165

Szczegóły
Tytuł 165
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

165 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 165 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

165 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TYTUL: Ekonomia i Polityka AUTOR: Lidwig von Mises OPRACOWAL : Janusz Baczynski ---------------------------------------------------------------- --------- PRZEDMOWA Przy ko�cu 1958 r., kiedy m�j m�� zosta� zaproszony przez dra Alberto Benegas-Lyncha'a do Argentyny dla wyg�oszenia serii wyk�ad�w, by�am zaproszona m�owi towarzyszy�. Ta ksi��ka, zawiera w pi�mie, co m�j m�� powiedzia� do setek student�w argenty�skich w tych wyk�adach. Przybyli�my do Argentyny w par� miesi�cy po zmuszeniu Perona do opuszczenia kraju. Jego rz�dy kompletnie zniszczy�y ekonomiczne podstawy Argentyny. Jego nast�pca Eduardo Lonardi nie by� lepszy. Nar�d by� gotowy do przyj�cia nowych idej, a m�j m�� by� r�wnie� gotowy do ich dostarczenia. Jego wyk�ady by�y wyg�oszone w j�zyku angielskim w ogromnej sali wyk�adowej Uniwersytetu Buenos Aires. W dw�ch s�siednich salach jego s�owa by�y r�wnocze�nie t�umaczone na j�zyk hiszpa�ski dla student�w, kt�rzy s�uchali przy pomocy s�uchawek. Profesor Mises m�wi� bez �adnego skr�powania o kapitalizmie, socjalizmie, interwencjonizmie, komunizmie, faszyzmie, ekonomicznej polityce i niebezpiecze�stwach dyktatorstwa. Ci m�odzi ludzie, kt�rzy s�uchali mojego m�a, nie wiedzieli du�o o wolno�ci rynku lub o wolno�ci indywidualnego cz�owieka. Jak pisa�am o tej okazji w dziele pt. "Moje lata z Ludwig'iem Misesem" (My Years with Ludwig von Mises), "je�li ktokolwiek w tych czasach o�mieli�by si� atakowa� komunizm i faszyzm jak m�j m�� to zrobi�, policja zabra�aby go natychmiast, a zgromadzona publiczno�� by�aby rozp�dzona." Audytorium reagowa�o jak gdyby okna otworzono i pozwolono �wie�emu powietrzu �agodnie przewiewa� przez sal�. Przemawia� bez �adnych tekst�w pisanych. Jak zawsze, jego my�lami kierowa�o tylko kilka s��w napisanych na skrawkach papieru. Wiedzia� dok�adnie co chcia� powiedzie�, i przez u�ycie stosunkowo �atwych okre�le�, uda�o mu si� przedstawi� jego ideje audytorium nie obeznanym z jego dzie�ami, tak, �e mogli zrozumie� dok�adnie co m�wi�. Wyk�ady by�y nagrane na ta�mie, z kt�rej p�niej sekretarka znaj�ca j�zyk angielski zrobi�a kopi�. T� kopi� znalaz�am w�r�d papier�w po �mierci m�a. Czytaj�c t� kopi�, pami�tam �ywo niezwyk�y entuzjazm z jakim ci Argenty�czycy reagowali na s�owa mojego m�a. I wydawa�o mi si�, jako nie-ekonomi�cie, �e te wyk�ady, wyg�oszone do nie obeznanej z ekonomi� publiczno�ci w Po�udniowej Ameryce, by�y du�o �atwiejsze do zrozumienia ni� wiele bardziej teoretycznych dzie� Ludwig'a Misesa. Uwa�a�am, �e zawieraj� tyle warto�ciowego materia�u, tyle my�li wa�nych na dzisiaj i na przysz�o��, �e powinny by� udost�pnione publiczno�ci. Skoro m�j m�� nigdy nie przejrza� swoich wyk�ad�w, aby nadawa�y si� do druku, to zadanie pozosta�o dla mnie do wykonania. Bardzo uwa�a�am na zatrzymanie znaczenia ka�dego zdania, nie zmieniaj�c nic tre�ci i zachowuj�c wszystkie wyra�enia jakie m�j m�� cz�sto u�ywa�, kt�re s� znane jego czytelnikom. Moim wk�adem tylko by�o po��czy� zdania razem i usun�� niekt�re niewa�ne s�owa, jakie u�ywa si� w potocznej mowie. Je�li moje usi�owanie przekszta�cenia tych wyk�ad�w w ksi��k� uda�o si�, to dzi�ki faktowi, �e z ka�dym zdaniem, s�ysza�am g�os mojego m�a, jak m�wi�. By� �ywym dla mnie, �ywym w tym jak jasno przedstawia� z�o i niebezpiecze�stwo wszechobecnego rz�du; jak zrozumiale i jasno opisywa� r�nice mi�dzy dyktatorstwem a interwencjonizmem rz�d�w; z jak� wielk� bystro�ci� rozumu m�wi� o wa�nych historycznych osobisto�ciach; z jakimi nielicznymi uwagami zd��y� uczyni� minione czasy �ywymi. Pragn� skorzysta� z okazji i podzi�kowa� mojemu dobremu przyjacielowi George'owi Koether'owi za pomoc w moim zadaniu. Jego wydawnicze do�wiadczenie i jego zrozumienie teorii mojego m�a by�y wielk� pomoc� dla tej ksi��ki. Mam nadziej�, �e te wyk�ady b�d� czytane nie tylko przez uczonych, ale te� przez mojego m�a licznych zwolennik�w w�r�d nie- ekonomist�w. I szczerze spodziewam si�, �e ta ksi��ka, b�dzie mia�a dost�p dla m�odszych s�uchaczy, specjalnie dla student�w szk� �rednich i wy�szych w ca�ym �wiecie. Nowy York, czerwiec 1979 Margit von Mises PRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA Wydanie "Drogi do Niewoli" prof. P.A. HAYEK'a, "Prawa - Podstawy Racjonalnej i Sprawiedliwej Organizacji Pa�stwa" F.BASTIAT'a, i broszury "Ekonomii i Polityki" prof. Ludwig'a von MISES'a stanowi jakby zarodek literatury z tego zakresu w polskim t�umaczeniu. Ksi��ki te uzupe�niaj� si� wzajemnie w ich przedstawieniu zasad opartych na ideologii Liberalizmu Wieku O�wiecenia - systemu prywatnej w�asno�ci �rodk�w produkcji i us�ug, wolnego rynku krajowego i �wiatowego, cen rynkowych - kapitalizmu, kt�ry jest podstaw� wszystkich innych wolno�ci ludzi! Profesor Mises, urodzony we Lwowie, jest uwa�any w �wiecie za najwybitniejszego ekonomist� XX-go wieku. W swoim pierwszym obszernym dziele (560 str.) p.t. "Socjalizm" ju� w I920 r. udowodni�, �e w kraju, gdzie nie istnieje wolny rynek i ceny rynkowe, nie mo�na niczego wyprodukowa� oszcz�dnie, bo jest niemo�liwe przeprowadzenie w�a�ciwej kalkulacji, co b�dzie najta�sze, najlepsze i zgodne z potrzebami ludzi. To powoduje du�e straty i niew�a�ciwe inwestycje. W konsekwencji kraje te ubo�ej� coraz wi�cej i dochodz� a� do stanu g�odu i n�dzy, co mo�na zaobserwowa� w ca�ym �wiecie; "Liberalizm" wydany w j�zyku niemieckim w 1927 r., przet�umaczony w Ameryce (I962 r.) osi�gn�� trzy wydania; "Human Action" wydane w Ameryce w 1949r. (907 str.), i wiele znanych dzie� czekaj� na wydania w polskim j�zyku. Sze�� wyk�ad�w "Ekonomii i Polityki" nie zrobi z nas ekonomist�w, ale b�dzie to najprostsze wyt�umaczenie dzia�a� ekonomicznych i ich skutk�w, kt�re codziennie ogl�damy. B�d� to minimalne wiadomo�ci z ekonomii dla ka�dego, aby nie da� si� oszukiwa� zawodowym politykom, a przede wszystkim, by z pe�nym przekonaniem d��y� wsp�lnie do wprowadzenia systemu wolnego rynku - kapitalizmu, kt�ry daje wolno��, zamo�no�� i szcz�cie wszystkim ludziom na ziemi. Niechaj "O�wiaty Kaganiec" wskazuje nam t� drog� Dzi�kujemy serdecznie Pani Margit von Mises za jej przyjazne i bezinteresowne pozwolenie na t�umaczenie i wydanie "Economic Policy" w j�zyku polskim. 