Pozytywizm Języki epoki Praca zbiorowa pod redakcją Grażyny Borkowskiej i Janusza Maciejewskiego Instytut BadańLiterackich Wydawnictwo 2001 Warszawa Redakcja Krystyna Petryk Opracowanie indeksu oraz korekta Mirella Remuszko Łamanie Wydawnictwo IBL PAN Projekt okładki i stron tytułowych Jacek Staszewski Na okładce wykorzystano fotografię K. Brendla przestawiającą Krakowskie Przedmieście w latach 90. XIX w. (własność Muzeum Historycznego w Warszawie) Wydanie publikacji dofinansowane przez Ministerstwo Kultury i DziedziftwąrN^rodowego (c)Copyright by Instytut Badań Literackich PAN, 2001 Druk i oprawa Interdruk Łódź, ul. Rymanowska 4 ISBN 83-87456-79-9 Spis treści Od redaktorów ......................................................................................................7 Część pierwsza Nowe wizerunki starego pozytywizmu JANUSZ MACIEJEWSKI Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej ............... 11 TADEUSZ BUDREWICZ ............................................................................................... 39 Dyskurs okołopozytywistyczny. Operowanie pojęciem "pozytywizm" przez jego oponentów ....................................................................................... 39 WŁODZIMIERZ TYBURSKI /ęzyk etyki doby pozytywizmu.......................................................................... 57 ANNA MARTUSZEWSKA Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" ................................................................. 66 GRAŻYNA BORKOWSKA Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego ................................ 80 MAREK PĄKCIŃSKI Język konserwatystów.......................................................................................92 WIKTOR CHORIEW Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX wieku ...................................................................................... 104 Część druga Gra z tradycją: między antykiem a modernizmem BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ : Przejście przez Portyk...................................................................................... 115 MACIEJ GLOGER Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język..................................... 133 IWONA WIŚNIEWSKA Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa............................................................ 149 BARBARA BOBROWSKA Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) ..................................... 172 TADEUSZ BUJNICKI ! Sienkiewiczowska gra stylizacji........................................................................ 183 URSZULA KOWALCZUK Felicjan Faleński - poszukiwanie języka .......................................................... 201 JADWIGA ZACHARSKA Erotyzm. Przykład poezji Asnyka .................................................................... 211 IRENA FEDOROWICZ Z Litwina - trubadur prowansalski. O poezji Czesława Jankowskiego..................................................................... 223 TOMASZ SOBIERAJ W cieniu wielkiej trójcy powieściopisarzy. Uwagi o poetyce drugorzędnej prozy okresu pozytywizmu .............................................................................. 235 MAGDALENA RUDKOWSKA Formy nieobecności. Kwestia rosyjska w literaturze postyczniowej. ................. 249 ADAM TYSZKA Socjaliści w perspektywie pozytywistów. Loci communes .................................... 260 Część trzecia Dramat i teatr II połowy XIX wieku DOBROCHNA RATAJCZAKOWA O pozytywnym stylu tzw. pozytywistycznej komedii....................................... 281 ANNA SOBIECKA Poetyka jednoaktówek Michała Bałuckiego..................................................... 298 MARIA JOLANTA OLSZEWSKA "Malowany chłop". Świat jednoaktówek Władysława Ludwika Anczyca .........312 AGATA ZALEWSKA Kostium antyczny we wczesnych dramatach Aleksandra Świętochowskiego.... 328 BARBARA HIRSZ Antyutopia rewolucji w Duchach Świętochowskiego ........................................ 340 Indeks nazwisk ................................................................................................347 Od redaktorów Wydany po raz pierwszy w roku 1978 i czterokrotnie wznawiany Pozytywizm Henryka Markiewicza wciąż pozostaje najpełniejszym ujęciem postyczniowej epoki. Jednocześnie nie sposób nie zauważyć, że w refleksji nad pozytywizmem pojawiają się nowe projekty badawcze, nowe tematy, nowe sposoby opisu, istotnie przewartościo-wujące zakorzeniony w tradycji historycznoliterackiej i dydaktyce szkolnej obraz epoki. Najogólniej rzecz ujmując, te sygnały innego postrzegania i rozumienia kultury drugiej połowy ubiegłego stulecia lokują się w trzech, mniej lub bardziej ze sobą powiązanych, sferach znaczeń. Po pierwsze, chodzi o zmianę usytuowania literatury i sztuki epoki postyczniowej w kulturze dwu ostatnich wieków. Z perspektywy najszerszej z dotychczas możliwych uległa wyraźnemu osłabieniu (zatarciu) opozycja między romantyzmem a pozytywizmem. Coraz częściej skłonni jesteśmy widzieć w kulturze postyczniowej pewien wariant dziewiętnastowieczności, rozumianej jako model kultury obowiązującej w całej Europie mniej więcej od czasów kongresu wiedeńskiego aż po pierwszą wojnę światową. Czasami (i temu stanowisku byłby bliski np. Józef Bachórz) dziewięt-nastowieczność rozumie się jeszcze inaczej, zawężając znaczenia do obszaru kultury polskiej i przyjmując, że czasy niewoli narzuciły pewien określony zestaw pytań i problemów, poza który - mimo wewnętrznych różnic - nie wykroczyli ani romantycy, ani pozytywiści. Ich wzajemne podobieństwo byłoby więc funkcją sytuacji politycznej i społecznej, którą zasadniczo odmieni dopiero odzyskanie niepodległości. Przesunięcia periodyzacyjne dotyczą także opozycji pozytywizm-modernizm. Od kilku lub nawet kilkunastu lat sprawa tzw. przełomu antypozytywistycznego w literaturze zajmuje uwagę badaczy, którzy dostrzegają u "późnych" pozytywistów sygnały -rozmaicie manifestowanego - zainteresowania dla modernistycznej wrażliwości, estetyki, filozofii. Nie wydaje się też, by to zbliżenie stanowisk było wynikiem przyjęcia postulatów "młodych". Modernizm Prusa czy Orzeszkowej stanowi raczej konsekwen-liftrflhnłfociiiegu iiujrzewariia, 'Które w pewnym momencie'i za sprawą wielu inspiracji otworzyło drogę ku - wybiórczo podejmowanym - aspektom "nowej" sztuki. 8 GRAŻYNA BORKOWSKA Zwróćmy jednak uwagę, że upowszechnienie na gruncie polskim (głównie za sprawą Ryszarda Nycza) anglosaskiej, szerokiej definicji modernizmu stawia na nowo i to w zupełnie innym świetle relacje między pokoleniem Prusa a moderną. Tendencja, zmierzająca do osłabienia cezury między pozytywizmem a modernizmem, zderza się z ujęciami lokującymi na przełomie wieków granicę, która dzieli już nie epoki, ale dwie wielkie formacje kulturowe: dziewiętnastowieczną i współczesną (modernistyczną). Żadne z tych ujęć nie zyskało wyraźnej przewagi wśród badaczy epoki. Oba rozwiązania funkcjonują w historii literatury na równych prawach. Wygląda więc na to, że badacz literatury przełomu wieków musi mieć w polu widzenia oba stanowiska i zrezygnować z ujęć "twardych", zamkniętych, bezdyskusyjnych. Druga zmiana w postrzeganiu literatury omawianego okresu wiąże się z dekompozycją i przetasowaniem wewnętrznych elementów epoki. Coraz mniej uwagi poświęca się fazie wstępnej pozytywizmu, coraz więcej zaś innym jego składnikom. Tak więc pozytywizm jest już nie tylko epoką organicyzmu, postępu, ewolucjonizmu, scjen-tycznej utopii. To także czas konserwatystów, moralistów, estetów, rzadkich na gruncie polskim liberałów i melancholików. Z różnych powodów ci "inni" stanowili dotąd często tylko margines epoki. Dziś widzimy i przyznajemy, że ich faktyczny wpływ na opinię publiczną i mentalność Polaków był ogromny i nie do przeoczenia. Uwalniając się nieco od retoryki "Przeglądu Tygodniowego" i ocen pierwszych historyków epoki, takich jak Piotr Chmielowski, łatwiej dostrzec głębokie, wielostronne nawiązania literatury tego okresu do tradycji polskiej i europejskiej - od antyku po modernizm. Łatwiej dostrzec jej wielokierunkowość, "wielojęzyczność", jej dramatyzm, wynikający z potrzeby sprostania rozmaitym wymaganiom i powinnościom: wobec społeczeństwa i historii, ale także wobec własnej biografii, wobec wysoko cenionych, choć nie eksponowanych standardów estetycznych, wobec rygorystycznie wyznaczonej przestrzeni duchowej. Trzecia sfera zmian jest w zasadzie konsekwencją zaznaczonego wyżej kręgu zainteresowań. Badacze coraz częściej kierują się ku utworom, pisarzom i gatunkom, które wcześniej nie budziły wśród nich szerokiego rezonansu. Coraz większą uwagą cieszy się poezja, a także, mam nadzieję, dramat i teatr epoki, zdominowany przez gatunki lekkie, farsowe, rozrywkowe, ideologicznie całkowicie podporządkowane estetyce biedermeierowskiej, ale z wielu powodów (popularność, precyzja wykonania, efekty sceniczne) - fascynujące. Oddajemy do rąk Czytelników książkę, która - tak jak poprzedzająca ją konferencja naukowa - ma sprostać apetytowi na przemianę. Mamy nadzieję, że formuła ta (pożyczona od Jerzego Jarzębskiego) wyraża nie tylko aspiracje badaczy, ale także tęsknoty naszych bohaterów. Warszawa, październik - grudzień 2000 Część pierwsza Nowe wizerunki starego pozytywizmu JANUSZ MACIEJEWSKI Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej Problematykę tego szkicu określają trzy zasadnicze pojęcia znajdujące się w jego tytule. A mianowicie: formacja kulturowa, wiek XIX i pozytywizm polski. Zacząć więc wypada od wstępnego objaśnienia znaczeń, w jakich tych pojęć używam, a ściślej mówiąc dwóch z nich. O ile bowiem ostatni (pozytywizm) jest w pewnym sensie tematem docelowym i miejsce na jego określenie znajdzie się w dalszych partiach tekstu, o tyle dwa pozostałe wymagają już teraz wytłumaczenia. Pojęcie formacji kulturowej zatem wprowadzam tu w znaczeniu, które zaproponowałem w swoim czasie w rozprawie o Oświeceniu polskim1. Tam dotyczyło ono tytułowego zjawiska. Ale jego formuła wydaje się na tyle pojemna, iż można - posługując się nią - porządkować także fenomeny wcześniejsze i późniejsze. Sam zastosowałem ją np. do sarmatyzmu2. Sądzę zaś, że daje się pojęcie formacji kulturowej użyć również w stosunku do wieku XIX oraz innych podobnego typu całości. Ostatnio zresztą podzielają taką opinię również inni badacze, jak np. Jerzy Ziomek czy Ryszard Nycz3. Czym jest formacja kulturowa? Obszerną jej charakterystykę zawarłem w przywołanej wyżej rozprawieri-do niej w tej chwili odsyłam. Tutaj tylko przypomnę jej podstawowe wyznaczniki. Formacja jest więc określoną wspólnotą humanistyczną wyraźnie wyodrębniającą się z większych całości. Takich, jak - w omawianym tu przypadku - kultura europejska mająca swój początek w antycznej Grecji i trwająca co najmniej trzy tysiąclecia. Jff czasie owego trwania przechodziła jednak ona etapy, w trakcie których przyjmowała różne, odmienne oblicza, a zatem nie można jej zrozumieć i wyjaśnić bez podziału na niniejsze jednostki. Taką zasadniczą jednostką wydaje się właśnie formacja kulturowa. W przywołanej wyżej pracy pisałem: Formacjami w tu proponowanym rozumieniu - byłyby duże zbiory związanych ze sobą zjawisk kulturowych, dostrzeganych z określonego punktu widzenia i porządkowanych przy pomocy takich samych kryteriów, które łączy w całość pewna sytuacja komunikacyjna (rodzaj sporów, sposób ich prowadzenia a także ich język z charakterystycznymi dla danej formacji "słowami kluczami") oraz zespół podstawowych, przez wszystkich uznawanych wartości. Zbiory takie byłyby szersze od 12 JANUSZ MACIEJEWSKI zjawisk kryjących się za pojęciem prądu, a obejmowały całość kultury określonego, stosunkowo obszernego wycinka czasoprzestrzennego, wszystkie jej dziedziny.4 Rozwijając nieco powyższą definicję możemy powiedzieć, iż formację kulturową łączy w całość pewien zespół akceptowanych przez wszystkich naczelnych wartości oraz stawiane pytania - na które jednak zawsze bywają różne odpowiedzi dzielące wewnętrznie daną formację. Odpowiedzi owe mieszczą się wszakże w obrębie granic, które zakreśla świadomość społeczna, wspólna mentalność wykształcona właśnie w toku dyskusji i ich pochodna: język. (Argumentem, do którego partnerzy się odwołują w tych dyskusjach, są wspomniane wyżej, naczelne wartości). Łączą zatem ludzi w formacje kulturowe nie odpowiedzi na problemy epoki (te dzielą) ale - że tak powiem -stół dyskusyjny, właśnie kłótnia, w której "strony" respektują jednak podobny zestaw argumentów. Rodzaje tychże argumentów i metody dyskusji odróżniają m.in. jedną formację od drugiej. Wprowadzenie do nomenklatury pojęciowej proponowanego przeze mnie terminu nie Wyklucza posługiwania się terminami dotąd tradycyjnie porządkującymi potok dziejów? prąd i epoka. Pierwszy z nich dzieli rzeczywistość kulturową w przestrzeni, drugi wUżasie. Pierwszy można dodatkowo rozwarstwić na nurty, drugi na okresy. Jak ma się wobec tych pojęć formacja kulturowa? Jest w przeciwieństwie do nich (zachowujących jeden wymiar) swoiście trójwymiarowa^ Mieści się zarówno w czasie, jak r, w przestrzeni społecznej oraz w przestrzeni geograficznej. Ma charakter na swój spo-', 3 sób "bryłowaty"5. Jest przy tym pojęciem szerszym, w pewnym sensie nadrzędnym \, (w pewnym sensie, bo mogą być prądy czy style - jak np. klasycyzm bądź naturalizm - egzystujące wewnątrz więcej niż jednej formacji). W czasie tkwi też inaczej niż epoka. Tę mieścimy między określonymi, konkretnymi datami, którymi na ogół bywają jakieś ważne wydarzenia i to najczęściej polityczne (wojny, rewolucje, powstania czy też zawarcie pokoju - ustalającego nowy porządek), rzadziej kulturowe (ważny debiut, manifest nowej grupy artystycznej itp.). Granica między formacjami jest bardziej płynna i - że tak powiem - "ukośna". Początek nowej formacji wyznacza nie wydarzenie, ale zmiany właśnie w świadomości społecznej. Granice między formacjami są najczęściej granicami między generacjami, które wszak mogą z sobą wiele lat a nawet dziesięcioleci współżyć. Wówczas mamy do czynienia ze swego rodzaju okresem przejściowym, w którym współwystępują - w różnych generacjach czy grupach społecznych - dwie różne formacje kulturowe. Tak było w Polsce na przykład w połowie XVIII wieku, kiedy w środowisku arystokratycznym ("pańskim"), ale także elit mieszczańskich czy duchownych, panowało już oświecenie, a masy szlacheckie tkwiły jeszcze w kulturze sarmatyzmu. Z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia w latach dwudziestych następnego stulecia. Wówczas starsi hołdowali jeszcze hierarchiom wartości oświecenia (choć w ich świadomości pojawiły się różne objawy kryzysu), młode zaś pokolenie występowało już pod sztandarami romantyzmu, stanowiącego forpocztę nowej XIX-wiecz-nej formacji. f (Przy okazji chciałbym podkreślić, iż w tym rozumieniu omawianych wyżej pojęć epoka staje się ujętym w ścisłe daty czasem, w którym dana formacja dominuje bądź l ' f Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej_______f§ wyłącznie panuje, okresy zaś są poszczególnymi jej fazami. Prądy zaś ciągami jednorodnych - bo wynikających na ogół z podobnych odpowiedzi na pytania epoki - zjawisk wewnątrz formacji), l Padło wyżej kolejne, zasadnicze w tym artykule pojęcie: wiek XIX. Pora więc przejść do jego wyjaśnienia. Jest ono oczywiście rozumiane tu kulturowo, a nie kalendarzowe. Nie pokrywa się idealnie z tym ostatnim. Zaczyna się nieco później - różnie zresztą w poszczególnych krajach - gdzieś między pierwszym a trzecim jego dziesięcioleciem. Najważniejszym wydarzeniem, które wpłynęło na konsolidację formacji był \ koniec epopei napoleońskiej i ukształtowanie się nowego porządku Europy na Koń- j gresie Wiedeńskim 1815 roku. Kończy się także później: ostateczne załamanie się tego porządku stanowił wybuch pierwszej wojny światowej. Tak umiejscowiony w czasie kulturowy wiek XIX traktuję jako całość, a więc łączę ze sobą romantyzm oraz pozytywizm, tradycyjnie dotąd postrzegane jako odrębne w czasie, przeciwstawne sobie zjawiska. Temu drugiemu nie zaprzeczam. Ale właśnie spór między nimi traktuję jako jedno ze znamion mentalności XIX w. Bo tylko dla ludzi tego stulecia było problemem pytanie: romantyzm czy pozytywizm. Obce było ono przedstawicielom obu sąsiadujących z nim formacji. Niemniej ludziom przywykłym do dotychczasowej periodyzacji literatury polskiej może się wydać szokujące traktowanie jako jednorodnej całości kultury dziesięcioleci obejmujących romantyzm, pozytywizm a nawet jeszcze Młodą Polskę (choć w jej łonie widzę już zarysy nowej XX-wiecznej formacji). Dojrzewa owo traktowanie jednak od lat. Już przedwojenny badacz Jan Łempicki w swej monografii Hipolita Taine'a zwrócił uwagę na istotne związki łączące tego czołowego myśliciela pozytywizmu z idealistyczną filozofią romantyczną, a w konsekwencji na swoistą łączność atmosfery filozoficznej pierwszej i drugiej połowy stulecia6. W latach pięćdziesiątych piszący te słowa zgłosił wątpliwości co do rangi cezury 1864 roku jako przełomu między romantyzmem a pozytywizmem7, a zastrzeżenia te pogłębił i sprecyzował w Przedburzowcach8 oraz rozprawie Powstanie styczniowe a przełom kulturowy połowy wieku9. (W przywoływanej wyżej pracy o Oświeceniu polskim z 1977 roku wprowadziłem też pojęcie XIX-wiecznej formacji kulturowej). Liczni badacze pisali w ostatnich dziesięcioleciach o przejawach pozytywizmu (czy realizmu) daleko wyprzedzających lata sześćdziesiąte lub o pogłosach romantyzmu odzywających się głęboko w drugiej połowie wieku. Andrzej Walicki np. zwrócił uwagę na polemikę Bronisława Trentowskiego z Mickiewiczem z początku lat czterdziestych, w której ten pierwszy odwoływał się do argumentów typowo pozytywistycznych10. Barbara Skarga poświęciła całą książkę "poprzednikom pozytywizmu" z lat międzypowstaniowych11. Józef Bachórz pisał o "poszukiwaniu realizmu" przez większość prozaików krajowych już w latach trzydziestych i czterdziestych12. Jeśli zaś chodzi o zjawiska kwalifikowane jako romantyczne po 1864 roku, to od bardzo dawna badacze wykrywają je przy analizie utworów Konopnickiej, Gomulickiego i całego kręgu pomniejszych twórców okresu pozytywizmu. Samą zaś tezę o negatywnym stosunku "młodej prasy" do romantyzmu poważnie podważyła Ewa Warzenica w swej pracy o Pozytywistycznym "obozie młodych" wobec wielkiej poezji romantycznej"^. Jedność kulturową wieku XIX bardzo dobitnie wyartykułowały wreszcie dwie zbiorowe publi- JANUSZ MACIEJEWSKI kacje przynoszące plon sesji zorganizowanych na początku lat osiemdziesiątych przez Pracownię Literatury II połowy XIX wieku IBL PAN: Przełom antypozytywistyczny w polskiej świadomości kulturowej końca XIX wieku1^ oraz Literatura południa wieku1"1. W pierwszej z nich bardzo stanowczo wyraz tej świadomości dał Józef Bachórz. Pisał on o zespole pytań i problemów, które - wśród zmienności życia - zachowywały aktualność i "żywiły" całą literaturę polską w. XIX, wchodząc wraz z nią w XX stulecie. Innymi słowy - zmienność dokonywała się w "przestrzeni" duchowej, w której nie traciły znaczenia pewne aksjomaty. {...] "Przestrzeń" ta została zaprojektowana przez pierwsze pokolenie romantyków, pokolenie Mickiewiczowskie. Ono właśnie ustanowiło kanon fundamentalnych zagadnień, jakie podejmował potem cały wiek XIX, przy czym rozwiązania dominujące w czasach romantyzmu już i wówczas wywoływały repliki alternatywne, w czasach zaś panowania pozytywizmu bynajmniej nie zostały zagłuszone oddziaływania literatury romantycznej i trwały jej konsekwencje.16 Stanowisko Bachórza zostało bardzo stanowczo poparte przez redaktorów książki: Tadeusza Bujnickiego we "Wstępie"17 i piszącego te słowa w "Posłowiu"18. Ostatnio zwłaszcza wśród badaczy średniego i młodszego pokolenia (np. Ewa Paczoska19, Bogusław Doppart20) coraz bardziej upowszechnia się takie właśnie widzenie XIX wieku. (Bliską, choć z innym rozkładem akcentów koncepcję zaprezentował Jerzy Ziomek, skłonny cały wiek XIX traktować jako szeroko rozumiany romantyzm)21. *** Narodziny nowej formacji były rezultatem kryzysu a następnie rozpadu struktury świadomościowej oświecenia. Kryzys ten miał różne korzenie. Złożyło się nań po pierwsze doświadczenie historyczne końca XVIII i początku XIX wieku (zwłaszcza rewolucji francuskiej) podważające optymistyczną wizję dziejów. Po drugie stopniowe ujawnianie się^^własćiwie już od połowy wieku - wewnętrznych sprzeczności ówczesnego systemu myślenia i stojących za nim wartości, prowadzące do podważenia - przez samych ludzi oświecenia - najważniejszych z owych wartości (przypadek Immanuela Kanta). Załamało się przekonanie (wspólne dla rewolucjonistów i kontrrewolucjonistów, Jana Jakuba Rousseau i markiza de Sade'a), "iż człowiek kierując się własnym rozumem - może i powinien organizować swoje życie i historię"22. Europa wchodziła w swoisty "dekadentyzm" - któremu jednak towarzyszył silny imperatyw poszukiwania nowych rozwiązań. Sprzyjały im liczne wyzwania, jakie rzucała epoka, a które zmuszały do odpowiedzi na nie23. Waliła się więc struktura świadomościowa oświecenia, ale jednocześnie rysowały się kontury nowej formacji kulturowej. Nie oznaczało to oczywiście zerwania wszelkich ciągłości. Kontynuowano liczne elementy przeszłości. Pielęgnowano przede wszystkim składniki trwałe kultury europejskiej (dziedzictwo grecko-rzymskiego antyku oraz tradycji judeochrześcijańskiej). Ale także to, co było wkładem późniejszych formacji do zasobu tejże kultury. Tak więc również wiek XIX zachował wiele z tego, co oświecenie otrzymało od poprzedników bądź samo wniosło. A więc kult wolności, szacunek dla doświadczenia i pracy. Niektóre z idei zrodzonych w poprzedniej formacji wiek XIX rozwinął. Dotyczyło to idei postępu. Ukształtowana ostatecznie przez Condorceta właściwie już u schyłku oświe- Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 15 M cenią, została rozwinięta przez wielkich filozofów początku stulecia (zwłaszcza Hegla) i podniesiona do rangi naczelnej wartości w wieku XIX. i Oczywiście wszystkie wartości, które były kontynuowane wraz z teraz dopiero ukształtowanymi, stworzyły nową strukturę. Zmieniły więc często swą rangę lub znalazły się w układach antynomicznych. To ostatnie spotkało np. ideę rozumu. W oświeceniu była to jedna z dwóch (obok natury) naczelnych wartości - o randze niemal dogmatu - i nią przede wszystkim zachwiał kryzys. Pierwszą reakcją przedstawicieli nowej formacji była pełna odmowa zaufania do rozumu. Głośno, radykalnie - można nawet powiedzieć histerycznie - wyrażało ową odmowę pierwsze pokolenie romantyków. Później sytuacja się zmieniła. Proste odrzucanie wartości przekształciło się w dylemat: "czucie" czy rozum? Wokół niego rozgorzał spór, który m.in. wyróżniał mentalność ludzi XIX wieku od mentalności przedstawicieli sąsiednich formacji. Odpowiedzi zaś na tak postawione pytanie decydowały o wewnętrznym podziale w łonie wspólnoty kulturowej tego stulecia. Byli tacy, którzy przyznawali rozumowi duże nawet znaczenie i tacy, którzy je nadal kwestionowali. (Przestał być natomiast niepodważalnym dogmatem, do którego odwoływali się wszyscy, jak w oświeceniu). Pora przejść do omówienia owych naczelnych wartości, które legły u podstaw kultury XIX wieku. Należał do nich przede wszystkim przywołany już wyżej postęp - przekonanie o linearnym, od niższych do wyższych form, rozwoju dziejów. Ten aksjo-mat przyjmowali wszyscy. (Nikt już nie uznawał koncepcji czasu - koła, popularnej jeszcze w oświeceniu). Przyjmowali go także konserwatyści, według których postęp nie był korzystny dla człowieka, dlatego chcieli go spowalniać a przede wszystkim kontrolować, ale wiedzieli, że jest nieunikniony. W przeciwieństwie do nich liberałowie czy socjaliści wiązali z postępem wielkie nadzieje i starali się go wszelkimi sposobami przyspieszać. Rozumienie tegoż postępu było jednak bardzo różne - także wśród jego entuzjastów. Do nich wszak należeli zarówno Juliusz Słowacki, jak i Bolesław Prus. Z ideą postępu związana była wielu nićmi następna ważna dla człowieka wieku XIX wartość: cywilizacja. Była ona traktowana jako rezultat postępu. Dąże-z") nie do niej, jej budowanie uważano za naczelne zadanie człowieka, gdyż właśnie wpro-wadzenie tejże (czy też upowszechnienie) uważali za warunek usunięcia istniejących niedomagań społecznych, zapewnienia ludziom szczęśliwszego bytu. Mimo idealizacji pewnych epok przeszłości (średniowiecza, częściowo sarmatyzmu), mimo historyzmu, odziedziczonego po późnym oświeceniu, ale teraz dopiero w pełni rozwiniętego, w XIX wieku ludzie byli nastawieni na przyszłość. Nie wierzono w szczęśliwość pierwotnego człowieka, żyjącego w stanie natury, nie podziwiano - jak w XVIII stuleciu - "dobrego dzikusa". Wierzono natomiast nadal - tak jak w wieku oświecenia - że człowiek ma prawo dążyć do szczęścia: osobistego, ale zwłaszcza powszechnego. Najlepszą zaś drogą do tego jest być p o ż y t e c_zji y m (to ostatnie przy tym traktowano nie tylko jako prawo, ale wręćT obowiązek człowieka). Teorię formułującą takie zasady - teraz właśnie - nazwano j u . ,LyJ itaryzmem U wypisano na sztandarach epoki (zwłaszcza jej drugiej połowy). Sprzyjanie postępowi,"' rozwijanie cywilizacji, służenie pożytkowi powszechnemu było jednym ze sposobów przybliżania ludziom ich przyszłego szczę- 16 JANUSZ MACIEJEWSKI ścia, którego szukano znacznie gorliwiej niż w poprzednim stuleciu, tworząc liczne utopie społeczne (traktowane jednak jako teorie naukowe, które można i trzeba urzeczywistnić). Dla ich wprowadzenia umiano powołać masowe (totalne) ruchy polityczne, które swe teorie zaczną wprowadzać w czyn w następnym stuleciu. Wtedy też ulegną one na ogół kompromitacji. --^~i Inną wartością przejętą po oświeceniu była (w óTn o ś Ć.JW Polsce była ona bardzo wysoko ceniona także w kulturze sarmatyzmu7w"Europie^jednak taką się stała dopiero w XVIII wieku. Wówczas wymieniana z atencją, nie miała wszakże takiego statusu, jak natura czy rozum. W wieku XIX natomiast awansowała do wartości naczelnych, choć jednocześnie była bardzo różnie interpretowana i rozumiana. A także -dzięki teoretycznemu wysiłkowi liberałów - została znacznie dokładniej opisana i uściślona, a tym samym przydano jej i pewne granice, których nie powinna przekraczać. Stało się nimi np. dla tych ostatnich zagrożenie wolności innego człowieka. Ale czyniono z niekwestionowaną formalnie ideą wolności i prawdziwe łamigłówki myślowe, jak twierdzenie Hegla (przejęte przez Marksa), iż jestjina tylko uświadomioną koniecznością. W kulturze XIX wieku wysoko ceniona^była też b r z y~fa ź ń.^Weszła w pewnym sensie w jej skład i przeszłowieczna idę a brat ernrWa).Także w poprzednim stuleciu, zwłaszcza w nurcie sentymentalizmu, przywoływano ją z uznaniem, ale rozumiano raczej w aspekcie związku między dwiema osobami. Teraz traktowano ją jako uczucie łączące ze sobą większą liczbę ludzi, jako więź grupową. I o wiele wyżej szacowano. A jako społeczność szczególnie skorą do odczuwania wzajemnie wobec siebie uczuć przyjaźni traktowano młodych. I IlILliuŁo ś ć właśnie stanowiła następną wartość eksponowaną przez formację XIX-wieczną. (A rozumiano ją nie tylko w sensie biologicznym, ale i społecznym. Stąd ubóstwianie ludu i przekonanie o wielkiej przyszłości stojącej przed nim). Stanowiło to zupełny przewrót w hierarchii wartości wiekowych przyjętych dotąd w kulturze europejskiej. Do tej pory na szczycie tej hierarchii stała (jak np. u starożytnych) starość a przynajmniej dojrzałość. Tak było jeszcze w oświeceniu. Teraz natomiast zaczęto bić pokłony młodości - i pod tym względem niczym nie różnił się pozytywizm od romantyzmu. Z nią wiązano wszelkie zalety człowieka: estetyczne, moralne, intelektualne. Eksponowano także jako swego rodzaju wzorzec społeczny wszelkie wspólnoty młodych. Równie rewolucyjna przemiana w hierarchii aksjologicznej stała się w XIX wieku z Ino w o ś c i ą\Do tej pory w kulturze europejskiej ceniono dawność. Ona nobilitowała. Nowość zaś lekceważono, a w najlepszym wypadku traktowano protekcjonalnie. Wprawdzie oświecenie próbowało podważyć autorytet dawności, ale nie obaliło go. Dlatego rewolucjoniści XVIII wieku odwoływali się do sankcji przeszłości, a francuscy jakobini w końcu tego stulecia przebierali w kostium antycznych republikanów. Teraz natomiast zaczęto cenić nowość, oryginalność, niepowtarzalność. I znów czynili to zarówno romantycy, jak i pozytywiści. Dotąd omawiane wartości w pewnym sensie miały element wspólny, wiązały się ze sobą. Odrębny od nich jest zespół wartości, w którym nadrzędna rola przypadła pracy. (Nobilitowanej już w oświeceniu, ale w XIX wieku podniesionej o szczebel Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 17 wyżej). Składał się ów zespół z kilku pojęć bliskoznacznych, choć nie identycznych znaczeniowo, nie synonimów (czasem nawet dość daleko odchodzących od siebie). Było to z jednej strony (doświadczenie, praktyka, aż drugiej - c z y n, twórczoś ć. Raczyło je to, że wszystkie mieściły się w polu aktywności ludzi wobec rzeczywistości. Człowiek ową rzeczywistość poznawał, ale zarazem na nią twórczo oddziaływał, zmieniał ją. I jedno i drugie było ważnym imperatywem postępowania przedstawicieli tego stulecia. Miało ono sprzyjać szczęściu ludzkości. Dlatego też praca - lub "czyn", twórcze działanie - miały w kulturze XIX-wiecznej tak wysoki wymiar aksjologiczny. Czasem była to "praca" bezprzymiotnikowa, można by powiedzieć "czysta" (jak u Norwida). Kiedy indziej była wzbogacana o wyraz uściślający, jak bodaj najpopularniejsza w XIX wieku (i tylko w nim) "praca organiczna'^- Rezultatem (i częścią) tak rozumianej pracy była także w y n alazczość. Ceniono ją znacznie silniej niż w poprzedniej formacji. To, że wielu odkryć dokonywano współcześnie, było przedmiotem dumy. "Wiekiem pary i elektryczności" nazwano własne stulecie. Określenie to zadomowiło się w okresie pozytywizmu, ale sama dynamika odkryć i wynalazków narastała od początków formacji (wówczas właśnie zaczęto wykorzystywać w życiu tak parę, jak i elektryczność), także wówczas, gdy w literaturze dominowały postawy romantyczne. Istniała świadomość tego w jej drugiej połowie, skoro mówiono o "wieku" a nie jego części. _Zrozumiałe jest zatem, że w hierarchii wartości poczesne miejsce miała też nauka, )viedza oraz ich szerzenie: (o ś w i a txa. Scjentyzm zaś organizował widzenie TKezywistości, stwarzał nawyki postępowania, które ujawniały się nawet w dziedzinach bardzo dalekich od nauki. (Przykładem spirytyzm z jego skłonnościami do zmierzenia i zważenia tego, co nadprzyrodzone, z wprowadzeniem do badań nad tą sferą eksperymentów itp.). Z tymi wartościami korelowała też p r a w d a, a ściślej dążenie do niej. Owo dążenie znacznie silniej niż kiedykolwiek wcześniej było odczuwane, a prawda zdecydowanie górowała nad pozostałymi wartościami klasycznej triady -dobrem i pięknem - choć i one były traktowane z szacunkiem i uznaniem. Osobne miejsce miała w kulturze europejskiej XIX wieku sprawiedliwość i jej specjalna odmiana sprawiedliwość społeczna. Ta ostatnia zastąpiła w pewnym stopniu oświeceniową równość, choć ta pozostała głównym postulatem ugrupowań demokratycznych (warunkowym w nurcie liberalnym, bezwarunkowym w socjalizmie). Nie sądzono już jednak, że człowiek jest równym z natury. Wokół postulatu równości rozpoczął się zresztą jeden z bardziej charakterystycznych dla tej formacji sporów, do którego jeszcze wrócę niżej. Tutaj tylko wspomnę, że argumentem odwoławczym w owym sporze była właśnie sprawiedliwość społeczna. *** O jedności formacji kulturowej decydowały - jak wyżej wspomniałem - nie tylko wspólne wartości, ale i spory, które w jej łonie toczono. One nie tylko dzieliły -w wyniku różnych z natury rzeczy^edpe^iedzi, jakie dawano na pytania epoki - ale i łączyły, bo przedmiotem spor/^WaTyf^Wemy interesujące właśnie przedstawicieli 18 JANUSZ MACIEJEWSKI tylko tej a nie innej formacji^Rodzaj polemik, argumenty, do jakich się odwoływano, były także ważnym elementem wyróżniającym daną formację kulturową od innych. Wśród sporów, które prowadzono i które nadały koloryt kulturowemu wiekowi XIX trzeba wyróżnić szczególnie te skupione wokół kilku problemów konstytuujących najważniejszą dla tej formacji opozycję: romantyzm-pozytywizm. Należałoby więc tu wymienić: J^lnjyadd^uaUzm-kełektfwizm. Z jednej strony uznanie dla praw jednostki ludzkiej, jej wolności, niekrępowania przez konwencje, rutyny i układy społeczne. Z drugiej doprowadzone do apogeum poczucie wspólnoty a ściślej różnych wspólnot. Dziewiętnastowieczni indywidualiści jednocześnie uwielbiali występować w imieniu i w obronie narodu, ludu, proletariatu, ludzkości. Ku drugiej opcji przechylali się raczej pozytywiści, ku pierwszej romantycy. Co nie oznacza, iż czynili to konsekwentnie. I pierwsi mieli zrozumienie dla praw jednostki, cenili - choć bardziej umiarkowanie -indywidualizm. Dla drugich była owa antynomia źródłem wielkiego rozdarcia wewnętrznego, widocznego w Dziadach, Kordianie, Nie-Boskiej komedi. 2l. Pesymizm-optymizm. Tu układ opcji był podobny jak w poprzednim. Ro^ mantycy, a jeszcze silniej dekadenci końca wieku skłaniali się ku pesymistycznemu widzeniu świata, dziejów i miejsca w nim człowieka, pozytywiści - przeciwnie. Ale wszak i ci pierwsi nie byli pesymistami bezwzględnymi. Wierzyli w postęp. Walczyli przecież o wolność ludu i narodów. Liczyli, że może się ona urzeczywistnić. (Z romantyzmu w końcu wyrósł Hegel oraz jego uczeń, skrajny optymista Karol Marks). Pozytywiści z kolei wielokrotnie popadali w zwątpienie co do kierunku rozwoju rzeczywistości, pisali "Dumania pesymisty", a niektórzy nie przestając być wyznawcami pozytywistycznej czy materialistycznej wizji świata właśnie wyciągając z nich ostateczne konsekwencje stawali się dekadentami24. Ani więc romantyczna filozofia idealistyczna nie skłaniała jednoznacznie do pesymizmu, ani pozytywistyczna czy materialistyczna do optymizmu. 3(Wiara-wiedza. ("Czucie i wiara" kontra "mędrca szkiełko i oko"). Sygnalizowałem tę antynomię pisząc wyżej o perypetiach oświeceniowej wartości rozumu u schyłku poprzedniej i na początku nowej formacji. Tu chciałbym tylko dodać, że w romantyzmie zdawała egzamin "wiara" przede wszystkim jako ludowe, "naiwne" odczucie, za którym stoją głębokie przeżycia i duchowe doświadczenie, bądź mistyczne, na własną rękę odkrywanie Boga - a nie jako religia, określone wyznanie. Te ostatnie w XIX stuleciu nadal przeżywały kryzys zaufania. Z tą w stosunku do wieku XVIII różnicą, że człowieka teraz cechował wobec tak rozumianej wiary raczej indyferentyzm a nie sprzeciw. To kościoły czuły się zagrożone przez rozwój nauki i ostro polemizowały z najnowszymi teoriami w jej zakresie, rzucały na nie anatemy, chciały kompromitować. Przedstawiciele zaś ówczesnej wiedzy - poza zwolennikami materializmu - raczej starali się unikać spięć, tłumaczyć, że najnowsze doktryny i odkrycia nie są w gruncie rzeczy sprzeczne z prawami wiary i łagodną perswazją odpowiadać na ataki przeciwników. Ale przede wszystkim przedstawiciele wiedzy w XIX wieku ignorowali zakazy ze strony kościołów w postępowaniu naukowym. W tym zakresie "wiara" nie była mocną wartością. Na jej korzyść przemawiały natomiast okresowe załamania pewności co do Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wieczne) formacji kulturowej 19 precyzji "szkiełka i oka" - co było także powodem dla rozwoju wspominanego wyżej pesymizmu. 4. \4ktywizm (maksymalizm) - pasywizm (minimalizm). Czyli - posługując się cytatem - "siły na zamiafy^luB "zamiar według sił". Ta antynomia głęboko przenikała świadomość człowieka XIX wieku. Skłaniał się on do aktywności, miał głęboko zakodowany jej imperatyw. Ale doświadczał też w swych działaniach nakierowanych na realizację tego imperatywu niepowodzeń, jeśli nie klęsk. (Przestawał być wtedy użytecznym). Doprowadzało to do jego załamań, skłaniało do rezygnacji, bądź przyjmowania taktyki małych kroków. Bo wprawdzie człowiek XIX w. chciał zmieniać, doskonalić świat, ale nie kosztem skuteczności. Stąd rozdarcie między wolą działania a umiarkowaniem, ostrożnością, stałą uwagą, aby nie stała się ona przeszkodą w realizacji celu. " ---~"~ 5. Ostatnią z rzędu omawianych tu antynomii była opozycja między[dążnośdą^ j^ojrealizacjijxlealii,a_kultemjze_czywjistpja) Miała ona nieco inny charakter od dotychczasowych, bo tamte ujawniały się często wewnątrz świadomości tych samych jednostek. Tu raczej dzieliły ludzi na reprezentantów różnych opcji i stymulowały podział na prądy, obozy literackie, predylekcje do określonych sposobów ujmowania świata. (Będzie o nich mowa w dalszych partiach tego artykułu). Wszystkie te antynomie można by umieścić w nadrzędnej dla formacji XIX-wiecz-nej opozycji romantyzm-pozytywizm, rozumianych jako zespół skłonności filozoficz-no-światopoglądowo-ideowych, tylko częściowo realizujących się w określonych prądach kulturalnych (do których przejdę za chwilę). Pozostałe opozycje tkwiące w świadomości ludzi omawianego stulecia zasygnalizuję już tylko skrótowo. Należała np. do nich antynomia między dążnością do o b i e k t y w i z m u - zatem gotowością uznania, przynajmniej wysłuchania cudzych racji - a tendencyjnością. W pierwszej realizowało się między innymi pragnienie tolerancji, w drugiej imperatyw ulepszania świata - oczywiście zgodnie z własnymi przekonaniami. To drugie potrafiło rodzić nietolerancję dla przekonań i działań innych, zacietrzewienie, dążność do forsowania za wszelką cenę tego, co się uważa za słuszne, kwestionowanie istnienia bezstronności25. Rezultatem tego było pojawienie się tendencyjności także w literaturze: od początku wieku spontaniczna, w jego połowie została sformułowana jako nakaz, swego rodzaju program estetyczny. Podważany był on jednak (zwłaszcza w ostatnich trzech dziesiątkach kalendarzowego stulecia) teoretycznie i praktycznie, boć przecież w myśleniu człowieka XIX wieku tkwił także postulat bycia obiektywnym i tolerancyjnym. Inna opozycja wiązała się ze stosunkiem do odziedziczonego po oświeceniu postulatu równości (i tam jednak nie traktowanego bezdyskusyjnie). Dla wielu przedstawicieli omawianej formacji dążenie do niej było rzeczą godną poparcia i zrozumiałą (socjaliści). Ale dla innych nie było to oczywiste. Część z nich (liberałowie) gotowi byli wprawdzie znieść przywileje stanowe, uznać równość ludzi wobec prawa, ale zachować nierówność majątkową. Realizację pełnego egalitaryzmu uważali oni - podobnie jak konserwatyści - za utopię, przy tym groźną, bo prowadzącą do destrukcji naturalnego układu społeczeństwa. Społeczeństwo to bowiem widziano na kształt organizmu, w którym każda klasa czy grupa socjalna ma swoje stałe miejsce i służy Iii 20 JANUSZ MACIEJEWSKI sprawnemu działaniu całości. (Ewidentnym dowodem możliwości wspomnianej wyżej destrukcji były dla konserwatystów - ale częściowo i dla liberałów - wydarzenia rewolucji francuskiej). W poprzednim fragmencie po raz kolejny zostały przywołane nurty myśli politycznej (z czasem także określone stronnictwa), które w XIX wieku "zagospodarowały" obszar świadomości społecznej w tym zakresie: konserwatyzm, liberalizm i socjalizm. Wszystkie ukształtowały się ostatecznie w"XIX_wieku - już po rewolucji. Miały wprawdzie pewne antecedencje w poprzednim stuleciu, ale dopiero teraz przybrały postać wykrystalizowaną. Stały się one swoistą "wizytówką" omawianej formacji. (Co prawda i w XX wieku będą te nurty kontynuowane, ale liberalizm w zasadzie zleje się z konserwatyzmem, socjalizm rozpadnie na socjaldemokrację i komunizm, pojawi się kilka nowych nurtów politycznych jak nacjonalizm, agraryzm, chrześcijańska demokracja, ale - co ważniejsza - ich spór przestanie pełnić rolę naczelnego konfliktu ide-owo-politycznego. Zasadniczą opozycją XX wieku będzie konflikt między demokracją a różnych odcieni totalitaryzmem). Otóż owe trzy XIX-wieczne nurty polityczne różnił nie tylko stosunek do postulatu równości, ale i wielu innych spraw, jak sygnalizowane już wyżej przyspieszanie bądź spowalnianie postępu. Poza tym można by wymienić stosunek do wiary i Kościoła (ten ostatni był ostoją dla konserwatystów, starali się ograniczyć bądź zlikwidować jego wpływy liberałowie i socjaliści), do rewolucji społecznej jako metody działania politycznego. Tu z kolei akceptowali ją socjaliści, odrzucali liberałowie i konserwatyści. Dyskusja i rozważania związane z tymi problemami również nadawały koloryt wiekowi XIX i decydowały o jego specyfice. *** Wszystkie wspomniane wyżej opozycje i antynomie nie rozbijały - jak stwierdzałem to wielokrotnie - całości XIX-wiecznej formacji kulturowej a wręcz przeciwnie: cementowały ją. Wracając zatem do tej ostatniej jako całości, należałoby określić jej granice, tym razem w przestrzeni (jeśli chodzi o czas zostało to dokonane na początku tego tekstu). Mieściła się ona - jak była już o tym mowa - w ramach cywilizacyjnej wspólnoty europejskiej. Od dwóch z górą stuleci zaczęła ona przekraczać macierzysty subkontynent w wyniku podboju i kolonizacji Ameryki. Ta początkowo nie miała aktywnego udziału w tworzeniu kultury, ale sytuacja zmieniła się w XVIII wieku, kiedy to doszły do samoświadomości i rozwinęły się duchowo byłe kolonie angielskie (zresztą równocześnie "wybijając się" na niepodległość). Za nimi - już w XIX wieku - poszły także dawne kolonie hiszpańskie czy portugalskie. Ameryka to nie jedyny kierunek ekspansji kulturowej Europejczyków. Drugim był Wschód, a dokładniej ortodoksyjne chrześcijaństwo. W starożytności i wczesnym średniowieczu stanowiło ono jedność z Zachodem. Ale od ostatecznego utrwalenia się schizmy w XI stuleciu kraje prawosławne stopniowo oddalały się od kulturowego centrum Europy (na jakie wyrosły w VIII-XI wieku ziemie dawnej monarchii Karola Wielkiego). Ostatecznie odcięły je od owego centrum podboje państw wschodnioeuropejskich przez Turków i Tatarów. Izolacja przy tym trwała także po zrzuceniu jarzma tych ostatnich przez Moskwę w końcu XV wieku - stąd nie przechodziła ona ani renesansu Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 21 ani pełnego baroku. Powrót Rosji za Piotra I i jego następców do oświeconej Europy przyczynił się m.in. do tego, iż wyzwalające się w XIX wieku spod panowania Turków prawosławne kraje bałkańskie również do niej dołączały. Najciekawszym jednak przykładem rozszerzenia się w tym czasie kultury",.gutci-pejskiej było zainteresowanie się nią w końcu XIX wieku przez azjatycką (Japonię X kraj o bogatych własnych, odrębnych, zamkniętych wobec innych tradycjach w tej dziedzinie. Tradycji tych wprawdzie nie odrzucono, ale otworzono się na świat i zaczęto gwałtownie przejmować zdobycze cywilizacji europejsko-amerykańskiej oraz utrzymywać z nią kontakt. Należy także dodać, że w XIX wieku zintensyfikowano kolonizację Afryki Południowej oraz zaczęto Australii i Nowej Zelandii. Korzyści kulturowe z tego powodu pojawią się jednak dopiero w następnym stuleciu. Cywilizacja europejska powiększyła zatem znacząco swój obszar geograficzny -i to nie tylko w zakresie peryferii. Uległo rozszerzeniu także jej centrum, do którego właśnie w tym czasie dołączyły państwa skandynawskie oraz świeżo pozyskane w epoce oświecenia Rosja i Stany Zjednoczone Ameryki. Powiększyła się także w XIX wieku liczba języków kultury europejskiej. W stuleciu tym nastąpiło bowiem obudzenie świadomości narodowej licznych, do tej pory uśpionych pod tym względem grup etnicznych: Słoweńców, Czechów, Łużyczan, Łotyszy, Finów, Katalończyków, Prowansalczy-ków i wielu innych. Należy o tym pamiętać, gdyż i na stan kultury polskiej XIX wieku miał znaczący wpływ fakt odrodzenia narodowego i powstania literatur litewskiej, białoruskiej, ukraińskiej i kaszubskiej. Jeśli chodzi o ponadnarodowy język porozumienia Europejczyków, był nim nadal francuski. Nie tak jednak "bezwzględnie jak w poprzedniej formacji. W części konkurencyjne stały się angielski i niemiecki, ten drugi zwłaszcza w Europie Środkowej. Jeśli chodzi o granice społeczne formacji, to w dalszym ciągu obowiązywał istniejący od schyłku średniowiecza jDodział na kulturę warstw wyższych oraz chłopstwa, . folklor (z punktu widzenia wprowadzonej przeze mnie klasyfika- cji stanowiący osobną formację kulturową). Omawiane tu zjawiska egzystowały oczywiście tylko w ramach tej pierwszej. Ale - trzeba to mocno podkreślić - właśnie w XIX wieku układ ten zaczął się załamywać. Gwałtowny proces urbanizacji, rozwój oświaty - także na wsi - stopniowo włączał masy chłopskie w kulturę ogólnonarodową (w którą od czasów romantycznych fascynacji zaczął wkraczać także folklor). Granica między kulturą ludową a wyższych warstw narodu zaczęła się załamywać, aby w następnym stuleciu ulec całkowitej likwidacji. Powstało jednolite społeczeństwo - choć równocześnie zaznaczył się w nim podział na kulturę masową i elitarną. Otóż zalążki tej pierwszej pojawiają się już u schyłku formacji XIX-wiecznej - i to także jedna z jej cech. Należą również do nich liczne właściwości wspólne dla całej formacji, odróżniające ją od innych i nie podlegające antynomiom wewnętrznym. A więc obyczajowość, w zasadzie bardzo jednolita przez cały wiek, z niewielkimi tylko wariantami środowiskowymi (w elitach należały do nich np. mody artystyczne: różniło się zachowanie artysty - romantyka, biedermeierowca, pozytywisty czy modernisty). Następnie ten sam typ edukacji zarówno w zakresie jej organizacji (trójstopniowość: szkoła ludowa, średnia, wyższa), jak i programu, uwzględniającego nauki matematyczno-przyrodni- 22 JANUSZ MACIEJEWSKI cze, lecz z silną humanistyką, z dwoma nowoczesnymi językami obcymi i dwoma klasycznymi: łaciną i greką. Ta ostatnia przy tym stała się przedmiotem nauczanym w szkole średniej nowożytnej Europy dopiero teraz - po raz pierwszy od czasów starożytnych. Ten sam styl przez cały wiek XIX panował w architekturze (neogotycyzm, neo-klasycyzm, ekleHyzm). Bardzo niewielkie ewolucje zaznaczyły się w malarstwie. Nowe elementy wprowadził tu dopiero impresjonizm i secesja. Podobnie rzecz wyglądała w dziedzinie muzyki a także literatury użytkowej i popularnej. Tu również panował ten sam model przez całe stulecie. Nieco bardziej skomplikowana była sytuacja w literaturze (bezprzymiotnikowej), którą zresztą za chwilę chciałbym się zająć osobno. *** Do tej pory charakteryzowałem XIX-wieczną formację kulturową w jej całości ponadnarodowej (choć z pewnym uprzywilejowaniem rodzimej). Teraz jednak chciałbym skupić uwagę wyłącznie na przykładzie polskim. Trzeba więc przede wszystkim uprzytomnić sobie wyjątkową sytuację, w jakiej znalazła się kultura polska w tym stuleciu. Nie mieli Polacy własnego państwa. Ale tym się różnili od także bezpaństwowych grup etnicznych, budzących się dopiero teraz do życia świadomego swej odrębności, że uprzednio przez wiele wieków mieli takież państwo, że co więcej utracili je stosunkowo niedawno. A zatem byli ukształtowanym w pełni narodem politycznym, a nie tylko kulturowym26. Od wszystkich zaś innych starych i nowych narodów Europy różnili się dodatkowo tym, że znaleźli się w obrębie trzech różnych organizmów państwowychj. a jakby tego było mało przez większość stulecia posiadali jak na owe czasy liczną i znaczącą .emigracjipolityczną (początkowo - bezpośrednio po 1831 roku - skupiającą większość ówczesnych elit intelektualnych narodu). Przedstawiciele tej emigracji stworzyli w diasporze najwybitniejsze ówczesne polskie dzieła literackie, muzyczne, filozoficzne, w zakresie myśli politycznej itp. W takiej sytuacji rozwijała się jedna kultura polska. Jedna mimo wysoce niesprzyjających temu warunków, jakie stwarzało jej rozczłonkowanie terytorialne27. Istniała bowiem świadomość narodowa elit mocno cementująca całość. Dzięki niej -mimo utrudnień ze strony zaborców - miał miejsce przepływ informacji między poszczególnymi zaborami i ośrodkami diaspory oraz funkcjonował wspólny "rynek" wartości kulturowych. Świadomość zaś owa była silna dlatego, iż całokształt życia Polaków organizowała nadrzędna, nieprzeparta^ok oidzy^kaniŁwksnej państwowości. Stymulowała ona kolejne powstania, a gdy te przestały być realne po 1864 roku organizowała bierny, ale niezwykle skuteczny opór w zaborze rosyjskim i niemieckim oraz (zwłaszcza w tym ostatnim) mającą realne sukcesy pracę organiczną (Galicja jak wiadomo uzyskała po i$66 roku autonomię). Wszystko to miało widoczny wpływ na kształt i sposób funkcjonowania kultury polskiej w XIX wieku. Przechodząc zaś do tej ostatniej, trzeba na początku stwierdzić, iż do opisu jej posiadamy bardzo niewielki i nieadekwatny zasób kategorii porządkujących. Porządkujących zwłaszcza w perspektywie całej formacji a nie romantyzmu i pozytywizmu osobno. Już nazwanie tejże formacji terminem kalendarzowym jest wyrazem pewnej Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 23 bezradności badawczej. Dalej także na każdym kroku mamy z tą bezradnością do czynienia. Paleta terminologiczna, którą może się posługiwać historyk literatury i kultury polskiej XIX wieku jest ciągle uboga. W dodatku pojęcia, które może on przejąć z dobrodziejstwem inwentarza, na czele z podstawowymi - romantyzmem i pozytywizmem oraz dodatkowym, mającym okresy wielkiej popularności, realizmem - nigdy nie były ściśle określone oraz konsekwentnie używane, a w ostatnich czasach dodatkowo ujawniły swe rozchwianie i wieloznaczność. Fakt ten odbija się niekorzystnie i na tym tekście. Nie rozstrzygnę w nim na pewno wszelkich kłopotów terminologicznych. Niemniej trzeba się pokusić o wyjaśnienie pewnych spraw, aby tezy jego były możliwie czytelne. Badania zarówno okresu romantyzmu, jak i pozytywizmu od kilkudziesięciu lat skłaniają współczesnych historyków literatury do wniosku, że dla zrozumienia tejże literatury nie wystarczają dotąd używane terminy. Istnieje potrzeba tworzenia nowych. Na szczęście pojawiają się takie. Powszechnie się przyjęły dwa: biedermeier i przedbu-jrzawcy, ale wprowadzano i inne np. parnasizm28. Mimo to pozostaje sporo zjawisk czy nurtów, które można ująć tylko określeniami opisowymi. Kluczowych dla XIX-wiecznej formacji kulturowej pojęć romantyzm i pozytywizm używam w tej pracy - jak można to zauważyć - w dwóch znaczeniach: jako postaw filozoficzno-światopoglądowo-ideowych reprezentujących zasadniczą opozycję wewnętrzną w świadomości przedstawicieli omawianego stulecia oraz jako określonych kierunków literackich. W dotychczasowej literaturze przedmiotu egzystują zresztą w obu tych znaczeniach, choć badacze nie zawsze zdają sobie z tego sprawę. Otóż romantyzm i pozytywizm - widziane jako alternatywy światopoglądowe - funkcjonują przez cały kulturowy wiek XIX. Miałem je na myśli, gdy wyżej charakteryzowałem antynomie wewnętrzne omawianej formacji. Teraz jednak chciałbym się zająć prądami literackimi określanymi tymi terminami. Od kilkudziesięciu już lat istnieje wśród historyków literatury świadomość artystycznej niejednorodności literatury okresu tradycyjnie umieszczanego między 1822 a 1864 rokiem. Z jednej strony mamy dominujący zresztą początkowo model literatury realizujący się w dziełach uważanych za romantyczne i tworzonych przez pisarzy utożsamiających się z tym prądem. (Nie tu miejsce na ich charakterystykę)29. Z drugiej jednak strony spotykamy w tym samym okresie dużej niekiedy rangi twórców zupełnie nie mieszczących się we wspomnianym modelu i co więcej spotykamy dyskusje i polemiki z bardzo znaczącymi cechami romantyzmu, w których biorą udział nie tylko poszczególni pisarze, ale także ich grupy. Większość owych niechętnych wobec dominującego prądu pisarzy przyjęto ostatnio określać terminem biedermeier30. Bie-dermeierowey sytuują się zatem jako człon altęraatywjny j opozycyjny wobec romanfy-" zmu. Ten jednak w pierwszych trzech dziesiątkach nowej formacji Zdecydowanie" dominował. (Notabene nie był monolitem, także rozpadał się na wiele nurtów często się zwalczających). Pozycję tę traci w latach pięćdziesiątych. Teraz zaczyna dominować biedermeier. Zasadnicze zmiany w układzie prądów literackich wewnątrz formacji XIX-wiecznej następują wJPojsce_około_1860_roku. Występują wtedy przedburzowcy, którzy główny 24 JANUSZ MACIEJEWSKI kierunek swego ataku wymierzali w biedermeier, wystąpili zaś w obronie romantyzmu, nawiązali do wielu jego elementów, ale nie do wszystkich. A co więcej znalazły się w ich programie i realizującym go modelu literatury także akcenty antyromantyczne, uderzające jednak głównie we współczesnych im epigonów, nie zaś w czołowych twórców epoki, do których odnosili się z szacunkiem a niekiedy uwielbieniem (choć ich jednocześnie reinterpretowali - zgodnie ze swymi upodobaniami estetycznymi). Przed-burzowcy byli więc czymś trzecim, rozpoczynali nowy prąd, którego kontynuacją stanie się pozytywizm. Kontynuacją w jakimś stopniu programową, ale przede wszystkim personalną. Wszyscy przedstawiciele pokolenia 1860 (a oni stanowili trzon przed-burzowców), którzy przeżyli powstanie, stali się potem pozytywistami. Sprawy te w tym miejscu tylko sygnalizuję. Nieco dokładniejszą charakterystykę przemian literatury w XIX wieku przedstawię w rozważaniach dotyczących periody-zacji tej epoki. Jednakże już przy omawianiu prądów trzeba wspomnieć, iż w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ujawniają się wśród przedstawicieli młodszych generacji nowe prądy: naturalizm, modernizm. Ten ostatni stanie się teraz alternatywą dla nadal żywego pozytywizmu, reprezentowanego przez pisarzy starszych pokoleń31. Prądy, na które wyżej zwracałem uwagę objęły większość zjawisk literackich epoki. Ale nie wyczerpywały możliwości artystycznych omawianej formacji kulturowej. Nie wyczerpywały nawet realizacji. Na dobrą sprawę w żadnym prądzie nie mieściła się twórczość Edmunda Chojeckiego (na czele z Alkhadanm i przekładem Rękopisu znalezionego w Saragossiejana Potockiego). Samotna i odrębna pozostała wielka poezja i proza Norwida. Jest kilku poetów (jak Felicjan Faleński), dla których być może należałoby wprowadzić w użytek proponowany przez niektórych badaczy i przywołany już wyżej termin parnasizm? Jak można było zauważyć, wśród różnych terminów porządkujących potok zjawisk literackich XIX wieku nie padł dotąd wyraz realizm, aczkolwiek nie tylko jest w powszechnym użyciu wśród badaczy epoki, ale była nawet propozycja zastąpienia nim słowa pozytywizm32. Nie padł ten termin dlatego, że stanowi osobny problem i wymaga odrębnej i nieco dłuższej refleksji. Jak wiadomo, w literaturze krajów zachodnich czy Rosji bywa on używany jako nazwa prądu, który wystąpił po romantyzmie i to - z wyjątkiem Niemiec - na ogół bezpośrednio. (Termin pozytywizm poza Polską egzystuje tylko jako nazwa szkoły filozoficznej). U nas - jak wspomniałem - też były takie próby i przymiarki przed trzydziestu, czterdziestu laty. Nie przyjęły się. Realizm pozostał jako swego rodzaju pomocniczy termin przeciwstawiany romantyzmowi, ale czasem także pozytywizmowi. Ściślej wczesnopozytywistycznej literaturze tendencyjnej jako kolejny wyższy etap. Oczywiście był ten termin także przedmiotem najrozmaitszych manipulacji o podłożu politycznym, które biorę tu w badawczy nawias i nie będę się do nich ustosunkowywał. Zrezygnuję też z wszelkich towarzyszących mu często przymiotników (krytyczny, dojrzały, wielki). Aby jednak rozpatrzyć współczesną użyteczność terminu, trzeba krótko przywołać jego historię. Otóż nigdy pisarze polscy nie rozpoznawali się jako grupa pod jego hasłem (tak, jak było to np. z naturalizmem). Od lat pięćdziesiątych używano go wprawdzie jakp_ terminu literackiego, ale początkowo służył przede wszystkim jako obelga. Występo- Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 25 wał wówczas w parze nie z romantyzmem czy pozytywizmem, ale z "idealizmem" ("Walka realizmu z idealizmem" - brzmiał tytuł artykułu Lucjana Siemieńskiego)33. Oznaczał upodobanie pisarza w ukazywaniu przykrych, drastycznych stron życia34. 'Z czasem zaczynał nabierać znaczenia aksjologicznie neutralnego a nawet nieco dodatniego. Nie ukrywał bowiem pełnej prawdy o rzeczywistości, mówił o niej nawet, jeśli była zła - w przeciwieństwie do szlachetnego być może w intencjach, ale kłamliwego jej idealizowania, upiększania. Niemniej w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych pisarze chętniej skłonni byli przyznawać się do idealizmu niż realizmu bądź widzieć się pośrodku między nimi, jak Bolesław Prus w kronice z 1885 roku35. Zaczęli godzić się na określanie ich mianem realistów dopiero w latach osiemdziesiątych, nie bez wpływu naturalistów, którzy często tego terminu używali wymiennie z głównym pojęciem, pod którego sztandarem wystąpili i oczywiście używali z dodatnim znakiem wartościującym. Dla modernistów był to już w dużej mierze synonim pozytywizmu. Sami zaś pozytywiści w tym czasie skłonni byli bez oporów przystać na to36. I w takim stanie rzeczy przekazano to pojęcie późniejszym krytykom i bada- / czom. Charakterystyczne przy tym, że "idealizm" literacki nie utrzymał się nie tylko jako przeciwczłon realizmu, ale w ogóle nie wszedł w praktykę naukową jako termin w jakikolwiek sposób odnoszący się do sztuki. Sam zaś realizm XIX wieku zaczął oznaczać pewien ciąg literacki, w szczegółach opisywany przez historyków literatury dopiero ex post i stanowiący pewien wzorzec dla licznych i różnych zjawisk literatury XX wieku, obdarzanych także tą nazwą (często w sposób programowy przez samych twórców). Zaczął realizm w praktyce badawczej oznaczać taki typ twórczości (przede wszystkim literackiej, ale - w mniejszym zakresie - także malarskiej), w którym zdecydowanie na pierwsze miejsce wysuwa się werystyczny sposób ujęcia rzeczywistości37. Poza nim dopuszczalna jest w niewielkim stopniu karykatura (ale nie groteska), alegoria czy parabola. Następnym wyróżnikiem są pewne upodobania tematyczne uprzywilejowu-jące nowe, nie będące dotąd przedmiotem literatury środowiska (najczęściej nizin społecznych). Związana z realizmem jest też pewna wizja życia, jako zadania raczej trudnego i odpowiedzialnego. Czym wobec tego był on w XIX wieku? Aby na to pytanie, odpowiedzieć trzeba jednak uczynić najpierw pewną dygresję. Otóż stoję na stanowisku, szerzej uzasadnionym w studium o Oświeceniu polskim, iż wszelkie podziały w kulturze są wielopłaszczyznowe. W przywołanej wyżej pracy np. wyróżniłem w XVIII wieku trzy takie płaszczyzny: a) płaszczyznę doktryn estetycznych, na której ścierały się klasycyzm i liczne heterodoksje wobec niego, określone przeze mnie zbiorowym terminem aklasycyzm; b) płaszczyznę postaw filozoficzno-literackich: sentymentalizm i niesentymentalizm (racjonalizm); c) płaszczyznę stylów: barok, klasycyzm, rokoko, neogotycyzm38. Również w XIX wieku podziały wewnątrz formacji możemy poprawnie rozpatrywać tylko widząc je na wielu płaszczyznach, choć nieco inaczej się układających. Wspomniałem już o płaszczyźnie postaw filozoficzno-światopoglądowo-ideowych, na której rozgrywa się opozycja romantyzmu i pozytywizmu (traktowanych właśnie jako postawy). Od- 26 JANUSZ MACIEJEWSKI rębna od niej jest - także już sygnalizowana - płaszczyzna prądów literackich. (W części określanych tymi samymi terminami. Ukazuje się tym samym owa bezradność badawcza w zakresie nazewnictwa, o której pisałem wyżej, a która sprawiła, że i w oświeceniu nazwą klasycyzm zmuszony byłem określać zarówno zjawisko wśród doktryn, jak i wśród stylów). Na płaszczyźnie prądów ujawniły się w XIX wieku nowe, ważne cechy. W przeciwieństwie bowiem do poprzednich formacji twórcy nie tylko wyraźniej eksponowali swe poglądy estetyczne, ale m.in. na ich podstawie łączyli się we wspólnoty, przypisywali do konkretnych szkół czy prądów. (Jest to ważny sygnał także dla badacza, który fakt ten musi brać pod uwagę przy omawianiu zjawisk XIX, a także XX wieku). Właśnie na płaszczyźnie prądów aspekt ten jest istotny przy ich wyodrębnianiu i czyniłem to, także w wypadku zjawisk dzisiaj dopiero obdarzanych określoną nazwą - ale opierając się na świadomości w tym zakresie twórców będących przedmiotem zainteresowania. Otóż kolejną, trzecią płaszczyzną jest ta, na której mieści się realizm. O odrębności czy nawet opozycyjności nurtów decyduje na niej głównie sposób ujęcia rzeczywistości - i to jest również novum w XIX-wiecznej formacji kulturowej. Realizm bowiem - jak już wspomniałem - wyróżnia to, iż zdecydowanie uprzywilejowuje właśnie wery-styczny sposób ujmowania rzeczywistości, inne wykorzystując tylko śladowo. W literaturze XIX wieku występowały oczywiście wszystkie sposoby ujmowania rzeczywistości. Początkowo nie traktowano preferowania któregokolwiek z nich jako znaczącego. Romantyzm wszak cechowało świadome mieszanie kategorii. Tak jak łączono tragizm z komizmem, na tych samych prawach mieszano w utworach fantastykę z weryzmem (jak np. w Dziadach Mickiewicza), symbolistykę z groteską. Z czasem dopiero zaczęło krystalizować się u części pisarzy przekonanie, iż werystyczny sposób ujmowania rzeczywistości jest lepszy od innych oraz towarzysząca owemu przekonaniu praktyka. Praktyka ta zaczęła też być odczytywana jako znacząca, dostrzegana również przez przeciwników realizmu i wartościowana dodatnio lub ujemnie. Realizm krystalizował się w romantyzmie, biedermeierze, pozytywizmie. (Ich przedstawiciele -w przeciwieństwie do poprzedniej płaszczyzny - nie zawsze mieli świadomość, że w tym właśnie procesie uczestniczą). Apogeum osiągnął w naturalizmie i późnych dziełach pozytywistów. Dokonując tego sytuował się w opozycji do wielu, bardzo niejednorodnych zjawisk, które trudno objąć jednym terminem. Dlatego nazwę owe zjawiska po prostu "nierealizmem". (Czy można bowiem przywrócić używany w XIX wieku, ale później zarzucony termin "idealizm" literacki?) Przyjęcie dla realizmu i nierealizmu w XIX wieku osobnej płaszczyzny rozwiązuje trudności z dopasowaniem go do prądów literackich. Ukazuje sztukę tego stulecia jako skomplikowany, ale czytelny obraz. Nie ostatnia to zresztą płaszczyzna w XIX-wiecznej formacji kulturowej, na jakiej możemy porządkować literaturę. Jest jeszcze np. płaszczyzna polityczna, w tej jednak formacji (zwłaszcza w jej środkowym okresie: od lat czterdziestych do osiemdziesiątych) w sposób znaczący dzieląca także literaturę39. W końcu właśnie głównie poglądami politycznymi (w części także filozoficznymi) różnili się "stańczycy" od demokratów galicyjskich, a jedni i drudzy uważani byli za ugrupowania także literackie. Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 27 Podobna zasada obowiązywała przy konstytuowaniu się "młodych konserwatystów" warszawskich. Osobną płaszczyzną była ta, na której wyodrębnił się nurt prozy, poezji, dramatu o tematyce szlacheckiej, zwany przez niektórych badaczy niezbyt precyzyjnie neosar-matyzmem40. Rozwijał się on zarówno w łonie romantyzmu jak i biedermeieru czy pozytywizmu (tylko przedburzowcy go zdecydowanie odrzucali). Obok niego na tejże płaszczyźnie rozwijał się nurt chłopski, także w ramach wszystkich prądów, od romantyzmu po modernizm. *** Podsumowując tę część rozważań chciałbym na jej zakończenie przedstawić propozycję periodyzacji polskiego, kulturowego wieku XIX, która zresztą w niewielkim stopniu odbiega od innych ostatnio zgłoszonych propozycji (np. Henryka Markiewi-cza, Jerzego Ziomka). Podzielić można epokę, w której dominuje omawiana formacja kulturowa na następujące okresy: 1. Lata dwudzieste. Współżycie - w różnych pokoleniach - starej formacji z nową (z ilościową - choć nie jakościową - przewagą nawet oświecenia, którego ludzie mają w ręku większość instytucji kulturalnych). Nowa formacja jest w ataku, toczy się walka romantyków z klasykami. Podziały wewnętrzne tych pierwszych na razie - w obliczu przeciwnika - jeszcze się nie ujawniają (Mochnacki i Grabowski np. występują razem). 2. Lata trzydzieste. W wyniku wydarzeń 1830/1831 roku oświecenie traci całe swe zaplecze instytucjonalne i gwałtownie się rozpada. Romantyzm z kolei przestaje być monolitem. Powstają w nim różne, zwalczające się nurty (np. grupa "Ziewonii" atakująca mickiewiczowski model poezji). Ale co więcej: ujawniają się także tendencje konkurencyjne, antyromantyczne - te, które dzisiaj określamy terminem biedermeier (choć wówczas nie nosiły żadnej nazwy). Przedstawiciele tego prądu przypuszczają atak na romantyzm ("literaturę szaloną" - sformułowanie Michała Grabowskiego z "Tygodnika Petersburskiego"). Jest to jednak krytyka wewnątrzformacyjna; biedermeier akceptuje bowiem przełom romantyczny, bardzo ostro odcina się od oświecenia. Co nie przeszkadza, że to on przygarnia jego rozproszone resztki. Wszyscy czynni pisarze związani przed 1831 rokiem z instytucjonalnymi strukturami starej formacji dołączają teraz do ugrupowań biedermeierowskich (poza samotnymi jednostkami typu Kajetana Koźmiana). Na razie biedermeier rozwija się jednak w cieniu romantyzmu, który przechodzi swą szczytową fazę. 3. Lata czterdzieste (do upadku Wiosny Ludów). Dalej dominuje romantyzm, choć biedermeier zdecydowanie się umacnia, głównie w prozie krajowej. Równocześnie w tejże prozie - przechodząc na inną płaszczyznę podziałów - coraz większe obszary zdobywa realizm. Rozwija się też w tym okresie bujnie gawęda szlachecka. Biedermeier przestaje być jedyną stroną atakującą. Drugie pokolenie romantyków krajowych przystępuje do ostrych z nim polemik. 4. Lata pięćdziesiąte. Gwałtowne załamanie się romantyzmu, który wprawdzie trwa, ale jako wąski nurt, stopniowo popadający w epigonizm. Prądem dominującym 28 JANUSZ MACIEJEWSKI staje się biedermeier, który opanowuje większość ośrodków życia literackiego. Poza tymi prądami pojawiają się jednak zjawiska nie należące do żadnego z nich. W tych latach właśnie ostatecznie wykrystalizowuje się propozycja literacka Norwida, nie podjęta jednak przez nikogo poza nim. Dalej rozwija się realizm, zdobywając coraz mocniejszą pozycję w nurcie biedermeieru (Korzeniowski, Kraszewski), jak i poza nim (Alkhadar Chojeckiego). 5. Lata sześćdziesiąte. Zaczynają się od ostrego ataku teraz właśnie (w samym końcu lat pięćdziesiątych) uformowanych przedburzowców: przede wszystkim na biedermeier, ale w części i na romantyzm (zwłaszcza współczesny, epigoński). Model literacki tychże nawiązuje do dojrzałego romantyzmu w zakresie problematyki literackiej, ale odrzuca fantastykę czy skłonności mistyczne. Cechuje go programowa trzeźwość, zdecydowanie też preferuje realizm, choć w połączeniu z tendencyjnością literatury. Działalność przedburzowców współgra z nastrojami insurekcyjnymi poprzedzającymi powstanie styczniowe. Dlatego po jego klęsce załamuje się ich aktywność i zaczynają rozliczenia, które doprowadzą do przekształcenia się przedburzowców w pozytywistów. 6. Lata siedemdziesiąte. Pisarze starszych generacji kontynuują na ogół biedermeier lub romantyzm. Przedburzowcy natomiast ulegają dekompozycji. Zachowując wspólny model literatury rozpadają się na kilka grup sytuacyjnych lub programowych. Część z nich już w 1866 roku skupia się wokół krakowskiego "Przeglądu Polskiego" (od 1869 roku nazywani są "stańczykami"). Inną głośną grupą stali się pisarze pisujący od 1870 roku do wychodzącego w Warszawie "Przeglądu Tygodniowego" oraz zbliżonych do niego "Niwy" i "Opiekuna Domowego". Wystąpili oni pod szyldem "młodej prasy". Ich napastliwość i radykalizm nastawił do nich niechętnie pozostałe warszawskie periodyki (określono ich zbiorczo "starą prasą"). Apogeum walki "młodej" i "starej" prasy przypadło na lata 1872-1874, ale już pod koniec dziesięciolecia zacierają się różnice między "młodymi" a większą częścią tzw. "starych" (na ogół zresztą ich rówieśnikami). W trakcie tego sporu upowszechnił się termin pozytywizmu, pod którego szyldem występowała "młoda prasa", ale którym wkrótce zaczęto określać także innych pisarzy i ich ugrupowania. (Będę o tym więcej pisał dalej). Rozszerza się w tym okresie realizm. Część (na ogół wybitniejszych) pisarzy zaczyna także odchodzić od tendencyjności. 7. Lata osiemdziesiąte i początek dziewięćdziesiątych (do 1894 roku). W sferze ideologicznej, ale rzutującej na literaturę, nastąpiło teraz wyraźniejsze niż dotąd wyodrębnienie się grup zwolenników liberalizmu, konserwatyzmu oraz socjalizmu. W kulturze wystąpiło nowe pokolenie, bardzo jednak rozbite wewnętrznie, głównie podziałami ideologicznymi. Ustawia się ono opozycyjnie wobec bezpośrednich poprzedników atakując ostro pozytywistów-liberałów zarówno z pozycji socjalizmu (ówczesny "Przegląd Tygodniowy") jak i "młodego konserwatyzmu". (Literacko jednak nie przedstawiając kontrpropozycji). Ataki te zresztą nie podważają dominującej roli pozytywistów. Realizm w zasadzie opanowuje całość literatury, najbardziej świadomie w nurcie naturalizmu, który teraz się kształtuje (głównie wokół "Wędrowca" w latach 1884-1887) i tworzy swój program. Rozpowszechnia się wśród pisarzy opinia, iż tendencyjność jest sprzeczna z obiektywizmem a zatem i z realizmem. (Co nie przeszkadza, że Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 29 w literaturze, zwłaszcza drugorzędnej, poetyka tendencyjna święci triumfy nadal i będzie je święciła także w XX wieku). Pod koniec tego okresu pojawiają się nastroje modernistyczne (zwłaszcza dekadenckie). Ośrodkiem ich staje się od 1887 r. warszawskie "Życie". Rok 1894 przyjmuję za cezurę, gdyż wtedy ukazują się, będące manifestem modernizmu wiersze Tetmajera i Kasprowicza oraz wychodzi Wybór pism dramatycznych Maeterlincka z niezwykle ważnym dla ówczesnej świadomości literackiej wstępem Miriama. 8. Lata 1894-1905. Ujawnia się Młoda Polska jako świadoma wspólnota wstępującego pokolenia (do którego jednakże stopniowo dołącza się większość przedstawicieli "generacji 1880"). Moderniści zdobywają szybko pozycję dominującą w literaturze, aczkolwiek pozytywiści w dalszym ciągu odgrywają w niej ważną rolę, ulegając wprawdzie pewnym wpływom nowych prądów myślowych, ale zachowując tożsamość i odrębność. Zwolennicy Młodej Polski programowo odrzucają nie tylko postawy pozytywistyczne, lecz także realizm, preferują niewerystyczne sposoby ujmowania rzeczywistości (wszak jednym z prądów jest symbolizm), w praktyce jednakże weryzm jest obecny w ich twórczości. (Powtarza się więc w zasadzie sytuacja wczesnego romantyzmu). Rozwija się także naturalizm, stając się jednym z prądów młodopolskich. 9. Lata 1905-1914. Ostatnie swe dzieła tworzą jeszcze pozytywiści. Są kontynuowane - z wyjątkiem dekadentyzmu - wszystkie nurty modernistyczne, choć tracą swą dynamikę a wiele haseł, jak np. "sztuka dla sztuki", dezaktualizuje się pod wpływem wydarzeń ujawniających na powrót wagę problemów społecznych. W całości "Młoda Polska" wchodzi w kryzys wywołany zarówno rewolucją 1905 roku, jak i ideami głoszonymi przez jej tzw. "drugie pokolenie", debiutujące po 1900 roku (m.in. Tadeusz Miciński, Karol Irzykowski, Stanisław Brzozowski, Leopold Staff). Idee owe -a wśród nich np. odcięcie się od dekadentyzmu - zapowiadają na ogół już następną XX-wieczną formację i znajdą kontynuację po 1918 roku Do takich nowych, już XX-wiecznych, zjawisk będą należały np. ekspresjonizm, neoklasycyzm, "poetyka codzienności", futuryzm, proza Berenta, krytyka Irzykowskiego i Brzozowskiego41. Notabene ich wpływom ulegają teraz i niektórzy przedstawiciele "pierwszego pokolenia" polskich modernistów, jak Jan Kasprowicz. Wojna światowa przynosi definitywne załamanie hierarchii wartości i stylu myślenia reprezentowanych przez ludzi wieku XIX i wyłania ostatecznie ukształtowaną w latach 1914-1918 nową formację kulturową. *** Tak przedstawiająca się periodyzacja omawianej epoki wymaga jeszcze paru słów uzupełnienia dotyczącego dynamiki procesu dokonujących się przemian. Poszczególne okresy zbliżone są do dziesięcioleci i z braku lepszych określeń często nazywałem je "latami trzydziestymi" bądź "siedemdziesiątymi", aczkolwiek ta współbieżność jest przypadkowa, a dodatkowo nie zawsze były to równe dziesięciolecia. Jeśli przyjąć tradycyjną cezurę wydania Ballad i romansów Mickiewicza w 1822 roku za początek romantyzmu (a zatem i epoki dominowania formacji dziewiętnastowiecznej), to trzy pierwsze okresy miały po dziewięć lat (1822-1831, 1831-1840, 1840-1849), czwarty jede- 30 JANUSZ MACIEJEWSKI naście, siódmy czternaście. Najbardziej ruchoma i trudno uchwytna granica jest miedzy piątym a szóstym okresem. Walka "starej" i "młodej" prasy zaczyna się bowiem w 1871 roku, ale Teka Stańczyka ukazuje się w 1869, Szkolą pozytywna Krupińskiego w 1868, Kilka prawd z dziejów naszych Szujskiego już w 1867 roku. Przemiany prowadzące do ostatecznego wykrystalizowania się nowej świadomości trwają więc około pięciu lat. W tych właśnie dziesięcioleciach historycy literatury od dawna poszukują zasadniczej cezury między pierwszą a drugą połową XIX wieku i do niedawna łączyli ją dość powszechnie z wydarzeniami powstania styczniowego. Sygnalizowałem już wyżej (przyp. 