6398
Szczegóły |
Tytuł |
6398 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6398 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6398 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6398 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
TOMASZ LIS
Co z t� Polsk�
ROSNER & WSP�LNICY Warszawa 2003
Projekt ok�adki
Agnieszka Kancko
Zdj�cie na ok�adce
Robert Wola�ski, z sesji dla tygodnika �Gala"
Edytor
Gra�yna Szadkowska
Opracowanie redakcyjne
Ma�gorzata Wojciechowska
Korekta
Joanna Zio�o
� Copyright for the text by Tomasz Lis
� Copyright lor the edition by ROSNERI WSP�LNICY, Warszawa 2003
ROSNERI WSP�LNICY, sp. z o.o. Wydanie drugie, Warszawa 2003
ISBN 83-89217-44-9 Cena 25 zl
Opracowanie typograficzne, �amanie: IND
Druk, oprawa: Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Aiiczyca, Krak�w
PATRONI MEDIALNI
RadloZ&T
�Mistrzu - spyta�em - sk�d ten ch�r bole�ci,
Kto �w lud tak� snad� rozpacz� zdj�ty?"
On rzek�: �M�czarni� takiej pod�ej tre�ci
Znosz� w tym miejscu te dusze mizerne,
Kt�re bez ha�by �y�y i bez cz�i. (...)"
Dante Boska Komedia
A TO POLSKA W�A�NIE
A kaz ty z ta Polska, a kaz ta? Panna M�oda w Weselu Stanis�awa Wyspia�skiego
CO SI� STA�O Z NASZ� SZANS�
Ile� by�o w tych ostatnich kilkunastu latach uniesie� i moment�w euforii. Wielkich uniesie�. Najwi�kszych. W�a�ciwie trudno by�oby nawet powiedzie�, kt�re by�o najwi�ksze. Mo�e to, gdy w czerwcu 1989 roku skre�lili�my d�ugopisem tych, kt�rzy ca�e dziesi�ciolecia pilnowali, by PRL-owi nic si� nie sta�o. Mo�e to, gdy nieca�e trzy miesi�ce p�niej powo�ano rz�d Tadeusza Mazowieckiego. Gdy dwa miesi�ce p�niej Lech Wa��sa m�wi� w ameryka�skim Kongresie o wolno�ci, co nie zniesie �adnych granic, bo ludzie zawsze przeskocz� przez mur albo mur rozwal�. Gdy rok p�niej po raz pierwszy wybierali�my swojego prezydenta i gdy w nast�pnym roku, pierwszy raz po p� wieku, w naprawd� wolnych wyborach wybierali�my sw�j parlament. Je�li w historii zdarzaj� si� sytuacje jak z bajki, to jedna z tych bajkowych chwil by�a w�a�nie wtedy.
W lutym 1989 roku by�em w Mszanie Dolnej (a mo�e G�rnej) i s�ucha�em w �Wolnej Europie" relacji z Okr�g�ego Sto�u, a nast�pnego ranka lecia�em do kiosku, by przeczyta� w �Trybunie Ludu", co m�wi o tym w�adza. W lipcu, gdy genera� zosta� prezydentem, i w sierpniu, gdy Lech Wa��sa dogada� si� z ZSL-em i SD, suszy�em torf w Norwegii, bo mojemu marzeniu o wolnej Polsce towarzyszy�o marzenie o kawalerce. Ledwo zd��y�em
9
na expose Mazowieckiego. A potem nie tylko historia przez wielkie H, ale i moja, przez ma�e h, dosta�y strasznego przyspieszenia. Konkurs do telewizji. Trzeciego maja 1990 roku (fajna data) prowadzenie po raz pierwszy Wiadomo�ci, trzy tygodnie p�niej wybory samorz�dowe, pierwsze od ponad pi��dziesi�ciu lat naprawd� wolne wybory w Polsce i wchodz� na �ywo z Centralnej Komisji Wyborczej. Lipiec - wywiad z prezydentem Jaruzelskim w pierwsz� rocznic� jego wyboru (dziewi�� lat wcze�niej, ba, dziewi�� miesi�cy wcze�niej do g�owy by mi to nie przysz�o). Wci�� mia�em wra�enie, �e to jednak raczej genera� ni� prezydent, wi�c musia�em przezwyci�y� strach, by zapyta�, czy genera�-prezydent nie rozwa�y�by podania si� do dymisji (powiedzia�, �e tak). Genera�owi troch� rolowa�y si� skarpetki i do dzi� mam jego schizofreniczy obraz: wszechmocnego generalissimusa, gdy wyst�powa� w telewizji zamiast Teleranka, i genera�a z roluj�cymi si� skarpetkami, kt�remu historia pokazywa�a dobranoc-k�. Potem grudzie� 1990 roku. Jestem na Zamku Kr�lewskim, gdzie Wa��sa przejmuje zwierzchnictwo nad wojskiem i prezydenckie insygnia. W styczniu nast�pnego roku zostaj� parlamentarnym sprawozdawc� i na w�asne oczy ogl�dam histori�. Na galerii dla publiczno�ci, w miejscu, gdzie stacjonowali dziennikarze, mia�em swoje sta�e miejsce. To twarde krzes�o by�o najlepszym miejscem na ziemi. A ja czu�em si� jak Forrest Gump. Jakim� przedziwnym trafem znalaz�em si� w miejscu najwa�niej szych wydarze�.
Ile� by�o w nas wtedy entuzjazmu, wiary w now� Polsk�, przekonania, �e mo�e by� tylko lepiej. Potem gdzie� to ulecia�o, ale czas uniesie� i euforii niezupe�nie si� sko�czy�. By� przecie� moment, gdy Polska wchodzi�a do NATO. By�a te� chwila, gdy po ksi�gowo-buchaltery-jnych, ma�o efektownych przepychankach w ma�o efe-
10
ktownej Kopenhadze sta�o si� jasne, �e w Europie b�dziemy nie tylko na mapie. Aha, jeszcze referendum, gdy - c� za niespodzianka - ponad po�owa z nas postanowi�a pokona� kilkaset metr�w albo kilka kilometr�w, by Polsce w Europie powiedzie� �tak". Nie narzekajmy. Jak na jedno pokolenie, skromne kilkana�cie lat, szczeg�lnie jak na Polak�w w Polsce, rado�ci by�o co niemiara. Sprawiedliwie mo�na by ni� obdzieli� kilka mniej szcz�liwych ni� my pokole� Polak�w.
By�y w tych kilkunastu latach chwile prawdziwej euforii nie tylko z powodu historii przez wielkie H i warto�ci przez wielkie W - wolno��, niepodleg�o��, demokracja i bezpiecze�stwo. By�y te� rzeczy bardziej namacalne. Polska otwarta na �wiat, naprawd� otwarta, ju� nie przez swe gda�skie okienko, gdzie z powodu tak naprawd� niepe�nego otwarcia ludzie co jaki� czas m�wi� w�adzy �nie". Spad�a inflacja i nasze pieni�dze przesta�y w kr�tkim czasie nabiera� warto�ci por�wnywalnej z tym, co wychodzi z tartaku. Mamy wymienialny pieni�dz. Nie mamy cenzury, a mamy wolne media. Nasze zad�u�enie, jakby w prezencie, zmniejszaj� nam o po�ow�. Nasz Produkt Krajowy Brutto wzr�s� o jedn� trzeci� w stosunku do roku 1989, nasza konsumpcja o jedn� drug�, mamy trzy razy wi�cej student�w i sze�� razy wi�cej absolwent�w wy�szych uczelni. Gdyby nam pi�tna�cie lat temu kto� obieca� to wszystko, co wymieni�em w tych dw�ch akapitach, to by�my powiedzieli, �e takich z�otych rybek nie ma. Bo s� to wielkie osi�gni�cia w skali nie tylko naszego pokolenia, ale ca�ej polskiej historii.
�WIETNIE, ALE...