1988 Bogumi�a i Kazimierz Jan Rzepowie Wydawcy WYK�ADY 1. Kapitalizm 2. Socjalizm 3. Interwencjonizm 4. Inflacja 5. Zagraniczne Inwestycje 6. Zapatrywania Polityczne i Ideje "Lecz zaklinam - niech �ywi nie trac� nadziei I przed narodem nios� o�wiaty kaganiec". TESTAMENT M�J - Juliusz S�owacki * (s�owa w nawiasach s� uwagami t�umacza) l. Kapitalizm Opisowe nazwy u�ywane przez ludzi cz�sto wprowadzaj� w b��d. M�wi�c o nowoczesnych przyw�dcach przemys�u i szefach wielkich przedsi�biorstw, na przyk�ad, nazywaj� ich "kr�lami czekolady lub "kr�lami bawe�ny" lub "kr�lami samochodowymi". U�ywanie takich nazw dowodzi, �e ci ludzie nie widz� praktycznie �adnej r�nicy mi�dzy nowoczesnymi kierownikami przemys�u a feudalnymi kr�lami, ksi���tami, lub lordami dawnych czas�w. Ale r�nica faktycznie jest bardzo wielka, bo wsp�czesny kr�l czekolady wcale nie rz�dzi, on s�u�y. On nie panuje nad zdobytym terytorium, niezale�ny od rynku, niezale�ny od swoich klient�w. Kr�l czekolady - lub kr�l stali lub kr�l automobilowy lub ka�dy inny kr�l nowoczesnego przemys�u - zale�y od przemys�u, kt�ry prowadzi i od klienteli kt�rej s�u�y. Ten "kr�l" musi utrzymywa� dobre stosunki ze swoimi "poddanymi" - konsumentami; on traci swoje "kr�lestwo" tak szybko jak tylko nie jest w stanie da� swoim klientom lepszej us�ugi mniejszym kosztem ni� inni, z kt�rymi musi konkurowa�. Dwie�cie lat temu, przed pojawieniem si� kapitalizmu, stan spo�eczny cz�owieka by� ustalony od pocz�tku do ko�ca jego �ycia; odziedziczy� go od swoich przodk�w, i nigdy si� nie zmieni�. Je�li urodzi� si� biednym zawsze pozosta� biednym, i je�li urodzi� si� bogatym - lordem lub ksi�ciem - posiada� swoje ksi�stwo i w�asno��, kt�ra nale�a�a do niego przez ca�e �ycie. Je�eli chodzi o wytw�rczo�� przemys�ow�, prymitywny przetw�rczy przemys� w tych czasach istnia� prawie wy��cznie dla zaspakajania potrzeb ludzi bogatych. Wi�kszo�� ludzi (90% lub wi�cej europejskiej ludno�ci) pracowa�a na roli i nie styka�a si� z przetw�rczymi przemys�ami istniej�cymi w miastach. Ten sztywny system feudalnego spo�ecze�stwa przewa�a� w wi�kszo�ci rozwini�tych okr�g�w Europy przez wiele setek lat. Natomiast, gdy ilo�� wiejskiej ludno�ci powi�ksza�a si�, spowodowa�o to nadmiar ludno�ci utrzymuj�cej si� z uprawy roli. Dla tej nadwy�ki ludno�ci bez odziedziczonego kawa�ka ziemi lub posiad�o�ci ziemskiej, nie by�o tam dostatecznego zaj�cia, ani te� nie by�o mo�liwe pracowa� w przetw�rczym przemy�le w miastach: "kr�lowie" miast odmawiali im dost�pu do pracy. Ilo�� tych "wyrzutk�w" stale ros�a, i ci�gle nikt nie wiedzia� co z nimi zrobi�. Oni byli w pe�nym znaczeniu tego s�owa "proletariuszami" wyrzuconymi poza nawias �ycia, kt�rych rz�d m�g� tylko wys�a� do dom�w pracy lub do dom�w ubogich. W pewnych okr�gach Europy, specjalnie w Holandii Anglii, stali si� tak liczni, �e w XVIII wieku byli rzeczywist� gro�b� dla utrzymania powszechnego panuj�cego spo�ecznego systemu. Dzisiaj, dyskutuj�c podobne warunki w spo�ecze�stwach jak w Indiach lub innych rozwijaj�cych si� krajach, nie mo�emy zapomina�, �e w Anglii w XVIII-tym wieku warunki by�y du�o gorsze. W tamtym czasie, Anglia posiada�a sze�� lub siedem milion�w ludno�ci, ale z tych sze�ciu lub siedmiu milion�w ludzi, wi�cej ni� milion, prawdopodobnie dwa miliony, by�o po prostu wyrzutkami, dla kt�rych istniej�cy spo�eczny system nie przewidywa� �adnego zaopatrzenia. Co zrobi� z tymi wyrzutkami by� jednym z olbrzymich problem�w XVIII-tego wieku Anglii. Innym wielkim problemem by� brak surowc�w. Brytyjczycy, bardzo powa�nie musieli zada� sobie pytanie: co mamy zrobi� w przysz�o�ci, kiedy lasy nie b�d� mog�y d�u�ej dostarcza� drzewa, kt�rego potrzebujemy dla naszego przemys�u i ogrzewania dom�w? Dla klas rz�dz�cych to by�a rozpaczliwa sytuacja. Politycy (m�owie stanu) nie wiedzieli co maj� zrobi�, a rz�dz�ca szlachta nie mia�a absolutnie �adnego pomys�u jak zaradzi� temu stanowi. Z tego powa�nego stanu spo�eczno-gospodarczego wy�oni�y si� pocz�tki nowoczesnego kapitalizmu. Znale�li si� pewni ludzie w�r�d tych pozostawionych poza nawiasem spo�ecze�stwa, w�r�d tych ubogich ludzi, kt�rzy pr�bowali zorganizowa� innych dla za�o�enia ma�ych warsztat�w, kt�re mog�yby co� produkowa�. To by�o co� nowego. Ci przedsi�biorczy innowatorzy nie produkowali kosztownych wyrob�w nadaj�cych si� do sprzedawania wy�szym klasom; wyrabiali ta�sze produkty dla potrzeb ka�dego. I to by� pocz�tek kapitalizmu jaki istnieje dzisiaj. To by� pocz�tek masowej produkcji, podstawowej zasady kapitalistycznego przemys�u. Natomiast stare wytw�rcze przemys�y w miastach, obs�uguj�ce bogatych ludzi, istnia�y prawie wy��cznie dla potrzeb wy�szych klas. Nowe kapitalistyczne przemys�y zacz�y produkowa� rzeczy, kt�re mog�y by� nabywane przez ca�� ludno��. By�a to masowa produkcja dla zaspokojenia potrzeb szerokich rzesz spo�ecze�stwa na masow� skal�. To jest podstawowa zasada kapitalizmu jaki istnieje dzisiaj we wszystkich tych pa�stwach, w kt�rych istnieje wysoko rozwini�ty system masowej produkcji: wielkie przedsi�biorstwa, cel najbardziej fanatycznych atak�w przez tak zwanych lewicowc�w produkuj� prawie wy��cznie dla zaspokojenia potrzeb szerokich rzesz spo�ecze�stwa. Przedsi�biorstwa produkuj�ce luksusowe towary jedynie dla zamo�nych nigdy nie osi�gn� du�ych rozmiar�w. Dzisiaj, ludzie kt�rzy pracuj� w du�ych fabrykach s� g��wnymi konsumentami produkt�w wykonanych w tych fabrykach. To jest podstawowa r�nica mi�dzy kapitalistycznymi zasadami produkcji a feudalnymi zasadami poprzednich wiek�w. Kiedy ludzie wychodz� z za�o�enia, �e istnieje r�nica mi�dzy producentem a konsumentem produkt�w wielkich przedsi�biorstw, to si� bardzo myl�. W ameryka�skich sklepach wielobran�owych mo�na zobaczy� slogan, "klient ma zawsze racj�." I tym klientem jest ten sam cz�owiek, kt�ry produkuje te rzeczy w fabryce, jakie s� sprzedawane w sklepach wielobran�owych. Ludzie, kt�rzy my�l�, �e w�adza wielkich przedsi�biorstw jest ogromna, myl� si� tak�e, skoro du�e przedsi�biorstwo polega ca�kowicie