Stanisław Ignacy Witkiewicz "Wariat i Zakonnica" OPRACOWAŁA: Kasia Piksa (apiksa@zglubin.com.pl) ------------------------------------------------------------------------- Wariat i zakonnica czyli Nie ma złego, Co by na jeszcze Gorsze nie wyszło Krótka sztuka w trzech aktach i czterech odsłonach 1923 Poświęcona wszystkim wariatom świata (y compris inne planety naszego systemu, a także planety innych słońc Drogi Mlecznej i innych gwiazdozbiorów) i Janowi Mieczysławskiemu. OSOBY Mieczysław Walpurg 28 lat. Brunet bardzo piękny i doskonale zbudowany. Broda i wąsy w nieładzie. Długie włosy. Ubrany w strój szpitalny. Kaftan bezpieczeństwa (camisole de force). Wariat. Poeta. Siostra Anna 22 lata. Blondynka bardzo jasna i bardzo ładna, i dość "stosunkowo" uduchowiona. Strój zakonny fantastyczny. Na piersi duży krzyż na łańcuszku. Siostra Barbara przełożona. Strój taki sam jak u Siostry Anny. 60 lat. Matejkowska matrona. Dr Jan Burdygiel 35 lat. Psychiatra normalny. Ciemny blondyn z bródką. Biały chałat. Dr Efraim Gruen 32 lata. Psychoanalityk ze szkoły Freuda. Czarny cherubin o semickim typie. Biały chałat. Prof. Ernest Walldorff stary, jowialny facet lat 55-60. Duże siwe włosy. Ogolony zupełnie. Złote binokle. Strój marynarkowy, angielski. Dwóch posługaczy dzikie brodate bestie. Alfred czarna broda, łysy. Pafnucy ruda broda, z włosami. Ubrani w stroje szpitalne. Rzecz dzieje się w celi dla furiatów, w domu wariatów "Pod Zdechłym Zajączkiem". AKT PIERWSZY BURDYGIEL Oto jest nasz pacjent. Teraz śpi po dużej dawce chloralu i morfiny. Powolne trucie nieuleczalnych jest naszą tajną zasadą. Możliwe jest jednak, że Gruen ma rację. Ja nie jestem jednym z tych zakutych psychiatrycznych łbów, które nie są już w stanie przyjąć niczego nowego. Pozwalam na eksperyment, tym bardziej że nie tylko ja, ale i profesor Walldorff wyczerpał już wszystkie środki. Dementia praecox. Jeśli siostra w co bardzo wątpię rozwiąże mu jego jak mówią psychoanalitycy "kompleks", jeśli siostra dotrze, do miejsca zapomnianego, tzw. "psychicznego urazu", będę się tylko cieszył triumfem Gruena. Co do psychoanalizy, to uznaję jej metody badania, ale nie wierzę w jej wartość terapeutyczną. To dobre dla ludzi, którzy całe życie mogą poświęcić na leczenie. Oto krzesło. SIOSTRA ANNA Dobrze, panie doktorze, ale co ja mam właściwie robić? Jak mam się do tego brać? Zapomniałem spytać o to właśnie, co jest najważniejsze. BRUDYGIEL Nich siostra nie stara się robić nic specjalnego. W związku ze swoją bezpośrednią intuicją nich siostra postępuje zupełnie swobodnie, tak jak siostrze nakaże głos sumienia. Tylko pod żadnym pozorem nie należy spełniać jego życzeń. Rozumie siostra? SIOSTRA ANNA Panie doktorze, zwracam panu uwagę, że pan mówi do osoby duchownej. BURDYGIEL Nich się siostra nie obraża. Prosta formalność. A więc żegnam siostrę. Jeszcze jedno: nich siostra pamięta, że najważniejszą rzeczą jest wyłowienie z niego “kompleksu”, zapomnianego wypadku, który sprawił całe to spustoszenie. WALPURG Cóż to za halucynacja? Tego nie miałem jeszcze nigdy. Co, u diabła? Odezwij się. SIOSTRA ANNA Nie jestem zmorą. Jestem przysłana, aby się panem opiekować. WALPURG Aha. Nowy pomysł moich szlachetnych katów. Piekielne pomysły Działają na zmysły, A dusza gdzieś skryta, Nikt o nią nie pyta. Jak pani na imię? Dwa lata nie widziałem kobiet. SIOSTRA ANNA Moje duchowne imię jest Anna. WALPURG A więc, siostro, daj mi siostrzany pocałunek. Pocałuj mnie. Sam nie mogę. Jesteś śliczna. Ach! Co za męczarnie! SIOSTRA ANNA Jestem tu, aby uspokoić zmęczoną duszę pana. Sama jestem poza życiem. Czyż pan nie widzi mego stroju? WALPURG Ach więc tak nie można? Opanujmy się. Jestem żywym trupem, siostro Anno. Nie potrzebuję opieki, tylko śmierci. SIOSTRA ANNA Ja jestem więcej umarła niż pan. Pan wyzdrowieje i całe życie będzie jeszcze przed panem. WALPURG Czemu pani jest zakonnicą? Taka młodziutka, taka śliczna. SIOSTRA ANNA Nie mówmy o tym. WALPURG Muszę mówić. Jest pani podobna do tej, która kiedyś była dla mnie wszystkim. A może mi