Bogdan St. Kasprowicz Lwów sentymentalny Historia miasta w obrazach Bezdroża Zapraszamy na sentymentalne wycieczki śladami bohaterów trylogii, szlakiem sławnych Polaków: Mickiewicza, Słowackiego, Orzeszkowej.., Poznajmy razem dawną Kurlandię, ks. Siedmiogrodu, Ruś Kijowską, chanat krymski, carską Rosję... Odkryjmy wspólnie malowniczą ,t ni;« Huculszczyznę, Zakarpacie, «?JaPo Bukowinę Rumuńską... Wypocznijmy w sanatoriach na Litwie, Ukrainie i Białorusi - wysoki standard długa historia obsługi kuracjuszy zadowolą najbardziej wymagających : Niezapomniane białe noce w Petersburgu, egzotyczny Uzbekistan z miastami jedwabnego szlaku i wiele innych... Gwarantujemy najwyższą jakość usług za przystępną cenę Nasi piloci to ludzie z ogromnym doświadczeniem świetnie znający specyfikę krajów poradzieckich ich kuli WM Ludziom się zdarza, że nie wrócę, ale ich naród zawsze wraca. Marian Hemar Historia miasta w i Bezdroża Mojemu Ojcu przewodnikowi PTTK we Lwowie w latach 1938-39 Au%: Bogdan St. Kasprowicz Ws?yStkie wykorzystane materiały pochodzą ze zbiorów Bo8dana St. Kasprowicza Tek$t o autorze, s. 5: Adam Daszewski Kor^epcja serii: Marzena Daszewska, Tomasz Ostrowski Redakcja: Marzena Daszewska KoreKta: Justyna Stawarz Autorzy zdjęć: Paweł Jastrzębski (s. 106b, 106c), Michał Jurecki (s. 59 dół, 61, 68, 78), Jolanta Koralewska (s. 21, 40, 41, 54, 59 góra, 71, g?, 96, 108), Marcin Rechulicz (s. 106a, 106d), Oksana Sereda (s.52, 63, 72, 74, 79, 84) Zdjęta na okładkach: Okł I - Teatr Wielki - fot. z 1904 r. oraz fot. współczesne Oksany Seredy Okł Iv - Wieża cerkwi wołoskiej, pocztówka przedwojenna Redakcja map: Marzena Daszewska Wykonanie map: Anna Styrska, Anna Fidzińska Rysunki: Anna Styrska (s. 16-19) Projekt okładki, koncepcja graficzna serii: Paweł Panczakiewicz Skład: Paweł Panczakiewicz, Michał Tincel Druk i oprawa: Drukarnia OPOLGRAF SA. Autorzy i wydawca książki dołożyli wszelkich starań, by jej treść była jak najbardziej zgodna z rzeczywistością. Nie mogą jednak wziąć odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki wynikłe z wykorzystania zawartych w niej informacji. Będziemy wdzięczni naszym Czytelnikom za informacje dotyczące błędów i nieaktualnych informacji. Wszelkie uwagi są dla nas cenne, gdyż dzięki nim możemy poprawić kolejne wydania. Prosimy kontaktować się z nami na poniższy adres. Amistad Sp. z 0.0. - Pion Wydawniczy Wydawnictwo Bezdroża ul. Pychowicka 7,30-364 Kraków teł.: (0-12)269 29 61,267 77 10, faks: (0-12)267 77 11 e-mail: biuro(a>bezdroza.com.pl, www.bezdroza.com.pL* '???? ?? ? ? ??? S MIŁOŚĆ RZECZYPOSPOLITEJ Oto słońce wstało i ucałowało lwowskie mury ze czcią, a miłością. / O, jakieś cudne jest w tym złotym słońcu, najdroższe miasto moje!... / Miasto Polską obłąkane!... - pisał w pierwszej ćwierci XX w. Kornel Makuszyński. Dzisiaj, u progu XXI stulecia, polski turysta zbliżający się do ukraińskiego Lwowa, czy to od janowskiej, czy od stryjskiej rogatki, odniesie zgoła inne wrażenia. Nawet złoty blask wschodzącego słońca nie jest w stanie przykryć bezguścia nowobogackich pałacowilli otaczających dalekie przedmieścia czy brzydoty szarych blokowisk, co kamienną pustynią zagęszczają historyczne dzielnice: Gródeckie, Janowskie, Halickie, Kleparów, Zamarstynów... Do tego wszechobecny odór kanalizacyjnych wyziewów... i dziury, dziury, dziury... w jezdniach. Cierpliwości, drogi Podróżniku, nie daj się zwieść pozorom, co przez 50 lat sowietyzmu potrafiły wprawdzie nalotem brzydoty przykryć te cudowności, o których przez stulecia śpiewali poeci, ale przecież wszystkie złe moce sprzy- siężone przeciwko Miastu nie zdołały zabić jego wielkiego ducha, nie zdołały pozbawić go prawdziwego oblicza. Trzeba to przyznać i zapisać na plus dzisiejszym ukraińskim włodarzom miasta - z roku na rok, remont po remoncie, odzyskuje dawny blask renesansowo-baro- kowej metropolii, trzeba nam zanurzyć się głęboko w historii, bez której nie sposób zrozumieć fenomenu Lwowa. Dopiero wzbogaceni wiedzą o dziejach miejsc i ludzi, będziemy mogli uwierzyć oczom, dotknięciom dłoni na kamieniach, brukom, murom, pomnikom, rzeźbom, drzewom, kwiatom, ptakom i pokochać to Miasto tak mocno i prawdziwie, jak kochali je nasi przodkowie, jak do dzisiaj kochają je rozsiani po całym świecie ??????, lwowscy Odyseusze... Miłość Rzeczypospolitej ...ziemia ta tylema w sobie od Boga piękności, tyle w niej jeszcze nie pogrzebanych pamiątek zamierzchającej przeszłości, a wszystko to jeszcze tak żywe, tak wymowne, tak chwytające za serce... Zygmunt Kaczkowski, Grób Nieczui A cóż ja tu zresztą tak namawiam do pokochania Lwowa, skoro dobrze wiem, że ta miłość przychodzi sama. Sama wybiera sobie kochanków, sama z siebie o wszystkim decyduje i nie ma przed nią obrony. Bo wiele jest pięknych miast na świecie, o bogatej historii i wielkich zasługach dla rozwoju cywilizacji, ale drugiego takiego jak Lwów dotychczas nie było i nie ma. Fenomen na skalę światową, jak Troja, Rzym, Jerozolima, który dzięki Bożej opatrzności trafił się nam, Polakom, i zobowiązuje nas nie tylko do modłów dziękczynnych, ale również do pamięci, pielęgnowania wiedzy i pamiątek, i myśli, że może uda się, że powrócę zdrów i zobaczę miasto Lwów... Fenomen o tyle szczególny i rzadki, że kochają to miasto nie tylko ludzie urodzeni i wychowani w jego murach. Większy czy mniejszy patriotyzm lokalny jest w końcu zjawiskiem znanym i dość powszechnym. Lwów natomiast - choć przecież nie brakowało w Polsce wielkich miast, starszych i być może piękniejszych, być może bardziej w zasługi wszelkie bogatych, jak Kraków, Poznań, Gdańsk, Wilno - przez całe wieki pozostawał miłością Rzeczypospolitej. Unosił się w lwowskim powietrzu jakiś taki bakcyl, że kto raz nim odetchnął, już był zainfekowany stawał się „lwowskim świr- kiem", wrastał w pejzaż miasta i ani orientował się, jak szybko z „przybysza" zmieniał się w budowniczego, który - obojętnie, czy z bliska, czy z daleka - przyniesionymi barwami pieścił i wzbogacał lwowski pejzaż. Zjawisko to Rzymianie nazywali geniusloci. W końcu wszędzie można zbudować miasto, ale sprawić, żeby ono trwało, i to często wbrew przeciwnościom i złym losom, żeby powstawało z popiołów i ruin, żeby trwało w pieśni i pamięci nawet wtedy gdy słowo Lwów było zakazane - to zdarza się niezwykle rzadko. Bo też z miastem podobnie jest jak z człowiekiem: żeby nie „duch" weń tchnięty, byłby tylko garścią gliny. I miasto - bez ducha, będzie tylko kupą kamieni. Właściwie wszyscy kronikarze i „opisywacze" Lwowa, a jest ich legion i będzie o nich tutaj wielokrotnie mowa, zgodnie podkreślają, iż główną przyczynę fenomenu lwowskiego stanowi jego położenie. Co ciekawe, położenie tak niekorzystne dla lokacji miasta, że do XIII w. pies z kulawą nogą nie zainteresował się doliną Pełtwi. Nie prowadziły tędy żadne szlaki handlowe, nie było rzeki zapewniającej szybką i łatwą komunikację, ot, koniec świata, rusko-polskie bezludne pogranicze. Potężna puszcza bukowo-dębowa porastała zbocza wzgórz i jarów, chociaż tuż obok już od VIII-IX w. rosły i rozwijały się Przemyśl, Chełm, Bełz, Czerwień, Halicz - główne miasta Grodów Czerwieńskich. Aż nadszedł właściwy czas i to, co dotychczas stanowiło przeszkodę, nagle okazało się poszukiwanym rozwiązaniem. Kiedy na Europę ruszyła mongolska nawałnica, nie ostało się przed nią żadne miasto na Rusi. Wówczas kniaź ruski Daniel zwrócił uwagę na wznoszące się do 400 m wzgórza otaczające jar tworzony przez dopływ Bugu - Pełtew Wzgórza te dawały doskonałą widocz- o , V '?&- :.„?? ™ Miłość Rzeczypospolitej ność na północ, wschód i południe - dokładnie w te strony, skąd przychodziło tatarskie zagrożenie. Jednocześnie obficie zalesione zbocza i kotlina stanowiły znakomite ukrycie dla nawet sporego miasta. Trzeba przyznać, że kniaź, a właściwie król Daniel Halicki, wybrał wspaniałe miejsce na siedzibę dworu dla swego syna Lwa i jego żony Konstancji Węgierskiej. Do dziś dnia nie ustają zachwyty nad geografią Lwowa. Lapidarnie ujął to profesor uniwersytetu wiedeńskiego (notabene pochodzenia polskiego) Josef Strzygowski: Lwowianie... mieszkają w prawdziwym raju! Gdyby Lwów miał rzekę, należałby do najpiękniejszych miast na świecie... A lwowski profesor, światowej sławy geograf, Eugeniusz Romer powiedział: Ludzie zajmują się głównie historią, tymczasem światem rządzą prawa wynikające z geografii. W historii wszystko wciąż się zmienia, a w geografii wszystko jest niezmienne i Lwów zawsze będziekarpacko-podolsko-czamomorski. To miasto tonęło w zieleni: zieleń w mie- Oznacza to, że książę Daniel - zapewne ście, zieleń na Wysokim Zamku, na kop- zupełnie nieświadomie, choć może i jego, cu Unii Lubelskiej, na Pohulance. A przy jak później Jagiełłę, urzekły lwowskie sto-tym parki. Na przykład park Kilińskiego, wiki - odkrył, jedno z niewielu na świecie, park Jezuicki. Urozmaicony krajobraz miejsce niezwykłego pogranicza trzech parku i atrakcyjnie prowadzona roślin- różnych światów. ność powodowały, że należał on do naj- ? flora ? ka ?? z . piękniejszych w Europie. J , „ ... J .. . . ? Y ' J ? nomorską. Rosimy z rożnych stron swia ks. Mieczysław Maliński, Kresy. Śladami ta zadomowiły się i żyją w zgodzie (jaka naszych przodków trafnie brzmią słowa Romera: ...gdy dzi siaj ludziom niemożliwym wydaje się łq czenie świata czarnomorskiego z bałtyckim, dla przyrody pod Lwowem jest to normalność, bo geografia to nie historia). Na skałach pod Brzuchowicami usadowił się karpacki widłak, w lasach sosnowych nad stawem janowskim rzadkie północne astragalusy w Hołosku wołyńskie storczyki. U Piaskowej Góry przebiega zachodnia granica sasanki wołyńskiej, dalej za Lwów na południe nie sięga jaskier kaszubski - żywy di wód łączności z Bałtykiem. Z południa przywędrował tu i zatrzymał się tojat mołdawski - z kolei dowód na związki Lwów ma więcej zieleni od Florencji, z Morzem Czarnym. chociaż mniej renesansu. Ponadto przy- Mało tego, Lwów cechuje jeszcze jed pominą Rzym, bo jak Rzym rozłożył się na osobliwość przyrodnicza: leży ori malowniczo na wzgórzach i szemrze na głównym europejskim dziale wód w rynku czterema studniami, nad który- właśnie tutaj przebiega granica zlewisk mi stoją bardzo udane posągi: Diany, Am- Bałtyku i Morza Czarnego. Wszystkie fitryty Neptuna i Adonisa. WQdy które 1 ^ do pełtwi> dążą d(j Józef Wittlin, Mój Lwów Bugu i dalej Wisłą aż do Bałtyku, te za^ które mają swój spadek w kierunku po łudniowym i zachodnim, Potokiem Biłohorskim i Wereszycą, a dalej Dniestrem płyną do Morza Czarnego. Ze zjawiska tego Ewa i Adam Hollankowie wyciągnęli wniosek, iż: Powiedzenie Polska od morza do morza nie było wobec tego wymy słem pychy szlacheckiej, lecz odzwierciedlało po prostu prawdziwą sytuację całego kraju, który dzięki swemu grodowi pod Wysokim Zamkiem miał możność kontaktów: z północą i południem Europy. To było dawniej, dzisiaj mój ojciec mówi dosadniej: Skoro wszystkie ścieki ze Lwdl wa płyną Pełtwią do Bałtyku, po drodze „perfumując" Bug i Wisłę, to gdzie geogra ficznie Lwów przynależy?! Dzisiaj, kiedy milionowy Lwów dosłownie usycha bez wody, aż dziwnie pisać te słowa, że w gruncie rzeczy dzięki wodzie powstał, jak to pięknie zauważył lwowski historyk Fryderyk Papce: Ktokolwiek zna tylko trochę z wycieczek okolicę Lwowa, przypomni sobie zapewne te liczne malownicze wąwozy i jary, które wzdłuż i wszerz przecinają nasze gaiki. Na dnie każdego z nich sączy się jakiś strumyczek. Całe urozmaicenie, całą piękność swoją ma okolica lwowska właśnie tym lichym rzeczułkom do zawdzięczenia. Nie tylko piękność - owszem pewne nawet widoczne korzyści wypłynęły z tego utworzenia kotliny którego dokonała Pełtew. Jest w tej kotlinie lwowskiej powietrze zawsze łagodniejsze niżeli na otwartym miejscu wyżyny. Bardzo dobrze uwidacznia tę różnicę porównanie z Warszawą, z którego wynika, że klimat wyżyny lwowskiej jest ostrzejszym, ale klimat miasta Lwowa łagodniejszym od warszawskiego. Był i do dzisiaj pozostaje Lwów najbardziej zielonym z wszystkich większych miast europejskich. I to nie tylko na obrzeżach, ale w samym centrum. Szczycą się paryżanie swoim Bois de Boulogne, ale gdzie mu tam do lwowskich parków, które de facto lasami są. Każda panorama Lwowa to przede wszystkim burza zieleni, z której wyrasta piękna architektura, zarazem ozdabiająca i zielenią ozdobiona. Zakochani w swoich drzewach, krzewach, kwiatach, laskach, parkach i ogrodach byli lwowianie zawsze. Bogactwo wkomponowanej w miasto przyrody - a może miasta wkomponowanego w przyrodę - robiło też wrażenie na przybyszach. Tak dalece, że obecni jego mieszkańcy - choć przecież w 90% skądinąd się wywodzący - kontynuują proces zazieleniania, nie tylko nie uszczuplając zastanego dziedzictwa, ale i wzbogacając je o nowe parki, skwery i zieleńce (po II wojnie powstało pięć nowych parków, w tym piękny Park Pełczyński). Może zresztą Rosjanie przejęli się sfabrykowaną jeszcze w 1915 r. przez Austriaków plotką, że car Mikołaj II kazał wyrwać z korzeniami wszystkie drzewa w Parku Stryjskim, i po aneksji w 1944 r. na wszelki wypadek lwowską zieleń zostawili w spokoju... Jak istnieje i wyróżnia się lwowski ekosystem, flora i fauna, w której miejscowe okazy harmonijnie współżyją z przybyszami z dalekich światów, tak istnieje i wyróżnia się rasa lwowska, lwowski typ, który kształtował się przez wieki poprzez mieszanie się ludności miejscowej i napływowej. Jak pisał Stanisław Wasylewski: Rozmaite odmiany roślin i zwierząt, więc i rozmaity człowiek, łon też ze wschodu szedł i zachodu, a na podglebiu lwowskim osiadłszy stawał się jednym ze składników rasy lwowskiej. Lud lwowski od samego początku, od lokacji miasta ruskiego, stanowi mieszaninę etniczną. Obok Rusinów silna jest kolonia niemiecka, są liczni Polacy, są już Ormianie i Żydzi, wreszcie wraz z Konstancją pojawiają się Węgrzy. W dalszych latach, już po upadku Lwowa ruskiego i wybudowaniu przez Kazimierza Wielkiego nowego miasta, ten melanż etniczny nie tylko trwa, ale i zostaje wzbogacony o Włochów, Greków, Szkotów, Turków, Tatarów, Litwinów etc. Miłość Rzeczypospolitej Miłość Rzeczypospolitej Co ciekawe, z tej mieszanki nie tylko tworzy się bez przeszkód typ polski, ale na dodatek obdarzony najgorętszym polskim patriotyzmem, którego dowody mieszkańcy Lwowa będą dawać nieustannie, aż po „ostateczne rozwiązanie", które Żydom lwowskim zgotowali Niemcy w Obozie Janowskim, a pozostałej ludności Sowieci w eszelonach ekspatriacyjnych. Tymczasem u początków historycznego Lwowa wytwarza się specyficzny typ lwowczyka, który obok otwartości, gościnności i tolerancyjności charakteryzuje się odwagą i bitnością w chwilach potrzeby, a w latach pokoju głodem wiedzy i kontaktów ze światem. Zarówno charakter mieszkańców miasta, jak i jego wielkie zasługi dla całego państwa sprawiają, że tak władcy, jak sejm krajowy, jako też ludność innych dzielnic i miast nie szczędzą Lwowowi pochwał, przywilejów i nagród. Już król Władysław Jagiełło, który nie tylko lwowskie słowiki, ale w ogóle Ruś Czerwoną i jej stolicę gorąco ukochał i często odwiedzał, w 1398 r. nadał miastu szczególny przywilej, którego krótka treść głosi, iż: Lwów i ziemia lwowska nigdy żadnemu księciu ani panu oddane nie będą, ale po wieczne czasy z koroną królestwa polskiego nierozdzielną stanowić mają całość, aby pod tą opieką trwale się pokrzepiły. Dokument ten mieszczanie lwowscy przechowali po dzień dzisiejszy wśród najcenniejszych swych przywilejów w archiwum miejskim. Ten związek z „koroną królestwa polskiego" nie był wcale malowany. Szlachta, mieszczaństwo, a nawet włościanie ziemi lwowskiej, mimo że przecież z ruskiego pnia się wywodzący, wkrótce stają się najgorętszymi polskimi patriotami, dumnie mówiąc o sobie gente Ruthenus, natione Polonus. Gdy po kresowych rubieżach srożyły się dzikie, barbarzyńskie zagony Tatarów, Turków, Wołochów, Lwów niezachwianie stał na straży u wrót królestwa. Zarówno murami i ćwiczonym mieszczaństwem obronny gród, jak i zawsze gotowa do boju, do Miłość Rzeczypospolitej obrony ojczyzny, dzielna szlachta ruska. Odpierając wrogie zapędy składał Lwów na ołtarzu ogólnego dobra ciężkie ofiary krwi i mienia. Ale nie tylko orężem służył Lwów Polsce. Wybitny historyk Aleksander Czołowski w wydanym w 1896 r. Obrazie dzisiejszego Lwowa tak pisze o tamtych historycznych czasach pod berłem Jagiellonów: lwów przybiera pozory całkiem samoistnego, niemal udzielnego organizmu, podobnego raczej do jakiejś kupieckiej republiki włoskiej, mającej na zawołanie bogactwa i siłę zbrojną. Pod powłoką niemieckiej organizacji miejskiej już w XV wieku pulsuje życie polskie, w którym żywioł niemiecki rozpływa się zwolna. Z początkiem XVI wieku mieszczaństwo lwowskie jest już zupełnie polskie, lecz w charakterze jego wskutek krzyżowania się różnorodnych ras, skupionych wśród murów, przebija się coś z niepolskiej energii, obrotności i pewności celu. Mieszczaństwo to tworzy świat dla się osobny, dumne swego stanu i poczucie własnej godności wynosi ponad wszystko, szlachta i szlachectwo nie imponuje mu jeszcze. Samo bogate i rozumne, opasane warownymi basztami i murami, obeznane równie dobrze z łokciem i mieczem, piórem i językiem, budzi w średniej i małej szlachcie zazdrość i szacunek zarazem. Mimo utrudnionych warunków kresowych, musi się utrzymać na wyżynie cywilizacji polskiej. Silny pierwiastek inteligencji budzi talenty podnieca ambicje umysłowe. (...) Sądownictwo i administracja miejska budziły zaufanie nie tylko u mieszczan, ale i u szlachty. Wyroki rajców lwowskich słynęły z bystrości. Powiadano powszechnie, że Lwów ma najmądrzejszą Radę w Polsce. Skarbiec ratuszowy był najbezpieczniejszym miejscem depozytów. Dzięki swym stosunkom handlowym mogło dostarczyć miasto wszystkiego, czego wymagała potrzeba lub zbytek. (...) Poczucie piękna w architekturze i rzeźbie, upodobanie w sztuce, zamiłowanie w książkach, przebija na każdym kroku, w urządzeniu komnat, w skarbcach rodzinnych i ruchomościach domowych. Najpiękniejsze lwowskie zabytki, kościoły, domy, pomniki z tego pochodzą okresu. Bo też Lwów renesansowy, ze swymi wzgórzami, kampanilami, domami mieszczan i pałacami królów i biskupów, coraz bardziej przypomina Florencję, jednocześnie nic nie tracąc z własnego specyficznego klimatu miasta pogranicza, łączącego elementy wschodu i zachodu, północy i południa. Nie jest więc przypadkiem, że w imieniu królów polskich miasto podejmuje posłów od obcych władców. Szczególnie piękne jest wspomnienie rycerza francuskiego Guilberta de Lannoy który w 1421 r. posłował do Władysława Jagiełły. Otóż król polski, który akurat polował w okolicy Sądowej Wiszni, zrazu przyjął posła pośród kniei, ale mimo iż obdarował go obficie, było mu markotno, że posła aż dwóch królów, francuskiego Karola VI i angielskiego Henryka V, przyjął w lesie, i polecił mieszczanom lwowskim przyjąć i zabawić zamorskiego gościa. Jak pisał w swych pamiętnikach poseł, les seigneurs et bourgeois przyjęli go znakomicie. Był wystawny „bardzo wielki obiad" w sali ratuszowej i bogate prezenty ale najbardziej utkwiły w pamięci rycerza tańce avec les dames, które dla jego uczczenia urządzili lwowscy Ormianie. Ognista uroda i temperament lwowianek zapadły na zawsze w pamięć francuskiego rycerza i trafiły nie tylko na karty pamiętników, ale i do historii europejskiej literatury oraz dyplomacji. Nie był to wcale jedyny przypadek, kiedy piękne lwowskie mieszczki topiły serca przybyszów. Przecież równie europejską sławę i miejsce w literaturze zyskała lwowska szynkarka Faniola, dla której słynny humanista Filip Kallimach Buonaccorsi, właśnie goszczący u nie mniej sławnego arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka, tworzył płomienne sonety o złotowłosej dziewczynie spod zielonej wiechy, co wino szynkowała... Miłość Rzeczypospolitej A przepiękna Jadwiszka Łuszkowska, co w kamienicy Jakubuszowskiej w Rynku mieszkała, to i samemu królowi Władysławowi IV tak zawróciła w głowie, że aż się sprawy echem o Watykan obiły. O, bo lwowianki zawsze były jak sok, czekolada i mniód, o czym do dzisiaj śpiewają nie tylko lwowiacy. Wystarczy zapytać pewnego współczesnego angielskiego historyka, którego tak pociągnęło gorące serce pewnej lwowianki, że cięgiem pisze o Polsce, jak nie Boże igrzysko, to monografię Wrocławia - o Lwowie, o polskim Lwowie, w swoich dziełach oczywiście nie zapominając. Wracając do lwowskich dziejów, jakżeż było nie kochać takiego miasta. Kochał Lwów Polskę, kochała i Polska Lwów, dając tej miłości konkretne dowody. Nie tylko królowie obdarzali miasto przywilejami i honorami... W latach wojen kozackich i szwedzkich, kiedy Lwów, z całą ofiarnością krwi i mienia odpierając najeźdźców, ratował nie tylko siebie, ale całe państwo, taM że cała Polska oddawała hołd męstwu i ofiarności lwowskiego mieszczaństwa - zyskał sławę najwierniejszego i najwaleczniejszego z miast polskich, ze szczytnym przydomkiem „przedmurza Polski". Za te zasługi, po uwolnieniu kraju od najeźdźców, Sejm Rzeczypospolitej w 1659 r. bez jednego głosu protestu, zrównał Lwów w prawach z Krakowem i Wilnem podnosząc mieszczan lwowskich do stanu szlacheckiego. Od tego czasu na wszystkich sejmach walnych aż do rozbiorów był Lwów reprezentowany przez dwóch posłów. Następną i ostatnią już taką nagrodę od Rzeczypospolitej odebrał Lwów 11 listopada 1920 r. z rąk marszałka Józefa Piłsudskiego. Jako jedyne - dc dzisiejszego dnia - polskie miasto został Lwów odznaczony Krzyżem Virtut Militari, za szczególne zasługi w walkach o niepodległość. Ale również za wszystkie ogromne, ni^ do przecenienia zasługi i pożytki, jakie wniósł Lwów w dobie zaborów dc skarbnicy narodowej w nauce, kulturze gospodarce, stanowiąc przez całe lata centrum polskiego życia narodowego U progu II Rzeczypospolitej nie było takie dziedziny polskiego życia społeczne-w której nie odcisnęłoby się pięto' Lwowa, w której przetrwaniu i dorobk nie miałby Lwów swojego wkładi Właściwie encyklopedia polska XIX XX w. na każdej stronie musi powtarza hasło Lwów. Miało to też i negatywny dla miast; skutek. Po 1918 r. wielu fachowca wiele znakomitości porywała stolicd ale również i Poznań, i Wilno, i Śląsl - którym brakowało w licznyclj dziedzinach specjalistów. Pisał o tyrtj okresie Stanisław Wasylewski: LwówjeĄ dziś smutny. Dostarczył Macierzy więcm niźli mógł, i wszystko, czego odeń ż Z małego wielkiego miasta, ze znacznej stolicy kraju stał się dziś wielkim małym miasteczkiem. Postradał na rzecz stolicy swą literaturę, opuścił skrzydła w teatrze, wyszarzał w prasie. Przetrwa, bo umie przetrzymać... Smutne, ale w końcu prorocze były te słowa. Mimo trudnego leczenia ran zadanych wojną, mimo nowej sytuacji gospodarczej i problemów narodowościowych już wkrótce znów Lwów świecił pochodnią rozwijających się nauk na Uniwersytecie i politechnice, a nazwiskami Banachów, Romerów i Weiglów zyskiwał miejsce w encyklopediach świata. Znów odzyskiwał tereny na polu kultury poprzez teatr i Radio Lwów. Nade wszystko zaś przez „Wesołą Lwowską Falę", która autentycznie podbiła całą Polskę od morza do Tatr. I znowu pokochała Polska Lwów, wesołych batiarskich świrków Szczepcia i Tońcia, piękne lwowianki, zaśmiewała się z lwowskiego bałaku i jak kraj długi i szeroki śpiewała lwowskie piosenki, jakkolwiek by być „poprawnym politycznie" i nie chcieć urazić Ukraińców, dzisiejszych właścicieli Lwowa, to przecież nazwa własna LWÓW - choćby pisano go Lemberg, Leopolis, Lwów, Lwiw, Leopol - zawsze oznaczać będzie miasto polskie, z historią Polski związane. Tak jak lwowianin, lwowczyk, leopolita we wszystkich encyklopediach świata oznacza Polaka ze Lwowa. Kiedy po 1945 r. komunistyczna cenzura ustanowiła zakaz publikacji o Lwowie, a nawet zapis na samo słowo Lwów, wydawało się, że polskie miasto zniknie z kart ksiąg i pamięci. Do późnych lat 60. w kraju praktycznie tylko trzy popularne pozycje świadczyły że pamięć o mieście semper fldełis jeszcze żyje: Zegar słoneczny Jana Parandowskiego, Dom pod żelaznym lwem Witolda Szolgini i Wysoki Zamek Stanisława Lema. I nagle od 1980 r. rozbiła się bania - książek, wspomnień, przewodników o Lwowie i Kresach dziś już nikt nie jest w stanie zliczyć, no może tylko dyrektor Instytutu Lwowskiego Janusz Wasylkowski, który w swoich zbiorach ma je wszystkie. Fenomen Lwowa trwa nadal. Ale co tam książki, o innych miastach też jest ich sporo. Lwów żyje, trwa i rozwija się w pieśni. A na wygnaniu po 1945 r. powstało o wiele więcej pieśni, niż znał Lwów przedwojenny - choć był przecież najbardziej rozśpiewanym miastem w Polsce. Jest tak, jak chciał Zbigniew Herbert: A kiedy Miasto padnie i ocaleje jeden on będzie niósł w sobie Miasto po drogach wygnania on będzie Miasto. Jednym z wielu, bodaj najpiękniejszym przykładem bezinteresownej, a właściwie kosztownej miłości do Lwowa jest dzieło życia warszawianki Danuty Łomaczew-skiej. Jeszcze w latach kagańca cenzury wydała w drugim obiegu, jako Jerzy We-reszyca, 10 tomów opracowanej przez siebie Biblioteki Lwowskiej, w tym bogate zbiory poezji i piosenek lwowskich, opracowania historyczne, przewodniki. Natomiast kiedy tylko można było oficjalnie wrócić na rynek księgarski z tematem Lwów i Kresy, wydała w 75. rocznicę obrony Lwowa opracowaną przez siebie antologię poezji o Lwowie pod wiele mówiącym tytułem Serce wydarte z polskiej piersi, w której zebrała ponad 300 utworów od Klonowica, Zimorowica i Kochowskie-go przez Krasickiego i Niemcewicza po Herberta, Hemara i Zagajewskiego, więc kiedy dzisiaj jak Polska długa i szeroka płyną przy biesiadnych stołach 1 ogniskach wędrowców pieśni o sokołach i czarnych oczach - to właśnie Lwów zawsze wierny wraca na sobie należne miejsce w polskich sercach. Miłość Rzeczypospolitej Katedra Unicka O--------------- (zob. s. 56) Jedna z najokazalszych świątyń w Europie Wschodniej i piękny przykład polskiego rokoka. Dworzec o---------------- (zob. s. 84) Żeby był ausgerehnetjak we Widniu - miał powiedzieć cesarz Franciszek Józef. łł, / i / / Dworzec / PKP V Kościół św. Elżbiety o----- (zob. s. 65) Neogotycka świątynia uwieczniona w żołnierskiej piosence. ?, ? ,.r» O 1 Politechnika o-------------------- (zob. s. 67) Nie tylko uczelnia o międzynarodowej sławie, ale i „kolebka" najgorętszych patriotów polskich. Zobacz dziś we Lwowie i Uniwersytet (zob. s. 72) Przez lata siedziba Sejmu Krajowego, która miast polityce zaczęła służyć oświacie. ?? K, Boisko Sosom o Cmentarz Łyczakowski (zob. s. 104) Park, galeria rzeźb i ostatnie miejsce spoczynku wielkich Polaków. O Ossolineum (zob. s. 75) Przez lata zaborów twierdza kultury polskiej. «•shf 6 Park Stryjski (zob. s. 101) Zielone płuca miasta i ulubione miejsce Iwowiaków na niedzielne spacery. :\ote*e "???????" Zobacz dziś we Lwowie Teatr Wielki o (zob. s. 78) Barokowy przepych błysnął po raz ostatni na progu XX w. Katedra Łacińska O i kaplica Boimów (zob. s. 53, 60) Gotycka budowla nierozerwalnie związana z historią Polski, do której dobudowano renesansowy „torcik". Pomnik Adama Mickiewicza (zob. s. 99) Jeden z niewielu pomników lwowskich, które przetrwały powojenne czystki. Katedra Ormiańska (zob. s. 58) Wspaniałe połączenie architektury Wschodu i Zachodu. i* 1Ł & 'i 6 OffrijąB Rynek Plac Mariacki O .# Plac Halic Hotel „George" O------- (zob. s. 99) Najsłynniejszy hotel Lwowa - z jego balkonów śpiewał kiedyś Jan Kiepura. Ratusz i Rynek (zob. s. 47-53) Serce miasta, gdzie ponad królewskimi kamienicami góruje XIX-wieczny ratusz. Plac Strzelecki - Siatefe- -????? '°»s_ka W& <0> jo-»® łyczakowska ,Plac.. . ,' Bernardyński Sęfra '? Ó Kościół Bernardynów (zob. s. 64) Element imponującego kompleksu sakralno--obronnego z XVII w. Kościół Dominikanów (zob. s. 64) Wspaniała rokokowa świątynia wybudowana przez Jana de witte. Cerkiew wołoska (zob. s. 62) Wieża tej cerkwi zwana kor-niaktowską stanowi jeden z najbardziej charakterystycznych elementów panoramy Lwowa. u Arsenał Królewski (zob. s. 65) Zważywszy na jego pierwotne przeznaczenie, XVII-wieczny budynek zaskakuje lekkością. Zobacz dziś we Lwowie {Q Ab urbe condita — - zarys dziejów miasta Rozdział 2 21-42 LWÓW RUSKI Na scenie historycznej wystąpił Lwów po raz pierwszy za sprawą zapisu ruskiego: kronikarza w Letopisie wołyńskim, wspominającego pod datą 1256 r. pożar Chełma: Sicju że płomieni bywszy, jako że so wsiej ziemli zarie widyszy jako że i so Lwowa zriaszczi widyszy po poliem Bełzkim, ot gorjenija siłnogo plamieni. Skoro ze Lwowa widziano łunę nad Chełmem, to oczywiście musiał już istnieć ??? górze zamkowej co najmniej gród książęcy, skąd rzeczywiście widok jest tak da-J leki. Jak jednak do powstania miasta doszło, skoro żadne badania archeologiczj ne ani zapisy kronikarskie nie wskazują jakichkolwiek śladów osadnictwa w do] linie Pełtwi przed XIII stuleciem? Ziemia, na której ok. 1250 r. stanął Lwów, w zaraniu dziejów Polski i Rusi stano] wiła południowo-wschodnie kresy państwa Mieszka I. Historycznie przyjęła siej dla tych terenów nazwa ziemia czerwieńska lub Grody Czerwieńskie, od głównej go ośrodka (grodu) Czerwień położonego w widłach Bugu i Huczwy Przez długiej wieki organizowania się wspólnot słowiańskich między Łabą a Dnieprem ziemia ta nie jawiła się zbyt atrakcyjnie i znane są kronikarzom dwa przypadki opuszczę! nia jej „za chlebem". Kronikarz cesarski w Konstantynopolu odnotował w początkach IX w, iż książę Lal chów Wisz wraz z całym ludem opuścił swoją ziemię i poszedł na południe, na Bal ????, gdzie osiedlił się w pobliżu granic cesarstwa bizantyjskiego, w kraju Serbów] kronikarz kijowski zaś, opisując różne ludy i szczepy zamieszkujące Ruś, wspo] mniał, iż Wiatycze i Radymicze zamieszkujący nad Oką przywędrowali z kraju Lachów. I Widać ziemia zamieszkana przez Lachów, stanowiąca pogranicze pomiędzy Sło] wiańszczyzną wschodnią i zachodnią, nie przynosiła wielkiego bogactwa, kt**"1? ?&?&?. ? ? tg *? ? ?. ?§ ? gierskie nie były w stanie sprosta Wyprawy Władysława Warneńczyk i Jana Olbrachta nie tylko skończyły sil klęską, ale sprowadziły na Lwów oj wetowe najazdy hospodarów mołda\ skich Stefana i Bohdana. Kiedy warowne miasto oparło się rl jeźdźcom, spadła na nie klęska wszystkich najdotkliwsza. W 1527| spłonął Lwów niemal doszczętnie, I że z całego miasta pozostały jedynie murowane kościoły, ratusz z wieżą i jede jedyny dom mieszczanina Jana Brody. Cały stary, gotycki Lwów zniknął z pc wierzchni ziemi. Mieszczanie lwowscy nie poddali się jednak. Mimo klęski nie zmieniło się ???? żenię miasta na ważnym szlaku handlowym i nie ustały jego przywileje. Jedni cześnie prowadzona przez Zygmunta Starego polityka dobrych stosunków z ?? cją pozwoliła na nowo nawiązać koj N Handel ze Wschodem staje się dźwignią najpilniejszej epoki w dziejach Lwowa, oki jego wszechstronnego rozwoju i pomyślności, która trwa do połowy XVII w. Lwów zbudowany na nowo, głównie w stylu włoskiego renesansu, staje się jeszcze piękniejszy - zachwycają wielu kamienice w Rynku, kościoły, kaplica Boimów. Jednocześnie wyraźnie odróżnia się od innych miast polskich swoją siłą, niezależnością i bogactwem. Bardziej przypomina jakąś kupiecką republikę włoską - z własnym skarbem i siłą zbrojną - niż uzależnione od szlachty, coraz bardziej ograniczane w prawach polskie miasta. Mieszczaństwo lwowskie tworzy jak- Angielski podróżnik Robert Bargrave przejeżdżający przez Lwów w 1651 r. zanotował: Żydzi są tu poborcami ceł i dopuszczani do różnych innych czynności urzędowych nad chrześcijanami nie tylko w dzielnicach przez siebie zamieszkałych. Są oni tak uprzywilejowani, że w sporach między Żydem a chrześcijaninem nie stawiają się przed sędziami chrześcijańskimi, lecz przed żydowskimi ?????'