2501
Szczegóły |
Tytuł |
2501 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2501 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2501 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2501 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Micha� Rusinek
Wiosna admira�a
Powie�� historyczna
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1996
T�oczono pismem punktowym dla
niewidomych w Drukarni Zn
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Pa�stwowy Instytut
Wydawniczy",
Warszawa 1972
Pisa�a K. Kruk
Korekty dokona�y
U. Maksimowicz
i I. Stankiewicz
Notka od redakcji
Micha� Rusinek urodzi� si� w
1904 r. w Krakowie, gdzie te�
uko�czy� szko�� �redni� i studia
na wydziale filozoficznym
Uniwersytetu Jagiello�skiego.
Bogaty dorobek literacki
Rusinka zawiera liczne powie�ci
o tematyce wsp�czesnej ("Burza
nad brukiem", "Cz�owiek z
bramy", "Ziemia miodem p�yn�ca",
"Niebieskie ptaki") i sztuki
teatralne ("Pawilon pod
sosnami", "Kobieta we mgle").
Tematyka okupacyjna znalaz�a
wyraz w powie�ciach "Prawo
jesieni", "Igraszki nieba".
"Wiosna admira�a" to pierwszy
tom trylogii historycznej o
Krzysztofie Arciszewskim.
S�owo wst�pne
O czasach, w kt�rych
�y� i dzia�a� bohater powie�ci
Krzysztof Arciszewski
Krzysztof Arciszewski, kt�rego
dziejom po�wi�ci�em cykl
powie�ciowy zaczynaj�cy si�
"Wiosn� admira�a", jest postaci�
historyczn� wsp�czesnym Polakom
raczej ma�o znan�. Wiedz� o nim
badacze naszych dziej�w, innym
co� nieco� obi�o si� o uszy.
Natomiast nawet przeci�tnemu
Holendrowi nieobce jest imi�
owego s�awnego �o�nierza i
�eglarza, wodza Holendr�w w
Brazylii, kt�r� zdobywa� dla
nich na Hiszpanach. Zwyci�skie
boje Krzysztofa Arciszewskiego,
zrazu na ziemiach
niderlandzkich, p�niej w
Po�udniowej Ameryce,
nieustraszona jego odwaga,
prawo�� post�powania na
zdobytych ziemiach kolonialnych
wesz�y do historii Holandii. W
pierwszej po�owie siedemnastego
wieku, kiedy to �y� i dzia�a�,
g�o�no by�o o nim w ca�ym
�wczesnym �wiecie. Po�wi�cano mu
liczne pisma, mistrzowie
amsterdamscy uwiecznili jego
podobizn� na swych
miedziorytach. Zachowa�a si�
nawet mapa Nowego �wiata, jemu
przez s�ynnego geografa J.
Bleu'ego dedykowana, i medale
pami�tkowe bite w srebrze ku
jego czci przez Kompani�
Westindyjsk�, pod kt�rej znakami
zdobywa� l�d brazylijski,
przep�dzaj�c stamt�d wojska
kr�la hiszpa�skiego. Historycy
holenderscy i brazylijscy,
uczeni niemieccy i francuscy nie
szcz�dzili mu miejsca w swoich
dzie�ach, raz chwal�c go jako
dzielnego �o�nierza i wodza,
znakomitego artylerzyst� i
�eglarza, to zn�w widz�c w nim
awanturnika i krn�brnego
kondotiera, kt�ry doszed�szy do
s�awy i najwy�szych zaszczyt�w,
o�mieli� si� sprzeciwi�
gubernatorowi Brazylii,
holenderskiemu ksi�ciu de
Nassau, zaprowadzaj�cemu w
kolonii inne porz�dki, ni� on
pragn��.
Polacy nie po�wi�cili nale�nej
uwagi tej wspania�ej postaci, na
swe czasy wybitnie post�powej,
tak typowo polskiej, je�li
chodzi o charakter i poczucie
osobistej godno�ci, i tak
wszechstronnie uzdolnionej. By�
bowiem Arciszewski nie tylko
znakomitym wodzem, artylerzyst�,
ale wcale dobrym poet�,
pomys�owym na owe czasy
in�ynierem, a nawet autorem
dzie�a medycznego, dla nas dzi�
oczywi�cie naiwnego.
Z zapomnienia, w jakie popad�
przez wieki, wydoby� go F. M.
Sobieszcza�ski, publikuj�c w
roku 1851 w "�yciorysach
znakomitych ludzi, ws�awionych w
r�nych zawodach" do�� obszern�
rozpraw� pt. "Krzysztof z
Arciszewa Arciszewski". Po nim
historyk Aleksander Kraushar
wyda� dwutomowe dzie�o pt.
"Dzieje Krzysztofa z Arciszewa
Arciszewskiego, admira�a i wodza
Holendr�w w Brazylii, starszego
nad armat� koronn� za W�adys�awa
IV i Jana Kazimierza". Opr�cz
kilku pomniejszych opracowa�
biograficznych i artyku��w tu i
�wdzie drukowanych pojawi�a si�
w roku 1925 praca pi�ra ks. Jana
Rzyme�ki pt. "Krzysztof
Arciszewski, pierwszy Polak w
Brazylii, w walce z misjami
katolickimi". Je�li chodzi o
sprawy brazylijskie, jest ona
nawet ciekawsza ni� dzie�o
Kraushara, niemniej jednak
o�wietla jednostronnie
Arciszewskiego jako wroga
misjonarzy dzia�aj�cych w�r�d
Indian. W istocie by� on tylko
wrogiem okrutnych kolonizator�w
hiszpa�skich, maskuj�cych
�upieski charakter wypraw
pozorem zdobywania Nowego �wiata
dla religii chrze�cija�skiej.
Mimo jednak wydobycia go z
zapomnienia przez uczonych i
badaczy nie sta� si� Arciszewski
tak powszechnie znan� postaci�
historyczn�, jak wiele innych,
nie dor�wnywaj�cych mu dzie�em
swego �ycia. Nie doczeka� si�
te� godnego miejsca w polskiej
literaturze pi�knej, cho� jego
burzliwe losy mog�y porwa�
pisarza. Nie zapomnia� wprawdzie
o nim Henryk Sienkiewicz, ale
mistrzowskie jego pi�ro
po�wi�ci�o Arciszewskiemu w
"Ogniem i mieczem" tylko
nieliczne wiersze. Przed wojn�
si�gn�� po ten temat Jerzy
Bohdan Rychli�ski, daj�c jako
owoc swej pracy opowie��
"Przygody Krzysztofa
Arciszewskiego". Utw�r ten, mo�e
nie do�� wszechstronny, jest
niew�tpliwie pierwsz� i chlubn�
pr�b� wprowadzenia Krzysztofa z
Arciszewa do naszej tw�rczo�ci
powie�ciowej.
Podj��em i ja ten temat,
spodziewaj�c si�, �e mo�e uda mi
si� obszernym cyklem
powie�ciowym wzbudzi�
zainteresowanie tak niezwyk�ym
bohaterem polskim XVII wieku.
Jakie� tedy s� jego dzieje?
Jakie czasy, w kt�rych przysz�o
mu �y�, jakie zjawiska
polityczne i spo�eczne by�y t�em
jego chwalebnego �ywota, walk i
zwyci�stw, zmaga� i upokorze�,
jak i przywr�conej mu p�niej
chwa�y w ojczy�nie?
Czasy, w kt�rych przyszed� na
�wiat, to prze�om XVI wieku.
Rzeczpospolita szlachecka jest
jeszcze w pe�ni pot�gi, ale
wida� ju� pewne rysy w ustroju
spo�eczno_politycznym. Szlachta,
zdobywszy pe�ni� w�adzy w
pa�stwie, pogn�bi�a miasta,
kt�re powoli, ale systematycznie
zaczynaj� chyli� si� ku
upadkowi. Magnateria, maj�c w
swoich r�kach olbrzymie
latyfundia, ogranicza w�adz�
kr�lewsk�, obejmuje najwi�ksze
godno�ci w pa�stwie, ciemi�y
ch�opa, pogardza mieszczaninem,
uznaje za nar�d jedynie ludzi
"urodzonych". Jest to zarazem
pora, kiedy nie ma w Polsce
sta�ej dynastii i szlachta
wybiera kr�la viritim, na
zjazdach elekcyjnych. Owe
haniebne elekcje to �niwa dla
o�ciennych pa�stw, teren popis�w
magnackiej si�y i wodzenia za
nos ubo�szej szlachty, wisz�cej
u klamek pa�skich, kt�ra g�osuje
cz�sto za tym, kto wi�cej daje
lub wi�cej obiecuje. Gdy na
elekcji kandydat nie przechodzi,
popieraj�ce go stronnictwo nie
liczy si� z opini� wi�kszo�ci,
dobywa szabel i si�� chce
wprowadzi� na tron swego kr�la.