się wydaje. Nie żyje już. SIOSTRA ANNA Nie żyje? WALPURG Pani także miała coś podobnego w życiu. Ja to odczułem od razu. On też nie żyje? Prawda? SIOSTRA ANNA Ach, na litość boską, nie mówmy o tym. Jestem już w innym świecie. WALPURG Ale ja nie jestem. Jakże zazdroszczę pani innego świata, który pani sama sobie na mieszkanie wybrała. Ja muszę żyć tu, w tym okropnym więzieniu, w świecie narzuconym mi przez moich katów, w świecie, którego nienawidzę. A mój świat istotny to ten zegar, który mi w głowie idzie bez przerwy nawet podczas snu. Wolałbym śmierć po tysiące razy. Ale ja nie mogę umrzeć. Takie jest prawo wobec nas, szalonych, cierpiących bez winy. Jesteśmy torturowani jak najgorsi zbrodniarze. A umrzeć nam nie wolno, bo społeczeństwo jest dobre, bardzo dobre, i dba o to, byśmy się nie przestali męczyć przedwcześnie. Ha!! Nich pani zdejmie mi ten przeklęty kaftan! Duszę się! Ręce wychodzą mi ze stawów! SIOSTRA ANNA Ja nie mogę. Doktor nie pozwolił. WALPURG Pani jest więc pomocnicą mego kata? Dobrze. Proszę siadać. Porozmawiamy. Mamy czas. O! Ja mam masę czasu! Tylko nie wiem, czym go zapełnić. A moich myśli nie znoszę już nie znoszę... A myśleć muszę w kółko, jak maszyna. W głowie idzie mi piekielna maszyna. I nie wiem, na którą godzinę którego dnia jest nastawiona. Nie wiem, kiedy pęknie. I czekam, bez końca czekam. Czasem myślę, że już nie może dłużej trwać ta męka. Ale nie przechodzi dzień, noc, znowu dzień, potem chloral, morfina, sen pełen koszmarów i to straszne obudzenie się z tym poczuciem, że wszystko zaczyna się na nowo. I tak ciągle, ciągle... SIOSTRA ANNA Nich pan tak nie mówi. Proszę, bardzo proszę: nich się pan uspokoi. Jeśli nic panu nie będę mogła pomóc, poproszę doktora o uwolnienie mnie od tego obowiązku. WALPURG O nie! Stąd pani nie wyjdzie! Przepraszam siostrę, ja jestem zupełnie przytomny. Mówmy dalej. Zaraz się uspokoję. Nich pani raz zrozumie, że dwa lata już nie widziałem kobiet... Więc o czym mówiliśmy? Aha pani kogoś straciła. Ja też. Nich pani opowie. Pani pozwoli, że się przedstawię. Walpurg. Mieczysław Walpurg. SIOSTRA ANNA Walpurg? To pana wiersze czytaliśmy z moim narzeczonym? Ach, to straszne! Dziękuję panu. Ileż chwil cudownych panu zawdzięczam! I wszystko tak okropnie się skończyło. WALPURG Może właśnie dlatego, że czytaliście moje wiersze. A zresztą nie wszystko się skończyło. Świat sobie trwa jakby nigdy nic. Ale trzeci tom jest niezły. Wiem o tym. Po trzecim tomie przyszedłem tu na mieszkanie. Alkohol, morfina, kokaina koniec. A do tego nieszczęście. SIOSTRA ANNA Po co pan to robił mając taki talent! To już jest szczęście być takim artystą jak pan. WALPURG Szczęście! Męczarnia. Chciałem się wypisać do dna i umrzeć. Ale nie. Społeczeństwo jest dobre. Odratowali mnie, abym musiał to życie skończyć na torturach. Ach, ta przeklęta etyka lekarska! Wymordowałbym to całe plemię katów. Wie pani, kiedy byłem w szkole, uczyłem się biografii Henryka von Kleist. "Er fuehrte ein Leben voll Irrtum..." Nie mogłem tego dawniej zrozumieć. Teraz pojmuję to dokładnie... SIOSTRA ANNA Czemu się pan zatruwał narkotykami? Nich pan odpowie. Ja tego pojąć nie mogę. Będąc takim artystą. WALPURG Czemu? Czy pani nie rozumie? "Meine Koerperschale konnte nicht meine Geistesglut aushalten." Kto to powiedział? Żar mego ducha spalił moją ziemską powłokę. Teraz rozumie pani? Moje gangliony nie mogły nastarczyć temu przeklętemu czemuś, co mi kazał pisać. Musiałem się truć. Musiałem zdobywać siłę. Ja nie chciałem, ale musiałem. A jak raz cała maszyna, stara, słaba maszyna wejdzie w ruch tak szalony, to musi iść dalej, czy się tworzy jeszcze, czy nie. Mózg się wyczerpuje, a maszyna idzie dalej. Dlatego to artyści muszą popełniać szaleństwa. Cóż robić z bezmyślnie rozpędzonym motorem, którego nikt już skontrolować nie może? Nich pani sobie wyobrazi halę maszyn wielkiej fabryki bez maszynisty. Wszystkie zegary przeszły już dawno czerwoną strzałkę, a wszystko wali dalej jak wściekłe. SIOSTRA ANNA Ale czemu teraz, w naszych czasach, wszystko tak się