12423
Szczegóły |
Tytuł |
12423 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12423 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12423 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12423 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
prze�o�y�
Henryk
Krzeczkowski
Pa�stwowy
Instytut Wydawniczy
Y/arszawa 1978
Tytu� orygina�u
The Passions of the Mind
A Novel of Sigmund Freud
Konsultacja medyczna oraz
S�owniczek termin�w psychoanalitycznych
doc. dr hab. Jadwiga Kozarska-Dworska
Ok�adk�,, obwolut� i strony tytu�owe
projektowa�
Zdzis�aw Milach
Copyright � 1971 by Irving Stone
� Copyright for the Polish edition by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1978
Ksi�ga pierwsza
� WIE�A SZALE�C�W�
l
Dwie smuk�e m�odzie�cze postacie energicznie, w rytmicznej kadencji wspina�y si� strom� �cie�k� pod g�r�. ��ka po obu stronach �cie�ki usiana by�a ��tym kwieciem. Sasanki o jedwabistych p�atkach przekwit�y tu� po Wielkanocy, ale pod bukami rozpo�ciera� si� wielobarwny dywan wiosennych wrzos�w, pierwiosnk�w i dzikich r�yczek.
M�czyzna by� niewysoki; mia� niespe�na metr siedemdziesi�t wzrostu, ale krocz�c u boku tak zgrabnej panny uwierzy�, �e jest s�usznej postury. Ukradkiem i nie�mia�o przygl�da� si� profilowi Marty Bernays. Podziwia� mocno zarysowan� lini� podbr�dka, nosa i czo�a. Przed chwil� zdarzy�a si� rzecz niewiarygodna. Mia� przecie� zaledwie dwadzie�cia sze�� lat, zaj�ty by� bez reszty swoimi studiami fizjologii w Instytucie profesora Briickego. Przed up�ywem niesko�czenie d�ugich pi�ciu lat nie wolno mu by�o nawet marzy� o mi�o�ci; przed up�ywem dziesi�ciu nie ma nawet prawa my�le� o ma��e�stwie. W chemii orientowa� si� raczej �rednio, ale tyle powinien by� wiedzie�, �e mi�o�� i kalendarz s� pierwiastkami, kt�re nie naj�atwiej si� ��cz�.
� Nie, to niemo�liwe � wyrwa�o mu si� z ust. � To si� chyba nie zdarzy�o naprawd�.
Panna spojrza�a na niego zdumiona. W lesie panowa� �agodny p�mrok. Szare jak z ko�ci s�oniowej brzozy, ogo�ocone z ni�szych ga��zi, rozpina�y wysoko nad nimi zielony parasol li�ci, chroni�cy przed promieniami s�o�ca. By� mo�e dzi�ki temu w�a�nie delikatnemu �wiat�u w lasach nad Mddlingiem twarz Marty wydawa�a mu si� najpi�kniejsz� twarz�, jak� kiedykolwiek widzia�. Marta nie uwa�a�a si� bynajmniej za pi�kno��, ale w jego oczach by�a naj-
bardziej urocz� kobiet� na �wiecie. Podziwia� jej wielkie szarozielone oczy, spogl�daj�ce z czu�o�ci�, a jednak nie pozbawione przenikliwo�ci, �wiadcz�cej o charakterze stanowczym i samodzielnym. G�ste br�zowe w�osy czesa�a g�adko z przedzia�kiem, kt�ry r�wn� bia�� lini� przebiega� �rodkiem g�owy. Nos mia�a kszta�tny, lekko retrousse, oraz prze�liczne � w jego mniemaniu � usta, o pe�nych, czerwonych wargach. Mo�e tylko zarys brody by� niepokoj�co stanowczy przy tak delikatnych rysach.
� Co jest niemo�liwe? Co takiego nie mog�o si� zdarzy tf?
Doszli do miejsca, w kt�rym �cie�ka skr�ca�a, a zielony dach przepuszcza� promienie s�oneczne.
� Czy�bym m�wi� na g�os? To wina tej wielkiej ciszy w lesie. B�d� musia� uwa�a�, skoro tak wyra�nie s�yszy pani moje my�li.
Byli teraz w po�owie drogi. Z wyst�pu skalnego roztacza� si� widok na le��ce w dole Modling. Dociera�y tu st�umione d�wi�ki orkiestry graj�cej w Parku Zdrojowym. Modling by�o czaruj�cym, sielskim miasteczkiem, o godzin� drogi poci�giem z Wiednia. Sta�o si� modnym celem �wi�tecznych wycieczek wiede�czyk�w. W ciep�ym czerwcowym s�o�cu wygl�da�o jak ma�e Mo�e Czerwone l�ni�cych dach�wek, za kt�rymi na horyzoncie, po stokach wzg�rz, wspina�y si� winnice brzemienne nap�cznia�ymi gronami. Przysz�ej wiosny m�ode wino z tych w�a�nie gron b�d� popijali wiede�czycy w �Heurigen Stiiberln" w Grin-zingu.
Marta Bernays przyby�a w odwiedziny do zaprzyja�nionej rodziny, kt�ra mia�a dom na Grillparzergasse. Zygmunt przyjecha� rano kolejk� z wiede�skiego Dworca Po�udniowego. Przeszli przez Kaiser Franz Joseph-Platz mijaj�c ozdobn�, prze�adowan� filigranowymi z�oceniami Pestsaule � kolumn� upami�tniaj�c� morow� zaraz�. Ulic� G��wn� dotarli do starego Ratusza z zegarem i cebu-last� wie��, po czym na Kanonii, za wodotryskiem, znale�li si� przed g�ruj�cym nad miasteczkiem ko�cio�em �w. Otmara. Naprzeciwko ko�cio�a wznosi�a si� okr�g�a kamienna wie�a.
� Przypomina w�oskie baptisterium � zauwa�y�a Marta � ale mieszka�cy miasteczka upieraj� si�, �e jest to stara wie�a, w kt�rej gromadzono ko�ci. Jako doktor me-
6
dycyny, m�g�by mi pan wyt�umaczy�, jakim cudem wrzucali tu ko�ci bez cia�a?
� Jako pocz�tkuj�cy lekarz, kt�ry nie ma jeszcze ani pacjent�w, ani do�wiadczenia, przyznam, �e nie mam poj�cia. Prosz� napisa� na ten temat prac� naukow�, ja j� przedstawi� na wydziale medycznym i z�o�� wniosek o przyznanie pani stopnia naukowego. Chcia�aby pani by� lekarzem?
� Nie. Chcia�abym prowadzi� dom, by� matk� i mie� p� tuzina dzieci.
� Niezbyt wyg�rowane ambicje. Osi�gnie je pani bez wi�kszego k�opotu.
Kiedy si� zamy�la�a, jej oczy przybiera�y szafirowy odcie�.
� Ale mnie chodzi o to, by nie mie� k�opot�w potem, kiedy ju� te moje ambicje b�d� spe�nione. Bo ja jestem romantyczk�. Chcia�abym kocha� mego m�a i �y� z nim w zgodzie przez p� wieku.
� Ma pani jednak wyg�rowane ambicje, Marto. Pami�ta pani wierszyk Heinego:
�Bodaj to by� kawalerem!" Pluton w piekle wzdycha wci��. �Teraz, udr�czony m��, Widz�, �e bez kobiet nawet Piek�o nie jest piek�em szczerym.
Bodaj to by� kawalerem!
Odk�d z bab� wzi��em �lub,
Dzie� w dzie� j�� mnie n�ci� gr�b!" *
� Ale pan w to nie wierzy? � unios�a wysoko brwi.
� Ja? Oczywi�cie, �e nie wierz�. Ma��e�stwo zosta�o wynalezione dla takich w�a�nie prostaczk�w jak ja. Natychmiast po ceremonii �lubnej wejdzie mi w na��g.
� Czy to nie Goethe powiedzia�, �e przeno�niami pos�uguj� si� ludzie, kt�rzy chc� ukry� swe prawdziwe uczucia?
� Nie, mi�a panno Bernays, to pani wymy�li�a ten cytat.