Jeszcze kilka lat temu byli�my tygrysem Europy. Albo, jak wola� tygrys Grzegorz Ko�odko - or�em. Orze� lecia�
11
�-�..'
wysoko jak nigdy. A dzi� - smutek. Co si� sta�o? Je�li tyle nam si� uda�o, to dlaczego jest tale �le? Je�li mamy tyle powod�w do dumy, to dlaczego odczuwamy g��wnie frustracj�? Co si� sta�o z Polsk� i z nasz� demokracj�? Orze� straci� wysoko��,-macha wolniej skrzyd�ami, mo�na mu si� wi�c teraz lepiej przyjrze�. Co widzimy? Demokracj�, kt�ra w du�ym stopniu jest jednodniowa - ogranicza si� do dnia, w kt�rym wrzucamy do urny kartk� wyborcz�, je�li oczywi�cie w og�le fatygujemy si� g�osowa�. Nie ma r�wno�ci. Nawet nie r�wno�ci tego, co mamy. Tej nie ma i ju� nie b�dzie. Nie ma r�wno�ci wobec prawa, bo jaka jest r�wno�� w kraju, w kt�rym uczciwego biznesmena pakuje si� do aresztu, poniewa� nie chce p�aci� �ap�wek politykom, a inny, nieuczciwy biznesmen czy polityk, zostaje na wolno�ci, bo trzyma z w�adz�. Nie ma nawet prawdziwej r�wno�ci szans, bo rozpi�to�� mo�liwo�ci uczni�w chodz�cych do dobrych szk� w du�ych miastach i tych, kt�rzy trafiaj� do s�abych szk� w miastach ma�ych, jest tak ogromna jak chyba w �adnym innym cywilizowanym kraju. A do tego m�odzie� z bogatszych dom�w z wielkich miast trafia na bezp�atne studia, wi�c biedniejszym, kt�rzy cz�sto chodzili do gorszych szk�, zostaj� studia p�atne. Dostaj� wi�c w ko�� i po kieszeni. Nie ma prawdziwej wolno�ci gospodarczej, bo co to za wolno��, gdy ka�dy miesi�c zaciska dyby na�o�one wszystkim, kt�rzy chc� zrobi� pieni�dze i rozwin�� skrzyd�a. Nie ma sprawiedliwo�ci, bo co to za sprawiedliwo��, na kt�r� trzeba czeka� latami, dobijaj�c si� do zapchanego innymi sprawami s�du. Nie ma prawdziwej telewizji publicznej, bo co to za telewizja publiczna, kt�ra s�u�y nawet nie pa�stwu, ale rz�dowi i rz�dz�cej partii. Nie ma prawdziwej s�u�by cywilnej, bo partyjni notable konsekwentnie pozbywaj� si� wykszta�conych urz�dnik�w chc�cych s�u�y� pa�stwu, zast�puj�c ich partyjnymi mianowa�cami s�u��cymi partii
i sobie. Mamy rozci�gni�t� na ca�� Polsk� sie� interes�w i interesik�w ��cz�cych polityk�w wszelkiego szczebla z gospodark� - prywatn�, a pa�stwow� w szczeg�lno�ci. Nie mamy poczucia wsp�lnoty, kt�re pozwala nam w trudnych czasach sobie pomaga�, kt�re daje pewno��, �e wszyscy jedziemy w jednym kierunku, kt�re sprawia, �e od ka�dego z nas wsp�lnota dostaje to, co jest w nas najlepsze. Mamy moralny kryzys, bo ludzie na to wszystko patrz� i maj� poczucie bezradno�ci. Politycy je�d�� po pijanemu, biskup je�dzi po pijanemu, politycy kradn�, pi�karze sprzedaj� mecze, piel�gniarze zabijaj� pacjent�w, by dosta� dol� od zak�adu pogrzebowego. Kto� powiedzia�: �Polska ocipia�a". Plastyczne. Prawdziwe? Nie do ko�ca. Bo skoro miliony ludzi m�wi�, �e jest �le, i nazywaj� to z�o po imieniu, m�wi�c, co jest z�e, to znaczy, �e a� tak �le nie jest. Dop�ki miliony Polak�w zachowa�y zdolno�� odr�niania dobra od z�a (a zachowa�y) i maj� w sobie gotowo�� do walki ze z�em (a s�dz�, �e maj�), to nie jest tak �le. Wiadomo... P�ki my �yjemy.
Ale �alu, z�o�ci, desperacji jest du�o. Pal sze�� szklane domy, ale czy tak mia�a wygl�da� nowa Polska? Tak ma wygl�da� ten w�asny dom, w kt�rym wreszcie jeste�my? O to nam sz�o, o tym marzyli�my? Wielkie historyczne sukcesy i przegrywana na naszych oczach wspania�a szansa, kt�rej nie mia�o poprzednich kilkana�cie pokole� Polak�w. �To ulegam wzruszeniom oraz lewitac-jom podnios�ym, to spadam na samo dno upokorze� i rozpaczy", jak pisa� vi Kompleksie polskim Tadeusz Kon-wicki. Ostatnio cz�ciej spadamy, ni� lewitujemy. Co si� sta�o z polsk� szans�? Zawiod�y elity? Politycy nie doro�li? Mamy wielki przywilej. Tak dobrej koniunktury nie mieli�my w Polsce od 1717 roku, tak bezpiecznych granic nie mieli�my prawie od trzech stuleci. Wszystko, co nam si� udaje, zawdzi�czamy sobie. Za wszystko, co
�> -.*�
12
13
nam si� nie udaje, mo�emy wini� siebie. Ale kogo? Nas wszystkich? A mo�e mamy jaki� gen, kt�ry powoduje, �e nie ma takiej szansy, kt�rej by�my nie przepu�cili przez palce, nie ma takiej okazji, kt�rej by�my nie zmarnowali, nie ma takiej koniunktury, z kt�rej potrafiliby�my zrobi� u�ytek? Nie, nie wiem jak Pa�stwo, ale ja nie jestem w stanie przyj�� tego do wiadomo�ci. Geny mamy w porz�dku. Tylko niekt�re trzeba troch� uaktywni�.
NIC DLA NAS Z NAMI?
Tyle dzieje si� u nas rzeczy, na kt�re jeste�my w�ciekli. Mo�e racj� mia� Wielopolski, gdy powiedzia�, �e �dla Polak�w mo�na czasem co� zdzia�a�. Z Polakami nigdy"? Mo�e racj� mia� Churchill, gdy m�wi� o nas: �Polacy -nar�d wspania�y-w nieszcz�ciu i najnikczemniejszy z nikczemnych w chwilach powodzenia"? My�l�, �e racji nie mia� w tym punkcie �aden z nich, ale warto pami�ta� o lekcji historii. Historii kraju, kt�ry zas�u�y� w swoim czasie na miano najwi�kszego nieudacznika historii. Patrz�c z niesmakiem na tera�niejszo�� i z nadziej� w przysz�o��, tej lekcji zapomnie� nie mo�emy. Byli�my wszak niemal do ko�ca siedemnastego wieku �wiatowym mocarstwem, imperium prawdziwym, by po wiekach anarchii i d�ugiej nocy nieistnienia na mapie �wiata podnie�� si� na moment tylko po to, by spa�� w otch�a� fizycznego niemal wyniszczenia narodu. By� czas, gdzie� na prze�omie szesnastego i siedemnastego wieku, gdy dukat polski by� naj silniejsz� monet� w Europie, gdy Polska mia�a prawie milion kilometr�w kwadratowych, gdy ka�da wie� parafialna w Koronie mia�a szk�k�. Historia zna niewiele precedens�w ca�kowitego bankructwa takiej pot�gi. Ale uda�o si�. Przez b��dy na g�rze i na dole. Nasz kr�l August II, nies�usznie w gruncie rzeczy nazywany Mocnym, poszed� rami� w rami�
14
z rosyjskim carem na wojn� ze szwedzkim kr�lem. Po tej wojnie, zwanej p�nocn�, Rosja sta�a si� pot�g�, jej car wielkim imperatorem, a Polska rosyjskim protektoratem. Potem przez ponad p� wieku trzyna�cie tysi�cy rosyjskiego wojska trzyma�o pod butem dwunas-tomilionowe pa�stwo z milionem szlachty.
W okres poprzedzaj�cy zabory Polska wchodzi�a w stanie niemal pe�nej anarchii, bez silnego wojska, rz�du i skarbu, z ca�kowicie zdeprawowan� i zdemoralizowan� wi�kszo�ci� elit, kt�ra wola�a odda� �ycie, ni� da� zgod� na ratuj�ce pa�stwo reformy. Historycy w�r�d przyczyn upadku Polski obok po�o�enia geograficznego wskazywali na �si�� wewn�trzn�",1 dok�adniej jej brak. M�wi� o upadku moralno�ci obywatelskiej i patriotyzmu. Na wyleczenie si� z tego trzeba by�o jednej generacji. Ten trud podj�li Stanis�aw August Poniatowski, Stanis�aw Konarski i wielu innych. Za p�no.
Jak wygl�da wsp�czesna Polska, gdyby ocenia� j�, jak tamt� dawn�, wed�ug kryteri�w obywatelskiej moralno�ci, stanu w�adzy i poczucia dyscypliny w narodzie? Ale mo�e takie pytania i odno�niki do historii s� niepotrzebne? Przecie� dzisiaj �adnych rozbior�w nie b�dzie Nikt nam nie zrobi inwazji. Nie znajdziemy si� pod �ad n� okupacj�. Nic takiego si� nie stanie. Mo�e tylko, je�li nie we�miemy si� w gar�� i nie odrobimy pracy domowej, zapiszemy kolejny rozdzia� w dziejach g�upot} w Polsce. To by�by jeden z najbardziej interesuj�cycl rozdzia��w, na miar� tego sprzed wiek�w. Bo - to trzebs powtarza� w niesko�czono�� - o takiej szansie, jakc mamy teraz, nasi przodkowie mogli tylko marzy�. Ze tak� szans� oddawali zdrowie i �ycie.
