5922

Szczegóły
Tytuł 5922
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5922 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5922 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5922 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PAWE� HUELLE Inne historie s�owo/obraz terytoria Ilustracja na ok�adce / Giuseppe Maria Crespi Biblioteka Redakcja / Ma�gorzata Ogonowska Korekta / Izabela Bili�ska Sk�ad / Piotr G�rski Druk i oprawa / Drukarnia Wydawnictw Naukowych S.A., ��d�, ul. �wirki 2 � Copyright by Pawe� Huelle � Copyright by s�owo/obraz terytoria, Gda�sk 1999 Adres / wydawnictwo s�owo/obraz terytoria Gda�sk, ul. Grunwaldzka 74/3, tel. 341-44-13, tel./fax 345-47-07 e-mail: [email protected] www.slowo-obraz.terytoria.com.pl ISBN 83-87316-43-1 Imiona, miejsca Aleksandria, rok 1886 Tak w�a�nie go sobie wyobra�am: w s�omkowym kapeluszu i nieco lu�nym surducie, gdy wychodzi z gmachu Gie�dy w t�umie makler�w i dziennikarzy. Chocia� ma dopiero dwadzie�cia trzy lata, jego greckie rysy znamionuje ju� cie� powagi. Spojrzenie, jakim obejmuje uliczny zgie�k sierpniowego popo�udnia, jest uwa�ne i nie pozwala umkn�� �adnemu detalowi: dwukonny tramwaj z �oskotem przecinaj�cy ulic�, zszarza�e od s�o�ca i kurzu markizy, wystawa jubilerskiego sklepu - ju� na zawsze zapadn� w pami�� o tym dniu. D�ugie godziny, jakie up�yn�� jeszcze musz� do schadzki, wype�ni mu lektura wierszy Browninga, pisanie listu do brata i rozmy�lania nad Julianem Apostat�, cesarzem, kt�remu nie uda�o si� przywr�ci� panteonu dawnych, poga�skich b�stw. Kwadrans po dwudziestej drugiej wyjdzie z mieszkania i niespiesznym krokiem uda si� do kawiarni. Tu, z nieod��cznym papierosem, s�cz�c koniak i kaw�, co chwila unosi� b�dzie wzrok znad przegl�danych dziennik�w i wypatrywa� sylwetki przyjaciela. Min� jednak d�ugie kwadranse, sko�cz� si� papierosy, ostatni szyling starczy na jeszcze jeden kieliszek, a ukochana twarz nie pojawi si� w �ukowatym przej�ciu. Jest ju� dawno po p�nocy, sala opustosza�a, a zm�czenie i z�e my�li stanowi� teraz ca�e jego towarzystwo. Idoni - to s�owo okre�laj�ce pasj�, nami�tno��, wreszcie obietnic� rozkoszy, powraca w�r�d gorzkich rozwa�a� o ludzkiej niesta�o�ci i marnowanym �yciu. Trzeba wsta�, odsun�� plecione krzes�o i wr�ci� do pustego pokoju, licz�c ju� tylko na sen. I w�a�nie wtedy, gdy na dnie tego smutku nie pojawia si� �adna, pocieszaj�ca my�l, do kawiarni wkracza przyjaciel, u�miechni�ty, podekscytowany, od progu zwiastuj�cy radosn� nowin�: oto wygra� w szulerni sze��dziesi�t funt�w! Wszystko si� zmienia jak za dotkni�ciem r�d�ki. S� razem -m�odzi, pi�kni, �arliwie w siebie zapatrzeni, a perspektywa nocy z sze��dziesi�cioma funtami w kieszeni wydaje si� osza�amiaj�ca. Nietrudno znajd� przysta� w tej lewanty�sko-arabskiej cz�ci miasta, gdzie domy z�ej s�awy oraz powszechne zrozumienie dla tego rodzaju erotyzmu s� cz�ci� tradcji i kultury. W wynaj�tym pokoju, pij�c najdro�sze trunki, kochankowie nareszcie s� ju� tylko ze sob�: oko�o czwartej rano, syci rozm�w i wina, pogr��aj� si� w mi�o�ci. Ten, kt�ry wygra� tej nocy sze��dziesi�t funt�w, na zawsze pozostanie bezimienny. Drugi z nich - ten, kt�rego widzieli�my przed gmachem Gie�dy -to Konstandinos Kawafis, poeta. Wiele lat p�niej - w wierszu zatytu�owanym Dwaj m�odzie�cy w wieku 23-24 lat opisze tamt� schadzk� swoim dojrza�ym, oryginalnym stylem, na kt�ry - obok faktograficznej dok�adno�ci - sk�ada si� autobiogra-fizm, niemal protokolarna zwi�z�o��, ironia oraz zupe�na pow�ci�gliwo�� w przedmiocie samego aktu mi�osnego. W znakomitej biografii pisarza, kt�r� - opr�cz przek�ad�w wierszy - ofiarowa� polskiemu czytelnikowi Zygmunt Kubiak, ten aspekt biografii, erotycznego do�wiadczenia, a wreszcie samej sztuki poetyckiej Kawafisa nie wybija si� na plan pierwszy. Zapewne nie mog�o i nie powinno by� inaczej, zwa�ywszy na rang� i bogactwo tej tw�rczo�ci. Wiersze Kawafisa tworz� zdumiewaj�cy �wiat helle�skiego uniwersum, gdzie to, co wydarzy�o si� przed tysi�cami lat w tej samej Aleksandrii czy nad tym samym Morzem �r�dziemnym, trwa r�wnolegle z naszym czasem: nie muzealnie, archeologicznie, lecz w�a�nie tak - jako �ywy element tera�niejszo�ci. Demetriusz czy Kleopatra za spraw� wiersza pojawiaj� si� w pejza�u ulic Aleksandrii tak samo wyrazi�cie jak postaci wsp�czesne poecie, kt�re w��cza do swojej literackiej prowincji. Zdaniem Zygmunta Kubiaka, fenomen ten ma swoje �r�d�o nie tylko w samym talencie Kawafisa, lecz tak�e w ci�g�o�ci tradycji greckiej kultury i greckiego j�zyka, w kt�rym wiele s��w da si� wywie�� z epoki klasycznej lub nawet od Homera. Jest w tym co� z dotkni�cia wieczno�ci, je�eli w pe�ni zdamy sobie spraw�, czym jest owo d�ugie trwanie s��w, znak�w i postaci. W tym te� zapewne tkwi klucz do erotyzmu wierszy Kawafisa. Jest wprawdzie chrze�cijaninem - czemu daje wyraz w kilku utworach - ale jego zmys�owo��, kult pi�kna i cielesno�ci, wreszcie samo praktykowanie rozkoszy pochodz� z ca�kiem innych �r�de� ni� biblijne czy ewangeliczne. Bynajmniej nie dotyczy to wy��cznie aspektu homoseksualnego, lecz zmys�owo�ci jako takiej, ofiarowanej cz�owiekowi jako najwspanialszy dar bog�w. Daleko tu od �wi�tego Paw�a, a jeszcze dalej od izraelskich prorok�w, znacznie bli�ej natomiast do wyznania Achillesa z XI ksi�gi Odysei, �e lepiej by� pastuchem �wi� tu -pod jarzej�cym s�o�cem, ni� bohaterem tam - w mrocznej krainie Hadesu. Marguerite Yourcenar, pisz�c o tych wierszach Kawafisa, w kt�rych do g�osu dochodzi w�a�nie owa niczym niehamowa-na grecka idoni, nie waha si� wytkn�� poecie trywialno�ci, sentymentalizmu czy wr�cz �obcesowego realizmu", kt�re niebez- piecznie zbli�aj� si� do granicy z�ego smaku i sztuki u�atwionej. Jedyne, co w takich chwilach ratuje honor domu, to - zdaniem francuskiej pisarki - Kawafisowa zwi�z�o��, niech�� do ozdobnik�w, nawet osch�o��. Jeszcze ostrzejszy s�d ma o Kawafisie Guido Ceronetti. Ju� sam tytu� eseju w�oskiego pisarza zdradza intencj�: Chorobliwos�Kawafisa. Jest ni� - wed�ug Ceronettie-go - narcyzm poety, mityczny kult pi�kna dostrzeganego za wszelk� cen�, wreszcie - redukuj�cy pe�ni� do�wiadczenia Erosa - jednostronny, bo wy��cznie m�ski charakter wtajemnicze� w sztuk�, histori� i cielesno��. Poczucie tragizmu zostaje w tej poezji roztrwonione - powiada