7-9), iż niezupełnie zgadzam się z takim stanowiskiem. Nie neguję wprawdzie rangi powstania styczniowego, ale nie tylko jego klęski, ale całego ruchu ożywienia politycznego i moralnego towarzyszącego nie tylko walkom zbrojnym, ale i - niezwykle ważnym dla świadomości Polaków - demonstracjom przedpowstaniowym. Klęska tego ruchu i wywołanego nim powstania - prowadząca do kolejnych, tym razem bardzo bolesnych rozliczeń, to tylko element końcowy wstrząsu, którym dla Polaków były doświadczenia całego pięciolecia 1860-1865. Wracając do okresów, to układają się one w pewne większe całości. Do takiej na pewno będą należały trzy pierwsze z romantyzmem jako prądem dominującym. Także szósty i siódmy okres łączy dominacja pozytywizmu a dwa ostatnie modernizmu. Ale jeśli okres działalności przedburzowców uznać za przedpole pozytywizmu, za fakt łączący zaś pierwsze cztery okresy nie dominację któregokolwiek z głównych prądów, ale właśnie spór romantyzmu z biedermeierem, to możemy za zasadniczą cezurę wewnętrzną XIX wieku przyjąć 1860 rok. Cezura ta również wiąże się z wydarzeniami powstania styczniowego, tylko nie z jego klęską a początkami ruchu, Zmiany głębsze niż około 1880 czy 1905 roku zaszły również w latach dziewięćdziesiątych. Łączyły się z pogłębieniem kryzysu pozytywizmu a przede wszystkim wystąpieniem młodego, zwartego, bogatego w talenty pokolenia, rzecznika nowych prądów literackich, które zdominowało na "giełdzie literackiej" generację pozytywistów. *** Pora przejść do ostatniej sprawy: propozycji rozumienia - w kontekście całej formacji - wielokrotnie tu przywoływanego pozytywizmu polskiego oraz określenia jego obszaru i cech. Jak wyżej zaznaczałem rozumiem go dwojako. Po pierwsze jako postawę ideowo-światopoglądowo-filozoficzną: jedno ze skrzydeł opozycji związanej z centralnym problemem człowieka XIX wieku. (I jako taka manifestuje się we wszystkich okresach kulturowego stulecia). Po drugie zaś jako jeden z prądów literackich tej formacji, występujący w jej drugiej połowie. W świadomości przedstawicieli tego prądu dominuje oczywiście postawa pozytywistyczna (choć dają o sobie znać także jej załamania), ale to tylko jedna z jego cech. Inne dotyczą zarówno świadomości społecznej, jak i modelu literatury. Zanim jednak zostaną poruszone te zagadnienia należy kilka słów poświęcić rozumieniu terminu pozytywizm w dotychczasowej praktyce historycznoliterackiej. Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 31 A w tej dziedzinie panuje ogromna dowolność i niekonsekwencja wynikająca zresztą w dużym stopniu z jego genezy. Rodził się bowiem - podobnie jak realizm - w praktyce publicystycznej, z natury dalekiej od precyzji42.1 podobnie jak przy realizmie, opozycją jego początkowo nie był romantyzm, ale również "idealizm" lub "negatywizm"43. W każdym razie - choć sam termin do polskiej świadomości wprowadził Franciszek Krupiński związany ze "starą prasą" pierwsi podchwycili go i utożsamili się z ninT młodzi twórcy piszący w "Przeglądzie Tygodniowym", "Opiekunie Domowym"" i "Niwie". Dlatego też najwcześniejsze - ale do dziś występujące - było łączenie pozytywi-_ zmu z grupą warszawskiej "młodej prasy". Łączenie z punktu widzenia merytorycznego niezupełnie uprawniona - co po latach przyznawali nawet uczestnicy samych kampanii. Anonimowy autor Starej i mlodej prasy (Przyborowski? Kaliszewski?44) pisał: caiej tak zwanej później "młodej prasie" nie szło wcale o pozytywizm jako metodę badania naukowego i nie w imię nauki wzywali oni do wałki wszystko i wszystkich. Tej teorii filozoficznej większość ich wcale nie znała a ci, którzy ją znali dowiedzieli się o niej znacznie później. Tu szło głównie o kwestie społeczne, o los tej zbiorowości z łona której młodzi pisarze wyszli.45 Dodać należy, iż oglądany z dzisiejszej perspektywy i socjologicznego punktu widzenia spór ten robi w ogóle wrażenie walki grup raczej sytuacyjnych niż programowych, bo także we wspomnianych wyżej kwestiach społecznych różnice były widoczne bardziej w tonacji wystąpień i rozłożeniu w nich akcentów niż w meritum sprawy. Trzeba to otwarcie powiedzieć: w tej walce nie chodziło o Milla, Spencera i Renana (nie tylko "młodzi" ale i większość "starych" była nimi zaintrygowana i poszukiwała u nich wsparcia), ale - co więcej - i w sprawie "pracy u podstaw", emancypacji ludu, uobywatelnie-nia Żydów itd. niewiele ich różniło. "Starzy" natomiast - choć często rówieśnicy "młodych" - byli już osadzeni w literaturze. Drużyna zaś Adama Wiślickiego dopiero tam chciała się dostać. Stąd napastliwy ton wypowiedzi "Przeglądu Tygodniowego", zwłaszcza zaś My i wy Aleksandra Świętochowskiego, stąd ostrzejsze, bardziej radykalne i krańcowe stawianie skądinąd wspólnych postulatów programowych. "Starych" oburzał przede wszystkim ton młodych - także zbytnio ich zdaniem radykalne stawianie postulatów społecznych oraz krytyki tradycji narodowych. Choć w tej ostatniej sprawie zdarzały się "starym" znacznie dalej idące wystąpienia. Przykładem Romantyzm i jego skutki ks. Franciszka Krupińskiego. W sumie walka "starej i młodej prasy" nie była walką o pozytywizm - wyznawany (choć początkowo nie nazywany tak) przez obie strony. Natomiast niewątpliwą zasługą "młodych" było upowszechnienie samego terminu i zastosowanie go nie do doktryny filozoficznej, ale do spraw społecznych i politycznych (a z czasem i do literatury). A był ten termin na tyle pojemny i potrzebny społecznie, że stopniowo zaczęli się doń sami przypisywać (bądź byli przypisywani) ludzie. nigdy nie związani z "młodą prasą", w tym czołowi później pisarze epoki: Orzeszkowa, Prus i Sienkiewicz46. Dla przedstawiciela debiutujących około 10 lat później "młodych konserwatystów" warszawskich Teodora Jeske-Choińskiego wszyscy oni stanowili jedną grupę, a pozytywizm utożsamiał po prostu z ideologią liberalizmu. Nie było więc dlań problemem zaliczać doń obok Swiętochowskiego, Orzeszkową, Prusa, Dygasiń- JANUSZ MACIEJEWSKI skiego, Konopnicką a także starszego Teodora Tomasza Jeża oraz młodszych Sygetyń-skiego i Zapolską. Nie robił on też różnicy między Warszawą a Galicją i obwiniał o pozytywizm także Michała Bałuckiego47. W oczach "młodych konserwatystów" lat osiemdziesiątych (ale także ówczesnych socjalistów) pozytywiści to zwolennicy postępu, rzecznicy liberalizmu. Rzecz jednak w tym, iż niezależnie od nich - i to znacznie wcześniej r rozszerzanie pojęcia pozytywizmu kierowało się w zupełnie innym kierunku: właśnie konserwatyzmu. Chodzi mianowicie o krakowskich "stańczyków". Cytowany wyżej autor Kartek ze wspomnień eks-dzien-nikarza pisał w dalszym ciągu cytowanego wyżej fragmentu o warszawskich "młodych": Wszelkie ich ataki {...] były w gruncie rzeczy tym samym, co podnieśli w Galicji "stańczycy", tylko z tą różnicą, że inne warunki w Warszawie musiały wywołać inną formę walki oraz że kiedy tam rzeczoną walkę w imię nowego programu społecznego podnieśli profesorowie uniwersytetu, głośni i znakomici pisarze, hrabiowie i książęta, tu, na bruku warszawskim, wystąpiła do nich młodzież nie znana nikomu, biedna, mająca po swej stronie tylko talent i zapał.48 Zaczęto więc obejmować pojęciem "pozytywizm" także zjawiska ideowo odległe od "młodej prasy", ale - co więcej - przede wszystkim odległe od samego źródła terminu: francusko-angielskiej filozoficznej "szkoły pozytywnej". "Stańczycy" nie byli wyznawcami Augusta Camte'a ani Johna Stuarta Milla. Cechowała ich jednak podobna warszawskim "młodym" świętoburczość, krytyka przeszłości narodowej, "szarganie świętości". To sprawiało, iż zaczęto obie grupy łączyć, a gdy pojawił się odpowiedni termin nazywać niekiedy "stańczyków" "pozytywistami krakowskimi". To przeszło z czasem do historii literatury. Badacz z okresu dwudziestolecia międzywojennego, Aureli Drogoszewski, w rozprawie Pozytywizm polski pisał: Ustarła się nazwa "pozytywizm warszawski". [...] Lecz pokrewne dążenia na terenie kraju naszego ujawniły się i gdzie indziej, nie tylko w Warszawie, mianowicie w byłym zaborze austriackim, a nawet tam wcześniej były sformułowane. Te drugie Drogoszewski określał mianem "pozytywizmu konserwatywnego"49. (W powojennej historiografii jednak niechętnie obejmowano konserwatystów krakowskich mianem pozytywistów)50. Oczywiście ewolucja ta nie oznaczała, że przyjmowanie terminu pozytywizm na samookreślenie się twórców przebiegało łatwo, bez wahań i zakłóceń. Z przywołanej wyżej pracy Henryka Markiewicza Boleslaw Prus a pozytywizm warszawski można się dowiedzieć, ile zastrzeżeń i oporów miał czołowy pisarz pozytywistyczny z przypisaniem się do tak określanego prądu literackiego. Gdy jednak dziś patrzymy na obszar kulturowy drugiej połowy XIX wieku wyraźnie daje się wyróżnić dominujący prąd na który nie ma innej, lepszej nazwy, dlatego trzeba się nią posłużyć. W tym prądzie zresztą mieści się nie tylko niezdecydowany długo Bolesław Prus, ale także zwalczający pozytywizm (w jego węższym rozumieniu) Teodor Jeske-Choiński, którego twórczość beletrystyczna mieści się jednak doskonale w pozytywistycznym modelu literatury. Zresztą także głoszone przez niego poglądy upoważniają do zaliczenia go - mimo żywionej przezeń abominacji do pozytywizmu w obręb tego prądu, oczywiście w jego Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wieczne) formacji kulturowej 33 szerokiej formule. Skłaniają dodatkowo do tego zarówno jego negatywna reakcja na modernizm jak i własne wyznanie z zakończenia broszury o Pozytywizmie warszawskim z 1885 roku Ten to pozytywizm - pisze w niej o Wiślickim, Świętochowskim i ich sojusznikach - przeminął stanowczo, bezpowrotnie, bo miejsce jego zajął już pozytywizm prawdziwy, twórczy, porządkujący, przejawiający się zarówno w dziełach postępowców, jak młodych zachowawców. Najskrajniej-szy "obskurant" z "Niwy" lub ze "Słowa" nie jest już dziś romantykiem. Nauczyliśmy się wszyscy: trzeźwości w poglądach i metody w pracy, jesteśmy wszyscy zwolennikami tego samego prądu, choć się w odcieniach przekonań różnimy.51 Nie tu miejsce na dokładniejsze rozważania nad różnego typu rozumieniami pozytywizmu niegdyś i obecnie. Zajmowałem się tym zresztą w innej pracy, wyróżniając w niej trzy podstawowe znaczenia tego terminu (nie licząc ich drobniejszych wariantów)52. Otóż z rozważanym w tym miejscu prądem wiąże się trzecie najszersze rozumienie pozytywizmu, obejmujące zarówno "młodą" jak i "starą prasę", "stafkzyków" i demokratów galicyjskich, młode ugrupowania z Poznańskiego i emigracji, także niektórych pisarzy starszych, teraz przechodzących na pozycje pozytywistyczne jak J.I. Kraszewski czy T.T. Jeż - wreszcie przedstawicieli "pokolenia 1880" - choć część spośród nich, która później dołączy do "Młodej Polski" (jak Ignacy Matuszewski, Cezary Jel-lenta, Wacław Nałkowski), tylko we wczesnym okresie ich twórczości. Notabene specjalne miejsce wśród omawianego pokolenia zajmują naturaliści. Sam prąd ukształtował się w latach osiemdziesiątych i choć miał bardzo wiele wspólnego z pozytywizmem, tu biorę go jednak w badawczy nawias, posiadał bowiem i pewne istotne różnice, zapowiadające już modernizm i trwa dłużej, przez cały okres "Młodej Polski" zyskując wyznawców i w pokoleniu debiutującym w latach dziewięćdziesiątych. W tak rozumianym prądzie widzę również przedburzowców. Mają oni w zasadzie wszelkie cechy pozytywizmu z wyjątkiem jednej (wprawdzie przez wielu badaczy uważanej za najważniejszą): urazu antyinzurekcyjnego. Także ich stosunek do romantyzmu jest nieco inny, przychylniejszy, jeśli chodzi o oficjalne wypowiedzi, choć w praktyce dystansujący się od większości jego cech i podkreślający własną odrębność. Ale przecież i pozytywiści nie odrzucali romantyzmu w całości, a Słowacki był ich patronem w równym stopniu jak przędburzowców. Dlatego twórczjg^tj?ch_ostatnich uważam za wstępny etap pozytywizmu i włączam do całości prądu. " Pozytywizm jako kierunek literacki cechował się stosunkowo niedużym stopniem obecności w myśli jego przedstawicieli refleksji estetycznej. Kazimierz Wyka stwierdzał nawet, iż był prądem nie posiadającym określonej doktryny artystycznej. Narzucał literaturze pewien program, posiadał pewne miary, według których sądził dzieła literackie, ale raczej pragnął zmusić literaturę do posług społecznych nakazanych potrzebami chwili, aniżeli wyciągał konsekwencje ze swych utajonych postaw filozoficznych.53 Mimo to stworzył bardzo wyrazisty praktyczny model literatury, który wyróżnia go zdecydowanie od romantyzmu, biedermeieru czy modernizmu. To prawda: w tym 34 JANUSZ MACIEJEWSKI modelu ważnymi elementami jest zestaw przekonań społeczno-ideowych i pod tym względem rację ma Wyka. Dlatego większość cech wspólnych, które teraz będę wyliczał, będzie miała taki właśnie charakter. Twórcy pozytywizmu reprezentowali różne opcje ideowe. W ich ramach byli to jednak specyficzni, właśnie pozytywistyczni liberałowie, konserwatyści bądź socjaliści. (Oczywiście prym wiedli niewątpliwie ci pierwsi). Wszyscy oni byli w jakimś stopniu nastawieni rewizjonistycznie do przeszłości w ogóle i do własnych poprzedników, poszukiwali zmian. Kładli wszyscy także nacisk na metodyczną pracę; "pracę organiczną", "u podstaw" (nie odrzucali jej nawet socjaliści, choć dla nich miała ona przygotowywać grunt pod przyszłą rewolucję). Mieli szacunek dla nauki, cieszyli się ze zdobyczy cywilizacyjnych, nie korciła ich na ogół ucieczka na łono natury. Cechowali się trzeźwością, niechęcią do mistyki i metafizycznych dociekań, harmonijną wizją świata (choć nieco podważaną doświadczeniem). Mieli krytyczny stosunek do przeszłości narodowej i narodowych mitów, stereotypów oraz nawyków. W skrajnych odłamach dochodził on nawet do "szargania świętości", ale obecny był ów stosunek także u tych, którzy się przeciwstawiali "szarganiu" broniąc "przeszłości ołtarzy". W sprawach już czysto literackich wspólne były: realizm, preferowanie werystycznego sposobu ujmowania rzeczywistości. A także związane jakoś z tym ostatnim poszukiwanie nowych obszarów tematycznych: jak nie dostrzegane dotąd przez literaturę grupy społeczne, jak kobieta czy dziecko. Zwłaszcza to ostatnie odgrywało ważną funkcję w pozytywizmie. Spełniało rolę surowego, naiwnego, ale bystrego obserwatora świata dorosłych, kompromitującego jego zakłamanie, okrucieństwo, nieczułość. Było w dużym stopniu tym, czym "dobry dzikus" w literaturze oświecenia. Łączyły tak rozumianych pozytywistów także problemy, które dostrzegali, choć nie musieli mieć identycznych na nie odpowiedzi. Należała np. do nich sprawa emancypacji kobiet. Dyskutowano nad nią powszechnie, co nie oznaczało, że wszyscy byli jej zwolennikami. Ale sam udział w dyskusji nadawał twórczości pisarzy, takich jak Orzeszkowa, Prus czy Bałucki specyficzny wspólny koloryt. Podobnemu kolorytowi sprzyjała również wielka dyskusja o postępie, jego zaletach czy wadach, pożytkach bądź nieszczęściach z niego płynących; dyskusja, jaka toczyła się na łamach "Przeglądu Polskiego", "Przeglądu Tygodniowego", "Nowin", "Prawdy", "Niwy", "Sowa", "Głosu". Specyfiką pozytywizmu była wreszcie dyskusja o tendencyjności w literaturze, jej niezbędności bądź przeciwnie, uproszczeniach z niej płynących. W samej literaturze, poza świadomością teoretyków a chyba i twórców następowała ewolucja w środkach narracji. Wszechwiedzącego narratora-autora, typowego dla prozy biedermeieru54, stopniowo zastępował narrator o wiedzy ograniczonej. Dzięki temu ukształtowała się także - ale tylko w prozie - wspólna dla tego prądu poetyka (nie tu miejsce na jej szczegółowe przedstawienie), wyróżniająca go widocznie od poetyki romantycznej, biedermeierowskiej, Norwidowej czy młodopolskiej. Niestety nie posiadała własnego, odrębnego wyrazu pozytywistyczna poezja. Tutaj panowała nadal poetyka romantyzzna (próba stworzenia czegoś nowego - obok udanego dzieła autora Vade-mecum - był niewykrystalizowany jednak ostatecznie parnasizm polski). Dlatego też pozytywiści traktowali poezję en Moc jako coś podejrzanego. Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 35 Podsumowując te rozważania trzeba powiedzieć, iż pozytywizm w XIX-wiecznej formacji kulturowej miał miejsce szczególne. Odcisnął bardzo silne piętno na twórczości Polaków i choć dokonaniami plasował się nieco za romantyzmem, wywarł znaczący wpływ na dalsze dzieje literatury. W dziedzinie świadomości społecznej a zwłaszcza narodowej znaczeniem swym zdecydowanie wyprzedził romantyzm. Rozszerzył świadomość narodową w masy i niezwykle ją uaktywnił. Już wydarzenia poprzedzające powstanie styczniowe przynoszą wielkie ożywienie w tym zakresie, które wyrwało Polaków w kraju z pewnego marazmu bliskiego pogodzeniu się z sytuacją zaborów. Ożywienie to nie zmalało w wyniku klęski w walce zbrojnej. Zaproponowana teraz praca organiczna, praca u podstaw a także bierny opór stymulowały znacznie większą niż walka orężna mobilizację moralną i mobilizację w zakresie praktycznych działań. Ten typ walki miał wymierne zdobycze w zakresie życia gospodarczego, społecznego, kulturalnego. On unowocześniał myślenie Polaków i naprawdę przygotował ich do odzyskania niepodległości w 1918 roku. JANUSZ MACIEJEWSKJ PRZYPISY 1 J. Maciejewski, Oświecenie polskie. Początek formacji, jej stratyfikacja i przebieg procesu histo-ryczno-literackiego, w: Problemy literatury polskiej okresu Oświecenia, red. Z. Goliński, seria II, Wrocław 1977. Przedruk w książce: Dylematy wolności. Zmierzch sarmatyzmu i początki oświecenia w Polsce, Warszawa 1994. 2 J. Maciejewski, Epoki i formacje w dziejach literatury polskiej, "Teksty" 1974, nr 4. Przedruk w: Dylematy wolności. . . 3 J. Ziomek, Epoki i formacje w dziejach literatury polskiej , "Pamiętnik Literacki" 1986, z. 4. Przedruk w: Prace ostatnie. Literatura i nauka o literaturze, Warszawa 1994; R. Nycz, Język modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie, Wrocław 1997. ^ J. Maciejewski, Dylematy wolności..., s. 140-141. 5 To rozumienie formacji bliskie jest Braudelowskiemu rozumieniu cywilizacji, o której pisał, iż nie jest linearna. (F. Braudel, Historia i trwanie, przeł. B. Geremek, Warszawa 1971, s. 288). J. Łempicki, Historiozofia Hipolita Taine'a, Kraków 1938, s. 9-23- J. Maciejewski, Kiedy nastąpił przełom, "Twórczość" 1958, nr 8. Tenże, Przedburzowcy. Z problematyki przełomu miedzy romantyzmem a pozytywizmem, Kra- ków 1971. ' Tenże, Powstanie styczniowe a przełom kulturowy polowy wieku, "Więź" 1988, nr 11-12. Przedruk w: Literatura południa wieku. Twórczość lat sześćdziesiątych XIX stulecia wobec romantyzmu i pozytywizmu, red. J. Maciejewski, Warszawa 1992. 10 A. Walicki, Filozofia a mesjanizm, Warszawa 1970. 11 B. Skarga, "Narodziny pozytywizmu polskiego 1831-1864, Warszawa 1964. 12 J. Bachórz, Poszukiwanie realizmu. Studium o polskich obrazkach prozą w okresie miedzypow-staniowym 1831-1863, Gdańsk 1972. ^ E. Warzenica, Pozytywistyczny obóz młodych wobec wielkiej poezji romantycznej (lata 1866--1881), Warszawa 1968. 14 Przelom antypozytywistyczny w polskiej świadomości kulturowej końca XIX wieku, red. T. Buj-nicki, J. Maciejewski, Wrocław 1986. 15 Literatura południa wieku. Twórczość lat sześćdziesiątych XIX stulecia wobec romantyzmu i pozytywizmu, red. J. Maciejewski, Warszawa 1992. 1(* J. Bachórz, Pozytywistka na rozdrożu, w: Przełom antypozytywistyczny. . . , s. 37. l? Przelom antypozytywistyczny..., s. 7 '. 18 Ibidem, s. 217. *° E. Paczoska, Zamiast wstępu, w: Książka pokolenia. W kręgu lektur polskich doby postycznio-wej, red. E. Paczoska, J. Sztachelska, Białystok 1994. 20 B. Doppart, Nasz literacki wiek XIX i "izmy". . . w: Na początku wieku, red. Z. Trojanowi-czowa, K. Trybuś, Poznań 2001. J. Ziomek, Prace ostatnie..., s. 37, 43-51. J. Maciejewski, Dylematy wolności..., s. 273-274. Używam tu sformułowań Arnolda Toynbee'go. Ich wyjaśnienie zob. Dylematy wolności..., 21 22 23 s. 224. 24 Zob. R. Zimand, Dekadentyzm warszawski, Warszawa 1964. Miejsce pozytywizmu polskiego w XIX-wiecznej formacji kulturowej 37 25 Tak uczynił m.in. T.T. Jeż w artykule z "Dziennika Literackiego" 1860 (nr 57) pt. Bezstronność a choroba mózgowa, który charakteryzowałem w Przedburzowcach..., s. 165-166. y 26 Zob. A. Walicki, Idea narodu w polskiej myśli oświeceniowej, Warszawa 2000. 27 Szerzej na ten temat piszę w artykule Geografia kulturalna Polski II polowy XIX wieku, w: Obszary i konteksty literatury, Warszawa 1998, s. 153-164. 28 Zob. A. Mazur, Parnasizm w poezji polskiej drugiej połowy XIX i początku XX wieku, Opole 1993. 29 Szerzej pisałem na ten temat w rozdziale Dezintegracja polskiego romantyzmu a twórczość przedburzowców zawartym w Przedburzowcach,.., s. 240-256. 3° Termin ten - przejęty od niemieckich historyków kultury XIX w. - wprowadziła M. Żmigrodzka (Podróż romantyka smorgańskiego, "Twórczość" 1262, nr 9), rozwinęła M. Janion (Zmierzch romantyzmu, "Pamiętnik Literacki" 1963, z. 4). Znaczenie jego zostało rozszerzone przez piszącego te słowa ^Przedburzowcach..." oraz Dobrochnę Ratajczak w jej pracach dotyczących teatru i dramatu XIX w. ^ O sprawach dotyczących schyłku formacji XIX-wiecznej obszerniej piszę w Poslowiu do książki zbiorowej Przelom antypozytywistyczny..., s. 215-223- ^2 Seria IV wydawnictwa "Obraz literatury polskiej XIX wieku" nosi tytuł Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu (red. J. Kulczycka-Saloni, H. Markiewicz, i Z. Żabicki, t. 1-4, Warszawa 1965-1974) a obejmuje okres tradycyjnie dotąd nazywany pozytywizmem. ^ L. Siemieński, Walka realizmu z idealizmem, w: Kilka rysów z literatury i społeczeństwa od r. 1848-1858, t.2, Warszawa 1859, s. 419-439. Zob. też H. Markiewicz, Realizm, naturalizm, typowość, w: Glówne problemy wiedzy o literaturze, Kraków 1966 (wyd. II), s. 212 i n. ^ Zob. A. Bartosze wieź, O glównych terminach i pojęciach w polskiej krytyce literackiej w pierwszej połowie XIX wieku, Warszawa-Poznań 1973, s. 119-134. ^ B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Warszawski", R. 1885, nr 18. ^ Dzieje terminu realizm zob. H. Markiewicz, Realizm, naturalizm, typowość, w: Glówne problemy wiedzy o literaturze, s. 212-237. ^ Termin "werystyczny" - zrodzony w XIX w. na gruncie włoskim - przypomniał Henryk Markiewicz w przywoływanej wyżej rozprawie. Używam go tu w tym znaczeniu, jakie przyjąłem w książce Przedburzowcy..., s. 244-246. ^8 J. Maciejewski, Dylematy wolności..., s. 167-184. Istotne przy tym, iż nie układają się owe zjawiska tak, aby doktryna estetyczna łączyła się z określonym, odpowiadającym jej stylem czy postawą. I tak nie da się np. postawy sentymentalnej połączyć wyłącznie z heterodoksjami wobec klasycyzmu a niesentymentalnej z klasycyzmem. ^ Znamienny jest tu artykuł Jana Dobrzańskiego Dwa obozy literackie ("Dziennik Literacki" 1858, nr 119), w którym jako ugrupowania literackie traktuje konserwatystów i demokratów. Termin ten, rzucony przez Tadeusza Chrzanowskiego przejął i potraktował jako osobny prąd Andrzej Wąsko w pracy Romantyczny sarmatyzm: tradycja szlachecka w literaturze polskiej lat 1831-1963, Kraków 1995. 41 R. Nycz twierdzi, że dopiero około 1910 r. - m.in. w zjawiskach wyżej wymienionych -ujawnia się pełny modernizm, który traktuje szeroko, podobnie jak krytyka anglosaska (a więc włącza doń nie tylko Młodą Polskę, ale i dwudziestolecie i dużą część literatury powojennej). Jego rozumienie modernizmu zbliżone jest więc do przedstawionego w tej pracy pojmowania formacji XX-wiecznej. 42 Jego dzieje opisał Henryk Markiewicz w Dialektyce pozytywizmu polskiego (Przekroje i zbliżenia dawne i nowe, Warszawa 1976, s. 20-41). JANUSZ MACIEJEWSKI ^ Ochorowicz napisał w "Niwie" w 1875 r. artykuł pt. Pozytywizm i negatywizm. Zob. ibidem, s. 24-25. "*4 Zob. D. Świerczyńska, Walery Przyborowski czy eksdziennikarz?: rozważania o autorstwie "Starej i mlodejprasy", "Pamiętnik Literacki" 1988, z. 3 oraz tejże autorki posłowie do nowej edycji Starej i mlodej prasy... ", Warszawa 1998. 45 "Stara i mlodaprasa". Przyczynek do historii ojczystej (1866-1872). Kartki ze wspomnień eks-dziennikarza", Peterburg 1897, s. 91. 46 Zob. H. Markiewicz, Boleslaw Prus a pozytywizm warszawski, w: Literatura i historia, Kraków 1994, s. 87. ^ Zob. T. Jeske-Choiński, Typy i idealy pozytywnej beletrystyki polskiej, Warszawa 1888. ^ "Stara i mloda prasa"..., s. 91- (r) A. Drogoszewski, Pozytywizm polski', wyd. II, Lwów 1934, s. 4-5 i 28. ^° Charakterystyczna dla takiego stanowiska jest książka Andrzeja Jaszczuka Spór pozytywi-stów z konserwatystami o przyszlos'ć Polski 1870-1903, Warszawa 1986. 51 T. Jeske-Choiński, Pozytywizm warszawski i jego glówni przedstawiciele, Warszawa 1885, s. 97. 52 J. Maciejewski, Przedburzowcy..., s. 299-306. 53 K. Wyka, Modernizm polski, 1958, s. 8. 54 Wolna od owej wszechwiedzy była tylko gawęda szlachecka z jej narracją pierwszoosobo-wą, z jej utożsamieniem narratora z bohaterem. TADEUSZ BUDREWICZ Dyskurs okołopozytywistyczny. Operowanie pojęciem "pozytywizm" przez jego oponentów W roku 1878 - jak wiemy z Lalki - świat polityczny zajmował się pokojem san-stefańskim, wyborem papieża, groźbą wojny europejskiej. Wokulski prowadził dysputy z Szumanem i Ochockim lub medytował w samotności. Czasem dzielił się myślami z mniej zorientowanymi w nauce ludźmi, jak Izabela. I wtedy, gdy był partnerem w dyskusji, i kiedy coś wyjaśniał, odwoływał się do koncepcji myślowych pozytywistycznych. Język powieści w takich momentach odsyła do dzieł Darwina, Spencera, Buckle'a, Mil-la, Taine'a, a nawet do Hartmanna. W badaniach nad pozytywizmem, szczególnie w analizach narracji, wypowiedzi postaci, kreacji bohatera, dobrze rozpoznano interteksty wiążące poglądy pisarzy z odpowiadającymi im myślami i dziełami wymienionych wyżej czołowych myślicieli epoki1. Wychodząc od analiz powieści tendencyjnej i konstruując model powieści realistycznej2, opisano wielką asymetrię dialogu ideowego, gdzie "płomienna tyrada" bohatera - porte-parole autora zwycięża racje oponentów. Stanowiska i argumenty przegrywających w tych dysputach w istocie nie są znane. Już od pierwszych syntez Piotra Chmielowskiego zadowalamy się konstatacjami o konserwatyzmie, tradycjonalizmie czy miernym wykształceniu rozmówców pozytywistycznych bohaterów. Szermierze "pozytywnego" myślenia dyskutują z osobami, które dla wsparcia swych wywodów nigdy nie odwołują się do autorytetów nauki znanych z nazwisk i tytułów dzieł. Albo więc nie było powag scjentystycznych innych niż pozytywistyczni myśliciele, albo ci bohaterowie ich nie znali - w każdym razie zastanawia intelektualne ubóstwo postaci przegranych. W ich charakterystyce można natomiast spotkać obszerne wywody określające status społeczny, typ wychowania, preferowany styl życia etc. Są to zwykle typy próżniacze, nieuki. Czytają francuskie romanse, prenumerują co najwyżej "Gazetę Warszawską", demonstracyjnie obnoszą się z modlitewnikiem, a jeśli już sięgają po lekturę poważną, to tak jak Łęcki... z tomem Supiń-skiego jako teatralnym rekwizytem. Właściwie tylko tyle mówimy o nich w pracach historycznoliterackich i takim właśnie (potoczno-oceniającym) językiem. Asymetria dialogów jako cecha strukturalna prozy drugiej połowy XIX wieku jest faktem dowie- 40 TADEUSZ BUDREWICZ dzionym. Przyznajmy jednak - wiedza literaturoznawcza o tym okresie wykazuje takąż asymetrię: niewiele dotąd zrobiono dla poznania stanowisk ideowych i stylistycznych sposobów ich prezentowania przez postaci, które nowinki pozytywistyczne traktowały z rezerwą, niechęcią i pogardą. Za tymi postawami kryła się nie tylko zdroworozsądkowa wiedza potoczna, ale i poglądy autorytetów naukowych i moralnych nie mniejszych od najgłośniejszych myślicieli empiryzmu i ewolu-cjonizmu. Te poglądy - dobór argumentów, sposoby dowodzenia racji, metody krytyki pozytywistycznego rozumu, cały arsenał środków retorycznych i repertuar typowych frazeologizmów - zapisane w prasie konserwatywnej i katolickiej, w licznych broszurach polemicznych i wielu (!) rozprawach filozoficznych, wygłaszane z katedr uniwersyteckich, są tłem i wzorcem stylistycznym sporej ilości diatryb antypozy ty wisty cz-nych wierszem i prozą. Poznanie i opisanie tych problemów zbytnio nie nęci. Wielkie utwory epoki zwykle prezentują mówiących bohaterów w sposób schematyczny, wyznaczając im drugorzędne role w układzie fabuły. Teksty autorstwa zdeklarowanych antypozytywistów były zwykle anachroniczne w sposobie tworzenia, a ich pasja polemiczna, przeciążająca utwory obszernymi filipikami, nie mówiąc o zwykłym niewysokim literackim talencie piszących, nie budziły zaciekawienia krytyki i nie ostały się w syntezach histo-rycznoliterackich. Mniemanie jednak, że literatura czasu pozytywizmu była j e d -n o g ł o s o w a, że jej tkanka stylowa była repetytywna wobec kategorii pojęciowych monizmu przyrodniczego i solidaryzmu społecznego, nie jest właściwe. Fałszuje obraz epoki: z pola wielkiej walki wewnętrznej w umysłach i duszach ludzi czyni klasę szkolną, w której pisarze-pedagodzy nauczają i wychowują dzieci nieskalane kontaktem z żadną inną nauką, innym światopoglądem. Rzut oka na racje oponentów pozytywizmu jest potrzebny, choć na razie możemy to uczynić jedynie rekonesansowe. Nie sposób ogarnąć wszystkich typów takich wypowiedzi (od anonimowej notki prasowej po wierszowane eposy i kilkutomowe powieści), toteż sygnalizujemy problem poprzez egzemplifikację metaforyki i leksyki. Przyjęcie takiego stanowiska podpowiada współczesna lingwistyka kognitywna i popularny dziś temat dyskursu. Jeśli - jak pisze Barbara Skarga - "termin pozytywizm jest notorycznie wieloznaczny"3, to o dyskursie można powiedzieć tak samo. Próbę uporządkowania terminologii w tym zakresie podjął Maciej Kawka i autorzy pracy zbiorowej Dyskurs edukacyjny^. Przyjmujemy tu możliwie niesprzeczne, bo szerokie, rozumienie dyskursu jako "rodzaju interakcji społecznej dokonującej się przy udziale języka"5 i jako kategorię "wyrażającą typowość, powtarzalność, kolektywność zjawisk określonego typu subkultury lub kultury narodowej"6. Chodzi więc o socjopsychiczne konteksty komunikatów językowych (tekstowych). W Pamiętniku Waclawy Elizy Orzeszkowej (1871) ojciec bohaterki jest "uczonym naturalistą". Jako dziecko Wacława wierzyła, iż "ojciec mój zasiadał na tronie królestwa nauk, a słuchacze jego byli podwładnymi jego ducha"7. Wyobraźnia dziewczynki aso-cjuje informacje nowe z obrazami zapamiętanymi z baśni. Język tak przetworzonego obrazu zapisuje też częsty wówczas pogląd, iż przyrodfiznawstwo jest dziedziną wiedzy, która najpełniej objaśnia świat, a nadto - jest kluczem do takiego zorganizowania spo- Dyskurs okołopozytywistyczny. 41 leczeństw, aby role przywódcze pełnili w nich ludzie nauki ("tron", "królestwo", "podwładni"). Niania bohaterki, prosta kobieta z ludu, objaśnia profesję przyrodnika językiem figuratywnym, hybrydą potocznie rozumianej zasady przyczynowości oraz reminiscencji biblijnych: "naturalista jest to człowiek, który wie, jak wzrasta każda trawka na ziemi i jakimi drogami chodzą po niebie gwiazdy niezliczone; dlaczego kwiaty zapach wydają, robak pełza nisko, ptak wysoko lata, a człowiek czuje i myśli"8. Na uwagę dziewczynki, że "o tym wszystkim wie tylko jeden Bóg królujący nad gwiazdami", odpowiada, iż pracownik nauki "uczy się Boga rozumieć". To zdanie kilka razy się powtarza. Pada i inne objaśnienie: "Każdy człowiek, który pracuje, rozumie myśl Bożą"9. Szczerość i naiwność dziecka oraz prostego człowieka są tu elementem pisarskiej strategii mającej przekonać, iż nowoczesne przyrodoznawstwo wcale nie wyklucza Boga z ludzkich pojęć o świecie. Powieść ta była pisana w czasie najostrzejszych sporów o Dar-wina, gdy publicyści katoliccy "w obronie prawdy katolickiej" uznali jego teorię za "kacerską" i "ateistyczną", gdy wybitny teolog ks. Michał Nowodworski ogłosił w "Przeglądzie Katolickim" cykl artykułów dowodzących prawdziwości biblijnej genezy gatunków, opartych na pracy Henryka Reuscha Biblia i natura10, a inni publicyści ostro potępili Darwina11. Tę scenę z dzieckiem winno się zestawić z wypowiedzią jednego z najbardziej zagorzałych przeciwników angielskiego przyrodnika, księdza Franciszka Wartenberga: Każde dziecko chrześcijańskie, które w swym pacierzu mówi: "Wierzę w Boga... Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi", a nie pierwociny organicznej i nie zna innego Boga, aniżeli Darwin idarwiniści.12 Ten passus z powieści należy do dyskursu naukowo-religijno-społecznego przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Intencje autorki są wyraźnie pojednawcze. Orzeszkowa w literackim obrazie zetknięcia się problematyki religijnej i scjentystycz-nej w istocie powtarza stały argument, jakiego polscy i europejscy uczeni używali w podobnych dyskusjach. Na stawiany im zarzut areligijnośd nowych koncepcji przyrodo-znawczych odpowiadali cytatem z Darwina: Prawdziwie jest to wzniosły pogląd, że Stwórca tchnął zarodek wszelkiego życia, które nas otacza, tylko niewielu albo jednej postaciom i że podczas kiedy nasz (!) planeta według ścisłych praw ciążenia kołuje, z tak prostego początku rozwinął się i rozwija jeszcze ciągle nieskończony szereg najpiękniejszych i najcudniejszych postaci.13 Oponenci wszak w jego późniejszych pracach odnaleźli niefortunne określenie, że idea Stwórcy wszechświata "wtedy dopiero powstała w umyśle ludzkim, gdy człowiek wzniósł się wysoko przez długotrwałą kulturę"14. W wielu utworach okresu pozytywizmu taki wkHM? stył afgtimeatwania przyfosufą postaci literackie - ssówią fęzfkiess bfOSZilf polemicznych i artykułów prasowych. Zapomniany dziś poeta Franciszek Maria Eysymont, uczeń J. Kremera, przyjaciel filozofa Antoniego Molickiego (idealisty, krytycznego wobec Franciszka Krupiń-skiego i Juliana Ochorowicza15), w wierszowanej filipice przeciw wymienionym z nazwiska przedstawicielom filozoficznego materializmu niemieckiego proponował: "Niech 42 TADEUSZ BUDKEWICZ zwierz wam książkę napisze {...] Uwierzym wtedy wam, że małpy nasze siostry"16. Powtarzał zatem niemal dosłownie argumentację z "Przegłądu Katolickiego": Gdyby małpa, przypuśćmy, napisała grubą książkę, w której by dowodzik, że przodkowie jej już kiedyś byli ludźmi i uczonymi profesorami, oznajmiając, że wkrótce i ona... myśli się doktoryzować, widzę stąd, jak byście panowie na to oczy wytrzeszczyli {...].17 Język poetycki wchłania tu styl naukowo-filozoficzny. Zjawisko to ogarniało też wypowiedzi prywatne, nie przeznaczone do druku i dotyczyło różnych konwencji gatunkowych. Oto w tym samym roku, tzn. 1872, Kajetan Kraszewski, młodszy brat Józefa, zaniepokojony kierunkiem myśli swego siostrzeńca, odnotowuje w zapiskach dziennych taką refleksję: Teoria Darwina wyprowadziła człowieka od małpy, Biichner, Haeckel i inni pseudofilozofowie zachwiali wiarą powszechną tak, iż dzisiejsi niby-katolicy są w najlepszym razie ledwie deistami, jeszcze z dziecinnych lat wszczepiona wiara u ludzi nieco starszych zamyka usta, ale co się w sercach dzieje - Bóg wie; młodzież u nas zwłaszcza, pod tendencyjnym w tym względzie prądem szkół, kompletnie bez wiary, buja wyobraźnią w marzeniach socjalnokomunistycznych na tle czystego materializmu osnowanych. By lepiej zrozumieć te sprawy, właśnie w roku 1872 przestudiował i przetłumaczył na język polski książkę Camille'a Flammariona Dieu dam la naturę^. Z niej między innymi brano koncept z małpą i zwierzęcymi kuzynami homo sapiens. Po jakimś czasie K. Kraszewski wraca do dywagacji już w innym stylu, mniej zrygoryzowanym pojęciowo, bliższym potocznej rozmowy, sporu pokoleniowego, gdzie ton wyrzekania koresponduje z dowcipem mającym pognębić interlokutora: Dawrjśej młodzieniec upojony Odą do mloclosci nieśmiertelnego Adama, ukształcony zresztą mniej powierzchownie jak dzisiaj, rwał się naprzód, wspinał do góry, podnosił i w zbytecznym zachwycie wykrzykiwał, że i ja mam w sobie cząstkę Bóstwa, bo i ja tworzę. Dziś materialista, gołowąs, liznąwszy książki z końca tylko i to jednej może w życiu, bo nowość, chce grać rolę wielkiego filozo-: fa na podziw publiki i wykrzykuje, że: na świecie jest tylko materia i ja jestem stworzeniem, jestem to samo co - świnia! Widocznie autor dumny był z wynalezienia tak zabójczego argumentu, bo już następnego dnia myśl tę sformułował w mowie wiązanej: Nasz wiek Dawniej młodzieniec w dumnym zapale Ku niebu nawet rwał się zuchwale, A gdy w nim nieraz duch wieszczy ożył, ' , Równał się z Bogiem - bo i on tworzył. , , , Dziś, ledwie liźnie z brzegu nauki Bóstwem dla niego niemieckie sztuki, Próżny w swej próżni, nadstawia miny, Czci, co mu dają Haeckle, Darwiny, "Ja jestem zwierzę" - w zapale rzecze, "Jak osioł, małpa" - O! tak-nie przeczę.19 - . • . Dyskurs okolopozytywistyczny. 43 Nazywało się wiek XIX "wiekiem pary i elektryczności", można go też nazwać wiekiem konfliktu wiedzy i wiary. Tytuły ówczesnych prac zawierających te dwa słowa utworzyłyby imponujący spis bibliograficzny. Podkreślano ową konfliktowość, ale też próbowano wyznaczyć odrębność zakresową tych pojęć, ich niesprzeczność bądź też służebność nauki wobec religii, na której potrzeby uczeni odświeżają pojęcia i ustalają doskonalsze dowody boskiej wszechdoskonałości i wszechmiłości20. Zdaniem filozofa neoscholastycznego, Mariana Morawskiego, wiara katolicka naucza, że sprzeczność taka jest niemożliwa i nie można się zgodzić na opozycję religii i filozofii. Ów na katedrze jest darwinistą, mordicus, że człowiek od małpy pochodzi, że teoria kreacjonizmu (tj. nauka, że Pan Bóg świat stworzył) jest hipotezą niezgodną z umiejętnością, a jednak w kościele, zmówiwszy Ojcze nasz i Zdrowaś, dodaje też: Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego stworzyciela nieba i ziemi. Inny czytał Życie Jezusa przez Renana i znajduje, że Renan ma najzupełniej rację, ale dawnym obyczajem przed Matką Boską Częstochowską wieczną lampkę pali.21 Rygoryzm (nie tylko w tej sprawie) Morawskiego budził sprzeciwy nawet wśród uczonych katolickich, m.in. Stefana Pawlickiego22. Powieść Orzeszkowej W klatce (1870) rysuje sytuację, która pokazuje jeden ze sposobów ustosunkowania się do groźby utrwalenia tego konfliktu. Należący do przeciwnych obozów dyskutanci, zaprezentowawszy swoje racje uznają, iż odmienny filozoficznie punkt wyjścia prowadzi ich do identycznego rezultatu praktycznego. Oto rozmowa lekarza z księdzem: - Jak widzę, pracujesz ciągle, Lucjanie - dodał, patrząc na otwarte dzieło o fizjologii Moleschotta. - Nie dotykaj książki tej, księzfr Stanisławie - żartobliwie rzekł Lucjan - całej smoły piekielnej mało jest na jej spalenie. - A wiem, wiem - czytając tytuł, odpowiedział ksiądz. Moleschott, jeden z najradykalniejszych materialistów. - Materialista in extremis - dodał doktor - dowodzący, że człowiek pochodzi od kwasu węglowego, tlenu, wodoru i kilku kwasów ziemnych. - Ha - rzekł ksiądz - różne są kierunki umysłów ludzkich; przecież, moim zdaniem, jeżeli człowiek pracuje ze szczerym pragnieniem dobra i prawdy, to, jakiekolwiek są błędy umysłu jego, znajdą one przebaczenie Tego, który sam jeden tylko błądzić nie może.23 Jeden z dyskutantów operuje pojęciem "szczyt rozumu ludzkiego", drugi "szczytem miłości" (cel nauki Chrystusa), obaj wszakże dochodzą do zgodnej konkluzji o wadze "poszanowania opinii każdej jednostki i przebaczania jej błędów". Nieantagoni-styczny dyskurs wiedzy i wiary objawionej przedstawia Orzeszkowa z oczywistą intencją dydaktyczną. Nie wydaje się, aby ta intencja wynikała z nieistotnych, przypadkowych okoliczności. Druk powieści to czas, gdy Europa mówi i myśli o soborze watykańskim. Jego obrady, a zwłaszcza sprawa nieomylności papieża w kwestiach wiary, były szeroko komentowane w polskiej prasie (powstał nawet specjalny "Tygodnik Soborowy") i odbiły się echem w twórczości powieściowej np. J.I. Kraszewskiego. Dogmat nieomylności nie był jedynym tematem soboru, który uchwalił szereg orzeczeń 44 TADEUSZ BUDREWICZ publikowanych również w polskiej prasie. Sobór zajął stanowisko, że "między wiarą a rozumem nie może być istotnej niezgody". Kategorycznie orzekł, iż "wszelkie twierdzenie przeciwne prawdzie oświeconej wiary jest bezwzględnie fałszywym", ponadto określił zasadę harmonii między wiedzą a wiarą: Nie tylko wiara i rozum nigdy w niezgodzie być nie mogą, ale też wzajemnie się wspierają, gdyż prawy rozum udowadnia podstawy wiary, a oświecony będąc jej światłem, rozwija umiejętność rzeczy boskich; wiara zaś uwalnia i strzeże rozum od błędów i wieloraką ubogaca go wiedzą.24 Stanowisko Orzeszkowej godzi się z tym artykułem, który jednak - dając ogólną dyrektywę - nie określa zasad prawdziwości jakichś twierdzeń. I tak pisarka w owej dyskusji powieściowej zajmuje stanowisko determinizmu społecznego, liberalizmu, utylitarnej koncepcji prawdy25. Morawski zaś cytowane orzeczenie soboru pojmował jako argument za koniecznością szukania prawd metafizycznych, czego pozytywiści czynić nie chcieli. Dyskurs pozytywistyczny rozpoczął się już w roku 1789. Hasła Rewolucji Francuskiej - równości, wolności, braterstwa, próby budowania takich form ustrojów społecznych, które mogłyby te idee zrealizować, powtarzały się przez cały wiek XIX. Znamienne, iż H. Taine ostatnie lata życia spędził pracując nad monumentalną historią Francji w okresie rewolucji (polski przekład pióra koryfeusza pozytywizmu Piotra Chmie-lowskiego pt. Francja przed rewolucją ukazał się w roku 1881). Cytowany już F. War-tenberg twierdził, iż właśnie Rewolucja Francuska rozbiła stabilne "formy społeczne, które wyrobiły się pod wpływem chrześcijaństwa", a wszystkie późniejsze próby reform aż po rok 1870 mają "przeprowadzić emancypację społeczeństwa od Kościoła, żeby utworzyć stosunek społeczny bez religii, bez Boga"26. Doświadczenia roku 1789 jako straszak były często przypominane w broszurach uświadamiających dla katolickich stowarzyszeń robotniczych w końcu XIX wieku Wraz z potężniejącym politycznie socjalizmem27 konserwatywno-chrześcijańskie orientacje ideowe ciągle przypominały groźbę krwawego terroru jakobinów. Lęk z jednej, nadzieje - często utopijne -z drugiej strony określały ludzkie nastawienia i postawy. Tak też się zapisały w języku filozofii, publicystyki i literatury. Rozwój cywilizacji pod względem materialnym, urbanizacja, uprzemysłowienie, handel i usługi, postępujący rozwój oświaty postawiły w innym świetle problem pracy. Kiedyś - przekleństwo ludzkiego losu; obecnie, w wieku XIX, została nobilitowana. "Praca, w jakimkolwiek bądź zakresie, stała się dziś najświętszym obowiązkiem człowieka. Nazwa próżniaka jest dzisiaj największą obrazą dla tego, co czuje swą godność osobistą" - pisał w rzadko cytowanej rozprawie filozof Władysław Kozłowski28. Pozytywizm tylko głośniej i bardziej zdecydowanie wyartykułował to, co w sferze przekonań i w działaniach praktycznych istniało od początku wieku. Kominy fabryczne psuły romantykom estetyczne przeżywanie pejzażu, miasto było piekielną machiną deprawacji i ludzkiej anonimowości, jednakże te tematy w piśmiennictwie istniały. Pojęcia z nimi związane były stałymi hasłami w tekstach literackich i filozoficznych, mimo częstego opatrywania ich dewartościującym kontekstem stylistycznym. Powieści z czasów romantyzmu krajowego, jak np. utwory J. Korzeniowskiego czy J.I. Kraszewskie- "f" Dyskurs okołopozytywistyczny. 45 go, utrwaliły dylematy światopoglądowe związane z tą wielką reorientacją ideowo-społeczną. Były częścią dyskursu o kształcie nowej cywilizacji i trzeba je oceniać jako rodzaj interakcji społecznych wyrażających pewien sposób przeobrażania kultury narodowej29. Szukanie korzeni takiego sposobu myślenia i mówienia o świecie, który pełnię osiągnął w ideałach pozytywizmu, bardzo głęboko wstecz ma uzasadnienie. Warto pamiętać, iż Barbara Skarga początków postaw pozytywistycznych szukała w okresie po powstaniu listopadowym, a Piotr Chmielowski jeszcze wcześniej, bo w początku XIX wieku30. Przedromantyczny pisarz, Fryderyk Skarbek, wykładał ekonomię, a Kraszewski już w 1862 roku wydał książkę O pracy. Całościowe, krytyczne ujęcie wieku XIX jako wieku postępu pozornego tak w odniesieniu do form organizacji społeczeństw, jak i kierunków rozwoju nauk i filozofii oraz moralności znajdujemy w traktatach i utworach literackich Stefana Buszczyńskiego. Rozpoczynał te prace, gdy w Polsce o filozofii pozytywistycznej ledwie przebąkiwano, a rozwój pozytywizmu obserwował jako dopełnienie wcześniejszych ocen rozwoju cywilizacji31. Można jednak zawęzić problem tylko do obserwacji myśli intelektualnej. Dyskurs pozytywistyczny wyrażany językiem i sposobem konceptualizacji świata, który jednoznacznie i bez wahań terminologicznych określa się jako typowy dla drugiej połowy XIX wieku32, rozpoczął się wraz z upadkiem wielkich systemów filozoficznych (np. Hegla). Słusznie tłumaczył W. Kozłowski, że filozofia drugiej połowy wieku łączy się "bezpośrednio z kierunkiem poprzedzającego okresu, też same dążenia z innej tylko strony przedstawiając. Jest on jedynie dalszym wątkiem dziejów XIX stulecia; jest bezpośrednim wynikiem wszystkich korzyści i zawodów, jakich doznała nasza cywilizacja w swym metafizycznym i romantycznym kierunku"33. Hegel, Trentowski, Li-belt, Kremer, a i August Comte, budowali aprioryczne, wewnętrznie spójne, wszystko ogarniające systemy wszelkiej wiedzy, myśli i uczuć ludzkich. W połowie wieku rozwój nauk fizyczno-przyrodniczych utrudnił włączanie wyników najnowszych badań do tych systemów. Stąd pozytywizm w istocie zrezygnował z wielkiej syntezy. Pojawiła się potrzeba "streszczenia pracy filozoficznej dawnych myślicieli"34. W miejsce filozofii utworzyła się - jako samodzielna dyscyplina - historia filozofii. "Zmysł krytyczny i filozoficzny zepchnął w przeszłość epokę Systemmacherei"^. Należało teraz na nowo określić zadania filozofii i jej stanowisko wobec innych dziedzin wiedzy. Szczególnie często pisano o tym w latach siedemdziesiątych Marian Morawski, Stefan Pawlicki, Maurycy Straszewski, Wojciech Dzieduszycki, Władysław Mieczysław Kozłowski, Henryk Struve, Henryk Gołdberg rozważali status filozofii w nowych czasach. W latach siedemdziesiątych widziano w zasadzie trzy drogi: filozofia wspiera się na naukach szczegółowych i nadbudowuje nad nimi system całościujący wiedzę; filozofia staje się ogólną metame-todologią opartą na filozofiach poszczególnych nauk; filozofia zajmuje się tylko bilansowaniem i oceną historyczną, gdyż spekulacyjne systemy nie są żadną nauką, ale po prostu poezją. Trzeci pogląd (Goldberga) najmniej był popularny. Dyskusje doprowadziły do wielu prób kursów dziejów filozofii (choć większość uczonych utknęła na etapie starożytnej filozofii greckiej) oraz - o czym mniej się pamięta - do określenia metodologii dyscyplin szczegółowych, zwłaszcza, co symptomatycznie podkreśla przyrodniczy, społeczny i utylitarystyczny punkt widzenia pozytywistów, m e d y c y - 46 TADEUSZ BUDREWICZ n y i praw a36. Zarysy historii filozofii były w większości dziełem uczonych katolickich (księży i katolików świeckich) oraz rzeczników ideo-realizmu, co miało związek z sytuacją kadrową w uniwersytetach. Pozytywiści nieraz ubiegali się o katedry filozofii i psychologii, ale bezskutecznie, toteż istniał wyraźny rozdźwiek między wykładem akademickim i podręcznikowym a rozprawami niezależnych uczonych - dorywczo pracującymi nad krytyką naukową. Ta wielka rewolucja w nauce kontrastowała z niedostatkiem intelektualnej refleksji podejmowanej przez Kościół. Historycy zgodni są co do tego, iż teologiczno--filozoficzne wykształcenie duchowieństwa przez kilkadziesiąt lat XIX wieku opierało się na przestarzałym repertuarze pojęć, nie nadążało za rozwojem nauki37. Druga połowa wieku rozpoczęła się od ostrych wystąpień ks. Ignacego Dollingera domagającego się unowocześniania myśli teologicznej. Miał stronników, takich jak znany homiletyk Ignacy Szpaderski, miał też przeciwników, jak ks. Zygmunt Golian. Kryzys nastąpił w okresie soboru, gdy Dollinger argumentami historycznymi dowodził niedostatków metody scholastycznej, wyznaczał uprawnienia rozumu w interpretowaniu prawd wiary i wykazywał zwierzchność soboru nad orzeczeniami papieskimi. Tak doszło do krakowskiej "dollingeriady". Konflikt wiedzy i wiary rozpoczął się od wykładów akademickich, w ich następstwie perswazji ustnych ("Litość brała słuchać tego potopu bredni, którą zalał godzinę rozmowy"38), broszur polemicznych, kazań z ambony, a wreszcie walki na pięści między studentami a mieszczanami z Kleparza. Poematy heroiko-miczne Władysława Anczyca i Klemensa Bąkowskiego39, opisujące te wydarzenia, potwierdzają, że literatura była ledwie częścią werbalną dyskursu... Kontekst tych wydarzeń jasno pokazuje, iż pojęciami najczęściej wówczas używanymi były: nauka nowoczesna, wolność głoszenia prawdy, liberalizm, dogmat o nieomylności, demoralizowanie młodzieży. Warto jednak odnotować, iż w ujęciu Anczyca inspirator zamieszek - ks. Golian - miał objaśniać, że studenci "to bluźnierce i straszne masony" (s. 14). Otóż zarzut bluźnierstwa dotykał pozytywistów od początku, ale o masonerii mówiło się dopiero w latach dziewięćdziesiątych w związku z potężniejącą falą socjalizmu. Oponenci pozytywizmu w różny sposób i w różnych miejscach głosili swe poglądy. W roku akademickim 1888/1889, gdy cała Polska czytała Lalkę, z katedry filozofii w Krakowie ks. prof. S. Pawlicki, człowiek naprawdę wielkiej nauki, ogłaszał kurs historii pozytywizmu. Na pierwszym wykładzie mówił: "Powiedział trafnie Guizot, że pozytywizm jest to słowo gramatycznie barbarzyńskie, a filozofia zarozumiałością". Uzasadniał, iż filozofia pozytywizmu z wszystkich jest najmniej pozytywną, a w ciągu wykładu okaże się, że jest negacją wszelkiej pewności, tak jak liberalizm jest zaprzeczeniem wszelkiej wolności.40 Trzeba przyznać, że pod względem informacyjnym, poznawczym, studenci sporo z tych wykładów się dowiedzieli, gdyż autor w wielu drukowanych pracach o Darwinie, Mil-lu czy Spencerze bardzo sumiennie prezentował ich poglądy. W tym obiektywizmie przewyższał innego wykładowcę tejże uczelni - M. Morawskiego. Obaj jednak nie tylko omawiali założenia pozytywizmu, zbijali je i wykazywali słabe strony. Dodawali też ocenę - jawnie stronniczą, ośmieszającą i nieelegancką. Kierowali się względem Dyskurs okołopozytywistyczny. wychowawczym - prawdą. Nastroje i oczekiwania młodzieży były jednak inne41. Dyskusje o pozytywistycznych koncepcjach przyrody, fizyki, historii, socjologii, prawa w latach sześćdziesiątych toczyły się na łamach tygodników katolickich, kulturalno-lite-rackich oraz w dziennikach. Te ograniczenia (objętość, wzgląd na adresata) powodowały, że obok informacji streszczającej obserwujemy duży emocjonalizm wypowiedzi. Z czasem częściej drukowano je w obszernych miesięcznikach, jak "Biblioteka Warszawska", "Ateneum", "Przegląd Polski". "Przegląd Powszechny". W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych emocje opadły, nastąpiła faza obiektywizującego krytycyzmu. Wraz z wykształceniem się czasopism specjalistycznych, jak "Kosmos" czy "Wszechświat" dyskusje merytoryczne zaczęły się zamykać w wąskim kręgu fachowców. Gdy w 1897 roku powstał "Przegląd Filozoficzny", skupił wiele głosów, które z pozycji tzw. nowokrytycyzmu zbilansowały dokonania pozytywistyczne. Neokanty-ści i empiriokrytycy prezentowali wobec swych poprzedników wyraźny dystans pokoleniowy42. Z rzadka odwoływano się do kategorii pojęciowych pozytywizmu, ale już z lekceważeniem i niechęcią, w latach dziewięćdziesiątych w broszurach politycznych o szansach i zagrożeniach socjalizmu43 oraz nieco później, w sporach między socjalistami a endekami. Rozpoczęty rewolucją w poglądach naukowych dyskurs pozytywistyczny przeobraził się w spór polityczny. W tej historii trzy daty są szczególnie ważne - 1870-1871 (sobór watykański, Komuna Paryska), 1879 (encyklika Aeterni Patris otwierająca neoscholastykę jako intelektualną odpowiedź Kościoła na wyzwania nowych czasów), 1891 (encyklika Rerum nwarum formułująca społeczną naukę Kościoła). Większość publikacji eksponujących te daty oscyluje wokół zagadnień: nauka a wiara, moralność a religia i społeczeństwo44. Za zło istniejące w kontaktach między ludźmi obwiniano przyrodoznawcze koncepcje naukowe, które miały utożsamiać człowieka ze zwierzęciem. Czyniono to w formie wyrazistych aluzji do "bestialstwa" komunardów45, albo przez analogie sugerując przyszłe skutki teorii Darwina46 albo wprost demaskowano społeczny radykalizm darwinizmu - pouczająca jest tu historia kolejnych wydań książki H. Reuscha Biblia i natura oraz jej recepcji47. Nie można też zapominać o żywym fermencie umysłowym Europy, o cechach odkryć naukowych i o odczytach publicznych, na których dochodziło do konwersji materialistów i idealistów. Biografie "nawróconych" i "odstępców", błędy w analizie lub zgoła falsyfikowanie dowodów (casus Haeckla) były szeroko komentowane. Z końcem lat siedemdziesiątych w nauce europejskiej wyraźna jest dezorientacja, pogłębia się poczucie niemożności intelektualno--światopoglądowej syntezy pojęć. W 1877 roku Avenarius zaczyna wydawać "Yiertel-jahrschrift fur wissenschaftliche Philosophie". W 1878 K. Pierce formułuje zasady pragmatyzmu. Wtedy też umiera Claude Bernard, a jego uczeń Eliasz Cyon (syn rabina żydowskiego, później prawosławny, wreszcie katolik) systematycznie zbliża się do idei, jaką miał wyrazić w dziele Powrót do Boga przez nauk^. Odbyty w tymże roku monachijski kongres przyrodników i lekarzy zyskał rozgłos przez publiczne żądanie Haeckla, by teorie o "małpim" pochodzeniu człowieka wprowadzono do programów szkolnych. W krytyce tego pomysłu Yirchow wprost wskazywał na niebezpieczeństwo upowszechnienia się tą drogą idei socjalistycznych49. TADEUSZ BUDREWICZ Wspomniane encykliki papieskie były zatem reakcją Kościoła na nowe prądy intelektualne i nowe zjawiska społeczno-ideowe. Konflikt religii i nauki z czasem uznano za "przejściowy epizod", rozpowszechniony przez niesumiennych popularyzatorów nauki oraz omamionych reformatorów społecznych. System św. Tomasza dawał nadzieję pogodzenia rozumu i wiary. Pytania o determinizm coraz częściej prowadziły do pytań o celowość - chodziło przy tym i o teleologiczne wyjaśnianie związku zjawisk, i o fina-listyczną metodologię postępowania50. Tu właśnie tkwi geneza wiersza Asnyka Przy-czynowość. Tygiel żywych ówczesnych dysput wokół owych zagadnień jest tłem języka literatury, a nawet generatorem tego języka, jak w opowiadaniu Artura Gruszeckiego Wykolejony (1882) czy w Emancypantkach. Ż czasem pozytywistyczni bohaterowie literaccy przestają kpić z pokazywania Darwina "wijącego się z boleści" w piekle (H. Sienkiewicz, Dwie drogi, 1872), coraz rzadsi są wśród nich lekarze i inżynierowie, "wiek pary i elektryczności" przeobraża się w "wiek nerwowy". Dobrze to ilustruje rozwój twórczości Prusa od np. To i owo.,, po Ze wspomnień cyklisty, wystarczy zresztą lista lektur czytanych przez bohaterów Lalki i Emancypantek (czas akcji to lata 1878-1879), by się zorientować w załamywaniu się biologizmu jako centrum światopoglądowego. Odpowiednio do tego wyraźnie się zmniejsza częstotliwość występowania słów "postęp" i "pozytywizm" w piśmiennictwie bieżącym, publikacjach naukowych i literaturze. Z kilkuset użyć, jakie wynotowano głównie z rozpraw filozoficznych oraz broszur popularnych, wynika, iż przeciwnicy pozytywizmu w polemikach z jego tezami starali się rozbroić podstawy doktryny przez sprowadzenie nazwy do szeregu synonimów o ustalonej, negatywnej konotacji. Zdemaskowanie pozytywizmu jako zmowy przeciwników Boga, Kościoła, ładu społecznego oraz sposób argumentowania - nieodmienne powoływanie się na prywatne wypowiedzi autorytetów, prognozowanie katastrof socjalnych, postrzeganie cywilizacji wyłącznie w kategoriach chorób moralnych przy milczeniu o rozwoju technicznym i stanie gospodarki - można uznać za symptomy lękowe. Pozytywizm budził niepokój o etyczne i społeczne następstwa doktryny filozoficznej. "Materializm, ateizm, socjalizm, sceptycyzm isofisteria, słowem wszystko, co kiedykolwiek negatywnego zjawiło się w filozofii dawniejszej, ta mniemana filozofia skupiła się w jedno ognisko, któremu nadto ośmieliła się nadać ponętną nazwę pozytywizmu!...51 Zastanawiające, jak często wypowiedzi o pozytywizmie odwoływały się do metaforyki wojny. Każda wprawdzie dyskusja, a również naukowa, jest prowadzona z użyciem tych pojęć52, tu jednak obserwujemy ich zgęszczenie, obrazowanie ukon-kretniające i tendencję do uruchamiania serii epitetów emocjonalnych o funkcji dyskredytacji przedmiotu opisu i sterowania odbiorem. Garść przykładów z prac M. Morawskiego, F. Wartenberga i M. Dębickiego: przeciwko materializmowi nie dosyć się bronić biernie, milczeniem lub samym zatwierdzeniem swoich zasad; Materializm śmieje się z takiej taktyki {...], zagrabia jako swoje wszystkie nauki i podbija umysły mniej stale; myślałby kto, że choć materializm kark skręci, że przynajmniej wejdzie w układy, słynny szermierz materializmu, słaby t o puklerz, który nie wytrzyma pierwszych pocisków krytyki rozumowej; szermierz prawdy katolickiej, do obrony prawdy katolickiej, walka na zabój, jaką dziś Dyskurs okołopozytywistyczny. 49 umiejętność, bezbożna, materialistyczna; Przypuszczano ataki do materializmu ze wszystkich możliwych stanowisk: zbijano go faktami, logiką i postulatami etycznymi; Doktryny schlebiające najbardziej plugawym popędom natury ludzkiej, rozgrzeszające od wszelkiej odpowiedzialności za czyny z wyjątkiem policyjnej, doktryny takie musiały wystąpić do śmiertelnej walki przeciwko wszelkiemu idealizmowi religii chrześcijańskiej. Każdy środek w tej walce był dla nich godziwym {...], szczególniej katolicyzm stał się przedmiotem zaciekłych napaści. Kolejne przykłady ilustrujące najbardziej typowe kręgi leksykalne używane przez oponentów pozytywizmu przy reformowaniu jego założeń lub jego historii: 1. "powstał w głowie Comte'a w chwilach, które spędził w domu obłąkanych" [Smól., 47] 2. "charakter parodyjno-sentymentalny, jaki ostatecznie przybrała filozofia Augusta Comte'a" [Dęb. Wb., 138] 3. "Mili wstydzi się nawet powiedzieć, że Comte wskazuje frenologię jako drogę zbadania czynności moralnych i umysłowych" [Ziem., 49] 4. "Wynalazek ten, jak i wiele innych, bardziej jeszcze komicznych wybryków bujnej jego wyobraźni, był przedmiotem bardzo słusznych, choć niemiłosiernych żartów i często nawet w niezbyt stosownej formie wyrażanych krytyk sarkastycznych" [Smól., 16-17] 5. "stokroć łatwiej wpaść w marzenia bezmyślne idąc polot bujnej wyobraźni, będąc z profesji pozytywistą" [Smól., 41] 6. "Każdy prawowierny ma obowiązek odbyć wędrówkę do tej Kaaby pozytywizmu przynajmniej raz w życiu" [Dęb. Wb., 138] 7. "komuniści, aneksjoniści, rewolucjoności - doktrynerzy, anarchiści, demokraci, wszystka ta zgraja" [Wart., 13] 8. "Jeśli chcecie być konsekwentni, powiedzcie: jesteśmy materialistami" [Smól., 49] 9. "Littrę jest najwyraźniejszym materialista, pomimo że się tego wypiera [...] jest nadto ateistą" [Ziem., 77] 10. "materializm, ateizm i socjalizm oto główne cechy [Ziem., 85] 11. "zaprzeczenie wszelkiej teologii, wszelkiej nadprzyrodzonej lub opatrznościowej woli, słowem ateizm" [Ziem., 95] 12. "filozofia pozytywna jest określoną formą socjalizmu" [Ziem., 78] 13. "Pozytywistyczny ustrój społeczeństwa (jak z natury socjalizmu wypływa) jest niby republikański, a najabsolutniejszy w świecie, nie znający ani wolności osobistej, ani żadnej tolerancji. Ludzie podług Comte'a, będąc esencjonalnie nierówni, powinni być klasyfikowani (jak chrząszcze w pudełku) podług swoich przymiotów". [Mor. Fi jz., 171] 14. "Będąc sceptykiem, jest Taine naturalnie i nominalistą. "Ja" i "materia" są to tylko byty wyrazowe" [Dęb. Wb., 75] 15. "teoria Milla jest najwyraźniejszym solipsyzmem, czyli doktryną skrajnie sceptyczną" [Dęb. Wb., 75] 16. "Renan był nihilistą, renanizm jest nihilizmem filozoficzno-etycznym" [Dęb. S i sz., 145] TADEUSZ BUDREWICZ 17. "nie można dosyć nadziwić się, że umysł wyższy pogrążał się w takich sofizmatach, które doprowadziły go do zupełnie niedorzecznego wyniku" [Paw. Hp, 149] 18. "Toteż pozytywiści, którym się zdaje, że wolni są od tych dziecinnych, niedorzecznych ich zdaniem marzeń, od których jakoby uwalniała ich metoda indukcyjna, często i to bardzo często sami bezwiednie im ulegają" {Smól., 41] 19- "pozytywiści zrozumiawszy to dobrze od razu przyoblekli się w powagę badań nadprzyrodzonych i niby w imię nauk przyrodzonych wygłaszali swoje pomysły" {Paw. Hp, 6} 20. "Darwin albo je umyślnie ignoruje, albo wcale o nich nic nie wie [...] i nawet nic gruntowniej-szego o nich nie czytał" [Mor. Fi jz., 152] 21. "Moralność, sumienie z piersi swej człowieczej wraz z sercem rwie, jak sęp, hipoteza Darwino-wa bydlęciem cię czyniąca" {Wart., 12]53 Śledząc rozwój takich ocen w trzydziestoleciu od połowy lat sześćdziesiątych do połowy lat dziewięćdziesiątych dostrzegamy wyraźną ewolucję. W części wynikała ona z naturalnego przeobrażania się poglądów uczonych pozytywistycznych, którzy byli zwykle specjalistami w jednej dyscyplinie. Zmuszani okolicznościami do wypowiadania się na tematy filozoficzne formułowali uogólnienia zbyt pochopnie, nie bacząc na koherencję systemową poglądów. W części zaś bardziej intrygującej zmiana w charakterze stawianych pozytywistom zarzutów charakteryzuje nie ich, ale ich krytyków. Widzieli oni w pozytywizmie doktrynę umysłową na tyle szeroką i atrakcyjną poznawczo, że nie mogli jej ignorować. Rozważając jej wewnętrzną spójność, logikę wywodów i materiał dowodowy ustawicznie zbaczali z pola rozważań i szukali w niej takich elementów, jakie w danym okresie wywoływały ich niepokój. Do końca lat siedemdziesiątych pozytywizm był więc traktowany głównie jako rozsadnik materializmu, ate-izmu, socjalizmu. Kontekstem historycznym takich zestawień były wojny prusko-au-striacka i prusko-francuska, niepodległość Włoch i przyszłość państwa watykańskiego, sobór watykański, Komuna Paryska. W sferze światopoglądowej - opozycja wobec romantycznego idealizmu. Pod koniec tego okresu pozytywizm identyfikowano z kryptosocjalizmem, sceptycyzmem, nihilizmem, mistycyzmem. Tu kontekstem były: przemiany parlamentaryzmu, rozwój instytucjonalny socjalizmu (partie), rozwój ruchu związkowego zarówno z inspiracji socjalno-demokratycznych jak i katolickich, filozofia modernizmu. Zmiany pojęciowe dobrze ilustruje poniższy cytat: Idealistą w całym filozoficznym znaczeniu tego wyrazu, tj. sceptykiem podającym w wątpliwość istnienie obiektywne ludzi, gór, miast, rzek itp., został znany myśliciel angielski John Stuart Mili. W świecie dyletantyzmu naukowego uważany on jest przede wszystkim za pozytywistę, a nawet krańcowego materialistę, tymczasem w rzeczywistości był to jeden z najbardziej zdecydowanych zwolenników doktryny B e r k e -1 e y ' a, a nawet "mistyk", jak go nazwał Littre.54. Sic transit gloria mundi! Zważywszy na to: kto mówi? do kogo? w jakich okolicznościach? po co? trzeba stwierdzić, że dysputy o pozytywizmie zawsze były rozważaniami wokół i z powodu pozytywizmu, że była to zastępcza forma mówienia o nie- Dyskurs okołopozytywistyczny. 51 bezpieczeństwach zmiany stabilnych dotąd relacji człowiek-człowiek i człowiek-ko-smos. Zarzucani podobnymi zastrzeżeniami myśliciele pozytywistyczni sporo energii musieli tracić na wyjaśnienia terminologiczne55 i sprostowania ideowo-wyznaniowe, co jednak w sumie było pożytecznym weryfikowaniem sądów i to dla obu stron sporu. W dyskusjach tych zaprezentowano bodaj cały arsenał erystyki od argumentów ad hominem po analizy akademickie. Można je sprowadzić do kilku strategii: a) jurydystyczna (formułowanie oskarżeń o to, czym jest pozytywizm, w czym zawinił wobec Boga, Kościoła, społeczeństwa: stawianie zarzutów z wezwaniem, by obwinieni udowodnili, że tak nie jest - przykład 7-13, książka Homo versus Darwin, prace S. Pawlickiego. M. Nowodworskiego56 etc.) b) śledczo-demaskatorska (tropienie i ujawnianie prawdziwych a skrywanych celów, jakimi są deprawacje młodzieży, kasacja norm moralnych, propagowanie przestępstw przez wykazanie, iż determinizm a nie wolna wola rządzą czynami ludzi, przyzwolenie na racje silniejszych, niebezpieczne pomysły reform socjalnych - częste formuły "nie chcą przyznać", "niby nie wie" - przykłady 7, 11-13, 17)57. c) akademicka (wykazywanie braku logiki wywodów, wiwisekcja poglądów prowadząca do wniosków o wewnętrznej sprzeczności tez pozytywistów, wnioskowanie ad absurdum - przykłady 17-20). d) potoczno-dydaktyczna (prostacki dowcip, wyśmiewanie, ironiczne aluzje, emo-cjonalizm widoczny w użyciu interpunkcji, niesmaczne pejorativa i argumenty ad hominem dotyczące prywatności Comte'a, Littrego, Darwina, Haeckla iin.; ton kaznodziejski, elementy prorokowania skutków pozytywizmu jako chwyty pognębienia przeciwnika oraz zniechęcenia do jego osoby i poglądów - przykłady 1-7)58. Maurycy Straszewski izolował filozofię Comte'a od "naukowego pozytywizmu", tj. postawy badawczej skoncentrowanej na wąskich zakresowo analizach dostrzegalnych faktów. Ma ona "coraz mniej zwolenników, albowiem nawet w naukach przyrodniczych coraz potężniejszą staje się dążność do syntezy"59. To nierzadka, do dziś spotykana, taktyka osłabiania znaczenia pozytywizmu. Inaczej widział rzecz Władysław M. Kozłowski: Żaden okres filozoficzny, z wyjątkiem może doby przejściowej między scholastyką średniowieczną a filozofią nowożytną, nie odznaczał się tak licznymi i różnorodnymi kierunkami myśli, jak najbliższy nas, obejmujący drugą połowę XIX wieku.60 Tę różnorodność sprowadzał do dwóch zagadnień: w zakresie teoretycznym - do jednolitego, opartego na wiedzy, poglądu na świat, odmiennego od fantazyjnych systemów metafizycznych; w zakresie praktycznym - do rozwiązania wielkiego problemu społecznego. Dyskurs pozytywistyczny dotyczył obu tych zagadnień. 52 TADEUSZ BUDREWICZ 5 6 7 8 9 10 PRZYPISY 1 Por. przykładowo: Z. Szweykowski, "Lalka" Bolesława Prusa, Warszawa 1927; M. Roman-kówna, Na nowych drogach. Studia o Elizie Orzeszkowej, Kraków 1948; A. Martuszewska, "Lalka" i niektóre problemy intertekstualnos'ci, w: "Lalka" i inne, red. J. Bachórz, i M. Głowiński, Warszawa 1992, s. 63-80. 2 Por. A. Martuszewska, Pozycja narratora w powieściach tendencyjnych Elizy Orzeszkowej, Gdańsk 1970; J. Barczyński, Narracja i tendencja. O powieściach tendencyjnych Elizy Orzeszkowej, Wrocław 1976; M. Żmigrodzka, Orzeszkowa. Młodość pozytywizmu, Warszawa 1965; A. Martuszewska, Poetyka polskiej powieści dojrzałego realizmu (1876-1895), Wrocław 1977; G. Borkowska, Dialog powieściowy i jego konteksty (Napodstawie twórczości Elizy Orzeszkowej), Wrocław 1988. 3 B. Skarga, Comte, Warszawa 1966, s. 11; S. Borzym, H. Floryńska, B. Skarga, A. Walic-ki, Zarys dziejów filozofii polskiej 1815-1918, Warszawa 1983, s. 134. 4 M. Kawka, Dyskurs szkolny. Zagadnienia języka, Kraków 1999, s. 11-19; Dyskurs edukacyjny, red. T. Rittel, Kraków 1996. S. Grabias,_/fzy^ w zachowaniach społecznych, Lublin 1994, s. 231. J. Labocha, Dyskurs jako proces przekazywania wiedzy, w: Dyskurs edukacyjny, s. 11. E. Orzeszkowa, Pamiętnik Waclawy. Ze wspomnień młodej panny, Warszawa 1988, s. 16. Ibidem. Ibidem, s. 17. Prace M. Nowodworskiego ukazywały się w "Przeglądzie Katolickim" w latach 1867-1871. Por. też J.H. Reusch, Biblia i natura, Zestawienie biblijnego opowiadania o pierwotnych dziejach Ziemi z rezultatami nauk przyrodniczych, przetł. ks. M. Nowodworski, Warszawa 1872. 11 Por. W. Miłkowski, Teoria Darwina wobec uczonych angielskich, "Przegląd Katolicki" 1869, nr 15; W. Bartkiewicz, Darwinisa wobec religii i moralności, "Przegląd Katolicki" 1869, nr 49; Ks. S. Paw-licki, Materializm wobec nauki, "Przegląd Katolicki" 1871, nr 40-41, 45; A. Morzycki, Darwinizm jako prawda naukowa i jako żywioł pojęć społecznych, "Gazeta Polska" 1869. 12 Ks. F. Wartenberg, O teorii Darwina, Poznań 1869, s. 11. '^ J. Rostafiński, Karol Darwin, Odbitka z "Niwy", Warszawa 1882, s. 17 (podkr. autora). 14 [L. W. Penman], Homo versus Darwin czyli sprawa o pochodzenie człowieka. Z angielskiego przełożył Dr Bonifacjusz Nemo, Warszawa 1874, s. 79. 15 Por. A. Molicki, Stanowisko filozofii Kania Libelta i stosunek jego do innych współczesnych filozofów polskich, Lwów 1875, s. 41-44. Zob. też: Cz. Głombik, Tradycja i interpretacje. Antoni Molicki a reakcja katolicka wobec polskiej ,filozofii narodowej", Warszawa 1978. 16 RM. Eysymont, Poezja w życiu. Seria L Obrazy poleskie, Kraków 1875, s. 31; Por. T. Bu-drewicz, "Poseł do rodnych krwi slowiańskiej braci", "Przegląd Humanistyczny" 1982, nr 1-2, s. 27-44. 17 [Ks. Roch], Cuda Chrystusa, "Przegląd Katolicki" 1872, nr 39, s. 610. Zbliżony styl dyskursu prezentował ks. M. Nowodworski w krytycznej recenzji książki W. Szyszłły Przegląd dziejów przyrody. Studia filozoficzne, Warszawa 1872, którą zamieścił "Przegląd Katolicki" 1872, nr 36. 18 C. Flammarion, Bóg w przyrodzie, przekł. A. Adamowicza i K. Kraszewskiego, Warszawa 1875. ^ K. Kraszewski, Kronika domowa. Silva rerum. Wspomnienia i zapiski dzienne z lat 1830-1881, oprać, i wstępem poprzedził Z. Sudolski, współpraca I. Najdą, Warszawa 2000, s. 234, 247-249. Po upływie 5 lat tenże wiersz z niewielkimi przeróbkami znów wpisał do pamiętnika (ibidem, s. 453). Dyskurs okołopozytywistyczny. 20 Z. Poniatowski, Problematyka nauki w piśmiennictwie katolickim w Polsce (l 863 -l 90 5), Warszawa 1961, rozdz. II; J. Pietrzak, Pozytywistyczna teoria nauki, Częstochowa 1982; J. Skarbek, Koncepcja nauki w pozytywizmie polskim, Wrodaw-Kraków 1968; tenże, Pozytywistyczna teoria wiedzy, Warszawa 1995; W. Tyburski, Ideologia nauki w s'wiadomos'ci polskich środowisk intelektualnych doby pozytywizmu: rozwój, metamorfozy, załamania, Toruń 1989; G. Markiewicz, Spór o model społeczeństwa na łamach "Przeglądu Tygodniowego" i "Przeglądu Katolickiego" w latach 1864-1880, Łódź 2000. 21 Ks. M. Morawski, Filozofia i jej zadania, Lwów 1877, s. 310 (podkr. autora). Por. też: ks. F. Gabryl, Polska filozofia religijna-w wieku XIX, t. II, Warszawa 1914, s. 263-267. 22 Polemiki między tymi filozofami - duchownymi, kolegami z tego samego uniwersytetu - omawia Cz. Głombik, Początki neoscholastyki polskiej, Katowice 1991, s. 224-262. F. Gabryl (Polska filozofia religijna..., s. 240) utrzymuje, iż rację w sporze miał S. Pawlicki. 23 E. Orzeszkowa, W klatce. Z życia realisty, Pisma, t. XII, Warszawa 1913, s. 68. 24 M. Morawski, Filozofia i jej zadania, s. 313. Tłumaczenia na język polski orzeczeń soboru watykańskiego dokonał M. Nowodworski, "Przegląd Katolicki" 1870, nr 47. 25 W. James, Pragmatyzm. Popularne wyklady z zakresu filozofii, przeł. W.M. Kozłowski, Warszawa 1957, s. 106-126. Ks. Dr F. Wartenberg, O nieomylności osobistej papieża w wyrokach co do wiary i moralności przeciw ks. Dollingerowi (Przedruk z "Tygodnika Katolickiego), Poznań 1870, s. 36-38. Na egzemplarzu tego dzieła w Bibliotece Jagiellońskiej (sygn. 41926 I) jest znamienna dedykacja: "Wnemu Drowi Kru-likowskiemu (!) Prezesowi Akademików Wszechnicy Jagiellońskiej abyś Waść przeczytawszy mógł zdanie swe zmienić co daj Boże! Amen. Autor". Adresat, Stanisław Królikowski, był później znanym weterynarzem, uczonym ... 27 Por. dylematy jednego z najczęściej potępianych w latach siedemdziesiątych "materialistów" - L. Buchnera, Walka o byt i społeczeństwo obecne (darwinizm i socjalizm), z niem. przeł. W. R, Łódź 1907. 28 W. Kozłowski, Herbert Spencer. I, "Ateneum" 1878, t. III, s. 412. 29 Por. J. Jedlicki, Jakiej cywilizacji Polacy potrzebują. Studia z dziejów idei i wyobrażeń XIX wieku, Warszawa 1988. 30 B. Skarga, Narodziny pozytywizmu polskiego (1831-1864), Warszawa 1964; P. Chmielow-ski, Liberalizm i obskurantyzm na Litwie i Rusi (1815-1823), Warszawa 1898. 31 S. Buszczyński, La Decadence de /' Europę (Philosophie appliąuee a la politiąue), Paryż 1867 (przekł. polski Upadek Europy, t. 1-2, Kraków 1895); tenże, Obraz europejskiego społeczeństwa w drugiej połowie XIX wieku, cz. 1-2, Lwów 1869; tenże, Rękopis z przyszłego wieku. Fantazja społeczna z r. 1881, Kraków 1918. 32 J. Tynecki, Pozytywizm ascjentyzm. Konfrontacje terminologiczne, w: tegoż, Światopogląd pozytywizmu. Wybór pism, Łódź 1996, s. 29-68. 33 W. Kozłowski, Herbert Spencer. I, s. 417. 34 W. Lutosławski, O znaczeniu i zadaniach historii filozofii, "Ateneum" 1982, t. II, s. 418. 35 S. Borzym, Początki historii filozofii jako nauki, w: tegoż, Panorama polskiej myśli filozoficznej, Warszawa 1993, s. 17; Zob. też S. Świeżawski, Zagadnienie historii filozofii, Warszawa 1966, s. 590. 