Legenda
Piłsudskiego
W polskiej
literaturze
międzywojennej
Wydanie drugie rozszerzone Wydawnictwo ..Śląsk"
rtl»r '
Włodzimierz Wójcik
Lespnda Piłsudskiego w polskiej literaturze międzywojennej
WYDAWNICTWO „ŚLĄSK"
OKoS-gAHGO
Okładkę projektował Andrzej Kacperek
Redaktor Jadwiga Kwiecień
edaktor techniczny Barbara Stokfisz Korektor Krystyna Kossak
© Copyright by Włodzimierz Wójcik, Katowice 1986
BIBLIOTEKA
Wytóału Oztonnikarstwa i Nauk PoHtye***,
Uniwersytetu Wamaw*kit|0
td. Nowy Świat *9,00-046 WalBWM
ICl. 62O-0J-81 w. 295, 296
Biblioteka WDiNP UW
1098004114
ISBN 83-216-0533-8
Symbol 32340/RH. Wyd. II rozszerz. Naliład 20 30(1 egz. Ark. wyd. 15,2. Ark. druk. 16 Papier druk. mat. ki. HI/70 Al. Druk ukończono w styczniu 1987 r. Bielskie Zakłady Graficzne, Bielsko-Biała, zam. 1957/84 O-li)
1098004114
Spis treści
Wykaz używanych skrótów 6 Wprowadzenie 7 I. W blasku „legendy" 10 II. Sfera mitografii 21
III. „On" i literaci 35
IV. Autolegenda 108
V. Heros, wódz, hetman i królowie 120 VI. Maska Konrada i Króla-Ducha 149 VII. Szary mundur, karmazyni i purpuraci 164 VIII. Oracz i siewca. Herakles w stajni Augiasza 177 IX. „Dziadek" i „Samotnik" 196 X. „Zaćmienie słońca" i Demeter 201 XI. Po latach... 237 Przypisy 247
Wykaz używanych skrótów
(Cyfry arabskie po skrótach oznaczają numer strony. Podkreślenia w cytowanych fragmentach, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą od autorów tekstów)
B — Roman Kołoniecki: Ballada o Piłsudskim, Warszawa 1935. BT — Julian Wołoszynowski: Było tak, Lwów 1935.
GR — Zygmunt Nowakowski: Gałązka rozmarynu. Widowisko w 5 obrazach, „Teatr Polski Żywej" (Lwów) 1938, t. 1, red. B. Pochmarski. ID — Idea i czyn Józefa Piłsudskiego, Warszawa s. a. MNM — Ludwik Hieronim Morstin: Misterium Nocy Majowej. Sztuka w 2
częściach z prologiem, Kraków 1938. MPB -Józef Piłsudski: Moje pierwsze boje, Warszawa 1925.
N — Stanisław Ignacy Witkiewicz: Nienasycenie, Warszawa 1982. P III — Pieśń o Józefie Piłsudskim. Antologia, wydanie III znacznie rozszerzone, opracował i wstępem poprzedził Apolinary Krupiński, Zamość 1920. P IV — Pieśń o Józefie Piłsudskim, wydanie czwarte, uzupełnił i wstępem poprzedził Zygmunt Branicki, Zamość 1929. PB — Juliusz Kaden-Bandrowski: Pod Belwederem, Warszawa 1936. PPW — Polska pieśń wojenna. Antologia poezji polskiej z roku wielkiej wojny, wydali Stanisław Łempicki i Adam Fiszer, Lwów 1916. PZb — Józef Piłsudski: Pisma zbiorowe, t. 1—10, Warszawa 1937 (cyfra rzymska po skrócie oznacza tom). PŁ — Juliusz Kaden-Bandrowski: Piłsudczycy, Oświęcim 1915. PZ — Pamiątkowy zbiór utworów poetyckich poświęcony ś.p. Pierwszemu Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu z ilustracjami, Warszawa 1935. S — Wacław Sieroszewski: Józef Piłsudski, Piotrków 1915. SM—[Felicjan] Sławoj-Składkowski: Strzępy meldunków, Warszawa 1936. SOD—Kazimiera Iłłakowiczówna: Ścieżka obok drogi, Warszawa 1939. WK— Ignacy Daszyński: Wielki człowiek w Polsce. Szkic psychologiczno--polityczny, Warszawa 1925. ZMD—Gustaw Daniłowski: Z minionych dni. Fragmenty powieściowe, Warszawa 1947.
6
Wprowadzenie
Leon Kruczkowski atakowany zarówno przez prawice, jak i przez lewicę za książkę Kordian i cham — ściślej zaś za nie spotykany dotąd literacki obraz losów chłopstwa polskiego w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku — w artykule Bronią sią! pisał, że dwudziestowieczny twórca, który z punktu widzenia mas pracujących zamierza sięgnąć w naszą narodową przeszłość, „[...] zmierzyć się musi nie tylko z treścią dziejów, nabrzmiałą od krzywdy tych mas, nie tylko przebić się przez sieć legend, zakłamań i przemilczeń oficjalnej historii, ale musi ponadto przeciwstawić się, zwłaszcza gdy chodzi o ten odcinek dziejów, który nazywa się dobą powstania listopadowego, wielkim sugestiom poezji romantycznej, co sama w sobie genialna i świetna, zbyt lotne właśnie, zbyt »anielskie« miała skrzydła, aby udźwignąć na nich ciężar tej najczarniejszej niewoli, niewoli istotnej, niewoli społecznej trzech czwartych ówczesnego narodu polskiego" '. Nie wdając się w szczegółowe rozważania na temat, czy Kruczkowski trafnie, czy też nietrafnie ujął w Kordianie i chamie niezwykle ważką kwestię udziału polskiego chłopstwa w powstaniu 1830 roku. trzeba jednak wskazać, że ten trzydzie-stoczteroletni marksista, bliski w dwudziestoleciu międzywojennym ruchowi socjalistycznemu, swoim wystąpieniem — tym. a także wieloma innymi — wzmacniał nurt szerokiej, frontalnej rewizji stereotypowego spoglądania na minioną przeszłość narodową, jakie było praktykowane przez naszą literaturę i sztukę. Pod pewnym względem bliski był Stanisławowi Brzozowskiemu, Tadeuszowi Boyowi-Żeleńskiemu czy Karolowi Irzykowskiemu. Różnił się przecież od nich przesłankami światopoglądowymi.
/
Trzeba na początku niniejszych wywodów wyraźnie powiedzieć, że paradoksem w latach międzywojennych było to, iż w czasie, kiedy dokonywano krytycznych rozrachunków z legendą romantyczną, z romantycznym czadem i systemem romantycznych mitów, znacznym powodzeniem cieszył się inny ..czad" — legenda Józefa Piłsudskiego. Stanowiąc ważki składnik legendy romantycznej, był on zjawiskiem rzeczywistym, wpisanym w biograiię duchową społeczeństwa polskiego, a przynajmniej jego pokaźnej części. Ujmując rzecz zrazu intuicyjnie trzeba powiedzieć, że legenda Piłsudskiego pałniła w tym społeczeństwie pewne funkcje integracyjne po bardzo dramatycznym i przygnębiającym okresie rozbiorów i zaborów. Należy to uznać za jej aktywa. Stanowiła także zasłonę dymną zaciemniającą istotny sens i rozmiar nie rozwiązanych wciąż problemów socjalnych i politycznych. To były jej zasadnicze pas-sywa. Trzeba ten kompleks spraw analizować wielostronnie, bez uprzedzeń, sympatii i antypatii. Jednym słowem dialektycznie, a nie dogmatycznie. Są to — jak wiadomo — elementarne prawa naukowego myślenia, procesu badawczego i dochodzenia do prawdy.
Przedstawione uwagi zmierzają do uzasadnienia celowości zajęcia się problematyką legendy Piłsudskiego w literaturze polskiej, której historycy i dokumentaliści poświęcili już — w latach międzywojennych i po 1945 roku — sporo książek. Niniejsza rozprawa — podkreślmy to wyraźnie, aby nie było nieporozumień — nie jest pracą o Piłsudskim, a jej autor zbyt daleko nie wychodzi poza określony zakres. Zajmuje się wyłącznie dość sporym obszarem piśmiennictwa dwudziestowiecznego, głównie jednak z lat 1914—1939, widzianym w ściśle określonym aspekcie. Próbuje mianowicie odpowiedzieć na ważkie pytanie, w jakiej mierze utwory literackie tego okresu uczestniczyły w tworzeniu specyficznego klimatu legendotwórczego wokół jednej z najbardziej interesujących, a zarazem kontrowersyjnych postaci życia politycznego Polski międzywojennej, jakimi środkami literackimi stwarzano ten klimat, jak te środki zmieniano, w jakich okolicznościach i w jakim rytmie następowała ewolucja. U podstaw niniejszej publikacji leży zatem nie historia czy historiozofia, lecz nauka o literaturze, głównie socjologa piśmiennictwa. Ocena Piłsud-
8
skiego jako działacza społecznego, politycznego i wojskow.^ sprawa wciąż otwarta mimo ogłoszenia wielu publikacji j \\ interesujący temat — należy do kompetencji specjalistów^ \\ kresu historii najnowszej, tym samym nie wchodzi w k niejszych rozważań. Z ich dorobku wypadnie — to jest c*, naturalne — w pewnej mierze korzystać. ° \\\
Przed wkroczeniem na szeroki obszar zapowiedziany^^ . V\V początku rozważań z kręgu socjologii literatury, musimy 11
wiedzieć na elementarne pytania. Czy rzeczywiście rnatt^ J\\\ statecznie wyraźne, dostatecznie mocne przesłanki, aby J\ l\ <\v o istnieniu ,,legendy" Piłsudskiego w ogóle? Jakie jest PCw_tA\\ \)3 dzenie tego zjawiska? Czy mamy rzeczowe dowody, by z t jllu^ \ gendy" robić problem historycznoliteracki? Literatura tc^ *\\\\ cięż przede wszystkim teksty: liryka, epika, dramat, eseN- , ,UVX pamiętiiikarstwo, piśmiennictwo wspomnieniowe, epistol<\^ X i inne formy. Czy jest ich dostatecznie wiele, aby powst^ . ' biem badawczy? Odpowiedź przekonywająca, jasna, w miav_ \: równa wymaga dokumentacji zarówno literackiej, jak i jw^Ui
rzec^
terackiej. Dokumentacja ta zostanie przedstawiona
W
tylko w racjonalnym wyborze, jest bowiem obszerna czątkowych rozdziałach niniejszej książki.
Wreszcie — na koniec — należy się łaskawym Czy tek ¦ i pewne wyjaśnienie natury edytorskiej. Otóż publikacja -* rozszerzoną, i nieco zmienioną, wersją pracy Nadzieje i ^, U ^ nia. Legenda Piłsudskiego w polskiej literaturze międzywc^ . X\ '¦• (Katowice 1978), która spotkała się z żywym zainteresow iV\\\ Nic więc dziwnego, że zawdzięcza sporo opiniom i podpowie -/\\ \ przyjaznych Czytelników, wyrażonym w druku jak r^ M \ w rozmowach osobistych Dług wdzięczności piszący te ,i),\ zaciągnął przede wszystkim u wybitnych znawców tematy c,^\\ Profesorowie: Artur Hutnikiewicz, Henryk Markiewicz, J^_ J
wakowski i Stefan Żółkiewski. Ich inspiratorskiej roli nie wprost przecenić. Rzecz jasna, że za niedostatki książki od
da wyłącznie jej autor.
/. IV blasku Jegendy"
W zakończeniu swojej książki o Piłsudskim Wacław Sieroszewski, postać niezwykle barwna i niegdyś wyjątkowo popularna w naszym życiu,1 pisał, że osoba wodza Legionów ,,[...] staje się z wolna narodową legendą"-. Było to w roku 1915, w drugim roku wielkiej wojny, wówczas nie nazywanej jeszcze pierwszą wojną światową. Słowa te nie muszą wywoływać żadnego zdziwienia — autor był ideowym zwolennikiem, wręcz entuzjastą Piłsudskiego. Rzecz staje się zastanawiająca, zaczyna dawać wiele do myślenia, kiedy na pozycjach ideologicznie i politycznie przeciwnych Piłsudskiemu rodzi się podziw dla jego osoby. Oto na przykład w tym samym roku 1915 tak pisał, jakby ,,wbrew" własnej politycznej doktrynie, publicysta „Dziennika Polskiego" o Piłsudskim — ideowym oponencie:
„Dziwna jest tajemnica jego siły. Opowiadają o magnetycznym wpływie stalowych jego oczu. pod krzaczastymi brwiami głęboko w czaszce osadzonych. Ale te oczy działają pewno dlatego tak magnetycznie, że okala je aureola legendy. Zaś legenda jest pełna uroków. Ona to działa przede wszystkim. Niczego to przecież nie tłumaczy, ponieważ to on, swymi czynami, tę legendę stworzył. Tajemnica jego siły nie daje się przez analizę rozłożyć na elementy proste. Wszystko to, co psycholog może tu zrobić, to rangę dać temu człowiekowi. Jest to bohater" 3.
W następnych latach wojny, a także przez całe dwudziestolecie międzywojenne jak lawina — z obozu zarówno zwolenników, jak i przeciwników — potoczyły się słowa wielkiego uznania dla Piłsudskiego. W trzecim wydaniu antologii Pieśń o Józefie Piłsudskim (1920) poeci i przygodni autorzy wierszy okolicznościowych potwierdzali całkiem jednoznacznie istnienie nie-
lii
uchwytnego klimatu oczarowania jego osoba, i zafascynować1*1
jego nazwiskiem.
Czy wiecie, ku* On? Złudzony legendą, Co szła przez polskie lany tyle lat. Która zostanie i tym. co przybędą. W nowy. świtaniem obudzony, świat. Aż z niej słoneczną opowieść wyprzeda.
!4o Warszaw*
tel.620-03-81 w. 2*»3, 2%
która jest niejako apologetyką uprawianego systemu. I że, to również stwierdza, że pan marszałek Piłsudski zapomniał o tak drobnym dziś dla niego, a dla PPS zasadniczym fakcie — skąd on sam wziął się w Polsce, na kim i przez kogo wyrósł na takie szczyty. że — jak myśli — tylko z bogami może obcować i ze swoją przyboczną gwardią. Jeśli pan marszałek kiedykolwiek coś dobrego dla społeczeństwa zrobił, to tylko przez polską klasę robotniczą ".
W drugiej wypowiedzi Barlicki przyznawał, że Piłsudski zdobył władzę w pamiętnym przewrocie majowym, edyż był „obdarzony zaufaniem szerokich mas demokracii polskieTa*VHSytiJacja zmieniła się — dopowiadał w roku 1932: „Właśnie dopiero po roku 1926 wielkiego rozczarowania doznało wielu, co to sentymentem związani byli z osobą marszałka Piłsudskiego" M.
Sięgnijmy jeszcze po opinię na temat „legendy" Piłsudskiego do materiałów pochodzących z okresu powojennego zakładając, że będziemy mieli w nich pewne racjonalne wyjaśnienia zjawiska z uwagi na perspektywę historyczną. To wyjaśnienie, bynajmniej dziś nie jedyne, pochodzi od człowieka, który z Piłsudskim oraz ze sztuką miał wiele do czynienia. Chodzi o Jana Skotnickiego, wysokiego urzędnika w międzywojennej Polsce, pracującego w resorcie kultury i sztuki, a zawodowo uprawiającego malarstwo. Skotnicki — autor wspomnień Przy sztalugach i przy biurku — wskazywał, że legenda Piłsudskiego była rzeczywiście ważkim składnikiem świadomości społecznej Polaków i stanowiła ciekawe zjawisko psychologiczno-kulturowe oraz społeczno-polityczne w latach dwudziestych i trzydziestych naszego stulecia. Po wtóre, stwierdzał on, że „legenda" stanowiła tak atrakcyjne i ponętne narzędzie w walce o „rząd dusz" w narodzie, iż przeciwnicy polityczni Marszałka skwapliwie w swoich szeregach szukali osobowości charakterystycznych, niejako konkurencyjnych. Skotnicki miał przy tym świadomość — i to jest trzeci aspekt zagadnienia — że legenda Piłsudskiego tyle była zjawiskiem samorzutnym, powiedzmy nawet „samorodnym", co jednocześnie inspirowanym i dobrze, z pewnym nawet wyrafinowaniem prowadzonym:
„Oczywiście Zagórski i Sikorski, by przeciwstawić się rosnącej z dnia na dzień legendzie Piłsudskiego, starali się wydobyć na widownię innych legionowych bohaterów, ale robili to bez powodzenia, gdyż wybór tych rywali był nieudany.
18
Bądź co bądź Piłsudski był silną indywidualności^' $1$ tego późniejsze fakty, kiedy przez kilkanaście lat lo^ stoparomilionowego państwa zależały od niego.
iW
Jako wyrobiony konspirator operował świetnie ni
fif ia nitu
ną liczbę swoich zwolenników. Urabiano opinię, że S*
miliony"
,()¦
ci»l
Zdaniem Skotnickiego właśnie konspiracyjne pr^«t>oS<; ! nia i doświadczenia kazały Piłsudskiemu, mającemu {f* ) dyktatury, a nawet monarchii, w systemie rządzenia V* il°ne. zazwvczaj za kimś, tak aby nie było wiadomo, czy oK ^f/^1 i cyzje są ściśle zgodne z jego wolą, czy też stanowią w? J^ ' otoczenia, które od czasu do czasu może przywołać d^? jj?u „Taki stan ukrytych, nie ujawnionych rządów ułatwia! ( L własnej ideologii. ,,Piłsudski rozumiał, że gdyby wy
.&
s«
mitycznego bohatera legendy i ujawnił swe istotne obl-*",/^1 się wtedy »kimś realnym«, podlegającym krytyce. t" C° wyłącznie na stanowisku negacji, wskazując palcem n^^. ,jeJ w złe, na to, co zburzyć należy, nie dając jednak najeżę?*' zań, co na to miejsce należałoby postawić" 28. v/isk°
Opisane i zinterpretowane przez Skotnickiego z/ ^ ^ trzeba przyznać, że dość rozważnie i taktownie — mia ^a " dziestoleciu międzywojennym zupełnie inną wykładnia ,*" s( kład Wojciech Stpiczyński w artykule Tajemnica „zak^ foW^ ności" tak oto — metaforycznie i nieco patetycznie — j^ie ' stopniowe wycofywanie się Piłsudskiego w latach trz^"
z aktywnego i gwarnego życia publicznego:
,.Był On wielkim psychologiem i oto tajemnica S tnosci. Marszałek, jak nikt inny, oceniał moc więzów.
C
Które j..
i*
łączyły nasze pokolenie z nim, z faktem Jego istnienia. Jak nikt rozumiał, że cała rzeczywistość polska obraca się wokół Jego osoby i Jego pracy. Jak nikt widział niebezpieczeństwa dla osiągnięć Narodu, dokonanych pod Jego kierownictwem, gdy Jego zabraknie [...] Tak oto Wielki człowiek stanął wobec dramatycznego konfliktu pomiędzy imperatywem długotrwałej służby Ojczyźnie a wątłością swego fizycznego życia [...] Wycofując coraz bardziej z widowni publicznej swoją cielesną obecność, roztaczał On coraz wyłąezniej-sze władztwo swego ducha" 2". Dopowiadając rzecz do końca można uzupełnić: roztaczał legendę. \
Przerywając mnożenie przykładów, których liczba jest tak wielka, że właściwie nieuchwytna, trzeba stwierdzić, iż „legenda" stała się słowem-kluczem występującym w szczególnym zgęszcze-niu w tekstach literackich — poetyckich i parapoctyckich/rza-dziej w prozie narracyjnej, a także w publikacjach pamiętnikarskich i innych — bądź w całości, bądź też w części odnoszących się do osoby Józefa Piłsudskiego, jego ideologii i czynów. Rzecz oczywista, że piśmiennictwo o Piłsudskim nie wynalazło słowa „legenda", lecz je zaledwie — będące w stałym obiegu od wieków, szczególnie jednak w okresie Młodej Polski — zaadoptowało do swoich artystycznych i ideologicznych celówr.
Częstotliwość stosowania, a nawet nadużywania omawianego tu pojęcia może rodzić przeświadczenia, iż mamy do czynienia z pewnego rodzaju manierą stylistyczną, za którą nie kryją się istotniejsze, głębsze, żywe treści. Można tak sądzić zwłaszcza dlatego, że pojawiało się ono w najrozmaitszych kontekstach i znaczeniach oraz w różnych zabarwieniach emocjonalnych. Tak w bardzo wielu przypadkach było. Nie da się jednakże zaprzeczyć faktu istnienia za samą nazwą ważkiego problemu kulturowo-duchowego, społeczno-politycznego i psychologicznego. Jego waga — jak się wydaje — jest tak wielka, że zasługuje na dokładniejszą analizę, omówienie i ocenę. Czym jest tedy legenda Piłsudskiego? Jakimi środkami literackimi się realizuje? Jakie są możliwości badania jej w kontekście teoretycznego dorobku współczesnej nauki o literaturze w tym zakresie? To są pytania wstępne i elementarne. Spróbujmy na nie odpowiedzieć. Oczywiście dość zwięźle i tylko w formie pewnych propozycji sposobów widzenia tej nader skomplikowanej problematyki.
20
//. Sfera mitografii
Kiedy mówimy i piszemy o legendzie Piłsudskiego w literaturze, zakładamy tym samym, że tego rodzaju legenda istniała bądź też istnieje w innym jeszcze obszarze kulturowym, w innych dziedzinach sztuki, a także poza jej obrębem, na przykład w trudno uchwytnej, tak bardzo kłopotliwej dla procesu badawczego tradycji ustnej. Tak więc zbyt wąska na potrzeby naszych rozważań wydaje się definicja Juliana Krzyżanowskiego, który pisze, że ,,[...] legendą nazwiemy, najogólniej biorąc, twór literacki, który nie odpowiada wprawdzie wymaganiom intelektualno-poznaw-czym, zaspokaja natomiast uczuciowy stosunek czytelnika do przedmiotu" '. Interesującą propozycję formułują autorzy Słownika terminów literackich, dla których legenda literacka jest to „zespół mniemań krążących w społeczeństwie na temat danego kierunku literackiego, grupy bądź — najczęściej — poszczególnego pisarza (np. S. Przybyszewskiego). Legenda literacka dotyczy sposobu życia, pisania, przeświadczeń ideologicznych itp., w jej obrębie prawdziwe fakty łączą się zwykle ze zmyśleniem. Ma ona wpływ w wielu wypadkach na recepcję dzieła literackiego czyniąc je z takich czy innych względów szczególnie atrakcyjnym. Niekiedy legenda literacka bywa świadomie konstruowana, służąc tym samym popularyzacji danych pisarzy i dzieł" !. Stanisław Sie-rotwiński „legendę literacką" traktuje na równi z „mitem literackim" i określa ją jako: „Opinie i oceny zjawisk literackich (dzieł, twórców, grup, kierunków), które powstają współcześnie jako wyraz określonej atmosfery, odzwierciedlają upodobania i niechęci krytyków i odbiorców, bywają oparte na pozorach, jednostronne lub przesadne" *.
21
Jak widać, powyższe definicje odnoszą się przede wszystkim do zjawisk literackich. Dlatego też nie są dla nas do przyjęcia bez pewnych zastrzeżeń 4. Już bardziej atrakcyjne wydaje się ujęcie Romana Zimanda: ,,— system sądów rozpowszechnianych za pomocą druku, radia, filmu itp., sądów prawdziwych i fałszywych, sądów odnoszących się pośrednio lub bezpośrednio do osób egzystujących naprawdę i wydarzeń, które miały miejsce w rzeczywistości, sądów i zdań związanych z hierarchiami wartości, normami, wzorami osobowymi i emocjami, system sądów pełniących w danym społeczeństwie określone funkcje" 5. Ujęcie to — jak się już rzekło — jest atrakcyjne, ale odnosi się do rozumienia nie ,,legendy", ale „mitu". Zimand — trzeba to przyznać — pojęcia te traktuje wymiennie. Najbardziej dla naszych potrzeb przydatna bidzie definicja legendy zaproponowana przez Stefanię Land:
„Przez legendę rozumiem przekształcenie osobowości historycznej, jej życia i czynów, pod kątem przystosowania jej do koncepcji, którą sobie współcześni na tle nastroju epoki o niej wytwarzają" '.
Co z tej dość szerokiej definicji wynika? Przede wszystkim to, że legenda nie jest wyłącznie tworem literackim, stanowi zjawisko społecznie o wiele szersze. Literatura może uczestniczyć w procesie legendotwórczym, może w nim odgrywać nawet wiodącą i zasadniczą rolę. ale przecież nie zawsze musi taką funkcję spełniać właśnie ona. Wiele zależy od okoliczności, między innymi od rodzaju środków rozpowszechniania idei, środków dominujących w danym społeczeństwie, i stojących za nimi ludzi. Świadomość tego faktu jest w definicji Land — a także w definicji Zimanda — bardzo wyraźna.
Według definicji Land przedmiotem legendy jest „osobistość historyczna", jej „życie", a także „czyny". Nie wchodzi więc w grę — jak słusznie zauważa Zimand — na przykład Kordian, lord Jim, Tadeusz Soplico czy na przykład Józef K. ze znanego utworu Franza Kafki.' Może natomiast być brany pod uwagę Słowacki, Conrad, Mickiewicz, Kafka, Napoleon, Kutuzow, Kościuszko i Jan Henryk Dąbrowski, Czapajew i Budionny, Marcin Kasprzak. Przybyszewski, Witkacy czy Gałczyński.8 Wokół ludzi, którzy w określonym czasie, w określonej dziedzinie, w określonym kręgu społecznym poruszyli wyobraźnię ludzką swoim istnieniem
Tl
i działaniem— rzeczywistym czy też pozornym — odpowiedzieli na oczekiwania i nadzieje, marzenia i tęsknoty klas społecznych, całego narodu czy narodów, powstaje zazwyczaj legenda. Twory wyobraźni pisarskiej, postacie fikcyjne — nawet najbardziej sugestywne i pociągające — nie stawały się nigdy i nie stają się współcześnie przedmiotem legendy. Mogą jednak stawać się ważkim komponentem takiej legendy. Casus: Piłsudski jako wcielenie tworów wyobraźni poetyckiej narodowych wieszczów romantycznych. Ale to już inna sprawa.
Legenda jest to specyficzny twór złożony z elementów prawdy historycznej oraz prawdopodobnych lub wręcz całkiem fantastycznych pierwiastków ubarwiających tę prawdę, czyniących ją bardziej sugestywną i pociągającą. Land nazywa to zjawisko „przekształceniem" — i zapewne słusznie. Ale trzeba pamiętać, że owo przekształcenie zazwyczaj nie przebiega według czyjegokolwiek widzimisię. Przeciwnie. Ma ściśle określony kierunek. Pozornie jest zjawiskiem nieuchwytnym, w istocie dokonuje się według niemal żelaznych reguł. Jest ono zdeterminowane aktualnymi potrzebami społecznymi, emocjami i mentalnością grupy socjalnej, w tym także na przykład narodu. Jeśli na przykład w jakimś tekście przeczytamy, że Sobieski zapisał w testamencie Trauguttowi pałac w Wilanowie z ościennymi dobrami, przyjmiemy to jako pożałowania godny dowcip zbudowany na zasadzie anachronizmu. Natomiast ten sam Sobieski przekazujący buławę ostatniemu z dyktatorów powstania styczniowego staje się — na zasadzie licentia poetica — symbolem ciągłości walki o wielkość i niezależność Polski. Powstaje sytuacja legendotwórcza. Taki obraz, niemożliwy do przyjęcia na podstawie przesłanek racjonalnych, okazuje się pożądany ze względów uczuciowych, emocjonalnych, zwłaszcza dla Polaków przełomu XIX i XX wieku. Decyduje o tym potrzeba wyższego rzędu.
Legenda powstaje na gruncie kontaktów interpersonalnych 9 Bez nich istnienie i funkcjonowanie legendy nie jest w ogóle możliwe. W czasach historycznie odległych legenda w zasadzie mogła rodzić się i rozpowszechniać dosyć wolno. Na przykład minstrele i różni pieśniarze czy bardowie latami chodzili od zamku do zamku, od kasztelu do kasztelu, wreszcie od wioski do wioski, aby swoimi opowieściami czy tez pieśniami sławić rzeczywiste czyny
23
realnych bohaterów, wodzów, rycerzy, .słynnych zbójników, dodając im jednocześnie1 blasku proporcjonalnie do własnej fantazji i duchowych potrzeb i oczekiwań słuchaczy. Nowsze czasy szybciej, na miarę środków przekazu, jakimi ludzie dysponują, przeprowadzają proces legendotwórczy. Kontakty międzyludzkie stają się intensywniejsze, zwłaszcza w dużych aglomeracjach. W okresie okupacji hitlerowskiej, kiedy za słuchanie radia i kolportowanie prasy konspiracyjnej groziła kara śmierci, wieść o „chłopcach z lasu" mimo to rozchodziła się lotem błyskawicy. To była dwudziesto-v. ieczna polska „wieść gminna", swoista partyzancka legenda.
..Nastrój epoki", potrzeby określonej zbiorowości decydują o tym, że legenda stanowi pewien kompleks sądów, mniemań, wyobrażeń zbiorowości o „osobistości historycznej" czy zjawisku historycznym. Sądy legendotwórcze układają się w pewne systemy, pewne całości lub też w jeden w miarę spójny system. Wcielają się w stereotypy lub obrazowe symbole " i w takim przeważnie kształcie pełnią funkcję ideowo-społeczną, polityczną, moralną, psychologiczną. Procesy te dokonują się i przebiegają spontanicznie, ale bywają także inspirowane i aranżowane. Zjawisko auto-legendy nie należy — dawniej i dzisiaj — do rzadkości. Może ją konstruować zarówno jednostka, jak i pewna grupa społeczna, jednak jej funkcjonowanie w zasadzie zależy od szerszej zbiorowości i tonu, na jaki jest wrażliwa i uczulona społeczność rozwijająca i akceptująca legendę wybranej osobowości."
W wypadku legendy Piłsudskiego „nastrój" wytworzyła sytuacja polityczna Polski po 1795 roku oraz wielka literatura narodowa, która żyła bezustannie obsesją, aby po czasach tulactwa i pielgrzymowania dojść wreszcie „z ziemi włoskiej do Polski". Jej symbolika oraz — rzecz to bardzo istotna -• często profetyczny i wieszczy ton zostały zaadoptowane przez piśmiennictwo czasu pierwszej wojny światowej, głównie zaś przez okolicznościową lirykę legionową. Ten typ twórczości miał w dziejach naszej kultury narodowej bardzo bogate tradycje. Rodził się on bądź w wirze szczególnie ważkich wydarzeń politycznych lub społecznych, bądź też w bezpośrednim następstwie tych wydarzeń jako ich literacki pogłos, dalekie echo czy reminiscencja. Wiosna Ludów, powstanie styczniowe, początki ruchu rewolucyjnego, rok 1905 miały swoją literaturę: doczekała się ona z czasem edytorskiego
24
Upracowania oraz licznych studiów historycznoliterackich. Podane przykłady wskazują na znaczne nasycenie polskiej literatury właśnie piśmiennictwem okolicznościowym. W nim właśnie, jak w zwierciadle najwyższej jakości, odbijał się poniekąd powikłany |pg Polski i narodu polskiego oraz tego narodu uczuciowość. Teza, iv wielkie wydarzenia powoływały do życia literaturę, objaśniającą je i sekundującą im, odnosi się także do piśmiennictwa o Piłsudskim.
Literatura o Piłsudskim — a więc teksty całkowicie lub też częściowo mu poświęcone, niekiedy utwory zawierające zaledwie aluzje do jego osoby i jego czynów — narastała w niejednakowym rytmie. Dynamikę jej przyspieszonego rozwoju determinowały szczególne spiętrzenia problemów narodowych i częściowo społecznych oraz wydarzeń, których Piłsudski bądź był promotorem, bądź też w jakiejś mierze uczestnikiem, a które żywo obchodziły ogol. w tym także i pisarzy. Właśnie pod wpływem tych wydarzeń wzbogacała się walnie literatura legendotwórcza jako żywe echo tych wydarzeń, a także ich ideologiczna wykładnia. One też w zasadniczym stopniu zadecydowały o podziale literatury o Piłsudskim na okresy bądź fazy rozwojowe. Zdając sobie sprawę z arbitralności każdej tego rodzaju propozycji, przyjmijmy jako wersję roboczą następujący podział:
okres pierwszy — od początku wieku do połowy 1914 roku — przynosi utwory zróżnicowane genologicznie (Gustaw Daniłowski: Z minionych dni — powieść; Kazimiera Iłłakowiczówna: Trzy struny — liryka), operujące aluzją, niejednoznaczne, nacechowane modernistyczną manierą stylistyczną, a także utwory Ina przykład Sułkuu-ski Stefana Żeromskiego), których heroiczne postacie opinia publiczna — na zasadzie spekulacji myślowej — identyfikowała z osobą Piłsudskiego;
okres drugi — znaczony datami 1914—1918 — okazał się najbardziej produktywny. Powstawała w tym czasie liryka patriotyczna o charakterze tyrtejskim, tak zwana „pieśń wojenna" lub .,pi?śń o Józefie Piłsudskim". Te małe formy literackie, nadużywające patetycznej retoryki, zazwyczaj nie rodziły się przy biurku, najczęściej powstawały ,,w marszu", na szlaku bojowym, a także w okopach. Bardzo wiele tych „pieśni" związanych jest z datami szczególnymi: z rokiem 1914, 1915, 1916 (wymarsz z Oleandrów
25
w Krakowie I Kompanii Kadrowej, wojenne działania Legionów), a także z rokiem 1917 — znaczonym faktem uwięzienia przez Prusaków Józefa Piłsudskiego i osadzenia go wraz z Sosnkowskim w twierdzy w Magdeburgu.
Odzyskanie w 1918 roku niepodległości, powrót Piłsudskiego do Warszawy, powołanie go na stanowisko Naczelnika Państwa, perypetie związane z wojną polsko-radziecką — to zdarzenia, które spowodowały kolejny przypływ fali tekstów o Piłsudskim. Do form już istniejących dołączyła wówczas satyra polityczna wymierzona przeciwko siłom narodowo-demokratycznym i skrajnie prawicowym. Kolejne okresy narastania dorobku literackiego zały się z takimi faktami historycznymi, jak: zakończenie w , Polski z Rosją Radziecką i wysunięcie przez Naczelnika Państwa programu „wyścigu pracy"; oficjalne wycofanie się Piłsudskiego z życia politycznego, jego „samotnia" w Sulejówku i przewrót majowy, ogłoszenie przez sanację hasła „pracy państwowotwórczej", wreszcie choroba i śmierć Piłsudskiego — to kolejne ogniwa ważkiego łańcucha zdarzeń na miarę historyczną, które określały charakter rozwoju literatury hagiograficznej.
Bardziej rytmicznie i systematycznie powstawały utwory o Piłsudskim mające charakter powinszowań składanych „Komendantowi", „Brygadierowi", „Marszałkowi" bądź „Dziadkowi" w dniu imienin — 19 marca. Ogłaszano je w wydawanych na prowincji bądź w większych ośrodkach kulturalnych „jednodniówkach", rocznicowych księgach pamiątkowych lub antologiach. O ich wielkiej liczbie można się przekonać przeglądając ogłoszoną w 1934 roku w Warszawie książkę Stanisława Konopki Bibliografia druków o Józefie Piłsudskim. W latach 1935—1939 plon tego rodzaju inicjatyw edytorskich był również bogaty.
Nieliczne i nierozległe okazały się natomiast analizy poświęcone temu piśmiennictwu. Spore zainteresowanie budziła jedynie poezja i proza o I wojnie światowej u, których osobnym rozdziałem była tak zwana literatura legionowa. Generalnie rzecz ujmując, nie okazała się pod względem literackim zbyt odkrywcza.13 Ńa tym jednak polegała zarówno jej słabość, jak również jej walory i siła. Z natury epigońska i wtórna czerpała jednak znaczny autorytet moralny i obywatelski z literatury romantycznej i neoro-
W
mantycznej. Uderzała w ton tyrtejski, na który Polacy w szczególnym stopniu hyli uwrażliwieni.
Krytyka literacka i historia literatury nie zaakceptowały na dłużej wartości artystycznych piśmiennictwa legionowego. Dość dobrze jedynie kwitowały szczerość i prostotę oraz bezpretensjo-nalnosć niektórych wypowiedzi lirycznych Józefa Mączki, Edwarda Słońskiego.14 Józefa Relidzyńskiego i innych. Z perspektywy przeszło półwiecza pisał o tych zagadnieniach Lew Kaltenbergh:
,,Dziedzictwo romantyzmu w zakresie heroiki wojennej nie mogło, rzecz jasna, ulec całkowitej likwidacji w momencie, w którym idące w pole z rozwiniętymi proporcami oddziały dostały się w strefy zaryglowane ogniem karabinów maszynowych; miało nieco potrwać, nim szabla dowódcy zastrzeżona została jedynie dla okoliczności parad.owyeh i formalnych. Mimo przyjętej np. przez legionowe formacje barwy ochronnej umundurowania nie zaniedbano rabatów i arcyniewygodnych. ale jakże dekoracyjnych uła-nek z wysokimi denkami. Tak więc owej zewnętrznej, splendoro-wej i sierdzistej romantycznosci było w początkach »wielkiej wojny powszechnej« w-bród. A że obok i dokoła istniało jeszcze co innego w postaci razowego głodowania, plamistego tyfusu (»okopowego«) czy etapowego zawszenia — to stanowiło »inną historię«. W jakimże, do licha, sensie »inną«, kiedy np. nad Stochodom w roku 1915 więcej strat miewały oddziały wskutek epidemii czerwonki i grypy powrotnej, zwanej podówczas »hisz-panką«, niż od ognia wroga? Romantyczny nakaz »pięknej« śmierci od kuli nie chciał się ani rusz godzić z niepięknym i prze-w lekłym szpitalnym konaniem na dyzenterię. Poeci, których spora garść znalazła się w szeregach tak bardzo nielicznych formacji legionowych, wyłazili ze skóry, żeby jakoś zmitologizować swój czyn. Jasne, że nie umiejąc jeszcze się wyznać w kwestii »czyją wojnę wojują, chwytali się tradycyjnych sztuczek: dziewczyna, wideta, beliniacko-ułańska krzepa, kult szabli, kult odwagi, kult wodza... Nie wychodziło. Choć utalentowany Józef Mączka czy refleksyjny Długosz-Tetera usiłowali spatetyzować »szary strój« strzelecki, choć próbowano apoteozy Komendanta — aż zadziwiająco NIEAUTENTYCZNIE brzmiały te usiłowania" 1S.
Jednym z istotniejszych powodów sceptycznego stosunku krytyki i historii literatury do piśmiennictwa legionowego oraz twór-
27
CZOŚci późniejszej sięgającej po temat Piłsudskiego i piłsudczyzny był ich nieco epigoński charakter oraz znaczna konwencjonalność." Zastrzeżenia nie mogły dotyczyć i nie dotyczyły rzeczywiście takich prawdziwych arcydzieł, jak Karmazynowy poemat Jana Lechonia czy Kazimierza Wierzyńskiego Wolność tragiczna oraz sporej liczby innych. Odnosiły sic. jednak do większości produkcji literackiej tego kręgu tematycznego." Czy były słuszne? W większości przypadków tuk. Jednak nie w całej rozciągłości, nie w ujęciu generalnym.
Przy ocenie tej literatury pamiętać należy o okolicznościach, w jakich powstawała. U jej podstaw leżały przecież założenia nie tylko artystyczne. Nie była zwiastunem rewolucji estetycznej ani też wyrazem tendencji awangardowych, które z racji nowatorstwa zwykle z oporami przecierają sobie szlak i torują miejsce wśrpdf czytelników i krytyków literackich. Powstawała w klimacie pilnego zapotrzebowania, jakie rodziła chwila dziejowa i zmienny układ koniunktur politycznych determinujących zachowanie się Piłsudskiego i jego zwolenników. Oryginalność i ..artyzm" tej literatury z konieczności musiały być nieco zredukowane na rzecz komunikatywności i swego rodzaju ..pragmatyzmu" obywatelskiego. Zjawisko to doskonale tłumaczy się w świetle rozważań Arnolda Hausera, który w Filozofii liistorii sztuki pisał:
„Nowość jest nie tylko racją powstania, ale również elementem istnienia każdej sztuki. Mimo to żadne dzieło, niezależnie od stopnia swojej oryginalności, nie może być nowatorskie pod każdym względem, w każdym ze swoich elementów i aspektów. Każde dzieło sztuki, które pojawia się w kontekście historycznym — to znaczy wszelka sztuka, jaką znamy — ujawnia zarówno cechy konwencjonalne, jak i oryginalne. Musi posługiwać się w pewnej mierze środkami wyrazu znanymi i wypróbowanymi, nie tylko po to, aby było zrozumiałe, lecz nawet, aby w ogóle mogło do czegokolwiek dotrzeć [...] Sama spontaniczność nie może stworzyć nic, co by się dało przekazać i zrozumieć. Dzieło sztuki złożone wyłącznie z oryginalnych, na wskroś twórczych elementów, byłoby niezrozumiałe; staje się ono zrozumiałe tylko dzięki pewnej ofierze z oryginalności [,..,] Każdy artysta posługuje się językiem swoich poprzedników i musi upłynąć pewien czas, zanim zacznie przemawiać własnym głosem [...]" 18
28
Językiem „poprzedników" właśnie operowała literatura o Piłsudskim. Wyzyskiwała struktury artystyczne — będące
niegdyś
rewelacjami estetycznymi — już w kulturze rodzimej zadomowione i utrwalone w społecznej świadomości. Sięgała przede wszystkim — jak to już zasygnalizowano — po wzorce romantyczne i neoromantyczne jako najmocniej zakorzenione składniki psychologii narodu polskiego. Zjawisko to nie było wcale przypadkowe. Uwidoczniło się nie tylko w pierwszej fazie kształtowania się omawianej tu legendy, ale także w okresie późniejszym — w lata°h dwudziestych i trzydziestych naszego wieku. To właśnie w kweSUl stosunku do romantyzmu i tradycji romantycznej wystąpiły ¦— Ja^ akcentuje Stanisław Jaworski — zasadnicze różnice pomiędzy ideologami z kręgu Piłsudskiego a endecją." Główny teoretyk leJ pierwszej siły politycznej Adam Skwarczyński w licznych artykułach ogłaszanych na łamach ,,Drogi", zwłaszcza w takich, ja*: Estetyka Słowackiego czy też Estetyka Mickiewicza,™ w romantyzmie szukał wzorca osobowości jako czynnika odgrywającego szczególnie ważna rolę w bardzo enigmatycznym programie ideo-wopolitycznym polskiej sanacji.
,,Dla Skwarczyńskiego — pisze Jaworski — wielkość MicK'e_ wicza i Słowackiego tkwiła w stworzeniu modelu poezji zaanga_ żowanej, poezji-przewodniczki narodu, skierowanej w przyszło*, odkrywającej nowe formy życia — wbrew istniejącym. wielbiaceJ czynną, przekształcającą wolę, stawiającej otwierający przyszl0Sl> czyn przed teraźniejszym prawem" n.
Ideologowie piłsudczyzny w miejsce rzeczowej, racjonalni1] analizy procesów historycznych stawiali — bądź postulowali—¦ inl" tologię i symbolikę narodową. Nie chodziło im o to jednak, mówimy tu głównie o publicystach „Drogi", by sztuka i literatura w sp°-sób banalny i nazbyt tendencyjnie gloryfikowała legionowe dziej1. lecz aby „utrwalała w człowieku te stereotypy działania i emo'Jl te odruchy moralne, które dla kierowania życiem zbiorowym byłyby najbardziej przydatne. Ideałem był nie człowiek myślący. l*° działający. W duchu sorelowskim akcentowano więc wciąż potrzebę bohaterstwa" '--. Szukanie wzorców wybitnych osobowości s,a'° w oczywistej sprzeczności z kampaniami „antybrązowniczyf11 w polskiej kulturze. Dlatego też nie akceptowano książki Boya-*4" leńskiego o Adamie Mickiewiczu ". Nie godzono się na jakiekol-
2!
wiek burzycielskie gesty w stosunku do autorytetów, na szukanie w ich biografiach śmiesznostek i niekonsekwencji — stwarzałoby to niepożądane precedensy. „Wielkość" odmieniano we wszystkich niemal przypadkach. Była to praktyka dość rozpowszechniona.
Charakterystycznym pod tym względem zjawiskiem okazał się ogłoszony po śmierci Piłsudskiego esej Brunona Schulza pod wymownym tytułem Powstają legendy, którego początek brzmiał dość jednoznacznie: ..Legenda jest organem ujmowania wielkości, jest reakcją ducha ludzkiego na wielkość" 24. Zdaniem autora Skle-póif cynamonowych i Sanatorium Pod Klepsydrą psychologia, pragmatyzm, „realistyczne metody historii" 23 odnoszą się do zjawisk i ludzi miary całkiem przeciętnej. Nimi jest przepełniony cały świat, który — przede wszystkim w naszym stuleciu — podąża ku uniformizmowi i małości, ku cyfrom i statystyce, wysuwa koncept cje nieosobowego procesu dziejowego. Kiedy jednak rzeczywista wielka osobowość — jak to miało miejsce w Polsce — wyrosła, masa ludzka pragnęła odebrać jej kredyt zaufania. Nie była w stanie jej po prostu udźwignąć. Na nic zdawały się: psychologia, racjonalizm, intelekt.
..Prawa wielkości niewspółmierne są z metodami codziennego myślenia" 20 — pisał Schulz. „Umysł, który chce je pojąć, musi cofnąć się do głębszych rezerw, i jego konstrukcją tymczasową, wybiegiem z dawna zaufanym — jest legenda. Jest to nagłówek. pierwszy prowizoryczny tytuł romansu, którym brzemienna jest ludzkość. Wytycza się granice świętego obszaru, na którym staną świątynie i sanktuaria, akropol narodu i zatyka się na tych terenach tabliczkę z napisem: legenda"'".
Zestawiając Piłsudskiego z Napoleonem Schulz stwierdzał, że wielki Francuz cały wyraził się przez swój czyn. Polak natomiast był od własnych czynów o wiele większy, zostawił sobie duże obszary rezerw. Jego „czyn nie był ostateczną rzeczą. Z niechęcią, ciężką i nieskorą ręką wypuszczał je spod płaszcza, gdy już inaczej nie można było: czyny egzemplaryczne. Siła moralna, która trwała za czynem, była dlań ważniejsza. Ciułał ją w narodzie. Gruntował kapitał żelazny mocy. Naprzód w sobie. Od tego rósł na oczach wszystkich, brał w sobie wielkość. Lpkował ją w sobie jako najpewniejszym miejscu. Budował posąg. W końcu, gdy dopełnił swej wielkości, odszedł pewnego dnia niepostrzeżenie, bez
30
słowa, jak gdyby to nie było ważne, zostawiając ją zamiast siebie: wielkość noszącą już na zawsze jego rysy" 2S.
Schulzowska koncepcja „mityzacji rzeczywistości" 29, zrodzona z szerszych filozoficznych przesłanek, mimowolnie stawała się zbieżna w pewnym sensie z o wiele wcześniejszą publicystyką „Drogi", na której łamach pojawiały się artykuły traktujące o potrzebie mitów i symboli państwowotwórczych 30, zwłaszcza zaś artykuły „Anioła" obozu sanacyjnego — Adama Skwarczyńskiego.'" Działalność publicystyczna tego — jak go nazywano — „świętego" naszego narodu przyniosła raczej mierne rezultaty. Mniejsze, niż oczekiwano. Czyn bez ideologii musiał być zawieszony w próżni. Uciekano w przeszłość i w tradycję, tam szukano ratunku. Nie umiano właściwie w dostatecznym stopniu tej tradycji przełożyć na język współczesnych zadań i celów :i2. A — trzeba to powiedzieć — potencjał był nawet bardzo duży. Potencjał całymi latami gromadzony przez pisarzy jeszcze w czasach niewoli. Jest to zagadnienie w niniejszych rozważaniach najistotniejsze, dlatego też wymaga nieco szerszego omówienia.
Nim jednak do tego omówienia przystąpimy, warto jeszcze zająć się jedną, dość ważną, kwestią. Legendotwórstwo i mito-twórstwo zarówno jako zjawisko spontaniczne, jak też i inspirowane świadomie zmierza do formowania określonej świadomości i mentalności społeczeństwa. Wielu socjologów kultury i filozofów uważa tego rodzaju świadomość za świadomość „fałszywą", w jakiejś mierze zdeformowaną. Przy takim założeniu świadomość ta przeciwstawiona byłaby świadomości zracjonalizowanej, opartej na gruncie krytycyzmu naukowego i weryfikowalności. Tymczasem Ernst Cassirer pisze, że „Prawdziwym podłożem mitu nie jest podłoże myśli, lecz uczucia" 33, wskazując tym samym na nie tyle opo-zycyjność ,.mitu" i „nauki", ile na ich zwykłą odmienność i po prostu „inność". Takie podejście do zagadnienia każe problema — tykę mitu i mitotwórstwa traktować z wielką powagą i rozwagf* na szerokim obszarze współczesnej antropologii. Jest ona doniósł?1 zarówno w spojrzeniu na przeszłość jak również na teraźniejszość społeczeństwa. Cassirer akcentował dużą rolę mitu i magii w życiL* zarówno zbiorowości pierwotnych34, jak również cywilizowa—-nych m. Stwierdzał, że nowoczesne państwa, oparte — jak to si<3
3*
powszechnie zakłada — na racjonalnych podstawach, w momentach szczególnych odwołują się do ,,demonicznych sil mitu" M
,.Wołanie o wodza — pisał — rozlega się wtedy tylko, gdy potrzeba zbiorowa osiąga przemożną siłę. a zarazem zawiodły wszelkie nadzieje na zaspokojenie tej potrzeby zwykłym, normalnym trybem. W takich chwilach nie tylko odczuwa się daną potrzebę niezwykle ostro, ale następuje też jej personifikacja. Ukazuje się ona oczom ludzkim konkretnie, plastycznie w postaci indywiduum. Intensywność zbiorowej potrzeby ucieleśnia się w osobie wodza. Dawne więzi społeczne — prawo, sprawiedliwość, ustrój ¦— zostają pozbawione wszelkiej wartości. Pozostaje tylko jedno: mityczna moc i autorytet wodza, a wola wodza staje się najwyższym prawem" 3;.
Rozumiejąc doskonale różnice pomiędzy funkcją mitów w społeczeństwie pierwotnym a ich kształtem w cywilizacjach współczesnych niemiecki filozof dużo uwagi poświęcał świadomemu konstruowaniu systemów mitologicznych przez dwudziestowiecznych polityków.'M Jego studia szczególnie trafnie demaskowały na przykład system propagandowy III Rzeszy, w którym ..Słowo magiczne bierze górę nad słowem semantycznym" ".
Inni współcześni badacze omawianych tutaj problemów, zdeterminowani zarówno różnymi światopoglądami, jak i metodologiami, wnieśli również sporo interesujących uwag do rozważań o naturze i funkcjonowaniu mitu. mimo iż nie sposób w całej pełni zgodzić się z ich propozycjami. John Holloway funkcję mitu sprowadzał bardziej do sprawowania władzy niż do interpretowania świata.4" Podobną tezę. choć nieco inaczej sformułowaną, stawiał Roger Caillois.41 Zdaniem Eliadego mity stanowią wzorzec zachowań ludzkich.12 Wszyscy oni jednak zgodni są co do tego. że w myśleniu mitycznym sprawą zasadniczą jest brak podziału na świat realny i idealny, byt i myśl, rzecz i nazwę rzeczy. Słowo bynajmniej nie funkcjonuje jako symbol czy też znak. Jest ono identyfikowane z samą rzeczą. Prostą konsekwencją identyfikacji bytu i świadomości jest nierozróżnianic w myśleniu mitycznym jawy i snu. a także życia i śmierci. Te ostre antynomie nie są przeciwieństwami. Stanowią jednorodne składniki tego samego. Są tożsame podobnie jak część i całość, a także przedmiot i jego atry-
32
buty. Zresztą zasada pars pro toto ma w micie charakter decydujący.
W przeciwieństwie do nauki mityczny ,,światopogląd" zwykłe następstwo czasowe utożsamia z pojęciem przyczyny, a atrybuty materii — przestrzeń i czas — nie ujmuje metrycznie i homoge-nicznie, lecz jakościowo. Przedmiot nabiera znaczenia w zależności od usytuowania względem przestrzeni świętej, ewentualnie w stosunku do określonej fazy czasu.48 Eliade pisze: „Są interwały czasu sakralnego, czas świąteczny (przeważnie świąt okresowych); z drugiej strony jest czas hwiecki, zwykłe trwanie czasowe, w które wpisują się akty pozbawione znaczenia religijnego. Między tymi dwoma rodzajami czasu zachodzi oczywiście przerwanie ciągłości; ale przy pomocy obrzędów człowiek religijny może przechodzić bezpiecznie ze zwykłego trwania czasowego do czasu sakralnego [...]. Czas sakralny daje się [...] bez końca odzyskiwać, bez końca powtarzać" u. Jakościowy charakter mają w myśleniu mitycznym także i liczby, posiadają własne atrybuty, swą silę i naturę, ich porządkująca funkcja nie jest tedy funkcją jedyną. Zresztą pojęcie liczb świętych, podobnie jak i zjawisk o charakterze sacrum, jest w naszym kręgu kulturowym nazbyt znane. Znane są także główne założenia myślenia mitycznego. Jeśli tedy na tym miejscu wypadło się zatrzymać na rzeczach dość oczywistych, to tylko dlatego, aby dokładniej być może zrozumieć naturę legendy „osobistości historycznej", legendy, która oparta jest na mitotwór-czym podłożu. Czy uleganie legendom jest czymś wstydliwym dla ludzi wieku XX, wieku znaczonego burzliwym rozwojem nauki i techniki? Niech na to pytanie chociaż w części odpowie człowiek o dużym autorytecie naukowym i moralnym. J. Chałasiński w rozprawie Tworzenie legendy i naukowe zadania historii pisał:
„Pod presją tradycji gubi się granica między tworzeniem legendy a popularyzacją nauki. Zasadnicza funkcja społeczna historyka polega na kształtowaniu społecznej pamięci narodu. Tworzenie legendy należy do tej funkcji (choć jej nie wyczerpuje całkowicie) i wiąże się z olbrzymim znaczeniem, jakie legendy i legendarne postacie wielkich ludzi odgrywały i odgrywają w historii narodu. Wiąże się to z faktem sakralizacji bohaterów grupowych. W legendach nie tylko bohaterowie występują jako święci, lecz początek grupy nabiera sakralnego charakteru. Ten rys, na
3 — Legenda Piłsudskiego...
33
który zwróciła uwagę socjologiczna szkoła Durkheima, jest tym bardziej charakterystyczny, że można go odkryć w biografiach, które obce są tendencjom teologicznym..." u.
Tę niezwykle ważną funkcję .,kształtowania społecznej pamięci narodu" — obok wielu innych zadań — wypełniała także i literatura polska. Odpowiedź na pytanie, w jaki sposób to czyniła, wypadnie sformułować w dalszej części niniejszej książki.
///. „O/z" / literaci
Piłsudski, wychowany na czytanych potajemnie w rodzicielskim domu w Zułowie na Litwie romantykach, doskonale zdawał sobie sprawę z siły oddziaływania literackich wizji na społeczeństwo polskie. Kiedy w końcu 1904 roku na gruncie krakow-sko-zakopiańskim rozpoczął prace wokół tworzenia sił zbrojnych, czekających na właściwy moment historyczny, pisarze wciąż jeszcze chodzili w aureoli wieszczów. Buntowali się niekiedy jako ludzie sztuki przeciw ciężarowi obowiązków wobec ojczyzny, równocześnie jednak wiele od siebie wymagali.1 Zresztą — niejako siłą tradycji — po pisarzach dużo się spodziewano. Pulsudski to doskonale rozumiał. Wiedział, że wzięcie ich talentu w „jasyr" irredentyzmu nie stanie się czymś bezprecedensowym, przeciwnie — będzie zjawiskiem najnormalniejszym, bo przecież mającym swoją przeszłość i długą historię. Ponadto czuł potrzebę opromienienia własnej roboty organizacyjno-militarystycznej pierwiastkiem emocjonalno-uczuciowym, jakie zwykle wnosiła literatura, niezwykle sprawny i przy tym niezawodny czynnik psychicznie integrujący naród, kształtujący tego narodu mentalność. Dlatego też wydaje się, że nieco powierzchownie ujął rzecz Skotnicki, który, pisząc o stosunku Piłsudskiego do sztuki i do ludzi sztuki, określił ten stosunek jako „życzliwie obojętny":
,,W organizacjach lewicowych, w których tkwił Piłsudski prawie pół życia, stykał się on z Żeromskim, Sieroszewskim, Daniłowskim, Witkiewiczem. Obcowanie z tymi ludźmi zrodziło w nim pewne zainteresowanie sztuką. Nie była więc ona dla niego dziedziną nie znaną, tak jak to było u Mościckiego, ale nie miał czasu pogłębić w sobie tego zainteresowania. Nie był ignorantem, nawet starał się manifestować życzliwość dla sztuki, ale robił to
35
z konieczności i powierzchownie. Boć trudno inaczej traktować coroczne wizytacje Salonu w »Zachęcie«, obecność na jubileuszu Sieroszewskiego czy pogrzebie Słowackiego. Mówiąc o sztuce, ignorancji nigdy nie zdradzał i był na tyle kulturalny, że Zamku, Wawelu czy Belwederu dla celu osobistej wygody nie dewastował, jak to nieraz czyniono za Mościckiego" *.
Opinie Skotnickiego wymagają niekiedy dopełnień, niekiedy sprostowań, kiedy indziej znów zdecydowanych sprzeciwów. Stosunek Piłsudskiego do sztuki i literatury nie był bynajmniej ,,życzliwie obojętny". Rozumiał on bowiem niesamowitą moc słowa artystycznego. Można się natomiast zgodzić z tym, iż Piłsudski dość różnorodnie ustosunkowywał się do literatów i ludzi pióra. Na pewnych pisarzy liczył, spodziewając się od nich nie tylko dziel o wymiarze uniwersalistycznym, ale i „usług" ideowo-pro-pagandowych i społeczno-obywatelskich. Zdecydowanie natomiast gardził tak zwanymi pismakami, ludźmi pióra małego formatu moralnego, którym na dodatek sprawy irredentyzmu były jednoznacznie obce. Jego udział w pogrzebie Juliusza Słowackiego nie miał charakteru zdawkowego. Uroczystości na Wawelu ku czci twórcy Króla-Ducha zostały pomyślane przez Piłsudskiego i zrealizowane, jako wielkie misterium narodowe na skalę najwyższą.3 On też sam ze swoim przemówieniem stawał się tego misterium głównym przewodnikiem i poniekąd najwyższym kapłanem, który jest w stanie kilkudziesięciu kosteczkom pozostałym po wielkim romantyku, przywiezionym z Montmartru, nadać splendor królewskiego majestatu. O wiele bardziej kompetentny od Skotnickiego obserwator :— a być może i w części inicjator — posunięć propagandowych Piłsudskiego Kaden-Bandrowski widział wyraźnie społeczno-polityczne i psychologiczne przesłanki decyzji sprowadzenia prochów Słowackiego do kraju. Piłsudski, jego zdaniem, wziął na swe barki „ciężar nie do zniesienia". Potrzebował wsparcia autorytetu proweniencji już właściwie pozaziemskiej: „zwrócił się przecie do nieśmiertelnych cieniów tego poety, który w dziejach pisanego słowa polskiego jest ucieleśnieniem burzy odrodzenia" (PB 52). Warto przypomnieć, że pochowanie szczątków wielkiego romantyka na Wawelu zbiegło się w czasie z wprowadzeniem systemu sanacyjnego w Polsce i początkami rządów o charakterze autokratycznym.
36
Tugo rodzaju „propagandowe" inicjatywy Piłsudski podejmował dość wsześnie. W eseju Komendant a książka Kaden-Ban-drowski widzi w jego działaniach pewien przemyślany system postępowania. Według niego nie było to przypadkiem, że równolegle do „Strzelca" Piłsudski założył Towarzystwo Wydawnicze „Książka". Wprawdzie inicjatywa niebawem upadła, ale Kaden tłumaczy to osobistą nieudolnością Baja (a więc Jędrzejowskiego), który miał odpowiadać za instytucję. Przesłanki leżące u podstaw tej inicjatywy pisarz tłumaczył następująco:
„Potrzebna mu była naprawdę drobna cegła propagandowa dla mas, ale chciał również dla swych organizacyjnych czynów tej wielkiej smugi świetlistego drżenia, w której najłatwiejszym zdaje się poświęcenie: ale chciał również tych płomieni, tych szumnych słownych chmur, z których później w serce epoki strzelają pioruny". (PB 70)
Tych „szumnych" słów pisarzy współczesnych potrzebował w istocie już dużo, dużo wcześniej. Michał Sokolnicki wspomina, że w 1905 roku Piłsudski wtajemniczył go w swoje zamierzenia. Rzecz wyglądała następująco. Wojna Japonii z Rosją stwarzała możliwość zbrojnego wystąpienia Polaków przeciw zaborcom. W tej sytuacji pilnie chodziło o zdobycie broni, które było możliwe pod warunkiem uzyskania funduszy na ten cel. Dlatego też powstała potrzeba — relacjonuje Sokolnicki — „wytworzenia jakiegoś prądu w opinii publicznej, jakiegoś odruchu wśród czołowych w społeczeństwie ludzi, który by doprowadził do zorganizowania podatku społecznego na powstanie" 4. Z uwagi na to, że sprawy związane z pieniędzmi zawsze mają charakter drażliwy, ze względu na konieczność zachowania czystości moralnej ruchu niepodległościowego należało do tego celu zjednać indywidualności wybitne, mające w narodzie autorytet i gwarantujące sprawowanie skrupulatnej kontroli nad tą akcją.
„Takich ludzi i takie autorytety — kontynuuje Sokolnicki — Piłsudski widzi wśród znakomitych polskich pisarzy, artystów i poetów: ci bowiem z jednaj strony, jako ludzie uduchowieni, odczuwają głębiej niż inni poniżenie niewoli, z drugiej zaś strony dzięki specjalnemu stanowi rzeczy w Polsce odgrywają w oczach społeczeństwa rolę przewodników i proroków. Należałoby zatem zorganizować coś w rodzaju komitetu z ludźmi o tych właśnie
37
wrażliwych duszach i głośnych nazwiskach i takiemu komitetowi Piłsudski powierzyłby patronat nad zorganizowaniem składek na zbrojenie Polski" 5.
Podjętą już w lutym przez Sokolnickiego realizację zamysłu wspomógł od razu czynnie Żeromski. Krok ten uczynił nie bez wahań i zastrzeżeń. To prawda. Widział bowiem znaczne szanse w ogólnorosyjskim ruchu rewolucyjnym. Ale przecież autora Roz-dziobią nas kruki, wrony i Popiołów bezustannie nurtowały problemy walki narodowowyzwoleńczej oraz zastanawiały przyczyny niepowodzeń zrywów powstańczych. Zgodnie z ustaleniami Żeromski postanowił natychmiast złożyć wizytę samemu Stanisławowi Wyspiańskiemu.
Dysponujemy dzisiaj dwoma dokumentami określającymi stosunek twórcy Wesela i Wyzwolenia do tak pojętej działalności niepodległościowej. Obydwa nieco sprzeczne. Obydwa spisane już po latach.
We wspomnieniu Na broń..., ukończonym w Zakopanem w połowie czerwca 1918 roku (w tym też roku opublikowanym we Lwowie, a przedrukowanym w kilku innych czasopismach polskich), Żeromski wyznawał, że na „żądanie" Piłsudskiego w marcu 1905 roku udał się do Wyspiańskiego, mieszkającego podówczas przy ulicy Krowoderskiej w Krakowie. Ten przyjął gościa dobrze, słuchał go ,,pilnie", cierpliwie, ale „bez wzruszenia" A. Zrozumiawszy, o co chodzi, napisał prośbę o dymisję z Akademii Sztuk Pięknych, gdzie był profesorem — nie mógł podpisywać odezwy wzywającej do zbierania składek na broń, a więc w istocie do walki, i jednocześnie zostawać nadal „urzędnikiem" uczelni podległej władzom austriackim — następnie postanowił dać na rzecz „tego uniwersału" jedenaście obrazów kopca Kościuszki znajdujących się aktualnie na wystawie w Warszawie oraz sto tysięcy litograficznych odbitek rysunku Matki Boskiej Częstochowskiej. Dodał przy tym, że właściwie napisał „taką odezwę, taki uniwersał" 7. Był to Hymn Veni Creator kończący się słowami:
Odwołaj wroga z naszych dróg...
[...1
Zwól z wiarą wieków podjąć Czyn s.
Wyspiański ofiarował gościowi jedyny napisany egzemplarz tego utworu z myślą: „Może ci ludzie zechcą podpisać się także
38
pod tym" 9. ,,Ci ludzie" — gdy im Żeromski zdał sprawę ze swojej misji — byli skłopotani formą daru. Nie wypadało im, działaczom „frakcji rewolucyjnej", przemycać do Królestwa Matki Boskiej Częstochowskiej. Mimo to — jak zaznacza Żeromski — Piłsudski nazajutrz z dwoma towarzyszami ,,zakołatał do drzwi cichej pracowni Stanisława Wyspiańskiego" 10.
Po upływie wielu lat o wizycie Żeromskiego u twórcy Wesela wspominał Sokolnicki. W jego pamięci zachowała się nieco inna treść ustnej relacji wielkiego prozaika:
„Żeromski poszedł sam do Wyspiańskiego. Wrócił pod głębokim wrażeniem tej rozmowy. Wyspiański nie dowierzał, aby to, co wydawało mu się najwyższym jego własnym marzeniem, zaczęło się już realizować w narodzie. Okazał się pełen drażliwości w sprawie stosunku swego imienia do społeczeństwa. Bał się, czy ci, co rozpoczynają, są zdolni do wypełnienia. Przewidywał ognie słomiane i narzekał na pozbawione gruntu egzaltacje. Odkrywał przed Żeromskim bolesną duszę twórcy (...] W rezultacie prosił, aby doń przyszedł Piłsudski" n.
Zaproszony udał się na Krowoderską wraz z Sokolnickim, który — jako jedyny świadek spotkania — zrelacjonował je następująco:
„Piłsudski przedstawił mu swoje plany, sformułował krótko, z czym przyszliśmy, poczem Wyspiański zadał kilka rzeczowych zapytań. Rozmowa miała charakter wymiany informacyjnej i faktów, charakter raczej suchy — nie było z naszej strony żadnego zamiaru wywierania na Wyspiańskiego presji, ani uważania go za obiekt propagandy. Nie mogło być mowy o przekonywaniu się wzajem. Czuć było, że cele są wiadome i wspólne, że zamiar realnego odzyskania niepodległości dojrzał zarówno w nim, jak i nas, i że chodzi tylko o porozumienie się co do środków i o dostarczenie dowodu siły lub ufności. Cóż jednak za dowód mógł dać w tej chwili Piłsudski na realność rozpoczętego działania i na rzeczywistą wartość czynionych przygotowań? — w sprawie udziału w komitecie Wyspiański rezerwował odpowiedź, traktował jednak danie swego nazwiska raczej niechętnie: nie o nazwiska przecież ani o udział jednostki, nie mogącej walczyć, chodzić może w tej sprawie. Niedbale, raczej od niechcenia, zaznaczył, że sam osobiście zrobi co będzie mógł" ".
39
To, co Wyspiański uczynił, było pięknym, bardzo ujmującym gestem, ale przecież tylko gestem. Nic więcej zrobić w owym czasie nie mógł — schorowany szybko zbliżał się do kresu. Okoliczności jednak sprawiły, że będąc — poprzez swój narodowy monumentalny teatr — pewnego rodzaju mitem i uosobieniem polskości, został wpisany w krąg twórców legendy Piłsudskiego.
Już w czasie wojny światowej, a potem w pierwszych latach dwudziestolecia międzywojennego istniała pewnego rodzaju moda, w literaturze była to stylistyczna maniera, na stawianie poniekąd znaku równości pomiędzy Wyspiańskim i Piłsudskim. Zgodnie z tego rodzaju wyobrażeniami drugi zrealizował wszystko to, co pierwszy wyobraźnią narodowego artysty „zaprogramował" w literackich i teatralnych wizjach. Jest głęboka wymowa w tym, co w Dziejach literatury polskiej w zarysie pisał o ostatnich latach życia Wyspiańskiego Aleksander Bruckner:
„Nie ustaje w nawoływaniu narodu do czynu, nie może znieść hańby niewoli: »Polska to wielka rzecz«, ale jacyż mali jej synowie, więc chciałby ich porwać, nie znosi tej myśli, że nam jedynym nie dano tego, co wszyscy inni mają: wolnego, własnego państwa. Nie dożył on Piłsudskiego — w niego byłby się wcielił poeta" 1S.
O tym, że lubiano związki i pokrewieństwa duchowe między Wyspiańskim i Piłsudskim nagminnie eksponować, niekiedy nawet wyolbrzymiać bez głębszego uzasadnienia, świadczą dość liczne teksty poetyckie czasu pierwszej wojny światowej i okresu powojennego. Jeden z nich, najbardziej charakterystyczny i jednoznaczny, przytoczmy we fragmencie. Leon Rygier w wierszu Józefowi Piłsudskiemu w Dniu Imienin (1928) tak oto komplementował solenizanta:
Czająca się w duszach rodaków nie przeraziła Cię noc, nie wstrzymał w drodze ku słońcu ich nienawiści zator: za słabe ich serca — hart, za kruchą ich wolę — wymodlił dla Ciebie Wyspiański w hymnie Veni Creator.
(P IV 149)
Podobnie rzecz ujmował Kaden-Bandrowski. W przemówieniu wygłoszonym 3 grudnia 1932 roku z okazji wystawienia w Teatrze Narodowym Wesela (tekst Słowo Odrodzonego Państwa zamieścił w tomie Pod Belwederem) wskazywał, że Wódz — łatwo się domyśleć, że chodzi o Piłsudskiego — został „każdą stronicą
40
wieszcza zapowiedziany" (PB 23). Wystąpienie swoje kończył już całkiem jednoznacznie: „Taki jest nasz Wyspiański: nasz prorok nieodrodny, słowo pędzące naprzód przed człowiekiem, który prowadził bataliony Uliny, Marcinkowic i Kołodziejów i bataliony wkopanych do podziemi żołnierzy POW." (PB 23—24)
Drugim wybitnym pisarzem polskim, do którego miano na życzenie Piłsudskiego trafić, był Stanisław Witkiewicz — od 1904 do śmierci w 1915 roku przebywający stale ze względu na stan zdrowia w Lovranie na Istrii. Sokolnicki, udawszy się do niego w marcu 1905 roku, zastał go schorowanego, przybitego i krytycznie usposobionego wobec samolubstwa „warstw dawnych" ", na których niepodobna nic budować, od których nie można uzależniać jakiegokolwiek działania. Witkiewicz uważał tworzenie komitetu z głośnymi nazwiskami za „osłanianie rzeczy pozorem" 15. Nie mógł te^ry dać własnego podpisu, gdyż — ze względu na zrujnowane zdrowie — nie był w stanie wystąpić z bronią w ręku. Postanowił natomiast rychło skomunikować się — jak mówił — z „Ziukiem", z którym był spowinowacony przez Billewiczów.16
Do porozumienia jednak nie doszło szybko. Głębsze wzajemne zrozumienie następowało bardzo powoli. Związane było z przełamywaniem przez Witkiewicza w ciągu kilku lat wielu oporów odnoszących się do sposobu ujmowania kwestii wałki narodowowyzwoleńczej. Pisarz stawiał pytania, na które niełatwo jednoznacznie było wówczas odpowiedzieć. To całkiem naturalne.
Sporo informacji dotyczących stosunku Piłsudskiego do Witkiewicza i odwrotnie podaje Kazimierz Kosiński: „Dnia 22 maja 1924 pojechałem do Sulejówka, aby wręczyć Józefowi Piłsudskiemu książkę moją o Stanisławie Witkiewiczu. Wiedziałem o łączącej ich przyjaźni, której legendę starałem się w mojej książce wydobyć" ". Piłsudski przyjął Kosińskiego i poinformował go o tym, że poznał się z Witkiewiczem około 1902—1903 roku. Przyjaźń zawiązana wówczas pogłębiła się dopiero w Lovranie w roku 1909. Ci dwaj opętani sprawą Polski ludzie tu wzajemnie się już porozumieli, często też podnosili się na duchu w chwilach niepowodzeń. Witkiewicz z początku nie akceptował militarnych poczynań u boku austriackiego protektora. Zmienił jednak swoje stanowisko. Dlaczego? Rzecz tę dość obszernie wyjaśnia Kosiński:
41
„Dopiero kiedy w r. 1914 odwiedził go w Lovranie po raz ostatni w jego życiu Józef Piłsudski, wówczas już stojący na czele polskiego ruchu zbrojnego i kiedy mu sobą ruch ten cały poręczył, kiedy stanął przed nim jako wódz narodu w wojnie o niepodległość, której wyłączność polską sobą zagwarantował, Witkiewicza uderzył blask potężnej idei i uznał wówczas w Piłsudskim pierwszego żołnierza zmartwychwstałej Polski, którego nikt nie mianuje wodzem.
