2324

Szczegóły
Tytuł 2324
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2324 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2324 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2324 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

jan nowak jeziora�ski rozmowy o polsce polska po komunizmie Tom ca�o�� w #d tomach PWZN Print 6 Lublin 1997 Przedruku dokonano na podstawie pozycji wydanych przez: * "Czytelnik" Warszawa 1995 Isbn 83-jg-jbdff-h * "Universitas" Krak�w 1995 Redakcja techniczna wersji brajlowskiej: Piotr Kali�ski Marianna �ydek Sk�ad, druk i oprawa: PWZN Print 6 sp. z o.o. 20-bah Lublin, Hutnicza 9 tel.8fax (0-ha) 746-ab-hj `gw2 Od Autora Oddaj� czytelnikom kolejny wyb�r moich artyku��w i esej�w, kt�re ukaza�y si� w polskich mediach w latach 1993-1995. Od chwili upadku PRL i powstania Trzeciej Rzeczpospolitej publicystyka w krajowych i polonijnych �rodkach masowego przekazu sta�a si� dla mnie kontynuacj� oddzia�ywania na spo�ecze�stwo, kt�re uprawia�em od 1948 r. wpierw na falach BBC, a p�niej Radia Wolna Europa. Od ko�ca 1989 r. by�em sta�ym go�ciem I Programu Telewizji Polskiej. W ci�gu czterech lat, do wrze�nia 1993 r., Telewizja nada�a ponad setk� moich esej�w z cyklu "Polska z oddali". Szeroki i �yczliwy odd�wi�k, potwierdzony przez sonda�e prowadzone w�r�d telewidz�w przez TVP, by�y dla mnie �r�d�em wielkiej satysfakcji. Niestety, nie spotka�y si� z uznaniem nowej dyrekcji I Programu, kt�ra obj�a kierownictwo we wrze�niu 1993 r. "Polska z oddali" zosta�a bez powodu usuni�ta z ram�wki. Po p�rocznej przerwie dyrekcja Polskiego Radia zaprosi�a mnie do wznowienia cyklu na falach eteru. Eseje "Polska z oddali" powtarzane by�y w formie przystosowanej do druku na �amach prasy krajowej i polonijnej. Tematem, podobnie jak w moich latach w Rozg�o�ni Polskiej RWE, a poprzednio BBC, s� nasze polskie troski i sprawy. Dzi� na plan pierwszy wysuwa si� kryzys to�samo�ci, jaki prze�ywa pokolenie ukszta�towane w ci�gu blisko p� wieku w PRL. Kryzys ten to konflikt dw�ch system�w warto�ci. Znajduje on sw�j wyraz zar�wno w ocenie ludzi, jak i wydarze�, jakie rozgrywa�y si� w ci�gu osiemdziesi�ciu lat mego �ycia, jak te� w ocenie zjawisk i problem�w dnia dzisiejszego. Po�wi�cam tej niedawnej przesz�o�ci wiele uwagi, bo toczy si� dzi� w Polsce walka o pami�� spo�eczn�. Jej wynik rzutowa� b�dzie bardzo mocno na nasze obecne postawy i spos�b my�lenia, a tym samym wywiera� wp�yw na kszta�towanie przysz�o�ci. Z do�wiadcze� tej niedawnej przesz�o�ci wyp�ywa troska o bezpiecze�stwo kraju, a wi�c o to, by nieszcz�cia, jakie spad�y na Polsk�, ju� nigdy nie powt�rzy�y si� w przysz�o�ci. Zdaj� sobie spraw�, �e m�j spos�b patrzenia na kraj z oddali i z perspektywy cz�owieka wychowanego w latach Drugiej Rzeczpospolitej musi by� inny od spojrzenia ludzi urodzonych w Polsce Ludowej. Ksi��ka ta spe�ni swoje zadanie, je�li przez konfrontacj� pogl�d�w autora i czytelnik�w pobudzi ich do refleksji. I. Sylwetki * Genera� W�adys�aw Sikorski. W poszukiwaniu s�du sprawiedliwego * �mier� w Giblartarze. Sabota� czy przypadek? * Edward Raczy�ski. Wspomnienie osobiste * Genera� Tadeusz B�r-Komorowski w mojej pami�ci * O godne pochowanie ostatniego kr�la Polski Genera� W�adys�aw Sikorski. W poszukiwaniu s�du sprawiedliwego Pozna�em w czasie wojny wszystkie g��wne postacie polskiego dramatu lat wojny z wyj�tkiem genera��w: Roweckiego i Sikorskiego. Dotar�em do Londynu w pi�� miesi�cy po �mierci Naczelnego Wodza i by�em przyj�ty przez prezydenta Rzeczpospolitej W�adys�awa Raczkiewicza. Rozmowa toczy�a si� przy kominku w jego rezydencji. W pewnej chwili prezydent zauwa�y�, �e siedz� w tym samym fotelu, w kt�rym siadywa� zwykle genera� Sikorski, i zacz�� snu� wspomnienia. "Mia�em z nim du�o trudno�ci - m�wi� - r�nili�my si� usposobieniem i wywodzili�my si� z innych oboz�w politycznych, ale czu�em, �e pod tym mundurem bije bardzo gor�ce serce cz�owieka, kt�ry �arliwie kocha Polsk�. I wie pan - doda�, jakby dziwi�c si� samemu sobie - mnie jego teraz brakuje". Wiedzia�em o konfliktach mi�dzy Sikorskim a Raczkiewiczem, kt�ry w pewnym momencie chcia� si� go nawet pozby�. Tote� s�owa prezydenta g��boko zapad�y w mojej pami�ci. Genera� Sikorski mia� wrog�w i ma ich po dzie� dzisiejszy. Dawne podzia�y i antagonizmy wci�� rzutuj� na nasze oceny postaci historycznych. Wyznawcy kultu Pi�sudskiego maj� sk�onno�� do pomniejszania roli Sikorskiego. Prawda, �e nikt nie uczyni� wi�cej dla odzyskania i obrony niepodleg�o�ci pa�stwa ni� Marsza�ek. Nie mo�na tych dw�ch stawia� na r�wni obok siebie. Ale to przecie� nie oznacza, by odmawia� wielkich osi�gni�� Sikorskiemu. Jak ka�dy cz�owiek mia� swoje wady i pope�nia� b��dy. Zacznijmy jednak ten bilans jego �ycia od plus�w. Dzia�alno�� niepodleg�o�ciow� zaczyna� w gimnazjum. Ju� wtedy jego dewiz� sta�y si� s�owa: "Id� i czy� ci�gle. Czy� bez wytchnienia". Istotnie, przez ca�e �ycie dzia�a� bez wytchnienia w s�u�bie Polski. Dzi�ki wrodzonej inteligencji, energii i talentom organizacyjnym od najm�odszych lat wysuwa� si� wsz�dzie na czo�o. Warto wymieni� najwa�niejsze osi�gni�cia. Po wybuchu pierwszej wojny �wiatowej Austriacy poczuli si� zawiedzeni przez Pi�sudskiego, kt�ry budzi� ich nadzieje, �e wkroczenie jego strzelc�w do Kongres�wki wywo�a tam powstanie na ty�ach rosyjskiego frontu. Oddzia�y strzeleckie stan�y wobec ultimatum austriackiego: albo si� rozwi���, albo zostan� wcielone do "Landszturmu". Energii i zabiegom g��wnie Sikorskiego zawdzi�cza� nale�y ocalenie tego zal��ka wojska polskiego, powstanie Legion�w podlegaj�cych Naczelnemu Komitetowi Narodowemu w Galicji. Bez Sikorskiego nie by�oby Pierwszej Brygady Pi�sudskiego, a wi�c polskiego czynu zbrojnego. Do 1915 r. istnia�a �cis�a wsp�praca mi�dzy Sikorskim a Pi�sudskim. Jest rok 1920. Wbrew przypuszczeniom Pi�sudskiego bolszewicy nie skierowali g��wnego uderzenia na Warszaw�. Tuchaczewski postanowi� powt�rzy� manewr Paskiewicza z 1831 r. i obej�� stolic� ruchem okr��aj�cym od p�nocy i zachodu. Trzem armiom bolszewickim zamyka�a drog� jedynie Pi�ta