36 Por. np. J. Ochorowicz, Siła jako ruch. Studium z filozofii fizyki, "Ateneum" 1879, s. 538-564; W. Biegański, Teoria poznania ze stanowiska zasady celowości, Warszawa 1915 (w języku niemieckim autor wydał w 1909 r. Logikę medycyny czyli krytykę poznania lekarskiego}; J. Niemirycz, Badania filozoficzne tajemnicy życia. Cz. I. Historia ducha, Warszawa 1869; tenże, Filozofia historii prawa, Warszawa 1874; 54 TADEUSZ BUDREWICZ tenże, Filozofia historii narodu polskiego, t. I-II, Warszawa 1888; W. Daisenberg, Dzieje filozofii prawa i państwa przedstawione na tle dziejów cywilizacji, 1.1. Dzieje filozofii nowożytnej, Kraków 1872-1881; tenże, O dzisiejszych prądach filozoficznych. Cz. 1. Ogólny pogląd na filozofię duchowego rozwoju, Kraków 1876; H. Struve, Historia logiki jako teorii poznania w Polsce, Warszawa 1911; W. Szyszlło, Przegląd dziejów przyrody. Studia filozoficzne, Warszawa 1872. Syntezy historii filozofii w Polsce przeoczają zwykle wielu znanych wówczas myślicieli - zob. Bibliografia filozofii polskiej 1865-1895, Warszawa 1971. ^ S. Dobrzanowski, Wydzial Teologiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1849-1890, "Studia Theologica Varsaviensja" R. X: 1972, nr 2, s. 67-103. 38 Ks. Z. G. [Zygmunt Golian], Liberalizm wiedeński na wszechnicy krakowskiej, Lwów 1871, s. 4. J9 [W. L. Anczyc], Dollingeriada. Poemat bohaterski. Odbitka z "Djabla", Kraków 1871; [Klemens Bąkowski], Pan Mateusz czyli ostatni zajazd na Kleparzu. Historia akademicka w 6 pieśniach, Kraków 1885 (maszynopis powiel.). 40 Ks. S. Pawlicki, Historia pozytywizmu i szkól pokrewnych, Kraków 1888-1899, s. 3. 41 J. Buszko, Spoleczno-polityczne oblicze Uniwersytetu Jagiellońskiego w dobie autonomii galicyjskiej (1869-1914), Kraków 1963; H. Markiewicz, Mie_dzy pozytywizmem a socjalizmem, w: tegoż, Literatura i historia, Kraków 1994, s. 113-132. 42 S. Borzym, "Przegląd Filozoficzny" wobec prądów modernistycznych, w: tegoż Panorama..., s. 58. 43 Por. np. Czy katolik może być socjalistą? Napisał Przyjaciel Robotników, Kraków 1896; Czy socjalista może być katolikiem? Kraków 1896; Socjalista nie może być katolikiem. Odpowiedź na pismo socjalistów p.t. "Czy socjalista może być katolikiem?" Napisal Przyjaciel Robotników, Kraków 1896; Czy socjalista może być katolikiem? Napisane dla katolików i socjalistów, Cieszyn 1907. Warto zauważyć, że socjalizm w broszurach katolickich z lat siedemdziesiątych opisywano jako zagrożenie dla religii, moralności i własności, później zdecydowanie akcentowano niebezpieczeństwa nowego układu jednostka - państwo. Por. Ks. F. G. [Feliks Gawroński], Socjalizm, jego historia i zasady, Lwów 1879. Podobnie w studiach bilansujących wiek XIX podkreślano jego libertyński początek w wieku XVIII i kontrolerską rolę masonerii. Por. F. Brunetiere, Na drodze do wiary, przekład autoryzowany, przeł. K. Przewłocki, Poznań-Lublin, 1922 rozdz. Bląd wieku os'mnastego oraz s. 43-44 (tu replika przeciw wiązaniu poglądów H. Spencera z wolnomularstwem). W piśmiennictwie polskim obok prac T. Jeske-Choińskiego (por. Z. Mocarska-Tycowa, Dzialalnos'ć krytyczno-literacka Teodora Jeske-Choińskiego wobec przełomu antypozytywistycznego, Warszawa-Toruń 1975) wyróżniają się pisane w tym duchu studia W.M. Dębickiego, Bezwyznaniowosć, jej przyczyny i skutki. Kilka myśli, wyd. 2, Warszawa 1886; Studia i szkice reli-gijno-filozoftczne. Seria II, Warszawa 1901; Wielkie bankructwo umyslowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym z dodaniem studium: Koniec wieku XIX pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion szczególnych, Warszawa 1895. 45 Por. ks. M. N. [Nowodworski], Czlowiek i zwierzę, "Przegląd Katolicki" 1871, nr 30; Kronika kościelna, "Przegąd Katolicki" 1871, nr 40, s. 638. " "Cóż zatem dziwnego, że za czasów paryskiej komuny niemało było takich, co burzyli kościoły i znieważali ołtarze, kiedy im pozytywizm od dawna prawił, że nazwisko Boga to zabawka dla starszych bab, a nieśmiertelność duszy toć cukierek dla niedorostków" - T. Ziemba, Pozytywizm i jego wyznawcy w dzisiejszej Francji, Kraków 1872, s. 96; "Gdyby takie zdania [Darwina - T. B.] przyjęte zostały przez opinię publiczną, to [...] rozwielmożniłaby się w kraju naszym niewiara i niemoralność i spowodowała taki wybuch samolubstwa i bezbożności, że dotychczasowe urządzenia społeczne obalonymi by zostały i na czas jakiś wpadlibyśmy w podobny zamęt, jaki niedawno przedstawiała komuna paryska, której źródła należy również szukać w bezbożności i w przedwczesnym krzewieniu pomiędzy masami błędnych hipotez marzycieli naukowych" - L. W Penman, Homo versus Darwin ..., s. 169. Dyskurs okołopozytywistyczny. 55 47 We wstępie do polskiego tłumaczenia Biblii i natury podkreślano stale modyfikowanie pracy przez autora; charakterystyczny jest też przypis (s. 295) do rozdz. Czlowiek i zwierzę, w którym tłumacz przyznaje, iż "zamiast odpowiedniego rozdziału naszego autora" podaje "rzecz obszerniej przez nas opracowaną" - tu właśnie jest obszerny wywód porównujący Komunę i Darwina z konkluzją, "że pomiędzy obu tymi faktami zachodzi głęboki wewnętrzny związek", H. Reusch, Biblia i natura..., s. 297-299. M. Morawski w komentarzu do tego cytatu idzie jeszcze dalej wskazując, iż proletariat angielski i francuski "pojął tę filozofię od pierwszych jej zasad aż do ostatnich moralnych i społecznych konsekwencji" - Filozofia i jej zagadnienia, s. 180. ^ Obszerne streszczenie poglądów E. Cyona daje ks. Idzi Radziszewski, Credo nowożytnego fizjologa, Włocławek 1913. 9 I. Radziszewski (Credo nowożytnego fizjologa., s. 53) cytuje przemówienie Yirchowa w swoim przekładzie: "Teoria ewolucjonistyczna, posunięta do krańcowości, jest pod pewnym względem nadzwyczaj niebezpieczna {...]. Możecie wszak sobie wyobrazić, co stanie się w głowie socjalisty z zasadą walki o byt". ^° M. Morawski, Celowośćw naturze. Studia przyndniczo-filozoficzne, Kraków 1887; A. Mahr-burg, Teoria celowości ze stanowiska naukowego, Kraków 1888; S. Kobyłecki, O przyczynowości jako powszechnym prawie doświadczalnym, Warszawa 1906; W. Biegański, Szkice o celowości w przyrodzie, Poznań 1913. ^ T. Ziemba, Pozytywizm i jego wyznawcy w dzisiejszej Francji, s. 96 [podkr. autora]. '2 G. Lakoff, M. Johnson, Metafory w naszym życiu, przeł. i wstępem opatrzył T.P. Krzeszow-ski, Warszawa 1989, s. 27. ^ Rozwiązanie skrótów: Dęb. Wb. - W. M. Dębicki, Wielkie bankructwo umysłowe, Warszawa 1895; Dęb. S i sz. - W. M. Dębicki, Studia i szkice religijno-filozoficzne, Warszawa 1901; Mor. Fi jz - M. Morawski, Filozofia i jej zakres, Lwów 1877; Paw. Hp - E. Pawlicki, Historia pozytywizmu i szkól pokrewnych, Kraków 1888/9; Smól. - S. Smolikowski, Religia pozytywna czyli nowa powszechna religia, Rozbiór drugiej polowy dzia-lalności umyslowej Comte'a z powodu nowego wydawania jego katechizmu, Warszawa 1875; Wart. - F. Wartenberg, O teorii Darwina, Poznań 1866; Ziem. - T. Ziemba, Pozytywizm i jego wyznawcy w dzisiejszej Francji, Kraków 1872. 54 W.M. Dębicki, "Wielkie bankructwo umysiowe, s. 73 (podkr. T. B.). -^ Por. sposób, w jaki W. Kozłowski próbowało zbić "zarzut materializmu" proponując pojednawczy termin "realizm" i wskazując na bilansowy, konieczny, charakter nowej epoki - "Realistyczny kierunek naszych czasów zostaje w jak najściślejszym związku z francuską rewolucją, będąc ostatecznym jej wynikiem i łączy się bezpośrednio tak z romantyzmem w poezji, jak i z metafizyczną spekulacją niemieckiej filozofii". W. Kozłowski, Herbert Spencer, l, s. 415. ^° S. Pawlicki, Darwiniści przed sądem przysięgłych, "Przegląd Lwowski" 1878, nr 17: ks. M. N. [Nowodworski] Homo versus Darwin, czyli sprawa o pochodzenie czlowieka, "Przegląd Katolicki" 1873, nr 37; Czy "Przegląd Tygodniowy" nie jest przeciwny winie i czy nie wyznaje materializmu? "Przegląd Katolicki" 1875, nr 4; W. Chicińska, Nauka przed sądem życia, Warszawa 1888. 57 Por. Po naukę do bydląt, "Przegląd Katolicki" 1891, nr 11; "Religia" nowożytnych doktryn filozoficznych i pojęcie religii, "Przegląd Katolicki" 1893, nr 28, 32; F. Wartenberg, O teorii Darwina, s. 12-13 ("Grób, grób głęboki i szeroki kopie hipoteza Darwinowa moralności człowieka [...] komunizm majątków żon, bezkarności ucisku wpośród anarchii powszechnej to ni więcej ni mniej, jak powszechna w przyrodzeniu walka o życie, jak dalszy rozwój naturalnej hodowli Darwinowej"). 56 TADEUSZ BUDREWICZ '8 Za symptomatyczne sposoby pomniejszania powagi tez oponentów należy uznać: 1) pokazywanie rozkładu pożycia małżeńskiego, rozpustnego trybu życia i kontaktów z masonerią w przypadku Comte'a, Renana i Littrego, 2) powrotu na łono Kościoła marnotrawnych synów (Darwin, Mili, Littre C. Bernard), 3), sporządzenie listy wybitnych fizyków, chemików, przyrodników, którzy deklarowali publicznie swą religijność. 5^ M. Straszewski, O zadaniach i stanowisku filozofii wobec dzisiejszej umiejętnej wiedzy, wydanie drugie, poprawione i dodaniem uwag i objaśnień uzupełnione, Kraków 1877, s. 44. 60 W!M. Kozłowski, Wyklady o filozofii współczesnej, Lwów 1906, s. 17. WŁODZIMIERZ TYBURSKI Język etyki doby pozytywizmu Kiedy w połowie XIX wieku zajęto się bliżej ogólną metodologią i klasyfikacją nauk, spostrzeżono od razu wyjątkowe znaczenie dyscypliny operującej normami i ocenami. W zestawieniu z pozytywistycznym kultem dla faktów, dążeniem do precyzyjnego określania przyczyn i fenomenów, tradycyjna etyka filozoficzna stawała się anachronizmem. Jej normatywny charakter daleko odbiegał od konkretności i ścisłości innych nauk. Sformułowano więc postulat gruntownej rewizji dotychczasowej etyki i podporządkowania jej nowym wymaganiom metodologicznym. Ma to być etyka naukowa, z własnym przedmiotem badań i metodami podobnymi do tych, jakimi operują nauki szczegółowe. Zadawano pytanie, czy naukowość etyki wynikać ma tylko z jej zainteresowań opisowych, czy też można stworzyć taką etykę naukową, która byłaby jednocześnie dyscypliną opisującą, normującą i oceniającą. Dylemat ten to jeden z istotnych przedmiotów refleksji pozy ty wistów w dziedzinie teorii moralności. Rozwiązywano go co najmniej w dwojaki sposób. Pierwszy polegał na przesunięciu zasadniczego programu etyki z płaszczyzny normatywnej na teren ustaleń empirycznych. Pomijano tu zasadnicze pytania, formułowane przez tradycyjną etykę; jak należy postępować, co jest naszą powinnością, co to jest dobro, i zastępowano je pytaniami: jak ludzie postępują, co uważają za dobro. Rezygnując z zagadnień etycznych, sprowadzano faktycznie przedmiot rozważań na płaszczyznę psychologiczną bądź socjologiczną, fundując podstawy tego, co nazywamy etyką opisowo-wyjaśniającą, nauką o moralności lub etologią. W drugim przypadku postępowano inaczej. Nie rezygnując z problematyki tradycyjnej, a więc z zagadnień normatywnych, starano się znaleźć dla nich odniesienie w dziedzinie faktów moralnych. Podejmowano więc próby uczynienia z etyki również nauki empirycznej, rozumując następująco: etyka właściwa ustala normy, mówi jak być powinno, tworzy określone imperatywy, ale owe normy powinnościowe, będąc z natury rzeczy czymś różnym od faktów, mają posiadać swoje uzasadnienie w faktach, WŁODZIMIERZ TYBURSKI i to przede wszystkim faktach psychologicznych. Przekonaniu temu towarzyszyło przeświadczenie, iż między tym, co jest, a tym, co być powinno, wcale nie musi istnieć granica nie do pokonania, a normy moralne nie są przeciwstawne naturze, lecz z natury się wywodzą. Z nową etyką wiązali pozytywiści oczekiwania praktyczne. Jej ważne zadanie sprowadzać się miało do formułowania takiego zespołu wymagań moralnych, które, odwołując się do wiedzy o moralności, miałyby szansę rzeczywistego oddziaływania na ludzkie zachowania indywidualne i społeczne. Uważano bowiem, iż zbyt duża dyshar-monia między życiem a etyką pozbawia tę ostatnią możliwości skutecznego oddziaływania. Należy więc przybliżać propagowane przez moralistów normy do możliwości ich społecznego zaakceptowania. Wysiłkom pozytywistów towarzyszyła nieustannie myśl uczynienia z etyki nauki stosowanej i użytecznej. Miała być przecież ważnym instrumentem kształtowania postaw i świadomości społeczeństwa w duchu dyrektyw pozytywistycznego programu. Hasło etyki naukowej, które na gruncie polskim pojawiło się w ostatnich dziesięcioleciach ubiegłego wieku, zyskało wśród pozytywistów wielu zwolenników. Pierwszymi jej propagatorami byli Aleksander Swiętochowski i Julian Ochorowicz; później zaś podejmowane było i rozwijane, w różnym zresztą zakresie przez Feliksa Bogackie-go, Władysława Kozłowskiego, Adama Mahrburga i innych. Jednym z pierwszych propagatorów idei etyki naukowej był Swiętochowski. W rozprawie O powstawaniu praw moralnych wypowiada się na temat przedmiotu i zadań nowej dyscypliny. Na wstępie tych rozważań poddaje krytyce dotychczasową etykę. Jego zdaniem tradycyjna etyka filozoficzna spełniała wprawdzie różne funkcje, "była [...] moralną higieną, prawodawstwem, religią, kaznodziejskim napominaniem", ale "najmniej nauką"1. Nie posiadała więc kwalifikacji naukowych, stanowiąc jedynie zbiór stałych i ogólnie obowiązujących zasad postępowania. Autor powyższej wypowiedzi uważa, że etyka naukowa, tak jak każda inna nauka, powinna stanowić "usystematyzowaną wiedzę, określającą istotę i stosunki pewnego działu zjawisk"2, tych, które składają się na moralność danego społeczeństwa. Etyka występując w roli nauki upatruje "w każdej powinności moralne zjawisko, obiektywnie pojęty fakt", zaś konstatacje stąd wynikające pozbawione są znaczeń wartościujących, ponieważ "etyka jako nauka wszelki układ powinności traktować może jedynie jak każdą inną formę bytu, jak każdy obojętny przedmiot badań"3. Przystępując do konstruowania nowej dyscypliny Swiętochowski wyróżnia etykę teoretyczną i praktyczną. W swym wymiarze teoretycznym nowa nauka ukazuje fakty i zjawiska moralne oraz rządzące nimi prawa, gdy zaś występuje w postaci etyki praktycznej, wówczas może nadawać faktom charakter normatywny lub znaczenie moralnego obowiązku. Kreśląc z kolei perspektywy rozwoju nowej nauki Swiętochowski uważa, że zadaniem najbardziej pilnym jest wyznaczenie zakresu badań etyki teoretycznej, dla której rezerwuje nazwę - etologia. Etyka teoretyczna odrzuca aprioryczne rozwiązania i zwraca się bezpośrednio do faktów, opisując je, wyjaśniając genezę i uwarunkowania ich rozwoju. Język etyki doby pozytywizmu 59 W znacznie później napisanej rozprawie, poświęconej problematyce moralnej a zatytułowanej Źródta moralności Świętochowski podejmuje próbę zdefiniowania podstawowych terminów konstytuujących język nowej dyscypliny. Zaczyna od określenia tego, czym jest moralność i etyka. Moralnością nazywa "zbiór obowiązujących lub zalecanych form postępowania w danym czasie i miejscu", etyką zaś - "teoretyczne ich usystematyzowanie"4. W prawdzie powyższe propozycje definicyjne odpowiadają pewnym intuicjom, ale - jak słusznie zauważa Maria Ossowska - kolidują z innymi. Na moralność bowiem jakiejś epoki składają się nie tylko określone postępowania, lecz także panujące w tej epoce poglądy na postępowanie5. Zagadnieniu osobistego stosunku etologa do badanych zjawisk moralnych poświęca Świętochowski szczególną uwagę. Jego zdaniem można przystępować do badań teologicznych z pozycji "beznamiętnego badacza", obiektywnie analizującego faktyczny stan rzeczy. Postawy wartościujące mogą być przez badacza manifestowane, ale poza zasięgiem etyki teoretycznej. Etolodzy, powiada Świętochowski, "mogą zabierać głos w bieżących sprawach o obowiązku, sankcjonowanie ich jednak nie jest zadaniem etyki teoretycznej"6. Sam pisarz nie zawsze potrafi zalecaną przez siebie postawę "beznamiętnego badacza" w pełni realizować. Arbitralność poglądów, zapakzywość sądów, stawianie w sytuacji uprzywilejowanej własnych poglądów spychają go często na manowce nie uświadomionych wartościowań. Z pełną konsekwencją głosił natomiast Świętochowski ideę zracjonalizowania czy unaukowienia etyki przez sprowadzenie jej na drogę opisu i wyjaśniania. Jest przekonany, że dzięki etologii obszerna i tajemnicza dotąd dziedzina zjawisk moralnych stanie się przedmiotem obiektywnych i naukowych dociekań. To przekonanie w pełni koresponduje z tym, co wkrótce na Zachodzie będą głosić i realizować - Letourneau, Sutherland, Westermarck - czołowi kontynuatorzy ewolucjonistycznej linii darwinowskiej. Można zatem stwierdzić, że etyka teoretyczna, tak jak ją ujmował Świętochowski, stała w programowej opozycji do całej dotychczasowej etyki filozoficznej. Burzyła istniejące wyobrażenia o samej etyce, przedmiocie i metodach jej uprawiania, tworząc nową hierarchię problemów. Zanegowała potrzebę poszukiwania tego, co etyka tradycyjna uważała za najpilniejsze. W zamian przedstawiła cały katalog propozycji badawczych, ukazując nowe perspektywy poznawcze. Etyka teoretyczna oponuje przeciwko mieszaniu wyjaśniania zjawisk moralnych z ich aksjologiczną oceną. Wyklucza z kręgu swoich zainteresowań porównywanie badanych moralności pod względem ich wartości i rangi aksjologicznej. Jest to etyka programowo amoralistyczna, jeśli przez amo-ralizm będziemy rozumieć wynoszenie się ponad sferę wartościowań i preferencji moralnych. Wreszcie poprzez określanie przedmiotów dociekań badawczych oraz metod ich realizacji etyka Świętochowskiego jasno precyzuje swój status, widząc się w szeregu nauk szczegółowych. Taka wizja etyki to zdecydowany zwrot ku empirii, podyktowany pozytywistycznym pragnieniem uczynienia z etyki nauki pewnej, której tezy operowałyby podobną ścisłością, jak twierdzenia nauk szczegółowych. Ale nauki opierają się na faktach, moralność zaś operuje ponadto wartościami. Ażeby nie popaść w sprzeczność, należy wyeliminować z etyki teoretycznej wszelkie dociekania pozbawione u podstaw konkretu i faktu. Tak więc skoncentrowanie się na faktach, ich rejestrowaniu, 60 WŁODZIMIERZ TYBURSKI klasyfikowaniu postaw moralnych odbywało się nie tylko kosztem tradycyjnego u etyków zaangażowania normatywnego, ale oznaczało również rezygnację z wszelkich dociekań aksjologicznych. Zaproponowana przez Swiętochowskiego koncepcja etyki naukowej ograniczając zainteresowania do obszaru ustaleń empirycznych faktycznie oznaczała rezygnację z możliwości poszukiwań uzasadnień naukowych dla postulatów etycznych i była przejawem postawy minimalistycznej. Propozycja etyki naukowej, z jaką wystąpił Julian Ochorowicz miała w swych założeniach przezwyciężać ów minimałizm. Wprawdzie autor Metody w etyce także deklaruje się jako zwolennik etologii, ale zadania badawcze, jakie z nią wiąże, nie sprowadzają się wyłącznie do opisu i wyjaśniania zjawisk moralnych. To, co dla Swiętochowskiego stanowi zasadniczy cel badań, dla Ochorowicza jest tylko wstępnym etapem, obszarem wyjściowym do dalszych konstrukcji. W zgodzie z przyjętym programem Świętochowski deklaruje niechęć do etyki normatywnej, sądzi, że właściwym zadaniem etologii jest badanie faktów moralnych oraz wyprowadzanie z nich na drodze indukcji ogólnych praw. Ochorowicz natomiast uważa, że etologia jako nauka nie może ograniczać się tylko do wydobywania, rejestrowania i wyjaśniania faktów, ale ma przed sobą również podstawowe dla etyki zadania normotwórcze7. Tak określonym zadaniom nie jest w stanie podołać etyka tradycyjna, nawet gdyby poddana była gruntownym reformom. Istnieje zatem konieczność stworzenia nowej nauki. W przekonaniu Ochorowicza etyka naukowa wychodzi od faktów moralnych a jej metoda, podobnie jak w naukach przyrodniczych, będzie opisowa i wyjaśniająca. Aby sprostać stawianym wymaganiom nowa dyscyplina musi odpowiadać w swej strukturze bogactwu faktów, zjawisk i procesów moralnych. Autor Metody w etyce konstruuje zatem wewnętrzną strukturę nowej nauki. Składają się na nią takie działy jak: etogeneza, etografia moralna, historia powszechna moralności, etyka życia codziennego, dział analizujący systemy etyki religijnej oraz etyki filozoficznej, etyka zwierzęca, etyka polityczna. Wymienione wyżej działy podejmowałyby zatem analizę poszczególnych grup faktów i zjawisk moralnych, ich całość zaś tworzyłaby naukę o moralności, która na tym etapie zajmowałaby się poznawaniem tego co jest, poznawaniem opartym na metodach nauk psychologicznych, socjologicznych i historycznych. Oczywiście uzyskane w tej sposób dane byłyby pewne, dokładne i konkretne. Opracowanie zagadnień wchodzących w skład etyki opisowej jest tu etapem pierwszym i niezbędnym. Potem dopiero można przejść do budowania etyki normatywnej, stanowiącej według Ochorowicza etykę właściwą. Jest on bowiem przekonany, że etyka normatywna nie może być konstruowana bez pomocy etyki opisowej. Jednakże uznając niezbędność etyki opisowej dla normatywnej, nie można z góry ustalać formy tej pomocy ani tym bardziej rozwikłać zasadniczej trudności, która pojawia się przy próbie wyznaczenia drogi przejścia od etyki opisowej do normatywnej. Ochorowicz omija więc ten zasadniczy problem uznając, że do jego rozwiązania przystąpić można dopiero po opracowaniu wszystkich działów etyki opisowej. W przekonaniu autora Metody w etyce oparcie etyki normatywnej na wynikach osiąganych przez etykę opisową pozwoli wreszcie zbudować etykę formułującą powinności, która jednocześnie będzie miała status nauki. Język etyki doby pozytywizmu 61 Przy czym - jak zapowiada autor tego projektu - związek etyki opisowej z etyką normatywną nie jest związkiem teorii z praktyką, lecz związkiem teorii opisującej i wyjaśniającej z teorią normatywną. Tak pojmowana etyka normatywna jest również nauką teoretyczną. Podobnie jak opisowa stawia przed sobą teoretyczne zadanie - jakie normy odrzucić, a jakie należy uznać w konstruowanym normatywnym systemie. Wszelako zadanie etyki naukowej - co wyraziście Ochorowicz podkreśla - nie kończy się na opracowaniu etyki opisowej i ustaleniu normatywnej. Etologia we wszystkich poczynaniach bada albo to, co jest, albo w swej części normatywnej stara się znaleźć normy najodpowiedniejsze dla współżycia, nie zajmuje się natomiast zasadniczym zagadnieniem, w jaki sposób tak sformułowane normy można nie tylko postawić za wzór, z pewnym uzasadnieniem naukowym, ale także wprowadzić w życie i nadać im w pełni praktyczny wymiar. W zaprojektowanych ramach etyki naukowej funkcje zastosowania teoretycznych ustanowionych norm do praktyki spełniałby osobny dział, nazwany przez jego autora etoplastią. Programowy wręcz optymizm towarzyszy pomysłom konstrukcyjnym Ochoro-wicza. Nie umniejszają go stojące przed nową etyką trudności. Pomijając liczne ułomności i niekonsekwencje powyższych projektów spróbujmy na razie wyeksponować ich praktyczne intencje. Podkreślić tu bowiem należy, że propozycje autora Metody w etyce, choć stanowiły przede wszystkim pewną teoretyczną konstrukcję, to jednak przede wszystkim wynikały z empirycznej wiedzy ich autora na temat moralnego życia współczesnego mu społeczeństwa. Owa wiedza i poczynione obserwacje budziły niepokój, wynikający nie tylko z określonego moralnego stanu społeczeństwa, ale - jak sam to niejednokrotnie podkreślał - również z faktu bezradności i częstej niepraktyczności tradycyjnej etyki. Stąd też, projektując nową naukę, Ochorowicz usiłuje nadać jej w ostatecznym wymiarze określony sens praktyczny. Zadaniem tej dyscypliny jest przecież bezpośrednie i skuteczne oddziaływanie na praktykę życia społecznego. Dlatego też nowa nauka łączy w sobie - w zgodzie z projektem - trzy części. W ramach pierwszej podejmuje obiektywną i wszechstronną analizę zjawisk moralnych, dalej występuje w roli konstruktora odpowiednich norm postępowania, wreszcie - w postaci instrumentu wprowadzającego owe normy w życie. Śmiały projekt etyki naukowej przedstawiony przez Ochorowicza mógł wywoływać uzasadnione wątpliwości, także głosy zdecydowanego sprzeciwu. Propozycja powyższa wymagała odpowiedzi na szereg zasadniczych pytań. Na czym miała opierać się naukowość etyki normatywnej? W jaki sposób określić status logiczny zdań powin-nościowych? Czy opis i ocena to elementy tej samej alternatywy, czy raczej należałoby mówić o ich wzajemnej uzasadnionej wywodliwości? Jak znaleźć drogę od faktu do wartości, &ó stwierdzeń etyki spisewfy d& snającej się na niej opierać f syk} jiDnsatyw-nej? Na jakich podstawach wyrasta przekonanie o zasadności takiego sojuszu? Niestety, nie znajdujemy w pracach Ochorowicza odpowiedzi na powyższe, zasadnicze przecież dla etyki, pytania. Sam autor zdaje sobie sprawę przynajmniej z niektórych trudności, jakie powstają w przypadkach kolejnych precyzacji ogólnych tez jego projektu, dlatego zastrzega, iż formułuje jedynie ogólną wizję nowej etyki, nie wdając się na WŁODZIMIERZ TYBURSKI obecnym etapie wiedzy o moralności w szczegółowsze rozważania. Jest bowiem zdania, że trudności owe dadzą się z czasem rozwiązać w miarę rozwoju wiedzy etycznej i pokrewnych jej dyscyplin. Myśl o potrzebie budowania nauki o moralności, takiej która przezwyciężałaby słabości tradycyjnej etyki i odpowiadała na wyzwania nowej epoki podzielana była przez innych reprezentantów ruchu pozytywistycznego. Scjentyzm epoki pozytywizmu wyraźnie zaważył na stanowisku Władysława Kozłowskiego w dziedzinie etyki. Uważał on, że etyka jako dziedzina refleksji naukowej powinna uwolnić się od ahistorycznego myślenia i apriorycznych zasad i w pierwszej kolejności skoncentrować swoją uwagę na ujawnianiu związków przyczynowych w dziedzinie moralności. W obszarze zjawisk moralnych panuje również prawo przyczynowości. Jeśli więc etyka pragnie zbliżyć się do nauki, to winna uznać, "że każdy objaw życia ludzkiego ma naturalną swą przyczynę"8. Kozłowski wyraża przekonanie, że przed etyką jako dyscypliną naukową i autonomiczną otwierają się szerokie możliwości nie tylko w zakresie opisywania i wyjaśniania zjawisk moralnych, ale także skutecznego kształtowania moralności społecznej. Także Feliks Bogacki krytycznie ocenia tradycyjną etykę. Uważa on, że konstruowane przez nią normy, zespoły nakazów i zakazów wypływają nie tyle z natury stosunków międzyludzkich, ile z pewnych sprzecznych często ze sobą zasad, nie mających nic wspólnego z nauką. W dodatku etyka ta jest konsekwencją wyspekulowanych, najczęściej błędnych założeń odległych od empirii moralnej społeczeństwa. Ta zaś powinna być przedmiotem rzetelnych, wszechstronnych badań i analiz naukowych. Bogacki - podobnie jak wcześniej to czynił Ochorowicz - wskazuje na potrzebę powiązania twórczości normatywnej z opisem rzeczywistości moralnej. Jest przekonany, że droga do trafnych konstatacji normatywnych wiedzie od rzetelnych, wszechstronnych analiz naukowych moralności społeczeństwa. Etyka stanie się dyscypliną naukową, jeśli oprze się na "życiu i nauce w całej swej rozciągłości" i przestanie być systemem nakazów i pojęć wysnuwanych z pewnych dowolnie przyjętych doktryn. Na początku etyka naukowa winna skierować się ku badaniom etologicznym. Dopiero gruntowna znajomość faktów moralnych staje się podstawą dokonywania uogólnień normatywnych. Bogacki, podobnie jak Ochorowicz, bagatelizuje trudności, które pojawiają się przy przejściu od opisu do powinności. Wierzy, że z analizy rzeczywistości dadzą się wyprowadzić wskazania normatywne. W konsekwencji uważa, że postulaty etyki nie mogą być sprzeczne z naturą ludzką. Na temat przedstawionych powyżej zagadnień wypowiada się także pozytywizu-jący neokantysta Adam Mahrburg, ale w przeciwieństwie do Ochorowicza kreśli on zdecydowaną linię demarkacyjną między etyką naukową a normatywną. Owo rozgraniczenie jest konsekwencją przyjętej przez Mahrburga koncepcji nauki i jej przedmiotu. Jego zdaniem cechą charakterystyczną współczesnej nauki jest to, że zrywa ona definitywnie z tym wszystkim, co jest poza powiadamianiem, objaśnianiem i przewidywaniem, zdecydowanie zatem stroni od tworzenia przepisów, formułowania celów i w ogóle wszelkiej działalności wartościująco-normodawczej. Nauka usuwając ze swego obszaru sądy wartościujące, "oceny uczuciowe", świadomie dąży do poznania świata jedynie "takim, jakim jest", rezygnując z odpowiedzi na pytanie, jakim być powi- Język etyki doby pozytywizmu 63 nien. To radykalne zredukowanie przedmiotu nauki jedynie do działalności systematyzującej i objaśniającej "wielki obszar doświadczenia" eliminuje w istocie etykę filozoficzną z systemu wiedzy naukowej. Tradycyjna etyka - stwierdza Mahrburg - jest taką samą konstrukcją metafizyczną, jak na przykład teologia, nie ma więc żadnej wartości naukowej. Dodaje jednak zaraz, że oceny moralne, które ludzie formułują pod jej wpływem, lub reguły postępowania, które nakazuje, powinny być przedmiotem refleksji naukowej, gdyż wszelkie zjawiska składające się na życie moralne jednostki i społeczeństwa są faktami i jako takie są przedmiotem naukowej analizy. Z tego właśnie powodu potrzebna jest etyka jako nauka i autonomiczna dyscyplina, która swe uzasadnienie znajduje w tym, że moralność stanowi zespół zjawisk odrębnej natury i rządzi się własnymi prawami. Etyka naukowa - Mahrburg nazywa ją również etologią - swoim statusem nie odbiega od innych dyscyplin szczegółowych. Jej zasadnicze zadanie sprowadza się -podobnie jak innych nauk - do analizowania, wyjaśniania i klasyfikowania zjawisk moralnych. To, że ludzie dokonują określonych wyborów, że przedkładają jedne wartości nad inne, jest dla etyki naukowej tylko faktem, którego genezę i uwarunkowania trzeba poznać. Podobnie rzecz ma się z ideałami etycznymi, ocenami, celami działań, normami itp. Dla etologa są one jedynie faktami i jako takie powinny stać się przedmiotem wnikliwej, naukowej analizy. Tak więc rezygnacji z wszelkich konstrukcji metafizycznych w nauce (a takimi są według Mahrburga również rozważania normatywne) towarzyszy głębokie przekonanie o konieczności i zasadności rozwoju etyki naukowej. Bez teorii moralności (etolo-gii) oraz innych dyscyplin zgłębiających twórczość duchową człowieka (estetyki, religioznawstwa) system wiedzy naukowej byłby niepełny. Ale pożytek z tej działalności płynący, o czym należy również pamiętać, nie ogranicza się jedynie do satysfakcji natury poznawczej, wiedza o różnych aspektach życia ludzkiego staje się bowiem ważnym czynnikiem orientującym w praktycznych wyborach. Jej znaczenie polega na tym, że ukazuje możliwości realizacji określonych celów, warunki zapewniające powodzenie, a nawet "uszczęśliwiające" człowieka - z jednej strony, bądź zapobiegające przykrościom - z drugiej. Mahrburg, dobitnie akcentując znaczenie i wartość badań etologicznych, daleki jest od niedoceniania etyki jako dyscypliny normatywnej i wartościującej. Przypomina, iż nauka jest w stanie zaspokoić tylko pewne, ograniczone potrzeby człowieka. Istnieje wielki obszar życia ludzkiego nie poddający się ścisłej reglamentacji nauki i tam znajdują swe miejsce wartości, ideały, cele, pożądania, oceny, upodobania itp. Tu właśnie pełnym głosem przemawia etyka normatywna wraz z innymi wytworami duchowej aktywności człowieka: religią, kulturą, metafizyką. Dziedziny te zaspokajają potrzeby moralne estetyczne, religijne człowieka, konstytuują hierarchię wartości i ideały spełniające w życiu ludzkim tak doniosłe zadania. Bez wartości i ideałów żadna działalność, w tym i naukowa, nie jest możliwa. Tworzą się one opierając się na ludzkiej aktywności uczuciowej i mają wielkie znaczenie praktyczne, gdyż "są niezbędnymi narzędziami wszelkiej pracy celowej", zaś "funkcja ich polega na tym, że - jak powiada Mahrburg -umożliwiają cenne przybliżenia, gdy bywają dodatnie, lub cenne oddalenia, gdy bywają 64 WŁODZIMIERZ TYBURSKI ujemne"9. Wskazując na określone cele, pobudzają działania ludzkie w pożądanym kierunku, przekształcają rzeczywistość zastaną w oczekiwaną. Funkcjonują w każdym układzie dziejowym, stanowiąc "prawo zasadnicze" historii. W zgodzie z tym prawem ludzie podejmują nieustannie wysiłki przybliżania rzeczywistości do ideałów. Wyraźnie zakreślona przez Mahrburga linia podziału w etyce na to, co naukowe i pozanaukowe jest wyrazem przekonania uczonego o niemożliwości unaukowienia i zracjonalizowania etyki normatywnej. Zauważyć wszakże należy, że u podstaw tego przekonania znajdowała się pozytywistyczna, zawężona koncepcja nauki. W zgodzie z takim jej rozumieniem postulat etyki naukowej sprowadzał się jedynie do przesunięcia zasadniczego programu etyki na teren ustaleń empirycznych. To programowe wręcz rezygnowanie z możliwości poszukiwania uzasadnień naukowych dla postulatów etycznych było przejawem postawy minimalistycznej. Niemniej zasadne staje się pytanie o to, czy rzeczywiście próby unaukowienia etyki, a więc nadanie jej naukowego ładu i zastosowanie naukowej metody, są z góry skazane na niepowodzenie? W tej tak ważnej sprawie stanowisko Mahrburga, a podobnie i Świętochowskiego, jest w świetle przedstawionych wypowiedzi jednoznaczne. Obaj eliminują z zakresu swych zainteresowań naukowych zagadnienia ściśle etyczne, a poprzez sprowadzenie przedmiotu rozważań na płaszczyznę psychologiczną bądź socjologiczną lokują w szeregu nauk jedynie etykę opisową, dając - najogólniej mówiąc - wyraz podstawowym tendencjom swej scjentystycznie nastawionej epoki. Z kolei Ochorowicz, a w pewnym sensie również Bogacki, stawiają sobie cele bardziej ambitne. Ich postulat unaukowienia etyki wykracza poza etykę opisową i zasięgiem swym pragnie objąć również refleksję normatywną. Zabiegom konstrukcyjnym Ochorowicza towarzyszy programowy optymizm. Nie umniejszają go stające przed próbą unaukowienia etyki normatywnej trudności, których istota streszcza się w pytaniu o możliwość przejścia od faktów do wartości, od stwierdzeń deskryptywnych do postulatów normatywnych. Nie wnikając więc w liczne ułomności i niekonsekwencje przedstawionych powyżej projektów, na które nie bez słuszności zwracali już uwagę ówcześni ich krytycy, podkreślmy pozytywne strony owych przedsięwzięć. To właśnie pozytywiści pierwsi przenieśli na grunt rodzimy hasło etyki opisowej, a ich prace ukazały czytelnikom tak ewidentny fakt, że moralność będąca do tej pory u nas tradycyjną domeną metafizycznych i religijnych dociekań, może i powinna stać się przedmiotem analiz sensu stricto naukowych. W przesadnej, a niewątpliwie też pochopnie generalizującej krytyce etyki tradycyjnej pozytywiści zwalczali tendencje zachowawcze oraz związane z nimi ahistoryczne i absolutystyczne założenia etyki filozoficznej. Przekonanie o istnieniu elementarnych norm moralnych, zwalczanie aprioryzmu w etyce i ahisto-rycznego traktowania zjawisk moralnych zbliża ich do współczesnych nurtów etycznych. To w dobie pozytywizmu rozpoczął się proces budowania nowego języka etyki, rozwijany następnie w XX-wiecznej refleksji etologicznej i metaetycznej. Rozprawy pozytywistów wywoływały żywe reakcje, stanowiły przecież istotne novum w życiu umysłowym swej epoki, wnosiły nowe idee, wytyczały nieznaną dotąd hierarchię problemów badawczych, spełniły pod wieloma względami pionierską rolę w dziejach polskiej myśli etycznej. Język etyki doby pozytywizmu 65 PRZYPISY i 2 3 4 5 6 7 1912, s. 320. A. Swiętochowski, O powstawaniu praw moralnych, Warszawa 1877, s. 14. A. Swiętochowski, Źródła moralności, Warszawa 1912, s. 13. A. Swiętochowski, O powstawaniu praw moralnych, s. 12. A. Swiętochowski, Źródla moralności, s. 11. M. Ossowska, Podstawy nauki o moralności, Warszawa 1966, s. 19. A. Swiętochowski, O powstawaniu praw moralnych, s. 13- J. Ochorowicz, Metoda w etyce, "Przegląd Filozoficzny" 1906, s. 2 i n. W. Kozlowski, Pisma filozoficzne i psychologiczne, Lwów 1912, s. 203. Listy Mahrburga do redaktora "Przeglądu Filozoficznego", w: Pisma Filozoficzne, Warszawa ANNA MARTUSZEWSKA Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" l. Zacznę przekornie od przytoczenia diatryby Yladimira Nabokova, skierowanej -co w wypadku tego akurat współczesnego nam pisarza specjalnie nie dziwi - przeciwko "niewiarygodnej krzyżówce słonia i rumaka", czyli przeciwko zdrowemu rozsądkowi właśnie: Zdrowy rozsądek stratował wielu wrażliwych geniuszy, których oczy dostrzegły w zachwyceniu zbyt wczesny blask księżyca lub zbyt wczesną prawdę. Zdrowy rozsądek, wierzgając, obryzgał błotem najcudowniejsze z dziwacznych obrazów, bo niebieskie drzewo wydało się wariactwem jego kopytom prostaczka. Zdrowy rozsądek skłonił wredne, lecz silne narody, by zmiażdżyły swoich szlachetnych, lecz słabych sąsiadów w chwili, gdy jakaś luka w historii dawała szansę, której nie wykorzystać byłoby rzeczą śmieszną. Zdrowy rozsądek jest zasadniczo amoralny, bo naturalne prawa moralne ludzkości są tak irracjonalne, jak magiczne rytuały, które wytwarzały te zasady od niepamiętnych czasów. Zdrowy rozsądek w swej najgorszej postaci jest rozsądkiem strywializowa-nym (nie na próżno mamy w angielskim przymiotnik commori), a zatem wszystko, czego dotknie jest od razu tandetne i pospolite. Zdrowy rozsądek wreszcie jest graniasty, podczas gdy wszystkie najważniejsze dla rodzaju ludzkiego wizje i wartości życia są cudownie okrągłe, tak okrągłe jak wszechświat lub oczy dziecka podziwiającego po raz pierwszy w życiu cyrkowe przedstawienie.1 Zrezygnuję już z dalszego cytowania tego skierowanego do amerykańskich studentów wykładu Nabokova, podkreślając tylko, że w następnych jego częściach coraz bardziej staje się jasne, iż uważając pisarza za swoisty typ "odmieńca", a literaturę za ekspresję "bosko absurdalnego świata umysłu", jego autor odcina się bardzo ostro od rządzącego się zdrowym rozsądkiem "motłochu"2. Nie chodzi mi jednak bynajmniej o polemikę z tym stanowiskiem, lecz o spostrzeżenie, iż problematyka "zdrowego rozsądku" nie jest obca także pisarzom nam współczesnym, również obecnie potrafi się wiązać z programowanym przez twórcę stosunkiem do odbiorcy. Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 67 2. Bolesław Prus ze swą estetyką zdrowego rozsądku - to określenie pojawia się w jego kronikach bezpośrednio - wystąpił w 1885 roku. Już przed pierwszym wyłożeniem jej zasad pisze: W "estetyce" poniżej wyluszczonej nie będę się opierał na powadze autorów, ale na tak zwanym zdrowym rozsądku; nie wymagam też, aby do słów moich przywiązywano wagę dogmatu, ale chcę po prostu pokazać, jakim łokciem będę mierzył utwory sztuki.3 Zauważając w dalszym ciągu tej kroniki wieloznaczność pojęcia "sztuka", Prus atakuje przede wszystkim tę krytykę, która szuka w niej "ideału", tj. nie odzwierciedlenia rzeczywistości, lecz jakichś wzniosłych tematów. Kronikarz pisze złośliwie: Można powiedzieć, że: im dzieło sztuki więcej posiada efektów i ładnych szczegółów, a mniej zgadza się z rozsądkiem, tym jest "idealniejsze", tym bardziej szanują je krytycy. Jeżeli zaś artysta potrąci jeszcze o stronę patriotyczną, o to najsilniejsze uczucie, wówczas - upadamy przed nim na twarze, choćby nas karmił trocinami.4 Zajmując się w dalszym ciągu tej kroniki sztuką "realną" (od jej skrajności, tj. naturalizmu jednak odżegnuje się znamienną metaforą: "Realizm {...} uciekając ze świątyni magów i kuglarzy tak się rozmachał, że - jedną nogą wpadł do chlewa"5), Prus formułuje program tej sztuki. Razem z nauką - jego zdaniem - tworzy ona "dwa skrzydła, za pomocą których ludzkość wznosi się coraz wyżej nad świat zwierzęcy"6, a także wydobywa piękno z rzeczywistości i uczy je dostrzegać w zwykłym życiu. Do problematyki zdrowego rozsądku Prus wraca znacznie szerzej w kronice zatytułowanej Zamiast kroniki rzecz o estetyce "nierozsądku", odpowiadając na kpiny i zarzuty wyrażone wobec jego koncepcji przez Wiktora Gomulickiego w "Kurierze Codziennym". Gomulicki atakuje kronikarza "Kuriera Warszawskiego" (można się w tym domyślić także rywalizacji między pismami) przede wszystkim imiennie, nazywając go "humorystą" i odmawiając mu "prawa" i "kwalifikacji" do teoretyzowania na tematy estetyczne (przypomnijmy, że Prus w 1885 roku jest znany przede wszystkim jako autor humoresek i kronik, a także pierwszego tomu Nowel, których znaczenia w 1885 roku jeszcze na ogół krytyka nie dostrzegła) oraz zwąc jego koncepcję "felietonową filozofią sztuk pięknych"7. Krytykując kategorię "zdrowego rozsądku" jako miernika dzieł sztuki, Gomulicki m.in. stwierdza: "Zdrowy rozsądek", czyli francuski bon sens zowie się u nas inaczej chłopskim rozumem; pomysł zaś używania takiej miary przy ocenianiu dzieł sztuki jest i pozostanie wyłączną własnością naszego utalentowanego humorysty {...]. Zdrowy rozsądek mierzy wszystko użytecznością, a czyż wobec tej miary utrzyma się jakakolwiek sztuka [...]? [...] Zdrowy rozsądek jest trzeźwy, a tymczasem geniusz upaja. Zdrowy rozsądek chodzi ścieżką udeptaną, a tymczasem talent szuka dróg nowych. Zdrowy rozsądek to spokój, a tymczasem twórczość artystyczna to gorączka.8 68 ANNA MARTUSZEWSKA W swym odpieraniu ataków Gomulickiego Prus posługuje się oczywiście także humorem i kpinami z niektórych jego zarzutów, ale nie tyle one są istotne, ile wyrażone przy tej okazji szerzej ujęcie owego rozsądku oraz program Prusowskiej koncepcji estetyki. Rozsądku kronikarz - nawet wbrew zdaniu przywoływanego przez siebie Michała Wiszniewskiego - nie oddziela przy tym od rozumu, odwołując się do "powszechnego" znaczenia tego słowa i definiując je następująco: Wyraz "rozsądek" w języku codziennym oznacza tę najmniejszą ilość pracy umysłowej, jaką zużywamy na odróżnienie prawdy od fałszu, prostoty od komplikacji, użyteczności od szkodliwości, cnoty od występku, jedności od chaosu itd. Rozsądek jest to zdolność wydawania sądów o rzeczach {...]•' Tak pojęty rozsądek z jednej strony Prus dostrzega w "rozsądnych" zdaniach i czynach, które przyrównuje do "cegiełek" składających się na dzieło geniuszu. Inaczej mówiąc - w każdym dziele artystycznym, a zwłaszcza w dziele wielkim - dostrzega istnienie strony rozumowej, przywołując na poparcie swego zdania zarówno fragmenty Estetyki, czyli Umnictwa pięknego Karola Libelta, jak Charaktery rozumów ludzkich Wiszniewskiego. Z drugiej zaś strony Prus uważa zdrowy rozsądek - i to zdrowy rozsądek czytelników - za podstawowy miernik wartości dzieła sztuki. 3. Zarówno światowa, jak polska historia pojęcia "zdrowy rozsądek" i związanych z nim terminów jest bardzo długa. Ta pierwsza zaczyna się w starożytności, prawdopodobnie od Arystotelesa, później związana jest z przekładami jego pism i rozwojem tej problematyki w średniowieczu, szczególną zaś karierę robi w oświeceniu, w tym m.in. w tzw. szkole szkockiej, której głównym przedstawicielem jest Thomas Reid. Począwszy od Kanta, kwestionującego przydatność kategorii zdrowego rozsądku i pospolitego myślenia dla refleksji filozoficznej, poprzez większość ujęć XIX-wiecznych, pojęcie to wydaje się znajdować coraz bardziej pod obstrzałem filozofów, choć w XX wieku swoiście posługuje się nim neopozytywizm. Współcześnie natomiast przywołują je i analizują przede wszystkim socjologowie i psychologowie wiedzy w związku z pojęciem wiedzy wspólnej10. W historii zjawiska po polsku zwanego zdrowym rozsądkiem - na czym, jak przypuszcza zajmujący się szeroko tą kategorią jako "krzywym zwierciadłem filozofii" Stefan Zabieglik, na którego ustaleniach w tej części pracy się opieram, mógł zaważyć zwłaszcza język niemiecki - istotną rolę odegrało jego szerokie znaczenie, związane z parą terminów oddających dwa główne sposoby rozumienk tego pojęcia. Po pierwsze jest to greckie koine aesthesis, które w łacinie przybrało formę sensus communis, w języku francuskim sens commun, w angielskim - common sense, w niemieckim - Gemeinsinn, na język polski zaś było tłumaczone jako "zdrowy rozsądek", a powinno być - jak sądzi Zabieglik - jako "zmysł wspólny" (w późniejszej partii pracy pojawia się także na jego określenie termin "pospolity rozsądek"). Wszystkie te terminy podkreślają jakiś wspólny dla wszystkich ludzi typ odczuwania czy myślenia, znamienny dla zmysłowej per- ijmiW "i"--"-"-*•"•• Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" cepcji świata (w ujęciu perypatetyków i kontynuatorów ich filozofii) czy też będący cechą rozumu (jak chce Gottfried Leibniz). Już Cyceron, a za nim inni moraliści i później niektórzy przedstawiciele patrystyki, ów sensus communis wiązali ze wspólną wszystkim ludziom zdolnością do wydawania opartych na intuicji sądów moralnych i - co nas tu najbardziej interesuje - estetycznych. Druga grupa terminów, wyrażających nieco odmienny, bardziej wartościujący, ale zarazem mniej wyraźnie wiążący się z powszechnym mniemaniem aspekt pojęcia "zdrowy rozsądek" (często w znaczeniu bliskim temu, w jakim używa go Cyceron na określenie jego roli w ocenach etycznych), to orthos logos, alethes logos, higies logos, które w łacinie zarówno przybierają postać sensus communis, jak ratio i mens (w obu tych ostatnich wypadkach zwłaszcza z określeniami recta, sana, bona), co w języku francuskim zostaje oddane przez pojęcie bon sens, w angielskim good sense, w niemieckim gesunder Verstand, w polskim zaś pojawiają się właśnie jako "zdrowy rozsądek" lub "zdrowy" czy "prawy" rozum. Nie przedstawiając szerzej historii pojęcia zdrowego rozsądku, warto jednak podkreślić, że potrafi się ono wiązać zarówno z racjonalizmem (zwłaszcza w tym ostatnim znaczeniu, ze wszystkich najbardziej bliskim kategorii rozumu), jak rzadziej i zwłaszcza w znaczeniu odsyłającym do wspólnego sensu - z empiryzmem. Nie kto inny więc, jak Kartezjusz stwierdził w swej Rozprawie o metodzie: Rozsądek jest rzeczą najsprawiedliwiej rozdzieloną na świecie: każdy bowiem mniema, iż jest weń tak dobrze zaopatrzony, że nawet ci, których najtrudniej zadowolić w innych sprawach, nie zwykli pożądać go więcej, niż go posiadają. Nie jest prawdopodobne, by wszyscy popełniali ten sam błąd, świadczy to raczej o tym, że zdolność poprawnego sądzenia i odróżniania prawdy od fałszu, którą właśnie nazywamy rozsądkiem lub rozumem, jest z natury swej jednakowa u wszystkich ludzi t...].11 Z drugiej jednak strony, ze względu na związek tej kategorii pojmowanej jako sensus communis z myśleniem potocznym, banalnym i odrzucającym dialektykę, znacznie niżej niż rozum ceni ją Hegel. Natomiast - co jest interesujące w kontekście polskiego pozytywizmu i Prusa - do wysokiej rangi podnosi ją August Comte. Uważa on bowiem, że najważniejsze cechy "pozytywnego" sposobu filozofowania "są zarazem własnościami pospolitego zdrowego rozsądku", stwierdzając również: Bardzo to ważna rzecz rozumieć, że pod wszystkimi istotnymi względami prawdziwa filozofia jest systematycznym rozszerzeniem pospolitego rozsądku na wszystkie dziedziny, dostępne badaniu. Zakres filozofii i zdrowego rozsądku jest identyczny, ponieważ najdonioślejsze zagadnienia prawdziwej filozofii odnoszą się zawsze do najpospolitszych zjawisk [...]. Tu i tam eksperyment jest punktem wyjścia, celem zaś - powiązanie i przewidywanie; wspólne jest ciągłe zajmowanie się rzeczywistością i dążenie ku użyteczności jako ostatecznemu celowi.12 Chociaż więc naukę Comte pojmuje jako "metodyczny dalszy ciąg mądrości ogółu", sądzi jednak, że wszystkie nauki winny od zdrowego rozsądku "zapożyczać swe pierwsze pojęcia", gdyż pierwsze zasady czegokolwiek muszą wyłaniać się z "mądrości zwykłej"13. 70 ANNA MARTUSZEWSKA Z polskich XIX-wiecznych zwolenników zdrowego rozsądku w różnych znaczeniach tego pojęcia wymienię tylko niektórych. Przywoływany przez Prusa Michał Wisz-niewski poświęca tej kategorii cały rozdział swej książki Charaktery rozumów ludzkich (I wydanie w roku 1837). Traktuje je aprobatywnie, pisząc m.in.: Rozsądek nie tak daleko sięga jak rozum. Można trafnie sądzić, a jednak słabo rozumować. Rozum naukami kształci się, rozwija, rozszerza i wzmacnia; z rozsądkiem, podobnie jak z geniuszem, rodzić się trzeba: jest to osobisty i dość rzadki przywilej, spuścizna po matce. {...] Rozsądek, dar wielce w poważnym życiu szacowny, wszystkim jakoby ludziom wspólny i właściwy, nie potrzebuje wielkiego od nauki wsparcia; bo człowiek przy tej latarce często lepiej widzi od uczonych i w zwyczajnych okolicznościach prędzej sobie poradzi [...].14 Co prawda nie powinny się kobiety cieszyć tezą, że zdrowy rozsądek dziedziczy się po matce, gdyż chociaż Wiszniewski przypisuje im posiadanie zdrowego rozsądku, odmawia rozumu ("jasny, zdrowy rozsądek i dobre serce wystarczają jej {kobiecie} zupełnie do wypełniania skromnych domowych obowiązków" - pisze w dodatku do Charakterów rozumów ludzkich1*1, przyznając jednak zarazem kobietom prawo do wyższego wykształcenia, które tę sytuację może zmienić). Ale nie tyle to jest istotne, ile raczej rola owego zdrowego rozsądku, w jego ujęciu powiązanego jak najbardziej z roztropnością i przezornością, a także "pokawałkowanego" na kilka odmian (Wiszniewski wyróżnia "rozsądki rubaszne", rozsądek gospodarski i rozsądek przemyślny). Nie deprecjonował też do końca zdrowego rozsądku (choć uważał go za mniej ważny od rozumu) Józef Kremer, piszący m.in.: Lubo prawdą jest, że ani Logika [sid], ani żadna inna umiejętność nie zdoła zastąpić zdrowego rozsądku, tak znów ostatecznie okazało się [...], iż ten zdrowy rozsądek bynajmniej nie wystarczy do zbadania prawd najważniejszych dla człowieka jako rozumnej istoty [...]."'. Z polskich filozofów pozytywistycznych natomiast gorącym obrońcą kategorii zdrowego rozsądku był Franciszek Salezy Krupiński. Opublikował on w Kalendarzu Warszawskim Ungra na r, 1869 artykuł Obrona zdrowego rozsądku, polemizując z nie doceniającymi tej kategorii - jego zdaniem - filozofami, a zwłaszcza z Henrykiem Stru-vem. Warto zacytować jedno zdanie tej polemiki, gdyż pojawiający się w niej Don Kichot jest pojmowany podobnie jak w późniejszych ujęciach Prusa, przeciwstawiającego tej postaci Robinsona i ceniącego zwłaszcza tego ostatniego: [...] ile razy filozofowie będą ci rozsądek strącali do stajni i kuchni, ile razy będą w ciebie [tj. czytelnika, do którego ten tekst jest zwrócony - A. M.] wmawiali, że on nie może pojąć wyższych zagadnień nauki i życia, że to jest rozum chłopski Sanchy - odpowiedz im w pokorze ducha, że systemata ich są Donkiszockie.17 Można też przypomnieć, iż Krupiński w tekście Romantyzm i jego skutki posługuje się kategorią zdrowego rozsądku wobec nie tyle literatury, ile polityki, oskarżając romantyków m.in. o to, iż "mierz siły na zamiary" doprowadzili do powstania i jego klęski18. Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 71 Nic więc dziwnego, że będąca summą XIX-wiecznej nauki Encyklopedia Powszechna Samuela Orgelbranda definiuje rozsądek jako: zdolność do harmonijnego łączenia rezultatów wiedzy przez rozum nabytej, wymagań estetycznych i moralnych naszego ducha z warunkami, śród jakich żyć nam i działać wypada.19 Zdrowy rozsądek natomiast ujmuje jako: dar trafnego poglądu na rzeczy, oparty głównie na wewnętrznej równowadze duchowej, która nam pozwala oceniać rzeczy spokojnie, jasno i wszechstronnie.20 ' ' .. . 4. ' ' ' " - Istnienie powiązania zdrowego rozsądku z odbiorem dzieła sztuki, tj. z wydawaniem sądów estetycznych, możemy w dziejach estetyki zauważyć dość często. U Cyce-rona, będącego przecież także teoretykiem retoryki, przybiera ono m.in. taką postać: Wszyscy ludzie, nie znając sztuki i jej prawideł, umieją sądzić tajemnym jakimś czuciem, co jest dobrego, a co złego w dziełach sztuki, a nawet o jej prawidłach; a gdy umieją sądzić o obrazach, o posągach i o płodach innych sztuk, do oceniania których mniej zdolności od natury odebrali, to daleko łatwiej sądzić mogą o słowach, rytmach i tonach, bo te się osądzić dają wrodzonym, powszechnym rozsądkiem, którego natura nikomu zupełnie nie odmówiła.21 W starożytności owo powiązanie wyraża się także przez kategorię decorum, a w nawiązującym do niej klasycyzmie m.in. przez teorię bienseances, czyli stosownośd, żądającej liczenia się z opinią publiczną jako miernikiem prawdziwości dzieła sztuki. Używają też w klasycyzmie tego pojęcia zarówno Jean Radne, jak Renę Rapin, wiążący je z regułami, które powinny rządzić poezją i dzięki którym wszystko się staje naturalne. Opierają się one bowiem zdaniem tego ostatniego na zdrowym rozsądku i rozumie w znacznie większym stopniu niż na powagach i wzorach22. Interesujące jest przy tym, jak dużą rolę przypisuje rozsądkowi w swojej teorii estetyki Immanuel Kant. O ile bowiem ostro oddziela zdrowy czy pospolity rozsądek od rozumu - zarówno "czystego", jak "praktycznego" - o tyle podkreśla rolę sensus communis (czyli pospolitego rozsądku czy zmysłu wspólnego, jak to ujmuje tłumaczący Kry ty k § władzy sądzenia Jerzy Gałecki) dla wydawania sądów o "smaku" (t j. o guście estetycznym). Kant tak precyzuje użyte przez siebie pojęcie powszechnego rozsądku: Przez sensus communis należy {...] rozumieć ideę zmysłu wspólnego, tzn. taką władzę wydawania o czymś sądów, która w swej refleksji uwzględnia w myślach (a priori) sposób przedstawiania właściwy też każdemu innemu człowiekowi, by przez to niejako skonfrontować swój sąd z całym rozumem ludzkim i uniknąć dzięki temu złudzeń [wypływających] z subiektywnych warunków indywidualnych [...].23 Warto też dodać, że pozytywistyczny scjentyzm dotyczył programowo wszystkich dziedzin, w tym także od estetyki żądając "naukowości", a tym samym udziału 72 ANNA MARTUSZEWSKA rozumu. Konieczność liczenia się z faktami i ich opartymi na logice "stosunkami" (czyli ich relacjami, m.in. przyczynowo-skutkowymi) akcentował w swej pracy O metodzie, stanowiącej ostatni rozdział książki Les Philosophes franęais du XIX siec/e24, nie kto inny, jak Hyppolyte Taine. Rolą rozumu i rozumowania zajmował się szeroko również John Stuart Mili, zwłaszcza w swej Logice, którą - przypomnijmy - zaczynał tłumaczyć Prus w 1871 roku (rok później tego zaniechał). Mili pojmuje logikę jako "naukę, która traktuje o operacjach rozumu ludzkiego w jego poszukiwaniu prawdy"25, uważając, iż wnioskowanie występuje w "przeważającej" części wiedzy, co sprawia, że "niemal całość nie tylko wiedzy, lecz i ludzkiego postępowania podpada pod autorytet logiki"26, traktowanej jako koegzystentna względem wszelkiego poznania. Twórca utylitaryzmu co prawda odcina się od sądów wydawanych na podstawie intuicyjnych przeświadczeń, czyli tym samym także tych, które są związane ze zdrowym rozsądkiem, ten ostatni termin jednak się u niego bezpośrednio nie pojawia, a znaczenie wszystkich wymienionych tu ostatnio prac prowadzi w XIX wieku także do umocnienia scjenty-stycznego przekonania o roli szeroko pojmowanego rozumu we wszystkich gałęziach nauki (w tym i w estetyce) oraz życia. 5. * Analiza przytoczonych uprzednio wypowiedzi Prusa pozwala zauważyć, że posługuje się on pojęciem "zdrowy rozsądek", nie oddzielając go ostro od rozumu i w dwu różnych znaczeniach, zgodnych zresztą zasadniczo z przedstawionym tu uprzednio użyciem tej kategorii. Pierwsze z nich, wiążące się bezpośrednio z rozumem, zbliża się u Prusa do określenia go nie tyle jako sensus communis, lecz raczej jako ratio, odpowiadając tylko w pewnym stopniu francuskiemu ujęciu bon sens. W tym wypadku bowiem chodzi o taką koncepcję dzieła literackiego, która traktuje je jako twór rozumu, efekt świadomej zracjonalizowanej działalności. Ujęcie to świadomie przeciwstawia się romantycznemu i modernistycznemu sposobowi patrzenia na to dzieło, wiązanego tu przede wszystkim z natchnieniem i nieświadomą erupcją ludzkiego ducha, geniuszu. Prowadzi ono także Prusa w stronę zarówno postulowania, jak i realizacji metod badania tegoż dzieła. Są to w tym wypadku metody charakterystyczne dla nauk zwanych w XIX wieku ścisłymi, tj. zwłaszcza przyrodniczych, ale także - i nawet przede wszystkim w ujęciu późniejszego autora Lalki - matematyki. Warto tu bowiem bardzo mocno podkreślić, że wiązanie pojęć "zdrowy rozsądek" i "rozum" z literaturą prowadzi go do postulowania stosowania do jej badań metod nie sensu stricto biologicznych, lecz -choć uważa dzieło literackie za całościowy twór organiczny - jak najbardziej powiązanej z matematyką statystyki. Przypomnę tylko, nie analizując tej sprawy szczegółowiej, że w 1885 roku, w którym Prus występuje z programem estetyki "zdrowego rozsądku", kilka miesięcy później publikuje w petersburskim "Kraju" swą analizę Parysa. Tu już nie pisze o estetyce zdrowego rozsądku, lecz występując jako przedstawiciel "krytyki realnej", sytuuje się opozycyjnie względem "krytyki idealnej"27, broniąc praw Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 73 rozumu do analizy dzieła literackiego. Odrzuca nawet w tym wypadku niektóre roszczenia zdrowego rozsądku, tj. analizując Mickiewiczowską metaforykę i polemizując z imputacjami krytyki "idealnej", iż "chłodny rozum" musi traktować poetyckie przenośnie jako fałsze, zauważa głęboką prawdę w tej metaforyce, dochodząc wreszcie do wniosku: poeci mierzą świat nie tylko myślą, ale i uczuciem, [...] organizacje ich posiadają w dużym stopniu władzę współczucia.28 Dostrzegając i próbując ukazać "organiczną jedność" Mickiewiczowskiego poematu poprzez techniki statystyczne, Prus posługuje się metodą, którą sam określa jako "przyrodniczą"29, ale jest ona przede wszystkim powiązana ze zracjonalizowanym sposobem spojrzenia na dzieło literackie. Jest to w tym wypadku oczywiście pozytywistyczna metoda arytmetyczno-statystyczna, której Prus był na ziemiach polskich prekursorem30. Należy przy tym dodać, że analizując "machinę, nazywającą się poematem Farys"^ pisarz akcentuje także, że budowa tego poematu "odpowiada zasadom umysłowej mechaniki", na co wpływa przede wszystkim zrozumiałość języka. Natomiast zadając pytania o "użyteczność" tego utworu, ocenia postać farysa bardzo krytycznie ze względu na to, że jest on "wcieleniem najbardziej krańcowego indywidualizmu"32. Porównując postawę Mickiewicza w Parysie z patriotyzmem wyrażonym w Stepach Akermańskich, Prus określa bowiem efekt tej pierwszej postawy jako "rujnowanie swojego społeczeństwa". Tu widać powiązanie analizy poematu z zupełnie innego typu zdrowym rozsądkiem, także przecież cechującym późniejszego autora Dzieci, choć nie pojawiającym się w jego programie estetycznym - zdrowym rozsądkiem politycznym, wyrażającym się w obawach przed kolejnym zrywem narodowym. Wracając zaś do roli rozumu i intelektu w estetyce Prusa, warto przypomnieć, że omawiając wczesną twórczość Marii Rodziewiczówny, bierze on w obronę pisarkę (mocno atakowaną w 1890 roku przez prasę, zwłaszcza postępową, z powodu tego, że jej późniejsze powieści zawiodły oczekiwania wzbudzone przez Dewajtis i coraz bardziej ukazywały niezbyt wysoki poziom jej twórczości) w obronę. Poleca też jej pisać i poprawiać swe teksty, jak również uczyć się, zauważając na marginesie: Przeciętny Polak "wykształcony" wie o tym, że na lekarza, adwokata, inżyniera trzeba uczyć się cztery do pięciu lat [...}. Ten sam jednakże światły Polak wyobraża sobie, że powieściopisarzem można zostać... ot tak... natychmiast, byle mieć "talent"!... Ten światły Polak ani domyśla się, że powieściopisarz musi odbywać jakieś specjalne studia. Ze wybornie musi znać loikę, gdyż praca jego polega na ciągłych obserwacjach, rozumowaniach, definicjach i sprawdzaniach. Ze powinien na wylot umieć psychologię [...], również umieć socjologię {...], a nareszcie, że musi choć po łebkach obeznać się z mnóstwem innych nauk i bardzo wiele czytać [...].33 Żądanie od pisarza szerokiej wiedzy i znajomości logiki, bynajmniej oczywiście nie sugerujące, że są one w stanie zastąpić zdolności, z pewnością wynika z roli przypisywanej przez Prusa rozumowi w twórczości artystycznej. 74 ANNA MARTUSZEWSKA - •- '•••• " -= ••• .-- • • •• 6. • •• Drugie oblicze Prusowskiej estetyki zdrowego rozsądku wyraża się w postulowaniu brania pod uwagę przede wszystkim głosu "ogółu", a w wypadku lektury - opinii konkretnego jej czytelnika jako wyraziciela sądów estetycznych. Pojęcie zdrowego rozsądku ujawnia tu swój bardzo ścisły związek z tym jego obliczem, które klasycy nazywali mianem sensus communis, co - jak pisałam wcześniej - dzisiaj najczęściej bywa tłumaczone jako "zmysł wspólny" czy też "powszechny". Wiąże się to u Prusa z odrzuceniem opinii znawców, nie tylko przy okazji sądów o utworze literackim, ale także o rzeźbie, malarstwie czy nawet muzyce. Kronikarzowi, przyznającemu się zresztą gdzie indziej do tępego słuchu muzycznego, nie podoba się m.in. grany w operze warszawskiej w 1887 roku Donjuan Wolfganga Amadeusza Mozarta, przez znawców uznawany za arcydzieło. W związku z tym stwierdza: Ślepa wiara w opinie "znawców", konieczność uznawania za prawdziwe, piękne i użyteczne tego, co uznają oni, a wyparcie się własnego oka, własnego ucha, własnego doświadczenia i rozsądku nawet w sprawach, gdzie one mogą i powinny głos zabierać, jest źródłem wielu przesądów, a niekiedy klęsk społecznych.3'' Końcowe sformułowanie wydawałoby się niejasne, gdyby nie to, że Prus - okręż-nie, przedstawiając w tej samej kronice najpierw Spencerowską koncepcję pedagogiki, postulującą pierwszeństwo wychowania fizycznego i zawodowego oraz społecznego, na końcu zaś dopiero literackiego, artystycznego i filozoficznego, a następnie charakteryzując wychowanie Polaków - dodaje: I wychodziły ze szkół legiony młodzieży z podnieconą wyobraźnią, znającej mitologią i składnią, umiejącej mówić o wszystkim, rozumować o każdej rzeczy [...]. Tylko ten i ów pesymista zwracał półgębkiem uwagę, że patentowana inteligencja, która o wszystkim mówi i czyta we wszystkich językach, nie umie - ani obserwować, ani działać.35 Ale tu znowuż w grę wchodzi zdrowy rozsądek nie jako kryterium oceny i narzędzie badania dzieła literackiego, lecz jako boy sens, użyty do oceny wydarzeń społecznych. Wracając zaś do programu estetycznego Prusa, warto dodać, że jeżeli tak wysoko ceni on np. twórczość Mickiewicza - w przeciwieństwie do lansowanego przez Młodą Polskę Słowackiego i rzadziej już przywoływanego Krasińskiego - to dlatego, iż sądzi, że jego właśnie poezja może być dla wszystkich zrozumiała. Wiąże się to także z polemikami kronikarza z Młodą Polską. Pisarz m.in. w jednej ze swych kronik zastanawia się: dlaczego "nowa sztuka" chyba nigdy nie będzie popularną? Oto dlatego, że usiłuje stanąć na jednym poziomie z metafizyką i mistyką, czyli takimi działami twórczości, których człowiek przeciętny nie rozumie nawet nazwisk!...36 Doskonale różnicę stanowisk względem odbiorców literatury ilustruje stosunek krytyków młodopolskich i Prusa do konkursów literackich. Już w 1888 roku, kiedy redakcja "Tygodnika Ilustrowanego" ogłasza konkurs na nowelę i poemat, Prus to wydarzenie ocenia nadzwyczaj pozytywnie, twierdząc: "w projekcie «Tygodnika» rdzeń rzeczy jest słuszny" i uogólniające komentując: Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 75 Wszakże bowiem arcydzieła sztuki pierwej były ocenione przez "tłumy" (nb. nieco przygotowane do ich sądzenia) aniżeli przez znawców. Wszakże tym dziełom cechę trwałości i powszechności nie nadaje znawca, tylko tłumy i pokolenia tłumów. Wszakże nieraz owe tłumy odkrywały arcydzieło w utworze, który krytyka uznała za "nieodpowiadające [sid] prawidłom sztuki". A i znawcą, istotnym krytykiem nie jest ten, kto do mierzenia utworów sztuki posiada największą liczbę "prawideł", ale ten, kto w pewnym dziele potrafi odkryć pierwiastki powszechne i wiekuiste, które przez wiele pokoleń poruszać będą duszę "tłumów".57 Krytyka sensu stricto modernistyczna, która nas tu nie interesuje, wyraża natomiast wobec rozmaitego typu ankiet, plebiscytów i konkursów dotyczących utworów literackich zdanie wprost przeciwne, eksponując swój arystokratyczny elitaryzm i nienawiść do "motlochu". W Prusowskim ujęciu roli zwykłego człowieka i jego apologii pobrzmiewają zaś echa jego spojrzenia na zdrowy rozsądek jako na "zmysł wspólny", pozwalający trafnie oceniać także literaturę czy sztukę. Wiąże się z tym także pojmowanie przez pisarza arcydzieła jako zjawiska, którego "pewne części działają nawet na prostaków", co w jego ujęciu dotyczy zarówno muzyki, jak malarstwa i literatury. "«Ar-cydzieło» w ludzkim rozumieniu musi być ważne, j a s n e, a do tego p r o -s t e"38 - konstatuje autor Kamizelki. Podkreślanie prostoty arcydzieła wynika z pewnością również z koncepcji rozsądku jako "zmysłu wspólnego", jak także z idącego z nim w parze demokratycznego nastawienia Prusa wobec odbiorców. Natomiast wymaganie od tegoż arcydzieła jasności i ważności odsyła nas też w pewnej przynajmniej mierze do rozsądku powiązanego z rozumem, pojmowanego jako rano czy czasem bon sens. 7. Prus źródła swego stosunku do wiedzy, rozumu i zdrowego rozsądku dostrzega przede wszystkim w swoim realnym, tj. opartym na naukach ścisłych wykształceniu. Broniąc się w Slówku o krytyce pozytywnej przed atakami Aleksandra Świętochowskiego, m.in. zarzucającego mu posługiwanie się zdrowym rozsądkiem dla uzyskania efektów humorystycznych, autor Lalki m.in. stwierdza: nauki przyrodnicze, a nade wszystko logika, rozwijają "zdrowy rozsądek", dzięki któremu człowiek np. rozumie, że ważniejszymi dla społeczeństwa są tanie kuchnie aniżeli koncert Patti, ludowe łaźnie aniżeli nowe dekoracje, szkoła rzemieślnicza aniżeli pomnik dla Mickiewicza itd. Z takich poglądów śmiano się w Warszawie najserdeczniej; skąd brać mamy naukę, że trzecią i największą dla nas niespodziankę stanowi "zdrowy rozsądek". I nie może być inaczej tam, gdzie nawet doktor filozofii tudzież apostoł pozytywizmu [oczywiście chodzi tu o Świętochowskiego - A.M.] nie tylko przeciwstawia "zdrowy rozsądek" - "wielkim ideom", ale nawet publicznie żartuje sobie z niego i twierdzi, że "siecią zdrowego rozsądku wyłowić można ze świata daleko więcej głupstw, niż się w nim znajduje" f...].39 Tu jednak dochodzi do głosu inne pojmowanie przez Prusa zdrowego rozsądku, mniej nas interesujące, bo nie znajdujące bezpośredniego wyrazu w jego programie estetycznym, odgrywające za to większą rolę w stanowisku pisarza - jako kronikarza i uczestnika zdarzeń, które opisuje - wobec bieżących polskich problemów społecz- 76 ANNA MARTUSZEWSKA nych. Pojawia się bowiem w tym miejscu najbardziej ów "rozsądek", który można po polsku obdarzyć popularnym terminem "chłopski rozum" i powiązać z jego francuskim określeniem bon sens. Ten, który nakazuje w sprawach publicznych postępować umiarkowanie i trzeźwo. W problematyce związanej z literaturą najbardziej przejawiał się on w stosunku Prusa - nie doceniającego, jak się wydaje, społecznej roli mitów - do budowy pomnika Adama Mickiewicza. W innych natomiast - przede wszystkim w stosunku do zrywów narodowowyzwoleńczych. Obie te grupy spraw jednak w zagadnieniach estetyki, stanowiących podstawową treść tego artykułu, już się nie mieszczą. 8. Może powstać pytanie, czy Prus w późniejszych latach swej twórczości artystycznej i działalności kronikarskiej nie zmienił swej "estetyki zdrowego rozsądku", skoro termin ten później, tj. po 1885 roku już się u niego nie pojawia? Wydaje się jednak, że zasadniczo - chociaż już bezpośrednio nie lansowana - pozostaje ona w mocy. Zwłaszcza zaś jej dwa oblicza - żądanie od dzieła literackiego, uważanego zarówno za twór intelektu, jak "uczucia", logiki (której w ujęciu pisarza zasadniczo nie przeczy poetycka metaforyka, ale młodopolskich symboli za logiczne już nie uważa), a także traktowanie literatury jako zjawiska, które powinno być dla wszystkich dostępne i może być mierzone za pomocą zdrowego rozsądku swych odbiorców. W późniejszej działalności krytycznej Prusa oba te oblicza ujawniają się bardzo wyraźnie w jego polemikach z młodopolską koncepcją sztuki, której twory coraz częściej ocenia on, zwłaszcza na początku XX wieku jako "chore" i "nielogiczne". Szczególnie zestawianie tej sztuki z modelem poezji Mickiewicza i z jego twórczością - zarówno uważaną przez Prusa za zrozumiałą, jak będącą wyrazem patriotyzmu - prowadzi autora Lalki do deprecjacji modernizmu. Posługując się kategorią zdrowego rozsądku oraz rozumu dostrzega tam "gadaninę", tj. przewagę języka nad myślami, które "bardzo często bywają małe, chore, fałszywe, nędzne, a niekiedy - wcale ich nie ma"40. W tym późnym okresie życia Prus nadal bowiem literaturę - a tu konkretnie wielką poezję - traktuje jako "ogarnięcie jakiejś idei wszystkimi władzami duszy, a więc: myślą, uczuciem i wolą", za którym idzie jej szerokie "przerobienie" i "przetrawienie" tymi samymi władzami duszy, następnie zaś - "wypowiedzenie" językiem, który działać ma zarówno na rozum, jak na "zmysły, uczucie i wolę" czytelnika41. Rola czynnika rozumowego dalej tu jest obecna, modyfikacje nie wydają się wielkie. Podobnie w tym samym okresie autor Emancypantek nadal ceni przede wszystkim tę literaturę, która -w przeciwieństwie do młodopolskiej - może być zrozumiana przez zwykłego odbiorcę, ciągle branego przezeń pod uwagę. Prus jednak wydaje się mieć w ostatnich latach swej twórczości inny stosunek do powszechnej opinii, skoro w Najogólniejszych ideałach życiwych pisze m.in.: Nie ma gorszego i bardziej upowszechnionego błędu, jak wiara w mądrość zbiorowego ducha. "Głos ludu - głos Boga" - powtarzają naiwni; filuci zaś, ile razy chcą przeprowadzić jakąś niego- Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 77 dziwość czy niedorzeczność, zawsze powołują się na "głos opinii publicznej", który w gruncie rzeczy jest prawie tyleż wart, co i głos dziecka.42 Rozróżnia też autor Dzieci w tym późnym tekście "rozsądek wykształconej jednostki" od "rozsądku tłumu", mocno sygnalizując wyższość tego pierwszego. Widać tu pewne rozczarowanie pisarza do społeczeństwa, ale wszystkie inne jego wypowiedzi wskazują na to, że jednak nadal nie rezygnuje ze sztuki adresowanej do bardzo szerokich kręgów narodu. 9. Inne z rodzących się obecnie pytań dotyczyć może wartości oraz aktualności koncepcji estetyki zdrowego rozsądku dzisiaj. Po pierwsze - czy w wydaniu Prusa koncepcja ta ma wartość tylko historyczną, charakteryzując związek jego estetycznej teorii z pozytywizmem i znamienną dlań wiarą w naukę? Po wtóre w ogóle, czy ma rację bytu dzisiaj, w dobie, kiedy nie tylko ów zdrowy rozsądek został pozbawiony wszelkiego uroku jako przyziemny, wręcz prymitywny i nieciekawy, gdyż odwołujący się do Szarego Człowieka, a optymistyczna XIX-wieczna wiara w rozum się definitywnie skończyła i wręcz uważana jest często za naiwną. Znamienny dla czasów dzisiejszych jest bowiem choćby już sam tytuł książki współczesnego niemieckiego filozofa, Hansa--Michaela Baumgartnera Rozum skończony^. Sprawa ta jednak nie jest chyba taka prosta. Nie tylko dlatego, że kategoria zdrowego rozsądku ma w XX wieku wielu znakomitych obrońców. Począwszy od Char-lesa Peirce'a i George'a Moore'a, a skończywszy na brytyjskiej szkole analitycznej, która zajmując się językiem potocznym, scharakteryzowała i zarazem swoiście uprawomocniła zdroworozsądkową wizję świata, co współczesne nam językoznawstwo przekształciło w badania językowego obrazu świata44, bynajmniej w tych pracach nie deprecjonowanego. Również współczesna nam socjologia wiedzy45, szukająca m.in. zakresu podstawowej wiedzy wspólnej dla jakichś grup społecznych oraz opisująca go, opiera się właśnie na tym znaczeniu pojęcia "zdrowy rozsądek", które odwołuje się do zjawisk charakterystycznych dla "wspólnego" czy też "pospolitego" zmysłu. Można się więc zgodzić z wnioskami Teresy Hołówki, tropiącej cechy myślenia potocznego, że zdrowy rozsądek jest kategorią heterogeniczną, natomiast "zdroworozsądkowe nastawienie jest bardziej pokrewne nauce, niż religii, filozofii, ideologiom, poznaniu poprzez mit"46. Wypływająca zaś ze znamiennego dla pozytywistycznego sposobu myślenia scjenty-zmu koncepcja estetyki zdrowego rozsądku - chociaż w naszych badaniach literackich rzadko później przywoływana inaczej niż w kontekście samego Prusa i nie mająca żadnej bezpośredniej kontynuacji - przecież do tej pory istnieje w rozumowym podejściu do dzieła literackiego przynajmniej niektórych teoretyków literatury, a także w postulatach badania horyzontu oczekiwań odbiorców47, nie dotyczących bynajmniej tylko czytelników-znawców. 78 ANNA MARTUSZEWSKA PRZYPISY 1 V Nabokov, Sztuka pisarska i zdrowy rozsądek, w: tegoż, Wykłady o literaturze, przeł. Z. Bat-ko, Warszawa 2000, s. 469-470. 2 Ibidem, s. 470. 3 B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Warszawski" 1885, nr 18. Cyt. za: tegoż, Kroniki, red. Z. Szweykowski, t. 8, Warszawa 1959, s. 16. 4 Ibidem, s. 17. Ibidem, s. 18. Ibidem, s. 19. 5 6 7 W. Gomulicki, Estetyka "zdrowego rozsądku", "Kurier Codzienny" 1885, nr 55-56, cyt. za: B. Prus, Kroniki t. 8, s. 333 (przypisy). Ibidem, s. 333-334. B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Warszawski" 1885, nr 59 b. Cyt. za: Kroniki, t. 8, s. 62. Por. S. Zabieglik, Krzywe zwierciadło filozofii czyli dzieje pojęcia zdrowego rozsądku, Warsza- 8 9 10 wa 1987. 11 R. Descartes, Rozprawa o metodzie włas'ciwego kierowania rozumem i poszukiwania prawdy o naukach, przeł., opatrzyła wstępem i przypisami W. Wojciechowska, Warszawa 1970, s. 3- 12 A. Comte, Rozprawa o duchu filozofii pozytywnej. Rozprawa o calokształcie pozytywizmu, oprać., wstęp i przypisy B. Skarga, przel. B. Skarga, W. Wojciechowska. Warszawa 1973, s. 50. 13 Ibidem, s. 50-51. 14 M. Wiszniewski, Bacona metoda tłumaczenia natury i inne pisma filozoficzne. Wstępem poprzedził W. Tatarkiewicz. Posłowie i przypisy J. Dymec, Warszawa 1976, s. 448. 15 Ibidem, s. 588. 16 J. Kremer, Wykład systematyczny filozofii, obejmujący wszystkie jej części. W zarysie, Kraków 1849, t. l, s. 113- 17 F. Krupiński, Obrona zdrowego rozsądku, w: Kalendarz Warszawski Józef a Ungra na r. 1869, s. 93- Cyt. za: Zabieglik, Krzywe zwierciadło, s. 24. 