Ceronettii - podobnie jak w filmach Yiscontiego, gdzie re�yser bezskutecznie usi�uje dotkn�� tragizmu przez homoseksualn� zas�on�. A jednak Kawafis nie sta� si� patronem literatury gejowskiej, fabrykowanej na u�ytek medi�w. Jest na to zbyt staromodny, elegancki i utalentowany, tak jak przysta�o ka�demu wykszta�conemu Grekowi z diaspory w Aleksandrii. W jego poezji zmys�owo�� bywa zwodnicza, czasem nawet grzeszna, nigdy jednak nie staje si� towarem wystawionym na sprzeda� w gigantycznym supermarkecie wsp�czesno�ci. POR. EROTIKOS, ROK 96; HAIDGASSE, ROK 1927; PUBLIUSZ, HISPALA, BAKCHUS Apollinaire Gor�czka przechodzi�a falami, co par� godzin. Rudow�osa Jac�ueline zmienia�a mu kompresy i podawa�a rozcie�czone wino, kt�rego nie chcia� ju� nawet pi�. Jej palce wydawa�y mu si� lodowato zimne, zw�aszcza gdy dotyka�y rozpalonego czo�a. Czasami widzia� na policzku �ony �z�, ale udawa�, �e tego nie dostrzega. Ostatni atak przyszed� p�nym popo�udniem, kiedy szar�wk� listopadowego zmierzchu roz�wietli� blask gazowej lampy. Przypomnia� sobie zapach frontowego lazaretu: �w s�odkawy od�r ropiej�cych ran, zmieszany z woni� karbolu i jodyny. Jak�e bola�a go wtedy g�owa. Chirurg pokaza� mu wyj�ty z czaszki kawa�ek stali Kruppa. Bia�y kornet szpitalnej zakonnicy kaza� my�le� o niedosi�nej bieli alpejskich lodowc�w. Zakonnica namawia�a go do spowiedzi. W ka�dej chwili mog�a przywo�a� ksi�dza. Odpowiedzia�, �e tacy jak on poeci s� ulubie�cami Boga i nie potrzebuj� po�rednictwa. Przypomnia� sobie w�wczas rok gimnazjalny w Nicei, gdy razem z Ren� Dalizem chodzili na poranne msze. Upaja�a ich �acina, �piew, dym kadzid�a i obietnica zawarta w bia�ym op�atku hostii. Po latach opisa� to prze�ycie w Strefie, ale zakonnica nie mog�a o tym wiedzie�, zapewne nie czyta�a jego poemat�w. Ren� zgin�� na froncie, jak tylu innych, i teraz, gdy twarz �ony pochyla�a si� nad jego twarz�, teraz, gdy przypomnia� sobie lazaret, b�l czaszki, zakonnic� i chirurga, chcia� powiedzie� co� o swoim przyjacielu, kt�rego wspominali z Picassem i Yollardem jeszcze par� miesi�cy temu, w dniu �lubu z Jac�ueline. Powiedzia� tylko �prze�liczna, rudow�osa" i ona zrozumia�a wszystko, bo w przeciwie�stwie do zakonnicy czyta�a jego wiersze. Ten najpi�kniejszy, kt�ry po latach sta� si� mia� hymnem kochank�w na ca�ym �wiecie, napisa� dla Lou. Pierwsze linijki w okopie, gdzie z�era�a go t�sknota, ostatnie w przyfrontowym hotelu, kt�ry niewiele r�ni� si� od burdelu. - Dziewi�� jest bram u twego cia�a, siedem ju� znam, a dwie mi s� zakryte - szepta� do Lou, ale kiedy Lou, okrutna Lou, porzuci�a go jak zu�yt� zabawk�, po�wi�ci� ten wiersz Madeleine, nowej mi�o�ci. To w li�cie do niej napisa�, �e jest trzech Polak�w znanych dzi� w literaturze, kt�rzy nie pisz� nic po polsku. Conrad w Anglii, Przybyszewski w Niemczech i on - Guillaume Albert Yladimir 10 11 Alexandre Apollinaire de Kostrowitzky - we Francji. Jac�ue-line czyta�a wiersze dla Madeleine, podobnie jak te dla Lou, cho� nie wiedzia�a nic o dramatycznej zmianie adresatki Dzze-wi�ciu bram. Nie wiedzia�a te�, �e najmocniej ze wszystkich swoich kobiet kocha� Mari� Laurencin i �e rozstanie z ni� by�o dla niego kl�sk� znacznie gorsz� od napa�ci w prasie, kiedy nazwano go grafomanem, podejrzanym cudzoziemcem, �ydem, destruktorem literatury francuskiej. Wiedzia�a natomiast, �e nie potrafi� pisa� bez mi�o�ci i �e mi�o�� by�a dla niego religi�, kt�rej oddawa� cia�o, dusz� i talent. Gdy m�wi� teraz do niej �pi�kna, rudow�osa", czu�a, �e te s�owa - cho� s� wierszem - zarazem s� modlitw�. Zwil�y�a jego spierzch�e wargi g�bk� i odesz�a zasun�� story. Ten d�wi�k przypomnia� mu pewn� scen� z przesz�o�ci: on i Ren� id� w�sk� uliczk� na Wyspie �wi�tego Ludwika i poszukuj� domu, gdzie w 1843 wynaj�� apartament Baudelaire. Wtedy, w czterdziestym trzecim, mia� jeszcze pieni�dze, a jego kochanka, Metyska Jeanne Duval, mog�a uchodzi� za najpi�kniejsz� z paryskich metres. Ale hotelu Lauzun dawno ju� tutaj nie ma, zmieni�y si� adresy i w�a�ciciele dom�w, a Ren� jest zniech�cony bezowocnym poszukiwaniem. Przechodz� przez most, z kt�rego wida� katedralne wie�e i nagle wchodz� do obskurnego, taniego hoteliku. Ren� gdzie� znikn��, a do pokoju wchodzi Lou, ubrana w uniform siostry mi�osierdzia. Za oknem smugi pocisk�w znacz� swoje �wietliste transzeje, a Lou m�wi do niego, �e mi�o�� w obliczu powszechnej �mierci to symbol wyuzdania i upadku ich epoki. Tej, kt�ra zaczyna�a si� tak optymistycznie od wie�y Eiffla i aeroplanu. To tak�e opisa� i przewidzia� w Strefie. Samolot na tle stalowej wie�y i perspektywy P�l Marsowych tworzy figur� krzy�a. Ale o tym nie ma ju� komu powiedzie�. Lou odesz�a, podobnie jak Annie Playden, jak Marie, jak Ma- 12 deleine i jak Baudelaire z pi�kn� Metyska Jeanne Duval. Jest tylko szum lampy gazowej i grzywa rudych w�os�w Jac�ueline Kolb. Umiera� na gryp�, zachwycony ich p�omienn�, rdzaw� barw�. Mia� trzydzie�ci osiem lat. Dwa dni p�niej sko�czy�a si� wojna �wiatowa, Pary� l�ni� od iluminacji, a na warszawskim dworcu wysiad� z poci�gu J�zef Pi�sudski, o kt�rym Guil-laume Apollinaire nie napisa� ani jednego wiersza. POR. FRANKFURT, 21 WRZE�NIA 1860 Arann Islands William Butler Yeats nie zgadza� si� z Joyce'em we wszystkim, ale tym, co dzieli�o ich najbardziej, by�a koncepcja literatury. Wed�ug Yeatsa, irlandzka proza i poezja powinny nawi�zywa� do tradycji narodowej, czerpi�c zar�wno z miejscowego folkloru i celtyckich legend, jak z ducha j�zyka gaelickiego, kt�rym pos�ugiwali si� jeszcze wie�niacy na p�nocy. Joyce uzna� to za anachronizm. Nie interesowa� go folklor, a pr�by wskrzeszenia celtyckiego narzecza w literaturze i �yciu spo�ecznym Irlandii okre�la� mianem niedorzeczno�ci. Wyszydza� eksperymenty Abbey Theatre, przysz�emu laureatowi Nobla powiedzia� za�: �Jest pan ju� za stary, panie Yeats, �ebym m�g� pana przekona�". Z punktu widzenia Yeatsa, James Joyce - ten nieuprzejmy, wiecznie podpity i pysza�kowaty m�odzieniec -by� dla literatury irlandzkiej stracony. Ale Yeats nie tylko wobec niego przejawia� apostolskie sk�onno�ci. W roku 1896 napisa� do innego Irlandczyka, przebywaj�cego we Francji: �Porzu� Pary�, w kt�rym nie stworzysz niczego, czytaj�c Racine'a. Jed� na wyspy Arann i spr�buj tam �y� jako jeden z miejscowych. W�a�nie wr�ci�em z Arann