1203
Szczegóły |
Tytuł |
1203 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1203 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1203 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1203 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PROKoPIUSZ :
' Z CEZAREI
HISTORIA
Sekretna
Prze�orzy�
i przypisami opatrzy�
Andrzej Konarek
PA�STwoWY INSTYtUT
WYDAWNICZY 1977
Tytu� orygina�u
Ok�adk� i strony tytu�owe
projektowa�
Jacek Przybyszewski
WST�P
Kim by� w�a�ciwie autor tego dziwnego dzie�ka ?
Wybitnym historykiem, trze�wym, cz�sto krytycz-
nym, niekiedy - zw�aszcza gdy chodzi o Beliza-
riusza - stronniczym i w miar� tylko us�u�nym
kronikarzem zuojen i rz�d�w Justyniana zwanego
Wielkim ? Takim go przecie� znamy i takim znali
go wsp�cze�ni z jego opus magnum - o�miu ksi�g
dzie�a o wojnach z Persami, Wandalami i Gotami.
A mo�e by� zwyk�ym pochlebc�, n�dznym dwora-
kiem wynosz�cym pod niebo dobro�, m�dro�� i wspa-
nia�e czyny swego w�adcy w klasycznym bizanty�-
skim panegiryku po�wi�conym budowlom Justynia-
na ? Czy wreszcie, jak w�a�nie jawi si� nam w tej
Historii Sekretnej, by� po prostu z�o�liwym i �a-
twowiernym plotkarzem, zaciek�ym paszkwilan-
tem obrzucaj�cym b�otem tych, kt�rzy otworzyli
mu drog� do s�awy, zaszczyt�w, dobrobytu - a mo-
�e nawet, wed�ug niekt�rych badaczy, gro�nym opo-
zycjonist� i spiskowcem?
Paradoksalno�� tej postaci polega chyba na tym,
�e w r�nych okresach swego �ycia i z r�nych,
cho� niezbyt dla nas jasnych, powod�w by� wszyst-
5
kim po trochu ; nad rozwi�zaniem tej psychologicz-
nej zagadki biedzili si� r�ni wydawcy, komentato-
rzy i historycy epoki, nie wy��czaj�c wielkiego Gib-
bona, ale nie wydaje si�, aby mo�na j� by�o dzi�
bez reszty rozwikla�. Za malo mamy po prostu da-
nych o samym Prokopiuszu i jego �yciu. Nie wie-
my, kiedy si� urodzil i kiedy umarl, nie znamy je-
go stosunk�w rodzinnych ani szczeg�l�w jego dzia-
lalno�ci publicznej, nawet o jego karierze w sztabie
Belizariusza, o kt�rej sam przekazal nieco wiado-
mo�ci, mamy tylko bardzo og�lne poj�cie.
Wiemy o nim na pewno, �e pochodzil z Cezarei,
g��wnego miasta prowincji, zwanej za jego czas�w
Palaestina Prima. Urodzi� si� zapewne w ostat-
nim dziesi�cioleciu V w., chocia� niekt�rzy bada-
cze przesuwaj� dat� jego urodzenia a� do 507 r.
W rodz�nnym mie�cie studiowal prawo - Cezarea
miala "kolegium prawnik�w", o kt�rym nieraz sly-
szymy w r�nych miejscach wielkiego zbioru praw
Justyniana : mowa tam o pytaniach skierowanych
do cesarza przez Caesarienses advocati, Caesa-
riensis advocatio itd. Jest tak�e bardzo prawdopo-
dobne, �e ucz�szczal do slynnej szkoly prawniczej
w pobliskim Berytos - dzisiejszym Bejrucie. W ka�-
dym razie musial by� zdolnym prawnikiem, je�eli
ju� w 527 r., wkr�tce po uko�czeniu studi�w i przy-
byciu do Konstantynopola, zostal mianowany do-
radc� - ksymbulos, consiliarius - w sztabie Be-
lizariusza. Nominacja pochodzila jeszcze od stare-
go cesarza Justyna, wuja i poprzednika Justyniana
na tronie cesarskim, ale poniewa� Justynian ju�
od wielu lat zarz�dzal sprawami pa�stwa w imie-
niu zgrzybia�ego wladcy, nale�y przypuszcza�, �e
on wla�nie patronowal pocz�tkom kariery swego
przyszlego oszczercy.
Od tej chwili, w takim czy innym charakterze
, ## p
- doradc sekretarza, "asesora - Proko iusz
przez kilkana�cie latjest niemal nierozl�cznie zwi�-
zany z wielkim wodzem. W 527 r. widzimy go nad
granic� persk�, gdzie Belizariusz jest zarz�dc�
wojskowymprowincji - dux Mesopotamiae -i ko-
mendantem granicznej twierdzy Daras, kt�ra w trzy
lata p�niej miala si� sta� widowni� jego wielkiego
zwyci�stwa nad wojskami kr�la perskiego. W 531 r.
Belizariusz wraca do stolicy, a Prokopiusz pod��a
za nim - by� mo�e nie od razu, ale w sam� por�,
aby opisa� decyduj�cy udzial swego bohatera w stlu-
mieniu powstania Nika w 532 r. Potem jest z nim
w Afryce w czasie zwyci�skiej wojny z Wandalami,
a chocia� zostaje tam jaki� czas po odje�dzie wo-
dza, towarzyszy mu znowu w wielkiej kampanii
przeciw Gotom w Italii w latach 535-540. I zno-
wu walki z Persami, znowu wojna w Italii - cho-
cia� tu stwierdzi� nale�y, �e od 540 r. nie mamy
ju� od samego Prokopiusza �adnych bezpo�rednich
danych o jego osobistych losach, z wyj�tkiem jedy-
nie wiadomo�ci, �e byl w Konstantynopolu w czasie
wielkiej zarazy w 542 r. (kt�rej znakomity i zdu-
6
miewaj�co fachowy opis znajdujemy w drugiej ksi�-
dze Wojny z Persami). Z analizy tekst�w z tego
okresu, mniej plastycznych i "autentycznych" ni�
inne, nie wynika na pewno, �e byl wtedy u boku
Belizariusza nad granic� persk� i w czasie drugiej,
niezbyt udanej kampanii przeciw Gotom; nato-
miast pewne jest, �e nie byl ju� w Italii w ostatniej
fazie tej wojny, zako�czonej ostatecznie zwyci�sko
przez Narsesa.
Potem wiemy ju� tylko, �e do�y� po�owy lat
pi��dziesi�tych, bo w dzie�ku O budowlach wspo-
mina wydarzenia z 555 (lub, jak twierdz� niekt�-
rzy uczeni, 558 r. ), ale trudno ustali�, jak d�ugo
jeszcze �yl. Jest bardzo w�tpliwe, czy mo�na go
identyfikowa� z Prokopiuszem, kt�ry w 562 r. pia-
stowa� wysoki urz�d prefekta miasta Bizancjum
i w tym charakterze zajmowal si� spraw� spisku
przeciw Justynianowi, gdzie jednym z oskar�onych
- i skazanych - byl wla�nie Belizariusz ! Zwolen-
nicy tej koncepcji powoluj� si� na �wiadectwo bizan-
ty�skiego leksykografa z X wieku, Suidasa (jak
tradycyjnie nazywamy autora tzw. Ksi�gi Suda),
kt�ry obdarza Prokopiusza tytulem illustrios-
- jakby "ekscelencji" - przysluguj�cym jedynie
bardzo wysokim urz�dnikom cesarskim. Ale jest to
wla�ciwie,jedyny argument i niewiele z niego wy-
nika. Nie wiemy, czy Prokopiusz nie piastowa�
ju� wcze�niej jakiego� urz�du, kt�ry by go upraw-
nia� do tego tytu�u, nie m�wi�c ju� o tym, �e s�o-
wo to mog�o by� u�yte przez Suidasa w zwyk�ym
przymiotnikowym znaczeniu "wybitny", "znako-
mity" ; za takiego go przecie� uwa�ano. Wa�niej-
szy jest natomiast argument przeciw tej tezie : sam
Prokopiusz ani slowem nie wspomina o procesie
Belizariusza, a przecie�, gdyby jako prefekt mia-
sta odegral w nim t� niezbyt pi�kn� rol�, musialby
w jakiej� formie wprowadzi� ten epizod do swej
Historii sekretnej, cho�by tylko po to, aby uspra-
wiedliwi� zmian�frontu wobec swego niedawnego bo-
�yszcza. Ciekawe jest wreszcie, �e nie znajdujemy
u niego �adnej wzmianki o dw�ch wa�nych wyda-
rzeniach 559 r. : naje�dzie Hun�w i S�owian, kt�-
rzy zap�dzili si� a� do bram stolicy, gdzie bohater-
ski op�r stawil im Belizariusz, i zawaleniu si� cz�-
�ci ko�ciola M�dro�ci Bo�ej (�w. Zofii) - o czym
chyba nie omieszka�by wspomnie� w ksi��eczce, kt�-
ra w�r�d grzech�w gl�wnych Justyniana wymienia
jego mani� wyrzucania pieni�dzy na "bezsensowne
budowle". Wszystko to wskazywa�oby, �e Proko-
piusz nie do�y� 559 r., a w ka�dym razie, �e z ta-
kich czy innych przyczyn nie m�g� kontynuowa�
swej pracy pisarskiei.
