Poezja ukraińska Prolog, nie epilog... Poezja ukraińska w polskich przekładach (pierwsza połowa XX wieku) pod redakcją OLI HNATIUK I KATARZYNY KOTYNSKIEJ 'SLAWBIYCZ/W OŚRODEK WYDAWNICZY WARSZAWA 2002 Publikację opiniował do druku Michał Łesiów Wydanie publikacji dofinansowane przez Komitet Badań Naukowych Projekt okładki Petro Humeniuk Redaktor Zenobia Mieczkowska Skład i łamanie Elżbieta Aftowicz Anna Pabis > Copyright by Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy Printed in Poland ISBN 83-86619-39-2 Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy (SOW) przy Instytucie Slawistyki PAN 00-337 Warszawa ul. Bartoszewicza 1 B m. 17 tel./fax 826-76-88 e-mail: sow-ispan@wp.pl www.ispan.waw.pl Spis treści Do Czytelnika.................................................... 11 I. O recepcji poezji ukraińskiej.................................. O recepcji literatury ukraińskiej w kulturze polskiej pierwszej połowy XX wieku................................................. 15 „Muzyczna jakaś rzeka" czy „rzeka melodiopienna?" Uwagi o przekładach ,....................................................... 25 O tłumaczach poezji ukraińskiej................................. 49 II. Antologia przekładów. Utwory i noty biograficzne............. Bohdan Ihor Antonycz......................................... 61 Autoportret............................................... 62 Karczma.................................................. 62 Wieś...............¦.. ¦..................................... 62 Pralato U................................................. 63 Z „Pierścienia nocy"...................................... 64 Monumentalny krajobraz .................................. 64 Werbel................................................... 65 Mykoła Bażan................................................. 67 Krew niewolnic........................................... 69 Nocny rejs................................................ 69 Tancerka................................................. 70 Noc Zalizniaka............................................ 71 Słowo o pułku............................................. 72 Mykoła Filanski............................................... 75 *** (z Psalmów).......................................... 76 *** (Strzelisty rząd jaworów...)............................ 78 Głos ojczystych łanów..................................... 79 Swiatosław Hordynski.......................................... 81 Słowo o Pułku Ihora....................................... 82 *** (Gdy zachodem już...)................................. 83 Nokturn.................................................. 84 Na przedmieściu........................................... 84 Ars poetica............................................... 85 Zmierzch lazurowy........................................ 86 Petro Karmanski............................................... 87 *** (Podniosę cię na skrzydłach...).......................... 89 *** (Pękajądrzewa...)..................................... 89 *** (Jak nietoperze w mrok...)............................. 90 Święto Szewczenki......................................... 90 Jurij Kłen............................>........................ 93 Styczeń................................................... 94 Krąg życia................................................ 95 Jurij Kosacz................................................... 99 Wiosna Żytomierska....................................... 100 Portret kondotiera......................................... 101 Naśladowania z Villona.................................... 102 Narodzenie Wielkości...................................... 103 Ahatanheł Krymski............................................ 105 Z księgi W samotności na obczyźnie...................... 106 Z cyklu Miłość haniebna................................. 108 Natalia Liwycka-Chołodna..................................... 111 *** (Srebrny księżyc.)................................. 112 *** (Zakwita tobą każda noc.) ......................... 113 ł Stepowa bajka.......................................... 