i moja 13 wyobra�nia jest pe�na szaro�ci tej wyspy, gdzie m�czy�ni musz� ��� no�em z powodu kamieni". Tym, do kt�rego zwraca� si� Yeats, by� John Millington Synge, w�wczas dwudziestopi�cioletni i nikomu nieznany dubli�czyk, marz�cy o karierze literackiej w stolicy Europy, Pary�u. Synge zaprzesta� pisania swojej parnasistowsko-symbolicz-nej prozy, powr�ci� do Irlandii i odwiedzi� tak zachwalane przez Yeatsa wyspy. Niezwyk�a uroda tego miejsca zrobi�a na nim ogromne wra�enie. Efektem odwiedzin by�a bodaj�e najlepsza sztuka Synge'a - The Playboy ofthe Western World -wystawiona w roku 1907. Jej akcja osadzona zosta�a w realiach irlandzkiej wioski, wyj�tej �ywcem z Wysp Ara�skich. Bohaterowie m�wili j�zykiem odbiegaj�cym zasadniczo od eleganckich fraz Oskara Wilde'a. Wymiar obyczajowy dramatu okaza� si� skandalem i wywo�a� powa�ne rozruchy na widowni dubli�-skiej Abbey Theatre. Podr�ny pragn�cy odwiedzi� Arann Islands musi uda� si� do Galway, sk�d na skaliste wyspy zabierze go ma�y samolot lub niewielki statek. Nie spos�b wym�wi� ich celtyckich nazw bez kaleczenia tego staro�ytnego j�zyka. Najwi�ksza - utrwalona w literackiej legendzie - nazywa si� Inis Mor. Mniejsze, cho� r�wnie pi�kne, to: Inis Oirr, Inis Meain, Olean na Tui, Oilean Da Bhran�g oraz Ant-Oliean larthach. Wszystkie, ze wzgl�du na przyrodnicze i widokowe walory, s� atrakcj� turystyczn�. Na ka�dej z nich znajduj� si� celtycko-irlandzkie staro�ytno�ci, pami�taj�ce co najmniej czasy �wi�tego Patryka, kt�ry - jak g�osi legenda - srebrnymi dzwoneczkami zawieszonymi na pasterskiej lasce potrafi� wskrzesza� zmar�ych, nawet pogan. Najwi�ksze atrakcje ofiarowuje jednak Inis Mor: od strony Galway - p�aska i niepozorna, od strony Atlantyku - uci�ta idealnie pionowym, czterdziestometrowej wysoko�ci klifem, 14 w kt�ry bij� nieustannie pot�ne fale oceanu. Ma oko�o pi�ciu mil d�ugo�ci, a w najszerszym miejscu osi�ga niewiele ponad dwie mile. Mo�na j� przemierzy� wynaj�t� bryczk� (uwaga, dla wo�nicy angielski nie jest j�zykiem ojczystym!) albo wypo�yczonym w porcie Ciii Ronain ��tym bicyklem z przerzutka-mi. Te s� niezb�dne przy pokonywaniu alpejskich wzniesie� i spadk�w w�skiej, kr�tej szosy. Szaro��, o kt�rej pisa� Yeats, daje si� zauwa�y� ju� od pierwszej chwili podr�y po Inis Mor. Szare s� murki okalaj�ce ubo�uchne pastwiska, szare s� �ciany kamiennych, cz�sto opuszczonych chat, szara jest sier�� pas�cych si� tu dziko os��w, szare s� w ko�cu ska�y, niebo i morze, bo nad zatok� Galway rzadko �wieci s�o�ce. Drugim kolorem wyspy jest soczysta, g��boka ziele� trawy, wyrastaj�cej nawet w skalistych zag��bieniach klifu. Samotne gospodarstwa, kamienne krzy�e ma�ych cmentarzy, ruiny monaster�w z VIII wieku i wielkie mury obronne celtyckiej warowni z czas�w mitycznego w�adania kr�l�w-bo-g�w, przypominaj�ce budowle Maj�w - oto, co ujrzymy po drodze, jad�c mi�dzy ska�ami Inis Mor. Wsz�dzie czu� tutaj oddech historii. Tej pradawnej, tej z epos�w �redniowiecza i tej z okresu narodowych powsta�, kiedy cywilizowana Anglia podda�a irlandzki nar�d eksterminacji. Na wyspie nie ma takiego miejsca, w kt�rym nie by�oby s�ycha� uderze� fal o niebotyczne ska�y klifu. Jak wyzna� mi jeden z Irlandczyk�w, �to g�os przeznaczenia, w kt�rym odnajdujemy echo zamordowanych kr�lestw". Nie wiem, czy by� to cytat z Yeatsa. Oczekuj�c na powrotny statek do Galway w portowym pubie w Ciii Ronain, przys�uchiwa�em si� rybakom i wo�nicom, kt�rzy m�wili w j�zyku gaelickim. Niepodleg�a Republika Irlandii uczyni�a wiele, aby go wskrzesi� i uczyni� j�zykiem narodowym. Ale napisy na publicznych gmachach, mapach i drogo- 15 wskazach, podobnie jak specjalne programy edukacyjne i lekcje szkolne, nie przynios�y takiego rezultatu jak niegdy� w Czechach czy na Litwie, gdzie umieraj�cy i odnowiony nast�pnie j�zyk sta� si� elementem odbudowanej tradycji narodowej. W Dublinie, Galway, Ballinasloe czy Tipperery m�wi si� po angielsku. Po angielsku pisali Yeats, Synge i po angielsku pisze najwi�kszy obecnie i prawdziwie genialny poeta irlandzki Sea-mus Heaney. Stary j�zyk Irlandii rozbrzmiewa dzi� tylko w takich miejscach jak Inis Mor, w archipelagu Arann. POR. DEDALUS, DUBLIN, TULLA; KRZES�O CONOLLY'EGO; ӣAND Asfodelowe ��ki Gdyby Platon zosta� ministrem spraw wewn�trznych Ate�skiego Polis, by� mo�e nasza wiedza o Hadesie i po�miertnych losach bohater�w Iliady by�aby dzisiaj znacznie ubo�sza. Platon podchodzi� do poezji powa�nie i w spos�b skrajny. Uwa�a�, �e jej zadaniem jest wychowywanie. Dawa� dobre przyk�ady, zach�ca� do czyn�w szlachetnych, uczy� szacunku do bog�w i lojalno�ci wobec pa�stwa, a tak�e zdejmowa� z ludzi l�k przed �mierci� - oto mia�y by� jej g��wne zadania. Platon uwa�nie przestudiowa� Homera i ku swemu niezadowoleniu dostrzeg� w jego eposach wiele rzeczy gorsz�cych, kt�re mog�y mie� zgubny wp�yw na m�odzie�. W III ksi�dze swojego Pa�stwa filozof proponuje zatem, aby z epos�w Homerowych wykre�li� pewne fragmenty. Te, w kt�rych bogowie przedstawieni s� w niekorzystnym �wietle, jak te� i te, w kt�rych obraz Hade-su i po�miertnej egzystencji dusz mo�e budzi� l�k, niepewno��, a nawet przera�enie czytelnika. Gdyby tak si� sta�o, Odyseja by�aby dzisiaj znacznie kr�tsza. Zw�aszcza pie�� jedenasta, 16 w kt�rej Odys - z�o�ywszy odpowiednie ofiary - wkracza w mroczne kr�lestwo Persefony. Wiedza Grek�w o sprawach ostatecznych, ukszta�towana przez mity podziemia, nie by�a czym� jednoznacznie skodyfikowanym. Podobnie jak w judaizmie czy chrze�cija�stwie, wielo�� wariant�w i uj�� mog�a powodowa� swoisty szum informacyjny, a w skrajnych wypadkach - zw�tpienie. Homer, tak silny i przejmuj�cy w kreowaniu obraz�w, nie by� tu wyj�tkiem. Zdumiewa nas w pie�ni jedenastej Odysei plastyczno�� mar, ich g��boki smutek i rozpacz, ale nie jeste�my w stanie poj��, na czym polega ich status. Innymi s�owy -kim s� w istocie umarli? Zjawami? Obrazem dusz? Samymi duszami? Dlaczego jedni umarli - jak Antikleja - wiedz� wszystko o tym, co dzieje si� na ziemi, inni natomiast - jak Achilles -nie maj� takiej wiedzy? Homer dotyka obrze�a tajemnicy, daje nam zarys sytuacji, ale z najwa�niejszymi pytaniami pozostawia nas samych. Jak mo�na wierzy� w cielesne m�ki Tantala czy Syzyfa, skoro dusze przebywaj�ce pod ziemi� dawno ju� �odpad�y od �ci�gien i ko�ci"? I dlaczego