Kiedy potem nastąpił wybuch wojny europejskiej, Witkiewicz chwytał wieści o wojsku polskim, dosiuchiwał się szczęku oręża polskiego spośród ogólnej zawieruchy wojennej. Piłsudski stanął mu wtedy przed oczyma duszy jako wcielenie ducha narodowego, jedyne w danej chwili dziejowej. Mimo to Witkiewicz uprzytamniał sobie ogrom bólu i zawodów wodza, choć porywała go legenda przezeń wskrzeszona, choć upajała go chwała żołnierza polskiego. Dawna przyjaźń przerodziła się teraz w kult i uwielbienie, w miłość i troskę o najbliższego sobie człowieka. Teraz on znów, nie na długo przed śmiercią, podtrzymywał i krzepił Wodza. Wyrazem tej troski i miłości są listy Witkiewicza do Józefa Piłsudskiego, a wyrazem stosunku jego do Legionów jest jego »Testament«, na który złożyły się wyjątki z listów do siostry.
Witkiewicz z kultem dla Józefa Piłsudskiego umierał: widział w nim w swojej godzinie przedzgonnej wskrzesiciela narodu z mroków jego bezdziejowości, widział w nim dawcę nowej treści duszy polskiej, nowej ideologii patriotyczno-moralnej. Przyjaźń ich jest doskonałym obrazem wzajemnego dźwigania się w męce i trudzie, czym każda wielka przyjaźń w życiu ludzkim być powinna. Umarł Witkiewicz dla Piłsudskiego za wcześnie, bo nie ulega wątpliwości, że w chwilach ciężkich, którymi wiało mu od narodu, stałby przy nim jak ten, który nie tylko światło bierze, ale i sam darzy światłem, darzy mocą, darzy promieniami ducha, w których nikną wszelkie cienie, choćby najgrubszej złości ludzkiej i nienawiści" ".
Istotnie. Można powiedzieć, że tylekroć doświadczony w życiu Witkiewicz, człowiek znękany i utrudzony, patrzył na nie skonkretyzowaną bliżej problematykę niepodległości głównie przez pryzmat fascynującej go już — pod koniec życia — osobowości swojego „krewniaka" ,,Ziuka". Mniej dowierzał enigmatycznej
42
„sprawie", często zresztą w przeszłości przegrywanej, bardziej określonemu, konkretnemu człowiekowi. Nie włączywszy się bezpośrednio czynnie w akcję niepodległościową, jako artysta, jako twórca oddał jednak, właśnie piórem, niezaprzeczalne usługi ruchowi legionowemu. W rok po śmierci pisarza społeczeństwo polskie, w tym i żo'nierze w okopach, mogło czytać będącą w obiegu skromną książeczkę Witkiewicza Ostatnie słowa. Wyjątki z listów do siostry, sierpień 1914—sierpień 1915, książeczkę ogłoszoną w Piotrkowie przez Wydawnictwo „Wiadomości Polskich".
Z punktu widzenia psychologii odbioru czytelniczego publika-^cja-Ł pomieszczonymi w niej słowami „zza grobu" zawierała duży potencjał emocjonalny, miała walory legendotwórcze. Te ułomki korespondencji do siostry, Marii Witkiewiczówny, stanowiły pewnego rodzaju mozaikę myśli i odczuć — w ostatecznym przecież rachunku komponowały się w dość konsekwentną całość intelek-tualno-emocjonalną. Punktem wyjścia tej całości było nieprzejednane stanowisko Witkiewicza wobec objawów wszelkich form lo-jalizmu części społeczeństwa w stosunku do zaborcy. Witkiewicz bolał, że „jest w Polsce za dużo durniów, małodusznych, spodlonych przez niewolę, leniwych, niezdolnych do oderwania się od swego interesu, płytkich sceptyków"19, niepokoiły go „trupie pierwiastki" 20 oraz „zaraza upodlenia niewolniczego i głupoty, wynikającej z nieznajomości istotnego stanu Polski i rzeczywistego do Niej stosunku państw zaborczych" w. Stwierdzał: „Naród, który stracił to, co stanowi busolę narodowego życia, stracił absolutną, we wszystkich duszach jednako silną chęć i potrzebę niezależnego bytu" ". To powoduje „spodlenie myśli i uczuć! Polskę od czasów Saskich już szarpią te straszne, rozkładowe siły" 23.
Skutecznym środkiem na te chroniczne schorzenia narodowe jest — zdaniem Witkiewicza — stworzenie zarodka sił zbrojnych. Gdy jego postulat zaczął się realizować, Witkiewicz powitał ten fakt entuzjastycznie. „Strzelcy wprowadzają do historii na powrót silę, którą ludzie przywykli uważać za dawno zniszczoną" 2< — pisał 21 sierpnia 1914 roku. 24 września dodawał: „Żyjemy, jesteśmy i zajmujemy na powrót miejsce w historii, pod własnym imieniem — to jest życie — to najważniejsze" ". Do tematu Legionów wracał bezustannie. 4 grudnia wyznawał: „Ludzie nędzni, upadli z wygniłym sumieniem polskim byli — nowym i szczęśliwym jest
4.',
to odrodzenie, mało Ich — ALE SĄ. A zdawało się, że Ich nie będzie nigdy. Więc cieszcie się Nim!"" W następnym roku — 5 kwietnia 1915 — postawił kropkę nad i. Swoje myśli i poglądy wyraził jednoznacznie:
„Nie trzeba tracić wesołości i odporności ducha. Ludzie powinni kochać ideę i czyn i w samym czynie czuć szczęście życia. Redukować życie do osiągnięcia celu konkretnego jest to odbierać mu jego treść najistotniejszą. Legiony są istotą polskiego życia i jakikolwiek będzie skutek ich czynu dalszy, ostateczny, samo życie takie, jak ich, jest najdoskonalszym życiem polskim.
Jest tą górną chwilą, o której marzył Mickiewicz" ".
Za takim pojmowaniem działania, według którego nie cel jest istotą i sensem wysiłków człowieka, ale samo dążenie do celu, kryły się dość powszechne w modernizmie — a wyraźnie manifestowane w twórczości Leopolda Staffa — tendencje. Zawierała się w nich — w istocie — niewiara w dokonanie, w spełnienie marzeń, w realizację idei. Była to „choroba wieku". Tak rozumiejąc złożoną kategorię filozoficzną „czynu" Witkiewicz tym bardziej dążył do tego, aby działaniom Legionów nadać najwyższe racje emocjonalne i moralne. Przywoływał magiczną siłę narodową — Mickiewicza. Chciał, aby dawni i współcześni pisarze służyli sprawie Piłsudskiego. „Nasze Legiony — stwierdzał 23—27 października 1914 roku — dotąd nie mają pisarza, który by ich życie i czyny opisał tak, jak zasługują, jak powinny być opisane [...] Więc tak, prasa jest potrzebna, potrzebni są doskonali pisarze, świetni publicyści, umiejący ściśle, logicznie myśleć, czuć głęboko i obejmować całość spraw i zdarzeń obecnej chwili" M. 24 października sumował jakby swe rozważania, snując marzenia: „Żeby w dziedzinie idei słowa — był taki człowiek, jakim w dziedzinie czynu jest Ziuk, byłby to najszczęśliwszy zbieg okoliczności" ".
Kontynuując w kolejnych listach swe rozważania obywatelskie, radził kierowniczym czynnikom wydanie w celach propagandowych pocztówek z fotografiami pojedynczych, „ustawionych malowniczo" żołnierzy piechoty i konnicy oraz całych grup so. Proponował przerzucenie drogą lotniczą do Warszawy gazet i odezw dla ludności. Chodziło mu o to, aby Polakom „zbliżyć Legiony i da(ć wyobraźni żywy ich obraz"31. Kiedy zaś wiosną 1915 roku otrzymał szkice Wojciecha Kossaka z cyklu Polskie Legiony, szcze-
44
rze się nimi cieszył." Zagadnięty o zLodę na tyy pagandowych fragmentów listów do "ostry, ^A Legionów i Piłsudskiego, przełam3* °Pory tyy^ ^ ze skromności i ostatecznie tę zgod^ wyraju \ Witkiewicz jako mimowolny, nieoficjalny k^ Legionów w sprawach propagandowych dązyj ^ ""^1 domości narodowej fascynującej **$ Polsk>eh ^ąV 1 daje się, że rozumiał, jaką moc oddziały*^, U nieuchwytność, enigmatyczność » wielka- {W \\J\\ ną - ma legenda. „Legenda - P*al19 paŹ^e^ąl] toskarb i siła, siła często potężnieJsza niż l^^\JV| tość. Strzeżmy jej i pielęgnujmy M1 m^jn^> \M rdzy marnego filisterskiego sceptycyzmu" ¦ O) \\,2m „[...] to grudka radium, której promieniowa^ ^C\\ której siła jest olbrzymia i więcej wart^f Js\Wi)i| pisanych przez stare miotły okrętowe-" ° *twk ivJ;I mości z pola boju są coraz lepsze ' wia*"a, „*e njA^LjjH I Legionów z tej burzy, ale że Ich czyn wyr bj U '\l
7-7RASTA"" ?.»|,!i,il w murze niewoli, wiara w to Wz.1""-1^ \\\m I
13 stycznia 1915 roku ujawni skrytą V *& dzie, jak Piłsudski działają na ludzkie dusze jak soczewka ro ^ proszone promienie słoneczne, skupiając je w jedno ognisk ,' WV. wołując wybuch ognia. Podobnie Piłsudski skupił, zogi1 ow^| wybuch czynu — Strzelców! Na ich czele znalazł się On i> ost#^ konieczności, jako ich twórca. Stał się wodzem przez swo). ^a . ną moc. Jego władza jest wynikiem tego, że On jest we' me* ducha, wiodącego do walki tych nowych polskich żołnie' - ¦
Rzeczywistość i legenda wyznaczyły Mu w historii ' Iski^ miejsce, z którego nie może Go usunąć władza, żadn^ orm* hierarchii wojskowej. n
On jest i będzie na zawsze rzeczywistym wodzem ' 'skić Legionów" ".
Zestawiając się z Piłsudskim Witkiewicz konkludowa 'Ma* jestem wart jako jednostka bojowa, ale w sobie czuję si^ ,^ws^i żołnierzem spod komendy Piłsudskiego i to rozjaśnia żv &--
Rzecz zastanawiająca, że Witkiewicz w takim niu zaangażował się w inicjatywy Piłsudskiego w latać" Vojr>J światowej, w jakim wiele lat wcześniej wzbraniał siq p ^ r kimkolwiek poparciem jego przedsięwzięć militarnycłi i 'ep°<^ ległościowo-organizacyjnych. Jest to jednak zjawisko * _ kowie 29 marca 1916 roku.53 Tajemnicę przywiązania do wsp mnianego utworu Kosiński pragnął rozwikłać następująco:
4 — Legenda Piłsudskiego...
„Z drugiej strony możemy tu śmiało postawić hipotezę, że i Żeromski, pisząc swój dramat o Sułkowskim, wzorował się oczyma duszy na Józefie Piłsudskim. Już w roku 1905 widział w nim wodza. Dramat o Sułkowskim powstał w niecałe pięć lat potem i możemy przypuścić, że wzorem żywym dla bohatera był właśnie Józef Piłsudski. W każdym razie zagadnienie zmowy na bankiecie krakowskim da się tu utrzymać na całej przestrzeni utworu" 54.
Kosiński sprawę tłumaczył w następujący sposób. Bohater dramatu Żeromskiego to heros pokazany na tle bezimiennej masy żołnierzy, masy bezradnej, choć posiadającej „siły elementarne" i miłość ojczyzny w sercach. To indywidualność, która widziała haniebną niemoc upadającego narodu i czuła się współwinna za ten upadek. Tak więc Sułkowski to człowiek, w którym obudziła się po prostu jędza gniewu i który chce tę jędzę obudzić w całej masie żołnierskiej. To żołnierz bez szarży, który na tle całej bezsiły narodowej dorasta sam do wodzostwa, otoczenie uczy patriotyzmu, zgłębia „geniusz" wojenny Napoleona, hartuje siebie i innych, rozrywa rany polskie, aby nie zabliźniły się błoną podłości. Te same walory i cechy widziano u „wodza Legionów". Stąd taki a nie inny wniosek Kosińskiego: Sułkowski to po prostu Józef Piłsudski.55 Wniosek zapewne nazbyt upraszczający sprawę, ale przecież nie tak bardzo odosobniony. W nieco podobny sposób bowiem, choć przecież nie identycznie, widział rzecz Emil Haecker. W recenzji spektaklu Sułkowskiego wystawionego w 1925 roku przez Teatr im. Słowackiego w Krakowie krytyk wyznawał: „Sułkowski Żeromskiego uosabiał program dążności młodych strzelców, późniejszych legionistów Piłsudskiego" 5,i. Zarówno Haecker, jak i Kosiński w tym wiązaniu utworu Żeromskiego z ideologią legionową nie byli zapewne wyjątkami. Sprawę tę odczuwano i dyskutowano powszechniej. Takiemu interpretowaniu Sułkowskiego sprzyjała sytuacja historyczno-psychologiczna oraz określony stan świadomości poszczególnych klas i warstw społecznych narodu, który raz żył nadzieją na rychłą Niepodległość i szlachetny kształt odrodzonej Polski, kiedy indziej zaś musiał przeżywać zwątpienia i stresy niepowodzeń.
Stosunek Żeromskiego do Piłsudskiego, jeśli patrzeć nań w perspektywie wielu lat, był dosyć niejednolity. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że miał on charakter skomplikowany.
50
a nawet po prostu pogmatwany. Było coś, co autora Przedwiośniu skłaniało ku Piłsudskiemu, ale było też wiele, co go od niego od' pychało i nie pozwalało akceptować prowadzonej przez niego polityki. Początkowo musiała to być pewnego rodzaju zażyłość, skoro w 1898 roku „Ziuk" wraz z „Edmundem" — a więc Stanisławem Wojciechowskim — wielokroć nocowali w mieszkaniu Żeromskich w Warszawie przy ulicy Żabiej, przynosząc wcale niebezpieczny ładunek w postaci poszczególnych numerów nielegalnego ,,Robot' nika".57 Wielekroć spotykali się na zebraniach socjalistycznych śro-dowisk.58 O znacznym zaufaniu do Żeromskiego może świadczyć fakt, że zaproponowano mu stanowisko superarbitra w sądzie oby watelskim wyłonionym przez Piłsudskiego mającym rozstrzygnąć sprawę Ludwika Kulczyckiego, którego posądzono o destrukcyjną i samowolną działalność w szeregach Polskiej Partii Socjalistycz' nej. Powiedzmy wyraźniej — posądzono i właściwie oskarżono. Pisarz odmówił wówczas 3a, ale zaangażował się w akcję pozyskania dla ruchu niepodległościowego samego Wyspiańskiego.60 To byt rok 19051. Wspominając jedną z wycieczek w okolice Nałęczowa latem 1906 odbytą wraz z Żeromskim, Sieroszewskim i Daniłowskim, Sokolnicki dochodził do wniosku — na podstawie dość rozległej wymiany poglądów — że autor Ludzi bezdomnych był wówczas wewnętrznie szczególnie rozdarty: szukał sposobów skutecznej realizacji swoich ideałów społeczno-narodowych, a jednocześnie narzekał na to, iż wszystkie polskie szlachetne wysiłki idą na marne, a najlepsi w narodzie zawsze pozostają w mniejszości. Pomimo to, stwierdza Sokolnicki, „trwało nasze zbliżenie duchowe — więcej niż kiedykolwiek wielbił Żeromski w tej chwili Piłsudskiego" •'. Dodawał przy tym — warto to wyraźnie podkreślić — że wówczas Żeromski był przeciwnikiem prorosyjskiej orientacji sił endeckich w Polsce. Trzy lata później sprawa przybrała jednak inny obrót. Sokolnicki stwierdza: „[...] na dalekim spacerze, wśród smrekowych lasów pogórza, wypowiedział mi nagle swą nie--chęć do Piłsudskiego i zarzucał mu brak idei" 62. Ta „niechęć" była uzasadniona. Zrodziła się w związku ze sprawą Brzozowskiego, któ' rego autor Popiołów znał krótko i przygodnie. Był jednak całkowicie przekonany o jego niewinności. Przeczuwał, że pisarz tej klasy, co Brzozowski, nie może być w żadnym przypadku agentem carskiej Ochrany. Uwrażliwiony na moralną stronę ruchu niepod--
4"
51
ległościowego Żeromski był przeciwnikiem brutalnego deptania jednostki na drodze ku wolnej Polsce. O tym, że ludzie Piłsudskiego są jednak do tego zdolni, przekonał się Żeromski podczas dyskusji o Brzozowskim z udziałem Walerego Sławka, który dość obcesowo wyraził pogląd, iż każdy, zaledwie podejrzany o zdradę winien być likwidowany.63 Rozbieżności pogłębiły się bardziej w roku następnym. Żeromski, jeszcze z czasów pobytu w Zakopanem zbliżony — podobno — do masonerii, w czasie wyjazdu do Paryża pod koniec 1909 roku pod wpływem szwagra Rafała Radziwiłłowi-cza oraz Tadeusza Gałeckiego — a więc Andrzeja Struga — wstąpił do polskiego wolnomularstwa działającego pod egidą „Grand Orient". Piłsudski był natomiast zdecydowanym przeciwnikiem wiązania się polskiego ruchu niepodległościowego z masonerią.64
Jednak na progu pierwszej wojny światowej znów był w pewnym sensie dość blisko Piłsudskiego. Wrócił do Krakowa z drugiej strony Tatr. Przebywał bowiem w Wyżnych Hagach. Jego żona Anna zaczęła pracować w intendenturze Legionów przy ulicy Gołębiej. On sam zaś pragnął włączyć się do walki. O swoich pierwszych krokach na tym polu działalności wspominał po latach: „Stawiłem się u komendanta Piłsudskiego, a on polecił mi jechać do Kielc. Wstąpiłem tedy do Legionów i wyjechałem wraz z drem Kotem w dniu przysięgi, złożonej przez legionistów w Kielcach" 65. Do rodzinnego miasta jednak nie dojechał z powodu awarii samochodu. Później nawet był z tego zadowolony — poznał bowiem tekst przysięgi składanej na wierność cesarzowi austro-węgier-skiemu. A ten tekst pod każdym względem mu się nie podobał. W październiku próbował dostać się do Piotrkowa już z legitymacją urzędnika wojskowego w randze oficera Legionu podpisaną przez Władysława Sikorskiego. Tym razem zawieszony został ruch kolejowy. Żeromski wraz ze znajomym Stanisławem Siedleckim wrócił ze Szczakowej do Krakowa. Sam po latach stwierdzał, że nie udało się i drugi raz.66
Po zarządzeniu w listopadzie 1914 roku przez władze austriackie ewakuacji Krakowa pisarz udał się wraz z rodziną — drogą okrężną przez Wrocław — do Zakopanego, gdzie zamieszkiwał w willi „Oleńka" na Krupówkach. Zameldowawszy się w komendzie placu Legionów Polskich, zaczął pracować w departamencie wojskowym NKN. Wiele dokumentów wskazuje na to, że był zde-
52
cydowanym przeciwnikiem działalności na rzecz państw centralnych. Istniała więc groźba internowania go jako poddanego rosyjskiego i osadzenia w jednej z miejscowości w Tyrolu. Wskutek tego pod namową otoczenia wstąpił do Narodowego Komitetu Zakopiańskiego. Zabezpieczyło to Żeromskiego przed represjami Austrii. Daleki od sympatii proaustriackich podejmował różnego rodzaju inicjatywy gospodarcze mające na celu podniesienie miejscowego rzemiosła oraz pomoc dla głodującej Warszawy.67 W połowie września 1916 roku spotkał się znowuż z Józefem Piłsudskim. Tę interesującą rozmowę z nim opisał w Liście otioartym w roku 1922:
„Obecny Naczelnik Państwa Polskiego, a dawniej Komendant Legionów, przybywszy w r. 1916 do Zakopanego, rozmawiał ze mną pewnego razu o aktualnej wówczas sprawie tworzenia armii polskiej po stronie państw centralnych. Ponieważ przez cały ciąg wojny byłem zawziętym zwolennikiem zwycięstwa Francji i En-tenty, gdyż w tym zwycięstwie pokładałem nadzieję osiągnięcia niepodległości i zjednoczenia ziem polskich, gorąco oponowałem przeciwko planowi i usiłowaniu wzmocnienia siły Niemiec. Ówczesny Komendant Legionów innego był zdania. Dowodził, iż należy tworzyć armię po stronie państw centralnych, nawet wbrew woli społeczeństwa polskiego, którego tchórzostwo w jaskrawy sposób charakteryzował" B8.
Następne spotkanie miało miejsce już w niepodległej Polsce. Pod koniec 1919 roku Żeromski przeniósł się do Warszawy, gdzie został bardzo gorąco przyjęty przez miejscowe środowisko literackie. Jak wspomina Hanna Mortkowicz-Olczakowa, zaraz po przeniesieniu się do stolicy złożył pisarz wizytę Naczelnikowi Państwa z zamiarem zwrócenia mu uwagi na potrzebę rozwijania odpowiedniej propagandy polskiej na kresach zachodnich oraz omówienia sprawy plebiscytu na Śląsku i w Prusach. Podobno w czasie spotkania w Belwederze nastąpiła ostra wymiana zdań, gdyż Piłsudski myślał wówczas o wyprawie na ziemie wschodnie. Mówimy „podobno", gdyż z takim ujęciem sprawy przez Mortkowicz--Olczakową zdecydowanie dyskutował Sokolnicki.69
Nie wchodząc już dokładniej w szczegóły, można stwierdzić bez poważniejszego ryzyka popełnienia kardynalnego błędu, że Żeromskiego przez wiele lat dystansowały od Piłsudskiego jego niewrażliwość na problematykę polskich ziem zachodnich i pół-
53
nocnych oraz nadmierne zaaferowanie polskimi terytoriami wschodnimi. Pretensje za tego rodzaju politykę. — to trzeba przyznać Żeromskiemu — nigdy nie przybierały form skrajnych, dalekie były od zacietrzewienia. Kiedy w 1922 roku Stanisław Stroń-ski w artykule Nie było dowodził, że w czasie rozmów z Żeromskim w Zakopanem w 1916 roku Piłsudski stwierdził, iż nie może być w ogóle mowy o odzyskaniu przez Polskę ziem zaboru pruskiego, pisarz wiedziony troską o rzetelną prawdę ogłosił sprostowanie. Wyjaśnił, że w czasie tej rozmowy nie poruszał z Piłsudskim sprawy tych ziemi. Nie chciał — jak to wyraźnie zaznaczał — aby treść jego prywatnych z Piłsudskim rozmów była podstawą do jakichkolwiek politycznych rozgrywek międzypartyjnych. Od nich pragnął trzymać się zdecydowanie z daleka.
O Piłsudskim Żeromski wypowiedział parę interesujących zdań w eseju Organizacja inteligencji zaicodowej napisanym w Zakopanem w maju 1919 roku. Gdyby wyrwać je z kontekstu, można by sądzić, że autor Popiołów; składa Piłsudskiemu szczery hołd, nazywając go — na zasadzie licentia poetica — pierwszym wojownikiem, „rycerzem", a nawet wodzem rycerzy. Ale tych słów z kontekstu wyłączyć nie można. Zostały one przywołane przez Żeromskiego w celu pokazania pewnego paradoksu historii. Oto bowiem Naczelnik Państwa Piłsudski i aktualny minister spraw wewnętrznych Wojciechowski — dawni burzyciele monarchii, redaktorzy i kolporterzy socjalistycznego „Robotnika", bojownicy o sprawę ludu — w Polsce Niepodległej znaleźli się w dość kłopotliwej i dwuznacznej sytuacji. Stali się poniekąd rzecznikami i fundatorami „ładu", który w latach swojej górnej, romantycznej młodości nie zyskiwał ich akceptacji. Wiele z własnych marzeń zrealizowali. Zapomnieli natomiast o tym, co niegdyś nazywali „dyktaturą proletariatu". Nic tedy dziwnego, że lud pracujący i głodujący — zupełnie jak dawniej — maszeruje groźnie ulicami Warszawy, a obydwaj dostojnicy, dawni „towarzysze" i wodzowie „rycerzy", z rosnącym niepokojem spoglądają nań zza pałacowych firanek.
Żeromski dosyć często rozważał fenomen osobowości Józefa Piłsudskiego. Być może wyobraźnię pisarza pociągały jego „orle oczy" — jak o tym pisał — oraz to, że niczym rzymski imperator zwycięsko wkraczał, a właściwie wjeżdżał na koniu do Wilna, któ-
54
regoj ulice przed laty przebiegał „chyłkiem", podszyty strachem konspiratora. Przesłanki dla tego rodzaju przypuszczeń istnieje w tym, co Żeromski pisał i co mówił.70 Zasadniczo jednak nie poddał się legendzie Piłsudskiego. Nie pozwoliły mu na to liczne zastrzeżenia, jakie miał w stosunku do jego doktryny, a zwłaszcza do praktyki politycznej. Wszystko to prawda. Ale prawdą jest i to. że Żeromski spierając sie, z Piłsudskim, dyskutując z mm o kształcie przyszłej Polski, wypowiadając sie. w eseistycznych i wspomnieniowych formach literackich o dawnym redaktorze socjalistycznego „Robotnika" w pewnej mierze współuczestniczył jednak — zapewne podświadomie i mimowolnie — w lormowaniu. w tworzeniu i rozpowszechnianiu jego legendy.
Kiedy Żeromski wydał Przedwiośnie, Piłsudski oficjalnie prz$ ciążył w minionych łatach na losie całego narodu. Z pewny-w^ 2ą wet entuzjazmem wskazywał na istnienie takich ośrodków cjJ^- j^ 2ycji militarnej. „Kiedy w Królestwie — pisał — dusze tkwj 5{jo_ szcze w powszednim dniu, w zaborze austriackim Polacy stajj^ ie„ bronią i dokonują niesłychanych przeobrażeń społeczno-polu p0(j nych ku zespoleniu sił [...]" 73 ^qZv
Wkrótce własne słowa poparł konsekwentnie czynami, u dają się one w logiczny cykl faktów i zdarzeń. Widząc w p>^ ^}av skim autentycznego działacza niepodległościowego wstąpji^ud-Związku Walki Czynnej, a następnie do działającej w Paryża cj0 cji „Strzelca". Na początku drugiej połowy 1914 roku powrócpek-Polski, aby z chwilą wybuchu pierwszej wojny światowej 2q* ą0 w Legionach kawalerzystą walczącym pod dowództwem Beh^tąć -Prażmowskiego. Bardzo czynny w działaniach, zwłaszcza w .}\\y-roku, szybko stracił zdrowie, wskutek czego musiał opuścić u ^15 sko i intensywnie leczyć się w Zakopanem przez cały rok nastę*; oj_ Nieco podkurowany przybył do Warszawy, gdzie redagował pe hy dyk „Rząd i Wojsko" oraz pracował w Polskiej Organizacji Woj^ io. wej. Jako entuzjasta Piłsudskiego Strug przeżywał i chwile rozteAo. Emocjonalnie związany z Brygadierem nie wszystko, co on C2 ^k w płaszczyźnie politycznej, mógł w pełni zaakceptować. Jedr, hi] z pierwszych zawodów był moment, w którym dawny więzień j,^m gdeburga spowodował rozwiązanie demokratycznego rządu }u^a*. wego, utworzonego w Lublinie przez Ignacego Daszyńskiego-W rządzie tym działał przez parę dni sam autor Dziejów jedn %), pocisku jako wiceminister propagandy, a więc zastępca i wst?&o pracownik Wacława Sieroszewskiego, który podówczas był szef ^ł-gabinetu. Ten fakt jednak nie odciągnął Struga od ideologii }e&\i nowej. Rychło w jej duchu stworzył dwie powieści: w roku wfo-Odznaką za wierną służbę, w następnym Mogiłę nieznanego * ^j nierza, która stanowiła artystyczny obraz polskiego społeczeńst^-oraz jego nastrojów w czasie wojny światowej. Pierwsza powija — zrealizowana w formie fikcyjnego pamiętnika mlodziutkj3ć ułana z oddziałów Beliny, uczestnika wszystkich działań WojSL§o wych począwszy od 6 sierpnia 1914, a w roku 1916 leczącego V w „Bratniaku" w Zakopanem — poza głęboką refleksją nad oK ?
U
)
cieństwem wojny i tragicznymi przeżyciami szarego żołnierza polskiego zawierała jeszcze bardzo mocną i sugestywną tkankę legen-dotwórczą w stosunku do Piłsudskiego.
W pamiętnikowych rozważaniach narratora-bohatera Sylwka Piłsudski jawi się jako ludowy bohater-patriota, który wiedzie swoich chłopców „legunów" między Scyllą a Charybdą; a więc ma swoje zatargi i utarczki z korpusem oficerskim cesarza austro-wę-gierskiego, mocuje się również z wielorakimi trudnościami, jakie stwarzają mu galicyjscy ugodowcy z NKN. W pojęciu młodziutkiego, pełnego entuzjazmu dla wodza legionisty Piłsudski poprzez swój spryt jest rękojmią doprowadzenia walki o niepodległość ojczyzny do zwycięskiego końca, dlatego też pamiętnik chłopca tak bogato jest inkrustowany zdaniami: ,,Od myślenia jest Komendant" 74. „Cóż my mamy teraz robić? Co Komendant rozkaże".?• „A uratował nas, rzecz prosta, Komendant. Zwymyślał dowódcę austriackiej dywizji i powiedział, że nie myśli gubić swoich żołnierzy".71' „Radość i otucha! Z nim to jak przy ojcu i matce. "Wszystko jedno, co i jak, byleby przy nim zawsze!" " „Więc Komendant, który najlepiej wiedział, jakie u nas wszystko przemęczone, rozporządził się sam (miał prawo, bo my jego żołnierze, a nie c.k.) i zadekował nas właśnie w Zawoi".7* „Czymże się trzymamy jeszcze? Komendantem".71' „Wiadomo, że Komendant z niczym wrócił z Warszawy, tyle że zapowiedział państwom centralnym, że ani jednego rekruta nie da, póki nie będzie wiedział po co i na co. Nie jak nasi c.k. gorliwcy, którzy rozplenili się w Warszawie z enkaeń-skiego nasienia".80 „Pewnie Legiony w odwrocie na Stochód, a tu już opowiadają pleciugi, że nasza brygada w niewoli. Oho — już nas nieraz Komendant wyprowadził, to i teraz da rady".81 „To Komendant ocalił pułki legionowe i wyprowadził je z zamętu, już otoczone ze wszystkich stron".88
Nawet najbardziej kryzysowe momenty w biografii Legionów i w życiu osobistym Sylwka każą mu wierzyć w sens czynów Piłsudskiego: „Komendant wstępuje na jakąś nową drogę. Zaczyna się drugi akt wielkiego dramatu, bo on po raz pierwszy odchodzi od Brygady. Bez wątpienia teraz zaczną się dziać w Polsce wielkie rzeczy. On ożywi i uzdrowi nędzną niemrawą politykę naszą. On zbierze wokoło siebie najdzielniejszych. Serce wydziera się ku niemu. Ach, iluż to nas kocha go wiernie i zapamiętale! Tysiące nas
58
odda zą niego z radością życie, wypełni najtrudniejszy rozkaz. 1 . ^n to dobrze wie".83
Piłsudski w pojęciu Sylwka jest reprezentantem nie uprz2y. wilejowanych warstw społeczeństwa polskiego, a więc warsttw najbardziej patriotycznych. Krzywią się nań bogacze, niechętni §.. mu hrabiowie. Oparcie ma jedynie w prostym, szczerym iudz ;ie z nim jest socjalnie i mentalnosciowo spowinowacony. Stąd desjp^. rackie decyzje schorowanego Beliniaka: ,,Prosiłbym jeszcze dro«&a Babcię o to, żeby cały testament we wszystkim, co mnie dotyczy przerobić na Komendanta. Bo on nic nie ma, a w kamienicy r\a Świętego Jana miałby piękne mieszkanie, gdy się wyrzuci na*c}_ radcę Szykulskiego z pierwszego piętra. Komendant ma dwie klitki na Szlaku, cóż to za hańba dla Polski".s4
Dość wyraźną tonację apoteozy Piłsudskiego mają rowni^z p*n_ blicystyczne utwory Struga. W pierwszym rzędzie należy WymiU;.. nić ogłoszoną w Warszawie w 1921) roku pod pseudonimem St Borsza broszurę Wódz a żołnierz. W sześć lat później opubłi^ow-^j Strug esej pod wymownym tytułem Wiekopomny dzień 6 sierpKi^ 1914 r. Były to jednak ostatnie dowody uczuciowego i ideowe gQ związku pisarza z Piłsudskim oraz grupą podówczas rządząctą kr~aw jem. U progu Ii Rzeczypospolitej Strug wyraźnie zrażał się %±0 [ u_ dzi, których we własnej wyobraźni przed laty stawiał bardzo w y, soko. Bywało bowiem, że dawni ideowcy stawali się często p>osp»o, litymi graczami politycznymi, łakomymi zarówno zaszczytów, jjalc też i nadmiernych korzyści materialnych. Wskutek tego po rok^ 1918 coraz bardziej oddalał się od sfer rządzących, skupiając swOJ^ zainteresowania głównie na pracy literackiej. W tej atmosfersze b»ov leśnego zawodu i rozczarowań wobec społeczno-politycznego i rrvo, ralnego kształtu Niepodległej Polski powstały dwa interesując^ utwory pisarza. W roku 1925 ogłosił Strug w formie zwartej po, kolenie Marka Świdy, w tymże roku napisał, a następnie gpublk kował w prasie w odcinkach Wielki dzień, utwór mający pocritytu| Kronika niedoszłych wydarzeń.
Ideą przewodnią Pokolenia Marka Świdy jest wyrazeniLe z-a, sadniczego rozdżwięku i niewspółmiernosci pomiędzy marze;«iiamj ofiarnych bojowników o niepodległą ojczyznę a stosunkami, jaku ukształtowały się w Polsce po roku 1918. Gorąca pasja osk_:arżyv cielska Struga wyrażona została w utworze w tych jego par -tiach
5|
w których w formie satyrycznej i groteskowej ukazuje sceny bezkarnego kupczenia władzą i wpływami, moralnością, sprawiedliwością oraz majątkiem narodowym. Ten sam klimat brudnych machinacji politycznych, atmosferę przewrotów i zamachów stanu wyraził Strug — tym razem już wyłącznie w poetyce groteski — w Wielkim dniu.
W pierwszej, jak i w drugiej powieści pisarz wyrażał wotum nieufności dla klanów rządzących krajem właściwie wbrew woli Piłsudskiego, który w czasie, kiedy dzieje się akcja powieści, oficjalnie nie brał udziału w życiu politycznym Polski, nie odpowiadał tym samym za panujący marazm. Krytycy i historycy nowszej literatury stawiali nawet tezę, że Pokolenie Marka Swidy to powieść poniekąd uzasadniająca konieczność dokonania przewrotu politycznego oraz generalnej sanacji, uzdrowienia całokształtu życia wewnętrznego kraju. Nie wchodząc już w sferę szczegółowych dociekań w tym zakresie — jest to sprawa osobnych studiów poświęconych wyłącznie Strugowi — trzeba stwierdzić, że w omawianej powieści pisarz zawarł jeszcze sporo sympatii dla Piłsudskiego i jego ideowych zwolenników. Podobnie było w Wielkim dniu, „kronice niedoszłych wydarzeń" — jak głosił podtytuł utworu. Ta powieść „z kluczem" stanowiła wnikliwy satyryczny przegląd stosunków politycznych w Polsce w pierwszej fazie Niepodległości. Nowoczesnymi środkami literackimi, zwłaszcza zaś przy użyciu groteski, kompromitowała polityczną doktrynę partii pra-wicowo-nacjonalistycznych, szczególnie jednak Stronnictwa Na-rodowo-Demokratycznego. Demaskowała stosowane przez prawicę praktyki: szantaże, terror, gwałty, zamachy stanu.
Przedstawiając proces przygotowywania faszystowskiego puczu, ukazując jego technologię i ewentualne skutki, pisarz ostrzegał opinię publiczną przed skrajną dominacją sil ekstremalnie prawicowych. Jednocześnie poniekąd sugerował, że przeciwnym ich biegunem jest Dziadosz, a więc po prostu Piłsudski. W planie akcji, rozgrywającej się w Zakopanem i w okolicy, Strug Piłsudskiego nie umieścił, ale jego nazwisko ukryte pod kryptonimem Dziadosza pojawia się w utworze prawie dwadzieścia razy. To budzi nienawiść, to przestrach, to znów entuzjazm. Wreszcie paraliżuje siły sprawcze planowanego przewrotu. Wieść, że sam Dziadosz „pan-
60
jstrzyga cerką" wybiera się do zimowej stolicy Polski, ma mocr
jącą. Przewrót spalił na panewce. uiacvrłt'
Zawiesiwszy nad wydarzeniami i nad osobami wys mie^
w utworze magiczną siłę, a więc imię Dziadosza, »' iegen$'
Damoklesa, pisarz i tym razem budował Piłsudskie1111' j„ ^
Pokazywał, że właśnie tej legendy tak bardzo obaW'aia Zan/
wica widząca — jak z .sarkazmem wykrzykuje jeden ^ /
chowców w Wielkim dniu — „obłędny kult Dziadosza' cy cf
wszechny na Lewicy" 85. Była to jednak ostatnia faz8
Andrzeja Struga Piłsudskim. wj ^
Zasadniczą cezurę w stosunkach pomiędzy nimis'a ^
przewrotu majowego w 1926 roku. Od tego momentu P Moj/
nitywnie traci zaufanie do bohatera swoich wielu kstóz forn/
przypuszczać, iż nieprzypadkowo rezygnuje z wydali o0}ec2/
zwartej powieści Wielki dzień. Żywą działalności • f
i udziałem w różnorodnych akcjach o charakterze *yrJ.eChec ^
tycznym manifestuje wyraźnie i jednoznacznie swoją" llblicv?ti
nowego reżimu. Jako senator pepeesowski i lewico*)' "u g g^
wielekroć występuje przeciwko brutalności przedsta*'0 ^en- j/
mu sanacyjnego, zwłaszcza przeciw więzieniu działach ^
wu w twierdzy brzeskiej oraz przeciw kierowaniu nadr° z^e ^
dzeń administracyjnych opozycjonistów do obozu w Be
tuskiej. i /
Dodatkowym sygnałem zerwania z ideologią legi0 resje /
majowym systemem rządzenia był kierunek zmian Wza MestY
interesowań literackich Struga. Na przełomie ^ ^ a { 2.0^'
i trzydziestych pisarz podjął w powieściach Klucz 00 j Mtf/i
Krzyż analizę zjawiska wojny, ukazując jej okrucieńs' p0r^
ny bezsens. W kolejnych utworach, takich jak PienKr' rcj -y^
kasjera Śpiewankiewicza i nie dokończone z powodu ś"1 'jja-j^l'
ra Miliardy, przedstawiał zjawiska dehumanizacji świat oCjowX
stycznego opętanego pogonią za zyskiem i zbijaniem ,g^ u^\
majątków. Równolegle z tą ostatnią powieścią pisał ró* <> *J\
rozrachunkowy z sanacją „W Nienadybach byczo f -e w jfl
twórczość oraz postawa społeczna i polityczna, szczep , . y,
tach trzydziestych, zadecydowały o tym, że Strug s Wymo^
społeczeństwa polskiego wielkim autorytetem moralny"1' ^ jj> *
nym zjawiskiem było to, że nad trumną dawnego '*
niej antysanacyjnego opozycjonisty zgromadzili się przedstawiciele różnych stanów, klas, wyznań, ideologii, orientacji i partii politycznych. Był to rok 1937, rok napięć i zderzeń sprzecznych racji, za którymi stali ludzie z wrogich wielekroć obozów. Jeśli tedy oddawali oni zgodnie Strugowi cześć, to wyraźnie dokumentowali obiektywną wartość jego cech osobowych, siłę ich powszechnego promieniowania i oddziaływania, cech, wśród których szacunek dla przeciwników należał do bardziej istotnych. Sprawę tę doskonale oświetla jeszcze jeden ważki dokument. W impresji wspomnieniowej W dziesiątą rocznicą, ogłoszonej w 1928 roku w 264 numerze „Naprzodu" Andrzej Strug myślami wracał — nie bez pewnego rozrzewnienia — do niedawnej przeszłości:
„Dnia 11 listopada przybył do Warszawy Piłsudski. Byłem tym, który oznajmił tę wiadomość obszarnikom, którzy z obawy przed rzezią na wsi zjechali wszyscy do Lublina. Ucieszyli się niezmiernie, co nie przeszkadzało im potem, gdy Piłsudski był Naczelnikiem Państwa, nazywać go »bandytą«. Obecnie znowu się to ponoć zmieniło.
Po przyjeździe Piłsudskiego premier rządu, tow. Daszyński, udał się do Warszawy. Kząd został w Lublinie w uszczuplonym składzie. Odbyliśmy jeszcze ostatnie posiedzenie w Lublinie.
Jeżeli wracam do owych dni listopadowych przed dziesięciu laty, kiedy to historia pisała »Mane, Tekel, Fares« rzeczom dawnym, nasuwa mi się porównanie z dniem dzisiejszym. Wówczas, przed dziesięciu laty, we wszystkich poczynaniach staliśmy ramię przy ramieniu jako bracia — my i peowiacy, i dawni legioniści. Należy im się od nas wdzięczne wspomnienie, choć dzisiaj są oni naszymi przeciwnikami. Odbyli przez ów okres lat dziesięciu ewolucję, a raczej rewolucję przekonań i postawili przeciw sobie masy ludowe, które zostały sobą, wierne dniom listopadowym roku 1918.
Podjęli z nami walkę.
Dzieje rozstrzygną, jaki będzie jej wynik.
Wkraczając w drugie dziesięciolecie Niepodległości, musimy podkreślić konieczność powrotu do haseł Rządu Ludowego, [podkreślenie A. Strugaj Musimy kontynuować dzieło organizacji mas, i, silni odwagą i mocą decyzji, być nadal godnymi Polskiej Partii Socjalistycznej, a Partia musi być godną Niepodległego Państwa, jutrzejszej Polski Ludowej."
62
ó
Jak widać był czas, kiedy pisarz mógł budować Piłsudskiem11 legendę. W nowych warunkach uważał to za niecelowe, a nawt szkodliwe. Mitotwórca przekształcił się w konsekwentnego miW burce. Wiele go to kosztowało. Ale przecież pryncypia ideowe i na' rodowe zwyciężyły.
Podobnie, jak Struga, także Władysława Orkana związać z działalnością i ideologią Legionów szczególna wrażliwość na prCj bierny walki narodowowyzwoleńczej. Autor Komorników, Na' urwiskiem, W Roztokach i Drzewiej w drugim dziesięcioleciu x\&" szego wieku, będąc aktywnym działaczem regionu podhalański^' go, zyskał sobie w społeczeństwie znaczny autorytet. Współtwórco Związku Podhalan oraz „Gazety Podhalańskiej" z chwilą wybU' chu wojny wzmógł działalność pisarską na niwie publicystyki, kt' rą przygotowywał swoich ziomków do zadań w ruchu niepodległe ściowym. Jego artykuły, listy, odezwy z tego czasu — ogłaszane Ir bieżąco w prasie 8B — ukazały się w tomach: w roku 1926 Warv (Studia, listy, szkice), Listy ze wsi w roku 1925 oraz pod koniec 10 trzydziestych Wskazania.
Jako oficer Legionów Orkan zajmował się akcją werbunki wą. Należał do słynnego oddziału Czwartaków i jego wojenne lo^ w 1915 roku przełożył — jako pisarz — na język literatury. Rozi> miejąc doskonale sens skoncentrowanych działań propagandowych na rzecz „sprawy", już w 1916 roku wydał Drogą Czwartaków. O" Ostrowca na Litwą.
Orkan nie przeżył tak głęboko jak Strug dramatycznych ro^ czarowań wobec Piłsudskiego. Można to tłumaczyć tym, że pierW sze lata rządów pomajowych przyniosły pewne ustabilizowani społeczne i polityczne w Polsce. Wyraźniejszych przejawów autc? kratyzacji w rządzeniu krajem piewca Podhala nie dożył. Z ca*, kowicie innych powodów nie przeżyli większych rozterek Gusta^ Daniłowski, Wacław Sieroszewski i Juliusz Kaden-Bandrowsk czołowi pisarze obozu piłsudczykowskiego.
Gustaw Daniłowski, autor tomów prozy Nego, Z minionyc
f<
dni, Fragment pamiętnika, Jaskółka. W miłości i boju, powstałyc „ w latach 1899—1910, należał do tego pokolenia Polaków, któr' r za nadrzędny imperatyw życia stawiało walkę o niepodległość Po* ski. Jego związek z Piłsudskim był zjawiskiem całkiem natura*,, nym. Obydwaj wywodzili się ze środowiska szlacheckiego, ojców*
(#'
obydwu dotkliwie ucierpieli z powodu prześladowań za udział w powstaniu styczniowym. Nieprzypadkowo Daniłowski urodził się w gubernii kazańskiej, a więc po prostu na obczyźnie. Był synem zesłańca pełniącego niegdyś odpowiedzialne funkcje w ruchu niepodległościowym. Władysław Daniłowski wchodził w skład Komisji Wykonawczej Rządu Narodowego i ideowo związany był z samym Ludwikiem Mierosławskim. Zmarł nagle w Petersburgu, a jego rodzina, żona i trzej synowie, udała się do Warszawy, gdzie Gustaw próbował studiów nigdy zresztą nie ukończonych. Patriotyczną postawę kształtował u Gustawa także stryj, Bruno Staro-rypiński. W jego dworku w okolicach Kamieńca Podolskiego panowała atmosfera niemal sakralnego traktowania wszelkich zrywów niepodległościowych, a pamięć o padłych w boju za ojczyznę bohaterach była po prostu święta. Uformowana właśnie w takim klimacie osobowość Daniłowskiego zasadniczo zdeterminowała jego twórczość literacką. Utwory, które pisał, obsesyjnie nawiązywały do powstałych w okresie romantyzmu narodowych mitów, mity te pielęgnowały i rozwijały. O tym, że były one centralną sprawą w twórczości autora Jaskółki, świadczy fakt, iż po 1918 roku, a więc w czasie, gdy powstała Polska Niepodległa, Daniłowski jako pisarz przeżywał zasadniczy kryzys twórczy. Prawie wszystkie problemy, którym poświęcał swoje nowele, szkice i powieści, a także wiersze, w nowych warunkach politycznych utraciły tę wagę, jaką miały w czasach niewoli.
Bohaterowie Daniłowskiego, wywodzący się przeważnie ze „szlacheckiego gniazda", są zazwyczaj poddawani próbie moralnej aż do granic wytrzymałości. Nęceni urodą życia, kuszeni powabami miłości, na sposób młodopolski sza'onej, graniczącej niekiedy z erotomanią, rzucają przytulny zaścianek, by stać się „ludźmi podziemnymi", spiskować, a za honor płacić najwyższą cenę. Uproszczony programowo — jak pisze współczesny historyk literatury — „dwudzielny pod względem struktury obraz literacki u Daniłowskiego stwarza typową dla literatury masowej wizję świata bez alternatyw" 87.
Drogi działalności politycznej, oświatowej i publicystycznej Daniłowskiego — pisarz w ciągu kilku zaledwie lat mieszkał to w Warszawie, to znów w Krakowie, Zakopanem, Łodzi, Kazimierzu nad Wisłą, Nałęczowie i Lwowie — wielekroć stykały się
64
z drogami Piłsudskiego, którego poznał już u schyłku ubiegi wieku. „Spiskowiec" musiał na Daniłowskim zrobić duże wr>z(' nie, skoro — jak sam wyznawał na łamach ,.Świata" w 1920 rr ku — obrał go za prototyp głównego bohatera powieści Z mtflC nych dni, Wiktora Gintowta.88 Utwór, napisany w 1901 roku, o^0' szony został w tymże roku na łamach „Gazety Polskiej" (nr 2-^° z przerwami). W formie książkowej ukazał się w 1902 roku.
Historia Wiktora — rewolucjonisty-niepodległościowca, kt0^ po latach przyjeżdża, już z żoną i synkiem, do opuszczonego pr^e laty „gniazda", by po krótkim pobycie u brata i bratowej wrtcl do roboty ,,podziemnej" i w dość niejasnych okoliczności^0 umrzeć w więziennym szpitalu — nie jest prostym odpowied^1' kiem dziejów autentycznego „Mieczysława", czyli Piłsudskie^0 Daniłowskiemu, jak się wydaje, chodziło nie tyle o analogie życ10' rysowe i fabularne, ile o duchowy, a także i zewnętrzny portfe bohatera, jego zdaniem typowego, o ukazanie atmosfery, w jak,e' przebiegała patriotyczna edukacja „rewolucyjnego" pokolenia. PC1" tret wewnętrzny — w ujęciu Daniłowskiego — nie grzeszy m^' miernym skomplikowaniem. Jest dość przejrzysty i jednoznaczfy Nawet nieco schematyczny. Bohatera ukształtowała tradycja p0' wstania styczniowego. Wiktor ma w curiculum vitae poniek#° swojego Halbana, Postańskiego, w którego domu wiszą na ści3' nach „święte" narodowe emblematy: sztychy Sowińskiego i Berf3, także Garibaldiego, symbolizującego europejskie dążności.woln^' ściowe. Jest spowinowacony z pokoleniem 1863 roku swoisty^11 „szaleństwem" proweniencji — to rzecz oczywista — prowenienćJ1 romantycznej. Odmienny od brata, Ignaca, człowieka nazbyt praC" tycznego i trzeźwego, „był wcieleniem entuzjazmu i kipiącego ż/' cia" (ZMD 8). „Posiadał on przy tym magiczny wpływ na lud^1' których sobie jednał od pierwszego wejrzenia, wrażając nieprzć* jednanym wrogom podziw, graniczący niemal z szacunkiem (ZMD 11).
Ten wewnętrzny portret Wiktora bez wątpienia podobny je^ do „pierwowzoru". Jednak jeszcze bardziej i wyraźniej portret zewnętrzny: „Wiktor rzeczywiście przy swoim wzroście wygląda' trochę szczupło, a twarz miał nad wiek starą i jakby steraną. Dłu' gie wąsy, spuszczone ku silnie wystającej szczecinowatej bródce?' nadawały jego energicznym rysom wyraz dobroci, a nadto znużę'
i — Legpnrta Piłsudskiego..
60
nia. Gruba, zrośnięta, prosta linia brwi odcinała sklepione, nisko zarośnięte czoło od zapadłych jam oczu, które były pełne kurzu i zdawały się przez to jeszcze większe, przepaścistsze i trochę ponure" (ZMD 16).
Zarówno zewnętrzna, jak i wewnętrzna charakterystyka Wiktora Gintowta, dokonana w powieści Z minionych dni, wskazuje na to, jaki w oczach Daniłowskiego był najdoskonalszy wzorzec niepodległościowca i rewolucjonisty zarazem, wzorzec ostatecznie odnaleziony przez pisarza w Piłsudskim. Doskonale sprawę tego wzorca ujmuje_Juliusz Kaden-Bandrowski, który po prostu stwierdza, że Piłsudski na progu naszego wieku był „modelem dla piękna epoki" (PB 51). Nie poprzestaje jednak na tej prostej konstatacji, próbuje rzecz wyjaśniać obszerniej i głębiej, odpowiadać na zasadnicze pytanie: dlaczego?
„Owa postać — pisze autor eseju Styl Józefa Piłsudskiego — stanowcza a urocza, w Polsce nowa, postać wcielająca w siebie tłum szarych działaczów, a zarazem nadludzka prawie w nieustannej gotowości bohaterskiego powołania, postać szczytnego obowiązku wobec dziejów Ojczyzny, zawarta w formie najprostszej, w formie pokrzywdzonych praw pracy i wolności myśli, postać stanowiąca o nieśmiertelnym uroku całej szkoły Żeromskiego — to przecież właśnie On, Piłsudski, który tym pisarzom sam na cokole działania swego stanął, jako model nieskazitelny" (PB 51).
Słowa Kadena-Bandrowskiego odnosiły się do lat 1905—1907. Fakt, że Daniłowski po ten „model" sięgnął już dużo wcześniej, bo na samym progu naszego wieku, wiele mówi. Przede wszystkim ujawnia dużą wrażliwość pisarza, a nawet pewnego rodzaju nadwrażliwość, na wszelkie znaki sygnalizujące — bezpośrednio lub w formie nieco zakamuflowanej — problematykę niepodległości, buntów wobec tyranii, spisków niepodległościowych.
Poświadczeniem — w okresie następnym — umacniającego się bezustannie związku Daniłowskiego z Piłsudskim było wzmożenie jego bezpośredniej, już nie tylko pisarskiej, aktywności w obszarze irredentyzmu. Wyjechawszy w 1911 roku ze Lwowa, gdzie był ściśle związany z paramilitarystycznymi organizacjami o charakterze patriotycznym, zajął się — podobnie zresztą jak Strug i inni pisarze bliscy Piłsudskiemu — akcją uzasadniania konieczności formowania sił zbrojnych na wypadek ewentualnej wojny
66
/
między Austrią a Rosją. W związku z tym w 1912 roku na ł^tna „Tygodnika Ilustrowanego" ogłosił cykl artykułów Na try^,u . Ukończywszy w roku 1913 strzelecką szkołę w Stróży, gdzie r^ ' nocześnie był wykładowcą przedmiotów politycznych, z ko^ ności tylko — ze względu na stan zdrowia — wyjechał na kxro,, " do Włoch, by — powróciwszy tuż przed wybuchem wojny do jakowa — kontynuować działalność niepodległościową, a nastęDn~ wstąpić do Legionów.
Realizując model życia — jakby to określił Andrzej Str^g „ojców naszych", w aurze tak szeroko w 1913 roku propag*0 nych idei i tradycji powstania styczniowego, Daniłowski po 6 ^jer ~ nia 1914 roku w sposób niemal już desperacki całkowicie Podd się urokowi i legendzie Piłsudskiego, by — tym razem już ni^ ^ , jako pisarz, ale organizator przedsięwzięć propagandowych i ^ chowawczych — legendę tę rozwijać, szeroko rozpowszechniaj ^ wszelkie sposoby utrwalać. Tezę tę doskonale dokume^j. .
i utwierdza rodzaj czynności podejmowanych przez niego ocj
po.
czątku wojny. Tak więc w ciągu kilkutygodniowej pierwszej ljarn panii wojennej pełnił funkcję kronikarza sztabowego, by j^cjno cześnie przez cały okres wydarzeń lat 1914—1918 prowadzić Do. zaborem rosyjskim, a później pod okupacją niemiecką propiłsucjc kowską agitację, a także bardzo ważną z punktu widzenia ^j-tarnego i politycznego działalność w Polskiej Organizacji no-
skowej. Obdarzony dużym zaufaniem Piłsudskiego — pełnił
Przy
nim w latach 1918—1925 oficjalnie funkcję wysokiego urzędy do specjalnych poruczeń — swoją lojalność wobec niego P°Su.na) bardzo daleko. Po przewrocie majowym, którego znaczna c^ęść działaczy Polskiej Partii Socjalistycznej nie zaakceptowała, w stąpił nawet z szeregów PPS. Swojemu Komendantowi na pQ^_ stawie specyficznie pojmowanego honoru poświęcił wierność ic}eorn społecznym, które go przecież przez trzy dziesięciolecia autentyC2_ nie pociągały. Inaczej niż Strug, dla którego twórczości chąraj^ terystycznym zjawiskiem była wielotematyczność, Daniłows^j __ uwikłany przez całe życie właściwie w jeden krąg problemowy ___ skaza! się w ostatnich latach życia jako pisarz w zasadzie na Li^
czenie.
W zupełnie lepszej sytuacji niż Daniłowski był Wacław Siero szewski. O ile pierwszy wypalił się jako pisarz jednego ter^
K7
rewolucyjno-niepodległościowego, drugi wstępując do sekcji ,,Strzelca" w Paryżu, gdzie przebywał od końca 1910 do połowy 1914 roku, był już sławnym pisarzem o ukształtowanym autorytecie, legitymującym się wybitnymi utworami prozatorskimi spod znaku naturalizmu i impresjonizmu. Jako przeszło już pięćdziesięcioletni człowiek miał w dorobku takie tomy prozy, jak: Na kresach lasów, Jakuty, W matni, Wśród lodów, Risztau, Latorośle, Brzask, Pouńeści chińskie, Poiorót, Ucieczka, Ol-Soni-Kisań, Zamorski diabeł, Kulisi, W ojierze bogom i inne, którymi zyskał sobie tytuł słynnego piewcy Syberii i Dalekiego Wschodu. Wieloletni zesłaniec i więzień X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, Sieroszewski, dość długo eksploatował zdobyte podczas tułaczki doświadczenia i doznania życiowe, tworząc kolejne powieści i małe formy prozatorskie. Dopiero w opowiadaniach Małżeństwo, Tułacze, Być albo nie być — powstałych koło roku 1909 — zaczął wprowadzać tematykę i problematykę rewolucyjno-niepodległościową.
„Zarysowuje się wówczas u pisarza — stwierdza Andrzej Lam — skłonność do aktualizacji materiału przeszłego zarówno w zakresie psychologii, jak zagadnień politycznych, pragnienie zdyskontowania go na rzecz idei niepodległościowej. Wrażliwa obserwacja ustępuje miejsca idei czynu".9"
Tę ideę czynu wkrótce miał możność wcielać w życie jako żołnierz wchodzący w skład drugiej kompanii kadrowej, a od 1915 roku jako ułan oddziału Beliny-Prażmowskiego. Właśnie w takiej postaci ukazał go Kaden-Bandrowski w wydanej w 1919 roku powieści Łuk. W latach wojny rozwijał bardzo ożywioną działalność organizacyjną. Brał udział w 1916 roku w lozańskim kongresie przedstawicieli narodów uciśnionych przez carat rosyjski, gdzie oficjalnie reprezentował Polskę. Internowany przez władze niemieckie, osadzony został w więzieniu warszawskim. Uciekł stąd, by w listopadzie 1918 uczestniczyć w formowaniu przez Ignacego Daszyńskiego Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej i przyjąć tekę ministra kultury i sztuki.
Najbardziej zajmowała go jednak inna sfera działalności. W roku 1915, na specjalne zlecenie Piłsudskiego, Sieroszewski, człowiek o dużym autorytecie moralnym, postać okryta chwałą bojownika walczącego o Polskę, prowadził na terenie całego kraju bardzo żywą działalność odczytową o charakterze propagandowym
88
na rzecz Legionów. Z tą działalnością wiązał również nie UStwy pracę pisarską. Ogłosił wówczas w Piotrkowie w 1915 ro,*t-*1,]> daną Nakładem Departamentu Wojskowego Naczelnego Narodowego, niedużą książeczkę Józeł Piłsudski, w której Zn^ f \o się kilka reprodukcji akwarel Zygmunta Rozwadowskie fi° ^ klu Legiony. f
Książka Sieroszewskiego, napisana językiem tomui*-1^3''/ nym, rzeczowo przedstawiała dzieje życia i działalności ni^P°^ / łościowej Piłsudskiego. Miała walory informacyjne. Zawiei"a*a ,i że dość liczne fragmenty o charakterze ściśle literackim. pił-sar? , chodziło o wyeksponowanie w nich Piłsudskiego jako osć^^y ii zwykłej, pociągającej otoczenie, zafascynowanej wielkość?'1^ *y przyszłej Polski, naznaczonej charyzmą. Aktualna sytuacji* *a / Sieroszewskiemu sięgać przede wszystkim po symbolikę mCcy> / ra miała być zasadniczym atrybutem Brygadiera: „Sam Jć*zei j sudski mówił mi, że zaczytywał się legendami bohaters -klrnl „ świata starożytnego, opowieściami o Milcyadesie, o Temis^-0*^ , przejmował się dumną odpowiedzią Epaminondasa naw^l*2 p skiej, marzył o skromnym, prostym poświęceniu Decius^5* M f o niezłomnej woli Scewoli, o wielkości duszy Regulusa. o czfi ści Scipiona [...]" (S 13). t
Zależało również Sieroszewskiemu na tym, by zdyskt^31110 , na użytek chwili niedawną przeszłość Piłsudskiego jako cz 1owi „podziemnego". Chodziło o to, by czar konspiratora jednał a*w nemu Brygadierowi szersze rzesze działaczy lewicy niepc^-^H ściowej. Dlatego tak wiele miejsca Sieroszewski poświęcił "ils11 skiemu jako redaktorowi „Robotnika" i jego „bezdomner**111 ' ciu w okresie pobytu w Łodzi.
„Nie miał więc dachu nad głową i nie miał prawie ni^°-y f niędzy, gdyż każdy grosz zdobyty czy od przyjaciół, czy innL=3 CHW trzeba było zaraz wkładać we wciąż rozrastającą się i v^/ie^ spragnioną wysiłku robotę partyjną. Wysypiał się w v-vagow w czasie przejazdu z miasta do miasta, na ławkach w kos^cio's wcześnie otwieranych, nocował w zamiejskich ogrodach, w Pb stych domach, cegielniach i tym podobnych wertepach..." w "
Najsilniejszy jednak nacisk kładł Sieroszewski na wyei^P0111' wanie cnót Piłsudskiego jako pierwszego żołnierza mającej jL?ows» Niepodległej Polski. W ujęciu pisarza był to człowiek surc^wy1"
siebie, zahartowany trudami wojaczki, niechętny luksusom i wygodnictwu — jednym słowem niezawodny, lojalny wobec podkomendnych swojski „wiarus".
„Piłsudski — pisał Sieroszewski — biwakował razem z wojskiem przy ognisku, choć był niezdrów i choć przyboczni oficerowie proponowali mu oczyścić jedną z zajętych chat. Nie zgodził się na to i po wieczerzy, składającej się z kawałka suchara i szklanki gorącej herbaty, usnął okryty płaszczami przyjaciół". (S. 71—72)
„Jeżeli dołączymy do tego — konkludował pisarz — czar niezwykły obejścia, grzeczność, uprzejmość, przystępliwość Piłsudskiego, miłą żarliwość wymowy i nade wszystko wielką prostotę zachowania się — to zrozumiemy urok, jakiemu podlegają wszyscy prawie, którzy zbliżają się do tego współczesnego rycerza". (S85)
Swoją książkę Sieroszewski kończył znamiennymi zdaniami. Stanowiły one pewnego rodzaju bilans dokonań Piłsudskiego, określały charakter jego sławy. Jednocześnie zwracały się ku przyszłości, miały aspekty prognostyczne i tym samym pełniły zdecydowanie funkcję agitacyjną na rzecz zbrojnej działalności Legionów:
„Mógłbym tak mówić bez końca, czerpiąc przykłady z przygód tego człowieka, którego życie było fantastyczną bajką, a postać staje się z wolna narodową legendą.
Lecz uważam, że wizerunek jego jest już dość wyraźny, a wykończą go do reszty przyszłe jego czyny..." (S 87)
Esej Sieroszewskiego, systematycznie rozbudowywany i sukcesywnie dopełniany nowym materiałem faktograficznym i legen-dotwórczym, pod tym samym tytułem lub pod nieco zmienionym ukazywał się wielekroć w druku: w roku 1916, 1917, 1919, 1920, 1921, 1926, 1933, 1935 i w latach następnych. Wielekroć był tłumaczony na ważniejsze języki obce. W pisanych w okresie wojny, lecz później ogłoszonych powieściach — takich jak W szponach (1918), Łańcuchy (1919) i Topiel (1919) — autor próbował, z dość miernym zresztą rezultatem, wyrażać najbardziej aktualne idee polityczne.
Powiedzieliśmy już wyżej, że Sieroszewski — w dwudziestoleciu międzywojennym Senator Rzeczypospolitej i prezes Polskiej Akademii Literatury — był w swoim czasie postacią niezwykle popularną w polskim życiu. Miał wielu wielbicieli, miał też sporą
70
liczbę oponentów, którzy dość ostro wypominali mu, ze będąc wpatrzony w Piłsudskiego, godzi się aprobować wiele jego posunięć, które w sposób jawny poniekąd gwałciły elementarne zasady demokracji parlamentarnej. Jak można pogodzić uczciwość dawnego Sybiraka-zesłańca i wrażliwego przecież pisarza-humanisty ze stanowiskiem politycznym człowieka wyraźnie wspierającego system sanacyjny? Pytania tego rodzaju, zadawane w latach dwudziestych i trzydziestych, mają i dzisiaj aktualność. Częściowo odpowiedzi starał się udzielić jeden z dociekliwszych znawców pisarstwa Sieroszewskiego, Andrzej Lam, który wyjaśniał motywy takich zachowań autora W matni:
„Postać Piłsudskiego stała się dla Sieroszewskiego wcieleniem żelaznej woli i konsekwencji, synonimem zwycięskiego czynu, gwarancji poskromienia anarchizmu i chaotyczności działania, w czym widział jedną z przyczyn niepowodzeń narodowych. Zafascynowany mitem piłsudczyzny, wyposażonym przecież w wartości niewątpliwie atrakcyjne wobec zadań, które wynikały z konieczności scalenia zróżnicowanych pierwiastków w jednolity organizm państwowy, nie dostrzegał, na jak wątłej i wstecznej myśli społecznej opierał się program Piłsudskiego, odwołujący się raczej do emocjonalnych abstrakcji niż do rzeczywistego rozumienia sił, które były zdolne wydobyć Polskę z zacofania i słabości. Konsekwencją tego zaangażowania były u Sieroszewskiego zarówno manowce antykomunizmu, jak sympatia dla rządów silnej ręki, co szczególnie jaskrawy wyraz znalazło w obronie z ławy senatorskiej miejsc odosobnienia przeciwników politycznych — Brześcia i Be-rezy Kartuskiej. Fałszywie pojęta racja stanu, podparta autorytetem ubóstwianego Komendanta, przeważyła w tym wypadku nad silnie zakorzenionym w świadomości Sieroszewskiego humanitaryzmem i niechęcią do okrucieństwa, którego tak boleśnie doświadczył przecież na własnej skórze. Sądził, że drastyczne posunięcia są nieuniknione, jeśli stoi za nimi idea konstruktywna. Myślenie jego odznaczało się konkretnością w stopniu tak wielkim, że w sferze syntez poruszał się po omacku, poprzestając na idei optymistycznego entuzjazmu, który cechował go nawet w najtrudniejszych momentach życia i który przeciwstawiał bezsilności i czczej frazeologii (dlatego wybierał sobie na bohaterów literackich ludzi
71
czynu, jednostki ceniące konkret i mające zdolności mitotworcze, jak Beniowski czy Twardowski)" ,ł.
W podobny sposób próbował pisać Sieroszewski także i o samym Piłsudskim. Jeśli w oficjalnych biografiach musiał trzymać nieco na wodzy zbyt wybujałą fantazję, respektować fakty poświadczane przecież dokumentami, w różnego rodzaju „garściach wspomnień" z łatwością dawał się ponosić literackiej wyobraźni. Powstawała wówczas, jak ma to miejsce w impresji Józef Piłsudski w Warszavńe, barwna opowieść w rodzaju tych, jakie zatykają dech młodzieży zafascynowanej bez granic literaturą przygodową. Już sam wygląd bohatera opowieści Sieroszewskiego musiiał do przygody usposabiać: „Był to wysmukły, zgrabny młodzieniec o gęstej, ciemnej czuprynie, krzaczastych, czarnych brwiach i szarych oczach. Nosił małe wąsiki i małą bródkę. Był ulubieńcem młodzieży, jego pojawienie się od razu ożywiało każde zebranie, naradę czy zabawę... Śmiał się łatwo i często, sypał żartami, rozbrajał przeciwników wielką wyrozumiałością i sprawiedliwością sądów, pociągał zwolenników wielką energią czynów i pogodą rozumowania" 92.
To jest portret „Wiktora", czyli po prostu „Ziuka", bawiącego w Petersburgu na przełomie 1896/1897 roku — portret w zasadzie statyczny. Ma on stosunkowo ograniczone szanse emocjonalnego oddziaływania na czytelnika, zwłaszcza na czytelnika młodego i najmłodszego. Dla rozbudzania wyobraźni potrzebne są czyny, działanie, przygoda, nawet swego rodzaju awantura. Sieroszewski to doskonale rozumiał. Właśnie na kanwie przygód zbudował swoją opowieść dla młodej generacji Polaków. Jest w niej Piłsudski — w ujęciu pisarza — „wściekłym" ryzykantem, czasem żartownisiem, czasem — żeby przystać na wyrażenie Sieroszewskiego — „błyskawicą", człowiekiem ruchliwym, niczym żywe srebro. Bezustannie płata figle carskim żandarmom, kpi z niebezpieczeństwa, ukazuje się, to znów po prostu zapada się w ziemię; ciągle jest groźny dla systemu przemocy. Poszukiwany listami gończymi w 1898 roku pojawia się w Warszawie na dworcu petersburskim, by ocierając się niemal o policjantów i szpiegów po prostu przywitać się z przyjacielem, zażartować trochę i zniknąć. Odcięty od swoich towarzyszy podczas manifestacji robotniczej na Krakowskim Przedmieściu wydostaje się z rąk żandarmów dzięki for-
72
teiowi na miarę samego pana Zagłoby — „zdołał ujsc z potr^^i włożywszy na głowę czapkę urzędniczą, jaką nosił zwytcje j sobą"93.
W ujęciu Sieroszewskiego nie zawsze przecież jest or\ cly wiekiem beztroskiej przygody. Nie jest jednowymiarowy. I^az J raz zmienia oblicze. Uroczy awanturnik w wirach rewolucji ^ roku rzuca otoczeniu — już jako „Mieczysław" — hasło zb^0inej walki o Polskę, której nie da się ani wymodlić, ani też wytar»QvraJ na drodze dyplomatycznej. Organizuje... robotników. Późn/iej^ ^ tach pierwszej wojny światowej, staje się żołnierzem, twórca m zbrojonej, groźnej nawet dla niemieckich „sprzymierzeńca/, w końcu romantycznym więźniem Magdeburga, który r^aaC wszelkie szanse uniknięcia aresztowania powiedział: ,,— Nią „^ wyjadę nigdzie!... Chcę podzielić los moich żołnierzy!" 94
Autor Na kresach lasów pisząc o Piłsudskim, wydobywał 2 w, mięci takie charakterystyczne sceny, które miały niewątpliwie ^ lory legendotwórcze, wbijały się w pamięć, zaskakiwały swoją nje, konwencjonalnością i barwnością. Wśród wielu ta oto za^j^ symboliczną wymowę:
„W roku 1918 był u mnie Komendant wraz z Wieniawą n.^ ^j, gilii na ul. Marszałkowskiej 33. W parę dni potem, 4 stycznia za, prowadziłem synów moich do Belwederu i Komendant, poką- się wykorzystać do konstrukcji obrazów zintensyfikowanych i idealizowanych. Bo przecież portret Piłsudskiego naszkicować^ przez Kadena nie jest portretem realistycznym, nie przedsta^
* L J
nam postaci w jej złożoności psychicznej, a przeciwnie — w JJ »potężnej prostocie«. Ekstremizm Kadena polega więc na zbuć* waniu doskonałego stereotypu" '•*.
sjf)
Mniej już jednoznaczne i jednopłaszczyznowe portrety Piłsudskiego kreślił Kaden-Bandrowski w swoich najwybitniejszych utworach prozatorskich — w Generale Barczu przede wszystkim. Wielu krytyków literackich dopatrywało się w postaci tytułowej konterfektu marszałka. Tak twierdził Ludwik Skoczylas, który w „Gońcu Krakowskim" wypowiadał się na ten temat następująco: „Powieść o Generale Barczu miała być apoteozą Józefa Piłsudskiego, a stała się, może wbrew zamiarom autora, jego karykaturą -----------. Pan Kaden-Bandrowski, patrząc się przez cztery lata
na zakulisowe życie byłego Naczelnika Państwa, przedstawił nam mało znaną historię jego miłości i miłostek, w której nadmierną rolę odgrywają osoby podejrzanej konduity, jak np. kobieta-szpieg p. Drwęska" in4.
Skoczylas miał rację pisząc, że powieść nie stanowiła niczyjej apoteozy. Zbyt wiele brudnych spraw i sprawek było w świecie przedstawionym w utworze. Nie miał natomiast słuszności, gdy imputował Kadenowi, iż w postaci tytułowej nakreślił portret Piłsudskiego. Powszechnie już dziś wiadomo, że pisarz skupiał uwagę nie na konkretnych postaciach odgrywających główne role na politycznej mapie Polski początków Niepodległości. Jeśli nawiązywał do osób rzeczywistych, to brał z nich tylko jakieś pojedyncze cechy fizyczne lub psychiczne i charakterologiczne. Kreował swych bohaterów literackich, nie fotografował żywych. Nieprzypadkowo zapewne wymienił nazwisko Piłsudskiego dwukrotnie; chciał zdecydowanie wykluczyć identyfikowanie go z generałem Barczem.
