JERZY PRZEZDZIECKI BUNKIER sztuka w 2 aktach osoby: SIWY „PRZYJACIEL” „MARSZAŁEK J. PIŁSUDSKI” „MATKA” „KARAT” „TAJNIAK” „EMISARIUSZKA” „TOWARZYSZ DYREKTOR” „NELA”Dekoracja niezmienna. Wnętrze bunkra – wklęsłe, półkoliste, betonowe ściany o wąskich oknach (strzelnicach) i jednych, wysoko umieszczonych, pancernych drzwiach. Do drzwi wiedzie kilka stopni z desek. Całość w trakcie przerabiania na pokój mieszkalny. Atmosfera przypadkowości, swoistej abnegacji lub nieporadności. Trzy różnych rozmiarów zniszczone walizki (jedna „przedwojenna”), fibrowa. Dwie walizki otwarte. Sterczą z nich lub wystają – buty „oficerki”, koń na biegunach, powiększona fotografia Nowej Huty, dyplom w ramach, kolorowy murzynek – „boy hotelowy”, wycięty z dykty, z popielniczką w dłoniach. Secesyjna szkatułka na listy. Kopia „Bitwy pod Grunwaldem” J. Matejki, tzw. „ramię” służące do prasowania rękawów marynarek. Książki, którymi jest wypełniona trzecia, uchylona walizka, częściowo wysypały się z niej na ziemię. Łóżko, jednodrzwiowa szafa, stół, niciak, ława – to graty reprezentujące różne meblowe „biografie.” Wszystko rozmieszczone we wnętrzu bunkra bez ładu i składu. Na stole – prymus, słoiki, garnki, przybory do golenia, lustro, lampa naftowa, świecznik, rozsypane świece. Bałagan cechujący wojenne bytowanie w czasie ewakuacji lub ucieczek. Większość przedmiotów sprawia wrażenie wyniesionych w pośpiechu, bez należytego przemyślenia ich przydatności oraz funkcjonalnego wykorzystania w przyszłości.AKT I Obraz pierwszy Pancerne, grube drzwi szeroko rozwarte. Wiosna. Słoneczny blask i ptasie śpiewanie płyną z zewnątrz. SIWY wsuwa deskę – stopień pomiędzy boczne wsporniki schodów. Przybija ją. Schodki wiodące ku drzwiom są gotowe. SIWY wchodzi po stopniach i zatrzymuje się na chwilę w drzwiach. Wciąga głęboko powietrze i rozrzuca ramiona. Schodzi i zaczyna porządkować wnętrze. Zmienia ustawienie łóżka. Ustawia murzynka popielniczkę. Przesuwa szafę o parę centymetrów, jakby to miało znaczenie. Przystępuje do wygładzania deski papierem ściernym. We drzwiach pojawia się „PRZYJACIEL.” „SIWY” zajęty polerowaniem deski, nie dostrzega stojącego bez ruchu przybysza. „PRZYJACIEL” chrząka. „SIWY” zwraca się ku niemu. Przez chwilę patrzą na siebie bez słowa. „PRZYJACIEL” Niesamowite! Ty w środku tego reliktu militaryzmu! Co ty wyprawiasz? „SIWY” (Milczy) „PRZYJACIEL” Mógłbyś jakoś... choć konwencjonalnie. Ostatecznie jestem twoim... Tyle lat razem... Szukałem cię... nie wiadomo, jak długo... Więc choć parę słów na powitanie chyba mi się... Co tak patrzysz. „SIWY” (Milczy) „PRZYJACIEL” Stary, co jest? Co się dzieje? „SIWY” Spieprzaj!„PRZYJACIEL” Co ci się stało? Jeśli masz jakieś zarzuty... powiedz otwarcie! Przecież my zawsze solidarnie... Solidarność!... Uwzględnij, że ja... Chodziłem po tych lasach szukając ciebie... Wszędzie... Ten bunkier... Jak głupi chodziłem... Zawsze byliśmy wobec siebie szczerzy... Byliśmy, czy nie? „SIWY” Bujda. „PRZYJACIEL” (Porywczo) Co „bujda”?! Nasza przyjaźń, wysługa lat?... Razem w partyzantce, razem odgruzowaliśmy, uczyliśmy się, zwierzaliśmy sobie ze wszystkiego... Pamiętasz panią Martę, która nas uczyła rachunkowości i... miłości? To się dzisiaj nazywa – sexu. A nasz pierwszy wypad na narty pamiętasz? Karpacz, ci starzy Niemcy byli właściciele byłego pensjonatu... My wywaleni ze wschodu – Oni nagle... nie u siebie... Jak on się... tego?... Ten pensjonat?... „Adler,” tak „Adler”... A kiedyś się żenił... po raz pierwszy hę, hę – to pożyczyłem ci buty... Ale było hę, hę... Nela się spóźniła, bo na Pragę trudno było dojechać... Riksze jeszcze jeździły... To ja jedną... dopadłem i tylko dzięki pedałom... Gdyby nie riksza... nie zdążyłaby na własny ślub... Zeizmann, wiesz – Jakub, spotkał zupełnie przypadkowo Nelę w Tel Avivie... Pytała o ciebie...Nie słuchasz... (SIWY wygładza zajadle deskę papierem ściernym.) „SIWY” Jak mnie tu znalazłeś? „PRZYJACIEL” Domyśliłem się. „SIWY” Ktoś mnie musiał śledzić. „PRZYJACIEL” Już chyba, bracie, nie śledzą. W dodatku takich jak my na wysiadce... (Śmieje się) Może tych ważnych...Teraz... prywatyzacja, konkurencja... Jeden drugiego wykopuje... Oczywiście... ty byłeś... kimś. Jasne. Byłeś kimś... Pracowałeś... Miałeś nawet... jakieś tam – można powiedzieć – osiągnięcia... „SIWY” Dobra. Czego chcesz?„PRZYJACIEL” Dodziu, zlituj się, co za pytanie? „SIWY” Nie nazywaj mnie „Dodziu”! „PRZYJACIEL” Dobrze. Proszę bardzo. (”SIWY” przykłada deskę do dwóch innych. Powstaje ława.) „PRZYJACIEL” Jak mam się, w takim razie, do ciebie zwracać? „SIWY” Nie zwracaj się. „PRZYJACIEL” Bardzo jesteś miły. Buty zdarłem, żeby go odnaleźć, kilometry brnąłem lasem, w tych chaszczach podarłem marynarkę, a ten jakieś fochy... Co się z tobą dzieje, do cholery?! „SIWY” Kto jeszcze wie, że tu jestem? „PRZYJACIEL” Nie mam pojęcia. Szedłem na wyczucie. Kiedyś tu ganiałeś z automatem, a później przyjeżdżałeś na wakacje przed laty. Zapamiętałem. Gąszcz sakramencki! Ledwo cię odnalazłem. Słuchaj... Co ty wyczyniasz? No, powiedz wreszcie jak człowiek! Choćby ze względu na rodzinę, obowiązki, przyjaciół... nie znika się bez śladu. Żona twojego najstarszego wnuka jest w ciąży.,, „SIWY” Rodzina zabezpieczona. Mają pieniądze, samochody, wygodne mieszkania... „PRZYJACIEL Bo mnie tu za chwilę szlag trafi! Lidka – twoja żona – cierpi, rozumiesz? Nie sypia. Jest bardzo mizerna. Niczego z twoją córką nie rozumieją. Poza tym... Lidka podejrzewa, że masz jakąś kobietę... że ci na stare lata odbiło.„SIWY” Jeśli już musisz mówić, to mów o sobie. „PRZYJACIEL” Miły jesteś:„jeśli już musisz mówić”... (Wybucha) Mówię, bo mi zależy na tobie! Bo naszych wspólnie przeżytych lat nie chcę wyrzucić na śmietnik! Bo one coś dla mnie znaczą! „SIWY” (Wolno) Wyważaj słowa! „PRZYJACIEL” O co ci chodzi? „SIWY” Nic. Wyważaj słowa. „PRZYJACIEL” Zrobiłeś się jakiś... Co cię tak odmieniło? Zupełnie jakbyś mówił z ambony. Stary draniu, wygarnij przyjacielowi co ci leży na duszy! Wygarbuj mu skórę, jeśli zasłużył i zaraz ci ulży. Dlaczego tak patrzysz? „Siwy” (Milczy) „PRZYJACIEL” Kiedyś śniło mi się, że znowu siedzisz? „SIWY” Za Armię Krajową? „PRZYJACIEL” Nie. Po „Dziadach”... „SIWY” (Błaznuje, udając akcent wróżącej Cyganki) O więzieniu śnić – szczęście w Toto – lotku... Mam gdzieś wszystkie sny! Przeszłość też!„PRZYJACIEL” Martwisz mnie. Szczerze martwisz... I nie tylko mnie. Zniknąłeś, jakbyś się zapadł pod ziemię... „SIWY” No i fajnie. Niech nikt się o mnie nie martwi... (Ironizuje). A przecież zawsze wszyscy byli tacy przyjacielscy, prawda?...Niechaj opanują rozpacz z racji mego zniknięcia. Ty też nie rozpaczaj... „PRZYJACIEL” Przestań się wygłupiać. Znam cię tak dobrze, jak nikt. Ostatecznie od. szkolonej ławy wspólnie... (”SIWY” unosi deskę) „SIWY” Z tej strony już gładka. Będą dwie ławy i jedne krzesło. „PRZYJACIEL” Skąd wytrzasnąłeś ten bunkier? Kto go zbudował? „SIWY” Polacy, Niemcy, Rosjanie. Ktoś. Nie ważne. (Zestawia trzy deski) Wszystkich ludzi kocham, lubię, poważam, cenię i tak dalej... „PRZYJACIEL” Niesamowite wnętrze! Ale dookoła ładnie – natura, lasy, jeziora, łąki... Gdybyś może zrobił większe okna... „SIWY” Ściany są z żelbetonu trzymetrowej grubości. „PRZYJACIEL” Racja – to przecież bunkier. Nieprawdopodobne! Zawsze... – powiem szczerze – ...zawsze byłeś w moim odczuciu kimś niezwykłym. I jakżeś coś takiego? Nie. Już o nic nie pytam... Pewno „nabyte drogą kupna” ... od chłopa... Ale położony pięknie. Kiedyś go odkrył? Już w czasie wojny? Inni działki, letnie domy, rezydencje, a ten... bunkier... Można i tak. Tylko gdzie ty na prawdę mieszkasz? Tam, na osiedlu, czy tu? A propos – Lidka nie może sobie znaleźć miejsca. Ma migreny... Co tak milczysz? Twoja żona. Przestał cię interesować jej los?...„SIWY” Przestraszyłeś się. „PRZYJACIEL” Ja? Czego? „SIWY” (Drwiąco) „Przyjacielu”... „PRZYJACIEL” Słowo daję, że nic. Absolutnie niczego nie rozumiem. „SIWY” Lubiłeś przed laty moje podróże służbowe. Jako płomienny kochanek nie miałeś w stosunku do Lidki żadnych zobowiązań. Teraz strach cię obleciał, że to się może zmienić...Nie ma przedawnienia – wysługa dawnych lat romansu też się liczy W dodatku istnieje ciągłość kontaktu – uczuciowego nadal, jak widzę. (”PRZYJACIEL” milczy. „SIWY” zaczyna wygładzać drugą deskę.) „PRZYJACIEL” (Zmienionym głosem) Słuchaj... Ty chyba zwariowałeś! To, coś teraz powiedział o jakiś tam...pradawnych czasach...Czy ty zdajesz sobie sprawę, co przed chwilą powiedziałeś?! „SIWY” Przebóg! Zadrżałem w posadach. „PRZYJACIEL” Jeszcze kpisz. Dla ciebie nie ma nic świętego! Zawsze taki byłeś. „SIWY” Wszystko się zgadza. „PRZYJACIEL” Co się zgadza? Że, po wielu latach, dotarły do ciebie jakieś tam plotki?! Człowieku, jak ty mogłeś posądzić mnie o taką niegodziwość?!„SIWY” (Milczy) „PRZYJACIEL” Dlaczego nic nie mówisz? „SIWY” Bo myślę, że twoja polityczna kariera jest całkiem zasłużona. Od lat porywałeś słuchaczy swymi wystąpieniami. Zmieniałeś poglądy, ale twoje argumenty zawsze brzmiały przekonywująco. „PRZYJACIEL” Bredzisz. Z reszta...co to ma dorzeczy? „SIWY” Tacy, jak ty, zdobywają świat. „PRZYJACIEL” Dość mam tych złośliwości! A już twoje oskarżenie nie mieści mi się po prostu w głowie. Chyba wiesz, jak bardzo byłem i jestem wam obojgu oddany. Coś nieprawdopodobnego! Ja i taka podłość! Ale najbardziej mnie boli, że mogłeś w coś takiego uwierzyć. Ktoś przypomniał sobie „prehistorię” i narobił plotek. Kto to był? „SIWY” Wygląda na to, że jakiś czas się z Lidką nie widziałeś. Może ona znowu, jak dawniej, za tobą tęskni. „PRZYJACIEL” Nie ! To jakaś obsesja! Jak długo można słuchać czegoś takiego! „SIWY” Słuchaj „stary przyjacielu”... Lidka... „PRZYJACIEL” Co? Może wreszcie skończysz?! „SIWY” Lidka sama mi o wszystkim opowiedziała. „PRZYJACIEL” To niemożliwe.„SIWY” (Drwiąco) „Co niemożliwe, to możliwe. Co mi się zdaje, to się zdaje...” „PRZYJACIEL” Boże drogi! Nie mogę wprost uwierzyć, żeby twoja żona... „SIWY” Zaoszczędźmy sobie rodzinnych tytułów. „PRZYJACIEL” Nie wierzę. Nie mogła przecież wymyśleć... Może, aby wzbudzić twoją zazdrość... „SIWY” To ty byłeś nawet dziko zazdrosny o innego. Jakiegoś Zygmunta. Obok namiętnych nawiązań do waszych intymnych przeżyć, napisałeś jej i o tamtym człowieku (”SIWY” podaje list. „PRZYJACIEL” czyta. Odkłada kartkę.) „SIWY” To właściwie wszystko. Wasz romans trwał raczej długo. Nie uważasz? Duży kawał mojego życia. Że przeszłość. To nic nie zmienia. „PRZYJACIEL” (Milczy) „PRZYJACIEL” (Zmienionym głosem) Straszne! Od jak dawna... wiesz? „SIWY” Od niedawna. Ale już wtedy, przed laty, czułem że coś cuchnie. Wracałem z delegacji do domu i zaraz chciałem z niego uciekać. Może mi teraz coś powiesz o naszej wspólnej przyjaźni? (”PRZYJACIEL” milczy. Po chwili zaczyna szukać czegoś w swej torbie. Wyjmuje z niej butelkę wódki. Odkręca korek. Pije.)