Za kr�tko j� zna�, by spami�ta� wszystkie jej uroki, ale by� oczarowany jej g�osem. Mia�a dwadzie�cia jeden lat. Pochodzi�a z Hamburga, najdumniejszego miasta Ligi Han-
* Prze�o�y� Robert Stiller.
zeatyckiej. M�wi�a Hochdeuts�h, j�zykiem czystym, �cis�ym, tak niepodobnym do szybkiej, niefrasobliwej Schlam-perei wiede�czyk�w. Wyja�ni�a mu, dlaczego zachowa�a t� klarowno�� wymowy, mimo �e nara�a�a si� przez to na docinki swych m�odych kole�anek szkolnych, kt�re uwa�a�y j� za dziewczyn� wynios��, dumn�, aroganck� � zarzuty cz�sto stawiane przez wiede�czyk�w zamo�nym, straszliwie zazdrosnym o sw� niezale�no�� i surowo przestrzegaj�cym zasad mieszcza�skich mieszka�com Hamburga. Ojciec Marty, Berman Bernays, by� przez dziesi�� lat, de swej �mierci przed dwu i p� laty, w roku 1879, niezast�pionym asystentem Lorenza Von Steina, s�ynnego profesora ekonomii na Uniwersytecie Wiede�skim.
� Mia�am zaledwie osiem lat � opowiada�a Marta Zygmuntowi � kiedy zacz�am chodzi� do szko�y w Wiedniu. Oczywi�cie podchwyci�am wymow� moich kole�anek. M�wi�am Sch-tadt zamiast Stadt. Sch-tein zamiast Stein. Ojciec wezwa� mnie do swego gabinetu i powiedzia�: �S�uchaj, c�reczko, j�zyk, kt�rym m�wisz, to nie jest niemiecki, lecz jaki� �argon. My nie m�wimy Sscchtadt � Sscchtein. My m�wimy S-tadt i S-tein. Tak brzmi poprawna niemczyzna." Nast�pnego dnia powiedzia�am rodzicom, �e jad�am jakie� nowe ciasto, nazywaj�ce si� Schtrudel. Ojciec powiedzia� na to, �e nie wie, co to takiego Schtrudel, ale bez wzgl�du na to, o jakie ciasto chodzi, b�dziemy je nazywali Strudel. W szkole kole�anki dosz�y ostatecznie do wniosku, �e moja wymowa jest jakim� upo�ledzeniem. Jak j�kanie si�.
Szli dalej �cie�k� znakowan� kolorowymi paskami malowanymi na drzewach, by spacerowicze nie zab��dzili we wspania�ych, g�stych lasach rozci�gaj�cych si� na po�udnie od Wiednia. Droga zasypana ig�ami sosen by�a �liska, Zygmunt nie widzia� wi�c nic niew�a�ciwego w tym, �e trzyma� Mart� za �okie�, by si� nie po�lizn�a. S�o�ce zacz�o pra�y�, parasol li�ci by� nieszczelny, ale g�ste igliwie i �ywica pachnia�y rozkosznie.
Gdzie� wysoko nad nimi rozleg� si� g�os:
� Hej! Mar uderzy!
To Eli, brat Marty, starszy od niej o p�tora roku, pobieg� przed nimi na g�r�, staraj�c si� zachowa� dyskrecj� i nie przeszkadza� zakochanej parze.
Do szczytu mieli jeszcze jakie� pi�tna�cie minut drogi
8
pod g�r�, ale widok, kt�ry ich oczekiwa�, zapiera� dech w piersi. Rozleg�� panoram� zamyka�a sylwetka Kahlen-bergu, �lokalnej" g�ry Wiednia, trzymaj�cej stra� nad miastem.
W�r�d wysokich drzew skry�a si� ma�a kawiarenka. Przed domkiem, na prostych �awach przy wiejskich sto�ach, rozsiad�y si� ca�e rodziny, kt�re wybra�y si� na sobotni� wycieczk�. Raczono si� kaw� lub piwem. Zygmunt znalaz� na boku stolik z marmurowym blatem i wyplatane krzes�a. Zam�wi� trzy butelki malinowej lemoniady. Eli dwoma g��bokimi haustami opr�ni� swoj� i ju� si� zerwa�, by szuka� nowych �cie�ek. M�odej parze zapowiedzia�, �e po nich wr�ci.
Siedzieli z twarzami zwr�conymi ku �askawemu s�o�cu. Przez ca�� surow� zim� wiede�sk� czekano na to b�ogie ciep�o. Chocia� Toskania ju� przed dwudziestu dwu laty uwolni�a si� od kurateli cesarstwa austrow�gierskiego, niebo by�o w Modling tak samo b��kitne jak na wiosn� nad Florencj�.
Zygmunt wyci�gn�� r�k� i d�oni� zwr�con� ku g�rze po�o�y� j� na �rodku stolika. Marta lekko przykry�a j� swoj� d�oni�. Ch�odn� w dotkni�ciu, spokojn�, wyczekuj�c�, zwilgotnia�� w jego u�cisku. Po raz pierwszy przyjrza�a mu si� dok�adnie, patrz�c mu prosto w oczy. Chocia� ich rodziny zna�y si� od dawna, spotkali si� po raz pierwszy przed niespe�na dwoma miesi�cami. Mia� nieco ko�cisty nos, w�adczo wyrastaj�cy z wg��bienia mi�dzy oczami, l�ni�ce czarne w�osy, kt�re sczesywa� na czo�o ku prawemu uchu, sk�p� br�dk� i w�sy. Pod wysokim czo�em l�ni�y dominuj�ce nad ca�� twarz� troch� rozmarzone, du�e oczy.
� Prosz� mi opowiedzie� o swojej pracy. Nie jestem w�cibska, ale wiem o panu tylko tyle, �e jest pan �demonstratorem" w laboratorium fizjologicznym profesora Briic-kego.
�� Tak. Przygotowuj� materia�y do wyk�ad�w profesora Briickego. Przysun�� bli�ej swe krzes�o szuraj�c nim po �wirze.
� Mam zacz�� od pocz�tku czy od ko�ca?
9
� Od pocz�tku. Zawsze tak si� powinno zaczyna�.
� Pierwsze cztery lata studi�w medycznych nie by�y zbyt pasjonuj�ce, z jednym bodaj wyj�tkiem: kiedy mia�em lat dwadzie�cia, profesor zoologii, pan Carl Claus pos�a� mnie dwukrotnie do Triestu, gdzie powsta�a zoologiczna stacja badawcza. Pracowa�em w�wczas nad struktur� gonad w�gorzy.
� Co to jest �gonada"?
Nadbieg� Eli wo�aj�c, �e czas wraca�, i zn�w znik� w cieniu lasu. Marta i Zygmunt ruszyli za nim niech�tnie zielon� �cie�k�. Po kilku chwilach dotarli do olbrzymiego drzewa, kt�re padaj�c zatarasowa�o drog�. Zygmunt musia� pom�c dziewczynie przej�� przez pie�; teraz nie mia� ju� si�y powstrzyma� si� od zwr�cenia uwagi na jej zgrabne kostki u n�g. Droga skr�ci�a ostro i ujrzeli przed sob� polan� i zalany s�o�cem par�w. Drwale z matematyczn� precyzj� uk�adali bierwiona w stosy wysokie na cztery
stopy.
� Czy� nie by�oby przyjemnie � mrucza� pod nosem � gdyby�my mogli tak porz�dnie uk�ada� nasze dni i osi�gni�cia �yciowe jak ci drwale swoje drzewo?
� A czy nie mo�emy?
� Mo�emy. To jest wykonalne. Tak mi si� przynajmniej zdaje. W ka�dym razie, Marto, mam nadziej�, �e mi si� to uda. Lubi� porz�dek i stronie od ba�aganu. Tak� ju� mam natur�.
Przez chwil� szli w milczeniu. Wci�� jeszcze wisia�o nad nimi pytanie, na kt�re nie udzieli� odpowiedzi. Je�li nie odpowie, Marta drugi raz nie zapyta. A je�li nie odpowie jej jak r�wnemu sobie, Marta b�dzie wiedzia�a, �e w my�lach uwa�a j� za istot� ni�sz�. Zacz�� wi�c m�wi� tym spokojnym akademickim tonem, kt�rego u�ywa� zwracaj�c si� na seminariach do m�odszych student�w medycyny.
� S�ownik okre�la �gonad�" jako �niezr�nicowany gruczo� rozrodczy s�u��cy jednocze�nie za jajnik i j�dro". Moim zadaniem by�o odnalezienie j�der w�gorza. Tylko jednemu cz�owiekowi, doktorowi Syrskiemu, uda�o,si� znale�� jaki� s�aby ich �lad. Ja mia�em potwierdzi� lub obali� jego stwierdzenia.
Marta omal si� nie potkn�a, gdy wypowiedzia� s�owo �j�dro", ale uda�o si� jej zachowa� r�wnowag�. Zapyta�a tylko:
10
� Czy odnalezienie gonad w�gorza ma jakie� znaczenie? Dlaczego nie wykryto tego ju� przed tysi�cem lat?