Kadena pociągały sprawy polityczne, procesy, przetasowania, intrygi kandydatów do wysokich stanowisk i — ich narzędzie — intrygi obyczajowe. Zamierzał pokazać ich misterną, lub też mniej misterną, strukturę; skupił uwagę na tych działaniach bohatera powieści, które zmierzały do niwelowania sprzeczności pomiędzy wielorakimi ugrupowaniami politycznymi i kandydatami do sprawowania rządów. Podkreślał to Sprusiński: „[...] dziejami wszechogarniającego kompromisu sposobu działania, tak znamiennego dla lat dwudziestych aż po przewrót majowy jest ^Generał Barcz«. Dziejami kompromisu, taktycznych układów i patriotycznego szantażu. Barcz rozgrywa w tej konwencji swoje atuty" ,(,\
Jeśli dobrze rozejrzeć się w geografii rzeczywistych posunięć politycznych Piłsudskiego sprzed 1923 roku, można śmiało te po-
80
sunięcia uznać w zasadzie za jeden wielki ciąg kompromisów. W i płaszczyźnie dopiero łatwo w powieści odnaleźć rysy marszajL^j a właściwie jego politycznej obecności. Są one wieloznaczne, bA dziej oparte na domyśle niż pewności. W takim ujęciu tkwi >X wien wyjątkowy urok książki Kadena-Bandrowskiego, Pi$^-zawarł w niej przecież sporo ważkich konstatacji i zarazem pyK1*^
„Ton hagiografii", nieobecny zarówno w Generale Barczu,i\ też w Mateuszu Bigdzie, jeszcze nie jeden raz pojawił się w ty>31^ czości Kadena-Bandrowskiego. Najsilniej wystąpił w zbiorze hh łych form prozatorskich, ogłoszonym w rok po śmierci Piłsudsk,\ go, Pod Belwederem. Zawarte w nim teksty pochodziły z różivV okresów twórczości pisarza — całość powstawała w ciągu kih^ nastu lat. W tomie tym, na który już w niniejszej książce wyp*\v się powoływać, postać Piłsudskiego znów określana jest prze^M^ sarza za pomocą stosowanych ponad wszelką miarę hiperk^L „Mąż wspaniały" (PB 7), „człowiek nieśmiertelny" (PB 7), ^ duch gwałtowny i zdrożony" (PB 13—14), „genialna intuicja yta^ dza" (PB 19), człowiek który jest „samą duszą Ojczyzny" (PB *Q_ wielki „żywiołowy" twórca na miarę mocarzy Odrodzenia, k'3\ swoje talenty oddał dla przekształcenia „całej epoki ducho^iy (PB 49), czuły gawędziarz i jednocześnie „groźny, straszliwy, & Vj» wny" mówca — to najbardziej charakterystyczne zwroty, jąi^V_ posługuje się Kaden. \^j
W książce Pod Belwederem autor — jak to bywało i .> niej — monumentalizuje Piłsudskiego. Pisze na przykład: „\^V dotąd tę pochyloną naprzód postać, rycerski profil, rysują<\kl^ spod daszka strzeleckiej czapki, zmarszczone brwi i błysk i ^e woniebieskiego spojrzenia" (PB 54). Jednocześnie pokazuje ^L tak zwaną swojskość i prostotę: ,,[...] on, robotnik, tajny dr^Je.,-tajny kolporter, wobec pracy którego praca Kościuszki byi^z szcze rajem [...]" (PB 34) Nazywa go „szarym człowiekiem v je' najtrudniejszych" i(PB 62), który tworzył „szare kamienia ^ nów" (PB 62). Wreszcie, używając retorycznych środków j& ^w wych, konkluduje: „Ta to jest szarość twarda, którą późnie Vl^0 ległe wieki osrebrzają coraz to piękniej iż nabiera tęczow^g* t^_ nieśmiertelności" (PB 62). toh,v
Kaden-Bandrowski do końca życia został piłsudcfcy a właściwie fanatycznym, gorącym entuzjastą Piłsudskiego
6 — Legrnria Piłsudskiego... v
8,
żywszy głęboko tragedię wrześniową, a później tragedię bardzo osobistą, u schyłku życia jeszcze powtarzał: „Piłsudski był genialnie mądry. On ci rozumiał historię. Ale go durnie nie słuchali, no to mają dziś" ",fi. Umierając na progu nowej epoki, swoją śmiercią poniekąd zamykał epokę dawną. W jego osobie schodził do grobu — jak to kiedyś w rozmowie z piszącym te słowa określił Wincenty Danek — „nieoficjalny, doskonały minister propagandy pił-sudczyzny".
Zgoła odmienne portrety Piłsudskiego stworzył syn Stanisława Witkiewicza, słynny Witkacy. Piszemy portrety, a nie portret, gdyż pisarz charakteryzował „wielkiego człowieka" w wypowiedziach eseistyczno-publicystycznych (Niemyte dusze), a także w formach narracyjnych, mianowicie w Nienasyceniu (1930), powieści, w której występuje on pod postacią Wielkiego Kwatermistrza — Kocmołuchowicza.107 O ile Kaden konstruował postać Wodza z elementów stereotypowych, a więc odwoływał się dość często do symbolów przeszłości, do znaków od stuleci zakodowanych w narodowej wyobraźni, o tyle Witkacy koncentrował uwagę na stworzeniu wizji osobowości jedynej w historii, niepowtarzalnej, wielkiej i fascynującej, lecz nie mającej wcześniejszych prawzorców.1"* O ile również Kaden pokazywał go przez pryzmat doznań narratora, za którym po prostu krył się sam pisarz, o tyle Witkacy kładzie główny nacisk na prezentowanie Kocmołuchowicza z punktu widzenia bohaterów, zasadniczo zaś z punktu widzenia Genezypa Kapena, młodzieńca, w którego wnętrzu gotuje się wulkan uczuć, myśli, wyobrażeń, niepohamowanych namiętności. Nic dziwnego, że w takich oczach Wódz będzie miał konterfekt bynajmniej nie realistyczny czy spokojny, lecz niezwykle ekspre-sywny i na swój sposób jak gdyby „zdeformowany":
„Ta chwila, w której Zypcio zobaczył Generała-Kwatermi-strza wchodzącego do sali jadalnej szkoły, to była naprawdę chwila, a nie jakieś głupie orgazmy, wyduszane sztuczkami na tamtym zjełczałym, arystokratyezno-mongolskim cielsku. Ugięły się pod nim kolana, ale oczy z jastrzębią żarłocznością wpiły się w oczy tamtego. Czarne śliwy, zatopione w medium szklisto-spermatycz-nym, obrotowe maszynki dodatkowo spotworniałego w nieprzyzwoitych myślach o nieosiągalnym człowieczeństwie jakiegoś hi-permotoru. To ruszało się. to żyło — ten wąs był z prawdziwe j.
82
żywej szczeciny, jak u foki w ogrodzie zoologicznym [...] Jęszci' sekunda upojenia rzeczywistością tej mordy i ujrzał przeznacz?' nie swoje i całego kraju, wywalone na wierzch, jak flaki z mai+ wego bydlęcia. Jakież to ono było! I przecie tak jasno to widział' a słowa by o tym pisnąć nie potrafił — nie tylko temu Cylindrio' nowi bez czci, ale samemu nawet sobie w najgłębszym wewnętrf nym zamyśleniu. Coś po prostu wielkiego czaiło się w tym półbóg11 dawnego autoramentu (ale nic z szlacheckiej swołoczy ubiegłycl1 wieków), coś, co przechodziło jego samego jako jakość i potęga. (N 241)
„Cała ceremonia: »baczność«, zerwanie się »junkrów« od stc łów (programowa niespodzianka), »spocznij«, zasiądnięcie Wod^ do podłej ryby z jarzynami (rzygać mu się tym chciało po dobryn' śniadaniu w »Astorii«), jego »ćmak« (umiał ćmakać, kiedy chciał dla zjednania sobie popularności — na pewnej już wysokości drobne błędy robią wcale niezłe wrażenie) — wszystko to przeżył Ge nezyp nie jako ten: jakieś katatoniczne bydlę przeżyło to na mart' wo, na nie było. Ocknął się, gdy już junkrowie, i on sam, przecho' dzili »wolno«, nie w szyku, do szwadronowych lokali. Przechodzi! tuż mimo NIEGO ze ściśniętym sercem — wszystko mu opadło, było za luźne, podwiązki, gacie, spodnie, coś go swędziało, czul siś w rozkładzie, jakby nie był tym, który miał prawo kochać Wodza Był szczytem wielorakiej roztrzęsionej niedoskonałości, a chciałby być kryształem, choćby w tryklinicznym systemie". (N 242)
Witkacy ukazuje niesamowitą siłę oddziaływania Wodza na młodego chłopca, Genezypa, poprzez dynamiczne przedstawienie jego piętrzących się do tego stopnia przeżyć psychicznych, że nie sposób ich opanować — muszą się, siłą rzeczy, uzewnętrznić i jednoznacznie ukonkretnić w kształcie fizjologicznym: w postaci ludzkiego lub zwierzęcego ciała lub też w działaniach czynnościowych. Charakterystyczny fizjologizm i biologizm manifestowany augmen-tatywnym i niekiedy wulgarnym słownictwem („orgazmy", „cielsko", „jastrzębia żarłoczność", „medium szklisto-spermatyczne", „morda", „flaki z martwego bydlęcia", „swołocz") stanowi tu wyraz konkretny nieuchwytnych przeżyć psychicznych. Możemy tu nawet mówić o super- lub hiperprzeżyciach spowodowanych spotkaniem z jednostką zwielokrotnioną do tego stopnia, że stała się — jak czytamy w tekście — „półbogiem". Ta erupcja przeżyć psy-
r
83
chicznych dochodzi u Genezypa do takich stanów granicznych, że przeżycia duchowe mieszają się z reakcjami somatycznymi, osiągają pułap najwyższy, a nawet go przekraczają. Również w narracji wypowiedzi uporządkowane zrazu, mające jeszcze znaczenie i sens, przechodzą w nieartykułowane wykrzyknienia:
„Wszystko tak było cudne — cudne aż do bólu — przelewało się po brzegi świata (nie poza — to niemożliwe) pianą spienionego szczęściem duchowego pyska. Położył się pełny siebie na krawędziach wszystkości i trwał. I to on to sprawił, ten ciemny chuj morowy, w generalskim, zalepionym orderami mundurze. Muzyka rwała kiszki na niebiańskie flagi, sztandary i chorągwie ku czci tamtego, prawie Nienazwanego *= »Kocmołuchowicz«, to był znaczek dla ludzi — on sam nie mógł się nazywać, był jedyny. Jego Jedyność nie potrzebował nazwy — był — to dość. Czy tylko był? Boże! Oddal tę mękę... może go nie ma wcale?... Ale jest, jest — o! — śmieją się smoliste gały, błyszczy tęcza orderowych wstęg i nogi (jakie też on może mieć nogi?) wypychają wspaniale, lakierowane ostrogowate buciska" (N 244).
Szczególne znaczenie dla Genezypa ma fascynujący, niemal magnetyczny wzrok Wodza, w którym zawarte są ponadludzkie przymioty takie, jak nieokiełznanie i siła witalna „byka" oraz „dzika", fantazyjne zawadiactwo charakterystyczne dla „Węgra", zwinność, spryt, zdecydowanie, nawet pewnego rodzaju mołojec-kie ryzykanctwo właściwe dla „ujeżdżacza" czy też „koniokrada". Wzrok Wodza jest jak „ogień" — fantastyczna siła oczyszczająca w płaszczyźnie fizycznej i psychiczno-moralnej. Spojrzenie Koc-mołuchowicza działa — w odczuciu Zypcia — nie tylko oczyszcza-jąco, ale także konstruująco. Z żywiołów i „flaków" tworzy „symetrię" i „harmonię". Niniejszy wywód jednoznacznie potwierdza następujący fragment Nienasycenia, z którego wzięliśmy — w cudzysłowach — kluczowe, mające wymiar symboliczny, wyrazy:
„Zawisły nad Genezypem długie, kozackie wąsy i śmiejący się wzrok dzika, orła, byka i Węgra, i ujeżdżacza czy nawet koniokrada jednocześnie — i ten kocmołuchowaty, nie ujęty, nieuchwytny, najistotniejszy wzrokowy chwyt pajęczotygrysi. •]...] Spadła w tym piwnym, raczej czarnoporterowym, smolistym, a żywym jak ukrop i sam ogień, wzroku Wodza maska erotycznego świństwa z niedoszłego, granicznego jeszcze adiutanta. Tak wszystko
84
się uwzniośliło w tym, z samych psychicznych jąder, zachwycie' [...] Ten wzrok organizował swą specyficzność, skupiającą i porządkującą potęgę dowolnie rozłożoną miazgę flaków. Zdawało się, że jeśli spojrzy na śmietnik jaki najgorszy, to wszystko się tam ru-szy i ułoży w prześliczną promienistą gwiazdę symetrii i harmonii" (N 243).
W przeświadczeniu Kapena tylko taka hiperjednostka, hiper-osobowość, jak niepowtarzalny, jedyny w dziejach Wielki Kwatermistrz, istota łącząca wszystko to, co nieuładzone, może zorganizować naród, wlać weń moc i potęgę, zjednoczyć w duchu wielkości i ponadprzeciętności:
„On miał koncepcję nie dającą się zawrzeć w słowach, nieuchwytną jak pajęczynka, a mocną jak wiązania lin stalowych — czuł ją w swoich mięśniach, w błyskach woli, w tym wypiętrzeniu się ponad siebie samego, co było jego specjalnością: chciał, by ten naród jako całość był jedną osobowością, tak potężną jak on sam: machiną odrobioną z najwyższą dokładnością do ostatniej śrubki i gwincika, a jednocześnie swobodną, jak pozornie swobodnym jest obłok beztroski na ciemnogłębnym szafirze przestrzeni. Takim był i chciał czuć ten cały blok surowca jako swoją własną rzeźbę: zaklęte w nieruchomość materii mięśniowe uczucie, aż pękające w doskonałości idealnej jedni" (N 237—238).
Witkacy wyposażył Kocmoluchowicza nie tylko w ponadprzeciętne walory i cechy osobowościowe, ale także w niezwykle precyzyjne pojmowanie tych społecznych emocji, uwielbień i zachwytów, jakie koncentrują się na nim. Z perspektywy Genezypa rzecz tak wyglądała. Oto Wódz —
„¦[...] rozpoczął objazd prowincjonalnych »wojennych« szkół. Była to jedna wielka orgia fetyszyzmu. Ale Kocmołuchowicz miał jedną zaletę rzadką: uwielbienie innych spływało z niego jak deszcz z oiłskinu, a przy tym nie obowiązywało go do bycia nadal tym właśnie uwielbianym. Umiał nie dopuścić bałwochwalczej czci dookolnej, nawet najbliższego otoczenia, do tego rozkosznego wewnętrznego organu (tej »łechtaczki ambicjowej« — jak go nazywał), którego wtórne działanie stwarza potem wtórną osobowość (nie tą, którą się być miało) jako sumę wszystkich drobnych popchnięć czcicieli nowotwora pożerającego często najtęższe charaktery" (N 238).
85
Jednym słowem Kocmołuchowicz należał do takich ludzi, którzy mają świadomość niebezpieczeństwa przyprawiania tak zwanej „gęby", która osobowość każdą klasyfikuje, stereotypizuje; redukuje wszelką indywidualność i „jedynosć". Dla zjednania sobie popularności — kiedy uważał to za stosowne i potrzebne w określonym momencie — lubił w otoczeniu żołnierzy po swojsku „ćmakać" podczas wspólnych posiłków. Ale też miał świadomość tego, iż temperaturę uwielbień należy zawsze regulować, uważnie ją kontrolując. Zagadnienie to przedstawia Witkacy niejako przez pryzmat świadomości ojca Genezypa, starego Kapena, który w latach młodości był przyjacielem „Erazmka Kocmołucha":
„Legenda jego rosła, ale umiał utrzymać ją w ryzach i nieokreśloności. Przedwcześnie przesadzona w natężeniu i zbyt sprecyzowana legenda to najgorsza kula u nogi dla męża stanu t przyszłością. Ma wtedy ciągle ten problem, co artysta z powodzeń tein — jak tu nie stracić tej linii, na której się powodzenie zyskało, i zaczyna się wtedy powtarzać siebie w coraz bledszych odbitkach zamiast szukać nowych dróg — traci się swobodę i natchnienie i kończy się prędko — chyba że się jest prawdziwym tytanem. A — wtedy całkiem co innego oczywiście. Wszyscy wiedzieli, że w razie czego »Kocmołuchowicz pokaże, co umie«, ale co umiał prócz organizacji armii i wykonania pomniejszych pomysłów strategicznych — nie wiedział nikt" (N 138).
O Piłsudskim wypowiadał się Stanisław Ignacy Witkiewicz także w formach eseistycznych. Tak więc w grę wchodziły nie tylko kreacje fikcjonalne, które rządzą się przecież specjalnymi prawami, ale sądy bardziej bezpośrednie i jednoznaczne. W ogłoszonych po raz pierwszy po drugiej wojnie światowej Niemytych duszach Witkacego pomieszczone jest interesujące studium historio-/.oficzno-filozoficzne pod wiele mówiącym tytułem Znaczenie indywiduum w rozwoju społecznym i tragedia upośledzonych. Zajął się w nim Witkacy krytyczną analizą wszystkich polskich grzechów narodowych na przestrzeni wieków, od czasów najdawniejszych, aż po współczesne lata. Piętnował „płaski optymizm", kłamliwość doktryn partyjnych, napuszoność doktrynerów, „śmierdzące świństwo" czasów saskich. Wskazywał na istnienie w dziejach narodu polskiego wielkich „duchów jasnych", takich, jak Kazimierz Wielki, Skarga, Chodkiewicz, Żółkiewski, Zamojski, Kościuszko czy
86
Kołłątaj. Pisał: „Owszem byli — i CO z tego? Czy/, nie zmieniło się wszystko w śmierdzące świństwo już za Sasów, by skończyć się za Poniatowskiego i trwać w istocie, choć w mniejszych natężeniach, mimo przebłysku dwóch powstań, legionów Piłsudskiego i jego twórczości aż do naszych czasów? Byli morowi ludzie, ale z powodu braku materiału nie mogli stworzyć tego, co byliby stworzyć mogli. 1 może połowa nie spełnionych czynów Piłsudskiego ma tutaj źródło swe, bo dajcie Michałowi Aniołowi kadź jakiegoś półpłynnego niepachnącego materiału zamiast marmuru, a też posągu z tego nie zrobi. Chybaby musiał ten »materiał« ^zamrozić*, a na to nie każdy ma siły i ochotę, no i dostateczny »mróz w kościach" — na to trzeba być już satrapą z krwi i kości, jakim Piłsudski, mimo czysto zewnętrznych pozorów, z powodu choćby swej socjalistycznej tradycji w istocie swej nigdy nie był. [...] Polska zawsze mogłaby odegrać dziejową rolę, ale zawsze się od tego wstrzymuje. Wstrzymała się też nawet w osobie [...] Piłsudskiego" 1W.
Jak widać, w tych wypowiedziach o Piłsudskim Witkacy przyjmował postawę hagiografisty. Widział jego wyjątkową rolę w historii Polski, ale zarazem i jego dramat. Nawet największy i najpotężniejszy tytan nie mógł poradzić sobie z narodem jako terią dla wielkich dzieł.
Do pisarzy, których los zetkną! osobiście z Piłsudskim jeszcze we wczesnym okresie jego działalności niepodległościowej, żała również ilłakowiczówna. Jako poetka swój entuzjazm wobec niego dokumentowała licznymi utworami poetyckimi, jakie złożyły się na ogłoszony w 1936 roku tom Wiersze o Marszałku Piłsudskim. 1912—1935.
Dzieje tej niecodziennej znajomości opisała Ilłakowiczówna w książce wspomnieniowej ogłoszonej w roku 1939 pod wymownym tytułem Ścieżka obok drogi. Prozatorski debiut znanej już poetki adresowany był do młodocianego czytelnika. Utwór o Piłsudskim dedykowała autorka dwom siostrzenicom; poszczególne rozdziały opatrzyła rodzajem przypisów objaśniających trudniejsze — jej zdaniem — pojęcia i mniej powszechnie znane fakty i zdarzenia historyczne. Założenie, że odbiorcą książki będzie młodzież, zdeterminowało zasadniczo sposób ujęcia tematu. Ilłakowiczówna wyszła od zrelacjonowania najdawniejszych wrażeń z oso-
iu
bistych spotkań z Piłsudskim. Poznała go na Szlaku w Krakowie w 1911 roku przy okazji odwiedzin siostry Barbary, która zajmowała jeden z pokoi mieszkania Piłsudskich. Z tego czasu pamięta jego „dobroć", „swojskość" i tolerancję. Dawne wrażenia tak opisywała:
„Z Józefa Piłsudskiego, w życiu domowym na Szlaku, promieniowała dobroć ojcowska, łagodność zupełnie nasza, litewska, wileńska. W stosunku do mojej sierocej, surowej młodości, która ze wszystkich stron jednocześnie obrywała po nosie, miał tylko wyrozumiałość! Śmiał się do łez z moich wyczynów w czasie Zimmer-maniady, z moich zmartwień karnawałowych i z mojego nierad-nego stosunku do rzeczy najważniejszych — politycznych [...] Pamiętam jak raz Marszałek stanął wyraźnie po mojej stronie, wtedy, kiedy broniłam uczciwości przekonań Stanisława Tarnowskiego, gwałtownie atakowanej przez otoczenie" (SOD 20—21).
Podziwiała go, gdyż „od niego szedł, spokój" (SOD 27), ale jednocześnie — jakby z perspektywy trochę pretensjonalnego podlotka — krytykowała jego brodę jako coś „nieszykownego" oraz „wieczne zgarbienie pleców" (SOD 27). Jej zdaniem Piłsudski łączył w sobie bezpośredniość w obcowaniu z pojedynczym człowiekiem (lubił się na przykład „przekomarzać" — SOD 32—33) ze zdolnością porywania za sobą ludzi, czego dowodem miało być jego przemówienie na jubileuszu nestora demokratycznej myśli polskiej, Bolesława Limanowskiego:
„Wówczas obok mnie wstał pan Józef. Przemówił na cześć zabitych w walce towarzyszy, wzniósł toast za ich pamięć, tak jak tamci pili za zdrowie żyjących. Mówił prosto, głuchym, ale huczącym trochę, jak zwykle głosem. I naraz wrócił czar przed chwilą zerwany. Już nie zgromadzenie uśmiechniętych nudziarzy, ale grono bojowników — nie siedziało, ale zasiadało, nie wokół obiadu, ale wokół — stypy pogrzebowej i nie na cześć uprzejmego starca z brodą, ale ku uczczeniu poległych w walce za wolność i niepodległość... Wszystko dla mnie wróciło na swoje miejsce, do niezwykłości, do bohaterstwa, wróciło z gwałtownością, która napełniła mi uszy szumem i łoskotem. I tylko jedno nie wróciło na dawne miejsce — to pojęcie moje o p. Józefie. W drgnieniu wewnętrznym, które aż szarpnęło mię za włosy pod twardymi warkoczami, POCZUŁAM nagle to, czego głupim rozumem młodości POZNAĆ
88
nie mogłam, poczułam wielkość. Wolność, niepodległość, walka, wielkość... To było jak olśnienie, jak widzenie. To się potem nigdy już nie dało zapomnieć" (SOD 32).
Ułożone na bardzo „swojski" sposób stosunki między Piłsudskim a młodą dziewczyną pozwoliły jej „gniewać się" na niego — jak wyznaje autorka — gdy nie wyzyskał przysłanego przez nią z Londynu „hymnu dla wojska Józefa Piłsudskiego" (SOD 39—40) oraz nie zgodził się na „czynny udział kobiet w armii" (SOD 41). Nie przeszkodziło jej to jednak poddać się legendzie Piłsudskiego nawet wówczas, gdy w Petersburgu w czasie wojny światowej żyła w otoczeniu jego oponentów. Wyznawała: „Te cztery lata utrwaliły we mnie w sposób niezrozumiały, irracjonalną, zupełną, żarliwą i bezapelacyjną wiarę w Józefa Piłsudskiego" (SOD 48). Nie kryła przy tym, iż tę wiarę również „utrwaliła książeczka Stanisława Witkiewicza" (SOD 48).
W Polsce międzywojennej autorka Ścieżki obok drogi pracowała jako urzędniczka w MSZ, a później w Ministerstwie Spraw Wojskowych w sekretariacie Piłsudskiego. Z tej perspektywy patrząc, stworzyła kolejne wersje portretów marszałka. Raz ukazywała go jakby w locie, w działaniu: „przeszedł, szczupły, zgarbiony i zamyślony, z ostrym profilem, już bez brody" (SOD 56); kiedy indziej w zaciszu domowym jako zatroskanego o rodzinę zwykłego człowieka:
„Marszałek przekomarzał się z dziećmi. Jagódka trochę się az popłakała. »Jagoda nasza ma oczy na mokrym miejscu«, mówił Marszałek, aż ją znowu rozśmieszył.
Strasznie było czegoś żal i Marszałka, i Marszałkowej, i dziewczynek, z ich długimi chudymi nóżkami i wąskimi rączkami. Krwi by sobie człowiek dla nich utoczył! Te nędzne, obszczypane sosen-ki naokoło, te zawiane, zasypane dróżki... Bo podmiejski, warszawski las, to dla nas, ludzi z Litwy, przecież czysta okropność! Tu więc tworzył te drapieżne felietony, te agresywne odczyty, których nie umiałam przełknąć, na tym wydmuchu, na tym wygnaniu! Tu zostawała teraz cała jego dobroć, a w ludzi ciskał samą złością" (SOD 104).
W tych częściach książki, w których wspominała o osobistych kontaktach z nim w biurze Ministerstwa Spraw Wojskowych, wskazywała na to, że lubił — w wolniejszych chwilach — gawę-
89
dzic ,,o rzeczach potocznych, żartował, podrwiwał" (SOU 155). Niekiedy nawet zdobywał się na bardziej poufne zwierzenia:
„Jest ciepło, wszystkie wielkie okna salonu zioną upałem. Marszałek przechodzi od siebie do jadalnego. Przechodząc mówi:
— Dziś jestem zły — wiesz — taki dziś jestem zły od rana. Podnoszę głowę: Marszałek nie wygląda zły. Ma prześliczne,
dobre zmarszczki od kątów oczu ku skroniom. Nalewam mu herbaty; smaruje sobie kromkę chleba i mówi tak, jakby ciągnął dalej jakieś zaczęte opowiadanie:
— A te zęby, wiesz, to mi sołdat wybił. Jak dał kolbą... A wstawiać nigdy nie chciałem. Nie daj Boże z dentystą" (SOD 229).
Wspomnienia Iłłakowiezówny o Piłsudskim obfitowały w liczne relacje o tym, jak niekiedy kaprysiła wobec niego, jak nigdy go się nie bała. jak nawet wielekroć sprzeciwiała się jego woli i o tym, że bardzo często była niemal jedynym jego obrońcą przed napastliwością otoczenia. Relacje te przyjmuje się dzisiaj z mieszanymi uczuciami. Jest w nich trochę minoderii i — delikatnie rzecz określając — nieumiarkowania.
Ścieżka obok drogi zaraz po ukazaniu się drukiem została zaatakowana w eseju Marii Jehanne-Wielopolskiej Pliszka w jaskini lica, ogłoszonym w Warszawie w 1939 roku. Dlaczego tak się stało, skoro autorka słynnych niegdyś Kryjaków była również wielką entuzjastką Piłsudskiego? Sprawy jednoznacznie nie da się wyjaśnić. Wiele jednak tłumaczy to, że napastniczka nie mogła wybaczyć Iłłakowiczównie nieco poufałego tonu wobec zmarłego marszałka, traktowania go w kategoriach bardzo — niekiedy — ludzkich, me mogła wybaczyć zbyt małego, jej zdaniem, stopnia hagiografizacji. Proponowała przyjęcie ekstremalnego rozwiązania tej sprawy — ni mniej, ni więcej po prostu chciała zniszczenia całego nakładu książki jako utworu ze wszech miar szkodliwego. Na temat Piłsudskiego sama wypowiadała się skrajnie odmiennie: nad wszelką miarę bałwochwalczo, „kategorycznie", we własnym mniemaniu „kompetentnie".
Literacką legendę tworzyli Piłsudskiemu nie tylko ci pisarze, którzy pozostawali z nim w całkiem bezpośrednim kontakcie w okresie konspiracyjnej działalności niepodległościowej. Na jego temat bądź na temat irredentyzmu polskiego, za którego symbol uchodził przecież, wypowiadała się szeroka rzesza literatów.
90
W pierwszym rzędzie byli to pisarze okresu Młodej Polski: Franciszka Arnsztajnowa (wiersze: Jego Imię, Noc w Belwederze, O, Wodzu!, Wodzowi Twórcy — P IV), Maria Czerkawska (Poezje z 1914—1915 roku, Kraków 1915), Julian Ejsmond, Benedykt Hertz, Jan Lemański, Ludwik Hieronim Morstin, Jan Rundbaken, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Henryk Zbiorzchowski. Wielu z nich służyło w Legionach lub na ich rzecz pracowało piórem, ogłaszając w czasie wojny światowej zwarte tomiki bądź pojedyncze wiersze o tematyce patriotycznej. Wśród nich byli tacy poeci, jak: Lucjan Andre (Szlakiem niepodległych 1918—1928; 1929), Wacław Denhoff-Czarnocki (Piosenki i wiersze — 1916), Stanisław Długosz (Przed złotym czasem — 1917), Edward Ligocki, Bolesław Lubicz, Józef Mączka (Starym szlakiem — 1917), Józef Kelidzyński (Wieją wiosenne wiatry — 1916; Laury i ciernie — 1917), Edward Słoński (Ta, co nie zginęła — 1915; Idzie żołnierz borem, lasem — 1916; Już ją widzieli idącą — 1917), Józef Andrzej Teslar (Rytmy woje niw 1914—1916; 1917, Mocniejsza niźli śmierć 1914 — 1919, raptularz żołnierza poety — 1928), Jerzy Żuławski. Niektórzy z nich doczekali wymarzonej Polski Niepodległej, wielu jednak padło w boju w czasie pierwszej wojny światowej. Niektórzy zmarli na rozpowszechnione wówczas choroby zakaźne.
W dwudziestoleciu międzywojennym pomnożyła się liczba pisarzy zafascynowanych Piłsudskim. Wiadomo, że produktywni byli w dalszym ciągu jego zdecydowani wielbiciele, owi „weterani", jak Sieroszewski,' Kaden-Bandrowski i inni, ale do grupy legendotworców doszli także młodsi. Byli to ludzie generacji, która nie brała czynnego udziału — poza pewnymi wyjątkami — w wojnie światowej, a w fazę intelektualnej dojrzałości wkraczała na progu II Rzeczypospolitej. Z tego pokolenia najsilniej zaakcentowali znaczenie Piłsudskiego w najnowszej historii Polski Skamandryci oraz pisarze pozostający w jakimś stopniu pod wpływem skamandryckiego środowiska. Najwcześniej ten temat podjął Jan Lechoń w Karmazynowym poemacie, ogłoszonym wprawdzie w 1920 roku, ale przecież w części przynajmniej gotowym już przed końcem wojny. Kontynuował go Kazimierz Wierzyński zamieszczając w roku 1923 w zbiorze Wielka Niedźwiedzica wiersz Piłsudski, a następnie ogłaszając w 1936 Wolność tragiczną, cykl
91
poetycki, którego poszczególne ogniwa powstawały w ciągu kilku lat. Wiersz Piłsudski kreuje bardzo silną indywidualność bohatera, który bezustannie toczy z ojczyzną dramatyczny dialog, pragnie wyzwolić ją nie tylko z kajdan niewoli, ale także z okowów cierpiętniczej mitologii. Cały tekst przepojony jest entuzjastyczną pochwałą czynu zbrojnego, podjętego bez względu na reakcje sił politycznych Europy, przeniknięty radością z powodu wyjścia Polski z „kazamat na wiatry", ideą jedności narodowej („Wracajcie emigranci! Przylećcie prorocy // Z cudzoziemskich cmentarzy błogosławić burzę!"), a także przeświadczeniem, że nowy ład wyzwolonej ojczyzny należy budować na zasadach, których symbolami, twórcami i rzecznikami byli ludzie typu Batorego i Mickiewicza. Tak oto wygląda wiersz w całości:
Gdy w pałacu przed sobą staniecie oboje, Już ty go nie uwiedziesz, ani go nie skusisz. Na wszystkie dziwne gusła i uroki twoje Wyzgrzyta ci przez zęby swe uparcie: musisz.
Nie darmo w wypalonych, przydrożnych ogniskach Popiołów twoich szukał i śladów pochodu, Z gasnących warg, co cichły na pobojowiskach. Podsłuchał całą prawdę, twego rodowodu.
Nie skłamiesz mu, nie zełżesz swej plotki papuziej, a gdy ci spojrzy w oczy — przeraź się i przyznaj! Watykan zamknie okna, odjadą Francuzi, Europa się zaśmieje, on szepnie: ojczyzna...
Wypuść go, niech wyleci, niech płaszczem powieje. Niech porazi paradą tysiąca swych szabel! Pamiętaj! W twoich dziejach on jeden się dzieje, Przepruwa czas i krzyczy spod ziemi, jak kabel.
Podciąć mi słupy czarnych, bezczelnych szubienic I historię wypędzić z kazamat na wiatry, Heroiczny mój dramat odrzucił swój wieniec, Już pali się! Już w ogniu stanęły teatry!
Już zerwali się wszyscy, z południa, z północy Do nowych stolic radio przebija się w górze! Wracajcie emigranci! Przylećcie prorocy Z cudzoziemskich cmentarzy błogosławić burzę!
92
Bo tu się Bóg na polskim Mazowszu rozpęta, Siedmiogrodzkie powietrze przywoła Batory, Już dzwonią wszystkie miasta! Rozległy się święta!
Uciszcie się! Niech z Litwy zaszumią mi bory. ""
Temat Piłsudskiego podejmował także Antoni Słonimski. Dość ^ wskazać na wiersz z roku 1935 zaczynający się od słów: „Ciemne ^ łazienki..." 1U. Julian Tuwim pisał propiłsudczykowskie wiersze^ satyryczne, ale wypowiadał się także i formami lirycznymi. Ogło^^ sił takie utwory, jak Piłsudski (1929) U2, Druskiennickie drzewu.^ (1930) m oraz Aere paerennius (1935), których — jest to zjawi-^_ sko zastanawiające — ani w okresie międzywojennym, ani też pc^ 1945 roku nie włączył do zbiorków wierszy, ani też do wydana zbiorowych.
Wielu poetów, luźniej lub całkiem luźno związanych ze Ska-^_ mandrem, w pewnych okresach swojej twórczości składało poe--^ tyckie hołdy Piłsudskiemu przynajmniej jednym wierszem. By^_ wało też, że poświęcano temu tematowi całe cykle bądź większej formy, takie jak poemat. Tadeusz Łopalewski (Piłsudski — 1928 P IV 275—276) ukazywał dramat człowieka, który musiał w prze-^_ szłości przelewać krew w walce o Polskę, a później dokonać bo^_ leśnej operacji usuwania narosłych w niej nieprawości. Jar-^ Brzechwa w cyklu Imię wielkości (wiersze: Nie jestem : Jego U/-^_ siąca, Rewia, Piosenka żołnierska) pomieszczonym w tomie Piołut^^ i obłok (1935) przedstawiał heroiczną, monumentalną wizję Pił v_ sudskiego. Pojedynczymi wierszami wyrazili swój podziw dla mar ._ szałka, w większości przypadków już po jego zgonie, Leopolt^j Staff, Maria Jasnorzewska, Światopełk Karpiński (Czarny ma • z tomu Trzynaście uńerszy — 1936). Szczególnie aktywna w budo waniu legendy Piłsudskiego była, jak już wiadomo, Ilłakowiczów ,_ na zarówno w wierszach, jak i w prozie wspomnieniowej.
O ile Skamandryci i twórcy z kręgu skamandryckiego pisała o Piłsudskim jako w pewnym sensie solidarna zbiorowość, przed^|_ stawiciele innych grup wypowiadali się o nim z pozycji niejak. „prywatnych", indywidualnie, na własny rachunek. Najmniej ak^»_ tywną we współtworzeniu legendy Piłsudskiego okazała się awan^_ garda krakowska. Jedynie Jalu Kurek poddawał się wyraźniej )<¦-,. czarowi.
Środowisko lubelskie było pod tym względem nieco żywsze. W 1924 roku Józef Czechowicz ogłosił wiersz Piłsudski,11* by w 1938 wrócić do tego tematu pięknym lirykiem Jego cień. Spośród poetów kręgu lubelskiego pisali także o Piłsudskim Kazimierz Andrzej Jaworski oraz Józef Łobodowski. Pierwszy ogłosił po śmierci marszałka Epitaphium 115, drugi w tomie Rozmowa z ojczyzną (1936) pomieścił dość przejrzysty ideologicznie wiersz Piłsudski, wyrażający niepokój z powodu spiętrzenia w Polsce po 1918 roku konfliktów społecznych. Łobodowski pisał: „ojczyzna kwitnie w pałacu białego cieniach", lecz jednocześnie „czarny wstanie Żyrardów" i „barykadą kamienną runie na progu sumienia" 11B. Rozważał tedy skomplikowane relacje pomiędzy racjami narodowymi a spoleczno-klasowymi i jednocześnie w swoim poetyckim apelu przywoływał wizję Piłsudskiego aż z czasów rewolucji 1905 roku, „człowieka podziemnego", który przed trzydziestu laty drukował lub kolportował „bibułę", wzywając go, aby patronował współczesnym walkom. Widział w nim „symbolicznego patrona rewolucyjnych dążeń młodego pokolenia" "':
Za Belwederu oknami wicher nie ucichł,
spadek duchów umarłych siwą głowę obarcza, —
towarzyszu Piłsudski,
w przeddzień polskiej rewolucji
krwią wasze imię wypisujemy na tarczach. "'
Przeświadczenie o tym, że Piłsudski — jako indywidualność opatrznościowa i wyjątkowa — stoi ponad interesami klas i warstw społecznych, wyrażał, zgodnie zresztą z doktryną piłsudczyzny, poeta z kręgu „Kwadrygi" Marian Piechal w Elegiach całopalnych (1936). W zawartym w tym tomie wierszu Żeromski pisał:
Przede mną teraz wióry liści się czerwienią
W wodzie, którą wygładził wiatru lekki hebel,
a tam, gdzie igła gromu zszywa niebo z ziemią.
stoi, jak bryła lodu, pobladły Belweder —
nie rozwalił go dotąd żaden tłum z fabryki,
żadna rozpacz bezdomnych, żaden rozmach ludzki —
wciąż jeszcze zamiast tłumów i zamiast Baryki
ON — sam wszystko za wszystkich tragiczny Piłsudski — ""
— i wyrażał tym samym, podobnie zresztą jak Łobodowski, dramatyzm położenia człowieka skazanego przez los i historyczne oko-
94
liczności na pełnienie misji, czy też funkcji niewdzięczne], nawt^t przygniatającej ciężarem odpowiedzialności — funkcji s*oiste^° piorunochronu.
Bardziej już złożony ideowo był inny wiersz pomi«szczor>y we wspomnianym tomie Piechala. Chodzi o Trzeci most, w którym liryczna refleksja dotyczyła przewrotu majowego. Poe*a w zasadzie akceptował wydarzenia, których ważne epizody rozegrały się na moście Księcia Józefa w Warszawie. Jednocześnle czuł, akcentował to przecież, że wypadki były dramatem naród11-polała się przecież autentyczna polska krew, tylekroć w przeszłości zraszająca okopy wojenne i powstańcze oraz miejskie bruK1 Nic dziwnego, że zakończenie utworu zaprawione jest niedwuznaczną zgryzotą:
Teraz po gniewu piekle, po nadziei niebie.
w smutku, którego żaden grabarz nie pogrzebie,
idąc mostem wstrząsanym kroków moich łkaniem.
ukrywszy bunt pod serce jak pod ciężki kamień,
nie wiem , błądząc wśród wspomnień, jak wśród grobów czarnych.
czy modlić się za żywych, czy kląć — za umarłych...,8"
W dwudziestoleciu międzywojennym Piłsudskim zafascynowani byli poeci skupieni wokół „Gazety Literackiej". I tak JerZy Braun w czternastozwrotkowym Wierszu o Piłsudskim (P J-v 319—320) zwracał się do bohatera bezpośrednio — w drugiej oS°-bie liczby pojedynczej — nazywając go „lwem siwym" rnając/m „pochmurne oblicze" i wielkim spadkobiercą chwały narodowego oręża znaczonej czynami Polaków spod Samosierry i Olszynki Gf chowskiej. Zwracał przede wszystkim uwagę na magnetyczną s* S jego osobowości i nazwiska, które były gruntem, na jakirn prz^Yy szło młodym zapaleńcom fundować wiarę w sens i skuteczni podejmowanych trudów wojennych. Podkreślają to zwłaszcza stf°-fy ó—8:
Choć gwery mieli stare, jak muszkiety szwedzkie i wszy ich żarły w marszu i głód palii w grdyce, na komendę Twą każdy straceniec strzelecki piorun zamiast naboi znalazł w ładownicy.
1 Tobą był ten wicher, co płaszcze im targał.
Tobą były te grzmoty armatnie na niebie,
Ciebie nieśli wraz z Polską i wraz z krwią na wargach
i jak w wolność wierzyli, tak wierzyli w Ciebie.
9:>
Kazałeś im iść boso, to sto mil szli prosto, kazałeś im umierać, to śmiejąc się marli, byle tylko na czele widzieli Twą postać i byle się wraz z Tobą przez piekło przedarli.
I wróciliśmy w kwiatach, w proporcach i w pieśni, czarni, jak dzikie orły osmalone w dymie. Tyś myślał, żeśmy Tobie czynami rówieśni i że nam wszystkim także „Piłsudski" na imię.
I zawiodłeś się na nas Komendancie miły — myśmy nie byli godni Twoich wielkich marzeń. Umieliśmy umierać, lecz było nad siły zachować wielkość ducha dla codziennych zdarzeń.
Zaś strofa 9 wiersza — jak to widać wyżej — wskazuje na tragizm sytuacji w Polsce po militarnym zwycięstwie. Zasadza się on na niezrozumieniu przez naród filozofii codziennej pracy dla ogólnego dobra, jaką sformułował On, wybitna jednostka (w wierszu jest: „Ty"). Dlatego też poeta — w podniosłym tonie — wzywa „Go", aby swoich dawnych żołnierzy „schłostał jakimś strasznym słowem", tak, by w twórczej pracy i budowie polskiej państwowości stanęli jako „pierwsi" właśnie „legioniści":
Żeby szumiała ziemia od zgiełku murarzy i żeby się budowa dźwigała w sto pięter, •aż do tej namarszczonej, do kamiennej twarzy, którą tytan wyrzeźbił i Anioł opętał.
Wtedy zmieni się Polska w pracownię olbrzymią, tysiąc wielkich porywów kująca w czyn jeden — i znowu jedno nad nią załopoce imię i jeden się jak sztandar rozwinie Belweder.
(P IV 319—320)
Poza Braunem pisali o Piłsudskim Józef Aleksander Gałuszka (Piłsudski — P IV 83—84), a także Witold Zechenter (Korsarz idei — P IV 318—319; Piłsudski — P IV 84—85), który widział w nim symbol bohaterskich zrywów roku 1905 i 1914, realizatora marzeń i patriotycznych wizji sennych, które mają „pióra srebrno-białe":
Szary mundur — srebrny orzeł biały — puste chwile płynące na wylot — noce grozy i doi pełne chwały.
96
(jward
dskim
(Ele-
,roza'.
nad otwartą bez trumny mogiłą!
Kul zawziętość, więzień jad — i zawiść rodaków,
dał Ci poznać Twój los bez poranków —
Poznań — Wilno — Warszawa — Lwów — Kraków —
Marszałku!
Lecz dziś chwile znów świecą jak Orion — Ty nad Polski kartą — triumfator — sercem swojem napełniasz historię —
Ty — miłości Ojczyzny dyktator!
Karta dziejów powstała z martwych —
niech wciąż w krzakach się tłumi margines —
znów od morza szarego do Karpat
Ty przemawiasz swą mową! swym czynem!
(P IV 85)
Spośród innych poetów wypowiadali się na ten temat B Kozikowski, Eugeniusz Żytomirski (Tryptyk o Józefie Piłst* w tomie wierszy Pierwsze przykazanie — 1937), Paweł Hert^2 gia), Kazimierz Andrzej Czyżowski (wiersze i popularna P Pan Marszalek. Rzecz o Józefie Piłsudskim — 1926; Mały Z>lU 1930) oraz Adam Kowalski (Wiersze o Komendancie — 193 ^' ,
W kręgu ideologicznym „Drogi" powstał obszerniejszy Llfl0.N poetycki — Romana Kołonieckiego Ballada o Piłsudskim Na przeciwnym biegunie znalazł się napisany w 1934 roku * fiskowany podczas druku poemat Anatola Sterna Piłsudski. po raz pierwszy został ogłoszony drukiem w tomie poety dawne i nowe w 1957. Nie ma pewności, czy autor nie wL?f dził do niego pewnych poprawek. Poemat w wersji opublikć3^' w Polsce Ludowej przedstawia Piłsudskiego w niezwykle k.L*y y ' nym świetle. Jest to człowiek, który do przewrotu majówek obdarzony zaufaniem narodu. Później zdradził ideały rom^11 ne, a więc ideały swej'młodości, stał się poniekąd satrapą. "N^* y boliczno-fantastycznej scenie belwederskiej, kiedy widmo V*0 w czerni (jest to niby Rollisonowa, niby uosobienie Polski) c?s Piłsudskiego o katowanie ludzi, z jego ręki pada strzał. Póź Tl1 w planie realistycznym — okazuje się, że kula pistoletowa s ła, stojący zapewne gdzieś na biurku, „brąz Adama" 121. Była . ^ dość niewybredna symbolika. Poemat kończył się stwierd^e źe drogi marszałka i ludu rozeszły się ostatecznie. Patetycri2*^ toryką wzywał masy do pójścia „na lewo".
(1935). skon-TTekst
7 — Legenda Piłsudskiego...
9)1
Taki schematyczny „dydaktyzm" — wbrew pozorom — był obcy Władysławowi Broniewskiemu, który w roku 1932 wydał kolejny tom Troska i pieśń z bardzo znaczącym wierszem Ballada o Placu Teatralnym. Wiadomo, że autor Wiatraków we wczesnej młodości, jeszcze w latach gimnazjalnych, podążył do Legionów zgodnie z kierunkiem wychowania w duchu niepodległościowym. Członek Związku Strzeleckiego, mający romantyczny pseudonim „Orlik", przeżywał wszystkie niemal zwycięstwa i klęski tych, którzy 6 sierpnia 1914 roku ruszyli w kierunku Kielc. Walczył pod Jastkowem i na Wołyniu, później, nie złożywszy przysięgi na wierność cesarzowi austro-węgierskiemu, internowany był wraz z kolegami w Szczypiornie. Zaraz po wojnie, na progu Niepodległości, przerwał służbę wojskową, aby ukończyć szkołę średnią i znaleźć miejsce w życiu — ustabilizować się zawodowo. Zauroczony legendą Piłsudskiego, przeświadczony, że Naczelnik Państwa gwarantuje właściwy kierunek rozwoju Rzeczypospolitej Polskiej wstąpił ponownie do wojska. W Pamiętniku 1918—1922 notował:
„Komendant jest Dyktatorem.
Upraszcza to o wiele moje wątpliwości społeczno-polityczne; można bezpiecznie wstąpić do wojska i nie obawiać się, że będzie ono narzędziem w niepowołanych rękach" ,22.
Brał udział w starciach z Ukraińcami na wschodzie, a także w wojnie z Rosją radziecką w roku 1920. Tam właśnie, na froncie coraz częściej nachodziły go refleksje dotyczące sensu owych konfliktów zbrojnych, a także przerażały ofiary w ludziach. Mimo że w wojsku szybko dosyć awansował — dorobił się stopnia kapitana — i uzyskał wysokie odznaczenia za niezwykłą waleczność, Broniewski rychło jednak wycofał się z tej służby. Wewnętrzne rozterki tego czasu wyraził później w słowie poetyckim, przede wszystkim w wierszach Młodość i Mannlicher.1'2* Dochodził do wniosku, że zapowiedziane reformy społeczne dokonują się bardzo powoli i niekonsekwentnie, wiele spraw rozmywa się, wiele ciekawych inicjatyw po prostu umiera śmiercią naturalną. Obwiniał o to Broniewski „rodzimą czarną sotnię" 124, której przeciwstawiał Piłsudskiego jako człowieka, który dążył ,,do swych celów naprawdę".123 Uważał go Broniewski za wielkiego romantycznego indywidualistę i za człowieka obdarzonego poniekąd niezwykłą mocą jasnowidzenia. W liście do Bronisława Sylwina Kencboka — -.ser-
ii 8
decznego przyjaciela z wojska — 26 sierpnia 1922 roku wspoi"1"3) Broniewski uroczystości legionowe, jakie miały miejsce w iCrako, wie w dniach od 5 do 6 sierpnia tegoż roku. W tej wypowiedz1 wi, dać było wielkie uznanie dla Komendanta graniczące z oczarQwa' niem: ,,Jak wiesz, byłem na krakowskim zjeździe. Z wrażen tanj osiągniętych najważniejsze i prawie że jedyne istotne — to f^ow^ Komendanta. Z pewnością czytałeś ją gdziekolwiek w pism3Cn "^ są to skróty, nie oddające wiernie tego dwugodzinnego pr^nicy wienia. Jestem zadowolony, że »spowiedź« ta była przed narflŁ w^' głoszona — nami, którzyśmy byli narzędziem w ręku tegC na]> większego w Polsce indywidualisty. Te ustępy o tym, jak »W "reV społeczeństwu, wbrew sobie, wbrew całemu światu« zdecy^-*0^' się na czyn 6 sierpnia, napełniły mnie dumą. Wojnę całą ter> CZW wiek miał z góry przeczytaną i rzeczywiście jego polityka L^kr^ wała na jasnowidzenie — rozbicie Legionów, więzienie. W rT^owjf swej wyraził się, iż polityka jego podobna jest do gry hazard'ow^f gry na duże stawki, które zdwajając, strajając, dąży się do wd*»kV wygranej. Otóż myśmy tę wielką wygraną dla społeczeństw wbrew niemu samemu wygrali. Zwyciężyliśmy. A teraz dyl '^m^ co robić z swoją wolnością?" 12łi
Próbie odpowiedzi na to ostatnie pytanie Broniewski p^*swil cił kolejne lata swojego życia. Obserwacja bieżących wyć*-arze^ politycznych kraju zaprowadziła go na pozycje lewicowe i ^ lucyjne. Dawna wiara w sprawiedliwy charakter stosunków6*' sPf_ łecznych wymarzonej Polski Niepodległej coraz bardziej ^apif wiana była goryczą. Ta gorycz szczególnie wyraźnie przen-^^nv_ do Ballady o Placu Teatralnym. Wprowadził tu Broniewski v
spirowany zapewne wielką dramaturgią Wyspiańskiego — mi^_ tliwe wizje rewolucyjnych wydarzeń z dalekiej i bliższej pr^!=eszl'L ści. Na dynamiczne obrazy szarż kozackich z 1905 roku naki łada/ się dramatyczne obrazy współczesności (zwrotka 19 i 20):
W dwudziestym czwartym, piątym, szóstym
ja byłem w tłumie wśród masakry:
na placu zakrwawionym, pustym
pozostał cieii. co świat mi zakrył,
i kiedy tłum po szarży znikał wśród ulic, które z krzykiem biegły, cień stał nad trupem robotnika o teatr wsparty: lirę z cegły... li~
90
Można łatwo zauważyć, że Broniewski poświęcił swój wiersz tyle wydarzeniom, jakie miały miejsce na warszawskim Placu Teatralnym, wydarzeniom dramatycznym, niezwykle krwawym, co jednocześnie zaprawionym goryczą dyskusjom i sporom z owym „cieniem". Oto bowiem ta wymarzona, wywalczona i wymodlona Rzeczpospolita, powstała z ofiarnej krwi swych synów, sama przelewa krew kolejnej generacji bojowników. Stąd ból, rozżalenie i straszny zawód. Nadzieje — w ujęciu poety — okazują się tylko złudzeniami, a dawne oczarowanie Komendantem przekształca się w zaprawione goryczą pytanie skierowane do Niego:
Pod maską szpiega może skryty jest ktoś — bez twarzy, bez imienia — lecz myślą w Polsce znakomity, pan wielki serca i sumienia?...
Kto jesteś?! — kroków moich szpicel czy myśli druh, ktoś niegdyś bliski, poeta, mówca, wódz, myśliciel, co zaćmił ca}y kraj nazwiskiem? I2K
Obszerniejsze formy prozatorskie poświęcone Piłsudskiemu przez pokolenie debiutujące w dwudziestoleciu międzywojennym stanowiły już zjawisko rzadsze. A i ich poziom artystyczny, poziom literacki nie był bynajmniej wysoki. Do ważniejszych należały: Jana Niwińskiego Wiktor i Czarny Michał (1929), Gustawa Olechowskiego Wódz (1929), Tadeusza Ulanowskiego „trylogia * składająca się z takich utworów, jak: Doktór Filut, Uczta dozorców, Ordynans Córuś (1928—1930), Edmunda Jezierskiego (właśc. Edwarda Krugera) Piłsudski (1932), Zofii Zawiszanki Świt wielkiego dnia. Opowieść z dzieciństwa Marszałka Piłsudskiego (1933), Władysława Jana Grabskiego Bracia (1934) oraz Juliana Wołoszy-nowskiego Było tak (1935).
W dziedzinie dramaturgii powstawały głównie popularne teksty o charakterze „rocznicowym", a więc Karola Hoffmana Sen o Piłsudskim (Zamość 1922), Mariana Popiela Cud zmartwychwstania (Jasło 1926), Szymona Kossobudzkiego W pamiętną noc. Obrazek sceniczny w 1 akcie (1928), Romana Sumienia Obchód imienin Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego (Warszawa 1931),
100
Stefana Różnickiego Ordęgi Imieniny Komenda111 Jcin,,iy\ i inne. W 1927 roku powstał scenariusz do filmU *** ' pisał go Jan Prądzyński. \eia§ \
Do ambitniejszych już utworów dramatyczny4"* ,. >WHt zimierza Andrzeja Czyżowskiego Virtuti militari *- ji^z Hm Hieronima Morstina Misterium Nocy Majowej (*~
munta Nowakowskiego Gałązka rozmarynu (1938)-
Warto zauważyć, że pisarze tej klasy co
IVlii ria;^i
V'
„pro*
(\1
zyjne oświadczenia okolicznościowe. Jedno takie pióra Nałkowskiej — warto zacytować w całości-
Zofia Nałkowska czy Jarosław Iwaszkiewicz nie * $'
sudskiemu większych form prozatorskich, a jedy*11^ ^ j^en)|( x
Osiągnięcia (1929). Zwraca w nim uwagę ostrożna. ^ j Wj
na refleksja pisarki nad losem wszelkich „górnycr^ ^ °-lf »|
wistnianych w życiu, wcielanych w czyn. Jest tart1 pscfjj sudskiego, ale nie ma oczarowania nim i bezkryty
jego osobą: ,n
i o.
„Osiągnięcia są najcięższą próbą wartości 1
r*"
jamA
.*ełaiii"J odr*1
•lu
li)1
dzl
h
wieka, który program wciela. Osiągnięcia, będa>' się idei we wszystkich warstwach rzeczywistości.
Prawa tej refrakcji są surowe i tragiczne się bowiem w medium życia, linia idei bywa tak niekiedy poznać ją można tylko po nazwie.
Pod tragizmem osiągnięć ugina się i łamie V1' też nie umie się już wcale podżwignąć. J^0*1"
Józef Piłsudski prawu osiągnięć przeciwstaw^ tiJK'e^i wieka, który program wciela. Jego wola zmierza c^ J> A sunięcia planów życia, do stworzenia takiego * <$* warstw, który by prawo refrakcji osłabił, który W " rygował.
W ten sposób dawnym słowom przywraca da^*' ^ ste brzmienia nasyca żywą, dzisiejszą wartością"'"' " . Niedobrej miłości, Granicy, wreszcie w Węzlac w utworach, w których przewijają się raz po raz
„ Mp
skiego, bądź też nawet — sporadycznie — sam Jozef Piłsudski. Dlatego właśnie w tym pisarstwie nie ma apologetyki Marszałka. Obecna jest natomiast — na przykład w Romansie Teresy Hen-nert — świadomość tego, że niemal wszystkie uprzywilejowane warstwy chętnie składają odpowiedzialność za losy młodej jeszcze Rzeczypospolitej na barki „jednego" człowieka. To jest bardzo wygodne — z goryczą formułuje taki sąd narrator utworu.
Rozważania o Piłsudskim w Dziennikach Nałkowskiej mają ton dość umiarkowany, niekiedy nawet krytyczny. Wydaje się to zaskakujące z uwagi na związek małżeński z Janem Jurem-Gorze-chowskim, w którym przez parę lat pozostawała. Gorzechowski, jak powszechnie wiadomo, był człowiekiem Komendanta — opisany został dość sugestywnie w znanej książce Kadena Piłsudczycy.
Ważnym czynnikiem umacniającym i ugruntowującym legendę Piłsudskiego była — rzecz to może trochę paradoksalna — satyra propiłsudczykowska. Rozwijała się zasadniczo już wtedy, gdy zaczęły się ujawniać w pierwszych latach wojny światowej konflikty między Piłsudskim a jego oponentami politycznymi. Kiedy — po dymisji Piłsudskiego — naczelna komenda armii austriackiej przekazała władzę wojskową podpułkownikowi Sikorskiemu oraz redaktorowi Konstantemu Srokowskiemu, Emil Haecker napisał „bajkę" Sikora i sroka (1916). Utwór opowiadał o chwilowych sukcesach dwu strojnych, pysznych ptaków „w pawich szlifach, strojnie" (P IV 338) przeciwstawionych orłu, co to zaledwie „szare nosi pióra" (P IV 338). Ostatecznie morał bajki sprowadzał się do następującego stwierdzenia:
Chcecie wiedzieć, co się potem stało?
Orzeł okryty nieśmiertelną chwałą,
Pozostał wodzem ptaków
I wśród chmurnych szlaków,
Jak dawniej, buja wysoko,
Choć zawsze zawistnych ma sporo.
Zaś sikora pozostała sikorą,
A sroka sroką.
(P IV 338)
Podobny motyw podjął także Relidzyński również w bajce Orzeł i ptactwo nocne (1917), wprowadzając przejrzystą — po uwięzieniu Piłsudskiego i osadzeniu go w Magdeburgu — sentencję:
102
Orzeł w chmurach, czy za kratą, zawsze, wszędzie orłem będzie,
l.............I
Zaświeci słońce, zaświeci, i orzeł zza krat wyleci, wylecą młode orlęta, otrząsną z skrzydeł swych pęta. i orzeł stary na przedzie znowu orlęta powiedzie: za nim inne fruną ptaki, ochoczo fruną w obłoki; na to dan im lot wysoki! Porządek życia już taki...
(F IV 346—347)
W Polsce Niepodległej propiłsudczykowska satyra podejmowała temat prawie wszystkich konfliktów politycznych pomiędzy Piłsudskim a jego opozycją. Satyry tego rodzaju pisali; Edward Słoński (O Lwów — 1918, P IV 348—349), Tadeusz Ulanowski (Belweder milczy — 1918, P IV 350—351), Jan Lemański (Słomiany zapal, Zamach stanu — 1918, P IV 351—353), Stefan Wierzyński (Pan kapral — 1919, P IV 354—355), Zygmunt Zaleski (Hinden-burg grozi, On winien!, On stworzył Polskę bez pozwolenia endecji, Wolno psu na pana Boga szczekać — P IV 355—358), Benedykt Hertz (Augiaszowa stajnia — P IV 358—359), Julian Ejsmond (Na pomnik Mickiewicza, bajki: „Puszcz imperator" i Babcia, uszy i dziadek — P IV 361—363).
W 1926 roku w kręgu Skamandra powstało czasopismo satyryczne „Cyrulik Warszawski", w którym uprawiał propiłsudczykowska satyrę między innymi także Julian Tuwim. Ogłosił tam takie utwory, jak: Eia, eia, alala! (incipit: „W Sulejówku po ogródku..." — 1926, nr 1), Mój dzionek (incipit: „Ledwo słoneczko uderzy..." — 1926, nr 43), Polka (incipit: „Siekiera, motyka, piłka, kleszcze..." — 1926, nr 2). Satyryczne portrety Piłsudskiego, kreślone tu przez Tuwima, były tak samo wyrazem zauroczenia poety jego legendą, jak twórczość o charakterze lirycznym. W grę wchodziły jedynie różne poetyki i techniki literackie, różne środki stylistyczne. Łatwo się o tym przekonać, gdy odczyta się dla przykładu początek satyrycznego utworu, poświęconego promotorowi przewrotu majowego, pod tytułem Eia, eia, alala!:
103
W Sulejówku po ogródku Chodził sobie powolutku, „Rozmaryna" nucił lub „Hupaj-siupaj — hupaj-siup".
„Poranniaka" czytał pilnie. Marszczył brwi i klął odtylnie. — Hocki klocki, be ni me. Dobre pismo, lecz do d. ""
Wiersz opowiadający o tym, że mieszkaniec Sulejówka, wezwawszy Wieniawę, zlecił mu dostarczenie endeckiej prasy, a naczytawszy się jej do syta, dokonał według jej wskazań zamachu stanu, w założeniu miał charakter przewrotny. Podobnie zresztą jak inne satyry Tuwima. Był przy tym wieloznaczny, ale nie na tyle jednak, by nie można było wykryć w nim pokładów ironii w stosunku do ugrupowań endeckich oraz wyraźnego tonu aprobaty dla pełnych fantazji poczynań niezwykłego ogrodnika, radośnie śpiewającego „Rozmaryna".
Skamandryci byli twórcami otwartymi. Nawiązywali kontakty z pisarzami lewicy, ale wiele ich łączyło z ciekawymi indywidualnościami z kręgów rządowych. W ich środowisku formował się kabaret literacko-artystyczny mający dużą siłę przyciągającą i pociągającą. Szczególne znaczenie miały ,,szopki", w których nie brak było jednoznacznych aluzji do aktualnych problemów politycznych i przytyków pod adresem wybitnych osobistości stojących na wysokim czy najwyższym świeczniku. O tym, że tego rodzaju satyra interesowała nawet sam obóz belwederski pisze — z niejakim sentymentem — Antoni Słonimski w książce Alfabet wspomnień (1975):
„Pierwszy raz w Belwederze byłem z Szopką Pikadora. Zaproszono nas na godzinę czwartą. Rano przewieziono budynek szopki i kukiełki, a po nas miał Wieniawa przyjechać do restauracji »Astoria«.
Niestety ze smutkiem dowiedzieliśmy się z prasy popołudniowej, że Marszałek na tę samą godzinę zwołał do Belwederu Radę Ministrów. Przykro nam było, bo na tę wizytę z Szopką cieszyliśmy się już od paru dni. Ale przed czwartą Wieniawa stawił się w »Astorii« i zabrał nas, bo okazało się, że przedstawienie jednak
104
się odbędzie. Piłsudski istotnie zwołał Radę Ministrów, a gdy nr nistrowie zjechali, powiedział: »Proszę panów na szopkę«. i
W czasie prezentacji Wieniawa przedstawił mnie: »A to na^j komunista«. Stąd ten tytuł, bo skonfiskowano mi kiedyś poem*j Czarna wiosna. Wyjaśniłem Piłsudskiemu, że to pomyłka, że n*x jestem komunistą, ale anarcho-syndykalistą, bo istotnie za takif, go się wówczas uważałem. Piłsudski się uśmiechnął: »Co za vóf/ nica? Jeden diabeł. Czy syn doktora?« — »Tak jest« — potwie*/ dziłem. »Pamiętam. Niecała sześć.« — »Nie, panie Marszałku, cała cztery.« — »Co też pan wygaduje. Najpierw sześć, a poter, cztery, boście się przeprowadzili.« Oczywiście miał rację PiłsudsK/ gdyż pod szóstym mieszkaliśmy w czasach mego wczesnego dzieciństwa. Miałem okazję parę razy jeszcze rozmawiać z Piłsudskir^, Zawsze uczuwałem pewien respekt i dystans historyczny. Nar * wychowanym na poezji romantycznej, na Wyspiańskim i Zerorr ' skim, spotkanie z Marszałkiem nie przynosiło zawodu. Umiał spr^ stać efektownej roli, którą mu napisała historia. ,1
Ostatni raz widziałem Piłsudskiego w cukierni u Loursa. (-1L U Loursa w pierwszej sali nie wolno było palić. Pewnego dn .-Wieniawa zawiadomił nas, że Komendant będzie z córkami n A zajutrz w południe. Czekaliśmy w cukierni z Lechoniem już vi-rana, bo wielki był wtedy w naszej grupie snobizm na Piłsudski jł go. Gdy Komendant przyszedł, zasiadł w pierwszej sali i zapa/^ę papierosa, podszedł do niego kelner i powiedział surowo: » Tu syi nie pali«. Wieniawa i Sławek zjeżyli się gniewnie, ale Piłsudsj\-szybko zgasił papierosa. Gdy wspominam tę scenę, nie bez mela/ cholii myślę sobie: »Nie ma już dzisiaj takich kelnerów.«" 131 /-
Zarówno propiłsudczykowskie satyry, jak i wszelkiego rodź ,p-ju anegdoty podobne do tych, które przypomniał Słonimski, wpr fc\ wadzały do piśmiennictwa Iegendotwórczego ,,szczyptę soli" i W J>° samym dodawały smaku ujęciom hagiograficznym. Ale obok tefyia rodzaju satyr pojawiały się nagminnie zjadliwe paszkwile f C-Piłsudskiego, pełne nienawiści relacje z jego rzekomo „bandy />t kiej" przeszłości, pomówienia i niewybredne oskarżenia. Były of ść dziełem zazwyczaj jego endeckich oponentów. Zjawisko to dcfrfy uważnie śledził wybitny socjolog polski, Ludwik Krzywicki, któ y-we Wspomnieniach, wydanych drukiem dopiero w 1959 roku, w
powiada się na ten temat dość obszernie:
05
1
„Zadziwiała mnie w Piłsudskim zawsze jego duża intuicja. Wiem o wypadkach jeszcze przed legionami, kiedy miał wszystkich przeciwko sobie i zdawało się, iż jego plany są marzeniami wiszącymi gdzieś w powietrzu. Jednak okazywało się, że właśnie on jeden wyczuł możliwości dziejowe. I to wbrew najbliższemu pod względem ideowym otoczeniu. (...) Wyjście zwycięską ręką z walki o Polskę stworzyło dokoła Piłsudskiego aureolę wielkości i nawet bałwochwalstwa, zwłaszcza wśród kobiet, zwykle mało umiarkowanych w swoim zacietrzewieniu. Kiedy Piłsudski był na wielkim przyjęciu w Krakowie urządzonym na jego cześć, panie zbierały rzucane przezeń niedopałki papierosów i z namaszczeniem chowały na pamiątkę. A z drugiej strony rozwydrzyła się kołtuneria endecka. Tam w jej górze niechętnie widziano aureolę sławy, która spoczęła na Piłsudskim. Tłumaczono jej powodzenie jakimś wyjątkowym zbiegiem szczęśliwych okoliczności. Słowem, w przypadku spoczywało jego powodzenie. Młody Sapieha, Zdzi-chowski, Januszajtis spiskowali, ale nie spotwarzali. Niziny natomiast endeckie, ci panowie do niczego, prócz frazesu bogoojczyz-nianego, którym wymknęły się z ręki możliwe posady, ich żony, a zwłaszcza rozmodlone dewockie paniusie pieniły się na Piłsudskiego. [...] Wszystko to plwało na marszałka kompletnym jadem, każdy szczegół tchnął nienawiścią. (...) I właśnie te paniusie, zazdrosne, że ktoś wysunął się, jak się zdawało, spoza ich boku, a takich szczęśliwców około marszałka moc osób, wściekłe, że posady — ten pasztet społeczny do nich należący — przywłaszczali sobie inni, nie przebierały w swoich wymysłach. Czy na czele Polski może stać człowiek, który żeni się z Żydówką? Widocznie wyśledziły, że Szczerbińska w braku innego pomieszkania przebywała czas pewien z piękną pod względem szlachetności ducha postacią Teresy Perłowej. To znowu jedna z nich mi przysięgała, iż Piłsudski jako ojciec postępuje z dziećmi w sposób odpowiadający jego przeszłości bandyty. " Starszą dziewczynkę katuje płazem szabli!
I ta nienawiść z plwocinami owijała się jak bluszcz dokoła postaci Piłsudskiego. Odgłos jej oglądałem w Poznaniu podczas I Zjazdu Socjologów Polskich, wypisany na ścianie waterklozetu: widocznie jakiś studiujący endek uważał, że dla jego elukubracji jest to najodpowiedniejsze miejsce. Było to po zajściu brzeskim:
106
Słonce na Maderze Świeci tej cholerze, A cholera śpi I o Brześciu śni..." '3-
Tego rodzaju kloaczne piśmiennictwo oraz po<>aW e ^ do ust sensacje z życia prywatnego Piłsudskiego twor^ ' Je° " y1 j. ną legendę". Jej przejawy widać zarówno w pracy lre ^ y™ ja-
kowej (J. Lipecki) pod tytułem Legenda Piłsudski0 (19 K ^ również — ostatnio — w rozległej rozprawie Józef3 ryj^ł ś
go Studia nad wyznaniowością religijną Marszałka J0^eJa yTj skiego ogłoszonej drukiem w roku 1978 w Londyni^- u '' ^
kończenie rozważań nad tą kwestią wyraźnie pow"ie c' y* 8 czące utwory z kręgu tak zwanej literatury piękni u wor^ ^ J tymujące się średnią czy też wysoką rangą, nie u^zes lcz ,, ^ i w tworzeniu, ani też w rozpowszechnianiu „czarni le§enciy Ąy j
sudskiego. Jest to w dużej mierze zjawisko natur31"
Nic *V?
nego, że tak było. ^
IV. Autolegenda
Jednym z literatów współtworzących legendę Piłsudskiego był... sam Piłsudski. Z tych legendotwórczych właściwości jego pisarstwa zdawano sobie spY^awę dość powszechnie, czemu dano wyraz w wielu esejach okolicznościowych oraz — mniej licznych — studiach i opracowaniach historycznoliterackich '. Oskarżony w procesie brzeskim Barlicki w swoim „ostatnim słowie" wygłoszonym przed Warszawskim Sądem Okręgowym 7 stycznia 1932 roku, broniąc sił rewolucyjnej lewicy, czynił wcale uszczypliwe aluzje do autora Poprawek historycznych Piłsudskiego wydanych w Warszawie w 1931 roku:
„Wszak my nie tworzymy legendy około siebie, wszak my nie piszemy poprawek do historii, wszak my chcemy być tylko sobą, ludźmi skromnymi i nie domagamy się uznania w nas jakichś nadludzi czy mężów opatrznościowych. My reprezentujemy klasę robotniczą, chcemy być takimi, jak nasi reprezentowani. Śmiem twierdzić, że ci, którzy tu reprezentują lud wiejski, chcą być takimi, jakim jest ten lud wiejski, nie półbogami" -'.
Z tego, co powiedział Norbert Barlicki, jasno wynika, że był ktcś, kto wokół siebie tworzył legendę, kto skłonny byłby wejść w klan nadludzi i półbogów. Kto to był? Odpowiedź miała być nader prosta. Aluzja całkiem przejrzysta.
Nie wchodząc już — w tym miejscu naszych wywodów — w kwestię trafności sądu Barlickiego, jedno trzeba stwierdzić: jego opinia nie miała charakteru jednostkowego. Tak, jak Barlicki, myślało wielu. Sąd Barlickiego b" poniekąd sądem obiegowym. I to jest tu sprawą najważniejszą.
Wypowiadając się o pisarstwie Piłsudskiego, krytycy literatury i — powiedzmy to sobie jasno — bardzo przygodni recen-
108
mrą v,
zenci, charakteryzowali przede wszystkim jego styl. W ~jUq- W dziano główne walory tej literatury. W swoich ocenach P\^ająP „-się bardzo barwnymi i sugestywnymi porównaniami, un* yCv . ^ '' sowania ściślejszych i bardziej precyzyjnych i jednoznac^. tau .j^ teriów wartościowania tego stylu. Zygmunt KisielewsK "*
mułował swoją opinię:
„W jaki sposób można by określić styl Józefa Pi*" pje e!
jako pisarza? Język autora »Bibuły« i książki »Moje
SZi
f^udskią
boje« jest zdrowy, sękaty, rosochaty, tryska z niego ^ ie
wymyślna rześka samoistność. ,-^ a v
Styl Józefa Piłsudskiego jest nieugięty i twardy — ^głość Recenzent książki Piłsudskiego W malce o niepoa *"
kryjący się pod kryptonimem Sf. — w „Tygodniku Ilust^Lów pr ^zgu-i111' i dodatkowo wypływającego z niewątpliwego i pod tym wje)u: e talentu autora. Z pism tych wyrasta przed nami postać ^w . B męża czynu, nawet z czasów, które dla ogółu społeczeJ^ez h0„ legendą, osłoniętą mgłą tajemnicy lub zniekształconą pr^ ną interpretację różnych komentatorów" fi. Podkreślał
przy s
Czachowski nie tyle estetyczno-literackie walory tekst^ e _^ . skiego, ile ich wartości literacko-ideowe. Stanowiły ° ,omantv zdaniem — „najpiękniejsze zamknięcie polskiej poezji ^^reślom nej" \ były przy tym nastawione na dokonywanie °V^stM>a im przeobrażeń ideologicznych i mentalnościowych społecze obok g dać to szczególnie w książce Moje pierwsze boje, któr^ buły miała „charakter poniekąd świadomie literacki" 8. w „ je Istotnie. Czachowski miał sporo racji. Przebywają^f^cy ,e „samotni" w Sulejówku Piłsudski, nigdy nie rezygnuj' gje bQi-ki czywistych wpływów politycznych i z decydowania o l^gjajj „w postanowił — jak się zdaje — radykalnie wzmocnić i n' »
wić oddziaływanie swojej legendy. Dorzucił do niej n'
siebie stworzone ogniwo. Tak powstały rozpoczęte jeszcze w Niemczech, a dokończone później i wydane drukiem w roku 1925 przez warszawski Instytut Wydawniczy „Biblioteka Polska" „wspomnienia, spisane w twierdzy magdeburskiej" pod tytułem Moje pierwsze boje.