na poparciu tych, kt�rzy kupuj� jego produkty: najwi�ksze przedsi�biorstwo traci swoj� w�adz� i swoje wp�ywy kiedy traci swoich klient�w. Pi��dziesi�t lub sze��dziesi�t lat temu m�wiono prawie we wszystkich kapitalistycznych krajach, �e towarzystwa akcyjne kolei �elaznych by�y za du�e i za pot�ne; mia�y monopole, z kt�rymi by�o niemo�liwe konkurowa�. Twierdzono, �e w sferze transportu, kapitalizm osi�gn�� stan, w kt�rym zniszczy� sam siebie, poniewa� wyeliminowa� konkurencj�. Co ludzie przeoczyli to fakt, �e si�a kolei zale�a�a od ich mo�liwo�ci s�u�enia ludziom lepiej ni� jakikolwiek inny spos�b transportu. Ma si� rozumie�, �e by�oby bezsensowne konkurowa� z jednym z tych du�ych stowarzysze� kolei �elaznych przez zbudowanie drugiej kolei r�wnoleg�ej do starej linii kolejowej, skoro stara kolej by�a wystarczaj�ca dla egzystuj�cych potrzeb. Ale bardzo wcze�nie pojawili si� inni konkurenci. Wolno�� konkurencji nie znaczy, �e mo�na osi�gn�� cel, po prostu, przez imitacj� lub kopiowanie dok�adnie tego co kto� inny zrobi�. Wolno�� prasy nie znaczy �e ma si� prawo kopiowania tego co inny napisa� i w ten spos�b osi�gn�� powodzenie, na kt�re kto inny s�usznie zas�u�y� z powodu jego osi�gni��. To znaczy, �e ma si� prawo napisa� co� r�nego. Wolno�� konkurencji dotycz�cej kolei �elaznej, na przyk�ad, znaczy, �e jest si� wolnym do wynalezienia czego�, zrobienia czego�, co wezwie do wsp�zawodnictwa koleje i umie�ci je w bardzo niebezpiecznej konkurencyjnej sytuacji. W Stanach Zjednoczonych konkurencja z kolejami - w formie autobus�w, samochod�w, samochod�w ci�arowych, i samolot�w - spowodowa�a d1a kolei nowe problemy do wyj�cia z sytuacji konkurencyjnej. Koleje zosta�y prawie kompletnie pokonane, je�li chodzi o transport osobowy. Rozw�j kapitalizmu polega na tym, �e ka�dy ma prawo s�u�enia klientowi lepiej lub taniej. I ta metoda, ta zasada, w ci�gu stosunkowo kr�tkiego czas�, przekszta�ci�a ca�y �wiat - umo�liwi�a bezprzyk�adny wzrost ludno�ci w �wiecie. W XVIII-tym wieku Anglii, rolnictwo mog�o utrzyma� (wy�ywi�) tylko sze�� milion�w ludzi na bardzo niskim poziomie �ycia. Dzisiaj wi�cej ni� pi��dziesi�t milion�w ludzi cieszy si� du�o wy�szym standardem �ycia, ni� nawet bogaci posiadali w XVIII-tym wieku. I dzisiejszy poziom �ycia w Anglii by�by prawdopodobnie jeszcze wy�szy, gdyby sporo energii Brytyjczyk�w nie zosta�o zu�yte na dwie wojny �wiatowe (kt�re przewa�aj�ca wi�kszo�� Niemc�w by�a zdecydowana wywo�a�). Takie s� fakty o kapitalizmie. Zatem, je�li jaki� Anglik - lub, je�li o to chodzi, ka�dy inny cz�owiek w ka�dym kraju �wiata m�wi dzisiaj do swojego przyjaciela, �e jest przeciwny kapitalizmowi, istnieje nadzwyczajnie dobra na to odpowied�: "Czy wiesz, �e ludno�� na tej planecie jest obecnie dziesi�ciokrotnie wi�ksza ni� by�a w wiekach poprzedzaj�cych kapitalizm; czy wiesz �e wszyscy ludzie dzisiaj ciesz� si� wy�szym poziomem �ycia, ni� nasi przodkowie mieli przed kapitalizmem. Ale czy wiesz, �e by� by� tym jedynym �yj�cym z po�r�d dziesi�ciu wobec braku kapitalizmu? Zwyk�y fakt, �e �yjesz dzisiaj jest dowodem, �e kapitalizm osi�gn�� cel, czy cenisz czy te� nie swoje w�asne �ycie." Pomimo wszystkich jego korzy�ci, kapitalizm by� z pasj� atakowany i krytykowany. Jest konieczne aby�my rozumieli pochodzenie tej antypatii. -Nienawi�ci kapitalizmu nie zapocz�tkowa�y masy ludno�ci, nie zacz�y si� w�r�d robotnik�w samych, ale w�r�d ziemia�skiej arystokracji - szlachty Anglii i Europejskiego kontynentu. Oskar�ali kapitalizm o to co nie by�o dla nich korzystne: mianowicie, na pocz�tku XIX-go wieku, wy�sze stawki p�ac istniej�ce w przemys�ach, zmusza�y ziemia�sk� szlacht� do p�acenia r�wnie� wy�szych stawek pracownikom rolnym. Arystokracja krytykuj�c przemys�y atakowa�a standard �ycia szerokich mas pracownik�w. Ma si� rozumie� - z naszego punktu widzenia - standard �ycia robotnik�w by� niesko�czenie niski; warunki �ycia w czasie wczesnego kapitalizmu by�y absolutnie przera�aj�ce, ale nie dlatego �e nowo rozwijaj�ce si� kapitalistyczne przemys�y wyrz�dza�y szkod� robotnikom. Ludzie wynaj�ci do pracy w fabrykach ju� przedtem wegetowali faktycznie na poziomie nie do zniesienia dla cz�owieka. S�awne stare opowiadania, powtarzane setki razy, �e fabryki zatrudniaj�ce kobiety i dzieci i �e te kobiety i dzieci, zanim pracowa�y w fabrykach, �y�y w dostatecznych warunkach, jest jednym z najwi�kszych fa�szerstw w historii. Matki, kt�re pracowa�y w fabrykach nie mia�y nic do gotowania; one nie opuszcza�y swoich dom�w i ich kuchni dla udania si� do fabryk, one posz�y do fabryk, poniewa� nie mia�y kuchni, je�eli mia�y kuchnie to nie mia�y niczego do gotowania na tych kuchniach. I dzieci nie przychodzi�y do fabryk z wygodnych ochronek dla dzieci. One g�odowa�y i umiera�y. I ca�e to gadanie o nie-do-wypowiedzenia okropno�ciach wczesnego kapitalizmu mo�na obali� przez tylko jedn� statystyk�: dok�adnie w tych latach, w kt�rych brytyjski kapitalizm rozwija� si�, �ci�le w wieku nazwanym Rewolucj� Przemys�ow� w Anglii, w latach od 1760 r. do 1830 r., dok�adnie w tych latach ludno�� w Anglii podwoi�a si�, co oznacza, �e setki lub tysi�ce dzieci - kt�re by�yby umar�y w poprzednich czasach - prze�y�y i ros�y. Nie ma w�tpliwo�ci, �e warunki w poprzedzaj�cych czasach by�y bardzo niedostateczne. To kapitalistyczne przedsi�biorstwa je polepszy�y. To te wczesne fabryki zaspokoi�y potrzeby swoich robotnik�w, albo bezpo�rednio lub po�rednio przez eksportowanie produkt�w i importowanie �ywno�ci i surowc�w z innych kraj�w. Raz za razem wcze�ni historycy kapitalizmu - trudno u�y� �agodniejszego s�owa - fa�szowali histori�. Jedna anegdota, kt�r� zwykle powtarzali, ca�kiem mo�liwie �e j� zmy�lili, dotyczy�a Benjamina Franklina. Stosownie do tego opowiadania, Ben Franklin odwiedzi� fabryk� bawe�nianych tkanin w Anglii, i w�a�ciciel fabryki powiedzia� mu z pe�n� dum�: "oto s� bawe�niane towary dla W�gier." Benjamin Franklin rozgl�daj�c si� dooko�a, widz�c robotnik�w biednie ubranych, powiedzia�: "Dlaczego nie produkujesz tak�e dla swoich robotnik�w?" Ale te eksporty o kt�rych w�a�ciciel fabryki m�wi� naprawd� znaczy�y, �e on produkowa� dla swoich robotnik�w, poniewa� Anglia musia�a importowa� wszystkie surowce. Nie ma