� Dobrze postawione pytanie. � Delikatnie wzi�� j� pod r�k�. �� Gruczo� m�ski jest rozpoznawany tylko w okresie godowym. W�gorze jednak przed tym okresem wyp�ywaj� do morza. Jeszcze nikomu nie uda�o si� ich zaobserwowa� w tym czasie. Nikomu jeszcze nie uda�o si� z�owi� dojrza�ego w�gorza p�ci m�skiej. A mo�e nikt dot�d si� tym nie interesowa�.
� A pan to sprawdzi�?
� Tak przynajmniej uwa�am. Doktor Syrski mia� racj�, ja za� pomog�em udokumentowa� jego teori�. Profesor Claus odczyta� m�j referat na posiedzeniu Akademii Nauk. Potem by� opublikowany w Biuletynie Akademii. To by�o przed pi�cioma laty. Nikt dot�d nie zakwestionowa� mego odkrycia.
W jego g�osie brzmia�a duma, tak jakby sumienna praca by�a najwi�kszym osi�gni�ciem cz�owieka. Dostrzeg� w oczach dziewczyny aprobat�, i to zach�ci�o go do m�wienia. Nigdy jeszcze nie zwierza� si� kobiecie ze swych my�li � ani m�odej, ani starej.
� Chodzi nie tylko o praktyczne zastosowanie teorii profesora Clausa o hermafrodytyzmie u zwierz�t, chocia� wygl�da na to, �e w�gorz do tej kategorii pasuje. Problem jest znacznie szerszy. Nie mo�na ogranicza� bada� naukowych nakazami konwencjonalnej moralno�ci. W nauce wszelka ignorancja jest z�a, wszelka wiedza jest dobra. Pojawili�my si� na tym �wiecie bardzo dawno, przed milionami lat; tak uwa�a Karol Dar win. Pocz�tkowo nic nie wiedzieli�my o otaczaj�cych nas �ywio�ach. Ale przez miliony lat umys� ludzki kruszy� ignorancj�, gromadz�c z trudem zdobywan� wiedz�. Najwi�ksz� przygod� ludzko�ci jest odkrycie czego�, co dot�d by�o nie znane; zrozumienie czego�, co dot�d by�o niezrozumia�e. Wi�c ka�dy nowy szczeg� wzbogacaj�cy nasz� wiedz� musi mie� jakie� konkretne znaczenie, musi czemu� s�u�y�. To naprawd� wielki triumf, gdy uda si� co� wydoby� z mrok�w niewiedzy i do�wiadczalnie odkrycie takie udowodni�.
Teraz ona uj�a jego r�k�, ciep��, ko�cist�, dr��c� z podniecenia, gdy� przej�ty by� wizj�, kt�r� pr�bowa� przekaza� swej niedawno pozyskanej przyjaci�ce.
� Jestem panu bardzo wdzi�czna. W taki spos�b nikt
11
jeszcze dot�d ze mn� nie rozmawia�. Czuj� si� jak... cz�owiek. Jak istota doros�a. Nie m�g� mi pan sprawi� wspanialszego prezentu. W najelegantszych magazynach nie znalaz�by pan wspanialszego.
Do domu na Grillparzergasse zd��yli na podwieczorek. Pili kaw� w ogrodzie, a Eli zosta� w domu z gospodarzami. Otoczony murem ogr�dek za domem by� ma�y, ale kwit�y w nim lipy, wype�niaj�c powietrze ci�kim zapachem. Marta przynios�a do altanki talerz z jagodami w cie�cie. Usiad�a ko�o niego na �aweczce. Patrza�, jak zgrabnie zarysowuj� si� jej ramiona i plecy pod br�zow� mu�linow� sukienk�, przybran� bia�ym ko�nierzykiem, kiedy r�wnocze�nie z dw�ch paruj�cych dzbank�w nalewa�a do wielkich fili�anek kaw� i mleko. Ze srebrnej czaszy wybierali orzechy.
� Prosz� spojrze� � zawo�a�a. � Vielliehchen, podw�jny migda�. Musimy teraz wymieni� prezenty.
� Przepadam za takimi znakami, szczeg�lnie je�li s� dla mnie korzystne. Niech pani si�dzie bli�ej, zrobi mi pani w ten spos�b najpi�kniejszy prezent.
Siedzia�a tak blisko, �e pochylaj�c si� m�g� prawie niedostrzegalnie dotyka� jej ramion. W oczach jego iskrzy�a si� rado��. Kocha� t� dziewczyn�, cho� dot�d raz tylko mia� zaledwie przeczucie tego, co oznacza mi�o��. Kiedy by� szesnastoletnim ch�opcem, rodzice wys�ali go na wakacje do Freibergu. Mieszka� u zaprzyja�nionej od dawna rodziny Fluss�w. I wtedy w�a�nie zakocha� si� w ich pi�tnastoletniej c�rce Gizeli. Spacerowa� z ni� po romantycznych lasach, snuj�c fantastyczne marzenia o tym, jak b�d� oboje szcz�liwi, kiedy si� pobior�. Ale nigdy o tym nie powiedzia� Gizeli i po powrocie do Wiednia zapomnia� o pi�knej dziewczynce, poch�oni�ty bez reszty przej�ciem do przedostatniej klasy gimnazjum Sperla. Uczy� si� wtedy z jednym z koleg�w hiszpa�skiego, by czyta� w oryginale Don Kichota Cervantesa.
Nie �mia� wyzna� Marcie swej mi�o�ci; na to by�o jeszcze za wcze�nie. Znali si� dopiero od siedmiu tygodni. Mog�aby pomy�le�, �e jest lekkomy�lny i frywolny. A poza tym nie o�mieli�a go �adnym wyra�nym znakiem.
� �M�j kielich jest przepe�niony" � szepn��.
� To z Psalm�w.
� Ojciec czyta� mi je, kiedy by�em dzieckiem. �St�
12
dla mnie zastawiasz na oczach mych przeciwnik�w; namaszczasz mi g�ow� olejkiem..." 1 � Ma pan wrog�w?
� Sam sobie jestem wrogiem.
Jej srebrzysty �miech zabrzmia� mu w uszach jak dzwony u �w. Stefana. Nie panowa� ju� nad wzbieraj�cym uczuciem.
� Powiem pani, jaki jest znak prawdziwy. Czy pami�ta pani �w wiecz�r, kiedy zobaczy�em pani� po raz pierwszy? Wr�ci�em do domu objuczony ksi��kami, chcia�em jak najpr�dzej znale�� si� u siebie w pokoju. Mia�em przed sob� cztery godziny lektury. A w jadalni pani siedzia�a z moimi siostrami przy stole. Jak zgrabnie obiera�a pani wtedy jab�ko swymi delikatnymi paluszkami. Tak si� speszy�em, �e zmieni�em postanowienie i usiad�em z wami.
� Jab�ko to sprawi�o. Od przygody w raju stale si� to powtarza.
� Nawet nie wiedzia�a pani, �e wtedy po raz pierwszy jaka� przyjaci�ka moich si�str zas�u�y�a sobie u mnie na wi�cej ni� skinienie g�owy. Pomy�la�em wtedy, �e jak u � ksi�niczki z bajki, r�e i per�y sypi� si� z pani warg. I nie potrafi�bym powiedzie�, co zrobi�o na mnie wi�ksze wra�enie: pani dobro� czy inteligencja.
Ka�da inna panna potraktowa�aby jego s�owa jako zwyczajne romantyczne uniesienie � nie by� przygotowany na jej reakcj�. Policzki Marty okry�y si� rumie�cem, po czym nagle zblad�a i w oczach jej zab�ys�y �zy. Odwr�ci�a g�ow�. A kiedy znowu spojrza�a na niego, w oczach by�a ju� tylko powaga.
� Od jak dawna jest pan na uniwersytecie?
� Od dziewi�ciu prawie lat.
� Czy pami�ta pan ten dzie�, kiedy spacerowa�am z mam� po Praterze? Po powrocie do domu zapyta�am moj� siostr� Minn�: �Dlaczego pan doktor Freud tak bardzo o mnie wypytywa�?" Teraz kolej na mnie. Jest pan doktorem medycyny, ale nie praktykuje pan. Dlaczego?
Zerwa� si� i zacz�� chodzi� po ogr�dku. To by�a dla niego bardzo wa�na sprawa. Pragn��, by Marta Bernays zrozumia�a jego plan i zaaprobowa�a podj�t� decyzj�. Siedzia�a spokojnie z r�kami z�o�onymi na kolanach, przygl�daj�c mu si� z powag� i czekaj�c na odpowied�.
13
� To prawda, �e mam dyplom lekarza. I prawd� jest, �e zdoby�em go z op�nieniem i �e trwa�o to trzy lata d�u�ej, ni� trzeba. Zreszt� zdoby�em go tylko dlatego, �e koledzy uniwersyteccy zacz�li rozpowiada�, i� jestem leniwy i nie umiem si� zdoby� na wytrwa�o��.