Pawe� Jasienica przypomina� kilkadziesi�t lat temi o teoretykach szlacheckich, kt�rzy twierdzili, �e B�f r�nym narodom wyznaczy� r�ne zadania. Anglikon kaza� �eglowa� po morzach. �ydom kupczy�. Od Po
1E
lak�w za� ��da�, by go �rekreowali i cieszyli". Co sumiennie wype�niali, chcia�oby si� doda�. Czas da� tym szlacheckim historykom odp�r.
Benjamin Franklin, wychodz�c ze Zgromadzenia Konstytucyjnego, pytany, co osi�gni�to dla narodu, odpowiedzia�: �Republik�, je�li tylko potraficie j� utrzyma�". A my potrafimy? Czy potrafimy uzdrowi� i utrzyma� prawdziw� demokracj�, a nie jej nasz� obecn�, karykaturaln� odmian�? Tak, je�li b�dziemy w stanie wykona� gigantyczn� prac�. Pot, krew i �zy obiecywa� Brytyjczykom Churchill. Kto powie u nas ludziom, �e je�li chcemy naprawd� doj�� tam, gdzie chcemy by�, tego potu musimy jeszcze wyla� ca�� mas�? Bo nasze reformy zatrzymali�my wp� drogi, bo socjalizmu, etatyzmu i roszczeniowo�ci mamy wci�� za du�o, bo nasze pa�stwo wci�� za ma�o zarabia i zdecydowanie za du�o, a przede wszystkim nie na to, co trzeba, wydaje.
Tylko sze�� procent Polak�w uwa�a, �e nasze reformy po 1989 roku si� uda�y. Kto wie, ile zosta�oby z tych sze�ciu procent, gdyby powiedzie� ludziom g�o�no, �e to dopiero pocz�tek, a wiele trudnych decyzji jest jeszcze przed nami, �e jeszcze bardzo d�ugo b�dzie bardzo ci�ko. Ale najwi�kszym problemem nie jest to, �e tak b�dzie, ani to, �e nie bardzo wida� polityk�w, kt�rzy by to otwarcie przyznali. By� mo�e wi�kszym problemem jest fakt, �e nikt nie ma moralnego prawa ��da� jakichkolwiek wyrzecze� od ludzi, kt�rzy dzie� po dniu i tydzie� po tygodniu widz� na w�asne oczy na szczytach w�adzy i na jej po�rednich szczeblach i szczebel-kach tyle sobiepa�stwa, korupcji, z�odziejstwa, buty, arogancji i traktowania pa�stwa jak swej w�asno�ci. By ludziom m�wi� prawd� i prosi� ich o zgod� na wyrzeczenia, trzeba mie� nie tylko odwag�. Do tego trzeba mie� moralne prawo. Nie maj� tego moralnego prawa ci, kt�-
rzy sprawili, �e dzi� pada pytanie, czy naprawd� jeste�my demokracj�. Na to pytanie nie tylko nie ma dzi� w Polsce jednoznacznej odpowiedzi �tak, oczywi�cie". Jest coraz wi�cej znak�w, �e prawdziw� demokracj� to my jednak nie jeste�my. Bo co to za demokracja, gdzie w�adza poza dniem wybor�w nie musi mie� do tego, by rz�dzi�, niemal �adnego spo�ecznego poparcia? Gdzie rz�dz�cy, s�ysz�c o stawianych im zarzutach, id� w zaparte i kpi� sobie z ludzi. Gdzie du�a cz�� polityk�w absolutnie i otwarcie lekcewa�y opini� publiczn�. Gdzie publiczna telewizja nie tylko nie wype�nia swej roli, ale szkodzi, �ami�c elementarne standardy obiektywizmu i rzetelno�ci.
Nast�pi�a bardzo daleko id�ca degradacja naszej polityki. Nasz� polityk�, nasz biznes, a przede wszystkim zwi�zki mi�dzy polityk� a biznesem prze�era ci�ka choroba, mo�e uleczalna, ale bardzo ci�ka. Cz�sto mo�na odnie�� wra�enie, �e nasz rz�d nam nie s�u�y. Nasza w�adza jest cz�sto skorumpowana i coraz cz�ciej skompromitowana. Rz�dz� nami ludzie nierzadko niekompetentni, my�l�cy nie o nas, nie o pa�stwie, nie o Polsce, ale raczej o sobie, swoich krewnych, kolesiach i zna-jomkach. Obietnice sk�adane nam przez polityk�w, wszystkie te zapewnienia, �e �zag�osujcie tylko na nas, a za chwil� b�dzie lepiej", �e �zaraz po wyborach, gdy tylko powiecie nam �tak�, wyczy�cimy nasz dom", s� sk�adane ze �wiadomo�ci�, �e jak b�dzie trzeba, zostan� z�amane. I nazajutrz po wyborach s� �amane. Zamiast porz�dku coraz wi�kszy brud. Resztki przyzwoito�ci nikn�, a regu�y, kt�re jakim� cudem nie zosta�y z�amane wcze�niej, s� te� �amane. A jednak co� si� dzieje. Coraz wi�cej ludzi m�wi o tym g�o�no. Coraz ja�niejsze staje si� to, kto spo�ecze�stwu i pa�stwu s�u�y (bo takich jest wielu), a kto s�u�y sobie i swoim.
17
MY I ONI
W Polsce wi� ��cz�ca spo�ecze�stwo z w�adz� zosta�a naderwana tak bardzo, �e jej zupe�ne zerwanie jest nieodleg�e. Nie wszyscy politycy zawiedli, ale kolejne sprawuj�ce w�adz� ekipy bankrutuj�. W prezydenckim sonda�u pierwsza dama, kt�ra nigdy nie dotkn�a polityki, na �eb bije wszelkich polityk�w. Taka reakcja spo�ecze�stwa �wiadczy o do�� infantylnym, ale politykowstr�-cie. Ju� nawet nie tragiczny, ale czasem komiczny jest, widoczny na co dzie�, jak tamten z osiemnastego wieku, op�r przed absolutnie niezb�dnymi reformami. Ka�dego dnia widzimy kunktatorstwo, kt�re sta�o si� ju� norm�. A potrzebujemy dzi� w Polsce odwa�nych rozwi�za� problem�w, kt�re to rozwi�zania, wprowadzone w �ycie jutro, pomog� rozwi�za� problemy, kt�re s� dzi� i b�d� pojutrze. Tymczasem proponowane s� co najwy�ej tch�rzliwe rozwi�zania wczorajszych problem�w. Jak pisa� wielki historyk W�adys�aw Konopczy�-ski o zupe�nie innej w�adzy, �w�adza obca narodowi pod wzgl�dem moralnym i politycznym, z dobrem kraju si� nie licz�ca, oboj�tna wobec jego cierpie�, w pogoni za zyskami bezwstydna, taka w�adza tylko jedno mog�a osi�gn�� - znieprawi� obywateli". Ryba psuje si� od g�owy.
By� mo�e percepcja tego, co dzieje si� w Polsce, jest gorsza ni� to, co si� dzieje. Ale percepcja w skali spo�ecznej staje si� cz�ci� rzeczywisto�ci. Czym� obiektywnym. A percepcja milion�w Polak�w jest taka, �e s� oni traktowani per noga, �e si� nimi pogardza. Je�li obywatele czuj� si� niemal zawsze petentami, czuj� si� jak przedmiot manipulacji, je�li maj� wra�enie, �e ci�gle si� ich wykorzystuje, to skutek musi by� taki, jaki jest. Gigantyczny kryzys zaufania do pa�stwa i instytucji pa�stwa. Sfrustrowani i wyalienowani ludzie cz�sto nawet nie fa-
18
tyguj� si�, by g�osowa�. Nie g�osuj� w poczuciu, �e nie ma sensu wybiera� mi�dzy jedn� a drug� klik�, praw� albo lew� stron� tej samej politycznej �klasy". Inna sprawa, �e - uderzmy si� w piersi - wielu z nich nie idzie, bo im si� nie chce i nie chcia�oby si� nawet, gdyby wszystko w Polsce by�o jak trzeba. Ja, cho� pomstuj� na to, co si� w Polsce dzieje, tak jak inni, tego obywatelskiego lenistwa zrozumie� nie potrafi�. Dzie� wybor�w, ka�dych wybor�w, jest dla mnie wielkim �wi�tem i s�owo daj�, �e - wchodz�c do mojego lokalu wyborczego w warszawskim liceum na Smoczej - zawsze mam �zy w oczach. Przecie� to jest �wi�to demokracji. Nawet najbardziej szara rzeczywisto�� nigdy mi go nie przes�oni. Co z tego, �e w Polsce w �yciu publicznym dzieje si� wiele rzeczy, kt�re dla obywatelskiego lenistwa stanowi� �wietne alibi. Ile by ich by�o, nie potrafi�bym si� rozgrzeszy�, u�wiadamiaj�c sobie w dniu wybor�w o dwudziestej, �e nie giosowalem.