bawe�ny ani w Anglii ani w kontynentalnej Europie. Istnieje niedostatek �ywno�ci w Anglii, i �ywno�� musi by� importowana z Polski Rosji i z W�gier. Te eksporty by�y zap�at� za importy �ywno�ci, kt�ra umo�liwi�a prze�ycie brytyjskiej ludno�ci. Wiele przyk�ad�w z historii tych wiek�w poka�e ustosunkowanie si� szlachty i arystokracji w stosunku do robotnik�w. Pragn� zacytowa� tylko dwa przyk�ady. Jeden jest s�awny brytyjski ("seed and land" system) "nasienie i ziemia" system. Na podstawie tego systemu, brytyjski rz�d p�aci� wszystkim robotnikom, kt�rzy nie otrzymali minimalnych stawek za prac� (oznaczon� przez rz�d) r�nic� mi�dzy stawk� jak� otrzymali a t� minimaln� stawk�. To oszcz�dzi�o ziemia�skiej arystokracji konieczno�� p�acenia wy�szych stawek za prac� na roli. Szlachta mog�a p�aci� tradycjonalne niskie p�ace na roli, a rz�d mia� uzupe�nia� je, w ten spos�b zatrzymuj�c robotnik�w w pracy na roli zamiast szukania zaj�cia w miejskich fabrykach. Osiemdziesi�t lat p�niej, po rozprzestrzenieniu si� kapitalizmu z Anglii do kontynentalnej Europy, ziemia�ska arystokracja ponownie zareagowa�a przeciwko systemowi nowej produkcji. W Niemczech pruscy junkierzy, straciwszy wielu robotnik�w, kt�rzy odeszli do wi�cej p�ac�cych kapitalistycznych przemys��w, wynale�li specjaln� nazw� dla tego problemu: "ucieczka ze wsi" - Landflucht". I w Niemieckim Parlamencie, dyskutowano jak zaradzi� temu z�u - z�u z punktu widzenia ziemia�skiej arystokracji. Ksi��� Bismarck, s�ynny kanclerz Niemieckiego Reich'u w mowie pewnego dnia powiedzia�: "Spotka�em cz�owieka w Berlinie, kt�ry kiedy� pracowa� w mojej posiad�o�ci, i zapyta�em go, dlaczego opu�ci�e� posiad�o��; dlaczego wyjecha�e� z wioski; dlaczego teraz �yjesz w Berlinie?" I, stosownie do Bismarck'a, ten cz�owiek odpowiedzia�: "Nie macie takiej �adnej piwiarni w wiosce jak mamy tutaj w Berlinie, gdzie mo�na siedzie�, pi� piwo i s�ucha� muzyki. "To jest, ma si� rozumie�, opowiadanie z punktu widzenia ksi�cia Bismarck'a, pracodawcy. Nie by�o to z punktu widzenia wszystkich jego pracownik�w. Odeszli do przemys�u, poniewa� przemys� p�aci� wy�sze stawki za prac� i podnosi� ich standard �ycia do nies�ychanego wtedy stopnia. Dzisiaj, w kapitalistycznych krajach, istnieje wzgl�dnie ma�a r�nica mi�dzy podstawowym �yciem tak zwanych wy�szych i ni�szych klas; obie maj� �ywno��, odzie�, i mieszkanie. Ale w XVIII-tym wieku i wcze�niej, r�nica mi�dzy cz�owiekiem �redniej klasy a cz�owiekiem ni�szej klasy by�a taka, �e cz�owiek �redniej klasy mia� buty a cz�owiek ni�szej klasy nie mia� but�w. W Stanach Zjednoczonych dzisiaj r�nica mi�dzy bogatym a biednym cz�owiekiem oznacza bardzo cz�sto r�nic� mi�dzy Cadillac'iem a Chevrolet'em. Chevrolet mo�na kupi� u�ywany, ale zasadniczo oddaje te same us�ugi jego w�a�cicielowi: on tak�e mo�e przeje�d�a� od jednego punktu do drugiego. Wi�cej ni� pi��dziesi�t procent ludzi w Stanach Zjednoczonych �yje we w�asnych domach �ub mieszkaniach. Ataki przeciwko kapitalizmowi - specjalnie odno�nie wymaga� ("sprawiedliwych") wy�szych stawek p�ac - zaczynaj� si� od fa�szywych za�o�e�, �e stawki p�ac za prac� s� ostatecznie p�acone przez ludzi, kt�rzy s� r�ni od tych, zatrudnionych w fabrykach. W gruncie rzeczy jest w porz�dku dla ekonomist�w i studiuj�cych ekonomiczne teorie zauwa�y� robotnika i konsumenta i robi� r�nic� mi�dzy nimi. Ale faktycznie ka�dy konsument musi w jaki� spos�b lub inny, zarobi� pieni�dze kt�re wydaje, i ogromna wi�kszo�� konsument�w jest dok�adnie tymi samymi lud�mi, kt�rzy pracuj� jako zatrudnieni w przedsi�biorstwach produkuj�cych te rzeczy, kt�re oni kupuj�. Stawki p�ac w kapitalizmie nie s� ustalane przez pewne klasy ludzi r�ne od klas, kt�re otrzymuj� te stawki: oni s� tymi samymi lud�mi. To nie filmowa korporacja Hollywood, kt�ra p�aci wynagrodzenie filmowej gwie�dzie; to p�ac� ludzie, kt�rzy kupuj� bilety wej�cia na film do kina. To nie przedsi�biorca urz�dzenia meczu bokserskiego p�aci ogromne nagrody walcz�cym; to ludzie p�ac� kupuj�c bilety wst�pu na mecz bokserski. Na skutek odr�niania mi�dzy pracodawc� a pracownikiem, r�nica, kt�ra jest u�yteczn� w ekonomicznej teorii, nie jest r�nic� w realnym �yciu; I tutaj, pracodawca i pracownik jest t� sam� osob�. S� pewni ludzie w wielu krajach, kt�rzy uwa�aj� za bardzo niesprawiedliwe, gdy cz�owiek kt�ry ma utrzymywa� rodzin� z wieloma dzie�mi, otrzymuje to samo wynagrodzenie jak osoba, kt�ra ma tylko siebie do utrzymania. Ale nie jest pytaniem czy pracodawca powinien ponosi� odpowiedzialno�� za liczb� rodziny pracownika. Pytanie jakie nale�y postawi� w tym wypadku jest: czy ty, jako indywidualna osoba, jeste� zdecydowany p�aci� wi�cej za co�, powiedzmy, za bochenek chleba, je�li powiedz� ci, �e cz�owiek, kt�ry wypiek� ten chleb ma sze�cioro dzieci? Uczciwy cz�owiek odpowie negatywnie i powie, "w zasadzie by�bym, ale faktycznie wola�bym kupi� chleb wyprodukowany przez kogo� kto nie ma dzieci." Faktycznie, je�li kupuj�cy nie p�aci pracodawcy wystarczaj�co dla umo�liwienia mu zap�acenie pracownikowi, staje si� wtedy niemo�liwe prowadzenie przedsi�biorstwa. Kapitalistyczny system (wolno-rynkowy) zosta� nazwany "kapitalizmem-, nie przez przyjaciela systemu, ale przez pewnego indywidualnego cz�owieka, kt�ry uwa�a� go za najgorszy ze wszystkich historycznych system�w, najwi�kszym z�em, kt�re nawiedzi�o kiedykolwiek ludzko��. Tym cz�owiekiem by� Karl Marx. Pomimo tego, nie ma powodu do odrzucenia nazwy u�ytej przez Marx�a, poniewa� ona opisuje jasno �r�d�o wielkiego spo�ecznego ulepszenia spowodowanego przez kapitalizm. Te ulepszenia s� wynikiem gromadzenia kapita�u; one opieraj� si� na fakcie, �e ludzie, z regu�y, nie zu�ywaj� wszystkiego co wyprodukowali, �e oszcz�dzaj� - i inwestuj� - cz�� z tego. Istnieje du�o opacznego zrozumienia tego problemu i - w ci�gu trwania tych sze�ciu wyk�ad�w - b�d� mia� sposobno�� om�wi� te najbardziej fundamentalne opaczne zrozumienia, kt�re ludzie maj� odno�nie gromadzenia kapita�u, u�ycia kapita�u, i powszechnych korzy�ci jakie mo�na osi�gn�� z takiego u�ycia. B�d� m�wi� o kapitalizmie specjalnie w moich wyk�adach o zagranicznych inwestycjach i o najbardziej krytycznym problemie naszych czas�w polityce inflacji. Na pewno