Betty Mahmoody przedstawia relacje Zany Muhsen SPRZEDANE! Katowice 1993 Przelozyla Maria Rostworowska-Ksiazek Tytul oryginalu Sold (c) Zana Muhsen and Andrew Crofts, 1991 Copyright for the Polish edition by .Akapit, Katowice 1992 (c) Translation by Maria Rostworowska-Ksiazek ISBN 83-85715-10- Projekt okladki i strony tytulowej Marek Mosioski Redakcja Katarzyna Krzemuska Redakcja techniczna Lech Dobrzaoski Korekta Barbara Meisner Wydanie pierwsze. Wydawca Akapit Oficyna Wydawnicza sp. z o.o. Katowice 1992 Ark. druk. 16,75. Ark. wyd. 17,5 Cieszyoska Drukarnia Wydawnicza Zam. nr 1812K-93 WSTEP Kiedy w roku 1984, razem z moja czteroletnia córka, opuscilam Stany Zjednoczone, aby towarzyszyd mezowi do Teheranu, czulam strach. A przeciez w tamtym czasie nie slyszalam jeszcze o kobietach przetrzymywanych jako zakladniczki przez mezów o odmiennej narodowosci ani o dzieciach odbieranych matkom. Nie wiedzialam równiez, ze przez sam fakt zawarcia malzeostwa automatycznie przyznano mi obywgjplstwo iraoskie, podobnie jak i córce, i ze nie bedziemy mogly opuscid Iranu bez zezwolenia mego meza. Osiemnascie miesiecy pózniej, kiedy wydostalysmy sie z tego koszmaru, dla Amerykanów stanowilysmy przypadek odosobniony. Gdy opisalam moja historie, podrózujac w zwiazku z promocja ksiazki, odkrylam w Stanach Zjednoczonych i w Europie istnienie wielu dramatów porównywalnych z tym, jaki sama przezylam. W wiekszosci osoby, które przeszly przez podobne doswiadczenia, nie mialy odwagi o tym mówid, wyobrazajac sobie, ze sa w bledzie lub ze ich przypadek jest odosobniony. Postanowilam zwalczad ów falszywy poglad na te sprawe. Dzisiaj w krajach zachodnich spotyka sie coraz wiecej par mieszanych i wiele dzieci otrzymuje podwójne obywatelstwo. Nieraz muzulmanie, podobnie jak mój maz czy tez ojciec Zony, osiedliwszy sie w spolecznosci zachodniej, pozostaja w niezgodzie z kultura kraju, w którym przyszlo im zamieszkad. Niektórzy nie moga zniesd mysli, ze ich dzieci, a przede wszystkim córki, maja 5 byd wychowywane w spoleczeostwie niemuzulmaoskim, które uwazaja za nieczyste. Postepuja zatem zgodnie ze swoim poczuciem obowiazku porywaja wlasne dzieci i przetrzymuja jako zakladników w swym kraju. Od roku 1988, kiedy zapoznalam sie z historia Zany oraz jej siostry Nadi, nieraz o nich myslalam. Nasza walka o wolnosd byla taka sama. Dowiedziawszy sie, ze Zanie udalo sie opuscid Jemen, ucieszylam sie ogromnie, a kiedy mi powiedziano, ze pisze ksiazke, nie mialam cierpliwosci czekad na jej opublikowanie poprosilam angielskiego wydawce o kopie pierwszych odbitek. Jej opowiesd mna wstrzasnela. Zupelnie zrozumiale pragnienie poznania kraju wlasnego ojca pograzylo Zane i Nadie w sytuacji tragicznej. Te dwie male Angielki, urodzone i wychowane w Birmingham, calkowicie wrosle w swoje srodowisko, których zycie bylo podobne do zycia wszystkich nastolatek w ich wieku, zostaly sprzedane przez ojca, wydane za maz pod przymusem i byly przetrzymywane w Jemenie wbrew swojej woli. Aby przezyd, musialy dostosowad sie do tamtejszej zacofanej spolecznosci i zostad niewolnicami w kraju wlasnego ojca. Tam, brutalnie odciete od rodziny, bez mozliwosci porozumiewania sie z otoczeniem, poniewaz nie mówily po arabsku, zostaly umieszczone oddzielnie - kazda w innej wsi. Nic nie zdola oprzed sie samotnosci, nawet najsilniejsza wola. Nie ma nic trudniejszego, jak zdobyd sie na odwage, kiedy obok brak kogokolwiek, kto by nas podtrzymal na duchu... a jednak Zana nigdy nie zaniechala walki. Kiedy mnie przetrzymywano w Iranie, sama dziwilam sie wlasnej sile i determinacji, których zlozylam dowody - bylam jednak kobieta dorosla. Zana natomiast - jedynie dzieckiem. Skad brala swoja odwage Zana i Nadia byly wiezione w Jemenie juz od siedmiu lat, gdy ich sprawa dotarla do wiadomosci publicznej. Media zaalarmowaly opinie swiatowa i rzad jemeoski, pragnac uratowad wlasna twarz, musial podjad decyzje. Zana nie przepuscila tej okazji, by sie wy- 6 JH mknad; chcac jednak powrócid do Anglii, aby stamtad nadal walczyd o siostre, musiala pozostawid swojego dwuletniego syna. Dzis, opowiadajac swa historie, Zana daje swiadectwo sytuacji, jakiej wielu nie chce jeszcze przyjad do wiadomosci. Przemawia takze w imieniu kobiet Trzeciego Swiata, które nigdy do tej pory nie mialy okazji mówid o swoim cierpieniu, poniewaz sa uciemiezone i podporzadkowane. Jej glos nawolujacy do walki z uciskiem jest echem glosów wczesniejszych, a takze tych, które podniosa sie w przyszlosci. Betty Mahmoody Rozdzial I Nazywa sie Mackenzie, mówie do niego Mackie. To zabawniej brzmi. Kocham go i mysle, ze i on mnie kocha. Ale kiedy sie ma pietnascie lat, nie mówi sie o tym w taki sposób. Mówi sie — Bedzie ci mnie brakowalo, Mackie — Jasne... Ale za to ty pojedziesz sobie na wakacje, to fantastyczne. Ja zostaje w Birmingham przez cale lato. Istny koszmar. A pózniej, po taocu, kiedy trzeba sie rozstad, zeby tato i mama nie urzadzali scen, jeszcze sie wola - No to czesd, Mackie... A reszte juz dopowiada pospieszny pocalunek. - Czesd, Zana... I przelotne spojrzenie, jeszcze bardziej wymowne. ...To bylo wczoraj, póznym wieczorem. O swicie, na londyoskim lotnisku, po calych godzinach jazdy autobusem, filizanka herbaty i paczek stanowia cale moje pozywienie. Tato i mama nie spuszczaja ze mnie wzroku i jestem okropnie .zdenerwowana. — Mamo, a jezeli mi sie tam nie spodoba, bede mogla natychmiast wrócid — Oczywiscie, Zana, mozesz wrócid, kiedy zechcesz... Co ci jest Myslalam, ze cieszysz sie z tej podrózy. 9 — Nic... wszystko w porzadku, tylko... gdyby mi sie tam nie spodobalo... — Tobie, co tak lubisz slooce, nie przypuszczam... jak juz tam bedziesz, zapomnisz o Anglii. Wystrzegalam sie, zeby nie stawiad zadnych pytao w obecnosci taty i jego dwóch przyjaciól, zeby nie sprawid im przykrosci. Tato pozwolil mi jechad z nimi do Jemenu, swojego ojczystego kraju. Abdul Khada i jego syn Mohammed zapraszaja mnie do swojej rodziny, beda ze mna podrózowali, sa bardzo mili i wspanialomyslni. Tego rodzaju pytanie z mojej strony zapewne byloby dla nich obrazliwe. Abdul Khada jest przyjacielem mego ojca, ma czterdziesci pied lat, czarne krecone wlosy, ogromne wasy, a jego elegancja jest nieco sztywnawa. W porównaniu z moim ojcem, zawsze troche pochylonym, trzyma sie prosto, i mimo stosunkowo niewielkiego wzrostu sprawia wrazenie pewnego siebie i wladczego. Jego najstarszy syn Mohammed, nizszy, krepy, wrecz grubawy, wyglada sympatycznie i, jak to nieraz grubasy, bardziej przyjaznie i cieplo. W sumie ojciec ma twarz odpychajaca, raczej brzydka, natomiast syn jest mily. Mohammed ma zone i dwoje dzieci. Prawde powiedziawszy, niewiele mi o nich wiadomo. Sa przede wszystkim znajomymi taty. — Boisz sie samolotu, Zana — Jakos przezyje, mamo... Rzeczywiscie boje sie, ale nie lubie o tym mówid. Taki mam charakter, czuje, ze jestem twarda i silna. Jednak ten chrzest powietrza, które uniesie mnie tysiace kilometrów od domu, wywoluje jakies wewnetrzne drzenie, przeczucie, ze gdzies czyha niebezpieczeostwo. Czuje sie dziwnie, zoladek mam pusty, jak gdyby byl jakas wydrazona wewnatrz kula. Nie wiem, jak okreslid to wrazenie. Powiedzmy, ze owa pierwsza podróz samolotem, pierwsza w moim krótkim zyciu, jest dla mnie wstrzasem, ale nie chce sie do tego przyznad. — Wolalabym jechad razem z Nadia. — Twoja siostra przyjedzie do ciebie juz za dwa tygodnie, nawet nie poczujesz, jak czas mija. Mama ma do mnie zaufanie. Wie, ze jestem rozsadna. Kontroluje mój wyglad, wygladzajac troche kwiecista spódniczke. 10 - Bedziesz tam miala mase slooca. Napisz do mnie po przyjezdzie, kiedy tylko zobaczysz brata i siostre. Gdzie twoja walizka Walizke trzymam miedzy stopami w lekkich skórzanych sandalkach. Zabieram tylko letnie ubrania, spódnice na zmiane i trykotowe bluzeczki, pare przyborów toaletowych, moje cenne ksiazki i moja muzyke. To pierwsza walizka, jaka mi kupiono, nowiuteoka, brazowa. Nadia ma niebieska. Specjalnie w zeszlym tygodniu obeszlysmy wielkie sklepy i wtedy bardziej sie cieszylam na mysl o tej podrózy anizeli dzis. Businessmani z zatrzaskowymi teczkami biegna, by zlapad naj wczesniejsze, ranne samoloty. Nagle lotnisko sie ozywia, na tabli cach swietlnych ukazuja sie z szelestem numery lotów do wszystkich krajów kuli ziemskiej. Te niezliczone swiatelka stanowia fascynujacy widok, budza mysl o wielkosci calej naszej planety, i nagle, po prostu, w tej poczekalni, uzmyslawiam sobie, jaki swiat jest prze ogromny. ^^ Ojciec z przyjaciólmi powracaja na taras, skad widad startujace samoloty. Tato usmiecha sie pod nastroszonym wasem, rece trzyma w kieszeniach, lekko pochylony wprzód, z obwislymi ramionami, w swojej ulubionej postawie, dyskutuje po arabsku z przyjaciólmi. Usmiech jest u niego rzadkoscia. Zazwyczaj posepny wyraz twarzy nadaje mu wiecznie zatroskany wyglad. — Zana... Bedziesz uprzejma dla mojego przyjaciela Abdula Khada, zachowuj sie jak dziewczyna dobrze wychowana, kiedy bedziesz przebywad z jego rodzina. — Tak, tato. — No, juz czas, chodzmy. Abdul Khada idzie pierwszy, za nim podaza jego syn Moham-med. Pokazuje paszporty, bilety, zajmuje sie formalnosciami, a ja tymczasem caluje mame stojac przed bramka, która nas rozdzieli. Moja nerwowosd wzrasta. Tato, który nie jest czuly z natury i caluje mnie tylko od wielkiego dzwonu, muska zaledwie mój policzek pospiesznym pocalunkiem, udzielajac przy tym ostatniej rady — Powierzam cie mojemu przyjacielowi Abdulowi Khadza, to czlowiek bardzo powazany u swoich, sluchaj, co ci mówi, badz posluszna. Jego zaproszenie jest bardzo wspanialomyslne... Slyszysz mnie, Zana — Tak, tato. Slysze go jakby przez mgle, cala masa glupich mysli przelatuje mi przez glowe A jesli samolot spadnie A jesli sie utopie w morzu A jesli bedzie mi niedobrze w samolocie A gdybym teraz odmówila wyjazdu i zaczekala na Nadie Niemozliwe, tato wpadlby w okropna zlosd. Przechodze wiec grzecznie przez clo i stanowisko policji, podazajac za moimi przewodnikami, patrze, jak brazowa walizka sunie po ruchomym dywanie, widze, jak znika za mala plastikowa kurtyna, która zasuwa sie z odglosem suchym i ostatecznym. Stalo sie. Wykrecam szyje, zeby jeszcze raz pozdrowid mame. Chcialabym, zeby takze pojechala. Zupelnie sama i w towarzystwie tych dwóch wasatych mezczyzn czuje sie bardzo krucha. Przed nami ogromna przestrzeo, samolot stoi na koocu pasa startowego, wiatr oblepia mi kolana kwiecista spódniczka. Troche zdyszana odwracam sie, usilujac jeszcze wypatrzed mame hen, daleko, za szybami terminalu, ale nie potrafie juz rozróznid twarzy. Przy kazdym podmuchu usta mam pelne wlosów, czuje lekki smak wczorajszego szamponu mieszanina wanilii i miodu, zapach wakacji. To bedzie wspaniala, fantastyczna podróz - powtarzalysmy nieustannie z Nadia, od samego poczatku. A teraz boje sie wspiad do wnetrza tego ogromnego, nieruchomego orla, który z otwartym brzuchem czyha tylko, zeby mnie pozred. Im bardziej sie przyblizam, tym bardziej on rosnie. Nie przypuszczalam, ze samolot moze byd tak wielki. Nigdy przedtem nie widzialam ich z bliska, jedynie kiedy przelatywaly po niebie nad Birmingham, niby blyszczace strzaly, z ogonem bialej pary. Serce mi bije jade na wakacje - powtarzam sobie nieustannie te magiczna formule. Jade na szesd tygodni slooca, morza, wolnosci, 12 odkryd, z nie znanymi ludzmi, do nie znanego kraju. Oto po raz pierwszy ruszam w swiat. Jeszcze poprzedniego dnia tato mówil widzac, jak wychodzimy z siostra - Nie wracajcie pózno! Uwazajcie na chlopców! Nie rozmawiajcie z nieznajomymi na ulicy! Zawsze jest surowy i drazliwy, kiedy w gre wchodzi wychowanie córek. Jeszcze wczoraj bylam bezpieczna, w naszym domu, w naszej dzielnicy, miescie, z tata i jego autorytetem, z mama i jej smutnym, bladym usmiechem. Obie z Nadia swietowalysmy nasz wyjazd na wakacje w gronie przyjaciól i raz przynajmniej ojciec nie wymagal od nas dokladnych relacji i wyjasnieo. Mozna powiedzied, ze byl nawet mily. Na ogól kiedy tylko chce wyjsd, na przyklad zeby sie spotkad z moja przyjaciólka Lynette albo po prostu zeby wydostad sie troche z domu, zawsze podejrzewa cos nienormalnego. Totez postanowilam jak najczesciej wymykad sie bez wyjasnieo, liczac na to, ze reszte zalatwi mama. Gdyby wiedzial, ze pale, gdyby wiedzial, ze mam chlopaka... Co by sie dzialo! Na pewno dostalabym lanie i nakrzyczalby na mnie pomstujac na rozwiazle obyczaje angielskiej mlodziezy. Czasami go nie cierpie. Mam pietnascie lat, tego lata koocze szesnascie, i chcialabym mied troche wiecej wolnosci. Nadia takze. W Birmingham dziewczetom w naszym wieku rodzice daja o wiele wiecej swobody. Wchodzac na drabinke za Abdulem Khada i odwracajac sie raz jeszcze, aby zobaczyd terminal, teraz juz tak odlegly, i aby zapomnied o samolocie, mysle znowu o mojej siostrze. Biedna Nadia, ta glupia historia z rzekoma kradzieza w sklepie nie pozwala jej wyjechad ze mna. Musi czekad na zgode opiekunki srodowiskowej, poczciwej kobiety w okularach, która nad nia czuwa i w zwiazku z tym nie wyjezdzamy równoczesnie. Dobra kobiecina przyszla nawet do naszego domu, zeby sie poinformowad o przyczynie tych zagranicznych wakacji. Mama wszystko jej wytlumaczyla - przyjaciele ojca, okazja do spotkania z rodzeostwem, slooce, które nam nie zaszkodzi... To prawda, ze w Birmingham slooce nieraz o nas zapomina. 13 Poczatkowo miala pojechad tylko Nadia. Bylysmy o to troche zazdrosne z Ashia, nasza mlodsza siostra. Jesli chodzi o Ashie, nie moglo byd o tym mowy, jest za mala. Ja natomiast sie uparlam. Przede wszystkim ze wzgledu na Nadie. Przykro mi bylo, ze ma pojechad sama, nigdy i nigdzie nie podrózowala beze mnie. Poza tym Jemen. Tato przedstawil nam ten kraj jako wspanialy, zachwycal sie pieknoscia krajobrazów, jazda przez pustynie na grzbiecie wielblada, kolorowymi domkami uczepionymi u nadmorskich skal, blekitnymi falami, zlocistym piaskiem, palmami, sloocem, zamkami górujacymi nad plaza pelna wydm. Wyobrazalysmy sobie Jemen niby cudowna dekoracje, jaka widuje sie w reklamach musujacych napojów albo czekolady, niby kraine ze snu. A jeszcze do tego, powiadamiajac Nadie o podrózy, tato powiedzial - Bedziesz mogla jezdzid konno na oklep i galopowad w sloocu na farmie moich przyjaciól. Marzylam o tym. Tak jak marzylam o pierwszym spotkaniu z bratem i siostra. Pojechali tam kiedys, na dlugo przed moimi narodzinami, w wieku trzech i czterech lat, i tato sobie zazyczyl, by pozostali u naszych dziadków. Poczatkowo mama nie chciala sie zgodzid, wiem o tym, próbowala nawet sciagnad ich z powrotem, lecz sie jej to nie udalo z powodu ich podwójnego obywatelstwa, angielskiego i jemeoskiego. Od paru lat juz o tym nie wspomina i nikt w domu nie porusza tego tematu. Starsze rodzeostwo mieszka w Jemenie i juz. W Birmingham jest nas piecioro ja, Nadia, Ashia, Tina i nasz maly brat Mo, najmlodszy z rodziny. Przypuszczam, ze mama poddala sie woli taty, on jest przeciez mezczyzna, samcem, glowa rodziny. Nigdy sie jednak nie pobrali przez te wszystkie lata mimo narodzin tylu dzieci. Ale wszyscy nosimy nazwisko naszego ojca - Muhsen. Zatem ja, Zana Muhsen, nosze nazwisko jemeoskie, ale wszystkimi porami skóry, kazdym zakatkiem mego mózgu czuje sie Angielka. Nadia podobnie, jest taka sama jak ja, chociaz pozornie odmienna. To kwestia charakteru. Czuje, ze jest ode mnie slabsza i bardziej naiwna. 14 II Na przyklad ta zupelnie idiotyczna historia z kradzieza; na qj miejscu bilabym sie ze wszystkich sil pazurami i zebami. Spotk;i la ja niesprawiedliwosd. Wziela tylko do reki bransoletke, wolajac - Mamo, czy mi ja kupisz - sprzedawca zas utrzymywal, ze zabrala ja z pólki, zeby ukrasd. Skutek oskarzenie, sedzia, trybunal i grzywna. Na dodatek jeszcze przydzielenie opiekunki srodowiskowej, aby nad nia czuwala. A tato bardzo zle zniósl cala te sprawe, nie poszedl z nami do sadu, tylko ciagle sie skarzyl przed swoimi arabskimi przyjaciólmi. Wstydzil sie widzac swoje nazwisko ubabrane w blocie. Jego córka zostala naznaczona, byla parszywa zlodziejka i zamierzal nawrócid nas na wlasciwa droge, nauczyd, jak powinny sie zachowywad prawdziwe arabskie kobiety! Jego zdaniem nasza moralnosd byla zagrozona. Zakaz noszenia mini-spódniczek, zakaz spotykania sie z czarnymi i sluchania murzyoskiej muzyki!. Mysle sobie, ze ten sprzedawca byl moze rasista, tak jak tato. Obie z Nadia mamy sniada cere, podobnie jak mama, która jest Metyska, urodzona z ojca Pakistaoczyka i matki Angielki. To nam dodaje egzotyki. Czesto zapytuje mame • — Co wlasciwie tato ma przeciwko czarnym — Nie wiem, sama go zapytaj... Nigdy nie osmielilam sie zadad mu tego pytania. Wywnioskowalam po prostu, ze w Jemenie czarni sa niewolnikami i ze zawsze ich traktowano jak cos gorszego. W restauracji-kawiarni nalezacej do taty, kiedy pomagamy podawad rybe z frytkami, wolno nam oczywiscie rozmawiad z czarnymi klientami, to obowiazek! Natomiast kiedy tylko znajdziemy sie na zewnatrz, ojciec zabrania nam zwrócid sie do nich chodby slowem... Gdyby wiedzial, ze mam chlopca z Antyli! Abdul Khada daje mi znak, bym usiadla na fotelu pomiedzy nim i jakas pania. Mohammed siada troche dalej. Na razie ogryzam paznokcie i chetnie bym zapalila papierosa, ale napisy tego zabraniaja. Ponownie ogarnia mnie niepokój przed startem. I strach przed nieznanym. Podobno bedziemy lecieli dziesied godzin, az do postoju w Syrii. Pózniej innym samolotem polecimy 15 do Sanaa, stolicy Jemenu Pólnocnego. Podobno jest to miasto legendarne, tajemnicze i cudowne. Stamtad, nie wiem jakim sposobem, dotrzemy do wsi Abdula Khada. Widze juz siebie, jak leze w sloocu ze wzrokiem utkwionym w niebo i stopami zanurzonymi w Morzu Czerwonym. To bedzie bajeczna kapiel w piasku, morzu i swietle. Obie z Nadia wrócimy zlote jak miód akacjowy i wygrzane na dlugie, zimne miesiace. Po powrocie bede mied szesnascie lat i odbede praktyke przedszkolanki. Ubóstwiam dzieci. Nadia zostanie jeszcze jakis czas w college'u. Silniki warcza, krzyzuje palce, zeby przeblagad zly los i nawiazuje nerwowa rozmowe z moja sasiadka. Mówie chyba bardzo predko, bo zaczyna mnie uspokajad - Prosze sie niczego nie bad, silniki beda jeszcze bardziej halasowad, potem samolot potoczy sie po pasie startowym, wystartuje i obejrzymy cale miasto z góry, zobaczy pani, to jest wspaniale przy bezchmurnym niebie. Rece mam wilgotne, stawy palców zbielale od sciskania poreczy, tak jakbym za moment miala sie zapasd w dól. W tej samej minucie ogarnia mnie przeczucie, ale tak niejasne, ze nie potrafie go okreslid. Zapewne strach przed startem, w koocu za pierwszym razem to chyba calkiem normalne. Ale juz teraz odczuwam brak mamy. Ogromny brak. Nie wiem dlaczego przypomina mi sie tamten dzieo, kiedy biegnac ulica wpadlam pod samochód. Mialam jakies pied lat. Widze siebie, jak lece w powietrzu z takim uczuciem, jakbym przemierzala wszystkie epoki swiata. Samochód wyrzucil mnie tak wysoko, ze upadlam na ziemie glowa naprzód, z podkurczonymi kolanami, w pozycji embriona. Lezac bez ruchu slyszalam nadjezdzajacy ambulans, bylam sama na zwirze z moim bólem i strachem. Jak dotad jest to moje jedyne nieszczesliwe wspomnienie. Lubie nasze zycie w Birmingham, moja rodzine, przeszlosd, przyjaciól i Mackiego. I takze muzyke. Poniewaz siedze daleko od okienka, umknal mi widok Londynu z lotu ptaka. Z zamknietymi oczami opuszczam mój kraj i trwam tak dopóty, dopóki samolot nie wróci 16 ¦ I^V^J do pozycji horyzontalnej, a mnie powoli nie opusci nerwowe drzenie. Obok Abdul Khada zaczal juz chrapad. Bedzie tak chrapal przez dziesied godzin, az do Syrii. Rozdzial II Duszacy zar chwyta mnie za gardlo, z uciskiem w piersiach schodze po schodkach samolotu, zupelnie nie wiedzac, gdzie jestesmy. Na pare minut przed ladowaniem wydawalo mi sie, ze slysze glos zapowiadajacy, iz dokads przybywamy, ale nie udalo mi sie dokladnie zrozumied nazwy tego miejsca. Zreszta zbyt bylam pochlonieta zaciskaniem zebów, by zadawad jakiekolwiek pytania Abdulowi Khada. - Dlaczego tak goraco Czy to silniki samolotu Wybucha smiechem. - To pogoda, to normalna tutejsza temperatura, nie jestes juz w starej, wilgotnej Anglii! Moje pytanie bardzo go ubawilo, patrzy na mnie z wyzszoscia. — Gdzie jestesmy — W Syrii. Co ja, Zana Muhsen, robie w Syrii Dlaczego nie zostalam w Sparkbrook z mama i Nadia Na prózno patrze wokól siebie, nie widze nic niezwyklego, wszyscy ida spokojnie plyta lotniska w kierunku zabudowao, nie wyglada na to, zeby ktokolwiek widzial w tym cos dziwnego. Poza faktem, ze oddychanie staje sie dwiczeniem trudnym. Nos wysycha, pluca sie kurcza, czlowiek czuje sie wyczerpany lapaniem powietrza. W porzadku, spokojnie, nic sie nie dzieje, jedziesz na wakacje, zatrzymalas sie w Syrii, jestes w podrózy. To sa niespodzianki klimatu. A wkrótce dojedzie Nadia. Nie ma sensu sie niepokoid. Podazam razem z innymi, pragnac wymazad. z mysli nagla ched, aby znalezd jakies wyjscie z tej sytuacji, spotkad kogos, komu moglabym powiedzied - Prosze mnie zabrad do domu. 2 - Sprzedane 17 Wewnatrz jest równie goraco co na zewnatrz, spaceruja tu tlumy ludzi ciagnacych za soba walizki i paczki, poszukujacych podobnie jak i my nastepnego samolotu. Abdul Khada zasiega informacji po arabsku, a potem tlumaczy mi - Trzeba czekad, poczekalnia znajduje sie tam, samolot bedzie dopiero za jakis czas. Za jakis czas... Myslalam, ze chodzi o pare minut, lecz minuty mijaja zamieniajac sie w godziny. Inni czekaja tak jak i my, przechadzaja sie, pokladaja na drewnianych lawkach, wyglada na to, ze uwazaja te sytuacje za cos normalnego, zwyklego, czuje, ze sa przyzwyczajeni do nieskooczenie dlugiego oczekiwania. Nie sa tak niecierpliwi jak ja i nie mecza sie z powodu tego upalu. Pije coca-cole, poce sie, i znowu pije. Kazda wypita butelka zamienia sie w wode, strumienie potu nieustannie plyna pod moja koszulka, stopy przylepiaja sie do skórzanych sandalków, oddalabym wszystko za chlodny prysznic. Po uplywie godziny, a moze i pózniej, decyduje sie pójsd do toalety, zeby sie odswiezyd. Abdul Khada wskazuje mi drzwi, które tam prowadza. Po ich otwarciu ogarnia mnie fala smrodu. Niemozliwego smrodu. Jestem w ciasnym pomieszczeniu pelnym oczekujacych ludzi, a toalety znajduja sie na widoku publicznym, sa to po prostu dziury w posadzce. Wszedzie wokól walaja sie nieczystosci. Wstrzymujac oddech natychmiast stamtad wychodze i rzucam sie w strone Abdula Khada, zeby mu o tym opowiedzied. - Z pewnoscia jest jakies inne miejsce dla turystów Zwykle, czyste toalety Znowu ten smiech i blysk bialych zebów pod wasem, tak jakbym powiedziala cos glupiego. - Nie przesadzaj! Zapewne uwaza mnie za pretensjonalna Angielke, ale co zrobid, zeby sie odswiezyd w miejscu tak cuchnacym Wyszlam stamtad tak predko, ze nie zdazylam nawet zauwazyd kranu. Zreszta na pewno go tam nie bylo. Wody... Mozna by sadzid, ze woda nie istnieje. Bez slowa siadam ponownie na drewnianej lawce. Raczej umrzed anizeli tam wrócid. Teraz zapada zmierzch, powoli tlum sie przerze- 18 dza, w miare jak oswietlone samoloty przyciagaja grupki ludzi, podobne do rojów ciem. Lotnisko sie opróznilo i nieliczne rozmowy dzwiecza niby w kosciele. Abdul Khada i Mohammed mówia niewiele i czuje sie coraz bardziej przybita. Siedzimy tutaj od siedmiu godzin, noc juz zapadla, na zewnatrz widad tylko pare czerwonych i bialych swiatel, jest mi niedobrze od coca-coli, czuje sie brudna, zakurzona i boli mnie glowa. Nareszcie jakis czlowiek daje nam znak, bysmy opuscili poczekalnie i mala grupka podrywa sie z miejsc. Jestem zadowolona, ze nareszcie cos robie, ze sie ruszam, ide posród cieplej nocy, jednak to, co widze przed nami, nie podnosi mnie na duchu. Maleoki samolot, zupelnie niepodobny do jumbo jeta, który nas tu przywiózl. Wyglada na taki ciasny i kruchy. Maly, delikatny ptaszek. Tym razem zajmuje miejsce przy okienku znajdujacym sie nad skrzydlem. Na moje nieszczescie, gdyz w momencie startu skrzydlo zaczyna dygotad tak mocno, tak mocno, iz obawiam sie, ze sie odlamie. Jeszcze raz czas staje w miejscu^ Nieskooczenie dlugie godziny. Kiedy nareszcie z glosnika dobywa sie nosowy glos, jest piata rano i dolatujemy do Sanaa. W angielskich prospektach czytalam, ze cza-lami nazywa sie to miasto dachem Arabii. Podskoki malego samolotu juz mnie nie przerazaja, bo jestesmy n.i miejscu. Nareszcie dotarlismy do Jemenu, bede mogla sie odswiezyd i troche odzyje. Powietrze, jakie nas ogarnia na pasie startowym, jest zupelnie inne niz w Damaszku. Tak lekkie i swieze, ze oszolamia i zatyka. To wrazenie w polaczeniu ze zmeczeniem po wszystkich godzinach poil rózy i oczekiwania, bez mozliwosci snu i bez pozywienia, sprawia, ze czuje sie zupelnie jak pijana. - Tutaj jest chlodniej... Abdul Khada wdycha pelna piersia powietrze swojego kraju i mówi z usmiechem — Sanaa jest najchlodniejszym miastem w Jemenie, ale to jeszcze wczesna pora... — Gdzie teraz jedziemy 19 - Do Taez, na poludnie, to niedaleko od mojej wsi. Zobaczysz moja rodzine. Skapane w tym lekkim powietrzu lotnisko, które przemierzamy, zbudowano poza miastem, na pustyni. Dokola nie ma nic! Jeszcze jedno dziwne odczucie, kiedy sie tak idzie po betonowym pasie, posród tego niezwyklego krajobrazu. Kiedy dochodzimy do budynków celnych, zauwazam, ze podrózni w kolejce ostentacyjnie mi sie przypatruja. Nie tyle mojej twarzy, co ubraniu. Jestem w trykotowej koszulce i kwiecistej spódniczce przykrywajacej kolana, nie widze w moim stroju nic szczególnego, a przeciez spojrzenia sa natarczywe. Przede wszystkim spojrzenia mezczyzn, poniewaz kobiety sa nieliczne, nosza zaslony i dlugie suknie. Ta ciekawosd troche mnie irytuje. - Czemu tak na mnie patrza Ciagle usmiechniety Abdul Khada odpowiada mi niedbale - Nie przejmuj sie, niewiele kobiet ubiera sie tak jak ty. Nie sa tu do tego przyzwyczajeni. Ale w miastach jest duzo nowoczesnych kobiet, które ubieraja sie o wiele gorzej od ciebie. O wiele gorzej ode mnie A zatem ubieram sie zle, nieprzyzwoicie Naprawde marze, zebysmy sie stad zabrali. Zreszta chcialabym zobaczyd pustynie. Pustynia mnie jednak rozczarowuje. Nie ma w niej nic z tego krajobrazu romantycznego, falistego, z piaskowymi wydmami, jaki widuje sie na filmach i jakiego oczekiwalam. Widze tylko pare zniszczonych domów z kamienia, które wygladaja na opuszczone, a przed nami - koleiny przypadkowych dróg. Dziesied minut pózniej zatrzymuje sie przy nas taksówka - wielki, bialy samochód, który ma nas zabrad. Wewnatrz jest szesd miejsc. Abdul Khada, Mohammed i ja sadowimy sie z tylu. Chyba panuje tu zwyczaj zabierania taksówka szesciu osób naraz. Jestem glodna, tak bardzo spiaca, tak rozczarowana tym pustynnym ladowaniem i zapowiadajaca sie dalsza podróza, ze nawet nie patrze na krajobraz. Podobno mamy jechad szesd godzin, nim dotrzemy do Taez. 20 Dwaj mezczyzni dyskutuja po arabsku z kierowca, a ja drzemie ukolysana wyboistosciami drogi, nie majac ochoty na stawianie pytao ani nie pragnac, by mi tlumaczono tresd rozmowy. Nic mnie nie interesuje, chcialabym odzyskad sily, spad i jeszcze raz spad, jednak, jesli to mozliwe, w dobrym lózku, po wczesniejszym prysznicu i odpowiednim posilku. Minely juz dwadziescia cztery godziny, odkad nie mialam okazji ani sie wymyd, ani zjesd, ani sie przespad... Nareszcie Taez i znowu rozczarowanie. Wszystko wydaje mi sie maleokie, uliczki waskie, domy brudne, sklepy przytulone jedne do drugich, zagmatwana platanina, z której nie da sie wylowid nic okreslonego lub wyrózniajacego sie w jakis sposób. Dzielnica, przez która przejezdzamy, jest brudna, pelna kurzu i na pewno bardzo uboga. Biale betonowe domy o dachach tworzacych tarasy i malych zakratowanych okienkach. I upal, ten przeklety, duszacy upal, jakby spotegowany jeszcze przez zapachy zwierzecych odchodów, spalin samochodowych i korzennych przypraw. Samochód co chwila musi przystawad z powodu tlumu, który zdaje sie zwracad nao nie wieksza uwage niz na osla. Niektórzy prowadza osly i wielblady, ostrozniej zreszta anizeli nasz kierowca swój pojazd. Slysze jedynie zgielk, oddycham kurzem, wszedzie dokola widze odpadki, zgnile owoce, resztki jedzenia, porozrzucane tam i sam po ulicy, rozgniecione przez kola pojazdów i stopy przechodniów. Na pocztówkach mojego ojca tradycyjne, tysiacletnie domy prezentowaly sie wspaniale, ze swoimi kolorami i rzezbami jak biale koronki. Tutaj niczego podobnego nie ma, widze tylko klebowisko odpadków, zwierzat i taksówek. Kilka kobiet ubranych po europejsku, wszystkie pozostale nosza sie zgodnie z tradycja arabska i zaslaniaja twarze. W dziedzinie nowoczesnosci, wedlug okreslenia Abdula Khada, dobijam chyba do dna. Przy któryms skrzyzowaniu zauwazam nareszcie domy w dziwnych kolorach - bez, szafran - które sciagaja swiatlo, dalej tylko ruiny, kupy kamieni lezace na ziemi. Po przejechaniu przez centrum miasta Abdul Khada powiadamia mnie po angielsku, ze udajemy sie do jego przyjaciela. 21 — Zatrzymamy sie tam na noc, potrzebujesz snu, jutro wyruszamy na wies. — Dobrze. Zgodzilabym sie na byle co, kiedy w gre wchodzi postój i mozliwosd mycia. Wielki samochód z trudem nawraca w uliczce tak maleokiej, ze doslownie ociera sie karoseria o domy, torujac sobie droge posród przechodniów. Zauwazam drewniane drzwi, okna dziwnie przyozdobione bialymi dekoracjami, ceglane lub kamienne sciany, nie moge jednak dojrzed wyzszych pieter, poniewaz jedziemy zbyt blisko murów. Abdul Khada i kierowca dyskutuja po arabsku, wydaje mi sie, ze szukaja domu. Nareszcie zatrzymujemy sie przed wielka, brazowa brama. - Jestesmy na miejscu - mówi Abdul Khada i w tej samej chwili wielka brama zaczyna sie sama z siebie chwiad, podczas kiedy my wysiadamy z taksówki w kurzu i upale. Przyjaciel Abdula Khada glowe ma owinieta czerwonym turbanem, nosi koszule i cos w rodzaju dlugiej spódnicy z jednokolorowej bawelny; ta spódnica, która opada mu az do kostek, nazywa sie futa. Podejmuje nas nie zwracajac na mnie zbytniej uwagi. Nie mówi ani slowa po angielsku. Wchodzimy w betonowy korytarz, którego posadzke przykrywa linoleum w kolorowy wzór, potem do dosd obszernego salonu, gdzie stapamy po dywanach, pieknych dywanach o skomplikowanych, wielobarwnych deseniach. Maty i poduszki sluza za siedziska. Wydaje mi sie, ze Abdul Khada wspominal o zamoznosci swojego przyjaciela. Na razie sa to jedyne oznaki bogactwa. A takze telewizor w kacie i elektryczny wentylator na stole, odswiezajacy nieco atmosfere. Jestem tak zmeczona, tyle nalykalam sie kurzu i tak bardzo spocilam, ze nerwy mam napiete jak struny, gotowe peknad w kazdej chwili. Mezczyzna rozmawia krótko z Abdulem Khada i wskazuje mu lazienke. - Mozesz isd sie wykapad i przebrad, Zana. 22 Wchodze do duzego pomieszczenia w stylu zachodnim, chod ówniez z otworem w posadzce zamiast sedesu. Ale teraz nie ma to znaczenia, skoro moge sie wymyd pod prawdziwym prysznicem. Przebrawszy sie w czyste ubranie czuje sie nieco lepiej. W salonie mezczyzni usiedli, aby porozmawiad, ale kiedy sie pojawiam, wszyscy równoczesnie powstaja. Abdul Khada mówi mi, ze wychodza na zakupy, zebysmy mogli cos zjesd. Zaden nie proponuje mi, bym poszla razem z nimi, zostaje wiec sama w tym wielkim salonie. Czuje sie troche zagubiona siedzac tak na poduszce w kacie pokoju, ale prawie natychmiast drzwi sie otwieraja i kobieta w towarzystwie dwóch mlodych dziewczat zasiada obok mnie. Nie widziani ich, odkad tu przyjechalam, przypuszczam, ze to zona i dwie rki naszego gospodarza. Tutaj, jak sie pózniej dowiem, kobiety igdy nie wchodza do pomieszczenia, w którym znajduja sie ezczyzni. Niewidoczne oczekuja na rozporzadzenia dotyczace po-nia posilku, przygotowania napojów czy tez zaprezentowania lodszych dzieci rodzaju meskiego. Odnosze wrazenie, ze weszly tylko po to, by mi sie przypatry-Nie mówia ani slowa po angielsku. Chetnie bym z nimi porozmawiala, zapytala o miasto, wies, do której mam jechad, odleglosd, ale jestem skazana na milczenie i na wymiane usmie-i nów od czasu do czasu. Moje zmeczenie jest tak wielkie, samotnosd i niemoznosd nawia-;mi;i kontaktu tak dziwne, ze nagle czuje ucisk w gardle. Wyglod-n i11i, daleko od domu, oslabla do tego stopnia, ze nie potrafie ¦zymad sie prosto, wybucham placzem, jak gdyby mnie tu porzucono na wiecznosd. Wtedy kobieta podchodzi do mnie i caluje w poli-kzck, dziewczeta przyblizaja sie usilujac pocieszyd mnie gestem, mimika, usmiechaja sie oczyma, wspólczuja i naprawde jest mi glu-ze sie tak zalamalam. Równiez za pomoca gestów daje im do ioumienia, ze prosze o olówek i kawalek papieru. Jedna z dziewczat wychodzi i przynosi to, o co prosilam; dziekuje jej usmiechem i ponownie zalewam sie lzami. Nie moge ich powstrzymad. W calkowitym milczeniu przezywam prawdziwy kryzys, usilujac równoczesna naszkicowad na papierze pewne przedmioty i pisad obok nich Iskie slowa. 23 Nie wiem, dlaczego to robie. Po co rysowad tym trzem arabskim kobietom butelke albo dom czy samolot, na kawalku pakowego papieru, w jakims domu w Sanaa, na dachu Arabii Ale jedna z dziewczat wszystko to przerysowuje, ksztalty przedmiotów i slowa, niezrecznie, pelna jednak dobrej woli. Im bardziej placze, tym smutniejsza robi sie ich matka, az w koocu zaczyna plakad wraz ze mna. Do tego stopnia, ze kiedy powracaja mezczyzni, obie przypominamy fontanny lez. Abdul Khada wyglada na zdziwionego i zaniepokojonego. — Co sie dzieje Dlaczego tak placzesz — Nie wiem, zapytaj raczej te kobiete, dlaczego ona placze! Pyta wiec matke dziewczat po arabsku i tlumaczy mi - Placze, bo zal jej ciebie, chcialaby z toba pomówid, ale nie potrafi. Spojrzenie tej kobiety jest przejmujace i pelne wspólczucia. Rzeczywiscie wyglada na to, ze naprawde mnie zaluje, tak jak gdyby mi sie przydarzylo cos powaznego. W pierwszej chwili nie zrozumialam jej zachowania, ale ona wiedziala. Chciala mnie uprzedzid o niebezpieczeostwie. Jestem jej za to wdzieczna, ale bylo juz wtedy za pózno. Sidla zostaly zastawione i nic juz nie zdolaloby mnie uratowad tego lipcowego dnia 1980 roku, kiedy jeszcze myslalam, ze jestem na wakacjach. Zadnej mozliwosci ratunku. Zostalam schwytana. I nie wiedzialam o tym. Myslala, ze placze nad moim losem, a plakalam jedynie ze zmeczenia i glodu, nie wiedzac o moim prawdziwym nieszczesciu. Wszyscy wokól rozmawiali po arabsku, jedzac palcami nie znane mi potrawy, wydawalo mi sie, ze rozpoznaje gotowanego kurczaka, cieple chlebowe placuszki, owoce; pili cos bialego, w rodzaju zsiadlego mleka. Rozmyslalam mgliscie o mamie, Nadii, Anglii, o restauracji, gdzie pewnie podawano wlasnie frytki, rybe i piwo w kuflach, o muzyce, o moich przyjaciolach... Wszystko to wydawalo sie juz bardzo dalekie, bylam naprawde zagubiona, samiuteoka, na dachu arabskiego swiata. Niewiele zjadlam, zoladek mialam pusty, ale czulam sie zbyt zmeczona, by sie naprawde nasycid. Marzylam tylko o spaniu. Ko- 24 bieta przyniosla mi przescieradlo, wyciagnelam sie na macie i zapadlam w sen ciezki i gleboki, z oczami piekacymi od wyschnietych lez, zmeczona jak dziecko. Rozdzial III Jeden dzieo goni drugi. Rano budzi mnie smakowity zapach jajek i smazonej cebuli, wstaje, myje sie i jem z apetytem. Jestem w o wiele lepszej formie. Mysle wylacznie o wakacjach. Zegnamy rodzine gospodarzy i pytam Abdula Khada, czy mozemy przejsd sie po miescie. — Chcialabym kupid pamiatki dla domowników. — Bedziesz miala mnóstwo czasu, zeby to zrobid. Dzis jedziemy na wzgórza Maabana. — Gdzie to jest — Na poludniu. — Co tam bedziemy robili — Spotkamy sie z reszta rodziny i zainstalujemy sie w moim domu. — Czy to daleko — Trasa jest dluga i trudna. Droga pokryta jest asfaltem jedynie poczatku. Wszystkie te nazwy - Maabana, Taez - nic mi nie mówia. Nigdy nie widzialam mapy Jemenu, nie mielismy jej w Birmingham. Doswiadczenia wczorajszego dnia kaza mi sie zabezpieczyd. Biore soba owoce i cukierki z nadzieniem pomaraoczowym, zeby nie i icrpied glodu ani pragnienia. Opuszczamy chlodny i spokojny dom. Natychmiast po przekrocze-niu bramy ulica, upal, halas i kurz osaczaja nas zewszad. Glównie upal, który jest jak duszaca masa, co wysusza gardlo i sciska zoladek. - Powinnas wyslad jakies kartki do domu i napisad, ze wszy stko w porzadku i ze szczesliwie dojechalas. Nadam je z miasta, sybciej dotra do Anglii. 25 Abdul Khada ma racje i natychmiast wywiazuje sie z tego obowiazku. Dla mamy wybieram kartke przedstawiajaca Bab al Yaman, którego nie widzialam i nie wiem, gdzie sie znajduje, ale jest ladny i kolorowy. Inna kartke kupuje dla Lynette, z domami z czerwonej cegly o bialych oknach. Abdul Khada prosi, zeby sie pospieszyd, zauwazam w biegu sklepy z ubraniami, z glinianymi naczyniami, jarzynami, stragany z qat, lisdmi, które zuja Jemeoczycy. Nie ma czasu na spacerowanie, Abdul Khada chowa do kieszeni kartki, na których napisalam dwa pospieszne zdania, stojac na ulicy. — Jak pojedziemy do wsi Taksówka, tak jak wczoraj — Landroverem, to jedyny samochód, który moze jechad droga wsród wzgórz. — Nie ma autobusu — Tam nie kursuje. Tam... pagórki Maabana - to wszystko, co mam prawo wiedzied. Abdul Khada udziela niewielu informacji turystycznych. Slooce stoi w zenicie, kiedy nareszcie wsiadamy do landroveru. Szofer, 0 ile dobrze zrozumialam, jest mezem siostrzenicy Abdula Khada. Ten czlowiek wydaje sie byd spokrewniony ze wszystkimi ludzmi, których spotykamy. Nie jestesmy jedynymi podróznymi, pasazerów jest dwanascioro, lacznie z Abdulem Khada, Mohammedem i mna. 1 tylko dwie kobiety w czerni siedzace z przodu, calkowicie zawo-alowane. Sa uprzywilejowane, poniewaz my wszyscy gnieciemy sie z tylu, potracajac sie bez przerwy jak sardynki w puszce. Przez jakas godzine droga jest stosunkowo plaska i gladka. Mówia mi, ze to Niemcy ja zbudowali. Krajobraz wokól jest nieciekawy krzaki, jalowa ziemia, a ponad tym slooce. Jedyna rozrywke stanowia zapory na drodze i sprawdzanie dokumentów. Prawie co trzydziesci kilometrów uzbrojeni zolnierze i policjanci zatrzymuja landrover. - Dlaczego robia to tak czesto Abdul Khada wzrusza z roztargnieniem ramionami. — Zeby sprawdzid zezwolenie na podrózowanie. — Nie mozna podrózowad bez zezwolenia — Nie. Kazde plemie ma swoje granice. Dawniej bylo duzo wojen miedzy plemionami, ludzie zabijali sie nawzajem Armia czuwa, teraz panuje pokój. 26 Pokój, ale wszyscy oni uzbrojeni sa w strzelby i kazdy z nich nieustannie dotyka palcem spustu, jakby byl gotów do strzalu. Wiek- sosd mezczyzn zuje qat, miejscowy narkotyk. Czarne oczy, wasy, clby kojarza sie z wszystkim oprócz spokoju. Ale tych zapór jest lik duzo, ze w koocu sie do nich przyzwyczajam; zreszta zolnierze nic wygladaja zbytnio zainteresowani ta czy inna osoba sposród nas. I Ogladaja dokumenty i daja znak, zeby jechad. Po jakiejs godzinie zjezdzamy z glównej drogi, posuwamy sie teraz droga boczna, wiodaca na wzgórza. Krajobraz nadal jest równie meczacy i monotonny. Mijane wsie sa do siebie podobne. Czaban widad jakies ruiny, rumowiska kamieni na ziemi spekanej od boraca. Otoczenie jest niegoscinne, gdzieniegdzie zauwazam umyka-hacc ludzkie sylwetki. Od czasu do czasu, posród kamienistej pusty-Ki, jakies chude dzieckq i para baranów albo krowa. Zastanawiam sn;, co te zwierzeta znajduja tutaj do jedzenia oprócz paru wy-lchlych krzaków. Kurczaki dziobiace posród szczatków starego, zwa-I loncgo budynku rozbiegaja sie z piskiem przed przejezdzajacym ¦ landroverem. Gromady wychudzonych psów, pozerane przez pchly I i drapiace sie jak oszalale, grzebia w smietnikach przed domami. Czasami, kiedy landrover przejezdzaprzez male wioski, wymija-I my zawoalowane kobiety z glinianymi dzbanami lub manierkami na iwach. Widok tych wsi jest mniej ponury. Mezczyzni siedza przed domami rozmawiajac, a kiedy tylko nasz samochód zwolni, przestaja mówid i przygladaja sie pasazerom. Chyba jakos szczególnie przyciagam ich uwage, bo uporczywie sie we mnie wpatruja. Zanim paru I podróznych wysiadzie z auta, ich oczy nie odrywaja sie ode mnie ani na sekunde, zafascynowane i pelne potepienia. Niektórzy mezczyzni zaczepiaja Abdula Khada, nie przerywajac zucia qat i strzykajac slina dookola. Przypuszczam, ze witaja go po powrocie do kraju, poniewaz nie bylo go cztery lata. Domyslam sie tez, ze rozmawiaja o mnie. Nie rozumiem, usmiecham sie wiec tylko i uprzejmie pozdrawiam ich skinieniem glowy, natychmiast kierujac wzrok w inna strone. Badz grzeczna i uprzejma - polecil mi ojciec. Staram sie wiec jak potrafie. Wszystkie domy sa do siebie podobne, te same plaskie dachy, te same sciany dziwnego koloru, brudnobrazowe, i to dlaczego! Uzy- 27 wary budulec ^,c - tlumaczy mi Abdul Khada - to przede wszystkim wyschniete krovwowie lajno, kladzione na kamieo. Mozna by mysled, ze maji setki lat, at, z tymi swoimi maleokimi okienkami, które zaslaniaja chrcniace przedrzed sloocem okiennice. Zadnej zieleni ani ogródka, tylk) uliczki spc spowite w tuman kurzu. Czas uplywaywa, naprawde czas nie istnieje na tej kamienno-ziemnej drodze. Wydaje aje mi sie, ze jedziemy na koniec swiata. nareszcie pd póznym popoludniem docieramy do miejsca, które wydaje mi sie pra'prawdziwa oaza. Przez pewien czas jechalismy wzdluz otoczonej zielenienia rzeki, ukazaly sie uprawne pola, drzewa owocowe. Miejscowosd wy wyglada na bogata. r- Gdzie jes jestesmy - Ta wies ies nazywa sie Risean. Zatrzymamy sie tutaj, zeby cos wypd. Wszystko jes jest tu inne i przyjemne. Pola ziemniaków, marchew, cebuli, salata, kapkapusta, plantacje przypraw korzennych, pachnacych, nie znaiych. Widzedze nawet pare szczepów winnych, ale przede wszystkim mas drzew owcowocowych. Prawdziwy sad. Migdaly, orzechy, brzoskwi- nie,morele, grusgruszki, cytryny i inne, takie, których nigdy nie widzialam. Doviaduje sie, ze, ze te dziwne owoce to granaty. Miejsce mi sie podoba, to mafcoki raj. MaMam nadzieje, ze wies Abdula Khada bedzie podobna. Chcialabym ym spedzid wakacje w miejscu tak samo zachwycajacym i czystym. N innych wfl wsiach rzadko zdarzalo sie nam zobaczyd ludzi. Tutaj ws^scy sa na tia dworze, w sloocu, wszyscy pracuja. Chlopi sa czarni i mieszkaja w w malych slomianych domkach, chalupinkach, których ubóstwo uderza rza posród tej zieleni, tych pól tak starannie uprawianych. Chdalabym zadzadad wiele pytao, ale Abdul Khada udziela mi tylko jednej nformacji rji nazywaja sie Akhdamowie i sa niewolnikami. 'ijemy sok, ok, czerwony i przepyszny, po czym Abdul Khada daje zna, zeby wsiLvsiadad do landroveru. Wyglada na bardzo zadowolonego mówi do rro mnie z usmiechem — Moja wi wies ci sie spodoba... — Tak, na jia pewno. Spieszno mi mi spotkad innych ludzi, zawrzed znajomosci, przezyd walacyjna przyrzygode. 28 ¦ — Mamy piekne jablonie, a takze drzewa pomaraoczowe. — To cudownie. Smutek wczorajszego dnia gdzies sie rozwial. Zaglebilam sie w kontemplacje krajobrazu, czekajac kiedy przybedziemy do wsi Abdula Khada. Wyobrazam sobie, ze bedzie podobna do tej, która wlasnie opuscilismy. Ale oto dekoracja znowu ulega zmianie. Znajdujemy sie na jalowej pustyni, wypalonej sloocem, identycznej jak poprzednia, posepnej i bez zycia. Z niecierpliwoscia wypatruje nastepnej oazy. Jednak juz jej nie bedzie. Jedziemy pagórkami, droga, a wlasciwie sciezka, staje sie stroma i kierowca landroveru wrzuca pierwszy )icg, zeby móc piad sie wzdluz prawie pionowej sciany, przy kaz-lym obrocie kól potracajac kamienie i ulamki skalne. Podobnie jak ¦cs.ta pasazerów trzesie mna i miota na wszystkie strony. Nagle (amochód staje na pustkowiu. Abdul Khada mówi po prostu - Tutaj wysiadamy. Mohammed wysiada, wysiadam i ja, pozdrawiam podróznych, hndrover nawraca w tumanie pylu i zostajemy na brzegu drogi z na-izymi walizkami. Spogladam dookola nic, zadnego^ domu, zywego ducha. Jak tkicm siegnad nagie pagórki, troche rzadko rosnacych krzaków - niby kepki chorych wlosów. - Gdzie pan mieszka, Abdul Pokazuje palcem w kierunku pagórka za naszymi plecami - Tam, na górze. Abdul Khada usmiecha sie od ucha do ucha, bierze moja walizke ;iczynamy powoli wspinad sie stroma skalista sciezka. W jakim kierunku idziemy Ku czemu Znowu zaczynam wyob-ad sobie jakies koszmary. Gdyby wymazad z zycia te podróz, wyjazd i wsiadanie do tych pickletych samolotów. Sandaly slizgaja sie i zsuwaja z moich stóp II.i kazdym kamieniu; jest mi goraco, chce mi sie pid i znowu czuje brudna. Kiedy nareszcie osiagamy szczyt, przed nami rozciaga wies i wzdycham z ulga. Nie jest równie piekna co poprzednia, 29 wany budulec - tlumaczy mi Abdul Khada - to przede wszystkim wyschniete krowie lajno, kladzione na kamieo. Mozna by mysled, ze maja setki lat, z tymi swoimi maleokimi okienkami, które zaslaniaja chroniace przed sloocem okiennice. Zadnej zieleni ani ogródka, tylko uliczki spowite w tuman kurzu. Czas uplywa, naprawde czas nie istnieje na tej kamienno-ziemnej drodze. Wydaje mi sie, ze jedziemy na koniec swiata. Nareszcie póznym popoludniem docieramy do miejsca, które wydaje mi sie prawdziwa oaza. Przez pewien czas jechalismy wzdluz otoczonej zielenia rzeki, ukazaly sie uprawne pola, drzewa owocowe. Miejscowosd wyglada na bogata. — Gdzie jestesmy — Ta wies nazywa sie Risean. Zatrzymamy sie tutaj, zeby cos wypid. Wszystko jest tu inne i przyjemne. Pola ziemniaków, marchew, cebula, salata, kapusta, plantacje przypraw korzennych, pachnacych, nie znanych. Widze nawet pare szczepów winnych, ale przede wszystkim mase drzew owocowych. Prawdziwy sad. Migdaly, orzechy, brzoskwinie, morele, gruszki, cytryny i inne, takie, których nigdy nie widzialam. Dowiaduje sie, ze te dziwne owoce to granaty. Miejsce mi sie podoba, to maleoki raj. Mam nadzieje, ze wies Abdula Khada bedzie podobna. Chcialabym spedzid wakacje w miejscu tak samo zachwycajacym i czystym. W innych wsiach rzadko zdarzalo sie nam zobaczyd ludzi. Tutaj wszyscy sa na dworze, w sloocu, wszyscy pracuja. Chlopi sa czarni i mieszkaja w malych slomianych domkach, chalupinkach, których ubóstwo uderza posród tej zieleni, tych pól tak starannie uprawianych. Chcialabym zadad wiele pytao, ale Abdul Khada udziela mi tylko jednej informacji nazywaja sie Akhdamowie i sa niewolnikami. Pijemy sok, czerwony i przepyszny, po czym Abdul Khada daje znak, zeby wsiadad do landroveru. Wyglada na bardzo zadowolonego i mówi do mnie z usmiechem — Moja wies ci sie spodoba... — Tak, na pewno. Spieszno mi spotkad innych ludzi, zawrzed znajomosci, przezyd wakacyjna przygode. 28 — Mamy piekne jablonie, a takze drzewa pomaraoczowe. — To cudownie. Smutek wczorajszego dnia gdzies sie rozwial. Zaglebilam sie w kontemplacje krajobrazu, czekajac kiedy przybedziemy do wsi Ahdula Khada. Wyobrazam sobie, ze bedzie podobna do tej, która Wasnie opuscilismy. Ale oto dekoracja znowu ulega zmianie. Znajdujemy sie na jalowej pustyni, wypalonej sloocem, identycznej jak poprzednia, posepnej i bez zycia. Z niecierpliwoscia wypatruje nastepnej oazy. Jednak juz jej nie bedzie. Jedziemy pagórkami, droga, a wlasciwie sciezka, staje sie stroma i kierowca landroveru wrzuca pierwszy bieg, zeby móc piad sie wzdluz prawie pionowej sciany, przy kaz-¦ym obrocie kól potracajac kamienie i ulamki skalne. Podobnie jak reszta pasazerów trzesie mna i miota na wszystkie strony. Nagle ¦amochód staje na pustkowiu. Abdul Khada mówi po prostu - Tutaj wysiadamy. Mohammed wysiada, wysiadam i ja, pozdrawiam podróznych, l;mdrover nawraca w tumanie pylu i zostajemy na brzegu drogi z na-l.ymi walizkami. Spogladam dookola nic, zadnegTT domu, zywego ducha. Jak okiem siegnad nagie pagórki, troche rzadko rosnacych krzaków - niby kepki chorych wlosów. - Gdzie pan mieszka, Abdul Pokazuje palcem w kierunku pagórka za naszymi plecami - Tam, na górze. ale bede mogla sie umyd. Od dwóch dni to istna obsesja. Kurz, upal, brud, ciagle tylko marze o prysznicu. Wies wyglada ciekawie. Domy sa do siebie podobne, przyczepione do pagórka, dookola nastepne pagórki z domami, znowu wszedzie krzaki, pare drzew. Wszystko to jakby zawieszone pomiedzy niebem a ziemia, z dolu zas na pierwszy rzut oka widad tylko góre bialego pylu i domy-widma. Spodziewajac sie, ze Abdul Khada zaprowadzi mnie do najblizszego budynku, pytam uprzejmie — Który dom do pana nalezy — Tamten, wysoko! Wyciagnietym ramieniem wskazuje samotny dom, stojacy za wsia, na najwyzszym pagórku. Drapiezne ptaki kraza wszedzie dookola - istny matecznik. Zeby tam dotrzed, trzeba, jesli mam wierzyd wlasnym oczom, wspiad sie na zbocze stromej przepasci stopniami wykutymi w skale. Przez chwile stoje lapiac oddech i przypatrujac sie temu domowi, zadziwiona jego odosobnieniem. Góruje nad cala wsia spogladajac z wysoka na ten swiat suchy, pusty i dziki. Widziany z dolu wyglada na obszerny, ale ani troche goscinny lub bodaj wygodny. Jak mozna mieszkad tam, wysoko, przez caly rok albo i zycie Posuwamy sie naprzód w kierunku pierwszego budynku, który, jak mi tlumaczy Abdul Khada, nalezy do jego brata, Abdula Noor. Jest maly, parterowy, z jednymi drzwiami i dwoma oknami, umiejscowiony dokladnie ponizej domu Abdula Khada w taki sposób, ze ktos stojacy na jego dachu moze doskonale rozmawiad z kims znajdujacym sie na górze. Oczywiscie pod warunkiem, ze beda do siebie krzyczeli. Ale domek jest maleoki i trudno mi sobie wyobrazid, kto moze zyd w jego wnetrzu i w ogóle jak mozna tu zyd. Mijamy go i Abdul Khada prowadzi mnie do prawie pionowej sciany. — Nigdy sie tedy nie wdrapie! — Alez dlaczego Mozesz... popatrz na sciezke. 30 To ma byd sciezka Wlasciwie jej nie ma, nie widze nawet, lokad prowadzi. Po paru karkolomnych krokach ukazuje sie waziutki slad, wydeptany przez kozice, który biegnie wzdluz sciany, i od-¦faznie zaczynam wspinaczke, starajac sie nie patrzed na rumowisko kimiieni w dole. Jestesmy dopiero w polowie drogi, kawalki skaly pusza sie pod moimi stopami, sandaly zeslizguja sie i upadam bolesnie na kolana posród lawiny kamieni. Krzycze przy tym tak Jlosno, ze Abdul Khada chwyta mnie za reke i zupelnie bezwladna %vi iaga do góry. Potrzeba pól godziny, zeby dojsd na szczyt tej przekletej skaly, Bu której sterczy ten przeklety dom. Splywam potem, jestem calkowicie mokra, kolana krwawia, krwawia dlonie, wszystkie miesnie napiete. Obaj mezczyzni sa do tego przyzwyczajeni. Szybkie koj rzenie w dól przyprawia mnie o zawrót glowy. Kiedy pomysle, trzeba bedzie zejsd... Z tego domu, posadowionego bardzo wysoko, niby na szczycie kiata, rozciaga sie widok na krajobraz jalowy i smutny. Na prze-ilrcni dziesiatków kilometrów, ja^bkiem siegnad, widad tylko pa-¦órki, góry i nic zywego na horyzoncie. Jest to maleoka wyspa fcyfujaca po niebie. Dryfujaca w ciszy zmierzchu. Slooce znika za jdnlekimi szczytami, ciagnac za soba lekkie, fioletowe chmury, i przez chwile z zapartym tchem wpatruje sie w to widowisko. Jak sie tutaj dostalam Jaka droga Nie mam zadnego punktu odniesienia, nie wiem, gdzie znajduje sie ostatnia wies, która napotkalismy, nie wiem juz skad przybywamy. Zagubiona. I ten spokój... Ani glosu ludzkiego, ani zwierzecego krzyku. Wkrótce zapadnie noc, a ja znajduje sie na tej wyspie zawieszonej posród tego dziwnego nieba. Mecza mnie dwa sprzeczne ze soba odczucia czyzbym byla widmem w tym widmowym krajobrazie Alez nie, jestem przeciez Zana Muhsen, wyjechalam za granice, ta dekoracja to rzeczywistosd, nie boje sie. Wszystko jest normalne, lylko nie znane. Abdul Khada i Mohammed przechodza obok mnie, witaja ich ludzkie glosy. Cisza zostala przerwana. Odkrywam rodzine. 31 Oto rodzice Abdula Khada. Babka Seeda, maleoka, pochylona, z posiwiala glowa, chudziutka jak dziewczynka. I dziadek niewidomy, Saala Saef. Mezczyzna postawny, bardzo wysoki, z twarza jakby wyciosana ze starego drewna, z wpadnietymi, bialymi oczyma bez zycia i korona srebrnych wlosów. Abdul Khada pragnie mi jeszcze przedstawid zone Ward, ale juz Mohammed pokazuje swoja rodzine, zone Bekele i dwie male dziewczynki, Shiffe i Ta-manay, majace okolo osmiu i pieciu lat. Usmiecham sie sklaniajac glowe i czekam, az Abdul Khada przetlumaczy, co mówia. Nie zadaje sobie tego trudu, jednak wszyscy wygladaja na zadowolonych z mojego przybycia, sa bardzo przyjazni, jestem gosciem honorowym. Trzy kobiety oraz male dziewczynki nosza tradycyjne stroje, podobne do tych, jakie widzialam w innych wsiach suknie z wielobarwnej bawelny przykrywajace bufiaste spodnie, równiez bawelniane, lecz jednokolorowe, ozdobione lamówka z szamerunkiem. Na stopach maja klapki. Pstre chusty przykrywaja im wlosy. Powiedziano mi, ze wedlug obowiazujacej reguly kobiety nie moga pokazywad wlosów poza domem, na przyklad na ulicy lub idac po sprawunki. Wielka czarna chusta przykrywad musi wszystko na wypadek, gdyby mialy napotkad na drodze obcych mezczyzn. We wlasnym domu albo kiedy siedza przed obejsciem, moga wypuscid spod chustki warkocze i odkryd czolo. Slysze, jak po calym domu postukuja klapki, które tu wszyscy nosza. Jest to rodzaj plastykowych sandalów wyrabianych w Hongkongu, jakie widuje sie czasami w Anglii na stopach urlopowiczów. Tylko dziadek nosi tradycyjne buty o podeszwach z twardego drewna, ozdobione skórzanym rzemieniem wiazanym u kostki. Dom Abdula Khada, stojacy na uboczu, jest o wiele wiekszy od innych. Przez szerokie, pomalowane na szaro drzwi wchodzimy do wnetrza i zaraz przy wyjsciu natrafiamy na drewniane schody, prowadzace na pierwsze pietro. Czlowiek czuje sie w tym domu jak w piwnicy. Jest tam tak ciemno, ze potrzeba paru minut, by móc rozróznid przedmioty. Pomiedzy naszymi nogami uganiaja kurczeta, a za drzwiami stajni slychad dreptanie zwierzat. Czuje sie tez ich zapach. 32 Wchodzimy po kamiennych stopniach na wyzsze pietro, ie mieszka rodzina. Sciany, posadzki, równiez kamienne, pokryte sa czyms w rodzaju gipsu o konsystencji stwardnialego nisku, który zalatuje krowim lajnem. Caly dom pachnie obora, '.najdujemy sie w czyms w rodzaju malego holu, zupelnie pu-Bgo, jesli nie liczyd paru poduszek ulozonych w kacie. Po-licszczenia mieszkalne otaczaja to centrum zycia rodziny, rowadza do nich drzwi z grubego drewna, bardzo waskie zaopatrzone w solidne zamki. Trzeba sie ustawid bokiem, ze-sie przez nie przecisnad. Ward, malzonka Abdula Khada, pokazuje mi mój pokój. Jest kobieta bez urody, w wieku swojego meza. O oliwkowej ce- ciemnych wlosach, równoczesnie pomarszczona i tlusta, pana swiat malymi zlosliwymi oczkami, potrzasajac f niszczony mi dloomi, na których pobrzekuja zlote bransolety, psa bizuterii, jaka nosi, jeszcze bardziej podkresla wrazenie, ze kobieta przedwczesnie postarzala. Kolczyki, zloto na zwiot-Ilej skórze, pierscionki na zdeformowanych palcach sa tutaj ibolem matki rodziny, symbolem wdziecznosci mezczyzny za rowolna niewole w domu. Wslizguje sie do maleokiego pomieszczenia, posadzka przykryta M linoleum i pojmuje, ze stanowi to luksus, jakiego nie ma w in-th pokojach. Przez pied maleokich, waziutkich okien - dwa na Jncj scianie, trzy na drugiej - wpada troche powietrza i swiatla zewnatrz. O tej porze po obu stronach mozna jedynie odróznid 8ro pagórków. Lampa oliwna oswietla sufit i rozsiewa wokól za-h dymu. W kacie staromodny odbiornik telewizyjny; wlaczono go chyba moje przybycie, obraz jest bialo-czarny, niezbyt czysty, a dzwiek (fccsz.czacy. Nadaremnie obracam pokretlem we wszystkie strony, sa programy arabskie, nie sposób cokolwiek zrozumied. Abdul ula mówi do mnie z duma - Kupilem go dla ciebie, zebys sie nie nudzila. Ib mile z jego strony, ale nie wiem, co moglabym zrobid ym urzadzeniem. Zreszta nie mam zamiaru spedzid wakacji za- nicta w pokoju. Caly dzieo bede na dworze, na swiezym po- 4rdane 33 wietrzu. Ten uporczywy zapach gnoju, obory, zeschle lajno na scianach... Nie przypuszczam, bym mogla sie do tego przyzwyczaid. Jedyny mebel w pokoju to metalowe lózko z bardzo cienkim materacem, mniej wiecej grubosci kciuka, poduszka i kocem. Wzdluz scian cos w rodzaju pólki, nieco podniesionej, wylepionej z tej samej mieszaniny piasku i krowiego lajna. Sluzy jako lawka, krzeslo, miejsce do siedzenia, kiedy sie nie jest w lózku. Wychodzac zauwazylam przed domem podobna pólke, przykryta malym materacem, identycznym jak mój, siedzialo na niej dwoje starców, niewidomy ojciec i matka Abdula Khada. Zapewne jest to miejsce ich wypoczynku podczas dnia, tam grzeja sie w sloocu i patrza na krajobraz. W tym kraju szanuje sie starszych, to oni zalozyli rodzine i wszyscy o nich dbaja. Nastepny pokój nalezy do Mohammeda, jego zony i ich dwóch córeczek, które z powodu ciasnoty spia na ziemi. Takie samo pomieszczenie maja dziadkowie, a w trzecim, waskim i dlugim, zamieszkuja Abdul Khada i jego zona Ward. Kooczymy zwiedzanie domu i ruszamy w góre klatka schodowa wiodaca pod dach, gdzie rodzina spedza najwiecej czasu. W kacie klatki schodowej znajduje sie maleoka kuchnia, czarna od dymu, z kuchenka na drewno i malym piecykiem olejowym. Abdul Khada tlumaczy mi, ze kuchenka sluzy do wypieku chapatis, placuszków stanowiacych podstawe pozywienia w Jemenie. Obok miesci sie lazienka. Odkrywam ja w momencie, kiedy dyskretnie prosze Abdula Khada, zeby mi wskazal toalete. Podchodzi do maleokich drzwi w jednej ze scian kuchni i otwiera je. Zeby tam wejsd, trzeba sie pochylid. Wewnatrz panuje calkowita ciemnosd, wyjawszy krag bladego swiatla padajacego z otworu w posadzce tego ponurego zakatka. Jestem zaskoczona widokiem tych prymitywnych urzadzeo. Ale czegóz sie mialam spodziewad Pod toaletami zieje pustka. Sufit jest tak nisko, ze mozna sie poruszad jedynie w pozycji schylonej, wszystkie zas gesty ograniczaja cztery sciany. Funkcje umywalki pelni miska z woda i nie sposób uzywad jej inaczej, jak przycupnawszy nad' wspomniana dziura. Wszystko zas, co z owej dziury wyplywa, 34 scieka po kamiennej scianie domu, by na koniec wpasd miedzy kolczaste krzaki. Reszta nalezy do slooca. Korzystanie z tego przybytku jest dla mnie krepujace. Pózniej, zmuszona przez okolicznosci, udawalam sie tam noca, kiedy obok, w kuchni, nie bylo nikogo. Jesli juz musialam pójsd tam w dzieo, najpierw, na wszelki wypadek, wychodzilam na dach, by sie upewnid, ze w okolicy nie ma zywego ducha. Zawsze mialam odczucie, jakbym byla widziana. Równie skomplikowane jest mycie. Trzeba korzystad z miednicy Z woda, oczywiscie zimna, i obejsd sie bez mydla. Na szczescie przywiozlam jedno z Anglii. Tamtego wieczoru nie zastanawialam sie, skad wziela sie tu woda. Nie bylo przeciez kranu. Uzylam ja machinalnie, jak gdyby to byla Anglia, potrzebowalam sie odswiezyd po dlugiej podrózy pustynia i górami. W dniach, które nastapily pózniej, dalam sobie sprawe, z jak piekielna praca wiazalo sie korzystanie z tej wody. Nie odczuwam glodu. Wszystko jest dziwne. Jestem oniesmielona, zazenowana. Potrzeba mi czasu, zeby dojsd do siebie i zastanowid sie nad tym, co przyniesie je^Scze ta podróz. Siadam na podlodze pokrytej linoleum, w moim pokoju, i na razie przygladam sie rodzinie zgromadzonej w holu wokól posilku. Jest to dziwna ¦Cena. Kazde z nich przycupnelo na poduszce, oswietlaja ich lampki oliwne, jedza maczane w mleku chapatis. Biora rekami mase, która wypelnia wielka mise stojaca na posadzce posrodku pomieszczenia, Inimuja z niej placuszki, które nastepnie zjadaja korzystajac z osobnych, malych miseczek. Ich gesty sa zreczne, obserwuje je z zaciekawieniem. Masa pozywienia w zaglebieniu dloni, lekko podrzucana i obracana, zamienia sic w placuszek, który wsuwa sie do ust za pomoca kciuka. I to samo od nowa... Wszyscy rozmawiaja, duzo sie smieja, opuszczona w moim kaciku dochodze do wniosku, ze nigdy nie naucze sie jadad w taki sposób. Jestem jednak zafascynowana tym widokiem, niezdolna zrozumied ani slowa z tego, co mówia, niemy swiadek. Znajduje sie a lem posród jemeoskiej rodziny spozywajacej swój wieczorny posi- 35 lek. Ta scena ma sie utrwalid w mojej pamieci niby na fotografii z wakacji. Z niecierpliwoscia mysle o chwili, kiedy opowiem o tym wszystkim moim przyjaciólkom. Pija wode. Przed chwila podano mi vimto, cos w rodzaju skoncentrowanego syropu z czarnej porzeczki, wymieszanego z woda, jaki sie tutaj kupuje tylko od swieta. A tego wieczoru swietem jest powrót mezczyzn, ojca i syna, a takze moje przybycie. Ja, Zana Muhsen, gosciem honorowym, przywiezionym az tutaj przez pana domu, Abdula Khada, którego nieobecnosd trwala tak dlugo, ze zasypuja go lawina pytao; znajduje sie w centrum zainteresowania, on jeden stanowi temat rozmowy, kazdy slucha jego slów z szacunkiem. Zdjal swój podrózny strój, nalozyl plócienne spodnie i koszule bez kolnierzyka. Patrze na niego, na jego zakrzywiony nos, usta pod gestymi wasami. Tutejsi mezczyzni bardzo sa do siebie podobni. Bracia z jednego plemienia. W sumie to szansa móc dotrzed tak daleko, niewielu cudzoziemców przyjezdza do Jemenu. Czuje sie zaakceptowana, wszystkiego sie o nich dowiem, o ich zyciu, obyczajach, i po powrocie do Anglii bede miala mnóstwo do opowiadania. Dziadek jest niezwykly ze swoim nieruchomym spojrzeniem, blekitnym i martwym. Bekela przygotowuje mu placuszki i wsuwa do ust jak dziecku. Jest piekna i jej mloda twarz obok twarzy starca promieniuje swiatlem. Olsniewajaco blada cera w otoczeniu pukli czarnych, lsniacych i kreconych wlosów. Obserwuje z uwaga kazdy zjadany przez niego kes, marszczac zbiegajace sie na jej czole geste brwi. Starzec niewiele sie odzywa, otwiera usta, potem zamyka je jak automat. Teraz ide spad i moge wsliznad sie do lazienki, zeby umyd sie jako tako, z dala od niedyskretnych uszu. Nastepnie po omacku powracam do mojego pokoju i wyczerpana klade sie na lózku. Jest twarde i bardzo niewygodne, mimo moich wysilków nadal czuje sie brudna. Na dodatek glód, którego przed chwila nie odczuwalam, teraz zaczyna drazyd mi zoladek. Co ja tu robie Na tym lózku jak z kamienia, w tym pokoju cuchnacym krowim lajnem... To tylko przygoda, pozostane w tym dziwnym miejscu niezbyt dlugo... Nagle ogarnia mnie twardy sen. Tamtej nocy nawet nic mi sie nie snilo. 