„SIWY” Cóż to za tragiczny gest... Polaka! „PRZYJACIEL” (Ciężko) Nie drwij! To nie obrona, ani tłumaczenie, ale ona... wiedziała, że też ją... zdradziłeś kilka razy. Przeżywała to strasznie... Ponadto te twoje wyjazdy służbowe, delegacje... Tak często bywała samotna. „SIWY” Więc ją pocieszałeś. Bardzo dobrze. (”PRZYJACIEL” pije) „PRZYJACIEL” Przyniosłem dla ciebie. Dla nas. Ale w tej sytuacji... Teraz rozumiem twoją ucieczkę. „SIWY” Niczego nie rozumiesz ... Wiele innych spraw tego rodzaju sprawiło, że to ja zrozumiałem, Gauguinéa na przykład, i jego ucieczkę na Tahiti. A jeśli chodzi o Lidkę, to tobie właśnie, a nie innemu płaciłem za bilety. „PRZYJACIEL” O czym ty?... Jestem chyba zbyt wstrząśnięty i nie bardzo... „SIWY” Za moje służbowe wędrówki płaciłem tobie... jej. Teraz możesz mieć Lidkę – na stałe. Dalej jest atrakcyjną kobietą. Ciesz się. „PRZYJACIEL” Ale ja... W tej sytuacji trudno mi wyjaśniać... Bo nic z tego, co powiem nie zabrzmi wiarygodnie. Tylko, że to, co przed laty było między mną a twoją żoną... Boże, jakie to straszne! Gardzę sobą! To był poryw – rozumiesz? Serie spotkań w czasie twoich wyjazdów, nieokreślone uczucie przekreślające wszystko inne... Nienawidzisz mnie? „SIWY” Byłeś bliski, a ja daleki. „PRZYJACIEL” Chyba tak. (Porywczo) Ależ tak, tak... Naturalnie Lidka to kobieta niezwykle pociągająca, a była ogromnie nieszczęśliwa. Jakieś przekleństwo ciąży nade mną! Boże, jak mi ciężko! To poczucie winy mnie wykończy!„SIWY” Aktorsko dalej jesteś niezły. „PRZYJACIEL” Dobrze. Znęcaj się, dźgaj mnie prosto w serce! Znieważaj, bo zasłużyłem! „SIWY” Mówmy... – jeśli jeszcze nie wychodzisz i mamy o czymś rozmawiać – Mówmy o polityce... Często czytam o tobie. Chyba zrobiłeś karierę... „PRZYJACIEL” (Nieprzytomnie) Co, co?... To tylko tak wygląda... Harówka... Pokonywanie siły inercji. Idealistyczne mrzonki o superdoskonałości jakiegoś systemu politycznego, to utopia. Jedna dżungla się kończy, druga rozwija... Jestem zupełnie rozbity tym, że wiesz o mnie i o Lidce. Z niewyrażalną goryczą myślę o tym, co ty musisz czuć. Zaimponowałeś mi, stary... „SIWY” Dziękuję ci uprzejmie. Wysoko cenię twoje uznanie. „PRZYJACIEL” I błagam – nie zadręczaj się. Teraz, kiedy zmieniają się także kryteria moralności i do głosu dochodzi erotyka, powinieneś niejako z innego punktu odniesienia... „SIWY” Mimo wieku, pniesz się w górę... W tamtym systemie też ci się to udawało. „PRZYJACIEL” Ale jakim kosztem! O czym ty bredzisz? Jako ukryty wróg obowiązującej ideologii, wiece j od ciebie „etatowego opozycjonisty” ryzykowałem! „SIWY” Jasne. I więcej miałeś do stracenia. A jak ci teraz leci...– że tak powiem – ...ideologicznie? „PRZYJACIEL” Mówisz poważnie? Interesuje cię to? „SIWY” (Kiwa głową)„PRZYJACIEL” Stary, ty mnie zadziwiasz. Gdybym wiedział, że taki jesteś... no cóż... wierzę, że dalsze udoskonalania demokracji zdolne będą wyprostować wszelkie wypaczenia. To już nie pseudoreformy, lecz twórcze trzęsienie ziemi. Teraz to już idzie bezkompromisowo, szerokim frontem. „SIWY” Słyszałem, że masz udziały w paru przedsiębiorstwach... „PRZYJACIEL” Podpuszczasz mnie! Owszem – mam. I co w tym złego? Life is brutal...Trzeba nieraz powalczyć. „SIWY” Jasne. O co? „PRZYJACIEL” Miałem na myśli... – jakby te? – o pozycję... Utwierdzam się. Tak przynajmniej uważają ci, co mnie...– głupio tak o sobie., no, ale trzeba – ci, którzy mnie cenią. „SIWY” I dalej jesteś lubiany? „PRZYJACIEL” Nie wiem. Chyba troszkę...tak. „SIWY” Masz masę wdzięku. Tak zawsze twierdziła Lidka. Jej zdaniem, jak na człowieka na wysokim stanowisku, byłeś ogromnie młodzieńczy. „PRZYJACIEL” Naigrawasz się ze mnie. „SIWY” Ożenisz się z nią? „PRZYJACIEL” Nowy start w moim wieku? O czym ty mówisz?! Podskakuję jeszcze trochę zawodowo, ale to zabiera mi całą energię. Mam z resztą na głowie Renatę, która wiecznie choruje. Trzeba by się rozwodzić.„SIWY” Jeździsz po świecie... „PRZYJACIEL” Muszę, rozumiesz? W końcu ma się te obowiązki... Co tak patrzysz? Ciężka praca i wykonuję ją dla dobra...Nie lubię patosu, więc... „SIWY” ...Więc, niech pan mnie już z łaski swojej uwolni od swego towarzystwa! Powiedziałem chyba grzecznie. „PRZYJACIEL” Chciałem tylko dodać...(Zbiera pospiesznie swe rzeczy. Chowa do torby butelkę.) Wszystko, co nas niegdyś łączyło powinno teraz.... „SIWY” Bo cię kopnę w tyłek! („PRZYJACIEL” wybiega. „SIWY” kładzie się na łóżku.) WyciemnienieObraz drugi. Ciemność stopniowo rozjaśniana do półmroku, SIWY leżący na łóżku, miota się jak w gorączce. „SIWY” Nie! Nie!.. Powiedziałem ci – mam swoją godność!... Ale tak myślę! To ważne! (Stopniowa zmiana świateł na „odrealnione”) „SIWY” ...Jesteś, jesteś... najpodlejszą kobietą...mojego trudnego życia!... Tak cię kochałem! Boże, jak boli! Chcę umrzeć! (Odrealnione światło narasta, utwierdza się. „MARSZAŁEK PIŁSUDSKI” wchodzi i przystaje opodal łóżka.) „MARSZAŁEK” A uczyłem was.... Chłopaku, bądź dzielny! Wszystko dla Ojczyzny! (SIWY podrywa się. Siada na łóżku) SIWY (Nieprzytomnie) Ziuk pokonywał własny lęk, pamiętam. „MARSZAŁEK” Co robiłem? „SIWY” Melduję posłusznie, że w czerni nocy, jako Ziuk nieletni, przenosił pan marszałek klucze z najodleglejszego pokoju rodzinnego dworu. „MARSZAŁEK” W jakim celu? „SIWY” Aby wyrobić w sobie odwagę. (Z patosem): „Nie naznaczam szarż ani orderów. Każdy z was może zostać oficerem. Jak też każdy oficer zwykłym szeregowcem.”(Śpiewa) Raduje się serce Raduje się dusza Gdy Pierwsza Kadrowa Na wojenkę rusza Oj da, oj da dana... „MARSZAŁEK” Dość! Zgadza się. Dawne dzieje. Może pan spocząć! (”MARSZAŁEK” siada na ławie. SIWY kładzie się na powrót.) „MARSZAŁEK” A co ogólnie? (SIWY podrywa się i siada.) „SIWY” Melduję posłusznie, że...– jakby to – żyć się nie chce. „MARSZAŁEK” Kobieta doprowadziła pana do szaleństwa. Baby to modliszki! „SIWY” Chcę umrzeć podczas szarży! Panie Komendancie, może da się zrobić, żeby pod Rokitną? „MARSZAŁEK” Jest pan emerytem, a nie ułanem. Proszę się nie zapominać! Niech pan wstanie! (SIWY podnosi się. Staje na przeciw siedzącego „MARSZAŁKA”) „MARSZAŁEK” A jak Moskale? SIWY Sfrustrowani, bo podzieleni. Niemcy natomiast sfrustrowani, bo połączeni. „MARSZAŁEK” A Rzeczypospolita?SIWY Jakoś idzie do przodu. Ale kryzys wartości. Karierowiczostwo. Zanik zasad moralnych, to znowu bezprzykładna ofiarność jednostek... „MARSZAŁEK” „Idą czasy których, znamieniem będzie wyścig pracy. Jak dawniej był wyścig żelaza. Jak dawniej był wyścig krwi.” SIWY Ja się z tym zgadzam. Występowałem przeciwko niedocenianiu wagi środowiska naturalnego oraz zbyt częstemu świętowaniu. „MARSZAŁEK” Naród idiotów! SIWY Panie Marszałku, protestuję! Odbudowaliśmy kraj ze straszliwych zniszczeń! Polegli zostali wymordowani najwartościowsi obywatele... „MARSZAŁEK” W takim razie ci, którzy przeżyli źle rozłożyli siły. Co z młodzieżą? SIWY Ofiarna, ale zagubiona. Wielu sens istnienia dostrzega jedynie w bogaceniu się. Sporo pije. Brak mieszkań, Tumiwisizm. Kryzys autorytetów. „MARSZAŁEK” Jakiegoś Grabskiego macie? Niech reformuje! SIWY Reformatorów jest wielu. „MARSZAŁEK” Kto rządzi? SIWY Jesteśmy...Prawicowo – lewicową Demokracją.„MARSZAŁEK” (Zaskoczony) Co, co?... Kto tym curiosum steruje? SIWY Trudne pytanie. „MARSZAŁEK” Ale ktoś musi rządzić. SIWY Chodzi Panu Marszałkowi o rząd dusz? To Papież! „MARSZAŁEK” Nie rozumiem. Kto sprawuje władzę w Polsce? SIWY Partie, Telewizja, Wojsko, Kler...– wszyscy razem i oddzielnie, „MARSZAŁEK” Duchowieństwo, rycerstwo... Nieprawdopodobne! To trochę jak Feudalizm. SIWY Istnieje duży nacisk oddolny. Protesty. „MARSZAŁEK” I czegóż ci ludzie chcą? SIWY Wysokiej stopy, prawdziwej wolności. „MARSZAŁEK” Znam to. Znam to dobrze... Taa... Polityka to niewola. A armia? Co robi? „SIWY” (Niezdecydowanie) Jakby to...W rankingach Armia ma...zaufanie narodu. Ale przycichła po różnych tam... przepychankach. Swego czasu generał był prezydentem. Po nim dowodził kapral. „MARSZAŁEK” (Wybucha) Czemuś mi o tym od razu...bałwanie?! Czemuś zataił?(SIWY podrywa się i staje na baczność) SIWY Melduję posłusznie, panie Marszałku. Nie zataiłem... Zapomniałem. „MARSZAŁEK” Ja ciebie też... przepraszam za... epitet. No – spocznij... My z Litwy, to tak... prosto z mostu –pojmujesz? Ale urazy, nie chowamy. SIWY Pojmuję. Ja też nie chowam. Panie Marszałku, dla mojego pokolenia pozostanie pan na zawsze... „MARSZAŁEK” Dziękuję. dziękuję... Dość wystarczy! Więc kapral – powiadasz – rządził... Ciekawe, ciekawe... Taa... Mały kapral...(Zaczyna się przechadzać) Jakby ci tu... To trochę zmienia... Postać rzeczy osobliwa... A ten poprzedni?... Ten jenerał?... Jak że z nim?... Na zesłaniu był? SIWY Tak jest, panie marszałku! Na Syberii. On i jego rodzina. Potem został oficerem i walczył. „MARSZAŁEK” A szlachcic on? Pytam, czy ze szlachty? SIWY Ze szlachty, panie Marszałku! (”MARSZAŁEK” przechadza się) „MARSZAŁEK” Prawidłowe. prawidłowe... Taa... Więc jeśli jenerał, to chyba jakieś tam perspektywy krajowi wskazał?... SIWY Perspektywy wskazywał kapral. Generał wprowadził stan wojenny. „MARSZAŁEK” W maju?SIWY Nie rozumiem. „MARSZAŁEK” Kiedy to zrobił? SIWY W grudniu, panie Marszałku. Dla jednych bohater. Dla innych zdrajca. „MARSZAŁEK” Jest pan gorzki... SIWY A jaki mam być? Wszyscy mnie oszukali. „MARSZAŁEK” Pan daruje. Dobry strateg nie daje się wywieść w pole. Mimoz nie lubię. A jeśliś się pan pozwolił wystawić do wiatru, winieneś zostać ukaranym. Na Sybir pan pójdzie! Z kulami u nóg będzie się pan uczył polskiego hartu i odporności! A może na pluton egzekucyjny pan zasłuży! SIWY Nie! Protestuję! Chcę żyć! Błagam, panie Marszałku! Mamo! („MATKA” wchodzi z kulisy) „MATKA” Jestem, syneczku! Jakiś ty już siwy...A loczki miałeś takie jaśniutkie jak len... Co oni z tobą?... A taki byłeś zdolny. Same piątki... I jak ładnie śpiewałeś (śpiewa): „Maszerują strzelcy, maszerują. Karabiny błyszczą, szary strój...” (Równie odrealniona jak „MARSZAŁKA”, postać „MATKI” przybliża się. „MATKA” zatrzymuje się przy łóżku.) SIWY (Ze zdumieniem) Mamo, to ty? Ty, na prawdę? Niemożliwe! Jak dobrze... Już się nie boję... Mamusiu, wierzyłem, że coś zmieniam... Organizowałem, budowałem od podstaw. Nie myślałem o sobie... Przecież wiesz...„MATKA” Wiem. Kto by wiedział, jak nie matka? (DO „MARSZAŁKA”): Mój syn cierpi. Nie widzi sensu. Zdradzała go żona. Zdradzali wszyscy... To gorsze od zsyłki... SIWY (Jakby przedstawiając z opóźnieniem ) Mamo, pozwól – to jest pan Marszałek. „MATKA” Poznaję. Ileż radosnej nadziei pamiętnego jedenastego listopada! Nie ma zaborów! (Modlitewnie): Ojczyznę wolną zwróciłeś nam, Panie! Wszyscy rwą się do pracy, do działania! Cały naród wrze, przetwarza się w siłę! „MARSZAŁEK” Silny duchem był zawsze. A sprawiedliwie rządzony – jeszcze silniejszym się stanie! „MATKA” Właśnie. Siłą siły społecznej nie wyzwolisz! SIWY Mamo, mówisz z Marszałkiem. „MATKA” (Innym tonem) Pan Marszałek wybaczy, ale... gorzko. Mój brat – pański Legionista – poległ, walcząc przeciw panu w czasie majowego przewrotu! „MARSZAŁEK” Ubolewałem nad tym. Wspaniały żołnierz. Cóż...