Obywatelskie lenistwo bardzo mnie denerwuje, ale chc� je jednak zrozumie�. Sk�d si� ono bierze? My�l�, �e nasi politycy, wbrew temu, co si� o nich m�wi, maj� umiej�tno�� inspirowania ludzi. Inspiruj� ich do bierno�ci. Ale problem w tym, �e nie tylko u obywateli-leni wiara w demokratyczne instytucje nieprawdopodobnie wr�cz, jak na tak kr�tki czas - od 1989 roku - os�ab�a. Szalenie os�ab�a te� - bo b�d� si� upiera�, �e nie znikn�a - wiara, �e Polsk� mo�na poprawi� dzi�ki polityce. B�d� si� te� upiera�, �e o wiele gorszy ni� kryzys �wiata polityki jest post�puj�cy zanik poczucia wsp�lnoty, poczucia, �e mamy wsp�lny cel, �e na tym w�zku jedziemy razem, �e mamy wobec siebie obowi�zki, �e to wszystko nie jest jak�� gr� o sumie zerowej - �e albo wszyscy wygramy, nlbo ogromna wi�kszo�� z nas, poza paroma oligarchami i nielicznymi szcz�ciarzami, z kretesem przegra. Zanik poczucia wsp�lnoty jest gro�niejszy ni� komple-
19
tny blama� wi�kszo�ci polityk�w, bo je�li jedni politycy si� kompromituj�, mo�na wybra� innych, ale je�li chore zaczyna by� spo�ecze�stwo, ci inni zawsze b�d� tacy sami.
A JEDNAK POTRAFI
Na szcz�cie nie wszystko w Polsce jest nie tak. Mamy nieudan� i w do�� powszechnej opinii skompromitowan� Krajow� Rad� Radiofonii i Telewizji, nieudolny rz�d i �a�osn� Agencj� Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ale mamy te� wiele �wietnie dzia�aj�cych organizacji pozarz�dowych, w wielu miejscach imponuj�co funkcjonuj�cy samorz�d terytorialny, kompetentny i odpowiedzialny Trybuna� Konstytucyjny, trzymaj�c� r�k� na pulsie Rad� Polityki Pieni�nej i powstaj�cy w b�lach, a pracuj�cy dla dobra kraju i dla przysz�o�ci, Instytut Pami�ci Narodowej. We wszystkich tych organizacjach i instytucjach s� ludzie z lewej i z prawej, partyjni i bezpartyjni - to tak dla przypomnienia banalnej, ale wartej podkre�lenia prawid�owo�ci, �e o wszystkim decyduj� konkretni ludzie i �e g�upota nie ma legitymacji partyjnej. Na ka�dego Czarzastego mamy w Polsce Jana Nowaka-Jeziora�skiego, na ka�dego Kwiatkowskiego mamy Kazimierza Kutza, na ka�dego Naumana mamy cho�by Marka Balickiego, na ka�dego �api�skiego mamy Andrzeja Zoila. Taki to dziwny kraj, w kt�rym obok ma�o�ci jest wielko��, obok cynizmu -idealizm, obok nieprzyzwoito�ci - cnota, obok bezwstydu -honor, obok zaprza�stwa i prywaty - patriotyzm. Je�li tyle nam si� w Polsce w ostatnich kilkunastu latach uda�o, to w�a�nie dzi�ki wielko�ci, idealizmowi, cnocie, honorowi i patriotyzmowi - uwaga - tak�e polityk�w, z kt�rych niejeden zas�u�y� czy to na pomnik, czy to na wdzi�czno�� nas i naszych dzieci. Je�li udaje si� nam ostatnio coraz mniej, to dlatego �e cnoty te s� w defensywie, spychane na margines
20
przez cynizm, ma�o�� i g�upot�. Czy naprawd� nie byliby�my w stanie sprawie, by te cnoty nie by�y w odwrocie, by je nobilitowa� i podnie��, bo tylko one pozwol� nam p�j�� naprz�d. Przez ponad sto lat, a potem przez lat prawie pi��dziesi�t mieli�my w Polsce dylemat: walka czy ugoda. Dzi� sytuacja wygl�da inaczej. Czeka nas w Polsce wielka bitwa, nie mi�dzy w�adz� a opozycj�, mi�dzy SLD a PiS-em, LPR-em czy Platform�, nie mi�dzy lewic� a prawic�, mi�dzy liberalizmem a klerykalizmem, lecz mi�dzy rozumem a g�upot�. Mi�dzy tymi, kt�rzy choruj� na Polsk� i s� w�ciekli, �e sprawy si� maj� tak, jak si� maj�, a tymi, kt�rzy pa�stwo traktuj� jak dojn� krow�, maj�c� warto�� tylko wtedy, gdy jeszcze jest co� do wydojenia.
Pasuj�, wed�ug mnie, do dzisiejszej Polski s�owa, kt�re w czerwcu 1940 roku, kiedy nazi�ci zdobyli Pary� i przygotowywali si� do ataku na Angli�, wypowiedzia� na zje�dzie swej maturalnej klasy Walter Lippmann: �Wzi�li�cie wszystko dobre rzeczy, jako dane z g�ry i na zawsze. Teraz trzeba je zacz�� zdobywa� na nowo. Ka�demu naszemu prawu, kt�re jest nam drogie, musi towarzyszy� s�u�ba, kt�r� trzeba wype�ni�. Ka�dej naszej nadziei musi towarzyszy� zadanie, kt�re trzeba wykona�. Ka�demu dobru, kt�re chcemy ocali�, musi towarzyszy� przywilej, kt�ry by� mo�e trzeba b�dzie po�wi�ci�".
O wolno�ci, demokracji i w�asnym pa�stwie marzy�y pokolenia Polak�w. Dzi�ki zrz�dzeniu historii, Papie�owi, paru mo�e nie intelektualistom, ale za to rozumnym politykom na Zachodzie i tysi�com odwa�nych, najcz�ciej bezimiennych ludzi w Polsce dostali�my wielki prezent. Przecie� nikt z nas nie chce go straci�. Z�o�� na polityk� i polityk�w nie musi by� z�a. Mo�e oznacza�, �e organizm jest zdrowy, bo reaguje na to, co mu zagra�a. Mo�e po prostu nasza demokracja, wygl�daj�ca ostatnio troch� jak wio�larska �semka bez sternika, wchodzi
21
w okres autokorekty. B�ogos�awiona afera Rywina. Dzi�ki niej samo�wiadomo�� Polak�w, nasza wiedza o tym, kto nami rz�dzi, jakie mechanizmy funkcjonuj� w naszej polityce, kto jest kim, kto ma jakie interesy i komu oraz czemu s�u�y, jest niepor�wnanie wi�ksza ni� dwudziestego sz�stego grudnia 2002 roku, gdy niemal cala Polska nie mia�a poj�cia, jak to by�o, gdy Rywin przyszed� do Michnika. Dzi� o Polsce i o nas samych wiemy du�o wi�cej. To bezcenna wiedza, bo pozwala widzie� dwie Polski. Polsk� tych, kt�rzy chc�, by u nas by�o lepiej, a dzi�ki temu lepiej by�o nam wszystkim, i Polsk� tych, kt�rzy chc�, by lepiej by�o im samym, nawet je�li cen� za to mia�by zap�aci� kraj - mieliby j� zap�aci� wszyscy inni. Trudno mi sobie wyobrazi�, by te dwie Polski si� ze sob� dogada�y, by dosz�o mi�dzy nimi do kompromisu. Ale te� brakiem takiego kompromisu bym si� nie przejmowa�, bo cen� za niego mog�oby by� zapomnienie o warto�ciach, bez kt�rych wsp�lnota w normalny spos�b funkcjonowa� nie mo�e. Czy da si� sklei� Polsk� Bartoszewskich i Nowak�w-Jeziora�skich z Poi- : sk� Czarzastych i Kwiatkowskich. Mo�e one zreszt� na sw�j spos�b zawsze by�y i zawsze b�d� sklejone, taki rodzaj naszego polskiego superglue? Nie s�dz�. One ze i sob� po prostu s�siaduj�. Pozostaje wi�c kwestia, kto w tym s�siedztwie b�dzie decydowa� o regu�ach gry.