113 Rue Racine............................................. 114 Bohdan Lepki................................................. 117 *** (Rozwiały się marzenia moje złote...)................. 119 Pod wrażeniem mazurka Chopina......................... 120 Spowiedź ziemi.......................................... 120 Jewhen Małaniuk.............................................. 125 Wizja................................................... 127 13 listopada 1920 roku.................................. 127 *** (Doba po dobie...).................................. 128 Napis na księdze wierszy................................. 129 Czarna godzina 1........................................ 130 Pamięć................................................. 130 Kończąc................................................ 131 Intermezzo.............................................. 131 *** (Znowu ścielesz stepowy kilim...).................... 133 *** (Bezduszna głuchość...)............................. 134 Odpowiedź.............................................. 135 Sonet................................................... 135 *** (A nie stepowa może...).............................. 136 Przed portretem Mazepy................................. 136 Ojczyzna............................................... 137 Ołeh Olżycz................................................... 139 *** (Doliny chylą się i lgną...)........................... 140 *** (Krwawiła ziemia...)................................ 141 *** (Pod znakiem orła...)................................ 141 Polesie................................................. 142 Akwarium.............................................. 142 *** (Stały w słońcu dąbrowy...).......................... 143 Modlitwa poranna....................................... 144 *** (Na niebie obłok...)................................. 145 Ołeksandr Ołeś................................................ 147 Pieśń ślepych (etiuda).................................... 148 Czary nocy ............................................. 149 ***(Tyś w łóżku jeszcze.) ............................. 150 Z „ Obrazków krymskich "................................ 151 *** (Nie wszystkie jeszcze zmarły żale...)................ 151 *** (Ze smutkiem radość...)............................. 152 Wasyl Paczowski.............................................. 153 Miramare............................................... 155 Samotność.............................................. 156 Smutek Bohuna.......................................... 156 Jewhen Płużnyk............................................... 159 *** (I oto legnę...)...................................... 160 *** (Jak wszystko żywe...)............................... 161 *** (A on taki młody...)................................. 161 *** (Onapłakała...)..................................... 162 Maksym Rylski................................................ 163 *** (Tak, myśmy prolog...).............................. 165 *** (Szumiąna brzegu otwartym...)...................... 165 Muzyka................................................. 166 *** (yj ciemnej gęstwinie)............................... 166 *** (Róż woniejących naręcza...)........................ 167 *** (Stoczył się dzień dojrzały...)........................ 167 *** (W pokoju laur)..................................... 168 Czerwone wino.......................................... 168 *** (I znowu otworzyłem księgi „Tadeusza"...)........... 169 Czółno................................................. 169 W południe............................................. 172 *** (Zwiędłym tytoniem...).............................. 173 *** (A teraz pola obce...)................................ 173 *** (Naj^sieni przylatują...)............................. 174 Pawło Tyczyna................................................ 175 *** (Nie Zeus, nie Pan...)................................ 177 *** (Tam, z niewoli, na pole topole...).................... 177 *** (Jeszcze ptaszkowie...)............................... 178 *** (Otwierajciebramę...)............................... 