Armia Sikorskiego. Grozi�o jej otoczenie i zniszczenie. Sikorski powzi�� b�yskawiczn� i ryzykown� decyzj� uderzenia wpierw w XV Armi� nieprzyjaciela. Odepchn�� j� pod Nasielskiem, a nast�pnie uderzy� w IV Armi�, kt�ra zagra�a�a od ty�u. Okazane przez Sikorskiego wybitne zdolno�ci strategiczne doczeka�y si� po wojnie uznania zar�wno ze strony Pi�sudskiego, jak i Tuchaczewskiego. Z pami�tnik�w tego ostatniego wynika, �e gdyby Pi�ta Armia Sikorskiego ponios�a kl�sk�, sukces manewru Pi�sudskiego by�by chwilowy. Po zako�czeniu wojny polskie si�y zbrojne zawdzi�cza�y bardzo wiele energii i talentom organizacyjnym Sikorskiego, kt�ry zajmowa� kolejno stanowiska szefa sztabu i ministra wojny. Po zab�jstwie Narutowicza Polska znalaz�a si� na skraju przepa�ci. Grozi�a jej anarchia, a mo�e nawet wojna domowa. W tym najkrytyczniejszym momencie w dziejach Drugiej Rzeczpospolitej Sikorski, postawiony na czele rz�du bezpartyjnego, za�egna� niebiezpiecze�stwo, przywr�ci� spok�j i porz�dek. Chocia� ten rz�d trwa� tylko sze�� miesi�cy, zalicza si� go, obok rz�du Grabskiego, do najlepszych gabinet�w przed 1926 r. Po zamachu majowym Genera� odsuni�ty zosta� od czynnej s�u�by wojskowej. Nast�pne czterna�cie lat nie by�y jednak okresem przymusowej bezczynno�ci. Wype�ni�a je publicystyka i pisanie ksi��ek. Najwa�niejsz�, bo prorocz�, by�a praca, Przysz�a wojna. Przewidzia� w niej nie tylko niemieck� agresj�, ale rol�, jak� odegra w niej lotnictwo, bro� pancerna i zmotoryzowana piechota. W tych latach nawi�za� Sikorski bliskie stosunki z Francuzami, kt�re przynios�y owoce po kl�sce wrze�niowej. W czasie kampanii wrze�niowej trzykrotnie pr�bowa� Sikorski bez skutku odda� si� do dyspozycji marsza�ka Rydza-�mig�ego. W chwili przekraczania przez Naczelnego Wodza granicy rumu�skiej zg�osi� przez po�rednika gotowo�� pomocy w odtworzeniu wojska we Francji, gdzie mia� rozleg�e stosunki. Nast�pnego dnia prezydent i rz�d zostali internowani w Rumunii. Ci�g�o�� pa�stwa by�a zagro�ona. Po kl�sce rz�dz�cy ob�z sanacyjny by� ca�kowicie skompromitowany w kraju, a na Zachodzie traktowany niech�tnie jako rz�d dyktatorski. Grozi�o to, �e Polsk� reprezentowa� b�dzie w obozie sprzymierzonych jaki� Komitet Narodowy. Sikorskiego nie obci��a�a odpowiedzialno�� za kl�sk� wrze�niow�, a na Zachodzie mia� opini� demokraty. Uda�o mu si� przekona� Francuz�w o konieczno�ci wskrzeszenia rz�du i wojska we Francji. Jedno i drugie by�o niew�tpliw� zas�ug� Genera�a. Gdy z kolei Francja ponios�a kl�sk�, Sikorski, pomny przyk�adu Rydza-�mig�ego, trwa� do ostatniej chwili przy sojuszniku francuskim. Zarzuca mu si� nawet, �e trwa� zbyt d�ugo i straci� przez to cz�� wojska. Gdy jednak przekona� si�, �e kapitulacja jest postanowiona, dzia�a� b�yskawicznie. Jego dramatyczna rozmowa z Churchillem zadecydowa�a o kontynuowaniu przez Polsk� wojny u boku osamotnionej Anglii. W tym krytycznym momencie wojny, gdy ostateczne zwyci�stwo Hitlera wydawa�o si� bliskie, niez�omna wiara Sikorskiego w Angli� mia�a wielkie znaczenie dla podtrzymania morale Anglik�w. Z perspektywy wydaje si�, �e najwi�kszym osi�gni�ciem Genera�a by�a umowa Majski-Sikorski, za kt�r� najbardziej by� wsp�cze�nie atakowany. Zarzuca mu si�, �e zgodzi� si� na podpisanie z Moskw� aktu, kt�ry nie przywraca� przedwojennej granicy, ogranicza� si� jedynie do stwierdzenia, �e pakt Ribbentrop-Mo�otow przesta� istnie�. Anglicy nie usi�owali wywiera� w tej sprawie �adnego nacisku na Moskw�. Na drugi dzie� po napa�ci Hitlera na Sowiety Churchill zaofiarowa� Stalinowi nieograniczon� pomoc nie obwarowan� �adnymi warunkami, ani s�owa o Polsce. Pozycja Sikorskiego nie maj�cego za sob� nikogo by�a bardzo s�aba. Pocz�tkowo Majski chcia� utworzenia w Moskwie Polskiego Komitetu Narodowego i podporz�dkowania mu jednej dywizji wojska z dwudziestu tysi�cami �o�nierza. Z najwi�kszym trudem uda�o si� Sikorskiemu wywalczy� uznanie ci�g�o�ci pa�stwa polskiego, a wi�c nawi�zanie przez Moskw� stosunk�w dyplomatycznych z rz�dem polskim w Londynie, zwolnienie z wi�zie� i �agr�w oko�o 200 tysi�cy Polak�w i utworzenie armii polskiej podporz�dkowanej prawowitym w�adzom Rzeczpospolitej i mianowanemu przez nie dow�dcy. Przeciwnicy Sikorskiego uznali podpisanie umowy bez wyra�nego uznania granicy ryskiej nieomal za zdrad�. Zach�ceni sowieckimi niepowodzeniami w pierwszych dniach wojny wierzyli, �e Rosja sowiecka b�dzie rozgromiona przez Niemc�w. Sikorski za� uwa�a�, �e je�li tak si� stanie, pakt i tak utraci wszelkie znaczenie. Chodzi�o mu przede wszystkim o uratowanie kilkuset tysi�cy Polak�w w Rosji i utworzenie polskiej armii. Historia przyzna�a mu racj�. Gdyby umowy nie podpisa�, do powstania marionetkowego Zwi�zku Patriot�w Polskich i dywizji Berlinga dosz�oby o dwa lata wcze�niej. Nie by�oby armii Andersa i Monte Cassino, a wi�kszo�� �o�nierzy, oficer�w i Polak�w wywiezionych do ZSRR zgin�aby w �agrach i na zes�aniu. Zwierzy� si� Sikorski swemu przyjacielowi M. Kukielowi, �e gdy si� waha�, czy uk�ad podpisa�, us�ysza� szept tysi�cy ust: "Spiesz si�, ratuj nas". Czas rzeczywi�cie pracowa� przeciwko Polsce. Pi�� miesi�cy p�niej, po zatrzymaniu niemieckiej ofensywy pod Moskw�, Stalin ju� na pewno nie podpisa�by umowy z Sikorskim. Pora na wytkni�cie s�abo�ci Genera�a. Mia� sk�onno�� do pok�adania przesadnej ufno�ci w sojusznikach. Gdy Pi�sudski zerwa� z Niemcami i z Austri� i organizowa� w podziemiu POW, Sikorski trzyma� si� kurczowo Austro-W�gier a� do chwili, gdy zdradzili Polsk� w pokoju brzeskim. Wierzy� tak�e do ostatniej chwili w sojusz z Francj� nie dostrzegaj�c braku ducha ofensywnego i woli do walki Francuz�w, wykrwawionych w pierwszej wojnie �wiatowej. Zarzuca si� Sikorskiemu porachunki z obozem sanacyjnym: internowanie w obozie na Wyspie dawnych pi�sudczyk�w, w�r�d nich ludzi wysoce warto�ciowych. Pozna�em w czasie wojny polskie piek�o w Londynie. Poza wojskiem wi�kszo�� stanowili ci, kt�rzy opu�cili kraj przez most na Zbruczu. Od pierwszej chwili wypowiedzieli Genera�owi nieub�agan� wojn� na g�rze i na dole. Ograniczy�a ona bardzo jego samego, a p�niej