Zdobywszy pe�ni� w�adzy magnaci
poszerzaj� gospodark� folwarczn�
i wprowadzaj� coraz ci�szy
system pa�szczy�niany. �atwo��
zbytu produkt�w rolnych,
wywo�onych przez Gda�sk za
granic�, podnieca chciwo��
feuda��w. By wyci�gn�� jak
najwi�ksze zyski z olbrzymich
obszar�w swej ziemi i dor�wna�
magnatom, szlachta jeszcze
bardziej przytwierdza ch�op�w do
roli (glebae adscripti),
zaostrza w nieludzki spos�b
pa�szczyzn�, kt�ra dochodzi ju�
do pi�ciu dni tygodniowo.
Poddane ch�opstwo musi pracowa�
na maj�tki szlacheckie swoim
trudem, swoimi ko�mi i wo�ami,
w�asnymi nawet narz�dziami.
Podlega przy tym absolutnej
w�adzy feuda�a, jego osobistemu
s�dowi i ca�emu systemowi
bestialskich kar, jak "g�sior",
"kuna", wi�zienie. Coraz
cz�stsze s� wypadki zabierania
ch�opu jego w�asnego plonu i
wydziedziczania go z resztek
ziemi. Tote� zdarzaj� si� liczne
ucieczki ch�op�w spod w�adzy
szlacheckiej na wschodnie ziemie
Rzeczypospolitej, na kt�rych
zwalniano czasowo z pa�szczyzny,
byle tylko zagospodarowa� nowe
zdobycze feudalne.
Gdy przychodzi na �wiat
Krzysztof Arciszewski, na tronie
polskim ju� od pi�ciu lat
zasiada kr�l Zygmunt III Waza.
Przebieg jego elekcji w roku
1587 to typowy przyk�ad
rozprz�enia w kraju. Warcholska
magnateria nie mo�e si� na polu
elekcyjnym pogodzi� co do
kandydata i wybiera dw�ch
kr�l�w. Jedno stronnictwo,
podjudzane przez Zborowskich,
g�osuje za arcyksi�ciem
habsburskim, Maksymilianem,
drugie pod wodz� starego
kanclerza Jana Zamoyskiego
popiera 21 lat licz�cego
kr�lewicza szwedzkiego, Zygmunta
Waz�. Jako syn kr�la szwedzkiego
Jana III i Katarzyny Jagiellonki
mia� on w�r�d szlachty wi�cej
zwolennik�w, bo �udzono si�, �e
skoro po matce p�ynie w jego
�y�ach krew Jagiellon�w, b�dzie
bardziej polskim kr�lem ni�
austriacki Maksymilian.
Stronnictwa nie zdoby�y si� na
zgod� i mia�y niebawem skoczy�
sobie do �b�w. Prymas Karnkowski
og�osi� w dniu 15 sierpnia 1587
roku kr�lem Zygmunta III, a
biskup kujawski Woroniecki w
imieniu opozycyjnego stronnictwa
wezwa� na tron polski
Maksymiliana.
Zacz�a si� walka o tron.
Zygmunt III przybi� okr�tem do
wybrze�y polskich, a Maksymilian
wszed� na granic� polsk� w
Bytomiu. Sko�czy�o si� starciem
zbrojnym pod Byczyn� 24 stycznia
1588 roku, w kt�rym to dniu
hetman Jan Zamoyski pobi� wojska
stoj�ce za Maksymilianem, a
samego arcyksi�cia wzi�� w
niewol�. Tak to utrwali�a si�
w�adza Wazy w Polsce, cho�
zwolennicy Maksymiliana d�ugo
pami�tali kr�lowi kl�sk� zadan�
im pod Byczyn�. Nadzieje
szlachty, �e kr�l b�dzie
prowadzi� narodow� polityk�,
rozwiewa�y si� jednak z ka�dym
dniem. Potomek Jagiellon�w nie
czu� si� Polakiem, lecz Szwedem.
Fanatyk religijny, wychowanek
jezuit�w, zasiad� na tronie w
kraju szczyc�cym si� tolerancj�
religijn�. Idea�em dla niego
by�a katolicka absolutna
monarchia Habsburg�w, wi�c obco
czu� si� w Rzeczypospolitej
szlacheckiej. Wyniesiony na tron
przez stronnictwo
antyhabsburskie, rych�o wbrew
interesom kraju ��czy si� z tymi
w�a�nie Habsburgami, zaciek�ymi
wrogami pa�stwa polskiego. By�
nawet got�w za cen� pomocy w
odzyskaniu korony szwedzkiej i
przywr�ceniu w Szwecji
katolicyzmu opu�ci� Polsk� i
popiera� habsburskiego kandydata
na tron polski. Z domu
Habsburg�w wzi�� sobie za �on�
naprz�d arcyksi�niczk� Ann�, a
po �mierci kr�lowej jej siostr�
Konstancj�. Ta koligacja z
dworem wiede�skim i wys�ugiwanie
si� Habsburgom oburzy�y
szlacht�, widz�c� w polityce
kr�la zamach na swoj� "z�ot�
wolno��" i swobody religijne.
Szlachta ��czy si� z niech�tnymi
Zygmuntowi magnatami i wybucha
rokosz Zebrzydowskiego, z
kt�rego w�adza kr�lewska
wychodzi os�abiona, a wp�ywy
magnat�w rosn�.
Kr�l, cho� cz�owiek
wykszta�cony, o artystycznych
przy tym upodobaniach - bo nawet
sam uprawia� z amatorstwa sztuk�
zdobnicz�, lubi� muzyk� i
docenia� talenty artystyczne -
nie zjedna� sobie nigdy sympatii
w kraju. By� mrukliwy,
ma�om�wny, podejrzliwy.
Wprowadzi� na dw�r kr�lewski
obce obyczaje, nosi� si� nie z
polska, a nawet ch�tniej u�ywa�
j�zyka niemieckiego ni�
polskiego. Przy tym wszystkim
nie mia� w sobie cech
rycersko�ci, co mu szlachta
bardzo za z�e mia�a.
Cho� jednak "niewojenny", jak
wtedy mawiano, uwik�a� Zygmunt
Polsk� w szereg niepotrzebnych i
niebezpiecznych wojen o
charakterze dynastycznym i
religijnym. Opanowany przez
wp�ywy austriackie i papieskie,
�lepo wierz�cy jezuitom,
podejmowa� cz�sto dzia�ania
wojenne, niekiedy wbrew istotnym
interesom kraju.
Od chwili obj�cia tronu
polskiego a� po sw�j zgon dawa�
si� �udzi� nadziei, �e uda mu
si� nosi� na swej g�owie dwie
korony - szwedzk� i polsk�.
Tote� gdy w roku 1592 zmar� jego
ojciec Jan III Waza, Zygmunt za
zgod� sejmu polskiego wybra� si�
z prawie rocznym op�nieniem do
Szwecji, by obj�� tron
opuszczony przez ojca. Szwedzi,
podburzani przez regenta Karola
Suderma�skiego, przyj�li m�odego
w�adc� do�� nie�yczliwie. Jako
protestanci nie ufali
jezuickiemu kr�lowi, kt�ry na
dodatek jawnie g�osi�, �e
chcia�by widzie� Szwecj�
katolick�, a nie lutera�sk�.
Niemniej jednak uznali jego
prawa dynastyczne i po z�o�eniu
przeze� przysi�gi w Upsali
koronowali go na kr�la. Ale ju�
w kilka lat p�niej, w roku
1599, gdy Zygmunt III zn�w
przebywa� w Polsce, sejm
szwedzki w Sztokholmie pozbawi�
go korony, postanawiaj�c jednak,
�e mo�e zasi��� na tronie syn
Zygmunta, m�odociany W�adys�aw,
je�li przyb�dzie do Szwecji i
b�dzie wychowany w szwedzkim
obyczaju i w wierze
protestanckiej. Gdy i tego
warunku Zygmunt III nie przyj��,
stany szwedzkie odda�y
ostatecznie tron jego stryjowi,
ksi�ciu Suderma�skiemu, kt�ry w
roku 1607 koronowa� si� jako
Karol IX.