„Pierwsze boje, pierwsze zetknięcie z wojną! Nie wiem, jak dla kogo, ale dla mnie było w tym tak dużo rozrzewniającej poezji, jak w młodzieńczej pierwszej miłości, w pierwszych pocałunkach" (MPB 3). Jak widać, już sam początek książki wprowadzał czytelnika w klimat romantyczny. Nawet mało wprawne ucho mogło w nim dosłuchać się poruszających sferę emocji strof z Epilogu do Pana Tadeusza („Kraj lat dziecinnych..."), zaś w słowach „przedmowy" niedwuznacznie pobrzmiewał prometejski ton Dziadów części III. Piłsudski pisał: „Do życia więziennego, jak mi się zdaje, byłem urodzony. Bardzo łatwo znoszę samotność, nie odczuwając, jak inni, całego jej ciężaru i umiejąc łagodzić pracą myślową najcięższą stronę życia więziennego — tęsknotę" (MPB II).
Książka w części pomyślana jako surowy, krytyczny obrachunek autora z własnymi niekonsekwencjami i słabościami, w rezultacie stanowiła swego rodzaju apologię tych niekonsekwencji i słabości. Pisząc o ewidentnych odstępstwach od podstawowych zasad sztuki dowodzenia w rejonie Nowego Korczyna i Opatowca, Miechowa, Wolbromia i Skały, Limanowej i Nowego Sącza, Piłsudski wskazywał na przykład na „błogosławione" skutki zawierzenia własnej intuicji i podświadomości. W konsekwencji epizod wojenny między listopadem a grudniem 1914 roku, będący stałą ucieczką przed wojskami rosyjskimi, pod piórem autora wspomnień stał się jedną z najświetniejszych kart epopei legionowej. Dlaczego?
Powiedzmy na wstępie, że Moje pierwsze boje były przez autora świadomie, programowo niemal inkrustowane tkanką legendo-twórczą. Piłsudski — jak się wydaje — pragnął dyskontować wszystko to, co w tradycji narodu polskiego należało do sfery swoistego sacrum. Przywoływał z przeszłości konterfekty ludzi i obrazy zdarzeń historycznych, które „chwytały" za serce każdego, nawet najmniej uczuciowego, Polaka. Wpisywał się i swoją ideologię w autorytet dziejów ojczystych. Widział się tedy przede wszystkim generalnym spadkobiercą tradycji powstańczej 1863 roku, a jednocześnie jej najbardziej kompetentnym korektorem.
110
„Szło mi zaś o to — pisał — aby nawet w wypadku, g r0^-mazanych marzeniem o samodzielnej pracy polskiej -— tQ n3j-względniejszy sąd, który spotkać mogliśmy dla siebie w tej tradycji. Obok zaś taki rozumny, taki praktyczny geszefcik, t^j^j o0 niecałe trzy grosze dziennie zarabia, a osłonięty ogromny~m, olbrzymim hasłem patriotycznej pracy organicznej, której przeszkadzają takie właśnie wariaty! Piękna polska tradycja po klęsce 63-go roku! Znałem to dobrze i wiedziałem z góry, do czego ta tradycja prowadzi — do najczarniejszych, do najsmrodliwszych spr^ecjaży i siebie, i polskich interesów, i polskiej samodzielności — każdemu, kto płaci. Znowu więc, dfa pociechy tych tradycyjnych Polaków, mam być uciekinierem z czasów 63 roku! Po to mnie uzbrojono licho, po to zrobiono wszystko, bym nie mógł dobrze i przyzwoicie walczyć. Po to, by tym pewniejszy był triumf "praktycznej, geszefciarskiej« myśli nad upartą głupotą »romant>yj<5W« o »samodzielnych« głowach!" (MPB 17)
Niejednokrotnie sięgał Piłsudski dalej w głąb historii. Nja róL-ny sposób, raz z umiarem i delikatnie, kiedy indziej nie be^ pewnej megalomanii zestawiał własne poczynania militarne z czynami ludzi, którzy byli od dawna opromienieni legendą: z d-zielefn Napoleona •, Księcia Józefa, Kościuszki, nawet... Juliusza Czezara. Na przykład usprawiedliwiając dość ryzykowny atak na Vv0jska rosyjskie w 1914 roku w rejonie Nowego Sącza, atak ostat:ecznie zakończony pewnym sukcesem Polaków, Piłsudski spieszna.e ^y. dobywał precedensy z przeszłości:
111
„Wspomnę tylko o jednym przykładzie — o wielkim zwycięstwie marszałka Davoust pod Auerstaedtem. Marszałek jedynie dlatego był tak śmiałym, bo był przekonany na podstawie błędnych dyrektyw Napoleona, że miał przed sobą 14 października 1806 roku nie główną armię pruską, lecz jakąś boczną jej osłonę. Nie mając zresztą zamiaru przyrównywać się do tych wielkich postaci wojennych, powiem, że byłem również tak śmiałym jedynie na skutek przypuszczenia, iż mam przed sobą cofające się oddziały rosyjskie. I wyznam, dotąd nie mogą zrozumieć zachowania się Rosjan wieczorem dnia 5 grudnia i w nocy z 5-go na 6-ty. W każdym razie było ono takim, iż do śmiałości zachęcało". (MPB 170 —171)
Dość często podkreślał szczególną rolę jakiejś specjalnej, bliżej nie określonej opieki sił nadprzyrodzonych. To, co nie mieściło się w kategoriach racjonalnych, rozumowych, było jednak — jego zdaniem — rzeczywistością. Nawet jego samego to dziwiło: „Teraz, gdy parę lat upłynęło i myślę na zimno o przejściu przez Ulinę, nie mogę się oswobodzić od poczucia, żem przeżył jak gdyby bajkę z tysiąca i jednej nocy. Pomimo woli zawsze zadaję sobie pytanie, jak to było możliwym, gdy wydaje się nieprawdopodobnym". (MPB 119) Jak widać, mamy tutaj do czynienia z wyraźną autolegendą.
Pisząc o odwrocie wojsk austriacko-węgierskich, przypominał, iż przed laty miał obawy, że Legiony będą zmuszone bronić przed Rosjanami Wrocławia, Pragi i Wiednia. Stwierdzał przy tym, iż nie zamierza walczyć o cudze interesy i jednocześnie — jakby mimochodem — wprowadzał bardzo wiele znaczące porównania: „Mogła mi próba stworzenia zawiązku wojska polskiego nie udać się, mogłem się mylić w rachunkach, lecz nie mogłem zdobyć się na jakieś udawanie Józefa Poniatowskiego i tonąć w jakiejś Elste-rze {...]" (MPB 65) Widać tu wyraźnie, jakimi drogami biegła myśl Piłsudskiego, po jaki pułap sławy próbował sięgać. Nie tylko bowiem mierzył się z Księciem Józefem Poniatowskim, człowiekiem w polskiej opinii uchodzącym za symbol męstwa i honoru, ale próbował przedstawić się w nieco lepszym niż on świetle. Czyżby była w tym szczypta megalomanii?
Piłsudski w swojej książce próbował także wpisywać swoją osobę w autorytet historii nie tylko Polski, ale i historii powszech-
112
nej. Nie tylko nowszej. Wchodził także w świat starozy W książce Moje pierwsze boje snuł takie oto refleksje: k
„Ogarnia mnie znowu ten cudowny stan, jaki odczuwa'em ™
wyjściu z Wolbromia. Jestem zupełnie panem siebie, myś' Pra k &
żywo i wyraziście. »Tak muszą się czuć — myślę sobie — ws jj* li
wielcy i mali awanturnicy, gdy przystępują do wykonania b \J ;Tam są kozacy!«" (MPB 101) |j(~ Symbolicznym Rubikonem Piłsudskiego była S«e»***J^
nąca spod Wolbromia przez Słomniki, Proszowice ku ^lS
Wisłą zaś znajdował, świadomie i skwapliwie szukając PrzeJ
heroicznej tradycji, dalsze składniki legendotwórcze: /J
,,Długo rozpatrywałem mapę. Czytam mapy wojenne ' jf- |j
może niż wojskowi. Czytam je jako wojskowy bardzo szyDlc0' / ^
tając prawie w jednej chwili najważniejsze szczegóły', na jte 4
opieram swój sąd o działaniach wojskowych. Lecz m^sZC są fc
domieszać do swego przemyślenia terenu różne rzeczy- jj<*- ^
całkiem obce wojnie. Tak więc i tutaj. Trafiłem na zabawnej s
cinek. Opowiadano mi, że w Winiarach był Kościuszko , z (t'st \
siedzieć tam, oglądając widok przeciwnego brzegu WlS ¦*' (fe' \
jakoby we dworze w Czarkowej altana z kamiennym stołem' pa- v
chowywanym jako pamiątka po Naczelniku, który tam We v
wił i przy tym stole siadywał. Wydaje mi się to legendą- & ¦ i&cl jj
umiem z danych historycznych, które posiadam, zwia.za ¦JL *
Kościuszki z Winiarami czy Czarkową. (Zresztą pracy ^ f ecV
nie studiowałem dokładnie). A jednak jest przyjemni J" ^1
o tym, że gdy zagrzmią tu strzeleckie strzały, Kościuszko- /nJ\
Sni* v
nik patrzy na nas z najwyższego punktu — z Winiai-
drobiazg, a jednak miły!" (MPB 32) 10 Jn\
Jak widać to wyraźnie, Piłsudski wyzyskiwał mapę w " Jl^°\
maksymalnym. Służyła mu ona do celów operacyjnych l" ,.i/0VV
graficznych. Służyła nawet tam, gdzie nie było wyraźny0 W/Sa\
narodowej historii. Oto w jakim kierunku poszła refleks]3
diera pochylającego się nad schematem sieci rzek pol^i ' zelv
/
„Głupie rzeki — myślałem ¦— Wisełka taka szara, P*as v>a"ś . kająca oczkiem na obie strony, jakby szukała gdzieś zł* Ia
8 -p Legenda Piłsudskiego...
go sklepiku, kto by kupił za trzy grosze i towar, i ją całą, A ta głupia Nida! Powiadają, że Żeromski ją właśnie nazwał »wierną rzeką«! Płynie leniwie, jak w puchach, w błocie i wierna jest. Komu? Chyba tym błotom! Wreszcie Dunajec, jedyna męska rzeka w tym zbiorowisku rzecznym. Czego on oszalał, czego mu się zachciało zerwać jakieś pęta u tych leniwych bab rzecznych, by tyle nam napsocić. Śmieszne to wszystko! Przypominały mi się moje wycieczki w Tatrach, skąd Dunajec płynie i skąd teraz wał wodny pędził. Do tej trójki rzek pomimo woli dochodzi czwarty towarzysz. Najzabawniejsza rzeka, jaką znam. Zastanawiałem się nieraz nad tym dziwolągiem rzecznym. Rozpoczyna swój bieg na południowym skłonie Tatr, spadając wesoło na dół ku południowi, jak wszystkie strumienie z południa Karpat. Musiałby, jak one biec do Dunaju. Nie! Zawraca dziwacznie ku północy, dumnie przebija góry, jakby tęsknił za Wisłą. Gdzież jest taka głupia rzeka. co wbrew naturze gwałtem góry przewierca! Leci potem jak opętany, by znowu wbrew logice zgubić swe imię u Nowego Sącza. Wpada do Dunajca, gdy od niego jest dłuższy, potężniejszy i żywszy. Czyżby ten rycerz, co góry przewierca, nam — mnie i strzelcom — psocił w tych bojach! Chyba nie! Deszcze były tylko dla Dunajca, a ten dziki i dziwaczny Poprad to chyba symbol mój i strzelców". (MPB 55—58)
Chętnie wyzyskiwał Piłsudski w swoich wspomnieniach emocjonalnie zabarwione stereotypowe obrazy. Konstruował literackie sceny na wzór tych narodowych sztychów, które w XIX i na początku XX wieku — pomieszczone na honorowym miejscu w chatach i dworkach — krzepiły polskie serca. Był w nich specyficzny nastrój romantyczny; wspomnienie dawnych walk, otucha, nadzieja. Jedna z takich scen tak została pomyślana, iż przypominała popularne reprodukcje malarskie czy też miedzioryty i staloryty opiewające chwałę partyzantki Stefana Czarnieckiego czy też innych wodzów. Wprowadzała także w klimat niektórych słynnych kartonów Artura Grottgera:
„Wkrótce przyniesiono trochę słomy, zamigotały w zaroślach ogniska, zmęczeni ludzie walili się jak snopy dokoła ognia, niekiedy na wilgotną, zimną, jesienną ziemię. Mnie zaprosił do siebie gościnny Śmigły, który rozłożył obozowisko komendy batalionu koło większego drzewa. Otuliłem się w burkę i, ćmiąc niezliczoną ilość
114
papierosów, patrzyłem tępo w ogniska, rozpalone przede mną. Biwak zresztą nie był pozbawiony uroku. Księżyc wysoko na pochmurnym niebie rzucał na wszystko dyskretne, szarosrebrne tony, w oddali migały poprzez gałęzie kontury ruin zamczyska na stromym pagórku. Dolatywał poważny szum boru, wesoło błyskały w zaroślach liczne ognie, nadając swym zmiennym oświetleniem wszystkiemu jakieś fantastyczne formy. Gdzieś w głębi duszy wypływały — jak zwykle u mnie, gdy jestem wśród sosnowych lasów — wspomnienia młodości o Litwie, o Syberii i nocach myśliwskich, spędzonych tak samo w półśnie, przy rozpalonym ogniu. Lecz dusiłem w sobie stan rozmarzenia, wywołanego bliskim obcowaniem z przyrodą". (MPB 71—72)
Niekiedy Piłsudski modelował niektóre sceny epopei swoich strzelców na kształt znanych obrazów batalistycznych. Było w nich wiele z ducha dzieł malarskich Piotra Michałowskiego czy też Kossaków. Takie ujęcia miały charakter przemyślany. Autorowi zawsze chodziło o to, aby każde jego przedsięwzięcie sprzed lat miało za sobą autorytet i koloryt jeszcze dawniejszej przeszłości. Chodziło mu o to, aby bezpośrednio wpisywało się w ciąg historii narodowej. Nie zaskakuje -więc taki oto opis jednej z sytuacji bojowych skonstruowany ze świadomością, że to „dzisiejsze" już Kiedyś było, miało swój prapoczątek, prawzorzec. Samossiera?
„Manewrowaliśmy tym wąwozem, sądzę, że nie mniej niż dwa i pół kilometra. Orientowałem się, iż, pomimo zakrętów, idziemy w dobrym kierunku: równolegle do wsi Władysław, w kierunku południowo-wschodnim. Była to najbardziej romantyczna część naszej romantycznej drogi. Wciśnięci w ciasny, o stromych, spadzi-stych brzegach wąwóz, mogliśmy sobie wyobrażać, że jesteśmy gdzieś w górach, nie na polskiej równinie. Było tu trochę ciemniej, bardziej tajemniczo, a zarazem jak gdyby bezpieczniej". (MPB 109)
Legendę konstruował nie tylko ze swojej kasztanki, której zapowiadał: .,Na tobie, na tobie wjadę, głuptasku, do Wilna!" (MPB 118), ale i z własnej brody, którą w grudniu 1914 roku zgolił w odzyskanym Nowym Sączu. „Zgoliłem sobie tam — pisał — brodę, którą utrzymać w porządku na wojnie jest nadzwyczaj trudno, Bawili mnie potem moi żołnierze, którzy przy spotkaniach na ulicy udawali, że mnie nie poznają. Oddawali mi honory z roz.
v
LIR
myślnym ociąganiem się, by mieć okazję do przeproszenia, że wskutek zgolenia brody nie mogli mnie jakoby od razu poznać. Oficerowie mówili mi, że wśród żołnierzy postanowiono przy pierwszym marszu wołać za mną: »Oddaj brodę«. Na szczęście nie przyszło do tego". (MPB 182)
Elementy legendotwórcze znajdowały się w większym lub mniejszym stopniu prawie we wszystkim, co Piłsudski w oficjalnych wystąpieniach mówił i co pisał. Ich zagęszczenie zazwyczaj następowało wówczas, kiedy miał podejmować ważne decyzje. Nieprzypadkowo na przykład w przemówieniu na bankiecie w Wiedniu wygłoszonym 21 grudnia 1914 roku nazywał siebie romantykiem, a swoich żołnierzy po prostu „rycerzami" (PZb IV 21). W podobnym wystąpieniu w Krakowie 29 marca 1916 roku wyraźnie akcentował, że on i jego oddziały nawiązują do szczytnych postulatów Ody do młodości oraz męstwa samego Sułkowskiego (PZb IV 49—50). Wielekroć też — już po wojnie — podkreśla! ideowe związki z powstaniem styczniowym. W krótkim przemówieniu do weteranów 1863 roku zaznaczył 13 stycznia 1919: ..Byłem wychowany wśród wspomnień roku 1863 i przez jego uczestników. Żołnierzy obecnych uważam za duchowych synów powstańców i dlatego wydałem już rozkazy, aby wojsko wzięło udział w uczczeniu pamięci powstania". (PZb V 50) W wypowiedzi na pierwszym zjeździe Legionistów w Krakowie — 5 sierpnia 1922 roku — Piłsudski zaznaczał, że ma świadomość powstania legendy wokół jego osoby i jego wojska (PZb V 262), jednocześnie wskazywał na konieczność nadania tej legendzie określonego kierunku. Piłsudski widział duże znaczenie legendy w kształtowaniu mentalności społecznej. Wyraźnie o tym świadczy fakt wygłoszenia przez niego 20 stycznia 1924 roku odczytu Rok 1863, w którym demaskował legendę o powszechnej „zgodzie narodowej" w powstaniu, by jednocześnie kreować inną formę legendy — legendę ,,pieczęci Rządu Narodowego":
„Gdym czytał, gdym szukał, gdym badał, natrafiałem powoli na to, co ruch cały trzymało tak długo. Nie mogłem się pogodzić, by małość wielkich rzeczy dokonać mogła, by samo szaleństwo, sama śmieszność zdołała zmusić, aby wielkie państwo cara, mające na swe usługi olbrzymie tysiące żołnierza, olbrzymią technikę pracy państwowej, więzienia i baty, rok cały, całe 365 dni toczyło
116
z wysiłkiem wojnę ze słabością i szaleństwem. Silnym być U by się nie poddać w takiej walce, by walkę tak długo toczyć. X. kości, gdzie twoje imię? V
Szukałem gorączkowo. Wielka epoka wielkich ludzi ną, lub większym z tej doby nie zwalczone przez nich przeszkoli drodze postawiła. Gdzie wielkich w podobnych czasach tui nie, ludzie szukają symbolu siły, symbolu swej wartości, w ji.' łucjach, w symbolicznych nieraz dziwolągach. V
W r. 1863 istniał taki symbol, który silnie, ba — i wszechwładnie panował nad ludźmi. Była nim pieczęć — |A Rządu Narodowego. V
Widywałem ją w różnych muzeach — kawałeczek bji z drobnym pismem, a u spodu pieczęć. To był symbol siły",\ VI 161)' K
Jednym z istotniejszych było wystąpienie Piłsudskie^ bankiecie w hotelu ..Bristol" w Warszawie 3 lipca 1923 roku p,; t cofaniu się z czynnego oficjalnego życia politycznego. Ten W|V moment uznał za najodpowiedniejszy do wszechstronnego i\ gowama opinii o sobie. Stwierdzał: ,,W przeciągu pięciu latV wie pędziłem czas na pracy, przy której swobodny nigdy njA lem, swobodny być nie mogłem, gdyż urząd, który wPolsceA tern, nakładał mi zawsze na usta pieczęć milczenia. Byłem hA reprezentantem, a źle spełnia reprezentant swoją rolę, gdy A pamięta o sobie, a nie pamięta o innych, nie pamięta o tyclA rych reprezentować jest obowiązany. Dzięki temu musiałeA w otoczeniu najrozmaitszych legend, najrozmaitszych śmie&l nieraz opowiadań, które mnie się tyczyły, które ze mnie Wm ły, a tak dalekie były od tego rzeczywistego skromnego CJ-łoA który tu przed wami stoi". (PZb VI 24) \
Wycofując się w zacisze Sulejówka, Piłsudski kreowała człowieka surowe] cnoty żołnierskiej. Kilka razy podkreślałJ|. „zwyczajność". Przypominał, że w 1918 roku wrócił z twjA w Magdeburgu w biednym szarym mundurze. Mówił o sobie;« wa Polska dała słusznie czy niesłusznie przy swoim piersi,. kroku symbol swój w postaci człowieka, ubranego w szary \ obszarpany mundur, zaplamiony w więzieniu magdebur^ (PZb VI 27)
Akcentował fakt, iż piastował godność, jaką mógł szczycie się przed nim tyJko jeden z Polaków: „Dla upiększenia mojej pracy, dla upiększenia moich wspomnień, dla honoru i zaszczytu moich dzieci dano mi miano, które u nas dziecko, nieledwie, gdy wymawiać słowa polskie zaczyna, wspomina je z czcią — dano mi nazwisko »Naczelnika«, imię, które łzy wyciska, imię człowieka, który, pomimo że umarł, żyje zawsze, wielkie imię Kościuszki". (PZb VI 29)
W końcowej części przemówienia wyraźnie zamanifestował gorycz wywołaną podeptaniem jego zasług dla kraju oraz oszczerstwami, z jakimi dość często się spotykał. Stwierdzał: „I ja idę do błota". (PZb VI 35) — zaznaczając, że pierwszym z wielkich polskich wodzów, który w błocie utonął — w błocie Elstery — był Książę Józef. Porównanie własnej osoby do bohatera spod Lipska Piłsudski zastosował — jak już zaznaczono — w omówionej książce wspomnieniowej o pierwszych krokach wojennych.
Śledzenie legendotwórczych pierwiastków we wszystkich pismach Piłsudskiego w niniejszych rozważaniach mijałoby się z celem. Częściowo do nich trzeba będzie jeszcze powrócić. Ale tylko częściowo. Tymczasem na przedstawionym materiale należy poprzestać. Jest on wystarczająco wymowny. Dowodzi tego, że autor książki Moje pierwsze boje „podpowiadał" — pisarzom przede wszystkim — rodzaj narodowych znaków, w jakie wpisywał swoją osobowość, jakie mogły go poniekąd symbolizować. W odniesieniu do tych, które już weszły w obieg społeczny i stały się faktem literackim, jego wypowiedzi stanowiły rodzaj akceptacji, potwierdzenia określonych składników tradycji, do jakiej nawiązywał. To sprawa pierwsza.
Należy również w tym miejscu rozważań o legendzie Piłsudskiego zakończyć przegląd twórczości pisarzy, z którymi był związany. Nie wymieniono wszystkich, ale wskazano na najważniejszych. Rejestr pisarzy-piłsudczyków jest zbyteczny. Jego wykonanie niczego automatycznie nie rozwiązuje i niczego nie wyjaśnia. Obecnie trzeba podążyć zgoła innym, odmiennym już tropem. Należy odpowiedzieć na ważkie pytanie: w jaki system wyobrażeń o Piłsudskim układały się te „portrety", które powstały za sprawą literatury. To sprawa druga. Najważniejsza. Co stworzono no-
118
wego, co natomiast zaadoptowano z istniejącego już-arsenału W
wo-artystycznego polskiej sztuki, zwłaszcza piśmiennictwa'
Piłsudski — jak dobrze wiadomo — wstępował na aKM k • stoni na przełomie XIX i XX wieku. Towarzyszyły temu na*tęfv jące okoliczności: w dziedzinie politycznej — Polska bez v/last^ państwowości, zmazana z mapy Europy, Polska podzielona P1^^ swoich sąsiadów, włączona w ich organizmy prawno-adminlsV cyjne; w dziedzinie społeczno-ekonomicznej — panowanie ¦syJi^ mu kapitalistycznego z poważnymi reliktami feudalizmu, r«zny^ zresztą w poszczególnych zaborach; aktywizacja ruchu robotnie* go i ludowego, często łączącego postulaty społeczne z ideą r>i°P^ , Ległościową; w literaturze i kulturze — Młoda Polska: mod^"m^ i neoromantyzm, Czynniki te, oczywiście w sposób bardzo p°si\s. nii zdeterminowały literacką wizję Piłsudskiego w owym cia^ • Musiała to być wizja bohaterska, heroiczna. Takie były przeciez K^ trzeby duchowe, jeśli nie całego, to przynajmniej bardzo 2^°^,. cej części narodu.
V. Heros, wódz, hetman i królowie
Literackie wyobrażenie o Piłsudskim jako o herosie, bohaterze, rycerzu, wodzu, hetmanie zrodziło się na gruncie psychicznego zapotrzebowania społeczeństwa polskiego na wielką indywidualność, zapotrzebowania szczególnie mocno podsycanego przez nasze piśmiennictwo okresu Młodej Polski. Oczywiście wówczas gdy Piłsudski zaledwie rozpoczynał działalność socjalistyczną i niepodległościową, a więc nie był osobistością zbyt znaną, mit herosa, wodza, bohatera stanowił w młodopolskiej świadomości kulturalnej i literackiej zjawisko ukształtowane, gotowe, obiegowe, przy tym jednak dynamiczne '.
Mit ten ma bez wątpienia wiele źródeł. Jedno wszakże wydaje się być podstawowe, zasadnicze, konstytutywne. Chodzi przede wszystkim o stan historiozofii europejskiej i polskiej końca XIX i początków XX wieku, która w określony sposób kształtowała rozumienie, pojmowanie dziejów ludzkości przez współczesnych. Chodzi również o panujące w tym czasie, pociągające wielu, modne systemy filozoficzne stworzone lub rozwinięte między innymi przez Fryderyka Nietzschego i Maxa Stirnera.
Fryderyk Nietzsche odegrał na przełomie wieków zasadniczą rolę w kształtowaniu świadomości i mentalności polskiej inteligencji, zwłaszcza inteligencji twórczej. Niemiecki filozof już od 1890 roku miał na naszym gruncie wielu popularyzatorów (Maria Cz. Przewóska, Zofia Daszyńska, Wilhelm Feldman, Wiktor Stru-siński, Henryk Lichtenberger, Jerzy Kurnatowski, Władysław Spa-sowski, J. N. Szuman i inni)-'. Z roku na rok jego poglądy coraz bardziej zakorzeniały się w polskiej eseistyce i literaturze. Wybitnym — choć dość jednostronnym — interpretatorem Nietzschego był Stanisław Przybyszewski, prawdziwymi entuzjastami jego
120
poglądów stali się: Wacław Berent, Stanisław Pieńkowski q y ,z Stanisław Brzozowski.
Autora Legendy Młodej Polski pociąga! u Nietzschego^ wu\\ indywidualizmu i aktywizmu jako najlepszy lek na schor,1Zenja i depresje przeżywającego zasadniczy kryzys świata. W wy vdant!J W 1907 roku broszurce pod tytułem Fryderyk Nietzsche Brzo.ozov>-ski rozwijał ideę twórczości w jego systemie filozoficznym^-, zaczytywał go jako myśliciela optymistycznego, człowieka, któi'.v uczy żyć pełnym i bujnym życiem oraz walczyć z tym wszy^stkitfi, co tę pełnię ogranicza i hamuje rozwój. Jako umysł twórczy Brz0~ zowski zaadoptował tylko niektóre składniki światopoglądu niet:'--" scheańskiego — stały się one punktem wyjścia dla stwortrzon^j przez polskiego filozofa „idei pracy" \
Pod urokiem indywidualizmu pozostawał również Artur4. ('0j-ski, przez pewien czas dość ściśle współpracujący z socjalistą \,,P>y-cym Daszyńskim. Dopatrywał się on potężnych Prometeuszy^ w inteligentach, którzy, jego zdaniem, winni poświęcić się dla ide*^, mas-Sądził przy tym, ze wielka literatura romantyczna, uosc^kj^a w poezji Mickiewicza, opierała się właśnie na kulcie ńidywidL^.,];^ mu.1 Dla Wincentego Lutosławskiego, autora książki Seelen* mac\ii (1899), podstawowym i zasadniczym warunkiem postępu 'kadzk^ ści jest wola wielkich jednostek, które prowadzą za sobą wieł^ szość ku szczęściu i, z tego tytułu, same osiągają szczęście.5
Nietzscheańskie marzenie Górskiego o nadczłowieku, n4iecni;( do równania jednostki ,,w dół", jego aprobata w Mensa i(ructt (1908) dla Mickiewicza walczącego z „człowiekiem p rzeciętj;nyrn" przekonanie Stanisława Szczepanowskiego, że Polska upadaj., it na skutek słabych rządów, ale „z powodu braku silnych chu^j^j.^-rów"" — były wyrazem próby tworzenia specyficznej hi;stori^ zofii anachronicznej, błędne], ale przecież ponętnej i przy^^^ jącej. Przyciągającej zwłaszcza wyobraźnię Polaka nie rnai„CL)jc własnej państwowości.
U Cezarego Jellenty indywidualizm objawił się w id<=^ D,.o, rneteizmu głoszącej umiłowanie walki, czynu, aktywnaści iskier0 wanej przeciwko zastanemu mieszczańskiemu światui, swi<^u ni, welującemu autentyczne wartości jednostki. Manifestował sje ^r w zachwycie dla buntowniczej postawy Byrona, dla wvielkosc;,j y^c. kiewicza i Słowackiego. Nie był jednak prometeizm Jellei\tY na i
kierowany na działania praktyczne — pumijai problemy w życiu polskim najbardziej żywotne, pomijał zagadnienie walki narodowowyzwoleńczej. Dotyczył zasadniczo moralnej strony postawy człowieka. Gubi! się wyłącznie — w bliżej nieokreślonych — „absolutnych kategoriach etycznych" 7.
Pewną role w kształtowaniu na początku naszego wieku mitu herosa odegrały także coraz szerzej rozpowszechniane poglądy angielskiego myśliciela Thomasa Carlyle'a. Autor traktatu Heroea and Heroworship, ogłoszonego w 1841 roku, wyznaczał naczelną rolę na arenie świata nie masoni, ale jednostkom. Przy tym nie jednostkom zwyczajnym, ale wybitnym, najdzielniejszym, bohaterom. Im właśnie, obdarzonym siłą, a wiec atrybutem racji i słuszności, powinny podporządkowywać się masy i jednostki słabsze — twierdził.*
Rzecz jasna, ze mit herosa nie powstawał w tym nurcie naszej literatury młodopolskiej, który hołdował hasłu „sztuki dla sztuki", który zgodnie z programowym artykułem Przybyszewskiego Confiteor zakładał, że literatura ma wyłącznie swoje własne cele, dążenia, prawa i nie godzi się na służbę narodową czy społeczną. Mit herosa obcy byl temu nurtowi literatury młodopolskiej, która hołdowała dekadentyzmowi i skrajnemu estetyz-mowi, preferowała problematykę „nagiej duszy", nastroje nirwa-niczne oraz pesymizm zrodzony u schyłku wieku na tle kryzysu wartości. Stanowił produkt literatury i sztuki drugiej fazy okresu, w której po roku 1900 do głosu dochodzą już wyraźne tendencje obrachunkowe z literaturą nastrojową, niosącą zwątpienie w sens, ład i harmonię świata/' Dzieła literackie tego czasu zaczynają eksponować optymizm, witalizm oraz wyrażać idee akty wizmu i wiary w człowieka. W tym duchu Leopold Staff pisze w 1901 roku Sny o potędze. Zresztą nie on jeden zafascynowany jest filozofią mocy.
O poszerzaniu się problematyki ifteratury świadczy fakt, że do twórczości Tadeusza Micińskiego, Stefana Żeromskiego, Andrzeja Struga oraz młodej jeszcze wówczas pisarki Zofii Nałkowskiej jako główny temat wkracza rewolucja. Powstają utwory, w których bardzo wyraźnie — bezpośrednio lub pośrednio — manifestuje się czynna postawa wobec życia, przybierająca wielekroć kształt heroizmu. Celowo na koniec zostawiono jedno nazwisko.
122
Nazwisko w tych rozważaniach, w kręgu tej problematyki,
ważniejsze. Stanisław Wyspiański.
Jeśli zestawimy podstawowe, sąsiadujące ze sobą. pod W &
dem chronologicznym, dramaty wielkiego reformatora i now^
sceny, powstałe po 1900 roku, otrzymamy wbrew pozorom bL*
wymowny i konsekwentny ciąg: 1901 — Wesele, 1903 — ^/ ^
lenie, Bolesław Śmiały i Achilleis, 1904 — Noc listopadowa i *
polis. Pierwszy dramat to, jak powszechnie wiadomo, rozrach^
z konserwatywnymi galicyjskimi koncepcjami solidarystyczf*-^
Wyspiański pokazuje płytkość i powierzchowność zbratania O*
gentów z ludem, słabość jednej strony, dezorientacje drugiej.
nościowy zryw nie dochodzi do skutku. Dramat kończy się ta**
w takt muzyki Chochoła. Bohaterów ogarnia senność i beL
ność. Ostatnia scena Wesela, przeniesiona na wczesny r^
w istocie zapowiada zmierzch, utrzymana jest w tonacji mol
Utwór przedstawia apogeum dramatu polskiego i polskiej nic
L.'i\V" Jest stwierdzeniem niemocy i zarazem formą buntu prze
ko niej.
Kolejne dramaty Wyspiańskiego stają się próbą burzenia ^ piętniczej mitologii polskiej i budowania w narodzie mitologii cy na podstawie idei idących między innymi z ducha naetzsche^ mu. W Wyzwoleniu Konrad atakuje Geniusza, który symboli cierpiętnictwo i uosabia pewien rozkładowy nurt naszej poezji mantycznej. Geniusz to rodzaj czarodzieja-szarlatana. Prow* . z nim wojnę — jak pisze Aniela Łempicka — ,,Konrad z * zmaga się z szarlataństwem wzniosłych ideałów — z szarla stwem romantycznej tradycji i w ogóle polskiej tradycji du^ wej, która trwa w świadomości współczesnych i objawia się v/ sposobie myślenia o rzeczywistości, polityce, Polsce" '".
Uosobieniem piętnowanych przez Wyspiańskiego zjawisk w Bolesławie Śmiałym biskup Stanisław. Ten wyzywający, py6' ' i zarozumiały męczennik okazuje się rzecznikiem zmumiiiko nych form bytu, martwych doktryn i dogmatów, przeciwni-rozwoju, witalnego heroizmu reprezentowanego w postawie i ^ nie jego oponenta. Bolesław ginie, przygnieciony zimną ****** męczennika. Ginie podwójnie: czad mitu Stanisława po jego stn ci szerzy w społeczeństwie zło. To zło, sięgające współczesn (o tę współczesność Wyspiańskiemu głównie przecież chodź*
123
wyrażało się w tym, że — jak pisze w ,,Argumentum do dramatu króla Bolesława i biskupa Stanisława" — ten drugi ,,w świętość rośnie, wyższy co dnia*'. Tymczasem krew Bolesława ,,w naszym tętnie / ustaje — i królewska wraz gaśnie pochodnia". Jednak — zdaniem twórcy dramatu — proces dziejowy może zmienić kierunek, wskutek czego „Król Śmiałym został i kiedyś odżyje" ". „Odżycie" może nastąpić wyłącznie wówczas, gdy zostaną rozgromione i zdyskredytowane te mity, które zawierają — jak to formułuje Jan Nowakowski — „prawdy martwe i śmiercią zagrażające, wrogie wolnej naturze człowieka, wrogie jego sile. Działanie takich mitów bywa śmiertelnie groźne nie tylko dla pojedynczych ludzi, lecz również dla całego narodu" l*.
Bardzo rzecz upraszczając wypadnie stwierdzić, że Wyspiański dyskredytował jadotwórcze mity mitami życiodajnymi, wita-listycznymi. Nieprzypadkowo z Bolesławem Smiałyjn sąsiaduje Achilleis, dramat adaptujący heroiczny mit homerycki na użytek polskiego ruchu niepodległościowego i akcji irredentyzmu.1''
W zamęcie ideologicznym na przełomie XIX i XX wieku, zwłaszcza w Polsce po stłumieniu rewolucji 19U5—1907 roku, literackie symbole wielkości, mocy, potęgi, indywidualizmu stawały się powszechne. Pełniły przy tym jednak najrozmaitsze, często po prostu wzajemnie sprzeczne, funkcje.1' Dla jednych, pogodzonych z niewolą, z rozkładem idei narodowej, społecznej, pozbawionych ambicji działania w życiu zbiorowym, literacki i artystyczny symb-bol herosa był samym dla siebie ekwiwalentem porzuconych wartości. Do niczego nie zobowiązywał, do niczego nie wzywał. Po prostu był. Krzepił, grzał, usprawiedliwiał bezczynność. Dla innych heros, wódz, bohater, rycerz stanowił uosobienie wartości żywych, które, gdy przyjdzie czas, należy wyrazie w czynie, w zbiorowej walce narodowowyzwoleńczej. Tam — heros, bohater, wódz to poetycki ozdobnik, tu — żywa treść literatury.
Jak się to stało, że obiegowy literacki mit herosa i wodza został związany z literackim wizerunkiem Piłsudskiego? Na to pytanie jest bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Jedno jest pewne, że był to proces niezwykle skomplikowany i wielotorowy. Był on jednocześnie żywiołowy i samorzutny, ale także inspirowany i sterowany przez ideologów legionowych. Proces ten po prostu wymyka się w wielu miejscach badaniom naukowym. Sądzić
124
można, iż dużą rolę w tym procesie legendotwórczym odegra*1 między innymi literaci będący w zasięgu wpływów ideowych i czaru osobistego Piłsudskiego. Między nimi był i późniejszy jegD oponent polityczny, powieściopisarz, publicysta, później wybitny krytyk literacki dwudziestolecia międzywojennego Stanisław Ba" czyński, który nakreślił duchowy portret swojego Komendanta-
Punktem wyjścia rozważań Aksta (Baczyńskiego) w broszurze Wódz i naród (Józef Piłsudski) wydanej w Warszawie w 191' roku jest stwierdzenie: ,,W narodzie ujarzmionym, skazanym oa podziemny trud walki, na nienormalny splot politycznych zada11 chwili z wolą najeźdźcy, tylko indywidualność silna wyznacza0 może drogi i kierunki działań i wziąć na swe ramiona ciężar odpowiedzialności za powszechny bezład i brak myśli przenikliwe]-zdolnej ogarnąć wszystkie sprzeczności wewnętrzne, by wynale/'1' kierunek niezawodny i wyrąbać mu linię mieczem" ir>.
W przypadkach skrajnych, w szczególnych okolicznościac-1 wynikłych z upodlenia narodu pod jarzmem zaborcy wódz moż* stać ponad narodem, kierować nim i dysponować. Jednym słowei11 zasady egalitaryzmu muszą być z konieczności zawieszone, odl°" żone na potem.
,,Czyn polityczny narodu pozbawionego egzekutywy, organ'-zacji państwowej i przedstawicielstwa oficjalnego, w obliczu narodów innych, musi przeto być aktem gwałtu jednostki na wyjałowionych duszach społeczeństwa i nie leży wielkość jego w geśde szabli, lecz w rewolucji — w przemianie pojęć i poglądów, którą ten gest wywołał" "\
Zdaniem Baczyńskiego Polska w wielu powstaniach ujawni'3 czynny protest przeciw niewoli pod zaborami. Ale na 1863 roKu wyczerpało się bohaterstwo. Zaczął postępować proces rozkład" narodowego, sprawa niepodległości „utonęła" w hasłach socja'" nych i ekonomicznych, starsze pokolenie popchnęło swe dziecl w objęcia najeźdźców.
„Wychowanie społeczeństwa •— twierdził Baczyński —- lud0" wa oświata, mająca promieniować z czystych źródeł publicysty" i literatury nie rozwijała się siłą faktu demoralizacji tych własi'ie czynników. Prasa nasza uległa w czambuł korupcji i tchórz.osWu> literatura nawet Sienkiewicza czy Żeromskiego nie budz.iła tj-wych pragnień czynu bez zastrzeżeń. Stała się synonimem n?W
polskiej, która grzęznąc w bagnie nieuctwa, przeniosła publicystykę do sztuki".17
Jednym słowem pokolenie ojców nie stanęło na wysokości zadania. Do najlepszych tradycji czynu niepodległościowego nawiązała natomiast młodzież polska. Zapalna, pełna ideałów, pryncypialna, młodzież ta potrzebuje przede wszystkim „męża-polityka--wodza" lv, który może ją porwać do czynu i nadać temu czynowi kierunek.
„Polityka czynu, czyn polityczny, męski wybiegający poza zaściankową dyplomację przedpokojowców spełniony dotychczas został jeden, przez jedynego w Polsce człowieka, który wskazał jej drogę działania pozytywnego i kierunek tradycyjny, w jakim pójść winna cała organizacja narodowej pracy. Ani Galicja, ani Królestwo nie dało nam aktu politycznego, gdyż urzędy i zaszczyty, organizacja nawet, a co gorsza sam ideał powstał z jednego tylko gestu, bijącego młotem w godzinę walki, w społecznej chwili — z gestu Józefa Piłsudskiego".1"
Czym według Baczyńskiego — cechuje się ta postać? Piłsudski przeciwstawił się apatii, zdeprawowaniu społeczeństwa, skoncentrował wokół siebie młode pokolenie, dyktatorskim gestem przeciął „nasze wrzody hiobowe" 2n, nawiązał przerwaną nić tradycji walki narodowowyzwoleńczej, podjął czyn realny, a tym samym przeciwstawił się czczym i bezpłodnym dysputom partyjnych ,,politykierów".
„Dźwięk jego imienia połączył się z hasłem bezwzględnej polskości, z tradycją lat 31 i 63, a poprzez te orężne czyny polskiej dłoni, z polityką czynną odradzającej się Polski lat porozbioro-wych.
On jeden rzec może dzisiaj o sobie, że obudził serce w zyg-muntowskim dzwonie i uderzył dźwiękiem, który całą Polskę przeszedł klingą szabli o łańcuchy hańby i przyjął gości jako gospodarz staropolskim zwyczajem, lecz nie w rozmarzeniu sennym, ale na jawie, z ręką na głowni oręża i z oczyma, które patrzą w przyszłość, by nie plamić odpowiedzialności potężnej, która mu do bark przyrosła".21
Broszura Baczyńskiego, wydana w 1917 roku, miała kształtować poglądy społeczeństwa na szczególną rolę Piłsudskiego jako wodza Legionów, a jednocześnie sama była wyrazem określonych
126
poglądów na ten temat, była wyrazem fascynacji jego osoboWo-wością.
Warto pamiętać, że na progu XX wieku polska literatura nasycona mitami wielkości i heroizmu, rozpowszechnionymi w drugiej fazie okresu Młodej Polski, stwarzała poniekąd atmosferę pewnego rodzaju wyczekiwania na wcielenie mitu herosa-wodza w realną postać historyczną. Ów klimat wyczekiwania najlepiej oddaje jeden z wierszy Jana Pietrzyckiego pisany we Florencji w 1914 roku. Nosi on znamienny tytuł: Nienazwanemu wodzowi, „Nienazwany wódz" to indywidualność o nieokreślonym nazwisku, nieznanych personaliach. Są one w pewnej mierze mało ważne. Podstawowe znaczenie ma jednak postulat, aby oczekiwany bohater sam wziął „wodzostwo ducha", aby potrafił w ofiarnym dniu walki na szańcach skupić karne miecze i tarcze i własną moc objawił w czynie, w „boju ostatnim" (P III 44—45).
Wkrótce „nienazwany" wódz-heros wciela się na terenie lite-ratury w określoną osobowość, w osobowość Piłsudskiego. Powstaje dosłownie cały potok utworów, zwłaszcza wierszy, w których różnymi barwami kreślą poeci i literaci jego wielorakie dynamiczne oblicze. Wizja tego samego bohatera ma różnorodne odcienie.
W Apoteozie Bolesława Niemiry, strzelca z batalionu warszawskiego poległego nad Styrem w 1916 roku, symboliczny TEN to rycerz w czarnej zbroi, pędzący na koniu ponad ziemią bólu, łez, szatańskich pohukiwań, który uderza w surmy i tym sposobem tworzy strzelecki „polski szyk" (P III 15). Podobną niezwykłą wizję Piłsudskiego przedstawia Zbigniew Orwicz w wierszu Wo-dzowi, pisanym nad Nidą w 1915 roku:
Widzę Cię, Wodzu, w ogniu błyskawicy.
jak stoisz w dziwną jakąś moc zaklęty, — spod Twego hełmu wzniesionej przyłbicy spokojnie patrzą przed się oczy święte
(P III 151
Po kosmicznej „ognia błyskawicy" bohatera widzimy jesz. czt w innej scenerii: w zimnym kamiennym świecie piramid. W wi er-szu Leona Rygiera W obliczu sfinksa, w styczniu 1916 roku pr zy-pisanym Brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu w hołdzie. ,.wó*Iz"
VII
dokonuje zwycięskiej konfrontacji własnych sił z tajemniczym i groźnym zjawiskiem:
Więc przed potęgą Losu nieugiętą Staję w milczeniu, nieugięty człowiek. I w twarz tę głuchą, zirnną, w głaz zaklętą. Patrzę spokojnie i nie mrużę powiek — — Bowiem na rzeczy groźne, złe i twarde Jedną znam tylko radę: mężną wzgardę.
(P III o9)
Podobny obraz spotykamy w wierszu Bolesława Zygmunta Lubicza (Bolesława Zahorskiego) pod tytułem Komendant. Tu tajemniczy „Niezłomny" pojawia się samotny ,,.śród burz i mgieł" (P III 79), by porwać otoczenie do walki.
Jaki jest wódz-bohater? Czym góruje nad narodem? Jaki ma tytuł do przewodzenia innym? Przede wszystkim jest potężny, pełen mocy, dynamiczny, ma coś magicznego w spojrzeniu. To ten, o którym mówi podmiot literacki wiersza Bolesława Zahorskiego Józefowi Piłsudskiemu;
Wziąłeś mą wolę w twe spiżowe kleszcze
i idę odtąd, aby Cię zwiastować,
i wołam: doświadcz, Wodzu, doświadcz jeszcze.
bym się nauczył nad bólem panować.
(P III 71)
To również ten, który potrafi ukształtować w sobie granitową duszę, daleką od załamania, chwiejności i niezdecydowania. W wierszu Julii Dicksteinówny ŚpietSa mu chlebny stuklośny łan... stylizowany jest na monumentalną postać; widać w nim swojskość bliskiego polskiemu oku Giewontu, a także wielkie dostojeństwo rycerskie i dumę granitowego szczytu uosabiającego legendę o śpiącej potędze.
I On, na święte gdy ruszał boje, U Tatr orliki skrzykiwał swoje, W równie u skalnych zbroił je stóp Nie kłos pochwiejny — granit tych skał, I granit duszy jego bliźniaczy. Tatrów to wicher wichr czynom dał I z szumem orlim szedł wokół głowy On, rycerz chrobry, kniaź granitowy.
(P III 91)
128
To wreszcie tajemniczy ,,ów mąż, który podjął sam czyn tytanów" (Kazimierz Czyżowski, Komendant — P III 113) oraz ten, który potrafi — jak w wierszu Franciszki Arnsztajnowej Noc w Belwederze — dawać potęgę poprzez działania magiczne:
O. Wodzu, Wodzu! ... W cichą noc Wiatr niesie zew daleki, Zbudziła Naród Twych zaklęć moc, Słuchają wieki.
(P III 171)
Tak go charakteryzuje Antoni Orłowski w utworze Na dzień 6 sierpnia 1914 r., napisanym w 1919, myślą powracający do czasów wojennych pierwszej kompanii kadrowej:
A przywodził im człowiek milczący. Co po turniach się carskich poterał, Mąż ze stali, o duszy gorącej, Wódz, spiskowiec, polityk, generał.
(P III 180)
Do przesadnie spiętrzonych epitetów podkreślających niecodziennie bogactwo zalet przedmiotu tych popularnych utworów poetyckich dochodzi jeszcze jeden: poskromiciel śmierci. Oto bowiem w wierszu Józefa Mirskiego Piłsudski bohater realizuje starożytny mit; idzie szlakiem Orfeusza i Eurydyki i budzi martwą. My oczywiście wiemy, że chodzi nie o kogo innego, ale właśnie o martwą ojczyznę. Stąd jego tytuł do wiecznej sławy i poetycka apostrofa skierowana do wskrzesiciela:
Coś w kryptę ciemną wszedł, kędy ogromnym trupem legła Ona: gad pełzał w koło, — czarny całun zrzedł, od rdzy się w popiół zsypała korona, — a Tyś, znający gusła narodowych wed, zestąpił w mrok i wołał: „Powstań — Odkupiona!"
(P III 51—52)
Podziw dla tego typu walorów, a także siły wodza pojawia się i u Zygmunta Zaleskiego w wierszu Do Komendanta Piłsudskiego, Tu przedmiot inwokacji poetyckiej jest „jako ta skała śród morskiej powodzi — /z wlepionymi oczyma w chmurny bezkres
S — Legenda Piłsudskiego...
129
nieba...", a jednocześnie ,,jako piorun, który lud odrodzi" (P III 81). Obrazowanie marynistyczne wyzyskanr zostało również przez Teofila Budzanowskiego. W jego wierszu Wodzou i Piłsudski kreowany jest na zahartowanego i nieustraszonego dowódcę okrętu, kapitana ,,na maszcie wśród burzy" (P III 84). Wódz występuje w bardzo różnorodnych, rozmaitych sceneriach. Może znaleźć się w sferze podobłocznej, na ziemi, wodzie, nawet pod ziemią. Ważnym czynnikiem jest to, że postawiony przed alternatywą i koniecznością wyboru wartości ekstremalnych decyduje się na krok najtrudniejszy, ale przez to najbardziej heroiczny, gwarantujący mu podziw i uznanie ogółu. Bezustannie zmienia własne rysy; w swojej różnorodności jest jednak jednorodny. Nie traci tożsamości. W ujęciu Marii Stattler-Jędrzejewiczowej (Komendantowi) z Prometeusza, ofiarnego mocarza wydaje się przeobrażać w monumentalnego Wulkana:
Z łańcuchów kułeś miecz, a stal Cię słucha, Oto cię ostrze iskrami już pali; Na bój si^ zrywa klinga chłodnej stali. Gdy oną, Wodzu, kujesz mocą ducha.
(P III 80)
W wierszu Na ri/cerskie poszedłeś już boje (1915) Włodzimierza Ogończyka Godziszewskiego zadziwia niezwykłością nagromadzenia wszelkich cnót męskich:
Na rycerskie, Wodzu, poszedłeś już boje, W ducha odziany hart i jasne pancerze! Dzielność, duma męska czoło zdobi Twoje.
(P IV 132)
W utworze Mścisława Wondołowskiego Warta honorowa specyficzną cechą wodza jest czuwanie ,,w długie noce" i nadludzka koncentracja myśli. Bohater o tajemniczym wyrazie twarzy w samotności gromadzi siły wewnętrzne, aby je wyzyskać w interesie ogólnym, głównie dla dobra swojego narodu:
Sam. Myśli wieńcem oplotły mu głowę, Chmura na czole, w oczach błyski stali: Wykuwa drogi dla Narodu nowe, Co się nie przerwą w niezmierzonej dali.
(P III 11)
130
Podobnie jest w wierszu Stefana Wierzyńskiego P
Na czołowej odległej wedecie,
Zapatrzony w mgieł lotne szarzyzny,
nasz Komendant, wsparty na lawecie,
myśli, duma o szczęściu Ojczyzny.
(P III 63)
_^ tjoha-
W wielu utworach — zwłaszcza tak zwanych poetyckie)1 Kj do-terski wódz przeciwstawiany jest narodowi, który nie ^ fakim skonałości, którą on, potężny, sam posiada, sobą uosab,a'. <łabo-akcentem przeciwstawienia sobie mocy jednostki i skraj'1 wiarcu ści zbiorowości ludzkiej kończy się napisany w Moskwie 1917 roku wiersz Antoniego Orłowskiego Józeł Piłsudski'.
Z podniesionego dumnie czoła Hartu i woli siła drga, Ma lwią odwagę, wzrok sokola. Czujną przezorność węża ma. Pod jego Polsce iść przewodem. Przeszkody do wolności zmóc, On wzrósł o głowę nad narodem. Oto Naczelnik nasz i Wódz!
(P III 58)
W wierszu Zofii Zawiszy-Gąsiorowskiej Wodzowi torycz-między walorami bohatera a narodu osiąga apogeum \tf
2epaśc
nym pytaniu podmiotu lirycznego:
Syn rodu kalek — skąd wziąłeś swe zdrowie, Moc, która siły na zamiar oblicza? Niechaj szum borów litewskich odpowie, Co kołysały duszę Mickiewicza.
(P III 86)
^
Zyg~
Podobne ujęcie spotykamy u Relidzyńskiego. W wie'"' ^tają-muncie, dzwoń! dedykowanym „Sercu i sumieniu Polski f ^ Kra-cej — Komendantowi Józefowi Piłsudskiemu", a napisany*11 „ apo-kowie 5 listopada 1916 roku pojawia się charakterystyk strofa:
O. wodzu polski! Samotniku wielki któremu jednej goryczy kropelki los nie oszczędził, i który Gehennę Wielkości poznał wśród karłów, płomienne serce zmuszony co dnia nurzać w pleśni —.
131
oto się życia twego trud cieleśni, oto ogrojec twój skończony krwawy — NARÓD cię woła! o, wiedź go do SŁAWY!
(P III 130)
W wierszu Piłsudski, pióra autora podpisującego się kryptonimem Ćwiek, bohater ma posępne oblicze, groźnie patrzy na witające go wszędzie tłumy:
Czego tam szuka? Może okiem skrzętnym bada. Czy żyje wciąż w narodzie niezgoda i zwada? Dopiero kiedy znikną wichrzenia i waśni, Uśmiechu promień zloty twarz jego rozjaśni.
(P III 62)
Niekiedy wręcz chłoszcze gorzkim wyrzutem rodaków, którzy matkę-ojczyznę żywcem złożyli w grobie (Hajota: Brygadierowi Piłsudskiemu):
Przypadł do trumny, uchem wieko bada. I o pierś ludu bije okrzyk grzmiący: „Wstyd ci narodzie! Wstyd wieczny i biada. Bo śpiewasz requiem — Żyjącej!"
(P III 100)
Ton podobnych wyrzutów wodza-herosa przewija się nadto przez wiersze: Kazimierza Bielańskiego Piłsudski, Reny Maryth Józefowi Piłsudskiemu, Bolesława Zachorskiego Komendantowi, Sylwii Borkowskiej Wielkiemu chorążemu Polski Józefowi Piłsudskiemu, Romana Musialika Do Józefa Piłsudskiego (P III).
Obraz marsowej twarzy i groźnej postawy wodza skłóconego z narodem i przyjmującej wobec tego narodu olimpijski dystans jest zjawiskiem przejściowym. Wódz jest najczęściej przewodnikiem 22, który — jak w Rocie Relidzyńskiego, powstałej „na pozycji" w styczniu 1916 roku — prowadzi żołnierzy po złoty róg lub, jak w wierszu Mączki Fanfary l-go pułku piechoty Legionów, wiedzie „na bój — na lot, na krwawy miot" (P III 7). W utworze Denhoff-Czarnockiego Dziadku nasz jest wyczekiwanym przez kieleckich żołnierzy opiekunem, u Słońskiego (Brygadier Piłsudski) patriotą noszącym w sercu Polskę, u Mirskiego (Piłsudski) tym, który dźwignął ojców miecz. Wreszcie w wielu utworach zimna wizja herosa coraz bardziej jaśnieje, staje się bliska, swojska, typowo polska. W Liście do siostry Denhoff-Czarnockiego legendar-
132
ny komendant zbliża się do żołnierzy podczas objazdu w 1914 roku zagranicznych organizacji Drużyn i Związków Strzeleckich. Jest po prostu „swojakiem", serdeczną ,,duszą", polską naturą:
Dziś większe u nas, niżli co dnia gwary, Większa ochota — bo oto ten WÓDZ, Co nowe poiskie powiedzie sztandary Co tak wojaczki uczy, żeby móc Wywalczyć świętą naszą — dziś pospołu Do żołnierskiego usiadł z nami stołu I opowiada, jak to wroga zmóc
(P IJ] 3)
W podanych tu, z konieczności wybranych tylko, egzempUfj. kacjach Piłsudski — heros i wódz — miał przeważnie niedooktre-słone oblicze. Był postacią konstruowaną niemal na sposób aleg0. ryczny. Brakowało w nim ściśle narodowych nacechowań emocjonalnych oraz wyraźniejszych związków z polską historiografią i hi-storiozofią.23 O ile początkowo jego wizję literacką tworzono głównie, choć nie tylko, z budulca symboliczno-modernistycznego o charakterze uniwersalistycznym, w fazie późniejszej — jak się Wydaje — coraz częściej i bardziej chętnie zaczęto sięgać po języko-we i obrazowe symboliczne elementy rodzimej tradycji. Zjawisko to nie może wcale dziwić. Do prostych ludzi, potencjalnych żołnierzy i tych aktualnie leżących w rowach strzeleckich chłopców"' wychowywanych na Mickiewiczach i Słowackich należało prze-^" mawiać językiem i pojęciami im bliskimi, im zrozumiałymi. T>2e_^-ba było się z nimi porozumiewać narodowym kodem. Już Więc? w wierszu Józef Piłsudski Orłowskiego źródłem siły i mocw bohatera są ściśle określone, typowe dla polskiej przeszłości naro„-dowej doświadczenia. Układają się one niemal w stałą strukturę L, niemal stereotyp, w który wpisany jest los prawie każdego Polaka *¦
Więzienia mu wzmacniały siły, Sybirska hartowała dai, Wyszedł z nich człowiek z jednej bryły, Mocny, hartowny jak stal.
(f III 57)
Podobne doświadczenia kształtują heroiczną osobowość boha**1" tera utworu Mączki Piłsudski. Należy on do tej kategorii Polaków^-co to z polskiej hańby wzięli na siebie gorzki wstyd,
130 33
a z Tajg sybirskich zemsty chciwy głód, a z Polskich Dusz hartowną moc w otusze, że żywię Duch — i stać się może Cud!
(P III 51)
Konsekwencją przeorientowania sit; poetów w kierunku sięgania po typowo polskie, swojskie, narodowe środki komunikacji poetyckiej jest również metamorfoza herosa-wodza w hetmana. W Legioniście Pierwszej Brygady Henryka Zbierzchowskięgo znajdujemy passus: „Matką — ojczyzna nam droga / A Ojcem — Hetman Piłsudski" (P III 20). W wierszu Stefanii Tatarówny Jeden jest tylko ma on glos „onych starych hetmańskich postaci" (P III 66), w Piłsudskiemu Janiny Stanisławskiej-Kilianowej trzyma „buzdygan hetmański, zapomniany..." (P III 73), w utworze A. Wójcickiego Zwycięzcy (1919) występuje jako „Wielki nasz Hetman" (P III 101). Józef Poręba zwraca się do niego w formie inwokacji (Do Dziadka — 1918): „Dziadku! Brygada druga Ci się korzy / Rewolucyjnej Polski nasz Hetmanie" (P III 149), a Julia Dicksteinów-na (W godzinę naszą) wprowadza tonację hołdu:
Lecz wpierw, w życia świtanie, Tobie Polski Hetmanie, Cześć po wsze ludu dni! Tyś z serc naszych tęsknoty Wolności ostrzył groty Na życie przekuł sny.
(P III 94)
Postać Piłsudskiego, wodza-bohatera, wielekroć pojawia się obleczona w zbroję rycerza.24 W wierszu Artura Prędskiego Komendant jest on jednocześnie powinowatym bohaterów Żeromskiego ze Snu o szpadzie, Calderona-Słowackiego (Książę Niezłomny), jak również przypomina walecznych wojowników Hellady:
Oto się duch mój wyrwał w górne loty, bo w sercu płonął mi ogień ukryty i sen o szpadzie gorzał i tęsknoty wschodzących słońc wolności ujrzeć świty — Xiążąt niezłomnych powoławszy roty, wieść ich w daleki Brzask — we mgle spowity, niszcząc zlo, w gruzy mieniąc przesąd starczy, wrócić do Polski z tarczą lub na tarczy!
(P III 60)
134
L
W utworze Bolesława Zygmunta Lubicza W Gdańsku ryv/ jest z rodu tych, którzy przed wiekami zasnęli w Tatrach, cidlrf na dogodny moment do podjęcia walki na nowo. Takie ujęcie tff bólu było dosyć przejrzyste. Wiadomo, że u stóp Giowontu v0 i grała się niejedna rzeczywista scena przygotowawcza akcji * podległościowej:
Nie! ... Znam ja Rycerza, co wyszedł spod Tatr
i szedł przez pustynię, do morza —
a za Nim lęk szumiał, uderzał Weń wiatr
i lśniła nad głową Mu Zorza-----------
A gdy brwi nastrożył i podniósł swój miecz,
noc krwawa pierzchała i topiel szła precz — —
(P III 146) Pi1
i
Pogłosy tatrzańskiej legendy widoczne są również w kr^r bohatera w utworze Józefa Andrzeja Teslara A my za Tobą, L . wierne orlęta (1916), dedykowanym „Komendantowi Piłsudi" r mu". Trzeba jednak zaznaczyć, że rycerz jest tu synonimem/. tylko mocy i heroizmu, ale również wszelkich nieprzeciętnych / . lorów moralnych. Jest to więc bardzo „swojski", swego roo r „polski" rycerz. W tej właśnie szczególnej odmianie naro występuje w Wodzowi-twórcy Arnsztajnowej (P III 85), wKCf nemu Wodzowi naszemu Józefowi Piłsudskiemu Jana Żelazowa go (P III 101—102), w Liście do komendanta autora niezna'/ (P III 147) oraz w wierszu W. Platera W piątą rocznicą 6' siey 1914 r. (P III 178). ^rZa
Siłą rozpędu obraz Piłsudskiego jako herosa czy też ry Syatypowi
^lmk-Wh i p Vi rnik^ejse, m\yL
czymś celowym podejmowanie żmudnych bad^11 3 ó Można nawet postawić tezę, że nawet bardzo ogL
semantyczna tych form językowych — rzeczov^..... y
miotnikowych — pomoże odpowiedzieć na naji^ ^ ^ \jh
sujące nas pytania. Najważniejsze z nich odnosi S13 ' j- \\lf
i i ^t?niu vi, takich fi i,
czen ewokowanych przez występujące w zagęszcza } '
pa rzeczowników osobowych, przeważnie pospt*11 ^ iż '. 4\ /
wódz, rycerz, kniaź, generał, spiskowiec, hetmarł' "/* . U
... . , , . . . Vch 5> iunkcję p\i
tajemniczy rycerz) wskazuje na ludzi uprawiająca r JH *V
skowe lub wojenne i sprawujących w tym rzemi0"
wodczą. Rzeczowniki: przyłbica, hełm, laweta, i1^ > W
li* cz te/ /> między J
cerz, tarcza, oręż, szyszak, grot oznaczają — rze1- /^ , ^ . •' V
narzędzia rzemiosła wojennego. Inne wyrazy — L s^ //' m
v u • a. wwni^zresach htl
tak zwane moralia zabarwione zarówno pożyty r i*
, » i j ¦ w of , mocarz, I
tywnie — wskazują na typowe postawy ludzi j li
t l o i j ¦• moc/ og. tiieugil
rycznie przełomowych. Są to: duma, czesc, czyn, / Vi
wzgarda, wola, los, ból, sława, zemsta, mściciel- w
•
t
głuchy, zimny, groźny, zły, twardy, święty, boski, spiżowy, skalny, orli, chrobry, granitowy, ze stali, nieulękły, dumny, górny, triumfalny, lwi, sokoli, grzmiący, zbrojny, mocny, niezłomny, hartowny, pioruny. One właśnie — wraz z takimi rzeczownikami, jak: przepaści, więzienia, rzeź, mord, jarzmo, skrzydła, apoteoza, turmy, lochy, wieki (jako historia), dzieje, stal, szczęk, błyski, sztandary, straż — wprowadzane w rozmaite związki frazeologiczne konstytuowały i przywoływały świat walki. Na powszechność tej walki wskazują rzeczowniki: słońce, ogień, błyskawice, głaz, wicher, zorza, odmęt, pożar, granit, bryła, brzask. Łatwo zauważyć, że są to rzeczowniki powszechnie wyzyskiwane jako bardzo uniwersalne formy symboliczne i symbolotwórcze.
Z kolei wypadnie zapytać, jaki jest sens, lub — dokładniej — jaki był ideowo-artystyczny sens tak intensywnego gromadzenia w tekstach o Piłsudskim z okresu drugiego dziesięciolecia naszego wieku wyrazów stanowiących (z grubsza rzecz biorąc) synoni-mikę wielkości, mocy, cnoty, potęgi, działania i heroizmu. Dlaczego Piłsudskiego ubierano w rycerskie zbroje, przydając mu miecz i tarczę, a jego charakter określano przymiotnikami odniesienia: orli, sokoli, lwi, stalowy lub granitowy? Czyżby w grę wchodziły wyłącznie pokutujące przez wiele lat w dwudziestoleciu międzywojennym modernistyczne poetyckie ozdobniki i spetryfikowa-na neoromantyczna metaforyka? Można odpowiedzieć na to pytanie: i tak, i nie tylko tak! Owe anachroniczne w życiu polskim początków naszego wieku szyszaki, tarcze i kolczugi rycerskie nie stanowiły tylko literackich ozdobników stosowanych przez poetów spod znaku epigonizmu. Ich wartość ideologiczna zasadzała się w tym, że swoim zagęszczeniem w tekstach przywoływały historię jako najwyższy autorytet moralny wspierający aktualne przedsięwzięcia niepodległościowe i cały ruch irredentyzmu drugiego dziesięciolecia naszego wieku, ruchowi temu dodając blasku i działającej na zmysły barwności legendarnego oręża polskiego. Wychowani na historiozofii romantycznej organizatorzy drużyn i związków strzeleckich doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Dość przypomnieć, iż wiele uwagi poświęcili obchodom pięćdziesiątej rocznicy powstania styczniowego, inspirując w roku 1912 i 1913 Daniłowskiego, Struga, Orkana, Jehanne-Wielopolską i tylu innych
138
do pisania na temat ostatniego w XIX wieku wielkiego zr-^, wolnościowego Polaków.
Autorytet historii mógł się stawać sprawniejszym irijstruii'"1" tern w ręku niepodległościowców pod warunkiem przeło^ • jo-jęć abstrakcyjnych z nią związanych na język skonkretyz0 Wa/h. a przez to sugestywnych obrazów, z którymi poprzez <3z.wcięcia, a nawet stulecia związała się uczuciowość i wyobr^^ ¦ narodowa. Konterfekty Księcia Józefa, Tadeusza Kościuszką
czyi
eh
grafie z Rejtanem rozsiane po dworkach, chatach czy intelj„ j mieszkaniach całej niemal Polski były dość jednoznaczny^; Jadziami społecznego porozumienia.2" Stanowiły rodzaj ną~._j ^j, patriotycznej „mowy". Po ten rodzaj czarem legendy owi^ . gm— blematyki sięgnęła niepodległościowa literatura polska lat jwyft" tych, wpisując dość popularnymi środkami stylistyczny^ j . j;z Piłsudskiego w obiegowe obrazy nie kwestionowanych Wi^iuji'-
królów, hetmanów, naczelników i dyktatorów powstań. O
tym'
awa1 ej #
,iie
monumentalizacja i sakralizacja współczesności przez nącj tej współczesności rysów historycznych stanowiła w znacz-rze świadomy chwyt litercki, doskonale świadczy jego za$tcLy# nie w tekście pomyślanym jako utwór agitacyjny. Chod^ wydaną w 1916 roku książkę Orkana Drogą czwartaków, w ktc,^. J-na ze scen doskonale została skonstruowana na wzór mgj^ ah płócien Maksymiliana Gierymskiego.
,,Naraz — zbiorowy tętent. Nadjeżdża spoza lasu bty-paf# Piłsudski ze świtą. Chwila rozmowy z pułkownikiem, pu ,|n jeźdźcy popędzili na przełaj przez pole. Wizja: grupa sz^l f sztychów powstańczych, żywo przeniesiona w rzeczywistość'. 27
Sens i cel takiego ujmowania rzeczywistości jest dość 0Lwf wisty, zwłaszcza jeśli się zważy, że cytowane zdania wysz}^. A pióra oficera werbunkowego Legionów. Powtórzmy PrzyU)i0fnjJ<: werbunkowego. Do werbowania społeczeństwa potrzebny ^, «-cisk, presja. Od razu musimy się zastrzec, iż nie chodzi wca]e Q g-sję administracyjną czy militarną zazwyczaj w takich °koliC7n0-ściach zawodzącą i nie dającą oczekiwanych rezultatów, rj ^rf* c presję obrazu uosabiającego określone idee, na jakie ci\\^ ¦ J. społeczeństwo. Fakt, że społeczeństwo polskie miało prze2 jy wiek XIX wpajany kult dla wspaniałej galerii narodowych _ świ^-tych" — kanonizowanych głównie przez Juliana Ursyna Hiernc^-
10
wicza, którego Śpiewy historyczne stanowiły rodzaj patriotycznego katechizmu — spowodował, że ich sylwety, nieco wyselekcjonowane, wyzyskali niepodległościowcy w celu ideowego i emocjonalnego wsparcia ruchu strzeleckiego i legionowego. Dodali przy tym sporo nowych portretów, tym razem nie przedstawiających majestatycznych królów, ale ludzi skromniejszych, odzianych w szare kurty strzeleckie i maciejówki.
Zapytajmy teraz: jaki był kierunek selekcji oraz kryterium wyboru; kogo wyeksponowano na naczelne miejsce, kogo pominięto; jakie wartości osobowościowe reprezentowali ci, których wcieleniem w wizjach literackich miał był Piłsudski.
W Apoteozie Bolesława Niemiry stawał się spadkobiercą duchowym Piasta, dającym „zew na bój":
Uderzył w surmy — dźwięk już leci Ponad zniszczony Polski łan, Za naszą wolność Piasta dzieci W śmiertelny wołasz bój i tan.
(P III 15)
W Musisz być... K. Firlej-Bielańskiej otrzymuje misję sędziego, mściciela, wskrzesiciela i władcy dusz:
Weź duszy Ludu wpół rozwity pąk
Do swych rycerskich, mocnych, dobrych rąk.
Aby wyrosła aż do samych gwiazd.
Ty ją wychowają jak ojciec i Piast.
(P III 64)
W wierszu Jana Mirwińskiego Naczelnemu wodzowi (192U) jest kontynuatorem czynów króla, który na Odrze wbijał słupy graniczne, ale i Kijów zdobywał:
Hej, Wodzu nasz! nam serce drży.
Gdy leci zwycięstw Twoich wieść —
Jakby pod gromem nagłych burz...
Tam pragniem być — gdzie zwycięstw cześć.
Kędy Twój sztandar — Polski stróż,
Kędy się iszczą Chrobrych sny!...
(P III 89>
Podobnie u Gałuszki:
I szare Twe Legiony, jak miecz Bolesławów, wzrosły dumą w Twe ramię a w piersi Twe bólem.
(Piłsudski)**
•40
— z tym, że krakowski poeta przywołuje jednocześnie w^x
nisława Żółkiewskiego:
A w twierdzy Magdeburga w ponocnych omrokach snuły się korowodem hetmańskie upiory: Głowa na drzewcu spisy wzniesiona wysoko hetmaniła odwieczny polonez Cecory!
(Piłsudski) •»
\
*H
Wielekroć ujmowano postać Piłsudskiego jako kont\ czynów zwycięzcy spod Pskowa: n.
Wodzu naczelny. Wodzu nasz! \i
Ująłeś w dłoń, żelazną dłoń — Batorych przezwycięski miecz...
(Mirwiński: Naczelnemu Wodzowi -.
Wiślane fale srebrem lśnią, jak miecz Twój w boju skory, wzniesiony w słońce dłonią lwią: miecz Chrobrych i Batorych — (Gałuszka: Hymn o Kopcu Marszałka Piłsudskiego w Kk
V
W wierszu Zbierzchowskiego Legionista Pierwszej
III
«''t
szeregom polskich żołnierzy patronuje duch Kościuszki:U ^w
opiekunów sprawy narodowej. Narrator utworu z dumą
Wiedzie nas w boje wspomnienie Racławic i Sammo-Siery.
(P III 20)
\
Podobnie w utworze Orłowskiego Józef Piłsudski. IV wa postać „Ma coś z Kościuszki, z Traugutta" (P III 57). ^ k, wiersza Romana Kreczmara Na warcie (1919) pojawia się te|>- ^ retoryczne skierowane do..., już Naczelnika Państwa, Piłs^ ^v, \
Hej! i nigdyż nie przyśniła się sława? Hej — i nigdyż nie szepnęły sny-wróżki, Że dla Ciebie, Komendancie, buława! Naczelniku — puścizna Kościuszki!
(P III 67)
^sk
le«*
Wacław Wolski w swym patetycznym wierszu Józef sudskiemu deklaruje w imieniu zbiorowości, iż wierzy ,,L,\t p. cha Kościuszków prawy Niobida" (P III 76). Arnsztajx\ 2 , '
w tekście O, Wodzu.' — zestawia ze sobą trzy nazwiska: V
wi(
W sercu Polaka wyrył wiecznej chwały diament Dwoje imion: Kościuszko, Xiążę Józef... Dziecię Z ust matki swej na życia drogę, jak sakrament, Brało imion tych dwoje. Wodzu! Twoje — trzecie.
(P III 85)
Jerzy Orwicz w wierszu W dniu imienin Komendanta Józefa Piłsudskiego, pisanym w marcu 1917 roku, szedł tym samym tropem:
Naczelniku nasz mężny — niespożytej siły, Masz w sobie skrę Kościuszki — moc ducha ofiarną,
(P III 106)
— podobnie jak Janina Olszewska (Na Wawelu — 1919), która nawiązała do faktu przyjazdu Piłsudskiego do Zamku Królewskiego w Krakowie już w charakterze Naczelnika Państwa. Tutaj autorka zrezygnowała z patriotycznej retoryki, kusząc się o stworzenie sceny, w której w tajemniczym mroku podziemnych czeluści — na zasadzie „licentia poetica" — żyjący zwierzchnik Polski rozmawia ze swoimi wielkimi antenatami. Pojawia się legendarna córka Kraka Wanda. Jest Bolesław Chrobry. Są inni, dostojni i sławni. Nie o nich głównie jednak chodziło. Wydaje się, że całość pomyślana została z uwagi na konieczność stworzenia odpowiedniego tła dla takiej oto puenty:
A orszak sunie długi, długi,
Koronowane dumne głowy;
Na końcu biały strój wioskowy
I czapka z piórem.