178 Wojna................................................. 179 Wicher................................................. 180 *** (I będzie tak...)..................................... 181 Planetarne interwały.................................... 181 Mesjasz................................................. 182 Listy do poety........................................... 183 *** (Madonno moja...).................................. 184 Jesień.................................................. 185 Evoe!................................................... 186 Pustka.................................................. 186 Przyziemnym prorokom.................................. 187 Mówimy................................................ 188 Mykoła Zerow................................................ 189 Skorpion................................................ 191 Książę Ihor............................................. 191 Wstępie................................................ 192 Klasycy................................................. 192 III. Aneksy...................................................... Wybór tekstów krytycznoliterackich............................ Bohdan Ihor Antonycz, Poezja po tej stronie barykady........ 195 Dmytro Doncow, Od epigonizmu do samodzielności.......... 203 Swiatosław Hordynski, Kultura antraktu..................... 215 Eugeniusz Małaniuk, Literatura ukraińska w świetle współczesności .................................................... 219 Słownik organizacji i ugrupowań................................... 231 Wybrana bibliografia.............................................. 241 Źródła przekładów................................................. 247 DO CZYTELNIKA Książka składa się z trzech części: pierwszą stanowią dwa szkice — 0 recepcji literatury ukraińskiej w kulturze polskiej pierwszej polowy XX wieku Oli Hnatiuk i Muzyczna jakaś rzeka czy rzeka melodiopienna. Uwagi o przekładach Katarzyny Kotyńskiej, drugą- uporządkowany alfabetycznie wybór wierszy dwudziestu poetów, których sylwetki przedstawione zostały przez Olę Hnatiuk, Katarzynę Kotyńską, Lidię Stefanowską 1 Larysę Szost; część trzecią stanowi aneks, w którym zamieszczono cztery artykuły autorów ukraińskich przedrukowane z prasy literackiej lat trzydziestych, będące oglądem niejako od wewnątrz sytuacji kultury ukraińskiej, uzupełnione o słowniczek ukraińskich ugrupowań literackich pierwszej połowy XX w., bibliografię ogólną oraz bibliografię przekładów wykorzystanych w książce. Dokonując wyboru tłumaczeń, autorki pragnęły przedstawić najważniejsze zjawiska w poezji ukraińskiej pierwszej połowy XX wieku i najciekawsze ówczesne dokonania translatorskie. Postanowiono unikać powtarzania utworów znanych już z Antologii poezji ukraińskiej Jerzego Pleśniarowicza i Floriana Nieuważnego oraz z wydanych przez PIW tomików poezji Łesi Ukrainki, Bohdana Ihora Antonycza i Pawła Tyczyny, zakładając, że są to pozycje łatwo dostępne w bibliotekach polskich. Tak więc Czytelnik znajdzie tu przekłady dokonane przed ponad pół wiekiem przez tłumaczy ogromnie zasłużonych dla dzieła polsko-ukraińskiego porozumienia. Antologia jest skromnym hołdem złożonym ich pamięci. Okresowi głębokich przemian w postrzeganiu kultury ukraińskiej — pierwszej połowie XX wieku - poświęcona jest ta książka. Zamieszczając obok szkiców poświęconych recepcji i bibliografii przekładów dawne przekłady poezji ukraińskiej na język polski, autorki przede wszystkim pragnęły przypomnieć najciekawsze dokonania translatorskie, które przetrwały próbę czasu. Wyboru dokonano w taki sposób, by zarazem pokazać najważniejszych poetów. Przyznać trzeba, że to zadanie nie należało do łatwych. Tłumaczenia bowiem starzeją się znacznie szybciej niż oryginały, toteż znaczną większość odnalezionych przekładów trzeba było odrzucić. Odstąpiłyśmy od tej zasady jedynie w przypadku dokonań Sydora Twerdo-chliba, ponieważ dzięki jego działalności translatorskiej i wydawniczej na początku XX wieku nastąpił przełom w polsko-ukraińskich kontaktach. Zmiana gustów literackich oraz upływ czasu sprawiły, że poeci, których niegdyś chętnie tłumaczono, dziś nie są już czytani i na odwrót - wielcy lirycy, nierozpoznani przed pół wiekiem, jak Wołodymyr Swidzinski czy Jewhen Płużnyk, zyskali w ostatnich dziesięcioleciach uznanie. Do Czytelników należy jednak ocena, na ile zamysł autorek udało się zrealizować. Zdecydowana większość prezentowanych przekładów pochodzi z prasy literackiej i społeczno-politycznej pierwszej połowy XX wieku, w szczególności z wydawnictw tak zasłużonych dla stosunków polsko-ukraińskich, jak „Biuletyn Polsko-Ukraiński" i paryska „Kultura" (z lat 1948-1950). O ile jednak do „Kultury" dzisiejszy czytelnik interesujący się problematyką ukraińską sięga chętnie i często, o tyle do pism okresu międzywojennego („Sygnały", „Wiadomości Literackie", „Kamena", „Zet", „Wołyń") i tych sprzed I wojny światowej („Świat Słowiański", „Krytyka", „Widnokręgi", „Przegląd Krajowy") raczej sporadycznie. Choć wiele spośród tłumaczeń publikowanych na łamach tych pism trafiała do druków zwartych, w szczególności do Antologii poezji ukraińskiej, wydanej w 1977 roku, oraz do pełnych wydań twórczości takich poetów jak Józef Czecho-wicz lub Kazimierz Andrzej Jaworski, większość jednak skazana byłaby na całkowite zapomnienie. Los to niezasłużony nie tylko ze względu na wartość artystyczną tych przekładów, ale i na fakt, że są one owocem żywych związków między twórcami polskimi i ukraińskimi. Ola Hnatiuk I. O RECEPCJI POEZJI UKRAIŃSKIEJ 12 O RECEPCJI LITERATURY UKRAIŃSKIEJ W KULTURZE POLSKIEJ PIERWSZEJ POŁOWY XX WIEKU Jeszcze przed piętnastu laty historycy radzieccy, zajmujący się stosunkami polsko-ukraińskimi byli obowiązani twierdzić, że jedyne kontakty, jakie w tej dziedzinie istniały przed 1945 rokiem, to współpraca polityczna kręgów postępowej lewicowej inteligencji oraz robotników. Wedle ówczesnej terminologii Zachodnia Ukraina znajdowała się pod okupacją burżu-azyjnej Polski. Ponadto istniał cenzuralny zakaz dotyczący postaci związanych z ruchem nacjonalistycznym, emigrantów oraz osób, które pełniły jakąkolwiek funkcję w niepodległej Ukraińskiej Republice Ludowej lub Za-chodnioukraińskiej Republice Ludowej. Z prezentowanych w antologii poetów zakaz ten dotyczył Jewhena Małaniuka, Bohdana Lepkiego, Ołeha Olżycza, Natalii Liwyckiej-Chołodnej, a w pewnym okresie nawet Bohdana Ihora Antonycza. Określano ich mianem burżuazyjnych nacjonalistów, a ci z definicji nie mogli nawiązywać przyjaźni z przedstawicielami innych narodowości. W ten sposób powstał zafałszowany obraz, który do dziś nie został w zasadzie przewartościowany. Obraz ten utrwalił się na skutek niepodejmowania bardziej wnikliwych badań tego okresu. Ugruntował się on na tyle, że - paradoksalnie - nawet emigracyjni uczeni ukraińscy młodszego pokolenia, którzy nie mogą już pamiętać przykładów współpracy, podtrzymują to przekonanie, twierdząc, że „Lata międzywojenne naznaczone są odczuwalnym osłabieniem kontaktów literackich, całkiem prawdopodobne, że spowodowane politycznym rozczarowaniem Ukraińców przyłączonych obecnie do Polski. Władze - jedne czy drugie - nie zachęcały do polskich kontaktów literackich z sowiecką Ukrainą. Charakterystyczne, że i w Polsce, pomimo ogromnej żywotności, oprócz Antonycza z jego wczesnymi naśladowaniami Wierzyńskiego i Tuwima, trudno dostrzec jakiekolwiek ślady kontaktów z niezwykle rozwiniętą podówczas polską poezją"1. To przekonanie o braku związków literatury ukraińskiej z kulturą polską okresu międzywojennego ma szersze podstawy. Opiera się ono na tezie forsowanej z jednej strony w pracach historyków radzieckich, z drugiej zaś w rozprawach niektórych badaczy emigracyjnych wywodzących się z kręgów nacjonalistycznych, jak też w najnowszych publikacjach, które ukazały się już w czasach niepodległości Ukrainy. W myśl tej tezy ziemie Galicji Wschodniej znajdowały się w okresie 1918-1939 pod okupacją polską, a społeczeństwo ukraińskie nie mogąc pogodzić się z takim stanem rzeczy, zmieniło jedynie taktykę walki z wrogiem2. W tak nakreślonej wizji nie ma miejsca dla przejawów współdziałania Ukraińców i