???; ta potworna („horrid") zgoda na to ze strony Polaków ściągnęła na nich brzemię największych klęsk jak mór, ogień, miecz, niewola, które doprowadzają do prawdziwego spustoszenia. Robert Bargrave, Narratio of a your-ney from Constantinople to Dunkirke overland, cyt. za: Józef Rudnicki, Karta z dziejów Polski Nazwiska angielskie i szkockie: Wiliam Allandt, John Whigt, Wiliam Babbing-ton, John Pontis, Richard Hudson, Wiliam Moor, George Forbes -przewijająsię przez lwowskie księgi miejskie tego czasu (XVI-XVII w), a z zachowanej w archiwum miejskim korespondencji handlowej wynika, że syn Forbesa używał już języka polskiego w listach do Anglii. Rachunek zaś kupca Szembeka z jednym tylko kupcem angielskim i w jednym tylko roku wynosi 5000 talarów. Jednym z największych odbiorców zboża we Lwowie był w XVI wieku kupiec londyński Richard Stapper, którego agentem we Lwowie był John Pontis. Gdy Pontis umierał pozostałość jego rachunków ze Stapperem wynosiła 15.000 talarów. Władysław Łoziński, Patrycjat i mieszczaństwo lwowskie w XVI i XVII wieku takty ze Wschodem. Jak w średniowieczu Niemcy tak terał rolę przewodnią w mieście spełniaj Włosi, Grecy Ormianie. Mozaika ludni ści Lwowa nie byłaby pełna, gdybyśrrl nie wspomnieli o wcale nie małej tu ki lonii Anglików i Szkotów, którzy zajrrJ wali całą ul. Szkocką w pobliżu Rynku.I Żydzi w mieście już od Kazimiera Wielkiego mieli swobodę wiary i r czajów, a także własny wymiar sp; wiedliwości. Wprawdzie z początl handel, którym się trudnili, był ogj niczony szeregiem zastrzeżeń, już od końca XVII w. mogli handlów, wszystkim dzięki zawartym z urzędi kami układom zwanym „paktami ? dowskimi"; w polowie XVII w. oparł wali życie gospodarcze w całej Re Czerwonej. by osobny świat, podobny do Gdańska. Tyle że o ile patrycjat gdański pozostał w większości niemiecki, utrzymując niemiecki charakter miasta, to we Lwowie, z całą jego etniczną mieszaniną, na pierwszy plan wybija się jego polski charakter. Mieszczanin lwowski - dumny i pełen godności, bogaty i rozumny, obeznany równie dobrze z łokciem i mieczem, piórem i językiem - budzi powszechnie wśród szlachty zarówno zazdrość, jak i szacunek. Nie należą do rzadkości małżeństwa szlachty z mieszczańskimi córami i na odwrót. Prawidłem było - wcale nie tylko w patrycjuszowskich rodach - wysokie wykształcenie. Podstawę dawała znakomita szkoła miejska, z której z reguły młodzi adepci sztuk wyzwolonych ciągnęli do Krakowa, gdzie w samym tylko XVI stuleciu naliczono 17 doktorów z przydomkiem Lwowczyk lub Leopolita. Nieobce lwowianom były uniwersytety w Bolonii, Padwie, Rzymie i Paryżu. Bywały lata, że w Radzie Miejskiej zasiadali sami doktorzy, którym tytuły nie przeszkadzały parać się dalej zajęciem kupieckim. Pod władzą polskich królów 'adzą polskich królów Wyrastają i rosną w znaczenie nowe rody: Szolc-Wolfowicze i Szolc-Stanclow cze - spolszczeni już całkowicie potomkowie kupców niemieckich, Kampianowi< i Ubaldini z Italii, Boimowie z Węgier, Korniakty z Krety, Awedykowie - Ormi; nie, a jeszcze Alembekowie, Wilczkt Mimo że oddalony od królewskiego dworu i Krakowa, Lwów przez cały czas jest blisko wydarzeń o znaczeniu krajowym. Niektóre z nich natomiast we Lwowie się dzieją. Tak renesansowy Lwów jest świadkiem niecodziennego, a ważnego dla całej Polski wydarzenia, zwanego „wojną kokoszą", gdy wezwane na wyprawę wołoską pospolite ruszenie szlachty przerodziło się w konfederację przeciwko królowi i władzy oligarchii magnackiej. Z czynów rycerskich zaś wybito wszystkie kury w okolicy Lwowa, stąd owa „wojna kokoszą". wie, Hanlowie, Domagalicze, Anczev scy, Langiszowie, Alwizowie, a jeszcz Anglicy, Szkoci, Holendrzy itd., itp. Dochodzi do tego, że Lwów stam wi dla królów polskich zarówno barj z gotowizną zawsze pod ręką, jd i zbrojownię, w której hetmani prze każdą wyprawą zbierają materiał w jenny (broń, mundury, buty, proc żywność). Ormianie lwowscy pożyczają wszyi kim polskim królom ogromne surr ale nie tylko królom, szlachta i mag: teria bowiem nie stronią od pożyczę w lwowskim Mons Pius. Okres szczęśliwości miasta zostaje z nagła przerwany ponownym wielkim poż rem, który w 1623 r. strawił przeszło tysiąc domów na Krakowskim Przedmieści Spłonęły najstarsze kościoły Lwowa - Panny Marii Śnieżnej i Jana Chrzciciela, kwie św. Mikołaja i Św. Onufrego, kościółki ormiańskie Św. Anny, Św. Jakuba i Krzyża. Zdawało się, że całe miasto legnie w ruinie, na szczęście ogień zatrzym no przy murach i basztach. Jeszcze miał przed sobą Lwów ćwiej wieku spokoju i dobrobytu, głównie sprawą mądrych rządów burmistrzó' z rodu Kampianów Jednak naw< najmądrzejsi rajcy nie byli w star] przewidzieć i zaradzić złu, które -śmierci króla Władysława IV - szło j^ od ukrainnych stepów. Zaczął się długi okres buntów zackich, najazdów tatarskich i woje tureckich, w których Lwów odegi olbrzymią rolę jako „antemurale" Rz czypospolitej i całego chrześcijaństw; Kiedy południowo- wschodnie ziem Rzeczypospolitej opanowały strać mord i pożoga, kiedy zanikały wszell władza, porządek i państwowa bąl samorządowa administracja - jedel Lwów niezdobyty, pewny, mocrl i w wierze dla Rzeczypospolitej na dy niezachwiany stanowi nadziej ...a jego dumne baszty i piękne wM unoszę się jak arka na falach potop (A. Czołowski). W latach 1648 i 1655 Lwów odpiera mężnie dwa oblężenia Chmielnickiego. Początek roku 1656: do Lwowa przybywa ze śląskiego wygnania witany radośnie król Jan Kazimierz. Tu, po złożeniu przez króla ślubów w Katedrze Łacińskiej, rozpoczyna się na dobre walka ze szwedzkim potopem. ?Wojny szwedzkie nie zakończyły wszakże ciężkich czasów Lwowa. Kozacy, którzy poprzednio sprowadzili na Polskę wojska moskiewskie, tym razem poddali się Turcji, co spowodowało długoletnie walki z Turkami i Tatarami i nowe klęski na ziemiach ruskich. jeszcze Lwów nie pozbierał się po dwukrotnym oblężeniu przez Chmielnickiego, jeszcze kraj cały po szwedzkim potopie jawił się jako wielka ruina, a już nadciągnęła na ziemie kresowe nowa nawałnica. Turcja, przyjąwszy pod swoją opiekę Kozaków, wyprawiła na Polskę ogromną, blisko 200-tysięczną armię złożoną z Turków, Tatarów, Wołochów, Siedmiogrodzian i Kozaków Doroszenki. Padł uchodzący za niezdobyty Kamieniec Podolski, po nim ponad 40 następnych zamków i warowni, ziemia podolska i Ruś Czerwona legły w kompletnej ruinie. 20 września 1672 r. Turcy stanęli pod Lwowem. Wszyscy, łącznie z hetmanem Sobieskim, zwątpili w możliwość obrony, a jednak lwowianie pod dowództwem Eljasza Łąckiego i dzielnego burmistrza Bartłomieja Zimorowicza dali odpór. Do dzisiaj wśród relikwii i pamiątek z tego okresu przechowuje Lwów dwie tureckie kule armatnie, które wpadły do środka Katedry Łacińskiej. Jako szczególne wotum pozostają one wmurowane w fasadę katedry. Lwów wytrzymał, ale też i zapłacił kolejny, trzeci w ciągu ćwierćwiecza, ogromny okup - 80 tys. polskich czerwonych złotych. A przecież niewiele wcześniej, w 1648 r. (po klęsce piławieckiej), miasto zebrało i wpłaciło do skarbu królewskiego milion złotych na budowę armii, co pozwoliło zwyciężyć pod Berestecz-kiem w 1651 r. Wprawdzie zwycięskie odparcie oblężenia tureckiego było nowym wawrzynem do wieńca sławy dla Lwowa, ale ciągła zawierucha wojenna nie pozwalała na podniesienie się z zapaści gospodarczej miasta żyjącego z handlu. Staje się ono główną twierdzą obronną Rzeczypospolitej, podstawą do działań wojennych przeciw Turcji. Tu w 1673 r. zbierają się wojska, gromadzą zapasy, odbywają narady, zjeżdża król Michał Korybut Wiśniowiecki, który na czas pobytu zajmuje kamienicę arcybiskupów lwowskich w Rynku pod nr. 9. Wprawdzie wszystko to, mimo szczególnych łask królewskich, nie przynosi miastu dochodów, to jednak nie gaśnie duch w mieszczanach. Entuzjastycznie jak zawsze witają króla w mieście i żegnają hetmana Jana Sobieskiego wyruszającego przeciw Turkom pod Chocim. Król był już jednak chory i umarł we Lwowie. Miasto wyprawiło mu wspaniałe trzydniowe egzekwie. Po czym kondukt pogrzebowy z ciałem wyruszył do Warszawy. We Lwowie pozostało serce króla Michała, które do dzisiaj spoczywa w lwowskiej katedrze. W następcy Korybuta posiadł Lwów nie tylko króla, ale też gorącego opiekuna, przyjaciela i obrońcę, który czuł się we Lwowie szczególnie zadomowiony. Już z zółkwi, Oleska i Podhorców - zamków Sobieskich, gdzie się urodził i spędził dzieciństwo - wielokrotnie odwiedzał Lwów. Zanim jeszcze został królem, zrósł S1? z miastem, a jako właściciel kamienicy Korniaktowskiej (Rynek 6) odziedziczo-ne) po ojcu, stał się obywatelem Lwowa. Sprawy majątkowe, wojskowe, rodzinne Cla.gle, nieraz po kilka razy w roku, wymagały jego obecności. Nierzadko przebywał tu całe miesiące. Mieszczaństwo lwowskie znał dokładnie, cenił wysoko jego Pod władzą polskich królów ~d władzą polskich królów rycerskość i przywiązanie do ojczyzny. Układając wielkie plany, obrał Lwów z podstawę swoich działań wojennych, każąc naprawić fortyfikacje. Tu zbierał wo ska, gromadził zapasy odbywał narady wojenne, przyjmował poselstwa. Wreszcie w 1675 r. na polach Lesienic, w 6 tys. rycerstwa polskiego, rozbił 40-tjl sieczną hordę tatarską Nuradyna, czym nie tylko ocalił Lwów, ale tak przera ził Ibrahima Paszę, że ten, oczekujący pod Zbarażem na wzięcie przez Tatarów] Lwowa, rozpoczął odwrót z Polski, co rozstrzygnęło w zasadzie całą kampanię Zwycięstwo to, za sprawą przekazów ambasadora francuskiego biskupa Forbinć Jansona, który osobiście z pistoletem w ręku walczył u boku króla, odbiło się echerr w całej Europie, budząc podziw i powiększając sławę wojenną Sobieskiego. Miłość Lwowa i króla Jana III była wzajemna. Król na każdym kroku składał mia stu dowody swych łask, w szczególności zwalniając je (wyczerpane wojnami i kontrybucjami) od wielu podatków i opłat. Nawzajem - każdy przyjazd rodzin) Sobieskich był dniem radości. Wystawiony królowi pomnik, który w 200. roczrJ cę wiktorii wiedeńskiej stanął na Wałach Hetmańskich z napisem: „Królowi Janq wi III Miasto Lwów", do 1945 r. stanowił nie tylko dumę i ozdobę miasta, ale i je den z ważniejszych jego symboli. Zdawało się, że pod opieką zwycięskiego króla Jana Lwów bezpiecznie odbuduje swoją gospodarczą siłę, a niszczące kraj wojny kozacko- tatarsko-tureckie odejdą w niepamięć. Niestety, po 20 latach ponownie Lwów znalazł się w niebezpieczej stwie. Pod miastem niespodzianie pojawiła się wielotysięczna horda tatarska, siejąc mord i zniszczenie. Tym razem króla zastąpi! towarzysz jego walk, hetman Stanisław Jabłonowski. Z 4 rJ naprędce zebranego rycerstwa, wsparty przez miasto, stoczył na Zniesieniu, ? wśród domów Krakowskiego Przedmieścia, zwycięską walkę. Wdzięczni lwowiank- ufundowali mu pomnik. I był to pierwszy lwowski pomnik, który na pamiątkę zwj cięstwa stanął w okolicy Niskiego Zamku i placu Castrum, dając nazwę Wałom Hej mańskim. Ostatni raz widział wówczas Lwów Tatarów pod swoimi murami. Niestety nij skończył się dla miasta czas kłopotów. Wprawdzie po tylu długotrwałych prze ściach i ogólnej ruinie w ruskiej ziemi podjęto próby uspokojenia. W tym celi w 1700 r. Kościoły rzymskokatolicki i prawosławny (za sprawą biskupa Józefl Szumlańskiego, przyjaciela i towarzysza wypraw króla Jana III) diecezji lwo\l skiej, przemyskiej i kamienieckiej przystąpiły do unii. Powszechnie odczuwane potrzebę trwałego spokoju i pracy dla odbudowy kraju ze zniszczeń. Wobec przywoływanych w czasie wojen kozackich haseł o nierównych prawacl ludności prawosławnej rozumiano, że narody i ludy zamieszkujące ruskie ziemij muszą znaleźć sposób na bezkonfliktowe współżycie. Zdawało się, że Rzeczpospc lita też dostrzega, iż zasoby Lwowa nad miarę zostały wyeksploatowane przez lati wojen, zniszczeń, kontrybucji. Niestety pojawił się nowy nieprzyjaciel - Karol XII Król August II Mocny wplątuje Polskę w wojnę szwedzko-moskiewską. Jej efelj tern jest m.in. zdobycie i całkowite splądrowanie Lwowa przez armię szwedzka To, co przez ponad 300 lat nie udało się Turkom, Tatarom, Wołochom, Kozakonj stało się faktem w 1704 r. Wskutek zdrady najemnych oddziałów węgierskie!! broniących Bramy Bosackiej, Karol XII jednym szturmem zdobył miasto i nw dość, że nałożył olbrzymią kontrybucję w wysokości 130 tys. talarów, wydał mi9 sto (nie zważając na prośby urodzonego we Lwowie króla Stanisława Leszczy! skiego) na łup żołnierzy, którzy ograbili je niemiłosiernie - kościoły, cerkwie, skłl dy i sklepy, wreszcie domy zostały okradzione od klejnotów po odzież. Pozbi Pod władzą polskich królów Rada Miejska Lwowa do Kanclerza Koronnego w Warszawie ? Młodzianowskiego Królewskie miasto Lwów, które zawsze niezachwianą zachowało wobec królów polskich, a także wobec szczęśliwie nam teraz panującego króla Stanisława Augusta wierność, otrzymawszy onegdaj rozporządzenie gen. Hadika, aby wziąć udział przy instalacji cesarskiego ministra, wszelkimi sposobami starało się od tego uwolnić - niestety bezskutecznie. Tak więc dnia jutrzejszego to miasto od wszystkich opuszczone, nie bez ciężkiego umysłów przygnębienia, w nakazanym akcie obecnością swoją będzie musiało uczestniczyć. Jednakże czyn ten, samą tylko podyktowany przemocą, stałości miasta tego w zachowaniu nieskazitelnej wiary Najjaśniejszemu Królowi Polskiemu, Panu swemu Miłościwemu, w niczym na przyszłość zachwiać nie potrafi. Fryderyk Papee, Historia miasta Lwowa wiono też miasto całkowicie uzbrojenia i zniszczono wszystkie 171 armat. Z tego ciosu miasto nie potrafiło się już podnieść. Opuszczają je mieszkańcy, puste stoją nawet kamienice w Rynku. Zniknął dawny dostatek, podupadła oświata, mieszczaństwa prawie nie widać. Tylko za sprawą przybywającej do miasta szlachty i magnaterii powstaje wrażenie, że miasto jeszcze żyje i rozwija się. Niestety nowe budowle to niemal wyłącznie kościoły i klasztory fundowane przez magnatów i pałacyki szlacheckie na niezależnych od miasta jurydykach. Nie ma komu i z kim handlować, nie ma komu płacić podatków, kasa miejska świeci pustkami. Ormianie, tak tu niegdyś liczni i bogaci, utrzymują jeszcze 14 domów, podczas gdy w czasach świetności mieli ich ok. 250. Jak napisał kronikarz: Lwów w XVIII wieku przedstawia obraz ruiny i zaniedbania. Baszty walące się, mury w wielu miejscach poprzerywane, pozbawione ganków i wchodów Wśród Rynku znikły dawne składy zapełnione bogatymi towarami, znikły ożywione bazary i kramy Przemysł i handel podupadł zupełnie. Ulice i place zaległy nieczystości i śmieci, bruki rozpłynęły się w błocie. Nad miastem smutnie sterczały ruiny Wysokiego Zamku, a Zamek Niski zupełnemu uległ zaniedbaniu. Stan Lwowa zwrócił uwagę ostatnich królów polskich. Już August III polecił staroście i władzom miejskim, aby zbadali przyczyny upadku i wskazali środki zaradcze. Stanisław August Poniatowski przysłał nawet z Warszawy specjalną komisję, która w 1765 r. wydała szereg zarządzeń zmierzających do naprawy sytuacji - zanim jednak projekty urzeczywistniono, nastąpiła ostateczna katastrofa w postaci rozbiorów. W roku 1772 Lwów zajęła Austria. Jeszcze obudził się na chwilę lew i postraszył habsburskiego jenerała Hadika. Burmistrz i Rada Lwowa kazali wojskom austriackim przez trzy miesiące czekać pod murami miasta, aż mieszkańcom król z Warszawy przyśle zwolnienie z przysięgi. Niestety 14 września wycieńczony podupadły i wyludniony Lwów z boleścią musiał pogodzić się z losem i złożyć hołd austriackiemu namiestnikowi, hrabiemu Pergenowi. ____ LWÓW POD ZABOREM AUSTRIACKIM_________ Z wielkich miast polskich Lwów pierwszy przeżył szok zaborów. Kiedy Warszawę, Poznań, Wilno, Kraków przenikał już ożywczy prąd kulturalnego odrodzenia w wolnym jeszcze państwie, to Lwów odgrodzony granicą nie mógł wziąć udziału w tej oczyszczającej regeneracji. ^ycie jednak nie mogło stanąć w miejscu i miasto musiało się jakoś przystosować 0 nowych warunków, nowej rzeczywistości, której trwanie, szczególnie po ostatecznym III rozbiorze, jawiło się jako proces długotrwały. Lwów pod zaborem austriackim 3%3d.J?nei.nx. ^irttfsn—^iyrńonJ ?-/????? 0 /t>tff*t~łfW' ?" R ?? ?? U ; A początki austriackiej okupacji w żaden sposób nie zapowiadały, że właśnie tul w Królestwie Galicji i Lodomerii, powstanie niebawem „Polski Piemont", że tu wyl kują się kadry polityczne, gospodarcze i kulturalne przyszłej wolnej Polski. Cesarz austriacki Józef II zaraz po dokonaniu zaboru rozpoczął politykę germal nizacji. Zakazano noszenia stroju polskiego, aby osłabić u mieszkańców poczucim wspólności z Rzeczpospolitą, instrukcje wydane urzędnikom nakazywały szerzyól nienawiść do wszystkiego, co polskie. Dekrety kolonizacyjne uprzywilejowyl wały przybyszów niemieckich, dającl im 10- letnie zwolnienie z podatków, bezpłatne prawo miejskie, wolność osiedlania się bez ograniczeń, bezpłatny budulec, grunt itp. Administracja austriacka spowodowała koncentrację władzy w rękach starosty oraz praktykę drobiazgowego reguł lowania przepisami każdej dziedziny żyl cia miasta. Podobny system rozwinięty! został do absurdu w sądownictwie i szkolnictwie. Miasto, stuleciami przyzwyczajone! do samorządu, przeżyć musiało rewolucyjny przewrót. Znakomicie skomentował tęj sytuację doktor Uniwersytetu Lwowskiego, znany poeta Franciszek Karpiński: Po wesołej w Polsce chwili Jużeśmy prawie wkroczyli W kraj, gdzie śmiać się zapomniano I gdzie płakać zakazan o... W kraj pełen uniwersałów, Wiecznych prawnych foliałów l kursorii, instruktarzów, Ostrzeżeń i cyrkularzów, Któż je wszystkie nawspomina, Gdy ich sto rodzi godzina?... Ilustrację ucisku fiskalnego stanowił fakt, że gdy za czasów Rzeczypospolitej skarb państwa pobierał z ziem stanowiących późniejszą Galicję podatków na sumę 3,8 miliona złotych polskich, to po roku 1772 za rządów austriackich „Galicja" płaciła 4 miliony złotych reńskich, to jest sumę cztery razy większą. Kazimierz Bartoszewicz, Dzieje Galicji Lwów pod zaborem austriackim Dodać należy, że rząd wiedeński do pracy w nowej prowincji kierował najgorsze pod względem moralnym elementy z całej Austrii, które obok oficjalnego ucisku politycznego, kulturalnego i fiskalnego deprawowały i korumpowany ludność. Ok. 179° r- następuje zmiana taktyki obronnej społeczeństwa polskiego w walce z antypolską polityką Wiednia. W 1789 r. zanosiło się na zawarcie przymierza polsko-pruskiego, zwróconego ostrzem przeciwko Austrii i Rosji, zaś w aliansie prusko-tureckim Porta Otomańska domagała się otwarcie zwrotu „Galicji" Polsce. Lwów posyła do Warszawy stałą delegację, która uczestniczy w rozmowach i planach, również we Lwowie przebywają delegaci z Warszawy. We Lwowie powstaje komitet, najpierw tajny, później działający już publicznie, złożony z najpoważniejszych osób w kraju, rozwijający działalność niepodległościową. Komitet ten, którego założenie podpisało 5 tys. osobistości, wysłał do Wiednia deputację z Józefem Maksymilianem Ossolińskim na czele, która w 53 punktach obszernego Memoriału przedstawiła fatalny stan prowincji, żądając konstytucji wolnościowej, odrębnej administracji, 40-tysięcznej armii polskiej, niezawisłego sejmu, usunięcia języka niemieckiego z urzędów i zastąpienia go polskim, oddania dóbr koronnych, niezależnego sądownictwa, polskich szkół itd. Temu ożywieniu życia narodowego rychło kładzie kres ostateczny upadek państwa polskiego po rozbiorach 1792 i 1795 r. Lwowianie jeszcze przedzierają się przez graniczny kordon i biorą udział w walkach Kościuszki, a później Legionów Dąbrowskiego i w kampanii napoleońskiej, jeszcze Lwów przez kilka tygodni cieszy się wolnością przyniesioną przez ułanów księcia Józefa Poniatowskiego - jednak pokój zawarty przez Napoleona z Austrią restytuował rządy austriackie we Lwowie, a kongres wiedeński w 1815 r. utrwalił ten stan rzeczy na sto następnych lat. uman S39 r. wano urów SN5Ę ?? "o ^ -~ i, 6 ?'? 'S frslj ? Ui e N fe. .«i ? kiilitogra owskiej 3 mówią, ż hodząceg ku. kars czak iski ??? Zam Zakładdru przy ul. ty Dawne zap z materiału Wysokiego \m JT1 ' fiL.- S li ?i ? Jti Lwów pod zaborem austriackim Wszystko w tym mieście: ulica, obyczaj, język, kościoły, ogrody i urządzenia publiczne posiadały charakter manifestacyjnie polski, na każdym kroku rzucało się w oczy oblicze łacińskiej, polskiej kultury miasta. J.G. Kohl, Reisen Inneren von Russland und Polen, cyt. za: Józef Rudnicki, Lwów -- karta z dziejów Polski Wiedeń powrócił do polityki germanii zacji i tłumienia wszelkich odruchó\J narodowych. Wybuch powstania listopadowego! pokazał, że cały wysiłek austriackich! rządów poszedł na marne. Nie tylkoj polska młodzież Galicji garnie się dcl powstania, lecz co jest ewenementerrl na skalę światową, razem z polską młodzieżą śpieszyli masowo do szera gów wojska polskiego Niemcy nasłani przez Wiedeń dla niszczenia polskości Lwowa. Lwów staje się w latach 1832^8 siedzibą i centrum polskiej konspiracji niepoJ ległościowej. Tu przybywają i działają emisariusze Wielkiej Emigracji. PowstajJ i działają we Lwowie liczne tajne towarzystwa, które przygotowują ruch zbrojnjl przeciw zaborcom. Jest oczywiste, że polityka władz austriackich usiłuje te wszystkie objawy pol skiego „nieposłuszeństwa" zdusić. Stosowane są wszelkie możliwe represje. Pol skimi patriotami przepełnione są austriackie więzienia; w Spielbergu i Kufsteinia siedzą m.in. przyszły prezydent austriackiej Rady Państwa Franciszek Smolka i przyszły prezydent Lwowa Florian Ziemiałkowski. W okresie Wiosny Ludów Lwów przeżył chwile nadziei: delegacja miasta złożoj na z Polaków, Rusinów i Żydów przedstawiła w Wiedniu żądania zasadniczyci reform w Galicji. Wydawało się, że pod wpływem nacisku ludów w całej monal chii przynajmniej część z nich może być zrealizowana. Miasto przeżywało chwi le euforii. Ulicami przechodziły manifestacje, w kościołach odprawiano uroczi ste nabożeństwa. Zwolniono więźniów politycznych, Wiedeń wyraził zgodę nJ utworzenie Gwardii Narodowej, której polskie mundury i polska komenda zd| wały się objawami idących lepszych czasów... Przyszedł jednak 1 listopada 1848 r. i skończyły się sny o wolności. Władz; w Wiedniu już okrzepła i zaraz zaczęła wycofywać się z wcześniejszych obie Stał się Lwów prawdziwie sercem i mózgiem Polski... Stąd wychodziła wszelka inicjatywa i wszelkie poczynania niepodległościowe. Stąd wyszło nowe pokolenie, które miało wziąć czynny udział w budowie państwa polskiego. Był to niewątpliwie najświetniejszy i najruchliwszy okres w dziejach porozbiorowy eh naszego miasta. Fryderyk Papee, Historia miasta Lwowa „\c Generał Hammerstein z całą bez-wzalędnością zbombardował miasto, w tym Ratusz i Uniwersytet. Wmieście wprowadzono „stan oblężenia", ponowną cenzurę i wszechwładzę policji. Zdawać by się mogło, że w tych warunkach Lwów powinien na zewnątrz przedstawiać obraz ruiny i upadku, a tymczasem sami Niemcy przyznawali, że Lwów był, po Warszawie, najbardziej kwitnącym, najżywszym i największym miastem całej Polski. Działo się tak dlatego, że miasto przez cały czas powoli rosło w siłę. W końcu XVIII i XIX w. powstało we Lwowie kilkadziesiąt manufaktur, które zatrudniały ponad tysiąc robotników; jedną z najbardziej znanych była Fabryka Wódek i Likierów Ba-czewskiego na Zniesieniu, ale takich wytwórni było we Lwowie co najmniej osiem. Rozwijał się ruch budowlany. Obok gmachów publicznych powstawały nowe trzy- i czteropiętrowe kamienice w śródmieściu, nowe dzielnice willowe na obrzeżach miasta - czemu sprzyjał jego rozwój przestrzenny po likwidacji murów obronnych. Znakomicie rozwijały się instytucje handlowe, banki i towarzystwa kredytowe, które wspierały działania gospodarcze. A jak wykorzystać obecność Lwowa w państwie austriackim, pokazał hrabia Skarbek, który nie tylko na dostawach mięsa dla wojska, ale i przez rozwinięcie sieci sklepów i rzeźni w Wiedniu zrobił majątek. Zwycięstwo dworskiej reakcji w starciu z wolnościowym zrywem 1848 r. nie trwało jednak długo. Już kilka lat później - po klęskach wojennych doznanych od Włochów (1859) i Prus (1866) - Austria szuka wewnętrznego wzmocnienia w liberalnej polityce wobec narodów tworzących monarchię habsburską. Zaczynają się umizgi do Polaków, którzy wykorzystują ten manewr i w krótkim czasie nie tylko przejmują władzę w Galicji, ale obejmują też najważniejsze stanowiska w Wiedniu. Na chwilę proces ten zostaje przerwany przez powstanie styczniowe i zaangażowanie się Lwowa w pomoc rodakom w zaborze rosyjskim. We Lwowie powstaje filia Rządu Narodowego, całe pułki młodzieży z Galicji przechodzą granicę i walczą w oddziałach powstańczych, przez Galicję idą dostawy broni i sprzętu. W odpowiedzi władze austriackie ponownie wprowadzają w mieście „stan oblężenia" i represje wobec powstańców. W obliczu klęski jeszcze jednego narodowego zrywu zbrojnego Lwów, podobnie jak cały kraj, okrywa się żałobą. Ze Lwowa wychodzi ten krzyk rozpaczy doskonałymi artystycznie obrazami Artura Grottgera, które wkrótce w odbitkach i reprodukcjach zdobić będą ściany wszystkich polskich domów. Tymczasem Lwów, przyjmując pod swój dach rozbitków z powstania, organizując pomoc dla sybiraków, lecząc rany dosłowne i psychiczne, jednocześnie wraca do koncepcji pracy u podstaw. Tym bardziej że Wiedeń - w obliczu własnych problemów politycznych - zdecydował się oprzeć siłę państwa Habsburgów w większym stopniu o Węgrów i Polaków, którym zapewnił możliwość autonomicznego rozwoju. °d 1861 r. Lwów już był siedzibą Sejmu Galicyjskiego i stolicą prowincji. W 1867 r. rząd austriacki wprowadził w całym kraju ustrój konstytucyjny który stworzył warunki do niemal samodzielnego rozwoju narodu polskiego. pod zaborem austriackim Sejm, samorząd miejski, instytucji gospodarcze, szkoły i wyższe uczę nie stały się warsztatami pracy pozj tywnej, w których skupiał się wysiłel narodowy w pracy realnej i konkre nej, stwarzającej pole uczestnictw; w budowaniu nowoczesnej europe skiej cywilizacji. Uczestnictwo Lwowa w rewolucji n; ukowej i przemysłowej - rozwój k( lei, przemysłu naftowego, elektryfika cja i wykorzystanie gazu ziemnegc - dawało pole praktycznych doświat czeń i możliwość kształcenia tec( nicznego. Instytucje naukowe pozwj lity rozwinąć polską naukę i zrówna się w wielu dziedzinach ze światów, czołówką. Sejm - jedyne w tym czasie polski przedstawicielstwo narodowe - ???? liwił praktyczne odrodzenie tradycji po skiego parlamentaryzmu, jednego z na starszych w Europie. Wszystko to razem sprawiło, że Lwów drugiej połowy XIX \ stał się centralą polszczyzny, szkołą nowoczesnej polskiej myśli i praktyki polityc: nej, społecznej, gospodarczej. Rok 1914 zamknął ten rozdział historii. Śniona przez Mickiewicza wojna ludóv stała się faktem. Miasto jak zwykle złożyło daninę krwi, zapłacili ją ochotnie w POW, Legionach i Drużynach Strzeleckich, a oprócz tego poborowi w armj austriackiej. 20 LAT WOLNOŚCI Rok 1918 przyniósł pewność, że po wojnie powstanie nowa Europa i że na mapie U Europy znajdzie się niepodległe państwo polskie. Lwów o swoje miejsce w tym par stwie musiał walczyć z bronią w ręku. Ale nie tylko o swoje walczył - pod Zadwc rzem Małopolskie Oddziały Armii Ochotniczej, zatrzymując kawalerię Budionnegc dawały szanse przygotowania „cudu nad Wisłą". Mimo iż Orlęta obroniły Lwów, jego los w odrodzonym państwie polskim wcale nie by przesądzony. Niechętny Polsce Lloyd George wysunął projekt powierzenia jej Lwów jedynie na 25 lat, po czym plebiscyt miałby rozstrzygnąć o przynależności tej ziemi Wówczas lwowska ulica odpowiedziała piosenką: Dobryś ty dla nas Dobrzy bądźmy ? ?? Ty nam pożyczasz, My ci pożyczymy, Dokładniej rzecz się później porozlicza, Tymczasem niechaj słyszy cały świat, Że młodzież Lwowa - Anglikom pożycza Miasteczko Londyn na pięćdziesiąt lat! •o •c g ?O ? • f a N li o -j Tymczasem Polska, po zwycięstwie odniesionym w wojnie z Rosją Sowiecką, zawarła z nią w Rydze 18 marca 1921 r. traktat pokojowy, który rozstrzygał problemy granic. Ostatecznie również Najwyższa Rada Koalicyjna w 1923 r. uznała linię traktatu ryskiego jako granicę między Polską i Rosją. Lwów witał czas pokoju poobijany i poraniony. Wynędzniałe długoletnią wojną, zniszczone walkami z Ukraińcami, miasto potrzebowało pomocy kraju. Jednak Polska, sama biedna i zniszczona (I wojna światowa toczyła się głównie na ziemiach polskich), tej pomocy udzielić nie mogła. Miasto musiało dźwigać się o własnych siłach, a przecież nie było już stolicą dużej prowincji, tylko jednym z 17 miast wojewódzkich. Dodatkowo ze Lwowa błyskawicznie wypompowano najlepsze kadry we wszystkich dziedzinach życia, bo w całej Polsce po 123 latach niewoli brakowało fachowców w polityce, nauce, oświacie, kulturze. A jednak Lwów i to wytrzymał. Uniwersytet, Politechnika, Ossolineum utrzymały pozycje czołowych instytucji naukowych kraju, teatr i radio byty stale liczącymi się ośrodkami kultury, środowisko literackie wydało znakomitych pisarzy i poetów, którzy wkrótce zapełnili polski panteon. Obok instytucji poważnych i szacownych królowały lwowski humor, piosenka i dowcip, i lwowski zaśpiew w mowie, styl życia swobodny i wesoły które sprawiały, że Lwów był postrzegany w całym kraju z niezwykłą sympatią i kochała to miasto cała Polska. Nie do przecenienia jest rola Lwowa i lwowian w fenomenie, jakim stało się zbudowanie w ciągu 20 lat z trzech różnych kawałków jednolitego państwa, które wbrew niemieckiej i rosyjskiej propagandzie o nietrwałości polskiego „saison- staat" stało się trwałym elementem europejskiego ładu politycznego. Wychowane w ciągu tego krótkiego czasu pokolenie pokazało światu w dobie wojny że polski patriotyzm i dewiza semper pdelis są nadal dobrem najwyższej próby. Danina krwi, jaką Lwów i ziemie kresowe złożyły w latach 1939—45, należy do największych. Nie uchroniło to jednak miasta i jego mieszkańców przed najgorszym. Zdrada sojuszników w Jałcie, sprzedajność obcych agentów mieniących się reprezentantami narodu polskiego (PKWN), siła militarna i policyjna najeźdźcy (ZSRR), wreszcie przyjęcie przez świat cywilizowany za normę, iż miliony ludzi można wyrzucać z ich siedzib i przenosić do wyznaczonych „rezerwatów" - to wszystko sprawiło, że Lwów poszedł na wygnanie. Rok 1945 zakończył dzieje miasta polskiego i Polsce „zawsze wiernego". Pozostał uniesiony przez wygnańców mit i piosenka: ...może uda się, że powrócę zdrów 1 z°baczę miasto Lwów... poniew, aż mity są trwalsze i mocniejsze od wszystkich armii świata, pozostaje zawsze nadziej ibytki Hasła nieobojętne ' '??:?? " ???. .?:"'?'? < [? f ???? ???? Rozdział 3 I 43-114 1 III WYSOKI ZAMEK Rozpoczynając wędrówkę po Lwowie, trzeba najpierw zapoznać się z panoram miasta. Ogarnąć je całe. Multum jest takich miejsc widokowych w mieście rozS żonym przecież na siedmiu wzgórzach. Ale jedno jest najważniejsze, i to nie tylko dla lwowian. Zna je, a przynajmnii znać powinna cała Polska. To Wysoki Zamek - wzgórze, na którym Kazimier Wielki wybudował murowany zamek obronny a gdy ten rozsypał się w grua wielki syn lwowskiej ziemi (choć z pochodzenia Ślązak) Franciszek Smolka zb\ dował pomnik trwalszy od kamieni, Kopiec Unii Lubelskiej. Nazwa Wysoki Zamek, od którego wzgórze wzięło swą nazwę pochodzi od zanj ku gotyckiego, który zbudowany został przez Kazimierza Wielkiego. Zwany bj Wysokim w odróżnieniu od znajdującego się w mieście zamku starościńskiej zwanego Niskim. Niestety uległ zniszczeniu w trakcie pożaru w 1527 r. Niewiel o nim wiemy poza tym, że wytrzymał dwukrotnie oblężenie wojsk mołdawsk| tureckich hospodara Stefana i że trzymano tam więźniów, m.in. jeńców krzyżaH kich po bitwie grunwaldzkiej. Odbudowany po pożarze, został zdobyty i znisj czony przez Maksyma Krywonosa podczas rebelii kozackiej w 1648 r. W ciągu następnych lat ponownie o budowywali go Krzysztof Grodzić i Krzysztof Arciszewski - europejski sławy inżynierowie wojskowi. Jeszcz w 1695 r. zamek wspomagał ogniei wojska Sobieskiego w czasie bitwy pcj Lesienicami. Później popadł w ruinę. Do dzisiaj pozd stały jedynie niewielkie fragmenty munj Dokoła, w którąkolwiek stronę obrócisl głowę - wzgórza. A to Czartowska Skałj a to Góra Piaskowa, Kortumowa Gón czy Wzgórza Wuleckie zapisane w 1] storii najnowszej ofiarą krwi lwowskie! profesorów, pomordowanych czasl ostatniej wojny. Spojrzysz na południe i roztoczy się przed tobą iście „florencka" panorama miasta, rozsiadłego wygodnie międa wzgórzami, strzelającego w niebo wieżami kościołów, baniami cerkwi, kopułari „Dominikanów" czy Ossolineum. Obróciwszy się ku wschodniej stronie - przed tobą opadające stoki Zniesienia i ji jesteś w środku historii. Dziś już nie znajdziemy tego głazu, ale każdy stary Iw wianin powie, że do 1945 r. tu był, z napisem: „R.R 1675, dnia 24 sierpnia na pol» Lesienic, widocznych z tego wzgórza Jan III Sobieski król Polski, Wielki Książę tewski etc. z 6000 polskiego rycerstwa rozgromił 40000 hordę tatarską idącą i Lwów. Czcząc pamięć bohaterskiego Obrońcy Rada Miasta Lwowa w dwóchseti rocznicę odsieczy Wiednia, 12 września 1883 r. położyła ten kamień". Wysoki Zamek - z królewskiego obronnego zamku wzniesionego przez Ka mierzą Wielkiego, przebudowanego i umocnionego przez jenerała Krzyszto Arciszewskiego (tak dobrze, że wytrzymał siedmiotygodniowe oblężenie woa moskiewsko-kozackich pod wodzą Chmielnickiego i Buturlina w 1655 r.) z da< Wysoki Zamek... z samych tylko rymów na jego cześć ułożonych łacno by usypano drugą podobną mu górę, samych akwarel, olei i drzeworytów starczyłoby na kilka albumów. Tu już za grosz nie ustąpimy nikomu, nawet wilnianom z ich Górą Zamkową, bo takiej panoramy takiego widoku na paletę miasta, nie ma drugiej na tym bożym świecie. Cały gród, cała dzielnica - jakbyś je z samolotu oglądał, bo aż po Olesko, aż po szczyt Paraszki i Zełemina pod Skolem wzrok sięga. Jerzy Janicki, M ma jak Lwów na została tylko nazwa. Już w połowie XVIII w. był ruiną, którą po zajęciu Lwo- wa przez Austrię rozebrano do końca na materiał budowlany. Lwowianie jednak zbyt kochali to wzgórze, z którego widoków zazdroszczono im zewsząd, by pozostawić je ugorem. Franciszek Smolka - syn pochodzącego z Nysy austriackiego Ślązaka, zatrudnionego w celu germanizacji świeżo objętej prowincji - jako świadomy polski patriota w pierwszym pokoleniu, rzuca hasło budowy kopca dla upamiętnienia 300. rocznicy unii lubelskiej. Nie tylko lwowianie masowo podchwycili tę myśl. Cały kraj, wszystkie zabory przykładały się do tego przedsięwzięcia. Ziemię zwożono ze wszech zakątków Polski, a nawet z grobów Mickiewicza, Słowackiego i Kniaziewicza. Trzeba o tym zawsze pamiętać, że ta ziemia do Polski należy, choćby Polska była daleko stąd... Miał szczęście Wysoki Zamek do literatury. Od tej największej, od Jana Parandowskiego i Stanisława Lema, po lwowską piosenkę uliczną (...na Wysokim Zamku siedzi ułanzmamku, unjo trzyma zakulanku, una si rumieni, siedzu przytuleni, jak prawdziwy narzyczeni... albo: Maniusiu gdy słońce zajdzie i Lwów się cały zrumieni, ja będę na Kajzerwaldzie, z tej strony gdzie jest Zniesienie, siądziemy sobie pod krzaczkiem, ja będę ciebie trajlował, że ty jesteś fajna kobita i będę ja ciebie całował...). Trafił też do anegdoty historycznej: Franciszek Smolka osobiście pracował przy budowie kopca, taczkami wożąc ziemię. Pewnego razu spoconego i zmęczonego od ciężkiej pracy spotyka na wzgórzu jakiś austriacki oficerek: Tego rodzaju pomnik odpowiada prastarej tradycji słowiańskiej... zrośnie z życiem duchowym całego narodu, bo i najbiedniejszy miłujący ojczyznę równie jak i najbogatszy pracą rąk przyczyni się do tego dzieła... Piramidy faraonów runą, a kopiec stać będzie niewzruszenie, głosząc pokoleniom szczytną zasadę bratniej miłości: równi z równymi, wolni z wolnymi. Franciszek Smolka Wysoki Zamek Wysoki Zamek m ? Ol ? ? 