Oburzony na swych szwedzkich
poddanych Zygmunt III nie
zapomnia� tego upokorzenia do
ko�ca swego �ywota. Straciwszy
faktycznie tron w swej
pierwotnej ojczy�nie, tytu�owa�
si� nadal kr�lem szwedzkim,
utrzymywa� na dworze warszawskim
ca�y fikcyjny drugi rz�d
szwedzki z kanclerzami i
urz�dnikami, nie ustaj�c w
wysi�kach odzyskania korony.
Pisywa� listy i uniwersa�y do
Szwecji, wysy�a� tam potajemnie
swych zwolennik�w, najcz�ciej
jezuit�w, by przygotowywali
grunt pod odzyskanie tronu
szwedzkiego si��. Ale
zapobiegliwy, pe�en politycznych
i wojennych talent�w Karol IX
zabra� si� ostro do rz�dzenia
krajem. Wzmocni� w�adz�
kr�lewsk�, zacz�� organizowa�
poborowe wojsko na miejsce
dawnego zaci�nego, dzi�ki czemu
ma�y i niezbyt bogaty nar�d
szwedzki m�g� wystawi� jedn� z
najpot�niejszych armii w
�wczesnym �wiecie.
Tak oto zaczynaj� si�
szwedzkie wyprawy zaborcze na
Polsk�, wynik�e zrazu z pobudek
dynastycznych, a p�niej
przeradzaj�ce si� w wojny o
panowanie na Ba�tyku.
Karol IX rozpoczyna najazd
naprz�d na Inflanty, p�niej na
Estoni�, poddan� przez Zygmunta
III Polsce. Po �mierci Karola w
1611 roku jego syn Gustaw Adolf,
jeden z najwi�kszych w�adc�w
Szwecji, wiedzie nowe najazdy na
Polsk�. Wyzyskuje ka�d�
nadarzaj�c� si� okazj�, by n�ka�
Zygmunta III, kt�ry
konsekwentnie odmawia zrzeczenia
si� praw do tronu szwedzkiego i
szuka przeciwko Szwecji
przymierza z Habsburgami i
papiestwem. Za cen� w�tpliwego
poparcia Zygmunt ofiarowa�
Habsburgom pomoc przeciwko
powsta�com w�gierskim i wskutek
tego �ci�gn�� na Polsk� najazd
turecki. Gdy Polska ponios�a
straszliw� kl�sk� pod Cecor�,
Gustaw Adolf l�duje w Kurlandii
ze swym pot�nym wojskiem,
licz�cym 20"000 doskonale
wy�wiczonego �o�nierza, i
zdobywa Diament i Ryg�, nale��c�
wtedy do Rzeczypospolitej. W tej
to w�a�nie kampanii wojennej w
obronie polskiego wybrze�a, w
bitwach pod Ryg� i twierdz�
kurlandzk� Mitaw�, otrzymuje
chrzest bojowy m�odociany
Arciszewski, walcz�cy pod wodz�
Krzysztofa Radziwi��a, hetmana
polnego litewskiego.
Ale wr��my do pocz�tk�w jego
�ycia, do domu rodzinnego i
otoczenia, w jakim si�
wychowywa�.
Urodzi� si� dnia 6 grudnia
1592 roku w Rogalinie, sk�d jego
rodzice przenie�li si� p�niej
do Nietaskowa, wsi le��cej pod
miasteczkiem �miglem w
wojew�dztwie pozna�skim. Oboje
nale�eli do Braci Polskich, a
ojciec piastowa� nawet przez
pewien czas stanowisko
"ministra" w zborze w �miglu,
s�ynnym ze swej szko�y
aria�skiej.
Aria�skie pochodzenie
Arciszewskiego jest tak
charakterystyczne dla jego
p�niejszych poczyna�, wierno��
temu wyznaniu towarzyszy mu tak
wytrwale w ca�ym �yciu, w bojach
europejskich i walkach
brazylijskich, �e koniecznym
wydaje si� przypomnie�
czytelnikowi, kto to byli
arianie, zwani r�wnie� Bra�mi
Polskimi, sk�d si� wywodzili,
jaki wyznawali �wiatopogl�d,
czym si� r�nili od og�u.
Rozw�j �ycia gospodarczego w
Europie XV_XVI wieku i
kszta�towanie si� silnego
mieszcza�stwa zaostrzaj�
przeciwie�stwa klasowe, kt�re
wywo�uj� post�powy ruch
reformacyjny przeciw papiestwu.
W Polsce XVI wieku
sprzeczno�ci klasowe by�y r�wnie
wielkie i r�wnie skomplikowane
jak w ca�ej Europie.
Niezadowolenie ogarnia�o ch�op�w
zakuwanych w kajdany podda�stwa
i pa�szczyzny, zaczyna�o si�
burzy� mieszcza�stwo, pozbawione
praw politycznych i upo�ledzone
gospodarczo, wzmaga�a si� walka
szlachty z magnatami o w�adz� w
pa�stwie. Ponadto wzrasta�a
opozycja przeciwko przemo�nym
wp�ywom Ko�cio�a zar�wno w
dziedzinie politycznej, jak
gospodarczej i ideologicznej. Te
wszystkie sprzeczno�ci ujawni�y
si� na zewn�trz w olbrzymiej
r�norodno�ci kierunk�w
cechuj�cych polsk� reformacj�.
Im ostrzejsza by�a krytyka
ustroju, tym bardziej radykalne
ugrupowania wyst�powa�y na
widowni�, tym ostrzej atakowa�y
dogmaty ko�cielne, jako nie
daj�ce si� pogodzi� z rozumem,
tym bardziej zdecydowany program
spo�eczny wysuwa�y. Ogromn� rol�
w precyzowaniu tego programu
odegrali ministrowie pochodzenia
mieszcza�skiego.
Bracia Polscy albo arianie
(nazwani tak od Ariusza, kt�ry
ju� w IV wieku odrzuci� dogmat o
Tr�jcy �wi�tej), nurkowie,
ponurze�cy, antytrynitarze,
nowochrzcze�cy, krystianie, a w
p�niejszym okresie unitarianie,
socynianie, sformu�owali
najbardziej radykalny program
spo�eczny i religijny. �w od�am
religijny skupia� ludzi g��boko
wierz�cych, pragn�cych �ci�le
stosowa� w �yciu zasady
ewangeliczne, a jednocze�nie
krytycznie ustosunkowanych do
nie uznawanej przez siebie
w�adzy papieskiej. Je�li chodzi
o dogmaty religijne, wierzyli w
jednego Boga, przeczyli
istnieniu Tr�jcy �wi�tej i
przedwieczno�ci b�stwa
Chrystusowego, cho� �ywili dla
niego wielki kult.
Nie by�a to wiara oderwana od
rzeczywisto�ci. Przeciwnie,
chcieli nie tylko g�osi� zasady
Ewangelii, ale widzie� je
wprowadzone w �ycie i jak sam
Arciszewski powie w li�cie do
kr�la: "czy�ciej my�le� o Bogu
ni� religie insze". Przykazanie
"Kochaj bli�niego jak siebie
samego" nie by�o dla nich czczym
frazesem, lecz prawdziw�,
obowi�zuj�c� w �yciu zasad�. Z
wiar� wi�zali �ci�le sw�j
post�powy �wiatopogl�d
spo�eczny, nie uznaj�cy r�nic
stanowych i maj�tkowych. Lewe
skrzyd�o Braci Polskich g�osi�o
has�a bezwzgl�dnej r�wno�ci
spo�ecznej, brata�o si� ze
wzgardzonymi przez szlacht�
mieszczanami i z poddanymi
ch�opami. Jako wrogowie
ciemi�enia ludu znosili u
siebie ca�kowicie lub cz�ciowo
pa�szczyzn�, zobowi�zanie bowiem
do ul�enia ch�opom
pa�szczy�nianym by�o jednym z
warunk�w, kt�rego musia�
dope�ni� kandydat do ich
wyznaniowej gminy, zwanej zborem
mniejszym. Wielu z nich
rozdawa�o maj�tki ch�opom i
stawa�o na roli z sierpem czy
kos� w r�ce. Przyjmuj�c
�wiadomie ub�stwo zjednywali
sobie zamiast szacunku wzgard� i
nienawi�� niearia�skiej
szlachty. Wyr�niali si� wielkim
kultem dla wiedzy, szczeg�lnie
za� dla nauk �cis�ych.
Organizowali nowoczesne szko�y
aria�skie (m.in. w Lus�awicach,
Rakowie, Lublinie, �miglu),
stworzyli bogaty ruch wydawniczy
za�o�ywszy s�ynn� drukarni�
rakowsk�, z kt�rej dzie�a ich
rozchodzi�y si� po ca�ej
Europie. W szeregach swoich
mieli posp�lstwo miejskie,
rzemie�lnik�w, wyrobnik�w,
ch�op�w i �wiatlejsz� szlacht�.