� Mnie si� zdaje, �e jest pan bardzo wytrwa�y.
� Tylko wtedy, gdy robi� to, co mi odpowiada. Przez pi�� lat studiowa�em na wydziale medycznym, poniewa� by� to najlepszy spos�b narzucenia sobie dyscypliny niezb�dnej w pracy naukowej. Nasz wydzia� medyczny jest bodaj najlepszy w Europie. W ostatnich latach pracuj� w pe�nym zakresie godzin w Instytucie Fizjologii profesora Briickego. Jest on, obok Helmholtza, Du Bois i Ludwiga, jednym z tw�rc�w wsp�czesnej fizjologii. Pod jego kierownictwem zrobi�em cztery samodzielne prace naukgwe i opublikowa�em wyg�oszone w�wczas referaty. W roku 1877, zanim sko�czy�em dwadzie�cia jeden lat, napisa�em prac� o pochodzeniu tylnych korzonk�w nerwowych rdzenia kr�gowego �lepie. W rok potem w �Zentralblatt fur die medizinische Wissensehaften" wydrukowa�em swoje notatki o metodzie anatomicznego preparowania systemu nerwowego.
Marta u�miecha�a si� s�ysz�c t� mieszanin� m�odzie�czego entuzjazmu i dok�adnej naukowej terminologii.
� Zako�czy�em r�wnie� badania nad budow� w��kien i kom�rek nerwowych u rak�w s�odkowodnych. W tego rodzaju pracach jestem najsprawniejszy. Dla mnie jest to najwspanialsza robota na �wiecie, pe�na niespodzianek i daj�ca ogromne zadowolenie. Codziennie dowiadujemy si� czego� nowego o �ywych organizmach. Nigdy nie mia�em zamiaru zajmowa� si� leczeniem. Wiem, �e przynoszenie ulgi cierpi�cemu jest rzecz� chwalebn�, ale tylko dzi�ki pracy badawczej w laboratoriach i wzbogacaniu wiedzy o funkcjonowaniu ludzkiego organizmu oraz o tym, co mu funkcjonowa� przeszkadza, mo�emy znale�� sposoby skutecznego zwalczania chor�b.
� Mo�e mi pan da� jaki� przyk�ad?
� Prosz�. Nie dalej jak w tym roku profesor Robert Koch z wydzia�u medycznego w Berlinie dowi�d�, �e odkry� bakteri� powoduj�c� gru�lic�. A na paryskiej Sorbonie profesor Ludwik Pasteur przed dwoma laty izolowa� mikroba, kt�ry wywo�uje pom�r drobiu. Szczepi on tak�e
14
owce przed w�glikiem, a jest to choroba �miertelna. Pracuj�c dalej nad t� formu�� szczepienia, z czasem zapewne uda nam si� zwalczy� choler� u ludzi. Albo taki W�gier, profesor Ignacy Semmelweis, kt�ry uko�czy� nasz� Akademi� Medyczn� w 1844 roku. Sam, bez niczyjej pomocy, odkry� przyczyny gor�czki po�ogowej, kt�ra powodowa�a w naszych szpitalach tyle zgon�w w�r�d matek w po�ogu. Nasi lekarze szpitalni, zwi�zani z Akademi� Medyczn�, zn�cali si� nad nim, uwa�aj�c go za maniaka, ale tysi�ce matek na ca�ym �wiecie zawdzi�cza �ycie temu, �e Ignacy Semmelweis nie da� si� odwie�� od swych bada� naukowych.
G�os jego hucza� po ca�ym ogr�dku, twarz mia� rozgor�czkowan�, oczy p�on�y podnieceniem. Marta odezwa�a si� cicho:
� Zaczynam rozumie�, o czym pan m�wi. Wierzy pan, �e dzi�ki swej pracy w laboratorium potrafi pan zlikwidowa� inne choroby.
� Jest wiele chor�b, kt�rych �r�d�em nie s� wcale znane nam zarazki. W takich wypadkach lekarze mog� si� opiekowa� chorym, wsp�czu� mu, i tyle. Ale prosz� nie zrozumie� mnie �le. Nie wyobra�am sobie wcale, �ebym mia� by� jakim� Kochem, Pasteurem czy Semmelweisem. Mam znacznie skromniejsze ambicje. Wyleczenie bywa najcz�ciej wynikiem pracy setek badaczy, z kt�rych ka�dy wnosi sw�j ma�y wk�ad. Bez tych odkry�, bez nagromadzenia tych drobnych osi�gni��, uczony, kt�ry w ko�cu odkrywa lek, nie doszed�by do swoich wynik�w. Ja chc� zosta� jednym z tych badaczy.
W drzwiach prowadz�cych z domu do ogr�dka stan�� Eli.
� S�o�ce ju� zachodzi. Trzeba si� zbiera�, po�egna� i ruszy� na dworzec.
Zacz�li si� krz�ta�. Marta zatrzyma�a si� przed gankiem, by od�ama� ga��zk� lipy i zabra� j� ze sob� do domu. Stali blisko siebie. Marta unios�a ramiona. ZJygmunt spojrza� ku domowi, chc�c si� upewni�, czy s� sami w ogr�dku. Marta oderwa�a ju� ga��zk�, lecz nie opuszcza�a ramion. Oczy mia�a szeroko otwarte, by�a jeszcze pod wra�eniem tego, co us�ysza�a. Oddycha�a g��boko, wargi mia�a lekko rozchylone.
Powoli, tak, by bez zak�opotania m�c zatrzyma� si� w ostatniej chwili, nie ujawniaj�c swych zamiar�w, obj�� j�
15i przyci�gn�� do siebie. Gdy wargi jego zbli�y�y si� na odleg�o�� oddechu, Marta �agodnie opu�ci�a ramiona otaczaj�c nimi jego szyj�. Ich usta spotka�y si� pulsuj�c s�odycz� �ycia.
W poniedzia�ek wyszed� z mieszkania rodzic�w par� minut po si�dmej rano. By� w tak radosnym nastroju, �e drzwi za sob� zamkn�� nie najciszej. Dozorca nie zgasi� jeszcze lamp gazowych na klatce schodowej, dzi�ki czemu Zygmunt bezpieczniej pokonywa� schody po trzy stopnie naraz, nie trzymaj�c si� nawet kutej, �elaznej por�czy. Jednym susem przebieg� hali wej�ciowy, bogato zdobiony stiu-kami, i znalaz� si� na jasnej, dopiero co rozbudowanej ulicy. W Drugim Obwodzie, gdzie Freudowie mieszkali od przyjazdu z Fryburga na Morawach w 1860 roku, kiedy Zygmunt mia� cztery lata � by�o to przed dwudziestoma dwoma laty � domy by�y przewa�nie drewniane, jednopi�trowe. By� to ju� ich czwarty z kolei dom, a tak�e kolejny szczebel wydobywania si� z opresji, w jakich znalaz�a si� rodzina po tym, jak Jakub Freud straci� na Morawach sw�j do�� znaczny maj�tek. Dom by� jednym z naj-solidniejszych i naj�adniejszych w kwartale. Sta� przy szerokiej, wysadzanej drzewami Kaiser Joseph-Strasse, ��cz�cej Ogr�d Francuski Augartenu z promenadami i malowniczymi ��kami Prateru. By�a to ulubiona trasa dworu cesarskiego. Zygmunt cz�sto widywa� cesarza Franciszka J�zefa i jego �wit�, jak we wspania�ych mundurach przeje�d�ali konno t� ulic� lub odbywali kr�tk� przeja�d�k� w wytwornych kremowoz�otych karetach.
�wawym krokiem ruszy� na sw� godzinn� przechadzk�, wdychaj�c wiosenne powietrze niby jaki� eliksir. Min�� aptek� Pod �wi�tym J�zefem z ozdobnymi flakonami na chemikalia w oknach wystawowych, po czym skr�ci� w lewo, na Taborstrasse. Pi�kne sklepy, kawiarnie i restauracje wybudowane przy tej ulicy z okazji Wystawy �wiatowej w 1873 r. nadal znakomicie prosperowa�y. Na rogu Obere Augartenstrasse widzia� mi�dzy drzewami francuskie pawilony parku. Dalej, na rogu Grosse Pfargasse, sta�a czteropi�trowa kamienica, kt�rej najwy�sze pi�tro podtrzy-
16
mywa�y z dw�ch stron dwie kariatydy o klasycznych fryzurach staro�ytnych Greczynek.