– zawinił. Racja stanu. Wyższe uzasadnienia. Nie powinien był brać się za politykę. „KARAT” A ja? (Odrealniony, jak inni „Karat” –chłopak z Warszawskiego Powstania – stoi przy drzwiach. Głowę ma owiniętą zakrwawionym bandażem. Na rękawie pantarki biało –czerwona opaska. W ręku automat.) „KARAT” To nie prawda, że wyskoczyłem z ubowskiego okna na Koszykowej w czasie przesłuchiwania mnie w czterdziestym dziewiątym. Torturowali mnie, a potem zabili.SIWY Panie „MARSZAŁKU”: podporucznik „KARAT” z powstania. Mój przyjaciel. Cudowny facet! „MARSZAŁEK” Zgadza się. Był taki. U Langiewicza zdaje się. Pod Małogoszczą się odznaczył męstwem. Czołem, poruczniku! „KARAT” Ależ ja... Panie „MARSZAŁKU”... osiemdziesiąt lat później. „MATKA” Wszystko jedno, dzieci. Wasze powstanie też upadło. (”MARSZAŁEK” staje na baczność i salutuje) „MARSZAŁEK” Dziękuję poruczniku. „KARAT” (Stuka obcasami) Ku chwale Ojczyzny, Panie Marszałku! (”MARSZAŁEK” dotyka ramienia SIWEGO.) „MARSZAŁEK” (Do „MATKI”) Gratuluję pani syna. „MATKA” Jest nieszczęśliwy. „MARSZAŁEK” Bo romantyk i maksymalista. „KARAT” „SIWY”, cześć! A co u Janki? Kocham ją. „SIWY Podobno „ortopedzi” w jakimś szpitalu.„KARAT” Ona?! Przecież na tajnych, kompletach u profesor Sławskiej zrobiła dopiero drugą gimnazjalną... „SIWY” Kiedy to było, stary. Teraz jest później, Tylko, że... ciebie nie ma. „KARAT” Jestem, jestem!... Coś ty!... Odwiedzają mnie ludziska. Bezręki Janek był niedawno. Wiesz – ten z barykady na Długiej... „SIWY” Co Snajpera załatwił... „KARAT” Zgadza się. Więc przyturlał. Pogadaliśmy. „Kulas” zajrzał... Wnuki własne mi przedstawił... Ja tylko pod ziemią... Podziemie, jak zwykle hę ,hę... Ale blisko... Zaraz... Przecież ty dałeś dyla z transportu... „MATKA” Panie” MARSZAŁKU”, uciekł a wylądował w partyzantce na Podhalu. Mój syn należy do tych – jak Pańscy Legioniści – zwariowanych romantyków! „MARSZAŁEK” „Zwariowanych?” To złośliwość. Nie zasłużyli sobie na to! SIWY Mamo, przeproś Pana Marszałka! „MATKA” Ani myślę. Kiedy wchodził ze swą Pierwszą Kadrową do Kielc, też romantycznie zakładał, że go owacyjnie powitają... Nie brał pod uwagę możliwości pomyłki. „MARSZAŁEK” Nie zamierzam się tłumaczyć! „MATKA” Stary, zarozumiały szlagon!„SIWY” Mamo, błagam cię! Postać historyczna. Wspaniały dalekowzroczny strateg i polityk! Jego odwiedziny, to dla mnie zaszczyt. Panie „MARSZAŁKU”, pan wybaczy przedstawicielce zagrodowej szlachty. „MATKA” Synku, nie leżysz sam! Spalę się tu ze wstydu! (Do Neli) Niech pani się okryje! („NELA” siada obok „SIWEGO”. Leżała dotąd na łóżku niewidoczna.) SIWY Ożenię się z nią! „MATKA” Jesteś za młody, Ona także. Poza tym... to szaleństwo. W dodatku z Żydówką?... Wojna się dopiero co skończyła... Cóż wy macie na swoim koncie? Co przeżyliście miłego? Śmierć, zagładę, jej ucieczkę z Getta?.. „NELA” Teraz wiem, że uciekłam dla pani syna. On mnie ukrywał. „MATKA” Boże! Jak ryzykował! Nic o tym nie wiedziałam... (”MARSZAŁEK” idzie w kierunku drzwi. Częściowe wyciemnienie. Znika w kulisie.) „KARAT” (Do „NELI”) Ale on goj. SIWY (Do „KARATA”) Bo oberwiesz! Jeszcze raz powiedz coś takiego, to – przysięgam – ...przestanę panować nad sobą! „NELA” Mamusiu, czy mamusia nie ma przypadkiem jakiś bucików numer 37? Potrzebne mi do ślubu.„MATKA” Nigdy! I nie „mamusia”! Nie popieram tego związku! (DO SIWEGO) Twój ojciec, gdyby żył, też by nie poparł! „KARAT” (Do SIWEGO) Sypiasz z nią, to sypiaj dalej. Po co ślub? Panie „MARSZAŁKU”, co on ma robić? „MATKA” „MARSZAŁEK” wyjechał do Sulejówka. SIWY „KARAT”, jesteś rasista! „KARAT” Gdyby ktoś inny mi to powiedział, dostałby w czapę! (Do SIWEGO) Tyś zwariował, bo kochasz. Znalazłem dla was mieszkanie. Dziura po bombie. Cegły są. Da się wyremontować... (przerywnik muzyczny. Zmiana świateł.... „NELA” chodzi, rozglądając się) „NELA” Jesteś cudowny! Jak tu pięknie! SIWY Najelegantsze mieszkanie świata! Dach przecieka ale załatam. „NELA” I zawsze będziemy się kochali? SIWY Nie przestaniemy nigdy. (Całują się oboje. Nela kładzie się, Znika. „KARAT” prowadzący „MATKĘ”, zbliża się do drzwi. Częściowe wyciemnienie. Znikają oboje. Nela wstaje. „SIWY” podrywa się. Introdukcja muzyczna. Zmiana świateł na „dzienne”, „NELA” zatrzymuje się przed SIWYM z walizką w ręku) SIWY ... Jak to „ do Izraela”?„NELA” Muszę. Nie żartowałam przed miesiącem. Wyjeżdżam. Jedyna alternatywa. SIWY (Poruszony) Ale dlaczego? Nie rozumiem. „NELA” Przecież wiesz. Zwolnili mnie z pracy. W dodatku z wilczym biletem, bo się postawiłam. SIWY Co powiedziałaś? „NELA” Że lepiej by było, gdybyśmy znowu, nosili gwiazdy Dawida. SIWY Wariatka! Zostań, błagam! Kocham cię! „NELA” Należę do narodu wybranego. No – cześć! Przyjedziesz do mnie, do Tel Aviwu. Będę śpiewała „...Bo biedna Rebeka z utęsknieniem czeka...” SIWY „Nie wygłupiaj się. Nie; odchodź!... Nie będę potrafił bez ciebie!.. (Przerywnik muzyczny –ostry, raptowny – zostaje nagle ucięty. Częściowe wyciemnienie pogłębia się w mrok. „NELA” znika. „SIWY” miota się bezradnie na swym posłaniu, Wstaje, siada, chodzi nerwowo po wnętrzu.) SIWY (B. emocjonalnie) Nie wytrzymam! Komu tu przeszkadzała? Kochanie moje jedyne!... Co złego zrobiła?.. No, co złego?! Zostało ich tak niewielu...Przecież nie po to ją ukrywałem, aby teraz... Nie po to! Panie pierwszy sekretarzu, to jest draństwo! Zawsze nasz kraj szczycił się tolerancją! Rzeczypospolita Narodów... A tu Mazurów coraz mniej. Ślązacy emigrują... Sześćset lat pod niemieckim zaborem chronili mowę. A teraz...Cholera jasna, co tu robić? Jak z tym walczyć? Wstyd i gorycz! Wyjść na ulicę i krzyczeć?... Nie rzucajcie ziemi, skąd wasz ród! Rodacy, choć wam źle, to...nie rzucajcie! (Muzyka, Wyciemnienie)Obraz trzeci. (Ciemność rozjaśnia się z wolna. SIWY podnosi się . Zataczając, podchodzi do dzbanka z mlekiem. Pije. Mleko zalewa mu brodę i szyję. Wyciera się ręcznikiem, Dopiero teraz dostrzega siedzącego na ławie „TAJNIAKA”.) „TAJNIAK” Dowodzik... można prosić? SIWY (Ze zdumieniem) Jak pan tutaj... Kim pan jest?... Tajniak” „Uprzejmie” proszę. (Pokazuje swoją legitymację. SIWY otwiera szafę i wyjmuje dowód z kieszeni marynarki. Podaje „TAJNIAKOWI”. Ten ogląda dowód. Odkłada go. Zaczyna chodzić po wnętrzu, rozgląda jąć się uważnie. Schyla się pod łóżko.) „TAJNIAK” Urządził pan wszystko całkiem, całkiem... Można powiedzieć – komforcik. SIWY Czego pan chce? „TAJNIAK” Ja pytam, rozumie pan? Wyłącznie ja. (”TAJNIAK” wciąż penetruje wnętrze. Zagląda do szafy i do walizek.) „TAJNIAK” Tymczasem...niech pan sobie posłucha. Ptaszki śpiewają...Przyroda... No, dobrze. Załóżmy, że na nic nie natrafiłem. Ale to niczego nie dowodzi. Krzyczał pan przez sen. SIWY (Niepewnie) Ja...zawsze...krzyczę.„TAJNIAK” Więc się boimy czegoś... A czego?... SIWY (Milczy) „TAJNIAK” Można wiedzieć czego się pan boi? I z jakiego powodu pan się tutaj wprowadził? SIWY Nie wprowadziłem się. Ja tu... przebywam. „TAJNIAK” Przebywa się... tak... SIWY Więc dobrze – boję się. Bomby neutronowej się boję. Eksplozja grozi zagładą całej ludzkości. „TAJNIAK” (Drwiąco) Mądrze, bardzo mądrze...Wymyślone bez pudła. Więc ten bunkier... SIWY Ten bunkier daje mi gwarancję istnienia. No... przetrwania. „TAJNIAK” Wierzy pan w to? SIWY Wierzę. „TAJNIAK” A drzwi się nie zamyka. Bomba może wybuchnąć, a pan śpi nie zamknięty. Teraz. Tak – w kwestii formalnej – To pański bunkier? SIWY Opiekuję się nim.„TAJNIAK” (Z niedowierzaniem) I tak...sam z siebie pan się opiekuje? SIWY Nie wiedziałem, że muszę kogoś prosić o pozwolenie. „TAJNIAK” A...nie wiedziało się. No, dobrze...(Zapisuje coś w notesie) Panie... Każden jeden ma jakąś tam cierpliwość. Ja pana cierpliwie słucham. Pan jest człowiekiem, który się boi, nadmienia pan. I ja staram się w to uwierzyć. Małe – z całym zaangażowaniem włączyć się w pańskie rozumowanie. Tylko... Co stoi na przeszkodzie temu, żebym w pełni zaasepto.. zaakceptował w tym temacie pańskie motywy? Otóż...na przeszkodzie stoi – jakby tu panu?... Na przeszkodzie stoi coś w rodzaju mojego instenktu (nie wspominam o swym wieloletnim doświadczeniu i praktyce) Bo gdyby pan, na ten przykład, nadmienił, że chce pan tutaj w przyszłości założyć, dajmy na to...hodowlę pieczarek, albo firmę jont wejczór. Że wyniuchał pan (przepraszam za wyrażenie) że wypenetrował pan ten obiekt i uznał go za przydatny, pasujący dla swych planów, a nawet planów nierozpoznanej grupy inicjatywnej zachodnich kapitalistów a może tych ze wschodu... nawet – dalekiego...To byłoby logiczne. Ale w sytuacji, kiedy pan zeznaje, że tylko się pan boi... SIWY (Porywczo, niecierpliwie) Znam pułkownika Oziębłe. Jestem z nim blisko. „TAJNIAK” Aha, stawiamy się ?... Jakie „blisko”? Bo są różne. że tak powiem filozoficznie... – „blisko” Znajomość... A nawet gdyby, to co z tego? Obywatelu...To jest –panie, minęły czasy, kiedy osobiste kontakty miały jakiś tam wpływ na działanie władzy. Dawniej, to bym może i uznał, ale dzisiaj. Żadne takie! W tej dziedzinie wypełniam swój obowiązek. Bunkier bezpański w lesie, a w bunkrze nieznany osobnik. Może notowany. Otrzymałem dwa meldunki o panu. Pan wie, ile czasu zmitrężyłem, żeby do pana trafić. A teraz pan mi, na okrągło, o jakimś tam lęku... SIWY Rozumiem i nie dziwię się. Wygląda to podejrzanie „TAJNIAK” A jak. No i widzi pan – sam pan przyznaje bez bicia. No bo skąd mam mieć pewność, że pan tu – na przykład – lewych banknotów nie drukuje?...Albo mafii nie zakłada? SIWY Znam Kazika.„TAJNIAK” Kto to? SIWY Pułkownik Oziębło. Już mówiłem. Dalej jest ważny. „TAJNIAK” (Z namysłem) Ta.... No trochę to zmienia... Nie podpuszcza mnie pan? I tak się sprawdzi, ale pytam. SIWY Dziękuję za zaufanie. „TAJNIAK” Demokracja nastała, ale sytuacja naszego kraju jest dalej...złożona. Można ludziom wierzyć, ale nie za bardzo. SIWY Jasne. „TAJNIAK” Ten bunkier to w ogóle jest dziwny. SIWY Zgadzam się z panem. „TAJNIAK” Coś za łatwo się pan ze wszystkim zgadza. To też podpadające. A może chce mnie pan zblatować? SIWY Ja? Myli się pan. „TAJNIAK” Myli, nie myli... No, ale dobrze – można by ten bunkier uznać za wojenny. Ale nie. Zauważył pan tę datę nad drzwiami? Pan podejdzie! (SIWY i „TAJNIAK” zbliżają się do drzwi.)