Miko�ajczyka. Niestety, pod wp�ywem swych doradc�w, Stanis�awa Kota i genera�a Izydora Modelskiego, okazywa� Genera� w tej walce ma�ostkowo��. Gdy wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski, jedna z najpi�kniejszych postaci Drugiej Rzeczpospolitej, prosi� go z Rumunii, gdzie by� internowany, by przyj�� go do wojska w stopniu podporucznika, Genera� odm�wi�. Odrzuci� cz�owieka, kt�ry nara�aj�c si� na niech�� Marsza�ka dwukrotnie pr�bowa� bezskutecznie doprowadzi� do pojednania tych dw�ch ludzi. Najsprawiedliwszy s�d o generale Sikorskim wyda� Edward Raczy�ski, kt�ry blisko z nim wsp�pracowa�. Pisa� Raczy�ski o wadach Genera�a: jego pr�no�ci, sk�onno�ci do autoreklamy, optymizmie cz�sto bez pokrycia, oderwanym od rzeczywisto�ci, z jakim informowa� o sytuacji kraju rz�d i wojsko, o pewno�ci siebie i wierze we w�asne mo�liwo�ci granicz�ce z megalomani�, ale przypomina�, �e nie on jeden grzeszy� megalomani�. Te s�abo�ci Sikorskiego, pisa� Raczy�ski, przes�oni�y jego historyczn� rol� jako organizatora polskich si� zbrojnych, nieustraszonego �o�nierza, zwyci�skiego dow�dcy, zr�cznego polityka, wybitnie utalentowanego m�a stanu, a przede wszystkim patriot�, kt�ry s�u�y� Polsce przez ca�e �ycie do ostatniego tchu. Gdy nad trumn� W�adys�awa Sikorskiego przem�wi� dzwon Zygmunta, mo�e obecni us�yszeli z za�wiat�w s�owa Genera�a, kt�re skierowa� niegdy� do swoich �o�nierzy: "B�g patrzy w moje serce, widzi i zna moje zamiary, kt�re s� czyste i rzetelne. Jedynym moim celem jest wolna, sprawiedliwa i wielka Polska. Do takiej Polski was prowadz�". "Tydzie� Polski" 3 IX 1993 �mier� w Gibraltarze. Sabota� czy przypadek? O katastrof� gibraltarsk� otar�em si� w 1952 r., gdy RWE po�wi�ci�a jej s�uchowisko dokumentalne. Wzi�o w nim udzia� dw�ch koronnych �wiadk�w: kapitan Ludwik �ubie�ski i czeski pilot Edward Prchal, oraz genera� Marian Kukiel, minister obrony w gabinecie Sikorskiego. Kukiel odnosi� si� z najwi�ksz� nieufno�ci� do orzeczenia brytyjskiej komisji, kt�ra prowadzi�a dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy, ale nie chcia� tego powt�rzy� przed mikrofonem. Nie m�g� zrozumie�, w jaki spos�b komisja mog�a orzec kategorycznie, �e t� przyczyn� nie by� sabota�, lecz zablokowanie ster�w. Tego rodzaju orzeczenie, twierdzi� genera�, by�o mo�liwe tylko po zbadaniu wszystkich cz�ci samolotu, a zw�aszcza urz�dze� sterowych. Tymczasem wydobyto z morza tylko przedni� cz�� kad�uba i skrzyd�a. Kukiel podejrzewa�, �e komisja tuszowa�a wyniki dochodze�, gdy� nie by�a pewna, w jakim kierunku poprowadzi�yby �lady. Z Prchalem rozmawia�em osobi�cie w Nowym Jorku. Zapyta�em go, dlaczego on jeden mia� na sobie kamizelk� ratunkow�, dzi�ki czemu on tylko si� wyratowa�. Wyja�ni�, �e wed�ug obowi�zuj�cych przepis�w za�ogi musia�y nak�ada� kamizelki ratunkowe przed ka�dym lotem nad morzem. Kamizelka kr�powa�a swobod� ruch�w i nie ka�dy si� do tego przepisu stosowa�. Drugi pilot niestety kamizelki nie w�o�y� i uton��. Co by�o powodem katastrofy? - Przypuszczalnie zablokowanie ster�w. Jak to "przypuszczalnie", przecie� pan mia� r�k� na dr��ku sterowym? - Bo na skutek uderzenia straci�em pami��. Gdy odzyska�em przytomno��, nie wiedzia�em, co si� sta�o. Je�eli stery uleg�y zablokowaniu w pozycji, gdy samolot pi�� si� w g�r� - to jak m�g� nagle spa�� w morze? Na to proste pytanie, podyktowane zdrowym rozs�dkiem, nie otrzyma�em �adnej odpowiedzi. Po latach Prchal wygra� spraw� o oszczerstwo przed s�dem brytyjskim, gdy angielski pisarz oskar�y� go o udzia� w spisku Churchilla na �ycie Sikorskiego. Ja tak�e nie wierz� ani w ten spisek, ani w udzia� w nim pilota. Anglicy nie mieli �adnego motywu, by likwidowa� Sikorskiego. Je�li chcieli si� go pozby�, mogli z nim byli zrobi� to, co uczynili w rok p�niej z premierem Tomaszem Arciszewskim, gdy odm�wi� on udzia�u w ja�ta�skiej transakcji. Mogli po prostu Sikorskiego odstawi� na bok wraz z ca�ym rz�dem. Polska komisja, kt�ra prowadzi�a niezale�ne dochodzenie, odm�wi�a pod�yrowania orzecze� komisji brytyjskiej. Nie wiadomo, dlaczego jej protoko�y nie zosta�y do dzi� ujawnione. Mjr Jan Krzy�anowski, kt�ry by� wtajemniczony w jej obrady, m�wi� mi w po�owie lat osiemdziesi�tych o podejrzeniach sabota�u. Jan Podoski, oficer VI Oddzia�u Sztabu Naczelnego Wodza, w swych wspomnieniach "Zbyt ciekawe czasy" (Warszawa 1991) powtarza tez� wysuni�t� tak�e przez Olgierda Terleckiego w jego ksi��ce po�wi�conej Sikorskiemu. Przed l�dowaniem musi by� wy��czony pilot automatyczny zwany "Georgem". Pilot automatyczny unieruchamia� dr��ek sterowy. W��cza si� go dopiero po starcie, gdy samolot osi�gnie wysoko�� co najmniej 30 metr�w. W tym wypadku samolot wystartowa� z w��czonym "Georgem", kt�ry na skutek obci��enia przedniej cz�ci maszyny - po wype�nieniu zbiornik�w z benzyn� - skierowa� maszyn� od razu w d�. Zar�wno Terlecki, jak i Podoski przypuszczaj�, �e Prchal po prostu zapomnia� wy��czy� pilota automatycznego. Zapominaj�, �e musia� to uczyni� przed l�dowaniem. Obaj pisz�c swe ksi��ki nie wiedzieli, �e za bezpiecze�stwo Gibraltaru odpowiedzialny by� Kim Philby, szef kontrwywiadu brytyjskiego na P�wyspie Iberyjskim (Sekcja 5, M6). Dopiero w 1963 r. Philby po swej ucieczce do Moskwy zdemaskowany zosta� jako agent sowiecki wysokiego szczebla. Z tytu�u swojej funkcji Philby musia� by� dok�adnie poinformowany zar�wno o dniu, jak i godzinie przylotu i odlotu samolotu wioz�cego na pok�adzie Naczelnego Wodza. Jego ludzie jako cz�onkowie obs�ugi naziemnej mieli na miejscu nieograniczony dost�p do samolotu. Jeden z wartownik�w strzeg�cych samolotu umieszczony by� nie na zewn�trz, ale w �rodku kabiny, co nigdy nie by�o stosowane. �w "wartownik" m�g� tam czyni� bez �wiadk�w, co mu si� podoba�o. Komu zale�e� mog�o na zg�adzeniu Naczelnego Wodza? Stalin by� tym, kt�ry wyci�gn�� korzy�ci polityczne ze �mierci Sikorskiego, ��cz�cego w swych r�kach stanowisko szefa rz�du i Naczelnego Wodza. Miko�ajczyk nie dor�wnywa� Sikorskiemu ani intelektem, ani pozycj� i presti�em w obozie sprzymierzonych, a sta�y konflikt mi�dzy Miko�ajczykiem