacz�li strzela� w t�um gumowymi pociskami, po czym rzucili granaty z gazem �zawi�cym. Pierwsza linia przeciwnik�w ucierpia�a najbardziej i zacz�a si� wyco-
28
fywa�, ale napi�cie wyra�nie wzros�o, a na miejsce poszkodowanych wybiegli inni.
�o�nierze nie przestawali strzela�, a po stronie palesty�skiej do m�odzie�y do��czali doro�li. Ca�y scenariusz nabiera� coraz bardziej szalonego tempa i zaci�to�ci. I nagle opr�cz kamieni pojawi�y si� butelki z benzyn�, wybuchaj�ce p�omieniami tu� pod nogami Izraelczyk�w. Przeszukiwanie miasta trwa�o jednak dalej; �o�nierze wy�amywali drzwi, wpadali do magazyn�w i warsztat�w, szukaj�c wsz�dzie ukrytej broni, amunicji i materia��w wybuchowych. Os�ania� ich ogie� i � w r�wnej mierze � s�awa spadochroniarzy, ale konflikt zaczyna� przybiera� powa�ne rozmiary. O dziesi�tej pi�tna�cie pad�y trzy kolejne salwy gumowych pocisk�w i kilku ch�opak�w pad�o na ziemi�. Ich koledzy, nie wiedz�c, czy s� zabici, czy tylko og�uszeni, pochylili si�, by ich podnie��. Natychmiast polecia�y w ich stron� granaty z gazem. Nast�pi�a kr�tka przerwa, ale akurat w tej chwili jeden z zespo��w przeszukuj�cych w�ama� si� do starego warsztatu w okolicy skrzy�owania Bab Al-Zawije. Mija�y sekundy; w t�umie wci�� panowa�o zamieszanie wywo�ane zmasowanym atakiem, gdy Izraelczycy wypadli z warsztatu, wzywaj�c transport do wywiezienia jednego z najwi�kszych sk�ad�w broni i trotylu, jaki w �yciu widzieli. Kilku spadochroniarzy, widz�c wy�aniaj�c� si� z budynku du�� grup� Arab�w z podniesionymi r�kami, rzuci�o si� aresztowa� i odprowadzi� podejrzanych do przygotowanego wi�zienia polowego. Jak dot�d, nawet przy tak silnym oporze, �o�nierze zachowywali �elazn� dyscyplin�.
Wi�ni�w �adowano ju� na ci�ar�wki, kiedy pad�y pierwsze strza�y. Nie ze strony Izraelczyk�w; do akcji wkroczyli palesty�scy snajperzy, kryj�cy si� w ruinach dom�w w Haa-rat Al-Szejk. Mieli dobre pole ostrza�u, a s�o�ce za plecami dawa�o im dodatkow� os�on�. Izraelscy komandosi zareagowali b�yskawicznie; przygi�ci ruszyli do kontrataku, ciskaj�c w ruiny granaty gazowe i otwieraj�c zmasowany ogie� maszynowy. �o�nierze z grupy przeszukuj�cej, kt�rzy odkryli 3k�ad broni, rzucili si� z powrotem do warsztatu, jedynego Jego budynku w okolicy. Spadochroniarze po chwilowym �ciszeniu snajper�w pobiegli, by si� r�wnie� tam schroni�;
29
w jednej chwili budynek wype�ni� si� izraelskimi �o�nierzami. St�oczeni na klatce schodowej, chcieli si� przedosta� na dwa najwy�sze pi�tra, by zaj�� dobre pozycje do ostrza�u. Na miejsce ci�gn�y te� inne pododdzia�y spadochroniarzy; powietrze przecina�y g�ste serie pocisk�w, w stron� ruin polecia�y te� pierwsze granaty bojowe.
Nikt nie zauwa�y� przyw�dcy miejscowej kom�rki Hama-su, kt�ry dot�d stara� si� koordynowa� op�r wobec metodycznego przeszukiwania tej dzielnicy. M�ody, nie wi�cej ni� dwudziestopi�cioletni bojownik w d�insowym ubraniu i tradycyjnej palesty�skiej chu�cie w bia�o-czarn� szachownic� na g�owie odbezpieczy� przeno�n� wyrzutni� rakiet przeciwpancernych i ze stu metr�w wpakowa� pojedynczy pocisk prosto w parterowe okno warsztatu. W zamkni�tym pomieszczeniu eksplozja mia�a zwielokrotnion� si�� niszcz�c�. Roznios�a dwa kolejne stropy i w efekcie spowodowa�a zawalenie si� ca�ego budynku w dusz�cej, ognistej chmurze py�u, piasku i gruzu.
Czternastu Izraelczyk�w zgin�o na miejscu, siedemnastu odnios�o rany. Tylko dwunastce uda�o si� wyczo�ga� z rumowiska; wszyscy mieli pop�kane b�benki, mundury w strz�pach, twarze i cia�a pokryte krwi� i sadz�. Niekt�rzy zostali zmasakrowani, nie mogli si� utrzyma� na nogach. Czterech straci�o r�ce lub nogi.