owe dusze, aby mog�y przemawia�, musz� pi� krew ofiarn�? D�wi�ki tego ch�eptania s� mo�e zbyt dos�owne jak na istoty pozbawione cia�a... Pozostaj� przejmuj�ce obrazy i s�owa. �Trzykro� bieg�em do niej -opowiada o zjawie swojej matki Odys - gnany pop�dem serca, trzykro� umyka�o mi z r�k co�, co by�o podobne do cienia lub snu". Albowiem cia�o - obja�nia mu Antikleja - �strawi�a nieprzeparta moc ognia o ciemnym blasku". Jan Parandowski, w kt�rego t�umaczeniu przytaczam te s�owa, odda� ten oksy-moron z prostot� i si��. Tylko w Hadesie ogie� trawi�cy ludzkie cia�a m�g� mie� ciemny blask. Ten akurat, nadzwyczaj wzruszaj�cy fragment podziemnej w�dr�wki Odysa nie wzbudza Plato�skich zastrze�e�. Natomiast moment spotkania z Achillesem - a zw�aszcza rozm�w 17 heros�w - mia� by� z Odysei wykre�lony po wieki wiek�w, jako gorsz�cy. Co powiedzia� Odys do swojego towarzysza? �Za �ycia na r�wni z bogami czcili�my ciebie, a tu dzi� pot�nie w�adasz umar�ymi. Nawet w �mierci, Achillesie, nie masz powodu do smutku". Marna to jednak musia�a by� pociecha. Achilles, czy te� raczej jego dusza w cielesnym pojawi�, wybucha gniewem i rozpacz�. �Nie zachwalaj mi �mierci, prze�wietny Odysie -powiada - wola�bym na ziemi by�, s�u�y� u jakiego� parobka, bez gruntu i bez utrzymania, ni� tu panowa� nad nieboszczykami". Platon uzna� te s�owa za niemoralne. Sprzeczne z helle�skim duchem, kultur� i powo�aniem. Wynika z nich bowiem, �e od po�miertnej s�awy i rz�du dusz w podziemiach lepsze jest jakiekolwiek, nawet najn�dzniejsze �ycie pod s�o�cem. Kt� zreszt� - ku oburzeniu Platona - wypowiada te s�owa? Nie �aden ciura obozowy czy niewolnik, ale najwi�kszy z achajskich bohater�w. Na szcz�cie Platon nie mia� udzia�u we w�adzy i nie wykre�li� z dzie� Homera ani tego fragmentu, ani innych. Dzi� mo�na duma�: kto mia� racj� - Poeta czy Filozof? M�dro�� Poety wydaje si� g��bsza, bardziej ludzka. To, co powiada zrozpaczony duch Achillesa, to nie tylko wyraz greckiego umi�owania cielesno�ci �ycia. To tak�e prawda wypowiedziana z zupe�nie innej perspektywy: kogo�, kto przeszed� ju� przez �ciemny blask ognia". Po spotkaniu z Odysem duch Achillesa odchodzi na ��ki pokryte kwiatami asfodel�w. Wed�ug Grek�w, ta ro�lina z gatunku lilii, o ��tych lub fioletowych kwiatach, ros�a tak�e w Hadesie. Uosabia�a moce �mierci i tajemniczy mrok Persefony. Wielko�� poet�w polega w�a�nie na tym - potrafi� wyrazi� to, czego nie pojmuj� nawet filozofowie. POR. JEZIORO ACHERUZJA; SPOON RIVER Beckett Przyja�ni� si� z }oy ce'em. Gdyby w�wczas, w trakcie ich rozm�w, w��czony by� magnetofon, dzi� mieliby�my jeden z najciekawszych zapis�w dyskusji XX wieku. Prawdopodobnie m�wi� mniej od zawsze zaaferowanego czym� dubli�czyka, mo�e dlatego, �e tamten by� katolikiem, a on - protestantem. Gdyby snu� t� religijn� metafor� dalej, okaza�oby si� tak�e, �e w sprawach alkoholowych katolik pozwala sobie na znacznie wi�cej ni� pow�ci�gliwy protestant. Ale sprawy wyznaniowe - o ile by�y poruszane - nie r�ni�y ich tak zasadniczo jak podej�cie do j�zyka. Rzecz jasna, pojmowanego jako tworzywo sztuki. S�owne fajerwerki, rozb�yski �wiadomo�ci, strumienie pracowicie nani-zywanych s��w - to by�a nowa estetyka wychowanka kolegium jezuit�w. Lubi� bawi� si� s�owem w taki spos�b, by wydoby� z niego nowe, nieoczekiwane znaczenie. Beckett - przeciwnie. Uwa�a�, �e j�zyk, s�owo, to bariera, kt�ra w jaki� spos�b oddziela nas od prawdy egzystencji. Im wi�ksza zatem pow�ci�gliwo��, im mniej zb�dnych d�wi�k�w - tym bli�ej prawdy. Kiedy spojrzymy na ich ostatnie, p�ne dzie�a, r�nica ta porusza nas do g��bi. Joyce tworzy s�owny potok, niezrozumia�y dla nikogo poza nim samym. Jest to j�zyk hermetyczny. Prywatny kod pisarza, do kt�rego klucz artysta zabra� ze sob� do grobu. Beckett osi�ga natomiast szczyty ascetyzmu. Jego w�a�ciwym tworzywem wydaje si� cisza, na kt�rej tle - niczym �wiat�a morskich latarni - rozb�yskuj� ostro�nie i z namys�em wywa�one s�owa. Zupe�nie tak, jakby w dialogu wielkich Irlandczyk�w szale�stwo barokowych ozd�b konkurowa�o z kalwi�sk� pustk� ogo�oconych �cian ko�cio��w. Obaj opu�cili swoj� ojczyzn�, w kt�rej by�o im za ciasno - tak artystycznie, jak i duchowo. Joyce w pewnym sensie do ko�ca 19 �ycia pozosta� tu�aczem. Beckett zwi�za� si� z Francj�, pisz�c wiele swoich tekst�w w j�zyku Kartezjusza. Obaj wiedzieli, �e literatura - ta jeszcze dziewi�tnastowieczna - jest niemo�liwa. �e nie wyra�a ju� niczego, co istotne. Obaj poszukiwali rozwi�zania tego dylematu, nie tylko w formie, ale tak�e w tre�ci swoich dzie�. Ka�da epoka mia�a swoich bohater�w - Odysa, Rolanda, Falstaffa, Makbeta czy Fausta... Kim mia� by�, kim by� bohater XX wieku? �w �ka�dy" epoki najwi�kszych przewarto�ciowa� i najwi�kszych zbrodni? Robert Musil powiedzia�, �e jest to cz�owiek bez w�a�ciwo�ci. Joyce wybra� rozwi�zanie, kt�re dzi� nazwaliby�my postmodernistycznym. Co znaczy, �e wsp�czesny bohater mo�e by� jedynie na�ladowc� tamtych, dawnych bohater�w, wyko�lawionym, troch� �miesznym, troch� groteskowym. Jest nim Leopold Bloom, wsp�czesny Odys dubli�skiej epopei. Podobnie zreszt� rozumowa� Tomasz Mann. Faust, niemo�liwy w XX wieku, na kartach powie�ci mo�e by� jedynie doktorem Faustusem. Beckett nie powt�rzy� tego gestu. Poszukiwa� czego� wi�cej, przeczuwaj�c, �e tego typu rozwi�zania nadal nie zaspokajaj� naszej ciekawo�ci: kim tak naprawd� jest cz�owiek XX wieku? Bo na pewno nie wsp�czesnym Odysem, wsp�czesnym Faustem i tak dalej. I wreszcie Beckett odpowiedzia� na to pytanie w sztuce o dw�ch klo-szardach-w��cz�gach i Godocie, kt�ry nigdy nie nadejdzie. N�dza materialna bohater�w jest tutaj jedynie metafor� ich zupe�nej pustki duchowej. Pozbawieni jakiejkolwiek metafizycznej i praktycznej racji istnienia, wiod� �ycie zawieszone w pr�ni. W bezcelowej w�dr�wce, ja�owych dialogach, beznadziejnej nadziei. Pan Leopold Bloom powraca w ko�cu do w�asnego domu, by zanurzy� si� w miodop�ynnym �onie swojej ma��onki. Bohater Tomasza Manna prze�ywa wznios�o�� w�asnego upadku. Kloszardzi Becketta nie maj� ju� nawet takich 20 satysfakcji: dom nie istnieje, a wszelka wznios�o��, nawet ta w upadku, jest im odj�ta. To jest w�a�nie nasz �wiat - m�wi Beckett - fina� nieuchronny wspania�ej cywilizacji, kt�ra niegdy� wznosi�a akwedukty i katedry, a teraz jest �mietnikiem. By� mo�e dla niekt�rych kolorowym i atrakcyjnym, ale - �mietnikiem. A �mietnik to takie miejsce, gdzie mo�liwe s� tylko fragmenty. Odpadki. Od�amki. Nigdy ca�o��. Marzenie o odnalezieniu �wi�tego Graala, kt�ry przywr�ci gin�cemu kr�lestwu dawn� �wietno�� i �ywotno��, jest w �wiecie sztuki i prozy Becketta zupe�nie nieobecne. Minione epoki �y�y dzi�ki w�asnym mitom. Obecna - zdaje si� podpowiada� Beckett - nie ma ju� �adnego. W tym sensie jest to wi�c najbardziej pesymistyczny pisarz, jakiego wyda�a Europa. Surowy i bezlitosny a� do b�lu. Nie opisuje kl�ski, ale stan po kl�sce. I nie stosuje �adnego pocieszenia. Jest to �wiadomo�� trudna do zaakceptowania. Bo - jak powiada Pascal - cz�owiek zawsze wynajduje sobie jakie� zaj�cia, gry i szale�stwa, byle tylko nie my�le� o sprawach ostatecznych. Beckett pisa� tylko o sprawach ostatecznych. Nawet kiedy milcza�. POR. DEDALUS, DUBLIN, TULLA; POGRZEBACZ WITTGENSTEINA Caius Plinius Maior Odk�d przeczyta� s�awne dzie�o Leukippa Megas diakosmos, w kt�rym grecki filozof wy�o�y� atomistyczn� teori� wszech�wiata, nie zazna� spokoju. Porzuci� swoje prace historyczne, traktaty militarne i komentarze. Tajemnice natury, opisywane przez Demokryta, Epikura, a wreszcie Lukrecjusza, �w zagadkowy �wiat niewidzialnych, a przecie� istniej�cych cz�stek, sk�adaj�cych si� na ludzkie cia�a, ro�liny, minera�y i planety - 21 wszystko to stanowi�o zagadk�, kt�rej nie potrafi� rozwi�za�, ale kt�ra sta�a si� jego - Pliniusza zwanego Starszym - obsesj�. Aby napisa� 37 ksi�g swoje] Historia naturalis, przestudiowa� ponad dwa tysi�ce dzie�, w�r�d nich egipskie papirusy i zwoje zapisane w j�zyku punickim. Gdziekolwiek si� znajdowa� -w zaciszu domowego atrium, obozie naddunajskiej legii czy w spalonej s�o�cem Hiszpanii - lubi� przygl�da� si� ro�linom, ptakom i zwierz�tom. Intrygowa�y go meteoryty, przyp�ywy morza, trz�sienia ziemi, powietrzne tr�by i wulkany. By� zbyt wykszta�cony, aby wierzy� w Jowiszowe pioruny, ku�nie Hefajstosa i innego tego typu bzdury, kt�rym zar�wno grecki, jak i rzymski lud dawa� wiar�. Z drugiej wszak strony wiedza filozof�w i jego w�asne, to jest Pliniusza, obserwacje nie dawa�y wystarczaj�co jasnych odpowiedzi. W roku 79 po narodzeniu Chrystusa nadarzy�a si� okazja do nowych bada�. Gro�ny Wezuwiusz wyrzuci� z siebie law�, ska�y i popi�, zasypuj�c �yzne pola Kampanii. Eskadra okr�t�w, kt�r� dowodzi� Pliniusz, wyruszy�a spod Mizenum, aby nie�� pomoc um�czonej prowincji. W niewielkiej skrzyni Pliniusza znajdowa�y si� tylko dwie ksi�gi - De rerum natura Lukrecjusza oraz nieznany zw�j pu-nicki, kt�ry dostarczy� Pliniuszowi na kilka dni przed wyp�yni�ciem eskadry Severus, jego zaufany bibliotekarz i handlarz. Ksi�g� sz�st� dzie�a Lukrecjusza, a zw�aszcza wersy od 539 do 702, po�wi�cone wulkanom, Pliniusz zna� na pami��. Wed�ug rzymskiego poety, to podziemne wiatry, p�dz�ce w grotach wulkanicznych z zawrotn� pr�dko�ci�, powodowa�y roz�arzenie ska�, nast�pnie za� erupcj�. Lukrecjusz przyr�wna� Ziemi� do ludzkiego cia�a, kt�rym tak�e od czasu do czasu wstrz�saj� dreszcze i gor�czka. Pliniusz nie mia� na ten temat wyrobionego s�du. Zamierza� czyni� obserwacje i notowa� wszystko, co b�dzie tego warte. W drodze do Kampanii czyta� te� zw�j pu- 22 nicki. By� niekompletny, prawdopodobnie skopiowany z orygina�u, pozbawiony tytu�u oraz imienia autora. Lecz jego tre�� zaintrygowa�a Pliniusza w najwy�szym stopniu. S�ysza� ju� kiedy� o Himilkonie, �eglarzu kartagi�skim, kt�ry sze�� stuleci wcze�niej dotar� pono� do brzeg�w Brytanii i opisa� �eglug� po Atlantyku. Pliniusz nie mia� ze sob� swojej biblioteki i nie m�g� sprawdzi�, czy wzmiank� o Himilkonie-�eglarzu zawar� w swoich epickich poematach Antagoras z Rodos czy mo�e Akusila-os z Agros - �w dziwak, kt�ry kosmogoniczne wiersze Hezjoda przerabia� na proz�. To, co czyta� teraz, wygl�da�o na relacj� z pierwszej r�ki. Opowie�� Himilkona o podr�y na zach�d by�a porywaj�ca. Opisy ponurych, kamiennych kr�g�w, gdzie sk�adano ofiary z ludzi, portrety barbarzy�skich Bryt�w czy bukowych las�w ci�gn�cych si� w niesko�czono�� zdawa�y si� godne Homerowego pi�ra, cho� spisane by�y bez znajomo�ci heksametru i po punicku. Ostatni�, XI ksi�g� dzie�a bez tytu�u Pliniusz czyta� ju� na l�dzie Kampanii, w�r�d zgie�ku uciekinier�w, w dymie po�ar�w i chaosie administracyjnych dzia�a�. Zd��y� jednak wys�a� list do Severusa. �Himilkon opowiada - relacjonuje bibliotekarzowi - o �egludze na P�noc i o cudownym, bajecznym mie�cie nad Zimnym Morzem, kt�re ca�e zbudowane jest z �ywicowego kamienia, kt�ry Grecy zwali elektronem, a my, Rzymianie - sucinum. Polecam ci Severusie, aby� przed moim powrotem naj�� kopist�w i t�umacza, albowiem mam pewne k�opoty z punickim, kt�rym nie pos�ugiwa�em si� od lat". Nie wiemy, czy Marek Severus spe�ni� �yczenie zamo�nego klienta. Dzie� po wys�aniu listu od�amki roz�arzonych ska� i tony dusz�cego popio�u spad�y na kwater� Pliniusza. Razem z nim zgin�� egzemplarz De rerum natura, w kt�rego sz�stej ksi�dze Lukrecjusz t�umaczy istot� erupcji wulkanicznej, oraz 23 nieznany zw�j, zapisany w JQzyku punickim ze skopiowan� relacj� kartagi�skiego �eglarza Himilkona. Niestety, Pliniusz w swoim li�cie do Severusa nie podaje nazwy bursztynowego miasta. Umieraj�c pod zwa�ami wulkanicznego popio�u w Kampanii, nie m�g� wiedzie�, �e po dw�ch tysi�cach lat uczeni Wschodu i Zachodu nadal b�d� poszukiwa� legendarnego miasta, nadaj�c mu czasami imi� Truso. Podobnie jak nie m�g� wiedzie�, �e w 146 roku, a wi�c zaledwie sze��dziesi�t siedem lat po jego �mierci, Scypion M�odszy obr�ci Kartagin� w popi�, po wieczne czasy. Lud, kt�ry wynalaz� purpur�, szk�o, stopy metali i wyda� z siebie �eglarza Himilkona, sta� si� jeszcze jednym ludem, kt�ry znikn�� z powierzchni ziemi. POR. PuBLIUSZ, HlSPALA, BAKCHUS Castorp Zaginione rozdzia�y naj�wietniejszych powie�ci �wiata, historie dzie�, kt�re powstawszy, nigdy nie ujrza�y �wiat�a dziennego, wreszcie legendy o Ksi�gach, kt�re - jakMegfls Diako-smos Leukippa - znane niegdy� m�drcom, nie przetrwa�y do naszej ery... oto cudowne pole, na nim spekulacje, przypuszczenia i powstaj�ce mity pieni� si� g�sto, niczym chwast. Odpowiedzialny profesor uniwersytetu czy fachowy historyk literatury znaj� niejedn� tego rodzaju opowie��, lecz zachowuj� je dla