CA�A NAPRZ�D
Coraz cz�ciej mam wra�enie, �e to, co w Polsce najlepsze, jest w defensywie. Ludzie ideowi, kt�rym Polska le�y na sercu, jakby si� chcieli chowa� w poczuciu niewiary i w przekonaniu, �e i tak wygraj� cynicy. Prezydent Nixon - fakt, i� w zupe�nie innym kontek�cie - m�wi� w swoim czasie, �e w Ameryce jest milcz�ca wi�kszo��. My�l�, �e taka milcz�ca wi�kszo�� jest tak�e w Polsce. Prze-
22 :�
ci� wi�kszo�� z nas to ludzie, kt�rzy ci�ko pracuj� z nadziej�, �e ich dzieciom b�dzie lepiej ni� im samym, p�ac� podatki, przestrzegaj� prawa, w�ciekaj� si� na to i owo, broni� si� cynizmem i ironi�, ale po cichu marz�, by kiedy� uwierzy� w co� wielkiego, by pojawi�a si� jaka� nowa nadzieja, a jak B�g da, to mo�e nawet niez�udna. Wi�kszo�� z nas by�aby chyba wdzi�czna, gdyby kto� okre�li� nasze narodowe cele, nazwa� polskie marzenie. Czego naprawd� chcemy, o czym dzi� marzymy, do czego d��ymy i w imi� jakiej wizji chcemy da� z siebie co� wi�cej? Nikt nikogo nie wysy�a na barykady, nikt nie m�wi, �e droga do naprawy Polski przebiega przez most Poniatowskiego. Idzie raczej o sensown� refleksj�, kt�ra w jednym wielkim nurcie rzeki po��czy miliony strumyczk�w, kt�ra nada jaki� wsp�lny kszta�t my�lom pojawiaj�cym si� ka�dego dnia w milionach rozm�w milion�w Polak�w. T�skni�, jak pewnie miliony Polak�w za polskim marzeniem, bo chc� w co� wierzy�, bo potrzebuj� idei, kt�ra mog�aby inspirowa�. Pisz� to wszystko i sam si� troch� boj�. Przecie� m�j codzienny styl te raczej ironia, a nawet szyderstwo. A tu tyle wielkie! s��w. Pr�buj� si� pilnowa�, by nie by�o ich za wiele, ak z drugiej strony my�l�, �e troch� wstydz� si� tych wielkich s��w, bo tak nie pasuj� one do rzeczywisto�ci, cc skrzeczy.
Codzienno�� nie znosi patosu i wielkich s��w, ale co dzienno�� staje si� niezno�na, je�li dla takich wielkie! s��w przynajmniej czasem nie ma w niej miejsca. Nic by�oby �le, gdyby s�owa: �Polska", �patriotyzm", �oj czyzna" i �nar�d", wr�ci�y do naszego s�ownika. Ostatnie z niego wyparowa�y, bo jako� tak brzmi� obco, nie pa suj�, mo�e gdzie� w g�owie si� ko�acz�, ale do j�zyka in bardzo daleko. Ja si� nie dziwi�. Jak jaka� gazeta ms w nazwie �polska" albo �narodowa", to od razu podej rzewam, czy nie jest przypadkiem w swej nietolerancj
23
dla niestuprocentowych Polak�w - antypolska. Gdy jakie� ugrupowanie ma w nazwie �ojczyzna", to czuj� nie zapach wielko�ci, ale st�chlizn�. Jak jaki� polityk u�ywa wielkich s��w, to reaguje m�j uczciwo�ciomierz. Ale z drugiej strony z�ymam si�, �e �Polska - bia�o-czer-woni" s�ysz� tylko na stadionach, zwykle przed kolejn� pora�k�.
Dzi� �lepsza Polska" jest troch� w defensywie, troch� u�piona, ale mo�e nied�ugo b�dzie lepiej. Kto w 1978 roku spodziewa� si� niezwyk�ego roku 1980? Kto w roku 1987 my�la�, �e mo�liwy jest taki 1989, jaki mieli�my dwa lata p�niej. W wielu miejscach w Polsce od najr�niejszych ludzi s�ysz�: a gdyby tak za�o�y� w Polsce parti� ludzi uczciwych? Kiepska by to by�a nazwa i pretensjonalna, ale uczciwi na pewno musz� da� o sobie zna�. Wszystko to, fakt, jest szalenie skomplikowane. Potrzebne jest wyzwanie rzucone status quo. Rzucenie go wymaga za� odwagi. Wielkiej odwagi. Dokona� wielkiej zmiany, ale bez rewolucji, by nie zniszczy� niczego z tej masy rzeczy, kt�r� nam si� uda�o zbudowa�. Zbudowa� lub podbudowa� nowy patriotyzm i idealizm, cho� wydaje si�, �e idealizm ma si� w Polsce bardzo �le. Sprawi�, by nasze pa�stwo zacz�o nam s�u�y�, cho� mo�na mie� pewno��, �e ono samo b�dzie stawia�o op�r. Ograniczy� rol� pa�stwa w gospodarce, by by�a ona naprawd� rynkowa, a jednocze�nie wykona� wielki-wysi�ek, by ci, kt�rzy naprawd� potrzebuj� opieki, mieli j� zapewnion�. Doprowadzi� do otwarcia systemu politycznego, cho� ci, kt�rzy s� w �rodku, b�d� pilnowa�, by nikt do �rodka nie wszed�. Upubliczni� media, cho� ci, kt�rzy nam je ukradli, uznaj� je ju� za swoj� w�asno�� i na pewno nie zamierzaj� ich odda�. Budowa� optymizm w czasie, gdy spo�ecze�stwo popad�o w stan apatii. Ograniczy� w�adz� naszych oligarch�w, cho� wydaj� si� oni wszechw�adni. Sprawi�, by najlepsi i najzdol-
niejsi nie wyjechali z Polski, by z niej wyje�d�a� nie chcieli i nie musieli, co b�dzie tym trudniejsze, �e ju� za chwil� taki wyjazd b�dzie �atwiejszy ni� kiedykolwiek wcze�niej. Strasznie tego du�o. Bardzo to trudne. Jak cz�owiek jest normalny i ma troch� wyobra�ni, to musi si� przestraszy�. Ale, jak powiedzia� kiedy� w trudnych dla Ameryki czasach Franklin Delano Roosevelt: �nie mo�na si� ba� niczego, poza samym strachem".
Skala zadania mo�e przera�a�, a jednak wi�ksza ni� strach jest we mnie nadzieja. A niby dlaczego nie mia�oby si� nam uda�? A niby dlaczego mieliby�my nie podo�a�? Nie na bezdechu, z �opoc�cymi sztandarami, z ogniem w oczach, ale z planem w g�owie, z u�miechem, z �yczliwo�ci� dla siebie i dla innych, spokojnie, metodycznie, krok po kroku jeste�my w stanie u�o�y� wszystko tak, jakby�my chcieli.
Teraz jeszcze pytanie: dlaczego o tym wszystkim pisz�? Bo mi to le�y na sercu. Czy mam jakie� specjalne prawo, by si� w tej sprawie wypowiada�? Nie, �adne specjalne. Dok�adnie takie jak ka�dy. Chc� z niego skorzysta�.
CO SI� STA�O Z NASZ� KLAS�?
Iluzj� jest wyobra�a� sobie autonomiczny rz�d
republika�ski, kt�ry nie mia�by oparcia w cnocie.
Podstaw� dobrze funkcjonuj�cej demokracji s�
wstrzemi�liwo��, hart ducha,
sprawiedliwo�� i rozs�dek.
James Madison do Zgromadzenia Stanu Wirginia
O KRYZYSIE MORALNYM
Kompromitacja klasy politycznej jest w Polsce, jako si� rzek�o, mniejszym problemem ni� kryzys moralny. W stanie takiego kryzysu trudno bowiem o uzdrowienie sytuacji, nie m�wi�c ju� o wy�onieniu nowych elit. W czasach Peryklesa, w po�owie pi�tego wieku przed nasz� er�, ate�skie imperium osi�gn�o pe�en rozw�j militarny, handlowy i kulturalny, a demokracja rozkwit�a. W przytaczanym przez Tukidydesa s�ynnym wyst�pieniu na pogrzebie Ate�czyk�w, kt�rzy polegli w bitw�, Pe-rykles m�wi� �o cnotach, dzi�ki kt�rym stali�my si� imperium, rozwin�y si� nasze obywatelskie instytucje i sposoby �ycia, dzi�ki kt�rym to imperium sta�o si� wielkie". Dwa i p� tysi�ca lat p�niej, czytaj�c to wyst�pienie, zdajemy sobie spraw�, �e charakter pa�stwa zale�y od obywatelskich cn�t, �e nie ma zdrowego pa�stwa z chorym spo�ecze�stwem.