wiecie, �e inflacja istnieje nie tylko w tym kraju (Argentynie). Jest problemem dzisiaj w ca�ym �wiecie. Cz�sto nie dostrze�on� rzecz� o kapitalizmie jest to, �e oszcz�dno�ci znacz� korzy�ci dla wszystkich, kt�rzy pragn� produkowa� lub zarabia� prac�. Kiedy cz�owiek oszcz�dzi� pewn� ilo�� pieni�dzy - powiedzmy, tysi�c dolar�w - i, zamiast wyda� je, zawierzy te dolary kasie oszcz�dno�ci lub towarzystwu ubezpieczeniowemu, pieni�dze znajd� si� w r�kach przedsi�biorcy, producenta, umo�liwiaj�ce mu realizacj� projektu produkcji, kt�rej nie m�g�by zacz�� wczoraj, poniewa� nie mia� kapita�u do rozporz�dzenia. Co przemys�owiec zrobi teraz z dodatkowym kapita�em? Pierwsz� rzecz� jak� musi zrobi�, pierwszym u�ytkiem jaki zrobi z dodatkowego kapita�u, b�dzie wynaj�cie pracownik�w i zakup surowc�w - skutkiem tego spowoduje dodatkowy popyt na pracownik�w i surowce, jak r�wnie� powstanie tendencja w kierunku wy�szych p�ac za prac� i wy�szych cen za surowce. D�ugo zanim oszcz�dzaj�cy lub przedsi�biorca otrzyma jakikolwiek zysk z tego wszystkiego, bezrobotny pracownik, producent surowc�w, farmer, i ich pracownicy wszyscy bior� udzia� w zyskach z dodatkowej oszcz�dno�ci. Czy przedsi�biorca otrzyma co� z tego projektu zale�y od przysz�ego stanu rynku, i od umiej�tno�ci przedsi�biorcy do poprawnego przewidywania stanu rynku. Ale pracownicy jak r�wnie� producent surowc�w otrzymuj� korzy�ci natychmiastowo. Du�o m�wiono, trzydzie�ci lub czterdzie�ci lat temu, o polityce "p�ac za prac�", jak nazywano polityk� Henryka Forda. Jednym wielkim osi�gni�ciem p. Forda by�o to, �e p�aci� wy�sze stawki p�ac ni� inni przemys�owcy lub w�a�ciciele fabryk. Jego polityka p�ac by�a opisywana jako "wynalazek", chocia� nie jest wystarczaj�co m�wi�, �e ta nowa "wynaleziona" polityka by�a rezultatem liberalno�ci p. Forda. Nowa ga��� przedsi�biorstwa, lub nowa fabryka w ju� istniej�cym oddziale przedsi�biorstwa, musi przyci�ga� pracownik�w z innych zatrudnie�, z innych cz�ci kraju, nawet z innych kraj�w. I jedyn� drog� do zrobienia tego jest oferowanie wy�szych wynagrodze� za ich prac�. To co mia�o miejsce we wczesnych dniach kapitalizmu, i ci�gle ma miejsce dzisiaj. Kiedy wytw�rcy w Wielkiej Brytanii pierwsi zacz�li produkowa� bawe�niane produkty p�acili swoim pracownikom wy�sze stawki za prac� ni� mieli przedtem. Oczywi�cie, nowi pracownicy w du�ym procencie nie zarabiali przedtem nic ca�kowicie i byli zdecydowani przyj�� jak�kolwiek p�ac� im oferowano. Ale po kr�tkim czasie - kiedy wi�cej i wi�cej nagromadzi�o si� kapita�u i wi�cej przedsi�wzi�� zosta�o za�o�onych - stawki p�ac posz�y w g�r�, i rezultatem tego by� niespotykany wzrost brytyjskiej ludno�ci, o czym m�wi�em wcze�niej. Pogardliwe przedstawianie kapitalizmu przez pewnych ludzi jako systemu zaprojektowanego dla uczynienia bogatych bogatszymi a biednych biedniejszymi jest godny pot�pienia od pocz�tku do ko�ca. Marx'a teza odno�nie do nadchodz�cego socjalizmu by�a oparta na przyj�ciu, �e robotnicy b�d� biedniejsi, �e masy ludzi b�d� bardziej pozbawione �rodk�w do �ycia, i w ko�cu ca�e bogactwo kraju b�dzie skoncentrowane w niewielu r�kach lub nawet w r�kach jednego cz�owieka. I zatem masy zubo�a�ych robotnik�w zbuntuj� si� ostatecznie i wyw�aszcz� bogatych w�a�cicieli. Stosownie do tej doktryny Karl'a Marx'a, nie mo�e by� �adnej sposobno�ci, �adnej mo�liwo�ci w kapitalistycznym systemie do jakiegokolwiek polepszenia warunk�w robotnik�w. W 1865 r., przemawiaj�c na zebraniu Mi�dzynarodowego Stowarzyszenia Robotnik�w w Anglii, Marx powiedzia�: wierzenie �e zwi�zki zawodowe mog�yby polepszy� warunki pracuj�cej ludno�ci by�o "absolutnie b��dne". Polityk� zwi�zku zawodowego ��dania wy�szych stawek p�ac i skr�conych godzin pracy nazwa� konserwatywn� - konserwatyzm b�d�c, oczywi�cie, najbardziej pot�piaj�c� nazw�, kt�r� Karl Marx m�g� u�y�. On sugerowa�, aby zwi�zki zawodowe przyj�y nowy rewolucyjny cel: aby "wyrzucili system stawek p�ac ca�kowicie", aby zast�pili system prywatnej w�asno�ci "socjalizmem" - rz�dow� w�asno�ci� �rodk�w produkcji. Je�li spojrzymy na histori� �wiata, a specjalnie na histori� Anglii od 1865 r. zdamy sobie spraw�, �e Karl Marx by� w b��dzie pod ka�dym wzgl�dem. Nie istnieje �adne zachodnie kapitalistyczne pa�stwo, w kt�rym by warunki mas ludzkich nie poprawi�y si� w nies�ychany spos�b. Te wszystkie polepszenia ostatnich osiemdziesi�ciu lub dziewi��dziesi�ciu lat by�y dokonane pomimo przepowiedni Karl'a Marx'a. Tak jak Marx przepowiada�, marxistowscy socjali�ci wierzyli, �e warunki robotnik�w nigdy nie mog� by� ulepszone. Trzymali si� fa�szywej teorii, s�ynnego "�elaznego prawa stawek pracy" - prawa, kt�re o�wiadcza�o, �e stawki p�acy robotnika w kapitalizmie, nie przekrocz� sumy potrzebnej do utrzymania jego �ycia dla oddawania us�ug przedsi�biorstwu. Marxi�ci sformu�owali ich teorie w ten spos�b: je�li stawki p�ac podnios� si�, podnosz�c p�ace powy�ej poziomu utrzymania si� przy �yciu, b�d� mieli wi�cej dzieci; i te dzieci, kiedy dorosn� do wieku zdolnego do pracy, zwi�ksz� ilo�� pracownik�w do stanu, gdzie stawki p�ac obni�� si� z powrotem do poziomu utrzymania si� przy �yciu - do tego minimalnego poziomu wy�ywienia, kt�ry ledwo przeszkodzi ludziom pracuj�cym umrze�. Ale ta idea Marx'a, i wielu innych socjalist�w, jest poj�ciem o pracuj�cym cz�owieku �ci�le takim, jakie maj� biologowie - i zupe�nie s�usznie - studiuj�c �ycie zwierz�t lub mikrob�w. Myszy, na przyk�ad. Je�li zwi�kszy si� ilo�� �ywno�ci dost�pnej zwierz�tom lub mikrobom, zatem wi�cej ich prze�yje. Je�li ograniczy si� ich �ywno��, zatem ograniczy si� ich ilo��. Ale cz�owiek jest inny. Nawet robotnik - pomimo faktu, kt�rego marxista nie uznaje - ma ludzkie pragnienia czego� wi�cej ni� �ywno�ci i reprodukcji swojego gatunku. Wzrost realnych p�ac ujawnia si� nie tylko we wzro�cie ludno�ci, ujawnia si� w pierwszym rz�dzie, w polepszaniu przeci�tnego poziomu �ycia. Dlatego to dzisiaj mamy wy�szy standard �ycia w Zachodniej Europie i w Stanach Zjednoczonych ni� w rozwijaj�cych si� narodach, powiedzmy w Afryce. Musimy zdawa� sobie spraw�, jakkolwiek, �e ten wy�szy standard �ycia zale�y od poda�y kapita�u. To wyja�nia r�nic� mi�dzy warunkami w Stanach Zjednoczonych a warunkami