36 Rozdzial IV Budzi mnie pianie koguta. Przez male okienka wlewa sie blade swiatlo. Zastanawiam sie chwile, gdzie jestem, a potem wyskakuje z lózka, zeby wyjrzed na dwór. Otaczajace góry wygladaja niezwykle dramatycznie. W brzasku wstajacego dnia rysuja sie na niebie niczym grozne olbrzymy. Wychylona przez maly otwór ponad próznia mam wrazenie, ze nadal jeszcze znajduje sie w samolocie. Za drzwiami slysze stapanie i chlupot wody, zapach smazeni-ny wypelnia dom. Kobiety witaja mnie skinieniem glowy, nie przerywajac prowadzonej pomiedzy soba rozmowy. Sniadanie sklada sie znowu z chapatis. W istocie jest to rodzaj ciasta zagniecionego z maki, wody i masla. Zrobione z niego placuszki zjada sie natychmiast po wyjeciu z pieca, w którym plona kawalki drewna. Zapach ich jest lagodny, przyjemny, sa slodkie, ale spozywad je trzeba bardzo predko, nim stwardnieja zamieniajac sie niemal w male kamyki. Jest tez herbata, czarna i mocno slodzona, która Ward, malzonka Abdula Khada, wlewa do duzego naczynia. Proponuja mi mleko, które pan domu kazal specjalnie zakupid w wiejskim sklepiku, chcac mi sprawid przyjemnosd, poniewaz Anglicy pija herbate z mlekiem. Grzecznie dziekuje Abdu-lowi Khada. Chociaz atmosfera tego domu jest dziwna, a takze i jego mieszkaocy, przyznaje, ze robia, co sie tylko da, zebym czula sie tutaj dobrze. Byloby nie na miejscu okazad zniecierpliwienie i zaczad wypytywad, kiedy nareszcie bede mogla zobaczyd mego brata Ahmeda i siostre Leilah. A przeciez tylko o tym marze. Nigdy ich nie widzialam, nie mówimy tym samym jezykiem, ale sa czescia mojej rodziny i pilno mi nareszcie ich spotkad. W Birmingham nie zastanawialam sie nad tym. Szczerze mówiac zapomnialam nawet o ich istnieniu, a poniewaz mama przestala 37 ich wspominad, obie z Nadia zupelnie sie nimi nie interesowalysmy. Czekajac, az Abdul Khada powie mi, co bedziemy robili, bawie sie przed domem z dziedmi. Zabawa polega na poznawaniu arabskich slów. Kamieo, reka, glowa, dom itd. Dwie dziewczynki, Shiffa i Tamanay, sa wzruszajace i pelne zycia. Shiffa ma osiem lat, jej mlodsza siostra cztery i sa do siebie podobne jak dwie laleczki. Te same dlugie wlosy, spadajace na plecy, proste i czarne, ozdobione malymi pstrymi chusteczkami. To samo spojrzenie ciemnobrazowych, blyszczacych radoscia oczu. Dwie przesliczne dziewczynki, z którymi milo sie bawid. Ale godziny uplywaja, mija dzieo, potem noc, a Abdul Khada nie wspomina o podrózy. Zszedl do wsi nie proponujac mi, abym mu towarzyszyla, i powrócil dopiero wieczorem. Dziadek przez caly dzieo siedzial na lawce przed domem, w sloocu, niewidomy i milczacy, sluchajac smiechu dzieci. Kobiety spedzily czas na noszeniu wody i pieczeniu chapatis. Stosowalam metody iscie indiaoskie, zeby udad sie do toalety, przez nikogo nie zauwazona. Wieczorem staralam sie jesd jak inni i moja niezrecznosd wywolywala usmiech Abdula Khada. Zauwazyl, z jakim trudem wytrzymuje siedzac przy jedzeniu na ziemi i jak mi niewygodnie poslugiwad sie rekami. Totez nastepnego dnia postanowiono podawad mi posilki w moim pokoju, dostalam talerz, widelec i specjalnie dla mnie przygotowane pozywienie. Zrozumial równiez, ze sie nudze. - Chcesz pójsd do wsi zobaczyd sklepy Zabiore cie dzisiaj po poludniu. Dobra wiadomosd! Abdul Khada kupi mi papierosy. Nie chodzi o to, zebym byla jakas wielka palaczka (w Anglii pale glównie po kryjomu, jednego czy dwa papierosy na dzieo, raczej z przekory niz z potrzeby), ale nudze sie i moja ostatnia paczka sie skooczyla. Tutaj kobiety nie pala, z tego, co zrozumialam, jest to im zabronione, ale Abdul Khada odnosi sie do mnie inaczej, jestem Angielka, traktuje mnie jak równa sobie. Gdybym wiedziala... Gdybym wiedziala, ze to wszystko bylo tylko i wylacznie komedia, ze ten dom i rodzina okazaly sie najgorsza z zasadzek. Ale wtedy nic, zupelnie nic nie dawalo podstaw do 38 niepokoju. Byl wobec mnie mily, uprzedzajaco usluzny. Jestem gosciem, osoba, której poswieca sie czas, pokazuje okolice. Do lezacej w dole wsi prowadza dwie drogi. Jedna i druga przybywa sie do celu w tym samym czasie, ale jest miedzy nimi zasadnicza róznica kobiety nie maja prawa isd droga, jaka im sie spodoba. W towarzystwie mezczyzny moga pójsd sciezka glówna, moga spotykad innych ludzi; jesli sa same, przechodza bocznym traktem, za domami. Taki zwyczaj. Wies sklada sie z jakiejs setki domów, pobudowanych jeden obok drugiego, tylko siedziba Abdula Khada stoi na uboczu. Kie dy idziemy, wiele osób nas pozdrawia, Abdul Khada jest tu zna ny i wydaje sie spokrewniony w taki czy inny sposób ze wszystkimi mezczyznami, jakich spotykamy. Ci, którzy sie zatrzy muja, aby z nim porozmawiad, w wiekszosci sa w tym samym co on wieku i kiedys pracowali w Anglii. Znaja jezyk angielski na tyle, aby mnie grzecznie spytad czy Jemen mi sie podoba, czy jestem zadowolona z pobytu tutaj - zwyczajne, banalne uprzejmosci. ^ Trzy sklepy we wsi przypominaja raczej szalasy. Funkcje drzwi pelnia tu wielkie metalowe kurtyny, nie maja ani witryn, ani wystaw. Pólki sa prawie puste, koslawo przytwierdzone do scian, które tutaj maluje sie bialym wapnem. Wewnatrz niewiele widad mimo oliwnych lamp, zawieszonych u sufitu. Jest kupiec blawatny, sklep spozywczy oraz cos w rodzaju bazaru, gdzie mozna kupid coca-cole, papierosy. Zaopatrzenie jest skape, troche konserw. Wszystko to wydaje mi sie raczej brudne i ubogie. Domy podobne sa do siebie dwa pietra i stajnia na parterze. Zapach zwierzat owiec, krów, baranów, kurczaków jest wszechobecny. Upal sprawia, ze miejscami jest ten odór nie do wytrzymania dla Angielki, za jaka sie uwazam. Zaopatrzywszy sie w papierosy, w krótkim czasie obchodze te wszystkie ulice zawalone przeróznymi odpadkami. Tutejsi ludzie nie maja wyznaczonego terenu, gdzie 39 mogliby pozbywad sie smieci i po prostu wyrzucaja je przed wlasny dom albo od czasu do czasu pala. Nie zauwazam zadnego turysty, jestem jedyna cudzoziemka, nie ma tu linii telefonicznej, elektrycznosci, a najblizsze wieksze miasto, troche nowoczesniejsze, polozone jest o dwie godziny jazdy samochodem w kierunku poludniowym, niedaleko granicy pomiedzy Jemenem Pólnocnym i Poludniowym. Jest to Taez, gdzie bylismy pierwszego dnia. Mam klopoty ze zlokalizowaniem tego miejsca, jestesmy okolo dwiescie kilometrów od Sanaa, stolicy, byd moze troche dalej, ale droga jest tak skomplikowana i kreta, ze mialam wrazenie, iz przejezdzamy tysiace kilometrów. Nie mozna kupid mapy drogowej, brak jakichkolwiek pocztówek z widokiem wsi, zreszta nigdzie nie widad poczty. Jesli zechce do kogos napisad, bede musiala dawad listy Abdulowi Khada, który powierzy je komus, kto z kolei wreczy je pierwszemu wiesniakowi udajacemu sie do Taez. Naprawde jestesmy na koocu swiata, ale jak na razie ta przygoda mi sie podoba. Abdul Khada nie spieszy sie i opowiada o wszystkim wypytujacym go ludziom. Pytaja go, jak sie miewa jego rodzina w Anglii, której zreszta nie zna, w jakiej fabryce pracowal. Pytaja takze, jak prosperuje jego restauracja w Hays. Jest zatem wlascicielem restauracji, o tym nie wiedzialam. Podobnie jak nie wiem, gdzie sie znajduje owo miasto Hays, o którym rozmawiaja. Nikogo nie dziwi moja obecnosd u boku Abdula Khada, mój ojciec jest jego przyjacielem i to wystarczy. Naprawde Abdul Khada nie jest w swojej wsi ani bogaty, ani mozny, nie jest mezczyzna o wygladzie wladczym czy tez pretensjonalnym, tylko zwyklym obywatelem, nalezacym do klasy sredniej, zyjacym podobnie jak inni, w podobnym domu, ze swoja plemienna rodzina, której zapewnia utrzymanie. Ten pierwszy spacer po wsi byl udany i w drodze powrotnej milo gwarze z moim przewodnikiem — Gdzie sie znajduje miasto Hays — Przy glównej drodze wiodacej do Sanaa. Syn pomógl mi otworzyd tam restauracje. — Mohammed 40 — Nie. Mój mlodszy syn Abdullah. Pokazalem ci wczoraj jego fotografie. — Atak. W rzeczywistosci nie zwrócilam na nia zbytniej uwagi. Wiadomo mi skads, ze Abdul Khada ma jeszcze jednego syna, widzialam jego zdjecie, ale nie bardzo je sobie przypominam. Po powrocie do domu siadamy na lawce w towarzystwie dziadków i dwóch malych dziewczynek. Slooce zaczyna sie obnizad; w kazdym razie na dworze jest przyjemniej anizeli w domu. Zapachy, ciagly ruch, ciemne sciany, a przede wszystkim brak swiatla sprawiaja, ze chetnie stamtad wychodze. Rozmawiaja pomiedzy soba, patrze w dól na wies, która ogladalam z bliska. Jak ona sie nazywa Tak. Hockail... Mala kupka domów posród gór. Tu nazywa sie je pagórkami, ale nigdy w Anglii nie widzialam pagórków tak wysokich. Jestesmy zapewne na wielkim skalistym plaskowyzu, który sam znajduje sie bardzo wysoko i nad którym góruja jeszcze inne wzniesienia. Nie jestem zbyt mocna w geografii, a zreszta geografia na niewiele sie przyda. Zapewne trzeba sie tu urodzid, zeby móc rozeznad sie w terenie. Gdybym chciala wyjechad stad sama, zbyt bym sie bala, ze sie zgubie, i zgubilaby sie na pewno. Chwilami uwazam to miejsce za piekne, dzikie, z tymi wszystkimi drapieznikami krazacymi po niebie, z tym nieskooczonym oceanem wzgórz siegajacym po horyzont. Szczególnie wieczorem lub rankiem, kiedy swiatlo zamienia ten krajobraz w iscie ksiezycowy. Jakas inna planeta. Najczesciej jednak to miejsce jest dla mnie zbyt brudne, zanadto gorace, zapylone, za bardzo oddalone od wszystkiego, od minimalnego bodaj komfortu kranu, spluczki, prawdziwego materaca, krzesla, stolu do jedzenia. Tego wieczora powietrze jest ostrzejsze, swiezsze, jesli tak mozna powiedzied, poniewaz tutaj nic nie jest wystarczajaco swieze, a deszcz pada chyba co dziesied lat... Po raz pierwszy czuje Sie mniej wyizolowana, widzialam ludzi, mam papierosy, rozmawialam po angielsku. - Oto mój syn Abdullah... Cala rodzina podnosi sie z miejsc, by powitad nowo przybylego. Ja równiez. Jest to chlopaczek. Ma czternascie lat, ale mozna by mu dad 41 osiem. O wygladzie watlym, wrecz chorowitym, jest bardzo szczuply i bardzo blady, z dziwna, skurczona twarza, wyglada na niezadowolonego z siebie i ze swiata. Biedny chlopiec, naprawde nie jest urodziwy z tym ogromnym, nieproporcjonalnym nosem posrodku dziecinnej twarzyczki. Ward, jego matka, rzuca sie, by wziad od niego podrózna torbe i zeby go usciskad. Reszta rodziny otacza go kregiem, Abdul Khada zas bierze mnie za reke i przedstawia mi swojego syna - Oto mój syn Abdullah. Uprzejmie wyciagam dloo, podobnie jak wczesniej do pozostalych czlonków rodziny. Jego dloo jest miekka, mniejsza od mojej, nijaka. Wydaje mi sie, ze lekko odwraca oczy - moze to mój europejski strój, a moze niesmialosd. Chyba nie bylby w stanie uniesd wiadra wody; a przeciez Abdul Khada mówil, ze to wlasnie on pomógl mu odmalowad i urzadzid restauracje. Ponownie siadamy na szerokiej lawie i dalej prowadze rozmowe z Abdulem Khada, nie zwracajac specjalnej uwagi na Abdullaha, wyjawszy grzecznosciowe spojrzenie od czasu do czasu. On tez sprawia wrazenie niewiele bardziej zainteresowanego ta znajomoscia. Poniewaz slooce zaczyna sie chowad za góry i powietrze robi sie naprawde chlodne, wchodzimy do domu i ide do mojego pokoju z Abdulem Khada i innymi. Od drugiego dnia weszlo w zwyczaj, ze zbieraja sie u mnie, aby porozmawiad przed wieczornym posilkiem. Abdul Khada zajmuje miejsce na lawce przykrytej kocem. Siadam z jego lewej strony, a Abdullah, jego syn, z prawej. Po krótkiej chwili wszyscy powstaja dziadek i babka, Ward, Mohammed, jego zona i dzieci. Pozostawili w pokoju nas troje. Przypuszczam, ze poszli zajad sie przygotowaniem posilku. Siedze na moim ulubionym miejscu, przy oknie, zeby móc oddychad swiezym powietrzem. Chlopiec milczy dyndajac w powietrzu nogami i wpatruje sie w rysunek na linoleum. Teraz w pokoju panuje cisza i zdaje sobie sprawe, ze wychodzacy zamkneli drzwi. Abdul Khada mówi, w jego glosie nie ma nic uroczystego, brzmi to tak, jakby mówil cos banalnego 42 - To jest twój maz. Trzeba bylo chwili, zeby to krótkie zdanie dotarlo do mojej swiadomosci. Patrze na Abdula Khada zupelnie zbita z tropu i nie wiem, czy moge sobie pozwolid na smiech, czy tez nie. — Co — Abdullah jest twoim mezem. Powtarza to bez gniewu, ale dosd zdecydowanym tonem, i robie wysilki, zeby sie skoncentrowad. Czy dobrze doslyszalam slowa, czy wlasciwie pojelam ich sens Czy powiedzial Abdullah jest twoim mezem - czy tez Abdullah móglby byd twoim mezem A moze powiedzial cos innego... Nie, na pewno powiedzial maz i patrzy na mnie, patrzy na Abdullaha, który nadal milczac wbija wzrok w linoleum. Nagle moje serce zaczyna bid w piersi tak mocno, ze ogarnia mnie panika, brak mi tchu i z trudem udaje mi sie wybelkotad - Ale... on nie moze byd moim mezem. Ciagle trudno mi uwierzyd, ze dobrze uslyszalam, wpadam w nieokreslony stan, mówie, zeby cos powiedzied, nic nie rozumiem z tego, co sie dzieje. Gdzie poszli pozostali Czy tez uczestnicza w tym watpliwym zarcie Pojawil sie Mohammed, wsuwajac gWwe w uchylone drzwi. Rzucam sie ku niemu. - O czym on mówi, Mohammedzie Odpowiedz jest jasna i zdecydowana - Abdullah jest twoim mezem, Zana. To wlasnie powiedzial ci mój ojciec. Wyraz jego twarzy jest naprawde powazny. Sprawe uwaza za oczywista. Co sie tutaj dzieje Zastanawiam sie, co sobie wbili do glowy. Nie, to niemozliwe, nie moga. To smieszne. Po prostu smieszne. Nie potrafie nawet przeanalizowad tego zdania w mojej glowie. Wszystko jest nierzeczywiste. — Ale jakim sposobem móglby byd moim mezem Nie mam meza. Nie jestem w wieku, kiedy wychodzi sie za maz, co sie dzieje Co pan wlasciwie chce powiedzied — Twój ojciec wszystko ulozyl. — Mój ojciec Co on takiego ulozyl — Malzeostwa. W Anglii. Twoje i takze twojej siostry Nadii. 43 — Nadia Zamezna Z kim — Z synem Gowada. Ale kim jest Gowad Nie wiem... A tak, to ten drugi przyjaciel taty, ten, który ma zabrad Nadie na wakacje. Na wakacje! Przyjechalam na wakacje, Nadia ma tez przyjechad na wakacje... Tato... Tato mialby to wszystko zaaranzowad Jak mozna ukladad w Anglii malzeostwo swoich dwóch córek z dwoma smarkaczami stad - To nieprawda. To niemozliwe. - To prawda. Mamy swiadectwa slubu, gdzie to jest jasno napisane. Obie jestescie mezatkami, a twoim mezem, Zana, jest Abdullah. Wyobrazasz sobie, ze moglybyscie przyjechad do Jemenu, gdybyscie nie byly zamezne... Juz nie slucham, co mówi, dryfuje. Powtarzam sobie bez przerwy To niemozliwe, to niemozliwe... Siedze tu, na tej lawce, ten smarkacz obok ciagle przyglada sie swoim stopom albo rysunkom na posadzce. Nic nie powiedzial, zreszta nikt nie odezwal sie ani slowem. Nagle olsnienie Jakaz ja jestem naiwna, wiedzieli, wszyscy wiedzieli, kobiety, starcy, mezczyzni, mój ojciec, moze i moja matka Nie, matka nie. To niemozliwe. Ale inni wiedzieli. I obiecywali nam slooce i morze, i palmy, zeby nas wywiezd do tej przekletej wsi. Cos tu nie jest w porzadku. To niedopuszczalne! Nielegalne! To sie nie uda, to sie nie moze udad. Nie zeni sie ludzi bez ich wiedzy. Niczego nie podpisalam. O nic mnie nie pytano. Tego rodzaju sytuacje nigdzie sie nie zdarzaja. Przezywam jakis koszmar albo próbuja mnie oniesmielid. Ale nie ustapie. Mysli klebia mi sie w glowie, podczas kiedy Mohammed z ojcem rozmawiaja po arabsku. Po chwili maly Abdullah przylacza sie do rozmowy. Nie rozumiem, o czym mówia, pojawia sie jeszcze jakis inny mezczyzna i stojac na progu równiez uczestniczy w dyskusji. Jak gdyby mnie tu nie bylo, jakby nie wydarzylo sie nic okropnego. W koocu wychodza, byd moze dlatego, ze wybucham placzem. Moze dlatego, ze nie mam nic do powiedzenia. Kiedy tylko zaczynaja mówid po arabsku, chcac nie chcac jestem wylaczona. Chce wrócid do domu z mama. Nie zostane tu dluzej nawet godziny. Musze znalezd kogos, komu to wszystko opowiem i kto 44 organizuje mój wyjazd. Jest chyba ktos taki we wsi. Ale jak isd do wsi teraz, w srodku nocy... Ta piekielna droga. Z dzikimi zwierzetami, krazacymi wokól, i ta pionowa sciezka. Co robid Jak rozwiklad ten zwariowany koszmar W pokoju robi sie calkiem czarno i siedze tak w ciemnosci, wpatrujac sie w mrok za oknem. Czuje, ze jestem jak skamieniala, zlodowaciala, niezdolna sie poruszyd i pomysled o czyms rozsadnym. Tak jakbym nagle wpadla w przepasd nieskooczenie gleboka, zostawiajac gdzies daleko moja glowe. Nie pamietam, jak dlugo tak siedzialam po ciemku. Moze godzi ne. Myslalam, ze wyszli bez kolacji. Oni... Abdul Khada i jego dwaj synowie. Staralam sie zrozumied, jak do tego wszystkiego moglo dojsd. Mój ojciec na lotnisku, usmiechniety, odprezony, udzielajacy mi rad, bym powazala jego przyjaciela, zachwalajacy wyjazd do Jemenu i szanse przebywania z ta rodzina... Oszukal mnie, mama nie •wie o niczym, w przeciwnym wypadku nigdy nie pozwolilaby mi wyjechad. •¦ Staram sie przypomnied sobie, co sie naprawde wydarzylo, a w kazdym razie, co mi opowiadano o mojej siostrze Leilah i bracie Ahmedzie. Wszystko to jest nieokreslone, nieprecyzyjne, 'lak jak i ja pojechali na wakacje, calkiem malutcy, zeby, jak twierdzil ojciec, odwiedzid swoich dziadków, jego rodziców. A potem, po uplywie paru tygodni, oswiadczyl, ze zostana tam na wychowanie. I pózniej juz nic. Mama usilowala sciagnad ich z powrotem, ale w jaki sposób i dlaczego jej sie to nie powiodlo Czy i mnie spotka to samo Abdullah powraca do pokoju, pomimo ciemnosci rozpoznaje go po malym wzroscie. Jest niewiele wyzszy od mojego najmlodszego brata Mo. Zrobilo sie juz zupelnie czarno i zgaduje, ze zamierza spad tutaj, razem ze mna. Za nim stoi Abdul Khada. Prawie krzycze — Nie bedzie tutaj spal, chce byd sama! — To twój maz. Musisz spad razem z nim! 45 Zostalo to powiedziane twardym, niedobrym glosem. Popycha chlopaka do wnetrza i zatrzaskuje drzwi. Slysze szczek zasuwy po drugiej stronie. Jestesmy uwiezieni. Staram sie nie patrzed na Abdullaha, który milczy. Ten dzieciak od swojego przybycia zachowuje sie wlasciwie jak niemowa. Slysze, jak chodzi po pokoju, nie wie, gdzie usiasd i co ze soba zrobid. Sama mysl o dzieleniu z nim lózka napelnia mnie obrzydzeniem. Klade sie pod samym oknem na lawce i owijam kocem. On kladzie sie na lózku, slysze, jak oddycha, nie dostrzegam jego twarzy w niklym swietle ksiezyca, saczacym sie przez okiennice. Zastanawiam sie, o czym mysli. Czy zasnie Dla mnie jest to niemozliwe. Nie ma mowy o spaniu. Szeroko rozwartymi oczami wpatruje sie w sufit, po którym uganiaja sie jaszczurki. Nie zauwazylam ich pierwszej nocy, za bardzo bylam zmeczona. Nad moja glowa zatem sa jaszczurki, slysze takze wycie hien i wilków daleko w górach. Ten kraj to istny horror. Bialy piasek i palmy pod goracym sloocem - mówil ojciec... Ogarnia mnie tak wielka nienawisd, ze czuje, jak cierpna mi kosci. Jestem bryla lodu i nienawisci. Dzieciak oddycha regularnie, spi. Dla niego ta sytuacja nie jest niepokojaca. Slyszalam juz, jak mówiono, ze w Jemenie ludzie pobieraja sie w bardzo mlodym, dzieciecym wieku. Myslalam, ze to tylko taki zwyczaj, bez dalej idacych konsekwencji, ze chodzi o obietnice malzeostwa, nie zas o rzeczywisty zwiazek, ze nie kladzie sie ich do jednego lózka w wieku dziesieciu czy tez czternastu lat. Ten jest czternastolatkiem i lezy w moim lózku. Niech tam pozostanie, nigdy z nim nie bede spala, nigdy! Nie potrafia mnie do tego Zmusid. To niemozliwe. Powoli mijaja godziny, przylepione do sufitu jaszczurki tez chyba zasnery5 a ja ciagle mam oczy otwarte, boje sie przymknad powieki. Gdybym usnela, stracilabym kontrole nad sytuacja. Móglby sie na mnie rzucid. Chod jest chudy i chorowity, nielatwo bym sie go pozbyla. Poza tym jest jego ojciec. Z nim jest najgorszy problem. To zly czlowiek, a ja nie zdawalam sobie z tego sprawy. Przez caly czas podrózy gral przede mna komedie usmiechy, uklony. Przejde sie z toba na spacer, kupie ci papierosy, masz tu mleko, talerz i widelec, zeby ci bylo wygodniej jesd. 46 Jestem Angielka, nie zas Jemenka. Nigdy nie dostosuje sie do ich dzikich obyczajów. Dzisiaj udalo mu sie mnie przestraszyd, ale jutro bedzie dzieo i pobiegne do wsi po pomoc, dam znad matce, znajde kogos, kto zawiezie mnie do Taez, zatelefonuje, napisze, zeby po mnie przyjechali, a przede wszystkim, zeby mama nie pozwolila jechad Nadi. Ten Gowad, który twierdzi, ze ozenil ja ze swoim synem... Wszystko to szaleostwo. Niewyobrazalne. Kocham Mackiego. Chod jestesmy zaledwie w stadium flirtu, jestem pewna moich uczud. Kocham Anglika w moim wieku, nie wsadza mi sila do lózka czternastoletniego Araba, o którego istnieniu az do dzisiejszej nocy nie mialam pojecia. Myslalam, ze opre sie sennosci, ale to sie nie udalo, po jakims czasie musialam chyba zasnad, bo teraz widze, ze lózko jest puste. Chlopak wyszedl niepostrzezenie. Juz swita. Leze nieruchomo, starajac sie uporzadkowad mysli, ustalid jakas metode postepowania. Nie mam dokumentów, nie mam paszportu, abral je Abdul Khada, podobnie jak i bilet, który zapewne nie byl powrotny. Jak sie stad wydostad Nie wierfiwiawet, gdzie sie naprawde znajduje. Oczywiscie w podrózy mialam pelna swobode i oczy szeroko otwarte, ale jest tak, jakbym nie widziala niczego... Nie potrafilabym nawet odnalezd miejsca, gdzie wysiedlismy z samochodu. Nie wiedzialabym, w jakim sie udad kierunku. Nie mam pieniedzy. Trzeba znalezd jakis sposób, zeby uprzedzid mame, przeszkodzid Nadi w podrózy, i zeby potem mama po mnie przyjechala. Abdul Khada gwaltownie otwiera drzwi. Oczy ma pociemniale od gniewu, usta wykrzywione, wrzeszczy po angielsku - Nie spalas z nim! Dlaczego Syn musial mu powiedzied, ze spalam na lawce. - Nie ma mowy! Nie bede z nim spala! Tym razem i ja tez prawie wrzasnelam. Gwalt za gwalt, nie mam innej odpowiedzi. Ponownie trzaska drzwiami, pozostawiajac mnie sama, bez wyjasnieo, i znowu ogarnia mnie panika. Czy lepiej zamknad sie w tym ciemnym pokoju, czy tez wyjsd i spróbowad kims porozmawiad. Lepiej wyjsd. 47 I Ward, zona Abdula Khada, jest w kuchni, wlasnie przyniosla wode. Jak z nia rozmawiad Ta gruba kobieta o niemilej twarzy patrzy na mnie ze zloscia malymi, twardymi oczkami. Od mojego przybycia nieustannie przyglada sie ubraniom, jakie nosze. Spódnica i trykotowa bluzka nie odpowiadaja jej, uwaza mnie zapewne za dziewczyne rozpustna i nieczysta. Zwraca sie do mnie po arabsku. W ten sposób nie zdolamy sie porozumied - ona nie znajaca ani slowa po angielsku i ja nie potrafiaca sklecid po arabsku jednego poprawnego zdania. Nie potrafie nawet zapytad, gdzie jest jej maz. Zreszta odwraca sie mruczac pod nosem. Babka cos mówi i uderzam w placz. Niewidomy starzec, siedzacy na lawce, tez nie moze mi przyjsd z pomoca, poniewaz i on nie mówi moim jezykiem. Polowa przedpoludnia uplywa na oczekiwaniu na powrót Abdula Khada. Kiedy przybywa, jak sie domyslam - ze wsi, rzucam sie ku niemu placzac. — Powiedz, co sie ze mna stanie Wszystko to nieprawda Czy moge wrócid do domu — Nie, nie mozesz wrócid do domu. Jeszcze nie. — Jak to jeszcze nie Co pan chce zrobid — Musisz sie przyzwyczaid. — Ale do czego Nie chce sie przyzwyczajad. Co zrobil mój ojciec Powiedz, blagam! - Twój ojciec wydal cie za maz. Zaplacilem mu za to. Zaplacil Ten czlowiek za mnie zaplacil Za mnie Sprzedana To niemozliwe. Ludzi nie sprzedaje sie tak jak przedmioty. Mój ojciec nie mógl tego zrobid, to mój ojciec, a ojciec nie sprzedaje swojej córki. — To nieprawda. — Zaplacilem, powtarzam ci, sto tysiecy riali... Ta liczba nic mi nie mówi. Co to jest sto tysiecy riali Duzo Wszystko mi jedno, on klamie. — Zwrócimy ci te pieniadze, jezeli to prawda, chce wrócid do domu. — Jeszcze nie teraz. Trzeba poczekad. Chwytam sie tego swiatelka nadziei. Jeszcze nie teraz to znaczy jesli sie upre, bede mogla wrócid do Birmingham. Z pewnoscia. Ale kiedy 48 - Powiedz mi, kiedy... Abdul Khada bez slowa odwraca sie do mnie plecami. Ide za nim, chwytam go za reke, odpycha mnie brutalnie. Nikt w tym domu nie chce przyjsd mi z pomoca. Odrzucaja mnie zgodnie, ignoruja, patrza, jak kraze wokól domu, zupelnie oglupiala, nie okazujac najmniejszego mna zainteresowania. Nawet Abdullah mnie unika. Wyglada na równie przerazonego jak i ja. Wiedzial chyba, ze przywioza kogos z Anglii, kogo poslubi, ale mój styl i ubiór musialy go zaszokowad. Chyba to dla niego nielatwe, jestem inna niz kobiety z jego otoczenia. Inna niz jego matka, niz zona Mohammeda, niz wszystkie Jemenki ze wsi, a poza nimi nie zna nikogo. Jestem nieskromna cudzoziemka, która pokazuje nogi i twarz. Która pali, mówi glosno jak mezczyzni. I jestem od niego dwa lata starsza. W sumie to jeszcze dzieciak. To powinno dodad mi odwagi, ale jest jeszcze Abdul Khada i wszyscy sie go boja, przede wszystkim maly. Nagle wpadam na pewna mysl. Poprzedniego dnia widzialam w pokoju Bekeli, zony Mohammeda, jakies pigulki. Mówiono mi, ze dopiero co byla chora. Nie wiem, co to za lekarstwo, ale postanawiam je zazyd. Jest tego cala butelka. Wystarczy, zeby mnie wyciagnad z tego koszmaru. Wywolad chorobe, zeby musieli mnie stad labrad. Nawet jesli narazam zycie, wszystko mi jedno. Wslizguje sie do pokoju, biore butelke, wysypuje pigulki na dloo i polykam wszystkie naraz, ryzykujac, ze sie udusze. Ale dzialam nie dosd szybko, Mohammed juz jest przy mnie, bierze mnie za gardlo, potrzasa i zmusza do wymiotów. Walczymy przez chwile, ale nie mam zadnych szans, jest silniejszy. Wypluwam pigulki wstrzasana czkawka, placze i czuje, ze ogarnia mnie histeria. Jeden Mohammed jest tu dla mnie troche sympatyczniejszy. Wyobrazam sobie, ze musi mu byd bardzo przykro w zwiazku z tym wszystkim, co mi sie przytrafilo. Zawsze byl dla mnie mily, nigdy .igresywny. - Prosze cie, Mohammedzie, pomóz mi... Obojetnie wzrusza ramionami. - Nic nie moge dla ciebie zrobid. Zaden mezczyzna nie moze byd nieposluszny wzgledem wlasnego ojca. — Ale jestes dorosly, masz trzydziesci lat, jestes mezczyzna, masz zone i dzieci. Mieszkales w Anglii. Ty jeden mozesz mi pomóc, Mohammedzie, blagam cie... — Nie moge okazad nieposluszeostwa. — Nawet jesli sie nie zgadzasz — Tak juz jest. — Wiec arabscy mezczyzni zawsze sluchaja swoich ojców Nawet jesli oni nie maja racji — To mój ojciec i tak juz jest. Ty tez musisz sie z tyra pogodzid. Abdullah takze musi, to nasze prawo. — Ale nie moje. — To prawo twojego ojca, wzial pieniadze, musisz sluchad twojego ojca i mojego. A zatem nie mam juz zadnej nadziei Nawet Mohammed jest sterroryzowany, podlegly temu potworowi Abdulowi Khada. Nienawidze tego czlowieka, nienawidze, tak jak nienawidze mojego ojca. Do tej pory nie wiedzialam nic o nienawisci. Bylam zwykla angielska nastolatka, chodzilam do szkoly, na taoce, sluchalam muzyki z przyjaciólmi, mialam moja mame, która mnie strzegla. Teraz, za ich sprawa, nie mam juz nic. Wiec to prawda, sprzedano mnie tak, jak sie sprzedaje osla. Moja cena to sto tysiecy riali. Wczoraj Abdul Khada kupil mi coca-cole i zaplacil cztery riale. Jestem niewolnica, córka sprzedana przez ojca. Przestane plakad i stawie im opór. Bede sie im opierad, az beda mnie mieli dosyd, wszyscy! Chce, zeby mieli tylko jedno pragnienie odeslad mnie do domu. A mojego ojca zabije za to, co mi zrobil. Przysiegam! Tego wieczoru odmawiam posilku i przebywania w ich towarzystwie. W ciagu dwóch dni cale moje zycie sie zachwialo. Jedyna moja sila jest samotnosd. Niedlugo moge z niej korzystad. W pokoju pojawia sie Abdul Khada. — Tej nocy bedziesz spala z Abdullahem. — Nie, nie zrobie tego. — Zrobisz albo cie zmusimy. Przywiaze sie ciebie do lózka... — Nie chce. Z kolei Mohammed przychodzi mnie pouczad. - Zana, musisz spad z twoim mezem. Zmusimy cie. Patrze na tych dwóch mezczyzn, silnych, zdeterminowanych, jak stoja w drzwiach. Nie mam wyjscia. Zrobia to, przywiaza mnie, tak jak powiedzieli. Nie spodziewali sie chyba takiego oporu u mlodej dziewczyny. Tutaj kobiety sluchaja mezczyzn, a mezczyzni sa dumni ze swojej wladzy. Nie ustapia. Abdullah tez bedzie posluszny, kiedy juz ojciec i starszy brat mnie poskromia. Udalo mi sie go przestraszyd poprzedniej nocy, ale z jego postawy w ciagu dnia wywnioskowalam, ze budze w nim raczej odraze anizeli strach. Nieczysta Angielka wystawiajaca sie na spojrzenia innych mezczyzn. To jest gwalt. Gwalt obrzydliwy. Jestem dziewica i cale moje doswiadczenie seksualne ogranicza sie do pocalunków z Madkiem. Nie mam wyboru albo sie zgodze, albo mnie przywiaza do lózka jak niewolnice i upokorza. Pochylam glowe, niezdolna wypowiedzied tak, którego oczekuja. Wprowadzaja Abdullaha i zatrzaskuja drzwi, nie zamykajac ich nawet na zasuwke, pewni, ze zadnym sposobem sie nie wymkne. Klade sie do lózka. Zamykam oczy. Nie mysled o niczym, stad sie twarda, zamienid sie w kamieo. To jest dzieciak niezrecznie usilujacy nasladowad mezczyzne. Nic nie czuje. Chroni mnie mój bezruch. To nie mnie przydarza sie ta przerazajaca rzecz. To nie ja trace oddech. Jestem nieobecna. Zana, która w Birmingham marzyla o wielkiej milosci, która taoczyla z Madkiem, Zana wyjezdzajaca na wakacje umarla. Nie zyje. Nie wiem, co sie wydarzylo. Nie chce o tym wiedzied. Nie bede ani upokorzona, ani posluszna, moga sobie robid, co zechca, odmawiam im mojego cierpienia, odmawiam im siebie. Stalam sie jak skala i skala pozostane. Abdullah byl posluszny. Wyciaga sie obok mnie. Zostalam zgwalcona przez dziecko. Cala noc kamiennymi oczyma przygladam sie jaszczurkom na suficie, jedynym swiadkom tego wstretnego czynu. Zrobili ze mnie niewolnice tej obrzydliwosci, ale - wbrew nim - w moich najglebszych myslach na zawsze pozostane wolna. Czas 51 nie ma juz znaczenia, wilki i hieny urzadzaja posród nocy w górach ponury koncert. To za mnie tak wyja. Rozdzial V Rano z oczyma palacymi od bezsennosci, pustka w glowie, pelna obrzydzenia, czuje sie brudna. Abdul Khada otwiera zadowolony drzwi, z czego korzysta jego syn, zeby sie wymknad. - Dobrze sie czujesz Zupelnie jakbym byla chora, on zas martwil sie o moje zdrowie. Nie odpowiadam. Co zreszta mozna odpowiedzied na to glupie pytanie Odchodzi i z kolei jego zona Ward sklada mi wizyte. Wyglada, jakby chciala sie ze mna porozumied, i wykonuje gesty, których nie pojmuje. Brudna, jestem brudna, potrzebuje wody, zeby oplukad moje cialo, moja twarz. Grzebie w walizce szukajac angielskiego mydla i zamykam sie wraz z nim i wiadrem wody w lazienkowej szafie. Trzeba sie myd kucajac, prawie na czworakach, pochodnia ledwie co oswietla wstretne sciany. Woda leje sie do dziury i rzeczywistosd powraca z cala sila. I znowu nie przyjmuje jej do wiadomosci. Nie moge uwierzyd, ze to wszystko mi sie przytrafilo. Jedna tylko mysl tlucze sie w mojej glowie to nieprawda, to nieprawda... Trudno okreslid, co sie wtedy we mnie dzialo. Bylam zmuszona zyd w nierealnym swiecie, ta wies uczepiona u gór, ten dom przylepiony do skaly, ta ciagnaca sie wokól pustynia, ci ludzie, ich postepowanie, wszystko to bylo jak zly sen. Nic nie bylo prawdziwe. Ward obserwuje mnie swoimi malymi, zlymi oczkami kiedy wychodze z lazienkowej szafy. Poszla do pokoju, prawdopodobnie aby sie upewnid, czy stracilam dziewictwo, ale w tym momencie nie zwracam na nia uwagi. Zreszta nie jestem pewna, czy je utracilam. Nie pamietam nawet, zebym krwawila czy odczuwala ból, wszystko 52 mi jedno. Mam tylko nadzieje, ze nic sie nie stalo - ze nie ma krwi po zgwalconym dziewictwie i ze Abdullah nie dopelnil swojego obowiazku malego samca, tak jak sie tego po nim spodziewali. Siedzac w lózku znowu popadam w bezruch, który mnie przed nimi chroni. Tutaj, pograzona w moim wnetrzu, moge cierpied z powodu nieobecnosci matki. Cierpied na mysl o Nadi, która o niczym nie wie i przygotowuje sie w Birmingham do tej przekletej podrózy na tak zwane wakacje, i która, kiedy przyjedzie, spotka ten sam los co i mnie. Chcialam kochad, marzylam o milosci. Zniszczyli wszystko. Jestem niewolnica jak postacie z mojej ulubionej ksiazki. Porwana ze swojego kraju, torturowana, pozbawiona tego, co najwazniejsze - wolnosci. W powiesciach o milosci, jakie pozeralam w Anglii, dziewczeta odkrywaja szczescie, czulosd. Najpierw sa zaloty, apoteoze stanowi koocowy pocalunek, kiedy to mlodzieniec bierze narzeczona w ramiona. Karmilam sie tymi pieknymi historiami, marzylam o nich, spodziewalam sie przezyd cos podobnego, tak jak wszystkie nastolatki w moim wieku. Tak jak Nadia, która ma dopiero czternascie lat, która jeszcze niedao bawila sie lalka. W tej chwili najnieznosniejsze jest to, ze nic nie moge dla niej zrobid. Czuje sie winna, jak gdybym i ja miala swój udzial w zastawieniu czyhajacej na nia pulapki. Nienawidze ich. Przede wszystkim nienawidze mojego ojca, jestem bryla nienawisci. Ward zakooczyla inspekcje pokoju. Teraz z kolei odwiedzaja mnie dziewczynki, Shiffa i Tamanay. W ich wieku nie moga mied najmniejszego wyobrazenia o tym, co sie wyprawia, i moja nienawisd ich nie dotyczy. Sa ladne, wrecz urocze, pragnelyby sie ze mna bawid tak jak pierwszego dnia, ale nie mam na to sily, chcialabym byd sama, one zas nieustannie wchodza i wychodza z pokoju. Mama mnie stad wyciagnie. Moja jedyna nadzieja to mama. Ona zrozumie, dowie sie, odgadnie, sama nie wiem... Znajde sposób, zeby sie z nia skontaktowad. Dotre do kogos, kto ja powiadomi. Musze sie uczepid tej nadziei. 53 Czepialam sie jej przez osiem lat. Osiem lat, dzieo po dniu, powtarzalam sobie, ze wydostane sie z tej wsi, ze nie ma zadnego powodu, bym pozostala na zawsze wiezniem tych dzikusów. Osiem lat. A to byl zaledwie trzeci dzieo. Nie ukooczylam jeszcze lat szesnastu, a kiedy opuscilam Jemen, mialam ich dwadziescia cztery. Przezylam jednak dzieki dwóm uczuciom nadziei i nienawisci, obu równie poteznym. Sprawily, ze nie umarlam. Przez nastepne dni Abdul Khada pozwala mi siedzied samotnie w moim pokoju, przynosi posilki, nóz, widelec i dzieki temu nie musze jesd razem z innymi. Czyni nawet pewne wysilki, dostaje chipsy i kurczaka. Ale nie czuje glodu. Sam widok jedzenia budzi we mnie odraze, nie mówiac o muchach. Muchy dokuczaja nam w dzieo, a w nocy komary. Nie umiem sobie z nimi poradzid, nie umiem ich zlekcewazyd! Ugryzienia komarów doprowadzaja mnie do szaleostwa, drapie skóre az do krwi. Inni nauczyli sie nie draznid skóry po ukluciu, gdyz im bardziej sie ja drapie, tym bardziej swedzi. Mam uczucie, jakby mnie z niej zywcem odarto. Osaczona przez muchy, komary, jaszczurki i wyjace nocami drapiezniki. Pije wylacznie vimato, na sam widok jedzenia zoladek podchodzi mi do gardla. Takze na widok Abdullaha. Pierwszego dnia nie wiedzialam, czy rzecz sie znowu powtórzy. Powtórzyla sie. Co wieczór ojciec wprowadzal syna, by dopelnil ofiary, i. nie odpychalam go z obawy, ze sie poskarzy, a ja poniose konsekwencje. Podobnie jak za pierwszym razem, znosze ten nikczemny czyn nieruchoma jak skala. Czasami wchodzi pod ckiem ojca, potem, kiedy zamkna sie drzwi, pozostawia mnie w spokoju. Dopiero po wielu dniach zdalam sobie sprawe, ze juz nie jestem dziewica. Dzis rano Abdul Khada oswiadczyl mi uroczyscie, ze kiedy urodze dziecko, bede mogla jechad do Anglii. Dziecko... Dziecko! Czy Abdul-lah moze mi zrobid dziecko Jest chory, blady, nie ma w nim nic z mezczyzny, i gdybysmy byli sami, nie smialby mnie nawet dotknad. Wczoraj wieczór odepchnelam go gwaltownie. Mocne uderzenie w piers sprawilo, ze polecial do tylu jak chudy i slaby pajac, którym 54 zreszta jest. Wyszedl, zeby sie poskarzyd swojemu ojcu. Abdul Khada otworzyl drzwi, podszedl i spoliczkowal mnie tak gwaltownie, ze zrobilo mi sie czerwono przed oczyma. Wszystko w mojej glowie bylo czerwone. Krew w oczach, wszedzie krew. Chcialabym zabid. Ten policzek spowodowal u mnie zmiane postawy, rozbudzil zlosd. Teraz juz nie blagam, tylko przeklinam. To mi daje chwilowa ulge. Abdul Khada jest zlodziejem, rzucam mu to w twarz. Porwal mnie i nadejdzie dzieo, kiedy zostanie ukarany! — Twój ojciec cie sprzedal. Zaplacilem tysiac funtów i mam twoje swiadectwo slubu! — Pokaz je! Wzrusza ramionami. Jakze móglby mi pokazad papier, skoro go nie ma! Albo jest falszywy. Musieli go sfabrykowad tu, w Jemenie, korzystajac z mojego paszportu, którego nigdy wiecej nie widzialam. — Chce napisad do mojej matki. — Prosze bardzo. Moje samopoczucie bywa raz lepsze, raz gorsze, w ciagu dnia zdarza sie, ze ufam, iz w niedlugim czasie mama odkryje, co sie tutaj dzieje i przyjedzie po mnie. Innym razem rozmyslam o podrózy, jaka odbylismy. Byla dluga, trudna, od cywilizacji. Jakzeby mogla mnie tu odnalezd W najgorszych momentach zdarza mi sie nawet podejrzewad, ze mama wiedziala o projektach ojca, ze byd moze byla tego zdania co i on. Gdyby to byla prawda, nie mialabym juz nikogo na ziemi. Oprócz Nadii. Tylko Nadia sie liczyla. Nalezalo nie dopuscid do jej podrózy z Gowadem. Z Anglii przywiozlam blok listowy i koperty. Zaczelam pisad. Do mojej ukochanej Matki. Bardzo Cie prosze, nie pozwól jechad Nadii. Wydali mnie za maz i nie wiem, co teraz sie stanie. Bardzo sie boje. Potrzebuje pomocy. Blagam Cie, nie pozwól jechad Nadii, blagam Cie, ukochana Mamo. Pomóz mi, ale przede wszystkim nie pozwól jechad Nadii. Pól strony. Nie pisze o Abdulu Khada i innych. Na wypadek gdyby przeczytali list, zaklejam koperte. Jedyny sposób, zeby ja 55 wyslad, to oddad ja w rece Abdula Khada. Nie pozwalaja mi wyjsd poza obreb domu, nie wolno mi chodzid do wsi. On jest moim jedynym lacznikiem ze swiatem zewnetrznym. Jedzie do Taez, a tam jest poczta. - To list do mojej matki, w którym pisze, ze dojechalam szcze sliwie i ze wszystko w porzadku. To ciekawe - nie ma podejrzliwej miny. - Nadam ci go na poczcie. Czy to zrobi Tego dnia mialam nadzieje. Mówilam sobie, ze przeciez musi wyslad chociazby jeden list ode mnie, jesli chce, zeby mama sie nie niepokoila. Nazajutrz juz w to nie wierzylam. Pomyslalam, ze po prostu podarl albo spalil list. A trzeciego dnia wyczekiwalam na odpowiedz. Dostalam te moja odpowiedz dzisiaj rano. Przyniesli do domu kartki, jakie do mnie wyslano. Szly przez Taez i nie maja dokladnego adresu. Numer skrzynki pocztowej - to wszystko. Jakis znajomy Abdula Khada - ktos w rodzaju wspólnika, jak przypuszczam - który odbiera listy. Tak wiec nikt na swiecie nie wie, gdzie sie znajduje. Mam szesnascie lat. Happy Birthday - glosi kartka od mamy, od Nadii, od malego braciszka Mo, Ashii i Tiny. Piekne kartki urodzinowe, z kwiatami i ptakami. Wiem, gdzie je kupili. Zawsze •chodzimy do tego samego sklepu, gdzie sprzedaja kolorowe pocztówki, na których jest napisane Dla mojej siostry, Dla mojej córki... Na maminej kartce sa delikatne kwiatki. Dla mojej córki, Radosnych urodzin. Oni tam nic nie wiedza. Tylko tydzieo zostal do odlotu Nadii i Gowada. Wyobrazam ja sobie w naszym pokoju, jak pisze kartke i slucha reggae. Jej walizka juz jest gotowa. Nasz pokój, nasze wlasne ukryte miejsce. Kolorowe tapety, blizniacze lózka, powiesci, kasety. Wieczory spedzalysmy upajajac sie muzyka, razem, kryjac sie przed tata, który potepia muzyke murzyoska. A ja siedze tutaj, na lawce z kamienia i gipsu, z twarza obrócona w strone gór, pod goracym sloocem, w obloku much, pokryta ranami, obok tego niewidomego i milczacego starca. I Ward, która dzis rano zwymyslala mnie po arabsku. Domyslilam sie tego po zlym wyrazie jej twarzy... 56 Dwie jemeoskie dziewczynki, bawiace sie w kurzu u moich stóp, nie moga mnie pocieszyd. Ani zapach pocztówek, przyblakly po dlugiej podrózy. Zapach Anglii nie dotarl az tutaj. Jestem tak daleko i taka samotna. Pójsd sie wyplakad do tego mrocznego pokoju, na tym kocu cuchnacym baranem. Starannie poukladad moje skarby w walizce. Sluchad tamtej muzyki. I plakad. Po kryjomu. Nie plakad przy nich. Przeklinad ich placzac. Byle tylko mój list doszedl na czas. Byle tylko mama zechciala mi pomóc. Ojciec nie napisal do mnie na urodziny, czy to znak Ale znak czego... Sprzedal mnie, sprzedal nas obie, po tysiac funtów za kazda. Czy cos takiego jest do pomyslenia w roku 1980 Ojciec sprzedajacy swoje córki jak bydlo Wiec to wlasnie mialy oznaczad jego grozby, kiedy mówil Naucze was zachowywad sie jak dobrze wychowane dziewczyny arabskie. Potrzebujecie autorytetu. Nie pokazuje sie nóg. Angielskie wychowanie to zgnilizna. Musial nas nie cierpied. Nie cierpied za to, ze jestesmy Angielka mi, a nie Arabkami. Czesto miewal klopoty finansowe, dlugi, nie zaplacone grzywny. Raz nawet mama musiala za niego zaplacid, zeby go uratowad przed wiezieniem. Wstydzil sie prosid o pomoc swoich arabskich przyjaciól. Nie jestesmy juz jego córkami. Nalezymy do mamy, jestesmy angielskiej narodowosci. Moja odwaga wraca. Czekad. Wytrzymad. Tutaj czas przeplywa niepostrzezenie, kazdy dzieo podobny jest do poprzedniego. Kobiety chodza do studni po wode, przygotowuja chapatis, karmia zwierzeta, noca zapalaja pochodnie, a rankiem niezmordowanie powtarzaja te same gesty co poprzedniego dnia. Minelo osiem dni, które wydaja mi sie dlugie niczym wiek. Postarzalam sie o wiek, a dzis koocze zaledwie szesnascie lat. Zeby zejsd z Abdulem Khada do wsi, musze teraz korzystad z bocznej sciezki, przeznaczonej dla Arabek, która prowadzi zboczem góry, przez kolczaste krzaki. Teraz traktuje mnie jak tutejsza kobiete. Jego klopot polega na tym, ze wszystkie spojrzenia kieruja sie na mój strój, jedyna rzecz, jaka mnie jeszcze wyróznia, i której 57 trzymam sie z calych sil. W tej wsi jestem Angielkai jak na razie niewiele moga na to poradzid. Z duma znosze zgorszne spojrzenia. Nie jestem niczyja wlasnoscia. Abdul Khada czuje to poza domem gra role tego, któremu nie przeszkadza Angielka sja. Stara sie byd cierpliwy, wyczekuje, moim zdaniem nadaremni, na moment kiedy calkowicie ustapie. W tym celu czyni nawet pene ustepstwa, kupuje mi owoce, zeby sie pokazad przed sprzedawcaOwoce nie sa dobre ani dojrzale, ani soczyste. Ale troche przypominja mi Anglie. Zjesd jablko z zamknietymi oczami i mysled, ze siyest gdzie indziej. Potem zabiera mnie z wizyta do swojego mlodszep brata, Abdu-la Noor, którego zaledwie zauwazylam, kiedy pierwsy raz przechodzilismy przez wies. Ma jakies czterdziesci lat, je podobny do Abdula Khada, chod szczuplejszy, i nie ma tak przencliwego wzroku. Prawdopodobnie jest ubozszy, poniewaz jego doi jest mniejszy od domu starszego brata. Pan domu jest nieobecny, 'itaja nas jego zona Amina, pulchna i urocza, mniej wiecej trzyd^stoparoletnia, oraz ich synowa Haola. Haola ma osiemnascie h Natychmiast uderza mnie jej spojrzenie. Ogromne czarne oczy. Wsy niezwykle dlugie, nie ucinala ich chyba od urodzenia. Aminajest dla mnie bardzo mila, bardzo uprzejma. Zachowuje sie zupelie inaczej niz Ward. Wydaje mi sie, ze moglabym z nia swobodnie porozmawiad, gdybym mówila jej jezykiem. Zaczynam rozumied jedna wazna rzecz. Kobiety a przyzwyczajone do samotnosci, podczas gdy ich mezowie praaja za granica, w Arabii Saudyjskiej albo po prostu w sasiednim nsscie. Wieksza czesd ich zycia uplywa bez mezczyzn. Kiedy zl malzonkowie wracaja, jak teraz Abdul Khada, ponownie chwytaj; cugle i wtedy one znosza ich wladze i obecnosd. Lecz w rzeczywisci doskonale sie bez nich obchodza. Amina mówi cos do mnie, bardzo chcialabyrr ja zrozumied, wydaje mi sie, ze mnie zaluje, bo nagle zaczyna jakad, a Abdul Khada pragnie jej w tym przeszkodzid. Robi rekora duzo gestów i troche odgaduje, o co mu chodzi. Nie chce, zeby pzy mnie plakala, i prosi, zeby sie uspokoila. Haola takze patry na mnie ze •wspólczuciem. Przynajmniej w tym domu sa dwii kobiety, które 58 mnie rozumieja i wyglada na to, ze trzymaja moja strone, ale nic wiecej oprócz placzu uczynid dla mnie nie moga. Amina ma okolo trzydziestu pieciu lat i juz mase dzieci. Najstarszy syn ma dwadziescia lat, drugi szesnascie, trzeci trzynascie, nastepny dziewied, jeszcze mlodszy szesd oraz jedyna córka siedemnascie. Jesli dobrze obliczylam, swoje pierwsze dziecko musiala mied w wieku czternastu lat. I znowu, jesli moje obliczenia sa wlasciwe, bedzie potrzebowala duzo pieniedzy, zeby ozenid wszystkich swoich synów. Ten obyczaj kupowania zon musi byd dla nich wszystkich powaznym problemem. Wizyta jest krótka, Abdul Khada wstaje, bedziemy wracad do orlego gniazda. Nie odstepuje mnie na krok. Uciec... oczywiscie mysle o tym, ale dokad uciekad Gdybym byla w miescie, na przyklad w Sanaa, zaczelabym biec, spróbowalabym szczescia, schronilabym sie do ambasady. Wspinamy sie sciezka dla kobiet. Tutaj byd kobieta to tyle, co byd skazana do kooca zycia. Wymijamy je zawoalowane, dzwigajace wiadra wody, niezmordowanie, albo wiazke drewna, niezmordowanie, odwracajace wzrok od przechodzacych mezczyzn... niezmordowanie... rodzace dzieci... Moje zycie nie moze tak wygladad! Nigdy nie zostane niewolnica^ Mohammed jest dla mnie mily. Zachowuje sie tak, jakby nic sie nie wydarzylo, jakby w porwaniu mnie nie bral udzialu. Jesli chodzi o Abdullaha, dzieciaka, który ma byd niby moim mezem, milczy, kiedy sie tylko pojawie. Ignoruje mnie, tak jak ja jego, ale mimo to powróci dzis wieczorem, jak co dzieo, i bede robid wszystko, co mozliwe, zeby oddalid moment polozenia sie do lózka. Rano Abdul Khada wypytuje go i jesli sie dowie, ze odmówilam, bedzie sie zloscil i obsypie mnie wyzwiskami. Dzis wieczorem odmawiam. Ze zdecydowana mina klade sie na lawce kolo okna. Abdullah patrzy na mnie, waha sie, potem podchodzi i wyciaga reke, zeby zaprowadzid mnie do lózka. Natychmiast wpadam w zlosd. Straszliwa zlosd, która sprawia, ze trace kontrole nad tym, co robie. Kopniakami przeganiam go wokól pokoju, od sciany do sciany, jakbym scigala weza. 59 - Wynos sie... nie dotykaj mnie, zabraniam ci mnie dotykad! Nie wrzeszcze, rycze grubym glosem jak dzika bestia. Bije go na oslep, zakrywa twarz rekami, nie próbuje nawet sie bronid. Gdyby tak rozumial, co do niego mówie! Ze jest brzydki, ze czuje do niego wstret. Ze ten dom jest paskudny i brzydze sie go. Wstret, wstret, wstret - tylko to mam na ustach. Ucieka, zeby poskarzyd sie ojcu, a ja z trudem lapie oddech. - Co sie dzieje - pyta mnie Abdul Khada. - To sie dzieje, ze nie chce, zeby mnie dotykal. Kiedy mnie odwieziesz do Anglii Opór na nic sie nie zdal. Brutalny policzek wymierzony w skroo obala mnie na podloge. I nic wiecej. Po chwili powraca Abdullah z ponurym wejrzeniem. Na prózno walcze, nie uda mi sie uniknad tego obrzydliwego kontaktu. Wedlug prawa panujacego w tym domu chlopiec ma mied stosunki seksualne. I wedlug tego prawa mam to znosid. Moge utrudniad im zycie, na ile sie tylko da, ale temu prawu nie zdolam sie wywinad. Noc, kazda noc bedzie koszmarem. Abdul Khada jest calkowicie zdecydowany przelamad mój opór, a nie jest to czlowiek, któremu mozna przez dluzszy czas okazywad nieposluszeostwo. Poza Anglia jest calkowicie inny. Nie widze w nim nic wspólnego z Abdulem Khada, jakiego spotkalam w naszym domu. W Birmingham byl, podobnie jak inni przyjaciele mojego ojca, rozmowny, przyjazny, nieszkodliwy. Normalny. Tu, w Jemenie jest kims w rodzaju szefa bandy, tyranem, który ma absolutna wladze we wlasnym domu i któremu nikt sie nie opiera. Nawet jego rodzice, biedni staruszkowie, utracili swoja pozycje. Przede wszystkim dziadek. Bedac na utrzymaniu syna nie ma juz nic do gadania. W tej spolecznosci ojciec rodziny jest przywódca i moze robid, co mu sie tylko podoba. Poza tym zdalam sobie sprawe, ze Abdul Khada jest gwaltowny, nawet wobec innych mezczyzn we wsi. Tego popoludnia rozmawial po arabsku z kims, kto najwyrazniej byl innego niz on zdania, nie mam pojecia, w jakiej sprawie. Zaczal do niego mówid ze zloscia, ale rozmówca nie podjal wyzwania. Uleglosd. Uleglosd temu marionetkowemu mezowi. Noc pelna niepokoju, noc bezsenna. Ilez czasu przyjdzie mi to znosid w otocze- 60 niu ludzkiej przemocy, posród brudnych scian, much, komarów, sluchajac wycia wilków, wdychajac zapach obory - Kedy zabierzesz mnie do Anglii Zaczynam od samego rana. Nie bedzie dnia, zebym nie postawila tego pytania. - Kiedy bedziesz w ciazy, bedziesz mogla wrócid do Anglii, zeby urodzid przy twojej matce. Klamie. Spodziewa sie, ze szybko zajde w ciaze, poniewaz wyobraza sobie, ze dziecko mnie zmusi do zaakceptowania ich prawa. Ze dziecko nie pozwoli mi opuscid Jemenu. Jego zdaniem, im predzej ustapie, tym predzej zobacze Birmingham. Zaczynam rozumied, o co chodzi w tej bitwie. Jesli uda mi sie ich przekonad, ze sie zgadzam, byd moze w koocu potrafie postawid ich przed faktem dokonanym. Prosze bardzo, jestem w ciazy, bede rodzid, prosze mnie odeslad do Anglii. W koocu niewielki mam wybór, a ten wybieg moze sie uda. Moglabym ich nawet oszukad, ze jestem w ciazy, i prosid o wyjazd. Abdul Khada podaje mi szklanke herbaty, spuszczajac wzrok. Gruba Ward podrzuca placuszki na weglowym piecu, nie rozumie naszej rozmowy po angielsku, ale od czasu do czasu czuje, jak piorunuje mnie swoimi malymi, zlymi oczkami. Wyobrazam sobie, co o mnie mysli, nienawisd, jaka odczuwa. Nie tylko jestem nieczysta, ale odrzucam jej ubóstwianego syna. Podobno Abdullah o malo co nie umarl. Podobno od urodzenia choruje. — Przysiegasz, ze jesli bede w ciazy, powróce do Birmingham — Nie ma potrzeby przysiegad. Jestes tu po to, zeby urodzid dziecko mojemu synowi, jestes jego zona. — Nie, nie jestem jego zona. Nigdzie nie jest to zapisane! — Owszem, mam zaswiadczenie. — Pokaz, chce zobaczyd. — Nie ma potrzeby. Zaplacilem i mam zaswiadczenie. — Klamiesz, wiem, ze klamiesz. Nie ma dokumentu, jestem Angielka, nie mozna wydad mnie za maz wbrew mojej woli. W Anglii poszedlbys za to do wiezienia! Nie ma rady, jestem agresywna. Kilka sekund wczesniej obiecywalam sobie, ze bede sprytna, bede udawad, ze ustepuje, ale kiedy 61 tylko zaczynam rozmawiad z tym czlowiekiem, powraca nienawisd. Nie potrafie udawad. Najgorsze jest to, ze kpi sobie z mojej agresywnosci, moje krzyki splywaja po nim jak woda po gesi. Ma w rece wszystkie atuty. Wie, ze nie potrafie uciec, odrzucid jego syna. Pojecie gwaltu nie robi na nim najmniejszego wrazenia. To, ze nie kocham Abdullaha, nic go nie obchodzi. Lekcewazy sobie moje pretensje do odzyskania praw zwiazanych z obywatelstwem angielskim. Tutaj na nic sie to nie zda. Odpowiedz jest prosta - Twój ojciec jest Jemeoczykiem, zaplacilem twojemu ojcu, takie jest prawo. Jestes Jemenka. Mam ochote stanad i wyd w kierunku tych jemeoskich gór, wolajac, ze nie jestem ich wlasnoscia! Zaczynam wariowad. Dziesied dni pózniej nadal brak wiadomosci od mamy. Nie wiem nawet, czy Abdul Khada wyslal list i czy Nadia jest juz w drodze. Lezac na lózku czytam moja ulubiona ksiazke Korzenie. Dluga i przerazajaca historia o niewolnictwie czarnych, o ich walce o wolnosd. Przesadzeni na obcy grunt, wyrwani ze swojego kraju, odcieci od korzeni, podobnie jak ja, ilez razy bohaterowie tej prawdziwej powiesci wycisneli mi lzy z oczu. Identyfikuje sie z niewolnikiem Kunta Kinte, tym upartym czlowiekiem, który chcial przekazad swoim dzieciom jezyk i tradycje rodzinnej Afryki. Stronice sa juz zniszczone, znam ten tekst tak dobrze, ze niektóre fragmenty moglabym recytowad prawie z pamieci. Kpie z arabskiej telewizji, z której Abdul Khada jest taki dumny. Instalujac telewizor w moim pokoju spodziewal sie wprawid mnie w zachwyt. Jedyna rzecz, która moglaby mnie zachwycid, to czysta lazienka z biezaca woda, przyzwoite toalety i elektrycznosd, zeby móc widzied w nocy, a takze i w dzieo. W tych domach zawsze panuje mrok. Zyja jak w sredniowieczu, pijac coca-cole produkowana w Arabii Saudyjskiej, ogladajac telewizor na baterie pochodzacy z Hongkongu, i to im wystarcza, zeby uwazad sie za nowoczesnych. - Zana, mamy goscia, powitaj mojego przyjaciela. Jest to jakis mezczyzna, ide do pokoju Bekeli sasiadujacego z moim, zeby mu sie grzecznie uklonid. Tamten odwraca wzrok 62 i Abdul Khada zabiera go do siebie. Mezczyzni w swoim gronie. To czlowiek mi nie znany i jego wizyta mnie nie interesuje. Ale jakis czas pózniej, po jego wyjsciu, Abdul Khada wpada do mojego pokoju z paczka ubrao, która ciska mi na lózko. — Ubieraj sie! — Mam sie ubierad Ale po co, jestem przeciez ubrana! — Obcy mezczyzni nie moga cie ogladad w takim stroju, to wstyd. Zaczyna krzyczed - Wkladaj to natychmiast! To dlatego tamten mezczyzna odwracal ode mnie wzrok. Z powodu moich odkrytych wlosów i angielskich ciuchów, które ciagle jeszcze nosze. - Nie wloze. Rzucam okiem na rzeczy rozlozone na lózku. Okropne, pomaraoczowy material w zlote kropki, znam te szmatki, naleza do Ward. Rzucam je na podloge. - Tego na pewno nie wloze. Abdul Khada w ataku furii skacze ku mnie i zaczyna bid po twarzy. Krzycze, on nadal bije, czuje boi w glowie, w uszach mi szumi, ale moja zlosd jest równie gwaltowna jak i jego. Jeszcze raz podnosi reke, zeby mnie uderzyd, i wtedy zaczynam sie miotad, gryzac na oslep. Jego kciuk znajduje sie miedzy moimi zebami, sciskam, gryze ile sil w szczekach, nie puszczajac zdobyczy, jak pies. Gryze, gryze, moje zeby trafiaja w paznokied, czuje w ustach smak krwi. Wyje z bólu i to wycie sciaga do pokoju Mohammeda. - Co sie dzieje Próbuje nas rozdzielid, puszczam zdobycz, bylam bliska uduszenia. Mohammed zabiera ojca, który trzyma sie za skrwawiona reke, i zostaje sama z Bekela, która, wzburzona od strachu i zlosci, oddycha szybko. Jestem wsciekla, naprawde wsciekla. Nadchodzi Ward i zbiera ubrania porozrzucane po podlodze. Obie kobiety zaczynaja mówid jednoczesnie, nic nie rozumiem, gestami usiluja mi wytlumaczyd, bym wziela te okropne szmaty. Podaja mi je z uporem, wskazujac na pokój Abdula Khada i mimika odgrywajac jego gniew. Nalezy rozumied, ze jesli sie nie ubiore tak jak one, oszaleje z wscieklosci i bedzie mnie bil. 63 Obie wygladaja przerazone tym, co robie, przerazone tym, co sie stanie, jezeli nie poslucham. Nigdy czegos podobnego nie widzialy. Dla mieszkaoców tego domu jestem jak burza, boja sie mnie. Z wyciagnietymi rekami blagaja mnie, zachecaja. Wiedza, ze moge okazad sie bardzo uparta. Cos musialo zajsd pomiedzy Abdulem Khada i gosciem. Mezczyzna - jak sie domyslam - zawstydzil go, zarzucajac mu zapewne, ze przyjmuje pod swym dachem kobiete, która kojarzy sie niemal z prostytutka, poniewaz pokazuje swoje nogi i wlosy. Duszaca mnie zlosd powoli opada i zdaje sobie sprawe z niebezpieczeostwa. Godze sie na przymierzenie tych lachmanów, wkladajac je na moje ubrania. I stoje tak, zupelnie oglupiala, sztywna, czuje sie nieswojo. Bekela przytula mnie do siebie chcac pocieszyd, widze w jej oczach lzy litosci. Ward sklada dlonie. Przynajmniej raz, co zdarza sie bardzo rzadko, jej twarde spojrzenie zlagodnialo. Byd moze troche rozumie zamet, w jakim sie znajduje. Ale nie moge ustapid. Nie moge nosid tej okropnej pomaraoczowej sukni w zlote kropki, za duzej, pachnacej tym domem i lepiacej sie do skóry. Nie moge. Ogromnie mi przykro, potrzasam przeczaco glowa, zeby dad im to do zrozumienia. Nie moge, jeszcze nie. Nie rozumieja mojej walki, oporu. To prawda, ze pokora i posluszeostwo nie leza w moim charakterze. Dla nich chodzi tu o obyczaje, przyzwyczajenie, wychowanie. Nie widzialy w zyciu nic innego. Dla mnie to niewola. Nie wloze tego stroju niewolnicy. Nastepne dni przynosza ze soba wymiane obelg i uderzeo w twarz miedzy Abdulem Khada i mna. Przypomina to wojne w okopach, gdzie nieprzyjaciele trwaja ciagle naprzeciwko siebie. Przynajmniej jednego sie nauczyl gryze. Unika ataku znienacka. Nosi slad moich zebów na dloni. Upokorzylam go, pana i wladce. Bije, ale tak naprawde nie wie, jak mnie sobie podporzadkowad, co robid z ta opierajaca sie samiczka. Z mojego powodu zaczyna watpid w swój autorytet. We wsi sie go boja, boja sie go w domu. Zreszta nikt go nie lubi, to widad. W tej napietej atmosferze Ward i Bekela usiluja wciagnad mnie w prace domowe. Na poczatku o nic mnie nie prosily, po- 64 zwalano mi czytad powiesci w moim pokoju, sluchad muzyki, przynoszono jedzenie. Teraz chca mnie zachecid, bym sie zainteresowala tym, co robia. Na rozkaz czy moze dlatego, ze widza, jak kraze niby dzikie zwierze w klatce Jestem sklonna przypuszczad, ze mnie zaluja i pragna rozerwad, dopomóc mi w przyzwyczajaniu sie do tego zycia. Jednym z najwazniejszych zajed, jakie wykonuja, jest przygotowywanie chapatis na rozpalonych do czerwonosci plytach pieca. Ward pokazuje mi, jak sie to robi. Plomienie liza ich dlonie. Kiedy pochylam sie nad piecem i zar ogarnia mi twarz, uciekam ze strachu, ze spale sie zywcem. Jak one to wytrzymuja Ich rece sa stwardniale, skóra przypomina przypalony róg. Jest to niby nieustajaca tortura, której nie potrafie zniesd. Wkladad rece do ognia, dotykad prawie dloomi rozpalonej plyty, z palajacymi od goraca policzkami. To nie kooczace sie codzienne pieklo. Sa dwa rodzaje chapatis jedne smazone, drugie pieczone w piecu. Make trzeba kupowad we wsi. Skladuje sie ja w podziemiach domu, kobiety robia zapasy na wiele miesiecy. W tym celu nosza na glowach ogromne wypchane wory. Make nalezy wyrobid i rozwalkowad na nalesniki. Kladzie sie troche tluszfzu na patelnie, a kiedy jest juz goracy, uklada sie na nim ciasto i przysmaza na zloty kolor z obydwu stron. Ale najczesciej kobiety musza recznie wypiekad chapatis, w ogniu, pochylone nad kuchenka z wielka wprawa rozkladaja ciasto, odwracaja je, dzielnie znoszac plomienie i oparzenia. Przepis na chapatis wiaze sie jeszcze z inna paoszczyzna - zbieraniem kukurydzy, z której pózniej trzeba kamieniem wytlukiwad ziarno. Jest to praca bardzo meczaca. Kiedy juz plyty pieca pokryte sa tymi jakby nalesnikami, dorzuca sie troche drewna, zeby podsycid ogieo, i pilnuje sie ciasta do momentu, kiedy zacznie rosnad. Po jakichs pieciu minutach kobiety odwracaja nalesniki golymi rekami. Trzeba odwracad je szybko i szybko zdejmowad z plyty, zeby nie oparzyd palców, uwazajac przy tym, by w pospiechu nie upuscid ich w plomienie. Potem ciagle jeszcze gorace nalesniki kladzie sie na miske. Zaczelam pracowad z kobietami, zeby sprawid im przyjemnosd i moje rece natychmiast pokryly sie bolesnymi bablami. Ale Ward 5 - Sprzedane 65 nie pozwolila przerwad pracy. Dlonie nalezy tak hartowad, zeby ogieo nie powodowal oparzeo, a reka kobiety przypominad ma stara i ostra, wyschnieta skóre weza. Poniewaz chapatis stanowia podstawowe pozywienie, jest to codzienna meka. A potem tym, co zostalo z moich palców, jem tak jak inni, maczajac nalesnik w mleku i masle. Koniec specjalnego traktowania, zegnajcie lyzko, widelcu i nozu. Zegnaj prawie angielskie jedzenie z gotowana kura i owocami. Od tej chwili musze odzywiad sie tak jak inni. Jesli sie z tym nie pogodze, moge umrzed z glodu. To proste. Najpierw protestowalam przeciw parzeniu sobie palców i jedzeniu rekami. Pózniej sie z tym pogodzilam. Jesli mam wytrzymad to wszystko i znalezd jakies wyjscie, musze jesd, nauczyd sie troche arabskiego, rozumied, co sie tu knuje. Nie przeszkadzalo mi to kazdego ranka powtarzad Abdulowi Khada - Zabierz mnie do Anglii! Przynajmniej to nieustannie rzucane wyzwanie pomagalo mi podczas dnia, a on wiedzial, ze bez wzgledu na stan moich obolalych rak, bez wzgledu na to, czy czuje wstret, czy nie, nadal jestem soba. Zana, Angielka. Rozdzial VI Schowana w moim pokoju rozmyslam posród tych czterech ponurych scian, z nogami pogryzionymi przez setki komarów, z rekami oparzonymi podczas kulinarnych prób. Dusze sie. Mój wróg, Abdul Khada, zszedl na dól po zakupy. Przypuszczam, ze jak dlugo nie zechce ubrad sie tak, jak on sobie tego zyczy, nie bede miala prawa pójsd na wies. Widze przez okno kobiety dzwigajace wode. Na glowach niosa cos, co przypomina ciezkie, metalowe wiadra. Droga, która ida, wydaje mi sie nagle droga ratunku. Zaglebia sie w las, nie wiem, dokad prowadzi, bo jeszcze z nimi po wode nie chodzilam. Ale decyduje sie na- 66 tychmiast, w ciagu sekundy. Tym razem to postanowienie uciekne. Wystarczy biec, biec nie przystajac, az sie wydostane poza te góry, poza Jemen. Nie mam pojecia, jak dluga jest droga, nie wiem, jak umknad przed mezczyznami ze wsi, którzy potrafia polowad, scigad dzikie zwierzeta i chodza po górach uzbrojeni w sztylety i strzelby. Nie wiem, jak przezyje przy tym piekielnym upale, który otepia mnie we dnie, jak bede jesd, pid i spad chroniac sie przed owadami, wezami, wilkami i hienami. Wiem jedno musze uciec z tego domu, uciec od tego wlasciciela niewolników i jego rodziny, byle co bedzie dla mnie lepsze od tego wiezienia. Poznalam juz to, co najgorsze, poradze sobie z górami i cala reszta. Nie ma czasu na zastanowienie, trzeba wiad, nim powróci Ab-dul Khada. Zbiegam po schodach prowadzacych do tylnych drzwi i wpadam na dziadka. Niewidomy starzec uslyszal kroki, nie moze mnie rozpoznad, ale stoi mi na drodze; odpycham go bezlitosnie. Biegne pod goracym sloocem, biegne tak predko, jak tylko potrafie, az do stóp pagórka. W dolinie kamienie tocza sie spod moich sandalów, slizgam sie, trace równowage, podnosze sie i pedze znowu. Nogi zaczynaja sie pode mna uginad ze zmeczenia, pluca pekaja, ból w boku zgina mnie we dwoje, ale nadal biegne, nie wiedzac dokad. Slysze w glowie bicie serca, czuje w czaszce mój wlasny oddech, niby walenie mlotem, i jak blyskawica przelatuje mi przed oczyma obraz ucieczki niewolnika w Korzeniach. Jego bieg przez plantacje, wyczerpanie, kiedy na koniec zostaje schwytany - kara, chlosta. Dookola widze tylko mgle, nie czuje bólu, przekroczylam ostatnie stadium zmeczenia, jesli trzeba, umre biegnac. Slysze za soba odglosy poscigu. Blyskawicznie odwracam glowe i rozpoznaje Mohammeda i jego matke Ward. Starzec musial ich powiadomid, przyspieszam, ale przy kazdym spojrzeniu do tylu widze ich coraz blizej, slysze, jak przeklinaja po arabsku, wykrzykuja moje imie, które odbija sie echem po górach - Zana! Zaaanaaa! Czuje sie jak w jakims koszmarze, cale cialo mam obolale, wszystkie miesnie napiete przez ten nadludzki wysilek. Sa szybsi ode 67 mnie, doganiaja mnie... ale obudze sie w moim lózku w Birmingham i koszmar bedzie zakooczony. Mohammed dopada mnie w dolinie, zarzuca mi ramiona na szyje, niby lasso, i leze juz na kamieniach. Rzecz byla przegrana od samego poczatku, nie mialam drogi wyjscia w jakimkolwiek kierunku, zadnej, najmniejszej bodaj kryjówki. Mohammed krzyczy mi prosto w kark, za który trzyma mocno - Zwariowalas! Dokad chcesz isd Zwariowalas, zeby tak ucie kad! Wracaj do domu, ojciec zaraz nadejdzie! Siadam z trudem, bez tchu w plucach, nie mogac wydobyd z siebie ani slowa. Stopy mam tak zakrwawione, jakby cala krew chciala wyplynad z moich zyl. Umre uduszona ze zlosci i rozpaczy, i od tego szalonego biegu. - Zana... jesli mój ojciec odkryje, ze chcialas uciec, bedzie sie gniewal. Chodz... Nie pozostalo mi nic innego, jak isd razem z nimi. Gruba Ward, zadyszana od poscigu, wspina sie za mna mamroczac. Mohammed kroczy przodem. Wracam do wiezienia pod obstawa dwojga dozorców. Czy beda mnie bid Abdul Khada juz jest i natychmiast pojmuje, co zrobilam. Na widok jego wscieklej miny ogarnia mnie fala przerazenia. Bij, bij, wszystko mi jedno. Od uderzenia w policzek sie nie umiera. - Dlaczego Dlaczego chcesz uciec Nigdzie nie wolno ci cho dzid! Nie mam zadnego wytlumaczenia, zreszta ani dla niego, ani dla siebie. Chcialam uciec, to wszystko. Wbrew wszelkiej logice. Wiem doskonale, ze setki kilometrów dziela mnie od najblizszego telefonu, ze nie mam pieniedzy, dokumentów, ze w tym kraju kobiety nigdy nie poruszaja sie samotnie i ze przy pierwszej sposobnosci odprowadzono by mnie tutaj. Chyba ze spotkalabym wilki albo ktos by mnie zastrzelil. Albo zabrano by mnie do innej wsi, zeby zamknad w innym domu, gdzie inni mezczyzni by mnie gwalcili. To bylo szaleostwo, chwila histerii. Jesli nikt nie ruszylby za mna w poscig, bieglabym nadal jeszcze i od tego biegu bym umarla. Cierpie na goraczke. Goraczke wolnosci. - Odpowiadaj! Dlaczego chcesz uciekad 68 - Odwiez mnie do Anglii! Nie czekam nawet na odpowiedz, wracam do mojego pokoju, zeby usiasd na lawce przy oknie. Siedze tam bezczynnie, w milczeniu, drapiac sie mechanicznie po nogach, odpedzajac muchy, przypatrujac sie scianom i przywiezionemu z Anglii kalendarzowi. Na poczatku liczylam dni, tygodnie, zakreslalam daty wszystkich urodzin. Mama - 22 listopada, ja - 7 lipca... jak angielskie wysepki na tej arabskiej pustyni. Anglia, tylko o niej mysle. Obsesja. Pozostalo mi jedno slowo Anglia. To slowo wywoluje z pamieci wszystkie wspomnienia, wszystkie twarze. Mama to Anglia, Mackie to Anglia. Moje siostry, brat, balerinki, które wkladalam idac na taoce, hustawka w parku, gdzie marzylam czytajac komiksowe romanse... Anglia. Znalezd sie znowu na ulicy w Birmingham... Anglia. Przebiec ulice na czerwonym swietle, zeby sie nie spóznid na plywalnie... Anglia. Trzeba dalej liczyd dni, nawet jesli juz nie wiem, który to dzieo; poniedzialek, niedziela czy piatek, jakiez to ma znaczenie... Kiedy to Nadia ma przyjechad Kiedy skooczylam szesnascie lat W kalendarzu male kólko zakreslone olówkiem wskazuje, ze bylo to 7 lipca... Glowe mam jak kamieo, nic juz do niej^flte wchodzi. Bicie piesciami 0 sciany na nic sie nie zda. Na nic. Jestem juz niczym. Abdul Khada powraca. Czy mnie zbije - Za trzy dni przybywa twoja siostra. Wczesniej zabiore cie do Marais, zebys sie spotkala z twoim bratem Ahmedem i siostra Leilah. Dlaczego to robi teraz Czy tam uda mi sie zachecid kogos, zeby mi pomógl - Obiecalem twojemu ojcu, ze zobaczysz sie z nimi. Bedziesz mogla zostad tak dlugo, jak zechcesz. Nieufnosd. To czlowiek podstepny. Ma jakis plan, ale jaki Moze chce mnie zamknad gdzie indziej, w jeszcze gorszym miejscu Albo zmusid brata i siostre, zeby mnie przekonali. Wszystko jedno, jesli bedzie chodby najmniejsza szansa ucieczki, to z niej skorzystam. 1 tak jest za pózno, zeby przeszkodzid w wyjezdzie Nadii. Przyjez dza za trzy dni - to znaczy, ze mój list nie dotarl do mamy albo ze wszyscy nas opuscili. 