i Sosnkowskim powa�nie os�abia� mo�liwo�ci podejmowania decyzji przez w�adze polskie w Londynie w najbardziej krytycznych chwilach wojny. Wszystko to s� oczywi�cie tylko poszlaki. W niemieckich dokumentach zagarni�tych przez aliant�w po wojnie nie znaleziono najmniejszego �ladu, by sprawcami katastrofy gibraltarskiej byli Niemcy. Hitler liczy� na to, �e na tle sprawy polskiej mo�e doj�� do konfliktu w�r�d sprzymierzonych, i w tym momencie nie mia� interesu w likwidowaniu Sikorskiego. Rozwi�zanie zagadki mog�oby przynie�� tylko dok�adne zbadanie dokument�w sowieckich. "Tydzie� Polski" 10 VII 1993 Edward Raczy�ski. Wspomnienie osobiste Gdy na ekranie warszawskiej telewizji ukaza�o si� zdj�cie Edwarda Raczy�skiego i spikerka przeczyta�a wiadomo�� o jego �mierci, mia�em takie uczucie, jakby zamyka� si� bezpowrotnie ogromny kawa� mego w�asnego �ycia. Straci�em ojca, gdy mia�em 4 lata, i B�g - jakby chc�c zrekompensowa� mi t� strat� - obdarzy� mnie dwoma wielkimi mentorami. Pierwszym by� w latach akademickich profesor Edward Taylor, a drugim sta� si� w czasie wojny Edward Raczy�ski. Obaj odnosili si� do mnie z jakim� ojcowskim sentymentem i zaufaniem, kt�re w pe�ni odwzajemnia�em. Pozna�em Ambasadora p� wieku temu, gdy jako m�ody dwudziestodziewi�cioletni emisariusz znalaz�em si� w Londynie. Odkry�em od razu, �e ten czo�owy przedstawiciel nowej, mi�dzywojennej dyplomacji polskiej ��czy niezwykle gor�ce uczucia patriotyczne z umiej�tno�ci� ch�odnej i g��bokiej oceny wydarze� i ludzi, wypowiadanej zawsze jakby z dystansu. Baga� informacji i ocen, kt�ry przywioz�em z Londynu do Warszawy w przeddzie� wybuchu Powstania Warszawskiego, zawdzi�cza�em g��wnie znajomo�ci tajnych dokument�w udost�pnianych mi przez Raczy�skiego i d�ugim rozmowom z Ambasadorem w jego gabinecie albo na �awce w pobliskim parku. P�niej, po wojnie ta przyja�� uleg�a pog��bieniu. Gdy zosta�em dyrektorem Rozg�o�ni Polskiej RWE, Raczy�ski sta� si� bezcennym doradc�, w chwilach trudnych - niezawodnym oparciem. Gdy trzeba by�o, os�ania� swoim wielkim autorytetem przed nagonkami rodak�w. Zachowa� presti� i wielki autorytet tak�e w�r�d elit angielskich i ameryka�skich. W momentach, gdy spory z Amerykanami stawa�y si� niebezpieczne, nigdy nie odmawia� pomocy i interwencji, cz�sto skutecznej. Korespondencja z Raczy�skim wype�nia kilka grubych skoroszyt�w w moim archiwum. Zamyka j� ostatni list, pisany na sze�� tygodni przed �mierci�. Chcia�em sobie przypomnie� pewien szczeg� z naszej rozmowy o Churchillu sprzed p� wieku. Raczy�ski nie tylko j� zapami�ta�, ale nawet sprostowa� ten szczeg�, kt�ry wylecia� mi z pami�ci. Od mego wyjazdu z Anglii ile razy odwiedza�em Londyn, zaczyna�em z regu�y od wizyty u Raczy�skich. Obok Eugeniusza Kwiatkowskiego i Adama Cio�kosza nale�a� Edward Raczy�ski do najciekawszych rozm�wc�w, jakich napotka�em w �yciu. Umia� tak�e s�ucha�. Mo�e utrata wzroku sprawi�a, �e s�ucha� tak chciwie i tak intensywnie. Od czasu do czasu wyg�asza� zwi�z�e i precyzyjne uwagi. A s�uchanie Pana Edwarda, jego ocen tera�niejszo�ci i wspomnie� przesz�o�ci by�o zawsze prawdziw� uczt�. M�wi� nie tylko o polityce, ale o wszystkim - zw�aszcza o literaturze i poezji. Pami�tam dobrze te rozmowy i wizyty - po wojnie w willi na Goldes Green, a p�niej w Kensington, w skromnym mansardowym mieszkanku, zastawionym starymi meblami, rodzinnymi fotografiami i ocalonymi portretami przodk�w. W czasie jednej z ostatnich rozm�w prezydent Raczy�ski przez chyba pi�tna�cie minut recytowa� z pami�ci poezje Norwida, po czym przyzna�, �e go nie lubi! Dlaczego - nie wyja�ni�. Mo�e dlatego, �e widzia� w Norwidzie zwyci�skiego konkurenta Zygmunta Krasi�skiego, z kt�rym zwi�zany by� przez matk�, Pani� R��, primo voto �on� syna poety. Napisa� o niej pi�kn� ksi��k�, bo by� nie tylko m�em stanu i dyplomat�, ale tak�e �wietnym pisarzem. W �y�ach tego ostatniego z Raczy�skich, a raczej z ich polskiej linii, p�yn�a krew wszystkich naszych wielkich rod�w magnackich. Raczy�ski by� wielkim panem w ka�dym calu, a r�wnocze�nie by� chemicznie wyprany z wszelkich snobizm�w, pr�no�ci, jakiejkolwiek wynios�o�ci. By� g��boko wierz�cym i praktykuj�cym katolikiem, otwartym i tolerancyjnym wobec ludzi ca�kowicie odmiennych przekona�. Nie znam innego cz�owieka, kt�ry mia�by r�wnie szcz�liw� i d�ug� staro��. Zawdzi�cza� j� oddaniu i troskliwej opiece swej wspania�ej towarzyszki, Anieli Raczy�skiej. Jak przed nim Julian Ursyn Niemcewicz, W�adys�aw Mickiewicz oraz Boles�aw Limanowski, sta� si� Raczy�ski �ywym prz�s�em ��cz�cym kilka pokole�. Z lat dziecinnych pami�ta� ostatnich weteran�w Powstania Listopadowego. Opowiada� mi, jak Henryk Sienkiewicz odwiedzi� Rogalin i postanowi� unie�� w g�r� jednego z dw�ch ch�opc�w, nie pami�tam - Edwarda czy Rogera. Wielki pisarz atlet� nie by� i przy tym pokazie krzepy nadwer�y� sobie fatalnie �ci�gno. Prze�y� Raczy�ski jedn� czwart� epoki rozbiorowej, dwudziestolecie niepodleg�o�ci, by� ostatnim �yj�cym wielkim aktorem polskiego dramatu lat wojny, prezydentem RP na uchod�stwie i do�y� szcz�cia odzyskanej po raz drugi wolno�ci. Do jego skromnego mieszkania na poddaszu ci�gn�y bez przerwy pielgrzymki z Polski. Odwiedzali go Wa��sa, trzej premierzy, ministrowie, dzia�acze polityczni, pisarze i arty�ci. Przyjmowa� wszystkich z t� sam� prostot� i serdeczno�ci�. Zabrak�o mu si�, by odwiedzi� Polsk� po jej uwolnieniu, ale wyrazi� pragnienie powrotu do swego Rogalina po �mierci, by spocz�� na zawsze w polskiej ziemi, kt�r� tak kocha� i kt�rej s�u�y� tak wiernie i tak d�ugo. "Tydzie� Polski" 3 VIII 1993 Genera� Tadeusz B�r-Komorowski w mojej pami�ci Sta�o si� wielkim przywilejem mego �ycia, �e mia�em okazj� pozna� z bliska dw�ch genera��w: Tadeusza Bora-Komorowskiego i Tadeusza Pe�czy�skiego. Wymieniam ich obu jednym tchem, bo ci dwaj dow�dcy, r�ni�cy si� od siebie rodowodem politycznym, temperamentem i typem umys�owo�ci, wzajemnie si� uzupe�niali, a na emigracji jakby zro�li si� ze sob�. Nie by�o mi�dzy nimi nigdy wsp�zawodnictwa, zazdro�ci i niech�ci. Jeden o drugim wyra�a� si� z