Trudy tego burzliwego �ywota, wra�enia, do-
�wiadczenia i wiedza wyniesione z w�dr�wek
po �wiecie, �ycia dworskiego, wreszcie studi�w i lek-
tury - wszystko to przekazal Prokopiusz potom-
no�ci w dziele, kt�re zjednalo mu slaw� "ostatnie-
go wielkiego historyka staro�ytno�ci". Pracowal nad
nim wiele lat, wydal w 550/51 r. Zaczyna w spos�b
typowy, jak Herodot czy Tucydydes, na kt�rych
si� tak ch�tnie wzorowal: "Prokopiusz z Cezarei
spisal dzieje wojen, kt�re Justynian, cesarz Rzy-
mian, prowadzil z barbarzy�cami Wschodu i Za-
chodu przedstawiaj�c je tak, jak ka�da z nich
przebiegala..." - dalej jednak czytamy co�, czego
nie m�gl o sobie powiedzie� ani Herodot, ani Tucy-
dydes, a co brzmi tak prawdziwie w jego ustach :
"... A �wiadom byl, �e jest szczeg�lnie sposobny,
aby je opisa�, cho�by dlatego, �e jako temu, kt�ry
zostal mianowany doradc� wodza Belizariusza,
przypadlo mu w udziale by� �wiadkiem tych wszyst-
kich wydarze�." I wreszcie "s�owo o metodzie" :
"Uwa�a� r�wnie�, �e wspania�o�� przystoi retory-
ce, a legendy - poezji, natomiast jedynie prawda
jest rzecz� historii. Dlatego nie ukrywal zlych po-
st�pk�w nawet najbli�szych swych przyjaci�l, lecz
opisal bardzo dokladnie wszystko, co im si� przy-
darzylo, bez wzgl�du na to, czy post�powali dob-
rze, czy �le." Trudno doprawdy zaprzeczy�, �e
Prokopiusz dotrzyma� przyrzeczenia -je�eli na-
wet nie w pelni w swych Wojnach, to niew�tpliwie
- z nawi�zk� - w Historii sekretnej!
Pierwsze dwie ksi�gi po�wi�cone s� dramatycznym
bojom na "p�on�cej granicy" Imperium - walkom
10
z drugim mocarstwem �wczesnego �wiata, persk�
monarchi� Sasanid�w. Opis wsp�lczesnych wypad-
k�w poprzedzonyjest kr�tkim przegl�dem wcze�niej-
szych, zar�wno pokojowych, jak wojennych kontak-
t�w mi�dzy Rzymianami i Persami. Prokopiusz cofa
si� do czas�w cesarza Wschodu Arkadiusza (395-
- 408) i kr�la Izdygerdesa I (399- 408), i infor-
muje zwi�le o rz�dach kilku kr�l�w perskich w V w.,
od Firuza (Perozesa) do Kawada (Kabadesa) I,
poprzednika wielkiego Chosroesa. Tu opowie�� staje
si� bardziej szczeg�lowa - slyszymy o walkach Ka-
wada z Hunami i cesarzem Anastazjuszem I (491-
-518), zawieszeniu broni zawartym przez tych
w�adc�w w 505 r., o pozornym spokoju nast�pnych
lat, wreszcie o wybuchu nowej wojny w 528 r.,
w kt�rej Persowie z pocz�tku maj� wyra�n� prze-
wag�. Wtedy to na aren� wkracza Belizariusz.
Mianowany gl�wnodowodz�cym wojsk Wschodu-
- magister militum per Orientem - po pocz�t-
kowych niepowodzeniach (taktownie przemilcza-
nych przez Prokopiusza !) odnosi wielkie sukcesy,
w 530 r. zwyci�a Pers�w pod Daras, ale w nast�p-
nym roku przegrywa wielk� bitw� pod Sura nad
Eufratem, po czym zostaje pozbawiony dow�dztwa i
odwolany do stolicy. Dalsze rozdzialy po�wi�cone
s� wydarzeniom lat 532-533 : "pokojowi wieczy-
stemu", kt�rym Justynian, za cen� upokarzaj�cej
dorocznej daniny, pr�bowa� zapewni� sobie spok�j
na wschodniej granicy Cesarstwa i zyska� w ten
11
spos�b woln� r�k� dla dziala� przeciw Wandalom
i Gotom; zamieszkom wewn�trznym w obu pa�-
stwach - powstaniu przeciw Chosroesowi w Persji,
a zwlaszcza gro�nej rewolucji organizacji ludowych
Konstantynopola, znanej jako powstanie Nika;
wreszcie dziejom upadkujednego z najbardziej znie-
nawidzonych ministr�w Justyniana, prefekta preto-
rium, Jana z Kapadocji. Ksi�g� zamyka wzmianka
o ponownej nominacji Belizariusza na naczelnego
dow�dc� wojsk Wschodu ijego zwyci�stwach w Af
ryce.
"
Pok�j wieczysty" trwal a� osiem lat, do chwili,
kiedy Chosroes, zaniepokojony sukcesami Bizancjum
w Afryce i Italii, postanowil. wznowi� kroki wojen-
ne. Opisjego czterech najazd�w na ziemie Cesarstwa
i walk prowadzonych ze zmiennym szcz�ciem przez
wiele lat, a przerwanych jedynie pot�n� epidemi�
d�umy w 541/42 r., wypelnia II ksi�g�. Belizariusz
i tu jest jedn� z pierwszoplanowych postaci, i tym
razem zostaje wezwany, aby ratowa� sytuacj�, ale
pojawia si� na kr�tko, bo jedynie w przerwie mi�-
dzy dzia�aniami przeciwko Gotom w Italii. Opo-
wie�� o wojnach z Persami zamyka si� rokiem 549.
Dalsze dwie ksi�gi swego wielkiego dziela po�wi�-
cil Prokopiusz "czynom Justyniana przeciwko Wan-
dalom i Maurom" w Afryce.1 w tej cz�ci, podob-
niejak w Wojnie z Persami, cofa si� do pocz�tk�w
V stulecia, aby rzuci� gar�� informacji o pochodze-
niu i dziejach kilku plemion gockich - "Got�w,
Wandal�w, Wizygot�w i Gepid�w" - o w�dr�wce
Wandal�w do Hiszpanii, a stamt�d do Afryki,
opowstaniugro�nego, samodzielnegopa�stwa za rz�-
d�w Gejzeryka, jego starciach z Bizancjum, prze-
�ladowaniu prawowiernych chrze�cijan przez aria�-
skich w�adc�w, wreszcie o obaleniu slabego, probi-
zanty�skiego kr�la Hilderyka przez ambitnego Ge-
limera, kt�re sta�o si� dla Justyniana pretekstem
do interwencji i wojny. Belizariusz przeprawia si�
do Afryki w 533 r., bez trudu zajmuje Kartagin�,
w decyduj�cej bitwie pod Trikameron bije na glow�
Gelimera i odbywa wspanialy triumf w Konstanty-
nopolu. Prokopiusz zostaje w Afryce z jego na-
st�pc� Salomonem, kt�rego walki z Maurami sta-
nowi� przedmiot dalszych rozdzial�w. Na kr�tko
pojawia si� razjeszcze Belizariusz, wezwany z Sy-
cylii, aby stlumi� rebeli� Wandal�w; dalsze wypad-
ki, kt�rych opis doprowadzonyjest do 548 r., s� re-
ferowane z perspektywy Italii i Konstantynopola.
Wyst�puj� r�ne osobisto�ci - Germanus, Sergiusz,
Areobindos - o kt�rych dowiadujemy si� jeszcze
sporo ciekawych szczeg��w z Historii sekret-
nej.