4 ? ?? li "? - On tu pracuje jako dozorca nicht war? - A tak - odpowiada Smolka - ale tylko w chwilach wolnych, gdy nie przewoił czę austriackiej Radzie Państwa. Próbowano go też podstępnie z literatury rugować, jak to miało miejsce w cl sach PRL-u z Moralnością pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej. Uparcie uczonl w szkołach, że akcja dramatu dzieje się w Krakowie, a Felicjan Dulski spaceru! na kopiec Kościuszki. Oczywiście w oryginale chodził na Kopiec Unii, nie tylu z tego powodu, że Zapolska była lwowianką, ale i dlatego, że pierwowzorem ? skiej była pani Gołąbowa, lwowska matrona osobiście autorce znana. Poza tym Wysoki Zamek, a właściwie piękny park porastający całe zamkowi wzgórze był ulubionym miejscem spacerów rodzin lwowskich i zakochanych. ? było tak, jak napisał Stanisaw Lem: Tym czym jest dla chrześcijanina niebo, był dla każdego z nas Wysoki Zamek. Można, a nawet należy sprawdzić to osobiście i następnie swoje wrażenia skonfrontować z opinią Kazimierza Schleyena:/eże?oś, wędrując po świecie, widział gdzieś piękniejszą panoramę miasta, niż z Wysokiego Zamku - niech powie, proszę... Żeby nie wyszło na to, że na Wysokim Zamku ani zamku, ani żadnych pamiątek poza widokami - to zwracam uwagę na pilnującego kopca kamiennego lwa. To lew historyczny ufundowany w 1591 r. przez Stanisława Szolca, a wyrzeźbiony przez mistrza Andrzeja Bemera. Do 1874 r. stał pod Ratuszem, skąd przeniesiono go „na emeryturę" na Wysoki Zamek. Oj, wiele on pamięta. Gdyby tylko umiał mówić... RATUSZ Czym miasto różni się od wioski? Jaki charakterystyczny element architektoniczny pozwala na natychmiastową orientację, że znajdujemy się w mieście o europejskiej tradycji? Odpowiedź jest jedna: ratusz. Do dzisiaj na szlaku od Wrocławia po Lwów z dala widoczne ratuszowe wieże w rynku oznaczają przynależność do kręgu zachodnioeuropejskiej cywilizacji. Jak niemal wszystko w tym mieście i Ratusz ma swoją niecodzienną historię. Stoi sobie dostojnie w Rynku jak Pan Bóg, a właściwie król Kazimierz Wielki przykazał. Obdarzając miasto samorządem, pozwolił, by właśnie z Ratusza sprawowano samodzielnie zarząd majątkiem, obroną miasta, utrzymaniem porządku, stanowiono prawo. Wójt z ławnikami, burmistrz z Radą czuwają odtąd nad sprawami, których zakres wkrótce będzie miał wymiar niemal światowy. Tu bowiem zbiegają się nici handlu Europy Zachodniej z Orientem. Mądry król zadbał też, aby każda z nacji zamieszkujących Lwów - a dokument lokacyjny z 1356 r. obok Polaków i Niemców wymienia Rusinów, Ormian, Żydów, Tatarów i Karaimów - posiadała własne sądownictwo i w sprawach wewnętrznych rządziła się swoimi prawami. Rządzą więc rajcy z Ratusza, przysparzając miastu bogactwa i sławy ale sama siedziba Rady długo pozostawała drewniana. Wreszcie =0 =0 'S MIM ?? Ui.i ?'??? ?» ? ?????? f% ,'4j:4U-,,r,,.ti4H,'| tai*e§?^v- Wysoki Zamek Według tradycji za Kazimierza Wielkie- «go jedynie rozpoczęto budowę Ratusza, natomiast właściwy budynek siedziby VRady i wójta powstał w okresie rządów Władysław Opolczyka (1372-78). ; Pod koniec XV w, rozpoczęto budowę wieży. W 1561 r. rozbudowano Ratusz o nowe skrzydło wschodnie, a w 1619 r. za sprawą burmistrza Marcina Kampia-na powstała nowa wieża mająca 58 m wysokości. Po zachodniej stronie budynku stał pręgierz w kształcie dwóch odwróconych do siebie plecami kamiennych postaci: Temidy z wagą i przepaską na oczach i Kata. Przy głównym wejściu stanął ufundowany przez Stanisława ; Szolca w 1591 r. kamienny lew trzymający kartusz herbowy z herbami two-i I' wa i Rzeczypospolitej. Również wieżę; - na wysokości piątego piętra - zdobiły : płaskorzeźby z herbami Rzeczypospoli- ij tej i Lwowa, a także symbolami handlu i obrazami patronów miasta, ;: Po zajęciu i rabunku miasta przez Szwedów w 1704 r. miasto, a wraz z nim i Ratusz zaczęły chylić się ku upadkowi. W1826 r. niespodziewanie runęła wieża. w 1489 r. królewicz Jan Olbracht kładzij kamień węgielny pod murowaną czwoJ boczną wieżę. Wykończony w 1491 r. nowy gmach mil sporo szczęścia. Otóż w XVI w. Lwól prześladuje zmora pożarów. W 1527? miasto pali się niemal doszczętnie, ta że zostają tylko kościoły, właśnie Ratusł z wieżą i jeden jedyny dom mieszczą! na Jana Brody. Ratusz lwowski, dostojna siedzM władz, świadek wizyt królewskich, hi dów hospodarów mołdawskich, a także ścięcia na Rynku samozwańczych H spodarów: Tomży Jankułła, Iwana ?? kowy odnawiany kilkakrotnie wytne do XIX stulecia. Austriackie rządy w wymizerowanyi i podupadłym mieście przyprawiły swe ka wielkości Rzeczypospolitej i Lwoe dosłownie o „zawał". W 1826 ?., po zawala niu się wieży, rozebrano stary pamiętając! Jagiellonów Ratusz, wraz z 11 przyległymi kamieniczkami, uzyskując w ten sposół miejsce pod budowę nowego symbol» władzy spod znaku c.k. Austrii. Plany przyszły z Wiednia. Budowa trwała do 1834 ?., ale nowy gmach nie wytrzyma: zbyt długo bez szwanku. W 1848 r. pfl niejszy łaskawy Najjaśniejszy Pan Frfl ciszek Józef wcale nie dobrotliwie posła! generała Hammersteina, który ustawi»! szy na okolicznych wzgórzach batem armat, bezpardonowo zbombardował miasto i dopiero co oddany do użytku ? tusz. Zawaliła się wieża, a większa częśl budynku spłonęła. Budynek co prawdł odbudowano, ale już z odmienną wieżą. I Austriacki Ratusz właściwie nigdy ? przypadł mieszkańcom miasta do sefl Twierdzili, że brzydki, surowy, więcej^ znaczą się wielkością niż pięknością sfj I Nawet nazwę „Ratusz" zastąpili „Mil stratem", który z czasem znalazł swll miejsce w piosence ulicznej: ? we LwoM w magistracie wiszą gacie na szpagacie. Pokochali za to lwowianie całym serc kamiennych stróżów Ratusza. Sym miasta i jego mieszkańców, co sem. pdelis. To oczywiście lwy sprzed Ratusza, które wraz z batiarami śpiewają „ojra, ojra", które ryczą (tzn. nie ryczą) na widok dziewicy, które wiernie strzegą i czekają, i trwają w wierszach, piosenkach i legendzie. Rynek lwowski i Ratusz jako centralny punkt miasta były miejscem wielu wydarzeń historycznych. Tu w 1387 r. Władysław Jagiełło odebrał hołd lenny wojewody wołoskiego Aleksandra, podobnie w 1436 r. Władysław Warneńczyk od wojewody Eliasza. Tu ścięto głowy buntujących się przeciwko Rzeczypospolitej hospodarów mołdawskich. W 1614 r. publicznie pod Ratuszem dzielono między żołnierzy klejnoty carów zdobyte w Moskwie. Ratusz był też świadkiem odpraw i powitań wojsk w wojnach z Turkami i Tatarami. Aż do 1939 r. wszystkie ważniejsze wydarzenia w życiu miasta miały miejsce bądź zaczynały się pod Ratuszem, m.in. stąd wyruszył pierwszy w dziejach Lwowa pochód pierwszomajowy, tu w listopadzie 1920 r. naczelnik Piłsudski dekorował herb miasta Krzyżem Virtuti Militari i przyjmował defiladę obrońców Lwowa. RYNEK Cztery studni w Rynku byli... Znalazłszy się na lwowskim Rynku, naprawdę trudno się zdecydować, w którą mszyć stronę, na co najsampierw (jak bałakają batiary) zwrócić uwagę. Tygo-nia mało, żeby zobaczyć i osadzić w historycznym kalendarzu wszystko, co zawiera ten czworoboczny plac wokoło ratusza, długi 142 m od wschodu ku zachodo-w"szeroki 129m od północy na południe - jak pisai w 1907 r. dr Józef Wiczkowski, sP°rządzając jeden z pierwszych przewodników po Lwowie. . rzymajmy s'? w'?c w '?111 „renesansowym przeglądzie historii Rzeczypospo-e) nieco dłużej. W końcu Rynek - jak widać z przytoczonych liczb - należy do JWiększych w Europie, zatem przystoi okazać mu nieco szacunku i uwagi. Przysięga rurmistrzów lwowskich Ja.„ przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, urzędowi miasta tego i pospólstwu, że będąc na służbie rurmistrzow-skiej w tym mieście, którą mi poleco-; no, chcę i będę przemyśliwać i staranie czynić według największe) umiejętności i możliwości mojej, starać się będę o przywodzenie czystej wody i dostatku jej do cugów wszystkich miasta tego i to-§ kowych wód będę dobrym i pilnym stróżem i sprawcą. Naczynia wszystkie miejskie i rury miejskim groszem pokupione i mojej wierze powierzone pilnie i wiernie strzec będę. 1 co jedno powinności rurmistrzowskiej należy, to wszystko z pilnością i wiernością, jako będę mógł największą, odprawować będę. Tak mi Panie Boże pomóż i wszyscy Święci. Zacznijmy od elementu, którego nie mj gło zabraknąć na żadnym placu handlJ wym, a takim przecież ab urbe condita bJ Rynek, czyli od studni. Lwów nie byłbj sobą, gdyby poprzestał na jednej. Jak juj to niech będą cztery. I to nie tylko studni! ale od razu fontanny. I to nie byle jaki! ale wyrzeźbione przez Hartmana Witwl ra z początkiem XIX w, przedstawiając! posągi antycznych bóstw: Amfitryty, Dii ny Neptuna i Adonisa. Cóż z tego, że były piękne studnie, ni które wkrótce austriaccy urzędnicl z Magistratu mieli widok z każdego oknl nowego Ratusza, skoro wraz z rozwojem miasta w XIX w. coraz częściej zaczyna ło w nich brakować wody. Rajcy zdecydowali (o dziwo, jak wieśl niesie, zgodnie, szybko i bez swaróyl przywitać zbliżające się XX stulecie ni tylko hulającym już od 1894 r. na Łyczl ków elektrycznym tramwajem, ale tel rozwiązaniem o wiele ważniejszego 01 komunikacji problemu, jakim była wodl Lwów od zarania miał problemy z woda Wprawdzie doskonały system wodociągów, powstały już w XV w, funkcjonował zupełnie nieźle, póki miasto miało 20-?? tys. mieszkańców, to jednak kiedy liczba ta przekroczyła 170 tys., wody zaczęło brakować, system kanalizacji nie wytrzymywał, a zbierająca ścieki Pełtew, zanim dostarczyła je do Bugu i dalej do Bałtyku cuchnęła w centrum miasta niemożebnid Zlecił tedy Magistrat najpierw opracowanie specjalnego studium zaopatrzenia miasta w wodę. Badania prowadzili wj bitni specjaliści, profesorowie Politechniki: Rychter, Sikorski, Łomnicki, szereg inżynierów, geologów, chemików... Nad całości zaś czuwał Juliusz Hochberger, rodem wprawdzie z Poznania, ale od czasu, jak zaprojektował gmach Sejmu Galicyjskiego, kupiony przez Lwów, w nim pozostał i pełnił funkcję dyrektora „miejskiego urzędu budowniczego". Specjaliści orzekli, im skoro we Lwowie wody nie ma, to trzeba ją sprowadzić. W kwietniu 1899 r. przyjęte projekt inżyniera Oskara Smrekera, który zakładał pociągnięcie wodociągu z o * T,..: «Majj~SM-< *«ź?» Leopolis triplex - katedry lwowskie Leopolis triplex - katedry lwowskie Szeptyckiej), i generał Stanisław SzeJ tycki, który w 1922 r. przejmował ziemij śląską w imieniu Rzeczypospolitej, żl wzgórze cmentarne na Monte Cassino zdobią liczne dwuramienne krzyże pJ ległych tam unitów, żołnierzy polskich narodowości ukraińskiej. Katedra Ormiańska Przystańmy na dłuższą chwilę przy tej dziwnej budowli, tak odstającej ol okolicznej architektury, a jednocześnie tak charakterystycznej dla Lwowa, ł| czącego w unikatowy sposób wpływy Wschodu i Zachodu. Już w 1906 r. profesor Wiczkowski, pisząc przewodnik po Lwowie, zauważył: ...zaliczyć można Lwów do miast tak zwanych białych i tym samym miasto to ma piętno więcĄ wschodnie, w przeciwstawieniu np do Krakowa, który budowany przeważnie ni typ średnioeuropejski uderza swą barwił czerwono-szarą. Niewątpliwie najciekawszym obiektenf reprezentującym we Lwowie architekturę Wschodu jest Katedra Ormiańska Początkiem swym sięga czasu nowej lokacji miasta przez Kazimierza Wielkiegą więc połowy XIV stulecia. Sami Ormianie zadomowieni byli we Lwowie już znacz» nie wcześniej i w starej, ruskiej części miasta posiadali kościółek Św.. Anny. Szybki wzrost ilościowy gminy, nadane przez królów polskich prawa samorzś dowe i sądownicze, wreszcie wzrost zamożności i znaczenia zaznaczyły się pi trzeba posiadania większego i bardziej reprezentacyjnego obiektu kościelnego. 1 Wzniesiono więc, w oparciu o wzory i plany katedry w Ani, stolicy Armenii, kościół na planie kwadratu, w całości z kamienia ciosowego. Identyczny z wieloma rozsianymi po historycznej Armenii, Syrii i Mezopotamii starochrześcijańskimi świątyniami ormiańskimi. Stanowi on dzisiaj najstarszą, wschodni| część katedry. Niektórzy lwowscy historycy wiążą tę budowę z nazwiskiem śląskiego „muł torą" Doringa, budującego właśnie Katedrę Łacińską. Nawet jeśli Doring tylkd wspomagał budowniczych ormiańskich, jest to ciekawy przyczynek do związków Lwowa ze Śląskiem. W XV w. dobudowano od strony południowej przedsionek, jak to jest w zwyczaje u Ormian na wschodzie, a raczej rodzaj krużganka. Przyjęła się dlań powszechnie nazwa „krużganek południowy" i jest najbardziej malowniczym elementeffl całego zespołu katedry. Cztery okrągłe łuki sugerują, że wybudowany zostl w stylu romańskim - jednakże jest czysto wschodnioormiański. Co ciekaWS właśnie tego typu rozwiązania, znane średniowiecznym budowlom Mezopł tamii i Syrii epoki starochrześcijańskiej, przewędrowały do Europy Zachodni! i stały się źródłem okrągłołukowych arkad architektury romańskiej, spotykanycl w klasztorach benedyktynów i cystersów. Otwarta piękna hala, chroniąca przed deszczem i słońcem, służy zarazem za miejsce wiecznego spoczynku dla wielu znamienitych osób duchownych i świeckich. Ptyty grobowe zmarłych pokrywają całą posadzkę krużganka, a nadto wmurowane są także w ścianę katedry, piszę o tym ze szczególną satysfakcją, jest tam bowiem również i tablica mojego przodka, Andrzeja Gabriela Kasprowicza, z napisem łacińskim: ???? viator in hec fossa Gaspardis ossa... („Przechodniu, zatrzymaj się w tym dole Kasprowicza kości..."). Ów Gasparian-Kasprowicz, zmarły w 1725 ?., był kanonikiem w katedrze, jej kronikarzem, a także znanym w ówczesnym Lwowie autorem pieśni ku czci Matki Boskiej. Charakterystycznym elementem katedry, pięknie wkomponowującym się w lwowski pejzaż z jego kampanilami, jest dzwonnica, która służy zarazem za bramę wejściową w cały zaułek ormiański. Kształtem przypomina podobne dzwonnice przy ormiańskich świątyniach na wschodzie, albowiem plan założenia i fundamenty odpowiadają kościołowi patriarchalnemu w Eczmiadzynie. Jednakże jej XVI-wieczna przebudowa, dokonana przez pracującego we Lwowie włoskiego mistrza Piotra Krassowskiego w stylu włoskiego późnego renesansu z motywami pseudobizantyjskimi, nadała jej charakterystyczny, odbiegający od kanonów, niemniej bardzo piękny wygląd. W XVII w. kościół okazał się za mały dla rozrastającej się gminy ormiańskiej we Lwowie. Ponownie więc dobudowano, tym razem od strony zachodniej, halę jednonawową, tej samej szerokości co cały kościół, o sklepieniu beczkowym z lunetami i dwiema parami okien zakończonych w stylu gotyckim. Ten niejako drugi kościół, budowany prawdopodobnie przez Pawła Rzymianina, ma charakter późnego renesansu. W XVIII w. cały kościół poddany został renowacji i otrzymał z kolei barokową szatę zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz. W ten sposób Katedra Ormiańska łączy W sobie elementy budownictwa starochrze-scijańsko-ormiańskiego, gotyku, renesansu 1 baroku, a mieszanka ta w niczym nie osłabia harmonii i piękna całości. No i jest jedynym takim obiektem sztuki sakralnej w Europie. Leopolis triplex - katedry lwowskie Leopolis triplex - katedry lwowskie Z początkiem XX w. arcybiskup Józef Teodorowicz podjął dzieło restauracji ki tedry Wówczas to otrzymała ona dodatkowe elementy: mozaikę modernistyci ną wnętrza kopuły według planu Mehoffera i freski Rosena ze słynną Ostatnią wieczerzą. Ogólny urok katedry i całego „ormiańskiego zaułka" był tak duży, że na jego prz$ kładzie określano pojęcie „malowniczość". Tak pisał ks. Władysław Żyła w ??? drze ormiańskiej: Gdybyśmy chcieli komuś wytłumaczyć, co to jest malowniczość, M wystarczyłoby go wprowadzić w ten arcyciekawy pasaż w słoneczny dzień łub ntĄ księżycową, a miałby naoczne wyjaśnienie tego tak często używanego a mało rozm mianego określenia. __________________KAPLICA BOIMÓW________________ Będąc w Katedrze Łacińskiej, nie sposób ominąć jednego z najpiękniejszych renesansowych pomników architektury i rzeźby w tym mieście - Kaplicy Ogrojco wej. Jest ona ściśle związana z katedrą, chociaż nie jest dobudowana do światy, ni. Stoi sobie po południowej stronie placu Kapitulnego, a dlatego na uboczu, żl zbudowana została na przykatedralnym cmentarzu jako grobowe mauzoleunj patrycjuszowskiej rodziny Boimów. Bogaty lwowski mieszczanin pochodzący z Węgier, doktor medycyny Gyorgy Boynj (Boim), wraz z małżonką Małgorzatą Niżniowską, pragnąc dać wyraz czci dla Męki Pańskiej, a może pozazdrościwszy nie mniej bogatym Kampianom, którym dopiero co Paweł Rzymianin dobudował po północnej stronie katedry grobową kaplicę, pi stanowili również pozostawić po sobie w ukochanym mieście znaczącą pamiątkf W marcu 1609 r. kapituła metropolitalna zezwoliła na budowę kaplicy w miejscJ gdzie stało już kilka innych kaplic, czyli na cmentarzu przykatedralnym. Skoro bracia Kampianowie zatrudni! najlepszego na rynku „muratora" włoskiego, Boimowie zwrócili oczy w innym kierunku. Od dawna zasłużonej sławy we Lwowie i okolicy zażywali budowniczowie i rzeźbiarze ze Śląska. Nie tylko gotycki Lwów to głównie ich dzieło, róvl nież renesans niemiecki był na Kresach godnie i szeroko reprezentowany. Do czołówki snycerzy zaliczał się wówczas wrocławianin Jan Pflster. Jemu to, jako głównemu wykonawcy, zlecił Jerzy Boim zwany „Dziurdzim" roboty rzeźbiarskie w kaplicy. Chyba nie przypadkiem wybór padł ną mistrza Pflstera, skoro fundator zażyczył sobie obiektu, który sam w sobie jest jedną wielką rzeźbą. Doprawdy trudno znaleźć bodaj centymetr nierzeźbionej, równej powierzchni. Celem, doskonale zrealizowanym przez Pfistera, była ki plica całkowicie niepodobna do prosta i skromnej kaplicy Kampianów Budowa trwała blisko 10 lat i kontynuowali ją Andrzej Bemer i Hanusz Scholz, również pochodzący ze Śląska. yj \617 r. brat Jerzego, Paweł Boim, mógł już modlić się we własnej, rodowej kaplicy Minie jeszcze kilkanaście lat i będą mogły tu odbywać się modły dziękczynne rodziny za szczęśliwy powrót z wyprawy do Chin papieskiego posła Michała Bo-ima, którego relacja spisana z podróży stanie się światowym bestsellerem. Wracając jednak do kaplicy... powstał pomnik niemieckiego późnego renesansu niemający odpowiednika w całej Europie. Wpierw podziwiany, później odsądzany od wartości artystycznych, wreszcie tak się zadomowił w lwowskim pejzażu, że stał się niekwestionowaną wizytówką, niczym krakowska kaplica Zygmuntowska na Wawelu. Opisywana z miłością przez Parandow- skiego, Wasylewskiego, Szolginię etc, kaplica Boimów stanowi podstawowy punkt we wszelkich przewodnikach, bedekerach i opisach miasta. Chyba jednak najpiękniej oddał jej piękno Józef Wittlin: Trudno opisać oszałamiające bogactwo tej Kaplicy Ogrojcowej, nazwanej tak od głównej, nad ołtarzem, płaskorzeźby przedstawiającej Chrystusa w Ogrójcu. Kapią po prostu Boimy od kamiennych ludzi, świętych, i aniołów, od inkrustacji i sztukaterii, i to nie tylko wewnątrz, bo i cała kamienna fasada wygląda jak czarny, kamienny tort lub szkatuła maharadży. Ktoby jednak chciał nadwyrężyć szyję, nie pożałuje tego, bo przy oglądaniu wnętrza kopuły i latarni naprawdę przypomni mu się Florencja i majoliki delia Robiów. Rzeźby wewnątrz kopuły są szczególnie cenne ze względu na to, że przedstawiają portrety nie tylko wybitnych osobistości lwowskiego patrycjatu, ale również znanych postaci publicznych tamtego okresu, królów, cesarzy, papieży biskupów. SYNAGOGA ZŁOTEJ ROZY Dla lwowian, niekoniecznie mojżeszowego wyznania, pozostaje Synagoga Złotej Róży zarówno symbolem złotych czasów miasta i zamieszkujących je nacji, jak Mego upadku i opuszczenia po ostatniej wojnie. Zbudował ją w 1582 r. jeden z najlepszych lwowskich budowniczych, Paulus Ita-'us Murator, zwany Pawłem Rzymianinem lub Pawłem Szczęśliwym. p°przez krzyżowe sklepienia i renesansowe portale synagoga łączyła w sobie gotyk z renesansem i była zaliczana do najciekawszych budowli starego Lwowa. p°czątkowo synagoga była zwana po hebrajsku „Turesahaw" (Złote Wrota), jed-??? tradycja żydowska nadała jej nazwę „Złotej Róży" od imienia Róży, synowej uńdatora Izaaka Nachmanowicza, której wstawiennictwo uratowało skazaną, wkrótce po wybudowaniu, na zamknięcie bożnicę. Synagoga Złotej Róży Zarówno kroniki miejskie, jak i zapisy lwowskiego kahału odnotowały wieł proces między gminą żydowską a zafol nem jezuitów o teren, na którym stanęjg synagoga. Żydzi lwowscy, na mocy dekretu wydane. go przez króla Zygmunta Starego, moJ handlować tylko czterema towarami; suknem, woskiem, wołami i skórą. ? tomiast nieruchomości w obrębie muró% miejskich mogli nabywać wyłącznie w wyznaczonym, ograniczonym terenie, W przypadku Synagogi Złotej Róży okażą, ło się, że została ona wybudowana poza wyznaczonym terenem. Kiedy w tym ? mym miejscu postanowili wznieść koście) i klasztor jezuici, rozgorzał wielki spór. Na mocy uchwały Rady Miejskiej i wyroił królewskiego, które zapadły w 1604 ?., mieli Żydzi zwrócić miastu zajęte grurł Wówczas wzięła sprawę w swoje ręce piękna Róża, a kronikarz zanotował: Róm Nachmanowiczowa sprawiła swoimi wpływami, iż mimo wyroku królewskiego przyszło pod egidą arcybiskupa Zamojskiego do ugody, mocą której gmina żydowska vii płaciła jezuitom znaczną kwotę na zakupienie innego gruntu pod ich kościół, dostając z powrotem w swe posiadanie niedawno wzniesioną świątynię. Mimo iż w latach 1799-1801 lwowscy Żydzi wybudowali nową „Wielką synagogę miejską" (dawna ul. Boimów 54), której nazwa rzeczywiście odpowiadała rozmiarom, pamięć o Róży i przywiązanie do starej synagogi były żywe wśród nich do ostatnich dni. Obydwie synagogi zostały zniszczone w czasie ostatniej wojny. Wielka całkowicie, tak że ślad nawet po niej nie został, natomiast z przepięknej renesansowej „Złotej Róży" uratował się fragment północnej ściany, który pieczołowicie zakol serwowany, przypomina dziś stare dzieje, każąc zastanowić się nad znikomością losów ludzi i kamieni. CERKIEW WOŁOSKA Opisując lwowskie katedry, nie można pominąć jeszcze jednej świątyni, która cl prawda nie była kościołem katedralnym, ale zarówno w życiu religijnym Lvi wa, jak i w krajobrazie miasta stanowiła i stanowi do dziś element wyróżniający się i nieodzowny. Co tu dużo mówić, wieża cerkwi wołoskiej, tzw. „korniaktowska", stanowi jeden z najbardziej charakterystycznych elementów panoramy miasta. To o niej myślał Marian Hemar, pisząc: My jesteśmy z polskiej Florencji. Cerkiew pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny czyli Uśpienia, powszechnie zwana była wołoską ze względu na jej fundatora, hospodara wołoskiego Aleksandra Lupuła. Fundacja hospodarska niewątpliwie była znaczna, jednak ze względu na fakt budowy świątyni przez 60 lat, pożary i zawalenie się pierwotnej wieży budowniczowie, czyli bractwo prawosławne, korzysta! z wszelkiej pomocy. Cerkiew wołoska powstawała tedy ta świątynia wysiłkiem i staraniem całej Rusi, jako ośrodek bractwa, któremu już w 1585 r. przybyły do Lwowa patriarcha Antiochii Joachim, zadowolony ze stanu wspólnoty lwowskiej, nadał pierwszeństwo przed innymi na Rusi, wprowadzając wzorcowy statut. Faktyczną niezależność potwierdził W 1588 r. specjalnym przywilejem patriarcha Jeremiasz, nadając bractwu lwowskiemu prawa stauropigii, tj. bezpośredniej podległości patriarchatowi konstantynopolitańskiemu. Bractwa w miastach Rusi stanowiły ważną instytucję życia religijnego i społecznego prawosławnych mieszczan i szlachty - podobnie jak cechy w społeczności katolickiej. Właśnie ze względu na to, że cechy, zrzeszające katolików oraz patrycjat miast głównie pochodzenia niemieckiego, nie dopuszczały prawosławnych do udziału we władzach, bractwa zastępowały ludności ruskiej świeckie formy organizacji; prowadziły szkoły, szpitale, budowały cerkwie. Nie przypadkiem właśnie tu, przy cerkwi wołoskiej i Instytucie Stauropigialnym, powstała za sprawą Iwana Fiodorowa (Jana Fedorowicza) pierwsza na świecie drukarnia ruska. Zanim jeszcze w 1578 r. wydał pierwsze łacińskie księgi we Lwowie Paweł Szczerbie, już krążył, nie tylko po ziemiach Rzeczypospolitej, 4 lata wcześniej wydrukowany ruską czcionką Apostoł. Po pożarze i zawaleniu się wieży bractwo przeprowadziło powszechną zbiórkę funduszy na jej odbudowę. Potężne wsparcie przyszło z zagranicy, od wspomnianych hospodarów wołoskich. Największą jednak zasługę oddał cerkwi bajecznie bogaty grecki kupiec z Krety, członek bractwa Konstanty Komiakt, który zlecił, początkowo Piotrowi Krassow-skiemu, po nim zaś Piotrowi Barbonowi, budowę nowej wieży. Stąd właśnie do dzisiaj zwana jest ona „korniaktowska". Najpierw odbudowano wieżę, a nieco później, na starym bizantyjskim założeniu, budowano od nowa cerkiew. Budowali i Ambroży Przychylny, i Wojciech Kapinos, 1 Piotr Barbon, i Paweł Rzymianin, i Paweł Damiani, i Dawid Rusin. Powstało ar- cydzieło sztuki architektonicznej i rzeźbiarskiej. Po wybudowaniu wieży Konstanty Korniakt zakontraktował u Ambrożego Przychylnego jeszcze jeden obiekt, któij również stal się chlubą Lwowa - kaplicę Trzech Króli. Powstała mała cerkiew, stanowiąc» jakby miniaturę cerkwi wołoskiej. Szczególną uwagę zwracają kopuły oplecione kolumienkami i przepysz-ny portal wejściowy. Całość, cerkiew z kaplicą i wieżą, będąca dziełem wspólnym artystów ruskich, polskich, włoskich i greckich, jest zarówno perłą włoskiego renesansu przeniesionego na ziemie polskie, jak i pomnikiem manieryzmu, łączącym w szczególnie pięknej formie wpływy włoskie, bizantyjskie, ruskie i polskie. Spacerując Podwalem, koniecznie tr» ba tam zajrzeć. A może uda się usłyszeć głos „Kiryła", największego dzwonu vi Lwowie, porównywanego z wawelskim „Zygmuntem"... WSROD KOŚCIELNYCH MURÓW ? Kościół Dominikanów Dziś cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Najświętszej Eucharystii, a w dawnym klasztorze Muzeum Historii Religii - to jeden z najpiękniejszych ko ściołów Lwowa w stylu rokoka. Zbudował go w 1749 r. Jan de Witte, komendant twierdzy kamienieckiej, na zamówienie Józefa Potockiego. Koniecznie trzeba go zobaczyć ze względu na polskie pomniki - Artura Grottgera dłuta Walerego Gadomskiego i Józefy Borkowskiej Thordwalsena. Alabastrowy posążek Madonny Jackowej, który wedle legendy św. Jacek Odrowąż uratował z Kijowa zniszczonego przez Tatarów, a który do 1939 r. zdobił kaplicę Potockich, dzisiaj zobaczyć można w kościele Dominikanów w Krakowie. Charakterystyczna kopuła „Dominikanów", przypominająca poniekąd Bazylikę św Piotra w Rzymie, jest jednym z bardziej znanych elementów panoramy Lwowa często malowanym razem z „wieżą kor niaktowską" cerkwi wołoskiej. Kościół i klasztor Bernardynów Jeden z najbardziej lubianych prze; lwowian kościołów. Zapewne nie tyli* ze względu na patrona Lwowa, św. Jął Duklana, który spędził w tym klasztor* ponad 30 lat i który z wysokości ?????? przed kościołem opiekował się Lwowel Wśród kościelnych murów ? i , -rt t'"* irdynów Ku* ? ? *-%^ Kościół Bemc do 1939 ?. - bo przecież sama w sobie ta późnorenesansowa świątynia, rozpoczęta przez Pawła Rzymianina, a skończona przez Ambrożego Przychylnego, jest wyjątkowo piękna. I mimo iż dzisiaj pełni funkcję cerkwi greckokatolickiej, to przecież po staremu herbami Polski i Litwy na fasadzie frontowej przypomina nam o polskości miasta. Kościół św. Elżbiety Choć to dzisiaj również cerkiew greckokatolicka, w której wnętrzu straszą sztandary z portretami Bandery i Szu-chewycza, to przecież ta piękna neogotycka świątynia lwowskich kolejarzy na zawsze pozostanie w sercach, zawsze będzie przypominała pozostawione ukochane miasto - a to za sprawą piosenki żołnierskiej, która stała się hymnem lwowian na wychodźstwie: Z dala widać już niestety, wieże kościoła Elżbiety, może uda się, że powrócę zdrów i zobaczę miasto Lwów... Kościół Matki Boskiej Ostrobramskiej Jeden z najmłodszych kościołów Lwowa, zbudowany w latach 1930-32 według projektu znanego lwowskiego architekta Tadeusza Obmińskiego w formie bazyliki. Został wzniesiony jako wotum miasta za ocalenie Lwowa przed armią bolszewicką w 1920 r. - stanął dokładnie w tym miejscu, gdzie spadły pociski wystrzelone na Lwów. Po okresie pełnienia funkcji „magazynu" (do 1992 r.) przejęty został przez greckokatolickie Zgromadzenie Księży Salezjanów. Starym lwowianom zawsze si? będzie kojarzył z 14. Pułkiem Ułanów Jazłowieckich, dla którego pełnił funkcję kościoła garnizonowego. ^____ ARSENAŁ I BASZTA PROCHOWA Pacerując Podwalem, natkniemy się na pięknie zachowane i odrestaurowane ernenty dawnych obwarowań miasta, świadczących i dziś jeszcze nie tylko obronnej potędze, jak Brama Halicka i Baszta Prochowa, ale również o arty- tycznej biegłości lwowskich mistrzów, jak Arsenał Królewski. Arsenał i Baszta Prochowa Posiadał Lwów aż trzy arsenały, z których najstarszy, miejski, powstał w p0. łowię XVI w., praktycznie jednocześnie z odbudowanym po wielkim pożarze 1527 r. miastem. Usytuowany w pasie międzymurza, czy| między niskim a wysokim murem, ? lVjt nowił miejski cekhauz dla południową, -wschodniego odcinka fortyfikacji. Choć nigdy nie mógł konkurować efe gancją stylu i rzetelnością kamieniarskiej obróbki ze swoim królewskim odpowied-nikiem, przecież był lwowianom równie drogi. Choćby przez zdobiące go niegdyś popiersia obrońców Lwiego Grodu „przł łożonych nad armatą" - Krzysztofa ??? j szewskiego i Pawła Grodzickiego. WkM cie, to właśnie na jego murze w 1979 r. umieszczono przeniesione z rozebranych fortyfikacji miejskich tablice z herbami miasta, Sobieskich i Jabłonowskich. Herby te upamiętniały skuteczną obronę Sobieskiego przed Turkami w 1675 r. i hetmana Jabłonowskiego przed Tatarami w 16951 Całkiem niedaleko Arsenału Miejskiego, w bezpośrednim sąsiedztwie wschodniego pasa obwarowań, król Władysław IV rozkazał zbudować Arsenał Królewski. Zadanie to hetman Stanisław Koniecpolski zlecił generałowi artylerii koronnej Pawłowi Grodzickiemu. Prace rozpoczęte w 1638 r. ukończono w połowie wieku, a Lwów zyskał obiekt do dziś urzekający swoją urodą. Podczas