szacunkiem. Pe�czy�ski w ostatniej rozmowie ze mn�, kiedy przekroczy� ju� dziewi��dziesi�tk�, m�wi�, �e im wi�cej czasu up�ywa od chwili �mierci Bora, tym wi�ksze ma dla niego z perspektywy lat uznanie i sentyment. Meldowa�em si� u nich obu na Mariensztacie w ko�cu sierpnia 1943 r., kiedy odprawiali mnie jako wys�annika do Londynu. G�rowa� wtedy Pe�czy�ski. B�r by� dow�dc� AK dopiero od sze�ciu tygodni i wyra�nie brakowa�o mu pewno�ci siebie. W czasie Powstania - wkr�tce po przej�ciu Bora i jego sztabu ze Star�wki do �r�dmie�cia - wprowadzi�em go do studia "B�yskawicy" w podziemiach PKO gdzie poprawi� i odczyta� przed mikrofonem przygotowywany przeze mnie tekst. Gdy po oswobodzeniu z niewoli obaj genera�owie znale�li si� w Londynie, szef sztabu gen. S. Kopa�ski przydzieli� mnie do nich w roli nieoficjalnego doradcy politycznego, na co obaj ch�tnie przystali. Przys�uchiwa�em si�, gdy ca�ymi dniami roztrz�sali mi�dzy sob� sierpniow� decyzj� i wszystko, co do niej pchn�o. Widywa�em si� z gen. Komorowskim codziennie, gdy przygotowywa�em tekst jego wspomnie� powsta�czych, zam�wiony przez "Reader's Digest". W mojej obecno�ci dyktowa� z notatek stenotypistce p. Makarewicz. Nie przychodzi�o mu to �atwo, bo nie cierpia� m�wienia o sobie. By� skromny a� do przesady i niewiele da�o si� od Genera�a wydoby�. Wrodzon� nie�mia�o�� pokrywa� pewn� szorstko�ci�. Nigdy nie objawia� na zewn�trz swoich uczu�. Pewnego dnia zasta�em Genera�a w stanie skrajnego przygn�bienia. Usi�owa�em dowiedzie� si�, co si� sta�o. Po d�u�szym milczeniu Genera� przyzna� si� w ko�cu, �e przed godzin� dosta� pierwszy list od �ony, z kt�r� rozsta� si� w Warszawie w przeddzie� Powstania. Znalaz�a si� z dwojgiem dzieci w Lubece. Pisa�a, �e m�odszy synek, urodzony po Powstaniu, jest nienormalny i b�dzie upo�ledzony do ko�ca �ycia. - To z mojej winy - wykrztusi� z siebie Genera�. - Jakim sposobem? - zapyta�em. - A bo widzi pan, Irena siedzia�a sobie bezpiecznie w G�rze pod Grodziskiem u Zdzitowieckich. 31 lipca przyjecha�a z Adasiem i nia�k� do Warszawy. Przysz�a do mnie wieczorem zapyta�, co ma ze sob� robi�, gdy Sowieci wejd� do Warszawy? Powinienem by� odes�a� j� natychmiast do G�ry. By�a w ostatnich miesi�cach ci��y. Nie zrobi�em tego. Wybuch Powstania zaskoczy� j� w mie�cie. Prze�y�a straszne rzeczy i taki jest tego rezultat. - A dlaczego pan jej nie powiedzia�, �e ma natychmiast wraca� na wie�? - Bo nie mog�em ostrzec wszystkich ci�arnych kobiet w Warszawie, wi�c nie mia�em prawa robi� wyj�tku dla w�asnej �ony. Genera� myli� si�. Lekarze orzekli, �e kalectwo dziecka nie mia�o nic wsp�lnego z prze�yciami matki. Ale ten jeden epizod starczy za ca�y �yciorys genera�a Bora. Ukazuje cz�owieka, kt�ry zupe�nie nie widzia� siebie. Zdradzenie tajemnicy wojskowej by�o dla niego czym� nie do pomy�lenia nawet wtedy, gdy chodzi�o o ocalenie w�asnej �ony i dzieci. Takim cz�owiekiem by� genera� B�r. Nigdy nie marzy� o awansach, kt�re raz po raz na niego spada�y. W chwili wybuchu wojny by� znanym je�d�cem sportowym i mia� odej�� na emerytur� w stopniu pu�kownika. W cztery lata p�niej by� genera�em dywizji i Naczelnym Wodzem. Gdy jego adiutant "Agaton" (in�. Stanis�aw Jankowski) meldowa� mu wiadomo�� o jego nominacji, zas�yszan� z radia londy�skiego, B�r z�apa� si� za g�ow� i wykrzykn��: "Zwariowali!" Tragiczne polskie losy sprawi�y, �e w ko�cowych dniach lipca 1944 r. znalaz� si� w sytuacji, w kt�rej ka�da decyzja by�a z�a, bo prowadzi�a do katastrofy innego rodzaju. Kiedy Pe�czy�ski rozmawia� ze mn� przed Powstaniem, nie mia� �adnych z�udze�, co ich czeka po zaj�ciu miasta przez Sowiet�w. Gdy Powstanie sko�czy�o si� kl�sk�, doszcz�tnym zniszczeniem stolicy i �mierci� blisko 200 tysi�cy ludzi - ani on, ani Pe�czy�ski nie usi�owali jednym s�owem przerzuca� odpowiedzialno�ci albo dzieli� si� z ni� z innymi. A mogli byli to uczyni� wskazuj�c palcem na premiera S. Miko�ajczyka albo Naczelnego Wodza, gen. K. Sosnkowskiego, kt�ry nie wyda� nigdy jednoznacznego rozkazu. W chwili kl�ski i niewoli zachowywali si� obaj Genera�owie z najwi�ksz� godno�ci� i do ko�ca �ycia bronili swej decyzji. Genera� Komorowski nie uwa�a� si� za wojskowego lub politycznego geniusza. Jego decyzje w sprawach wielkich i ma�ych dyktowa� mu instynkt albo raczej niezwyk�a prawo�� charakteru i �arliwy, kryszta�owy patriotyzm. Ten patriotyzm nie pozwala� mu nigdy widzie� w�asnego "ja". By� zawsze gotowy wyrzec si� wszystkiego w s�u�bie ojczyzny. Takim pozostanie w mojej pami�ci. Wst�p do albumu Gen. T. B�r -Komorowski, Londyn 1994 O godne pochowanie ostatniego kr�la Polski Na wst�pie pragn� pogratulowa� Pani Annie Starak znakomitego pomys�u wznowienia po dwustu latach kr�lewskich obiad�w czwartkowych i podzi�kowa� za zaproszenie. Nie lada to zaszczyt znale�� si� tu, w Kr�lewskich �azienkach, w pobli�u Sali Sto�owej Pa�acu na Wyspie w towarzystwie takich luminarzy, jak Ignacy Krasicki, Adam Naruszewicz, Stanis�aw Trembecki, J�zef Wybicki i kilkunastu innych poet�w i pisarzy wieku o�wiecenia, a przede wszystkim samego Kr�la Jegomo�ci. M�wi� tak, bo wydaje mi si�, �e duch Stanis�awa Augusta i jego wsp�biesiadnik�w jest dzi� w�r�d nas obecny. Nie zaczn�, jak oni wonczas zwykli to czyni�, od facecji, kt�re mia�y wprowadzi� lekki, swobodny nastr�j. Chc� zabra� g�os w sprawie wielkiej krzywdy, wielkiej historycznej niesprawiedliwo�ci, wielkiego ludzkiego dramatu ostatniego monarchy Rzeczpospolitej. Przez 140 lat Stanis�aw August spoczywa� zapomniany w krypcie ko�cio�a �w. Katarzyny w Petersburgu, w mie�cie, w kt�rym �ycie zako�czy� jako honorowy wi�zie� cara Paw�a. Nikt si� o t� trumn� nie upomnia�, gdy Rzeczpospolita powr�ci�a do �ycia i dyktowa�a bolszewikom warunki pokoju w Rydze. Znalaz�o si� w�r�d nich postanowienie zobowi�zuj�ce Sowiety do zwrotu zagrabionych skarb�w kultury polskiej. Ani s�owa o przekazaniu szcz�tk�w tego, kt�ry te skarby gromadzi� i mno�y�. Owszem, Komisja Rewindykacyjna otworzy�a kr�lewski grobowiec, by przekona� si� naocznie, �e po wielkiej powodzi, kt�ra zala�a niegdy� krypt�, pozosta�y w p�kni�tej