Wódz jak do brata wyciąga ramiona,
A ten w sukmanie na pierś Jemu pada,
Szepcząc „Twą mocą Polska wyzwolona".
Echo zagrało i znów widmo znika.
A tylko Wisłą płynie szept tajemny
..Dzisiaj Naczelnik witał Naczelnika".
(P IV 229)
To zestawianie bądź identyJikowanie Piłsudskiego z Kościuszką stało się zjawiskiem w tekstach literackich nagminnym. Sięgnęło lat dwudziestych i trzydziestych:
Czy widzisz postać tę w mundurze szarym?
Ten mundur równy jest białej sukmanie Pierwszego naszych powstań Naczelnika.
(Zawiszanka: Nasz Naczelnik — P IV 322)
142
Piec gruby, dobry dziaduś głaskał plecy pieszczotą.
ciepło tlało we włosach, w dół spływało po nogach.
W dłuższą od piątku sobotę
Polska znów żyła bajką w dobroci kościelnego Boga,
z okien wyrasta! Sybir, z portretu na ścianie — Listopad,
aż łuk uśmiechu dzwonkami w portret frunął i zapadł.
Tatry żyły wśród śpiących rycerzy, Polska — granice na stole.
Kościuszko... Orzeł.....Jeszcze Polska" — na pamięć...
popołudnie w obrazkach — jeśli ojciec pozwolił...
a z portretu ktoś patrzał nie wzrokiem, lecz... brwiami/'-' _
W nieco inny, specyficzny sposób wcielał się Piłsudski w &ch stać Jana Henryka Dąbrowskiego, twórcy formacji wojskowy $,u we Włoszech, których nazwę „Legiony" przejął po przeszło f? rh latach dla swoich oddziałów.'" W licznie produkowanych w lata /ju 1914—1918 trawestacjach hymnu narodowego w słowach refren o-zaczynającego się „Marsz, marsz" miejsce uczestnika kampanii w^ ?¦-skiej zajmował twórca czynu 6 sierpnia 1914 roku. W Pieśni U e-gionóir Alexandra Sygryca (Sama), kaprala pierwszego pułku pi- o-choty, który poległ pod Czarkową nad Nidą we wrześniu 1914 r" ku, refren ów w formie zmodyfikowanej brzmi:
Marsz, marsz. Piłsudski! Prowadź na bój krwawy.
Pod Twoim przewodem wejdziem do Warszawy.
(P III 29) ru
J Podobnie rzecz wygląda w tekście pieśni nieznanego auto^o-
Jeszcze Polska nie zginęła, powstałym nad Nidą w marcu 1915 P*/t°
ku. W refrehie tego utworu pobrzmiewają wyraźnie, obiegov^
zresztą, tęsknoty wielkomocarstwowe:
Marsz, marsz Piłsudski, z Tobą łaska Boża.
Zbudujemy Polskę od morza do morza!
v ~ H y
w prowadzeniu walki narodowowyzwoleńczej, insygnium w$v ~ \\<
zostaje przekazany z rąk do rąk. W kraju helotów tylko r^ *Tu
niejsi, najwyżsi duchem zdolni są porozumiewać się ze s0°%» "^ a^VW
wet wówczas, gdy trzeba przekroczyć granice czasu i czeluść^ ° '4- wł bowe: Ufiusci A
W dłoni drżała-ć hetmańska buława — ''
nie ojczyzna Ci dała ją skuta!
sam ją wziąłeś, gdy z jękiem się krwawa
z rąk stygnących stoczyła Traugutta —
sam ją wziąłeś: i w wieko nią trumny
uderzyłeś, uparty i dumny!
(P III 182)
W wielu utworach „mocarny" wódz jest syntezą tych w& kich, którzy są uznani za słupy milowe na drodze Polski do p4 >
W wierszu Wójcickiego Zwycięzcy czytamy słowa poświęcona P ^ i
czelnikowi i do niego wprost skierowane: " \\
V
Przyszedłeś do nas, z daleka, z daleka... Aż spod Kircholmu, Cecory i Warny, Wiedząc, że naród z zapartym tchem czeka Na Ciebie, Wodzu, i na czyn mocarny.
(P III 101)
Jto obecn. Gtra SluflJ U.16—H\|
łujuw ia\
Tego rodzaju syntezę — tym razem w grę wchodzi ober^,
Rejtana, Kościuszki i Traugutta — zawiera wiersz
Kygiera Sfc:
wanie pieśni Naczelnikowi w Dniu Imienin (1920, P HI 116—^ Tadeusz Hiż w wierszu Żagiew, napisanym w Petersburgu w roku, a więc wówczas, gdy Piłsudski był osadzony w Magdębi, skonstruował nawet rodzaj literackiej syntezy głównych et^( <=> y
walki narodowowyzwoleńczej. Pierwsze trzy ogniwa wyżną. ł/
Kościuszko, Wysocki i Traugutt. Ogniwo czwarte stanowił „up: J \v dzień szary". Piąte i ostatnie wiązało się z Piłsudskim:
... Wreszcie znalazł się człowiek, co wszystkie jej ognie Skupił w sobie, by stać się z hartownej stali, Że dziś go żaden wicher przeciwny nie pognie: To w teutońskim więzieniu, Brygadier się pali.
(P IV 32)
!0 — Legenda Piłsudskiego.
Łańcuch tradycji pokazuje również Zygmunt Michałowski w wierszu Belweder, pochodzącym ze zbioru Warszawa ;r frio-letach:
Przechodniu! Zdejm kapelusz, idź z odkrytą głową — tu jest koniec Alei, a Polski początek... tu padło niegdyś wielkie o wolności słowo! Przechodniu! Zdejm kapelusz, idź z odkrytą głową, umiej słuchać — usłyszysz głos wielki na nowo!... Listopad... Łukasiński... On przyszłości wątek! Przechodniu! Zdejm kapelusz, idź z odkrytą głową tu jest koniec Alei. a Polski początek...
(P IV 290)
jak również Andre w Alfabecie dla ociemniałych (1926), w którym podmiot literacki mówi o sobie:
Jam jest Polska Kościuszki i Polska Staszica, Jam ci jest Jan Kiliński i Bartosz Głowacki.
Majowej burzy grozą zmartwychwstanę. Na progu jutra zalegnę Rejtanem,
(P IV 282>
Obraz Piłsudskiego jako spadkobiercy czynów bojowych najwspanialszych polskich królów i wodzów jest wciąż jeszcze w użyciu, w aktywnym obiegu literackim kraju w końcu lat trzydziestych. W wydanym w 1937 roku jedynym ukończonym tomie zamierzonego i nie zrealizowanego w całości cyklu Ziemia Kaliksia, noszącym tytuł Korzenie, Stefania Zahorska ukazała krakowski ruch strzelecki tuż przed 6 sierpnia 1914 roku. W tym właśnie utworze jeden z bohaterów wspominał swoje przeżycia wywołane realizacją zleconych przez Piłsudskiego zadań ćwiczebnych:
,,A potem jechałem już łąką w jasnym słońcu i myślałem, że to ja służę u Komendanta, jakbym służył u Batorego, u Żółkiewskiego, u Chodkiewicza, u Sobieskiego, u Kościuszki, u Księcia Józefa, jakby się to wszystko razem zebrało i spełniło się. Jadę z rozkazem... i w tym rozkazie są tamte wszystkie. A myśmy dotąd tylko czekali'' •*.
W majakach-sennych drugiego strzelca obrazy walczącej piechoty współczesnej i dawnej husarii nakładają się na siebie. Wizja Elstery przeplata się z obrazem Wisły. Tradycja łączy się ze współ-
146
czesnością.35 Podobne rozumienie sprawy widać w rozmowie ]\j, nana i Wiesława o akcji w Bezdanach. Według młodych byia ."" fantazja i impet. Żałują jednak, że nie zrobiono tego „skoku" ^ pociąg przy użyciu tradycyjnej kawalerii, która — łatwo się ^ ^ myśleć — dodałaby czynowi kolorytu historycznego. „Ale co , * wobec tego taki Kmicic? Pętak, dziecko'*:'6 — stwierdzają rnlo^ ° zapaleńcy. '
Podobne formuły pojawiały się nagminnie. Rozwijała je . przykład także powieść TJlamwskiego Ordynans Córuś (193^ w której pojawia się charakterystyczna rozmowa staruszka chłoń '» walczącego niegdyś w powstaniu „pod Langiewiczem", z przy^jy1' mężem wnuczki, parobczakiem Jędrkiem. Zdaniem dziadka Wa *""¦ tość Piłsudskiego już na tym nawet się zasadza, że on po proyi."" jest. Stabilizuje sobą sytuację w kraju, wyklucza tym samym zn ną kołomyjkę, polegającą na tym, że raz słuchano cara, późni "" księdza, kiedy indziej „generała, co sobie nogę w cudzym łóżku zł ^ mai..." :iT Stąd konkluzja: „Jednego trza słuchać, bo ten jcdc-n s"h " chał, co Kościuszko mówił Trauguttowi, a Traugutt jemu"! :,N
Z przedstawionych tu literackich dokumentów wynika, że b gaty i różnorodny by! zasób narodowych symboli, w które wcj " lano w wierszach i utworach prozatorskich postać Piłsudskie^ * Urastał w nich na osobowość mityczną, tajemniczą, wszechobecn ' Stawał się monumentem. Takim go właśnie w latach międzywoje)/' nych widział Jan Brzechwa. W cyklu /mię uńelłcośct (wiersze; jy." jestem z Jego tysiąca, Rewia, Piosenka żołnierska) pomieszczoriy (J w tomie Piołun i obłok (1935) manifestował kompleks, WłasK i całego swojego pokolenia, powstały wskutek nieuczestniczer\. w czynie zbrojnym Polaków u progu wojny światowej. „Bóg p0j. 4 łował mi szczęścia być żołnierzem legionów [...]" — pisał w pierv * szym utworze cyklu i jednocześnie sygnalizował dumę, że jedn- " nosił „szary mundur", „wtedy gdy On był wodzem".''" W drugi utworze Brzechwa ukazał monumentalną wizję wodza na kon-podczas rewii przemieniającego się niemal w pomnik („koń ni ^ ruchomy stoi", „grzywa cała z marmuru". ..kopyta kamienne",; Sj *" dło z białego marmuru". ..marmurowy na nim czaprak", .,Kome dant wykuty z upartej skały", „sam posąg już"), pomnik jedn. niezwykły, bo mający moc ożywania: „Wódz ocknął się i pojecL **»
— zamyślony, przygarbiony, wąsaty" 4n. W trzecim wierszu Br>
-^
'i?
chwa złożył poetycką deklarację związku żołnierza-poety-piłsud-czyka ze swoim wodzem, związku — oczywiście — mistycznego.
Warto zauważyć, że cała ta mistyka, symbolika i irracjonalizm były pochodną zakorzenionego w polskiej mentalności od dziesięcioleci „głodu wolności". Wobec licznych zrywów powstańczych, tyluż klęsk i upadków herosowie byli najlepszym lekarstwem na narodowe urazy.
W omawianych heroicznych wcieleniach Piłsudskiego pominięto dwa istotne prawzorce: bohaterów dzieł Mickiewicza i Słowackiego. Na nich wypadnie obecnie skupić uwagę.
VI. Maska Konrada i Króla-D^ha
. książ-W roku 1930 Wiłam Horzyca ogłosił w Warszaw!
kę Dzieje Konrada. W tytułowym, bardzo impresyjnym s&m Dr0_
jął się, jak łatwo się od razu domyśleć, literackim symbol^ /UDej_
blematyki walki narodowowyzwoleńczej. Szkic zaczyna si* HaCJły
nie baśniowo. Był czas, kiedy na polskim niebie gwiazdy * DOza_
jasno i spokojnie. Ich blasku nie przysłaniały dymy i łur>* , j„
rów rozniecanych przez zaborców. Niestety czas ten zakoi* nimi '
u schyłku wieku XVIII. Przyszły nieszczęścia i niedole, 9 __
nadszedł i syn tych niedoli. Wiek XIX jest — zdaniem Ho<\ , - eo ^
historią obecności Konrada w całym życiu polskim. To vV'łODaci0_ /
na głównym szlaku dziejów — obecny jest w czynie li? znów
wym, w czasie Wiosny Ludów, w powstaniu styczniowym, jn^e V
schodzi z areny życia zbiorowego, by przyczaić się na sam; uszcza ',.
niedoli i nędzy polskiej. Schodzi z horyzontu, ale nie ^^wiiie
Polski. Spętany myśli o swobodzie. Czyha na okazję. Przyg^ ostat- /
się do wyjścia na wielkie teatrum narodowe, aby w końcu cjezcv '
nim akcie odegrać z powodzeniem rolę tryumfatora i zw^
Ostatnie zdania szkicu Horzycy brzmią: botnik^
„Dopiero w pewną sierpniową noc ktoś przyszedł — Cftbowca/-
albo dziewka bosa — komu ustąpić musiał strażujący u g*., tcon_V
Chochoł, ktoś, kto rozwarł na oścież drzwi teatru i wypuś^ . sa_/^ł
rada z żagwią płonącą w dłoni. Spojrzał Konrad w gwiazd?' zvXaiJ%.\
me, co wróżyły mu przyszłość wówczas, w Wilnie, i ^ Poczał^/-
w nich, iż dokonują się losy, dopełnia się nowa godzina- ka-7/ k
więc szaleć po krakowskich ulicach, Ares okrutny, a stuk / . y^ja.
rabinu o bruk uliczny był jak głos trąb, błysk jego bag^,* za./,h
słup ognia wiodący lud przez pustynię. W ciemnych zaułr stracri/
bijał najeźdźców samym wzrokiem, a krzykiem swym nieć gy
w szeregach ciemięzców. Każda chwilą, każdym drgnieniem sztyletował Chochoła; nocą biegł gwiazdą błyszczącą na północ, dniem na ciężkim rumaku mijał pochylone szeregi żołnierzy, co w niego wpatrzeni szli i zawierzyli mu" '.
Dodajmy do tego: wyszedł z Oleandrów w Krakowie wczesnym rankiem 6 sierpnia 1914 roku. Zmierzał w kierunku Miechowa i Kielc. Miał na sobie szary mundur. „Ciężki rumak" przeobraził się później w zbiorowej wyobraźni w słynną Kasztankę.
Przejrzysta aluzja Horzycy nie była zjawiskiem zaskakującym. Podsumowywała jedynie większość tego wszystkiego, co w literaturze, zwłaszcza zaś w formach poetyckich, już powiedziano. Mickiewiczowska symbolika romantyczna masowo była wyzyskiwana w literaturze polskiej końca XIX i początku XX wieku. Pełnymi garściami sięgali po nią zarówno poeci rewolucyjni z kręgu ideowych doświadczeń zrodzonych w czasie wydarzeń 1905— 1906 roku. jak i poeci niepodległościowi wyzyskujący ją jako fundamentalny materiał w konstruowaniu literackiej wizji Piłsudskiego. Pojawiały się w wielu wierszach aluzje i przypomnienia, że on i poeta pochodzili z tych samych okolic; jedną mieli „najbliższą ojczyznę": wspólny „litewski bór", miasto ich młodości — Wilno; to samo powietrze; krajobraz nadniemeński. Wspólna im była atmosfera patriotyzmu panująca przez dziesięciolecia w litewskich modrzewiowych dworkach, wspólne powinowactwo ziemi i tradycji.2 Stąd na przykład w wierszu Zawiszy-Gąsiorow-skiej Wodzoxvi takie oto pytanie retoryczne:
Syn rodu kalek — skąd wziąłeś swe zdrowie. Moc, która siły na zamiar oblicza?:
stąd też i wymowna w tej samej zwrotce utworu znamienna odpowiedź o charakterze lirycznym: \
Niechaj szum borów litewskich odpowie, CO kołysały duszę Mickiewicza.
(P III 86)
Powinowactwo to akcentowano i w latach następnych nagminnie, w wielu wierszach, na kartach prozy fabularnej, pamiętnikarskiej i reportażowej. Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu charakterystycznemu przykładowi. Oto fragment utworu Oppmana W X-tu rocznicą wyzicolenia Wilna:
150
Ożył każdy kąt Wilna i ulic załomek, Rozbrzmiewa przebudzony Mickiewicza donn*' Tworzoną w jego ścianach pieśnią narodową: Z bram uniwersyteckich sypie siC na nowo Młodzież, w której, jak wulkan promienieje du^d' Obok Zana. Czeczota, blada twarz Juliusza. A tam, gdzie się katownia odbywała ruska. Przysięga Sierakowski, modli się ksiądz Brzó^
(P^32" patric
tmosfery/>ydowa«
Wspólnota „najbliższej ojczyzny", historii, 8" , ^ myśli
tycznej, krajobrazu i obyczaju miały, jak wi '.X' fc.lu tek-
;iąc w W^iego du-irzows^ 'Sudskie-stach literackich Piłsudski jako wcielenie Mickie^ a cha.3 W utworze Sylwii Borkowskiej Przed portr^em go, powstałym w 1918 roku, żołnierskie słowo boha erd
brzmi hartu nutą spiżową Zaiste, wciela sic daleka wizja Mickiewicza, gdy, jako wieszcz natchniony, w jasnowidzenia śnie uchylał z Przeznaczeń oblicza rąbek tajemniczej zasłony.
(P III 981
o wspólnocie czegoś głębszego, istotniejszego: _ dążeń, celów, zamiarów i ideologii. Pojawia się w^
0°
(1911{
Isudski^/Cy tradj-Nieprzypadkowo też w wierszu Do Józefa V»- //
Romana Musialika znajduje się taki oto zwrot, okres dJ cję, do jakiej nawiązują Legiony:
... Na te szablice polskie przysięgamy, Na Mickiewiczów, Kościuszków pacierz' Biygadyjeizt'!
(P HI 142' a piłsV[,
Niezgięci pójdziem tam.
Mistyczny i magiczny związek między Mickie ^_^yT Dzia^;
ivj.isiyuz.iiy i iiidgiiLii,y 'wił'" —-i—j ------- łworaC' *. ^zluuu'
skim realizuje się kilkoma sposobami. W wielu u autor^nifesttf szy żołnierz" jest prostym wcieleniem bohaterów lub realizacją ich marzeń. W niektórych ten zwij
Mickiewic2"wska-
SODanu. vv wiciu "
szy żołnierz" jest prostym wcieleniem bohaterów au ° ^Lc2ny|,
rżeń. W niektórych ten ™^™/^\.Ą się w ten sposób, że o Piłsudskim mówi się chał-3 ¦ * f, dla poezji Mickiewicza metaforami, Mickiewicz°ws ą ¦
lub wręcz zwrotami z jego pism. f
Jest więc Piłsudski romantycznym „szaleńcem" 4 powołującym do życia szaleńców narodowego czynu. Szaleństwo w czasach niewoli, w okresie dla życia narodu nienormalnym, okazuje się największym rozsądkiem. Tak to ujmuje Zdzisław Kleszczyński w Liście otwartym do Józefa Piłsudskiego (1916):
Oh, jak mądrze zrządził los, ukrywszy mądrość w szaleństwie! Mocny Bóg! Rozszalały płomienie — rozgorzał pożaru stos, wyrósł Wolnośd Kwiat na Waszym męczeństwie!
(P III 33)
Plater w wierszu W piątą rocznicę 6 sierpnia 1914 r. (1919):
Mglistym rankiem z Krakowa wyrusra
zapaleńców gromadka nieduża,
To szaleńcy idą na bój krwawy
za Ojczyznę — na podbć>j Warszawy.
(P III 178J
oraz Antoni Orłowski w utworze Na dzień 6 sierpnia 1914 (1919), gdzie czytamy o ludziach zrodzonych z ducha Piłsudskiego:
Na zamiary mierzyli swe siły, Z olbrzymami się zmagać szli w pole,
(P III 179)
Szaleństwo jako pobudkę patriotycznego działania manifestuje również Oda Legionisty Stefana Milera w słowach:
— kto znienawidził, ten „szaleństwem" gnany, dziś targa więzy i kruszy kajdany,
(P IV 2S)
wiersz Józefowi Piłsudskiemu (1929) Bolesiawa Karpińskiego:
Twoja pierś nie chciwa zaszczytów
Podeptałeś je wszystkie A ze świtów Wolności wschodzącej uplotłeś sobie laur — na głowę wieniec —! Jako bohater — Szaleniec! (P IV 260)
152
a także Do Komendanta (1919) Jana Bułhaka:
My Ciebie, Wodzu, kochamy tak bardzo za to, że w mrokach ojczystej mogiły tyś nie chciał mierzyć zamiarów na siły i poszedł drogą tych, co śmiercią gardzą;
.yczn*
Łatwo się domyśleć, że zastosowane tu zwroty styl^ tycznej, metafory są prostą pochodną struktury ideowej i arty^,. Sar^l Pieśni filaretów. Sprawa wydaje się całkowicie naturali^^ntyz^ Piłsudski bowiem wielekroć podkreślał swój związek z rer j> 191
»•
mem. W przemówieniu na bankiecie w Wiedniu 21 grud* roku wypowiadał się na ten temat całkiem jednoznacznie' ż
„Być może jestem romantykiem, być może, że dlateg^fj gdy nie byłem zwolennikiem pracy organicznej, wszedł^^*/orzył ^ wojnę. Ale porwało mnie w niej coś wielkiego i to, że o^i^m te^a się możność czynu polskiego. Byłem w tym tylko wyrazici i część -go w Polsce, co się dusiło w atmosferze niewoli. Dzięki t^^ąć z, > która postawiła pierwsze wojenne kroki, mogliśmy pocimy)0 SZi^s sobą choć część narodu. Trzeba było bowiem, aby to, co V p odpcv* leństwem, stało się także i rozumem polskim. Ten głos, *^ który wiedź na nasze zbrojne wezwanie, odezwała się w kraj1' ^abor* z dawna wolności zakosztował, nie z kraju niewoli, nie ^^< Sz^ rosyjskiego. W Galicji znaleźliśmy poparcie i zrozumień* ^nozrifc leństwem wiele zrobić można, ale uratować nim nic nie \ć sarrV Mówiono, że Legiony walczą w obronie honoru Polski. Ay. JakJ walka i poświęcenie w obronie honoru nam nie wystarczają mc\ rycerze walczący musimy mieć nie tylko siłę ramienia, głowy i serca". (PZb IV 21) iź?owyck
Bardzo wielu publicystów podnosiło zagadnienie W ^-omar^ związków piłsudczyzny z programem polskiego wielkiego ^^c^e\ tyzmu, czyli romantyzmu zbuntowanego. Nawet przedst & z M<^ endecji. Na przykład Stanisław Piasecki na łamach „Proti jle9^0SK ¦ stu" w ogłoszonym w 1935 roku artykule Żołnierz niepots stwierdzał: ł^istor:J
„Piłsudski był dzieckiem epoki popowstaniowej. Bez i>cza ^J legionów napoleońskich, bez 31-go i 63-go roku nie ma k> ^icki^ I jego osobowości. Bez dziejów romantyzmu polskiego, bez w" "\l wiczowskiego: »mierz siły na zamiary, nie zamiar podług
15
nie ma możliwości zrozumienia jego postawy życiowej. Bez szlacheckiej tradycji polskiej, bez tradycji tej warstwy narodu, której racją bytu była odpowiedzialność szabli i krwi za losy Polski — nie ma dróg do jego na wskroś żołnierskiej natury.
Te trzy czynniki: tradycja powstańcza, tradycja romantyczna i tradycja szlachecka były podstawą, na której się ukształtował" 5.
W innych wypowiedziach takie ujęcie zagadnienia próbowano nieco modyfikować, jednak niezmiennie wielekroć akcentowano związki Piłsudskiego z duchową formacją romantyzmu „bohaterskiego" i „szaleńczego". Tak na przykład Zofia Starowieyska-Mor-stinowa w artykule pod znamiennym tytułem Twórca naszego idealizmu stwierdzała, że Piłsudski swoim przykładem „uspiry-tualizował" współczesne pokolenie:
„Piłsudski nigdy nie powiedział » Poezjo precz«, »marzenie precz«. Dla Niego ten płomień zawarty w poetycznym słowie, w romantycznym marzeniu nie był nigdy przeszkodą dla realnego czynu, przeciwnie, był zawsze duszą i najwyższą racją czynu. Z niego płynęło nieomylne Jego zwycięstwo" •.
Jej zdaniem taka postawa Piłsudskiego doprowadziła do nowego sposobu ujmowania antynomii: praktycyzm—szaleństwo, uniesienie:
„Piłsudski od pierwszych niemal dni swej politycznej działalności ten stosunek romantyzmu do pozytywizmu, stosunek marzenia do trzeźwości zburzył. Stanął niejako na przełęczy tych dwóch porządków myślenia, stał się romantykiem pozytywnym i pozytywistą romantyzmu. Przywrócił im stosunek słuszny, uznając obie połowy za konieczne części składowe ludzkich poczynań" 7.
Trzeba zauważyć, że kreowanie Piłsudskiego na romantyka i zarazem... pozytywistę miało miejsce w (roku 1935, a więc w czasie, gdy na jego koncie zapisane zostały określone funkcje państwowe, a więc pewne pociągnięcia natury instrumentalnej. W latach, kiedy jego legenda kształtowała się zaledwie, w opinii literackiej był wyłącznie romantykiem — spełnieniem proroctw wieszczów, ucieleśnieniem ich symboli, za których pomocą próbowali znaleźć drogę do Polski i polskości. W wierszu Piłsudski, pióra autora kryjącego się pod kryptonimem Ten, bohater jest człowiekiem, co „polskiej duszy posiadł wszystką mękę / I wolny zakuł się w tej męki stal". (P III 58) Powiedzmy sobie wyraźnie — to przecież
154
przeobrażony Gustaw, czyli Konrad. W Odpowiedz1 na
o rotmistrzu Wieniawie Anny Nestorowicz symbollka je. t^jpr^
dobna: X po, \
„On'' żyl w proroctwie już w Adama dobie. Więc MILION imię. Mu, bo za miliony Kochał i cierpiał katusze. — Nie sobie — Nam dał trud życia, Ojczyznę, Legiony.
(P III »1<"
Jak widać, przedmiot literacki otrzymał tu ni<-jrna ws^ atrybuty Konrada. Jest męczennikiem, ale i bunto^nlklen\'^*-st;kk czy w imię miłości do swojego narodu i w interesie teSoz n. WaL Jego bunt przeciw złemu urządzeniu świata ma wyf013^ k\ *odu ny. Łatwo zauważyć to echo zmagań ze stwórcą u ^^iiczx
zwłaszcza w jego utworze powstałym w Warszawie we wtV^iego, 1915 roku Brygadier Piłsudski: ^śniu
Kto, jak on, z Bogiem tak się targował pod Lowczówkiem z krzywą szablą w ręku o tę Polskę, pełną krwi i jęku, 0 tę Polskę, którą wróg rabował?
(P IV tl)
Podobny motyw można zauważyć u Stefana Gąslol0w5j, (Longina) w wierszu Wodzu Wskrzesicielu, gdzie fvC,nrad MpUego wicza jest jednocześnie Konradem z Wyzwolenia WysPlan\^łkie_
Ty to jednym z pierwszych byłeś, e80:
Co zakrzyknął: „Więzy rwać"!
(PZ 4)
W sporej liczbie tekstów literackich był Piłsud-skl owyh jemniczym Mickiewiczowskim 44. Takie jego wyohi'azenie K *- ta-festuje Dicksteinówna w utworze W spełnieniu: ani-
Czas zakuł w złote ziszczeń litery Świętych Widunów zjawy pielgrzymie'
Oto w najbliższe Twe spływa imię Czterdzieści cztery.
(P III 92)
W Ślubowaniu pieśni Naczelnikowi w Dniu imienin k Leon Rygier wychodził z literackiej tradycji oświecer^^^' \ ^20) rej widział martwe, jedynie racjonalne, bez serca treści p^*^tó-
Vji.
155
Treści żywe w literaturze przyniósł dopiero Mickiewicz, w życiu, w czynie — Piłsudski:
Długo czekała potem polska mowa
Na potarganie pęt wolnego słowa;
Długo się skarżył gorzkim serca płaczem
Na swą niedolę Wieszcz, co był tułaczem.
Aż wreszcie przyszedł ten Czterdziesty Czwarty.
Co księgi dziejów odwrócił nam karty,
I rozpaliwszy nowych świtów łuny,
Na ton wolności znów nastroił struny.
(P III 117)
Jadwiga Torczyńska-Korulska tak kończyła pisany w Grodnie 9 marca 1927 roku wiersz Polska — Piłsudskiemu:
Polsko! Tyś zawsze w księdze swoich losów, dla imion Bohaterów miała czyste karty. Więc i dziś — Wyzwolona, do tych imion wielu dopisz — Piłsudski — „czterdziesty i czwarty"
(P IV 129)
Podobnie w Odzie do zwycięstwa wypowiadał się Oppman:
Zwycięstwo! Ktoś ogromny stoi przed Narodem. Sam wielki, „a krew Jego dawne bohatery" On rozdarł chmury słońca. On jest słońca wschodem: CZTERDZIEŚCI I CZTERY,
tP IV 330)
Do Mickiewiczowskich bohaterów jako pierwowzorów Piłsudskiego wraca E. Srednicka. W wierszu Pierwszemu Marszałkowi Polski Józefowi Piłsudskiemu wyznaje między innymi:
Marszałku! przed Tobą. chyli się głów morze... Wodzu nasz! wielki, dzielny\Wallenrodzie'
(PZ 9>
Ten literacki chwyt nie był, jak wiemy, żadną nowością. Wallenrod „wcielał się" już w coś w naszej przeszłości. Pamiętamy podawane przez naszą narodową tradycję zdanie wypowiedziane w związku z wybuchem powstania listopadowego: „Słowo ciałem się stało, a Konrad Wallenrod Belwederem". Dzięki temu, że symboliczny Wallenrod obrósł niejako w realia listopadowego czynu, Wallenrod-Piłsudski „wzbogacił się" w emocjonalne treści Wallenroda-Piotra Wysockiego.
156
W wielu wierszach o Piłsudskim pojawiały się ^logiczn, w pismach Mickiewicza charakterystyczne związki fr^ż/ i figury stylistyczne. W Piłsudskim Mirskiego czytamy-
Tyś jest czekany przez długich lat ciągi, pomroki nędzy, czarną duchów noc, — Ciebie śnił Naród — takim, jak posągi tych. co zbawiali [...]
ta
pwi PĄ
(P III 52)
Podobny zwrot pojawia się w wierszu Maryth Jó^gj sudskiemu: ^
Naczelniku! Ciebie długo czekali — nie ludzie.
Bo ludzie już nawykli do jarzma, co gniecie,
Lecz czekała Cię ziemia najcudniejsza w świecio
I łany, co śnią cicho o wolności cudzie.
(P III 70>
dstawi<\
Nie trzeba specjalnie wrażliwego ucha, aby w p^.z/fńa Jai\
nych strofach odnaleźć warstwę stylistyczną przemóv^j//iwaneą -
kiela z Pana Tadeusza witającego w Soplicowie tak oc^gfyć, że pa-
„jenerała", Jana Henryka Dąbrowskiego. Łatwo zauw^/ób Prz^ i
sarze, i w wielu przypadkach przygodni literaci, w sj^^/jm i Pu
sądny akcentowali duchowe związki pomiędzy Mickiewic^ wiers^ i
sudskim. Całkiem daleko poszedł w swoim satyrycznym ,L>iarz Sn
JVo pomnik Mickiewicza Julian Ejsmond. Znakomity j^/Jtycznek *>
jednego kosza włożył zarówno wszystkich wrogów rom^n oponeM*
poety, owych czcicieli „szkiełka i oka", jak i aktualny^ a, że icA^
tów przewrotu majowego Dawał przy tym do zrozumiej /;szczer\
zachwyt nad poezją „Adama" jest spóźniony, płytki i nj/, wypr^
Takie ujęcie zagadnienia było Ejsmondowi potrzebne ^
wadzenia efektownej puenty.
Niejeden w Polsce belfer, mędrek i pyszałek kazał kuć „wieszcza" — potem na wyrywki pytał Ale dopiero pierwszy — Pierwszy Jej Marszałek czynem zbrojnym poezję Adama — odczytał...
(PIV3el> nie by, Wiązanie przez literaturę Piłsudskiego z Mickiewicza / nierr\ i
\V
zjawiskiem zaskakującym, ponieważ poeta był obecny /jszony^M.
w tym wszystkim, co Piłsudski mówił i co pisał. W ogj0 Pisma^
w Warszawie w latach 1.937—1.938 dziesięciotomow
ych /
[m
zbiorowych nazwisko poety pojawia się aż kilkadziesiąt razy. Pierwszy raz w materiale drukowanym w „Robotniku" w roku 1898, ostatni — w liście na Zjazd Legionistów w Gdyni 15 sierpnia 1932 roku. Dodać trzeba, że w wydawanym w Żuło wie w roku 1880 pisemku, redagowanym sposobem domowym przez braci Bronisława i Józefa Piłsudskich, poczesne miejsce zajmowały, obok cytatów z Niemcewicza i Kraszewskiego, cytaty z dzieł Mickiewicza 8. Coś to więc oznacza, chociaż nie jest to zjawisko wyjątkowe. Mickiewicz w czasach zaborów „pod strzechy" schodził nagminnie. Schodził także do przytulnych dworków szlacheckich. W licznych ,,legendach" o Marii z Biłlewiczów Piłsudskiej, powszechnie preparowanych w latach dwudziestych i trzydziestych przeważnie ad iisum Delphini, często powtarza się motyw matki-Polki karmiącej swych synów emocjonalną i patriotyczną treścią ksiąg narodowych wieszczów ". Wieszcz Adam w tych mistycznych wtajemniczeniach w polskość odgrywał rolę naczelną.
Piłsudski akceptował „Mickiewicza-buntownika, poetę, bolejącego nad losem ojczyzny i ukochanego ludu, nawołującego do walki z wrogiem" (PZb I 233). W swoich przemówieniach nawiązywał dc Pana Tadeusza (chodzi zwłaszcza o ks. XI, w. 78, dotyczącą roku 1812 — PZb V 230), Grażyny i Konrada Wallenroda (PZb V 238— 239), modlitwy Mickiewicza „o wojnę ludów" (PZb VIII 30). wiersza Do Maiki Polki (PZb VIII 174), Dziadów części III (PZb VIII 186). Interesował go tedy Mickiewicz jako propagator akcji narodowowyzwoleńczej, mniej jako liryk, najmniej jako człowiek uczulony na kwestie społeczne i problematykę rewolucyjną.
O ile z Mickiewicza Piłsudski czerpał raczej reminiscencje, twórczością Słowackiego posługiwały się w swoich wypowiedziach w szerszym zakresie. Wielokrotnie cytował obszerniejsze fragmenty przede wszystkim Beniowskiego oraz Grobu Agamemnona. Przywoływał także Wacluira oraz Rozmowę z matku Makryną Mie-czysławską, raz powołał się na ..ducha wiecznego rewolucjonistę" z Odpoiciedzi na „Psalmy przyszłości". Cytowane teksty dobierał w sposób dla własnych celów przemyślany. W Przemówieniu na Zjeździe Legionistów w Wilnie (12 sierpnia 1928) zacytował Beniowskiego, Pieśń I, w. 17—24 z zastosowaniem znaczącej zmiany w tekście; w miejsce „Pan Beniowski" podłożył „legionista". W rezultacie powstał fragment mający aspekt legendotwórczy.
158
Młodość miał bardzo piękną, niespokojna Ach! Taką tylko młodość nazwać piękną. Która zaburzy pierś jeszcze niezbrojną. Od której nerwy w człowieku nie zmiękną. Ale się staną niby harfą strojną I bite pieśnią zapału nie pękną. Przez całą młodość, legionista bujnie Za trzech ludzi czuł — a więc żył potrójni'-'
(PZb IX 123)
l0weg°
była
Rzecz oczywista, że taka nobilitacja ruchu le&0'yQxrifiemen~ dla słuchających Piłsudskiego weteranów łakomym - re jia zas^y tern. Z miłym uczuciem musieli słuchać wersów, w ^ pfzesz!osc dzie licentia poetica wpisywana była ich tak niedaW gW»ctóe*>0 legionowa. Rzecz była znacząca dlatego, że wielkość ^jako pn~ od roku już — to jest od 27 czerwca 1927 — była . jjje m)S świadczona państwowo. O nim Piłsudski powiedzial>
o-
dzy króle, „Idzie jako Król Duch" (PZb IX 76).
ifl
owa
rie przez
'Jka- [II 51—
i
ki
Wymowne jest to, że romantyczne symbole eksp01' za rnówi3. Piłsudskiego i te, którymi posługiwała się poezja, a i F^ fragme'1 ca o Piłsudskim, były niemal identyczne. Wskażmy k tów tego rodzaju tekstów. Mirski w wierszu PiłsMCtsł* 53) konstruował wymowną paralelę: „ku sławi? .0w»\VrzC^ brat: Król-Duch i Wódz!"; w dalszej części tekstu st^' rzyste reminiscencje ze Słowackiego:
..Boga Rodzica! Bogiem sławiona Maryja!" ,ij"
..Daj jemu Moc. co wskrzesza, i Piorun, co za''')'1
ttt fó' e
W ujęciu Dickstemówny (W spełnieniu — P U1 -tgi/1 UC
jest „ziszczeniem" Mickiewiczowskiego czterdzieści cZ ujm0-
leśnia się także jako „Król-Duch tej ziemi". Podobni^ ^jgp P I wała S. Borkowska (Przed portretem Piłsudskiego ~y 98—99):
Najwyższy Wód/., choć bez korony.
Najdostojniejszy Polski Syn — -
Król - Duch. h
strof mo*-Przykłady takich — w zasadzie dość banalnych •* rejestr nie na by jeszcze mnożyć. Nie o to jednak idzie. PełnY ^^azać 0 jest ani możliwy, ani też celowy. Można jeszcze ty^^tego i Kf''-
to, że na zasadzie konstrukcyjnej identyfikacji Piłsud?
|f)9
lem-Duchem próbowano budować obszerniejsze formy literackie. O tym, jak niefortunne i chybione były te zamierzenia, może świadczyć Gustawa Olechowskiego Wódz. Powieść u Józefie Piłsudskim — stanowiąca pierwszą część trylogii; pozostałych dwu tomów zapewne autor nie napisał. Ogłoszony drukiem w roku 1929 utwór był fabularyzowanym życiorysem tytułowej postaci od roku 1867, to znaczy od narodzin, do 1914, a więc daty wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej w pięćdziesiątą rocznicę stracenia na stokach Cytadeli Warszawskiej ostatniego dyktatora powstania styczniowego — Romualda Traugutta. Wszystko w tym życiorysie rodziło się z ingerencji „Ducha" — przede wszystkim sam bohater:
„Krążył więc znów, po wiekach, nad ziemią.
Przeraziła go ona — ta ziemia polska.
Okryta była kirem, usiana krzyżami i mogiłami świeżych męczenników.
Bo na ziemi tej był rok tysiąc osiemset sześćdziesiąty siódmy.
Skurczona była Ojczyzna, znękana i jęk jej słychać było od Warszawy do Kamczatki. Po jęku tym trafił do niej jak żuraw do gniazda swego trafia po wędrówce dalekiej.
— Z tego oto zabiedzonego, wymęczonego narodu mam li dobyć sił do walki ostatecznej? Jakże to? W kogo mam się wcielić? [...]
Aż zajrzał do Zułowa, pod stolicę Gedyminową, gdzie patronował były komisarz cywilny na Żmudzi z ramienia powstańczego Rządu Narodowego" 1U.
Co działo się później, łatwo się domyśleć: narodziny Ziuka, lata gimnazjalne, uniwersytet, spiskowanie, konspiracja i tak dalej. Powieść była raczej niewypałem, a zdanie reklamówki na okładce (Instytut Wydawniczy „Renaissance") — „Na tę książkę czeka nie tylko cała Polska — ale i cały świat" — po prostu sprawę ujmowało przesadnie.
Wszystkie te „wcielenia" i maski, jakie zakładał Piłsudski — bohater tekstów literackich oczywiście, ta bowiem sprawa nas najbardziej obchodzi —¦ były zarówno pogłosem, jak również wyrazem programu adaptacji tradycji romantycznej do politycznych i społeczno-wychowawczych zamierzeń piłsudczyzny. Odnosi się to do jej najwcześniejszych, jak i późniejszych dziejów. Tradycja,
160
/
isarskie
przeszłość, wielcy wodzowie i wielkie indywidualność' . miały służyć aktualnym potrzebom. ^oleonem
To, co zostało powiedziane, znajduje pełne povA __\ecz
w wywodach Schulza, który zestawiał Piłsudskiego z #//
nie na zasadzie analogii — jak to powszechnie czynie^ faier-
na zasadzie kontrastu. //^ sję ^o.
„Napoleon był cały obecnością i chwilą, jak.śwtf V-g w m\ werk, mający tylko jedno przeznaczenie: wyeksplodo^^ jajy ^lą końca [...] Napoleon reprezentował tylko siebie. Ubrał f ze Dyi storię jak w płaszcz królewski, zrobił z niej tren wsp // swojej kariery. Jednym z momentów jego siły było 4Stawiał& bez tradycji, nieobciążony przeszłością".11 ^>zeciwnk
Zdaniem Schulza całkiem inaczej rzecz się pr2 // z Piłsudskim. Nie był on bowiem wolny od historii, r podzie stanowił jej ważki komponent, z niej wyrastał. _j wiesz
„Tamten — wskazywał na Piłsudskiego — wyszed' /,j0ść, jak mi historii, z grobów, z przeszłości. Był ciężki marzeni^ // czów, mglisty rojeniami poetów. Ciągnął za sobą prz^- ep0 czj0 płaszcz ogromny na całą Polskę. J uśmiecl
Jego twarz była może za życia twarzą indywidua- //lka córa* wieka. Zapewne ci, którzy byli w pobliżu niego, znali Je$ / j nrZąv i zachmurzenie, błyski chwili na jego twarzy. Nam z d^„AiekszycK bardziej gubią się indywidualne rysy, stają się mgli^j twarze' puszczają od wewnątrz jakieś promieniowanie rysów J rz WspV obszerniejszych, mieszczących w sobie setki miniony^ /rzes^r0I,v
Umierając, wchodząc w wieczność, marzy ta tW^^ twar^
mnieniami, wędruje przez szereg twarzy, coraz bledsza, v/ polski -^ niejsza i promienniejsza, aż w końcu z nawarstwień t/ układa się na niej i zastyga w maskę ostateczną oblicz^ zą ^k już na zawsze".12. / czeństw^
Schulz miał rację. Zrozumiał sprawę najistotnie^A.0 przeżv dział, że legenda Piłsudskiego była możliwa w spoT// Dyi0 zcj.v szczególnie predestynowanym do przeżywania historii. -ytuacjaJ wanie historii nie stanowiło kaprysu narodu polskiego*^ ^Q utrz\ terminowane losami kraju, w pewnych określonych dziejowych okazywało się niemal jedyną deską ratunki mania spoistości ducha narodowego. Znane już od poc^ głego wieku inicjatywy Warszawskiego Towarzystwa
tku ubj, przyjacU
11 — Legenda Piłsudskiego...
Nauk — z jego inspiracji powstał przecież Niemcewiczowy wierszowany katechizm polskości — a później romantyczne uczulenie na przeszłość kraju zmierzały do tego samego: uczynić z historii Polski, z barwnych polskich mitów heroicznych, adoptowanych przez romantyków, sposobne narzędzie do walki o podtrzymywanie poczucia więzi narodowej, szczególnie istotnej w okresie rozbiorów.
Schulz wiedział i to, że Piłsudski mógł stać się przedmiotem legendy tylko pod tym warunkiem, iż sam ze swoimi zwolennikami, a więc także z ,.własnymi" pisarzami, mitologię narodową — nawet gdy z nią niekiedy się spierał — w taki czy inny sposób respektował.
O mechanizmach przyswajania tradycji przez piłsudczyznę wypowiadała się trafnie Marta Pi wińska. W swej książce Legenda romantyczna i szydercy pisała:
„Niezależnie od sporów partyjnych, ideologicznych, politycznych o -prawdziwą« wykładnię wieszczów, w Polsce przedwrześ-niowej została podjęta próba stworzenia nowej legendy opartej na legendzie romantycznej: legendy, by tak powiedzieć, rządowej. W obozie Piłsudskiego podjęto — częściowo chyba skuteczną — próbę takiej interpretacji tradycji, by mogła ona, zachowując swą jednoczącą funkcję, jaką pełniła w czasie zaborów, stać się teraz kształtem ideowym niepodległego państwa. (...)
Piłsudski miał być (...) prawym dziedzicem tej tradycji i jej realizatorem. Jego życiorys, charakter, styl, jego miejsce w historii wyglądały — w legendzie przynajmniej — jak realizacja romantycznych znaków. Znaki te, niezależnie od intencji samego Piłsudskiego, skłonni bylibyśmy odczytać jako »metajęzyk propagandy"; jako sankcję programu politycznego, ekonomicznego, społecznego i kulturalnego Polski niepodległej. Pytając jednak o ów program niewiele otrzymamy odpowiedzi. Jaką miała być Polska Piłsudskiego? Ziemiańska — mimo pewnych prób powolnej reformy rolnej; rolnicza — mimo Gdyni, zagłębia węglowego, COP-u; i — w oparciu o dumpingowy eksport zbóż czy cukru — mocarstwowa. Polska Piłsudskiego miała być — jak się zdaje — rzeczywiście tradycyjnie romantyczna. »Język« programu Piłsudskiego był jak gdyby najważniejszą jego treścią — stąd anachronizm, i, puste miejsca, w programie nowoczesnego państwa w XX w.
162
»Romantyczna« Polska Piłsudskiego to znaczyło: s^ ls*"\ na i od wzorów Zachodu, i od Rosji, z wewnętrznie Przv^ sją »przedmurza«: obrony, i »mocarstwa«: ekspaasJ WfyW| gramie najjaśniej rysuje się część polityczna: woJs^/^a v Naczelnika, antyparlamentaryzm, dążenie do si'nc^ w^w* I później — dążenie do sanacji państwa; jego »prze ^ie %y \ miast ekonomii [...] { l
Pod romantyczną retoryką i pod szorstką koi1 ret^ czelnikowskiego stylu mówienia prawdy prosto w zy^ ' »' Polska dwudziestolecia nie mi*1** tj ^ >
ukrywa się — co
kapitalistyczną, ludową, jakąś określoną Polską; ^l'
legła" 13.
Mity heroiczne oraz legenda romantyczna s^a w\.j ogniwa legendy Piłsudskiego, nie były to jednak Ofifii^ U progu pierwszej wojny światowej pojawiło się '" n* równoległości do istniejących już — wyobrażenie Y SuC:^ I ko człowieka żyjącego niemal na sposób francis2^ ^sk^. legendy otrzymywał nową maskę, bliską niżej posta 'on*v rarchii kręgom społecznym. Był „szarym" żołnierze^s^HuJ wy, odzianym w „szary" mundur. Jest tajemnicą ,^« V> 1
nie wspomagały i potęgowały moc
oddziaływania »« v^
narodową. Jaki sens miał epitet „szary" w literat fze skim w płaszczyźnie ideologicznej i artystycznej ¦ ^^^ pularność i siła mitotwórcza? Są to kolejne pyta1"1'3, na^ ^ wypadnie się zastanowić.
o
\
VII. Szary mundur, karmazyni i purpuraci
W świadomości polskiego społeczeństwa wytworzyło się w pewnym okresie szczególne przeświadczenie dotyczące sfery aksjologii. Według niego wartość moralna, autentyczna i głęboka, w ogóle wszelka pozytywna wartość duchowa, występuje zazwyczaj w postaci skromnej, spektakularnie mało efektownej, nawet niekiedy bardzo ubogiej. Ten specyficzny stereotyp myślenia, odczuwania i wartościowania sugerował jednocześnie konieczność powątpiewania w „cnoty" grup socjalnych i klas, które swoją kondycję opierają na tym co zewnętrzne: na wyszukanym wykwincie, bogactwie materialnym, pretensjonalnych strojach. Powstawała opozycja: świat magnacki, cała Polska strojna, pyszna, napuszona, purpurowa i karmazynowa pozbawiona jest bogactwa duchowego, obywatelskiej pasji, patriotyzmu; stany niższe natomiast nie stojące na tak zwanym świeczniku, ludzie w prostych sukmanach lub bluzach roboczych wykazują w istocie wysokie wartości, takie, których górne warstwy nie dostrzegają i dostrzegać nie chcą.
Antynomia ta, jeśli już wkroczymy na teren historii Polski, a zwłaszcza historii literatury i sztuki, przybiera — przy pewnym uproszczeniu zagadnienia, które w istocie jest dość skomplikowane — postać opozycji: karmazyn — szarak. Na tym przeciwstawieniu w zasadzie budowali swoje oskarżycielskie i reformatorskie pisma polityczne i społeczne wybitni publicyści drugiej połowy XVIII wieku, a anonimowa i nie tylko anonimowa poezja Sejmu Czteroletniego i poezja antytargowicka przeciwstawiała sobie butnych, złotem ociekających, zdradzieckich magnatów i szary tłum patriotycznych mieszczan i średniej szlachty.'
1H4
zwłas^. Problem wyostrzyła jeszcze bardziej literatu1"a' „ „ V
poezja powstania kościuszkowskiego, w której szara sU on,m l ki
czelnika stanowiła obraz-klucz funkcjonujący jako s/ )0,vc ^
triotyzmu i demokratyzmu. Wielkość pogłębiania stó Słov\3i
szczególną siłą i niezwykłym dramatyzmem ujawni* «aroc^*
w Grobie Agamemnona. Jeśli z goryczą pisał o „pa^i1* .D0|e, Hv,
i „papudze", to wskazywał w zasadzie na jeden biegul* . : W
struktury narodu, dla drugiego pozostawiając — w ^%. |V
pismach — całkiem odmienne sądy i oceny. W kra jo**-'^ uievrx ij *
mantycznej, rozwijającej się w znacznej mierze pod zf> . 2j
gonizmu, przeciwstawienie dworskiego blichtru głęb^y d,./u-T^Ci'
zawartym w głównych nurtach życia ludu było ży\V° V
i manifestowane
Jednym z przykładów jest wiersz Romana Zmoi's^ TanKvM
1843, który stanowił — jak trafnie to określa Mafi*^^ ^
,,udany i wyczerpujący kodeks dla młodego poety" :- ¦ j S
i ego l
,c)W, a
nien pisać swoje utwory bynajmniej nie dla zabawy uciech „złotem lśniących tłumów", nie dla świata Pa'at^,vch" « ludzi zwykłych, mieszkających w „niskich", „pochyl sje c tach. W tekście Zmorskiego Do młodego poety „złoto' fc t
ga" stoją w wyraźnej opozycji semantycznej. Dwa ^~ światy, dwie postawy społeczne i ideologiczne.'. u
Charakteryzując stan świadomości pokolenia pisa iekai».« nych w latach 1815—1825, dla których czynnikami Q\
były Klęska, Niewola i Terror, Maria Janion postawić Q^ Q k waną bogatym materiałem tezę, iż zaczynało ono [..•] '• tv* uświadomienia swej odrębności, obcości w stosunku 1(}ziH ^ zamieszkiwali »złote« i "kryształowe pałace«. a życifc' r dcN^1
ważnie w »salonach«. Uraz antyarystokratyczny i poC ^0^ nu cechowały ich z równą intensywnością, co deroo*^ gracyjnych. Utożsamienie arystokratów ze zdrajca0'11 t.;0^Y,v_ mi, przekonanie, że źródła autentycznych uczuć pa ^ ^ biją wśród ludu, to składniki nieodzowne swiatopogi
Cjd"4- ^osć W,M
„To pokolenie miało bardzo wyostrzoną świado1* - w ¦
stu dwóch światów: salonu i ulicy, pana i chłopa, ba* ^ , ^
siewem — plugawej skorupy i ognia wewnętrznego .yczn.
tyzm i rewolucja posługiwały się bowiem charaktery-
naro^Ą
zykiem kontrastów — tak bliskich i codziennemu doświadczeniu życiowemu, i dychotomicznemu sposobowi widzenia świata u pisarzy krajowych".5.
W kontekście tej wypowiedzi staje się zrozumiała doskonale inna teza mówiąca o procesie „uwewnętrzndenia" patriotyzmu w całej tej generacji. Dla niej sprawy niepodległości, wolności, swobody kraju ojców stają się, jak nigdy dotąd w przeszłości, problemami najbardziej prywatnymi, osobistymi, są jak powietrze — konieczne i wszechobecne."
Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze, w takim klimacie widzenia aktualnego świata Gustaw Ehrenberg skonstruował wiersz Szlachta w roku 1831, oparty na ostrych kontrastach i opozycjach. Po jednej stronie ciąg leksykalny: naród, oręż, umrzem, zwyciężym, kosy, siermięgi, miecz, swoboda, armaty, ręce, pług, krzywdy, powstanie; po stronie przeciwnej: panowie, czynsze, sejm, radzili, hrabiowie, magnaty, carowie, dyktator, dyplomaci, traktaty, rozejmy, kunktator. A więc: czyn ludu i machinacje magnatów, ofiarna walka ludzi od pługa, zdobywających armaty pod Stoczkiem i kunktatorstwo panów; bezinteresowna miłość ojczyzny i prywata możnych. Ale jest w wierszu Ehrenberga jeszcze jedna opozycja: arystokracja porównana została do starej nierządnicy, która rozlicznymi kunsztami kosmetycznymi próbuje przykryć „szpetność" swojego prawdziwego oblicza; lud występuje pod postacią świeżej, urodziwej dziewczyny, której nawet strój niemodny w niczym nie szkodzi. Jest to opozycja między pozorem a istotą wartości rzeczywistych, blichtrem i głębią."
Nie kusząc się już o mnożenie egzemplifikacji, których jeszcze w końcowych dziesięcioleciach XIX wieku jest wielka obfitość, wskażmy tylko jeden przykład. Aureli Urbański w Toaście wygłoszonym na bankiecie mieszczańskim dnia 2 kwietnia 1881 wyznawał: \
I gdy pysznej gniazdo szlachty Radziejowskich leże tłumy, „Targowice" i „konszachty" (karmazynów dzieło dumy) — Gdy liżące ręce katów Krzyżowanej jęk przeklina, Wśród herbowych renegatów
166
Pokaż c d r a j c ę mieszczanina!
W ich krwi pycha nie szaleje,
Na podszepty pierś ich głucha:
Wśród tych mrowisk znają dzieje
Kilińskiego tylko ducha! " «Ji-
Zwróćmy uwagę na sformułowanie: „pysznej gniazdo svfi
ty" leże całe tłumy Radziejowskich; chodzi po prostu o zdraJ y^
Powiedziano tu „leże", a nie na przykład „rodzi". Ma to w
stwie semantycznej utworu zasadnicze znaczenie ideologiczne- L '
ostrza sens wypowiedzi poetyckiej: „leże" się przecież gad, fy9..
jakiś dokuczliwy insekt. Cały dość bogaty ciąg leksykalny 2%f .
wicny wyraźnie pejoratywnie odnosi się do karmazynów: „pij,
„konszachty", „liżące ręce", „renegaci", „podszepty". W op^f^ .
do świata karmazynów stoi świat wywodzący się z „ducha"
Kilińskiego, patrioty, reprezentanta szarego ludu WarsZ.*V
Ideologiczną wymowę tej opozycji pogłębił i ugruntował w fi
domości narodowej Wyspiański w swoich wizjach dramatyc^
na progu XX wieku. Szczególnie wyraźnie uwidacznia &L}
w Wyzwoleniu, a zwłaszcza w tych jego scenach, które uK # y
bogatą panoramę „Polski współczesnej", między innymi te vj
cyjne siły społeczne, które reprezentuje Karmazyn ubrarv
„polsku": pysznie i wyzywająco. ,&¦
r.oół-„Z tego kostiumu szlacheckiego — pisze Aniela Łempić fv
uczynił Wyspiański znak rozpoznawczy teatralnie naoczny
czesnego społeczeństwa".1" To bogate odzienie okazuje się /^ .
nimem czasów rozkładu i upadku, pychy i bezmyślności, ni# y
i nieróbstwaH, a więc tych zjawisk, z którymi przez st
i dziesięciolecia walczyły patriotyczne siły społeczeństwa. u^
Czerwony, szkarłatny strój był tedy — jakby dzisiaj l j
Pierre Guiraud — „znakiem pozycji społecznej" 1S bogatej jT
szlachty i jednocześnie dla wielu generacji Polaków sym f ,
wstecznictwa i obojętności wobec interesów ogólnonarodtf A
W takim kształcie znak ten funkcjonował w społecznej ś*J' l
mości również i w pierwszych dziesięcioleciach naszego wieK jf*
śli nawet oznaczał dla niektórych warstw społecznych patri^ ' x
to był to jednak patriotyzm bez pokrycia: pozór, narodowe / '
towanie, „polskie" ucztowanie, polskie „nicnierobienie", L
zamiast rzeczy, gesty w miejsce działania.
W świadomości społecznej na skrajnie przeciwstawnym biegunie pojęcia „karmazyn" usytuowany został niepozorny ,,żołnierz--tułacz", ofiarny spiskowiec-patriota, z czasem „szary" strzelec. Doskonale to rozumieli pisarze pozostający w kręgu ideowym Piłsudskiego bądź zaledwie z nim sympatyzujący, czyniąc z epitetu „szary" znak szczególnej doniosłości, bogaty i pojemny czynnik, środek i narzędzie porozumienia się między sobą patriotów czekających na wojnę ludów, o którą modlił się Mickiewicz, czy też wojnę tę — z mieszanymi uczuciami — przeżywających.
Tadeusz Czapczyński wyprowadził literacki motyw „szarego munduru" z dwu źródeł '*. Pierwszym były przemówienia Piłsudskiego do swoich podwładnych w dniach sierpniowych 1914 roku oraz w lipcu roku następnego, w których manifestował on, w formie kategorycznej, zasady demokratyzmu żołnierskiego, potwierdzane zresztą i później w rozkazie do POW z 25 lipca 1915 roku, gdzie pojęcie żołnierza rozszerzał i na ludność cywilną, walczącą bez „błyskotek zewnętrznych, które daje wojsko" 14. Zderzenie wyrażonych w tych przemówieniach idei z siłą niosącą i realizującą tę ideę — z żołnierzem legionowym, który natenczas przypadkowo przybrany był w skromny strój szarego koloru lub sza-roniebieskiego, stanowił przecież „siły pomocnicze" armii austriackiej — stało się, zdaniem Czapczyńskiego, podstawą nowego symbolu. Obraz poetycki obrósł ideologicznymi treściami, stał się znakiem, synonimem patriotyzmu, ofiarności, pokory wobec sprawy nadrzędnej, sprawy polskiej.
Wywód Czapczyńskiego, generalnie słuszny, zawieszony jest, niestety, w próżni. Pomija, mającą w naszej kulturze bardzo bogatą — jak już to w części pokazaliśmy w naszym wywodzie — tradycję, antynomię: karmazyn i „szarość". Te nazwy kolorów były pojemnymi pojęciami. Stanowiły system znaków skrajnie sobie przeciwstawnych, którym odpowiadały antynomiczne desygnaty, treści i wartości. Co więcej, znaki te, współtworzące pewien swoisty metajęzyk, obsługiwały nie tylko przecież sztukę, malarstwo i literaturę. Funkcjonowały wielekroć jako narzędzie porozumienia działaczy niepodległościowych.
Z czasem jednak ta\opozycja zaczyna przybierać inną postać. Zmienia się też jej funkcja literacka, ideologiczna i polityczna. Szary mundur staje się antytezą bogato zdobionych, pstrokatych,
168
jTiundiu i] J błyszczących nadmiarem odznak i ryngrs^1 y"Jsk ai / [ nosili wyżsi oficerowie „sił głównych", a v=*,n(' ,j# wzro&jt oraz pruskich. Opozycja ta w literaturze vS*yra^ oraz M w stosunkach pomiędzy Piłsudskim a Wie=3dni^}sudski^'' napięcia, które doprowadziło do aresztowe»nia .^rżenie dzenia go w Magdeburgu. Komentując te* w^ .^rdzał:
t*'1
fi «|
(A
książce My pierwsza brygada Stefan ArsK^* s fftOżldw\'l( ; jąc Piłsudskiego, Beseler oddał mu najwię**329- .^róciła NJ
u;f,osć, n^
sługę" 15. Dowodził, że w ciągu jednej no1
h
gdyż ten, który tracił w społeczeństwie p<^PUi" flftczentJf stal się bohaterem narodowym i prawdzi ^y"1 ^ił ArsW J
sprawę swojej ojczyzny. Od tego momentu ^^^„.r,^0 też'
'?«> teżM żalny wzrost sławy Piłsudskiego. NieprzyP3 ^ał jeq 7 książki, na który tutaj się powołujemy, zat>
nie: Narodziny legendy I(i.
JDOł**
pej rea
Z punktu widzenia praw psychologii ^P0'6^.) Sro^L czesnej generacji Polaków, w ich liczbie ta lcze ^m natr1 sarzy spod znaku neoromantyzmu, była zJa ,aj3cy w!.'Li „Zesłaniec", „więzień stanu", „pielgrzym" '" ^^zaniec1^/
",, które i 'i i na sioKacn warszawsKiej uytaaen oyiy to r-^ ^adzen, .i. XIX i na początku XX wieku, a więc w cz^sie \^i się BJ^J
ziemię ojczystą, gdyż rządzą na niej zabot*0^' ".. które i",
golnie intensywnej walki niepodległościowi' Si\ gakralnrL mi wartości najwyższych. Miały charakter nie .^jącego^ L ciętnego Polaka, w konspiracyjnej atmosferzeC jj-amat lt3L kład Dziadów część III i wczuwającego 0& ^ne po^/p i jego kolegów, studentów wileńskich, mnieJ jpolityci u\ — w latach 1917, 1918 — obchodziły po^^^^ualnej,^! sudskiego, które należało oceniać w sferze *n }i wywol, \m szym natomiast stopniu wchodziły w grę ern0 pomiędz ^/il wymi przejawami martyrologii. Powstał %^l^z ;^azyliatJM zem twierdzy w Magdeburgu a klasztorem Ojc^lenia C/ I mienionym w „więzienie stanu". Był to spos0 wania proweniencji romantycznej. j,et „szi
Nacechowany bardzo silnie semantycZnie %czyńsk; 7 jak to trafnie spostrzegł w swojej rozpra^ ^szczeń, roku 1915 zaczął coraz intensywniej, w dviżym ^h. Mai^J stępować w piśmiennictwie o Piłsudskim i ke§
wał się w wydanej w Oświęcimiu książce Kadena-Bandrowskiego Pilsudczycy (1915) oraz w wielu innych tekstach prozatorskich, jakich w owym czasie powstawało bez liku. Przede wszystkim jednak w utworach poetyckich i parapoetyckich nazywanych często ,.pieśnią" niezależnie od tego, czy doczekały się realizacji wokali-stycznej, czy też nie. Chodzi po prostu o odmianę gatunkową.
Jednym z najpopularniejszych tekstów ułożonych przez Kostka Biernackiego do muzyki Zygmunta Pomarańskiego był utwór Pieśń o wodzu miłym. Jego autor, późniejszy dygnitarz w sanacyjnej Polsce wsławiony bezwzględnością i ciężką ręką jako komendant obozu w Berezie Kartuskiej 17, dobrze widocznie rozumiał ideologiczny sens manifestowania swojskości Komendanta co to „pod szarą bluzą" ma „serce ze złota". Budując utwór na konstrukcyjnej zasadzie antynomii przeciwstawiał mundurom generalskim „złotem zszywanym" oraz lampasom i „czerwieniom" surowy i bardzo skromny „siwy strzelca strój". Okazuje się bowiem, że prawdziwa, autentyczna wielkość i wartość nie potrzebuje szychu i zewnętrznych błyskotek. Spod szarej maciejówki — w literackiej wizji Biernackiego — groźnie i majestatycznie patrzą „królewskie oczy" (P IV 44) Piłsudskiego. Na podobnych podstawach budował wiersz Na warcie (1919) Roman Kreczmar:
— Więc nie w wstęg generalskich purpurze. Nie w insygniach złotych dygnitarzy, Jenoś w szarym, żołnierskim mundurze
(P IV 91)
a także Antoni Orłowski w wierszu Wielki dzień Sejmu (1919):
Nie w orderach błyszczących, w purpurze, Ni kołnierza nie stroi mu złoto — Stanął w szarym, bez ozdób, mundurze Ze szlachetną swej duszy prostotą,
(H IV 198)
Akcentując skromność, antyoficjalnosć bohatera tych prostych utworów, jednali mu sympatię wszystkich skazanych przez los na szare, codzienne bytowanie. Swoisty „franciszkanizm" Komendanta stawiał go w opozycji do oficerów i generałów austriackich błyszczących pysznym i nazbyt pstrokatym, wyzywającym strojem. Chodziło o to, aby tak rzecz wyglądała na zewnątrz, w opinii ogółu. Nikt nde wchodził w dociekania o treści rozmów
170
imko
\
j^le«skie'9iyi
prowadzonych tajnie przez Piłsudskiego i cesarstw 0p01!yCjoni\tj^ ła wojskowe. W literackich wizjach miał on ^ jopcami" p^\\f Wiednia po cichu spiskującym wraz ze swoiml "C ciwko kłopotliwemu sojusznikowi. staroszlac^,^
Najczęściej „szary mundur" przeciwtstawian ,jflns rjzi^is^ kiej i konserwatywno-magnackiej emblerfatyce. łowski w Pieśni o Józefie Piłsudskim (1915) pisał:
Ani kontusz na nim aksamitny-Ani pas go zdobi lity, słucki, W szarej burce, lecz duchem bJCKrtny Jedzie polem brygadier Piłsudski-
(p IV 60)
literackich i i^ M Przeciwstawienie to, realizowane w tekstach ^ pr*"it)yS!ij
: dziesiątki i Ji»i:<(l|
antyteza, stawało się stereotypową figurą • z c"~ dziesiątki Mij)-$l| ulegało swojego rodzaju petryfikacji. W idących ^ j2CZ"— „iAi: ^ ki tekstach powtarzały się opozycje: „królewski p .%^Q W0^Ą^, dur szary" (Żołnierskie życzenia na imieninV nac"2 ^wietne kc^J-l 1920, P IV 143), „barwne pióropusze", „lite Pasy",.'sierpma 19-t *
f,
j?IV 97), „Myti-^^are" (Nitt: :it:lj ' purpura". « Jfr
'idzieńSejA;J-
„szary, bez ozdób, mundur" (Orłowski: Wiel ^j- _ P IV 198), „kontusz, karmazyn i lity pas ^nnt" — kurtka" (Zbierzchowski: Piłsudski — P IV 61)> »*\,
sze" — „szare suknie" (Plater: W piątą ro^zmeę .
— 1919, P IV 236), „srebrne dzwony", „liczne faf* dury szare" (Zarzycka: Józefowi Piłsudskiemu — ne kapele", „karabele", „pęki kit" — „mundury strzelcy, wraz — P IV 188), „ordery błyszczące' to"-1919
"" -P IV 48) {
ry mundurzyk" (Or-Ot: Piosenka o Komendancie ^ bądż ś:, Epitet „szary" nagminnie pojawia się PrzY ° jdeszczyńsN go Piłsudskiego, bądź legionistów. Na przykład \>^ ^ ZalesM (List otwarty do Józefa Piłsudskiego — 1916, P \ \§\%, s (Cincinat — P IV 355), Haeckera (Sikora * sro^ ^hentera 338), Czyżowskiego (Pan Marszałek — P lV 319)' iv301). Z^ sudski — P IV 85), Korulskiej (On — Wódz — *,mffl rc\ tych epitetów, pracowicie przygotowany, podaje „^bieg-W wie Czapczyński.1H On też sygnalizuje ich powsze^r Janiny Ol^, cu lat dwudziestych oraz w latach trzydziestych. ,miZaś w ^ skiej „mundur szary" „majestatu powagą Jasme-' fzed „maciej
Adama Kowalskiego Wiersze o Komendancie
20 L>>'
ką" — ma się rozumieć koloru szarego — pochyla się „Królewskich Koron złoty rząd". Epitet „szary" wchodzi w skład rozmaitych związków frazeologicznych w utworach: Brzechwy (Imię wielkości — 1938), Andre {Imponderabilia — 1926, P IV 279—281), a także w Czarnym maju Karpińskiego pomieszczonym w zbiorku Trzynaście wierszy (1936). W szczególnie doniosłej funkcji ideowo-artystycznej wystąpił w wierszu Piłsudski wchodzącym w skład tomu Lechonia Karmazynowy poemat.
Te siedem niewielkich utworów lirycznych — właściwie zwięzłych poemacików — „odwołujących się przeważnie do postaci i zdarzeń zapisanych trwale w polskiej kulturze, historii i mitologii narodowej" 21 stanowiło w naszym życiu u progu Niepodległości doniosłe zjawisko literacko-artystyczne i ideologiczne. Recepcja tomiku okazała się dość skomplikowana. Jego poszczególne utwory w dużej części powstawały przed 1918 rokiem, a więc wówczas, gdy stworzenie niezależnej państwowości polskiej nie było tak pewne i oczywiste. Całość trafiła do rąk czytelników dopiero w 1920 roku, gdy marzenia Polaków łaknących własnej państwowości właściwie zostały spełnione. Niepodległość stawała się faktem, wiersze Lechonia uzyskiwały nową perspektywę interpretacyjną. Artur Hutnikiewicz pisał: „(...] ogłoszone w wydaniu książkowym w r. 1920 poematy te odczytane zostały jakby w oderwaniu od ich realnego, pierwotnego podłoża jako oryginalna i fascynująca synteza polskości" **. Autor Portretów i szkiców literackich widział jednak konieczność odczytania ich — tak jak to proponował Ireneusz Opacki w rozprawie Wokół ,,Karmazynowego poematu" Jana Lechonia 23 — także w kontekście ich genezy. Z tej pierwszej perspektywy patrząc, ujmował rzecz następująco:
,,Z jednej więc strony powtarzało się nadal w rozmaitych wariantach to herostratesowe »ńie«, rzucone mitom uwodzicielskim, paraliżującym wolę czynu, a z drugiej sprzeczna z tamtym instynktem samoobrony fascynacja tym wszystkim, co w powszechnym odczuciu stanowi treść istotną fenomenu i pojęcia polskości. Wyglądało tak, jakby poeta chcąc zbadać, jaka jest naprawdę współczesność polska, naciął żywą tkankę tej współczesności i oto okazało się jak zwykle, że nic się w istocie nie zmieniło, że to wszystko, co zdawało się w przededniu odzyskania niepodległości odchodzić i usuwać w bezpowrotną przeszłość, żyje nadal, stanowiąc
integralny składnik świadomości narodu. Kompo*ycj <#
ru oparta jest na tej ustawicznej oscylacji rr^ę^ . *m% a współczesnym oraz na swoistej ambiwalencji Uczuc;0 • ^iJjl' wej, bo to, co przeszłe i anachroniczne, więzi nada] s ,wThJl| nym czarem, a to, co współczesne i w czym jest Zary , „jll daje się zarazem mizerne, ubogie i przygięte do Zje ¦ . -J'1 ścią. Wiersze pisane w okupowanej Warszawie, w s^0j- ^.,. j|'j go, marionetkowego państewka z łaski potęg zaborczv h - ktll zmiennych nastrojów przygnębienia, bierności i mj '«_« | nadziei na autentyczną niepodległość, oddawały nie,~ ki A \±\ nie ów stan niepewności i oczekiwania" 2i.
„Ambiwalencja uczuciowa i ideowa" leżały ^ p . ^ j nież i poematu Piłsudski. Utwór zbudowany na koristrulr 'iły \i\ sadzie kontrastu z dwu krzycząco nieproporcjor^^ , $" J pierwsza ma 61 wersów, druga zaledwie 1 — w Zaden sp0S%J poddaje się jednoznacznej interpretacji ideologiCzne. ^, JJ warstw semantycznych. Zajmijmy się najważnicjs
Zrazu został odczytany — podobnie zresztą j^k cały torrVwl ko zgęszczona do granic synteza Polski i polskości W t ' raj t*J interpretacyjnej oniemiały ze wzruszenia „On", stoiac . j( r hotelu, przyjmuje defiladę — symbol wojska i stanów ^j^Ą Skromny człowiek w „szarym" mundurze w jednoze, i^lsoall stą barwną przeszłość i realną „dzisiejszość". W t^^ . •;,»«! pierwszy i obraz drugi — ten jednowersowy — ,stni 0tJoąO" bie na zasadzie łączności.
W latach sześćdziesiątych — już w Polsce Lu(j0w __ *,
ponowano nowy sposób podejścia do tego poemat u q k=.^(łf rżał na tekst Lechonia jak gdyby oczyma pisar^a z ^
Polaka nie mającego jeszcze własnego państwa, a • ... ^jiJ1 to państwo to jedynie w kształcie żałosnego ka j słości artystycznej i ideologicznej.