Druga po�owa dzie�a - ksi�gi V- VIII - to
s�ynna Wojna z Gotami, najobszerniejsza i najbar-
dziej pasjonuj�ca kronika wieloletnich boj�w Cesar-
stwa o prastar� ojczyzn� Rzymian, Itali�. Wbrew
tytu�owi jest to zw�aszcza w VIII ksi�dze, wyda-
nej trzy lata po pierwszych siedmiu) historia wyda-
13
rze� na calym terytorium pa�stwa, a ponadto naj-
wi�cej w niej wszelkiego rodzaju dygresji, ekskur-
s�w geograficznych i etnograficznych, anegdot i re-
fleksji autora na najr�niejsze tematy, nie wyl�cza-
j�c mitu o Amazonkach. Opisuj�c w�dr�wki ple-
mienia Herul�w Prokopiusz zap�dza si� a� na Ulti-
ma Thule, ow� legendarn� wysp� na kra�cach �wia-
ta, kt�r� mo�na zapewne w tym wypadku identyfi-
kowa� ze Skandynawi�, podaje tak�e wiele cieka-
wych informacji o �wczesnych szczepach slowia�-
skich. Wojna z Gotamijest wreszcie niezwykle oso-
bistym dokumentem jego "zaanga�owania" po stro-
nie Belizariusza - ksi�g� V i VI mo�na by naz-
wa� swoist� "Belizariad�".
Barwn�, chronologicznie niezbyt zwart� opo-
wie�� rozpoczyna kr�tki zarys dziej�w dynastii goc-
kiej Teodoryka ; �mier� jego c�rki, probizanty�skiej
ksi�niczki Amalasunty, z r�ki Teodahada daje Ju-
stynianowi pretekst do wypowiedzenia wojny. Beli-
zariusz l�duje na Sycylii 31 grudnia 535 r.-
w ostatnim dniu swego konsulatu - wkracza do Sy-
rahuz, potem przeprawia si� do Italii, zdobywa
Neapol i powoli posuwa si� na p�lnoc. Nowy kr�l
Got�w, Witigis, oddaje Rzym bez walki i wycofuje
si� do Rawenny, potem jednak oblega Belizariusza
w Rzymie przez ponad rok; opis tego obl�enia
to jeden z najciekawszych epizod�w calego dzie�a.
Po�cig za uchodz�cym Witigisem, zdobycie Rawen-
ny i wzi�cie do niewoli kr�la Got�w stanowi� za-
ko�czenie VI ksi�gi. Belizariusz wraca do Bizan-
cjum, oficjalnie po to, aby ponownie obj�� dow�dzt-
two w wojnie z Chosroesem, jednak Justynian od-
mawia mu triumfu. Na pocz�tku VII ksi�gi umie-
szcza Prokopiusz sw�j d�ugi, wprost balwochwalczy
pean na cze�� skrzywdzonego wodza. Dalsze roz-
dzia�y tej ksi�gi informuj� o drugiej cz�ci wojny,
tym razem prowadzonej ju� z mniejszym szcz�ciem
przez Belizariusza - uszczypliw� ocen� tej dru-
giej wyprawy znajdujemy w pi�tym rozdziale Hi-
storii sekretnej - i dopiero przy ko�cu VIII ksi�gi
dowiadujemy si� o ostatecznym zwyci�stwie nad To-
til� i jego Gotami odniesionym przez eunucha Nar-
sesa na czele olbrzymiej armii. Jak wspominali�my,
ta ostatnia ksi�ga Wojen ma ju� calkowicie od-
mienny charakter : nale�y do gatunku tzw. historia
poikile - historii"pstrej" czy "barwnej" - kt�ra
nie kr�puj�c si� �cislymi ramami geografii czy chro-
nologii, przedstawia wypadki z r�nych cz�ci kra-
ju i stanowi jakby suplement do kroniki trzech wo-
jen, doprowadzaj�c opis wydarze� do r. 553.
Gdyby Prokopiusz nie napisal nic poza t� wielk�
histori� wojen Justyniana, nie mieliby�my zapewne
powa�niejszych klopot�w z ocen� jego postaci.
Przeszedlby do historii literatury jako doskonaly
pisarz, bardzo wyksztalcony dziejopis swojej epoki.
Niew�tpliwie pos�dzano by go o tendencyjno��, bo
jest calkiem wyra�nie niech�tny Justynianowi, a bar-
dzo zafascynowany osob� Belizariusza. Ale jakie-
mu zvybitnemu historykowi odmawiano prava do
wlasnego pogl�du na epok� i wypadki, o kt�rych
pisal ?
Prokopiusz jest jednak r�wnie� autorem dw�ch
mniejszych utwor�w, kt�re bardzo gmatwaj� obraz :
dzie�ka O budowlach, wydanego jeszcze za jego
�ycia, oraz Historii sekretnej, kt�r� sam autor
traktowa� jako dziewi�t� ksi�g� Wojen, ale kt�ra
przez wiele lat - mo�e stuleci ? - po jego �mierci
nie ujrzala �wiatla dziennego.
Chronologia tych dziel jest bardzo niepewna.
Do niedawna uwa�ano, �e Budowle powstaly przed
Histori�, dzi� twierdzi si�, �e bylo na odwr�t.
Nie byloby to mo�e tak wa�ne, gdyby nie to, �e dla
niekt�rych komentator�w kolejno�� ta ma stanowi�
klucz do calej sprawy. Tak na przyk�ad Felix Dahn,
autor znakomitej, dzi� jeszcze - po przeszlo stu
latach ! - bardzo cennej monografii Prokopiusza,
usiluj�c "psychologicznie" wyja�ni� �w wybuch nie-
nawi�ci, jakim jest Historia sekretna, twierdzi, �e
stanowi�a ona jakby "ekspiacj�" czy "odwet wew-
n�trzny" autora Budowli za tch�rzostwo, kt�re
nie pozwolilo mu odrzuci� cesarskiego zam�wienia
na ten panegiryk.
1 F. Dahn, Prokopius von Casarea, Berlin 1865.
Budowle zreszt�, abstrahuj�c od strony moral-
nej, s� bardzo cennym przewodnikiem po �wczesnym
�wiecie, doskonalym �r�dlem dla badacza geografii
i archeologii epoki Justyniana. W sze�ciu kr�tkich
ksi�gach Prokopiusz zaznajamia czytelnika z sa-
kralnym, �wieckim i wojskowym budownictwem Ju-
styniana w Konstantynopolu i na granicy perskiej
(I-II), oprowadza go po Armenii i wybrze�ach
Morza Czarnego (III), nast�pniepo Europie (IV),
Azji Mniejszej i Palestynie ( V), wreszcie po Egip-
cie i prowincjach afryka�skich ( VI). Calo�� roi
si� od bezwstydnie nieraz przesadnych komplemen-
t�w pod adresem cesarza i jego mal�onki, a niekiedy
podaje nawet informacje, kt�re sprzeczne s� z tym,
co czytamy w Wojnach i zwlaszcza w Historii
sekretnej. Z drugiej strony wydaje si�, �e jeszcze
w czasie pisania Budowli (553-555) autor byl
przyja�nie nastawiony do Belizariusza i niech�tnie
do dworskiej kliki Narsesa. Je�li pomin�� niezbyt
przekonywaj�ce interpretacje, kt�rych przyklad za-
cytowali�my powy�ej, mo�na przyj��, �e do pod-
j�cia tej pracy sklonila Prokopiusza ch�� rehabilita-
cji w oczach cesarza, kt�ry niew�tpliwie mial pra-
wo do niezadowolenia z niekt�rych fragment�w Wo-
jen, a zapewne r�wnie� zmiana sytuacji politycz-
nej - wzrost wplyw�w Narsesa i "stronnictwa dwor-
skiego", co wytr�cilo bro� z r�ki opozycji, do kt�rej
zaliczal si� Prokopiusz. =-
Budowle byly przynajmniej od #r#_ �smej # e chwili
uwa�ane za dzielo Prokopiusza, natomiast losy je-
go trzeciego utworu, Historii sekretnej, wygl�daly
znacznie bardziej burzliwie. Bylju� znanym i ce-
nionym historykiem, kiedy j� pisal, ale uplyn�o
ponad czterysta lat od jego �mierci, gdy pojawila
si� pierwsza wzmianka o Historia arcana. Uczynil
to wspomniany ju� bizanty�ski leksykograf Suidas,
kt�ry znalazl r�kopis w jakiej� bibliotece klasztor-
nej i na ko�cu swej biograficznej wzmianki o Pro-
kopiuszu umie�cil nast�puj�c� informacj� : "Napi-
sa� r�wnie� inn� ksi�g�, tak zwane Anecdota (...),
kt�re gani� i o�mieszaj� cesarza Justyniana i jego
�on� Teodor�, a nawet samego Belizariusza i jego
mal�onk�". Nie ma �adnych wskaz�wek, kt�re by
pozwolily na pewno stwierdzi�, czy owe Anecdota
(kt�re dopiero pierwszy wydawca, bibliotekarz wa-
tyka�ski Alemannus, nazwal Historia arcana) byly
ju� wtedy znane szerszemu kr�gowi czytelnik�w,
czy te� le�aly jeszcze w r�nych bibliotekach kla-
sztornych. Po pierwszym wydaniu (w 1623 r.)