Sp
o�ecze�stwo, czyli my, musi wi�c zrobi� wszystko, by nie dosz�o do erozji prawd, dzi�ki kt�rym istniejemy, i warto�ci, bez kt�iych na d�u�sz� met� nie jeste�my w stanie si� rozwija�. O ile� �atwiej to osi�gn��, gdy nar�d identyfikuje si� z pa�stwem, gdy ludzie uznaj� to pa�stwo za godn� obrony warto��, gdy si� z nim identyfikuj�, s� gotowi mu s�u�y� i dla niego, a nie tylko dla siebie, pra-
29
cowa�. U nas tak� identyfikacj� na masow� skal� trudno dostrzec. Dlaczego? Mi�dzy innymi dlatego, �e nie ma mitu narodzin III Rzeczypospolitej. Cale szcz�cie, �e Tadeusz Mazowiecki zas�ab� w czasie expose, bo milionom ludzi nie zosta�oby w pami�ci po tamtych wydarzeniach niemal nic. Jak�e znamienny jest fakt, �e symbolem wielkiej przemiany stal si� w Polsce mebel. St�. Wprawdzie okr�g�y, ale nie przeznaczony tylko dla �rycerzy". Okr�g�y St�, dogadywanie si� ze str�ami starego porz�dku, troch� zgni�e kompromisy-wszystko to takie ma�o romantyczne, takie ma�o inspiruj�ce, takie ma�o �unosz�ce". Ja tego Okr�g�ego Sto�u wcale nie lekcewa��. To by� wielki sukces. Zmieni� kraj bez rozlewu krwi, wszystko pod czujnym okiem Wielkiego Brata, ze spogl�daj�cymi zza w�g�a Husakami i Honeckerami. To wydarzenie wa�ne i historyczne. Tyle �e jest i druga strona medalu, przepraszam, sto�u. Upadek komunizmu w Polsce przypomina� zamach pa�acowy. Inaczej ni� cho�by sierpie� 1980 roku, kt�ry mia� swoje ikony, swoje pie�ni, symbole, sw�j znak graficzny, sw�j zapach i nastr�j. Pami�tam piosenk� z tamtego sierpnia: �Nie mam teraz czasu dla Ciebie, / nie wdzia�a Ci� d�ugo matka, / jeszcze troch� poczekaj, doro�nij, / opowiemy Ci o tych wypadkach". O Okr�g�ym Stole �adna piosenka chyba nie powsta�a. Prze�om roku 1989 ogl�dali�my troch� jak mecz w telewizji. Wywo�ywa� on wielkie emocje, ale emocje, kt�re ko�czy�y si� wraz z ostatnim gwizdkiem. Macha cz�owiek nogami, ale nie podnosi si� z fotela. Jest kibicem, a nie uczestnikiem. Zwyci�stwo uznaje za swoje, za pora�k� wini tylko tych, co grali. Miliony ludzi nie mia�o za grosz poczucia wsp�uczestnictwa w czym� wielkim. Nie by�o u nas rozwalania �adnego muru, nie by�o wielkich demonstracji (szkoda), nie by�o krwi (dzi�ki Bogu), nie by�o rewolucji (dzi�ki Bogu), nawet aksamitnej (szkoda). To, �e historyczny zakr�t
30
J
wzi�li�my w miar� bezproblemowo, mia�o wi�c i zalety. Ale absolutny brak jakiejkolwiek legendy tego wielkiego i historycznego wydarzenia jest niezwyk�y. W g�owie si� nie mie�ci, �e rodz�ca si� po tylu dziesi�cioleciach wolna Polska, wolna po raz drugi w ostatnich ponad dwustu latach, nie ma �adnego mitu za�o�ycielskiego, �lak to mo�liwe, �e nie ma ona nawet swojego �wi�ta? Kiedy? Oczywi�cie racj� mia�a Joanna Szczepkowska, gdy powiedzia�a, �e czwartego czerwca 1989 roku sko�czy� si� w Polsce komunizm. Jak to us�ysza�em, od razu pomy�la�em: �genialne, proste, kto� powie, �e za proste, ale dok�adnie tak". Polacy, korzystaj�c ze swojego prawa, pokazali wtedy komunistom, jak oceniaj� czterdzie�ci pi�� lat ich rz�d�w. Jak dzi� pami�tam, �e od�wi�tnie si� ubra�em, w klap� wpi��em znaczek �Solidarno�ci" i wszed�em do lokalu wyborczego, uwa�nie wypatruj�c, czy wszyscy widz�, na kogo to za chwil� b�d� g�osowa�. Sam si� dzisiaj z tego �miej�, ale wtedy nie by� to pierwszy lepszy dzie�. Tak zwana lista krajowa niemal w komplecie wylecia�a w kosmos, a kandydaci z dru�yny Lecha zdobyli niemal wszystko, co by�o do zdobycia. W po��czeniu z wydarzeniami, jakie tego samego dnia mia�y miejsce w Pekinie, ilustruj�cymi, do jakich potworno�ci mo�e doj�� w komunizmie, data jak znalaz�, by j� �wi�towa�. Czwarty czerwca, pi�kna pogoda, dobry czas na �wi�towanie na ulicach i w parkach. �e ludzie nie chc� �wi�towa�? A mo�e zechcieliby, gdyby im u�wiadomi� wag� tego, co si� wtedy sta�o, i gdyby �wi�towa� pozwolono. Historia potrzebuje mitu, a mit potrzebuje symbolu! Czwarty czerwca si� nadaje.
Symbol by�by czym� dobrym na pocz�tek, ale nie b�d�my naiwni. �adna taka deklaracja spo�ecze�stwa nie wyleczy i na duchu go nie podniesie. Nowa Polska potrzebuje nie tylko mitu i symboli. Potrzebuje swego etosu. Co to jest ten etos? Wed�ug Marii Ossowskiej to �styl
31
�ycia jakiej� spo�eczno�ci, og�lna orientacja jakiej� kultury, przyj�ta przez ni� hierarchia warto�ci". Jaka jest ta hierarchia? Skomplikowana sprawa, ale chyba instynktownie czujemy, �e nasza hierarchia warto�ci jest teraz troch� inna, ni� by� powinna. Wielcy politycy, �wieccy katolicy przy okazji, Konrad Adenauer, Charles de Gaulle, Robert Schuman czy Alcide De Gasperi, uwa�ali, �e ich narody mog� by� budowane wy��cznie na fundamencie moralnym. Kiepsko jest u nas z tym fundamentem. No, ale co si� dziwi�. To zdaje si� polska specjalno�� budowlana - zamurowa� zdech�ego kota, �eby na lata roznosi� si� wsz�dzie niezno�ny fetor. Troch� szkoda, �e premierzy wchodz� dzi� do pracy nie od Alei Ujazdowskich, ale z boku, od Bagateli (sic!), bo nie musz� przez to codziennie patrze� na umieszczony nad wej�ciem napis: �Honor i Ojczyzna".
�Moralno��", wielkie s�owo. A troch� mniejsze, �przyzwoito��"? Strasznie du�o u nas nieprawo�ci i zwyk�ej nieprzyzwoito�ci. Ciekawe, bo wydaje si�, �e dzisiaj przyzwoito�� nie stawia nam poprzeczki tak wysoko jak naszym przodkom. To nie jest skok na dwa metry czterdzie�ci. Raczej metr siedemdziesi�t. Czasy wymagaj� od nas o tyle mniej ni� od poprzednich pokole�. �adnego heroizmu, �adnego po�wi�cenia zdrowia i �ycia na o�tarzu ojczyzny. Zwyk�e codzienne zmagania z materi�, wsp�lne ci�gni�cie naszego w�zka w jedn� stron�, pomaganie innym, i niepodk�adanie im �wi�. M�cz�ce czasem i frustruj�ce, ale w sumie proste. I do tego teoretycznie korzystne, bo czy mo�e by� lepsza (wieloletnia, dobrze oprocentowana) inwestycja ni� uczciwo��? Ale mo�e nie zawsze i nie wsz�dzie, skoro uczciwo�� cz�sto odbierana jest w Polsce jako frajerstwo, a tak cz�sto nagradzana jest nieuczciwo��? Kto wie, mo�e ucz�c nasze dzieci, �e maj� by� uczciwe, uczymy je w�a�nie frajerstwa, bo trudno jest u nas liczy� na nagrod�
32
I
za uczciwo�� i bezinteresowno��. Trudno nawet o zwy-Id�ludzk� satysfakcj�, �e post�pi�o si� tak, jak nale�a�o post�pi�, bo uczucie to jest gruchotane przez w�ciek�o��, �e znowu wygrali gdzie� bezwzgl�dni i cyniczni cwaniacy.