69 Zapewne Abdul Khada pragnie oddzielid mnie od siostry, by móc spokojnie dopelnid swej zbrodni i rzucid Nadie w lózko syna Gowa-da, podobnie jak to uczynil ze mna. Przy pakowaniu walizki wszystkie mozliwe hipotezy klebia mi sie w glowie. Ale cokolwiek by sie dzialo, nie odmówie wyjazdu z tego domu, wrecz przeciwnie. Wszystkiego sie chwytad, wszystkiego próbowad. Chcac sie czegos dowiedzied o tej podrózy, wole zwrócid sie do Mohammeda. On nigdy nie jest wobec mnie brutalny. Przed chwila próbowal nawet ochronid mnie przed gniewem ojca. — Gdzie sie znajduje Marais — Siedem godzin drogi stad. Wiecej sie nie dowiem. W tym kraju dla cudzoziemca wszystko jest obce. Nazajutrz rano wyjezdzamy na dlugo przed nadejsciem upalu. Taksówka - landrover - oczekuje na nas ponizej domu, przy glównej drodze. Zabieramy ze soba pare owoców. Po jednym laocuchu górskim pojawia sie nastepny, droga jest wyboista, zla, potem zaczyna byd niebezpiecznie kreta. Patrzac przez okno zauwazam stroma przepasd, przy niektórych szczególnie niebezpiecznych zakretach kola samochodu tocza sie o pare zaledwie centymetrów od jej brzegu. Landrover slizga sie, uderza przodem w sciane urwiska pietrzaca sie nad nami; za nami, w dole, jest pustka. Zaczynam wpadad w panike i wrzeszczed do kierowcy, zeby sie zatrzymal i pozwolil mi wysiasd, ale Abdul Khada przerywa - Przestao sie bad, on jest do tego przyzwyczajony. Kierowca zreszta nadal jedzie nie sluchajac tego, co mówie, a droga jest coraz to gorsza i gorsza, i coraz bardziej ocieramy sie o pionowa sciane, kola zas niebezpiecznie przyblizaja sie do krawedzi, za która zieje przepasd. Czuje sie zamknieta w ciasnej przestrzeni, która nieustannie kurczy sie i kurczy. Przy kazdym zakrecie wydaje mi sie, ze polece w dól. Nie ma kooca tym serpentynom, ze strachu zaczynam histeryzowad. Czepiam sie siedzenia, zaciskam oczy, z sekundy na sekunde oczekuje niechybnej smierci. Wiraze przed nami to sie splataja, to rozplataja. Nareszcie kierowca dojezdza do malej zatoczki postojowej i zatrzymuje samochód. Natych- 70 miast wyskakuje, by zaczerpnad powietrza, rozprostowad wciaz jeszcze drzace nogi. Przepasd nadal jest równie przerazajaca. — Prosze cie, pozwól mi przejsd reszte drogi pieszo. — To zbyt daleko. Wsiadaj. Nie mialam zamiaru uciec, tylko po prostu nie chcialam przezywad juz wiecej tego straszliwego przerazenia. Dotarlismy do miejsca, które wyglada na granice - Marais znajduje sie w Jemenie Poludniowym - i uzbrojeni mezczyzni zaczynaja przeszukiwad pojazd. Moja osoba zupelnie sie nie interesuja, rozmawiaja z kierowca i Abdulem Khada, na koniec zadaja mu jakies pytanie patrzac na mnie. — Czego oni chca — Chca wiedzied, dokad jedziemy, to wszystko. Powiedzialem im, ze jedziemy odwiedzid rodzine w Marais. Wydaje mi sie, ze nie pokazuje zadnego dokumentu, który by mnie dotyczyl. A przeciez wyjezdzajac mialam mój wlasny paszport. Co z nim zrobil — Czy ty nie musisz pokazad im mojego paszportu — Kobieta podrózujaca ze swoim tesciem, bratem lub mezem nie potrzebuje dokumentów. • Jestem niczym. Nie traci najdrobniejszej okazji, zeby mi to dad do zrozumienia. Przyjmijmy, ze zwrócilabym sie do tych domniemanych celników, którzy tylko zuja qat, popluwaja i nie interesuja sie mna bardziej niz krowim lajnem, przyjmijmy, ze zawolalabym do nich po angielsku Ratujcie mnie, jestem uwieziona przez tego czlowieka, sila mnie wydal za maz za swojego syna! - prawdopodobnie zasmialiby mi sie w nos. Nawet gdybym dorzucila, ze mój ojciec sprzedal mnie w tym celu w Anglii za tysiac funtów. Nawet gdybym im powiedziala, ze mnie zgwalcono. Zapewne nie rozumieja sensu tego slowa. Natomiast krótkie rekawy mojej bluzki sa dla nich obelga! Pokazywad ramiona - co za haoba! Kiedy na koniec, po calej serii niespodziewanych i strasznych burz, dotarlismy do Marais, wsi podobnej do innych, moze troche wiekszej, gwaltowna potrzeba placzu sciska mnie nagle za gardlo. Tak mi goraco, tak bardzo sie balam, wszystko jest takie przerazaja- 71 ce. Nic w moim dotychczasowym zyciu nie dalo mi najmniejszego przygotowania do takich doswiadczeo. Ten horror w tym przerazajacym kraju. Chwiejac sie wysiadam z samochodu, mieszkaocy wsi tlocza sie wokól nas, dyskutuja po arabsku, wskazuja na mnie palcem. Smieja sie i potracaja. Prosze Abdula Khada, zeby mi przetlumaczyl, o co chodzi, ale nie jest to mozliwe, tak predko mówia, w dodatku wszyscy jednoczesnie. W tlumie zauwazam starego czlowieka, który utykajac kieruje sie w nasza strone, wsparty na kiju. Czlowiek ten jest nieduzy, pochylony, twarz ma pomarszczona, wlosy biale jak snieg. Nosi okulary. Abdul Khada mówi - To twój dziadek. A ja wybucham lkaniem. Wszystko miesza mi sie w glowie. Emocje, strach, zaskoczenie. Ten starzec o zniszczonych rysach to portret mojego ojca. Twarz, sylwetka i gesty sa do tego stopnia podobne, ze jestem jakby w szoku, jak sparalizowana. Te same zaokraglone ramiona, ten sam gest dloni splecionych za plecami, te same ruchy i nagle, tuz przede mna, ta sama, pelna chlodu nieruchomosd. Chcialabym do niego przemówid, poprosid o pomoc, ale jak Nie zrozumialby nawet najprostszego angielskiego slowa. Ograniczam sie zatem do uprzejmych banalów, które tlumaczy Abdul Khada. - Nadchodzi twój brat, popatrz! Rzeczywiscie, mlody czlowiek, ubrany po arabsku, biegnie torujac sobie droge przez tlum wiesniaków. Ma na sobie tradycyjne futa z wyrzucona na wierzch koszula, ale go rozpoznaje. Nasze rodzinne rysy. To prawdziwy Muhsen, to mój brat Ahmed, którego nigdy wczesniej nie widzialam. Placze, chod jeszcze nie dotarl do naszej malej grupki kolo samochodu. Potem staje nieruchomo przede mna. Usmiecha sie przez lzy. Nie wiem, co robid. Pocalowad go Tutaj mezczyzn sie nie caluje. Ale to mój brat... Przez pare sekund trzymamy sie za rece i przygladamy sie sobie nawzajem. Urodzilam sie pózniej niz on, opuscil Birmingham w wieku trzech lat. Nie pamieta juz ojczystego jezyka. Abdul Khada tlumaczy uprzejmie pozdrowienia - Jak sie miewasz, jaka mialas podróz... - Gdzie jest nasza siostra Leilah Podobno mozemy ja teraz zobaczyd. Trzeba ponownie wsiasd do samochodu, przejechad przez doline az do nastepnej wsi, której 72 nazwy nie rozumiem i w której mieszka moja siostra. Mijamy pola kukurydzy, zielone laki. Po tej strasznej podrózy przez góry tutejszy krajobraz jest mily dla oka, lagodny. Droga jest plaska, ostatnia burza, która zlapala nas w górach, splukala wszystko dokola. Przedwieczorne swiatlo jest przymglone. Kiedy indziej cieszylabym sie naprawde tym widokiem. Lubie swobode wsi, puste przestrzenie plaz. Lubie spad pod golym niebem, gotowad na kuchence zrobionej z dwóch kamieni, wdychad ozywcze, dzikie powietrze. Kiedy jezdzilismy ze szkoly na kolonie do Blackpool, nad morze, kiedy stryj zabieral nas na kemping do Pays Galles, bawilam sie w odkrywce nowych ladów, wedrujac gdzie oczy poniosa i radujac sie swoboda. Takie byly angielskie wakacje. Takie bylo moje dzieciostwo, moje zycie, moja codziennosd angielskiej dziewczynki. Cóz z tego, ze tutejszy krajobraz jest pelen swiezosci... to tylko dekoracja do mojego zycia w niewoli. Zatrzymujemy sie przed starym pietrowym domem z kamienia, o oknach ozdobionych bialymi lukami. Mieszkaocy wychodza, by nas powitad i przyjrzed sie nam z bliska. Usmiechaja sie i Abdul Khada mówi - Twojej siostry Leilah tu nie ma. ^Wyjechala gdzies z mezem, nie wiedziala, ze przyjezdzamy. Jestem tak rozczarowana, ze znowu lzy kreca mi sie w oczach. Spotkanie z rodzina w tych tragicznych okolicznosciach znaczylo dla mnie bardzo wiele. Nawet jesli, podobnie jak Ahmed, Leilah nie mówi po angielsku i juz o nas zapomniala, pragnelabym ja zobaczyd, przyjrzed sie jej twarzy i spróbowad nawiazad z nia kontakt. Wracamy do Marais i Abdul Khada oznajmia mi, ze mam sie pozegnad z Ahmedem. — Co to ma znaczyd Dokad jedziemy Mówiles, ze zostajemy tutaj. Mówiles, ze bede mogla zostad tak dlugo, jak zechce. Nawet nie widzialam mojej siostry! Chce zostad! — Nie mozesz! Twoja siostra Nadia przyjezdza jutro z Anglii i musisz byd tam ze mna, zeby ja przyjad. Powiedzial jutro. Wczoraj byla mowa o trzech dniach. Nieustannie klamie, manipuluje mna jak lalka. Jednak jesli istnieje w tej chwili na swiecie cos, na czym naprawde mi zalezy, tym czyms jest spotkanie z Nadia. Zatem nie dyskutuje. 73 - Wsiadaj do samochodu i poczekaj na mnie. Przyniose cos do picia. Patrze z daleka, jak podchodzi do sklepiku pod odkrytym niebem, dyskutuje ze sprzedawca, stojac obok mezczyzny ubranego w europejski garnitur i krawat. Mezczyzna mnie zauwazyl i rozwscieczony kieruje sie w moja strone. - Co tutaj robisz Mówi po angielsku, ale lustruje mnie od góry do dolu zlym wzrokiem. - Przyjechalas, zeby zawracad glowe Ahmedowi i Leilah, tak Zaskoczona ta agresywnoscia nie mam czasu zareagowad i cokolwiek odpowiedzied. Odchodzi. Jedyna istota mówiaca po angielsku w tej wsi, poza Abdulem Khada, która moglabym poprosid o pomoc... Abdul Khada powraca z paroma butelkami coca-coli i widzac moje oslupienie pyta, co sie stalo. Opowiadam mu cala te scene, rozglada sie dookola. - Jaki mezczyzna Nie ma tu nikogo. Rzeczywiscie mezczyzna znikl, kupiec siedzi sam w swoim sklepiku. Abdul Khada marszczy brwi i przez chwile wyglada na niezadowolonego. Czas juz pozegnad Ahmeda, który tym razem przyciska mnie mocno do siebie. Uprzejmie wyciagam reke do dziadka i samochód natychmiast rusza w obloku kurzu. Odwracajac sie widze Ahmeda, Araba, który jest moim bratem, jak stoi na drodze machajac rekami i wydaje mi sie, ze placze. Wszystko jest dziwne. Naglosd tej podrózy, nieobecnosd mojej siostry Leilah. Placz Ahmeda. Ten starzec taki podobny do mojego ojca. Usiluje dowiedzied sie czegos o Ahmedzie od Abdula Khada, poniewaz nie moglismy sie porozumied i ciagle nic o nim nie wiem. — Twój dziadek nie pozwala mu sie zenid. To bardzo ciezkie dla mezczyzny. Nie wolno mu tknad kobiety niezameznej. A jesli popelni cudzolóstwo, zostanie ukarany smiercia. — Dlaczego to robi — Nie wiem. To decyzja twojego dziadka. 74 Decyzja... Zawsze mezczyzna. Abdul Khada decyduje, dziadek decyduje, mój ojciec decyduje... Zastanawiam sie, dlaczego ojciec postanowil któregos dnia uwiezid mojego brata i siostre w tym kraju. Czy takze ich sprzedal Moja siostre moze... Czy nic go nie obchodzilo, ze krzywdzi moja matke Niewykluczone. W sumie nic mi nie wiadomo o nich ani ich wzajemnych stosunkach. Nigdy sie nad tym nie zastanawialam. Czy sie kochali Dlaczego sie nie pobrali Dorosli sa tajemniczy. Nic a nic nie rozumiem i ta nieswiadomosd przypomina mi o moim wieku. Mam zaledwie szesnascie lat. W Anglii traktuje sie mnie ciagle jak nastolatke. Tutaj chciano by we mnie widzied kobiete zamezna i w ciazy. Jestem taka zmeczona, ze nawet nie zdalam sobie sprawy, iz samochód ponownie wjechal na górska droge, te sama, która przybylismy. I znowu zaczynam drzed i plakad; zapada noc, kierowca zujacy qat jedna reka trzyma kierownice, druga pije cole, zabije nas. Wyleci z zakretu. Umre. — Czy nie ma innej drogi Nie mozna ominad tych gór — Nie, innej drogi nie ma i przestao ciagle narzekad! I wszystko zaczyna sie od poczatMT spadajace kamienie, ostre zakrety, lyse opony slizgajace sie nieustannie, w górze ksiezyc, jakby nas sledzil, i przepasd, której juz nie widze, ale której pustke czuje gdzies w brzuchu. Wiem, ze tu jest i wiem, ze prawie co minute ocieramy sie o smierd. Z glowa w dloniach, pograzona w sobie, napieta do niemozliwosci, zaciskam zeby ze strachu. Godziny mijaja, noc robi sie chlodna, slysze toczace sie glazy, wyjacy wiatr... kiedy nagle jeep staje z okropnym zgrzytem hamulców. - Tutaj spedzimy noc. Osmielam sie spojrzed przed siebie jestesmy tuz obok malego opustoszalego miasteczka, które w swietle reflektorów wydaje mi sie bezludne i czarne. Jeep zatrzymal sie przed starym trzypietrowym domem. Wysiadamy. Drze jeszcze cala trzymajac walizke w rece. — Gdzie jestesmy — W Ibb. W drzwiach wita nas starzec. Abdul Khada mówi mi, ze ten czlowiek wynajmuje pokoje. Wspinamy sie po mrocznych scho- 75 dach, przy swietle elektrycznej lampy. Otwieraja sie jakies drzwi, mam osobny pokój. Zimny, wilgotny, ale to mi nie przeszkadza. Wyciagnieta na dywanie trzese sie do samego rana ze zmeczenia, emocji i strachu. Przed oczami staje mi siwowlosy starzec, ojciec mojego ojca, ten, co wychowal Leilah i Ahmeda. Od którego nigdy nie mielismy zadnych wiadomosci w Birmingham. O którym mama nie wspominala wiecej od czasu, kiedy na prózno usilowala ich odzyskad. Slyszalam nawet, jak mówila bardzo dawno temu - bylam jeszcze malutka - ze zlozyla podanie w Foreign Office i jedynym rezultatem byla odpowiedz tej tresci Pani dzieci sa Anglikami ze strony matki i Jemeoczykami ze strony ojca. W tamtym kraju sa traktowane jak obywatele Jemenu. A ojciec mówil - Mój ojciec ma duzy i piekny dom, dzieci chcialy tam zostad, beda mialy o wiele lepsze zycie od tego, jakie mozemy im zapewnid w Anglii... Jakze male dzieci mogly dokonad wyboru Co mial na mysli, kiedy mówil o lepszym zyciu Klamstwa, klamstwa. Pojechal do Jemenu na dziewied miesiecy, niby popracowad i przedstawid Leilah i Ahmeda ojcu i matce. Klamstwo. Zniknely najstarsze dzieci z rodziny. Obiecuje nam wakacje nad brzegiem morza, na piasku, pod palmami. Klamstwo. Zgwalcona i uwieziona. Jutro ten sam los spotka Nadie. Co robi mama O czym wie Rozdzial VII Nazajutrz rano opuszczamy Ibb tak wczesnie, ze nawet nie mam czasu zobaczyd, jak to miasto wyglada. Wydaje mi sie, ze szary dom, w którym spalismy, znajduje sie na uboczu. Juz w drodze zauwazam w dali pagórki, inne domy we mgle, pola uprawne, potem 76 znowu widze pustynie. Kaktusy i dziwne rosliny, podobne do swiec, rosnace prosto w góre, ostromlecze. Abdul Khada, który udziela mi bardzo skapych informacji, powiedzial, ze jedziemy do Taez, do jakiegos Nassera Saleh. Z tego, co mówil, zrozumialam, ze ten Nasser posredniczy w interesach zarówno jego, jak i Gowada. Przekazuje ich poczte, kiedy sa za granica; pieniadze, jakie zarabiaja w Anglii lub w Arabii Saudyjskiej, równiez przechodza przez jego rece. Nadia ma przybyd do tego czlowieka. Wyladowala zapewne jak i ja, w Sanaa, a teraz jedzie tutaj. Taez, widziany z drogi, przypomina mrowisko. Przejechalismy przez wzgórza z plantacjami qat. Qat jest wszedzie, dookola miasta, na stoiskach przed sklepikami, na glowach przechodniów, na grzbietach oslów i wielbladów. Samochód zatrzymuje sie przed dosd duzym, czystym domem; ten Nasser Saleh musi byd dosd bogaty. Okolo pieddziesiatki, krepy, wyglada jowialnie, cere ma bardzo blada, jak gdyby nigdy nie ogladal slooca; wita nas arabskim pozdrowieniem - As salam alaykoum... Wchodzimy po cementowych schodattl, prowadzacych do wielkiego pokoju, w którym znajduja sie wylacznie mezczyzni. Przez cala droge rozmyslalam o tej historii. To pewne, ze Nadia o niczym nie wie. Wystrzegali sie dobrze, by sie przed nia nie zdradzid, nim nie znajdzie sie na tyle daleko, ze juz nie bedzie mogla sie im wymknad. Moja mala siostra, taka ufna, taka naiwna... Sama mysl o tym, co ja czeka, sprawia, ze czuje ucisk w gardle, jakby suchy kawalek chleba stanal mi w przelyku. Wiekszosd mezczyzn w pokoju nosi ubrania europejskie. Natychmiast zauwazam Abdullaha, mojego niby-meza. Stoi obok Gowada i jego syna Samira. On to wlasnie jest przyszlym malzonkiem Nadii. Ten trzynastoletni dzieciak w swojej tradycyjnej futa sprawia wrazenie silniejszego od Abdullaha, twarz ma dziecinna, bez najmniejszego cienia zarostu. Jego wlosy sa bardzo czarne i krete, male oczy patrza spod niskiego czola. Jest szczuply, ale wyglada zdrowo. Ogarnia mnie fala nienawisci, szukam oczyma Nadii i w koocu ja zauwazam siedzaca spokojnie posród tych wszystkich mezczyzn. Jest 77 zmeczona, troche zagubiona, zupelnie jak ja przed dwoma tygodniami. Patrzac na jej twarz natychmiast pojmuje, ze mój list nie doszedl. Nie wie o niczym. Spoglada dookola, czeka, musiano jej powiedzied, ze do niej przyjade, naopowiadad o wizycie u rodziny, o wakacjach... Nieruchomieje u szczytu schodów, przed tym zgromadzeniem samców, niezdolna zrobid kroku do przodu. Nie mam juz zadnej szansy na jej uratowanie. Bedziemy musialy razem walczyd i razem stad uciec. Wiecej niepokoje sie o nia niz o siebie. Jestem starsza, wytrzymalsza, bardziej odpowiedzialna. A ona jest taka mloda. Abdul Khada popycha mnie lekko do przodu. — Twoja siostra tam siedzi, idz, powiedz jej. — Nie chce mówid o niczym. — Powiedz jej, lepiej, zebys to ty zrobila! Brzmi to jak rozkaz i grozba zarazem. Decyduje sie. - Swietnie. Ide. Nie wyczuwa pogardy, jaka brzmi w moich slowach. Kpi zreszta z pogardy, ten nedznik nawet nie zdaje sobie sprawy, co znaczy pogarda. Nadia wlasnie mnie zauwazyla. I w tej samej chwili kiedy ruszam w jej strone, wstaje z usmiechem ulgi na ustach; ja zas czuje naplywajace mi do oczu lzy i nie jestem w stanie ich powstrzymad. Wszystkie te emocje w koocu mnie poniosa, zabija, za chwile sie zalamie... nie trzeba. Biegne ku niej, rzucamy sie sobie w ramiona, chcialabym zachowad spokój, nie przestraszyd jej tak od razu, ale to niemozliwe, wybucham placzem. - Co sie stalo Co ci jest, Zana Jestes chora Cos zaszlo Powiedz... Przestaoze plakad! Chcialabym bardzo, ale uswiadamiam sobie cala potwornosd tej sytuacji. Wszystko, co mnie spotkalo od momentu przyjazdu, ten haniebny gwalt, wszystko nagle staje sie rzeczywiste, przerazajaco rzeczywiste, podczas kiedy trzymam w ramionach moja siostre, patrze na jej ladna twarz, dziecinna i gladka, o duzych, czarnych oczach, podkrazonych po trudach podrózy. Obrazy przesuwaja sie gwaltownie przed moimi oczyma i chaotycznie nastepuja jedne po 78 drugich. Pokój, brudne sciany, grozby, ta polowa mezczyzny podrygujaca na moim ciele, ciosy, próba ucieczki i nasz brat Ahmed, który wczoraj plakal nie umiejac nic mi powiedzied, i ta przerazajaca nocna podróz po górskiej drodze, chcialabym mówid o tym wszystkim, lecz nie znajduje slów ani nie wiem, od czego zaczad. Nadia pomaga mi usiasd na poduszce, ktos przynosi szklanke wody, powoli dochodze do siebie i wskazuje Samira, syna Gowada, stojacego po przeciwnej stronie pokoju. — Popatrz Nadia, to on! — Jaki on — Syn Gowada, twój maz. Patrzy na chlopca nie rozumiejac, potem spoglada na mnie. -¦ Co powiedzialas, Zana Widze w jej oczach, ze nie rozumie, uwaza mnie pewnie za chora albo tez przypuszcza, ze robie sobie jakies watpliwe zarty. - Syn Gowada, ten Samir to twój maz... Poniewaz ciagle patrzy na mnie ze zdziwieniem, ciagne szybko dalej - Tato wydal nas za maz. Sprzedal nas... po tysiac funtów za kazda. Mnie sprzedal Abdulowi Khada, 'fTebie Gowadowi. Nadia milczy, potrzasa glowa, zaczyna okrecad wokól palca pasmo wlosów; wzrok jej nieustannie wedruje od chlopca do mnie. Nie wierzy, podobnie jak i ja na poczatku. Wszystko jest takie szalone, takie niewiarygodne. Samir ma trzynascie lat, jest od niej mlodszy o rok, zaledwie zwrócila na niego uwage wchodzac. Rozumiem, ze nie da sie rozmawiad w tym pomieszczeniu, posród tych wszystkich mezczyzn. Abdul Khada, który nieustannie pilnuje mnie stojac w poblizu, daje mi znak, bym wstala i wprowadza nas obie do malego pustego pokoju, gdzie nareszcie jestesmy same. — Posluchaj, Nadia, to, co nas spotkalo, jest przerazajace. Powtarzam ci, ze tato nas sprzedal, wydal nas za maz... Czy dostaliscie w domu mój list — Jaki list Nie, niczego nie dostalismy. Ale o czym ty mówisz Opowiadam jej wszystko od poczatku, od chwili mojego przybycia, palac papierosa za papierosem, drzac na calym ciele i starajac sie nie ominad zadnego szczególu. 79 — Zamkneli mnie w pokoju z tym Abdullahem, którego widzialas, najmlodszym synem Abdula Khada - ma czternascie lat. Powiedzieli, ze jesli ich nie poslucham, przywiaza mnie do lózka i zmusza, bym to zrobila. — I zrobilas to — Nie pierwszego wieczora, nazajutrz, bylam zmuszona. Nadia powoli zaczyna rozumied i znowu tuli mnie w ramionach ze wspólczuciem. — Co zrobimy Mama nie dostala twojego listu... Waha sie troche. — ...albo nic mi nie powiedziala. W jej umysle rodzi sie nieufnosd, podobnie jak to bylo w moim przypadku a jesli mama wiedziala Jesli byla jego wspólniczka - Nie, to niemozliwe. Wszystko, co mówimy, przypomina jakas przerazajaca bajke arabska. Jestesmy dwiema dziewczynami uwiezionymi w górach przez bandytów. Bandytów, którzy poruszaja sie po Anglii, po europejskim swiecie, i zupelnie nie przypominali bandytów, kiedy przychodzili napid sie kawy z moim ojcem. Widywalysmy ich rzadko, niczego nie podejrzewalysmy. Nasza mlodosd nas usprawiedliwia, ale mama - Nie, mama nie wiedziala. Jestem pewna, ze nie wiedziala wiecej od nas. Jestem przekonana, ze wierzy w ich historyjke. To tato... Nie bylas na lotnisku w dzieo mojego wyjazdu, pytalam ma me, czy bede mogla wrócid, gdyby ten kraj mi sie nie spodobal. Powiedziala, ze tak, nie potrafilaby sklamad. Uwierzyla tacie... Nadia przyznaje mi racje, potakuje glowa szepcac - Masz slusznosd. Ale zadna z nas nie ma pewnosci. Po prostu nie moglybysmy zniesd mysli, ze nasza matka nas zdradzila, musimy koniecznie wierzyd w kogos, kto dopomoze nam stad sie wydostad, kto nas uratuje. Bez tego... nie mialybysmy juz nadziei, bylybysmy na zawsze porzucone... Nadia jest w dziwnym stanie, jest to cos w rodzaju glebokiego oslupienia, przypominam sobie, ze wczesniej i ja przezylam cos podobnego. Zrozumiala, dotarlo do niej to wszystko, co jej opowiadalam, jednak nie zetknela sie jeszcze ani troche z rzeczywistoscia. 80 Powracamy obie do pokoju, gdzie mezczyzni rozmawiaja, pija, zupelnie nie przejmujac sie nasza obecnoscia, w kazdym razie pozornie. Abdul Khada podchodzi do mnie z nieprzenikniona twarza. — Powiedzialas jej Potem patrzy na Nadie. — Zrozumialas Nadia nie odpowiada. Jej twarz jest blada i Abdul Khada nie nalega. Od tej chwili Nadia stala sie spokojna, nigdy sie juz nie usmiechala, tak jakby bezpowrotnie zapadla w studnie milczenia. W ciagu paru minut przemienila sie w moich oczach w cos, co przypomina zombi o smutnym spojrzeniu. Otwarta na ludzi nastolatka, zawsze radosna i zabawna, przestala istnied. Czekamy obie, az mezczyzni odprowadza nas do landroveru. Niezdolne do dalszej rozmowy pograzamy sie w myslach. Pozornie poskromione i posluszne. Samochód rusza i odjezdzamy. Co nas obchodzi miasto, ulice, nie widze niczego, wszystko mi jedno. Ten kraj mnie nie interesuje, to tylko wiezienie, a wszystkie wiezienia sa do siebie podobne. Czas przestal istnied. Jedziemy do wsi, gdzie Njldia bedzie teraz musiala mieszkad z tym trzynastoletnim Samirem, w domu Gowada. Wiem, ze znajduje sie on o pól godziny drogi od miejsca, gdzie jestem uwieziona. Wies Nadii nazywa sie Ashube, a moja - Hockail. Dla kazdej osobne pudlo. Tego dnia marze tylko o jednym wymyslid cos, jakis sposób, zeby uchronid siostre. Nie zgadzam sie, zeby ja zgwalcono. Moja mala siostrzyczke, prawie dziecko. Pomóz nam, mamo. Tego, co ja zniose, Nadia nie przetrzyma. Zabija ja za zycia. Dojezdzamy do Ashube, wsi Gowada. Domy sa scisniete jeden przy drugim; landrover zatrzymuje sie przed jednym z nich. Gowad z synem wysiedli pierwsi. Abdul Khada daje znak Nadii, by poszla za nimi. Natychmiast rzucam sie na niego — Dokad ona idzie — Idzie do domu Gowada. Jutro ja odwiedzimy. — 6 - Sprzedane 81 Na mysl o tak rychlym rozstaniu z Nadia znowu ogarnia mnie panika. Trace kontrole nad soba i zaczynam krzyczed w samochodzie, podczas gdy Nadia cicho placze stojac na skraju drogi. - Zostaw nas razem, prosze! Dopiero co przyjechala! Wszyscy trzej patrza na mnie niezadowoleni, po prostu niezadowoleni. Jakbym byla rozgdakana podwórzowa kura. Uspokajam sie. Ci mezczyzni sprawiaja, ze zachowuje sie naprawde dziwnie, rzeczywiscie popadam w histerie, a to nic nie daje. Krzyki, placze, wszystko to nie robi na nich najmniejszego wrazenia. Zatrzaskuja sie drzwi i Nadia oddala sie ze spuszczona glowa w otoczeniu dwóch mezczyzn. Nie moge na nia patrzed, to nie do zniesienia. Z twarza w dloniach, bezsilna, placze wyobrazajac sobie, co ja czeka. Chcialabym, nie wiem juz sama, wytlumaczyd jej... uprzedzid. Nic nie wie o stosunkach seksualnych, ma o tym tylko romantyczne, idealne wyobrazenie. Tak jak ja, wie tyle, co widzialysmy w kinie, przeczytaly w ksiazkach. Abdul Khada powraca natychmiast i samochód rusza. Kierowca jest calkowicie obojetny, Abdullah patrzy w bok, po placzu znowu wpadam w furie. - Jestes potworem! Myslisz, ze wszystko ci wolno! Nie masz prawa oddzielid mnie od mojej siostry! Sadysta, gwalciciel... Najgorsze obelgi padaja z moich ust w sposób zupelnie nie kontrolowany; wobec wszystkich wyzywam go od najgorszych. Dobrze wiem, ze nie tylko nie odniesie to zadnego skutku, ale najprawdopodobniej zaplace za to, ale co mi tam, to przynosi ulge. — Boisz sie zostawid nas razem Chce byd razem z nia! — Nie mozecie byd razem, jestescie teraz mezatkami, kazda musi zyd w swoim domu. — Nienawidze cie! Przeklinam ciebie, twoja rodzine i twój dom! - Nalezysz do tej rodziny, jestes zona mojego syna. Ten dialog gluchych wyczerpuje mnie. - Nie jestesmy mezatkami, to klamstwo! Nikt nie ma prawa wydawad nas za maz, jesli tego nie chcemy. Nadia nie jest niczyja zona i ja takze nie! Wzrusza ramionami. 82 - Ty arabski lajdaku! Zaplacisz za to! Zaplacisz za to, co nam zrobiles! I to bedzie jeszcze gorsze! Najokropniejsza obelga, jaka - moim zdaniem - bylo nazwanie go arabskim lajdakiem, nie zrobila na nim wiekszego wrazenia anizeli reszta. Moge ja sobie wykrzykiwad tyle razy, ile zechce, powtarzad bez kooca, wszystko splywa po nim jak woda po gesi. Juz niedlugo pozostane w jego oczach Angielka, postanowil uczynid ze mnie Arabke. Prawdopodobnie wystarczy mu to, ze mój ojciec jest Jemeoczykiem, reszta go nie obchodzi, moja kultura, wychowanie, mój angielski sposób myslenia. — Chce wrócid razem z nia! — Nie. Pojedziemy tam jutro. Ale nie bedziesz z nia o niczym rozmawiala. — Powiem jej, co zechce! - Jesli ja przestraszysz, bedziesz miala ze mna do czynienia. Tym razem zagrozil patrzac mi prosto w oczy. Musze okazad sie dyplomatka, opamietad sie. Ta droga niczego nie zdzialam. Obiecalam sobie przeciez, ze bede sie zachowywad jak hipokrytka w oczekiwaniu na jakas okazje, na kogos, na pomoc, sama nie wiem... na cos, co nazywa sie nadzieja. Okolicznosci sprawily, ze stalam sie agresywna. Przedtem nielatwo wpadalam w zlosd. Wydaje mi sie, ze w Birmingham nigdy mi sie to nie przydarzalo. Nawet z ojcem sie nie klócilam. Zawsze bylam spokojna, w szkole, z przyjaciólmi. Tutaj czuje, jak zamieniam sie w drapiezne zwierze. Odleglosd pomiedzy obiema wioskami jest stosunkowo niewielka. Podobnie jak za pierwszym razem wysiadamy u stóp wzgórza. Reszte drogi trzeba odbyd pieszo. Gdybym chciala uciec do siostry, moglabym tylko skorzystad ze stromej sciezki, biegnacej za domem Abdula Khada, i przez pól godziny przedzierad sie przez krzaki, zdana na laske wezy oraz innych nie znanych zwierzat. Nie maja zadnych trudnosci z wiezieniem nas tutaj. Ten kraj sam z siebie jest wiezieniem dla cudzoziemki. Kobieta nie moze sie tutaj poruszad samotnie, wyjawszy wybrane sciezki przy domu i wokól wsi. Angielka nie przeszlaby nie zauwazona nawet dwóch kilometrów. Poza tym Angielka, jaka przeciez jestem, nie wiedzialaby, w jakim kierun- 83 ku i dokad ma sie udad. Jedynym punktem odniesienia jest moja wies oraz wies Nadii. Po przekleostwach tylko placz przynosi natychmiastowa ulge. A schronieniem jest wylacznie mój pokój. Nie mam nawet sil rozpakowad malej walizki. Na sama mysl o myciu sie w tej szczurzej dziurze... na sama mysl, ze jeszcze tej nocy mam znosid ów przebrzydly rytual, spelniany przez niedoswiadczonego smarkacza... Nazajutrz rano pierwsza jestem na nogach i postanawiam chodzid krok w krok za Abdulem Khada jak dziecko, pytajac go niezmordowanie, kiedy pójdziemy do Nadii. Na koniec sie zgadza. Wyruszamy oboje ta sama sciezka, która bieglam podczas nieudanej ucieczki. Jest waska, prowadzi wzdluz pól, otoczona niskimi murkami, kolczastymi zywoplotami, potem zapada w ciemne lasy. Dobrze sobie obliczylam potrzeba jakies pól godziny, zeby dotrzed do Ashube i domu Gowada, w którym jest juz pelno ludzi. Cale tlumy przybyly pozdrowid powracajacych z Anglii podróznych. Mezczyzni w jednym pomieszczeniu, kobiety w drugim, jak zwykle. Gowad, przyjaciel ojca, podobnie jak i Abdul Khada, nie zainteresowal mnie ani troche, kiedy go zobaczylam po raz pierwszy. Mniej wiecej pieddziesiecioletni, lysawy, o wlosach krótkich i kretych, raczej grubawy, bardzo wysoki, o wyjatkowo brzydkiej twarzy, czesto lsniacej od potu, stanowi jakby mieszanke surowosci i miekkosci. Ubrany po europejsku, niewiele sie róznil od innych przyjaciól ojca. Tutaj, jak Abdul Khada, stal sie innym czlowiekiem. Tu jest u siebie. Zona trzyma sie na uboczu, on zas, jako pan domu, króluje. Nalozyl futa, zuje qat, z wazna mina dyskutuje ze swymi gosdmi po arabsku. Robotnik sezonowy po powrocie do kraju mnóstwo ma do opowiadania tym wiesniakom. O wszystkim, co widzial w Anglii, o pieniadzach, jakie zarobil... Nienawidze ich. U nas, w Birmingham bylo inaczej. Ale tutaj ich nienawidze. Ukradli mnie. Ukradli Nadie. Nadia nie siedzi z kobietami. Wskazuja mi inny pokój i wpadam jak burza do wnetrza. Siedzi na lózku podobnym do mojego, rzucam 84 sie z placzem w jej ramiona. Ona równiez wybucha lkaniem i przez kilka minut nie mozemy wydobyd slowa. Potem prosze ja z niepokojem, zeby mi opowiedziala, co sie stalo i co jej zrobili. - Gowad powiedzial chlopakowi, ze musi spad ze mna tej nocy, wygladalo, ze nie ma na to ochoty, mysle, ze sie bal, jest jeszcze maly. Wtedy Gowad zaciagnal mnie tu, do pokoju, i zamknal drzwi. Usiadlam i czekalam. Slyszalam, jak sie obok klócili, ale nie rozu mialam, co mówia. Gowad duzo krzyczal na Samira, który, przypuszczam, ciagle nie chcial ze mna spad. Zbil go mocno, chlo pak krzyczal i plakal, to bylo okropne... Zana... okropne... wiec wyszlam na korytarz, zeby lepiej slyszed, ale sie balam. Jesli bije swojego syna, to i mnie zbije, rozumiesz Przez pare minut Nadia lapie oddech, a ja kolysze ja w swych ramionach. — Otwarly sie jakies drzwi, Gowad podszedl do mnie, plakalam, powiedzialam, ze chce wracad do domu, nawet mu ublizylam. Wtedy mnie uderzyl. — Gdzie Co ci zrobil — Kopnal mnie w zebra, wepchnal kopniakami do pokoju i powiedzial po angielsku, ze jego syn mnie nie lubi, ze sie mnie boi, ale on i tak zmusi go sila, zeby ze mna spal. Potem zlapal Samira za kark i wrzucil go do tego pomieszczenia jak psa. Samir naprawde plakal, policzki mial czerwone i trzymal sie za glowe. Jego ojciec zamknal drzwi na klucz. Nigdy tej nocy nie zapomne. — Zrobil ci krzywde — Tak, upokorzyl mnie. Nadia nie jest juz dziewica. Skryta i udreczona, nie powie o tym ani slowa wiecej, nawet wlasnej siostrze. Upokorzona. Ten zaledwie trzynastoletni dzieciak silniejszy jest od mojego niby-meza. Lekal sie nieczystej Angielki, ale ojca jeszcze bardziej, i usluchal. Ci ludzie sa szaleni i nikczemni. Zmuszad wlasne dziecko do stosunku seksualnego. I bid je z tego powodu. Czegóz sie spodziewaja Salama, zona Gowada, wyglada na bardziej wyrozumiala wobec mojej siostry anizeli Ward wobec mnie. To calkiem inny typ kobiety nieduza, opalona, o bardzo czarnych oczach, w których blyszczy uprzejmosd, nie zas agresja. Dzis rano przyszla pocieszyd Nadie. 85 Nadia nie zrozumiala jej jezyka, ale gesty dodaly jej otuchy. Tak jakby matka pocieszala wlasna córke. Bardzo jej przykro, to wszystko, co moze wyrazid. Dla niej, jak dla innych kobiet, posluszeostwo jest regula, malzeostwo malzeostwem, syn musi robid dzieci innej kobiecie i liczy sie tylko ten barbarzyoski obyczaj. Nie ma mowy o milosci ani obrzydzeniu, zadnego wyboru. Wybór nie istnieje. A my musimy zyd tak jak one. Tesciowa Nadii jest po prostu bardziej ludzka, normalniejsza od mojej. Prawie wcale nie znam arabskiego, ale to, co umiem, wystarczylo mi, by zrozumied, ze któregos dnia Ward nazwala mnie biala kurwa. Ta kobieta jest z natury niedobra, zazdrosna i zla. Siedzimy przytulone do siebie, w kacie, placzac i zadajac sobie nawzajem mase pytao, zawieszone pomiedzy rozpacza i nadzieja. Dlaczego nasz ojciec to zrobil Czy mama byla jego wspólniczka Tak. Nie. Skad moglaby nadejsd pomoc Trzeba wytrwale pisad do mamy i kazdego dnia domagad sie powrotu. Musimy zmeczyd tych ludzi. Dowiesd im, ze nigdy nie staniemy sie do nich podobne, musimy byd stale dwiema angielskimi dziewczynami, które porwano. Znosid, ale nie pogodzid sie z niczym. Nigdy. Pytam Abdula Khada, dlaczego Gowad zbil swojego syna. - Nie chcial spad z twoja siostra. Nie chcial narzeczonej cudzoziemki, powiedzial to swojemu ojcu. Ublizyl ojcu, podwazyl jego autorytet. Ojciec ukaral go za to i Samir musial usluchad. To wszystko. Jego ojciec... jego ojciec... zawsze ten ojciec. Tylko ojciec liczy sie w tej spolecznosci. Kobiety, dzieci, wszyscy musza ustapid. Ojcowie nosza u pasów dlugie sztylety i spaceruja z groznymi minami, chod nigdy tych sztyletów nie uzywaja. Wiekszosd z nich pracuje za granica, zatem styka sie z cywilizacja, spotyka wielu ludzi innych ras, innych kultur. Z tego wszystkiego przywoza do swojego kraju jedynie pieniadze, coca-cole, papierosy, konserwy. Cala reszta pozostaje nie zmieniona. W kazdym razie tutaj, w tych wsiach. I tak uplywa dzieo, po jednej stronie kobiety, po drugiej mezczyzni, i my z Nadia siedzace na lózku. 86 Ten dom jest troche mniejszy od domu Abdula Khada, bo tez rodzina jest mniej liczna. Gowad, Salama, ich dwaj synowie Samir i Shiab, który ma zaledwie pied lat. Wydawalo mi sie, ze Salama jest w ciazy. Pokój przeznaczony dla Nadii i jej malzonka podobny jest do mojego. Te same podstawowe meble, to znaczy lózko, lawka. Okna, jeszcze mniejsze od moich, sprawiaja, ze pokój jest ciemniejszy, czuje sie, ze stale sa zamkniete. Salon natomiast jest duzy i jasny, porzadnie przewietrzony, a ubikacja z oknem. Rzecz to cenna, gdyz mozna sie tam udawad bez pochodni. Równiez sufit jest na tyle wysoki, ze czlowiek nie musi sie pochylad. Jak u Abdula Khada, gotowanie odbywa sie na dachu domu, zeby dym nie zatrzymywal sie we wnetrzu. Oni maja tu takze male piecyki naftowe, na których nieustannie dymia imbryki. Wczoraj wieczorem Nadia otrzymala posilek prawie europejski. Gowad zastosowal te sama metode co Abdul Khada. Spodziewaja sie nas oswoid kupujac nam jedzenie, na które mozemy mied ochote. Tak jakby to moglo cos zmienid w tym ich, wiezieniu. Obawiam sie, ze te ustepstwa nie potrwaja dlugo. Na razie jedno, co sie liczy, to zachowad staly kontakt z Media. Chce ja widywad co dzieo. Nazajutrz i jeszcze przez jakies osiem dni pozwalaja nam na to. Moge schodzid do Ashube skalista sciezka, oczywiscie w towarzystwie Abdula Khada. Nigdy sama. Ale juz u Gowada zostawiaja nas w spokoju. Wtedy wychodzimy na taras znajdujacy sie na dachu. Zeby patrzed na niebo i na slooce. Rozmawiamy o mamie, o Birmingham, marzymy o helikopterze, który nadlecialby nad wies, zrzucil line i zabral nas stad jak ptaki. Znalezd sie w naszym pokoju w Birmingham. Pokoju sióstr, gdzie klócilysmy sie z Nadia, która z nas ma wyjsd na spacer z trzecia siostra, Ashia. To twoja kolej, Nie, bo twoja... i Ashia, która wolala Powiem tacie... powiem mu, ze spacerujecie same wieczorem... Ashia tupiaca po kwiecistej kapie, rzucajaca nam w twarz poduszkami, udajaca rozgniewana, kiedy odpowiadamy jej twardo Jestes za mala... Pokój sióstr, gdzie maly braciszek nie mial wstepu, zeby czegos nie zniszczyl swoja pilka... Nasze dzieciostwo. 87 Wyciagniete na tarasie bierzemy kapiele sloneczne, wyobrazajac sobie, ze jestesmy na plazy. Staramy sie nie mówid o nocach pelnych strachu. Obmywamy sie w zuchwalym swietle dnia. Opalad sie jak dwie smarkule na wakacjach. Porównywad opalenizne. Czytad i odczytywad moje urodzinowe kartki. Wszyscy maja sie dobrze i caluja cie mocno. Z miloscia. Tam, w Birmingham, mysla, ze jestesmy na wakacjach. Kazdego dnia wedruje sciezka, pól godziny w jedna strone, pól godziny w druga. I kazdego dnia, zdazajac za Abdulem Khada, powtarzam patrzac w jego piety, kiedy wspina sie po skale przede mna - Kiedy odwieziesz nas do Anglii Mam nadzieje, ze to krótkie zdanie, które sacze mu niezmordowanie w uszy, na wszystkie tony, zacznie dzialad w jego glowie niczym trucizna. Ze bedzie mial go dosyd. Ze wrzuci nas do landro-veru na drodze do Sanaa. Przejechalabym w ciemnosci wszystkie przepascie, nie pisnawszy ani slowa, gdybysmy jechaly do Sanaa. Abdul Khada wie o tym. - Jesli jeszcze rozmyslasz o ucieczce, daj sobie z tym spokój. Zanim dotrzesz do doliny, pozra cie wilki i hieny. Te popoludnia na dachu domu Gowada sa jakby poza czasem, poza swiatem. Czysta przyjemnosd, plynaca z ogladania opalonych górskim sloocem ramion i nóg, stanowi jakby baoke pogodnej nieswiadomosci. Z wieksza uwaga moge sie przyjrzed bliznom i ranom po ugryzieniach komarów, a takze policzyd wypalone papierosy, których suma wynosi juz od czternastu do szesddziesieciu na dobe. Kiedy idziemy do sklepu albo do Ashube, Abdul Khada wybiera zawsze boczna sciezke, zeby nie zobaczyli mnie mezczyzni. Nie jest to droga bezpieczna, lasy, przez jakie przechodzimy, pelne sa wezy i skorpionów. Wiem, ze bywaja takze wilki i hieny, slyszymy je nocami. W dzieo sie nie pokazuja, ale... sa to straznicy równie pewni co uzbrojeni Arabowie. Czasami pawiany równiez bywaja grozne, trzeba je nieustannie przepedzad. Kiedy patrze z okna mojego pokoju, jak skacza po polach, jest to nawet zabawne, lecz napotkane 88 na drodze budza lek. Inne kobiety rzucaja w nie kamieniami, krzycza, wymachuja rekami, zeby je przestraszyd. Nie mam jeszcze odwagi postapid tak jak one i podazam za moim straznikiem krok w krok. Kiedy pomysle o chodnikach w Birmingham, o tamtych ulicach, 0 wystawach sklepowych... wtedy czuje taka wscieklosd, ze jestem w stanie rozgniesd sandalem skorpiona. Abdul Khada jest zazdrosny o wszystkie kobiety ze swojej rodziny. Dla zasady nie zyczy sobie, zeby inni mezczyzni je ogladali. Odmawiajac noszenia ubioru kobiet jemeoskich, sprawiam mu dodatkowy klopot. Poza tym wie, ze pragne uciec, nie moze mied do mnie zaufania i pozwolid, abym sama poszla do Nadii. Dopóki idziemy droga, jedynie zwierzeta sa swiadkami mojej brytyjskiej bezwstydnosci. We wsi jednak wymijamy mezczyzn. 1 za kazdym razem gdy napotykamy któregos mówiacego po an gielsku, rzucam sie ku niemu blagajac o pomoc. Prawie wszyscy mnie ignoruja, podobnie jak znajomi Abdula Khada odwiedzajacy nas w domu. Uciekalam sie do róznych wybiegów, aby porozma wiad z nimi sam na sam. Zyczliwsi sposród nich mówia - Przyzwyczaisz sie, jestes mezalfca. Czas zrobi swoje, zapo mnisz o twojej matce i ojcu. Albo tez - Nie staraj sie uciekad i nie podsuwaj zlych pomyslów innym kobietom. Wladza ojca rodziny jest prawem. Inni po prostu odwracaja sie bez slowa. Byd moze wstydza sie, ze mówie do nich w sposób tak bezposredni. Przypuszczam, ze tak czy inaczej powiazani sa z Abdulem Khada. Czy to przez prace, czy przez pokrewieostwo lub malzeostwo, albo tez przez to wszystko równoczesnie. W kazdym razie nielatwo mi z nimi rozmawiad, bo kiedy tylko pojawi sie gosd, Abdul Khada bez cienia uprzejmosci wyrzuca mnie do mojego pokoju - Splywaj stad! - W pierwszych dniach moglam jeszcze do nich podchodzid, tak jak to czynilam w Anglii, ale stopniowo Abdul Khada stawal sie coraz twardszy i bardziej zasadniczy. Dzialo sie tak w miare, jak - jego zdaniem - zamienialam sie w kobiete arabska, taka sama jak inne. 89 Jesli chodzi o moje stosunki z Ward, sa one po prostu zadne. Nienawidzi mnie od samego poczatku i nie jest w stanie zrozumied, dlaczego - podobnie jak ona sama i jej druga synowa Bekela - nie podejmuje wyczerpujacych robót, bedacych codziennym obowiazkiem tutejszych kobiet. Staram sie nawiazad kontakt z kims, kto zechcialby wziad i wyslad mój list do matki, ale wkrótce przestaje liczyd na pomoc mówiacych po angielsku mezczyzn z tutejszej wsi. Nie mozna im zaufad, oddaliby mój list Abdulowi Khada i prawdopodobnie drogo bym za to zaplacila. Nadia, pomimo wzglednej sympatii, jaka zdaje sie darzyd ja Salama, jej tesciowa, utracila wszelka nadzieje. Gowad drwi z niej za kazdym razem, kiedy go prosi, by odeslal ja do Anglii. Nie wychodzi z domu, tylko kobiety dotrzymuja jt) towarzystwa. Podjelam zatem samotna walke o wyprowadzenie nas z tego kraju. Niestety, mijaja dni pod olowianym sloocem, a ja na prózno wpatruje sie we wszystkie napotkane twarze i nie odkrywam w nich nawet cienia sympatii. Czesto ogarnia mnie gleboka rozpacz. Jestem wtedy mala dziewczynka, przygnieciona przez oszalaly los. Czasami jednak czuje sie silna, zdeterminowana, agresywna i ta szczególna wojna, jaka toczy sie pomiedzy mna i Abdulem Khada, nabiera mocy. - Odwiez mnie do Anglii! Zostaniesz ukarany, pójdziesz do wiezienia, jesli bedziesz mnie tu przetrzymywal! Ale noce, wszystkie noce przypominaja mi o moim haniebnym polozeniu. Spad z Abdullahem. Z tym watlym chlopczyna. Czuje sie taka brudna, ze marze o studni, w której moglabym zniknad. Staram sie nie zdejmowad ubrania, tak jakby mialo mnie to ochronid, spie w dlugiej nocnej koszuli, nigdy nie zdejmujac bielizny. Rano piore wszystko moim pachnacym mydelkiem, które zaczyna topnied niby snieg. Jedyna rzecz, jaka przynosi mi pewna ulge, to mycie. Oczyszcza mnie z tego moralnego blota, tej obrzydliwosci nazwanej przez nich malzeostwem. Dzis spotkanie zujacych qat w domu Gowada. Wydaja mase pieniedzy na te liscie. Spróbowalam zud i ja w nadziei, ze pomoze mi 90 to zasnad w nocy, zapomnied o tym drugim ciele obok. Po prostu zamknad oczy. Cierpie na bezsennosd, ten pokój zle na mnie dziala, tak jak i zapach Abdullaha. Gdybym nie obawiala sie drapieznych zwierzat, nocy i zimna, spalabym na dworze. Gdybym miala pigulki na sen, zazylabym cala tubke. Spróbowalam zatem qat. Siedzac przed domem obok niewidomego starca, obserwowalam coraz bardziej wypchany policzek dziadka, w miare jak wkladal do ust liscie, i poszlam w jego slady. Poczatkowo qat dzialal na mnie usypiajaco, pózniej zrezygnowalam, zaszkodzilo mi to o wiele bardziej niz pomoglo. Poza tym zujac upodobnilabym sie do nich, musialam z tego zrezygnowad. Twierdza, ze qat usuwa wszelkie dolegliwosci, zwalcza zmeczenie, likwiduje pragnienie i glód. Ta roslina jest dla nich równie wazna jak pozywienie. Jej wizerunek widnieje nawet na banknocie jednorialowym. Qat rosnie na rozleglych polach, przypomina troche troenes, zywoploty przed angielskimi domami. Liscie mozna kupid w wioskowych kramikach albo u wedrownego kupca, który przewozi je na oslim grzbiecie. Abdul Khada wyjasnil mi, ze istnieje kilka odmian qat, a najlepsza z nich sprowadzana jest statkiem z Afryki. Tutejszy qat jest gorzki i posledniejszego gatunku. We dnie mezczyzni gromadza sie i calymi godzinami zuja mlode, zielone liscie. Formuja w ustach kulke znieksztalcajaca policzek. I tak mnóstwo czasu uplywa im na zuciu, popluwaniu i rozmowie. Kobiety wola palid ziola o nazwie tutan. Jest to cos w rodzaju drewienka, które, rozdrobnione uprzednio na male kawaleczki, tli sie na weglu drzewnym. Do zaciagania sie cierpkim dymem uzywaja fajki. Nie wolno im, jak mezczyznom palid papierosów. Mnie - owszem, i bardzo o to dbam. Abdul Khada kupuje mi papierosy i, co ciekawe, nie robi na ten temat zadnych uwag. Byd moze spodziewa sie mnie oblaskawid zezwalajac na to odstepstwo od obowiazujacej reguly. Wypalilam chyba paczke dzisiaj po poludniu, kiedy to po raz setny rozmawialysmy z Nadia o mamie, zanim wyruszylam w droge powrotna do mojej wsi-wiezienia. Siostrzyczka jest blada, ale sie nie skarzy. Czasami czuje, ze fruwa gdzies daleko, zawieszona w prózni, nieosiagalna. W taki sposób wyraza swój protest przeciwko rzeczywistosci. 91 Abdul Khada stoi w uchylonych drzwiach pokoju. — Musisz dad znad matce, co sie z toba dzieje. Jestem nieufna. — Czy otrzymala mój list - Chyba go dostala, ale musisz ja powiadomid, jak sie miewa cie obie z Nadia. Próbuje sie szybko zastanowid. Oczywiscie... boi sie, ze nie majac wiadomosci o przyjezdzie Nadii mama zacznie sie niepokoid i moze sprowadzid klopoty. A zatem mama o niczym nie wie. Nie wie, ze ojciec nas sprzedal. I naszym kidnaperom jest na reke, zeby jak najdluzej pozostawala w nieswiadomosci. Zmusza mnie do klamstwa. Powinnam odmówid napisania listu. Z drugiej jednak strony jest to jedyny sposób, aby spróbowad szczescia, wsunad jakies slowo, którego Abdul Khada nie zrozumie, chociaz calkiem niezle czyta po angielsku. Napisad na przyklad Najdrozsza mamo, jestem zona Abdullaha, wszystko uklada sie dobrze... Nie, na to mi nie pozwoli. Wiec moze Mamo najdrozsza, ten kraj jest bardzo piekny, musisz koniecznie do nas przyjechad. To idiotyczne, mama nie zrozumie podwójnego sensu tego zdania. Zastanawiam sie, zastanawiam z niepokojem. Ale Abdul Khada przerywa te rozmyslania - Nagrasz kasete. Kasete To ich metoda. Poslugiwali sie nia w zwiazku ze sprawa mojego brata Ahmeda i siostry Leilah. Kaseta nagrana po arabsku, która ojciec tlumaczyl mamie. Jesli pozwola mi nagrad kasete po angielsku, byd moze uda mi sie cos przemycid... Mam kasety, mam magnetofon. — Zgoda. Zrobie to wieczorem u siebie. — Nie, tutaj, razem z nami. Z nami to znaczy w pokoju przeznaczonym na meskie zebrania. A dzis jest ich wielu. Przyjaciele Abdula Khada, jego syn Mohammed, Abdullah, mój tak zwany maz, Gowad i Samir, tak zwany maz Nadii. Istny trybunal wilków, sad nad dwiema owieczkami. - Masz powiedzied, ze Jemen jest pieknym krajem. Ze wlasnie zabijamy barana na swieto, masz powiedzied, ze jestes szczesliwa. Nadia takze. 92 To okropne, do czego nas zmuszaja. Siedze na poduszce, Nadia obok mnie, naprzeciw wszystkich tych mezczyzn uwaznych, groznie patrzacych. Musze wziad maly magnetofon, który mi wreczaja, i zaczad pierwsza, wlozyd kasete, wcisnad guzik i przemówid do mikrofonu lezacego obok. Patrze w te mala, czarna dziurke, która uniesie mój glos az tam, do Birmingham. Drze na calym ciele. Najdrozsza mamo... Nadia dojechala szczesliwie, jestesmy w ladnej wsi, a Jemen jest przepiekny. Maja tu zabid barana z okazji swieta zorganizowanego na nasza czesd. Sciskamy cie z Nadia. Do zobaczenia, mamo... Umre od tego z wscieklosci i frustracji. Glos Nadii jest jeszcze cichszy i bardziej drzacy niz mój. Stara sie powtarzad za mna te same brednie. Bezsilna niby zombi, w jakie sie przemienila, pozbawiona agresywnosci, niezywa. Nie potrafie juz nawet wywolad na jej twarzy usmiechu, kiedy jestesmy same. I to jest dla mnie jeszcze wiekszym upokorzeniem anizeli jej posluszeostwo albo cichy szept, kiedy mówi Jestem tutaj szczesliwa - zamiast wyryczed cos zupelnie odmiennego. Mama w to wszystko uwierzy. Bez Specjalnego wysilku mówilam moim najsmutniejszym glosem, Nadia tak samo, zeby mama mogla odgadnad, ale czy odgadnie Sa makiaweliczni zmuszajac nas do odgrywania tego szczescia z pudelka. — Kiedy odwieziesz nas do Anglii — Kiedy bedziesz w ciazy, pojedziesz rodzid do matki. Nie potrafie powstrzymad sie od okazywania nienawisci i ta nienawisd za kazdym razem natrafia na pogarde. Nie interesuje ich to, co czujemy. Nie pragna wiedzied, kim jestesmy. Chca wyplukad nam mózgi, zamienid w Jemenki, dozywotnie niewolnice. Czepiam sie jednak obietnicy, klamliwej czy tez nie... Jesli zajde w ciaze, jesli pojade rodzid do Anglii, postaram sie tam wyrzadzid im jak najwiecej zla. Tymczasem kaseta znikla w kieszeni Abdula Khada. Nasze dwa glosy opuszcza ten kraj, zamkniete w tym malym, plastikowym pudeleczku, przefruna oceany, niesione przez nie znane mi obce dlonie. Wyobrazam sobie mame, jak otwiera paczuszke w domu, a moze w re- 93 stauracji, i opowiada przyjaciolom Maja wspaniala podróz... Wyobrazam sobie ojca nad szklanka piwa, jak mówi Naucza si^; jak zyja prawdziwe arabskie kobiety, naucza sie dyscypliny i szacunku. Nie kocha nas, nie kocha zadnego ze swoich dzieci. Ojciec kochajacy dzieci nie móglby postapid tak jak on. Nie kocha ani Boga, ani diabla, kocha wylacznie pieniadze. Pozwolil nam rosnad jak bydlu przeznaczonemu na sprzedaz. Na znak dany przez Abdula Khada mam zbierad sie do powrotu. Wschód slooca, zachód slooca, dnie i noce mijaja bez dat, bez wazniejszych zdarzeo, mam dziwne poczucie zatrzymanego czasu. Zaczynam z przyzwyczajenia polowad na komary, omijad skorpiony. Ale jesli szczesliwie jakiejs nocy Abdullah daje mi spokój5 uciekam w marzenia, w których taocze z Madkiem. Nie moga odebrad mojej glowy. Zaplacili za cialo, nie za glowe. A w glowie kryje sie nienawisd do nich i marzenia o wolnosci. Wolnosd jest najcenniejsza rzecza na swiecie. Jestem wolna w mojej glowie, kiedy patrze na Ward piekaca ciasto na rozzarzonym weglu drzewnym, wkladajaca kostr0pate dlonie w ogieo, pocaca sie, wlokaca swoje ciezkie cialo sciezka prowadzaca do studni, dzwigajaca wiadra z woda, rzucajaca mi prZy tym czasami zazdrosne spojrzenia. Nie uczono cie wolnosci w szkole, Ward. Mnie owszem. To przywilej wiedzied, ze ludzie Sa wolni i równi. I tego sie nie zapomina, nawet w upokorzeniu, nawet w wiezieniu, jakim jest ta zacofana spolecznosd. Rozdzial VIII Kiedy dziewczyna z jemeoskiej rodziny wychodzi za itoaz, oczekuje sie od niej, ze bedzie dzielid obowiazki domowe z innymi kobietami. Dziewczyna w moim wieku winna odciazyd kcsbiety najstarsze. Tak jak inni ojcowie, Abdul Khada i Gowad zakupili nas takze w tym celu. Wlasnie po to zenia synów z dziewczeta mi fizycznie odpornymi, zdrowymi i czestokrod od nich starszymj. Zdalam 94 sobie z tego sprawe, rozejrzawszy sie troche po wsi. Kiedy tylko dziewczynki naucza sie chodzid, zaczynaja nosid na glowach dzbanki z woda, pomagad w kuchni, zbierad drzewo i zajmowad sie zwierzetami. Od pierwszego dnia kazano Nadii nosid wode. Trzeba ustawid na glowie dwudziestolitrowe wiadro, nazywane przez nich tanake, udad sie do zródla, powrócid z naczyniem napelnionym woda i powtarzad te czynnosd tak dlugo, az domowa cysterna bedzie pelna. Wyczerpujaca, codzienna paoszczyzna, do której jeszcze dochodzi zbieranie drewna na opal albo wyschlego lajna, karmienie zwierzat, sprzatanie kuchni. Poniewaz dom Abdula Khada zbudowany jest wysoko, ta paoszczyzna staje sie jeszcze trudniejsza. Wode trzeba taszczyd do dwudziestu razy dziennie, wspinajac sie stroma sciezka. Któregos dnia Ward oswiadcza mezowi wskazujac na mnie - Powinna pracowad. Mam prawo do odpoczynku. Do tej pory Abdul Khada niczego ode mnie nie wymagal, doszla wiec najwyrazniej do wniosku, ze trwa to zbyt dlugo. Po cóz zenila syna, placac tak wiele pieniedzy... Uzywaja studni stojacej na sasiednim polu, o jakies dwadziescia minut drogi od domu. Mam sie tam udad z mala Tamanay, która ma zaledwie pied lat, ale juz zrecznie dzwiga na glówce odpowiednie do swojego wzrostu wiaderko. Tlumacza mi, ze jesli studnia wyschla, musze pójsd do nastepnej, oddalonej znowu o dwadziescia minut. Za pierwszym razem towarzyszy mi Ward i Bekela. I oto podazam sciezka jak arabska kobieta posród innych arabskich kobiet, od których odróznia mnie tylko strój. Slooce nie stoi jeszcze wysoko, jest dopiero piata rano. Ale mimo wczesnej pory weze juz wija sie w gestwinie, wiele z nich to weze jadowite, i nie zawsze mozna je odróznid, sa we wszystkich mozliwych ksztaltach i kolorach. Pare dni temu pewien mezczyzna, brat Ward, o malo co nie umarl. Uslyszelismy krzyk dochodzacy z dolu, ze wsi, i ktos przybiegl powiadomid, ze chodzi o jej brata. Wracal samochodem z Taez i wysiadl z niego po drodze. Waz ukasil go w palec u nogi. Wszyscy domownicy poszli go zobaczyd. Lezal na lózku calkowicie 95 nieprzytomny. Zadnej pomocy lekarskiej. Kobiety przygotowaly cos w rodzaju masci, która przykladaly mu do rany. Wyzdrowial, ale od tamtej pory z wieksza uwaga spogladam pod nogi, co dzis, z wiadrem na glowie, nie jest takie proste. To noszenie wody na zadanie Ward stanowi nastepny etap poskramiania mnie, który obecnie przedsiewzieto. Spodziewaja sie w ten sposób zlamad nas, ograniczyd nasza wolnosd przez te codzienna, niewolnicza prace. Studnia jest miejscem waznym, zeby do niej podejsd, kobiety musza zdejmowad buty. Jest na poziomie gruntu, lecz otoczona murkiem z cementu i chronia ja kraty. Co nie przeszkadza, ze wewnatrz az roi sie od zab i owadów. Kobiety rozganiaja je rekami, zeby sie dostad do wody. Pilam ja nie wiedzac, skad pochodzi, i w pierwszych dniach bylam chora. Znajduja sie tam chyba wszelkie mozliwe mikroby i zarazki, ale podobno czlowiek sie do tego przyzwyczaja. Ma szczególny smak, smak deszczu. O swicie jest jeszcze chlodna, ale w miare jak nastaje dzieo, robi sie letnia. Rezerwuary w domu oprózniaja sie regularnie i pierwszego dnia musialam odbyd trzy dodatkowe wyprawy po poludniu i jeszcze jedna wieczorem. Plecy bola mnie tak bardzo, ze rzucam sie na lózko. Nazajutrz zatrudniaja mnie przy zbieraniu drewna. Mezczyzni pocieli galezie, które musimy przenosid w wiazkach i skladad w piwnicy domu. Potem prowadza mnie do kuchni, gdzie z rekami w plomieniach przygotowuje nalesniki z pszennej maki. Nieustannie pracuje z Ward i im bardziej sie poznajemy, tym mniej sie znosimy. Mój sposób zachowania nie moze ulec zmianie, nienawidze jej. Ignoruje ja, jesli to tylko mozliwe odwracajac sie do niej plecami, unikajac jej wzroku; wole Bekele, zone Mohammeda, moja w pewnym sensie szwagierke, oraz jej dwie córeczki. To z nimi chodze teraz do studni. Od nich tez próbuje nauczyd sie mówid po arabsku. Albo od Hoali. Z dziedmi czuje sie lepiej. Przynajmniej jesli o nie chodzi, nie mam najmniejszego powodu do nienawisci. Przypominaja mi moje dwie male siostrzyczki, Ashie i Tine, i braciszka Mo. Tamtych nie moge ogladad, jak rosna, tak mi ich brak... Ale obecnosd tutejszych dzieci przynosi ulge, z nimi latwiej sie porozumied. Porozumied sie... 96 Oprócz Nadii, z która spotkania sa obecnie krótsze i nie odbywaja sie codziennie, rozmawiad moge wylacznie z dwoma mezczyznami, mieszkajacymi w tym domu, po angielsku. Rozmowa nie jest zreszta slowem wlasciwym. Zadaje pytania, prosze o rzeczy podstawowe - Kiedy odwieziesz mnie do Anglii - albo - Potrzebuje papierosów... - Jesli chodzi o inne tematy, odnosze czasem wrazenie, ze zachowuje sie jak gluchoniema, próbujac odgadnad sens mimiki, wyrazu twarzy, spojrzenia, postawy. To milczenie jest dla mnie dodatkowym wiezieniem. Dzis rano, poniewaz nie padalo juz od miesiecy i zapowiada sie grozna susza, idziemy z Hoala do dalekiej studni. Obchodzimy wlasnie góre, kiedy naraz cofam sie przerazona. Hoala takze nieruchomieje przed malym potworkiem, który stoi naprzeciw nas na stromej sciezce. Cos jakby niemowle dinozaura, dlugie na okolo metr pieddziesiat, od glowy do ogona. Staje na tylnych lapach i patrzy nam prosto w oczy, z otwartym pyskiem, ukazujac oslinione i ostre zeby. Chwytam Hoale za ramie, krzykiem zachecam do ucieczki, ale nie chce sie ruszyd i szepcze, bym sie nie bala. — Biega tak szybko jak ty... ty biegUlesz, on biegnie... zrozum. Zrozumialam. Ale zimny pot splywa mi po plecach. — Ty sie nie zblizasz... On cie ugryzie. I Hoala, zeby mi lepiej wytlumaczyd, nasladuje palcami ruch szczek zamykajacych sie na moim ramieniu. - Juz cie nie pusci. Trzeba go odrywad... Cóz poczniemy Ten potwór zagradza nam droge. Obciazona przez kociol, który podtrzymuje na glowie jeszcze dosd niezrecznie jedna reka, i przez wiadro w drugiej rece, wpatruje sie w zwierze czekajac, jak zareaguje. Na naszych oczach jego luskowata, zabarwiona na brazowo i zólto skóra nabiera koloru zlotawego piasku, mozna by powiedzied, ze to ogromny kameleon. Nigdy nie widzialam kameleona dlugiego na metr pieddziesiat. Porusza wezowym jezykiem i wymachuje zakrzywionym ogonem jak batem. Za nami ktos krzyczy. Dziewczynka, która razem z nami szla do studni, zauwazyla wlasnie zwierze i bez wahania chwyta za wielki kamieo, rzuca sie na stwora i z pasja zaczyna go okladad. 7 - Sprzedane 97 Widok dziecka bijacego zaciekle te bestie z innego swiata jest nieslychany. Skóra potwora jest tak gruba, ze kamieo odskakuje od niej jak od gumy, zwierze wije sie i stara ukasid plujac zatruta slina. Dziewczynka cofa sie, przybliza, szuka wybiegu, uderza znowu trafiajac w miejsca wrazliwe gardlo, oczy, skaczac jak malpa, by uniknad niebezpiecznych razów ogona. Jestem swiadkiem prawdziwej masakry. Po wielu minutach tej szczególnej walki zwierze pada na bok. Dopiero wtedy dziecko odrzuca kamieo i obserwuje agonie. Czekamy tak przez jakis kwadrans, az bestia zdechnie. Miotajac sie w drgawkach smok w ostatnim spazmie zwija swój ogon w haczyk, po czym cale jego cialo sie zapada. Kurczy sie, jakby ulatywalo z niego powietrze, stopniowo, razem z opuszczajacym go zyciem. Dziewczynka narzuca go na kij, który przewleka przez zwiniety w hak ogon i wymachuje nim dumnie. Pytam, co zamierza zrobid. Odpowiada mi spokojnie - Zabrad go do domu i zjesd. Smieje sie, ukazujac mi biale zeby i wymachujac mi potworem przed nosem, coraz bardziej sie zasmiewa z mojej przerazonej miny, a razem z nia droczy sie ze mna Hoala. Potem mala odrzuca zwierze daleko, kladzie na glowe wiadro i spokojnie odchodzi pozostawiajac mnie w szoku. Naprawde zyje tu jak w innym swiecie. Sama nigdy nie potrafilabym zabid tego zwierzecia, wzielabym nogi za pas. Pobiegloby za mna, ugryzlo, moze pozarlo. Chce sie dowiedzied, czy duzo jest takich w okolicy. Hoala mówi - Troche... - Ten smok, jak sie dowiem pózniej, to gigantyczna jaszczurka, która rzeczywiscie biega ogromnie szybko na swoich silnych nogach, ogon zas sluzy jej do obrony. Zyje w rozpadlinach ziemnych i nie jest miesozerna. Posród wezy, skorpionów, wilków, hien i malp kazda wyprawa jest przygoda. A poniewaz deszcz ciagle nie pada, co dzieo przemierzamy kilometry w poszukiwaniu nie wyschnietej studni. Wyciagamy z niej bloto, które osiada na dnie zbiornika. Chcac sie napid, trzeba to bloto wyrzucid i zadowolid sie pozostalym w naczyniu slonawym plynem. 98 Zauwazam w glebi ogrodu, za cmentarzem, stara studnie, z której nikt nie bierze wody do picia. Chodze tam z moim malym praniem, od kiedy Ward zabronila mi uzywad w tym celu wody pitnej z domowego zbiornika. Cmentarna studnia jest zawsze pelna wody slonej i letniej, i za pomoca odrobiny proszku udaje mi sie wyprad bielizne mniej wiecej czysto. Lubie to miejsce, poniewaz jest rzadko uczeszczane. Po wyplukaniu rozkladam bielizne na kamieniach, jest sucha po jakichs dziesieciu minutach, najwyzej kwadransie... A przez caly czas jestem sama. Daleko od innych, od Ward, która mna pogardza, od Abdula Khada, którego nienawidze tak bardzo, ze snie czasami, iz - tak jak on - trzymam w reku sztylet i zaraz sie nim posluze. Ten cmentarz jest inny niz nasze. Nie ma kamieni nagrobnych. Kiedy sie kogos grzebie, wykopuje sie w ziemi dziure, potem ja zasypuje i wlewaja na wierzch troche cementu, piszac na nim jeszcze zanim zastygnie imie zmarlego. Studnia jest czyms w rodzaju kamiennej chatki z drzwiczkami. Odwiedzaja ja ropuchy i chmary owadów. Siedze tam sobie, w cieniu padajacym od drzew, i patrze, jak woda paruje z moich ubrao. Niewiele tego mam, troche bielizny, trzy bluzeczki, dwie spódnice i bawelniane koszulki. Jechalam tylko na szesciotygodniowe wakacje... Minely juz cztery tygodnie, od miesiaca jestem mezatka, Nadia od dwóch tygodni... Wydaje sie to zarazem dlugo i smiesznie krótko. W ciagu czterech tygodni tyle przezylam... doznalam tylu upokorzeo. Juz na samym poczatku Nadia mi powiedziala, ze jej tesd Gowad zyczy sobie, zeby ubierala sie przyzwoicie. Od tamtej pory nosi na glowie chustke, a na spodnie, siegajace jej do kostek, naklada dluga pstra suknie. Co nie przeszkadza, ze nadal jest piekna, jej czarne oczy staly sie jeszcze wieksze w wychudlej, trójkatnej twarzy. Przypomina mloda hinduska ksiezniczke. Wytlumaczyla mi z rezygnacja, ze w sumie ten strój jest praktyczny, gdyz chroni przed owadami. Komary nie moga juz kasad w nogi i ramiona. Jesli o mnie chodzi, w ubieglym tygodniu musialam wyrazid zgode, aby kobieta z tutejszej wsi wziela miare na moje nowe ubrania, poniewaz odmówilam noszenia rzeczy Ward, a zadna z mieszkanek domu nie jest tego co 99 ja wzrostu. A zatem krawcowa wykonala swoja prace w obecnosci Abdula Khada, który nie chcial wyjsd z pokoju. Zostalam w ubraniu i musiala wziad miare w przyblizeniu. Bede mied trzy suknie i spodnie. I tak jak wszyscy dostane plastikowe klapki, w których palce stóp i piety sa odkryte. Wyprawszy moja europejska odziez, dzisiaj juz po raz ostatni, ukladam ja w walizeczce. Wszystko, co mi zostalo po Anglii. Powiesci o milosci, Korzenie, kasety z reggae i rockiem. Szczotka do zebów i resztka mydla. Wykapad sie, wykapad naprawde - to niedoscignione marzenie. Chociazby prysznic. Jednak wczoraj przekroczylam zasade, która glosi, ze kobieta nigdy nie moze sie umyd cala ani wykapad. Bylam przy sadzawce z mala Shiffa, która ma osiem lat i musi wykonywad wszystkie ciezkie roboty przeznaczone dla doroslych. Zapewne i ja niedlugo wydadza za maz... Nagle poczulam ochote, aby zanurzyd sie w wodzie, obmyd cialo ze wszystkich tych brudów, to bylo ogromne, gwaltowne pragnienie. Za pomoca paru arabskich slów dalam Shiffie do zrozumienia, ze ide do wody i ze ma obserwowad okolice. Zgodzila sie, troche przestraszona. Zeszlam po paru cementowych stopniach sadzawki i ubrana zanurzylam sie w wodzie. Bylo chlodno i mroczno, polozylam sie na plecach, z twarza pare centymetrów pod powierzchnia wody, z otwartymi oczyma, przez plynne zwierciadlo widzialam, chwilami podwójnie, nieruchoma sylwetke Shiffy. Wstrzymujac oddech lezalam w ten sposób dopóty, dopóki starczylo mi tchu w plucach, posród chlodu i spokojnego mroku sadzawki. Chcialabym pozostad tam na zawsze. Trwad tak na wieki. Wynurzajac sie na powierzchnie zauwazylam, ze Shiffa jest przerazona, myslala, ze sie utopilam, i machajac rozpaczliwie rekami wskazywala sciezke. Zdawalo sie jej, ze slyszy czyjes kroki. Niechetnie wspinalam sie po cementowych stopniach i wrócilysmy do domu. Bylam jeszcze calkiem mokra, kiedy dotarlysmy na miejsce, i Ward wypytala Shiffe, która wszystko jej opowiedziala. Popelnilam wykroczenie i zeby mnie przestraszyd, Ward oswiadczyla, ze w sadzawce plywaja jadowite weze. Bylo mi wszystko jedno. Radosd z tej kradzionej kapieli, polaczona z przekonaniem, ze moje 100 zachowanie ja zgorszylo, byla dla mnie o wiele wazniejsza anizeli niewczesny lek przed ukaszeniem weza. Wysuszywszy ubranie, powracam do domu, do mojego pokoju, który jest jedynym schronieniem, kiedy w poblizu nie ma Abdullaha. Przez male okienka przygladam sie, jak malpy kradna kukurydze z pola za domem. Gdyby je zobaczyli Abdul Khada i Mohammed, natychmiast siegneliby po strzelby. Susza panuje tak wielka, ze malpy sa wiecznie glodne, staly sie smielsze i jeszcze bardziej agresywne. Podchodza az do studni i uciekaja dopiero wtedy, kiedy ktos sie zblizy, wydajac przy tym okrzyki niezadowolenia. Zupelnie jakby ludzie i malpy klócili sie miedzy soba o teren, zywnosd i wode. Któregos dnia, kiedy szlam z Tamanay do sklepu we wsi kupid soli i drewna, wszedzie az sie od nich roilo, piszczaly rwac kukurydze. Bylam niespokojna, gdyz bylo ich duzo, a mówiono mi, ze czasem rzucaja sie na kobiety. Mala Tamanay nie wygladala na przestraszona, gdyz doszedlszy na szczyt pagórka zaczela spiewad piosenke, chcac sie z nimi podroczyd. - Ty malpo... Ty malpo... Nie rozumialam dalszego ciagu tej arabskiej piosneczki, ale malpy byly wsciekle. Jedna z nich, najwieksza, przypominala z wygladu pawiana i byla chyba przywódca grupy. Pozostale byly mniejsze. Matki nosily dzieci na rekach. Zdenerwowana piosenka banda malych malpek o dlugich ogonach, nie znanej mi rasy, wspiela sie na drzewa i zaczela rzucad w nas kamieniami. Uciekalysmy ze smiechem az do wsi. Kiedy wracalysmy, wielka malpa siedziala na drodze szczerzac zeby. Kiedy zobaczyla, ze znów biegniemy, powrócila spokojnie jesd kukurydze, zadowolona, ze nas przestraszyla. Rzeczywiscie bylo sie czego bad, poniewaz jest prawie rozmiarów goryla. Czasami spotykam ja na drodze jedzaca jakies rosliny lub ziarno. Nie rusza sie, patrzy na mnie uparcie i to ja musze jej ustapid, starajac sie nie okazywad strachu. Ludzie ze wsi ich nie lubia i tocza z nimi nieustanna walke, poniewaz atakuja bydlo i niszcza zbiory. Kobiety przepedzaja je 101 camieniami, mezczyzni strzelaja do nich. Ale malpy nigdy nie podchodza do domów. Ich terenem sa pola kukurydzy. Sa wolne. Mezczyzni równiez sa wolni w tym kraju. Jedyna )soba, która sie na to skarzyla, nie ma juz prawa wstepu do donu Abdula Khada. Nazywa sie Hend, a wyglad ma bardziej angielski anizeli ja. Wlosy blond, oczy niebieskozielone, bardzo jasne, delikatna blada cera, lagodny usmiech. Ma dwadziescia lat i mieszka we wsi. Jest matka szesciu córek... Szescioro dzieci w wieku dwudziestu lat. Powiedziala mi - Czuje sie tutaj nieszczesliwa, chce uciec do miasta. Chce byd nowoczesna. Znala troche angielskich slów, jej maz, jak wielu, pojechal pracowad do Arabii Saudyjskiej. Mieszkala samotnie ze swoim potomstwem, nie zaznawszy nigdy dzieciostwa. Kiedy tylko pojawila sie w domu, Abdul Khada zaczal sie odgrazad - Zabraniam ci ja widywad i odzywad sie do niej. We wsi ma bardzo zla reputacje. To kobieta bezwstydna! Mnie wydawala sie ladna i mila, w niczym nie przypominala bezwstydnicy. Przypuszczam jednak, ze takie dziewczyny jak Hend i ja sa niebezpieczne dla tutejszych mezczyzn, którzy nie moga zniesd mysli, ze bylybysmy zdolne posiad bunt wsród innych kobiet. Juz od dzieciostwa kladzie sie im w uszy niepodwazalne reguly zachowania ustanowione przez mezczyzn milcz i pracuj, milcz i wychodz za maz, milcz i ródz dzieci. Podobno to one daja szczescie. Najladniejsza z siostrzenic Abdula Khada zostala wydana za swojego kuzyna tuz przed moim przybyciem. Abdul Khada powiedzial przedstawiajac mi ja - Gdyby Abdullah mial taka kuzynke jak ona, w odpowiednim wieku, poslubilby ja zamiast ciebie! Gdybyz tak sie stalo! Watpie jednak, zeby jakas dziewczyna dobrowolnie poslubila Abdullaha... Ojciec musialby zaplacid o wiele drozej, chcac zdobyd narzeczona dla takiego syna, tutaj, gdzie wszyscy wiedza, jak kiepskim bedzie mezem... Wiecznie chory, bojazliwy, bezwolny. 