gdy Arsenał Miejski to surowy prosty blok, architektura Arsenału Królewskiego jest charakterystyczna nie dla obiektów militarnych, a dla rezydencji monarszych i magnackich tej epoki. I mimo że dziś portalu budynku nie wieńczy już odlana niegdyś przez słynnego lwowskiego ludwisarza Franka figura Św. Jerzego walczącego ze smokiem, to przecież nadal piękna barokowa arkadowa łodzią stanowi jeden z najczęściej fotografowanych i malowanych obiektów Starego Miasta, a każdy turysta zaraz po kościele Dominikanów musi choćby okiem rzucić na Arsenał Królewski. Warto jeszcze wspomnieć o trzecim arsenale, którego co prawda już nie nfl ale część jego murów nadal tkwi w ziemi lwowskiej. Na Przedmieściu Halickim, w sąsiedztwie zespołu klasztornego Dominikanów, ok. 1640 r. znowu pod ??? zorem Grodzickiego powstał jeszcze jeden gmach, zwany od nazwiska swe» fundatora Arsenałem Sieniawskich. Z pierwotnie wzniesionej budowli do dzisiaj przetrwała najniższa kondygnacja, na której w latach 70. XIX w. posadowiono gmach Biblioteki Baworowskich. Spośród blisko stu obiektów architektury militarnej, które posiadał Lwów ]est cze w XVIII w, zachowała się także Baszta Prochowa, która również znajduje się nieopodal „Dominikanów". Wielokrotnie zapisywała się ona w historii miasta choćby przez fakt, że właśnie stąd oddano strzał, który o mało nie pozbawił żj cia Bohdana Chmielnickiego w czasie oblężenia w 1648 r. Tu rozegrał się równiej •eden z aktów romantycznego dramatu Halszki z Ostroga, pięknej i bajecznie bo- e^tej dziedziczki fortuny kniaziów Ostrogskich, o której rękę i wiano toczyły się ^awdziwe boje. Właśnie od strony Baszty Prochowej Łukasz Górka, odtrącony ^lotnik, prowadził oblężenie klasztoru Dominikanów, w którym schroniła się Halszka wraz z matką. a ostała się baszta - po rozebraniu murów obronnych przez Austriaków - właściwie tylko dlatego, że trzymano tu skład saletry. Dzisiaj stanowi punkt orientacyjny dla wycieczek z Polski, tutaj bowiem, na Podwalu, zatrzymują się autokary z turystami. NAUKA Lwów nie dlatego, albo nie tylko dlatego, jest perłą w koronie Rzeczypospolitej, że jest piękny, ale ze względu na niezaprzeczalnie wielki wkład do skarbnicy narodowej nauki, kultury, sztuki. I nie dlatego, że były tu niecodziennej urody budynki Politechniki, Ossolineum czy Teatru - bo przecież i dzisiaj są - stał się Lwów centrum myśli polskiej, nieodległym od światowych trendów, tendencji i zdobyczy. Ale dlatego powstały piękne mury tych szacownych instytucji, że ludzie Lwowa swoje myśli i marzenia umieli ciężką, wytrwałą pracą przekształcić w dzieła tyleż efektowne, co i użyteczne, że przez wieki atmosfera miasta wielonarodowego, na styku kultur, przyciągała wybitne jednostki, że wreszcie zwykłą ludzką potrzebę śmiechu i radości potrafili przekuć, prześpiewać, przebałakać w formy dla kultury polskiej nie tylko piękne, ale i trwałe. Fronton głównego budynku Politechniki do dziś zdobi napis: LITTERIS ET ARTI-BUS - „naukom i sztukom". Ale dewiza ta nie tylko Politechnice jest przynależna, bo właściwie całe miasto, wspierając w sposób szczególny działalność na polu krzewienia i rozwijania wiedzy i kultury, pracowało na swoją pozycję wielkiego ośrodka polskiej nauki i sztuki. Skoro jednak przywołaliśmy już hasło Politechnika Lwowska, to od niej wędrówkę po dziejach lwowskiej nauki zacznijmy. Politechnika Przy ul. Leona Sapiehy (obecnie Bandery 12) do dzisiejszego dnia króluje, z dala widoczny, wspaniały neorenesansowy gmach, z sześciokolumnowym portykiem ozdobionym grupą rzeźb dłuta Leonarda Marconiego, symbolizujących Inżynierię, Mechanikę i Architekturę. Na fryzie budynku widnieje wspomniana już łacińska sentencja: Litteris etArtibus. Obiekt ten dla rozbudowującej się Lwowskiej Akademii Technicznej zbudowali w iście amerykańskim tempie lwowscy „mistrzowie mularscy" pod wodzą starszego inżyniera budowlanego Karola Slapy Prace projektowe profesor Julian Za- charjewicz rozpoczął w 1874 r, a budowę zakończono w 1877 r. Jerzy Janicki w albumie Ni ma jak Lwów, wspominając inżyniera Slapę, napisał: sądząc po dzisiejszym tempie budowlanym widocznie zmarł bezpotomnie. Wracając do samej Politechniki, to warto zapamiętać, że powołał ją 4 listopada 1844 r. mocą cesarskiego dekretu wydanego w Wiedniu Franciszek I, nadając nazwę Cesarsko- Królewska Akademia Techniczna we Lwowie. Była to 24. szkoła politechniczna w Europie. Wprawdzie po Paryżu, Londynie, Monachium i Wiedniu, ale przed Berlinem, Zurychem, Budapesztem i Wrocławiem. Mimo utraty samodzielnego bytu Polacy doceniali rolę rozwoju nauk technic? nych. Początkowo akademia mieści się w tzw. Domu Darowskiego, to jes w budynku poklasztomym trynitarzy położonym w narożu ulic Ormiańskie i Teatralnej. Politechnika nie była szkołą zupełnie nową. Powstała na bazie dotychczą sowej, istniejącej od 1817 r. we LwowiJ Szkoły Realnej, przekształcanej kolejna w c.k. Akademię Realno-Handlow; (1835), c.k. Instytut Techniczny (1843; wreszcie w 1844 r. w Akademię Ted niczną. Nazwę Politechnika Lwowski uczelnia przybrała dopiero po odzyskć niu niepodległości w 1921 r. Nie do przecenienia są dokonania ta placówki. W skali globalnej to słyń na „lwowska szkoła matematyczna z Banachem, Steinhausem, Mazurem i „przestrzenią Banacha" we wszystkich encyklopediach świata. W skali krai wystarczy wspomnieć niektórych jej absolwentów: Ignacy Mościcki, prezydent RP, premierzy Kazimierz Bartel i Władysław Sikorski, wodzowie ostatniej wojnjl Kazimierz Sosnkowski i Tadeusz Bór-Komorowski. Lwowska Politechnika była nie tylko matecznikiem światowych sław naukowych i wylęgarnią technicznych talentów. Jak niemal wszystkie kresowe placówki oświatowe miała ogromny wkład w życie publiczne kraju. Zarówno w okresie zaborów, jak i po odzyskaniu niepodległości. Wraz z każdym pokoleniem słuchacze i profesorowie Politechniki, ale również i sama uczelnia w sensie jej majątku, składali ofiarę pracy, mienia i życia, przyczyniając się do dzieła budowy nowoczesnej ojczyzny. Początki uczelni nie należały do łatwych. Już w okresie Wiosny Ludów c.k. Akade- mia Techniczna, właściwie dopiero organizująca się w oparciu o Szkołę Realną, traci niemal cały swój dobytek. Generał Hammerstein, bombardując 1 listopada 1848 r. zrewoltowany Lwów, powoduje pożar w Domu Darowskiego. Płonie archiwum i znikają bezpowrotnie dokumenty dotyczące utworzenia Szkoły Realnej, jej programów studentów i dyplomantów, katalogów. Zniszczeniu ulegają także urządzenia i zbiory naukowe oraz biblioteka techniczna. Straty są ogromne. Właściwie rzecz całą - twe rżenie wyższej uczelni technicznej - trzeba było rozpoczynać od nowa. W krótkim czasie Lwów odbudował i zreorganizował Akademię Techniczną, która na otwarcie w 1877 r. gmachu głównego przy ul. Leona Sapiehy była już liczącą się europejską placówką naukową. Z nowinek technicznych wal to odnotować, że 7 października tego samego roku odbył się publiczny wykład inauguracyjny połączony z pierwszą na terenie monarchii austriackiej demonstracją nowego wynalazku - telefonu. Następuje blisko 50-Ietni okres stałego rozwoju uczelni, zaznaczonego doj robkiem naukowym na światowym poziomie. Ten spokój jest jednak pozorny] Wprawdzie kadra profesorska, bliska krakowskim środowiskom stańczyków, jest w poglądach raczej konserwatywna i patriotyczna, a działaniem jej jest praca u podstaw, to jednak studenci, z których jedną czwartą stanowi młodzież z Królestwa i Prus, nieprzerwanie prowadzą różnego rodzaju działalność konspirator-ską, zawiązują niezliczone kółka samokształceniowe, żyją tradycjami powstania styczniowego. Skuteczność patriotycznego wychowania w murach Akademii Technicznej okazała swoją siłę w okresie walk o niepodległość, który nastał wraz z I wojną światową. Kadra dowódcza Legionów to w dużej mierze absolwenci Politechniki (choćby wspomniani już Sikorski i Sosnkowski). Wreszcie przychodzi listopad 1918 r. i obrona Lwowa. Od 30 października tego roku trwa we Lwowie zjazd młodzieży akademickiej. Znaczna część uczestników była zakwaterowana w Domu Techników przy ul. Is- sakowicza 18. W nocy z 31 października na 1 listopada, na wieść o ukraińskim zamachu na miasto, studenci pod dowództwem porucznika POW Ludwika Wasilewskiego zorganizowali w Domu Techników punkt oporu. Szybko nawiązano kontakt bojowy z grupą kapitana Tatara-Trześniowskiego w Szkole Sienkiewicza i tak oto powstał pierwszy front przyszłej walki, zakończonej wyparciem Ukraińców ze Lwowa. W 1919 r. studenci Politechniki masowo wstępują w szeregi Wojska Polskiego, biorąc znaczący udział w walkach na wszystkich frontach. Kiedy we wrześniu tegoż roku generał Wacław Iwaszkiewicz, dowódca Armii Wschód, zawarł z Ukraińcami zawieszenie broni, zwolniono na cztery miesiące żołnierzy - słuchaczy Politechniki; wśród 1500 studentów semestru zimowego 1919/20 jedną trzecią stanowili właśnie urlopowani żołnierze. Niezbyt długo trwał czas nauki. Już wiosną 1920 r. młodzież znowu sięgnęła po broń. W kwietniu w westybulu głównego gmachu uczelni, czyli „pod zegarem", odbjl się wiec, na którym podjęto szereg ważnych uchwał, m.in. o pomocy dla Górnego Śląska, oddaniu do dyspozycji Rady Obrony Państwa obiektów i kadry naukowej; uczelni i o wstępowaniu młodzieży w szeregi Małopolskiej Armii Ochotniczej. I W sprawie śląskiej utworzono komitet wspomagający pod przewodnictwerri Michaliny Mościckiej. Już 21 czerwca opuszczała Lwów pierwsza 50-osobo.' wa ochotnicza drużyna plebiscytowa z komendantem Bronisławem Kowalskim, asystentem Katedry Budowy Dróg i Tuneli. W ślad za nimi wyjeżdżały następne transporty via Sosnowiec i Bytom. W latach 1922-39 corocznie odwiedzający Lwów powstańcy śląscy zawsze pa-miętali o swoich towarzyszach broni, z których wielu zostało odznaczonych Śląską Wstęgą Waleczności. Tymczasem latem 1920 r. ledwie co odzyskana, po 123 latach zaborów, wolność? została zagrożona. Armia Tuchaczewskiego z hasłami likwidacji „pańskiej Polski" podchodziła pod Warszawę, a na ogołocony z wojska Lwów kierowała się idąca starym „czarnym szlakiem tatarskim" 10-tysięczna armia Budionnego z komisarzem politycznym Stalinem. Mała stacyjka kolejowa Zadwórze stała się na jeden dzień polskimi Termopilami. 317 chłopców z Małopolskiej Armii Ochotniczej zagrodziło drogę potężnej armii. Zginęli niemal co do jednego, a wśród nich wielu studentów Politechniki z porucznikiem Tadeuszem Hanakiem na czele. W 1924 r. w gmachu głównym Politechniki odsłonięto tablicę pamiątkową z wykazem nazwisk studentów i pracowników poległych w latach 1918-21 w obronie Lwowa i ojczyzny. Zwyczaj to niekoniecznie polski - podobne widziałem na pal ryskiej Sorbonie. Tyle że tamte trwają do dzisiaj, a lwowskie zwiał wiatr histo-f rii za sprawą sojuszu swastyki z czerwoną gwiazdą. Podobnie jak zdmuchnął! z lwowskiego pejzażu pomnik Orląt, odsłonięty w ogrodzie Politechniki (przyl legającym do ul. Zacharjewicza) 22 listopada 1925 r. w miejscu, gdzie w dniach obrony Lwowa istniał prowizoryczny cmentarz. Kiedy ucichł szczęk oręża, a państwo polskie, wbrew oczekiwaniom zaborców! okazało się tworem trwałym, trzeba było wrócić do pracy. Środowisko Politechniki nie zapominało, że jego obowiązkiem i posłannictwem jest krzewienie] techniki, unowocześnianie kraju oraz formowanie kadr naukowych i praktyków technicznych dla całego państwa. Nie przypadkiem studenci Politechniki Lwowskiej odbywali corocznie wycieczki naukowo-poznawcze po Polsce i Europie, zwiedzając głównie zakłady przemysłowe i obiekty nowoczesnej techniki. M.in. w annałach uczelni odnotowano taki grupowy wyjazd na Śląsk, w trakcie którego zwiedzano huty „Batory", „Fa-lva", „Piłsudski", „Zgoda", kopalnie „Jowisz", „Niemcy", „Prezydent", hutę cynku „Si lesia", cementownię „Saturn", elektrownię w Chorzowie. Politechnika Lwowska, bo taką już miała nazwę, nadaną przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej mocą ustawy z dnia 13 lipca 1920 ?., obliczona w połowie XIX W na 300 słuchaczy, miała ich ponad 3 tys., a liczba ta stale rosła. Trzeba było budować nowe obiekty dydaktyczne, laboratoria, biblioteki i bursy akademickie. Praktycznie zaraz po wojnie, bo już w 1921 ?., podjęto plany budowy nowego, akademika, który otrzymał nazwę II Domu Techników. Jesienią 1926 r. oddanoj do użytku przy ul. Abrahamowiczów na Górze Kadeckiej piękny i nowoczesne obiekt, na którym wmurowana tablica głosiła: „Młodzież, która walczyła o Polskę, dom ten sobie wystawiła". o Rozbudowywano stare i tworzono nowe wydziały Politechnika obejmowała w mieście kolejne obiekty które adaptowano dla jej potrzeb naukowych. Zakład Naukowo- Rolniczy w Dublanach, Oddział Lasowy przy ul. św. Marka, Katedry Fizyki i Chemii w gmachu „Magdalenki", byłego zakładu poprawczego dla kobiet. Powstają kolejne nieźle wyposażone laboratoria: budowlano-drogowe, aerodynamiczne, maszynowe, elektrotechniczne i wzorcowe zabudowania gospodarcze w Dublanach. W 1928 r. rozpoczęto budowę gmachu Biblioteki Głównej przy ul. Nikorowicza, według projektu profesora Tadeusza Obmińskiego. Solidna praca lwowskich naukowców i młodzieży zostaje zauważona w Warszawie. 11 listopada 1936 r. Kapituła Orderu Odrodzenia Polski nadaje Politechnice Lwowskiej - za działalność naukową i wybitny udział w walce o zjednoczenie Ziem Polskich w latach 1918-20 -Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Wreszcie w 1937 r. powstaje program budowy ogromnego kompleksu nowych obiektów dla błyskawicznie rozrastającego się Wydziału Mechaniczno-Elektro-technicznego. W grudniu tego roku odbyła się w salach Ratusza wystawa 17 prac 0 dużej wartości architektonicznej, wykonanych na rozpisany przez lwowski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich konkurs na projekt kompleksu. 1 nagrodę otrzymała praca inż. arch. Włodzimierza Bucia i inż. arch. Antoniego Nowotarskiego. Dla jej realizacji w kwietniu 1938 ?., pod patronatem prezydenta RP Ignacego Mościckiego (notabene profesora i byłego rektora Politechniki), powstaje rządowy program wsparcia Komitetu Budowy Wydziału Mechanicznego Politechniki Lwowskiej, a już 8 czerwca rozpoczęto budowę dwóch pierwszych obiektów. Lwowscy murarze i inżynierowie nadal, tak jak ich przodkowie, potrafili utrzymywać wspaniałe tempo. Zakończenie budowy planowano na rok 1941... Niestety, cały ten świat nauki, symbiozy uczelni, ludzi i miasta, misternie budowany przez dziesiątki lat, nagle runął 17 września 1939 r. W 1945 r. wprawdzie powstał we Lwowie Politechnicznyj Instytut im. Leninowskiego Komsomołu, a nawet po staremu uczył w nim profesor Adam Kuryło, wybitny specjalista od żelbetonu, który nie opuścił „swojej" politechniki, ale mimo to duch tej uczelni przepadł - wraz z profesorami, asystentami i ich rodzinami, ze studentami wyjechał do Gliwic. 31 października 1945 ?., po wcześniejszych naciskach, wywózkach i represjach ze strony sowieckiej, opuścił Lwów pociąg składający się z 85 wagonów, który po trzech dniach Przybył do Gliwic. Do dziś dnia nazwiska lwowskich twórców Politechniki Śląskiej: Fryze, Zagajewski, Bietkowski i wielu, wielu innych stanowią powód do dumy dla społeczności ziemi śląskiej. 1 l' 1 a. Wprawdzie cary majątek Politechniki Lwowskiej, inwentarz ruchomy, wyposażenie laboratoriów, katalogi, archiwum największa w Polsce biblioteka techniczna, zbiory Muzeum Politechnicznej go pozostały we Lwowie, jednakże jak napisał w swojej książce Dzieje Politechniki Lwowskiej Zbysław Popławski: dobra materialne pozostały we Lwowie, ale dobra duchowe przeszły do kraju nad Wisłą i OcfJ rą. W ten sposób Politechnika Lwowska żyje nadal (...). Uniwersytet Skoro już tyle czasu i miejsca poświęciłem Politechnice, wypada pociągnąć temat nauki lwowskiej i od razu - choć to w przestrzeni miasta spory kawałek drogi - udać się z ul. Leona Sapiehy w kierunku Uniwersytetu. Trzeba tylko rozstrzygnąć zasadniczy problem: dokąd iść najpierw. Czy wprost do Parku Kościuszki, gdzie w Ogrodzie Jezuickim króluje wspaniały reprezee tacyjny gmach główny, przejęty przez Uniwersytet po dawnej siedzibie Sejmu Galicyjskiego, czy też w pierwszej kolejności odwiedzić tzw. Stary Uniwersytet, i Ponieważ warto wspomnieć co nieco o historii, zajrzymy na wstępie na ul.j Mochnackiego, gdzie obok kościoła św Mikołaja (tzw. szkolnego) stoi budynek, w którym miał siedzibę pierwszy lwowski uniwersytet. Skromny ten obiekt, w okresie międzywojennym siedziba fakultetu mikrobiologicznego, był świadkiem światowych odkryć profesora Rudolfa Weigla. Lwów już w wiekach średnich posiadał szkołę przy kościele Panny Marii, zbudowaną i utrzymywaną przez miasto. W 1412 ?., po przeniesieniu z Halicza do Lwol wa stolicy arcybiskupiej, Grzegorz z Sanoka uczynił z tej szkółki nie tylko szkołę i metropolitalną, ale wręcz „kolonię Akademii Jagiellońskiej". Jej rozkwit w XV- XVI w, znaczące nazwiska doktorów i profesorów: Grzegorz z Sanoka, Jan Kasprowicz-Nycz, Maciej Leopolita, Michał Boym etc. - wszyst-, ko zdawało się wskazywać, że przekształcenie w uniwersytet to kwestia niezbyt długiego czasu. Niestety w XVII w. szkoła zaczęła tracić na znaczeniu wskutek działalności Collegium Jezuickiego, które otwarte przez arcybiskupa Dymitra So-likowskiego w 1608 r, już kilka lat później miało 550 uczniów. W 1661 r. jezuici uzyskali od króla Jana Kazimierza akt fundacji Akademii (czyi li uniwersytetu we Lwowie), równający nową instytucję w prawach z Akademią Jagiellońską: Z łatwością i chętnie postanowiliśmy, aby za naszym przyzwoleniem Collegium Lwowskiego Towarzystwa Jezusowego przydana była godność Akademii i udzielony tytuł Uniwersytetu. Niestety, kontrakcja urażonej w ambicjach kratowi skiej Akademii spowodowała, że Sejm nie zatwierdził królewskiego aktu i z rze-j czywistym powołaniem uniwersytetu trzeba było poczekać do rządów austriac-j kich i aktu cesarza Józefa II z 1784 r. Miemniej Collegium Jezuickie, powszechnie nazywane Akademią, liczące setki uczniów, m.in. synów najwybitniejszych rodzin w kraju, mające prawo nada-wania stopni doktorów teologii, prawa kanonicznego i filozofii, pracujące skutecznie nad podniesieniem oświaty, przysparzające krajowi wielu wybitnych ^/ychowanków (co do niektórych zdania są podzielone - mam na myśli m.in. ^n/kształconego tu, niekoniecznie dla Polski korzystnie, Bohdana Chmielnickiego), istniało aż do 1773 ?., tj. do kasaty zakonu jezuitów. ? ? później, właśnie na bazie Collegium, tworzono austriacki już uniwersytet, który mimo niemieckich początków i porządków bardzo szybko stał się najzręczniejszą polską placówką naukowo-dydaktyczną, ściągającą młodzież i naukowców z wszystkich trzech zaborów. po zagarnięciu Lwowa przez Austrię znikło z mapy miasta szkolnictwo wyższe. Zaborca nie przejawiał początkowo żadnego zainteresowania uniwersytetem. Rząd austriacki utworzył tylko osobne Collegium Medicum dla kształcenia lekarzy, a dawną Akademię zamienił na liceum, na wzór akademii rycerskich istniejących w Austrii. Dla synów szlacheckich zaś powołano Collegium Nobilium (Theresianum), zwane we Lwowie Akademią Stanową - w oparciu o fundację arcybiskupa Samuela Głowińskiego. Zmienne i burzliwe były losy lwowskiego szkolnictwa w pierwszych latach austriackich porządków. Wprawdzie w 1784 r. cesarz Józef II „wskrzesił" we Lwowie Uniwersytet, ze wszystkimi czterema wydziałami, ale jako uczelnię niemiecką, z niemieckim językiem urzędowym i Niemcami bądź zniemczonymi Czechami jako wykładowcami. Tyle że zajęcia musiały odbywać się i tak po łacinie, gdyż 12 lat po zaborze znajomość języka niemieckiego w Galicji była jeszcze znikoma. Ledwie opierzyło się trochę i zadomowiło we Lwowie to austriackie szkolnictwo wyższe, a już w 1805 r. Uniwersytet ponownie uległ likwidacji i przeniesieniu do zajętego przez Austrię Krakowa. We Lwowie pozostało jedynie liceum, a przy nim studium filozofii, prawa, teologii i chirurgii. I^MMt. ? "??" " II ?-.. SI ii ?! ? \ ? ? ? ??? było do kongresu wiedeńskiego który przyniósł kolejne zmiany. Utrata przez Austrię Krakowa spowodowała, że Franciszek Iw 1817 r. ponownie wyniósł liceum lwowskie do godności uniwersytetu (który to już raz!) z wydziałami teologicznym, prawniczym, filozoficznym i studium medyczno-chirurgicznym. Uczelnia ta, jak i cały wprowadzony w Galicji system szkolnictwa, miała służyć germanizacji, toteż w 1824 ? wprowadzono na Uniwersytecie jako wykładowy język niemiecki. Okazało się jednak z czasem, że żywioł polski ma w sobie wystarczające siły do przeciwstawienia się naporowi niemczyzny, a wieloetniczne i wielojęzyczne miasto mimo to jest z ducha przede wszystkim polskie. Już w 1826 r. powstaje katedra języka i literatury polskiej, która po objęciu przez profesora Antoniego Małeckiego stała się najważniejszą placówką naukowo-dydaktyczną w zakresie języka polskiego. W 1867 r. dzięki staraniom namiestnika Galicji hrabiego Agenora Gołuchowskiego Polacy otrzymali trzy katedry na wydziale prawniczym z językiem wykładowym polskim. Rozszerzenie polskiego języka wykładowego na wszystkie katedry wydziałów prawniczego i filozoficznego w 1871 r. spowodowało całkowitą polonizację Uniwersytetu. Polski charakter uczelni uznał wyraźnie rząd austriacki, orzekając, że regułę jest, iż w Uniwersytecie Lwowskim profesorowie obowiązani są do wykładania w języku polskim. Dalszą tego konsekwencją było wydanie w 1879 r. „najwyższego postanowienia władz" uznającego, po stu latach opierania się germanizacji, iż językiem urzędowym Uniwersytetu Lwowskiego jest język polski. Już wówczas była to licząca się placówka naukowa, promieniująca na cały rozdarty zaborami kraj, ściągająca liczne rzesze studentów i wykładowców ze wszystkich zaborów. Tu, we Lwowie, druga połowa XIX w. stała się czasem kształcenia kadr dla przyszłej wolnej i niepodległej ojczyzny. Chociaż dotychczas mianem „uniwersytetu" określaliśmy i Collegium Jezuickie, i Collegium Nobilium, i stary uniwersytet świętomikołajowski - to przecież każdy stary lwowianin zapytany o Uniwersytet bez najmniejszego wahania wskaże natychmiast jedną z największych i najokazalszych budowli we Lwowie: pompatyczny bogato przyozdobiony gmach, zajmujący frontem całą ul. Marszałkowską. Obiekt ten tak zrósł się w lwowskich sercach z nazwą uniwersytetu, że niejednokrotnie zapominają, iż pierwotnie był siedzibą Sejmu Krajowego. Dla potrzeb tegoż właśnie Sejmu Krajowego zaprojektował go w 1877 r. wiedeński architekt Juliusz Hochberger. Nie wszystkim mieszkańcom miasta, przyzwyczajonym do lekkości polskiego baroku i włoskiego we Lwowie renesansu, pł dobał się ten pompatyczny austriacki styl (jak większość urzędowych gmachów - albo zbyt pompatycznych, albo zbyt koszarowych). Czas jednak stale prąci wał na korzyść wkomponowywania się budynku w krajobraz miasta. Tak o nim wspomina Witold Szolginia: Pompatyczny i pełen fałszywego przepychu architektonicznego styl tej sejmowej siedziby od dawna się już jednak „uleżał i ucukrował", szyb-jco się lwowianom opatrzył i spowszedniał poza tym wypada wspomnieć, że upiększyli go od zewnątrz i od środka rzeźbami i obrazami najwięksi polscy artyści: Matejko, Rodakowski, Rygier, Trembecki ? ????^??- ?? właśnie tu, w sali posiedzeń klubów sejmowych, wisiała Matejkow-ska Unia Lubelska, a w sali audiencyjnej - Konstytucja 3 Maja. Tenże to wspaniały obiekt, dla którego po 1918 r. zabrakło funkcji urzędowej, uchwałą sejmową odrodzonej Rzeczypospolitej przekazano w 1923 r. Uniwersytetowi, noszącemu już oficjalnie imię swego XVII-wiecznego fundatora, króla jana Kazimierza. Od tej pory stale już był nazywany tak właśnie i tylko tak: Uniwersytet Jana Kazimierza, a skrót literowy pełnej nazwy lwowskiego uniwersytetu UJK był równie powszechnie stosowany i nie mniej popularny niż UJ w odniesieniu do krakowskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nieodmiennie kojarzą się z UJK nazwiska luminarzy polskiej nauki. Kotarbiński i Tatarkiewicz, Kleiner i Boy-Żeleński, Balzer, Erlich i Handelsman, Banach i Steinhaus, Weigl i Kulczyński, Romer i Arctowski, Gębarowicz i Abraham, Michałowski i wielu innych, jak choćby syn śląskiej ziemi, a wspaniały zarazem lwowiak, profesor Ryszard Gansiniec, których nazwiska można by wyliczać bez końca. Stąd, zrzucając profesorskie togi, szli kierować Rzecząpospolitą Grabski, Bartel, Mościcki... Jeśliby kto jednak myślał, że galicyjska uczelnia była wylęgarnią oschłych, kostycznych, przemądrzałych a nieżyciowych naukowców, takich, o których Niemcy mawiali: hundert tausend Proffessoren und Vaterland ist verloren „sto tysięcy profesorów i ojczyzna jest zgubiona", popełniłby niewybaczalny błąd. We Lwowie, mieście śmiechu i humoru, nawet profesorskiemu gronu nie brakowało weny do czynienia sobie dowcipów. Szczególnie w tym dziele „zasłużył się" profesor Dzieduszycki, od którego kawałów (no, nierzadko dość grubych) cały Lwów trząsł się ze śmiechu. Haj, haj gdzie ten kraj... jak bałakały lwowskie przekupki. Ale cóż nam szkodzi na chwilę, przymknąwszy oczy, oddać się marzeniom... OSSOLINEUM Ma Konstantynopol słynną kopułę Hagia Sophia, ma Rzym nie mniej sfynną przez Michała Anioła wypięknioną kopulę Bazyliki św. Piotra, miałżeby Lwów nie mieć swojej - niemożliwe. Ma, a jakże, i to rzeczywiście taką kopułę, pod którą mieści się od prawie 200 lat prawdziwa „świątynia mądrości". Każdy lwowianin już wie, że mowa o Ossolineum, które w herbie dumnie pokazuje fronton byłego kościoła Św. Agnieszki przy klasztorze Karmelitanek Trze- wiczkowych, wraz z górującą nad nim kopułą. Ba, żeby tylko lwowianin, toż przecie każdy Polak choć trochę obeznany z abecadłem, który bodaj kilka klas gimnazjalnych liznął, musiał zetknąć się, na stronie tytułowej niejednej książki, z tym malutkim znaczkiem przedstawiającym fronton klasycystycznej budowli z kolumnami, trójkątnym ryzalitem i kopułą, a pod nim literkami ZNIO, które oznaczają nie co innego, jak właśnie Zakład Narodowy im. Ossolińskich. Zakład, powszechnie w skrócie nazywany Ossolineum, w slangu bliżej związanych z nim naukowców, stypendystów, bibliotekarzy i kustoszy zyskiwał miano „Baszty Bema" lub „Kopuły" - od przeszklonej kopuły nad książnicą ossolińską, zaprojektowanej przez młodego lwowskiego inżyniera, ale już zasłużonego żołnierza napoleońskiego w randze kapitana, Józefa Bema. Jak wyglądał świat pod kopułą, najpiękniej opowiedział znakomity lwowski pisarz Stanisław Wasylewski, sam stypendysta i pracownik naukowy Zakładu, w książce Pod kopułę lwowskiego Ossolineum, aby każdy chętny w całej Polsce mógł przybliżyć sobie nastrój, atmosferę i klimat tej jedynej w swoim rodzaju, a niezwykle dla całej Polski zasłużonej placówki naukowo-badawczej, bibliotecznej, wydawniczej etc. Czytamy u niego: Kopuła Józefa Bema, skomponowana z resztek wieży kościoła karmelitanek inaczej, niż proponował architekt włoski Nobile. (...) Pomysł iście znakomity. Górne światło, płynące smugą nieustanną z bębna wiem ?? wypełniało basztę blaskiem słonecznym przez cały dzień. Białe szafy biblioteczne (również zaprojektowane przez Bema) na obu kondygnacjach, w parterze i na piętrze, zachęcały do poszukiwań od wczesnego ranka do późnego popołudnia. E tam, powie ktoś, o co tyle krzyku, jeszcze jedna biblioteka, których przecież w Polsce wiele powstawało w XIX w. - choćby Raczyńskich w Poznaniu, Działyń-skich w Kórniku czy Świdzińskich w Warszawie... Ale to właśnie Józef Maksymilian hrabia na Tęczynie Ossoliński powiedział, że nauka nie mniej jak szabla stworzyła nasze szlachectwo, i nie tylko powołał do żyj cia Zakład, nadając mu (opracowany przez siebie) statut fundacji, nie tylko przekazał mu wszystkie swoje niezwykle bogate zbiory starodruków, numizmatów, map, obrazów, rękopisów etc, lecz wyposażył tę fundację w stałe dochody z ma-? jątku ziemskiego w okolicach Mielca. Cóż, i tego byłoby mało, gdyby nie szczęśliwa ręka fundatora i genius loci miasta, na które w końcu się zdecydował. Bo też długo wahał się Ossoliński, gdzie swojef zbiory ulokować. W planach były Kraków, Tarnów i Zamość, aż wreszcie wskazał na Lwów Jakież to inne miasto miał wybrać człowiek z ogromnym poczuciem humoru i „mimo podeszłego wieku łasy na sexus feminiuś'... Ossoliński wiedział to już w 1817, a właściwie w 1793 ?., kiedy osiadł w Wiedniu i przeczuwając klęskę Rzeczypospolitej, która za 2 lata nastąpiła, zajął się pracą u podstaw. Wprawdzie jeszcze w 1794 r. poparł insurekcję kościuszkowską, alei i tak już wiedział, że idą czasy, kiedy mniej szablą, a więcej rozumem walczyć! trzeba będzie, jeśli naród polski ma przetrwać dziejowy kataklizm upadku pań' stwa i odzyskać godne miejsce pośród ludów Europy. yjięc kiedy Zamość wpadł w ręce Moskali, a na Wawelu wśród tysiącletnich pamiątek królów polskich Austriacy urządzili koszary dla gemajnów, Ossoliński mimo całej sympatii dla Habsburgów i zażyłości z samym cesarzem obrócił oczy na prowincjonalny, oddalony od stolic świata, zdawałoby się spokojny Lwów. Ossoliński, pełniący funkcję prefekta Biblioteki Narodowej Habsburgów, mający bardzo dobre kontakty na dworze, widząc, w jakim kierunku zmierzają w krajach europejskich prace nad zachowaniem dziedzictwa narodowego, już w 1804 r. przedłożył cesarzowi projekt założenia w Zamościu, wspólnie ze Stanisławem Zamojskim, biblioteki. Projekt ten, zatwierdzony w 1809 ?., nie doczekał się realizacji ze względów politycznych: wojen napoleońskich i zmian granic zaborczych po 1815 r. I dobrze, bo kto wie, czy takiego Ossolineum nie czekałby taki sam los, jaki spotkał w Warszawie największą polską Bibliotekę Załuskich, której zbiory powędrowały do Moskwy i Petersburga. W 1817 r. sprawa lokalizacji Zakładu jest już ostatecznie rozstrzygnięta - Ossoliński kupuje dla zatwierdzonej przez władze austriackie fundacji obiekty po klasztorze i kościele Karmelitanek Trzewiczkowych we Lwowie. W Boże Narodzenie 1823 r. Ossoliński zawiera układ z księciem Henrykiem Lubomirskim, fundatorem Muzeum Zbiorów Lubomirskich we Lwowie, w wyniku czego zbiory i fundacje zostają połączone. W ten sposób powstaje Zakład Narodowy im. Ossolińskich: biblioteka, czytelnie, drukarnie, pracownie naukowe, muzeum... Jak po latach napisze cytowany już tu Stanisław Wasylewski w albumie Cuda Polski -Lwów-. Szczęśliwej generacji dzisiejszej już nawet zrozumieć trudno, jakie to role spełniać musiała zastępczo fundacja JM. Ossolińskiego. Była wszechnicą i Akademią Umiejętności w czasach zniemczonego uniwersytetu i w mroku śpiącej, lub wprost zatrutej atmosfery. Była sztandarem kultury polskiej, zatkniętym dumnie na mogile państwowości. (...) Z małego szańca urosła twierdza zamczysta, rozwinął się warsztat pracy na pospólny pożytek polskości. Pogasły ognie Krzemieńca i Wilna, znicz ossoliński przetrwał i nie dał się zdmuchnąć. Ossolineum ogniskowało polski ruch umysłowy, więc zjeżdżają tu uczeni nie tylko z Galicji, lecz z całego rozdartego zaborami kraju: August Bielowski z dalekiej Ukrainy, Wojciech Kętrzyński z Prus, Edward Pawłowicz z Litwy, Godebski i Bełza z Warszawy. Rok 1945 zamknął lwowską kartę Ossolineum i choć wspaniały obiekt przy ul. Ossolińskich 2 (obecnie Stefanyka 2) nadal pełni funkcje biblioteczne, to nie znajdzie się tam już tej atmosfery i nastroju: Tam gdzie legion białych ?? bibliotecznych stoi otulony światłem spływającym z góry, od kopuły... nastrój kościelny biblioteka - świątynia, biblioteka ~ twierdza. Tutaj dopiero, pod kopulą, żyje 1 tęży się serce Lwowa. jUbil Ossolineum Wraz z połową zbiorów (reszty do dzisiaj narodowi polskiemu nie oddano) eks, patriowani lwowianie zabrali do Wrocławia ten nastrój i pamięć o wspaniałych latach rozkwitu, i ducha, i legendę, a nawet anegdoty. Z tych jedną i ja usłyszałem. Otóż profesor Antoni Małecki znany był ze sweg» przewrażliwienia w sprawach dykcji. Któregoś dnia, wyglądając z okna swojego mieszkania na drugim piętrze przy ul. Akademickiej, usłyszał, jak wozak sprze. dający węgiel śpiewnie nawołuje: „wągiel, wąąągiel!". Profesor, wychyliwszy się z okna, milcząco kiwnął na niego palcem. Wozak ucij. szony że złapał klienta, pędem pobiegł na drugie piętro. W drzwiach przywitał go siwy staruszek słowami: „Szanowny panie, nie wągiel a węgiel, węgiel!". Zaczerwienił się ze złości węglarz i jak nie wrzaśnie: „? ????, łuj mnie pan szanowny w dupę!". Profesor ze stoickim spokojem odparł: „W dupę ę, ę, szanowny panie". To siła lwowskiego genius loci sprawia, że Miasto Herberta wciąż żyje, ???? nuacją myśli, instytucji, a nawet słynnego kresowego humoru. Wiele jest miejsc i instytucji we Lwowie godnych narodowej pamięci, ale wśrćl nich Ossolineum niewątpliwie dzierży prym. Stąd w każdym polskim domu winno być honorowane hasło strawestowane z wiersza Hemara: A o Ossolineum pamiętać, pamiętać, pamiętać! TEATR WIELKI Stoi sobie na placu Gołuchowskich, zamykając perspektywę Wałów Hetmańskich (jak kto woli, niech mu będzie, że Prospektu Swobody - ale jak to zupełnie nie po lwowsku brzmi...), wrośnięty w lwowski pejzaż nierozerwalnie, jak gdyby nigdy nie płynęła tamtędy Pełtew, jakby był tam od zawsze. Od tak dawna jest wizytówką miasta na wszelkich widokówkach, fotografiach, obrazach, że nie sposób wyobrazić sobie Lwowa bez teatru (choć czy ja wiem, czy ktoś kiedyś wyobrażał sobie, że będzie Lwów bez lwowiaków..). Aż strach pomyśleć - głosów przeciw jego budowie było tyle, że mógł wcale nie powstać. W 1892 r. wygasł przywilej, na mocy którego w gmachu ofiarowanym miastu przez Stanisława hr. Skarbka przez 50 lat odbywały się przedstawienia teatralne. Rada Miejska, po zapoznaniu się z opiniami specjalistów, że budynek skarbkow- ski nie nadaje się dla teatru, powzięła zamiar budowy nowego obiektu. W roku 1895 rozpisano konkurs na projekt. Pierwsze miejsce otrzymała praca dyrektora Szkoły Przemysłowej inżyniera Zygmunta Gorgolewskiego. Wzorowany na operze paryskiej projekt wymaga) ogromnych nakładów. Podniosła się więc lawina głosów przeciwko tej inWC' stycji, twierdzących, że biednej Galicji p° prostu na to nie stać. Rada Miejska (organ samorządowy) i Wydział Krajowy (organ władzy rz3/ dowej) przeforsowały jednak swoje sta-nowisko i już w 1897 r. przystąpiono d° Teatr Wielki budowy, bo skoro naród powiedział sobie, ie żyje i żyć cnce n'e 0*° chlebem, skoro u/ychodził z założenia, że należy szerzyć s}owo swoich poetów i dogmaty swych myślicieli, to Lwów teatr będzie miał. Rajcy lwowscy - od czasu Stecherów, 2imorowiczów, Grozwajerów po Małachowskich i Rutowskich - nigdy nie rzucali słów na wiatr. Na koniec XIX stulecia, na piękne i godne otwarcie nowych czasów, 4 października 1900 r. odbyło się inauguracyjne przedstawienie. Cóż to było za święto we Lwowie! Prezydent Godzimir Małachowski, c.k. namiestnik Leon hr. Pininski, marszałek krajowy Stanisław hr. Badeni, Rada Miejska i Wydział Krajowy w pełnych składach, senaty Uniwersytetu i Politechniki, artyści malarze, rzeźbiarze, literaci i aktorzy, słowem Lwów cały zebrał się w jednym miejscu. Trzy lata pracy murarzy, kamieniarzy, cieśli, stolarzy, ślusarzy, artystów malarzy i rzeźbiarzy, których nazwiska i firmy skrupulatnie odnotował kronikarz, wystarczyły, żeby powstało arcydzieło budzące zachwyt do dnia dzisiejszego. I czemuż się zresztą dziwić, skoro sam wykaz tych nazwisk: Tadeusz Barącz, Stanisław Kaczor-Batowski, Marceli Harasimowicz, Stanisław Dębicki, Henryk Siemiradzki, Zygmunt Rozwadowski, Tadeusz Rybkowski, Antoni Popiel, Tadeusz Popiel, Stanisław Rejchan, Stanisław Jasieński i wielu, wielu innych to po prostu encyklopedia sztuki polskiej. Ale nie tylko artyści pracowali przy budowie teatru. Znaczącą rolę odegrali tu również inżynierowie i technicy z Politechniki. Elektryczne oświetlenie, system wentylacji oraz system wyjść awaryjnych gwarantujących opróżnienie budynku w ciągu pięciu minut - zostały zaprojektowane i wykonane z wykorzystaniem najnowszych światowych zdobyczy techniki. Poza tym miasto nie pożałowało pieniędzy. Ogromnym wysiłkiem całego społeczeństwa Galicji wybudowano i wyposażono teatr. W Akcie Pamiątkowym zapisano: ...jeżeli gmina nie szczędziła znacznych ofiar dla tego gmachu, uczyniła to dlatego, że w naszym położeniu politycznym uważała teatr nie tylko za miejsce szlachetnej rozrywki, ale także jako ważną twierdzę narodowej myśli. Oddano do użytku prawdziwe cacko, „bombonierkę" z pozoru przeładowaną rzeźbami, malowidłami i złoceniami, pełną alegorii wszelakich i odniesień do literatury polskiej. Jednak z czasem okazało się, że ten nadmiar wcale nie przeszkadza, że w przybytku Melpomeny bogactwo nie razi. Bodaj najpełniej opisał piękno lwowskiego teatru w swoich wspomnieniach Jan Fryling: Teatr... było to jubilerskie puzderko. Barokowy przepych błysnął po raz ostatni na Progu XX wieku. Żadne opisy tu nic nie dadzą - Teatr Wielki we Lwowie po prostu trzeba obejrzeć la własne oczy. Więc jedź, jedź do Lwowa... Teatr Wielki LETNI li I? 1|8 U ?