Skupili wok� siebie wielu
wybitnych my�licieli, teolog�w i
dzia�aczy, jak Grzegorz Pawe�,
Piotr z Goni�dza, M. Czechowicz,
J. Niemojewski, Sz. Budny,
Socyn, Szlichtyng, Lubienieccy,
Wiszowaty, Smalciu�, ojciec
Arciszewskiego Eliasz, a tak�e
pisarzy owego czasu. Mi�dzy
innymi nale�a� do arian Zbigniew
Morsztyn i Wac�aw Potocki, autor
"Wojny chocimskiej", cho� ten
wr�ci� potem do Ko�cio�a
katolickiego.
Gdy po wiekach czytamy ich
pisma religijne i polityczne,
zdumienie nas ogarnia, z jak�
odwag�, wbrew opinii ca�ej
niemal szlachty, g�osili swe
spo�eczne has�a w obronie
uciskanego ludu.
Si�gnijmy dla przyk�adu do
tekstu przem�wienia wyg�oszonego
na synodzie w Iwiu w 1568 roku
przez plebejskiego ministra
Paw�a z Wizny:
"Ja tak rozumiem i wierz�, i�
si� wiernemu nie godzi mie�
poddanych, gdy� to jest rzecz
poga�ska panowa� nad swoim
bratem, potu jego albo krwi
u�ywa�... B�g z jednej krwi
uczyni� wszystek nar�d
cz�owieczy, wedle tego wszystcy
jeste�my sobie r�wni, bo je�li
my wszystcy z jednej krwi,
tedy�my wszystcy sobie bra�mi, a
je�li bracia, jako mo�e brat nad
bratem panowa�, potu jego
u�ywa�?"
Inny z Braci Polskich,
Niemojewski, g�osi� takie oto
has�a o r�wno�ci:
"Nie masz w Chrystusie ani
m�a, ani niewiasty... ani
Greka, ani Niemca, ani
Polaka..."
Szanuj�c cz�owieka nade
wszystko, nie uznaj�c przewagi
stanu nad stanem, narodu nad
narodem, byli wrogami wojny,
rozboju, wszelakiego
warcholstwa, g�osili has�a
powszechnego pokoju. Ku
po�miewisku reszty szlachty,
pokpiwaj�cej z ich obyczaj�w i
zasad, twierdzili, zw�aszcza w
pierwszym okresie swej
dzia�alno�ci, �e nie wolno u�y�
miecza nawet w obronie w�asnej.
Mawiali: "B�g stworzy� �elazo
nie dlatego, aby z niego miecze
albo w��cznie kowano, lecz tylko
kosy, siekiery, lemiesze."
By podkre�li�, jak g��boko
wierz� w swe pokojowe has�a,
wielu z nich nosi�o u pasa
drewniane karabele, z pozoru
tylko zachowuj�c tradycyjny
obyczaj chodzenia przy broni.
Owe szable_kostury da�y pocz�tek
jeszcze jednej obel�ywej nazwie
na nich rzucanej - "kosturowce".
Ho�duj�c zasadom powszechnej
r�wno�ci ca�ego narodu,
pot�piaj�c pych� szlacheck� i
wszelki zbytek, stali si�
przedmiotem nienawi�ci og�u
szlachty, kt�ra obawia�a si�, by
ich dzia�alno�� nie doprowadzi�a
do wybuchu rewolucji ch�opskiej.
L�ono ich i krzywdzono, cho�
formalnie na r�wni z innymi
r�nowiercami korzystali do
czasu ze s�ynnej w �wiecie
polskiej tolerancji religijnej.
Za czas�w Zygmunta III, kiedy w
Polsce utrwali�y si� wp�ywy
jezuickie i papieskie, mieli
utrudniony dost�p do urz�d�w
pa�stwowych, cho� trzeba
przyzna�, �e w my�l swych zasad
na og� od zaszczyt�w stronili.
Od samego pocz�tku
zorganizowa� si� przeciw Braciom
Polskim wsp�lny front walki, od
kleru katolickiego pocz�wszy, na
polskim r�nowierstwie
sko�czywszy. W tym celu
mobilizuj� si� bractwa
religijne, powstaj� tumulty i
prowokacje antyaria�skie. Ju� od
pocz�tku XVII w., a wi�c okresu,
w kt�rym toczy si� akcja
powie�ci, ukazuj� si� edykty
przeciwaria�skie. Najpierw
pocz�to atakowa� mieszczan
(1611, 1617, 1620, 1627), a
dopiero potem przysz�a kolej na
szlacht�, przy czym du�� rol� w
prze�ladowaniach arian odegra�y
wyroki trybuna��w, kt�re
zakazywa�y propagandy idei
aria�skiej.
W odpowiedzi na ataki
nast�pi�a wewn�trzna
konsolidacja zboru aria�skiego,
ale zarazem arianie zrezygnowali
z najbardziej rewolucyjnych
hase�.
Niemniej jednak i ta
rezygnacja nie poprawi�a ich
doli. Z roku na rok spadaj� na
nich coraz ci�sze ciosy:
niszczenie wspania�ego
szkolnictwa aria�skiego, palenie
aria�skich ksi��ek. Niech�tnie
widziani, t�pieni przez
mo�now�adc�w w karmazynie czy
purpurze, atakowani na sejmikach
i sejmach, nie mog� poszerza�
swych wp�yw�w, zamykaj� si� w
odosobnieniu i wreszcie
przychodzi na nich ostateczna
kl�ska. W roku 1648 zostali
wy��czeni spod dzia�ania
konfederacji warszawskiej
dotycz�cej wolno�ci sumienia,
tolerancja religijna wobec nich
przesta�a obowi�zywa�. W ten
spos�b postawiono arian poza
prawem, a przynale�no�� do ich
zboru stawa�a si� przyczyn�
prze�ladowa�. To jest w gruncie
rzeczy kres ich legalnego
istnienia. Wygnanie z Polski na
podstawie uchwa�y sejmowej z
roku 1658 by�o ju� tylko
przypiecz�towaniem d�ugotrwa�ego
okresu prze�ladowa� Braci
Polskich. Ustawa wzywa�a ich do
porzucenia swej religii w ci�gu
trzech lat lub opuszczenia
kraju. Tak oto sko�czy�a si�
post�powa dzia�alno�� Braci
Polskich. Niekt�rzy wyrzekli si�
aria�stwa, inni, niez�omni w
swych zasadach, poszli na
wygnanie.
Padli pod uciskiem ciemnoty
szlacheckiej, ale po dzi� dzie�
historia post�powej my�li
polskiej chlubi si� Bra�mi
Polskimi i ich ideowym
dorobkiem.
Krzysztof Arciszewski by� tedy
arianinem, cho� nie tak
fanatycznym jak jego ojciec
Eliasz_kosturowiec. Zar�wno
Krzysztof, jak i dwaj jego
bracia, a zw�aszcza starszy,
Eliasz, p�niejszy pu�kownik i
sekretarz kr�lewski, mieli
raczej rycerskie nawyki, a
nieobce im te� by�y typowe wady
�wczesnego szlachcica.
Tote� w "Wio�nie admira�a",
kt�ra obejmuje m�ode lata
Arciszewskiego, znajdzie
czytelnik i warcholstwo
bohatera, i jego krwawy samos�d
nad chciwym s�siadem. B�dzie w
niej i zapobiegliwo�� szlachecka
o sw�j kawa�ek ziemi, sprzeczna
w istocie z aria�skim
�wiatopogl�dem, ale konieczna
dla �wczesnego ubo�ej�cego
szlachcica, je�li nie chcia�
popa�� w ca�kowit� n�dz� i sta�
si� wzgardzonym szlachetk� bez
ziemi, pomiatanym na sejmikach i
sejmach. Nie oszcz�dzi�em mu,
zgodnie z prawd� historyczn�, i
typowo szlacheckiego,
pieniaczego sporu o "urodzenie",
czyli o herb rodzinny, jak i
charakterystycznego dla owych
czas�w trzymania si� klamki
pa�skiej.
Nie jest celem niniejszego
wst�pu streszczanie dziej�w
Krzysztofa Arciszewskiego,
uprzedzanie czytelnika o fabule
i rozwoju akcji powie�ciowej.