właśnie kończy? Dawniej było inaczej. WALPURG Dawniej nie było "nienasycenia formą", nie było perwersji w sztuce. A życie nie było bezcelowym poruszaniem się bezdusznych automatów. Społeczeństwo jako maszyna nie istniało. Była miazga cierpiących bydląt, na której wyrastały wspaniałe kwiaty żądzy, potęgi, twórczości i okrucieństwa. Ale nie wdawajmy się w te rozmowy. Mówmy o życiu naszym życiu. Mam dla pani tyle litości, ile pani dla mnie. SIOSTRA ANNA Boże, Boże, Boże... WALPURG No, dosyć. Jeden jest tylko pewnik, że wielkość w sztuce jedynie jest dziś w perwersji i obłędzie oczywiście mówię o formie. Ale dla tworzących, a nie dla szakali, ich forma związana jest z ich życiem. Nich pani mówi teraz o sobie. Kto był on? SIOSTRA ANNA On był inżynierem. WALPURG Ja się wcale nie śmiałem. Zazdroszczę mu tylko. Był jednym z kółek w maszynie, a nie zbłąkanym kamykiem wśród zębatych, stalowych kół. Dalej! SIOSTRA ANNA Kochał tylko mnie, ale nie mógł zerwać z jedną... panią. I ostatecznie musiał skończyć. Strzelił sobie w skroń. Ja poszłam wtedy do klasztoru. WALPURG Szczęśliwy! Nich pani go nie żałuje. Więc nawet inżynierzy mogą dziś mieć takie problemy. I pani dlatego... Ach, cóż za potworność. Czemu ja pani nie spotkałem wcześniej! SIOSTRA ANNA I cóż by było? Zamęczyłby pan mnie jak tamtą... WALPURG Skąd pani wie? Mów w tej chwili, skąd wiesz? Tego nie wie nikt. Kto pani to powiedział? SIOSTRA ANNA Nie jestem pani, tylko siostra. WALPURG Skąd siostra wie o tym? To ciekawe. Ja jestem zupełnie spokojny. SIOSTRA ANNA Przecież mówię panu, znam pana wiersze. Wiem, kim pan jest w tej chwili. WALPURG Ach, tak: jestem wariatem w kaftanie. To takie proste. Ale nie jest proste kogoś tak zamęczyć, jak ja ją. Nie wiem, kto kogo zabił. Ona się poświęciła. Ostatecznie nie jestem winien. Umarła na zapalenie mózgu. I nie wiem, czy to ja ją zabiłem, czy ona mnie zabija teraz z torturami, codziennie, systematycznie. Po śmierci jej przeczytałem jej dziennik i wtedy zrozumiałem, jak strasznie, piekielnie ją męczyłem. Ale sama tego chciała. Zabiła się w ten sposób, a teraz zabija mnie. Ach!!! SIOSTRA ANNA Panie, dlaczego pan tu się dostał? WALPURG Za słaby system. Kokaina. Zegar w głowie. To wieczne pytanie, kto kogo zabił. W setnej części sekundy mam dwie myśli przeciwne sobie, jak Bóg i szatan. A zresztą: trochę wierszy. Pewno już wyszły. Moja siostra na tym zarobi. Mam siostrę, której nienawidzę. Trochę furii. No i dostałem się tu. A tu przecież wyzdrowieć nie można. Sama pani widzi. Właściwie jestem zupełnie przytomny, tylko mam małą maszynkę w głowie. Kto raz tu wejdzie, jest skończony. Bo ich leczenie wzmaga tylko obłęd, a każdy wysiłek okłamania ich kosztuje tyle, że potem zrobi się jakieś głupstwo, mały fałszywy krok, i siedzi się dalej bez końca. SIOSTRA ANNA Tak małe wydaje mi się teraz wszystko, co przeżyłam. Wierzyłam w wielkość, w jedność tego, co było ze mną. Teraz nie ma nic, tylko straszna, beznadziejna pustka. Jego duch odszedł ode mnie na zawsze. WALPURG Odszedł, ale ze wstydu. Nie móc dla pani porzucić jakiejś małpy, jakiegoś demonicznego starego pudła, jakiegoś świństwa!! Co? Wiem na pewno. W tym nie ma żadnej wielkości. Jego śmierć była wstrętną słabością. I to dla pani nie móc tego zrobić!!! A ja? padam przed nią na kolana> Nich pani dotknie mojej głowy. Może ten zegar przestanie iść choć na chwilę. Ja teraz też komponuję wiersze. Ale myślę, że są gorsze. Nie mogę pisać. Ołówkiem można się też zabić. Nie mogę poprawić, a tu nowe rzeczy wciąż przychodzą. Nich siostra potrzyma moją głowę w rękach. Ach, gdybym mógł odkręcić i schować ją do szafy, żeby odpoczęła trochę. Ja bym też wtedy odpoczął. SIOSTRA ANNA Nich pan odpocznie. Choć trochę. O, tak. Proszę. WALPURG Nich pani rozwiąże mi ręce. Przecież jestem zupełnie przytomny. SIOSTRA ANNA Nie mogę. Nich pan mnie o to nie prosi. Doktor by mnie... WALPURG Doktor? Czy pani chce, żebym dostał ataku furii? Tu tak zawsze. Pani jest z nimi w zmowie. Doprowadzają do furii, a potem trzymają w kaftanie. I tak bez