Nie zwalniaj�c kroku Zygmunt z�o�y� w tym miejscu ceremonialny uk�on, mrucz�c pod nosem: �Ca�uj� r�czki." Zachichota�, bo przypomnia�a mu si� kamienica na Gonza-gagasse, w kt�rej mieszka� jego przyjaciel doktor Adam Politzer. I tam r�wnie� dwie roz�o�yste i piersiaste figury wiedenek uczesanych na podobie�stwo dam dworu Cezara pe�ni�y funkcje kolumn. Studenci na uniwersytecie �artowali, �e wi�cej dowiaduj� si� o anatomii z architektury wiede�skiej ni� z podr�cznik�w.
Przy�pieszy� kroku, a� doszed� do Haidgasse, gdzie sta� jego ulubiony budynek w tej dzielnicy, zwie�czony cebu-last� czerwon� wie��, utrzyman�, jak s�dzi�, w stylu orientalnym. Min�� szpital dzieci�cy, po czym skr�ci� na zach�d, ku Tandelmarktgasse, przy kt�rej st�oczy�y si� warsztaty rzemie�lnicze i magazyny. Wczesny ruch uliczny dopiero si� zaczyna�. Po jezdni p�yn�� strumie� furmanek i tanich jednokonnych fiakr�w. Zamiatacze ulic wielkimi ry�owymi miot�ami zamiatali jezdnie i polewali je wod� z bia�ych beczu�ek ustawionych na w�zkach zaprz�onych w bia�e konie. Mi�dzy nimi kr��yli Dienstmanner�, m�odzi pos�a�cy* g�adko ogoleni, w spiczastych czapkach, p�aszczach z epoletami i wielkimi numerami, popychaj�c w�zki na�adowane towarami dla sklep�w. Byli to pos�a�cy posiadaj�cy specjalne koncesje od magistratu. Dy�urowali zazwyczaj na rogach ulic. Podejmowali si� dostarczania wszystkiego: od list�w pocz�wszy, na r�cznych w�zkach wy�adowanych pud�ami sko�czywszy, pobieraj�c op�at� w wysoko�ci czterech grajcar�w za kilometr; dostawali zazwyczaj dziesi�� grajcar�w za odniesienie czegokolwiek w mie�cie. Mija� rzek� ludzi id�cych do pracy i oto ju� by� na �rodku drewnianego starego mostu, strze�onego przez dwie rogatki. Tutaj zazwyczaj, w po�owie drogi mi�dzy domem a Instytutem Fizjologii, przez chwil� odpoczywa�. To by�y te nieliczne chwile kontemplacji, na jakie sobie m�g� pozwoli�^
1 dobrze mu si� rozmy�la�o, gdy sta� wpatrzony w szybko p�yn�ce wody Dunaju, a raczej Kana�u Dunajskiego, kt�rego brzegi wysadzone by�y topolami i wierzbami.
Czeka�a go dzi� rano decyduj�ca rozmowa z profesorem Ernestem Wilhelmem von Briicke. Sam zadawa� sobie pytanie, dlaczego tak d�ugo z ni� zwleka�. Ale przecie� zna�
2 � Pasje utajone t. I 17
odpowied�. Decyzj� powzi�� dawno. Pozosta� na miejscu i wspina� si� po uniwersyteckiej drabinie: wydzia� medyczny, klinika. Asystentura u Briickego, docentura i prawo wyk�adania; potem nominacja na profesora nadzwyczajnego i wreszcie tytu� ekscelencji i radcy dworu, profesora zwyczajnego. A� wreszcie obj�cie Instytutu, jak Briicke, kt�ry kierowa� Instytutem Fizjologii, czy jak s�ynny Teodor Mey-nert, kierownik Drugiej Kliniki Psychiatrycznej. Obaj profesorowie zach�cali go, a rodzice nadal pomagali mu finansowo, uzupe�niaj�c skromn� pensj� demonstratora i asystenta.
W pracowni poszcz�ci�o mu si�; jego dwaj dawni nauczyciele, Zygmunt Exner von Erwarten i Ernest Fleischl von Marxow, cho� starsi od niego zaledwie o lat dziesi��, byli najznakomitszymi wsp�pracownikami, o jakich m�g� marzy�.
Pogwizduj�c troch� fa�szywie weso�� wiede�sk� ballad� �� sam zreszt� z humorem przyznawa� si� do braku s�uchu � przemierza� drug� po�ow� mostu. Przed jego oczami roztacza� si� przyjemny widok na Ruprechstkirche, najstarszy ko�ci� Wiednia, otoczony wysokimi topolami. Na lewo widnia�y wie�e �w. Stefana, zw�aj�ce si� coraz bardziej ku g�rze, a� dociera�y do jakiego� punktu w niesko�czono�ci b��kitu nieba. Czyta� gdzie�, �e Pary� jest najpi�kniejszym z wszystkich miast, ale i tak pewny by�, �e nic nie dor�wna spacerowi po Wiedniu. Co par� krok�w, tak jak teraz w�a�nie, gdy dochodzi� do Schottenringu, oko natrafia�o na widoki tak pi�kne, �e zapiera�y dech w piersi.
Instytut Fizjologii, wchodz�cy w sk�ad wydzia�u medycznego Uniwersytetu Wiede�skiego, mie�ci� si� w dawnej zbrojowni na rogu Wahringer Strasse, niedaleko rozleg�ego kompleksu Szpitala Powszechnego i naprzeciwko Votivkir-che oraz samego Uniwersytetu. Mury jednopi�trowego Instytutu by�y tak samo szare jak dzia�a, kt�re niegdy� w tym budynku robiono. Na drugim ko�cu d�ugiego gmachu znajdowa�o si� prosektorium, w kt�rym Zygmunt preparowa� trupy przez pierwsze dwa lata studi�w. Skr�ci� za r�g Schwarzpanierstrasse, przeszed� pod sklepionym �ukiem i przez kr�tki ciemny tunel dotar� do wewn�trznego dziedzi�ca. Po prawej stronie by�o audytorium, gdzie codziennie od jedenastej do po�udnia mia� wyk�ady profesor Briicke. W �cianach audytorium by�y ma�e nisze zastawio-
!
18
ne biurkami lub sto�ami laboratoryjnymi, a na nich pi�trzy�y si� elektryczne baterie, preparaty, ksi��ki, zeszyty i r�ne przyrz�dy; pracowali tu studenci pochyleni nad mikroskopami. Kiedy profesor zjawi� si� na wyk�ad, studenci musieli na godzin� szuka� sobie innego miejsca, cho� w tym nie bardzo nadaj�cym si� do u�ytku budynku absolutnie miejsc ju� nie by�o. Przez trzy lata studi�w u Bruckego Zygmunt pracowa� kolejno we wszystkich au-dytoryjnych niszach.
Tak samo �ywo, jak zbiega� po schodach w domu, teraz wbiega� na pi�tro. Do �smej brakowa�o jeszcze kilka minut, lecz w laboratoriach ju� si� krz�tano. Id�c korytarzem min�� pok�j, kt�ry dzieli� z pewnym chemikiem i dwoma fizjologami z Niemiec. Nast�pne pomieszczenie by�o wsp�ln� pracowni� jego dw�ch koleg�w, Ernesta Fleischla i Zygmunta Exnera. Obaj pochodzili z utytu�owanych austriackich rodzin. Na samym ko�cu znajdowa� si� centralny punkt systemu nerwowego Instytutu, pok�j s�u��cy za gabinet, biuro, laboratorium i bibliotek� profesora Bruckego.
Wszystkie drzwi by�y uchylone. Kiedy zajrza� do pokoju Exnera i F�eischla, w nosie kr�ci�o od zapachu, jaki wydziela�y utleniaj�ce si� baterie elektryczne, i woni chemikali�w u�ywanych do preparat�w anatomicznych. Jeszcze do przedwczoraj, do chwili kiedy w ogrodzie w M�dling zanurzy� twarz we w�osach Marty, zapach ten wydawa� mu si� najwspanialszy na �wiecie. Pok�j by� dok�adnie podzielony na dwie po�owy. Sto�y robocze obu pan�w zajmowa�y ca�� d�ugo�� jednej �ciany. Exner, cho� mia� zaledwie trzydzie�ci sze�� lat, zaczyna� ju� �ysie�, a nie piel�gnowana broda robi�a nie najlepsze wra�enie. Ale to by�y jego jedyne mankamenty, chyba �eby doda� do nich jeszcze brak poczucia humoru. Na uniwersytecie powiadano, �e ka�dy m�ski potomek rodu Exner�w musi by� profesorem, a jaki� dowcipni� zareplikowa� parafraz�: �Ka�dy profesor uniwersytetu musi by� potomkiem rodu Exner�w."