w Indiach; nowoczesne metody zwalczania zara�liwych chor�b zosta�y wprowadzone w Indiach - co najmniej do pewnego stopnia - i skutkiem tego by� niespotykany wzrost ludno�ci, ale, skoro temu wzrostowi nie towarzyszy� odpowiedni wzrost sumy kapita�u zainwestowanego, rezultatem by� wzrost ub�stwa. Kraj staje si� zamo�niejszy w stosunku .do wzrostu zainwestowanego kapita�u na jednostk� jego ludno�ci. Spodziewam si�, �e w moich nast�pnych wyk�adach b�d� mia� sposobno�� zaj�� si� bardziej szczeg�owo tymi problemami i b�d� m�g� je wyja�ni�, poniewa� pewne wyra�enia - takie jak "kapita� inwestowany na g�ow� ludno�ci" - wymaga raczej szczeg�owego wyja�nienia. Musi si� pami�ta�, �e w ekonomicznych dzia�aniach politycznych nie ma cud�w. Czytali�cie w gazetach i s�yszeli�cie w mowach, o tak zwanym cudzie ekonomicznym w Zachodnich Niemczech - o poprawie ekonomicznej Zachodnich Niemiec, po pokonaniu Niemiec i ich zubo�eniu po Drugiej Wojnie �wiatowej. To nie by� cud. To by�o zastosowanie zasad ekonomii wolnego rynku, metod kapitalizmu, nawet chocia� one nie by�y zastosowane ca�kowicie pod ka�dym wzgl�dem. Ka�dy kraj mo�e do�wiadczy� tego samego "cudu" ekonomicznej poprawy, chocia� musz� podkre�li�, �e ekonomiczne uzdrowienie nie zale�y od cudu; ono zale�y od przyj�cia - i jest rezultatem - zdrowych politycznych decyzji. 2. SOCJALIZM Jestem tutaj w Buenos Aires jako go�� Institute por la Economia Libre. Co jest economia libre? Co ta ekonomiczna wolno�� znaczy? Odpowied� jest prosta: to jest rynkowa ekonomia, jest systemem w kt�rym wsp�praca indywidualnych ludzi w spo�ecznym podziale pracy jest osi�gana przez rynek. Rynek nie jest miejscem; jest procesem, jest sposobem w kt�rym przez sprzedawanie i kupowanie, przez produkowanie i konsumowanie, indywidualni ludzie przyczyniaj� si� do ca�kowitego mechanizmu dzia�a� ludzi w spo�ecze�stwie. Maj�c do czynienia z tym systemem ekonomicznej organizacji - ekonomii rynku - u�ywamy nazwy "ekonomiczna wolno��." Bardzo cz�sto ludzie nie rozumiej� co to znaczy, wierz�c �e ekonomiczna wolno�� nie jest zwi�zana z innymi wolno�ciami, i �e te inne wolno�ci - kt�re oni uwa�aj� za wa�niejsze - mog� by� zachowane nawet w nieobecno�ci ekonomicznej wolno�ci. Znaczenie ekonomicznej wolno�ci jest to: �e indywidualny cz�owiek mo�e wybra� sobie spos�b (drog�) w jaki pragnie w��czy� siebie w ca�o�� spo�ecze�stwa. Indywidualny cz�owiek jest wolny w wybraniu swojej kariery, wolny w wyborze swojego zaj�cia jakie pragnie podj��. To oczywi�cie, nie znaczy w sensie jaki tak wielu ludzi przyk�ada do s��w wolno�ci dzisiaj; to nie znaczy w sensie, �e wskutek istnienia ekonomicznej wolno�ci, cz�owiek jest niezale�ny od naturalnych warunk�w. W naturze nie ma nic co mo�e by� nazwane wolno�ci�, istnieje tylko regularno�� praw natury, kt�rych cz�owiek musi s�ucha� je�li chce cokolwiek osi�gn��. U�ywaj�c wyra�enia wolno�� jako odnosz�ce si� do cz�owieka, my�limy tylko o wolno�ci w �onie spo�ecze�stwa. A jednak, dzisiaj, spo�eczne wolno�ci s� uwa�ane przez wielu ludzi jako niezale�ne jedne od drugich. Ci co nazywaj� si� "libera�ami" dzisiaj domagaj� si� polityk, kt�re dok�adnie s� przeciwne tym, kt�re libera�owie dziewi�tnastego wieku popierali w ich liberalnych programach. Tak zwani libera�owie dzisiaj maj� bardzo popularn� ide� tak� jak wolno�� przem�wie�, my�li, prasy, wolno�� religijna, wolno�� od wi�zienia bez rozprawy s�dowej - �e wszystkie te wolno�ci mog� by� zachowane w nieobecno�ci ekonomicznej wolno�ci. Oni nie mog� zda� sobie sprawy, �e w systemie gdzie nie istnieje rynek, gdzie rz�d kieruje wszystkim, wszystkie te inne wolno�c� s� z�udne, nawet je�li s� w��czone do praw i wpisane w konstytucjach. We�my, na przyk�ad, jedn� wolno��, wolno�� prasy. Je�li rz�d posiada wszystkie drukarnie, b�dzie decydowa� co b�dzie lub nie b�dzie drukowane. Zatem, mo�liwo�� drukowania jakiegokolwiek rodzaju sprzeciwiaj�cych si� argument�w przeciwko idejom rz�du staje si� praktycznie nieistniej�ca. Wolno�� prasy znika. I tak samo jest ze wszystkimi innymi wolno�ciami. W rynkowej ekonomii, indywidualny cz�owiek ma wolno�� wyboru jakiejkolwiek kariery �yciowej, wybrania swojej w�asnej drogi w��czenia si� do spo�ecze�stwa. Ale w socjalistycznym systemie, to tak nie jest: jego kariera jest zadecydowana przez dekret rz�du. Rz�d mo�e rozkaza� ludziom, kt�rych nie lubi, i nie �yczy sobie, aby �yli w pewnych rejonach pa�stwa, mo�e przenie�� ich do innych rejon�w i miejscowo�ci. I rz�d mo�e zawsze usprawiedliwi� i wyja�ni� tak� procedur� przez deklarowanie, �e rz�dowy plan wymaga obecno�ci tego znakomitego obywatela pi�� tysi�cy mil odleg�ych od miejsca, w kt�rym m�g�by by� przykrym dla tych przy w�adzy. Jest prawda, �e wolno�� kt�r� cz�owiek mo�e mie� w rynkowej ekonomii nie jest doskona�� z metafizycznego punktu widzenia. Ale nie istnieje taka rzecz jak doskona�a wolno��. Wolno�� znaczy co� tylko w ramach spo�ecze�stwa. Osiemnastego wieku autorzy "naturalnego prawa" - przede wszystkim, Jean Jacques Rousseau - wierzy� �e niegdy�, w odleg�ej przesz�o�ci, ludzie cieszyli si� czym� nazwanym "naturaln� wolno�ci�". Ale w odleg�ym wieku, indywidualni ludzie nie byli wolnymi, byli na �asce ka�dego, kto by� silniejszy od nich. S�awne s�owa Rousseau: cz�owiek urodzi� si� wolny a wsz�dzie jest on w �a�cuchach" mo�e brzmie� dobrze, ale faktycznie cz�owiek nie rodzi si� wolnym. Cz�owiek rodzi si� jako bardzo s�abe niemowl�. Bez opieki rodzic�w, bez opieki, danej jego rodzicom przez spo�ecze�stwo, nie m�g�by zachowa� swojego �ycia. Wolno�� w spo�ecze�stwie znaczy, �e cz�owiek polega w takim samym stopniu na innych ludziach jak inni ludzie polegaj� na nim. Spo�ecze�stwo w systemie wolnego rynku ekonomicznego, w warunkach "economia libre", znacz stan praw, w kt�rych ka�dy s�u�y jego wsp�obywatelom a oni w zamian s�u�� jemu. Istnieje przekonanie, �e w systemie rynkowej ekonomii szefowie-dyrektorzy nie s� zale�ni od dobrej woli i poparcia innych ludzi. Ludzie wierz�, �e przemys�owcy, handlowcy, przedsi�biorcy s� rzeczywistymi szefami w ekonomicznym systemie. Ale to jest tylko z�udzenie. Rzeczywistymi zwierzchnikami w ekonomicznym systemie s� konsumenci. I je�li konsumenci przestan� popiera� jaki� oddzia� przedsi�biorstwa, to