siebie i sytuacja taka przypomina troch� salonow� konwersacje., podczas kt�rej o pewnych rzeczach m�wi� nie wypada. Czasami tylko padnie jakie� napomknienie, aluzja, w p� przerwane zdanie, kt�rego pe�nej tre�ci mo�emy jedynie si� domy�la�, skazani na przypuszczenia i snucie fantastycznych w�tk�w. 24 M�j znajomy, wnuk pastora P., kt�ry �y� we Lwowie do 1945 roku, niejeden raz przedstawia� t� histori�: gdy jego dziadek przeczyta� pierwsze wydanie Czarodziejskiej G�ry, zdoby� adres Tomasza Manna i napisa� do autora d�ugi list, b�d�cy w istocie m�dr� i g��bok� interpretacj� powie�ciowego arcydzie�a. Widocznie w uj�ciu pastora musia�o by� co� intryguj�cego, skoro Tomasz Mann odpowiedzia� d�ugim, bynajmniej nie konwencjonalnym listem, w kt�rym - rzecz nies�ychana - podzieli� si� w�tpliwo�ciami co do pewnych niezrealizowanych w powie�ci w�tk�w, zarzuconych pomys��w, wreszcie wariant�w, z kt�rych zrezygnowa�. Pastor P. napisa� w�wczas list nast�pny i oto mi�dzy nieznajomymi nawi�za�a si� korespondencja, trwaj�ca kilka lat. Sta�ym jej w�tkiem - obok wymiany filozoficznych idei i pomys��w - by�a Czarodziejska G�ra, kt�ra teraz w�a�nie, z roku na rok, stawa�a si� najs�awniejsz� w �wiecie ksi��k�. O listach tych - jak o bezcennym, utraconym skarbie - pastor niejeden raz wspomina� na wygnaniu. Pakiet z odr�cznie kre�lonymi uwagami Manna, zakopany w piwnicy lwowskiego domu, czeka� mia� powrotu gospodarzy. Ten jednak nigdy nie nast�pi�. W 1976 roku pastor P., przeczuwaj�c swoj� �mier�, zostawi� dok�adnie sporz�dzony szkic, z opisem miejsca i sposobu ukrycia Mannowskich r�kopis�w. Historia ich poszukiwania zapewne mog�aby stanowi� osnow� powie�ci z lat prze�omu: m�j znajomy, wnuk pastora P., udaje si� do Lwowa z wizyt� turystyczn�, w istocie jednak odnale�� musi dom i piwnic� dziadka, a w niej pakiet list�w Tomasza Manna. Dawne, mieszcza�skie kamienice zmienione w �komuna�ki", pi�kne mieszkania zdewastowane przez dziesi�tki lat dokwaterowa� i podzia��w to tylko t�o w bu�hako-wowskim stylu: istotne by�y spotkania i rozmowy maj�ce doprowadzi� do piwnicy. Zwa�ywszy na mentalno�� i podejrzliw� 25 niech�� obecnych lokator�w, nie by�o to zadanie �atwe. M�j znajomy, nie tylko �Lach", lecz na dodatek wnuk pastora, musia� si�. nie�le stara�, by opowie�� o �listach i fotografiach, kt�re nie maj� �adnej warto�ci poza rodzinno-pami�tkow�...", brzmia�a realistycznie i niegro�nie. List�w jednak�e nie odnalaz�. Gdzie� w pi��dziesi�tym �smym wszystkie pod�ogi piwnic pastorowego domu zalano cementow� brej�. By� to jedyny zreszt� remont, jaki tu wykonano od polskich czas�w: zamiast przetka� wylewaj�ce co jaki� czas burzowce, pod�og�: piwnic uzbrojono w socjalistyczny beton... Tu zako�czona opowie�� wnuka pastora P., ma wszak�e swoje konsekwencje, przynajmniej dla kogo�, kto - jak ja - lubi Tomasza Manna i mieszka w Gda�sku. �Niejeden raz - wspomina� m�j znajomy - dziadek opowiada�, �e w swoim pierwszym, d�ugim li�cie Mann t�umaczy�, dlaczego zrezygnowa� z opisu pobytu Hansa Castorpa w Gda�sku..." Istotnie, w Czarodziejskiej G�rze Mann pisze o swoim g��wnym bohaterze: �Mia� ju� poza sob� cztery p�rocza studi�w na politechnice gda�skiej i cztery nast�pne, kt�re sp�dzi� w wy�szych szko�ach politechnicznych w Brun�wiku i Karlsruhe". Gda�ski epizod biografii Hansa Castorpa trwa� zatem a� dwa lata, jednak�e w retrospektywnym fragmencie narrator po�wi�ca mu jedynie dziesi�� s��w. Dlaczego? Oto pytanie, na kt�re nigdy ju� nie uzyskamy odpowiedzi: czy Tomasz Mann nie lubi� miasta nad Mot�aw�? Je�eli tak, po co nakaza� Hansowi Castorpowi studiowa� na tutejszej politechnice a� cztery d�ugie p�rocza? A mo�e w kt�rym� z niezachowanych szkic�w Czarodziejskiej G�ry znajdowa� si� rozwini�ty fragment opisuj�cy gda�skie do�wiadczenie Hansa Castorpa? Jedynie wyobra�nia mo�e podsun�� nam �w jak�e poci�gaj�cy obraz: Hans Castorp, przespawszy stacj� we Wrzeszczu, 26 wysiada z kolejowego wagonu na dworcu g��wnym w Gda�sku. Jest mglisty, ch�odny poranek i drobny incydent z doro�karzem nastraja Hansa nieprzychylnie do tego miasta i do idei studiowania tutaj. Nie lepiej dzieje si� na stancji przy Kasta-nienweg; odnajmuj�ca pokoje pani Hinz twierdzi, �e nie dosta�a �adnego telegramu, i chocia� nieporozumienie nie jest gro�ne, solidny Castorp czuje rosn�c� niech��, kt�ra przeradza si� w irytacj�, kiedy ju� nast�pnego dnia okazuje si�, �e w ca�ym Wrzeszczu, a nawet w gda�skim sk�adzie Kummera, nie mo�e kupi� cygar swej ulubionej marki - �Maria Manzini"... Tak, wnuk hanzeatyckich kupc�w i konsul�w, Hans Castorp, kt�ry z Hamburga przyby� do tego dziwnego miasta na wschodzie, nie mo�e uzna� tutejszej mowy doro�karzy, tutejszych obyczaj�w wd�w wynajmuj�cych pokoje, wreszcie tutejszych sk�ad�w tytoniowych za wystarczaj�co cywilizowane. Wytrwa tu jednak a� dwa lata i uprzedzaj�c nieco jego p�niejsze losy, mo�emy napomkn�� tylko, �e powodem oka�e si� kobieta: pierwsza wielka mi�o�� Hansa Castorpa, o kt�rej potem nigdy nie dowie si� ani Joachim, ani tym bardziej pi�kna K�awdia Chauchat. Podobnie jak my nie dowiemy si� nigdy, dlaczego Tomasz Mann nie napisa� tego gda�skiego fragmentu, a nawet je�li napisa� - czemu nie w��czy� go do Czarodziejskiej G�ry? POR. CODEX FLORIAE; �DER SCHERZ"; KLEPSYDRA ASCHENBACHA Cnotliwy cz�ek Godlewski Czy rzeczywi�cie nie lubi� ksi�y? Faktem jest, �e kiedy o nich pisa�, jego obserwacje - pozornie beznami�tne, zawsze realistyczne, podszyte obok rubaszno�ci g��bok� ironi� - niejednego gorliwego katolika przyprawi� mog�y o zgrzytanie z�b�w. 27 Nawet dylemat, czy s�owo ksi�dz pochodzi od ksi�cia, czy te� raczej od ksi�gi, Wac�aw Potocki rozstrzyga zabawnie. �Na kszta�t mitry czapeczka rogata", noszona przez duchown� osob�, �wiadczy� mo�e o pretensjach do ksi���cego panowania. Pismo jednak - podkre�la poeta - nakazuje im s�u�y�, nie panowa�, st�d bycie ksi�dzem winno bra� przyk�ad z Ksi�gi, nie za� z ksi�cia, poniewa� nie o stroje i w�adz� chodzi, ale o ducha s�u�by. �Czapeczka rogata" to tak�e aluzj� do figury diab�a. Niejeden pleban czy wikary, kt�rych wizerunek Potocki zamkn�� w swoich fraszkach, z powodzeniem m�g�by s�u�y� -zamiast do mszy - rogatej postaci. Po�r�d wielu grzech�w, o jakie poeta-szlachcic oskar�a kler, najcz�stszym jest chciwo�� ziemskich d�br. �Ka�dy si� z nas