„TAJNIAK” Pan widzi? Murarz to wycisnął w mokrym betonie. No i co pan na to? Jest 966 i nie chce być inaczej. SIWY Boże drogi! Chrzest Polski! A więc tysiąc odpadł? „TAJNIAK” Nic nie odpadło. Tysiąc, to jedynka na początku i jej nie ma. Mogłaby odpaść, gdyby była nakładana. Ale ten murarz odciskał datę w mokrym betonie. I jedynka została celowo nie odciśnięta. Podkreślam celowo. A wie pan dlaczego ten murarz jej nie odcisnął? SIWY (Milczy) „TAJNIAK” Nie wie pan. A jest w tym nieodciśnięciu coś... – jakby to?... No, coś.... podpadającego Francuz odciśnie prawdziwą datę. Anglik ją ozdobi. Niemiec swoją podkreśli. Amerykanin i Rosjanin wezmą ,w tym zakresie, swoje daty w ramki. A Polak... Wie pan ,co zrobi Polak? – Polak pójdzie na wygłup, jak ten murarz, bo na niczym mu nie zależy. SIWY Ale dlaczego? „TAJNIAK” Pan jest inteligentny człowiek i pan mnie pyta? SIWY (M1ilczy) „TAJNIAK” Boi się pan? Myśli pan, że teraz ja pana podpuszczam? SIWY Wie pan... Ja to jakoś tak nigdy się nad tym nie zastanawiałem. „TAJNIAK” A marginalnie.. Pan świadomy jest niepokojącego wzrostu zanotowań gwałtów w ostatnim okresie? Rozmawiamy prywatnie : Dajmy na to pan jest wampir. Napada pan na niewinne dziewczyny i tu ma pan swoją melinę.SIWY Co pan wygaduje! „TAJNIAK” Muszę tak zakładać, bo pan jest – w ogólnej sferze liberalnego działania – nie jasny. SIWY Ale zaraz wampir... „TAJNIAK” No dobrze. W takim razie bankier, co zgrandził dużą kasę i czeka na przerzut, albo pedofil albo handlarz żywym towarem. Albo i to i to jednocześnie. Pan się uczuł dotknięty? SIWY Wstrząśnięty możliwościami „TAJNIAK” A jaki ja mam obiektywny dowód, że pan nie jest wampirem ani członkiem mafii?... SIWY (Milczy) „TAJNIAK” Widzi pan – nie mam, bo panu – podobnie jak innym też na dowodach niewinności nie zależy. Wlazł pan –przepraszam – zainstalował się pan w bezpańskim bunkrze w środku lasów i udaje, że to jest zupełnie normalne. Czy demokratyczna władza, a nawet Urząd Skarbowy mogą takiemu wierzyć? Czy trzecia Rzeczypospolita powinna mieć do takiego od osobnika zaufania. Nawet jeśli ten osobnik zna pułkownika oziębło?... SIWY A cóż ja podejrzanego robię? „TAJNIAK” Nie robi pan, ale może pan robić. Niechże pan, bardzo proszę, postara się zrozumieć – Jak pan uzasadni fakt bezsporny, że jest pan właśnie tu, w takim dziwnym miejscu, a nie gdzie indziej? SIWY (Milczy)„TAJNIAK” W tym aspekcie muszę przy jąć, że pan planuje, albo już robi coś złego Pan mi to osobiście sugeruje! Kiedyś byłem dobry w tropieniu, to teraz chcę być...jeszcze lepszy! Służę demokracji i wolności! SIWY (Mamrocze pod nosem) „TAJNIAK” Bezkompromisowy jestem! A pańska postawa, nie wzbudza zaufania. Sam pan przyzna. SIWY (Wybucha) Cholera!...Już nie znam pułkownika Oziębło! „TAJNIAK” Przecież go pan zna. Oświadczył pan. SIWY (Wrzeszczy) Przestałem znać! Chromolę!... Mam go gdzieś! „TAJNIAK” Co się stało? Zdenerwował się pan? SIWY Jeśli mi coś zarzucacie, to proszę mnie aresztować. „TAJNIAK” O, wolnego! Nie tak łatwo... Dobre sobie – „aresztować”... (Z tryumfem) A widzi pan – wreszcie rozszyfrowałem. Wszystko jasne! Coś mi tu od początku nie grało. Jakieś tam uniki czady – fady... Ale ja stary wyga. Pan wie, ile lat działam w tej branży? Mnie się tak łatwo nie nabierze. No i motyw mam! Życie panu obmierzło, co? Chciałby pan klin – klinem? Pocierpieć... SIWY (Milczy) „TAJNIAK” Przyznamy, prawda – wyniuchałem! Ale takich, jak pan to u nas na pęczki. Znudziła się już. panu samotność, co? Tylko, że...nie ma szans. Więzienia pełne. Siedzą ci z dewiacjami i z odchyleniami od normy. Siedzą erotomani, bandyci i oszuści. Nie mówiąc już o podpalaczach, handlarzach narkotykami, przemytnikach, czy producentach amfetaminy...SIWY (Zduszonym głosem) Panie... Ja też mam ograniczony zasób cierpliwości. Niech mnie pan skuje i zabiera, albo!... (Histerycznie) Pułkownik Oziębło, to kawał drania! Wielu posłów w Sejmie i członków rządu, to zwykli karierowicze! „TAJNIAK” No, słucham, słucham... SIWY Podłożyłem się! Będę aresztowany, czy nie?! „TAJNIAK” (Milczy) SIWY A więc nie będę, Panie, spieprzaj pan stąd! „TAJNIAK” (Ze zdumieniem) Przestał się pan bać? SIWY (Gorączkowo) Przestałem! Jak Boga kocham, tak mnie pan wkurzył, że ja już nic...Chce pan, to rzucę się na pana z karabinem, z bagnetem, z lancą! Mogę też... bombę... Co pan chce...– proca, miotacz ognia – mnie obojętne! „TAJNIAK” I nic się pan już nie boi? Nie pęka pan przede mną? Pietra pan nie ma? SIWY (Porywczo) Ani trochę! Ani odrobiny! „TAJNIAK” (Cofając się) Znaczy się– sumienie czyste. Jesteś pan w porząsiu. Działa pan, zabezpiecza ten bunkier bezpański...dla społeczeństwa. Pracuje od. podstaw. Tak trzeba. Szacunek. Najlepszego. Niech żyje demokracja! (”TAJNIAK” wychodzi pospiesznie. SIWY wbija gwoździe w deskę. W drzwiach pojawia się „EMISARIUSZKA”.)„EMISARIUSZKA” (Z emfazą) Wszystko słyszałam! Bohaterze wartości nadrzędnych i ogólnoludzkich! Był pan wspaniały! SIWY Czy wy – ludzie – nie dacie mi spokoju? Skąd się pani wzięła? „EMISARIUSZKA” (Dalej z emfazą) Jak pan – powstałam z goryczy, bólu i męki! Tss... Niech pan nic nie mówi! Wszystko rozumiem. Walkę o czystość środowiska naturalnego wciela pan w życie! Wywodzę się z podziemia. SIWY Z gospodarczego, czy politycznego? „EMISARIUSZKA” Niemożliwy! (Czule) Duży chłopiec! Tak sobie pana wyobrażałam – potężna indywidualność i poczucie humoru! Ale to się zawsze wiąże. (Surowo) Zna pan sytuację – zatruwają morza, ziemię i powietrze – giniemy! Mafie rządzących polityków deprecjonują nasze ideały. Pański podpis pod naszym apelem do społeczeństwa będzie znaczył więcej, niż sto innych! (”EMISARIUSZKA” wyjmuje długi pas arkuszy sklejonych razem. Pas ten pokryty jest podpisami.) „EMISARIUSZKA” Apelujemy do społeczeństwa o uznanie konieczności zwiększenia bezrobocia! Tylko głód i większa śmiertelność przyniosą naszemu narodowi opamiętanie! Sprawią, że ludzie docenią wagę istnienia lasów w których mężczyźni, żywiciele rodzin, będą mogli polować, jak przed wiekami. Innym uzmysłowią ile ryb będą mogli złowić w czystych wodach mórz, rzek, by przynieść swój połów najbliższym! SIWY (Ze zdumieniem) Pani tak... poważnie? „EMISARIUSZKA” Jasne! Dopiero katharsis nędzy i głodu zlikwiduje zobojętnienie, zwróci wszystkich w stronę natury– wybawicielki. Przyniesie naszemu krajowi prawdziwą wolność! SIWY Nie sądzi pani, że prawdziwą wolność i wyzwolenie gwarantuje człowiekowi tylko wojna jądrowa?„EMISARIUSZKA” Nie zgadzam się z tym. SIWY A ja w to wierzę. „EMISARIUSZKA” (Dobitnie) Tylko głód, marazm i brak perspektyw! Potem ferment uprzytomnienia! SIWY Jestem przeciw! Kilka razy dobrze łupnąć atomem resztki ludzkości załatwić chemicznie, niedobitki bakteriologicznie i świat wolny! Będzie można życie biologiczne zaczynać od początku. Na żadne tąpnięcia ekonomiczne się nie zgadzam. Ja – proszę pani – już się nagłodowałem. Na przykład żywiłem się niegdyś przemarzniętą brukwią. „EMISARIUSZKA” Więc nie podpisze pan? SIWY Nie ma mowy „EMISARIUSZKA” Przecież dopiero głodowanie i marazm są w stanie uprzytomnić ludziom jak bardzo uzależnieni są od natury. Że z niej powinni czerpać, gdyż jest źródłem istnienia! SIWY Nie widzę sensu w rozciąganiu ludzkiego cierpienia. Masowa śmierć – masowe wyzwolenie. W dodatku ewentualna reinkarnacja. To mi odpowiada. „EMISARIUSZKA” Jest pan szalenie totalny. Większa dziura ozonowa i ludzi tylko połowa! Chcemy tego uniknąć. SIWY Głodem i nędzą? „EMISARIUSZKA” Marazm będzie spełniał funkcję szczepionki, która ma uodpornić!SIWY Proszę pani, skończmy już, mój podpis nie ma znaczenia, bo ja nie mam znaczenia. Wybuchnie – nie wybuchnie. Czy śmieci przysypią świat albo nie przysypią, dla mnie – wsio rawno! „EMISARIUSZKA” (Z naciskiem) Powiedział pan po rosyjsku. SIWY Lubię ten język. „EMISARIUSZKA” Ach, lubi pan... SIWY Angielski też lubię. Francuski lubię i Hiszpański Włoski i Niemiecki... „EMISARIUSZKA” Więc niech pan walczy o świat! Nasz ruch potrzebuje odważnych. Sędziwych nawet, ale zdecydowanych na wszystko! Bezkompromisowych ! SIWY To nie ja. Ja już tylko nie lękam się śmierci ani samotności. „EMISARIUSZKA” Wspaniale! Pański bunkier mi zaimponował. Jasne, że może pan nie lękać się śmierci. Jeśli chodzi o atomową zagładę, zabezpieczył się pan znakomicie. SIWY O czym pani mówi? „EMISARIUSZKA” (Serdecznie) Kolego, bądźmy ze sobą szczerzy. Podziwiamy pańską dalekowzroczność. SIWY Co pani plecie! Zwariuję, słowo daję! Skąd wiecie, że mi zależy na życiu? „EMISARIUSZKA” Cechują pana instynkt samozachowawczy i przepotężna, biologiczna chęć przetrwania. A może pragnienie kontynuacji gatunku,SIWY Bzdura! „EMISARIUSZKA” Ważne, że protestuje pan swoją nieobecnością. Cenimy pana za to! SIWY (Coraz bardziej wzburzony) Proszę pani... „EMISARIUSZKA” Proszę mi mówić koleżanko... SIWY (Porywczo, nieskładnie) Koleżanko...cholera jasna, bo mnie tu...rozniesie za chwilę! Koleżanko... Uszczęśliwiacze ludzkości, to debilne prymitywy! Każdy uszczęśliwiacz uważa swój system – koleżanko – za najlepszy. Jakby człowiek potrafił wymyśleć coś bezbłędnego. Więc – koleżanko – ja mam wszystko...Powiedzieć, gdzie? (Wstrząśnięta „EMISARIUSZKA” zaprzecza ruchem głowy.) „EMISARIUSZKA” Nasz kraj stawał się często dla ludzkości przykładem męstwa. Teraz też, w przypadku poniesienia biologicznej ofiary, dla uzmysłowienia światu konieczności powrotu do natury... powinien stanąć na wysokości zadania. SIWY Nasz kraj jest zbyt mały, aby się w świecie liczyć, a za duży, aby się nie liczyć koleżanko. Frustracje z powodu nieliczenia się mocarstw z dawnym, prawie imperium Jagiellonów, kompensujemy niezależnym myśleniem koleżanko – wyrównujemy sobie kompleksem krzywd, cwaniactwem i bohaterstwem. Uważa koleżanka, że taka mieszanka może nie budzić u innych nieufności? Koleżanko, dla wschodu i zachodu jesteśmy drożdżami postępu oraz symbolem niepokoju. Rozumie koleżanka? EMISARIUSZKA” Dlatego działamy bez kompleksów. Tylko totalny marazm i zapaść ekonomiczna obudzą dobro w ludzkości, nawrócą ku naturze! SIWY A ja wolę działać jak Kamikadze. Mógłbym wystartować z Hiroszimy albo z Nagasaki.„EMISARIUSZKA” (Emocjonalnie) Jest pan potwornie cyniczny! To wstrętne! Och, jakże inaczej sobie pana wyobrażałam! Żegnam! Żegnam! (”EMISARIUSZKA” wychodzi pospiesznie. Siwy zamyka dokładnie drzwi. Zaczyna zatykać okna papierami oraz częściami swej garderoby.) (Przerywnik muzyczny i świetlny)Obraz czwarty. Rozjaśnienie świateł. Zima, wieczór. Zawodzący wiatr zawieja. SIWY w dwóch płaszczach i w czapce na głowie chodzi po wnętrzu bunkra, „zabijając” co jakiś czas rękoma dla rozgrzewki. Nikłe światło naftowej lampki. Cień chodzącego przesuwa się po ścianach. Skroś zawodzenia wiatru daje się słyszeć co jakiś czas ni to płacz, ni nawoływanie. Kiedy głos ten staje się wyraźniejszy. SIWY zatrzymuje się i nasłuchuje. Otwiera pancerne drzwi i patrzy w ciemność. SIWY (Donośnie) Kto tam?...Hej, jest tam kto?!... Zaśrubowuje drzwi na powrót. Kładzie się na łóżku, wspierając plecy o ścianę. Zmiana świateł. Wyciemnianie kolejnych sektorów ścian bunkra. Pojawiąją się kolejno postacie „ze snu”: „MARSZAŁEK PIŁSUDSKI”,”MATKA”,”KARAT”. „MATKA” i „KARAT” próbują powstrzymać we drzwiach „TOWARZYSZA DYREKTORA” Szamotanina. „KARAT” Nie! „MATKA” Proszę odejść! „KARAT” Nie życzę sobie...aby ktoś taki... „TOWARZYSZ DYREKTOR” Ale ja... Byłem obecny, więc!.. Muszę!... (Wpada do wnętrza) „TOWARZYSZ DYREKTOR” (Sapiąc, urywanym głosem )Przepraszam... wszystkich... Chcę też...zabrać głos... Czy to dziwne? „MATKA” Pański tupet jest dziwny. Było nam dobrze bez pana. Przepraszam „TOWARZYSZU DYREKTORZE”, ale jest pan po prostu... intruzem!