18 F. Krupiński, Romantyzm i jego skutki, "Ateneum" 1876 t. 2, z. 4. ^ S. Orgelbrand, Encyklopedia powszechna, t. 13. Warszawa 1902, s. 119-120. 20 Ibidem, s. 120. 21 M.T. Cycero, O mówcy, w: tegoż, Dzieła, t. 6, przeł. E. Rykaczewski, Poznań 1873 , s. 239. Cyt. za: Zabieglik, Krzywe zwierciadło filozofii..., s. 41. 22 Zob. T. Tatarkiewicz, Historia estetyki, t. 3. Estetyka nowożytna, Warszawa 1991, s. 334. 23 I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, przeł. oraz opatrzył przedmową i przypisami J. Ga-łecki, przekł. przejrzał A. Landman, Warszawa 1986, s. 209-210. 24 Por. H. Taine, O metodzie, przeł. L. Grendeszyński, przedni. A. Mahrburg. Warszawa 1890. 25 J.S. Mili, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej, przeł. Cz. Znamierowski, wstęp K. Sza-niawski, Warszawa 1962, s. 14. 26 Ibidem, s. 19. Prusa "estetyka zdrowego rozsądku" 79 27 ski, t. 29. 28 29 30 B. Prus, "Parys", "Kraj" 1885, nr 46 z 26 XI. Cyc. za: B. Prus, Pisma, red. Z. Szweykow-literackie, artystyczne i polemiki, Warszawa 1950, s. 124. Ibidem, s. 126. ; Ibidem, s. 132. Posługujący się również statystyką do badania stylu dzielą literackiego twórca tzw. stylo-metrii, Wincenty Lutosławski, wydał swą główną pracę z tej dziedziny Principes de stylometrie w 1890 r. Jego prace na ziemiach polskich nie były wówczas specjalnie znane. Por. S. Skwarczyńska, Systematyka głównych kierunków w badaniach literackich, t. l, Łódź 1948, s. 156 i n. 31 B. Prus, "Parys", s. 128. • 32 Ibidem, s. 131. 33 B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Codzienny" 1890, nr 64. Cyt. za: tegoż, Kroniki, 1. 12, Warszawa 1962, s. 161. 34 B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Warszawski" 1887, nr 307. Cyt. za: B. Prus, Kroniki, t. 10, Warszawa 1960, s. 222. 35 Ibidem, s. 223. 36 B. Prus, Kronika Tygodniowa, "Kurier Codzienny" 1901, nr 326. Cyt. za: tegoż, Kroniki, 1. 17, Warszawa 1967, s. 241. 37 B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Warszawski" 1886, nr 41 a. Cyt. za: tegoż, Kroniki, t. 9, Warszawa 1960, s. 49. 38 B. Prus, Kronika tygodniowa, "Kurier Codzienny" 1891, nr 305 z 4 XI. Cyt. za: tegoż, Kroniki, t. 13, Warszawa 1963, s. 120. 39 B. Prus, Słówko o krytyce pozytywnej. (Poemat realistyczny w 6 pieśniach), "Kurier Codzienny" 1890, nr 308-316. Cyt. za: tegoż, Studia literackie, s. 178. 40 B. Prus, Poezja i poeci, "Tygodnik Ilustrowany" 1909, nr 50. Cyt. za: tegoż, Studia literackie, s. 267. Por. też mą książkę Pozytywistyczne parabole, Gdańsk 1997, rozdz. Pozytywiści a Mloda Polska. 41 Ibidem, s. 262. 42 B. Prus, Najogólniejsze ideały życiowe, wyd. 2, przejrzane. Warszawa 1905, s. 248. 43 H.-M. Baumgartner, Rozum skończony. Ku rozumieniu filozofii przez siebie samą, przeł. A.M. Kaniowski. Warszawa 1996. 44- Por. też: Językowy obraz świata, red. J. Bartmiński, Lublin 1990; Językowa kategoryzacja świata, red. R. Grzegorczykowa, A. Pajdzińska, Lublin 1996; J. Maćkiewicz Słowo o słowie. Potoczna wiedza o języku, Gdańsk 1999; K. Mannheim, Ideologia i utopia, przeł. J. Miziński, Lublin 1992, s. 2. 45 Jako twórcy socjologii wiedzy, tej odrębnej dziedziny współczesnej socjologii, dziedziczącej bardzo wiele po różnych ujęciach socjologicznych, zwłaszcza marksistowskich, są przede wszystkim wymieniani Max Scheler (Pnbleme einer Soziologie des Wissens, 1925) i Karl Mannheim (Ideologie und Utopie, 1929). Dużą rolę odegrały również koncepcje Alfreda Schiitza. Zob. m.in.: Problemy socjologii wiedzy, wybr. A. Chmielecki i in., Warszawa 1985. 46 T. Hołówka, Myślenie potoczne. Heteregeniczność zdrowego rozsądku, przedm. opatrzył M. Czerwiński, Warszawa 1986, s. 175. 47 Oczywiście chodzi mi tu o koncepcję H.R. Jaussa, wyrażoną m.in. w tekście Historia literatury jako prowokacja dla nauki o literaturze, przeł. M. Łukasiewicz, posłowie K. Bartoszyński, Warszawa 1999. GRAŻYNA BORKOWSKA Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Swiętochowskiego 1. W mało znanym a bardzo interesującym artykule Samuela Sandlera O centrum pisarstwa Aleksandra Swiętochowskiego^ pada ciekawa formuła charakteryzująca Posła Prawdy: pisarz rozproszony. Rozproszenie to można rozumieć w sposób najzupełniej oczywisty: jako odwołanie do twórczości wielogatunkowej, która na dodatek w znacznym stopniu spełniała się w obszarach szczególnie mocno narażonych na nieuwagę, dezaktualizację i zapomnienie, tzn. w publicystyce, w działalności odczytowej i popularyzatorskiej, w dyskursie politycznym, w polemice prasowej. Wydaje się jednak, że w przypadku Swiętochowskiego może chodzić jeszcze o coś więcej niż te oczywistości. Rozproszenie rozumiane jako antyteza dla wyrazistego skupienia przywołuje wewnętrzne zróżnicowanie tego pisarstwa, tak mało podatnego na próby klasyfikacji i uporządkowania. W miarę jednoznaczne jest tylko to, co napisał za młodu, u progu wielkiej kariery, w czasach "burzy i naporu". Ale nawet ta młodzieńcza jednoznaczność brzmi paradoksalnie: bo czymże jest postulat budowania życia publicznego w czasach niewoli? Prowokacją? Nieodpowiedzialnością czy - szaleństwem? Chyba wszystkim po trochu, jeśli zważyć, że Świętochowski adresował swoją publicystykę do opinii społecznej, która właściwie nie istniała, którą program pozyty-wistów wydobywał dopiero z niebytu, nastrojów klęski i beznadziejności, którą dopiero kształtował w duchu społeczeństwa postfeudalnego. W tym samym czasie tworzył się nie tylko adresat, ale także nadawca. Walcząc o "sprawę", Świętochowski walczył w jakimś sensie o samego siebie. O swój byt publicysty, ale i szerzej o prawo do pozycji, którą zajmował, o prawo mówienia prawdy (choćby najbardziej niemiłej, niespodziewanej i zaskakującej), o prawo nazywania rzeczy po imieniu, o prawo podążania za żelazną logiką wywodu, o prawo do wyłożenia wątpliwości. Niekoniecznie trzeba w nim widzieć od razu statecznego mędrca, ale nie przekonuje mnie stanowisko Ewy Paczoskiej, która nazywa publicystę "Przeglądu Tygodniowego" "zakładnikiem" młodej prasy i jej dwuznaczej strategii działania: "kropić, Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego '_______________81 kropić, kropić"2. Postawa Świętochowskiego kształtowała się powoli i dojrzewała razem z młodym dziennikarzem. Jedno wszak pozostało niezmienne: przygody własnego umysłu uważał pisarz za najuczciwszą wskazówkę w pracy publicznej. Nie był cynicznym pragmatykiem, mimo biedy i finansowego uzależnienia od redakcyjnych pracodawców, tak jak nie był doktrynerem, ślepym orędownikiem ściśle pojętego programu "młodych". Tymczasem stereotypowe sądy na temat pisarza skazują badaczy na wskazywanie w jego twórczości niekonsekwencji lub odstępstw od hipotetycznie zarysowanego projektu. I mamy to czegośmy chcieli: Dumania pesymisty jako odstępstwo od oficjalnie wyznawanej wiary w naukę, pracę i postęp, dramaty (np. Ojciec Makaty) jako odstępstwo od dominujących teorii kolektywistycznych, opowiadania (np. Sam w sobie) jako odstępstwo od utopii harmonijnego współżycia społecznego, publicystyka międzywojenna jako odstępstwo od zasad państwa demokratycznego, Twinko jako zaskakujący powrót do romantycznej idei odrodzenia przez ofiarę, itd., itp. Chciałoby się zobaczyć Świętochowskiego w jakimś innym wymiarze, w jakiejś innej perspektywie, aby to, co tak typowe dla niego: znoszenie granic w aktach percepcji i rozumienia świata, stało się trzonem pisarstwa, a nie obrzeżem, zasadą, a nie szeregiem wyjątków, których nic na pozór nie objaśnia. Myślę, że tę inną perspektywę stwarza etykieta liberała i związek pisarza z doktryną XIX-wiecznego liberalizmu w takiej postaci, jaką stworzyli m.in. John Stuart Mili i Alexis de Tocqueville. Od razu wyjaśniam: wymienienie tych dwu nazwisk (w dalszym wywodzie okaże się, dlaczego są te właśnie nazwiska, a nie inne) nie znaczy, iż naiwnie przypuszczam, że Świętochowski budował cokolwiek na wzór i podobieństwo wielkich poprzedników, że myślał o sobie jako liberale łub że się porównywał z wymienionymi. Nie, ale z pewnością pociągał go ten rodzaj relacji jednostka-społeczeństwo, jaki ukształtowało myślenie liberalne. Te same priorytety, te same ideały. Nie jest łatwo wymienić nieredukowalne elementy liberalizmu, także liberalizmu XIX-wiecznego. Autor polskiej monografii tego kierunku w ogóle rezygnuje z definicji, która - jego zdaniem - musiałaby prowadzić do nadmiernych uproszczeń i zniekształceń3. Nie wierząc w pragmatyczną wartość takiego uchylania się od wstępnych założeń, przyjmuję za Alanem S. Kahanem, że program minimum to w tym przypadku: prywatna własność, wolny rynek, równość wobec prawa, przyznanie, że pozycja człowieka w świecie jest funkcją jego talentu, a nie urodzenia, relatywna wolność prasy i stowarzyszeń, prawa jednostki, powołanie rządu odpowiedzialnego przed opinią społeczną4. Powiecie państwo: absurd. Przecież nie mieliśmy nawet szans na żadną z tych liberalnych fanaberii. Zgoda, i myślę, że dlatego właśnie Świętochowski nie drążył liberalizmu metodycznie, nie zgłębiał jego teoretycznych podstaw, choć oczywiście znał i wielokrotnie cytował dzieła klasyków doktryny. Pozostawał też pod ich nieprzepartym wpływem. Można powiedzieć tak: gdyby Świętochowski urodził się w Anglii lub we Francji (i na dodatek trochę wcześniej, osiągając dojrzałość między rokiem 1830--1870), byłby z całą pewnością bardzo wybitnym teoretykiem i, w jakimś sensie, praktykiem, liberalizmu. Tutaj, w Warszawie, pod czujnym okiem cenzury i opinii publicznej mógł tylko gwałtownymi atakami wyrywać i na powrót tracić drobne poletka wolności. 82 GRAŻYNA BORKOWSKA Ale pisał w duchu liberalnym, w duchu liberalnej anarchii, która nie chciała uznać nad sobą żadnego pana i władcy. Już pierwsze felietony w "Przeglądzie Tygodniowym" były apelem o tolerancję, wolność stowarzyszeń, swobodę interpretowania tradycji. Ciekawe, że nikt dotąd nie zauważył, iż z punktu widzenia programu pozytywistów postulaty te wydają się drugorzędne i trochę przypadkowe. Z punktu widzenia doktryny liberalnej jawią się jako absolutnie konieczne i podstawowe. Pośrednią aluzją do zasad liberalnych jest tytuł cyklu felietonowego Liberum mto, podjętego w roku 1881 w "Prawdzie". Czy nie jest sprawą głęboko zastanawiającą, że ten krytyk szlachetczyzny chwalił najbardziej anarchistyczne prawo Pierwszej Rzeczpospolitej, pisząc: "Nic lepszego, wyższego, słuszniejszego nad tę zasadę ród ludzki nie zdobędzie, a zdobywa ją ciągle"5. Co sprawiło, że autor felietonu poczuł się spadkobiercą formuły szlacheckiej wolności? Wydaje się, że zadecydowało tutaj jej podobieństwo do zasad nowoczesnego liberalizmu. Prawo indywidualnego sprzeciwu wobec ustaleń większości to główny punkt Mil-lowskiej rozprawy o wolności, a niektóre zdania tekstu Swiętochowskiego są luźnym przytoczeniem z pracy angielskiego filozofa, np. to: "Toteż gdyby nawet 9 999 999 ludzi powzięło jakąś jednomyślną uchwałę, która by się sprzeciwiła tylko jednemu mojemu przekonaniu, nie narzucając go nikomu, nie wahałbym się jednocześnie we własnym imieniu przeciwko niej zaprotestować"6. Zapytam raz jeszcze: czy w państwie zduszonym obcą ręką dochodzenie praw własnych, indywidualnych, wyłamujących się ze wspólnoty jest naprawdę najistotniejsze? Dla kolektywnie myślącego pozytywisty z pewnością nie. Dla liberała niewątpliwie - tak. Liberał jest bowiem krytykiem prawa czy też, jak powiada Swiętochowski, jego konsekwentnym użytkownikiem, "prawobiercą". "Każde prawo jest moją «źreni-cą wolności», której wyłupić sobie nie dam" - powiada Swiętochowski7. Pisarz bronił tej "źrenicy" z niewiarygodnym samozaparciem. W najbardziej wydawałoby się oczywistych sprawach, w których spodziewano się po nim solidarności i cichej zgody, wstawał i grzmiał: liberum veto! Nie wahał się pisać krytycznie o polskim katolicyzmie, zaznaczając, że nie zawsze interes Kościoła i interes państwa to jedno8. W konflikcie serbsko-tureckim poparł Serbów jako naród wybijający się na niepodległość, mimo że tradycyjnie opinia polska była życzliwa Turcji, odwiecznej przeciwniczce Rosji9. We Wskazaniach politycznych nie wahał się publicznie ujawnić swojego zdania na temat kompromisu z państwami zaborczymi, przede wszystkim Rosją10. Kilkanaście lat później pisał o konieczności przełamania niechęci wobec kultury rosyjskiej i narodu rosyjskiego. Zaznaczał, że nienawiść nie może usprawiedliwiać niewiedzy, że nie znając Rosji, jej osiągnięć, wybitnej kultury, jej spraw i dążności, nie stajemy się lepszymi Polakami11. W chwilach najzupełniej nieodpowiednich wyrażał swoje najgłębsze przekonanie, że idea państw narodowych, tak napięta w wieku XIX, straci na znaczeniu12. Każde z tych wystąpień było ryzykowne, niektóre przypominały strzały samobójcze, jak opinia w sprawie diecezji chełmskiej. W roku 1909 na zamkniętym zebraniu Polskiego Zjednoczenia Postępowego pisarz sformułował niefortunną myśl, którą opublikowała prasa prawicowa: "Opierając najbłędniej polskość na katolicyzmie, pomogliśmy duchowieństwu katolickiemu w walce z duchowieństwem prawosławnym w walce Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego_____________83 o owieczki"13. Ogromny rozgłos, jaki nadała sprawie opinia publiczna, poruszona m.in. wykorzystaniem sądu Swiętochowskiego przez prasę rosyjską, zmusiła publicystę do wystosowania kilku sprostowań. W żadnym jednak nie wycofał się ze swego stanowiska, choć próbował je wyważyć, złagodzić, objaśnić14. Liberalne idee Świętochowskiego jeszcze jaskrawiej wyrażają jego utwory literackie. Ponieważ nie zamierzam szczegółowo roztrząsać tej, jak się zdaje, oczywistej kwestii, posłużę się zwięzłą charakterystyką Bogdana Suchodolskiego: W utworze pt. Sam w sobie wypowiada on (tj. Swiętochowski) tęsknotę za tym, by «być sobą» bez wszelkich oznaczeń społecznych, bez nazwiska, tytułu, zawodu, przynależności narodowej. W opowieści Moja glowa szuka autor: "na kuli ziemskiej takiego kącika, takiej krainy, by człowiek mógł zachować całą swoją wolę, być zupełnie sobą"; w Krajobrazach martwi się, że nie można pokazać światu rozkwitłych myśli i uczuć swobody, że ludzie nie umieją żyć z ludźmi jako ludzie -że żyją jako politycy, obywatele, mężowie, żony. W opowieści Dwaj filozofowie tłumaczy Swiętochowski, iż dobroć i złość nie są obiektywnymi wartościami, lecz określeniami społecznej przydatności i szkodliwości f...].15 Podobne cechy rozbudzonego indywidualizmu i liberalizmu dostrzega badacz w dramatach Świętochowskiego, których konkluzją są słowa Ariosa z ostatniej części Duchów: Dziś człowiek, który powinien być najwyższym celem wszelkiej organizacji społecznej, stał się najdrobniejszą jej cząstką... wszyscy jesteśmy sługami czegoś lub kogoś, wszyscy przechodzimy z rąk do rąk jednego musu do drugiego. Człowiek został rozkradziony przez ludzkość, przez narody, państwa, religie, partie, rodziny". Gdy tymczasem prawdziwy przewrót społeczny może dokonać się przez wytworzenie "samorządnego, nikomu niepodległego i nad nikim nie panującego boga-człowieka.16 Opisując doktrynę Świętochowskiego, na równi ze słowem liberalny, a może nawet częściej od niego, używamy takich określeń jak: indywidualny, indywidualizm, wolność jednostki, suwerenność człowieka, bogactwo i różnorodność jego natury. Coraz wyraźniej umacniamy się w przekonaniu, że doktryna Świętochowskiego ma swego bohatera. Jest nim człowiek wybitny, obdarzony nieprzeciętną inteligencją i siłą woli, który pragnie swobody w realizacji swojej własnej strategii życiowej. Tę presję indywidualizmu dostrzegł u Świętochowskiego bodaj dopiero w latach trzydziestych Bogdan Suchodolski. Słusznie domyślał się, że indywidualizm Brzozowskiego, ukształtowany wprzódy na filozofii Kanta i Fichtego, mógł czerpać także z rodzimego źródła, tj. z pism czytanego i podziwianego Posła Prawdy. Ale jakie korzenie miała etyka indywidualna Świętochowskiego, Suchodolski, co ciekawe, już nie napisał. A jest to przecież pytanie w najgłębszym sensie tego słowa niejasne i zagadkowe. Odpowiedź: liberalne, nie do końca nas zadowala. Świętochowskiego minimalnie interesował rynek, kapitał, obieg pieniądza; znacznie słabiej niż np. Prus fascynował się problemami ściśle gospodarczymi, takimi jak struktura ekonomiczna państwa, handel17. Cała ważna ekonomiczna strona liberalizmu pozostawała niejako na marginesie jego publicystyki i zupełnie poza literacką twórczością. Intrygował go bohater wyrastający GRAŻYNA BORKOWSKA ponad przeciętność, w każdym razie niepogodzony ze społecznymi ocenami i ograniczeniami. Intrygowała go siła duchowa ludzi, ich niezlomność, ich zdolność do podejmowania działań niekonwencjonalnych. Ale chyba najsilniej przykuwała jego uwagę uzurpatorska moc słów i zakazów, krępujących jednostkę; mechanizm funkcjonowania etyki społecznej, która zastępowała z tą samą bezwzględnością nieco wyblakłe w wieku XIX restrykcje natury religijnej; hipokryzja, która nie pozwalała nazywać głodu głodem, a pożądania pożądaniem; proces dziecinnienia kultury, polegający na schlebianiu gustom prostackim, pozbawionym ogłady i ciekawości intelektualnej. Wydaje się, że to właśnie przełamanie myśli Swiętochowskiego, idące w stronę kultury wysokiej, wiedzy prawdziwej, odwagi nieprzekupnej, charakteru niezłomnego, nadaje jego liberalizmowi odcień arystokratyczny. Arystokratyczny liberalizm to taka odmiana filozofii liberalnej, która nie godzi się z arytmetyczną przewagą większości nad mniejszością; która odrzuca hegemonię ilości nad jakością, tłumu nad wybitną jednostką, siły nad rozumem, reguły nad wyjątkiem. Przywołany już wcześniej historyk filozofii, Alan S. Kahan, wymienia trzech wielkich arystokratycznych liberałów XIX-wiecznej Europy - Johna Stuarta Milla, Alexisa de Tocqueville'a i Jacoba Burckhardta. Pochodzili z trzech różnych krajów, obszarów językowych, środowisk, religii. Łączyła ich wspólnota myśli, podobieństwa w ujmowaniu kluczowych zagadnień kultury i filozofii, pokrewny punkt wyjścia w ocenie zjawisk historycznych i politycznych. Wszyscy trzej przyjmowali, że oświecenie i rewolucja francuska stanowią próg naszej nowoczesności, ocenianej zresztą z dużą rezerwą i nie bez dystansu. Wszyscy trzej włączali do uprawianego przez siebie dyskursu politycznego idiom tradycji humanistycznej. Dokonywało się to albo przez odwołanie do filozofii greckiej (głównie Arystotelesowskiej) albo przez podkreślanie związków z filozofią europejskiego oświecenia. Jak podkreśla Kahan, nie chodziło o szukanie wzoru, ale o poczucie wspólnoty i kulturowego zakorzenienia w wielkiej tradycji śródziemnomorskiej. Wszyscy trzej dystansowali się wobec tłumu, masy, dominujących opinii, owczego pędu, mód i nacisków. Wszyscy trzej zajmowali stanowisko pośrednie między presją środowisk ultra-prawicowych i socjalistycznych. Wszyscy trzej podtrzymywali ograniczoną wiarę w postęp społeczny. Wszyscy trzej wreszcie dokonywali w swoich pracach pośredniej lub bezpośredniej oceny współczesności. Wydaje się, że publicystyczna i literacka twórczość Swiętochowskiego mieści się w granicach zakreślonych przez wielkich poprzedników. Zajmijmy się dwiema głównymi kwestiami: historyzmem pisarza i nawiązaniami do antyku. Co prawda, poza wzmianką w książeczce poświęconej Wolterowi autor Duchów nie pisał o Rewolucji Francuskiej, ale polski wiek XVIII uważał z całą pewnością za czas rozstrzygający o losie narodu i państwowości. Dawał temu dowód w felietonach, i marginesowo - w dramatach. Koronnym argumentem jest pisany żółcią pamflet historyczny Genealogia teraźniejszości, w którym pokazał ciągłość historii narodowej dwu ostatnich wieków. W przypadku Polski jest to niestety ciągłość negatywna, ciągłość głupoty, koteryjno-ści, szlagoństwa, kłamstwa i uzurpacji. Ale tak jak w dokonanej przez de Tocqueville'a ocenie rewolucji francuskiej rejestr strat zostaje uzupełniony kilkoma nadziejami: Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego 85 Nie należy również innych przejawów indywidualizmu staroszlacheckiego wyrzucać bezwzględnie na śmietnik historii. Lauda sejmikowe i liberum veto - były to owoce życia zgniłe i robaczywe, ale ziarno miały zdrowe. Prawo swobody i niezależności indywidualnej, samorząd osobisty - ta idea świeci również gwiazdą na niebie przyszłości - który nie będzie zbijać ludzi w wielkie kupy jako ubezwładnione cząstki masy, jako roje osadzone w jednakowych komórkach. Gdyby od czynów dawnej szlachty odjąć nadużycia i wyłączność kastową, pozostawałoby to, co się zawiera w znakomitym traktacie Milla: O wolności. Nie wiedziała ona lub nie pamiętała o tym, że - jak trafnie wyraził się Robespierre, który również o tym zapomniał - wolność każdego człowieka kończy się tam, gdzie się zaczyna innych.18 Ale czy to zdrowe ziarno polskiego narodu poddane ciężkiej próbie niewoli jest zdolne wydać zdrowy owoc - tego Świętochowski nie jest pewien. Pisał: Pod tym względem "przeżywamy życie umarłych", którzy nie zrobili ani razu rewolucji wielkiej, ale robili nieustannie małe. Pozostajemy ciągle w stanie "konfederacji" i "rokoszu", to jest w stanie rozkiełznanej samowoli i łamania prawa, które jest dla nas płotkiem z trzcin kruchych.19 Można to skomentować tak: doświadczenie związane z próbą modernizacji społeczeństwa polskiego, podjęte po raz pierwszy na przełomie XVIII i XIX wieku, a po raz kolejny (pisze o tym publicysta w innym miejscu szkicu) w drugiej połowie wieku przez pokolenie Szkoły Głównej, nie powiodło się. Trzeba więc, bez gwarancji na sukces, ponowić próbę, "trzeba wydobyć nowe siły twórcze z masy ludowej"20. W języku Świętochowskiego nie oznacza to gwałtownej demokratyzacji, oznacza natomiast konieczność zbudowania nowych elit społecznych, zdolnych do wypełnienia - jak bohaterowie powieści Nałęcze - dziejowego zadania. By kontynuować porównanie Świętochowskiego z wielkimi poprzednikami, przejdźmy do idiomu antycznego. Czy "antyczność" jest wykładnikiem pokrewieństwa z arystokratycznym liberalizmem, czy raczej rutynowym odniesieniem literackim, które spotykamy w prozie Orzeszkowej, poezji Asnyka, Konopnickiej, w nowelach Sienkiewicza, słowem wszędzie tam, gdzie kwitnie mowa i duch historii. Warto jednak zauważyć, że w każdym przypadku sens aluzji antycznych jest inny, czemu innemu podporządkowany. Dla jednych antyk to gotowa parabola umożliwiająca bezkarne mówienie o historii i dziejowości; dla innych - kostium pozwalający zagrać w zupełnie nowym repertuarze, ucieczka od rzeczywistości lub przeciwnie - silne doznanie wchodzenia do tej samej wody. Sięgając do antyku, Świętochowski jest przekorny. Bierze tematy nieheroiczne, niskie. Pisze (w dramatach) o greckich niewolnikach (Antea), rzymskich tyranach wykorzystujących swą przewagę wobec kobiet (Hehia), o oszukanych i gnębionych poddanych (Na targu), o prawdzie, która próżno szuka drogi na światło dzienne, i o pognębionych nadziejach na trwałe szczęście (Aspazja). Z kolei w nowelkach antycznych ulotne, trudno nazywalne uczucia wkłada w ulotne, trudno nazywalne formy. Samolub-ność artysty (Dafne) i zniewolenie człowieka poprzez wykorzystanie jego solidarności z innym więźniem (Wesele Satyra) - to nie są tematy nieważne. Są to tematy subtelne, skomplikowane, delikatne. Poddał je Świętochowski formie antycznej alegorii. W powieści mogłyby się zgubić, a w dyskursie publicystycznym - spłaszczyć. 86 GRAŻYNA BORKOWSKA W sumie nie znajdujemy w antyku pisarza informacji służących bezpośrednio objaśnieniu jego liberalnej doktryny, poza konstatacją faktu, że odniesień antycznych jest sporo i pełnią one niebłahą rolę. Pozostaje sięgnąć do cyklu wykładów o filozofii greckiej wygłoszonych w roku 1908, a szczególnie do opublikowanej wiele lat wcześniej rozprawy O epikureizmie, 1880. Alan Kahan zauważa, że arystokratyczni liberałowie - pisząc o starożytności - wybierają na ogół patronat największego filozofa tamtego czasu, Arystotelesa. Skłaniają się bowiem do jego teleologicznej wizji człowieka jako istoty racjonalnej i politycznej, żyjącej w określonym środowisku społecznym. Świętochowski wybiera z Parnasu starożytnego innego mistrza - Epikura21.1 jest to zmiana o kapitalnym znaczeniu. W potocznej opinii Epikur jest bogiem rozpusty, samolubem szukającym rozkoszy, filozofem czasu schyłkowego. "Każde uczciwe pokolenie ciskało wzgardą na pamięć tego patrona sromoty" - pisał z goryczą Świętochowski22. Tymczasem: Jego mędrzec pragnie poznać naturę, ażeby umiał szczęśliwie żyć. Poznawszy, widzi, że rozkosz, którą uważa za najwyższe dobro, tkwi w spokoju ducha i zdrowiu ciała. Będąc roztropnym jest wstrzemięźliwym. Nie rozkiełznywa namiętności jak cyrenaik i nie zabija jak stoik, ale je miarkuje. Zamiast gasić pragnienia, tylko je ochładza.23 Ideał Epikura to ktoś, kto pragnie nie tylko dobrze myśleć, ale i dobrze żyć. To nie rozpustnik, ale i nie intelektualista kierujący się zasadami rozumu. To człowiek niezależny, ceniący przyjaźń, proste wrażenia zmysłowe, którym ufa nie mniej niż formułom racjonalnym. Bo: "Wrażenie nigdy mylnym nie jest, błędnym być może tylko wnioskowanie - sąd"24. To ktoś, kto może zaufać jedynie rzeczom niepewnym: samemu sobie, przyjaźni, chwili. Bogowie milczą, pozbawieni wpływu na losy świata. Wielkie doktryny filozoficzne odpłynęły w przeszłość. W takim świecie toczy Epikur swoją dysputę o szczęściu. Dlaczego Świętochowski wybiera tradycję epikurejską, a nie inną, np. platońską lub arystotelesowską? Może dlatego, że szukał wzmocnienia dla swojej liberalno-indy-widualistycznej postawy? Może dlatego, że w przeciwieństwie do "fałszywych" indywidualistów jest indywidualistą "prawdziwym"? Wprowadzając to rozróżnienie między dwoma indywidualizmami ("prawdziwym" i "fałszywym") nawiązuję do koncepcji Friedricha Hayeka, niedawno zmarłego ekonomisty i filozofa, który swój system oparł w silnym stopniu na współczesnych Swiętochowskiemu pracach Alberta Schatza i Karla Pribrama. Różnica pomiędzy tą koncepcją, opisującą zasadnicze elementy porządku odkrywanego przez nas w sprawach ludzkich jako nieprzewidziany rezultat działań indywidualnych, a koncepcją sprowadzającą wszelki dający się odkryć porządek do świadomego projektu stanowi pierwszy wielki kontrast pomiędzy indywidualizmem myślicieli brytyjskich osiemnastego wieku a tak zwanym "indywidualizmem" szkoły kartezjańskiej.25 Hayek wiąże prawdziwy indywidualizm wyłącznie z postawą antyracjonalistyczną. Tylko człowiek działający swobodnie, popełniający błędy korygowane w toku procesów społecznych, staje się twórczym podmiotem społecznym. Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego 87 Wydaje się, że Świętochowski wybierający tradycję epikurejską również nie dąży do nadmiernej racjonalizacji ludzkiej aktywności. Potwierdzeniem tego stanowiska jest rozprawa Poeta jako człowiek pierwotny, kolejne dzieło w dorobku pisarza, które nie pasuje do hipotetycznego obrazu twórcy jako koryfeusza pozytywistycznego scjentyzmu i racjonalizmu. Świętochowski konstatuje w tej pracy podobieństwo łączące poetę starożytnego i poetę nowożytnego. Obaj ulegają animistycznym wyobrażeniom, fantastycznym wizjom, przerzucanym - jak powiada Świętochowski - nad przepaściami niewiedzy i wątpliwości26. Żaden z nich nie jest racjonalistą. Pierwszy nie może rozpostrzeć naukowej wizji świata, drugi - nie chce lub nie potrafi. Oczywiście, ani ta rozprawa ani inne teksty nie przesądzają stosunku Świętochowskiego do racjonalizmu jako regulatora działań publicznych i artystycznych. Także badacze twórczości pisarza nie umieją jednoznacznie rozstrzygnąć wszystkich wątpliwości dotyczących tej kwestii. Jeden z najświetniejszych obserwatorów publicznej i pisarskiej działalności Świętochowskiego, Stanisław Brzozowski, w roku 1904 pisał, iż Poseł Prawdy wielbi "piękno człowieka, jego rozwój przez nic nieskrępowany, niepa-czony, rozwój, który byłby ucieleśnieniem jego swobody"27, natomiast kilka lat później krytykował zimny racjonalizm starego mistrza28. Zachowując w pamięci te niejednoznaczne oceny, które odpowiadają naszym własnym wrażeniom z lektury (dużo u Świętochowskiego brawury, i równie dużo porządku), warto jednak zaznaczyć, że wpisując się we wzorzec arystokratycznego liberalizmu, Świętochowski pozostaje mniej podatny na arystotelesowski ton tradycji śródziemnomorskiej. Wybierając patronat Epikura i przypadkową prawdę ludzkich działań, Świętochowski szuka nowych regulatorów dla społecznej moralności29. Swoje dociekania etyczne prowadzi Świętochowski w duchu doktryny liberalnej. Albo inaczej: próbuje przekonać siebie i innych, że indywidualizm, tak negatywnie ciążący na polskiej historii, może być społecznie pożądany. Połączenie liberalizmu i etyki nie jest ani łatwe, ani oczywiste. Przeciwnie, w istotnych punktach namysł etyczny i zasady liberalne rozmijają się. Dlatego Świętochowski uporczywie poszukuje takich przejawów myśli etycznej, które wydobywałyby z postaw egoistycznych ich wewnętrzne "dobro". Być może właśnie te poszukiwania, stanowiące racjonalne usprawiedliwienie dla wolności indywidualnej, robią na Brzozowskim tak negatywne wrażenie. Są według niego czystą kazuistyką, zabezpieczeniem zwycięskiej pozycji30. Ale ostatecznie nie chodzi Świętochowskiemu o racjonalizm, ale o racjonalne uzadnienie postaw nieracjonalnych, instynktownych, nieświadomych. Przywoływany wcześniej Hayek podaje, iż zasadnicze znaczenie dla ukształtowania angielskiej szkoły indywidualizmu miała twórczości XVIII-wiecznego pisarza i filozofa angielskiego, Bernarda Mandeville, który w Bajce o pszczołach sformułował tezę o społecznej przydatności nie tylko ludzkich zalet, ale i ludzkich wad. Wydaje się, że Świętochowski Mandeville'a nie znał; może w ogóle o nim nie słyszał. Jeśli myślał z podobną sympatią o pożytku wnoszonym do historii społecznej przez charaktery wybujałe, to było to podobieństwo przypadkowe. Nie wspominałabym o Mandeville'u, gdyby nie uwaga Marii Ossowskiej zamykająca jej wstęp do polskiego wydania Bajki o pszczołach. Przypominając polemikę Mandeville'a z Shaftesbury'm Ossowska pisała: GRAŻYNA BORKOWSKA Jest to w pierwszym rzędzie starcie dwu różnych umysłowości, starcie, w którym Mandeville staje na wiodącej aż od Epikura linii espritsforts, tj. ludzi, których stać na to, by żyć bez złudzeń.31 Mamy więc, jak się wydaje, odpowiedź na pytanie: dlaczego Epikur? Ten grecki filozof otwiera listę myślicieli, którzy mają odwagę powiedzieć głośno, że nie tylko dobro, tkwiące w ludzkiej naturze, może mieć znaczenie cywilizacyjne i twórcze. Myśl Epikura i niedocenionego Mandeville'a podejmą dopiero badacze XIX-wieczni, którzy jak John Stuart Mili32, Le Bon33 czy Guyau34 doceniają wartość postaw egoistycznych. Oczywiście, ostatnim i najmocniejszym ogniwem tego szeregu jest myśl niemiecka -dzieła Maxa Stirnera i Fryderyka Nietzschego. O dziele tego ostatniego Z genealogii moralności pisze Swiętochowski nie bez zastrzeżeń35. Niektóre tezy tego traktatu przemawiają jednak do wyobraźni Posła Prawdy: Że jagnięta mają urazę do wielkich ptaków drapieżnych - nie dziw, bo są przez nie porywane. Lecz to jeszcze nie powód, ażeby brać za złe ptakom drapieżnym, że porywają jagnięta. Żądać od siły, ażeby nie objawiała się jako siła, ażeby nie była chęcią pokonania, opanowania, pragnieniem wrogów, oporów i triumfów, jest równie niedorzecznym, jak żądać od słabości, ażeby się objawiała jako moc. Na dole nędarze, bezsilnie, niedołężni, tchórze, płazy, "pokątni fałszerze monet", czynią ze swej nicości i niemocy cnotę. Ten warsztat, gdzie się fabrykuje ideały, cuchnie od kłamstw.36 Swiętochowski, pełen rezerwy wobec Nietzschego, akceptuje w doktrynie niemieckiego filozofa przede wszystkim jego krytykę kultury, która jawi się jako szkoła obłudy, zaprzeczająca prawdzie życia 37. Broni się jednak przed przyjęciem wszystkich konsekwencji tej filozofii. Idąc nieraz bardzo daleko w adoracji indywidualizmu, pisząc o człowieku jako bogu ziemi38, Swiętochowski nie traci nigdy z pola widzenia tego, co pozostaje poza refleksją nietzscheańską - perspektywy społecznej. Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Świętochowskiego PRZYPISY 1 S. Sandler, O centrum pisarstwa Aleksandra Świętochowskiego, w: For Wiktor Weintraub, The Hague 1975, s. 407-425. 2 Zob. E. Paczoska, "Primum - vivere". Aleksander Swiętochowski w antycznym kręgu, w: Literatura i czasopiśmiennictwo polskie 1864-1918 wobec tradycji antycznej, red. A.Z. Makowiecki, Warszawa 2000, s. 172. Z tezami tego ciekawego artykułu będę jeszcze polemizować w dalszej części szkicu. 5 Zob. M. Jankowski, Polska myśl liberalna do 1918 roku, Kraków-Warszawa 1998, s. 7. Myślę jednak, że brak wstępnej definicji nie wychodzi książce na dobre. Nie dowiadujemy się, na jakiej zasadzie do grona (umiarkowanych) liberałów włączeni zostali, np. Orzeszkowa i Prus. Zdaje się, że dla autora książki wszyscy zwolennicy programu pozytywistycznego są jednocześnie liberałami. To uproszczenie jest fałszywe, mimo iż w historii myśli liberalnej mówi się o dwu odmianach liberalizmu: angielskiej (indywidualistycznej) i francuskiej (kolektywistycznej), którą można porównać z pewnymi cechami doktryny pozytywnej - zob. F. Zweig, Liberalizm polskiej szkoly ekonomicznej, "Przegląd Współczesny" 1937, nr 11 i 12. Powyższego rozróżnienia (indywidualiści-kolektywiści) nie można jednak odnosić do pisarzy, którzy na ogół (poza Cieszkowskim, Skarbkiem i Supińskim) nie mają wiedzy ekonomicznej i swój akces do liberalizmu budują na idei wolności indywidualnej. Tam gdzie brak deklaracji indywidualistycznych lub gdy są one słabe i opatrzone zastrzeżeniami, trudno mówić o liberalizmie. 4 A.S. Kahan, Aristocratic Liberalism. The Social and Political Thought ofjacob Burckhardt, John Stuart Mili, and Alexis de Tocqueville, New York. Oxford, Oxford University Press 1992, s. 141. ' A. Swiętochowski, Liberum veto, wyboru dokonał i wstępem opatrzył S. Sandler, komentarze oprać. M. Brykalska, Warszawa 1976, t. l, s. 171. 6 Ibidem, s. 173. 7 Ibidem, s. 174. ' ; 8 Już w pierwszym felietonie wydrukowanym w "Prawdzie" w roku 1881 Swiętochowski pisał krytycznie i z gryzącą ironią o polityce polskich ultramontan, którzy traktują Polskę jak strych z dziurą wybitą prosto w niebo. Takich lub jeszcze ostrzejszych wystąpień antyklerykalnych jest w publicystyce Posła Prawdy bez liku. Zob. Swiętochowski, Liberum veto, t. l, s. 175. 9 Zob. serię artykułów Świętochowskiego w "Przeglądzie Tygodniowym" w roku 1876: Nasze drogi polityczne, nr 27; Serbia i jej wrodzy, nr 28; Polityczne wyrzuty sumienia, nr 34; Wina i kara, nr 36; Racja politycznego wspólczucia, nr 42; Źle znaki, nr 44; O chwili, nr 46; Komedie politycznej niewinność, nr 48; Wojna i pokój, nr 52. 10 Swiętochowski, Wskazania polityczne, w: Ognisko. Księga pamiątkowa ku czci T. T. Jeża, Warszawa 1882. 11 Zob. Swiętochowski, Dopełnienie wywiadów, "Prawda" 1907, nr 46. Pisał tam: "Aż do ostatniej, przełomowej chwili nie znaliśmy wcale narodu rosyjskiego, znaliśmy tylko urzędników rosyjskich. Był on dla nas bohaterem bajki, którą tu i ówdzie opowiadano, ale której w ogóle nie wierzono". 12 Myśl tę rozwinął m.in. w artykule Geneza nacjonalizmu, "Prawda" 1910, nr 48. Wierzył, że ideał walczącego patrioty zostanie zastąpiony ideałem człowieka - syna wielkiej rodziny, przyjaznej wszystkiemu i wszystkim. ^ "Myśl Narodowa" 1909, nr 92; cyt. za: M. Brykalska, Aleksander Swiętochowski. Biogra-fia, Warszawa 1987, t. 2, s. 151. 14 M. Brykalska, Aleksander Swiętochowski, s. 150-153. 15 B. Suchodolski, Stanislaw Brzozowski i Aleksander Swiętochowski, Warszawa 1932, s. 9. 16 Ibidem, s. 9-10 90 GRAŻYNA BORKOWSKA 17 Swiętochowski wykpiwal skłonność Prusa do podejmowania tematów naukowych i ekonomicznych: "Prus jest i pozostanie tylko powieściopisarzem, tylko artystą. Do rozpraw naukowych (zwłaszcza społeczno-ekonomicznych), do których chęć uczuwa, brak mu nie samej wiedzy, lecz zmysłu naukowego. Każdy jego artykuł jest mozaiką fantazji, z drobin wiedzy złożonej" (Swiętochowski, Aleksander Głowacki (Boleslaw Prus), "Prawda" 1890, nr 32-39; cyt. za: Swiętochowski, Wybór pism krytycznoliterackich, wyboru dokonał S. Sandler, wstęp i przypisy M. Brykalska, Warszawa 1973, s. 316. 18 Swiętochowski, Genealogia teraźniejszości, wstęp J. Rudzki, Warszawa 1957, s. 125. Ibidem, s. 130. Ibidem, s. 123. 19 20 23 24 25 21 Na figurę Epikura zwraca uwagę Paczoska we wspomnianym tekście, zob. przyp. 2. Dla autorki tego szkicu Epikur jest patronem nowej moralności, która ma być nie tyle zbiorem norm, ile reguł praktycznego istnienia. Wydaje się, że to stanowisko nie ujmuje do końca sensu inspiracji epikurejskiej u Swiętochowskiego: nie chodzi tylko o odejście od krępujących zaleceń moralnych, obyczajowych stereotypów, ale o przekonanie, że moralna anarchia - rozumiana oczywiście nie jako rozpasanie, ale jako swoboda wyboru - jest twórcza, społecznie pożądana. 22 Swiętochowski, O epikureizmie, Warszawa 1880, s. 2. Ibidem, s. 20. Ibidem, s. 12. F. Hayek, Indywidualizm i porządek ekonomiczny, przeł. G. Łuczkiewicz, Kraków 1998, s. 15. Zwróćmy uwagę, że Hayek dokonuje tutaj rozróżnienia, które znamy z pracy Zweiga, inaczej jednak wartościując obie odmiany myśli liberalnej. 26 Swiętochowski, Poeta jako czfowiek pierwotny, Kraków 1896, s. 3. ^' Cyt. za: B. Suchodolski, Stanisław Brzozowski i Aleksander Swiętochowski, s. 6. Cytat pochodzi z nie drukowanej i dziś już chyba niedostępnej rozprawy Brzozowskiego o Swiętochowskim, z którą Suchodolski zapoznał się w latach trzydziestych dzięki uprzejmości Stefana Dembego. Rozprawy nie znalazłam w zbiorach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie, przechowującej różne fragmenty prac Brzozowskiego, syg. IY-6493, IY-6494, IY-6500,11-6488. Dzięki informacji kier. działu rękopisów BN w Warszawie, pani Wrede, wiem, że nie ma takiej rozprawy także w materiałach pozostających we Florencji. 28 St. Brzozowski, Zludzenia racjonalizmu, w: Idee. Wstęp do filozofii dojrzalości dziejowej, wstępem poprzedził A. Walicki, Kraków 1990, s. 407-431. 29 Kestiami etycznymi zajmuje się Swiętochowski od czasów studiów lipskich. Jego doktorat ogłoszony w roku 1876 po niemiecku, a rok później - w rozszerzonej wersji - po polsku nosi tytuł O powstawaniu praw moralnych. Nawiązuje do tej publikacji książka Źródla moralności, Warszawa 1912. ' St. Brzozowski, Zludzenia racjonalizmu, w: tegoż, Idee. Wstęp do filozofii dojrzalości dziejowej, s. 409 i n. 31 M. Ossowska, Bernard Mandwille u> "Bajce opszczotach", w: Bernard Mandeville, Bajka o pszczołach, przeł. A. Glinczanka. Poemat w tłumaczeniu W. Chwalewika, oprać, i wstęp M. Ossowska, Warszawa 1957, s. XXVIII. ^2 O znaczeniu dla dziejów cywilizacji nie tylko chrześcijańskiej pokory, ale także "pogańskiej samodzielności" pisze Miłł w dziele O wolności, zob. Paczoska, "Primum - vivere". Aleksander Święto-chowski w antycznym kręgu, s. 179-180. Arystokratyczny liberalizm Aleksandra Swiętochowskiego 91 ^ W dziele Les premieres civilisations, Paris 1889, Le Bon powiada: "Rzeczywistym prawem naturalnym - jedynym, które rządzi historią ludzkości, jest prawo silniejszego". Cyt. za: Swiętochowski, Źródla moralności, s. 102. -1 Zainteresowanie Świętochowskiego dla francuskiego filozofa jest trwałe. W Bibliotece "Prawdy" wydano jedno z jego dzieł - Zarys moralności bez powinności i sankcji, Warszawa 1910, w którym akcentuje się, iż instynkt moralny jest naturalnym i koniecznym wytworem samego życia. Ciekawe, że Guyau zajmował się także Epikurem. ^ Książkę Nietzschego nazywa Swiętochowski "paradoksalnym traktatem", zob. Święto-chowski, Źródla moralności, s. 103. 36 Ibidem, s. 103-104. ^ Uznanie Świętochowskiego dla filozofii Nietzschego jest ograniczone. Dlatego nie przekonuje mnie stanowisko B. Mazana, który przypisuje Posłowi Prawdy artykuł Etyka Nietzschego z punktu widzenia przyrodnika. Szkic, "Prawda" 1907, nr 21-22, podpisany inicjałami S. S., zob. Mazan, Historiozo-fia "Duchów" A. Świętochowskiego na tle jego działalności spolecznej i publicystycznej, "Acta Universitatis Lodziensis". Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego. Nauki Humanistyczno-Społeczne. Seria l, zeszyt 47, s. 32. Moim zdaniem, akceptująca filozofię Nietzschego postawa autora tego artykułu wyklucza autorstwo Świętochowskiego. Świadczyłby o tym także tytuł szkicu, gdzie zaznacza się podjęcie tematu z punktu widzenia przyrodnika, za którego Swiętochowski nie mógł i zapewne nie chciał się uważać. Wiele wskazuje na to, że autorem rozprawy jest Stanisław Stempowski, absolwent wydziału przyrodniczego uniwersytetu w Dorpacie, publicysta związany m.in. z "Prawdą", wykazujący zainteresowanie nowoczesną etyką. Stempowski używał inicjałów S. S., chociaż autorzy Słownika pseudonimów podają, iż posługiwał się nim dopiero w latach trzydziestych. Niewykluczone, że powtórzono tu błąd popełniony wcześniej przez Mazana. Oczywiście, rozstrzygnięcie całej kwestii byłoby możliwe po prześledzeniu bardzo ambiwalentnego stosunku Świętochowskiego do nietzscheanizmu, a także materiałów dotyczących Stempowskiego, co nie jest przedmiotem tej rozprawy. Zob. Swiętochowski, O prawach mniejszości, 1907, s. 44-45. MAREK PĄKCIŃSKI Jeżyk konserwatystów Teoria języka i związane z nią problemy aksjologiczne odgrywały szczególną rolę w filozoficznych rozpoznaniach konserwatystów, rolę z pewnością większą niż w przypadku jakiegokolwiek innego ugrupowania ideowego na ziemiach polskich w drugiej połowie XIX wieku. Twórczości publicystów, krytyków i pisarzy konserwatywnych, którą zamierzam się zająć, koncentrując się przede wszystkim na środowisku konserwatystów warszawskich oraz krakowskich stańczyków, nie charakteryzowała jednak szczególnie wzmożona odpowiedzialność za słowo czy też szczególnie świadomy bądź wyrafinowany sposób używania języka jako społecznego medium. Te dość oczywiste konstatacje wiążą się z faktem, iż bardziej interesujący obszar refleksji nad językiem konserwatystów związany jest raczej z wpisaną w ich światopogląd teorią języka niż z językową praktyką. Dotyczy to zwłaszcza odziedziczonego po francuskich tradycjonalistach, choć rozwijającego się również w polskim romantycznym konserwatyzmie oraz tradycjonalizmie poglądu, iż język jest fundatorem moralności, religii, że słowo -i to praktycznie niezależnie od sposobu jego używania, od społecznych interakcji, których rozwijaniu służy - jest naturalnym niejako rewelatorem prawdy objawionej, a zatem, iż w języku istnieją pewne presupozycje, przed-sądy, które przemawiają na korzyść religijnego i moralnego sposobu odczuwania świata. Spośród francuskich tradycjonalistów, do których myśli w bardziej lub mniej bezpośredni sposób nawiązywał Krasiński, a za nim - Tarnowski, Szujski, Jtopiel i inni stańczycy, a także liczący się przedstawiciele warszawskiego obozu konserwatywnego - najwięcej miejsca problemom języka poświęcił w swoich rozważaniach Ludwik de Bonald. W świetle jego rozważań język - podobnie jak rozum "sam w sobie" - jest "czymś absolutnie pierwotnym, a zarazem powszechnym i zwyczajnym"1. Stąd też twórcą języka nie może być ani pojedynczy człowiek, ani też społeczeństwo - język jest darem Boga. Stwórca, czyniąc człowieka istotą zdolną do mówienia, równocześnie zaszczepił w ludzkim umyśle pewne podstawowe prawdy, dotyczące przede wszystkim natury władzy politycznej, której źródło jest tak samo pierwotne i transcendentne, jak Język konserwatystów 93 źródło języka. Parafrazując pojęcia współczesnej filozofii, język zaszczepił w ludzkim umyśle pierwotną tożsamość, której nie da się usunąć za pomocą żadnych racjonalnych spekulacji i która implikuje określony porządek społeczny, składający się z trzech elementów: władza, wykonawca, poddany w społeczeństwie świeckim, Bóg, kapłani i wierni w społeczności religijnej oraz ojciec, matka i dziecko w "społeczności prywatnej", którą jest rodzina. Jak się wydaje, wszyscy tradycjonaliści dzielili ten dość klarowny i bardzo autorytatywny sposób myślenia o języku. Dla Josepha de Maistre'a "myśl i język - to dwa wspaniałe synonimy"2; oba te zjawiska łączy fakt, iż docierają do człowieka poprzez objawienie i wspierają się na autorytecie religii. Możliwości twórcze człowieka - również w zakresie języka - ograniczają się jedynie do pewnych modyfikacji objawionych poprzez język i rozum prawd. Źródłem przekonań tradycjonalistów była oczywiście konieczność natychmiastowej reakcji na sytuację polityczną i społeczną, która pojawiła się po rewolucji francuskiej, a także swoistą sytuację kultury, zainicjowaną przez wielki intelektualny ruch oświecenia. Dla konserwatystów owa zastana sytuacja dawała się porównać jedynie ze starotestamentową przypowieścią o Wieży Babel - z kompletnym pomieszaniem języków. Sytuowało to problematykę religijną, moralną i filozoficzną w bezpośrednim sąsiedztwie zagadnień języka, stawiając przed nimi problem ponownej unifikacji, czy choćby zbliżenia wkomponowanych w język - czy różne języki - sposobów widzenia i odczuwania świata oraz przyjętych systemów moralno-etycznej oceny zdarzeń. Począwszy od tego momentu - a zatem od wystąpienia tradycjonalistów, przeciwników oświecenia - można również mówić o swoistej dla konserwatyzmu retoryce, składającej się z powtarzających się motywów czy kluczowych metafor, retoryce, która wykazywała zadziwiającą trwałość. Do chwytów retorycznych, niewątpliwie osiągających rangę zasad konserwatywnego myślenia, należy choćby sprzeciwianie się rozumowi, "oświeconemu" rozumowi, uzasadniane przede wszystkim przez fakt, iż otóż rozum ten, pozbawiony oparcia w transcendencji, nie zapewnia unifikacji znaczeń słów, nie zapewnia powrotu do utraconej jedności języka. Staje się to szczególnie niebezpieczne, gdy tematem wypowiedzi są kwestie polityczne bądź moralne; wówczas zainicjowany w sferze języka (ale i politycznego oraz moralnego autorytetu, gdyż "język i społeczeństwo to (...) synonimy") chaos przenosi się bezpośrednio na dziedzinę społecznej praktyki. Inny konserwatywny chwyt retoryczny - to powtarzająca się w różnych wersjach wizja owego chaosu, który konserwatyści utożsamiali zwykle ze stanem anomii, całkowitego bądź częściowego rozpadu społeczeństwa na skutek niezbieżności indywidualnych impulsów woli poszczególnych jednostek3. W takich właśnie barwach przedstawiali stańczycy wady demokracji szlacheckiej, których symbolem stało się liberum veto - zagrożenie pokrewne liberum conspiro i rewolcie społecznej. Kazimierz Ka-szewski napisał w "Niwie" w roku 1879: Ruch ciągły, jakiemu ulega wszystko, co żyje, moc swą rozciąga wszędzie, nawet do pojęć najbardziej utwierdzonych. (...) Temu też uległo dzisiaj pojęcie moralności, a to do tego stopnia, że kiedy nieubłagany sceptycyzm filozofów osiemnastego wieku uderzał zaledwie na formy i jej historyczne znamiona, dzisiejszy krytycyzm usiłuje jej nadać inne nawet podstawy (...) powołując takie pojęcia 94 MAREK PĄKCIŃSKI jak prawo, sprawiedliwość, obowiązek, aby wykazały tytuły swego pochodzenia i poddały swą legitymację pod rozpoznanie doświadcznia.4 O żywotności tej "wizji rozpadu", wspartej zresztą na określonym doświadczeniu antropologicznym, któremu właściwych środków ekspresji dostarczył romantyzm świadczy fakt, iż współczesny neokonserwatysta (czy też antyliberał) Alasdair Maclntyre formułuje "niepokojącą sugestię", dotyczącą chaosu podskórnie drążącego nowoczesną kulturę: Wierzchnia warstwa retoryki naszej kultury skłania do mówienia (...) o moralnym pluralizmie, ale pojęcie pluralizmu jest zbyt mało precyzyjne. Może ono bowiem równie dobrze oznaczać uporządkowany dialog krzyżujących się stanowisk, jak i pozbawiony harmonii melanż nie pasujących do siebie fragmentów.5 Prawdziwe okazuje się oczywiście to drugie przypuszczenie, a niekoherencja języka wartości skutkuje, wedle Maclntyre'a, rzeczywistą alienacją jednostki w chaotycznym i nieprzyjaznym środowisku społecznym. Jak zauważył ten sam autor, "deontologicz-ny charakter sądów moralnych jest zaledwie cieniem prawa bożego, które jest zupełnie obce metafizyce nowoczesności (...)".6 Wśród licznych środków, które miałyby uleczyć społeczeństwo z chaosu, jednym z najwcześniej proponowanych był powrót do "zdrowego rozsądku" jako właściwości umysłu przeciwstawionej ekstremistycznym ekscesom racjonalistycznej i empirycznej filozofii, które uwarunkowały kształt XIX-wiecznych społeczeństw. Postulat ten nie tylko ukształtował poglądy konserwatystów, lecz także wpłynął na ich retorykę, powodując, iż często pojawiają się w niej zwroty do "prostego" bądź "zwykłego" człowieka, nie skażonego przez racjonalistyczne bądź scjentystyczne schematy myślenia. Wydaje się, że w drugiej połowie XIX wieku konserwatyści lepiej niż ich ideowi przeciwnicy przyswoili sobie prawdę, iż określona retoryka czy sposób użycia określonych metafor wpływa na odbiorcę równie silnie, jak zamierzona treść przekazu. Formowanie przed-sądów, czy też przesądów - tak znienawidzonych przez myślicieli Oświecenia - staje się w retoryce konserwatywnej czasów pozytywizmu niejako "ubocznym" celem wypowiedzi publicystycznej apelującej na ogół do świadomego i wyedukowane-go odbiorcy. Impresywna funkcja języka - czego znamieniem są szczególnie liczne powtórzenia i eksklamacje - wykorzystywana jest przez publicystów opcji konserwatywnej aż do granic nadużycia. Również XX-wieczni konserwatyści dostrzegają fakt, iż kultura polityczna nowoczesnego społeczeństwa zakłada istnienie opinii, które także współcześnie różnią się od powszechnie akceptowanego, naukowego, czy opartego na liberalnej tolerancji obrazu świata. Antyliberalny filozof Leo Strauss uważa, iż zadanie filozofii polityki polega właśnie na zastępowaniu opinii na tematy polityczne (które są, wbrew pozorom, zjawiskiem powszechnym w wypadku szerokiego, klasycznego rozumienia polityki) przez rzeczywistą wiedzę7. "Powszechne opinie" rjozasiai/Jj '/tgi idaai&iii 'cktyu: i me rozpoznane przez ludzi, którzy je żywią, jedynie wytrawny myśliciel jest w stanie je rozpoznać i zręcznie unikać konfliktu z takimi presupozycjami, konfliktu, który mógłby okazać się dlań niebezpieczny. Wiara w "powszechne opinie" i w możliwość ich Język konserwatystów 95 rozpoznania skłania konserwatystów do optymistycznych deklaracji ufności we wspólne rozumienie świata przez nadawcę i odbiorcę językowego komunikatu (co jest sprzeczne z deklarowaną jednocześnie "niespójnością" świata wartości). W wypadku polskich konserwatystów poczucie wspólnoty opierało się niewątpliwie na słusznym skądinąd przekonaniu, iż odbiorcy są w większości wyznawcami tej samej religii - katolicyzmu. Jak napisał autor jednego z artykułów wstępnych "Niwy", Mścisław Godlewski: społeczeństwo nasze posiada w łonie swoim wielki zasób sił żywotnych, których źródło nie gdzie indziej, jak tylko w religijnej wierze, w historycznej tradycji i obyczaju narodowym znajduje się. (...) Siły (...) moralnej nic wświecie ani skrępować, ani zniszczyć nie potrafi, aposiadające ją społeczeństwo ufności w przyszłość nigdy nie utraci. (...)Bezwyznaniowość, kosmopolityzm i zepsucie moralne nie czyniły nigdy i nie czynią do dziś dnia wśród nas postępów. Ulegały tym wyro-dzonym kierunkom jednostki słabe, przewrotne i zaślepione. Społeczeństwo uważało je zawsze za zepsute cząstki organizmu swego, i mocą wewnętrznej siły żywotnej przeciwko ich rozstrajające-mu wpływowi oddziaływało skutecznie.8 Przeciwieństwem "języka zdrowego rozsądku" - zarówno w warstwie dyskur-sywnej, jak i formalnej wypowiedzi konserwatystów - jest oczywiście język pozytywistycznej nauki i filozofii, który, zdaniem ich adwersarzy, publicyści pozytywistyczni bezrozumnie kopiują. Nawet zacytowany powyżej fragment artykułu dowodzi, iż język ten - choćby w postaci "organicystycznej" czy "terapeutycznej" retoryki - przenikał również do wypowiedzi konserwatystów. Ten właśnie rodzaj słownictwa - słownictwo z zakresu medycyny a także, szerzej, biologii - pojawiał się w zachowawczej publicystyce bodaj najczęściej. Również na łamach "Niwy", "Kłosów" czy "Roli" człowiek nazywany jest najczęściej "jednostką", a usuwanie z pola widzenia osób szkodliwych określane jest niebezpiecznym mianem "terapii". W publicystyce konserwatywnej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku nie dojrzał jeszcze pomysł "odnowienia" języka, choćby przez szersze korzystanie z dziedzictwa romantyzmu. Jako częsty motyw pojawia się za to krytyka języka pozytywizmu. Ogólna sytuacja kultury w drugiej połowie XIX wieku przypomina bowiem bunt romantyków przeciwko oświeceniu, przy założeniu, że "zbuntowany" adwersarz pozytywizmu - modernizm - jeszcze nie ukształtował własnego, specyficznego języka. Światopogląd konserwatywny powtarza w jakiejś mierze doświadczenia romantyków, przede wszystkim ich dotkliwe odczucie wyobcowania z rzeczywistości takiej, jaka jawi się oczom racjonalisty bądź empiryka. Nieprzypadkowo wielu historyków idei wywodzi XX-wieczne wersje "światopoglądu wyobcowania" - a także XX-wieczny nacjonalizm - z romantyzmu poprzez konserwatywny "neoromantyzm" schyłku zeszłego stulecia9. W sferze relacji pomiędzy "scjentystycznym" językiem pozytywizmu a jego recepcją przez "nie-pozytywistów" można by, jak sądzę, ową sytuację wyobcowania określić mianem "ciążenia tego, co nie wypowiedziane". W tym miejscu pojawia się rzeczowy i sensowny zarzut konserwatystów wobec języka pozytywistycznej nauki: otóż język ten nie wypowiada osobistych, ludzkich doświadczeń, hołdując swoistej "pseudoobiek-tywizacji" świata. Przede wszystkim nie jest on w stanie utrwalić przekonania o uniwersalności i powszechnej zrozumiałości prawd moralnych. Konserwatyści uważali (i na- 96 MAREK PĄKCIŃSKI l dał uważają), że od pozytywizmu nieodłączny jest historyzm i relatywizm ujęć wartości, że odziedziczony przez naukę po pozytywizmie sposób formułowania wypowiedzi jest jakby ślepy na pewną sferę rzeczywistości. Jak zauważył nie bez satysfakcji Leo Strauss w swoim studium Czym Jest filozofia polityki P po lekcji utyłitaryzmu i ewolucjo-nizmu nie dało się już utrzymać nadziei Comte'a na to, że społeczeństwo da się badać tak, jak zjawisko przyrody, zatem w drugiej połowie XIX wieku z całą mocą powrócił postawiony przez Kanta problem rozdziału sądów o faktach i sądów o wartościach.10 Podobnie jak polscy konserwatyści schyłku zeszłego stulecia, Strauss oskarża język pozytywizmu (i szerzej, "obiektywnej" nauki) o ukryty nihilizm, wyrażający się w walce przeciwko moralnym preferencjom. Język nie prowadzi, jego zdaniem, do upowszechnienia się cnót politycznych w demokratycznym społeczeństwie, lecz przeciwnie - do atrofii pojęcia wolności politycznej, która, po doświadczeniu alienacji jednostki właściwym dla modernizmu, przekształca się stopniowo w wolność konsumpcji (zgodnie z duchem języka, przystosowanego wyłącznie do przedstawiania rzeczywistości przedmiotowej)11. W podjętej przez konserwatystów drugiej połowy XIX wieku refleksji na temat zasad moralnych i dogmatów religijnych rzeczywiście kluczową rolę odgrywa myśl Kanta, stanowiąca jak gdyby "ostatni szaniec" wobec inwazji "przedmiotowego" języka pozytywizmu, a także utylitarystycznej i pragmatycznej etyki, zrywającej, wedle przedstawicieli obozu zachowawczego, z klasyczną tradycją transcendencji wartości. Marian Zdziechowski właśnie myśl Kanta czyni punktem wyjścia swoich rozważań o historii kultury europejskiej w wieku XIX12. Inni konserwatyści - w tym przedstawiciele ugrupowania "młodych konserwatystów warszawskich"- odwołują się często do postulowanej "wizji całości", która powinna towarzyszyć refleksji nad jednostką, kulturą i społecznym ładem. Wśród cech wizji rzeczywistości, implikowanej przez pozytywistyczny język, ważnym, negatywnym doświadczeniem staje się swoista "frag-mentaryzacja" człowieka - podzielenie go pomiędzy poszczególne sfery rzeczywistości (prywatną i publiczną, biologiczną i społeczną, podział sfery psychicznej na rozum i uczucie), przy czym w żadnej z nich jednostka ludzka nie jawi się w pełni swych cech i możliwości. Sposobem "scalenia" wizji człowieka mogłaby być, zdaniem konserwatystów, religia. Romantycy, którzy wcześniej niż konserwatyści dostrzegli niebezpieczeństwo fragmentaryzacji (związanej oczywiście z określonymi warunkami społecznymi, a zatem podziałem pracy i zwiększoną mobilnoścą społeczną, w której przynależność jednostki do określonego, nadającego tożsamość środowiska zostaje zakwestionowana), widzieli lekarstwo przeciw niej w dobroczynnym, jednoczącym działaniu sztuki. Od języka sztuki, przede wszystkim literatury, należałoby oczekiwać wyrażenia prawdy o człowieku jako całości w jego odniesieniu do świata jako całości. Niestety, również ten język, zdaniem konserwatywnych krytyków, zdominowany został przez pozytywizm i scjentyzm, przez "pseudoobiektywizację" rzeczywistości. W tego typu języku, jak napisała Judith Shklar w swojej książce After Utopia. A Decline ofPolitical Faitb, "kwalitatywne określenie osobowości" (poprzez jej oryginalne, swoiste cechy) zostaje zdominowane przez "kwantytatywne" rozumienie ludzkiej tożsamości (a zatem przez określenie "większego" bądź "mniejszego" nasilenia tej samej, co i u innych Język konserwatystów 97 jednostek, cechy)13. W oczach konserwatywnych krytyków (takich np. jak Teodor Je-ske-Choiński) ów język prozy pozytywistycznej prowadzi do powielania "schematycznych" bohaterów, którzy podporządkowują swoje życie "doktrynerskim" pozytywistycznym ideałom. Język pozytywizmu nie nadaje się w szczególności do wyrażania sądów o wartościach, co krytycy konserwatywni formułowali najczęściej pod postacią zarzutu "braku choćby odrobiny poezji", czy "jaśniejszych stron rzeczywistości" w nowelach Orzeszkowej, Prusa, Dygasińskiego i innych przedstawicieli pozytywizmu w literaturze. Jak napisał Jeske-Choiński w swoim studium Pozytywizm w nauce i literaturze, "nieszczerość i połowiczność etyki pozytywistycznej", z punktu widzenia której "zło jest koniecznością" wspiera pozytywistyczną metodę twórczą, którą autor widzi jako "zaczerpniętą z materializmu"14. Przede wszystkim jednak - co znamienne - skupia się Jeske-Choiński na krytyce założeń poznawczych pozytywizmu, z których wynika błędna teoria wartości, praktyka literacka zaś - to tylko konsekwencja wcześniej przyjętych tez. Powtarzają się tu oskarżenia o fałsz, o nie ukazywanie istotnych składników rzeczywistości. Zdaniem Choińskiego "Flaubert dostrzegał tylko zewnętrzne przejawy życia ludzkiego", nie zstępując do głębi duszy swych bohaterów, naturalizm zaś jest jaskrawym kłamstwem psychologicznym15. Jak zauważa autor, w sytuacji, gdy pisarzom pozytywistycznym brakuje sposobu wyrażania prawd o wartościach, w ich książkach dominuje teoria moralna Spencera, utożsamiająca w istocie dobro i zło ze skutecznością i nieskutecznością działania. Dlatego też ostateczną konsekwencją "głębokiego przeżycia pozytywizmu" jest pesymizm i naturalizm jako literacki wyraz światopoglądu absolutnego zwątpienia16. W utworach literackich samych konserwatystów rzeczywistość nie jawiła się jednak w bardziej żywych barwach. Może to skłonić do wniosku, iż tak naprawdę język przeciwników pozytywizmu nie różnił się od powszechnie stosowanego w literaturze języka epoki, że jedynie mniejsze lub większe nasilenie pewnych środków stylistycznych, stosowanych w publicystyce i prozie, pozwalałoby określić jego specyfikę. Jest tak w istocie. Powieści Teodora Jeske-Choińskiego czy Wincentego Kosiaksiewicza napisane są niemal dokładnie tak samo, jak wczesne, tendencyjne dzieła autorów, których publicysta "Roli" tak ostro krytykował. Zwłaszcza we współczesnych powieściach Jeske-Choińskiego, takich jak W pętach, Z miłości czy Małżeństwo jakich wiele roi się wręcz od "zdań ogólnych, których treść wybiega poza rzeczywistość przedstawioną w dziele literackim", co jest, wedle teoretyków literatury, najłatwiej uchwytnym znamieniem tendencyjności. Dobór bohaterów tych powieści dokonany jest zgodnie z przyjętą przez pozytywistów, Taine'owską "zasadą typowości", zaś ich zaiste prosta konstytucja psychiczna składa się jakby z dwóch zasadniczych warstw: sfery popędowej, do której należą nie kontrolowane pragnienia i emocje, oraz sfery świadomej, najczęściej bezskutecznie próbującej stawić opór bezrozumnym, egoistycznym zachciankom. Jedyna szansa opanowania tej sfery - to pokorne podporządkowanie się moralności religijnej, uczestnictwo w duchowej wspólnocie Kościoła, która udziela człowiekowi niezbędnej siły do walki z własnymi popędami. Do założeń poznawczych i literackich modernizmu zbliża Jeske-Choińskiego jedynie to, że właśnie owe popędy i namiętności to równocześnie ukryte siły, wpływające 98 MAREK PĄKCIŃSKI na rozwój wydarzeń. Mimo to w warstwie językowej i światopoglądowej literackich dzieł konserwatystów, brakuje, jak się zdaje, zasadniczego dla modernizmu przekonania, iż - zgodnie z tezą Beaty Szymańskiej - przeżycia i uczucia są "wartościami", a zatem stanowią autonomiczne kryteria aksjologiczne17. Pogląd ten, stanowiący podstawę teorii etycznej, zwanej "emotywizmem", był oczywiście obcy konserwatystom i trudno się dziwić, że "pierwsza fala" literatury modernistycznej została oceniona przez nich skrajnie negatywnie. Jednak, zdaniem Maclntyre'a, to właśnie emotywizm był skutkiem kryzysu języka moralności w drugiej połowie wieku XIX. W swoim studium Dziedzictwo cnoty konserwatysta ten stawia dramatyczne pytanie: "Co sprawiło, że w kulturze moralnej końca XIX wieku przeszłość stała się jedynie ciężarem, który trzeba odrzucić?" I niemal natychmiast odpowiada: stało się tak dlatego, że "pozostał wówczas jedynie wysoce zubożony sposób rozumienia słowa «dobro», a zatem odpowiedzialny był za to kryzys języka18. Jak twierdzi Leo Strauss, błędem nowoczesnej aksjo-logii było zerwanie z klasyczną (Arystotelesowską) ideą "naturalnej hierarchii pragnień" i przyjęta przez myśl liberalną "deklaracja, poczyniona w zgodzie z egalitaryzmem, że wszystkie pragnienia mają taką samą wartość". Konsekwencją tego była etyka i teoria polityki, sankcjonująca egoizm "odczuwającej" jednostki i określenie przynależności tejże jednostki do społeczeństwa jedynie na mocy "uwarunkowań negatywnych", takich jak instynkt samozachowawczy i lęk przed gwałtowną śmiercią (uczynili to mianowicie: Bacon, Rousseau i Hobbes). Jak twierdzi Strauss, teoria moralności stanęła wówczas na głowie: zamiast nad celem człowieka i społecznego ładu zaczęto się zastanawiać nad jego początkami (inwersja czasowa), w dziedzinie "politycznej edukacji" zaś nastąpiło przeniesienie nacisku z "wychowania dla cnoty" (w duchu Arystotelesa) na społeczne "instytucje represyjne", mające niejako "udowodnić" społeczeństwu bezużyteczność czynów niemoralnych (inwersja w dziedzinie wartości)1^. Nieprzypadkowo w XIX wieku określał Jeske-Choiński etykę Spencera mianem "moralności dla drapieżnych zwierząt, zamkniętych w klatce, której na imię: społeczeństwo"20. Być może właśnie owa inwersja w dziedzinie wartości spowodowała, iż konserwatyści z takim uporem i zaciekłością atakowali ewolucjonizm, nie jako neutralną w gruncie rzeczy teorię naukową, lecz jako sposób interpretowania faktów ludzkich poprzez odwołanie się do ich biologicznej genezy. Jednakże w literackich manifestacjach światopoglądu konserwatywnego brakuje tak poszukiwanej wówczas jedności ludzkich doświadczeń i całościowej wizji świata. Niezdolni do przedstawienia takiej wizji, konserwatyści próbowali uczynić co innego; pojawiają się mianowicie próby uczynienia z ludzkiej psychiki, ludzkiej duszy, bądź antropologicznej koncepcji człowieka niejako na powrót problemu politycznego, problemu, który należałby do szeroko rozumianego dyskursu Arystotelesowskiej politei. (Podobnie jak problemem politycznym w klasycznym sensie jest wizja świata, jaka dominuje w danym społeczeństwie, ponieważ rodzaj panującego w nim społecznego porządku jest od niej ściśle uzależniony). Problematyka "obywatelskiego wychowania" nie zanikła oczywiście w wieku XIX, zyskując wsparcie między innymi w myśli Rousseau, a także dziedzictwie rewolucji francuskiej. Odrzucając ją jako fakt społeczny i polityczny, konserwatyści w dużej mierze nawiązują do pojęcia "cnót republikańskich" Język konserwatystów 99 czy "obywatelskich", wypracowanego przez oświecenie. Czynią tak na przykład stań-czycy, ukazując konflikt znacznej części polskiej tradycji szlacheckiej z "cnotą obywatelską", równocześnie - oczywiście odmiennie niż "prawdziwi" republikanie - wspierając ten ideał na niezachwianej wierności katolicyzmowi i Kościołowi. Stwarzało im to niejako duże pole manewru w dziedzinie idei i skutkowało stworzeniem przez nich najbardziej otwartej w sensie społecznym, a zatem najmniej związanej z tradycyjną społeczną hierarchią, wersji światopoglądu konserwatywnego. Również niektóre refleksje konserwatystów na temat języka jako sposobu społecznej komunikacji świadczą o nieudanych ostatecznie próbach scalenia kreowanego przez język obrazu świata. Jak napisał Maclntyre, właśnie w poszukiwaniu koncepcji jedynego dobra nabywamy umiejętności porządkowania innych dóbr, ponieważ koncepcja jedynego dobra umożliwia nam poszerzenie rozumienia treści i sensu cnót, bowiem przyjęcie koncepcji jedynego dobra pozwala nam zrozumieć miejsce, jakie zajmują w życiu niezlomność i stałość (...).21 Drogę do ponownego skupienia ludzkich dążeń wokół jedynego dobra (rozumianego na sposób polityczny i filozoficzny) widzi on w powrocie do wizji ludzkiego życia jako pewnego rodzaju narracji, świadomie projektowanej przez człowieka i wpisującej się w uniyersum znaczeń tradycji kultury. "Wzorcowy" niejako sposób formowania własnego życia jako narracji dostrzega on w szeroko rozumianym tragizmie jako kategorii nie tylko estetycznej, ale etycznej i egzystencjalnej. Podobnie rozumowali polscy konserwatyści drugiej połowy XIX wieku. Idąc tropem porewolucyjnych tradycjonalistów, dostrzegali ową "uniwersalną narrację" w chrześcijańskiej wierze w upadek człowieka oraz nadziei na jego odkupienie. Jak zauważa Kazimierz Kaszewski, autor cytowanego już studium o podstawach moralności, źródłem języka jest "ustanowienie przejścia od konieczności do wyboru, od obojętności do żalu i wyrzutu [sumienia - M.P.]", które to uczucia pojawiają się wyłącznie w społeczeństwie. Język jest zatem związany z grzechem pierworodnym, który "uczłowieczył" ludzkie zwierzę. Jak pisze dalej Kaszewski: "Po przypuszczeniu takiego przejścia, snadniej nierównie przypuścić wyrobienie się u zwierzęcia mowy, a tę już posiadając, utrwalać i rozszerzać pojęcia moralne dziedzicznie, przez ustalanie się ich w rodzinie, gminie, rodzie i dalszych grupach społecznych"22. Autor studium zastanawia się, dlaczego pomimo - umożliwionej właśnie przez język - dowolności poszukiwania sankcji moralnych, w tym również takich, które całkowicie odwracają ustaloną hierarchię wartości, nikt (lub prawie nikt) "o takim odwróceniu nie pomyśli"? Otóż dzieje się tak dlatego, że przed wszystkimi doktrynami stoi tajemnica, takaż sama jaka stała u kolebki społeczeństw. Człowiek przeczuwa ją intuicyjnie, i w sumieniu swym kieruje się nie opinią, która się myli, nie tradycją, która ulega zmianom, nie układem społecznym, który jest wadliwy - ale naturą swojego umysłu, dającego mu takież same pewniki moralne, jakie daje mu matematyczne. Dalej zaś okazuje się, że poprzez język do społeczeństwa przenika "władza tajemnicza, mająca moc kontroli"23. 100 MAREK PĄKCIŃSKI Niezatarte i niezmienne imperatywy, wpisane w język, gwarantują zatem wspólnotę ludzkiego świata, ich źródłem jest jednak tajemnica, to, co nierosztrzygalne i niewyrażalne. Również dla współczesnego konserwatysty, Leo Straussa, który jest zarazem sceptykiem i ateistą, język niesie w sobie implikowane, elementarne relacje społeczne. W studium Czym jest filozofia polityki? pisze on: Myśl polityczna jest równie stara, jak rasa ludzka; pierwszy człowiek, który wypowiedział słowo "ojcze" albo słowa "nie będziesz..." był pierwszym myślicielem politycznym (...).24 Nietzsche z pewnością skomentowałby te stwierdzenia mówiąc o świecie "magicznych" metamorfoz, który jest zapomnianym poprzednikiem i właściwym środowiskiem, w jakim rozwijał się język. "Prawda to ruchliwa armia metafor, które się zużyły" - jak napisał autor Zaratustry w swoim studium O prawdzie i kłamstwie wpozamoral-nym sensie2"1. Jeśli tak jest rzeczywiście, to literatura, a zwłaszcza poezja byłyby bliżej istoty rzeczywistości (oraz istoty wartości) niż filozofia czy prawo. Dążenie do przedstawienia ludzkiego życia jako sensownej narracji, a zwłaszcza takiej narracji, której sens jednoczyłby sfery doczesną i transcendentną, było z pewnością inspirujące dla konserwatystów. Niewątpliwie stanowiło ono jedno ze źródeł zainteresowania stańczyków myślą i twórczością Krasińskiego. W postaci hrabiego Henryka widzieli oni tragiczny wzór życiowej drogi XIX-wiecznego konserwatysty26. W narracjach o charakterze bardziej użytkowym (np. w powieściach Jeske-Choińskiego) wykorzystanie owej zamkniętej narracji w biografii bohatera służy często tendencyjnemu zobrazowaniu jałowości życia (a przede wszystkim jałowości i bezużyteczności śmierci) człowieka "zarażonego"przez pozytywistyczny materializm. Jałowa śmierć, śmierć nie posiadająca niejako swojego "znaczenia teologicznego" służy tu jako argument w dyskusji przeciwko pozytywizmowi. Z kolei przedstawienie przyrody (lecz także otoczenia "społecznego" bohatera) w barwach jak najbardziej pesymistycznych pozwala utożsamić "filozofię materializmu" z fatalizmem. Ulubionym - obok powtórzenia -chwytem retorycznym zarówno prozy, jak i publicystyki konserwatywnej była hiperbola, zaś los powieściowych bohaterów wpisywał się najczęściej w konwencjonalną już figurę "upadku pozytywisty" lub "niedowiarka". Perypetie wyobcowanego bohatera i przedstawianie jednostki wyobcowanej na tle społeczeństwa oraz pesymistycznie przedstawionego świata przyrody pozwalają postawić pytanie o obecność pewnych schematów romantycznych w konserwatywnej literaturze i publicystyce schyłku XIX wieku. W dziedzinie światopoglądowej pytanie to przybiera postać problemu, czy konserwatyści partycypowali w charakterystycznych dla tego czasu perypetiach romantycznej "świadomości nieszczęśliwej". Wśród romantycznych reakcji na doświadczenie wyobcowania ze świata Judith Shklar wymienia ironię, rozpacz, a wreszcie powrót do religijnej ortodoksji. To ostatnie rozwiązanie "problemu wyobcowania" zaowocowało zdaniem autorki światopoglądem, określanym przez nią mianem "chrześcijańskiego fatalizmu"27. Wydaje się, że ewolucja "świadomości nieszczęśliwej" w konserwatywnym wydaniu przybrała tę właśnie ostateczną formę. Konserwatyzm przekształca się zatem stopniowo w katastrofizm (jak Język konserwatystów 101 w przypadku Mariana Zdziechowskiego), którego istotą jest przekonanie, iż koniec chrześcijaństwa - to równocześnie koniec kultury europejskiej. Jakkolwiek Zdziechowski przenikliwie dostrzegał przyczyny zła między innymi w samym romantyzmie, w jego antropocentrycznej tendencji do estetyzacji zagadnień religijnych i moralnych, sam nie uniknął pułapki katastrofizmu, w którą dała się uwikłać "świadomość nieszczęśliwa". Inni konserwatyści ewoluowali w stronę nacjonalizmu, który kontynuował wyłącznie tradycję romantycznej retoryki, pozbawionej istotnych cech właściwego romantycznego światopoglądu (była to retoryka "krwi i ziemi", której ulegnie później Heidegger28). Poszukiwanie "poezji" w średniowieczu i w "zohydzonych przez pozytywizm chwilach wojennych" podejmowane przez Jeske-Choińskiego w studium Epopea rycerska Niemców wykazywało wiele zbieżności z romantyczną "świadomością wyobcowania" i pozwalało przewidzieć, iż autor ten stanie się jednym z publicystów nacjonalistycznej "Roli"29. Retoryka "pseudo-romantyczna" łączy się w tym przypadku ze skrajnymi formami "językowych ekscesów tożsamości", odrzucających i prześladujących wszelką odmienność50. Zagadnienie dręczące konserwatystów - niewystarczalność języka racjonalnego czy przedmiotowego w zakresie wyrażania wielu form ludzkiego doświadczenia - zbliża ich z kolei do modernistów, do ich artystycznego postulatu "wyrażenia niewyrażalnego". Problem ten miał, jak się wydaje, również swój praktyczny czy polityczny wymiar. Pytanie o to, jak bardzo ludzie o instynktach destrukcyjnych są w stanie przystosować się do rozlicznych ról społecznych, pozostając w jakimś sensie "nie wykryci" przez społeczeństwo właśnie z powodu "przezroczystości" języka racjonalistycznego (a zatem języka źle przystosowanego do wyrażania ukrytych intencji, emocji, poza-świadomych i pozaracjonalnych stanów duszy) fascynowało Dostojewskiego, Przyby-szewskiego i wielu innych twórców przełomu epok. Być może właśnie z powodu tejże "przezroczystości" i pozornej tylko jednoznaczności "języka racjonalizmu" (który w literaturze można bodaj utożsamić z realizmem i naturalizmem) Nietzsche w tak zdecydowany sposób postawił problem interpretacji. Skoro z wypowiedzi nie możemy wnosić nic lub prawie nic na temat mówiącego podmiotu, zaś treść wypowiedzi dotyczy wyłącznie świata empirycznego, w którym brakuje miejsca na istotne cechy autora wypowiedzi, szczególnie ważne staje się pytanie: kto mówi? (Jest to pytanie o właściwości mówiącego podmiotu, a tym samym o narzucaną przez ów podmiot interpretację świata). W przedmiotowym języku scjentyzmu Szatan pozostaje ukryty - jak napisałby Przybyszewski - co pozostawia mu, paradoksalnie, szczególnie szerokie i wygodne pole działania. Nie jest też przypadkiem, że najsilniejszy nurt psychologii modernistycznej - szeroko rozumiana psychoanaliza - poszukiwać będzie informacji o podmiocie nie w formułowanych przezeń wypowiedziach, dotyczących świata przedmiotowego, lecz w "zjawiskach peryferyjnych" z punktu widzenia świadomego "ja": w snach, czynnościach bezwiednych i pomyłkowych. 