Cwaniactwo nie jest u nas jak wyspa na oceanie przyzwoito�ci, jak ma�y archipelag na morzu uczciwo�ci. To wielka rafa. Nie przez przypadek owych cwaniak�w, bandyt�w i z�odziejaszk�w zwykle nie spotyka �aden ostracyzm. Nie przestaje si� komu� takiemu m�wi� �dzie� dobry" i podawa� mu r�ki. Nie bojkotuje si� go. Nie wyklucza si� takiego z towarzystwa. Zreszt� trudno si� dziwi�, skoro samo s�owo �towarzystwo" bardziej ni� z przys��wkiem �dobre" ��czy si� teraz z rzeczownikiem �towarzysze". Nikt nie strzela sobie w �eb, i to wcale nie dlatego, �e trudno o pozwolenie na bro�. Skandali i wielkich kompromitacji co niemiara, a wstydu nie ma. Rumieniec wstydu? To ju� chyba tylko dla nastolatek. Bohater najwi�kszej afery w III RP nie chowa si� po k�tach, nie unika wzroku bli�nich, ale wyzywaj�co patrzy im prosto w oczy, ostentacyjnie pal�c kolejne wielkie cygaro. W jego obronie, mo�e i pod presj�, ale presji jednak ulegaj�c, staje kilkadziesi�t os�b ze �wiecznika. Kilkadziesi�t innych podobno ju� przest�puje z nogi na nog�, bo jak ju� nasz Lew dostanie wyrok w zawiesze-liu, to b�dzie z nim mo�na zrobi� kilka nowych interes�w. Solidarno�� 2003. Nawet bez wielkiej zapal-czywo�ci o tym m�wi�, bo sam podaj� r�k� ludziom, kt�rym by� mo�e podawa� si� jej nie powinno. Bo te� nie Ichc� by� taki zasadniczy. No bo co z tego, �e b�d�, jak linni nie b�d�. Prawda, �e wyt�umaczy�em si� bez k�o-jpot�w? W tym k�opot.
Jak walczy� ze z�em, skoro ludzie, kt�rzy z racji swej Ipozycji powinni na to z�o reagowa�, nie reaguj�? Jak bu-[dowa� moralne podstawy ca�ego spo�ecze�stwa, skoro
33
". V u..
nawet, a mo�e przede wszystkim, w jego elitach funkcjonuje fa�szywa solidarno�� (jak�e zmala�o to s�owo), skoro m�wienie prawdy bywa traktowane jak donosiciel-stwo? W t� wielk� afer� zamieszany jest m�odzie�owy aparatczyk, z politycznego nadania szef instytucji, za kt�r� p�ac� ludzie i kt�ra w zwi�zku z tym powinna si� cieszy� niezachwian� wiarygodno�ci�. �e kr�ci w czasie sk�adania zezna�? �e przyzwoici ludzie m�wi� mu: odejd�, zniknij na moment? �e jego reputacja zosta�a pogrzebana? I co z tego? On idzie w zaparte i funkcjonuje jak gdyby nigdy nic. Jego kolega, s�usznie maj�cy tytu� sekretarza, opowiada przed sejmow� komisj� o rzeczach, kt�rych normalny, przyzwoity cz�owiek by si� wstydzi�, i co rusz powtarza, �e jest dumny. I co? I nic. Trudno, tacy ludzie s� wsz�dzie, musz� wi�c by� i u nas. Ale oni nie �s�". Oni rz�dz�, oni nas ustawiaj�, rozstawiaj� po k�tach, decyduj� o tym, co ogl�damy w telewizji, za kt�r� sami p�acimy.
Nie ma dumy, �e jeste�my tu, gdzie jeste�my, �e co� nam si� jednak uda�o, �e mamy w�asne PA�STWO. Nie ma etosu, jednoznacznej hierarchii warto�ci, z kt�rych najwa�niejszym ogromna wi�kszo�� z nas cho�by stara�a si� by� wierna. Nie ma premii za uczciwo�� i bezwzgl�dnego karania nieuczciwo�ci. Nie ma zbyt wiele wewn�trznej wolno�ci, nie wolno�ci �od", �e tego i owego mi ju� nie ka��, ale wolno�ci �do" - �e to wszystko nasze, �e jeste�my obywatelami, �e to nasze pa�stwo i jeste�my ju� w nim podmiotami, i �e jeste�my w nim najwa�niejsi. Ustr�j demokratyczny, z jego wspania�ymi instytucjami, ale bez etosu i moralno�ci, mo�e by� tylko karykatur� demokracji, skrywaj�c� jej marno�� dekoracj�. Po pi��dziesi�ciu latach systemowej demoralizacji trzeba pewnie bardzo d�ugiego czasu, by etos zbudowa�, a moralno�� odbudowa�. Ale tempo tej odbudowy zale�y od nas, a mo�na odnie�� wra�enie, �e nie
34
^korzystujemy tego czasu tak, jak nale�y. Etos? U nas Dardziej popularne jest �e tam".
MI�KKA MORALNO��
�wiat naszej polityki coraz cz�ciej opisuje si� s�owami: i�gn�j", �rak", �upadek", �bankructwo", �degrengolada", ��gangrena", �rynsztok". Ale je�li ka�dego dnia z gazet, Iradia i telewizji wylewa si� nowa fala skandali, je�li mi-jnister sprawiedliwo�ci m�wi, �e do tych gazet boi si� Izagl�da� w obawie, �e przeczyta o kolejnych aferach, �je�li z�odziejstwa jest co niemiara jak Polska d�uga i sze-jroka, to trzeba zada� pytanie: Mo�e w naszym stawie [wszelkie ryby s� drugiej �wie�o�ci? Bo z tym psuciem [si� od g�owy r�nie bywa. Jak mi si� par� razy w lo-Id�wce zepsu�a, to od razu ca�a. Nie mia�em wra�enia, �e [tu proces od g�owy w�a�nie si� zaczyna.
Kolejna ekipa - i jest, jak by�o. Prawica czy lewica, nic I si� nie zmienia. Mo�e nasze polityczne elity s�, jak to si� I �adnie m�wi, emanacj� spo�ecze�stwa? Mo�e, m�wi�c I po ludzku, my wszyscy tacy jeste�my, a ci na g�rze s� I tacy sami jak ci na dole, tylko lepiej ich wda�. Ta g�ra, Iw istocie, jest z kadencji na kadencj�, coraz wierniej-jszym odzwierciedleniem do��w, cho� w demokracji po-Iwinno by� troch� inaczej. Brytyjska Izba Gmin nie jest 1 przecie� izb� gminu. Ameryka�ski Senat nie jest przecie� wiern� kopi� ameryka�skiego spo�ecze�stwa, a powszechnie, i nie bez racji, nazywa si� go supereksklu-zywnym klubem. U nas klub - i to nie dlatego, �e mie�ci I si� na nomen omen Wiejskiej - jest ma�o ekskluzywny, j Jego otoczenie te�.
Moralna jednoznaczno�� bywa m�cz�ca, szczeg�lnie gdy I jej rzecznikami s� dwuznaczne moralnie osoby. Ale nawet gdy kandydaci na Katon�w s� normalni, bywaj� | k�opotliwi. Ci�g�e m�wienie o normach, ci�g�e stawianie
35
ludziom przed oczami lustra, ci�g�e reprymendy - nie, tych, kt�rzy tak robi�, si� nie lubi. Wi�kszo�� z nas woli s�ysze�: �r�bta, c� Ghceta" (110, mo�e lepiej, fakt, gdy ta my�l jest sformu�owana bardziej subtelnie). Ale totalna moralna niejednoznaczno�� jest o wiele gro�niejsz� chorob�. Gdzie�, kiedy� w �yciu spo�ecznym musi by� miejsce na biblijne �tak, tak, nie, nie", na jak�e irytuj�ce i uwieraj�ce jednoznaczne zasady i tward� moralno��, na jasn�, precyzyjn� ocen�. Nie �zgrzeszy�" czy �pope�ni� g�upstwo", ale �zachowa� si� kompromituj�co i nieprzyzwoicie". Zabawne, �e potrafimy w Polsce cz�sto nazywa� przyzwolenie na z�o tolerancj�. Mo�e to nie �adna tolerancja, tylko �wiadome obni�anie sobie samym moralnej poprzeczki? Bo jak wiemy, �e nie przeskoczymy nie tylko poprzeczki ustawionej na wysoko�ci dwa metry czterdzie�ci, ale tak�e tej na metr siedemdziesi�t, to ustawiamy j� sobie na wysoko�ci metr dwadzie�cia. Mo�e niech�tnie ostro krytykujemy innych, bo sami nie chcemy by� krytykowani, a co� czujemy, �e powod�w do krytyki by�oby sporo. I tak to sw�j moralny relatywizm zgrabnie opakowujemy biblijnymi formu�kami o kamieniu, kt�rym nie chcemy rzuci� pierwsi, i o s�dzeniu, kt�rego nie chcemy uprawia�, by nie s�dzili nas samych. Nigdy Pa�stwo tego nie robi�. Ja, przyznaj�, nieraz.