Polaków. Z okupantem współpracują bowiem jedynie zdrajcy. Przed 1990 rokiem takie spojrzenie zostało historiografii ukraińskiej narzucone3. Po odzyskaniu niepodległości historycy ukraińscy - co naturalne - uznali za swój podstawowy obowiązek służbę odrodzonej państwowości. Oznacza to, że do podstawowych zadań należy umacnianie tożsamości narodowej, w szczególności poprzez odwoływanie się do tradycji państwowych, zwłaszcza zrywu niepodległościowego 1918 roku i powstania państwa ukraińskiego, jak też ruchu narodowego w okresie międzywojennym. W popularnych publikacjach odrzucono, rzecz jasna, marksistowską otoczkę, pozostawiono natomiast kwintesencję, jaką jest określenie „okupacja"4. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że 1 F. FpaóoBHH, rionbCbKo-yKpamcbKi jiimepamypHi 83ocmuhu, [w:] JJo icmopii yKpawcbKoinitnepamypu, Khib 1997, c. 163. 2 Por. np. T. FyHHaK, YKpaina. Flepiua nonoeuna XX cmonimmn, Khib 1936, c. 205; M. Ijh.hhui.khh, Ha nepexpecmsoi eiKy, [w:] Hadpimło nacy. 3axidHoyKpaiHCbxa noe3w 20-30-ux pońe, XapiuB 1999, c. 7; tegoż KpumuKU i Kpumepii. JlimepamypHO-KpumuHHa dyMm e 3axidmu YKpaM 20-30-ux pome, Hłbib 1998, c. 4; I. TaHHHH, yKpamcbnuu KoonepamueHuu pyx y MijKeoeHHUu nepiod, [w:] Ubeieufuna. icmopuKo-Kyjibmypm ma Kpac3Haeni uapucu, JlbBiB 1998, c. 291; O. JlyubKHH, IlepeflMOBa, Kynbmypue OKumma e yKpaim. 3axidm 3eMni. JĘoKyMeHmu i Mamepianu,r. 1, 1939-1953, Khib 1995, c. 4 Ta m. 3 Dla przykładu wystarczy wskazać monografię J. Śliwki (3axidna YKpama e peaKifiuwu nojiimuui nonbCbKoima yKpaincbKoi' óypoKyeaii. 1920-1939, Khib 1985). 4 Por. np. kompendium - podręcznik dla studentów Icmopin YKpainu, JlbBiB 1996, nota bene zrecenzowane przez autora monografii przytoczonej w poprzednim przypisie, J. Śliwkę. W rozdziale, poświęconym okresowi międzywojennemu, napisanym przez O. Zajcewa znajdują się m.in. takie sformułowania: „Polska wprowadziła w Galicji okrutny okupacyjny reżim. Więzienia i obozy koncentracyjne były przepełnione uczestnikami walki 16 w latach 90. powstały także prace, których autorzy nie ulegają stereotypowi, choć krytycznie oceniają sytuację Ukraińców w II Rzeczypospolitej. Najważniejszą z nich jest Historia Ukrainy Jarosława Hrycaka, w której znalazło się m.in. stwierdzenie: „Powojenny układ granic wielu zachodnim Ukraińcom wydawał się najgorszym z możliwych. Ale życie wymagało przystosowania się do choćby nawet najbardziej niesprzyjających warunków. Lokalne partie centrowe na czele swoich celów politycznych stawiały zdobycie autonomii w granicach istniejących państw"5. W Polsce między 1945 a 1990 rokiem rzadko zajmowano się polsko-ukraińskimi kontaktami literackimi. Okresowi międzywojennemu poświęcono zaledwie kilka prac o charakterze bibliograficznym6. W latach osiemdziesiątych w wydaniach encyklopedycznych poświęconych literaturze polskiej ukazały się dwa artykuły przeglądowe o polsko-ukraińskich związkach literackich. Ich autorzy, operując tymi samymi faktami, prezentowali przeciwstawne poglądy na interesujący nas okres. Tak pisał Florian Nieuważny: „Przed wojną światową bardzo rzadkie były wydania przekładów poszczególnych autorów. Do wyjątków należały tu utwory T. Szewczenki, tom wierszy Małaniuka, Wołyń Samczuka, niektóre prace krytyczne i przekłady Lepkiego. Dlatego też pisarze polscy, którzy znaleźli się po klęsce 1939 roku we Lwowie, przystąpili do wydania przekładów utworów Franki [...], poezji Tyczyny"7. Relacja wynikania, przedstawiona przez autora tego artykułu musi wywoływać zdziwienie. Niezależnie od tego, jak zapatrywać się na okoliczności, w których znaleźli się polscy pisarze we Lwowie po 17 września 1939 roku oraz oceny ich działalności8, można mieć poważne wątpliwości co do tego, czy istotnie pisarze ci dokonali tych przekładów dlatego, że w II Rzeczypospolitej nie zo- narodowo-wyzwoleńczej." (s. 272) „W ruchu narodowo-wyzwoleńczym zachodnich Ukraińców przeciwko polskiemu panowaniu wyodrębniły się trzy główne nurty: partie, wykorzystujące legalne środki walki; podziemie nacjonalistyczne; ruch komunistyczny" (s. 277). K. rpnuaK,Hapuc icmopii YKpaim. opMyeaHHH Modepuoi'yKpamcbKoi uaąii, Khib 1996, c. 192-193. Por. także wyd. polskie: Historia Ukrainy, Lublin 2000, s. 194. 