102 MAREK PĄKCIŃSKI PRZYPISY 1 W sprawie poglądów de Bonalda zob. E. Gilson, A. Langan, T. Maurer, Historia filozofii współczesnej. Od Hegla do czasów najnowszych, Warszawa 1977, s. 210-216. 2 Ibidem, s. 218. ' Spektakularne opisy społecznej anomii można odnaleźć w XIX-wiecznych powieściach, które wyszły spod pióra konserwatywnych autorów, choćby w trylogii T. Jeske-Choińskiego, dotyczącej rewolucji 1789 roku (Btyskawice,Jakobini, Terror), czy w Sienkiewiczowskim Potopie. 4 K. Kaszewski, Podstawy moralności ze stanowiska spirytualizmu francuskiego, "Niwa" 1879, z. 103, s. 495. 5 A. Maclntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, przekl. i przyp. A. Chmielew-ski, Warszawa 1996, s. 37. 6 A. Maclntyre, Dziedzictwo cnoty..., s. 210. 7 Zob. studium Czym jestfilozofia polityki?', w: L. Strauss, Sokratejskie pytania, przekł. P. Maciejko, wybór i wstęp: P. Śpiewak, Warszawa 1998, s. 62 8 M. Godlewski, Moralne sily spoleczne, "Niwa" 1879, z. 106, s. 89, 706-710. 9 Np. A. Megill, który w swojej książce Prophets ofExtremity. Nietzsche, Heidegger, Foucault, Derrida (University of California Press; Berkeley, Los Angeles, London 1985) wiąże pojawienie się "proroków ekstremizmu" w filozofii z inspiracją romantyczną, a w szczególności romantycznym estetyzmem. Zob. Megill, Prophets ofExtremity..., s. 15-20, 38-54. 10 Zob. L. Strauss, Sokratejskie pytania, s. 69. 11 Ibidem, s. 106; podobne poglądy Strauss wyraża także w eseju On a Forgotten Kind of Writing, w: What is Political Philosophy? and Other Studies, The Free Press of Glencoe, Illinois 1959, s. 229. 12 Zob. M. Zdziechowski, Pesymizm, romantyzm apodstawy chrześcijaństwa, Kraków 1914, s. 3-30. 13 1957,5. 14. 14 15 16 17 J. Shklar, After Utopia. A Decline of Political Faith, Princeton Uniyersity Press, Princeton Zob. T. Jeske-Choiński, Pozytywizm w nauce i literaturze, s. 24. Ibidem, s. 42,54-55. Ibidem, s. 200-201. Zob. B. Szymańska, Mistycy i pesymiści. Przeżycia i uczucia jako wartości w literaturze pol- skiego modernizmu, Wrodaw-Kraków 1991, s. 15-45. 18 19 20 21 22 z. 103, s. 507. 23 Ibidem, s. 508-509- 24 Zob. A. Maclntyre, Dziedzictwo cnoty..., s. 48. Zob. L. Strauss, Sokratejskie pytania, s. 90-94. T. Jeske-Choiński, Pozytywizm w nauce i literaturze, s. 103, 104. A. Maclntyre, Dziedzictwo cnoty..., s. 391. K. Kaszewski, Podstawy moralności ze stai^ds^ sfurytofaJisiieu i "Niwę" 1879, 25 L. Strauss, Sokratejskie pytania, s. 64. Cyt. za: Tropem Nietzscheańskiego ktamstwa slów, red. J. Kmita, , Poznań 1999. Język konserwatystów 103 26 Zob. np. odczyt Stanisława Tarnowskiego o Nie-boskiej komedii Krasińskiego, "Niwa", z. 175 z 1882 roku; także książka M. Zdziechowskiego Wizja Krasińskiego. Ze studiów nad literaturą i filozofią polską, Kraków 1912. 27 J. SWsx,After Utopia..., s. 54, 167-168. 28 Spośród licznych książek, omawiających tzw. "sprawę" Heideggera kwestii uwikłania filozofa w "romantyczną retorykę" dotykają m.in.: Heidegger i narodowy socjalizm V. Fariasa (przekt. P. Lisic -ki, R. Marszałek, "Aletheia", Warszawa 1997) oraz Heidegger, filozofia, nazizm]. Younga(przekł. H. Szłapka, Warszawa-Wrocław 2000). 29 Zob. T. Jeske-Choiński, Epopea rycerska Niemców, Warszawa 1884. 3° J. Derrida pokazuje w swoim niezwykle interesującym studium Chora (przeł. M. Gołę-biewska, Warszawa 1999), w jaki sposób ów "język tożsamości" ufundowany został w Platońskim Tima-josie jako alternatywa wobec "języka Różnicy" (lub też "niewyrażalnej Różnicy", która niepokoi fundamenty języka). Derrida pokazuje swoistą, "przed-językową" logikę Platońskiego dialogu, odpowiadającą trzem zawartym w Timajosie dyskursom: o państwie, o pamięci i zapomnieniu oraz o wszechświecie. Zgodnie z tą logiką każdemu charakterystycznemu dla języka (oraz myślenia) dualizmowi odpowiada wprowadzony do dyskursu później (a istniejący wcześniej) trzeci element, który jest zewnętrzny wobec tegoż dyskursu i "niepokoi umysł". WIKTOR CHORIEW Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX wieku Po zdławieniu powstania narodowowyzwoleńczego 1863 roku w społeczeństwie rosyjskim zanika przychylny stosunek do kultury i literatury polskiej, powstały w poprzednim dziesięcioleciu. O tym życzliwym stosunku można wnioskować chociażby na podstawie popularności Mickiewicza, którego utwory od roku 1857 były często drukowane w prasie rosyjskiej. W roku 1859 Piotr Dubrowski opublikował pierwszą - nie tylko w Rosji - monografię o życiu i twórczości polskiego poety, w roku 1862 w czasopiśmie Otieczestwiennyje zapiski ukazał się Pan Tadeusz w tłumaczeniu niestrudzonego popularyzatora Mickiewicza, Nikołaja Berga. Po 1863 roku sytuacja gwałtownie się zmieniła. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych - w pierwszej połowie siedemdziesiątych pojawiło się mnóstwo utworów publicystycznych, poetyckich, prozatorskich, piętnujących "intrygę polską". Na czele nagonki na Polskę stał znany publicysta konserwatywny Michaił Kątków (w swoim czasopiśmie Moskowskije wiedomosti). "Zdradę" zarzucali Polakom i publicyści słowianofil-skiej orientacji - Iwan Aksakow, Michaił Pogodin, Jurij Samarin, Aleksandr Gilfer-ding i inni. Z wierszami antypolskimi, a później i powieściami wystąpił Wsiewołod Krestowski (dylogia Krwawe szalbierstwo. Kronika o nowym okresie smuty Państwa Rosyjskiego) - powieści Stado Panurga, 1869; Dwie sily, 1874). Bohater jego powieści to ofiara knowań emisariuszy polskich w Rosji i perfidnej uwodzicielki - Polki. Podobne tendencje antypolskie da się prześledzić i w licznych utworach tak zwanej prozy antynihi-listycznej - powieściach Wiktora Kliusznikowa Miraż (1864), Aleksieja Pisemskiego W wirze (1871), Mikołaja Leskowa Bez wyjścia (1864), Pominięci (1866) i innych autorów. Lecz już pod koniec lat siedemdziesiątych wrogość w stosunku do Polski wśród pisarzy i publicystów rosyjskich słabnie, wielu z nich usiłuje przeanalizować rzetelnie stosunki polsko-rosyjskie, mimo poważnych trudności cenzuralnych; przy tym zjadliwy chór oskarżycieli Polski i "wybawców ojczyzny" samo zajęcie się sprawami polskimi nadal uważał za przejaw "intrygi polskiej". Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX w. 105 Jednym z ważniejszych czynników zmiany w nastrojach wielu literatów rosyjskich były autentyczne osiągnięcia artystyczne i wysokie wartości etyczne nowej literatury polskiej, rozwijającej się pod hasłami pozytywizmu. Pozytywizm warszawski był pojęty w Rosji nie jako teoria filozoficzna, lecz jako ruch ideologiczny, sprzyjający zrozumieniu wzajemnemu Rosji i Polski. Zaznaczę, że pozytywizm rosyjski - w odróżnieniu od polskiego - nie stał się wyrazem ideologicznym dążeń młodego pokolenia i nie zdobył pozycji dominujących w życiu intelektualnym epoki. W krótkim referacie nie da się omówić wszystkich przejawów zainteresowań w Rosji pozytywizmem warszawskim. Zatrzymam się więc na najbardziej charakterystycznych i wymownych wypowiedziach rosyjskich publicystów i badaczy literatury polskiej. Pozytywizm warszawski i literatura pozytywistyczna zostały wysoko ocenione przede wszystkim przez proeuropejsko zorientowanych liberałów rosyjskich, których program w wielu aspektach był zbieżny z hasłami pozytywistów polskich. Żeby właściwie ocenić ich stanowisko w tej sprawie, trzeba pamiętać o szowinistycznej i polo-nofobią podszytej propagandzie, która dominowała w oficjalnej nauce i publicystyce rosyjskiej omawianego okresu. Jeszcze w 1901 roku wybitny historyk rosyjski Nikołaj Kariejew, polonofil, autor wielu prac poświęconych kwestii stosunków polsko-rosyj-skich, ubolewał nad tym, że interpretacja tych stosunków "znajdowała się w monopolistycznym posiadaniu publicystów nacjonalistycznych", że w oczach Polaków oficjalna Rosja «zupełnie przesłania Rosję nieoficjalną, społeczeństwo rosyjskie i naród rosyjski"1. W latach osiemdziesiątych Kariejew i inni historycy, publicyści i literaci liberal-no-burżuazyjnej i -w mniejszym stopniu- narodnickiej orientacji (W. Ławrow, W. Gol-cew, N. Michajłowski itd.) właśnie w pozytywistach polskich widzieli sprzymierzeńców w pracy na rzecz zbliżenia polsko-rosyjskiego. Chociaż protestowali oni przeciwko rusyfikatorskiej polityce rządu rosyjskiego i nawoływali do szybszego rozwiązania kwestii polskiej, nie wykraczali jednak poza hasło autonomii Polski w składzie państwa rosyjskiego. W 1880 roku w czasopiśmie liberałów "Wiestnik Jewropy" został opublikowany obszerny artykuł Aleksandra Pypina Kwestia polska w literaturze rosyjskiej, który już w roku następnym był wydany przez A. Swiętochowskiego (w tłumaczeniu Feliksa Jezierskiego) jako dodatek do tygodnika "Prawda". Pypin analizował ewolucje tematu polskiego w literaturze rosyjskiej poczynając od Dierżawina do współczesnej mu publicystyki słowianofilskiej i stwierdzał, że w rosyjskiej opinii publicznej dominował negatywny stosunek do Polski, która była dla niej "hydrą, potrzebującą gromów i poskromień2, a po powstaniu styczniowym oburzenie przeciw "intrydze polskiej" urosło do "dążenia, by obudzić nienawiść do całego plemienia: epitet "polski" sam w sobie stawał się oskarżeniem3. Pypin uważał, że literatury rosyjska i polska mogą zrobić wiele dla zrozumienia wzajemnego między narodami, dla osiągnięcia reform społecznych i swobód obywatelskich. Podstawę stanowią informacje i przyswojenie sobie owoców cywilizacji europejskiej, podwyższenie poziomu nauki i oświaty, walka z uprzedzeniami. "Na tej drodze - pisał Pypin - obie literatury mogą przy dobrej woli połączyć się we wspólnym 106 WIKTOR CHORIEW spojrzeniu na wiele ważnych zagadnień rosyjskiego i polskiego życia historycznego oraz teraźniejszości - a zwłaszcza rozpocząć wyjaśnienie tej dziejowej niezgody, która tak przygniotła społeczeństwo polskie i szkodzi obu stronom, następnie zaś - oby tak było - mogą znaleźć wspólną drogę dla przyszłości"4. Możliwości współpracy literatur otwierała, zdaniem Pypina i innych krytyków liberalnych, najnowsza proza polska. "Wiestnik Jewropy" z entuzjazmem witał utwory pozytywistów polskich i był jednym z ich popularyzatorów w Rosji. W 1880 roku w tym czasopiśmie wydrukowano tłumaczenie noweli Sienkiewicza Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela5. Zamieszczając przekład, redakcja oświadczała, że pragnie zaznajamiać czytelników z takimi zjawiskami, "które wyznaczają nowy kierunek w literaturze polskiej - przejście od romantyzmu na bardziej realny grunt obserwacji i badania otaczającego świata"6. Myśl o współpracy polsko-rosyjskiej, której możliwości otwiera literatura pozytywizmu - to idea przewodnia książki Polskaja biblioteka (1882) Rostisława Siemięt-kowskiego, publicysty, tłumacza literatury polskiej, redaktora czasopisma Niwa. W przedmowie do książki autor stwierdzał, że czytelnik rosyjski zapoznając się ze współczesną literaturą polską uświadamia sobie pokrewieństwo rosyjskiego i polskiego losu historycznego. W pierwszej części swojej książki Siemiętkowski zamieścił przekłady nowel Wł. Okońskiego (A. Swiętochowskiego), H. Sienkiewicza, E. Orzeszkowej, B. Prusa razem z obszerną, informacją o twórczości tych pisarzy. Po raz pierwszy w rosyjskiej krytyce literackiej podkreślono znaczenie działalności Swiętochowskiego (wzmiankowano o nim wcześniej, w 1879 i 1880 roku). Zdaniem Siemiętkowskiego, Polska z trudem rozstawała się z romantyzmem wskutek jej losów politycznych. "Szkice Swiętochowskiego - pisał - w pełni odzwierciedlają nowy kierunek w literaturze polskiej, ich utalentowany autor bezsprzecznie jest jednym z głównych jego przedstawicieli. Literatura polska powoli odchodzi od tradycji i ideałów, należących do przeszłości, i śmiało urzeczywistnia dążenia oraz cele współczesności. Jak i wszędzie, w Polsce romantyzm ostatecznie ustępuje miejsca realizmowi w najlepszym tego słowa znaczeniu"7. Jednocześnie Siemiętkowski przenikliwie zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo, czyhające na polskich pozytywistów - dydaktyczny charakter wielu ich utworów: "pouczania w beletrystyce - to, jak wiadomo, rzecz niebezpieczna"8. Wysoko oceniał Siemiętkowski twórczość Prusa. Nazywał go jednym z najbardziej wykształconych ludzi w swoim środowisku i znajdował u niego "głęboką znajomość swej ojczyzny, poważanie nauki, rozwinięty humanitaryzm, łagodny humor i barwność języka9. W drugiej części książki - Listy polskie - Siemiętkowski w cyklu szkiców publicystycznych o współczesnej Polsce jako pierwszy w Rosji przeanalizował kształtowanie się literatury pozytywistycznej w Polsce "partii progresystów", jak określał pisarzy-pozyty-wistów, wiążąc z nimi nadzieje na zbliżenie Rosji i Polski: "Dokonał się zasadniczy przewrót w życiu społecznym. Inteligencja, niedawno jeszcze żyjąca wyłącznie marzeniami o odbudowie przeszłości, zdecydowała się czasowo porzucić te marzenia i serio pomyśleć o przyszłości. Powstało nowe hasło: wewnętrzny rozwój kraju. Pod tym hasłem Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX w. 107 rozumiano ustanowienie solidarności wszystkich warstw społecznych dla zachowania narodowości polskiej albo, mówiąc inaczej, pracę inteligencji, skierowaną na wzrost materialnego i duchowego dobrobytu mas pracujących w celu kształtowania narodu polskiego, zjednoczonego wspólnymi interesami społecznymi i ekonomicznymi10. Siemiętkowski nie żywił iluzji co do przyjacielskich uczuć "progresystów warszawskich" w stosunku do Rosji, lecz uważał, że ich program stwarza pole dla wspólnej działalności inteligencji polskiej i rosyjskiej. W 1882 roku ocenę literatury pozytywizmu warszawskiego dał Siemion Wien-gierow, znany historyk literatury i myśli społecznej w Rosji. W artykule Zwrot umyslo-wy w społeczeństwie polskim na łamach redagowanego przez niego czasopisma narodnic-kiej orientacji "Ustoi" scharakteryzował program pozytywistów warszawskich, jako wyrzeczenie się przesądów stanowych, konfesyjnych i narodowych, pogardę wobec pasożytnictwa i żądanie poważnej pracy od każdego uczciwego obywatela, odrzucenie dawnego mistycyzmu katolicko-szlacheckiego i szacunek dla myśli, naukowej, zaś w sferze sztuki - ścisły związek z żywą rzeczywistością11. Wiengierow podkreślił "ogromne znaczenie życiowe" progresystów, którzy "ani na jotę nie zdradzając żądań najbardziej żarliwego, najbardziej «nieziszczalnego» patriotyzmu, mogą z szczerą życzliwością obserwować życie społeczne Rosji, nie wstecznej, oczywiście, Rosji, lecz tej, która odpowiada ich własnemu układowi duchowemu {...], która przyznaje prawa człowieka w całej ich różnorodności - społecznej, religijnej i narodowej"12. Autor artykułu stwierdzał ogromne zainteresowanie rosyjskiej społeczności utworami Sienkiewicza, Orzeszkowej, Prusa, Świętochowskiego i wyjaśniał to demokratycznym duchem tych utworów oraz podobieństwem przedstawionego w nich polskiego losu chłopskiego z rosyjskim, a także odrzuceniem starych ideałów literackich. Zwracał uwagę na podobieństwo sytuacji w polskim i rosyjskim życiu umysłowym. W Rosji ożywienie myśli na początku lat sześćdziesiątych najmocniej i najwyraźniej przejawiło się w krytyce literackiej. Przywódcami nowego pokolenia byli Dobrolubow a następnie Pisariew, Antonowicz, Szelgunow i inni. "Nie była to krytyka literacka - stwierdzał -a w pełnym sensie publicystyka, a jeśli krytyka, to krytyka społeczna"13. W związku z tym Wiengierow podkreślał historyczną rolę "Przeglądu Tygodniowego" i "Prawdy" Świętochowskiego, które, jego zdaniem, w rozwoju i ewolucji myśli polskiej odegrały i odgrywają nadal taką samą rolę, jaką odgrywały w Rosji w latach sześćdziesiątych "Sow-riemiennik" i "Russkoje słowo" i odcinał się od wstecznej publicystyki rosyjskiej, stwierdzając, że "Pypinów jest wielu, a Kątków - to w Rosji słowo nieprzyzwoite"14. Wiengierow witał "plejadę utalentowanych polskich beletrystów", którzy dzięki programowi pozytywistycznemu "uważnie zabrali się do przedstawienia ludu pracującego. Orzeszkowa, Sienkiewicz, Prus dali nam całą galerię typów chłopstwa i niższych warstw miejskich i dochrapać się w ten sposób realny i ścisły związek literatury z ży- ciem •15 Podobną ocenę pozytywizmu warszawskiego podzielało i wielu innych literatów obozu liberalnego. W 1883 roku autor "Wiestnika Jewropy" (podpisany inicjałami A.F.) pisał o zdecydowanym zwrocie w najnowszym piśmiennictwie polskim: 108 WIKTOR CHORIEW Sztuczna i sentymentalna idealizacja, prowadząca do bezpłodnego marzycielstwa i zawężenia widnokręgu umysłowego, ustępuje miejsca bezstronnej i racjonalnej krytyce, a od krytycznego stosunku do przeszłości proste jest przejście do krytycznej analizy zjawisk obecnych. Najlepsze utwory najnowszej polskiej literatury naukowej, artystycznej, publicystycznej świadczą o pozytywnym odejściu współczesnych polskich oświeconych kręgów społecznych od legend starej szkoły literackiej i od starych ideałów, literackich i społecznych.16 W mniejszym stopniu interesowali się współczesną literaturą polską publicyści słowianofilskiej proweniencji - Iwan Aksakow, Jurij Samarin, Nikołaj Danilewski, autor głośnego manifestu panslawistycznego z antypolskim wydźwiękiem Rosja i Europa (1869) i inni. Powtarzali oni oklepane frazesy o Polsce - "Judaszu słowiańszczyzny", "bastionie latynizmu" w świecie słowiańskim etc. Przedstawiciele skrzydła narodnic-kiego, którzy na plan pierwszy wysuwali wyzwolenie nie narodowe, lecz socjalne, szczególną uwagę poświęcali literaturze, rozpatrującej kwestię sytuacji chłopów i rewolucji społecznej. Dlatego w literaturze polskiej podkreślali przede wszystkim znaczenie poezji Syrokomli, uważając go za wyraziciela żywotnych interesów ludu polskiego. Ogólnie rzecz biorąc, w latach osiemdziesiątych osiągnięcia artystyczne pozyty-wistów warszawskich, znane w Rosji dzięki licznym przekładom, jak trafnie zauważył Marian Jakubiec, "stały się dla Rosji intelektualnej objawieniem, dawały to, czego już brakło we własnej literaturze. Na każdym kroku podkreślano wielką rolę wychowawczą nowej polskiej literatury a równocześnie jej bliskość w stosunku do tradycji rosyjskiej"17. W latach dziewięćdziesiątych następuje istny zalew rosyjskiego rynku księgarskiego przekładami współczesnych pisarzy polskich, przede wszystkim dzieł Orzeszkowej i Sienkiewicza. Obok licznych tłumaczeń w prasie rosyjskiej spotyka się wiele wysokich ocen utworów polskich pisarzy, które często zestawia się z twórczością pisarzy rosyjskich. W 1895 roku znany literaturoznawca i lingwista rosyjski Dmitrij Owsiani-ko-Kulikowski pisał o Prusie: W odróżnieniu od Turgieniewa, a podobnie do Tołstoja, Prus - to artysta, w którego twórczości analiza zajmuje bardzo ważne miejsce razem z darem plastycznego obrazowania. Szkicując jednocześnie przeprowadza on głębokie studium psychologiczne. Taki sposób myślenia czyni go, jak i Tołstoja, wielce zdolnym do odtworzenia charakterów, jaźni i w ogóle wszelkich zjawisk duchowych w procesie ich rozwoju, zmian, rozkładu.18 Charakterystyczna jest również wypowiedź pozytywisty rosyjskiego Wiktora Golcewa o nowelach Sienkiewicza (w 1893 roku), w których, jak pisał, "spotykamy tak głębokie współczucie dla ludu, tak autentyczną do niego sympatię, że Sienkiewicza powinno uważać za swego każde społeczeństwo, któremu drogie są sprawy rozwoju oświaty i sprawiedliwości"19. A w czasopiśmie Russkaja mysi' można było przeczytać: Henryk Sienkiewicz jest wybitnym pisarzem, co bezdyskusyjnie uznają wszyscy światli czytelnicy, także tłumacze każdy jego nowy utwór chwytają w lot, jeśli można tak powiedzieć, i publikują w wielu pismach i w oddzielnych edycjach, niemal jednocześnie z drukiem oryginału.20 Wysoka ocena działalności publicystycznej i artystycznej pozytywistów polskich przez większość literatów rosyjskich zachowała się i w latach następnych. "Wykształ- Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX w. 109 cony czytelnik rosyjski - zauważył w roku 1903 krytyk Ewgienij Aniczkow - chętniej i uważniej czyta dzieła polskich pisarzy współczesnych, aniżeli utwory odległego Zachodu. Sienkiewicz, Orzeszkowa, Prus, zaś z młodszych Żeromski i Reymont - są to nazwiska nie tylko dobrze u nas znane, lecz bliskie nam, prawie swoje"21. W obszernej pracy Glówne nurty polskiej myśli politycznej. 1863-1907, wydanej w roku 1909, autor licznych artykułów i książek z historii literatury polskiej, Aleksander Pogodin, uważał za główną zasługę pozytywizmu to, że "obudził społeczeństwo z letargu, w którym pogrążone było po powstaniu", Świętochowskiego zaś nazywał "jedną z największych osobowości w Polsce w wieku XIX"22. Najbardziej rozwiniętą i wielostronną charakterystykę literatury pozytywizmu polskiego dał wybitny slawista Aleksandr Jacymirski w swym fundamentalnym dwutomowym dziele Najnowsza literatura polska. Odpowstania 1863 r. do naszych dni (1908). Książka ta przez kilka dziesięcioleci (do czasu napisania przez polonistów Instytutu Słowianoznawstwa RAN dwutomowej Historii literatury polskiej w 1968 roku) służyła czytelnikowi rosyjskiemu jako główne źródło informacji o literaturze polskiej. Jacymirski wystąpił jako zwolennik socjalizmu, broniącego interesów mas pracujących, sprawiedliwości społecznej, prawa. Jeśli walka to jedyna forma istnienia godna człowieka i jeśli poza walką - o prawa narodu, jednostki itd. - nie ma życia, to żadna ze współczesnych nam literatur nie odznacza się taką żywotnością rewolucyjną, taką bogatą różnorodnością i taką wrażliwością jak najnowsza literatura narodu polskiego.23 Wychodząc z założenia, że ważniejszym czynnikiem rozwoju literatury jest walka klasowa, Jacymirski usiłował przedstawić proces literacki jako współistnienie i następstwo różnych, klasowo uwarunkowanych nurtów ideowych24. Z tego stanowiska rozpatrywał pozytywizm warszawski, określając go jako "demokratyzm burżuazyjny", który zmienił "demokratyzm szlachecki", chociaż ten nowy demokratyzm "nie odznaczał się jeszcze "rewolucyjnością", to jest pisarze jeszcze nie wskazywali ludowi jego prawa, nie potępiali uciskających, "nie budzili nienawiści do sytych"25. Z punktu widzenia artystycznego pozytywizm, sądził Jacymirski, krył w sobie poważne niebezpieczeństwo: tendencje altruistyczne prowadziły do powstania schematu w utworach o życiu ludu. Niemniej pozytywiści dokonali przewrotu i w myśli społecznej, i w literaturze. Wytworni i zawsze arystokratyczni bohaterowie romantyzmu - królowie, rycerze, prorocy, wodzowie, czarownicy, poeci, spiskowcy, zwiastuni, diabli itd. musieli ustąpić miejsca innym bohaterom. Byli to inżynierowie, lekarze, prawnicy, technicy, naukowcy, agronomowie, idealni ziemianie, milionerzy-dobroczyńcy itd., jednym słowem pionierzy w sprawie organizacji pracy organicznej, ludzie pracy, ludzie trzeźwej myśli, praktycy.26 Zasługi pozytywizmu dla społeczeństwa polskiego, zdaniem Jacymirskiego, są ogromne. Między innymi dzięki pozytywizmowi "życie polskie na stałe skierowało się w stronę ideałów ogólnoludzkich, które nadwerężają bariery narodowe i religijne"; "widocznie umacnia się organiczny związek myśli polskiej z zachodnioeuropejską"; 110 WIKTOR CHORIEW "pozytywizm polski walczył przeciwko wszelkiemu obskurantyzmowi, dogmatyzmo-wi, metafizyce, zacofaniu itd."27. W tym duchu Jacymirski szczegółowo rozpatrzył w swojej książce twórczość pi-sarzy-pozy ty wistów, podkreślając ich troskę o prawd? artystyczną, ich przekonanie, że prawdziwa sztuka nie istnieje poza życiem narodu, poza epoką, środowiskiem itd. Nie będę omawiał jego analiz twórczości poszczególnych autorów, przytoczę jedynie dla przykładu niektóre jego charakterystyki polskich pisarzy-pozytywistów. Wyjątkowo wysoko oceniał Jacymirski działalność Swiętochowskiego: Zasługi Swiętochowskiego wobec społeczeństwa polskiego dawno uznali nawet jego przeciwnicy. Wszechstronnie wykształcony, wielbiciel kultury zachodnioeuropejskiej, wróg wszelkiej nietolerancji religijnej i egoizmu narodowego, przeniknięty ideałami ogólnoludzkimi, mający wyczucie krytyczne, zręczny polemista, złośliwy pamfledsta, znakomity stylista...28 Orzeszkowa dotychczas pozostaje jednocześnie i nauczycielem życia, i głębokim poetą,29 Obywatel i człowiek - te dwa słowa najlepiej charakteryzują Prusa. Trzydzieści lat minęło, jak Prus wystąpił na arenie literackiej, i w ciągu wszystkich tych lat wysoko trzymał on znamię, na którym widniało: "Bezinteresowna służba dla dobra ojczyzny i narodu.30 Jacymirski odrzucał interpretację niektórych publicystów rosyjskich programu pozytywistów jako "pogodzenia się z losem": W walce o swoje prawa narodowe i osobiste naród polski musiał mieć siłę groźniejszą od chałupniczej broni powstańców i nawet ich pacyfikatorów. Najlepsi ludzie końca lat sześćdziesiątych pragnęli widzieć tę siłę w wyższej kulturze opartej na zasadach narodowych. Nie boi się ona ordynarnej siły, imię której - gwałt, ponieważ można zburzyć i zniszczyć wszystko, lecz nie da się złamać twórczego ducha, nie da się ugiąć żywej myśli. [...] Żaden naród w świecie nie wykazał tyle żywotności w najcięższych warunkach, jak polski, który potrafił na ruinach starego stworzyć trwały i piękny gmach.31 Najlepszym dowodem trafności tej myśli, zdaniem Jacymirskiego, jest najnowsza literatura polska, której poświecił swoją książkę. Tak więc postępowa rosyjska krytyka literacka XIX i początku XX wieku wysoko oceniła fundament ideowy oraz etyczny literatury warszawskiego pozytywizmu, na który złożyły się, jak podkreślała, przejęcie się ideami służby narodowi i ojczyźnie, zwrócenie się do życia ludzi, głównie chłopskiego pochodzenia, pozytywny stosunek do pracujących warstw społeczeństwa, jako ostoi bytu narodowego. Niezależnie od motywów, którymi kierował się ten czy ów krytyk, walczyła ona przeciwko uprzedzeniom narodowym, o poznanie przez Rosjan życia i kultury społeczeństwa polskiego, jako niezbędnego warunku zbliżenia rosyjsko-polskiego. Pozytywizm warszawski w ocenie krytyki rosyjskiej XIX i początku XX w. 111 PRZYPISY N.I. Kariejew, Polonica, Sbornik statiej po polskim dielam (1881-1905), Spb., 1905, c. 225. "Wiestnik Jewropy" 1880, nr 1-2, s. 707. Ibidem, s. 704. Ibidem. Pomijam kwestię recepcji utworów pozytywistycznych w Rosji. Na ten temat istnieje mnóstwo prac badaczy rosyjskich i polskich. Na przykład: E.Z. Cybienko, Iz istorii polsko-russkich litiera-turnych swiaziej XIX-XX w. M., 1978 (rozdz. "Eliza Orzeszko i russkaja litieratura", "Boliesław Prus i russkaja litieratura", Sienkiewicz w w Rossiji"). Taże, Roman Gienrika Sienkiewicza "Quo vadis" i russkij czitatiel', "Woprosy Litieratury" 1997, nr 1; "Bez dogmatu" Henryka Sienkiewicza w przekładach rosyjskich i krytyce, "Przegląd Humanistyczny" 1996, nr 6 i in. "Wiestnik Jewropy" 1880, nr 3, s. 179-180. R.I. Siemiętkowski, Polskaja bibliotieka, SPB, 1882, s. 8. Ibidem, s. 7. Ibidem, s. 259. Ibidem s. 328. "Ustoi", 1882, nr 3/4, s. 90. Ibidem, s. 104. Ibidem, s. 194. Ibidem, s. 105. Ibidem s. 204. A. F., Pis'ma iżprowicii, Warszawa, fiewral' 1883, "Wiestnik Jewropy" 1883, nr 4, s. 839- Literatura rosyjska, t. 2, Warszawa 1971, s. 549. "Siewiernyj Wiestnik", 1895, nr 10, s. 65. W. Golcew, Priedslowije, Sienkiewicz H., Powiesti i rasskazy, L, 1893, s. up. "Russkaja mysi'" 1895 nr, bibliograficzeskij otdziel, s. 108. "Mir Bożyj" 1903, N 9, nr. 82. A.Ł. Pogodin, Glawnoje tieczenija polskoj politiczeskojmyśli (1863-1907), Pg., 1909, s. 124. A.I. Jacymirski, Nowiejszaja polskaja litieratura. Ot wostanija 1863 goda do naszych dniej, t. l, St.-Petersburg 1908, s. XIII. Książka spotkała nagonkę ze strony krytyki obskuranckiej, jej autor -represje ze strony władz. 24 Zob. H. Markiewicz, Aleksander Jacymirski o literaturze polskiej, H. Markiewicz, Literatura i historia, Kraków 1994, s. 213. 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 25 26 27 28 29 30 31 A.I. Jacymirski, Ukaz. Sozc., t. l, s. 204. Ibidem. Ibidem, s. 176, 201. Ibidem, s. 181. Ibidem, s. 209. Ibidem, s. 236. Ibidem, s.13-14. Część druga Gra ^ tradycją: między antykiem a modernizmem BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ Przejście przez Portyk Jest rok 1882, kończy się jesień. Z Grodna Eliza Orzeszkowa pisze do Nikodema Erazma Iwanowskiego, dziękując za cytatę z Seneki. Starożytnych pisarzy znam i czytuję, a wśród nich stoicy budzą szczególny podziw mój i uwielbienie [...]. Cytatą z Seneki dotknąłeś pan struny bardzo żywo we mnie obecnie żyjącej. Struną tą jest właśnie zamiłowanie w studiach klasycznych tak dalece posunięte, że aż mnie kobietę, zmusiło do ślęczenia nad łaciną, będącą wyłącznym przywilejem Was - panów świata - i mnie, autorkę powieści społecznych skłoniło do pisania powieści historycznej na tle starorzymskich dziejów. Teraz właśnie piszę powieść tą z czasów panowania Domicjana. Skończę ją zapewne tej zimy. Aby móc ją napisać, naturalnie przeczytać musiałam od deski do deski spółczesnych pisarzy, pomiędzy którymi byli jednak w tym wyklętym Rzymie tacy jak Tacyt, Stacjusz, Pliniusz młodszy, Marcjalis, Seneka (choć trochę wcześniejszy). W ciężkich chwilach, które obecnie przebywam, studia te i to pisanie sprawiają mi pociechę, siłę i możność istnienia.1 Opatrzmy ten fragment komentarzami. Zacznijmy od końca. Zawoalowane tu nieco "ciężkie chwile, które przeżywam" oznaczaj ą de facto internowanie w Grodnie po konfiskacie i zamknięciu wileńskiej księgarni, boleśnie odczuwane oddalenie od cywilizowanego świata, tarapaty finansowe - czyli fiasko pewnego dotąd realizowanego projektu społeczno-ekonomicznego. Około roku 1880 według Aurelego Drogoszew-skiego Orzeszkowa stanęła na czele ruchu umysłowego na Litwie2. Około 1882 czuła się "pogrzebaną żywcem" i zapytywała retorycznie: Alboż jestem Herkulesem? Ale nie wiem, kogo mam pytać. Herkules wiedział przynajmniej, z kim ma do czynienia i z Junoną [tu Orzeszkowa używa figury mowy czopowej - chodzi o tajną policję carską - uzup. moje B.K.O.], która go nienawiścią swą ścigała, rozmawiać mógł za pan brat. A my co? Ziarnka pyłku miażdżone kołami jakiejś maszyny. {...} Rozczarowanie zupełne.3 Rzecz jasna wiązał się z tym również kryzys osobisty, psychiczny, emocjonalny. Terapii niewątpliwie poszukiwała w aktywności intelektualnej i twórczości. Mówi o tym wyraźnie: "Studia te i to pisanie sprawiają mi pociechę, siłę i możność istnienia". 116 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ Co do nazwisk antycznych pisarzy, których Orzeszkowa tu wymienia (Tacyt, Se-neka, Pliniusz, Marcjalis, Stacjusz), należy dodać, że jest to wybór skromny - analiza "antycznych" utworów przekonuje, że da się tę listę zdecydowanie poszerzyć. Oczywiście rok 1882 to nie koniec studiów nad starożytnością. Natomiast niedaleko odbiega Orzeszkowa od prawdy, mówiąc o sposobie lektury dzieł antycznych: "od deski do deski", dodajmy - także z ołówkiem (piórem) w dłoni. Na szczęście w zbiorach AEO mamy dowody takich lektur, ujawniające nam sposób pracy z antycznym tekstem filozoficznym i literackim (myślę tu zwłaszcza o notatkach z Cycerona i np. Sylw Stacju-sza). Powieść, o której Orzeszkowa wspomina - "powieść z czasów Domicjana" - to Ardelion - rzecz tworzona między 1881-1883 rokiem. Płonna okaże się nadzieja "skończę ją zapewne tej zimy" - utwór nie zostanie ukończony. "Ślęczenie nad łaciną, będącą wyłącznym przywilejem panów świata" to chyba przesada. Udokumentowane adresy bibliograficzne utworów antycznych i opracowań dziejów starożytnych wskazują raczej na lektury w języku polskim, francuskim4 i niemieckim. Łaciny zaczęła się wprawdzie Orzeszkowa uczyć z doktorem Zygmuntem Święcickim w 1868 roku5, ale wraz z końcem romansu ustały zapewne i lekcje. Korespondencja wskazuje na dużą bezradność Orzeszkowej wobec języka Cycerona i Tacyta. Prawdą jest to, że "autorkę powieści społecznych"6, dokumentującą współczesne sobie zjawiska obyczajowe, zajęło badanie świata antycznego. W korespondencji ujawnia także inne (obok egzystencjalnych), formalno-ideowe powody takiej decyzji: poszukiwanie tematów heroicznych, eksperyment literacki, możliwość obcowania z nową leksyką, pojemną formą paraboliczną, dowodzące chyba pewnego przesytu dotychczas uprawianym poletkiem realistki. Zatrzymajmy się też na moment przy fragmencie zdania: "aż mnie kobietę zmusiło do ślęczenia..." Podkreślmy: kobietę. Orzeszkowa ma świadomość, że niewiele kobiet przed nią sięgnęło po tematykę z czasów starożytnych. Stefania Arndt--Wolicka, z którą Orzeszkowa korespondowała w 1882 roku, to autorka naukowego opracowania o kobietach greckich7, a pobieżny przegląd literacko wartościowych tekstów o tematyce antycznej przed Orzeszkową ujawni jedynie nazwisko Marii Konop-nickiej8. Da się chyba odczuć w przytoczonych wyżej słowach przekonanie o upośledzeniu kobiet w tej kwestii i chęć stanięcia w szranki z mającym większe możliwości "światem męskim". Z kim chciała konkurować? Raczej nie z Henrykiem Sienkiewiczem, który ignorując zalecenia współczesnych sobie estetyk zajmie się dziedziną historyczną i osiągnie spektakularny sukces Trylogią - ale dopiero za rok, w 1883 ukaże się jej pierwsza część Ogniem i mieczem, Quo vadis ujrzy światło dzienne dopiero w kolejnym dziesięcioleciu. Chyba też nie z Józefem Ignacym Kraszewskim, którego poczynania literackie wprawdzie pilnie śledziła, ale bez szczególnej fascynacji. Można nie wierzyć, jak robił to Stanisław Burkot9 i Edmund Jankowski10, każdy z innej perspektywy, w szczerość wypowiedzi Orzeszkowej o autorze Rzymu za Nerona, ale faktem jest, że trudno wyobrazić sobie, iż może zainspirować do próby dorównania mu w dziedzinie powieścio-pisarstwa historycznego ktoś, o czyjej twórczości ma się zdanie następujące: "Powieści Kraszewskiego sprawiają na mnie wpływ usypiający i ogłupiający. Ależ bo gaduła, Przejście przez Portyk 117 a płaczliwy, a pobożny"11. Orzeszkowa mogła czasem wchodzić z nim w pewien paragon, podpatrywać jego technikę, rozwiązania artystyczne, ale nie on zachęcił, zdaje się, "autorkę Mirtali" do wnikliwych studiów nad antykiem. Tym bardziej, że w swych powieściach Caprea i Roma oraz Rzym za Nerona prezentował dzieje antyczne, kładąc szczególny nacisk na narodziny i dzieje chrześcijaństwa, którego akurat około 1882 roku Orzeszkowa nie darzyła zbytnią sympatią, co potwierdza choćby korespondencja z Michałem Bałuckim i Janem Karłowiczem. Jak źle kończy się krytyczny stosunek do starożytnych chrześcijan, udowodniła Orzeszkowej lekcja z opublikowanymi w jej wydawnictwie fragmentami dramatycznymi Konopnickiej Z przeszłości, a dokładniej zUypatią12. Zostaje nam jeszcze Aleksander Świętochowski, autor Antei i Aspazji, ale on zajmował się przede wszystkim światem greckim13, i to w dramatach. Helvia, dramat o tematyce ze starożytnego Rzymu, jest zbyt krótki i zbyt słaby, aby mógł poruszyć fantazję i intelekt. Felicjan Faleński, podobnie jak Karol Brzozowski i Władysław Kul-czycki poświęcają swe liryczne pióra starożytnym Grekom. Światem rzymskim marginalnie zainteresował się Adam Asnyk, ale też na polu liryki. Zygmuntem Krasińskim, autorem Irydiona, zainteresuje się Orzeszkowa dużo później. Nie znamy też jej zdania o "antycznych" utworach Kornela Ujejskiego, Adama Pajgerta, Mieczysława Roma-nowskiego czy Teofila Lenartowicza. Młoda Eliza czytała Lyttona Edwarda Jerzego Bulwera14 i Georga Ebersa15, ale korespondencja oprócz odnotowania ich nazwisk nie przynosi żadnych więcej informacji, więc ta powściągliwość pozwala domniemywać, że nie była to jakaś lektura epifaniczna. Trudno zatem wskazać autora, który mógłby ambitną prowincjuszkę do literackich zmagań pobudzić. Widocznie inną drogą niż via współczesny jej świat literacki musiał przyjść impuls przynaglający do studiów starorzymskich dziejów. Czas na zdanie inicjalne: "starożytnych pisarzy znam i czytuję, a wśród nich stoicy budzą szczególny podziw mój i uwielbienie". Nawet zakładając emocjonalne rozedrganie, usprawiedliwione powyżej nakreśloną trudną sytuacją osobistą, jest to wyznanie zdaje się szczerej fascynacji pewnym nurtem myśli starożytnej. * * * Jest rok 1882, wczesna wiosna. W "Ateneum" ukazuje się Zygmunt Ławicz i jego koledzy. Posłuchajmy następującego fragmentu: Derszlak, wykolejony chłopak ten z wychudłą twarzą i gorejącymi oczami, który tak namiętnie bolał nad bólami ludzi tak z bliska sobie znanymi, zadowolonym byłby z teraźniejszej pracy kolegi i przyjaciela swego. Nie miała już ona na celu zimnych i niemych zjawisk i praw przyrody. Przedmiotem jej byli ludzie. Ławicz rozstał się już od dawna z naukami ścisłymi. Przekonał się, że dla zrozumienia syren, w tej stronie morza wiedzy śpiewających, brakuje mu rzeczy mnóstwa, całkiem niedostępnych. Ale były krainy inne, mniej tajemnicze, mniej obwarowane przed nieśmiałą i nieuzbrojoną ręką. W krainach tych mieszkały wiekowe dzieje ludzkości. Wabiły one ku sobie wzrok ciekawy mroczną mgłą swych początków, wprawiały w ruch siły umysłu wiekuistym swym ruchem, wzmagały bicie uczciwego serca obietnicami pochodu naprzód. Ławicza uderzył w szczególności jeden moment rozwoju, mniemał, że widzi w nim więcej i głębiej, niż widzieli inni. Wtedy to dokompletował on łacińskie swe wykształcenie, zawarł przyjazne stosunki z myślicielami starożyt- 118 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ ności i zaczął w nocnych godzinach rozmawiać głośno z Markiem Aureliuszem, Epiktetem, Sene-ką i najulubieńszym swym Zenonem z Citium, ojcem ulubionych stoików. Wtedy też pisać zaczął. (ZŁ, 318-319) Jak wiadomo prototypem postaci Zygmunta Ławicza, na co wskazują paralele biograficzne, był Maksymilian Obrębski, który jako młody, zdolny i chcący uczyć się chłopak, po zesłaniu ojca zmuszony został do podjęcia pracy zarobkowej w biurze, w celu utrzymania rodziny. "W dodatku przyplątała się do dziecinnej tej głowy niezmierna żądza wiedzy. Niedosypiał, czytywał. Gryzł się i rozpaczał nad tym, że uczyć się nie mógł"16. Nie podważając bynajmniej tych ustaleń, przyjrzyjmy się dokładniej wyżej zacytowanemu fragmentowi powieści. Opatrzmy go komentarzami z nadzieją, że może uda się zobaczyć w nim "więcej i głębiej niż widzieli inni", jeżeli zestawimy go z fragmentami korespondencji pióra jego autorki. "Ławicz rozstał się już od dawna z naukami ścisłymi. Przekonał się, że [...} brakuje mu mnóstwa rzeczy całkiem niedostępnych". Ławicz wertował niegdyś Lekcje o fizyce albo Teorię rozwoju gatunków (ZŁ, 256), Orzeszkowa też studiowała podręczniki chemii i biologii17 - Siłę i materię Ludwika Biichnera18, De la circulation de la vie Jakuba Moleschotta19 i Fryderyka Schódlera Księgę przyrody2(r). Można przypuścić, czego im zabrakło do osiągnięcia satysfakcji i pozytywnych naukowych rezultatów w spotkaniu z naukami matematyczno-przyrodniczymi - "uzbrojonej ręki", czyli naukowego zaplecza w postaci dostępu do technicznych nowin i dobrze wyposażonych laboratoriów oraz systematycznej, szkolnej edukacji, rękę ośmielającej. "Mniej tajemniczą krainą", ku której kieruje się Ławicz z nadzieją większych sukcesów, są "wiekowe dzieje ludzkości". Orzeszkowa, z progu świątyni nauk ścisłych, donosi Józefowi Sikorskiemu: "od nauk przyrodniczych, którymi się wyłącznie prawie przez rok ostatni zajmowałam, zeszłam na pole historii, pierwsze pole mego umysłowego kształcenia się"21. Dzieje "wabiły ku sobie" Ławicza "wzrok ciekawy mroczną mgłą swych początków". Orzeszkowa z zapałem studiowała, chwaliła się tym Janowi Karłowiczowi22, Antropologię Teodora Waitza23, Principes de sociologie Herberta Spencera ("pyszne podstawy do budowania «momentu narodzin duszy ludzkiej*")24, Edwarda Taylora Cywilizację pierwotna2*1 oraz Jana Lubbocka Początki cywilizacji26. Znała też Karola Darwi-na27. Zainteresowanie etnologią i etnografią były na tyle poważne, że marzyła o wkupieniu się do Instytutu Etnograficznego Paryskiego28. Dzieje "wprawiały w ruch siły umysłu wiekuistym swym ruchem". Zygmunt Ławicz "posiadał takie zresztą przywyknienia umysłowe, że myśląc o fakcie jakimś lub zjawisku wnet skierowywał myśl swą ku możliwym ich przyczynom" (ZŁ, 261). Orzeszkowa, zgodnie z zasadami XIX-wiecznego historyzmu, traktowała przeszłość jako zbiór ewolucyjno-genetycznie powiązanych faktów29. Świadczą o tym przede wszystkim fragmenty jej korespondencji z Karłowiczem. Przytoczymy jeden, chyba najbardziej charakterystyczny: Od lat kilku układam plan i zbieram materiały do "szkiców z dziejów pojęć moralnych", pod jakim to tytułem przeprowadzić by się dało historię (szkicowo choćby traktowaną) rozwoju religii, Przejście przez Portyk 119 zaczynając od pierwszych jej zawiązków w pierwotnej ludzkości i przechodząc następne jej fazy, filiacje i odmiany u ludów starożytnych (Indie, Egipt, ludy semickie, Grecja, Rzym, szczepy germańskie) aż do chrześcijanizmu - z jakiej to przeszłości wykazało by się jasno pochodzenie tego ostatniego - po czym pierwsze wieki chrześcijaństwa, tworzenie się dogmatów, pożyczki zaciągane u ludów starożytności, u szkoły aleksandryjskiej, u mitologii ludów barbarzyńskich. Paralelnie przeprowadzić by można niezmiernie ciekawy, a tak w następstwach ważny dla Europy rozwój religii żydowskiej {...] głównym przedmiotem byłaby zawsze religia, a raczej religie wynurzające się jedne z drugiej i wzajem siebie wytwarzające, niszczące, dopełniające.30 Spencerowską tezę o ewolucyjnym rozwoju społeczeństw ilustruje również rozprawa z 1880 roku Patriotyzm i kosmopolityzm. Zarówno prace o dziejach pojęć moralnych, jak też praca o podobnym charakterze poświęcona kobietom (miała składać się z trzech części: Kobieta w historii", Kobieta spółczesna i Kobieta polska*11) nie powstały nigdy. Dlaczego? Dębski pouczał Ławicza po druzgocącej krytyce jego historiozofii: Brak ci sposobów systematycznego badania rozwoju wybranej gałęzi naukowej [...]. Są tu rzeczy oryginalne, ale bez odpowiedniej metody przedstawione. Stąd chaos, zaprzeczanie samemu sobie... metoda, mój drogi, metoda... znajomość literatury przedmiotu i metoda to są dwie rzeczy, których ci całkiem lub na wpół brakuje, a bez których dziś w nauce geniusz sam nic nowego i prawdziwie porządnego uczynić nie potrafi. (ZŁ, 326) Entuzjasta - samouk Zygmunt był świadom "nieładu i wybujałości w myślach i pojęciach" (ZŁ, 258). Z podobnych ograniczeń zdawała sobie sprawę Orzeszkowa, prosząca Karłowicza o sugestie dotyczące "literatury przedmiotu". O braku metody wyraźnie mówi w korespondencji z nim32. Zresztą właśnie ten brak był chyba przyczyną zarzucenia przez nią ambitnych zamierzeń badawczych33. Orzeszkowa po prostu utonęła w nadmiarze faktów, przygnieciona trudnościami w ich sproblematyzowaniu i nieumiejętnością określenia celu: "specjalizowanie przedmiotów czy wyprowadzanie z nich praw i wniosków"34. Patriotyzm i kosmopolityzm był też notabene dość surowo krytykowany od strony metodologicznej35. Dzieje "wzmagały bicie uczciwego serca obietnicami pochodu naprzód". Idea postępu, w XIX wieku jedna z podstawowych kategorii rozpatrywania dziejów, miała w Orzeszkowej zawsze wierną wyznawczynię. Referuje to obszernie Maria Żmigrodzka36. Dzieje konwersji na tę ideę, nazywaną w nauce zsekularyzowaną Opatrznością37, datują się od sławetnej recenzji "Historii cywilizacji angielskiej" Henryka Tomasza Buckle'a w "Gazecie Polskiej" w 1866 roku, czyli od publicystycznego debiutu pozy-tywistki. W artykule O postępie (1874 r.) przekonania te lekko zmodyfikowane zostały rozpatrzeniem postępu również w sferze idei moralnych. Orzeszkowa zdawała sobie sprawę, że postęp powszechny nie przywiedzie zapewne ludzkości ku absolutom prawdy, dobra i szczęścia, ale ją ku nim zbliży, a zbliżenie to dostatecznie już jest pożądanym, dostateczną sprawi różnicę we wszechstronnym losie ludzi, aby dla sprowadzenia go warto było cierpieć, walczyć, pragnąć i pracować.38 120 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ Iść w "mozolnym pochodzie" ludzkości ku dostojeństwu i szczęściu, jak pisała w Patriotyzmie i kosmopolityzmie^. Myślała podobnie jak Zygmunt Ławicz, nawet swoje naukowe klęski rehabilitujący wysiłkiem, ważnym jako "jeden krok dokonany w powolnym pochodzie" (ZŁ, 300). Orzeszkowa, czemu daje wyraz w publicystyce, za motor postępu - technicznego, społecznego, moralnego - uznaje naukę i oświatę. Można rzec, że cała jej działalność publicystyczna do roku 1880 poświęcona jest propagowaniu oświaty: od cnót prostych po kształtowanie właściwych jej zdaniem preferencji czytelniczych. Ławicz -"uczeńszy, albo przynajmniej bliżej poznajomiony z nauką, w jej tylko niezawodne, lecz powolne działanie ufał, kto wie? za te to właśnie jej obietnice szczęśliwszych losów świata najwięcej może kochał ją i czcił" (ZŁ, 348). Jeśli postęp jest zsekularyzowaną Opatrznością, to uprawianie nauki - cnotą kardynalną, głoszenie jej chwały - pracą misjonarską, Orzeszkowa i Ławicz - misjonarzami. Przedmiotem pracy Ławicza byli ludzie. Dla Orzeszkowej, co pokazuje wyraźnie jej życiorys i biografia literacka, zasada "homo mensura" była zawsze najistotniejsza. Z czasem przybrała ona z jednej strony (w mikroskali) kształt "homo homini res sacra", w skali makro - przynaglała do studiowania dzieł rozlicznych uczonych, podejmujących zapoczątkowane przez Augusta Comte'a, ojca socjologii, badania wielkich struktur cywilizacji. Socjologia od czasu debiutu publicystycznego aż do końca będzie wielką pasją naukową pisarki. Ławicza "uderzył w szczególności jeden moment w rozwoju dziejów. Mniemał, że widzi w nim więcej i głębiej, niż widzieli inni. Wtedy dokompletował łacińskie swe wykształcenie". Można się domyślać, że tym punktem dziejów, który Ławicza zafascynował, był antyk. Ale nie chodziło mu o starożytność en masse, ale o filozofię starożytną, a zwłaszcza o stoików. Zanim zastanowimy się, dlaczego Ławicza szczególnie ten moment uderzył, przypomnijmy, w jakiej atmosferze przebiegało zapoznawanie się z Markiem Aureliuszem, Epiktetem, Seneką. Rębkowa, słuchając jego głośnych rozmów z Markiem Aureliuszem na temat "moralnego systematu stoików", ma wrażenie, że obcuje z wariatem (ZŁ, 259). Przytomnie jednak zauważa, że w trakcie tej rozmowy Ławicz wygląda tak, "jak gdyby przed Najświętszą Panną cudowną się modlił". Tę niezwykłą gorliwość zauważa też Dębski, chwaląc Ławicza, że "studiuje sumiennie; notat i wyciągów {u niego - przyp. mój B.K.O.] więcej jak u niejednego sławnego autora" (ZŁ, 313). Orzeszkowa też robiła sumienne notatki i wyciągi z czytanych tekstów starożytnych. W rękopisie nr 257 i 825 mamy ślady takich lektur, w innych rękopisach - wypisy z dzieł o starożytności. Ławicz jest w gruncie rzeczy samoukiem, "o każdą iskrę i każdy promyk w nędzy i pocie czoła bojującym samoukiem" (ZŁ, 261). A jakże inaczej nazwać Orzeszkową? Ławicz zadaje sobie pytanie: "dlaczego cywilizacja odepchnęła go od szerokiej swej piersi i odmówiła mu wszystkich posiadanych przez się pomocy i ułatwień w drodze ku światłu" (ZŁ, 261). Czyż nie mogło ono przychodzić, zwłaszcza około 1882 roku, do głowy także Orzeszkowej? Pasją Ławicza są książki, czytanie. Jak czyta? "Myślał o niej, dla niej odrzucił zaprosiny [...} a teraz, kiedy miał ją już w ręku i przed oczami, Przejście przez Portyk 121 wyraz twarzy jego był taki, jakim okrywa się czasem twarz kochanka, gdy wolno mu na koniec porozmawiać z dawno nie widzianą oblubienicą" (ZŁ, 283). Czyta aż do brzasku. Orzeszkowa do Sikorskiego: "Po odjeździe moich gości cicho u mnie jak w zaklętym zamku i z tą ciszą jest mi tak dobrze, jak tylko z czymkolwiek dobrze być może. {...] Literalnie zakopana jestem w książkach i szpargałach - codziennie zadaję sobie robotę, którą spełnić muszę, choćby się daleko w noc zaciągnęła"40. Dębskiemu Ławicz wyjawia, że czyta po niemiecku i francusku (ZŁ, 313). Orzeszkowa do Karłowicza: "Nadmieniam przy tym, że z obcych języków czytam tylko po francusku i niemiecku"41. Obydwa języki, podobnie jak Ławicz, zna z domu i szkoły. Podobnie też, jak Ławicz, niemieckiego doucza się sama42. Dlaczego Ławicz dokompletować musi swoje łacińskie wykształcenie? Jak wiadomo, punktem zwrotnym w biografii Ławicza, o którym "nie bez słuszności mniemał, że pełnił wobec niego funkcję starożytnego fatum" (ZŁ, 262), i dwóch jego kolegów (Zegrzdy i Kaplickiego) była lekcja greki, kiedy to doszło do konfliktu z nauczycielem. Hellenista już od dawna wprowadzał "zakłócenia" do dusz swoich uczniów. Gdy jednak upomniał ich obelżywym, w dykcjonarzach salonów i parlamentów nie notowanym wyrazem rosyjskim, Ławicz, wbrew swemu charakterowi, przypominał mu, iż mędrcy greccy utrzymywali, że "spokój jest pięknością" (czy chodziło mu o grecki ideał ataraksji?). Niewątpliwie, "źródłem wszelkiego nieszczęścia są namiętności (afekty), ich przyczyny i skutki"43. Namiętność pedagogiczna i antypolska kieruje ruchem dłoni nauczyciela. "Starożytne arcydzieło zatrzepotało w powietrzu skrzydłami z bibuły i uderzywszy wprzód o głowę syna nowożytnej epoki świata, ze stukiem na ziemię upadło" (ZŁ, 272). Dziełem tym była Odyseja. Trudno się oprzeć wrażeniu, że w tym momencie rozpoczyna się odyseja niedoszłego naukowca - Ławicza, który będzie musiał, opuściwszy z wilczym biletem szkołę, przejść różne próby na drodze powrotnej do swej Itaki - świata wiedzy. "Pasowanie na Odyseusza" to drugie z niezwykle istotnych, biografiotwórczych doświadczeń Zygmunta. Pierwszym jest obserwowany wyjazd ojca na zesłanie za udział w powstaniu. Wyjazd bezpowrotny. Powstanie i jego skutki jako czynnik modelujący biografię - to też wspólne dla Ławicza i Orzeszkowej. Zatrzymajmy się na moment przy postaci nauczyciela - hellenisty. Bolesław Hadaczek uważa, że jest on typową figurą mowy czopowej44. Orzeszkowa nie chcąc i nie mogąc sportretować nauczyciela rusycysty (na lekcjach rosyjskiego uczniowie -Polacy byli najbardziej poniżani i prześladowani) ucieka się do postaci hellenisty, który jest tylko rzekomym hellenistą. Takie przypuszczenie jest dopuszczalne rzecz jasna, ale nie wydaje się, żeby tak być musiało. Przede wszystkim wątek filologii, ale też filozofii klasycznej, w powieści Zygmunt Ławicz i jego koledzy jest wątkiem niezwykle istotnym, powracającym regularnie, szczególną rolę odgrywającym w rozpoczęciu i zakończeniu, miejscach newralgicznych dla tekstu epickiego. Jest to też wątek głównego bohatera, który przez świat antyczny został "ugodzony", ale też i świat antyczny ostatecznie pomógł mu również ocalić swą godność. Zresztą Orzeszkowa tak komponując postać hellenisty nie rozmija się z rzeczywistością. Jak informują prace poświęcone szko- 122 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ łom na Kresach czy szkolnictwu pod zaborami po powstaniu styczniowym45, rzeczywiście sprowadzano latynistów i hellenistów z głębi Rosji, zresztą osoby bardzo podejrzanej moralności i niskich kompetencji naukowych, z powodu wielkich niedoborów personalnych w gimnazjach akurat na tym etacie46. Należy pamiętać, że po zniesieniu nauki języka polskiego w gimnazjach powiększono liczbę godzin łaciny i greki (aż do absurdu)47 oraz historii powszechnej z uwzględnieniem szczególnie dziejów Imperium Rosyjskiego. A że zdarzały się przypadki nauczycieli hellenistów-potworów, na to mamy dowód w książce - pamiętniku Stefana Surzyckiego Kartka dziejów rosyjskiego wychowania państwowego w Polsce^8, relacjonującej życie szkolne gimnazjum lubelskiego i osławione dyrektorowanie Siengalewicza oraz w Syzyfowych pracach Żeromskiego, gdzie hellenista jest nie tyle groźny, ile potwornie tępy49. Zygmunta Ławicza Dębski nazwie "młodym stoikiem" (ZŁ, 316). Nie da się zwieść jego wyglądowi, który "bardziej miał pozór ucznia tej z filozoficznych szkół starożytności, która zalecała chodzenie nago lub wpółnago, spanie na słomie i żywienie. .. prawie słomą" (ZŁ, 275). Nie cynicyzm, ale stoicyzm pomaga mu w pogodzeniu się z rzeczywistością, ze światem: "świata przeklinać nie trzeba nigdy. Pięknym on jest, skoro wydał z siebie wielkie idee, tylko czasem niektórym jednostkom żyć na nim trudno" (ZŁ, 277). Ławicz, podobnie jak Kwira, będzie się bronić przed "grzechem narzekania", jednakże coraz bardziej będzie się do otaczającego go świata dystansował, lekceważąc "układy" ze współczesnością (ZŁ, 386-387). W całej korespondencji Orzeszkowej wzmianki o "znoszeniu, powściąganiu się" są częste. Już w 1869 roku pisze do Sikorskiego: Siedzę w mojej sowiej norze {nie da się tego porównać zapewne z Ławiczowym kątem za szafą w księgarni - przyp. mój B.K.O.]. Życie to doprawdy nie arcymiłe - zimne, szare, klasztorne, ale z dnia na dzień ciągnie się jakoś, a dopomaga mi zwykła moja zasada cierpliwego przenoszenia co los zesłał, i ciągle zajęcia umysłowe.50 W liście do Meyeta z 1889 roku stwierdza: W ogóle coraz smutniej i ciemniej robi się na świecie. Czasem wszystkie siły zbierać trzeba, aby udźwignąć ciężar tych wszystkich okropności. Ciekawa byłabym wiedzieć - z punktu psychologicznego - komu to trudniej przychodzi: wam w świecie i gwarze, czy nam na pustyni i w ciszy? [...} Wy macie rozrywki i przyjemności, które zapomnienie dawać i siły wzmacniać mogą, my znowu łatwiej w skupieniu dojść możemy do jakiegoś filozoficznego, stoickiego hartu.51 Jak widać cnotę wytrzymałości składającą się na stoicki hart uważała za niezwykłą wartość, za czynnik umożliwiający przyjęcie odpowiedniej postawy wobec trudnej rzeczywistości. Zachowywała się pod tym względem jak człowiek starożytności. Starożytni nie uważali filozofii za produkt uboczny życia. Było akurat na odwrót, a szkoła stoicka stawiała pod tym względem szczególnie wysokie wymagania. Spróbujmy obejść się przez chwilę bez słowa "filozofia", bo stoicyzm - zwłaszcza w wydaniu rzymskim - trudno nazwać umiłowaniem wiedzy. Była to raczej dożywotnia próba wytrzymałości - eksperyment, w którym każdy jest swoim własnym królikiem doświadczalnym i instrumentem nie tyle poznawczym, ile reagującym.52 Przejście przez Portyk 123 Gdy Orzeszkowa pisała listy, Zygmunt Ławicz zapewne przepisywał kolejne dokumenty Izby Cywilno-Kryminalnej i usiłował nie wpisać w nie fragmentów O naturze bogów Cycerona (ZŁ, 256). Przypomnijmy lektury Ławicza. W szkole czytał Odyseję Homera, Ksenofonta, periody Cycerona (ZŁ, 270) oraz Platona i Bukoliki Wergiliusza (ZŁ, 293). Te same nazwiska i tytuły widnieją też na liście lektur młodych adeptów gimnazjum klery kowskiego53 oraz w rozkładach materiału zajęć języków starożytnych przewidzianych do realizacji w gimnazjum54. Bardzo ciekawe są spisy podręczników i źródeł do filologii klasycznej, oferowanych przez składy księgarskie, jak ten Józefa Zawadzkiego55, który odwiedzała autorka Mirtali" w Wilnie, w czasie jej zapamiętałego samouctwa56. Jednak na liście lektur młodego Ławicza, z którymi mógł zapoznać się w szkolnej ławie, nie było raczej na pewno Lukrecjusza, Marka Aureliusza, Epikteta i Tacyta, a stamtąd, z III księgi Dziejów pochodzi fragment o filozofie z czasów We-spazjana, Muzoniuszu, wygłaszającym pacyfistyczne diatryby do żołnierzy57 (ZŁ, 279), zacytowany w celu upomnienia Zegrzdy. Natomiast Muzoniusz Rufus będzie gwiazdą najjaśniejszą na filozoficznym firmamencie Ardeliona i Mirtali. Cycerona studiowano w szkole58, ale te fragmenty, które nieco modlitewnie przywołuje Ławicz na zakończenie posiłku: "jakaż w tym dobroć przyrodzenia, że tak wiele rozmaitych i smacznych płodów na pokarm nam daje" (ZŁ, 257)59, konstatacja "trzech rzeczy potrzebują żyjące jestestwa do utrzymania życia: pokarmu, napoju i powietrza" (ZŁ, 257)60, pełne zachwytu westchnienie nad możliwościami poznawczymi człowieka: "czyż rozum ludzki nie przedarł się aż do nieba" (ZŁ, 257)61 oraz smutne refleksje nad losami Zegrzdy: "dobre ziarno na zły grunt rzucone puste kłosy rodzi"(ZŁ, 321)62 pochodzą ze studiowanych przez Orzeszkową i przepisywanych utworów Cycerona (O naturze bogów, O najwyższym stopniu dobrego i zlego i Rozmów tuskulańskich). Cyceron też dostarczył informacji o zakłóceniach duszy63 oraz o śpiewie syren nęcących Ułissesa64. Ten ostatni fragment zasługuje na moment- uwagi, ponieważ opatruje go Cycero takim oto komentarzem: Ludzie mający upodobanie w naukach {...] z takim zapałem się do nich przykładają, że {...] wszystko dla nich wycierpieć są gotowi, że rozkoszą, jakiej w uczeniu się doznają, największe trudy i mozoły sobie wynagradzają65 i dokonuje reinterpretacji sensu homerowego - syreny nęcą nie urodą czy rozkoszą, ale posiadaną wiedzą. Ten właśnie sens, cyceroniański a nie homerowy, będzie miał motyw syreniego śpiewu w Zygmuncie Ławiczu. (W tym przypadku również ostateczną konsekwencją pójścia za głosem syren - za wiedzą - będzie śmierć). Rozmyślania Marka Aureliusza znajdują się na liście zamówień u Gebethnera i Wolffa66, Seneka i Lukre-cjusz - na liście książek zawartej w rękopisie 825, k 16. Powróćmy teraz do kwestii zasadniczej: dlaczego Ławicza uderzył ten właśnie moment rozwoju dziejów, gdy rzymscy stoicy kontynuowali naukę wielkiego Zenona z Cittium? Myślę, że przyczyną bliskich spotkań z ulubionymi stoikami, a później ze światem antycznym był... Zenon Derszlak, a dokładniej: widmo socjalizmu67. Przypomnijmy, że to właśnie Derszlak ma być zadowolony z powrotu Ławicza do zagadnień humanistyczno-społecznych. Orzeszkowa, jeśli można na moment utożsamić ją 124 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ z Ławiczem, a chyba takie utożsamienie jest dopuszczalne, zaznacza wyraźnie drogę, którą weszła w świat antyczny. Nie przez "zainteresowania żydowskie", jak przypuszczał Tadeusz Sinko68, ale przez historię cywilizacji i filozofię. Konkretnie: przez Portyk. Świat antyczny zajął ją nie barwnością literackich fabuł (a przecież jest tam w czym wybierać - mnóstwa tematów dostarcza i historiografia, i mitologia), nie pięknem i majestatem sztuki (za mało widziała69), nie szkolnym wtajemniczeniem, jej, kobiecie, niedostępnym lub oszczędzonym. Świat antyczny zaoferował jej potrzebną ideę, konsola-cję i inspirację. Później - formę paraboliczną. Orzeszkowej około 1880 roku zaczął bowiem jednak doskwierać brak wielkiej, ponadczasowej, a historycznie potwierdzonej idei heroicznej, właśnie takiej, która sięga głębiej i umacnia siły człowieka w dążeniu do ideału. Potrzebowała też konkretnych wzorów takich postaw, w które nie obfitowały zdaje się ani współczesne jej filozofie, ani jej czasy. Pisała o tym w listach do Teodora Tomasza Jeża70. Już w studium O postępie w 1874 roku z wielkim szacunkiem wyrażała się o "świętych historii", świętych, którzy "wzbogacają sumienia ludzkie w podniecające wolę przykłady, wywalczone prawa, ustanowione zasady. To ich imiona każdy myślący i cnotliwy człowiek umieszcza w najwyższych sferach, w niebie niejako pamięci swej i wyobraźni"71. To dzięki nim dokonuje się postęp moralny. Myślę, że około 1880 roku Orzeszkowa chciała odnaleźć takich świętych i idee, które pozwoliły im nimi zostać. Zainteresowanie dziejami pojęć moralnych ułatwiło jej zadanie. Przewertowałam większość prac z zasobnych indeksów zawartych w listach do Karłowicza, dokumentujących przygotowania materiałowe do prac o pojęciach moralnych i o kobietach, w poszukiwaniu dzieła, które mogło jej wiadomości o stoikach dostarczyć i zwrócić uwagę na niezwykłą etyczną doniosłość "moralnego systematu stoików". (Rzecz jasna, stoicy mogli też zostać jej ustnie zarekomendowani przez któregoś z "przyjaciół uczonych"). Jeśli jednak przyjąć drogę lekturową, to książką tą było zapewne dzieło Wiliama Lecky'ego History ofEuro-pean Morals from Augustus to Charlemagne12, z którym zapoznała się przygotowując się do pracy o dziejach pojęć moralnych. Dowiedzieć się z niego mogła, że filozofowie są prawdziwymi nauczycielami moralności73, że zapał patriotyczny ukształtował stoików rzymskich, że epikureizm nigdy nie stał się szkołą cnoty w Rzymie i dlatego odgrywał funkcję społecznie destruktywną74. Lecky mógł także zwrócić uwagę na doniosłą polityczną rolę stoicyzmu (jako szkoły dobrych władców, oparcia moralnego opozycji przeciw władcom złym, czynnika humanizacji)75. Obszerny rozdział poświęcony moralnej doktrynie stoików akcentuje rozumowe opanowanie emocji, poświęcenie reputacji dla cnoty, twardość charakteru, stosunek do Opatrzności, śmierci. Przynosi także pochwałę wielkości ideałów stoickich, ostrzegając jednocześnie, że są one trudne do osiągnięcia dla zwyczajnych, "nieopracowanych" charakterów i opisuje kontrast pomiędzy surowością stoicyzmu rzymskiego i zbytkiem rzymskiego społeczeństwa76. Myślę, że Orzeszkowa przeglądała stosy książek, bo podobnie jak Ławicza paliła ją namiętna ciekawość dowiedzenia się co dalej i tak jak on nie miała "pojęcia kędy i jak iść naprzód" (ZŁ, 261), tj. - jak dokonać pewnych drobnych, acz zasadniczych korektur w przyjętym systemie norm moralnych i społecznych obowiązków. Dała więc krok w tył - z lęku nie tyle przed socjalistami, ile o nich i o skutki do tej pory z zapa- Przejście przez Portyk 125 łem przez siebie prowadzonej akcji reanimacyjnej na wycieńczonym skutkami represji popowstaniowych narodzie polskim. Kto wie, może nie byłoby w konsekwencji Arde-liona i Mirtali, gdyby nie wracający z Rosji piewcy nowych Atlantyd, kwestionujących dotychczasowe formy życia społecznego i narodowego? Zadajmy kolejne pytanie: dlaczego filozofia? Odpowiada Dębski: "do każdej roboty społecznej potrzebna jest pewna doza filozofii uczącej ogarniać całość i patrzeć w głębie" (ZŁ, 315). Głębiej niż Comte, Spencer, Mili patrzyli stoicy, pomagając zdobyć hart ducha i oddać siebie ofiarnie do dyspozycji przyjętej idei. Przy okazji mówili o kosmopolityzmie (a umierali broniąc wartości virtus romana), o obowiązku, o sumieniu i, używając terminów współczesnych, republikanizmie, radykalizmie, racjonalizmie, humanitaryzmie, organicyzmie i aktywności obywatelskiej. Nie było w nich irracjonalnej wiary, która popycha (co zarzucał Marek Aureliusz chrześcijanom) do fanatyzmu77. Ich filozofia mieściła się więc w znanym i bliskim Orzeszkowej paradygmacie, ale przekraczała go, przynosząc nowe (stare?) rozwiązania etyczne. Znamienny jest moment, gdy Ławicz odpisuje na zaproszenie Derszlaka do Petersburga. Obydwaj marzą o jednym celu, o Atlantydzie - "globie szczęśliwszym, o stokroć szczęśliwszym i lepszym od ziemi" (ZŁ, 320). Różni ich jedynie sposób, w jaki cel ów chcą osiągnąć (o ile już sama jego nazwa nie przekreśla takiej możliwości). Zygmunt "uczeńszy, albo przynajmniej bliżej poznajomiony z nauką, w jej tylko niezawodne, lecz powolne działanie ufał, kto wie? za te to właśnie jej obietnice szczęśliwszych losów świata najwięcej może kochał ją i czcił. W zapale Derszlaka widział egza-sperację człowieka, który sam cierpiał wiele i wszystkie cierpienia rozumiał, nielogiczność umysłu, pięknego może, lecz który zwichnął się, nim możliwy kres wzrostu swego osiągnął" (ZŁ, 348). Ławicz ufa w postęp, racjonalizm, wiedzę. Derszlak - kieruje się emocją, subiektywizmem i intelektualną niedojrzałością, nie pozbawioną zresztą szlachetnego współczucia. Obydwaj cierpią, nie godząc się na teraźniejszość, szukając ideału, ale nie mogą pójść razem. Orzeszkowa wyjaśni to kiedyś: podstawy socjalizmu mają w sobie pierwiastki prawdy, sprawiedliwości, litości, które entuzjazmować mogą, niektóre organizacje duchowe entuzjazmować nawet muszą. Ale umysł dojrzały, przyznając wiele słuszności zasadom socjalizmu, nie może zgodzić się na drogi, którymi on do celów swoich zmierza.78 Derszlak - socjalista dogorywa na suchoty, na które zapracowała jego nędza i więzienie. Orzeszkowa nie zmusza swego stoika, aby tak jak Trazeusz czy Seneka oddał życie za wyznawane poglądy. Wystarczy, że będzie on trwał przy zasadach albo (program minimum) nie pozwoli sobie odebrać ich do końca. Jak to?! Przeczy przecież temu obraz apatycznego Zygmunta, odcinającego się od "dawnych filozofów", ożenionego z Rębkówną i zajmującego się procesami wylewających na siebie pomyje mieszczek i Żydówek, pracującego bez nadziei, ale i bez chęci awansu. Orzeszkowa pisząc streszczenie tej powieści w Bilansie literackim wyraźnie mówi o swoich bohaterach i ich "zdolnościach stłumionych, siłach nierozwiniętych, walkach, cierpieniach oraz pracy i zawodach, w których przebywają połowę życia"79. Z rozgoryczeniem obserwują oni dysproporcję pomiędzy tym "czym być marzyli i mogli a tym, czym są"80. Zaznacza 126 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ też, że powieść nosić powinna tytuł Gasnące siły i przytacza scenę finalną - opowieść Ławicza o budowaniu świątyni i jego krótką wykładnię tej greckiej legendy. Cóż, habent sua fata libelli. Zygmunt Ławicz i jego koledzy - tak zostało. Powieść oparła się parokrotnym próbom nadania innego tytułu81, lekceważąc jakby zamysły autorskie. Zdaje się, że nie bez racji. Dotychczasowi interpretatorzy uznają ją za utwór niezwykle pesymistyczny, ukazujący wąskie granice (właściwie kleszcze) możliwości, w których zamknięte zostało pokolenie "okute w powiciu"82. I taki plan bardzo wyraźnie prezentuje świat przedstawiony, konstrukcje losów bohaterów etc. Wskazuje nań też sama autorka. Ale, co ciekawe, uzupełnia go we wspomnianym wyżej Bilansie zakończeniem zacytowanym (rozmową Dębskiego i Ławicza), jakby nie umiała czy nie chciała go streścić. W tym mini katalogu wszystkich najważniejszych dzieł Orzeszkowej to jedyny przypadek cytowania. Zakończenie jest dla powieści miejscem strategicznym83. Epilog ma służyć podnieconej ciekawości czytelnika, bywa miejscem dodatkowego objaśnienia utworu, miejscem uzupełnienia niedomówionych treści, miejscem korektury utworu, także w jego wymowie ideologicznej84. Ławicz opowiada legendę o Agamedesie i Trofoniuszu, budowniczych świątyni Apollina w Delfach85. Nagrodą boga za ich prace była śmierć. Legenda zostaje opowiedziana w kontekście socjalisty Derszlaka, którego Dębski nazywa "szaleńcem, któremu tydzień do śmierci pozostał" (ZŁ, 398). Ławicz odmiennie, uważa go za najlaskawiej przez los potraktowanego. To, że się pojawia w epilogu legenda, nie jest dziwne. Wciąż funkcja kodująca we współczesnym tekście narracyjnym należy do początku, a fabularno-mitologizująca -do końca86. Oto jej tłumaczenie: - A sensem tej legendy - rzucił Dębski - ma być zapewne to, że Grecy wczesną śmierć uważali za największą łaskę bogów... - Zapewne - potwierdził Ławicz [...] dodał - Chociaż nie mogę ukrywać, że w legendzie tej i inny jeszcze sens spoczywa. Mianowicie: śmierć tu jest nagrodą za zbudowanie świątyni... Dębski żywo podniósł głowę {...] - Drugie to tłumaczenie przyjmuję. Lepiej od pierwszego zgadza się ono z charakterem moim. Ażeby mieć prawo wygodnie ułożyć się do spoczynku trzeba świątynię jaką zbudować... -Jak czasem - przerwał Ławicz - i co komu jest danym. Budować albo... podpierać... (ZŁ, 398) Opowiadanie o budowniczych świątyni zaczerpnęła Orzeszkowa z Rozmów tusku-lańskich Cycerona87. I Derszlak, i Ławicz wpisują się w prace przy świątyni. Derszlak chce odmienić świat, kierowany szlachetnymi, choć rewolucyjnymi pobudkami. Ławicz chce ten świat najpierw zrozumieć, potem dzięki nauce pchnąć go w przód. Derszlak nie zgadza, się na żaden kompromis i w ofierze swoim ideałom składa życie. Ławicz idzie na kompromis, choć nie rezygnuje z votum separatum wobec świata. Poszukują w życiu czegoś więcej, dążą do ideałów. Derszlak chce budować nową świątynię na gruzach starego. Ławicz i Dębski, któremu "ze wszystkich dumnych rojeń pozostało jedno: nie żebrać {...} ostać się przeciw jałowej tułaczce i żebraninie, przy gruncie tym, Przejście przez Portyk 127 z którego wyrósł i milczącym upominaniu się o swoje" (ZŁ, 397) - chcą świątynię podpierać. To jest w miarę jasne. Po odejściu Derszlaka do Ławicza zbliża się Kaplicki, prosząc go o radę i kształcenie dzieci. Problem zaczyna się wówczas, gdy Ławicz podsumowuje Dębskiemu ten cały splot sytuacyjny (odejście Derszlaka, opowieść o świątyni i śmierci, prośbę Ka-plickiego, wiadomość o edukacji "drogach prostych i jasnych" braci Dębskiego). - Czy nie przychodzi ci teraz na myśl słowo, rozwiązujące zagadkę przedchwilnej rozmowy naszej?... - Chciałbym, abyś mi je powiedział. - I owszem, ale pozwól, że znowu wyręczę się starożytnym wieszczem, który śpiewał: "Zrzuca wiatr liście z drzew, a jednak natura przywróci kiedyś światu wiosnę i zieloność". A ktoś inny powiedział: "Tkwi w nas przeczucie przyszłych czasów i rosną przed nami przyszłe pokolenia, które... dla których..." -1 tam dalej... - wstając przerwał Dębski. - Znam ciąg dalszy. Rozwiązuje to zagadkę nie cierpień naszych, zawodów i strat, ale... - Naszych przeznaczeń - dokończył Ławicz. Podali sobie ręce i rozeszli się. (ZŁ, 399) Bez odwołania do erudycji klasycznej słowa te pozostają ciemne lub ujawniają tylko znikomą część swego sensu, resztę zamykając w dość szczelnym aposiopesis. Dla Dębskiego i Ławicza, porozumiewających się antycznym kodem, wszystko jest jasne. Dla czytelnika mniej, gdy za Polaków mówią Grecy i Rzymianie. Zidentyfikujmy cytaty i przywołajmy ich konteksty. Ich lokalizacja jest następująca: Marek Aureliusz i Cycero. Pierwszy cytat jest trawestacją fragmentu Iliady Homera: Jako się liście rodzi, tak i ludzkie plemię: Jako wiatr liście wstrząsa, okrywa nim ziemię, A w inne, w czasie wiosny, drzewo się przybiera, Jedno plemię się rodzi, a drugie wymiera88 Pojawia się on w następującym kontekście Rozmyślań: Człowiekowi przepojonemu zasadami prawdziwymi wystarczy zdanie bardzo krótkie i bardzo znane, by go znowu natchnąć pogodą ducha i spokojem, np.: "A liście - jedne ku ziemi wiatr zmiata...". Tak i ród ludzi. Listkami są i dzieci twe. Liśćmi są i ci, którzy z udanym przekonaniem głośno cię wielbią i sławią albo przeciwnie, przeklinają, albo po cichu ganią i wyszydzają. Liśćmi są i ci, którzy sławę pośmiertną dalej głosić będą.89 Drugi pochodzi z Rozmów tuskulańskich90. Jest to wyimek z rozmowy o nieśmiertelności i o sposobach jej osiągnięcia: pozostawieniu dzieci, przekazaniu swego imienia, testamencie, grobowych napisach etc. Także o tych, którzy ponoszą śmierć dla Rzeczypospolitej. "Nikt bez wielkiej nadziei nieśmiertelności nie narażałby się na śmierć za ojczyznę"91. Można wprawdzie pędzić życie spokojne, bez narażania go, ale... "tkwi w nas jakieś przeczucie przeszłych wieków, które w największych geniuszach, w najwznioślejszych duszach najwięcej może i najłatwiej się okazuje. Usuń to przeczucie, 128 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ kto będzie tak szalony, żeby w trudach i niebezpieczeństwach całe życie pędził?"92. Wnioskiem stąd wypływającym jest sugestia, że największe dusze ocalają przeczucie przyszłych wieków, nie dają się osaczyć beznadziejnej teraźniejszości. Patrzą w przyszłość swoją i narodu, i dla niej działają. Jakie jest więc rozwiązanie zagadki przeznaczenia? Może takie. Zmieniają się pokolenia, ale życie trwa, chroniąc się w świątyni podpieranej kosztem egzystencji jednostek. Życie ewoluuje. Natura przywróci kiedyś światu wiosnę i zieloność. Ważne, żeby podać dzieciom rękę i książkę, dać im szansę wykrzesaną z dna swojego znużenia. Obumieranie Dębskiego i Ławicza wyda jednak plon, bo rosnące przy nich młode pokolenie znajdzie w nich świętych historii - męczenników ewolucyjnego postępu. Derszlak umiera bezpotomnie. Krytyka socjalizmu przychodzi nie od Ławicza, ale od strony natury i edukacji: brak dialogu pokoleń, brak sukcesji tradycji, brak ewolucji, a więc naturalnego postępu. Przeznaczeniem takich jak Dębski i Ławicz jest chronienie nowego pokolenia: najpierw lepszy byt, w perspektywie - ojczyzna. Nil desperan-dum. Przyszłość się otwiera, jeśli użyć starego, antycznego klucza. Dla Orzeszkowej antyk niewątpliwie był czymś więcej niż, jak np. dla Święto-chowskiego - ilustracją tez społecznych czy - jak dla np. Ujejskiego - kryptonimowaniem tez patriotycznych. Punkt dojścia - stoicyzm, był niewątpliwie spotkaniem ze sztuką życia, ze zbiorem paru pragmatycznych, prostych, ale skutecznych reguł, w których z jednej strony znalazły potwierdzenie jej psychiczne uwarunkowania i upodobania, z drugiej - oczekiwana apoteoza indywidualnego heroizmu, wpleciona w ewolucyjne dążenie do społecznego i narodowego celu. Stoicyzm, pojęty jako ćwiczenie duchowe, uczył mężnego trwania i dostarczał przykładów parenetycznych. Był lepszy niż chrześcijaństwo, bo starszy i wolny od metafizyki. Zresztą Zygmunt Ławicz też był "niedowiarkiem" (ZŁ, 391). Dobrze, że tytuł Zygmunt Ławicz i jego koledzy jednak pozostał. Zygmunt jest postacią młodej Orzeszkowej najbliższą, co starałam się wykazać. Ławicz zaszedł jednak nie tam, gdzie chciał zajść w młodości - czyli do krainy wiedzy. Jego Itaką okazała się nie tyle encyklopedycznie pojęta nauka, ile egzystencjalna gorzka mądrość, upominająca się też o świątynię - sacrum, transcendencję, życie duchowe i o chroniącą się w niej nadzieję na..., dla której... Znamy ciąg dalszy. Przejście przez Portyk 129 PRZYPISY List z 27 IX 1882, Lz, t. IX, s. 57-58. A. Drogoszewski, Eliza Orzeszkowa 1841-1910, Warszawa 1933, s. 83. EO do Karłowicza, list z 5 IX 1882, Lz, t. III, s. 36. Rkps 257, k. 25-25v; rkps 825, k. l6-l6v. EO do Sikorskiego list z 24 III 1868, Lz, 1.1, s. 32. Przed Ardelionem ma na swoim koncie takie utwory jak Ostatnia miłość, W klatce, Pan 3 4 5 6 Graba, Cnotliwi, Pamiętnik Waclauy, Marta, Eli Makower, Maria, Rodzina Brochwiczów, Meir Ezofowicz, Widma, Pierwotni. 