„KARAT” Niech pani da spokój! Pani syn też się zaprzedał! SIWY (Podrywa się) Co? Coś ty powiedział? Ja się zaprzedałem?! Oszalałeś? A kto odbudowywał, organizował?... Kto miał to zrobić? „TOWARZYSZ DYREKTOR” Przydałoby się dobrze niektórymi potrząsnąć. „KARAT” (Zapalczywie) Mało się pan na potrząsał?! Chce pan znowu? I co za „wy”? Jakie „wy”? Kim pan chce „potrząsać,” dyrektorze z awansu?! „TOWARZYSZ DYREKTOR” (Wzburzony do żywego) Coś podobnego! To jest...Po prostu brak mi słów!...Hańba! Ukończyłem studia, obroniłem pracę. Wiele z moich metod sprawdziło się w produkcji... „KARAT” (Drwiąco) To tatulo sam orali? „MARSZAŁEK” (Surowo) Poruczniku „KARAT”! „KARAT” (Staje na baczność) Tak jest! Na rozkaz! „MARSZAŁEK” (Dalej surowo) Każdy Polak pochodzi z pola. Ty też, szczeniaku! „KARAT” Panie marszałku... wypraszam sobie! „MARSZAŁEK” (Gromko) Spocznij! Mam gdzieś twoje... „wypraszanie”! Paniczyk! Ten człowiek służył krajowi, rozumie pan, poruczniku?„KARAT” Ale czerwonym. „TOWARZYSZ DYREKTOR” Ojczyzna może mieć suknię w różnych kolorach, lecz Ojczyzną być nie przestaje! JEJ trzeba służyć! „KARAT” Ty mnie, bratku, nie będziesz pouczał !Oportunista! Panie Marszałku, czy mogę odejść? „MARSZAŁEK” Proszę. Tylko, że...„nieobecni nie mają racji”... Weź to, chłopcze, pod uwagę. SIWY Gdybyś żył, też byś ze mną pracował. „KARAT” zastanów się... „KARAT” Chciałeś powiedzieć: „gdyby cię ubowcy nie wykończyli.” Czyżbyś i ty dał się przekabacić? W takim razie (Ironia) „pokonany super racjonalnymi argumentami.” (Dalej ironicznie) „TOWARZYSZU DYREKTORZE” bardzo przepraszam. Za mordy i draństwa. Kłamstwa wasze też wam wybaczam, to jasne. „TOWARZYSZ DYREKTOR” Bracie...Kiedy rozumiem. Mnie też wykończali. „KARAT” (Porywczo) Jeszcze jeden Wallenrod! Nie wytrzymam! „MARSZAŁEK” (Do „KARATA”) Poruczniku, spokojnie. Miałem pod swoją komendą oficerów i żołnierzy z trzech zaborów. Jedni do Sasa, inni do lasa... Musiałem pojąć różne racje i uzasadnienia. (Do „TOW. DYREKTORA”) Panie... Jak to wy się zwracacie?. „Towarzyszu pancerny?”... (Wybuch śmiechu wszystkich obecnych) „KARAT” Nie mogę! To było... Dobrze, że nie odszedłem! Hi, hi...SIWY O, Boże! (Chichocze) Husaria, za mną! Ławą!... „MATKA” Panie Marszałku, potrafi pan być dowcipny. Ale niegdyś do pana też się tak zwracano... (SIWY nachyla się i szepce coś do ucha „MARSZAŁKA”) „MARSZAŁEK” (Uśmiechnięty) Dziękuję. Jeszcze jeden dowód na to, że wszystko się przetwarza. A więc... „TOWARZYSZU DYREKTORZE”, jak mam rozumieć, że i pana – jak pan twierdzi – wykończano zarazem przecież, kreując? „MATKA” A Bereza? Aneksja Litwy? „MARSZAŁEK” Tragiczne pomyłki. SIWY Jak, na przykład wkraczania do Czechosłowacji. „MARSZAŁEK” To nie ja. Nigdy bym Bortnowskiemu nie pozwolił. „TOWARZYSZ DYREKTOR” A nasze „tragiczne pomyłki”, to było wznoszenie od podstaw budowli, przy jednoczesnym burzeniu jej fundamentów .Budujących, także często „burzono”. „KARAT” (Drwiąco) A jaką piękną metaforę znajdzie Towarzysz Dyrektor dla „zwykłego” mordowania przeciwników totalitarnego systemu? „MARSZAŁEK” Klęska! Przerażające! Upadek! Szczyciliśmy się tym, że u nas tak rzadko...brat na brata! SIWY Zaraz! Proszę o ciszę!...Znowu ten głos! Ależ tak...Nie mylę się...(SIWY wstaje. Wyciemnienie. Postacie „ze snu” znikają. Półmrok. Szum wiatru. SIWY idzie ku drzwiom. Otwiera je wygląda, wybiega. Wprowadza po chwili słaniającą się DZIEWCZYNĘ. Idąca słabnie. SIWY bierze ją na ręce i niesie. Kładzie DZIEWCZYNĘ na łóżku. DZIEWCZYNA podrywa się. Wykrzykuje nieprzytomnie.) DZIEWCZYNA Wysokie tony...harfy!...Trzcin niespokojny szelest...Kto tu? Precz!...Spadaj!... Jesteś mi bliski i dlatego...daleki! Daj jeszcze raz...Jedno puknięcie...Co „nie”? Co „nie”?...Mam kasę... szmal.. Tu, widzisz? Ile chcesz?... Hę! Aleś zasunął... świnio, za „kompot” z zeszłorocznych makówek? Odbiło ci?! (DZIEWCZYNA miota się niespokojnie. SIWY ją przytrzymuje.) SIWY Spokojnie! Jeszcze...chwila...Zrobię herbaty. Leż!...Nie ruszaj się! (SIWY podbiega do stołu i nalewa herbatę z imbryka. Zbliża kubek z herbatą do ust leżącej.) SIWY Czego się szwendasz po nocy? Skąd się wzięłaś? Mróz trzaskający, a ta...wycieczki. Teraz tabletka. Łykaj, rozumiesz?...Jeśli nie połkniesz, to będzie źle. W gniewie jestem straszny! Uśmiechasz się. W tym nie ma nic wesołego! DZIEWCZYNA (Słabo) W ogóle ...nie ma...nic wesołego. (Połyka tabletkę i popija) SIWY Jest cała masa rzeczy jest...wesołych. Teraz...– sen! Niemyślenie. Nic ci się tu... nie stanie. DZIEWCZYNA (Słabo) Co to...za dom?... Zamek? SIWY Zamek. Ja jestem książę. Masa rycerstwa. DZIEWCZYNA (Sennie) Lubię... gotyk. SIWY Dobra. Może to Renesans. Zamykaj oczy! (Wyciemnienie. Muzyka.)Obraz piąty. Zupełna ciemność. Przenikliwy krzyk dziewczyny. Krzyk ten powtarza się. SIWY (Łagodnie) No, już, już...Wszystko dobrze. Nic się nie dzieje. Coś się pani przyśniło. (Płomyk zapalonej zapałki jarzy się przez chwilę. Oświetla leżących SIWEGO i DZIEWCZYNĘ.) DZIEWCZYNA Masz, stary, ze mną bal... Na osiem fajerek...Obśmiać się można i skundlić... (DZIEWCZYNA wstaje. Podchodzi do czajnika i pije z niego. Wciąż ledwo widoczna w półmroku, zapala papierosa. Siada na ławie. SIWY leży na łóżku.) DZIEWCZYNA W kość mi daje to wszystko...Można się łagodnie... spierniczyć... Jak to się zapala? SIWY Klosz trzeba zdjąć. (DZIEWCZYNA zdejmuje klosz lampy naftowe. Zapala zapałkę. Potem lampę.) DZIEWCZYNA Pieprzony Łukasiewicz! Jak to... wymyślił... bez pojęcia... Jak się nazywa to białe? SIWY Knot. Zaziębi się pani. DZIEWCZYNA W łóżku ze mną leży i...pani. Czy pan będzie łaskaw...trochę...herbaty? Uprzejmie zapytuję. Knot. Francja – elegancja! SIWY Nic nas nie łączy.DZIEWCZYNA Knot. (Śmieje się) SIWY Niech pani klosz nasunie prosto, bo filuje. DZIEWCZYNA Knot! Ja filuję, ty filujesz... (Manipuluje przy lampie) Dać herbaty? SIWY (Milczy) DZIEWCZYNA Pana nic nie dziwi. Mogę mówić, co chcę. Swoboda wypowiedzi panuje... Knot. Ale jestem sexy, nie? (Staje w prowokujących pozach) A tak?... Może tak bardziej? SIWY Kto cię bił? Masz szramy na plecach. DZIEWCZYNA E! Ostrożnie na zakrętach! Bruderszafta z panem nie piłam. SIWY Nie zgrywaj się. I tak wiem, że jesteś inna. DZIEWCZYNA Pan wszystko wie. Zjadł pan wszystkie rozumy... A o Zulusach pan nie słyszał? Jestem córką wodza. Mam na plecach znaki plemienne. SIWY (Milczy) DZIEWCZYNA Panie! Panie Siwy... Pan się nie przedstawił bo ja pana... Słyszy pan? Chce –się pan nazywać „Siwy”? SIWY (Milczy)DZIEWCZYNA Dobra, Niech pan nie mówi. W porządku tylko niech pan za dużo nie chce wiedzieć... Jezu, jak tu dziwnie!... I co to w ogóle jest?...Okna jak w kiciu... Poważnie, pan tu mieszka? SIWY Masz! (Rzuca koc) Narzuć na siebie, bo skostniejesz. DZIEWCZYNA Pustelnik z pana, czy co? SIWY Mieliśmy nie rozmawiać. DZIEWCZYNA Kto rozmawia? Kto rozmawia?... (Długie milczenie) DZIEWCZYNA Śpi pan? SIWY (Milczy) DZIEWCZYNA Dobra, O–key! Pan mi też wisi jak pan chce wiedzieć. Na długiej gumie mi pan wisi. Fajnie. Wszystko gra. Położę się. Ale jak mnie pan dotknie. Jeden raz mnie dotknie, to wybywam. Ja frajerka nie jestem. Niech pan nie myśli. Żadne takie... (Dziewczyna podchodzi do łóżka i kładzie się obok SIWEGO) DZIEWCZYNA Takich, jak pan facetów, to ja obojętnie... Przyczai się taki, że niby szlachetny. A potem.... Ręce przy sobie! SIWY Chciałem cię okryć, idiotko!DZIEWCZYNA Burdel. Wszystko – burdel. Pan zechce mi łaskawie wybaczyć. SIWY Przestań się wygłupiać! Śpij! Ale przedtem zgaś lampę! DZIEWCZYNA O, rany! Ale masz zimne nogi! SIWY Zgasisz, czy nie! DZIEWCZYNA Never! Najpierw długo nie, a potem wcale! (DZIEWCZYNA wstaje. Podbiega do lampy, dmucha i gasi ją. Zawraca do łóżka.) DZIEWCZYNA Dr, dr, dr, dr... Zimny wychów cieląt. (Kładzie się na powrót obok leżącego SIWEGO) Za czyje grzechy ty tu cierpisz? SIWY Dobre pytanie. DZIEWCZYNA Więc za czyje? SIWY Nie cierpię. Tu mi dobrze. DZIEWCZYNA (Śmieje się) „Dobrze”!... Normalnie można sobie odgryźć własną nogę. Zgrywus z pana, panie... Siwy. (Milczenie) DZIEWCZYNA Śpi pan?SIWY Chryste, po co tej dziewczynie pomogłem? DZIEWCZYNA Bo pan jest przedwojenny harcerz. Ale by pan wyglądał w krótkich spodenkach!... (Chichocze) Druhu... Ile druh ma lat? SIWY Dużo. DZIEWCZYNA To ja wiem. Ale ile? SIWY Daj mi spać. DZIEWCZYNA Druhu, druhu – ruchu, ruchu... SIWY Rozwydrzona debilka! DZIEWCZYNA Jasne. To mój tytuł naukowy. O, no nie! Coś czuję! Druh się robi mężczyzną.... „Pożądanie owładnęło nim bez reszty.” Tak pisało w jednej książce. (SIWY wstaje. Idzie w kierunku ławy. Siada na niej. Zapala lampę na powrót) DZIEWCZYNA (Leżąc w łóżku) Przepraszam. No... przepraszam... pana. SIWY Jutro stąd pójdziesz! DZIEWCZYNA Pójdę, jasne. Ale tymczasem niech pan wraca. Już będę poważna. Żadnych wygłupów! A to, że mnie pan chce, to fajne. Niech pan się cieszy. W pańskim wieku to jest podobno trudne.SIWY (Z pasją) Bo cię wywalę na zbitą twarz! Otworzę drzwi i fora ze dwora! DZIEWCZYNA „Fora ze dwora!” (Chichocze) Gdzie ty żyjesz? Ale fajowe! Całkiem extra Z dziaduniem z tamtego wieku jestem w łóżku! Ubaw nie z tej ziemi! Już się poprawię. Tak na prawdę, to wygląda pan jak taki jeden amerykański aktor. Jak mu tam? Też taki siwy... SIWY Czy ty przestaniesz wreszcie mleć ozorem? Zaśnij! DZIEWCZYNA Tajes, panie szefie! Już się zasypia. Ale chodź, bo jeszcze odmrozisz sobie najważniejszą część ciała mężczyzny! Sorry! Już nic! Nie powiem już ani słowa! Jutro wybywam. Przysięgam. I masz mnie z głowy. Włącz radio. Jest w mojej torbie. SIWY Ani mi się śni! Jeszcze czego? Śpisz, czy nie? DZIEWCZYNA (Sennie) Zaczynam ci wierzyć. Tak... powolutku coraz bardziej...To znaczy... coraz mniej ... Słowa to są nieraz...bez znaczenia... Bardziej – mniej... Tak się je wymyśla, przywołuje. A one... (SIWY zapala papierosa. Kładzie się na ławie i przykrywa kocem. Wstaje, podchodzi do śpiącej DZIEWCZYNY i patrzy na nią przez chwilę. Zawraca do ławy i kładzie się na niej ponownie. Narzuca na siebie koc. Wyciemnienie, a zaraz potem „odrealniona poświata”. Pojawiają się „postacie ze snu:” „MATKA”,”MARSZAŁEK PIŁSUDSKI”, „TOWARZYSZ DYREKTOR”,”EMISARIUSZKA”,”KARAT.” SIWY podnosi się. ) SIWY (Zapalczywie, jak gdyby kontynuując przerwaną rozmowę) ...„Bliższy sercu Boga jeden nawrócony, aniżeli stu sprawiedliwych”? Nie zgadzam się z tym! „MATKA” Synku, jesteś taki zdenerwowany... SIWY Jestem! Pewno, że jestem! Nie ja jeden. Cały naród ma dość! Tysiące bandytów – oprawców, oportunistów albo cwaniaków „nawracało” się w ciągu lat i wciąż się „nawraca”. Raz w lewo, raz w prawo! Jedni do rubla, drudzy do dolara!