rozp�tala si� istna burza w �wiecie prawnik�w i teo-
log�w, z kt�rych jedni starali si� wybieli� Justynia-
najako wielkiego kodyfikatora, a drudzyjako obro�-
c� prawowitej wiary. Co trze�wiejsi historycy przy-
znawali na og�l, �e Historia sekretna istotnie wy-
szla spod pi�ra Prokopiusza, i zastanawiali si� je-
dynie, jak czlowiek, kt�ry w jednej ksi��ce przypi-
suje Justynianowi i Teodorze cechy niemal boskie,
mo�e w innej ksi��eczce, pisanej w tym samym pra-
wie czasie, robi� z nich par� diab��w. Gibbon, jak
pisze Tadeusz Sinko,2 widzi w Historii sekretnej
"wyraz zawiedzionych nadziei pochlebcy i ��dz�
zemsty", ale to stosunkowo proste wyja�nienie nie wy-
starczylo jego nast�pcom, kt�rzy snuli bardzo nie-
kiedyfantastyczne domysly. Tak np. wydawca w�o-
ski Comparetti stara� si� wyt�umaczy� wszystko po
prostu... starcz� skleroz�, kto� inny znowu doszu-
kiwal si� przyczyny w rzekomym monofizytyzmie
Prokopiusza, co jednak stoi w sprzeczno�ci z na-
szymi wiadomo�ciami o nim, jako o czlowieku za-
pewne wyznaj�cym "prawowiern�" wiar�, ale ra-
czej oboj�tnym w sprawach religii i bardzo tole-
rancyjnym - nie m�wi�cju� o tym, �e gdyby istot-
nie byl monofizyt�, jego stosunek do Teodory, kt�ra
niew�tpliwie sklaniala si� do tej herezji, bylby zu-
pe�nie inny. Wspomnieli�myju� o bardzo naci�ganej
interpretacji Dahna, kt�ry majednak olbrzymi� za-
slug� w dziedzinie studi�w prokopia�skich, ponie-
wa� w cytowanej monografii zestawil ogromny ma-
teria� leksykograficzny, przez co bardzo powa�nie
przechylil szal� na rzecz autentyczno�ci dziela.
Badania nad rytmem klauzul w Historii sekretnej
i innych dzielach Prokopiusza (1927) doprowa-
dzi�y wreszcie Kazimierza Kumanieckiego do prze-
konania, �e nale�y wykluczy� wszelk� w�tpliwo��
co do autorstwa.
T. Sinko, Zarys historii literatury greckiej, Warszawa
1959, t. 11, s. 808.
19
Sprawa motyw�w pisarza pozostaje jednak dalej
nie wyja�niona. Ostatni powa�ny badacz, Berthold
Rubin,3 sklonny jest podejrzewa�, �e dzie�ko jest
wyrazem jahiego� bardziej zorgan�zowanego ruchu
opozycyjnego, �e w kr�gu Prokopiusza byli ludzie,
kt�rzy wiedzieli o jego Historii, i �e by� mo�e
niekt�re fragmenty kr��yly z r�k do r�k w formie
tajnych ulotek.
Jak wspomnieli�my na pocz�tku, niewiele dzi�
pewnego mo�na na ten temat powiedzie�. Wydaje si�,
�e ziarno prawdy tkwi we wszystkich tych interpre-
tacjach: jest tu i czysto ludzkie rozczarowanie,
i zawiedziona ambicja, jest nienawi�� do okrutnej
pary despot�w i zlo�liwa satysfakcja starego czlo-
wieka, kt�ry cale �ycie sp�dzil w pobli�u tronu ty-
rana, s� wreszcie �lady jakich� nadziei i machinacji
politycznych. Kr�tko m�wi�cjest w Historii sekret-
nej cala mieszanina ludzkich pasji i niepokoj�w-
i ona to wla�nie nadaje dzielkujego niepowtarzaln�,
fascynuj�c� wymow�.
Andrzej Konarek
3 B. Ruban, Prokopios von Kaisareia, Stuttgart 1954.
Historia
sekretna
Opisuj�c wojenne losy narodu rzymskiego sta-
ra�em si�, o ile to by�o mo�liwe, porz�dkowa� wy-
padki wed�ug ich czasu i miejsca. Odt�d jednak
uk�ad opowie�ci nie b�dzie ju� taki, poniewa�
m�wi� b�d� o sprawach, kt�re zdarzy�y si� w r�-
nych stronach Cesarstwa Rzymskiego (i kt�re
przedtem pomin��em) - a to dlatego, �e o wy-
padkach tych nie mo�na by�o pisa� tak, jak na to
zas�ugiwa�y, dop�ki chodzili jeszcze po �wiecie
ich uczestnicy. Nie spos�b by�o bowiem skry�
si� przed niezliczonymi szpiegami, a w razie
schwytania na gor�cym uczynku uj�� okrutnej
�mierci. Ba, nie mog�em nawet ufa� tym po�r�d
moich krewnych, z kt�rymi ��czy�a mnie naj-
wi�ksza za�y�o��. Trzeba wi�c b�dzie teraz opo-
wiedzie� o sprawach, kt�re zosta�y przemilczane,
a tak�e wyjawi� przyczyny zdarze�, o kt�rych
ju� pisa�em.
Co prawda, kiedy tak si� sposobi� do nowego
boju - a jest on trudny i bardzo niewdzi�czny,
bo m�wi� mam o �yciu Justyniana i Teodory-
oblatuje mnie strach i jak najdalej od tego uciekam
na my�l, �e pisa� b�d� teraz o rzeczach, kt�re
23
potomnym nie wydadz� si� ani wiarygodne, ani
prawdopodobne. Boj� si� nawet, �e kiedy po d�u-
gim czasie wspomnienia te nieco si� zestarzej�,
zaczn� uchodzi� za bajkopisarza lub zaliczony
b�d� w poczet poet�w tragicznych. A jednak
nie ul�kn� si� ogromu zadania, bo ufam, �e opo-
wie�� moja nie jest go�os�owna. Istotnie ci, kt�-
rzy dzi� s� najbardziej wiarygodnymi �wiadkami
wydarze�, b�d� mogli ich wierne odbicie godnie
przekaza� przysz�ym pokoleniom.
Chocia� by�o co� jeszcze, co mnie cz�sto-
i na d�u�szy czas - powstrzymywa�o, kiedy chcia-
�em zabra� si� do dzie�a. Przysz�o mi mianowicie
na my�l, �e b�dzie to z po�ytkiem dla tych, co po
nas przyjd�, bo zawsze lepiej jest, by najciemniej-
sze sprawki pozosta�y nie znane p�niejszym epo-
kom, ni� gdyby mia�y doj�� do uszu przysz�ych
tyran�w i sta� si� dla nich wzorem do na�lado-
wania; wiadomo przecie�, �e wi�kszo�� tych, kt�-
rzy dzier�� w�adz�, sk�onna jest w swej nie�wia-
domo�ci na�la.dowa� z�e post�pki poprzednik�w,
z �atwo�ci� i bez �adnego trudu zwracaj�c si�
ku b��dom przesz�o�ci. Potem wszak�e do opisa-
nia tych rzeczy sk�oni�a mnie my�l, �e owi przy-
szli w�adcy jasno zrozumiej�, jak trudno im b�-
dzie unikn�� kary za grzechy - podobnie jak
cierpie� przysz�o tym w�a�nie ludziom; a po dru-
gie, �e skoro ich czyny i obyczaje zostan� spisa-
ne i uwiecznione, b�d� mo�e mniej skorzy do �a-
mania prawa. Kt� bowiem z potomnych wie-
dzia�by co� o wyuzdanym �yciu Semiramidy czy
o szale�stwie Sardanapala i Nerona, gdyby histo-
rycy owych dni nie dali temu �wiadectwa ?
Wreszcie tak�e i dla tych, kt�rzy mog� w przy-
sz�o�ci pa�� ofiar� podobnych prze�ladowa�
ze strony tyran�w, historia ta nie b�dzie bez po-
�ytku, w niedoli bowiem ludzie zwykli pociesza�
si� my�l�, �e nie na nich jednych spad�y kl�ski.
Tak wi�c zaczn� od niegodziwych post�pk�w Be-
lizariusza i Antoniny, potem za� b�d� pisa� o nie-
prawo�ciach Justyniana i Teodory.