Pr�bowa�em raczej na�wietli�
nieco t�o polityczne, burzliwe
czasy Zygmunta III i �rodowisko
aria�skie, z kt�rego wywodzi si�
bohater mojej powie�ci. Dzieje
Arciszewskiego prowadz� zreszt�
w "Wio�nie admira�a" jedynie do
chwili jego infamii i wygnania z
kraju, kt�re wed�ug �wczesnych
obyczaj�w mia�o sta� si�
najwi�ksz� jego ha�b�, a
tymczasem da�o pocz�tek
najwi�kszej jego chwale,
europejskiej i zamorskiej. Ten
wszak�e m�ski wiek bohatera,
jego egzotyczne wyprawy wojenne
na drug� p�kul� i czarny chleb,
kt�rym mu za jego zdobycze i
bezprzyk�adne bohaterstwo
zap�acili Holendrzy, jest ju�
tematem drugiej mojej powie�ci z
tego cyklu pt. "Muszkieter z
Itamariki".
Ka�de dzie�o literackie,
cho�by najbardziej historycznie
wierne, jest wytworem wyobra�ni
pisarza. Wi�c i "Wiosna
admira�a", mimo �e oparta na
materia�ach z dawnych wiek�w,
nie jest, bo nie mia�a by�,
kronik� �ywota Krzysztofa
Arciszewskiego, ale powie�ciow�
wizj� m�odych lat bohatera i
czas�w, kt�re towarzyszy�y jego
dziejom. Ilekro� da�o si�
odtworzy� losy postaci z
dost�pnych �r�de�, stara�em si�
by� ca�kowicie wierny, nie gubi�
autentyzmu historycznego w
wymy�lonej, autorskiej fikcji.
Spo�r�d opracowa� czuj� si� w
obowi�zku wymieni� poni�ej tylko
te dzie�a, wed�ug kt�rych
poda�em w ksi��ce cytaty, wyj�te
z opublikowanych list�w, m�w
sejmowych, wyrok�w s�dowych,
diariuszy wojennych itp., a
mianowicie:
Krzysztof Radziwi�� "Sprawy
wojenne i polityczne
1621_#1632", Pary� 1959, Julian
Ursyn Niemcewicz "Dzieje
panowania Zygmunta III", Wroc�aw
1836, X. Franciszek Siarczy�ski
"Obraz wieku panowania Zygmunta
III, kr�la polskiego i
szwedzkiego, czyli Obraz stanu,
narodu i kraju", Pozna� 1861,
Aleksander Kraushar "Dzieje
Krzysztofa z Arciszewa
Arciszewskiego, admira�a i wodza
Holendr�w w Brazylii",
Petersburg 1892, Loccenius
"Historia Sueciae", brak miejsca
i roku, Anzelm Gostomski
"Ekonomia albo gospodarstwo
ziemia�skie", Warszawa 1843,
Adam Jarz�bski "Go�ciniec albo
opisanie Warszawy 1643",
Warszawa 1909, �anna Kormanowa
"Bracia Polscy", Warszawa 1921,
Aleksander Br~uckner
"Encyklopedia staropolska",
Warszawa 1939.
Autor
Cz�� pierwsza
Klejnot
Rozdzia� I
Stary Eliasz siedzia�
zadumany. Milcza�. Jego oczy
rzuca�y od czasu do czasu p�owy
blask na wisz�cy nad drzwiami
izby krucyfiks. Nie tylko wzrok
ministra ucieka� w g�r� ku
czarnemu belkowaniu stropu, ale
i jego my�li lubi�y tam umyka�
od rzeczy b�ahych, przyziemnych,
ku sprawom wiecznym. Bo i po
c�, jak nie po s�owo bo�e, po
pociech� duszy, przyjecha� dzi�
s�siad, cz�sto tu bywa�y, druh
dobry, cho� jeszcze w wierze si�
wahaj�cy.
Eliasz zni�y� wzrok i obj��
ciep�ym spojrzeniem pochylonego
na �awie Brze�nickiego. Twarz
go�cia wydawa�a si� skupiona,
cho� w jego przymru�onych oczach
�adnej my�li odkry� nie by�o
mo�na; nie by�y w tej chwili tak
gor�ce ani �arliwe jak
wewn�trzne uniesienie ministra,
kt�remu do�� by�o spojrze� na
znak �wi�ty nad drzwiami, aby o
�wiecie zapomnie�.
W pokorze ducha pomy�la�
jednak o s�siedzie czekaj�cym na
dalszy przebieg dysputy. "I w
nim taka wiara jak we mnie.
Tylko �e to prokurator z
szlacht� r�n� z�y�y, wiecznie o
cudze substancje i spadki po
s�dach wojuj�cy, wi�c i na
umy�le jego robi to
spustoszenie."
Wr�ci� do poprzedniej rozmowy.
- Daruj, bracie, �e si� na
chwil� zaduma�em. Pytasz, czyli
Tatarzyn, poganiec, kt�ry u
ciebie na s�u�bie jest, za brata
ma by� uwa�any, wi�c i odpowiem.
Nie masz w Chrystusie ani
Polaka, ani Greka, Niemca ani
Szweda, Tatarzyna czy
Moskwicina, wszystkie narody s�
r�wne wobec Boga.
Brze�nicki nadstawi� ucha
uwa�nie. Jego przenikliwe,
bystre a ostre jak �widerki oczy
�ledzi�y wyraz twarzy
podnieconego dyskusj� ministra.
Przeczeka� chwil� i
powiedzia�:
- Jeste� niedo�cignionym
wzorem w�r�d naszej braci. Jak�e
ka�demu z nas, a mnie przede
wszystkim, daleko do twego
wyrzeczenia si�. Bo �atwo g�osi�
przykazania, ale ci�ar to
wielki �y� tak, jak zb�r
nakazuje.
- Prawd� m�wisz, ale dlatego
my inni ni� papie�nicy. Jezuici
has�a g�osz�, ale sami naprzeciw
w�asnym s�owom staj�.
- Szczery jestem, wi�c
przyznam si�, �e gdy usz�ego
lata widzia�em ci� z sierpem w
r�ce stoj�cego w�r�d ch�opstwa
na �anie, to i zazdro�ci�em tej
krystia�skiej prostoty, i
jednocze�nie czu�em dreszcz
oburzenia. Pomy�l, bracie, czy
to nie zbyt wielkie dla
cz�owieka urodzonego poni�enie?
Lud s�u�a�y i szlachcic pospo�em
pochyleni przy �niwie?
Eliasz roz�o�y� r�ce.
- Nie masz urodzenia ani
podda�stwa. Nie masz
mieszczanina, ch�opa ani pana.
Nie masz i m�a ani niewiasty.
B�g wszystkich z jednej gliny
ulepi�.
- Wiem, �e tak zb�r g�osi. Co
wi�cej, i przyk�ad mam got�w.
Krzeczowska wysz�a za Ja�wienia,
mieszczanina bez rodu i ziemi.
Ale c� by� ty na przyk�ad
powiedzia�, gdyby kt�ry� syn
tw�j, Krzysztof cho�by, wzi�� za
�on� c�rk�, no, powiedzmy,
Tudesa.
- Kt� to ten Tudes? Nazwiska
nie pomn�.
- Ju� nieraz m�wi�em. Tudes to
handlarz r�n� kupi�, co mi
po�yczki czasem zawierzy.
- �w podobno z Poznania?
- Tak. Wi�c c� by� zrobi�,
gdyby syn tw�j upodoba� sobie w
jego c�rce?
Staremu Arciszewskiemu
zab�ysn�y na chwil� oczy,
wzburzy�a si� nagle krew stara,
niepos�uszna my�li. Bo jak�e to,
c� ten Brze�nicki prawi? Tudes
podobno jaki� handlarz
pozna�ski, bogacz, co utuczonych
krewnych ma w Gda�sku, u kt�rych
i kr�l jegomo�� z�ota po�ycza,
klejnoty zastawuje.
�w b�ysk w oczach ministra
�ledzi� chytrze Brze�nicki. Ale
i Eliasz nie tylko w�r�d tez
my�l� b��dzi�. Dostrzeg� t�
dociekliwo�� spojrzenia i
pohamowa� sw� porywczo��.
Przygasi� dumny niedawno wzrok i
pokrywszy oczy powiekami odpar�:
- Tudesa nie znam, tyle o nim
wiem, co od ciebie s�ysza�em.
Jaki� to handlarz i bogacz, a to
znowu co innego - m�wi� ju� z
aria�sk� pokor�. - Zreszt� �le�
przyk�ad dobra�. Dobrze wiesz,
�e syn m�j, Krzysztof, to moje
utrapienie. Nie ca�kiem on my�li
ojcowskich. Jab�ko spad�o daleko
od jab�oni.