uskar�a, ka�dy si� z nas dziwi, �e tak bardzo �akomi ksi�a s� i chciwi. P�ki klerykiem - to nic; jak wnidzie do cechu - i �ywych i umar�ych drze pleban do zdechu". Z d e c h - to pi�kne s�owo, dzi� w takiej formie ju� nieu�ywane, bawi nas r�wnie dobrze, co wyt�umaczenie nagannego stanu rzeczy. Zaobserwowawszy pewnego razu w Krakowie ceremoni� wy�wi�cania ksi�y, Potocki - nie bez zdumienia - odnotowuje fakt, �e biskup namaszcza �wi�tym olejem d�onie diakon�w. �Czemu� nie g�ow�?", pyta sam siebie i odpowiada, �lepiej mu by�o g�ow� ni� r�ce namaza�, pilniej ni� grosz�w chowa�, uczy�by si� kaza�". Co do kaza� za� - oburza�y go nie tylko te g�upie i prostackie, ale te� takie, kt�rych zaniechano. Gdy pewien pleban z wikarym pili w Wielki Czwartek a� do �witu i wreszcie trzeba by�o wej�� na ambon�, stan�a mi�dzy nimi kwestia - kt�ry? Ich dialog przybiera obr�t groteskowo-blasfemiczny: pleban twierdzi, �e tak mu �al Pana Jezusa, i� nie jest w stanie - ze wzgl�du na w�asne wzruszenie - wyg�osi� smutnego kazania, 28 Dwaj kurosi attyccy pos�gi z Yolomandry i Anavyssos, 540-530 p.n.e. na co wikary stwierdza, �e jemu r�wnie� �al Pana Jezusa, kt�ry w dodatku nie by� mu ojczymem. �Tak nic nie powiedziawszy obadwa przed �alem, poszli spa� do komory miasto Jeruzalem" - konkluduje bezlito�nie poeta. Gdyby ocenia� tego rodzaju utwory Potockiego g�osem niekt�rych s�uchaczy Radia Maryja, mog�oby si�. okaza�, �e mamy w nich do czynienia z antykato-lick� i antynarodow� krucjat�. O niczym takim jednak mowy by� nie mo�e - siedemnastowieczny poeta, kt�ry opr�cz fraszek napisa� wiele g��bokich, metafizycznie pi�knych wierszy, w krytyce kleru zachowywa� si�. jak typowy szlachcic. �y� przecie� w wolnym kraju i jako wolny jego obywatel pisa� o tym, co go w tym kraju doprowadza�o do rozpaczy: buta magnat�w, g�upota polityk�w, powszechna pazerno��, nietolerancja, a wreszcie p�ytka religijno��, kt�ra nader cz�sto z odpustu czyni�a rozpust - jak napisa� w jednej z fraszek. �Krytyka stanu duchownego - przypomina Czes�aw Hernas -by�a dla szlachty czym� naturalnym. To za�, �e stan duchowny usi�owa� dyskusj� o obowi�zkach spo�ecznych traktowa� jako dzia�anie antyko�cielne, heretyckie, by�o tylko form� obrony interes�w stanu i nie przekonywa�o wcale szlachty". Zapewne konwersja Potockiego na katolicyzm, wymuszona przez bezduszn� konstytucj� sejmow� w roku 1658, podobnie jak wytoczony mu cztery lata p�niej proces o kryptoarianizm, nie pozosta�y bez wp�ywu na jego widzenie Ko�cio�a rzymskiego. Ale te� nigdy, nawet w najbardziej dosadnych uj�ciach, nie podejmowa� z nim polemiki teologicznej. Z arianizmu pozosta�a mu demokratyczna niech�� do hierarchii i przekonanie, �e Ko�ci� winien by� przede wszystkim wsp�lnot� duchow�, a nie organizacj� przypominaj�c� feudalny dw�r. Tak� opini� dzieli�o z Potockim jeszcze w pierwszej po�owie XVII wieku wielu pa-n�w-braci, niekoniecznie poet�w i niekoniecznie by�ych arian. 30 Post�puj�ca kontrreformacja st�pi�a znacznie popularno�� tego rodzaju pogl�d�w. Kiedy w siedemdziesi�tym pi�tym roku �ycia Wac�aw Potocki odda� swoj� dusz� Bogu, sarmacka, krytyczna rubaszno�� transformowa�a si� w sarmacka pobo�no��, tworz�c idea� pa�stwa katolickiego. �w sardoniczny i odwa�ny ton przetrwa� jednak w utworach Potockiego i dzi�ki nim mo�emy dzi� podziwia� zaskakuj�ce koncepta kaznodziejskie, jakimi w Wielki Pi�tek kraszono nabo�e�stwo. By�o to na Mazowszu, tradycyjnie wy�miewanym przez ma�opolskich i wielkopolskich pan�w. Aby osi�gn�� lepszy efekt, ksi�dz przed kazaniem kaza� nabi� muszkiet i umy�lnemu wypali� ze� za �cian� w tym momencie, gdy sam stanie na ambonie i zawo�a �Zabito!!" Tak te� si� sta�o. Zgromadzona bra� szlachecka, przeczuwaj�c po takim komunikacie srogi tumult w powiecie, wybieg�a na zewn�trz. W �rodku zosta�y jedynie kobiety. Jedna z nich pyta na g�os: �kog� to �mier� wzi�a?". Ksi�dz odpowiada: �Pana, Jezusa Chrystusa, naszego", na co kobieta -�Chwa�a Bogu, �e nie Godlewskiego; bo dobry, cnotliwy cz�ek, daj mu Bo�e zdrowie..." Uspokojeni szlachcice wracaj� do ko�cio�a i - jak ko�czy poeta - �ksi�dz kazanie dopowie". Do dzi� nie wiadomo, ani czy muszkiet �w nabity zosta� w Wielki Pi�tek ostr� kul�, ani kim by� pan Godlewski z mazowieckich r�wnin. Trefunek na Mazoszu, kt�ry opowiada o tym wydarzeniu, nale�y do grupy utwor�w Potockiego racz�] ironicznych ni� szyderczych. By� poet� uniwersalnym w�a�nie dlatego, �e nie wstydzi� si� swoich powiatowych prowincji. POR. SOCIETAS JESU Codex Floriae Chyba wszyscy lubimy takie w�tki: przygodnie odwiedzony antykwariat, stos najdziwniejszych starodruk�w, po�r�d nich odnajdujemy - rzecz jasna przypadkowo - bezcenny manuskrypt, o kt�rym przez stulecia kr��y�y jedynie legendy lub -jeszcze lepiej - o kt�rego istnieniu nie wiedzieli do tej pory nawet najbardziej wtajemniczeni badacze. Wachlarz pomys��w jest tutaj w�a�ciwie nieograniczony: od zaginionego dzie�a LeukippaMegas diakosmos, w kt�rym �w nauczyciel Demo-kryta wyk�ada atomistyczn� budow� wszech�wiata, przez nieznany odpis listu Nostradamusa, do - powiedzmy - nieuko�-czonej partytury Wagnera, z jakiej odczytujemy porywaj�cy szkic opery, nienotowanej przez �adnego wagnerologa, ani nawet przez samego kompozytora. Ile� wdzi�cznych powie�ci oparli autorzy na tym w�a�nie pomy�le: znaleziony r�kopis jest zawsze znakiem odkrycia nowej, nieznanej dot�d rzeczywisto�ci, daje spore mo�liwo�ci narracyjne, a przede wszystkim pozwala zrewidowa� ustalone pogl�dy - na konkretn� epok�, wydarzenie historyczne, s�ynn� posta� albo nawet szko�� filozoficzn�. I chocia� umowno�� tego chwytu jest zawsze oczywista, to przecie� lubimy mu si� podda�, �ledz�c z uwag� odkrycie �nowej prawdy", jak te� pomys�owo�� i spryt autora. Ten ostatni musi wszak trzyma� si� pewnego prawdopodobie�stwa i na przyk�ad nie powinien w �odkrytym" dziele Arystotelesa, doszukiwa� si� pogl�d�w Isaaca Newtona lub Alberta Einsteina. Z tego punktu widzenia apokryficzne dzie�o Josteina Gaardera Vita Brevis spe�nia wymogi gatunkowe. List-wyznanie skierowany do biskupa Hippo-ny, Augustyna, napisany przez jego by�� konkubin�, trzyma si� mocno nie tylko reali�w epoki, ale te� wielu szczeg��w, 32 kt�re znamy z Wyzna� - autentycznej i jedynej w swoim rodzaju autobiografii �wi�tego. Historia tego mi�osnego zwi�zku nie