końca. SIOSTRA ANNA Już, już... Ja wiem... Wszystko jest nic. Dla pana zrobię wszystko. Panie, ale nich mi pan da słowo, że nic więcej nie będzie. WALPURG Nic, tylko to, żebyśmy byli choć chwilkę szczęśliwi. Pani jest jedyną kobietą na świecie. Nie dlatego, że pani właśnie przypadkiem jest pierwszą, którą po dwóch latach widzę, ale naprawdę. Kiedy jestem z panią, nie istnieje dla mnie nic: cała przeszłość, to więzienie, tortury wszystko zniknęło. Czuję, że napiszę jeszcze coś. Wszystko jest jeszcze przede mną. SIOSTRA ANNA Ja się boję. To wszystko takie straszne. Nich pan się nie zbliża. WALPURG Czy myślisz, że zrobię ci coś złego? Czy myślisz, że ja poniżę się do tego stopnia, żeby cię siłą pocałować? Kocham cię. Możesz mi wierzyć. Jestem zupełnie przytomny. Jesteś jedyna. Ta chwila też jest jedyna. Nie wróci nigdy, jak wszystko. Raz tylko się istnieje i musi się spełnić wszystko, co się spełnić miało na tej ziemi. Inaczej jest to zbrodnia zatruwająca swoim jadem nieskończone pokolenia. Pocałuj mnie. Jak ci na imię? SIOSTRA ANNA Alina. WALPURG Alinko, ty mnie kochasz. Nie myśl, że ja zawsze jestem taki brzydki. Dawniej nie miałem brody i wąsów. Ale chciałem raz nadziać się na brzytwę i przestali mnie golić. SIOSTRA ANNA Ach nich pan tak nie mówi. Ja pana kocham. Nic nie ma na świecie całym oprócz pana. Nawet męki wieczne... WALPURG Nie ma żadnych męk wiecznych, jest tylko doczesna kara i nagroda. Pocałuj mnie. Ja nie śmiem... SIOSTRA ANNA Tylko nie to, nie to! Ja się boję... WALPURG Musisz. Musisz. Ta chwila jest jedyna... AKT DRUGI SIOSTRA ANNA Teraz muszę cię zawiązać znowu. Jakie to okropne! Ale masz to. Daję ci to jako talizman. Nie mam już prawa tego nosić. Nosiłam za specjalnym pozwoleniem siostry przełożonej. Ten krzyż dostałam od mojej matki. WALPURG Dziękuję ci, Alinko. Dziękuję za wszystko. Miał tam być ołówki i papier, ale nigdy nie mogłem tego dostać. A wiesz, że teraz dopiero zrozumiałem ogrom mojego nieszczęścia teraz, kiedy mnie kochasz. Wczoraj zdawało mi się nieludzkim szczęściem pocałować twoje włosy. Dziś, kiedy jesteś moja, wszystko stało się niczym. Chcę stąd wyjść, pisać, pracować, ogolić brodę i wąsy, być znowu dobrze ubranym. Chce mi się życia, zupełnie zwykłego życia. Ja muszę stąd wyjść. Zobaczysz. Ty mi dałaś siłę do pokonania wszystkiego. Wyjdziemy stąd oboje. SIOSTRA ANNA Ja czuję zupełnie to samo. Ja też nie jestem już zakonnicą. Mnie się chce zwyczajnego, spokojnego życia. Tyle się nacierpiałam. WALPURG Tak ty wyjdziesz na pewno. Ty nie jesteś w więzieniu. Alinko, nie zdradź mnie. Ten doktor Burdygiel to mój najstraszniejszy wróg. Wolę już tego Gruena, choć też jest wstrętne bydlę. Nie zdradzisz? Boję się, że rozpętałem w tobie zmysły, i jak mnie parę dni nie zobaczysz, to może ktoś inny zacząć ci się podobać. SIOSTRA ANNA Kocham cię. Ciebie jednego na życie całe. Sama bym tu została, abyś mógł tylko wyjść stąd. Ja cię kocham dla ciebie. Ty musisz spełnić twoje przeznaczenie. WALPURG Biedne dziecko. Ja się o ciebie boję. We mnie jest jakaś siła, nad którą nie panuję. Wszystko być musi musi być koniecznie. Ja nie mam woli w zwykłym znaczeniu. Nade mną czy we mnie jest jakś wyższa potęga, która robi ze mną, co chce. SIOSTRA ANNA To twórczość. A może to Bóg. On nam przebaczy. I moja matka przebaczy mi także, choć była święta. WALPURG Czekaj, ja ci nie powiedziałem wszystkiego. Mnie się zdaje, że ja ją zabiłem. Ale nie wiesz... SIOSTRA ANNA Nie mów, nie mów nic. Ubieraj się szybko. Oni mogą przyjść tu za chwilę. WALPURG Ale nic się nie zmieniło? Tak dziwnie mówisz, jakbyś przestała mnie nagle kochać. SIOSTRA ANNA Ależ nic. Tylko się boję. Boję się o nasze szczęście. A teraz kładź się i udawaj, że śpisz. Prędko. WALPURG Pamiętaj, nie zdradź mnie. Tyle jest dobrze ubranych ludzi na świecie tyle jest kanalii. SIOSTRA ANNA Głupstwa pleciesz. Cicho! Zdaje się, że idą. Walpurg kładzie się i udaje śpiącego. Siostra Anna siada na krześle i modli się. Pauza. Drzwi odryglowują się i wchodzi dr Burdygiel. Za nim Siostra Barbara i