-.itit; ttitisi i; Vą»-a IHS.% ?? Imreui im ? ifeua u» , > . 1 asmsessj* "W sswł*. ti • """ j . iftAt .......... ... - -?--•" ??*SKSMs: ;;i ??????" Wówczas, sto lat temu, Komisja ? atralna Rady Miejskiej (tak, tak, by)a taka) pod przewodnictwem prezydenta Godzimira Małachowskiego oddala dyrekcję teatru w ręce znakomitego fachowca z Krakowa - Tadeusza Paw. likowskiego. Tenże ściągnął za sobą nie W tylko artystów tej miary co Ludwik Solsft ? Im lin t fi ale Przede wszystkim wprowadził nowe 4 if ś VI Pr4dYw sztuce reżyserskiej i aktorskiej. Ił I Sezon rozpoczęto specjalnie napisaną U Ił U II U U Ul sztuką Jana Kasprowicza Baśń noq świętojańskiej, a później przygotowani 71 premier, w tym sztuki Szekspira, Słowackiego, Fredry, Rydla, Przybyszewskiego, Wyspiańskiego i innych. Nie spełniły się niestety słowa fundatorów: ... oby w nim i z niego brzmiała zawsze droga mowa ojczysta na pożytek Miasta, Narodu i wiekopomna sława imienia Polskiego. Ważniejsze jednak, że nie spełniły się słowa malkontentów - teatrowi temu wróżono bowiem krótki żywot, jako że stoi on bezpośrednio na zasklepionej w tym miejscu Pełtwi. Woda miała podmyć fundamenty i doprowadzić do zawalenia się budowli. Czas pokazał jednak, że lwowscy architekci i „mularze" znali swój fach i wiedzieli, co robią. Teatr lwowski stoi i nadal pełni rolę wielkiego świadectwa polskiej kultury Na fasadzie rzeźby Antoniego Popiela i Wojtowicza, w westybulu historyczne freski i popiersia pisarzy polskich, w foyer na piętrze sceny z polskich dramatów i oper (Balladyna, Krakowiacy i Górale, Halka, Zemsta, Fircyk w zalotach itd.), na których nadal możni w trakcie wycieczki przeprowadzać egzaminy z literatury polskiej. No i przede wszystkim słynna, legendarna „kurtyna Siemiradzkiego". Ot, po prostu jeden z najpiękniejszych teatrów w Europie... _______________________DZIEJE TEATRU Przypominając stuletnią historię Teatru Wielkiego, sprawiłem być może wrażenie, że kultura teatralna Lwowa właściwie ma niezbyt długi staż. Czym prędzej więc trzeba naprawić ów niewybaczalny błąd-Wprawdzie przed rokiem 1772 nie występował we Lwowie żaden teatr zawodowy jednak miasto nie było zupełnie pozbawione kontaktu ze sztuką teatralną, a M za sprawą sceny w Collegium Jezuickim-W tej bodaj najstarszej sali teatralnej w4 Lwowie dawali występy nie tylko ucznio- wie kolegium, ale również różne przyjezdne trupy aktorskie z Warszawy i Kra- wivva. Niemniej były to wyłącznie imprezy okazjonalne, niezwiązane na stałe ani miastem, ani z konkretnym budynkiem, który można by określić nazwą teatr, pierwsze próby utworzenia stałego teatru miejskiego podjęli dopiero Austriacy, pragnąc zaprząc sztukę do procesu germanizacji świeżo zagarniętej prowincji. uj latach 1772-89 przewinęło się przez Lwów kilkanaście znakomitych zespołów zasranicznych, które mimo iż nie zostały tu dłużej niż kilka czy kilkanaście miesięcy, przybliżały publiczności lwowskiej aktualności teatralne i operowe Europy. Zanosiło się na szybki i pomyślny rozwój sceny niemieckiej. Tym bardziej że wobec braku przyzwoitego gmachu teatralnego cesarz Józef II darował Stanom Galicyjskim plac zwany Castram (ruiny Niskiego Zamku) ...ażeby na tymże placu murowane i trwałe teatrum wystawiły. Bo też dotychczas przedstawienia odbywały się - wobec zbyt małej sali Collegium Jezuickiego - na scenie starej, walącej się szopy, znajdującej się w pobliżu kościoła Jezuitów, naprędce przystosowanej do potrzeb teatru. Mimo iż cesarz do gruntu dorzucił jeszcze 1200 reńskich, dużo wody w Pełtwi miało upłynąć, zanim na placu Castrum wybudował teatr hrabia Skarbek. Tymczasem we Lwowie znalazło się dwóch wspaniałych ludzi, wcale nie miejscowych, którym miasto zawdzięcza stały teatr. W roku 1789 pojawił się tu Czech Franciszek Bulla, który choć wierny poddany Austrii i podjął się prowadzenia teatru niemieckiego, doskonale współpracował z antreprenerami polskimi, a szczególnie z Wojciechem Bogusławskim, który w 1795 ?., po III rozbiorze, zjechał do Lwowa z Warszawy z całym swoim zespołem. No i tu się zaczęło. Bulla, zamiast budować nowy obiekt, przebudował opustoszały po reformach józefińskich (likwidacja ok. 20 klasztorów) budynek po kościele franciszkańskim. Sprowadzeni z Wiednia specjaliści w krótkim czasie zamienili kościół na teatr obliczony na 658 widzów. A już w 1796 r. wybudował Bogusławski w Ogrodzie Jabłonowskich ogromny, świetnie wyposażony teatr letni na 3 tys. osób. Rok później zmontowano takie urządzenie, z pomocą którego rozpinano nad amfiteatrem w czasie deszczu płótno, olejną farbą w kolorowe pasy pomalowane, nad sceną zaś dobudowano lekki daszek z rynnami po obu stronach. W ten sposób w ostatnich latach XVIII w. Lwów z prowincjonalnego austriackiego miasteczka stał się teatralną metropolią na europejską miarę. Jedno miejsce przypadało bowiem na 10 mieszkańców - a wszystko to zaczęło się za sprawą lwowskich „styczniowych kontraktów". W tamtych dawnych czasach nie było zwyczaju natychmiastowego załatwiania interesów. Oczekiwano na czas i miejsce do tego sposobne. Szczególnie zie- miaństwo, od wiosny do jesieni zaangażowane w prace polowe, zimę traktowało jako okres podsumowania roku gospodarczego, ale również i wypoczynku. Były więc „kontrakty", jako rodzaj dzisiejszych „targów i wystaw", zjazdem szlachty i kupców z bliższych i dalszych okolic w celach gospodarczych, jak wówczas mówiono, „załatwiania interesów". Zjazd był tym liczniejszy, że wielu przybywało z czystych względów towarzyskich, bo brakowało szlachcie zniesionych od 1772 r. sejmików, a ponieważ wypadał akurat karnawał, więc bawiono się, grano w karty, tańczono i wprowadzano w świat dorastające córki - ale przede wszystkim do dobrego tonu należało bywanie w teatrze. Jak się okazało, zapotrzebowanie było i owszem, duże, ale na teatr polski, a nie niemiecki pana Bulli. Dzieje teatru Z kolei na teatr polski nie było pozwól lenia władz. Bulla i Bogusławski szybko' ?j wypracowali odpowiedni modus vivendi: gj dyrektor Bulla załatwiał zgodę władz ?? i cenzury na polskie występy, a z wpfy, -5 wów teatru Bogusławskiego utrzymywa-§ no niemiecką scenę. § Oczywiście szopa pojezuicka i teatr na "^ wolnym powietrzu nie mogły wystarczyć ?? na potrzeby rozwijającego się teatru. S Tym bardziej że już nie tylko na „stycj niowe kontrakty", ale i w związku z cal raz bardziej dolegliwą austriacką biurokracją okoliczne ziemiaństwo i urzędnicy coraz częściej i liczniej zjeżdżali do Lwowa. Przystosowany do potrzeb teatru kościół pofranciszkański z dobudowanymi w 1795 r. wielkimi salami redutowymi zupełnie dobrze pełnił zarówno rolę stałej sceny, jak i wielkiej sali balowej. Szczególnie po remoncie wykonanym na koszt i pod kierunkiem Bogusławskiego przez specjalistów wiedeńskich: Lehmanna, znawcę maszynerii scenicznej, i Mullera, malarza dekoracji. Odrestaurowany teatr otwarł swoje podwoje w 1796 ?., ? trupa Bogusławskiego grała w nim do 1799 r. Gdy zabrakło mistrza Bogusławskiego, teatr obniżył loty, odbywały się wyłącznie okazjonalne występy gościnne. W ciągu 10 lat tak wspaniale rozwijający się teatr polski popadł w ruinę. Jednak zaszczepiony we Lwowie bakcyl sceny pozostał już na zawsze. Miasto domagało się teatru, i to oczywiście teatru polskiego. W 1809 r. z Bullą porozumiał się kolejny antreprener, przybyły z Odessy Jan Nepomucen Kamiński, właściwy twórca stałego narodowego teatru polskiego we Lwowie. Prowadził go ponad 30 lat - do 1842 r. Zasługą Kamińskiego jest w pierwszym rzędzie stworzenie trwałej instytucji, w której mogli się uczyć adepci pełnego zakresu sztuki teatralnej, a więc nie tylko aktorzy, reżyserzy, scenografowie, ale również niezbędna w teatrze obsługa techniczna i garderobiana. Kamiński z jednej strony uczył publiczność smaku, wystawiając klasykę światowego dramatu, z drugiej zaś uczył lwowian mowy ojczystej, płynącej z desek lwowskiej sceny za sprawą wystawianych sztuk polskich. Pisarzom polskim z kolei dawał szansę zaistnienia na narodowej scenie. Głównym powodem do dumy jest oczywiście współpraca Kamińskiego z Aleksandrem Fredrą, którego wszystkie komedie - do czasu pierwszego tzw. zamilknięcia - miały prapremiery w Teatrze Kamińskiego we Lwowie. Antrepryza Kamińskiego, choć należała do najdłuższych w dziejach polskiego teatru, jak wszystkie inne nie przetrwała z powodu finansów. Od kilkunastu lat brakowało pieniędzy na prowadzenie sceny (a cały czas trzeba było opłacać teatr niemiecki). Wreszcie Kamiński - po wyczerpaniu własnych zasobów finansowych i wojnie z zespołem - zrezygnował. Ostatnie przedstawienie odbyło się 18 marca 1842 r. Na szczęście dla Lwowa na firmamencie sztuki teatralnej ukazała się gwiazda Stanisława hrabiego Skarbka, który od 1837 r. - wykorzystując patent cesarza Józefa II na budowę teatru na placu Ca-strum - budował nowy teatr. Obiekt, jeden z największych w Europie, zaprojektowali inżynierowie wiedeńscy Pichl i Saltzmann. Niestety, nie wszystko szło jak z płatka. Okazało się, że teren wskazany pod budowę stanowią bagniste tereny rozlewiska Pełtwi. Nie na darmo jednak Pan Hrabia ...siedząc w krześle poręczowym na Walach i dowodząc zastępami robotników kierował osobiście budową - nie namyślając się wiele, kazał ściąć w swoich lasach 3 tys. dębów, którymi palowano teren w celu utwardzenia. Ogromny gmach teatru do dzisiaj stoi i ani drgnie. Jeszcze dobrze nie skończył grać Kamiński, gdy jeszcze tego samego marca 1842 r. Ślubami panieńskimi Fredry (jakżeby inaczej) rozpoczął swoją ponad pół- wieczną działalność Teatr Skarbkowski. Przejął on natychmiast pałeczkę narodowej sztafety pokoleń. Korzystając z doświadczeń poprzedników, prowadził polską sztukę teatralną na wyżyny. To tu zabłysnęły talenty Heleny Modrzejewskiej, Gostyńskiej, Zapolskiej, Kasprowiczo- wej, Smochowskiego i Benzy, stąd na podbój świata wyruszyły śpiewacze talenty Kruszelnickiej i Kochowskiej, Bandrowskiego, Floriańskiego i Didura. Za dyrekcji Ludwika Hellera tournee lwowskiego teatru po Europie (Wiedeń i Paryż) przyniosły mu zasłużoną sławę, stały się ogromnym teatru i Lwowa sukcesem. Władysław Floriański, po znakomitych występach na scenach Pragi i Wiednia, przecierał przed Didurem ścieżki kariery w USA, gdzie wystąpił ze specjalnym koncertem w Białym Domu. O teatrze tym pięknie wyraził się autor dramatów, Apollo Korzeniowski, w liście do Benzy: Lwowski teatr, jedyny gdzie jeszcze polski pisarz dramatyczny znajdzie przytułek... Po wybudowaniu nowego gmachu Teatru Miejskiego w 1900 r. w Teatrze Skarb-kowskim urządzono salę koncertową Filharmonii. ??????? ??1?????, FE ? ? -iłlłłlMl cud mniemany ?????????? 1 Gśrale ?? Wprawdzie dzisiaj w westybulu teatru nie wita już gości sam Stanisław hr. skarbek, wykuty w kamieniu przez Parysa Filippiego, ale będąc we Lwowie, trzebej odwiedzić Teatr im. Zańkowieckiej (tuż obok Teatru Wielkiego) i zachłysnąć się czarem balkonów o kamiennej rzymskiej balustradzie, fasad bocznych zdobionych jońskimi kapitelami, a przede wszystkim posłuchać w ciszy, czy czasem ocj kulis, od sceny nie dobiegnie nas sceniczny szept Heleny Modrzejewskiej: ...a fo Polska właśnie... JAKWEWIDNIU Kto ma w głowie olej, ten idzie na kolej - powiedział podobno sam cesarz Franciszek Józef. Nawet gdyby jednak język niemiecki w wydaniu austriackim nie przekładał się tak pięknie na polski, a zależność tę stwierdził ktoś całkiem inny, nie zmienia to faktu, że właśnie koleje żelazne spowodowały przyspieszony rozwój zacofanej dotychczas Galicji. W połowie XIX stulecia, kiedy już świetnie prosperowała Kolej Warszawsko- Wiedeńska, Lwów trwał jeszcze w uśpieniu. Tak widział ten stan kronikarz Mieczysław Opałek: Tram waju konnego jeszcze we Lwowie nie znano, ruch na ulicy był nikły, a ożywiał się tylko w dni targowe, gdy gościńcem prowadzącym z Gródka Jagiellońskiego zjeżdżały wśród tumanów pyłu chłopskie fury do miasta. W tę ciszę i martwotę przedmieścia w końcu lat 50. wdarły się nagle hałaśliwe odgłosy życia i pracy. Na rozległych, pustych do niedawna, błoniach pomiędzy rogatką Gródecką a Janowską błyskawicznie rosły mury wielkich gmachów, na wytrasowanej przestrzeni układano stalowe wstęgi szyn, budowano hale, warsztaty, magazyny. Jednym słowenB wykańczano budowę ostatniego odcinka „Kolei Karola Ludwika", łączącej Kraków ze Lwowem. Zachodnia część miasta ożywiła się nagle, stanęły na błoniach budynki mieszkalne dla pracowników kolejowych, wzmógł się ruch kołowy, wzrastała liczba przechodniów. Wreszcie w listopadzie 1861 r. z nowego dworca ruszył pierwszy pociąg na zachód. Warto zauważyć, że pierwsze ekipy budujące linie kolejowe w Galicji Wschodniej w dużej mierze rekrutowane były na Śląsku, co dało nowy motyw stosunkom śląsko-lwowskim. Jednym z takich robotników był Karol Szendzielarz z Mysłowic, dziad późniejszego słynnego partyzanta litewskiego czasu ostatniej wojny, majora Łupaszki - tak to symbolicznie łączyły się polskie dzielnice Śląsk - Lwów - Wilno. Niemal równocześnie z dworcem po-l wstaje, dla dzieci pracowników, Szkoła Kolejowa. Rosną osiedla domków kole-j JakweWidniu 1 1 jarskich. A wszystko to z początku wcale nie państwowym kosztem, bo „Kolej Karola Ludwika" to przedsięwzięcie prywatne - ot, po prostu spółka akcyjna. Dopiero w 1888 r. cesarstwo Austro-VVęgier przejęło na majątek państwowy wszystkie koleje, ale i wówczas wcale nieźle się tam działo i nadal „kto miał w głowie olej, ten szedł na kolej". Robotnik kolejowy - nie mówiąc już o maszynistach, bo to była prawdziwa arystokracja - należał w owych latach do przodującej warstwy społecznej. Praca na kolei oznaczała niewątpliwy społeczny awans, a o tych, którzy bezpodstawnie podszywali się pod pracowników kolei, lwowska ulica śpiewała: Pan inżynier od kolei co do lampy nafty lei. Po niespełna 50 latach lwowianom przestał się podobać „stary dworzec" i zamówili sobie nowy. I to taki, jakiego zażyczył sobie sam Najjaśniejszy Pan Franz Jo-sef: żeby był ausgerehnet jak we Widniu. Tempo inwestycji nie słabło i już w 1904 r. oddany został do użytku, jeden z najpiękniejszych w owym czasie w Europie, Dworzec Kolejowy autorstwa inż. arch. Władysława Sadłowskiego. Zapragnął też zaraz lwowski ludek kolejarski mieć i swój kościół. Wybudowano równie szybko w latach 1904-12, według projektu Teodora Talowskiego, jeden z największych w mieście, w stylu neogotyckim, trochę na wzór wiedeńskiego Stephankirche, kościół Św. Elżbiety. Żeby opuszczający miasto w towarowych wagonach wysiedleńcy, kiedy znikły im już z oczu hale dworca, mogli śpiewać: ...z dala widać już niestety, wieże kościoła Elżbiety. RADIO LWÓW ????????????? I.KURS..RAD.in; Gdyby tylko znowu w radiowym głośniku odezwał się ten charakterystyczny podwójny dźwięk, coraz wyższymi tonami sam układający się w melodię: „ta joj - ta joj - ta joj..." - natychmiast drgnęłoby każde lwowskie serce, ale nie tylko. Radio Lwów, mimo że nie było pierwszą radiostacją w Polsce, że wyprzedziły je Warszawa, Kraków, Katowice i Poznań, to przecież bez wspomnienia o „Wesołej Lwowskiej Fali" nie sposób dzisiaj mówić o dobiegającej stu lat historii polskiej radiofonii. Zanim jednak dojdziemy na ul. Batorego (pardon, Kniazia Romana), gdzie w wielkim secesyjnym gmachu pod nr. 6, w lokalu po niegdysiejszej kawiarni „Ziemiańska", dyrektor Juliusz Stefan Petry w 1930 r. zabrał się do uruchamiania rozgłośni radiowej, wypada przypomnieć, jak powstało Polskie Radio. Polskie Radio Spółka Akcyjna otrzymało 18 sierpnia 1925 r. koncesję na prawo bu- I -J O Q *? f %' 5 Radio Lwów dowy i eksploatacji urządzeń radiofonia nych na terenie całej Polski, a już w 1927 r Zdzisław Chamiec, pierwszy dyrektor Polskiego Radia, został przewodniczącym komisji wymiany programowej Mię. dzynarodowej Unii Radiofonicznej - było to wyrazem uznania dla zachowywania przez Polskę międzynarodowych standardów i utrzymywania się w czołówce europejskiej radiofonii. W 1930 r. uruchomiono w Raszynie pod Warszawą radiostację o mocy 120 kW. Była to wówczas najsilniejsza stacja nadawcza na świecie! Zasięgiem obejmowała całe przedwojenne państwo polskie. Rozgłośnia Lwowska Polskiego Radia powstała w 1930 r. i przez 2 lata nadawała już program lokalny, gdy do dyrektora Petrego zgłosił się Wiktor „Tolu" Budzyński z propozycją nagrania wesołych programów kabaretu „Nasze Oczko". I tu, jak napisał Witold Szolginia: 26 października 1932 r. rozbiła się nagle nad Lwowem wielka bania z humorem, uśmiechem i radością, z poetyckim słowem, żartem, satyrą, melodią i piosenką. Trwający od czwartej po południu do północy blok programowy o nazwie „WesoJ ła Lwowska Fala" był nadawany raz w miesiącu, początkowo lokalnie, a później już na całą Polskę. Po roku autorzy zmienili formułę i od 16 lipca 1933 r. już pod nazwą „Na Wesołej Lwowskiej Fali" każdej niedzieli o dziewiątej wieczorem emitowany był na cała kraj najweselszy półgodzinny program radiowy. Przez 6 lat, do 17 września 19391 niedzielne wieczory Polacy rezerwowali na kontakt z humorem kresowym. Jak napisał we wspomnieniach Jan Ernst, założyciel Chóru ERYANA i członek zespołu „Wesołej Fali": cała Polska siedziała przy głośnikach radiowych. Nawea w Warszawie rezygnowano z innych rozrywek kulturalnych czy towarzyskich, abĄ nie stracić okazji do zabawy i śmiechu. A bohaterowie tych audycji, dwójka sympatycznych lwowskich batiarów Szczep-^„„^ ko i Tońko, ciotka Bańdziuchowa, radca Strońć, Aprikosenkranz i Untenbaum, cieszyli się popularnością co najmniej równą tej, którą udało się zdobyć bohaterom dzisiejszych oper mydlanych. „Lwowska Fala" wyszła z miasta razem z wojskiem i przez całą wojnę dzieliła wojenne losy polskiego żołnierza. Szczepko i Tońko, czyli Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfaenger, Włada Majewska, Marian Hemar i Feliks Konarski, czyli Ref--Ren, pozostając w wolnym świecie, za żelazną kurtyną zadbali o to, by lwowska piosenka, humor i bałak brzmiały nadal - mimo utraty miasta - dając świadectwo prawdzie, że myśl, mit i legenda są trwaH sze od wyroków historii. Szczepko: Bu... Ży... Znisieni na ty pa-miontki, ży co tyn Lwów już ni znosił w swojim życiu! Tońko: Bu tak już je, ży un ni ma szczeńścia w życiu... Nu. Szczepko: Oj, braci, braci... Ta jak pa-trzym pu tym Lwowi - tu gu kocham czeguś, naj gu cholera weźni! Ta ży-bym nie wim gdzie był, to mni tu cion-gni. Ta co ja - ja, tu głupstwu, za przy-pruszenim, ali weź król Subieski. Móg sy kamynicy wystawić najwieńkszy wy Warszawi - ja wim, na Marszałkoskij nawyt - ni, un tu sy buduji chałupy, tu wy Lwowi, w Rynku, kołu Atlasa, jak serce każy... TARGI WSCHODNIE «a handlu ze Wschodem Lwów zbudował swoją potęgę, znaczenie i bogactwo. To tu kupcy ormiańscy, greccy, ruscy zwozili turecki safian, perskie kobierce, chiński jedwab, pieprz, wanilię, szafran, cytrusy. To we Lwowie zaopatrywały się Wrocław, Gdańsk i Norymberga. Stałe leontakty handlowe utrzymywały Wenecja i Florencja. O największym dorocznym Jarmarku św. Agnieszki wiedziano w Holandii i w Anglii, o czym świadczy list królowej Elżbiety I do Rady Miejskiej Gdańska, przechowany w gdańskim archiwum. Kontakty handlowe Anglii ze Lwowem i zaufanie do fachowości polskich rzemieślników zaowocowały zwerbowaniem specjalistów w zakresie wyrobu mydła, szkła, smoły, dziegciu, potażu, klepki - dla kolonii angielskiej w Ameryce, których do Londynu doprowadził niejaki Bogdan z Kołomyi. W XVIII w. handel światowy obrócił się właśnie w tamte strony, ale już bez udziału Lwowa. Ponowny rozkwit miasta w XIX w. nie z dalekiego handlu już pochodził, chociaż i o tych tradycjach nie zapominano, organizując w latach 1877 i 1894 wielkie wystawy gospodarcze. Właśnie dla ożywienia tych tradycji w wolnej już Polsce przypomniano ideę handlu ze Wschodem, organizując, począwszy od 1920 ?., sławne już wkrótce, doroczne Międzynarodowe Targi Wschodnie. Wbrew swej nawiązującej do tradycji nazwie ukierunkowane nie tylko na wschód, ale na wszystkie strony świata. Owych Targów Wschodnich organizowanych zawsze we wrześniu było łącznie 18 (raz się nie odbyły). Wszystkie zaś kolejne, z roku na rok, aż po ostatnie w 1938 r, były coraz liczniej odwiedzane, coraz zasobniejsze i bogatsze. Miejscem Targów był tzw. Plac Powy-stawowy czyli rozległy teren dawnej, zorganizowanej w 1894 r. Powszechnej Wystawy Krajowej. Organizatorzy wyszli o* i -55 ? g ?:;:-/ ^MIĘDZYNARODOWE TARGI WSCHODNI! WE LWOWIE Targi Wschodnie bowiem z założenia, że skoro tamta wystawa, z końca XIX w, jeszcze przecież zaborczo-galicyjska, przeszła poziom zwykłych wystaw krajowych, stając się manifestacją ogólnopolskiej siły gospodarczej i kulturalnej, jak to wówczas oceniono, to genius loci będzie sprzyjał również i Targom Wschodnim. Wykorzystując zachowane jeszcze obiekty tamtej wystawy, nowe pawilony i inne urządzenia Targów rozlokowano na rozległych terenach we wspaniałym Parku Stryjskim. Tutaj właśnie, w dziesiątkach pawilonów i na otwartych między nimi przestrzeniach, przez lat 18 cały świat handlował z Polską i samym Lwowem. Wrześniowe targi roku 1939 nie mogły się już odbyć. W progi wesołego i gościnnego miasta weszli nieproszeni goście... I nie śpiewano już wesoło: Ta joj ten Lwów, kochany Lwów, ta joj ta przecie tak maleńko sercu trzeba - ten Stryjski Park, ten Wschodni Targ... OD MORZA DO MORZA Z pojęciem Kresów Wschodnich nieodmiennie kojarzy się marzenie o Polsce od i morza do morza. I chociaż okresy, w których Rzeczpospolita rzeczywiście sięgała od Bałtyku po brzegi Morza Czarnego, byty krótkie, a bandery polskiej, poza kozackimi czajkami, nie widziały pływające tam tureckie, weneckie i genueńskie statki - to przecież po dziś dzień sny o „międzymorzu" trwają. Lwów leży wprawdzie na głównym wododziale bałtycko-czarnomorskim, jednak przez stulecia związany był przede wszystkim z Gdańskiem, i nie tylko dlatego, że ścieki przez Pełtew, Bug i Wisłę płyną od stworzenia świata po dziś dzień do Bałtyku. Przede wszystkim dlatego, że w czasach I Rzeczypospolitej Lwów i Gdańsk były największymi polskimi centrami handlu zagranicznego. Zarówno sentyment, jak i rozumienie potrzeby posiadania własnej floty morskiej odżyły zaraz po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. Jeszcze trwała wojna o granice, właśnie szła nawała bolszewicka na Warszawę, gdy w czerwcu 1920 r. kapitan żeglugi wielkiej Gustaw Kański zaczyna w portach zachodniej Europy poszukiwania stosownego żaglowca, mającego pełnić funkcję statku szkolnego dla pierwszej polskiej uczelni morskiej organizowanej w Tczewie. Od morza do morza yj porcie ylaadingen koło Rotterdamu wyszukano piękną, choć niemłodą już trzymasztową fregatę o nazwie Net, czyli Gniazdo. Stała się rzeczywiście gniazdem, z którego wyfrunęły roje znakomitych później marynarzy, już wtedy podjęto decyzję o nadaniu fregacie imienia ORP Lwów. ORP - gdyż w pierwszej fazie został żaglowiec zarejestrowany jako okręt wojenny i stąd w tym czasie był pomalowany na czarno z białymi kwadratami. Dopiero po 3 latach, jako statek szkolny, stał się „biah/? łabędziem oceanów" (statki szkolne do dzisiaj maluje się na biało). Uroczystość podniesienia bandery na Lwowie odbyła się 4 września 1921 r. na redzie Gdańska. Banderę ofiarowało miasto Lwów, a wyhaftowały ją i przywiozły nad morze piękne lwowianki. W uroczystości nadania imienia uczestniczył Stefan Żeromski, autor Wiatru od morza. W swojej długiej służbie żaglowiec rozsławił zarówno polską banderę, jak i imię miasta, które nosił. Nie udało się wprawdzie urządzić na nim - po zakończeniu służby - muzeum, a w czasie ostatniej wojny został całkowicie zlikwidowany, tak że nawet ślad po nim nie został, ale jednak żyje w pamięci ludzi morza i ludzi Lwowa. Wystarczy sięgnąć po książki Olgierda Borcharda i odwiedzić statek-muzeum Dar Pomorza w Gdyni - mnóstwo tam pięknych pamiątek i wspomnień o S/s Lwów. SOKÓŁ - MACIERZ Do końca XIX w. Lwów miał właściwie tylko jedno boisko sportowe - w Parku Stryjskim, urządzone z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej w 1894 r. Tymczasem działające już od 1867 r. Towarzystwo Gimnastyczne Sokół (późniejszy Związek Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich) koniecznie potrzebowało dużego obiektu na wolnym powietrzu dla organizacji ćwiczeń, pokazów i zawodów sportowych. Brak takiego obiektu szczególnie mocno dawał się odczuć przy okazji organizacji zlotów sokolich. Wystarczy wspomnieć, że na pierwszy zlot, który odbył się we Lwowie w 1892 ?., przybyło blisko tysiąc „sokołów", nie tylko z 34 gniazd galicyjskich, ale również z Wielkopolski, Śląska, Czech i Moraw. Żywiołowo rozwijający się ruch sportowy domagał się odpowiedniego miejsca, dającego możliwość połączenia potrzeb publiczności i sportowców. Niestety we Lwowie, ze względu na jego położenie, nie była to sprawa prosta. Miasto otoczone zewsząd wzgórzami nie posiada bowiem prawie żadnych równych i odpowiednio wielkich przestrzeni nadających się do wykorzystania bez większych nakładów. Ta właśnie trudność stała się poniekąd przyczyną powstania tak Wspaniałego w swoim położeniu boiska Sokoła na Łyczakowie. Mieszkańcy tej dzielnicy trudniący się wydobyciem piasku i żwiru od lat wdzierali się coraz głębiej w najbliższe okoliczne pagórki. Na taką ogromną wyrwę u zbiegu ulic Pijarów i Cetnerowskiej w Parku im. Głowackiego zwrócili uwagę działacze Sokoła. Szykując się do wielkiego zlotu całego sokolstwa polskiego, zaplanowanego na 1903 r, postanowiono przygotować odpowiednie boisko sportowe. Rada Miejska, która właśnie ogromnym wysiłkiem finansowym zakończyła budowę teatru, znowu pospieszyła z pomocą. Nie tylko ofiarowała wskazany teren, ale również własnym kosztem wykonała jego niwelację i regulację skarpy oraz roboty dodatkowe, takie jak obniżenie poziomu ul. Łyczakowskiej, regulacje Sokół-Macierz dochodzących do boiska ulic i uporząd, kowanie terenów przyległych, jakby jeszcze było mało, organizacja Sokół - Macierz otrzymała dotację na pokrycie niemal połowy kosztów budowy trybun i pawilonów. Na podstawie projektu druha Łuszcz-kiewicza wykonane zostały i oddane do użytku w 1903 ?.: trybuna dla widzów na 5 tys. miejsc siedzących i 48 lóż, 270 metrów bieżących podwójnych stopni dla widzów stojących, pawilon główny dla orkiestry, pawilony boczne pod trybunami, trzy bramy wejściowe i ogrodzenie. Między 27 a 29 czerwca 1903 r. odbył się wspaniały IV Zlot Sokolstwa Polskiego, będący manifestacją patriotyczną, ale też pokazem tężyzny fizycznej. Młodzi sportowcy ze wszystkich trzech zaborów oraz goście z Czech, Chorwacji, a nawet ze Szwecji mieli okazję pokazać swoje ćwiczenia i zmierzyć się w zawodach sportowych na oczach tysięcy lwowian, na znakomicie przygotowanym obiekcie - obiekcie, który przetrwał do dziś, jeden jedyny z dawnych polskich czasów... Jakże to - wielkie, historyczne, ale zarazem i nowoczesne miasto i tylko jedno boisko sportowe... Wrażenie z gruntu mylne i całkowicie nieprawdziwe. To tylko jedno boisko, które się zachowało. Pogoń, Czarni, Lechia - to nie tylko historia polskiej piłki nożnej, hokeja, lekkiej atletyki, to przede wszystkim wytężona praca z młodzieżą w czasach, kiedy w innych zaborach coś takiego jak polskie narodowe kluby sportowe nie miało prawa istnienia. W czasie, gdy świat ogarniała idea ruchu olimpijskiego, polskiemu sportowi wstęp na międzynarodowe areny, stadiony i boiska był zakazany. o Ol a. 5 z. N > Sokół-Macierz Z historii polskiego sportu wynika, że Pogoń była tym kamyczkiem, który poruszył lawinę. Organizując się w latach 1904-08 jako pierwszy samoistny klub Polski całej z zakresu piłki nożnej i lekkiej atletyki, o własnym statucie i boisku, przykładem naszym wyzwoliliśmy siły drzemiące w ówczesnym pokoleniu młodzieży polskiej. Rudolf Wacek, Księga Pamiątkowa LKS POGOŃ 1904-1939 -jyllco Galicja, gdzie mogła, tam wystawiała do zawodów sportowych swoich zawodników jako drużyny narodowe. W szczególności kluby sportowe występo-wały zawsze jako drużyny polskie. Zaczęła się historia lwowskich klubów od meczu piłki nożnej pomiędzy repre- zentacjami Lwowa i Krakowa, rozegranego w 1894 r. z okazji Zlotu Sokołów na boisku w Parku Stryjskim. Drużyny te tworzyła młodzież gimnazjalna, która żywo chłonęła płynące ze świata informacje o nowym szaleństwie rodem z Wysp Brytyjskich - futbolu. Samorzutnie powstającymi drużynami szkolnymi zajęło się Towarzystwo Zabaw Ludu i Młodzieży, zabezpieczając ruch od strony organizacyjnej i finansowej, ściągając bezpośrednio z Anglii nie tylko ~=°==»?? ,? , ]„„? ^?, regulaminy zawodów i statuty klubów piłkarskich, ale także pierwszych trenerów i instruktorów. jako pierwszy zarejestrowany (ze statutem zatwierdzonym przez namiestnika Galicji) lwowski klub sportowy powstała Pogoń - zrzeszenie zorganizowane na wzór angielski, z zarządem, członkami, kasą, nazwą i barwami klubowymi, a nawet wkrótce własnym boiskiem. Według tego wzoru będą jak grzyby po deszczu wyrastać kolejne kluby we Lwowie i w całej Galicji, a na wzór Galicji w innych polskich dzielnicach. Od 1904 r. odbywają się już regularne zawody w lekkiej atletyce oraz mecze piłki nożnej wedle regulaminu angielskiego. W 1905 r. we Lwowie zostaje rozegrany pierwszy rnecz hokeja na lodzie, rozwijają się sporty wodne (wioślarstwo i pływanie) i zirnowe (tor saneczkarski i bobslejowy na stokach Wysokiego Zamku i Piaskowej Góry, lodowisko na Stawie Peł- czyńskim). W 1909 r. rozegrano pierwszy publiczny turniej tenisowy z udziałem 16 zawodników. W 1910 r. lwowscy sportowcy wzięli udział w międzynarodowych zawodach lekkoatletycznych w Pradze, odnosząc szereg sukcesów. Praski „Czas" tak wtedy pisał: Spośród obcych wyróżnili się w pierwszym rzędzie Polacy z Pogoni, którzy nam pokazali, na jak wysokim stopniu rozwoju znajduje się polski sport. Z każdym rokiem rozszerzały się kontakty lwowskich sportowców - z Czechami, Węgrami, Austrią, Rumunią, Serbią. 