I. Belizariusz mia� �on�1 (wspomnia�em ju�
o niej poprzednio), kt�rej ojciec i dziadek byli
wo�nicami popisuj�cymi si� sw� sztuk� w Bizan-
cjum i Tessalonice, matka za� jedn� z prostytu-
tek w okolicach teatru. Kobieta ta prowadzi�a
z pocz�tku bardzo rozwi�z�e i wyuzdane �ycie,
przebywaj�c cz�sto w�r�d sztukmistrz�w z oto-
czenia ojca i ucz�c si� od nich wszystkiego, co jej
by�o potrzebne, potem za�, ju� jako matka licz-
nego potomstwa, zosta�a �lubn� �on� Belizariu-
sza. Natychmiast te� zacz�a go zdradza�, cho-
cia� stara�a si� utrzyma� to w tajemnicy - nie dla-
tego bynajmniej, �e wstydzi�a si� swoich czyn�w
lub �e odczuwa�a strach przed ma��onkiem,
bo obce jej by�o uczucie wstydu bez wzgl�du
na to, co robi�a, a m�a ca�kowicie ujarzmi�a
r�nymi czarnoksi�skimi sztuczkami, lecz ponie-
. 24
wa� l�ka�a si� kary z r�k cesarzowej, kt�ra na jej
widok wprost zgrzyta�a z�bami ze z�o�ci.2 Potem
jednak, kiedy przys�u�ywszy si� jej w bardzo wa�-
nych sprawach jako� j� u�agodzi�a -- przede
wszystkim przez usuni�cie Sylweriusza3 (a jak to
zrobi�a, opowiem p�niej), nast�pnie za� niszcz�c
Jana z Kapadocji, o czym pisa�em uprzednio4 -
ju� bez najmniejszej obawy i nic nie ukrywaj�c
dopuszcza�a si� wszelkiego rodzaju wyst�pk�w.
W domu Belizariusza by� pewien m�ody cz�o-
wiek z Tracji imieniem Teodozjusz, kt�rego
przodkowie wyznawali wiar� tak zwanych euno-
mian�w. Jego to Belizariusz, kiedy mia� odp�yn��
z Libii, zanurzy� w wodzie �wi�conej i w�asnymi
r�kami z niej wydoby� czyni�c go, zgodnie
z chrze�cija�skim obyczajem adopcji, przybranym
synem swoim i swojej �ony. Antonina kocha�a go
wi�c, bo tak si� godzi�o, jako tego, kt�ry moc�
s�owa Bo�ego sta� si� jej synem, i dok�ada�a
wszelkich stara�, aby go zawsze mie� przy sobie.
Zaraz jednak w czasie tej podr�y zapa�a�a do nie-
go szale�cz� mi�o�ci� i tak bardzo da�a si� temu
uczuciu op�ta�, �e bez �adnego ju� strachu czy
wstydu przed Bogiem i lud�mi, z pocz�tku ukrad-
kiem, potem nawet przy niewolnikach i poko-
j�wkach, k�ad�a si� z nim do ��ka. Tak bardzo
ow�adn�a ni� nami�tno�� i t�sknota mi�osna, �e
nie istnia�y dla niej �adne przeszkody. Pewnego
dnia (by�o to w Kartaginie) Belizariusz przy�apa�
25
ich nawet na gor�cym uczynku, ale bez trudu da�
si� �onie ok�ama�. Zasta� ich bowiem oboje w ja-
kiej� piwnicy i wpad� w furi� - ale ona, bez cie-
nia l�ku czy zmieszania, powiedzia�a: "Przyszli-
�my tu z ma�ym ukry� najcenniejsze �upy, �eby
si� o nich cesarz nie dowiedzia�". By� to zwyk�y
wykr�t i Belizariusz da� im spok�j, chocia� wi-.
dzia�, �e Teodozjusz ma rozwi�zany rzemie� pod-
trzymuj�cy cz�� bielizny, kt�ra zakrywa�a przy-
rodzenie. Pod wp�ywem mi�o�ci do tej kobiety
nie wierzy� �wiadectwu w�asnych oczu!
Chocia� rozpusta ta wzmaga�a si� z dnia
na dzie� i przeradza�a si� w straszliwe z�o, ludzie,
kt�rzy widzieli, co si� dzieje, zachowywali mil-
czenie. Ale kiedy Belizariusz zdoby� Sycyli�, pew-
na niewolnica imieniem Macedonia, zobowi�-
zawszy swego pana najbardziej uroczyst� przy-
si�g�, �e nigdy jej przed pani� nie zdradzi, opo-
wiedzia�a mu wszystko i jako �wiadk�w przed-
stawi�a dw�ch ch�opc�w, kt�rzy us�ugiwali w sy-
pialni. Po tej wiadomo�ci Belizariusz kaza� kilku
ludziom ze swej �wity zg�adzi� Teodozjusza;
ten jednak w por� si� o wszystkim dowiedzia�
i uciek� do Efezu. Wi�kszo�� bowiem najbli�szych
towarzyszy Belizariusza, zdaj�c sobie spraw� z nie-
sta�o�cijego charakteru, stara�a si� raczej przypo-
doba� �onie ni� udawa�, �e sprzyja m�owi; dlate-
go wyjawili Teodozjuszowi rozkazy, jakie w zwi�z-
ku z nim otrzymali. Konstantyn za�, zauwa�ywszy,
27
�e Belizariusz bardzo si� gn�bi tym, co zasz�o,
wyrazi� mu co prawda wsp�czucie, ale doda�:
"Ja to bym raczej bab� ukatrupi� ni� ch�opca".
Dotar�o to do Antoniny, kt�ra odt�d w skryto�ci
ducha nienawidzi�a go i czeka�a sposobnej chwili,
by mu to da� odczu�. Mia�a w sobie bowiem co�
ze skorpiona i umia�a tai� gniew.
Wkr�tce potem, czy to czarami, czy pochleb-
stwem, uda�o jej si� wm�wi� m�owi, �e ca�e
oskar�enie nie by�o na niczym oparte, on za�
niezw�ocznie pos�a� po Teodozjusza i zgodzi� si�
wyda� �onie Macedoni� i obu ch�opc�w. I powia-
daj�, �e Antonina uci�a im najprz�d j�zyki, po-
tem ich po�wiartowa�a, zaszy�a w worki i wrzu-
ci�a do morza. Pomaga� jej w tym haniebnym czy-
nie niewolnik imieniem Eugeniusz, ten sam, kt�-
ry dopu�ci� si� zbrodni na osobie Sylweriusza.
Po nied�ugim czasie Belizariusz za namow� �ony
zg�adzi� tak�e Konstantyna. Wtedy to bowiem
wydarzy�a si� sprawa Prezydiusza i jego sztyle-
t�w, o kt�rej ju� pisa�em.5 I chocia� cz�owiek ten
mia� by� uniewinniony, Antonina nie spocz�a,
dop�ki nie ukara�a go za s�owa, kt�re przed chwi-
l� przytoczy�em. Od tej pory Belizariusz by� znie-
nawidzony zar�wno przez cesarza, jak i wszyst-
kich znakomitych Rzymian.
Taki wi�c by� rozw�j tych wypadk�w. Ale Teo-
dozjusz o�wiadczy�, �e nie mo�e przyjecha�
do Italii, gdzie w�a�nie przebywali Belizariusz
i Antonina, dop�ki nie pozb�d� si� stamt�d Foc-
jusza. Ten bowiem by� z natury sk�onny do zgry-
zoty, kiedy widzia�, �e kto� inny jest bardziej ni�
on ceniony przez ludzi. Zreszt� w wypadku Teo-
dozjusza mia� pe�ne prawo do z�o�ci, bo on sam,
chocia� syn, by� zupe�nie lekcewa�ony, podczas
gdy tamten mia� ogromne wp�ywy i mn�stwo pie-
ni�dzy. M�wiono nawet, �e z pa�ac�w w Karta-
ginie i Rawennie zagrabi� 10000 funt�w w z�o-
cie, poniewa� znalaz� si� tam sam i m�g� rozpo-
rz�dza� tymi pieni�dzmi wed�ug w�asnego uzna-
nia. Antonina za�, dowiedziawszy si� o postano-
wieniu Teodozjusza, tak d�ugo zastawia�a na sy-
na pu�apki i prze�ladowa�a go r�nymi morder-
czymi spiskami, a� doprowadzi�a do tego, �e nie
mog�c ju� znie�� tych wszystkich knowa� uciek�
do Bizancjum, a Teodozjusz przyjecha� do niej
do Italii. Tam mog�a si� do woli nacieszy� zar�w-
no towarzystwem kochanka, jak i dobroduszno�ci�
m�a, a w jaki� czas potem z jednym i drugim
przyby�a do Bizancjum. Wtedy Teodozjusza za-
cz�� dr�czy� strach i wyrzuty sumienia; l�ka� si�,
�e nie zdo�a w �aden spos�b unikna� zdemasko-
wania, bo widzia�, �e kobieta nie potrafi ju� ani
ukry� swej nami�tno�ci, ani przynajmniej folgo-
wa� jej w ukryciu, lecz nie ma nic przeciw temu,
aby zar�wno cudzo�o�y�, jak i uchodzi� za cu-
dzo�o�nic�. Dlatego raz jeszcze pojecha� do Efezu
i tam, gol�c wed�ug zwyczaju g�ow�, przysta�
28
do tak zwanych mnich�w. Wtedy Antonina zgo- prawie listach szkalowa�a syna i buntowa�a wszyst-
�a oszala�a; w�o�y�a �a�ob�, zmieni�a ca�kowicie kich przeciw niemu. Nie mog�c ju� tego wytrzyma�
obyczaje i nieustannie kr��y�a po domu p�acz�c ch�opiec zdecydowa� si� sam oskar�y� matk� i kie- ## f
i zawodz�c, jakby nie mia�a m�a, i lamentuj�c, dy pewien przyjezdny z Bizancjum doni�s�, �e
�e straci�a co� bardzo dobrego: taki by� wierny, Teodozjusz w tajemnicy przebywa u Antoniny,
czaruj�cy, uprzejmy i pe�en �ycia! Na koniec na- zaprowadzi� go natychmiast do Belizariusza i ka-
wet m�a zmusi�a do udzia�u w tych spazmach, za� opowiedzie� o wszystkim. Kiedy Belizariusz
tak i� nieborak op�akiwa� nieod�a�owanego Teo- to us�ysza�, rozgniewa� si� straszliwie, pad� na
dozjusza. Wreszcie poszed� do cesarza i pokorny- rwarz przed Focjuszem i prosi�, by go pom�ci� -
mi pro�bami sk�oni� jego i cesarzow�, aby spro- jego, kt�ry tak bardzo zosta� skrzywdzony przez
wadzili Teodozjusza, poniewa� jest i b�dzie po- ludzi maj�cych jak najmniejsze do tego prawo.