„MATKA” Zawsze tak było. Uspokój się. Chyba zbyt wiele od świata wymagasz, „EMISARIUSZKA” Tylko bliskie współdziałanie z naturą może dać szczęście! Istnienie z nią w symbiozie! „TOWARZYSZ DYREKTOR” Albo wybaczenie. Dostrzega się źdźbło w oku sąsiada, a nie widzi belki we własnym! „KARAT” Kaznodzieja pieprzony! Roztrwoniliście tradycję, bohaterów nazwaliście opryszkami! „MARSZAŁEK” Krańcowe oceny i obsesyjne. A histerią niczego się nie wygra. Zawsze istnieli i niestety, istnieć będą szubrawcy. Lecz to mniejszość... Naród nasz zdolny do wielkich czynów zwycięży na pewno! „KARAT” (Porywczo) Nasza barykada, to była Polska! Kapujecie? Chłopaki z różnych parafii, ale cel jeden – Ojczyzna! „TOWARZYSZ DYREKTOR” Ja wprawdzie...może w innej formie, ale też działałem dla tego celu... Stałe napięcia, szamotanina... więc w końcu – zawał. To nie było...widowiskowe, ale ponieważ miałem na względzie, ono... dobro ogółu... Sam nie wiem, jak to ująć... „MARSZAŁEK” „TOWARZYSZ DYREKTOR” może być spokojny. Pański zawał, to jak strzał w serce. WSZYSCY (Chórem) Poległ towarzysz za Ojczyznę. „KARAT” Dobre sobie! A ci wykończeni za swoje przekonania w więzieniach i łagrach lub zesłani na emigrację i skazani na śmierć z tęsknoty? WSZYSCY (Chórem) Bohaterowie! Umarli za Ojczyznę !SIWY A inni – wyniszczani niewiarą i rozpaczą, zmagający się z tysiącami przeciwieństw, wdychający zatrute powietrze, karmieni kłamstwami, a mimo to próbujący wychować swe dzieci na prawych obywateli? WSZYSCY (Chórem) Ci walczą za Ojczyznę. „MARSZAŁEK” My Polacy mamy jednak ogromną skłonność do wygłaszania patetycznych oświadczeń i podsumowań. Walka ze złem i wychowywanie dzieci na prawych obywateli, to przecież zwykły obowiązek. „EMISARIUSZKA” Wszyscy zapędzeni. Panie Marszałku. W dodatku Telewizja zastępuje teraz las, ruch, rodzinne rozmowy... SIWY ...I wymianę poglądów, dyskusje na jakim takim poziomie... „KARAT” Myśmy walczyli. Dyskusje były zbędne. SIWY „KARAT” nie porównuj niczego z wojną. Wtedy było łatwo. Czerń – biel. Zło – dobro. „MARSZAŁEK” Oj Polacy, Polacy...Zawsze romantycy. Komu łatwo w czasie wojowania? Żołnierzom? Politykom? Wojna to dramat największy. Walczącym najtrudniej... SIWY „Żołnierze, przypadł wam dziś ten zaszczyt niezmierny... Pan Marszałek zawsze był bezkompromisowy. „MARSZAŁEK” (Dobrotliwie) Dziękuję ci, mój chłopcze „MATKA” Bezkompromisowy i dyktatorski!„MARSZAŁEK” (Ostro) Proszę się liczyć ze słowami! „MATKA” Nigdy nie zapomnę przesłanego z barykady na Nowowiejskiej ostatniego listu brata: „Zostałem zdradzony przez Naczelnego Wodza ”– napisał. To był wspaniały żołnierz. Sam pan Marszałek przyznał. I dlatego... SIWY (Bezładnie, porywczo) Słuchajcie!...Nie mogę już...Nie mogę! Nie daję rady. Okupacja, głód, zabijanie. Potem zrywy, zakłamanie, draństwa, bohaterstwo, konspirowanie...czołgi na ulicach, kryzys, demagogia, aresztowania, to znowu amnestie... Istnieje przecież kres wydolności jednego człowieka!... Choćby człowieka z żelaza.. .Chyba po tak wielu uczciwie przepracowanych latach mam prawo. O czym ja bredzę?...Prawo do czego? Czy można spokojnie umrzeć?...Bez mordów, bez awarii siłowni atomowych, bez rasizmu? Bez tej cholernej zawiści krajowej i zagranicznej?... Kto mnie słyszy? Kto słyszy, co mówię?! Jakie znaczenia mają moje słowa? Łzy moje? Zabrano mi wszystko – wiarę, nadzieję, miłość nawet!... (Zmiana świateł. DZIEWCZYNA podrywa się na łóżku. Postacie „ze snu” znikają. DZIEWCZYNA podbiega do miotającego się na ławie SIWEGO.) SIWY (Płacząc)... Więc któż mnie skazał na cierpienie? Czym zasłużyłem?...Powiedzcie sami... Gdybym miał zaczynać życie od początku... (DZIEWCZYNA otacza SIWEGO ramionami.) DZIEWCZYNA Spokojnie. Już dobrze. Wszystko gra...To ja...Poznaje mnie pan? (SIWY siada na ławie) DZIEWCZYNA Coś się panu strasznego śniło...Ale już O–key, prawda? Już pan jest spokojny... SIWY (Nieprzytomnie) Już jestem...spokojny... bardzo... spokojny. O–key. O–key. (DZIEWCZYNA podbiega do swej torby i wyjmuje z niej strzykawkę i słoik.)DZIEWCZYNA Pukniemy sobie i zaraz będzie dobrze. Dam ci działkę. Trzy kreski, nie więcej. Byłeś kiedy na ciągu? Zobaczysz...Świat zaraz lepszy... SIWY (Porywczo) Co ty? Co ty robisz?! Nie wolno ci! (Wyrywa DZIEWCZYNIE strzykawkę i słoik.) DZIEWCZYNA (Rzuca się na niego) Kto mi zabroni? Ty? Takiś wielki, taki gieroj? Odbiło ci? Zwariował! Przecież chciałam ci...pomóc... Oddaj! Oddajesz, czy nie?! SIWY A więc to tak z tobą....Tu nie będziesz się zabijała. (SIWY otwiera drzwi i wyrzuca strzykawkę i słoik.) DZIEWCZYNA (Wrzeszczy) O, pieprzony! Ty skurwysynie!...Chamie niemyty! Wiesz coś zrobił? Wiesz, co ja tobie za to?!...Kurka wodna, tyle kompotu namotałam, a ten Siwol... Po co ja tu przyszłam? Po jaką francowatą cholerę? Stoisz Siwolu i patrzysz, tak?!... A zobaczysz – znajdę i zaraz sobie... „Mleczko” mi też całe wywalił...Skubany „harcerz”! Kupisz mi nowe!... A ja sobie... przyćpię... Choćbyś całe swoje głupie gały wypatrzył... kompot zrobię... Otwieraj! (SIWY stoi bez ruchu) DZIEWCZYNA (Ostro) Otwierasz, czy nie? SIWY Od dawna się narkotyzujesz? DZIEWCZYNA „Narkotyzujesz, narkotyzujesz”... Gadka – szmatka!...Na policji jestem, czy co? Jak nie otworzysz, to ja ciebie...Co to, więzienie?! Przyszłam i idę. Cześć! (Zbiera pospiesznie swoje rzeczy. Ubiera się.) Dobrze – spokojnie: Jakim prawem mnie pan tu trzyma? Dziadyga jeden! Córką twoją jestem, albo żoną? Bo mnie szlag trafi!SIWY Miało być spokojnie. Dziewczyno, zabijasz się. DZIEWCZYNA (Wybucha znowu) Nie twój zafajdany interes!... Moja śmierć! Otwieraj! Podlecu, bandyto! (DZIEWCZYNA rzuca się na SIWEGO. Ten uderza ją. DZIEWCZYNA pada.) DZIEWCZYNA (Histerycznie, leżąc na ziemi) Bijesz?! Gestapowiec jesteś?! Kapuś! Ubek! Jezu, po co mnie tu przyniosło! Po kiego diabła? (Zaczyna szlochać) A wiesz sam po co żyć? (Wstaje płacząc) No powiedz, jeśliś taki... przemądry! Jaki masz cel...życia? SIWY Kładź się! DZIEWCZYNA Boże, jak mnie wkurza ten facet! Wredny jesteś, kapujesz? (Zaczyna się rozbierać) Jeszcze nikogo takiego szmatławego. Skąd ty się wziąłeś?...Chyba od czubków nawiałeś.. SIWY Smarkulo, nie mów mi ty! I nie chodź goła, bo się zaziębisz. Jak ty się w ogóle nie wstydzisz? DZIEWCZYNA Bo „szanowny pan” jest dla mnie ...nikt. Nie mężczyzna. Patrz, „szanowny panie”! (Staje naga) Napatrz się! Widziałeś taką? A to żeś widział? A jeszcze tak! (Przyjmuje coraz to inne, wyuzdane pozy) SIWY Musisz więcej jeść. Jesteś chuda. DZIEWCZYNA (Kładąc się) Nie!...Można się normalnie spierniczyć!...Za chuda dla niego jestem... Prześpię się i rano wybywam! Żegnaj dziadziu!...Do niewidzenia. Obym cię już nigdy więcej... Nigdy, przenigdy... (SIWY po chwili siada na łóżku obok leżącej.)SIWY Śpisz? (DZIEWCZYNA nie odpowiada. SIWY wstaje i gasi lampę. Wyciemnienie. Muzyka.) (Koniec pierwszego aktu)AKT II Obraz szósty. (Ranek .DZIEWCZYNA leży w łóżku. Kaszle. Wstaje. Podchodzi do stołu i usiłuje włączyć stojące na stole radio tranzystorowe. Nie udaje się jej to. Potrząsa radiem, lecz to nie pomaga. Radio milczy. Wciąż kaszląc, DZIEWCZYNA podchodzi do garnka stojącego na prymusie i podnosi pokrywkę. Wącha. Wchodzi SIWY.) SIWY Oszalałaś? Chcesz dostać zapalenia płuc? Marsz do łóżka! DZIEWCZYNA Kiedy mi ciepło. SIWY Bo masz gorączkę. W nocy byłaś rozpalona. DZIEWCZYNA Znowu kasza. (DZIEWCZYNA kładzie się.) SIWY Jutro zrobię placki. (Miesza łyżką w garnku) DZIEWCZYNA Może umrę. Będziesz miał spokój. SIWY Nie mogę na to liczyć. DZIEWCZYNA Jeśli będziesz się tak odżywiał, to też kojfniesz.SIWY (Wciąż mieszając w garnku) Moja sprawa. Musisz się wypocić. Dziś wieczorem – metoda księdza Kneippa! Owinę cię mokrym prześcieradłem potem przykryję wszystkim, czym można. DZIEWCZYNA Akurat ci pozwolę. SIWY Nie będę pytał. DZIEWCZYNA Prawda, bo ty jesteś sadysta. Wygląda na to, że się cieszysz, że jestem chora. SIWY Jasne. Szkoda, że cię nic nie boli. DZIEWCZYNA Gardło mnie boli. SIWY To za mało. (SIWY niesie miseczkę w stronę leżącej DZIEWCZYNY) DZIEWCZYNA Cieszysz się, bo masz mnie w swojej mocy. Rany koguta, co za breja! SIWY Nie umiem gotować. DZIEWCZYNA Daj mi soli! A co umiesz? SIWY Nic nie umiem. (Podaje sól) Nie mów teraz! DZIEWCZYNA (Jedząc) Gdyby mi ktoś powiedział, że będę ciurkiem wbijała kaszę – nie uwierzyłabym. Ty chleba w ogóle nie jesz?SIWY Czasami. DZIEWCZYNA I jak długo tak żyjesz? SIWY Pytałaś już. DZIEWCZYNA Aleś nie odpowiedział. SIWY Teraz też nie odpowiem. (DZIEWCZYNA je w milczeniu) DZIEWCZYNA Ale bym sobie dała działkę! Aż mnie skręca! SIWY Źrenice masz już prawie normalne. DZIEWCZYNA (Z pasją) Ty jesteś...Jak Boga najszczerzej kocham... Jesteś pomyrdany... Teraz to widzę. Źrenice... Po cholerę mi jakieś tam...źrenice?! Oddałabym i dziesięć pieprzonych źrenic za trzy kreski! Co ja mówię – nawet za trochę „ziomki”! Wiesz co to? SIWY (Nie odpowiada) DZIEWCZYNA Hej, o czym myślicie „partyzancie”? Kraj idzie do przodu. Międzynarodowe długi się spłaci. Wejdzie do Europy i załatwi inflację! Żyć nie umierać! „Ziomka”, to krople Inoziemcowa. Można z nich zrobić „składaki.” Nad czym ty tak stale główkujesz?SIWY Gdybym ci powiedział, uciekłabyś z krzykiem. DZIEWCZYNA Chcesz mnie załatwić? SIWY Jeśli nie przestaniesz pytlować, to tak zrobię. DZIEWCZYNA Możesz najpierw tuczyć dziewczyny, a potem, kiedy już są grubsze... O, rany! Zgwałć mnie! Ale bez zabijania. SIWY Skończyłaś? (Zabiera miseczkę) Jak się czujesz? DZIEWCZYNA Masz coś takiego w twarzy, że normalnie... można by się ciebie... Ale może się mylę. Znałam drani z twarzami takimi szlachetnymi, że można by wierzyć w ciemno, że wszystko co robią, to najfajniejsze na kuli ziemskiej. Znałam dziwki z buziami, jak Matka Boska... SIWY Znałaś, czy... znasz? DZIEWCZYNA O! To jest pytanko. Aleś ty cwany. Czasem, to bym pięciu groszy za ciebie nie dała, a innym razem – jak tak strzelisz – to widzę co z ciebie za zawodnik. Spaliłeś się na czymś? SIWY (Milczy) DZIEWCZYNA Trafione, tak? SIWY (Milczy) DZIEWCZYNA Myślisz, że cię podpuszczam?SIWY To nawet nieźle brzmi – „spalić się” DZIEWCZYNA Nie słyszałeś tego? Gdzie ty żyjesz? Mowy ojczystej nie znasz? SIWY A ty się...spaliłaś? DZIEWCZYNA Ale gadka od gór! „On pytanko, ona pytanko. Potem było wspólne spanko”. To tak, jak my. Spanko jest. Tylko ochoty na mnie nie masz. Ćpary – widać – ci nie podchodzą. SIWY Chcesz jabłko? DZIEWCZYNA Zgorszyłeś się (Bierze jabłko) Thank you very much. SIWY Daj obiorę. DZIEWCZYNA Lubię z bakteriami. Kiedy widzę, że się zgorszyłeś. Ja jestem – bracie – dzisiejsza. A ty żyjesz na nasłuchu. SIWY Co to znaczy? DZIEWCZYNA Znaczy – wojnę przeżyłeś i inne takie i wszystko tym mierzysz. Jakby cię w ogóle nie było. SIWY Co to ma wspólnego z nasłuchem? DZIEWCZYNA Nasłuchujesz, co robi świat.SIWY Świat ma mnie gdzieś. Dlatego tu jestem. DZIEWCZYNA Świat jest i ty jesteś. SIWY Jak mam to rozumieć? DZIEWCZYNA „Jak mam rozumieć. Jak mam to rozumieć?”