W pokoju dominowa�y dwie skomplikowane maszyny. Jedn� by� �neuroamoebimetr" zbudowany przez Exnera i sk�adaj�cy si� z metalowego pasa, kt�ry wykonywa� sto obrot�w na sekund� i s�u�y� do pomiar�w czasu reakcji psychicznej m�zgu ludzkiego. Drug� maszyn� wynalaz� Fleischl dla swych pionierskich bada� nad lokalizacj� m�zgow�.
19
Zygmunt ze wruszeniem przypatrywa� si� tym dw�m pracuj�cym w skupieniu ludziom. Exner by� jego profesorem fizjologii medycznej i fizjologii organ�w zmys�owych, Fleischl uczy� go fizjologii i wy�szej matematyki. Trudno by�oby znale�� dw�ch innych m�czyzn tak bardzo r�ni�cych si� temperamentami. Exner, potomek bogatej rodziny od dawna ju� wro�ni�tej w �ycie dworskie Austro-W�gier, by� �wietnym technikiem i administratorem. Postanowi� sobie, �e po przej�ciu profesora Briickego na emerytur� obejmie po nim katedr�, zostanie profesorem zwyczajnym i dyrektorem Instytutu Fizjologii. Zygmunt uwa�a�, �e Exner jest bardzo przystojnym m�czyzn�, kt�remu dodaj� uroku pe�ne skupienia szare oczy, ci�kie powieki i g�ste brwi.
Ernest Fleisch� pochodzi� z r�wnie starej i bogatej rodziny co Exner, ale Fleischlowie tkwili g��biej w artystycznym i muzycznym �wiecie Wiednia, najbardziej o�ywio-* nym w owych czasach w Europie, szczyc�cym si� sw� Hofoper�, Oper� Cesarsk� na Karntnerton, Filharmoni�, orkiestrami symfonicznymi oraz znakomitymi teatrami. W Wiedniu mieszka�o wielu kompozytor�w i dramaturg�w. Sale koncertowe i teatralne stale by�y pe�ne. Fleischl by� urodziwym m�czyzn� o pi�knej, g�stej, czarnej czuprynie, starannie przystrzy�onej brodzie, wysokim czole, kszta�tnym nosie, zmys�owych i zawsze �ywych ustach, z kt�rych nieustannie sypa�y si� �arty w sze�ciu j�zykach. By� te� niew�tpliwie najlepiej ubranym spacerowiczem podczas niedzielnych promenad przed Oper�. Mia� umys� �ywy, ale pracy administracyjnej nie lubi� i nie mia� do niej talentu, nie stanowi� wi�c konkurencji dla Exnera, je�li idzie o dyrektorskie stanowisko. Drwi� bezlito�nie z habsburskiej pompy dworskiej i osobliwego charakteru wiede�czyk�w. Zapyta� kiedy� Zygmunta:
� Znasz dykteryjk� o trzech dziewczynach? Pierwsza sta�a w Berlinie na mo�cie nad Szprew�. Kiedy podszed� do niej policjant i zapyta�, co tu robi, odpowiedzia�a: �Chc� skoczy�, do wody i si� utopi�." Policjant zawaha� si�, ale po chwili rzek�: �W porz�dku. Ale czy pani uregulowa�a ju� wszystkie podatki?" Druga dziewczyna skoczy�a w Pradze z mostu do We�tawy, ale gdy znalaz�a si� w wodzie, zacz�a wo�a� po niemiecku: �Ratunku! Ratunku!" Policjant podszed� do bariery, spojrza� w d� i powiedzia�:
�Zamiast si� uczy� niemieckiego, trzeba si� by�o nauczy� p�ywa�." Trzecia chcia�a w Wiedniu skoczy� do Dunaju. Policjant na to rzecze: �Kochana, woda jest bardzo zimna. Je�li pani skoczy, b�d� musia� i ja skoczy�. To nale�y do moich obowi�zk�w. Oboje si� przezi�bimy. Mo�e lepiej b�dzie, je�li pani wr�ci do domu i tam si� powiesi?"
Przed dziesi�ciu laty F�eischla spotka�o nieszcz�cie. Podczas sekcji zw�ok tak silnie zainfekowa� sobie palec, �e trzeba by�o amputowa� cz�� prawego kciuka. Na ranie utworzy�o si� �dzikie mi�so", ziarnista tkanka, sk�ra po bokach nie odrasta�a, a cienka warstwa nieustannie p�ka�a i ropia�a. Profesor Billroth operowa� go co najmniej dwa razy na rok, ale dalsze podcinanie nerw�w jedynie pogarsza�o stan. Fleischl ca�ymi nocami wi� si� z b�lu, w dzie� jednak nie dawa� nic pozna� po sobie, kiedy eksperymentowa� ze swymi kilkunastoma woskowymi modelami m�zg�w ludzkich uszkodzonych w wypadkach i pr�bowa� odnale�� zwi�zek mi�dzy miejscem uszkodzenia a kalectwem: afazj�, �lepot�, pora�eniem mi�ni twarzy.
Fleischl pierwszy zauwa�y� Zygmunta stoj�cego w drzwiach. Na twarzy jego rozkwit� u�miech. M�odszego od siebie Zygmunta uwa�a� za swego najbli�szego przyjaciela. Zygmunt niejedn� noc sp�dzi� przy cierpi�cym Fleischlu staraj�c si� go zabawi� i oderwa� jego my�li od straszliwego b�lu.
� Panie Freud, c� pan sobie wyobra�a przychodz�c do pracy tak p�no.
Rozbawiony Exner uni�s� oczy.
� Fleischl jest dzi� przygn�biony, bo do szpitala nie przywieziono ani jednej rozbitej g�owy niedzielnych alpinist�w.
Fleischl z udan� powag� zwr�ci� si� do Zygmunta: �� W jaki spos�b mam ustali�, kt�ra cz�� m�zgu profesora Exnera produkuje te kiepskie �arty, skoro nie mog� obejrze� uszkodzonej czaszki naszego ponurego dowcipnisia?
� Pociesz si�, Ernest � odpowiedzia� mu Zygmunt. � Mam w�a�nie zamiar poprosi� profesora Briickego o powzi�cie decyzji, kt�ra b�dzie dla mnie mia�a rozstrzygaj�ce znaczenie. Je�li mi si� nie powiedzie, skocz� g�ow� w d� z G�ry Leopolda,., w kieszeni b�dzie karteczka z twoim nazwiskiem i adresem.
21
Zygmunt zapuka� do drzwi i wszed� do pokoju.
� Grilss Gott � powita� go profesor.
� Griiss Gott. Panie profesorze, czy mog� prosi� o kilka minut rozmowy na osobno�ci?
� Ale� oczywi�cie, panie kolego.
Zygmunt by� uszcz�liwiony. Profesor tytu�owa� go �panem koleg�", co dot�d zdarzy�o si� tylko jeden raz, kiedy Briicke by� pod wra�eniem jego pracy nad ods�oni�ciem centralnego uk�adu nerwowego u kr�gowc�w wy�szych. Wi�kszym komplementem nie m�g� obdarzy� szef Instytutu niepozornego pracownika naukowego, zarabiaj�cego kilka grajcar�w dziennie.
Dwaj studenci pracuj�cy po obu ko�cach sto�u profesora zebrali swoje papiery. J�zef Paneth, kt�rego biurko sta�o p^zy oknie z widokiem na w�w�z Berggasse � Zygmunt przez rok pracowa� przy tym biurku � mrugn�� porozumiewawczo i opu�ci� pok�j. Dwudziestopi�cioletni, o rok m�odszy od Zygmunta Paneth zrobi� doktorat przed dwoma laty. Przepada� za Zygmuntem, by� to bowiem w ich gronie jedyny kolega, kt�ry zdawa� si� nie wiedzie� o tym, �e Paneth odziedziczy� ju� znaczn� cz�� rodzinnej fortuny. Paneth czu� si� tym skr�powany, w towarzystwie ubogich student�w stara� si� ubiera� jeszcze n�dzniej ni� oni, a w kawiarni zamawia� najta�sze i najmniejsze piwo.