102 Jednej rzeczy jestem pewna poza Nadia i mna zadna z miejscowych dziewczat nie zostala zmuszona do malzeostwa. Jezeli dziewczyna nie chce chlopca, moze odmówid i wybrad innego. Tak glosi prawo i Koran. Wiec dlaczego my Dlaczego nas porwano i przymuszono Hend opowiadala mi, ze w dzieo slubu, podczas ceremonii, pytano ja trzy razy, czy pragnie wytrwad. Jak wiekszosd kobiet przystala na wybór rodziny. Ale mogla sie rozwiesd. A zatem kobiety maja jednak pewne prawa. Dlaczego my nie Dlaczego nie bylo oficjalnej ceremonii Gdzie sa dokumenty Kto moze potwierdzid, ze jestesmy poslubione tym dwóm smarkaczom Jestem juz teraz pewna, ze nie padlysmy ofiara poboznego arabskiego ojca, pragnacego, by córki weszly do spolecznosci jego kraju. Sprzedad, zgarnad dwa tysiace funtów - oto czego chcial. A poniewaz Abdulowi Khada nielatwo bylo ozenid swojego cherlawego syna w ojczyznie, skorzystal z okazji. I Nadie spotkal ten sam los. A moze uklad mial byd odwrotny Budza we mnie wstret. Wolalabym byd malpa niz tutejsza kobieta. Wieczorem, przed ostatnim taszczeniem wiader z woda, Abdul Khada informuje mnie o swojej najnowszej decyzji - Mam restauracje w Hays. Wlasnie ja zakupilem. Musze tam jechad, zeby wykonad prace remontowe z Abdullahem i Ward. Zaro bimy tam pieniadze. Pare minut pózniej ogarnia mnie fala nadziei. Jedzie, zabiera mojego meza oraz moja tesciowa. Jesli pozostane sama z Beke-la, czesciej bede widywala Nadie i byd moze... — Jedziesz z nami. — Jeszcze nie teraz! Nie, nie chce opuscid mojej siostry. Pragne zostad razem z nia. — To nie ty decydujesz. Zrobisz, jak kaze. — Czy moge pójsd dzisiaj zobaczyd sie z siostra — Jezeli chcesz. Pójde z toba. W drodze do Ashube blagalam i blagalam mówiac, ze Nadia jest zbyt mloda, ze jest slaba, ze mnie potrzebuje. A Nadia, kiedy tylko 103 dowiedziala sie, co Abdul Khada planuje, prosila go równiez, zeby zostawil mnie we wsi razem z nia, w domu Gowada. To niemozliwe. I na nic placze, bedziecie sie mogly odwie dzad, to nie jest tak daleko. Bezczelnie klamal. Hays jest o wiele za daleko, bysmy mogly przejsd te droge pieszo. I ani Gowad, ani on nigdy nie zechca nam towarzyszyd. . , We dwie moglybysmy pomagad sobie nawzajem, rozmawiad o mamie, ogladad fotografie, jakie ze soba przywiozlam, moje kartki urodzinowe. We dwie moglybysmy spodziewad sie, odczuwad nadzieje... Co Nadia pocznie sama... Obawiam sie, ze zapanuja nad nia ostatecznie, oszolomia do kooca. Nie ma ani mojej sily fizycznej, ani nienawisci, tej nienawisci, która utwardza mnie dzieo po dniu i pozwala stawiad czolo temu tepemu czlowiekowi. - Jutro wyjezdzamy. Kiedys za to zaplaci. Nie pozostane na zawsze niewolnica. Rozdzial IX Tamtej nocy nie spalam, lezac na lawce przez male okienko zobaczylam wstajace slooce, krecilam sie i przewracalam na tym przekletym, za cienkim materacu, placzac w poduszke. Juz piec tygodni tego piekla. Abdullah spal samotnie na lózku, podreczywszy mnie przedtem przez dziesied minut. Nie wiem, czy któregos dnia uda mu sie zrobid dziecko. O normalnych stosunkach seksualnych nic mu nie wiadomo. Jakzeby ta komedia miala doprowadzid do dziecka Daj Boze, zeby nie... a moze tak, juz sama nie wiem. Jesli to ma byd cena za powrót do Anglii, jezeli moge wierzyd Abdulowi Khada, który mi to obiecal... , Juz swita i przyjechal samochód. Jeden z krewnych Abdula -da przybyl swoim landroverem, zeby nas zawiezd do Hays. Ta podróz jest dla mnie jeszcze przykrzejsza od bezsennie spedzonej 104 nocy. Krajobraz wyglada coraz bardziej jalowo i smutnie. Przejezdzamy przez kamieniste równiny, kierujac sie ku wybrzezu i portom nad Morzem Czerwonym. Ale az tam nie dojedziemy. Hays jest malym i, wedlug Abdula Khada, pieknym miastem, mówi mi o garncarstwie, o bogatych mieszkaocach i pieknych domach. Stare miasto, jak mi powiedziano historyczne, znajduje sie o kilometr od miejsca, do którego przyjezdzamy, i byd moze jest ladne, to mnie nie interesuje i na pewno go nie zwiedze, poniewaz restauracja Abdula Khada znajduje sie przy glównej drodze laczacej porty nad Morzem Czerwonym z Sanaa, w swiezo zbudowanej dzielnicy. Restauracja jest duza, usytuowana pomiedzy nowoczesnymi bloka mi, które sa do siebie podobne, w poblizu innych restauracji, prawie identycznych. Sciany ma biale, wewnatrz tanie stoly i krzesla. To no we miasto nieustannie sie rozbudowuje i ulice stale tona w tumanach kurzu. W tym miejscu przemieszaly sie tradycja z nowoczesnoscia. Na drodze widzi sie ogromne ciezarówki, pekajace od towaru, które wy mijaja cale sznury wielbladów, równiez dzwigajacych towary, doklad niej - wory kukurydzy. Stada kóz ocieraja sie o rowerzystów. Podobno co tydzieo odbywa sie w poblizu wielki targ i jest tu takze wazne centrum sprzedazy qat. •^ Jestesmy zatem w przedsiebiorstwie Abdula Khada. Na trzecim pietrze sa pokoje, wieksze niz w Hockail, o scianach czysto wyprawionych cementem. Jest woda biezaca, prawdziwy luksus, oraz elektrycznosd, luksus nad luksusy. We wsi uzywamy lamp oliwnych, kiedy tylko zapadnie zmrok, i trzeba je wszedzie ze soba nosid, z kuchni do pokoi, z obory do lazienkowej szafy, wdychajac duszny, mdlacy dym. Tutaj toalety sa tak samo brudne. Dziura i woda. Jest natomiast prysznic. Na samej górze znajduje sie taras, na którym mozna usiasd. Abdul Khada z duma pokazuje mi ogród, otoczony murem tak wysokim, ze oprócz nieba nie widad, co sie za nim znajduje. Uprawia tam wlasne jarzyny, ziemniaki i pomidory, uzywajac calej masy wody. Jest tu cieplej niz we wsi i juz na samym poczatku zawieram znajomosd z nowym wrogiem. Oprócz much i komarów, od których roi sie tu jeszcze bardziej niz na wyzynie, jestesmy napastowani 105 przez czerwone mrówki. Jedynym sposobem, aby ich uniknad, jest siedzenie na stolku z podkurczonymi nogami. Ten upal i wszystkie te owady pozwalaja mi z kolei docenid tradycyjny strój arabski. Spodnie chronia przed ukaszeniami. Zaczelam przykrywad wlosy chusta i nakladad dlugie suknie na spodnie. Pozornie przemienilam sie w jemeoska kobiete. I to kobiete pracujaca. Jestem zatrudniona w kuchni razem z Ward. Ta kuchnia jest w rzeczywistosci dlugim korytarzem z tylu, za restauracja. Abdul Khada i Abdullah obsluguja klientów w sali od frontu; my natomiast jestesmy zamkniete w waskim pomieszczeniu, gdzie przez caly dzieo czlowiek dusi sie od goraca. Nawet otwarte drzwi do ogrodu nie pomagaja. Ta przymusowa wspólpraca, posród pieców, naczyo i sprzatania, sprawia, ze stajemy sie wobec siebie coraz bardziej agresywne. Nie cierpie jej, nie cierpie tego miejsca, tego goraca, nie cierpie tego zamkniecia i karmienia mezczyzn, których nawet nie mozemy zobaczyd. Pod najdrobniejszym pretekstem, albo nawet bez zadnego pretekstu, pomiedzy ta kobieta i mna wybucha wojna. Poci sie, jest gruba i brzydka, z tymi swoimi malymi, zlymi oczkami. Chce mied nade mna przewage. Onegdaj wyjela z zamrazarki kurczaka, zamarznietego na kosd i cisnela nim w moja strone kazac go pokroid i ugotowad. Krojenie zamarznietego kurczaka byloby glupota. Rzucilam jej to w twarz, wrzeszczac - Nie! Starlysmy sie przez moment, ale dalej nic sie nie dzialo. Nie ma odwagi mnie bid. Przez wiekszosd czasu ignorujemy sie nawzajem, co nie jest latwe w tak ciasnym pomieszczeniu. Ciagle trudno mi sie porozumied, nie dosd dobrze znam arabski. Zreszta nie mam z kim mówid. Ward odzywa sie do mnie tylko po to, zeby powiedzied cos nieprzyjemnego. Abdullah nie szuka okazji do rozmowy, co mnie wcale nie martwi. Abdul Khada zajety jest podawaniem potraw i prawie go nie widuje. Musze sie nauczyd arabskiego, jesli chce jakos sobie poradzid. To koniecznosd, inaczej zwariuje z samotnosci. Samotnosd w ogrodzie, gdzie przygladam sie pomidorom i wysokim murom. 106 Samotnosd w pokoju, gdzie bez kooca przesluchuje te same kasety i czytam te same angielskie ksiazki. Pewnego wieczora prosze Abdula Khada, zeby mi kupil elementarz, jakis podrecznik dla dzieci, wszystko to, co jest potrzebne do nauki czytania i pisania. Myslalam, ze mi odmówi, gdyz kobiety we wsi nie uczyly sie niczego. Ani pisania, ani czytania. Mezczyzni zbyt sie boja, iz zaczawszy czytad odkryja swój niewolniczy stan i zaczna sie nad nim zastanawiad. Wiejska szkola przeznaczona jest wylacznie dla chlopców, chodza tam od wczesnego dzieciostwa i potem znajduja prace w miescie albo za granica. Ale jesli kobieta pragnie pojechad do miasta albo za granice... to calkiem inna historia. Moze liczyd jedynie na dobra wole meza, który nigdy nie zdradza sie z tym, aby taka wole posiadal, a jezeli ja w koocu przejawia, zdarza sie to bardzo rzadko. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Abdul Khada nie odmawia pomocy. Daje mi elementarz i tak zaczynam moja edukacje, calkiem sama, pracujac na ogól noca, poniewaz dni sa szczelnie wypelnione niezmienna rutyna. Co rano Ward stawia na piecu olbrzymi imbryk wody na herbate dla klientów, a ja przez ten czas sprzalSm. Abdul Khada gotuje jajka i fasolke z chlebem, który zakupil gdzies w miescie; przed restauracja mlody chlopak przygotowuje chapatis w ogromnym piecu do smazenia; jest zatrudniony przez Abdula Khada i odbiera bezposrednio od klientów pieniadze, które mu przekazuje co wieczór. Wynagrodzenie za prace otrzymuje pod koniec kazdego tygodnia. W porze obiadowej piecze mieso, przygotowuje jarzyny i ryz. Wieczorem posilek identyczny jak sniadanie podawany jest od godziny szóstej do jedenastej. Prawie caly dzieo razem z Ward jestesmy w kuchni, wykonujemy gorsze prace zmywanie, obieranie jarzyn, sprzatanie. Czasami zajmujemy sie ogrodem. Abdul Khada stoi za lada, dyskutuje z klientami; wieczorem mezczyzni graja w karty, pija herbate albo kawe. Abdullah tez pomaga w kuchni, ale wieczorem idzie do ojca na sale, natomiast Ward i ja nie mozemy byd widziane przez mezczyzn i jedyny nasz horyzont stanowia imbryk z woda, rondel z ryzem i brudne naczynia. 107 Klade sie przed zamknieciem, kiedy tylko widze, ze nie ma juz nic do roboty. I rzeczywiscie nie ma zadnych zajed... Nic tylko siedzied i mysled. Dzieo po dniu, tydzieo po tygodniu, miesiac po miesiacu. Mysled o wolnosci. Wieczorem w Birmingham, przez oswietlone ulice, ogladajac wystawy, szlam kupid paczke zakazanych papierosów, jesli udalo mi sie wymknad spod ojcowskiej opieki. Kupid osobiscie, a nie prosid o to jednego z tutejszych panów. Ogladalam wystawy z butami, mini- spódniczkami, perfumami. Przyjemnosd swobodnego wejscia do sklepu, by zapytad o cene kredki do oczu. Przyjemnosd przegladania powiesci milosnych na stoisku sprzedawcy gazet. Przyjemnosd spotkania sie z Madkiem w centrum mlodziezy, w sobote wieczorem, w dyskotece. Mackie, moja wielka milosd. Mackie i jego zadziorna czapeczka, nasadzona na geste wlosy. Mackie, dokladnie w moim wieku, odrobine wyzszy ode mnie, który tak bardzo mi sie podoba. Mackie, taki przystojny. W calej Anglii nie widzialam przystojniejszego chlopca. Tutaj wszyscy oni, znienawidzeni, sa dla mnie podobni do siebie. Jedynym towarzystwem sa kobiety z sasiedztwa, prowadzace takie same, monotonne zycie. Glównym tematem rozmów sa plotki i pogloski. Kobiety nudza sie tak bardzo, ze niesamowite opowiesci kraza za ich sprawa po calym kraju, powtarzane, przekrecane. Jakas historia obila sie komus o uszy w jakims miasteczku i od klamstwa do klamstwa, od wymyslu do wymyslu, powtarza sie ja w kólko. Plotkarstwo jest wirusem, który zatruwa kobieca spolecznosd. Po szesciu miesiacach tego glupiego zycia mówie po arabsku mniej wiecej poprawnie. Juz szesd miesiecy. W Anglii zbliza sie Boze Narodzenie. Zakreslilam dzieo Bozego Narodzenia w moim kalendarzu, calkiem niepotrzebnie. Swieta bez Zany. Szesd zmarnowanych miesiecy, uwiezionych w tym kalendarzu. Brak wiadomosci od Nadii. Nie mam mozliwosci do niej napisad, a na kazda prosbe otrzymuje te sama odpowiedz. — Kiedy pojedziemy ja zobaczyd — Wkrótce. 108 Z wyjatkiem ramadanu, kalendarz w tym kraju do niczego nie sluzy. Czy dzis poniedzialek, czy sobota Cóz to ma za znaczenie, kazdy jest podobny do nastepnego. Z okna mojego pokoju widad jedynie mur z cegly, taki sam, jaki okala ogród. Nie moge zobaczyd nic z tego, co dzieje sie na zewnatrz i mnie równiez nikt nie widzi. Mezczyzni ida do miasta, prowadza samochód, podrózuja, kobiety nie chodza nigdzie i nic im nie wolno robid. Nie kooczaca sie rutyna tych dni stopniowo doprowadza mnie prawie do szaleostwa. Jedyna moja rozrywka jest maly magnetofon i kasety przywiezione z Anglii. Mam szczescie, poniewaz Abdul Khada nieustannie powtarza, ze nie powinnam posiadad niczego, co mogloby mi przypominad mój kraj. - Musisz zapomnied, jak tam jest. Musisz przywyknad do tutej szego zycia. Tak jakby mozna bylo zapomnied, odciad mnie od moich korzeni. Byd moze moje zycie jest krótkie, mam zaledwie szesnascie lat, ale nie uda mu sie wymazad pietnastu lat spedzonych w Anglii. Któregos pieknego dnia Abdul Khada wchodzi do mojego pokoju i zaczyna przewracad w moich raeezach. — Co robisz Czego szukasz — Tego! Trzyma w reku pare fotografii mamy, innych osób z rodziny, przyjaciólek, które mam zawsze przy sobie. Czesto ogladam je wieczorem, kiedy jestem sama. Rzucam sie, by mu je wyrwad. - Oddaj mi je, sa moje! Podnosi rece w góre, abym nie mogla tych zdjed dosiegnad. - Nie! Koniec z tym. Przez nie jestes nieszczesliwa. Nie mo zesz mied zadnych pamiatek z twojego dawnego zycia. To my jeste smy twoja rodzina! Uwieszam sie na nim, chcac go zlapad za ramie i próbuje odzyskad moja wlasnosd, moje drogocenne pamiatki, ale ich nie wypuszcza; drze je z wsciekloscia nad moja glowa, po czym wrecza mi garsd strzepów. — Teraz idz wrzucid to w ogieo. — Prosze cie, nie... nie zmuszaj mnie do tego... blagam... 109 - Wrzud to w ogieo! I zbliza sie, zeby mnie uderzyd. Biegne wiec do kuchni i wrzucam te strzepki papieru do pieca. Nie ma po nich sladu, tylko kilka zweglonych skretów i kupka szarego popiolu... nic, tylko troche popiolu. Czuje sie pusta, wyzuta ze wszystkiego bardziej niz to sie da zniesd. Bede musiala wywolywad te twarze z pamieci, z czasem gdzies mi gina, nie moge ich sobie przypomnied. Zamykam oczy az do bólu, przyzywam mame... Ashie... Mo... Lynette i takze Mackie-go. I powracaja - jak za sprawa cudu. Calymi dniami sledzilam Abdula Khada w przekonaniu, ze zamierza równiez zniszczyd moje kasety i ksiazki. Nie uczynil tego. Czasem przychodza mi do glowy szalone pomysly byd moze w sali restauracyjnej sa jacys cudzoziemscy klienci, amerykaoscy lub niemieccy turysci. Gdyby udalo mi sie z nimi porozmawiad... Ale jestesmy uwiezione w tej kuchni, w swiecie upalu, buchajacej pary, much i komarów, pozerane przez czerwone mrówki. Miasto jest daleko, nawet nie mam ochoty tam uciec. To miasto, tak jak reszta, jest nigdzie. I ucieczka zawiodlaby mnie donikad. Bez Nadii, której nie wolno mi porzucid. W tym swiecie bez nadziei, smiertelnie monotonnym, któregos dnia Abdul Khada proponuje mi wyprawe nad morze. - Zawioze was na plaze, na jeden dzieo. Trudno mi w to uwierzyd. To musi byd jakis nowy jego pomysl, zaproponuje mi cos, zaczeka, az powiem tak, a potem zbije za to, ze osmielilam sie to tak powiedzied. Nie wiem, czemu w tej chwili tak sie nie dzieje. Ward nie chciala, zebysmy jechali, ale Abdul Khada sie uparl i wyruszylismy bardzo wczesnie rano, poniewaz tutaj w srodku dnia temperatura dochodzi do pieddziesieciu stopni. Siedze w taksówce pomiedzy Abdulem Khada i Ward. Zobacze nareszcie to morze, o którym tak czesto slyszalam. Drobny piasek i palmy mojego ojca... Przejezdzamy przez calkowita pustynie. Wzdluz drogi stoja slupy telegraficzne, na horyzoncie zywego ducha. Potem wjezdzamy na 110 asfaltowa, nowoczesna droge, prowadzaca do wybrzeza Tihma, co znaczy cieple kraje. Kilometry równiny. Kilometry piasków, wszedzie, jak okiem siegnad. W poblizu morza pare opuszczonych kamiennych domów i gdzieniegdzie sylwetka samotnego rybaka albo dwóch, sa wychudzeni, wyschli od slooca i morza, potem samotna palma niby widmo, wielblad... i plaza. Piekna, rozlegla, z drobnym i zlocistym piaskiem, pelna zachwycajacych perlowych muszelek, miejscami zacieniona przez palmy. Nareszcie kartka pocztowa opisana przez mojego ojca. Wyglada, jakby tu przed nami nigdy nie stanela ludzka stopa. Zadnych sladów; w oddali kilka statków rybackich, nieruchomych, jak gdyby tkwily tu od zarania dziejów. Wysiadam z taksówki zachwycona, wiatr miecie piaskiem, chloszcze piekace oczy, rozplata wlosy. - Chcesz sie wykapad Nie wierze wlasnym uszom Abdul Khada proponujacy swojej synowej kapiel w morzu. Ciagle boje sie powiedzied tak na wypadek, gdyby jak zwykle chcial mnie wybadad, a nastepnie zbid. Normalnie kapiel uchodzi tu za rzecz bezwstydna. - Jesli chcesz sie wykapad, mozesz to zrobid w ubraniu. Na spodnie mam nalozona dluga^suknie, wlosy przykrywa mi chustka. - Idz, nie ma nikogo. Nie trzeba mi tego dwa razy powtarzad. Zdejmuje sandaly i kieruje sie ku wodzie. Wchodze do niej powoli, kostki, lydki, kolana, uda, brzuch... pozwalam, by to szczescie ogarnialo mnie lagodnie, by chlód przenikal moja skóre. Wkrótce jestem juz na tyle daleko, ze moge plywad, z pewnym trudem, poniewaz bawelniane ubrania dryfuja wokól mnie i tamuja ruchy. Chustka rozwiazuje sie i wlosy opadaja luzno do letniej i slonej wody. W Anglii bylam dobra plywaczka i kiedys w szkole zdobylam nawet brazowy medal. Ubóstwialam wode. To kapiel poza czasem. Dlugo i czesto bede ja wspominad, poniewaz nigdy sie juz nie powtórzy. Pod woda, w wodzie, z otwartymi oczyma, mrugajacymi tuz pod powierzchnia, w blasku slooca. Przestrzeo bajkowej wolnosci. Woda w Morzu Czerwonym jest zielona! Nurkujac prawie nic sie w niej nie 111 widzi, tylko wzburzony piasek, maleokie algi. Jestem w morzu biblijnym, morzu proroków. Plyne, plyne, wpatrujac sie w daleki horyzont, chcialabym tak plynad az do wybrzezy Etiopii. To tylko szesd godzin statkiem - mówil Abdul Khada. Tam moglabym zniknad, tam za horyzontem, przybid do wysp Hanish, podobno przy pieknej pogodzie, pod wieczór, przy zachodzie slooca, mozna je stad zobaczyd. Z oddali slysze glos Abdula Khada, który wrzeszczy - Nie plyo tak daleko... Jak gdyby odgadl moje mysli. On sam brodzi przy brzegu razem z Abdullahem. Nie potrafiliby mnie dogonid. Umykalabym szybko jak ryby, dlugie i blyszczace, prawie blekitne, prawdziwe srebrzyste strzaly pedzace pomiedzy wodami, ku pelnemu morzu. - Nie plyo tak daleko, tam sa rekiny! Sa, to prawda, rekiny, meduzy i jadowite plaszczki. W Anglii ogladalam Szczeki. Mysl o rekinie wynurzajacym sie nagle za moimi plecami i dosiegajacym mnie ostra pletwa, przywraca mi rozum. Wbrew sobie kieruje sie do brzegu. Temperatura jest tak wysoka, ze moje ubranie juz po paru minutach, kiedy ide przez plaze, staje sie suche. Z bliska plaza wyglada mniej idyllicznie anizeli na pierwszy rzut oka. Pudelka po konserwach, butelki z coca-coli, a przede wszystkim puszki z jasnego piwa. Prawdopodobnie noca przychodza tu mezczyzni, zeby pid alkohol, gdyz oficjalnie prawo im tego zabrania. Siadam w cieniu palmy i patrze, pase oczy tym symbolicznym morzem. Tam jest wolnosd. Tam plyna drewniane kutry rybackie. Gdybym umiala chodzid po wodzie... Moje szczescie trwalo godzine, na piasku marzylam o Anglii, pofrunelam nad kontynentami. Bylo mi cieplo, w ustach czulam sól, w oczach slone lzy. Bylam jak posag z piasku, soli i wody. Czas wracad. Usiasd na rozpalonym, pokrytym skajem siedzeniu taksówki, miedzy Abdulem Khada i Abdullahem, moimi dwoma straznikami. Budze sie rozpalona od goraczki, z okropnym bólem w piersiach. Nie jestem w stanie sie podniesd, nogi uginaja sie pode 112 mna, w glowie mi sie kreci, ogarnia mnie ogromne zmeczenie, padam na lózko. Abdul Khada przyglada mi sie nieufnie. - To tylko upal. Jeden dzieo uplywa w goraczkowej mgle, potem nastepny i dopiero po dwóch dniach Abdul Khada okazuje zaniepokojenie. Jestem naprawde chora, nie moge wstad, nie moge wytrzymad dluzej w jednej pozycji, ból i goraczka nie opuszczaja mnie. Brak mi mamy, zawsze sie mna opiekowala w chorobie, przynosila filizanki herbaty, tace z jedzeniem, gazety. Ustawiala mi radio u wezglowia, puszczala telewizje, odwiedzali mnie przyjaciele. Mialam trzynascie lat i wietrzna ospe, wstydzilam sie moich strupów, ale kurowanie sie przy mamie i calej rodzinie bylo takie mile - cudowne nieróbstwo. Trzese sie od dreszczy i nie jestem w stanie sama jesd. Przychodzi mi do glowy, ze moze umre. Tak jest, umre. Czuje sie szczesliwa na mysl o tym, bede wyzwolona, na zawsze odfrune z Jemenu. Po co tu zyd, to nie jest zycie, to powolna smierd. Musialam bredzid o smierci, poniewaz Abdul Khada wyglada na przerazonego i pare godzin pózniej przeprowadza mi lekarza z Hays. Sudaoczyka, który mówi po angielsku. - To malaria. Robi mi zastrzyk, podczas kiedy ja staram sie cokolwiek zrozumied. Czy malaria to smiertelna choroba Zostawia troche lekarstw i obiecuje powrócid nazajutrz. Jest to wysokie chlopisko, ogromnie mile i troskliwe, ale Abdul Khada nie pozostawia nas ani na chwile samych z obawy, ze mu cos chylkiem opowiem. Przez trzy nastepne dni powraca, zeby mi robid zastrzyki, jeden rano, jeden wieczorem. Powoli staje sie na tyle silna, ze zaczynam wstawad, potem jesd i moge wrócid do pracy. Ale w moim ciele cos sie zmienilo. Nigdy nie czuje sie naprawde w formie, zawsze jestem slaba, dwa razy nawrót goraczki powala mnie do lózka. Poniewaz lekarza nie ma juz przy mnie, radze sobie z pomoca kobiet z sasiedztwa. Jedynym lekarstwem na malarie, jakie znaja, jest mleko wielbladzicy. Trudno je zdobyd. Za pierwszym razem jego smak wydal mi sie dziwny, ale w koocu sie przyzwyczailam. 8 - Sprzedane 113 Tak wiec, lepiej czy gorzej, jakos zyje nadal. Z malaria, z komarami, z muchami, z tym piekielnym goracem, kuchnia, Ward i jej morderczymi spojrzeniami, Abdullahem, który powraca kazdej nocy. Zamykam oczy, mysle o moim sekretnym narzeczonym, tam, w Anglii. Nie istnieje, Abdullah nie istnieje. Ten koszmar nie trwa dlugo. Wystarczy zacisnad zeby. Wystarczy sobie wyperswadowad, jakby sie bylo inna osoba. Powiedzied ona wytrzyma. Ona nie takie rzeczy juz widziala. Ona jest silna. Któregos dnia wyjedzie stad. Nazywam siebie nia. Rozkazuje jej, aby byla ode mnie bardziej wytrzymala, to ona znosi tego smarkacza w swoim lózku. Nie ja. To ja gwalca. To ja musze podtrzymywad, kochad, pocieszad. Ona popada w szaleostwo. Czasem rozgniatam sandalem jaszczurke. Rozgniatam ja z niedobra rozkosza, uosabia dla mnie Abdula Khada. Co dwa tygodnie Mohammed, starszy syn Abdula Khada, przyjezdza z Hockail, zeby odwiedzid rodziców. Posród tej nedzy moralnej i samotnosci, jaka jest tu moim udzialem, mozliwosd rozmowy z kims innym, nawet przez krótki czas, stanowi bardzo wazne wydarzenie. Glównym tematem naszych rozmów jest moje uparte pragnienie spotkania sie z Nadia. — Mohammed, mozesz porozmawiad z ojcem On cie wyslucha, powiedz mu, zeby mi pozwolil powrócid do wsi. — Nie moge nic zrobid. Wiesz o tym dobrze. — Prosze cie... Nie wiem nawet, jak ona sie miewa. — Nie masz powodu do obaw, miewa sie doskonale, zgadzaja sie z mezem, powinnas postepowad tak jak ona. Moglabym sto razy powtórzyd moja prosbe, sto razy otrzymam te sama odpowiedz. Wzrusza ramionami, jak gdyby to nie mialo znaczenia. Jak gdybym nie miala racji uskarzajac sie. Dla niego wszystko jest normalne. Nie chce mojej krzywdy, pierwszego dnia jednak byl zdecydowany przywiazad mnie do lózka, zeby jego braciszek mógl mnie zgwalcid. Wedlug nich, nie jest normalna jedynie taka sytuacja, kiedy kobieta smie sie sprzeciwid ich woli. 114 Któregos popoludnia, kiedy siedze w ogrodzie wpatrujac sie w mur po przeciwnej stronie, slysze glos Abdula Khada wolajacy - Nadia! W pierwszej chwili nie smiem w to uwierzyd, ale odglos kroków przyprawia mnie o drzenie. I znowu glos Abdula Khada - Zana! Twoja siostra jest tutaj! Na widok Nadii cos sciska mnie za gardlo. Mówila mi, ze i ja ubrano na tutejsza modle, ale kiedy nagle pojawila sie przede mna w tradycyjnym stroju, czuje sie dziwnie. Pewnie i ona widzac mnie odczuwa to samo. Przemienione w arabskie kobiety przygladamy sie sobie przez chwile jak dwie nieznajome. A jednak jestem tak szczesliwa, ze zbiera mi sie na placz. Zostawiaja nas same na caly dzieo w moim pokoju. Pytaniom i odpowiedziom nie ma kooca. — Dostalas jakies wiadomosci od mamy — Nie, a ty — Abdul Khada podarl wszystkie moje fotografie. — Mam inne we wsi, w mojej walizce. — Bylam chora, mialam malarie. — Popatrz na moja reke... Jej reka pokryta jest bliznami. Nadia ma skóre wrazliwa, delikatna, zbyt dlugo drapany slad po ukaszeniu komara zamienil sie w trwala blizne. Ale jest jeszcze cos gorszego - oparzenia. - Gowad kazal mi klasd reke do ognia, kiedy robilam chapatis. Mialam cala dloo oparzona, skóra mi zeszla. Dobrze wiedzialam, ze zle znosi ciezkie prace, do jakich nas zmuszaja. Na przyklad codzienne noszenie wody, od szóstej rano do wieczora. Wyczerpujaca droga do studni z dwudziesto- lub trzydzie-stolitrowym pojemnikiem na glowie. - We wsi juz od miesiecy nie padalo. W dzieo panuje piekielny upal. Najpowazniejsza sprawe wyznaje mi, spusciwszy glowe - Któregos dnia odmówilam spania z Samirem i Gowad mnie zbil. Kopal mnie po zebrach. Salama uslyszala, jak krzycze, i przy biegla mi na pomoc. 115 Moja mala siostra nie lubi wspominad o codziennych upokorzeniach zwiazanych z dzieleniem lózka z tym trzynastoletnim smarkaczem, o wiele silniejszym i dojrzalszym od Abdullaha. Wiem, ze fizycznie cierpiala z powodu gwaltu i cierpi nadal. Moje wlasne doswiadczenie pozwala mi wyobrazid sobie, co znosi. Rece trzesa mi sie z ochoty, by udusid tych dwóch mezczyzn Gowada i Abdula Khada... Placzemy, mówimy i znowu placzemy, i tak az do wieczora. Uczynili z mojej siostry niewolnice, jej cialo nalezy do nich. Doprowadza mnie to do szaleostwa. Jeszcze bardziej niz moje wlasne polozenie. Spodziewalysmy sie spedzid pare dni razem, ale Gowad pragnie ja odwiezd do wsi jeszcze tego samego wieczora. Nadia blaga go jak mala dziewczynka, zeby jej pozwolil zostad ze mna troche dluzej, ale jest nieugiety. Patrzac, jak odjezdza, moge jedynie raz jeszcze pozwolid, by moja nienawisd rosla i rosla. A ukoronowaniem wszystkiego jest stwierdzenie Abdula Khada. Oswiadcza mi z zadowoleniem — Widzisz, jaka twoja siostra jest szczesliwa — Szczesliwa Ty to nazywasz szczesciem Skad wiesz, ze jest szczesliwa Jak mozesz wiedzied, co ona czuje Wzrusza ramionami. - Wiem i tyle. O wiele lepiej sie czuje we wsi bez ciebie. Weszla na dobre w rodzine. Rycze jak dzika bestia - Wcale nie jest szczesliwa. Nienawidzi was tak samo jak ja! Ty wiesz o tym. Nienawidzimy was wszystkich! Niech mnie bije, jesli ma ochote, wszystko mi jedno. Czasem ustepuje przed moja nienawiscia i tak jest dzisiaj. Klamca, nedznik, chce nas rozdzielid wiedzac doskonale, jaki mam wplyw na moja siostre. Dlatego sie mnie obawia. Zawsze wolno mu twierdzid, ze Nadia jest szczesliwa, chod dobrze wie, ze to nieprawda i ze mu nie uwierze. Jego metoda zatruwania wszystkiego nie przynosi w moim wypadku oczekiwanych rezultatów. Jesli Nadia znosi wszystko 116 w milczeniu, dzieje sie tak dlatego, ze nie ma mojego szczescia i sily, i tego zlego charakteru, jaki sie tu we mnie rozwinal. Za ich przyczyna. Wyjechalysmy przed miesiacami i cierpie meki na mysl o milczeniu mamy. Ojciec musial jej naopowiadad bajek, na przyklad ze jestesmy u dziadka - albo gdzie indziej - szczesliwe, na wakacjach... Ale przeciez klamstwo nie moze trwad bez kooca. Od dawna powinnysmy byly wrócid do Anglii, szkola, moja praktyka w przedszkolu... Poza tym nie miala od nas wiadomosci oprócz kasety, jaka nagralysmy we wsi... Caly ten czas biegnie tak nieublaganie, w oglupiajacej monotonii. Nie mam juz zadnych punktów odniesienia. Mija jeszcze wiele tygodni, nim wiadomosd przyslana ze wsi pozwala mi mied nadzieje na spotkanie z moja siostra. Ktos daje znad Ward, ze jedna z jej przyjaciólek z Hockail zginela od pioruna. Abdul Khada decyduje, ze pojedziemy na pogrzeb. Pierwszy raz musze zaslonid twarz welonem na czas podrózy. To rozkaz. Moga mnie zmuszad do noeeenia byle czego, jest mi to obojetne, skoro tam wracam i bede mogla zobaczyd Nadie, chodby przez pare chwil. W samochodzie mezczyzni siedza z przodu, a ja, z zaslonieta twarza, na tylnym siedzeniu, patrze, jak droga umyka do tylu, kiedy opuszczamy miasto. Przechodnie nie moga wiedzied, ze jestem Angielka. Arabska kobieta posród innych arabskich kobiet. Gdybym zaczela krzyczed Jestem cudzoziemka! - nikt by nie uwierzyl. Jemeoczycy przewoza w ten sposób swoje zawoalowane zony, jak i gdzie im sie tylko spodoba. Tego wieczoru nikt mi sie juz nie bedzie przygladal, tak jak to bywalo w czasach, kiedy chodzilam w krótkiej spódnicy i z odkrytymi wlosami. Stalam sie niewidzialna. Przybywamy na miejsce pózna noca i Ward idzie prosto do pobliskiego domu zmarlej, zabierajac mnie z soba. Juz w drodze slysze dochodzacy stamtad lament. Wchodze za Ward do pokoju pelnego zaplakanych kobiet. Przez ten czas mezczyzni kopia grób. Nastepnie zawijaja cialo w zielone plótno i zabieraja ze soba. Oni, 117 mezczyzni. Kobiety nie maja prawa isd w kondukcie zalobnym. Pozostaja zaplakane w mieszkaniu zmarlej, która wyniesiono na drewnianych noszach. Patrza, z oddali, modla sie i placza. Poniewaz nikt nie zwraca na mnie specjalnej uwagi, powracam do domu Abdula Khada. To dziwne, ale czuje sie prawie szczesliwa, ze znowu tu jestem po dlugich miesiacach spedzonych w restauracji w Hays. Na lózku nie ma juz materaca i Bekela przygotowuje mi legowisko na lawce poduszka, koc. Odnajduje mój kacik pod oknem, znowu slysze wyjace wilki... Nadia jest niedaleko, jutro ja zobacze. Na razie wypróbowuje z Bekela i dziedmi moja znajomosd jezyka arabskiego. Shiffa urosla, wkrótce skooczy dziewied lat, Ta-manay jest jak zawsze rozmowna. Teraz juz potrafie nawiazad z nimi kontakt i po raz pierwszy rozmawiam z Bekela. — Chcialabym tu zostad, Bekela. Tam, w Hays, jest okropnie. Ward jest zla i nie mam z kim porozmawiad. Rozumiesz mnie — Tak... Ale decyduje Abdul Khada... Wybucham placzem i ona równiez. Zaluje mnie, ale nie wie, co powiedzied. — Tam jest prawdziwe wiezienie, Bekela. Nie chce wracad. Chce pozostad tutaj i zobaczyd moja siostre... — Jesli Bóg da. Nazajutrz przybiega Nadia, slyszala, ze przyjechalismy na pogrzeb. Znowu jestesmy razem w moim dawnym pokoju i tyle mamy sobie do powiedzenia. Rozmowa po angielsku dodaje nam sil. Opowiada mi o przerazajacej burzy, o codziennej paoszczyznie. Widze, ze schudla, ze zaostrzyly sie rysy jej twarzy. Wlasciwie zostaly tylko oczy. Jest styczeo 1981. Tam, w Birmingham, jest zima. Ashia i Tina chodza do szkoly, Mo równiez. Nasi koledzy, przyjaciele, plywalnia, tenis, boisko pilki noznej, centrum mlodziezy, gdzie tak czesto bywalysmy, i kawa, frytki z ryba, grajaca szafa, wszystko to nagle powraca. I Mackie, mój boy-friend... i park, po którym spacerowalismy trzymajac sie za rece. Gdzie czytalam, siedzac na hustawce, te cudne powiesci milosne, które zawsze dobrze sie koocza. Juz jest pózno i Nadia musi wracad do domu Gowada. Calujemy sie i mówimy sobie do jutra. 118 Nawet megiera Ward cieszy sie z powrotu. Tak jak ja nie lubi restauracji w Hays, gdzie harujemy jak niewolnice duszac sie od upalu. Jezdzi tam tylko z posluszeostwa. Wiem jednak, ze chcialaby mieszkad tutaj, zajmowad sie swoja stara matka, która jest juz bardzo krucha i mieszka w dolnej czesci wsi w samotnym domu. Podczas gdy przygotowujemy sie do snu, Abdul Khada zmienia zdanie. Pragnie natychmiast jechad do Hays. Rzucam sie z furia. — Powiedziales przeciez, ze zostajemy tu na noc! — Jutro trzeba otworzyd restauracje. — Powiedziales Nadii, ze jutro rano moze tutaj przyjsd! Jestem w rozpaczy, ze tak predko oddzielono mnie od siostry. Prawie od szesciu miesiecy mieszkam w Hays i od tamtego czasu widzialysmy sie tylko dwukrotnie, i to na krótko. Ten typ jest potworem egoizmu. Nie ma zadnych wzgledów, nawet dla wlasnej zony. Jest zmeczona podróza, dopiero co pochowala przyjaciólke, a jego to nic nie obchodzi. Nie lubie Ward, ale tego wieczora sklonna bylam ja bronid, gdyby sie to na cos zdalo. - Jesli chodzi o Nadie, to nic powaznego. Bekela jej powie, ze pojechalas. Staram sie jeszcze wynajdywaó-rózne argumenty, ale wpada w zlosd i czuje zblizajace sie ciegi. Jesli sie bede upierad, zbije mnie. Dzis wieczór nie mam na to sily. Pakujemy sie zatem - my, kobiety - bez slowa i wyruszamy ciemna noca przez pustynie. Wyobrazam sobie Nadie, jak nazajutrz rano wspina sie pospiesznie pod góre, biegnie do mojego pokoju i widzi, ze jest pusty. I Bekele, jak do niej mówi - Twoja siostra Wrócila juz tam, do restauracji! Tak jakbym to ja opuscila. Pare tygodni pózniej Mohammed, bedac z wizyta w restauracji, oglasza rodzicom, ze wlasnie ulozyl malzeostwo swojej córki Shiffy. Spotka ja ten sam los co i nas. To przerazajace. Po wyjezdzie Mohammeda wypytuje Abdula Khada — Co sie dzieje z Shiffa — Wyjdzie za maz. Jest bardzo zadowolona... 119 — No pewnie... — Chlopiec nalezy do bogatej rodziny, która sie nia zaopiekuje. Ojciec ma dobre stanowisko w Arabii Saudyjskiej, wielu pracowników. Wyobrazam sobie, ze to bedzie najmniejsze zlo. Shiffa zostanie we wsi, bedzie mogla dalej zyd jak mala dziewczynka. Nie kaza jej natychmiast wlozyd zaslony. Nie jest jeszcze dojrzala i maz nie bedzie mógl jej dotknad przed pierwsza miesiaczka. Jesli jest przyzwoity. Niektórzy mezczyzni nie zawsze przestrzegaja tego prawa i gwalca dziewczynki w dzieo wesela. Bekela wiedziala o tym malzeostwie, kiedy rozmawialysmy wieczorem po pogrzebie, nie wspomniala jednak o nim ani slowem. Zastanawiam sie, co czuje na mysl, ze traci swoja starsza córeczke, która jest jeszcze taka mala. Moze nic, moze dla niej jest to normalne. Abdul Khada jest szczególnie dumny z tego zwiazku z zamoznymi ludzmi. - Maja we wsi wielki dom, w samym centrum, sa bogaci. Bedzie jej lepiej niz u nas. Przypuszczam, ze dla niego najbardziej liczy sie cena, jaka tamta rodzina zaplacila za cialo malej Shiffy. Mohammed musial sie ostro targowad przy sprzedazy. Bedzie jeszcze musial kupid ubrania dla swojej córki, dad jej cos w rodzaju wyprawy oraz bizuterie ze zlota. Mnie równiez Abdul Khada ofiarowal zlota bizuterie. Wielokrotnie. Nie spotkal sie z zadna wdziecznoscia, ani razu nie poslyszal ode mnie slowa dziekuje. Nie rozumial tego, wsciekly, ze odrzucam to, co - jego zdaniem - jest zaszczytem. Fakt, ze nie da sie kupid czlowieka za troche zlota, jest dla niego czyms niepojetym... Czy chcial mnie traktowad jak kobiete z haremu Jak niewolnice, która sie przystraja przed ofiara Poczul sie urazony moja pogarda. Lubie, kiedy czuje sie ponizony w swojej meskosci. Licha to zemsta, ale tez okazja do zamanifestowania pogardy dla ich barbarzyoskich i sredniowiecznych obyczajów nalezy do rzadkosci. W miescie slyszalam, jak kobiety rozmawialy o malzeostwie w zupelnie inny sposób. Chlopak prosi o ich reke i moga go przyjad albo odmówid. Niektóre z nich biora podobno slub ubrane po euro- 120 pejsku, na bialo. Opowiadano mi nawet, ze podróz poslubna za granice weszla juz w zwyczaj. Powoli zachodza pewne zmiany, ale nie na wsi. Na wsi obyczaj nadal jest obyczajem. Dowód podobno Mohammed umówil sie z przyszlym mezem Shiffy, ze tamten jej nie dotknie, nim dziewczynka nie ukooczy czternastu lat. Jednak nazajutrz po ceremonii na przescieradle widad bylo krew. Malutka, dziewiecioletnia Shiffa stala sie kobieta. Przemoca. Juz jej nie zobacze, bedzie mieszkala we wsi, w domu swojego pana. Lubilam ja bardzo. To ona wlasnie, w dzieo mojego przyjazdu, pierwsza sie do mnie usmiechnela i pokazala szklanke mówiac - Shrep... (- Pid...) Historia Shiffy dobrze obrazuje niepewnosd warunków, w jakich wszyscy tu zyja. Zanim ukooczy trzynascie lat, bedzie az dwa razy w ciazy i straci dwoje dzieci. W czternastym roku zycia sytuacja sie powtórzy i matka zawiezie ja na poród do miasta. Urodzi dwie blizniaczki, z których jedna umrze przy urodzeniu, druga zas pare dni pózniej. Znowu dopadla mnie malaria. Tym razem nie wzywaja lekarza, zadowalajac sie kuracja mlekiem wielbladzicy. To miasto to istne pieklo. Czerwone mrówki, komary, ulice pelne róznego rodzaju odpadków... Drze z goraczki, potem sie podnosze i powracam do pracy. Tygodnie ciagnace sie w nieskooczonosd i przeplywajace miesiace. Czas, w którym nie zmieniaja sie ani barwy, ani pory roku. Upalne slooce, pyl i wedrujace wielblady. Zawoalowane kobiety opowiadaja sobie wieczorami, w zaciszu czterech scian, ze gdzies w Taez, czy tez w Sanaa, jakis mezczyzna ukamienowal kobiete z odkryta twarza... Plotka czy tez historia prawdziwa... kto to wie. Trujacy wplyw mezczyzn stale dziala. W kwietniu 1981 Abdul Khada nagle podejmuje decyzje. I wszyscy sa mu posluszni. Dosd ma Hays, pojedzie do pracy, gdzies za granice. Sprzedal restauracje i zorganizowal nasz powrót do Hockail, nie uprzedziwszy nas o tym. Ward jest szczesliwa, ja równiez. Wszystko jest takie proste, kiedy decyduje mezczyzna. Zapragnal wyjechad i wyjezdzamy. Jestesmy jego wlasnoscia. 121 Radosd, powrót do Nadii. Pozegnanie z kurzem, czerwonymi mrówkami i malaria. Wole moje górskie wiezienie od tamtego piekla w czterech scianach. Rozdzial X Cztery dni po wyjezdzie Abdula Khada za granice przychodzi list od niego adresowany do mnie, pisany po angielsku i wyslany z Arabii Saudyjskiej. Nawet na odleglosd upewnia sie, czy jego wola zostanie uszanowana. Pieniadze beda przychodzid do Ward, jak zwykle za posrednictwem Nassera Saleha mieszkajacego w Taez. Jesliby ich zabraklo, Ward ma kupowad na rachunek u wiejskich kupców i poprosid swojego syna Mohammeda, zeby napisal, jak sie rzeczy maja. Jesli chodzi o mnie, ogromnie zaluje, ze pod jego nieobecnosd nie bardzo mam do kogo otworzyd usta. Wcale nie jest mi przykro z tego powodu. Ciagle trwam przy moim zamiarze ucieczki. Musi znalezd sie jakis sposób. Abdula Khada nie ma, Mohammed pracuje w Taez w fabryce masla. Bez tych dwóch mezczyzn zycie wyglada inaczej. Wlasciwie nie jemy juz miesa, tylko jarzyny i chapatis. A praca jest jeszcze ciezsza. Z drugiej jednak strony atmosfera jest swobodniejsza. Nie boje sie bicia pod byle pretekstem. Moge odmówid Abdullahowi bez obaw, ze natychmiast pójdzie poskarzyd sie ojcu. Stale jednak jestesmy pod obserwacja. Wplyw, jaki ma Abdul Khada w rodzinie i we wsi, obawa, jaka budzi jego slynna gwaltownosd sprawiaja, ze kazdy najpierw dobrze sie zastanowi, nim zdecyduje sie go oszukad. Gowad nie pojechal za granice. Wlasciciel mojej siostry ciagle tu jest. Nadia o wiele lepiej mówi po arabsku ode mnie, widuje wiecej ludzi, spotyka kobiety ze swojej wsi, bardzo sie zmienila. W Anglii byla raczej chlopczyca, zawsze uwieszona gdzies wysoko, smiejaca sie ze wszystkiego i z niczego. Nasza nieszczesna historia zaskoczyla ja w srodku dzieciostwa i poddala sie jej poslusznie jak dziecko. 122 Jest nieskooczenie smutna. Gdy rozmawiamy o mamie, a rozmawiamy o niej nieustannie, placze, prawie zrezygnowana. Kiedy wrócilam z Hays, Bekela byla w ciazy. Wygladala na szczesliwa i pragnela tym razem urodzid chlopca. Wyobrazalam sobie, ze kiedy zblizy sie czas porodu, zawioza ja do szpitala w Taez. Oprócz tego, czego nauczono nas w szkole, nie mialam w tej dziedzinie zadnego doswiadczenia. Któregos dnia Bekela odklada wiazke drewna, która niosla, i zaczyna jeczed. Zgieta we dwoje idzie do swojego pokoju i kladzie sie na ziemi. Zaczely sie skurcze. W domu, poza siedzacym na lawce nieprzydatnym slepym dziadkiem, sa tylko kobiety. Stara matka Abdula Khada, Saeeda, która ma chyba okolo siedemdziesieciu lat i z która prawie nie mam kontaktu, siadla na ziemi i przyglada sie, jak rozwija sie sytuacja. Ward i jej siostrzenica Hoala równiez czekaja. Wyciagnieta na podlodze Bekela jeczy nieustannie. Nie potrzebuja mnie, zreszta nie wiedzialabym, co robid. Ogarnia mnie przerazenie, kiedy pomyAe, co nastapi dalej i ze mnie takze moze sie to przytrafid. Hoala podtrzymuje glowe Bekeli, zeby jej bylo latwiej oddychad. Ward naniosla wody, aby umyd dziecko. Przysieglam sobie, ze bede mied oczy zamkniete, ale kiedy wysuwa sie glówka fascynacja okazuje sie silniejsza. Cialko dziecka wyslizguje sie w potokach krwi. Ward przecina pepowine zyletka, natychmiast zabieraja noworodka, aby go wykapad na górze, na dachu. Wyczerpana Bekela, nadal na ziemi, czeka, az wróca i w ciszy i milczeniu zaczna myd podloge, po czym pomoga jej wyciagnad sie nareszcie na poslaniu. Klada dziecko do czegos, co przypomina maly hamak, zrobiony z kawalka materialu, i przyczepiaja go sznurkiem do ramy lózka. W ten sposób niemowle znajduje sie na tej samej wysokosci co lezaca w lózku matka. Wszystko poszlo dobrze, Bekela jest matka zdrowego chlopczyka. Ale przezylam okropny szok. Ani lekarza, ani lekarstwa, zadnej mozliwosci ratowania matki i dziecka na wypadek jakichs klopotów. 123 Cala ta krew, ta kobieta lezaca na ziemi, ani maty, ani nawet poduszki, ta zyletka... to potworne. Abdul Khada obiecal mi, ze jezeli bede sie spodziewad dziecka, moge pojechad do Anglii. Przedtem czy potem Czy bede musiala rodzid jak Bekela, na ziemi, niby jakies zwierze Mohammed mial wrócid tego wieczora z Taez; kiedy dotarl do wsi, dowiedzial sie, ze ma syna. Oszalal z radosci. Dla ojca w Jemenie syn jest wiecej wart od córki. I dla mnie równiez. Przynajmniej go nie sprzedadza. Bekela zostaje w lózku przez tydzieo, przynosi sie jej posilki, Ward zajmuje sie niemowleciem i dodatkowe roboty spadaja na mnie. Woda, kuchnia, chapatis, poparzone dlonie, nadwerezone plecy. Pozornie spadam o pare stopni w dól i przybieram postad przyzwoitej kobiety arabskiej. Ale nadal szukam okazji do ucieczki. Realia tego porodu trudne byly do zniesienia. Podobnie bedzie z jego skutkami. Kiedy w Jemenie kobieta urodzi dziecko, przyjmuje wiele wizyt, otrzymuje prezenty, pieniadze. Jesli jest to chlopiec, uroczystosd jest jeszcze wspanialsza - siódmego dnia odbywa sie obrzezanie. Na te ceremonie Mohammed zabil barana. Do wsi przybyl specjalnie przeszkolony mezczyzna, który za bardzo duze pieniadze przeprowadza operacje. Nie ma pojecia o chirurgii, nie ma nic wspólnego z medycyna, po prostu odziedziczyl to zajecie po ojcu. Aby dokonad obrzezania, mezczyzna przesuwa napletek niemowlecia, ujawszy go kciukiem i palcem wskazujacym, i nastepnie obwiazuje mocno kawalkiem bawelny. Potem zyletka nacina skóre i zeskrobuje wszystko wokól penisa, póki go dokladnie me oczysci. Niemowle wrzeszczy, plynie krew. Jest to przerazajace. Rane smaruje sie plynem czerwonym jak merkurochrom i oddaje sie niemowlaka matce, która kolysaniem stara sie usmierzyd jego ból. Przez nastepne dwa tygodnie jedyna pielegnacja polega na zakladaniu kompresu pomiedzy nózki niemowlecia, aby nie dopuscie do otarcia rany i zapobiec krwawieniu. Maly Ahmed ma stosunkowo duzo szczescia. Slyszalam, ze w niektórych okolicach praktykuje sie obrzezanie o wiele pózniej w wieku mlodzieoczym, i ze jest to przerazajaco barbarzyoski obrzed. Operuja- 124 rzuca napletek miedzy przypatrujacy sie tlum. Mlodzieniec zas, przykladajac sobie sztylet do skroni, musi wytrwad bez krzyku, bez jednej lzy, bez ruchu. W ten sposób staje sie mezczyzna... Ahmed dlugo plakal w ramionach Bekeli, a kiedy opisalam te scene Nadii, opowiedziala mi o innej, jeszcze okropniejszej. Jej tesciowa Salama urodzila dziewczynke i Nadia asystowala przy wycieciu warg sromowych. Kobiety trzymaja dziewczynke, calkiem naga, jedna z nich wyciaga dwa strzepki skóry - maleokie wargi - i zszywa je razem nidmi. Po zszyciu odcina zyletka nadmiar skóry. Nadia nie byla w stanie mi powiedzied, czy kobieta odcina takze skóre lechtaczki. W miescie, w Hays, gdzie kobiety rozmawiaja miedzy soba na te tematy, ów obyczaj szczesliwie zanika. Nie wierza juz w bajdy, jakie wiesniacy opowiadaja malym dziwczynkom chcac je przekonad, ze wyciecie warg sromowych jest higieniczne. Mówi sie im, ze jesli sie skóry nie obetnie, na starosd wargi tak bardzo im urosna, ze beda sie o nie potykad. Jak mozna wierzyd w podobne bzdury Jednak we wsi wiekszosd wierzy w nie swiecie i kiedy kobiety dowiedzialy sie, ze Nadia nie przeszla tej operacji, wysmialy ja. Nie bylo kooca zlosliwym zartom. Jedna z dziewczaHBkazala sie nawet tak bezczelna, ze zapytala Nadie, co robi, by móc normalnie chodzid. W koocu Salama musiala poprosid Gowada, zeby kazal dziewczynie zamilknad. Moje zycie wyglada inaczej. Poniewaz dom Abdula Khada stoi na uboczu, nie musze stale znosid dusznej atmosfery tego kobiecego swiatka. Minely wlasnie nastepne trzy miesiace od naszego powrotu z Hays. Ciagle nie mam nadziei na znalezienie kogos, kto by nam pomógl, pomimo wzglednej swobody, jaka mi daje nieobecnosd Abdula Khada. Moge teraz sama chodzid do wsi na zakupy, spotkalam tez medrca, który troche zna angielski. Medrzec to czlowiek, który ma rozstrzygad w sytuacjach konfliktowych, na przyklad w wypadku rozwodu. Zona moze otrzymad rozwód pod warunkiem pozostawienia dzieci mezowi i powrotu do 125 wlasnej rodziny. Malo kobiet sie na to decyduje, wlasnie ze wzgledu na dzieci, i czasem przez cale lata znosza meza potwora. Medrzec pochodzi z dobrej rodziny i zazwyczaj jest bogatszy od innych. Placi sie mu za jego rady... Medrzec ze wsi Hockail jest mezczyzna dosd przystojnym, szanowanym, i sluchajac tego, co mówi, zdalam Si spra^UI prawie wszystkie sekrety tutejszych kobiet. Sekre-W te nie trwaja dhigo i wkrótce staja sie prawdziwa uczta dla plotkarek. Gdybym mu powierzyla mój klopot, Abdul Khada dowiedzialby sie o tym bardzo predko, z szybkoscia dzialania arabskiego telefonu. Wiec milczalam. Po cóz prosid go o pomoc Do rozwodu konieczna jest niewiernosd meza, wszyscy musza o tym wiedzied, musi sie 'zebrad rodzina i trzeba zaplacid medrcowi za podjecie decyzji... Abdullah na nieszczescie nie jest niewierny. A skad wziad pieniadze yanlate dla tego czlowieka Jedyna mojaWrnica jest siostrzenica Abdula Khada i Ward, Hoala Mieszka w domu stojacym najblizej naszego. Jej mówie wszystko ze jestem nieszczesliwa, ze nie moge zmesc tego malzeostwa które uwazam za gwalt. Moze mi tylko wspólczud, pomoc nie moze To za jej posrednictwem dowiaduje s,e, co mysia o mnie inne kobTety Sa ciekawe zachowania Abdullaha, który jest tak cherlawy i slaby ze sobie z niego pokpiwaja. Niektóre zapytaly mnie wprost - W jaki sposób dajesz sobie z nim rade T smiechy i zarty... zupelnie jakbym byla pozbawiona jak.ejs tam przyjemnosci'. Jakby mezczyzna w lózku byl sprawa w zyciu najwazniejsza. Jakze jestesmy sobie nawzajem dalekie. Uwazam, ze sa pate- Wczne Nic mi nie wiadomo o przyjemnosci seksualnej, nie mam zreszta pojecia, co one przez to rozumieja. Majac od urodzenia okaleczone czeciowo narzady plciowe, czy w ogóle moga cos o tym widzied Ja równiez nie. Wkrótce koocze siedemnascie lat. Moja jedyna w zyciu milosd mieszka w Birmingham i jest czlowiekiem wolnym. Z milosci znam jedynie jego pocalunki. Czy na mnie czeka Jesl, go odnajde, jak mu to wszystko wytlumacze Czy zrozumie Pod nieobecnosd meza Ward objela wladze. Musze robid to czego ode mnie zada, pod grozba ciegów po powrocie Abdula 126 Khada. Chetnie naduzywa tej wladzy, jaka ma nade mna. Lubi glodzid mnie przez wiele dni po najmniejszym wybryku z mojej strony. Rzuca mi stare resztki z poprzednich posilków jak psu. Czasem mam tylko herbate i papierosy przez dwa, trzy dni pod rzad. Jezeli poskarze sie na to Bekeli, slysze zawsze te sama odpowiedz - To Ward tu za wszystko ponosi odpowiedzialnosd. Ja nie mam nic do powiedzenia. Winna jestem szacunek mojej tesciowej. Ty równiez. Bekela nie jest tak maltretowana jak ja, ale kiedy sie to juz zdarzy, nie protestuje. Szacunek dla tesciowej nalezy do zwyczaju. Ale Ward nie jest normalna tesciowa. Jej wlasna matka mówi o niej, ze jest niedobra. Kobiety ze wsi przyznaja, ze zle mnie traktuje. Nie znam prawdziwej przyczyny jej nienawisci, poza ta, ze odplaca mi za moja nienawisd. Byd moze ubodlo ja, ze zone dla jej syna kupiono za granica Biala kurwa... - powiedziala. Zdarzaja mi sie zawroty glowy z glodu. Sama nie moge wziad sobie nic do jedzenia. Ward trzyma zapasy w swoim pokoju, który zamyka na klucz. Mamy kury i ten luksus, jakim sa swieze jajka, ale daje je dzieciom Bekeli, mnie nigdy. Nadia, która tez ma kury, przynosi mi jajka czasami. Kiedys sfpiadka dala mi jesd, tak bardzo bylam wyglodniala. Ale tego rodzaju pomoc jest wyjatkowa. W wyobrazni widze torebki pelne fish and chips z Birmingham. Czasami, kiedy przymkne oczy, czuje nawet ich zapach. A takze moich ulubionych ciastek z imbirem, które pozostawiaja w ustach delikatny kwaskowy smak... Dzisiaj, kiedy szlam po drewno do kuchni, zaczelo mi sie krecid w glowie. Przed oczyma lataly mi róznokolorowe kregi, spowodowane sloocem. Od rana nie wzielam nic do ust oprócz zimnej herbaty i resztki chapatis. Waz usiluje mnie sprowokowad, pelznie z sykiem, mala glówke wyciaga w moja strone, po czym wyprezony pionowo - nieruchomieje. Nie ruszam sie, tylko reka siegam nieznacznie po kij i zaczynam bid, bid, ogarnieta jakas dzika furia. Niespodziewanie moja slabosd przyprawia mnie wrecz o szaleostwo. Mógl mnie ukasid, 127 mr7ed w tiki glupi sposób... Zabid tego weza, zmasakro-ZlfZT^^y^ ^biiam Abd.a Khada, zabijam , iom yahiiam Az do utraty sil. ^ISS^TS^ biore go za ^i^J^Sr ls Slyszalam, ze mieso wezy jest jadalne. Metr biezacy pewna mysi- bardzo ^ Jadowlty czy me Sa!f w w^stkie one sa jadowite. Zdechl z otwarta PaS!ZLlam ogieo. Potrzebny mi nóz, zeby go oprawid. Poniewaz iest^nSeko domu, wslizguje sie do kuchni, W^ J ^ Kraiania baraniego miesa i ucinam mu glowe. Ledwie a T kroków dalej, juz nadlatuja sepy. Nieustannie kraza odrzucam Pare kr j ^ ^ ^ ^ P° tLeTprzysiada troche dalej. Ucinam kawalek weza i za- to liartowad na podhizne kawalki, zupelnie jakbym kroila meTon Nie^ skóry- sciagam ja, po obraniu ukazuje sie mieso, lekko rózowe, podobne do kuiczecmy. ¦ noZa sie juz rozpalil, teraz bede je przypiekad, tak jak sie gtkTryby w Hays. Prosto na ogniu. Czekam co najmniej pol 7 zan7m mTeso sie zrumieni. I zjadam caly kawalek, chciwie, g°dZ2rZ mah m. Jest to dobre, lepsze nawet od kurczaka. Sepy ^, jestem dzikim zwierzeciem posrod innych dZl MC^wszy'sie zapytuje sama siebie, dlaczego to zrobilam Re-fl Gdyby mi ktos w Anglii pokazal weza, uciekla-u',f sil w nogach Jak wiekszosd dziewczat, na sama mysi oYweS P-eMegalUe dreszcz. A ja go zjadlam. I jestem z tego ZadSrpatrzy na mnie ze zdziwieniem, kiedy troche pózniej ^ -¦ ci JL Nalia nie boi sie zabid zwierzecia. Chod pozornie taka krucha, , ¦¦ mnie potrafi ukrecid glowe kurze. 128 le7r;5 nie g.6d. Raczej potrzeba rzemo-cy. Ta sama, która kaze mi rozgniatad pantoflem jaszczurki. Chee zabijaiia- Abdul Khada dowiedzial sie, w jaki sposób jego zona mnie traktuje. Nie wiem od kogo, moze od Mohammeda. Pisze do mnie z Arabii Saudyjskiej Powiedziano mi, ze jestes glodna, ze chodzisz po jedzenie do innych domów. Zadam wyjasnieo. Odpowiedzialam To prawda. Nie mam pieniedzy, jestem zalezna od Ward, która jest wobec mnie bardzo okrutna. Jakis czas pózniej przyslal nastepny list, tym razem do zony. Poniewaz Ward nie potrafi czytad, pewna kobieta ze wsi przyszla do domu, zeby opowiedzied jej, o czym napisal. Nadstawiam uszu i udaje mi sie wychwycid zasadnicza tresd listu. Maz nakazuje Ward zostawiad zapasy do mojej dyspozycji. Jest oto wsciekla, ale - co najdziwniejsze - nie ma innego wyjscia, jak usluchad meza. Jesli tego nie zrobi, moge mu wszystko powtórzyd. Teraz wie, ze rozmawialam o niej z innymi kobietami, ze sie ja osadza. Z tego powodu jeszcze bardziej mnie nie cierpi. - Pozostaniesz we wsi do kooca zycia. Tak jak inni. Cóz sobie myslisz Ze kiedys powrócisz do twojej pieknej i bogatej Anglii Badz przekleta!- To prawdziwa rozkosz ignorowad jej zniewagi, patrzed na nia w swietle pochodni, hartowad sie w ogniu, piec chapatis, lapad kury i doid krowy. Staje sie zla. Abdullah jest chory. Od pewnego czasu jest coraz slabszy, bledszy i dreczy mnie niepokojace pytanie czy nie zarazil mnie przez to, ze mielismy ze soba stosunki Nie wiem, co mu dolega, ale musi to byd cos powaznego, poniewaz Mohammed stale wozi go do Taez do lekarza, odwozi do domu i znowu zabiera. Nikt wlasciwie nie wie, co mu jest. Ward mówi, ze zawsze byl chory, zawsze chudy i bez apetytu, ale ze sie mu pogarsza w miare jak rosnie. Poniewaz rosnie, bardzo powoli, ale rosnie. Samir, maz Nadii, o wiele bardziej od niego wydarzony, zaczyna wygladad jak maly mezczyzna. Abdullah marnieje. Daja mu lekarstwa, które w ogóle nie odnosza skutku i pewnego dnia Mohammed oswiadcza, ze lekarz radzi 9 - Sprzedane 129 o za granice, aby tam postawiono diagnoze. Albo do o do Arabii Saudyjskiej. Pisze do Abdula Khada o powaz-; Abdullaha i koniecznosci leczenia poza Jemenem. Abdul by byl gluchy, jakby nie chcial przyjad do wiadomosci, ze i syn jest chory - do momentu kiedy jest slaby tak e nie potrafi nawet stanad na nogi. Wtedy Mohammed izwolenie na przewiezienie go do Taez, do szpitala, inie pare tygodni szczescia. Nie wstydze sie wyznad, ze n czasie po prostu zyczylam mu smierci. W ten sposób i powrócid do Anglii. sdym razie to cudowne nie mied go w domu. Bede spad sa-akiegos czasu nie mial nawet sily domagad sie stosunków rch ani odbywad ich. Ale sam jego widok mi przeszkadzal. i go obok siebie to juz czastka tej wolnosci, której pragne niz czegokolwiek innego na swiecie. Swobodnie marzyd z jego obecnosci, zapachu i narzekao. Swobodnie wejsd m na dach, by popatrzed na gwiazdy i odetchnad swie-darzyd, ze pofrune nad górami. Drzed wsluchujac sie w wy-;ów. Czud sie jak orzel niknacy w swietle zachodzacego coniec Abdul Khada przyjezdza z Arabii Saudyjskiej, by e stwierdzid stan rzeczy i jest zmuszony przyjad go do wia- i. nabiore Abdullaha ze soba... lada na mnie jak waz na polna mysz. ..do Anglii... czy chcesz jechad z nami podstep. Czeka, az powiem tak, zeby mnie uderzyd albo mniej zwymyslad. Wiesz, ze mam twój paszport... jesli chcesz, zorganizuje po- a nas trojga... zynam wierzyd, ze mówi prawde. Po prostu bedzie mnie tam iowal do pomocy przy pielegnacji Abdullaha. Mysli, ze juz poskromiona... Wyslales listy, jakie napisalam do mamy osalam ich chyba z dziesied, z uporem, wiedzac dobrze, ze ! wysle. 130 - Oczywiscie. To nie moja wina, ze wciaz do ciebie nie przyjezdza. To okropne znosid tego rodzaju uwagi twoja matka sie toba nie interesuje...wie, gdzie jestes, ale nie przyjezdza. Klamie... Ale mimo wszystko czepiam sie tej mysli, a takze nadziei, ze rzeczywiscie mnie zabierze. Wyglada, jakby byl szczery. Z mojej strony uczynilam, co moglam, zeby odniósl wrazenie, ze wroslam w rodzine. A w listach powtarzal w kólko, ze jesli wszystko bedzie dobrze z Abdullahem, jesli bedziemy mieli dziecko, bede mogla pojechad do Anglii, a potem znowu tu wrócid... Uzyskanie wizy dla Abdullaha zabiera mu mnóstwo czasu i pieniedzy. Nie kooczace sie pertraktacje z posrednikiem w Taez, Nasserem Saleh. Musi dostarczyd list szpitalnego lekarza z zaswiadczeniem o pilnej potrzebie leczenia za granica. Widzac, jak jest zajety, coraz bardziej przyzwyczajam sie do mysli, ze to wszystko jest prawda. Pojedziemy. Razem z Nadia pisze dlugi list do mamy. Opowiadam w nim o wszystkim, o chorobie Abdullaha, o naszym rychlym wyjezdzie, dodajac Kiedy juz bede w Anglii, musimy zrobid wszystko, co sie da, zeby sciagnad Nadie. Kocham cie, mamofSb zobaczenia wkrótce. Kiedy podaje ten list Abdulowi Khada, aby go wyslal, czuje na plecach lekki dreszcz. Ale nie zadaje pytao, wklada koperte do kieszeni mówiac, ze wysle list z Taez, gdzie musi sie udad raz jeszcze na spotkanie z Nasserem Saleh, aby otrzymad jakies dokumenty. Czekam goraczkowo na wyjazd, nie pokazujac tego po sobie. Pierwsza wstaje, o swicie, zeby zabrad sie do noszenia wody, drzewa, do robót w kuchni, nie oszczedzam sie. Nagle zaczynam darzyd czuloscia dwoje staruszków, którymi Ward w ogóle sie nie zajmuje, zaprzyjazniam sie z nimi. Dziadek wspomina wojne, strzelby, czas rewolucji i walk pomiedzy dwiema prowincjami. Mijaja dni i pewnego ranka Abdul Khada zatrzymuje mnie w kuchni. - List, który napisalas do matki, twój ojciec odeslal z powrotem. Nie wyslal go, jestem tego pewna. Otworzyl i teraz jest to pretekst, aby mi przeszkodzid w wyjezdzie. 131 - Twój ojciec jest bardzo rozgniewany, powiedzial mi, zebys nie jechala z Abdullahem do Anglii. Bylam tak pewna, ze tym razem sie wymkne, tak ufalam... ze przyjmuje te wiadomosd jak uderzenie obuchem. Tracac panowanie nad soba rzucam sie na niego, bije ze wszystkich sil, zalana lzami. _ Klamiesz! Nie wyslales listów, nigdy ich nie wyslales! Zawsze je otwierales! Mama nie wie, co sie z nami stalo! Przyznaj to! PrZNZieaJjestem w stanie sie kontrolowad! Wszystkie wysilki ostatnich dni majace na celu oswojenie go, na nic sie nie zdaly. Oszukal mnie. Pozwolil mi pisad, zeby mnie sprawdzid. Nic mnie nie obchodzi czy jest w zmowie z moim ojcem, czy nie. Chcialabym tylko, zeby przyznal, ze mama nie wie. Ze nas szuka i ze w koocu odnajdzie, a on sie tego boi. Odgania mnie jak natarczywego komara. Siedzac na ziemi w tej obrzydliwej kuchni, smierdzacej dymem i obora, bije piesciami w próznie, rozpaczliwie samotna. Nauczylam sie zabijad kury nozem. Kazdy w tym domu musi umied zabid kure. Ludzie ze wsi kupuja zywe kurczeta od hodowców Abdul Khada ma kurnik i jesli chce sie jesc, trzeba zabijad. Niektórzy mezczyzni po prostu urywaja glowe golymi rekami. Widok jest przerazajacy, poniewaz drób nadal sie rusza i czasami biega bez glowy, machajac skrzydlami. Po odcieciu glowy najlepiej jest zanurzyd ptaka w wiadrze z gotujaca sie woda, to natychmiast zabija nerwy i nie pozwala mu rzucad sie we wszystkie strony. Potem trzeba go jeszcze oskubad, wypatroszyd i ugotowad. Za kazdym razem kiedy odcinam glowe kurczecia, wyobrazam sobie, ze to szyja Abdula Khada. Dniem i noca snia mi sie koszmary na jego temat. W dzieo Ead, religijne swieto odpowiadajace Bozemu Narodzeniu trzeba zabid barana. Pod nieobecnosd Abdula Khada czyni to zazwyczaj Ward. Tego dnia jednak odmawia. Nie wiem, dla jakiej przyczyny byd moze chce mi dokuczyd, ale na szczescie Tahamia, siostra Abdula Khada, przyszla do wsi, zeby spedzid z nami pare tygodni, i proponuje, ze to zrobi, pod warunkiem, ze jej pomoge. Widzialam juz, jak sie zabija barana, kiedy w domu sa mezczyzni. Baran kruszeje potem trzy, cztery dni, przez caly ten czas cielsko wisi na drzwiach kuchennych, a wokól uwijaja sie muchy. Pozywiaja sie przed nami. Musialam sie i do tego przyzwyczaid. Tahamia przytrzymuje barana przy ziemi, podnoszac w góre jego szyje, zeby poderznad gardlo. W jednej rece trzyma wielki kuchenny nóz, druga sciska barania szyje i mówi - W imie Boze Za kazdym razem kiedy zabijaja, dzieje sie to w imie Boze. Ja, kiedy usmiercam kurczaka, nie mieszam do tego Pana Boga. Tahamia zle sie zabiera do dziela, nóz zeslizguje sie bokiem i baran szarpie sie rozpaczliwie, a tymczasem powinien zginad od pierwszego razu. Jest to nie do zniesienia, nie moge na to patrzed. Krew sika wszedzie dookola, Tahamia juz nie wie, co ma robid, a nieszczesne bydle dogorywa. Krzyki, wzrok zwierzecia sprawiaja, ze czuje sie chora. - Jestes okrutna! Dlaczego to zróTOas Patrzy na mnie z przerazeniem. Po prostu jest niezreczna. Trzeba duzej wprawy, zeby za jednym zamachem poderznad zwierzeciu gardlo. Rzucam sie, wyrywam jej nóz z rak i powtarzam gest, który widzialam wiele razy wykonywany przez mezczyzn. Z sila i determinacja, jakich sie u siebie nie spodziewalam, powodowana obrzydzeniem, koniecznoscia szybkiego dzialania, niechecia do patrzenia na cierpienie zwierzecia. Krew pryska mi na dlonie, ramiona, bije jak gorace zródlo, zaciskam zeby z bólu. Ale tym razem zwierze natychmiast pada. Poderzniecie gardla kurczakowi nie przypomina tej egzekucji, której wlasnie dokonalam. Niezwykla sila, jaka prowadzila moje ramie, natychmiast opada. Jestem pusta, wyczerpana, czuje nieopisane obrzydzenie. Pozostawiam Tahamie przy patroszeniu barana. Odrzuca skóre daleko na sciezke, zajma sie nia dzikie zwierzeta. Hieny stale kraza wokól domu. Zyja w górach i nauczyly sie atakowad ludzi nocami. 