by�a kr�tka i nie sko�czy�a si� szcz�liwie. Z fakt�w, kt�re ujawnia w Wyznaniach sam Augustyn, wynika, �e: mniej wi�cej w rok po przybyciu do Kartaginy (371), gdzie wedle jego w�asnych s��w - �od razu znalaz� si� we wrz�cym kotle erotyki", osiemnastoletni Augustyn zwi�za� si� z ubog� kobiet�, do czego pchn�a go - jak napisze po latach - �wzniesiona fala nami�tno�ci m�odzie�czych". Wkr�tce przyjdzie na �wiat ich syn Adeodat (Dany od Boga), a nieformalny zwi�zek przysz�ego biskupa Hippony z kobiet�, kt�rej imienia nigdy nawet nie wspomni w Wyznaniach, potrwa oko�o pi�tnastu lat. Wype�ni� je filozoficzne poszukiwania (manicheizm, neoplatonizm), szczeble kariery zawodowej (stanowisko retora), konflikty z matk� (Monika, maj�ca chorobliwie przemo�ny wp�yw na syna, nigdy nie zaakceptowa�a jego niechrze�cija�skich pogl�d�w ani nieformalnego zwi�zku z kobiet� niskiego stanu), wreszcie odnalezienie ��wiat�a prawdziwej wiary", uwie�czone chrztem w roku 387. Oba te wydarzenia - chrzest i pozbycie si� matki Adeodata (zostanie wyrzucona z domu, pozbawiona dziecka, odes�ana do Afryki i zmuszona do z�o�enia przysi�gi, �e nigdy nie b�dzie obcowa� z innym m�czyzn�) - inspirowane by�y trojako: nieust�pliw� postaw� matki Augustyna, jego wewn�trzn� przemian� oraz etapem kariery, jaki w�a�nie osi�gn��. Wybitny profesor musia� si� dobrze o�eni�, Monika doprowadza do zar�czyn z nieletni� jeszcze c�rk� bogatego rodu, a sam Augustyn - czekaj�c na ma��e�stwo - bierze sobie kochank�, aby u�mierzy� sw�j b�l po stracie wygnanej konkubiny, kt�ra - jak stwierdzi rzeczowo Peter Brown - �sta�a si� ofiar� bardzo katolickich zasad oraz wybuja�ego snobizmu mediola�czyk�w". Do ma��e�stwa nie 33 dosz�o, kolejno zmarli ukochany Adeodat i Monika, Augustyn za� zostanie biskupem Hippony i jednym z najznakomitszych filozof�w i pisarzy Ko�cio�a. Kiedy napisze sweWyznania, dotr� one do Florii (takie imi� nadaje anonimowej konkubinie Gaarder), co spowoduje jej g��bok�, uczuciow� reakcj�. Taka jest wi�c geneza �odnalezionego" przez Gaardera listu Florii do Aureliusza Augustyna: s�uszne poczucie krzywdy, pami�� okrutnego potraktowania (�odes�ali�cie mnie jak rzecz do Afryki") , a nade wszystko niemal jawna hipokryzja Wyzna�, w kt�rych - wedle Florii - zar�wno obraz kobiety, jak i samego Boga jest zaprzeczeniem mi�o�ci i prawdy. Dodajmy, �e Floria -przez szesna�cie lat towarzysz�c ukochanemu w jego filozoficznej i nauczycielskiej epopei - sta�a si� kobiet� wykszta�con� i oczytan�, zatem jej argumenty w �adnym wypadku nie dadz� si� zepchn�� do poziomu lamentu porzuconej kucharki. C� zatem zarzuca biskupowi Floria? Pomijaj�c w�tek rodzinny (Monika jako toksyczna matka, spod kt�rej kurateli nie potrafi wydosta� si� doros�y m�czyzna) oraz spo�eczny (Floria, pozbawiona �rodk�w do �ycia, nawet nie mog�a walczy� o swojego syna), powiedzie� mo�na, �e list zawiera ostro sformu�owan� krytyk� chrze�cija�skiej obsesji grzechu, zwi�zanej z erotyk�, cielesno�ci� i urod� materialnego �wiata. Flori� oburza ten fragment Wyzna�, w kt�rym biskup stwierdza, �e jedynym co by�o w Adeotacie z Augustyna, to grzech. Jej sprzeciw wywo�uj� tak�e powtarzaj�ce si� lamenty, �e tym, co ��czy�o go z ukochan� kobiet�, by�a jedynie �lepa, grzeszna i z�a nami�tno��. Ani B�g Ojciec, ani Naza-rejczyk, ani nawet sam �wi�ty Pawe� Aposto� nie s� - zdaniem Florii - tak okrutni jak teolodzy Ko�cio�a, kt�rzy swoje w�asne l�ki i obsesje, �yciowe kl�ski i niepowodzenia, a wreszcie nienasycone pragnienie w�adzy t�umacz� za pomoc� wykr�tnych 34 argument�w, ur�gaj�cych rozumowi i mi�o�ci, spychaj�cych w rezultacie kobiet� albo do roli s�u��cej, albo wys�annika szatana. Dlatego - jak pisze do biskupa Floria - nie boi si� ona Boga, lecz teolog�w, ci bowiem nie wysnuwaj� z przes�ania Ewangelii pie�ni mi�o�ci, ale tworz� z niego narz�dzie pogardy, panowania i represji. Pogl�d, jaki w usta Florii wk�ada Gaarder, nie nale�y do rewolucyjnych: krytyka Augustyna, b�d�ca w istocie krytyk� stosunku chrze�cija�stwa do ludzkiej seksualno�ci, ma swoj� bogat� tradycj� od czas�w staro�ytnych po dzie� dzisiejszy i niewiele nowego da si� tutaj stwierdzi�. Najciekawszym fragmentem listu Florii wydaje si� ten, w kt�rym ukazuje ona rodz�c� si� przemoc: podczas ostatniego spotkania z Floria Augustyn, nie maj�c argument�w i pragn�c zag�uszy� w�asne poczucie winy, odwo�uje si� w�a�nie do przemocy. O tym spotkaniu milcz� rzecz jasna Wyznania, ale czytelnik - �wiadom, �e obcuje jedynie z prawdopodobn� fikcj� - mo�e w tym miejscu rozszerzy� sw� refleksj� o dzieje ca�ego Ko�cio�a: zar�wno �wczesnego, w IV wieku, jak i epok nast�pnych. W biografii, wielkim dziele i nauczaniu biskupa Hippony, znacznie ciekawszy od spraw sercowych jest bowiem ten moment, w kt�rym Augustyn dochodzi do wniosku, �e do szerzenia Ewangelii, opr�cz s�owa i autorytetu instytucji, przydatna jest bardzo r�zga pa�stwa, czyli realna si�a fizycznego przymusu. Cesarstwo, zanim przesta�o istnie�, wcieli�o t� zasad� w �ycie, rzecz jasna dla zbawienia dusz. Na korzy�� Florii doda� trzeba, �e nie chcia�a takiego zbawienia. POR. CASTORP; �DER SCHERZ"; HERONDAS Colonna, rok 1992 Z Iowa City samoch�d skr�ca na autostrad� w kierunku p�-nocno-zachodnim. Pejza� jest monotonny: kilometrami ci�gn� si� faluj�ce grzywy kukurydzianych kit, mi�dzy kt�rymi co par� mil wyrasta k�pa drzew. To znak, �e za zakr�tem znowu ujrzymy farm�: dojazd do g��wnej drogi, czerwony dach ukryty pod koronami d�b�w, p�oty, budynki gospodarcze. Czasami r�wnina unosi si� nieznacznie i je�li farma stoi na szczycie d�ugiego wyniesienia, to z okien samochodu mo�na zobaczy� wi�cej: rz�d okien, szeroki ganek z daszkiem i kolumnami, warzywny lub owocowy ogr�d, bielizn� susz�c� si� na s�o�cu... Czasami te� mija si� farm� opuszczon� i chocia� nie jest to Po�udnie, mo�na odnie�� wra�enie, �e wst�pili�my w �wiat Faulknera: pozarastane chwastem schody, wyko�lawiony dach, na wp�otwarte drzwi do domu, a na podw�rku zardzewia�y traktor w chaszczach soczy�cie wybuja�ych zielsk... Kiedy� by�a tu preria i wyobra�nia Europejczyka, ukszta�towana nie bez udzia�u ameryka�skich film�w, �atwo podsunie dawny obraz tej ziemi. Wi�c najpierw trawa: wysoka, g�sta, porastaj�ca tysi�ce mil kwadratowych. Si�ga�a ko�skich piersi, dlatego wozy pionier�w jecha�y tak p