Paneth zamkn�� drzwi za sob�. Pok�j przesi�kni�ty by� dobrze znan� woni� alkoholu i formaliny. Zygmunt patrza� na cz�owieka, kt�rego podziwia� jak nikogo innego na �wiecie. Ernest Wilhelm von Briicke mia� sze��dziesi�t trzy lata, pochodzi� z pruskiej rodziny, szczyc�cej si� plejad� malarzy, kt�rzy uko�czyli Akademi� Sztuk Pi�knych. Ojciec Briickego nak�ania� syna do podtrzymania tradycji rodzinnej. M�ody Ernest studiowa� malarstwo, podr�owa� po W�oszech, zbiera� obrazy, mia� w swojej kolekcji mi�dzy innymi Mantegn�, Bassana, Luk� Giordana, Riber�, holenderskie pejza�e i niemieckie malarstwo �redniowieczne. Niekt�re z tych obraz�w wisia�y od lat w pracowni profesora i sta�y si� ju� cz�ci� wyposa�enia wesp� z preparatami anatomicznymi i mikroskopowymi preparatami histologicznymi. Decyzj� po�wi�cenia si� studiom medycznym podj�� Briicke bynajmniej nie dlatego, �e bra-
22
k�o mu talent�w malarskich. W salonie wielkiego mieszkania profesora na Mariannengasse widzia� Zygmunt autoportret, kt�ry Briicke namalowa� maj�c lat dwadzie�cia sze��. Kreska by�a zdecydowana, koloryt rudych w�os�w i jasnej cery trafny, kszta�t g�owy modelowany przez wnikliwego realist�. Briicke nie rzuci� ca�kowicie sztuki. Jego prace Teoria sztuki malarskiej, Fizjologia koloru w sztuce stosowanej i Przedstawienie ruchu � w sztuce uczyni�y go autorytetem w tej dziedzinie.
Kiedy w roku 1849 Uniwersytet Wiede�ski �ci�gn�� Briickego z Kr�lewca, przyznano mu niewiarygodn� na owe czasy pensj� dw�ch tysi�cy gulden�w rocznie, poniewa� walczy�a o niego ca�a Europa, a na gabinet i pracownie przeznaczono kilka wielkich sal we wspania�ym Jo~ sephinum, z pi�knym widokiem na miasto. Ale profesor Briicke nie po to przyby� do Wiednia, by zapewni� sobie komfort i ogl�da� pi�kne widoki. Zrezygnowa� z luksusowego pomieszczenia, przeni�s� si� do starej zbrojowni na rogu, bez wody bie��cej i gazu � jeden s�u��cy przynosi� wod� w wiadrach i opiekowa� si� zwierz�tami do�wiadczalnymi � po czym olbrzymim wysi�kiem umys�u i woli przekszta�ci� stary wal�cy si� budynek w najg�o�niejszy Instytut Fizjologii w Europie �rodkowej. Wodoci�g i gaz do palnik�w bunsenowskich pojawi�y si� zaledwie trzy lata przed rozpocz�ciem studi�w przez Zygmunta.
Profesor Briicke siedzia� za sto�em i przypatrywa� si� Zygmuntowi swymi niebieskimi oczami, o kt�rych m�wiono, �e s� najzimniejszymi oczami na Uniwersytecie i �e jedno spojrzenie profesora mo�e zamrozi� wszystkie ryby w Dunaju. Na g�owie mia� jak zwykle czarny jedwabny beret, kolana opatulone w szkocki kraciasty pled, a w rogu pokoju sta� olbrzymi pruski parasol, z kt�rym profesor nie rozstawa� si� podczas swych porannych przechadzek nawet w najpogodniejszy letni dzie�. Trasa tych spacer�w wiod�a obok powstaj�cych w tym czasie gmach�w Wiednia: Parlamentu w greckim stylu, wzorowanego na ate�skich budowlach, Ratusza w stylu flamandzkim, na�laduj�cego ratusz brukselski, gmachu Muzeum Sztuki i stawianego naprzeciwko gmachu Muzeum Techniki, obu w stylu renesansowym. Profesor Briicke cieszy� si� s�aw� niezwykle odwa�nego uczonego, nie wzdragaj�cego si� przed niczym. Obawia� si� tylko dyfterii, kt�ra zabi�a mu
23
matk� i m�odego syna, reumatyzmu, kt�ry z jego �ony zrobi� kalek�, oraz gru�licy, choroby dziedzicznej w jego rodzinie.
Zygmunt nigdy nie do�wiadczy� ch�odnego przyj�cia ze strony Ernesta Briickego. Przez te wszystkie lata raz jeden lub dwa zdarzy�o si�, �e profesor go upomnia�. Kiedy� sp�ni� si� do pracowni o minut� i us�ysza� uwag� Briickego:
�� Kto cho� troch� sp�nia si� do pracy, ten ze sw� prac� nie zd��y.
Zygmunt zap�oni� si� ze wstydu.
Innym razem, kiedy dokonawszy odkrycia przy barwieniu tkanki nerwowej Zygmunt powiedzia�, �e nie b�dzie kontynuowa� swych bada�, profesor zawo�a�:
� Nie b�dzie pan kontynuowa�! To przecie� tylko eufemizm oznaczaj�cy wykr�t.
By�y to jednak reprymendy �agodne w por�wnaniu z tymi, jakich wys�uchiwa� s�siad Zygmunta w niszy audytorium. Student ten napisa� w swym sprawozdaniu: �Powierzchowna obserwacja dowodzi..." Briicke opatrzy� to gniewn� uwag� w poprzek stronicy: �Nie nale�y obserwowa� powierzchownie!"
Zygmunt wiedzia�, �e musi sam zacz�� rozmow�. Jeszcze w m�odo�ci profesor sko�czy� z towarzyskimi rozmowami i ju� nigdy potem nie umia� ich prowadzi�.
� Ekscelencjo, w moim �yciu zasz�a zmiana. Ubieg�ej soboty kobieta, kt�r� kocham, da�a mi do zrozumienia, �e mog� �ywi� pewne nadzieje... To zdarzy�o si� tak nagle; by�em ca�kowicie zaskoczony. Oczywi�cie nie jeste�my jeszcze zar�czeni... o ma��e�stwie chwilowo nie marzymy... ale wiem, �e jest to osoba, od kt�rej zale�y ca�a moja szcz�liwa przysz�o��.
� Gratuluj� panu doktorowi.
� Ekscelencjo, wiem, �e nie potraktuje pan tego jako pochlebstwa, kiedy powiem, �e w pracowni pana profesora znalaz�em prac�, kt�ra mi dawa�a pe�ne zadowolenie, i �e tu pozna�em ludzi, kt�rych darz� szacunkiem, pana, profesorze, doktora Fleischla i Exnera...
Briicke zsun�� beret troch� ni�ej na czo�o, jak to zwykle czyni�, kiedy nie wiedzia�, co odpowiedzie� swemu rozm�wcy. Zygmunt wci�gn�� powietrze i brn�� dalej:
� Po to, bym m�g� si� zar�czy�, bym m�g� powa�nie
24
my�le� o ma��e�stwie, musz� mie� stanowisko i szans� dalszej kariery uniwersyteckiej. Czy zechce pan profesor udzieli� mi poparcia w staraniach o stanowisko asystenta pana profesora? Wiem, �e pocz�tki musz� by� skromne, lecz jestem przekonany, �e tu w�a�nie b�d� mia� szans� wnie�� wk�ad godny nauki pobieranej u pana, godny zaufania, kr�rym mnie pan profesor darzy.
Briicke milcza�. Zygmunt czu�, �e w my�lach formu�uje on fragmenty zda� i rezygnuje z ich wypowiedzenia. Studiowa� uwa�nie ogolon� twarz profesora, jego wysokie ko�ci policzkowe, pe�ne wargi i oczy, kt�re w sze��dziesi�tym trzecim roku �ycia nie straci�y jeszcze blasku. Zygmunt odnosi� niekiedy wra�enie, �e ma przed sob� cz�owieka nieustannie walcz�cego ze sob�, staraj�cego si� utrzyma� w ryzach swe uczucia.
� Zacznijmy od pocz�tku, panie doktorze. Czy chcia�bym, �eby pan by� moim asystentem? Niew�tpliwie. Czy mog� pana na to stanowisko zaanga�owa�? Nie mog�.
Co� si� jak gdyby obsun�o w piersi Zygmunta. Jako fizjolog powinien by� wiedzie� co, ale nie wiedzia�.
� Dlaczego pan profesor nie mo�e udzieli� mi rekomendacji? � zapyta�.
� Nie zezwalaj� mi na to przepisy obowi�zuj�ce na wydziale medycznym. Instytut ma tylko dwa etaty asystenckie. Zdobycie trzeciego wymaga�oby lat walki z Ministerstwem O�wiaty.
Zygmunt poczu�, �e s�abnie. Czy�by przez ca�y czas nie wiedzia� o tym? Czy�by si� tylko oszukiwa�?
� A wi�c tu nie ma dla mnie miejsca?
� Ani Fleischl, ani Exner nie odejd� z Instytutu. P�ki ja �yj�, nikt nie mo�e zaj�� mego miejsca, oni wi�c b�d� musieli pozosta� na stanowisku asystent�w... z t� �ebracz� pensj�, jaka im b�dzie przys�ugiwa�a.