... Ty nie bądź taki inteligentny! Na inteligentów złe czasy przyszły. Pojedź pociągiem do Tłuszcza. Napatrz się! SIWY (Śmieje się) Tłuszcza, tak? DZIEWCZYNA Jezu, jak ty mnie nieraz wnerwiasz! SIWY Tłuszcza jeździ do Tłuszcza. DZIEWCZYNA O czym ty w ogóle mówisz? (Kaszle) SIWY Przykryj się! DZIEWCZYNA (Przykrywając się) Czasem to jesteś całkiem fajny. Ale przeważnie...Można tak szczerze?... SIWY Nie można. DZIEWCZYNA Coś ty? Go ci się stało?SIWY (Wybucha) Powiedziałaś coś szczerze do tej pory?! Choćby jedno zdanie prawdy o sobie?! DZIEWCZYNA Staruszku...Ty się nie wydzieraj. Jak będziesz krzyczał, to nigdy świat ci prawdy nie powie. SIWY (Drwiąco) A świat, to ty? DZIEWCZYNA Ja jestem...półświatek. SIWY (Śmiejąc się) To, co wygadujesz jest czasem... No po prostu... zupełnie... Wierzyć się nie chce... DZIEWCZYNA Półświatek też ci prawdy nie powie, jak się będziesz wydzierał. Kto kogo tu robi w konia? Ty mnie, czy ja ciebie? SIWY Oto jest pytanie. Ile ty masz właściwie lat? DZIEWCZYNA Wywiad?...Hę, kiedyś chciałam, żeby zrobili ze mną wywiad w telewizji. Ale by był ubaw! SIWY Co byś powiedziała? DZIEWCZYNA Że jest dobrze. Coraz lepiej. Że naród uświadomił sobie wielką prawdę...(Kaszle) SIWY Może już nie mów. Gardło cię boli. DZIEWCZYNA Jak go używam, to mniej.SIWY Więc co sobie naród uświadomił? DZIEWCZYNA Że znowu jest wolnym narodem sobie uświadomił. Przede wszystkim to. SIWY Niegłupie. DZIEWCZYNA A jak! Mowa do ludu – moja specjalność (Błaznuje): Proszę państwa! W temacie „rozwój ekonomiczny”, tylko prywatyzacja da nam ekonomiczną, a także perspektywiczną niezależność oraz stabilność!... Wydajność to opłacalność i efektywność. (Kaszle) W sojuszu z Zachodem i Wschodem i w konsolidacji całych mocy produkcyjnych...w wykonaniu planów kooperacji na bieżące...(Kaszle)...operatywność... inicjatywy twórcze...wsparte umowami ...(Kaszle) Z czego rżysz? SIWY (Śmieje się, nie odpowiada) DZIEWCZYNA Ty albo zęby szczerzysz, albo łypiesz jak sroka w gnat. Ciebie jakby w ogóle nie było. Musiało coś nieźle rąbnąć po krzyżu. Obywatelu SIWY, budzi cię przyszłość narodu! (Kaszle) SIWY Będziesz się musiała prześwietlić. DZIEWCZYNA Przyszłość narodu prześwietlają stale. SIWY Skąd masz te blizny na plecach? DZIEWCZYNA Właśnie mnie chcieli „Prześwietlić”. Promienie mieli za słabe, więc sobie pomagali. SIWY Dziecko! Boże drogi! (Przyklęka przed łóżkiem)DZIEWCZYNA (Błaznuje) Chwila liryczna – bardzo komiczna! SIWY Przestań się zgrywać! Bili cię?... DZIEWCZYNA Jak tak klęczysz, to zmów... wiesz co – „Aniele Boży, stróżu mój. Ty zawsze przy mnie stój...” Niech ci zawsze stoi! SIWY Odpowiedz, powiedziałem! I chodź tu bliżej! DZIEWCZYNA (Drwiąco) „Powiedział”...Wielkie mi mecyje. Pan i władca. „Chodź tu bliżej...” A jak się dziedzic SIWY ode mnie zarazi? Załóżmy...nie tylko grypą? SIWY Wariatka! DZIEWCZYNA Albo...że się pustelnik SIWY we mnie zakocha?... To się zdarza – starszy partyzant, ona – młode ciało. SIWY To ci nie grozi. DZIEWCZYNA Nie można pomarzyć o romansie z inteligentnym człowiekiem? SIWY Powiedziałaś, że z inteligentami nie dobrze, czy coś w tym rodzaju... DZIEWCZYNA Inteligenci są u nas do tyłu i dlatego masz u mnie szansę. SIWY (Śmieje się) Jesteś nieprawdopodobna!...DZIEWCZYNA Miałam prababcię – całkiem niegłupią facetkę i dlatego smutną. Jak ktoś dużo rozumie, to nie może być wesoły. SIWY Ty też – na swój wiek – dużo rozumiesz. DZIEWCZYNA Ja jestem, na szczęście, głąb kapuściany. Prababcia zawsze śpiewała „Z dymem pożarów” albo „Nie było, nie było Polsko szczęścia Tobie” to ja: „Oddam ci się wyuzdanie i nie powiem o tym mamie” albo...jeszcze inne takie... SIWY I robiłaś się wesoła? DZIEWCZYNA Cholernie. (Śpiewa) „Chcę się kochać pomalutku, by nie było we mnie smutku. Albo lepiej dialektycznie, choć figury są komiczne...” SIWY To wszystko wprost... nie do uwierzenia. DZIEWCZYNA Piosenka prawdę ci powie. Siwy... SIWY Słucham. DZIEWCZYNA Przecież też kiedyś śpiewałeś. SIWY Może. Nie pamiętam. Chyba...inne piosenki. DZIEWCZYNA Musisz się nauczyć nowych, bo inaczej kojfniesz. Wykończysz się bez pudła. Masz, na przykład wszystkiego dość – samego siebie, świata i tak dalej. To zaczynasz – najpierw cichutko, a potem głośniej, choćby na siłę, przeciwko samemu sobie... SIWY Rozumiem.DZIEWCZYNA Broń Boże! Nie staraj się niczego rozumieć! Jak dziś główkujesz, to koniec. Dookoła przepychanki, kłamstwa, skurwiele... Tylko własne śpiewanie zostało... (Zaczyna nucić cicho. Potem głos jej się utwierdza.) Struś jest mądry – głowa w piachu No i życie bez obciachu Kuper w górę wystaw śmiało! Dziś się liczy szmal i ciało! SIWY Zawsze walczyłem z taką postawą. DZIEWCZYNA To znaczy, że byłeś ideolo. SIWY Wierzyłem, że coś z mojej pracy wyniknie, że coś nią zmieniam na lepsze. DZIEWCZYNA Mądrze. Bardzo mądrze. Talonik na samochód, mieszkanko spółdzielcze, na kawkę ci wystarczało... O kłamstwach tych, na górze, łatwiej ci było nie myśleć. Inni, odlegli, dawali w czapę... innym – jeszcze dalszym. SIWY (Porywczo) O czym ty?...Oszalałaś?! za dużo sobie pozwalasz! Tyrałem od świtu do nocy... Dziewczyno...nie denerwuj mnie! DZIEWCZYNA Może „tyranie” było twoją pokutą za grzech największy – zakłamanie własnego sumienia. Siwy... SIWY Siedź cicho! Milcz, rozumiesz?! DZIEWCZYNA Teraz będzie porno! Znasz to? Zgnilizna!:„Na pusty trzos – dobre ćpanie i sztos!” SIWY (Nieprzytomnie) Mało wiesz a jeszcze mniej rozumiesz. Moje pokolenie pracowało o głodzie i chłodzie! Nie dojadało, abyście mieli dzisiaj to, co macie!DZIEWCZYNA Moje pokolenie uprzejmie twojemu pokoleniu dziękuje. SIWY Cholera jasna! DZIEWCZYNA Nie klnij, tylko śpiewaj! Naucz się tego! (Śpiewa) O szlachetnych ciurkiem bajer Wierzy temu byle frajer. Tylko szmal jest w życiu ważny. Wpierw pałkują tych odważnych No, śpiewaj! Czemu nie śpiewasz? Powtarzaj! (Śpiewa wolno, dobitnie): O szlachetnych ciurkiem bajer Wierzy temu byle... SIWY (Z wściekłością, zajadle zaczyna śpiewać) „Wszystko, co nasze Polsce oddamy W niej tylko życie, więc idziem żyć! Chylą się głowy. Otwórzcie bramy! Hasło wydane: „Wstań, w Polskę idź!” DZIEWCZYNA (Starając się przekrzyczeć SIWEGO, śpiewa bardzo głośno) „...Tylko szmal jest w życiu ważny. Wpierw pałkują tych odważnych...” SIWY (Śpiewa) „Ramię pręż, słabość krusz Ducha tęż, Ojczyźnie wiernie służ Na jej zew, w bój czy trud... (Przerywa śpiewanie) DZIEWCZYNA (Chichocze jak szalona) „Ducha tęż!”...Nie mogę! Normalnie...można się...O, Boże! Jak ty ...patrzysz! Jakbyś chciał mnie...rozstrzelać! „Słabość krusz...” Ducha tęż”...Kto cię? tego nauczył?SIWY Jesteś cyniczna... debilka! DZIEWCZYNA SIWY, aleś ty niedzisiejszy! Chyba się w tobie zakochałam! (Wyciemnienie)Obraz siódmy. Światło odrealnione – „Ze snu”. „MARSZAŁEK PIŁSUDSKI”, „MATKA”, „TAJNIAK”, „TOWARZYSZ DYREKTOR”, „KARAT”, „EMISARIUSZKA” – stali się niby to trybunałem sądzącym „SIWEGO”. „SIWY” stoi. Za stołem, na ławie – sądzący. „MATKA” i „EMISARIUSZKA” siedzą na stopniach. „TAJNIAK” stoi opodal drzwi. SIWY ...Jeszcze czego? Co miałem robić? W czterdziestym piątym byłem wykończony głodem, poniewierką, tułaczką... „KARAT” Trzeba było chwycić za broń. Walczyć o ideały wolności! SIWY „KARAT”... Ty, bracie, uważaj ...Dałeś się wykończyć w czterdziestym dziewiątym. „KARAT” Co to znaczy „dałeś się” do cholery?! Ani się – jak ty to wrednie nazywasz – nie dałem, ani nie poddałem! „EMISARIUSZKA” Poszedł pan na całość. Pańska sprawa. Został pan bohaterem. A on nie. On ma dzieci. Dlaczego je ma? „TAJNIAK” Bo zdążył he, he... EMISARIUSZKA.” „Bardzo śmieszne” (Do SIWEGO) Ile pan spłodził dzieci, można wiedzieć. SIWY „Dzieci”... To już dorośli ludzie. „EMISARIUSZKA” Ale pański „produkt”. Ile? SIWY (Milczy)„TAJNIAK” Odmowa odpowiedzi. Mogę przejąć? (Do SIWEGO) Ty, uważaj! Radzę z dobrego serca. Kochanieńki no jak?... (Ryczy nagle) Pytanie słyszał?! SIWY (Z lękiem) Tak jest. „TAJNIAK” (Ostro) W porządku. Odpowiadać! SIWY Zaskoczony zostałem i dlatego...nie bardzo...Pamięć już... zawodzi czasem...więc... „TAJNIAK” Odświeżymy, odświeżymy...he, he... „MARSZAŁEK” Co to za typ? Przerażający człowiek! „KARAT” Panie Marszałku, oprawca! „TAJNIAK” Coś ty powiedział, bohaterku? Bez dowodów winy oskarżasz? Udowodnij, a wtedy... Bo jeśli nie udowodnisz, to ja ciebie...Zapłaczesz! „MARSZAŁEK” Precz! Won, powiedziałem! (Wskazuje drzwi) Ścierwo! („TAJNIAK” wybiega) „MARSZAŁEK” Że też wyście takich również mieli... Z początku myślałem, że on z Ochrany, nasłany przez cara... (Śmiechy) „EMISARIUSZKA” Nerwy. Zapomniałam o co pytałam.SIWY (Ciężko) Ja pamiętam. Czworo. Dzieci mam czworo. „EMISARIUSZKA” Wysoki Sądzie , został ojcem czworga nowych Polaków. Ponadto uczciwie pracował! „KARAT” Służąc reżimowi! (Poruszenie. Obecni wymieniają półgłosem uwagi.) „TOWARZYSZ DYREKTOR” Zgłaszam sprzeciw! Robił to dla kraju! SIWY Mam już wnuki. Najstarszy niezły w sporcie. W zawodach międzynarodowych... E, o czym tu mówić?... „MARSZAŁEK” Ależ słuchamy pana. Uważnie słuchamy. SIWY Mój wnuk zdobył dwa medale. (Oklaski) SIWY Starszy syn obronił pracę magisterską. Jeszcze w perelu. „MARSZAŁEK” Brawo! Gratuluję. „KARAT” Panie Marszałku, pan się cieszy? „MARSZAŁEK” Poruczniku „KARAT”, pańska bezkompromisowość posuwa się za daleko. Wielu moich wyższych oficerów – Polaków, nie znało polskiego, a odznaczyło się w boju.„KARAT” Przepraszam, Panie Marszałku, ale co to ma wspólnego z moją –jak to pan był łaskaw określić – bezkompromisowością? Za prawo do takiej postawy zapłaciłem własną krwią. „MARSZAŁEK” Rozumiem. Doceniam. Ale ci, którzy oddali swe życie Ojczyźnie, to gleba. Na niej żywi bohaterowie tworzą jutro narodu! „MATKA” Z resztą zgodziliśmy się, że „TOWARZYSZ DYREKTOR”, także oddał swe życie Krajowi. „TOWARZYSZ DYREKTOR” Bardzo obywatelce dziękuję. „MARSZAŁEK” Powtarzam : żywi są przyszłością ,gdyż tylko oni są w stanie coś zmienić. „KARAT” Na szczęście Polacy wyżej cenią swych zmarłych niż żywych. „MARSZAŁEK” Poruczniku, umarł pan młodo i chyba nie zaznał zawiści. Naszej najstraszliwszej, niszczącej cechy narodowej. W stosunku do zmarłych funkcjonuje ona wiele słabiej. „MATKA” Ważne, aby można było bez wstydu oglądać własne odbicie w lustrze. SIWY (Bezładnie, nerwowo) A więc ja nie mogę. Starałem się...przeżyć... Ceniłem swe istnienie... Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie...Przetrwałem stalinizm, zawału uniknąłem. Jeździłem na rowerze... Miałem chwile...co tu kryć – wstydzę się, ale miałem chwile...radości. Nowa szosa, nowa fabryka, dobry film, zwycięstwo piłkarzy...Boże, jakie piękne są Tatry!... Byłem nawet we Wiedniu... na wycieczce. To już dno... „MATKA” W tym nie ma chyba nic złego. „KARAT” Dał się prowadzić na „czerwonej smyczy” – raz krótszej, to znowu dłuższej. Kagańca nawet nie czuł.