7 S. Wolicka, Griechische Frauengestalten, Zurich 1875. 8 M. Konopnicka, Z przeszłości. Fragmenty dramatyczne, Wilno 1881. 9 Por. S. Burkot, Kraszewski i Orzeszkowa, w: tegoż, Kraszewski. Szkice historycznoliterackie, Warszawa 1988, s. 181-201. 10 Por. E. Jankowski, Orzeszkowa - Kraszewski, w: Komentarze, Lz, t. VI, s. 260-275. 11 EO do L. Meyeta, list bez daty, na kopercie data stempla pocztowego 13 V 1878, cyt. za: Lz, t. VI, s. 266. Należy zauważyć, że Meyeta uznać można za powiernika pisarki. 12 "Fragmenty, gdy wyszły - zmaltretowano je, złajano i zdeptano" - pisała Orzeszkowa do Meyeta, cyt. za Komentarze, Lz, t. I, s. 339. Orzeszkowa w ich obronie polemizowała z ostrą krytyką konserwatywnej prasy warszawskiej i krakowskiej. ^ Zajmował się z absolutnym oddaniem. "W Szkicach włoskich wyznawał, że od dawna czuł dwa pragnienia: «ucałować ruiny ateńskie i plunąć na rzymskie». Dla entuzjasty Hellady {...] Rzym był ciemiężycielem i grabieżcą, który swymi podbojami zakuł w kajdany wolne ludy". Cyt. za: B. Biliński, Świat antyczny w twórczości H. Sienkiewicza, w: H. Sienkiewicz. Twórczość i recepcja światowa. Materiały konferencji naukowej, listopad 1966, pod red. A. Piorunowej, K. Wyki, Kraków 1968, s. 56. 14 Pisze o tym do Sikorskiego, list z 27 VIII 1867, Lz, t. I, s. 19, nie podając jednakże tytułu. Mogły być to Ostatnie dni Pompei, bowiem były przełożone na język polski w 1840 roku. 15 Zob. rkps 257 k. l6v. 16 EO do T.T. Jeża, list z 29 VI 1879, Lz, t. VI, s. 69- 17 EO do Sikorskiego, list z 27 VII 1867, Lz, 1. 1, s. 19- Wspomina w nim nazwiska wymienione w przypisach 18 i 20. 18 L. Biichner, Kraft und Stoff, Tiibingen 1855. Orzeszkowa czytała tę pracę albo w przekładzie francuskim z 1865 roku, albo polskim - z 1867. Pisze o niej w liście do J. Sikorskiego z 24 III 1868, Lz, 1. 1, s. 32. ° J. Moleschott, Kreislauf des Lebens, Mainz 1852. Korespondencja poświadcza, że czytała przekład francuski. F. Schodler, Das Buch der Natur 1846. Orzeszkowa czytała zapewne przekład polski Księga przyrody, t. I-II, Warszawa 1866-1867. 21 EO do Sikorskiego, list z 12 III 1869, Lz, 1. 1, s. 49. 22 EO do Karłowicza, list z VII 1880, Lz, t. III, s. 17. Wspomina w nim nazwiska wymienione w przypisach 22-25. 130 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ 23 T. Waitz, Antropologie der Natunolker, t. I-VI, 1859-1871. 24 H. Spencer, Theprincipes ofsodology. Pracę tę znała Orzeszkowa w przekładzie francuskim E. Cazelles, który ukazał się w latach 1878-1887 25 E. Taylor, Primitwe culture, 1871. Orzeszkowa korzystała zapewne z przekładu francuskiego La civilization primitiw 1876-1878. 2^ J. Lubbock, The origin of civilization and the primitiw condition ofman, 1870. Orzeszkowa korzystała zapewne z tłumaczenia Początki cywilizacji. Stan pierwotny czlowieka i obyczaje dzikich współczesnych, t. I-III, Warszawa 1873. EO do Sikorskiego, list z 24 III 1868, Lz, 1.1, s. 32. Zob. EO do Karłowicza, list z VII 1880, Lz, t. III, s. 17. J. Topolski, Świat bez historii, Poznań 1988, s. 96. EO do Karłowicza, list z 15 V 1880, Lz, t. III, s. 13-14. EO do Karłowicza, list z VII 1880, Lz, t. III, s. 16. EO do J. Karłowicza, list z 30 V 1882, Lz, t. III, s. 28. Wielka szkoda, mielibyśmy wówczas możliwość porównania np. studium Swiętochow-skiego i Orzeszkowej poświęconych analogicznym zagadnieniom. 34 EO do J. Karłowicza, list z 18 VII 1880, Lz, t. III, s. 18. Zwłaszcza przez K. Kaszewskiego w "Kłosach". M. Żmigrodzka, Orzeszkowa. Mlodos'ć pozytywizmu, Warszawa 1965, s. 234 i n. J. Topolski, Świat bez historii, s. 107. E. Orzeszkowa, O postępie, "Tygodnik Mód i Powieści" 1874, nr 24, s. 5. E. Orzeszkowa, Patriotyzm i kosmopolityzm, Wilno 1880, s. 213. List z 24 III 1869, Lz, 1.1, s. 49. ' List z VII 1880, Lz, t. III, s. 17. EO do Sikorskiego, list z 24 III 1868, Lz, 1.1, s. 32. G. Reale, Historia filozofii starożytnej, przeł. E.I. Zieliński, t. III, Lublin 1998, s. 428. B. Hadaczek, Postać pedagoga w literaturze polskiej, Poznań 1977, s. 76. Np. W. Korotyński, Losy szkolnictwa w Królestwie Polskim, Warszawa 1906, s. 47-85; W Studnicki, Polityka Rosji względem szkolnictwa zaboru rosyjskiego, Kraków 1906, s. 35 i n.; L. Szymań-ski, Zarys polityki caratu wobec szkolnictwa ogólnokształcącego w Królestwie Polskim 1815-1915, Wrocław 1983; K. Poznański, Walka caratu ze szkolą polską w Królestwie Polskim w latach 1831-1870, Warszawa 1993. 46 L. Zasztowt, Kresy 1832-1864. Szkolnictwo na ziemiach litewskich i ruskich dawnej Rzeczpospolitej, Warszawa 1997, s. 270. 7 W programie nauczania gimnazjum klasycznego w 1871 roku na naukę języków starożytnych przypadało 41 % wszystkich godzin lekcyjnych. Lekcje języków starożytnych określano jako "klasyczny koszmar". Na ten temat szerzej zob. E. Starzyński, Polityka oświatowa caratu w Królestwie Polskim (odpowstania styczniowego do l wojny światowej), Warszawa 1968, s. 38. 48 S. Surzycki, Kartka z dziejów rosyjskiego wychowania państwowego w Polsce, Warszawa 1933. ^ S. Żeromski, Syzyfowe prace, Warszawa 1953, s. 193. 27 28 29 30 31 32 33 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 Przejście przez Portyk 131 50 EO do Sikorskiego, list z 12 III 1869, Lz, 1.1, s. 49. 51 EO do L Meyeta, list z l II 1889, AEO kopia LBŚ. < • •^ J. Brodski, W hołdzie Markowi Aureliuszowi w: tegoż, Pochwala nudy, przeł. M. Kłobu-kowski, Kraków 1996, s. 219. 55 Żeromski, Syzyfowe prace, s. 193- ^ Zob. Zbiór przepisów administracyjnych Królestwa Polskiego. Wydział Oświecenia, t. IV: Tymczasowe programata, ustawy o wychowaniu, zbiory przepisów, Warszawa 1868. 55 Zob. Źródla i materiały do dziejów literatury i oświaty na Litwie i Rusi. Z archiwum drukarni i księgarni J. Zawadzkiego w Wilnie z lat 1805-1865, zebrał T. Turkowski, t. I-III, Wilno 1937. 56 Zob. E.O. do Sikorskiego, list z 27 XI 1867, Lz, 1.1, s. 20. 57 Tacyt, Dzieje III, 81. ' '" W Syzyfowych pracach pojawia się wzmianka o "mowach starego adwokata Cycerona", dz. cyt., s. 193. Sieger wzbudza szacunek kolegów bystrym tłumaczeniem Disputationes Tusculanae, s. 211. Cycero, O naturze bogów II, 53. Ibidem, 54. Ibidem, 61. Rozmowy tuskulańskie II, 5; rkps 257, k l4v. o O najwyższym stopniu dobrego i zlego III, 10; rkps 257, k 10v. O najwyższym stopniu dobrego i zlego V, 18; rkps 257, k 13 v. O najwyższym stopniu dobrego i zlego V, 18. List z 10 IX 1877, Lz, 1.1, s. 90. O stosunku Orzeszkowej do socjalistów szerzej zob. J. Dętko, Orzeszkowa wobec tradycji narodowo-wyzwoleńczych. Zarys monograficzny, Warszawa 1965, s. 77-118. 68 T. Sinko, Hellada i Roma w Polsce, Lwów 1933, s. 231. (r) Gdy Kraszewski i Sienkiewicz odbyli podróże do Włoch ona wędrowała tam jedynie z Kre-merem (zob. J. Kremer, Podróż do Wioch, t. I, Kraków 1859; t. II, Kraków 1864). Wspomina o tym w Pamiętniku, zob. E. Orzeszkowa, O sobie, wstęp i oprać. J. Krzyżanowski, Warszawa 1974, s. 47. 70 EOdoT.T.Jeża, listz9X 1879, Lzt. VI, s. 75. 71 E. Orzeszkowa, O postępie, nr 22, s. 2. 72 Korzystam z wydania: W. Lecky, History ofEuropean Morals from Augustus to Charlemagne, t. I-II, New York 1870. Wypisy i notatki z Lecky'ego zawiera rkps 254. Lecky, History ofEuropean Morals..., 1.1, s. 180. Ibidem, s. 185-186. Ibidem, s. 309-313. Ibidem, s. 186-238. Cyt. za H. Elzenberg, Stoicyzm historyczny i "stoicyzm" w rozumieniu potocznym, w: tegoż, Z historii filozofii, oprać. M. Woroniecki, Kraków 1995, s. 255. 78 EO do M. Zdziechowskiego, list z 21 III 1905, cyt. za: J. Dętko, Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1971, s. 64. 59 60 61 62 63 64 65 66 67 73 74 75 76 77 132 BEATA KATARZYNA OBSULEWICZ 81 82 79 Zob. E. Orzeszkowa, Bilans literack,i w: taż, Pisma krytycznoliterackie, zebrał i oprać. E. Jan-kowski, Wrocław 1959, s. 576. 80 Ibidem. Pierwotnie: Na ciemnej karcie, potem: Gasnące sily. Dlatego M. Żmigrodzka zarzuca Orzeszkowej nieumotywowany i artystycznie mało przekonujący sposób zakończenia powieści, wprowadzający nutę optymizmu. Zob. M. Żmigrodzka, Eliza Orzeszkowa, w: Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku, seria IV: Literatura polska w okresie realizmu i naturalizmu, pod red. J. Kulczyckiej-Saloni, H. Markiewicza i Z. Żabickiego, t. II, Warszawa 1966, s. 39. 8^ Orzeszkowa to wiedziała. Na temat zakończenia korespondowała z wydawcą Zygmunta Ławicza - Piotrem Chmielowskim. To on zasugerował Orzeszkowej pewne drobne zmiany, które miały usunąć "mętne w umyśle wrażenie" pozostawione przez pierwotną wersję zakończenia. Chmieiowski uważał, że w epilogu trzeba "ludziom wskazać drogę, po której dojść mają do wielkiego zadania, jakie im okoliczności narzuciły". Dlatego też radził: "Podania greckie o wczesnej śmierci dwojakie zdają się mieć znaczenie, najprzód, że śmierć jest oswobodzeniem od smutków, bólów i zawodów, a po wtóre, że jest piękną nagrodą za czyn jakiś, piękną, bo już odbiera możność człowiekowi popełnić coś złego, co by wspomnienie owego czynu zatarło, co by w duszę pełną szlachetnych myśli i uczuć wrzuciło ferment zepsucia. Ludzie z utworu Pani nic właściwie dobrego i wielkiego nie zrobili, dla nich śmierć nie byłaby tym, czym dla Kleobisa i Bitona lub architekstów, byłaby tylko prostym fizjo- czy patologicznym procesem, który by wyrwał ich z niezbyt miłego położenia. Zdaniem moim dobrze by było, ograniczywszy się na przytoczeniu jednego podania, subtelniejszej poddać je analizie w rozmowie dwu lub więcej osób i dopiero po wykazaniu, że one jeszcze na śmierć piękną nie zasłużyły, zawnioskować, że żyć im trzeba koniecznie zarówno dla rodziny, jak dla narodu". Orzeszkowa zmieniła zakończenie powieści według tych wskazówek krytyka z listu z 6 XII 1881. Zob. Komentarze E. Jankowskiego, Lz, t. VIII, s. 580. 84 Zob. uwagi S. Skwarczyńskiej zamieszczone w: L. Ludorowski, Verbum ultimum auctoris. Sztuka epilogu, w. tegoż, Wizjonerprzeszlos'ci. Powies'ci historyczne H. Sienkiewicza, Lublin 1999, s. 311-312. 85 Więcej na ich temat zob. J.A. Ostrowski, Slownik artystów starożytności, Katowice 1994, s. 11-12. 86 Jest to opinia J. Łotmana, cyt. za: L. Ludorowski, Verbum ultimum auctoris..., s. 311. ^ Rozmowy tuskulańskie I, 47; Zob. też rkps 257, k 18; Innym źródłem jest Plutarch Conso-latio ad Apollonium. 88 92 Iliada VI, 153-156, przeł. F.K. Dmochowski. Rozmyślania X, 34, przeł. M. Reiter. Rozmowy tuskulańskie I, 15. Ibidem. Rkps 257, k 17. MACIEJ GLOGER Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język Niewiele było w życiu Elizy Orzeszkowej fascynacji tak trwałych i głębokich. Niewiele zarazem jest w twórczości pisarki aspektów tak zapoznanych, jak historia jej inspiracji myślą Ernesta Renana1. Nie powstała ta fascynacja nagle. Kształtowała się powoli, na marginesie etnolo-gicznych i religioznawczych studiów, które miały przygotować autorkę do napisania większego dzieła o historii religii czy też raczej o rozwoju pojęć moralnych2. Dzieło takie nie powstaje, ale przy okazji Orzeszkowa zapoznaje się z kilkoma pracami historycznymi Renana. Tymczasem od Piotra Chmielowskiego wychodzi propozycja, aby pisarka dokonała przekładu Antychrysta dla "Biblioteki Najcelniejszych Utworów Literatury Europejskiej". Zamiar ten nie dochodzi także do skutku z powodu interwencji cenzury, która zapobiegła rozpowszechnieniu dzieła pisarza skandalizującego i powszechnie bulwersującego tradycjonalistów. Opory cenzury zdołała częściowo przełamać redakcja "Ateneum", której udało się w 1886 roku zamieścić obszerną rozprawę Orzeszkowej o Renanie, mającą pierwotnie stanowić wstęp do przekładu Antychrysta. Rozprawa zamieszczona w "Ateneum", znacznie przekraczająca rozmiary książkowego wstępu, świadczyła już o autentycznym zauroczeniu tematem i wnikliwych studiach nad życiem oraz dziełami francuskiego filozofa. Tym większym zaskoczeniem jest późniejszy stosunek Orzeszkowej do myśli Renana, pełen dystansu i wstrzemięźliwych wypowiedzi, mogący sugerować, że zainteresowanie dziełami Francuza szybko przeminęło i było tylko krótkotrwałym epizodem w jej biografii. Taka zmiana w nastawieniu pisarki do dzieła Renana- zadziwia3 i myli badaczy, prowadząc w efekcie do marginalizowania, czy nierzadko do całkowitego pomijania nazwiska francuskiego filozofa w rozprawach o twórczości autorki Nad Niemnem. Tymczasem fascynacja myślą Renana nie tylko nie ustaje, ale nasila się wraz z pogłębianiem się kryzysu ideologii pozytywistycznej, stanowiąc swoisty paliatyw wobec pesymizmu epoki. Skąd więc ten oficjalny dystans Orzeszkowej do filozofa, wyrażający się choćby w dwukrotnej odmowie zgody na przedruk swego artykułu4 czy w obawie 134 MACIEJ GLOGER przed wymienieniem jego nazwiska, wtedy przykładowo, kiedy cytowała jego słynną metaforę gobelinu we wstępie do Melancholików dedykowanym Janowi Karłowiczowi. Zagadkę w dużej mierze wyjaśniają listy, jakie otrzymała pisarka po opublikowaniu swego artykułu o Renanie. Pewna działaczka feministyczna z Pińszczyzny, Konstancja Skirmunttówna, pisała ze wzburzeniem do Orzeszkowej: Nie umiem ukryć bólu, jakiego doznałam po przeczytaniu świeżego artykułu Szanownej Pani w "Ate-neum" o Erneście Renanie. Tak bardzo przeciwnego jestem zdania w zapatrywaniach na działalność Renana literacką i moralną! - Czy Pani mi pozwoli wynurzyć, co myślę?... Całą działalność moralną Renana mam za objaw niezwykłej choroby duchowej, której uległ ten umysł i serce -niezawodnie zrodzone do stwierdzenia i szerokiego odsłaniania prawdy, a nie do jałowego przeczenia i niszczenia. Krytycyzm jego, przerodzony w uniwersalny sceptycyzm, jak kwas zbyt silny i nietrafnie użyty wygryzł i roztoczył wszystko, cokolwiek dobrego i pięknego wieki minione z kodeksu praw zaziemskich na sercu człowieczym napisały; [...} Zniszczył więc w umysłach pewność zasad najwyższych, bez których ludzkość jak bez stałego gruntu żyć i rozwijać się nie może -a zostawił natomiast "ruchome piaski" osobistych mniemań5. Na stanowisku Orzeszkowej najbardziej musiał zaważyć prostoduszny list od jednej z sióstr sakramentek z Warszawy, czyli z miejsca, gdzie pisarka pobierała nauki i wychowała się. S. Maria Kazimiera, starająca się namówić Orzeszkową do wydania, po staranniejszym opracowaniu, małego modlitewnika przetłumaczonego przez pisarkę jeszcze podczas jej pobytu na pensji i pieczołowicie przechowywanego przez siostry, pisała z kolei: A że w obecnych czasach bardzo naganne krytyki w przedmiocie artykułu o Renanie doszły uszu naszych, sądziłam w mej prostocie, że podobne dziełko mogłoby posłużyć za pewne usprawiedliwienie i poświadczenie, iż Szanowna Pani dobrą córka katolickiego Kościoła pozostała i bezwyznaniową nie jest {...] I jakże tu nie zadrżeć na samo przypuszczenie tej prawdy, iż jedna z naszych elewek, obdarzona od Boga tak genialnym talentem, używa go na uwielbienie człowieka-bluźniercy, jakim był bezczelny Renan zaprzeczający Bóstwo Chrystusowi Panu itd.? Jakżebym wdzięcznie oceniła kilka słów uspakajających z Jej strony, którymi bym mogła zniweczyć zarzut słyszany6. Pisarka szybko musiała się zorientować, że swoim artykułem narobiła sobie więcej szkody niż pożytku. Pochłonięta przez pasjonującą twórczość nie przewidziała takich reakcji, które stanowić musiały przykre otrzeźwienie. Już wtedy zdawała sobie doskonale sprawę, że w obliczu kryzysu ideologii pozytywistycznej, która nie spełniła nadziei w niej pokładanych, a narobiła sporo spustoszenia w ludzkich duszach, zasiewając zwątpienie w religię, a także pesymizm, nie wolno było tych strat jeszcze powiększać. Gdy nie mogła się już deklarować jako "dobra córka katolickiego Kościoła", wtedy spróbowała poprzez filozofię Renana oddać ludziom Boga i nadzieję. Przybliżając postać Renana chciała wskazać ogółowi remedium na pesymizm wieku, lecz zupełnie zapomniała, że twórca ten w powszechnym mniemaniu uchodził za jednego z pierwszych gorszycieli i obrazoburców epoki. Dylematy i intencje, jakie mogły towarzyszyć Orzeszkowej w trakcie jej pracy nad publikacją, odzwierciedlają jej wielokrotnie przytaczane wyznania z listu do Jana Karłowicza: Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 135 Wie Pan o tym, że od dawna utraciłam wszelkie dziecięce wierzenia i mam prawo nazwać się pozytywistką z tego przynajmniej względu, że o nadprzyrodzoności wszelkiej, i w sumieniu swoim, i ustami, głośno, szczerze i śmiało mówię: nie wiem! Jednak im dłużej żyję i patrzę na ten świat biedny, walczący, tak strasznie i różnorodnie cierpiący, tym częściej przychodzi mi na myśl pytanie: czy utrata ułud i pociech, które mu dotąd niosły religijne wierzenia, nie będzie dlań jednym więcej nieszczęściem? {...] Czy przecież dla mnóstwa, mnóstwa istot ludzkich życie bez tej wiary nie stanie się ciężarem nad siły? [...] czy na [...] pytanie {"Czy jest tam kto nad gwiazdami"} możliwą jest i godziwą stanowcza odpowiedź: Nie ma nikogo! Zawahał się przed nią Spencer i zawahali się wszyscy pozytywiści. "Nie wiemy" - powiadają. A jeżeli jest? - Wytrącam już z tego rachunku pozagrobowe życie. Więcej dowodów mamy, z zapatrywania się na dzieje tworzenia się przyrody i ludzkości, że tego życia nie ma, i łatwiej zgodzić się z myślą, że jesteśmy atomami olbrzymiej tej istoty, którą jest ludzkość, tak jak komórki naszego ciała cząstką nas samych. Lecz bóstwo? czyli -o co mnie chodzi - ideał siły wśród naszej słabości, rozumu wśród naszej głupoty, czystości wśród naszych brudów {...] Bóstwo - jako pociecha smutnych i samotnych, nadzieja tych, którzy żadnej nie mają nadziei? Jeżeli jest? A my przekonywać będziemy innych, że go nie ma. Czy kiedyś, kiedyś miliardy zrozpaczonych głosów nie krzykną ku mogiłom synów naszego wieku: "Oddajcie nam Boga" itd., itd., itd.7 Po opublikowaniu swego artykułu pisarka usłyszała takie wołanie w listach do niej wysłanych. Choć jej publikacja miała być właśnie odpowiedzią na żądanie, by oddać ludziom Boga, to w efekcie - paradoksalnie - wywołała "krzyk synów wieku". Znajdując dla siebie w tej filozofii lekarstwo na pesymizm epoki, nie zauważyła jednak, jak dla innych szykowała truciznę, a więc gdy spostrzegła, że swą postawą nie tylko nie pomaga w gaszeniu rozpaczy, lecz wręcz przyczynia się do jej szerzenia, musiała przemyślnie skrywać źródło, z którego czerpała siły do tworzenia krzepiących duszę całego narodu wizji. Bo i rzeczywiście, Renan był wówczas pisarzem wzbudzającym duże emocje oraz skrajne reakcje - i to nie tylko w katolickiej Polsce. Uznawany był zgodnie za jednego z największych, nie tylko myślicieli, ale i pisarzy swego czasu. Był umysłem, który łatwo uwodził, ale jeszcze łatwiej zdradzał, zwodził i pozostawiał bezradnymi swych zwolenników. W opinii większości ten wyrafinowany sceptyk dla większości nie stwarzał twardego gruntu, po którym można by pewnie stąpać, lecz zwabiał na grząski, choć urokliwy, obszar dziwnych rojeń, fantastycznych wizji, wieloznacznych spekulacji8. Przebywać na takim obszarze mogły tylko umysły silne i nieskore do egzaltacji czy melancholii. Jak to się stało zatem, że Orzeszkowa odnalazła w dziełach Renana taki twardy grunt, który stał się ideową podstawą jej pisarstwa i życia? Ernest Renan był pisarzem o trzech obliczach. Wybierając sobie jedno z nich, można było zachować równowagę i czerpać z tego pisarstwa ożywcze soki. Renan był najpierw scjentystą i historykiem, gdy zwątpił w naukę stał się wyrafinowanym sceptykiem. Ze swego sceptycyzmu zaś próbował się leczyć utopijnymi wizjami i metafizycznymi spekulacjami. To ostatnie oblicze Renana zafascynowało Orzeszkową najbardziej, choć zdawała sobie jasno sprawę, że francuski filozof jest sceptykiem, który wątpi nawet we własne idee9. Orzeszkowa jednak potrafiła przezwyciężyć ten sceptycyzm, nie zwątpiła nigdy! 136 MACIEJ GLOGER Filozofię, która tak spodobała się pisarce i wywarła duży wpływ zarówno na jej twórczość i poglądy, zawarł Renan najpełniej w swej głośnej publikacji Dialogi i fragmenty filozoficzne z 1876 roku10. Zreferowaniu zawartości tego dzieła autorka poświęciła trzecią część swego słynnego artykułu11. Przedstawimy myśl Renana tak, jak odczytywała ją Orzeszkowa, jako że myśli tej nadawała odpowiednie dominanty, swoiste zabarwienie uczuciowe, zawierające się między tonami egzaltacji, fideizmu i moralnego rygoryzmu, których nie odnajdziemy w oryginale. Filozofia, którą zaprezentowała Orzeszkowa w swym artykule, stała się w pewnym momencie bardziej jej osobistą własnością niż przekazem cudzej myśli czyjejś, religią nasyconą emocjami, niż obiektywnym sprawozdaniem. Nic więc też dziwnego, że filozofia ta przenikała do powieści Orzeszkowej, stanowiąc ich osnowę ideową, kształtowała tendencję utworów, aksjolo-gię postaw bohaterów, jak i przestrzeni powieściowej oraz język postaci i narratora, którzy posługiwali się słowami-kluczami, frazeologią i całymi metaforami przejętymi z Dialogów. Autor Życia Jezusa zwątpiwszy w naukę, współczesną cywilizację, wreszcie i w sens bytu, zbudował metafizyczny system, którym starał się uzasadnić racje istnienia. Koncepcja ta brała -za^ podtawę stareą teorię celowości świata, którą Francuz oparł, zgodnie z duchem czasu, na naturalistycznym ewolucjonizmie i podbarwił utopijnymi wizjami, dzięki którym stawał się prekursorem fantastyki naukowej. Co charakterystyczne, Orzeszkowa w swym artykule przygaszała te utopijne wątki Dialogów, a eksponowała heroistyczny i moralny sens dzieła, choć utopijne przesłanie Renana zawsze pozostawało na horyzoncie jej pisarstwa. Jaka zatem była ta ideologia i jakim językiem była formułowana? Świat posiada swój cel, do którego zdąża przez miliardy form i przemian. Do tego celu świat idzie mocą wewnętrznej siły, która objawia się niezłomnością praw naturalnych, w łańcuchach przyczynowych działań i oddziaływań, w które nie ingerują żadne siły nadprzyrodzone, transcendentne. Wszystko toczy się według koniecznych, nieubłaganych praw rozwojowych, immanentnie zapisanych w istnieniu. Jednak ten bezwiedny instynkt świata realizuje pewien powszechny plan, zdąża do swoich celów, a każde istnienie ma swoje miejsce w tym procesie: Wszelkie zorganizowane ciało wzrasta i przez działanie czegoś, co nazwać można ślepą siłą, zdobywa sobie potrzebne narzędzia. [•..] To samo co o organizmie zwierzęcym, powiedzieć można o ciałach zbiorowych, jakimi są narody, państwa, kościoły. We wszystkim daje się uczuwać dążenie, ku spełnieniu jednego ze szczegółów jakiegoś powszechnego planu [...].12 Człowiek jest jednym z narzędzi natury w realizowaniu jej celów. "Narzędzie to, czujące i myślące, nie jest jednak zdolnym przeniknąć i ogarnąć planu roboty, w której udział przyjmuje t...]13. Człowiek cierpi, pełni cnoty, pracuje, nie, jak sądzi, we własnym interesie, lecz ponosi swe ofiary na rzecz powszechnego celu, do którego zdąża byt. Nieprzeliczone zastępy ofiar, potem swym, krwią i łzami, popychają wóz wszechświata ku nieznanemu im kresowi, po drodze, której drobniutka tylko cząstka dostępna jest ich oku i pojmo- waniu! i U Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 137 Tę właśnie prawdę o człowieku zawarł Renan w swej metaforze gobelinu, która tak uwiodła swym pięknem Orzeszkową: Człowieka porównać można do robotnika wyrabiającego gobeliny; tkał on je ze złej strony, nie widząc wzorów, które okrywały dobrą.15 To Renan dzięki swym Dialogom pozwolił Orzeszkowej ujrzeć świat w postaci wspaniałego, barwnego dzieła. Lecz w jaki sposób ludzkie istnienie może mieć wpływ na kształt tego gobelinu? Otóż byt tworzą dwa pierwiastki: materia, rozumiana też jako negatywna siła duchowa i idea, której z kolei Renan przyznaje cechy substancjalne. Idea nie może istnieć bez materii, ale to idea jest siłą ożywiającą i przetwarzającą materię, tworząc coraz doskonalsze związki, uwalnia się stopniowo z materialnych uzależnień, dźwigając cały byt ku coraz lepszym formom istnienia, by w końcu doprowadzić do dominacji sił duchowych we wszechświecie. To Królewstwo Ideału, ku któremu zmierza ludzkość, to "jest ów cel tajemniczy, dla którego pracujemy, cierpimy i walczymy i zarazem oto jest Bóg"16. Ideę utożsamia Orzeszkowa, jak widzimy, z Bosko-ścią, której pierwiastki tkwią immanentnie w świecie i duszy człowieka, stając się podłożem jego moralności i religijności zarazem. Boskość czyli idea, popycha atomy materii, ku formowaniu się w związki, przez które ujawnia się życie i w zorganizowanych już związkach pracuje wtedy, gdy niewiedząc dlaczego i za co, ponoszą one trudy źle wynagradzane, pełnią cnoty, których częstokroć same stają się ofiarami [...].17 Stoimy tu u filozoficznych podstaw religijności i etyki pisarki, etyki, która oparta była w całości na swoistym, dynamicznym monodualizmie: byt jest bowiem jednorodny, choć składa się z dwóch pierwiastków, które dążąc do polaryzacji wytwarzają napięcie stanowiące siłę napędową ewolucyjnego procesu. Na płaszczyźnie antropologicznej mechanizm ewolucji objawia swą metafizyczną wszechwładzę przede wszystkim przez cierpienie. Jest ono wytworem owego napięcia stwarzanego przez nieustanne dążenie do wyzwolenia się idei spod dominacji materii. Cierpienie było istotnym składnikiem świata - był to bowiem składnik dobroczynny i twórczy. Pisał Renan: Wielkim, twórczym czynnikiem światowego pochodu jest - cierpienie {...]. Szczęśliwość daje tylko stany bezwładu.18 Na takiej wizji bytu Orzeszkowa opiera swój kanon etyczny, który niebawem przeniesie do powieści: Jesteśmy w położeniu żołnierzy, którymby rozkazano walczyć i ginąć za sprawę nie swoją wprawdzie, lecz wielką i piękną. {...] Jedyną rzeczą niemoralną, której człowiek dokonać może, jest buntować się przeciw przeznaczeniu swemu; najwyższą jego cnotą, przyjąć je chętnie i z całej siły dopomagać pracy powszechnej. [...] Człowiek dobry, rozumny, wielki, nie może lepiej użyć geniuszu serca, czy umysłu swego, jak współpracując z Bogiem, dopomagając mu w oszukiwaniu jednostek dla dobra powszechności [...], szerząc dobro i prawdę śród ludzi, z których nie każdy otrzyma za nie osobistą nagrodę, tak jak wódz szerzy odwagę i zapał pośród żołnierzy, z których nie jeden zginie bez zobaczenia zwycięstwa.19 138 MACIEJ GLOGER Etyka pisarki związana była więc z panteistyczną i monistyczną wizją bytu - i w ten sposób nie kłóciła się z pozytywistycznym światopoglądem. W tej koncepcji każdy altruistyczny czyn czy ludzka ofiara były krokami przybliżającymi Królestwo Boże na ziemi, ale nie przynosiły jednostce żadnej osobistej nagrody, poza może świadomością uczestniczenia w wyszywaniu wielkiego gobelinu idei. Ta świadomość jest dana niektórym bohaterom stworzonym przez autorkę Chama. Największą zasługę w służbie ideału mieli u pisarki ludzie prości, lud, u którego doszukiwała się wraz z Prusem i publicystami "Głosu" - pewnie też pod wpływem Dostojewskiego - nieskażonych pokładów wartości moralnych i sił żywotnych. Ci robotnicy pracujący dla niewiadomego celu to zarazem najwznioślejsze postacie na kartach utworów Orzeszkowej: Anzelm Bohatyrowicz z Nad Niemnem, głupi Gabryś z Be-ne nati czy zwłaszcza Paweł Kobycki z Chama, o którym Władysław Mieczysław Ko-złowski, nie łącząc wszakże idei etycznej powieści z filozofią Renana, napisał: "Czy nie jest on prawdziwym, choć bezwiednym apostołem ideału wszechludzkiego, wzniosłego ideału braterstwa, miłości i poświęcenia?"20. W Dialogach znajdujemy także teorię mówiącą, że człowieka do bezwiednego czynienia dobra zmusza popęd płciowy, pojęty jako fatalna siła, nad którą jednostka nie jest w stanie zapanować ani jej pojąć. Dla człowieka, który wpadnie w takie sidło zastawione przez naturę, jest to źródłem niezrozumiałych cierpień, lecz dla ogółu, świata stanowi siłę dobroczynną, gdyż przyspiesza wytrącanie się pierwiastków idei spod władzy materii. Kobycki, a również i Anzelm, pod wpływem swego afektu wznosi się na wyżyny altruizmu i rozbudza swą empatię wobec całego istnienia, jak i egzystencjalną świadomość. Na przykładzie postaci Pawła możemy obserwować, jak idea dąży żmudnie do uświadomienia się w jestestwie swoim21: - Wszelkie stworzenie swój żal i swoją biedę ma. Czemu to tak? Chto jeho znaj e? Nad tym pytaniem [...] myślał długo. W samej rzeczy myślał on nad przepaścią, niezgłębioną, czarną zagadką powszechnego cierpienia świata, tylko jej po imieniu nie nazywał, ani rozbiorowi poddawał.22 Nie sposób zatem abstrahować przy interpretacji takich postaci, jak Anzelm czy Paweł i od tego wątku filozoficznego pism Renana, rozwijanego zresztą w świadomej polemice z pesymistyczną metafizyką płci Schopenhauera23. Miłość wypala na duszy obu bohaterów bolesne, niezatarte piętno, czyniące z nich wzniosłych robotników "niezmierzonego ogromu wszechistnienia". Bohaterów pozytywnych wywodzących się z wyższych, inteligenckich i szlacheckich warstw społecznych wyposażała pisarka w wiedzę o celach świata i powinnościach z tego wynikających, zgodnie z tym co pisała w swym artykule: Ludzie dobrzy i czyści, genialni i poświęceni, znajdźcie pociechę i uspokojenie w wierze i myśli, że wy to jesteście racją bytu waszej planety; że stanowicie dla niej okup Sodomski; że z waszych trudów niewynagrodzonych, serc poranionych i łez wypłakanych, powstaje Bóg!24 Owi geniusze uczucia to u Orzeszkowej zarazem główni rezonerzy powieściowi: Witold Korczyński w Nad Niemnem, Seweryna Zdrojowska w Dwu biegunach i Ad Astra, Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 139 Stefan Darnowski w Australczyku, a także bohater opowiadania Zpomroku, który, przejęty pesymizmem wieku, powiada w zakończeniu: jedyną jeszcze dostępną mi pociechę czerpię w przypuszczeniu, że może jestem jednym z niezliczonych narzędzi, przez które buduje się coś doskonałego - jedną drobniutką cząstką dążenia ku rozumnemu, niezmiernemu celowi.25 Stowami-kluczami takimi jak cel, plan, idea operuje zwłaszcza Seweryna Zdro-jowska, która powiada do Granowskiego; w życiu jest plan jego, który zajmuje, cel, który pociąga, są zasady, na których wesprzeć się można i obowiązki.26 Warto tu zauważyć, iż inna z postaci Dwu biegunów również posługuje się metaforami Renana, lecz by eksponować swój sceptycyzm i nihilistyczno-hedonistyczne poglądy, w ślad zresztą za swym literackim protoplastą Leonem Płoszowskim z Bez dogmatu. Towarzysz Granowskiego przekonuje: ani kochać, ani działać nie warto, ani złudzeń jakichkolwiek żywić nie warto, że ze wszystkich geniuszów świata tylko Horacjusz i Hartmann spojrzeli w oczy samej prawdzie i że człowiek, który nie życzy sobie być, według wyrażenia Renana "igraszką wielkiego oszustwa", powinien albo "chwytać dzień" o jutrze nie myśląc, jak doradza Horacjusz, albo stosownie do rady Hartmanna w łeb sobie palnąć.27 Ten przypadek podwójnej interpretacji poświadcza, jak wieloznacznym myślicielem był Renan dla współczesnych: działał jak balsam lub trucizna. Dla Orzeszkowej był nawet kimś znacznie więcej niż filozofem, był wręcz prawodawcą religijnym. W Au-stralczyku, jak i w opowiadaniu Bracia (1895) renanizm staje się religią, która ma nawet swe credo. Podobne zjawisko: wykształcania się pozytywistycznej religii z własną modlitwą i systemem przykazań zaistnieje później także w ostatniej części Duchów Świętochowskiego. Stefan Darnowski tak nakazuje się modlić zbankrutowanemu "argonaucie", czyli w słowniku pisarki - zdrajcy ziemi rodzinnej, którą porzuca na rzecz światowej kariery, Kazimierzowi Domuntowi: Boże, któryś mię stworzył, ziemio, z której powstałem, przebaczcie! Żem prawu Twojemu Stwórco, służyć nie chciał, przebacz! W planie Twoim olbrzymim i dla naszych umysłów zakrytym rzuciłeś wielką linię cierpienia. Nie wiem, czym jest ona i do czego wiedzie, ale że odwróciłem od niej serce i siły swoje, przebacz! W gmach, który wznosisz, i którego widzimy zaledwie kącik drobny, włożyłeś ciężką cegłę krzywdy. Nie wiem, jakimi w tym były zamiary Twoje, ale żem nie chciał razem z innymi dźwigać tej ciężkiej cegły przebacz! Odtąd życie mi będzie pokutą, oczyszczeniem, płaceniem długu Tobie i ziemi Twojej. [...} Ręce zaprzęgnę do trudu, czoło okryję potem: cierpiąc z cierpiącymi służyć będę przyjściu królestwa Twojego na ziemię!28 Spod skromnego planu organicznej pracy, niepozornych, aczkolwiek heroicznych jednostkowych poświęceń, prześwieca z powieści Orzeszkowej utopia. Renan w trzeciej części swego traktatu roztoczył wizję utopijnej krainy, którą rządzą półboskie, 140 MACIEJ GLOGER moralnie doskonałe istoty. Zapanują one nad światem dzięki ostatecznemu zwycięstwu Ideału. Idealne przestrzenie ukazywane przez Orzeszkową w Nad Niemnem, Chamie, Krasowce w Dwu Biegunach i Ad astra, Darnówka w Australczyku, Zapolanka w Braciach to zalążki bajkowej krainy Renana, a ich mieszkańcy to protoplasci aniołów, które kiedyś zaludnią ziemię. Niedwuznacznie należy rozumieć motto z Byrona otwierające Dwa bieguny: "Jestem z rodu aniołów; czy chcesz stać się do mnie podobnym?". Główny bohater Australczyka, Roman Darnowski, przybywając w rodzinne strony, gdzie jego stryj i kuzynowie swym życiem poświęcają się na niwie ideału: "Zrozumiał, że światłem zorzy i księżyca unosił się nad tym miejscem blask tego słupa gorejącego, który przyświeca drogom ludzkim, a w mowie ludzkiej nosi nazwę ideału"29. W Dwu biegunach zarządca majątku Zdrojowskiej - Bohurski, zafascynowany postawą swej chlebodawczyni, pomagający czynić z Krasowieć warsztat, w którym wykuwa się lepszą przyszłość, w zapale powiada: Panna Zdrojowska [...] jedna w tych stronach... może w wielu stronach, zrozumiała, a raczej wybornie uczuła te zadania, które pełnić mogą i powinny wszelkie podobne warsztaty. Ale gdyby więcej było pełniących, gdyby tak wszystkie razem, hurmem wzięły się do roboty, co by z tego wyniknęło! Panie, co by wyniknęło za parę, za kilka dziesiątków lat! Jakie ślady pokolenie dziś żyjące i, jak pan mówisz w feralnym dniu urodzone, pozostawiłoby po sobie? Granowski, będący adresatem wykładu, który można moim zdaniem uznać za funkcjonalny odpowiednik wykładu, jaki wygłasza profesor Dębicki w czwartym tomie Emancypantek, dochodzi tedy do konstatacji następującej: Jednak ten człowiek ma w sobie ogień święty... [...] w tym, który posiada taką nadzieję i ambicję, może mit staje się prawdą i szczęście rozkwita.30 Program pracy organicznej prezentowany w powieściach pisanych po 1886 roku nie jest już oparty na filozofii Milla i Spencera, lecz na metafizyce Renana i wychyla się ku utopii w klasycznym rozumieniu tego pojęcia31. Ta idealna kraina miała wprawdzie ziścić się już nie na ziemi i za miliardy lat. Ale Orzeszkowa, może nieco bezwiednie, czasami skracała tę kosmiczną perspektywę: Nie ma jednak dostatecznych przyczyn - pisała - do stanowczego twierdzenia, że stać się to [Królestwo Idei] nie może na ziemi. Idea wiele już uczyniła w ludzkości. [...] dzięki popędowi wywieranemu przez ideę prawdy, ludzkość posiadła oręż nauki, jako też sposoby ciągłego i nieobliczone-go jej potęgowania. [...] Działanie nauki sięga bardzo niedawnych czasów. Jakże oślepiające perspektywy gotuje ono dla przyszłości!32 Utopia jest ciągle obecna w powieściowym świecie Orzeszkowej, bo jej bohaterowie zajmują się urzeczywistnianiem Królestwa Bożego na ziemi. Najwięcej skojarzeń z baśniową krainą nasuwał dotąd świat Nad Niemnem^, choć różne ku temu wysuwano uzasadnienia, zapominano o najważniejszym. Największa powieść Orzeszkowej na wskroś jest przeniknięta myślą Renana. Myli się Julian Krzy-żanowski pisząc, że autorka Nad Niemnem nie posiadała "jednolitego, przemyślanego systemu filozoficznego"34. Panteistyczna etyka pracy i poświęcenia, którą badacz od- Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 141 krywa w utworze oparta jest właśnie na przemyślanym i zamkniętym systemie Rena-na. W eposie jego myśl wciąż unosi się nad bohaterami. Choć niejeden z tych bohaterów - jak choćby Anzelm - może wiele powiedzieć o cierpieniu, to w istocie nie są oni obciążeni cierpiętniczą świadomością, nakazami bezwzględnego obowiązku, jak to ma miejsce w późniejszych powieściach Orzeszkowej; z dzieła emanowała świeżość, radość i optymizm. Bohaterowie powieści nie muszą efektów swej pracy i poświęcenia odsyłać w otchłań przyszłości. W Nad Niemnem właśnie Orzeszkowa najwyraźniej skróciła kosmiczną perspektywę utopii Renana i ściągnęła ją na ziemię. Idea, jakby w nagrodę za pracę praprzodków Jana i Cecylii, czyn i ofiarę powstańców, pozytywistyczny kult pracy oraz wiedzy Benedykta i Witolda, wykwitała przed oczami pierwszych zauroczonych dziełem czytelników35. Zwłaszcza powstańcza mogiła jest wielkim rezerwuarem skumulowanej idei emanującym na młode pokolenia, które czerpią z niego siłę do nowych czynów i poświęceń. Spotęgowane w drugim pokoleniu pierwiastki idei ujawniały swe namacalne, regenerujące działanie. Lud nadniemeński to nieświadomi, lecz szczęśliwi tkacze gobelinu świata. Metafora gobelinu, odpowiednio przekształcona, organizuje centralny obraz powieści, znajdujący się dokładnie w jej kompozycyjnym środku (t. 2, rozdz. 3). W porze żniw na tej rozległej równinie ziemia wydawała się złotym fundamentem dźwigającym błękitną kopułę i okrytym ruchliwym mrowiem drobnych istot. [...} Na linii poziomej spostrzegane, wydawały się one drobnymi, bo rozsypane śród wielkiej przestrzeni pełzały one przy ziemi. Ale widziane z góry, spod obłoków, wydawać się mogły niezawodnie tłumem rzeźbiarzy, urabiającym w przeróżne wzory złoty fundament świata. [...] Z poziomu spostrzegane, były to malutkie przyziemne robaki. Z góry widziane - jubilerowie, obracający w swym ręku najdroższy metal ludzkości; artyści urabiający postać świata. {...] Na rozległej przestrzeni pola, którą wąska droga z bohatyrowicką okolicą rozdziela, żniwiarze wydawali się rojem istot nie tylko ruchliwych, ale i różnobarwnych. Wyglądało to tak, jakby malarz jakiś gorącożółte tło bez ładu i symetrii osypał kroplami różnych farb.36 Dla pisarki jedynymi artystami byli ludzie pracy, którzy nad sztukę oderwaną od życia i rodzimej ziemi przedkładają obowiązek służby Ideałowi. Oni to stawali się twórcami najwspanialszych arcydzieł, których często sami nie dostrzegali i nie doceniali. Interesująco temat ten zostaje opracowany w opowiadaniu Bracia. Głównym bohaterem utworu jest człowiek rezygnujący ze studiów artystycznych w Monachium i kariery malarza na rzecz utrzymania ojcowskiego majątku ziemskiego, który starszy brat, światowiec i bawidamek, proponował, po nieoczekiwanej śmierci ojca, sprzedać. Odczuwając panteistyczną więź z miejscem, gdzie się wychował, postanawia poświęcić się pracy przy ziemi. Przez 18 lat pracuje w trudzie nad jej utrzymaniem, bez zrozumienia ze strony żony i jej siostry, zaniepokojony o wychowanie najstarszego syna, który przejawia salonowe zainteresowania, wciąż niepewny czy instynkt, uczucie do ziemi nie kazały mu zmarnować życia. Przybycie brata Wiktora, niewidzianego od czasu śmierci ojca, wyzwala w nim nadzieję, że znajdzie wreszcie bratnią duszę, przed którą będzie mógł się wyspowiadać ze swoich trosk i przemyśleń, utwierdzić się w słuszności własnego wyboru. Wiktor nie przejawia jednak żadnej skłonności do szczerej i braterskiej rozmowy z Zenonem, gdyż bardziej zajmuje go flirt z nie- 142 MACIEJ GLOGER zamężną, ponętną siostrą szwagierki. Nie przeszkadza mu również, że w Wiedniu czeka na niego piękna narzeczona. Gdy dochodzi w końcu do konfrontacji postaw życiowych obu braci, Zenon ze swą maksymalistyczną etyką poświęcenia wygląda na pokonanego przez nieskomplikowany system życiowy Wiktora zawierający się w hasłach: praca, zwykła uczciwość w interesach, nawet dobroczynność oraz zaleceniach: nie myśleć o śmierci i sensie życia, bo nic to nie wnosi, a póki się żyje korzystać z życia, ile można. W tym, że "doskonałość nie mieści się tylko w pracy, honorze i w rzucaniu ubogiemu okrucha z naszego stołu", lecz upatrywać jej trzeba "w absolutnym oczyszczeniu życia z najdrobniejszych chociażby krzywd ludzkich i w miłości dla ziemi i dla ludzi, posuniętej do ofiar sprawiających cierpienia chociażby najcięższe"37 utwierdza nas m.in. zabieg pisarski polegający na porównaniu, utożsamieniu dzieła malarskiego z efektem osiemnastu lat pracy Zenona: "Te gęstwiny malownicze, trawniki nieduże, lecz świeże, sad obfity w owoce to jego praca, dokonana z wydatkiem pieniężnym nieznacznym i z trudem osobistym wielkim. Zamiast na płótnie wymalował obraz na kawałku ziemi"38. Zapolanka i jej okolice ukazane są w finale jak impresjonistyczny obraz stanowiący ekwiwalent nigdy niezrealizowanych dzieł malarskich bohatera. Współtwórca tego krajobrazu staje się w nagrodę za swój heroizm i wytrwałość świadomym podmiotem percypującym, wchłaniającym jego piękno, co pozwala mu czuć się cząstką arcydzieła bytu, w którego tworzeniu uczestniczy i którego plan, cel i metafizyczne piękno zaczyna mu się w pełni objawiać. Kontemplacja obrazu stanowiącego mikrokosmiczny odpowiednik, model gobelinu świata staje się epifanią, która rozświetla mroki okrywające duszę Zenona39. Nie odczuwa już samotności, bezcelowości własnego poświęcenia i może się teraz modlić: O źródło życia wszelkiego i jedyny zbiorniku wszelkiej wiedzy, nie wątpię już o sile swojej, bo czuję, że silnie kocham, i nie żałuję niczego, chociaż jestem bardzo smutny. Owszem we wszech-stworzeniu Twoim wielbię smutek i ze czcią przyjmuję go na ramiona, bo jest on mistrzem, który naucza łudzi, jakimi są Twoje prawa i rozkazy!40 Optymizm Nad Niemnem i emanujący z powieści nastrój jest w dużym stopniu efektem nie przygaszonego przez czas i inne lektury zauroczenia myślą Renana. W późniejszych latach fascynacja tym filozofem nieco maleje. Lecz nie sposób w pełni zrozumieć nawet ostatnich wypowiedzi Orzeszkowej, jeśli nie będzie się pamiętać o wpływie tego filozofa na jej twórczość. Warto również zwrócić uwagę, że wielkie zauroczenie pisarki: twórczością Zygmunta Krasińskiego i efekt tego zauroczenia - studium o autorze Irydiona było w istocie anamnezą lektury Renana41. Orzeszkowa odnajdywała u Krasińskiego te same ewolucjonistyczne pojmowanie bytu, który postępuje ku lepszym formom na skutek ścierania się pierwiastków zła i dobra. Spotykamy w rozprawie te same słowa-klucze, jak cel, plan, arcydzieło i te same deklaracje: "Ludzkość tedy nie jest marną pleśnią przypadkowo powstałą ze składów i rozkładów ziemi, ale pracownicą bożego dzieła {.. .]"42. Najciekawsze, że pisarka odnalazła w pismach Krasińskiego także fantastyczno-naukowy wątek Dialogów, w którym mówiło się o stworzeniu nowej rasy ludzi - przyszłych władców świata. Ci nadludzie pojawią się dzięki ewolucyjnym procesom, tak naturalnym, jak i duchowym. Devas stworzeni przez Re- Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 143 nana mieli sprawować władzę w Królestwie Ideału, które będzie stanowiło finał ewolucji. Orzeszkowa uważała, że: Na chwilkę tylko i "z najwyższej dusz wyżyny" patrzał on [Krasiński] w tę przyszłość prześwietlaną, bo nie tajnym mu było, że do urzeczywistnienia jej trzeba ludzi inszych niż ci, na których ziemskimi oczyma spoglądał, że do urzeczywistnienia jej trzeba ludzi, "w próbie grobu" przerodzonych niemal w nadludzi. On już miał marzenia o nadludziach wprzód, nim to słowo z ust niezmiernie odmiennych rozległo się po Europie. On nie tylko o nich marzył, lecz wierzył, że oni będą, urodzą się z mąk i walk jego narodu i naród ten podniosą na wysokość, którą on dostrzegł "z najwyższej dusz wyżyny.43 Można powiedzieć (jeśli pozostanie się przy porównaniu Renan-Krasiński), że Renan z pozytywisty stawał się w tym odczycie mesjanistą, miast futurologa był profe-tą, lecz nie zmieniało to istoty jego myśli i oddziaływania. Analogii między myślą romantyczną a pozytywistyczną i modernistyczną doszukiwano się zresztą wówczas powszechnie i znajdowano je dość łatwo44, albowiem wszystkie te formacje łączyła wspólna idea, choć o różnych zabarwieniach: ewolucjonistyczne pojmowanie bytu45. Filozofia Renana pełniła także ważną - wobec neurozy wieku - funkcję terapeutyczną w życiu osobistym pisarki. Uważała się ona za orędowniczkę Ideału, a wiara w Ideał stanowiła prawie wyłącznie jedyny paliatyw w jej ciężkim i nudnym życiu. W liście do Tadeusza Garbowskiego z 1899 roku wyznawała: Indywidualny nastrój mój nie jest wcale optymistycznym, daleką jestem od pogody i spokoju, których bym innym udzielać mogła, [...} co dziwić nie powinno, gdy się pomyśli, że przebyłam długie życie pracy wytężonej i myśli samotnej w najcięższych warunkach politycznych i okolicznościach osobistych, wśród których tysiące dusz innych zapadłoby w otchłanie, ja zaś o tyle zwyciężyłam, żem nie przestała mieszkać w strefie ideału i mierzyć wszystko miarą ideału, co także nie przyczynia się do napełniania serca i myśli miodem.46 Filozofia twórcy Żyda Jezusa rozwijała się w twórczości i świadomości pisarki coraz bardziej w kierunku uczucia religijnego o istotnej funkcji kompensacyjnej. Cechy znamienne tej postawy religijnej wyczerpująco opisał Stanisław Fita47. Uzupełniając spostrzeżenia Fity trzeba zauważyć, że wyodrębnione elementy składają się na dość wyrazisty portret modernistki katolickiej48. Modernizm katolicki wypływa z trzech podstawowych założeń filozoficznych: agnostycyzmu, immanentyzmu i ewolucjonizmu49. Chociaż Ernest Renan nie jest z reguły uznawany za bezpośredniego inspiratora ruchu modernistycznego, a tym bardziej za jednego z jego przedstawicieli, to jednak trzeba podkreślić, że to właśnie w jego pismach moderniści mogli odnaleźć wszystkie wymienione założenia filozoficzne modernizmu, a jego dzieła historyczne z Życiem Jezusa na czele były ważnym impulsem do podjęcia szczegółowych badań nad historią Kościoła i dynamicznego rozwoju krytyki biblijnej, co było jednym z istotnych czynników warunkujących rozwój ruchu50. W drugiej części swej rozprawy o filozofie Orzeszkowa poświęciła sporo uwagi wkładowi Renana w rozwój dociekań historyczno-biblijnych i szczegółowo prezentowała metodę oraz wyniki tych badań, kreując przez to francuskiego historyka na wy- 144 MACIEJ GLOGER bitnego krytyka religijnego51. W pierwszej zaś, biograficznej części, ukazała ewolucję duchową myśliciela, który pod wpływem krytycznych badań historycznych i filologicznych, wykazujących niezbicie istnienie w Świętej Księdze sprzeczności, ludzkich ingerencji i niedokładności, traci wiarę jako seminarzysta i pogrąża się w dramatycznych stanach psychiczno-duchowych. Staje też przed tragicznymi wyborami moralnymi, co w efekcie sprawia, że przyjmuje święcenia kapłańskie nie będąc już w pełni prawowiernym synem Kościoła. Pośród prądów umysłowych kształtujących oblicze duchowe młodego seminarzysty wymienia też autorka neokatolicyzm, "czyli katolicyzm poprawiony"52, a więc jeden pośród istotnych prądów duchowych zapowiadających modernizm katolicki. Obraz duchowej ewolucji i zmagań Renana przedstawiony przez Orzeszkową ukazuje uniwersalne prawidłowości kierujące procesami zachodzącymi w duszach ówczesnych katolików, zwłaszcza wybitnych księży, którzy pod presją naukowych odkryć, tak w dziedzinie badań biblijnych, jak i przyrodoznawstwa, tracili wiarę w objawienie i dogmaty, choć nie tracili żarliwości religijnej, a nawet ją potęgowali. Niemal identyczne dramaty duchowe przeżywali później tacy wybitni moderniści katoliccy jak Joseph Turmel i Alfred Loisy, którym podobnie jak autorowi Żyda Jezusa - a skądinąd słusznie - zarzucano dwulicowość i skrywany ateizm53. Orzeszkowa dochodziła do religii podobną drogą jak moderniści. Już w młodości, za sprawą oświeceniowych jeszcze lektur, straciła wiarę. Później, gdy zapragnęła odzyskać te wartości, jakie stwarza dla człowieka religia, mogła to już uczynić - jako konsekwentna pozytywistka - tylko uzgadniając obowiązujący światopogląd naukowy z pojęciami religijnymi, co było istotnym celem modernistycznych dążeń a także ich duchowego protoplasty Ernesta Renana54. Aby ocalić religię przed naukowym krytycyzmem pisarka, na sposób modernistów katolickich, uznawała, że objawienie religijne dokonuje się we wnętrzu duchowym człowieka, jest czymś na kształt imperatywu moralnego, jest instynktem, który może w sobie odnaleźć każda istota niezależnie od wszelkich zewnętrznych form religijności i intelektualnych czynników (immanen-tyzm)55. Dogmaty, obrzędy, liturgie mają znaczenie tylko symboliczne i zmienne, liczy się jedynie autentyczne uczucie, żywy akt wiary, poprzez który uzyskujemy wgląd w istotę rzeczy, na zwykły, zmysłowy czy rozumowy sposób niepoznawalną (agnostycyzm). Bóg nie jest personalistycznie pojętą, wszechmocną istotą, która stworzyła świat, lecz powoli się urzeczywistnia w coraz lepszych formach bytu jako możliwość na mocy ewolucjonistycznych, celowościowych procesów (ewolucjonizm). Choć Orzeszkowa w ostatnich listach do Tadeusza Bochwica wspominała, że religia w jej pojęciu to: "wiara w istnienie Boga osobowego, wszechmogącego i wszechosobowego, który jest Stwórcą Wszechświata i jego Prawodawcą"56, to w kontekście pozostałych jej wypowiedzi należy te sformułowania traktować niezobowiązująco57. Boga pisarka pojmowała za Re-nanem na sposób ewolucjonistyczny, in fieri, choć nie wykluczone, że w ostatnich latach życia, czując zbliżającą się śmierć, taka wizja Boga i nieśmiertelności przestała być dla niej wystarczająca. Renan zatem pomógł niezmiernie pisarce w odnalezieniu - tak czy inaczej odczuwanego - Boga, podobnie zresztą, jak i pomógł w Szukaniu Boga(tm) całemu pokoleniu wybitnych twórców we Francji59. Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 145 Pisarka traktowała swe życie do końca jako służbę wielkiemu Celowi, którego zamysł nie jest dla nas w pełni zrozumiały, ale jego wspaniałość możemy przeczuwać i wielbić, choć pewnie nie będzie nam nigdy dane oglądać wspaniałego finału ewolucji, którym będzie Bóg. Konfirmacją tej wiary była powieść Ad astra - autobiografia i spowiedź duchowa autorki. Modlitwa wypowiadana w Australczyku przez bohatera powieści tu - można uznać - wypowiadana jest ustami samej Elizy Orzeszkowej: Wiem i wierzę, że jestem atomem w ogniwie łańcucha wspinającego się ku Prawdzie prawd, ku Dobru dóbr, ku Pogodzie pogód, ku Pięknu nad pięknami i że pracując nad mocą i blaskiem tego ogniwa pracuję na rzecz całego łańcucha. [...] Służymy jakiejś ogromnej przyczynie, której oblicze ujrzymy wtedy zapewne, gdy gobelin nasz będzie wyszyty i przed robotnikami, którzy go ze złej strony wyszywali, rozwinie się niepojęty dla ziemi obraz ładu bożego, dzieła tej Przyczyny wszystkich przyczyn i tej Prawdy wszystkich prawd, którą jest Bóg. Oto widzisz! Powiedziałam ci wiele więcej, niż mówię komukolwiek na świecie60. 146 MACIEJ GLOGER PRZYPISY 1 W zasadzie jedynie Maria Żmigrodzka (Pozytywizm Elizy Orzeszkowej, "Pamiętnik Literacki" 1971, z. 4) poczyniła w tej kwestii kilka cennych uwag, których jednak dotąd nie wykorzystano dostatecznie w pracach o twórczości Orzeszkowej. Nadto spostrzeżenia te wymagają wielu dopowiedzeń i kilku retuszy. 2 Zob. S. Fita, Eliza Orzeszkowa w poszukiwaniu religii, w: Problematyka religijna w literaturze pozytywizmu i Mlodej Polski, red. S. Fita, Lublin 1993, s. 75-77. 3 Zob np. Filozofia i myśl spoleczna wiatach 1865-1895- Wybrały, opracowały, wstępami i przypisami opatrzyły A. Hochfeldowa, B. Skarga, Warszawa 1980, s. 302. 4 Zob. E. Jankowski, Eliza Orzeszkowa, Warszawa 1964, s. 270. 5 Cyt. za: ibidem, s. 267-268. 6 Cyt. za: ibidem, s. 269- 7 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 3, oprać. E. Jankowski, Wrocław 1956, s. 66-67. 8 Dobrym, choć na pewno niedoskonałym, wprowadzeniem w zagadnienie jest mająca trzy wydania monografia ks. Stefana Pawlickiego, Żywot i dzielą Ernesta Renana. (Wyd. III poprawione i uzupełnione z przedmową autora, Warszawa 1905). 9 S. Brzozowski (zob. Wspólczesne kierunki w literaturze polskiej wobec życia, w: Wczesne prace krytyczne. Wstępem poprzedził A. Mencwel, Warszawa 1988, s. 181-182). uważał Renana wraz z Baude-laire'em za najbardziej nieszczerych wobec własnej duszy ludzi jacy kiedykolwiek żyli, co było dla krytyka jednym z przejawów ogólnego kryzysu ówczesnej kultury. Zob. E. Renan, Dialogi i fragmenty filozoficzne, spolszczył G. Glass, Warszawa [1913]. Przedruk w: Filozofia i mysi spoleczna w latach 1865-1895, s. 302-312. E. Orzeszkowa, Ernest Renan, "Ateneum" 1886, t. 2, s.488-489. Ibidem. Ibidem. Ibidem, Warto tu też przytoczyć przekład Glassa (op. cit., s. 22): "Jest więc człowiek, jak robotnik fabryki gobelinów, który tkając kobierce na wspak, nie widzi deseni". Ibidem, s. 490. Ibidem. E. Renan, Dialogi i fragmenty filozoficzne, s. 18. • Ibidem, s. 491. WM. Kozłowski, Idea etyczno spoleczna w ostatnich powieściach Elizy Orzeszkowej, "Pogląd na Świat" 1901, nr 7/8/9, s.ló7. 21 "Wszystko możliwe dąży do świadomości, a każda świadomość ukryta - do samoprze-świetlenia"(Renan, Dialogi i fragmenty filozoficzne, s. 19). 22 E. Orzeszkowa, Cham, w: Pisma zebrane, t. 12, Warszawa 1948, s. 119. 23 Zob. Orzeszkowa, Ernest Renan, s. 489-490. 24 Ibidem, s. 49M92. 25 E. Orzeszkowa, Melancbolity, t. l, w: Pisma zebrane, red. J. Krzyżanowski, t. 28. Warszawa 1949, s. 36. Eliza Orzeszkowa i Ernest Renan - zapomniany język 147 26 27 28 29 30 31 E. Orzeszkowa, Dwa bieguny, Warszawa 1977, s. 66-67. Ibidem, s. 35. E. Orzeszkowa, Australczyk, w: Pisma zebrane, t. 27, Warszawa 1949, s. 197. Ibidem, s. 199. E. Orzeszkowa, Dwa bieguny, s. 240. Pojęcie "utopii" robi ostatnio sporą karierę w badaniach nad pozytywizmem, choć jest rozumiane dość szeroko i nie zawsze precyzyjnie. Konieczne byłoby zatem poczynienie w tym zakresie dokładnych typologii i sumujących konstatacji, na co nie miejsce tutaj. W tym artykule rozumiem utopię zgodnie z etymologią pojęcia: jest to miejsce, którego nie ma i nie będzie. 32 E. Orzeszkowa, Ernest Renan, s. 491. , - 33 Zob. np. S. Falkowski, Więcej niż Arkadia, w: "Szlagiery" - inaczej, Warszawa 1991. 3 J. Krzyżanowski, Epos Orzeszkowej, w: W kręgu wielkich realistów, Kraków 1962, s, 191. 35 Zob. J. Bachórz, Wstęp, w: E. Orzeszkowa, Nad Niemnem, 1.1-3, Wrocław 1996, s. CXXI-CXXX. BN I 292. 36 37 38 Ibidem, t. 2/3, s. 90-91. , , , E. Orzeszkowa, Bracia, w: Pisma zebrane, t. 29, Warszawa 1949, s. 229. Ibidem, s. 164. 3^ O epifanii jako istotnym elemencie późnej nowelistyki Orzeszkowej zob. G. Borkowska, Manifesty realistów i kryzys epickości, w "Lalka" i inne. Studia w stulecie polskiej powieści realistyczne,, red. J. Bachórz, M. Głowiński, Warszawa 1992. 40 Broda, s. 240. 41 Zob. też Żmigrodzka, Pozytywizm Elizy Orzeszkowej, s. 67-68; H. Markiewicz, Pozytywis'ci wobec romantyzmu polskiego, w: Swiadomos'ć literarury. Rozprawy i szkice. Warszawa 1985, s. 284. Żmigrodzka zbyt słabo akcentuje wpływ Renana na zainteresowanie się przez Orzeszkową pismami romantyków. Moim zdaniem należy tu dokonać przeakcentowania w opisie tych zależności, co też pozwoli spojrzeć na ostatnią fazę twórczości pisarki, jako na kontynuację pozytywizmu, a nie, jako z nim zerwanie. O taką zresztą wizję twórczości Orzeszkowej i taki model epoki postulowała autorka artykułu. 42 E. Orzeszkowa, O Zygmuncie Krasińskim, w: Pisma krytycznoliterackie, zebrał i oprać. E. Jan-kowski, Wrocław-Kraków 1959, s. 404. 43 Ibidem, s. 412. 44 Zob. np. W. Lutosławski, Darwin i Słowacki, Warszawa 1909; H. Romanowski, Renan i Bergson, Warszawa 1931. Zob. A.O. Lovejoy, Wielki łańcuch bytu, przeł. A. Przybysławski, Warszawa 1999, s. 285- 366. 45 46 47 48 E. Orzeszkowa, Listy zebrane, t. 3, oprać. E. Jankowski, Wrocław 1959, s. 171. Zob. S. Fita, Eliza Orzeszkowa w poszukiwaniu religii, s. 94-97. Pośród lektur pisarki znajdowały się powieści czołowego przedstawiciela modernizmu katolickiego we Włoszech Antonio Fogazzaro, które bardzo chwaliła. Fakt ten odnotował Fita, Eliza Orzeszkowa w poszukiwaniu religii, s. 96, przypis 69- 49 Zob. J. Keller, O modernizmie katolickim, w: Studia o modernistach katolickich, red. J. Keller i Z. Poniatowski, Warszawa 1968, s. 39-40. 148 MACIEJ GLOGER 51 52 53 54 55 50 Zob. M. Żywczyński, Studia nad modernizmem katolickim. (Jego charakter i geneza), "Życie i Myśl" 1971, nr 11- 12, nr 12, s. 21. Zob. E. Orzeszkowa, Ernest Renan, s. 269-305. Ibidem, s. 15. Zob. M. Żywczyński, Studia nad modernizmem katolickim..., nr 11, s. 31-34 Zob. B. Skarga, Renan, Warszawa 1969, rozdz. Religia i nauka, s. 68-98. Renan pisał (Renan, s. 20): "Zjawiska świadomości ukrytej stanowią prawdziwe Królestwo Boga. Boga postrzegamy najżywiej w zwierzęciu, dziecku, prostaku: w geniuszu, który jest na swój sposób dzieckiem i prostakiem w jednej postaci". 56 Cyt. za E. Jankowski, Eliza Orzeszkowa, s. 631. •*7 Żmigrodzka jednak dostrzega u Orzeszkowej narastanie przekonania o konieczności istnienia transcendentnego ideału już od końca lat 90. (Pozytywizm Elizy Orzeszkowej, s. 63). 58 To sformułowanie G. Glassa zaczerpnięte z jego wstępu do polskiego wydania Dialogów, gdzie charakteryzując ducha wieku napisał m.in. (op. cit., s. XVII): "Trwa dzień i noc w realnych, potężnych zrywach masowych i indywidualnych - Szukanie Boga". O wieloznaczności w pojmowaniu idei Boga zaś bardzo trafnie konstatował: "Bóg stał się potrzebą idei. Raz jest światem, raz absolutem praw natury, raz świadomością, raz morałem «dobra, piękna, prawdy* [...]" a sam Renan "W przedziwne jedno łączy deizm, panteizm, nawet antropomorfizm [...]" (s. XV). 5^ Np. Maurice Barres, jeden z duchowy uczeniów Renana, pisał (Les Maitres, Paris 1927, s. 299- Cyt. za: M. Skrzypek, Kult nauki u Ernesta Renana. "Euhemer" 1959, nr 3, s. 240): "Renan wywołał smutek, potępienie, ztość świata katolickiego; no i cóż! - wśród nas prowokował miłość do katolicyzmu. Był wrogiem typowym religii, Antychrystem; wśród nas wywoływał odnajdywanie myśli religijnej". ^° E. Orzeszkowa, J. Romski, Ad Astra. Dwuglos, w: Pisma zebrane, t. 35, Warszawa 1950, s. 123-124. IWONA WIŚNIEWSKA Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa W ogóle wyznam Ci, Pani Droga i Najlepsza, że potrzebę drukowania biografii autorskich poczytuję za jeden z cierni żywota autorskiego. (Eliza Orzeszkowa do Marii Czesławy Przewóskiej, list ł l maja 1906, Grodno, Lz1 IV, s. 235). Praca biografa daje iluzję obcowania z żywą materią. O tym, że to tylko iluzja, świadczy ilość odpisów, notatek, fiszek, kopii, jakie sporządzić musi biograf. Czyta dokumenty archiwalne, stare gazety, tysiące listów, ogląda fotografie, przegląda wspomnienia, pamiętniki, dzienniki, raptularze, notatniki, podręczniki historii, genealogie, kalendarze, książki adresowe, rachunki, recepty, słowniki biograficzne i geograficzne, encyklopedie, bibliografie. Czasem jeździ śladami swego bohatera, czyta książki, które on czytał, wiedząc jednak, iż aktu lektury nie da się powtórzyć. Zapis na papierze, nie zaś życie, jest właściwą materią, jaką bada biograf. Taki jest też jedynie dostępny dla potomnych język biografii - papierowy. "Posiadanie pisarza w fiszkach" nie upoważnia badacza do wydawania arbitralnych sądów o nim. Materii życia bowiem nie znamy. Mimo to pokusa ucieczki od pisania książki o książkach w zamian za stworzenie księgi czyjegoś żywota jawi się w tym wypadku jako nieprzezwyciężona. Skąd bierze się przekonanie biografa, że dotyka życia swego bohatera? Czy medium - papier - ma właściwości halucynogenne? Czytamy wszak tekst, który jest już sam w sobie interpretacją danej egzystencji, wtórny wobec życia prawdziwego. Niemożliwe jest uchwycenie egzystencji jeszcze przez nikogo niezinterpretowanej, żywej i surowej. Podkreślić to trzeba dobitnie. Interpretujemy czyjeś interpretacje, nadbudowując własną nad pierwszą lub już nawet nad drugą z kolei. Biograf ma złudne poczucie, iż opisując czyjeś życie korzysta z jednej księgi, jednego przekazu. Jednakże owa księga złożona jest z niesłychanie wielu tekstów, które wydają się jedną opowieścią, gdyż soczewką je skupiającą jest prosta informacja zamykająca się w wektorze: data urodzin - data śmierci. Biograf musi wypracować w sobie spokój hermeneuty usiłującego znaleźć zatarte związki między zdarzeniami i cierpliwość semiotyka pragnącego odkryć sens pozornie przypadkowych znaków. Biografia jest językiem na każdym poziomie jej przejawiania się w kulturze. I ta przeżyta przez właściciela biografii, i zapis dokonany przez IWONA WIŚNIEWSKA postronnych zwany "biografią", i autobiografia - pierwsza interpretacja własnego życia, i tysiące innych tekstów powstałych naokoło czyjegoś bycia w świecie. Twórczość pojmowana jako funkcja życia, jako jego zmienna, odzwierciedła drgania biografii artysty. W dorobku pisarza rozróżnia siępuerilia,juventlia, utwory wieku dojrzałego oraz senilia. Terminologia ta wyraża prostą prawdę o ludzkim umyśle: jego wędrówka jest peregrynacją w czasie. Progi życiowe wyznaczane są artyście przez kolejne jego dzieła, które staramy się osadzić w biografii. Można też osadzić biografię w dziele i traktować je po prostu jako jedno z możliwych odgałęzień egzystencji. Inspiracją dla tytułu i głównego wątku niniejszego tekstu jest artykuł Edwarda Balcerzana zatytułowany Biografia jako język2. Balcerzan przypatruje się biografii jako zjawisku semiotycznemu. I tak: każdą biografię odnieść można do określonego, zdeterminowanego przez daną epokę modelu, stanowiącego normę gatunkową dla życia jednostki. Owa norma zwykle ciąży na sylwetkach debiutantów. Biografia jednostkowa to gotowy tekst pisany osobliwym językiem. Kolejne czyny pisarza są członami dialogu, jaki prowadzi z publicznością. Za pomocą biografii artysta rozmawia nie z potomnością, ale ze współczesnymi. To oni dają mu poczucie tożsamości, pozwalają czuć się twórcą. Do języka biografii włączone więc mogą być tylko te wydarzenia, które mówią coś współczesnym. Koło odbiorców (koledzy, krytycy, czytelnicy) musi ujawnić wolę dialogu. Otoczenie, które redukuje swój kontakt z pisarzem tylko do spraw prywatnych, staje się zwykłą grupą socjologiczną. Musi ono postrzegać tego, kto mówi językiem biografii jako artystę, co potwierdza np. naśladowaniem jego postaw. Materiałem służącym do wyrażania kodu biografii są utwory literackie i wszystkie zachowania, które publiczność literacka pojmuje jako związane z procesem twórczym. Obcowanie z twórcą daje poczucie współuczestniczenia w akcie twórczym. Balcerzan pojmuje pisarza jako osobowość semiotyczną. Jako skrajny traktuje taki przypadek, gdy życie artysty fascynuje odbiorców bardziej niż twórczość. Tym samym wyznacza linię podziału między tymi sferami. Przyjmuje tezę, iż samo życie może pełnić rolę dzieła, ale nie wypowiada się na temat stopnia obecności biografii twórcy w jego utworach. Takie widzenie biografii zakłada perspektywę socjologiczną. Warto by ją dopełnić perspektywą filozoficzną. Na problemie tożsamości jednostkowej skupia się w swej najnowszej książce Tu, che mi guardi, tu che mi racconti. Filosofia delia narrazione (Milano 1997) Adriana Cavarero3. Życie jako ciąg zsumowanych zdarzeń nie generuje wedle autorki żadnego znaczenia. Sens, który wynika z naszych działań, często rozmija się z intencjami podmiotu. Jak dostrzec ów sens - wzór, w jaki ułożyło się nasze życie? Musi ono zyskać formę narracji - zostać opowiedziane przez instancję porządkującą zdarzenia - narratora. Cavarero stawia tezę, iż usłyszenie historii własnego życia jest największym pragnieniem każdego z nas - pragnieniem tożsamości. Nasza uwaga zawsze kieruje się w stronę potencjalnego narratora. Semiotyczno-socjologiczna refleksja Balcerzana i propozycja Cavarero spotykają się w jednym punkcie: aby uzyskać poczucie tożsamości, niezbędna jest obecność innych. Tożsamość ma charakter społeczny i relacyjny. "Kim jestem"? - to podstawowe pytanie biograficzne. -........._.-.-.. Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 151 Orzeszkowa pozostawiła kilka tekstów autobiograficznych, ale nie wyszła w nich poza okres debiutu. Urzeczowienie swego "ja" możliwe było jedynie w odniesieniu do osoby, która nie była pisarką. "Ja" artystki nie wystarczała prosta autobiograficzna opowieść, bowiem sam przedmiot-podmiot refleksji skomplikował się. Różne hipotezy można by stawiać próbując odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pisząc Zwierzenia, Wspomnienia, Pamiętnik, Autobiografię w listach zatrzymywała się mniej więcej w tym samym momencie4. Zbadawszy naukowo, czyli wedle założeń pozytywistycznej bio-grafistyki, swe dzieciństwo i młodość (epokę formowania się osobowości), nie ukazała dalszej swej historii w stanie już uformowanym5. Dalszy ciąg narracji autobiograficznej znajdziemy w niektórych utworach, w listach6 i w dzienniczku Orzeszkowej. Jest to bardzo trudna do złożenia całość, choć narrator jest ten sam i mówi wciąż o jednej osobie. Eliza Orzeszkowa debiutowała w roku 1866 opowiadaniem Obrazek z lat głodowych. Od tego momentu jej biografia wchodzi w obieg oficjalny i staje się ważna dla historyków literatury. To czego chcę dotknąć w niniejszym tekście to sprawy widzenia przez Orzeszkową jej własnej biografii i sposoby komunikowania życia współczesnym. Brak biografii pisarki dostrzeżono w latach dwudziestych. Dopominały się o nią między innymi Maria Dąbrowska w artykule napisanym z okazji odsłonięcia pomnika autorki Nad Niemnem w Grodnie7 oraz Irena Krzywicka, która jako pierwsza odrzuciła wizerunek Orzeszkowej-matrony.8 Pierwszą całościową próbą była opowieść pióra Gabrieli Pauszer-Kłonowskiej9, książka bardzo rzetelna, oparta na materiale źródłoL wym, ale fabularyzowana. Informacje faktograficzne przerobione zostały na dialogi, których nigdy nie wypowiedziały postaci autentyczne. Następną, jak dotąd najlepszą biografią Orzeszkowej jest opowieść pióra Edmunda Jankowskiego, odkrywcy większości nieznanych faktów z życia pisarki i edytora jej listów. Eliza Orzeszkowa (I wydanie: Warszawa 1964) poszła w stronę przeciwną niż książka Klonowskiej. Jankowski, przeznaczając swą monografię dla odbiorcy masowego, chciał jednocześnie zachować naukowy obiektywizm. Prawie połowa opowieści to cytaty: z listów, artykułów, wspomnień i notatek. Ginie wśród nich głos narratora, tekst staje się niejednorodny stylistycznie. Warto zauważyć także rzecz na pozór oczywistą, iż jest to biografia pisana przez mężczyznę, który nie eksponuje emocjonalności bohaterki, wszystko zaś co afektowane i z lekka histeryczne pomija lub traktuje z humorem. Edmund Jankowski, z ducha ideowiec, społecznik, ale też wielki pragmatyk, widzi Orzeszkową jako rozsądną, nieco matronowatą damę, której od czasu do czasu wymyka się jakiś sentymentalny fragment życiorysu. O stosunku badacza do spuścizny pisarki świadczyć może wyrażona przezeń w 1957 roku opinia dotycząca listów Orzeszkowej do jej najlepszej przyjaciółki, Marii Obrębskiej: Niektóre z tych listów [...] rażą nas dziwnym sentymentalizmem. Tyle w nich czułostkowych spieszczeń: Manitka, Tytka, Jedynka, Kotek... To wszystko do osoby, prawda, że bardzo pisarce oddanej i wiernej, ale tak bardzo przeciętnej. Mimo to Orzeszkowa - lękając się nade wszystko okrucieństwa samotności - płaciła wszelkie żądane ceny, by takie przyjaźnie podtrzymać. A cena była, jak na pisarkę miary Orzeszkowej, bardzo wielka. Przede wszystkim - czas. Owe "bałamutne świegotania" pochłaniały codziennie wiele bezcennych kwadransów.10 152 IWONA WIŚNIEWSKA Dziś listy te odbieramy jako bezcenną kronikę emocji pisarki i wydarzeń zachodzących w jej domu i w duszy. Pewni też jesteśmy, iż gdyby Obrębska niewarta była przyjaźni, wybór Orzeszkowej nie na nią by padł. A przyjaźń ta, istotnie niezwykła i pełna niewyobrażalnej dla współczesnych bliskości, nie polegała tylko na adoracji ze strony Obrębskiej. Nie śmiemy osądzać uczuć pisarki przeliczając je na czas stracony dla twórczości. Eliza Orzeszkowa daleka była od utożsamiania swego najbardziej wewnętrznego świata z tworzonym dziełem. Miała niewątpliwe zacięcie mimetyczne, jednak nie mogła ustrzec się przed świadomością, że to podmiot poznania jest najważniejszym celem poznania. Teorie XIX-wieczne mające za podstawę obiektywizm scjentyczny (np. teoria Hipolita Taine'a) nie obalały tego paradygmatu, wręcz przeciwnie, mówiąc o determinantach osobowości twórcy, podkreślały, iż to on, nie zaś obserwowany świat, jest najważniejszy w akcie kreacji. Orzeszkowa twierdziła często, że pisanie ratuje ją przed nieszczęściami życia. Uciekała do biurka, gdy nie mogła udźwignąć ciężaru egzystencji. Zachowania takie przypominają gesty pisarzy usiłujących wycofać się ze swej biografii, np. Gustawa Flau-berta, który mówił o sobie: Jestem czJowiek-pióro i istnieję dla pióra, dzięki niemu i za jego pośrednictwem. Najczęściej żyję właśnie z nim.11 Jednak trudno zestawić dumę Flauberta brzmiącą w tych słowach z podobnym zapisem pochodzącym z diariusza pisarki: Nikt i nic oprócz pióra12. U Orzeszkowej zdanie to oznacza samotność, niewystarczalność pióra. Pisanie nie było dla niej celem, ale najlepszym sposobem na życie, odkrytym dość wcześnie i najbardziej umiłowanym. Nie zastępowało życia, choć pozwalało pełniej odczuć świat. Nie należała do tych, którzy pisać mogą tylko w momentach spełnienia. Transponowała na literaturę także nieszczęścia. Życie nadaje sens dziełu. Takie było przekonanie pisarki, która w etyczny model swej egzystencji włożyła równie wiele wysiłku co w modelowanie swych utworów. Jaki model biografii determinowała epoka Orzeszkowej? Czy istniał model dla tych czasów typowy? Czy można mówić o jednym modelu dla obu płci? Życie autorki Nad Niemnem - do roku 1863 - znamy z jej własnych opowieści. Przedstawia się tam jako panna z dobrego domu, która otrzymała edukację na pensji i została wcześnie wydana za mąż. Wszystko wskazuje na to, iż Eliza nie utożsamia się z żoną Piotra Orzeszki, ani z dziewczyną sprzed powstania. Nie czuje ciągłości swej biografii, dlatego opowiada jakby nie o sobie. Ona to pisarka. Ta zaś narodziła się w Milkowszczyźnie dopiero po 1864 roku. Taka jest przynajmniej wersja samej autorki. Przypuszczalnie poród zaczął się dużo wcześniej, ale żadnych tego świadectw nie mamy. W Milkowszczyźnie Orzeszkowa otrząsa się z decyzji pozostania w kraju, nie zaś u boku zesłanego męża, i uzupełnia swą edukację. Przyzwyczajenie samokształcenia pozostało do końca życia. Przyznaje potem w listach, że idee wówczas żywe w Europie i w Polsce docierały do niej jedynie poprzez książki. Została biblioteczną pozytywistką. Miała mgliste wyobrażenia o wzorcach biografii pisarskich, bo nigdy nie stykała się z pisarzem żywym. Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 153 Sytuację zmieniły nieco lata po debiucie, gdy coraz częściej wyjeżdżała ze swego majątku. W 1869 przeniosła się na stałe do Grodna. Pisarz kształcony na lekturach, które czytywała Orzeszkowa, postrzegał siebie jako produkt swych czasów i swego środowiska. Czuł się mocno osadzony w kręgach, do których z konieczności przynależał, zdeterminowany nimi na wszystkich poziomach życia. Orzeszkowa odczuwała szczególnie determinację miejsca. Prowincjonalne miasto nie pozwalało na zrealizowanie modelu biografii, jaki pociągał debiutantkę. Ciężko być sawantką na prowincji, choćby z racji trudnego dostępu do książek, które Eliza całymi pakami sprowadzała z Warszawy. Brakuje też mistrzów i partnerów intelektualnych. Gdy zdecydowała, że będzie pisać prozą, nawiązała listowny kontakt z Józefem Ignacym Kraszewskim, co Edmund Jankowski nazywa "potrzebą konfirmacji13. Ale poza konfirmacją, debiutantce potrzebne były konkretne porady, słuchanie odczytów, chodzenie do teatru, bycie w centrum ruchu umysłowego. Kilkakrotnie miała szczery zamiar przenieść się na stałe do Warszawy, wynajęła już nawet mieszkanie na całą zimę. Została jednak w Grodnie. Prawdziwych przyczyn nie znamy. Jedną z nich mogło być uczucie do tamtejszego adwokata, późniejszego męża Orzeszkowej, Stanisława Nahorskiego. W każdym razie z nielubianym Grodnem trzeba było sobie radzić, opracować jakiś język wyrażania siebie. Co gorsza, większość przyjaciół pisarki całe życie będzie ją namawiać do zmiany miejsca zamieszkania. Ignacy Baranowski po wizycie u Orzeszkowej w 1899 roku pisze: Grodno, które z Bienieckim objechałem, zrobiło na mnie bardzo bolesne wrażenie. Dom, w którym Batory umarł, stary zamek, w którym R.P. pryrubano, pałac Tyzenhauza zamieniony na siedzibę gubernatora, autochtoni [...] bezradni, zepchnięci za bramę miasta: takie tło życiowe może zniweczyć wszelką energię myśli, może obezwładnić najdzielniejszy charakter. Szanowną Panią wiążą z Grodnem wspomnienia życia osobistego. Rozumiem przywiązanie do domu pełnego pamiątek. A jednak! Czyż podobna egzystować w takim odosobnieniu, snuć z siebie myśl twórczą, żyjąc jedynie wśród pamiątek, a bez wrażeń budzących poczucie współczesności i przeczucia tego, co jest przyszłością życia zbiorowego?