23 maja 1909 r. drużyna Pogoni rozegrała pierwszy mecz zagraniczny w Koszycach, zwyciężając Kassai Athletikai Club 5:0. 19 września zespół Kassai stawił się z rewizytą we Lwowie, uroczyście witany na Dworcu Głównym przez tłumy lwowian, nie tylko sportowców. Najpiękniejszym przykładem zarówno sity lwowskiego sportu, jak jego polskiego ducha był udział lwowskich klubów w akcji plebiscytowej na Śląsku. Propaganda niemiecka przedstawiała Polskę jako dziki kraj, w którym o takiej zdobyczy cywilizacji jak ruch sportowy nikt nie słyszał, wówczas, w czerwcu 1920 r, prezes Pogoni, profesor Rudolf Wacek, na prośbę wicemarszałka Sejmu RP, zorganizował wyjazd lwowskiej drużyny piłkarskiej (Czarni i Pogoń) na Śląsk w celu rozegrania kilku meczów. 16 czerwca Wacek zjawił się w Bytomiu, gdzie w hotelu „Schlesiescher Hof Przedstawił się jako przewodnik prowadzący drużynę piłkarską „olimpijską" ze Lwowa do Antwerpii na igrzyska olimpijskie (Olympische Mannschaft aus Lem- berg). Niemcy kupili ten blef, myśląc, iż mają do czynienia z drużyną austriacką, i zakontraktowali mecze z katowicką SC Dianą i bytomskim Beuthen 09, ?? strzem Śląska. 26 czerwca Pogoń rozgromiła w Katowicach Dianę 5:0. Po takim pogromie drużyna Beuthen 09 postanowiła się do meczu lepiej przygo. tować i 29 czerwca „wypożyczyła" z Wrocławia reprezentantów Niemiec: Flatzka Eidama i Bongersa. Nie pomogło - Pogoń wygrała 3:2. Potem wspominał Wacek: W hotelu „Lomnitz" zapanowała radość nieopisana. Do graczy naszych przemówił sam Korfanty dziękując im w gorących słowach za zyskanie 20.000 nowych głosów dla wspólnej sprawy. Od tej wyprawy zaczęły się stałe kontakty sportowe Śląska i Lwowa. Później, gdy lwowski sport jak wszystko inne został ekspatriowany, ten sam Bytom znowu gościnnie przyjął drużynę Pogoni z Wackiem, Kucharami, Matyasem, a Polonia Bytom, przybierając niebiesko-czerwone barwy, stała się kontynuatorką, przez wiele lat w świetnym stylu, tradycji lwowskiej Pogoni. APTEKA MIKOLASCHA, CZYLI... CUDOWNA LAMPA Do dziś istniejąca przy ul. Kopernika 1, apteka o pięknym ???-wiecznym wystroju jest tym zabytkiem Lwowa, który nie tylko dla jego mieszkańców i Polaków w ogóle, ale dla całego świata stanowi obiekt ze wszech miar godny pamięci. J iiiiiiiuiiiiiiiiiiiiimiiii............................... Założył ją był jeszcze w 1828 r. Węgier z pochodzenia, Piotr Mikolasch, na rogu ulicy która wówczas nazywała się Szeroka. Apteka znakomicie przyjęła się we Lwowie nie tylko za sprawą skutecznych medykamentów - bo jak wiadomo było powszechnie w tym mieście, najlepszym lekarstwem na wszelkie dolegliwości fizyczne i duchowe pozostawał łyk „bajury". Stąd oprócz piguł, proszków, maści i driakwi produkował również Mikolasch spirytus, wódki i nalewki. A dla całej tej produkcji utrzymywał obok apteki wcale niemałe laboratorium. W swoim czasie marka MIKOLASCH LWÓW była nie mniej znana i sławna jak Baczewski. Ale ani proszki, ani wódki nie przysporzyłyby imć Mikolaschowi międzynarodowej sławy, gdyby nie zatrudnił w swoim laboratorium młodego adepta sztuki farmaceutycznej, niejakiego Ignacego Łukasiewicza. On to bowiem wraz z kolegą po fachu, Janem Zechem, w 1853 r. nie tylko przeprowadzili proces destylacji nafty z ropy naftowej, ale we współpracy z mistrzem blacharskim Antonim Bratkowskim skonstruowali pierwszą w świecie lampę naftową. Jeszcze tego samego roku lampami naftowymi został oświetlony lwowski Szpital Powszechny. W pierwszej kolejności lampy oświetliły sale operacyjne, umożliwiając przeprowadzanie nagłych operacji przez całą dobę. Profesor Władysław Dobrzaniecki, znakomity lekarz internista, w celach zdrowotnych trzymał pod ręką zawsze jakąś „miodóweczkę" własnej roboty. Pewnego razu, gdy w pracowni analitycznej Kliniki Wydziału Lekarskiego napełnił właśnie kilka probówek miodem, wodą i spirytusem w celu ich ogrzania nad palnikiem, aby się składniki dobrze wymieszały, zaskoczyli go przy tym procederze koledzy asystenci: - A cóż ty, Władziu, będziesz robił z tym moczem? - Nic, ja to będę pił. Poszedł zakład o parę „szóstaków" i Dobrzaniecki opróżnił wszystkie probówki ze słomkowym płynem. Po czym wskazał na słoik z rzeczywistym moczem przeznaczonym do analizy, mówiąc: - No, a kto z was wypije na zdrowie, dostanie dwadzieścia złotych. o 5. IGNACY ŁUKASIEWICZ wedłe portreSii insjtfującego siĘ ? sali rady miejskiej * Od tego momentu datuje się początek światowej kariery ropy naftowej, rozwój przemysłu wydobywczego i rafineryjnego - które trwają po dziś dzień. Łukasiewicz wkrótce zostawił pracę w lwowskiej aptece, albowiem wspólnie i właścicielami dóbr ziemskich w Krośnieńskiem (gdzie stwierdzono obfite wycieki ropy), Trzecieskim i Klobassą, założyli spółkę do wydobywania i przeróbki ropy. Niebawem przemysł naftowy zaczął zdobywać świat, wystarczy wspomnieć: nafta dla kolei, oświetlenie naftowe i gazowe (gaz ziemny) ulic, produkcja benzyny i asfaltu. W roku 1873 na wystawie przemysłowej w Wiedniu międzynarodowe jury przyznało Łukasiewiczowi złoty medal za zasługi dla przemysłu naftowego. W 1877 ?., na zorganizowanej z ogromnym rozmachem Wystawie Krajowej we Lwowie, pawilon Łukasiewicza stanowi główną atrakcję przemysłową. Powędrował Łukasiewicz robić światową karierę, a apteka Mikolascha po staremu przygotowywała mikstury i spirytualia i być może, jako jedna z wielu we Lwowie, poszłaby z czasem w zapomnienie, gdyby nie secesja. Zachciało się lwowskim architektom na przywitanie XX stulecia zrobić coś nie tylko pięknego (jak Teatr Wielki, który już się budował), ale też nowoczesnego i prekursorskiego. I tak Alfred Zachariewicz (syn wielkiego Juliana) i Jan Lewiński zaprojektowali i zbudowali w latach 1899-1900 słynny Pasaż Mikolascha, a co to było za cudo - oddajmy głos specjalistce z branży architektonicznej, pani Magdalenie Naporze z Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej: Pasaż zapoczątkował okres secesji we Lwowie. Położony w centrum (...) obiekt łączył w sobie najnowsze technologie i trendy prekursorskiego stylu. W jego konstrukcji wykorzystano wszystkie walory i właściwości szkła, metalu i betonu. Zestawienie ze sobą metalu i szkła oraz metalu z betonem umożliwiło ukazanie charakterystycznych cech poszczególnych materiałów. Na konstrukcje wnętrza składały się stropy o charakterze segmentowym; posiadały one nieregularne, krzywoliniowe formy nawiązujące do świata natury. (...) Na wyposażenie pasażu składały się liczne dzieła plastyczne i dekoracyjne, które stanowiły osobliwą spoinę całości projektu (...). Przed wejściem do pasażu od ulicy Kopernika (brama apteki Mikolascha) znajdował się posąg Wenus 2 białego marmuru, wieńczący zarazem kompozycję figuralną fontanny prawdopodobnie dłuta Antoniego Popiela. Było... We wrześniu 1939 r. zawalił się, po bombardowaniu, szklany dach, reszty Pawilon z wystawą nafty i wosku ziemnego wraz z przyrządami wiercenia, przedstawionymi przez jedną z największych i najracjonalniej prowadzonych kopalń w Galicji wskazuje, iż możemy przynajmniej w jednej dziś, może najważniejszej gałęzi przemysłu górniczego, przewodniczyć Europie. „Gazeta Lwowska" nr 248/1877 Apteka Mikolascha, czyli... cudowna lampa dokonała sowiecka i niemiecka okupacja. Wstąpmy jednak do apteki, aby wspomnieć jej świetność z czasów Łukasiewicza, i zajrzyjmy przez bramę budynku nr 1 na podwórze - można tam jeszcze zauważyć zniszczone kamienne słupy milczące resztki dawnej chwały. Potem zaś należy wybrać się do... Wiednia i kupić butelkę wódki Mikolascha z napisem „Gegrundet in Lemberg 1848": wypić - niekoniecznie zaraz całą, by skonstatować: i komu to przeszkadzało... No i tak mi się na koniec zrymowało - a jeszcze nic nie piłem... ___________OSTATNI WAGON BACZEWSKIEGO__________ Baczewski... któreż lwowskie serce nie drgnie na to miano. Ba... W końcu, jak pisał nieśmiertelny bard przedwojennego Lwowa, Henryk Zbierz- chowski: Jeden oktawę wielbi Słowackiego, Drugi znajduje cały smak w sonecie, Dla mnie zaś cztery wódki Baczewskiego Tworzą najlepszy czterowiersz na świecie... Wielbili przez dziesięciolecia i całymi pokoleniami Baczewskiego fani Bachusa wcale nie tylko we Lwowie - Polska, Austria, Niemcy, Anglia, Francja, USA i Kanada... słowem cały świat pił wódki, likiery, rosolisy winiaki, starki z firmy J.A.Baczewski - Lwów. Dla dokładności każda flaszka (nie żadna butelka, broń Boże, we Lwowie piło się na „flaszki") od Baczewskiego, nie dość, że pięknie wyprofilowana i sama w sobie za karafkę ozdobną uchodząca, miała wytłoczony odpowiedni napis: J.A.BACZEWSKI - Maison Fondee 1782 LWÓW. Żeby każdy wiedział, iż ma do czynienia z najstarszą wytwórnią, i to nie z byle pipidówki, ale z samego króleW-sko-stołecznego Lwowa. Ostatni wagon Baczewskiego 0\ byty w tych flaszkach trunki... a tak znakomite, że już w 1810 r. sam austriac-la kajzer uhonorował firmę cesarskim czarnym orłem i tytułem „K.u.K. Hoflie-ferat", czyli „Królewski Dostawca Dworu", ????? taki tytuł wymierną wagę w handlu światowym, a przecież fabryka eksporto-wała na cały świat. ?? roku 1882 stulecie firmy nie tylko lwów świętował, bo stało się ono świętem dla ogółu przemysłowców całych Austro-Węgier. Tak naprawdę firma istniała już od polowy XVIII w, tyle że dopiero w 1782 r. jej założyciel, Leopold Maksymilian Baczewski, przeniósł siedzibę zakładu z podlwowskiej Wybranówki na równie podlwowskie, ale już znacznie bliższe centrum, Zniesienie. Charakterystyczny żółty budynek z wyraźnie widoczną datą 1782 stoi w tym samym miejscu na Zniesieniu do dzisiaj - tyle że nawet zapach po „Souverainach" nie został... Syn Leopolda, Józef Adam, wykształcony już gruntownie w Anglii, Francji, Holandii w dziedzinie produkcji trunków, wyposażył fabrykę na Zniesieniu w najnowsze zdobycze techniki i technologii, oparte na licencjach zagranicznych. Zbudował też własną rafinerię spirytusu. Ale... nie samą wódką Polak żyje (nawet gdy chodzi tylko o jej produkcję). Józef Adam Baczewski, zarabiając krocie, równie dużo wydawał na potrzeby miasta, na sprawy społeczne i socjalne, a także jako były powstaniec styczniowy na działalność patriotyczno-narodową (polecam w tej materii obszerny biogram w Polskim Słowniku Biograficznym). Ot, po prostu lwowskie serce, wychowane według starej rzymskiej zasady do ut des - „daję, abyś i ty dał". Fabryka dawała też zatrudnienie - obok licznej załogi robotniczej - artystom, plastykom, literatom, dostosowując się do kanonów nowoczesnej reklamy handlowej. Dla Baczewskiego projekty butelek i etykiet tworzyli najlepsi plastycy, a kampanie reklamowe (łącznie z wykorzystaniem teatru, radia, komiksu) przygotowywali i realizowali najlepsi specjaliści. Trzy pokolenia Baczewskich związane ze Lwowem i Polską tworzyły w świecie opinię, że co ze Lwowa, to najlepsze. Dziś spoglądając na rząd pustych, choć zawsze pięknych „Baczewskich", można tylko westchnąć, ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi... Jedna pani redaktor z telewizji, zobaczywszy moje zbiory „flaszek", stwierdziła, że musiałem urodzić się już z butelką Baczewskiego, ja jednak myślę, że sentyment ten wziął się stąd, iż ostatni wagon wódki Baczewskiego „załatwił" mój ojciec. Ostatni wagon Baczewskiego Było to w 1942 r. Podczas niemieckiej okupacji Lwowa mój ojciec pracował na kolei. A że doskonale mówił po niemiecku i głos miał podobny do niemieckiego naczelnika odcinka, zdarzały się przypadki pomyłek. Któregoś razu, gdy odebrał telefon: Ja, bitte...", usłyszał meldunek, że trzeba zabezpieczyć wolny przejazd dla pociągu z wagonem wódki Baczewskiego dla gubernatora Franka. Lwowskim kolejarzom w to graj: przypilnowali wagon, nasypali piasku w hamulce, co sprawiło, że nim wagon dojechał do Gródka zaczął się palić. Ali wo... bendzi si Szwab Baczeskim deliktował, a naj jemu naser mater, ali taki jak wieża ratuszowa! ________________U ATLASAI GDZIE INDZIEJ________________ Z tamtego świata już się nawet najmniejszego cienia nie odnajdzie w dzisiejszym Lwowie, choćbyś go zdeptał wzdłuż i wszerz. Trzeba zdać się na pisane i mówione relacje tych, co byli, widzieli, smakowali... Co tam we Lwowie - nigdzie, dosłownie nigdzie na świecie nie ma już takich lokali... „Zabukowałem dla ciebie lunch w cateringu" - usłyszawszy takie zaproszenie, lwo- wiak starej daty mógłby zakrzyknąć: „Ta ty si wścik, Anglik z Kołomyi czy co?". KAZIMIERZ LINTTNER, L?Ó?, „L LEGIONÓW i. TELEF. ios-36. U Atlasa i gdzie indziej ^H _yl j f ? 9? W ??? ? 1 Vi sn ? [???'^1 3| N r «V t- •& ???» wybierających się na lunch nie mogę co prawda zaprosić do „Teliczkowej", bo już jej me ma' a^e m°8C powiedzieć pod chajrem", że cały przedwojenny Lwów "usiany był małymi lokalami gastronomicznymi, które zwały się „pokojami śniadankowymi". Tam to bowiem w porze południowej (choć oczywiście nie tylko) co zasobniejsi lwowianie spożywali drugie śniadanie. Amatorzy kiełbasek na gorąco szli do Nowaka na placu Halickim, kto wolał delikatne parówki, wybierał Lintnera, a na najlepsze w świecie flaki szło się do słynnej Zofii Teliczkowej na Akademickiej. Komu natomiast do śniadania trzeba było wrażeń artystycznych, wpadał na krótko do „Atlasa" lub „Naftuły", gdzie również funkcjonowały „pokoje do śniadań". Dzieje tych dwu sąsiadujących o kilkadziesiąt kroków - z Rynku 45, gdzie „Atlas", na Trybunalską, gdzie „Naftuła" - „knajp literacko-artystycznych", wielokrotnie opisywanych wierszem i prozą, to pół historii Lwowa, a gdyby w biografiach sławnych ludzi podawano ich upodobania gastronomiczne, nazwy „Atlas" i „Naftuła" nie schodziłyby z kart encyklopedii i podręczników historii sztuki. Bo przecież w tymże „Atlasie" luminarze polskiej literatury, od Leopolda Staffa i Jana Kasprowicza po Henryka Zbierzchowskiego i Jana Parandowskiego, popijając znakomite lwowskie trunki, tworzyli wesołe improwizacje poetyckie, z których co celniejsze zapisywane były w „Złotej Księdze Atlasowej". Nazwy tych właśnie lokali dają nam pojęcie o zatraconej dziś umiejętności pięknego przyswajania obcego słownictwa. „Naftuła" nie ma nic wspólnego z naftą. Jest spolszczeniem i udomowieniem izraelskiego imienia pierwszego właściciela restauracji, Naftalego Toepfera. Ta potoczna nazwa tak wrosła w lwowską świadomość, że gdy interes przejął syn Michał, oficjalnie już nazwał restaurację „U Naftuły". achować, ? ?????? ternia ? iska. 1 U Atlasa i gdzie indzie] „Atlas" też niewiele miał wspólnego z mitologią, jak próbowali czasem tłu-maczyć niektórzy bardziej wykształceni bywalcy. Po prostu niejaki M.L. Atlass był założycielem lokalu, a zarazem „wynalazcą" wspaniałych wódek, m.in. „atlasówki" właśnie i „śmietankówki". Nazwa „U Atlasa" tak zżyła się z lokalem w Rynku, że nawet gdy prowadził go już zięć Atlassa, Edward Tarlerski, lwowiacy mawiali, że idą do Edzia Atlasa. Można co prawda w dzisiejszym Lwowie zajrzeć do kawiarni „Szkockiej" na Akademickiej, tylko po co, skoro jest to „Desertnyj Bar", ulica nazywa się aleją Szewczenki, a w lokalu ani widu, ani srychu Banacha, Ulama, Steinhausa, Mazura, nikt nie zapisuje skomplikowanych matematycznych wzorów na marmurowych stolikach ani nie oferuje gęsi za dobre rozwiązanie... Haj, hajgdzie ten kraj... Można za to wejść do budynku nr 10 przy tej samej ulicy, do cukierni „Switocz", ale niestety - ciastek „od Zalewskiego" także nikt tu nie dostanie... ____________________TO BYŁ BAL_____________________ Będąc we Lwowie na ul. Akademickiej, warto choć na chwilę zatrzymać się przed budynkiem nr 13, zbudowanym w 1876 r. według projektu Wierzbickiego i Pokutyńskiego. Znajdowało się tu bowiem Kasyno Miejskie. Właśnie to, w którym odbywały się w karnawale najsłynniejsze lwowskie bale. Tam to, jak pisze Witold Szolginia: ...atmosferapanowała szczególnie wiła, towarzystwo bowiem rekrutowało się ze świata inteligencji, elegancji i dobrych manier, a rozjeżdżających się nad ranem fiakrami gości żegnał nobliwy portier Kasyna ułożonymi przez siebie wierszykami. No cóż, w wesołym Lwowie w karnawale bal gonił bal, impreza imprezę. Rauty, reduty, wieczorki taneczne, bale kostiumowe, maskarady... Miał też Lwów gdzie się bawić, bo oprócz Kasyna Miejskiego było i Kasyno Narodowe przy ul. Mickiewicza, zwane też „ziemiańskim" albo przez ludek lwowski „końskim", bo zbierali się w nim galicyjscy ziemianie, przeważnie hodowcy i miłośnicy koni. Raz w roku bale urządzano w gmachu Województwa na rogu Czarnieckiego i Karmelickiej, gdzie balowała władza, przez co lwowianie uważali, że jest tam nazbyt ceremonialnie. W Teatrze Miejskim odbywały się nocne rauty z udziałem bohemy artystycznej. W „Strzelnicy" na Kurkowej miał miejsce doroczny bal „mieszczański" z udziałem kupców i rzemieślników. To tylko przykładowa wyliczanka, którą mógłby kontynuować każdy lwowianin tamtych czasów pewnie przez godzinę, bo niemal każda grupa zawodowa (ka-flarze przy ul. Zielonej, listonosze przy Japońskiej, kolejarze przy Szopena, drukarze przy Piekarskiej etc.) miała swoje ulubione miejsca zabaw. Byłu bali wieli... Jednak tym, który zachowali w pamięci wszyscy starzy lwowianie, był niewątpliwie najświetniejszy To był bal i najoryginalniejszy bal karnawałowy 14. pułku Ułanów Jazłowieckich. Zawsze 1 lutego w hotelu „George". już przez sam efekt pięknych ówczesnych galowych strojów oficerskich, generalskich mundurów i toalet pań było na co popatrzeć, a kiedy ułani ruszyli do tańca... Ach, jak oni tańczyli - polonezy, walce, polki i przede wszystkim mazura, podobno nikt w całej Polsce nie potrafił tak ogniście jak oni odtańczyć mazura. Toteż na białego mazura kończącego bal czekali wszyscy uczestnicy do rana, nie opuszczając zabawy przed czasem. To było na koniec. W środku zaś, o północy... ułańska niespodzianka. Na salę balową wkraczały dwa piękne angielskiej krwi ogiery z koszami pełnymi kwiatów. Każda pani otrzymywała z ułańskich rąk bukiecik. Ta, która znalazła w kwiatach pierścionek z brylantem, zostawała królową balu. Ach, co to był za bal... HABENT SUA FATA MONUMENTA LEOPOLIENSIS LWÓW. Pomnik Sr LEOPOL. :Monumen 1 pomniki lwowskie mają swój zły los - można by sparafrazować Rzymian, płaczących nad zniszczonymi bibliotekami. Rzeczywiście bowiem ściśle splótł się los lwowskich pomników z życiem miasta i jego mieszkańców. Po okresie wzrostu i chwały, gdy rozwijający się w XIX stuleciu gród niemal corocznie czcił zasłużone postacie wielkich Polaków, stawiając im pamiątkowe monumenty, przyszedł rok 1944, czas „wielkiej smuty". Jak ludzie, tak i pomniki wyrokiem sowieckiej władzy skazywane były na zniszczenie, likwidację, ekspatriację. Jedne, jak np. pomnik hetmana Stanisława Jabłonowskiego, Agenora Gołuchow-skiego, Franciszka Smolki, Stanisława Skarbka czy figura świętego Jana z Dukli, znikały nie wiadomo gdzie, bez śladu. Inne, m.in. pomniki obrońców Lwowa, świadomie i celowo niszczono, burzono, dopuszczano ich dewastację i profanację. Jeszcze inne podzieliły los polskiej ludności Lwowa i poszły na wygnanie, dzięki czemu możemy dziś podziwiać pomnik króla Jana III Sobieskiego w Gdańsku, Kornela Ujejskiego - autora Chorału, najbardziej przejmującej polskiej pieśni: Z dymem pożarów, z kurzem krwi bratniej... - w Szczecinie, a Aleksandra Fredry we Wrocławiu. Dziejowym przypadkiem, ponoć ze względów politycznych, ostały się we Lwowie trzy historyczne pomniki: Adama Mickiewicza, Jana Kilińskiego i Bartosza Głowackiego. Habent sua fata monumenta leopoliensis ? -*- X §^ ? ' Si ; ? 3s !. ? -> ! ? ?????? ? . jP|siiS?; ?=^ -??? ?? . ... . S ? ?- ^ ? ? ? ? ?; Ja jednak chcę przypomnieć jeden z nafl mniej może znanych lwowskich pomni-ków, do którego przy ładnej wiosennej pogodzie można odbyć dłuższy spacer aż na kleparowskie wzgórza, pomiędzy ulice Janowską i Kleparowską. No chyba że przy skwarnym dniu przed spacerem pozwolimy sobie na „halby piwa" dla ochłody, bo przecież wiadomo, że piwo lwowskie to napój boski. Mijając więc czyhające na spragnionego turystę knajpiane czeluście, starannie unikając zaczepek ze strony znanych z zadziorności i bojowości kleparow-skich batiarów, udajemy się dalej, aż na kleparowskie wzgórza. O czerwcowej porze dawnymi czasy moglibyśmy zażyć jeszcze jednej, nigdzie w świecie niespotykanej atrakcji - zakosztować „klepa- rowskiej czerechy". Były to czereśniowi-śnie, ogromne, czarne, słodkie i soczyste, o niepowtarzalnym smaku lwowskiego lata i tylko tam, pod Lwowem, rosnące. Dziś podobno wycięte w pień. No cóż, nie ma „tamtego Lwowa", nie ma też i „czerechy". Habentsuafata... Westchnąwszy nostalgicznie nad losem ludzi, pomników i drzew, powoli pniemy się tam, gdzie na wzniesieniu zwanym Górą Tracenia, Górą Straceń, Górą Katowską, Górą Szubieniczną, a najczęściej lwowskim bałakiem „Hyclagórą", stoi pomnik Teofila Wiśniowskiego i Józefa Kapuścińskiego. Miejsce to przez całe wieki otoczone było budzącą strach legendą katowską. Tu tracono skazańców, tu mieszkał sam „mistrz katowski", pełniący równocześnie w wolnych chwilach funkcje miejskiego hycla. Zmieniło się to jednak od czasu, gdy w połowie XIX stulecia, a dokładnie 31 | lipca 1847 ?., władze austriackie dokonały w tym miejscu egzekucji wyżej wspomnianych polskich patriotów, przygotowujących w przededniu Wiosny Ludów niepodległościowe powstanie w Galicji. Lwów pamiętał o swoich bohaterach. Równo pół wieku po ich męczeńskiej Habent sua fata monumenta leopoliensis śmierci na Górze Straceń, nazywanej już wówczas Górą Wiśniowskiego, stanął pomnik w kształcie obelisku, poświęcony pamięci powieszonych tutaj bojowników o wolność i samostanowienie narodu. Autorem monumentu jest znany lwowski rzeźbiarz Julian Markowski, twórca m.in. pomników Kilińskiego i Głowackiego oraz wielu pięknych rzeźb ha Cmen tarzu Łyczakowskim. Dzieło to, jako jeden z nielicznych polskich pomników, ostało się niemal ?*?" zniszczone, być może ze względu na oddalenie od miasta i ukrycie vi gąszczu zieleni. jak pięknie napisał Witold Szolginia: Trwa nadal wśród wysokich drzew, tylko wieńczący obelisk orzeł zniknął... PARK STRYJSKI ________ Mimo iż w całym Lwowie roi się od zieleni oplatającej gmachy, kościoły, domy, pomniki i właściwie w każdej dzielnicy, na każdej niemal ulicy znaleźć można przyjemną oazę zieleni, to przecież najważniejszy, największy, najukochańszy był, jest i będzie Park Stryjski. Zdawać by się mogło, że to najstarszy park w mieście, tak jest zrośnięty z )eg° historią i legendą, a to akurat jeden z młodszych, bo założony w 1877 r. przez miejskiego inspektora ogrodów i parków Roehringa. Tak, tak, już wówczas tacy byli, których zadaniem było pilnować, żeby nie wyci" nano „zielonych płuc" miasta, a dodawa- ................mmt no nowych. Ten to inżynier, najzupełniej profesjonal- 'ł „,*, ,.,„.,'.";'. *l nie zająwszy się istniejącym oczywiście od dawna po południowej stronie miasta, za stryjską rogatką, laskiem, uczynił z niego jeden z najpiękniejszych parków miejskich w Europie. Sprawia to znakomite wykorzystanie warunków naturalnych, ale także bogactwo rodzimej i egzotycznej zieleni. Skoro zaś już taki piękny park powstał, to zaraz uczynili go lwowianie ulubionym miejscem spacerów i niedzielnych zabaw, czyli festynów, o których wkrótce lwowska ulica śpiewała: W Stryjskim Parku nafestyni tam zabawa klawo płyni. Nie tylko jednak gwoli uciech ludowych służył Park Stryjski miastu. Pełnił też bowiem służbę patriotyczną, której początki sięgają 100. rocznicy insurekcji kościuszkowskiej. Właśnie dla jej uczczenia w 1894 r. Lwów podjął ogromne dzieło zorganizowania Powszechnej Wystawy Krajowej, dla której tereny wystawowe wyznaczono na ogromnym obszarze Parku Stryjskiego. Pobudowano szereg pięknych pawi-Ionów wystawowych; rękami i dłutem miejscowego rzeźbiarza Juliana Markowskiego powstał pomnik Jana Kilińskiego, od którego wkrótce park zaczęto zwać Parkiem im. Kilińskiego, z tej samej okazji, tj. Powszechnej Wystawy Krajowej, została namalowana przez Wojciecha Kossaka i Jana Stykę słynna Panorama Racławicka. Umieszczona w specjalnie na ten cel wybudowanej rotundzie, stała się szczególnym obiektem kultu i wycieczek. A żeby łatwiej i szybciej było się dostać do parku z centrum miasta bądź z dworca kolejowego (liczni przecież przyjezdni ściągali ze wszystkich trzech zaborów), Lwów zafundował sobie jako czwarte miasto w Europie istny cud techniki, zapowiadający rychłe już nadejście XX stulecia - tramwaj elektryczny. Zanim całe miasto owinięte zostało gęstą siecią szyn i elektrycznych drutów, niedzielna wycieczka lwowianina końca XIX w. obejmowała przejażdżkę „tram- balim" i spacer po najpiękniejszym z parków. PANORAMA RACŁAWICKA O śliczny oleodruku - niemal modlił się do tego obrazu, tęskniąc za Lwowem, Marian Hemar, pisząc wiersz My jesteśmy z polskiej Florencji. Bo też to monumentalne dzieło Styki, Kossaka, Rozwadowskiego, Tetmajera, Axentowicza i wielu innych, odbite w milionach oleodrukowych kopii, zagościło we wszystkich patriotycznych polskich domach. Jak obrazy Grottgera, jak ikona Czarnej Madonny z Jasnej Góry. Kościuszko w sukmanie i krakusce, kosynierzy z Wojciechem Bartosem i kawaleria narodowa, i pobici Moskale - z ogromną siłą taki obraz musiał przemawiać do ludzi na co dzień spętanych wolą zaborców. Toteż do rotundy w Parku Stryjskim zjeżdżały tłumy z całej Polski. Przez całą pierwszą połowę XX stulecia zwiedzanie Panoramy Racławickiej należało do kanonu wszelkich do Lwowa peregrynacji. A wyniesiony z rotundy obraz pozostawał w pamięci na całe życie. Niech zaświadczy o tym przykład ze Śląska. Mój dobry znajomy, autentyczny hanys z Siemianowic, Oswald Pilarek lubił przechwalać się w rozmowach ze mną, że zna Lwów lepiej ode mnie, bo go wi-1 Panorama Racławicka dział, podczas gdy ja długo, długo nie... No i zapytany, co ze Lwowa zapamiętał, odparł, że buty od Baty i Panoramę Racławicką. A było tak. W 1928 r. jego matka uczestniczyła we Lwowie w kursie pielęgniarstwa organizowanym przez Wydział Lekarski Uniwersytetu Jana Kazimierza. Ponieważ nie było jej w domu w Siemianowicach już dwa miesiące, pięcioletni Oswald wraz z ojcem odwiedzili ją we Lwowie. W mieszkaniu, w którym wynajmowali kwaterę, w niedzielę rano płacz. Oswald ma niewygodne buciki, otarte pięty i na żaden spacer po Lwowie nie pójdzie. Gospodarz mieszkania spytał: - Oswaldku, a gdzie mieliście iść? - A jakąś panoramę w parku oglądać! Na takie dictum gospodarz sprawił, że właściciel sklepu obuwniczego firmy Bata otworzył go w niedzielę, Oswaldowi kupiono wygodne „meszty" i pojechał tramwajem do Parku Stryjskiego, gdzie zobaczył wspaniałą Panoramę Racławicką. -To było jak w kinie, a nawet lepiej, bo kolorowo i dookoła, i słychać było strzały i komendy... Do dzisiaj, gdy myślę Lwów, to widzę tę bitwę i moje sandałki od Baty - kończył Pilarek. Dzisiaj dla zapoznania się z tym dziełem (należącym do najlepszych w popularnym niegdyś w Europie gatunku) kierować się trzeba nie na wschód do Lwowa, a na zachód do Wrocławia. jednak aby po z górą stu latach od jego powstania następne pokolenia Polaków mogły podziwiać tę pierwszą polską panoramę (i jedyną, która zachowała się do naszych czasów), trzeba było starań i wysiłku wielu lwowskich zapaleńców, którzy wpierw uchronili obraz przed zniszczeniem w czasie ostatniej wojny, a następnie wymogli na PRL-owskich władzach restaurację obrazu, budowę rotundy i udostępnienie tej wspaniałej narodowej pamiątki. Bo była przez dziesiątki lat panorama Racławicka takim samym tematem tabu jak Katyń. Rosja - obojętnie, carska czy bolszewicka - strasznie nie lubi prawdy, szczególnie gdy ta prawda jest dla wielkorosyjskiego szowinizmu przykra i niewygodna. Panorama, której patriotycznego i lwowskiego wyrazu tak bardzo bały się władze komunistyczne, że przez blisko 40 lat nie mogły zdecydować się na jej wystawienie, była czynna przez cały okres wojenny. Aż do owego feralnego bombardowania Lwowa przez Armię Czerwoną w dniu 9 kwietnia 1944 ?., kiedy to bomba, która trafiła w rotundę, spowodowała uszkodzenie konstrukcji budynku, zniszczenie oszklonego dachu, a podziurawione płótno w dużej części opadło na sztafaż. Panorama Racławicka Wobec zbliżającego się do miasta frontu ryzyko całkowitego zniszczenia dzieła było zbyt wielkie, aby Panoramę pozostawić w rotundzie. Natychmiast więc, pod przewodnictwem doktora Hornunga, zebrała się komisja specjalistów, któJ ra ustaliła, że malowidło należy zwinąć na 15-metrowy walec i zabezpieczyć w klasztorze oo. Bernardynów do końca wojny. Zwinięcie ogromnego płótna o wymiarach 15 m wysokości i 120 m obwodu byłoby i dzisiaj, przy zupełnie innych środkach technicznych, wcale niełatwym zadaniem. Lwowiacy motywowani szczególnym sentymentem do tego unikatowego dzieła sztuki, uwinęli się z tym tak szybko i sprawnie, że już 20 czerwca 1944 r. w niemal triumfalnym przejeździe przez całe miasto przewieziono obraz z terenów wystawowych w Parku Stryjskim aż na plac Bernardyński w śródmieściu. Tu, w klasztorze oo. Bernardynów, spisano uroczysty akt oddania malowidła, stanowiącego własność Gminy Miasta Lwowa, na przechowanie zakonnikom do czasu zakończenia działań wojennych. Zważywszy że dzisiaj w świecie istnieje i jest udostępnianych publiczności zale- J dwie kilka dzieł tego typu, a wśród nich Panorama Racławicka wyróżnia się wysokim poziomem artystycznym, wszystkim ludziom, którzy przyczynili się do jej uratowania, należy się szczególna pamięć. No i pamiętać zawsze należy o tym, że Panorama nadal, jak i hasło Katyń, pozostaje papierkiem lakmusowym dla stosunków z Rosją - kto chciałby wymazać z pamięci narodowej Katyń czy Panoramę Racławicką (ducha Racławic), ten na pewno nie jest przyjacielem Polski, o Lwowie nie mówiąc. CMENTARZ ŁYCZAKOWSKI Choć to nekropolia - miasto umarłych, to przecież nieprzerwanie przez ponad 200 już lat bije tu serce Polski. Kto nie wierzy niech chociaż raz pojedzie do Lwowa. Czy to wiosną bądź latem, w powodzi żywej zieleni i zawsze świeżych kolorowych kwiatów, czy to jesienią, w poświacie migających świec i zniczy - spacer po zaklętej w nagrobkach i rzeźbach historii Polski pozostawi niezatarte wrażenie na całe życie. Historia wielkich podmiejskich cmentarzy w Europie jest ściśle związana z rewolucją przemysłową i przyspieszonym rozwojem aglomeracji miejskich na przełomie XVIII i XIX w. Wtedy to bowiem powstają najbardziej znane, największe europejskie cmentarze: Pere-Lachaise w Paryżu czy Highgate Cemetery w Londynie. Wśród nich Cmentarz Łyczakowski z 1786 r. i wileński cmentarz Na Rossie należą do