trumnie ju� tylko popio�y okryte kr�lewskim p�aszczem i dwie bia�e po�czochy. Po tych ogl�dzinach zatrza�ni�to krypt� z powrotem na d�ugie lata. Dopiero gdy rz�d sowiecki zdecydowa� si� zamieni� ko�ci� �w. Katarzyny na magazyn i prochom kr�lewskim zagrozi�a eksmisja na �mietnik - rz�d polski zdecydowa� si� je przyj��. Monarcha zamykaj�cy poczet polskich kr�l�w powraca� do ojczyzny odarty z wszelkiego majestatu. Nie wita�a go na granicy kompania honorowa wojska polskiego. Stanis�awowi Poniatowskiemu, kt�ry ustanowi� Order Virtuti Militari, odm�wiono honor�w wojskowych. Zw�oki nieboszczyka kr�la przez cztery dni i cztery noce czeka�y w wagonie towarowym przeznaczonym do transportu byd�a na bocznicy sowieckiej stacji granicznej, zanim je Polska przyj�a. Chowano go w podziemiach ko�cio�a w Wo�czynie potajemnie, pod os�on� nocy jak z�oczy�c�. Spo�ecze�stwo dowiedzia�o si� o tym, gdy by�o ju� po wszystkim z dwuzdaniowego komunikatu sowieckiej agencji TASS. Burza, jaka wybuch�a w opinii publicznej, i g�o�ne wo�ania, domagaj�ce si� z�o�enia kr�lewskich proch�w na Wawelu, wyciszy� wybuch wojny. Z�y los nadal jednak prze�ladowa� kr�lewskie szcz�tki. Jeszcze jeden rozbi�r Polski dokonany w pakcie Ribbentrop-Mo�otow sprawi�, �e po wojnie znalaz�y si� znowu poza granicami Rzeczpospolitej. Ko�ci� w Wo�czynie zamieniony zosta� na magazyn nawoz�w sztucznych, ale rz�dy Polski Ludowej nie mia�y odwagi, by upomnie� si� o kr�la Obojga Narod�w. Przez d�ugie lata nie chcia�y przecie� dopu�ci� do odbudowy Zamku Kr�lewskiego. W 1963 r. usi�owa�em przerwa� to milczenie. W ankiecie radiowej Wolnej Europy na pytanie, gdzie powinien spocz�� ostatni kr�l polski, udzieli�y odpowiedzi dwadzie�cia trzy czo�owe osobisto�ci emigracji. Zainteresowanie s�uchaczy by�o ogromne. W�adza ludowa odpowiedzia�a oboj�tnym milczeniem. Trzecia Rzeczpospolita b�dzie niebawem obchodzi� swe pi�ciolecie, ale prochy kr�lewskie, sprowadzone z Wo�czyna, nie doczeka�y si� do tej chwili godnego poch�wku. Kustosz Zamku otacza kr�lewskie prochy nale�nym pietyzmem, lecz nie zmienia to faktu, �e przechowywane s� w pojemniku i w schowku zamkowym. O kilkaset krok�w od komnat zamkowych, w krypcie �wi�toja�skiej katedry czeka na kr�la miejsce wyznaczone przez Prymasa Polski. Niedawno z�o�ono w tym podziemiu prochy Ignacego Paderewskiego i genera�a Kazimierza Sosnkowskiego. Edwarda Raczy�skiego, prezydenta na wygnaniu, pochowa�a Rzeczpospolita w jego Rogalinie. Spocz�� na Wawelu Naczelny W�dz, genera� W�adys�aw Sikorski. Rok nie mija bez uroczystych pogrzeb�w pa�stwowych, a prochy kr�lewskie wci�� czekaj� na swoje miejsce wiecznego spoczynku, bo w skarbie Trzeciej Rzeczpospolitej zabrak�o grosza na poch�wek. A r�wnocze�nie kat Polski, Boles�aw Bierut, kr�luje w majestatycznym grobowcu nad mogi�ami swoich ofiar. Czy ostatni kr�l Polski naprawd� zas�u�y� sobie na tak bezprzyk�adne spostponowanie po �mierci? Aby go s�dzi� - nie potrzeba prawdy ukrywa�. Stanis�aw August nie zasiad� na tronie z woli szlacheckiego elektoratu, ale z woli carycy, a droga do tronu prowadzi�a przez jej �o�e. Nigdy mu tego nie zapomniano, jak i nie zapomniano, �e po�o�y� podpis pod aktem drugiego rozbioru, a trzeci legitymizowa� przez abdykacj� i odes�anie kr�lewskich insygni�w Katarzynie. Przyj�� od carycy szczodry zasi�ek w z�ocie na sp�acenie swych d�ug�w. W odr�nieniu od swego bratanka, ksi�cia J�zefa, nie zdoby� si� na to, by po�wi�ci� �ycie czy te� narazi� na wi�zienie i prze�ladowanie w obronie honoru Polski. Lecz nie by� w tej ha�bie odosobniony. W dwa lata p�niej bohater narodowy, Tadeusz Ko�ciuszko, odzyska� wolno�� dla siebie i swych towarzyszy uwi�zionych w petersburskiej twierdzy za cen� z�o�enia carowi wiernopodda�czej przysi�gi i wyrzeczenia si� walki z nim do ko�ca �ycia. Przyj�� z r�k cara 12 tysi�cy dukat�w. Nikt mu tego nie pami�ta, ma�o kto czyta� ow� przysi�g�, kt�ra w ka�dym s�owie by�a pogwa�ceniem innej przysi�gi, z�o�onej narodowi na Rynku Krakowskim. Ko�ciuszko pozosta� narodow� �wi�to�ci�, wzorem obywatelskich cn�t i patriotyzmu. Pochowano go na Wawelu. A Stanis�aw August? Skoro rzucamy na szale jego przewiny - sprawiedliwo�� wymaga, by�my zwa�yli tak�e jego zas�ugi. Ostatni kr�l sta� si� bowiem-koz�em ofiarnym. Na niego zrzuci� nar�d win� za rozbiory, kt�ra w du�ej mierze spada�a na samych Polak�w. Przypomnijmy wi�c, �e Polska utraci�a niepodleg�o�� nie w 1795, lecz w 1704 r., gdy August II wbrew najbardziej �ywotnym interesom Rzeczpospolitej podpisa� dobrowolnie traktat z Rosj� zezwalaj�cy jej na wprowadzenie swych wojsk w granice Rzeczpospolitej. Jak pisa� Jasienica, za wojskiem sz�a carska w�adza. Wielkorz�dc� Polski sta� si� z czasem ambasador rosyjski w Warszawie. To wojska rosyjskie otaczaj�ce pole elekcyjne nie dopu�ci�y do tronu wybranego przez szlacht� Stanis�awa Leszczy�skiego i pod gro�b� bagnet�w osadzi�y na nim Augusta III. Od 1704 r. Polska istnia�a wprawdzie na mapie, ale z przerw� kilku lat sta�a si� pa�stwem wasalnym, w kt�rym nic nie mog�o si� sta� bez rosyjskiego przyzwolenia. Prawdziwym i bezspornym sprawc� rozbior�w by� August II. Kieruj�c si� swymi dynastycznymi ambicjami wszed� w sojusz z Piotrem Wielkim przeciwko Szwecji. Przyczyni� si� przez to do zwyci�stwa Rosji, kt�re podnios�o j� do rangi wielkiego mocarstwa i zwichn�o r�wnowag� si�. Wojna toczy�a si� ze Szwecj�, ale �upem wojennym sta�a si� dla Rosji Polska. Pierwszy pomys� rozbioru Polski narodzi� si� w g�owie Augusta II. Na trzy dni przed �mierci� zwierza� si� po pijanemu wobec pos�a pruskiego ze swych plan�w podzia�u pa�stwa, kt�re uczyni�o go swym kr�lem. Dzi� August II spoczywa w majestacie w wawelskim panteonie, a Stanis�aw August wci�� nie ma swego grobu. Ostatni polski monarcha zawdzi�cza� sw�j tron Katarzynie, to prawda. Ale nie sta� si� w jej r�ku powolnym narz�dziem, nie by� kr�lem marionetkowym. Znakomity znawca dziej�w Polski XVIII wieku, profesor Bronis�aw Dembi�ski, m�wi� swemu asystentowi Leonowi Koczemu, �e ktokolwiek przebije si� przez niesprawiedliwe stereotypy otaczaj�ce kr�la, kto zag��bi