„Jednopiętrowy pałacyk ampirowy, zaledwie Ja akQ ^
kowany, nie wyprawiony dostatnio; widać już nawe Pa °*5Uo
po szklanych drzwiach, że nikt tam wewnątrz żadne& y^Hjj.fi
uświadczy. Króle w pałacach mieszkają, książęta w za ac" Ij!
nych, wodzowie wśród żelaza i stali, bogacze w t>'aS ^tJ^'
Ali M 1
serce/ *
Konstrukcja literacka Kadena jest przejrzysz- ^° 5^
der jest pałacem czy pałacykiem, ale jednocześnie
jak B4ybj^J
gą chatą wieśniaczą, czy też skromną miejską oficyną' °ra Q ^ la wszystkich do wejścia, nie krępuje oficjalnośd3.' z y^^^Jj pychem. Trochę tu z atmosfery piastowskiej za" »¦ z Mickiewiczowskiego Soplicowa. Można spotkać s1^ z 8°5^, rzem tak. jak dawniej Kazimierz Wielki — ..kfó' c °P*<^M spotykał się z kmieciami, gawędząc i radząc:
„Każdy tu mógł przychodzić z miasta, z miaS Ka' ^^ ze szkoły i z każdego zawodu. Ileż to razy przyby*a ' u ze ^s& pomysłami, sporami, cierpieniami (...)
Między kanapy empirowe i krzesła i świec^01 Ua "5^ prawie kroku wdziera się coś nowego z naszej w5p° c esr>e j ^ Wdziera się śmiało i zmienia styl tych wnętrz. 1°_ oz ^A przedmiotów mnogości, wyczynionych przez robotn ^> c j^ chaników ze stalowni, czy hutników, czy ludzi pracu]ącyc^|
wytwarzaniu broni, wchodzi do starego
Belwederu pnfcca sfi
szej Polski.
Tu widzisz kopacza wyciosanego w węglu, tam s0'i j
żołnierza, tam działko sfabrykowane kunsztownie- to ovv proste przedmioty chłopskiego przemysłu.
Przynosili, co mieli najlepszego, przychodź^1 wsz"^fl
co ich najbardziej dręczyło, by nareszcie, minąwszy sttu^l
stanąć przed tym zawsze niespodziewanym a za^s " riai°)(
człowiekiem, który tu oczekiwał ludzi swojego nar u PV i cierpliwie w mundurze Strzelca i obywatela )>s J
Łatwo zauważyć, że dokonany przez Kaden3" ^dro^a
opis belwederskiego wnętrza jest lekko arc
hal^owany. c#
przedmioty nie są wyprodukowane, lecz „wyczyn PW
botndków. W podarowanych prezentach jest osobie '' tDexPt:!
żywy „czyn" ludzki. W węglu wyciosany nie zwykły górnik, ale „kopacz", ten, który w wielkim godnym trudzie kształtuje nowe oblicze ziemi. „Piękne, proste przedmioty" — zapewne kilimy, pasiaki, różne sumaki, czy też slomianki — to dzieła „chłopskiego przemysłu", a więc dziedziny pracy nie rozdrobnionej, lecz w przemyślany sposób zorganizowanej, pracy „gromadnej". Ta subtelna archaizacja opisu jednego z pomieszczeń belwederskiego „gospodarstwa" wyrosła bez wątpienia ze ściśle określonych przesłanek ideowych. Mitologizowała i sakralizowała trud codzienny ludzi, czyniła ten trud czymś wielkim i patetycznym. Obrazy literackie stawały się artystyczną wykładnią programu pracy pań-stwowotwórczej. Dawny tajemniczy rycerz, wódz, hetman, spiskowiec i „szary" żołnierz, krwią zraszający ziemię, aby z niej wyrosło ziarno wolności, stawał się „dobrym panem" — oraczem i siewcą, zapobiegliwym włodarzem, niekiedy „robotnikiem", mądrym rozważnym „Dziadkiem". Jak w każdym micie były tu określone dyrektywy. Jakie? O nich w dalszym ciągu niniejszych wywodów.
VIII. Oracz i siewca.
Herakles w stajni Augiasza
Jest obraz przedstawiający na pierwszym planie mężczyznę jako siewcę zdecydowanie kroczącego po przekątnej z prawego dołu ku lewej stronie w górę. Siewca ma szarą koszulę, podwinięte rękawy. Spodnie ciemne, wpuszczone do butów z cholewami. Do bioder przypasana płachta z ziarnem, podtrzymywana lewą ręką. Prawa w rozmachu, energicznie odsunięta do tylu, przygotowana do rzucenia ziarna w czarną rolę. W lewym dolnyni rogu obrazu wbita w glebę do połowy brzeszczotu szabla, przy niej rzucony niedbale, może w pośpiechu, szary płaszcz wojskowy Na drugim planie, w prawym górnym rogu, w perspektywicznym pomniejszeniu, sylwetka ułana w ruchu z wyciągniętą szablą w dłoni, na białym koniu. Za nim trzy ciemne luzaki. Dalej dymiące zgliszcza wioski lub osiedla. Pod reprodukcją tego obrazu nieznanego autora pomieszczoną w wydawnictwie Geniusz niepodległości charakterystyczny napis: „Siewca wielkiej i świętej Idei, której hasłem i celem — słoneczna przyszłość i potęga Państwa".1 Łatwo się domyślić, że ów mężczyzna ma rysy Piłsudskiego.
Obraz, którego masowo wykonane reprodukcje były powszechnie widoczne w salach szkół, świetlic i instytucji w Polsce międzywojennej, stanowił wykładnię dyrektyw społeczno-gospodar-czych Piłsudskiego zawartych w dwu jego wystąpieniach: w „Przemówieniu na obiedzie w Poznaniu" (28 czerwca 1919) oraz w „Rozkazie do Wojska z okazji Nowego Roku 1921" (31 grudnia 1920). W pierwszym powiedział między innymi: „Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig żelaza, jak przedtem był wyścig krwi. Kto do tych zawodów bardziej przygotowany będzie, kto w tym wyścigu większe dowody wytrzy-
12 — Legenda Piłsudskiego...
177
małości złoży, ten w najbliższych czasach będzie zwycięzcą, ten potrafi utrzymać to, co zyskał, albo odrobić to, co stracił". (PZb V 117) W wystąpieniu drugim, wyrażając zadowolenie z powodu zawarcia pokoju z Rosją Radziecką, jeszcze raz akcentował konieczność złożenia przez Polaków „dowodu swej żywotności i mocnej woli do wolnego bytu" (Zb V 180) w pracy pokojowej.
Przedstawione w tych wystąpieniach postulaty stanowiły wytyczne poniekąd także dla literatury i sztuki, wytyczne przez część twórców podjęte i realizowane. Świadczyć o tym może doskonale spora liczba wierszy powstałych bądź to w ostatnich latach trzeciego, bądź w pierwszych czwartego dziesięciolecia naszego wieku. Weźmy kilka przykładów w postaci fragmentów poszczególnych tekstów. Powiedzmy od razu, że fragmenty te konstruują pewnego rodzaju portrety Piłsudskiego. Jakie to portrety?
Pierwszy pióra Andr?:
Marszałek szedł ulica Królewską jak siewca,
Szedł cichy, niezwalczony, — człowiek, co przemienia
Popiół i proch tej ziemi w ziarno odrodzenia —
i nie lęka się, szafarz mocy tajemniczej.
To ziarno pełną dłonią rozsiewać — w ulicy
Nic Icka się. Oczyma śledzi je radośnie
Ziarno wzejdzie w ulicy, i ku niebu wzrośnie
Z szarego wzejdzie prochu, z rzeczy pospolitej,
Z pospólstwa — jak lotnik wybuja w błękity!
(Szara i błękitna — P IV 284)
Drugi przykład pochodzi z napisanego w roku 1928 wiersza Tadeusza Łopalewskiego Piłsudski:
W belwederskim ogrodzie wiatr wonny szeleści Mgła opada jak welon z świętego oblicza. Z tych oczu już wyzbytych i łez i boleści. Którymi go urzekła Pani tajemnicza. Więc w kuźniach dzwonią młoty, pług zagony orze, W przędzalniach przędą płótno błyskawiczne krosna Pan Marszałek swe okna na Polskę otworzył. Uśmiecha się do dzieci i mówi: „Już wiosna"...
(P TV 277>
Trzeci, znów autorstwa przywoływanego już Andre. Nosi wymowny tytuł Dziesięciolecie (1928):
178
[...] spłynie potokami wszystka krew ofiarna, I na zew Komendanta rzucone na żarna Powszednich dni, mozolnie od plew oddzielone Ziarno — na mąkę., mąka na bochny pieczone Zamieni sig, — na bochny wymodlone trudem, Bochny, co jak Komunia krążą między ludem.
(P IV 287»
rfif0^ ch ry-
Wiesław Czarnowski w wierszu Świt, w swoich nai^ ,';j ^ mowaniach, wzywał rodaków, aby „Cały Mu oddać p° n^r ,
Niech rządzi w atmosferze zaufania „Z wiarą wiernego n ....
. fi^-U.si nadarza (P IV 275). Skoro jest „włodarza", to oczywiści*- ,;_..
J rr fuaHo iiio-
stąpić właściwe, „godne" dopełnienie pary rymowej. M'1- ,/;r. ",, rp.
gło być bardziej odpowiednie nad oklepaną formę „stvViJ « "~ ',
też — zgodnie z naszymi przewidywaniami — pojawia nn ; „*»»
lejnym wersie: „Co z gruzów nowe gmachy stwarza" (' ,tci^ ¦ r0
I wreszcie przykład piąty. W Przypowieści o Mars~~a {av_ t ,
bolniku Iłłakowiczówny — rymowanym tekście pomysi aQv
usum Delphini — jest taka scena: jakiś nieznajomy staje ^ , ,
dzo utrudzonym człowiekiem, który narzeka na ciężką, n ,ja
pracę, na samotność, na skwar słoneczny dokuczający mLl „
siernie. Prosty człowiek przy tym przeklina siarczyści^
ciarsku.
. "'-Cia gwo-,.«Tośmy koledzy», powiada nieznajomy. »Bo i ja nl ^ ^ . , .
im pracuję, bo i ja ciężkie pnie karczuję, bo i mnie deszc jz>..
ce smaga, bo i mnie mało kto pomaga. Chodź, bracie, "**
selej, będziemy razem klęli!« a#-
j fiir*~ri Stał, Wtedy robotnik obejrzał się i zdębiał, bo tuż nao a
w szaroniebieskim płaszczu i czapce maciejówce, sarn P
szałek Józef Piłsudski".2
ttft'ZCi*0n1-' lu Zapytajmy teraz, jaki obraz świata ewokują przy'1 ,nr^
fragmenty tekstów literackich; co w tym świecie jest cZ^rv-^
dominującym; jakie jest w nim miejsce człowieka; w J'1^ ^v
obrazie zestal usytuowany przedmiot lirycznej refleks]1'.„ ^
w\ ^\ w im u
te pytania odpowiedzieć, należy bliżej przyjrzeć się zna" .
i /i ¦ zv\ra -
zgęszczeniu pewnego typu zasobu leksykalnego. Genei"al ;ei^
cają uwagę wyrazy: ziemia (jako gleba), ziarno, moc ^,,d ,. (czyli siła witalna), rozsiewać, wzejdzie, wzrośnie, wy i);xa. i i błękitna), ogród, wiatr (nie wicher), wonny, szeleści, &"
179
zagony, orać, wiosna (Piłsudski), żarna, plewy, mąka, bochny pieczone (Dziesięciolecie), łan (Świt), pnie, karczować, deszcz, słońce (Przypowieść o Marszalku i robotniku). Słownictwo to — rzeczowniki, czasowniki, przymiotniki — wprowadza w sferę rzeczywistości rustykalnej, w świat przyrody i narzędzi służących do zagospodarowywania tej przyrody. Siłą sprawczą jest siewca, szafarz, włodarz, robotnik karczujący leśny wyrąb, aby przygotować pole pod orkę. Dominacji sielskich i wiejskich realiów bynajmniej nie redukuje świat „przemysłów": ,,w kuźniach dzwonią młoty, w przędzalniach przędą płótno błyskawiczne krosna", zaś w piekarniach zamienia się „mąka na bochny pieczone". Są to jednak przemysły bardzo blisko związane z uprawą roli i integralnie, przez całe stulecia, zrośnięte z polskim wiejskim krajobrazem. Wiejskie kuźnie, wokół których skupiają się gromady chłopów z końmi, stanowią dość często eksploatowany temat polskiego malarstwa rodzajowego XIX i początków XX wieku. Józef Chełmoński i Aleksander Kotsis stanowią dowód koronny.
Analizowane tu teksty pochodzą w przeważającej mierze z antologii Pieśń o Józefie Piłsudskim. Z czwartego jej wydania w roku 1929. Nie było ich w wydaniu trzecim z roku 1920, podobnie jak nie było takich oto słów przedmowy, jak w tej ostatniej edycji:
„Dziś — pisał Zygmunt Branicki — kiedyśmy przeszli przez to morze krwi bohatersko przelanej, krwi, która już wsiąkła w ziemię naszą, a ta ziemia z krwi i pracy naszej już chleb rodzi powszedni — dziś, kiedyśmy do życia pracy, do wolnego życia z niewoli powstali i miecz wbiwszy w ugorną ziemię jęli ją orać i z spalonych bogactw rumowisk i zgliszcz ją oczyszczać — to w tej pracy, Piłsudski stał się tym »silnym Boga robotnikiem«, który sczerniałą, spracowaną dłonią tworzy dzieło — wzór, który nas wiedzie, byśmy w poświęceniu i umiłowaniu Rzeczypospolitej zwyciężyli, jak ongi, groźnego wroga — tak dziś siebie" \
Tak modelowany bohater literacki tych paru utworów oraz wielu innych o podobnym charakterze wydaje się pewnego rodzaju dyrektywą ideologiczną. Oto przychodzi czas, w którym najwyższą wartością staje się orka, siew i żniwo, wypiek chleba i jego podział między głodnych. Terenem zatrudnienia Polaka staje się jego zagon ojczysty. Dyrektywa ta nie ma jednak charak-
180
teru werbalnego, nie została sformułowana w sposób dyskursy^ ny. Wyraziła ją zupełnie innego rodzaju mowa. Jest to mow w której jednostką semantyczną okazuje się obraz przedstawiaj^' gest człowieka mający siłę i moc prawzoru. To, co on uczyń winno być przez innych powtarzane zgodnie /. prawami mitu: ł co raz się stało, może się powtórzyć. ,,
Wyobrażenia o Piłsudskim jako o oraczu i siewcy przeplataj się wyraźnie z jego wizją z pozoru ekstremalnie odmienną, w ist j cie zaś dopełniającą poprzedni wizerunek. Dobrotliwy sielanin W/ jednocześnie Herkulesem. Zastanówmy się nad sensem takiej koi11, pilacji. Na jakim gruncie ona się zrodziła? Co miała znaczyć? M , leży stwierdzić, że ten symbol bohaterstwa, odwagi i siły w fun / cji heroicznej nie pojawiał się zbyt często w Polsce i polskiej U> , raturze. Dał znać o sobie w Odzie do młodości, ale nie w roma | tycznej warstwie utworu, lecz w warstwie klasycystycznej. Mfy więc proweniencję oświeceniową. W romantyzmie w zasado/ o nim głucho. Jego potencjalne miejsce zajmował Prometeusz, c\i i piący dobroczyńca ludzkości, tytan „myślący naprzód", poświęć / jacy swoją pracę i ból dla dobra człowieka. Stąd romantyczny prj meteizm, właściwy zresztą nie tylko polskiej literaturze XIX VPJ ku. W pozytywizmie, mimo że świętością i naczelną wartością "?/ zbiorowość, a więc społeczeństwo, nie zaś wielka, tytaniczna \vt nostka, pojawiał się starożytny bohater w utworach Michała "/ łuckiego (Heraklesowe drogi), Adama Asnyka (Herakles), a ta^/ w zbiorku poezji Franciszka Nowickiego wydanym poniekąd A progu Młodej Polski. Wyraźniej już zaznaczył swoją obecność F j' polskim niebem w pierwszych latach Drugiej Rzeczypospolita-aby wykonać zadanie nie tyle heroiczne, ile bardziej praktycZJ <" gospodarskie — oczyścić stajnię Augiasza. Przywoływała go w '.P obrażnia zarówno niektórych literatów, jak i polityków. W ' ł" mniemaniu „stajnią" miała być Polska pierwszych lat po odzysr/" niu niepodległości. Herakles-czyściciel wcielał się w Piłsudskiej--sanatora, uzdrowiciela. Powstał tedy określony stereotyp liter^y-ki, jednym słowem wielekroć powielany sposób mówienia i piania o nim. Stereotyp ten zaczął upowszechniać się w drugiej tykwie lat dwudziestych, by jeszcze funkcjonować na początku trzydziestych. Jego kształtowanie należy umiejscowić w czasie */ * mkniętym datami: 1924—1926. Jest to okres, kiedy Piłsudski
cjalnie nie uczestniczy! w sprawowaniu władzy państwowej. Wycofanie się z areny politycznej stwarzało mu bardzo dogodną sytuację z punktu widzenia politycznego i psychologicznego. Nic bral już żadnej odpowiedzialności za nieprawidłowe kierowanie organami władzy centralnej, za nadużycia finansowe i chaos gospodarczy. Jego willa w Sulejówku w zbiorowej wyobraźni urastała do rangi tajemniczej samotni, w której wódz — synteza wcieleń hetmanów i królów, „szarych" Naczelników Kościuszków, Trauguttów oraz Konradów i Królów-Duchów — kontaktuje się z wszechświatem, wmyśla się w istotę i naturę świata, koncentruje się wewnętrznie, zbiera siły woli, by — ,,kiedyś", w bliżej nie określonej „przyszłości" — objawić światu wyniki swoich dociekań. Zjawisko to, zdaje się, najlepiej wyraził Daszyński, który w eseju Wielki człowiek w Polsce pisał:
„Piłsudski jest samotnikiem. Osamotnienie duchowe może człowieka stępić, ale może także rozwinąć ducha do najwspanialszej potęgi. Samotność silnej duszy zmusza do szukania innych miar zjawisk niż zwyczajne, pozwala zapominać o bieżącej fali zjawisk, wyprzedzać ją, dokończyć jej biegu i — prorokować. Prorok musi odosobnić się, musi zatkać uszy i oczy na zgiełk codzienny i widzieć nieskończenie dalej". (WK 7—8)
W opinii Daszyńskiego Piłsudski jest samotnikiem, gdyż należy do ludzi nieprzeciętnych i niepowszednich. „Wielkość" w zasadniczy sposób odosabnia go od otoczenia. Dlaczego? „Wielkość zawstydza małych, irytuje ich w skrytości duszy. Wzruszają ramionami, kiedy widzą lub słyszą wielkiego człowieka; liczą na to, że się wreszcie zmniejszy i stanie się dla nich zrozumialszy [...] Cnota jest dla ogromnej większości ludzi pewnego rodzaju wyrzutem i zgoła niemiłą karykaturą codziennego ich życia. Toteż ludzie niosący wieńce mają zbyt często kamienie ukryte w zanadrzu [...]" (WK 3—4).
Nieprzeciętność Piłsudskiego, zdaniem autora eseju, została poświadczona tym, że wbrew wszystkiemu i wszystkim założył Związek Strzelecki, a później POW („zakonspirowane w granicach caratu wojsko polskie" — WK 9), pomimo trudności poprowadził ! Brygadę w bój, potem — skłócony z Naczelnym Komitetem Narodowym— nie pozwolił, by na rzecz mocarstw centralnych werbowano dywizje „pomocnicze" i szafowano polską krwią. Wolał
182
samotność więźnia w Magdeburgu. Później znów Z własnej woli był samotnikiem zarówno w Belwederze, jak i w Sulejówku.
Słowo „samotnik" czy „samotnia" Daszyński wyzyskiwał szczególnie często w tych fragmentach tekstu, w których chodziło mu o wytworzenie u potencjalnego adresata uczuciowego stosunku wobec Piłsudskiego jako wielkości niedocenionej przez gruboskórne społeczeństwo, wielkości uosobionej w „szarym", skromnym człowieku-żołnierzu: „Belweder to samotnia, położona na krańcu stolicy, w lecie pełna komarów, wylęgających się w bagnie niezdrowych Łazienek, w zimie zasypane śniegiem pustkowie [...] Pierwsze dwa lata życia w tej samotni były wojenne, ale stan rzeczy nie zmienił się i w czasie pokoju. Odpowiadało to wielkiemu samotnikowi [...]" (WK 11). Omawiając nie aprobowany przez Piłsudskiego przepis konstytucyjny dotyczący sposobu wyboru prezydenta dodawał: [...] „wyjeżdża do małego dworku na wieś. Pustelnia staje się jeszcze ściślejszą". (WK 12)
Swojego „pustelnika" lubił Daszyński wielekroć przeciwstawiać ludziom pokroju filistra, ich pysze i dorobkiewiczostwu, a także naskórkowemu wdziękowi „pewnych bardzo widnych postaci oficerskich" (WK 33). Widział w Piłsudskim takie jeszcze „cnoty" osobiste, jak zdolność znoszenia przeciwności i niewdzięczności (WK 16), umiejętność przebaczania (WK 24—25), bezinteresowność, zwłaszcza w dziedzinie materialnej (WK 31). Po przewrocie majowym stał się oponentem politycznym Piłsudskiego, w 1925 roku był jeszcze entuzjastą jego przymiotów. „Osiada wreszcie w domu — pisał — zbudowanym ze składek przyjaciół na kilku morgach piasków podmiejskich. Chciałbym tam poprowadzić naszych licznych dorobkiewiczów-dygnitarzy, którzy z nędzarzy przemienili się — ach jakże rychło i prosto — w zasobnych posesjonatów, chciałbym, aby widzieli skromność prywatnego życia naszego wielkiego człowieka [...] Piłsudski dzisiaj »żyje z pióra", on, który mieczem obronił Polskę i mądrością ją urządził, aby żyć i rozwijać się mogła. Nigdy dotąd nie pisał, aby żyć z tego. Obecnie utrzymuje się żmudną pracą pisarską. Panowie jenera-łowie, siedzący na dobrach kupionych za bezcen, panowie politycy, robiący interesy na swoim wpływie publicznym, panowie urzędnicy, zabezpieczający sobie przezornie znakomicie płatne
183
posady w koncernach i towarzystwach akcyjnych, jakże musicie pogardzać tym litewskim odludkiem, do którego czystych i pięknych rąk nie przylgnął żaden grosz publiczny [...]" (WK 32)
Ta ocena Piłsudskiego była wyrazem obiegowych opinii o ,,samotniku", nie tylko formułowanych w eseistyce literackiej, ale także na gruncie poezji. Poetycką wykładnią tych wyobrażeń stal się między innymi wiersz Wierzyńskiego Sulejówek, pochodzący z tomu Wolność tragiczna. Podmiot liryczny utworu jest tą osobowością, która w szczególnie silnym stopniu odczuwa czas jako nieodłączny komponent ludzkiego losu. Czas przeszły jest dla niego naładowany bogactwem doświadczeń i doznań. Ma smak zarówno sławy i chwały, jak goryczy i zawodów.
Skończyłem pisać książką o wojnach i królach. O pożarach, co w sercu wygasnąć nie mogą. [...]
Odleciał szum zwycięstwa, wiatr udbagl uniesień, Zamilkł szum waszych duchów, którzy ze mną szliście.'
— oto słowa dyskontujące wielkość minionych, historycznie ważkich wydarzeń. Lecz w lym bilansowaniu przeszłości pojawia się bardzo silny dysonans. Oto znamienny sygnał:
Tak szedłbym wprost przed siebie, szedłbym całym krajem. Byle dalej od łuny tego złego miasta.
Nie słucham jego wyzwisk ..... wystarczy mi zdrada.
By milczeć i stać dumnie śród gradu kamieni, •
Wyrazem dezaprobaty dla nieautentycznego, zdeprawowanego świata „zdrady" symbolizowanego łuną „tego złego miasta" (i. staje się odejście bohatera utworu w autentyczny świat, w którym biją nie zatrute niczym źródła ludzkiego bytu oraz istnieją warunki uzyskania i utrzymywania związków z kosmosem. Powstaje opozycja: kultura—natura. „Kultura" w tym kontekście to moloch wielkiego miasta żyjącego w sposób sztuczny, opaczny. Moloch ożywia się nocą, prowokuje łunami świateł, knuje zło i zdradę. Noc staje się scenerią rozpasania, samowoli, bezkarności, żeru i łowów, ale takich łowów, które swoim wyrachowaniem prześcignęły świat zwierzęcy. Od wynaturzonego obszaru pejoratywnie rozumianej „kultury" trzeba odejść tam, gdzie „wiatr śród badyli
184
nadciąga z ląk omglonych i wokol rozpyli Zapach ziół bulwie. jących" '.
Czas teraźniejszy bohatera jest czasem pogłębiania związków z naturą, które nabierają charakteru sakralnego. Nikt nie jeyt świadkiem porozumienia prócz ,,dzieci na werandzie i żony pnjy ulach" \ Nikt nie dostrzega prostych tajemnic natury, prócz niy-go: ,,mech brzegi porasta", ,,trawa sit; przekłuwa skąpym urodzą jem", „kłębią się liście", a „noc szczęśliwa" wielką i „niezrozumiałą" ziemię „powieką zakrywa" !l. Ta niezrozumiała ziemia swoim milczeniem przemawia jednak do podmiotu lirycznego, daje niezwerbahzowane, tajemnicze dyrektywy, które otwierają perspektywę czasu przyszłego:
I kiedy chciałbym odejść z jej milczeniem,
Czuje,, że nic mnie z miejsca o krok nie posunie, Że mus/.'; zostać, patrzeć twarzą, w twarz tej łunie I czekać, kto z nas kogo spojrzeniem przepali. "'
Jak widać łagodny, zdolny do filozoficznej refleksji, tajeni- / niczy samotnik może stać się w pewnym momencie groźnym kar- ' cicielem i swego rodzaju biczem bożym, narzędziem i zbrojnym x ramieniem Najwyższych Racji. Przedzierzga się w dyktatora spr&./ ' wującego władzę charyzmatyczną. O modelu bycia takiego dykta- ' torą. przy określaniu zupełnie innej sytuacji, pisał Roger Caillois; / „Dyktator ucieleśnia zjednoczone siły Nieskazitelności i Gniewu Nie jest to człowiek trudu, nie ma nic wspólnego z «zaharowy^ f nym < biuralistą, choć w razie potrzeby umie pracować jak nikt t inny. Woli jednak pędzie czas na łonie natury, słuchając śpiewu f ptaków, które kocha i otacza opieką. Na pocztówkach i nawet n*ł y znaczkach figuruje w towarzystwie dzieci [...] Rzadko występuj^ ' publicznie, a jeśli — to w doniosłych chwilach, by zadać groźny' ,' cios, od którego świat drży w posadach: odrzuca wtedy łagodność, by przedzierzgnąć się w gwałtownika" ". /
Takiego „gwałtownika" przyzywały dziesiątki naprędce pn.y y vanych okolicznościowych tekstów. W satyrycznym wierszo f Benedykta Hertza o wymownym tytule Augiaszoira stajnia obra^ f Polski niepodległej jest po prostu pożałowania godny. „Rząd be^/ .ministrów", „skarb bez gotówki", ,,w wojsku koterie", „na każ^ / dym kroku dawni łapownicy" — stąd jednoznaczna puenta tekstu .owanego do znanego wszystkim adresata:
18*
/
Gdy coraz większa tu stajnia Augiasza, Uo BELWEDERU westchnienia wiatr niesie: — A chwyć-że miotle, polski HERKULESIE! —
(P IV 359)
W Imponderabiliach (1926) Andre polska „stajnia Augiasza' omotana jest przez „ośmionogiego pająka witosowego", zdeprawowana przez przekupstwo, „gorączkę złota", funty i dolary.
Pstro. Migają czerwience. Wieża Babel. Zmora Transparenty. Fermenty. Bengalskie gejzery. W rytmie shimmy wchodzimy pod znak nowej ery. Honor, cnota za zloty. Pięć za grosz. Na stragan! Odwaga? - Kpiny, blaga, humbug i bałagan.
(P IV 2801
Ten zabójczy czad narodowego spiinu wymieść może jedynie potężny „W i c h r" ozdrowieńczy, taki, który „przeogromnym gromem, upiornym piorunem" może Jowiszową pieśnią trzasnąć „krwawo w serca struny". Ten historyczny, dziejowy „wichr" ma ściśle określone oblicze. W końcowej partii tekstu wiersza znajduje się wymowna puenta: „Głos ma CZŁOWIEK SZARY" (P IV 280). Znów więc opozycja: stajnia i asenizator. Podobnie jest w tekście Łopalewskiego Piłsudski (1928), który główną strukturą przypomina nieco Sulejówek Wierzyńskiego, utwór wprawdzie późniejszy, ale bardziej czytelnikowi znany. I tu, i tam przyroda staje się siłą sprawczą buntu bohatera przeciw rozpasaniu i degeneracji ludzi, których należy skarcić:
Przez okno wiatr majowy, dzwoniąc w okiennicy Przynosi mu z daleka bezsłowne raporty: Rozhulały się chamy w szalonej stolicy. Rozpełzły się po kraju szubrawe kohorty.
(P IV 276)
„Kohorty" nie tylko ustawiły armaty na mieście, nie tylko przed sejmem i senatem porozstawiały „czaty", ale szermowały „ojczyzną", by pod pozorem legalności uprawiać polityczny nierząd. W tej sytuacji znów na widowni dziejowej musi pojawić się samotnik, wódz, aby, porzuciwszy kontakt z naturą, przyjść na pomoc znieważonej ojczyźnie. Jego interwencja jest tu rozumiana jako konieczna, mająca historyczną wagę. akcja ratunkowa przed
186
nadchodzącą już katastrofą. Istotą konającą jest ojczyzna uosobi0 na w postaci kobiety w stanie rozpoczętej agonii:
Wtedy spojrzał w jej oczy już prawie ugasłe. Podniósł rękę. Zatrzymał. Na sercu coś ważył... I nagle groźnym chwytem zdarł sprośną z niej maski; Krew trysnęła na dłonie z najdroższej mu twarzy...
(P IV 276)
Rozdzieranie ran, „aby nie za bliźniły się błoną podłości ' ^
a także rozrywanie „Dejaniry palącej koszuli", która przeżef ^
zdrowe ciało ojczyzny, były dość znanymi polskiej świadomość ^
literackimi figurami stylistycznymi. Jednoznacznie kojai'z>'ły Si j
w wyobraźni przeciętnego czytelnika z nazwiskami mający1™ duw /
autorytet moralny i artystyczny, obywatelski i pisarski, z nazW1 /
skami Żeromskiego i Słowackiego. Do tego ostatniego zresztą n# /
wiązywała M. Zandrówna w wierszu mającym incipit: ,,I coz P° / tężniejszego...", w którym pisała o tłumie „pełnym bigoterii" ' prze' ciwstawiała mu moralne wartości Piłsudskiego:
Twoje spleśniałe mózgi są niby jad trupi
Lecz przed Nim, jak przed słońcem w cień musisz się choWac-
O, jakżeś bezrozumny i podły i głupi!
(P IV 3^1)
Stereotypowa opozycja, Heraklesa i „stajni Augiasza". wielg' kroć przyjmowała rozmaite kształty. Występowała na przykła w postaci antynomii pomiędzy siłą a bezsiłą. Tak było w wiersz Michałowskiego Most Poniatowskiego pochodzącym z cyKlu Wa? szaioa w trioletach. Widać tę opozycję w dwuwersie otwierający!11 i zamykającym utwór; stanowi ona zatem główny element koH' strukcyjny całości, jest myślą przewodnią tej całości, jej łO-e<4:
Tu pod wieczór wiosenny, pogodny majowy nastąpiło spotkanie: moc wielka z bezwładem.
(P IV 291)
„Stajnia" bywała niekiedy zbiorowiskiem wszelakich śmieci-które należało uprzątnąć. W Odprawie 1926 roku Czyżowskiego będącej wierszowanym reportażem ze zjazdu legionistów 6 sierp' nia w Kielcach, bohater utworu „zbiera raport z kamrackich ko-szałek-opałek / o zbiórce na wojenkę z śmieciami chocholską
ltf
(P IV 311). W tekście Kygiera Kio idzie'.'..., napisanym 19 marca 1926 roku, pojawia się natomiast antyteza plew i zdrowego ziarna, opozycja tak uniwersalna, iż stała się figurą obiegową. Nie trzeba już dowodzić jej biblijnej proweniencji. To oczywiste.
Próżnych słów nie r/ucam: dość już plew, Poza mna. zgliszcza zdeptanego wczora. Przede mna. rola, bezczynnością chora... Plon ci odpowie... Znów chcę zacząć siew.
tP IV 305)
Odwołania do mitologii chrześcijańskiej nie miały charakteru przygodnego i jednorazowego. Mitologia ta jako bliska świadomości szerokich warstw ludowych stawała się poręcznym narzędziem kształtowania ich wyobrażeń ze sfery aksjologicznej. Nie była raczej znana za pośrednictwem Biblii, bardziej natomiast z ujęć apokryficznych, z preparowanych dla maluczkich popularnych czytadeł i z dość dogmatycznej egzegezy Pisma Świętego dokonywanej przez kler na „duchowy" użytek parafian. Mimo to główny zrąb biblijnych mitów był dobrze znany społeczeństwu i często przez ludowy folklor adoptowany. Stawał się bardzo swojskim elementem kultury ludu, jego obyczaju i wyobraźni. Mit o Heraklesie w stajni Augiasza, bardziej przemawiający do świadomości średniej inteligencji, miał swój odpowiednik biblijny w postaci chrześcijańskiego mitu o Chrystusie przepędzającym ze świątyni kupczących kramarzy, którzy świątynię plugawili. Obraz ten w procesie komunikacji był bardziej jednoznaczny, wymowniejszy. Nie miał charakteru elitarnego. Uległ procesowi folkloryzacji. Nic dziwnego, że i po ten mit sięgnęła wyobraźnia autorów tekstów o Piłsudskim. Była ich spora liczba w ten sposób pomyślanych; my zajmiemy się zaledwie kilkoma.
W roku 1933 w Radomiu ukazała się książeczka Władysława Borga (Waldebora) nosząca znamienny tytuł On Ziuk — Wódz — Dziadek. Stanowiła scenariusz „żywego obrazu", stąd zawarte w niej ilustracje Kazimierza Szczerbińskiego ściśle odpowiadające treści tekstu głównego i jednocześnie będące pewnego rodzaju naiwnymi propozycjami ewentualnych rozwiązań scenograficznych. Charakter wydawnictwa tym samym został określony: była to swego rodzaju pomoc dla młodzieżowego amatorskiego ruchu artystycznego, dla szkół, świetlic i harcówek. Adresatem miał być
188
zbiorowy konsument, a drogą do niego — ^W^M
nianie oraz daleko idąca komunikatywność * Pr*ejiy typowych ujęć. Każdy, kto zaledwie poWierzV / profetyczny ton biblijny i ton ten zapamięta ' ^ógf( echa odnaleźć w takich oto słowach główn^^ w obrazu":
,ozpoW\Ss, i
LtOŚĆ i PU
fae uc3,1*y
UgO w^f " /vra „ż\tej
..Co złego w Was i co marne, to jak plewy i ziele zle zgarnę-Co chwastu na Waszej roli I co szkodzi Wam i co Was hol' to ukoję... czasu przebiegiem. A jeżeli lichego serca ludzie
w Was samych gotują Wam zg1-1. Ja ich powołam i jak plewo zr*1 ^' a dzisiaj kres! krwi przelanej nie /.marnie...'
, ti
Z pobieżnego zaledwie oglądu tego mał^» \t że zarówno jego system składniowy, jak ró ^ o't dzo specyficzny system leksykalny (marne. P eVy, a także przekształcenia semantyczne (liche& kr twierdzają naszą tezę, iż mamy tu do czynl % 11 a wielekroć nawet nadużywaną jako manieI*a s Końcowa część cytowanego tekstu jest je**™* ^ sceny Kory i Demeter z Nocy listopadoi^ej ^W''
be4
V
Stylizacja biblijna obejmuje zarówno wiedź bohatera, jak również język narrato*"3 łość „żywego obrazu": ,,I powrócił... / a uC^yn\iji z powrozów / wyżenął handlujące i frym^rcz^e również w sferę didaskaliów. W tekście p0*30111^/ taki oto passus odnoszący się dc tekstu głó^116^,, ukazuje się zjawa, wyobrażająca Zamek Kr° ev%\>| otoczony kramami, a ponad Zamkiem post# ' \rf cego kramarzy" 14. Wszystko więc zostało pO^ *ian'' nie pokazane. Chodziło o to, by nie było jakJc s Wf|, jednoznaczności. Wymagała tego nie "tyle s2=tukąta|f' wieloznacznością, na niej się opiera, ile agit^ 'J^zj'/ żeczki Borga. Już w samym zamierzeniu mia a %lt cisk nie na sferę umysłową, lecz emocjonaln0" '™Vslo'
ntu w%;\ ,bok $r\
zami0le~x ^ją bitó^i parW-*j iego. o I
dmą ~\ ujące^gjJ jakobf^l i* W'^1 ^najdM^I Ja tle* I WarF>""sjl ,ka, i'"""*J|
M
rzecit:
A
7^™ JĘ
,wje^l
napór przejrzystych stereotypów, strawnych i łatwo przyswajalnych przez niewybrednego odbiorcę.
Profetyczno-biblijnym stylem posługiwali się nagminnie po 1926 roku liczni publicyści, eseiści, autentyczni poeci i zwyczajni składacze czy też układacze wierszy o charakterze „hagiograficz-nym". Stefan Pomarański w książce biograficznej Józef Piłsudski. Zycie i czyny pisał, że w programie sanacyjnej odnowy Polski mieściło się między innymi wskazanie, by „Przepędzić handlarzy ze świątyni [...]" 13. Świątynią była, oczywiście, Polska Niepodległa, ewentualnie organa władzy państwowej, handlarzami rozmait-' ugrupowania polityczne zorientowane z bardzo różnych powodów nie na kurs polityczny piłsudczykowski; kto był Chrystusowym biczem bożym — to wiadomo. Ten styl pisania o Piłsudskim funkcjonował nawet i po jego śmierci. W wierszu .....O suknie jego los
miotali" Iłłakowiczówna wracała do utrwalonego już stereotypu polegającego no przeciwstawieniu bezinteresownej, heroicznej i fascynującej jednostki merkantylnie nastawionemu tłumowi, gawiedzi, która jest żądna materialnego spadku po zmarłym bohaterze--Chrystusie — Piłsudskim.
A do miejsca, skądś zniknął, oto tłumy przyszły
i gardłują, i każdy prawa jakioś rości...
... I już w ciżbie o suknie twe — rzucają kości.""'
Roman Zrębowicz pragnąc wyrazić nieco podobne — choć nie identyczne — odczucia, również zwracał się do mitu, nie chrześcijańskiego, lecz pogańskiego. Był to jednak mit bardzo mocno prze-filtrowany przez literacką świadomość romantyczną i w takim kształcie przyswojony estetycznym gustom wielu pokoleń polskich czytelników, działał swoją obrazową strukturą na sferę ich życia emocjonalnego. W bogato zmetaforyzowanym eseju Draperie i ga-uiedź, ogłoszonym w roku 1937 na łamach poczytnego „Tygodnika Ilustrowanego", Zrębowicz w formie impresji przedstawił główne etapy najnowszej historii Polski znaczone udziałem w ich kształtowaniu Piłsudskiego, by dojść do następującej diagnozy w odniesieniu do okresu pierwszych lat Niepodległości.
„Potem przyszły wiatry złe i karające, niekiedy krwawe, do obłędu szarpiące raz po raz szarobłękitnym płaszczem Marszałka, otulającym młody posąg Polski odrodzonej. Spod rozwianej dra-
190
perii coraz częściej zaczęliśmy dostrzegać »ohydnc phc
jak to określa Słowacki. , "™
J Stvl
W maju 1926 r. Marszałek Piłsudski zdarł z posągu J "" chty ohydne, tę Dejaniry palącą koszulę«. I posąg »Nagiejv
sowym wykąpanej rnule« zajaśniał bielą ponownie...
P4.
Ten lśniący niezwykłą bielą i czystością moralną po* * . "Vi
, . . •¦¦l|.l.,,, • , . A WZ< V1,
ski, uosobionej w niewieścich kształtach, był — jak możn^
Ki
Z>wi\{i
o I
z wywodów Zrębowicza — dziełem ekipy rządzącej, któri , ster państwa po przewrocie majowym. Reżim polityczny, tern nastąpił, doczekał się kilku panegirystów wywodzą^ ze środowisk literackich. Żaden jednak swoim wiel0\f i mnogością wyprodukowanych stron tekstu prozatorsk1 / 4 święconego tej problematyce nie mógł konkurować z TaV > Ulanowskim. Ta liczba nie szła w parze w żadnym stopi1 r hV kością, toteż krytyka literacka dwudziestolecia międzyw^y t > X bądź to pomijała milczeniem jego kolejne utwory, bądź K ^ ła je ocenami negatywnymi, wśród których nie braków1' ironicznego. Wyjątkowo serio — już w Polsce Ludowej^ traktował Ulanowskiego Julian Krzyżanowski. Określi! y . jednego z „najwybitniejszych" naśladowców Kadena-Band*/ 1 go ,,w zakresie powieści politycznej", a więc w dziedzinie, i. . /\
li' > Vi
względu na ryzyko i trudności związane niekiedy z a.xw'fryj{\ miała nazbyt wielu przedstawicieli. Ulanowski, zdaniem / ,-, aj nowskiego, dał w Doktorze Filucie, Uczcie dozorcoic i 'i *% nansie Corusiu [...] „niemal apoteozę ^pierwszego więżn'/ . dzonej Polski«, Piłsudskiego, ukazując go jako szermierz/ ¦ lizmu państwowego i zwycięzcę w walkach z przeciwnik^/ tycznymi, nacjonalistą Dmowskim, socjalistą Daszyńsk'1 dowcem Witosem" ls. Z1
O ile teza Krzyżanowskiego zmierzająca do zrównyw^ f gi prozy Ulanowskiego z rangą dorobku literackiego aut
ia y
o L
teusza Bigdy nie wydaje się w żadnym przypadku słuszr»/ rt
sama charakterystyka problematyki tej prozy jest we w^/r ™
szczegółach trafna. Istotnie trzy tomy Ulanowskiego y/ ^
„apoteozę" twórcy i głównego inicjatora systemu sanacyj / ,} również ostrym pamfletem na opozycję tegoż systemu, y zawarte w nich kwestie zasługują, nie ze względu na wa
terackie, lecz z uwagi na szczególnie emocjonalne podejście autora do nich, na dokładniejsze omówienie.
Doktór Filut Ulanowskiego, wydany w oficynie Ferdynanda Hcesicka w roku 1928, to powieściowy esej podejmujący w sposób demagogiczny spór zarówno z prawicą, jak i lewicą w imię gorącej akceptacji rządów pomajowych i ich głównego reżysera Piłsudskiego. Ulanowskiego wizja Warszawy po 1926 roku to w dalszym ciągu okropne targowisko próżności, „racji" i pseudo-racji, dogmatów, doktryn, za którymi kryje się głupota, egoizm, małość, próżność i przyziemność. Fikcja literacka ma tu charakter pozorny. Stąd też w tej niby-powieści z kluczem nietrudno rozszyfrować nazwiska autentycznych osób: pisarzy, artystów, przywódców partii i ugrupowań. Obożny to leader endecji -— Roman Dmowski. Jest pewny siebie, stanowczy, ale gdy trzeba odpowiadać przed Filutem za obrazę „gospodarza" z Belwederu, zostawia Mafiana — swego poplecznika — samego i wskakuje w pośpiechu do taksówki. W postaci Gromadzkiego jest zapewne zaszyfrowana osoba Adolfa Warskiego-Warszawskiego, współzałożyciela KPP, w latach 1926—1929 posła na Sejm z ramienia lewicy. W utworze jest on frazesowiczem. człowiekiem gołosłownym, a przy tym ordynarnym. Ryksa ma cechy Marii Koszutskiej, należącej do ścisłego kierownictwa KPP, Trybun — Ignacego Daszyńskiego.
Przedstawione w utworze środowiska od/.naczają się najgorszymi cechami. Ich reprezentanci, ukazani przez pryzmat groteski i satyry, to subiektywne twory tendencyjnego narratora i głównego bohatera — doktora Filuta. Ten swoisty antenat „profesora Tutki" Jerzego Szaniawskiego i jednocześnie pogrobowiec polskich sowizdrzałów ma także w sobie coś z królewskiego błazna. W istocie jest błaznem, mającym nieskrępowany wstęp na pokoje w Belwederze. Nie karci jednak jak błazen z komnat wawelskich głowy państwa. Odwrotnie. Gromi zawsze i wszędzie przeciwników. Jednemu z opozycjonistów mówi wręcz: „Prometejskie męki — to nie ty, to ON!" " Stawia przy tym kropkę nad i: „Ty jesteś wypchany jarząbek nad stajnią Augiasza" 2". Jak widać i u Ulanowskiego również pojawia się pogłos adaptowanego na potrzeby okoliczności starożytnego mitu. Jest „On" i stajnia Augiasza. Oczywiście „ON" — to Herakles, Herakles z Belwederu. Stajnia, którą oczyszcza ten grecko-polski heros, to — w ujęciu Ulanów-
skiego — ugrupowania polityczne w kraju. Prowadzą intryg1-szarpią się pomiędzy jednym a drugim konwentyklem, podgryź3" ją, w każdej chwili gotowe skoczyć sobie do gardła. Przywódcy--doktrynerzy skłonni są nawet sprzedać własnych zwolenników w imię ocalenia sztywnych dogmatów, opartych na pustosłoWlU i dętej frazeologii programów.
Jedynym czynnikiem rozładowującym nieuporządkowane siły, namiętności, chaotyczne dążenia jest — w osądzie i opiniach Ulanowskiego — „On", wielki samotnik, któremu to samotniczo stronnicy prawicy i lewicy wypominają. Stąd sarkazm narratora w retorycznej wypowiedzi skierowanej pod adresem przywódców PPS:
„Trybunie, nazwałeś największego Człowieka w Polsce samotnikiem? Czy dlatego, że ciebie i twych Papenheimerów riie uczynił doradcami przybocznymi? Była chwila, że to robił. By"*3 i przeszła w r. 1920-ym. I znowu ta chwila przeszła.
Panowie chcieliby na stałe? A w cóżby się obróciła Jego samotnia, panie trybunie? Narzekacie panowie na Jego otoczenie-Czego wy chcecie od tego otoczenia, zwłaszcza w Polsce z jej ga' datliwością?
Wyobraźmy sobie na chwilę, że dano nam możność sporządzę-nia listy osób najbliższego otoczenia.
Dobra!
Wybraliśmy najmądrzejszych. Co drugi człowiek — profesor, czy też wynalazca, co trzeci — siwy, same Machiawele. Nie Fouche, nie Talleyrand, tylko nasi, nasi! Wyobraźmy sobie, że po pierwszej bytności u Niego, po otrzymaniu kolejno, czy zbiorowo pierwszych zleceń, to dobrane bractwo zacznie gadać, gadać w łóżku do żon, zwłaszcza cudzych. Czy tedy lepiej, że plotkę z jego ga' binetu nie niesie w gębie nie mędrzec, lecz prosty oficerek? Ja wolę tego oficerka. On ma niebo w oczach i Jego w sercu. A taki poważny, solidny majster, zblazowany na służbie dla ojczyzny, potrafi w Jego imieniu składać deklaracje i łajdaczyć się po*1" tycznie na schodach i pod schodami. Wolę oficerka!" 21
Samotnik staje się równocześnie, może właśnie wskutek wewnętrznej koncentracji sił psychicznych i fizycznych, dzięki iz0' lacji od wszystkiego, co pospolite i — niekiedy — zdeprawowane, mocarzem, siłaczem, „dźwigaczem". Dzięki niemu właśnie wszy_
13 — Legenda Piłsudskiego...
193
stko istnieje, dzięki niemu także wszyscy istnieją: zwolennicy i wielbiciele, przeciwnicy i wrogowie nawet. Znów powstaje stereotyp: „On" i cała reszta.
„Stoi nad Polską, jak stary dźwigar Gdański, pokusa malarzy. Jest po to, aby ciężary podnosił, jak piórka bez szmeru [...] Walczących śmiertelnie braci porywa w górę i godzi strwożonych. Podnosi całe gromady ludzkie, snujące się u jego stóp, zagląda im w oczy i precz odrzuca. Gdy rodzi się pytanie, czego Polska dała więcej, ziarna czy krwi — on rozstrzyga! Toteż odeszli od Sino-brodzkiego i poszli za nim, poszli tam, aby spotężnieć. Idą, nie ustając. Tajemnica ta polega właśnie na tym, że nie znane dla siewcy chmury i nieoczekiwane pioruny pchają jego zasiew do plonu.
Oto kłos najwyższy, pochylony. Mądrze obliczona szyja, według której zbudowane są kominy fabryczne, nie pozwala mu złamać się. Ten kłos nie powtórzy sie już nigdzie i nigdy! On nie jest kolegą ani przyjacielem, ani bratem tego trochę niższego kłosa. Nic podobnego! Jest sam w sobie dla wszystkich. Ktoś go zobaczy. Musi go ktoś dostrzec. Za duży jest" —.
Jak w kalejdoskopie, natychmiast, główny bohater utworu, ten właśnie „dzwigacz", w wyobraźni doktora Filuta przeobraża się w potężny pomnik... Światowida, słowiańskiego boga pogańskiego o wielu obliczach. W rozmowie Filuta z zasłużonym działaczem robotniczym Monatkiem padają słowa doktora stwierdzającego, że Piłsudski „Sięgnął i chwycił to, co wymknęło się z rąk Batoremu, Kościuszce (...) Obracał w gruzy stolice dzielnicowe, walczące o blask i o pierwszeństwo. Tłukł łeb o łeb prorokami z tych miast" 2:t. Raz jest z ducha księcia Józefa 24, kiedy indziej to człowiek „sięgający wspomnieniami i ambicją ku czasom Kazimierza Wielkiego" 2S, raz jest Guliwerem ->(i oblepionym przez robactwo, innym razem Odysem, który Ojczyźnie-Penelopie „wy-tłucze jednego po drugim kochanków nieproszonych i niepowołanych" 27. To wskrzesiciel prochów Słowackiego, który ,,w majowe dni odwalił wieko trumny Juliusza i wezwał go do powrotnego lotu" 2\ Sam jednocześnie jest realizacją jego wielkich wiż;ji, bo: „Z Króla-Ducha powstał rycerz Odrodzonej Ojczyzny" 2H. „On" to także: „Z »Dziadów« Mickiewiczowskich wywodzący się Dziadek" sn, a równocześnie owoc gestu życiodajnej Demeter: „Co rok
194
odnawia się ten człowiek w Polskę zasiany. Co roku przybywa "*
a*
Go!" 31
Jak widać, dawny siewca krwi, aby obrodziła tyle oczeki^a~ ***
ną Niepodległością, późniejszy oracz musiał się stać czyścicielem D*\
gleby, by nie dawała kąkolu. Wszedł — jako Herakles — w staj" \i*
nie Augiasza. Obrządził starannie gospodarstwo-Polskę z zarfiia~ ,(1*
rem siania na czystej już, dobrze użyźnionej ziemi. Literacki ^e" ^ rectyp oracza i siewcy — o jego skomplikowanej ewolucji i foz"
maitych funkcjach ideologicznych obszernie pisali Franciszek ZieJ" 'i-7
ka %% i Janina Kamionkowa M — nie był bynajmniej w naszym ^ .
piśmiennictwie artystycznym ozdobnikiem. Stanowił w polskiej i»i
świadomości i uczuciowości naładowany emocjami symbol tęsknot ,0
narodowych, których literacki wyraz znajdziemy w Epilogu P0-na *"
Tadeusza, a później w powszechnie znanym wierszu Mieczysł3wa ^ Romanowskiego Kiedyż?
I kiedyż uczynim, swobodni oracze.
Lemiesze z pałaszy skrwawionych? Ach! kiedyż na ziemi już nikt nie zapłacze • Prócz rosy pól naszych zielonych!
W swojej twórczości Romanowski dopuszczał oczywiście ^s~ knotę za lemieszem pod warunkiem spełnienia obywatelski^0 obowiązku — pójścia w zwycięski bój w imię wyzwolenia ojc^y2-ny. Był to podstawowy program naszego romantyzmu.34 Lemiesz ^
w poezji polskiej lat dwudziestych i trzydziestych mógł być Juz bez oporów moralnych traktowany jako wykładnia wartości na^~ wyższych. Bój był skończony. Istniała Polska Niepodległa. Wpraw" dzie nie rozwiązano zasadniczych problemów krzywdy społeCZ~ nej — nad czym bolał Żeromski w Przedwiośniu :,s — ale W a Polska. Literacki stereotyp oracza i siewcy wprzęgnięto w pro" gram pracy państwowotwórczej.36 Historia pokazała, że ten *-ak
bardzo enigmatyczny program nie miał zbyt długiego życia.
Umarł
Piłsudski. Zbliżała się wrześniowa katastrofa.
4
j
j
13*
IX. „Dziadek" i „Samotnik"
Pośród licznych stereotypowych wyobrażeń o Piłsudskim, zrodzonych z potrzeby społecznej oraz tradycji narodowej, najbardziej powszechny był stereotyp „Dziadka". Określenie w odniesieniu do Piłsudskiego zrodzone na progu pierwszej wojny światowej było w częstym użyciu w dwudziestoleciu międzywojennym, a i później nie zmieniło zasadniczo swojego sensu. „Dziadek" stał się w rozumieniu ogółu synonimem Brygadiera, Komendanta, Marszałka.
Stereotyp „Dziadka" wkroczył do literatury bezpośrednio z realnej sytuacji, z życia. Stosowany nagminnie w piśmiennictwie, kształtował się najpierw w środowisku ochotników, którzy z różnych stron kraju w 1914 roku ściągali do Krakowa, by wespół z Piłsudskim walczyć o wymarzoną Polskę. Kilkunastoletni chłopcy szukali w Komendancie, mającym na progu wojny światowej już 47 lat, tych wartości, które reprezentowali ich dziadowie niejednokrotnie w taki czy inny sposób związani z czynem 1863 roku. Rychło też „Dziadek" — po dwóch, trzech latach — wszedł do języka tekstów legionowych piosenek i wierszy, by na długi czas zadomowić się w literaturze polskiej.
W wierszu Dziadku nasz (1917) Denhoff-Czarnocki eksponował rodzinne niemal stosunki pomiędzy bohaterem wiersza a „chłopcami" z brygady:
Przyjeżdżaj — przy każdej tu sprawie Codziennie, co chwila prawie Wyglądają Cię chłopcy.
(P III 13)
O dobrotliwym „Dziadku", który zachodził do okopów gorąco witany i otaczany gromadą, pisał Andrzej Sienkiewicz {Opowiedz
196
i JiY
sr
utc?"/
mi, bracie... — P III 13—14), Wierzyński (Dziadek 16—17), Edward Filipowicz (Do Wodza Naczelnego 102—103). Autor wiersza Na dzień 19 marca 1919 V kryptonimem Ryś — wyznawał:
Znasz, „Dziadku", serca Twojej wiary,
Boć jeden byl nasz los!
(P III 107)
Po ogłoszeniu 9 listopada 1916 roku odezwy , zd*"3j legioniści powszechnie śpiewali piosenkę do słów /ba" I nego Wyszedł rozkaz Beselera, w której pojawiło sK/ńen"1' du chcemy, Sejmu chcemy, DZIADKA nam potrz / Poręba {Do Dziadka — 1918, P III 149) pisał w V wanych w obozie Huszt legionistów:
Dziadku! Brygada druga Ci się korzy, Rewolucyjnej Polski nasz Hetmanie
i
(D0f
... Dziadku! Brygada druga hańbę zmylą Za tę przysięgę smutną, niewolniczą
W podobnym tonie pisał Bolesław KarpińskfP I J P IV 130—131), później Regina Zienkiewiczowi Xe ć-ff w wierszu Marsz Sulejówek-Belweder (1928 — // tx i
Niekiedy „Dziadka" wymieniał „Tato". W Piosenki rabinów Maszynowych Pułku I P. (P III 40) ,,aut klarował: 3
Dziś „maszyngewery" jeszcze spoczywają, f n „' i Lecz niech skinie tato, strach jak ci zagraj Ixas^fl
W tych popularnych wierszach i piosenkaci ,/^cz wymagającym zwierzchnikiem o czułym sercu; c^/czy" ale niezawodnym człowiekiem, który „pogdera", \&Ja\\x&)\ radzi, pomoże wyjść z każdej opresji, bo wie, co vj u ,«*'¦ od innych. W takiej roli występuje w wierszu G&j /ii
w którym Franek — ranny śmiertelnie — widzi manego jego konaniem prawdziwie szczery ból i
Franek, co go Wódz wezwał w boje na zatrat'/
tyr^
widział te łzy, łzy-gwiazdy, w nieb drące pus i wargi jego skrzepłe, już wpół lodowate szeptały: On nasz Ojciec, ponoć wie, co czyni
(P
4
IV
Stereotyp „Dziadka", który wszystko wie, upowszechnił w naszej literaturze przede wszystkim Strug w omówionej już obszernie Odznace za wierną służbę. Stereotyp ten w latach trzydziestych i później był w powszechnym obiegu — w literaturze i życiu. Równolegle do niego funkcjonował stereotyp inny. Dobry „Dziadek" był równocześnie tajemniczym ,,Samotnikiem", który gromadził w latach wojny siły wewnętrzne, aby poprowadzić swoje oddziały na zwycięski bój, a w czasie pokoju odsuwa się w zacisze małego dworku — nie jest rozumiany przez otoczenie nie dorastające do jego wielkości.
W wierszu Artura Prędskiego Komendant wiedzie do boju tych, „których naród własny nazwał niczem"! (P III 61). W utworze Kazimierza Bielańskiego {Piłsudski — 1920, P III 62) wyraźnie góruje nad narodem podnosząc go z „bezwładu". U Wierzyń-skiegc (Na straży... — 1920) jego samotność ma sens kreacyjny:
I Komendant coś tworzy, coś marzy, zapatrzony w mgieł lotne szarzyzny... Stoi cicho na chłopców swych straży, stoi cicho na straży Ojczyzny.
(P III 63)
O tym, że naród nie rozumiał w pełni wielkości Piłsudskiego, pisali: Olga Zarzycka (Józefowi Piłsudskiemu — P III 74), Bolesław Zygmunt Lubicz (Komendantowi — P III 79), Sylwia Borowska (Wielkiemu Chorążemu Polski Józefowi Piłsudskiemu — P III 95). Sugestywną wizję Piłsudskiego samotnie dźwigającego sprawy swojego narodu stworzyli Arnsztajnowa (iVoc w Belwederze — P III 171), Or-Ot (Belweder — P III 332—333), a także Tuwim.
Wybitny poeta jednoznacznie określił się w wierszu Józef Piłsudski, ogłoszonym w „Głosie Prawdy" w marcu 1929 roku. W jego literackiej wizji bohater jawi się jako zaprzeczenie wszelkiego konwenansu: ma „brwi krzaczaste", „sumiaste wąsy", „nieprzepisową nosi maciejówkę", przeciąga trochę z litewska, a czasem nawet „miewa dąsy" (P IV 327). Jest to heros, bezustannie mocujący się z całą masą ludzi tuzinkowych, którzy chcieliby prawdy „na raty, na spłaty" (P IV 328), a jednocześnie pragnęliby mierzyć paragrafami „huragan wolności" (P IV 328). Nie zrozumiany i nie doceniony zgodnie ze swoimi zasługami, „przez Polskę idzie
198
,i*7 * ińer1
samotnym pochodem, ciągnąc za sobą siwy ireistyj^yf 328), by doznać prawdziwego zadośćuczynienia kt^j rego człowieka. Wprowadzając na koniec zr»i« fc?'||llał
««^'/zn
Tylko mu raz pod oknem, kiedy dumałMMX>k\frf Wyszlochał wszystko żołnierz stojący nawa 9\^ft\ ' Płakał, płakał, jak dziecko: „Ach czemu.iclii:!)s Of Tak męczysz się, tak cierpisz za nas, Kimernil,^'
(I)
#dy
tA
— Tuwim potwierdzał te obiegowe sądy,ie% '/oc zrozumiany przez ludzi przeciętnych, choć moc(i«t|.j ,'ilctJ postawionych. Potrafi go pojąć — i to tylko intuti*^ / ' towarzysz bojów. fi ^'$3
„Samotnikowi" z Sulejówka poświęcił tak2e%A'uW,A chowicz. W roku 1924 napisał i ogłosił drukiflrm% #Jn M łem Piłsudski, w którym na konstrukcyjnej al^yTlaj/| zestawiał przeszłość i dzień dzisiejszy bohaterMdod j: " ,/j
heroiczne oblicze (znaczące sygnały to: „Nikdt, -J^ k'
rm
senna", „dłoń twarda mu chłodzi klinga karatfcl 8*^en JfT naładowana była nadzieją („orlich marzeń Wpbaigłf* ,/j Współczesność zaprawiona została goryczą wypfis^l' .ijL tania żołnierskiej i obywatelskiej zasługi („pomą] \L i>ia v P IV 83), z niezrozumienia przez ludzi małego % #1 go prawdziwej wielkości („Noc każdą wypłaku.
sze", „ku śmierci droga twoja", „splamione twe i%^A
przedzgonnej pojono piołunem" — P IV 82; „zail) "tf^
cą się bezkreśnie", „płaczesz w smutnym aeK^ttgi 1V 8;j/J falne z czarnych tęcz na drodze..." — P IV 83). IV \ fn0Ą
Bohater wiersza Czechowicza nie ponosi pfo*^ ws2 1 ski, nie jest bowiem opuszczony przez wszystkie / '/'I dżasz w miasto, lud Twój chyli głowy" — Plk-tl»ey| tak się wydaje --- nie zrezygnował z dalszej \vafcfelł/ere'>l,j w świat, gdzie „sad kwitnący i ule w szeregu" W/f^jl terystyczny wers: „On milczy — on uśmiecha ^H^JPfi I bitwą" (P IV 83) był tego znaczącym sygnałem. %2 ,m< *y|
U Tuwima Piłsudski doznał zrozumienia W^ff^iJ I u Czechowicza ze strony „ludu". W jednym i }W0- I byli mu obcy dygnitarze i politykierzy. Tak i.^}
4
obydwaj poeci: konwencjonalnie i stereotypowo. To była ich wersja legendy Piłsudskiego.
Marszałka jako „Samotnika" przedstawiało wielu poetów, prozaików czy eseistów: Daszyński w Wielkim człowieku w Polsce, Wołoszynowski w Było tak. Najgłębiej problem ujął Wierzyński w Wolności tragicznej. W jednym z wierszy cyklu — w Roku 1914 — bohater z goryczą wyznaje:
Ach, jeśli nikt nie wstanie, samemu iść nawet Z rozmachem sobiepańskim, z fantazją rozpaczy. Bez bębnów honorowych, dywizyj i lawet, Kompanią jedną krzyczeć, że już jest inaczej. '
Podobny ton widać także w Listopadzie 1918:
[...] Ta garstka pielgrzymia,
Co przed dworcem na deszczu wystaje i czeka.
To jest wszystko — to pustkę bez dna wyolbrzymia,
Otwiera loch nicestwa i straszy z daleka. -
Tragizm Piłsudskiego pokazuje także — może nawet przede wszystkim — Sulejówek, Pałac, Ojczyzna chochołów, utwór, w którym pojawia się stwierdzenie, że „naród niegotowy" :i, oraz Samotność, wiersz poświęcony mocowaniu się bohatera z narodem oraz ludzkim żalem, co „nadludzką samotność zamącą" 4. W Wyroku pośmiertnym „Samotnik" staje się groźnym kareicielem, który ostrzega naród przed „małością" i skazuje go na wielkość.
Stereotyp „Dziadka" i „Samotnika" odegrał ważną rolę w kształtowaniu się i umacnianiu legendy Piłsudskiego. Popularny i żywy za jego życia, po śmierci Marszałka pełnił w dalszym ciągu swoje ważne zadania — zadania legendotwórcze.
A. „Zaćmienie słońca" i Demełe/
wra-Antoni Słonimski w swoim Alfabecie wspomnień Prze-ca myślą do dnia, który dlą wielu Polaków był szczególnym J&ny życiem: „Po śmierci Piłsudskiego wczesnym rankiem znaleź/ /Kciu się pod Belwederem. Poprzedniego wieczoru byłem na prz^eW, u Nałkowskiej. Belle femme i precieuse wszystkich regirr wiel-finezyjna »Nałka« wydała, nie pamiętam już z jakiej okazji, 3 eli-kic przyjęcie. W trzech mieszczańskich pokoikach zebrała s^/^S3-ta rządu i literatury. Pokazała nam z dumą przechowywaną /.'^atę. blotce szklankę, z której Piłsudski pił u niej kiedyś he' aka-I u nas w domu była taka pamiątka po Marszałku. Ceratow n°cy, napa, na której w czasach konspiracji Piłsudski spędził parę kryjąc się przed policją. y,o już
Zebranie u Nałkowskiej przeciągnęło się do późna i hyWA.- La-nad ranem, gdy telefon zadzwonił, i nagle wszyscy umilkl^yk'! — stygli w niemal scenicznych pozycjach. Pamiętam panią Rayt^y^ już jak szlochała głośno, trzymając się firanki okiennej, za któr ^*ia-swit przeglądał. Tłoczno zrobiło się w przedpokoju. Nie Urn / P°d liśmy się, małymi grupkami, wszyscy w milczeniu szliśmyya'acu Belweder. Już był ranek. Staliśmy przed zamkniętą kratą p< rwie-wpatrzeni w parterowe okna, gdzie światła nie zgaszone Cze7 niły się w łazienkowskiej mgle" '. wie-
Tragiczna wiadomość była istotnie wielkim szokiem dla//S ile, lu. Wprawdzie już od listopada 1933 roku Piłsudski czuł si/ynaJ3c a w imieniny własne w 1935 roku wyjechał do Wilna nie r^c'wie sił przyjmować życzeń, ale stan jego zdrowia nie był właś^/?rasie znany ogółowi. Pierwsze oznaki niepokoju pojawiły się w[/2 ttli-po tym, gdy 11 maja odwołał Piłsudski oficjalne spotkanie : /-czeń-n strem Lavalem. Dwa dni później gazety powiadomiły społe^
201
stwo, że dnia 12 maja 1935 roku o godzinie 20.45 Marszałek Piłsudski zakończył życie i ogłosiły orędzie Prezydenta Rzeczypospolitej:
„Wielkim trudem swego życia budował siłę w narodzie, geniuszem umysłu, twardym wysiłkiem Państwo wskrzesił. Prowadził je ku odrodzeniu mocy własnej, ku wyzwoleniu sił, na których przyszłe losy Polski się oprą. Za ogrom Jego pracy danym Mu było oglądać Państwo nasze jako twór żywy, do życia zdolny, do życia przygotowany, a armię naszą — sławą zwycięskich sztandarów okrytą.
Ten największy na przestrzeni całej naszej historii człowiek, z głębi dziejów minionych moc swego ducha czerpał, a nadludzkim wytężeniem myśli drogi przyszłe odgadywał.
Nie siebie tam już widział, bo dawno odczuwał, że siły Jego fizyczne ostatnie posunięcia znaczą. Szukał i do samodzielnej pracy zaprawiał ludzi, na których ciężar odpowiedzialności z kolei miałby spocząć.
Przekazał narodowi dziedzictwo myśli o honor i potęgę Państwa dbałej.
Ten Jego testament nam żyjącym przekazany przyjąć i udźwignąć mamy.
Niech żałoba i ból pogłębią w nas zrozumienie naszej — całego narodu odpowiedzialności przed Jego duchem i przed przyszłymi pokoleniami" 2.
Ciało zmarłego wyprowadzono z Belwederu do katedry warszawskiej św. Jana w środę 15 maja, a w piątek 17 przed połud-niem odbyły się oficjalne uroczystości żałobne na Polu Mokotowskim. Kondukt żałobny tak wyglądał w świetle ówczesnej doku-inentalistyki:
„Szła piechota w kaskach szturmowych, potem konnica, marynarka, artyleria. Nieskończone, zdało się, szeregi wojsk, oddających ostatnią posługę swemu Wodzowi. Potem wieńce. Rycerskim obyczajem prowadzono potem Jego konia, okrytego żałobnym czaprakiem, czarnym z białymi obwódkami. Niesiono na szesnastu poduszkach rycerskie Jego odznaki: krzyże,, gwiazdy, wstęgi orderowe. Potem szły zakony żeńskie i męskie, kler świecki, duchowni wyznań obcych. A potem biskupi z asystą, i za nimi, ciągniona przez sześć karych koni, na lawecie, oplecionej wstęgą Vir-
202
tuti Militari, okryta amarantowym sztandarem trumna, i ^ />
. truni-i a^/> ^ka nie złożone na krzyż szabla i buława, i szara maciejówk'irsKi J prosta, jak prosty był w swojej wielkości ten żywot żołn1 A życis Po uroczystościach na Polu Mokotowskim — gdzie zniesione Piłsudski przyjmował defilady wojskowe — trumnę przei* /echou, na platformę wagonu i drogą przez Radom, Kielce i M^8 Qsc> przewieziono do Krakowa, gdzie odbywały się dalsze uroczy > i\.ra-Warszawa żegnała zmarłego dźwiękami Pierwszej brygad-/ - d°' ków witał go na Placu Mariackim hymnem — już 18 maja fnki zło gurodzicu, a Wawel dźwiękami sławnego Zygmunta. Truto i" zo t<
ba
/>»
ispot
żono w krypcie św. Leonarda, w której spoczywał wyraźnie akcentowano — sam Jan III Sobieski, z^/ycią'^/6 skl«, Wiednia. Później duchowna administracja Katedry Wa^/ lcznc przeniosła ją do krypty Srebrnych Dzwonów, co wywołało ,,skan długotrwałe protesty i spory, powszechnie określane jako /przeto dal krypto wy". Zgodnie z życzeniem zmarłego jego mózg */aslfe ni zano medycynie, a serce w urnie złożono po pewnym ci J* t>H cmentarzu na Rossie, na obrzeżu Wilna. U stóp matki. Marozalne8 lewiczów Piłsudskiej. Na wspólnej płycie nagrobnej z c^ego u granitu umieszczono napis najbardziej zwięzły spośród t^zn z0' dzaju napisów: MATKA I SERCE SYNA. Wokół płyty lic^«a ktt nierskie mogiły legionistów, w tle wzgórze cmentarza, rym jest pochowany Euzebiusz Słowacki, ojciec poety- /*" zot
Trzeba powiedzieć, że uroczystości pogrzebowe były tposzcze ganizowane, że co krok ujawniała się znacząca symbolika yJ> Yw* gólnych ich elementów składowych. Piłsudski po śmierci & s,Jy°W drogę na królewski Wawel niejako odwrotną marszrutą yw; Lttt Pierwszej Kompanii Kadrowej — przez Kielce i Miechó^o^iusr czące było to, iż spoczywał nie tylko blisko Naczelnika K ^m W ki, ale i Słowackiego, którego prochy przed laty witał ta ko real' czyście. Pochowanie serca Marszałka w Wilnie było nieja^ szeer* zacją formuły poetyckiej artykułowanej w znanym po\tf^fn '"c wierszu wielkiego syna Salomei i Euzebiusza — Testame /fW3L& Sypanie kopca w lasku na Sowińcu miało na celu wprow ^iego Bij do krajobrazu podkrakowskiego monumentu na cześć drug* ^3 fto czelnika. Pierwszego uczczono już w ten sam sposób z gór wcześniej.
Legendotwórczą symbolikę tych wydarzeń wyraźnie akcentowała prasa i liczne, idące w setki wydawnictwa okolicznościowe, albumy, fotogramy, karty pocztowe, znaczki, rozliczne „cegiełki". Bogate zszywki prasowe, jakie znajdują się w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej — a także w innych bibliotekach i archiwach — dają pojęcie o rozmiarze ech żałoby w publikacjach okolicznościowych.
Uroczystości żałobne po śmierci Piłsudskiego odbywały się w całym kraju. Podobnie było z zebraniami na jego cześć organizowanymi przez szkoły, instytucje, uczelnie. Spośród licznych wybierzmy jeden tylko przypadek. Oto w następnym dniu po śmierci Piłsudskiego odbyło się specjalne posiedzenie Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego zmarły był honorowym doktorem. Stanisław Pigoń w podniosłym przemówieniu nazwał go wielkim romantykiem. Wiadomość o decyzji pochowania serca byłego Naczelnika Państwa Polskiego na Rossie, a więc niejako na ziemi Mickiewicza, mówca tak komentował: „Niewątpliwie istnieje coś na kształt wewnętrznej harmonii między strukturą psychiczną zmarłego Marszałka z jednej a duchem tamtej ziemi z drugiej strony" 4. Później dodawał już rzecz ujmując jednoznacznie: „Duchowe drzewo genealogiczne Marszałka zahacza na pewnym poziomie o zrąb wewnętrzny tego poety" 3. I tym sposobem wystąpienie Pigonia przekształciło się w tyle precyzyjną, co jednocześnie pełną urody intelektualno-emocjonalnej analizę powinowactw duchowych i mentalriościowych dwu indywidualności tak bardzo ważkich w naszych narodowych dziejach.
Obydwaj — zdaniem Pigonia — to znaczy Mickiewicz i Piłsudski należeli do tak zwanych ludzi „szalonych", opętanych sprawami Polski i polskości, opanowanych niemal bez reszty rodzajem gorączki patriotycznej; łączył ich — po wtóre — heroizm jako cecha przyrodzona, znaczony pasją pokonywania przeszkód w myśl maksymy: „Łam, czego rozum nie złamie"; wspólną cechą obydwu był — to już trzecie podobieństwo — wybujały indywidualizm; omawiając tę kwestię Pigoń mówił wręcz o „Konradyzmie Piłsudskiego", który, niczym bohater Dziadów, musiał się mocować zarówno z obcymi, jak też z własnym narodem o Polskę i jej niepodległy kształt. Wreszcie podkreślał dużą rolę cechującego Mickiewicza i Piłsudskiego mistycyzmu i swoistego irracjonalizmu
204
oraz właściwości kreatorskich ich ducha, które wyrażały się w bezustannej gotowości tworzenia."