- Przecie� i on jednobo�an, w
Rakowie szkolony. Nic zreszt�
przeciw niemu nie mam. Przyznam,
�e przyk�ad dobra�em nietrafnie,
�artobliwie raczej. Przecie�
wiem, �e do panien Sucheckich z
jejmo�� matk� pojecha�. Rodzina
to stara i substancja spora, a
Suchecki, zdaje si�, nie b�dzie
krzyw tym konkurom.
Brze�nicki stuli� skromnie
usta, ciekaw, czy si� uda ta
pr�ba skierowania rozmowy na
sprawy rodzinne i maj�tkowe, bo
ca�� dysput� teologiczn� chcia�
tylko pozyska� fanatycznego
ministra.
- Sucheckich r�d bogaty -
odpowiedzia� Arciszewski. -
Gdybym mia� wi�cej substancji,
to i tam, w buczy�skim dworze,
synowie moi nie mieliby zapory.
Suchecki dobrze wie, ile mam
d�ug�w s�siedzkich; wie i o twej
ku mnie �askawo�ci.
- Z �yczliwo�ci to zawsze
czyni� - Brze�nicki pochyli�
g�ow� z udan� skromno�ci�. - I
dzi� moja gotowo�� ca�a dla
ciebie. Wydaje mi si� wszak�e,
�e musisz, bracie, o sw�j dom
bardziej dba�, nie tylko szkole
i modlitwom si� oddawa�. Cho�
znowu dziwno mi, o czym kiedy�
m�wi�e�, �e c�o i kwart� trzeba
p�aci�.
- Istotnie.
- R�nie o tym nasi uczeni w
Pi�mie �wi�tym m�wi� -
Brze�nicki zn�w chytrze
nawraca�. - Na synodach
rozmaicie bywa�o. Przeciw w�adzy
stawano. Bo czyja� to zreszt�
w�adza w tym kr�lestwie? Sk�d
si� wzi�y te r�nice, jakie s�
mi�dzy stanami, a nawet i po�r�d
stanu?
- Przyczyna wszystkiego jedna
- prawo pi�ci, rabunek drugiego
i przewaga szabli. Czechowicz,
takich nam teraz brak, mawia�,
�e wszelkie kr�lestwo takim�e
naczyniem bronione bywa, przez
jakie z pocz�tku powsta�o i jako
nabyte by�o. Tote� jeste�my
wrogami miecza i si�y.
Arciszewski powiedzia� to z
patosem i rzuci� mimo woli okiem
na odpasan�, le��c� obok na
�awie, drewnian� karabel�.
- A mo�e w�a�nie powinno by�
inaczej... Mo�e by miecza
przypasa� i walczy� o zmian�
krzywdy i ucisku, zr�wnanie
nier�wno�ci?
Brze�nicki uderzy� i tym razem
w czu�� strun�. Zn�w czeka�,
patrzy� chytrze w twarz
Arciszewskiego. Co teraz powie,
mo�e i w nim jest resztka
dawnego fanatyzmu pomyle�c�w, co
na synodach domagali si�
czynnego przeciwdzia�ania z�u i
nier�wno�ci?
Ale d�ugie ju� lata up�yn�y
od czasu, kiedy stary dzi�
minister nosi� w g�owie takie
m�ode, zapalczywe my�li. Ile� to
lat usz�o od chwili, gdy
zak�adano Rak�w, gdy i on na
pierwszych dysputach takie
w�a�nie bojowe s�dy wyg�asza�?
Dzi� w�os siwy, kt�ry z dnia na
dzie� porasta� jego skronie,
wi�d� za sob� i coraz bledsze,
spokojniejsze zdanie.
- Gdy krew by�a m�oda, to
my�li by�y porywcze i
nierozwa�ne. Dzi� wiem, �e si�a
nasza za ma�a i nie w mieczu
ona, ale w prawo�ci naszej, w
wyrzeczeniu si� i w dobrym
przyk�adzie. Bracia nasi, cho�
urz�dami gardz�, przeciw w�adzy
nie walcz�, oddaj�c, co s�
powinni, wedle s�owa bo�ego:
"Komu da� - temu da�, komu c�o -
temu c�o, komu pob�r - temu
pob�r."
- No tak, czyli wszystko po
staremu? - znowu jakby si� waha�
Brze�nicki.
- "Pos�usznym i poddanym masz
by� zwierzchno�ci i oddawa� jej,
co ona rozkazuje, ale tylko
wedle s�owa bo�ego, a nic
nadto." Oto krystia�ski
obowi�zek. "Komu uczciwo�� -
temu uczciwo��", i dlatego,
bracie m�j, c�o trzeba p�aci�;
temu te� Tudesowi, cho�
lichwiarz, co� winien, musisz
oddawa�. I z tob�, wierzycielem
moim zacnym, trzeba si� ugodzi�.
Brze�nicki czeka� na t�
chwil�. W istocie po to tylko
przyszed�, by sprawy maj�tkowe
om�wi�. Ale wrodzona chytro��
kaza�a mu manewrowa� s�owem. By�
tu przecie� uwa�any nie tylko za
wsp�wyznawc�, ale i za
przyjaciela domu, gotowego do
wiecznych dysput religijnych ze
starym fanatykiem, jak i do
udzielania materialnej pomocy.
"P�ki b�dzie mnie uwa�a� za
chwiej�cego si� w wierze -
my�la� w tej chwili - b�d�
zawsze dla niego go�ciem
ciekawym, owieczk� do nawracania
i pouczania."
Od kilkunastu lat tu bywaj�c
zna� dobrze ministra i wiedzia�,
�e tylko dysput� religijn� omota
reszt� trze�wo�ci w umy�le
religijnego zapale�ca. Tote� raz
niby to opiera� si� s�owom
Eliasza, raz wpada� nad nimi w
zachwyt, daj�c ministrowi zboru
z�udzenie walki o nawr�cenie
b��dz�cej duszy. �eby jednak
podtrzyma� wiar� Arciszewskiego,
�e przyby� tu nie tylko, by
za�atwi� sprawy maj�tkowe, a
przecie� rzecz niespodzian� mia�
dzi� wy�o�y� - uciek� si�
jeszcze raz do dysputy.
- Pora by nam m�wi� o sprawach
maj�tno�ci, ale to ani dla
ciebie, ani dla mnie
najwa�niejsza. Wierz mi, �e
podobnie jak ty m�wi� tylko z
konieczno�ci o gotowi�nie czy
substancji, cho� wiem, �e mnie
daleko do tego, by patrzy� na
�ycie twoim okiem, kochany
ministrze, kt�ry najch�tniej po
gwiazdach i wieczno�ci swoim
duchem b��dzisz. Mnie inne
w�tpliwo�ci gryz�. Rozumiem, �e
ka�dy nasz brat ma �y� skromnie
z owoc�w w�asnej pracy, a nie z
ucisku drugiego, i dlatego
wszystko, co mam, prac� przecie�
zdoby�em. �e mi szlachta za
trybuna�y p�aci, c� w tym
z�ego? Tego jednak poj�� nie
mog�, co m�wi wielu spo�r�d
naszych braci, zwykle tych, co
niewiele maj�, �e maj�tki trzeba
przedawa�, ziemi� i dobytek
rozdawa� ubogim. Do tej wiary ja
jeszcze nie doszed�em... -
roz�o�y� niezaradnie d�onie.
- Ale do tego w�a�nie wiedzie
nasza droga. Gdybym nie mia�
rodziny, syn�w doros�ych, a przy
tym nie ca�kiem mnie podobnych,
i ja post�pi�bym jak
Przypkowski, co wolno�� da�
kmieciom i ziemi� podzieli�, jak
Niemojewski, co z bogacza do
ub�stwa przyszed�, wszystko
rozdawszy.
Brze�nicki u�miechn�� si� pod
w�sem.
- Kropla w morzu. Gdyby to
zrobili Radziwi��owie, Potoccy
czy Zamoyscy, kt�rzy p� tej
ziemi ojczystej posiadaj�, to i
n�dzy by w Rzeczypospolitej nie
by�o. Albo powiedz biskupowi
gnie�nie�skiemu lub cho�by temu
bli�ej nas, pozna�skiemu, niech
jedn� w��k� ch�opu odda.
- Krze�cijanami nie s�, cho�
wiar� t� wyznaj�. Kto bogaty,
k�amie, m�wi�c, �e �yje po
bo�emu.
- Wi�c c�, �e Niemojewski
wie� podzieli�? Chyba ku
dworowaniu braci szlachty. W
ku�ak si� z niego �miej�.
Eliasz wsta�, jakby go
podnios�y s�owa, kt�re si� w nim
nagle porwa�y do lotu.