si� w jego korespondencj� i dokumenty, kto zbada jego uczynki, ten musi doj�� do wniosku, �e Stanis�aw August by� nie tylko najm�drzejszym statyst� swej epoki, nie tylko przerasta� inteligencj�, zmys�em politycznym i rozleg�ymi horyzontami swoich wsp�czesnych, ale wszystkie swoje dzia�ania, wszystkie przebieg�e zabiegi dyplomatyczne po�wi�ca� od pierwszych dni swojego panowania pr�bom ocalenia tego, co jeszcze mo�na by�o uratowa�. Dysproporcja si� by�a tak wielka, �e Polski ujarzmionej przez wschodniego s�siada nie potrafi�by oswobodzi� ani Chrobry, ani Batory, ani Sobieski. Prusy i Austria wyci�ga�y drapie�ne r�ce po polskie ziemie - d��y�y do rozbior�w. Celem Rosji by�o umocnienie panowania nad ca�ym pa�stwem. Nie le�a�o w jej interesie dzielenie si� t� zdobycz� z innymi. Widzia� wi�c Stanis�aw August szanse przetrwania pa�stwa, ocalenia ca�o�ci w wasalnym sojuszu z Rosj�. Sta� si� w jakim� sensie prekursorem my�li, kt�re towarzyszy�y walce Polak�w o wyzwolenie w latach Polski Ludowej. To� przecie i my w Rozg�o�ni Polskiej RWE rozumowali�my, �e gdy cz�owiek bezbronny znajdzie si� w klatce drapie�nika, nie wolno mu dra�ni� bestii. Je�li chce prze�y�, musi powstrzyma� si� od wszelkich gwa�townych ruch�w. I nasz� trosk� tak�e by�o przetrwanie pa�stwa w nienaruszonych granicach do chwili, gdy nadarzy si� sposobno�� wydostania si� z klatki. Byli�my w szcz�liwszym po�o�eniu ni� Stanis�aw August, bo po bolesnych do�wiadczeniach ostatniej wojny nasze s�owa pada�y na podatny grunt. Poniatowski nie m�g� by�, niestety, konsekwentny w realizowaniu swej koncepcji. By� uwik�any w tragiczn� sprzeczno�� mi�dzy nastrojami spo�ecze�stwa i polsk� racj� stanu. Sta� si� jednym z g��wnych promotor�w moralnego ruchu odrodzenia z upadku, w jaki pogr��y�y Rzeczpospolit� rz�dy Sas�w i szlachecka anarchia. Jak s�usznie pisa� Jasienica, ten wspania�y ruch ozdrowie�czy nie pozwoli� narodowi zastygn�� w bezruchu, w biernym przeczekaniu. Budzi� spontaniczne d��enia do zerwania wi�z�w i do reform, kt�re by�y wielkie i szlachetne, lecz wci�ga�y bezsilne pa�stwo w konflikt z rosyjsk� pot�g�. Nie m�g� kr�l przyj�� oferty Katarzyny sojuszu z Rosj� w wojnie z Turcj�, cho� widzia� w nim szanse odbudowy si� zbrojnych, bo by�by uznany za zdrajc�. Najbardziej obawia� si� Prus. Wiedzia�, �e przymierze z Prusami oka�e si� zgubne, ale przy��czy� si� do patriot�w, kt�rzy w tym podst�pnym sojuszu dopatrywali si� szansy uzdrowienia ustroju wbrew carycy. By� kr�l duchem spisku uwie�czonego uchwaleniem Konstytucji Trzeciego Maja, by� wraz z Ko���tajem wsp�autorem jej postanowie�. Jego r�k� i jego my�l odnale�� mo�na w ka�dym paragrafie. Jego p�niejsze przyst�pienie do Targowicy nie by�o �adnym aktem zdrady. To samo uczyni� Ko���taj i wi�kszo�� uczestnik�w wielkiego spisku. Usi�owa� kr�l wraz z innymi ratowa� Polsk� przed tym, co si� nieub�aganie zbli�a�o - przed drugim rozbiorem. Rzeczpospolita uton�a tu� u brzegu. Pa�stwo polskie wykre�lone zosta�o z mapy �wiata na dwa lata zaledwie przed �mierci� Katarzyny. Jej zgon w spos�b radykalny zmieni� po�o�enie. Gdyby Polacy pozwolili swemu kr�lowi konsekwentnie realizowa� polityk� przeczekania, zyskiwania na czasie, nawet ta reszt�wka, kt�ra pozosta�a po drugim rozbiorze, doczeka�aby si� wojen napoleo�skich. Pa�stwo polskie przetrwa�oby i odzyska�o prawdopodobnie ziemie pruskiego i austriackiego zaboru, sta�oby si� wa�nym elementem europejskiej r�wnowagi. Wielki ruch odrodzenia, kt�remu sam kr�l patronowa� i ulega�, nie uratowa� pa�stwa, a mo�e nawet sprowadzi� jego zag�ad�, ale ocali� nar�d. Wydoby� go z upadku, pozwoli� mu przetrwa� stuletni� niewol�. Zw�oki kr�lewskie zamieni�y si� w gar�� popio�u, ale przetrwa� plon jego panowania. Komisja Edukacji Narodowej i popierana przez kr�la reforma szkolnictwa wydoby�a nar�d z ciemnoty. Szko�a Rycerska, nazwana p�niej Szko�� Kadet�w, wychowa�a wspania�� kadr� ludzi, dzi�ki kt�rym promieniowa�a w przysz�o�� a� do po�owy nast�pnego stulecia. Konstytucja Trzeciego Maja przywr�ci�a narodowi wiar� w siebie i poczucie dumy narodowej, sta�a si� ostatnim wiatykiem na d�ug� drog� niewoli. Pokaza� Stanis�aw Poniatowski, �e nawet w pa�stwie zniewolonym przez obc� przemoc nar�d mo�e tworzy� i pomna�a� swoje warto�ci. Kr�lewski mecenat wzbogaci� skarby naszego kulturalnego dziedzictwa jak nikt inny przed nim. Wspiera� hojnie artyst�w i pisarzy, fundowa� stypendia, by mogli studiowa� za granic�. A z zagranicy sprowadza� do Polski nie tylko wielkich malarzy i architekt�w, ale tak�e kosztowne lunety i najnowsze przyrz�dy na u�ytek polskiej nauki. Zak�ada� biblioteki i tworzy� zbiory - ile� inicjatyw i w ilu dziedzinach, poczynaj�c od Kana�u Kr�lewskiego, a ko�cz�c na manufakturze porcelany. Warszawa zawdzi�cza�a mu wi�kszo�� tego, co by�o w niej pi�kne wraz z t� per�� architektury, jak� jest Pa�ac �azienkowski otoczony jednym z najwspanialszych park�w w Europie. Ale stolica zawdzi�cza mu co� wi�cej ni� stanis�awowskie zabytki i dzie�a sztuki. B�aganiom i zakl�ciom kr�la zawdzi�cza�a Warszawa ocalenie przed losem, jaki spotka� Prag� - przed rzezi� ludno�ci przez �o�dak�w Suworowa. By� Stanis�aw August panem ludzkim i dobrym. Jeszcze w tragicznych chwilach abdykacji upomina� si� o uwolnienie ludzi, kt�rzy porwali si� na niego w latach konfederacji barskiej i gnili od tego czasu w wi�zieniu. S� dzi� w Warszawie ulice, kt�re nosz� r�ne nazwy. Jest ulica Bajeczna, jest Bajkowa i Ba�niowa. Jest nawet ulica Zeusa. Nikt jeszcze nie pomy�la�, by na przyk�ad Belwedersk� przemianowa� na Alej� Stanis�awa Augusta. W monumentalnej biografii Stanis�awa Augusta, napisanej przez Adama Zamoyskiego, potomka po k�dzieli familii Czartoryskich, opisany jest pewien epizod, kt�ry warto wspomnie�. W zimowy poranek, 7 stycznia 1796 r. opuszcza� kr�l Warszaw� pod eskort� �o�dak�w Suworowa. Gdy znalaz� si� na drugim brzegu Wis�y, kaza� zatrzyma� pow�z, wydoby� lunet� i wpatrywa� si� w profil swojej Warszawy. I nie m�g� od tego widoku oderwa� si�, tak jak trudno oderwa� wzrok od oblicza ukochanego cz�owieka, gdy patrzymy na