Gruen. GRUEN Możecie zostać. BURDYGIEL No i cóż? Jakże tam? SIOSTRA ANNA Nic. Wszystko dobrze. BURDYGIEL Spał cały czas? SIOSTRA ANNA Nie. Raz się obudził. Rozmawiał zupełnie przytomnie. Mówił mi o swoim życiu. Nie wiedziałam, że to jest ten sławny Walpurg. Potem zasnął spokojnie. Drugi raz już się nie obudził. GRUEN A nie mówiłem! Zaczyna się rozwiązywanie kompleksu. Zasnął sam po raz drugi bez chloralu. Czy zdarzyło się to wam kiedy, kolego? BURDYGIEL Mnie w ogóle nigdy. Nigdy nie brałem chloralu. Ale ten fakt jest dziwny tym bardziej w okresie furii. Słuchajcie, Gruen: ja nie mam żadnych przesądów. Jeśli chcecie dalej próbować waszych metod proszę. Ja się zgadzam. Nawet powiem otwarcie zaczynam nabierać zaufania do psychoanalizy. Oddaję wam tego pacjenta. Za dużo trochę erotyzmu jest w waszych teoriach. To jest jedyna rzecz, która mnie znichęca. GRUEN Ależ, kolego, erotyzm jest rzeczą najważniejszą. Wszystkie kompleksy pochodzą z tej sfery. Pozwolicie, że obudzę pacjenta. BURDYGIEL Wcale. GRUEN Halo! Walpurg! Słuchajcie, to ja Gruen. SIOSTRA BARBARA Panie Walpurg, jestem siostra Barbara, przełożona zakonu dobrowolnych męczenniczek. Proszę o tym nie zapominać. GRUEN Nie potrzebuję przedstawiać, skoro państwo się znają... WALPURG Gruen, a może byście tak zdjęli mi ten kaftan? Jestem zupełnie już zdrętwiały, a przy tym kompletnie przytomny. O furii nie ma mowy. Daję wam słowo honoru. Wyspałem się z siłą czterdziestu susłów. BURDYGIEL O, co to, to nie! Cóż to jest honor wariata? Tego nie wie nikt. A powstrzymywana furia wybucha czasem ze zdwojoną siłą. Nie zgadzam się. WALPURG Ależ, panie doktorze, Gruen odpowiada za mnie głową. Nieprawdaż, Gruen? GRUEN Tak. Słuchajcie, Burdygiel: albo, albo albo to jest mój pacjent, albo nie. Połowiczne metody do niczego nie doprowadzą. BURDYGIEL No, dobrze. Walcie. Ale co powie profesor? GRUEN Wobec takich rezultatów profesora biorę też na siebie. Walpurg, zdejmuję wam kaftan i uważam was od dziś za rekonwalescenta. Obróćcie się. SIOSTRA BARBARA Czy aby nie za wcześnie, panie Gruen? GRUEN Siostro Barbaro, nie wtrącajcie się w nie swoje sprawy. Jak bym was zanalizował, wystąpilibyście zaraz z klasztoru. Macie kompleks pokuty za winy przeciw mężowi. A za życia torturowaliście go jak najgorsza kacica. Ja wiem wszystko. SIOSTRA BARBARA Panie Gruen, nich się pan nie zapomina. Nich pan nie powtarza mi plotek miejskich ze sfer niższych. GRUEN To nie są plotki. To jest fakt odkryty przeze mnie. Jesteście wolni, Walpurg. A za pół roku wyjdziemy stąd wszyscy razem na miasto. Tylko mniej oporu, słuchajcie. Nabierzcie raz do mnie zaufania. WALPURG Dziękuję wam. Nareszcie znalazł się człowiek, który uznał mnie jako wariata. Jako poeta miałem uznania dosyć. Gruen, dajcie ołówek i kawałek papieru. Obudziłem się z tym w głowie. Wywlokę z tego cudowne rzeczy. GRUEN Widzicie, siostro, tak trzeba postępować z chorymi. Nasze szpitale gorsze są od średniowiecznych więzień. Tylko psychoanaliza uwolni ludzkość od potwornego koszmaru szpitala wariatów. Co mówię, więzienia staną się puste, jeśli wszyscy będą poddani obowiązkowemu oczyszczeniu z kompleksów od samego dzieciństwa. Ręczę, że ten ma kompleks siostry bliźniaczki z czasów, kiedy był jeszcze embrionem. Dlatego nie może się naprawdę zakochać. Kocha podświadomie siostrę, mimo że w normalnej świadomości czuje do niej prawdziwą nienawiść. Walpurg, pierwsze skojarzenie do “siostra”. WALPURG Ostra jaskinia dwoje sierot na bezludnej wyspie powieść "Blue Lagoon" de Vere Stackpoola. GRUEN Widzi siostra? Jaskinia to łono matki. Bezludna wyspa to samo. Rozwiązałem kompleks. Ta powieść zna ją siostra? to druga warstwa weszła w zrobione już łożysko psychiczne. Walpurg, za dwa tygodnie jesteście zdrowi jak byk. WALPURG Panie doktorze, mnie się zdaje, że nie można tak długo flirtować z zakonnicą. SIOSTRA ANNA Myśmy mówili tylko o panu. WALPURG Moje zwierzenia są tylko dla pani, siostro Anno. GRUEN Widzi siostra, jak on przytomnie mówi? Obudził się w nim zdrowy instynkt życia. Jest zazdrosny może