132 133 Wielu wiesniaków opowiada przerazajace historie, jakoby mieli znalezd porzucone rece i stopy na drodze prowadzacej do wsi. Niegdys byly tu tygrysy. Zniknely po scince lasu. Nigdy nie widzialam z bliska ani wilka, ani hieny, ale co noc towarzyszy mi ich wycie. Z mojego pokoju slysze nawet, jak stapaja po kamieniach, wesza, powarkuja. Szukaja odpadów i ta barania skóra bedzie tej nocy ich uczta. Beda walczyly rozszarpujac ja pomiedzy soba. Tamtej nocy slyszalam wycie na dolnej drodze. Podeszlam do okna i zobaczylam w ciemnosci plonace pochodnie. Nazajutrz powiedziano mi, ze wiesniacy scigali i zabili hiene, która podeszla az do wsi; ten, który zabil, nosi naszyjnik z jej zebów na pamiatke. Zdarza sie tez, ze chlopi poluja na ludzi, bandytów, którzy obrabowuja obory, na zlodziei bydla. Zastanawiam sie, jak to sie dzieje i czy rzeczywiscie ich zabijaja. Prawdopodobnie tak, poniewaz wyruszaja uzbrojeni w strzelby i noze. Ale nikt dokladniej o tym nie opowiada. Mezczyzni polowali na bandytów. Nic wiecej. Hieny i sepy zapewne koocza dzielo. Sepy zawsze mnie fascynuja. Wszystkie górskie drapiezniki, male i duze. Wystarczy uniesd glowe, aby zobaczyd, jak kraza wysoko, bez wytchnienia. Zyjemy w Hockail w stanie sredniowiecznej dzikosci oraz równie sredniowiecznego niewolnictwa. Podczas siewów, jakie wlasnie sie rozpoczely, kobiety przebywaja w polu przez dwa tygodnie pod rzad. Poniewaz mezczyzni prawie zawsze sa nieobecni, same robimy wszystko. Ward nie chce zatrudnid do orki parobka z wolami, jest na to zbyt skapa. Musimy, razem z Bekela, zaprzac sie do tej roboty. Narzedzia sa prymitywne. Zwykla mala kopaczka, a kazde ziarenko lub sadzonke trzeba sadzid oddzielnie. Wyruszam wczesnie rano i powracam dopiero pózna noca, pracujac w upale, ze zgietymi, obolalymi plecami, majac odciski na dloniach i stopach. Trzeba pamietad o regularnym piciu, zeby nie umrzed z odwodnienia. Bekela niewiele mi pomaga, poniewaz musi zajmowad sie swoimi dziedmi. Po przyjsciu na swiat ostatniego ponownie zaszla w ciaze i urodzila nastepnego syna, Khaleda. Ward jest autorytatywna, ale musze przyznad, ze - jak wszystkie tutejsze kobiety - jest tez silna. Nawet staruszki nadal pracuja w polu i w domu jak robocze zwierzeta. Ward chcialaby mnie zmusid, bym pracowala tak ciezko, jak ona po dzis dzieo. Pola kukurydzy czekaja na deszcz, którego nie bylo juz od dawna. Deszcz jest waznym wydarzeniem. W górach zbiera sie na burze, zólte, grozne chmury gestnieja nad horyzontem. Wszyscy powracaja do domów przestraszeni nadchodzaca nawalnica, która czesto zabija. Oczekiwanie. Czekam rozgoraczkowana. Gdyby nie strach przed blyskawicami i smiercia od pioruna, zostalabym na deszczu, niech mnie obmyje, oczysci z calego tego kurzu, tych szalejacych komarów, much, które czepiaja sie ciala, lepkiego od potu po calym dniu spedzonym w polu. Ale Ward, jak wszystkie inne kobiety, zamyka okna i drzwi, podczas burzy kaze nam przebywad w ciemnosci i modli sie. Wierzy, ze Bóg zrzuca piorun, aby ukarad ludzi. To prawda, ze kazda ulewa jest przerazajaca. Tak gwaltowna, ze nie slyszy sie wlasnego glosu i nawet oddechu. Trwa to zazwyczaj pare godzin i przez caly ten czas wszyscy wokól mnie sie lBodla, tak dlugo, póki ostatni wystrzal pioruna nie ucichnie w górach, a deszcz nie przestanie orad gruntu niby kopyta galopujacego konia. Tecza nad górami, para unoszaca sie z ziemi, dziwny spokój witaja mnie na progu. Niebo przenioslo gdzies dalej swoja zlosd i swoje dobrodziejstwa. Studnie beda pelne blotnistej wody, w której zawsze az roi sie od zab. Trzeba walczyd z nimi, chcac jej zaczerpnad. Kukurydza dojrzala, musimy ja wymlócid, kazda lodyge zlamad rekoma, wrzucid kaczany do wiader, wszystko to zniesd do domu i nastepnie wyluskad ziarno z tych glówek zlocistych i twardych. Po okresie pecherzy i zadrapao moje dlonie twardnieja. Kukurydza moknie w wiadrach, napelnionych woda, przez cala noc, a nazajutrz, w stodole, trzeba ja roztlukiwad ogromnym, kamiennym walkiem. Przeguby rak wkrótce sa obolale od tego powtarzajacego sie wysilku. Zbiór kukurydzy to najciezsza i najbardziej wyczerpujaca praca, jaka wykonujemy. Jedyna, na jaka uskarza sie 134 135 Ward, a takze Bekela. We wsi niektóre z kobiet maja maszyny do tluczenia kaczanów. Cos w rodzaju kól wyposazonych w korbke. Inne 2anosza zbiór do kupca, który za nie wykonuje te robote. wtedy pozostaje im tylko przechowad make i przygotowywad z mej nalesniki. Ale Ward jest przeciwna tym nowoczesnym usprawnieniom, tej latwiznie. Zada, bysmy pracowaly w sposób tradycyjny, nawet jesli ma to nam zajad cale noce, a nazajutrz nie mozemy ruszyd reka bez uczucia bólu. Dzis rano slyszalam, jak jakas kobieta we wsi ganila Ward, mówiac do niej - Dlaczego kazesz tak ciezko pracowad tej Angielce ~r- Pilnuj swojego nosa, musi sie nauczyd. Nauczylam sie. Jesli ktos przychodzil do domu na posilek, potrzebowalam trzech albo czterech godzin na zmielenie odpowiedniej ilosci maki kukurydzianej. A jesli tego samego dnia mialam isd na plantacje, musialam przygotowad ilosd wystarczajaca na czas mojej nieobecnosci. Oprócz tego czerpalam jeszcze wode, zbieralam drewno, sprzatalam dom maleoka, slomiana miotla. Porzadek... Dom zawsze pelen jest kurzu, jaszczurki skladaja tutaj jaja, calymi gronami, pod sufitem. Nie ma kooca sprzataniu. Ledwie uprzatne przed soba, juz za plecami gromadzi sie kurz. Grona jajek ukazuja sie na scianach jak za sprawa czarów. Sa tez wielkie jaszczurki. Te dinozaurowate potworki, jak tamten, którego spotkalam kiedys na sciezce. Onegdaj cos takiego weszl0 do domu i skierowalo sie prosto do pokoju Bekeli, gdzie spalo niemowle. Zobaczylam to pierwsza i zaczelam krzyczed. Bekela zabila jaszczurke kijem i rzucila sepom. W ubieglym miesiacu waz wsunal sie do hamaka, w którym spalo dziecko, i lezal obok niego. Ciagle trzeba z czyms walczyd albo cos zabijad. Któregos popoludnia, siedzac w sloocu przed domem, odpoczywam przez chwile z glowa wsparta o sciane i przymknietymi oczami. Zapomnied, gdzie sie Znajduje, kim sie stalam, zapomnied o codziennym niewolnictwie, jakie musze znosid. Nieobecnosd Abdullaha stanowi jedyna ulge. Nagle cos porusza sie w moich wlosach i laskocze w ramie. Otwie- 136 ram oczy i widze ogromna tarantule, kosmata, w brazowe i czarne prazki, która powoli po mnie spaceruje. Przerazona przygladam sie jej ruchom. Cala dretwieje, mam gesia skórke, czuje lodowaty ziab, nie smiem nawet oddychad. Nie wolno sie ruszad ani wykonywad naglych gestów. Ale po minucie, która wydaje mi sie wiekiem, nie moge juz wytrzymad. Wyrzucam ramie w góre, tarantula spada na ziemie, a ja na nia wskakuje. Czuje, jak rozgniatam ja podeszwa mojego plastikowego sandala. Obrzydliwy odglos. I wracam do domu wrzeszczac jak wariatka. Ward spoglada na mnie wzruszajac z pogarda ramionami. Cóz to znów takiego - wizyta tarantuli. Na prózno jestem ostrozna i uwazna na kazdym kroku. Któregos dnia, kiedy ide w dól schodami, w ciemnosci, o swicie, aby udad sie do studni, ostry ból w malym palcu sprawia, ze podskakuje, upuszczam wiadro, które z metalicznym halasem toczy sie po stopniach. Chwiejac sie docieram az do drzwi, skad pada swiatlo. Ogromny czarny skorpion wczepil sie szczypcami w mój palec. Stara sie podniesd ogon, zeby mnie uklud, ale nie moze utrafid, a ja wrzeszcze tak glosno, ze Bekela rzuca mr sie na pomoc, chwyta kij i uderza nim gwaltownie, przerzucajac skorpiona na drugi koniec pomieszczenia. Nadia ma mniej szczescia ode mnie. We wsi kobiety hoduja w doniczkach, na dachach domów, rosline nazywana mushkoor. Jej pachnace liscie sluza do perfumowania wlosów i odziezy. Nadia wkladala nasiona mushkoor do doniczki, kiedy ukasil ja maly skorpion. Salama uslyszala jej krzyk i nadbiegla na ratunek, ale jad juz dostal sie do krwi. Kiedy przyszlam odwiedzid moja siostre, jej cialo bylo spuchniete jak balonik, skóra czerwona, myslalam, ze umrze. Salama i inne kobiety uzyly ziolowej masci, której nie znam. Po paru dniach Nadia doszla do siebie. Kwestia szczescia, jak mówia tutejsi ludzie. Niektórzy umieraja, inni nie. Jedynie szczescie... Praca, cierpienie, niewola. Zadnej wiadomosci ze swiata, z domu. Abdul Khada zabral swój telewizor, widzac, ze litanie arabskich modlów mnie nie interesuja. Pozostaje mi moja muzyka, 137 kasety, z których dwie, ulubione, znikly. Nie lubia tu muzyki. Kiedy chronie sie do mojego pokoju, zeby jej sluchad rzadko zdarza sie, by Ward na mnie nie nawrzeszczala, twierdzac, ze jest zbyt glosno. . , Po zniwach musze sie zajad równiez zwierzetami. Wyprowadzad z obory, czyscid golymi rekami. Pózniej isc z mmi na pastwisko i pilnowad stada, chroniac je przed wilkami i hienami. W palacym upale dnia trzeba znalezd jakis skrawek cienia, nedzny krzaczek albo drzewo owocowe. Siasd i czekad, az czas uplynie. . Uplywa i nikt go tutaj nie odmierza. Ani zegara, ani nawet zegarka, slooce jest jedynym przewodnikiem. Swit, zmierzch. Moja jedyna wolna chwila to wieczór po zachodzie slooca. Siadam przed domem obok starego Saala Saef, który, skulony i nieruchomy, równiez czekal az czas uplynie. Opowiadam mu o wszystkim, on mówi mi o swojej przeszlosci, swoim dawnym zyciu, kiedy recznie ciosal kamieo na budowe domów. Ten dom wybudowal sam. Niewidomy starzec zostal moim powiernikiem. Nic juz nie moze robid, czuje sie ciezarem dla innych. W dzieo chroni go milczenie. Wieczorami rozmawia ze mna. - Jestem tu nieszczesliwa, Saala Saef... Ward jest niedobra tak bardzo chcialabym wrócid do domu. Czy wiesz, gdzie jest mój dom Tam, w Anglii. Nigdy nie byles w Angin Czy chcesz mi pomóc ¦ , . .. , . - Nic nie moge dla ciebie zrobid, Zana. Badz cierpliwa Wró cisz tam kiedys, do twojego kraju... zobaczysz, badz cierpliwa... cierpliwosd jest jedyna cnota, jaka nas podtrzymuje. Dwa lata cierpliwosci. Dwa lata milczenia, cierpienia. Wytrwalo- sci. Ile jeszcze... - Placz odbiera ci sily, Zana. Cierpliwosci... Cierpliwosd posród tych gór, cierpliwosd w czasie burzy i ulewy, cierpliwosd przy tluczeniu kukurydzy, przy czyszczeniu nedznych krów i owiec, cierpliwosd, gdy haruje jak kon. Jestem chuda, wyschnieta, spalona sloocem. Czasem, noca, wstrzasa mna malaria. Czasem, z twarza w poduszce, zaplakuje sie na smierc. Cierpliwosd, zeby nie umrzed w tym kraju. Rozdzial XI Pan powrócil. Abdul Khada musi mied pieniadze, zdecydowal sie bowiem powiekszyd swój dom. Chce przebudowad dach, który sluzy nam za taras, i zrobid tam pokój goscinny. Do tej pracy zatrudnil dwóch mezczyzn. Obecnosd obcych w rodzinie sprawia, ze my, kobiety musimy stale nosid zaslone. Minal czas, kiedy rozkopywalo sie góre, zeby wydobyd kamieo z miasta przyjezdzaja ciezarówki wypelnione ogromnymi kamie-nymi blokami, które wyladowuje sie u stóp wzgórza. Nastepnie nosimy je stroma sciezka az pod dom. Dwa albo trzy kamienne bloki, ulozone na glowie, czasami worek cementu. Cement jest najgorszy ze wszystkiego. W kazdej chwili moze sie rozsypad, a jego pyl, zmieszany z potem, wchodzi mi we wlosy, wpada do oczu i ust. Na górze dwaj robotnicy czekajaca budulec. Moja glowa ugina sie pod ciezarem worków, miesnie karku sa naprezone, oddycham z trudem, wspinajac sie pod góre. Czesto musze sie zatrzymywad. Juz od tygodnia, dzieo po dniu, ciagle ta sama piekielna winda w pelnym sloocu, od switu do nocy. A przez ten czas Abdul Khada, siedzac obok ojca, przyglada sie pracy innych, krytykuje, popedza; jest obrzydliwy. Sasiedzi pomagaja. Bekela takze, kiedy moze, synowie sasiadów, ale stos kamieni jest olbrzymi. Staram sie przyspieszyd tempo, noszac za kazdym razem wiecej, ale wysilek zbyt jest bolesny, slizgam sie, upuszczam kamienny blok i wszystko zaczyna sie od nowa przy akompaniamencie przekleostw pana. Po przeniesieniu na góre calego kamienia trzeba pomagad na dachu przy mieszaniu cementu. Problemem jest brak wody. Potrzeba jej bardzo wiele. Oznacza to chodzenie od studni do studni, wokól calej wsi. Nie jestem w stanie w krótkim czasie dostarczyd jej w odpowiedniej ilosci. Zatrudnil wiec dwie dziewczyny ze wsi do pomo- 138 139 cy. Ale wieczorem, w ciemnosci musze dalej nosid ja sama, zeby uzupelnid zapasy. Noca boje sie napotkad wilki, nastapid na skorpiona, boje sie upasd. Wszystkiego sie lekam. Czasami towarzyszy mi Bekela, ale przewaznie nie ma przy mnie nikogo. Przez dwa tygodnie w ogóle nie padalo. I kiedy zaczyna padad, jest to prawdziwy cud. Pada i pada bez kooca, przez caly dzieo. Napelnia sie studnie. Nie bede musiala chodzid tak daleko. Niestety ów cud obraca sie przeciwko mnie. Abdul Khada, wiedzac, ze to nie potrwa dlugo, kaze nam wiecej pracowad. Trzeba przynosid ten dar nieba do domu, zanim inni wiesniacy go nie zabiora. Nim woda nie przedostanie sie do ziemi i nie zaniknie. Postawil na dachu dwa ogromne zbiorniki, które maja byd stale pelne. W tych warunkach noszenie zaslony jest dodatkowym wysilkiem. Nieustannie sie dusze. Pyl cementowy dostaje sie pod spód, czuje go w ustach, kicham od niego, pluje. Kiedy tylko zejde z dachu, gdzie pracuja dwaj robotnicy, szybko podnosze zaslone, zeby zaczerpnad powietrza. Przy tym piekielnym tempie pracy od dawna nie widzialam Nadii i kiedy Abdul Khada kaze mi isd do Ashube po zbiornik, który pozycza mu Gowad, z radoscia korzystam z tej okazji. Droga jest dosd dluga; o pierwszej po poludniu zar sloneczny leje sie z nieba jak rozpalony olów; zabieram ze soba mala Tamanay. - Nie wlecz sie po drodze! Potrzebuje tego zbiornika! - rzuca za mna Abdul Khada. Docieramy do Ashube umeczone upalem; mam tylko pare minut na rozmowe z siostra i opowiedzenie jej o wyczerpujacym zyciu w tych ostatnich tygodniach. Chce przyjsd, aby mi pomóc, lecz odmawiam. To za ciezkie, nie chce, by cierpiala. W tamtym domu tego rodzaju przezycia zostaly jej oszczedzone. Musi pracowad jak wszystkie kobiety, ale Gowad to nie Abdul Khada. Mój tesd jest urodzonym przesladowca. Rozmawiamy zbyt dlugo, zdaje sobie sprawe, ze stracilam wiele czasu, zbije mnie po powrocie. Zbiornik jest ogromny, prawie tak wielki jak ja, zeby go umiescid na glowie, potrzebuje pomocy Nadii i Salamy. Uzyskalam juz pewne doswiadczenie w tego rodzaju transporcie, a jednak w po- wrotnej drodze z powodu niezrecznego kroku trace równowage i zbiornik spada na ziemie. Biedna mala Tamanay, która obok mnie biegla, niewiele moze zrobid, zeby mi pomóc. Jest chudziutka i nawet nie potrafi go uniesd. Zaczynam wpadad w panike, jest juz po trzeciej, Abdul Khada pewnie jest wsciekly. Mala wie o tym równie dobrze jak ja, obezwladnia nas strach przed biciem. Przykucam, nakladam sobie zbiornik na glowe i natychmiast wstaje, wyprostowana, zeby mi znowu nie spadl. Mysle, ze nigdy nie dokonalam tak wielkiego wysilku fizycznego. Kazdy miesieo mojego ciala zdaje sie pekad od bólu nogi, plecy, napiety kark, ramiona uniesione w góre, aby przytrzymad ciezar. Jestem tak skoncentrowana na bólu i checi poradzenia sobie ze zbiornikiem, ze nie zwracam uwagi na zywoplot. Kolec wbil sie w policzek w chwili kiedy nareszcie z najwyzszym wysilkiem udalo mi sie podniesd zbiornik, wszedl caly w cialo i rozrywa skóre. Przysiadam na ziemi i stawiam mój ciezar obok. - Spiesz sie, Zana, spiesz sie... Tamanay placze w najlepsze, ja równiez, ale dlatego, ze kolec zostal mi w ciele i okropnie piecze, a kiedy na koniec wyrywam go na oslep, bucha krew zalewajac mi twa. Rozpoczynam wszystko od nowa, napiete miesnie, zbiornik w uniesionych ramionach. Ustawid na glowie, zachowad równowage, podniesd sie na nogi, wyprostowad... Udalo sie, ale zataczam sie na drodze. Trzeba jeszcze piad sie po kamieniach. Stopy wykrecaja sie, slizgaja w spoconych plastikowych klapkach. Gdyby nie kamienie i skorpiony, lepiej byloby isd boso. Jak wiele innych rzeczy, zapomnialam takze, jak to jest, kiedy sie chodzi w prawdziwych butach, po plaskim terenie, bez wysilku, nie niosac niczego na glowie. Widze siebie na chodnikach Birmingham, jak spaceruje ogladajac witryny, wtedy nie wiedzialam, co to znaczy chodzid, posuwad sie z trudem krok za krokiem. Nie poswiecalam uwagi moim stopom. Byly bezpieczne, w skarpetkach albo rajtkach, w normalnych butach z normalna podeszwa. Nie istnialy w moich myslach. A teraz z niewiarygodna precyzja mózg rejestruje ból zwiazany ze stawianymi krokami, tak jakby odciskaly sie w nim jeden po drugim. 140 141 Jest wpól do czwartej, kiedy nareszcie docieramy do domu, Ward stoi na progu, pomaga mi postawid zbiornik. - Co ci sie stalo Nie mam sil jej powiedzied, dlaczego krew scieka mi po twarzy. Brak oddechu, brak slów, mam wrazenie, ze zemdleje na miejscu. — Idz na góre i powiedz Abdulowi Khada, ze wrócilas! Kazdy stopieo prowadzacy na góre jest jak szczyt do zdobycia. — Co robilas Czemu wracasz tak pózno Nadal nie moge wydusid z siebie odpowiedzi. Moje pluca sa zablokowane, gardlo scisniete, wyschniete usta, wzrok mam zmacony. Wsciekly z powodu mojego milczenia gwaltownie chwyta za buta i z calych sil bije mnie w twarz. Gwaltownosd ciosu sprawia, ze upadam do tylu i staczam sie ze schodów. Leze nieruchoma na ziemi, a on juz sie nade mna pochyla, zbielaly ze zlosci. - Pytalem cie, czemu sie spózniasz! Znowu chce uderzyd, podnosze sie wiec z trudem i tym razem slowa biegna jedne za drugimi, opowiadam o zbiorniku, kolcu... ale nawet mnie nie slucha. - Idz do sklepu po olej! Biore zaplakana Tamanay i znowu wyruszamy do wsi. Tamanay ma siedem lat i spelnia role mojego stróza. Ma mi przeszkodzid we wlóczeniu sie i rozmowach z ludzmi. W kazdym razie nie dopuscid, bym pozostawala sama. Nie wiadomo, co moze wymysled kobieta, która jest sama i to... jeszcze ja. Jej obecnosd jest zarazem humorystyczna i skuteczna. Strach przed tym, ze Abdul Khada moze i ja zbid, sprawia, ze nieustannie mnie obserwuje. Co jej nie przeszkadza lubid mnie i plakad razem ze mna. W sklepie jakis mezczyzna przyglada mi sie z zaciekawieniem. Zaslona przykrywa czesciowo rane, ale na moim policzku widad zaschnieta krew. Znam tego mezczyzne z widzenia, mówi troche po angielsku. Ale w sklepie sie nie odzywa. Patrzy tylko z zainteresowaniem. Sprzedawca wrecza mi dwunastolitrowy pojemnik z olejem. Jak zwykle pokrywa jest nieszczelna. Olej wyplywa kropla po kropli, powoli, regularnie, gromadzi sie w moich wlosach, splywa po poli- czku, wciska sie w rane, brudzi zaslone i dusze sie, poniewaz pod wplywem goraca jego zapach jest nie do zniesienia. Znowu podazam, z pojemnikiem na glowie, jak lunatyczka. Zwierze pociagowe, które popedza sie kijem. Osiol. Wielblad. Przychodze do domu ociekajac olejem, odziez klei mi sie do ciala. Byd moze jeszcze mnie zbije, zwazywszy stan, w jakim sie znajduje. - Idz sie umyd. To wszystko, co ma do powiedzenia. W komórce sluzacej za toalete, przykucnieta obok wiadra z woda, myje sie scierka, rozbieram, mocze ubrania, nie myslac o niczym. Wracam do mojego pokoju, a po chwili przychodzi Bekela, zeby nasmarowad mnie mascia. Policzek mam rozdarty, oczy tak zapadle ze zmeczenia, ze w moim angielskim lusterku, zabytku z innych czasów, widze wlasnego ducha. Bekela nie jest zadowolona ze sposobu, w jaki traktuje mnie Abdul Khada. Ale nikt nie ma odwagi mu tego powiedzied. Oprócz jego matki Saedy. Ona czesto sie z nim klóci, kiedy zobaczy, ze mnie zbil. On zas szanuje ja, ale wcal^sie jej nie obawia. Szacunek sprawia, ze nie odpowiada na jej wyrzuty, tak jak ma to miejsce dzisiaj. Brak obawy zas powoduje, ze kpi z niej sobie i po prostu ja ignoruje. Biedna staruszka zawsze moze podniesd glos i pogniewad sie troche, jest tylko kobieta... Jego ojciec natomiast, po wysluchaniu mego opowiadania, na lawce, nim jeszcze zapadla noc, powtórzyl swoje zwykle slowa pocieszenia - Badz ufna, badz silna, kiedys powrócisz do domu. Czyzby ten niewidomy starzec widzial to, co niewidzialne Nareszcie znikl cement i kamienne bloki. Dom ma o jedno pietro wiecej. Ta praca trwala miesiacami. Teraz Ward pragnie dom ozdobid. Tutaj nie uzywa sie farby do malowania scian, tylko cos w rodzaju bialej kredy rozpuszczonej w wodzie, która tworzy papke podobna do tynku. Mozna ja wykopad w niektórych miejscach w górach, miedzy innymi we wsi o nazwie Rukab. Zatem Bekela i ja 142 143 mamy sie tam udad i nazbierad kredy. Ward daje nam worki i wyru szamy wczesnie rano. '¦ Ta wyprawa to prawdziwe swieto. Po raz pierwszy wolno mi pójsd gdzie indziej niz do Hockail czy Ashube. A Bekela nigdy nie jest dla mnie przykra, wrecz przeciwnie. Swoboda spaceru. Jestesmy w regionie Maqbana. Nie potrafilabym usytuowad go na mapie, jest to gdzies pomiedzy Ibb, Taez i wybrzezem. Gdzies na plaskowyzach Jemenu. Któregos dnia Abdul Khada powiedzial mi Wiesz, co oznacza slowo Jemen Kraina szczescia... Co za ironia. Zeby dotrzed do wsi, musimy zejsd sciezka po zboczu góry, chwilami w ogóle nie ma zadnej sciezki. Rukab rozciaga sie w dolinie, sa tam drzewa owocowe, troche zieleni, jest przyjemnie. Wies o wiele wieksza niz Hockail. Domy przycisniete jeden do drugiego, czuje sie tu zycie, ludzi. Mieszkaocy biegaja waskimi uliczkami, sa tutaj kozy, kurczeta, psy. Istne mrowisko. Jestesmy bardzo spragnione i Bekela postanawia, ze zatrzymamy sie u siostry Abdula Khada, zeby sie napid. Ledwie przestapilysmy próg, juz nadbiegaja ludzie, aby mnie zobaczyd. Jestem dla nich atrakcja. Angielka. Znosze jakos kobiety, ale nie cierpie mezczyzn zadajacych mi pytania. Nie cierpie, kiedy mnie traktuja jak interesujace zwierze. Mezczyznom odpowiadam impertynencko. - Zylam w Anglii szczesliwie. Tam czuje sie u siebie! Nie tutaj... Zazwyczaj to wystarcza, zeby mi dali spokój. Nienawidze mezczyzn w tym kraju. Wszyscy podobni sa do Abdula Khada, do mojego ojca. Wszyscy sa odpowiedzialni za niewole kobiet, za sprzedawanie dziewczynek w celu wydania ich za maz. Za te ich granice, których nikt nigdy nie przekracza. Mówiono mi, ze na wybrzezu Morza Czerwonego sa turysci a takze w Kays, ale nigdy zadnego nie widzialam. Nie spotkalam ani jednego obcokrajowca od chwili mego przybycia. Abdullah, mój rzekomy maz, nadal jest w Anglii z powodu swojej tajemniczej choroby. Lecza go moi rodacy, ma obok siebie angielskich lekarzy, zazywa angielskie lekarstwa, a ja tu tkwie, posród tego zgromadzenia ciekawskich Jemeoczyków. Bekela jest tu chyba bardzo znana, poniewaz proponuja nam pomoc przy wykopaniu kredy w kamieniolomie. Czestuja nas kawa i chapatis. Chwila wytchnienia. Doceniam ten popas, przygladam sie chetnie nowym otaczajacym nas twarzom. Nagle w kacie zauwazam dziewczyne, chyba czternastoletnia, kragla i pulchna, o wlosach jasnych jak u Angielki, bardzo ladna. Nie jest podobna do innych, pytam wiec Bekele - Kto to jest - Inna Angielka, przybyla tutaj, kiedy byla mala. Serce bije mi z emocji. Nastepna Angielka, tutaj, koniecznie musze z nia porozmawiad. Dla ostroznosci mówie Bekeli, ze ide zaczerpnad swiezego powietrza i wychodzac zachecam te dziewczyne, i jeszcze pare innych, zeby wyszly razem ze mna. Mówi wylacznie po arabsku, nie pamieta angielskiego. Po arabsku zatem opowiadamy sobie nasze zadziwiajaco podobne historie. — Mialam siedem lat, a moja siostra dziewied. Ojciec jest Jemeoczykiem, a matka Angielka. Ale mama umarla i ojciec poslubil inna Angielke. — Przywiózl cie tutaj na wakacje — Któregos dnia powiedzial, ze odwiedzimy rodzine i pojechalismy wszyscy, macocha równiez. To byla zla kobieta. Kiedy przybylismy do Rukab, powiedziala ojcu, ze tutaj bedzie nam lepiej, mojej siostrze i mnie. Ojciec sie zgodzil. Odjechali oboje do Anglii, a my zostalysmy u naszego stryja. — Jestes mezatka — Stryj wydal mnie za swojego syna, kiedy mialam dziesied lat. Moja siostra wczesniej ode mnie zostala wydana za innego kuzyna. Nie pamietam juz kiedy. Czasu, lat - podobnie jak ja juz nie liczy. Jedyna wazna rzecza w tym kraju jest przezyd, dzieo po dniu, noc po nocy, i tak w nieskooczonosd. — Pamietasz Anglie — Nie. — Masz tam rodzine — Nie wiem. Tylko ojca, ale on zniknal, nie dostaje listów. — Nie pamietasz ani jednego slowa w naszym jezyku — — 144 10 - Sprzedane 145 Patrzy na mnie z duma. - Potrafie liczyd do dziesieciu. Chcesz posluchad Slucham ze lzami w oczach tej malej jasnej laleczki o porcelanowej cerze, jak powoli, z arabskim akcentem, sylabizuje nazwy cyfr. Jeden... dwa... trzy... Placze nad jej losem. Nie przypomina sobie niczego. To jeszcze gorsze od polozenia mojego i Nadii. Zycie w Anglii zniknelo z jej pamieci. Mala dziewczynka, jaka byla, juz nie istnieje. Jej matka zmarla. Dla niej nie ma nadziei. Nikt jej nie pomoze. - Czy oprócz twojej siostry i ciebie sa tu jeszcze inne Angiel ki - Mówiono mi, ze sa, ale w innych wsiach, nie wiem gdzie, nie znam tych wiosek. — Czujesz sie tu szczesliwa — O nie. Zona mojego stryja ciagle mnie bije, nie lubi mnie. Wymysla mi, chce, zebym robila za nia cala robote. — A twoja siostra — Jest w innej wsi, wydaje mi sie, ze ma dzieci. Na razie nie mozemy sie widywad. Ten sam scenariusz. Odizolowad starsza siostre, zeby zapobiec jej wplywowi na mlodsza. W ich przypadku bylo to zapewne latwiejsze, zwazywszy mlody wiek. Przybycie tutaj w wieku dziewieciu czy siedmiu lat oznacza zadnej nadziei na powrót. Z nami tak nie bedzie. Wrócimy do kraju. Któregos dnia przyjedzie mama. Wyruszylysmy z Bekela w droge powrotna, nie zadawala mi zadnych pytao na temat dziewczyny, której z Angielki pozostaly wylacznie jasne wlosy, niebieskie oczy i wrazliwa cera. Akurat tyle, zeby tesciowa mogla ja znienawidzid. Zastanawiam sie, jak daleko posunelaby sie w swojej nienawisci Ward, gdybym byla blondynka. Ward... po arabsku róza. Ladne imie dla tej sterty kolców. Nie dalam jeszcze dziecka jej synowi, najdrozszemu Abdullahowi, który nadal choruje w moim kraju. Za to takze ma do mnie pretensje, jak gdyby wina byla po mojej, a nie po jego stronie. Zarty innych kobiet na ten temat sa nie do zniesienia dla mojej tesciowej. Mezczyzna, nawet szesnastoletni, nie jest mezczyzna, jesli nie pocznie dziecka. A mój maz chyba wlasnie ukooczyl szesnascie lat. Tam lekarze traktuja go zapewne jak nastolatka. I jestem pewna, ze nie pochwalil sie swoja angielska malzonka, która wkrótce ukooczy lat osiemnascie. U nas to pelnoletnosd. Mam prawo glosowad... Tyle tylko, ze zniklam z list wyborców, nieznana w kraju Zana! Rzucajac u stóp Ward worki z biala kreda, jeszcze raz daje upust mojemu cierpieniu. - W Rukab spotkalam Angielke! Jest równie nieszczesliwa jak ja! Zawsze mozesz sie krzywid, Ward... nie naleze do tego kraju i nigdy nie bede. Biegne zobaczyd sie z Nadia, zeby opowiedzied jej te przygode. Od jakiegos czasu moja siostra bardzo sie zblizyla z mloda wdowa po siostrzeocu Gowada, który zmarl w Arabii Saudyjskiej, pozostawiajac dwoje dzieci. Samira moglaby powtórnie wyjsd za maz, wolala jednak zostad sama, zeby wychowywad dzieci. Wiele wdów wybiera celibat. Nareszcie spokojne, byd moze. Z pewnoscia. Sama musi zarabiad pieniadze na potrzeby swojej rodziny i podrózuje od wsi do wsi jako krawcowa. Pozostaje w jednym miejscu przez okres potrzebny do uszycia ubrao dla tamtejszych kobiet. Nauczyla Nadie, która zaopatrzyla sie w stara maszyne i równiez zabrala sie do pracy. Kiedy Samira podrózuje, powierza Nadii najmlodsze ze swoich dzieci, jeszcze niemowle, podczas kiedy jej starsza córka zostaje w domu i zajmuje sie gospodarstwem. Tego dnia, idac na spotkanie z siostra, slysze krzyki dochodzace ze wsi. Jakas kobieta krzyczy, ze umarlo dziecko i wspomina Nadie. Biegne bez tchu, pytajac, co sie stalo, i zastaje dramat. Zaplakana Nadia opowiada - Pilnowalam niemowlecia w domu, kiedy nadbiegla jakas kobieta mówiac, ze widziala sandalki dziewczynki obok studni i wiadro plywajace po powierzchni wody. Pobieglysmy z Salama, tam zebral sie juz tlum. Wszyscy przeszukiwali studnie kijami. Nikt nie umial plywad. Zapytalam Salame, czy mam wejsd do wody. Powiedziala Tak. Balam sie tego, co tam znajde, ale byd moze byla jeszcze szansa na uratowanie malej. Wiec wskoczylam. 146 147 — Do studni — Tak, zmacili wode swoimi kijami, nic nie widzialam, szukalam na oslep. Za pierwszym razem musialam wyplynad na powierzchnie, zeby zaczerpnad powietrza, podnioslo sie jeszcze wiecej blota. Za drugim razem dotknelam czegos na dnie, bylo miekkie. To byla mala. Wyciagnelam ja na powierzchnie i mezczyzni odebrali ja ode mnie. Oczy miala otwarte, na ustach piane. — Byla niezywa — Mysle, ze tak, próbowalam jednak wykonad ruchy, jakich nauczono nas w szkole, obrócilam ja, zeby wyplula wode, zastosowalam metode usta-usta, tak bardzo chcialam ja uratowad, bylam pewna, ze mi sie uda. Jakis starszy czlowiek na koniec mnie powstrzymal, robilabym tak bez kooca, zaczelam wpadad w histerie. Smierd dziewczynki wstrzasnela Nadia, tym bardziej ze matka byla nieobecna i nalezalo poslad kogos z wiadomoscia, wlasnie miala wrócid z pracy. Kiedy nadbiegla przepelniona bólem, trzeba bylo prawie niesd ja do pokoju, gdzie lezalo cialo. Podczas pogrzebu musiala stad na uboczu. Kobieta nie ma prawa asystowad przy pochówku, nawet wlasnych dzieci. Dziewczynka miala osiem lat. Mezczyzni wykopali dwie pionowe dziury. Do jednej zlozyli cialko dziecka, druga wypelnili piaskiem, zacementowali po wierzchu i pomodlili sie. Wdowa z niemowleciem w ramionach spogladala z oddali. Wracajac, juz po ciemku, myslalam w drodze, ze ta dziewczynka umarla czysta, nie zdazyli wydad jej za maz. Rozdzial XII Nadia jest w ciazy. Moja siostrzyczka spodziewa sie dziecka. Napisalysmy ponad sto listów do mamy, sto butelek zagubionych w oceanie pustyni. Rok 1983...1361 rok hedzry... trzeci rok naszego uwiezienia. I moja siostra w ciazy. Samir, jej maz, pracuje w Arabii Saudyjskiej w perfumerii. Gowad jest w Anglii. Obaj przysylaja pieniadze dla rodziny. Przyjezdzaja do domu co szesd miesiecy. Okragly brzuch Nadii swiadczy o ostatniej wizycie Samira. Gowad napisal jej z Anglii, ze kiedy Samir uzbiera pieniadze na bilety, bedzie mogla tam przyjechad. Zawsze ta sama historia. Abdul Khada obiecal mi to samo. Wyobrazaja sobie, ze skoro tylko zajdziemy w ciaze, zaniechamy walki i osiadziemy na miejscu jak wzorowe arabskie zony. Ta obietnica biletów lotniczych jest klamstwem. Niewatpliwie... ale moze nie... Ilez razy zadawalam sobie to pytanie, nie mogac udzielid na nie pewnej odpowiedzi. Nadia wcale nie wyglada na przerazona, ze w tej wsi urodzi dziecko. Spokojnie oznajmia mi te nowine, urosly jej piersi, a twarz nie wyraza ani nadziei, ani rozpaczy. Powiedziala tylko Stalo sie, jestem w ciazy. W niektórych sprawach wykazuje duzo sily. Nie mam, niestety, jej spokoju. Ale tamci latwiej nad nia panuja. Jestem pewna, ze beze mnie zapomnialaby rozmawiad po angielsku. To z mojego powodu i dla mnie mówi nadal tym jezykien Zachowanie ojczystej mowy jest bardzo wazne, jest potwierdzeniem naszego oporu. Mysled nadal po angielsku, poslugujac sie calymi dniami jezykiem arabskim, i to od trzech lat, to rzecz nielatwa. Czasami, kiedy rozmawiamy ze soba, Nadia nieswiadomie wtraca jakies zdanie po arabsku. Bardzo latwo moglaby sie zamienid w ten typ kobiety, jaki im odpowiada. Za kazdym razem, kiedy ja na tym zlapie, staram sie nia potrzasnad. — Uwazaj... przestajesz sie im opierad. Trzeba dalej ufad, dalej sie bronid. — Ale to wlasnie robie... — Robisz to dla mnie, w mojej obecnosci. Ale kiedy jestes z nimi Nasze wsie dzieli od siebie pól godziny drogi, ale ta odleglosd stanowi bardzo wyrazna granice pomiedzy moja siostra i mna. Gdyby mnie tu nie bylo, gdybym sie nie starala jej odwiedzad, urywajac pare minut z czasu przeznaczonego na prace, po prostu zeby z nia porozmawiad, dalaby sie zadeptad bez slowa. 148 149 I Jej ciaza przerwa. Wspomnienie porodów Bekeli nieJ^ odwagi. Poród na podlodze, odcinanie zyletka pepo^my- e rza. . Nadia nie wygiada na cierpiaca. Zadnych nudnosci, JaJJ^_ klopotliwych objawów. Salama jest dla niej mila, pozwala jej y^ czywad, chroni od ciezszych robót. Okolo siódmego miesiaca dostaje nawet pozw0ienie7 zeby mnie odwiedzid w tfockail. _ Przyzwyczailam sie, ze to ja ja odwiedzam, by jej oszcze drogi. Ale Abdul Khada, zawsze uwazny i P^^^dz tok przebywajac w Arabii Saudyjskiej oswiadcza mi Nie cn d czesto do Ashube. j^ja siostra cie nie potrzebuje, masz z w domu. Nadal sie mnie obawia i wyobraza sobie, ze P yg ^ wujemy ucieczke. ^^ zasady nie lubi, kiedy nie ma mnie mu, chyba ze pójde po sprawunki albo wykonuje jaKie p , jednakze nigdy satnotnie. W Hockail jest cala ar^ia,SZp'Xo 'iego formujacych Abdma Khada o moim zachowaniu- Nie iy J_^_ liczna rodzina, kuzyni, siostrzeocy, siostry itd., ale Ja ze ^ mieszkaocy, którzy s,e go obawiaja. Natomiast W AsnuDc zadnej rzeczywistej kontroli. . fvm bardziej Im bardziej pryzwyczajam sie do arabskiego zycia, W ^ robi sie surowy. Teraz wolno mi tylko raz w tygodniu cn Ashube. Jesli bed2iesz nieposluszna, dowiem sie ° tym i i' po powrocie. SzcZytem wszystkiego jest fakt, ze na ogól Y j. jego polecenia. Aje w moim wnetrzu ani razu nie zrozyi Nigdy nie przestalam go nienawidzid. . . . Niepokoi mnie stan Nadii w dziewiatym miesiacu ciazy, J s wizyty u mnie, blagam ja by wypoczywala, droga jest d j ciezka. Ta decyzja jest trudna równiez dla mnie bo c kontakt w chwili, kiedy wlasnie ma sie narodzid dziecko. Tego ranka, wczesniej, sasiadka Nadii PysZ^ °ZnaJdzil niki ze noca moja siostra urodzila chlopca. Nikt mnie nie upr^ , nie przyszedl mi powiedzied. Mam o to pretensje do tej ko ie y. — Trzeba byl0 dad mi znad! — Ale to sie stalo noca, bylo zbyt pózno, dobrze wiesz, ze noca nie wychodzimy ^. domu. — Nie bylo t^m zadnego mezczyzny 150 - Mezczyzna mialby do ciebie przyjsd Do twojego domu W nocy Rzeczywiscie, domagalam sie rzeczy niemozliwej. Zeby mezczyzna powiadamial o porodzie mojej siostry, posród nocy, w domu Abdula Khada! Gdyby mój tesd sie o tym dowiedzial! Zabilby mnie! Jest nie do przyjecia, zeby kobieta znalazla sie w tego rodzaju sytuacji z mezczyzna. Pod jakimkolwiek pretekstem, z jakiegokolwiek powodu. Wybiegam, slyszac za soba wrzaski Ward - Spodziewam sie, ze wrócisz w poludnie! - Nie ma mowy, dzisiaj nie wróce. Zostane przy siostrze! Biegne przez cala droge az do Ashube, az do domu Gowada, do pokoju Nadii. Wbiegam zdyszana pomiedzy kobiety przybyle z wizyta. Hamak z niemowleciem przywiazany jest do lózka matki. Wybucham placzem. Nadia spokojna, wypoczeta. - Przestao plakad, Zana, bo i ja sie rozplacze. Wydaje mi sie, ze znów jestem chora. Z pewnoscia mam goraczke, nie moge wydobyd glosu. - Opowiedz, cierpialas Bolalo dle - Zaczelo mnie boled wczoraj, póznym wieczorem. Salama po biegla do wsi po starsza kobiete, która zna i która ma doswiadczenie w przyjmowaniu porodów. Rozmawiala ze mna, bardzo mi pomogla. Nie balam sie. Dziecko przyszlo na swiat godzine pózniej. Niemowlak jest normalny. Maly chlopczyk, dzidzius... Patrze zafascynowana, jak spi, owiniety w pieluchy, w tym niesamowitym hamaku. Moja siostra i dziecko... Trudno mi w to uwierzyd. Sprawdzam w kalendarzu, zeby zapisad ten dzieo 29 lutego 1984, rok przestepny. - Nadia, bedzie mial urodziny tylko co cztery lata. Cztery lata. Kiedy to mówie, przebiega mnie dreszcz. Gdzie bedziemy wszyscy za cztery lata... Jesli Gowad dotrzyma swojej obietnicy, Nadia byd moze powróci do Anglii ze swoim niemowleciem. Zobaczy mame, wyciagnie mnie stad. Moze urodziny dziecka to droga do wolnosci. Ale Abdullah jeszcze ciagle nie wyzdrowial. Trudno sobie wyobrazid, bym któregos dnia zostala matka, zreszta nie mysle o tym... Nie myslalam o tym az do tego dnia. 151 - Jak go nazwiesz Jedna z kobiet proponuje rózne imiona i Nadia wybiera Haney. To ladne imie, Haney, troche podobne do honey - po angielsku miód. Maly chlopczyk koloru miodu. Mimo grózb Ward pozostaje przy Nadii przez trzy dni. Spiac w jej pokoju, czuwajac nad nia i nad dzieckiem. Chce mied pewnosd, ze wszystko jest w porzadku, ze nie choruje ani ona, ani niemowle. Tymczasem to ja zapadam na zdrowiu. Juz nazajutrz nie moge wstad i to Nadia musi karmid mnie lyzeczka, równoczesnie zajmujac sie swoim dzieckiem. Drugiego dnia zaczyna je karmid piersia. Mam przed soba calkiem inna kobiete. Prawdziwa dojrzala kobiete, która ubóstwia swojego syna i która, czuje to, stala sie bardziej miekka. Kiedy mówie o powrocie do Anglii, odpowiada — Odbiora mi Haney, jesli teraz pojedziemy. Nie chce. Zreszta nie znalazlas zadnej drogi ucieczki. A teraz, z niemowleciem, to niemozliwe... — A gdyby Gowad pozwolil ci pojechad do Anglii razem z Sa-mirem — Nie pojade bez Haney. A Gowad nie zechce, bym go zabrala. Mysl o rozstaniu z dzieckiem przeraza ja. Tamci wygrali, ja przegralam. Maja juz sposób, by przeszkodzid jej we wspólnej ucieczce, jezeli zdolalabym cos wymysled. Kiedy bylysmy razem, siadalysmy z dala od innych kobiet, zeby porozmawiad o tamtych czasach. O dawnych wspomnieniach z Anglii, o zartach szkolnych, urzadzanych wspólnie z kolezankami. Jedynie to wywolywalo jeszcze usmiech na twarzy mojej siostry. I marzylysmy o ucieczce, snulysmy szalone plany, jedne bardziej zwariowane od drugich. Najbardziej wariacki z nich to wyruszyd stad drogami, dotrzed do morza i po kryjomu wsiasd na statek pasazerski... Zupelnie nierealne. Jedyna prawdziwa nadzieja byl list do mamy. Znalezd jakis sposób, zeby ten list nareszcie do niej dotarl. Zeby sie dowiedziala. Nie mialysmy przeciez najmniejszego pojecia, co jej wiadomo na temat naszej sytuacji. Jezeli uwierzyla w klamstwa nagrane na kasecie, moglaby sobie pomysled, ze nie chcemy juz do niej wrócid. Ze zdecydowalysmy sie rzeczywiscie tu zamieszkad, a ja porzucid. Taka ewentualnosd wydawala sie raczej niemozliwa. Nalezalo wierzyd, ze stara sie nas odnalezd, tak jak starala sie odnalezd Ahmeda i Leilah. Tylko, ze dla tamtych nic zrobid nie zdolala. Ciagle sa w Jemenie. Skadinad bardzo chcialabym zobaczyd brata i poznad siostre, ale w tym celu trzeba czekad na dobry humor pana, Abdula Khada. Wielka nowina. W Hockail zamieszkal lekarz. We wsi mówia, ze to czlowiek stad, który studiowal za granica i postanowil sie wrócid do swojego kraju, zeby pomagad mieszkaocom, leczyd ich i oswajad z nowoczesna medycyna. Dla mnie bardzo wazne, poniewaz coraz czesciej zapadam na malarie. Nie sypiam. Calymi nocami nie moge zmruzyd oka. Bóle w piersiach powracaja regularnie. Nie zna angielskiego. Studiowal gdzie indziej, wydaje mi sie, ze w Niemczech. Ale w tej chwili rozmawiam wystarczajaco biegle po arabsku, zeby mu wszystko wytlumaczyd. Daje mi srodki na sen i proszki flzeciwbólowe. Jest dobry, mily i lagodny. Zawsze ubrany w dluga biala bluze, krótko ostrzyzony, o cerze raczej jasnej jak na Jemeoczyka, trzyma sie prosto, sprawia wrazenie czlowieka kompetentnego i godnego, totez cieszy sie powszechnym szacunkiem. Dom, w którym mieszka, jest naprawde najpiekniejszy we wsi. Jego ojciec, jeden z najwazniejszych medrców gminy Hockail, zbudowal go wlasnorecznie. Jest zupelnie inny od domów, w których zyjemy. Jakby we wsi postawiono miejski dom. Duzo dywanów, lodówka, telewizor. Przypuszczam, ze ma wlasny generator, który wszystko wprawia w ruch, bo w okolicy nadal brak elektrycznosci. Mysl o szklance chlodnej wody, kubku mleka, które nie byloby ani letnie, ani pelne much... Podczas kazdej wizyty coraz lepiej przygladam sie temu czlowiekowi, mniej wiecej trzydziestoletniemu, wyksztalconemu w nowoczesnym kraju. Byd moze wyslucha mojej historii... Jest przyjazny. Któregos dnia ryzykuje 152 153 — Nie otrzymalam wiadomosci od mojej matki... Gdybym panu dala list do niej, czy móglby pan go wyslad z Taez — Na pewno masz kogos w rodzinie, kto moze to zrobid dla ciebie. Wyslanie listu nie jest rzecza skomplikowana. — Pragnelabym, zeby pan go wrzucil do prawdziwej skrzynki pocztowej, skrzynki publicznej, rozumie pan — Dlaczego — Poniewaz... poniewaz wyslalam wiele listów, ale Abdul Kha-da, mój... tesd... byd moze ich nie wyslal... Albo nie zrobil tego jego posrednik w Taez... Bardzo prosze... — Nie chce sie mieszad w sprawy rodzinne, Zana, nie mam do tego prawa. Nic mi do tego. Tak bardzo, tak bardzo prosilam przy kazdej wizycie, ze nareszcie któregos dnia powiedzial - To dla ciebie takie wazne Widzi lzy w moich oczach. Teraz juz dobrze mnie zna. Wie, ze wydano mnie za maz sila, ze jestem od tego chora, nie sypiam od lat. - Dobrze, zrobie to dla ciebie. Wysle list potajemnie z Taez. Napisz matce, ze moze ci przyslad odpowiedz pod numer mojej skrytki pocztowej. Skacze z radosci. Po raz pierwszy od czterech lat nareszcie znalazlam prawdziwa pomoc. Droge, która pozwoli mi ominad Ab-dula Khada i jego posrednika Nassera Saleh, bedacego oczywiscie na uslugach tamtego. - Nadia... udalo sie... znalazlam sposób, zeby powiadomid ma me... mam nadzieje... Blysk radosci w jej oczach jest dla mnie najwiekszym szczesciem. - To prawda Myslisz, ze to zrobi To rzeczywiscie prawda I od nowa marzymy o ucieczce. Czuje sie jednak sterroryzowana mysla, ze moze ktos we wsi albo w Taez otworzy list, przeczyta, doniesie o nim Abdulowi Khada. W takim wypadku znowu bylabym bita za zdrade. A poza tym jak napisad ten list W jakiej formie Nie moge zupelnie jasno opowiedzied wszystkiego. Dla bezpieczeostwa trzeba posluzyd sie 154 kodem w nadziei, ze mama potrafi czytad miedzy liniami i domysli sie, ze potrzebuje pomocy. Nie wiem, gdzie jest nasz ojciec, co robi, gdzie pracuje. Jesli to on otworzy list, wszystko przepadnie. Trzeba umiejetnie ukryd fakty, dobrad slowa, które ona jedna zrozumie, które nikogo innego nie zaniepokoja. Zamknieta w moim pokoju pod pretekstem goraczki, szukam jakichs przyborów do pisania i na koniec natrafiam na stary podrecznik do dwiczeo z gramatyki arabskiej, jaki dal mi Abdul Khada, kiedy przebywalismy w restauracji w Hays. Starannie wydzieram kartke, po jednej stronie nie zadrukowana. Najdrozsza Mamo... Reka mi drzy, serce bije. W tym wiezieniu nadzieja jest jak goraczka. Czlowiek sie poci, peka glowa. Nadia czuje sie dobrze, urodzila malego chlopczyka, który nazywa sie Haney, teraz ma dziesied miesiecy i jest sliczny. Musisz go zobaczyd. Doktor opiekuje sie mna. Odpowiedz mozesz przyslad pod numer jego skrytki pocztowej. Jest b^rEzo mily i zajmuje sie mna dobrze. Okropnie nam Ciebie brak, Mamo Najdrozsza. Myslimy o Tobie co dzieo. Bardzo Cie prosze, odpowiedz szybko. Odczytuje to, co napisalam. Jesli ktos otworzy ten list przed nia, nie znajdzie podstaw do przypuszczeo, ze sie skarze. Ale jesli list dotrze do niej samej, bedzie wiedziala wszystko. Ukrywajac koperte pod suknia, musze czekad jeszcze pare dni, nim poprosze o pozwolenie na pójscie do lekarza. Ward niczego nie podejrzewa, wygladam fatalnie, a oczy blyszcza mi niepokojem, co moze brad za goraczke. Stalo sie. Cierpiac na malarie i nadzieje, biegne sciezka dla kobiet. Za domem malpy stroja do mnie miny, niech sobie weze sycza po krzakach, niech kamienie rania moje stopy, niose w sobie nadzieje niby niewidzialny fajerwerk. Przekazuje lekarzowi koperte z naszym domowym adresem w Birmingham. Tym razem z reki do reki, z mojej dloni do dloni przyjaznej. Placze z radosci i wdziecznosci. 155 W powrotnej drodze lzy nadal plyna mi po policzkach. Plakad. W samotnosci moge plakad godzinami. Od czterech lat jestem niewyczerpanym zródlem lez. W calym tym nieruchomym czasie nagle nastalo drzenie. Jest przyczyna. Poczawszy od tamtego dnia czekam na cos, dni, minuty nabieraja sensu. List podrózuje... Jutro bedzie w Taez. Wpadnie do jednej z tych skrzynek, do których nigdy nie bylo mi dane dotrzed ani nawet ich zobaczyd. Mój list. Mój sekret. Moje wyzwolenie. Tego wieczora siadam obok niewidomego starca. Drapiezne ptaki kresla odwieczne kregi wysoko na ciemnym niebie, czuwajac nad górami, polami kukurydzy, czatuja. Czasami cichy krzyk zwiastuje ofiare. Czasem ptak wznosi sie do góry trzepoczac mocno skrzydlami, z wezem w dziobie. - Cierpisz, Zana... pewnego dnia powrócisz do swojego kraju. Gdybys wiedzial, staruszku... Czekalam cierpliwie przez dwa tygodnie, dlugie i okropne. Dzisiaj zona doktora przyszla do naszego domu i Ward przyjela ja bardzo uprzejmie. Siedza w jej pokoju, ja w moim gryzac paznokcie i palac papierosa za papierosem. Nareszcie przychodzi Ward i zwraca sie do mnie. Mówi szeptem - Zona doktora mówi, ze doktor ma list dla ciebie i ze masz tam po niego pójsd. Serce tak mi skacze, ze przez chwile trace oddech. Ward mi sie przyglada, musze zachowad spokój. Jesli cos podejrzewa, wkrótce zaczna sie klopoty. Na razie jest pod wrazeniem wizyty zony doktora, która przyszla az tutaj jedynie z powodu listu do Zany... list... list... Milczac spiewam to slowo w sercu na wszystkie mozliwe melodie. Przy najblizszej okazji wyrywam chwile posród codziennych obowiazków, biegne do wsi i spocona przybywam do doktora. Podaje mi koperte zaadresowana reka mamy! Po tak dlugim oczekiwaniu... Jak to sie stalo, ze nagle tak latwo do niej dotarlam, podczas kiedy przez cale lata bylo to niemozliwe Doktor milo sie do mnie usmiecha - Chcesz go tutaj przeczytad - Nie, dziekuje, wole sobie pójsd. Gdzies sie zaszyd, otworzyd list w sekrecie, a przede wszystkim dad upust lzom, ale nie przed nim. Wychodzac ukrywam list pod suknia i dziekuje doktorowi. Serce znów sie podrywa, krew tetni mi w uszach, kiedy wspinam sie sciezka w strone domu. Czuje go przez material, ten list, jeszcze nie moge w to wszystko uwierzyd. Ktos zaraz sie na mnie rzuci, zeby mi go odebrad, wyrwad, podrzed na kawalki. Mam w oczach Abdula Khada, kiedy ze zloscia darl moje fotografie w Hays. Nie ma go tutaj, ani Abdullaha, ani Mohammeda, nie ma w tej chwili zadnego mezczyzny. Jesli chodzi o Ward, to sie nie osmieli, nie boje sie jej. Nareszcie, zamknieta w moim pokoju, otwieram list, w glowie mam zamet. Tym razem mama wie, gdzie jestesmy, wkrótce wrócimy do domu. Zaden z poprzednich listów od niej nie dotarl. Nigdy. Zniszczyli je. Ale za to ten... trzymam go w rece. Placze tak bardzo, ze nie potrafie sie skoncentrowad na tresci slów. Wyglada na to, ze mama juz na samym poczatku odgadla, iz cos nie jest w porzadku. Kaseta, do której nagrania nas zmuszono, trafila do rak ojca; mama nie widziala jej az do chwili, kiedy mój brat Mo wykradl ja dla niej. Tego dlria, tak jak sie spodziewalam, wywnioskowala z tonu naszych glosów, ze zmuszono nas, abysmy powiedzialy, iz jestesmy szczesliwe i wiedzie nam sie dobrze. To byl dzieo jej ostatecznego zerwania z moim ojcem, którego wlasciwie wczesniej opuscila, poniewaz nie mieszkali juz razem. Nasz ojciec byl wsciekly na mame i Mo; Mo wybral mame i juz wiecej do ojca nie wrócil. List jest dlugi, pomieszany, pelen pytao i wiadomosci, które staram sie wylowid, uporzadkowad, nie znam jednak chronologii faktów i wszystkie te wiesci wprawiaja mnie w oszolomienie... Pyta, jak sie czujemy, gdzie mieszkamy, czy widzialysmy Leilah i Ahme-da. Spodziewalam sie tak wiele po tym liscie, ze czuje sie rozczarowana. Najwyrazniej mama nie do kooca zdaje sobie sprawe sytuacji. Nic nie wie o tutejszym niewolniczym zyciu, o tym wszystkim, co obie przezylysmy. Widze juz, ze nie bedzie to latwe, ze duzo czasu uplynie, nim bedziemy mogly wyjechad z Jemenu, o wiele wiecej niz przypuszczalam czekajac na list. 156 157 Gdzie sa nasze paszporty Jak je odzyskad Jak dotrzed do Sanaa, do samolotu, jesli mama przysle nam bilety... A poza tym jestesmy mezatkami, w jaki sposób dowiesd, ze to nieprawda Nadia ma juz dziecko... trzeba zabrad Haney. Nagle wyraznie widze wszystkie przeszkody, bardzo realne, moze nie do pokonania. Najwieksza ulge daje pewnosd, ze mama z ta historia nie ma nic wspólnego. Nasz ojciec wydal nas za maz i sprzedal, oczywiscie o niczym jej nie powiedziawszy. Mama nas kocha. Nigdy nie powinnysmy byly w to watpid. To byla gigantyczna zasadzka, funkcjonowala jednak w niewiarygodnie prosty sposób. Jak za pierwszym razem, kiedy chodzilo o Leilah i Ahmeda. Jedyna róznica bylo to, ze tamci byli mali, niezdolni do jakiegokolwiek oporu w miejscu, gdzie ich porzucono, podczas gdy ja bronilam sie jak diablica. Od kiedy tu jestem, wydaje mi sie, ze zrozumialam jedna rzecz Jemeoczycy, którzy przeciez nie lubia cudzoziemców, staraja sie poslubid Angielki w nadziei, ze tym sposobem zdobeda dla siebie dokumenty. Zapewne stanowilo to jeden z elementów przetargu, jakiego bylysmy przedmiotem. Inaczej mówiac, nasz ojciec sprzedal nas razem z paszportami. Nedznik. Zabije go za to. Chce, by zaplacil. I przysiegam na wlasna glowe, ze zaplaci. W moim umysle zarysowuje sie plan. Ukrywanie sie nie ma sensu, wrecz przeciwnie. Trzeba, by wszyscy sie dowiedzieli, ze mamy kontakt z matka, z naszym krajem, ze wiadomo, gdzie jestesmy. Atak jest najlepsza obrona, prawda najlepsza bronia. Nazajutrz, na oczach Ward, pedze do Ashube pokazad list Nadii. Obraca go na wszystkie strony w rekach zniszczonych od niewolniczej pracy, podnosi do ust, caluje. - Wiedzialam to... wiedzialam... Laczy nas wspólny sekret, cos w rodzaju magicznej formuly. Juz od dzieciostwa, kiedy mamy dostad list, swedza nas dlonie. Dzieje sie tak zawsze, mniej wiecej na tydzieo przed jego nadejsciem, czasem troche wczesniej. Pare dni temu powiedzialam o tym siostrze, ...i mnie tez- odpowiedziala. Moze sie to wydad dziwne, ale kiedy sie jest w niewoli, tego rodzaju znaki nabieraja wyjatkowego znaczenia. Przytulone do siebie, placzemy z radosci. - Mama przyjezdza. Cokolwiek chcieliby nam zrobid, w tej chwili nie ma to znaczenia. Mama przyjezdza... Od dzis zaczne pisad, bez przerwy. Umawiamy sie co do tresci i pisad mam wlasnie ja. Opisuje nasze cierpienia, niewole, potworne zycie, jakie tutaj prowadzimy, nie majac do kogo otworzyd ust, bez milosci, bez zadnej istoty, która zrozumialaby nas i podzielala nasze odczucia. Bez wolnosci, bez prawa przejscia samotnie nawet jednego kilometra. Teraz listy odchodza i przychodza regularnie. Czasami zona doktora przynosi je nam bez przeszkód do domu. Nikt nie próbuje mi ich odebrad. Doktor jest czlowiekiem wystarczajaco wyksztalconym i z rodziny tak dobrej, ze nie musi sie niczego obawiad ze strony rodu Abdula Khada ani nawet Abdula Khada we wlasnej osobie. Nareszcie znalazlysmy sprzymierzeoca dosd silnego, aby nam pomóc. Stary czlowiek mial racje, kiedy mówil o cierpliwosci... Teraz, kiedy pomagam mu jesd, co zabiera duzo czasu, poniewaz brak mu zebów, usmiecham sie do niego. Chofez tego nie widzi. Wlasnie dlatego, ze nie widzi. Usmiecham sie do nadziei. Abdul Khada wkrótce zostaje poinformowany o tym, co dzieje sie pod jego nieobecnosd. Ale jest zbyt sprytny, zeby okazad, co naprawde czuje w zwiazku z tym nadszarpnieciem jego autorytetu. Pisze mi, ze cieszy sie z wiadomosci, iz otrzymalam list od mojej matki, jak gdyby nigdy nic, i zapytuje o jej zdrowie! Zupelnie jak stary przyjaciel rodziny. W rzeczy samej nic mi nie moze zarzucid, poniewaz twierdzil, ze osobiscie wyslal wszystkie moje poprzednie listy. Sto listów przez cztery dlugie lata. Czuje, ze pierwszy raz udalo sie nam stawid mu opór. Ale nasze zycie z tego powodu nie uleglo zmianie i nie bardzo widze, co mogloby je zmienid w najblizszym czasie. Dzwiganie wody, drewna, tluczenie kukurydzy, czyszczenie bydla, sprzatanie... i tak w kólko. Mama dzis pisze, ze po raz pierwszy o naszym polozeniu dowiedziala sie w kawiarni. Przyjaciel ojca zagadnal ja - A wiec pani córki wyszly za maz w Jemenie 158 159 Oslupiala, zapytala go niewinnie, skad ma takie wiadomosci i odpowiedzial, ze slyszal o tym w prowincji Maabana, skad pochodzi. Wspomnial nazwiska Abdula Kliada i Gowada... Wtedy mama pobiegla do domu, oszalala z niepokoju i postawiony przed faktem dokonanym ojciec odpowiedzial jej - To prawda, i co z tego Mialem papiery potrzebne do zawar cia legalnego malzeostwa, poslubily Jemeoczyków, sa Jemenkami! Wykradl nasze akty urodzenia z papierów mamy, któregos dnia, kiedy pracowala w restauracji. Mama pisze Zupelnie oszalalam, krzyczalam do niego - Jak mogles to zrobid To sa dzieci, male dzieci! Sa moje. I sa tez twoimi córkami, a ty je sprzedales! Podobno usmiechnal sie mówiac - Dowiedz tego... - Sprowadze je do domu! Pokpiwal sobie, smiejac sie jej w twarz - Zawsze mozesz spróbowad. Ale ci sie nie uda; pojechaly jak dwoje starszych! Mama napisala do Foreign Office, podobnie jak to uczynila w sprawie Ahmeda i Leilah. Odpowiedziano jej, ze jesli mamy dwie narodowosci, rzad Jemenu traktuje nas obecnie jak obywatelki swojego kraju, poniewaz nasi mezowie sa Jemeoczykami! Jedynym sposobem na powrót do Anglii jest uzyskanie pozwolenia naszych mezów na przyznanie nam wiz wyjazdowych. Nawet opiekunka spoleczna Nadii starala sie mamie pomóc. Napisala do róznych stowarzyszeo, do ambasady brytyjskiej w Jemenie, do calej masy ludzi. Odpowiedz byla zawsze jedna Ogromnie nam przykro, nic nie mozemy poradzid. List po liscie, dowiadujemy sie o wszystkim, co wydarzylo sie w naszym domu od czterech lat. Mama, zaniepokojona brakiem wiadomosci, napisala najpierw do Taez, pod adres poczty Gowada i Abdula Kliada. Wszystkie jej listy pozostawaly bez odpowiedzi, poniewaz je przejmowano. Wtedy zwrócila sie o informacje do ambasady w Sanaa, ale nie dalo sie nas odnalezd na podstawie numeru skrzynki pocztowej. A byla to jedyna wskazówka, jaka mama dysponowala. Ktos, kto nie zna Jemenu, moze tego nie zrozumied. Ale tutaj nie mozna sie tak po prostu zwrócid do policji albo do ambasady i powiedzied Prosze odnalezd moje córki, Zane i Nadie Muhsen, zaginely w waszym kraju... Bylysmy zaginione tak, jak sie ginie w morzu. Przyjaciólka mamy, jej najlepsza angielska przyjaciólka, zwrócila sie o pomoc do królowej Anglii. Dama dworu odpisala jej uprzejmie, informujac ja, ze prosba zostala przekazana do Foreign Office... Wtedy mama odkryla stowarzyszenie zarzadzane przez niejakiego Nigela Cantwella, z siedziba w Genewie, noszace nazwe Deffence Internationale de UEnfance (Miedzynarodowy Komitet Obrony Dzieci). Znowu ta sama odpowiedz. Pan Cantwell nie moze nic zrobid, poniewaz w zwiazku z naszym zamazpójsciem mamy dwie narodowosci... Natomiast istnieje wyjscie legalne innego rodzaju skoro mama i ojciec oficjalnie nigdy nie zawarli malzeostwa, w zasadzie mama jest nasza jedyna prawomocna opiekunka. Zwazywszy, ze nigdy nie dala zezwolenia na slub dwóch maloletnich córek, byd moze rzad Jemenu zdecyduje, ze malzeostwa te sa nielegalne. Oto jak sie sprawy maja. Chwytam sie tej slomki, która, jestem tego pewna, stanowi nasza ostatnia deske ratunku. Poniewaz te malzeostwa sa nielegalne. Jakze mogloby byd inaczej Nie zapytano nas o zdanie, gdyz nigdy nie wyrazilybysmy zgody. Poza tym niczego nie podpisywalysmy, nie uczestniczylysmy w zadnej oficjalnej ceremonii... a nasza matka nie wiedziala, gdzie sie znajdujemy. Nie mówiac o nieustannym gwalcie, do jakiego, dla kazdej z nas, sprowadza sie to tak zwane malzeostwo. Zatem Mama w swoich listach jest zawsze bardzo ostrozna, nie chce w nas rozbudzad za duzej nadziei. Nie wyglada na przekonana, ze rzad Jemenu zechce marnotrawid czas na wyjasnianie jakichs spraw zwiazanych z malzeostwami legalnymi czy tez nielegalnymi, zawartymi gdzies daleko, na wsi. Równoczesnie leka sie o Ashie i Tine. Ojciec móglby im zgotowad podobny los. W miare jak sie wczytuje w sens slów zawartych w jej listach, w wiadomosci i relacje na temat wszystkich starao ostatnio przedsiewzietych, odkrywam, ze po naszym odjezdzie mama przeszla ciezka depresje i ze dopiero po otrzymaniu mojego pierwszego listu odna- 160 11 - Sprzedane 161 lazla sily do dalszej walki. Od tamtej pory wyslalam ich wiele i obecnie nasza korespondencja jest regularna. Wzglednie regularna, poniewaz w tym kraju bywa, ze uplyna dwa miesiace od daty wyslania listu, zanim otrzyma sie odpowiedz. Ale to nic w porównaniu do czterech lat milczenia, jakie musialysmy zniesd. Dostaje nawet ostatnie rodzinne fotografie. Moja siostra Ashia ma córeczke! Rozstalysmy sie jako dzieci... Musze policzyd na palcach, aby zdad sobie sprawe, ze obecnie jest juz mloda kobieta. Co ze mna sie stalo I co stalo sie z Nadia Abdul Khada wrócil. Przywiózl aparat fotograficzny i kaze nam pozowad Nadii, malemu Haney i mnie. - Dla twojej matki, zobaczy swojego wnuka, to jej sprawi przyjemnosd. Mysli pewnie, ze tego rodzaju gesty wzbudza watpliwosd co do wiarygodnosci naszego twierdzenia, ze jestesmy tutaj wiezione. W Anglii widzialam w telewizji fotografie zakladników majace swiadczyd, ze zyja, co pozwala na dalszy szantaz. To nic innego. Daje dowód, ze zyjemy. Ze przezylysmy posród scian pelnych wykwitów, po których uganiaja jaszczurki, zagubione w górach, gdzie nie dotrze zaden samochód. W kraju zamknietym jak ostryga. Przekonad musze mame, zeby zawiadomila gazety, telewizje, zeby opowiedziala nasza historie wszystkim organom prasowym, zaalarmowala srodki przekazu. Nie ma odwagi tego uczynid i trzyma sie mysli, ze prawo jest po naszej stronie. Ale tutejsze prawo jest calkiem inne. To prawo samców. Rozdzial XIII Kiedy Abdul Khada zabral Abdullaha do Anglii na leczenie, mój tak zwany maz stal sie posmiewiskiem dla przyjaciól ojca. Wydad starsza córke za takiego chorego i chuderlawego smarkacza W gre wchodzila tu sama duma i ojciec musial cierpied z powodu zartów. Gdyby Abdullah byl chlopcem normalnie zbudowanym, bez wzgledu na jego wiek, zaden z jemeoskich przyjaciól nie pozwolilby sobie na takie kpiny. Podczas swojego pobytu w Anglii, który nie przyniósl zadnej poprawy w zdrowiu jego syna, Abdul Khada osmielil sie odwiedzid mame i naopowiadad jej, ze jestesmy bardzo szczesliwe w jego kraju. Ten upór w dezinformowaniu, twierdzenie, ze rzeczy nieprawdziwe sa prawdziwe, bardziej niz wszystko inne doprowadza mnie do wscieklosci. Wiele znioslam, przyzwyczajam sie znosid jeszcze wiecej, ale nie to. W tej rodzinie klamstwo jest stalym sposobem postepowania. Nawet gdyby ukradli barana i niesli go wlasnie na plecach, powtarzaliby, ze zadnego barana nie widza. Mija dziewied miesiecy i Abdullah opuszcza Anglie, jego wizyta sie skooczyla. Po powrocie do Hockail, gdzie przybyl na pare tygodni, wydaje mi sie troche wiekszy, ale nadal równie chudy. Kiedy patrze, jak siedzi w moim pokoju, kiedy pomysle, ze byl w Anglii, ze widzial Birmingham, mame, moje siostry... udusilabym go. Na prosbe brata ma wyjechad do Arabii Saudyjskiej, aby tam poddad sie powaznej operacji. Zawsze to ulga nie mied go ciagle przed oczami. Nie udalo mi sie nigdy zrozumied, co mu wlasciwie jest i wcale mnie to nie interesuje. Ale teraz slysze, jak mówia, ze ma^eformacje arterii wychodzacej z serca, co blokuje przeplyw krwi. Trzeba ja zastapid plastikowa rurka i byd moze nie przezyje operacji. Abdul Khada mówi, ze ma pieddziesiat procent szans na przezycie. Wieczorem modle sie, zeby umarl. Zebym wreszcie mogla opuscid ten kraj. Nie czulabym sie wdowa po tym nieprawdziwym mezu, bylabym nareszcie wolna od wiezów krepujacych mnie z jego powodu. Modle sie bez wstydu, zarówno do Boga chrzescijan, jak i muzulmanów. Jestem morderczynia w mysli. Przez dwa dni rozmyslalam o tym. Piekac chapatis, ladujac drewno do pieca, czyszczac krowy, dzwigajac wiadra na glowie. Niech umrze, a zobacze Anglie. Niech umrze, a odplace za podlosd temu, który uwaza sie za mojego ojca. Niech umrze, a wyciagne Nadie z tej dziury. Niech umrze, a wtedy ja odzyje. Przezyl. Telegram Abdula Khada zaadresowany do Ward donosi, ze wszystko jest w porzadku, ze nie musi sie niepokoid. W pare dni pózniej pan domu wraca. Rekonwalescencja syna przebiega pra- 162 163 widlowo, czas jakis jeszcze pozostanie w Arabii Saudyjskiej, po czym wróci do Jemenu. Wszystko idzie dobrze... Sa zadowoleni. W koocu Abdullah przybywa do Hockail. Tym razem jest wyleczony. Abdul Khada ma nadzieje, ze wreszcie bedzie mógl zrobid mi dziecko. Rzeczywiscie przytyl i wyglada na silniejszego. Po raz pierwszy w zyciu nie mam okresu. Teraz ja z kolei jestem w ciazy. Ward jest poruszona, Abdul Khada chodzi dumny. Na zimno zastanawiam sie nad sytuacja. Zawsze mi obiecywal, ze kiedy bede w ciazy, pojade urodzid do Anglii. W wypadku Nadii to sie nie powiodlo, ale od tego czasu zmienil sie uklad sil. Nawet jesli gra nie jest pewna, byd moze mam szanse na wygrana. Ciesze sie zatem, ze zaszlam w ciaze, jestem zadowolona, ze wszyscy wokolo sa zadowoleni. Noszenie zaslony nie przeszkadza mi. Zamienie sie w oddana synowa, zyjaca w zgodzie z wlasna rodzina, przywiazana do wsi... Klamad, klamad bez wytchnienia. Nadia tez jest w ciazy, po raz drugi. Haney, jej pierworodny, ma juz dwa lata. Jest przesliczny, z kreconymi wlosami, wesolymi oczyma. Rok 1986 bedzie zatem rokiem naszego wyzwolenia. Mama pracuje nad tym potajemnie w Birmingham. Zasypuje ja listami blagajac, zeby w jakis sposób zaalarmowala prase. Tymczasem dzwigam moja ciaze z wiekszym trudem niz Nadia. Ward nie jest mila jak Salama. Nie zwolni mnie z ciezkich robót tylko dlatego, ze oczekuje jej wnuka. Mam nawet wiecej pracy niz pierwej, poniewaz Bekela pojechala do Taez, aby zamieszkad z Mohammedem. Moja tesciowa nie chce wykonywad dodatkowej pracy z powodu nieobecnosci jednej z domowych kobiet. Zazdroszcze Bekeli wyjazdu ze wsi. Narodziny jej ostatniego dziecka, które jest chore i wymaga opieki szpitalnej, sprawily, ze Mohammed zdecydowal sie sciagnad ja do siebie. To tylko Taez, ale sa tam nowoczesne domy, biezaca woda, elektrycznosd, ludzie... Jestem sama z Ward i jej niedobrymi oczkami. Sama z para starych dziadków. Sama do wszystkich robót. Czasem wydaje mi sie, ze padne z wyczerpania, bola mnie krzyze, plecy mam sztywne, trudno mi piad sie po sciezce, dzwigad wode. Wieczorem moje cialo jest jednym workiem cierpienia. Niezmordowanie odczytuje przywie- zione powiesci. Jesli zapomnialam jakis detal z pierwszej z nich, natychmiast sie w nia zaglebiam. Czytad po angielsku, mysled po angielsku. Ufad. W niektóre wieczory jestem przekonana, ze mój plan sie powiedzie. Urodzid w Anglii przy mamie, w prawdziwym szpitalu. Powiedza tak... W inne wieczory wpadam w rozpacz. Nigdy nie powiedza tak. Chcialabym spad bez tego nieustannego koszmaru, tego zwatpienia, nadziei, rozpaczy. Jestem olbrzymia i przy panujacych teraz upalach, bez deszczu, bez burzy, z trudem to znosze. Przy studni inne kobiety sa zdziwione widzac, jak ciezko pracuje w moim stanie. Kazad mi, bym nosila wode w ósmym miesiacu ciazy, to szaleostwo i zlosliwosd ze strony Ward. Próbuja mi wiec pomóc. Takze Nadia, której ciaza jest mniej zaawansowana od mojej. Staram sie na tyle ile to mozliwe uszczknad pare chwil wypo czynku w porze, kiedy upal jest najbardziej nieznosny. Totez które gos dnia klade sie na chwile na lózku, w gorace popoludnie 1986 roku. Nigdy tego nie zapomne. Nagle, od podnóza pagórka, docho dzi mnie glos Aminy, która cos wykrzykuje. Wychodze, zeby lepiej uslyszed, tamta stoi na dachu swojego domu, ponizej naszego, i wo la - - Jest dla was paczka od Mohammeda, przyslal ja z Taez, czy mozesz po nia zejsd do wsi Ward idzie pierwsza, poniewaz ja potrzebuje czasu, zeby zejsd stroma sciezka prowadzaca wzdluz pagórka. Z moim brzuchem jest to dodatkowe niebezpieczeostwo. Nareszcie docieram na dól i widze male, rozdyskutowane zbiegowisko wiesniaków. Dzieje sie cos nadzwyczajnego, rzucaja spojrzenia w moja strone, potem odwracaja sie, szepcza na ucho... Na prózno sie rozgladam, nie widze landroveru, który przeciez powinien byd tu jeszcze, skoro przywiózl moja paczke. Wtedy Hoala podchodzi do mnie i mówi cicho - Zana... Twoja mama jest tutaj... jest u dolu drogi, czeka na ciebie... Patrze na nia i nie wierze, milczac kiwa glowa i pokazuje mi stojacy na zboczu pagórka samochód i dwie osoby na skraju drogi. 