W ci�gu kilku sekund o tragedii zosta�o powiadomione dow�dztwo kompanii desantowej. Do Haarat Al-Szejk natychmiast skierowano posi�ki. Izraelczycy za wszelk� cen� chcieli znale�� winnych. Pragn�li zemsty; sko�czy�o si� post�powanie wed�ug regulaminu, w k�t posz�y rady majora Kermana.
Sze�� ambulans�w z w��czonymi syrenami pomkn�o drog� numer 35 w �lad za konwojem rozjuszonych spadochroniarzy. Od wybuchu nie up�yn�o jeszcze dziesi�� minut, gdy pierwsze dru�yny wysypywa�y si� z transporter�w, oszo�omione widokiem, jaki zasta�y na miejscu zdarzenia. Woko�o le�eli zabici i ranni, a na dodatek snajperzy wznowili ostrza�. Rzadko kiedy izraelska brygada reagowa�a z tak� szybko�ci� i zajad�o�ci�. Spadochroniarze b�yskawicznie sformowali szyk bojowy i zaatakowali rejon ruin z obu skrzyde�, zarzucaj�c
30
pozycje Palesty�czyk�w granatami i strzelaj�c w biegu z biodra. Snajperzy usi�owali si� wycofa�, ale wsz�dzie dosi�ga�y ich pociski i od�amki. Ofiary by�y nawet w�r�d kobiet i dzieci kryj�cych si� w bocznych uliczkach.
Aktywi�ci Hamasu odpowiadali ogniem z trzech karabin�w maszynowych, ale i ich wkr�tce uciszy�y izraelskie granaty. Operacja przeradza�a si� w prawdziw� bitw� i nikt nie m�g� ju� nic na to poradzi�. Wojsko zdecydowa�o si� zgnie�� op�r fedain�w i udawa�o mu si� to. Dziesi�tki Arab�w, wielu z nich rannych, umyka�o z powrotem na drug� stron� ulicy Jerusalem.
Major Kerman ze swymi dwoma podkomendnymi zmierza� do miasta izraelskim transporterem opancerzonym. Jechali ulic� Al-Qarantina na miejsce starcia w Haarat Al--Szejk. S�yszeli ju� odg�osy bitwy. Kerman zdawa� sobie spraw�, �e ju� si� nie da cofn�� katastrofy, ale mo�na pr�bowa� co� osi�gn�� w kwestii samej bitwy. Kiedy w ko�cu dotarli na miejsce, widok, jaki ujrza�, przerazi� go nie na �arty. Sytuacja wymkn�a si� spod kontroli. Zdyscyplinowani, wyszkoleni �o�nierze wpadli w sza�, szli do ataku za�lepieni furi�, strzelaj�c do wszystkich i wszystkiego. Natychmiast zrozumia�, co si� sta�o: brygada niespodziewanie trafi�a na g��wn� kryj�wk� Hamasu, kt�rej Palesty�czycy b�d� broni� do ostatniej kropli krwi. W radiotelefonie s�ysza� ju�, jak dow�dcy oddzia��w wzywaj� dodatkowe ambulansy. Jeden B�g za� wie, co si� dzieje po stronie arabskiej. Teraz by� ju� obserwatorem w sensie dos�ownym. Izraelczycy wkraczali na ulice H-2 wci�� rozjuszeni masakr� w warsztacie, zasypuj�c dzielnic� gradem pocisk�w i granat�w. Ray spostrzeg� trzech �o�nierzy, przygotowuj�cych przeno�ne wyrzutnie rakiet podobne do tej, kt�ra zabi�a ich koleg�w. Pierwszy pocisk spowodowa� straszne zniszczenia: zburzeniu uleg�y a� trzy budynki. Nie oby�o si� bez �pewnych ofiar w�r�d ludno�ci cywilnej".
Po raz pierwszy w �yciu major Kerman by� bliski szoku. Trzeba to powstrzyma�, pomy�la�. Nikt ju� nie panuje nad sytuacj�, a mo�e by� jeszcze gorzej. Zawsze te� trzeba si� liczy� z niebezpiecze�stwem w��czenia si� do konfliktu kt�re-� z innych pa�stw arabskich. Palesty�czycy za� bez w�t-
31
IB
pienia podnios� krzyk, �e armia izraelska napad�a na nich, niewinnych, szanuj�cych prawo arabskich obywateli, i to nad ranem w �wi�teczny dzie�. Ray spostrzeg� dow�dc� komandos�w, chroni�cego si� w bramie po drugiej stronie pasa pustej ziemi. Kilka metr�w dalej dw�ch jego ludzi rzuca�o granat za granatem przez mur oddzielaj�cy ich od dzielnicy arabskiej. Nikt si� nie stara� zapobiec eskalacji konfliktu. Ray b�yska