LEANNE BANKS Niegrzeczna narzeczona PROLOG Dziewięcioletnia Maddie Palmer opuściła igłę na płytę i szybko wdrapała się na wysoki, barowy stołek. - Raz, dwa, trzy, cztery! - wykrzyknęła, wtórując śpiewającemu zespołowi. Jej przyjaciółki, Emily i Jenna Jean, też wskoczyły na stołki i śpiewały razem z nią. Ponieważ tego dnia padało, Maddie uprosiła nianię, by pozwoliła im się bawić w suterenie. Było cudownie, mogły bowiem puszczać muzykę na cały regulator. Maddie nałożyła na głowę tiarę Emily, złapała rakietkę do kometki i udawała, że gra na gitarze. Kiedy melodia się skończyła, Maddie zeskoczyła ze stołka i podbiegła do adapteru. - Spróbujmy jeszcze raz! - krzyknęła, przytrzymując tiarę. - Jak będziemy dobre, zagramy na prawdziwej scenie i ludzie będą nam płacić. Wystrojona w różowy fartuszek Emily z powątpiewaniem spojrzała na swoją rakietkę. - No, nie wiem, Maddie. Chyba nie jestem najlepszą gwiazdą rocka. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jenna Jean uderzyła pięścią w swoją rakietę. - Wątpię, by ktokolwiek chciał nam zapłacić choćby centa. No i być może będziemy musiały nakarmić tych, którzy jednak przyjdą. A te wstrętne chłopaki na pewno będą się z nas nabijać. Zresztą rakiety bardziej przypominają banjo niż elektryczne gitary - dodała, spoglądając na Maddie. - Dobrze, możemy dać im mus owocowy i herbatniki - zgodziła się Maddie. Komentarz o rakietach zignorowała, bo w tej sprawie nie potrafiła wymyślić niczego sensownego. Bardziej martwiła się swoim głosem. Panicznie się bała, że w uszach innych zabrzmi on tak samo źle, jak w jej własnych. Nie miała jednak odwagi pytac się przyjaciółek o zdanie, więc by zagłuszyć wszelkie wątpliwości, śpiewała tak głośno, jak tylko umiała. - Naprawdę chcesz zostać gwiazdą rocka? Moja mama twierdzi, że oni się w ogóle nie myją. - Emily na samą myśl aż zadrżała. - Davey Rogers się myje. Wiem, co mówię, bo jestem członkiem jego fan klubu - oznajmiła z dumą Maddie. Uważała Emily za dzieciucha, ale lubiła ją. Była bardzo sympatyczna, a poza tym pozwalała jej nosić swoją tiarę. - Zresztą wcale nie muszę być gwiazdą rocka. Po prostu chcę być bogata i zwiedzać ciekawe miejsca. Mieć mnóstwo przygód - przyznała i nagle przypomniała sobie swoje największe marze NIEGRZECZNA NARZECZONA nie. fel żeby już nikt nigdy nie zamykał mnie za karę domu. - Gdyby moja mama była taka sama jak twoja, ehybabym zwariowała - powiedziała Jenna Jean. - Co kilka dni masz karę i nie wolno ci wychodzić z ogródka. Ale ty chyba rzeczywiście na to zasługujesz. Maddie zmarszczyła brwi. Czasami zastanawiała się, co z nią jest nie tak. Żadna z jej przyjaciółek nie była tak często karana. - Przecież ja nic takiego strasznego nie robię pożaliła się, patrząc na podskakującą na stołku Jennę Jean. Choć wiedziała, że mama nie pochwalała takich zabaw, nie ośmieliła się zwrócić przyjaciółce uwagi. - Masz rację, ale wiesz, na czym polega twój problem? - No? - Że zawsze dajesz się złapać. No, tak. Jenna Jean, starsza od niej o rok, była bardzo sprytna. Z matematyki dostawała same piątki, podczas gdy Maddie z trudem zdobywała nędzne trójczyny. - Chyba o to chodzi - przyznała. - A może ja po prostu jestem zła? Miała już dość tej rozmowy. Wsparła się pod boki i zaproponowała dalszą zabawę. - Wiecie co? Dopóki jesteśmy same, poćwiczmy NIEGIUSBCZNA NARZECZONA tę piosenkę jeszcze raz. Udawajmy, że występujemy w najlepszej sali koncertowej w mieście. Znów włączyła płytę i wskoczyła na stołek. Chwyciła rakietę i już otwierała usta, żeby zacząć śpiewać, kiedy w drzwiach stanęła jej mama. Maddie zesztywniała. Kątem oka zauważyła, jak Jenna Jean i Emily szybko zsuwają się ze stołków. Ona jednak nie była w stanie się poruszyć. Znów została przyłapana. - Moja droga - zwróciła się do niej matka, a ten wstęp zawsze zwiastował znienawidzoną karę. - Co ty robisz na tym stołku? Mówiłam ci setki razy, żebyś na niego nie wchodziła. A co by było, gdyby tobie albo twoim przyjaciółkom coś się stało? Pani Palmer pogroziła córce palcem i dalej ciągnęła swoją przemowę. ROZDZIAŁ PIERWSZY Maddie wyglądała przez okno swego auta. Ze wszystkich stron rozciągał się ten sam widok. Samochody. Stojące samochody. Stała w korku na autostradzie numer 81. Znowu została złapana. Takie rzeczy w Roanoke w stanie Wirginia nigdy się nie zdarzały. Okolica była zbyt słabo zaludniona. Jednak tym razem, jak mówiły radiowe komunikaty, gdzieś na środkowym pasie autostrady pojawiła się dziura i stąd te zatory. Opóźnienia mogą sięgać nawet dwóch godzin. Wszystko byłoby w porządku, gdyby poruszała się prawym pasem, bo wtedy mogłaby zjechać gdzieś w bok. Ona jednak była właśnie na pasie środkowym. Nie, nie spieszyła się do swojej pracy w biurze podróży. Wzięła wolny dzień. Nie była też umówiona na kolację. Od prawie dziewięciu miesięcy z nikim się nie umawiała. Jej problemem były rytmiczne skurcze w krzyżu i dole brzucha. Jeszcze nie ból, ale niewiele brakowało. Co pięć minut. I nie było to coś, co mogło za chwilę minąć. Maddie po prostu zaczynała rodzić. W środku jedynego korka w historii Roanoke. W deszczu. Bez telefonu komórkowego. W brzuchu jej burczało, więc po raz setny pożałowała, że nie ma przy sobie choćby herbatników. Kiedy poczuła kolejny skurcz, zastosowała odpowiednie oddychanie. Wyobraziła sobie Hawaje, cudowną wodę, palmy, tęcze. Gdyby była na Hawajach, na pewno sączyłaby jakiegoś drinka. Ależ by jej to dobrze zrobiło. Zaczynał ją ogarniać strach. Wcale nie miała ochoty urodzić swego dziecka na środku autostrady. Włączyła wycieraczki i wypatrywała policyjnego radiowozu. Po raz pierwszy w życiu widok policjanta szczerze by ją ucieszył. Nic z tego! Powoli wpadała w rozpacz. Może powinna wysiąść i pójść piechotą. Przypomniała sobie jednak, że instruktorka ze szkoły rodzenia mówiła, iż chodzenie przyspiesza poród. Co będzie, jeśli nie znajdzie nikogo, kto mógłby ją podwieźć do szpitala? Przez zalaną deszczem szybę dojrzała furgonetkę z przykrytym folią motocyklem na skrzyni. Natychmiast wpadł jej do głowy szalony pomysł. Ale czy naprawdę bardziej szalony niż samotny poród we własnym aucie? Z trudem wysiadła z samochodu i w strugach deszczu, prawie po omacku, dotarła do okna furgonetki. Zapukała w zamgloną szybę. NIEGRZECZNA NARZECZONA Siedzący za kierownicą mężczyzna spojrzał w jej strone. Maddie uśmiechnęła się. Nie odwzajemnił jej uśmiechu. Maddie westchnęła i gestem poprosiła, by opuścił szybę. -Tak? - spytał głosem, który przyprawił ją O drżenie. Jego radio grało heavy metal. Wydawało jej się, że mężczyzna nie jest sam, ale w ciemnościach nie była tego pewna. Choć siedział, widać było, że jest potężny i groźny. Jego oczy były stalowoszare, twarz kwadratowa, o ostrych rysach. Jenna Jean, jej najbliższa przyja ciółka, zawsze mówiła, że Maddie zbyt pochopnie wyrabia sobie opinię o ludziach, ale ten akurat męż czyzna naprawdę nie wyglądał na łagodnego. I chyba nie miał też poczucia humoru. W innej sytuacji na pewno obróciłaby się na pięcie i wróciła do swego auta. Teraz jednak, bardziej niż poczucie humoru tego człowieka, potrzebny jej był jego motocykl. - Chcia... Oj! - Kiedy poczuła kolejny skurcz, zamilkła na moment. - Chwileczkę - szepnęła. Wdech. Wydech. Wdech. - Co się, do... - Mężczyzna był wyraźnie zaniepokojony. Maddie udało się jakoś zebrać w garść. - Czy ten motor, który ma pan na skrzyni, jest na chodzie? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak, ale... - Wiem, że to głupia prośba. - Mówiła najszybciej, jak mogła, czuła bowiem zbliżający się kolejny i skurcz. - Ale właśnie rodzę i muszę dostać się do szpitala, zanim... Poczuła spływające po nogach ciepło. Zerknęła na swoje zmoczone tenisówki. - O cholera! - Co cholera? - Wody mi odeszły - powiedziała i spojrzała nieznajomemu prosto w oczy. Właściwie nie wyglądał tak źle. Kiedy indziej, bez tego brzucha, mogłaby się nim zainteresować. Nie! Co za myśli! W takiej sytuacji? - Czy mogłabym pożyczyć pana motor? Ktoś siedzący wewnątrz furgonetki ściszył radio. - Tato, kto to? No tak, ta pani jest w ciąży - skomentował też męski, choć zdecydowanie młodszy głos. Nie reagując na pytania syna, mężczyzna błyskawicznie wysiadł z auta i groźnie spojrzał na Maddie. - Czy na pewno dobrze panią zrozumiałem? Chce pani, żebym zawiózł panią na motorze do szpitala? Maddie skinęła głową i obronnym gestem zasłoniła brzuch. - Raczej nie mam wyboru. Nie chcę urodzić na środku autostrady. Przestraszyła się, kiedy mężczyzna nie od razu NIEGRZECZNA NARZECZONA zareagował na jej słowa. Co będzie, jeśli on nie zechce jej pomóc? - Niech pan posłucha. Nie mam wiele, ale oddam panu wszystko. Mężczyzna pokręcił głową. - Pracuję w biurze podróży - ciągnęła zdesperowana Maddie. - Mogłabym panu załatwić darmową wycieczkę. Umiem też gotować. Będę panu przez rok raz w tygodniu gotować kolację, jeśli tylko... Kolejny skurcz kazał jej przerwać tyradę. Zgięła się wpół i usłyszała, że mężczyzna wydaje synowi jakieś polecenia. Kiedy ból minął, motor stał już na jezdni, a za kierownicą półcięzarówki siedział chłopak. - Proszę pani - zaczął niepewnym głosem mężczyzna. - Jestem Maddie Palmer. Proszę mi mówić Maddie. Wyciągnęła ku niemu rękę, która natychmiast Utonęła w jego ogromnej dłoni. - Joshua Blackwell. Po prostu Joshua. Dasz radę wsiąść? - spytał z wyraźną troską. - Tak, oczywiście. Dziękuję. - Dziękować będziesz dopiero w szpitalu - mruknął, włożył jej na głowę kask i wsiadł na motor. Maddie z niepokojem spojrzała na motocykl. Ten, kto go projektował, na pewno nie myślał o ciężarnych kobietach. Jakoś jednak udało jej się wsiąść. I nawet objąć Joshuę w pasie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Siedzisz? - Tak - szepnęła, walcząc z kolejnym skurczem. - Co ile masz te bóle? - Niecałe cztery minuty - wyjąkała. - Kapitalnie! Najważniejsze, żebyś mocno się mnie trzymała. Będę jechał najszybciej, jak się da. Kiedy znów poczujesz skurcz, ściśnij mnie, kopnij albo krzyknij. W każdym razie jakoś daj mi znać. Jej opinia o tym mężczyźnie była coraz lepsza. Był silny. Praktyczny. A przede wszystkim chciał jej pomóc. - Dobra. - No to ruszamy. Do szpitala dojechali w siedemnaście minut i trzydzieści dwie sekundy. Joshua przez cały czas liczył czas. Dla Maddie było to chyba najgorsze siedemnaście minut życia. Blada i spocona, kilka razy omal nie spadła z motoru. Sanitariusze z izby przyjęć natychmiast posadzili ją na wózku i szybko zawieźli na porodówkę. Joshui kazali iść za sobą. Zazwyczaj nie dawał sobą dyrygować, tym razem jednak posłusznie pomaszerował za nimi. Umył się, włożył sterylny fartuch i wszedł do sali porodowej. - Cześć - powitała go z ulgą Maddie. - Okazało się, że mój położnik nie zdąży na czas. -A twój mąż? - Nie mam męża - odparła i spuściła wzrok. NIEGRZECZNA NARZECZONA Joshua spojrzał na nią uważnie. Blada, w brzydkiej, Szpitalnej koszuli, wyglądała bardzo młodo. Nawet z tym ogromnym brzuchem była drobna i delikatna. Miała spory biust i zgrabne nogi. Ze zdziwieniem poczuł, że powinien, że chce się nią opiekować. - Nie musisz ze mną zostawać - powiedziała. Kiedy kolejny skurcz wykrzywił bólem jej twarz, Joshua zaklął pod nosem. Maddie zamknęła oczy oddychała głęboko. - Muszę przeć. Biegnij po sio... Nie! -Powstrzymała go w ostatniej chwili. - Zostań. Joshua mocno uścisnął wyciągniętą ku niemu rękę. - Oddychaj - poradził, przypominając sobie narodziny swojego syna. Choć od tamtej pory minęło szesnaście lat, coś jeszcze pamiętał. - Oddychaj. I, o dziwo, Maddie kilka razy głęboko odetchnęła. Gdy ból minął, próbował puścić jej dłoń, ale Maddie mu na to nie pozwoliła. Patrzyła na niego rozszerzonymi ze strachu oczami. Joshua miał wrażenie, że jego serce zalewa fala dziwnego, dawno zapomnianego ciepła. - Za moment wracam. Naprawdę. Dostrzegł w spojrzeniu Maddie, że mu uwierzyła. I zaufała. Nie chciał teraz się nad tym zastanawiać. W tej chwili najważniejsze było dziecko. Tak jak obiecał, za chwilę był znów przy niej. Zjawiła się też pielęgniarka. Zbadała Maddie, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Niech pani teraz nie prze, bo dziecko rozerwie pani krocze. Poszukam lekarza. - Czemu go tu jeszcze nie ma? - oburzyła się Maddie. - Założę się, że pije kawę i zajada się pączkami. Na mężczyzn nigdy nie można liczyć. Mówiła bardziej do siebie niż do kogokolwiek. Kiedy chwycił ją kolejny skurcz, skrzywiła się i zaczęła przeklinać całą ludzkość. - Kto by pomyślą , że jedna mała dziurka w prezerwatywie... - Zamilkła na moment i pociągnęła nosem. - Że będzie z tego tyle bólu - dokończyła szybko. Nie, nie wolno o tym myśleć. Wyobraź sobie coś przyjemnego. Morze, słońce, plaża. Gdzie jest ten cholerny lekarz?! Joshua ujął ją za rękę i nie puścił nawet wtedy, kiedy Maddie wbiła się paznokciami w jego dłoń. Wreszcie zjawił się lekarz i po dwudziestu trzech minutach na świat przyszedł duży, zdrowy chłopiec. Pielęgniarka od razu położyła go na piersi Maddie. - Jesteś piękny - wyjąkała młoda mama. - Piękny. Ale się spieszyłeś. Chwila była tak intymna, że Joshua uznał, iż powinien wyjść. Maddie od razu to wyczuła. - Piękny, prawda? - szepnęła i uśmiechnęła się do niego przez łzy. Joshua spojrzał na dziecko i też spróbował się uśmiechnąć. - Rzeczywiście jest interesujący - przyznał. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Chcesz go potrzymać? Zaskoczony Joshua wahał się. - Nie bój się. - Maddie wyciągnęła w jego stronę zawiniątko. Ostrożnie wziął niemowlę w ramiona. Było takie maleńkie i kruche, a równocześnie tak pełne życia. Patrzył na tę wymachującą piąstkami ludzką istotkę J myślał o Patricku. Bardzo starał się zastąpić mu nieobecną matkę, ale przez te długie lata coś w nim paarło. Wiedział, że syn potrzebuje od niego czegoś, (gego on nie jest w stanie mu dać. Uczucie, jakie go teraz ogarnęło, było tak zaskakujące, że nie bardzo wiedział, co zrobić. Nagle do sali weszła pielęgniarka. - Pani Palmer, osoby, które kazała pani zawiadomić, właśnie przyszły i bardzo chcą panią zobaczyć. Pan Benjamin Palmer... - Mój brat - dokończyła Maddie. - A ta druga osoba to na pewno Jenna Jean. - Pani Jenna Anderson - potwierdziła pielęgniarka. - Proszę im powiedzieć, że przyjmę ich za kilka minut i.. . - W oczach Maddie pojawiły się figlarne iskierki. - Niech im pani powie, że urodziłam pięcioraczki. Siostra ze zdumieniem spojrzała na niemowlę w ramionach Joshui. - Słucham? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak tylko żartowałam - odparła Maddie. - Zgodzili się zostać chrzestnymi. - Młoda matka parsknęła śmiechem i czule popatrzyła na Joshuę i maleństwo. - Założę się, że wstając dziś rano, nie miałeś pojęcia, że wyciągniesz jakąś ciężarną ze środka korka i w dodatku będziesz towarzyszył przy narodzinach nowego obywatela. - Rzeczywiście - odparł Joshua. Miał wrażenie, że w małym palcu Maddie jest więcej życia niż w całym jego ciele. Poczuł lekkie ukłucie zazdrości i.. . coś jeszcze. Coś nowego i niepokojącego. - Proszę - mruknął i oddał jej synka. Gestem dłoni kazała mu się nachylić. Kiedy to zrobił, najzwyczajniej w świecie pocałowała go prawie w same usta. - Dziękuję. Zachowałeś się jak prawdziwy bohater. Zaskoczony Joshua przez chwilę patrzył w jej oczy, potem gwałtownie zamrugał powiekami i odchrząknął. - Nie ma sprawy - bąknął. - Muszę już iść. Uważaj na małego. I na siebie też. Czuł, że tymi słowami żegna Maddie Palmer na zawsze. Joshui od lat nic się nie śniło, więc nie przypuszczał, by tej nocy miało być inaczej. Leżąc w łóżku, wsłuchiwał się w ciszę swego domu. NIEGRZECZNA NARZECZONA Myślał o czekających go nazajutrz obowiązkach. I o Patricku, od którego z każdym dniem coraz bar dziej się oddalał. Nie, nie marzył o niczym. Po prostu od śmierci Gail żył z dnia na dzień. W życiu samotnego ojca jest miejsce wyłącznie na pracę i obowiązki. ROZDZIAŁ DRUGI Wczesnym wieczorem w domu Blackwella na ranczu panowała cisza. Słychać było tylko szelest gazety przerzucanej przez Joshuę, skrzypienie pióra odrabiającego lekcje Patricka i głośny oddech leżącego przy drzwiach owczarka niemieckiego, Majora. Joshua przywykł do ciszy. Gdyby pozwolił sobie na chwilę zastanowienia, uczucie, jakie się z nią wiązało, nazwałby pustką. Ale był człowiekiem bardzo zajętym, miał liczne obowiązki związane z zarządzaniem stadniną i opieką nad nastoletnim synem. Nie starczało mu czasu na rozmyślania o tym, co powinien zmienić w swoim życiu. W zamyśleniu podniósł oczy znad gazety i spojrzał na Patricka. Był pewien, że syn uważa go za mężczyznę surowego, bez poczucia humoru, zimnego. Czyżby rzeczywiście taki był? Ze wzruszeniem ramion odrzucił te bezproduktywne myśli i wrócił do czytania. Zlekceważył powiększający się między nim a synem dystans. Jednak cisza, wszechobecna i dręcząca, pozostała. NIEGRZECZNA NARZECZONA Leżący przy drzwiach Major warknął zaniepokojony. - Leżeć - nakazał psu Joshua. Pies posłuchał go, ale tylko na kilka sekund. Potem podniósł się i znów warknął. Patrick przerwał pisanie. - O co mu chodzi? Joshua wzruszył ramionami i wstał, by wypuścić psa. Kiedy tylko otworzył drzwi, usłyszał stłumiony odgłos silnika. W ciemnościach dojrzał zbliżający się ku domowi samochód, który wydał mu się znajomy. Kiedy auto zaparkowało na podjeździe, ktoś otworzył drzwiczki i do wściekłego jazgotu Majora dołączył się niemowlęcy płacz. - Co...? - zaczął Patrick, który też wyszedł sprawdzić, co się dzieje. Obaj Blackwellowie patrzyli ze zdumieniem, jak Maddie Palmer wsadza synka do nosidełka, bierze w ręce dwa koszyki i omijając Majora, wchodzi po schodkach. - Cześć - powitała ich wesoło. - Pamiętasz mnie? - zwróciła się do Joshui. - Sześć tygodni temu podwiozłeś mnie do szpitala i asystowałeś przy porodzie mojego synka. Obiecałam, że przez rok raz w tygodniu będę cię karmić, staram się więc dotrzymać obietnicy. Właśnie przywiozłam pierwszy posiłek. - Co takiego? - Joshua wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Jak mogła myśleć, że o niej zapo NIEGRZECZNA NARZECZONA mniał? Nie co dzień podwoził do szpitala rodzące kobiety. - Jedzenie - rzekł wyraźnie uradowany Patrick. - Przywiozła ci jedzenie, tato. - Wcale nie musiała. - Ale przywiozłam. - Maddie wzruszyła ramionami. Kiedy mały zaczął płakać, Joshua i Patrick wzięli koszyki. - Naprawdę nie musiałaś... - zaczął znów Joshua. - O kurczę, jest nawet pasztet! - wrzasnął Patrick, jakby od lat nic nie jadł. - Wejdź - rzekł pospiesznie Joshua, bo dziecko płakało coraz głośniej. - Nie miałam pojęcia, że tak długo będę musiała cię szukać - mówiła Maddie, idąc za Joshua w stronę kanapy. - Potem jeszcze się zgubiłam i musiałam spytać jednego z twoich sąsiadów o drogę. Pana Crocketta. Niezbyt sympatyczny, prawda? - Podjechałaś do domu Otisa Crocketta? - Patrick z trudem oderwał się od jedzenia. - Przywitał cię strzelbą? - Nie wycelował jej we mnie - odparła Maddie, wyjmując synka z nosidełka. - Ale przez cały czas miał ją na ramieniu. I nie był szczególnie uprzejmy. Powiedziałam mu, że nie podoba mi się jego zachowanie. - Nigdy więcej tego nie rób. - Joshua był szczerze zaniepokojony. - Crockett był już w więzieniu za... NIEGRZECZNA NARZECZONA Zamilkł, bo zauważył, że Maddie wyciąga koszulę ze spodni. Ją z kolei powstrzymała jego mina. - Zajączek już dawno powinien być nakarmiony wyjaśniła. - Jesteś dorosły, więc to dla ciebie na pewno nic nowego, ale... - Do kuchni, Patrick! - rozkazał Joshua. - Tato, przecież to coś zupełnie normalnego - próbował protestować chłopak. - Mnie nie nabierzesz. Ja też kiedyś miałem szesnaście lat. Joshua zaklął pod nosem i kazał synowi usiąść tylem do karmiącej Maddie. Zaczynał rozumieć, czemu większości huraganów nadaje się żeńskie imiona. Maddie zaledwie przed dwiema minutami zjawiła się w jego domu, a już przewróciła go do góry nogami. Wyjął z koszyków naczynia i podał synowi jedze nie. W pokoju panowała cisza, co oznaczało, że Za jączek je, a piersi Maddie są nagie. No i co z tego! Przecież, jak zauważył Patrick, to coś zupełnie natu ralnego. Tyle tylko, że już tak dawno w jego domu nie było kobiety, w dodatku z obnażonym biustem. Joshua odsunął od siebie obraz półnagiej Maddie i skoncentrował się na jedzeniu. Było zdecydowanie lepsze niż jajecznica, którą zaplanował na kolację. - Pycha! - mruknął Patrick, sięgając po kolejny kawałek pieczonego kurczaka. NIEGRZECZNA NARZECZONA -To się ciesz. Nieprędko znów zjesz coś takiego - zauważył chłodno Joshua. - Za tydzień - odezwała się za jego plecami Maddie. Joshua odwrócił się i uniósł brwi. Zdążył jeszcze zauważyć, że piersi Maddie są znów zasłonięte. - Za tydzień? - Tak - uśmiechnęła się Maddie. Delikatnie poklepywała plecki trzymanego w objęciach synka. Obiecałam ci jeden posiłek tygodniowo. Przez rok. - Nie ma mowy - oburzył się Joshua. - To bardzo miło, że dziś nas nakarmiłaś, ale powiedzmy, że w ten sposób już wyrównaliśmy nasze rachunki - rzekł, ignorując protesty Patricka. - To bez sensu, żebyś co tydzień przywoziła nam jedzenie. Maddie uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - To, że zawiozłeś motorem ciężarną kobietę do szpitala i zostałeś z nią do końca porodu, też było bez sensu, prawda? - Ja... - Racja - wtrącił się Patrick. - Wcale... - Muszę już iść - przerwała mu Maddie, zbierając koszyki i puste naczynia. - Hej, Zajączku, przecież prosiłam, żebyś nie zasypiał. - Mały ani drgnął. - Ach, ci mężczyźni! - .Czy on naprawdę nazywa się Zajączek? - poważnie zaniepokoił się Patrick. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nie, ależ skąd! Ma na imię Dawid. Zwyczajne, normalne imię, które ma wynagrodzić mu fakt, że wychowuje go niezbyt normalna matka. I w dodatku samotna - dodała ze smutkiem, bo przecież zdawała sobie sprawę, że nie będzie jej łatwo. Sprawiała wrażenie osoby swobodnej, wesołej i beztroskiej, takiej, którą każdy mężczyzna chętnie widziałby w swoim łóżku. Z szopą płomiennorudych włosów i brązowymi oczami, wyraźnie pogodzona własną seksualnością, zupełnie nie pasowała do cichego, uporządkowanego świata Joshui. - No to idę! Czy, oprócz wątróbki, jest coś, czego nie lubicie? - spytała już przy drzwiach. - Przecież... -jeszcze raz próbował protestować Joshua. - A więc do zobaczenia za tydzień. Dzięki, Patrick dodała, już stojąc na ganku. - Dziękuję pani. - Mów do mnie Maddie. Tak jest dużo prościej. Joshua czuł, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli. - Daj mi to - rzekł, wziął od niej koszyk i sam zaniósł go do auta. Padał lekki deszcz, więc Maddie szybko umieściła małego w foteliku. - Maddie - zaczął Joshua. - To bardzo miło z twojej strony, że przywiozłaś nam kolację, ale... - To ty byłeś bardzo miły. NIEGRZECZNA NARZECZONA Nie przyzwyczajony, by ktokolwiek mu przerywał, a już zwłaszcza tak atrakcyjna kobieta, Joshua na moment zgubił wątek. Na szczęście szybko wziął się w garść. - Naprawdę nie musisz nas karmić co tydzień. To niepotrzebne, niepraktyczne i nierozsądne. Kiedy Maddie parsknęła śmiechem, jakiś dziwny dreszcz przeszedł mu po plecach. - Niepraktyczne, nierozsądne - powtórzyła. - Na szczęście jest jeszcze w życiu miejsce na rzeczy nierozsądne i niepraktyczne. A jeśli chodzi o to, czy niepotrzebne, to pozwolisz, że zachowam moje zdanie na ten temat. Maddie potrząsnęła głową i nachyliła się ku niemu. Na pewno nie było to zaproszenie. Wiedział, że tak po prostu się zachowuje, jednak tak bardzo zapragnął jej dotknąć, że tylko całą siłą woli udało mu się nad tym zapanować. - Nieczęsto ratuje mi życie poważny, odpowiedzialny i konserwatywny farmer. Właściwie to nikt jeszcze nigdy mnie nie ratował. Chcę ci jakoś podziękować. Więc bądź tak miły i jedz z apetytem. Dobrze? Joshua zdobył się tylko na głębokie westchnienie. - Potraktuję to jako wyrażenie zgody - uśmiechnęła się Maddie. - Dobranoc. - Dobranoc. Silnik jej auta pracował tak głośno, że Joshua nie słyszał własnych myśli. Major znów szczekał, z od NIEGRZECZNA NARZECZONA dali słychać było rżenie koni, ptaki świergotały z oburzeniem. Nawet zwierzęta zareagowały na jej obecność. Tak, wobec Maddie Palmer nikt nie mógł pozostać obojętny. W połowie wąskiej, krętej i błotnistej drogi auto Maddie niebezpiecznie przechyliło się na bok. Ani przez moment nie miała wątpliwości, co się stało. Złapała gumę. I to w nasilającym się deszczu. Na szczęście miała zapasowe koło, a mały spał spo kojnie. Poprzednio, kiedy przedziurawiła oponę, za blokowała drogę konduktowi pogrzebowemu, a Da wid wrzeszczał jak opętany. Otworzyła drzwi i wdepnęła wprost w kałużę. - Traktuj to jak jeszcze jedną przygodę. Pamiętaj, że cierpienie uszlachetnia - wyrecytowała pod nosem. Przez ostatnie dziesięć lat swego życia wielokrotnie powtarzała sobie te słowa z nadzieją, że któregoś dnia naprawdę w nie uwierzy. W strugach deszczu i w ciemnościach obeszła auto i wpadła na... Jostiuę. - Założę się, iż myślałeś, że już masz mnie z głowy - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. - Słyszałeś chyba o rzepie i psim ogonie. Jak się już przyczepi, to l rudno się go pozbyć. Ale możesz spokojnie wracać do domu. Jestem specjalistką od zmieniania kół. Maddie otworzyła bagażnik, ale to Joshua wyjął z niego zapasowe koło i lewarek. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Posłuchaj! - zdenerwowała się Maddie. - Pada deszcz, jest późno, nie chcę, żebyś... - Lepiej wsiądź do środka, bo całkiem przemokniesz - przerwał jej Joshua. - Za minutę będzie gotowe - dodał, kucając przy kole. Maddie, nie przyzwyczajona, by ktoś tak się o nią troszczył, była wyraźnie zakłopotana. - Jesteś naprawdę bardzo uprzejmy, ale sama mogę to zrobić. Nie musisz. Joshua uniósł głowę i spojrzał na nią z rozbawieniem. - Mówisz zupełnie tak samo, jak ja parę minut temu. Maddie zamilkła. Spokojni, cisi mężczyźni nigdy się jej nie podobali. Wolała rozmownych, bo nie musiała zastanawiać się, co tak naprawdę chodzi im po głowie. A Joshua? Konkretny, zdecydowany, milczący. Przydałby mu się ktoś, przy kim mógłby się trochę odprężyć. Ciekawe, jak wygląda jego życie seksualne? Kiedy ostatnio ktoś go całował? Podekscytowana tą myślą, natychmiast jednak usłyszała w swej głowie ostrzegawczy dzwonek. W dotychczasowym życiu zbyt często dawała się ponieść podobnym emocjom. Spojrzała na mocującego się z kołem Joshuę i pożałowała, że nie ma parasola. Wilgotna od deszczu koszula podkreślała kształty jego szerokich ramion. NIEGRZECZNA NARZECZONA Musiałaby być ślepa, żeby nie zauważyć siły jego ciała. Ale pociągał ją nie tylko fizycznie. W tym mężczyźnie, którego życie z pewnością nie głaskało po głowie, było coś bardzo uwodzicielskiego. Czuła, że to ktoś, na kim można polegać. Zaskoczyły ją te rozmyślania, bo chyba po raz pierwszy uznała tę cechę za szalenie pociągającą. Przypisała to uwoim hormonom, które po prostu jeszcze nie wróciły po ciąży do równowagi. - Twój syn to fajny chłopak - powiedziała, żeby przerwać ciszę i odpędzić od siebie niepokojące mysli.- Musisz być z niego dumny, - Owszem - mruknął pochłonięty pracą Joshua. - Lata już za dziewczynami? - Jeśli nawet, to bardzo się z tym kryje. Jego głos był niski, głęboki i bardzo męski. Aż chciało się go słuchać. Bez względu na treść wypowiadanych słów. - Woli książki, tak? - Może. Nie zastanawiałem się nad tym. - Wykapany tatuś, co? - Powinnaś zostać w aucie. Jesteś cała przemoczona. Maddie spojrzała na swoją mokrą koszulę. - Ty też. Joshua schował koło i lewarek do bagażnika. - Myślałem, że kobiety nie lubią moknąć. - To zależy od okoliczności. W basenie albo pod NIEGRZECZNA NARZECZONA prysznicem nie jest tak źle. Stanie w deszczu w kolejce po bilety na koncert też można wytrzymać. Kiedy na nią spojrzał, gotowa była przysiąc, że w kąciku jego ust dostrzegła nikły uśmiech. - A z powodu przebitej opony? Widząc jego mokre włosy, myślała tylko o tym, że Joshua tak samo musi wyglądać po porannym prysznicu. - Z powodu przebitej opony? - powtórzyła. - To zależy, czy wyniknie z tego jakaś przygoda. - Przygoda na środku polnej drogi? - Czasami, kiedy los nie zsyła żadnych przygód, trzeba mu trochę pomóc - westchnęła. - Zastanawiam się, jak mogłabym ci się odwdzięczyć. Co powiesz na częstsze kolacje? Widząc przerażenie w jego oczach, wybuchnęła śmiechem. - Boisz się rzepa? Może wolisz nałożyć to koło z przebitą oponą z powrotem? - Nie - odparł szybko. - Ale pomyślałeś o tym, co? - A nie wystarczy zwyczajne „dziękuję"? Ten facet naprawdę wygląda na kogoś, komu pocałunek dobrze by zrobił. Maddie skinęła głową, stanęła na palcach i.. . pocałowała Joshuę Blackwella prosto w usta. - Dziękuję. Tak, Joshua naprawdę tego potrzebował. Jego wargi nie pozostały obojętne na dotyk jej ust. ROZDZIAŁ TRZECI Joshua jeszcze długo stał w deszczu, po ciemku i w błocie. Już nawet nie słyszał warkotu silnika samochodu Maddie. Stał tak jak idiota. W końcu zaklął pod nosem i powlókł się z powrotem do domu. Ze sposobu, w jaki zareagował, można by wnioskować, że nigdy nie dotykał kobiety i jeszcze nigdy sie nie całował. Choć może rzeczywiście nie był w tych sprawach szczególnie doświadczony, to instynkt miał bez wątpienia rozwinięty zupełnie prawidłowo. Dlatego wiedział, że Maddie Palmer oznacza kłopoty. Swobodna, otwarta, szczera, była jednak w pewien sposób podobna do niego. Przede wszystkim - odpowiedzialna. Choć nadrabiała miną, Joshua wiedział, ^e perspektywa samotnego wychowywania dziecka Drzeraża ją tak samo, jak kiedyś jego. Jest ładna, przyjemnie pachnie, ale stanowi zagro NIEGRZECZNA NARZECZONA żenię dla jego uporządkowanego, monotonnej życia. Kiedy Maddie zajechała przed dom, dochodziła dziesiąta. W brzuchu jej burczało, a Dawid też już nie spał. Szybko weszła do kuchni, włożyła małego do kojca i ledwo zdążyła posmarować musztardą dwie kromki chleba, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Mały od razu zaczął płakać. - Gdzie byłaś? - spytał od progu Ben i wyjął jej z ręki kanapkę. - Zaglądałem już dwa razy. Zaczynałem się niepokoić, czy coś ci się nie stało. - Kiedy ugryzł kawałek chleba, skrzywił się. - Co to jest? Maddie wciąż nie mogła się przyzwyczaić, że jej młodszy brat co wieczór sprawdza, czy wszystko u niej w porządku. - Na razie to zaledwie chleb z musztardą. Gdybyś poczekał, stałby się kanapką z szynką. Zresztą i tak przeznaczona była dla mnie - dodała, wyjmując bratu chleb z rąk. - Mógłbyś chwilę potrzymać Dawida? Ja za chwilę skończę. - Dobra - uśmiechnął się Ben. - Ale jak tylko znów zacznie mi ssać palec, oddaję ci go natychmiast. - Wiesz, braciszku, życie to bardzo ulotna rzecz. - Maddie starała się nadać swemu głosowi jak najpoważniejsze brzmienie. - Jesteś chrzestnym ojcem Dawida, więc gdyby coś mi się stało, miałbyś przez cały NIEGRZECZNA NARZECZONA czas do czynienia z jego ssaniem, pluciem, wymiotowaniem i podobnymi przyjemnościami. Ben, równie poważny, wzniósł oczy do nieba. - Wiem. To właśnie dlatego tak się troszczę, czy wszystko u ciebie jest w porządku. - Naprawdę? A już myślałam, że to dlatego, że mie kochasz i uwielbiasz - zaśmiała się Maddie pocałowała brata w policzek. - Wiesz, lepiej mi daj małego. Z nim łatwiej sobie poradzę niż z tobą. Maddie zabrała się do robienia kanapki, a Ben usiadł z Dawidem na kanapie i opowiadał mu o ko metach. Ten silny, bezkompromisowy mężczyzna, i włosami do ramion i kolczykiem w uchu, porusza jący się wyłącznie warczącym harleyem, był znako mitą nianią. Z gotową kanapką i szklanką mleka Maddie w końcu też usiadła na kanapie. Miała zamiar jeść równocześnie karmić małego. - Daj mi go. - Jedz i nie przeszkadzaj nam. Odbywamy właśnie męską rozmowę. - Dobra, dzięki. - Nie powiedziałaś mi jeszcze, czemu tak późno dziś wróciłaś? Kiedy mały zaczął płakać, Ben wstał i zaczął spacerować po pokoju. - Dziesiąta to późno? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Dla ciebie tak. Odkąd pojawił się na tym świecie nasz maluch, nigdy nie wracałaś do domu później niż o ósmej. O, nie, mowy nie ma! - rzekł, kiedy Dawid wpił się ustami w jego ramię. - Bierz go sobie. - Szybko podał siostrze małego. Maddie parsknęła śmiechem i dyskretnie odpięła bluzkę, gotowa do karmienia. - Zawiozłam jedzenie Joshui Blackwellowi i jego synowi. Ben spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Pojechałaś aż za miasto? Tym twoim wrakiem? - To bardzo porządne auto! - oburzyła się Maddie. - I nie zabłądziłaś? - Tego nie powiedziałam. Zgubiłam się, ale w końcu jakoś znalazłam ich dom. Poczekałam, aż zjedzą, i wróciłam. Tylko jeszcze Joshua musiał mi zmienić koło. - A ja go pocałowałam, dodała w duchu. Brat nie musiał wiedzieć o takim drobiazgu, zwłaszcza że był to jednorazowy incydent. - Chyba nie zamierzasz tam jeździć co tydzień, prawda? To nawet, jak dla ciebie, byłaby przesada. - Wcale nie. Ten człowiek mi pomógł w bardzo trudnej sytuacji... Chcę mu się jakoś odwdzięczyć. Nawet jeśli doprowadza to biednego Joshuę do szaleństwa? Maddie wyobraziła sobie jego minę. Ciekawe, -czy w duchu szeptał jakieś zaklęcia, mające ochronić go przed nią? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nigdy w życiu nie spotkałem większego uparciucha - rzekł Ben. - Tobie też nic nie brakuje. - Maddie spojrzała znacząco na przedstawiający pytona tatuaż na ramieniu brata. Odstraszył już niejednego potencjalnego pracodawcę. - Owszem, ale to nie to samo - mruknął Ben. Maddie czule uśmiechnęła się do brata. Kiedy wyrośnie już z tego okresu buntu, będzie z niego świetny facet. - Dzięki, że do mnie zajrzałeś. - Nie ma sprawy. Dzwoń, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. - Rozmawiałeś ostatnio z mamą? - spytała z nadzieją. - Kilka dni temu. U niej nic nowego. Maddie posmutniała. Aż za dobrze zrozumiała słowa brata. Matka wciąż nie mogła jej wybaczyć nieŚlubnego dziecka. Czy kiedyś zmieni zdanie? - Połóż się już, siostrzyczko. - Dobrze. Dobranoc. Po wyjściu brata Maddie jeszcze długo w pełnej niepokoju zadumie przyglądała się Dawidowi. Był dla niej najdroższą istotą na świecie, a ona była całkowicie za niego odpowiedzialna - za jego zdrowie, bezpieczeństwo i przyszłość. Powstrzymując łzy, delikatnie głaskała główkę synka. Czy na pewno da sobie radę? Oczywiście, nie ma przecież wyboru. Gotowa NIEGRZECZNA NARZECZONA była walczyć na śmierć i życie z każdym, kto próbowałby jej go odebrać. Dla niego nauczy się grać w kosza, a tylko jeden Bóg wie, ile będzie ją to kosztowało. Będą razem jeździć na łyżwach i zapisze syna na lekcje tańca. A przede wszystkim uczyni wszystko, by wyrósł na szczęśliwego i zdrowego człowieka. Wierzącego w siebie, umiejącego dawać i brać, zdolnego do miłości i marzeń. Jej myśli powędrowały mimo woli ku Joshui Blackwellowi. Z początku sądziła, że wszystko o nim wie. Uważała, że albo tłumi swoje pragnienia, albo w ogóle ich nie ma. No, tak, Jenna Jean zawsze zarzucała jej zbyt pochopne wyciąganie wniosków. Tym razem chyba jednak należałoby jej przyznać rację. Joshua był stuprocentowym mężczyzną. Trwało to kilka sekund, ale w końcu zareagował na jej pocałunek. Jego język stoczył walkę z jej językiem. Jego pierś, silna i twarda, przywarła do jej biustu. Na udach poczuła jego uda. I twardą, pulsującą męskość. Zaniepokoiła ją reakcja Joshui, ale jeszcze bardziej jej własna. Nie spodziewała się, że zabraknie jej tchu, a serce zgubi rytm. Dostała nauczkę i potrafi wyciągnąć z niej wnioski. Ten z pozoru spokojny, opanowany mężczyzna NIEGRZECZNA NARZECZONA jest bardzo niebezpieczny. Nie doceniała go, ale to się więcej nie powtórzy. By się rozgrzać po wieczornej przygodzie w deszczu, Joshua wziął gorący prysznic. Zazwyczaj po położeniu się do łóżka przez chwilę podsumowywał miniony dzień, a potem natychmiast twardo zasypiał. tego wieczora jednak sen nie nadchodził. Kiedy zamknął oczy, stał się jak nigdy dotąd świadom swego ciała. Swojej skóry, bicia serca, oddcchu. W pewnej chwili nawet wstał i strzelił sobie podwójną whisky. Trochę pomogło, ale obraz Maddie wciąż go nie odstępował. Przeczuwał, że ta kobieta zniszczyłaby jego spo- Wj, ale była taka ciepła, taka realna, taka... Joshua ciężko westchnął. Kiedy w końcu zasnął, po raz pierwszy od dłuższego czasu śnił. - Lubicie stroganowa? - spytała z uśmiechem Maddie, kiedy Patrick otworzył jej drzwi. - Tak - rozpromienił się chłopak. - Wejdź, Maddie. A gdzie jest Daw? Maddie weszła do kuchni, postawiła na stole koszyki i rozchyliła poły płaszcza. Pod nim, w nosidełku, spał sobie smacznie mały Dawid. - Nie chciałam, żeby zmókł. - Maddie rozejrzała NIEGRZECZNA NARZECZONA się dokoła. - A gdzie twój tata? Może przyszłam nie w porę? - Nie, nie! Tata zaraz wróci. Ma trochę kłopotów z jedną z klaczy. Maddie wiedziała, że powinna skorzystać z okazji i natychmiast odjechać. Przecież wcale nie miała ochoty na spotkanie z Joshuą. Szczególnie po tym pocałunku, który miał być tylko uprzejmym podziękowaniem, a wywołał w niej taką burzę. - Właściwie nie muszę na niego czekać. Naczynia mogę przecież odebrać za tydzień. - Chyba nie chcesz już iść? - Patrick był szczerze zdumiony. Maddie zawahała się. - Chciałam tylko przywieźć wam jedzenie. W zeszłym tygodniu dość już tu namieszałam. - Tata na pewno będzie chciał podziękować ci osobiście. - I przekonać, bym więcej tego nie robiła - mruk- ;i nęła pod nosem. - Owszem, ale nie musisz go słuchać - parsknął śmiechem Patrick. Już chciała mu odpowiedzieć, kiedy drzwi do domu otworzyły się z impetem i do środka wszedł Joshuą, klnąc jak szewc. Przemoczony do suchej nitki, ściągnął szarą pelerynę i chyba wyczuł na sobie spojrzenie Maddie, bo NIEGRZECZNA NARZECZONA podniósł wzrok. Niestety, nie wyglądał na zachwyconego jej obecnością. „Co ty tu robisz?" Nie powiedział tego na głos, ale dostrzegła to w jego oczach. - Cześć. - Maddie zdobyła się na słaby uśmiech. Przywiozłam wam jedzenie. Mam nadzieję, że będzie wam smakowało. Właśnie wychodziłam. Podeszła do drzwi, ale Joshua zagrodził jej drogę. - Nie musisz się tak spieszyć - rzekł spokojnym, zdecydowanym, pewnym głosem, od którego aż ciarki przeszły jej po plecach. - Strasznie leje. - Mam dobre wycieraczki - oznajmiła, próbując no wyminąć. Niestety Dawid zajmował więcej miejsca, niż przypuszczała, więc wpadła na Joshuę. Odskoczyła od niego jak oparzona. - Lepiej będzie, jak trochę zaczekasz. Jadłaś juz? Poczuła się jak w pułapce. - Nie, ale miałam zamiar. - Wystarczy dla trojga? - Wątpię - odparła. - Da się zrobić - rzucił Patrick. A więc nawet na jego pomoc nie mogła liczyć. - Mam wrażenie, że nie jesteś w tej chwili w najlepszym nastroju. Joshua uniósł brwi i westchnął głęboko. - Możliwe. Omal nie zastrzeliłem klaczy medalistki, bo kręci nosem na mojego ogiera. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nadal się opiera? - spytał Patrick. - Jesteś pewien, że potrzebuje ogiera? Joshua skarcił syna wzrokiem. - Oczywiście! Tylko zachowuje się jak kapryśna baba. Może spodziewa się specjalnych zalotów. - Przepraszam was, ale niezbyt się znam na prowadzeniu stadniny. Wydawało mi się, że po prostu trenuje się tam konie i uczy jeździectwa. Patrick parsknął śmiechem. Joshua prawie się uśmiechnął. - To stadnina hodowlana dla koni wyścigowych. Mam rozpłodowego ogiera, wielokrotnego medalistę. Nie jest młody, ale nieźle sobie radzi. Właściciele przyprowadzają do mnie swoje klacze, a ja nadzoruję łączenie. - Łączenie? - powtórzyła Maddie. - Krycie. Zapłodnienie - dodał, widząc jej zdziwienie. - Aha. To znaczy, że jesteś specjalistą od seksu. Patrick roześmiał się. Joshua przez chwilę zastanawiał się nad tym stwierdzeniem. - Nigdy o tym w ten sposób nie myślałem, ale chyba rzeczywiście to prawda. Jego wzrok przesunął się po całej postaci Maddie - od stóp po czubek głowy. Było w nim zaciekawienie, .ale i coś jeszcze. Coś, co wprawiło Maddie w zakłopotanie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Zdejmij płaszcz i zostań jeszcze trochę. - Czy on zawsze tak rozkazuje? - Maddie zwróciła się do Patricka. - Owszem. I w dodatku wszyscy go słuchają. Maddie postanowiła sobie to zapamiętać. Choć pewni siebie mężczyźni zawsze ją bawili, nigdy żaden jej nie pociągał. Obaj Blackwellowie w czasie kolacji byli bardzo rozmowni. Patrick chyba równie pragnął damskiego towarzystwa jak dobrego, domowego jedzenia. Był interesującym chłopcem, pochłoniętym nauką, ale i nie stroniącym od muzyki. Joshua mówił mniej, ale Maddie cały czas czuła na sobie jego spojrzenie. Bardzo ją to rozpraszało. Zostawili ją na chwilę samą, żeby mogła nakarmić Dawida, a potem Joshua pomógł jej odnieść naczynia do auta. - Już prawie nie pada - rzeki. - Jedź ostrożnie. Droga może być śliska. Maddie posadziła małego w foteliku i włożyła do buzi synka smoczek. Kiedy się wyprostowała, Joshua stał tuż przy niej. - Tak się właśnie zastanawiam... Czy całujesz każdego mężczyznę, który zmienia koło w twoim aucie? Maddie zesztywniała. - Szczerze mówiąc, jeszcze żaden mężczyzna nie zmieniał koła w moim aucie. Sama to robię - odparła, żałując, że odległość między nimi jest tak niewielka. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Ale to prawda, że jestem bardzo uczuciową, otwartą osobą. Lubię ludzi przytulać, całować w policzek. Wiem, że nie wszyscy to akceptują. Ale nie martw się! Zauważyłam, że to nie w twoim guście, więc więcej nie będę cię dręczyć... całowaniem. - Owszem, to było dręczące - przyznał, nie spuszczając z niej oczu. Joshua milczał przez długą chwilę. Gdyby zrobił jakiś ruch w jej stronę, Maddie zamierzała schronić się we wnętrzu auta. - A dla ciebie? Nie mogła skłamać, bo z doświadczenia wiedziała, że kiepsko jej to wychodzi. - Trochę. Ale wcale tego nie chciałam. To miało być tylko podziękowanie. A poza tym wydawało mi się, że dawno nikt cię nie całował. Joshua przez chwilę przyglądał jej się z lekkim uśmiechem. - A więc zrobiłaś to z litości? Maddie poczuła, że się rumieni. Błogosławiła więc ciemność i zaklęła w duchu. - Nie. Żeby ci podziękować. - Z litości - obstawał przy swoim Joshua. - To się już nigdy nie powtórzy. - Dlaczego? - Bo nie wydaje mi się, byś miał ochotę na takie podziękowania. - Udało jej się jakoś chwycić za klamkę. NIEGRZECZNA NARZECZONA -To znaczy, że biedny Joshua nigdy już nie dostanie buzi z litości? Nie. - Szkoda. Maddie? - Tak? - Dzięki za jedzenie. Wystarczył jeden jego krok, by dystans między nimi przestał istnieć. Usta Joshui spoczęły na wargach Maddie. I nie było w tym pocałunku ani odrobiny litości. Jej mózg protestował, ale ciało wiedziało swoje. Przywarła do niego, jej ręce spoczęły na jego ramionach. Nie był wcale brutalny. Czuła jednak jego zmysłową ciekawość i determinację. Siłę złagodzoną delikatnością. Ta pełna mocy kombinacja przedarła się przez wszystkie bariery i pozbawiła Maddie tchu. Zawładnęła jej sercem. Nie! To niemożliwe! Nie może otworzyć swego serca przed Joshuą. Jej świat, wewnętrzny i zewnętrzny, musi pozostać bezpieczny. Dla dobra jej samej i dla dobra dziecka. A to oznacza, że nie ma w nim miejsca dla żadnego mężczyzny. Odsunęła się od Joshui dopiero po długiej, nieskończenie długiej chwili. Koniec. - Dość... - wyjąkała, kiedy odzyskała oddech. Żadnych dziękczynnych pocałunków! Współczują NIEGRZECZNA NARZECZONA cych też nie. Koniec - powtórzyła i z trudem przełknęła ślinę. Była bardzo z siebie dumna. - Do zobaczenia za tydzień. Dobranoc. Nie czekając na reakcję Joshui, szybko wsiadła do auta i natychmiast odjechała, powtarzając sobie w myślach: Nigdy więcej. ROZDZIAŁ CZWARTY Joshua stał w deszczu i ciemnościach, wsłuchując się w milczący warkot silnika auta Maddie. Znów to samo! Czuł się jak idiota. Znowu. Po chwili zaklął pod nosem i przysiągł sobie, że nie będzie się więcej przejmował Maddie Palmer. To nieprawda, że pierwszy od lat sen nawiedził go tydzień temu z jej powodu. Przyczyną było jedzenie. To oczywiste, po prostu jego żołądek nie był przyzwyczajony do tak solidnych posiłków. Było to bardzo logiczne wyjaśnienie, od tamtej pory bowiem więcej już nic mu się nie śniło, a i wtedy nie śnił przecież o Maddie, lecz o chabrach, o łące pełnej chabrów. Nie, dość tego! Ruszył wolno w stronę domu. Tuż przy schodach wiodących na ganek dostrzegł jakiś niewielki przedmiot. Zmrużył oczy i znów zaklął. Wieczór się jeszcze nie skończył. NIEGRZECZNA NARZECZONA Tuląc w ramionach Dawida, Maddie po raz trzeci przemierzyła drogę od drzwi do auta. Po powrocie do domu znów nakarmiła synka, a potem chciała położyć go spać. Zabrakło jednak pewnego bardzo ważnego elementu tego rytuału. Za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że mały jest już uśpiony i chciała włożyć go do łóżeczka, Dawid zaczynał popłakiwać. Po chwili krzyczał głośno. Maddie czuła, że i ona wkrótce do niego dołączy. Wracając po raz trzeci do domu, miała łzy w oczach. Wiedziała, że powinna mieć zapasowy. - Śpij, słoneczko - mruczała. - Spij. Od razu poczujesz się lepiej. A dzięki tobie i ja - dodała z pełnym goryczy uśmiechem. Zaskoczyło ją pukanie do drzwi. Była pewna, że to Ben. W progu stał jednak Joshua Blackwell. W wytartych dżinsach i skórzanej kurtce pilota, z lekko zmierzwionymi włosami, przyprawił ją o szybsze bicie serca. - Tak? - Pomyślałem, że możesz tego jeszcze dziś bardzo potrzebować. Wyciągnął rękę i podał jej zagubiony smoczek. - Wielkie nieba! - krzyknęła z taką radością, jakby ktoś oznajmił jej wygraną w toto-lotka. - Dzięki! - Chwyciła odzyskany smoczek i choć nie wiedziała, co powiedzieć, paplała jak najęta. - Dawid musiał go wypluć, a potem smoczek wypadł z auta. Nawet nie NIEGRZECZNA NARZECZONA wiesz, jak jestem ci wdzięczna. Mały nie chciał zasnąć i już zaczynałam wątpić, czy uda nam się obojgu choć na chwilę zmrużyć oko. Joshua patrzył na nią w milczeniu. Maddie poczuła nagle jakiś dziwny skurcz w żołądku. - Może wejdziesz i.. . - Nie. Po co? - Joshua potrząsnął głową. - Jechałeś taki kawał, żeby przywieźć smoczek. Pozwól, że zanim wyruszysz z powrotem, poczęstuję cię filiżanką kawy albo kakao - namawiała nie zniechęcona. Kiedy Joshua znów potrząsnął głową, Maddie straciła cierpliwość. - Czy naprawdę musimy się kłócić o jakąś głupią filiżankę kawy? - Chyba nie - przyznał. Czując za plecami jego obecność, weszła do kuchni i włączyła ekspres. Przełożyła Dawida na drugie ramię, żeby móc umyć smoczek. - Chcesz, żebym go potrzymał? - zapytał Joshua. - Mówisz poważnie? - Jasne. Nie wygląda na ciężkiego. Maddie ostrożnie podała mu małego. Była tak zmęczona, że zrobiła to z wyraźną ulgą, ale i z obawą. Wiedziała, że dzień jej powrotu do pracy jest coraz bliższy. Ze wkrótce będzie musiała pomyśleć o jakiejś stałej opiece dla Dawida. Joshua trzymał małego zupełnie swobodnie. Pewnie, ale nie za mocno. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jest silny i delikatny, pomyślała. Przypomniała sobie, jak te same ręce czuła niedawno na swojej skórze. Od dawna jedynym mężczyzną, jaki bywał w jej domu, był Ben. Dopiero obecność Joshui przypomniała Maddie, że jest nie tylko matką, ale i kobietą. - Zdaje się, że masz w tym trochę wprawy - zauważyła, by odsunąć od siebie niebezpieczne myśli. - To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy się nie zapomina. Patrz, mały już zasnął. Maddie umyła smoczek i wzniosła oczy ku niebu. - Na tym polega problem. Budzi się, jak tylko próbuję go położyć do łóżeczka. - A smoczek pomaga? - Nawet nie uwierzysz, jak bardzo. Gdyby wszystkie problemy związane z wychowywaniem dziecka udawało się rozwiązać tak łatwo, świat byłby o wiele piękniejszy. Masz problem? Idziesz do sklepu, znajdujesz coś czarodziejskiego za niecałe dwa dolary i po kłopocie. - Boisz się? - spytał Joshua. - Jestem przerażona - odparła. - Bardzo to widać? - Nie, ani trochę. Maddie wzięła od Joshui Dawida i czule go przytuliła. - A jednak - szepnęła. - Biedaczek. Trafiła mu się matka, która nie uprawia żadnego sportu. - Umiesz krzyczeć? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Krzyczeć? - powtórzyła ze zdziwieniem. - Owszem, umiem. Chyba nawet nieźle. - To będziesz dobrym kibicem. Maddie uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. - Tak, to niezły pomysł. Nie jestem jednak wolna od kilku innych, poważnych... hmm... niedoskonałości - dodała, niosąc małego na górę do sypialni. - Na przykład? - zainteresował się idący za nią Joshua. Maddie ułożyła małego w łóżeczku i zacisnęła kciuki. - No, udało się - szepnęła po chwili. Kiedy zeszli na dół, ciągnęła dalej: - Moja przyjaciółka Jenna Jean, która jest prawnikiem, określiła to tak: przyciągam ludzi władzy w najmniej odpowiednich momentach. - Ludzi władzy? - Policjantów z drogówki, strażników miejskich i, ostatnio, inspektora podatkowego. Z początku myślałam, że to po prostu brak szczęścia. Potem uznałam, że wszystkiemu winien jest czas. Gdybym przejechała wcześniej, to mandat dostałby facet jadący za mną. - Maddie nalała kawę i podała Joshui kubek. Chciała nalać i sobie, ale uznała, że karmiąc piersią, powinna unikać kofeiny. - Wychodzi na to, że jest we mnie coś, co przyciąga nieszczęścia. - I boisz się, że mały to odziedziczył? Maddie spuściła wzrok. Tak, tego właśnie się bała, ale wolała o tym nie myśleć. NIEGRZECZNA NARZECZONA - A może próbujesz mnie ostrzec? - Co takiego? - Czy próbujesz dać mi do zrozumienia, że znajomość z tobą może okazać się dla mnie niebezpieczna? Wcale nie było to jej intencją. W każdym razie tak jej się przynajmniej wydawało. - Dlaczego miałabym to robić? - spytała Maddie, wdychając zapach kawy, skóry i.. . mężczyzny. - Zresztą pomyśl tylko! Musiałeś w deszczu zawieźć obcą, ciężarną kobietę do szpitala. Na motorze. Musiałeś w deszczu zmienić koło. A teraz jechałeś taki kawał z powodu głupiego smoczka. Też w deszczu. - A jednak chcesz mnie odstraszyć. - Joshua uśmiechnął się. Bardzo seksownie i bardzo po męsku. - Jesteś dużym chłopcem. Nie przypuszczam, by trzeba cię było prowadzić za rączkę. Kiedy Joshua ponownie omiótł ją wzrokiem, Maddie ostatecznie upewniła się w przekonaniu, że nie jest wyłącznie matką. - Racja. Ja też nie będę cię przed niczym ostrzegał. Odstawiając kubek na blat, musnął Maddie ramieniem. Wstrzymała oddech. Dopiero kiedy się odsunął na bezpieczną odległość, była w stanie normalnie oddychać. - Dzięki za kawę - powiedział i od razu pełen seksualnego napięcia nastrój prysł jak mydlana bańka. - Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Odprowadziła go do drzwi. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Dziękuję za to, że przywiozłeś smoczek - udało jej się jakoś wyjąkać. - Nareszcie będę mogła spokojnie zasnąć. - Jesteś mi wdzięczna? - spytał Joshua, zabawnie przechylając głowę. - Jak bardzo? Nie, Maddie nie da się na to nabrać. - Za tydzień przywiozę deser. Znów ogarnął ją długim, gorącym jak pieszczota spojrzeniem. - Będę czekał. Niezłomne spojrzenie błękitnych oczu zastępcy prokuratora okręgowego, Jenny Jean Anderson, wywywoływało u ludzi strach, skrępowanie, czasem wrogość, ale ostatecznie zawsze pomagało jej poznać prawdę. Nie korzystała z niego wyłącznie na sali sądowej . Było częścią jej osobowości i to od wczesnego dzieciństwa. - Będziesz mówił prawdę, całą prawdę i tylko prawdę - powiedziała łagodnym głosem, tak nie pasującym do jej silnej osobowości. - Ale jeśli nie smakuje ci to wstrętne mleko, które daje ci mamusia, bądź łaskaw wypluć je na nią, a nie na swoją matkę chrzestną. Jenna nachyliła się i pocałowała w brzuszek małego Dawida. Chłopczyk śmiał się radośnie. - Lepiej ostrzeż sąsiadów, by dobrze pilnowali swoich córek. Będzie z niego niezły podrywacz. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Jest naprawdę słodki - dodała Emily St. Clair Ramsey, w której domu rodzinnym trzy przyjaciółki umówiły się na spotkanie. - Ma twoje oczy i usta. - Jeśli powiesz jeszcze, że ma moje ciało, wyleję ci to na głowę - ostrzegła ją Maddie, unosząc do góry kieliszek z szampanem i sokiem pomarańczowym. - Nie wygłupiaj się. Jesteś szczuplejsza niż przed ciążą. - Szczuplejsza, ale nie jędrniejsza - stwierdziła ponuro Maddie i westchnęła. - Zresztą to bez znaczenia, bo dopóki Dawid nie skończy osiemnastu lat, nie mam zamiaru z nikim się spotykać. - Jasne, a ja jestem chińską cesarzową - prychnęła Jenna. Maddie zapatrzyła się w trzymany kieliszek. - Nie, naprawdę! Długo nad tym myślałam. Nie chcę być taka jak te matki, które co chwila każą się swoim dzieciom zaprzyjaźniać z kolejnym wujkiem. Zauważyła pełne troski spojrzenia przyjaciółek, ale ciągnęła dalej: - Mój związek z Clyde'em był trochę nietypowy. Potrafiłam zaakceptować to, że żył na walizkach. Jednego dnia był w Nowym Jorku, a już następnego w Kalifornii. Przyzwyczaiłam się, że często go nie ma, nawet wtedy, kiedy naprawdę go potrzebowałam. Zresztą zawsze pozostawał mi telefon. Jak było bardzo źle, mogłam zadzwonić do niego albo do którejś z was. Ale teraz już nie potrafiłabym tak żyć. Muszę NIEGRZECZNA NARZECZONA myśleć nie tylko o sobie. - Maddie przygryzła wargę. Nie chcę wikłać się w żadne związki. Emily spojrzała na nią czule. - Maddie, nie bądź dla siebie taka surowa. Wszystko jakoś się ułoży. Jestem pewna, że znajdziesz mężczyznę, który pokocha i ciebie, i Dawida. - Łatwo tak mówić kobiecie, która niedawno wyszła za mąż i ma jak najlepszą opinię o rodzaju męskim - powiedziała Maddie gorzko, ale zdobyła się na uśmiech. - Nie mogę się z tym nie zgodzić - dodała Jenna Jean. - Ale nie wydaje mi się, by tak zdecydowana rezygnacja ze znajomości z mężczyznami była naprawdę konieczna. Zarówno Emily, jak i Maddie spojrzały na Jennę z niedowierzaniem. - Na ilu randkach ostatnio byłaś? - spytała Emily. - Jestem strasznie zajęta. Mam mnóstwo rozpraw. - Mówiłaś to samo w zeszłym roku. - I dwa lata temu. Jenna Jean szybko zamknęła usta. - Nie rozmawiamy o mnie - mruknęła tonem, którym zawsze kwitowała niemiłe tematy. - Chodzi o to, żebyś z powodu depresji poporodowej nie odrzuciła jakiegoś porządnego mężczyzny, jeśli takowy pojawi się w twoim życiu. Przez głowę Maddie przemknął obraz Joshui Blackwella. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Kogo pognałaś? - spytała Jenna ze zmrużonymi oczami. Czyżby z mojej twarzy można było wszystko wyczytać? zaniepokoiła się Maddie. A może Jenna jest po prostu obdarzona niezwykłą intuicją? Pewnie jedno i drugie. - Właściwie nikogo specjalnego. - Aha! - uśmiechnęła się Emily. - No to opowiedz nam o tym „nikim specjalnym". Maddie znów pomyślała o Joshui i poczuła dziwny skurcz w żołądku. Dla uspokojenia wypiła łyk koktajlu. - Ostatnio nie spotykałam wielu nieznanych ludzi. Takim człowiekiem był tylko ten facet, który pomógł mi urodzić Dawidka. - A, rzeczywiście! Jakiś ranczer. Jak on się nazywał? Jakoś tak na J... - Joshua Blackwell. Ma stadninę. Coś w rodzaju farmy ogierów. - Farma ogierów? - powtórzyła zdziwiona Jenna. - Musi tam unosić się w powietrzu testosteron. Maddie nie mogła się z nią nie zgodzić. - Raz w tygodniu zawożę mu kolację. Obiecałam; że będę to robić, jeśli dostarczy mnie do szpitala w jednym kawałku. Na motorze. - Wciąż nie wierzę, że się na to zdecydowałaś. - Wolałam to niż poród na środku autostrady. - Jaki jest ten Joshua? NIEGRZECZNA NARZECZONA 55 -Ma kilkunastoletniego syna. Jest bardzo odpowiedzialny. Rzadko się uśmiecha. Poważny. Sól ziemi, można powiedzieć - dodała Maddie szybko, sama nie bardzo w to wierząc. - Czyli raczej nie w twoim typie - podsumowała wyraźnie rozczarowana Emily. - Rzeczywiście - zgodziła się Maddie i szybko uciszyła swój wewnętrzny głos, nieśmiało protestujący przeciwko tej opinii. - Założę się, że ma wspaniałe ciało - rozmarzyła się Jenna. - Tak - przyznała znów Maddie. - I pachnie... - Przerwała, bo nie mogła znaleźć właściwego słowa. - Brzydko? - spytała Emily, marszcząc zabawnie nos. - Nie, wprost przeciwnie - potrząsnęła głową Maddie. - Pachnie jak skóra i świeże siano, i.. . - Konie? - Nie, to nie to. Sama nie wiem, co to jest. W każdym razie nie zasypka dla niemowląt - zaśmiała się Maddie. - Już wiem. Testosteron - stwierdziła Jenna nie noszącym sprzeciwu tonem. - Wszystko polega na zapachu - tłumaczył Johua. Siedzieli przy kolacji, na którą tym razem Maddie przywiozła klopsiki i spaghetti. Patrick pochłonął NIEGRZECZNA NARZECZONA swoją porcję i poszedł do siebie oglądać MTV, a Dawid spał smacznie na kocyku. Joshua mógł więc bez przeszkód skupić na sobie całą uwagę Maddie. Podobał mu się sposób, w jaki przechylała głowę i wpatrywała się w niego swymi brązowymi oczami. Aż swędziały go palce, by pogładzić jej kasztanowe, połyskujące w świetle włosy. By dotknąć jej delikatnych jak srebrna pajęczyna i roztańczonych kolczyków. - Ogier wyłapuje zapach klaczy i jest gotów do działania - mówił dalej. On sam czuł w tej chwili kobiecy, świeży zapach Maddie i marzył, by się do niej przysunąć. - Chcesz powiedzieć, że wystarczy, by poczuł jej zapach i już? Joshua wiedział, że kobiecie żyjącej w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku niełatwo jest to zrozumieć. - Nie zawsze. Czasami klacz potrzebuje trochę czasu, żeby się przyzwyczaić do partnera, więc na dzień czy dwa umieszczamy konie obok siebie. Cały czas jednak trzeba bacznie im się przyglądać, bo ogier, próbując przedostać się do klaczy, może sobie zrobić krzywdę. Maddie spojrzała na niego zdziwiona i wypiła łyk herbaty. - Krzywdę? Joshua spuścił głowę, by ukryć uśmiech. NIEGRZECZNA NARZECZONA - To instynkt. Czysty, zwierzęcy instynkt. Kiedy w pobliżu jest klacz, ogierowi tylko jedno w głowie. - Mężczyźni też czasem tak się zachowują - zauważyła Maddie. Nie, ona rzeczywiście niczego nie zrozumie, pomyślał Joshua. Czyżby to właśnie on musiał jej wszystko wytłumaczyć? - Ale nigdy aż tak jak ogiery. Te walą kopytami o ziemię. Rżą. Widziałem takiego, który przedart się przez płot. Inny rozwalił ścianę stajni. To dlatego trzymamy je na długiej lince i obserwujemy, jak robią swoje. - Obserwujecie? - Oczy Maddie były wielkie jak spodki. - Oczywiście. Płacą mi za zapładnianie klaczy i moim obowiązkiem jest dopilnowanie, by nic im się nie stało. Także mojemu ogierowi. Klacz przywiązujemy, ale i tak może kopać i gryźć. - Przywiązujecie klacz - powtórzyła Maddie jak echo. - Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam. Joshua miał wrażenie, że też widzi pojawiające się w umyśle Maddie obrazy. Nie wyglądała na przerażoną, raczej na zaintrygowaną. Wzrok Joshui powędrował na jej rysujące się pod pomarańczową bluzką krągłe piersi. Z tej odległości widział nawet drobniutkie piegi na jej dekolcie. Był tak blisko, że mógłby jej dotknąć. NIEGRZECZNA NARZECZONA Ciekawe, czy w łóżku bywa równie ciekawska, pomyślał i natychmiast odsunął od siebie te myśli. - Robimy to najlepiej, jak umiemy. Zdajemy sobie sprawę, że pomagamy w przyjściu na świat przyszłych medalistów, więc zależy nam, żeby wszystko odbyło się możliwie najbezpieczniej. - Tak, postępujecie rozsądnie - przyznała Maddie. - Zupełnie nie wyglądasz na ryzykanta. - Z tym akurat różnie bywało - stwierdził Joshua, myśląc o tych trzech przypadkach, kiedy zachował się wbrew zdrowemu rozsądkowi. - Czasem i mnie zdarżały się chwile zapomnienia.. - Naprawdę? Opowiedz mi o tym. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówił. Ona miała być pierwsza. Rozparł się wygodnie na krześle i przygarbił się. - Na przykład Patrick. Można powiedzieć, że jest owocem takiej chwili. Został poczęty w chevrolecie mojego ojca. - Żałujesz tego? - Nie, oczywiście, że nie. Ale dla Gail skończyło się to tragicznie. Straciła sporo krwi i przy transfuzji zarazili ją żółtaczką. Zachorowała i po czterech latach umarła. - Strasznie mi przykro. - Maddie położyła mu rękę na ramieniu.'- Na pewno nie było ci łatwo. Joshua pozwolił sobie na krótką refleksję nad swoim ciężkim życiem. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nie było - westchnął. - Ale były jeszcze i inne sytuacje. -Tak? - Mojego ogiera wygrałem w pokera. - Ty?! Jej niedowierzanie, nie wiedzieć dlaczego, nieco go zirytowało. - Tak. Było późno. Trochę za dużo wypiliśmy i pewien facet bardzo chciał wygrać. Nie zależało mu na pieniądzach. Chciał tylko wygrać. Lubił wysokie stawki, więc przed ostatnim rozdaniem dorzucił do puli swojego ogiera. Wszyscy przekonywali go, że nie powinien tak ryzykować. Karty mi sprzyjały i tak zaczęła się moja kariera hodowcy. A po raz trzeci tachowałem się niemądrze, kupując tę farmę. Była W ruinie i włożyłem w nią kupę pieniędzy i roboty. Zresztą wciąż jeszcze pozostało dużo do zrobienia. - Nie wiem, co powiedzieć - uśmiechnęła się Maddie. - Mnie wydajesz się bardzo poważny i odpowiedzialny. Joshua skinął głową i wyciągnął rękę. - Powróżysz mi, Cyganeczko? Wiesz, że przypominasz mi Cygankę? - Ja? No, dobrze. Tym razem zrobię to za darmo. Zadrżał, kiedy ujęła jego dłoń. - Jesteś ostrożny. Zdecydowany. Lubisz sam rozwiązywać swoje problemy. Mówiła dalej, a on wyobrażał sobie jej ręce na NIEGRZECZNA NARZECZONA całym swoim ciele, nie tylko na dłoni. Kiedy ostatnio jakaś kobieta dotykała go w ten sposób? Ciekawe, jaka jest w dotyku skóra Maddie? Jak zareagowałoby na pieszczoty jej ciało? - Nie marzysz. Joshua szybko zabrał rękę i schował ją za plecami. - Znowu strzał w dziesiątkę - rzekł. - Nie jestem marzycielem. To się zgadza. ROZDZIAŁ PIĄTY Maddie była zaskoczona reakcją Joshui. - Nie twierdzę, że w ogóle nie marzysz. Aż tak źle nie jest - powiedziała. - Nie jestem pewien - mruknął. - Może powinnam ci dziś na noc zostawić mój kolczyk. - Kolczyk? - To taki miniaturowy łapacz snów i marzeń. Dobre sny przechodzą przez środek, złe zatrzymują się w tej pajęczynie, a potem znikają. - Zwyczajny kolczyk ma taką moc? Maddie zdjęła kolczyk i pomachała mu nim przed nosem. - Chcesz pomocy w zasypianiu? - Nie. Jego reakcja była odrobinę za szybka. Czyżby ten silny mężczyzna miał czułe miejsce? Przyglądała mu się uważnie. Jego twarz nie była piękna, miał mocno zarysowaną szczękę i wąskie usta, często też mrużył oczy. Przypomniała sobie jednak szybko, że jego oschłość jest tylko pozorna. Z początku myślała, że NIEGRZECZNA NARZECZONA Joshua jest właśnie taki, twardy i nieprzystępny. W środku i na zewnątrz. Powoli jednak Maddie zaczynała rozumieć, że Blackwell jest o wiele bardziej skomplikowany. - Jaki byłeś jako dziecko? - spytała szybko, bo kierunek, w którym powędrowały jej myśli, wcale jej się nie spodobał. - Taki jak większość dzieciaków - odparł i wzruszył ramionami. - To bardzo wyczerpująca odpowiedź - westchneła Maddie. - Proszę jednak o więcej szczegółów. Kim chciałeś być, jak dorośniesz? Jakie były twoje ulubione słodycze? Zabawki? - Chciałem grać zawodowo w baseball - odparł po chwili namysłu. - Grałem przez całą szkołę średnią i grałbym w college'u, ale urodził się Patrick i poszedłem inną drogą. Ze słodyczy najbardziej lubiłem sezamki - rozmarzył się. - A zabawki? Pamiętam, że miałem plastikową Godzillę, która ryczała. A więc jednak kiedyś miał marzenia, ucieszyła się Maddie w duchu. Postanowiła „zapomnieć" na stole swój kolczyk. -A więc jako dzieci nigdy byśmy się nie zaprzyjaźnili - stwierdziła. - Nie znosiłam baseballu. Chciałam być gwiazdą rocka. Horrory przeczekiwałam w szafie, a po sezamkach robiło mi się niedobrze. - Czy już w dzieciństwie sprawiałaś kłopoty? - Nie. - Maddie zrobiła bardzo poważną minę. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Po prostu nigdy nie układały mi się dobrze stosunki i ludźmi, którzy mieli władzę. Jak tylko coś przeskrobalam, zawsze wpadałam. Tego wieczoru Joshua nie patrzył za odjeżdżającą Maddie, więc udało mu się nie zmoknąć. Gdyby był przesądny, pomyślałby, że to ona przynosi ze sobą deszcz. Nie zmieniał też nikomu koła ani nie odwoził żadnego smoczka. Nie dostał także buziaka. Ale to akurat mu nie przeszkadzało. Przeżył trzydzieści trzy lata bez pocałunków i też jakoś dawał sobie radę. Bardzo był z siebie zadowolony. Dopóki nie zauważył leżącego na stole kolczyka. Przez chwilę tylko mu się przyglądał, potem jednak wziął błyskotkę do ręki. Maddie uważała go za starego pryka, zupełnie nieczułego na uroki kobiet. Obojętnego wobec seksu. Właściwie nie powinno mu to przeszkadzać, ale było inaczej. Sam nie rozumiał, dlaczego. Tylko on wiedział, z jakim trudem musiał się powstrzymywać, by jej nie dotknąć i nie całować... Przy niej czuł się jak przebudzony z długiego snu. A nazajutrz rano stwierdził, że nic mu się nie śniło. I poczuł się oszukany. - Co zrobiłaś? - prawie krzyknął Joshua. Ta kobieta naprawdę posunęła się za daleko. NIEGRZECZNA NARZECZONA Maddie szeroko otworzyła oczy i wzięła Dawida z rąk Patricka. - Zgłosiłam cię na ochotnika jako porządkowego na zabawie w domu kultury. - Co ci, do jasnej cholery... Maddie zasłoniła uszy Dawidowi i spojrzała na Joshuę z oburzeniem. - Czy mógłbyś mi trochę pomóc w kuchni? - Nie widzę powodu... - warknął, ściągając pelerynę. - Bardzo cię proszę. - No, dobrze, dobrze - mruknął, ale najpierw dla uspokojenia kilka razy głęboko odetchnął. - Ale jeśli uważasz, że mój język nie jest przeznaczony dla delikatnych uszu Dawida, to może dasz małego Patrckowi? Maddie spojrzała na Patricka. - Mógłbyś? - Jasne. - Chłopak wyraźnie wolał zejść ojcu z oczu. Joshua wszedł do kuchni, zignorował apetyczny zapach duszonej wołowiny i oparł się o blat. - No więc? - Kiedy byłeś na dworze, zajrzała tu pani Quackenbush z córką. Sprzedawały bilety na tance w domu kultury. - Maddie zniżyła głos. - Widziałeś Amy, córkę pani Quackenbush? Bardzo rezolutna młoda osóbka. Gapiła się na Patricka i on też nie spuszczał NIEGRZECZNA NARZECZONA z niej wzroku, ale za bardzo się wstydził, żeby coś powiedzieć, więc... - Więc? - Więc kiedy pani Quackenbush powiedziała, że potrzebują jeszcze paru dorosłych do pilnowania, pomyślałam sobie, że gdybyś poszedł, wziąłbyś Patricka i... - To idiotyczny pomysł. Maddie wyglądała na obrażoną. -Wcale nie. Zresztą to tylko kilka godzin. - A skąd wiesz, że tego dnia nie będę zajęty? - Pytałam Patricka. - Przecież ja co wieczór mam coś do roboty. - Tak? Jasne, siedzisz w domu, czytasz gazetę i patrzysz, jak trawa rośnie. Raz możesz się poświęcić. Zapewniam cię, że od tego nie umrzesz. - To wcale nie jest takie pewne. - Wiesz co? Zaczynam myśleć, że po prostu się boisz. Maddie wyglądała tak słodko, że Joshua z trudem powstrzymał się, by nie zamknąć jej ust pocałunkiem. - Nie lubię, kiedy ktoś układa mi plany - mruknął. Maddie zamilkła na moment i nałożyła mu pełen talerz gulaszu. - Zresztą nie będziesz musiał iść sam - powiedziała w końcu. - Naprawdę? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak. Powiedziałam pani Quackenbush, że przyjdę z tobą - oznajmiła, patrząc mu prosto w oczy. Maddie uważała się za osobę tolerancyjną. Owszem, miała duży temperament, ale starała się żyć zgodnie z ideą, że na świecie jest miejsce dla wszystkich i wszystkiego. Dla wszystkiego, oprócz muzyki country granej przez facetów, którzy nawet nie wiedzą, ile strun ma, banjo. Kiedy godziła się wraz z Joshuą pilnować porządku na zabawie w domu kultury, nie miała pojęcia, że ona, miłośniczka dobrego, starego rocka przez tyle godzin będzie musiała słuchać tej beznadziejnej muzyki i patrzeć na ludowe tance. Przez pierwsze pół godziny nawet ją to bawiło. Później miała wszystkiego szczerze dość. Podpierając ścianę, słuchała kolejnej smętnej melodii i marzyła o jakiejś piosence Bruce'a Springsteena. - Znów tupiesz nogą - szepnął jej w pewnej chwili do ucha Joshua. - Wcale nie tupię. To naturalna reakcja mojego ciała na zbyt powolny rytm. - Od początku mówiłem, że to kiepski pomysł. - Na szczęście połowa balu już za nami. - Zaledwie jedna trzecia - uściślił Joshua. - Takie imprezy trwają co najmniej trzy godziny. Tym razem Maddie naprawdę tupnęła. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Czy ten zespół nigdy nie robi sobie przerw? - Może komuś urwie się struna. - Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku. - Czasem człowieka może ocalić tylko dobry humor. - Wiesz co? Wyglądasz dziś super, ale jesteś wyjątkowo zgryźliwy. - Mówiłem ci, że nie lubię, kiedy ktoś układa mi plan dnia. - Nikt ci niczego nie układał. Może tylko trochę pomógł w ostatecznym podjęciu decyzji. Joshua milczał przez chwilę, potem spojrzał na parkiet. - Super, powiedziałaś? Dopiero po chwili zrozumiała, o co mu chodzi. - No - przyznała z uśmiechem. Westernowa, biała koszula kontrastowała z jego ciemną karnacją i przyciągała wzrok, szczególnie damski, do szerokich ramion. Na dodatek czarne, obcisłe dżinsy podkreślały jego wzrost i bardzo interesującą pupę. - Jest tu parę pań, które nie mogą oderwać od ciebie wzroku. Może byś z którąś zatańczył? - Nie uważasz czasem, że dość mam już tortur jak na jeden wieczór? - Ciekawe, od jak dawna jesteś taki... ze wszystkiego niezadowolony i skwaszony. - Od mniej więcej godziny i piętnastu minut - odparł Joshua, spojrzawszy na zegarek. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nie, nie. - Maddie potrząsnęła głową. - Myślałam raczej o latach. I zastanawiam się, czy ma to związek z jakimś problemem... zdrowotnym. No, wiesz, na przykład kobiety cierpią na syndrom napięcia przedmiesiączkowego. - Czyś ty zwariowała? - prawie krzyknął Joshua. - Jakie napięcie przedmiesiączkowe? - Słyszałam, że mężczyźni miewają coś podobnego, z tym, że u nich niekoniecznie musi to być sprawa comiesięczna. Są wtedy marudni i poirytowani. Problemy z prostatą - dodała szeptem. - I myślisz, że tak jest ze mną? - Posłuchaj mnie spokojnie, Joshua. - Maddie naprawdę nie chciała go obrazić. - Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale jesteś trochę zdziwaczały. Kiedy pani Quackenbush przyniosła te bilety, wydawało mi się, że tobie i Patrickowi przyda się jakaś rozrywka. Tobie, bo choć trochę pobędziesz w towarzystwie ludzi, a nie tylko koni. A Patrick jest już w takim wieku, że powinien spotykać się z dziewczętami nie tylko w szkole. Joshua spochmurniał. Jej koncepcja wyraźnie nie przypadła mu do gustu. Maddie przestraszyła się, że może trochę przeholowała. - Ale ta sprawa z prostatą to tylko jedna z teorii i może w twoim przypadku... - Przepraszam. Nazywam się Henry Krause. Czy zechce pani ze mną zatańczyć? NIEGRZECZNA NARZECZONA Wybawcą Maddie był nieco starszy od niej mężczyzna, specjalista od stepowania. - Chętnie. - Uśmiechnęła się do nieznajomego ulgą i wdzięcznością. - Zaraz wracam - rzuciła w stronę Joshui i ruszyła na parkiet. Joshua gapił się na tę rudowłosą wariatkę, która w raz z Henrym Krause'em podrygiwała w takt kolejnej idiotycznej melodii. Prostata! Dobre sobie! Aż zaklął pod nosem. Faktem jednak było, że ostatnio coraz częściej myślał o Maddie. W stajni, przy stole, w łóżku, wszędzie miał ją przed oczami. Nadal mu się nic nie śniło, ale wielokrotnie wyobrażał sobie, jak Maddie ramionami oplata jego ciało, jest naga i chętna, jej usta są wilgotne, nabrzmiałe i.. . niecierpliwe. Te myśli rozpalały jego pożądanie. Nawet w tej chwili poczuł, jak pulsuje jego naprężona męskość. Próbował przekonać sam siebie, że Maddie Palmer wcale nie jest piękna. Ani szczególnie uwodzicielska. Dobrze, może to i prawda. Ale jest najbardziej interesującą, pełną życia i naturalnego seksu kobietą, jaką Joshua kiedykolwiek spotkał. Pragnął jej, chociaż wiedział, że nie powinien. Nie powinien. Nadal sobie to powtarzał, kiedy z przerażeniem zauważył, że jego syn prosi ją do tańca. Orkiestra NIEGRZECZNA NARZECZONA w końcu zrobiła sobie przerwę i ktoś przytomny szybko puścił płytę z rock and roiłem. Maddie była w swoim żywiole. Jej sukienka furkotała, włosy tańczyły, piersi falowały. Kiedy muzyka ucichła, Joshua spodziewał się, że Maddie zaraz do niego wróci. Porywali ją jednak do tańca wciąż nowi partnerzy, a Joshua robił się coraz bardziej zły. Po trzech kolejnych nagraniach nie wytrzymał. Kiedy w sali rozległ się śpiew Trący Chapman, oderwał się od ściany i przedarł się w stronę Maddie. - Moja kolej - oznajmił. - Zatańczysz ze mną? Nie czekając na odpowiedź, ujął jej dłoń i przyciągnął Maddie do siebie. - Nie wiedziałam, że potrafisz tańczyć. Myślałam, że wszelka zabawa jest sprzeczna z twoimi zasadami. Joshua z rozkoszą wdychał jej słodki, korzenny zapach. Włosy Maddie muskały mu brodę. - Może potrzebuję tylko trochę pomocy. - W zabawie? Joshua ledwo powstrzymał się od śmiechu. Swego podniecenia nie był jednak w stanie ukryć. - Od tego można by zacząć. - Zacząć? - Spojrzała na niego pytająco. W tej samej chwili ktoś ich potrącił i ciała obojga znalazły się niebezpiecznie blisko siebie. Joshua jęknął. A Maddie nagle pojęła, o jakim rodzaju zabawy NIEGRZECZNA NARZECZONA mowił. Po kilku tańcach z nastolatkami dobrze było znaleźć się w ramionach mężczyzny. Prawdziwego mężczyzny. I czuć, jak bardzo jej pożądał. Obejmowana jego silnymi ramionami, poczuła się jak w pułapce. - Czy wiesz, że patrzysz na mnie jak James Bond na swoje dziewczyny? Joshua uśmiechnął się i przyciągnął Maddie mocno do siebie. - Bo cię pragnę - szepnął i musnął wargami jej usta. ROZDZIAŁ SZÓSTY - Nie mnie - szepnęła zdesperowana Maddie, traktując ten argument jako ostatnią deskę ratunku. - Żyjesz tak długo z dala od świata, że każda kobieta tak by na ciebie... wpłynęła. - Myślisz, że tak samo zareagowałbym na panią Quackenbush? Choć było to pytanie raczej impertynenckie, Maddie zwróciła uwagę nie tyle na treść, co na brzmienie głosu Joshui. A usłyszała przede wszystkim głęboką, obezwładniającą zmysłowość. Nogi same zaczęły jej odmawiać posłuszeństwa. Pani Quackenbush była dwa razy starsza od Joshui i ważyła mniej więcej tyle samo, co on. - No, dobrze, może nie każda, ale... - Masz rację. - Teraz pieścił ją nie tylko głos, ale i spojrzenie Joshui. - Nie na każdą. Na ciebie. Serce Maddie na chwilę przestało bić. Pomyliła krok i chyba po raz pierwszy w życiu nie potrafiła wymyślić żadnej ciętej odpowiedzi. Przestraszyła się, że Joshua ją zaraz pocałuje, ale on tylko trzymał ją w objęciach i patrzył jej uporczywie w oczy. NIEGRZECZNA NARZECZONA Melodia się skończyła i Maddie znów poprosił do tańca jakiś nastolatek. Instynktownie przywarła mocniej do Joshui. - Dziękuję - szepnęła i zawstydzona wysunęła się jego objęć. Nie przywykła do tego rodzaju traktowania. Jej długoletni niby-narzeczony swoje pożądanie wobec niej traktował jak coś naturalnego. W jego zachowaniu nie było nawet śladu namiętności. Tak naprawdę pasjonował się muzyką i choć często w) jeżdżał i zostawiał Maddie samą, jakoś do tego przywykła. Nie raz przekonywała samą siebie, że można zupełnie dobrze żyć bez wzbudzania w kimkolwiek potężnych namiętności. Że ważniejsza jest przyjaźń, zrozumienie i szacunek. I tak właśnie było z Clyde'em. Kiedy ostatnio wyjeżdżał do Los Angeles, obiecał Maddie, że następnym razem podaruje jej pierścionek. Zawsze był jakiś „następny raz". Clyde'a nie było przy niej nawet wtedy, kiedy Maddie najbardziej go potrzebowała. Tęskniła za nim, ale nauczyła się radzić sobie sama. Joshua nie wyglądał na takiego mężczyznę, który zostawiłby kobietę w potrzebie. Świadomość, że jej pragnie, i to wyłącznie jej, dotarła aż do najgłębszych zakamarków serca Maddie i obudziła w niej kilka dawnych, tajemnych marzeń. NIEGRZECZNA NARZECZONA Dwie godziny później Maddie i Joshua wychodzili z imprezy. - Gdzie jest Patrick? - spytała, kiedy podeszli do auta. - Wróci dziś późno. Umówił się na pizzę z kolegami. A ponieważ twój brat pilnuje Dawida, oboje jesteśmy wolni. - Rzeczywiście - mruknęła. Musieli pojechać do domu Joshui, bo tam został samochód Maddie. Chociaż na dworze było chłodno, gdy tylko ruszyli, otworzyła okno, by stworzyć złudzenie większej przestrzeni. - Za gorąco? - spytał. - Nie, ale lubię taki powiew. Kiedy na moment zapadła cisza, Maddie szybko ją przerwała. - Jak w skali od jednego do dziesięciu oceniłbyś tortury, jakie musiałeś znieść dzisiejszego wieczoru? Joshua obrzucił ją długim, znaczącym spojrzeniem. - Wieczór się jeszcze nie skończył. Maddie miała wrażenie, że jej żołądek wykonał właśnie szaleńcze salto. - A co powiesz o samej imprezie? - Skoro dziesięć oznacza rzecz najgorszą, dałbym jej cztery punkty. Nie musiałem tańczyć z panią Quackenbush, a Patrick dobrze bawił się z Amy. - Trochę to potrwało, zanim zaprosił ją na parkiet, NIEGRZECZNA NARZECZONA ale kiedy już się na to zdobył, poszło mu zupełnie nieźle. - Myślałaś, że skoro jego ojciec jest odludkiem... - Nie nazwałam cię odludkiem - zaprotestowała Maddie. - I wyrzutkiem społeczeństwa - ciągnął dalej Jo- hua. - Współczesnym mnichem... - Niczego takiego nie powiedziałam. - To prawda. Ale tak właśnie myślałaś. Maddie otworzyła usta, żeby zaprotestować, ale po chwili zmieniła zdanie. - Może jestem odludkiem i wyrzutkiem społeczeństwa, ale na pewno nie mnichem - powiedział z naciskiem. - Nigdy tego nie mówiłam - powtórzyła. - A jeśli mam być szczera, nawet tak nie pomyślałam. - No, dobrze. To jakich słów użyłaś? Mając nadzieję, że uda jej się łatwo wykpić, Maddie wymieniła tylko same zalety: - Poważny, odpowiedzialny, spolegliwy. - I? - Dziwak. - Czy właśnie temu zawdzięczam tamten pocałunek z litości? - Wydawało mi się, że już to sobie wyjaśniliśmy. Dokąd jedziesz? - zaniepokoiła się, widząc, że mijają jego dom. NIEGRZECZNA NARZECZONA — Na szczyt tej górki. Spodoba ci się tam. Noc jest pogodna, więc widać będzie gwiazdy. Na górze Joshua zaparkował na skraju drogi, wysiadł z auta, otworzył drzwi i pomógł Maddie wysiąść. - Cóż za kultura - mruknęła. - Skąd u ciebie tak dobre maniery? - To spontaniczna reakcja. Mój ojciec nie jest może specjalnie wykształcony, ale od swoich dzieci wymagał szacunku i uprzejmości. - Często go widujesz? - Nie. Byłem najstarszy i kiedy zaproponowano mi w college'u sportowe stypendium, staruszkowie byli bardzo dumni ze swego pierworodnego syna. Wkrótce potem na świecie pojawił się Patrick i musiałem zrezygnować z kariery. Rodzice niechętnie się z tym pogodzili. Rozczarowało ich również to, że wyjechałem z Kentucky. - Ciężko z tym żyć, prawda? - westchnęła Maddie ze współczuciem. - Tak. Ale byłem zawsze zbyt zajęty, by się tym zamartwiać. W pewnej zresztą chwili uświadomiłem sobie, że zawiedliśmy się wzajemnie. Ja nie zrobiłem tego, czego chcieli rodzice, a ich nie było przy mnie, kiedy ich najbardziej potrzebowałem. - Mnie też nie jest łatwo. Matka w ogóle ze mną nie rozmawia. Uważa, że powinnam oddać Dawida do adopcji. NIEGRZECZNA NARZECZONA Maddie westchnęła i spojrzała na gwiazdy. Wyglądały jak miliony brylancików rozrzuconych na granatowym kocu. - Widziała go choć raz? - Tylko na zdjęciach. Dostała je od Bena. - Jej strata. - W takiej sytuacji tracą wszyscy - pokręciła głową Maddie. - Owszem, ale ona najwięcej. Nie tylko nie wie, co to znaczy mieć wnuka, ale straciła też córkę. - Nigdy o tym w ten sposób nie myślałam. - Bo przede wszystkim czujesz wstyd. - Jak na pozbawionego poczucia humoru wyrzutka społeczeństwa niezły z ciebie psycholog. - O, a więc jeszcze pozbawiony jestem poczucia humoru. Maddie dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. -Pardon. - Widzę, że jest ci zimno. Wracajmy do auta. - Gdybym mieszkała w pobliżu, codziennie przychodziłabym tu patrzeć na gwiazdy - powiedziała Maddie, siedząc już w samochodzie. - Ale chyba nie wtedy, kiedy pada. - Na pewno zimą jest tu bardzo pięknie. Tak cicho i spokojnie, wszędzie śnieg... - Owszem. Maddie ułożyła głowę na oparciu fotela. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś. Joshua nachylił się ku niej i spojrzał jej w oczy. - Wołałbym, żebyś mi podziękowała tak jak wtedy. - Masz na myśli pocałunek? - Mhm... Było to najbardziej zmysłowe „mhm", jakie w życiu słyszała. Maddie uśmiechnęła się, bo wiedziała, że nic się nie stanie. Ba, była nawet tego pewna. - Nie wyglądasz mi na takiego, który całuje kobiety w samochodzie. - Naprawdę? - Joshua wsunął palce w jej włosy. - Tak, naprawdę - odparła, czując, że z każdą chwilą, z każdym jego słowem, traci pewność siebie. - Jesteś praktyczny, bardzo spolegliwy i.. . -I pragnę cię. - Chyba za dużo wypiłeś, mój drogi. - Próbowała się jeszcze bronić. - To nie whisky przeze mnie przemawia. To ja sam. I powiem ci jeszcze, że jesteś w dużym błędzie. Ja wprost uwielbiam całować się w samochodzie. Maddie nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo Joshua po prostu zamknął jej usta. Pocałunkiem. Potem przywarli do siebie, pieścili się i dotykali. Oboje robili to z równym zapamiętaniem. ROZDZIAŁ SIÓDMY - Butelka? A co się stało z... - Wzrok Joshui bezwiednie powędrował na piersi Maddie. - Zaczęłam karmić nią Dawida, kiedy wróciłam do pracy. Chyba ci to nie przeszkadza, Zajączku, co? - Synek uśmiechnął się, więc uśmiechnęła się i mama. - Jest taki wspaniały. Założę się, że będzie się musiał kijem oganiać od dziewczyn. - A może to raczej ty będziesz je od niego odganiała, co? - Jeśli będą miłe, to nie. Patrick poklepał Majora, potem podszedł do Joshui i stanął obok niego z rękami złożonymi na piersi. - Jak na dzieciaka nie jest taki zły. Nie wrzeszczy dużo i w ogóle. Maddie parsknęła śmiechem. Wiedziała, że w ustach Patricka to ogromny komplement. - Dzięki. Chętnie bym sobie przypisała jego dobry charakter, ale przypuszczam, że zawdzięczamy go prawidłowemu funkcjonowaniu układu pokarmowego. - To znaczy? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Że po każdym karmieniu ładnie beka. Wypuszcza powietrze, którego się nałykał, i dzięki temu nie boli go brzuszek. Patrick zawsze po kolacji szedł do siebie, tym razem jednak został z nimi. - Chciałbyś go nakarmić? - spytała Maddie. - Ja? No... może. - Nie musisz. Pomyślałam, że może chciałbyś potrzymać takiego malucha. Patrick znów wzruszył ramionami. Wyraźnie był to jego ulubiony gest. - Dobra. - To usiądź obok mnie - zaproponowała Maddie i podała mu Dawida. - Nie bój się, to nie potrwa długo. Nasz Zajączek to istny odkurzacz. Wyglądasz, jakbyś robił to od lat - uśmiechnęła się do Patricka. - Czasami zdarza mu się karmić źrebaki - wyjaśnił Joshua. - Tak, to pewnie dlatego. Maddie wyczuła, że Patrick chciałby jej coś powiedzieć. Parę razy nawet już otwierał usta. Szybko domyśliła się, o co chodzi, i postanowiła mu pomóc. - Rozmawiałeś już z Amy po tamtej zabawie? Chłopak skinął głową. - Czasem w szkole odzywa się do mnie. - A ty odpowiadasz? - Jakmi coś wpadnie do głowy. - Czujesz się przy niej niepewnie? NIEGRZECZNA NARZECZONA Trochę - przyznał. - A jak wobec ciebie zachowywali się chłopcy w szkole? - spytał po chwili. Maddie wiedziała, ile kosztowało go to pytanie. Uświadomiła sobie, że pewnego dnia o to samo może ją zapytać Dawid. - Na przykład do mnie dzwonili. Odprowadzali mnie do szkoły i jedli razem ze mną obiad w szkolnej stołówce. Pytali o różne rzeczy. - O co? - Jaką muzykę lubię, jakie filmy widziałam, co oglądam w telewizji. - Chyba już się najadł - przerwał jej Patrick. Butelka była pusta, a Dawid drzemał. - Zgadza się. - Maddie wzięła synka na ręce i delikatnie pomasowała mu plecki. - I działało? - Co działało? - Nie zrozumiała, o co mu chodzi. - To zadawanie pytań i dzwonienie. Umawiałaś się wtedy z nimi? - Czasami. Zależy, jaki był to facet. - A kwiaty pomagały? - Kwiaty zawsze pomagają. I wcale nie muszą to być róże - dodała. Nie ujawniła jednak faktu, że ona sama nigdy jeszcze nie dostała kwiatów od mężczyzny. - Mogą też być drobne prezenciki. - Drobne? - Patrick był wyraźnie zainteresowany. - Bardzo drobne - uspokoiła go. - Kaseta z nagraniem ulubionego zespołu. Breloczek do kluczy NIEGRZECZNA NARZECZONA z moim inicjałem. - Wymieniała prezenty, których nigdy nie dostała, ale o których marzyła. Przypomniała sobie, że Clyde był zawsze bez grosza, i uśmiechnęła się. - Najważniejsze jednak jest to, żebyś jej słuchał. Jeśli uważnie będziesz słuchać, dowiesz się, co lubi. - Kobiety rzadko są tak otwarte - wtrącił się Joshua. - A większość mężczyzn nie umie słuchać - odparowała. - Powiedz jej, że jest piękna. Powiedz, że podobają ci się jej włosy i uśmiech. - Teraz Joshua przejął rolę nauczyciela. - W twoim przypadku to działało? - Jak czary. - Ale jeśli to jest tylko czcze gadanie, to dziewczyna na pewno szybko się zorientuje i cię rzuci oświadczyła Maddie. Nie była pewna, którego z Blackwellów instruuje. - To musi być prawda. Na przykład powiedz jej, jak się przy niej czujesz. - Jakbym zaraz miał zwymiotować - przyznał Patrick. Joshua parsknął śmiechem i spojrzał z ukosa na Maddie. Sama się o to prosiłaś, mówiło jego spojrzenie. - Chodziło mi o pozytywne uczucie. Ale to dopiero później. Jak lepiej ją poznasz, możesz zmienić zdanie. Może w ogóle ta dziewczyna przestanie ci się podobać. Po to właśnie są randki. NIEGRZECZNA NARZECZONA - No dobrze, ale dokąd mam ją zabrać? - Pierwszy raz najlepiej na lody - wtrącił się znów Joshua. - Tanio i szybko. I nie może się nie udać. Maddie spojrzała na niego z rozbawieniem. - Aż tak daleko sięga twoja pamięć? Spojrzenie, jakim ją obrzucił, było gorące i wyzywające. - To jak jazda na rowerze. Takich rzeczy się nie zapomina. Maddie posmutniała. Joshua przypominał jej niedźwiedzia, który zapadł w sen zimowy i teraz powoli zaczynał się budzić. I bez wątpienia jej pragnął. Postanowiła skupić się teraz tylko na Patricku. Bylo to zdecydowanie bardziej bezpieczne. - Może to zabrzmi jak banał, ale nie masz pojęcia, ile może zdziałać dbałość o drugą osobę, uprzejmość i dobre maniery. Patrick, jak dobry komputer, zapisywał te wszystkie informacje w swojej pamięci. - Ilu facetów rzuciłaś? - Kilku - przyznała z niechęcią. - Jakoś wtedy przyciągałam do siebie wyjątkowych palantów. A z paroma i tak za długo się cackałam. - Dzięki - rzekł, wstając, Patrick. Już miał wyjść z pokoju, ale zatrzymała go jeszcze jedna myśl. - A jaki był najlepszy prezent, jaki dostałaś od faceta? - spytał. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Oprócz Dawida? - Maddie przytuliła synka mocno do siebie. Usłyszała głębokie westchnienie Joshui i domyśliła się, o czym pomyślał. - Ale musisz pamiętać, że ja mam lat dwadzieścia siedem lat i dawno już skończyłam szkołę. Dla mnie najlepszym prezentem byłaby możliwość dzielenia z kimś odpowiedzialności za wychowanie dziecka. - Nie bój się. Wiem o prezerwatywach. - One czasem pękają - mruknęła pod nosem Maddie. - Zawsze lepiej stosować jakieś dwie metody zapobiegania ciąży, ale to na pewno wiesz. I na pewno rozumiesz, że seks to nie tylko połączenie dwóch ciał, więc czasami warto poczekać. Spod oka spojrzała na Joshuę i wyczuła jego aprobatę. - A moim ulubionym prezentem od faceta była piosenka, którą dla mnie napisał - uśmiechnęła się do Patricka. - Gitarzyści zawsze mnie bardzo pociągali. Kilka minut później Joshua odprowadzał Maddie do auta. Deszcz już nie padał. Powietrze było czyste i chłodne. Kiedy tylko posadziła Dawida w foteliku i zatrzasnęła drzwi, Joshua zablokował jej drogę. Czuła całe jego ciało - silną, falującą pierś, mocne uda i.. . naprężoną męskość. - Widzę, że niełatwo mi będzie odjechać - mruknęła. NIEGRZECZNA NARZECZONA - A spieszysz się? - spytał Joshua, muskając wargami koniuszek jej ucha. - Nie, ale nie chcę nadużywać waszej gościnności. - Nie ma obawy. - Teraz jego waigi sunęły po jej szyi. Bez powodzenia próbowała stłumić jęk. - Uwielbiam te twoje odgłosy. Od razu się wtedy zastanawiam, jak by brzmiały w łóżku. - Nie wiem, czy to znaczy, że mam się zamknąć, czy wprost przeciwnie - próbowała żartować. - Nie, broń Boże, nie powstrzymuj ich! Mówiłem ci już, jaka jesteś piękna? Choć Maddie wiedziała, że to nieprawda, wokół jej serca rozlało się bardzo przyjemne ciepło. Kiedy wsunął palce w jej włosy, zadrżała. - I podobają mi się twoje włosy, ich kolor, puszystość, to, jak tańczą wraz z tobą. Maddie zamknęła oczy. Czuła się cudownie. - Och, Joshua! Znów wtulił się w jej szyję. - Uwielbiam twój zapach. - To talk dla dzieci. - Na tobie pachnie podniecająco. Maddie otworzyła oczy i parsknęła śmiechem. - Ty chyba zwariowałeś. - Możliwe. - Teraz palcem obrysowywał kontur jej ust. - Lubię twój uśmiech. Nie wiedząc, czy śmiać się, czy płakać, Maddie potrząsnęła głową. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Bardzo dobrze, Joshua. Bardzo dobrze. Odepchnęła go zdecydowanie i podeszła do drzwi od strony kierowcy. - Co takiego? - Oczywiście Joshua podążył w ślad za nią. - O czym ty mówisz? - Dobry tekst. Znakomity z ciebie aktor. Tę rolę wykułeś na blachę. Prawie się na to dałam nabrać. - Do jasnej Anielki, Maddie, przecież wiesz, że mówiłem szczerze. - Ja też znam swoją rolę. Jak cię słucham, to robi mi się niedobrze - rzuciła, siadając za kierownicą. Joshua znów wyjrzał przez okno i zmarszczył brwi. - Nie widać jej? - Nie. Była to pierwsza środa od wielu, wielu tygodni, kiedy Maddie nie przywiozła im kolacji. Choć Joshui bardzo smakowało jej jedzenie, dużo bardziej zależąło mu na niej samej. - Myślisz, że powinniśmy do niej zadzwonić? spytał Patrick, ujawniając tym samym, że i on przyzwyczaił się do tych odwiedzin. - Poczekajmy jeszcze parę minut. Instynkt podpowiadał mu, by jej szukać. A jeśli znów zgubiła drogę i sąsiad tym razem zrobił użytek ze strzelby? NIEGRZECZNA NARZECZONA Kiedy usłyszał w oddali warkot silnika, odetchnął z ulgą. Poznał tłumik jej auta. Obaj z synem od razu wyszli na ganek. Owszem, był to samochód Maddie, ale wysiadł z niego jakiś mężczyzna. W ręku trzymał pudło z pizza. Miał długie włosy, złoty kolczyk w uchu, ubrany był w dżinsy i T-shirt. - Hej, jestem Ben, brat Maddie. Nie może dziś sama do was przyjechać. Jej mały zachorował, więc poprosiła, żebym przywiózł wam coś do jedzenia. Ty jesteś Joshua, zgadza się? Joshua skinął głową. Nie widział w Benie żadnego podobieństwa do Maddie. Dopóki nie spojrzał mu w oczy. Tak samo brązowe, tak samo błyszczące i pełne życia - Nie stój na tym deszczu. Wejdź do środka. Ben wahał się przez chwilę, ale w końcu spojrzał przez ramię na auto, pokazał mu język i wzruszył ramionami. - Dzięki, chętnie. Mam dwa rodzaje pizzy. Maddie kazała mi wybrać, więc jedna jest supremę, a druga pepperoni. - Dobry wybór - pochwalił go Joshua w drodze do kuchni. - Patrick chyba zje nawet pudełko. - Tato. - Dziś zjemy po kawalersku - rzekł do syna Joshua, a ten od razu go zrozumiał. - Myślałem, że zawsze tak jadacie - zażartował Ben. NIEGRZECZNA NARZECZONA Patrick wyjął z szafki papierowe talerze i serwetki, a potem wprawnie rozłożył je na stole. - Co jest Dawidowi? - Jakaś infekcja ucha. Maddie była z nim u leka,rza i dostała lekarstwa, ale dziś w nocy Zajączek pewnie znów będzie marudził. - Znów? - zaniepokoił się Joshua. - Mhm. Nie spali całą poprzednią noc. Chętnie bym zastąpił siostrę, ale pracuję na nocną zmianę w barze Tony'ego. - Ben ugryzł kawałek pizzy i popił colą. - Maddie wygląda jak zmora. Joshua nie potrafił przejść nad tym faktem do porządku dziennego. Tylko dla zachowania pozorów skierował rozmowę na inne tory. - Niewiele o tobie wiem. Chyba tylko tyle, że jesteś ojcem chrzestnym Dawida i w szpitalu powiedziano ci, że twoja siostra urodziła pięcioraczki. Ben wybuchnął śmiechem. - To cała Maddie! A ja o tobie słyszałem całkiem sporo - zwrócił się do Joshui, ale już całkiem poważnie. Joshua z trudem przełknął kęs pizzy. - Naprawdę? - Owszem. Maddie dużo mi opowiadała o tobie i o twoim synu. Twierdzi, że Patrick jest bardzo zdolny. - Naprawdę? - Patrick z dumy aż się wyprostował. - Naprawdę tak powiedziała? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak. I że choćby dużo ją to miało kosztować, dotrzyma słowa, jeśli chodzi o te cotygodniowe kolacje. - Próbowałem jej to wyperswadować - przyznał z wyrzutami sumienia Joshua. - To naprawdę niepotrzebne. - Daj sobie spokój! Moja siostra zawsze dotrzymuje słowa. Mówi, że pomogłeś jej, kiedy tego najbardziej potrzebowała, i że nigdy o tym nie zapomni. To dla niej zupełnie nowe doświadczenie, bo do tej pory nie mogła zbytnio polegać na mężczyznach. Kiedy byliśmy mali, nasz ojciec dużo podróżował, więc rzadko go widywaliśmy. A Clyde - Ben aż skrzywił się z niesmakiem -jego właściwie też nigdy nie było. Utalentowany, ale nie zasługiwał na taką wspaniałą dziewczynę jak Maddie. Tym razem Ben spojrzał na Joshuę bardzo uważnie. I ostrzegawczo. Jak brat, który nie pozwoli nikomu skrzywdzić ukochanej siostry. I chyba rzeczywiście miał powody do obaw. Wieczorem Joshua był rozkojarzony i nie mógł zasnąć. Snuł się po kuchni i salonie, wypił szklankę mleka i zjadł herbatnika. Nawet on zauważył stęchły i dosyć niezwykły smak ciastka. Joshua nigdy nie miał problemów z zachowaniem linii. Nie umiał gotować, a i buszowanie wśród sklepowych półek nie było jego pasją. Kupował rzeczy pierwsze z brzegu 9o NIEGRZECZNA NARZECZONA i już. Gdyby Maddie żywiła go bardziej regularnie wkrótce bałby się stanąć na wadze. Tak, przyzwyczaił się do jej cotygodniowych wizyt. Czekał na nie, czasami bardzo niecierpliwie. I juz dawno przestał się oszukiwać, że chodzi mu wyłącznie o domowe jedzenie. Chętnie skwitowałby wszystko stwierdzeniem, że to wyłącznie sprawa seksu, ale wiedział, że ta szalona Maddie zalazła mu głęboko za skórę i znalazła drogę do jego serca. Ciekaw był, czy właśnie teraz spaceruje po swoim mieszkaniu z Dawidem w objęciach. Pamiętał dobrze, jak bolesna jest świadomość, że jest się jedyną osobą odpowiedzialną za takie maleństwo. A czekała ją kolejna, ciężka noc. Nagle drgnął gwałtownie. Wróciła do niego ta sama myśl, która tak zaskoczyła go przy kolacji. - Co za idiotyczny pomysł - mruknął, spoglądając na kuchenny zegar. Była jedenasta trzydzieści. - Absolutnie idiotyczny. Wciąż mamrocząc, że pomysł jest bez sensu, włożył dżinsy, koszulę, skarpetki i buty. Obudził Patricka, żeby powiedzieć mu, dokąd się wybiera, i już go nie było. W środku nocy ulice były prawie puste, więc droga do domu Maddie zabrała Joshui zaledwie trzydzieści pięć minut. Chciał tylko sprawdzić, czy u niej wszystko NIEGRZECZNA NARZECZONA w porządku. Jeśli nie zobaczy światła w jej oknach, zawróci, nie próbując nawet z nią porozmawiać. Niestety, okna były oświetlone. Otworzyła mu dopiero po kilku minutach. Tuliła w ramionach Dawida i wyglądała na nieprzytomną ze zmęczenia. Jeszcze żadna kobieta nie budziła w nim tylu ciepłych uczuć. - Słyszałem, że masz dziś ciężką noc. - I zapragnąłeś się do nas przyłączyć? Maddie zdobyła się na słaby uśmiech. - Nie miałem nic lepszego do roboty. - Joshua wzruszył ramionami. - A nie pomyślałeś o spaniu? Próbowałem i nic z tego nie wyszło, odparł, ale tylko w duchu. - A może jednak mnie wpuścisz? - Och, przepraszam. Chcesz może kawy, mleka, albo... - Maddie już szła do kuchni. - Chcę, żebyś usiadła. To wydało mu się w tej chwili najważniejsze. Bał się, że Maddie za chwilę zemdleje. - Nie ma mowy. Zajączka strasznie boli ucho i tylko noszenie go przynosi mu jakąś ulgę. Nie mogę słuchać, jak płacze. - A lekarstwo? - Jasne. - Maddie nie przerywała chodzenia. - Zacznie działać dopiero za jakieś dwadzieścia cztery do czterdziestu ośmiu godzin. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nie zapytałaś, czemu przyjechałem. - Rzeczywiście! Chyba jestem mało przytomna. - Ben powiedział, że poprzednią noc też miałaś bardzo ciężką. Maddie skinęła głową i skupiła się na studiowaniu wzorków na dywanie. - Pamiętam takie bezsenne noce z dzieciństwa Patricka. Wydawały się nie mieć końca. Znów tylko kiwnęła głową. - Więc pomyślałem sobie, że cię trochę zastąpię. Maddie znów pokiwała głową. Ani na moment nie przerwała swojej wędrówki. Zaniepokoił go taki zupełny brak reakcji. - Maddie, słyszałaś, co mówię? Spojrzała na niego nie widzącym wzrokiem i zaT mrugała oczami. - Boże -jęknęła - żeby ten pokój przestał wreszcie tak wirować. - Natychmiast daj mi małego i kładź się do łóżka. - Nie, nie, ja tylko... - próbowała protestować. - Daj go - powtórzył Joshua zdecydowanie i wyciągnął ręce. Odniósł wrażenie, że Maddie dopiero w tej chwili uświadomiła sobie jego obecność. Patrzyła na niego z ufnością i ulgą. A pod tymi uczuciami, pod ogromnym zmęczeniem, kryło się coś jeszcze. - Tylko na godzinę - zgodziła się w końcu i podała mu synka. Potem wspięła się na palce i leciutko pocało NIEGRZECZNA NARZECZONA wała Joshuę w policzek. - Jesteś cudowny. Godzina mi zupełnie wystarczy. Potem mnie obudź. Dobrze? - Jasne. Kiedy się w końcu obudziła, na dworze już zaczynało świtać. Od razu pomyślała o Joshui. Musi być wykończony. Nie zmrużył przecież oka. Cichutko, na palcach, zeszła na dół. Joshua siedział w bujanym fotelu i tulił do siebie Dawida. W pokoju panowała absolutna cisza. Obaj smacznie spali. Ten widok aż ścisnął ją za serce. Jednego tylko nie będzie mogła nigdy dać swemu synowi. Nie będzie w stanie zastąpić mu ojca. A... gdyby... Maddie pozwoliła sobie na chwilę marzeń. Gdyby tak Joshua pokochał ją oraz jej dziecko i zechciał z nimi zostać na zawsze. Gdyby... Nie, nie, nawet nie powinna o czymś takim myśleć. Nachyliła się i leciutko dotknęła czoła Dawida. Ani śladu gorączki. Potem spojrzała na Joshuę. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego mężczyzny. Kiedy nagle otworzył oczy i ich spojrzenia się spotkały, Maddie zrozumiała, że wpadła na amen. Znowu to samo! ROZDZIAŁ ÓSMY Maddie pamiętała, że w takiej sytuacji najlepiej jest mowie. Cokolwiek. Byle szybko i dużo. - Nie obudziłeś mnie po godzinie - skarciła Joshuę. - Bardzo miło z twojej strony, że pozwoliłeś mi odpocząć, ale to miała naprawdę być tylko godzina. Przecież ty całą noc przesiedziałeś na krześle. Daj mi Zajączka, przewinę go i nakarmię. - Wzięła dziecko i weszła do kuchni. - Zaczekaj chwilę, zaraz zrobię kawę. - Maddie? - zdecydowany głos Joshui przerwał ten monolog. - Tak? - Daruj sobie tę kawę. Za minutę znikam. Słowa Joshui znów pobudziły ją do działania. - Nie ma mowy. Nie zważając na ssącego jej ramię Dawida, szybko wyjęła z lodówki butelkę z mieszanką i wstawiła ją do podgrzewacza. Posadziła synka w jego foteliku i wyjęła z szafki buteleczkę z antybiotykiem. - Pozwól mi przynajmniej poczęstować cię kawą. Jeśli trochę poczekasz, zrobię śniadanie i.. . NIEGRZECZNA NARZECZONA - Hej. - Joshua stanął tuż za nią. - Czemu jesteś taka zdenerwowana? Serce Maddie waliło jak szalone. W jej głowie kłębiły się tysiące myśli. Jakoś jednak udało jej się odmierzyć porcję lekarstwa łyżeczką. - Zawsze gdy potrzebowałam pomocy, nikogo przy mnie nie było. No, może Emily i Jenna Jean, i czasami Ben. Podała małemu lekarstwo, a potem zaczęła go karmić. Dopiero wtedy spojrzała na Joshuę. - Czuję się niezręcznie. To, co wczoraj zrobiłeś, bardzo dużo dla mnie znaczy. - To naprawdę nic takiego. - Joshua wzruszył ramionami. - Wręcz przeciwnie - upierała się Maddie. - Dla mnie to naprawdę coś wielkiego i nawet nie wiem, jak ci podziękować. Spojrzenie Joshui było tak pełne namiętności, że Maddie poczuła się zakłopotana. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że za koszulę nocną służył jej stary T-shirt, który niewiele zasłaniał. - Jesteś mi wdzięczna? | - Tak. - Bardzo? - spytał Joshua i przysunął się niebezpiecznie blisko. Maddie najpierw odetchnęła głęboko, a potem parsknęła śmiechem. Czy ten facet nigdy nie rezygnuje? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Mam w tej chwili na sobie powyciągany T-shirt, który służy mi za koszulę, karmię moje dziecko i choć od wieków nie patrzyłam w lustro, założę się, że wyglądam jak potwór. Nie możesz mnie w tej chwili pragnąć. - Choć tak bardzo starała się go zniechęcić, wciąż widziała w jego oczach pożądanie. - Chyba że jesteś ślepy. - Okulista nazwał mój wzrok sokolim. No, tak, mogła się tego spodziewać. - Albo zwariowałeś. - To rzeczywiście możliwe - zaśmiał się Joshua i musnął wargami jej szyję. Maddie przymknęła oczy. - Nie możesz mnie pragnąć. Nie. To niemo... - Mogę. - Wsunął rękę pod jej koszulę i pieścił nagie uda. - I pragnę. - Nie, Joshua, nie - szepnęła, choć jej ciało mówiło co innego. - Jestem wykończona. - Przecież to ja siedziałem z Dawidem całą noc. Jesteś mi coś winna. Maddie aż zesztywniała. To niemożliwe... to niemożliwe, by chciał, żeby odwdzięczyła mu się seksem. A jednak jakiś cichutki głosik w jej wnętrzu szeptał, że byłoby to najsłodsze podziękowanie, jakie w życiu złożyła. - Lody - powiedział Joshua. - Lody? - powtórzyła oszołomiona. - W piątek wieczorem. To musi się udać - dodał z szelmowskim uśmiechem. NIEGRZECZNA NARZECZONA Pokonał Maddie jej własną bronią. Ponieważ Joshua miał mnóstwo roboty z końmi, w piątek mogli się wybrać na lody dopiero późnym wieczorem. W lodziarni był okropny tłok, kupili więc kilka pudełek na wynos i pojechali do Maddie. Joshua był w idiotycznym nastroju. Nie czuł się tak lat. Wiedział, że zwariuje, jeśli nie zdobędzie Mad die Palmer. Choćby miał ją posiąść na tym kuchennym stole. - Kto się dziś zajmuje Dawidem? - spytał, kiedy wyjmowała z szafki syrop czekoladowy. - Moja przyjaciółka, Jenna Jean. Miała do mnie pretensje, że nie zadzwoniłam do niej po pomoc, kiedy mały był chory, ale nawet mi to nie przyszło do głowy. Ona jest zastępcą prokuratora okręgowego i nikt jej nie przegada, więc obiecałam, że przy najbliższej okazji pozwolę jej się zająć Dawidem. - Maddie wyjęła z lodówki bitą śmietanę i uśmiechnęła się szeroko. - To właśnie dziś jest ta okazja. - Czy do tych wszystkich specjałów dodajesz czasami trochę lodów? - Nie wiedziałam, że jesteś taki zasadniczy, szem, dodaję, ale niewiele. W obecności tej kobiety Joshua bynajmniej nie czuł się zbytnio zasadniczy. Miał wrażenie, że jego mozg zmienił miejsce pobytu i przeprowadził się po niżej pasa. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Bita śmietana? - Maddie włożyła palec do puszki, a potem go oblizała. - Pycha. Chcesz trochę? - Jasne. Znów zanurzyła palec i podała mu, by spróbował śmietany. Jednak Joshua niespodziewanie chwycił Maddie za nadgarstek i wsunął sobie do ust... cały jej palec. Oczywiście chodziło mu wyłącznie o śmietanę. Maddie natychmiast wyrwała mu rękę i spojrzała na niego z oburzeniem. Jak najbardziej udawanym. - Jak mogłeś? - Gdybyś okazała mi choć trochę litości - to ostatnie słowo Joshua wymówił ze szczególnym naciskiem - nie musiałbym się uciekać do takich metod. Patrzyła na niego przez trzy długie sekundy, a na jej twarz powoli wpełzał rumieniec. - Litości? - Tak. - Joshua przysunął sobie miseczkę i nabrał łyżką dużą porcję lodów. Miał nadzieję, że w ten sposób chociaż trochę zmniejszy płonący w nim żar. Całujesz mnie, a kiedy tracę nad sobą panowanie przerywasz. Jesteś blisko mnie i nagle się odsuwasz. Niezła z ciebie flirciara, Maddie. - Flirciara! - Dla podkreślenia swego oburzenia, nie tak całkiem już udawanego, Maddie potrząsnęła puszką śmietany i skierowała na Joshuę potężny strumień białej piany. Śmietaną pokryta była nie tylko jego ręka i twarz, ale i koszula. Odrobina jej spadła też na dżinsy. - NIEGRZECZNA NARZECZONA - Przepraszam. - Maddie uśmiechnęła się niepewnie i odstawiła puszkę. - Nie chciałam poplamić ci Koszuli. - Masz jakąś serwetkę? - Oczywiście. Szybko wyjęła z szuflady niebieską serwetkę i dokladnie wytarła mu koszulę. Potem spojrzała na plamę na jego dżinsach. Jej już nie ośmieliła się wytrzeć. Kiedy zarumieniona podniosła wzrok, dostrzegła w oczach Joshui rozbawienie i podniecenie. Miała na sobie brzoskwiniową, cieniutką sukienkę bez rękawów. Wieczór był bardzo ciepły, nie włożyła więc rajstop. Tylko złoty łańcuszek z serduszkami na kostce i lekkie sandałki. Joshua wreszcie zrobił to, o czym marzył przez Cały wieczór. Wsunął rękę pod jej sukienkę. Maddie znieruchomiała. Joshua był tego wieczoru jakiś inny. Nie wiedziała, czy powinna się z tego cieszyć, czy raczej bać. Wiedziała tylko, że podoba jej się sposób, w jaki on na mą patrzy -jakby była lodami, a on zabierał się właśnie do jedzenia. I podobała jej się jego ręka w jej gorącym, intymnym miejscu. - Lody topnieją - wykrztusiła z trudem przez ściśnięte gardło. - Maddie, och, Maddie! Jak możesz teraz myśleć o lodach... - szepnął jej do ucha. - Joshua, przecież tobie na mnie wcale nie zależy. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Nawet ty w to nie wierzysz. Kiedy przyciągnął ją mocno do siebie, gdy poczuła jego twardość, jeszcze próbowała się bronić. - Naprawdę? Wsunął nogę między jej uda. - Tak. Oboje o tym świetnie wiemy. Chodź tu, maleńka. Maddie poczuła, że tonie. W spojrzeniu Joshui, w słodyczy jego pocałunków. Chociaż po chwili leżeli już na kanapie, a ona oplatała go nogami i całowała jego szyję, jeszcze raz postanowiła dać mu ostatnią szansę. - Ty potrzebujesz zupełnie kogoś innego - szeptała. - Kobiety, której nie musisz pomagać przy zmianie koła ani przywozić po nocy jakiegoś idiotycznego smoczka. - Nie przestała mówić nawet wtedy, kiedy Joshua podniósł jej sukienkę i wsunął rękę między uda. - Kobiety, która zna się na klaczach, ogierach i.. . - Maddie, ja chcę ciebie. - Ale pamiętaj, że cię ostrzegałam... Joshua wsunął palec do jej gorącego, wilgótneg wnętrza. Maddie instynktownie zacisnęła mięśnie. - Chyba nie zdążymy do sypialni, prawda? Joshua jednym szybkim ruchem ściągnął jej mikro skopijne majteczki. - Tym razem chyba jeszcze nie. Och, Maddie,i gdzie byłaś przez te wszystkie lata... Gdzie... 101 NIEGRZECZNA NARZECZONA Maddie odpięła mu dżinsy i ujęła w dłoń jego męość. - O, tak, Maddie, tak. Joshua na moment uniósł się na łokciu i wyjął kieszeni małą, foliową paczuszkę. I w tym jej nie zawiódł. Znów wykazał się odpo wiedzialnością. Potem przenieśli się na górę, do sypialni. Wzięli ze sobą tylko puszkę z bitą śmietaną. Półtorej godziny później oboje leżeli zmęczeni na jej ogromnym łóżku. Puszka była pusta. Joshua jeszcze nigdy nie kochał się z kobietą, która by mu się tak bez reszty, całkowicie oddawała. Z taką ufnością, bez wstydu, bez zahamowań. Tak naturalnie i po prostu. - Chciałbym ci zadać jedno niedyskretne pytanie - rzekł, kiedy ich spojrzenia się spotkały. - Pytaj. - Ten facet, z którym byłaś tak długo... - Clyde. - Często wyjeżdżał, tak? Czy z nim też się tak kochałaś jak ze mną? - To rzeczywiście bardzo niedyskretne pytanie. Chcesz wiedzieć, czy też robiliśmy to z bitą śmietaną? - Nie. Raczej to, czy... - Przez moment Joshua nie mógł znaleźć właściwego słowa. - Czy z taką samą siłą i namiętnością? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Czemu pytasz? - Bo jeśli tak, to już rozumiem, czemu facet tak często wyjeżdżał. Bał się, że zejdzie na atak serca. Maddie wybuchnęła śmiechem. - Nie, nie przypuszczam. - Zaraz jednak spoważniała. - A jeśli chodzi o twoje pytanie, to odpowiedź brzmi: nie. Tak nie było nigdy. Z nikim. Kiedy ją pocałował, poczuł, że Maddie robi sie wilgotna. Znów jej zapragnął. - Przecież przed chwilą się kochaliśmy - potrzasnął głową z niedowierzaniem. - Wiem - westchnęła Maddie. - Ale musimy przerwać - dodała z wyraźnym żalem. - Muszę odebrać Dawida. Nie chcę, by Jenna Jean już za pierwszym razem zniechęciła się do opieki nad chrzesniakiem. - Pozwól chociaż, że cię odwiozę. Ta nieoczekiwana propozycja sprawiła Maddi ogromną przyjemność. - Bardzo ci dziękuję. Chętnie skorzystam. Na pierwszy rzut oka Jenna Jean stanowiła absolutne przeciwieństwo Maddie. Zdawała się chłodna i opanowana. Bardzo ciemne włosy wiązała w porządny węzeł na karku i nawet w dżinsach i zwyczajnej bluzce wyglądała schludnie i elegancko. Joshua nie mógł jej sobie wyobrazić noszącej czarodziejskie kolczyki Maddie ani karmiącej piersią NIEGRZECZNA NARZECZONA niemowlę. Maddie była wrażliwa i szalona, Jenna Jean rozsądna i spokojna. Trudno mu było zrozumieć, co też może łączyć te dwie tak różne kobiety. Dopiero dzięki słowom Maddie wszystko się wyjaśniło. - Jenna Jean i ja poznałyśmy się, kiedy ja miałam sześć, a ona siedem lat. Jenna Jean uniosła brwi. - Już od dawna wszyscy mówią do mnie Jenna - zwróciła się do Joshui, a potem do Maddie. - A ty nie musisz mi ciągle wypominać wieku. - Jakoś się muszę przed tobą bronić - zaśmiała się Maddie. - Jak się sprawował Dawid? - Był cudowny. Omawialiśmy moją ostatnią sprawę i zgodził się ze mną, że powinnam zażądać najwyższego wymiaru kary. Ten dzieciak ma talent. Wcale nie żartuję. Miał taką minę, jakby rozumiał każde moje słowo. Uśmiechał się i czasem nawet mi przytakiwał. - Doradził ci coś istotnego? - Nie, ale ziewał, kiedy opowiadałam mu o moim szefie. - Każdy ziewa, kiedy opowiadasz o swoim szefie - stwierdziła Maddie. - Rozumiem, że teraz śpi? - Tak, w mojej sypialni, w tej przenośnej kołysce, którą przywiozłaś. - Dobra. Biorę go i wracam do domu. NIEGRZECZNA NARZECZONA Kiedy zostali sami, Jenna otwarcie obrzuciła Joshuę taksującym spojrzeniem. - A więc to ty byłeś z nią przy porodzie Dawida? - Tak, ja. - Maddie wspominała, że masz stadninę ogierów rozpłodowych. To dosyć ryzykowny interes, prawda? - To zależy, jak do niego podchodzić - odparł Joshua. Jeszcze nie rozumiał, o co jej chodzi. Jenna zupełnie zwyczajnym gestem wskazała mu miejsce obok siebie, ale Joshua miał świadomość, że bacznie obserwuje każdy jego ruch. - A jak ty do tego podchodzisz? - Chcesz wiedzieć, czy jestem wypłacalny, tak? - spytał wprost. - Nie, właściwie to nie. - Jenna nawet się nie zająknęła. - Ale to rzeczywiście mnie ciekawi, więc gdybyś zechciał odpowiedzieć na moje pytanie... Dopiero teraz Joshua skorzystał z jej zaproszenia i usiadł. - Owszem, jestem wypłacalny. Jenna z poważną miną skinęła głową. - Maddie mówiła też, że masz kilkunastoletniego syna. Lubisz dzieci? - Dzieci, to dzieci. Jedne lubię bardziej, inne tro chę mniej. - Tak, to szczera odpowiedź... - Jenna przez chwilę milczała, a potem ciągnęła dalej. - Maddie zawsze miała talent do... NIEGRZECZNA NARZECZONA 105 - Nieprzyjemnych doświadczeń z przedstawicielami władzy - dokończył za nią Joshua. - Ale nie jest rozrabiarą. Ma tylko pecha, bo zawsze wpada. Lecz jej bliscy jakoś się z tym pogodzili. A ty? Czy jesteś wystarczająco elastyczny? - Owszem. Do pewnego stopnia. Moja tolerancyjność ma jednak pewne granice. Ale czy nie uważasz, że do takiej rozmowy przydaliby się nam świadkowie i egzemplarz Biblii? Trafiła kosa na kamień. Jenna zawsze lubiła panować nad sytuacją. Stwierdziła z żalem, że z Joshuą nie będzie to takie łatwe. - Mam nadzieję, że nie jesteś taki jak Clyde. On nie umiał jej docenić. A Maddie się zmieniła i nie zadowoli się teraz byle czym. Wejście Maddie nie pozwoliło Joshui poprosić Jenny o wyjaśnienie ostatnich słów. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY - Czemu ty tak ciągle wzdychasz? - Jenna Jean spytała Maddie, kiedy wraz z Emily siedziały przy basenie jej matki. - Trudno z tobą wytrzymać. - Wiem - przyznała Maddie z pełnym zadowolenia uśmiechem. Nic nie było w stanie zepsuć jej wspaniałego humoru. - Tobie też takie wzdychanie dobrze by zrobiło, Jenno Jean. - Maddie znów teatralnie westchnęła i ściszyła radio. - Zresztą dobrze wiesz, że mam do tego powód, bo go poznałaś. - Wiedziałam, że coś z nią jest nie tak. Mogę tylko przyznać, że ten jej nowy facet jest lepszy od Clyde'a - stwierdziła Jenna Jean. - A kiedy ja go poznam? - zainteresowała się Emily. - Nie wiem. Joshua na weekend wyjeżdża na jakiś zjazd koniarzy. A ponieważ ty i Beau rzadko bywacie wmieście... Emily wypiła łyk lemoniady. - Wobec tego musimy coś zaplanować. Ponieważ Beau też interesuje się końmi, obaj panowie na pewno będą sobie mieli dużo do powiedzenia. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jenna Jean parsknęła śmiechem. - Kto by pomyślał, że nasza Emily wyjdzie za kowboja. - No, cóż, skoro sama nie mogłam zostać kowbojem, pozostało mi tylko poślubienie kogoś, kto nim jest. A jeśli chodzi o Maddie, to pamiętam, że zawsze marzyła o tym, by zostać fanką jakiejś grupy rockowej. Maddie skrzywiła się z niesmakiem. - Nigdy nie chciałam być jedną z wielu. Może dlatego Joshua tak bardzo zawrócił mi w głowie. Jest taki inny. Nie traktuje mnie jak tymczasowej znajomej. To nie leży w jego charakterze. On naprawdę mnie pragnie. Już sama rozmowa na ten temat wytrąciła Maddie z równowagi. Wstała i zaczęła spacerować wzdłuż basenu. - Jest tak cudowny, że aż trudno w to uwierzyć, Ja ciągle wyszukuję jakieś powody, dla których miałoby się nam nie udać, a on je wszystkie eliminuje. łez przerwy do mnie dzwoni - dodała zachwycona, bo było to dla niej czymś zupełnie nowym. Wciąż jednak nie opuszczał jej strach. - Bardzo mi zależy, by tym razem niczego nie zepsuć. - Nie bój się, niczego nie zepsujesz - próbowała ją pocieszyć Jenna Jean. - Jesteś pewna swoich uczuć, a Joshua Blackwell na pewno wie, że drugiej takiej nie znajdzie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Najważniejsze, że jesteś z nim szczęśliwa - dodała Emily. - A jeśli cię skrzywdzi, będzie miał z nami do czynienia. - Te gwiazdy naprawdę wyglądają jak brylan - stwierdziła Maddie, leżąc wraz z Joshuą na kocu. Wieczór był ciepły, więc po kolacji znów wyb się na swój ulubiony pagórek. - Dostałaś już kiedyś brylanty? - Nie - parsknęła śmiechem Maddie. - Tylko cyekonie i górskie kryształy. - Żałowałaś, że to nie brylanty? - Joshua ujął ją| za rękę. - Tak i nie. Maddie wsparła się na łokciu. - Oczywiście wiem, że nieważna jest cena podarunku, ale z drugiej strony miło wiedzieć, że komuś na tobie bardzo zależy... Rozumiesz, o co mi chodzi? - Chyba tak. A jakie prezenty dawał ci Clyde? - Pytasz, czy w ogóle coś mi dał, tak? Joshua zmrużył oczy. Przez dłuższą chwilę Maddie musiała się zastanowić. Clyde był taki zapominalski. - Dał mi sporo płyt z nagraniami, które on lubił, kilka taśm z własnymi kompozycjami, parę srebrnych kolczyków z Meksyku. Raz przyniósł mi masło orzechowe, ale zapomniał, że nie znoszę orzechów, więc NIEGRZECZNA NARZECZONA sam je zjadł. - Maddie spojrzała na Joshuę. - Widzę, ze coś chodzi ci po głowie. Wyrzuć to z siebie. - Ten Clyde to był egoistyczny drań - stwierdził Joshua po prostu. - Tak, chyba masz rację. - To dlaczego tak długo z nim byłaś? Maddie westchnęła, usiadła i podciągnęła kolana pod brodę. - Nie wiem. Prościej było z nim być, niż się rozstać. Chyba byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Ludzie przyzwyczajają się czasem do zupełnie idiotycznych rzeczy. Ty przecież też - dodała, by zmienić temat rozmowy. -Ja? - A tak. Dlaczego przez tyle lat nie związałeś się z żadną kobietą? - Byłem zajęty. - Kiepski argument. Joshua chwycił ją za nadgarstek i jednym ruchem przyciągnął do siebie. - Nie wierzysz mi? - szepnął. - Naprawdę byłem zajęty. Kiedy jego ręce spoczęły na jej piersiach, bardzo trudno było jej się skoncentrować. - Raczej miałeś na oczach klapki. Kobiety przestały dla ciebie istnieć. - A może nie spotkałem jeszcze takiej, która by na mnie podziałała. 110 NIEGRZECZNA NARZECZONA Czując na swoim udzie jego twardą męskość, Mad die z trudem przełknęła ślinę. - A, to o to ci chodzi? - Właśnie. I co z tym zrobimy? - Nigdy nie podejrzewałam, że lubisz tego rodzaju zabawy na świeżym powietrzu. Kiedy jego usta musnęły jej szyję, jęknęła i zadrżała. - A co? Myślisz, że wolę zaciągnięte zasłony, zgaszone światło i wygodne łóżko? - Myślałam - poprawiła go Maddie. - Co ty robisz z moimi szortami? - Chcę ci pokazać, jaki naprawdę jestem - szepnął. - Wydawało mi się, że już to zrobiłeś. - O, nie, słonko, to był dopiero początek lekcji. Mimo że Maddie zamknęła oczy, pod powiekami nadal widziała gwiazdy. Kiedy wieczorem Joshua odwiózł Maddie do domu, wiedziała, że wpadła po uszy. Przerażała ją świadomość, że dla niego była gotowa na wszystko. Czuła jednak, że to człowiek, który jej nie skrzywdzi i któremu naprawdę można zaufać. Zawsze bardzo pragnęła związku z kimś takim. Joshua wszedł do środka i zamienił kilka słów z Benem, a Maddie zajrzała do śpiącego Dawida. Brat podjął się opieki nad siostrzeńcem, twierdząc, że NIEGRZECZNA NARZECZONA małemu potrzebny jest regularny kontakt z jakimś mężczyzną, bo inaczej wyrośnie z niego baba. W innej sytuacji Maddie wdałaby się z nim w dyskusję, tego jednak wieczoru myślała o zupełnie innych rzeczach. Kiedy zeszła na dół, Bena już nie było. - Spieszył się do pracy - wyjaśnił Joshua. - Do tego wstrętnego baru... Za to tutaj nieźle się spisał. Pieluszkę potrafi zmienić zupełnie bezbłędnie. Joshua uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie. - Jesteś niesamowita, Maddie. Nigdy w życiu kogoś takiego nie spotkałem. - To dobrze czy źle? - Dobrze. Bardzo dobrze. Maddie uznała, że to właśnie jest ten właściwy moment. - Ja też tak myślę o tobie. Jeszcze nigdy przy żadnym mężczyźnie tak się nie czułam. I z nikim nie wiązałam tylu nadziei, dodała w duchu. - Jesteś taka szczera i wielkoduszna. - Joshua potrzasnął głową, jakby nie mógł uwierzyć w istnienie tak wspaniałej istoty. - Większość kobiet zawsze chce czegoś w zamian. Małżeństwa albo pieniędzy. Chcą prawa własności. Ale ty...Ty rozumiesz. Wiesz, że nie musisz trzymać faceta na smyczy, aby wiedzieć, że jest twój. Maddie poczuła się tak, jakby ktoś walnął ją pięścią w żołądek. 112 NIEGRZECZNA NARZECZONA - Na smyczy? - powtórzyła. - Tak. Jesteś kobietą wyjątkową, bo nie zależy ci na małżeństwie. Ależ tak, zależy mi, zaprotestowała w duchu. Myślałam, że o tym wiesz. Miała wrażenie, że jedzie windą, która nagle gwałtownie zaczęła spadać. Joshua coś mówił, ale Maddie nie słyszała już ani słowa. Znowu ją nabrano. A może po prostu oszukiwała samą siebie? Jak mogła być tak głupia? Dlaczego myślała, że Joshua potraktuje ją inaczej niż pozostali mężczyźni, z którymi miała dotychczas do czynienia? Tylko dlatego, że jest poważny i odpowiedzialny? Bo pomógł jej przy porodzie, zmienił przebitą oponę i przywiózł smoczek? Czuła się upokorzona i zraniona. Jeszcze żaden mężczyzna jej tak nie oszukał. Clyde'owi nigdy nie ufała na tyle, by wiązać z nim swoją przyszłość. A z Joshua? Z nim była na tyle nieostrożna, że przestała się mieć na baczności i pozwoliła sobie na snucie mrzonek. A on okazał się taki sam jak wszyscy mężczyźni. Ten sam towar, tylko w nieco innym opakowaniu. Joshua nadal trzymał ją w objęciach, ale Maddie nawet tego nie czuła. Kiedy próbował ją pocałować, odsunęła się. - Dobrze się czujesz? - spytał zaskoczony. - Tak, oczywiście - skłamała. NIEGRZECZNA NARZECZONA 11 3 Do zobaczenia w środę - rzekł i lekko pocałował ją w usta. Maddie chciała powiedzieć, że nie chce już go widywać, ale nagle przypomniała sobie swoją obietnicę. Jak załatwić sprawę cotygodniowych kolacji? - Żegnaj, Joshua - szepnęła, kiedy zatrzasnęły się za nim drzwi. Była tak zła, że zapragnęła coś stłuc. - Nie, nie będę płakać - wyszeptała drżącym głosem i powlokła się do kuchni. Otworzyła szafkę, wyjęła z niej salaterkę i z całej siły rzuciła ją do zlewu. - Nie będę płakać - powtórzyła. - On nie jest tego wart. Patrząc na roztrzaskaną salaterkę, Maddie doszla do wniosku, że jej marzenia okazały się równie kruche. - Nie będę płakać - powtórzyła jeszcze raz, czując spływaj ące po policzkach łzy. Kłamstwo. Kolejne kłamstwo. Joshua spojrzał na kurczaka zapiekanego pod beszamelem i zmarszczył brwi. Owszem, jedzenie było pyszne, ale on od trzech dni nie widział Maddie. Zaczynał podejrzewać, że go unika. - Kiedy ona to przywiozła? - po raz kolejny zadał Patrickowi to samo pytanie. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Akurat wróciłem ze szkoły. Mówiła, że bardzo się spieszy. - Tylko tyle? Patrick przez chwilę nad czymś się zastanawiał. - A, tak, jeszcze coś. Joshua spojrzał na niego z nadzieją. Na pewno Maddie zostawiła dla niego jakąś wiadomość. Jakieś wyjaśnienie. Obietnicę. - Powiedziała, żebym wstawił galaretkę do lodówki. Przez kilka najbliższych dni Joshua dzwonił do Maddie dwa razy dziennie. Gdyby nie pracował od świtu do nocy, pewnie by po prostu do niej pojechał Od dnia, kiedy się po raz pierwszy kochali, co noc coś mu się śniło. Nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć, więc przypisał wszystko rozszalałym hormonom. Brak czasu i energii nie przeszkodził mu jednak w zastanawianiu się, co dzieje się z Maddie. W środę postanowił całe popołudnie i wieczór poświęcić na ślęczenie nad papierami. Siedział więc w domu, pracował i.. . czekał na nią. Już z oddali usłyszał warkot silnika jej samochodu. Kiedy wyszedł przed dom, ona już wchodziła po schodkach. Jej włosy tańczyły w rytm energicznych kroków. Spódnica furkotała wokół nóg. Żywiołowość tej kobiety była wprost zaraźliwa. Jednak spojrzenie NIEGRZECZNA NARZECZONA 115 Maddie powiedziało mu, że ona bynajmniej nie cieszy sie, jego widokiem. - Cześć! Ładny dzień, prawda? - rzuciła, mijając Joshuę w progu. - Przywiozłam mięso z ziemniakami i sosem oraz zieloną fasolkę. Mam nadzieję, że bedzie wam smakowało. A, właśnie, gdzie się podziewa Patrick? Joshua, ze zmarszczonymi brwiami, wszedł za nią do kuchni. - Został po lekcjach na zajęciach z informatyki. gdzie ty... - A, komputer - przerwała mu Maddie ze sztucznym ożywieniem. - To znakomity pomysł. - Owszem, ale... - Deser wstawię do lodówki. Przepraszam, że wpadłam jak po ogień, ale muszę odebrać Dawida rzuciła, ruszając ku drzwiom. - Miło było cię... Nie zdążyła chwycić za klamkę, bo Joshua zastąpił drogę. - O co chodzi? Maddie na ułamek sekundy spojrzała mu w oczy, szybko jednak spuściła wzrok i wzruszyła ramionami. - Miałam niezwykle męczący dzień. A teraz musze szybko odebrać małego od opiekunki. - Odsłuchałaś wiadomości, które zostawiałem ci sekretarce? Maddie złożyła ręce na piersi i z zainteresowaniem studiowała czubek swego buta. 116 NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tak. Tak zazwyczaj rozmowna, teraz wyraźnie zapomniała języka w gębie, stwierdził Joshua nie bez pewnej satysfakcji. - Nie wpadło ci do głowy, żeby oddzwonić? - Może. - A był jakiś konkretny powód, dla którego tego nie zrobiłaś? - Tak. Przez chwilę czekał na bardziej wyczerpujaca odpowiedź. Po chwili jednak poddał się i aż zgrzytnal zębami. - A mogłabyś mi go wyjawić? Kiedy wciąż milczała, zaklął pod nosem i przyciągnął ją do siebie. Ledwo się powstrzymał, by jej nie pocałować. - Przestań udawać idiotkę, Maddie. Mów, o co chodzi! Pamiętasz, jak byliśmy blisko? Pamiętasz, jak się kochaliśmy? Dopiero wtedy odważyła się spojrzeć mu w oczy. - Wszystko wyszło nie tak - stwierdziła najbardziej obojętnym tonem, na jaki było ją stać. - Myślałam, że oboje chcemy tego samego. Myliłam się. Nie mogę być z tobą. ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Joshua był przekonany, że szybciej doszedłby do siebie po kopnięciu w żołądek. Ból, który teraz odczuwał, był dużo silniejszy. I trudniejszy do zniesienia. - O czym ty mówisz? - Chyba powiedziałam wyraźnie - odparła Maddie, próbując się wyswobodzić, Joshua instynktownie jeszcze mocniej zacisnął ręce na jej ramionach. - Co to za bzdura, że chcemy czegoś innego? -To wcale nie bzdura. Ja chcę stałego związku. Myślałam, że ty też. Pomyliłam się. Moja wina. Mówiła coraz szybciej. Jakby bała się, że za chwilę zabraknie jej odwagi. - Nie zamierzam cię w nic wrabiać ani zmieniać twoich przyzwyczajeń, ale chcę czegoś więcej niż to, co miałam w przeszłości. Teraz muszę myśleć nie tylko o sobie. Mam Dawida. Próbowała się uśmiechnąć. Bezskutecznie. - Możesz mnie nazwać idiotką, ale może kiedyś znajdę kogoś, dla kogo nie będę tylko zabawką. - Nikt nie mógłby cię tak traktować. 118 NIEGRZECZNA NARZECZONA Maddie uniosła rękę i potrząsnęła głową. - Nie wysilaj się, Joshua. Wiem, że próbujesz być uprzejmy, ale nie potrzebuję twoich kłamstw. Za nic cię nie winię. Rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. Ja po prostu nie mogę ci tego dać i w ogóle ta cała sytuacja jest dosyć krępująca, więc chciałabym już pójść. Proszę - dodała po kilku sekundach, kiedy Jo shua nie zareagował. Nie mógł pozwolić jej odejść. Jego ręce, jego ciało jego dusza nie chciały się z tym pogodzić. Joshua potrząsnął głową, jakby chciał odrzucić to wszystko co powiedziała Maddie. - Nie. Ja... Ktoś gwałtownie otworzył drzwi, odpychają Maddie. - Już jestem! - zawołał wesoło Patrick. Maddie wykorzystała ten moment i wyrwała się z uścisku Joshui. Zdobyła się nawet na uśmiech. - Cześć, Patrick! Właśnie wychodziłam. Do zobaczenia za tydzień. Pa! Obróciła się na pięcie i już jej nie było. Joshua całą siłą woli zmusił się, by za nią nie pobiec. Chociaż wiedział, że traci właśnie najlepszą rzecz, jaka mu się w życiu przytrafiła. - Tato? Hej, tato? - zaniepokoił się Patrick. zaszło między wami? Myślałem, że wy... - Ja też tak myślałem - westchnął Joshua i zamknął drzwi. NIEGRZECZNA NARZECZONA 119 - Więc co się stało? Zerwałeś z nią czy co? - Nie - mruknął Joshua, wchodząc do kuchni. - Ona zerwała ze mną. - Niemożliwe! Oczy Patricka były wielkie jak spodki. - Możliwe. Naprawdę mnie rzuciła. - Jezu, tato, co ty takiego zrobiłeś?! Maddie jest swietna. Musiała być naprawdę wkurzona, skoro dała ci kopa. Dla Joshui prawda była boleśnie jasna. Maddie tworzyła przed nim swoje serce. Była serdeczna, dobra, wrażliwa -jak nigdy nikt przedtem. To nie ona wszystko popsuła. To on! I nie pozostanie to bez wpływu na całą resztę jego zycia. - Wszystko popsułem, synu. Wszystko! Joshua znów przestał śnić. Jego noce stały się puste i ciemne. Jak zima, która nie ma końca. Z niechęcią kladł się spać i z niechęcią wstawał. Próbował sobie wmówić, że cieszy się z powrotu dawnej ciszy i spokoju. Nie musi już w deszczu zmieniać żadnych opon. Nie odwozi w środku nocy smoczków samotnym matkom. Nie tuli niemowlęcia, cierpiącego na ból ucha. Ptaki na drzewach nie ożywiają się, słysząc warkot silnika Maddie. Major nie szczeka na jej powitanie. NIEGRZECZNA NARZECZONA Było mu z tym dobrze. Przecież cenił spokój i ciszę. A jednak czuł się jak uschnięty liść. Maddie przynosiła ze sobą deszcz, ale także słońce. Przywracała go do życia. Sprawiła, że znów zaczął marzyć. Tego środowego wieczoru Joshua usłyszał podjedżającego przed dom harleya. Wiedział, że takim motocyklem jeździ Benjamin Palmer. Patrick zerwał się od stołu i pobiegł otworzyć drzwi. - Ciekawe, co nam tym razem przysłała - rzucił - Skąd mogę wiedzieć - mruknął Joshua i podążył za synem. Ben obrzucił Joshuę gniewnym spojrzeniem, a potem wesoło powitał Patricka. - Cześć, stary, jak leci? - W porządku. Wkrótce koniec roku szkolnego. Już nie mogę się doczekać. Joshua z ponurą miną przyglądał się rozmawiającym młodym ludziom. Był pewien, że tylko z powodu Patricka Ben nie dosypał arszeniku do przywiezionych potraw. - Dostaliście kurczaka z ryżem. Pewnie trzeba go będzie podgrzać. - Ty to masz szczęście. Jadasz jedzenie Maddie, kiedy tylko zechcesz - rozmarzył się Patrick. - Dzięki za przywiezienie nam kolacji - zwrócił się-do Bena Joshua. - Byłbym ci wdzięczny, gdybyś przekazał Maddie moje podziękowania. 121 NIEGRZECZNA NARZECZONA Ben spojrzał na niego z pogardą. - To i tak nie pomoże. Spieprzyłeś wszystko i nie ma o czym mówić. - Owszem - przyznał szczerze Joshua. Ben był wyraźnie zdziwiony, ale szybko wrócił do rozmowy z Patrickiem. Kiedy miał już wychodzić, Joshua nie mógł się powstrzymać od zapytania go o Maddie. - Jak ona się miewa? -W porządku. Jest bardzo zapracowana, ale w trudnych sytuacjach zawsze szukała ucieczki w pracy. Tym razem walczy z kontrolą podatkową. No, tak, rozliczenia podatkowe na pewno nie były lej mocną stroną. - Ma jakiegoś dobrego doradcę? - Chyba nie. Zresztą, co cię to obchodzi. Chciałeś się przecież tylko trochę zaba... Ben nie zdążył dokończyć, kiedy Joshua nagle chwycił go za ramiona i rzucił nim o ścianę. - Mówiłem ci już, iż doskonale wiem, że to ja wszystko popsułem - warknął, patrząc Benowi prosto oczy. - Płacę za to wysoką cenę. Maddie odeszła, Je ja nie mogę przestać o niej myśleć. Ben wzruszył ramionami. - Skoro tak to przeżywasz i jesteś pewny, że więcej już jej nie skrzywdzisz, to czemu czegoś z tym nie zrobisz? NIEGRZECZNA NARZECZONA 122 - Biuro podróży - powiedziała do słuchawki Maddie. - Mówi Maddie Palmer. Czym mogę służyć? Po przerwie obiadowej spędzonej na dyskusji z przedstawicielem izby skarbowej była pewna, że w żyłach tego biurokraty zamiast krwi płynie lodowata woda. I że kontrolerom podatkowym zależy wyłącznie na tym, by udowodnić ponądnemu obywatelowi niecne oszustwo. Chwilowo odsunęła na bok te myśli i próbowała skupić się na rozmowie z klientem. - Jaką kartą kredy to... Przerwała, kiedy na jej biurku ktoś postawił pudełko lodów i plastikową łyżeczkę. Powoli podniosła wzrok i zobaczyła silne, muskularne uda w dżinsach, skórzany pas i złotą klamrę, płaski brzuch, dobrze rozwiniętą klatkę piersiową i szerokie ramiona. A nad tym wszystkim oczy Joshui, wpatrujące się w nią uważnie. Jej serce natychmiast zgubiło rytm. Klient w słuchawce podawał jej jakieś dane, ale nie była w stanie ich zapisać. - Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć? Szybko wklepała do komputera podane informacje i rozłączyła się. Znów spojrzała na Joshuę. Musiała sprawdzić, czy nie był to tylko wytwór jej wyobraźni. Niestety nie. - Cześć - rzucił obojętnie Joshua, a żołądek Maddie zamienił się natychmiast w jakąś wielką, twardą kulę. NIEGRZECZNA NARZECZONA 12 3 Szybko spuściła wzrok. Tak czuła się bezpieczniej. - Cześć. Co cię tu sprowadza? Joshua wskazał lody. - Podczas naszego ostatniego wieczoru niewiele miało ci się ich zjeść. Tamtego wieczoru, kiedy się kochali. Tak, Maddie swietnie pamiętała każdą jego sekundę. - Co za miła niespodzianka - mruknęła i zdjęła pokrywkę. Bita śmietana. Wtedy też była bita śmietana. - Pod spodem są lody - zapewnił ją Joshua. Jak miała je zjeść? Jak mogłaby zapomnieć o tam tej nocy? Świadoma jego bacznego spojrzenia, Maddie z trudem przełknęła pierwszą łyżeczkę deseru. - Pyszne. - Cieszę się - powiedział Joshua i przysiadł na skraju jej biurka. - Pomyślałem sobie, że może wybrałabyś się ze mną w piątek na lody. Przez minione dni Maddie często zastanawiała się, czy Joshua się jeszcze kiedykolwiek pojawi. Chciała tego i bała się. Nawet przekupiła Bena, by zamiast niej woził Joshui i Patrickowi jedzenie. Tchórzostwo? Być może. Ona wolała nazwać to roztropnością, której dotąd tak bardzo w jej życiu brakowało. A tym razem miała bardzo dużo do stracenia. Pokusa była jednak taka silna... I nie chodziło o lody, tylko o spotkanie z mężczyzną z krwi i kości. 124 NIEGRZECZNA NARZECZONA - To chyba nie najlepszy pomysł - wyjąkała. - Dlaczego? - Joshua nachylił się ku niej. Maddie odchyliła się najdalej, jak tylko mogła. W jego pytaniu było coś tak intymnego, w jego spojrzeniu tyle pożądania... Tak łatwo byłoby dać mu się przekonać... - Bo przy tobie lody topnieją - odparowała. Nie tylko lody. Oj, nie! W sobotni poranek Maddie nastawiła odtwarzacz na cały regulator. Miała nadzieję, że piosenki U2 pomogą jej w ponownym wypełnieniu zeznania podatkowego. Dawida posadziła obok siebie w foteliku i od czasu do czasu łaskotała go w stopy. Grzebała właśnie w stosie rachunków, kiedy ktoś energicznie zastukał do drzwi. Przez chwilę zastanawiała się, czy otworzyć. W ciągu ostatniej godziny odwiedziło ją już dwóch świadków Jehowy i przedstawicielki Armii Zbawienia. Wstała jednak i podeszła do drzwi. Na ganku stał Joshua i jakiś poważnie wyglądający mężczyzna. Co on tu robi? Odrzuciła przecież jego zaproszenie na lody i w ogóle na cokolwiek innego, miała zatem nadzieję, że Joshua już na dobre zniknie z jej życia. Przecież mógł mieć tyle kobiet, ile tylko zapragnął. Tylko obecność towarzyszącego Joshui mężczyzny NIEGRZECZNA NARZECZONA 125 powstrzymała Maddie od zatrzaśnięcia mu drzwi przed nosem. - Dowiedziałem się, że masz jakieś problemy z zeznaniem podatkowym. - Joshua starał się przekrzyczeć muzykę. - To Roger Hensley. Mój księgowy. Zakłopotana i zawstydzona Maddie spojrzała najpierw na Joshuę, potem na Rogera. - Dziękuję. Miło mi pana poznać. Zupełnie nie wiedziała, jak się zachować. To było coś więcej niż zaproszenie na lody. To był dowód noski Joshui. Niewiele brakowało, by uwierzyła, że naprawdę mu na niej zależy. Minęło jednak już trochę czasu i Maddie wiele o tym wszystkim myślała. Na pewno drugi raz nie da sie już nabrać. Dwie godziny później jej kwestionariusz był wypełniony. Roger nie przyjął żadnej zapłaty i szybko się pożegnał. - Jestem ci, oczywiście, bardzo wdzięczna - powiedziała Maddie, kiedy została sama z Joshua. - Ale powiedz, dlaczego to zrobiłeś? - Dowiedziałem się, że potrzebujesz pomocy. Okazało się, że wybawienie cię z kłopotów to bardzo prosta sprawa - Prosta? - powtórzyła. - Ściągnięcie księgowego na prywatną konsultację w sobotni poranek? - Przyjaźnimy się. - Joshua wzruszył ramionami. - To bardzo sympatyczny człowiek. 12 6 NIEGRZECZNA NARZECZONA - Ile mu zapłaciłeś? Tylko nie kłam - dodała,widząc, że Joshua chce zaprzeczyć. - Udzieliłem mu rabatu na usługi mojego ogiera. Dlaczego? Dlaczego on to robi? To wszystko nie ma sensu. Joshua szczerze przyznał, że chce się po prostu trochę zabawić. Maddie dała mu przecież do zrozumienia, że tym razem oczekuje czegoś więcej. Po co więc to wszystko? - Za pomoc twojego przyjaciela jestem ci oczywiście bardzo wdzięczna. Ale nie rozumiem, czemu byłeś u mnie wczoraj. I dlaczego przyszedłeś dzisiąj? Joshua zrobił krok w jej stronę. - Tęskniłem za tobą. Znów ten nieszczęsny żołądek! - Czyżby? Zdziwiło ją brzmienie własnego głosu. Był taki drżący i niepewny. Jakby należał do kogoś innego. - Tak. A ty? I to jak, przyznała w duchu. Z trudem przełknęła ślinę. - Ja... uważam, że lepiej będzie, jeśli przestaniemy się widywać. - Ja jestem odmiennego zdania. - Joshua podszedł jeszcze bliżej. - To bez znaczenia. Każde z nas pragnie czego innego. A są to rzeczy, których nie da się pogodzić. Ty chcesz się bawić, a ja potrzebuję... Och! - Cofając się, Maddie zahaczyła obcasem o boazerię. 127 NIEGRZECZNA NARZECZONA - Miałem wrażenie, że mnie ponaglasz - szepnął niepewnie. - Ja? - Ledwo coś się między nami zaczęło, a ty już uznałaś, że to koniec. - Myślałam, że tak będzie najlepiej. - Mimo bliskości Joshui Maddie wciąż jeszcze była w stanie racjonalnie myśleć. - Dla kogo? - Joshua muskał teraz palcami jej nagie ramię. - Dla nas obojga. - Nie dla mnie. - Próbował ją pocałować, ale odsunęła głowę. Nie nalegał. Pocałował jej włosy. - Tęskniłem za tobą - szepnął. - Chcę wiedzieć, że ty też. Nie, nie mogła mu tego powiedzieć. - To naprawdę bez znaczenia. Zbyt wiele nas różni. - Zjedz ze mną kolację. - Jego usta spoczęły teraz na jej szyi. - Nie. - Powiedz, że za mną tęskniłaś. - Nie. Szybkim, krótkim, namiętnym pocałunkiem Joshua zakończył tę rozmowę. - Nawet nie wiesz, jak szybko zmienisz zdanie. Już moja w tym głowa! - rzucił jeszcze w progu i zniknął. ROZDZIAŁ JEDENASTY Zanim Joshua zdążył wyjść ze stajni, auto Maddi z ogłuszającym warkotem silnika odjeżdżało juz sprzed jego domu. Nawet w deszczu dostrzegł chmurę spalin, wydobywającą się z rury wydechowej jej samochodu. Zaklął siarczyście i rzucił o ziemię grabiami. Jak mógł przepuścić taką okazję! Nagle dostrzegł na podjeździe jakiś przedmiot. Podszedł bliżej i uśmiechnął się. Wieczór się jeszcze nie skończył. Wjeżdżając na szosę, Maddie aż się skrzywiła. Silnik jej auta pracował tak głośno, że nawet nie słyszała radia. Nie słyszała też własnych myśli. Za to Dawid spał jak suseł. Ktoś mógłby powiedzieć, że wpadając do domu Joshui jak po ogień, zachowała się tchórzliwie. Ona jednak uważała to za przejaw zdrowego rozsądku. - Wykazałam się niebywałym rozsądkiem - powtórzyła na głos. Nie usłyszała tych słów, za to poprzez warkot dotarł do niej odgłos policyjnej syreny. Spojrzała we NIEGRZECZNA NARZECZONA 129 wsteczne lusterko, a potem na licznik. Nie, nie przekroczyła szybkości. O co więc chodzi? Posłusznie jednak zjechała na pobocze i czekała z niepokojem. Przypomniały jej się wszystkie złe doswiadczenia z przedstawicielami władzy. - Czy wie pani, że nie można jeździć bez tłumika? - Policjant zasalutował i zajrzał przez okno. - Ależ ja mam tłumik. Na pewno. - Nie, proszę pani. - Policjant się uśmiechnął. - Nie ma pani i będę musiał ukarać panią mandatem. - Ale... Nagle przy jej aucie zatrzymała się półciężarówka. samochód Joshui. Maddie nie była pewna, czy ten widok ucieszył ją, czy przestraszył. Joshua wysiadł z auta i wyciągnął ze skrzyni jakiś długi i zardzewiały przedmiot. - Czy tego szukasz? - zwrócił się do niej z chytrym uśmieszkiem. - Cześć, Abel - przywitał polijanta. - Widzę, że z nudów zatrzymujesz już samome matki z dziećmi. - To matka? Kurczę, nie zauważyłem żadnego dzieciaka.- Policjant zawstydził się i szybko schował do kieszeni bloczek z mandatami.- To tłumik tej Pani? - Owszem, zgubiła go na moim podjeździe. - Dobra, Josh. Dopilnuj, żeby go założyła. Jak ją złapie następnym razem, dostanie mandat. Do widzenia pani. - Abel zasalutował i wrócił do radiowozu. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Męski szowinista - mruknęła pod nosem Maddie. - Czy mogę prosić o mój tłumik? - zwróciła się do Joshui. -Oczywiście - odparł i położył go na tylnym siedzeniu jej auta. - Ale następny policjant na pewno wlepi ci mandat. - To jak mam dojechać do warsztatu? Z udawanym namysłem Joshua oparł się o auto. - Znam tu niedaleko pewnego faceta, który mógłby naprawić ci to jeszcze dzisiaj. - I policzyć mi jak za nowe auto, co? - Nie więcej, niż musiałabyś zapłacić jutro w mieście. - Prowadź. W oczekiwaniu na koniec naprawy Maddie dała się namówić na wspólne zjedzenie kolacji. Później, kiedy Patrick poszedł już do siebie, a Dawid zasnął na kocyku, Joshua zaproponował, by posiedzieli trochę na ganku. Zgodziła się. Była zbyt zmęczona, by z nim dyskutować, zresztą spodziewała się, że wkrótce będzi mogła odjechać. Spojrzała na granatowe niebo i westchnęła głęboko. - Ależ tu jest pięknie! Nie potrzeba żadnych latarni. Joshua stanął tuż za nią. Poczuła, że gładzi jej włosy. Zesztywniała, ale nie odsunęła się. NIEGRZECZNA NARZECZONA 13 1 - Żadnej kobiety nie pragnąłem tak bardzo, jak ciebie - szepnął. - Tylko dlatego, że miałeś długą przerwę - odparta Maddie, choć wypowiedzenie tych słów nie przyszło jej łatwo. - O ileż wszystko byłoby prostsze, gdyby to była prawda - zaśmiał się gorzko Joshua. Objął Maddie w pasie i przyciągnął ją do siebie. - Czy uwierzysz, ze przez całe lata nic mi się nie śniło? - To niemożliwe - odrzekła i potrząsnęła głową. Trudno mi w to uwierzyć. Człowiek się kładzie, zasypia i śni. - Nie ja. Mnie przez całe lata nic się nie śniło. - A teraz jest inaczej? - Tak. - Joshua nadal gładził jej włosy. Było to bardzo kojące i.. . zmysłowe. Zaraz każe mu przestać. minutę. - I kiedy znów coś ci się śniło? - Pierwszy raz? Maddie skinęła głową. Jego palce pieściły teraz jej szyję. Jak łatwo i jak trudno zarazem było znaleźć się znów w jego objęciach. Łatwo, bo było jej z tym dobrze. Trudno, bo wiedziała, że źle robi. - Pierwszy raz coś mi się śniło po tym, jak mi podziękowałaś za wymianę koła. - Co? - Śniłem tej nocy, kiedy mnie pierwszy raz pocawałaś. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Co ci się śniło? - Chabry - skrzywił się Joshua. Maddie nie mogła powstrzymać śmiechu. - I jak się czułeś? - Spodobało mi się to, ale potem znów była przerwa. Do twojego następnego pocałunku. - To ciekawe. - Wcale nie żartuję. Z początku myślałem, że to przypadek, ale okazało się, że nie. Dziwne. Kiedy wsunął ręce pod jej bluzkę, Maddie wiedziała, że natychmiast powinna zaprotestować. Zamiast tego jej usta z radością powitały wargi Joshui. - Och, Maddie, czy ty wiesz, co ze mną robisz? Pragnę cię. Chcę, żebyś do mnie wróciła - szeptał teraz gorączkowo. - Sprawiłaś, że zacząłem znów śnić, a potem mnie tego pozbawiłaś. - Ja cię pozbawiłam? - powtórzyła zdumiona Maddie, czując, że opuszczają ją resztki zdrowego rozsądku. - Tak, ty. Po pierwszym naszym razie śniłem całą noc. Kiedy mnie rzuciłaś, sny się nie pojawiają. Maddie cofnęła się i spojrzała Joshui w oczy. Świat wokół niej wirował w szaleńczym rytmie. Czuła się jak na huśtawce i kręciło się jej w głowie. Nie, wiedziała, co robić. Wierzyć mu czy nie. Głos Joshui brzmiał tak szczerze... Ale już raz dała się nabrać. - Chcesz powiedzieć, że od dnia, kiedy się ostatnio kochaliśmy, nic ci się nie śniło? NIEGRZECZNA NARZECZONA - Tylko jakieś ulotne obrazy, ale to nie były prawdziwe sny. Maddie nie mogła uwierzyć, że miała taki wpływ na mężczyznę, szczególnie pokroju Joshui. - Widzę, że mi nie wierzysz. - Bo wiesz, jak to brzmi? Jakbyś znów chciał mnie zciągnąć do łóżka. - No, no, kogo ja widzę! - Jenna Jean Anderson spojrzała na niego z niesmakiem. - Potrzebuję twojej pomocy - rzekł bez zbędnych wstępów Joshua. Miał tylko jedno w głowie. Musiał odzyskać Maddie. I gotów był znieść wiele, by to ciągnąć. - Pomocy? Dlaczego miałabym ci pomóc? Skrzywdziłeś moją przyjaciółkę. Wszystko... - Popsułem. Wiem. Chcę ją odzyskać. Jest dla mnie najważniejsza na świecie. Podejrzewam, że i jej na mnie trochę zależy. Mogę wejść? Po chwili wahania Jenna Jean wpuściła go do srodka. - Ale jeśli okaże się, że choć przez moment będę tego żałować, skutecznie zatruję ci resztę życia. - Nie wątpię. - Usiądź. Od paru dni z nią nie rozmawiałam. Jakie kroki już poczyniłeś? Joshua nie miał zamiaru usiąść. Nerwowo spacerował po pokoju. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Przyniosłem jej lody do pracy, znalazłem księgowego, który pomógł jej wypełnić formularz podatkowy, i wybawiłem od mandatu, kiedy urwał jej się tłumik. - No, no. - Nie podziałało. - A kiedy przeprosiłeś... - zaczęła Jenna, lecz, widząc jego minę, zreflektowała się. - O, nie, nie przeprosiłeś. Joshua rozłożył ręce. - A za co miałem przepraszać? Przecież powiedziałem tylko, że jest niesamowitą kobietą, bo nie zależy jej na małżeństwie. Skąd mogłem wiedzieć, że pragnie trwałego związku? Jenna westchnęła. - Muszę napić się wina. Ty też? - Nie. Próbowałem już whisky, ale mi nie pomaga. Po chwili Jenna wróciła z kieliszkiem i usiadła? w fotelu. - Może wreszcie usiądziesz. Tym razem Joshua posłuchał. - A więc zacznijmy wszystko po kolei. Najpierw przeprosiny. Nawet jeśli uważasz, że nie zrobiłeś niczego złego, przeproś Maddie, bo zraniłeś jej uczucia. Potem zastanów się, co sądzisz o stałym związku. - Chcę Maddie. - Na jak długo? - O tym będę musiał z nią porozmawiać. NIEGRZECZNA NARZECZONA Jenna uniosła brwi i przez chwilę przyglądała mu się w zadumie. - Powiem ci coś o Maddie. Nigdy żaden mężczyzna się o nią nie troszczył. Nie przyznałaby się do tego, ale w głębi duszy marzy o opiekuńczym facecie. Joshua od razu przypomniał sobie liczne niewinne aluzje, które Maddie przemycała do ich rozmów. Szczególnie jedną. - O co chodzi? - Nie umiem grać nawet na flecie, a co dopiero na gitarze - mruknął zatroskany. Maddie śpiewała do wtóru z Bryanem White'em i karmiła Dawida płatkami. Większość jedzenia lądowała na jego rączkach i buzi. Spora część w jej wloach. Na szczęście była niedziela rano i nie spodziewała się gości. Miała na sobie obcięte dżinsy i stary T-shirt, a włosy byle jak związane w kok. Bardzo cieszyła się tym spokojnym porankiem z Dawidem. Jej synek był cudownym dzieckiem, mądrym i ciekawym świata, choć może trochę upartym. Za mało sypiał, ale to pewnie dlatego, że szkoda mu było na to czasu. Uwielbiała słuchać jego gaworzenia. Była pewna, że drzemią w nim zdolności muzyczne. No, za to akurat powinna być Clyde'owi wdzięczna. Tak, Dawid był radością jej życia. NIEGRZECZNA NARZECZONA Kiedy ktoś zadzwonił do drzwi, była pewna, że to Ben wpadł na śniadanie. Szybko włożyła małego do kojca i otworzyła drzwi... Joshui. Już sam jego widok zaskoczył ją, a co dopiero kwiaty. Ogromny bukiet róż. Maddie wiedziała, że wspaniała wiązanka nie mogła być przeznaczona dla niej, ale jakoś żadne inne logiczne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy. - Co ty masz we włosach? - skrzywił się Joshua. - Płatki - odparła bez zająknięcia. - Dobrze robią na włosy? - Nie kpij ze mnie. Po co przyszedłeś? - Żeby cię zobaczyć. I znów ten żołądek. - Żeby mnie zobaczyć? Z płatkami owsianymi we włosach... - Widywałem cię już całą w innych produktach spożywczych. Raz nawet miałaś na sobie tylko... Bitą śmietanę, dokończyła za niego w duchu. Choćby nie wiem jak bardzo się starała, wiedziała, że nigdy tego nie zapomni. - Proszę, to dla ciebie. Wzięła od niego bukiet i zanurzyła weń twarz. To były pierwsze w życiu kwiaty, jakie dostała od męż-. czyzny. Kwiaty od Joshui. Nie wiedziała, jak zareagować. - Są piękne - szepnęła. - Zrobiłeś mi prawdziwą niespodziankę. Co ci przyszło do głowy? NIEGRZECZNA NARZECZONA - To wyraz moich uczuć - odparł Joshua z powaga Maddie poczuła, jak niezwykłe ciepło rozlewa jej wokół serca. - Dziękuję. Zaraz wstawię je do wody. Szybko weszła do kuchni. Joshua ruszył za nią. - Muszę cię przeprosić - rzekł nagle. Omal nie upuściła wazonu. Nie zwracając uwagi na lecącą z kranu wodę, odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy. - Słucham? - Pragnę cię przeprosić. Sprawiłem ci ból. Nie chciałem. Te proste, boleśnie szczere słowa dotarły do głębi jej duszy. - Nigdy nie podejrzewałam, że zrobiłeś to umyślnie. Po prostu się nie zrozumieliśmy. - Naprawdę tak myślisz? Naprawdę sądzisz, że nie chcemy tego samego? - Tak, naprawdę tak myślę. Ja chcę czegoś stałego. Ty nie. - Wydaje mi się, że się mylisz. - Nie, nie mylę się - zaprzeczyła Maddie szybko. - Myślę, że nadszedł czas, by wyjaśnić, czego tak naprawdę od siebie oczekujemy. - Joshua podszedł do Maddie i ujął w dłonie jej twarz. - Myślę, że nadal chcesz ze mną być. Maddie zamknęła oczy i jęknęła. NffiGRZECZNA NARZECZONA - Przestań, błagam. Przyciągnął ją do siebie i poczuła jego męską siłe i podniecenie. Dlaczego tak dobrze było jej w jego ramionach? Dlaczego jej serce tak uparcie walczyło z resztkami zdrowego rozsądku? - Nie przestanę, dopóki nie będziesz moja. - Ale ja tak nie mogę! Kiedy jestem z tobą, przestaję nad sobą panować. Ale wiem, że to mnie niszczy. Nie chcę wierzyć w coś, co nigdy się nie uda. - Skąd ta pewność? Na to jest tylko jedna rada. Musisz się o tym przekonać na własnej skórze. ROZDZIAŁ DWUNASTY Kilka wieczorów później Joshua siedział na pagórku Maddie. Owszem, to on był legalnym właścicielem tej górki, ale w duchu przyznawał prawa do niego właśnie jej. Rozmyślał nad swoim życiem, swymi uczuciami i zastanawiał się, czy przypadkiem Maddie nie objęła w posiadanie czegoś więcej niż tylko ten pagórek. Przez minione dwanaście lat niewiele rozmyślał nad tym, dlaczego umarła matka Patricka. Zbyt zajęty był interesami i wychowaniem syna, by analizować stan swojej duszy. Ostatnio jednak bardzo często oddawał się refleksji, a niektóre wnioski, do których dochodził, wcale nie były dla niego miłe. Czy w jakimś stopniu nie był winien śmierci Gail? To przecież on namówił ją, by poszli na całość. To on zapomniał o antykoncepcji. A ona musiała za to zapłacić najwyższą cenę. Dlaczego życie okazało się tak niesprawiedliwe? Dlaczego Gail musiała umrzeć? Czemu Patrick musiał dorastać bez matki? Sprawa ta ciążyła Joshui od lat, ale nigdy nie zdo NIEGRZECZNA NARZECZONA był się na to, by dogłębnie ocenić swoją przeszłość. Dopiero teraz zrozumiał wiele rzeczy. Dzięki Maddie. Za jej sprawą pozbył się poczucia winy. To ona dała mu nadzieję. Dzięki niej zauważył słońce i deszcz. Potrzebował jej obecności. I przerażało go to. Od tak dawna był sam, od tak dawna jego serce było zamknięte, że wydawało mu się, iż tak już będzie zawsze. Dopiero Maddie pokazała mu inny świat. Nagle dostrzegł idącego w jego stronę Patricka. Wydał mu się bardzo wysoki i dorosły. Jak na swój wiek był wyjątkowo rozsądny i odpowiedzialny. Można mu było we wszystkim zaufać. Może więc Joshua nie był takim złym ojcem? - Dzwoniła do ciebie jakaś pani Randolph. Mówi, że jej klacz jest gotowa - rzekł Patrick, stając obok Joshui. - Trochę za wcześnie, ale jakoś damy sobie radę. Chłopak wsunął ręce do kieszeni. - Czemu tu tak sam siedzisz? Joshua spuścił wzrok. Zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie jest co najmniej dziwne. - Wsłuchuję się w ciszę i obserwuję gwiazdy. - Aha! Czy ma to może coś wspólnego z Maddie? Bystry chłopak z tego Patricka, pomyślał Joshua. - Owszem. Ostatnio dużo o niej myślę. - Masz zamiar się z nią ożenić? - Jeszcze nie wiem. NIEGRZECZNA NARZECZONA 14 1 - Kochasz ją? - Tak, chyba tak. Przyznał się do tego pierwszy raz w życiu. Nie przyszło mu to łatwo. - A ona ciebie? - Chyba też. Ale czasami miłość to za mało mruknął Joshua. - Ja chętnie bym ją widział w naszym domu. - Tak? A co z Dawidem? Takie maluchy bywają nieznośne. - Maty jest w porządku. Nie wrzeszczy i rzadko wymiotuje. - To prawda, ale Maddie jest kobietą i na pewno wiele zechce u nas zmienić. - Na przykład? - zaniepokoił się Patrick. Joshua zastanawiał się przez chwilę. - No, wiesz, w łazience będą wszędzie jej rzeczy, perfumy i kremy. Po całym domu na pewno porozstawia różne bibeloty. Zacznie się złościć, jak będziesz wszędzie zostawiał brudne skarpetki. Każe ci regularnie sprzątać twój pokój. Teraz Patrick przez chwilę się zastanawiał. - Ponieważ będzie korzystać z twojej łazienki, to tam postawi swoje smarowidła. Bibeloty niech sobie będą, a jeśli chodzi o pokój... to może uda mi się coś wynegocjować. - Widzę, że pogadałeś sobie z Benem - zaśmiał się Joshua. - Ben jest w porządku. Pozwolił mi... pojeździc na swoim motorze. Patrick wiedział, że ojciec na pewno nie będzie tym zachwycony. - Naprawdę? - Tak. Ale byłem bardzo ostrożny - wyjaśnił szybko chłopak. - Włożyłem kask i jechałem powoli.. Wiesz, jutro po szkole mam znów zajęcia komputerowe i pomyślałem sobie, że mógłbym na nie pojechac motocyklem. Joshua odruchowo chciał powiedzieć „wykluczo ne", syn jednak patrzył na niego z taką nadzieją, że nie miał serca mu odmówić. - No dobrze, ale tylko ten jeden raz. - Hurrra! - wrzasnął Patrick. - Tato, zobaczysz że nic mi się nie stanie. Będę naprawdę ostrożny. - Mam nadzieję. I nie zapomnij o kasku. - Oczywiście. - I pamiętaj, że motocykl jest słabiej widoczny niz samochód. - Wiem. - Zachowuj bezpieczną odległość i nie popisuj się. - Jasne. Joshua wszedł do domu, kiedy Maddie właśnie wychodziła z kuchni. - Widzę, że znów chciałaś przede mną uciec. NffiGRZECZNA NARZECZONA - Nie, po prostu nie chciałam ci przeszkadzać. - Mam pewien pomysł. Bardzo się spieszysz? - Nie bardzo. - Chciałabyś przejechać się konno? - Na twoim ogierze? - Nie - odparł szybko i zdecydowanie Joshua. - Jest złośliwy i nieposłuszny i nadaje się tylko do pie... - przerwał i użył bardziej stosownego słowa zapładniania. Mam na myśli którąś z klaczy. I co ty na to? - Właśnie się zastanawiam. - Maddie stanęła bliżej Joshui. Tak blisko, że mógłby jej dotknąć. I dotknął. Przyciągnął mocno do siebie i pocałował. - Chyba dzwoni telefon - wyjąkała Maddie i z trudem wysunęła się z objęć Joshui. Joshua zaklął pod nosem. Czekał na ważny telefon w sprawie ogiera, którego zamierzał kupić, i tylko dlatego postanowił podnieść słuchawkę. - Zaraz wracam - mruknął. - Nie odchodź. Pobiegł do kuchni i zauważył tam stół nakryty na nzy osoby. Może więc jednak Maddie nie chciała przed nim uciec. - Tu Blackwell - rzucił do słuchawki. - Czy jest pan ojcem Patricka Blackwella? - spytał jakiś żeński głos. - Tak - odparł trochę zdziwiony, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by ktokolwiek dzwonił do niego w sprawie syna. Dotychczas nie było takiej potrzeby. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Dzwonię ze szpitala miejskiego w Roanoke. Pański syn miał poważny wypadek. Jest w izbie przyjęć. Czy wyraża pan zgodę na jego leczenie? Joshua oblał się zimnym potem. - Patricka? - Tak, proszę pana. Czy wyraża pan zgodę na leczenie syna? - To coś poważnego? - Jeszcze nie wiemy. Na razie robimy badania. Czy wyraża pan zgodę? - Co mu się stało? - Joshua jakby nie słyszał pytania. - Przykro mi, ale tego jeszcze nie wiemy. Są przy nim lekarze. Czy zgadza się pan, żebyśmy go prześwietlili i zrobili potrzebne analizy? - Tak. - Joshua poddał się, rozumiejąc, że niczego więcej sienie dowie. - Proszę mu powiedzieć, że już jadę. Blady z przerażenia odłożył słuchawkę. - Co się stało? - spytała Maddie. - To ten cholerny motocykl! - Joshua potrząsnął głową i ruszył ku drzwiom. - Wiedziałem, że nie powinienem Patrickowi pozwolić wsiadać na tę maszynę. Powinienem się pozbyć tego złomu. To była zbyt wielka pokusa dla chłopaka w jego wieku. - Joshua, co się stało? - Maddie położyła mu rękę na ramieniu. - Chodzi o Patricka. Jest w szpitalu. Muszę jechać. NIEGRZECZNA NARZECZONA - O Boże -jęknęła. - Jadę z tobą. Joshua potrząsnął głową. - Nie wiem, jak długo to wszystko potrwa. Nie mam pojęcia, w jakim on jest stanie. Ta kobieta mówiła coś o prześwietleniu. Może coś sobie złamał. Wypadki motocyklowe bywają straszne... Maddie już trzymała w ręku torebkę. - Jadę z tobą. - A Dawid? - Zadzwonię ze szpitala do Jenny Jean albo Bena. Chcesz, żebym ja prowadziła? - Nie, nie mamy czasu na dyskusje z policją. -, Joshua zdobył się na lekki uśmiech. - Racja. - Wstrząs mózgu - oznajmił lekarz. - Noga złamana w dwóch miejscach. Trzeba będzie założyć kilka szwów. Policjant stwierdził, że to nie była jego wina. - Jest przytomny? - Trochę oszołomiony. Wciąż powtarza, że próbował zjechać na pobocze. - To taki dobry chłopak - westchnęła Maddie. - Owszem - mruknął Joshua. - Chcę go zobaczyć. - Jeszcze go nie umyliśmy - odrzekł lekarz. - Chcę go zobaczyć - powtórzył Joshua i spojrzał na Maddie. - Jeśli musisz wracać do domu... 14 6 NIEGRZECZNA NARZECZONA - Zaczekam. Dasz mi znać, jak on się czuje? - Jasne. Joshua zdawał sobie sprawę, jak bolesny musi być dla rodzica widok własnego dziecka na stole operacyjnym, cierpiącego i zakrwawionego. Kiedy jednak ujrzał syna, serce omal nie wyrwało mu się z piersi. Patrick spojrzał na niego wzrokiem pełnym skruchy. - Tato, przysięgam ci, że to nie była moja wina. Próbowałem... - Nie gniewam się - uspokoił go ojciec. - Wiem, że zrobiłeś, co mogłeś. Teraz najważniejsze jest twoje zdrowie. Został przy synu podczas szycia i zakładania gipsu. Poprosił pielęgniarkę, żeby poinformowała Maddie o sytuacji. Sam wyszedł na korytarz dopiero po paru godzinach, kiedy śpiącego Patricka odwieziono na ogólną salę. Tam zaskoczył go widok wciąż czekającej na niego Maddie. - Mów - zażądała bez wstępu. - Wyjdzie z tego. Najgorsze jest to złamanie, ale lekarze już złożyli kości. Maddie wyczuła, że Joshua zaczyna powoli się uspokajać. - Czy mogę coś dla ciebie zrobić? Może przy wieźć coś z domu? Może przyniosę ci coś do jedzenia. .. - Nie, nic - potrząsnął głową. - Na farmę już dzwoniłem. Wracaj do domu. - Przecież widzę, że padasz z nóg - szepnęła, przytulając się do niego. - To nie jest moja pierwsza nie przespana noc - odrzekł i wzruszył ramionami. Wiem, odpowiedziała mu w duchu. Ale tym razem nie byłeś sam. - Jesteś pewien, że nic nie mogę dla ciebie zrobić? - Odwiozę cię do domu. Maddie pokręciła głową. - Nie trzeba. Ben zajmuje się Dawidem. Dzwonił kilka razy, pytając o Patricka, i obiecał, że po mnie przyjedzie. Powolnym gestem Joshua przeczesał ręką włosy. - Jesteś pewna? - Całkowicie. - Kiedy się do niego przytuliła, poczuła, że Joshua jest bardzo spięty i jakby nieobecny. Nie bój się. Odrobina czułości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Joshua uścisnął lekko Maddie, potem szybko się odsunął i przez moment patrzył na nią nie widzącym wzrokiem. - Odezwę się później - powiedziała. Joshua tylko pokiwał głową i odszedł w głąb korytarza. NIEGRZECZNA NARZECZONA Maddie zadzwoniła do Bena, który wkrótce po nią przyjechał. Po drodze krótko opowiedziała mu o stanie zdrowia Patricka, a potem pogrążyła się we własnych myślach. - Mad, zaczynam się niepokoić - nie wytrzymał wreszcie Ben. - Ostatnim razem byłaś taka milcząca, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży. Czyżby znowu chodziło o to samo? - Nie, nie jestem w ciąży. Zastanawiam się nad Joshuą. Zrobił się taki obcy. Wiem, że martwi się o Patricka, ale nie podoba mi się to, że tak zamyka się w sobie. - Joshuą to samotnik. Nauczył się radzić sobie sam \ z własnymi problemami. - Zgadzam się z tobą, ale nie do końca. Od kilku lat nie było w jego życiu żadnej kobiety, ale miał przecież Patricka. - No tak, ale Patrick to jego syn, nie ktoś dorosły, kto mógłby go zrozumieć. A Maddie? ROZDZIAŁ TRZYNASTY Joshua zamknął za sobą drzwi i oparł się o framu ge. Nawet nie zapalił światła. Lekarz chciał zatrzymać jego syna na obserwacji przez jeszcze jedną noc. Wszyscy, łącznie z Patrickiem, kazali Joshui iść do domu. A więc poszedł i stał teraz w ogłuszającej ciszy. W szpitalu wciąż coś się działo. Mierzenie temperatury, kontrola szwów, badanie ciśnienia, obiad. Joshua nie miał czasu na to, by pogrążyć się w myślach. By obciążać się winą za wypadek syna. By oddać się wspomnieniom o Gail, która w nieludzkich cierpieniach umierała w tym samym szpitalu, w obecności bezradnego Joshui. Nie potrafił nawet tęsknić za Maddie. A teraz nie działo się nic. Mógł tylko czekać w rozpaczliwej samotności. - Kolejny ciężki dzień - w ciemnościach rozległ MC cichy, kobiecy głos. Joshua szeroko otworzył oczy. Maddie. - Gdzie jesteś? - Idę w twoją stronę. - Po chwili była już przy NIEGRZECZNA NARZECZONA nim. Rozpoznał jej zapach. Poczuł, że wkłada mu do ręki kieliszek. - Napij się. Co z Patrickiem? Joshua machinalnie wypił łyk wina. Było chłodne i miało szlachetny smak. - Wszystko będzie dobrze. Na szczęście motor nadaje się już tylko do kasacji. Pokusa zniknęła. - Zobaczymy. Jadłeś kolację? - Nie pamiętam... A, tak, jakieś hamburgery. Joshua jednym haustem opróżnił kieliszek. - A co ty tu robisz? - Sprawdzam, czy u ciebie wszystko w porządku. Doleję ci wina - powiedziała i wzięła od niego kieliszek. - Zapalę światło. - Nie - zaprotestowała natychmiast. - Usiądź na kanapie i odpoczywaj. Po chwili przyniosła następnego drinka i dołączyła do niego. - Jak w skali od jednego do dziesięciu oceniłbyś swój strach po telefonie ze szpitala? - spytała Maddie. - Dwadzieścia - mruknął. - A kiedy Joshua Blackwell ma kłopoty, to rozwiązuje je zawsze sam. Spojrzał jej prosto w oczy. - Inaczej nie potrafię. - Żadnych czułości, żadnych zwierzeń i rozmów z bliskimi - mówiła Maddie dalej, przysuwając się do niego. NIEGRZECZNA NARZECZONA 15 1 - Nie, nigdy. - To może pora to zmienić - szepnęła. Po chwili Joshua poczuł na policzku jej wargi, a pod koszulą jej rękę. - Co robisz? - To niespodzianka. Nie pytał dalej, bo to co robiła, było naprawdę bardzo przyjemne. Po prostu poddał się jej pieszczotom. - Jest wiele sposobów radzenia sobie z trudnościami - szepnęła potem Maddie, wtulając się w nagie ciało Joshui. - Ty znałeś do tej pory tylko jeden. Chciałam pokazać ci, że można inaczej. Czasami warto dzielić swój smutek z kimś, kogo się kocha. Joshua poczuł rozlewające sie w okolicy serca mile, wzruszające ciepło. Przytulił Maddie do siebie i pocałował. - Kocham cię. Chcę, żebyś to wiedział. A kiedy kocham, daję całą siebie. I żądam wzajemności. Okruchy mnie nie interesują. Przemyśl to sobie. Kocham cię - powtórzyła, wstając. Oszołomiony Joshua nie był w stanie się ruszyć. Patrzył tylko, jak Maddie idzie ku drzwiom. O, nie. Nie pozwoli jej odejść. Nigdy! -A ty dokąd? - krzyknął, przytrzymując ją w progu. - Do domu. Powinieneś odpocząć. NIEGRZECZNA NARZECZONA - Po tym, jak mnie wykończyłaś? - Skarżysz się? - Tak... bo wychodzisz. - Zazwyczaj to mężczyźni odchodzą, co? - Nie znam się na tym. Wiem tylko, że chcę, abyś została. - Przecież wiesz, nie załatwiłam nikogo do opieki nad Dawidem... Jakby nie słysząc jej słów, Joshua przyciągnął ją do siebie. - Chcę, żebyś została - powtórzył. - Na zawsze. - Na zawsze? - Tak. Pragnę włożyć ci na palec obrączkę, chcę obiecać ci wszystko, co mogę dać swojej żonie. Kocham cię i będę kochać do końca życia. Wtedy Maddie zaczęła płakać. A Joshua wiedział tylko jedno. Żadnych więcej nocy bez snów - i bez ukochanej kobiety. Pobrali się dwa miesiące później. Oczywiście na pagórku, który był już ich pagórkiem. Z początku trochę padało, ale potem zza chmur wyjrzało słońce. Zupełnie jak w życiu Maddie. Dzień był naprawdę wyjątkowy. Były przy niej jej dwie przyjaciółki. Obok Joshui stał Ben i Patrick, który szybko dochodził do siebie. Do ołtarza poprowadził ją ojciec, który wraz z matką przyjechał na uroczystość. Wzruszona pani Palmer patrzyła załza NIEGRZECZNA NARZECZONA wionymi oczyma na szczęśliwą córkę i zięcia, którego zdążyła już polubić. Trzymała w ramionach Da wida i tuliła go mocno do serca. Pokochała swojego wnuka gorącą miłością i nie mogła sobie wybaczyć, że straciła tak wiele czasu. Joshua odwiedził w tajemnicy przyszłych teściów i bez trudu pokonał ich upór. Teraz Dawid miał nareszcie dziadków. A Maddie? Maddie szalała z miłości i dumy. Już nigdy nie będzie sama. I była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Po ślubie wraz z gośćmi pojechali do uroczej małej gospody na wesele. - Przeszkadzał ci deszcz? - szepnęła Maddie do ucha swemu świeżo poślubionemu mężowi. - Nie. - Joshua z uśmiechem pokręcił głową. - Chyba już się do niego przyzwyczaiłem. - Zniszczył mi fryzurę. A w dodatku, wysiadając z auta, naderwałam sobie falbanę sukni - poskarżyła się Maddie. Joshua pocałował ją w czubek nosa. - Jesteś najpiękniejszą panną młodą na całym Środkowym Wschodzie. - A ty najlepszym mężem na świecie. - Pora kroić tort - przerwał im te przekomarzanki Ben. - Poromansujecie sobie później. Przestańcie gorszyć porządnych obywateli. NIEGRZECZNA NARZECZONA - No tak, mogłam się tego spodziewać. Nawet w takim dniu mój brat myśli tylko o swoim żołądku. - Dlatego łatwo mnie przekupić. - Co racja, to racja - zaśmiał się Joshua i poprowadził Maddie do ogromnego, trzypiętrowego tortu. Ukroiła pierwsze dwa kawałki i uśmiechnęła się do obiektywu. Potem, zgodnie z tradycją, Joshua ręką podał jej odrobinę bitej śmietany. Oblizała mu palce do czysta. Potem i ona chciała go w ten sposób nakarmić, ale ktoś odwrócił jej uwagę i pokaźny kawał ciasta wylądował na śnieżnobiałej koszuli Joshui. -0,pardon\ - parsknęła śmiechem Maddie. - Ale przynajmniej nie jesteś już taki doskonały. - Myślałem, że zaczekasz z oblizywaniem mnie, aż zostaniemy sami - szepnął jej do ucha. - Ależ ty masz kosmate myśli! - Bo miałem dobrą nauczycielkę. Kiedy ją pocałował, zapomniała o wszystkim. 0 ślubie, o gościach i o torcie. Wieczorem, kiedy wszyscy już poszli, Maddi włożyła elegancką nocną koszulę i spojrzała w lustro. Zobaczyła w nim bardzo, bardzo szczęśliwą kobietę. jako taka chciała pokazać się swemu mężowi. Ostrożnie otworzyła drzwi od łazienki i weszła do ciemnej sypialni, gdzie czekał na nią Joshua. Siedział na łóżku, nagi. W ręku miał gitarę. NIEGRZECZNA NARZECZONA - O rany! - zawołała. - Kiedyś mówiłaś, że zawsze pociągali cię faceci grający na gitarze. - I dlatego ją kupiłeś? - Musiałem. I nauczyłem się piosenki. - Naprawdę? - W oczach Maddie pojawiły się łzy. - Nauczyłeś się piosenki specjalnie dla mnie? - Ale tylko jednej. I bardzo łatwej. - Noto graj! Kiedy w pokoju rozległy się pierwsze takty „Love me do" Beatlesów, Maddie rzuciła mu się w ramiona. Resztę zagrał jej później.