trzebn.y w jego domu. Ten jednak o�wiadczy�, "Synku najmilszy - powiedzia� - nie wiesz, kim
�e krokiem si� stamt�d nie ruszy, gdy� zamierza by� tw�j ojciec, bo przecie� zostawi� ci�, kiedy
jak naj�ci�lej przestrzega� regu� zakonnego �y- jeszcze by�e� przy piersi, i wkr�tce potem doko-
cia. Ale by�o to zwyk�e k�amstwo, bo chodzi�o na� �ywota. I nie skorzysta�e� nic z jego maj�tku,
mu o to, aby zaraz po wyje�dzie Belizariusza m�c jako �e nie za wiele mia� szcz�cia w tych spra-
po��czy� si� z Antonin�. I tak si� sta�o. wach. To ja ci� wychowa�em, chocia� tylko oj-
2. Wkr�tce potem Belizariusz wyruszy� wraz czym, a dzi� doszed�e� do lat, kiedy twoim obo-
z Focjuszem na wypraw� przeciw Chosroesowi, wi�zkiem jest broni� mnie, poniewa� dzieje mi si� .
a Antonina pozosta�a w Bizancjum. Nie by�o straszna krzywda. Osi�gn��e� godno�� konsula,
to dawniej w jej zwyczaju, bo nie chc�c, aby m�� szlachetny ch�opcze, i zdoby�e� znaczn� fortun�; `
w samotno�ci opami�ta� si� i wzgardziwszy jej zaiste rzec by mo�na - i by�aby to prawda - ,
czarnoksi�skimi sztuczkami post�pi� z ni�, jak �e jestem twoim ojcem, matk�, rodzin�. Albowiem
powinien, stara�a si� je�dzi� z nim po ca�ym �wie- nie wi�zy kr.wi, lecz czyny s� zazwyczaj dla ludzi
cie. Ponadto, aby Teodozjusz mia� znowu do niej miar� ich wzajemnej mi�o�ci. Czas ju� zatem,
dost�p, postara�a si� usun�� z drogi Focjusza. aby� nie przygl�da� si� bezczynnie, jak mnie, , # - . , .
Nam�wi�a wi�c kilku ludzi ze �wity Belizariusza, kt�remu zniszczono dom, na domiar z�ego poz-
�eby m�odego cz�owieka stale, bez chwili wytchnie- bawiaj� tak wielkiego maj�tku i jak twoja matka
nia, obra�ali i wykpiwali, sama za� w codziennych okrywa si� straszliw� ha�b� w oczach wszystkich.
30
lii
Pami�taj, �e winy niewiast nie spadaj� jedynie si�g, nad kt�re nic straszliwszego chrze�cijanie
na ich m��w, lecz bardziej jeszcze szkodz� sy- nie znaj�, �e nie �ywi # pod-
nom; na nich bowiem najcz�ciej zaci��y kiedy� st�pnych zamiar�w. Po tej sprawie, coraz bardziej
z�a s�awa, �e s� podobni do swoich rodzicielek. ufa#�c przyja�ni cesarzowej, wys�a�a Teodozjusza
A o mnie wiedz, �e bardzo kocham moj� �on� do Efezu, sama za�, nie podejrzewaj�c nic z�ego,
i nie uczyni� jej nic z�ego, bylebym tylko m�g� wyruszy�a na wsch�d. Belizariusz, kt�ry w�a�nie
rze� zemst na t m, kt�ry zniszczy� mi dom. zdoby� twierdz� Sisauranum, dowiedzia� si� od
wyw � y
Ale dop�ki �yje Teodozjusz, nie potrafi�bym pu- kogo�, �e zona #est w drodze, i zapominaj�c o ca-
�ci� w niepami�� tego oskar�enia." �ym �wiecie, poprowadzi� wojsko z powrotem.
S�ysz�c to Focjusz zgodzi� si� mu we wszystkim Co prawda, jak ju� pisa�em, zdarzy�y si� wtedy
dopom�c, chocia� ba� si�, �e mo�e z tego wynikn�� w jego armii i inne wypadki, kt�re sk�oni�y go do
co� z�ego, bo bynajmniej nie dowierza� zmiennym odwrotu, ale ta sprawa znacznie przy�pieszy�a je-
uczuciom Belizariusza do �ony, a dr�czy�a go my�l go decyzj�. Jak jednak wspomnia�em na pocz�tku
o strasznym losie Macedonii. Obaj zatem zwi�zali tej opowie�ci, nie wydawa�o mi si� w�wczas,
si� najbardziej uxoczyst� w�r�d chrze�cijan przy- abym m�g� bezpiecznie ujawni� wszystkie spr�-
si�g�, �lubuj�c, �e nawet w obliczu �miertelnego �yny wypadk�w.
niebezpiecze�stwa pozostan� sobie wierni. Na ra- Wskutek tego kroku powszechnie zacz�to Be-
zie zreszt� uznali, �e nie nale�y zabiera� si� do dzie- lizariusza oskar�a�, �e mniej sobie ceni naj�ywot-
�a; dopiero gdy Antonina przyjedzie z Bizancjum, niejsze interesy pa�stwa ni� sprawy prywatne. ,
a Teodozjusz wr�ci do Efezu, Focjusz uda si� Bo te� od pierwszej chwili, powodowany nami�-
tam za nim i bez trudu dostanie w r�ce i jego, tno�ci�, �adn� miar� nie chcia� si� oddali� na
i pieni�dze.
wi�ksz� odleg�o�� od granic rzymskich, tak aby
Wtedy to w�a�nie wtargn�li z ca�� armi� na te- na wiadomo��, �e �ona przybywa z Bizancjum, ,
rytorium perskie, a w Bizancjum wynik�a sprawa zawr�ci� natychmiast z dxogi, schwyta� j�
Jana z Kapadocji, o kt�rej pisa�em w poprzednich i ukara�. Dlatego te� rozkaza� Aretasowi i jego
ksi�gach. Tam jednak ze strachu przemilcza�em �o�nierzom przeprawi� si� przez Tygrys, a ci , #: - .
jeden szczeg�: �e mianowicie nie przypadkiem nie zdzia�ali nic godnego uwagi i wr�cili do domu.