^ Baranowski radzi w dalszej przyszłości przeniesienie się do Wilna, a w najbliższej - wyjazd do Włoch. Pisarka wielokrotnie tłumaczyła wybór miejsca zamieszkania. Oficjalna wersja była zawsze jedna: uważała Grodno za placówkę, na której trzeba trwać i chronić ją przed wynarodowieniem. To jedna z najważniejszych wypowiedzi wygłoszonych przez Orzeszkową obranym przez nią językiem biografii. Trzeba pamiętać, iż około roku 1869, gdy sprzedała niewiarygodnie zadłużoną Milkowszczyznę, przeszła z szeregu wielkich posiadaczy do klasy ludzi zawieszonych pod względem stanowym. Byt jej początkowo opierał się na pieniądzach ocalonych ze sprzedaży i niewielkich sumach płaconych przez redakcje i wydawców. Potem przyszedł duży spadek po matce i ojczymie, który pozwolił na inwestycje (księgarnia nakładowa w Wilnie). W Grodnie, które znało antenatów pisarki: Pawłowskich, Kamieńskich i Orzeszków, Eliza nie była panią O. Była nadal córką bogatych rodziców, ziemianką bez ziemi, osobą, co do której przy- 154 IWONA WIŚNIEWSKA należności stanowej nie miano wątpliwości. Nie musiała, jak wielu przerzuconych z konieczności do klasy biedującej inteligencji, budować swej egzystencji od podstaw. Mimo początkowej izolacji towarzyskiej spowodowanej sprzedażą majątku w ręce rosyjskie i sprawą o unieważnienie małżeństwa, Eliza szybko odbudowała krąg znajomych i przyjaciół. Wyrzekła się kompromisów wobec klerykałów i zachowawców, skupiając wokół siebie zawodową inteligencję grodzieńską i niektórych spośród okolicznych ziemian. Dom Orzeszkowej przyciągał, bowiem gościł bardzo wielu przybyszów z Warszawy, Krakowa, Petersburga, a były to na ogół osoby o znanych nazwiskach. Tak więc mimo nieuporządkowanej do 1894 osobistej sytuacji pisarki (pożycie z żonatym mężczyzną), jej salon zawsze liczyć mógł na dużą grupę grodnian. Inna grupa, uprzedzona określeniami: ateuszka, rozwódka, emancypantka, Żydówka, bojkotowała ów salon. Wszystko to razem składało się na zdrową atmosferę, pozwalało bowiem uniknąć Orzeszkowej ciągłej adoracji, której często doświadczała poza Grodnem. W swoim mieście nie miała szansy na pozę a la Deotyma. Nawet po śmierci drugiego męża pisarka, mimo dojmujących skarg na samotność wyrażanych w listach i zapiskach intymnych, miała w Grodnie tak liczne i wierne grono przyjaciół skupionych wokół jej domu, iż czuła się instytucją. Jej wyjazd rzeczywiście zburzyłby pewien porządek życia niewielkiej grupy polskiej inteligencji. Zofia Nałkowska, także przez pewien czas grodnianka, dobrze rozpoznaje jedną z najwyraź-niejszych cech autorki Nad Niemnem1**. Jej zdaniem Orzeszkowa lubiła stać jak najbliżej życia, doskonalić je i kształtować nie tylko piórem. Chciała wpływać na ludzi obok niej się znajdujących. Gdzież mogłaby to robić lepiej niż w Grodnie, gdzie znała wszystkich i wszystko od dzieciństwa. Tu w mikroskali pojawiały się te zjawiska, o których czytała w książkach i prasie, o których sama pisała. Poletko małe i kamieniste, ale do uprawy idealne. Tu była jedyną postępową pisarką. Być może zresztą misja konsolidowania polskiej mniejszości w gubernialnym, ale bardzo prowincjonalnym mieście była po prostu odruchem Orzeszkowej, nie zaś misją. Do takich mitologizacji ma skłonność każda biografia. Częste zmiany miejsca nie muszą oznaczać wolności, mogą oznaczać także ucieczkę. Podobnie zamknięcie pisarki w Grodnie to niekoniecznie synonim zniewolenia. Wydaje się, iż gdyby zdecydowała się na opuszczenie Ongrodu, osiadłaby na wsi. Miast nie lubiła i nie rozumiała. Grodna także nie darzyła sympatią: kurz, błoto, drewniane, śliskie chodniki, nadmiar rosyjskich urzędników, brzydota murów i melancholia wiejąca z historycznych pamiątek. Mimo to czuła wiele zobowiązań wobec tego miasta, co udowodniła jej niesłychanie energiczna akcja zbierania funduszy dla pogorzelców po wielkim pożarze w 1885 roku. Poza tym uwikłała się tu w gęstą sieć zależności finansowych. Wzmianki w listach świadczą, iż większość swego kapitału rozpożyczyła okolicznym drobnym dzierżawcom, pojezuicki majątek Hnojnica odziedziczony po ojczymie był obciążony pretensjami Kościoła i także nie przynosił większych dochodów. Pisarka nie radziła sobie dobrze ze sprawami bytowo-fmansowymi, przyjaciele, szczególnie Maksymilian Ob-rębski, wyręczali ją we wszystkich kłopotliwych sytuacjach. Stosunek Orzeszkowej do pieniędzy był prawdziwie bezinteresowny: udzielała jednorazowych pożyczek potrzebującym, przez dłuższy czas wspomagała finansowo Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 155 młodych ludzi: Jadwigę Eysymontt, Wacława Jacuńskiego, Faustynę Niefiedowicz. Starała się o stypendia oraz posady dla zdolnych i w tej roli była stałą korespondentką Wawelberga. Poza wieloma mniej znanymi nazwiskami warto wymienić choćby Marię Konopnicką, która dzięki Orzeszkowej otrzymywała pomoc finansową warszawskiej kasy literackiej. W okresie jubileuszu Konopnickiej Orzeszkowa dzięki nieprzerwanej akcji korespondencyjnej sama zebrała sumę stanowiącą prawie dwie trzecie funduszu przeznaczonego na dom dla poetki. Stałym zajęciem Orzeszkowej w Grodnie było organizowanie loterii dobroczynnych na rzecz ochronki dla dzieci. Nie możemy zapominać o dziesiątkach listów od osób nieznanych z prośbami o posadę, protekcję czy po prostu pożyczkę. Była to na pewno zmora pisarki i nie wiemy dokładnie, jak sobie z tym radziła. Próśb było wiele, Orzeszkowa znana była bowiem jako filantropka, wspierająca każdą akcję dobroczynną. Na tym polu współpracowała też zawsze z władzami, gubernatorzy Batiuszkow, Błok, Urusow bywali u pisarki, ich żony zaś wciągano w rozprowadzanie biletów na loterie. O bezinteresowności Orzeszkowej trudno natomiast mówić w sprawach literackich. Kontakty z prasą i wydawcami utrzymywał Leopold Meyet, nieoficjalny agent pisarki, jej wierny przyjaciel. To on brał na siebie cały ciężar przykrych pertraktacji z redakcjami i domami wydawniczymi. Żądania finansowe Orzeszkowej znamy z korespondencji. Bolały ją bajońskie honoraria Sienkiewicza, a jeszcze bardziej skąpstwo Lewentala i Gebethnera. Nie mogła pojąć kupieckiego stosunku wydawcy do autora, który mając na składzie stary nakład, nie chce rozpoczynać druku nowego. Jednocześnie pisarka jawi się jako nieprzejednana w sprawach kształtu wydawanych dzieł: nie zezwala na żaden manewr w obrębie skomponowanego przez siebie tomu nowel. Jest przeczulona na punkcie błędów drukarskich i złej korekty. Już jako młoda autorka sprzeciwia się ingerencji wydawców w tekst swych utworów16 Wierzy w doskonalenie własnego warsztatu, ale nie w przerabianie raz wykończonego dzieła, wszak jest ono produktem artysty, nie rzemieślnika. W późniejszych latach Orzeszkowa, przyzwyczajona do adoracji, była bardzo uczulona na ton prywatnych wypowiedzi redaktorów i wydawców. Władysław Bogusławski zamówił w 1900 roku nowelę do noworocznego numeru "Biblioteki Warszawskiej". Gdy pisarka wysłała bajkę Po co?, odmówił przyjęcia, nazywając utwór drobnostką, zareskiem, bluetką i upomniał się o opowiadanie "z zakrojem powieściowym na jeden lub dwa zeszyty"17. Po otrzymaniu tej wiadomości Orzeszkowa zanotowała w swym dzienniczku: "Pan Bogusławski nie przyjął noweli, mocno upokarzające i głęboko niesmaczne". Określenia użyte przez redaktora "Biblioteki Warszawskiej" przeżywała głęboko w kilku kolejnych listach do Meyeta, wątpiąc w sens swej pisarskiej roboty. Przykład ten jest tylko jednym z licznych objawów drażliwości autorki, nie zawsze trafiającej w zapotrzebowanie redakcji. Tego typu upokorzeń oszczędzał przyjaciółce Leopold Meyet, który umieszczał utwory tam, gdzie najlepiej płacili, często nie licząc się z wcześniejszymi zobowiązaniami wobec czasopism. W wielu opracowaniach Orzeszkowa nazywana jest samotnicą grodzieńską. Władysław Tołłoczko, dobrze pamiętający pisarkę, zauważa: 156 IWONA WIŚNIEWSKA ściśle mówiąc, Orzeszkowa otoczona szczelnie licznym fraucymerem i liczniejszym jeszcze kołem adoratorek i adoratorów, nie była bynajmniej samotną. Komunikacja z Grodnem była łatwa, a Warszawa i Wilno blisko. Rzadko nie było u niej gości. Raczej chyba podziwiać trzeba umiejętność wykorzystania czasu w takich warunkach i płodność pióra [...].18 Zdanie Tołłoczki potwierdzają listy Orzeszkowej i jej dzienniczek, w którym w każdej niemal notce odnajdziemy informację o gościach w ciągu dnia i gościach wieczorem. Pamiętać też należy o licznym zawsze gronie domowników, którym pisarka musiała również ofiarować jakąś cząstkę dnia, zdawała sobie bowiem sprawę, że to sztab ludzi, pracujących na jej sukces. Niektórzy z nich byli opłacani (służba domowa, sekretarki, lektorki, kopistki), inni tworzyli krąg wiernych i oddanych. Grodno z Orzeszkową stało się pewnym symbolem dla Polaków z Litwy. Składanie uszanowania przez przejezdnych, konsultowanie wszelkich lokalnych inicjatyw kulturalnych i obywatelskich weszło w zwyczaj. Trafnie ujął tę sytuację Kazimierz Poniatowski, który wysyłając do Grodna swych przyjaciół, pisze: pielgrzymki mahometan do Mekki, a rodaków do Ongrodu uważam za obowiązek.19 Motyw "sama wśród ludzi" pojawia się w listach Orzeszkowej dopiero po śmierci drugiego męża. Gdy pisze "obcy", "cudzy", ma na myśli "nie rodzony". Obsesyjne wręcz poczucie braku rodziny daje o sobie znać w większości intymnych wypowiedzi pisarki z tego okresu. Obcy to ludzie, nie ma wśród nich nikogo mego [...]. Przychodzą, przyjeżdżają, potrzebują mnóstwa rzeczy f...}.20 Ludzie jawią się jak przechodnie i interesanci. Potrzeba posiadania istoty bliskiej i kochanej wyrażała się nie tylko w skargach, ale przede wszystkim w gestach wobec bliźnich. Otwieranie się przed korespondentami, miłość do Franciszka Godlewskiego, strach przed wyjazdem Obrębskich z Grodna, przyjmowanie stałych pensjonariuszek, ostatnie dwa lata życia poświęcone właściwie pisaniu listów do Tadeusza Bochwica - to próby zawłaszczenia czyjegoś życia czyli wypełnienia pustki, z którą pisarka nigdy się nie pogodziła. Orzeszkowa lubiła nauczać. Upodobanie to odkryła w sobie podobno jeszcze w Lu-dwinowie. Z jej słów wiemy, iż prowadziła tam szkółkę polską dla dzieci z folwarku. W 1867 roku chce organizować w Warszawie odczyty dla kobiet (jest to okres narze-czeństwa z Zygmuntem Święcickim i plany przeniesienia się do Warszawy na stałe są bardzo realne). W 1869 roku prowadzi lekcje dla dzieci dworskich w Milkowszczyź-nie. W 1879 wciela w życie poddany jej przez Wincentego Chełmińskiego projekt wskrzeszenia polskiego ruchu wydawniczego na Litwie. Rusza księgarnia nakładowa "E. Orzeszkowa iS-ka"21. Akcja wychowania czytelników miejscowych prowadzona jest przez Orzeszkową bardzo świadomie, co widać w doborze pozycji do księgarni i wydawnictwa. Postanawia np. przyzwyczaić wilnian do książki dziecięcej, zapełniając nią jedno ze stoisk. W działalności wydawniczej przeważają przedsięwzięcia ambitne: poezja, publicystyka, nauka, nowoczesne poradnictwo i niewiele beletrystyki, która Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 157 jest raczej kompromisem na rzecz mało wymagającej publiczności miejscowej. Sama Orzeszkowa pisze w tym celu jednoaktówkę "Pokodlo się" i "Dam nogę" - salonową ko-medyjkę, bez zacięcia ideowego. Utwór zupełnie nie w jej stylu. Okres najbardziej wytężonej pracy pedagogicznej to niewątpliwie druga połowa lat dziewięćdziesiątych, gdy po wyjściu za mąż za Stanisława Nahorskiego przeprowadziła się do domku przy ulicy Murawiewskiej/Sadowej. Dom ten, stojący przy jednej z głównych ulic Grodna, a więc na widoku, stał się w latach 1894-1900 polską placówką oświatową w gubernialnym mieście. Jak to było możliwe pod stałym nadzorem policji, trudno dziś powiedzieć. Zgromadzona przez pisarkę biblioteka książek i czasopism służyła licznemu gronu znajomych, znajomych znajomych i nieznajomych, działając jak regularna wypożyczalnia, prowadzona przez kolejne lektorki i wychowanki Orzeszkowej. Na "górce" działała też szkółka polska dla dziewczynek z rodzin drobnych rzemieślników i sklepikarzy grodzieńskich. Pisarka podobno sama dobierała dzieci, kształciły je kolejne wychowanki. Dekonspiracja nie nastąpiła nigdy, choć skład szkółki zmieniał się co rok. W mieszkaniu Orzeszkowej, w pomieszczeniach na tyłach domu, organizowane były prelekcje, które z czasem przekształciły się w regularne kursy historii i literatury. Pisarka omawiała sylwetki wszystkich wybitnych pisarzy polskich od czasów renesansu. Być może dzięki tym studiom dotarła do swych mistrzów: Kochanowskiego i Krasińskiego. Cykl wykładów trwał przeważnie dwa lata, uczęszczały nań nie tylko panny, ale także młodzież męska. W wykładach z historii często wyręczała Orzeszkową Maria Obrębska.22 Warto dodać, iż działalność ta prowadzona była w obliczu znajdującego się prawie naprzeciw domu pisarki rosyjskiego gimnazjum żeńskiego, do którego uczęszczało sporo Polek katoliczek. Jego dyrektor, Borzakowskij, zasłynął jako rusyfikator. Zacięcie pedagogiczne Orzeszkowej nie ograniczało się jednak tylko do uczenia panien dochodzących. Od lat dziewięćdziesiątych stale przebywa u pisarki jakaś pen-sjonariuszka. Wychowanki te spełniają rolę wspólnoty odbiorczej, która adoruje i naśladuje pisarkę. Ona zaś kształtuje osobowość dziewcząt i ma ambicje oddziałania na ich późniejsze życie. Maria Kamieńska, jej siostra Stanisława, Stanisława Gorzkowska, jej siostra Zofia, Jadwiga Eysymontt, Jadwiga Nusbaum i jej siostra Wanda, Maria Terlecka, Maria Wyganowska, Jadwiga Poniatowska - oto przybrane córki Orzeszkowej. Czy zdołała nauczyć je języka swej egzystencji? Wszystkie przebywały u pisarki rok, dwa, najwyżej trzy. Ich rodzice traktowali pobyt u Orzeszkowej jako rodzaj edukacji moralno-patriotycznej. Odchodziły, gotowe już właściwie do zamążpójcia, ale wszystkie (prócz Jadwigi Poniatowskiej) utrzymywały z Grodnem ścisły kontakt listowny i osobisty. Niektóre zostawiły wspomnienia. Na stałe została w szarym domku Zosia Gorzkowska, ostatnia lektorka, sekretarka i najwierniejsza opiekunka w ostatnich latach ciężkiej choroby. Największą, matczyną miłością zapałała pisarka do córki swego przyjaciela Henryka Nusbauma, Jadwigi. Wpływ Orzeszkowej na Jadwigę to niezwykły przykład heroicznej próby "zawłaszczenia" cudzej egzystencji. Nie do końca wiemy czy świadomy. Ocalało wiele listów Orzeszkowej i Nusbaumówny. Jadzia zamieszkała w Grodnie jesienią 1898 roku. W styczniu wyjechała na dwa tygodnie do Petersburga na bal do ciotki Bersonowej. Z tych dwu tygodni pochodzi 10 listów Jadzi 158 IWONA WIŚNIEWSKA pełnych naprawdę wielkiej miłości do pisarki, nawet jeśli weźmie się poprawkę na dziewczęcą egzaltację. Oto próbka tej korespondencji: Moja najdroższa, przyjechałam a już ptakiem frunęłabym tak prosto w słodkie ramiona Paniuch- ny. {...]. Dwa tygodnie wydarto z najszczęśliwszych chwil życia mojego [...]. Droga moja, moja ukochana, nie mogę wyobrazić sobie tych długich pustych 2 tygodni. Ha, trudno, będę liczyła minuty, droga moja najświętsza Paniutku.23 {...} najjaśniej przyświeca myśl, że z Paniuchną gawędzę, że całą mocą wyobraźni ludzkiej staram się {...] być z Paniuchną, mieć Ją wciąż koło siebie. Moja najdroższa, najsłodsza moja, moja najukochańsza, {...] żadne na świecie przyjemności nie zrównoważą tym, jakich u Paniutki używam.2'1 Z końcem wiosny Nusbaumówna opuszcza Grodno i wyjeżdża do rodziców, obiecując Orzeszkowej, że wróci na pewno, by zamieszkać z nią na stałe. Listy Nusbaumówny świadczą o tym, jaki entuzjazm do działania na rzecz innych obudziła w niej Orzeszkowa, jaką ochotę do czynu, którego dziewczyna nawet nie była w stanie ogarnąć. Włącza się w różne prace społeczne w Warszawie, kształci swych braci, aby nie zrusyfikowało ich gimnazjum, relacjonuje czytane lektury, opisuje wrażenia z koncertów, teatru, wystaw, sama próbuje siły swego pióra. Powtarza model samokształceniowy Orzeszkowej: codziennie spędza kilka godzin w bibliotece uniwersyteckiej. Używa leksyki swej "Paniutki", np. pisanie określa bazgraniem, nowelę -noweliną. Znać w jej listach ogromny wpływ gustów literackich Orzeszkowej. Cały czas marzy o powrocie do Grodna i zamieszkaniu z pisarką: marzeniami w przyszłość sięgałam, przyszłość snutą na tle pięknego ogrodu, u boku drogiej Niut-ki mojej, słonka mego! Nie tak, to inaczej zresztą, ale musi być dobrze i musimy być razem! pisze 15 stycznia 1900 roku25. W jej listach znajdujemy pełne miłości pozdrowienia: "Kochane ręce raz jeszcze całuję, do kolan Niutkowych tulę się sercem pełnem tęsknoty" (list z 19 listopada 1900). Wystraszeni rodzice pośpiesznie wydają córkę za mąż. Orzeszkowej, zaskoczonej i urażonej tym, że nic o narzeczonym Jadzi nie wiedziała, wychowanka donosi, że decyzja o małżeństwie zapadła w ciągu trzech tygodni. Serdeczny kontakt pisarki z Jadwigą Nusbaum-Holenderską trwał aż do śmierci Orzeszkowej. W latach dwudziestych Holenderska zainicjowała Towarzystwo Przyjaciół imienia Elizy Orzeszkowej, które zgromadziło większość spuścizny epistolarnej pisarki. Stosunek Jadwigi Nusbaumówny do Orzeszkowej mówi wiele o samej pisarce, o jej upodobaniu do posiadania wokół siebie bezgranicznie oddanych i plastycznych osobowości, które można było modelować na wzór pozytywnych bohaterek powieści. Pisarka często skarży się, że dziewczęta odlatują szybko z jej chaty, zostawiając za sobą puste miejsce, które trzeba szybko zapełnić. Nie jest w stanie ukształtować do końca swych przybranych córek. Ale wie, że może przekazać choć cząstkę siebie, wypełniając ich umysły ideami dla niej podstawowymi. Orzeszkowa nie przyjęła z Taine'owskiego modelu pisarza zasady oddzielania opisu zjawisk od ich wartościowania. Dla niej pewne zachowania były wartościami i ideami, Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 159 inne nimi nie były. Dydaktyzm języka biografii i twórczości autorki Nad Niemnem jest mocno wyczuwalny. Człowiek taine'owski miał stwierdzić i wyjaśnić, zaś czytelnik jego dzieła zrozumieć pewną prawidłowość świata. Dobrze napisane, udane dzieło (czy to książka, czy życie) to nie kwestia smaku, ale poprawnego odczytania prawideł rzeczywistości na podstawie przywołanych danych empirycznych. Dla Orzeszkowej dobre odczytanie pociąga za sobą ocenę. Nie daje jej sam narrator, nie wypowiadają na głos bohaterowie, ale po lekturze książek pisarki, odbiorca bezbłędnie podzieli świat przedstawiony na stronę "plus" i na stronę "minus". Niewiele jest dzieł, które wyłamują się z tego paradygmatu. Stanisław Brzozowski nazwał pisarkę "kazuistką sumienia": Sumienie jest niemal jedyną rzeczą, która Orzeszkową w świecie ludzkości obchodzi. Wszystkie inne mają znaczenie lub nie tylko w związku z nim.. [...] Obchodzi ją zawsze w każdym pojedynczym wypadku nie samo ukształtowanie duszy ludzkiej jako zagadnienie psychologiczne, lecz tylko pewne specjalnie określone zagadnienie moralne. [...] Posiada ona zmysi dla momentu rozdwojenia, gdy specjalny nakaz sumienia przeciwstawia się całemu pozostałemu życiu i spycha je do roli wrogiej, opornej materii. [...] Orzeszkowa nie kocha życia naiwnie i bez zastrzeżeń. Ona zawsze i przede wszystkim stawia mu żądania. [...] Wszystkie najlepsze jej dzieła były napisane pod wpływem wiary z zakon pracy. Gdyby Orzeszkowej nie było w naszym piśmiennictwie, w naszym życiu spełniono by mniej tych uczynków, którymi żyje społeczeństwo. Powieści Orzeszkowej były szkołą charakterów.26 Po lekturze studium Brzozowskiego (pierwodruk 1906 - więc rok 40-lecia pracy pisarskiej autorki Nad Niemnem) Orzeszkowa miała zapewne uczucie moralnego spełnienia. Oto ktoś z pokolenia młodych potraktował jej pracę twórczą nie jako produkt estetyczny, ale etyczny i związał go z życiem narodu i społeczeństwa, podkreślając, iż dzieło owo kształtowało naród i społeczeństwo. Brzozowski przyznał pisarstwu Orzeszkowej rangę czynu. O takie słowa krytyki walczyła całe życie. Pisarka była nie tylko kazuistką sumienia. Próbowała stworzyć coś w rodzaju etycznej geometrii. Geometria określa a priori własności przestrzeni. Jej twierdzenia zawsze sprawdzają się w porządku empirycznym. Orzeszkowa chciała ustalić aprioryczny skład zasad Polaka egzystującego w konkretnym miejscu i czasie. Niestety, czas biegł, a empiria weryfikowała jej ustalenia. Maria Dąbrowska pisze: Nie zawsze co prawda możemy zgodzić się na hierarchię nakazów moralnych czy społecznych Orzeszkowej, która niekiedy, obowiązki wynikające ze stosunków lokalnych czy przejściowych, podnosiła do rzędu norm ogólnoludzkiego postępowania.27 Ani estetycznie, ani moralnie nie była Orzeszkowa elastyczna. Dekadenci, o których pragnęła napisać poważne studium, nie mieścili się w jej strukturach etycznych. Studium to byłoby zapewne najlepszą wykładnią stosunku pisarki do zmian, jakie niesie czas i jedną z najbardziej znaczących wypowiedzi w języku biografii. Niestety, przetrwały jedynie rozproszone fragmenty prywatnych opinii. I tak na przykład śladem lektury La-bas Huysmansa jest utrwalony w Dniach okrzyk Ohyda! Nie został dopełniony, nie wiemy, czy pisarka umiałaby mówić o Baudelairze, Przybyszewskim, Tet-majerze. Orzeszkowa należy do formacji, dla której lektura ma wymiar społeczny, jest 160 IWONA WIŚNIEWSKA sposobem komunikowania się, nie tylko generowania emocji. W 1899 roku pisze do Józefa Kotarbińskiego o Huysmansie i Mallarmem: Tych autorów trzeba czytać samotnie, z mężem nawet trudno, z młodszą siostrą niepodobna. Nie jest-że to dowodem, że nie o duchowy pierwiastek im idzie?28 W domu Orzeszkowej czytało się nowości na głos. Funkcję lektorów pełniły panny pensjonariuszki lub dobrze znajomy gość (np. Franciszek Godlewski). Pisarka odczytywała czasem domownikom swoje niedawno ukończone utwory, pozostające jeszcze w rękopisie. Na taką lekturę przeznaczone były wieczory. Godzinę przed snem zaś, w sypialni, lektorka czytała jej to, co wybrała sobie Orzeszkowa. Akt lektury był więc otwarty. Czytanie miało wymiar wychowawczy, poznawczy, komunikacyjny. Czy można wyobrazić sobie Zosię Gorzkowską czytającą głośno Dzieje grzechu Zeromskiego? Seksualność to egoizm i tajemnica. Wymiar "nagich zmysłów" niedostępny był językowi Orzeszkowej w jego wersji konstruktywnej. Dziwna byłaby zresztą sytuacja odwrotna. Orzeszkowa wywodziła się z pokolenia, gdy lekarze czytywali w podręcznikach, że zdrowa psychicznie i fizycznie kobieta przejawia niewielki popęd płciowy, a wszystko ponad tę normę jest odchyleniem (podręcznik Krafft-Ebinga obowiązywał aż do lat trzydziestych naszego wieku). W 1909 roku pisarka wzięła udział w ankiecie na temat pornografii. Organizatorzy ankiety (Lwowska Sodalicja Akademicka) zaznaczyli, iż oczekują tylko takich odpowiedzi, które będą miały antypornograficzny wydźwięk. Pisarka przyjęła sugestię i potępiła zjawisko, używając w jednym z akapitów tak charakterystycznego dla siebie porównania botanicznego, które zestawia zmysły z odurzającą rośliną: Pornografia bądź w literaturze, bądź w sztuce, bądź w mowie ludzkiej objawiająca się i rozszerzająca, wydaje mi się podobną do tych plam barwy ciemnej i mętnej, które u roślin trujących piątki kwiatu usiewają. Po tych plamkach od pierwszego rzutu oka poznać można koronę w szal śmiertelny wprawiającego bielunia.29 Nie wiemy, co dla Orzeszkowej oznaczało słowo pornografia, ponieważ jak większość uczestników ankiety zastąpiła konkret metaforą. Czas jest formą zmysłu wewnętrznego, za pomocą którego porządkujemy własne stany emocjonalne (formuła Kanta). Jednym ze sposobów takiego uporządkowania może być dziennik - chronologiczny zapis własnych odczuć i dokonań. Skoro czas jest nie tyle sposobem, ile warunkiem uprzytamniania sobie zjawisk, dziennik staje się fizyczną wykładnią samoświadomości, podobnie jak datowane listy. Orzeszkowa prowadziła wiatach 1898-1904 skrótowe diarystyczne notatki. Spisy nadawców korespondencji zapełniają całe strony tego dzienniczka, nazwiska są cierpliwie skreślane, po kolei, w miarę oddawania czasowi kolejnej koperty. W zeszycie mieszczącym Dnie znajdują się strony, na których pisarka odmierza tygodnie od śmierci Stanisława Na-horskiego. Czy poruszanie się w czasie swego życia z tak dokładną miarą kalendarzową nie przypomina nam mitycznej przestrzeni, w której czas odlicza się przed wydarzeniem i po wydarzeniu? Pole zagadnień, które pisarka obejmowała w swych tekstach, Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 161 po śmierci męża zmieniło się znacznie. Wtedy też rozbudziła się w niej skłonność do poetyki aforyzmu, który powoli przerodził się w oddzielną sztukę pisarską30. Czy naturalny jest rozpad wizerunku pisarza na dwie egzystencje: prywatną i publiczną? Orzeszkowej trudno było artykułować siebie językiem związanym ze sferą intymną, gdyż jej rodzinno-małżeńskie dzieje przedstawiały się niewesoło. Jeszcze przed powstaniem zamierzała żądać separacji. Matka jednak nakłoniła ją do rezygnacji z tego zamiaru. Po zesłaniu Piotra do Permu, chciała początkowo jechać za mężem. Jeden z ocalałych listów świadczy, iż była zdecydowana. Nie pojechała jednak. Tu narusza schemat kobiecych biografii tamtych czasów. Nie jest jeszcze nikim znanym, jest tylko żoną Piotra Orzeszki. Mimo to nie podąży za małżonkiem, ale wróci do swego majątku, mając nadzieję na nowy związek, który da jej szczęście. Ta nadzieja również zawodzi. Mimo że Eliza jest już wolna (ogromnym wysiłkiem przeprowadziła w konsysto-rzu sprawę o unieważnienie małżeństwa), ale znów samotna. Następny mężczyzna, który staje na jej drodze jest żonaty. Minie 25 lat, zanim będzie mogła zalegalizować związek ze Stanisławem Nahorskim. Czy Orzeszkowa kryje głęboką tajemnicą swoje sprawy małżeńskie? Przeciwnie. Trzyma się w ryzach ówczesnych konwencji, które nakazują zasłaniać alkowę, ale w jej pisarstwie, listach i autobiografii znajdujemy wiele wyznań poświęconych tym sprawom. Opowiadała je co prawda w wielu, nieraz dość różniących się od siebie wersjach, ale zawsze było to uwarunkowane osobą, do której skierowana była narracja. Ze spuścizny Orzeszkowej znamy kilka wypowiedzi dotyczących idei małżeństwa. Pierwsza z nich pochodzi z września 1867 roku. Niedługo po podjęciu kroków rozwodowych Eliza donosi swej przyjaciółce, Anieli Sikorskiej, że zaczęła uczyć się niemieckiego i doskonalić umiejętność gry na fortepianie, gdyż p. Zygmunt [Święcicki] posiada obie te umiejętności i obie ceni. Dalej pisze pełna nadziei na przyszły związek: Wspólność tylko zamilowań, dążeń i pojęć może stworzyć trwałą i owocną w szczęście i pożytek harmonią. {...] My, dzięki Bogu, mamy wiele punktów zejścia. Miłość umysłowej pracy, miłość dla wszystkiego, co ojczyste, miłość i cześć dla rozumnego rodzinnego życia {...]. - Życie rodzinne to niby Ołtarz Ś[wię]ty, im więcej kwiatów go stroi, tym lepiej. A szczególniej, jeźli mężczyzna jest człowiekiem bardzo wykształconym i z wymogami cywilizacji i wytwornego smaku - to kobieta dla jego i dla własnego szczęścia winna nie tylko umysł swój dostrajać do jego myśli, ale jeszcze i zewnętrzną swoje stronę odziać w staranną szatę estetyki, aby go niczym nie razić - zawsze wszystkim pociągać, aby on - pracownik ludzkości - mógł przy niej zapomnieć o mozole zewnętrznego życia [...].31 Ten dość tradycyjny wzorzec chciała kultywować w swoim związku. Nigdy jednak nie zrealizowała marzeń o kapłaństwie przy fortepianie. Następna wypowiedź o małżeństwie sprowokowana została listem nieznanej pisarce Władysławy Cwierdzińskiej, która w 1899 roku zwróciła się do Orzeszkowej jako do moralnego autorytetu. Cwier-dzińska, kobieta o wyższych ambicjach, nie jest szczęśliwa w małżeństwie z człowiekiem uosabiającym prozę życia. Pyta, co czynić. W odpowiedzi Orzeszkowej nie odnajdujemy już młodej dziewczyny, która zdecydowała się przed laty opuścić męża. Doświadczona przez los zamieniła dawną wizję szczęścia na wiarę w sprawność etyczną każdego człowieka: 162 IWONA WIŚNIEWSKA wyrzekając się mirażu szczęścia doskonałego, można z żywiołów życia wypośrodkować znaczną sumę szlachetnych korzyści i trwałego zadowolenia. Jakim sposobem? Trzeba zapatrywać się na małżeństwo nie tylko jako na źródło szczęścia, lecz także jako na pole do spełnienia zadania b[ar-dzo] wysokiego. {...] mianowicie wzajemne ulepszanie się, udoskonalanie się małżonków. Bo tu, jak wszędzie na ziemi, o doskonałości marzyć nie należy, f...] Los nas połączył, jesteśmy kamieniem węgielnym domu, więc jednego z ogniw społeczeństwa, dwoma skrzydłami rozpostartymi nad gniazdem {...], więc zamiast zrażać się do siebie [...] bądźmy sobie litościwi, pobłażliwi i nawzajem nad wyplenianiem z siebie zła, nad rozszerzeniem roli dla dobra, pomocni.32 W swych kolejnych listach Cwierdzińska dała odczuć pisarce, iż ta wpłynęła korzystnie na poprawę jej małżeństwa, wręcz uratowała je. Wczesne powieści Orzeszkowej: Ostatnia milość, Pan Graba. Początek powieści, Cnotliwi są bardzo otwarte, czasem mówią wprost o fizjologii małżeńskiej i stosunku otoczenia do drażliwych spraw obyczaju. Irena Krzywicka, która w 1937 odkrywa biografię Orzeszkowej, dziwi się, że tylko te pierwsze, niezbyt udane artystycznie powieści, są niewykorzystaną potem szansą otwartego mówienia o sprawach ważnych poprzez własne życie. U Orzeszkowej przetwarzanie oglądanego świata wciąż odbywa się w dziele i, wbrew opinii Krzywickiej, wydaje się, że pisarka nigdy nie rezygnuje z rozmowy z odbiorcą poprzez przetworzenie swej biografii na fabułę. Spośród wielu tekstów, przypomnijmy zaledwie dwa krótkie, które uchwyciły trudne momenty życia Orzeszkowej. Nowela Chochlik-Psotnik (pierwodruk 1891) zawiera portret lubiącego romanse z wiejskimi dziewczętami mecenasa Nahorskiego. Portret jest nieprawdopodobnie otwarty i czytelny. Historię zachwiania się związku z Nahorskim znamy z listów pisarki do Meyeta. Nowela Porcelanka z 1898 roku jest fabularną ilustracją gorzkiej konstatacji Orzeszkowej, którą zanotowała w swym dzienniczku po zaręczynach Franciszka Godlewskiego z Janiną Iżycką: W dziedzinie uczuć ludzkich tylko wrażenia zmysłowe nie są złudzeniem. Gdzie zmysły nie grają roli, tam zwykle nie ma nic i tylko marzycielskim, zapalonym głowom zdawać się może, że coś jest. Przywiązanie, zaufanie, przyjaźń, troskliwość, wdzięczność, pamięć o dniach przeżytych wspólnie - imaginacja! Tylko rozkosz zmysłowa ludzi wiąże na czas jakiś! [notatka z 19 (31) sierpnia 1898, Dnie}. Deziluzja, gorzkie przebudzenie kobiety artystki, jest osią kompozycyjną trzech nowel z tego okresu: Porcelanki, Momentu i Zagadki. Takich przykładów jest wiele. W większości utworów Orzeszkowej odnajdziemy także postacie, które spotkała w świecie rzeczywistym, które żyły obok niej. Pisanie z literatury i pisanie z natury to trudny i niezbadany jeszcze problem twórczości autorki Chama. Założenie, że myślała kolejno Schlosserem, Draperem, Millem, Bucklem, Renanem, Taine'm, Markiem Aureliuszem, Ruskinem, Krasińskim nie jest jedyną drogą odtwarzania jej przemian duchowych? Inspiracje przychodzą wszak nie tylko z biblioteki. Jednym z rodzajów języka, jakiego używała Orzeszkowa, był język cierpienia. Dochodzi on do głosu w całej pełni po śmierci drugiego męża pisarki (grudzień 1896). Zamilkła wtedy na kilka miesięcy, rzadko nawet odpowiadając na listy. Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 163 W dzienniczku pojawia się motyw modlitwy, która ratuje przed cierpieniem. Wiara w jego wszechobecność nie opuszczała pisarki od dawna33. Pełnym głosem została wypowiedziana w noweli Moment (1898): tę najprawdziwszą prawdę świata, którą jest cierpienie. Bo wszystko może być ułudą, tylko ono jest rzeczywistością, wszystko może ominąć, tylko ono nie zawodzi, wszystko przemija, ono trwa, wszystko zjawia się gdzieniegdzie, ono jest wszędzie.34 Bóg postrzegany jest tu jako ten, który daje i odbiera. Orzeszkowa dziękuje Mu zarówno za dobre, jak i złe chwile ("Dzięki Ci Boże, Panie, za wszystko co boli i za wszystko co pociesza" - Dnie, 18 [21] listopada 1903)35 całkowicie poddając się Jego woli. Jedną z ulubionych, stale obecnych wśród lektur pisarki drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych był zbiór medytacji O naśladowaniu Chrystusa^6. Wiara w skuteczność modlitwy to życiowa zdobycz Orzeszkowej37, która przechodzi przez różne fazy stosunku do Boga, wypracowując w końcu coś w rodzaju własnego systemu mistycznego, chroniącego przed rozpaczą i zadziwiającą u dojrzałej pisarki niezgodą na samotne bytowanie w świecie. Pisze w 1902 roku, w okresie swej ciężkiej choroby, do Ignacego Baranowskiego: Wierzę mocno, że to, co w nas myśli i kocha, musi mieć byt zagrobowy, którego formy odgadnąć nie możemy, lecz istota rozciąga się od początku do końca czasów, pewno niezliczonym przemianom ulegając.38 W listach do Bochwica z lat późniejszych znajdujemy takie oto fragmenty: wszystkie nasze cierpliwe cierpienia mają jeden cel, jedno ujście - którymi są: Bóg i nieśmiertelność tego pierwiastku różnego od materii, który w nas jest i w języku ludzkim nazywa się duszą. Bez wiary w Boga i nieśmiertelność duszy żadna cnota i żaden wysiłek w dążeniu ku niej dostatecznie umotywowanymi być nie mogą.39 Kto zna drogi Boże, kto rozumie potajemne znaki duszom przez dusze dawane, kto wie, co się za wąwozami i górami przeznaczeń naszych ukrywa. Do mistycyzmu mam dużą skłonność i wiele ze swych zadziwień, zapytań, błagań i dziękczynień ku mistycznemu światu obracam.40 Ów wypracowany na podstawie lektur i pragnień mistycyzm często gubił Orzeszkową w dyskusjach. Nie znała języka dogmatów. W 1908 roku tłumaczy się księdzu Pawelskiemu: A co do smugi światła, to rzeczywiście Platońska idea peregrynacji dusz posiada dla mnie wiele poetycznego uroku i filozoficznej głębi, ale nie wiedziałam, że znajduje się ona w przeciwieństwie z nauką o tym przedmiocie Kościoła katolickiego. Urodzona i wychowana w religii katolickiej, a oprócz tego wychowana w klasztorze, nie wiedziałam o tym, że osobnikowe i każdorazowe stwarzanie dusz ludzkich jest dogmatem ustanowionym i stanowczo zaprzeczającym ich bytowi prze-dziemskiemu.41 Jakże różni się Orzeszkowa końca lat dziewięćdziesiątych od tej, którą słyszymy w roku 1892 w liście do Leopolda Meyeta: 164 IWONA WIŚNIEWSKA Gdyby wierzyć, gdyby wierzyć w życie zagrobowe, jakżeby łatwo było pocieszać się i nieść pociechę! Lecz w nas, Drogi Przyjacielu, tej wiary nie ma. Szkoda że nie ma, nieszczęściem jest widocznym, że świat ją traci, ale stało się, utraciliśmy ją wraz ze światem i stoimy bezorężni [...].42 Aneta Mazur i Jan Tomkowski w artykule poświęconym przeżywaniu czasu w twórczości Orzeszkowej43 dostrzegają zasadnicze zmiany w postrzeganiu tej najważniejszej dla egzystencji kategorii. Wczesne utwory pisarki ukazują czas teraźniejszy zwrócony w stronę jakiejś utopijnej wizji, w twórczości okresu dojrzałego rytm czasu się wyrównuje: istnieje pamięć o przeszłości, jest bogata teraźniejszość, a co najważniejsze, brak metafizycznego lęku, gdyż otaczająca rzeczywistość gwarantuje stabilność odradzającego się życia. Ta harmonia zostaje zaburzona w późnej twórczości, gdy czas indywidualny (nie historyczny) staje się integralnym bohaterem utworów. Orzeszkowa, jak każdy człowiek, przeżywa swoje starzenie się. Powoli odchodzą ci, z którymi można doświadczyć wspólnoty czasu. Goście, korespondenci i autorzy przysyłanych do Grodna nowości są coraz młodsi. W styczniu 1902 zapisuje w dzienniczku: "Nie wiem czy samotność serca czy myśli więcej boli". Ideały jej pokolenia nie są już awangardą. W artykułach typu My i wy odnajduje się po stronie "wy". Próbuje podjąć polemikę z teraźniejszością. Jest nią powieść Ad astra pisana wspólnie z młodym Tadeuszem Garbowskim, który bierze na siebie stronę dekadenta-estety, Orzeszkowa zaś ratowniczki dusz dekadenckich. Pisarce potrzebna jest nowa formuła egzystencji. Znajduje ją w jednej z cnót chrześcijańskich - pokorze. W liście z listopada 1900 roku do Kazimierza Zdziechowskiego znajdujemy passus tyczący kondycji pisarza: przeciw poczuciu własnej małości bronić się dobrowolnym, pokornym zrzeczeniem się wielkości i słuchać głosu Bożego, który w każdym z nas przemawia, co i jakim narzędziem czynić ma, lecz nieraz bywa przytłumionym przez różne glosy inne, najczęściej przez glos pychy, z ogromną słusznością umieszczonej w katechizmie na czele wszystkich grzechów.44 O tym, iż powyższą maksymę przyjęła pisarka na swój użytek, świadczą zapisy w diariuszu, stawiające wolę Boga ponad własnymi żądaniami wobec życia. Literackiej publiczności ujawniła swoje nowe oblicze w powieści Anastazja powstałej na przełomie lat 1900 i 1901. Anastazja wyrodziła się spośród swoich, w zaścianku nikt jej nie rozumie. Inność dziewczyny polega na tęsknocie za trwałością zjawisk i za ideałem. Odrzuca niewystarczającą jej duchowości egzystencję we wsi. Wybiera apostolstwo wśród ludzi: z imieniem Chrystusa, w imię dobra bliźniego, ale także dla zaspokojenia swej tęsknoty do ideału. Pokora Anastazji wobec losu i tych, którzy ją skrzywdzili jest zdumiewająca, ale tylko ona pozwala jej istnieć. Kreacja ta jest dalekim refleksem ewangelicznych ideałów, o których Orzeszkowa pisała wiele lat wcześniej (1873) w "Niwie"45. Współczesne apostolstwo sytuowała wówczas w dobrze prowadzonych szpitalach, ochronach i szkołach. W postaci Anastazji powraca do źródeł: apostolstwa jednostkowego. Po latach zmagań z zagadnieniem indywidualizmu odnajduje w sobie typ człowieka wewnętrznego, chce dojrzeć do przyjęcia swego losu z pokorą. Nie dotrze jednak nigdy do postawy kwietystycznej. Badacze odnajdują w późnej twórczości Orzeszkowej zgodę na cierpienie. Grażyna Borkowska widzi w Gloria victis dionizyjską Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 165 afirmację cierpienia46. Jednak trudno zakładać, że pisarka stosowała świadomie tę doktrynę filozoficzną, aby znaleźć miejsce dla cierpienia. Bliższa jej była chrześcijańska i romantyczna myśl mistyczna. Późne lata dziewięćdziesiąte to początek choroby serca - anginy pectoris, która każe Orzeszkowej zauważać ograniczenia stawiane przez ciało. Pierwszy poważny atak choroby nastąpił w roku 190247. Żartobliwe fragmenty listów do Obrębskiej ("W długiem futrze na wschody nie włażę. Mróz i wschody stoją pomiędzy nami, szczególniej wschody") możemy zestawić z refleksami pełnych cierpień nocy, utrwalonymi w dzienniczku: Noc bardzo zła. Czy przybliża się już koniec? W dzień lepiej, ale słabo i obawa nocy, o której nie ma komu powiedzieć. Straszna samotność! Myślę, że umierając nie będę miała przy sobie ani jednej istoty prawdziwie kochającej i kochanej. (29 października {11 listopada] 1903) Próbą uchwycenia doświadczenia śmiertelnej choroby jest niedokończona nowela Angina pectoris^8. W liście do Aurelego Drogoszewskiego znajdujemy streszczenie całości pomysłu: Sławny malarz widzi zbliżającą się ku sobie śmierć, wie, że umrzeć musi wkrótce; różne wobec niej uczucia jego, różne fazy myśli i wzruszeń, od przerażenia, żalu, filozoficznego wpatrywania się w otchłanną zagadkę, buntu, rozpaczy do pojęcia próżności i znikomości życia i wszystkiego co ono przynosi i w sobie zawiera, do rezygnacji i pragnienia spoczynku nieprzerwanego - a kończy się tym, że w nagrodę za wielkie miłowanie natury, za przenoszenie obrazów jej na płótno, za pocieszanie jej obrazami oczu ludzkich {...] z przestrzeni oświetlonej mdłym światełkiem lampy zaczynają sypać mu się na twarz i oczy kwiaty polne, leśne, łączne, te, które miłował jak brat rodzeństwo młodsze, te, które malował jak artysta rozkochany w rzeczach prostych i niewinnych, drobne, czyste, wonne, świeże rosą porankową, spadają mu na twarz i oczy z wolna, łagodnie, coraz gęściej, aż woalem tym ze słodkich pocałunków kwiatowych słodko i z uśmiechem usypia na wieki.49 Zarys ten utraci znamiona kiczu i stanie się jedynym w swoim rodzaju tekstem o umieraniu, jeśli dostrzeżemy kontekst. Botaniczna pasja Orzeszkowej-artystki wyraziła się w wielu utworach, które nie znalazły jeszcze godnego interpretatora. Jeśli przypomnimy sobie upodobanie pisarki do odpoczynku wśród natury, sporządzania zielników, suszenia roślin i zdobienia nimi wnętrz, papieru listowego, wyklejania^ww-neau i albumów, jej lektury związane z cichym universum roślin - śmierć w kwiatach przestanie być metaforą, stanie się nadzieją powrotu do świata "braci młodszych" -mistycznego pierwowzoru własnego ducha. Orzeszkowa, pełna zwątpień i cierpienia, postrzegana była przez otoczenie jako ta, która posiada wyjątkowy dar kojenia zwątpień i pocieszania cierpiących50. Była osobowością bardzo chłonną i wrażliwą na najmniejsze drganie życia, pełną empatii, wciąż niespokojną o przyjaciół. Wszelkie odkształcenia od harmonii istnienia (choroby najbliższych, ich kłopoty finansowe i rodzinne) przyprawiały ją o niepokój. W pisanych do Grodna listach daje się odczuć zachwyt dobrocią i serdecznością pisarki. Wszyscy czują się ogarnięci jej ciepłem. Nie pozwalała sobie więc na publiczne okazywanie smutku. 166 IWONA WIŚNIEWSKA W liście do Marii Obrębskiej z 23 października [st. st.] 1907 roku, mocno już schorowana Orzeszkowa, wyznaje: Co zaś do wesołości mojej, to stale biorę ją sobie za towarzyszkę do bawialnego pokoju, a czy jestem wesołą albo smutną wie o tem zazwyczaj tylko mój pokój, gdy drzwi są zamknięte. W tym pokoju, Jedynko moja, różnie bywa i nierzadko zdarza się, że smutkowi atramentem gardło zalewam, gdy pisać muszę, a gdy nie mogę, stoi przy mnie i skomli.51 Wiele energii wykrzesał z pisarki rok 1905, który od przerażenia poprowadził ją ku konstruktywnemu działaniu. Praca społeczna na terenie Grodna służąca odbudowaniu polskiego życia umysłowego i kulturalnego oraz objęcie działu artystycznego w "Kurierze Litewskim" nie zostawiały wiele czasu na przeżywanie własnych lęków i choroby. Za literacką reakcję na rewolucję 1905 roku Edmund Jankowski uznaje cykl nowel Gloria victis mający ukazać szlachtę, przeciw której teraz zwraca się ostrze rewolucji, w jej męczeńskiej roli dziejowej52. Artystycznie jest to jedno z największych osiągnięć Orzeszkowej. Pomijając zaś kontekst ideowy, można uznać, iż pisarka przemówiła tu pełnym głosem swej biografii. Zrekonstruowała najważniejsze chwile roku 1863 przeżyte w Kobryńskiem, kiedy rozpadł się na zawsze świat jej młodości i poznikały dziesiątki dworów wraz z krewnymi i przyjaciółmi. Jako artystka zamknęła tym cyklem wielkie koło czasu. Wszak powstanie pozwoliło jej dojrzeć, pchnęło ku własnej, twórczej drodze. U jej kresu wraca do chwil życiowej traumy tak jak większość ludzi pióra powraca do mitu dzieciństwa. Rozczarowania ostatnich lat - pominięcie nazwiska Orzeszkowej przy Nagrodzie Nobla i nieszczęsny jubileusz czterdziestolecia pracy pisarskiej złagodziła znajomość z Tadeuszem Bochwicem. Dwuletnia zażyłość, której temperatura utrwalona została w listach, ujawnia niesłychanie ciekawą cechę pisarki. W każdym okresie swego życia posiadała ona epistolarnego partnera, którego zdecydowanie wyróżniała. Opowiadanie o sobie dobrze służyło jej psychice. Gdy w 1906 roku Maria Czesława Przewóska domaga się od pisarki nieco szczegółów biograficznych na potrzeby wydawnictw jubileuszowych, ta odpowiada: w ostatnich latach 15-tu rzeczywiście nic się ze mną nie działo i nie stawało takiego, co by dla ogółu było ciekawym albo do dowiedzenia się potrzebnym. Jak człowiek każdy miałam przez czas ten swoje smutki i pociechy, nadzieje i zawody, straty i zdobycze, ale co to wszystko może kogo obchodzić? I nic też rzeczywiście z tego, co mnie osobiście dotyka, nikogo nigdy nie obchodziło. Nikt nigdy nie interesował się losem moim ani tym, jak i czym żyję.53 Gorycz tej wypowiedzi zadziwia. Napisana została widać w jakimś trudnym dla Orzeszkowej momencie. Listów z podobnymi skargami znajdujemy w jej spuściźnie wiele i nie wierzymy im. Nie odzwierciedlają prawdy, a jedynie kompleksy pisarki. Papier przechował smutki, bo jak wiemy wszyscy, którzy znali Orzeszkową osobiście, widzieli ją trochę inaczej. Ów ton opuszczenia pobrzmiewający stale w listach to skarga. Pisarka nigdy nie zdołała wypracować w sobie rezygnacji z pokonania samotności. Gdy mogła, ścigała i doganiała szczęście. W Bochwicu odnalazła ideał człowieczej i męskiej duszy, której warto opowiedzieć o każdej minucie swego życia. Jej listy do właści- Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 167 cielą Florianowa oscylują pomiędzy kroniką wydarzeń grodzieńskich, pamiętnikiem i poufnym dziennikiem. Nie była to tylko sprawa gorącego serca (jak ujmuje to Edmund Jankowski), ale o wiele głębsza egzystencjalna potrzeba odzwierciedlenia siebie w czyjeś jaźni. Życia Orzeszkowej nie wypełniła działalność artystyczna, społeczna, pedagogiczna. Wciąż przeczuwała jakąś pełnię w stosunkach międzyludzkich, do której chyba nigdy nie doszła. Dlatego wypowiada słowa skargi: jest to zarazem psalm i projekt innego życia, w którym nie ma samotności. Każdy biograf czeka na moment, gdy życie badanej przez niego postaci ułoży mu się przed oczyma w całość i da się uchwycić w jedną formułę. Tak się jednak nie dzieje nigdy. Szukanie zasady regulującej każdą egzystencję ma się nijak do rzeczywistości, potrzeba takiej zasady istnieje tylko w naszych umysłach. Życie jest jak język: ani użytkownik języka (właściciel danej biografii), ani ktoś czytający potem napisany tekst (badacz biografii) nie jest w stanie dojrzeć całości systemu. Za każdym razem korzysta tylko z jego ułamka. Biograf może być jedynie "gramatykiem" życia. Ale wtedy, gdy chwyta zasadę systemu, sama materia życia umyka mu. Co więc czynić? Porzucić marzenia odkrywcy i przyznać szczerze, iż jest się jedynie dokumentalistą na usługach innych odkrywców (interpretatorów twórczości)? To, do czego dojść musi w swych badaniach dokumentalista i historyk literatury to stwierdzenie, że biografia jest dziełem otwartym. Życie napisane przez właściciela danej egzystencji, nie skończyło się wraz z jego śmiercią czytelną kodą. Każdy, kto widzi owo życie, dodaje doń coś innego, obejmuje swą świadomością inny zbiór faktów, inne wątki eksponuje, buduje więc coś nowego, dopełnia całość pozornie skończoną, nadając jej niekoniecznie doświadczony i uświadomiony przez bohatera sens. IWONA WIŚNIEWSKA PRZYPISY 1 Skrótem Lz oznaczam Listy zebrane Elizy Orzeszkowej (pod red. Edmunda Jankowskie-go, t. I-IX, Wrocław 1954-1981), po czym wymieniam tom i stronę. 2 Tekst zamieszczony w księdze pokonferencyjnej: Biografia - Geografia - Kultura literacka, red. J. Ziomek, J. Slawiński, Wrocław 1975. ^ Tezy Cavarero przytaczam na podstawie streszczenia Hanny Serkowskiej, zob. Podmiot, tożsamość, narracja. Polemika Adriany Cavarero z Rosi Braidotti, "Pamiętnik Literacki" 2000, z. 1. 4 Zwierzenia, "Kraj" 1891, nr 50; Pamiętnik, "Kurier Warszawski" 1911, nr 24 - 25, 27 -28; Autobiografia w listach, "Biblioteka Warszawska" 1910, t. 3; Wspomnienia; "Sfinks" 1911, t. 13, z. 37-39, t. 14, z. 40; Z pożogi, I-YII, "Kraj" 1885, nr 26, 27, 29, 33, 44; 1886, nr 12, 31. Co ciekawe, ten ostatni cykl wspomnień Orzeszkowej o Grodnie z lat jej dzieciństwa i młodości nie został zaliczony w bibliografii autorki Nad Niemnem ("Nowy Korbut", t. 17) do jej produkcji pamiętnikarskiej. Wydaje się to błędem. Mimo iż Z pożogi daje jedynie migawki wspomnień i nie tworzy zwartej kompozycji autobiograficznej, jednak jest niewątpliwą autobiografią czy też pamiętnikiem. ' "Opowieść o młodości pisarza, urwany fragment autobiografii, to często świadectwo daremnych wysiłków w celu opanowania doświadczeń całości życia, nadania im jedności, ciągłości i sensu" - pisze M. Żmigrodzka w artykule Autobiografistyka Orzeszkowej, "Prace Polonistyczne" seria 20, 1964, s. 295-308. ^ Blok listów (skierowany do jednego adresata) jest wypowiedzią autobiograficzną o nieprzerwanej ciągłości i co najważniejsze, narracja w nim zawarta może liczyć na natychmiastowy odbiór. 7 M. Dąbrowska, Orzeszkowa, "Pamiętnik Warszawski" 1929, z. 4. " I. Krzywicka, Mtoda Orzeszkowa, "Wiadomości Literackie" 1936, nr 53/54. 9 Pani Eliza. Opowieść o E, Orzeszkowej, Warszawa 1958. Książka dopełniona w 1963 o część II: Swiatlo znad Niemna. 10 E. Jankowski, Siadami pani Elizy, w: tegoż, Z różnych sfer, Warszawa 1994, s. 16. Podobną ocenę badacz powtórzył 10 lat później. W 1968 roku pisze: "Cechę zdumiewającej trwałości natomiast mają przyjaźnie tychże pisarzy z ludźmi o wiele niżej od nich stojącymi pod względem intelektualnym -zdawałoby się - nie dorastającymi do swych partnerów, f...] Działał w tym - zapewne podświadomie -egoizm (instynkt samoobrony?) wybitnych indywidualności, które potrzebowały koło siebie stale osób oddanych bez reszty, uwielbiających, a nie krępujących. Takich, którym mówiło się bardzo wiele, prawie wszystko, ale które nie mogły żądać zwierzeń, gdy im odmawiano; które musiały, uprzedzając życzenia, znikać sprzed oczu swoich «bóstw» i zjawiać się bezszelestnie w razie potrzeby. {...] "Duegny1 otrzymywały więc dar bezcennej prawdziwej przyjaźni: wtajemniczenie w osobowość wielkiego twórcy. Ale z tego daru nie umiały zazwyczaj zrobić właściwego użytku [...]. (Razem czy "Po osobno'. Konopnicka - Orzeszkowa, w: E. Jankowski Z różnych sfer. Studia i portrety, Warszawa 1994, s. 183). Przedstawiona tu charakterystyka Marii Obrębskiej nie odpowiada tej, którą znamy ze wspomnień jednej z wychowanek pisarki, Marii Wyganowskiej-Giedroyciowej (maszynopis udostępniony przez rodzinę autorki). To Obrebska nadawała ton nastrojom Orzeszkowej, nie zaś odwrotnie. Z listów pisarki wiemy, jak bardzo potrzebowała obecności Manitki. Ta zaś potrafiła wyrzec się na kilka lat obecności przy boku Orzeszkowej, wyjeżdżając najpierw do Wilna, potem do Saratowa, gdzie co dzień czekała na nią karta od Siuli. Nie wiemy, czy rzeczywiście Obrebska stała dużo niżej intelektualnie od pisarki. Zajmowała się tłumaczeniami, znała kilka obcych języków, prowadziła wykłady z historii Polski na kursach organizowanych w "szarym domku". A że nie pisała i nie zostawiła wspomnień o Orzeszkowej? Może wiedziała, że jej przyjaciółka nie życzyłaby sobie tego. Życia nie należy mierzyć umiejętnością wykorzystania go w literaturze. 11 Gustaw Flaubert do Luizy Colet, list z l lutego 1852, w: Oeuvres completes de Gustave Flaubert. Correspondance. Nouvelle edition augmentee. Deuxieme serie (1847-1852), Paris 1926, s. 364. Koń- Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 169 tekst przytoczonej wypowiedzi wskazuje wyraźnie, iż Flaubert traktuje określenie człowiek - pióro jako prostą właściwość rzeczy. Pisarz bytuje najczęściej sam na sam z piórem, podobnie jak biały niedźwiedź z lodami przestrzeni podbiegunowej, a wielbłąd z piaskiem pustyni. 12 E. Orzeszkowa, Dnie, 13 stycznia {st. st] 1898. Dnie są to skrótowe notatki o charakterze diarystycznym pochodzące z lat 1898-1904. Rękopis całości przygotowywany jest do druku. Edycja obszernych fragmentów ukazała się w roczniku poświęconym literaturze okolicznościowej i użytkowej "Napis" 2000 (seria 6), s. 183-213. 13 Komentarz do Lz VI, s. 263. ^ List z 18 lutego (2 marca) 1899, Warszawa. Autograf w: Bibliotece Publicznej m. st. Warszawy, Dział Starych Druków i Rękopisów, akc. 2629- W kolejnych przypisach fragmenty pochodzące z tego zbioru orzeszkowianów będą oznaczane: Bibl. Publ., akc. 2629. 15 Z. Nałkowska, Tam gdzie żyta i tworzyla Eliza Orzeszkowa, w: tejże, Widzenie bliskie i dalekie, red. T. Breza, Warszawa 1957. l° Doświadczenia z redaktorem "Gazety Polskiej", Józefem Sikorskim, który poprawiał i dopisywał całe fragmenty do powieści początkującej autorki, prezentuje blok listów Orzeszkowej do tegoż, zob. Lz I, s. 3-76. 17 Władysław Bogusławski do E. Orzeszkowej, list z 23 grudnia 1900, Warszawa (Archiwum Elizy Orzeszkowej Instytutu Badań Literackich PAN, sygn. 800. W kolejnych przypisach dokumenty pochodzące z tego zbioru będę oznaczała literami AEO wraz z numerem sygnatury). 18 Gardiner [W. Tołłoczko], "Pani Orzeszkowa" {recenzja książki F. Godlewskiego Pani Orzeszkowa], "Przegląd Wileński" 1933, nr 17. 19 K. Poniatowski do E. Orzeszkowej, list z 20 stycznia (l lutego) 1899, [Wilno] (Bibl. Publ., akc. 2629). 20 E. Orzeszkowa do A. Drogoszewskiego, list z 28 września [st. st.] 1905, Grodno. Lz IV, s. 198. 21 Nowym, ciekawym głosem dotyczącym działalności księgarsko-wydawniczej Elizy Orzeszkowej jest referat Andrzeja Romanowskiego Miejsce i rola księgami Orzeszkowej w kulturze polskiej Ziem Zabranych (wygłoszony na konferencji poświęconej pisarce, Biała Podlaska - Romanów - Grabanów 2000). Autor stara się obalić kilka przyjmowanych dotychczas bez zastrzeżeń opinii na temat księgarni "E. Orzeszkowa i S-ka", dowodząc m.in., iż nie była ona ani pierwszym, ani jedynym nakładcą stojących na wysokim poziomie druków polskich w Wilnie okresu popowstaniowego. 22 Na podstawie maszynopisu Wspomnień o Elizie Orzeszkowej Marii z Wyganowskich Gie-droyciowej. Wyganowska nadmienia, iż w późnych latach dziewięćdziesiątych istniało w Grodnie kilka kół prowadzących działalność samokształceniową. Na przykład zebrania koła samokształceniowego uczniów szkół grodzieńskich odbywały się w domu Ferdynanda Matuszewskiego, gdzie mieściła się także uczniowska konspiracyjna biblioteka polska. Orzeszkowa z kołem tym nie utrzymywała ściślejszych kontaktów, ale Matuszewscy bywali u niej często. 23 Jadwiga Nusbaum do E. Orzeszkowej, list z 4 lutego [st. st.] 1899 [Petersburg] (Bibl. Publ., akc. 2629). 2* Jadwiga Nusbaum do E. Orzeszkowej, list z 5 lutego [st. st.] 1899, Piątek [Petersburg], (Bibl. Publ. akc. 2629). 25 AEO, sygn. 800. 2^ S. Brzozowski, Współczesna powies'ćpolska, Eliza Orzeszkowa, w: Eseje i studia o literaturze, oprać. H. Markiewicz, 1.1, s. 422-430. 170 IWONA WIŚNIEWSKA E. Orzeszkowa do Anieli Sikorskiej, list z 15 (27) września 1867, Milkowszczyzna, Lz VII, E. Orzeszkowa do Władysławy Cwierdzińskiej, list z [16 kwietnia 1899, Grodno], Lz VII, 33 34 27 M. Dąbrowska, Orzeszkowa, "Pamiętnik Warszawski" 1929, ^• 4. 28 E. Orzeszkowa do J. Kotarbińskiego, list z 16 marca 1899, Grodno, Lz t. IV, s. 85. 29 Wypowiedź Orzeszkowej ogłosił w druku Bogdan Burdziej w artykule Prus, Orzeszkowa i inni o pornografii, zapomniane wypowiedzi w Ankiecie Lwowskiej Sodalicji Akademickiej z 1909 roku, "Pamiętnik Literacki" 1984, z 1. ^° Aforyzm uprawiała Orzeszkowa już wcześniej, jednak późne lata dziewięćdziesiąte przynoszą najobfitsze ślady zainteresowania pisarki tym gatunkiem. 31 s. 15. 32 s. 345-349. Zob. artykuł Pytanie z 1887 r. Pierwodr.: "Kurier Warszawski" 1888, nr 1. E. Orzeszkowa, Pisma zebrane, red. J. Krzyźanowski, Warszawa 1951, t. 32, s. 74. W dalszych przypisach będę oznaczała tę edycję skrótem Pz wraz z numerem tomu. ^ Modlitewne apostrofy zanotowane w Dniach bardzo przypominają duchem i treścią fragment modlitewny, który znajdujemy w liście Orzeszkowej do Tadeusza Bochwica z 22 kwietnia [st. st.] 1909: "Jeżeli chcesz, kiedy chcesz, ile chcesz, daj mi, o ojcze! I gdy dasz, niech dzięki Tobie będą, a gdy nie dasz, niech stanie się podług woli Twojej" (Lz V, s. 196). 36 Zob. E. Orzeszkowa do Ignacego Baranowskiego, list z 26 maja 1897, Grodno, Lz, IV, s. 39. ^ Językiem tym wypowie się w druku w impresjach Z myśli wieczornych. Szczególną uwagę warto zwrócić na poetycką litanię Zmiluj się nad nami!. E. Orzeszkowa do Ignacego Baranowskiego, list z 5 [października] 1902, Lz IV, s. 75. List z 2 listopada [st. st.], niedziela [1908]. List z 15 stycznia [st. St.] 1901, Grodno, Lz V, s. 104. E. Orzeszkowa do ks. Jana Pawelskiego, list z 13 czerwca 1908, Grodno, Lz VIII, s. 383- 384. 38 39 40 41 42 E. Orzeszkowa do Leopolda Meyeta, list z 10 października 1892, Grodno. Kopia ze zbiorów Ludwika Brunona Świderskiego (AEO). " A. Mazur, J. Tomkowski, Królestwo starych zegarów. Myślenie o czasie w późnych utworach Orzeszkowej, "Pamiętnik Literacki" 1989, z. 4. ^ E. Orzeszkowa do Kazimierza Zdziechowskiego, list z 4 listopada [st. st.] 1900, Grodno, Lz IV, s. 92. 45 46 47 Listy o literaturze, "Niwa" 1873, nr 47, s. 260. . , G. Borkowska, Pozytywisci i inni, Warszawa 1996, s. 117. Cała ostatnia dekada życia Elizy Orzeszkowej stoi pod znakiem pogłębiającej się choroby. Do poczucia osamotnienia dochodzi ogromny dyskomfort fizyczny, stałe zagrożenie życia. W impresjach zatytułowanych Z myśli wieczornych pisarka wyznała: "Są pory w życiu człowieka, w których jedyną pracą, jedynym czynem, jedyną zasługą może być tylko cierpienie, bez skarg i gniewu znoszenie życia. Nic podźwignąć i nic dokonać już nie można oprócz wzniesienia duszy swojej nad małości tego świata i powściągnięcie jej od wylewania na świat tych ciemności i goryczy, którymi on ją napoił" (fragment Nad brzegiem Renu stali..., Pz, t. 52, s. 269). Biografia jako język. Eliza Orzeszkowa 171 48 Rękopis niedokończonego utworu znajduje się w AEO, sygn. 100. Przedruk tego fragmentu ukazał się w po śmierci Orzeszkowej w czasopiśmie "Zloty Róg" 1912, nr 33. 49 E. Orzeszkowa do Aurelego Drogoszewskiego, list z 12 maja 1903, Grodno, Lz IV, s. 132. 50 Bolesław Lutomski do E. Orzeszkowej, list z 30 czerwca 1900, Warszawa (AEO, sygn. 800). 51 52 AEO, Fotokopia, sygn. 764. E. Jankowski, Razem czy "Po osobno"? Konopnicka - Orzeszkowa, w: tegoż, Z różnych sfor, Studia i portrety, Warszawa 1994, s. 166. Jankowski opiera się na sugestii Orzeszkowej, która w liście do Czesława Jankowskiego z 13 lutego 1907 roku pisze: "Niegdyś, w młodości, byłam świadkiem jednego i nie najmniej ważnego z epizodów tragedii 1863-go roku. Dziś, gdy nic temu na przeszkodzie nie stoi, zamierzyłam napisać szereg opowiadań w formie beletrystycznej, które by z wiernością możliwą, bez fanatyzmu politycznego, lecz z gorącym umiłowaniem ówczesnych idei i czynów moment ów odzwierciedlały [...]. Przypuszczam naprzód, że artystyczne przedstawienie ostatniej w stuleciu ubiegłym z naszych walk narodowych mogłoby rozgrzewające podziałać na pewną liczbę serc, które dziś, niestety, dla idei Ojczyzny ostygają - i przypuszczam następnie, że ukazanie szlachty polskiej, czyli ziemian polskich, w ich rzeczywistej podówczas roli, bohaterskiej i męczeńskiej, mogłoby nieco dać do myślenia tym, którzy dziś dla tej warstwy narodu naszego żywią nienawiść lub pogardę [...]" (Lz VIII, s. 186-187). 53 List z l maja 1906, Grodno, Lz IV, s. 235. BARBARA BOBROWSKA Kod tradycji - jeżyk miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) Przypomnijmy, że Zygmunt Szweykowski odczytał utwór Prusa jako charakterystyczny wyraz kryzysu światopoglądowego pisarza, świadectwo skrajnego pesymizmu. Potraktował też Pleśń świata jako opowiadanie utrzymane w poetyce symbolicznej czy parabolicznej, operujące problematyką uniwersalną1. Głównej tezie interpretacyjnej wspomnianego badacza trudno jest zaprzeczyć, choć - jak sądzę - równouprawniona być może analiza interesującej nas noweli o charakterze relatywizującym historycznie, ukierunkowana konkretnymi sygnałami tekstowymi. Odczytania te nie muszą pozostawać ze sobą w sprzeczności, składają się bowiem na rozpoznawanie wielowarstwowego, artystycznie wartościowego skomplikowania noweli Prusa, sugerującego lekturę właściwą konwencji zapoznawania się z palimpsestem. Wariantowe odebranie rozłożenia zasadniczych dla rozumienia utworu akcentów będzie rzutowało na jego finalne odczytanie. Szweykowski postrzegając Pleśń świata jako zamknięty "tekst odpowiedzi" zrekonstruował jej końcowe przesłania jako pesymistyczne; opisanie jej jako otwartego "tekstu pytań" zrelatywizowanych do konkretnej rzeczywistości czasoprzestrzennej będzie skłaniało do potraktowania noweli jako, głęboko osadzonego w tradycji literackiej "misterium" o losach państw i narodów, utrzymanego w tonacji pozycji pro-fecji "dobrej nowiny" (nadziei). Przynosząca cenne treści o charakterze uniwersalnym Pleśń świata rozpoczyna się przecież - przypomnijmy - następującym passusem; Zdarzyło mi się być w Puławach z pewnym botanikiem. Siadamy przy Sybilli f...]"2. We fragmencie tym pojawiają się dwie znaczące nawy. Ich inicjalna pozycja w tekście noweli upoważnia do odczytania nazwy miejscowej - Puławy jako toponoma-stycznej, a Sybilli jako swoistego, towarzyszącego jej ideogramu o znaczących walorach obrazowych. Sygnalizowaną amplifikację znaczeń warunkuje i - jak sądzę - warunkowała w czasach współczesnych Prusowi powszechna wśród Polaków świadomość roli, jaką odegrały przywołane w tekście utworu: miejscowość i charakterystyczna dla Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) 173 niej budowla. Za dowód wspomagający taki tok rozumowania może posłużyć choćby popularny w XIX wieku album Zygmunta Vogla o znamiennym tytule Zbiór widoków dawniejszych pamiątek narodowych (wyd. 1806), w którym umieszczono, nietypowo, aż dwa widoki Puław, w tym wizerunku świątyni Sybilli - ideowego ośrodka parku3. Dodajmy też, że toponomastyczną nazwą miejscowości przywołał Prus wspomnienie -dość powszechnie obecne w świadomości współczesnego mu pokolenia - o całokształcie działalności rodu Czartoryskich w Puławach. Z głównego ośrodka literackiego i kulturalnego na ziemiach polskich w dobie oświecenia, po rozbiorach przekształciły się one w miejsce apoteozowania heroicznej przeszłości kraju, pielęgnacji tradycji, symbol polskości i patriotyzmu. Świątynia Sybilli pełniła rolę arki, która miała przetrwać potop rozbiorów i zniszczeń przechowując pamiątki po męczennikach sprawy polskiej4, stając się miejscem hierofanii narodowej5. W budowli tej, zwanej pierwotnie Świątynią Pamięci6, nawiązującej swym rotundowym kształtem do tradycji kościołów i mauzoleów7, wzorowanej na świątyni Westy i odsyłającej swym przesłaniem do świątyni Sybilli w Tivoli8, przechowywano zebrane przez Izabelę Czartoryską pamiątki, m. in.: "Tarczę Wróżebną" Jana Sobieskiego, miecz spod Grunwaldu, szable Sobieskiego i Batorego, chorągwie, laski marszałkowskie, pastorały, pamiątki po Chrobrym, Żółkiewskim, Koperniku i Kochanowskim - w sali kondygnacji górnej; w pomieszczeniu dolnym znajdował się obelisk z czarnego marmuru poświęcony ks. Józefowi Poniatowskiemu. Na filarach bocznych umieszczone były symboliczne tarcze upamiętniające hetmanów i wodzów9. Budynek ten miał charakter "trofealnego" miejsca pamięci10, zbioru narodowych relikwii. Nazwą Puławy przywołał też Prus zjawisko znane z polskiej historiozofii przełomu wieków XVIII i XIX, zwane historyzmem porozbiorowym w jego odmianie sybil-lińskiej, za którego wyróżnikiem uznaje się pojmowanie przeszłości jako "prawdy żywej" i poszukiwanie w niej tradycji heroicznej mającej krzepić serca, prowidencjalizm, mówienie o przyszłości w kategoriach wizji i wieszczenia, wprowadzenie kryterium wo-luntarnego istnienia narodu11. Zauważamy również, że swoim utworem autor Faraona wpisuje się w tradycję charakterystyczną dla kręgu puławskiego, tzw. "literatyzacji życia"12, podejmując sybilliński motyw tematyczny, obecny przedtem w Świątyni Sybilli Woronicza, Puławach Niemcewicza, fragmentach Ziemiaństwa Koźmiana, sytuując się wobec tej konwencji nieco polemicznie. Wracając do czytanego inicjalnego fragmentu Pleśni świata, należy dostrzec - jak sądzę - rolę, jaką pełni w nim i w całym utworze, narracja pierwszoosobowa. W pierwszym oglądzie sytuacja jej użycia odsyła do kontekstu biograficznego noweli i zagadnień, związanych z romantyczną konwencją wypowiedzi osobistej. Pójdźmy wstępnie pierwszym ze wskazanych tropów. Życie Aleksandra Głowackiego było związane ściśle z Puławami. W młodzieńczym dzienniku pisarz wymieniał tę miejscowość na pierwszym miejscu, jako najbardziej znaczącą w swym dotychczasowym życiorysie. Z Puław pochodziła jego ciotka Wiktoria z Trembińskich. Po jej śmierci przyszły pisarz wychowywał się pod opieką babki Marcjanny Terembińskiej, która była pracownicą Aleksandryjskiego Instytutu Wychowania Panien w Puławach i mieszkała w oficynie dawnego pałacu Czartoryskich 174 BARBARA BOBROWSKA do czasu przeniesienia tej instytucji do Warszawy, czyli do roku 186213. Warto też może dodać, że uczennicą Instytutu Maryjskiego była przyszła żona Prusa - Oktawia z Terembińskich14. Aleksander przebywał w Puławach do siódmego roku życia i później wielokrotnie do nich powracał, np. w roku 1862 odesłany ze szkoły na przymusowe siedmiomiesięczne wakacje spowodowane rozruchami politycznymi w Warszawie i na prowincji, potem w roku 1869 jako student Wydziału Leśnego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa po kilku miesiącach wydalony z niego pod nadzorem policyjnym. Jako dojrzały już literat spędzał w tej miejscowości wakacje, np. w roku 1878, 1879 i 1880, następnie bywał w niej z okazji mniej przyjemnych - rodzinnych pogrzebów. O roli puławskiej arkadii w edukacji patriotycznej Prusa pisał w liście do Stanisława Krzemińskiego Marian Dubiecki, relacjonując swój pobyt w Puławach w towarzystwie Aleksandra-Leona, u babki Marcjanny Trembińskiej: dzieciństwo, po rodziców wczesnej stracie, spędzał w babki w ruinach pałacu w Puławach. Byłem w tej izbie, na parterze - u owej babki {...]. drzewa puławskich ogrodów szumiały nad dziecka głową, czego babka nie zdołała powiedzieć - dopowiedziały drzewa.15 O Puławach, zwłaszcza ich walorach klimatycznych i krajobrazowych pisał Prus wielokrotnie w kronikach, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych, chcąc rozpropagować je wśród warszawiaków jako miejscowość letniskową. W roku 1878 poświęca im cały cykl publikacji drukowanych w "Kurierze Warszawskim" pod nagłówkiem Kartki z podróży, choć o drogim sobie miejscu będzie mógł napisać w sposób otwarty dopiero w roku 1905, charakteryzując politykę Rosjan wobec Polaków i zabytków ich narodowej kultury: Przypominamy sobie Domek Gotycki w Puławach, na którego odrapanie zmarły "minister oświecenia", hrabia Tołstoj, przeznaczył 2000 rubli: czy to nie był egzamin z wandalizmu?...16 Po lekturze zacytowanego wyżej fragmentu kroniki można uświadomić sobie z całą wyrazistością, że powroty do arkadii dzieciństwa w "kartkach z podróży" i w Pleśni świata mają charakter odwiedzin z krańca sacrum sprofanowanego. Sybilla świeci pustkami - jej zbiory wywiezione przez właścicielkę do Paryża, w 1878 roku znalazły się w świeżo otwartym w Krakowie Muzeum Czartoryskich; w 1869 roku zdewastowano w opisany przez Prusa sposób Domek Gotycki, wywieziono też z niego do Moskwy słynne głowy z sali poselskiej na Wawelu17. Puławy to teraz Nowa Aleksandria, pałac Czartoryskich nazwany jest w "kartach" pałacem Instytutu. Właśnie "kartki" z Puław stanowią - jak sądzę - cenny komentarz do Pleśni świata. Są one świadectwem idealnego wręcz wczucia się Prusa w atmosferę i przesłania świętego gaju pamiątek narodowych. Pisał je, jak też Pleśni świata przed ukazaniem się pomnikowej czterotomowej monografii pióra Ludwika Dębickiego18, choć - jak wspomina - "mając w ręku" dzieło Izabeli Czart oryskiej. Poczet pamiątek zachowanych w domu gotyckim w wydaniu z 1848 roku19. "Kartki" są też dowodem niezwykle trafnego rozpoznania intencji twórczyni zarówno wspomnianej książki jak też samego ogrodu. Prus "czyta" park puławski jako swoisty całościowy tekst - filozofię natury i antropologię Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) 175 wpisaną w jego korespondencję, a także dzieła będące nośnikami emocjonalnego hi-storyzmu i narzędziami dydaktyki apologii przeszłości, umiejętnie posługując się napisami inskrypcyjnymi wyrytymi na kamieniach, rzeźbach, budowlach, które pozwalały zrekonstruować właściwe sensy sakralnego obszaru narodowej pamięci. Trafnie wyczuwa, że od początku jego istnienia, już w zamyśle Czartoryskiej, funkcje refleksyjne i konsolacyjne parku górowały nad celami estetycznymi, łudycznymi czy praktycznymi. Ciekawe, że podobnie jak twórczyni ogrodu, opisująca swe dzieło w korespondencji w pamiętniku, dąży do antropomorficznego traktowania wirydarza. Również pod jego piórem park "uzyskuje osobowość", zostaje obdarzony "przymiotami współod-czuwania i współrozumienia" jak uduchowiony esteta. Prus, jak "Sybilla puławska" czyta księgę natury, współczując z jej przedstawicielami - opisuje zwierzęta (np. krety), ptaki (wróble, dzięcioły, kowaliki), owady (np. pszczoły, ćmy, motyle, gąsienice), roślinność - zwłaszcza drzewa (dęby, lipy, topole, kasztany, sykomory, jodły) pytając na przykład: czy drzewo ma duszę podobną do zwierzęcej, czy też zupełnie inną? I otóż sądzę, że co do treści swej, składu chemicznego, jeśli tak mówić wolno, obie one są jednakowe, różnią się zaś siłą i dąż- 20 noscią Poglądy Prusa przypominają w tym względzie koncepcje Erazma Darwina (dziadka Karola), który w swych "botanicznych" poematach przypisywał roślinom zdolność zwierzęcego odczuwania, tyle, że na nieco niższym szczeblu. Pomysły te przejęli angielscy filozofowie przyrody, a za nimi pisarze, zwłaszcza poeci romantyczni21. Nie sposób jednak zapomnieć, że polskim drzewom poświęcił wiele miejsca w swym poemacie sybillińskim Jan Paweł Woronicz22. Trzeba by też może jedynie nadmienić na razie, że w ogrodzie puławskim zainteresowała Prusa nawet... pleśń. Czytając "kartki" z Puław jako preludium do Pleśni świata odnajdujemy w nich wzmianki o korzeniach. Reportażysta wspomina o głazach, które "tulą się" do podnóża Świątyni Sybilli i olbrzymich kamieniach w pobliżu grot25, które znalazły się na skarpie, by upodobnić otoczenie do naśladowanego wzoru (scenerii świątyni w Tivo-li)24. Za współczesnym nam znawcą ogrodów polskich Gerardem Ciołkiem moglibyśmy też dodawać, iż jeden z nich poświęcony był "Przeszłości"25. Może to właśnie on stał się bohaterem "Pleśni"! W "kartkach" znajdujemy też fragment poświęcony Świątyni Sybilli korespondujący z interesującą nas nowelą, zawiera on bowiem dwa opisy budowli widzianej w dzień i nocą. Przytoczymy urywki deskrypcji dotyczącej widoku w świetle słonecznym: Niegdyś była ona [Świątynia Sybilli] świątynią historycznych pamiątek. Tu leżały berła i korony królów, klejnoty królowych, buławy wodzów, zbroje rycerstwa. Dziś nie ma nic. Podróżni nie obeznani z historią Puław, co najwyżej zachwycają się piękna i dziwna forma Sybilli, nazywając ją niekiedy gotyckim domkiem, z którym nie ma nic wspólnego. {...] Jeszcze przed dziesięcioma laty nad drzwiami Sybilli istniał napis PRZESZŁOŚĆ - PRZYSZŁOŚĆ, z którego i śladu nie zostało. Dziwne sprawiedliwa logika faktów, boć przeszłość nie zostawia przyszłości pustek [...].2Ó 176 BARBARA BOBROWSKA Opis Sybilli w scenerii posępnej nocy wrześniowej ma cechy deskrypcji w konwencji "cmentarnej", ściśle współgrającej z kultem Osjana i Younga w Puławach książąt Czartoryskich, fascynacji Walpolem, gotycyzmem, choć raczej w odmianie histori-cal gothic i sentimental gothic niż terror czy horror27. W nocy widziany z dołu, gmach ten wygląda jak olbrzymia korona. Niebieskawy blask księżyca ledwie przeciska się między czarnymi koronami drzew i nie znajdując okna, które by go przyjęło, ucieka odepchnięty przez kamienną ścianę wieży, połamany przez ogromne cienie kolumn, które zdają się mówić: ty nie wejdziesz!... Choć już wrzesień między krzakami iskrzą się świętojańskie robaczki niby echo gwiazd rozrzuconych dokoła tajemniczej budowli, której sylwetka na ćwierć nieba czernieje. Na drzewach liście obwisły [...]