W kilka miesięcy po uroczystościach pogrzebowych Piłsudskiego obóz sanacyjny, zrazu egzystujący niejako siłą bezwładu, zaczął się dość wyraźnie rozsypywać. Nie pomagały żadne łataniny, polityczne krzątania, nerwowe zabiegi, próby regeneracyjne. Daremne okazały się też przetasowania personalne, przegrupowania i przemieszczenia. System zaczął przeżywać poważny kryzys. Zabrakło bowiem tego symbolu-człowieka, który dotychczas swym istnieniem spełniał w rządach ówczesnych funkcje integracyjne.
„Piłsudczycy bez Piłsudskiego" 7 — wbrew pozorom pewności, bucie, marsowej nieco twarzy — wyglądali w istocie coraz mniej okazale. Początkowy niepokój zaczął się z czasem przekształcać w zamieszanie i desperacki popłoch. Nie znaczy to, że przywódcy sanacji stali się łagodni, że wyciągnęli dłoń zgody ku siłom lewicowym i demokratycznym w celu utworzenia rządów o charakterze koalicyjnym. Nie. Na ten temat z perspektywy kilku dziesięcioleci snuł refleksje pamiętnikarskie Skotnicki, człowiek, jak już zaznaczono, przez wiele lat pracą związany z resortem kultury i sztuki rządu sanacyjnego, wielekroć rozmawiający z Piłsudskim na tematy literatury. Autor książki wspomnieniowej Przy sztalugach i przy biurku pisał w 1957 roku:
„Po pogrzebie marszałka mogły zrodzić się przypuszczenia, że śmierć jego i ustosunkowanie się szerokiego ogółu do jego zgonu posłuży sferom sanacyjnym do wyciągnięcia ręki do zgody z resztą społeczeństwa i że rozpocznie się wspólna i harmonijna praca dla dobra państwa. Ręka ta wobec majestatu śmierci niewątpliwie byłaby przez wszystkich przyjęta.
Stało się inaczej! Sanacja w swym naiwnym zaślepieniu i megalomanii hołd oddawany prochom marszałka potraktowała jako hołd dla siebie, a setki tysięcy ciekawskich, stojących na trasie pogrzebu, uznała za swoich zwolenników. Demonstracje pogrzebowe zaliczyła na swoje konto i upojona sukcesem, nie myślała wyciągnąć ręki do zgody ze stojącym ciągle poza nią społeczeństwem. Rozumiała bowiem, że takie wyciągnięcie ręki w konsekwencji musi wywołać podzielenie się wpływami, a przede wszystkim posadami i państwowym korytkiem" s.
205
Z przedstawionej wypoowiedzi można wnosić, że jej podmiot: po pierwsze — dostrzega istootną różnicę pomiędzy wartością zmarłego a jego następcami, po wtóre — sugeruje istnienie szczerych nastrojów żałobnych znaczmej części społeczeństwa polskiego dotkniętego do głębi śmiercią „pierwszego żołnierza" Drugiej Rzeczypospolitej, po trzecie — wskazuje z dezaprobatą na dyskontowanie przez sanację populaarncści Piłsudskiego dla jej własnych doraźnych, egoistycznych ce lów politycznych, dyskontowanie przy użyciu wielorakich i kosztowanych mechanizmów propagandowych. Ta ostatnia sprawa szczególunie mocno dotykała Skotnickiego, skoro poświęcił jej najwięcej u .wagi. W innym -miejscu swojej książki pisał:
„Starano się również perzedłużać nastroje pogrzebowe, ogłaszając co jakiś czas biuletymy o postępowaniu rozkładu lub mumi-fikacji zwłok marszałka.
Coraz to komunikowanej o zmianach trumien, ogłaszano o coraz to nowych balsamującyc-h zastrzykach, o szyciu nowych mundurów i przebieraniu w nie zwłok, gdyż stare zaczynały źle leżeć na zsychającym się nieboszczyku. Powiadamiano nawet społeczeństwo o zmianach w trumnie* poduszeczek atłasowych na brokatowe, o umieszczeniu zwłok w szklanej trumnie jak w gablocie itd.. itd. Czyniono to, szeroko relklamując siebie i swe wyczyny. »
Były to rzeczy tak niesrmaczne, że tylko ludzie bardzo stępiali mogli tego nie wyczuć. Mar-szałek zdaniem moim nie zasługiwał na to, by po śmierci tworzyć z niego jakąś strojną kukłę, a kryptę, w której spoczywał, przekształcać w jakieś sensacyjne panopticum".s
Podobne opinie wyrażał: i ludzie reprezentujący zupełnie inne poglądy polityczne niż Skotniicki. Mamy na myśli wybitnego przedstawiciela tak zwanego Cen trolewu, byłego premiera rządu polskiego, osadzonego wraz z antysanacyjną opozycją w twierdzy brzeskiej, później sądzonego i skazanego na banicję — Wincentego Witosa. Przebywający na ter-enie Czechosłowacji przywódca bogatego chłopstwa polskiego m ógł dobrze śledzić sytuację w kraju w latach 1933—1936. Miał -doskonałych korespondentów w różnych zakątkach Polski, którz y informowali go o rzeczywistych nastrojach w poszczególnych śroodowiskach i ugrupowaniach politycznych. Przyjmował przy tym sporo relacji osobistych ludzi, którzy
¦
20fi
go odwiedzali podczas jego tułaczki. Stąd też jego opinie mają walor ogólniejszy. W książce Moja tułaczka, stanowiącej rodzaj dziennika, Witos w roku 1935 pisał: „Rydz-Śmigły, na którym wszyscy chcą budować, bezustannie lawiruje, udaje następcę Piłsudskiego i szuka chwały i oklasków".1" Patrząc na tę sprawę z dystansu historycznego jako na problem zamknięty, Józef Kowalski w książce Trudne lata stwierdzał: „[...] propaganda sanacyjna czyniła wszystko, by w związku ze śmiercią Piłsudskiego zademonstrować żałobę i jednomyślność nie tylko obozu rządzącego, ale całego społeczeństwa. W zamieszczonych z tej okazji artykułach pism sanacyjnych usuwano w cień sprawy związane z zaciętą walką między Piłsudskim a Narodową Demokracją, przewrotem majowym, walką z Centrolewem i Brześciem, podkreślano natomiast »ogólnona-rodowe« znaczenie działalności Piłsudskiego. Taki sam ogólnonarodowy charakter starały się władze sanacyjne nadać uroczystościom pogrzebowym, złożeniu ciała Piłsudskiego w krypcie na Wawelu, a jego serca w Wilnie. Uroczystości te, zorganizowane nakładem sił i środków, miały wywrzeć jak najsilniejsze wrażenie na publiczności, »uwiecznić« legendę Piłsudskiego".11
W sukurs tym staraniom pospieszyła literatura wyzyskująca narzędzie do tego celu najstosowniejsze: mit eleuzyński. Czyniła to bynajmniej nie wychodząc z wąskich przesłanek politycznych, ale z motywacji o wiele szerszych, literackich, artystycznych.
Jak stwierdza w artykule Persefona i Charon Jan Nowakowski „[...] małżonka Hadesa nie bywała w literaturze naszej gościem ani częstym, ani dobrym słowem obdarzanym. Analogia zaś pewnych wątków sprawiła nadto, iż wyobraźnią artystów mit kata-bazy bogini Podziemi musiał się dzielić z innymi, przede wszystkim z mitem Orfeusza i Eurydyki. Czasem nawet postać Danta (...) przesłaniała swym cieniem zjawę Persefony".12
Zupełnie odmiennie — stwierdza Nowakowski — rzecz wyglądała poza granicami Polski. Interpretacje losów Prozerpiny--Persefony były tematem utworów muzycznych takich kompozytorów, jak: Philipp Quinault, Jean-Baptiste Lully, Claudio Monte-verdi, Francesco Sacrati, później Josef Kraus, Giovanni Paisielo oraz Saint-Saens. W dwudziestoleciu międzywojennym naszego wieku mit o Persefonie wyzyskali wspólnie: Igor Strawiński jako
207
muzyk i Andre Gide jako pisarz. W XIX wieku w Anglii poeci tej klasy, co Algernon Ch. Swinburne i Alfred Tennyson.
W Polsce „małżonka Hadesa" pojawiła się w Trenie II Jana Kochanowskiego, później — po wiekach — w Córce Cerery Słowackiego. Nie spotkała się jednak z sympatią wybitnych poetów, którzy przeoczyli pewne wartości eleuzyńskiego mitu. Dla Jana z Czarnolasu była boginią ciemnych podziemi. A dla Słowackiego?
„Rzecz szczególna — pisze Jan Nowakowski — romantyczny twórca mistycznych poematów nie dostrzegł w starodawnym micie o odejściach z ziemi i cyklicznych na nią powrotach wątku sposobnego dla swych palingenetycznych idei. Nie dokonało się też jeszcze wówczas, w dobie romantycznej, skojarzenie mitu Perse-fony z głębokimi przeświadczeniami o losach narodu, którego wieszczone przyszłe zmartwychwstanie przybierano w szaty podobne do Chrystusowych".13
Mit o Korze-Dzieweczce dobrze natomiast został przyjęty przez twórców, przede wszystkim pisarzy, okresu Młodej Polski. Dlaczego? Rzecz tak wyjaśnia historyk literatury:
„Mit Persefony i przesłanie Wielkich Misteriów z Eleusis zjawiały się w oczach twórców Młodej Polski jako przeciwny brzeg otchłani, kosmiczna i metafizyczna jej alternatywa. Alternatywa ta zaś, polskim jeszcze rzeczy porządkiem w konstrukcji idei i wyobrażeń, w świecie społecznym mitów, okazywała się teraz pojemna i sposobna, by ogarnąć również wykładnię teraźniejszości wraz z perspektywą przyszłego bytu narodu, wspomagając fundamentalny narodowy mit. Niełatwo zaś było mu trwać nadal w me-sjanistycznej, coraz bardziej anachronicznej — choć jeszcze i w ten czas niekiedy dość niezręczną ręką odnawianej — szacie zapożyczonej z »Ewangelii« czy »Apokalipsy«" u.
Stanisław Wyspiański. Wacław Berent i Stefan Żeromski — oto pisarze, którzy na gruncie mitu eleuzyńskiego budowali wiarę swojego narodu w ostateczne zwycięstwo i odrodzenie. „Umierać musi, co ma żyć" — to ważna, uogólniająca sentencja ogarniająca swym zasięgiem całość Nocy listopadowej. Podobna wiara w od-rodzeńczy sens składanej ojczyźnie ofiary krwi wbudowana jest w pełne bogatej symboliki zakończenie Oziminy, utworu o jakże wymownym tytule. W Popiołach jest zapewne — jak dowodzi Jerzy Paszek w rozprawie Symbol naczelny „Popiołów" Żeromskie-
208
g0 — również i sugestia, że ze zgliszcz powstanie feniks, a zamarłe ogniska ożyją iskrami.15
Zadomowiwszy się od czasu Młodej Polski w naszej kulturze i literaturze mit o Demeter i jej córce Persefonie, którą matka najpierw w scenerii jesiennej żegna, aby wczesną wiosną czule powitać — nie za często, ale też i nie tak rzadko — wyzyskiwany był przez artystów i pisarzy. Jak każdy mit, był i mit eleuzyński jednym ze sposobów rozwiązywania przez człowieka jego dramatów i dylematów, tak w płaszczyźnie czysto utylitarnej, jak również metafizycznej. Na taki uniwersalistyczny charakter tego mitu wskazywał James George Frazer w Złotej gałęzi. Stwierdzał on-„[...] w toku długiej ewolucji religijnej z tego prostego pnia wyrosły wzniosłe koncepcje moralne i duchowe, które zakwitły piękniejszym kwieciem aniżeli jęczmień i pszenica. Przede wszystkim koncepcja ziarna pochowanego w ziemi po to, by powstało do nowego i lepszego życia, łatwo nasuwa analogię z ludzkim losem i wzmacnia nadzieję, że dla człowieka również grób może być jedynie początkiem doskonalszego i szczęśliwszego istnienia w jakimś radosniejszym, nieznanym świecie. Ta prosta i naturalna refleksja w pełni, jak się zdaje, tłumaczy powiązania bogini zboża w Eleu-zys z misterium śmierci i nadzieją na szczęśliwą nieśmiertelność [...] Nietrudno nam dostrzec wątłość podstaw logicznych tych wybujałych nadziei, ale tonący słomki się chwyta, i nie możemy się dziwić, że Grecy, podobnie jak i my mając przed sobą perspektywę śmierci, a w sercu wielkie umiłowanie życia, nie badali zbyt skrupulatnie argumentów przemawiających za i przeciwko nieśmiertelności człowieka. Rozumowanie, które zadowoliło św. Pawła i przyniosło pociechę niezliczonym rzeszom tych okrytych żałobą chrześcijan stojących nad otwartymi grobami swych bliźnich, musiało wystarczyć starożytnym poganom, gdy i oni skłaniali głowy pod brzemieniem smutku i wpatrywali się w mroki nieznanego przy słabo już świecącym w kaganku płomyku życia. Dlatego nie lekceważmy mitu Demeter i Persefony — jednego z nielicznych mitów, w którym przez słoneczność i jasność greckiego geniusza przebiega smuga cienia i tajemnicy śmierci — gdy szukamy jego źródeł w najbardziej znanych, a mimo to wiecznie wzruszających aspektach przyrody, w melancholijnym smutku jesieni i radosnej świeżości wiosennej zieleni" 16.
14 — Legenda Piłsudskiego...
209
Idąc jak gdyby tropami starożytnego mitu, od tysiącleci utrwalającego wiarę w nieśmiertelność człowieka, wiarę tę, z uwagi na cel narodowy i obywatelski, zaczęła wpajać w szeregi szarych żołnierzy legionowych popularna piosenka wojskowa i okolicznościowa, mająca wielekroć retoryczny charakter liryka patriotyczna czasu pierwszej wojny światowej. W idących w setki wierszach Denhoffa-Czarnockiego, Daniłowskiego, Dąbickiego, Długosza. Jedlicza, Kozikowskiego, Ligockiego, Mączki, Naumannowej, Oppmanna, Orkana, Relidzyńskiego, Słońskiego, Staffa, Stwory, Teslara, Zbierzchowskiego, Żuławskiego i tylu innych wielekroć pojwia się motyw krwi, jak ziarno przenikającej w ojczysty zagon, by w blasku zórz wzejść i kwitnąć kwiatem wolności i swobody. Nie kusząc się o rozliczne egzemplifikacje — sprawa jest nadto dobrze znana — wskażmy tylko jeden przykład, końcową część wiersza Jerzego Żuławskiego Do moich synów:
szczęściem zakwitnie krwią wieków żyzny
łan naszej wolnej Ojczyzny!
Synkowie moi, lecz gdyby Pan
nie da} wzejść zorzy z krwi naszej ran,
to jeszcze w waszej piersi jest krew
na nowy święty Wolności siew:
i wy pójdziecie pomni spuścizny
na bój dla naszej Ojczyzny!
(PPW 237)
Nie ma w utworze bezpośrednio postaci Demeter i Persefony, ale przecież nietrudno zauważyć, że zasób leksykalny tu zgromadzony, jak na przykład „siew", „krew", i „rany" jako ziarno, „wzejść", „żyzny", „zakwitnie", stanowi pewien ekwiwalent głównych bohaterek eleuzyńskiego mitu, w dużej mierze zaznacza ich potencjalną obecność. Jest to bowiem ich obszar mitologicznego bycia, na którym są niepodzielnymi władczyniami.
Otwarcie już — z własnymi imionami i biografiami — boginie te wkraczają do literatury międzywojennej w Polsce tuż po śmierci Piłsudskiego, by jeszcze raz, jak to czyniły od wieków, odegrać swój mistyczny spektakl i przynieść tak oczekiwane pocieszenie i nadzieję. W czas ogłoszonej przez władze państwowe po 12 maja 1935 roku żałoby narodowej wiele zaczęło układać się tak, jak w starożytnym micie. Zwykłe prawo koincydencji.
210
Przypomnijmy za Frazerem, co to zdarzyło się niegdyś1 \P\ szarże maleńkiego niezależnego państewka Eleuzys. A było'[ii'' „Młoda Persefona, tak głosi opowieść, zbierała na łące ró^,^ krokusy, fiołki, hiacynty i narcyzy, gdy oto ziemia się wA \ i Pluto, Pan Umarłych, wyłoniwszy się z przepaści, uprotf* d"\._ w swym złotym wozie, by została jego małżonką i królowi) ziemnych włości. Zasmucona Demeter, matka Persefony, (PJ szy swe żółte loki czarnym, żałobnym płaszczem szukała Ug< lądzie i na morzu, a gdy dowiedziała się od Słońca o losi& f &_ spotkał jej córkę, obrażona zerwała z bogami i wycofała się *o»an świątyni w Eleuzys, gdzie ukazała się królewskim córkom Y j braniu starej kobiety, siedzącej smutnie w cieniu drzewa o*1 / obok Studni Dziewicy, dokąd panny przychodziły czerpać jt* w dzbany z brązu, potrzebną w gospodarstwie ojca. Rozgfl1- ' i okryta żałobą bogini nie pozwalała, by ziarno rosło w zie1^^
,na
ro-
ukrywała je pod ziemią i ślubowała, że dopóty nie stanie rf, na Olimpie, a zboże nie zakiełkuje, dopóki nie otrzyma z f $ tem swej córki. Na próżno woły tam i z powrotem wlokły fJ> topolach, na próżno siewca rzucał nasiona jęczmienia w ^A^A\0. bruzdy, nic nie wschodziło na wyschniętej i kruszącej siś y j Nawet Pole Raryjskie w pobliżu Eleuzys, na którym zaw^ł :fi wały łany zboża, leżało nagie i odłogiem. Ludzie zginęliby 2 y a bogowie zostaliby pozbawieni ofiar, gdyby Zeus, przeraź0 & rozkazał Plutonowi zwrócić ofiary i oddać Persefony jej Demeter".17
y
kró-
f. ¦ I
1 I
V ¦
VI VI
vi
ww
v SPO ^ i
Jak widzimy, przymusowemu zejściu Persefony w mf"** 'tfi
pielała gleba, nieurodzaj, klęska głodu, przerażenie samego ,(/ W taki apokaliptyczny ton uderzyło polskie piśmiennie^ ^ drugiej polowy maja 1935 roku poczynając. Przypadków^ y~
lestwa Hadesa towarzyszyły na ziemi zjawiska apokaliptyczni J<-h
Dielała eleba. nieurodzai. kieska płodu. Drzerażenie sameeO ,' .. ^ I
cenią atmosferyczne, jakie w owym czasie istotnie miały zwłaszcza w Krakowie, ale też w Warszawie, pod piórem & {?
ł ..acz~^
h
karzy, publicystów, literatów, poetów urastały do rangi "n? ^
cych zjawisk ponadziemskiej proweniencji. Pozostawiając Pr, sięgiem naszych rozważań relacje Jehanne-Wielopolskiej o \r towarzyszących śmierci marszałka, odwołamy się do dwu, * dzo wymownych, wypowiedzi na ten temat.
H
Nawiązując do ,,zaćmienia", jakie miało miejsce w Krakowie 17 maja, a więc wówczas, gdy trumna ze zwłokami Piłsudskiego odbierała na Polu Mokotowskim defiladę, Jalu Kurek w ogłoszonym w 26 numerze ,,Pionu" 20 czerwca 1935 roku artykule pisał:
„Jakiż człowiek nieprzesądny i światły — nie łączył choćby przez minutę tego zaćmienia ze śmiercią Piłsudskiego? Jesteśmy ułomni, a to był człowiek wielki. Jeśli zaś dodamy, że w jakiś bliżej nie określony sposób losy człowieka na pewno związane są z wpływami gwiazd — to cóż mogło być dziwnego w tym, że niebo dało znak swojej żałobie?
Jeszcze jest tyle rzeczy niewytłumaczonych w przyrodzie, że ten zbieg olbrzymich mas pyłu lub grubych zwałów chmur — postawię chętnie i bez wstydu pod znakiem zapytania. Nikt rozumny nie weźmie mi tego za dowód zabobonu; tylko fanatyczni głupcy będą uważać mnie z;a zwolennika stylu bizantyńskiego.
Czytałem niedawno w jakimś piśmie (pozbawionym czarnych obwódek) bajanie o opozycji. Tu nie ma mowy o partiach ani o polityce wewnętrznej, jeśli w grę wchodzi Ojciec Narodu. Jestem poetą, tzn. wiecznie z wszystkiego niezadowolonym, ale któż z nas nie widział w Piłsudskim ognia gorejącego, którego wielkość można mierzyć wzruszeniem milionów ludzi?
To była olbrzymia postać, jak czytało się we wszystkich artykułach od paru dni. Na przestrzeni od Sobieskiego po dzień dzisiejszy największy Wódz Polski, a może i Europy środkowej".
Przywołany tutaj tekst może wywołać różne reakcje i uczucia: zdziwienie, zażenowanie. Od jego ogłoszenia minęło już kilka dziesięcioleci. Zmieniła się Polska, świat się zmienił, przemianom uległy drogi myślenia i pisania. Niezależnie od naszych jego ocen trzeba w nim widzieć pewien kompetentny dokument odczuwania przez szerokie kręgi społeczeństwa zdarzeń, jakie miały miejsce w drugiej połowie lat trzydziestych. O tym, że jednak ta apokaliptyczna atmosfera miała wymiar szerszy, niech zaświadczy inny, ze skrajnie odmiennych pozycji ideewopolitycznych ujęty, pisemny dokument. Witos w książce Moja tułaczka relacjonował:
„Listy. Chłop z Krakowskiego, Jan Zięba, opisując pogrzeb Piłsudskiego dochodzi do dziwnych refleksji. W przeddzień pogrzebu w nocy burza zdarła wszystkie ozdoby, krepy, sztandary i*urządzenia, wynoszące miliony. W czasie pogrzebu przeszła chmu-
212
ra tak czarna i straszna, że sit; zdawało, że będzie koniec świata. W ten dzień zabił się lotnik Hausner, który latał dla uczczenia Piłsudskiego. W Krakowie spadł dorożkarz z kozła i zabił się na miejscu. Wiceprezydent Warszawy Zawistowski umarł nagle w ten dzień. Ludzie mówią, że ciało Piłsudskiego, mimo że balsamowane, gnije i śmierdzi z daleka. Wszystko to, to nie co innego, ale kara boża, bo ludzi całe życie Piłsudski krzywdził, a jeszcze i teraz taką masę pieniędzy wydali na jego pogrzeb" 1H.
Tę apokaliptyczną i elegijną tonację podchwyciła i literatura, by ją — na zasadzie sprzężenia zwrotnego — pogłębić i utrwalać, i idąc niejako po tropach eleuzyńskiego mitu szukać — wzorem starożytnych — sposobu na nieśmiertelność złożonego w podziemiach Wawelu człowieka. Była to przede wszystkim liryka lub pewne formy parapoetyckie. Dominowali skamandryci: Słonimski, Wierzyński. Tuwim oraz na różny sposób zbliżeni do nich, Leopold Staff, Maria Kossak-Jasnorzewska.
Antoni Słonimski był jednym z pierwszych, który przywołał znów Demeter i jej córkę na karty literatury. Przywołał ją też — powiedzmy to wyraźnie — również z kart literatury. Bezpośrednio z Nocy listopadowej Wyspiańskiego. Pięciozwrotkowy wiersz o śmierci belwederskiego samotnika w trzecim i czwartym wersie pierwszej oraz pierwszym i drugim drugiej strofy wprowadza dobrze znane z wielkiego dramatu młodopolskiego rekwizyty i postacie. Sceneria jak przed laty. Łazienki warszawskie.
Posągi budzą się i rosną
I patrzą w okna Belwederu.
Wstał Ares, Pallas dźwiga czoło,
Przykryte wieków rdzą i pleśnią,
[...1"
Cytowane fragmenty wskazują na to, iż — podobnie jak przed laty — dokona się wielkie misterium. Kora pożegna się ze swoją matką Demeter wśród gromady podchorążych-spiskowcow, aby swoją przy nich obecnością zasygnalizować ich zmartwychwstanie, gdy nadejdzie pora, tak jak to wyznawała w dramacie Wyspiańskiego:
Spieszno mi odejść, spieszno tam,
gdzie stróżką ziarn być mam ,
i zgarnąć wszystek płód.
213
Rzeczy tajemne tam Sie. dzieją: nie mogą się beze mnie stać. [-.I
Tam wszelki żywot ma swój byt i czeka, aż dlań błyśnie świt, i czeka, aż dlań przyjdzie czas:
Umierać musi, co ma żyć...
(sc. III, w. 193—197, 209—211, 215) *"
Ten związek z wydarzeniami nocy listopadowej podkreślają nadto dwa pierwsze wersy trzeciej strofy:
Tutaj w tym parku, w noc jesienną Zerwał się wicher i ścichł łkaniem.
Metafora zdaje się być dostatecznie przejrzysta. „Wicher" to czyn zbrojny Polaków pod wodzą Piotra Wysockiego. „Łkanie" oznacza tego zrywu klęskę. Nie była ona jednak ostateczna, zgodnie zresztą p obietnicami Kory. Był człowiek, który tę narodową sprawę poprowadził do końca.
Tu w tym pałacu przed świtaniem Dumałeś nieraz w noc bezsenną. Tutaj strudzone Twe źrenice Zasnuła ciemna mgła wieczności. Gdyś już nasycił błyskawicą Święty nam wszystkim głód wolności.
(w. 9—14)
Spełniła się mityczna zapowiedź: „zmartwychwstanie" ziarna; nastąpiło nasycenie głodu wolności. Spełnić się również musi kolejne ogniwo eleuzyńskiego cyklu:
Oto zamyka się już koło Zrodzone w pieśni — nową pieśnią.
(w. 8—9)
Wszystko odbywa się tu jak w pramicie. Rytmicznie i cyklicznie. Śmierć i zmartwychwstanie. W tym konkretnym przypadku następuje jedynie małe przesunięcie, odejście od paralelizmu Nocy listopadowej, utworu, w którym sytuacja mityczna i historyczna miała charakter równoległy. W wierszu Słonimskiego, zgodnie
214
z realiami, z którymi poeta wiąże tematykę utworu, c^,. , czl' dzi w podziemne czeluście państwa Hadesa wiosną:
Ciemne Łazienki szumią wiosną, Pośród tych liści młodych szmeru
W pokoju cisza. Pachnie eter. Lekarz puls bada, płacze żona [...| (w. 17—18)
Ciężką atmosferę towarzyszącą śmierci równowe^ ważji gdyż:
A za oknami Persefona Wita znów matkę swą Demetei • (w. 19—20)
Obecność głównych bohaterek eleuzyńskiego miłi, itu L* tę nadzieję, podobnie jak ich obecność niegdyś wśrc^ ' ród Ą żych czasu powstania listopadowego. Dlatego tak nag v ° ^gmi* po śmierci Piłsudskiego eksploatowali ten mit lub c ^**J» cho$ niektóre jego składowe elementy.
W wierszu Iłłakowiczówny O posągu błękitny n cv cierĄ kofagi i trumny każą sięgnąć podmiotowi lirycznemu ' pu pC środek magiczny:
O niech się ściany zazielenia.
niech Demeter wielmożną władzą
rozkaże pędy puścić korzeniom.
co kamienie rozsadzą.
Niechaj rozpękłe lochy
ku Wiśle kwietnym stokiem spłyną, jak modlitwa...
Niech kwieciem, niech bujnością zmartwychwstaną p^ wrócił
O posągu błękitny!... posągu błękitny.
Rychło na tej mitologicznej podstawie powstaw^
ała maniera poetycka. Nieśmiertelność gwarantowała si^'^1^ be wegetacją. Z prochu miało się rodzić i rodziło się ży^. jrie. Tak to było u Zofii Zawiszanki:
Serce złożone do ziemi Zdrowo wysoko wyrośnie Poprzez wszystkie serca nasze, Przez wieki i pokolenia.
(W Nieśmiertebiości) -
Witolda Zechentera:
I to serce, choć je zamkną w urnie jak relikwie,
w naszych piersiach niedołężnych codziennie wykwitnie,
w żyły nasze, w słabe ciała codziennie na nowo
wlewać będzie nieśmiertelną swą krew purpurową,
karmić będzie pokolenia i nie przez wiek jeden
choć On umarł, choć bez pana milczący Belweder.
' {Rapsod żałobny)i3
Mieczysława Lisiewicza:
W ten rytm wielkiej legendy żony len uprzędą I mówić będą cicho ze spłonionem licem, o tym — co umiał jak nić wiązać błyskawice, pioruny z chmur wyłamać i nizać różaniec z ludzkich ziarn, by trwały związkiem zmartwychwstania!
(Defilada) u
Juliusza Znanieckiego:
Zagasa wieczór na drzewach i wieczność zwala w sny czarne I tylko miłość nas, wierna, z podziemi zimnych nawiedza, Srebrzeje w giętki szum sosen, noce wygładza na miedzach, Aż w ziemię padnie wiosenną, sercem żołnierskim, jak ziarnem I . (Ku ziemi) 'a
Światopełka Karpińskiego:
Szary, jak skiba roli, jak... ziemia... kochany... Zasklepiły się dzieje w cztery wąskie ściany, Odchodzimy. Wzrok w ziemię. W żyzną tajemnicę.
(Czarny maj)20
Marii Kossak-Jasnorzewskiej:
Krakowska ziemia podniosła się kopcem Krągłym kształtem piersi niewieściej, Aby nią karmić przez wieki Legendę Twoją i Rapsod Niebieski. -7
Niektóre wiersze tradycyjną poetycką retoryką głosiły nie śmiertelność marszałka. Staff deklarował:2S
Nikt nie rzekł „umarł". Szeptano: „nie żyje". Pierś każda mocą ducha jego wzbiera. Wielkość w najdroższej trumnie się nie mieści, Bohater nigdy, nigdy nie umiera.
216
^ '"Sm la-W wierszu Aere paerennius, ogłoszonym w 1935 roK ^ *edział mach 23 numeru „Wiadomości Literackich", Tuwim wyp się o Piłsudskim w tonie skrajnie patetycznym:
Pomnik trwalszy nad spiż własnym żywotem wzniósł,
Górą trudów się wzbił ponad Giewontu szczyt.
I nie skruszy go czas ani nie przetrę rdza,
Ani stokrotny wiek skazy nie znajdzie w Nim. <^*Wimi \
Kazimierz Andrzej Jaworski w wierszu Epitaphium zie-
inną wykładnię nieśmiertelności, która upowszechniła stó siatkach tekstów:
Więc milczeć. A serce oporne
Tylko bije uparcie i bije
— Nutą wiary czy werblem rozpaczy? —
Umarł? Nieprawda! Przecież Polska żyje.
Do pracy! « ^"Soel.
Nieco podobnie jest i u Wierzyńskiego w wierszu y^,' go-„Królowie uśpieni", którym „spokój narusza" nowy przy^f*1 . wadzą się na jego przyjęcie wyłącznie pod ściśle określonA,^ Vm: runkami. Śmierć musi służyć życiu, być tego życia poć
Niech tu wejdzie, w kamienie wyroków i spocznie,
Nie, by królom był równy, lecz aby przedłużył
Te losy, które nosił był sam podobłocznie:
By Polskę równał w wieczność'. Po śmierci by służył.30 , Ae(X
} u Wiersz pochodził z tomu, który z uwagi na wartość"',^- to-
i artystyczne zasługuje w pełni na obszerniejsze omówiei^j. vu*°" mu noszącego wymowny tytuł Wolność tragiczna (1936). Ź a& /val żony z tekstów, które powstawały w ciągu kilku lat, na^y» \e do wielkiej poezji romantycznej oraz do zasadniczych sprL ^ . tz, zwykła właśnie ta poezja rozważać. Jak pisze Artur Hutrr ^, ^i-„Wierzyński tworzy jakby poetycką historiozofię najno^ , ^z-storii Polski, której punktem centralnym staje się podmi^ ny tych poematów. W niego wciela się jak gdyby los i drar rowości, w nim spełnia się polskie fatum".31 ~ ' V
Tak było istotnie. Wierzyński poprowadził go szlakit? \& , e-nych wydarzeń dziejów ojczyzny. Wskazał na zasadniczą f/L* , a, go edukacji tradycji romantycznych i powstańczych y g^ \-Droga do Nowogródka), przedstawił bunt przeciw hanieb* ,
^7
nacji narodu (Kraków) wyrażający się w tworzeniu realnych sil zbrojnych (Manewry strzeleckie) i ich udziale w wojnie wymodlonej przez „poetów, proroków" (Rok 1914). Autor Wolności tragicznej wskazał na dramatyczne powikłania towarzyszące trudnej drodze bohatera lirycznego. Przedstawił niezwykle sugestywnie zarówno jego zwycięstwa (Listopad 1918, Piosenka ukraińska, Victo-ria), jak i klęski i niepowodzenia (Szafot), ukojenie w zaciszu domowym i rozterki spowodowane poczuciem odniesienia tylko połowicznego sukcesu (Sulejówek, Ojczyzna chochołów). Szczególną uwagę zwrócił poeta na dramatyczne mocowanie się bohatera cyklu z własnym narodem (Pałac, Belweder, Samotność), który nie był dotąd w stanie pojąć funkcji i znaczenia imponderabiliów. Z perspektywy śmierci tegoż bohatera (Werbel żałobny) Wierzyński w patetycznej retoryce apelował do współczesnych o poddanie się wyrokowi wielkości, gdyż bez niej czeka ich po prostu zguba i zagłada (Wyrok pośmiertny). Jak dowodzi Hutnikiewicz, takie zakończenie Wolności tragicznej podyktowało Wierzyńskiemu przeczucie zbliżającej się katastrofy, zagrożenia bytu państwowego i narodowego oraz potrzeba przyjęcia przez naród postawy bohaterskiej.32 Dodajmy jeszcze, że mieściła się w tym formuła nieśmiertelności człowieka, o którym poeta pisał, nieśmiertelności poręczanej nieśmiertelnością narodu.
Podobnym tropem, co Wierzyński, poszedł Koman Kołoniecki — autor obszerniejszego utworu poetyckiego Ballada o Piłsudskim, ogłoszonego drukiem w 1935 roku. Przedstawił w nim poeta exodus człowieka opuszczającego rodzinną Litwę („Niemen o brzegi pluszcze" — B 6) oraz ciepło i miłość „Dworku bieiuteńkiego" (B 6), by w noc niewoli narodowej czynnie i ofiarnie realizować „Żołnierski sen o sławie" (B 10). Wyraził w nim jednocześnie dramat bohatera, który ukochał „Czad romantycznych wierszy" (B 11), ale — ucieleśniwszy młodzieńcze marzenia — nie mógł już wrócić do domu skrytego „W woniach mięty" (B 15). Przez swoje nieprzeciętne czyny został skazany na wielkość, ale i na samotność w Belwederze, na wieczne czuwanie nad narodem, na śmierć „By żyć potem na wieki" (B 23).
Wykładnią nieśmiertelności był w balladzie Kołonieckiego nie pomnik ze spiżu wzniesiony bohaterowi, ale jego wtopienie się w rustykalny („Teraz — prostuję kłosy, Gryzę polskie ugory" —
218
B 30) i industrialny polski pejzaż („To ja: — kamieniołomy // Fabryki i kopalnie!" — B 30) oraz identyfikacja z żywym, wciąż stającym się i formującym narodem. Identyfikacja wyrażona w trzeci zwłaszcza, końcowych strofach ballady:
Choć nie huczy drogami Moja czarna kwadryga, Jestem przy was, nad wami, Każdy w sobie mnie dźwiga.
Nie śpią w trumiennych wiórach —
Każdy w kabale miasta
Ma we mnie sobowtóra.
Co o śmierć go przerasta.
4
Rozmnożony w gromadą,
W niepokoju, w rozpaczy
Dłoń na barkach wam kładę —
Wy wiecie, co to znaczy.
(B 31)
Takie ujęcie zagadnienia przez poetę z kręgu ideologicznego „Drogi" było zjawiskiem zrozumiałym. Mieścił się w nim progran pracy państwowotwórczej.
4 Problem Piłsudskiego, który niczym mitologiczne ziarno został „zasiany" w Polskę, w polską ziemię i w jej pejzaż, pociąga! także wyobraźnię Juliana Wołoszynowskiego. W swojej oryginalnej książce prozatorskiej Było tak (1935), stanowiącej literacki miejscami beletryzowany zarys historii Polski od czasów zamierzchłych aż po współczesność, pisarz wskazywał na Piłsudskiego jato na najwybitniejszego dziedzica heroicznej przeszłości. Wywodzi! go z tradycji Bolesława Chrobrego, gdyż jego zdaniem Piłsudski dążył „do osiągnięcia linii granicznej Dniepru" (BT 273). Ukazywał go jako jednostkę, która niczym prorok w sposób syntetyczny potrafi objąć rozumem i czuciem sprawy swojego narodu, ojczyzny, Polski, a jednocześnie całkiem świadomie i konsekwentnie rezygnuje ze zwierzchnictwa nad nimi, decyduje się na rolę zaledwie skromnego sługi na wielkim polskim „gospodarstwie":
„W Belwederze siedział naczelnik takiego państwa, jakby zaczynającego się od nowa, komendant dawny legionów, Józef Piłsudski. Silny mężczyzna średniego wieku, trochę w ramionach pochylony, o ciemnych, na dół zwisających wschodnim zwyczajew
21»
¦ fi S>
rze1
>grai'
/ anią
ś rów.
¦i ¦wyti&s,
¦1)' ;ZÓW
¦r|e n ai^ma^,
J
^m
rfyM
'My
i , przi AducJ Ą KolJ
2^]
Hieronima Morstina Misterium Nocy Majowej (1938) wystawione na scenie teatru krakowskiego za dyrekcji Karola Frycza 12 maja 1936 roku, a więc w pierwszą rocznicę śmierci Piłsudskiego.
Utwór miał bardzo wyraźny charakter hagiograficzny. Już w* samym prologu, nocnej scenie fantastycznej zlokalizowanej w Parku Łazienkowskim, dokonuje się niezwykła inicjacja. Dusza--widmo, która tylko co opuściła ciało zmarłego mieszkańca Belwederu, wchodzi w krąg czekających nań cieni zmarłych znakomitości tworzących wspaniałą tradycję narodu. Jest Legionista i Żołnierz 1831 roku, Ułan napoleoński i Husarz, są reprezentanci tak zwanych „stanów": Towarzysz robotnik i Pan, są postacie alegoryczne: Nike listopadowa i Nike... majowa. Scena w sposób symboliczny załatwiała sprawy, które w planie realistycznym nie były łatwe do rozwiązania. Łączyła współczesność z przeszłością, nadając tej współczesności splendor historii; wysuwała jako naczelną dyrektywę postulat zgody narodowej symbolicznie cementowanej i poświadczanej autorytetem widma zmarłego belwederskiego samotnika.
Podobne założenia ideologiczne manifestują się również w dwu scenach planu „realistycznego", zlokalizowanych na zasadzie równoległości w tym samym czasie co prolog. Pierwsza — W starym dworku — rozgrywa się „gdzieś w Polsce" i stanowi oskarżenie posłów i ministrów, którzy marszałka oddzielili od narodu żyjącego w biedzie. Nic dziwnego, że dobrotliwy Pan Antoni, centralna postać sceny, wybiera się do Warszawy, „do tego, co „ojcem jest narodu" (MNM 50), z wiarą, że wreszcie rozwiąże główne bolączki mieszkańców okolicy:
Ale poradzi coś na to, poradzi,
On tylko nie wie, co się w Polsce dzieje,
bo mu nie mówią.
(MNM 41)
Scena druga, rozgrywająca się na dziedzińcu Biblioteki Jagiellońskiej, oczywiście tej dawnej, stanowi teatr w teatrze. Ukazana jest w niej, tak jak w Wyzwoleniu Wyspiańskiego, panorama społeczna Polski współczesnej. Reżyser chce „ożywić świat, który skamieniał" (MNM 80). Z ust różnych postaci padają oskarżenia pod adresem winnych podziału społeczeństwa polskiego na partie i obozy, winnych krzywd ludzkich i państwowych nadużyć.
222
Zarówno jedną, jak i drugą scenę zamyka hiobowa vvi\ o śmierci Piłsudskiego. Powoli zaczynają wygasać namiętność Karzeł z goryczą w głosie powiada: „Jeden był tylko w Polsce c*A\ sty człowiek i ten nie żyje" (MNM 106). Tłum wydaje okrayNU o pochowaniu zmarłego na Wawelu. „Głos kobiety" odpow4»roj^ Legionów rodzi się romantyczny „szaleniec", który wbrew opitoj
sfer zachowawczych pragnie z garstki zapalonych młodzików sf^ mować polskie wojsko. Wówczas również — zwłaszcza na Pr% pierwszej wojny światowej — w tekstach literackich upow/szec^ nił się epitet „szary" istniejący w związkach frazeologiczny^ „szary mundur", „szara maciejówka", „szary żołnierz" jako syA^ nim Piłsudskiego. ..Komendanta", „Brygadiera". Stereotyp ,,s^ rego munduru" manifestował się w świadomości społecznej jak sygnał opozycyjności wobec świata karmazynów i purpi*rató^ Nie przeszkadzał on jednak w funkcjonowaniu w literaturze i w rią rodowej wyobraźni — funkcjonowaniu opartym na zasadzi^ ró^
\
noległości — obrazu Piłsudskiego jako wcielenia Bolesława Chrobrego i Stefana Batorego, Stanisława Żółkiewskiego, Karola Chodkiewicza i Stefana Czarnieckiego, Księcia Józefa 3\ Tadeusza Kościuszki i Romualda Traugutta — reprezentantów chwały narodowego oręża.
Czerpiąc wzorce z bogatego arsenału mitologii romantycznej, kreowano również bohatera rodem z litewskiego Zułowa, Mickiewiczowskim Konradem, tyle oczekiwanym mężem ,,44", Anhellim i Królem-Duchem. Nawiązując do Wyspiańskiego i Żeromskiego widziano w nim tego, który poruszy zamarłe serce Zygmuntow-skiego Dzwonu, zadmie w ,,Złoty Róg", spojrzy godnym wzrokiem Józefa Sułkowskiego. Sporadycznie pojawiał się stereotyp Piłsudskiego jako Napoleona i Sobieskiego. Zjawił się on na krótko w okolicznościowych tekstach parapoetyckich w okresie wojny polsko-- radzieckiej. Później odgrywał mniejszą rolę.
Na początku Drugiej Niepodległości Naczelnik Piłsudski' — jak sądzono bezpośredni spadkobierca ideowy Naczelnika w szarej sukmanie — staje się „oraczem" lub ,,siewcą" uprawiającym rodzinny ojcowski zagon, włościaninem, eks-żołnierzem, który przekuł miecze i szpady na lemiesze; od czasu wojny światowej nazywano go „Dziadkiem". W okresie pobytu w Sulejówku stał się znów — jak za czasów więzienia w Magdeburgu — „samotnikiem" koncentrującym siły ducha, by od połowy 1926 roku wystąpić w roli Herkulesa, czy też Heraklesa oczyszczającego stajnie Augiasza, stać się twórcą sanacji. W piosenkach występował jako ten, który „jedzie, jedzie na Kasztance", nierzadko po prostu jako On.
Zaimek ten, nagminnie stosowany w literaturze przy określaniu Piłsudskiego jako postaci legendarnej i naznaczonej charyzmą, Zygmunt Nowakowski uczynił właściwie zasadą konstrukcyjną „widowiska w obrazach" — Gałązki rozmarynu (1938). Ta bardzo popularna w końcu lat trzydziestych sztuka — przeznaczona dla masowego odbiorcy — stanowiła swojego rodzaju kronikę Pierwszej Brygady przełożoną na pięć malowniczych scen ściśle określonych zarówno czasem, jak i miejscem akcji. Rzecz dzieje się w Krakowie przy ulicy Oleandry (początek sierpnia 1914), następnie w Kielcach (raz 30 sierpnia, po raz wtóry w końcu październi-
224
ka), wreszcie pod Łowczówkiem i w okolicy (24 grudnia), a
nad Nidą w drugiej połowie kwietnia roku następnego. ' lf,*nia), i!'
Sztuka w zasadzie jest ciągiem luźnych scen z udziałer,,, °5°-mów ludzi bądź to szczerze i z dużą dozą entuzjazmu ang§* ^*d%ia^ cych się na rzecz irredentyzmu polskiego i walki zbrojnej,: u,u arfr też przyjmujących postawy konformistyczne. Rzecz spaja ^'^jn^i giczną całość schematyczna historia narodzin miłości Sławyv ^ sPaj^ jemniczego Juhasa, który w końcu utworu okazuje się niedoli. S}av\f' lekarzem chroniącym się w polskim wojsku przed zaciągie^ *" Hiecf*' armii austriackiej. Jest jeszcze w sztuce wątek zabawowy , ^iągifi
zany z historią ciotki ze Stanisławowa, dobrotliwej matrony. : '^Ow^1
I
nie ustaje w poszukiwaniach zbiegłego z domu siostrzeńca, I ''"^ronyH wreszcie znaleźć ,,na linii" koło Nidy. ^efica^l
Te luźne sceny najsilniej jednak zespala w integralną q osoba „komendanta". Nowakowski nie ukazał go bezpośredni 6raIną f™ planie, ale kwestię jego obecności w myślach i rozmowach pq ao°śrecJ występujących w sztuce -uczynił sprawą nadrzędną. Sygnały )e*ach yf} obecności narastają i zagęszczają się w miarę rozwoju § H-Ygnajf W pierwszej scenie są nikłe, zaledwie uchwytne; w drugiej, lj 'Owoju >* mowa o entuzjazmie młodzieży garnącej się do wojska, Pa; ' §a§iej, ^ sjwierdza — ,,on jeden ich porwał!" (GR 83). W scenie trzv,,6xa> P4 Kapucyn przypominający niektórym z mieszkańców Kielc ttn 3ln*e trf cje 1863 roku bezustannie powołuje się na „niego" (GR 93). (f 3™lc t( tylko o Piłsudskim mówi się nie za pomocą zaimka osobowego* "-" 93) ( wówczas, gdy pluton wyraża radość z powodu otrzymania pocL OAvegc) t ły od samego „Komendanta Głównego" (GR 123). Pod k^J8*3 P00^' utworu, w scenie piątej, rozmowy o oczekiwanym bohaterze $ °°°c' k^ się coraz częstsze. Histrio uczy dzieci wiejskie piosenki Jedzie,, 9*erze fyj dzie na kasztance..., a w przerwach tłumaczy im: ,,a ten pan Judził dzo, bardzo lubi dzieci" (GR 151). Brzytwa chełpi się, urągając .^ n P>an jfł nccześnie oficerom austriackim: „Przecież on robi, co chce, i \,. §-gającl komukolwiek wtrącać się do nas!" (GR 155). Wszyscy cieszą. '^ce> i vt że „On" będzie na meczu piłki nożnej. Słowikowski medy|v,Stac'eszą I
1
„[...] On jest gdzieś koło nas czy nad nami, ale równocześnie l rrrnedyt on dla mnie czymś jakby nierealnym..." (GR 157). Sława z tal 59-eśnie niczą miną zapowiada „kogoś". Zza sceny dowiadujemy się* s * * taj wreszcie się zjawił, że chłopi „go" witają i zatrzymują, a d^L ^*^ s^l śpiewają wyuczoną piosenkę. Sztuka kończy się, a „On" pozos^ " a d?
'N pozost
15 — Legenda Piłsudskiego...
tajemnicą, postacią mityczną, wyobrażeniem odbiorcy „widowiska" czy czytelnika tekstu. O to zresztą zapewne autorowi chodziło. Tworzył kolejną wersję legendy.
Wszystkie wymienione wyobrażenia literackie o Piłsudskim, zakorzenione w społecznej świadomości lat trzydziestych, funkcjonowały z jednakową niemal siłą. Nie wykluczały się wzajemnie i nie deprecjonowały, chociaż — rozpatrywane w płaszczyźnie logicznej i racjonalnej — stanowiły jakości niekiedy sobie obce. Ten fenomen w części już zapewne wytłumaczyliśmy: Piłsudski niemal dla każdego środowiska, klasy i warstwy społecznej miał inny wizerunek wsparty w każdym przypadku coraz to innym mitem bądź symbolem. Jeśli więc legenda Piłsudskiego winna pełnić funkcje integracyjne w społeczeństwie podzielonym klasowo i ideologicznie, a przecież takie -funkcje mieli na uwadze liczni piszący o marszałku, należało tworzyć jego portrety z elementów heterogenicznych. Tak się też stało — ukształtował się pewien wzorzec o charakterze niemal kodeksu. Według niego tworzono popularne biografie bohatera, w których rzeczowa informacja raz po raz inkrustowana była metaforami heroizującymi, a więc czynnikami „naddanymi". Wincenty Rzymowski w ogłoszonym w książce zbiorowej Idea i czyn Józefa Piłsudskiego „życiorysie" bezustannie ulegał tej manierze. Akcentował duchowe pokrewieństwo Piłsudskiego to z królami, hetmanami i wodzami, to znów z ludźmi, którzy królów gotowi byli zwalać z tronów:
„W historii Polski — pisał — Piłsudski związał imię swe ze zdarzeniami olbrzymiej i wyjątkowej wagi. Ażeby znaleźć w niej mężów godnych pod tym względem stanąć w równym obok niego szeregu, należałoby zwrócić się już nie do księcia Józefa Poniatowskiego lub Kościuszki, ale może do króla Stefana, do Żółkiewskiego lub któregoś z najszczęśliwszych Jagiellonów". (IDU)
Rzymowski zestawiał go z Chodkiewiczem (ID 57), gdy pisał o wkroczeniu 7 sierpnia 1919 roku polskiej armii do Mińska, a także z Dąbrowskim (ID 38), by wskazać, że ten ostatni miał niewspółmiernie lepsze warunki tworzenia siły zbrojnej na włoskiej ziemi, gdyż wsparty był autorytetem Napoleona oraz stosunkowo świeżą „tradycją Rzeczypospolitej" (ID 38). Kolektyw redakcyjny „Robotnika" porównywał do „Kuźnicy Kołłątajowskiej" (ID 26).
226
walki wojsk polskich i rosyjskich pod Warszawą w 1920 roku (j bitew pod Racławicami i Grochowem (ID 60). Ataki Organizacja Bojowych na pociągi — w tym także akcję pod Bezdanami w 19o§ roku — nazywał „iście Kmieicowymi" (ID 35). Wspominają^ o „podziemnej" działalności Piłsudskiego przywoływał nazwisk Montwiłła (Józefa Mireckiego) i Stefana Okrzei „jako krwią pisąx ne świadectwa, że w Polakach żyją prastare cnoty rycerzy spęu Kłuszyna, Chocimia, Raszyna i Grochowa" (ID 35).
Nie zapomniał także jednego z ważniejszych patronów: „f sama ziemia, która była kolebką »sielskich, anielskich« lat Adar^ Mickiewicza, szumem swoich lasów, poezją swych jezior, łąk i p^ górków poiła także młodocianą pierś Piłsudskiego" (ID 11). Zdą_ nien* Rzymowskiego Piłsudski realizował konsekwentnie główt) wskazania patriotyczne zawarte w Dziadów części III: „Jak Wy^ socki w nieśmiertelnym poemacie Mickiewicza, splunął na skor^ pę i postanowił zstąpić do głębi" (ID 22). „Rycerz", „romantyk'-„rewolucjonista" w jednej chwili ulegał metamorfozie — stawaj się „siewcą": ,,I tak szedł ów tajemniczy siew wolności pr^. łany dusz polskich. Siew, który, z roku na rok coraz bujniej kiej kując wzróść miał z biegiem czasu żądzą czynu i gotowością ofią 7" (ID 26).
Jeszcze bardziej wieloznaczny portret Piłsudskiego stworze Felicjan Sławoj-Składkowski w ogłoszonych w 1936 roku Stfife pach meldunków. Jego książka składająca się z ponad stu relac ^. ze spotkań osobistych z marszałkiem — a spotkań tych wedłu wyznania autora było w latach 1918—1935 ponad 150 — miała c^ le dokumentarne („Spisałem wszystko, tak jak było, by nie posz* w niepamięć" — SM 5). Stała się w pewnym sensie „literaturą*, a nawet bestsellerem drugiej połowy łat trzydziestych.
Składkowski — autor wcześniej wydanych książek: Mo^ służba xv Brygadzie, Beniaminów, Gdzie widziałem Komendanta nim Polskę wywalczył — w swoich „meldunkach" pokazał o wie^' więcej, niż zapewne zamierzał. Akcentował przede wszystkim bi dzącą szacunek prostotę swojego bohatera. Na kartach własnej, 1 . czącej ponad pół tysiąca stron, książki stworzył około trzydziesta jego portretów zewnętrznych, w których dominowała „strzelecka kurtka" bądź „szara maciejówka". Co parę lub parędziesiąt kaw tek obsesyjnie niemal powtarzają się zdania:
,,Komendant stał w swojej kurtce strzeleckiej bez odznak, obok stołu" (SM 10); „Komendant zdrów, dobrze wyglądający i uśmiechnięty stał przy biurku i patrzył na mnie szarymi oczami spod swych wielkich brwi" (SM 44); „Ubrany był Komendant w kurtkę strzelecką bez odznak i siedział za owalnym stołem w rogu pokoju, stawiając pasjansa" (SM 61); „[...] w fotelu siedzi Komendant w rozpiętej kurtce strzeleckiej i pantoflach, paląc papierosa" (SM 107); „Gdy zameldowałem się w narożnym saloniku Belwederu, Komendant siedział w kurtce strzeleckiej za stołem, stawiając pasjansa" (SM 167); „Komendant ubrany jest w zupełnie nową błękitną kurtkę strzelecką z »parasolem« nad lewą górną kieszenią" (SM 184); „Komendant siedzi za stołem w drugim gabinecie, jest zmęczony i nie ogolony, ubrany w rozpiętą pod szyją kurtkę strzelecką" (SM 299); „Pana Marszałka zastałem w rozpiętej starej kurtce strzeleckiej i pantoflach, siedzącego w fotelu za stołem, w narożnym salonie, obok tarasu" (SM 389).
Niemal z taką samą systematycznością i pewnego rodzaju skrupulatnością Składkowski w swoich „meldunkach" podawał informacje, zwięzłe i rzeczowe, o zdrowiu i wyglądzie Piłsudskiego. Informacje te, zwykle zaopatrzone osobistą uwagą autora wyrażającą bądź „smutek", bądź „radość", urabiały Komendantowi opinię człowieka delikatnego, steranego w służbie dla ojczyzny, całkiem zwyczajnego i prawdziwie ludzkiego:
„Komendant wygląda już lepiej niż po powrocie z Magdeburga, chociaż widać na Nim zmęczenie, gdyż w poczekalniach Belwederu tak samo pełno, jak miesiąc temu" (SM 16); „Wygląd Komendanta dosyć dobry, jest jednak blady i zmęczony" (SM 128); „Komendant w mundurze marszałka stoi na środku gabinetu. Jest zmęczony i przygaszony" (SM 283); „Nie jest blady, ale ma wypieki pod oczami, które zapadłe, błyszczą niezdrowym ogniem" (SM 369); „Komendanta zastałem w tym samym narożnym salonie, dobrze wyglądającego i w doskonałym humorze" (SM 390); „Wygląd Komendanta dobry, głos czysty, chociaż od czasu do czasu występuje wilgotny, męczący kaszel" (SM 393); „Pan Marszalek jest nie ogolony i włosy zapuszczone spadają Mu na kołnierz kurtki strzeleckiej, ale wygląda dobrze, jest opalony, mimo że podobno w Zaleszczykach, skąd świeżo wrócił, nie było ładnej pogody i cały czas padały deszcze" (SM 449); „Obecnie cera Komendanta jest ziemi-
228
sta, jakby przyprószona popiołem" (SM 529); „Schudł bardzo, rtjce Jego były jeszcze mniejsze niż zwykle i nabrały niepokojącego woskowego koloru" (SM 542).
Szczególną „ludzkość" bohatera Strzępów meldunków dokumentuje zwłaszcza jego stosunek do dzieci, własnych i cudzych: i ta sprawa zajmowała Sławoja-Składkowskiego prawie bezustannie:
„W roku 1925, w czasie jednego z wyjazdów do Wilna, zameldowałem sit; Komendantowi na dworcu z moim dwunastoletnim synem. Komendant położył swoją kochaną rękę na głowie chłopca" (SM 39); „Wychowanie fizyczne narodu chce Pan Marszałek zacząć od dzieci, »które w dusznej atmosferze szkolnej muszą z konieczności wyprostowywać swe biedne nóżki«" (SM 72).
Do tych relacji dodawał Składkowski także i dość obszerne wywody o tym, jak Piłsudski lubił gawędzić o własnych córkach: Wandeczce i Jagódce, o ich zamiłowaniach, zabawach, dowcipach i wreszcie o tym, że w godzinie własnej śmierci „przytomny, błogosławił ręką dzieci" (SM 554).
Piłsudski w opinii Składkowskiego potrafił zapalać się w rozmowach, miewał chwile dobrego, niemal przedniego humoru (SM 377), lubił gawędzić w gronie dawnych towarzyszy broni, wspominać o zesłaniu na Syberię (SM 308—309), o podróży do Portugalii i na Maderę (SM 377), do Siedmiogrodu, gdzie znalazł wiele przyczynków do biografii Batorego (SM 169), a także do Egiptu (SM 359). Chętnie sięgał po książki (SM 365), interesował się literaturą. Pociągała go zwłaszcza jedna, którą od dziesięcioleci znał, a która trafiła na rynki zagraniczne: „[...] Komendant pokazuje mi szczegółowo, leżące na stole w gabinecie, japońskie wydanie »Popiołów«, zachwycając się rysunkami i winietami" (SM 351).
Składkowski — po pierwszej wojnie minister spraw wewnętr/.. nych, a następnie wiceminister spraw wojskowych — na Piłsudskiego spoglądał z prawdziwie nabożną czcią. Był nim do tego stopnia oczarowany, że stał się nawet entuzjastą jego niekiedy niecenzuralnych, nazbyt „mocnych" słów rzucanych w chwilach szczególnego Wzburzenia. Dzięki temu, że z właściwą sobie „służ-bistością" notował wszystko dokładnie i systematycznie, mamy w jego relacjach drugi poniekąd, już nie liryczny, nie sentymentalny i dobrotliwy, obraz Piłsudskiego. Jest to obraz swoistego
229
brutala, który wielekroć pozwala sobie na dosadnosc w wypowiedziach. Wszystkie, które był w stanie zanotować, Sławoj-Skład-kowski utrwalił. Oto jedna z nich:
„Wszędzie furtki i wyjątki dla wybranych, to stała praca personaliów. Co to za zabawa? (...) Krętacze, wstyd mówić o waszych urzędnikach.
Jeden człowiek pracowity pracuje za dziesięciu innych! Dlatego każda rzecz, której w urzędach dotknąć, to stare g...., śmierdzi i śmierdzi. Ten wóz państwowy i zapałki, które go zatrzymują.
Dlatego, wasz obowiązek — przestać być indolentami, tak by całą pracą urzędników nie było tylko wygodnie wy.... się w wychodkach państwowych! (...) (ciężko oddychając) Przepraszam, ja zaczynam się irytować" (SM 276—277).
Już w inny nieco sposób tworzyła legendę Piłsudskiego Je-hanne-Wielcpolska. W latach trzydziestych odbyła podróże do miejsc, w których w roku 1917 i 1918 Piłsudskiego przetrzymywano i więziono. Ich rezultatem był reportaż literacki wydany w Krakowie w 1935 roku pod tytułem Więzienne drogi Komendanta. Gdańsk—Szpandawa—Wesel—Magdeburg. Ukazała w nim autorka własny upór i cierpliwość w poszukiwaniu ludzi, którzy rzeczywiście w minionych latach widzieli Piłsudskiego na tuła-czym szlaku, bądź też przynajmniej mogli go widzieć. Starała się zbierać materiały autentyczne i wiarygodne, mozolnie komponowała w całość z najdrobniejszych detali, ale raz po raz poddawała się nazbyt wybujałej wyobraźni, wskutek czego jej książka ponad wszelką miarę była inkrustowana łegendotwórczymi wstawkami. Na przykład pisząc o Szpandawie, gdzie Piłsudskiego czasowo tylko więziono, komentowała:
„Cała Brandenburgia była spokrewniona z Jagiellonami, polsko-litewskimi panami, i tym to szlakiem właśnie naszych króle-wien miał iść Józef Piłsudski.
Historia ma swoją zawiłą, ale nieubłaganą logikę" :,N.
Osadzenie Komendanta w twierdzy w Magdeburgu traktowała bardzo a bardzo osobliwie: przed tysiącem lat władca magdeburski Otto III złożył Bolesławowi Chrobremu wizytę w przeddzień ery, gdy Polska miała zostać prawdziwą potęgą polityczną i militarną. Pobyt Piłsudskiego na ziemi cesarskiej w latach 1917—1918, po-
230
wiedzmy wyraźnie pobyt przymusowy, pod strażą, to — tO' v J autorki — po prostu „rewizyta" złożona po stuleciach prz1''w -tomka wielkiego Bolesława potomkom Ottona III. Rewizyt* żona również na progu nowej epoki. 0[j'
Jak widać, najdrobniejszy nawet epizod z życia Piłsud* .^o/3 'j tłumaczyła Jehanne-Wielopolska teleologicznie, w każdyi1' m'^~ geście dopatrywała się działania Opatrzności i bliżej nie iw fy-V" tyzowanych sił irracjonalnych. Traktowała go jako osobowo'.^-f' jątkową nawet na tle ludzi „wielkich", osobowość „jedyną'''jn^-zwykle wrażliwą. Nieprzypadkowo też w kolejnej książce, ^fi"/1" nej w Warszawie w 1936, pod tytułem Marszałek w życiu c$$*$' nym (drugie wydanie z 1937 roku nosiło tytuł Józef PilsudsW .$o^>° ciu codziennym) bardzo często, aż do przesady, ukazywal^ pj) I/* " tajemnicze związki z przyrodą: światem zwierząt i roślin. i jtMU sudski na bieżąco był zorientowany w tym, co dzieje się vi .¦fiitP1' '
rze — obserwował drzewa, liczył sasanki, opiekował się pi' tfa^e"
f >el \ „Tak w Belwederze, jak w Sulejówku, miał gołębie pc^ m^j \
które sam karmił. W ostatnie nawet dni przed śmiercią, nf „0$/ ^4
kanoe, z werandy karmił Swoje ptaki. Wilk strażowa! wierf1
siedzibą w Sulejówku".3'1 iv$^\
Działanie sił wyższych widziała pisarka w tym, że naW1' tyO \)
ją senne mary zwiastujące śmierć Piłsudskiego. Ingerent) J*)f N
sił dopatrywała się w szczególnie silnych wyładowaniach sr,^*^ ,
rycznych podczas jego pogrzebu w Warszawie i Krakowie, -o&r
0
ich sądach na ten temat nie była zresztą odosobniona. Ov fl$
„zy
zmarłego dopatrywała się niemal wszędzie, gdzie dotychc^ 0' ąov°\ adaptowanych przez polską literaturę międzywojenną do " acąP \ legendy Józefa Piłsudskiego. W tej funkcji pojawił się w
ii
dość krótki, by w jakiejś mierze przycichnąć w okrutny czas tragedii wrześniowej i wieloletniej okupacji.
Czy sama legenda rozpadła się po 1939 roku? Odpowiedź twierdzącą można traktować za właściwie nieprawdziwą. Trafniejsza będzie teza, że uległa ona osłabieniu, a zarazem pewnemu skomplikowaniu. Niewątpliwie w kręgach emigracyjnych żywo dawała o sobie znać. Także w kraju jej echa w wielu środowiskach, zwłaszcza w tych, w których niepodległościowe tradycje były komponentem żywych mitów rodzinnych, bez wątpienia istniała i funkcjonowała. Dla części społeczeństwa legenda Piłsudskiego w czasie okupacji stanowiła swoisty lek na psychologiczne skutki klęski wrześniowej. Znaczna zaś część narodu zaczęła szukać wyjścia z dramatycznej sytuacji poza kręgami, które w dwudziestoleciu międzywojennym dzierżyły ster rządów i którym w ostateczności — w jakiejś mierze — legenda Piłsudskiego ułatwiała sprawowanie władzy. Problem, w jaki sposób jej czar, będący pochodną „mgły romantyczności", to rozwiewał się, to znów wzmacniał w społeczeństwie, zwłaszcza wśród pisarzy, stanowi interesujące zagadnienie badawcze. Rezygnując z podjęcia tego tematu w niniejszej rozprawie wskażmy, dla egzemplifikacji, jeden tylko znaczący przykład. Tuwim, autor hołdowniczych wierszy o Piłsudskim, ogłaszanych zarówno za życia marszałka, jak i po jego śmierci, w liście adresowanym 8 czerwca 1944 roku do Tadeusza Radwańskiego analizował zagadnienie „legendy Piłsudskiego" następująco:
„Im więcej zastanawiam się nad zdarzeniami i duchem tego okresu — okresu, w którym Piłsudski jawnie lub z ukrycia dominował — tym większe ogarnia mnie zdumienie, że my, współcześni, daliśmy się tak odurzyć i zaczadzić »romantycznym flui-dem« jakim Piłsudski promieniował. Przyznaję otwarcie, że i ja przez dłuższy czas należałem do zaczadzonych. Dużo się na to złożyło powodów, a m.in.: oszołomienie niepodległością, emocjonalne zabrnięcie w rozmaite fałsze historyczne przyjęte przez moje pokolenie za dobrą monetę, straszliwy balast poezji i »mistycyzmu«, jaki najniepotrzebniej przyjęliśmy od wieku XIX, zamiast go zrzucić za siebie, tj. umieścić tam, gdzie należy: w sferze skarbów artystycznych, literackich, nie zaś, jak to u nas było, wmawiać so-
232
bie i innym, że jesteśmy jakąś osobliwością w historii, ze iiw111)' jakieś tam »dziejowe misje«, »przeznaczenia« itp. faramuszW
Z dystansu lat, z perspektywy historycznej mógł Tuwim ^ pisać. Ale trzeba powiedzieć, że inni skamandryci reagowali na „czad romantyczny" i legendę Piłsudskiego zupełnie inaczej^9" zimierz Wierzyński do końca życia z wielkim sentymentem ^n0~ sił się do osoby i legendy marszałka. Sprawa ta była dla aieg"'ue" zwykle żywa nawet na parę dni przed wybuchem wojny. Wówczas to w specjalnej wkładce do ostatniego numeru „Wiadomości ^e" rackieh" (z dnia 3 września 1939 roku) pomieścił wierszo toiacJ' tyle kasandrycznej, co jednocześnie tyrtejskiej pod ty^ef11 Wstążka z „Warszawianki". Wiersz był rychło — bo w roku 19*' — wfączony przez poetę do jego zbioru emigracyjnego &nia~ -Wilczyca. Przywoływał — na sposób dobrze znany polskiej &1"3" maturgii i narodowym tradycjom inscenizacyjnym — nieuc^Y ny cień Marszałka na spektakl Warszawianki Wyspiańskiego, sz^u"
ki mówiącej o najbardziej zapewne dramatycznych
momentach
w historii powstań:
Czy tak mi się wydało z dziwnego szelestu,
Czy wyśnił mi się tylko, niby nocna zjawa,
Nie wiem — lecz powiał tędy, może jeszcze jest tu,
Ukryty w loży czeka, aż umilkną brawa,
Chmurny i niedosięgły, na szabli oparty,
Taki sam jak za życia, tylko bladolicy:
— Wielki Boże! Czy wyszedł z wawelskiej kaplicy
I ustawione sprawdza w całym kraju warty?
I właśnie gdy żegnali się goście wieczorni, Zdawało się, że idzie — kiedy lampy zgaszą. Postąpi za kulisy i z rekwizytorni Słupem ognia nad nocą wyświetli się naszą, Lecz on przeszedł za scenę, zwój kotary trąca I spod nóg zakurzone odsuwa rupiecie, Trwoga staje nad nami, nad nim cisza drżąca: To, co mówił żołnierzom, szepnie dziś poecie. "
Prowadząc go po rozległych przestrzeniach rekwizytorni nfl0S' twórca konstruować wyrazisty ciąg ogniw naszej niepodłegl°sC10~ wej tradycji mającej swój wyraz w narodowej dramaturgii c*asu romantyzmu i neoromantyzmu. Wskazując na związek \viel*tK"
233
.symboli z przeszłości (kontusze, karabele, polonez, stary wiarus, Konrad z Dziadów i Konrad z Wyzwolenia, Kordian, Sułkowski, Wesele) z aktualną świadomością Polaków zagrożonych wojną, Wierzyński — tak się wydaje — pragnął na tym gruncie budować mitologię walki zbrojnej. Nieprzypadkowo dość dużą kwestię filo-zoficzno-tyrtejską włożył w usta tajemniczego przybysza z wawelskich podziemi:
— Znam tę miłość i dramat ten znam rymowany I wiem, jak duch się żywy przez gusła przebija. Wszystkie z tamtych mundurów weszły we mnie rany, I śmiercią nie porazi mnie mądrość niczyja. Dałem wam miecz. Podnieście go dzisiaj z teatrów, Mej armii rozstawionej wojna nie wystarczy. Ja chcę mieć wojsko z miecza i z ognistych wiatrów: Muzo! Ucz ich zwyciężać lub wracać na tarczy! Wszystko z ducha wynikło, w ducha się obróci I jeśli sięga męstwa, to z sił dobrowolnych: Chcę byście w hełm przybrani i w pancerz zakuci Wysoko nieśli wolność w swoich sercach wolnych. Powstaje dramat — żywy. Okopcie kurhany I żywi na kurhanach, na okopach stańcie. Naprawdę dokonywa się świat rymowany, Biją polskie zegary kurant po kurancie. Naprawdę idzie pożar. Na ściany się wedrze Gęstą łuną, co wszystko z tych murów pościera Oprócz krwi zapisanej na waszej katedrze: Że tym się tylko żyje, za co się umiera. a
Dodajmy jeszcze uwagę. Wstążka z „Warszawianki" była wezwaniem Polaków do bezpośredniej walki z niemieckimi najeźdźcami („Dałem wam miecz", „okopcie kurhany", „na okopach stańcie"), ale była też apelem skierowanym do twórców, wzywającym do tworzenia dzieł służących narodowi w jego dramatycznych zmaganiach („Muzo! Ucz ich zwyciężać lub wracać na tarczy!").
Również Stanisław Baliński przypomniał postać Piłsudskiego w wydanym w 1941 roku w Londynie tomiku Wielka podróż. W kolejnych wierszach zbioru przywoływał główne symbole polskości: Krzemieniec, Szopena, Mickiewicza, Moniuszkę, dworki szlacheckie, mazura, prapremierę Wesela, wreszcie znaczące daty: 1863 i 1905. W tym wymownym ciągu narodowej tradycji umieścił — w wierszu Rozmaryn — poetyckie wspomnienie pieśni, któ-
234
ra kojarzyła mu się z własną młodością, krajem dzieciństwa i niepodległościowymi ambicjami Polaków:
I oto od gościńców, od pól i od traktów.
Zasypanych poranku malinowym złotem,
Słychać śpiew. Najpierw cichy, lecz głośniejszy potem,
Pełen rytmów niezwykłych i żołnierskich taktów.
To idą pierwsi strzelcy, od Kielc i Krakowa,
Przerzucając przez Polskę, do Wilna, do Lwowa,
Bukiety rozmarynu jak gałązki sławy,
Które się rozsypują pod drzwiami Warszawy.
Ta pieśń o rozmarynie, chyba że najstarsza > Z legionowych melodyj, brzmi sentymentalnie.
Ale jeśli ją śpiewać, maszerując drogą, Dźwięki mogą po drodze zamienić się w marsza I nagle tak niezwykłej siły nabrać mogą, Ze kończy się akordem, co brzmi tryumfalnie.
Pierwszy powiew tej pieśni, nadzieją wezbrany,
Doszedł nas w Sienieżycach, u schyłku wakacji.
Była to młoda jesień. Wieczór. Po kolacji.
Ktoś przyjechał z Warszawy czy z Kielc, ktoś nieznany.
I w pożółkłym salonie przy wiśniowym stole,
Pod lampą abażurem przybraną bogato,
Objaśniał coś rodzicom ze zmarszczką na czole.
Nawet ciotka przestała czytać Trędowatą
I przysiadła się bliżej, by słuchać, co powie
Ten gość i zwiastun wielkich i niezwykłych nowin. "
W strukturze całego wiersza Balińskiego, mającego ton swoistej klechdy rodzinno-patriotycznej, szczególną jednak rolę pełnią dwa ostatnie jego segmenty o charakterze puenty. Pojawia się w nich tajemnicza postać, której imienia celowo nie wymienia poeta zakładając, że każdy, lub niemal każdy czytelnik formę przymiotnikową „nowogródzki" — w trzecim wersie od końca — dopełni w domyśle jedynym z możliwych rymem: „Piłsudski". Oto owa puenta:
Zaszyty razem z braćmi — wśród mebli — w ukryciu, Patrzyłem, jak szeptali w papierosów dymie, I wtedy usłyszałem po raz pierwszy w życiu, Wymówione po cichu, po ciemku — to Imię.