164 765 Kobiete w czerwonej bluzce i mlodego czlowieka. Po raz pierwszy od bardzo dawna widze kobiete z odkrytymi wlosami. Chwile stoje nieruchomo, patrzac i mrugajac oczyma w sloocu, nagle moje serce zaczyna bid coraz predzej. Po policzkach plyna mi lzy, wzruszenie sciska mi gardlo. Slizgam sie i chwieje podazajac w ich strone. Mama! To mama stoi na brzegu drogi w czerwonej bluzce, to ona. Wyciaga ramiona i przytula mnie do piersi. Nigdy nie odczulam tak wielkiego wzruszenia, takiego szczescia. Wtulone w siebie, sciskamy sie do utraty tchu. Niezdolne, by wymówid chodby jedno slowo, wstrzasane lkaniem. Kobiety ze wsi podeszly do nas, stoja wokól i patrza w milczeniu. To takie nierealne... mama tutaj, na drodze do Hockail. Na koniec, kiedy na nia spogladam, mówi do mnie zduszonym glosem - Przywitaj sie z twoim bratem... To jest Mo Ten wielki chlopak Ten mlodzieniec Tak bardzo sie zmienil przez szesd lat, ze nigdy bym go nie rozpoznala. Takze i on placze. Kiedy go ostatni raz widzialam, siegal mi zaledwie do pasa, a teraz patrzy na mnie z góry, chod ma dopiero trzynascie lat. Jestem z niego dumna, stal sie silny, muskularny, jego czarna czupryna jest zawsze tak samo krecona. Mo, mój maly braciszek, miazdzy mnie w ramionach. Upal jest bezlitosny i mama ledwie zyje, zdaje sobie sprawe, ze placzemy i sciskamy sie w pelnym sloocu. - Chodz, pójdziemy do cienia... Pociagnelam ja na sciezke, po której trudniej sie jej wspinad, anizeli mnie mimo ósmego miesiaca ciazy. - Poczekaj na mnie, jak ty to robisz, ze idziesz tak szybko... Wyglada na to, ze cala wies poszla za nami. Patrza na nas uparcie jak na egzotyczne stwory i sama juz nie wiem, co mówid. Nagle zaczynam bombardowad mame pytaniami — W jaki sposób tu dotarlas Co sie stalo Przyjechalas po nas Kiedy wyjezdzamy — Pozwól mi oddychad, Zana... Wytlumacze ci... Gdzie jest dom To tutaj — Nie, to dom Abdula Noor. Dom Abdula Khada jest tam... Wskazuje palcem szczyt pagórka. — Az tam trzeba sie wspiad Widze siebie, jak pierwszy raz, podazajac za Abdulem Khada, z najwyzszym trudem pielam sie ta skalista sciezka, przerazona widokiem przepasci, wyczerpana podróza po wyboistej drodze, wykooczona upalem. Mama nie wierzy wlasnym oczom. Pozwalam jej odetchnad przez chwile, potem pociagam ich oboje, ja i Mo, dalej od ciekawskich oczu. Amina przynosi cos chlodnego do wypicia, mamie wydaje sie letnie. Jak ja doprowadzid na góre Ten dom jest jak orle gniazdo, nie zdawalam juz sobie z tego sprawy. Potrzeba nam pól godziny, zeby tam sie dostad; dotarlszy na miejsce, mama pada na lawke przed domem, nieciekawa nawet jego wnetrza. Gdyby mnie uprzedzono wczesniej, przygotowalabym napoje, swieze jedzenie, urzadzilabym dla niej jakis wygodny kat. Ale nie ma nic poza plackiem kukurydzianym. Nic odpowiedniego dla przybysza z Anglii. Ja jestem do tych potraw przyzwyczajona, ale mama nie moze ich jesd. Najbardziej ja chyba przerazaja machy, które roja sie na skórze, szukajac odkrytego skrawka, lepia sie do oczu, brzecza za uszami... To zabawne, nagle zaczynam inaczej patrzed na to wszystko dlatego, ze ona jest tutaj. Dlatego, ze nie potrafi tego zniesd, podobnie jak ja na poczatku. Ten poczatek, kiedy to bylo Mam dwadziescia jeden lat i jestem tu nadal, z muchami i cala reszta. Mama obejmuje mnie wpól, dotyka brzucha ze wzruszeniem. Cóz powiedzied... jest tam dziecko. Hoala zaproponowala, ze pójdzie po Nadie, do Ashube. - Tylko jej nie przestrasz, jest w ciazy i delikatna. Powiedz jej po prostu, zeby tu przyszla, nie wspominajac o mamie. Mo patrzy dookola z oslupieniem i ciekawoscia. Fascynuja go jaszczurki. Nareszcie w moim pokoju mozemy porozmawiad i mama stara sie opowiedzied wszystko po kolei. - Zaczelam podejrzewad, ze cos nie jest w porzadku, w mo mencie gdy mialyscie wrócid z wakacji. Kiedy wszystko zrozumia- 166 167 lam, opuscilam twojego ojca. Opuscilam równiez nasza kawiarnie-restauracje i zamieszkalam sama z Mo, Tina i Ashia. Z panem z Genewy nawiazalam kontakt dopiero w rok po waszym wyjezdzie. — Czy podalas to do gazet — Balam sie tej reklamy, Zana, balam sie, ze gdzies indziej was wywioza, schowaja daleko w górach. W tym czasie pan Cantwell stale pisal do rzadu Jemenu, nie chcialam robid zametu i ryzykowad, ze mu w jego dzialaniach przeszkodze. — Nic nie uzyskal -- Nic. Odpowiadali mu, ze dokumenty sa badane. W sumie nie udalo mu sie nawet ustalid miejsca waszego pobytu. Nie ma zadnej mapy okolicy. Poza tym istnialo najwyrazniej porozumienie miedzy rzadem a policja w Taez, która robila wszystko, zeby przeszkodzid w poszukiwaniach. Próbowalismy rzeczy niemozliwych. Nie uzyskujac ani razu najmniejszej informacji. W tamtym czasie, niestety, padlam ofiara wypadku. Znajdowalam sie wewnatrz kabiny telefonicznej, na rogu ulicy w Birmingham, kiedy uderzyl w nia samochód. Bylam powaznie ranna, poddano mnie operacji i towarzystwo ubezpieczeniowe zaproponowalo mi szesd tysiecy piedset funtów odszkodowania. Nie bylo to wiele, moglabym uzyskad wiecej, gdybym im wytoczyla proces, ale czas naglil, a te pieniadze byly mi potrzebne na podróz tutaj. Zdecydowalam sie przyjechad razem z Mo. Pan Cantwell mnie zachecil mówiac, ze jesli to sie nie uda, zaalarmujemy prase, bo nie bedzie juz nic do stracenia. Ale, jak widzisz, musialam czekad prawie trzy lata na wyplacenie odszkodowania. Wszystko to opisalam ci w liscie wyslanym pod numer skrzynki pocztowej Abdula Khada... — Nigdy niczego nie otrzymalam. Nie wiedzialam nawet, ze mialas wypadek. Potem o tym nie wspominalas... — Sama juz nie wiem. Napisalam tyle listów. — My tez... Co potem zrobilas, zeby nas odnalezd — Znalam nazwe wsi dzieki czlowiekowi, który powiedzial mi kiedys, ze wyszlyscie za maz... Ale sama nazwa nie wystarczala, nie sposób zdobyd mape okolicy. Przyjechawszy zatem do Sanaa, udalam sie do wicekonsula brytyjskiego, pana Colina Page. Staral sie po prostu odwiesd mnie od tego zamiaru w sposób brutalny i agresyw- ny. Jego zdaniem trace czas i lepiej natychmiast wracad do Anglii. Powtarzal mi, ze jedyna metoda wydostania was stad jest zgoda waszych mezów... — Nie powiedzial ci nawet, gdzie jest Hockail — Nie. Powiedzial, ze nigdy nie slyszal o takiej wsi, zreszta powtarzal ciagle Nawet jesli pani zna nazwe wsi, na nic sie to nie zda, mapa okolicy nie istnieje! Kiedy wyszlam od niego, radzil jeszcze, zeby uwazad na Mo Na pewno zechca i na nim polozyd reke. W sumie nie chcial mi pomóc. Wiec wice konsul Wielkiej Brytanii... A ja sie spodziewalam, bedac w Hays, ze spotkam Anglika, ze zaprowadzi mnie do konsulatu... — Zrozumialam - ciagnela dalej mama - ze musimy sobie poradzid same. Poniewaz wspominalas mi w liscie o tym posredniku Abdula Khada, Nasserze Saleh, pojechalam autobusem do Taez. Mialam przy sobie fotografie, która mi przyslalas, bylo na niej widad Mohammeda, Bekele i ich dzieci. Mówilas mi, ze pracuje w Taez w fabryce masla. — Do czego ci sie to przydalo — Wlóczylam sie po miescie trzy dni, rozmawialam z wszystkimi ludzmi mówiacymi po angielsku, pokazywalam fotografie pytajac, czy rozpoznaja te osoby, wymieniajac nazwisko Nassera Saleh... i w koocu spotkalam czlowieka, który go zna. Zaprowadzil mnie do niego, zawiadomiono Mohammeda. To wszystko. — Czy Mohammed byl dla ciebie grzeczny — Zaskoczony moim widokiem, ale mily. Okazal sie tez usluzny na tyle, na ile mógl, bo przeciez tu jestem... Zorganizowal dojazd az do tego miejsca. Zadzwonil do Abdula Khada, do Arabii Saudyjskiej, i dal mi sluchawke. — Jak sie zachowywal Wsciekly — Wsciekly i przerazony. Chcial wiedzied, po co przyjechalam, prosil, zebym nie stwarzala klopotów. Odpowiedzialam, ze nie wiem, co przez to rozumie, ze nie chce nikomu robid klopotów, ze zamierzam tylko odwiedzid moje córki. Tutaj prawie zaczal mi grozid, twierdzil, ze ma list, w którym twój ojciec zezwala mu na wywiezienie was do Marais w Zatoce Adeoskiej, jesli spowoduje jakies trudnosci. Jeszcze raz zapewnilam go o mojej dobrej woli i odlozyl sluchawke. — — 168 169 — Co za bezczelnosd! Pytad cie, po co przyjechalas do Jemenu A co powiedzial Mohammed — Wygladal na zaklopotanego. Powiedzial, ze wasz ojciec sprzedal was jego ojcu po tysiac trzysta funtów. Po raz pierwszy dostalam na to dowód. Jesli chodzi o reszte, zapamietalam sobie pare rzeczy dotyczacych tego slawnego Nassera Saleh. Kiedy mnie zobaczyl, stal sie dosd niespokojny. Zlozylam na niego skarge w zwiazku z przejmowaniem listów, jakie pisalysmy do siebie. Mohammed powiedzial mi, ze tamten siedzial juz za to w wiezieniu i trzeba bylo go stamtad wykupid. — Nigdy nic mi o tym nie mówiono. Abdul Khada nie chcial sie pochwalid! — Mysle, ze Nasser Saleh, kiedy mnie zobaczyl, przestraszyl sie powrotu do wiezienia. Mówil do wszystkich To ta kobieta sprowadzila na mnie wszystkie klopoty. Szybko zawiadomil Mo-hammeda... Na koniec spedzilismy u nich noc, poznalam Bekele i dzieci sa bardzo mile - i nazajutrz wzielismy taksówke, która nas tu przywiozla. To okropne miejsce. Ta pustynia, te gliniane chatki, te zrujnowane kamienne domy. Chwilami wydawalo mi sie, ze jedziemy przez teren swiezo zbombardowany. Ta okolica to istny koszmar. — Dlaczego tato to zrobil Czy wiesz Dla pieniedzy Po to, zebysmy zostaly muzulmankami — Nie jest wierzacy, nigdy sie nie modli. Jesli chodzi o pieniadze, juz nie pierwszy raz zdobyl je nieuczciwie. Twierdzil, ze opuszczajac rodziców i przenoszac sie do Anglii, uciekal przed malzeostwem ulozonym przez jego rodzine. W rzeczywistosci ukradl zloto swojej tesciowej, zeby oplacid sobie te podróz... Dowiedzialam sie o tym nie tak dawno... Zawsze ugania za pieniedzmi. Przypomnij sobie jego dlugi w Anglii, kary, jakich nigdy nie uiszczal... Ale od dwóch tysiecy funtów nie mógl sie wzbogacid... - Mysle, ze zrobil to, zeby cie skrzywdzid. Nie kocha cie, nie kocha nikogo, zawsze myslal o jednym pozbyd sie wlasnych dzieci. Najpierw Ahmed i Leilah, potem my... Nie tylko uwolnil sie od wychowania nas wraz z wszystkimi kosztami, jakie sie z tym wiaza, ale jeszcze na tym zarabia. - Chcialabym widzied, jak umiera. Zeby cierpial tak bardzo, jak wy cierpialyscie przez niego. Mama powiedziala wszystko. Teraz ja moge opowiedzied jej mój koszmar. Mama slucha przerazona, placze nad kazdym szczególem naszej historii. Dopiero teraz zdaje sobie sprawe, czym byly te wszystkie dni, tygodnie, miesiace, lata. Mówie bez kooca, prawdziwa opowiesd-rzeka. Az do nadejscia Nadii. Wychodze jej na spotkanie, chcac ja przygotowad na wstrzas. Zaledwie jednak uslyszala slowo mama, rzuca sie do wnetrza z Haneyem w ramionach. Teraz z kolei ja na nie patrze, jestem swiadkiem ich powitania. Placze widzac ich lzy. Haney przyglada sie babci niepewnie. Ta pani w czerwonej bluzce, z odkrytymi wlosami... jakie to dziwne. Biedny maluch, ma dopiero dwa latka, nigdy nie widzial Angielki. Jego mama jest taka jak inne, jak ja, jak wszystkie inne kobiety we wsi... Jak Ward przygotowujaca wlasnie napoje dla gosci, bez slowa, ze spuszczonym wzrokiem. Podczas, gdy Nadia odbywa z mama te sama droge rwanych, lapczywych slów, rozmyslam z gorycza. Nielatwo bedzie wyjechad. Na razie moja nadzieja jest rstrzepach. Biedna mama, nie skontaktowala sie z wlasciwymi ludzmi, nie zrobila z tej sprawy odpowiednio glosnego skandalu, o jaki dopraszam sie ze wszystkich sil. — Mamo, musisz zaalarmowad media. To jedyna szansa ratunku. Nie mamy nic do stracenia. — Ale w jaki sposób, skad wziad dowody Twój ojciec zabral wszystkie dokumenty... Odebral nawet kasete, która wykradl od niego Mo. — Nagram ci nastepna. Ale tym razem bede mówid bez strachu, powiem prawde, nie omine zadnego szczególu. Przekazesz ja panu Cantwellowi z Genewy, zeby podal jej tresd do prasy. — Tutejszy rzad bedzie nam robil klopoty, Zana. — Niech robi. Niech na wszystkie glowy spadna klopoty. Chce, zeby swiat sie dowiedzial, ze jestesmy uwiezione. Chce takze, by zrozumiano, ze nie tylko my jestesmy w takiej sytuacji. Wiem, ze sa w Jemenie male Angielki, które nigdy wiecej nie zobaczyly sie ze — — 170 171 swoimi rodzinami. Które tu wydano za maz sila, poniewaz mialy ojca lub stryja Jemeoczyka. Chce skandalu, mamo... Nie zwlekajac biore magnetofon i wchodze na dach, zeby mied spokój. Mikrofon jest maly, poczatek nielatwy. Od czego zaczad... Trudno mi nawet znalezd odpowiednie angielskie slowa i wielokrotnie wybucham lkaniem. Pare razy wylaczam mikrofon, nie mogac wydusid pierwszego zdania. Przede mna stoja góry, to górskie wiezienie. Wpatruje sie w nie, zaciskajac zeby, zeby sie jakos uspokoid. Zeby przestad drzed i wreszcie wypowiedzied poprawne zdanie. Dzieo dobry, panie Cantwell... Nazywam sie Zana Muhsen... Jestem Angielka... Ciezko jest opowiedzied o tych szesciu latach udreki. Niewiele mi wiadomo o machinacjach mojego ojca. Nazwiska ludzi, wplacona suma, skradzione dokumenty, falszywe swiadectwa slubu. Co chwila przystaje, zeby sie zastanowid, o niczym nie zapomnied. Slysze wycie wilków. Czy pan Cantwell, tam, w Genewie, to wycie wilków poslyszy... Trzeba zakooczyd ten dziwny list, szeptany noca. To moja butelka rozbitka rzucona w czarny ocean pustyni. Panie Cantwell... Nie chce tu zostad, zabije sie, wole umrzed anizeli pozostad tutaj. To jest gorsze od wszystkiego, co mozna sobie wyobrazid. Gdyby pan zobaczyl chlopców, których nazywaja naszymi malzonkami, nie uwierzylby pan wlasnym oczom. To dzieci, mlodsze niz my. Na widok Abdula Khada kamienieje ze strachu, bije mnie, kiedy tylko zechce, nawet jesli nie zrobie nic zlego. Zmusil mnie, abym nagrala na kasecie opowiesd o tym jaka jestem szczesliwa. Kiedy, jak sie spodziewam, przyjada tutaj dziennikarze, zeby z nimi rozmawiad, bedzie trzeba nas zabrad gdzies poza obreb wsi. Inaczej tutejsi ludzie spróbuja ukryd prawde, dadza im do sluchania kasete szczesliwej Za-ny. Niech mi pan wierzy, mówilam pod przymusem. A Abdul Khada powie Podarowalem jej bizuterie i zloto. Nie chce ich zlota, chce odzyskad matke. Nie znosze ich zlota, rzucilam mu je w twarz. Mój ojciec powinien zostad wyrzucony z Anglii za to, ze nas sprzedal. W tej chwili Abdul Khada jest w Arabii Saudyjskiej, kaze nas pilnowad, poniewaz sie boi. Wszedzie rzadzi strach. I oplacaja wszystkich, nawet policje, zeby milczala. Nie wiem, jak im sie udalo zrobid to, co zrobili, zupelnie bezkarnie. Powinni zostad ukarani za przymuszenie nas do malzeostwa, do sypiania ze swoimi synami, za zatrzymywanie naszych listów, za to, ze nas bili i kazali pracowad tak ciezko, ze jestesmy z tego powodu chore. Prosze uwazad, sa sprytni, nie zechca sie poddad. Jednak pragne, zeby tym razem przegrali, blagam pana o to. Zeby poczuli wstyd. Bóg ukarze ich na Sadzie Ostatecznym, ale ja zadam dla nich kary juz dzis. Chce po prostu wrócid do Anglii, do mojego domu. Chce byd szczesliwa. Jesli mnie nie uwolnicie, któregos dnia zabije sie. Moja siostra cierpi jeszcze bardziej. Nie wiem, co wiecej powiedzied. Teraz pana kolej, panie Cantwell, niech Bóg pana prowadzi i niech sie pan strzeze, grozili juz mojej matce. Blagam, prosze nam pomóc, blagam, trzeba nas uwolnid. Do widzenia, panie Cantwell, i oby sie nam wszystkim poszczescilo. Do widzenia... Trwalo to dwie godziny, ale nareszcie mi sie udalo nagrad te cenna kasete, w której od tamtej pory pokladamy wszystkie nasze nadzieje. Oddajac ja w rece mamy prosze o jedno — Nie sluchaj jej, mamo... — Dlaczego — Sa tam rzeczy, których ci nie wyznalam, nie chce, zeby cie zbulwersowaly, nie trzeba. Przemilczalam szczególy dotyczace Abdula Khada, tego, jak mna poniewieral. Jak bil mnie za kazdym razem, kiedy nie chcialam isd do lózka z jego synem. Po coz mama z tego powodu mialaby jeszcze bardziej cierpied - Schowaj ja do torebki, wez ze soba i uwazaj na nia, mamo... I oddaj do rak wlasnych pana Cantwella. To ogromnie trudne opowiedzied w ten sposób szesd lat zycia. Brakuje wlasciwych slów, zeby oddad cala prawde, cierpienie, upokorzenie. I czulam sie taka samotna, tam, wysoko, na dachu, otoczona przez jemeoska noc. Te noc ponura, rozpaczliwa, po której niezmiennie, od switu, powraca bezmiar nieszczescia. Musze isd po wode. Potrzeba jej wiecej niz zwykle z powodu obecnosci mamy i Mo. Podobnie jak i ja na poczatku, mama nie 172 173 zdaje sobie sprawy, ile sie tu trzeba natrudzid, zeby te wode zdobyd. Jest jej tak bardzo goraco, ze mylaby sie nieustannie. Mama pozostanie z nami przez dwa tygodnie. Tydzieo ze mna, tydzieo z Nadia. Nie chce wychodzid z domu, swiat zewnetrzny jej nie interesuje. Natomiast kobiety ze wsi schodza sie tlumnie, by ja zobaczyd. Dom jest stale pelny. Rozmawiaja, klóca sie, pluja na podloge pod zdumionym spojrzeniem mamy, która nie widziala nigdy czegos podobnego. Niektóre odbyly dluga droge tylko w tym celu, by wyrazid jej sympatie i powiedzied, ze za rzecz okropna uwazaja fakt, iz utracila córki w taki wlasnie sposób. Ich solidarnosd nie jest udawana. Niestety, moga ja wyrazid tylko slowami. Kobiety nie maja tu nic do decydowania. Jedna Ward milczy uparcie. Musi hamowad swoja wrodzona zlosd w obecnosci mamy. Mój brat Mo jest wsciekly. Chcialby pozabijad wszystkich. Na pierwszym miejscu naszego ojca i Abdula Khada. Jest zbuntowany, jak zwykle mlodziez w jego wieku wychowana w Wielkiej Brytanii, przyzwyczajona do wolnosci i praworzadnosci. Mysle, ze gdyby po przyjezdzie spotkal Abdula Khada, mogloby wydarzyd sie cos zlego; zwlaszcza teraz za wszelka cene powinnismy byd opanowani, to wlasnie staram sie mu wytlumaczyd. Podczas ich pobytu musze czesciej chodzid do wiejskiego sklepu po swieza zywnosd. Salama pozwolila Nadii zostad z nami. Ale kiedy moja rodzina udaje sie do Ashube, do domu Gowada, Ward nie pozwala mi jej towarzyszyd. Mój brat chcialby podyskutowad z nia na ten temat, taki zakaz wydaje mu sie oburzajacy. — Nie ma zadnego prawa tak postepowad, Zana. Spedzimy tu tylko jeden tydzieo, nie sluchaj jej... — Mo, ty i mama musicie wyjechad... ja tu zostaje, w tym domu, pod jednym dachem razem z nia, nie wiem jeszcze, jak dlugo... pewnie dosd dlugo. Jesli nie poslucham... Abdul Khada... — Co Abdul Khada Zbije cie Zatluke tego bekarta... — Mo, badz rozsadny... bardzo cie prosze. — Tutaj jest obrzydliwie... popatrz, na calym ciele mam bable po komarach... mama jest ciagle chora, pelno tu much i innych wstretnych swiostw... Nie zgadzam sie, zebyscie tu zostaly. Musi byd jakis sposób. - Jedyny sposób polega na tym, ze po waszym powrocie do Anglii mama musi postapid tak, jak jej powiedzialam. Pomóz ma mie, Mo, ona sie tego boi, pomóz jej wywolad skandal w Anglii, to jedyna nasza szansa. Napiecie podczas tych dwóch tygodni jest okropnie meczace, zarówno dla Nadii, jak i dla mnie. Im wczesniej mama wyjedzie do Anglii pracowad nad naszym uwolnieniem, tym skuteczniejsze bedzie jej dzialanie. Chcialabym, zeby zostala do mego porodu, ale wazniejsza jest walka, jaka ma rozpoczad. Lepiej niech wyjedzie przed powrotem Abdula Khada, powrotem, którego sie obawiam. — Mamo, czas wracad, liczy sie kazdy dzieo. — Jestem chora od tego, ze nie moge nic zrobid dla was obu... naprawde chora, Zana... — Wiem o tym. Ale im predzej bedziesz na miejscu, tym predzej sie stad wydostaniemy. Nie martw sie o nas. Tak dlugo czekalysmy, ze jeszcze troche wytrzymamy. Teraz, kiedy wiem, co robisz w Anglii, bedzie zupelnie inaczej.• — Ale ten kraj... to okropne zostawid was tutaj... — Wierz mi, bylo jeszcze okropniejsze, kiedy nie wiedzialysmy nic o tobie. — Jak ty sie zmienilas, Zana... O tak! Zmienilam sie! Polykalam wszystkie te lata niby trucizne, przedostala sie do mojego wnetrza, jestem inna osoba, kobieta o silnej woli, pelna nienawisci. Wyrwad sie. Teraz wiem, co oznaczaja slowa zamkniecie, niewola, wolnosd... Przeczuwam, co nam jeszcze przyjdzie przecierpied. To dziecko, które mam wydad na swiat, to drugie dziecko Nadii..., presja, jaka beda na nas wywierali dzieo po dniu, grozby, obietnice, klamstwa... - Jestem silna, mamo... Zorganizowalysmy ich powrót taksówka ma przyjechad do wsi po mame i Mo. W dzieo odjazdu schodze z nimi z pagórka az do drogi. Nadia wolala zostad w domu i pozegnad sie z mama poprzedniego dnia. Nie znioslaby wzruszenia zwiazanego z tym rozstaniem. 174 175 niem. Nadia jest jeszcze dzieckiem. Ale dzieckiem dwudziestoletnim, matka rodziny. I oto stoimy na drodze, slooce wlasnie wstaje, czerwone, zwiastujace juz przyszly upal. — Masz kasete — Mam. Slowa budzace nadzieje. - Bede ja rozpowszechniad. Szesd lat temu zegnalam sie z moja matka na lotnisku Heathrow i pytalam ja Mamo, jesli mi tam sie nie spodoba, czy bede mogla natychmiast wrócid... Oczywiscie, Zana... - Do widzenia mamo... Wsiadaja oboje do samochodu, szofer rusza, a ja powracam do wiezienia, nie obejrzawszy sie ani razu, zeby popatrzed na chmure pylu oddalajaca sie w strone pustyni. Jesli spojrze za nimi, serce mi peknie. Zamknawszy drzwi mojego pokoju rzucam sie na lózko i nareszcie wylewam strumienie lez. Dlaczego, alez dlaczego... moglam wsiasd do samochodu, uciec, zrobid skandal na lotnisku w Sanaa, zazadad samolotu, domagad sie ambasadora... azylu politycznego, sama nie wiem... Brak paszportu, brak tozsamosci, nie istnieje. W jaki sposób duch mialby wsiasd do samolotu i powrócid do domu Rozdzial XIV Trzy dni po odjezdzie mamy powraca Abdul Khada. — Gdzie twoja matka — Odjechala do Taez. — Po co — Przygotowad powrotna podróz! Wraca do Anglii! — Powiedziano mi, ze ma tu zostad pare miesiecy. — Postanowila wyjechad. Przyglada mi sie podejrzliwie. — Co robilyscie pod moja nieobecnosd — Nic specjalnego. Bylysmy tutaj caly czas. — Jade do Taez, musze z nia porozmawiad. Jedzie i nazajutrz powraca oszalaly ze zlosci, w towarzystwie Mohammeda. — Oszukalyscie mnie! Bylem tego pewien. Twoja matka powiedziala, ze zrobi wszystko, byscie wrócily do Anglii! A przeciez ja uprzedzilem! Co jej naopowiadalas Klamstwa — Nic nie opowiedzialam i to nie twoja sprawa. Powinnam byla milczed, ale pokusa jest zbyt silna. Wyjedziemy, jestem tego pewna, mama zrobi wszystko, co trzeba i wtedy do diabla z Abdulem Khada! - Niedlugo tu zostane, wierz mi, nie bedziesz mógl przeszko dzid mi w powrocie do domu! Policzek, jaki mi wymierza, jest niezwykle brutalny i gwaltowny. Ale ani drgne. - Tak myslisz Masz szczescie, ze nosisz dziecko, inaczej zbil bym cie tak mocno, ze nie moglabys chodzid przez tydzieo! Mohammed, który nie odzywal sie eftftej pory, dorzuca zimno - Jesli matka chce cie odebrad, bedzie musiala zaplacid, tak jak mysmy to uczynili. Takie jest prawo. Przez wiele dni trzeba mi znosid tego rodzaju przesladowania i grozby. Nigdy stad nie wyjedziesz... Twoja matka musi zaplacid... Pozostaje obojetna wobec bicia i grózb. - Mam to w nosie! Poród sie zbliza i nie ma najmniejszych szans, zeby dotrzymali obietnicy. Wizyta mamy, jej pospieszny powrót do Anglii sa dla nich zagrozeniem. Wszystkie uparte wysilki, jakie mialy mi pozyskad ich zaufanie, spelzly na niczym. Zdradzilam ich. Pozostaje mi przerazajaca perspektywa rodzenia tutaj, jak Bekela, jak Nadia. 176 12 - Sprzedane 177 Dwa dni pózniej, kiedy jestem sama w domu, czuje, jak odchodza mi wody. Ilosd plynu przeraza mnie. W tych sprawach jestem ignorant-ka. Moje bawelniane spodnie sa mokre. Przebieram sie i wychodze na dach, zeby je wyprad. Nagle czuje ból w ledzwiach i piorac bielizne zauwazam, ze ubranie, które dopiero co wlozylam, tez jest poplamione. Zabrudzilam nastepne spodnie... Tylko o tym mysle. Znowu bedzie mi potrzeba wody na pranie... Ide wiec do studni. Wracajac z wiadrem na glowie czuje nagle okropny ból sciskajacy krzyze. Z zapartym tchem stoje na drodze, nie wiedzac, co robid. Po chwili ból ustepuje i ruszam. Juz w domu, u dolu schodów, nadchodzi nastepny, jeszcze silniejszy. W glowie mam tylko jedna mysl wyjsd na dach, napelnid zbiornik i polozyd sie na ziemi. Trwam tak juz od jakiegos czasu, na przemian to siadajac, to sie kladac, nie wiedzac, jak radzid sobie z tym bólem, jak go zmniejszyd, oddycham jak chore zwierze, calkiem sama i zupelnie otepiala od cierpienia. Zjawia sie Ward. — Co ci jest — Wody mi odeszly, boli mnie. Natychmiast wybiega przed dom, do Abdula Khada. Jej krzyki niosa sie po pagórkach. Zjawiaja sie oboje i znosza mnie na dól, do mojego pokoju. Teraz odczuwam strach. Wiem, ze bede rodzid. Ale nie krzycze jak inne kobiety, moze mam to szczescie, ze mniej cierpie, nie wiem. Bóle jednak staja sie coraz czestsze, coraz gwaltowniejsze i zaledwie mam czas zlapad oddech. Zaczynam plakad, dusze sie. Stara Saeda przyszla podniesd mnie na duchu. Trzyma moja reke w swojej pomarszczonej dloni i mamrocze litanie, kolysze mnie jak niemowle. Ward czeka. Musze wstad, chodzid, za bardzo cierpie; lezac na tym lózku oddycham z trudem. Zaczynam wiec spacerowad, zgieta we dwoje od bólu. Uplynely godziny, zapadla noc, Ward i Saeda zapalily w pokoju oliwne lampy. Cienie na scianach, cierpki dym, te dwie czekajace kobiety. Ward nie zawiadomila nikogo innego. Zazwyczaj kiedy kobieta we wsi rodzi, sprowadza sie akuszerke, która sie na tych sprawach zna i wie, jak postepowad. Jestem sama z tesciowa, która mnie nienawidzi, i staruszka, która nic dla mnie zrobid nie moze, jest taka maleoka, pokurczona, krucha. Nie cierpi swojej synowej, poniewaz zle ja traktuje, do mnie zas czuje sympatie. Moze mi ofiarowad jedynie swoja dloo, która chwytam przy kazdym nawrocie bólu. Dziala na mnie dobrze, spokojna, uwazna, milczaca. Teraz wypatruje w moich oczach nastepnej fali cierpienia, aby mi w nim towarzyszyd. A tymczasem Ward wyszla do kuchni. Biala kurwa, która wlasnie rodzi jej wnuka, nie bardzo ja interesuje. Jest juz chyba po pólnocy, bóle zaczely sie wczesnym popoludniem i tym torturom nie widad kooca. Nie boje sie umrzed, chcialabym tylko, zeby wyszlo ze mnie, zeby sobie poszlo razem z tym potwornym bólem. Kto przetnie pepowine Rodze jak zwierze, jak krowa, która cieli sie na klepisku w oborze. Krowy jednak radza sobie same. Ja zas jestem na lasce tej zlej kobiety i jej zyletki. Ward wrócila i drzemie na lawce. Staruszka przykucnela w kacie, ja leze na ziemi. Wydaje mi sie, ze ból nie jest juz taki silny, musze przed, musze, to dziecko umrze w moim brzuchu, jesli mu nie pomoge. Zaczynam krzyczed i Ward budzi sie. — Juz sie zbliza... ¦ — Alez skad, glupia jestes... nie bedzie go przed jutrem... nie ma potrzeby tak krzyczed. Cale moje cialo wola, ze Ward sie myli. Tym razem zdejmuje spodnie, na nowo poplamione, i pre, opierajac rece o podloge, unoszac troche cialo, staram sie nie slizgad. Saeda przyczepia do okna sznur i podaje mi drugi koniec, bym sie go trzymala. Chwilami bezwiednie zwieram kolana i Ward krzyczy, bym je na powrót rozwarla. Jest na mnie wsciekla. Glowa niemowlecia przesliznela sie, poczulam to, i czekam, az Ward odbierze, przetnie pepowine, tak jak to zrobila przy porodzie Bekeli. Ale ciagle kleczy kolo mnie i zaczyna wrzeszczed - Abdul, przynies pochodnie! Nie rozumiem, co sie dzieje, nic nie czuje, tylko glowe dziecka pomiedzy nogami. Krzycze — Co sie stalo — Pepowina owinela sie wokól szyi, rozplatuje ja. — — 178 179 Odpowiedziala nie patrzac na mnie. Abdul Khada trzyma nad nia pochodnie. Zamykam oczy z udreki i upokorzenia. Mój brzuch jest jak milczacy kamieo. Potem nagle cos czuje i w niklym swietle otwieram oczy, dostrzegam dziecko. Jest bezwladne i Ward uderza je, by wydalo krzyk. Pierwsze kwilenie jest bardzo ciche, unosze sie i widze, jak tesciowa przywiazuje mi do nogi kawalkiem bawelny to, co pozostalo z pepowiny. — Dlaczego to robisz — Zeby nie wrócila do twojego ciala. Teraz musisz wstad, zeby zeszlo lozysko. Slucham, zataczajac sie i wspierajac na babce. Dopiero teraz moge naprawde zobaczyd twarz mojego dzidziusia. Polozyla go na lózku zawinietego w szmate, calego we krwi. - Mój dzidzius. To maleostwo jest moje. Ogarnia mnie fala czulosci i dumy. A zaraz potem fala nienawisci. Mysle o tym, który mi to dziecko zrobil. Ono nie jest jego wlasnoscia, nie nalezy do niego. Chcialabym go wymazad za jednym zamachem, zeby na zawsze zniknal z mojego zycia. Dziecko jest moje, tylko ja je urodzilam. Ward tryumfalnie oznajmia swojemu mezowi - To chlopiec! Wyglada na zachwyconego. W tej sekundzie chcialabym go zabid na miejscu, raz na zawsze krwawo z nim skooczyd. Krew jest wszedzie, czuje jej smak w ustach, jej zapach na moim ciele, widze ja na dzieciatku... Ward zabiera niemowle, aby je umyd, babka krzata sie czyszczac wokól mnie podloge. Cos jest nie tak. Lozysko nie zeszlo. Ale jestem ogromnie zmeczona i ponownie klade sie na podlodze, a Ward przykrywa mnie kocem. Abdul Khada przyglada mi sie drwiaco. ' -- No i co Mamy teraz pamiatke po tobie. Jestes juz niepotrzebna! Jesli chcesz, mozesz wracad do Anglii! Jego usmiech jest obelga. To, co mówi, jest przerazajace. Gdybym jednak chod przez chwile wierzyla jego slowom, natychmiast bym sobie poszla. Obie kobiety zmuszaja mnie do powstania, czuje zawrót glowy. Ward bez litosci naciska mój brzuch, ale nic sie nie dzieje. Nie moge juz ustad, musze sie wyciagnad, nawet jesli mam umrzed, musze lezed. Ward wychodzi mówiac, ze przyprowadzi ze wsi kobiete do pomocy. Abdul Khada idzie razem z nia i zostaje sama ze stara Saeda. - Nie bój sie... nie bój... Nie boje sie. W tej chwili jest mi zupelnie obojetne, czy umre. Zasne, odejde, mysli mi sie placza, wzrok maci, sufit kolysze coraz mocniej... Stracilam poczucie czasu. Nie pozwalaja mi zasnad, ciagna mnie, podnosza, kaza wstad. Jakies rece naciskaja mi brzuch i boli mnie jeszcze bardziej niz przy porodzie. To kobieta sprowadzona ze wsi, czuje, jak jej zgiete palce grzebia wewnatrz mojego ciala, jak sie w nie wpija ja. Chce wyrwad lozysko i piekielny ból przywraca mi przytom nosd. Z twarza wykrzywiona od wysilku kobieta poci sie, gorzki zapach przemieszany z dymem pochodni przyprawia mnie o mdlosci. Przyzywa dobre moce, duchy, ta rzecz musi sie ze mnie wydostad, inaczej umre. Przezywam cos w rodzaju agonii, stojac tak ponad pól godziny, z kobieta wczepiona w mój brzuch. •• Nareszcie nadchodzi wyzwolenie, pozbywam sie tego ohydnego, krwawego worka. I naraz czuje sie czysta. Kobieta myje mnie, potem myje dziecko, przynosza mi jedzenie, którego nie jestem w stanie przelknad. Chce spad. Nic, tylko spad. Jedno tylko zapamietalam obudzono mnie, bym nakarmila synka. Byl dzieo, nie mialam mleka, a to maleokie cialko szukajace mojej piersi wydawalo mi sie takie wynedzniale, malusieokie i kruche. — Nazwiemy go Mohammed. Abdul Khada juz zadecydowal. — Nazwe go Marcus. Smiejac sie wzrusza ramionami. Pewny siebie. Ale to imie jest wyrazem mojej zemsty i on o tym wie. Kiedys Abdul Khada opowiedzial mi, ze ma syna z Angielka w Anglii. Ten syn nazywa sie Marcus, ale ojciec nie ma prawa go widywad. Jego matka odrzucila Abdula Khada. Udreczony, zachowal po tym utraconym dziecku tylko jedna pamiatke. Fotografie niemow- 180 181 laka, mniej wiecej rocznego, przeslicznego, z kreconymi wlosami, pieknymi czarnymi oczyma i matowa cera, podobna do mojej. Piekny owoc przemieszania ras. Ale narodowosci angielskiej i na to jego ojciec nic nie moze poradzid. Za kazdym razem, kiedy wymówie imie mojego syna, wywolam wspomnienie tamtego dziecka i przypomne upokorzenie Abdulowi Khada. Dalam im dziecko, które wychowaja na Jemeoczyka. Nigdy nie pozwola mi wywiezd go do Anglii. Ten chlopczyk jest laocuchem, jakim chcieliby mnie oplatad, nie zatartym sladem tego, co od nich znioslam. Uswieceniem gwaltu. Kolysze go po angielsku, przemawiam do niego po angielsku, zeby pierwsze slowa, jakie w zyciu poslyszy, byly w moim jezyku. Ten Marcus takze ma angielska matke. Nigdy nie przestane mu tego powtarzad. Nawet jesli walka jest beznadziejna. Przez dwa tygodnie Marcus placze, a ja nie mam mleka, zeby go nakarmid. Daremnie naciskam sutki, nic sie nie pokazuje. Musze prosid Ward, zeby przyniosla mleko ze wsi; dzieki Bogu, zdobyla takze smoczek. Ale nie ma tu pieluch. Za kazdym razem kiedy Marcus sie pobrudzi, trzeba go przewijad. Owiniety jest w szmatki i pare razy na dzieo musze je prad. Ward mi nie pomaga. Od porodu nie zamiotla nawet mojego pokoju. Juz trzeciego dnia musialam zrobid to sama, te nieslychane ilosci kurzu staly sie nie do wytrzymania. Mysle o Anglii, o wielkich sklepach pelnych rzeczy dla niemowlat, o paczkach pieluch, wodzie kolooskiej pachnacej cukierkami. O plastikowych wannach, niebieskich i rózowych, gdzie kapie sie dzieci, a po wodzie plywaja male, plastikowe kaczuszki. A te sliczne frotowe ubranka we wszystkich kolorach, pantofelki, sliniaczki, male sloiczki z truskawkami i jablkami... Marcus nic z tego nie ma, spi w hamaku przywiazanym do mojego lózka, maleoka kupka szmatek, która nieustannie trzeba chronid przed muchami. Codziennie piore hamak, szmatki pare razy w ciagu dnia, co wcale mnie nie zwalnia ze zwyklych robót. Oni wszyscy uparcie nazywaja go Mohammedem, ja zas równie uparcie Marcusem. - Nie masz ojca, Marcus... jestes tylko mój. Na szczescie to syn. Jesli mam go pozostawid w tym kraju, nie ucierpi od tego tak bardzo, jak gdyby byl dziewczynka. To prawdziwa ulga. Jeslibym miala córke, zbyt balabym sie tego, co moze ja spotkad. Pomysled, ze moglaby zostad mezatka w wieku osmiu lub dziesieciu lat, wydana na pastwe jakiegos innego Abdullaha albo innego Abdula Khada... Abdullah ciagle przebywa w Arabii Saudyjskiej, tam sie dowiedzial, ze oczekuje dziecka, ale nie przyjechal. Jesli chodzi o mój spokój, lepiej nie mógl uczynid. Ucze sie drobid chapatis do mleka i karmid tym Marcusa, podajac mu male kesy. Juz nie placze, znalazlam tez sposób na moje bezsenne noce... Kolysze go, marzac o rzeczy niemozliwej pieknej angielskiej kolysce, której nigdy nie dostaniemy. Ósmego maja 1986, w wiezieniu w Hockail, urodzilo sie dziecko z nieznanego ojca, syn Zany Muhsen, jej jedynej. Oboje jestesmy wiezniami w Jemenie. Rozdzial XV Nie ma wiekszego szczescia niz otrzymad z Anglii dokumenty w grubej kopercie z angielskimi znaczkami. Najpiekniejszy prezent na moje dwudzieste drugie urodziny. Trzeba wypelnid formularze z podaniem o angielski paszport. Nie. wiem, co przygotowuje mama, ale wypelnienie tego paszportu, linijka po linijce, pobudza Nadie i mnie do smiechu. Cos sie wydarzy. Znowu zostaniemy obywatelkami. Szalony chichot Nadii jest prawie histeryczny. Doktor bierze na siebie wyslanie dokumentów i dwa tygodnie potem przychodzi nastepna prosba od mamy. Potrzebne sa nowe fotografie do paszportów... Czy mozecie pojechad w tym celu do Taez 182 183 W jednej chwili nasze szczescie zalamuje sie. Jak moze proponowad nam cos podobnego, znajac nasze tutejsze zycie Nikt ze wsi nie zamierza zabierad nas na wycieczke do Taez. Jestesmy tu uwiezione. Z gorycza zdaje sobie sprawe, jak trudno jest innym ludziom, mieszkajacym za granica, zrozumied nasze polozenie. Nawet nasza matka dala sie nabrad. Jest w tym troche mojej winy, gdybym przed nia nie ukrywala, ze Abdul Khada bije mnie pod byle pretekstem... A to dopiero bylby pretekst. Gigantyczny pretekst. Lepiej mu nawet o tym nie wspominad. Zatem koniec. Mama wyobrazala sobie, ze mozemy sie poruszad, ze jestesmy w stanie zrobid cos, co jej wydaje sie rzecza normalna, niewinna... Wszystko sie zalamalo, wszystkie etapy, jakie spodziewalysmy sie przebyd w drodze ku naszemu wyzwoleniu. Co powiedzialaby mama, gdyby sie dowiedziala, ze nawet mnie nie zawiadomiono, iz moja siostra rodzi po raz drugi Cierpiala przez trzy dni, nim wydala na swiat dziecko tak grube, ze wygladalo na pólroczne. Schodzac do Ashube nazajutrz po porodzie, nie spodziewalam sie, ze zastane tam te dziewczynke z dlugimi, czarnymi wlosami. Tina zadala mojej siostrze wiele bólu. — Wreszcie po trzech dniach nadeszly skurcze, ale nadaremnie parlam godzinami, nic sie nie dzialo. Dziecko sie nie poruszylo. Krzyczalam przez szesd godzin bez przerwy. Wszystkie kobiety zgromadzone wokól mnie byly pewne, ze umre, baly sie i zupelnie nie wiedzialy, co robid. Nareszcie zawolaly staruszke, która wycina dziewczynkom wargi sromowe, ma wieksze doswiadczenie od innych. Zobaczyla, ze sama sobie z tym nie poradzi. Wziela wiec zyletke i zrobila mi operacje. — Operacje Zyletka Co ci zrobila — Powiekszyla ujscie, zeby dziecko moglo sie wydostad. Gdyby nie to, umarlibysmy oboje. — Boli cie — Tak, bardzo. — Nie zawolali lekarza — Owszem, ale kiedy przyszedl, bylo juz po operacji i odszedl nie zbadawszy mnie. Nasz doktor z Hockail móglby Nadii pomóc. Ale tutaj nie moze byd mowy, zeby mezczyzna badal kobiete w sposób tak intymny. Lepsza smierd anizeli uszczerbek na wstydzie... Te sredniowieczne obyczaje doprowadzaja mnie do wscieklosci. Któregos dnia jedna z tutejszych kobiet miala trudny poród posladkowy. Dziecko nie moglo sie wydostad i umarlo w jej wnetrzu, to bylo przerazajace - te dwie nózki wystajace z ciala matki. Za pózno zaalarmowano naszego doktora. Móglby to dziecko uratowad, ale rodzina nie chciala jego pomocy. Wstyd. Wybrad raczej smierd dziecka anizeli pokazad swój brzuch mezczyznie... W cztery dni po urodzeniu, zgodnie z tradycja, Tinie zrobiono operacje. Marcus mial byd obrzezany siódmego dnia, ale byl na to zbyt slaby. Nadal nie czuje sie dobrze. Ma teraz dwa miesiace i zupelnie nie chce jesd, odmawia przyjmowania wszelkich pokarmów, bez wyjatku. Nie wiem juz, co robid, bo na nieszczescie doktor jest w tej chwili nieobecny. Maly plakal czterdziesci osiem godzin bez przerwy. Ostatniej nocy, kiedy kolysalam go, zrozpaczona z powodu tego krzyku i calkowicie wyczerpana, do pokoju wtargnela rozwscieczona Ward. — To przez ciebie placze, rzucilas na niego urok, zeby plakal bez przerwy, zeby byl nieszczesliwy. Zatrulas go! — Wyjdz stad! Dla niej zawsze jestem biala kurwa. - Wynos sie i zostaw nas w spokoju! Gdyby nie uciekla, wygnalabym ja sama kijem. Tej nocy jestem u kresu sil, ale Marcus nie wyzdrowieje tylko od tego, ze kolysze go w ramionach dwadziescia cztery godziny na dobe. Trzeciego dnia schodze z pagórka do domu Abdula Noor. - Sluchaj, Marcus jest chory, moze umrzed. Jesli mi nie pomo zesz, sama wynajme samochód, zeby go zawiezd do Taez... Nie mam zadnych szans na zrealizowanie tej grozby. Nikt nie wynajmie mi samochodu pod nieobecnosd Abdula Khada, bez zaplaty. Ale jestem zdolna popelnid kazde szaleostwo, nawet pójsd pieszo, jesli nie ma innej drogi. Marcus umiera i nikt sobie z tego nic nie robi. Abdul Noor mi pomoze. Zawsze byl wobec mnie wzglednie przyzwoity. Wyruszamy jak zwykle wczesnie rano, zeby uniknad 184 185 upalu. Marcus nadal slabiutko pojekuje. Jego maleoka, pomieta twarzyczka przeraza mnie. Nie mam najmniejszego wyobrazenia, co mu jest. Abdul Noor zna szpital dzieciecy w Taez i prosto tam nas wiezie. Zaraz przy wejsciu natykamy sie na istne stado dzieci i matek, które siedza wszedzie, na lawkach i na podlodze. Panuje piekielny halas. Dzieci placza, matki nawoluja sie nawzajem, szukaja kogos, kto móglby im pomóc. Sa równie zagubione i zrozpaczone jak ja. Nie ma sie u kogo poinformowad, trzeba czekad w kolejce, jak wszyscy... Sa tu dzieci ciezko ranne, cale we krwi, inne poparzone, cos przerazajacego. Podczas kiedy Abdul Noor na prózno obchodzi caly budynek w poszukiwaniu jakichs wskazówek, musze z Marcu-sem czekad calymi godzinami, kobieta z zaslonieta twarza posród innych kobiet. Nigdy nie znajdziemy tu kogos kompetentnego, kto zbadalby Marcusa. Ten szpital to prawdziwy obraz nedzy i dezorganizacji. Nie pamietam juz, po ilu godzinach Abdulowi Noor udaje sie na koniec odszukad mezczyzne w bialym fartuchu, lekarza. Bierze Marcusa, bada go przez chwile, po czym oddaje mi bez wyjasnieo wraz z pudelkiem lekarstw. - Podawaj mu to. I odchodzi badad inne dziecko. Nie zdazylam nawet zaprotestowad, zapytad, co mu jest, zniknal. Badanie skooczone, trwalo zaledwie trzy minuty. Abdul Noor wyprowadza mnie na zewnatrz, trzeba wracad. Znowu bierzemy taksówke i wracamy prosto do Hockail. A mama, która prosila, bysmy sie sfotografowaly... Pod czujnym okiem Abdula Noor nie zobaczylam praktycznie nic z Taez, musze mu jeszcze podziekowad za te nadzwyczajna pomoc. Nie znam tego lekarstwa, nie wiem, jaka leczy chorobe. Cóz, musze zmusid Marcusa, aby je polknal. Rozgniatam pastylki i proszek wsypuje mu do gardla. Po paru dniach ma sie lepiej i nie placze. Nareszcie krzyki sie skooczyly. Myslalam, ze od nich oszaleje. Ale ciagle bardzo malo je, jest chudy i slaby. Jedyne slowa jakie slysze od Ward - Jest taki sam jak jego ojciec w tym wieku. Wzdrygam sie na mysl, ze mój syn móglby byd podobny do Abdullaha. Od jakiegos czasu mówilo sie w rodzinie Gowada, który pracuje w Anglii, jakoby jego malzonka Salama miala do niego jechad. Od dwóch lat staral sie dla niej o wize. Miala klopoty zdrowotne i ten wyjazd stawal sie coraz pilniejszy. Salama marzy o tej podrózy, teskni za mezem, nieobecnym juz od czterech lat, bardzo chcialaby pomieszkad jakis czas w Anglii, wyzdrowied i wrócid na wies. Pogloska zaczyna sie konkretyzowad i oto Nadia otrzymuje list od tescia, w którym ten zaleca jej, by sie nie martwila. Salama wkrótce powróci... Tymczasem Nadia pozostanie sama w domu i zaopiekuje sie stadem dzieci. Salama ma ich dwoje dziewiecioletniego Shiaba i malutka czteroletnia Magide. Razem z Haneyem i Tina stanowi to nielatwy obowiazek dla mojej siostry, która jeszcze nie doszla do siebie po ciezkim porodzie. Magida jest mila i lagodna, kraglutka, z ciemnymi, kreconymi wlosami. Ale Shiab jest nieznosnym dzieckiem. Nie slucha nikogo, jest ffy, agresywny i bije Nadie za kazdym razem, kiedy ta zwróci mu uwage, krzyczac bez przerwy - Mam to w nosie! - Ten maly potworek niezle sie zapowiada, nie chce chodzid do szkoly i klnie jak szewc. Chcialabym pomóc mojej siostrze, ale Ward, jak zwykle, nie pozwala mi do niej isd. - Zaniedbujesz sie w pracach domowych i musze o tym zawiadomid Abdula. Podyktuje list do niego. Nadchodzi odpowiedz pelna zlosliwosci. Do odwolania mam zakaz wizyt w Ashube, a jesli nie uslucham, zostane zbita, kiedy tylko Abdul Khada pojawi sie w domu. Zatem, aby zobaczyd sie z Nadia, musze czekad, az ona sama mnie odwiedzi, a te wizyty staja sie coraz rzadsze z powodu masy pracy, jakiej przysparza jej czwórka dzieci, i ciezkich zajed gospodarskich, którym musi podolad calkiem sama. Od wizyty mamy, która przyniosla nam tyle nadziei, pracujemy jeszcze wiecej, jestesmy bardziej niz kiedykolwiek niewolnicami. 186 187 Jeszcze bardziej uwiezione. I jak zwykle karmione klamstwami i obietnicami. Gowad pisze do Nadii z Anglii i za kazdym razem wspomina o rychlym powrocie Salamy. Obiecuje jej równiez, ze wkrótce bedzie mogla przyjechad do niego do Anglii, razem z mezem Samirem i dziedmi. Samir nadal pracuje w Arabii Saudyjskiej. Spedza tam rok, pojawia sie na pare miesiecy i wyjezdza ponownie. Kiedy jest w domu, udaje mu sie poskromid Shiaba, swojego potwornego braciszka. Ale kiedy tylko obróci sie plecami, wszystko zaczyna sie od nowa. Z poczatku Nadia jakby wierzyla w obietnice Gowada. Ale mijaja miesiace i Salama nie wraca. Dla mnie to jasne, ze moja siostra sie stad nie wydostanie. Slyszalam w domu Abdula Noor, ze Gowad usiluje uzyskad brytyjski paszport dla Salamy... — Nic z tego, Nadia. Oklamywal cie od samego poczatku. Zostawia cie tutaj z dzieciakami, a sam stara sie zatrzymad swoja zone w Anglii... — Ale jestem prawie bez grosza, nic mi nie poslal... — Otwórz rachunek na jego nazwisko w sklepie spozywczym i korzystaj! — Boje sie... — Wszystkie tutejsze kobiety tak robia. Wlasciciel sklepu wie o tym... Decyduje sie niechetnie na tutejsze obyczaje. Ale widze dobrze, ze cierpi z powodu tej zdrady. Przywiazala sie troche do Salamy, która ma te zasluge, ze jest kobieta normalna, bez zólci, nie taka jak Ward. A tymczasem Salama porzucila ja bez wahania. I to ona w tej chwili korzysta z Anglii. Ona cieszy sie swoboda. Podczas gdy Nadia poznaje twardy byt tutejszych kobiet, przeciazonych dziedmi i robota. Musi nawet szyd na starej maszynie, zeby zarobid pare groszy. Dzieci rosna, potrzeba im ubrao i odpowiedniego jedzenia. Przyjaciele z Arabii Saudyjskiej, którzy przyjechali odwiedzid Samira, robili mu wyrzuty, ze pozostawia swoja malzonke bez srodków do zycia. Poniewaz nie ma wplywu na ojca i nie moze sciagnad matki na powrót do domu, zmuszony jest wysylad wiecej pieniedzy, zeby poprawid byt Nadii. Mozna powiedzied, ze jest lepszym mezem od Abdullaha. Kiedy Abdullah zobaczyl swojego syna po raz pierwszy, nie okazal najmniejszego zainteresowania. Tak jakby to dziecko zostalo mu narzucone sila, podobnie jak i zona. Myslal wylacznie o wyjezdzie. Zawsze traktuje go jak smarkacza, którym rzeczywiscie jest. Jego brak zainteresowania mi nie przeszkadza. Kiedy przebywa w domu, nie zwracam na niego uwagi, natomiast nienawidze go w lózku. Staram sie zniknad. Stosunki seksualne, odbywane pod przymusem, od samego poczatku przemienily mnie w kamieo. Wszystko odbywa sie tak, jakby nic sie nie dzialo. W mojej glowie wyrasta mur, moja skóra jest jak lodowa skorupa. Nienawisd to grozna tarcza. Oni wszyscy dobrze ja znaja, ojciec, matka i syn. Dzieki niej nie dostana mnie nigdy. Moge siedzied z nimi przy jedzeniu i wcale ich nie widzied. Marcus ma rok, kiedy nieoczekiwanie zjawia sie u mnie gosd jest nim mój brat Ahmed, któregmoglam widzied zaledwie przez chwile, tylko jeden raz, dawno temu, w roku 1980. Na dzieo przed przyjazdem Nadii. Na szczescie ani Abdula Khada, ani Abdullaha nie ma w tym czasie w Jemenie. Ward przywoluje mnie mówiac, ze jakis mezczyzna chce ze mna rozmawiad. Nie rozpoznalam go. — Witaj! - mówi. — Witaj... — Jestem twój brat, Ahmed. Cierpie chyba na przesyt emocji, bo zupelnie nic sie ze mna nie dzieje. Nic. Stad mnie jedynie na uprzejmosd. — Wejdz, siadaj... Nie masz bagazu — Nie, tylko koszule na zmiane. Gdy juz oboje siedzimy w moim pokoju, tym malym ukrytym swiecie, gdzie mieszcza sie powiesci, kasety i stara walizka, zabytki minionej wolnosci, nareszcie patrze na niego i zaczynam sobie uzmyslawiad to przeciez Ahmed, mój starszy brat, moja rodzina... 188 189 Teraz mozemy poslugiwad sie tym samym jezykiem i rozmawiad ze soba. Rozmawiamy zatem i ilez rzeczy nagle sie dowiaduje... - Kiedy Spotkalismy sie, nie wiedzialem, co sie stalo. Gdybym wiedzial, próbowalbym interweniowad... Jak to wszystko tutaj wy glada Opowiadaj mu 0 moich nieszczesciach, o prawie siedmiu latach nieszczesd, o wizycie matki, o naszej nadziei. Placze wraz ze mna. A potem sam Jezyna mówid — Wtedy, gdy tato zostawil nas w Jemenie, Leilah i mnie, wychowywal nas dziadek. Wydali za maz Leilah, kiedy miala dziesied lat. Przyzwyczaila sie. Przypuszczam, ze kochala swojego meza. Mieszkali raZem pare lat, potem maz poszedl do wojska i zginal w walce. Wtedy rodzina zmusila Leilah do poslubienia innego mezczyzny, którego ona nie cierpi. Mówila mi, ze ja bije obecnie mieszkaja w Adenie, Leilah ma troje dzieci i oczekuje czwartego. Nie widzialem jej juz od lat, ale czasem dostaje od niej wiadomosci. Wydaje mi sie, ze ma charakter podobny do twojego, jak potrafi, tak sie opiera swojemu nowemu mezowi — Czy m0ze sie rozwiesd - W Adcnie kobiety maja prawo oskarzyd meza przed sadem, jesli sa maltretowane Zlozyla skarge i sad oswiadczyl mezowi, ze jesli nie bedzje sje z nia lepiej obchodzil, nastepnym razem bedzie miala prawo sie rozwiesd... Wiec teraz jest ostrozny. Ahmed sprawia wrazenie smutnego i zalamanego. Jego historia nie jest leps^ od mojej Kiedy nasz ojciec ich porzucil, dziadek pracowal w Kuwejcie. Jego pierwsza zona, nasza babka, zmarla, pozostawil wieC dzieci pod opieka swojej drugiej zony. Wstretnej macochy, któ^ karmila ich odpadkami, bila i od samego poczatku zmuszala do jracy. - Wyrzucad nas na dwór co noc, boso i bez latarni, i kazala szukad drewna. Czasem szlismy calymi kilometrami, zeby nazbierad wystarczajaca ilosd prawie caly czas bylem chory. Kiedy mialem trzynascie lat, wy^no mnie do wojska. Nie bylo dosyd ochotników i wszedzie poszukiwano chlopców. Ludzie z policji robili naloty na wsie i wszystkich chlopaków zabierali za zgoda lub bez przyzwole- nia rodziny. Kiedy przyszli do nas, wcale mnie nie chcieli, bylem chory, ale stara blagala ich, zeby mimo to mnie wzieli. Chciala sie pozbyd klopotu. Od tamtej pory ciagle jestem w wojsku. Zycie tam jest ciezkie. Ale od czasu do czasu moge wrócid do wsi, na przepustke, i zarabiam troche grosza. W koocu nie mam wyboru. Dziadek nie chce mnie ozenid. Nie chce zaplacid za zone dla mnie. Jakiz on podobny do naszego ojca! Tylko spojrzenie ma inne. Smutne, lagodne, przyzwyczajone do docinków, do uleglosci, poddania. Wiele tego zaznal w dzieciostwie. On równiez nie mial prawdziwej mlodosci, a jego meskie zycie jest okaleczone. Kiedy pomysle o wszystkich nieszczesciach, jakie na nas sprowadzil ten, który dal nam zycie, zastanawiam sie, po co w ogóle mial dzieci. W kazdym razie nie po to, zeby je wychowywad. Ani po to, zeby je kochad, karmid, ochraniad. Nawet wilki lepiej sie zachowuja. - Nigdy nie zapomne wyjazdu naszego ojca. Leilah wrzeszcza la, zeby wrócil... Czasem pisal, proszac o wiadomosci. Nigdy mu nie odpowiedzialem. Ahmed jest taki zmeczony, ze zasypia w trakcie rozmowy. Zostawiam go w spokoju i ide po wode i ifewno, tak jak niegdys oni oboje, w ciemnosciach. Wyobrazam sobie mojego brata, jak majac cztery lata czy tez pied lat, przerazony idzie do studni. Brak matki, brak milosci, tylko strach przed tym dzikim krajem... Boze, jakie poklady nienawisci we mnie drzemia! Noca dalej ciagniemy nasze opowiesci. — Pamietasz mame — Nie. Pokazuje mu fotografie, której przyglada sie przez chwile. Jego matka... W ogóle jej sobie nie przypomina, to tak, jakby jej nigdy nie mial. Jesli chodzi o ojca, nie cierpi go podobnie jak ja- Dziwne, fakt, ze pojawil sie bez uprzedzenia, po wizycie mamy, budzi moja podejrzliwosd. A jesli to Abdul Khada albo nasz ojciec poslali go tu, zeby wybadal, co planujemy Nie odkrywam zatem przed nim naszych zamiarów. Postanowilam mied sie przed wszystkimi na bacznosci, nawet przed bratem. Jedynymi osobami, do 190 ik, , mied zaufanie, sa Nadia i matka. Chociaz to ja musze je Mch moge V . ¦ , , . sze zagr^eWaC d° Walkl' 6 ^zystkie te lata walczylam o moja siostre, o to, zeby tv . yi otoczeniu, które po trochu zaczynalo ja wchlaniad. ' semeosku, zyd wedle jemeoskich zwyczajów, pracowad, li. , . jemeoskiej kobiety, kiedy ma sie zaledwie czternascie % ¦ • -• dzieckiem czulym, uleglym... Beze mnie by zginela. i , jedynie swoja wies i wojsko, którego nie znosi. Stal sie v gensie Jemeoczykiem wbrew wlasnej woli. Co nie prze- ;^P . • • ;2daje sobie sprawe, ze zycie, jakie wiedziemy w tej wsi, IL. .' ^-nalne. ^ iest nor^ e ^nie sa. tutaJ zacofani, to wszystko jest przestarzale. Pw . ., _ iuz nie zyje w taki sposób. fawie nikt J ,.,.,. .. Ayj takze tak zyles. p - ^waz dziadek nie cierpial naszego ojca. I te nieched prze- tU-T~ ^, wszystkich. losl na na^ .. • - . .• ¦ di widzied tego siwego starca w zupelnie nowym swietle. , ir bardzo pragnelam mu sie zwierzyd, wtedy ta ^ . r ~. , . . , . , ., J rnoze pozostad z nami pare dni, prowadze go wiec do h ¦• J ishube. We wsi wkrótce wszyscy zaczynaja na niego K. ' trzed. Chodzi pogloska, jakoby przyjechal pomóc nam . Wiem jednak doskonale, ze nic dla nas zrobid nie moze. ucieczce^ I. . ^Jnej wladzy ani pieniedzy, jest tutaj wiezniem, tak samo ,, , i^hada, zawsze poinformowany o najdrobniejszych wyda- Abdul + . , . . , . ,. t • h xe WSI' Pisze uprzedzajac mnie, zebym niczego nie probo- v , Wysyla równoczesnie pieniadze na utrzymanie mojego ^ talny klawisz pod pokrywka doskonalego gospodarza. Ah- K , ^ej strony robi sobie wyrzuty, ze nie pomyslal o przywie- V • • ^ji°sci- Dawno juz nie jadlam pomaraoczy ani jablka. Brak K iw, a susza jeszcze pogarsza nieurodzaj. Herbata, kukury- Ham owocu ' . , , f J V kuitó t0 nfZe Jedyne luksUSy- ,' t,am troche mogac wreszcie z kims porozmawiad, opowie- ^ . -• .yciu w Anglii, jakiego Ahmed nie zdazyl poznad. Opisad y^ , siostry i brata. Szkole, rock, reggae, taoce, wszystkie Vl snione radosci. 192 Mawne, ml - Któregos dnia, byd moze, pozwola ci wyjechad do mamy... Nie odpowiadam. Z braku zaufania, ale takze dlatego, ze powoli trace nadzieje, tak jak sie traci krew przy ukrytym krwotoku. Rozdzial XVI Dziwny dzieo, niebo biale od upalu. Ahmed jest u Nadii. Przygladam sie Marcusowi, który lezac na brzuchu, na linoleum, bawi sie kawalkiem plastiku, kiedy nagle slysze jakis halas na zewnatrz. To przybyla kobieta z Ashube, zadyszana i ociekajaca potem pod zaslona. Oznajmia jednym tchem - We wsi jest twoja matka z obcymi Anglikami. Czujac ucisk w sercu biore na rece Marcusa i kieruje sie w strone drzwi. Ward zaczyna krzyczed — Dokad idziesz — Do mojej siostry. — Nie idz tam, inaczej zle bedzie z Wba. — Nic mnie to nie obchodzi, ide. I zbiegam z góry razem z wyslanniczka. Pól godziny pózniej przybywam przed dom Nadii, gdzie staje oko w oko z dwiema nie znanymi osobami. Mezczyzna i kobieta. Mozna by ich wziad za turystów obwieszonych aparatami fotograficznymi. Wolam — Gdzie jest mama Odpowiada mi kobieta — Pani matki tutaj nie ma. Jestesmy dziennikarzami. Wyslanniczka omylila sie; zobaczyla Anglików i pomyslala, ze ta kobieta to moja matka. Nadia wychodzi powoli z domu, spokojna pomimo tlumu ciekawych, którzy zbiegli sie, aby ogladad gosci. - Sa dziennikarzami i przyjechali po nas. Skacze z radosci. Na podstawie korespondencji z mama spodziewalam sie spotkad przedstawicieli stowarzyszenia w Genewie. Tymczasem to cos o wiele lepszego. Angielska prasa, prasa z mojego kraju przybyla tutaj. Jestem uradowana i zachwycona. Po powrocie 193 13 - Sprzedane zaswiadcza o wszystkim, nasz plan nareszcie zacznie sie realizowad! W koocu mama znalazla sposób, zeby nas stad wyciagnad. Wchodzimy do domu Gowada zapchanego ludzmi. Kobieta jest reporterka londyoskiego Observera. Przedstawia sie - Ellen MacDonald. A oto nasz fotograf, Ben Gibson. Pozeram ich oczami. Anglicy. Ellen, blondynka, z krótkimi wlosami, z twarza o rysach zdecydowanych, w spodniach i koszuli, o wygladzie turystki. Ben takze sprawia wrazenie turysty, ale przybylego chyba z innej planety, usmiechniety, jakby sie wybral lapad motyle. Przedstawiaja mi równiez tlumaczke, to ja wlasnie wzieto we wsi za moja matke, oraz kierowce samochodu. Nosi pistolet u pasa i nieustannie nerwowo go dotyka, rozgladajac sie dookola. Mezczyzni ze wsi, niektórzy uzbrojeni w strzelby, nie spuszczaja z niego oka. - Ellen, tak dlugo czekalysmy. Zabierze nas pani Prosze, wy jezdzajmy natychmiast! Patrzy na mnie ze spokojem, jakbym po prostu powiedziala Dzieo dobry, jak sie pani czuje... albo cos w tym rodzaju. Rozmawiamy po angielsku, ale musimy zachowad ostroznosd podajac jak najmniej szczególów, poniewaz niektórzy z tych uzbrojonych mezczyzn, znajdujacych sie w pokoju, moga nas rozumied. Ellen zwraca sie pólglosem do kierowcy, jak gdyby nigdy nic. - Czy da sie zabrad dziewczeta i ich dzieci do Taez naszym jeepem Kierowca wydaje sie nagle bardzo zaklopotany. Dopiero teraz zrozumial, ze przywiózl az tutaj dziennikarzy. Prowadzil jeepa Unicefu i myslal, ze wiezie lekarzy, znajomych mamy, bedacych w Jemenie na wakacjach. Wyglada na to, ze dziennikarze musieli sie uciekad do nie lada wybiegów, by do nas dotrzed. Olsniewajaco bialy jeep Unicefu znany jest w wiekszosci górskich wiosek. Sluzy do przewozenia leków dla niewielkiego szpitala w prowincji Maqba- na. Szofer dyskutuje z moim bratem Ahmedem, który predko stara mu sie opowiedzied nasza historie. Przeczaco kreci glowa. Chetnie by nam pomógl, ale boi sie nieprzyjemnosci. - Powiedzieli mi, ze wioza prezenty, to wszystko. Nie moge wziad tych dziewczat... Jesli je zabiore, mezczyzni zaczna do mnie strzelad. — Nie osmiela sie... - mówi Ellen. — Nawet gdyby nie strzelali, nie ujade daleko. Zbyt dobrze mnie tu znaja. Wiedza, ze pracuje w szpitalu w Taez. Odnajda mnie bez trudu. Porwanie dziewczat w taki sposób oznaczaloby dla nas wszystkich zbiorowe samobójstwo... Nigdy nam nie pozwola przejechad przez góry. Spojrzenia otaczajacych nas Jemeoczyków, ich strzelby zmuszaja nas do przyznania mu racji. Zreszta pojawiaja sie nastepni, pokój peka w szwach, po prostu wszyscy mezczyzni znajdujacy sie we wsi zostali zawiadomieni o przybyciu cudzoziemców do domu Gowada. Jeden z nich podchodzi i mówi lamana angielszczyzna - Niech zabiora dziewczeta, ale bez dzieci! Napieta sytuacja doprowadza mnie do szaleostwa. Oczyma wyobrazni widzialam juz nas obie wolne, w drodze do domu; jest samochód, kierowca Unicefu, dwoje angielskich dziennikarzy... Po raz pierwszy jestesmy tak blisko wolnosci. Zaczynam wrzeszczed - Zgoda! Zabierajcie moje dziealie! Zostalam zgwalcona, aby je urodzid! Dobrze o tym wiecie! Wiec zabierajcie je, zabierajcie! Nadia stara sie mnie uspokoid. Wie, jak bardzo pragne stad wyjechad, o wiele bardziej niz ona, i ogromnie cierpi widzac mnie w tym ataku szaleostwa, slyszac, co wygaduje. Porzucid syna! Nie moglaby zniesd mysli o zostawieniu swoich dzieci, dobrze to wiem. A maly Haney, uwieszony u matczynej spódnicy, patrzy na wszystkich wystraszonym wzrokiem, jest w wieku, kiedy zaczyna sie troche rozumied. Osmielilam sie wykrzyczed wobec nich, w te ich mroczne i grozne twarze, ze moje dziecko jest owocem gwaltu i ze jestem zdolna je porzucid, zeby stad uciec. Zaczynaja rozmawiad pomiedzy soba, nawet wrzeszczed wszyscy jednoczesnie, niektórzy wygrazaja zacisnietymi piesciami. Szofer dotyka dlonia pasa, a tlumaczka wyjasnia Ellen, ze sprawy moga wziad niedobry obrót, trzeba dzialad. - Co robid 194 195 - Rozdad im qat, to ich zajmie przez jakis czas. Na szczescie przywiezli ze soba qat. Ellen wyraznie odczuwa ulge widzac, ze jest sposób na rozladowanie sytuacji. Kierowca rozdaje cudowna rosline i rzeczywiscie mezczyzni sie uspokajaja. Po paru minutach wszyscy zuja z namaszczeniem. Ellen pyta mnie, czy mozemy gdzies na boku porozmawiad. Obie z Nadia prowadzimy ich na zewnatrz, nad strome urwisko znajdujace sie za jednym z domów. Tam, przycupnawszy kolo drogi, w cieniu starych kamieni, mozemy rozmawiad swobodnie. Fotograf Ben szybko robi pare zdjed. Troche uspokojona mówie do Ellen — Myslalysmy, ze wszyscy o nas zapomnieli. Od siedmiu lat czekamy na kogos, kto nas stad zabierze. Mialam nadzieje, ze wam sie to uda! — Ogromnie mi przykro, Zana... Jest szczera i moim zdaniem zadziwiajaco odwazna, ze dotarla az tutaj. Ale czuje sie tak bardzo rozczarowana... Siedem lat... po to, zeby spotkad sie z dziennikarzami. Siedem lat wszystkich tych cierpieo. Coraz trudniej mi zyd w tym nieustannym napieciu. Bezsennosd, choroba, udreka, róznego rodzaju dolegliwosci, na prózno lekarz ze wsi daje mi wszelkie pigulki, jakie tylko uda mu sie zdobyd, chwilami zamieniam sie w wariatke. Nikt nie moze tego zrozumied. Musi sie tu zyd, w tym brudzie, posród much, z marnym wyzywieniem, dzwigajac wode, zyd wsród tej moralnej nedzy... - Obawiam sie, ze zabranie was stad nie bedzie proste. Gdyby kierowca mógl nam pomóc... i wtedy nawet ryzykowalibysmy zbyt wiele. Wszyscy znalezlibysmy sie w wiezieniu, nie uzyskawszy ni czego... Przyjechalismy majac nadzieje spotkad was przynajmniej i porozmawiad z wami. Ale zeby was uratowad... potrzeba nam ofi cjalnej pomocy. Wszyscy w tym kraju starali sie nas odwiesd od zamiaru wyprawy w te górskie okolice. W Taez powiedziano nam, ze tutejsi ludzie sa bandytami i z latwoscia zabijaja obcych wtracaja cych sie w ich sprawy. Mówiono nam równiez, ze rzadowi po dzis dzieo nie udalo sie przeprowadzid spisu ludnosci tego regionu. Podo bno wszyscy spisujacy zagineli. Nikt bez broni nie zapuszcza sie w te okolice, nawet na wycieczke, to strefa zamknieta dla turystów. — Wiem, przez siedem lat nie widzialysmy nikogo. — Bardzo trudno bylo nam zlokalizowad te wsie. Zadnej mapy, zadnych wskazówek i gdyby nie pomoc tej tlumaczki, nie zdobylibysmy nawet kierowcy. To piekielna droga. Dobrze wiem, ze jest piekielna. Ale gdybym mogla, przeszlabym ja na piechote. Ellen zdziwiona jest naglymi zmianami w krajobrazie. Oazy, owocowe drzewa, potoki i zimorodki, a potem koniec, pustka, jalowa pustynia, skaliste góry. — Wreszcie spotkalismy w górach ludzi, którzy o was slyszeli. Nazywaja was smutne siostry z Maabana, poniewaz stale placzecie. Doskonale wiedza o waszym polozeniu. Powiedzieli nam, ze mezczyzni ze wsi nie chca was uwolnid... — Jak dotarliscie do Ashube — Z daleka zobaczylismy wies, a ktos nam przedtem powiedzial, ze dom Nadii ma drzwi i okna zólte. Wtedy zrozumialam, ze nareszcie jestesmy u celu. Oczywiscie nigdy nie wspomnielismy nikomu, po co tu jedziemy. Mysle, ze zabito by nas, nim dotarlibysmy do glównej drogi. Podobno niedaleko znajduje sie obóz wojskowy. Kazano sie nam spieszyd, nim •fBlnierze zostana powiadomieni. Strzelaja bez ostrzezenia... Teraz musicie nam podad jak najwiecej szczególów, nie mamy zbyt wiele czasu. — Nagralam wszystko na kasecie, która przekazalam mamie. — Fragmenty jej ogloszono w radiu. Na lamach Birmingham Post ukazal sie artykul o was, jeden dziennikarz spotkal sie z waszym ojcem, aby uslyszed jego zdanie na ten temat. Powiedzial dziennikarzowi, ze byl bardzo niezadowolony z waszego zachowania sie w Anglii i pragnal, byscie poznaly tradycyjna kulture muzulmaoska. Absolutnie nie chce sie przyznad do tego, ze was sprzedal. Trudno bylo go oskarzad bez dowodów. Gazeta ograniczyla sie zatem do stwierdzenia, iz zniknelyscie w sposób tajemniczy. Tajemniczy... po tysiac trzysta funtów za kazda. Potwór... Zapoznad nas z tradycyjna kultura muzulmaoska... Gwalt i niewola. Ellen opowiada jeszcze, ze dziennikarze powatpiewali w wiarygodnosd tej historii. Na szczescie Birmingham Post skontaktowal sie z Observerem i on wlasnie wzial sprawe w swoje rece. Propa- 196 197 ganda w gazetach zaowocowala, ale mysle tylko o jednym. Ellen i Ben odjada, pozostawiajac nas tutaj. Nie moge zniesd tej mysli. Na drodze stoi jeep Unicefu z kierowca... Trzeba wymyslid cos, co nam pozwoli uciec natychmiast. Mój mózg pracuje na pelnych obrotach, mysle i mówie jednoczesnie - A gdyby im powiedzied, ze mama jest w Taez, ze jest chora, w szpitalu, i ze was poslala, poniewaz chce zobaczyd wnuki Pomysl jest szalony, ale w tej szalonej sytuacji moze okazad sie skuteczny. - Spróbujemy. Tak czy inaczej, czas podjad jakas decyzje. Mezczyzni uraczyli sie qat, teraz wychodza z domu i gromadza sie wokól nas. Nie da sie juz spokojnie rozmawiad. Decyduje sie wytlumaczyd wszystko najstarszemu sposród nich, kreci glowa sluchajac tego, co mówie, po czym sie odzywa - Wyslemy kogos do Taez, zeby sie spotkal z twoja matka. Jesli naprawde jest chora, wyslannik wróci i zabierze was do niej. Teraz nalezy mysled jeszcze szybciej. Odwracam sie do Ellen i szepcze — Niech gazeta zaplaci za podróz mamy, zeby mogla sie hospitalizowad w Taez. — Nie mamy czasu, to niemozliwe. Ahmed szuka innego wyjscia. Proponuje, ze poprosi swoich kolegów - zolnierzy, zeby przyszli postraszyd tutejszych mezczyzn i wywolali bójke, podczas której moglybysmy uciec. Pomysl bezsensowny i nierealny. Wszystko zle sie uklada, sprawa jest przegrana. Odjada. Kierowca zaczyna okazywad zniecierpliwienie, boi sie. Tlumaczka równiez leka sie klopotów, ona takze wziela na siebie ryzyko. Radzi mi nie prowokowad tych mezczyzn - Jesli bedziesz im mówid o odjezdzie, zabiora cie do jakiejs calkiem dzikiej wsi, gdzie nigdy cie nie odnajdziemy. Zachowuj sie spokojnie. Wybucham zloscia - Spokojnie Nic nie mówid Alez nie sposób to przezyd za chowujac spokój. Tylko mysl o ucieczce sprawia, ze wytrzymalysmy 198 do tej pory, to nasze jedyne marzenie, jesli nie bedziemy go w sobie nieustannie podtrzymywad, oszalejemy! Ellen przyrzeka - Kiedy tylko bedziemy w Sanaa, udamy sie do ambasady. W tej chwili to juz tylko kwestia tygodnia. Badzcie cierpliwe. Nie moge sie powstrzymad, by nie odpowiedzied jej z gorycza - Cierpliwosd to jedyna rzecz, jaka opanowalysmy tutaj do perfekcji. Jak pani sadzi, co robilysmy przez te siedem lat Jeep odjezdza, wszystko skooczone. Cala wies patrzy w slad za nim, a dzieciaki biegna z krzykiem w tumanie kurzu, jaki podniósl sie z drogi. Nadia placzac kolysze swoja córeczke. Ja tez placze. Bylysmy tak blisko celu... Po raz pierwszy od siedmu lat wydalo mi sie, ze przeskocze te góry. Nabralam juz rozpedu. Ale dziennikarze przywioza tylko zdjecia. Nadia jest w tradycyjnej pstrej sukni muzulmaoskiej, z córeczka w ramionach. Ja przycupnelam na kamieniach w czarnej sukni, z czarna zaslona. Sama po sobie nosze zalobe. Czekad. Mied cierpliwosd. Pozwolid plynad czasowi. W Londynie niedlugo Boze Narodzenie. Tutejsze daty nie kojarza sie z niczym. Niekiedy zmuszam pamied do nadludzkich wysilków, zeby umiejscowid w czasie najwazniejsze wydweenia. Narodziny dzieci. Haney, Tina, Marcus. Wieza nas tutaj o wiele skuteczniej, niz gdyby zakuli w laocuchy. Po samochodzie nie pozostal nawet slad, znikl tuman kurzu na drodze, po której ciagle jeszcze bladze wzrokiem, spogladajac daleko, za góry. Na koniec powracam sama do Hockail, niosac Marcusa w ramionach. Ahmed postanowil pojechad do Taez za dziennikarzami i informowad mnie o wszystkim. Obiecali jeszcze pare tygodni. Ale w ramionach trzymam Marcusa. O dalszym biegu wydarzeo dowiaduje sie z listu matki, kilka tygodni pózniej. Po ogromnym rozczarowaniu, jakim byl odjazd naszych niedoszlych wybawców, podtrzymuje nas teraz z Nadia nowy podmuch nadziei. Mój brat Ahmed spotkal sie z Ellen i Benem w Taez. Pierwsza wizyte zlozyli dyrektorowi szpitala, który dostarczyl im samochód z kierowca. Radzil, zeby sie spotkali z gubernatorem miasta, Muhse- 199 nem Al Usifi, ale tamten przebywal wlasnie w Sanaa i dyrektor mógl jedynie powtórzyd swoja wczesniejsza obietnice - Jesli gubernator wyrazi zgode, beda mogly powrócid do matki. Gdyby zechcial poznad punkt widzenia mezów, zawiezie je przed trybunal w Arabii Saudyjskiej. Wtedy beda musialy wystapid o rozwód... ale bedzie to dosd kosztowne i sprawa moze sie ciagnad przez pied lat... W tym kraju wszystkich trzeba oplacad. Zolnierzy, których wysla do Maabana po dziewczeta, adwokatów, sedziów... Od samego poczatku tej historii ciagle chodzi o pieniadze. Same bedac sprzedane mamy jeszcze zaplacid za nasze ewentualne uwolnienie. Jeszcze pied lat... na sama mysl o tym ponownie ogarnia nas rozpacz. Czy mamy sie tu zestarzed Nigdy! Nastepnie Ellen i Ben udali sie samolotem do Sanaa, pod eskorta narodowej policji, jak podzegacze. Tam z lotniska zatelefonowali do radcy ambasady, Jima Halleya, który pomagal im juz wczesniej, po ich przybyciu do Jemenu. Jim Halley przyjechal osobiscie opancerzonym jeepem, zeby ich przewiezd do brytyjskiej ambasady. Podobno stalysmy sie przyczyna prawdziwej wojny... Jeep dojechal do ciezkiej, zelaznej bariery chroniacej ambasade, szofer zatrabil, uzbrojony straznik sprawdzil im dokumenty, nim podniesiono krate. Ellen wobec tych ludzi przyjela styl bycia podobny do mojego. Czesto zachowywala sie agresywnie i okazywala oburzenie, twierdzac, ze jako obywatelka brytyjska nie moze tolerowad podobnej sytuacji. Próbowala wszelkich sposobów, by nawiazad kontakt z wlasciwymi urzednikami odpowiednich sluzb. Dla ambasady rzecza bardzo klopotliwa byl fakt, ze dwoje dziennikarzy znajduje sie pod scislym nadzorem policji narodowej. Dla nikogo nie bylo to bezpieczne. Ellen i Ben uzyskali zezwolenie na spedzenie nocy w ambasadzie. Ich plan byl nastepujacy Ben mial zawiezd nasze fotografie do Londynu i opublikowad w niedzielnym wydaniu Observera. Mial takze zabrad ze soba artykul, jaki Ellen napisala w nocy. Ambasador wraz z radca twierdzili, ze roztropniej bedzie odeslad Ellen, nim artykul ukaze sie w Anglii. Gdyby nadal przebywala w Jemenie moglaby mied klopoty z wyjazdem. Oskarzyliby ja o szpiegostwo, o naruszenie bezpieczeostwa wewnetrznego paostwa i po prostu wpakowali do wiezienia. W sobote rano, pod eskorta, urzednicy ambasady odprowadzili Ellen do samolotu. Kiedy przybyla na lotnisko Heathrow w Londynie, artykul byl juz w kioskach, wydrukowany na pierwszej stronie, zilustrowany duza fotografia Nadii w dlugiej, pstrej sukni, tradycyjnym stroju muzulmaoskim - jakby powiedzial nasz ojciec - z Tina w ramionach. Stalysmy sie slawne. Benowi i Ellen cudem sie udalo, poniewaz Gowad, o czym nie wiedzialysmy, w dzieo ich odwiedzin, zatelefonowal do do wódcy wojsk okregu Maabana, by go ostrzec o obecnosci szpie gów. Komendant przyrzekl Gowadowi interwencje i malo brako walo, a dwoje dziennikarzy wpadloby w zasadzke. Miano ich za trzymad po poludniu, ale upal byl tak wielki, ze komendant po stanowil przeprowadzid aresztowanie nazajutrz o swicie... Nie przypuszczal, ze dwoje cudzoziemców pozostanie tylko pare go dzin na jego terytorium, po tak dlugiej podrózy... Slyszalam pózniej, jak mówiono, ze dwa razy uzbrojeni mezczyzni zatrzy mali ich na drodze, kiedy wracali z Ashube, spodziewano sie, ze jestesmy ukryte w jeepie. •^ Oboje narazali zycie, zeby sie z nami spotkad, i zalowalam bardzo mojego niemilego zachowania wobec Ellen. Wszelkie mozliwe i wyobrazalne plotki krazyly na ich temat. Wiedziano juz, ze to dziennikarze i ze podrózowali po Maabana pod falszywym pretekstem. Mysle, ze dwadziescia cztery godziny pózniej juz by sie stad nie wydostali. Zwlaszcza gdyby zabrali nas ze soba. Oskarzono by ich o porwanie, a tu bardzo latwo przeprowadza sie egzekucje. Przez wiele dni nie wiedzialam, co sie z nimi stalo i umieralam z niepokoju myslac, ze zostali zaaresztowani. List mamy przynosi nastepne dobre wiadomosci. Nasza historia nie tylko narobila halasu w Anglii, skoro obecnie wszystkie gazety sie nia interesuja, ale zostaly w to wciagniete obydwa rzady, które opinia publiczna poniekad zmusila do powaznego potraktowania calej sprawy. To pierwszy zdecydowany atak. Mamie przykro jest tylko z jednego powodu i cierpi nad tym, ze niektórzy dziennikarze 200 201 uwazali za niezbedne polozyd nacisk na seksualny aspekt naszego nieszczescia. Gwalt na pierwszych stronach. Dwie nieletnie zgwalcone w Jemenie. Rozumiem to, ale odczuwam gorycz. Cóz moga wiedzied o gwalcie ci, którzy go nie zaznali Nic. Nie maja pojecia o upokorzeniu i poczuciu winy, jakie mu towarzysza. Czlowiek czuje sie skalany na wiecznosd, chcialby nigdy o tym nie wspominad, nic nie pamietad. Zapomnied. Nawet jesli gwalt trwa. Poniewaz dla nas jeszcze sie nie skooczyl. Bedzie trwal tak dlugo, jak dlugo pozostaniemy uwiezione w naszych wsiach jako mezatki. Ciezko jest byd rzuconym w ten sposób na pastwe publicznosci. Dodatkowa cena za otrzymana pomoc. Nie pomyslalam o tym. I te cene zaplace. Poniewaz sprawa posuwa sie do przodu. Rzad brytyjski wolal ja wyciszyd mimo rozpaczliwych wysilków mamy wzywajacej pomocy. Teraz sekretarz spraw zagranicznych oraz sekretarz spraw wewnetrznych sa bezposrednio interpelowani. Dziennikarze stworzyli im prawdziwy problem dyplomatyczny, którego nie zdolaja ukryd. Ellen jest naocznym swiadkiem, który wyjasnil dokladnie, z talentem, nie ominawszy najdrobniejszego szczególu, jak to sie stalo, iz dwie nieletnie córki brytyjskiej matki zostaly sprzedane przez wlasnego ojca i zaginely w Jemenie. Jak zwykle Abdul Khada zostal poinformowany wczesniej niz inni. Nawet w Arabii Saudyjskiej, gdzie pracuje, potrafi zdobyd informacje o najdrobniejszym wydarzeniu, doslownie w tej samej chwili, kiedy ma ono miejsce. Przypuszczam, ze posiada swoje zródla wiadomosci, zarówno tu, jak i w Anglii, przyjaciól, którzy do niego telefonuja, przekazujac mu hurtem wszystkie pogloski i plotki. Jemeoczycy dzialaja niby mafia, podrózuja z kraju do kraju, nigdy nie tracac kontaktu. Oto tresd listu Abdula Khada Wiem, ze bylo tu dwoje cudzoziemskich dziennikarzy. Niczego nie zdzialaja, nie licz na nich i niech Bóg ma Cie w swojej opiece, gdyby czegokolwiek próbowali. Ciekawa rzecz, po raz pierwszy wcale sie go nie boje, ani jego pogrózek. Zupelny brak leku przed tutejszymi mezczyznami. Nie moga juz w zaden sposób dotknad mnie czy zranid. Czuje sie wy- zwolona w moim najglebszym wnetrzu. Wolnosd jest bliska, czuje ja, intuicja mówi mi, ze to juz niedlugo. Rozdzial XVII Nasz brat Ahmed odwiedza nas znowu, wystapil z wojska, ale tym razem, chcac nas zobaczyd, napotkal ogromne klopoty. Ludzie ze wsi podali go na policje jako agitatora i zlodzieja! Podobno w czasie jego ostatniego pobytu poginely we wsi jakies rzeczy... Przybywa do domu zaplakany i wyczerpany. - Zaledwie dotarlem do Ashube, zeby zobaczyd sie z Na dia, kiedy obstapili mnie mezczyzni. Na rozkaz Abdula Khada, który wiedzial, ze tu jade. Wolno mi tylko was przywitad. Po tem natychmiast mam wyjechad. Grozili mi zupelnie serio. Jesli nie poslucham albo jesli bede próbowal wam pomóc, zatrzymaja mnie. Zreszta Abdul Noor, nasz sasiad fflrat Abdula Khada, zjawia sie po chwili, aby skontrolowad, co porabia Ahmed. Jest mniej agresywny od innych, stoi jednak po ich stronie. — Po co twój brat tu przyszedl Chce was zabrad — Wcale nie, po prostu przybyl nas odwiedzid. Nie ma zamiaru sprawiad klopotów. To mój brat, moja rodzina, odszedl z wojska i chce sie z nami widzied, to wszystko. Z niewinnym spojrzeniem, spokojna twarza, staram sie nie okazywad ani troche agresywnosci, dla dobra Ahmeda. Abdul Noor mi wierzy i pozwala mu pozostad w domu. Usluchalam rady tlumaczki zachowad spokój, nie pokazywad nikomu tego swiatla wolnosci, które sie we mnie pali. Pare dni pózniej przychodzi znowu Abdul Noorr i tym razem przynosi pisemne polecenie od Abdula Khada oraz kasete przez niego nagrana. Najpierw czytam list Otrzymalem kopie artykulu tej angielskiej kobiety, posluchaj, co Ci mówie na kasecie. 