się zakochać. BURDYGIEL Nie czasami muszę się śmiać z tej całej psychoanalitycznej baliwernii. Cha, cha, cha, cha! WALPURG Masz za twoje flirty z duchownymi osobami! Zdychaj sobie, oprawco! Żałuję, że nie mogłem go storturować. Oto jest zdrowy instynkt życia. Gruen, proszę was o scyzoryk. Złamał mi się ołówek. Twardą czaszkę miał ten kretyn, ale jesteście już bez konkurenta. SIOSTRA ANNA Co pan uczynił? Teraz wszystko przepadło. GRUEN Walpurg, czyście oszaleli? Ja mam słabe serce. O Boże! Biedny Burdygiel. Trup trafił mu w samą skroń. WALPURG Teraz jestem zdrów zupełnie. Utożsamiłem go z siostrą i zabiłem ich oboje za jednym zamachem. Jestem pewny, że ona umarła w tej chwili. Cha, cha! Kompleks rozwiązany. O ile psychoanaliza jest coś warta, powinienem być zaraz wypuszczony na wolność. Teraz jestem już kompletnie bezpieczny. GRUEN Słuchajcie, Walpurg czy wy sobie czasem ze mnie nie kpicie? WALPURG Nie mówię poważnie: jestem zdrów. To uderzenie w ten czerep wyleczyło mnie. Dlatego nie odpowiadam za to zabójstwo, ale odpowiadam za każdą chwilę, która nastąpi. Siostro przełożona, obudź się z tego osłupienia: broniłem czci duchowej osoby przed napaściami zwykłego donżuana w doktorskim chałacie. Prawda czy nie? Jestem pewien, że ten psychoznawca maił x romansów na oddziale kobiecym. SIOSTRA BARBARA Niewczesne dowcipy. Jest pan skończony wariat. A jeśli nie, to jest pan pospolitym zbrodniarzem. GRUEN To niesłychane! Więc naprawdę czujecie się dobrze? WALPURG Powiedziałem już. I każdy, kto będzie mówił ze mną jak z wariatem, jest moim osobistym wrogiem. Proszę o śniadanie jestem głodny. I proszę was: zajmijcie się siostrą Anną. Czy nie widzicie, że jest jej niedobrze. Księżna nie może jej docucić. GRUEN Wierzyć mi się nie chce. Sam rozwiązał sobie kompleksjak bucik! Coś nieprawdopodobnego! SIOSTRA ANNA Ach! Co teraz będzie? SIOSTRA BARBARA To samo co było. Bóg wie, co robi. Gdzie jest twój krzyż? SIOSTRA ANNA To dlatego wszystko się stało, że zostawiłam dziś krzyż w celi. Talizman matki bronił mnie od wszystkiego. GRUEN Alfred! Pafnucy! Śniadanie dla numeru dwudziestego. SIOSTRA BARBARA Wstydź się wierzyć w takie przesądy. Idź zaraz do spowiedzi. SIOSTRA ANNA Może jutro. Jestem niegodną po tym wszystkim. Muszę zrobić rachunek sumienia. SIOSTRA BARBARA Idź w tej chwili! Słyszysz? WALPURG A nich siostra się wyśpi i przyjdzie dziś wieczorem. Świetnie mi robią te zwierzenia. Nie mogę przecie mówić o sobie z takim idiotą jak Gruen. SIOSTRA BARBARA Nie z tym skończone. Ja nie mam moich siostrzyczek na ofiary dla morderców. WALPURG Gruen, scyzoryk. GRUEN Ależ, siostro Barbaro, on będzie związany w kaftan. Dla wszelkiego bezpieczeństwa, bo ręczyć mogę, że drugiej zbrodni już nie będzie. Czego wybałuszacie ślepia? Dawać prędko śniadanie. On jest prawie zupełnie zdrów. Jung opisuje podobny wypadek. Jego pacjent stał się wzorowym mężem i świetnym architektem, kiedy ukatrupił ciotkę, która przyszła go odwiedzić. Miał kompleks ciotki i rozwiązał go. A doprowadziła go do tego tylko psychoanaliza. SIOSTRA ANNA Jeśli trzeba życie nawet poświęcić, jestem gotowa. Siostro Barbaro, błagam cię, nie odmawiaj mi pokuty za wszelkie grzechy moje. SIOSTRA BARBARA Dobrze zgadzam się. Może Bóg tego chce. Może jest w tym wszystkim jakiś sens wyższy, niepojęty dla nas ubogich duchem. Idź spać, siostro Anno, i nie idź dziś do spowiedzi. A wieczorem przyjdziesz o dziesiątej na dyżur. GRUEN Jedzcie, Walpurg. Należy się wam porządne żarcie po tym wszystkim. Jako psychoanalityk rozumiem i przebaczam wszystko. Nie ma zbrodni bez kompleksu, a kompleks to choroba. WALPURG Zaraz nie przeszkadzać. Ostatni wiersz... Musi być drugi przypadek liczby pojedynczej od... GRUEN Czego stoicie, niedołęgi? Wynieść trupa pana doktora do pawilonu numer siódmy. WALPURG Skończyłem. Teraz ostatni ślad obłędu starłem z mego mózgu. Zegar przestał iść. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. GRUEN Wspaniała nauka dla starej psychiatrycznej szkoły. Monografię o was napiszę. Będę sławny na cały świat. WALPURG Najlepszą naukę dostała psychiatria w osobie pana Burdygiela. Nigdy nie lubiłem tego durnia i jego manier w stosunku do kobiet. Znam go dawno. On wietrzył we mnie ofiarę już od lat pięciu. Ale jak mi się połączył z siostrą, to już było nie do wytrzymania. Cha, cha, cha! GRUEN Walpurg! Jesteście najgenialniejszy facet na świecie! Kocham was. Razem stworzymy coś wspaniałego! WALPURG A teraz dosyć tych poufałości! Nie zwracać mi głowy! Idiota! Spoufalił się ze mną jak z pierwszym lepszym psychiatrycznym okazem. Dystans trzymać! Rozumiesz?! GRUEN Oddaj scyzoryk! Oddaj scyzoryk! WALPURG Masz, tchórzu! Jedno zabójstwo dziennie wystarcza mi zupełnie. Nie mam zwyczaju rozdeptywać karaluchów. Won! GRUEN Pafnucy! Alfred!!! Numer dwudziesty w kaftan! Prędzej!! Śmiejcie się Walpurg. Śmiejcie się. Wszystko jedno. Wyzdrowiejecie. Nie chodzi mi o was ani o wasze głupie wiersze. Ważne jest tylko to, że tzw. “dementia praecox” jest uleczalna przez rozwiązanie kompleksów. Chodźmy stąd. AKT TRZECI ODSŁONA PIERWSZA SIOSTRA ANNA Bardzo zmęczyłeś się, mój biedaczku najdroższy? WALPURG Nic a nic. Spałem cały dzień jak zabity. Odespałem piętnaście lat bezsenności. Czuję się świetnie. A nawet wiesz, po tym wszystkim ta cela wydaje mi się jedynym godnym mnie miejscem zamieszkania. Nawet nie mam ochoty wyjść stąd. Przeczytaj wierszyk. Mam tremę sam nie mogę. SIOSTRA ANNA Ach to cudne: Ja czytam Biblię pod drzewem, a czas ucieka, I czają się narkotyki wśród słońcem, rosą [i kwiatami okrytych krzewów, Pośród rannego wietrzyka powiewów, Mleka mi dajcie mleka prosto od krowy, I jaj prosto od kury; Chcę być zdrowy, chłop morowy, Chcę głowę trzymać do góry. Wtem małe pytanie: “po co? Czy wart?” I gębą otwartą Wchłonąłem wszystkie naraz jady, I jak chusta, jak papier, jak prześcieradło blady, Rzuciłem się w wir nieznanej bitwy z nieznanym wrogiem Może szatanem jest, a może Bogiem. To nie jest żadna bitwa. To tylko: “Skróć cugle! Broń do ataku! Marsz!!” To tylko w cudze czaszki wbity mych mózgów fałsz. Wspaniałe! Ale jak będziesz ze mną, wszystko będzie inaczej. Prawda? Żadnych jadów. Ja ci zastąpię wszystko. WALPURG Może tak będzie. Przede wszystkim jednak, mimo wszystko, trzeba się stąd jak najprędzej wydostać. Tylko zbytecznie nie zachwycaj się mymi utworami. To jest początek zupełnie nowych rzeczy, ale samo przez się to jest nic. SIOSTRA ANNA Wiesz mam wyrzuty sumienia, że jestem tak szczęśliwa. Ach gdybym mogła choć trochę cierpieć. Mnie też nic nie obchodzi już życie poza tą celą. Gdyby nas tu zostawili razem na wieczność całą, nie pragnęłabym już niczego. Tak strasznie mi z tobą dobrze. Wszystko nabrało znaczenia. A pomyśl, ile czasu żyłam w zupełnym bezsensie. Muszę ci się przyznać, że to, żeś zabił Burdygiela, podnieciło mi zmysły wprost do szału. Tak strasznie mi się podobasz! To potworne. WALPURG Moja przewrotna dziewczyna! Gdybym mógł jeszcze pisać, kiedy zostaję sam! Musze się zupełnie opanować, żeby ten bałwan nie kazał mi wkładać kaftana. Wczoraj nie mogłem się przezwyciężyć: musiałem zabić tę bestię. SIOSTRA ANNA Nie mówmy już o tym, Mieciu. Odpocznij. Oprzyj się o mnie i zapomnijmy o wszystkim. Chciałabym ci wynagrodzić te dwa lata męki. Tak nic nie wiadomo, co nas czeka. WALPURG Wszystko będzie jeszcze dobrze. Wyjedziemy gdzieś daleko, aż do tropików. Tam byłem z nią. Na Ceylonie. Ale teraz cień jej nie będzie nam przeszkadzał. Tamto było obłędem, takim samym jak twoja miłość do tego twojego idioty. Jesteśmy dla siebie przeznaczeni. Jesteśmy ta idealną parą ludzi, którzy musieli się spotkać w e wszechświecie. Ach czemu to nie stało się wcześniej! SIOSTRA ANNA A może tak jest lepiej? Inaczej nie potrafilibyśmy cenić siebie wzajemnie. WALPURG Daj usta. Kocham cię. Ty jedna łączysz się we mnie z tym wszystkim, co mam napisać. Dla ciebie mogę stworzyć rzeczy, które by bez twojej miłości na zawsze zostały nie wypowiedziane. SIOSTRA ANNA Mój jedyny... WALPURG Za późno! GRUEN Cha, cha! Raczej za wcześnie. To tak, siostrzyczko! To na tym polega zbawienne działanie