235
Od tej chwili minęło Jat trzydzieści blisko. Ach, burzą, sławą, chmurą było to nazwisko. A ja słyszę je zawsze jak dawniej, jak przedtem, Jak w ten wieczór dzieciństwa, późny, nowogródzki, Kiedy je obcy przybysz wypowiedział szeptem, Od którego dreszcz poszedł. To Imię! 45
Tak widział w czasie II wojny światowej, a więc w perspektywie lat czterdziestych, postać Piłsudskiego Stanisław Baliński. Inny skamandryta, Jan Lechoń, w Dziennikach ciągle z wielkim rozrzewnieniem i sentymentem wracał do tego imienia, a i „lewicujący" niegdyś Słonimski jeszcze w roku 1975 w Alfabecie wspomnień — książce powyżej cytowanej we fragmentach — bynajmniej nie ukrywał dość znacznej sympatii, jaką miał dla dawnego bel-wederskiego samotnika. Warto dodać, że w czasie wojny i okupacji w kraju i za granicą coraz bardziej umacniała się sława Władysława Sikorskiego formującego na Zachodzie polskie siły zbrojne. Sława ta artykułowała się w powtarzanym z nadzieją i wiarą dwuwierszu:
Im słoneczko wyżej. Tym Sikorski bliżej.
Nic w tym dziwnego, iż w takiej sytuacji skamandryci — dość powszechnie uważani za piłsudczyków — niekiedy spotykali się z wyraźną niechęcią polskich kół emigracyjnych. Ściślej mówiąc: części owych kół.
AA Po latach...
Przedstawione rozważania stanowią zaledwie jeden z wielu możliwych wariantów ujęcia literackiej legendy Piłsudskiego. U podstaw takiego sądu leży przeświadczenie, że zagadnienie jest na tyle szerokie i skomplikowane, iż nie sposób w jednym studium objąć jego wszystkich stron i aspektów. Stąd jedno z ograniczeń o charakterze chronologicznym — analizowany materiał literacki nie wychodzi zasadniczo poza schyłek dwudziestolecia międzywojennego.1 Chociaż są tu pewne wyjątki. Tragedia wrześniowa, stanowiąca dla całego narodu polskiego i naszych pisarzy niesamowity wstrząs, spowodowała przytłumienie twórczości literackiej bądź też skierowała uwagę literatów na problemy najbardziej aktualne. Ludobójstwo, rozrachunek z „epoką pieców" i „czasami pogardy", działania wojenne na Wschodzie i Zachodzie, refleksja nad kształtem przyszłej Polski, walka partyzancka, konspiracja — to tematy dominujące.
To prawda, że blok utworów literackich dotyczących wielostronnego rozrachunku z przyczynami klęski wrześniowej był dosyć duży i po 1945 roku znacznie się powiększył, ale w mieszczących się w nim utworach ostrze krytyki nie było zasadniczo wymierzone w Piłsudskiego — ten już w 1939 roku od paru lat nie żył — ale w obóz sanacyjny w końcu lat trzydziestych wewnętrznie skłócony i coraz bardziej zmieniający się i dekomponujący.
W odniesieniu do twórcy obozu belwederskiego istniało sporo niedopowiedzeń wielorako zdeterminowanych. Już po 1935 roku upowszechniało się przeświadczenie, że sfery rządzące zdradziły ideały marszałka. Odsunięcie niegdyś najbliższego Piłsudskiemu człowieka — Walerego Sławka, który zmarł śmiercią samobójczą — zdawało się to przeświadczenie umacniać. Podobne poglądy
237
reprezentowali między innymi — jak to już zaznaczono — Kaden--Bandrowski i Wacław Sieroszewski. Zasygnalizowane zagadnienie wymaga dalszych badań zarówno historycznych, jak również historycznoliterackich. Warto teraz wskazać, że znalazło się ono w literackiej wizji Węzłów życia (1948, wyd. II rozszerzone — 1950—1954) Zofii Nałkowskiej. Jeden z tragicznych bohaterów powieści, generał Wysokolski, w czasie przed wzbierającą burzą dziejową nie widzi właściwie ratunku dla Polski zagrożonej przez faszyzm niemiecki, nie wierzy bowiem do końca w konstruktywne wysiłki obronne aktualnie rządzącej ekipy. Jak w transie chwyta się sił magicznych. Po prostu za pomocą słowa pragnie zażegnać nadciągające niebezpieczeństwo. Czyta zachłannie pierwsze tomy pism zbiorowych Piłsudskiego. W interpretacji tej sceny u Nałkowskiej szczere współczucie pomieszane jest ze sporą dozą sarkazmu i ironii.
Zrazu nieobecne w literaturze Polski Ludowej nazwisko Piłsudskiego od czasu do czasu zaczęło pojawiać się w niektórych tekstach — przeważnie prozatorskich. Wymieńmy przykładowo Marii Dąbrowskiej Przygody człowieka myślącego, powieść wydaną drukiem w 1970 roku, lecz pisaną wiele lat wcześniej oraz Tadeusza Nowaka Diabły (1971). W wymienionych i kilku innych, tu już nie przywoływanych, utworach Piłsudski jest przedmiotem dyskusji postaci przedstawionych w dziele literackim, dyskusji, przez które dokonuje się oceny tych postaci, nie jest natomiast przedmiotem ujęć hagiograficznych. To dość zrozumiałe.
W pięćdziesiątą rocznicę Niepodległości Polski (1968) ukazała się powieść Andrzeja Kijowskiego Dziecko przez ptaka przyniesione, w której dawny Komendant stanowi ważny, niemal centralny, komponent mitu rodzinnego starej, nobliwej rodziny krakowskiej prowadzącej zakład dorożkarski i karawaniarski. Wizja Piłsudskiego jest tu niejednoznaczna, migotliwa, bo przedstawiona niemal na przemian to z perspektywy pryncypała i głowy rodu, to z punktu widzenia jego syna Bolka, który poszedł za Komendantem pozostawiając w domu tajemniczy zeszyt, to znów z punktu widzenia egzaltowanego, niezwykłego wnuka starego dorożkarza, czy też woźnicy Dubiela.
Decyzja Bolka, która tak strasznie zraniła starca lękającego
238
się o los jedynaka, przyszłego sukcesora jego majętności, była pr"" stą konsekwencją zanurzenia się chłopca w historię Polski widzi3' ną poprzez pociągające symbole heroiczne bądź też dramatyczfl Stąd jego marzenie, aby ojczyznę ,,[...] śpiącą ze snu zbudzić, prf wrócić córkę Demetrze, pieśnią lub siłą wyprowadzić zbłąka* w piekłach Eurydykę" 2. Nic tedy dziwnego, że bez oporów w~ czył się czynnie w akcję niepodległościową. Sprawa ta otrzyrnUl oświetlenie ze strony wnuka pochylającego się nad przypadko* ocalałym ni to pamiętnikiem, ni to albumem z materiałami dw" czącymi dziejów Polski, pracowicie skomponowanym przez BoP-„W czarnym zeszycie układał wojny plan i mitologię, zaI"m w tej pracy go zastąpił przybyły z Litwy człowiek boży z krzach" stą brwią i dużym wąsem. (Mówią, że z Litwy szedł piechotą, szlabany granic i polityczny kredyt rządów; mówią, że cuda jak1 zdziałał, mocą swą własną czy obrazu — a na kobiety działał poi1 > tak że od zmysłów odchodziły albo wracały do nich, jeśli je pr# " tern już straciły; mówią, że proroctw starych słowa spełniałten człowiek tak dokładnie, iż każdy musiał weń uwierzyć — > soC' " liści go prosili, by im na głowy dłonie kładł — taka jest siła strych słów i mitów, zwłaszcza gdy ciemne a krzepiące...) Ten w° nowy, prócz poezji i obrazów, odgadnąć umiał koniunkturę i P°" ski temat romantyczny w właściwej chwili przetłumaczył na l"~ zyk bliższy nowym czasom: z ideą insurekcji w głowach szli zaf> chłopcy na dywersję przeciw wrogowi w służbie wroga. Niekto y jak on głowy potracili — inni serca. Potem powstała Polska niespodzianie, z koniunktur zmiennych — i niespodzianie przyby z Litwy, dowódca kilku batalionów, wodzem narodu został, wcie niem nowym mitów starych, i na dzieciństwo moje padł jego wzr spod brwi, i dramat jego, który czytał z zeszytu chłopca stracO go — mojego wuja, brata, ojca; portretem wodza zamknął s ' zeszyt — jego spojrzenie ciemne było końcowym amen w tym •> wiarzu małego zbawcy, a pod tą fotografią, jakby dymem bufy zasnutą, widniał napis czerwoną kredką podkreślony: »Legnaj > • starzy, idę za nim!«" :!
239
Nieco inne oświetlenie otrzymuje Piłsudski w opowieści starego Dubiela, który relacjonuje narratorowi-wnukowi dramatyczną scenę przedstawiającą spór dziadka z komendantem:
„Widziałem go tak jak ciebie, bo go pan przed bramą dopadł, gdy wychodził. Taki sobie — człek nieduży, przygarbiony trochę, mundur na nim szary, zmięty, i bez gwiazdek, bez orderów. W naszym wojsku kapral lepszy wygląd miał. Myślę sobie: co w nim widzą? A tu koło niego tłok i krzyki: »niech nam żyje«, »komen-dancie, prowadź«... Głupi naród — myślę sobie — ale, czuję, coś się dzieje ze mną, gardło ściska, serce bije, jak wtedy, kiedym przed cesarzem spadł, albo pod tą górą, pod zamkową, kiedy koń mój — wiesz... A pan — twój dziadek znaczy — do człowieka tego przystępuje, nic nie zważa na te baby zwariowane i na adiutantów w sznurach... Dziecko — mówi — poszło, konia skradło, każ mu pan do domu wrócić, nie gub dzieci, na co to się zda — ta krew niewinna i rodziców łzy... Płakał pan przed komendantem. Wojna — mówi — mocarstw, wojna świata, nie nasza, po co wleczesz pan tę garstkę na stracenie, sławę sobie pan budujesz z naszych strat... — Rzekł komendant: — Idż pan płakać gdzieś w ukryciu, jak dziadowie twoi, którzy nie skąpili synów krwi i własnych łez nie żałowali. Od lat, mówi, stu dwudziestu tak giną nasze dzieci, a dlatego pan i ja po polsku dzisiaj rozmawiamy, i dlatego na tę wojnę, którą toczy świat, syn pański za własną sprawę idzie, bliższą mu niż dom rodzinny. Szczęśliwy chłopiec — mówił jeszcze — lepszą cząstkę wybrał niż ci, co czekać będą, aż ich rozkaz obcy w okopy pogna w mundurze obcym, z obcą bronią. Ja wam daję (tu podniósł głos, bo już go cały słuchał tłum) sposobność własnej wojny, zwycięstwa lub przegranej. Ludzki los wam zgotowałem, gdy ludy w bydło zamienione ślepo pod wojny nóż się kładą... — Tak do twojego dziadka mówił wódz, co go też dzisiaj dziadkiem zowią, bo jest już stary".4
W wyobrażeniach malca Piłsudski jawi się jako uosobienie sił rodzicielskich i żywy symbol ojcostwa:
„Czekaliśmy długo w lesie wyniosłych kolumn lekkie galerie unoszących, parskały konie, kiwając łbaimi na pomyślność. Aż zadzwoniły ostrogi adiutantów, wrzasła komenda, błysnęły szable honorowej straży i wyszedł z wąskich, starych drzwi znaczonych króla monogramem ten człowiek, któregom w snach i w bezsenności
240
aa ojca sobie przysposobił. Ujrzałem z bliska mundur siwy przepasany błękitno-czarną wstęgą orderu Militarnej Cnoty, ujrzałem siwą brew i wąs ten sam co na pieniądzach i na znaczkach, srebrną buławę — znak ojcostwa z obrazów starych odczytany".5
W sumie w swojej oryginalnej powieści Kijowski dość przenikliwie ukazał złożone mechanizmy formowania się i funkcjonowania rozmaitych mitologii, w tym także legendy Piłsudskiego, która potrafiła zawładnąć — jak to jest w książce — tak hardymi ludźmi, jak dziadek. Starzec, straciwszy nadzieję na odnalezienie zaginionego w wirach wojny syna zdecydował się oddać swoje usługi Marszałkowi, a dawne osobiste porachunki z nim zakończył rychłym zgonem po śmierci Piłsudskiego.
Również w szerszym zakresie wkracza Piłsudski do powieści Lesława M. Bartelskiego Krwawe skrzydła (1976), utworu o pisarzu Giertyczu, jego powikłanych losach, walce o niepodległość, romansach i pracy twórczej. Ta powieść z kluczem bez wątpienia odnosi się do Juliusza Kadena-Bandrowskiego, nic tedy dziwnego, że cdtwarza klimat epoki, a w krajobrazie dziejowych wydarzeń w różnych perspektywach przywołuje Piłsudskiego przede wszystkim jako „Komendanta", niekiedy jako Brygadiera, wielekroć jako „Samotnika" z Sulejówka, Naczelnika Państwa lub też „Dziadka".
W roku 1976 wydał też powieść z kluczem Pole niczyje Zbigniew Safjan, której fikcyjna fabuła bez wątpienia koresponduje z autentycznymi wydarzeniami ostatniej fazy lat międzywojennych, koncentrując uwagę na tajemniczej, zagadkowej śmierci samobójczej Walerego Sławka. W tym utworze — podobnie jak w poprzednim — dziesiątki razy wymienia się pojęcia: Komendant, Piłsudski, Marszałek, Wielki Marszałek, „On", „Jego", Ziuk. Wszystko właściwie obraca się w powieści wokół tych imion oznaczających tego samego człowieka. W monologu Wacława Jana — rzecz idzie ni mniej, ni więcej o Walerego Sławka — mamy skonstruowany krytyczny sąd o ekipie rządzącej po śmierci Marszałka, która właściwie straciła kontakt z rzeczywistością:
„Bo gdzie po śmierci marszałka biło źródło władzy? Wyłącznie w jego woli? Oni też rozumieli, że muszą się do niej, do woli zmarłego, odwołać, ale władza zbyt ich fascynowała, sądzili, że posiadają ją w dostatecznym stopniu, by zdecydować się na fałszerstwo. I wtedy zaczęło się coś dziać na Zamku i w Belwederze. Po-
16 — Legenda Piłsudskiego...
241
wstał nowy krąg wtajemniczenia. (...) Wyobrażasz sobie próżnię, w jakiej istnieją? Nie mogą odwołać się do Niego, bo już go zdradzili, nie mogą do narodu, do najlepszych w narodzie... Kto pozostaje? Szulerzy z prawicy, notoryczne zera, polityczni oszuści, szmaty na sprzedaż. Gdzież im myśleć o wielkiej naprawie! Zdradzają własną przeszłość i nasze wspólne posłannictwo... Nie może rządzić rząd, którego nikt nie lubi i któremu nikt nie ufa".(i
Zdaniem Wacława Jana społeczeństwo polskie jeszcze nie dorosło w pełni do demokracji, z uwagi na dotychczasowy brak tradycji demokratycznych w kraju, w którym wieloletnia niewola deformowała ludzkie charaktery. Stąd też uzasadnienie — jego zdaniem — konieczności istnienia wybitnej jednostki:
„Daliśmy narodowi wodza i dzisiaj też naród musi mieć wodza. Nie program wyliczający z buchalteryjną skrupulatnością, co i kiedy, nie dziesiątki skłóconych polityków, grających ministerialnymi teczkami jak oklapniętą piłką, ale wodza... Wodza, który nie wlecze się jak Śmigły na pasku prawicy, endeckich błaznów i korpo-ranckich pajaców, nie kłania się byle krzykaczowi z lewa, ale który... Co tu gadać! Pamiętasz maj? Wszystkie nadzieje wiązały się z marszałkiem. I lewych, i najbardziej lewych, i ludowców, i liberałów. Chociaż nic nie obiecywał. Nic nikomu nie obiecywał. Mówią: hasło, wezwanie! Pusta gadanina. Jego hasła, te, które krzyczał tłum, rodziły stę same, niejako poza nim, w ostatniej chwili, w przeddzień. Powiadają: nie miał programu. Głupstwa! Jego wielkość polegała na tym, że nie miał programu, albo też, że nikomu ze swoich planów nie musiał się spowiadać.",7
W polu widzenia Wacława Jana znajduje się także Barozub, którego charakterystyka znakomicie pasuje do postaci Juliusza Kadena-Bandrowskiego: „W jego książkach jest coś,_ co mnie zaskakiwało; pokazywał nas deformując i deformacja ujawniała wielkość. Nawet karykatura. Dawniej bym nie wierzył, że karykaturą, czasem rysunkiem wręcz pokracznym można budować legendę. Ale to prawda: żadne słodkie wierszyki o Ziuku nie były tyle warte, co choćby Uliczka nad Wisłą albo Dom -pułkowników." "
Barozub był akceptowany przez Wacława Jana z wyłożonych wyżej powodów, ale jednocześnie stanowił jego ważki atut w perspektywie przyszłości, nie jako polityk, lecz jako legendotwórca:
242
„Modlił się do mnie ten twórca legendy, dosłownie się modlił, wygłaszając jakoweś formułki naiwne i tanie, że będę tym, który wróci narodowi suwerenność, otworzy drogę do demokracji i wykonania reform. Powiedziałem wreszcie: »Wypij kielicha, Barozub. Właściwie to zabawne, gdy pisarz bierze się do polityki. Widowisko z prowincjonalnego wiecu. Wiesz, czego od ciebie chcę? Tylko legendy. Teraz — mojej legendy«".(l
Powieść kończy się akcentami dramatycznymi. Bohater umiera samobójczą śmiercią. Plan fikcji literackiej zbiega się z planem faktów historycznych. Zagadnienie stosunku obydwu planów zostawić wypadnie poza zasięgiem niniejszych rozważań. Dla nas ważne jest to, co powiedziano w powieści na temat funkcji legendy, w tym także legendy Piłsudskiego. Ważne są refleksje na temat znaczenia ujęć karykaturalnych postaci, które chodziły lub chodzą w aureoli takiej legendy.
Postromantyczne wzorce osobowościowe stały się przedmiotem chłosty literackiej groteski między innymi w twórczości Sławomira Mrożka (Weteran piątego pułku z tomu opowiadań Słoń) czy też Tadeusza Różewicza (jednoaktówka pod pełnym aluzji do Piłsudskiego tytułem Wielkości). Zagadnienie to doczekało się rzetelnej, rzeczowej i wielostronnej analizy w książce Marty Piwiń-skiej Legenda romantyczna i szydercy.™ W tym kontekście pytamy, czy literatura „szydercza" definitywnie obala legendę, czy likwiduje dawne wzorce osobowe? Tego w żadnym przypadku nie można być pewnym. Nie jest to ani jednoznaczne, ani proste. Można się było spodziewać, że właśnie Witkacy — przed wielu laty — nie oszczędzi Piłsudskiego, a stało się inaczej. Zresztą już na to zwróciliśmy uwagę.11 Satyra i groteska mają zarówno siłę negacji, jak również właściwości odświeżające i oczyszczające. Jak wiemy, zdawał sobie z tego sprawę sam Piłsudski, skoro — jak pisze Antoni Słonimski — lubił tak bardzo szopki.12 „Szczypta soli", jak zaznaczono, miała dodawać jemu i jego otoczeniu pewnego uroku i smaku tak potrzebnego przy sprawowaniu władzy państwowej. Czasopismo satyryczne „Cyrulik Warszawski" w pewnym okresie programowo atakowało antypiłsudczykowską opozycję, ale karykatury samego „Dziadka" pojawiały się na jego łamach dosyć często.13 Temat „Piłsudski i szydercy" zasługiwałby więc na osobne studium historycznoliterackie.
w 243
Tymczasem cóż można powiedzieć o trwałości legendy Piłsudskiego? Przyjmijmy na chwilę tezę rzetelnego znawcy z dziedziny najnowszej historii Polski, Andrzeja Micewskiego, który twierdzi:
„Tworzywem legendy i roli Piłsudskiego była sytuacja, która sprzyjała przyjściu określonego człowieka [...] Nie odegrałby jednak marszałek żadnej roli, gdyby zbieg okoliczności historycznych przy końcu pierwszej wojny światowej był inny".14
Słowa Micewskiego, napisane w roku 1968, znakomicie współbrzmią z tym, co w Kordianie i chamie — powstałym w roku 1932 — spiskowcom-podchorążym wyjaśnia porte parole Kruczkowskiego, tajemniczy Ludwik:
„No cóż?... Mówicie: Napoleon — i to imię przesłania wam historię!... Jest w Polsce osobliwy obłęd imienia Napoleońskiego! ...Mówicie: Napoleon — i łaskocze was to słowo dreszczem, zaiste, metafizycznym!... Czyżbyście mniemali, że Napoleon z obłoków spłynął na pola Europy?... Czyżbyście zapomnieli, że zanim kapitan Buonaparte został Napoleonem — wszczęła się rzecz ważniejsza niźli wszystkie glorie napoleońskie: wielka Francuzów rewolucja! ...Mówicie: geniusz, który tworzy dzieje!... A ja powiadam: kondotier rewolucji! A ja powiadam: ona — rewolucja — była historią! ...A on, Buonaparte— jeno krwawą anegdotą."1"'
Wiele wskazuje na to, że formułując ten historiozoficzny wywód miał Kruczkowski na myśli Polskę i Piłsudskiego, pod którego urokiem jeszcze nie tak dawno — bo w latach dwudziestych — sam pozostawał. Z początkiem lat trzydziestych coraz bardziej skłaniał się ku materializmowi historycznemu, akcentującemu szczególną rolę mas na przestrzeni dziejów.
Jedno i drugie stanowisko jest ciekawe i atrakcyjne. W świetle tych — wyłożonych wyżej — ujęć można powiedzieć, że legenda Piłsudskiego, zjawisko heterogeniczne i niezwykle dynamiczne, ulegające ewolucji i licznym przeobrażeniom, nie tylko mówiła o samym Marszałku, ale i o społeczeństwie, które ją w określonych momentach historii stwarzało, o pisarzach, którzy ją ugruntowali w wyobraźni narodu. Swoją wielobarwnością i sugestywnością wyrażała nadzieje Polaków na ułożenie stosunków w niepodległej Ojczyźnie na zasadach społecznej sprawiedliwości. Niosła z sobą nadzieje, ale i złudzenia.
244
-it--
Wszystko to jest prawdą, ale i to jest prawdą, że jej ność bynajmniej się nie zakończyła. Wieloletnie przemilczeń!3 Af^W A Piłsudskiego w historii Polski jego legendę raczej utrwalały- d?~>\W' i wała ona o sobie znać w momentach polityczno-społecznych P ¦.cf\Atf ^ .c sileń w kraju, a więc w roku 1968 (z okazji sto pierwszej roCz ^~^^ko J urodzin Marszałka), a przede wszystkim z początkiem lat 0sl .^"^lAi * J dziesiątych. Wówczas to w czasopismach i innych drukach o'1 łpjl~^i$d v nego i nieoficjalnego obiegu ogłoszono dużą ilość artykułów ° j^^k6' i sudskim mających bądź to charakter problemowo-analityczny* , -j*1*^. W' . i też po prostu hagiograf iczny. Popularyzowano wyciągi z jego P " aS^\Ad H
•t*
os
tt
fotogramy, konterfekty, reprodukcje portretów, medaliony; jf^J1*
nio pojawiły się — różnej wartości artystycznej — produk^-W""*^.%.* J
przez rzemiosło gipsowe i metalowe popiersia Piłsudskiego. & U °' J żym wzięciem cieszyły się uroczystości związane z osobą Ma^ c^l^d ' f
ka: kościelne oraz świeckie — akademie i wieczornice. W ra1^ ^-^^Jw ,'
inicjatyw oświatowych i naukowych organizowano odczyty, .fi^^tk,f» . ./
pozja, wystawy dokumentów, a wielekroć także różnych bibt'»° /lO^ %/ t
o charakterze kultowym. W wielu ośrodkach kraju podejmo^ AKt-^w J
w ramach funkcjonowania władz lokalnych uchwały o nada^ /}^C\^" J,
skiego ulicom, skwerom i pla ^i^j^U^ J
lub przywracaniu imienia Piłsudsk
miast i miejscowości. W .prasie pojawiały się głosy domagają0 t^u^t ,,
od muzealnictwa zebrania bądź wydobycia z magazynów i Sy ^"t,,,^ t
lat, 'I
1 J. Gałuszka: Piłsudski, „IKC" 1935, nr 133.
¦"' „Kurier Literacko-Naukowy" 1935, nr 11, s. 2. , -2.
C$?C
« „IKC" 1935, rtr 136.
'• „Kwartalnik Historyczny" 1935, nr 1—2.
" Księga zbiorowa ku czci Pierwszego Marszalka Polski Józefa Piłsudskiego w dniu jego Imienin, Warszawa 1935, s. 17 » Tamże, s. 67. 111 Tamże, s. 58.
11 „Pion" 1936, nr 12, s. 6.
12 B. Drobner: Bezustanna walka. Wspomnienia 1883 —19lH, Warszawa 1962, s. 329.
w Tamże, s. 330.
« Tamże, S. 331—332.
15 O znacznym braku polaryzacji poglądów politycznych i postaw ideologicznych społeczeństwa polskiego może świadczyć następujący fragment wspomnień Romana Jabłonowskiego, charakteryzującego nastroje wśród Polaków przełomu drugiego i trzeciego dziesięciolecia naszego wieku: „Uznanie dla bolszewików, a w szczególności dla Lenina i jego zasad, wzrastało nawet wśród tych, którzy w istocie rzeczy — zasad i głębi Lenina nie pojmowali. Na przykład wśród zdecydowanych prawicowych socjalistów polskich popierano raczej bolszewików, częstokroć nawet więcej niż eserów. Mienszewików na ogół nie uznawano. Pamiętam, jak w polskiej kolonu bur-żuazyjnej w Charkowie wielkim zwolennikiem Lenina i bolszewików był rzeźbiarz Stanisław Ostrowski. Później, w międzywojennej Polsce, Ostrowski wyrzeźbił popiersie Piłsudskiego, które zyskało znaczną popularność". (R. Jabłonowski: Wspomnienia 1905—1928, Warszawa 1962, s. 192). Dodajmy, że w tych latach Piłsudski był traktowany przez wielu jako „czerwony".
16 Cyt. za: M. Koszutska (Wera Kostrzewa): Pisma i przemówienia, t. 2: 1919—1925, Warszawa 1961, s. 97—98.
" Tamże.
a Tamże, s. 401.
111 Tamże, t. 3: 1926—1929, Warszawa 1962, s. 393.
-"' Tamże, s. 271.
21 Tamże, s. 8.
22 Tamże, s. 9.
-¦' Cyt. za; N. Barlicki: Wybór przemówień i artykułów z lat 1918—193), oprać. J. Tomicki, Warszawa 1964, s. 321—322.
'2i Przemówienie na Kongresie Centrolewu w Krakowie, wygłoszone 29 czerwca 1930 r. (tytuł pochodzi od J. Tomickiego). Cyt. za: N. Barlicki: Wybór przemówień..., s. 174.
26 Ostatnie słowo oskarżonego w procesie brzeskim, wygłoszone przed Warszawskim Sądem Okręgowym 7 stycznia 1932 r. (tytuł pochodzi od J. Tomickiego). Cyt. za: N. Barlicki: Wybór przemówień..., s. 191. Tekst był drukowany w: „Robotnik" 1932, nr 8, s. 3—4.
28 J. Skotnicki: Przy sztalugach i przy biurku. Wspomnienia, Warszawa 1957, s. 151.
27 Tamże, s. 227.
•248
-" Tamże.
• W. Stpiczyński, Tajemnica ner Codzienny" 1935, nr 136.
.zakonu samotności", „n
Ustro
\
IŁ SFERA MITOGRAFI1
Legenda literacka, „Przegląd Ws
Półez
1 J. Krzyżanowski
t. 55, s. 270.
- M. Głowiński, T. Kostkiewiczowa, A
ski: Słownik terminów literackich, pod red. J. Sławińskiego .""'
• Wro
\
Okopien-Sławills, V
s. 212.
A
8 S. Sierotwiński: Słownik terminów literackich, Wroełi,
dvv 19 1 O tych problemach szeroko wypowiada się Andrzej ., \
w książce Trzy legendy literackie. Przybyszewski, Witkacy, r> ^
^tczyr\ szawa 1980, zwłaszcza strony 11—45. v
'%3#<
\*ł wy'
i H'roc
1935,
X
\0 ccV, O,
\jV1ań|
5 R. Zimand: Trzy studia o Boyu, Warszawa 1961, s. 10o
* S. Land: Mickiewiczowska legenda o Byronie, Pozna-za: R. Zimand: Trzy studia o Boyu..., s. 94—95.
7 Por. tamże, s. 99.
s Por. A. Z. Makowiecki: Trzy legendy literackie...
" Legenda istnieje wyłącznie w świadomości społeczt^ towana przez te. świadomość. Sama tąi, na zasadzie sprzęg . \ świadomość tę kształtuje, modeluje, przetwarza. Nie jest j a
ślenia istnienie legendy jakiejś osobowości, legendy okresu \VM
świadomością zbiorową, bez rozwiniętych stosunków fniędi>v, \ fe^ . ^ł obcowania interpersonalnego. ą\^ u%0f"*^ł
" Legenda Piłsudskiego to cała galeria jego portrety .. \^.V 'i'J,t9'
różnych (niekiedy wręcz sobie przeciwstawnych), bo przez i'(w .
ty tworzonych i — co również ważne — adresowanych do w % ju- • uardz^\
odbiorców. V
\i(*i«dz>(
%lJ-tretóVj
\
, # fOZ|
b*
ub
\
rezl
" Omawiane tu pojęcie można zdefiniować na przykł^ ,
przez legendę osobowości rozumiemy zespół podobnych lu,
emotywnych, barwnych, często fabularyzowanych wyobra^ . v\ ^M
w określonym kręgu społecznym, klasie lub narodzie, wy0j, v\
rzeczywiste lub przypisujących fikcyjne (możliwe i nawet n;
ny, cechy, właściwości, walory danej osobowości, które w r \ .
puszczelnie przyniosły, lub zaledwie zapowiadają, realizację ^ \ \
kiwań tego kręgu społecznego. Legenda w istocie mniej r^. HaW
j • • •• j -..r. i ¦ » 'nowi vfc\i„ ,)ien
przedmiocie mz o podmiocie sprawczym. Właśnie swoją treś-,. . L^. '" '
naża, „demaskuje" ten podmiot. Wskazuje na jego pasje, ko^ * t i, "s
świadome i podświadome dążenia. V$ (.*?'' .7
" Por.: I. Maciejewska: „Inter arma". O poezji okolicznQ . ^ \,*> . 1
ny światowej, „Odra" 1969, nr 4; R. Lubas: W kręgu poezja ^ ' iwf5' .
wej I wojny światowej, „Ruch Literacki", 1970, z. 3, s. 171—17^ °lY 'tiW1
13 Podkreślał to J. Zabiełło [L. Szczepański] w pracy N^ \ L , J
W poezji polskiej czasu wielkiej wojny (Kraków 1917), którv \ \j'io ,
2aP<*A % jjji ok
\\ ¦&'
pierwszy odnotował kult Piłsudskiego w poezji wojennej. Pisał: „Tego zaś upragnionego męża opatrznościowego, tego wodza, co stanął przed narodem jako uosobienie państwowych aspiracji — poeci ujrzeli w Józefie Piłsudskim", (s. 32) Na ten fakt zwrócił mi uwago. prof. dr Henryk Markiewicz.
" Tę twórczość bardzo ciepło charakteryzował na przykład J. Kleiner. Widział w niej autentyczną szczerość, ale jednocześnie wskazywał, że szła ..torem utartym artystycznego wyrazu" (J. Kleiner: Zarys dziejów literatury polskiej. Tom drugi 1831—1918, Wrocław 1960, s. 224). „Prostotę.", „szczerość" i „bezpośredniość" wierszy Słońskiego o tematyce patriotycznej akcentował także J. Krzyżanowski (N eoromantyzm polski..., s. 79).
'¦* L. Kaltenbergh: Liro i miecz, czyli o autentyzmie poezji żołnierskiej, „Poezja" 1973, tir 10, s. 7.
•• Z pozycji prawicowych atakował polskie piśmiennictwo czasu pierwszej wojny światowej skrajny oponent Piłsudskiego i piłsudczyzny Adolf Nowaczyński. Jego werdykt o przedstawicielach tego piśmiennictwa brzmiał: „ani jeden nie wejdzie do literatury wszechświatowej" (A. Nowaczyński: „Skamander połyska, wiślaną śitńetlący się lalą...", |w:| Góry z piasku. Szkice, Warszawa 1922, s. 153).
" Nie chodzi tu wyłącznie o utwory literackie poświęcone wprost osobie Piłsudskiego, czyniące z niego bohatera dzieł sztuki słowa. Idzie także o takie, które, nie wiążąc się bezpośrednio z jego osobą, manifestują aprobatę wobec pewnego typu postaw, jakich Piłsudski był gorącym zwolennikiem, jakie zawsze preferował. Będą to tedy utwory, w których czytelnicy w rozmaitych postaciach ze świata przedstawionego dopatrywali się przynajmniej aluzji do „Dziadka", jeśli nie czegoś więcej. Przykładem może być nie tylko Generał, Barcz Kadena-Bandrowskiego, ale także Ferdynanda Goetla Samuel Zborowski.
18 A. Hauser: Filozojia historii sztuki, tłum. D. Danek i J. Kamionkowa, Warszawa 1970, S. 351, 353, 354.
'" Por.: S. Jaworski: Od „Drogi" do „Pionu" (O kształtowaniu sie sanacyjnego programu „upaństwowienia" literatury), (w:| Rocznik Komisji Historycznoliterackiej PAN Oddział w Krakowie V. Wrocław 1967, s. 112 i nast.
*• Tamże.
*' Tamże, s. 112.
-J Tamże, s. 116.
*¦> Tamże, s. 119.
** B. Schulz: Powstają legendy, „Tygodnik Ilustrowany" 1935, nr 22.
«* Tamże.
t* Tamże.
-'7 Tamże.
-*> Tamże.
-'!l Por.: B. Schulz: Mityzacja rzeczywistości, „Studio" 1936, nr 3—4.
•'»" Zob. np.: Wiara nasza a mity i symbole, „Droga", 1927, nr 4—5. Cyt. za: S. Jaworski: Od „Drogi" do „Pionu"..., s. 116.
250
" Por.: A. Micewski: W cieniu -marszałka Piłsudskiego. Szkice ,
jow mysh polityczne] U Rzeczypospolite], Warszawa 1968, s. 60—93. ,„ ,
, __ &c—.. xki
¦'-, Tamże, s. 90 i nn. \ „.
V9A ™ E. Cassirer: Esej o człowieku. Wstęp do filozofii kultury, prze!
a iuj'iq niewska, Warszawa 1971, s. 150. J.1-
34 Por.: E. Cassirer: Mit państwa. Cyt. za: H. Buczyńska: Ck Warszawa 1963, s. 162. ' y . L«¦
35 Por.: Tamże, s. 161.
36 Tamże, s. 163.
37 Tamże.
38 Por. tamże, s. 164 i nast. :,» Tamże, s. 166.
411 Por. J. Holloway: Pojęcie mitu w literaturze, „Pamiętnik Liti, , , 1969, z. 2, s. 271—272. " ~ik
41 Por.: R. Caillois: Odpowiedzialność i styl. Eseje, Warszawa . „
s. 123 i następne. 1 J
42 Por.: M. Eliade: Sacrum, mit, historia. Wybór esejów, przeł. A , ,„.„
v/ Jiti iq tarkiewicz, Warszawa 1970, s. 119—120.
13 Por.: H. Buczyńska: Cassirer..., s. 85—93.
14 M. Eliade: Sacrum.... s. 97. 45 J. Chałasiński: Tworzenie legendy i naukowe zadania historii,
hni
Współczesna" 1946, nr 7, s. 133—134. ' ^J
III. „ON" I LITERACI
skiego „myśli o pismach polskich" [w:] H. Markiewicz: Prus i Zcł i:.|nIi| Rozprawy i szkice literackie, Warszawa 1964, s. 439—462. ' i
- J. Skotnicki: Przy sztalugach i przy biurku..., s. 339—340.
3 O tym, jak wielkie wrażenie wywarł na społeczeństwie udzijj k„ .i sudskiego w uroczystościach na Wawelu, może świadczyć wypowiedź t r}\ M la Irzykowskiego, który nie darzył marszałka specjalną przecież sym^ ,$ tiwii „Literaci, jako miłośnicy pięknych gestów, nie zapomną Piłsudskiemu i,;. „jaL.>
U[| i™"(n! ^ "
tej wspaniałomyślności, z jaką powiedział o Słowackim: niech spocznj j t%ji: Wawelu, ażeby królom był równy. Tak zmienił pogrzeb w akt koroi^ jjS sp, ny". K. Irzykowski (wypowiedź) [w:] Księga zbiorowa..., s. 39. " \ M
4 M. Sokolnicki: Czternaście lat..., s. 146—147.
5 Tamże, s. 147.
¦ S. Żeromski: Dzieła. Pisma różne, pod red. S. Pigonia, t. 1: Wic ,,|j nienia, Warszawa 1963, s. 36. ' t 1
; Tamże, s. 38. o Cyt. za: Tamże. 9 Tamże. 111 Tamże, s. 39. 11 M. Sokolnicki: Czternaście lat..., s. 153.
k
" Tamże, s. 153—154; tegoż: O spotkaniu 1'iłsudskiego z Wyspiańskim, „Droga", 1923, nr 5.
13 A. Bruckner: Dzieje literatury polskiej w zarysie, t. II, Warszawa b.r.w., s. 432.
14 M. Sokolnicki: Czternaście lal..., s. lóń. ]i Tamże.
'" Tamże, s. 156.
17 K. Kosiński: Józej Piłsudski a literatura polska. Warszawa 1937. s. 67 (odbitka ze „Zrębu" 1936, nr 2 i 3—4).
18 Tamże, s. 70; tegoż: Stanisław Witkiewicz, Warszawa 1927, s. 21.
'* S. Witkiewicz: Ostatnie słowa. Wyjątki z listów do siostry, sierpień 1914—sierpień 1915, Piotrków 1916, s. 10—11.
-'" Tamże, s. II.
-' Tamże.
22 Tamże, s. 12.
" Tamże.
24 Tamże, s. 3.
25 Tamże, s. 5.
2« Tamże, s. 22.
27 Tamże, s. 41.
28 Tamże, s. 11. 14.
2» Tamże, s. 15.
311 Tamże, s. 19—20, 24.
•' Tamże, s. 24.
" Tamże, s. 38.
" Tamże, s. 25, 32.
u Tamże, s. 9.
* Tamże, s. 11.
:lli Tamże, s. 25.
37 Tamże, s. 32.
38 Tamże.
¦ Tamże, s. 1.
'" Tamże, s. 17.
11 Tamże, s. 53.
12 Tamże, s. 65.
13 Tamże, s. 4.
« Tamże, .s. 7.
45 Tamże, s. 6.
16 Tamże, s. 52.
47 Tamże, s. 54.
18 Tamże, s. 21.
49 Tamże, s. 38.
511 Tamże, s. 64.
51 Tamże, s. 66—67.
52 Tamże, s. 52.
252
:,;1 Por. PZb IV 50. Wspominając wydarzenia ostatnich lat, Piłsudski wyznawał m.in.: „Uczyła nas krew naszych chłopców, rośliśmy w każdej potrzebie. Jeśli mi wolno użyć symbolu, zwrócę się do Żeromskiego, który przedstawił w Stitkowskim adiutanta, wżerającego się w tajniki boga wojny. To było nasze zadanie, tym krzepił się nasz duch wobec niezaufania ogółu, jakim nas upokorzono".
51 K. Kosiński: Józef Piłsudski a literatura polsko..., s. 63.
« Tamże, s. 62—67.
58 E. Haecker: Teatr im. J. Słowackiego: Sułkowski, tragedia w 5 aktach St. Żeromskiego, „Naprzód". 1925, nr 224.
37 Por.: Stefan Żeromski. Kalendarz życia i twórczości, oprać. S. Ka-sztelowicz i S. Eile, Kraków 1961. s. 150-151.
•"'" Tamże. s. 153.
« Tamże, s. 206.
* Tamże. s. 207.
*' M. Sokolnicki: Czternaście lat.... s. 246. "- Tamże, s. 345.
* Tamże, s. 355.
"J Tamże, s. 342 oraz Stefan Żeromski. Kalendarz..., s. 272. 65 List do T. Łopalewskiego, 22 IX 1925. Cyt. za: Stefan Żeromski. Kalendarz..., s. 326.
"» Tamże. s. 325—328.
1,7 Tamże, s. 328—334.
118 S. Żeromski: List otwarty, ,,Rzeczpospolita" 1922. nr 270. Cyt. za: Stefan Żeromski. Kalendarz..., s. 341.
•* Por.: Stefan Żeromski. Koiendars..., s. 374.
711 Tamże. s. 412—413 oraz S. Żeromski: Bicze z piasku. Warszawa-Kraków 1929, zwłaszcza s. 62—66.
" J. Rohoziński: Andrzej Strug, |w:J Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku. Literatura okresu Młodej Polski, komitet redakcyjny: K. Wyka. A. Hutnikiewicz, t. III, Kraków 1973, s. 191.
72 Cyt. za: A. Strug: „W Nienadybach byczo jest..." i inne utwory, oprać. S. Sandler, Warszawa 1968, s. 53.
7:1 Tamże.
M A. Strug: Odznaka za wierna służbę. Warszawa 1957. s. 7.
75 Tamże. s. 9-
7li Tamże. s. 20.
77 Tamże. s. 41.
78 Tamże, s. 47.
79 Tamże, s. 81. " Tamże, s. 96.
81 Tamże. s. 114.
82 Tamże, s. 119. 811 Tamże. s. 133. 81 Tamże. s. 132.
253
85 A. Strug: Wielki dzień. Kronika niedoszłych wydarzeń. Warszawa 1957, s. 353.
86 W. Orkan ogłosił drukiem wówczas m.in.: O śpiącym wojsku w Tatrach („Gazeta Podhalańska", 1913, nr 1); Werbunek na Podhalu („Wiedeński Kurier Polski" 1915, nr 159—162); Ojciec i syn („Wiadomości Polski" 1915, nr 36).
87 E. Kasperski: Gustaw Daniłowski. 1871—1927, [w:| Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku. Literatura okresu Młodej Polski..., t. III. s. 236 — 237.
88 Por.: Dnia 19 III 1920 r„ „Świat" 1920, nr 12.
89 Por.: E. Kasperski: Gustaw Daniłowski..., s. 226—240. Piłsudski na swój sposób uczcił oddanego sobie człowieka. Po śmierci pisarza wysłał do wdowy (22 X 1927) telegram następującej treści:
„Szanowna Pani
Jestem głęboko wzruszony zgonem ś.p. Gustawa Daniłowskiego. Pragnę wyrazić cały żal mój i współczucie. Odchodzi od nas bojownik wolności niestrudzony, pisarz czujący sercem i krwią, żołnierz sprawy ojczystej, człowiek czystości charakteru nieskazitelnej. Ból tej ciężkiej straty, który Panią dotyka, niech umniejszy żałoba okrywająca myślącą część społeczeństwa i dawnych towarzyszy broni.
Warszawa, 22 października 1927 r. Józef Piłsudski"
Tekst telegramu zamieścił 25 X 1927 „Głos Prawdy". Cyt. za: PZb IX 92—93.
'" A. Lam: Przedmowa, [w:] W. Sieroszewski: Dzieła, t. 1, Kraków 1962, s. XXVI.
61 Tamże, s. XXX—XXXI.
92 W. Sieroszewski: JózeJ Piłsudski w Warszawie. Garść wspomnień, [w:] Jesteśmy w Warszawie. Przewodnik literacki po stolicy. Warszawa 1938, s. 123.
" Tamże, s. 124.
94 Tamże, s. 217.
95 Tamże, s. 126.
96 Cyt. za A. Lam: Przedmowa..., s. XXXII.
97 M. Sprusiński: Juliusz Kaden-Bandrowski. Zycie i twórczość, Kraków 1971, s. 84.
98 Od autora, [w:] J. Kaden-Bandrowski: Na progu, Warszawa 1928, s. 5.
99 J. Kaden-Bandrowski: Bitwa pod Konarami, Warszawa 1915, s. 19. 1111 Tamże, s. 54.
1111 J. Kaden-Bandrowski: Na progu..., s. 85—86.
"I2 Tamże, s. 145.
m M. Szybistowa: Brygadyer i Kwatermistrz, „Teksty" 1976. nr 4—5, s. 132.
104 L. Skoczylas: „Generał Barcz", „Goniec Krakowski", 1923, nr 15. Cyt. za: M. Sprusiński: Juliusz Kaden-Bandrowski..., s. 146.
254
'"•'¦ M. Sprusinski: Wstęp, [w:] J. Kaden-Bandrowski: Generał Barci, Wrocław 1975, BN, seria I. nr 223, s. LXVII.
""> Cyt. za: M. Sprusinski: Juliusz Kaden-Bandrowski..., s. 7.
1117 Por.: M. Szpakowska: Światopogląd Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wrocław 1976, s. 160.
"IS Por. M. Szybistowa: Brygadyer i Kwatermistrz..., s. 133.
'"" S. I. Witkiewicz: Narkotyki Niemyte dusze. Warszawa 1975. s. 877— 278.
"" K. Wierzyński: Poezje zebrane. Londyn, b.r.w. s. 96—97; por. W. Wójcik: Legenda Piłsudskiego w twórczości skamandrytów. [w:] Skamander (2) Studia z zagadnień poetyki i socjologii form poetyckich, red. I. Opackiego, Katowice 1982, s. 136—154.
'" „Tygodnik Ilustrowany" 1936. nr 20
1,2 ,.Głos Prawdy" 1929, nr 77.
115 „Kurier Wileński" 1930, nr 114.
'" „Expres Lubelski" z 11 VIII 1924.
115 „Kamena" 1935, nr 10.
"" Cyt. za: .1. Lobodowski: Rozmowa z ojczyzną, Warszawa 1936, s. 19.
1,7 Cytat z recenzji wydawniczej pierwszego wydania niniejszej książki (rec. prof. dr H. Markiewicz).
"• J. Lobodowski: Rozmowa z ojczyzną..., s. 19.
'"' Cyt. za: M. Piechal: Elegie całopalne. Warszawa 1936, s. 15.
1211 Tamże, s. 11.
121 A. Stern: Wiersze dawne i nowe, Warszawa 1957, s. 137.
122 W. Broniewski: Pamiętnik 1918- 1922. Cyt. za: T. Bujnicki: Władysław Broniewski, Warszawa 1972. s. 31.
123 Por. T. Bujnicki: Władysław Broniewski..., s. 9.
121 Z listu W. Broniewskiego do Kencboka z dnia 22 sierpnia 1922 r. (Korespondencja Władysława Broniewskiego z Bronisławem Sylwinem Kenc-bokiem. Oprać. F. Lichodziejewska. „Pamiętnik Literacki" 1971, s. 4, s. 180).
125 Tamże.
"• Tamże, s. 179.
127 Cyt. za: W. Broniewski. Wiersze i poematy. Warszawa 1973. s. 83.
I2» Tamże, s. 82.
'*• Z. Nałkowska: Osiągnięcia, „Głos Prawdy" 1929, nr 77.
1:111 Cyt. za: Satyra prawdę mówi... 1918—1339, oprać. Z. Mitzner i L. Pasternak. Warszawa 1963. s. 436.
1:11 A. Słonimski: Alfabet wspomnień. Warszawa 1975, s. 17—18.
'*" L. Krzywicki: Wspomnienia, t. 3. Warszawa 1959. s. 278—280.
IV AUTOLEGENDA
1 O literackich walorach pism Piłsudskiego wypowiedział się obszernie C. Jellenta: Józef Piłsudski jako pisarz i mówca. Studium. Warszawa 1929.
255
a „Robotnik" 1932. nr 8 (8 I). Cyt. za: N. Barlicki: Wybór przemówień..., s. 188.
:l Z. Kisielewski (wypowiedź w:) Księga zbiorowa..., s. 69. 1 „Tygodnik Ilustrowany". 1938, nr 20, s. 392.
5 K. Czachowski: Obraz współczesnej literatury polskiej 1883—1933, t. II: Neoromantyzm i psychologizm, Lwów 1934, s. 349.
6 Tamże, s. 350.
7 Tamże, s. 359.
8 Tamże, s. 352.
9 Por. A. Zahorski: Z dziejów legendy napoleońskiej w Polsce, Warszawa 1971; tenże: Spór o Napoleona we Francji i w Polsce, Warszawa 1974.
111 Widać tutaj wyraźnie, że Piłsudski-literat wspierał poniekąd swoim pisarstwem Piłsudskiego-żołnierza i polityka.
V. HEROS, WÓDZ, HETMAN I KRÓLOWIE
1 Ten kompleks zagadnień szeroko omawia M. Wyka. Pisze ona między innymi: „Kiedy mówimy o modernizmie, myślimy o epoce, która indywidualizm oraz kult twórczej jednostki uczyniła centralnym punktem swojego programu [...] Jednym z ważnych i co więcej, wieloznacznych sposobów wyrażania w literaturze tego indywidualizmu stanie się kreowanie bohatera, wielkiego człowieka, postaci wybitnej i niepowtarzalnej. Jej rodowód to mitologia: dlatego mówimy o herosie, przywołując, jako materiał porównawczy greckich bohaterów, w tym postępowaniu usprawiedliwieni manifestowanym przez modernistów duchowym pokrewieństwem z antykiem". (M. Wyka: Z problemów młodopolskiego heroizmu, „Pamiętnik Literacki" 1976, z. 4, s. 81).
- Por.: T. Weiss: Fryderyk Nietzsche w piśmiennictwie polskim lat 1890—1914, [w:] Prace Komisji Historyczno-literackiej PAN Oddział w Krakowie IV, Wrocław 1961, s. 8—22.
:l Tamże, s. 79.
1 T. Weiss: Od prometeizmu do mesjanizmu narodowego, [w:] Z problemów literatury polskiej XX wieku, t. 1: Młoda Polska, pod red. J. Kwiatkowskiego i Z. Żabickiego, Warszawa 1965, s. 111—114.
5 Tamże, s. 114—115.
* Tamże, s. 120.
7 Tamże, s. 107—108.
* Por. W. Tatarkiewicz: Historia filozofii, t. 3. Warszawa 1959, s. 74— 75.
* „[...] krzepnięcie idei bohaterstwa, wielkiego człowieka [...] dokonuje się w momencie, gdy konieczna wydaje się reakcja na dandyzm, na programową słabość i psychiczne aktorstwo pierwszego pokolenia Młodej Polski". (M. Wyka: Z problemów młodopolskiego..., s. 82). H. Filipkowska ekspansję
.bohatera" w literaturze młodopolskiej po 1900 roku tłumaczy potrzebą przeciwstawienia modernistycznym „Duszom", rozpaczom i rozczarowaniom
256
radości płynącej z aktywnego działania ludzi. „»Bohater« pojawia się w c
przełomu w rozwoju ideowo-artystycznym Młodej Polski. Staje się wyŁ( ^ici
nikiem zwrotu literatury ku problematyce narodowej i wieszczym tr>
W^wj.
aq
V;;radj,
cjom romantyzmu, zapowiada zmierzch wpływów filozoficznych Schc> hauera i upowszechnianie się idei zawartych w pismach Nietzsch,^^ie,, , (H. Filipkowska: Z problematyki mitu w literaturze Młodej Polski, t.
Problemy literatury polskiej lat 1890—1939, seria 1, Wrocław 1972, s. • 241' 1(1 A. Łempicka: Wstęp [w:] S. Wyspiański: Wyzwolenie, Wrocław ic>7
BN, seria;I, nr 200, s. CXVI.
11 Śr Wyspiański: Argumentum do dramatu Króla Bolesłatva i bi\ . isl^j. pa Stanisława, fw:] S. Wyspiański: Dzieła zebrane, t. 6. Kraków 1962, s. U-ll^j 115.
12 J. Nowakowski: Wstęp, [w:} S. Wyspiański: Bolesłau) Śmiały. Sfc«\ alka Wrocław 1969, BN, seria I, nr 198, s. LXXIII.
13 Na ten temat wypowiadała się także H. Filipkowska: „Wyspia dń^, rozpoczyna walkę z martwymi, śmiercionośnymi mitami wiary chrz^ eśtjv jańskiej, pierwszy wyrusza na spotkanie historycznej, filozoficznej i n rej;, gijnej tradycji, którą można by im przeciwstawić. Pierwszy też wprowK^ctjg idee heroizmu, witalizmu i aktywizmu do problematyki narodowowyzwo. ^len_ czej. W obydwu płaszczyznach znajdzie kontynuatorów." (H. Filipków ^/sk;a. Z problematyki mitu..., s. 248).
14 Sprawę tę nieco podobnie ujmuje M. Wyka: „[...) mitologiczny b0. dziec implikuje wiele możliwości kreacyjnych. A mianowicie promete.. /js^j bohater, już zbuntowany, może stać się: geniuszem, nietzscheańskim c\ człowiekiem dostojnym; Herostratesem: poetą-Mędrcem, wykonawcą bądź y l^Tfr. dlem czynu metafizycznego; wreszcie — sprawcą czynu społecznie 1 użytecznego". (M. Wyka: Z problemów młodopolskiego..., s. 83).
. u Akst [S. Baczyński]: Wódz i naród (Józef Piłsudski), Warszawa ^ 917 s. 3. '
" Tamże, s. 3—4.
17 Tamże, s. 6.
18 Tamże, s. 7.
'» Tamże, s. 7—8.
¦ Tamże, s. 9.
21 Tamże, s. 14—15.
¦ „W polskim micie Herosa częściej jest podkreślony jego zwią^^ze^ niż konflikt ze zbiorowością. Konflikt, jaki się pojawia, ma charakter pr^ ^ej. ściowy, w ostatecznym rozrachunku również służy zbiorowości, ma bows .ern na celu przekształcenie skarlałej, niezdolnej utrzymać się przy życiu s,^>o. łeczności w społeczność wyższego gatunku". (H. Filipkowska: Z problemą jty. ki mitu..., s. 243).
!S O tym. że niepodległościowcy przykładali
do tych związków d
wagę pisze J. Maternicki (idee i postawy. Historia i historycy polscy 19l jJ—*-1918, Warszawa 1975, s. 114): „Obóz Piłsudskiego niejednokrotnie uciei x.a\
17 -- Legenda Piłsudskiego...
^
się do pomocy historyków w prowadzonej przez siebie działalności propagandowej. Przykładem może być współpraca niektórych historyków z POW. I tak zwany badacz dziejów wsi polskiej — Ignacy Tadeusz Baranowski — opracował dla tej organizacji broszurę Pospolite ruszenie. Inny historyk, znawca czasów Sobieskiego, Kazimierz Konarski, napisał dla POW szkic pt. Hetmani i husaria. Spod pióra Wincentego Łopacińskiego, znanego później archiwisty, wyszło opracowanie Legiony i Armia Księstwa Warszawskiego. Inny zriany historyk Tadeusz Kupczyński, autor monografii o dziejach Krakowa w dobie powstania 1794 r., wydał pod firmą POW broszurę pt. Żołnierz insurekcji Kościuszkowskiej. Prace te przypominały wielkie tradycje oręża polskiego, rozbudzały nastroje patriotyczne, propagowały idee walki zbrojnej o niepodległość".
24 Wizerunek Piłsudskiego-rycerza mógł się ukształtować w polskiej wyobraźni pod presją zakorzenionego w nas stereotypu „Sarmaty". O ewolucji tego stereotypu pisze obszernie J. Kamionkowa (Romantyczne dzieje stereotypu Sarmaty. [w:l Studia romantyczne, pod red. M. Żmigrodzkiej. Wrocław 1973, s. 211—262).
25 Cyt. za: K. Iłłakowicz: Wiersze o Marszalku Piłsudskim. 1912—1935. Warszawa 1936.
2ń Tym zagadnieniom wiele uwagi poświęcił M. Porębski: Malowane dzieje, Warszawa 1961.
27 W. Orkan: Drogą Czwartaków i inne opowiadania wojenne, [w:] W. Orkan: Dzieła. Wydanie zbiorowe, pod. red. S. Pigonia, Kraków 1972. s. 40.
2" J. A. Gałuszka: Piłsudski. „Ilustrowany Kurier Codzienny'' 1935. nr 133.
» Tamże.
30 „Ilustrowany Kurier Codzienny" 1935, nr 141 (23 V).
;" Postać Kościuszki — powszechnie traktowanego jako uosobienie polskości i Polski — była przedmiotem rozlicznych „przetargów" przeciwstawnych sobie ugrupowań politycznych w latach 1914—1918. Nasilenie dyskusji na ten temat miało miejsce w setną rocznicę śmierci bohatera narodowego — w roku 1917. Obszerne omówienie zagadni3nia znajdujemy w książce J. Maternickiego: Idee i postawy..., s. 325—341.
M J. Pietrkiewicz: Bajka o Polsce, „Prosto z Mostu" 1935, nr 20, i. 1.
" Na ten temat pisze J. Maternicki (Idee i postauiy..., s. 273—274) następująco: „Ideologia historyczna obozu akty wisty cznego uznawała Legiony roku 1914 za kontynuację Legionów Dąbrowskiego i powstań narodowych XIX w. Za wyraz oficjalnego stanowiska NKN wypada tu uznać Wezwanie do legionistów składających przysięgę, jakie imieniem NKN odczytał jego prezes Juliusz Leo 4 września 1914 r. w kościele Św. Piotra w Krakowie. Zwracając się do legionistów Leo mówił: "Idziecie szlakiem tych, których imię dziedziczycie, szlakiem tych, wśród których po raz pierwszy podniósł się okrzyk: Jeszcze nie zginęła! Patrzą na Was rycerze 31-go i bojownicy roku 63. Bądźcie ich bohaterskiej krwi spadkobiercami-*". Tezę. że Piłsud-
258
ski jest następcą Dąbrowskiego, głoszono powszechnie. Pisze o tym J. Ma-ternicki: Idee i postawy..., s. 274—284 i nast.
31 S. Zahorska: Korzenie, Warszawa 1937, s. 291.
35 Tamże, s. 283.
* Tamże, s. 297.
n T. Ulanowski: Ordynans Córuś. Powieść, Warszawa 1930, s. 417.
38 Tamże.
'¦"> J. Brzechwa: Pżoftui i obłok. Warszawa 1935, s. 3.
ł" Tamże, s. 5—6.
VI. MASKA KONRADA I KROLA-DUCHA
1 W. Horzyca: Dzieje Konrada, Warszawa 1930, s. 16—17.
¦ Por. na ten temat: K. Kosiński: Józef Piłsudski a romantyzm. Warszawa 1931; M. M.: Litwini z pochodzenia a Polacy z krwi i ducha (Kościuszko—Mickiewicz—Piłsudski), Przemyśl 1928; S. Besser: Hoene-Wroń-ski—Mickiewicz—Piłsudski, Warszawa 1928.
I W naiwny sposób sprawę tę roztrząsały prace: B. Groch: Józef Piłr sudski a widzenie Mickiewicza, Przemyśl 1922; S. Pełczyński: Proroctwo Mickiewicza, „a imię jego czterdzieści i cztery", czyli Marszałek Piłsudski przepowiedzianym mężem i wskrzesicielem Narodu, Warszawa 1930.
4 O tym zagadnieniu polskiego romantyzmu zob.: A. Kowalczykowa: Wymowny szaleniec, [w:] Studia romantyczne..., s. 263—287.
5 S. Piasecki: Żołnierz niepodległości, „Prosto z Mostu" 1935, nr 20.
II Z. Starowieyska-Morstinowa: Twórca naszego idealizmu, „Plon" 1935, nr 32.
T Tamże. I*
9 Zob. L. Wasilewski: Wstęp, |w:| J. Piłsudski: Pisma zbiorowe, t. 1. Warszawa 1937, s. 1.
• Por. K. A. Czyżowski: Mały Ziuk. Jak Marszałek Piłsudski był małym chłopakiem. Bajka dla dzieci, Warszawa 1930; H. Malinowska [W. Po-bóg-Malinowski]: O życiu i czynach Marszałka Józefa Piłsudskiego, Złoczów 1929; M. Opałek: W dworku na Litwie. Z lat dziecinnych Józefa Piłsudskiego, Kraków 1917; S. Rayski: Józef Piłsudski. Zycie i czyny (Zbiór wy-pracowań szkolnych) [...], Lwów 1932; F. Sławoj-Składkowski: Gdzie widziałem Komendanta, nim Polskę wywalczył, Warszawa 1933; H. Szczerbowski: Boje o Polskę Marszałka Józefa Piłsudskiego opowiedziane dla młodzieży, Lwów 1933.
10 G. Olechowski: Wódz. Powieść o Józefie Piłsudskim, Warszawa 1929, s. 14, 16.
11 B. Schulz: Powstają legendy, „Tygodnik Ilustrowany" 1935, nr 22, s. 425.
12 Tamże.
13 M. Piwińska: Legenda romantyczna i szydercy, Warszawa 1973, s. 254—255.
17-
259
VII. SZARY MUNDUR, KARMAZYN1 I PURPURAC1
1 Problem ten znalazł w malarstwie historycznym XIX wieku sugestywny wyraz w postaci obrazu Jana Matejki Rejtan.
2 M. Janion: Poezja w kraju. Próba syntezy, [w:] Obraz literatury polskiej XIX i XX wieku. t. 1: Literatura krajowa w okresie romantyzmu 1832—1863, komitet redakcyjny: M. Janion..., Kraków 1975, s. 108.
• Tamże.
' Tamże, s. 27—28.
I Tamże, s. 34.
II Tamże, s. 28.
; Inne aspekty utworu por. tamże, s. 122—124.
M Cyt. za: Księga cytatów z polskiej literatury pięknej od XIV do XX wieku, ułożona przez P. Hertza i W. Kopalińskiego, Warszawa 1975, s. 543.
' Warto zwrócić uwagę na to, że w noweli H. Sienkiewicza Legenda żeglarska załoga okrętu o wymownej nazwie „Purpura" swoją beztroską, pychą, lenistwem prowadzi potężną niegdyś jednostkę (symbol Polski) do zguby. To nieliczni tylko spośród załogi — ci, którzy niegdyś bezustannie przestrzegali przed niebezpieczeństwem — organizują obronę statku—ojczyzny: „Zstąpcie na dno". Tam pracujcie. »Purpura« jeszcze nie zginęła". (H. Sienkiewicz: Pisma wybrane, t. III: Nowele, Warszawa 1976, s. 151).
10 A. Łempicka: Wstęp, [w:] S. Wyspiański: Wyzwolenie..., s. XXXVI.
" Tamże.
12 P. Guiraud: Semiologia, Warszawa 1974, s. 111.
13 Por. T. Czapczyński: Ze studiów nad pieśnią o Piłsudskim, [w:] Prace polonistyczne, Łódź 1939, seria III, s. 214—217.
" PZb IV 30—39.
15 S. Arski: My pierwsza brygada, Warszawa 1963, s. 193.
19 Tamże, s. 183—194. Podobnego zdania był także J. Skotnicki, który pisał: „Po tym fakcie [to jest po osadzeniu Piłsudskiego w Magdeburgu — W. W.] propaganda uderzyła w ton męczeństwa Piłsudskiego. Etyka męczennika w oczach mas torować mu miała drogę do nowych posunięć w przyszłości, do powojennych działań politycznych. Trzeba przyznać, że o ile ta akcja przeprowadzona była świadomie, to świadczyła znowu, jakim graczem politycznym był Piłsudski (J. Skotnicki: Przy sztalugach i przy biurku..., 154). Analogiczne zjawisko zauważył R. Jabłonowski: „Piłsudski, przez swe zerwanie z Niemcami i pobyt więzienny w Magdeburgu, zyskał duży rozgłos i znaczenie i szykował się do odegrania nowej roli politycznej. Już w swej poprzedniej działalności Piłsudski dążył do objęcia kierowniczego stanowiska o znaczeniu »ogólnonarodowym«, wyraźnie wyodrębniając się w ten sposób w PPS-Frankcji". (R. Jabłonowski: Wspomnienia 1905—1928, Warszawa 1962, s. 222).
17 O dramatycznych dziejach Kostka Biernackiego obszernie pisze J. Rawicz w książce Diabeł przegrany (Warszawa 1976, s. 5—6). Czytamy
260
tam m.in.: „Zawsze po tej samej strome Józela Piłsudskiego, z którym się związał jeszcze w latach młodzieńczych. Przeciwników politycznych Piłsudskiego traktował jako swych wrogów osobistych". Rawicz akcentuje przy tym zainteresowania literackie Biernackiego.
18 Por. T. Czapczyński: Ze studiów..., s. 217—234.
'» Tamże, s. 227.
¦ Warszawa 1938. Cyt. za: T. Czapczyński: Ze studiów;..., I. 228.
21 A. Hutnikiewicz: Życie i śmierć poety. (O twórczości Jana Lechonia). [w:J Portrety i szkice literackie, Warszawa 1976, s. 152.
22 Tamże, s. 153.
23 Por. I. Opacki: Wokół „Karmazynowego poematu" Jana Lechonia, „Pamiętnik Literacki" 1966, z. 4.
24 A. Hutnikiewicz: Życie i śmierć poety...
25 I. Opacki: Wokół „Karmazynowego poematu"...
28 J. Kaden-Bandrowski: Belweder, [w:] Jesteśmy w Warszawie. Przewodnik literacki po stolicy, Warszawa 1938, s. 130. -' Tamże, s. 130—131.
VIII. ORACZ I SIEWCA. HERAKLES W STAJNI AUGIASZA
1 Geniusz niepodległości, Lwów 1933, po s. 112.
2 K. Iłłakowicz: Wiersze o Marszałku Piłsudskim..., s. 25.
3 Z. Branicki: Przedmowa, [w:] Pieśń o Józefie Piłsudskim. Antologia, Zamość 1929, s. XXVII.
4 K. Wierzyński: Poezje zebrane, Londyn, b.r.w., s. 234.
5 Tamże. 0 Tamże. : Tamże. 8 Tamże. » Tamże.
l" Tamże, s. 235.
11 R. Caillois: Żywioł i ład, tłum. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1973, s. 275—276.
12 W. Borg [Waldebor]: On Ziuk — Wódz — Dziadek, Radom 1933, s. 14— 15.
13 Tamże, s. 15. 11 Tamże.
15 S. Pomarański: Józef Piłsudski. Życie i czyny, Zamość 1930, s. 49. 18 K. Iłłakowicz: Wiersze o Marszałku Piłsudskim... " „Tygodnik Ilustrowany", 1937, nr 20, s. 387.
18 J. Krzyżanowski: Dzieje literatury polskiej od początków do czasów najnowszych, Warszawa 1969, s. 605. " T. Ulanowski: Doktór Filut..., s. 118. 20 Tamże. » Tamże, s. 115—116.
261
-- Tamże, s. 102—103. 28 Tamże, s. 390. -J Tamże, s. 105.
25 Tamże.
26 Tamże, s. 104. -' Tamże, s. 119.
28 Tamże, s. 149.
29 Tamże, s. 270. « Tamże, s. 105. " Tamże, s. 102.
32 F. Ziejka: Rodowód i funkcje motywów ludowych w twórczości Wyspiańskiego, [w:] Problemy literatury polskiej lat 1890—1939, pod red. H. Kir-chner i Z. Zabickiego, Wrocław 1972, seria I, s. 321—364.
33 J. Kamionkowa: Romantyczne dzieje stereotypu Sarmaty..., s. 221— 222.
34 Na ten temat zob.: A. Witkowska: Słowianie, my lubim sielanki, Warszawa 1972, zwłaszcza s. 124—160.
35 Na ten temat zob.: H. Markiewicz: „Przedwiośnie", [w:] H. Markiewicz: Prus i Żeromski..., s. 401—438.
'* Na ten temat zob.: S. Jaworski: Od „Drogi" do „Pionu"..., s. 118—146.
IX. „DZIADEK" I „SAMOTNIK"
' K. Wierzyński: Poezje zebrane.... s. 225.
2 Tamże, s. 227.
3 Tamże, s. 243. 1 Tamże, s. 246.
X. „ZAĆMIENIE SŁOŃCA" I DEMETER
1 A. Słonimski: Alfabet wspomnień..., s. 18—19.
2 Cyt. za: Idea i czyn Józefa Piłsudskiego, Warszawa b.r.w., s. 281—282. ' Tamże, s. 284. 4 S. Pigoń: Romantyk, „Marchołt" 1935, s. 574.
I Tamże, s. 574. • Por. tamże, s. 573—580. ,
; Określenie T. Jędruszczaka: Piłsudczycy bez Piłsudskiego. Powstali? Obozu Zjednoczenia Narodowego w 1937 roku, Warszawa 1963.
8 J. Skotnicki: Przy sztalugach i przy biurku..., s. 325. » Tamże, s. 326.
ni yj Witos: Moja tułaczka, przygotował do druku, biografią Wincentego Witosa poprzedził J. R. Szaflik, Warszawa 1967, s. 234.
II J. Kowalski: Trudne lata. Problemy rozwoju polskiego ruchu robotniczego 1929—1935, Warszawa 1966, s. 718—719.
12 J. Nowakowski: Persefona i Charon. Z młodopolskich dziejów motywów mitycznych, „Ruch Literacki" 1974, z. 3, s. 141.
262
11 Tamże, s. 142. " Tamże.
15 Por. J. Paszek: Symbol naczelny ..Popiołów". „Pamiętnik Literacki" 1971, z. 3.
18 J. G. Frazer: Złota gałąź, przeł. H. Krzeczkowski, t. II, Warszawa 1971, s. 104—105.
" Tamże, s. 99.
'" W. Witos: Moja tułaczka.... a. 186.
19 A. Słonimski: (incipit): „Ciemne Łazienki...". „Tygodnik Ilustrowany" 1936, nr 20. Dalsze fragmenty wiersza z tegoż źródła.
20 Cyt. za: J. Nowakowski: Persefona i Charon.... s. 150.
21 Zob.: K. Iłłakowicz: Wiersze o Marszałku Piłsudskim.... s. 40.
22 Piłsudski a Wilno, Wilno, b.r.w.
23 W. Zechenter: Rapsod żałobny. „Ilustrowany Kurier Codzienny" 1935. nr 134 (16 V).
24 M. Lisiewicz: Defilada, „Kurier Literacko-Naukowy" 1936. nr 19.
25 J. Znaniecki: Ku ziemi, „Pion" 1936, nr 12.
26 S. Karpiński: Trzynaście wierszy, Warszawa 1936, s. 38.
27 M. Kossak-Jasnorzewska: (incipit: „Kraków sercu..."), ..Tygodnik Ilustrowany" 1936, nr 20.
28 L. Staff: * * *, „Tygodnik Ilustrowany" 1938, nr 20, s. 386.
29 K. A. Jaworski: Epitaphium, „Kamena" 1933. nr 10, s. 173. :,° K. Wierzyński: Poezje zebrane..., s. 249.
11 A. Hutnikiewicz: Pierwsza i druga młodość Wierzyńskiego, (w:) A Hutnikiewicz: Portrety i szkice literackie. Warszawa 1976. s. 192.
32 Tamże.
33 K. Iłłakowicz: Wiersze o Marszałku Piłsudskim..., s. 57. 31 Tamże, s. 59.
35 Tamże, s. 28.
*• Por.: J. Krzyżanowski: Neoromantyzm polski..., s. 236—237.
37 Na temat kultu Księcia Józefa zob. interesujące studium: M. Janion. M. Żmigrodzka: Romantyczna legenda Księcia Józefa. „Pamiętnik Literacki" 1977, z. 1.
38 M. J. Wielopolska: Więzienne drogi Komendanta. Gdańsk—Szpan-dawa—Wesel—Magdeburg, Kraków 1935, k. 43.
39M.J. Wielopolska: Józef Piłsudski w życiu codziennym. Warszawa 1936. s. 51.
411 Tamże, s. 21.
" Cyt. za: L. Kamiński: Mgła romantycznokci. „Poezja" 1975. nr 11/12. s. 171.
12 Cyt. za: K. Wierzyński: Poezje zebrane. Londyn s.a., s. 283.
43 Tamże, s. 284.
44 Cyt. za: S. Baliński: Peregrynacje. Warszawa 1982. s. 144—145. » Tamże. s. 145.
263
XI. PO LATACH...
1 W niniejszym studium pominięto polską literaturę emigracyjną. Problem, jak kształtowała się legenda Piłsudskiego na obczyźnie wymagałby osobnych, rozległych studiów. Skompletowanie materiałów musi zająć wiele lat pracy. Wiadomo, że zagadnienie to może rozmaicie wyglądać w różnych skupiskach polonijnych. Na podstawie wielu opinii przedstawicieli Polonii można wnosić, że na Zachodzie — jak się zdaje — w ostatnich dziesięcioleciach legenda Piłsudskiego bardziej funkcjonuje poprzez ustny przekaz ludzi zafascynowanych Marszałkiem, okolicznościowe pisemne relacje wspomnieniowo-eseistyczne oraz utwory literackie powstałe wcześniej, przede wszystkim w kraju przed 1939 rokiem, niż przez przyrost nowych, artystycznie wartościowych tekstów.
2 A. Kijowski: Dziecko przez ptaka przyniesione. Warszawa 1968. s. 35. ' Tamże, s. 36.
4 Tamże, s. 29.
5 Tamże, s. 62—63.
8 Z. Safjan: Pole niczyje. Warszawa 1976. s 75 i 76. " Tamże, s. 76. 8 Tamże, s. 78. » Tamże, s. 79.
10 Warszawa 1975.
11 Zob.: M. Szpakowska: Światopogląd Stanisława Ignacego Witkiewicza, Wrocław 1976, s. 161—163.
12 Zob.: A. Słonimski: Alfabet wspomnień..., s. 17—19.
18 iob.: J. Stradecki: W kręgu Skamandra, Warszawa 1977, zwłaszcza s. 134—163.
14 A. Micewski: W cieniu Marszałka Piłsudskiego. Szkice z dziejów myśli politycznej II Rzeczypospolitej, Warszawa 1968, s. 57, 58.
15 L. Kruczkowski: Kordian i cham. Warszawa 1971, s. 225.
BIBLIOTEKA
Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Polowych
Uniwersytetu Wars.;..'. 111. Nowy Świat 69, 00-046 Wdt^zaw* lei. 620-03-81 w. 295, 296