202 203 Abdul Noor czeka, ide zatem po magnetofon i przez maly glosnik plynie glos Wielkiego Straznika Tyle dla ciebie zrobilem, ale ty nie wiesz, co to wdziecznosd. Myslalem, ze jestes szczesliwa i ze zapomnialas o swojej rodzinie. Myslalem tez, ze nareszcie pogodzilas sie z twoja sytuacja mezatki i zamierzalem pozwolid ci nawet na odwiedziny u rodziców. Twoja matka jest silna kobieta, to nie do wiary, co zrobila dla swoich dzieci, rozumiem ja. Jesli chcesz odejsd, zawiadom mnie o tym bezposrednio, a pozwole ci swobodnie wyjechad. Bedziesz jednak musiala pozostawid twojego syna Moham-meda. Zawsze nazywa go Mohammedem, ja zas niezmiennie Marcu-sem... Wiem dobrze, ze ani przez sekunde nie pomyslal, iz moglabym pozostawid Marcusa. Jest zupelnie spokojny mówiac mi o mozliwosci wyjazdu. Totez jesli tu pozostane, bedzie to mój wlasny wybór! Ten artykul nie przyniesie nic dobrego, nikt na niego nie zwróci uwagi. Plecie. Ten czlowiek jest paranoikiem. Z jednej strony proponuje mi wolnosd, schlebiajac mojej matce, z drugiej grozi w sposób az nazbyt widoczny. Ta zmiana tonu jest uspokajajaca. Widad, ze sie denerwuje, bo sytuacja nareszcie rozwija sie na nasza korzysd, on zas przestaje nad nia panowad. Nim popatrze w twarz Abdulowi Noor, powinnam zagasid radosne swiatlo, jakie blyska w moim oku. Bierze kasete i kladzie ja do kieszeni. Nagle wpadam na pomysl. - Czy moge ja zachowad Jezeli dam ja do przesluchania mezczyznom ze wsi, byd moze zdolam ich przekonad, by pozwolili mi wyjechad... - Nie, mialas to tylko uslyszed. Nigdy wiecej nie zobacze tej kasety. Ale w koocu wszystko mi jedno. To byla tylko niezreczna próba oniesmielenia mnie. Nie wie, ze juz sie go nie boje. Ze odgaduje wszystkie jego przebieglosci. Postarzalam sie, mój Boze, jak ja sie tutaj postarzalam przez te wszystkie lata. Skoro jest wezem, ja takze nim byd potrafie. Ide do mojego pokoju, aby napisad odpowiedz. Spodziewa sie, ze mu oswiadcze Nie zostawie Marcusa... Pisze powoli, starannie, dobra angielszczyzna Chce wyjechad, daj znad, kiedy moge zaczad sie pakowad. Zamykam koperte wiedzac dobrze, ze Abdul Noor ja otworzy, ale trzeba prowadzid te gre dalej, wreczam mu ja wiec bez komentarza. Zapewne Abdul Khada nie ponowi juz swojej propozycji, teraz kiedy wie, ze przyjmuje jego warunki, to chyba oczywiste. Biegne sciezka dla kobiet, zeby zobaczyd sie z moja siostra i opowiedzied jej o tym wydarzeniu. Wyglada na niezbyt zainteresowana moim opowiadaniem. Wydaje mi sie, ze juz nic nie zdola jej zaciekawid. W swoim artykule Ellen opisala spojrzenie Nadii Martwe oczy. To prawda. Twarz posagu, martwe oczy. — Powiedz mi, Nadia, co ty myslisz o tym wszystkim — Nic. Wrócid do domu Pozostawid tu dzieci Wiesz, ze nigdy bym nie potrafila tego zrobid... To prawda, wiem o tym. Juz dawno zrezygnowala z walki. Pogodzila sie, zyje jak zombi. Udalo sie im zabid w niej wszystko, az do ostatniej odrobiny energii. Moja siosta^jako mala dziewczynka byla tak zywa, tak wesola... Zamordowali te dziewczynke. Przede mna stoi zrezygnowana skala, ta sliczna twarz o tak czystych rysach, tak uroczym usmiechu, zamienila sie w maske. Staram sie jednak rozniecid w niej jakas iskierke marzenia - Co do tego sie przeciez zgadzamy, Nadia. Pierwsza, której uda sie stad wydostad, pozostawia swoje dzieci pod opieka drugiej... Pierwsza, która dotrze do Anglii, walczy o druga. Chcialabym, zeby to ona byla pierwsza. Wiem, ze potrafie dalej walczyd, nawet w osamotnieniu. Ona nie. Bez oparcia, jakie ma we mnie, nie wytrzyma. Ale nie ma sensu o tym jej mówid. Nazajutrz z dachu Abdula Noor dobiega mnie jego glos - Schodz... jest tutaj ktos do ciebie! Ktos nazywa sie Abdul Walii i jest szefem policji. Abdul Noor uprzedza mnie 204 205 — To bardzo wazny czlowiek. Musisz okazad mu duzo szacunku, poniewaz zostal tu przyslany przez gubernatora Taez, aby przeprowadzid wywiad na twój temat. — Gdzie jest — Czeka w domu rodziny swojej zony. Slyszalam juz o tym czlowieku, ale dotad nie spotkalam go. Powiadaja, ze bardzo sie przejmuje wszystkimi problemami miejscowych ludzi. Ale w naszym przypadku nie chodzi o zwykle klopoty z uprawami czy tez stadem. — Czego chce ode mnie — Zna twoja historie. Angielskie gazety ukazaly sie w Arabii Saudyjskiej, w Libii, wszedzie... Rzad pragnie wiedzied, co sie dzieje, kazano mu ciebie odszukad. Nie bylo to chyba dla niego zbyt skomplikowane, skoro rodzina jego zony mieszka w tej wsi... Abdul Noor towarzyszy mi az do miejsca, gdzie stoi ich dom. Twarz mam zaslonieta, jak zwykle kiedy udaje sie na wies, gdyz mogliby mnie zobaczyd nieznani mezczyzni. Dom pelen jest ludzi i Abdul Noor mówi mi, bym poszla do pokoju dla kobiet i czekala. - Zawolam cie, kiedy bedzie chcial z toba rozmawiad. Pokój dla kobiet to istny golebnik. Kazda z nich chcialaby wiedzied, jaka sprawe ma do mnie czlowiek tak wazny, pytania fruwaja ze wszystkich stron. Tak bardzo pragne, by zamilkly, potrzebuje spokoju. Musze skoncentrowad sie przed tym waznym dla mnie spotkaniem. Ale one papla i papla... wiec na koniec je uciszam. - Zostawcie mnie w spokoju, to nie wasza sprawa! Czesto mi sie zdarzalo byd oschla i nieprzyjemna wobec innych kobiet. Jedynie po to, by je poskromid i polozyd kres niedyskretnym pytaniom. Nie maja zadnej delikatnosci i szacunku dla cudzego zycia. Tak juz jest, nie z ich winy. Kilka minut uplywa w ciszy, zaledwie czasem przerywanej cichym szeptem, potem Abdul Noor wzywa mnie. Podazam za nim do drugiego pomieszczenia, wiekszego i wygodniejszego, przeznaczonego dla gosci-mezczyzn. W glebi, na poduszce, siedzi po turecku mezczyzna, przyodziany jak Saudyjczyk, w dluga biala dzelabe. Nakrycie glowy polozyl obok. Przed nim, na stoliku, leza dokumenty. Mezczyzna jest nieduzy i tegi, o czarnych kreconych wlosach, moze mied jakies trzydziesci lat. Rzeczywiscie wyglad ma wazny i mówi uprzejmie — Dzieo dobry. — Dzieo dobry. Wskazuje na podloge przed stolikiem. - Bardzo prosze, niech pani usiadzie. Siadam na podlodze tak jak on, po turecku, ale góruje nade mna z wysokosci swojej poduszki. Nastepnie mezczyzna zwraca sie do Abdula Noor i mówi równiez uprzejmie - Bardzo prosze, by pan zechcial zostawid nas samych. Czeka, az tamten opusci pomieszczenie i zamknie za soba drzwi, po czym zaczyna mówid - Nic nie wiedzialem o pani sytuacji w tej wsi. Czy zechciala by pani opowiedzied mi o tym wszystkim Jakze juz dawno zaden mezczyzna nie przemawial do mnie tak grzecznie... Jednym tchem opowiadam mu nasza historie. Zastanawia sie pare sekund, a potem zaczyna mi objasniad obyczaje i tradycje swojego kraju i religii. Slucham go w milczeniu. Z bijacym sercem czekam na dalszy ciag. — Czy kiedykolwiek myslala pani oalzeostwie z Abdullahem Od tak dawna jest pani mezatka. Czy czula pani milosd do swojego meza — Nie, nigdy. Nie cierpie go i nie chce. Nie przypuszczalam, ze rozplacze sie opowiadajac, ale jest to silniejsze ode mnie i widad, ze szef policji czuje sie bardzo zazenowany moim wzruszeniem. - Dzis rano, nim pania spotkalem, widzialem sie z pani siostra Nadia. Odbylem z nia taka sama rozmowe, jak z toba. Mieszanka kultur, na przemian zwraca sie do mnie przez ty i przez pani. - ...Ona tez mi powiedziala, ze jest nieszczesliwa i ze chce wracad do Anglii, jednak razem ze swoimi dziedmi oraz mezem. Co pani o tym sadzi Spodziewalam sie, ze Nadia nie powie nic innego. To jej jedyna szansa na zabranie Haneya i Tiny. Jesli odrzuci Samira, dzieci automatycznie zostana jej odebrane i powierzone ojcu. Nie cierpi Gowa- 206 207 ia i Samira tak samo, jak ja nie cierpie Abdula Khada i Abdullaha. Me ze wzgledu na dzieci zawsze boi sie okazad swoje uczucia. Ja natomiast postepuje inaczej. Mezczyzna siedzi milczac, ta chwila wydaje mi sie nieskooczenie iluga. Zastanawia sie, a ja, tak jak mi zalecono, czekam z szacunkiem, az przemówi pierwszy. Na koniec odzywa sie - W porzadku. Moze pani juz isd. Do widzenia. Wstaje i opuszczam pomieszczenie. Nie powiedzial nic okreslonego, ale jestem pewna, ze po powrocie do Taez potwierdzi wersje podana przez gazety. Wyjedziemy. Ellen miala racje, to juz kwestia tygodni. Siedem lat i pare dodatkowych tygodni, o niczym innym nie chce wiedzied. Nareszcie rozmawialam z kims znaczacym w tym kraju, osoba o wiele potezniejsza od Abdula Khada i wszystkich mezczyzn z tej wsi. Zakladam zaslone i sama wychodze z domu, kierujac sie w strone pagórka. Po drodze Amina, zona Abdula Noor, wypytuje mnie, co sie stalo. - Nie twoja sprawa! I ide dalej, lekka, uwolniona od ogromnego ciezaru. Moglam mówid i zostalam wysluchana. Nie naleze do nich ani z mojej kultury, ani z jezyka. Angielka podaza droga, wspina sie na pagórek i zdejmuje zaslone, zeby odetchnad. Ward i dwoje staruszków nie zadaja mi zadnych pytao. Wiedza, ze ich wladza sie skooczyla, ze wszystko dzieje sie poza nimi i ze jesli o cokolwiek mnie spytaja, moja odpowiedz bedzie bezczelna. Milcza zatem w mojej obecnosci, a ja kpie sobie z tego, o czym mówia za moimi plecami. Tylko stara Saeda okazala mi serdecznosd. Byla tu przez caly czas i widziala, ile sie nacierpialam i jaka przeszlam poniewierke pod okrutnymi rzadami Ward. Czasem mawiala, zeby mnie pocieszyd Nie martw sie, mala... niech cie Bóg prowadzi. Jesli uzna, ze racja jest po twojej stronie i ze to, co ci zrobili, jest niesprawiedliwe, przywróci prawde. Bóg moze, ale ludzie Dzis wydaje mi sie, ze stara Saeda ma racje. Nadia nie opusci dzieci. Gdyby próbowano ja od nich odseparowad, lekalabym sie o jej zdrowie. Jezeli chodzi o mnie, nie mam jeszcze odwagi spojrzed trzezwo na sytuacje. Nie potrafie wyobrazid sobie, ze mialabym pozostawid Marcusa. Wole nie mysled o tym w tej chwili. Bede musiala to zrobid, to nieuniknione, ale nie chce cierpied na zapas. Na moje szczescie jest jeszcze w takim wieku, ze nad niczym sie nie zastanawia. Inaczej Haney - Mamo, czy mnie zostawisz Lamie mi to serce i wyobrazam sobie co czuje Nadia. Marcus zaledwie paple tych pare angielskich slów, które staram sie mu przekazad. Niech Bóg mnie prowadzi, jak powiada stara Saeda, i niech sprawi, zeby, jesli mam juz tu pozostawid mojego syna, maly nie zdolal sformulowad takiego pytania, dopóki po niego nie wróce. Dwa dni po wizycie Abdula Walii sprawy nabieraja przyspieszenia. Wczesnie rano, kiedy jestem juz w kuchni, pojawia sie Abdul Noor z wiadomoscia. - Powiedziano mi, ze mam was obie zawiezd do miasta. Wyjez dzamy jutro wczesnie rano. Przygotuj sie. Reka, która mam wlasnie w piecu, drzy mi z emocji, nie potrafie poskromid niecierpliwosci. — Po co tam jedziemy — Ktos pragnie sie z wami zobaczyd. Kim jest ten ktos, czego od nas chce, czy to gubernator Nie smiem zapytad, zeby nie irytowad Abdula Noor. Byle nas tylko zostawili razem, Nadie i mnie... — Pojedziemy tym samym samochodem — Tak. Po raz pierwszy od siedmiu lat bedziemy wspólnie podrózowad. Sama ta mysl jest dla mnie cudowna. — A Marcus — Nie. Jedziesz tylko na jeden dzieo. Zostaw go tutaj. Wieczorem bedziemy z powrotem. Czekam u stóp pagórka jutro o piatej rano. Odchodzi, nie zdradzajac mi zadnych dodatkowych szczególów. Dzieo ciagnie sie w nieznosny sposób. Koszmarna noc, nie moge 208 14 - Sprzedane 209 zasnad nawet na sekunde. Ciagle rozwazam w myslach wszystkie mozliwosci. Co sie stanie Kto chce nas widzied, dlaczego tylko jeden dzieo Licze w pólmroku jaszczurki na suficie. Marcus spi obok, taki kruchy, taki jeszcze chudziutki. Czasami zastanawiam sie, czy nie odziedziczyl choroby po ojcu... Przypominam sobie te przerazajaca noc, kiedy po raz pierwszy zamknieto mnie tutaj z Abdulla-hem. To obrzydzenie, upokorzenie, które towarzyszyly mi potem bez przerwy. Sprzedana. Jakaz kobieta w naszych czasach moze jeszcze zostad sprzedana Nauczono mnie w szkole, ze niewolnictwo juz nie istnieje, ze kazda ludzka istota posiada swoje niezbywalne prawa. O czwartej rano Ward przychodzi po Marcusa i przynosi mi miejskie ubranie. Cos w rodzaju czarnego szala, co okrywa mnie od ramion do pasa, zaslone, dluga koszule i pare czarnych spódnic az do kostek. Pod spodem mam zwykle bawelniane spodnie. Któregos razu Abdul Khada przywiózl ten strój z Arabii Saudyjskiej i nieczesto go wkladam. Przyodziana w ten sposób, ukazuje swiatu jedynie oczy. Nadia ubrana jest identycznie, tyle ze jej suknie uszyto we wsi. Pomimo grubosci wszystkich warstw tego przebrania, ponakladanych jedne na drugie, jakos znosimy upal. Kwestia przyzwyczajenie, gdy sie jest arabska kobieta w arabskim kraju. Na nogach, jak zwykle, mamy plastikowe klapki, których rzemyczki pekaja regularnie, w zwiazku z czym co miesiac trzeba kupowad nowe. Schodze z pagórka majac przed soba tylko ciemnosd i cisze. Slooce jeszcze nie wstalo, o tej godzinie nocne zwierzeta milkna, a dzienne jeszcze sie nie przebudzily. Szal, dluga koszula i spódnice fruwaja wokól mnie przy kazdym kroku. Z daleka widze pochodnie Abdula Noor, który czeka na mnie przed swoim domem, na dole. Doskonale znam te sciezke, ale boje sie potknad na tych wszystkich spódnicach. Wychodzi mi na spotkanie i oboje schodzimy z nastepnego pagórka sciezka prowadzaca do drogi, przy której zaparkowany jest landrover. Ten samochód moze przewiezd dwanascie osób, ale tego dnia nie ma nikogo oprócz nas. Podróz do Ashube odbywamy w milczeniu, Nadia czeka na nas sama, przy drodze, w ciemnosciach. Siada obok mnie, mam wrazenie, ze to sen. — Nie moge w to uwierzyd. Zobaczysz, ze nigdzie nie pojedziemy. Siedzimy teraz w tym samochodzie, potrwa to chwile, a potem ktos wszystko popsuje mówiac, ze mamy wracad do wsi, do tego okropnego domu. — Uspokój sie... Nie ma powodu. Nikt nie nadchodzi, aby nas zatrzymad i landrover toczy sie po wyboistej pustej drodze, jego reflektory zataczaja luk na kazdym wirazu. Zblizamy sie do Taez w chwili, kiedy slooce zaczyna barwid horyzont. Slooce w kolorze czerwieni i ochry, oblewajace swymi promieniami miasto u naszych stóp, rzuca zadziwiajace swiatlo. Blekitna mgla plynie znad okolicznych gór, odlegle chmury lsnia zlotym polyskiem. Nigdy nie widzialam tego miasta o takiej porze. Cudowny swietlisty klejnot nadziei. Landrover skreca w droge prowadzaca w dól z Dzebel Sabir, posród upraw qat. Do tej pory nigdzie nie zatrzymywalismy sie, nie zadalysmy zadnego pytania, ale kiedy tylko samochód zaczyna kierowad sie ku przedmiesciom, pytam troche zniecierpliwiona — Ale dokad wlasciwie jedziemy — Do kogos, kogos waznego. W tym kraju mezczyzni lubia otaczad swoje slowa tajemnica. Kobiety nie potrzebuja wiedzied, gdzie sie je zabiera i co sie z nimi stanie. Przypuszczam, ze mezczyznom daje to poczucie, iz maja troche wiecej wladzy nad nami. W Taez, gdziekolwiek sie czlowiek znajduje, zewszad widzi wzgórze zabudowane domami i górujace nad reszta miasta. Ogladane z dolu, gdzie na brudnych ulicach centrum panuje upal, halas i kurz, wydaje sie zawsze czyste i spokojne. Kierowca landroveru nadal omija male uliczki nizej polozonych dzielnic, zupelnie jakby zmierzal prosto ku owemu wzgórzu. Rzeczywiscie, zaczynamy jechad pod góre i juz widzimy dachy zabudowao. Droga jest teraz gladka, pejzaz przepiekny. Wszedzie wspaniale domy, doskonale zaprojektowane i ozdobione. Swiat zupelnie inny od pozostalej czesci miasta rozciaga sie u naszych stóp, planeta calkowicie rózna od pagórków i nedznych wsi w Maabana. Samochód lekko wchodzi w szerokie zakrety, przejezdza wzdluz wysokich 210 211 murów, czasem, przez nie domknieta brame, zauwazamy wspaniale ogrody. Nigdy nie widzialam tutaj tak pieknych i wielkich domów, prawdziwe male palace. Okna otoczone sa bialymi lukami, które odcinaja sie od brazowego kamienia stiukowym ornamentem, niby rysunki dzieci, doskonale w swej proporcji i naiwnosci. Na koocu ulicy samochód zatrzymuje sie przed najpiekniejszym z domów, zbudowanym na samej górze, tuz nad nami, i otoczonym ogromnym murem. Istny czerwony palac o szybach koloru teczy. Stajemy przed wielka stalowa brama. Rozdzial XVIII Abdul Noor wysiada z samochodu i naciska guzik domofonu. Ukazuje sie uzbrojony policjant, rozmawiaja przez chwile, wielka brama otwiera sie przed landroverem i pozwalaja nam zaparkowad na wewnetrznym podwórzu. Dla nas, które od tylu lat zyjemy wlasciwie w sredniowieczu, jest to widok niezwykly. Teraz wchodzimy po schodach prowadzacych do duzych, drewnianych drzwi, pomalowanych na nieskazitelnie bialy kolor. Otwiera je kobieta w tradycyjnym stroju i prowadzi nas korytarzem. Przechodzimy przez wielkie drzwi az do obszernej sali, pelnej sof i krzesel, widad na oknach zaslony, tapety na scianach, jest tam takze wiele innych mniejszych mebli, takich jak komoda, toaletka, kredens, w kacie zas mruga ogromny ekran telewizora, nie wydajac jednak zadnego dzwieku. Nigdy nie widzialysmy tutaj podobnego luksusu. Kobieta zaprasza nas, bysmy usiadly i zdjely zaslony. Wydaje mi sie bardzo mloda, niespelna dwudziestoletnia, o wygladzie jeszcze dziecinnym, spokojna i lagodna. Ubrana jest z przepychem, w suknie z mieniacego sie materialu, spodnie haftowane zlotem, w uszach i na przegubach rak blyszcza klejnoty. - Jestem zona Abdula Walii, jestescie w jednym z naszych domów. Czy chcecie napid sie kawy, herbaty albo wody mineralnej Niesmialo prosimy o wode mineralna. Nie znamy tej kobiety. Jej rodzina mieszka w Hockail, rozmawialam w ich domu z jej mezem, ale nie spotkalysmy sie wczesniej. Ladna, niewysoka, w bogatym stroju, podaje nam wode i znika w momencie, gdy zjawia sie jej malzonek. Abdul Walii, dzis równiez w dlugiej bialej dzelabie, zbliza sie swobodnym krokiem w towarzystwie Abdula Noor, pokornego i unizonego. - Dzieo dobry, jestem pewien, ze zastanawiacie sie, co sie stalo No cóz, przedstawilem sprawe gubernatorowi Taez i zazadal, zebyscie przyjechaly, by mógl zbadad mozliwosci rozwiazania wa szego problemu. Tymczasem odpocznijcie sobie. I odchodzi, ciagle w towarzystwie Abdula Noor. Nawet majac chwile czasu nie wiedzialabym, jakie zadad pytania. Lepiej bylo milczed i czekad. Kobieta bardzo uprzejmie przylaczyla sie do nas, w towarzystwie niaoki i malego chlopca, aby zabawiad gosci rozmowa. W ten sposób dowiedzialysmy sie, ze policjanci, podkomendni jej meza, których widzialysmy przed domem, spotykaja sie o pewnych porach na zucie qat... Opowiedziala nam równiez, jak bardzo jej maz jest zapracowany, nieustannie zajety w zwiazku ze swoimi licznymi funkcjami i prawie nigdy jye przebywa w domu... Chlopczyk sie bawi, niania pilnuje go, my zas czekamy zesztywniale ze zdenerwowania, zastanawiajac sie, kto nas ma pozred i w jakim sosie. — Czy znacie moja rodzine w Hockail — Nie. Bylam tylko jeden raz w domu pani rodziny, dwa dni temu. — Myslalam, ze ma pani dla mnie jakies wiadomosci... — Mysle, ze wszyscy czuja sie dobrze. Ta swiatowa rozmowa w takich okolicznosciach peszyla mnie nieco. W istocie Nadia i ja odzwyczailysmy sie od normalnego zachowania sie przy ludziach. Ta kobieta jest pierwsza, do jakiej zwracam sie bez zadnej ukrytej mysli, bez goryczy i nienawisci, rozmawiajac o rzeczach zupelnie nieszkodliwych. Doznaje dziwnego uczucia nierzeczywistosci. Wszystko, od momentu kiedy wstalam posród ciemnosci, podróz nas obu, miasto, ten wspanialy dom, wszystko to wydaje mi sie nierealne. 212 213 Przez dluzsza chwile kobieta pozostawia nas same, po czym powraca ze sluzacym, który przynosi nam posilek. Rozklada obrus na podlodze, kladzie na nim talerze, widelce i noze. Nigdy nie widzialam tak duzej ilosci potraw podanych podczas jednego posilku. Ryz, wolowina, kurczak, kanapki, zupa, owoce i góra nie znanych mi ciastek wszelkiego rodzaju. Czuje sie calkowicie zagubiona w nieprawdopodobnym luksusie tego domu. Po jedzeniu pomagamy sprzatnad talerze i zasiadamy na sofie, aby nadal czekad. Nadia prawie sie nie odzywala. Ja ograniczylam sie do podziekowao za ten wyjatkowy poczestunek, grzecznosciowych, acz szczerych. Zapada zmierzch i Abdul Walii zjawia sie ponownie. — Przenocujecie w naszym domu. — A nasze dzieci Mialysmy dzis wieczorem wracad... — Nie niepokójcie sie o dzieci. Mozecie tu spedzid noc. Nadia powierzyla Haney i Tine sasiadce. Marcus jest z Ward. Abdul Noor znikl, przypuszczam, ze powrócil do wsi, aby dad znad, ze zostajemy na noc w Taez. Byd moze nie powinnam mied zaufania, ale jest cos uspokajajacego w sposobie bycia Abdula Walii, co sprawia, ze mu wierze. Zajmuje sie naszym przypadkiem, jest to na pewno sprawa dluga i skomplikowana. Wrócimy chyba jutro. A poza tym dom jest wygodny, nowoczesny, zachecajacy. Przez reszte wieczoru ogladamy telewizje, siedzac na kanapie, pijac herbate, jedzac male wyborne ciasteczka. To po prostu raj. Potem Abdul Walii prowadzi nas do jeszcze wiekszego salonu, luksusowo umeblowanego, prawdopodobnie sluzacego mu za biuro, i tam spostrzegam... telefon! To cos, czego nie widzialam od lat. Telefon... nie wierze wlasnym oczom. - To prawdziwy Abdul Walii usmiecha sie widzac moja naiwnosd. — Oczywiscie, prawdziwy. — Moze pan podniesd sluchawke i zadzwonid obojetnie dokad — Naturalnie. Nie moge oderwad wzroku od tego magicznego urzadzenia. Ciagle powraca jedna mysl podniesd sluchawke i zadzwonid do mamy... Rozmawiamy z naszym gospodarzem, ale ja mysle tylko o tym. Opowiada to, co wie o maminej kampanii prasowej, o artykulach w brytyjskich gazetach. Slucham go jak przez mgle, marze o aparacie stojacym na stole tak blisko, a nieosiagalnym. Jestem prawie chora. Nagle pada konkretne pytanie — Czy chcecie opuscid Jemen — Tak, chce wracad do domu. Lekkim, zartobliwym tonem dorzuca — Przyjmijmy, ze zamieszkalybyscie tutaj, w miescie, czy to by cos zmienilo — Nie, chce po prostu wrócid do domu. Nie komentuje mojej odpowiedzi i powraca do ogólników prasy, tresci artykulów, fotografii, jakby podsumowywal jakas wystawe, podczas gdy ja ciagle przygladam sie temu przekletemu telefonowi, który stoi w kacie, czarny i milczacy. — A gdybyscie zostaly w miescie, razem z waszymi dziedmi, na stale, to by wam nie wystarczalo — Nie. Powraca do tego wielokrotnie, az w pewnej chwili zaczynam sie denerwowad i staje sie agresywna. - Niechze pan to sobie raz wbj^e do tej wielkiej glowy! Chce wrócid do domu. Nie chce tu zostad. I chce, by moja matka dalej postepowala tak, jak postepuje, do czasu kiedy nareszcie bedziemy mogly wyjechad! Chyba jasne! Nadia spuszcza oczy, zawsze sie boi, kiedy rzucam sie na ludzi. Abdul Walii kiwa glowa, zastanawia sie przez chwile, po czym zaczyna cierpliwie wyjasniad, jakoby wszystkie wysilki mamy, majace na celu zainteresowanie mediów naszym przypadkiem, byly przyczyna klopotów rzadu jemeoskiego. — Rzad jest bardzo rozgniewany cala ta historia. Zaczyna ona nabierad rozmiarów, które stawiaja mnie w trudnej sytuacji. — Nic mnie to nie obchodzi. Ta reklama jest nam potrzebna i ludzie powinni znad prawde. A prawda jest taka, ze od siedmiu lat chcemy wrócid do domu, ze sie nas tu trzyma sila, wbrew naszej woli. Nikt, zaden rzad nie ma do tego prawa. Zbyt juz daleko zaszlysmy, zeby sie wycofad albo zaniechad walki w zamian za troche luksusu w miescie... — — 214 215 Zwraca sie do Nadii. — Czy pani zgadza sie z siostra — Tak, zgadzam sie z nia. Lagodny glosik Nadii zabrzmial spokojnie i zdecydowanie. Jesli o mnie chodzi, w zadnym wypadku nie pozwole, aby ten czlowiek do czegokolwiek mnie naklanial i zanudzal swoimi argumentami. Dosd mam juz zmagao z jemeoskimi mezczyznami. Zdecydowanie dosd. Odkad tutaj przebywam, stracilam w tej walce moje nerwy, zdrowie i odwage. Walczyd o zachowanie wlasnej osobowosci, walczyd o przezycie, walczyd o pozywienie, walczyd o to, by pozostad ludzka istota. Wiem, wedlug jakiej zasady funkcjonuje ich umyslowosd. Staraja sie oglupiad kobiety. Wychowywad bez szkoly, bez postepu, przygniatad je codzienna robota, posylad w pole, po wode, uzywad do zbierania drewna i pasienia stad, poza tym kazad im gotowad, zajmowad sie dziedmi i na koniec sprawid, by obecnosd mezczyzny w lózku uwazaly za prawdziwy dar niebios. Niezle sobie radza. I zawsze osiagaja swój cel nie sluchajac nas lub udajac, ze nie rozumieja problemu. Dzisiaj jestesmy dosd blisko celu, ucieczka jest juz rychla, czuje to, nie ma mowy, bysmy teraz mialy rezygnowad, nawet na prosby tego kacyka. Na dodatek bliskosd telefonu zupelnie mnie oszolamia. Pomysled, ze moglabym podniesd sluchawke i porozmawiad z mama, tak sobie, jak za sprawa czarów, a nie wolno mi nawet zrobid kroku w strone aparatu. Abdul Walii zyczy nam dobrej nocy i prowadzi do pierwszego salonu. Tam przynosza nam maty, na których mamy spad. Podloga jest przykryta dywanem i poslania sa dosd wygodne. Lezac jedna obok drugiej szepczemy jeszcze jakis czas w ciemnosciach. Calkowicie opanowana mysla o telefonie, snuje plany. Nie wiem, jak mozna uzyskad polaczenie miedzynarodowe. W tym kraju musi to trwad dosd dlugo. Zadnej nadziei, by sie zmiescid w czasie, jakim dysponujemy. Gdyby ten czlowiek byl normalny, sam by nam to zaproponowal. Jak mozna pozbawid dzieci mozliwosci rozmowy z matka w sytuacji, w której jest to tak malo skomplikowane Nie moge juz zniesd tych zakazów. Im bardziej cel sie przybliza, tym bardziej trace spokój. Nazajutrz rano nic sie nie dzieje. Snujemy sie po tym domu bezczynnie, pozostawione samym sobie, bez zadnych informacji, co nas czeka. Wyobrazam sobie, ze wkrótce przyjedzie Abdul Noor, aby nas zabrad do wsi... Ta separacja od dzieci mi sie nie podoba. Zeby nareszcie ktos sie ruszyl i zaproponowal jakies wyjscie! Na koniec pan domu ukazuje sie i oznajmia — Przywieziemy wam dzieci. — Kiedy Chcemy je widzied natychmiast. — Przyjada w najblizszych dniach. Nie dowiem sie niczego wiecej. To ich wieczne zamilowanie do tajemnic. Utrzymywad kobiety w niepewnosci. — Jak ukladaja sie pani stosunki z Ward, pani tesciowa — Bardzo zle, nie cierpimy sie. Jest wobec mnie obrzydliwa, napastliwa, zmusza mnie do pracy od rana do wieczora. W wiekszosci sa to roboty calkiem nieuzyteczne. Wydaje sie sluchad i rozumied, zawsze spokojny i uprzejmy. Potem odchodzi. Przez caly dzieo zyjemy w rytmie jego nieprzewidzianych pojawieo sie i zniknied. Przychodzi, by porozmawiad przez chwile, po czym oddala sie, nie wiadomo dokad, zeby zajad sie swoimi sprawami, i znów powraca. Jla kazdym razem z pytaniem, jakie juz przedtem zadal lub z wczesniej przedstawionym nam argumentem. Spedzamy obie nastepna noc w salonie i nazajutrz, trzeciego dnia naszego pobytu w tym domu, decyduje sie uzyskad jakies blizsze wiadomosci o tym, co sie tu knuje. Spodziewam sie uniku z jego strony, ale musze ruszad do ataku. — W porzadku. Nie chcemy wracad do wsi. — Nie wrócicie tam. Ta odpowiedz mnie zaskakuje. — Jak to, chce pan powiedzied, ze juz nigdy Usmiecha sie. — Macie na to moje slowo. Przez kilka sekund trudno mi zlapad oddech i przyjad do wiadomosci te nowine. - A dlaczego - Poniewaz nie potrzebujecie tam wracad. Przez jakis czas mozecie zamieszkad tutaj, w Taez. 276 217 Cos takiego... trudno mi w to uwierzyd. Gdzie jest zasadzka Jesli to prawda, to chyba sen. Nowy etap, i to niebagatelny. Od czasu mojego pobytu w Hays, z dala od Nadii, mialam tylko jedno zyczenie - mieszkad obok niej, i to marzenie sie zrealizowalo. Teraz jestesmy w Taez razem, z dala od wsi, nastepnym etapem bedzie Anglia... Polubilam Abdula Walii. Obiecal, ze dzieci do nas przyjada, pozwala nam zostad tutaj, daleko od Abdula Khada, Ward i tej górskiej nedzy. Ponadto jest ojcowski, wyrozumialy, pomimo pewnej agresywnosci z mojej strony, i nie odnosze juz wrazenia, ze cos przede mna ukrywa. Nadia takze ma do niego zaufanie, widze, ze jest pewniejsza siebie, odprezona; gdyby nie brakowalo jej dzieci, zycie staloby sie prawie przyjemne, zwlaszcza jesli ma sie w perspektywie powrót do domu. Poniewaz ten czlowiek wzial nas do siebie na wlasna odpowiedzialnosd, jestesmy chronione, w kazdym razie przed interwencja Abdula Khada. Jest dowódca policji w Taez, a to nie byle co. O jednej rzeczy nie wiem, a mianowicie, ze przez ten czas policja w Taez przesluchuje dyrektora szpitala, kierowce, tlumaczke, tych wszystkich, którzy w sposób mniej lub bardziej bezposredni mieli do czynienia z Ellen i Benem, w celu wydobycia z nich zeznao, czy wiedzieli, ze ci ludzie sa dziennikarzami. W sumie chodzi o to, czy dobrowolnie wspólpracowali z wrogiem. Martwie sie jedynie tym, ze w koocu wladza Abdula Walii ma takze swoje granice. Decyzja ostateczna nie nalezy do niego, musi sie dostosowad do rzadowych wskazao. Tlumaczy nam, ze powinnysmy podpisad pewne dokumenty, aby dzieci mogly do nas przyjechad. Listy te skierowane sa do osoby uprawnionej. W dokumentach mamy stwierdzid publicznie, ze jestesmy zamezne, zyjemy w zgodzie ze wspólmalzonkami, obecnie przebywamy w Taez i nie mamy zadnych szczególnych problemów. Abdul Walii objasnia nam, ze jest to formularz urzedowy, na którego podstawie powierzy sie nam opieke nad dziedmi. Jesli tylko zlozymy nasze podpisy, Haney, Tina i Marcus beda tu pod koniec tygodnia. A zatem podpisujemy. Z jednej strony dlatego, ze jak najpredzej pragniemy odzyskad nasze dzieci, z drugiej zas, poniewaz postanowilysmy zaufad temu czlowiekowi. W koocu nie mamy wyboru, on jeden sie nami zajmuje. Jest jedynym posrednikiem pomiedzy nami a rzadem. Czekamy uwiezione w tym zlotym palacu. Wolno nam poruszad sie po domu i wychodzid na dach, by zazyd powietrza. Widok z góry na miasto jest cudowny. We wspanialej nowoczesnej kuchni znajduje sie lodówka, zlewozmywak, maszyna do mycia naczyo, mikser... Wszystkie urzadzenia, których nie ogladalysmy od wyjazdu z Anglii. Nie liczac luksusów, jakimi sa woda biezaca i elektrycznosd. Koniec mak z dzwiganiem wody, mozna korzystad z prysznica do woli. Koniec z cuchnacymi pochodniami, jaszczurkami na scianach i wezami. Chodzenie boso po dywanach, woda splywajaca po ciele... jedzenie na talerzach, widelcami... a przede wszystkim przebywanie razem... tak jak dawniej. Swobodne rozmowy, sen bez leku... Ze szczytu naszego palacu mozemy przygladad sie policjantom przebywajacym w budynku po wewnfteznej stronie ogrodzenia, za którym widad ogród. Maja strzelby, niektórzy karabiny maszynowe, dyskutuja miedzy soba, przechadzaja sie leniwie w dole, u naszych stóp. Czujemy sie bezpieczne i prawie wolne. Nazajutrz, po podpisaniu przez nas dokumentów, przyjezdzaja dzieci. Abdul Noor i Shiab, syn Gowada, towarzyszyli im az do Taez. Haney, Tina, Marcus... Marcus tonie we lzach i kolysze go w ramionach poruszona. Przed odjazdem Abdul Noor mówi mi - Od czasu jak wyjechalas, Mohammed nieustannie plakal. Mohammed... Nazywasz sie Marcus. Jestes moim synem i zobaczysz Anglie, urosniesz tam, bedzie sie o ciebie dbalo, pójdziesz do szkoly i bedziesz mówil naszym jezykiem. Twoja matka jest Angiel-ka. Tego wieczora zachód slooca nad Taez wspanialszy jest niz kiedykolwiek. Nadia usmiechnela sie. 218 219 Rozdzial XIX - Przyjechali wasi mezowie, czekaja w drugim pokoju, czy chcecie sie z nimi przywitad Siedzimy wlasnie w pomieszczeniu dla kobiet, kiedy Abdul Walii pojawia sie z ta nowina. Rozmawialysmy o tej wizycie od wielu dni, rzad zawezwal ich z Arabii Saudyjskiej, aby podjad próbe pojednania, nie wiedzialysmy jednak, kiedy to nastapi. Wstajemy ociagajac sie. Odkad przebywamy w Taez, w tym domu, który jest prawdziwym palacem w porównaniu ze wsia, gdzie cierpialysmy przez siedem lat, zapomnialysmy prawie o naszych mezach. Siedza tu obaj, zazenowani, nie bardzo wiedzac, jak sie zachowad w obecnosci Abdula Walii. Abdullah ma dwadziescia jeden lat, Samir dwadziescia. Teraz sa mezczyznami, Samir stal sie olbrzymi, prawdziwy pasza. Abdullah jest chudszy niz kiedykolwiek. Wybieramy najbardziej oddalona kanape. Zaczynaja sie uprzejmosci. -- Jak sie czujesz Jak sie miewa mój syn Trwa to pare minut, nastepnie Abdul Walii pozostawia nas samych i Samir okazuje niepokój - Co sie dzieje Slyszelismy mase poglosek, zupelnie nie wie my, o co chodzi... Podobno w Anglii sa jakies historie, czy to pra wda, ze byla tu takze wasza matka Nadia pozwala mi mówid i nie boje sie poinformowad ich o wszystkim, jesli rzeczywiscie o niczym jeszcze nie wiedza... - Mama robi, co sie da, zeby nas wydostad z tego kraju. To, do czego zmusiliscie nas, jest nielegalne, nigdy sie z tym nie pogodzi my, taka jest prawda. Abdullah milczy, nigdy nie mówil wiele, chyba zeby poskarzyd sie ojcu na moja szorstkosd. Tak naprawde nie wiem, kim jest ten chlopak... Nigdy nie dowiedzialam sie, co mysli, ani czy w ogóle potrafi mysled bez pomocy ojca. Jedno jest pewne, ze gdybym miala do czynienia wylacznie z nim, tylko z nim jednym, ani razu by mnie nie dotknal. To malzeostwo od samego poczatku nie mialo najmniejszego sensu i do dzis sie zastanawiam, dlaczego chlopak, który wie, ze jest znienawidzony, upiera sie do tego stopnia. Nawet wlasny syn go nie interesuje... Tutejsi mezczyzni prawie zawsze sa nieobecni, lepiej znaja obce kraje niz wlasny i przypuszczam, ze zaczynaja zwracad uwage na dzieci dopiero wtedy, kiedy te przynosza do domu pieniadze. Samir poprosil Abdula Walii, by mu pozwolil zatelefonowad. Podobnie uczynil Abdullah. Obaj dzwonia do swoich ojców, do Gowada przebywajacego w Anglii i Abdula Khada pracujacego obecnie w Arabii Saudyjskiej. Pare minut pózniej Samir oznajmia nam wynik tych rozmów — Nie powinnismy sie rozwodzid. Nie wolno nam opuscid naszych dzieci. — To rozkaz twojego ojca — Mój ojciec i Abdul Khada sa co do tego zgodni. A my równiez nie chcemy, byscie wyjezdzaly do Anglii, aby nam robid klopoty. Zreszta nie wyjedziecie... — Dlaczego — Poniewaz dzieci nie wyjada. — Ale ja odmawiam powrotu do wsi, Nadia równiez. — Mozemy pozostad w Taez. Mój ojciec i Abdul Khada zgadzaja sie na to, zostaniemy tak dlugo, jak bedziecie tu razem z nami, dzieci zostana takze. Tak wiec wszystko jest proste. Arabscy synowie nigdy nie sprzeciwiaja sie swoim ojcom. Nie zgodza sie zatem na zadne inne rozwiazanie. To nastepna przeszkoda. Nawet Abdul Walii nie moze nic poradzid na te decyzje. Chodzi o sprawe prywatna. Jesli mezowie nie zycza sobie, by ich zony podrózowaly wraz z dziedmi, nic sie nie da zrobid... Od nadziei do rozczarowania, powinnam byla sie tego spodziewad. Za sprawa dzieci nadal jestesmy zakladniczkami. Nadia nie moze zniesd mysli o ich porzuceniu, ja nie moge zniesd mysli o pozostawieniu Nadii. Na razie tak sie sprawy maja. Sytuacja komplikuje sie, poniewaz jest nas juz zbyt duzo, bysmy mogli wszyscy razem tu mieszkad. Abdul Walii rozwiazuje ten 220 221 problem, instalujac nas w mieszkaniu znajdujacym sie o pied minut jazdy samochodem od jego domu. Wydarzenia tocza sie tak predko, ze zastanawiam sie, czy wszystko nie zostalo z góry ukartowane. Czepiam sie jednak ciagle mysli, ze przeciez przebywamy teraz w miescie i jestesmy w kontakcie z Abdulem Walii. Wszystko jest lepsze od powrotu do Hockail i Ashube, i dalszego niewolniczego zycia. Mieszkanie znajduje sie w ubogiej dzielnicy, na koocu ulicy waskiej i nedznej, w zniszczonym trzypietrowym budynku. Dwa pokoje, rozdzielone obszernym korytarzem, w glebi salon, jeszcze jedno pomieszczenie i kuchnia. Sciany pomalowane sa na kolor jasnoniebieski, podloge przykrywa brazowe linoleum, jedynym luksusem sa bawelniane blekitne zaslony na oknach w salonie oraz lezacy na podlodze dywan. Przecietnosd tego miejsca nie odbiega od charakteru calej dzielnicy. Znajdujemy sie zaledwie o pied minut drogi od ulicy wspanialych domów, gdzie mieszka Abdul Walii, ale tutaj jest inny swiat, swiat halasów, kurzu i mieszkao jak klatki na króliki. Jeden pokój przeznaczony jest dla Nadii, Samira i dwojga ich dzieci. Drugi dla mnie, Abdullaha i Marcusa. Znowu przyjdzie nam dzielid poslanie z naszymi mezami. To nieuniknione. W tej kwestii prawo malzeoskie w Jemenie jest bardzo scisle. A nie sa to juz mlodzieocy terroryzowani przez dwie angielskie dziewczyny. Oto owoc mizernego zwyciestwa, jakie zawiodlo nas do Taez. Mezowie przywiezli ze soba ze wsi swoje materace, patrzymy, jak rozkladaja je na kamiennej podlodze, twardej i zimnej. Nie ma tu zadnych mebli oprócz telewizora, który sam z siebie pracuje bez przerwy. W miastach ludzie niewiele maja, jednak wszedzie sa telewizory... W kuchni zlewozmywak, mala gazowa kuchenka i póleczka. W lazience jest prysznic, ale brak cieplej wody. To nora w porównaniu z domem Abdula Walii, nora w porównaniu z naszym angielskim mieszkaniem... Ale wole te nore od tamtego domu w górach. I Nadia równiez. Poza tym nie musimy pracowad od rana do wieczora i mam zamiar wylegiwad sie w lózku do woli, az do poludnia. Przez jakis czas zycie uplywa nam w ten dosd dziwny sposób, obaj chlopcy wychodza co dzieo spotykad sie ze swymi przyjaciólmi w miescie. Nie pytamy nigdy, gdzie i z kim przebywaja. Wystarczy, ze wychodza, a my zostajemy same. To cudowne, ze jestesmy same. Czasami odwiedzaja nas Mohammed, brat Abdullaha, i jego zona Bekela. Nigdy nie rozmawiamy o naszej sytuacji, wszyscy o niej wiedza. Z poczatku rzadko wychodzimy. Przeraza nas ruch uliczny, ludzie, samochody. Zdziczalysmy w Maabana. Po siedmiu latach niewoli ta wolnosd w obcym miescie wydaje sie nam rzecza trudna. Nawet kiedy wieszam bielizne na balkonie, odruchowo zaslaniam twarz ze strachu, ze ktos mnie zobaczy i cos powie. Upodobnilysmy sie calkowicie do innych kobiet ze wsi, jestesmy wstydliwe, przerazone swiatem i ruchem miejskim, nie wiemy juz, jak sie zachowad. Dzieci nie opuszczaja nas ani na minute, natychmiast placza, kiedy wychodzimy z pokoju. Przypuszczam, ze obawiaja sie, iz znowu je opuscimy. Haney leka sie najbardziej. Nieustannie uczepiony spódnicy Nadii, wybucha placzem, kiedy tylko ona wstanie i zrobi pare kroków, i krzyczy - Gdzie idziesz, mamo... gdzie idziesz Wiadomosci z Anglii nie sa zbyt zachwycajace. Mama napotyka wiele trudnosci. Dala sie wciagnad do wspólpracy z Daily Mail, obiecawszy wczesniej wylacznosd Observerowi i Ellen. Spedzilam dzieo Bozego Narodzenia z Ellen i jej rodzina, w ich domu w Londynie. Nie wiem juz, co mam robid i jakie propozycje prasowe przyjmowad... Ambasador Jemenu w Londynie oswiadczyl dziennikarzom gazet, ze wie, iz wyszlyscie za maz w Birmingham, i ze z wlasnej woli wyjechalyscie, aby zamieszkad z mezami w Jemenie. Twierdzi, ze wszystkie problemy wynikly w momencie, kiedy odeszlam od waszego ojca, ze jesli pragne udad sie do Jemenu, bede mogla korzystad z calkowitej swobody i otrzymam wszelka potrzebna pomoc, aby wywiezd do kraju moje córki... Odpowiada to ostatniej wersji podanej przez tego, który nas sprzedal. Na poczatku wyznal dziennikarzom, ze wyjechalysmy na wakacje i tam na miejscu, w tajemnicy, wyszlysmy za maz... Dla niego zapewne róznica jest bardzo niewielka. 222 223 Zycie w Taez, nasze kobiece zycie, plynie swoim torem. Z zaslonietymi twarzami. Fizycznie czuje sie lepiej, jestem mniej zmeczona, pogodniejsza, jedzenie jest lepsze. Kobiety tu nie pracuja, najbardziej postepowe skladaja sobie wizyty, na ogól przejezdzaja z domu do domu taksówka. Ich glównym zajeciem sa rozmowy, plotki, pogloski. Po jakims czasie spotykamy pare kobiet, które, czuje to, chcialyby ze mna porozmawiad, zadad pare pytao. Uprzedzono je jednak, ze jestem agresywna i ze na ogól odpowiadam Nie mieszaj sie do cudzych spraw. Totez niewiele mamy z nimi kontaktów, nie liczac klasycznych rozmów na temat dzieci. Jesli chodzi o spacery, nie odbywamy ich duzo. Ogladanie swiata przez zaslone to dziwne przezycie. Zauwazylam na ulicy, ze kobietom cudem udaje sie uniknad przejechania przez rower czy samochód. Nie maja mozliwosci patrzenia na boki, spogladaja tylko prosto przed siebie i czesto opuszczaja wzrok, aby uniknad zderzenia ze wzrokiem mezczyzn. Podczas tych nieciekawych dni czas uplywa monotonnie, na nieustannym, beznadziejnym oczekiwaniu. Cierpliwosd jest jego miara. Wciaz rozmyslam o telefonie Abdula Walii. Ta mysl mnie nie opuszcza. Na pewno gdzies sa inne telefony, w jakichs innych miejscach, ale co robid, kiedy sie nie ma pieniedzy Pieniadze trzymaja mezczyzni, to oni robia sprawunki. Chyba ze pracuja za granica i musza je regularnie posylad rodzinie. W Taez, przebywajac razem z naszymi mezami, dysponujemy zaledwie paroma nedznymi monetami. Pomimo mojej dosd bojowej natury ciagle jeszcze nie osmielilam sie poprosid Abdula Walii o pozwolenie zatelefonowania do mamy. I oto on sam mi to proponuje! Przypuszczam, ze jakas wazna osobistosd doradzila mu zadzialad w taki sposób, w nadziei, ze powiem matce, iz jestesmy szczesliwe zyjac w Taez, ze wszystko jest w porzadku i nie ma juz potrzeby robid w Anglii tyle halasu. Postanowilysmy z Nadia zagrad w ich gre. Niech mysla, ze skandal jest zakooczony. Same wiemy dobrze, ze to nieprawda, i ze nigdy nie ustapimy. I oto stoje przy tym wytesknionym telefonie. Podaja mi potrzebne numery, prosze o Anglie, slysze w uchu trzeszczenie aparatu, tak 224 jak w muszli slychad morze... Serce mi bije. To Ashia, moja siostra Ashia podnosi sluchawke. - To ty To naprawde ty, Zana Naprawde ty Do tego stopnia trudno jej w to uwierzyd, ze zadaje mi dziwne pytania, chcac sie upewnid o mojej tozsamosci. To mówi wszystko o klimacie podejrzliwosci, jaki musi panowad w naszym domu. Zapewne obawiaja sie telefonu jakiejs kobiety, która w moim imieniu moze im naopowiadad klamstw w rodzaju Jestem szczesliwa, wszystko dobrze sie uklada, nie chce wracad itd. Zwazywszy zla jakosd polaczeo pomiedzy obydwoma krajami, byloby to calkiem mozliwe. Posluzyli sie juz kasetami nagranymi pod przymusem, czemu by wiec nie mieli zaaranzowad falszywych rozmów telefonicznych. Nareszcie Ashia, uspokojona moimi odpowiedziami, oddaje sluchawke mamie. Mówie predko, predko opowiadam, bojac sie, ze rozmowa zostanie przerwana. Mama kooczy ja mówiac - Wkrótce przyjade do Taez... Bede tam niedlugo, Zana... Za dzwonie do ciebie pod ten numer... Wkrótce... Wkrótce... Wyspiewuje w myslach ten refren, mama przyjezdza wkrótce... Widzialysmy ja^Jonad rok temu, w 1986, na dwa miesiace przed urodzeniem Marcusa... Mama przyjezdza wkrótce. Kilka tygodni pózniej oznajmiaja nam, ze nastepnego ranka, w domu Abdula Walii, bedziemy mied telefon z Anglii. Jeszcze jedna noc cierpliwosci. Nadia jest u siebie, ze swoim grubym mezem. Ja w drugim pokoju, z Abdullahem i moim wstretem. Wymazad go jednym ruchem dloni z mojego zycia, tak jak sie wymazuje nieudany rysunek. Gdybym byla wrózka albo czarownica, i gdybym za dotknieciem rózdzki mogla sprawid, ze zniknie, wszystko bym zapomniala. Nazajutrz slysze w sluchawce glos mamy - Dobrze sie czujecie Nie niepokój sie, przyjade, juz niedlugo. Teraz sluchaj, podam komus sluchawke, komus, kto chce sie z toba przywitad, rozumiesz Nie za bardzo rozumiem, ale mówie tak, gotowa zrobid wszystko, czego zazada. 225 15 - Sprzedane — Nazywa sie Tom, porozmawiasz z nim, zgoda — Zgoda, mamo. Slysze meski glos, który zwraca sie do mnie - Halo, mówi Tom Quirke. Nie wiem, kim jest Tom Quirke. - Co slychad Dosd ostroznie odpowiadam — Wszystko w porzadku. — Zana, czy nadal chcesz wrócid do domu, do Birmingham — Tak, oczywiscie, ze chce wrócid. Tak predko, jak tylko to mozliwe. — Czego ci tam najbardziej brak — Mojej rodziny i przyjaciól. — Powiedz mi, gdzie mieszkasz — Jestem w Taez, mieszkamy w malym mieszkaniu. Lepiej nam jest niz tam, na wsi. — Ciezko bylo na wsi — To bylo potworne. — Czy jestes chora — W tej chwili nie. Ale mialam malarie. — Opowiedz nam o Nadii i dzieciach... — Nadia jest zbyt oniesmielona, boi sie rozmawiad przez telefon. Tak jak ja czeka na powrót. — Do widzenia, Zana. — Do widzenia, Tom. Dziwna rozmowa, której sens na razie mi sie wymyka. Moze jakis przyjaciel dziennikarz Albo adwokat... Mama nie powiedziala mi nic konkretnego, boi sie, ze beda nas podsluchiwad albo przerwa rozmowe, jesli bedziemy zbyt duzo mówid na temat. Dzieo telefonów jeszcze sie nie skooczyl, oznajmiaja mi, ze teraz mój ojciec chcialby z nami porozmawiad. Mija siedem lat, jak nas sprzedal i rzucil tu, w rece tych mezczyzn, i pragnie z nami porozmawiad Nadia odmawia. Jest zbyt podatna na emocje, by zetrzed sie z naszym ojcem. Ojcem jedynie z nazwy, na papierze. Zreszta na papierze, który ukradl, aby móc nas sprzedad... Zaciskam zeby siedzac obok tego telefonu, który nagle wydaje mi sie grozny. Sygnal sprawia, ze podskakuje w góre. Biore sluchawke wilgotna dlonia, ale mój mózg jest twardy jak z betonu. — To Zana — To Zana. Nie bede mu pomagad. Chce sie dowiedzied, co knuje ten waz. - Dlaczego chcecie wracad Dlaczego Umre ze wstydu, nie trzeba tego robid. Wszyscy mówia, ze jestescie szczesliwe w Taez; jesli mnie kochacie, nie wracajcie! Powinien przeciez wiedzied, ze go nie kocham. O co chodzi w calym tym szantazu - Trzeba, byscie tam pozostaly, dopóki gazety nie zapomna o calej tej historii... Tym razem nie puszczam mu tego plazem. -- To by ci odpowiadalo Za bardzo bys sie cieszyl, gdyby sie wszystko skooczylo! Na to nie licz. — Zana, przysiegam ci, ze jesli wrócicie, zabije sie. — Doskonale. Prawie godzine wisi przy telefonie, powtarzajac w kólko to samo - Nie wracajcie, to wstyd robid mi cos takiego, zabije sie, jestem waszym ojcem - i tak dalej.tm tym podobnie... - Zabij sie wiec, skoro tak chcesz. - Za kazdym razem moja odpowiedz na ten szantaz jest zwiezla i lapidarna. — Wierzcie mi, to skandaliczne. — Tak. — Wstydze sie za was... — Aaa, cos takiego! — Umre ze wstydu. — Swietnie. Mój mózg jest nadal jak beton. Gdyby kazde z moich slów moglo ugodzid go z daleka i sprawid, by zniknal... Gdyby wystarczylo nacisnad guzik... Umieraj wiec, idz, utop sie w piwie w angielskiej kawiarni, z twoimi jemeoskimi przyjaciólmi. Ty przynajmniej mozesz tam umrzed. Ja nie. Zreszta nie umrzesz. Nie potrafisz umrzed ze wstydu. Ten telefon jest jeszcze jednym twoim drao-stwem, bo tylko na to cie stad. - Trzeba zostad w Taez, aby ratowad honor rodziny. 226 227 — Zapewne. — Zabije sie... — Dobrze. Nareszcie odklada sluchawke. Czuje sie brudna od tej rozmowy. Brudna, ale podniesiona na duchu. Jeszcze silniejsza. Kilka dni pózniej dochodza nas sluchy, ze skandal w Anglii jeszcze bardziej sie nasilil. Rozmowa, jaka odbylam z Tomem Quirke, zostala nadana w radiu. Jest dziennikarzem z Observera. Slyszano mój glos bezposrednio z domu Abdula Walii, dowódcy policji w Taez... Gazety ponownie rzucily sie chciwie na ten temat i Abdul Walii czuje sie coraz bardziej wplatany w te historie. Wyobrazam sobie, ze musi byd dreczony przez swoich mocodawców, wscieklych, ze ta sprawa nie zostala wyciszona. Za kazdym razem kiedy z nim rozmawiamy o rozmiarach tej kampanii prasowej, usiluje nas przekonad. — Trzeba pogodzid sie z sytuacja, jestescie mezatkami, urodzilyscie dzieci, nie ma sensu tego przedluzad. Powiedzcie matce, zeby dala sobie z tym spokój. — Ale gazety mówia prawde. Tylko i wylacznie prawde. Wydano nas za maz sila, dzieci zrobiono nam sila i sila trzyma sie nas tutaj. W kraju takim jak nasz to jest nie do przyjecia. — Mam wasze swiadectwa slubu. — To niemozliwe, nie istnieja. — Spójrz! Pokazuje mi dokumenty napisane po arabsku, których tresd z grubsza rozumiem. To, co powiedziano w tych dokumentach, jest z gruntu falszywe. Czytalam Koran, wiem, ze nie wolno zmuszad dziewczyny do malzeostwa, my zostalysmy do niego przymuszone, a wiec ja tych papierów nie uznaje. Wyglada na niezadowolonego z mojego uporu. Nie jest zlym czlowiekiem. Dobrze wiem, ze musi sluchad rozkazów i obie z Nadia traktujemy go zawsze jako naszego jedynego wybawce. To dzieki niemu udalo sie nam uniknad dalszego niewolniczego zycia w naszych wsiach. Dzieki niemu nie jestesmy juz bite i zmuszane do ciezkich robót. Jest pierwszym i jedynym mezczyzna w Jemenie, który traktuje nas przyzwoicie i za to go szanujemy. Mijaja tygodnie i stopniowo obie z Nadia przyzwyczajamy sie na nowo do zewnetrznego swiata. Jezdzimy z dziedmi taksówka na spacery. Wsiadamy do samochodu pod domem i dzieki temu nie musimy przechodzid przez miasto. W koocu któregos dnia osmielam sie sama zatrzymad taksówke na ulicy, zrobid sprawunki, zazadad pieniedzy na zakup ubrao dla dzieci. Blekitne spodnie i bluza, i maleoka bialo-czerwona welniana czapeczka dla Haney. Marszczona spódniczka w rózowe pasy dla Tiny, do tego welniany, niebieski sweterek. A dla Marcusa, który juz stoi i zaczyna wszedzie biegad, frotowy spioszek, latwy do prania. Poniewaz musimy tu spedzid szmat czasu, trzeba sprawid, by zycie bylo jak najwygodniejsze. Miasto jest przeludnione, brudne, trudne do spenetrowania, ale poniewaz od naszego przyjazdu, poza górami nie widzialysmy z Jemenu wlasciwie nic - jesli o mnie chodzi, widzialam jeszcze kawalek plazy nad Morzem Czerwonym - staramy sie poznad Taez. Czasami ^nje sie prawie jak angielska turystka mimo zaslony i dlugiej sukni. Któregos dnia zobaczylam na miejskim skwerze publiczna egzekucje. Caly tlum ludzi, w tym takze kobiety i dzieci, przygladal sie, jak rozstrzeliwano skazaoców, az do ostatniego... Przerazajace. Nierzeczywiste. Zyje w kraju przemocy. Sama bedac ofiara przemocy ludzkiej. Bezsilna. Dzis trzy kobiety zapragnely spotkad sie z nami w domu Abdula Walii. Sa bardzo rózne od tych, z którymi stykamy sie na co dzieo. Wygladaja na osoby pracujace, dysponujace wlasnymi pieniedzmi. Wolne kobiety w Jemenie naleza do rzadkosci. Uzbrojone w kartki papieru i olówki, siadaja ze swoboda naprzeciw nas. Jedna z nich przedstawia sie jako sekretarka gubernatora Taez. Dwie pozostale twierdza, ze sa czlonkiniami dzialajacej w miescie kobiecej organizacji. Maja jakies dwadziescia do trzydziestu lat. Postepowe, ubrane po europejsku, w spódnice i bluzki, przy wejsciu jednak zrzucaja dlugie plaszcze i zaslony, bez których strój wyjsciowy nie uchodzi za przyzwoity. 228 229 Pierwsza odzywa sie sekretarka gubernatora, wygladajaca na najmlodsza — Powierzono nam przeprowadzenie wywiadu z wami i zredagowanie na jego podstawie raportu. Gubernator pragnalby dowiedzied sie czegos wiecej na wasz temat. — Moze pani powiedzied gubernatorowi, ze te sprawy go nie dotycza. — Niech pani nie podchodzi do tego w taki sposób. Przybylysmy tu jako przyjaciólki. Nie ma mowy o wykorzystaniu na wasza niekorzysd informacji, jakich nam dostarczycie. Wszystko, co chcemy wiedzied, to jak zylyscie dawniej i co was spotkalo, te szczególy moga nam ulatwid niesienie pomocy innym dziewczetom, które znalazlyby sie w podobnej sytuacji. Tego nie oczekiwalam. Odpowiedzialam niechetnie i jak zwykle agresywnie, a tym razem mam do czynienia z osobami odpowiedzialnymi, inteligentnymi i przejetymi losem innych kobiet w swoim kraju. Opowiesd o naszym losie w prowincji Maabana jest dla nich wyraznie szokujaca. Nie wyobrazaly sobie, ze mozna jeszcze zyd w ten sposób. Recznie sadzid i luskad kukurydze. Myslaly, ze to juz nalezy do minionej epoki. W chwili kiedy koocze opowiesd utarta juz formula Chce wrócid do domu, jestesmy tu zbyt nieszczesliwe, sekretarka gubernatora odpowiada mi zdecydowanym tonem — Jestescie obywatelkami tego kraju, Jemenkami. Nie mozecie mieszkad gdzie indziej. — Doskonale wiem, kim jestem. A takze, czego chce. Jestem Angielka i chce wrócid do domu. To takie wyczerpujace. Czuje sie, jakbym byla robotem, powtarzajac i recytujac bez przerwy to samo, przede wszystkim zas tlumaczac, ze wszelka perswazja w moim przypadku jest daremna. Zaczynam podejrzewad, ze te kobiety przyslano tutaj wylacznie w tym celu. Posluguja sie tymi samymi argumentami co Abdul Walii skoro juz mieszkamy w miescie, problem przestal istnied! - Problem jest zawsze ten sam. Chcemy wrócid do domu. 230 Trzy kobiety wstaja, ze swoimi papierami, dokumentami, bizuteria i swoim jemeoskim obywatelstwem. Widze, ze nie sa zadowolone z moich odpowiedzi, ale grzecznie sie zegnaja nie robiac zadnych komentarzy. Match nul. Mama jest w drodze. W krótkim czasie wszyscy sie o tym dowiaduja. Ma przylecied samolotem z Jimmy Halleyem, konsulem brytyjskim, i tlumaczem z ministerstwa spraw zagranicznych. Ale nic nie przychodzi jej latwo. Aby uzyskad wize, musiala sie napierw udad do ambasady Jemenu w Londynie, w towarzystwie Ellen i Bena z Observera. Tam czyhalo na nia stado fotografów i dziennikarzy z telewizji. Mama musiala przykucnad w taksówce, z której wysiadla nieco dalej, kolo pubu. Ellen zadzwonila do ambasady, zeby wyjasnid, co sie dzieje i poprosid, aby ktos dostarczyl im papiery do wypelnienia. Trwalo to pól godziny. Po czym taksówka odjechala z duza predkoscia w strone lotniska. Samolot Lufthansy wyladowal w Sanaa, gdzie Jim Halley wyszedl po mame na lotnisko, aby odprowadzid ja do hotelu w poblizu swojego domu. Stamtad telefonuje dojmie. Z hotelu w Sanaa. Tym razem doskonale ja slysze. — Jutro mamy sie spotkad z ministrem spraw zagranicznych. Nie jestem pewna, czy nas przyjmie, podobno jest bardzo zajety. — Kiedy przyjezdzasz — Slyszalam, ze w Taez jest mgla, nie wiem, czy samolot wyleci wczesniej niz za jakies dwa dni. — Kochamy cie, mamo... Sa takie dni, kiedy placz jest prawdziwym szczesciem. Rozdzial XX Abdullah, wynedznialy, z szara cera i spuszczonym wzrokiem, siedzi na przeciwnym koocu salonu Abdula Walii. Przypatruje sie 231 czubkom swoich butów. Samir spoczal calym swym olbrzymim cialem na brzegu kanapy, jego wypchane policzki wygladaja, jakby nieustannie zul qat. Tluste rece polozyl na kolanach. I on równiez patrzy gdzies w bok. Mama widzi naszych mezów po raz pierwszy. Blyskawiczne spojrzenie, jakim ich obrzucila, pelne jest nieskooczonej pogardy. Wyczytalam w jej oczach, co mysli... Sa zadni, bez godnosci, nieciekawi. Gdyby nawet byli napchani zlotem, nie uprawnialoby to ich do kupienia jej córek. Chodby byli urodziwi, nic by to nie zmienilo. Zrozumieli i sa ostrozni, wola wpatrywad sie w dywan lub we wlasne buty, anizeli znowu spotkad sie ze wzrokiem naszej matki. Mam nadzieje, ze czuja sie upokorzeni. Abdul Walii i jego zona raz jeszcze udzielili nam gosciny na te pierwsza konfrontacje, w dzieo przyjazdu mamy. Jutro udajemy sie do palacu gubernatora razem z dziedmi, na spotkanie w obecnosci konsula Wielkiej Brytanii i jemeoskiego urzednika. W salonie mozna by uslyszed przelatujaca muche. Widzac, ze wszystkie trzy zachowujemy milczenie, Abdul Walii prowadzi obu mezów do drugiego pomieszczenia, do salonu, gdzie sie zuje. Nareszcie, pozbywszy sie tych dwóch kukiel, mozemy sobie wszystko opowiedzied. Przywiozla z Anglii zabawki, lalke dla Tiny, ciezarówke i samochodziki dla Haney i karuzele dla Marcusa. Powiew z Anglii sciska mi serce. Birmingham i nasze wlasne dzieciostwo. Lalka Nadii, lalka Tiny siedzace obok siebie w pokoju, plyty, których tak pieczolowicie strzeglam przed moim braciszkiem Mo... Ksiazki... Nasze dzieciostwo zostalo spustoszone, nim zdazylysmy z niego wyrosnad. I oto jestesmy matkami. A mama-babcia... taka jeszcze mloda. Tina usmiecha sie do niej ciagnac lalke za wlosy. Zachwycony Marcus przyglada sie barwnej karuzeli, bojac sie wprawid ja w ruch. Jest bledziutki i zawsze smutny, ze zbyt duzym czolem i malymi podkrazonymi oczkami. Tina i Haney maja doskonale zdrowie. Wkrótce zobacze ich biegajacych posród kwiatów, w angielskim ogrodzie. Mama jest wyczerpana, ale wyglada lepiej niz ostatnim razem, walka dodaje jej sil. Idziemy do rodzinnego mieszkania, gdzie ustawilysmy dla niej lózko. — Nie ma mowy, byscie spaly z nimi w mojej obecnosci. To sie musi skooczyd. Dopóki tu jestem, nie chce was widzied z nimi w jednym pokoju. — Mamo, jesli ktos o tym powie Abdulowi Khada, bedziemy mialy nieprzyjemnosci. Znasz ich prawo. Gotów wrócid z Arabii Saudyjskiej i zrobid skandal. — Malo mnie obchodzi ich prawa. Jestescie moimi córkami i nie zycze sobie, zeby te typki z wami spaly. Dlaczego ciagle boisz sie tego czlowieka To prawda, nawet nieobecny budzi we mnie strach, tak jakby mial wyskoczyd z jakiegos kata, bid, grozid, ze przywiaze mnie do lózka, aby jego syn mógl dopelnid malzeoskiego obowiazku. Mama nie wie o wielu krzywdach, jakie mi wyrzadzil. Kiedys dowie sie, ale nie teraz. Na razie mnie samej zbyt trudno o tym zapomnied. Tak wiec Samir spi sam tej nocy w pokoju, Abdullah zas w salonie. Ukladamy sie razem z dziedmi na matwacach w drugim pomieszczeniu. Mezczyzni nie osmielaja sie protestowad. Mama oznajmia, troche za glosno - Wole nie mied ich przed oczyma, w kazdym razie chce ogla dad obu jak najrzadziej sie da. Nazajutrz ubieramy sie na to oficjalne spotkanie u gubernatora. Mama patrzy na nasze czarne suknie i zaslony, i mówi zagniewana — Ubierzciez sie normalnie, jestescie Angielkami, jestescie wolne... Cóz to za strój — Mamo... nie mozemy. To niemozliwe stanad przed tak waznymi ludzmi w europejskim stroju. Nie lubia widzied twarzy kobiet i... tak bedzie lepiej. Nie chcemy zle ich do siebie usposobid! Jest jeszcze cos innego, co mama moglaby opacznie zrozumied. To, ze wszystkie te lata przyzwyczajania sie, ukrywania wlasnej twarzy, naznaczyly nas bardziej niz mozna by sie tego 232 233 spodziewad. Stojac bez zaslony przed gubernatorem czulabym sie naga. Ponadto dobrze wiem, ze niepredko bedziemy wolne. To dopiero pierwszy oficjalny etap i nie chce ich w ten sposób prowokowad, ryzykujac, ze wyekspediuja mame pierwszym samolotem, a nas odesla na wies. Jim Halley, konsul brytyjski, przylacza sie do nas przed wejsciem do biura gubernatora. Jest to czlowiek wygladajacy sympatycznie, bardzo wysoki, o plomiennorudych, krótko obcietych wlosach, mówiacy z bardzo silnym szkockim akcentem. Obecnosd mezczyzny, Europejczyka, w garniturze, mówiacego naszym jezykiem, jest dla nas obu duzym oparciem, daje nam poczucie bezpieczeostwa. Juz od lat nie spotkalysmy normalnego mezczyzny. To znaczy takiego, który nie zachowywalby sie jak pan i wladca, jak Jemeoczyk. Biuro gubernatora miesci sie w czteropietrowym budynku. Wchodzimy na drugie pietro, potem czekamy w duzej sali umeblowanej skórzanymi kanapami i krzeslami stojacymi wokól ogromnego biurka. Prawie natychmiast pomieszczenie zapelnia sie ludzmi. Gubernator, trzy sekretarki, przedstawiciel ministerstwa. Po jednej stronie Abdullah i Samir, po drugiej my razem z Jimem Halleyem i dziedmi. Przedstawiciel ministerstwa, klasyczny urzednik o sluzalczym usmiechu i chlodnym spojrzeniu, z wielkim wscibskim nosem i godna czterdziestka na karku, mówi bardzo poprawna angielszczyzna i to wlasnie on rozpoczyna rozmowe. Pragnie uslyszed nasza wersje calej historii, chod opowiadalysmy ja juz ponad dziesied razy... Marcus jest nieznosny, biega wszedzie, chce sie bawid i nieustannie krzyczy. Nie wiem juz, jak mam go utrzymad i w pewnej chwili gubernator odzywa sie suchym tonem po arabsku - Kaz mu milczed! Ale nic sie nie da zrobid, kiedy dziecko w wieku Marcusa postanowilo sie awanturowad. Im bardziej bede próbowala przeszkodzid mu w bieganiu i pokrzykiwaniu, tym gorzej bedzie sie zachowywal. Zreszta decyduje sie zignorowad ten nakaz i po chwili Marcus uspokaja sie sam. Haney siedzi na kolanach Nadii, spogladajac wielkimi pelnymi zdumienia oczyma na wszystkich tych nieznanych ludzi. Tina spi wtulona w matke. Moje slowa padaja teraz posród naboznej ciszy. Mezczyzni, niby winowajcy, opuszczaja glowy, w miare jak opisuje sposób, w jaki nas traktowano. Staram sie nie byd agresywna, poslugujac sie prostymi i neutralnymi zdaniami. — Przed przyjazdem do Jemenu nie wiedzialysmy, ze nas wydano za maz. Zmuszono nas sila do sypiania z tymi chlopcami. — Czy teraz jestescie szczesliwe Pytanie pada z ust przedstawiciela ministerstwa. Patrze mu prosto w oczy i dobitnie odpowiadam - Nie. Zaczyna mi objasniad jemeoskie prawa dotyczace malzeostwa, o których slyszalam juz ze sto razy, i kooczy znanym mi ostrzezeniem — Jesli opuscicie Jemen, nie bedziecie mogly zabrad ze soba dzieci. Czy o tym wiecie — Dlaczego To sa nasze dzieci. W koocu sa to dzieci nieslubne. Nie naleza do swoich ojców, których nigdy nie poslubilysmy legalnie. Te malzeostwa zostaly zawarte bez naszej obecnosci, bez naszej zgody, dlaczegóz wiec nie moglybysmy wyjechad razem z dziedmi Zaden tutejszy mezczyzna nie lubf^luchad, gdy kobieta odzywa sie w taki sposób, wszyscy wiec staraja sie mi przerwad. Ale zdecydowanie sie upieram. Musze tak postepowad dla mojego dobra i dla dobra Nadii. - W tych malzeostwach wszystko jest falszywe. Dokumenty sa falszywe, nikogo nie poslubilam i moja siostra równiez nie. Nasze dzieci sa tylko nasze. Jim Halley nie próbuje nawet mnie powstrzymad, zaszlam juz zbyt daleko. Przedstawiciel ministerstwa prosi o glos, aby przedstawid swoja hipoteze. - Przyjmijmy, ze uda sie nam uzyskad wizy dla was wszy stkich. Czy pojechalybyscie do Anglii razem z waszymi mezami Jesli nie, nie ma sposobu, byscie zabraly ze soba dzieci... Jesli pojedziecie z mezczyznami, bedziecie mogly zabrad dzieci. Nadia spoglada na mnie, ja na Nadie i razem odpowiadamy - Zgoda. Zgodzilybysmy sie na cokolwiek, byle opuscid z dziedmi Jemen. 