na mego pacjenta. Miał jednak rację nieboszczyk Burdygiel. Ale psychoanaliza i z tym potrafi się załatwić. SIOSTRA BARBARA To straszne! Zbrodniarz i rozpustnica w habicie! Ja tego nie przeżyję! GRUEN Brać go w kaftan! Ja mu pokażę! On ukrył przede mną nieznany kompleks. A udawał, że ma kompleks siostry. Ale w kłamstwie musi też być ukryta prawda. To jest zasadnicze twierdzenie Freuda. WALPURG Stać wszyscy na miejscu!! Ani kroku!!! Teraz ja wam coś pokażę, psychiczni mordercy!! Hołota!!! A teraz patrzcie, co będzie, i nich ta zbrodnia spada na was! ODSŁONA DRUGA (bez antraktu) , aktor odwiązuje się i szybko wychodzi do garderoby, a funkcjonariusze teatralni zawiązują na rękawie kaftana manekina zupełnie podobnego do Walpurga , ale w stanie powieszenia i następnie uciekają czym prędzej. Kurtyna się podnosi, wszyscy na scenie powinni stać w tych samych pozycjach co w odsłonie pierwszej. Trwa to przez chwilę <1-2 sekund>.> GRUEN Odciąć go!!! SIOSTRA ANNA Co się stało? SIOSTRA BARBARA Powiesił się twój kochanek, ty bezwstydnico! To się stało! Nich ci Bóg odpuści... Ja nie mogę. Zamknę cię na całe życie. Zgnijesz w lochu... Ty... SIOSTRA ANNA Ach! Ach! Ach!! To wyście go zabili zbrodniarze!!! GRUEN Trup. Kręgosłup złamany. Epistropheus wlazł mu w rdzeń przedłużony. Okaz przepadł. To jest pytanie: czy umarł jako chory, czy też to było właśnie ostatnim czynem chorego, przez który mógł się wyleczyć? A może powiesił się już jako zdrowy? To byłoby okropne! SIOSTRA ANNA Nich go pan ratuje zamiast gadać głupstwa! On jest jeszcze ciepły. GRUEN Powiedziałem, że nie żyje. Nie zna siostra zupełnie anatomii. Centr oddychania zniszczony. Tu nawet psychoanaliza nic nie pomoże. Ale co on ma w ręku? Czym on szybę wybił? Zupełnie zapomniałem o tym problemacie. SIOSTRA ANNA To moje! Ja nie dam! Dałam mu to tylko jako talizman! GRUEN Dawaj to siostra w tej chwili. Krzyż. Ten. Który miała zawsze na piersiach. SIOSTRA BARBARA Powtórne świętokradztwo. Quelque chose d'enorme! To krzyż jej matki, który pozwoliłam jej nosić w drodze łaski za nienaganne sprawowanie się. SIOSTRA ANNA Łaski! Przebaczenia! Ja umrę z rozpaczy. Teraz nie mam już nic: nawet możności pokuty. SIOSTRA BARBARA Na ulicy twoje miejsce! Ścierka! Och, quelle salope! Precz ode mnie! GRUEN No Alfred! Pafnucy! Bierzcie trupa numer dwudziesty do prosektorium. Ten idiota profesor Walldorff będzie chciał z pewnością krajać mózg, szukając zmian anatomicznych. Cha, cha! Nich szuka! No siostro Anno, wyjdźcie teraz z tego odrętwienia i chodźmy stąd nareszcie. WALPURG Alinko! Wstań! To ja, Miecio. SIOSTRA ANNA Mieciu! To ty naprawdę? A to? Ach wszystko jedno, ja chyba oszaleję ze szczęścia! Jaki ty śliczny jesteś! Mój jedyny! BURDYGIEL Idziemy na miasto. O tu jest suknia dla pani, panno Alino, i kapelusz. Wybraliśmy to naprędce z Mieczysławem. Tak na oko. Musi pani się przebrać. Może tymczasem wystarczy. WALPURG Chodźmy. Teraz naprawdę jestem zdrów zupełnie: zdrów i szczęśliwy. Napiszę cudowne rzeczy. BURDYGIEL Bywajcie zdrowi, Gruen. A zanalizujcie się po tym wszystkim gruntownie. WALLDORFF No i cóż, moi państwo? Hi, hi, hi!! GRUEN Pro-fe-so-rze... Ja... Ja nie wiem... Ja nie wiem, co to jest, u diabła!!! WALLDORFF A nic. Skończyłem z psychiatrią. Wracam do chirurgii. Operacje mózgowe uczyniły mnie kiedyś sławnym. A Burdygiela biorę na asysten... GRUEN Aaaaa!!! To jest szantaż!!! WALLDORFF O nie! Hop! siup! GRUEN Teraz o w tej chwili zrobił mi się nowy kompleks. Ale jaki? Ja nie wiem, co to jest to wszystko! SIOSTRA BARBARA Oto jest cała wasza psychiatria!! Ja na stare lata nie wiem już, kto jest wariatem ja czy pan, czy oni. O, Boże, Boże! Zmiłuj się nade mną. Ja chyba już oszalałam. ALFRED To myśmy teraz wariaty. Zamkli nas na amen. A ten leży znowu, a tam wyszedł ten sam dwudziesty bez brody. PAFNUCY To ten ten je najgorszy wariat. Bić go! Fred! A ino! Póki siły starczy! GRUEN Stójcie! Ja wam to wytłumaczę. Może przy tym sam sobie to wyjaśnię. PAFNUCY A tłumacz to sobie, kiedyś taki mądry. A naści! 7 stycznia 1923