6 Patrz np.: J. Hryckowian, Kazimierz Andrzej Jaworski jako tłumacz poezji ukraiń-skiej „Studia polono-slavica-orientalia", VIII, 1984. F. Nieuważny, Literatura ukraińska w Polsce, [w:] Słownik literatury polskiej XX w., s. 1149. M. Inglot, Polska kultura literacka Lwowa lat 1939-1941. Ze Lwowa i o Lwowie. Lata sowieckiej okupacji w poezji polskiej, Wrocław 1995; J. Trznadel, Kolaboranci. Tadeusz Boy-Zeleński i komunistyczna grupa pisarzy we Lwowie 1939-1941, Warszawa 1998. 17 stały one wydane, a we Lwowie w latach 1939-1941 wreszcie uzyskali taką możliwość i niezwłocznie przystąpili do pracy. Marian Jakóbiec natomiast pozytywnie oceniał zarówno dorobek trans-latorski, jak i kontakty twórcze. Jako zwolennik poglądu, że w życiu społecznym dokonuje się stały postęp, stwierdzał: „W okresie międzywojennym, mimo szczelnej granicy dzielącej Polskę od Ukrainy Radzieckiej i zaogniającego się konfliktu narodowościowego polsko-ukraińskiego w granicach państwa polskiego, kontakty literackie rozwijały się nadal intensywnie"9. Ćwierć wieku wcześniej Ołeksa Horbacz, językoznawca, człowiek wielce zasłużony dla polsko-ukraińskich kontaktów, nagrodzony za swą działalność orderem Polonia Restituta, napisał: „Od końca pierwszej wojny światowej można mówić o systematycznym tłumaczeniu najważniejszych utworów współczesnych ukraińskich poetów i prozaików (po 1945 roku -jedynie oficjalnie uznanych podsowieckich) przez szereg znakomitych poetów polskich"10. Należy podkreślić, że to jedyna praca, powstała przed 1990 rokiem, w której autor dokonał obiektywnej oceny wkładu międzywojennych twórców obu nacji w polsko-ukraińskie stosunki, i uznał, że to w II Rzeczypospolitej rozpoczęto systematyczną pracę nad popularyzacją ukraińskiej literatury, która - pomimo ograniczeń - była kontynuowana również po II wojnie światowej. W literaturze naukowej oraz w encyklopedycznych artykułach przeglądowych wciąż jednak przeważa pogląd, że kontakty te, zwłaszcza po I wojnie światowej, były rzadkie ze względu na obopólną wrogość, pobłażliwy stosunek Polaków do kultury ukraińskiej, a także programowe w wielu ukraińskich kręgach izolowanie się od wpływów polskich. Tymczasem rzeczywistość, odtworzona na podstawie materiałów prasowych oraz korespondencji prywatnej, przeczy temu utartemu poglądowi. Związki między twórcami kultury pomimo niesprzyjających warunków politycznych wciąż istniały. Przykładem znamienne słowa Bohdana Lepkiego, który w kilka lat po wojennej zawierusze nawiązał kontakt z dawnym przyjacielem, Władysławem Orkanem: „Wierzyłem i dziś jeszcze wierzę, że byliśmy przyjaciółmi i byłbym bardzo rad, gdybyś i Ty nie wyzbył się tego uczucia"11. W latach dwudziestych kontakty twórców ukraińskich i polskich nie były 9 M. Jakóbiec, Ukraińsko-polskie związki literackie, [w:] Literatura Polska. Przewodnik encyklopedyczny, Warszawa 1985, s. 518. 10 O. FopóaH, yKpaiHCbKo-nojibCbKi 63aeMUHU e Jiimepamypi, MMHxeH 1959, c. 12. 11 List Bohdana Lepkiego do Władysława Orkana, 21.10.1925, iejcopis przechowywany w Bibliotece Jagiellońskiej, 8619 III, t. X, L-T, k. 204. 18 zbyt intensywne, ograniczały się najczęściej do prywatnych przyjaźni, czego przykładem może być znajomość Jewhena Małaniuka z Leonardem Okołów-Podhorskim, przez którego ówczesny więzień kaliskiego obozu dla internowanych żołnierzy Ukraińskiej Armii Ludowej Symona Petlury nawiązał kontakty z poetami kręgu „Skamandra". W latach trzydziestych pojawia się już programowe działanie różnych środowisk opiniotwórczych, podejmowane jakby wbrew zaostrzającemu się konfliktowi politycznemu - z jednej strony nasilające się represje władz polskich, z drugiej zaś coraz częstsze akty terroru dokonywane przez osoby związane z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. W niektórych kręgach politycznych dojrzewała bowiem świadomość, że nieuporządkowane stosunki z mniejszościami narodowymi stanowią zagrożenie dla przyszłości państwa polskiego. Zaowocowało to