� Ale oni mog� przecie� otrzyma� propozycje obj�cia stanowisk kierownik�w wydzia��w w Heidelbergu, Berlinie lub Bonn?
Briicke wsta�, wyszed� zza sto�u i zatrzyma� si� przed swym ulubionym uczniem.
� Przyjacielu, powiedzmy sobie szczerze, czy� nie jest to problem znacznie g��bszy ni� mo�liwo�� otrzymania asystentury tutaj? Przy obecnej strukturze naszego Uniwersytetu praca naukowa jest tylko dla bogatych. Rodziny
25
Exner�w i Fleischl�w maj� pieni�dze od wielu pokole�. Oni nie potrzebuj� pensji. Przecie� sam mi pan powiedzia�, z jakim trudem ojciec utrzymywa� pana przez te wszystkie lata uniwersyteckie. Czy�by si� sytuacja poprawi�a?
__ Nie. Jest jeszcze trudniejsza. Ojcu przybywa lat. Musz� zacz�� pomaga� rodzicom i siostrom.
� A czy� to nie oznacza, �e musi pan obra� inn� drog�? Nawet gdyby uda�o mi si� nacisn�� Ministerstwo, b�dzie pan musia� przez pierwsze pi�� lat pracowa� za grosze. Ale i potem, w sile m�skiego wieku, niewiele wi�cej b�dzie pan zarabia�, chyba �e Exner i Fleischl obaj umr�, a wydzia� medyczny, nie szukaj�c jakiej� s�awy z zewn�trz, pana mianuje profesorem.
Zygmuntowi pociemnia�o przed oczami. Profesor Briicke pracowa� na Uniwersytecie Y/iede�skim od trzydziestu trzech lat i od razu zorientowa� si� w uczuciach swego rozm�wcy.
� Nie, panie kolego! Tu nie chodzi o antysemityzm. Na wydziale medycznym mamy wielu �yd�w. To dobre dla studenckich korporacji, ale nie mo�na budowa� dobrej szko�y medycznej na �mietniku przes�d�w wyznaniowych. Niefortunny atak profesora Billrotha by� wypadkiem wyj�tkowym i bardzo mi z tego powodu przykro.
Zygmunt przypomnia� sobie publikacj� Billrotha Nauki medyczne na uniwersytetach niemieckich i rozdzia�, w kt�rym autor atakowa� student�w �yd�w, Briicke za�, bardziej ni� kiedykolwiek podniecony, ci�gn��:
�...Ja sam reprezentuj� trzy rzeczy, kt�re s� najbardziej znienawidzone w katolickiej Austrii: jestem protestantem^ Niemcem i Prusakiem. Ale po roku zosta�em cz�onkiem Akademii Umiej�tno�ci. Po raz pierwszy w historii Austrii Niemiec zosta� dziekanem wydzia�u medycznego, a potem rektorem uniwersytetu. Jest pan zbyt m�drym cz�owiekiem,, by ucieka� si� do argumentu antysemityzmu.
� Dzi�kuj�, ekscelencjo. C� jednak mam pocz��, skoro tu nie mog� zarobi� na utrzymanie? Przecie� nie przenios� si� na inny wydzia�?
Briicke potrz�sn�� g�ow�, zdj�� beret i otar� spocone czo�o. Dopiero wtedy Zygmunt zorientowa� si�, �e jego. mentor z trudem opanowywa� wzburzenie. Profesor podszed� do okna i odwr�cony plecami do swego ucznia patrza� przez chwil� na r�g Berggasse, gdzie szeroka ulica
26
sp�ywa�a w d� do bulwar�w i ku kana�owi. Przez okno dochodzi�o �piewne wo�anie wie�niaczki opatulonej w szal: �Lawenda, �wie�a lawenda. Lawend� sprzedaj�!" Kiedy Briicke zn�w spojrza� na Zygmunta, w jego oczach malowa� si� ju� spok�j.
� B�dzie pan musia� post�pi� tak, jak wszyscy m�odzi doktorzy, kt�rzy nie maj� pieni�dzy. Otworzy pan praktyk� prywatn�! Zajmie si� pan pacjentami.
� Ja nie chc� uprawia� prywatnej praktyki! Nigdy nie mia�em takiego zamiaru. Poszed�em na medycyn�, by pracowa� naukowo. Do zajmowania si� chorymi trzeba mie� specjalny talent, odpowiednie usposobienie...
Briicke usiad� na krze�le i owin�� nogi pledem, cho� w pokoju by�o gor�co.
� Jakie inne wyj�cie pan widzi, je�li pan my�li o �eniaczce? M�oda osoba nie ma posagu?
� Nie s�dz�.
� Musi pan wr�ci� na klinik� i uzupe�ni� sw� wiedz� w innych dyscyplinach. Stanie si� pan w ten spos�b nie tylko zdolnym, ale i wzi�tym lekarzem. Jest pan jeszcze m�ody, przystosuje si� pan. Najdalej za cztery lata b�dzie pan docentem, b�dzie pan m�g� umie�ci� ten tytu� na tabliczce... Wiede� potrzebuje dobrych lekarzy.
� Dzi�kuj�, ekscelencjo � odpowiedzia� p�g�osem Zygmunt. � Grilss Gott.
� Sewus.
Szed� jak �lepiec przez Wahring Strasse, mijaj�c boczne wej�cie na teren zabudowa� szpitalnych, u�ywane przez student�w, lekarzy i personel. Za sklepion� bram� wida� by�o pi�ciopi�trowy okr�g�y budynek Wie�y Szale�c�w.
� Oto, gdzie moje miejsce � szepn�� do siebie. � Powinienem znale�� si� w jednej z tych cel, przykuty do �ciany. Wariaci nie powinni przebywa� na wolno�ci.
Spacer ulicami Wiednia przesta� go cieszy�. Ka�da p�yta chodnika, ka�dy kamie� bruku rani� mu stopy, a r�wnocze�nie chaotyczne my�li razi�y bole�nie centralny uk�ad nerwowy, kt�ry tak umiej�tnie obna�a� przeprowadzaj�c sekcje zwierz�t.
27
� Wiemy, �e wzrok kontrolowany jest przez p�at potyliczny, a s�uch przez p�at skroniowy � formu�owa� zdania w my�li. � Kt� bardziej ode mnie jest powo�any do stwierdzenia, kt�ry p�at przedniej cz�ci m�zgu zapobiega g�upocie!
Jak nieprzytomny p�dzi� przez Hirschengasse i Grinziger Alee kieruj�c si� ku Laskowi Wiede�skiemu. W tym Lasku pokolenia wiede�czyk�w dawa�y upust swym rado�ciom i smutkom. Wioska Grinzing wspina�a si� kreto ku dolnym skrajom winnic, w kt�rych ros�y r�wnie� drzewa brzoskwiniowe i morelowe. Na uliczkach Grinzingu pe�no by�o gospody� z koszykami przewieszonymi przez rami�. Nad wej�ciami do ma�ych winiarni wisia�y zielone wie�ce, znak, �e w ogr�dkach, w cieniu kasztan�w, czeka go�cia m�ode wino z latoro�li rosn�cych na zboczach Wienerwaldu od dw�ch tysi�cy lat, na d�ugo przedtem nim jeszcze rzymscy legioni�ci zdobyli osiedle zwane pod�wczas Vindobona. Nie zatrzyma� si� jednak.
Cie� g�stych ga��zi os�ania� wij�c� si� serpentynami �cie�k�, po kt�rej wspina� si� Zygmunt, lecz jego trawi�y p�omienie straszliwej zgryzoty. Uczucia wstydu, w�ciek�o�ci, kl�ski, dezorientacji, strachu, jedno po drugim, ka�de z oddzielna opanowywa�y go pozostawiaj�c po sobie niezmiennie smak goryczy.
Skr�ci� ze �cie�ki u�ywanej przez mieszka�c�w wioski i dalej ju� pi�� si� w g�r� mi�dzy stuletnimi brzozami i sosnami. Panowa� tu zupe�ny spok�j i cisza, przerywana tylko z rzadka pojedynczym g�osem ptaka lub dochodz�cym z oddali echem stukaj�cego dzi�cio�a. Chlorofil g�stwiny li�ci jest tak ch�onny, �e ziele� ich ostoi si� najbardziej st�onemu smutkowi ludzkiemu. Ale Zygmuntowi nic nie mog�o przynie�� ulgi. Nawet ta g��bia zielonego �ona, w kt�rej od lat chroni� si� przed wrogim �wiatem, w kt�rej dusza jego odradza�a si�, tym razem zawiod�a. Fale gniewu i w�ciek�o�ci powraca�y nieustannie.
Dotar� na szczyt, d