To mo�e jako� w to os�dzanie wmiesza�by si� na przyk�ad Ko�ci�, kt�rego powo�aniem jest s�dzenie i wskazywanie? Kto� powie, �e wielu ksi�y swoj� postaw� pozbawia si� moralnego prawa do s�dzenia i wskazywania czegokolwiek komukolwiek. Mo�e prawda. Problem w tym, �e wielu odmawia wszystkim, tak�e Ko�cio�owi, prawa do stosowania jakichkolwiek moralnych sankcji. �Ko�ci�? Niech si� nie miesza". Wymagamy ju� wi�c od niego nie tylko, by nie miesza� si� do polityki, ale te�, by si� nie miesza� do niczego. Zachowujemy si�, jakby�my chcieli, by pozosta� instytucj� us�ugow� - chrzciny, �luby,
36
pogrzeby- oczywi�cie zastrzegamy sobie prawo do krytyki Ko�cio�a, �e za te us�ugi pobiera od nas za du�o. Przecie� ka�da instytucja us�ugowa musi by� poddawana krytyce.
Jak nie Ko�ci�, bo co� nam ka�e, to mo�e istotnie �r�bta, co chceta"? I tu jednak, jak zauwa�yli socjologowie, wyst�puje ciekawe zjawisko. Wielu Polak�w bierze udzia� w akcji Jerzego Owsiaka w�a�nie dlatego, �e m�wi on do nas, by�my pomagali, je�li chcemy, a nie, by�my pomagali, bo powinno si� pomaga�. Chwa�a Owsia-kowi, �e znalaz� spos�b, by dotrze� do naszych serc i kieszeni, ale ciekawe, czy znalaz�by drog� do naszych portfeli, gdyby uda� si� do nich przez nasze g�owy. Gdy widz� m�odych ludzi z puszkami zbieraj�cych na Wielk� Orkiestr�, p�ac�, ale serduszka wol� sobie nie przylepia�. Bo to chyba troch� za ma�o, �eby kupi� dobre samopoczucie i plakietk� �jestem taki fajny, jak wy, jak my wszyscy". Mo�e taka terapia jest potrzebna, ale wydaje mi si� zbyt prosta. Gratulacje dla Owsiaka, �e potrafi� z�apa� kontakt z m�odzie��, ale uda�o mu si� tak po cz�ci dlatego, �e nigdy jej nie karci, a zawsze jej schlebia. Efekt? Owsiak krzyczy w �arach do m�odych: �Jeste�cie przysz�o�ci� Polski". A przysz�o�� wsiada do poci�g�w i je demoluje. Ja do poci�gu z tak� przysz�o�ci� nie wsiadam. Do byle jakiego, gdzie nie dba si� ani o baga�, ani o bilet, te� nie. Po pierwsze, chc� wiedzie�, gdzie jad�. Po drugie, boj� si� konduktor�w.
Oczywi�cie mamy jeszcze autorytet - najwi�kszy i, poza skamielinami chamskiego antyklerykalizmu, nietykalny - Papie�a. Ale i tu, zauwa�aj� socjologowie, rzecz ciekawa. Nawet nie to, �e Papie�a s�uchamy, ale go nie s�yszymy (tak to bywa w t�umie, szczeg�lnie gdy skwar, a nag�o�nienie szwankuje). Nawet nie to, �e podziwiamy go, bo nikt z naszych nigdy takiej kariery nie zrobi� (nic w tym z�ego, nawet dobrze, �e jest jeden Polak, kt�ry
37
zrobi� wielk� karier�, a nie dotkn�a go polska mega-zawi��). Co innego. Wielu kocha Papie�a nie za to, �e uczy nas o mi�o�ci, �e wskazuje, podpowiada. Nie za to, �e na takie a nie inne warto�ci k�adzie nacisk. Raczej za to, �e znajdujemy w jego dzia�alno�ci pewne drobiazgi b�d�ce echem warto�ci, kt�re sami wyznajemy, cho� dla Papie�a wydaj� si� one, powiedzmy, drugorz�dne. A to, �e zna j�zyki obce, a to, �e je�dzi� na nartach, p�ywa� kajakiem, je�dzi po �wiecie, jest tolerancyjny, szanuje ludzi i religie. �wietnie, wszystko to prawda, ale akurat ten wyb�r papieskich atut�w i walor�w pontyfikatu omija wszystko, co istotne, wszystko, co wi��e si� z jakimikolwiek naukami Papie�a czy wymaganiami, jakie on nam stawia.
Moralne p�kni�cia wida� u nas wsz�dzie. Na g�rze i na dole. Go�ym, a ju� na pewno uzbrojonym okiem wida� erozj� etyki w biznesie, o kt�rej na ucho m�wi wielu samych biznesmen�w. Szybki, kosmicznie szybki awans, szybkie, b�yskawiczne karieiy, szybkie, lec�ce w stra-tosfer� fortuny. Ju� towarzysz Stalin ostrzega�, �e najgorszy jest zawr�t g�owy od sukces�w. Pojawi�a si� w ostatnich kilkunastu latach w Polsce masa fantastycznie utalentowanych ludzi, kt�rzy tych talent�w nie zakopali, ale je wykorzystali, zarabiaj�c wielkie pieni�dze. I dobrze, na zdrowie. Pojawi�o si� te� jednak, nie wiadomo dok�adnie ilu, ale bardzo, bardzo wielu kr�taczy chc�cych si� b�yskawicznie ustawi�, niezale�nie od tego, ile regu� i ile kodeksowych artyku��w trzeba po drodze z�ama�. Zreszt� dajmy spok�j biznesmenom. Nie poddali�my si� przecie� zaszczepianej nam za PRL-u niech�ci do badylarzy i prywaciarzy. Sp�jrzmy gdzie indziej. Na przyk�ad s�dziowie, kt�rzy broni� jednego ze swoich, cho� s� dowody, �e upija� si� z mafiosami, kt�rych sam potem wybitnie �agodnie kara�? A naukowcy, niewyrzucaj�cy na margines kolegi, kt�ry od A do Z
38
wszystko sk�d� spisa�? A dziennikarze, cz�sto siedz�cy w kieszeni s�u�b specjalnych biznesmen�w i op�acani przez agencje public relations? A minister, kt�ry tworzy ustaw� podatkow�, a potem czerpie profity z podpowiadania, jak j� omija�? A nasi politycy, kt�rzy powinni mie� poczucie s�u�by, kt�rzy powinni by� jak �ona Cezara? Przecie� dla nich moralna poprzeczka powinna by� ustawiona jeszcze wy�ej ni� dla nas. A chyba nie jest, skoro gorzej ni� o politykach m�wi si� dzisiaj w Polsce chyba tylko o przest�pcach. Je�li �Solidarno��" zdoby�a w�adz�, to nie tylko dlatego, �e ludzie mieli do�� PRL-u, ale dlatego, �e ludzie �Solidarno�ci" reprezentowali wielk�, tak�e moraln� ide�. Dawali nadziej� nie tylko na to, �e b�dzie dostatniej, ale �e w naszym �yciu publicznym zostanie przywr�cony pewien moralny porz�dek. Nic zosta� przywr�cony i dlatego �Solidarno��" trafi�a tam, gdzie trafi�a, a anonimowy t�um ryczy w kinie z rado�ci, gdy s�yszy w Psach, �Janek Wi�niewski pad�".
Gdyby jeszcze by�o �tylko" tak, �e jest u nas �le, to p�l biedy. U nas cala bieda, bo jest nie tylko �le, ale coraz gorzej. Wygl�da na to, jakby w �yciu publicznym obowi�zywa�o prawo Greshama, gorsze wypiera lepsze. BMW jest w Polsce coraz bardziej popularn� mark�. 1 to we wszystkich kolorach. Bierni, mierni, ale wierni s� w ofensywie. Gdzie mog�, wypieraj� porz�dnych, uczciwych i lojalnych wobec zasad. A gdzie� po drodze nast�puje te� �korupcja" naszego j�zyka. �Ukra��"? Nie, u nas coraz cz�ciej m�wi si� �za�atwi�". �Korupcja"? Sk�d, u nas