nie po raz ostatni. Wpatrywa� si� kr�l w swoje miasto przez dwie godziny budz�c rosn�ce zniecierpliwienie eskorty. Dzi� z tego miejsca, z Kr�lewskich �azienek, korzystaj�c z obecno�ci radia i telewizji zwracam si� z apelem do ludu Warszawy, aby sp�aci� d�ug, jaki zaci�gn�� wobec swego monarchy, i wyprawi� mu godny pogrzeb. Aby ostatni kr�l polski m�g� wreszcie spocz�� w majestacie, w podziemiach �wi�toja�skiej fary, w tej �wi�tyni, w kt�rej by� koronowany i w kt�rej prze�y� najszcz�liwsz� chwil� swego �ycia, gdy kr�l by� z narodem, a nar�d z kr�lem, gdy niesiono go na r�kach w�r�d okrzyk�w: "Wiwat kr�l, wiwat konstytucja, wiwat wszystkie stany". Apel wyg�oszony na Obiedzie Czwartkowym w �azienkach, 21 IV 1994 II. Rozmowy o Polsce * Dlaczego nie wracam? * Przesz�o�� uczy * D�ugi cie� PRL-u * Nie od razu Krak�w zbudowano Dlaczego nie wracam? Czy my�l� o powrocie do kraju? W moim wypadku pytanie to skierowane zosta�o pod fa�szywym adresem, bo mam prawo powiedzie�, �e nigdy w�a�ciwie Polski nie opu�ci�em. Wci�� w niej �y�em i �yj�. Pierwsze sze�� lat po wojnie sp�dzili�my w Londynie, nast�pne dwadzie�cia pi�� w Monachium, ostatnie siedemna�cie w Waszyngtonie. Ale w ci�gu tych czterdziestu dziewi�ciu lat, kt�re up�yn�y od zako�czenia wojny - zar�wno wtedy, gdy pracowa�em w polskiej sekcji BBC, jak i w�wczas, kiedy kierowa�em Rozg�o�ni� Polsk� RWE w Monachium, a wreszcie teraz, w Waszyngtonie - ca�y m�j aparat nadawczo-odbiorczy od rana do nocy by� i jest nastawiony tylko i wy��cznie na Polsk�. W Monachium mia�em do dyspozycji spory personel, kt�rego jedynym zadaniem by�o zapewnienie mnie i moim wsp�pracownikom nieustannego dop�ywu informacji o tym, co dzieje si� w Polsce. W wypadku wa�nych wydarze� wiadomo�� dociera�a do mnie w chwili, kiedy j� wystukiwa� dalekopis, a wi�c na gor�co. Byli�my nie tylko poinformowani o wydarzeniach w kraju, ale niejako w��czeni w jego �ycie. Mieli�my poczucie, �e wywieramy jaki� tam wp�yw na kszta�towanie si� rzeczywisto�ci polskiej. Z czasem to �ycie wydarzeniami w kraju sta�o si� na�ogiem, takim samym jak, powiedzmy, palenie papieros�w. Znam tylko trzech ludzi na emigracji, kt�rzy padli ofiar� tego na�ogu - m�j zast�pca, Tadeusz �enczykowski, Jerzy Giedroy� i �wi�tej pami�ci Adam Cio�kosz. W Waszyngtonie moja codzienna dieta informacyjna to nieoceniony komputerowy dziennik "Donosy", informuj�cy w telegraficznym skr�cie o wypadkach z ostatniej doby. Dalej - codzienne raporty, tzw. Daily Reports, nadsy�ane z Instytutu Studi�w RWE w Monachium, no i dwie gazety oraz jeden tygodnik, kt�re dzi�ki uprzejmo�ci redakcji otrzymuj� bezp�atnie. S� przysy�ane poczt� lotnicz� - "Gazeta Wyborcza", "Rzeczpospolita" i "Tygodnik Powszechny". Tygodnik "Wprost", niestety wysy�any poczt� zwyk��, dociera dopiero po miesi�cu. Uzupe�nieniem tego wszystkiego s� tygodniowe przegl�dy prasy RWE. W rezultacie wydaje mi si�, �e wiem chyba du�o wi�cej o tym, co si� dzieje w Polsce ani�eli przeci�tny cz�owiek, kt�ry znajduje si� tam, fizycznie na miejscu. Poza tym ca�a moja publicystyka polityczna po�wi�cona jest wy��cznie sprawom krajowym. Ma ona zreszt� mo�e wi�ksz� wiarygodno�� dzi�ki temu, �e odleg�o�� z Waszyngtonu do Warszawy zabezpiecza przed wci�ganiem w rozgrywki i konflikty, a tym samym zapewnia bardziej obiektywne spojrzenie. Dlaczego jeszcze nie wracam? Ot� wracam, i to do�� cz�sto. Od chwili, kt�r� ja osobi�cie prze�y�em jako dzie� wyzwolenia, to jest od chwili upadku wasalnych rz�d�w PRL i utworzenia pierwszego suwerennego rz�du polskiego Tadeusza Mazowieckiego, by�em w Polsce 16 razy (musia�em policzy� piecz�tki w paszporcie, �eby si� nie pomyli�). Korzystam przewa�nie z r�nych zaprosze�. �miej� si�, �e zapraszany jestem zwykle w charakterze pami�tki historycznej, bo najcz�ciej na jakie� okr�g�e rocznice. Po raz siedemnasty odwiedz� kraj w drugiej po�owie kwietnia na zaproszenie mojego wydawcy, "Czytelnika", kt�ry urz�dza mi objazd z odczytami na prowincji. Odwiedz� Lublin, Gda�sk, Szczecin, Pozna�, Wroc�aw, Krak�w i Nowy S�cz. A po raz osiemnasty przylec� w sierpniu, aby wzi�� udzia� w 50. rocznicy Powstania Warszawskiego. Czuj� si� w Polsce lepiej ni� gdziekolwiek indziej, nie wy��czaj�c Waszyngtonu, kt�ry jest zreszt� bardzo pi�knym i ciekawym miastem. Mo�e dlatego, �e patrz�c na kraj niejako z zewn�trz, dostrzegam w obecnej rzeczywisto�ci nie tylko cienie, ale tak�e �wiat�a, kt�re w moim odbiorze przewa�aj�, mo�e dlatego, �e ju� na pok�adzie LOT-u, w otoczeniu (czasem ha�a�liwym) rodak�w odczuwam przyjemn� atmosfer� swojsko�ci. A mo�e dlatego, �e znajduj� si� w sytuacji wyj�tkowej, bo na og� ludzie w Polsce odnosz� si� do mnie z du�� serdeczno�ci� i spotykam si� z bardzo ciep�ym przyj�ciem. W lecie ubieg�ego roku w ci�gu trzech miesi�cy sp�dzonych przymusowo w warszawskiej klinice czu�em si� jak kr�l. Gdy znalaz�em si� z powrotem w Waszyngtonie, wydawa�o mi si�, �e zosta�em zdetronizowany do roli zwyk�ego obywatela. Dlaczego wi�c nie wracam na sta�e? Wi�kszo�� ludzi w moim wieku (80 lat) odpowie, �e starych drzew nie da si� przesadza�. Za g��boko wros�y korzeniami w obc� gleb�. Do mnie to si� nie odnosi. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sprzeda� nasz �adny domek w zielonej dzielnicy w Annandale, spakowa� manatki i sko�czy� z rozdwojeniem ja�ni, polegaj�cym na tym, �e w my�lach i w duchu �yj� w Warszawie, a fizycznie na przedmie�ciu Waszyngtonu. Pow�d jest prosty: tu jestem po�yteczny i mam robot�, kt�ra w tym p�nym okresie �ycia ca�kowicie zaspokaja moje aspiracje. W metropolii supermocarstwa jestem aktywny, w Polsce przeszed�bym z miejsca w stan spoczynku, znalaz�bym si� w lamusie, z kt�rego wyci�gano by mnie tylko przy okazji jakich� rocznic. Nie ubiegam si� o �adne stanowisko w Polsce z wyboru czy nominacji, bo na to za p�no, ale bezczynno�� by�aby niezdrowa. Cz�owiek jest jak akumulator, kt�ry sam si� �aduje. Bezruch oznacza utrat� energii i sprawno�ci, zw�aszcza gdy bateria jest ju� stara. D�ugie lata wsp�pracy z Amerykanami przynios�y rozbudowanie kontakt�w i stosunk�w osobistych, r�nyc