. jest to chwila posępna, w której duchy mają zwyczaj gromadzić się około miejsc, gdzie były przedmioty używane przez nich za życia... Uciekasz stąd lękając się usłyszeć westchnień umarłych albo między kolumnami ujrzeć na ganku lśniącą broń szyldwacha, który pilnuje pustek.28 Przypadkowi podróżni nie znają przeszłości Puław, mylą Sybillę z Dworem Gotyckim; narrator wraz z pamiętającym i "czuwającym" czytelnikiem bezbłędnie czytają tekst Sybilli 1878 roku. Prus wie o napisie sprzed lat dziesięciu i jego losach, wiążących się z obecnością szyldwacha, który zastępuje teraz duchy i tego miejsca - narodowych bohaterów. Jak chyba żaden z pisarzy tych lat poinformowany był - prawdopodobnie - o wszystkich ważnych faktach historycznych związanych z Puławami. O tym, że kiedy w pobliskich lasach pojawiły się oddziały zbrojne studenci Instytutu Politechnicznego, prowadzeni przez Karola Świdzińskiego29, po zebraniu odbytym właśnie przed Świątynią Sybilli, na którym przysięgli wierność sprawie narodowej; przyłączyli się do powstania styczniowego30. Wie także - być może - że uczennica wspomnianego przez niego w "kartkach" Instytutu Maryjskiego, Pustowójtówna, była pierwszym adiutantem generała Langiewicza; w czasie insurekcji jej portrety były kolportowane razem z wizerunkiem Kościuszki31. Czy ironiczny komentarz narratora dotyczący zniszczonej inskrypcji można uznać za zapowiedź problematyki "Pleśni świata"? Czy przeszłość zostawiła przyszłości jedynie beznadziejną pustkę? Zinterpretowanemu pesymistycznie napisowi patronującemu Świątyni Sybilli można by przeciwstawić aforystyczną inskrypcję, która widniała pod sufitem dolnej sali Domu Gotyckiego w Puławach: "Wszystkiemu, co los zmienia i co czas pożera, człowiek tkliwym wspomnieniem znikomość odbiera"32. Tonacja rozpatrywanego fragmentu "kartek" jest jednak bezwzględnie pesymistyczna. Sybilla nie chce już wpuszczać do swego, zdesakralizowanego wnętrza. Akcja Pleśni świata rozgrywa się w pobliżu świątyni a nie w jej gmachu. Nocno-jesienna sceneria nie przywoła nawet duchów, które pojawiły się wokół tego gmachu w Świątyni Sybilli Woronicza; w Pleśni świata ukaże się w pobliżu niego Szatan. Już w "kartach" w opisie Sybilli mocniej nastąpiło znamienne otwarcie na kosmiczną przestrzeń budowane analogią błyszczenia robaczków świętojańskich i gwiazd. Ryszard Przybylski pisał w swej monografii Ogrody romantyków: Ponieważ wiek XVIII był stuleciem nieprawdopodobnego szaleństwa ogrodowego, wytworzyło się przekonanie, że to właśnie klasycy napisali jakieś ogromne mnóstwo wierszy o swych parkowych Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) 177 wrażeniach. A tymczasem nic podobnego. Dorobek ich jest bardzo skromny. Dwa mierne poematy (Woronicz i Niemcewicz), trzy lub cztery rzeczy przyzwoite i ładne (Pope, Delile, Krasicki) i jedno arcydzieło (Trembecki)." Można by dodać, topos ogrodu obecny jest także wyraźnie i niebanalnie w literaturze postyczniowej, zwłaszcza w twórczości Prusa, co udowodnili Zygmunt Szwey-kowski (Emancypantki) i Ewa Paczoska (Lalka)^. Wspomniany Przybylski za ulubiony park klasyków uznaje Puławy, romantyków - Zofiówkę, ogród politycznego zdrajcy. Pozytywiści powrócili do Puław. O zainteresowaniu tym fenomenem polskiej kultury świadczy choćby przywoływana czterotomowa monografia pióra Ludwika Dębickiego wydana w latach 1887-1888; Prusa interesowały one od zawsze. Zofiówce poświęcono wybitne, ale jakże różne poematy. Opiewali ją przede wszystkim Trembecki i Gosz-czyński, proponując odpowiednio - dwie lektury ogrodu: wiosenno-dzienną i zimowo-nocną. W Pleśni świata, jak w Kartkach z podróży do Puław mamy dwa czytania przesłon Sybilli - dzienne i nocne. Nowele cechuje niezwykła zwięzłość, by nie powiedzieć - skrótowość, ubóstwo realiów (a w związku z tym - opisów scenerii), przywodzące na myśl przypowieść lub formę sceniczną, np. moralitetu lub misterium. Przypomnijmy, że swego Konia określił Byron jako misterium35, znane są też związki tego dzieła z Rajem utraconym Miltona. Wystawienie moralitetu o tytule Pleśń świata na bazie noweli Prusa byłoby, przynajmniej od strony technicznej, niezwykle proste: dekoracje - Sybil-la, kamień i ławka; dwie odsłony - jedna w scenie dnia, druga w aurze nocy; w obu aktach (bo opowiadanie rozpada się wyraźnie na dwie części) - po dwóch aktorów: w pierwszym - narrator i botanik, w drugim - narrator i Szatan. W obu wspomnianych utworach: Miltona i Byrona, diabeł kusi człowieka w pobliżu rajskiego ogrodu, znamienny jest też smutek występującego w nich "księcia przestworzy"; również Szatan Prusa pełen jest melancholii. Zestawione są też dwie najefektowniejsze sceny Kaina i Pieśni, w których ziemia oglądana jest z dużej odległości. Kain lecąc w przestworzach z Lucyperem widzi ją w oddali jako błękitny krążek unoszący się w eterze; narrator Pleśni nie wylatuje z Szatanem w przestworza jak Faust czy Kain, przygląda się kamieniowi imitującemu Ziemię z powierzchni rodzinnego globu, choć z ogromnej perspektywy. Protagoniści Raju utraconego i wspomnianego dramatu Byrona pytają o mechanizm kosmosu, losy świata, istotę życia i ostateczne przeznaczenie człowieka; Adam - anioła Rafaela, Kain - Lucyfera. Adam nie otrzymuje początkowo bezpośredniej odpowiedzi, choć przysłany później przez Boga Michał rozpościera przed nim wizję dalszych losów świata, odkupienia ludzi przez Chrystusa; Kain dowiaduje się z ust Szatana, że Bóg jest mordercą, a człowiek - niczym. Tajemniczy nieznajomy z Pleśni świata objawia narratorowi prawdę o dziejach ludzkości i narodów, jak w dobie pozytywizmu przystało, za pomocą swoistej lekcji poglądowej opartej na przejrzystej i pozornie adekwatnej analogii - między życiem kolonii mchów czy pleśni a dziejami narodów. Niezwykle ciekawy wydaje się pomysł Prusa z kamieniem. Jak już zaznaczyłam, w pobliżu Świątyni Sybilli - o czym wspomina sam autor Kartek z podróży - znajdowało się kilka głazów. Alina Aleksandrowicz pisze, że zgodnie z inspiracją Pieśni Osjana 178 BARBARA BOBROWSKA w parku puławskim żywa była symbolika grot, skał, kamieni, "dążenie do wydobycia głębszych znaczeń związanych z drzewami i roślinnością, z dobowymi sekwencjami, szczególnie nocy i zmierzchu"36. Kamieni używano w tym ogrodzie jako miejsc zapisu mówiących nazwisk, cytatów ze sławnych dzieł pełniących rolę intencyjnych przesłań. W ulubionym poemacie Izabeli Czartoryskiej Ogrody pióra Delile'a, w związku z opisaniem Puław, pojawia się obraz, którego głównymi komponentami są świątynia i skała: Oto Westy świątynia wychla się z cienia, Tam skała, gdzie Sybilla gromem zwała ciszę; Jej ręka już na liściu chwiejnym dziś nie pisze Wyroków - i przyszłości mgły nie zwiewa z twarzy.37 Również w noweli Prusa proroctwo nie zastaje objawione we wnętrzu Świątyni, ale w jej pobliżu. Obrośnięty mchem czy pleśnią głaz pełni w niej rolę kamienia runicznego pokrytego rytami przyszłości. Przypomnijmy, że dla pierwotnej symboliki kamienia znamienny był amfibo-lizm; skała kojarzona była ze szczytem, niebem (tym co sakralne) i chtonicznością, podziemiem (wtedy zyskiwała konotacje satanistyczne). Nic dziwnego, że w jej pobliżu mógł się pojawić Szatan. Dla nadrzędnej semantyki noweli Prusa mają jednak zasadnicze znaczenie - jak sądzę - konotacje biblijne, związane z "kamieniami wołającymi", zaświadczającymi, a także skałą, na której oparł swą głowę śpiący Jakub. Głaz ten stał się elementem hierofanii symbolizowanej wyobrażeniem drabiny sięgającej nieba. W imaginatorium ludzi drugiej połowy XIX wieku, interesujących się często naukami przyrodniczymi, drabina kojarzyła się chyba raczej jak możemy przypuszczać, z drabiną jestestw - liniowym układem systematycznym organizmów żywych. Na jej pierwszym szczeblu znajdowały się organizmy najprymitywniejsze (w rodzaju mchów czy pleśni), na jej szczycie - człowiek38. W poglądowej opowiastce botanika z Pleśni świata, przeznaczonej dla "profana" zasugerowana została uprzystępniająca, uplastyczniająca wykład antropomorfizacji pleśni. Uczony mówi: - Te plany, które pan widzisz, nie są wcale martwym brudem - lecz, zbiorem istot żyjących. Niewidzialne dla oka, rodzą się one, wykonywają ruchy, których nie możemy dostrzec, zawierają związki małżeńskie, wydają potomstwo i wreszcie giną. i Co godniejsze uwagi, tworzą one jakby społeczeństwa, które tu widzisz w postaci różnobarwnych plam [....], nawet toczą ze sobą walki.39 "Profan" w dziedzinie nauk przyrodniczych podchwytuje i rozwija tę łatwą analogię, lecz botanik protestuje przeciw takiemu mylącemu uproszczeniu. - To coś jak między ludźmi - wtrąciłem. - No, nie - odparł botanik. - Społeczeństwom tym brakuje języka, sztuk, nauk, świadomości, uczuć; słowem - brakuje im dusz i serc, które my, ludzie, posiadamy.40 Równanie człowiek-mikrob, naród-plama pleśni zapada jednak głęboko w podświadomość narratora, skoro w "kilka lat później" wydobywa się z niej z olbrzymią siłą Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) 179 obrazowej sugestywności, pod wpływem przebywania w tym samym miejscu. Przybiera formę dręczącego nocnego koszmaru, animowanego przez Szatana nieodłącznego towarzysza człowieka, zwłaszcza pytającego i wątpiącego. To "książę przestworzy" podpowiada narratorowi, jak Lucyfer Byrona - Kainowi, że człowiek jest niczym. Właśnie w Puławach, ośrodku, który tradycyjnie kultywował personalistyczny, Plu-tarchowski model rozumienia historii teza ta zabrzmi szczególnie niepokojącym tonem. W swej Świątyni Sybilli, stanowiącej literacki wykładnik sybillskiej odmiany hi-storyzmu porozbiorowego. Jan Paweł Woronicz dowodził, iż "wielkość się narodów z wielkich ludzi rodzi"41. Adam Kazimierz Czartoryski w Myślach o pismach polskich wyrażał pogląd, że ważne są nie tyle dzieje wojen i bitew, co ludzkie postawy i czyny kończące wydarzenia. Historię ustanawiają jednostki. W jego mistycyzujących wydarzeniach historiozoficznych ujawniło się też przekonanie, iż naród jest jednością pokoleń zmarłych, żywych i mających się narodzić, a także wiara w siłę krwi przelanej w obronie wolności narodu, odziedziczoną moc prochów poległych, dających życie mścicielom krzywd czującą opieką Opatrzności42. Semantyka ogrodu puławskiego, pełniącego funkcję narodowego gaju świętego, przestrzeń nacechowanej siłą przyszłościowej optymistycznej profecji, skłaniała także ku odmiennemu niż w drugiej części Pleśni świata modelowi studiowania natury, bliskiemu wzorowi propagowanemu przez J.J. Rousseau ( który był jednym z patronów tego miejsca) - uczącemu cierpliwości, pokory i wiary; upewniającemu o obecności Boga w jego stworzeniu. Prus przeżył już wcześniej wstrząsające, intymne "spotkanie" z reprezentantami najwyższego szczebla drabiny jestestw w Wieliczce, obserwując zatopione w soli przez setki tysięcy lat martwe mikroskopijne mięczaki. W refleksji narratora "kartek" różnica między dwiema skrajnie różnymi formami życia rysuje się wyraźnie, a odnośny passus kończy się zwrotem do miłosiernego Boga: Któryś - stworzył nikłego mięczaka i w głębi kopalni pozwolił zadumać się nad jego grobem człowiekowi - zlituj się nad obydwoma.43 Główne pytania Pleśni dotyczą - jak się zdaje - bardziej narodów niż jednostek czy grup. Jest w niej obecna raczej problematyka Wielkiej Improwizacji niż Raju utraconego czy Kaina (wskazuje na to właśnie choćby tak ścisłe określenia miejsca, w którym zostają zadane). Czy naród polski zniknie z powierzchni ziemi na zawsze, jak jeden z gatunków pleśni z kamienia? Zagadnienie to nie mogło być postawione wprost ze względu na okoliczności, których sygnałem jest w "kartkach" wzmianka o czujności "szyl-dwacha" w pobliżu Sybilli. Odpowiedź na nie również nie mogła być z różnych względów - sformułowana w sposób oczywisty. W Pleśni świata, botaniczno-historiozoficz-nym misterium lat osiemdziesiątych, człowiek kuszony przez Szatana ma wierzyć, że światem rządzi ślepy determinizm, że on sam i jego naród są Bogu obojętni. Odpowiedź na pytanie o losy Polski, której Konrad żądał od Boga, narrator Pleśni otrzymuje od botanika i Szatana. Prus zdaje się sugerować, że protagonista jego utworu stal się obiektem szyderczej igraszki wysłannika piekieł, który próbował zastawić na niego sidła jego własnych dramatycznych obaw wysnutych z nieuprawnionej analogii. Jak na- BARBARA BOBROWSKA leży sądzić, scjentysta drugiej połowy XIX wieku uwierzyłby raczej uczonemu niż nieznajomemu, którego rozpoznał zresztą "po szyderstwie i melancholii" jako Szatana. W tym ujęciu nowela Prusa jawiłaby się jako świadectwo dramatycznych zmagań Polaków pokolenia postyczniowego z myślą o bezpowrotnym wymazaniu ich ojczyzny z mapy świata, próba oparcia się zwątpieniu w opiekę Prowidencji. W moim zdaniem, utwór nie ma jednak pesymistycznej wymowy. Jego akcja rozgrywa się przecież w miejscu o znamionach sacrum, nacechowanym silą przyszłościowej optymistycznej profecji. Jak sugeruje odpowiedź uczonego botanika, społeczność ludzka połączona wielorakimi więzami ma szansę odrodzić się nie tylko jako naród "wojenny", ale także "kulturowy", dzięki własnemu językowi, tradycji, dorobkowi w dziedzinie nauk i sztuk44. Prawdziwe jest przesłanie Sybilli; "Przeszłość - przyszłość", a nie szatańskie podszepty. Utwór Prusa daje się czytać jako dzieło profetyczne o charakterze uniwersalnym, dzieło o przemijaniu i znikaniu z powierzchni globu - pleśni, jednostek narodów i ras ludzkich. Jednak wtrącone na początku dwa słowa: Puławy i Sybilla mogły i mogą tworzyć przed odbiorcą znającym dzieje narodowej kultury oraz historiozofii perspektywy jego rozumienia, szczególnie pożądane - jak sądzę - dla współczesnego pisarzowi czytelnika, dla którego postawione w noweli zagadnienia były problemami nie ogólnymi i odległymi, ale pytaniami chwili bieżącej, kolejnego pokolenia "smutnego po ojczyzny stracie", niepewnego, czy zgodnie z przesłaniem Świątyni Sybilli Woronicza: "Troja na to upadła, aby Rzym zrodziła!"45 Współczesnemu nam odbiorcy XIX-wiecz-nych dzieł przyswojenie kodu narodowej tradycji miejsc i wysłuchanie ich opowieści, przenosi także niebanalne satysfakcje poznawcze i emocjonalne. Aby przekonać się, jak ściśle omawiany utwór Prusa - właśnie dzięki terminom o charakterze toponomastycznym, którym przypisane są funkcje metatekstowe - przynależy do literatury postyczniowej, warto przyjrzeć się przykładowo choćby opowiadaniu Antoniego Langego Wladca czasu, włączonej przez Juliana Tuwima do antologii polskiej noweli fantastycznej. Jest ona oparta na pomyśle podobnym jak u Prusa. Profesor botaniki Jan Kanty Szelest, będąc pod wpływem fluidu nazwanego multiplicator temporis, ogląda na ekranie fenomenalnie udoskonalonego (jak na czasy współczesne Langemu) mikroskopu drobiny preparatu sporządzanego z porostu Vandamaria Szek-sti. Uczony staje się świadkiem najpierw jakby powstawania układu słonecznego, a następnie obserwuje dokładniej jedną z kulek, którą nazwał Mea - podobną do ziemskiego globu. Na jej powierzchni pojawiają się "bakcyle" przypominające maleńkie jaszczurki, tworząc plamy: białe, niebieskie, czerwone, zielone, czarne itd., walczące ze sobą. W ciągu "20 minut 14 sekund i 33 tercji"46 ogląd zagładę ipoligenezę tego kosmosu. Akcja zrelacjonowanego opowiadania rozgrywa się w nieokreślonym bliżej miejscu i czasie, stąd zupełnie inna jego wymowa i możliwość przyporządkowania typologicznego noweli. Należy ona jedynie do nurtu fantastyki, nie wykazując konkretnych związków z rzeczywistością realną - momentami i miejscami znaczącymi w polskiej świadomości historycznej i kulturowej. Związana jest ewidentnie z literaturą wieku XX, nie tylko ze względu na datę powstania i publikacji (prwdr. 1910). Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata B. Prusa) 181 PRZYPISY 1 Z. Szweykowski, Twórczość Bolesława Prusa, wyd. 2, Warszawa 1972. Przypomnijmy, że Anna Martuszewska nie traktuje tej noweli jako parabolicznej. (Pozytywistyczne parabole, Gdańsk 1997.) 2 B. Prus, Pleśń świata,: Wybór pism, wyd. w dziesięciu tomach, wstęp M. Dąbrowska, t. 3, Warszawa 1956, s. 15. 3 Zob. S. Goliński, Pulawy. Park -jego dzieje, oblicze i świat roślin, do druku przygot. A. Wolk, H. Stasiak, B. Rębowski, H. Szymankiewicz, Puiawy 1988. Z. Żygulski jun., Nurt romantyczny w muzealnictwie polskim, w: Romantyzm, Studia nad sztuką drugiej potowy wieku XVIII i wieku XIX, Warszawa 1967, s. 47. ' A. Aleksandrowicz, Pulawy, hasło w: Slownik literatury polskiego Oświecenia, red. T. Kost-kiewicz, wyd. 2, Wrocław 1991, s. 500. 6 Z. Nowakowski, Kartki z przeszłości Pulaw, w: Pulawy. Materiały z sesji popularnonaukowej, Lublin 1964, s. 48. 7 A. Aleksandrowicz, Puławy, s. 500. 8 G. Ciołek, Ogrody polskie, wznowienie przygot. i uzupełniające materiały napisał J. Nowakowski, Warszawa 1978, s. 151. 9 Zob. Z. Nowakowski, Zabytki Pulaw, w: Pulawy. Materiały..., s. 68-69- 10 Z. Żygulski jun., Dzieje zbiorówpulawskich (Świątynia Sybilli i Dom Gotycki), "Rozprawy i Sprawozdania Muzeum Narodowego w Krakowie", t. 7, 1962, s. 49. 11 Zob. A. Aleksandrowicz, Sybilińskie odcienie historyzmu porozbiorowego (rekonesans pierwszy), "Przegląd Humanistyczny" 1993, nr 4. 12 A. Aleksandrowicz, Puławy, s. 501. ^ Zob. M. Strzemski, Placówki naukowe w Pulawach, w: Pulawy. Materialy..., s. 156. 1 Bolesław Prus 1847-1912. Kalendarz życia i twórczości, oprać. K. Tokarzówna, S. Fita, red. Z. Szweykowski, Warszawa 1969, s. 24. 15 Ibidem, s. 19. ^ B. Prus. Kronika Tygodniowa, "Tygodnik Ilustrowany" 1905, nr 48, Przedruk w: Kronik, oprać. Z. Szweykowski, t. 18, Warszawa 1968, s. 200. 17 Z. Nowakowski, Zabytki Pulaw, s. 72. 18 L. Dębicki, Puławy (l 762-1830). Monografia z życia towarzyskiego, politycznego i literackiego na podstawie archiwum ks. Czartoryskich w Krakowie, t. 1-4, Lwów 1887-1888. '9 B. Prus, Kartki z podróży {Puławy}, w: Pisma, red. Z. Szweykowski, t. 28, s. 58-59. 20 Ibidem, s. 58-59- 21 Zob. R. Przybylski, Ogrody romantyków, Kraków 1978, s. 124. 22 A. Aleksandrowicz, Polskie drzewa wolności w "Świątyni Sybilli" J, P. Woronicza, w: Oświecenie: kultura - myśl, red. J. Platt, "Prace Historycznoliterackie" nr 17, Gdańsk 1995. 23 B. Prus, Kartki zpodróży {Pulawy}, s. 47 i 55-56. 24 Z. Nowakowski, Puławy, Lublin 1965, s. 10. 25 G. Ciołek, Ogody polskie, s. 152. 182 BARBARA BOBROWSKA 231. s. 202. B. Prus, Kartki z podróży {Puławy}, s. 47-48. Zob. A. Aleksandrowicz, Izabela Czartoryska. Polskość i eropejskość, Lublin 1998, s. 229- B. Prus, Kartki z podróży {Pulawy}, s. 48. S. J. Buksiński, Region puławski w latach powstania styczniowego, w: Pulawy. Materiały..., M. Strzemski, op. cit., s. 158. S.J. Buksiński, Placówki naukowe w Puławach, w: Materiały..., s. 185. Z. Nowakowski, Puławy, s. 13. R. Przybylski, Ogrody romantyków, s. 79. Z. Szweykowki, Twórczość Bolesława Prusa, s. 283-284; E. Paczoska, Lalka czyli rozpad świata, Białystok 1995. ^ G. Byron, Koń, w: Wybór dziel, wybór, przedmowa, red. i przyp. J. Żuławski, t. 2, Warszawa 1968, s. 615. 36 26 27 28 29 l 30 31 32 33 34 A. Aleksandrowicz, Izabela Czartoryska. Polskość i europejskość, s. 296. Cyt. za: A. Aleksandrowicz, Izabela Czartoryska. Polskość i europejskość, s. 58. W. Kopaliński, Drabina, hasło w: Słownik mitów i tradycji kultury. Warszawa 1991, s. 220. B. Prus, Pleśń świata, s. 15. Ibidem, s. 16. 37 38 39 40 41 J. P. Woronicz, Świątynia Sybilli, w: Pisma wybrane, wstęp, wybór i komentarz M. Neste-ruk, Z. Rejman, Warszawa 1993, s. 174. Ibidem, s. 111. Zob. też: T. Kostewiczowa, Oświecenie. Próg naszej wspólczesności, Warsza- 42 wa 1994. 43 44 gO, B. 111). 45 46 1976, s. 243. B. Prus, Kartki z podróży {Wieliczka}, w: Pisma, t. 27, s. 233. Pojęcia te wprowadzam za A. Aleksandrowicz (Sybilińskie odcienie historyzmu porozbiorowe- J.P. Woronicz, Świątynia Sybilli, s. 205. A. Lange, Władca czasu, w: Polska nowela, fantastyczna, zebrał J. Tuwim, t. 2. Kraków BARBARA BOBROWSKA Kod tradycji - język miejsc (Puławy i Świątynia Sybilli w Pleśni świata Bolesława Prusa) BARBARA BOBROWSKA Kod tradycji - język miejsc (Puławy i Świątynia Sybilli w Pleśni świata Bolesława Prusa) Przypomnijmy, że Zygmunt Szweykowski odczytał wspomniany utwór Prusa jako charakterystyczny wyraz kryzysu światopoglądowego pisarza, świadectwo skrajnego pesymizmu. Potraktował też Pleśń świata jako opowiadanie utrzymane w poetyce symbolicznej czy parabolicznej, operujące problematyką uniwersalną1. Głównej tezie interpretacyjnej wspomnianego badacza trudno jest zaprzeczyć, choć - jak sądzę - równouprawniona być może analiza interesującej nas noweli o charakterze relatywizującym czasowo i przestrzennie, ukierunkowana konkretnymi sygnałami tekstowymi. Odczytania te nie muszą pozostawać ze sobą w sprzeczności, składają się bowiem na rozpoznanie wielowarstwowego, artystycznie wartościowego skomplikowania noweli Prusa, sugerującego lekturę właściwą konwencji zapoznawania się z palimpsestem. Wariantowe odebranie rozłożenia akcentów zasadniczych dla rozumienia utworu będzie rzutowało na jego finalne odczytanie. Szweykowski postrzegając Pleśń świata jako "tekst odpowiedzi" zrekonstruował jej końcowe przesłanie jako pesymistyczne; opisanie jej jako otwartego "tekstu pytań" zrelatywizowanych do konkretnej rzeczywistości czasoprzestrzennej będzie skłaniało do potraktowania noweli jako swego rodzaju "misterium" o losach państw i narodów, głęboko osadzonego w kontekstach tradycji rodzimej, a utrzymanego w tonacji profecji "dobrej nowiny". Przynosząca cenne treści o charakterze uniwersalnym Pleśń świata rozpoczyna się przecież - przypomnijmy - następującym passusem: Zdarzyło mi się być w Puławach z pewnym botanikiem. Siadaliśmy przy Sybilli na ławce, pod olbrzymim kamieniem porosłym mchami czy pleśnią.2 We fragmencie tym pojawiają się dwie znaczące nazwy. Ich inicjalna pozycja w tekście noweli upoważnia do odczytania nazwy miejscowej - Puławy jako toponomastycznej, a Sybilli jako swoistego, towarzyszącego jej ideogramu o znaczących walorach ikonicznych. Sygnalizowaną amplifikację znaczeń warunkuje BARBARA BOBROWSKA i warunkowała - jak sądzę - w czasach współczesnych Prusowi powszechna wśród Polaków świadomość roli, jaką odegrały przywołane w tekście utworu: miejscowość i charakterystyczna dla niej budowla. Za dowód wspomagający taki tok rozumowania może posłużyć choćby popularny w dziewiętnastym wieku album Zygmunta Vogla o znamiennym tytule Zbiór widoków dawniejszych pamiątek narodowych (wyd. 1806), w którym umieszczono, nietypowo, aż dwa widoki Puław, w tym wizerunek Świątyni Sybilli - ośrodka ideowego parku3. Dodajmy też, że toponomastyczną nazwą miejscowości przywołał Prus wspomnienie - dość powszechnie obecne w świadomości współczesnego mu pokolenia - o całokształcie działalności rodu Czartoryskich w Puławach. Przypomnijmy, że z głównego ośrodka literackiego i kulturalnego na ziemiach polskich w dobie Oświecenia, po rozbiorach przekształciły się one w miejsce apoteozowania heroicznej przeszłości kraju, pielęgnacji tradycji, symbol polskości i patriotyzmu. Świątyni Sybilli przypisano rolę arki, która miała przetrwać potop rozbiorów przechowując pamiątki po męczennikach sprawy polskiej4, stając się miejscem hierofanii narodowej5. W budowli tej, zwanej pierwotnie Świątynią Pamięci6, nawiązującej swym rotundowym kształtem do tradycji kościołów i mauzoleów7, wzorowanej na świątyni Westy i odsyłającej swym przesłaniem do świątyni Sybilli w Tivoli8, przechowywano zebrane przez Izabelę Czartoryską symboliczne rekwizyty pochodzące ze spektaklu heroicznej narodowej przeszłości, m.in.: "Tarczę Wróżebną" Jana So-bieskiego, miecz spod Grunwaldu, szable Sobieskiego i Batorego, chorągwie, laski marszałkowskie, pastorały, pamiątki po Chrobrym, Żółkiewskim, Koperniku i Kochanowskim - w sali kondygnacji górnej; w pomieszczeniu dolnym znajdował się obelisk z czarnego marmuru poświęcony ks. Józefowi Poniatowskiemu. Na filarach bocznych umieszczone były symboliczne tarcze upamiętniające hetmanów i wodzów9. Budynek ten miał charakter "trofealnego" miejsca pamięci10, zbioru narodowych relikwii. Nazwą Puławy przywołał też Prus zjawisko znane z polskiej historiozofii przełomu wieków osiemnastego i dziewiętnastego, zwane historyzmem poroz-biorowym w jego odmianie sybillińskiej, za którego wyróżnik uznaje się pojmowanie przeszłości jako "prawdy żywej" i poszukiwanie w niej tradycji heroicznej mającej krzepić serca, prowidencjalizm, mówienie o przyszłości w kategoriach wizji i wieszczenia, wprowadzenie kryterium woluntarnego istnienia narodu11. Zauważmy również, że swoim utworem autor Faraona wpisywał się w tradycję charakterystyczną dla kręgu puławskiego - tzw. "literatyzacji życia"12, podejmując sybilliński motyw tematyczny, obecny przedtem w Świątyni Sybilli Woronicza, Pulawach Niemcewicza, fragmentach Ziemiaństwa Koźmiana, choć sytuując się wobec tej konwencji nieco polemicznie. Wracając do cytowanego inicjalnego fragmentu Pleśni świata, należy dostrzec - jak sądzę - rolę, jaką pełni w nim i w całym utworze narracja pierwszo-osobowa. W pierwszym oglądzie sytuacja jej użycia odsyła do kontekstu biogra- Kod tradycji - język miejsc (Q Pleśni świata Bolesława Prusa)________3 ficznego noweli, w następnych do zagadnień związanych z romantyczną konwencją wypowiedzi osobistej. Pójdźmy wstępnie pierwszym ze wskazanych tropów. Życie Aleksandra Głowackiego było ściśle związane z Puławami. W młodzieńczym dzienniku pisarz wymieniał tę miejscowość na pierwszym miejscu, jako najbardziej znaczącą w swym dotychczasowym życiorysie. Po śmierci matki przyszły pisarz wychowywał się pod opieką babki Marcjanny Trembińskiej, która była pracownicą Aleksandryjskiego Instytutu Wychowania Panien w Puławach i mieszkała w oficynie dawnego pałacu Czartoryskich do czasu przeniesienia tej instytucji do Warszawy, czyli do roku 186213. Warto też może dodać, że uczennicą Instytutu Maryjskiego była przyszła żona Prusa - Oktawia z Trem-bińskich14. Aleksander przebywał w Puławach do siódmego roku życia i później wielokrotnie do nich powracał, np. w roku 1862 odesłany ze szkoły na przymusowe siedmiomiesięczne wakacje spowodowane rozruchami politycznymi w Warszawie i na prowincji, potem w roku 1869 jako student Wydziału Leśnego Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa po kilku miesiącach wydalony z niego pod nadzorem policyjnym. Jako dojrzały już literat spędzał w tej miejscowości wakacje, np. w roku 1878, 1879 i 1880, następnie bywał w niej z okazji mniej przyjemnych - rodzinnych pogrzebów. O roli puławskiej arkadii w edukacji patriotycznej Prusa pisał w liście do Stanisława Krzemińskiego Marian Dubiecki, relacjonując swoją wizytę w Puławach u babki Leona i Aleksandra Głowackich - Marcjanny Trembińskiej: [...] dzieciństwo, po rodziców wczesnej stracie, spędzał [Aleksander Głowacki] u babki w ruinach pałacu w Puławach. Byłem w tej izbie, na parterze - u owej babki [...]. drzewa puławskich ogrodów szumiały nad dziecka głową, czego babka nie zdołała powiedzieć -dopowiedziały drzewa.15 O Puławach, zwłaszcza ich klimatycznych i krajobrazowych walorach, pisał Prus wielokrotnie w kronikach, zwłaszcza w latach siedemdziesiątych, chcąc rozpropagować je wśród warszawiaków jako miejscowość letniskową. W roku 1878 poświęcił im cały cykl publikacji drukowanych w "Kurierze Warszawskim" pod nagłówkiem Kartki z podróży, choć o drogim sobie miejscu będzie mógł napisać w sposób otwarty dopiero w roku 1905, charakteryzując politykę Rosjan wobec Polaków i zabytków ich narodowej kultury: Przypomijmy sobie Domek Gotycki w Puławach, na którego odrapanie zmarły "minister oświecenia", hrabia Tołstoj, przeznaczył 2000 rubli: czy to nie był egzamin z wandali- ,1? 16 zmu.'. Po lekturze zacytowanego wyżej fragmentu kroniki można uświadomić sobie z całą wyrazistością, że powroty do arkadii dzieciństwa w "kartkach z podróży" i w Pleśni świata mają charakter odwiedzin w krainie sacrum sprofanowanego. Sybilla świeci pustkami - jej zbiory wywiezione przez właścicielkę do Paryża, w 1878 roku znalazły się w świeżo otwartym w Krakowie Muzeum Czartory- 4 BARBARA BOBROWSKA skich; w 1869 roku zdewastowano w opisany przez Prusa sposób Dom Gotycki, wywieziono też z niego do Moskwy słynne głowy z sali poselskiej na Wawelu17. Puławy to teraz Nowa Aleksandria, pałac Czartoryskich nazywany jest w "kartkach" - pałacem Instytutu Politechnicznego. Właśnie "kartki" z Puław stanowią - jak sądzę - cenny komentarz do Pleśni świata. Są one świadectwem idealnego wręcz wczucia się Prusa w atmosferę i przesłania tego świętego gaju pamiątek narodowych. Pisał je, podobnie jak wspomnianą nowelę, przed ukazaniem się pomnikowej czterotomowej monografii pióra Ludwika Dębickiego18, choć - jak wspomina - "mając w ręku" dzieło Izabeli Czartoryskiej Poczet pamiątek zachowanych w domu gotyckim w wydaniu z 1848 roku19. "Kartki" są też dowodem niezwykle trafnego rozpoznania intencji twórczyni zarówno wspomnianej książki jak też samego ogrodu. Prus "czyta" park puławski jako swoisty całościowy tekst - filozofię natury i antropologię wpisane w jego kompozycję jak również dzieła będące nośnikami emocjonalnego historyzmu i narzędziami dydaktyki apologii przeszłości, umiejętnie posługując się napisami inskrypcyjnymi wyrytymi na kamieniach, rzeźbach, budowlach, które pozwalały zrekonstruować właściwe sensy sakralnego obszaru narodowej pamięci. Trafnie wyczuwa, że od początku istnienia parku, już w zamyśle księżnej, funkcje refleksyjne i konsolacyjne górowały nad celami estetycznymi, ludycznymi czy praktycznymi. Ciekawe, że podobnie jak twórczyni ogrodu, opisująca swe dzieło w korespondencji czy w pamiętniku, dąży do antropomor-ficznego traktowania wirydarza. Również pod jego piórem park uzyskuje "osobowość", zostaje obdarzony "przymiotami współodczuwania i współrozumienia", jak uduchowiona istota. Prus, jak "Sybilla puławska", czyta księgę natury współczując z jej bohaterami - opisuje zwierzęta (np. krety), ptaki (wróble, dzięcioły, kowale), owady (np. pszczoły, ćmy), motyle, gąsienice, roślinność (zwłaszcza drzewa: dęby, lipy, topole, kasztany, sokory, jodły) pytając na przykład: {...] czy drzewo ma duszę podobną do zwierzęcej, czy też zupełnie inną? I otóż sądzę, że co do treści swej, składu chemicznego, jeśli tak mówić wolno, obie one są jednakowe, różnią się zaś siłą i dążnością.20 Poglądy Prusa przypominają koncepcje Erazma Darwina (dziadka Karola), który w swych "botanicznych" poematach przypisywał roślinom zdolność zwierzęcego odczuwania, tyle, że na nieco niższym szczeblu. Pomysły te przejęli angielscy filozofowie przyrody, a za nimi pisarze, zwłaszcza poeci romantyczni21. Nie sposób jednak zapomnieć, że polskim drzewom poświęcił wiele miejsca w swym poemacie sybillińskim Jan Paweł Woronicz22. Można by też w tym miejscu nadmienić, że w ogrodzie puławskim zainteresowała Prusa nawet ... pleśń. Czytając "kartki" z Puław jako preludium do Pleśni świata odnajdujemy w nich wzmianki o kamieniach. Reportażysta wspomina o głazach, które "tulą się" do podnóża Świątyni Sybilli i olbrzymich skałach w pobliżu grot23, które Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata Bolesława Prusa)________5 umieszczono na skarpie, by upodobnić otoczenie do naśladowanego wzoru (scenerii świątyni w Tivoli))24. Za współczesnym nam znawcą ogrodów polskich Gerardem Ciołkiem moglibyśmy też dodać, iż jeden z głazów poświęcony był "Przeszłości"25. Może to właśnie on stał się bohaterem Pleśni? W "kartkach" znajdujemy też fragment poświęcony Świątyni Sybilli korespondujący z interesującą nas nowelą, bowiem zawiera on dwa opisy tej budowli - widzianej w dzień i nocą. Przytoczmy urywki deskrypcji dotyczącej jej wyglądu w świetle słonecznym: Niegdyś była ona [Świątynia Sybilli] świątynią historycznych pamiątek. Tu leżały berła i korony królów, klejnoty królowych, buławy wodzów, zbroje rycerstwa. Dziś nie ma nic. Podróżni nie obeznani z historią Puław, co najwyżej zachwycają się piękną i dziwną formą Sybilli, nazywając ją niekiedy gotyckim domkiem, z którym nie ma nic wspólnego. [...] Jeszcze przed dziesięcioma laty nad drzwiami Sybilli istniał napis PRZESZŁOŚĆ -PRZYSZŁOŚCI, z którego i śladu nie zostało. Dziwnie sprawiedliwa logika faktów, boć przeszłość nie zostawia przyszłości pustek [.. .].26 Drugi opis Sybilli, w scenerii posępnej nocy wrześniowej, ma cechy deskrypcji utrzymanej w konwencji "cmentarnej", ściśle współgrającej z kultem Osjana i Younga w Puławach książąt Czartoryskich, fascynacji Walpolem, go-tycyzmem, choć raczej w odmianie bistorical gothic i sentimental gothic niż terror czy horror27: W nocy widziany z dołu, gmach ten wygląda jak olbrzymia korona. Niebieskawy blask księżyca ledwie przeciska się między czarnymi koronami drzew i nie znajdując okna, które by go przyjęło, ucieka odepchnięty przez kamienną ścianę wieży, połamany przez ogromne cienie kolumn, które zdają się mówić: tu nie wejdziesz!... Choć już wrzesień między krzakami iskrzą się świętojańskie robaczki niby echo gwiazd rozrzuconych dokoła tajemniczej budowli, której sylwetka na ćwierć nieba czernieje. Na drzewach liście obwisły {...]. Jest to chwila posępna, w której duchy mają zwyczaj gromadzić się około miejsc, gdzie były przedmioty używane przez nich za życia ... Uciekasz stąd lękając się usłyszeć westchnień umarłych albo między kolumnami ujrzeć na ganku lśniącą broń szyld-wacha, który pilnuje pustek.28 Przypadkowi podróżni nie znają przeszłości Puław, mylą Sybillę z Domem Gotyckim; narrator wraz z pamiętającym i "czującym" czytelnikiem bezbłędnie czytają tekst Sybilli 1878 roku. Prus wie o napisie sprzed lat dziesięciu i jego losach, wiążących się z obecnością szyldwacha, który zastępuje teraz dawnych patronów tego miejsca - duchy narodowych bohaterów. Jak chyba żaden z pisarzy tych lat poinformowany był - prawdopodobnie - o wszystkich ważnych faktach historycznych związanych z Puławami. O tym, że kiedy w pobliskich lasach pojawiły się oddziały zbrojne studenci Instytutu Politechnicznego, prowadzeni przez Karola Świdzińskiego29, po zebraniu odbytym właśnie przed Świątynią Sybilli, na którym przysięgli wierność sprawie narodowej, przyłączyli się do powstania styczniowego30. Wie także - być może - że uczennica wspomnia- BARBARA BOBROWSKA nego przez niego w "kartkach" Instytutu Maryjskiego Pustowójtówna była pierwszym adiutantem generała Langiewicza (w czasie insurekcji jej portrety były kolportowane razem z wizerunkiem Kościuszki)31. Czy ironiczny komentarz narratora dotyczący zniszczonej inskrypcji można uznać za zapowiedź problematyki Pleśni świata^ Czy przeszłość zostawiła przyszłości jedynie beznadziejną pustkę? Zinterpretowanemu pesymistycznie napisowi patronującemu Świątyni Sybilli można by przeciwstawić aforystyczną inskrypcję, która widniała pod sufitem dolnej sali Domu Gotyckiego w Puławach: "Wszystkiemu, co los zmienia i co czas pożera, człowiek tkliwym wspomnieniem znikomość odbiera"32. Tonacja rozpatrywanego fragmentu "kartek" jest jednak bezwzględnie pesymistyczna. Sybilla nie chce już wpuszczać do swego zdesakralizowanego wnętrza; akcja Pleśni świata rozgrywa się w pobliżu świątyni, a nie w jej gmachu. Nocno-jesienna sceneria nie przywołuje w niej nawet duchów, które pojawiły się wokół gmachu w Świątyni Sybilli Woronicza; w Pleśni świata ukaże się w pobliżu niego Szatan. Trzeba jednak zauważyć, że już w "kartkach", w opisie Sybilli nocnej, nastąpiło znamienne otwarcie na kosmiczną przestrzeń budowane analogią błyszczenia robaczków świętojańskich i gwiazd. Ryszard Przybylski pisał w swej monografii zatytułowanej Ogrody romantyków. Ponieważ wiek XVIII był stuleciem nieprawdopodobnego szaleństwa ogrodowego, wytworzyło się przekonanie, że to właśnie klasycy napisali jakieś ogromne mnóstwo wierszy o swych parkowych wrażeniach. A tymczasem nic podobnego. Dorobek ich jest bardzo skromny. Dwa mierne poematy (Woronicz i Niemcewicz), trzy lub cztery rzeczy przyzwoite i ładne (Pope, Delille, Krasicki) i jedno arcydzieło (Trembecki).33 Można by dodać, że topos ogrodu obecny jest także, wyraźnie i niebanalnie, w literaturze postyczniowej, zwłaszcza w twórczości Prusa, co udowodnili przekonująco Zygmunt Szweykowski (na przykładzie Emancypantek) i Ewa Pa-czoska (w oparciu o Lz/%)34. Wspomniany Przybylski za ulubiony park klasyków uznaje Puławy, romantyków zaś - Zofiówkę, ogród politycznego zdrajcy. Pozytywiści powrócili do Puław. O zainteresowaniu tym fenomenem polskiej kultury świadczy choćby przywoływana już przeze mnie czterotomowa monografia pióra Ludwika Dębickiego wydana wiatach 1887-1888; Prusa interesowały one od zawsze. Zofiówce poświęcono wybitne, ale jakże różne poematy. Opiewali ją przede wszystkim Trembecki i Goszczyński, proponując odpowiednio - dwie lektury ogrodu: wiosenno-dzienną i zimowo-nocną. Również w Pleśni świata, podobnie jak w Kartkach z podróży do Puław, mamy dwa czytania przesłań parku puławskiego i Sybilli - dzienne oraz nocne. Nowelę cechują niezwykła zwięzłość, ubóstwo realiów (a w związku z tym - skrótowość opisów scenerii), przywodzące na myśl przypowieść lub formę sceniczną, np. moralitetu lub misterium. Przypomnijmy, że swego Kaina określił Byron jako misterium35; znane są też związki •,•*• Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata Bolesława Prusa) ____ __ 7 tego dzieła z Rajem utraconym Miliona. Wystawienie moralitetu o tytule Pleśń świata opracowanego na bazie noweli Prusa byłoby, przynajmniej od strony technicznej, niezwykle proste: dekoracje - Sybilla, kamień i ławka; dwie odsłony - jedna w scenerii dnia, druga w aurze nocy; w obu aktach (bo opowiadanie rozpada się wyraźnie na dwie części) - po dwóch aktorów: w pierwszym - narrator i botanik, w drugim - narrator i Szatan. W obu wspomnianych utworach: Miltona i Byro-na, diabeł kusi człowieka w pobliżu rajskiego ogrodu, znamienny jest też smutek występującego w nich "księcia przestworzy"; również Szatan Prusa pełen jest melancholii. Zestawialne są też dwie najefektowniejsze sceny Kaina i Pleśni, w których ziemia oglądana jest z dużej odległości. Kain lecąc w przestworzach z Lucy-perem widzi ją w oddali jako błękitny krążek unoszący się w eterze; narrator Pleśni nie wylatuje z Szatanem w przestworza jak Faust czy Kain, przygląda się kamieniowi imitującemu Ziemię z powierzchni rodzinnego globu, choć z ogromnej perspektywy. Protagoniści Raju utraconego i wspomnianego dramatu Byrona pytają o mechanizm kosmosu, losy świata, istotę życia i ostateczne przeznaczenie człowieka; Adam - anioła Rafaela, Kain - Lucyfera. Adam nie otrzymuje początkowo bezpośredniej odpowiedzi, choć przysłany później przez Boga Michał rozpościera przed nim wizję dalszych losów świata, odkupienia ludzi przez Chrystusa; Kain dowiaduje się z ust Szatana, że Bóg jest mordercą, a człowiek - niczym. Tajemniczy nieznajomy z Pleśni świata objawia narratorowi prawdę o dziejach ludzkości i narodów, jak w dobie pozytywizmu przystało, przy pomocy swoistej lekcji poglądowej opartej na przejrzystej i pozornie adekwatnej analogii - między życiem kolonii mchów czy pleśni a dziejami narodów. Niezwykle ciekawy wydaje się pomysł Prusa z kamieniem. Jak już zaznaczałam, w pobliżu Świątyni Sybilli - o czym wspomina sam autor Kartek z podróży - znajdowało się kilka głazów. Alina Aleksandrowicz pisze, że zgodnie z inspiracją Pieśni Osjana w parku puławskim żywa była symbolika grot, skał, kamieni, "dążenie do wydobycia głębszych znaczeń związanych z drzewami i roślinnością, z dobowymi sekwencjami, szczególnie nocy i zmierzchu"36. Kamieni używano w tym ogrodzie jako miejsc zapisu mówiących nazwisk, cytatów ze sławnych dzieł pełniących rolę intencyjnych przesłań. W ulubionym poemacie Izabeli Czartoryskiej Ogrody pióra Delille'a, w związku z opisaniem Puław, pojawia się obraz, którego głównymi komponentami są świątynia i skała: Oto Westy świątynia wychyla się z cienia, Tam skała, gdzie Sybilla gromem zwała ciszę; Jej ręka już na liściu chwiejnym dziś nie pisze •''••• Wyroków - i przyszłości mgły nie zwiewa z twarzy.37 ; Również w noweli Prusa proroctwo nie zostaje objawione we wnętrzu Świątyni, ale w jej pobliżu. Obrośnięty mchem czy pleśnią głaz pełni w niej rolę kamienia runicznego pokrytego rytami przyszłości. 8 BARBARA BOBROWSKA Przypomnijmy, że dla pierwotnej symboliki kamienia znamienny był amfi-bolizm; skała kojarzona była ze szczytem, niebem (tym, co sakralne) i chtonicz-nością, podziemiem (wtedy zyskiwała konotacje sataniczne). Nic dziwnego, że w jej pobliżu mógł się pojawić Szatan. Dla nadrzędnej semantyki noweli Prusa zasadnicze znaczenie mają jednak - jak sądzę - konotacje biblijne, związane z "kamieniami wołającymi", zaświadczającymi, a także skałą, na której oparł swą głowę śpiący Jakub. Głaz ten stał się elementem hierofanii symbolizowanej wyobrażeniem drabiny sięgającej nieba. W imaginatorium ludzi drugiej połowy dziewiętnastego wieku, interesujących się często naukami przyrodniczymi, drabina kojarzyła się chyba raczej, jak możemy przypuszczać, z drabiną jestestw -liniowym układem systematycznym organizmów żywych. Na jej pierwszym szczeblu znajdowały się organizmy najprymitywniejsze (w rodzaju pleśni czy mchów), na jej szczycie - człowiek38. W poglądowej opowiastce botanika z Pleśni świata, przeznaczonej dla "profana", zasugerowana została uprzystępniająca, uplastyczniająca wykład antropomorfizacji pleśni. Uczony mówi: - Te plamy, które pan widzisz, nie są wcale martwym brudem - lecz, zbiorem istot żyjących. Niewidzialne dla oka, rodzą się one, wykonywają ruchy, których nie możemy dostrzec, zawierają związki małżeńskie, wydają potomstwo i wreszcie giną. Co godniejsze uwagi, tworzą one jakby społeczeństwa, które tu widzisz w postaci różnobarwnych plam [...], nawet toczą ze sobą walki.39 "Profan" w dziedzinie nauk przyrodniczych podchwytuje i rozwija tę łatwą analogię, lecz botanik protestuje przeciw takiemu mylącemu uproszczeniu: - To coś jak między ludźmi - wtrąciłem. - No, nie - odparł botanik. - Społeczeństwom tym brakuje języka, sztuk, nauk, świadomości, uczuć; słowem - brakuje im dusz i serc, które my, ludzie, posiadamy.'10 Równanie człowiek - mikrob, naród - plama pleśni zapada jednak głęboko w podświadomość narratora, skoro w "kilka lat później" wydobywa się z niej z olbrzymią siłą obrazowej sugestywności, pod wpływem przebywania w tym samym miejscu. Przybiera formę dręczącego nocnego koszmaru, animowanego przez Szatana, nieodłącznego towarzysza człowieka, zwłaszcza pytającego i wątpiącego. To "książę przestworzy" podpowiada narratorowi, jak Lucyfer Byrona - Kainowi, że człowiek jest niczym. Właśnie w Puławach, ośrodku, który tradycyjnie kultywował personalistyczny, Plutarchowski model rozumienia historii, teza ta zabrzmi szczególnie niepokojącym tonem. W swej Świątyni Sybilli, stanowiącej literacki wykładnik sybillińskiej odmiany historyzmu porozbioro-wego, Jan Paweł Woronicz dowodził, iż "wielkość się narodów z wielkich ludzi rodzi"41. Adam Kazimierz Czartoryski w Myślach o pismach polskich wyrażał pogląd, że ważne są nie tyle dzieje wojen i bitew, co ludzkie postawy i czyny kierujące wydarzeniami. Historię ustanawiają jednostki. W mistycy żujących rozważaniach historiozoficznych księcia ujawniło się też przekonanie, że naród jest Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata Bolesława Prusa)________9 jednością pokoleń zmarłych, żywych i mających się narodzić, a także wiara w od-rodzeńczą siłę krwi przelanej w obronie wolności narodu - czującą opiekę Opatrzności42. Semantyka ogrodu puławskiego, pełniącego funkcję narodowego gaju świętego, przestrzeni nacechowanej siłą przyszłościowej optymistycznej profecji, skłaniała także ku odmiennemu niż w drugiej części Pleśni świata modelowi studiowania natury, bliskiemu wzorcowi propagowanemu przez J. J. Rousseau (który był jednym z patronów tego miejsca) - uczącemu cierpliwości, pokory i wiary; upewniającemu o obecności Boga w jego stworzeniu. Prus przeżył już zresztą wcześniej wstrząsające "intymne spotkanie" z reprezentantami najniższego szczebla drabiny jestestw w Wieliczce, obserwując zatopione w soli przez setki tysięcy lat martwe mikroskopijne mięczaki. W refleksji narratora "kartek" różnica między dwiema skrajnie różnymi formami życia (mikroorganizmem i człowiekiem) rysuje się wyraźnie, a odnośny passus kończy się zwrotem do miłosiernego Boga: Któryś - stworzy} nikłego mięczaka i w głębi kopalni pozwolił zadumać się nad jego grobem człowiekowi - zlituj się nad obydwoma.43 Główne pytania Pleśni dotyczą zresztą - jak się wydaje - bardziej narodów niż jednostek czy grup; jest w niej obecna raczej problematyka Wielkiej Improwizacji niż Raju utraconego czy Kaina (wskazuje na to właśnie choćby tak ścisłe określenie miejsca, w którym zostają zadane). Czy naród polski zniknie z powierzchni ziemi na zawsze, jak jeden z gatunków pleśni z kamienia? Zagadnienie to nie mogło być w noweli postawione wprost ze względu na okoliczności, których sygnałem jest w "kartkach" wzmianka o czujnej obecności szyldwacha w pobliżu Sybilli. Odpowiedź na postawione pytanie nie mogła być również, z różnych względów, sformułowana w sposób oczywisty. W Pleśni świata, bo-taniczno-historiozoficznym misterium lat osiemdziesiątych dziewiętnastego wieku, człowiek kuszony przez Szatana ma uwierzyć, że światem rządzi ślepy deter-minizm, że on sam i jego naród są Bogu obojętni. Odpowiedź na pytanie o losy Polski, której Konrad żądał od Boga, narrator Pleśni otrzymuje od botanika i od Szatana. Prus zdaje się sugerować, że protagonista jego utworu stał się obiektem szyderczej igraszki wysłannika piekieł, który próbował zastawić na niego sidła jego własnych dramatycznych obaw wysnutych z nieuprawnionej analogii. Jak należy sądzić, scjentysta drugiej połowy dziewiętnastego wieku uwierzyłby raczej uczonemu niż nieznajomemu, którego rozpoznał zresztą "po szyderstwie i melancholii" jako Szatana. W tym ujęciu nowela Prusa jawiłaby się jako świadectwo dramatycznych zmagań Polaków pokolenia postyczniowego z myślą o bezpowrotnym wymazaniu ich ojczyzny z mapy świata, próba oparcia się zwątpieniu w opiekę Prowi-dencji. W moim odczuciu, utwór ten nie ma jednoznacznie pesymistycznej wy- 10 BARBARA BOBROWSKA mowy. Jego akcja rozgrywa się przecież w miejscu o znamionach sacrum, nacechowanym siłą przyszłościowej optymistycznej profecji. Jak sugeruje odpowiedź uczonego botanika, społeczność ludzka połączona wielorakimi więzami ma szansę odrodzić się nie tylko jako naród "wojenny", ale także "kulturowy", dzięki własnemu językowi, tradycji, dorobkowi w dziedzinie nauk i sztuk44. Prawdziwe jest przesłanie Sybilli: "Przeszłość - przyszłości", a nie szatańskie podszepty. Utwór Prusa daje się czytać jako dzieło profetyczne o charakterze uniwersalnym: o przemijaniu i znikaniu z powierzchni globu - pleśni, jednostek, narodów i ras ludzkich, jednak wtrącone na początku dwa słowa: Puławy i Sybilla mogły, i mogą, otworzyć przed odbiorcą, znającym dzieje narodowej kultury oraz historiozofii, perspektywy jego rozumienia szczególnie pożądane - jak sądzę - przez współczesnego pisarzowi czytelnika, dla którego postawione w noweli zagadnienia były pytaniami chwili bieżącej, niezmiernie istotnymi dla kolejnego pokolenia "smutnego po ojczyzny stracie", niepewnego, czy zgodnie z przesłaniem Świątyni Sybilli Woronicza: "Troja na to upadła, aby Rzym zrodziła!"45. Dodajmy, że współczesnemu nam odbiorcy przyswojenie kodu narodowej tradycji, opanowanie języka znaczących dla niej miejsc i wysłuchanie ich opowieści, przenosi także niebanalne satysfakcje poznawcze i emocjonalne towarzyszące lekturze dziewiętnastowiecznych dzieł. Aby przekonać się, jak ściśle omawiany utwór Prusa, właśnie dzięki terminom o charakterze toponomastycznym, którym przypisane są funkcje metatek-stowe, przynależy do literatury postyczniowej warto przyjrzeć się przykładowo choćby opowiadaniu Antoniego Langego Władca czasu, włączonemu przez Juliana Tuwima do antologii polskiej noweli fantastycznej. Jest ono oparte na pomyśle podobnym jak u Prusa. Profesor botaniki Jan Kanty Szelest, po wypiciu fluidu nazwanego multiplicator temporis, ogląda na ekranie fenomenalnie udoskonalonego mikroskopu drobiny preparatu sporządzanego z porostu Yanda-maria Szelesti. Uczony staje się świadkiem najpierw jakby powstawania układu słonecznego, następnie obserwuje dokładniej jedną z kulek, którą nazwał Mea -podobną do ziemskiego globu. Na jej powierzchni pojawiają się "bakcyle" przypominające maleńkie jaszczurki, tworząc plamy: białe, niebieskie, czerwone, zielone, czarne, itd., walczące ze sobą. W ciągu "20 minut 14 sekund i 33 tercji"46 ogląda zagładę i polingenezę tego kosmosu. Akcja zrelacjonowanego opowiadania rozgrywa się w nieokreślonym bliżej miejscu i czasie, stąd zupełnie inna jego wymowa i możliwość przyporządkowania typologicznego niż w przypadku noweli Prusa. Należy ono do nurtu fantastyki nie wykazując konkretnych związków z rzeczywistością realną - momentami i miejscami znaczącymi w rodzimej świadomości historycznej i kulturowej. Nie jest już związane z zasadniczym paradygmatem polskiej literatury dziewiętnastego wieku (piśmiennictwem doby niewoli) nie tylko ze względu na datę powstania i publikacji (prwdr. 1910). , > Kod tradycji - język miejsc (O Pleśni świata Bolesława Prusa) 11 PRZYPISY 1 Z. Szweykowski, Twórczość Bolesława Prusa. Wyd. 2. Warszawa 1972. Podobnie postrzega to opowiadanie Tadeusz Zabski (zob. Wstęp, w: B. Prus, Opowiadania i nowele. Wybór. Oprać. T. Zabski, Wrocław 1996). Przypomnijmy też, że Anna Martuszewska nie traktuje tej noweli jako parabolicznej (Pozytywistyczne parabole. Gdańsk 1997). 2 B. Prus, Ples'ń świata. W: Wybór pism. Wydanie w dziesięciu tomach ze wstępem M. Dąbrowskiej. T. 3. Warszawa 1956, s. 15. 3 Zob. S. Goliński, Puławy. Park -jego dzieje, oblicze i świat roślin. Do druku przygotowali A. Wolk, H. Stasiak, B. Rębowski, H. Szymankiewicz. Puławy 1988. 4 Z. Żygulski jun., Nurt romantyczny w muzealnictwie polskim. W zb.: Romantyzm. Studia nad sztuką drugiej polowy wieku XVIII iwieku XIX. Warszawa 1967, s. 47. 5 A. Aleksandrowicz, Pulawy. Hasło w: Slownik literatury polskiego Oświecenia. Red. T. Kostkiewiczowa. Wyd. 2, Wrocław 1991, s. 500. 6 Z. Nowakowski, Kartki z przeszłości Puław. W zb.: Puławy. Materiały z sesji popularnonaukowej. Lublin 1964, s. 48. 7 A. Aleksandrowicz, op. cit., s. 500. 8 G. Ciołek, Ogrody polskie. Wznowienie przygotował i uzupełniające materiały napisał J. Bogdanowski. Warszawa 1978, s. 151. 9 Zob. Z. Nowakowski, Zabytki Puław. W zb.: Puławy. Materialy z sesji popularnonaukowej, s. 68-69. 10 Z. Żygulski jun., Dzieje zbiorówpulawskich (Świątynia Sybilli i Dom Gotycki). "Rozprawy i Sprawozdania Muzeum Narodowego w Krakowie" t. 7, 1962, s. 49. 11 Zob. A. Aleksandrowicz, Sybilińskie odcienie historyzmu porozbiorawego (rekonesans pierwszy). "Przegląd Humanistyczny" 1993, nr 4. : . 12 A. Aleksandrowicz, Pulawy, s. 501. 13 Zob. M. Strzemski, Placówki naukowe w Puławach. W zb.: Puławy. Materiały z sesji popularnonaukowej, s. 156. 14 Bolesław Prus 1847-1912. Kalendarz życia i twórczości. Opracowali K. Tokarzów-na i S. Fita. Pod redakcją Z. Szweykowskiego. Warszawa 1969, s. 24. 15 Ibidem, s. 19. 16 B. Prus. Kronika tygodniowa. "Tygodnik Ilustrowany" 1905, nr 48. Przedruk w: Kroniki. Opracował Z. Szweykowski. T. 18, Warszawa 1968, s. 200. 17 Z. Nowakowski, Zabytki Puław, s. 12. 18 L. Dębicki, Pulawy (1762-1830). Monografia zżycia towarzyskiego, politycznego i literackiego na podstawie archiwum ks. Czartoryskich w Krakowie. T. 1-4, Lwów 1887-1888. 19 B. Prus, Kartki z podróży {Puławy}. W: Pisma. Red. Z. Szweykowski. T. 28, s. 58-59- 20 Ibidem, s. 58-59. 21 Zob. R. Przybylski, Ogrody romantyków. Kraków 1978, s. 124. 22 A. Aleksandrowicz, Polskie drzewa wolności w "Świątyni Sybilli"]. P. Woronicza. W zb.: Oświecenie: kultura - myśl. Red. J. Platt, "Prace Historycznoliterackie" nr 17, Gdańsk 1995. 23 B. Prus, Kartki zpodróży {Pulawy}, s. 47 i 55-56. 24 Z. Nowakowski, Puławy. Lublin 1965, s. 10. 12 BARBARA BOBROWSKA 25 26 27 s. 229-231. 28 29 G. Ciołek, op. cit. s. 152. s B. Prus, Kartki z podróży {Puławy}, s. 47-48. Zob. A. Aleksandrowicz, Izabela Czartoryska. Polskość i europejskość. Lublin 1998, B. Prus, Kartki z podróży {Puławy}, s. 48. S. J. Buksiński, Region puławski w latach powstania styczniowego. W zb.: Pulawy. Materiały z sesji popularnonaukowej, s. 202. 30 31 32 33 34 35 M. Strzemski, op. cit., s. 158. S. J.Buksiński, op. cit., s. 185. . Z. Nowakowski, Pulawy, s. 13. R. Przybylski, op. cit., s. 79. Z. Szweykowski, op. cit.; E. Paczoska, L.:. Gawroński Feliks 54 Gebethner Jan Robert 123 Geremek Bronisław 36 . Gilferding Aleksandr 104 GilsonE. 102 Glass G. 146, 148 Glinczanka A. 90 Gloger Maciej 133 GłombikCz. 52,53 Głowacka Oktawia z Trembińskich 174 Głowacki Aleksander zob. Prus Bolesław Głowacki Bartosz Wojciech 277 Głowiński Michał 52, 147, 199, 246, 256, 326 Godlewski Franciszek 156, 160, 162, 169 Godlewski Mścisław 95, 102, 190 Goethe Johann Wolfgang 224 Gogol Nikołaj Wasiliewicz 248 Golcew Wiktor 105, 108, 111 Goldberg Henryk 45 GoldoniCarlo 287 Gołębiewska M. 103 Gołembiewski E. 248 Golian Zygmunt 46, 54 GolińskiS. 181 Goliński Zbigniew 36, 246, Gomulicki Juliusz Wiktor 13, 67, 68, 78, 230, 243, 258 Gonczarow Nikołaj K. 248 Gorczycka Joanna 318 Górski Konrad 183, 187, 195, 196, 198, 200 Górski Ryszard 312,326 Gorzkowska Stanisława 157 Gorzkowska Zofia 157, 160 Goślicki Janusz 246 Goszczyński Seweryn 177 Grabias S. 52 Grabowska Maria 234 Grabowski Edward 208,210 Grabowski Michał 27 Grabowski Tadeusz 143,164 Grabski Stanisław 265,277 Grajewski Wincenty 248 GrosbartZ. 210 >' Grotkowski Jan 207 Grudziński Stanisław 210,247,248 Gruszecki Artur 48 Grzegorczykowa Renata 79 Grzymała-Siedlecki Adam 251,257 Guizot Franc_ois 46 Guyau Jean Marie 88, 90 Hadaczek Bolesław 121, 130 HaeckelErnst 42,47,51 Halevy Ludovic 286, 287, Hartmann Eduard 39, 139 Hayek Friedrich 86, 87, 89 Hegel Georg Wilhelm Friedrich 15, 16, 18, 45, 69, 102 Heidegger Martin 101-103 Heine Heinrich 224, 228, 231, 233 Hemar Marian 296 Hennequin Emile 289 Herder Johann Gotfried von 207, 210, Hertz Paweł 288 Heryng Zygmunt 265, 272 Hirsz Barbara 340 Hobbes Thomas 98 Hochfeldowa A. 146 Hoffman Antonina 309 Hoffmann Ernst Theodor Amadeus 202 Hołówka Teresa 77, 79 Homer 123, 127 Hopfinger Maryla 210 Horacy (Quintus Horatius Flaccus) 139, 200 Hugo Wiktor 202, 289 Huysmans Joris Karl 159,160 Ihnatowicz Ewa 200, 204, 209, 210, 246, 256, 327, 339 Unicka Maria 239, 244 Irzykowski Karol 29 Iwanowski Erazm Nikodem 115 Iżycka Janina 162 Jacuński Wacław 155 Jacymirski Aleksandr I. 109-111 Jakopone z Todi 202 James W. 53 Jan III Sobieski, król polski 173, 200, Janicki Klemens 207 Janion Maria 37, 234, 256, 326 JankowiakM. 200 Jankowska Maria z Jasieńskich 233 Jankowski Czesław 171, 223-233 Jankowski Edmund 116, 129, 132, 133, 146-148, 150, 153, 166-168, 171,268,276 Jankowski M. 89 Jarosiński Zbigniew 246 JarzębskiJerzy 8 Jasiński 286, 289 ... Jaszczuk Andrzej 38 , JaussH.R. 79 Jaworowski Aleksander 262 : JedlickiJ. 53 Jellenta Cezary 33 Jeske-Choiński Teodor 31, 32, 38, 54, 97, 101-103 Jeż Teodor Tomasz (Z. Miłkowski) 31, 33, 37, 89, 124, 129, 131, 184, 198,248 Jezierski Feliks 105 Jezus Chrystus 43, 52, 177 ' :.., Johnson M. 55, Jordan (zob. Wieniawski Julian) •:...• Juwenalis 202 Kaczkowski Zygmunt 184, 198 KahanAlanS. 81,84,86,89 Kalemba-Kasprzak E. 326 Kałużyńska Anna 209 Katużyńska Julia 311 Kamieńscy, rodzina 153 Kamieńska Maria 157 Kamieńska Stanisława 157 Kaniowski A.M. 79 Kant Immanuel 14, 68, 71, 78, 83, 96, 160 Kapełuś Helena 200 Karaś H. 200, Karelusówna B. 308 Karijew Nikołaj I. 105, 111 Karłowiczjan 117-119, 121, 124, 129, 130, 134 Karr Alphonse 201 KarstR. 233 Kartezjusz zob. Descartes Renę Kasprowicz Jan 29, 221, 325, 327 Kaszewski Kazimierz 93, 99, 102, 130, 286, 311, 314,326 Kątków Michaii 104,107,250 Katz Henryk 273, 277 Kawka Maciej 40, 52 KellerJ. 147 , Kelles-Krauz Kazimierz 265 Kilińskijan 277 KirkorS. 258 Kisielnicka Józefa 240 Kłak Czesław 247 Kleiner Juliusz 183, 198,221 Klemensiewicz Zenon 198 Kliusznikow Wiktor 104 Klobukowski M. 131 KlonowskiS. 346 Klosińska Krystyna 200 Kłosiński Krzysztof 326, 327 KmitaJ. 102 Knysz-Tomaszewska Danuta 210 Koberdowa Irena 266,271,275-277 KobyłeckiS. 55 Kochanowski Jan 157, 173, 207, 208 Kolberg Oskar 316 KolińskaK. 277 Konopnicka Maria 13, 31, 85, 116, 117, 129, 155, 168, 219, 221-223, 225, 228, 232, 266, 271-273 Konstanty Pawłowicz, wielki książę rosyjski 277 Kopaliński Władysław 182 Kopernik Mikołaj 173, 333 Kormanowa Żanna 275 KorotyńskiW. 130 Korzeniowski Józef 28, 44, 235, 282, 285-287, 289 Kościuszko Tadeusz 176,277 Kosiakiewicz Wincenty 97 Kostkiewiczowa Teresa 181, 182 Koszutski Stanisław 265 Kotarbiński Józef 160, 170,327 Kottjan 232 Kowalczuk Urszula 201 Kowalczykowa Alina 210,326 Kowalska J. 228,233 Koziebrodzki Władysław 288, 300 Indeks nazwisk 351 Kozlowski Władysław Mieczysław 44, 45, 53, 55, 56, 58, 62, 65, 138, 146 Koźmian Kajetan 27, 173 Krafft-Ebing Richard von 160 Krasicki Ignacy 177 Krasiński Zygmut 74, 75, 92, 100, 117, 143, 147, 157, 162, 196, 227, 255, 341, 342, 346 Kraszewska Konstancja 255 Kraszewski Józef Ignacy (Bolesławita pseud.) 28,33, 42-45, 52, 116, 129, 131, 153, 199, 226, 227, 231, 232, 235, 238, 242, 246, 249-251, 253, 255, 256-259, 315 Kraszewski Kajetan 42, 250 Kraszewski Lucjan 255 KrateszTeb 330 Kraushar Alekander 228, 233 Kremer Józef 41, 45, 70, 78, 131 Krestowski Wsiewołod 104 Królikowski Jan 286 Królikowski Kazimierz Napoleon 287 Królikowski Stanisław 53 Krupiński Franciszek Salezy 30, 31, 41, 70, 78 Krasiński Stanisław 263 Krzemiński Stanisław 174 Krzeszowski T.P. 55 Krzywicka Irena 150, 162, 168 Krzywicki Ludwik 250, 255, 258, 260-265, 271-273, 275,277 : Krzywobłocka Bożena 278 Krzywoszewski Stefan 230 Krzyżanowski Julian 131, 140, 146, 147, 170, 196, 198, 200, 221, 276, 257 Ksenofont 123 Kubala Ludwik 192, 200 Kucharski Eugeniusz 212, 221 KulawikA. 199 Kulczycka-Saloni Janina 37, 132, 198, 200, 248, 277, 339 Kulczycki Władysław 117 Kunicki Ryszard 273 Kunicki Stanisław 273 Kurkowska Halina 187, 188, 198, 199 KurkowskaM. 326,327 Kurpiński Tadeusz 315 Kwieciński Ignacy 306 Labiche Eugene 289 LabochaJ. 52 LacoffG. 55 LalewiczJ. 257 Landman A. 78 Langan A. 102 Lange Antoni 180, 182,340 Langiewicz Marian 176 , Laskowski Józef 241 Le Bon Gustave 88, 90 Lecky William 124, 131,261 Legeżyńska Anna 202, 210 Legouve Ernest 288 Leibniz Gottfried 69 Lenartowicz Teofil 117 Leskow Mikołaj 104, 259 Leszczyński Bolesław 287 Lewental Salomon Franciszek 155 Libelt Karol 45, 52, 68 Lichański Stefan 215,221,222 Liebknecht Wilhelm 260, 262, 272, 275, 277 Limanowski Bolesław 263, 272, 277 Linde Samuel Bogumił 205,210 Lipiński Jan Tomasz 275 Lipski Jan Józef 232 LisickiP. 103 Liszt Ferenc 201,202 LittreEmile 49,50,51, 56 Loisy Alfred 144 Lovejoy A. O. 147 Lubbockjan 118,130,261 Lubicz Apollon 309, 311 Lubowski Edward 288, 300, 311 Ludorowski Lech 132, 187, 193, 198, 200, Lukacs Gybrgy 246 Lukrecjusz (Lukretius Carus) 123 Luksemburg Róża 262, 275 Lutomski Bolesław 171 Lutosławski Wincenty 53,79,147 Lytton Edward 117 Ładnowski Bolesław Henryk 286, 306, 315 ŁawrowW. 105 Łempickijan 13, 36 Łętowski Julian 243 Łossowski Piotr 232 Łoś Jan 230, 233 Łotman Jurij 132 Łoziński Władysław 242, 244, 245 ŁozowskaK.R. 200 Łuczkiewicz G. 90 Łukasiewicz Małgorzata 79 Łuskina Szczepan 254 Łuszczewska Jadwiga (pseud. Deotyma) 154, 223, 225, 232, 239, 244 Maciejewski Janusz 11, 36, 37, 38, 247, 256, 275, 308 Maciejko P. 102 Maciejowski Ignacy (pseud. Sewer) 288, 324, 325 Maclntyre Alasdair 94, 98, 99, 102 MaćkiewiczJ. 79 Mądra B. 326 Maeterlinck Maurice 29 Mahrburg Adam 55, 58, 62-65, 78 Maistre Joseph de 93 Majchrzycka Wanda 306 Makowiecki A.Z. 89, 278, 326, 339 Malczewski Jacek 226 Mallarmee Stephane 160 352 Indeks nazwisk Mandeville Bernard 87,88,90, ; • ; •. ManheimKarl 79, Marchlewski Julian 265 Marcjalis 115, 11 Marek Aureliusz 117, 120, 123,125, 127, 131,162, 335 Maria Kazimiera, siostra sakramencka 134 Markiewicz G. 53 Markiewicz Henryk 7, 27, 32, 37, 38, 54, 111, 132, 147, 169, 198, 201, 210, 231, 232, 234, 246-248, 256,277,310,326 Marks Karol 15, 18,273 Marrene-Morzkowska Waleria 236, 237, 244, 246 Marszałek R. 103 Martuszewska Anna 52, 66, 181, 246, 247, 248 Matuszek G. 327 Matuszewski Ferdynand Matuszewski Ignacy 33, 186, 198 Matuszewski Ryszard 246 MaurerT. 102 Mayenowa Maria Renata 186, 199, 232 Mazan Bogdan 91, 187, 198, 200, 247, 328 Mazanowski A. 233 Mazur Aneta 37, 164, 170, 231, 234 MegiilA. 102 Meilhac Henri 287, 289 Mellerowa Zofia 288,300,315 Mencwel Andrzej 146 Mendelson Stanisław 265 •••... MeresińskiS. 200 Meyet Leopold 122, 129, 131, 155, 162, 163, 170 Michajłowski N. 105 Michalowska Teresa 246 Michaux Aleksander 266 Miciński Tadeusz 29, 344, 345 Mickiewicz Adam 13, 26, 29, 42, 73-76, 104, 184, 189, 207, 224, 226, 227, 252, 342 Mickiewicz Władysław 226 Mień Juliusz 226 MikśtasJ. 232 MiłkowskiW. 52 Miłkowski Zygmunt zob. Jeż Teodor Tomasz Mili John Stuart 31, 32, 39, 46, 49, 50, 56, 72, 78, 81, 82, 84, 85, 88-90, 125, 140,162, 261 Miltonjohn 177 Mirandola Franciszek 340 Mirecka z Cieślińskich Jadwiga 230, 306 Miriam zob. Przesmycki Zenon Miron zob. Michaux Aleksander MizińskiJ. 79 Mocarska-TycowaZ. 54, 212, 215, 221 Mochnacki Maurycy 27 Modrzejewska Helena 286-288 Modzelewska Natalia 259, 339 Moleschott Jakub 43, 118, 129 Molicki Antoni 41,52 Moniuszko Stanisław 224, 286 Moore George 77 Morawski Marian 43-46,48,53,55 Morzkowska Waleria zob. Marenee-Morzkowska Waleria Morzycki A. 52 Mozart Wolfgang Amadeusz 74 Musset Alfred de 287, 289 Muzoniusz Rufus 123 Nabokov Władimir 66, 78 Nahorski Stanisław 153, 157, 160, 161, 162 Najdą I. 52 Nałkowska Zofia 154,169 Nałkowski Wacław 33, 265, 272 Napoleon J Buonaparte, cesarz Francuzów 290 Narbutt Teodor 226 Narzymski Józef 288 Nemo Bonifacjusz 52 NesterukM. 182 Niedziałkowski Karol 230, 232 Niedzielski Czesław 257 Niefiedowicz Faustyna 155 Niemcewicz Julian Ursyn 173, 177, 199 NiemiryczJ. 53 Niemojewski Andrzej 272, 318, 325, 344 Nietzsche Friedrich 88, 91, 100-102, 345 Norwid Cyprian Kamil 17, 24, 28, 33, 205, 210 Notkowski Andrzej 263, 275, 276 Nowaczyński Adolf 308 Nowakowski Jan 181 NowakowskiZ. 181 Nowicka-Jeżowa Alina 210 Nowodworski Michał 41,51-55 Nusbaum Henryk 157 Nusbaum Jadwiga 157, 158, 169 Nusbaum Wanda 157 Nusbaum-Holenderska Jadwiga zob. Nusbaum Jadwiga Nycz Ryszard 8,11,36,37,327 Obrębscy, rodzina 156 Obrebska Maria 151, 152, 157, 165, 166, 168 Obrebski Maksymilian 118,154 Ochorowicz Julian 38, 41, 53, 58, 60-62, 64, 65, 262, 271,273 Odyniec Antoni Edward 223, 225, 232 Okoń J. 339 OkońskaA. 257 Okoński Władysław ( pseud.) zob. Swiętochowski Aleksander Okopień-Sławińska Aleksandra 199 Olszewska Maria Jolanta 312, 326, 327 Orgelbrand Samuel 71,78 Orkan Władysław 318,325,327 Orzeszko Piotr 161 Orzeszkowa Eliza 7, 31, 33, 40, 41, 43, 44, 52, 53, 85, 89, 97, 106-111,116-126, 128-149, 151-166, 168-171, 188, 199, 223, 232, 235, 237, 238, 240, ' 241, 245, 247, 249, 256 268, 272, 273, 276, 277,326,327,329, Indeks nazwisk 353 Orzeszkowie, rodzina 153 Ossowska Maria 65, 87, 90 Ostrowski Adolf 287 Ostrowski J.A. 132 Owsiannikow-Kulikowski Dimitrij 108 Paczoska Ewa 14, 36, 80, 89, 90, 177, 182, 247, 275, 327, 332, 337, 339 Paderewski Ignacy 224 Padlewski Antoni 277 . Pailleron Edouard 286, 288 Pajgert Adam 117 Pąkciński Marek 92 Pasek Jan Chryzostom 199 -Paszek J. 221 . Patti Adelina 75 Pauszer-Klonowska Gabriela 150 Pavis Patricia 309-311 Pawelskijan 163 Pawlicki Stefan 43, 45, 46, 51-55, 146 Pawlikowski Tadeusz 308 Pawlowscy, rodzina 153 Peirce Charles 77 PenamanLW. 52,54 Perl Feliks 266, 276 Petrarca Francesco 203-210 Piekarski Witold (pseud. Rola) 263 Pierce K. 47 Pietkiewicz Zygmunt 265 PietrzakJ. 53 Piłsudski Józef 265 Piorunowa Aniela 129, 198 Piotrowicz W. 232 , . Pisariew Dymitrij I. 107 Pisemski Aleksiej 104, 259 Plaskowicka Filipina 273 Platon 103, 164, 332 PlattJ. 181 Pliniusz młodszy 115,116 Plutarch 132, 179 Podraza-Kwiatkowska Maria 326 Podwysocki Klemens 287 PoeEdgarAlan 202 Pogodin Aleksandr Ł. 109,111 Pogodin Michait 104 Polkowska Maria 306 Poniatowska Jadwiga 157 Poniatowski Józef, ks. 173 Poniatowski Kazimierz 156, 169 Poniatowski Z. 53, 147 Pope Alexander 177 •, • : Popiel J. 308,327 Popiel Paweł 92 Porębowicz Edward 233 Posner Stanisław 264, 265, 272 Potocki Antoni 184, 198 Potocki Jan 24 • • . • . Potocki Szczęsny 254 Poznański K. 130 Poznański Z. 308 Praksyteles 218 Prażmowski Marian 306 Pribram Karl 86 Prokopjan 256 Protagoras 332 Prus Bolesław 7, 8, 15, 25, 31-33, 37, 38, 48, 52, 66-70, 72-77, 79, 83, 89, 90, 97, 106-111, 138, 170, 172-182, 185, 198, 218, 235, 237, 238, 240-242, 248, 249, 251, 256, 257, 262, 263, 266-268, 273, 276 Przecławski W. 210 Przesmycki Zenon (Miriam - pseud.) 29 PrzewłockiK. 54 Przewóska Maria Czesława 149, 166 Przewóski Edward 263 Przyborowski Walery 31, 38, 261 Przybyła Z. 199 Przybylski Ryszard 176, 177, 181, 182 PrzybylskiZ. 300 Przybysławski A. 147 Przybyszewski Stanisław 101, 159, 233 Pustkowski H. 198 Pustowójtówna Anna Henryka 176 Pypin Aleksandr 105, 106 Pysznik Stanisława 306 PyzikT. 296 RabikowskaM. 199 Racinejean 71 Radziszewski Idzi 55 Radziwiłł Bogusław 199 Rakiewiczowa Aleksandra z Ładnowskich 287 Rapacki Wincenty 287, 288 Rapin Renę 71 Ratajczakowa Dobrochna 37, 281, 297, 298, 300, 308-311,324,326,327 RatajczakJ. 326 RawińskiM. 326 RealeG. 130 RebowskiB. 181 Reid Thomas 68 ReiterM. 132 Rej Mikołaj 208 Renan Ernest 31, 43, 49, 56, 133-144, 146-148, 162 Repnin Nikołaj Wasiliewicz 254 Reusch Henryk 41, 47, 52, 55 Reymont Władysław Stanisław 109 RittelT. 52 RobertsI.M. 277 Rodziewiczówna Maria 73 Rogacki H.I. 308 Roman Klemens 311 Romankówna Mieczysława 52 Romanowski Andrzej 169 Romanowski H. 147 Romanowski Mieczysław 117 354 Indeks nazwisk RomskiJ. 148 Rostafiński J. 52 Rostworowski Karol Hubert 325 Rougemont Denis de 216, 217, 221 Rousseau Jean Jacques 14,98,179, Rudkowska Magdalena 255 RudnickaJ. 210 RudzkiJ. 90 RurawskiJ. 248 Ruskin John 162 Rychter Józef Franciszek 287 Rykaczewski E. 78 Rymkiewicz Jarosław Marek 246 Rzewuska Elżbieta 284, 296 Rzewuski Stanisław 309 Sabowski Władysław 242-244, 247, 248 Sade Donatien Alphonse Franc,oise de 14 Samarin Jurij 104, 108 Sand George 287, 288 Sandeaujules 285 Sandler Samuel 80,89,90 Sarcey Francisque 313 Sardou Yictorien 285-287, 290-292 Sarnecki Zygmunt 285, 287, 288 Sąsiedzki Adam 263 Schatz Albert 86 SchelerMax 79 SchillerLeon 287 Schlosser Friedrich Christoph 162 . . Schódler Fryderyk 118, 129 Schopenhauer Arthur 138 Schiitz Alfred 79 Schweikle Guenther 221 Schweikle Irmgard 221 Scribe Eugene Auguste 283, 285, 286, 288, 291, 292 Secomska Henryka 297 Seneka 115, 116, 120,123, 125,335 Sęp Szarzyński Mikołaj 207 Serkowska Hanna 168 Shaftesbury Anthony Ashler Cooper 87 Shakespeare William 189, 287 Shkłarjudith 96, 100, 102, 103 Siemieński Lucjan 25,37,314,326 Siemiętkowski Rostislaw I. 106, 107, 111 Sienkiewicz Henryk 31, 48, 85, 106-109,111, 116, 129, 131, 132,155, 183-200, 208, 210, 235, 237, 329 Sieroszewski Wacław 265 Sikora I. 228, 233 Sikorska Aniela 161, 170 Sikorski Józef 118, 121, 122, 129-131, 169, 170 Simon Ludwik 309 Simon Walter 311 : Sinko Tadeusz 124,131,328,339 Siwicka Dorota 232 , , . Skarbek Fryderyk 45, 53, 89, 291 Skarga Barbara 13, 36, 40, 45, 52, 53, 78, 146, 148, 275 Skarga Piotr 254 Skirmuntówna Konstancja 134 SkórnickiJ, 301,308, 310 Skorupka Stanisław 199 SkowrońskaJ. 277 Skrzypek M. 148 Skwarczyńska Stefania 79, 132, 186-188, 199, 210 Sławińska Irena 310, 311,327 Sławiński Janusz 168,256,308 Słowacki Juliusz 15, 33, 74, 147, 185, 190, 196, 199, 217, 221, 224, 226, 232, 286, 287, 327 Smolikowski S. 55 SobieckaAnna 298 Sobieraj Tomasz 235 Sobiesław Włodzimierz 306,309,311 Sofokles 332 Sokrates 332 Sosnowski Kazimierz 263 Spasowski Władysław 199, 265 Spencer Herbert 31, 39, 46, 54, 55, 74, 97, 98, 118, 119, 125, 130, 135, 140, 261 Stacjusz (Publius, Ppinius, Statius) 115, 116, 265 StaffLeopold 29,318,325 Stanisław August Poniatowski, król polski 254, 258 Starczewska K. 221 Starnawski Jerzy 339 Starzyński E. 130 StasiakH. 181 Staszczyk Adam 315 ! Stawar Andrzej 198 Stefan Batory, król polski 153, 173 Stefanowska Zofia 275 Stempowski Stanisław 91, 260, 263, 264, 265, 272, 275, 276, 277 Stendhal (właśc. Henri Beyle) 216, 221, 246 Stępień M. 276 Stepnik K. 256 Stirner Max 88, 345 Stolzman M. 232 Straszewski Maurycy 45, 51, 56 Strauss Leo 94, 96, 98, 100, 102 Strug Andrzej (właśc. Tadeusz Gałecki) 344 Struve Henryk 45, 54, 70 StrzemskiM. 181 Suchodolski Bogdan 83, 89, 90 Sudolski Zbigniew 52 • Sue Eugene 286 Sułkowska Julia 311 Supiński Józef 39, 89 Surzycki Stefan 122, 130 Sygietyński Antoni 31, 283, 296 Syrokomla Władysław 108, 224, 231, 286 Szaniawski Klemens Junosza 78, 240-245, 248 Szczęsna D. 310 SzłapkaH. 103 Szober Feliks 286, 288 Szpaderski Ignacy 46 SztachelskaJ. 36, 247, 275 Indeks nazwisk 355 Szujski Józef 30,92 Szukiewicz Maciej 318,325 Szweykowski Zygmunt 52,79, 172, 181, 182, 198, 240, 247, 298, 299, 301, 308 Szyjkowski M. 327 Szymankiewicz H. 181 Szymanowski K. 308 Szymanowski Waciaw 287, 288 Szymańska Beata 98, 102 , Szymański L. 130 Szymczyk-Kluszczyńska G. 198 Szypowska Maria 221,277 Szyszłło W. 52, 54 Śpiewak Paweł 102 Świderski Ludwik Brunon 170 Świech Jerzy 203, 210 Świecicki Zygmunt 116,161 Świerczyńska Dobrosława 38 Świetochowski Aleksander 31, 33, 58, 60, 64, 65, 75, 80-91, 105-110, 117, 128, 130, 139, 184, 185, 198, 232, 262, 263, 266, 268, 269, 271, 272, 276, 288, 328-330, 332-345 Świetosławska T. 198 Świeżawski Stefan 53, 156 Świontek S. 309 Tacyt 115, 116, 131 Taine Hipolit 13, 36, 39, 44, 49, 72, 78, 97, 152, 158,261 TargalskiJ. 275 Tarnowski Stanisław 92, 103, 185, 198, 199, 254, 255, 258, Tatarkiewicz Władysław 78 Tatarowski L. 326, 327 Taylor Edward 118, 130 Terlecka Maria 157 Tetmajer Kazimierz 29, 159, 227, 233 Theaulon de Lambert 286 TierlingE. 200 Tocqueville Alexis de 81,89 Tokarzówna K. 181 Tołłoczko Władysław 155,156,169 Tołstoj Lew 108, 174, 259 Tołwiński Władysław 262 Tomasz, św. z Akwinu 48, 333 Tomkowskijan 164, 170, 221, 261, 266, 275, 276 Tonbee Arnold 36 Topolskijan 130 Trapszo Aleksandra Julianna 306 Trembecki Stanisław 177 Trembińska Marcjanna 173, 174 Trembińska Wiktoria 173 Trentowski Bronisław 13,45 TretiakJ. 221 Trojanowiczowa Z. 36 TrybuśK. 36 Trzynadlowski J. 297 Tucytydes 331 Turgieniew Iwan S. 108 TurkowskiT. 131 Turmeljoseph 144 Tuszyńska Agata 256 Tuwim Julian 180, 182, 233 TyburskiW. 53,57 Tych Feliks 262, 275 TyneckiJ. 53 Tyszka Adam 260, 277 Tyzenhauzowie, rodzina 153 Udalska Eleonora 297, 309, 326 Ujejski Kornel 117, 128 Unger Józef 78 Urbanowska Zofia 238 Uziębło Józef 277 Vogl Zygmunt 173 Yoraigne Jakub de 252 Wagner Richard 296 Waitz Teodor 118, 130 Walczak B. 198 Walczak Ksawery 306 Walicki Andrzej 13, 36, 37, 52, 90 Walpole Robert 176 Wartenberg Franciszek 41, 44, 48, 52, 53, 55 Waryński Ludwik (pseud. Jan Buch) 262, 268 WarzenicaEwa 13,36 Wasilewski Leon 265 Wąsko Andrzej 37 Wawelberg Hipolit 155 Wawrykowa Maria 326 Weintraub Wiktor 89, 186, 192, 193, 198, 199 Weiss Tomasz 297,310 Wereszycki Henryk 263, 275 Wergiliusz (Publius Yergiłius Maro) 123 Wespazjan, cesarz rzymski 123 WhiteH. 256 Wiengierow Siemion 107 Wieniawski Julian 241 Wiłczyński Albert 241,243-245,256 Wilkoń Aleksander 187, 191, 192, 193, 197, 199, 200, 276 Wisnowska Maria 230 Wiszniewski Michał 70, 78 Wiślicki Adam 31,33,263,264 Wiśniewska Iwona 149 Witkiewicz Stanisław 223 WitkowskaK. 308 Witkowski M. 308, 309 Wojciechowska W. 78 Wojdałowicz Władysław 311 Wojnowska Paulina 311 Wolff Józef 123 WolickaS. 129 WołkA. 181 •lip*- 356 Indeks nazwisk Wolski Edward 306 Wolter (właśc. Franc,ois Marie Arouet) 84, Woronicz Jan Paweł 173, 175-177, 179, 180, 182, Wróblewski Tadeusz 271 Wroczyński Tadeusz 328, 339 Wyganowska Maria 157,168,169 Wyganowska-Giedroyciowa Maria zob Wyganowska Maria Wyka Kazimierz 33, 34, 38, 129, 198 WysłouchS. 210,311 Wyspiański Stanisław 317, 325, 327, 344, 345 Wyszomirski Jerzy 232 Young Edward 176 YoungJ. 103 . Zabieglik Stefan 68, 78 Zachariasiewicz Jan 237, 240, 244, 245, 247 Zacharska Jadwiga 211 Zaleski Bohdan 226 Zalewska Agata 328 Zalewski Kazimierz 288 Zapolska Gabriela 32, 309, 310 ZasztowtL 130 Zathey Henryk 230, 233 Zawadzki Józef 123,131 Zawadzki Władysław 261 , . ' Zboiński Zygmunt 311 •' Zdziarski Stanisław 315 Zdziechowski Kazimierz 164, 170 Zdziechowski Marian 96, 101-103, 131 Zegadłowicz Emil 318,325 Zenon z Cittium 118,123 Zgorzelski Czesław 231,234 • Ziełiński E.I. 130 ZiembaT. 55 Zimand Roman 36 Ziomek Jerzy 11, 14,27, 36 Ziomek Jerzy 168 Złotnicki Antoni 263 Znamierowski Cz. 78 Zola Emil 246,252,257,261 Zweig F. 89, 90 Żabicki Zbigniew 37, 132,248 Żabski Tadeusz 184, 198, 199 Żelazowska Adela 306 Żelazowski Roman 306 Żeromski Stefan 109, 130, 131, 160, 185, 192, 198, 230, 233, 326, 344, 345 Żmigrodzka Maria 37, 52, 119, 130, 132, 146, 148, 168 Żółkiewski Stefan 173,210 Zółkowski Alojzy (syn) 286, 287, 290, 308, 309 Żuławski Jerzy 182 Żyga Aleksander 301,308 Żygulski Zdzisław jun. 181 Żywczyński M. 148 : Pozytywizm. Języki epoki Ważniejsze błędy dostrzeżone w druku strona wers od góry wers od dołu przypis kolumna indeksu jest powinno być 36 2 Epoki i formacje... Sarmaty zm jako formacja kulturowa 36 20 Doppart Dopart 37 30 1262 1962 63 6 ' moralne estetyczne moralne, estetyczne 83 18 Dziś "Dziś 83 23 człowiek. człowiek". 89 3 Jankowski Janowski 107 14 myśli, naukowej myśli naukowej 110 15 znamię sztandar 110 22 imię której której na imię 111 16 iż iż 111 23 Książka Książkę 111 23 autor autora 111 25 Ukaz. Sozc. op. cit. 148 59 Barres Barres 202 2 Jakopone J ac oponę 226 8 Yaieaitis Yaićaitis 247 11 Antynomie powieści. . . Motywy patriotyczne w pozytywistycznej powieści tendencyjnej 248 21 Antynomie... Motywy patriotyczne. . . 251 7 wróg Józef wróg. Józef 257 16 pokr. podkr. 258 22 refkksjina refleksji na 258 28 ty tym 319 5 Schiksdrama Schicksaldrama 347 13 Hanah Hannah 347 1 1 Barres Barres 348 8 U Doppart Dopart 348 28 H Delile Delille 349 3 I Aleksandrę Alexandre 350 32 I Jakopone z Todi Jacopone (lacopone) da Todi, właśc. Jacopo dei Benedetti 350 22 I Jankowski Janowski 351 1 II Mallarmee Maltarme