najstarszych. Fryderyk Papee w Historii miasta Lwowa podaje wprawdzie informację, że Cmentarz Łyczakowski powstał już w 1567 ?., jednakże było to wówczas miejsce grzebania poza obrębem miasta opar zarazy, samobójstw, włóczęgów, kuglarzy, aktorów, przestępców straconych w egzekucjach publicznych itp. Dopiero w 1786 r. erygowano oficjalnie - na terenach pomiędzy ul. Łyczakowską a Pohulanką - wspaniale zaprojektowany cmentarz o założeniach krajobrazowo-- parkowych. Położenie wybrano niemal idealnie. Falista rzeźba terenu nie zniwelowana,. a wręcz przeciwnie, wykorzystana przez projektanta, mistrza w fachu ogród- J Powłóczysz się po świecie mój panku z tęsknotą, wierną kochanką, by na koniec zamarzyć o Łyczakowskim Cmentarzu. Janusz Wasylkowski, Tęsknota niczym, ówczesnego zarządcę uniwersyteckiego ogrodu Karola Bauera, nadała obiektowi cmentarnemu de facto charakter parku spacerowego. Stała praca nad urządzaniem cmentarza, a w szczególności jego rozbudowa W latach 1855 i 1861 pod okiem zarządcy Tytusa Tchorzewskiego, „znawcy sztuki ogrodniczej", doprowadziła do stanu trwającego po dziś dzień, czyniącego z nekropolii łyczakowskiej - obejmującej teren ok. 40 ha - nie tylko jeden z najstarszych, ale i jeden z największych cmentarzy w Europie. To, że lwowianie pokochali swoją nekropolię i wykorzystywali ją w celach patriotycznych, pozwoliło w krótkim czasie zamienić miejsce pochówków w jedno wielkie dzieło sztuki. Nie mogąc pod okiem zaborcy stawiać polskich pomników, czcić narodowych rocznic oficjalnie, przenoszono je na cmentarz. Przy okazji pogrzebów urządzano manifestacje narodowe, a zasłużonym zmarłym stawiano nie tyle nagrobki, co pomniki. Zachowany do dziś, ten jedyny w swoim rodzaju zespół kaplic, grobowców, pomników i płyt nagrobnych - wykonywanych przez najlepszych rzeźbiarzy, architektów krajowych i zagranicznych - należy do największych narodowych pamiątek, a w sensie wartości artystycznej - wziąwszy pod uwagę dzieła Abla Perriera, Cypriana Godebskiego, Tadeusza Barącza, Hartmanna Witwera, Parysa Filippiego, Leonarda Marconiego i wielu innych - jest wspólnym dobrem i dziedzictwem kultury europejskiej. W krótkim czasie stał się Cmentarz Łyczakowski dla lwowian po prostu jeszcze jednym parkiem - miejscem oddechu po pracy, spotkań i spacerów zakochanych. Miejsce, które winno być z natury rzeczy smętne i ponure, weseli lwowiacy uczynili pogodnym. Choć może się to wydać niewiarygodne w dzisiejszych czasach strachów i horrorów - umawiano się tam na randki również wieczorami. Powszechne było skracanie sobie drogi nocą z Pohulanki na Łyczakowską przez cmentarz. No cóż, w końcu batiary lwowskie były ze śmiercią za pan brat i kiedy przez Lwów dostojnie przejeżdżał wspaniały karawan największego zakładu pogrzebowego Kurkowskiego, darli się za nim: Naj Kurkowski robi trumny a ja jemu g... umrym! Spacer po Cmentarzu Łyczakowskim zawsze był i jest nadal wytchnieniem i ucztą estetyczną, i jednocześnie niezapomnianą, niemożliwą do uzyskania gdzie indziej lekcją historii. Bo to i „Żelazna Kompania" - kwatera powstańców listopadowych, i Górka Powstańców Styczniowych z pomnikiem Szymona Wizu-nasa, i groby żołnierzy Kościuszki i Napoleona, i wreszcie niekończący się wykaz nazwisk z narodowego panteonu nauki, kultury, sztuki, polityki: Konopnicka, Zapolska, Bełza, Grottger, Goszczyński, Ordon, Szajnocha, Kętrzyński, Smolka, Dybowski, Banach itd., itd. A obok tych wielkich - kupcy rzemieślnicy, przemysłowcy. A obok bogatych - biedni. I historie jakby rodem z Ameryki. Oto kaplica rodziny Gołąbów. Kto zacz Gołąb Cmentarz Łyczakowski - zaczął jako pomocnik murarza, a zmarł milionerem, jako poważny przedsiębiorca budowlany Albo taki Kiselka spoczywający w rodzinnej kaplicy - twórca potęgi Kiselków zaczął jako zmywacz kadzi w browarze, a skończył jako właściciel wielkiego browaru i słynnego zakładu wodoleczniczego. Ale dość, bo wyliczyć wszystkich i tak nie sposób - profesorowi Niciei wyszły dwa grube tomy Warto jeszcze zwrócić uwagę, że choć cmentarz w swojej wymowie jest wyjątkowo polski, to trafiają się na nim akcenty rusko-ukraińskie dokumentujące, że ziemia ta, etnicznie mieszana, przyjmowała do swego łona wszystkie dzieci. Jest m.in. pomnik Iwana Franki, bojownika o wolność Ukrainy. Jest też grób Kacpra Cięglewicza, uczestnika powstania listopadowego, syna ubogiej rodziny z Horodenki, jednego z ostatnich, który mówił o sobie z dumą gente Ruthenus, natione Polonus, autora podręcznika Wskazówki dla nauczycieli ludu ruskiego oraz wierszy pisanych w języku ukraińskim. Nie przypadkiem - co jest ewenementem w skali światowej - większość wycieczek z Polski do Lwowa zaczyna zwiedzanie miasta od Cmentarza Łyczakowskiego. CMENTARZ OBROŃCÓW LWOWA Jak każda polska wycieczka, zwiedzanie Cmentarza Łyczakowskiego kończymy przejściem na jego najważniejszą po 1921 r. część - Cmentarz Orląt, by jak każda polska wycieczka po 1989 r. - mając świeżo w pamięci kwiaty złożone na grobie Konopnickiej - przed płytą Grobu Nieznanego Żołnierza zaśpiewać Rotę. Nieprzewidywanym pokłosiem I wojny światowej, związanym z hekatombą ofiar, nieznaną w dotychczasowych dziejach ludzkości, stały się wielkie cmentarze wojskowe urządzane jako odrębne założenia w miejscach znaczniejszych bitew. Pierwszym polskim wojskowym Campo Santo stał się Cmentarz Obrońców Lwowa. Jest to co prawda część Cmentarza Łyczakowskiego, jednakże zarówno historia powstania, usytuowanie, nazewnictwo, jak i utrwalona w narodowej tradycji specyfika pozwalają, a właściwie nakazują odrębne traktowanie tej nekropolii jako samoistnego cmentarza, a nie jedynie wydzielonej kwatery wojennej. W listopadzie 1918 r. w czasie walk polsko-ukraińskich o Lwów obydwa miejskie cmentarze (Łyczakowski i Janowski) były zajęte przez Ukraińców. Stąd poległych i zmarłych z ran po polskiej stronie frontu grzebano bądź na samym miejscu śmierci, bądź na prowizorycznych cmentarzykach (podobnie jak ćwierć wieku później w powstaniu warszawskim). Cmentarz Obrońców Lwowa MORTU1 SUNT. UT L1BERI V1VAM już w grudniu 1918 r. władze miasta, nawiązując do uświęconej w tradycji lwowskiej szczególnej pamięci wobec grobów uczestników walk o wolność polski, zajęły się ideą urządzenia osobnego cmentarza dla poległych w bojach o miasto. W tym celu zarząd miasta wykupił od sióstr benedyktynek ormiańskich część gruntów leżących na przedłużeniu Cmentarza Łyczakowskiego, na pochyłym wzgórzu schodzącym uskokami w kierunku Pohulanki. Na wytyczonym cmentarzu już w pierwszych miesiącach 1919 r. grzebano obrońców, którzy zmarli w wyniku odniesionych ran. W marcu tegoż roku wzniesiono drewnianą kaplicę, a w kwietniu odbyło się przeniesienie zwłok z tymczasowego cmentarzyka w ogrodzie Politechniki. W 1921 r. Towarzystwo Straż Mogił Polskich Bohaterów rozpisało konkurs na ogólną koncepcję urządzenia cmentarza. Wygrał student Politechniki Lwowskiej, Rudolf Indruch. Jego projekt wykorzystywał umiejscowienie założenia na wzgórzu, budując oryginalny układ cmentarza na tarasach. W ciągu kilkunastu lat budowy wzniesiono kaplicę Orląt w kształcie rotundy, katakumby, kolumnadę z łukiem triumfalnym. Pomniki lotników amerykańskich i żołnierzy francuskich. Nad głównym łukiem kolumnady umieszczono napis: Mortui sunt ut liberi vivamus - „Umarli, abyśmy żyli wolni". Wejścia na cmentarz strzegły dwa kamienne lwy, trzymające w łapach tarcze herbowe - Tobie Polsko". Ogromnym wysiłkiem społeczności lwowskiej - ale nie tylko, gdyż ofiary płynęły z całego kraju - zbudowano niewątpliwie najpiękniejszy cmentarz wojskowy w Polsce. Spośród innych wojskowych nekropolii wyróżniał się on indywidualizacją mogił i nagrobków. Na Cmentarzu Orląt różnorodność krzyży, nagrobków i budowli sepulkralnych pozwala uciec od monotonii, jakby dodatkowo podkreślając, że większość poległych to ochotnicy, a nie żołnierze poborowi. Zarówno czyn obrońców Lwowa, jak i miejsce ich spoczynku otoczone były w Polsce międzywojennej szczególną admiracją i pamięcią. Wiele było tego stanu rzeczy przyczyn, a wśród nich nie najmniejszą fakt, że po raz pierwszy i. ."*. jJBSfc. z napisem: „Zawsze wierny Cmentarz Obrońców Lwowa w polskich dziejach wojennych tak znaczną daninę krwi złożyły walczące dzieci, właśnie owe opiewane w poezji i pieśni „orlęta". Inną przyczyną specjalnej czci całej Polski był fakt, że na cmentarzu tym znalazło miejsce ostatniego spoczynku wielu żołnierzy z ochotniczego zaciągu „odsieczy Lwowa" oraz wielu żołnierzy z kampanii 1919 i 1920 r. Nie tylko bowiem sam bronił się Lwów. Z pomocą i na odsiecz pospieszyli Wielkopolanie i Ślązacy, ochotnicy z Warszawy Płocka, Kielc, Krakowa, z całej Polski - przekreślając granice rozbiorów. Ofiara garstki obrońców, walczące kobiety i dzieci - odbiło się to głośnym echem i poza granicami Polski, powodując, że na pomoc przybyli ochotnicy amerykańscy (piloci eskadry Kościuszki) i francuscy z których A. Kelly E. Graves, M. McCallun i Jean Laguet zginęli i spoczęli na Cmentarzu Obrońców Lwowa, a miasto w podzięce wystawiło im piękne pomniki. Cmentarz ten to obiekt, któremu szczególną pamięć winna cała Polska, a niech temu zaświadczą nazwiska poległych w obronie Lwowa ochotników. To tylko jedna litera alfabetu i tylko kilka nazwisk: Józef Brzezoń, ślusarz z Będzina; Irena Bentsch, niemiecka sanitariuszka z Poznania; Józef Bąk, lat 22, rolnik z okolic Żywca; Jan Bauman z Mławy; Feliks Berger z Sieradza; Bronisław Barycki, zegarmistrz z Kielc; Władysław Baryła z Warszawy; Albin Bazan, cieśla ze Skierniewic; Jan Bielecki, lat 20, szewc z Pińczowa; Abraham Blejwas, lat 20, kupiec z Częstochowy... Stąd kiedy w 1925 r. ślepy los wskazał lwowskie pole bitewne jako miejsce, z którego należy ekshumować zwłoki nieznanego żołnierza i przenieść je do Grobu Nieznanego Żołnierza w Warszawie, nie podniósł się w całej Polsce ani jeden głos sprzeciwu. Do dzisiaj na placu Saskim w Warszawie składamy hołd obrońcy Lwowa. Miał ten fakt szczególny symboliczny wymiar wobec barbarzyńskiego zniszczenia lwowskiego cmentarza po 1945 ?., kiedy to nowi właściciele Lwowa, bez żadnego szacunku dla zmarłych, wbrew podpisanym międzynarodowym konwencjom o ochronie cmentarzy wojennych - za pomocą czołgów, materiałów wybuchowych, wreszcie przez zamykanie oczu na zdziczałe wybryki chuligańskich band - zdewastowali miejsce ostatniego spoczynku 2859 żołnierzy z których blisko jedną czwartą stanowiły dzieci do lat 17, jak Antoś Petrykiewicz, lat 12, czy Jurek Bitschan, lat 14. Pod koniec lat 80. XX w, wysiłkiem Polaków pozostałych po wojnie we Lwowie oraz wspaniałych patriotów z krakowskiej firmy „Energopol" wykonującej właśnie prace budowlane we Lwowie, podjęto dzieło renowacji cmentarza. Nie było to zadanie łatwe, nawet po upadku ZSRR. Jednak każdy rok posuwał naprzód nie tylko odnowę cmentarza, ale i odnowę dusz. 1 listopada 1991 r. grupa Ukraińców złożyła na Cmentarzu Obrońców Lwowa wieniec z napisem: „Braciom Polakom w dniu pojednania". 23 maja 2005 r. oficjalne delegacje, z prezydentami Polski i Ukrainy, wzięły udział w uroczystym otwarciu Cmentarza Orląt po renowacji. Cmentarz Obrońców Lwowa W ? ?? o; r ? ???'/? Jest to oczywiście zupełnie inny cmentarz niż ten zaprojektowany przez Indru-cha i ukochany przez przedwojenny Lwów, ale tak jak i tamten jest symbolem polskości, wielkiej patriotycznej ofiary młodzieży, lekcją historii. Lekcją, po którą coraz liczniejsze sięgają wycieczki z Warszawy, Poznania, Krakowa... _________________ORLĘTA_________________________ W jesiennym powietrzu czuć było zapach niepodległości. Wprawdzie jeszcze trwały działania wojenne, ale było już niemal pewne, że po tej wojnie mapa Europy ulegnie zasadniczej zmianie. Już ją zresztą przygotował znakomity kartograf, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, Eugeniusz Romer. Mało kto z Polaków w owym czasie wyobrażał sobie, że mogłaby powstać niepodległa Polska bez Lwowa. Tego Lwowa, który dzierżył niekwestionowany prymat we wszelkich dążeniach niepodległościowych, w rozwijaniu polskiej myśli i twórczości we wszystkich dziedzinach życia politycznego, gospodarczego, naukowego, kulturowego etc. To tak jakby dziś wyobrazić sobie USA bez Nowego Jorku (a to przecież holenderski Nowy Amsterdam) czy Rosję bez Petersburga (a przecież dopiero po 1700 r. Piotr I podbił Ingrię, krainę w Inflantach Szwedzkich, i zbudował Sankt Petersburg). To tak jakby wyobrazić sobie, że może być zakwestionowany niemiecki narodowy charakter Berlina i Wiednia, w których procentowo było mniej Niemców niż Polaków we Lwowie. Tymczasem we Lwowie rozchodzą się pogłoski o tajnych konsultacjach między Austriakami a Ukraińcami. Mówi się o mającym nastąpić zbrojnym zajęciu miasta przez Ukraińców. Tym bardziej że do garnizonu lwowskiego ściąga się te jednostki, jak np. 15. Tarnopolski Pułk Piechoty czy 19. Pułk Strzelców, w których ok. 80% żołnierzy stanowią Ukraińcy. W sytuacji, gdy w mieście brak nie tylko jakichkolwiek polskich formacji wojskowych, ale nawet mężczyzn zdolnych do noszenia broni (gdyż ci zostali wcześniej zmobilizowani do armii austriackiej w ciągu trwającej wojny), Rada Miejska postanawia zgłosić prawny akces do mającego powstać państwa polskiego. 20 października 1918 r. w wypełnionej po brzegi sali Ratusza profesor Marceli Chlamtacz publicznie przedstawił re-zolucję, w której m.in. czytamy: Rada królewskiego stołecznego miasta Lwowa i obywatelstwo lwowskie wytęży wszystkie siły i dołoży wszelkiej pracy, żeby bez względu na pomyślne czy też zawistne okoliczności najbliższej doby przyczynić się do powstania ośrodków organizacyjno-politycznych i społecznych niezbędnych do urzeczywistnienia w tej naszej dzielnicy państwowości polskiej... Lwowianie uspokojeni, ufni w moc „prześwietnego magistratu", rozeszli się do domów. Niestety, w nocy z 31 października na 1 listopada, ok. godziny 3.00, w koszarach wojskowych rozbrojono wszystkich żołnierzy i oficerów Polaków, a następnie ukraińskie oddziały wojskowe obsadziły ważniejsze obiekty publiczne, jak Namiestnictwo, Sejm, Dyrekcję Policji, Ratusz, Pocztę. Jeszcze tego samego dnia polskie patrole, złożone głównie z 12—17-letnich chłopców, oczyszczają z Ukraińców ulice Gródecką, Szeptyckich, Leona Sapiehy, Bilińskich, rozbrajają patrole ukraińskie, odbierają samochody i wozy z bronią i amunicją. Organizuje się Naczelna Komenda Wojska Polskiego we Lwowie z kapitanem Czesławem Mączyńskim na czele, która przejmuje kierownictwo walki zbrojnej. Wydawana po polskiej stronie gazeta „Pobudka", informując o wydarzeniach na froncie, już buduje przyszłą legendę „orląt". Pisze o lwowskich dzieciach: Jurku Bitschanie, Antosiu Petrykiewiczu, o kobietach z Ochotniczej Legii Kobiet: Aleksandrze Zagórskiej, Helenie Bujwidównej, o straceńcach rotmistrza Abrahama z czarną opaską z trupią główką na ramieniu, jako że wszyscy poświęcili się aż do zagłady, o polskich samolotach porucznika Bastyra, o pierwszym samochodzie pancernym, o przejściach kanałami, o ułanach z kawalerii „Wilki" z Anglikiem El- ginem Scottem i 15-letnim Francuzem Andre Brossardem. Wprawdzie utrwala się linia frontu i krzepnie obrona, jednak dowództwo zdaje sobie sprawę, że bez pomocy z zewnątrz trudno będzie wyprzeć z miasta przeciwnika dysponującego dobrze uzbrojonym wojskiem i artylerią, ale i Ukraińcy wiedzą, że połknęli zbyt duży kąsek i bez zwiększenia siły bojowej Lwowa nie utrzymają. W tej sytuacji 18 listopada obydwie strony decydują się na zawarcie dwudniowego rozejmu. W trakcie rozejmu, jak to w wesołym mieście Lwowie, zdarzały się sytuacje zupełnie niecodzienne, np. całonocna libacja oficerów polskich i ukraińskich na odcinku Bema (w koszarach Ferdynanda, po stronie ukraińskiej, na ich zaproszenie), zakończona brataniem się i obiecywaniem przymierza. W nocy z 20 na 21 listopada na Dworcu Łyczakowskim i Peresenkówce wyładowywał się transport ok. 2 tys. żołnierzy ukraińskich. Po drugiej, zachodniej stro- nie miasta na Dworcu Głównym w tym samym czasie zajeżdżał pociąg z Przemyśla z 1368 żołnierzami odsieczy pod dowództwem podpułkownika Michała Karaszewicza- Tokarzewskiego. punktualnie o godzinie 6.00 rano rozpoczął się atak na wszystkich odcinkach. Oddziały polskie manewrem oskrzydlającym opanowują przedmieścia Zielone i Łyczaków od południa oraz Żółkiewskie i Podzamcze od północy. W nocy wojska ukraińskie zagrożone otoczeniem i odcięciem rozpoczynają pospieszny odwrót z miasta. 22 listopada o godzinie 5.20 rano oddział „Straceńców" zajmuje Ratusz. Rotmistrz Abraham osobiście zawiesza na wieży biało-czerwona flagę. Lwów jest wolny. Jeszcze przez długie miesiące trwać będzie jego oblężenie, jeszcze przyjdzie wojna polsko-bolszewicka i walki pod Zadwórzem, ale już było wiadomo, że ten mały żołnierz z karabinem większym od niego, przykleił Lwów do Polski, gumą arabską - kropelką krwi. WZGÓRZA WULECKIE Do lipca 1941 r. nazwa ta kojarzyła się lwowianom z bogatą dzielnicą willową w południowo-zachodniej części miasta, mniej więcej od wuleckiej do stryj-skiej rogatki. Głębokie ocienione jary, zwane tu debrami, lasami i sadami porośnięte wzgórza, piękne i bogate nowoczesne wille profesorów, adwokatów, przemysłowców. Nie brak też okazałych gmachów publicznych, jako że blisko stąd do Politechniki i Szkoły Kadetów. Tuż obok stoją zasłużone w dziejach miasta, po dzisiejszemu mówiąc, „domy studenckie", czyli Dom Techników i Bursa Abrahamowiczów. Cały ten świat - za sprawą zamieszkałego tu „lepszego państwa" dostojny i zasobny, a za sprawą licznej młodzieży wesoły i pełen życia - doznał nagłego i nieoczekiwanego wstrząsu w lipcowe dni 1941 r. Jeszcze Lwów nie otrząsnął się z grozy straszliwej tragedii, jaką zgotowali temu miastu uciekający Sowieci, którzy w nieludzki, bestialski sposób wymordowali wszystkich niemal zatrzymanych w więzieniach na Łąckiego i w Brygidkach: żeby nie marnować amunicji i żeby było szybciej, po prostu spalili ich żywcem w celach. Weszli Niemcy. Lwowianie mimo doniesień o tym, co działo się w Generalnej Guberni, pomni jednak czasów „nieboszczki Austrii", chcieli widzieć w nowym okupancie Europejczyków, dzieci Goethego i Schillera. Przebudzenie było równie straszliwe jak odejście Rosjan. W dniu 2 lipca w swojej pracowni przy ul. Leona Sapiehy został aresztowany profesor Kazimierz Bartel. Prosto z pracy, na oczach przerażonej córki, przewieziono go do budynku dawnego Zarządu Elektrowni Miejskiej przy ul. Pełczyńskiej, do 22 czerwca siedziby NKWD, a potem gestapo. Był to jedynie prolog wydarzeń następnego dnia. Nocą z 3 na 4 lipca uzbrojone oddziały gestapo i specjalnego ukraińskiego batalionu „Nachtigall" - według list przygoto-wanych wcześniej przez nacjonalistów ukraińskich - dokonały aresztowań pro. fesorów lwowskich uczelni wraz z całymi rodzinami, żonami i synami powyżej 18 roku życia. Zatrzymanych przewieziono do Bursy Abrahamowiczów, gdzie zainstalował się batalion „Nachtigall". Wczesnym rankiem 4 lipca wszystkich, tj. ok. 50 osób, rozstrzelano i zakopano w przygotowanych wcześniej dołach w lesie wuleckim. Ile dokładnie osób zamordowano tego ranka, do dzisiaj nie wiadomo, kiedy bowiem po kilku dniach na miejscu zbrodni pojawiły się kwiaty, Niemcy, wykorzystując do tego Sonderkommando z lwowskiego obozu żydowskiego, wykopali ciała i palili je w lesie wuleckim. Ze strony niemieckiej przygotowaniem i realizacją tej zbrodni kierował profesor prawa Theodor Oberlaender, który po wojnie pełnił w RFN funkcje ministerialne, a ze strony ukraińskiej - Roman Szuchewycz i Stepan Bandera, którzy do dzisiaj przez sporą grupę nacjonalistów ukraińskich są traktowani jak bohaterowie, ich nazwiska zdobią ulice, a portrety - cerkiewne sztandary... Nie było żadnych konkretnych powodów, nawet żadnego klucza, według którego dokonywano aresztowań światowej sławy naukowców, członków międzynarodowych towarzystw naukowych, żadnego uzasadnienia dla mordowania żon i synów. Nic poza tym, że byli Polakami. Stało się - bez protestu cywilizowanego świata, bez osądzenia winnych, bez pomsty i kary. I tylko drzewa w lasku wuleckim coraz wyższe, coraz mocniej szumią gałęziami: pamiętamy, pamiętamy, pamiętamy... Koniecznie trzeba, będąc we Lwowie, przejść się ul. Boya-Żeleńskiego (dawniej Abrahamowiczów) aż do jej końca, gdzie w miejscu kaźni w 1994 r. postawiono krzyż. Zapalić znicz, zmówić modlitwę za zmarłych i przypomnieć słowa Herberta: Zaiste nie w twojej mocy jest przebaczać w imieniu zdradzonych o świcie... Dzisiaj bowiem Wzgórza Wuleckie nie są już tylko nazwą topograficzną, rozpoznawalną wyłącznie przez mieszkańców Lwowa - stały się pojęciem z narodowego słownika martyrologii, które każdy Polak znać powinien i pamiętać, jak Katyń, Oświęcim, getto... „Nachtigall" - utworzony przez Niemców batalion ukraiński do zadań specjalnych. Od noszonych na mundurach znaczków z ptakiem w locie jego członkowie byli zwani „Ptasznikami". Komendantem batalionu „Nachtigall" był Theodor Oberlaender. Ukraińskim dowódcą był Roman Szuchewycz „Czuprynka", który stale towarzyszył Oberlaenderowi i przekazywał do wykonania jego rozkazy. Zaraz po zajęciu Lwowa z batalionu wydzielono specjalny oddział w liczbie ok. 80 osób, który użyty został do masowych mordów. Według świadków (zeznających w procesach zbrodniarzy niemieckich), członków batalionu, ich koledzy, którzy należeli do wspomnianej 80-osobowej grupy twierdzili po powrocie do batalionu, że otrzymywali od Oberlaendera i Szuchewycza imienne listy osób, które należało rozstrzelać. Wg: Włodzimierz Bonusiak, Kto zabił profesorów lwowskich j|ł|taŁ_ Lista profesorów zamordowanych w lesie wuleckim Kazimierz Bartel - profesor geometrii wykreślnej, trzykrotny premier RR Tadeusz Boy-Żeleński - wybitny pisarz, profesor literatury francuskiej na UJK. Antoni Cieszyński - dziekan Wydziału Lekarskiego UJK, autor ok. 400 prac naukowych, światowy autorytet w dziedzinie stomatologii. Wzgórza Wuleckie Władysław Dobrzański - profesor chirurgii UJK. Jan Grek - profesor patologii UJK, prezes Polskiego Towarzystwa Lekarskiego, jerzy Grządzielski - docent w Klinice Okulistycznej UJK, członek Towarzystwa Okulistycznego w Polsce, specjalista operacji oczu. Edward Hamerski - profesor nauk weterynaryjnych, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych Zwierząt Małych Akademii Medycyny Weterynaryjnej. Henryk Hilarowicz - profesor chirurgii UJK, członek Międzynarodowego Towarzystwa Chirurgicznego w Brukseli. Włodzimierz Krukowski - inżynier elektryk, profesor zwyczajny Politechniki Lwowskiej, stary delegat Polski przy Komitecie Studiów Przyrządów Międzynarodowej Komisji Elektrotechnicznej. Roman Longchamps de Berier - rektor UJK, wybitny prawnik, członek Komisji Kodyfikacyjnej RP (zamordowany wraz z trzema synami). Antoni Łomnicki - matematyk, prorektor Politechniki. Stanisław Mączewski - docent położnictwa i ginekologii; dyrektor Państwowej Szkoły Położnych. Witold Nowicki - profesor anatomii patologicznej, prezes Izby Lekarskiej i Towarzystwa Higienicznego. Tadeusz Ostrowski - dziekan Wydziału Lekarskiego UJK, prezes Towarzystwa Chirurgów Polskich. Stanisław Progulski - profesor pediatrii, autor przeszło 50 znaczących prac z pediatrii, m.in. popularnej Higieny niemowląt. Roman Rencki - profesor fizjologii i terapii chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych UJK. Włodzimierz Stożek - profesor matematyki na Politechnice, współtwórca „lwowskiej szkoły matematycznej". Włodzimierz Sieradzki - profesor medycyny sądowej, współzałożyciel Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminalnej; kawaler francuskiej Legii Honorowej. Adam Sołowij - znany położnik, emerytowany profesor UJK, były ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Powszechnego we Lwowie. Kasper Weigel - rektor Politechniki Lwowskiej, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Fotogrametrycznego, członek Komitetu Wykonawczego Międzynarodowej Unii Geodezyjnej. Roman Witkiewicz - profesor Politechniki, kierownik Katedry Pomiarów Maszyn. Kazimierz Vetulani - profesor matematyki i mechaniki ogólnej na Wydziale Inżynierii Politechniki Lwowskiej. #: wowa ^o Ul O 1 N ?» Q_ ?» N o> ----s ^^^^^^^^™ N OCk -sr ORYGINAŁY, ŚWIRKI, BATIARYI PANNY SŁUŻĄCE Nie samym chlebem żyje człowiek... i nie samymi geniuszami miasta stoją. Bo tak to jakoś Pan Bóg urządził nie wiedzieć czemu, że ciężka praca na chleb i wymyślanie mądrości są z reguły nudne i nieciekawe. Dopiero gdy znajdzie się paru wariatów albo ludzi z poczuciem humoru na szczytach panteonu, wtedy dopiero miasto nabiera barw i życia. Lwów pod tym względem spokojnie mógłby obdzielić kilka stolic i jeszcze by sporo zostało. Bo też nie przypadkiem nazywany był najweselszym miastem. Gdzież w końcu urodził się, mieszkał i tworzył król komedii polskiej Aleksander Fredro? Nie skądinąd jak z podlwowskich folwarków i z lwowskiej ulicy brał typy do swoich sztuk, które do dzisiaj rozśmieszają całą Polskę. Wszak Zemsta dzieje się w Odrzykoniach w okolicach Krosna (czytaj: dawniej województwo lwowskie). Zanim jednak nastał Pan Hrabia, rozśmieszała Lwów, i nie tylko, inna przedstawicielka galicyjskiej arystokracji kasztelanów, Katarzyna z Potockich Kossakowska. Kochana przez lwowską ulicę tym bardziej, że jej żarty i bon moty miały z reguły podtekst patriotyczny. Ot, gdy pod koniec życia miała kłopoty ze słuchem, a kto się nad nią litował, odpowiadała: Nie mam przyczyny żałować słuchu, nic bym już dobrego nie posłyszała 0 mojej ojczyźnie, póki kroi Poniatowski i Katarzyna II żyć będą! Lwów natomiast zanosił się „od śmichu", gdy pewnego razu chcącemu zlicytować jej ruchomości urzędnikowi austriackiemu wyniosła z furią jako fant mało używane, z czystego srebra wykonane, naczynie nocne (cyt. za: Tadeusz Krzyżewski, Księga humoru lwowskiego). Biedziła się lwowska ulica: wypróżnione było, czy też z pełną zawartością? Równie ciekawym oryginałem szlacheckim był Juliusz Dzieduszycki, co tak weszło w krew w tym rodzie, że właściwie w każdym pokoleniu objawiał się światu jakiś Dzieduszycki oryginał, aż po Wojciecha „Tunia" Dzieduszyckiego, który mimo prawie stu lat nadal we Wrocławiu śpiewa, bawi i opowiada lwowskie fa-cecje. A z Juliuszem było tak, że gdy przyjmował w swoich dobrach arcyksięcia Karola Ludwika, amatora rasowych koni, kazał stangretowi, który miał przywieźć wiedeńskiego gościa ze stacji kolejowej w Stanisławowie do Jarczowie, aby pędził czwórką wspaniałych koni jak najszybciej. Gdyby zaś arcyksiążę wołał: „Lang- sam!" - to jedź jeszcze prędzej, bo znaczy to szybciej! Po przybyciu blademu z trwogi i przestraszonemu księciu Dzieduszycki tłumaczył, że woźnica nie rozumie po niemiecku, że powinien był wołać po polsku. Ale największym oryginałem z tego rodu, którego szczególnie gorąco kochała młodzież studencka, był przewodniczący Koła Polskiego w Wiedniu i minister ds. Galicji, ale przede wszystkim profesor historii filozofii i estetyki na Uniwersytecie Lwowskim - Wojciech Dzieduszycki, powszechnie zwany „Hrabia Wojtek"! Jakżeby mogli nie kochać studenci takiego profesora, który zaraz na wykładzie wstępnym oświadcza: Gdym już był dorosły, dryblas co się patrzy, poszła ze mną mamusia do prezesa ministrów Taffeego i mówi: „Ekscelencjo! Oto mój syn. Co z nim robić?". Spojrzał na mnie Taffee, patrzył długo, a wreszcie rzekł: „Na starostę to on wydaje mi się za głupi, ale profesorem uniwersytetu to on może być". 1 tak moi kochani - zostałem waszym profesorem. Oryginały, świrki, batiary i panny służące Cóż, nie sztuka ex cathedra wygłaszać takie filipiki, ale Hrabia Wojtek potrafił i podczas uroczystego bankietu z okazji jubileuszu Smolki (prezydenta parlamentu austriackiego) wystąpić ze słynną mową, która następnie była przerabiana i trawestowana w setkach dowcipów. Starożytni Grecy- mówił uroczyście z kielichem wina w ręku - wierzyli, że jeśli nowo narodzone dziecko Muza ucałuje w czoło, to wyrośnie z niego mędrzec, jeśli w usta lub oczy, znakomity mówca albo malarz. Gdzie Ciebie, dostojny Jubilacie, musiała ucałować Muza, skoro od tylu lat zasiadasz na fotelu prezydenta Rady Państwa! A mój ojciec do dzisiaj powtarza rubaszną fraszkę autorstwa Dzieduszyckiego, jaką ten puścił w lwowski obieg z okazji odsłonięcia pomnika Agenora hr. Go-łuchowskiego w Ogrodzie Jezuickim, który przedstawia stojącą postać namiestnika z papierem w ręku: Nad prewetem stoi, papier w ręku trzyma, załatwić się nie może, dziurki w du... ni ma! Ale hrabiowie i profesorowie dodawali fasonu raczej lokalom lwowskim niż ulicy Tu, na miejskim braku, niepodzielnie królowały „lwowskie świrki". Cała menażeria wariatuńciów, z których wprawdzie śmiała się gawiedź, ale których tak naprawdę Lwów w jakimś sensie ściągał, przygarniał, utrzymywał i krzywdy nie dał im zrobić. Taki słynny major „Meier", który w mundurze austriackiego dragona urzędował codziennie przed hotelem „George" i głośno komenderując na widok co bardziej szacownego gościa: „Hab Acht" (baczność), wyciągał rękę po datek. Pewnego razu wspomniany wyżej Hrabia Wojtek chciał zbyć natręta, mówiąc, że nie ma ani grosza, gdy na to major „Meier" szepnął: „Ta tu sztemp, żeby pan profesor bez szwajnerów hulał" (chodził bez pieniędzy) i wcisnął mu w rękę 2 złote. A „Durny Lolu" - chłopak z bogatej żydowskiej rodziny, który miał w domu wszystko, czego dusza zapragnie - nie wiedzieć czemu zrobił się „myszygiene": biegał po Lwowie wszędzie, gdzie grały orkiestry, i dyrygował. A „Ślepa Mińcia", która urzędowała pod pomnikiem Sobieskiego... Wysoka, chuda, w ciemnych okularach, siadała z harmonią na stołeczku i rzępoliła ile wlezie. Przeważnie milczała, ale jak jej batiary za dużo zaleźli za skórę, rzucała ochrypłym falsetem przerażające wiązanki przekleństw. Była to stała gra, bo batiarom w to graj i dla wyzwisk „Mińci" specjalnie ją podpuszczali. Albo taki „Buwaj" - stał godzinami pod zegarem przy „Kawiarni Wiedeńskiej", płaczliwie nucąc: Buwajte zdorowa, moja zołoteńko. Za drobny datek wyśpiewywał całe kuplety, które później powtarzała lwowska ulica. Niektóre nawet zapisane zachowały się w pamięci: Kto nie zna kochani Naj si mi zapyta A ja jemu powim, Co znaczy kobita. Kupił ja gazety Siad ja do tramwaju, Buwajte zdorowa, Ja już odjeżdżają Ulice lwowskich przedmieść to również batiarnia, i to nie zawsze w zgodzie z prawem. Wszak to właśnie tu, obok Uniwersytetu i Politechniki, miała miejsce słynna w Europie szkoła złodziejskiego fachu - „lwowska szkoła kasiarzy". Wieść niesie, że była najlepsza. Ojciec mój opowiadał pewną historię z własnych obserwacji z ul. Jozafata, gdzie mieszkali dziadkowie. Mieszkał tam też niejaki Władysław Ciastoń, to Oryginały, świrki, batiary i panny służące znaczy mieszkał de nomine, bo właśnie miał wyjść z więzienia. Chodziła o nim fama, że jest specem od mokrej roboty i wykonuje wyroki dintojry. Tuż przed jego powrotem wszystkie okoliczne podwórka szumiały: co to będzie, co to będzie, jak Ciastoń wyjdzie... Wyszedł - drobny, szczupły mężczyzna, w eleganckim tenisowym garniturze, kapelusz borsalino, wszystkim się grzecznie kłania, „całuję rączki" itd. Matka jego prowadziła pralnię, no, nie tyle pralnię, ile po prostu żyła z prania. Pewnego razu, gdy szła z koszem pełnym bielizny potrącił ją na chodniku jakiś „funiasty łyta" (dostatnio wyglądający obywatel). W jednym momencie wyskoczył Ciastoń z bramy, dwie „facki" i „łyta" leży na chodniku. Żeby na zawsze zapamiętał, usłyszał: „I jak moja mama idzi, naj ci si zdaji, że to Matka Boska idzi!". Bo lwowskie batiary miały swój honor. Miały też i ogromne poczucie humoru. Po 1945 r. spora część batiami trafiła na Śląsk; jedni we Wrocławiu zorganizowali słynną „Bandę Tata", inni urzędowali w Bytomiu i Gliwicach. Wraz z dawnym Lwowem i całym „tamtym światem" znikło jeszcze jedno charakterystyczne zjawisko - panny służące. A było ich na przełomie XIX i XX w. ponad 30 tys. One też miały swój wielki udział w tworzeniu klimatu Lwowa. Los ich nie był godny pozazdroszczenia, ale jednak przyjeżdżały do wielkiego miasta za chlebem i w większości jednak zdobywały mężów i jakąś przyszłość. Ona u wielkich państwa służy taj do niegijuży, sznycli mam w bratrurzy ta przyjdź pan przyjdź- śpiewano w lwowskich tingel-tanglach, ale nie tylko śpiewano, bo niejednemu strażakowi czy wojakowi sznycli tak zasmakuwali, że brał dziuni popud kolki i hulał na Wysoki Zamek abu do Stryjskiego Parku, a potem do św. Antoniego, jak był z Łyczakowa, abu do Św. Elżbiety, jak był z Gródka, i było lwowskie wesele. Jedną taką pannę służącą udało mi się poznać. Kundzia miała ponad 70 lat. Nazywała się Zofia Kunderman, ale wszyscy mówili jej Kundzia albo Gutermanka. Opowiadała, że urodziła się na wsi pod Lwowem, jako jedno z 14 dzieci niemieckiego kolonisty. Kiedy miała lat 15, rodzice oddali ją do miasta na służbę i tak już zostało. Kundzia była u nas w domu, ale prowadziła swoisty proceder. Co kilka miesięcy, kiedy tylko uzbierała w portfelu większą sumę pieniędzy, żegnała się z wszystkimi i szła do domu starców - opłacając sobie pobyt. Któregoś dnia, gdy właśnie kolejny raz wybierała się do „Caritasu", mieszkający z nami wuj Kazimierz Kruczkowski (obrońca Lwowa) spytał ją: - O, to Kundzia teraz bogata, Kundzi tak dobrze, że już nawet by do Lwowa nie wracała. -Ta jak ni... -odparła. - No przecież, tu teraz wszystko w domu starców opłacone, a tam Kundzia nic nie ma? - Ta jak nic, a całe miasto moje... - I co, poszłaby Kundzia? -Joj, na piechoty, na bosaka... Tu wuj wyjął z portfela jakiś banknot i wręczył Kundzi, mówiąc: - No, to żeby nie na bosaka, to będzie Kundzia miała na porządne „meszty" (po lwowsku buty). Bo lwowskie świrki, profesory batiary i służące - wszyscy mieli swój honor i miłość do miasta najprzedniejszej próby... No i naj ktu powi, żyjest drugi taki Miastu na świeci cafym - żeby je tak kochać za nic. Naj ktu powi, żyjest gdzie w świeci drugi taki naród jak lwowski batiary... Oryginały, świrki, batiary i panny służące WIELCY ZE LWOWA 1. Grzegorz z Sanoka (1406-77) -humanista, poeta, filozof, od 1451 r. arcybiskup lwowski. 