Jan z Kapadocji i jego c�xka dali si� zwie�� Anto- On sam za� pilnie baczy�, by nawet o dzie�
ninie, ta bowiem por�czy�a im mn�stwem przy- marszu nie oddali� si� od rzymskiej granicy,
32
33
bo twierdza Sisauranum le�y, drog� na Nisibis, ciw Armenii, kt�ra pozostaje pod zwierzchnictwem
o przesz�o dzie� marszu nieobci��onego piechura. Rzymu, tak aby niepokojeni przez nich tamtejsi
Ale jest te� i inna droga, o po�ow� kr�tsza. A prze- Rzymianie nie zwracali uwagi na to, co si� dzie-
cie� gdyby od razu zdecydowa� si� ca�� armi� je w Lazyce. Inni zn�w ludzie przywie�li wia-
przeprawi� na drugi brzeg Tygrysu, m�g�by, jak domo��, �e barbarzy�cy ci natkn�li si� na Rzy-
s�dz�, spustoszy� Asyri�, nie napotykaj�c oporu mian pod dow�dztwem Waleriana i nawi�zali
dotar�by a� do Ktezyfonu i ocaliwszy je�c�w z nimi walk�; w bitwie tej ponie�li dotkliw� kl�sk�
z Antiochii i Rzymian, kt�rzy tam byli, wr�ci� i wi�kszo�� z nich poleg�a.
w ojczyste strony. Z jego te� winy Chosroes m�g� Us�yszeli o tym Persowie, kt�rym bardzo ju� da-
bezpiecznie wr�ci� do siebie z Kolchidy. A by�o �y si� we znaki trudno�ci pobytu w kraju Laz�w;
to tak. ponadto obawiali si�, �e w czasie odwrotu mog�
Kiedy Chosroes', syn Kabadesa, wtargn�� do natrafi� na jakie� wrogie si�y i n�dznie zgin��
Kolchidy, zaj�� Petr� i dokona� tych wszystkich w g�szczach i w�wozach, a tak�e niepokoili si�
czyn�w, o kt�rych ju� opowiada�em, wielu �o�- bardzo o los swych �on, dzieci i o#czyzny. Wre-
nierzy zgin�o w walkach i pad�o ofiar� trudnego szcie co uczciwsi spo�r�d medyjskich �o�nierzy
terenu; Lazyka, jak wspomnia�em, to kraj bez- zacz�li sarka� na Chosroesa zarzucaj�c mu, �e z�a-
dro�y i stromych rozpadlin. Na domiar z�ego, ma� przysi�g� i powszechnie uznane zasady, po-
wojsko zdziesi�tkowa�a zaraza, a liczne ofiary spo- niewa� w czasie rozejmu wtargn�� na terytorium
wodowa� ponadto brak �ywno�ci. Wtedy to ja- rzymskie, do kt�rego nie ma �adnych praw; w ten
cy� ludzie przeje�d�aj�cy tamt�dy z Persji do- spos�b wyrz�dza krzywd� staremu i niezmiernie
nie�li, �e Belizaz#iusz, pokonawszy Nabedesa czcigodnemu krajowi, kt�rego nie zdo�a�by po-
w bitwie pod Nisibis, posuwa si� naprz�d, �e po kona� na drodze wojennej. I byli ju� bliscy buntu.
obl�eniu i zdobyciu twierdzy Sisauranum wzi�� Zaniepokojony t� sytuacj� Chosroes znalaz� jed-
do niewoli Bleschamesa i o�miuset perskich ka- nak na ni� lekarstwo; odczyta� mianowicie list,
walerzyst�w oraz �e wys�a� inny rzymski oddzia� kt�ry cesarzowa na kr�tko przedtem napisa�a do
pod komend� Aretasa, wodza Saracen�w, kt�ry Zaberganesa, a kt�ry brzmia�: "Jak bardzo ci� ce-
przeprawi� si� przez Tygrys i pustoszy tamtejsz� ni�, Zaberganesie, poniewa� wierz�, �e popierasz
okolic�, nigdy jeszcze przedtem nie niszczon�. nasze interesy, o tym wiesz dobrze, odk�d przed
Jednocze�nie Chosroes rzuci� armi� Hun�w prze- niedawnym czasem przyby�e� do nas jako pose�.
Post�pi�by� zatem zgodnie z moj� o tobie opini�,
gdyby� nak�oni� kr�la Chosroesa do zachowania
pokojowych stosunk�w z naszym pa�stwem.
W tym przypadku przyrzekam ci wielkie korzy-
�ei ze strony mego m�a, kt�ry nie podejmuje
�adnych krok�w bez zasi�gni�cia mojej zady."
Chosroes przeczyta� to w obecno�ci persk�ch do-
stojnik�w i skarciwszy i#h za to, i� mniemali,
�e mo�e istnie� prawdziwe pa�stwo, kt�rym rz�-
dzi kobieta, zdo�a� powstrzyma� ich gniew. Ale
i tak odchodzi� stamt�d w wielkim strachu, s�-
dz�c, �e oddzia�y Belizariusza zagrodz� mu dro-
g�. Nikt jednak z nieprzyjaci� nie wyszed� mu
na spotkanie, a on zadowolony wyruszy� do domu.
3. Stan�wszy znowu na rzymskiej ziemi Beli-
zariusz spotka� si� z �on�, kt�ra przyby�a z Bizan-
cjuzn. I trzyma� j� pod stra��, w wielkim poni�e-
niu, kilkakrotnie chcia� j� nawet zg�adzi�, ale za
ka�dym razem mi�k� pod wp�ywem (jak mnie si�
przynajmniej zdaje) jakiej� p�omiennej wprost
mi�o�ci. M�wi�, co prawda, �e uleg� jej czarno-
ksi�skiej mocy i straci� wszelk� w�adz� nad sob�.
Tymczasem Focjusz po�piesznie wyruszy� do
Efezu, wioz�c ze sob� w wi�zach jednego z eunu-
ch�w Antoniny, Kalligonosa, kt�ry shz�y� swej
pani za rajfura i w czasie tej podr�y wy�piewa�
mu na torturach wszystkie jej tajemnice. Ale Teo-
dozjusz, ## por� uprzedzony, schroni� si� do �wi�-
tyni Jana Aposto�a, kt�ra jest tam naj�wi�tszym
i powszechnie czezonym przybytkiem. Jednak�e
biskup Andrzej z Efezu da� si� przekupi� i wy-
da� go Focjuszowi. Wtedy to Teodora, niepoko-
j�c si� o Antonin� (bo s�ysza�a ju� o jej losie),
wezwa�a Belizariusza wraz z ni� do Bizancjum.
Dowiedziawszy si� o tym Focjusz wys�a� Teodo-
zjusza do Cylicji, gdzie w�a�nie jego �ucznicy
i ci�kozbrojni byli na le�ach zimowych, ka��c
stra�y odstawi� go tam w najwi�kszej tajemnicy,
a po przybyciu na miejsce trzyma� w ukryciu
i nikomu nie m�wi�, gdzie si� znajduje. Sam za�,
zabrawszy Kalligonosa i znaczne sumy nale��ce
do Teodozjusza, przyby� do Bizancjuxn. Tutaj
cesarzowa pokaza�a ca�emu �wiatu, �e potrafi
za zbrodnicze przys�ugi odwdzi�czy� si� jeszcze
wi�kszymi i bardziej morderczymi darami. Anto-
nina na kr�tko przedtem dostarezy�a jej podst�-
pem zwabionego jednego tylko wroga, Jana z Ka-
padocji, natomiast ona wyda�a tamtej na zag�ad�
bardzo wielu niewinnych. I tak wzi�a na tor-
tury kilku zaufanych ludzi Belizariusza i Focjusza,
to tylko maj�c im za z�e, �e sprzyjali tym dw�m,
a nast�pnie tak z nimi post�pi�a, �e do dzi� nie wia-
domo, jaki w�a�ciwie spotka� ich los. Innych uka-
ra�a wygnaniem na podstawie tych samych zarzu-
t�w. Niejakiego za� Teodozjusza, jednego z tych,
kt�rzy pojechali za Focjuszem do Efezu, cz�o-
wieka, kt�ry osi�gn�� godno�� senatora, pozba-
wila maj�tku, zamkn�a w ciemnej piwnicy i uwi�-
:.
37
za�a za szyj� do jakiego� ��obu na sznurze tak
kr�tkim, �e by� stale napr�ony i ani na chwil�
nie da�o si� go oblu�ni�. Stoj�c tak bez przerwy
przy tym ��obie nieszcz�nik �w jad�, spa� i za-
�atwia� wszystkie potrzeby naturalne, i brakowa�o
tylko, �eby rycza�, a by�by zupe�nie podobny
do os�a. W ten spos�b sp�dzi� nie mniej ni�
cztery miesi�ce, ai dosta� pomieszania zmys��w
i mia� cz�ste napady sza�u; wreszcie zwolniono
go z tego wi�zienia i wkr�tce potem umar�.
Belizariusza za�, wbrew jego woli Teodora
zmusi�a do pojednania z �on�, Focjusza natomiast
podda�a przer�nym, zgo�a niewolniczym udr�-
kom i okrutnie smaga�a po grzbiecie i ramionach
ka��c mu wyzna�, gdzie przebywaj� Teodozjusz
i rajfur Kalligonos. Ale on, chocia� um�czony
torturazni, pozosta� wierny przysi�dze i nie wy-
jawi� �adnej z tajemnic Belizariusza, bo mimo
�e by� dawniej chorowity i prowadzi� bardzo
swobodne �ycie, to jednak zawsze dba� o cia�o
i nigdy nie zazna� z�ego traktowania czy n�dzy.