kierownicy tego oddzia�u s� albo zmuszeni opu�ci� ich znakomite pozycje w ekonomicznym systemie lub dostosowa� swoje akcje do rozkaz�w konsument�w. Jedn� z najbardziej znanych propagator�w komunizmu by�a Lady Passfield, pod jej panie�skim nazwiskiem Beatrice Potter, i dobrze znana pod nazwiskiem jej m�a Sidney'a Webb'a. Ta pani by�a c�rk� bogatego przemys�owca i, kiedy by�a doros�� dziewczyn� by�a sekretark� ojca. W swoim, pami�tniku pisa�a: "W biurze mojego ojca ka�dy musia� spe�nia� rozkazy wydawane przez niego jako szefa. On tylko wydawa� rozkazy, natomiast jemu nikt nie dawa� rozkaz�w." To jest bardzo kr�tko-wzroczny pogl�d. Rozkazy by�y wydawane ojcu przez konsument�w, przez kupuj�cych. Niefortunnie, ona nie-mog�a ani widzie� ani s�ysze� tych rozkazuj�cych ojcu konsument�w. Nie mog�a widzie� co dzieje si� na rynku ekonomicznym, poniewa� by�a zainteresowana rozkazami tylko wydawanymi w obr�bie biura jej ojca lub jego fabryki. We wszystkich ekonomicznych problemach musimy pami�ta� s�owa wielkiego ekonomisty Frederic'a Bastiata, kt�ry zatytu�owa� jeden z jego znakomitych esej�w: "Ce Qu'on voi et ce Qu'on ne voi pas" (Co si� widzi i czego si� nie widzi). W celu zrozumienia operacji ekonomicznego systemu, musimy bra� pod uwag� nie tylko te rzeczy kt�re mo�emy widzie�, ale tak�e zwraca� uwag� na te rzeczy, kt�re nie mog� by� spostrze�one wprost. Na przyk�ad, rozkaz wydany przez szefa mo�e by� s�yszany przez ka�dego przebywaj�cego w biurze. Co nie mo�e by� s�yszane to rozkazy dane szefowi przez jego klient�w. Faktem jest, �e w kapitalistycznym systemie, ostatecznymi zwierzchnikami s� konsumenci. Samow�adnym nie jest pa�stwo, ale nar�d. I dow�d tego, �e nar�d jest samow�adny potwierdza fakt, �e ma prawo by� nierozs�dny. To jest przywilej samow�adno�ci. Nar�d ma prawo robi� pomy�ki, i w tym nikt nie mo�e mu przeszkodzi�, ale, ma si� rozumie�, musi zap�aci� za swoje pomy�ki. Je�li m�wimy konsument jest nadrz�dny, nie m�wimy �e konsument jest wolny od b��d�w, �e konsument jest cz�owiekiem, kt�ry zawsze wie co by�oby najlepsze dla niego. Konsumenci bardzo cz�sto kupuj� rzeczy lub zu�ywaj� rzeczy, kt�re nie powinni kupowa� lub nie powinni u�ywa�. Ale wyobra�enie, �e kapitalistyczny rz�d mo�e przeszkodzi� ludziom w szkodzeniu sobie przez kontrolowanie ich spo�ycia, jest b��dne. Idea rz�du jako ojcowskiego autorytetu, jako str�a wszystkich jest ide� tych, kt�rzy faworyzuj� socjalizm. W Stanach Zjednoczonych pewn� ilo�� lat temu, rz�d podda� pr�bie, co nazywano, "szlachetny eksperyment". Ten wznios�y eksperyment by� prawem zakazuj�cym konsumowanie alkoholowych napoj�w. Trzeba przyzna�, �e wielu ludzi pije za du�o brandy i whiski, i �e mog� szkodzi� sobie przez takie post�powanie. Niekt�re urz�dy s� nawet przeciwne paleniu tytoniu. Na pewno jest wiele ludzi, kt�rzy pal� za du�o pomimo faktu, �e by�oby lepiej dla nich gdyby nie palili. To wnosi pytanie, kt�re wybiega daleko poza ekonomiczn� dyskusj�; to pokazuje co wolno�� rzeczywi�cie znaczy. Zak�adaj�c, �e jest dobrze powstrzymywa� ludzi od szkodzenia sobie przez picie lub palenie. Ale raz to uzna si�, inni ludzie powiedz�: Czy cia�o jest wszystkim? Czy nie jest umys� cz�owieka bardziej wa�nym? Czy nie jest umys� cz�owieka realnym ludzkim obdarzeniem, realn� ludzk� warto�ci�? Je�li odda si� rz�dowi prawo do okre�lania spo�ywania przez ludzi, do okre�lania czy kto� powinien pali� lub nie pali�, pi� lub nie pi�, nie istnieje �adna dobra odpowied� ludziom, kt�rzy m�wi�: "wa�niejszy jest umys� i dusza ni� cia�o, i cz�owiek szkodzi sobie bardziej przez czytanie z�ych ksi��ek, przez s�uchanie z�ej muzyki i patrzenie na z�e filmy. Zatem jest obowi�zkiem rz�du przeszkodzi� ludziom w pope�nianiu tych b��d�w." I, jak wiecie, przez wiele setek lat rz�dy i miejscowe w�adze wierzy�y, �e to rzeczywi�cie by�y ich obowi�zki. Ani te� nie zdarzy�o si� w bardzo odleg�ych wiekach tylko, nie dawno temu, by� rz�d w Niemczech, kt�ry uwa�a� za sw�j obowi�zek rozr�nianie mi�dzy dobrymi i z�ymi dzie�ami sztuki malarskiej - co oczywi�cie znaczy�o co dobre i z�e z punktu widzenia cz�owieka, kt�ry w swoim m�odym wieku, nie zda� egzaminu wst�pnego do Akademii Sztuki w Wiedniu; dobry lub z�y z punktu widzenia malarza poczt�wek. I sta�o si� nielegalnym wyra�a� inne os�dy o sztuce i malarstwie ni� te Najwy�szego F�hrera. Raz przyzna si�, �e jest obowi�zkiem rz�du kontrolowa� spo�ycie alkoholu, co odpowie si� tym, kt�rzy m�wi�, �e kontrola ksi��ek i idej s� wa�niejsze. Wolno�� naprawd� znaczy wolno�� robienia b��d�w. To musimy zrozumie�. Mo�emy by� bardzo krytyczni odno�nie do sposobu w jakim nasi wsp�obywatele wydaj� swoje pieni�dze i urz�dzaj� swoje �ycie. Mo�emy wierzy�, �e to co oni robi� jest absolutnie nierozs�dne i z�e, ale w wolnym spo�ecze�stwie, istnieje wiele dr�g dla ludzi, kt�rzy chc� ujawni� swoje opinie jak ich wsp�obywatele powinni zmieni� swoje post�powania w �yciu. Mog� pisa� ksi��ki; mog� pisa� artyku�y; mog� wyg�asza� mowy, mog� nawet na rogu ulicy wyg�asza� kazania - i oni robi� to w wielu krajach. Ale nie powinni usi�owa� kontrolowa� jak policja innych ludzi po to by im przeszkodzi� w wykonywaniu pewnych rzeczy tylko dlatego, �e oni sobie nie �ycz�, aby ludzie mieli wolno�� robienia wyboru. Taka jest r�nica mi�dzy niewolnictwem a wolno�ci�. Niewolnik musi zrobi� to co jego zwierzchnik rozka�e mu. Ale wolny obywatel - i to jest co wolno�� znaczy - mo�e wybra� sw�j w�asny spos�b �ycia. Na pewno ten kapitalistyczny system mo�e by� nadu�ywany, i jest nadu�ywany przez pewnych ludzi. Na pewno jest mo�liwe zrobienie czego�, co nie powinno by� zrobione. Ale je�li te sprawy nadu�ywania wolno�ci s� aprobowane przez wi�kszo�� ludzi, nie zgadzaj�cy si� obywatel zawsze ma mo�no�� usi�owania zmiany przekona� swoich wsp�obywateli. Mo�e wyperswadowa� im, przekona� ich, ale nie mo�e pr�bowa� zmusza� ich do zmiany przez u�ycie si�y, si�y rz�dowej policji. W rynkowej ekonomii, ka�dy s�u�y swoim wsp�obywatelom przez s�u�enie sobie. To jest co liberalni autorzy osiemnastego wieku mieli na my�li kiedy m�wili o harmonii w�a�ciwego zrozumienia interesu wszystkich grup i wszystkich indywidualnych ludzi ca�ej ludzko�ci. I to by�a ta doktryna o harmonii