„MARSZAŁEK” (Do SIWEGO) Czy postawił pan kiedyś wszystko na jedną kartę? SIWY (Zdławionym głosem) Dopiero teraz, „PANIE MARSZAŁKU”. Przedtem – dzieci małe, synek chorował. Szkoła, ubrania... Musiałem chodzić po ziemi. „MATKA” Nie myślał nigdy o sobie! (DZIEWCZYNA budzi się, wstaje, ziewa. Przeciąga sennie.) „TOWARZYSZ DYREKTOR” Bezpartyjny, a miał inicjatywę. (Do SIWEGO) Do czego zmierzacie dzisiaj? „DZIEWGZYNA” (Wybucha) Wkurza mnie już to wszystko! Są sprawy, których nie da się zważyć, jak w aptece! SIWY Ach, obudziłaś się. Myślmy o młodych Wysoki sądzie, właśnie ta dziewczyna godna jest... „DZIEWCZYNA” Zejdź ze mnie, patafianie! (Stopniowa zmiana świateł. Postacie „ze snu” wolno wycofują się. SIWY zdaje się tego nie dostrzegać. DZIEWCZYNA kładzie się na łóżku.) SIWY Sam wysoki sąd słyszy jej wulgarne słownictwo... Jednostka zupełnie zdemoralizowana. Przecież właśnie takim, jak ona, należałoby... Wyciemnienie. Postacie „Ze snu” wchodzą w kulisy. DZIEWCZYNA podrywa się i siada na łóżku.) „DZIEWCZYNA” Mam gdzieś, co by „należało”! Coś się do mnie przyczepił, miągwo?! Upoważniłam cię do tego? SIWY (Bezładnie) To unik, wysoki sądzie... Chce uniknąć odpowiedzialności i przerzuca ją na mnie! (Zmiana świateł. Półmrok. SIWY i „DZIEWCZYNA” w łóżku. „DZIEWCZYNA” krzyczy przez sen. SIWY otacza ją ramionami.SIWY Spokój. Już spokojnie. Wszystko dobrze... „DZIEWCZYNA” Ale mi się naśniło! Jutro ci opowiem. SIWY Jasne. Wszystko opowiesz. A teraz zaśnij. Zaśnij! „DZIEWCZYNA” Nie! Boję się! Snów się boję! Wszystkiego! (Otacza SIWEGO ramionami) Zrób to! Tak bardzo cię pragnę! Kocham cię! Kocham!... SIWY (Zmienionym głosem) Może...może chcesz papierosa? „DZIEWCZYNA” Jesteś wredny! Potwór! Wredny, stary cynik! SIWY Właśnie – stary. „DZIEWCZYNA” Ale możesz być młody! SIWY Dobre sobie! W jaki sposób? Czasu nie cofniesz. „DZIEWCZYNA” Cofnę, zobaczysz...Obejmij... mnie! (SIWY obejmuje) „DZIEWCZYNA” Nie tak – mocniej! A teraz oddaj mi swoje ręce. Jakby...”na własność” oddaj. Dobrze. A teraz tak, tak... lewą.... i prawą... Dlaczego się odsuwasz?... Przytul się! I przestań wreszcie myśleć!SIWY To się nie uda! „DZIEWCZYNA” Pragnij mnie...jak tamte inne...przed laty! SIWY Boże! Co ty robisz?!...Jak bardzo bije ci serce! „DZIEWCZYNA” Tobie też. SIWY Mnie? Tak uważasz? „DZIEWCZYNA” (Przerywanym głosem) A jak może...nie bić, kiedy się...żyje?... (Leżą przytuleni. Wyciemnienie. Muzyka)Obraz ósmy. Słoneczny poranek. Wiosna. Śpiew ptaków. Atmosfera pracy. SIWY zawiesza firankę nad– jednym z okien. Stojąc na ławie, pogwizduje. „DZIEWCZYNA” sieka coś na deszczułce. Stawia talerze na stole pokrytym obrusem. „DZIEWCZYNA” (Śmiejąc się) Teraz...chwila grozy! (Wolno i ostrożnie przesuwa bliżej stołu ławę ze stojącym na niej SIWYM) SIWY Wariatko, co robisz?! Uważaj, bo spadnę! Nie! (Chichocze) „DZIEWCZYNA” Upadałeś wiele razy. Miałeś powiesić później. Sam teraz widzisz – jedna ława, to stanowczo za mało. Jeśli przyjdą jacyś goście, na czym ich posadzimy? (”DZIEWCZYNA” zdejmuje garnek z kuchenki gazowej. Na ziemi czerwona butla z gazem. Prymus zniknął.) SIWY (Wstrząśnięty) Jacy znowu goście? „DZIEWCZYNA” No, ludzie. SIWY Po co nam ludzie? „DZIEWCZYNA” Porozmawiamy. Teraz schodź! Jest obiad. (SIWY schodzi i siada przy stole. „DZIEWCZYNA” nalewa zupę do talerzy.) „DZIEWCZYNA” Z takimi rękami chcesz jeść?SIWY Racja. Przepraszam (SIWY myje ręce w miednicy) „DZIEWGZYNA” O jakiejś łazience z prawdziwego zdarzenia też trzeba pomyśleć, nie uważasz? (SIWY wyciera ręce w brudny, poprzecierany ręcznik) „DZIEWCZYNA” Poza tym, trzeba kupić ręczniki. Najlepiej frote. Upłynęło sporo czasu, a my nic. SIWY Jak to „nic”?...Mało robimy? (Podchodzi i obejmuje „DZIEWCZYNĘ”) „DZIEWCZYNA” Teraz obiad! SIWY Ale mnie kochasz? (Siada. Oboje zaczynają jeść.) „DZIEWCZYNA” Kocham cię, uwielbiam! Tutaj trzeba wszystko przerobić. Mam masę pomysłów. SIWY O czym ty mówisz? (Odkłada łyżkę) „DZIEWCZYNA” O naszym domu. Bo to jest nasz dom. Tak, czy nie? Dziwny, ale na inny nas tymczasem nie stać. Jeśli pojawi się dziecko... SIWY (Milczy) „DZIEWCZYNA” Przestraszyłeś się?SIWY Ja?...Skądże... „DZIEWCZYNA” Dobrze widzę, jak to przyjąłeś. A ja jestem normalną kobietą. Rozumiesz – normalną! SIWY (Zmienionym głosem) Ależ tak. Naturalnie... Jasne. „DZIEWCZYNA” Dlaczego nie jesz Przecież przepadasz za pomidorową SIWY Kiedy... wiesz, jakoś tak mi... Może zjem... troszkę później. „DZIEWCZYNA” Nie smakuje ci SIWY Ależ... Co ty wygadujesz?... Ogromnie... smakuje. (Zaczyna jeść z wyraźnym wysiłkiem.) Świetnie gotujesz. „DZIEWCZYNA” Cieszę się. Nie uczyłam się nigdy. Ale podpatrywałam mamę. SIWY (Sztucznie) Każdy...jakoś tak...kogoś...podpatruje. DZIEWCZYNA Zachowujesz się dziwnie. Powiedziałabym – nienaturalnie. SIWY Ja?... Zdaje ci się. Poważnie... A jak... twój „kompot”?... Nie masz ochoty na „działkę”? Choćby na trzy „kreski”?... Mówiłaś, że ...„mleczko” podnosi ci nastrój... A ja, moja tolerancja... Gdybyś się upierała...to... Ostatecznie...żyje się raz...„Kompot”, „trzy kreski”... jeśli by ci – miały dać... szczęście... „DZIEWCZYNA” (Z osłupieniem) Czy ja śnię?!...Pozwoliłbyś mi?... Ty chyba zwariowałeś. To straszne! Przecież tobie zawdzięczam, że tamto...przestało dla mnie istnieć. Zawsze będę ci wdzięczna... Chyba się przesłyszałam! Dopuściłbyś do tego, żebym osunęła się w ten marazm, w to dno?!... Dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś!SIWY (Nieswoim głosem) Nie ma...nie ma za co. To było... moim obowiązkiem było... Szczęśliwy jestem. Fajowo, że się udało... Extra! „DZIEWCZYNA” Jakieś „fajowo”. „Extra”...Nie mów tak! O „kompocie” powiedziałeś, wiem, że bez zastanowienia, bo myślałeś, że narkotyk spotęguje moje szczęście! Ale ja już większego nie chcę! Jesteś cudowny! (Całuje SIWEGO) Moje wielkie, największe szczęście to ty i nasza... rodzina. Bo przecież staliśmy się... Jesteśmy teraz maleńką, nieważną, ale jednak...komórką społeczną! Ukoronowaniem tego, takim cudownym prezentem będzie... Wyobrażasz sobie naszego synka? SIWY (Słabo) Synka?... „DZIEWCZYNA” Synka, a może córeczkę... To chyba obojętne. Nie będziesz kochał takiego maluszka? – najbardziej własnego, bezradnego, uzależnionego od ciebie?... Ty wiesz, jak cudownie uczy się świata taki szkrab?... Rodzice to dla niego największe autorytety – prawie bóstwa. SIWY (Nerwowo, w roztargnieniu) Bóstwa, naturalnie. Pięknie o tym.... mówisz! „DZIEWCZYNA” Bo czuję to całym sercem! Bo stałam się dzięki tobie taka szczęśliwa! SIWY Dziwne. Nie mówisz już jak dawniej. „DZIEWCZYNA” To znaczy jak? SIWY No,...jak dawniej, na gigancie – łobuzersko, knajacko. Bardzo mnie ta twoja mowa,... rajcowała... Przyswajasz? „DZIEWCZYNA” Jak ty się wyrażasz? „Rajcowała”! Gdzie twój poziom?...SIWY (Ze złością) Rajcowała! Właśnie, że rajcowała!... Byłaś bombowa i bez pudła z tym twoim żargonem. To mnie brało, podchodziło najbardziej. Wyczuwasz? Dlaczego się tak zmieniłaś? „DZIEWCZYNA” Pytasz? TY pytasz?! A kto mnie odmienił? Kto nauczył żyć? Poza tym...bardzo cię proszę – zwracaj uwagę na swoją polszczyznę? SIWY (Milczy) „DZIEWCZYNA” Dlaczego tak zamilkłeś? SIWY Nie wiem. Przysięgam, że nie mam pojęcia (Jęczy rozdzierająco) „DZIEWCZYNA” Zdenerwowałeś się. SIWY Zdaje ci się. „DZIEWCZYNA” „Zdaje ci się”?...Nigdy mi tak ostro nie odpowiadałeś. SIWY To nie było ostro. „DZIEWCZYNA” Dla mnie ostro. Zbyt jestem wrażliwa, aby nie odbierać – boleśnie czasami odcieni twej osobowości. Czytam każde twoje milczenie, każdy sygnał podświadomości, rozumiesz? SIWY (Przeraźliwie) Aaa! Aaaa! Nie mogę! Nie daję rady.! Niech się coś stanie! Ratunku! Mafie! Imperialiści wróćcie! Wyzwólcie mnie! Błagam, wyzwólcie! Dwa męskie głosy (z gigantofonu) O–key! Choroszo! (Nagła eksplozja i oślepiający błysk – światło przypomina blask lampy kwarcowej. Stół i ława przewracają się. Osuwa się jedna ściana. Odgłos potężnego wichru. „DZIEWCZYNA” iSIWY padają na ziemię. Zupełne wyciemnienie. Zawodzenie wiatru. Muzyka. Po dłuższej chwili zaczyna „budzić się” i stopniowo nasilać światło promieniste. Odzywają się chóry anielskie. Opodal stopni wiodących ku drzwiom – szpaler postaci w białych, powłóczystych szatach, przywodzących na myśl antyczne greckie: „MATKA”, „PRZYJACIEL”, „NELA”, „KARAT”, „MARSZAŁEK PIŁSUDSKI”, „EMISARIUSZKA”, „DZIEWCZYNA”. Wszyscy powiewając oliwnymi gałązkami, śpiewają przeciągle „anielsko”: Już cię nie ma Pośród żywych w dziurze ozonowej O wieczności czas pomyśleć Frajdzie – Zeusowej! Teraz czystość i Bezgrzeszność Jest twoim udziałem Z duchem własnym się przywitaj A pożegnaj – z ciałem! Zatem Salve! Salve! Salve! Wieczne anielenie Haron twoim przewoźnikiem Styks i...wyzwolenie Alleluja! Alleluja! Alle, alle, alle... U nas nie ma już problemów Wcalle, wcalle, wcalle!... (SIWY wychodzi z prawej kulisy i do wtóru śpiewu, nakłada na siebie białą szatę. Zbliża się do stopni. Na ich szczycie ukazuje się „TOWARZYSZ DYREKTOR”. Ma nad głową okazałą aureolę.) „TOWARZYSZ DYREKTOR” (Donośnie) Zmęczony ziemskim bytowaniem!... WSZYSCY (Przeciągle, śpiewnie) Jesteś oczekiwany! „TOWARZYSZ DYREKTOR” Oszukany i zniechęcony!... WSZYSCY Tu czeka cię spokój! „TOWARZYSZ DYREKTOR” Zmagający się ze sobą i z nieprawościami świata!...WSZYSCY (Przeciągle) Tu znajdziesz ukojenie! (Z lewej kulisy wychodzi ukradkiem „TAJNIAK”. Jest w kostiumie czerwonym lub czarnym. Na głowie ma czepek ze sterczącymi rogami. Trwa przyczajony.) „TOWARZYSZ DYREKTOR” (Patetycznie) Witamy na tamtym świecie! SIWY Ale...bardzo przepraszam... Co to jest? Niebo? Hades? „MATKA” Synku! Niebyt ... Wyobrażasz sobie? – NIEBYT!... Tu nie ma trosk ,nie ma problemów!... Co za szczęście! „TOWARZYSZ DYREKTOR” Trzeba tylko...– przepraszam, że przerwałem – Trzeba się opowiedzieć... „MARSZAŁEK” Może precyzyjniej będzie...zająć miejsce. „TOWARZYSZ DYREKTOR” Dziękuję Panie Marszałku...Ależ oczywiście...– Zająć miejsce... A więc ,reasumując, zadeklarować czy się chce zająć miejsce po lewicy, czy po prawicy. SIWY (Z przerażeniem) Co? ...Co? Znowu deklaracje, pytania? Ankiety?!... Nie! Rozumiecie?... Nie! Protestuję! Nigdy! Jako duch jestem wolny! Wolny! Nie chcę...Nieprzytomnie Chromolę! Mój wolny duch...się nie zgadza! („TAJNIAK” wychodzi na środek sceny. Jest w swym diabelskim kostiumie. Trochę „jasełkowym”.) „TAJNIAK” Co? Inteligent indywidualista? He, he... W takim razie... do Flegoton! Do Flegoton! Dla rozgrzewki!SIWY (Z lękiem) Co to jest? „DZIEWCZYNA” I ty nie wiesz. Taki wykształcony?...(Chichocze) „MARSZAŁEK” Flegoton, to rzeka płomieni. Wieczne męki. Albo Hades – szczęście! Zastanów się! Wybierz! Jeszcze nie jest za późno! SIWY (Donośnie) Niee!... (Raptowne wyciemnienie. Gwałtowne wtargnięcie muzyki – fortissimo. Ciemność. Po dłuższej chwili, lecz nie na tyle długiej, by widownia nie doszła do wniosku, że to już koniec przedstawienia – ponowne rozjaśnienie. Słoneczny poranek. Fragment możliwie najbardziej banalnego wnętrza. Mieszkanie. SIWY rzuca się w swoim łóżku. Zmienia raptownie pozycję. Przeciągły gwizd, garnka w którym gotuje się mleko.) Kobiecy głos spoza drzwi: Siódma! Wstawaj ! Bo znowu nie zdążysz! SIWY budzi się. Przeciąga. Siada na łóżku. Opuściwszy nogi na podłogę i rozgląda się wyraźnie zdumiony. Bierze paczkę papierosów. Wyjmuje papierosa i zapala. Kobiecy głos spoza drzwi: Tylko nie pal! Bolało cię wczoraj serce! SIWY gasi papierosa. Wstaje. Drepce ku proscenium. Zatrzymuje się i długo rozgląda się po widowni, jak gdyby wypatrując znajomych. Jego wzrok koncentruje się na niektórych osobach, czy punktach sali, przesuwa ku coraz to innym miejscom. Nieruchomieje. Kurtyna