2. Marcin Lwowczyk (Leopolita; ?-1589) - najwybitniejszy polski kompozytor doby renesansu. 3. Jan Leopolita (Jan Kasprowicz-Nycz; 1523-72) - humanista, teolog, pedagog, profesor Akademii Krakowskiej. 4. Jan Ziarnko (Le Grain, Grano, Jan Leopolita, Joannes Polonus; 1575-1626) - europejskiej sławy rysownik i ilustrator książek. 5. Jakub ze Lwowa, Szymon Polak, Mikołaj Atabiowicz, Sefer Muratowicz - Ormianie lwowscy, w XVI i XVII w. tłumacze i posłowie królów polskich na Krym, do Turcji i Persji. 6. Szymon Szymonowie (Simon Simonides; 1558-1629) - mieszczanin lwowski pochodzenia ormiańskiego, wybitny poeta łacińsko-polski doby renesansu. 7. Sebastian Fabian Klonowie zwany Acernus (1545-1602) - znakomity poeta polsko-łaciński, autor Roxolanii. 8. Michał Boym (1614-59) - syn Jerzego Boyma, patrycjusza lwowskiego, doktora medycyny, fundatora kaplicy Boimów; uczony przyrodnik, lekarz, podróżnik. 9. Samuel Kuszewicz i Paweł Ławrysiewicz - Rusini, kupcy lwowscy. Jako delegaci miasta na rozmowy z oblegającymi Lwów Chmielnickim i Butulinem w 1655 r. zajmowali najtwardsze stanowisko wobec Kozaków i Moskwy, dając dowód przywiązania ludności rusińskiej do Rzeczypospolitej. 10. Józef Bartłomiej i Szymon Zimorowicowie - bracia należący do patrycjatu XVII-wiecznego Lwowa, poeci i kronikarze. 11. Andrzej Maksymilian Fredro (1620-79) - kasztelan lwowski, rzecznik wolności szlacheckiej, autor łacińskich traktatów politycznych i historycznych. 12. Józef Szumlański - Rusin, osobisty przyjaciel króla Jana III Sobieskiego. Pierwszy arcybiskup greckokatolicki Lwowa. 13. Aleksander Fredro (1793-1876) - największy polski komediopisarz, autor komedii narodowej, głównie z życia prowincjonalnej szlachty. 14. Kasper Cięglewicz (1807-86) - Rusin, rzecznik idei polsko-ukraińskiego braterstwa, uczestnik powstania listopadowego. 15. Artur Grottger (1837-67) - jeden z głównych przedstawicieli romantyzmu w malarstwie polskim. .:.:?. :??; V:\-J '?. .?... 16. Płaton Kostecki (1832-1908) - pisarz i dziennikarz ukraiński, rzecznik idei trójnarodowej Rzeczypospolitej Polski, Litwy i Rusi. 17. Kazimierz Badeni (1846-1909) - wybitny polityk galicyjski, w latach 1895-97 premier Austrii. Zwolennik ścisłej współpracy Polaków i Ukraińców (Rusinów). 18. Gabriela Zapolska (1857-1921) - właściwie Maria Gabriela Śnieżko-Błocka, z domu Korwin-Piotrowska, pisarka i aktorka. Szczególną popularność zdobyły sztuki satyryczno-obyczajowe: Moralność pani Dulskiej, Skiz, Ich czworo. 19. Oswald Balzer (1858-1933) - historyk prawa, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, jeden z najwybitniejszych polskich uczonych w tej dziedzinie. 20. Józef Nusbaum-Hilarowicz (1859-1917) - zoolog, ewolucjonista, profesor Akademii Weterynaryjnej, później Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. 21. Mariusz Zaruski (1867-1941) - generał, legionista, taternik, żeglarz, pisarz, członek Sokoła, założyciel Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego, fundator harcerskiego żaglowca szkolnego Zawisza Czarny. 22. Ignacy Mościcki (1867-1946) - naukowiec, w latach 1926-39 prezydent państwa. Od XII 1939 na emigracji w Szwajcarii. 23. Kazimierz Bartel (1882-1941) - matematyk, profesor geometrii wykreślnej Politechniki Lwowskiej, również znany polityk - trzykrotny premier II RR Zamordowany przez Niemców we Lwowie w lipcu 1941 r. 24. Andrzej Małkowski (1888-1919) - twórca polskiego harcerstwa, kierownik pierwszego polskiego kursu skautowskiego w 1911 r. we Lwowie. 25. Kornel Makuszyński (1884-1953) - pisarz, felietonista i krytyk teatralny. Szczególną popularność w całej Polsce przyniosły mu powieści dla dzieci i młodzieży (Panna z mokrą głową, Awantura o Basię, Szatan z siódmej klasy) i pierwszy polski komiks Przygody Koziołka Matołka. 26. Kazimierz Sosnkowski (1885-1969) - absolwent Politechniki Lwowskiej, polityk, generał, jeden z przywódców Organizacji Bojowej PPS. W latach 1939^4 następca prezydenta RP, w latach 1943-44 Naczelny Wódz. 27. Władysław Sikorski (1881-1944) - absolwent Politechniki Lwowskiej, polityk, generał, współorganizator Legionów Polskich. W okresie międzywojennym premier, minister spraw wewnętrznych, szef Sztabu Generalnego. Od października 1939 r. premier i Naczelny Wódz. Zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze w niewyjaśnionych do dzisiaj okolicznościach. 28. Eugeniusz Romer (1871-1954) - profesor geografii Uniwersytetu Lwowskiego, najwybitniejszy polski kartograf, twórca nowoczesnej polskiej kartografii, autor szeregu atlasów, założyciel Instytutu Kartograficznego „Książnica-Atlas", wiceprzewodniczący Międzynarodowej Unii Geograficznej. ? 120 Wielcy ze Lwowa 29. Stefan Banach (1882-1945) - profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, najwybitniejszy polski matematyk, twórca „lwowskiej szkoły matematycznej". Twórca teorii przestrzeni liniowo-metrycznych, które od niego wzięły nazwę „przestrzeni Banacha". 30. Rudolf Weigl (1883-1957) - zoolog, bakteriolog, uczeń i współpracownik Nusbauma-Hilarowicza, profesor UJK, wynalazca szczepionki przeciw tyfusowi. Kandydat Polski do Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. 31. Kazimierz Twardowski (1866-1938) - filozof, psycholog, profesor Uniwersytetu Lwowskiego, założyciel Polskiego Towarzystwa Filozoficznego. W psychologii pionier nowoczesnej szkoły badawczej w zakresie psychologii pojęć (rozróżnienie aktu, treści i przedmiotu przedstawień i sądów). 32. Zbigniew Herbert (1924-98) - najwybitniejszy polski poeta drugiej połowy XX w, podejmujący w swojej twórczości problemy moralno-filozoficzne (Pan Cogi-to) z odwołaniem się do dorobku kultury antycznej. Istotą przesłania Herberta jest heroiczny opór wobec totalitaryzmu, odmowa udziału w przemocy i kłamstwie. 33. Stanisław Lem - ur. we Lwowie w 1921 r., światowej sławy pisarz prozy fanta- stycznonaukowej (Eden, Obłok Magellana, Solaris), również eseista z zakresu filozofii i syntez kulturowych (Summa technologiae). Autor jednej z pierwszych po II wojnie książek o Lwowie - Wysoki Zamek. Laureat wielu nagród międzynarodowych. 34. Wojciech Kilar - ur. we Lwowie w 1932 ?., kompozytor światowej sławy. Autor licznych ilustracji muzycznych do filmów, głównie amerykańskich. Jego dziełem jest znakomita muzyka do filmowej wersji Pana Tadeusza, jak również szereg kompozycji nawiązujących do ludowej muzyki góralskiej (Orawa, Krzesany. 35. Żołnierz Nieznany - kiedy w 1925 r. przystąpiono w Polsce, wzorem Francji, do utworzenia symbolicznego grobu nieznanego żołnierza, losowanie wskazało Lwów jako to pobojowisko, z którego ciało nieznanego żołnierza, poległego w bojach lat 1918-20, miało być przeniesione do Warszawy jako symbol ofiary za ojczyznę. 29 października 1925 r. na Cmentarzu Obrońców Lwowa dokonano ekshumacji ciał ze wspólnej mogiły nierozpoznanych żołnierzy a pani Jadwiga Zarugiewi-czowa, matka żołnierza poległego na polach Zadwórza, wskazała na jedno z nich. Cały kraj brał udział w uroczystościach. Najpierw we Lwowie odbyły się egzekwie w Katedrze Łacińskiej, potem pożegnanie na Dworcu Głównym (trumnę wieziono na lawecie armatniej przez całe miasto pośród szpaleru tłumów). Na wszystkich większych stacjach pociąg zatrzymywał się, odprawiano msze, składano kwiaty. Nocą na trasie przejazdu wzdłuż torów zapalano stosy drewna, kolejarze stali z płonącymi pochodniami, wojskowi salutowali... Po uroczystościach w katedrze warszawskiej trumna z prochami spoczęła w kolumnadzie Pałacu Saskiego. 22 listopada 1989 r. delegacja Towarzystwa Miłośników Lwowa z Kazimierzem Kruczkowskim, obrońcą Lwowa z pamiętnego listopada 1918 r. (miał wtedy 11 lat), złożyła wieńce na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza. Dowódca warty - na własną rękę - zrobił zbiórkę kompanii wartowniczej, a żołnierze wysłuchali słów Kruczkowskiego, który opowiedział historię grobu, przybliżając jego związek z obroną Lwowa. Wielcy ze Lwowa ? rona Lwowa nadal trwa k5 2° w O Z 3 Cieszy, że dziś, po tylu latach milczenia o Lwowie, nie trzeba już wydobywać z mroku zapomnienia czynów Orląt, postaci i dzieł wielkich bohaterów i zwykłych szarych zjadaczy lwowskiego chleba, którzy przez 600 lat tworzyli jego polską historię. Dziś każdy może sięgnąć po dziesiątki książek o tym mieście, każdy może pojechać - choć po drodze musi przejść odprawę graniczną - i je zobaczyć. Rzec by można: causa flnita - problem z głowy, fakty zapisano w księgach, bohaterów wspomni się „z okazji", złoży wiązankę kwiatów, życie pobiegnie dalej. A jednak jest inaczej. Jest dokładnie tak, jak napisał Herbert - obrona trwa i, czego nie przewidział poeta, obrońców przybywa. Cegiełka po cegiełce, kamyczek po kamyczku. Do mozaiki pod nazwą „Ojczyzna" dokładają swoje „nie zapomnij" nowi obrońcy Lwowa. Albowiem to, że lwowską chorągiew mocno dzierżyli dotąd Hemar, Herbert, Paran-dowski, Szolginia, Konarski, że nadal trwają w szeregu - mimo, iż co chwilę ktoś pada i słychać komendę szlusuj - Janicki, Lem, Wasylkowski, Nicieja, fco-maczewska, to jest najzupełniej zrozumiałe. Oni „tamten Lwów" zdążyli poznać i pokochać. Oni są Odyseusza-mi zawsze zdążającymi do Itaki. IU J«JbV«IIIJ) WW »nvilll JVI VU< ??? ?*«|#? EB^a Ale oto wyrosło nowe pokolenie, które podjęło lwowski mit z zupełnie innej perspektywy - nie raju utraconego, ale drogi... Kiedy młody śląski poeta Marcin Hałas stwierdza, że jest tylko Lwów, kiedy Ślązak z urodzenia Lesław Nowara pisze: czemu cię matko Pan Bóg Śląskiem pokarał, kiedy kilkunastoletnie dzieci w Bytomiu śpiewają Ja chcę do Lwowa, kiedy coraz gęściej jest od polskich wycieczek szkolnych na lwowskich cmentarzach - to fakty te, poza wszystkim innym, oznaczają, że Lwów jest nam ciągle bliski. A choć nadal jeszcze do Lwowa daleko aż strach, przez cały czas odcięcia od macierzy genius loci tego magicznego miasta jest z nami. Miasto skazane na niepamięć stale upominało się o należne mu miejsce w polskiej kulturze i historii. Kiedy w filmie Pan Tadeusz rozlegają się dźwięki poloneza, skomponowanego przez wielkiego, lwowskiego przecież, choć zamieszkałego w Katowicach, kompozytora Wojciecha Kilara, i zda się, że każde polskie serce odczuwa je i przyjmuje tak, jakby były zrośnięte z nim od dzieciństwa, od kołyski, od zawsze - to właśnie grają swą cudowną muzykę Kresy. Od Wilna po Lwów przypominając: tu jesteśmy, w twoim sercu. Nie zapomnij. INDEKS POSTACI 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich 65, 99 Aprikosenkranz 86 Arciszewski JCrzysztof 44, 66 Arctowski Henryk 75 Atabiowicz Mikołaj 119 Baczewski Leopold Maksymilian 94 Badeni hr. Stanisław 79 Badeni Kazimierz 120 Balzer Oswald Maria 75, 120 Banach Stefan 68, 75, 98, 105, 121 Bandera Stepan 65, 112 Bandinelli Bartolomeo 53 Bandinelli Roberto 52 Barącz Tadeusz 79, 105 Barbon Piotr 52, 63 Bartel Kazimierz 68, 75, 111, 112, 120 Bartos Wojciech 102 Barycki Bronisław 108 Baryła Władysław 108 Bauer Karol 105 Bauman Jan 108 Bazan Albin 108 BąkJózef 108 Bełza Władysław 77, 105 Bemer Andrzej 47, 61 Bentsch Irena 108 Berger Feliks 108 Bielecki Jan 108 Biliński Leon 110 Bitschan Jurek 108, 110 Blejwas Abraham 108 Bogusławski Wojciech 81, 82 Boim Jerzy 43, 60 Boimowie bracia 55 Borchard Olgierd 89 Borkowska Józefa 64 Boym Gyorgy 60 Boym Michał 72, 119 Boy-Żeleński Tadeusz 75, 112 Bór-Komorowski Tadeusz 68 Bratkowski Antoni 92 Brossard Andre 110 Brzezoń Józef 108 Budzyński Wiktor „Tolu" 86 Bulla Franciszek 81, 82 Chamiec Zdzisław 86 Chlamtacz Marceli 110 Chmielnicki Bohdan 33, 44, 66, 73 Cieszyński Antoni 112 Cięglewicz Kacper 106, 119 Ciotka Bańdziuchowa 86 Damiani Paweł 63 DeWitteJan 19,64 Dębicki Stanisław 79 Didur Adam 83 Dobrzaniecki Władysław 92 Dobrzański Władysław 113 Dybowski Benedykt 105 Dzieduszycki Wojciech 116 Ernst Jan 86 Konarski Feliks (Ref-Ren) 86 Filippi Parys 84, 105 Fiodorów Iwan 63 Floriański Władysław 83 Franko Iwan 106 Fredro Aleksander 57, 80, 83, 99, 116,119 Fredro Andrzej Maksymilian 119 Fryling Jan 79 Gadomski Walery 64 Gansiniec Ryszard 75 Gąska Mikołaj 54 Gębarowicz Mieczysław 75 Głowiński Samuel 73 Godebski Cyprian 77 Gołuchowski Agenor 74, 99, 117 Gorgolewski Zygmunt 78 Goszczyński Seweryn 105 Grabski Stanisław 75 Grek Jan 113 Grodzicki Paweł 66 Grottger Artur 39, 64, 102, 105, 119 Grządzielski Jerzy 113 Grzegorz z Sanoka 13, 54, 72, 119 Hamerski Edward 113 Hanak Tadeusz 70 Harasimowicz Marceli 79 Hemar Marian 15, 62, 78, 86, 102, 124 Herbert Zbigniew 15, 78, 112, 121, 124 Hilarowicz Henryk 113 Hochberger Juliusz 50, 74 Hornung Zbigniew 104 Jabłonowski Stanisław 34, 99 Jakub ze Lwowa 119 Janicki Jerzy 44, 67, 124 _i ? U_„ Jasieński Stanisław 34, 99 Kaczor-Batowski Stanisław 79 Kamiński Jan Nepomucen 82, 83 Kampian Marcin, 48 Kapuściński Józef 100 Karaszewicz-Tokarzewski Michał 111 Kasprowicz Andrzej Gabriel 59 Kasprowicz Jan 80, 97 Kasprowicz-Nycz Jan 72, 119 Kazimierz Wielki 11, 24, 26, 27, 28 Kętrzyński Wojciech 30, 44, 47, 77, 105 Kiemicki Rafał 35 Kilar Wojciech 54, 121, 125 Kiliński Jan 99 Kleiner Juliusz 75 Klonowie Sebastian Fabian 15,119 Konarski Feliks 86 Koniecpolski Stanisław 66 Konopnicka Maria 105, 106 Korniak Konstanty 52, 63, 64 Korzeniowski Apollo 83 Kossak Wojciech 102 Kostecki Płaton 120 Kowalski Bronisław 70, 102 Krassowski Piotr 59, 70 Krukowski Włodzimierz 113 Kruszewicz Samuel 119 Krywonos Maksym 44 Kulczyński Stanisław 75 Laguet Jean 108 Lem Stanisław 15, 45, 47, 121, 124 Leopolita Jan 119 Leopolita Maciej 72 Lewiński Jan 93 Longchamps de Berier Roman 113 Lubomirski Henryk 77 Lupuł Aleksander 62 Lwowczyk Marcin 119 Ławrysiewicz Paweł 119 Łomnicki Antoni 50, 113 Łukasiewicz Ignacy 93, 94 Majewska Włada 86 Makuszyński Kornel 8, 120 Małachowski Godzimir 79, 80 Małecki Antoni 74, 78 Małkowski Andrzej 120 Marconi Leonard 67, 105 Markowski Julian 101, 102 Matejko Jan 75 Mazur Stanisław 68, 98 Mączewski Stanisław 113 Mączyński Czesław 110 Mehoffer Józef 60 Meretyn Bernard 57 Mickiewicz Adam 45 Mikolasch Piotr 92 Mościcka Michalina 70 Mościcki Ignacy 68, 98, 120 Muratowicz Sefer 119 Nachmanowicz Izaak 61 Napór Magdalena 93 Niżniowska Małgorzata 60 Nowicki Witold 113 Nowotarski Antoni 71 Nusbaum-Hilarowicz Józef 120 Oberlaender Theodor 112 Obmiński Tadeusz 65, 71 Opałek Mieczysław 84 Ordon Władysław (Szancer Władysław) 105 Ossoliński Józef Maksymilian hr. na Tę-czynie 37, 76, 77 Ostrowski Tadeusz 113 Papce Fryderyk 11, 35, 39, 104 Parandowskijan 15, 45, 61, 97, 124 Paulus Kalus Murator zob. Rzymianin Piotr Pawlikowski Tadeusz 80 Perrier Abel 105 Petrus Italus (zob. Rzymianin Piotr) Petry Juliusz Stefan 85 Petrykiewicz Antoś 108, 110 Pflsterjan60 Pininski hr. Leon 79 Pobóg-Szeptyccy Atanazy i Leon 57 Podkowa Iwan 27 Pokutyński Filip 98 Popiel Antoni 79, 80, 93 Popiel Tadeusz 79 Progulski Stanisław 113 Radca Strońć 86 Rejchan Stanisław 79 Rencki Roman 113 Rodakowski Henryk 75 Rodzina Albertich 52 Rodzina Kampianów 32, 55 Romer Eugeniusz 10, 75, 109, 120 Rosen Jan Henryk 60 Rozwadowski Zygmunt 79, 102 Rusin Dawid 63 Rybkowski Tadeusz 79 Rychter Józef Franciszek 50 Rzymianin Paweł 55, 59, 60, 61, 65 Rzymianin Piotr 52 Sadłowski Władysław 85 Scholz Hanusz 61 Scott Elgin 110 Siemiradzki Henryk 79 Sieradzki Włodzimierz 113 Sikorski Władysław 50, 68, 120 Skarbek hr. Stanisław 39, 81, 84 Slapa Karol 67 Smolka Franciszek 38,45, 99,105, 117 Smreker Oskar 50 Sobieski Jan III 33, 34,44, 52, 99 Solikowski Dymitr 72 Sołowij Adam 113 Sosnkowski Kazimierz 68, 69, 120 Stalin Józef 70 Steinhaus Hugo 68, 75, 98 Stożek Włodzimierz 113 Styka Jan 102 Szczepko 86 Szendzielarz Karol 84 Szeptycki Andrzej 57 Szolc Stanisław 47 Szolc-Wolfowicz Jan 55 Szolginia Witold 15, 55, 61, 75, 86, 101, 124 Szuchewycz Roman 65, 112 Szumlański Józef 119 Szymon Polak 119 Szymonowicz Szymon 119 Talowski Teodor 85 Tarlerski Edward 98 Tchorzewski Tytus 105 Teodorowicz Józef 60 Toepfer Naftaly 97 Tońko 86 Twardowski Kazimierz 121 Ujejski Kornel 99 Untenbaum 86 Vetulani Kazimierz 113 Vogelfaenger Henryk 86 Wajda Kazimierz 86 Wasilewski Ludwik 69 Wasylewski Stanisław 14, 57, 61, 76, 77 Wasylkowski Janusz 15, 124 Weigel Kasper 113 Weigl Rudolf 72, 75, 121 Wiczkowski Józef 49, 58 Wiśniowski Teofil 100 Witkiewicz Roman 113 Wittlin Józef 10,61 WitwerHartmann51, 105 Zachariewicz Alfred 93 Zacharjewicz Julian 67 Zamojski Stanisław 77 Zapolska Gabriela 46, 83, 105, 120 Zaruski Mariusz 120 Zbierzchowski Henryk 94, 97 Zechjan92 Ziarnko Jan 119 Zimorowiczowie Józef Bartłomiej i Szymon 119 Żołnierz Nieznany 121 INDEKS HASEŁ NIEOBOJĘTNYCH___________ Adonis 50 Akademia 73 Akademia Stanowa 73 Amfitryta 50 Apteka Mikolascha 92 Arsenały: Królewski 66 Miejski 66 Sieniawskich 66 Baczewski Leopold Maksymilian 94 Baszta Bema (zob. Ossolineum) Baszta Prochowa 66 Biblioteka Baworowskich 66 Brama Halicka 65 Bursa Abrahamowiczów 111 C.k. Akademia Realno-Handlowa 68 C.k. Instytut Techniczny 68 Cerkwie: korniaktowska (zob. wołoska) Uśpienia (zob. wołoska) Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny (zob. wołoska) wołoska 62 Chór ERYANA 86 Ciastka „od Zalewskiego" 98 Cmentarz Łyczakowski 104 Cmentarz Orląt 106 Collegium: Jezuickie 72 Medicum 73 Nobilium (Theresianum) 73 Czarni 90 Diana 50 dobrostańska woda 50 Dom Darowskiego 68 Dworzec 111 Fabryka Wódek i Likierów Baczew-skiego 39 Fregata Net 89 Góra Katowska (zob. Góra Wiśniowskiego) Góra Straceń (zob. Góra Wiśniowskiego) Góra Tracenia (zob. Góra Wiśniowskiego) Góra Wiśniowskiego 101 Górka Powstańców Styczniowych 105 Hotel „George" 99 Hyclagóra (zob. Góra Wiśniowskiego) II Dom Techników 70 IV Zlot Sokolstwa Polskiego 90 Jarmarki świętojurskie 56 Kabaret „Nasze Oczko" 86 Kamienice: Anczewskich 52 Bandinellich 53 Czarna 52 Królewska 53 Kaplice: Ogrojcowa 55 rodziny Gołąbów 105 Trzech Króli 64 Kasyno Miejskie 98 Kasyno Narodowe 98 Katedra Budowy Dróg i Tuneli 70 Katedra Fizyki i Chemii 71 Katedry: Łacińska 53 Ormiańska 58 Unicka 56 Kawiarnia „Ziemiańska" 85 Klasztor Karmelitanek Trzewiczko- wych75 Komitet Budowy Wydziału Mechanicznego Politechniki Lwowskiej 71 Konstytucja 3 Maja 75 Kopiec Unii Lubelskiej 44 Kopuła (zob. Ossolineum) Kościoły: Dominikanów (cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Najświętszej Eucharystii) 64 Kościół i klasztor Bernardynów 64 Matki Boskiej Ostrobramskiej 65 Panny Marii 72 Panny Marii Śnieżnej 25 św. Agnieszki 75 św. Elżbiety 65 św. Jana Chrzciciela 25 Krzyż Virtuti Militari 14 - Kurtyna Siemiradzkiego 80 Lechia 90 Madonna Jackowa 64 Małopolska Armia Ochotnicza 40 Międzynarodowe Targi Wschodnie 87 Muzea: Historii Religii 64 Historyczne Ukrainy 52 Jana Sobieskiego 52 Zbiorów Lubomirskich Nachtigall 112 Naczelna Komenda Wojska Polskiego 110 Neptun 50 Najświętsza Panna Łaskawa 55 Oddział Lasowy 71 Ogród Jezuicki 72 ORP Lwów 89 Ossolineum 75 Ostatnia wieczerza 60 Panorama Raciawicka 102 Park Kościuszki 72 ParkStryjski 101 Pasaż Mikolascha 93 Plac Powystawowy 87 Pogoń 90 Politechniczny] Instytut im. Leninowskiego Komsomołu 71 Politechnika 67 Polskie Radio Spółka Akcyjna 85 Pomniki: Adama Mickiewicza 99 Agenora Gołuchowskiego 99 Aleksandra Fredry 99 Bartosza Głowackiego 99 Jana III Sobieskiego 99 Jana Kilińskiego 99 Kornela Ujejskiego 99 Stanisława Jabłonowskiego 99 Stanisława Skarbka 99 Szymona Wizunasa 105 Przedmieście Halickie 8 Rada Miejska 78 Ratusz 47 Restrauracje: „Atlas" 96 „U Naituły" 97 Dawna siedziba Sejmu Galicyjskiego 72 Stary Uniwersytet 72 - Stowarzyszenie Architektów Polskich 71 Synagoga Złotej Róży 61 Szkoła Realna 68 Śląska Wstęga Waleczności 70 św Jacek Odrowąż 23 św. Jan Duklan 64 Święty Jur 56 Teatry: im. Zańkowieckiej 84 Skarbkowski 83 Wielki 78 Towarzystwo Gimnastyczne Sokół 89 Turesahaw (zoh Synagoga Złotej Róży) Unia Lubelska 75 Uniwersytet 72 - Wały Hetmańskie 34 Wesoła Lwowska Fala 86 Wola Dobrostańska 50 Wódka Mikolascha 92 Wydział Krajowy 78 Wysoki Zamek 44 Wzgórza Wuleckie 111 Zadwórze 70 Zakład Narodowy im. Ossolińskich (zoh Ossolineum) Zakład Naukowo-Rolniczy 71 Zakład pogrzebowy Kurkowskiego 105 Złota Księga Atlasowa 97 Związek Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich 89 Żelazna Kompania 105 ———?" BIBLIOGRAFIA 1. Abraham W. : Powstanie organizacji Kościoła Łacińskiego na Rusi, Lwów 1909 2. Barącz S.: Rys dziejów Ormian, Tarnopol 1867 3. Bartoszewicz K.: Dzieje Galicjii, Lwów 1894 4. Biblioteka Lwowska, t. 1-6, Warszawa 1990 (reprint) 5. Borchardt K.O.: Znaczy równik na rumbie, Gdańsk 1992 6. BonusiakW: Kto zabił profesorów lwowskich, Rzeszów 1989 7. Chajes W: Semper Fidelis - pamiętnik Polaka wyznania mojżeszowego, Kraków 1997 8. CharewiczowaŁ.: Lwów na przełomie XVII i XVIII wieku, Lwów 1931 9. Czołowski A.: Historia Lwowa od roku 1600 do roku 1772, Lwów 1927 10. Dąbczański A.: DieruthenisheFragein Gałizien, Lwów 1850 11. Dzieduszycki M.: Kościół katedralny lwowski obrządku łacińskiego pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP, Lwów 1872 12. Finkel L., Głąbiński S.: Historia i Statystyka monarchii austriacko- węgierskiej, Lwów 1897 13. Finkel L., Starzyński S.: Historia Uniwersytetu Lwowskiego, Lwów 1894 14. Gębarowicz M.: Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI i XVII wieku, Wrocław 1973 15. HemarM.: Tylko dla lwowian, Warszawa 2000 16. Herbert Z.: Raport z oblężonego miasta, Paryż 1983 17. Hollankowie A. i E.: I zobaczę miasto Lwów, Rzeszów 1990 18. Janicki}.-. Ni ma jak Lwów, Warszawa 1990 19. Janusz ?.: Lwów dawny i dzisiejszy, Lwów 1928 20. Janusz ?.: Zabytki monumentalnej architektury Lwowa, Lwów 1928 21. Jaworski F.: Lwów stary i wczorajszy, Lwów 1910 22. Jaworski F: Obrona Lwowa 1655, Lwów 1905 23. Kajdański E.: MichałBoym ostatni wysłannik dynastii Ming, Warszawa 1988 24. Kasprowicz B.S.: Moim miastom, Warszawa 2004 25. Klimecki M.: Polsko-ukraińska wojna o Lwów, Warszawa 1999 26. Krzyżewski T: Księga humoru lwowskiego, Warszawa 1995 27. Lasocka ?.: Teatr Lwowski w latach 1800-1842, Warszawa 1967 28. Limanowski ?.: Galicja, Lwów 1899 29. Limanowski ?.: Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej, Kraków 1922 30. Łazuga W: Rządy polskie w Austrii, Poznań 1991 31. Łomaczewska D.: Serce wydarte z polskiej piersi - Lwów w poezji, Warszawa 1993 32. Łoziński W.: Patrycjat i mieszczaństwo lwowskie XVI i XVII wieku, Lwów 1898 33. Łoziński W.: Sztuka lwowska w XVI i XVII wieku, Lwów 1898 34. Maliński M.: Kresy - śladami naszych przodków, Kraków 2002 35. Mańkowski T: Dawny Lwów, jego kultura i architektura, Lwów 1936 36. Mańkowski T: Dzieje gmachu Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Lwów 1927 37. Marjan A.: Rusini, Lwów 1869 38. Nicieja S.S.: Cmentarz Łyczakowski we Lwowie, Wrocław 1988 39. Obogi O.: Przewodnik ilustrowany po ces. król. austr. kolejach państwowych, Wiedeń 1885 40. ????? ?: Historia miasta Lwowa w zarysie, Lwów 1924 41. Pajączkowski E: Teatr Lwowski pod dyrekcją Tadeusza Pawlikowskiego, Kraków 1961 42. Popławski Z.: Politechnika Lwowska, Wrocław 1994 / Dzieje politechniki lwowskiej 43. Rocznik Lwowski 1991-2004, Instytut Lwowski, Warszawa 1991-2004 44. Romer E.: Pamiętniki, Kraków 1988 45. Rudnicki J.: Lwów, karta z dziejów Polski, Glasgow 1943 46. Sas-ZubrzyckiJ.: Zabytki miasta Lwowa, Lwów 1928 47. Stęczyński M.B.: Okolice Galicyi, Lwów 1847 48. Szolginia W: Tamten Lwów, t. 1-6, Wrocław 1992 49. Wacek R. i zespół: Księga Pamiątkowa Lwowskiego Klubu Sportowego POGOŃ, Lwów 1939 50. Wasylewski S.: Bardzo przyjemne miasto, Katowice 1990 51. Wasylewski S.: Lwów, Poznań 1927 52. WasylkowskiJ.: Piosenki lwowskiej ulicy, Wrocław 1987 53. Wiczkowski}.-. Lwów. Jego rozwój i stan kulturalny, Lwów 1907 54. WittlinJ.: Mój Lwów, Londyn 1975 55. Zubrzycki D.: Kronika miasta Lwowa, Lwów 1844 56. Żyła Wł.: Katedra ormiańska we Lwowie, Lwów 1935 ......Jy .'. ?:>{..' kzdrołnfkB ______________sentymentalny **>« Szanowni Podróżnicy! Zachęcamy gorąco do wstąpienia do Klubu Bezdrożnika. Członkostwo w Klubie to możliwość łatwiejszego i tańszego ?????'? przewodników, map, atlasów, rozmówek, książek podróżniczych oraz wydawnictw multimedialnych. Klub Bezdrożnika powstał dla Was - ludzi podróżujących po świecie i poszukujących informacji przydatnych podczas planowania podróży. Informacjete sa. w zasięgu ręki, a znajdziecie je w przewodnikach wydawnictwa Bezdroża oraz w portalu podróżniczym www.bezdroza.com Aby zostać członkiem Klubu, wystarczy wypełnić niniejszą ankietę i wysłać ją na adres wydawnictwa. Ze swojej strony zapewniamy: • wysyłkę katalogu wydawniczego Bezdroży dwa razy w roku (październik/listopad i kwiecień/maj) • 3% zniżki dla Członków Klubu na zakup towarów oferowanych w księgarni internetowej www.bezdroza.com ? udział w przeznaczonych wyłącznie dla Klubowiczów konkursach z cennymi nagrodami • subskrypcję Internetowego Informatora Podróżniczego www.bezdroza.com wysyłanego drogą e-mailową (zainteresowanych subskrypcją prosimy o zaznaczenie pola krzyżykiem ? oraz podanie adresu e-mail w ankiecie) TWOJE OPINIE 1. Uwagi i opinie o książce: 2. Gdzie została zakupionya książka? 3. Skąd dowiedziałeś/dowiedziałaś się o tej książce? 4. Ile tytułów Wydawnictwa Bezdroża poznałeś/poznałaś do tej pory? Q 1-3 G 4-6 ? powyżej 6 ? jeszcze nie znam TWOJE PODRÓŻE 1. Jakie miejsca odwiedziłeś: odwiedzisz: ? ? ? G ? ? D D D D ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? ? Europę Zachodnią (Niemcy, Austria, Włochy i wszystkie kraje na zachód od nich, z W. Brytanią i Irlandią) Europę Północną (Norwegia, Szwecja, Finlandia, Islandia) .. r ??, Europę Środkową i Południową (Czechy, Słowacja, Węgry, Rumunia, Bułgaria, kraje b. Jugosławii, ??????? Europę Wschodnią (Litwa, totwa, Estonia, Białoruś, Ukraina, Mołdawia, europejska część Rosji; Azję Północną i Środkową, w tym Chiny Azję Wschodnią (Kamczatka, Sachalin, Korea Pn. i Pd., Japonia) Bliski Wschód (Turcja i Iran oraz wszystkie kraje na południe od nich; bez Egiptu i Sudanu) Azję Południową (od Afganistanu po Indie i Nepal) Azję Południowo-Wschodnią (od Bangladeszu po Indonezję i Filipiny) Afrykę Północną (od Maroka po Egipt) Afrykę (wszystkie kraje poza czterema na północy kontynentu) Amerykę Północną (USA i Kanada) ? ? Amerykę Środkową, w tym Meksyk i Panamę ? ? Amerykę Południową ? ? Australię i Oceanię 2. Jak długo jesteś zwykle w podróży? ? do 2 tygodni ? do miesiąca Q powyżej miesiąca 3. Jak często wyjeżdżasz za granicę na odpoczynek? ? raz w roku ? dwa razy w roku Q więcej niz dwa razy w roku 4. W jaki sposób podróżujesz? ? indywidualnie w grupach do 4 osób ? w grupach zorganizowanych (wycieczki typowo objazdowe) ? w grupach zorganizowanych (pobyt stacjonarny z możliwością uczestniczenia w wycieczkach) ? winny sposób.......................................................................... ................................................................................ ..... 5. Z jakich środków transportu korzystasz podczas podróży (można zaznaczyć więcej niż jedną możliwość)? ? kolej ? wypożyczony samochód Q zagłówka ? autobus, minibus Q motocykl / skuter Q kajak / ponton / katamarar ? samolot ? rower Q inne środki transportu.......... ? własny samochód ? statek ................. ............................ 6. Gdzie zatrzymujesz się na nocleg podczas podróży? ? schronisko ? hotel średniej klasy ? pensjonat, tani hotel ? hotel wyższej klasy ? kwatery u miejscowej ludności ? pole namiotowe, kemping ? inne miejsca......................................................................... ................................................................................ ......... 7. Planując wyprawę korzystasz z informacji (można wybrać kilka odpowiedzi}. ? w Internecie/jakie www:................... ..................... ? w magazynach turystycznych / jakie tytuły: .............. ...................... ? w prasie codziennej /jakie tytuły i dodatki do gazet ... .................... ? w przewodnikach /jakie wydawnictwa serie.... ...................... ? od znajomych TWOJE DANE 1. Imię i nazwisko........................................................................ ............................................................................ 2. Data urodzenia (dd-mm- rr)............................................................................. ............................................... 3. Adres do korespondencji (ulica, nr domu i mieszkania, kod pocztowy, miasto lub miejscowość, województwo) 4. Telefon......................................................................... ................................................................................ ......... 5. E- mail............................................................................ ................................................................................ ........ 6. Wykształcenie: ? podstawowe ? średnie ? wyższe 7. Sytuacja społeczno-zawodowa: ? student, uczeń ? nauczyciel, pracownik naukowy ? wolny zawód (pracujący na własny rachunek, np. lekarz, prawnik, dziennikarz itp.) ? pracownik najemny (np. pracownik biurowy, urzędnik, ekonomista, inżynier, sprzedawca itp.) ? przedsiębiorca (właściciel firmy), menedżer w większej firmie ? bezrobotny ? inny zawód Zgadzam się na przetwarzanie i wykorzystanie dia celów promocyjnych moich danych osobowych przez firmę „Bezdroża" zgodnie z Ustawą z dnia 29.08.1997 r. o ochronie danych osobowych. Wydawnictwo Bezdroża, ul. Pychowicka 7,30-364 Kraków, tel./f aks: (0-12) 269 29 61 PODPIS: . ndników, Każdy człowiek ma w duszy zapisaną tęsknotę do miejsca urodzenia, krajobrazów dziecięcych, szczęśliwych lat, klimatów pierwszych miłosnych wzruszeń i uniesień. Jest to zjawisko normalne i znane ludzkości od tysiącleci. Niemcy nazywają je „Heimweh", natomiast staropolszczyzna określiła pięknym, nieco dzisiaj zapomnianym słowem „domarad". Fenomen Lwowa polega jednak na tym, że chorobą „domaradu" dotknięci są nie tylko lwowianie z urodzenia, ale coraz szerszym kręgiem zarażenie to sięga po „lwowian krwi" w drugim i trzecim już pokoleniu, którzy również odczuwają potrzebę związku z Miastem, jego architekturą, przyrodą, historią. Ale i to mało. W jakimś sensie cała Polska - po półwieczu milczenia i zakłamywania - nagle przypomniała sobie o „orlętach" i dziś ukraiński Lwów ogląda codziennie tłumy odwiedzające Cmentarz Obrońców Lwowa. Tam - za sprawą przyspieszonego bicia serc, modlitwy i Roty — okazuje się, że polski Lwów nadal żyje. Więc trzeba jechać do Lwowa. Jeśli ten sentymentalny spacer po dawnym Lwowie „urodzonym" przypomni, a szukającym kontaktu pozwoli zrozumieć, co oznacza hasło Leopolis semper fidelis, zadanie nasze, które wyznaczył Hemar: „A o Lwowie pamiętać, pamiętać, pamiętać", będzie spełnione. Publikacja polecana przez: 9788392234234