- Bra� szlachecka g�upia jest,
chciwa i ciemna. Che�pi si�
substancj� i koligacj�, gard�uje
o wolno�ci, a w pas si� k�ania
przed byle magnatem. Co szeptem
ode� pos�yszy, to na ca�e gard�o
wrzeszczy na sejmikach czy w
sejmach. Nie wie, g�upia, �e
wiecznie za ca�y nar�d sta� nie
b�dzie. Wszystk� ziemi� i w�adz�
skupiwszy, puchnie od pychy i
talar�w, przemoc maj�c nad
ludem w pieni�dzu, w mieczu i
urz�dach. Tote� braci naszej
krystia�skiej nie godzi si� ani
urz�d�w �wieckich piastowa�, ani
dostoje�stw, ani tytu��w
przyjmowa�, ani w rokach
s�dowych zasiada�, bo wszystka
st�d w�adza i uciemi�enie ludu.
Niech�e bodaj wina za z�o,
kt�re na t� ziemi� kiedy�
przyjdzie, nie b�dzie nasz�
win�. Inaczej chcemy widzie�
wiar� i prawa w
Rzeczypospolitej.
Brze�nicki poruszy� si� na
�awie, tym razem uda�
zawstydzonego. Podszed� do
komina, bo zi�b przelatywa� po
kolanach, i dorzucaj�c szczap do
ognia m�wi�:
- Jakby� to do mnie prawi�,
kt�ry po trybuna�ach i s�dach
si� w��cz�, profesj� swoj�
wykonuj�c. Ale przecie� jedynie
po to, by pomaga� braci z prawem
nie obeznanej.
- Obrona to nie ferowanie
wyroku. Nikt ci tego za z�e nie
bierze. Zreszt� ty, mi�y
s�siedzie, idziesz ludziom w
sukurs nie tylko jako
palestrant. Bez twej szkatu�y to
i ja mia�bym jeszcze wi�cej
k�opot�w i zgryzot.
Brze�nicki podni�s� si� od
komina, roz�o�y� szeroko r�ce.
Jego oczy, dot�d jakby
przygaszone, nabra�y w �wietle
ognia ruchliwych iskier.
- Dzi�kuj� za �askawe s�owa.
Wiem, jakie ci� troski pieni�ne
przygniataj�. Obmy�li�em wi�c,
jak wam pom�c w takiej opresji.
Zdawa�oby si�, �e skoro od was
naby�em �migiel i Koson�w, to
wida�, u mnie grosz sporszy. Ale
B�g mi �wiadkiem, �em sobie jeno
k�opotu przyda�. Nieg�adko mi i
to wspomnie�, �e �w d�ug, dwa
tysi�ce pi��set z�otych, com za
jejmo�� ma��onk� twoj� szwagrowi
sp�aci�, do dzi� nie zwr�cony.
- Jak�e zwr�ci�, kiedy kiesa
ci�giem pusta?
Brze�nicki a� podskoczy�, uj��
Eliasza za rami�.
- Uchowaj Bo�e, bym si�
przypomina�. Gdyby nie terminy,
kt�rymi mnie Tudes napastuje -
Bo�e, c� to za cz�owiek! - to i
s�owem o tym nie wspomnia�bym.
Ale czas nagli, a ten handlarz o
sw�j grosz si� trz�sie, bo
przecie� nie ze swoich
oszcz�dno�ci tak� sum�
wytrz�sn��em. Tudes
zapowiedzia�, �e dop�ki d�ug mam
tylko zastawem na twoich
w�o�ciach zabezpieczony, to mi
ju� nowego grosza nie pu�ci.
Poza tym to� niesprawiedliwie,
bym na t� sum� zastaw mia� na
ca�ej waszej substancji. Godzi
si�, by tak zacnemu bratu po
krze�cija�sku ul�y� i w aktach
rzecz ca�� jak nale�y uj��.
- Nie znam si� na prawnych
arkanach, to raczej jejmo��
ma��onka k�opocze si� o takie
sprawy.
- Tote� �a�uj�, �e jej doma
nie ma. S�ysza�em, �e dopiero na
�wi�tego J�zefa wr�ci z synami
od Sucheckich.
- Nie inaczej. Na dwie
niedziele do krewnych pojechali,
a potem do Sucheckich. Koszt�w z
tym zwi�zanych by�o co niemiara.
- Ano widzisz, wi�c chyba
samym nam trzeba rzecz
uporz�dkowa�, i to pilnie, bo
ju� tym razem Tudes s�owu mojemu
nie zawierzy.
- Jak�e wi�c zamy�lasz?
- Nieg�adko mi propozycj�
wy�o�y�, bo cho� ty, brat m�j i
nauczyciel, wz�r bogobojno�ci
niedo�cig�y, zrozumiesz moj�
intencj�, to - czy ja wiem? -
mo�e twoi synowie inaczej mnie
os�dz�. Zw�aszcza Krzysztof, on
zawsze krzywym okiem na mnie
patrzy.
Arciszewski poruszy� si� na
�awie. Podni�s� surowsz� ni�
dotychczas twarz, nawet niedawna
pokora mnicha w tej chwili z
niej ulecia�a.
- Dop�ki �yj�, moja i ma��onki
jest substancja ca�a. Synowie
jeszcze pusto maj� w g�owie. Ja
zreszt� na ich kszta�cenie
potrzebuj� gotowizny.
Brze�nicki z�o�y� r�ce jak do
modlitwy.
- Oj, to, to, nie pierwszyzna
mi s�ucha�. Nigdy potomstwo nie
ma tej wdzi�czno�ci ku rodzicom,
jaka im za tyle troski nale�na.
My�l� jednak, �e i Krzysztof,
jak na rozum we�mie, cho� to
cz�ek m�ody i zapalczywy - kt�
z nas nie by� takim w m�odo�ci!
- to i on zdanie o mnie zmieni i
chyba wdzi�czno�ci, a nie �alu
nabierze. Przecie� do Radziwi��a
si� rwie, a bez tej gotowizny na
drog� go nie wyposa�ysz. M�wi�
wi�c jako do brata w Chrystusie,
szczerze i uczciwie. Mam na
waszych maj�tno�ciach na Lipnie,
Nowej Wsi, Nietaskowie i
Rybienku zastaw, kt�rego teraz
sp�aci� nie mo�ecie, lub nie
nagl� o sp�at�. Wi�c i najlepsze
wyj�cie - twoje d�ugi u mnie i
zastawy aktem pisanym z��czymy,
a wtedy - na chwil� g�os
zatrzyma� - pu�cisz mi na
w�asno�� Lipno i Now� Wie�.
- Lipno i Nowa Wie� to
najlepsza moja ziemia. Ch�op tam
pracowity, kt�remu zreszt�
pa�szczyzny umniejszy�em -
zawaha� si� Arciszewski.
- A Tudes? S�owa o tym nie
wspomnia�bym, gdyby nie ten
chciwy, nieufny handlarz.
Wyw�cha�, �e dot�d wisi na tych
maj�tno�ciach zdeponowany posag
mojej ma��onki.
Eliasz poskroba� si� po
g�owie. Jak tu oponowa�, kiedy
rzeczywi�cie tak jest z dawien
dawna.
- A wam przecie� Rybienko i
Nietask�w zostanie.
- Rybienko, folwark chudy,
las�w wi�cej ni� roli.
- O, nie m�w tak, k�sek ziemi
dobry, ho, ho, i stawy rybne.
Nie masz takich ryb w ca�ej
okolicy. Nigdy nie zapomn�,
drogi Heliaszu, owych
smakowitych karpi, kt�re twoja
jejmo�� mojej na Wigili�
pos�a�a.
- Czym chata bogata, tym rada.
I tego roku ryby od nas
dostaniesz. Ryba nie tyle
przysmak ku jedzeniu, ile ku
uczczeniu Wigilii na znak
pami�tki spo�ywana. Pierwsi
krystianie, kt�rych niegodni
jeste�my na�ladowa�, ju� znakiem
ryby Krysta Pana czcili.
Minister zn�w spojrza� na
krucyfiks pod belkowaniem stropu
i przy�o�y� r�ce do piersi.
Zatopi� si� w kr�tkiej, �arliwej
modlitwie. Brze�nicki co pr�dzej
poszed� za jego przyk�adem, te�
nada� oczom swoim wyraz
religijnej ekstazy i milcza�.
Odczekawszy chwil� podj�� na
nowo:
- Skoro godzisz si� na akt
oddania mi tych wsi, na
wyr�wnanie utrat moich i d�ug�w,
to od Tudesa wezm� tysi�c
z�otych i wraz ci je dor�cz�. T�
sum� ju� tylko na Nietaskowie
zastawem zabezpieczymy.