234 235 - A wy Co o tym myslicie Zgodzilibyscie sie wyjechad do Anglii razem z waszymi malzonkami i dziedmi Oczywiscie, jezeli to mozliwe... Chlopcy w milczeniu kiwaja glowami, co jest jedyna oznaka ich zgody na te propozycje. Przedstawiciel ministerstwa wyglada na uspokojonego tym, ze znalazl rozwiazanie. - Dobrze, zajmiemy sie wizami malzonków. Wniosek ów oznacza, ze spotkanie jest skooczone, wychodzimy w odpowiednim porzadku, a ja zasypuje Jima Halleya pytaniami. — Pan w to wierzy To mozliwe Czy sie uda — Wszystko zalezy teraz od British Home Office, jesli przyzna chlopcom wizy, bedzie to mozliwe... Dla was to oznacza dalsze oczekiwanie na decyzje, co naturalnie potrwa, ale nie bardzo wierze, by okazala sie pozytywna. Przypuszczam, ze bedzie odmowna. — Dlaczego Dlaczego, jesli jest to jedyny sposób, aby nas stad wydostad — Pomysla, ze to spisek, dlugoterminowy plan, majacy ulatwid waszym mezom wyjazd do Anglii. — Alez wszyscy wiedza, ze ich nie cierpimy! Obie z Nadia od lat nie zaprzestalysmy mówid i pisad na ten temat... — Istotnie, ten argument jest korzystny. Byd moze jest to rozwiazanie... Dam im formularze z podaniem o wize do wypelnienia, zrobimy to zaraz. Obaj mezowie musza dowiesd, ze maja sie z czego utrzymad w Anglii. Samir oznajmia Jimowi Halleyowi, ze posiada dwanascie tysiecy funtów zaoszczedzonych w Arabii Saudyjskiej. Abdullah ze swej strony twierdzi, ze ojciec mu pomoze i ze dostanie od niego identyczna sume. Pytaja ich, czy skladali juz wczesniej podania o wize angielska. Odpowiedz Samira jest przeczaca. Abdullaha równiez. A przeciez mój maz przebywal w Anglii na leczeniu i mam nadzieje, ze nie klamie. Jim skrupulatnie rejestruje ich odpowiedzi. Na decyzje trzeba czekad pól roku. Szesd dlugich miesiecy... Widzac moja zrozpaczona mine Jim obiecuje, ze postara sie sprawe przyspieszyd, po czym odchodzi. Mama sie nad czyms zastanawia. Znam ja dobrze, marszczy brwi, jej czarne oczy robia sie maleokie, blyszczace... Nie chce mówid przy chlopcach. Ale kiedy znajdujemy sie same w mieszkaniu, kobiety i dzieci, poniewaz chlopcy wyszli po qat, mama mówi - Odkrylam, ze Abdul Khada i Gowad skladali podania o wizy dla swoich synów w roku 1980... o wizy wyjazdowe do Anglii, argumentujac, iz sa oni zonaci z obywatelkami brytyjskimi. Wyma gano jednak, by stawili sie wraz z malzonkami na wspólne przeslu chanie w ambasadzie. Oczywiscie nie mogli tego uczynid i nadzieje ich sie rozwialy, poniewaz malzeostwa byly nielegalne. Porzucili wiec ten zamysl. Ale ich podania nadal znajduja sie w Sanaa, w am basadzie brytyjskiej. Nie rozpatrzone. To dowód, ze wasz ojciec wylacznie dlatego sprzedal was tym ludziom. Sprzedal im wasze obywatelstwo. Gdybysmy sie nie oparly, gdybym od pierwszego dnia nie krzy czala o mojej nienawisci, byloby sie im udalo. Teraz lepiej rozu miem, dlaczego Abdul Khada chwytal sie wobec mnie wszystkich sposobów. Ciosy, otepiajace szesd miesiecy spedzone w jego restau racji w Hays. I ten gwalt, natychmiast, pod grozba, w nadziei, ze predko bede w ciazy i rzekome malzeostwo zaowocuje. Zadal sobie niemalo trudu przy tym chorym synu... Trzeba bylo pieciu lat, aby Marcus mógl sie narodzid. .¦ Przez cztery tygodnie mama pozostaje z nami w mieszkaniu w Taez i chroni nas przed wszelkimi kontaktami z Samirem i Abdul-lahem. Czasem jednak jest to powód klótni. — Powiem o tym gubernatorowi, odesle twoja matke do Anglii... Nie ma prawa przeszkadzad mi w sypianiu z toba... — Gadaj sobie, malpiszonie... nie ma tu twojego ojca, zeby mnie przywiazal do lózka albo zbil. Twój ojciec za bardzo sie boi. Tymczasem na nasz temat kraza przerózne pogloski. Mówi sie, ze Abdul Khada i Gowad przekupili gubernatora i ze nigdy stad nie wyjedziemy... Albo przeciwnie, ze wyjezdzamy za pól roku... Ktos do nas telefonuje twierdzac, ze zna prezydenta i jest w stanie wyrwad nas z Jemenu juz za tydzieo... Ktos inny utrzymuje, ze nasz ojciec wyslal list do gubernatora gwarantujac mu, ze nie opuscimy tego kraju. 236 237 Dzis mama musi polecied do Sanaa, aby odebrad paszport, bo Jim Halley zalatwil jej przedluzenie wizy. Towarzyszymy mamie na lotnisko. W poczekalni lotów wewnetrznych wisza nasze fotografie z rozporzadzeniem zatrzymania nas. Jestesmy traktowane jak uciekinierki... i straze maja nam przeszkodzid w zblizeniu sie do lotniska. Te zdjecia wystawione na widok publiczny sa dla nas najgorszym upokorzeniem. Odnosza sie tu do kobiet, które po prostu chca wrócid do swojego kraju, niby do zbrodniarek zbieglych z wiezienia. Potwory... potwory. Prowadza nas pod przymusem, miedzy dwoma straznikami, prosto do dowódcy policji Abdula Walii. - Dlaczego Rycze z wscieklosci. - Dopóki sprawa nie zostanie rozwiazana, musi tak byd. Kobie ta nie moze opuscid tego kraju bez zgody meza. Czasami odnosze wrazenie, ze plywam w bagnie obrzydliwej hipokryzji. Pewna jemeoska kobieta stoi po naszej stronie. Przewodniczaca stowarzyszenia kobiecego w Taez. Ta sama, która juz z nami rozmawiala. Nowoczesna, ladna, ubrana po europejsku, wyksztalcona, znajaca obce kraje, ma pozycje spoleczna, jaka nalezy tutaj do rzadkosci. Któregos dnia opowiadam jej, ze w czasie ostatniego porodu pewna stara kobieta ze wsi operowala Nadie, aby ulatwid wyjscie na swiat dziecka, ze operacja warg sromowych odbywala sie za pomoca zyletki, bez dezynfekcji, i ze Nadia ciagle jeszcze jest cierpiaca. Rana nieustannie sie jadzi. Moja rozmówczyni proponuje nam dyskretna wizyte u znajomego lekarza. Przechodzimy kontrole lekarska w dosd nowoczesnej klinice. Przypuszczam, ze dostep do tego rodzaju pomocy mozliwy jest tylko dla ludzi bogatych, wyksztalconych i ustosunkowanych. Nadia cierpi na infekcje wymagajaca leczenia antybiotykami i kuracja rozpoczyna sie natychmiast. Potem kobieta-lekarz zapytuje nas — Czy uzywacie jakichs srodków antykoncepcyjnych — Nie. — Wiec jak postepujecie — Staramy sie mied mozliwie jak najmniej stosunków. - Macie szczescie, ze nie zachodzilyscie czesciej w ciaze... Kazdej z nas daje zapas pigulek tlumaczac dokladnie, jak je zazywad. - Kiedy tylko moge, daje je tutejszym kobietom. Jedyny prob lem to ukryd sprawe przed mezczyznami... Odmawiaja antykoncep cji, podczas kiedy smiertelnosd dzieci w tym kraju jest przerazajaca i wiele mlodych matek umiera w pologu z braku odpowiedniej pie legnacji, a przede wszystkim informacji. W miescie staramy sie temu zaradzid. Mysle o kobietach z Hockail i Ashube... O moim porodzie na podlodze, w cuchnacym domu, smierdzacym obora i dymem z pochodni. O poloznej, która rozdzierala mi brzuch, zupelnie jakby pomagala kozie albo krowie... Te male niebieskie piguleczki sa jak magiczny prezent. Mama jest w siódmym niebie i teraz co wieczór szepcze do ucha - Zazylas Nie zapomnialas Raczej wyrzeklabym sie jedzenia, anizeli zapomniala zazyd moja pigulke. Nawet jesli i tym razem mama bedzie musiala wyjechad i pozostawid nas na lasce chlopców... zapas wystarczy na szesd miesiecy. Do tego czasu uciekniemy Jrtad. Ta pigulka, która zazywam tuz przed nosem Abdullaha, sprawia, ze na powrót staje sie Angielka. Juz mnie nie bedzie mial. Któregos dnia, bez uprzedzenia, do naszych drzwi zadzwonil mój brat Ahmed. Mama patrzy na wchodzacego i mówi - Dzieo dobry panu... Ten wysoki dwudziestopiecioletni chlopak jest jej nie znany. Jej syn... Popycham Ahmeda do przodu. - Mamo, to Ahmed... Ahmed, to mama... Powtarzam to dla niej po angielsku, po arabsku dla niego, i padaja sobie w ramiona. Rozdzielaja ich dwadziescia trzy lata. Nie wiedza, co sobie powiedzied. Mama mu sie przypatruje, dotyka go, sciska. - Jestes przystojny... 238 239 Ahmed ma lagodna twarz, lagodne oczy, geste uniesione brwi, co przez kontrast jeszcze bardziej podkresla te lagodnosd. Nawet jego usmiech jest mily. Troche podobieostwa do Nadii i chwilami to samo pelne smutku spojrzenie. Mama jest tak szczesliwa, ze nieustannie krazy wokól niego. Rozmowa nie jest latwa, musze im sluzyd za tlumacza. Opowiedzialam juz mamie cala historie Ahmeda, ale pragnie wiedzied jeszcze wiecej. W ciagu paru dni nie da sie nadgonid ponad dwudziestu lat nieobecnosci. Ahmed jest w towarzystwie brata naszego ojca, przybylego z Arabii Saudyjskiej. Jest mlodszy od ojca, fizycznie bardzo podobny, ale charakter ma calkiem inny. Stryj Hassan, inteligentny i o zywym usposobieniu, dowiedziawszy sie o naszej historii, ogromnie byl zaszokowany postepowaniem swojego starszego brata. Bez wahania staje po naszej stronie. Wstydzi sie calej tej propagandy wokól rodziny. Nazwisko Muhsen, trzeba przyznad, znalazlo sie na lamach wszystkich gazet. Ahmed wystapil z wojska i ma pewien cel. - Zapytaj mame, czy i mnie moze pomóc w wyjezdzie. Nie chce pozostad w Jemenie. Gdybym mógl zamieszkad w Anglii i tam pracowad, bylbym mniej nieszczesliwy. Jeszcze raz wzywamy pomocy Jima Halleya, ale w wypadku Ahmeda jest to wzglednie proste. Przez matke jest poddanym brytyjskim i zdobycie wizy dla niego nie bedzie skomplikowane. Mezczyzni maja wiecej szczescia. Byd moze Ahmed znajdzie sie w Anglii przede mna. W jaki sposób nasz ojciec sie dowiedzial o decyzji Ahmeda, to jeszcze jedna z tajemnic arabskiego telefonu. Ale rozpoczyna wszelkie dostepne mu starania, aby przeszkodzid synowi w opuszczeniu Jemenu. Z poczatku wydaje mi sie, ze bedac w Anglii niewiele zwojuje. Ale sie myle. Któregos dnia stryj przychodzi do nas zaniepokojony, pytajac, czy widzialysmy Ahmeda. - Zniknal od kilku dni, bardzo sie martwimy. Obaj mieszkajac w Taez, u przyjaciól rodziny bardzo zeuropeizowanej, której syn jest lekarzem, tak jak my oczekiwali na wynik swoich starao. Ahmed nie jest typem czlowieka, który wyjechalby bez powiadomienia. Poniewaz Abdul Walii jest dowódca policji i równoczesnie naszym jedynym prawdziwym lacznikiem z wladzami, zwracamy sie najpierw do niego. Nie wie o niczym, ale obiecuje predko sie dowiedzied i jeden z jego informatorów w ciagu paru godzin przynosi wiadomosd Ahmed jest w wiezieniu. Dlaczego Czego sie dopuscil Na razie to tajemnica. Nie zwlekajac decyduje, ze same udamy sie do tego wiezienia po informacje i cala rodzina - Nadia, mama, stryj, ja, a takze dzieci - wsiadamy do taksówki. Przy wejsciu, przed ogromna stalowa brama, stoi uzbrojony w strzelbe straznik. Pytam go smialo - Chcialabym wiedzied, czy jest tutaj Ahmed Muhsen. Wyglada na zaskoczonego, ze kobieta zwraca sie do niego na ulicy, ale okazuje sie dosd uczynny. - Dowiem sie. Pare minut pózniej wraca. — Jest. — Dlaczego go uwieziono — Nie wiem... ^m — Chce to wiedzied. — Nie, to zabronione. Potrzebne jest zezwolenie... — Ale ja chce wiedzied, to mój brat. — Nie warto, wkrótce wyjdzie na wolnosd. - Kto panu zaplacil za takie informacje Tu wszystko zalatwia sie za pieniadze. Czy trzeba panu zaplacid, zeby go zobaczyd Znowu w napadzie zlosci zaczynam wrzeszczed na ulicy. Straznik grozi mi strzelba, warczac — Przymkniesz sie — Prosze, strzelaj! No, jazda! Stryj wyskakuje z taksówki, chwyta mnie za ramiona, starajac sie mnie odciagnad i uspokoid. - Zana... uspokój sie... to nie ma sensu krzyczed na straznika. On nic tu nie poradzi... zachowujesz sie jak wariatka... To prawda, chwilami zachowuje sie jak wariatka. Trace kontrole nad nerwami. Od lat obgryzam tu paznokcie. Bezsennosd mnie 240 16 - Sprzetkne 241 rozlozyla. W tej chwili odnosze wrazenie, ze wszystkie te historie, cala ta gadanina i oczekiwanie wykoocza mnie zupelnie. Stryj pociaga mnie do tylu i zmusza, abym wsiadla do taksówki. — Abdul Walii zajmie sie tym. Jesli Ahmed nie popelnil zadnego przestepstwa, wyciagnie go stad. — Alez on nic nie zrobil! To wszystko jest zmontowane! Po paru godzinach udreki w mieszkaniu pojawia sie policjant wyslany przez Abdula Walii i udziela nam dodatkowych informacji. Ahmed zostal zamkniety, poniewaz jakoby mial zamiar nas porwad, razem ze swym stryjem, i wywiezd z kraju! Zawezwany do gubernatora stawil sie nie podejrzewajac niczego i tam natychmiast go zatrzymano. Mialam racje, wszystko zostalo zmontowane. I sama powiem gubernatorowi, co o tym sadze. Komu przyszloby do glowy, ze mój brat chcialby nas porwad Jade z Nadia, pozostawiajac dzieci pod opieka mamy. Przechodzimy przez bariery zabezpieczajace, wspinamy sie na pietra i kiedy sekretarka gubernatora, ta sama, która z nami rozmawiala w domu Abdula Walii, wprowadza nas do biura, jestem tak rozwscieczona, ze nie wiem juz, co mówie. Nadia ciagnie mnie za suknie, sekretarka usiluje mnie uspokoid, czestuje nas herbata. Ale na prózno. — Chce, by uwolniono mojego brata z wiezienia! Slyszycie Dosd mam tego wszystkiego. Za co sie nas tu uwaza Za bydlo — Alez ja nic zrobid nie moge, trzeba czekad... - Odmawiam czekania, dosd mam tego. Czekam od lat na powrót do domu! Nie bede czekala ani minuty dluzej! Podczas kiedy to wszystko wykrzykuje, ktos musial zawiadomid Abdula Walii, pojawia sie bowiem wsciekly w biurze sekretarki. — Co wy wyprawiacie Zwariowalyscie obie! Nikt wam nie pozwoli interweniowad... — Zupelnie mnie nie obchodza wasze zezwolenie. — Prosze natychmiast pójsd ze mna. - Nigdzie nie pójde, dopóki mój brat nie zostanie uwolniony. Dowódca policji w Taez zapewne nigdy nie mial do czynienia z dziewczyna taka jak ja. Przez chwile scieramy sie wzrokiem, potem on ustepuje. - Chodz wiec, pójdziemy po niego. 242 Nie wiem, czy moja interwencja rzeczywiscie pomieszala im szyki, byd moze obawiaja sie, ze prasa zostanie powiadomiona za posrednictwem ambasady. W kazdym razie natychmiast powracamy taksówka do wiezienia. Abdul Walii sam udaje sie do biura administracji i pól godziny pózniej wychodzi z Ahmedem. Mój brat wskakuje do taksówki, blady i ogromnie wstrzasniety. - Bil mnie straznik. Grozili mi. Mówili, zebym przestal sie mieszad w nie swoje sprawy... Ze to mnie nic nie obchodzi... Nicze go nie zrobilem... Nic z tego wszystkiego nie zrozumialem. Rozmyslam z niechecia o tych ludziach, urzednikach, policjantach, gubernatorach, którzy robia wszystko, co zechca, bez dowodu, bez adwokata, bez niczego... Tutaj jednostka jest zdana na ich laske i my równiez. Nasze sprawy z policja jeszcze sie nie zakooczyly. Któregos ranka, kiedy jestesmy same z mama w mieszkaniu, ktos puka do drzwi. Otwieram, na progu stoi policjant w mundurze, w berecie na glowie i ze strzelba przewieszona przez plecy. Mozna by powiedzied, ze zawsze sa gotowi do strzalu... Za nim mezczyzna w bialej dzelabie, o niedobrym wygladzie i gniewnym glosie. — Czy jest wasza matka — Jest w pokoju. Wskazuje mezczyznie pomieszczenie, w którym mieszkamy, pelne materaców, z golymi scianami, bez mebli. Mezczyzna podchodzi do mamy i zwraca sie do niej sztucznym tonem, zla angielszczyzna — Miriam Ali, oswiadczam, ze pani turystyczna wiza jemeoska wygasla. Narusza pani prawo! — Nieprawda, nie wygasla. Mam jeszcze cztery dni... — Wie pani, co sie stanie, jesli pani przekroczy ostateczna date Policjant stojacy obok chwyta strzelbe, kladac palec na spuscie. Mama nie daje sie oniesmielid i odpowiada pewna siebie — Moja wiza nie wygasla. — Prosze mi dad paszport! Mama wrecza mu paszport, tamten zaczyna go podejrzliwie przegladad. Mama nie daje za wygrana - Kto pana przyslal 243 Mezczyzna nie odpowiada. - Prosze mi zwrócid paszport! I prosze stad wyjsd. Mam jeszcze cztery dni i wczesniej nie wyjade! To, co robicie, jest smieszne! Mezczyzna w bialej dzelabie oddaje jej paszport wsciekly, strzela palcami na policjanta i obaj wychodza. Niestety zaczynamy sie przyzwyczajad do tego grubiaoskiego sposobu zastraszania ludzi. Mamie pozostaly juz tylko cztery dni. Cztery male biedne dni. I tuz przed jej odjazdem docieraja do nas najswiezsze wiadomosci. British Home Office zwraca podania o wizy dla naszych malzonków''. Obaj sklamali. Samir nie ma pieniedzy ani zadnych srodków utrzymania w Anglii. Jesli chodzi o Abdullaha, sklamal twierdzac, ze nigdy wczesniej nie skladal podania o wize. Odmowa. Nigdy nie wyjedziemy z dziedmi. Jesli uzyskamy dla siebie zezwolenie, bedziemy musialy pozostawid je w Jemenie. Wyjechad pozostawiajac Marcusa - trudno to sobie wyobrazid. Dreczy mnie mysl to biedne maleostwo, które dopiero co zaczelo chodzid, które mnie tak potrzebuje, które placze, kiedy tylko gdzies wyjde bez niego... I Nadia... Mama odjezdza. Tak czy owak nie ma wyboru, lepiej, zeby wrócila do Anglii, by stamtad nam pomóc. Tutaj zrobid moze niewiele. Ale jej obecnosd byla dla nas taka pociecha. Takim murem oddzielajacym nas od tych dwóch. Tych mezów, nedznych klamców. Specjalnie sklamali. Abdul Khada przewodzi meskiej mafii, do której nalezy mój ojciec. Moga zamknad Ahmeda w wiezieniu, moga nas szantazowad. Moga wszystko. Tym razem pozwala sie nam pojechad z mama landroverem Ab-dula Walii az na lotnisko w Taez. Towarzysza nam mezowie. Budynek jest nowy, caly ze szkla, i widad ladujace i startujace samoloty. Zostalo nam juz tylko dziesied minut do odlotu. Przez dziesied minut mamy przerazajace odczucie, ze jestesmy na zawsze skazane na zycie w tym kraju. Powiedzied jej do widzenia, usciskad ja, patrzed, jak przechodzi przez drzwi dla odlatujacych i idzie w strone samolotu... Podczas gdy od tak dawna pragniemy tylko jednego wsiasd do samolotu razem z nia. Ulecied w niebo... Mój Boze, ulecied tak daleko, zeby nazwa tego przekletego kraju zniknela z naszej pamieci. Nadia placze i Haney wybucha lkaniem w tym samym momencie co matka; ma trzy latka i zaczyna duzo rozumied. Mama odeszla placzac, placzac odwrócila sie, by nam powiedzied - Nie martwcie sie... to juz niedlugo... przysiegam wam... Abdul Walii towarzyszy jej az do cla, a my zostajemy po drugiej stronie szklanej przegrody, z dziedmi w ramionach, dajac jej znaki. - Babunia odjezdza, Marcus... Powiedz do widzenia babuni... Samir i Abdullah pozegnali sie równiez jak hipokryci. Odzyskali nas znowu. Za pomoca swoich klamstw. Czekamy, az samolot wystartuje, przeleci nad naszymi glowami i zamieni sie w maleoki punkcik. Trzeba wracad. W drodze z lotniska samochód przystaje w rozleglym parku, gdzie zbudowano dla dzieci duza karuzele. Samir i Abdullah graja role ojców rodziny po raz pierwszy. Dzieci bawia sie i nasi mezowie bawia sie takze. Dla dzieci sa bardziej jak bracia anizeli prawdziwTojcowie. Abdullah nigdy nie okazal Marcusowi najmniejszej oznaki uczucia. Nigdy nie kupil mu ubranka; jesli dziecku czegos potrzeba, zawsze musze go o to prosid. Mysle, ze nie zdal sobie sprawy, ze jest ojcem. Dla niego syn nazywa sie Mohammed i tyle mniej wiecej wie na jego temat. Ten park, ta karuzela, dzieci bawiace sie z ojcami, my obie przygladajace sie temu w milczeniu, ze scisnietym sercem. Sztuczna scenka z zycia rodzinnego w Jemenie... A tymczasem samolot leci w strone Anglii. Kto móglby wiedzied, ze pod czarna zaslona kobiety placza i dlaczego Ale dzieci bawily sie dobrze. Marcus jest bardzo chory, nic nie je, bardzo schudl, i widze, jak z dnia na dzieo slabnie, nie wiadomo dlaczego. Tak jakby zycie opuszczalo go powoli. Tym razem obie z Nadia odwozimy go do szpitala. 244 245 Angielki z Taez sa teraz slawne we wszystkich prawie urzedach i nawet na ulicy. Z zaslona czy tez bez - wszyscy nas rozpoznaja. Ta watpliwa popularnosd okazuje sie uzyteczna, poniewaz zostaje skierowana prosto do gabinetu lekarza, zreszta jest to byd moze zwykly pielegniarz. Ale to mi nie przeszkadza, pragne po prostu wiedzied, na co cierpi moje dziecko, i chce, by je leczono. Lekarz prowadzi nas do sali wyposazonej jak laboratorium, gdzie robi sie przeswietlenia i pobiera krew. Jest mlody, mniej wiecej trzydziestoletni, wysoki, jasnowlosy i mily. Wyglada na zdziwionego moim wtargnieciem i uwaznie bada Marcusa. — Jest bardzo slaby. Przede wszystkim trzeba mu zbadad krew. — Co mu jest — Nie jestem w stanie wam powiedzied. Potrzebne jest badanie. Przy ukluciu igla Marcus pojekuje. Pobieraja mu wiele probówek krwi. Jest taki blady, ze mam wrazenie, iz wytoczono zeo tych pare kropel zycia, jakie mu jeszcze pozostaly. - Prosze wrócid jutro po wyniki, zobaczymy, co trzeba zrobid. I przyjdzcie prosto tutaj, nie ma sensu czekad. Nazajutrz, po nocy pelnej niepokoju i czuwania nad Marcusem, spotykam sie z lekarzem i jego powazna mina sciska mi serce. — Co mu jest — Pilnie potrzebna mu transfuzja, sprawa jest powazna. Jest bliski smierci, ale ma szanse, mozna go uratowad. Gdyby go pani tu nie przywiozla, niedlugo bylby wytrzymal. — Jak zdobyd krew W Anglii, w szpitalach, krew jest na miejscu, ale w Jemenie nie ma mowy o czyms takim. — Najlepiej byloby dad mu krew ojca. Jesli grupa jest ta sama... — Nie zgadzam sie, nie chce, by otrzymal cokolwiek od ojca. Abdullah byl operowany w Arabii Saudyjskiej i Bóg jeden wie, jaka podejrzana krew mu tam podano... W niektórych krajach handel krwia stanowi spoleczne zagrozenie. Poza tym sama mysl o tym, ze moje dziecko mialoby sie w ten sposób zwiazad z mezczyzna, którego nie cierpie, jest dla mnie odpychajaca. Nie mówie o tym przy lekarzu, ale on zdaje sie wyczuwad te nieched. Moja grupa krwi, która znam od szkolnych lat, nie jest odpowiednia. Lekarz podejmuje decyzje - Mam te sama grupe co pani dziecko. Zrobie jeszcze test dla wszelkiej pewnosci i jesli sie uda, dam mu moja krew. Drugi lekarz przychodzi pobrad mu krew, wszystko trwa jakies dwadziescia minut. Ten czlowiek jest cudowny. Dlaczego to zrobil Nie daje przeciez wszystkim swojej krwi, to niemozliwe. Wyobrazam sobie, ze wiedzac o naszym polozeniu stara sie na swój sposób naprawid zlo, jakie nas tu spotkalo. Klada Marcusa na stole. Jest tak slaby, ze nie potrafi nawet otworzyd oczu. Lekarz szuka zyly w tym malym, kruchym cialku, na którym skóra stala sie szara, blada. Raczki sa zbyt chude, nie moze znalezd zyly wystarczajaco wyraznej i silnej, aby mogla wytrzymad transfuzje. Tylko zyla na czole, odcinajaca sie na cienkiej skórze, jest doskonale widoczna. - Tedy wstrzykniemy mu krew, to jedyne wyjscie. Igla zaglebia sie w zyle, cale cialo sztywnieje, Marcus zaczyna krzyczed i szarpad sie. Musze go trzymad w ramionach, musze patrzed na krew wplywajaca powoli do glowy mojego dziecka, nie pozwalajac mu sie ruszad. Jest to barflzb wstrzasajace, strach, ze igla sie przesunie, ze cenna krew poplynie w próznie... Po paru minutach Marcus zasypia i transfuzja trwa. Zostajemy tam dwie godziny. Trzymam go ciagle w ramionach, pochylam twarz nad jego twarzyczka, oddycham cicho, sledze kazdy jego ruch, wpatrujac sie w powolny przeplyw czerwonej krwi, az do igly. Przez dwie godziny cierpie z powodu olbrzymiego poczucia winy. Wkrótce go pozostawie. Decyzje o odjezdzie i pozostawieniu go tutaj podjelam w moim sercu juz dawno. Ale teraz... widzac go w tym stanie, wiedzac, ze w przyszlosci bedzie sam...w jakich rekach Jak pielegnowany A jesliby umarl Gdyby umarl nawet w tym momencie, w moich ramionach... kamienieje z przerazenia. Nadia czeka w kacie sali, nie uprzedzilysmy nikogo. Nie chcialam, zeby dowiedzial sie ojciec, zeby sie do tego mieszal, nie chcialam, by dawal swoja krew. Uwazam go za chorego, jego krew za zgnila, niedobra. To silniejsze ode mnie, nie znioslabym, zeby mu jej dal chodby krople. Ale teraz potrzebuje pomocy, zeby przewiezd 246 247 mojego syna. Nadia wraca do mieszkania, aby prosid chlopców o pieniadze na taksówke. Powraca z Abdulem Walii, który sprawia wrazenie wscieklego z powodu mojej inicjatywy. Nadia tlumaczy mi, ze w domu nie bylo nikogo, pewnie poszli do kogos zud qat. Prowadzid nie kooczace sie dyskusje w towarzystwie mezczyzn - nieraz zastanawiam sie, na jaki temat - pid herbate, zud qat i gawedzid to jedyne ich zajecie, a kobiety musza sobie radzid same. Abdul Walii pragnie wiedzied, co sie stalo, ale tak naprawde sama niewiele wiem. Na co cierpi mój syn Lekarz, który co chwila przychodzi kontrolowad przebieg transfuzji, nie powiedzial mi nic oprócz tego, ze krew jest mu potrzebna. Musial mied chyba racje, bo stopniowo Marcus nabiera kolorów. Jego blade policzki zarózowily sie. Twarz jest mniej skurczona, spi odprezony, spokojnie oddychajac. Zabieramy go do domu. Przez nastepne dni powoli odzyskuje sily, zaczyna normalnie jesd. Patrzac, jak znowu bawi sie na malym materacu, polozonym na podlodze, swoja róznokolorowa karuzela, która mama przywiozla mu z Anglii, zaczynam sie dreczyd na nowo. Bedzie mial takie same klopoty ze zdrowiem jak jego ojciec, byd moze te same deformacje wymagajace operacji. Niewiele wiem o medycynie, jeszcze mniej, odkad jestem uwieziona w Jemenie. Kiedy czuje sie niezdrowa, walcze z choroba, jak dlugo sie da. Nie mam ani troche zaufania do ich lekarstw i dziwnych naparów. Chorowalam na malarie i wyleczylam sie z niej prawie sama. Miewalam rózne niedomagania, nie przyznajac sie nawet do tego. Przez jakis czas pomagal mi lekarz ze wsi, szczególnie w klopotach ze snem... Jesli chodzi o reszte, stwardnialam, wszystko stalo sie we mnie bardziej wytrzymale. Zdalam sobie sprawe, jak wiele moge fizycznie zniesd. Nie mówie Nadii o wszystkich niepokojach i strachach, jakie gniezdza sie w mojej glowie. Jest na to zbyt wrazliwa. A oprócz niej nie mam nikogo. Nawet mamie nie opowiedzialam wszystkiego, co tutaj przeszlam. Sa rzeczy, których wyrazid sie nie da. Cierpienie zwiazane z koniecznoscia pozostawienia tu Marcusa w dniu, kiedy opuszcze ten kraj, nalezy do uczud, jakich wypowiedzied niepodobna. Jednej rzeczy moge byd pewna, ze bedac chlopcem nie bedzie udreczony. Nie wiem, czy potrafilabym opuscid córke. Nie wiem. Nie przypuszczam. Ale pozostawid chlopca silnego i zdrowego byloby mi latwiej anizeli te slaba istote, która bedzie musiala walczyd o zycie... Rozdzial XXI Nasza sytuacja od paru tygodni zatrzymala sie w martwym punkcie. Komplikacje w stylu jemeoskim, prawie nie do przebycia. Ze strony Nadii, jesli mi tak wolno powiedzied, sprawa jest wzglednie jasna. Dowiedzialysmy sie od Jima Halleya, ze Samir moze ostatecznie otrzymad angielski paszport, poniewaz jego ojciec Gowad uzyskal ostatnio obywatelstwo brytyjskie. Cos nieslychanego! Tyle tylko, ze Samir nie bardzo sie spieszy ze zlozeniem podania w ambasadzie. Wydaje mi sie jednak, ze dla Nadii jest to szansa. Bedzie mogla wyjechad stad pierwsza, razem z dziedmi. Wole opuscid Jemen po niej, obawiam sie zawsze, ze jesli zostanie sama, nie bedzie miala dosd silnej woli, aby walczyd. Poganiam Samira, tym bardziej ze mój wlasny paszport lezy juz gotowy w ambasadzie w Sanaa. Mama pozostawila nasze dokumenty Jimowi w obawie, ze tutaj, w Taez, ktos móglby nam je ukrasd albo zniklyby, tak jak oryginaly. Nareszcie Samir sie decyduje. Pojedziemy do Sanaa landroverem Abdula Walii i odbierzemy dokumenty. Abdullah nie wybiera sie, nie wiem nawet, gdzie przebywa, opuscil mieszkanie nie pozostawiajac zadnej wiadomosci. Osobiscie zupelnie mi to nie przeszkadza. Nie jest mi do niczego potrzebny, moze sobie znikad, ile chce. Jak zwykle wyruszamy wczesnie rano. Droga z Taez do Sanaa jest wyasfaltowana, podróz trwa okolo czterech godzin. Póznym przedpoludniem docieramy do przedmiescia Sanaa, gdzie Abdul Walii ma posiadlosd, mniejsza niz w Taez, ale równie piekna. W stolicy jest chlodno i wilgotno. Chlód i wilgod zalegaja tez dom od~wielu miesiecy nie zamieszkany. Jestesmy w bogatej dzielnicy, wszystkie 248 249 sasiednie otoczone sa wysokimi murami, architektura jest wspaniala. Fasady ozdobione sa geometrycznymi bialymi rysunkami, majacymi podkreslid kazdy wystep muru, kazde okno. Niektóre wylozono przejrzystym alabastrem. Najbardziej luksusowe budynki maja okna o podwójnych witrazach. Wieczorne oswietlenie przenika blaskiem kazda szybe. Dekoracja jak z basni z tysiaca i jednej nocy... Podobnie jak w Taez, kontrast pomiedzy dzielnicami bogatymi i biednymi jest olbrzymi. Abdul Walii szczyci sie swoim domem; jego sasiedzi to adwokat, lekarz, przemyslowiec... Tutaj zatem mamy czekad na paszporty. Wkrótce Samir powraca z ambasady z wiadomosciami o pewnej komplikacji. Jego ojciec nie wypelnil potrzebnego dokumentu i najwyrazniej nie ma zamiaru tego uczynid. To oczywiste, ze Gowad nie chce, aby Nadia wyjechala do Anglii i dlatego przeszkadza synowi w uzyskaniu odpowiednich papierów. Chcac opuscid Jemen razem z dziedmi Nadia musi byd wpisana do paszportu Samira. Chyba ze zgodzi sie wyjechad sama... tak jak ja. Cokolwiek bysmy przedsiewziely, sied, jaka nas oplata, jest ciagle ta sama. Czekamy jednak na wydanie nam paszportów osobistych. To jednak jest cos... Od czasu wyjazdu na wakacje nigdy wiecej mojego paszportu nie widzialam. Jutro musimy wracad do Taez i nikt juz nie wspomina o dokumentach. Moje nie sa jeszcze gotowe. Abdul Walii ma je dad do opieczetowania czy cos w tym rodzaju. Mama przeciez pisala, ze wszystko jest w porzadku. Mozna by powiedzied, ze przyjechalismy nadaremnie i nic nie moge zrobid, aby przyspieszyd bieg spraw. Czekalam na ten paszport jak na jakis skarb. Snilam o nim, widzialam go juz w moich rekach, z wszystkimi pieczatkami, mala ksiazeczke wolnosci. Landrover odwozi nas do Taez i Abdul Walii pokazuje mi dokument pokryty pismem arabskim. - To twój rozwód. Natychmiast wklada na powrót papier do kieszeni. - Jaki rozwód Jestem zaszokowana. Nikt nie wspomnial mi nigdy o rozwodzie. — Dlaczego mam sie rozwodzid Przeciez nawet nie jestem zamezna. — Jestes juz tu wystarczajaco dlugo, zeby znad nasze zwyczaje. Potrzebny ci jest dokument swiadczacy o tym, ze nie jestes mezatka. Kiedy rozwód zostanie ogloszony, bedziesz mogla zyd tam, gdzie zechcesz. Tu, w Taez, z Marcusem, albo... w Anglii, bez niego. Wybierzesz sama. — A Nadia — Nadia na razie pozostanie tu wraz z mezem. - Ale kto o tym rozwodzie zadecydowal Abdul Walii macha reka. - Bez znaczenia, tak czy owak ten rozwód jest ci potrzebny... Najwyrazniej rzad jemeoski ma mnie dosd. Minister spraw zagranicznych skontaktowal sie z ambasada brytyjska, proponujac wybór nastepujacy albo Abdullah podpisze zgode na mój wyjazd z Jemenu... albo wyrazi przyzwolenie na rozwód. Abdullah zdecydowal sie na rozwód. Zastanawiam sie, w jaki sposób udalo sie im go przekonad. Jego ojciec byl temu przeciwny, a on tak sie go boi! Zapytam jednegw z policjantów Abdula Walii, jest dosd wyrozumialy i wielokrotnie informowal mnie juz o pogloskach i naglych zmianach w toku naszej sprawy. — Uwiezili Abdullaha. Przebywa w areszcie, w miejscu znajdujacym sie o pied godzin drogi od miasta. — To dlatego nie przyjechal do Sanaa, ze jest uwieziony Ale za co Jakie popelnil przestepstwo — Zadne... Odmawial podpisu. W celi nieustannie plakal, ojciec zabronil mu sie rozwiesd. Trzeba go bylo przekonad... — To znaczy, ze wladze chca sie mnie pozbyd Na takie pytanie mój rozmówca nie moze udzielid odpowiedzi. Ale Abdul Walii moze. Wiedzial o wszystkim i nie zdradzil sie ani slowem. To utrzymywanie nas w nieustannej niepewnosci jest czyms przerazajacym. Wiezd mnie do Sanaa po nie istniejacy paszport, wiedzac równoczesnie, ze Abdullah jest w wiezieniu... — Abdulu Walii, czy to prawda, ze Abdullah jest uwieziony — To prawda, ale wyjdzie na wolnosd. — — 250 251 — Dlaczego mi o tym nie powiedziano — Poniewaz nie wyrazal zgody. I to przez dluzszy czas. Nie bylo sensu informowad cie o tym przedwczesnie. Ojciec byl przeciwny, a synowie... Sluchaja swoich ojców. Stara piosenka. — Ale, powtarzam to znowu, nikogo legalnie nie poslubilam! — Pól roku temu, po przyjezdzie tutaj, podpisalas dokument... — Chodzilo o opieke nad dziedmi, zwykly papier urzedowy... Powiedzial pan, ze w danym momencie nie bylo innego wyjscia... — Bylas zatem mezatka, a teraz sie rozwodzisz. Subtelnie zrobione. Nie mam juz sil do wszystkich tych dokumentów, pertraktacji, oszustw... jedyna rzecz, która sprawia, ze usmiecham sie sama do siebie, to mina, jaka musi mied Abdul Khada. Bedzie mial niemalo klopotów z powtórnym ozenkiem syna, bedzie go to drogo kosztowalo. Na dodatek nigdy nie zdola znalezd dla niego zony. Któz mialby ochote poslubid Abdullaha — To znaczy, ze moge jechad Kiedy otrzymam paszport — Musisz poczekad trzy miesiace. — Dlaczego trzy miesiace — Abysmy mieli pewnosd, ze nie jestes w ciazy. Od wyjazdu mamy nie rozstaje sie z moimi pigulkami. Ale o tym Abdul Walii nie musi w tej chwili wiedzied. - Nastepnie bedziesz musiala pozostawid Marcusa twojej sio strze. — Skad mam mied pewnosd, ze to ona sie nim zajmie — Prawde mówiac, powinien powrócid do swoich dziadków, poniewaz sie rozwodzisz. Ale Nadia to twoja rodzina... Ward, przerazajaca Ward i jej male zle oczy, ona mialaby sie opiekowad moim synem. Synem bialej kurwy... — Prosze mi jedno obiecad ze Nadia zostanie w Taez. Jesli bedzie mieszkala w miescie, tutaj po niego nie przyjada. — Obiecuje. Abdul Walii obiecal. Musze sie tym zadowolid. Jest dowódca policji, pomógl nam. Zrobil to po swojemu, ale pomoc byla bardzo cenna, na pustyni, posród jakiej przebywalysmy. Marcus. Brak mi juz sil na myslenie, brak jakiegokolwiek planu, pomyslu na nowe wykrety. Marcus wyrosnie beze mnie. Z Nadia bedzie bezpieczny. I tylko mam nadzieje, ze jesli wypuszcza moja siostre razem z jej dziedmi, Marcus bedzie mógl wyjechad z nimi. Tego dnia odbywamy obie zasadnicza rozmowe. — Nie obawiam sie twojego wyjazdu, Zana. Zrób tam, co bedziesz mogla, zeby mnie sciagnad do Anglii. Wiem, ze zrobisz wszystko, jestes taka silna. — Ale ty nie masz paszportu, paszport Samira nie jest gotowy, Gowad odmawia podpisania dokumentów. — Tam latwiej ci bedzie ich przekonad. Jedz, Zana, tylko ty potrafisz to wszystko zalatwid. Jedz... Bede pilnowad Marcusa, dbad o niego, bede ci o nim pisala, posylala fotografie, bedzie jak mój wlasny syn. Jedz... Kwiecieo 1988. Mówia, ze rzeczywiscie jestem juz rozwiedziona. Zapytalam o to wszystkie osobistosci, jakie udalo rtff sie spotkad u gubernatora i w domu Abdula Walii. Odpowiedziano mi To prawda. Nie wiem, czy Abdullah opuscil wiezienie, nie wiem, czy wrócil do Arabii Saudyjskiej, o tylu rzeczach nie mam pojecia; tyle rzeczy odbywa sie poza mna, przeciw mnie. W tym labiryncie klamstwa i hipokryzji czesto mialam wrazenie, ze oszaleje. Chwilami zapewne tak bylo. Sprzedana, zgwalcona, wydana za maz i rozwiedziona, matka rodziny, a wszystko pod przymusem. Kiedy mialam w Birmingham pietnascie lat i mieszkalismy w Sparkbrook, nad malym bistro moich rodziców, gdzie podawano fish and chips, marzylam o Madkiem. Pod byle pretekstem wymykalam sie, by sie z nim spotkad, mówilam, ze ide przypilnowad dziecko u kolezanki i szlismy taoczyd w sobote wieczorem. Co sie taoczylo w roku 1980 Disco, rocka i reggae. Co teraz taocza w Anglii Mam dwadziescia cztery lata i od tamtej pory nie taoczylam juz i nie kochalam. Mój boy-friend spotkal pewnie przez ten czas wiele pieknych dziewczat. 252 253 Patrzac w nedzne lustro w naszym mieszkaniu w Taez, widze odbicie kobiety. Rysy sciagniete, oczy zaszczute, oklaple wlosy. Na moich dloniach widad jeszcze slady henny; nakladalam ja na twarz, nie chcac robid przykrosci innym kobietom. Anglia, Birmingham, mama, Mackie, moje siostry i brat, koledzy, szkola, park z hustawka... Od osmiu lat tak bardzo chcialam to odnalezd i oto prawie juz sobie tego nie przypominam. Obrazy dzieciostwa, jak zapomniane pocztówki, ukazywaly mi sie czasem noca, na wsi, kiedy nie moglam zasnad. Widzialam ulice, wystawy pelne sukien, dzinsów, bawelnianych podkoszulków, pieknych butów na obcasach. Sklep z plytami, skad dochodzily fale muzyki. Ale nie widzialam juz twarzy, byly rozmyte. Na przyklad buzia mojej najlepszej przyjaciólki Lynette... Smiala sie, smialam sie razem z nia... Nie pamietam juz z czego. Lynette pewnie zmienila sie, zapomniala o mnie. Moze ma juz dzieci i meza, prawdziwego meza, i wlasny dom. Kwiecieo 1988 i ciagle brak wiadomosci o moim paszporcie. Podobno zostal zatrzymany przez wladze Jemenu, brak w nim jednej pieczeci. Wystarczy jedna pieczed i bede musiala pozostawid Marcu-sa. Musze to uczynid. Jesli sie nie wydostane z tego kraju, nikt nigdy stad nie wyjedzie. Jesli nie wyjade, umre z zaslonieta twarza. Przyszedl wlasnie Abdul Walii. Podejmuje go Nadia, jak zwykle obwieszona dziedmi. Patrze, jak nasz opiekun zasiada na ubogich materacach sluzacych nam za umeblowanie, poduszki, poslanie i dywan. Patrze na niego zastanawiajac sie, jaka nowa pulapke ktos na mnie zastawil. - Za dwa dni wyjezdzasz do Sanaa. Mozesz sie pakowad. Przez chwile nie potrafie wydobyd glosu. Udalo mu sie. A moze i mnie - Naprawde jade Naprawde, naprawde - Jedziesz. Dam ci troche pieniedzy na podróz i na prezenty dla twojej rodziny w Anglii. Zaraz po jego wyjsciu wybiegamy jak szalone po sprawunki. Nadia i ja. Tysiac riali... Jeszcze tylko bileciki, male przesliczne bileciki, tysiac riali, i wyjezdzam... Gdybym mogla, taoczylabym na ulicy. W jednej sekundzie zapominam o wszystkim jak mala dziewczynka. Znika niepokój o Marcusa i o przyszlosd. Radosd dusi mnie az do lez. Wyjezdzam. - Bede tam o ciebie walczyla. Pójde wszedzie, wszystkich po rusze. Musza sie dowiedzied. Musza zabronid tego handlu. Sprzeda wad dziewczeta, aby uzyskad obywatelstwo angielskie. Opowiem o naszym ojcu, o plemieniu w Maabana, o niewolnictwie kobiet. Kupujemy male flakoniki perfum dla mamy, Ashii i Tiny. Po raz pierwszy dysponujemy pieniedzmi. Potrzebuje ubrao na wyjazd, czegos, co przypominaloby strój europejski. Znajduje cos w rodzaju plaszcza nieprzemakalnego, siegajacego do kolan, i spodnie. W Sanaa jest chlodno. Wiatr tnie w policzki. Tysiac riali... Nie wolno wydad wszystkiego. Reszte musi otrzymad Nadia. Wyglada na szczesliwa i ufna. - Powinnas kupid te miekka torebke na podróz. Kiedy po powrocie powiadamiamy o wszystkim Samira, oswiadcza nam uroczyscie, ze kiedy tylko uzyska paszport, przyjedzie do mnie razem z Nadia i dziedmi. Pragne w to wierzyd. W koocu Amglia to takze i jego marzenie. Uda mu sie przekonad ojca. Mam wrazenie, ze Nadia takze w to wierzy. Trzeba wierzyd. Ja wierzylam zawsze. Pakuje walizke. Moja walizke z Anglii. Te sama co osiem lat temu. Jedyna rzecz, jaka mi pozostala; pelna ubrao, które nosilam w tamtym czasie. Moja spódnica w kwiaty... Duzo miejsca zajmuja prezenty. Poruszam sie jak we snie. — Najgorsze ze wszystkiego jest to, ze cie tu zostawiam, Nadia. — Wytrzymam, bede na ciebie czekala. Teraz to juz zupelnie co innego. Prawda, to juz zupelnie co innego. Istniejemy, swiat nas zna, wie, gdzie jestesmy. Dla dobra mojej siostry i naszych dzieci nigdy nie ustapie. Landrover czeka. Abdul Walii wsuwa do jego wnetrza moja walizke, podczas gdy ja trzymam w ramionach Marcusa. Towarzyszy nam uzbrojony policjant. Czuje sie jak wiezniarka wychodzaca na wolnosd albo szpieg, który ma zostad wymieniony na innego. Ale 254 255 mój syn, siostra i jej dzieci sa zatrzymani jako zakladnicy. Drogo place za te swobode, za mozliwosd prowadzenia dalszej walki w innym kraju, moim wlasnym. Nadia mnie sciska. Trzeba jechad, szofer sie niecierpliwi. Czuje zamet w myslach, gdy klade spiacego jeszcze Marcusa w ramiona Nadii. — Idz juz... szybko... idz! — Rzad mi pomoze, jestem pewna. — Ja takze... Predko... Wydostao nas stad jak najpredzej... Mój Boze, co za smutek. Marcus na mnie patrzy, obudzil sie. — Predko... Jestem pelna nadziei. Slooce jeszcze nie wstalo, landrover rusza w ciemnosciach. Odwracam sie, ale w ciemnej uliczce nic nie widad. Marcus nie zaplakal. Nie placze, kiedy jest na rekach Nadii. Przy niej zawsze jest grzeczny. Nie bedzie cierpial, jest za malutki, nie wie, co sie dzieje. Któregos dnia opowiem mu jego historie. Nikt sie nie rozplakal. Nie nalezalo. Przybywamy do Sanaa o swicie, landrover parkuje obok lotniska, a ja wybucham placzem. Do londynu jest tylko jeden bezposredni lot w tygodniu. Wlasnie mój. Nie moge w to uwierzyd. I dopiero tu, przy okienku, na tym samym lotnisku, na którym wyladowalam majac szesnascie lat, zaczynam zdawad sobie sprawe, co sie ze mna dzieje. Opuszczam Jemen, opuszczam Nadie, Marcusa i pozostale dzieci. Za chwile wejde do tego samolotu. Abdul Walii zalatwia formalnosci, ja czekam. I niepokój powraca. Zaraz pojawi sie ktos, aby mnie zatrzymad, wymachujac moim zdjeciem i krzyczac, ze jestem szpiegiem lub ze uciekam. Plecy mam sztywne az do bólu. Trzymam przed soba walizke niby tarcze. Wszystko jest w porzadku, mój bagaz zostaje zwazony i zabrany. Stoje z obwislymi ramionami, z torebka pod pacha, czekajac nie wiadomo na co. Czekam na strach, który lada chwila moze powrócid. Abdul Walii pojawia sie w towarzystwie umundurowanego-mezczyzny i podaje mi niebieski formularz do wypelnienia. - Po co Odpowiedz mezczyzny w mundurze jest krótka - Prosze sie pospieszyd, jest to nam natychmiast potrzebne. Pytania sa proste. Nazwisko, imie, data urodzenia, miejsce odlotu, miejsce ladowania. Miejscem mojego ladowania jest Londyn. Pisze duzymi literami LONDYN, WIELKA BRYTANIA. Abdul Walii podaje mi paszport. Nareszcie go mam. Trzymam w dloniach, jest ciemnoczerwony, w twardej okladce, opieczetowany, z fotografia zrobiona w Taez, w czasie pobytu mamy. Wsuwam go do torebki, a torebke przyciskam mocno ramieniem. Teraz musimy poczekad w kafeterii. Mija pól godziny i przez ten czas mój mózg pracuje na pelnych obrotach. Czy Abdul Walii oklamal mnie w sprawie tego paszportu Czy mial go juz od dawna Czy bylo to zwykle opóznienie ze wzgledów administracyjnych A jesli pojawi sie policja Zeby mnie odprowadzid do landroveru i odwiezd do Taez... Trzeba czekad, a ja czuje sie chora, chora fizycznie. Zoladek mam scisniety od strachu, jest mi zimno, nie moge przelknad sliny. Z glosników slychad zapowiedz lotu do Londynu. Abdul Walii bierze mnie za ramie, trzeba isd do sali adlotów. Podaje mi reke, przed oczami mam mgle, chyba sie ze mna zegna, w uszach mi dzwoni. Musze jeszcze czekad w sali odlotów calkiem sama. Obok mnie nie ma juz nikogo, kto móglby w razie czego przyjsd mi z pomoca. Nie trzeba, zeby mnie wzieto za samotna kobiete arabska. Zdejmuje plaszcz, zakladam noge na noge, wstrzasam wlosami... Jestem angielska turystka wracajaca do swojego kraju. Widze zreszta troche turystów. Jestem zwykla podrózna. Kobieta w srednim wieku, Amerykanka, siada obok mnie. Pytam ja — To samolot do Londynu, prawda Usmiecha sie. — Tak, oczywiscie. Dokad pani jedzie — Wracam do domu, do Anglii. — A jest pani Angielka — Tak, z Birmingham. - Prosze mi wybaczyd, ale jest pani tak ubrana, ze wzielabym pania za kogos stad, i taka jest pani opalona! 256 17 - Sprzedane 257 Slysze, jak jej odpowiadam - Spedzilam tutaj osiem lat... Moje spodnie z taniej bawelny, ten zbyt dlugi plaszcz i chustka, która zsunelam z wlosów, jak widad nie wystarcza. - A, az osiem lat My bylismy tu tylko trzy tygodnie, z wycie czka... To cudowny kraj... Gada i gada, i zaczynam czud sie troche lepiej. Nie przyjda mnie stad porwad, sprzed nosa tej Amerykanki, wobec wszystkich tych ludzi... - Przejechalismy caly Jemen, bylam zachwycona... Ale miasta... sa takie stare, takie zniszczone, to szkoda, widzialam wspaniale domy... Nie pyta mnie o nic, tak jest lepiej, moglabym sie stad agresywna. Cudowny ten Jemen... Wyglada na taka swobodna, odprezona, widad, ze jezdzi gdzie jej sie podoba, podrózuje dookola swiata, przybyla nawet tutaj na przejazdzke. Nareszcie wzywaja nas do opuszczenia sali. Przechodzimy pojedynczo przez oszklone drzwi, pokazujac bilety jednemu urzednikowi, a reczny bagaz drugiemu. Sprawdzaja mi torebke, ogladaja bilet... Stoje ze scisnietym gardlem, zwrócono mi bilet, ide razem z innymi do czekajacego autobusu. Nagle slysze za plecami - He! Kark mi sztywnieje; odwracajac sie widze, jak urzednik daje mi znak, ze mam sie cofnad. Robie pare kroków w strone mezczyzny w mundurze, potracajac ludzi kierujacych sie w strone autobusu. Urzednik mruczy - Paszport! Drzac wewnetrznie podaje mu mój cenny paszport, pachnacy nowoscia. Zaczyna go powoli przegladad, spokojnie, nie spieszac sie, zupelnie na luzie, od czasu do czasu obrzuca mnie spojrzeniem. - Co sie panu nie podoba w tym paszporcie! Juz go sprawdzo no! Inni pokazywali panu tylko bilety! Nie odpowiada, po prostu mi sie przyglada. - Pan wie, kim jestem Prawda Widzi pan, wracam do do mu! Nie wiem, w jaki sposób zdobylam sie na ten zdecydowany ton, czujac sie jak prawdziwy klebek nerwów. Zlosliwie mruzy oczy i juz ma otworzyd usta, kiedy odzywa sie jego kolega - W porzadku, przepusd ja, oddaj paszport. Urzednik zamyka usta i gwaltownym ruchem zwraca mi dokument. Szybko biegne do autobusu, pasazerowie juz weszli do srodka i przygladaja mi sie ciekawie. Boze, tak sie balam, ze wspinajac sie po schodkach do samolotu ciagle jeszcze nie moge uwierzyd, iz tu jestem. To nie ja odlece. Snie i wycie wilków obudzi mnie w moim pokoju w Hockail. Samolot jest bardzo maly, siadam przy okienku, sasiednie miejsce pozostaje puste. Po lewej stronie widze budynki lotniska. Nie spuszczam z nich oka, napieta do niemozliwosci, spodziewam sie ujrzed podjezdzajacy samochód policyjny. Drzwi samolotu sie otworza, kaza mi wysiasd... Ruszaj juz, ruszaj nareszcie... no, startuj... wzled w niebo, zanim mnie zlapia w ostatniej minucie... Ta ostatnia minuta ciagnie sie bez kooca. Samolot nabiera szybkosci i skacze w powietrze. Ogarnia mnie ogromne podniecenie. Tym razem na pewno tu jestem. Pod nami rozlegle pola. Nawet nie zauwazylam, kidy Sanaa znikla za horyzontem. - Czy pani cos podad Nie jestem glodna ani spragniona. Jednej rzeczy mi potrzeba - powietrza. To czas ramadanu i tylko obcokrajowcy prosza o tace. - Tak, prosze. Chce dad im do zrozumienia, kim jestem. Nie poszcze. Nigdy nie przestrzegalam regul ramadanu, nigdy nie odmawialam ich modlitw. Jestem Angielka. Nawet jesli mam skóre spalona od ich slooca. - Jestem bardzo glodna. Zatrzymujemy sie na jakims lotnisku, nie wiem dokladnie gdzie, ale jest to równiez kraj arabski. Pasazerowie wysiadaja. Oczekiwanie trwa, prosza, bysmy zostali w samolocie; z poczatku przyjelam to z ulga, teraz zaczynam sie niepokoid. Ten postój jest zbyt dlugi, jestesmy unieruchomieni juz od ponad godziny, kiedy zauwazam samochód policyjny jadacy w nasza strone. Moje serce znowu zaczyna szaled. Samochód zatrzymuje sie pod moim okienkiem i dwaj potezni oficerowie, uzbrojeni po zeby, wchodza na poklad. Zblizaja 258 259 sie, powoli reka dotykaja broni, sa przy mnie, przygladaja mi sie, potem ida w glab samolotu i zawracaja. Z pochylona glowa wpatruje sie w podloge jak wstydliwa kobieta arabska i tym razem modle sie, zeby sobie poszli. Modle sie do wszystkich bogów ziemi. Poszli. Jeszcze ciagle opuszczam w dól glowe i przymykam powieki. Od zaciskania rak zbielaly mi palce. Dziesied minut pózniej samolot znowu startuje i slysze, jak obok mnie dyskutuja pasazerowie. - Podobno poszukuja palestyoskich terrorystów. Sprawdzaja wszystkie samoloty. Rozdzial XXII Minely godziny, meczace, otepiajace, lot mial trwad osiem godzin, ale trwal dziesied z powodu postoju. Kiedy z mikrofonu plyna slowa oznajmiajace rychle ladowanie w Gatwick, slabne. Podniecenie opadlo i cale zmeczenie swiata rozklada mi miesnie. Stojac u szczytu schodów czuje chlód,'jest chlodna noc i lekka przenikliwa mgla. Jestem strasznie samotna, jakbym dryfowala po oceanie. Nikt na mnie nie czeka, przechodze przez komore celna, podaje paszport, mam zupelna pustke w srodku. Przy wyjsciu z komory celnej podchodzi do mnie kobieta w granatowym kostiumie i bialej bluzce, i pyta - Czy pani jest Zana Muhsen Nienaganny akcent, prawdziwy akcent angielski. To cudowne uslyszed takie proste zdanie jak to. - Jestem ze sluzby lotniska, czy to pani Pokazuje mi fotografie, moja stara fotografie. Mam na niej pietnascie lat... - Nie rozpoznalabym pani... przepraszam, ale musimy wyjsd innymi drzwiami. - Co sie dzieje - Prosze sie nie niepokoid. Przed budynkiem czeka zbyt wielu dziennikarzy, pani matka jest w innym miejscu, zaprowadze pania. Odbieram moja skórzana walizke, obszarpana, pociemniala, niepodobna do eleganckich bagazy sunacych po ruchomym dywanie. I jak lunatyczka podazam korytarzami za ta kobieta. Nikt nie jest ubrany tak jak ja. Moglabym zdjad chustke, ale ciagle sie boje. To idiotyczne. Jestem wolna i obawiam sie pokazad wlosy wszystkim tym ludziom. Na koocu ostatniego korytarza znajduja sie oszklone drzwi, za którymi czeka mikrobus. - To na pania. Zawieziemy pania do matki. Jedziemy wzdluz samolotów, zaladowanych wlasnie lub przegladanych, majac z kazdej strony po dwa samochody policyjne z okraglymi reflektorami. - Wszedzie sa ekipy telewizyjne i fotografowie czekaja na pa nia. Przypuszczam, ze potrzeba pani spokoju i ze nie chce pani spotkad wszystkich tych ludzi. Po tym, co pani przeszla... - Dziekuje, bardzo pani mila. Chce tylko zobaczyd moja matke. Mikrobus zatrzymuje sie obok helikoptera, po przeciwnej stronie placu. Widze mame stojaca miedzy diema osobami, które z poczatku trudno mi jest rozpoznad. Sa to Ellen i Ben. Stewardessa pomaga mi wysiasd, podchodzi do mamy i mówi - Oto pani córka, Miriam. Rzucam sie w ramiona mamy, smieje sie i placze równoczesnie, tak jak ona slysze trzask aparatu fotograficznego. Ben fotografuje nas ze wszystkich stron, uwijajac sie dookola jak szalony, ale nic mnie to nie obchodzi. Teraz mamy wsiasd do helikoptera, zeby wyladowad na lotnisku, uniknawszy spotkania z dziennikarzami. Ellen wszystko zorganizowala. Helikopter mnie przeraza i wspinam sie do jego wnetrza zamykajac oczy. W ciemnosciach przesuwa sie przed nami krajobraz Sussex, podróz jest krótka. Wysiadamy pochylajac glowy pod warczacymi smiglami, wiatr szarpie nam ubrania. Przy bocznej drodze oczekuje nas samochód i helikopter odlatuje. Chcialabym wrócid do domu. Chcialabym do Birmingham, do mojego pokoju, sióstr, brata, chcialabym... ale instaluja nas w wiel- 260 261 kim, nowym hotelu. Ellen mówi mi, ze wlasnie go odnowiono po zamachu bombowym na pewna osobistosd rzadowa. — Mamo, wolalabym pojechad do domu. — Moze pojedziemy tam jutro albo pojutrze. Ben i Ellen musza spokojnie zrobid zdjecia, uprzedzid innych dziennikarzy, rozumiesz W domu nie byloby to mozliwe. Telewizja pragnie wywiadu z toba, ale najpierw musimy pozwolid Benowi i Ellen dokooczyd prace. Boze! Nic nie rozumiem z tych wszystkich podchodów gazetowych i tych wylacznosci. Jestem zmeczona, pragne wrócid do domu. Jesd i spad. Nic innego nie chce robid, tylko to, a takze mysled o Nadii. Pozostawilam tam czesd mnie samej, moja siostre, cialo, umysl i polowe mojego niewolniczego zycia. Prosza, bym mówila, bym opowiedziala wladzom cos inteligentnego, uwazajac na to, co mówie, mam nie urazid nikogo, oszczedzajac te osobistosci z jemeoskiego rzadu, które móglby nam pomóc. Ellen blaga bym jej zaufala. Wiem. Tak trzeba. Ale w mojej glowie wszystko zaczyna sie platad. W pewnej chwili mam nawet ochote powrócid do Nadii i dzieci... Mama jest chyba pod presja, poniewaz bardzo zle przyjmuje moje zachowanie. — Spodziewalam sie od ciebie wiekszej wdziecznosci. Co sie dzieje Chcesz wracad do Jemenu Zakochalas sie tam w kims Moze w Abdulu Walii — To, co mówisz, jest niedobre. - Wiem, wybacz mi. Ellen uslyszala wszystko i po jej oczach widze, ze sie zastanawia. A jesli ta mala Angielka wybrala bogatego Abdula Walii, swojego opiekuna, czlowieka, który przeprowadzil rozwód, który ja przygarnal, pomógl wyjechad... Oslabienie, zmeczenie, mdlosci. Ben i te jego fotografie, które chce mi robid na plazy, noca, na wietrze, ubranej w zbyt dlugi plaszcz nieprzemakalny, jemeoskie spodnie i chustke. Rozumiem, ze to jego zawód. Potem byli inni dziennikarze, inne zdjecia. Aby niektórych unikad, trzeba bylo zmienid hotel. Nazajutrz wieczorem mialam naprawde dosd. Tak ma wygladad wolnosd - Posluchaj, mamo, jesli jutro nie odwioza nas do domu, pojade tam sama. Ustapili. Birmingham wiosna. Centrum. Zblizamy sie do budynku rotundy, wszystko wyglada jak dawniej, wszystko przypomina moje wspomnienia albo moze wspomnienia wydostaja sie teraz na powierzchnie, niby fale przyplywu. Ulice, dzielnice, sklepy, przechodnie, swiatlo wystaw. Klebowisko zapachów, obrazów, wrazeo. Ale tego, co minelo, juz nie zobacze. Mama, odkad jest sama, zajmuje inne mieszkanie. Chcac uniknad dziennikarzy, którzy nas jeszcze przesladuja, znajdziemy sie tam dopiero za pare dni. Moja przyjaciólka Lynette zaofiarowala nam goscine w swoim domu. Przed glównymi drzwiami niewielkiego domu oczekuje mnie cala rodzina, w komplecie, jak do fotografii Mo, Ashia, Tina. Juz nie ci co dawnej. Wyrosnieci, dorosli. Wydaja mi sie równoczesnie ogromnie bliscy i obcy. Taki szmat zycia beze mnie... Kimze sie oni stali W glowie kreci mi sie od usciski, od bijacych zewszad reflektorów. Zdaje sobie sprawe, ze mówie wylacznie o Nadii. Czuje potrzebe usprawiedliwienia jej nieobecnosci, opowiadajac tylko o niej i o tamtym kraju. Spoczywa na mnie misja uwolnienia mojej siostry, dreczy gluche poczucie winy, jedynym tematem, jaki jestem w stanie poruszad, jest Nadia. Lynette, Lynnie, moja najlepsza przyjaciólka, biegnie w moja strone. To juz kobieta, jeszcze ladniejsza niz dawniej, z krótkimi wlosami, jakze odmieniona. Z placzem rzucamy sie sobie w ramiona. Nie potrafi powiedzied nic wiecej, jak tylko — Zmienilas sie... zmienilas... mój Boze, jak ty sie zmienilas... Potem usmiecha sie przez lzy. — Alez ty jestes opalona! Nie odnajduje mojego dzieciostwa. Bedac w Jemenie, raz na zawsze zatrzymalam w pamieci pewne obrazy. Obrazy z lat szczeniecych, z okresu dorastania, który zaledwie sie zaczal. Swiat, jaki widze, jest oczywiscie inny. Rozczarowuje mnie. I troche... przeraza. 262 263 Przez jakis czas z trudem przemieszczam sie z miejsca na miejsce. Dziennikarze wystaja przed domem, dzwonia do drzwi, telefonuja, domagaja sie wywiadów, których nie jestem w stanie im udzielid. Obawiam sie ulicy. Musze sie od nowa przyzwyczaid do wielu rzeczy, ubrao, rajtek, butów, chodzenia z gola glowa - przygotowad sie na spotkanie z Mackie. Na to wszystko potrzebny jest mi czas. Powoli powraca ochota na male przyjemnosci. Ciastko ze smietanka, filizanka prawdziwej angielskiej herbaty. I frytki. Przepadalam za frytkami. Cos sie we mnie odcisnelo, wyrylo na zawsze. Moglabym zyd troche lepiej, gdyby Nadia powrócila z dziedmi. Ale tylko troche lepiej. W mojej glowie gniezdza sie cztery nienawisci. Mój ojciec, Ab-dul Khada, Gowad i Abdullah. — Mamo... musze pójsd sie z nim zobaczyd. — Z kim — Z ojcem... tylko on moze pomóc Nadii. — Nic nie zrobi. — Powinnam spróbowad. Ubieram sie jak prawdziwa Jemenka. Spodnie, dluga suknia, chusta. Musi zobaczyd osobe, jaka pragnalby ujrzed. Godna kobiete muzulmaoska, pelna szacunku dla mezczyzn, a zatem i dla wlasnego ojca. Potrafie zagrad te role, gralam ja przez osiem lat za jego sprawa. Przybywam taksówka przed mala kawiarnie, gdzie w roku 1980 zatrzymalo sie moje zycie. Fish and chips i zapach piwa. Pan Muhsen stoi za kontuarem. Nie czuje nic. Absolutnie nic. Zestarzal sie, szyje ma pomarszczona, od nosa do wasów przecinaja mu twarz glebokie bruzdy, jest nie ogolony, wlosy nad czolem zaczynaja sie mocno przerzedzad. Widzac mnie, tylko przez pare sekund wyglada na zdziwionego, potem wykrzykuje - Zana... I zaczyna plakad. Ja nie. Przechodze obok niego, aby usiasd w drugiej sali. Czekam, az odejda klienci i bedzie mógl ze mna porozmawiad. Cierpliwosd jemeoskich kobiet. Nauczylam sie jej dzieki niemu! Po wyjsciu ostatniego klienta podchodzi do mnie ze lza w oku i próbuje cos powiedzied. - O ...ogromnie mi przykro... przykro z powodu tego, co sie stalo... gdybym wczesniej wiedzial... no... gdybym wiedzial, jak was tam traktowano... Moje milczenie mu nie pomaga. - ...to bym... wszystko ulozyloby sie inaczej. Klamie bez najmniejszych skrupulów. Wszyscy, którzy w tamtych latach podrózowali pomiedzy Anglia i Jemenem, i których on nazywa swoimi przyjaciólmi, opowiadali mu, jak nas tam traktowano jak niewolnice. Z poczatku pisalam do niego, nigdy nie odpowiedzial. Niech idzie do diabla ze swoimi klamstwami, nie potrzebuje wspominad przeszlosci. Chce tylko jednego, zeby pomógl Nadii. - W porzadku, teraz juz wrócilam. Jak widzisz, jestem jeszcze nadal godna muzulmanka. Kocham cie, tato, i pragne, bys pomógl Nadii i jej mezowi w przyjezdzie do Anglii, zebysmy znowu mogli zyd jak wielka rodzina. • Kiwa potakujaco glowa. — Pójde zobaczyd sie z Gowadem. Masz teraz wieksze doswiadczenie zyciowe, mówisz po arabsku, lepiej rozumiesz rózne sprawy. To wszystko, czego dla siebie pragnalem. — To prawda. Dojrzalam. Pójdziesz zobaczyd sie z Gowadem — Jesli chcesz, pójdziemy razem. — Dobrze. Teraz juz wracam. Nie bylo to trudne. Wystarczylo pod chustka zamienid sie w blok kamienia, wysluchad ze spokojem zwyklych lgarstw, byd zimnym i niewidzialnym posagiem nienawisci. Nazajutrz u Gowada, o ustalonej porze, ten sam arabski strój, ta sama chustka i to samo zachowanie. Jest tutaj Salama. Zyje w Anglii, ale - jak to kobieta z Hockail - na rekach nosi nowa córeczke. Jej tez nienawidze za to, ze pozostawila swoje dzieci Nadii. Za to, ze zrzucila na nia wlasny obowiazek, obowiazek matki. Ale ta nienawisd jest równiez niewidzialna. 264 265 — Dlaczego tak sobie wyjechaliscie, pozostawiajac nam na glowie dzieci Nie wiedzialysmy nawet, co sie dzieje, gdzie jestescie, nikt o tym nie mówil. Dlaczego — Wkrótce wróce. Nadia i Samir przyjada tu razem z dziedmi. — Wiem. Jest nieomal agresywna, musze zachowywad sie spokojnie, uprzejmie. Zamilknad i sluchad. Mój ojciec dyskutuje po arabsku z Gowadem, którego równiez z szacunkiem powitalam. Osiem lat temu nie rozumialam ani slowa z ich gadaniny, kiedy w naszym domu po prostu dobijali targu. Tysiac trzysta funtów za Nadie, tysiac trzysta za Zane... dwie mlode dziewczynki angielskie, niewinne, z czystymi papierami... Dzis doskonale rozumiem ich mowe. Gowad obiecuje zrobid, co nalezy. - To potrwa ze wzgledu na dokumenty, ale przyjada. Tamtego dnia, wracajac do mieszkania mamy, wrzucajac do szafy zaslone i spodnie, jak aktorka, nie wierzylam w ich obietnice. I mialam racje, do dzis nic sie nie wydarzylo. Niektórzy dziennikarze próbowali naklonid Gowada do mówienia, zawsze zamykal im drzwi przed nosem. Przez jakis czas moglam korzystad z pomocy Toma Quirke, dziennikarza z Birmingham Post, aby telefonowad do Abdula Walii, do Taez. Dowódca policji uspokajal mnie, Marcus czul sie dobrze, Nadia i Samir prosili, bym sie nie niepokoila, twierdzili, ze czekaja na dokumenty i juz wkrótce wyjada. Dotarly do mnie pogloski, jakoby Nadia urodzila nastepne dziecko. Jesli sa prawdziwe, oznacza to, ze zmuszono ja do opuszczenia Taez i nie moze nadal zazywad pigulek antykoncepcyjnych. Tak bardzo obawiala sie nastepnej ciazy. Od urodzenia Tiny i tej przerazajacej operacji zyletka... Moge sobie wyobrazid jej codzienna meczarnie w Ashube. Haney, Tina, Marcus, do tego dzieci Salamy, poniewaz Salama mieszka w Anglii. Nie widzialam sie wiecej z ojcem. Pójde tylko na jego grób. Abdul Walii nie odpowiada juz na telefony. Nie ma go w domu, podrózuje, jest gdzie indziej. Nasz konsul w Sanaa nic nie wie o mojej siostrze. Kontakt zostal zerwany. Zastanawiam sie, czy daje sobie rade. Mam nadzieje, ze tak. Fizycznie potrzebna jej jest opieka, a w Ashube ani w zadnej innej wsi nie bedzie jej miala. Moralnie prawdopodobnie udalo im sie ja zniszczyd. Spotkalam sie z Madkiem. Próbowalismy zamieszkad razem, urodzil sie nam uroczy synek, z kreconymi wloskami, calkiem czarny jak jego tato, co zapewne nie cieszy mego ojca. Ale obecnie mieszkam tylko z moim dzieckiem. Podjelam na powrót nauke, aby zdad egzamin, jaki normalnie zdaje sie w wieku lat pietnastu. Mam dosd odwagi, by sie do tego zabrad. Odwaga i wola daly mi sily, aby przezyd. Zarówno tam, jak i tutaj, w Anglii. Doradzano mi psychoanalize, terapie, ale tego nie chce. Pragne zachowad moja nienawisd, moja sile i nadzieje. Dalej walczymy o Nadie. Jest to proces miedzynarodowy, trudny i dlugi. Rzecza bardzo skomplikowana jest przekonad sprawiedliwosd, ze padlysmy ofiara porwania, ze nas sprzedano i ze obydwa te malzeostwa byly trwajacym wiele lat gwaltem. Nasz przypadek nie jest odosobniony, caly swiat pelen jest podobnej nedzy. Nie wiem jeszcze, na którym szczycie, na jakiej wysokosci ukryta jest wolnosd kobiet, mieszkanek tej planety. W kazdym razie na pewno nie posród gór Jemenu. A swiat zajmuje sie taka masa spraw, które sa wazniejsze dla mezczyzn. Wojna, polityka, ropa... Na wielu filmach widzialam kobiety i dzieci uciekajace przed bombami, ratujace sie przed glodem, niewola, smiercia. Mój syn jest zakladnikiem, moja siostra i jej dzieci sa zakladnikami. Pragne, by wydostali sie z Jemenu. Zeby mieli swobode wyboru miejsca na ziemi, na którym chca postawid stope. Ja, Zana, mam te watpliwa przyjemnosd, ze jestem zakladniczka wyzwolona, ta, której sie udalo wydostad przez kraty wiezienia. Ale bylym zakladnikiem pozostaje sie do kooca zycia. Szantaz, przemoc, pozbawienie wolnosci naznaczaja istote ludzka na zawsze. Ci, którzy tam pozostali, moja siostra, mój syn, zyja we mnie niby sztylety 266 267 wbite w cialo. Cierpie ich cierpieniem, moja wolnosd nie ma sensu bez ich wolnosci. Wydalam na swiat chlopczyka, który nazywa sie Marcus, nie zas Mohammed. Urodzil sie z mojego brzucha, mojej krwi i mojego bólu. Jest owocem gwaltu, który trwal osiem lat, ale jest moim dzieckiem. Powinnam mied prawo do dzielenia sie z nim moja kultura, aby pózniej on sam mógl dokonad wyboru. Mój gniew nie wygasl, nie bede umarlym wulkanem - aby walczyd, mam tylko jedno zycie. Matka, której odbiera sie prawo do wychowywania dziecka, jest smiertelnie zraniona kobieta. Czesto posród ciszy samotnych nocy slysze, jak wyje moje serce, wyje niczym wilczyce szukajace swych mlodych posród jemeoskich gór. Moglabym wyd tak dlugo, az on by mnie poslyszal. Zwracam sie do tej, która wlasnie przeczytala moja historie i za chwile zamknie ksiazke Nie zamykaj jej w niepamieci. Pomóz mi. Niech mój krzyk rozbrzmiewa w twoim sercu, jest to takze krzyk bardzo wielu kobiet. Tych wszystkich, o których sprawiedliwosd zapomina i kpi sobie z nich wszedzie tam, gdzie prawa ustalone sa przez mezczyzn i przez nich kontrolowane, gdzie kobiety traktowane sa gorzej od zwierzat, gdzie odbiera sie im cialo, dusze i dzieci Domagam sie prawa ingerowania w stosunki panujace w takich krajach. Nie chce, by ozeniono pod przymusem mojego malego Mar-cusa, kiedy ukooczy trzynascie lat. Nie chce, by mu kupowano zone, tak jak sie kupuje towar, z paszportem jako niezbednym dodatkiem. W tym roku Marcus skooczy szesd lat, a Nadia dwadziescia szesd. Moja siostra Nadia jest mala, samotna i daleka lza w niezmierzonym smutku tego swiata. Lza, która zawsze bedzie dla mnie blyszczed. Ta opowiesd przeznaczona jest dla niej i dla mego syna. Nadiu, ja nie ustapie nigdy, obiecalam ci to. Bedziesz moim synem, Marcusie, przysiegam. KONIEC ksiazka w serii opowiesci dokumentalnych, nad która patronat -bjela Ameryka Betty Mahmoody, autorka cieszacej sie ogromnym powodzeniem ksiazki Nigdy bez m córki. Betty Mahmoody, której zycie bylo równie dramatyczne, pragnie, aby jej s wydawnicza zwrócila uwage opinii swiatowej na niewiarygodna niesprawiedliw która ma miejsce wspólczesnie, chod trudno w to uwierzyd. Latem 1980 roku dwie angielskie dziewczynki wyruszaja w egzotycs podróz. Maja spedzid wakacje w Jemenie. Ich ojciec - Jemeoczy zazyczyl sobie, aby zobaczyly kraj jego dzieciostwa, poznaly trady i obyczaje, spotkaly sie z mieszkajaca tam rodzina. Jednak to, co czeka je u kresu podrózy, nie ma nic wspólnego z wakat nym wypoczynkiem. Los, jaki zgotowal im wlasny ojciec, jest przerazajacy, ze gdyby cala ta historia nie byla w stu procent prawdziwa, trudno byloby w nia uwierzyd. &ofametft