Ale po pewnym czasie wszystkie tajemnice i tak
wysz�y na �wiat�o dzienne. Odszuka�a tak�e Kalli-
gonosa i wyda�a go Antoninie, po czym wezwa�a
do Bizancjum Teodozjusza i natychmiast po przy-
je�dzie ukry�a go u siebie w Pa�acu. Nazajutrz
ka�e przyj�� Antoninie i rzecze: "Patrycjuszko
najmilsza, wczoraj wpad�a mi do r�ki per�a, ja-
kiej nie ogl�da�y dot�d ludzkie oczy. Je�li chcesz,
nie po�a�uj� ci tego widoku i poka�� ci j�." Ta,
nic nie rozumiej�c, zacz�a gor�co prosi�, by mo-
g�a zobaczy� per��, a wtedy Teodora pokaza�a jej
Teodozjusza, kt�rego wyprowadzi�a z pokoju jed-
nego z eunuch�w. Antonin� tak bardzo oszo�omi-
�a rado��, �e w pierwszej chwili po prostu onie-
mia�a; potem dopiero zacz�a wylewnie dzi�ko-
wa� Teodorze za tak wielk� �ask�, nazywaj�c j�
swoj� wybawicielk�, dobrodziejk�, prawdziw�
w�adczyni�. A cesarzowa zatrzyma�a Teodozju-
sza w Pa�acu, otacza#�c go zbytkiem i obsypuj�c
�askami, i odgra�a�a si� nawet, �e wkr�tce uczyni
go wodzem Rzymian. Ale uprzedzi�a j� spra-
wiedliwo�� losu, poniewa� m�odzieniec zachoro-
wa� na dyzenteri� i odszed� z tego �wiata.
Teodora mia�a dobrze ukryte i nikomu nie zna-
ne pokoje, zupe�nie niedost�pne i tak ciemne,
�e nocy nie mo�na by�o odr�ni� od dnia. Tam
w�a�nie zamkn�a Focjusza i przez d�u�szy czas
trzyma�a go pod stra��. Ale Focjusz, nie raz,
lecz nawet dwukrotnie, zdo�a� si� jakim� dziwnym
przypadkiem stamt�d wydosta�. Za pierwszym
razem uciek� do ko�cio�a Bogurodzicy, kt�ry
w�r�d Bizanty�czyk�w uchodzi za "Przenaj-
�wi�tszy" (i tak go nazywaj�), i usiad� jako b�a-
galnik przy �wi�tym o�tarzu. Stamt�d zabra�a go
si�� i znowu uwi�zi�a. Za drugim razem dotar�
do �wi�tyni M�dro�ci Bo�ej i tam niespodziewanie
usiad� przy �wi�tej chrzcielnicy, kt�r� chrze�cija-
38
nie czcz� ponad wszystko inne. Ale nawet stam-
t�d z#o�a�a go wywlec ta kobieta, dla kt�rej,
zaiste, nawet naj�wi�tsze miejsca nie by�y niety-
kalne; przeciwnie, uwa�a�a za drobiazg gwa�cenie
�wi�to�ci. A kap�ani chrze�cija�scy przygl�dali si�
temu wraz z ca�ym ludem, jakby pora�eni stra-
chem, #st�puj�c.
Tak prze�y� Focjusz trzy lata, potem za�,
powiadaj�, zjawi� mu si� we �nie prorok Zacha-
riasz i zaklina� go, aby uciek�, przyrzekaj�c, �e
mu w tym dopomo�e. Uwierzywszy temu widze-
niu wydosta� si� stamt�d i potajemnie dotar� do
Jerozolimy; a chocia� mn�stwo ludzi go poszuki-
wa�o, nikt nie widzia� Focjusza, nawet je�li si�
na niego natkn��. Tam zgoli� g�ow�, przywdzia�
ubi�r noszony przez mnich�w i tak zdo�a� uj��
kary z r�k Teodory. Ale Belizariusz zlekcewa�y�
przysi�g� i bynajmniej nie stara� si� mu dopom�c,
chocia� Focjusz pad� ofiar� tak nieludzkich prze-
�ladowa�; odt�d te�, jak na to zas�u�y�, we wszyst-
kich sprawach B�g by� przeciw niemu. Bo zaraz
potem wys�any przeciw Medom i Chosroesowi,
kt�rzy po raz trzeci wtargn�li na terytorium
rzymskie, splami� si� tch�rzostwem - cho� z dru-
giej strony, wydaje si�, �e czego� godnego uwagi
jednak dokona�, poniewa� uwolni� tamte okolice
od wojny. Kiedy jednak Chosroes przeprawi� si�
przez Eufrat, zdoby� bardzo ludne i zupe�nie
nie bronione miasto Kallinikos i wzi�� do nie-
40
woli tysi�ce obywateli rzymskich, Belizariusz
nie raczy� nawet pu�cie si� w pogo� za nieprzy-
jacielem; w�wczas zyska� miano cz�owieka, kt�-
ry pozosta� na miejscu albo ze z�ej woli, albo
z tch�rzostwa.
4. W tym samym mniej wi�cej czasie przyda-
rzy�a mu si� inna przygoda.
Pisa�em ju� o zarazie, kt�ra dziesi�tkowa�a lud-
no�� Bizancjum. Ot� zachorowa� r�wnie� bardzo
powa�nie cesarz Justynian i m�wiono nawet, �e
umar�. Pog�oska ta, podawana z ust do ust, do-
tar�a do armii rzymskiej, gdzie jacy� oficerowie
zacz�li m�##i�, �e je�li Rzymianie i Bizancjum
obior� kogo innego cesarzem, oni nigdy si� na to
nie zgodz�. Ale po jakim� czasie cesaxz ##yzdro-
wia�, a dow�dcy armii rzymskiej zacz�li si� na-
wzajem oczernia�. Tak wi�c strateg Piotr i Jan
przezwiskiem �ar�ok mieli s�ysze�, jak Beliza-
riusz i Buzes m�##ili to, o czym przed chwil�
wspomnia�em. Cesarzowa Teodora uzna�a, �e s�o-
wa te by�y skierowane przeciwko niej, i straci�a
cierpliwo��. Wezwa�a ich wszystkich niezw�ocznie
do Bizancjum i przeprowadzi�a �ledztwo, potem
za� kaza�a Buzesowi przyj�� do gineceum, maj�c
mu rzekomo do zakomLmikowania co� nie cierpi�-
cego zw�oki.
W Pa�acu by�o podziemne pomieszczenie dobrze
zabezpieczone, pe�ne kr�t5ne
podziemia piekie�. Tarn cz�sto wi�zi�a tych, kt�-
41
r #
rzy si� jej narazili, i tam tak�e wtr�ci�a Buzesa.
I oto cz�owiek, kt�zy by� potomkiem konsul�w,
siedzia� tam nie�wiadom up�ywu czasu, gdy� ani
sam nie m�g� w tych ciemno�ciach zorientowa�
si�, czy jest dzie�, czy noc, ani nie m�g� si� z ni-
kim porozumie�, bo stra�nik, kt�ry mu codziennie
wrzuca� do celi �ywno��, zachowywa� si� wobec
niego tak, jakby byli niemymi zwierz�tami.
I wszyscy uwa�ali go ju� za zmar�ego, ale nikt
nie �mia� s�owa o nim wspomnie�. Wreszcie,
po d#w�ch latach i czterech miesi�cach, Teodora
ulitowa�a si� nad nieszcz�nikiem i uwolni�a go,
a wszyscy powitali go, jakby powsta� z grobu.
Mia� odt�d s�aby wzrok i w og�le sta� si� bardzo
chorowity.
Tak wygl�da�a sprawa Buzesa. Belizariusza na-
tomiast, chocia� nie udowodniono mu �adnej
winy, cesarz pod naciskiem �ony pozbawi� pia-
stowanej godno�ci i na jego miejsce mianowa�
g��wnodowodz�cym Wschodu Martinusa. Jego
w��cznik�w i ci�kozbrojnyeh, a tak�e dzielniej-
szych �o�nierzy spo�r�d jego domownik�w ka-
za� rozda� pa�acowym oficerom i eunuchom, a ci
rzucali o nich losy i wraz z broni� rozdzielili
wszystkich mi�dzy sob�, jak wypad�o z losowa-
nia. Ponadto wielu przyjacio�om Belizariusza
i tym, kt�rzy mu dawniej pomagali, zabroniono
go odwiedza�. I oto Belizariusz - przykry i nie-
wiarygodny widok - chodzi� po Bizanejum jak
42
zwyk�y obywatel, niemal ca�kiem samotny, zaw-