- Na Nietaskowie? - zn�w
zdumia� si� Arciszewski, bo ile�
tej procedury prawnej tu
potrzeba, ile� oblicze� i
zastaw�w?
Wsta� i przeszed� si� po
izbie. Jak�e mu teraz brak by�o
ma��onki, kt�ra w sprawach
maj�tno�ci wi�cej od niego mia�a
wyrobienia i obrotno�ci. Przez
moment pomy�la�, przypomniawszy
sobie jej w�a�nie s�d ostro�ny,
czy te� �w brat w Chrystusie,
tak do dysput religijnych skory,
ale i o swoje sprawy maj�tkowe
dba�y, nie przyszed� dzi� z
zamiarem podej�cia go prawnymi
kruczkami. Ale ledwie to przez
sko�atany i bezradny umys�
przebieg�o, cofn�� si� z
przera�eniem od tej my�li. Jak
to? Brze�nicki, cz�ek w powiecie
szanowany, m�� w arkanach
prawnych bieg�y, doctus iuris
utriusque, chyba wi�c dlatego
nie obeznanemu z prawem wyda�
si� mo�e, �e tamten o puncta
zbyt troskliwy. Maj�tniejszy od
Arciszewskich - to trudno, ale
ministrowi zboru nie przystoi
dba� o substancje i zyski, kt�re
czym�e s� - westchn�� bogobojnie
- wobec przysz�ej wiecznej
szcz�liwo�ci? Wobec nagrody za
�ywot w s�u�bie bo�ej
wype�niony? Zreszt� potrzeba
uporz�dkowania latami ci�gn�cych
si� mi�dzy nimi zawi�ych spraw
pieni�nych nie by�a dla
Arciszewskiego rzecz� now� i
niespodzian�. Brze�nicki ju� od
dawna wzmiankowa� o konieczno�ci
pilnego uregulowania stosunk�w
maj�tkowych, wci�� m�wi� o tych
natr�tnych lichwiarzach
pozna�skich, kt�rych jakoby mia�
na karku.
Je�li Eliasz jeszcze si� waha�
da� Brze�nickiemu s�owo
szlacheckie na zgod� - a s�owo
uwa�a� za r�wnoznaczne z
p�niejszym spisaniem
formalno�ci - to z tej jedynie
przyczyny, �e suma nowej
po�yczki, proponowana, przez
Brze�nickiego, wydawa�a mu si�
zbyt du�a.
- W tej chwili tysi�ca z�otych
mi nie potrzeba. To fortuna
spora. Jak zjedzie ma��onka,
sama orzeknie, ile nam na razie
niedostaje. No i ten zastaw na
Nietaskowie, je�li konieczny, z
mej plenipotencji podpisze.
Brze�nicki odetchn�� z ulg�.
Pierwsze lody prze�ama�, ale nie
po to tu tylko przyjecha�.
Pertraktacje z Arciszewsk� nie
bardzo mu dogadza�y.
- �e waszmo�� wszystko z pani�
ma��onk� zwyk�e� decydowa�,
pochwali� jeno wypada. �ona
towarzysz r�wny i wdzi�czny
ma��onkowi.
- G�owy ona korona -
dopowiedzia� Eliasz.
- Ale gdy rzecz b�dzie mi�dzy
nami om�wiona, to i jejmo�ci
k�opot�w troch� z g�owy
zdejmiesz. M�wi�e� mi, �e i c�o,
i zaleg�e d�ugi u ksi�garzy ci
dolegaj�. Sp�ac� wi�c i drukarzy
w Poznaniu. A �e Krzysztof na
dw�r bir�a�ski przed latem si�
wybiera, wi�c i to
przewidzia�em. Nie mo�e przecie�
tam jecha�, jakby by� nie z
zasiedzia�ej szlachty, ale z
gollotae et odardi.
- Prawda i to.
- A jeszcze gdyby zbroj� now�
chcia� i rynsztunek jakowy�, to
nawet i tego grosza nie
wystarczy.
- Bez rynsztunku on nie
pojedzie, bo w broni wprawny, na
przek�r moim naukom i nadziejom.
- Ano widzisz. Wszystko, co
robi�, z serca czyni� i z
wielkiej ku tobie i ku twojemu
rodowi �yczliwo�ci. Gdy si�
Krzysztof u klamki ksi���cej
wzbogaci, to i po latach ziemi�
z powrotem odkupi� mo�e.
Arciszewski a� westchn��:
- Mi�y s�siedzie, to� mi
kamie� z serca zdj��, bo o to i
ma��onka by molestowa�a. W akcie
prawo odkupu zabezpieczymy?
Brze�nicki za�mia� si� g�o�no
z ow� pob�a�liwo�ci� serdeczn�,
jak� u s�uchacza wywo�uj�
nieporadne s�owa gaworz�cego
niemowl�cia. Nawet pozwoli�
sobie teraz na swobodniejsz�
poufa�o�� w stosunku do
ministra. Podszed� do niego i
klepn�� go po ramieniu.
- Wa�� to lepiej, �e w
teologii siedzisz, bo z
obeznaniem w prawie u ciebie
niet�go. Actum �adnych takich
kondycji nie przyjmuje. Ale nie
b�dziemy si� przecie� w
procedur� wdawa�. S�owem r�cz�,
�e ka�dej chwili ziemi� za
zwrotem wy�o�onej gotowizny i
ani grosza wi�cej - wr�c�. W
s�owo szlachcica nie wierzysz?
- Uchowaj Bo�e, s�owo
szlachcica �wi�te - wzdrygn��
si� Arciszewski. - Skoro synowie
moi b�d� mogli ka�dej chwili
ziemi� odkupi�, to sprzeciwu nie
mam. Na ich przecie� kszta�cenie
talar�w potrzebuj�.
- Zgoda - wykrzykn��
po�piesznie Brze�nicki. Uchwyci�
opart� na �awie r�k� s�siada i
trz�s� ni�, mocnym u�ciskiem
utrwalaj�c warunki umowy.
- Na kiedy actum w Piotrkowie
przygotowa�?
- Z jejmo�� ma��onk� ustalimy.
- Zgoda. Daj tylko pi�ro i
inkaust, to dla pami�ci kr�tkie
kondycje spiszemy.
- S�owo moje takie wa�ne jak
pismo, wstyd signum dawa�, jakby
g�ba by�a z cholewy.
- Ale Tudes? - Brze�nicki
zrobi� nieszcz�liw� min�. -
Jutro b�d� m�g� skrypt mu
pokaza� i talar�w zaraz od niego
wzi�� na wasz� potrzeb�. Serce
mi si� kraje, gdy widz�, �e� w
potrzebie, a ma��onki ani za dwa
tygodnie nie b�dzie jeszcze
widno.
Brze�nicki nie traci� czasu,
ku� �elazo na gor�co. Siad� za
sto�em i z wpraw� wytrawnego
s�dowego wyjadacza skroba�
po�piesznie po chropawym
papierze. Pismo jeszcze mokre
poda� Arciszewskiemu.
- Z lekkim sercem mo�esz
podpisa�, jak ja z lekkim sercem
w sukurs s�siedzki ci id�. Da�by
B�g, �eby tak zgodnie jak my
�y�a szlachta w ca�ym
ko�cia�skim powiecie.
- Da�by B�g! Nie tylko w
powiecie, ale w ca�ej
Rzeczypospolitej - westchn��
Arciszewski.
P�n� wieczorn� por�, po
gaw�dzie i po paru kubkach wina,
odje�d�a� Brze�nicki z dworu w
Nietaskowie. Wiecz�r by� mro�ny
i widny. P�ozy sa� skrzypia�y
sucho po �niegu ule�a�ym w�r�d
szpaleru nietaskowskich sosen.
Wypasione araby prokuratora,
jego duma i zarazem przedmiot
zazdro�ci okolicznych s�siad�w,
posz�y w cwa�, poczuwszy drog�
powrotn� ku stajni. Pu�ci�y w
ruch zasta�e na postoju nogi i
rwa�y zadar�szy �by ku sennym,
o�nie�onym jod�om i wisz�cemu
nad wsi� ksi�ycowi. Dymi�y par�
z pysk�w, puszczaj�c siwe
ob�oczki nad zwichrzonymi
grzywami. Na przodzie dw�ch
zbrojnych kozak�w kurzy�o spod
kopyt ko�skich bia�ym puchem.
Prokurator nakryty ko�uchem
le�a� w saniach b�ogo
wyci�gn�wszy nogi. Spod
zaci�gni�tych a� po nos baranich
kud��w rzuca� ostatnie
spojrzenia