interes�w kt�rej socjali�ci sprzeciwiali si�. Oni m�wili o "nie do pogodzenia konflikcie interes�w" mi�dzy r�nymi grupami. Co to znaczy? Kiedy Karl Marx - w pierwszym rozdziale "Komunistycznego Manifestu", tego ma�ego pamfletu, kt�ry zainaugurowa� jego socjalistyczny ruch - twierdzi� �e by� nie do pogodzenia konflikt mi�dzy klasami. Marx nie m�g� zilustrowa� swojej tezy przez jakiekolwiek przyk�ady inne, ni� te wzi�te z warunk�w z przed kapitalistycznego spo�ecze�stwa. W przed kapitalistycznymi wiekami, spo�eczno�� by�a podzielona w grupy dziedziczonego stanu, kt�re w Indiach nazywaj� "kastami". W stanowej spo�eczno�ci cz�owiek nie by�, na przyk�ad, urodzonym Francuzem; on by� urodzony jako cz�onek francuskiej arystokracji lub francuskiej bur�uazji lub francuskim wie�niakiem. Przez wi�ksz� cz�� Wiek�w �rednich, by� po prostu niewolnikiem. I podda�stwo we Francji nie zanik�o a� po Ameryka�skiej Rewolucji (1863). W innych krajach Europy podda�stwo zanik�o nawet p�niej. Ale najgorsza forma podda�stwa istnia�a - nawet po obaleniu niewolnictwa - w Brytyjskich koloniach za granic�. Indywidualny cz�owiek odziedzicza� sw�j stan po jego rodzicach, i zatrzymywa� go przez ca�e swoje �ycie. On przekazywa� sw�j stan swoim dzieciom. Ka�da grupa mia�a przywileje i obci��enia. I nie by�o sposobu, aby cz�owiek m�g� pozby� si� prawnych niekorzystnych obci��e� na�o�onych na niego wskutek jego stanu inny, ni� przez walk� polityczn� przeciwko innym klasom. W takich warunkach mo�na by powiedzie�, �e istnia� "nie do pogodzenia konflikt interes�w mi�dzy w�a�cicielami niewolnik�w a niewolnikami" poniewa� co niewolnicy chcieli to pozby� si� ich niewolnictwa, ich cech b�d�c niewolnikami. To znaczy�o strat�, jakkolwiek, dla w�a�cicieli. Zatem nie ma w�tpliwo�ci, �e musia� by� ten nie do pogodzenia konflikt interes�w mi�dzy cz�onkami r�nych klas. Nie mo�na zapomina�, �e w tamtych wiekach - w kt�rych stanowe spo�ecze�stwa przewa�a�y w Europie, jak r�wnie� w koloniach, kt�re Europejczycy za�o�yli p�niej w Ameryce ludzie nie uwa�ali �e maj� co� wsp�lnego w jakikolwiek spos�b z innymi klasami swojego w�asnego narodu; czuli si� bardziej jak we w�asnym gronie z osobami ich w�asnej klasy w innych krajach. Francuski arystokrata nie uwa�a� ludzi ni�szych klas, Francuz�w jako wsp�obywateli; oni byli "posp�lstwem", kt�rego nie lubi�. On uwa�a� tylko arystokrat�w innych kraj�w - tych z W�och, Anglii, i Niemiec - na przyk�ad, jako sobie r�wnych. Najbardziej widoczny efekt tego stanu spraw by� fakt, �e arystokraci w ca�ej Europie u�ywali tego samego j�zyka. I tym j�zykiem by� j�zyk francuski, j�zyk kt�ry nie by� rozumiany, poza Francj�, przez inne grupy ludno�ci. �rednie klasy - bur�uazyjne mia�y sw�j j�zyk, podczas gdy ni�sze klasy, w�o�cianie u�ywali lokalne dialekty, kt�re bardzo cz�sto nie by�y rozumiane przez inne grupy ludno�ci. To samo odnosi�o si� do sposobu ubierania si� r�nych klas. Kiedy podr�owa�e� w 1750 r. z jednego kraju do drugiego, znajdowa�e�, �e wy�sze klasy, arystokraci byli zwykle ubrani w ten sam spos�b w ca�ej Europie, i zauwa�y�e�, ni�sze klasy ubiera�y si� inaczej. Kiedy spotka�e� kogo� na ulicy, mog�e� zobaczy� natychmiast - ze sposobu ubioru, do kt�rej klasy, do jakiego stanu nale�y. Jest trudno sobie wyobrazi� jak te warunki r�ni�y si� od dzisiejszych warunk�w. Kiedy przyby�em ze Stan�w Zjednoczonych do Argentyny i widzia�em cz�owieka na ulicy, nie wiedzia�em jaki jest jego stan. Przyjmuj� tylko, �e jest obywatelem Argentyny. I �e nie jest cz�onkiem pewnej prawnie ograniczonej grupy. To jest jedna rzecz, kt�r� kapitalizm spowodowa�. Oczywi�cie, s� tak�e r�nice w kapitalizmie. Istniej� r�nice w bogactwie, r�nice, kt�re marxi�ci b��dnie uwa�aj� za r�wnoznaczne ze starymi r�nicami, kt�re istnia�y mi�dzy lud�mi feudalnych ustroj�w. R�nice w�r�d kapitalistycznego spo�ecze�stwa nie s� takie same jak te w socjalistycznym spo�ecze�stwie. W �redniowieczu - i w wielu krajach nawet du�o p�niej - rodzina mog�a by� arystokratyczn� rodzin� i posiadaj�c� wielkie bogactwo, mog�a by� rodzin� ksi�cia przez setki i setki lat, jakiekolwiek by�yby jej zalety, jej talenty, jej charakter lub moralno��. Natomiast, w nowoczesnym kapitalizmie istnieje, co technicznie zosta�o nazwane przez socjolog�w jako "spo�eczna zmienno��". Dzia�anie tej spo�ecznej zmienno�ci, stosownie do w�oskiego socjologa Vilfredo Pareto, jest kr��enie elity "la circulatiom des elites." To znaczy, �e zawsze s� ludzie, kt�rzy s� na samej g�rze spo�ecznej drabiny, kt�rzy s� bogaci, kt�rzy s� politycznie wa�ni, ale ta elita ludzi zmienia si� nieprzerwanie. To mo�e mie� miejsce w kapitalistycznym spo�ecze�stwie, ale by�o niemo�liwe w feudalnym przedkapitalistycznym spo�ecze�stwie. Rodziny, kt�re by�y uwa�ane za wielkie arystokratyczne rody Europy s� ci�gle te same rodziny dzisiaj lub, powiedzmy, one s� potomkami rodzin, kt�re by�y pierwszymi w Europie, 800 lub 1000 lub wi�cej lat temu. Capetians z Bourbon'�w - kt�rzy przez d�ugi czas rz�dzili tutaj w Argentynie - byli kr�lewskim rodem tak wcze�nie jak w dziesi�tym wieku. Ci kr�lowie panowali na terytorium, kt�re jest znane jako Ile-de-France, rozszerzaj�c ich panowanie z pokolenia na pokolenie. Ale w kapitalistycznym spo�ecze�stwie, istnieje nieprzerwana zmienno�� - biedni staj� si� bogatymi, a pokolenia tych bogatych ludzi trac� ich bogactwa i staj� si� ubogimi. Dzisiaj widzia�em w ksi�garni przy jednej z centralnych ulic Buenos Aires biografi� przedsi�biorcy, kt�ry by� tak wybitny, tak wa�ny, tak charakterystyczn� postaci� wielkiego przedsi�biorstwa w dziewi�tnastym wieku w Europie, �e nawet w tym kraju - daleko od Europy, ksi�garnia posiada�a kopi� jego biografii. Zdarzy�o si�, �e zna�em prawnuka tego cz�owieka. Ma to samo imi� co jego pradziad, i ci�gle posiada prawo u�ywania tytu�u szlacheckiego, kt�ry jego pradziad - zaczynaj�c jako kowal otrzyma� osiemdziesi�t lat temu. Dzisiaj ten prawnuk jest biednym fotografem w City Nowego Yorku. Inni ludzie, kt�rzy byli biedni w czasie gdy jego pradziad sta� si� jednym najwi�kszym europejskim przemys�owcem, s� dzisiaj przodownikami przemys�u. Ka�dy mo�e zmieni� sw�j status. Taka jest r�nica mi�dzy systemem stanowym a kapitalistycznym systemem