licznymi przedsięwzięciami skierowanymi na porozumienie z Ukraińcami. Po zabójstwie Tadeusza Hołówki, dokonanym przez bojówkę OUN, powstał w 1932 r. Biuletyn Polsko-Ukraiński, redagowany przez Włodzimierza Bączkowskiego. Redaktor Biuletynu od początku istnienia pisma podkreślał kluczową rolę stosunków polsko-ukraińskich dla przyszłości II Rzeczypospolitej, sądząc, że w obliczu nieuniknionego konfliktu niezbędna jest konsolidacja sił, niemożliwa bez normalizacji stosunków. Przez rok (1937-1938) posadę nieformalnego redaktora naczelnego tygodnika „Wołyń" zajmował - z rekomendacji wojewody wołyńskiego, Henryka Józewskiego - Józef Łobodowski. Ruch prometejski, w którego programie było dążenie do rozpadu Związku Radzieckiego, w wyniku czego powstać miały suwerenne państwa, w tym Ukraina, wydawał pismo „Zet" redagowane przez Jerzego Brauna, poświęcające niemało uwagi sprawom ukraińskim, w tym także kulturze. Jerzy Giedroyć, redaktor i wydawca „Buntu młodych" (od 1933), przemianowanego w 1937 r. na „Politykę" sformułował wówczas alternatywny wobec państwowego program polityki narodowościowej. Jak pisze Andrzej Stanisław Kowalczyk, „w kulturze mniejszości ukraińskiej Giedroyć i jego współpracownicy widzieli wartość samoistną, a także cenny składnik kultury Rzeczypospolitej"12. To właśnie te pisma zapoczątkowały polsko— ukraiński dialog polityczny; na ich łamach publikowali obok Polaków także czołowi publicyści ukraińscy, w szczególności związany z demokratyczną partią UNDO (Ukrajinśke nacionalno-demokratyczne objednannia) Iwan Rudnycki-Kedryn oraz twórca integralnego nacjonalizmu, Dmytro Don- • A.S. Kowalczyk, Giedroyć i „Kultura ", Wrocław 1999, s. 42. 19 cow. Należy podkreślić, że najżywsze dyskusje i sprzeciw wywoływały teksty Kedryna, nie Doncowa. W jednym z pierwszych numerów Biuletynu Polsko-Ukraińskiego, pisząc o warunkach porozumienia między Polakami i Ukraińcami publicysta stwierdzał: „nigdy nie piszcie o polskiej misji cywilizacyjnej na Wschodzie Europy"13. Doncow natomiast dwa lata później w artykule Czy Zachód czynił Polakom zarzut z tego, że zrezygnowali z idei „podboju Wschodu". I choć polemika z tą tezą była dość żywa, to nie tak ostra, jak w przypadku sporów z Kedrynem. Wyjaśnienia, dlaczego spojrzenie Doncowa było bliższe publicystom polskim związanym z „Biuletynem" aniżeli poglądy Kedryna, należy szukać we wspólnych zapatrywaniach na zagrożenie ze strony Rosji. Według Bączkowskiego do kompromisu z Polakami winno skłaniać nacjonalistów ukraińskich widmo Rosji: „wobec imperialistycznej idei wielkomocarstwowej Moskali jedynie idea wielkomocarstwowa Polski może dać Ukraińcom szansę dla ich odegrania się w rywalizacji tych dwóch idei wielkomocarstwowych"15. W publicystyce Doncowa zagrożenie ze strony Rosji to problem podstawowy, a sojusz polsko-ukraiński musi zostać zawarty ze względu na antagonizm cywilizacyjny między Rosją a Europą16. W latach trzydziestych istniało więc kilka środowisk, szczerze oddanych idei współpracy i porozumienia polsko-ukraińskiego. Jednym ze sposobów nawiązywania kontaktów było prezentowanie literatury i kultury, oddawanie Ukraińcom swych łamów dla autoprezentacji, inicjowanie dyskusji o sprawach nieraz ogromnie trudnych dla obu stron. Trzeba jednak zaznaczyć, że tego rodzaju przedsięwzięcia nie były powszechne. Opisując ówczesną obecność ukraińskiej kultury w kulturze polskiej można uciec się do obrazowego porównania: to pojedyncze wyspy na oceanie wrogości. Przełom wieków XIX i XX stanowi wyraźną cezurę w dziejach polsko-ukraińskich związków literackich. W pierwszych latach XX wieku niezwykle żywe stają się kontakty między pisarzami „Młodej Polski" i lwowskiej „Mo- 13 „Biuletyn Polsko-Ukraiński", 1932, nr 3. 14 A- flomioB, Hu 3axid1 „Bjcthhk" 1934, nr 5, s. 380-386; polski przekład: D. Doncow Czy Zachód? List do Ukraińców o polskiej kulturze, „Bunt Młodych" 1934 nr 12-13, s. 1. 1 W. Bączkowski, „Peremoha" o zarysie podstaw rozwiązania problematu ukraińskiego w Polsce, [w:] „Biuletyn Polsko-Ukraiński" 1935, nr 11. 16 Por. T. Stryjek, Polska i problem stosunków polsko-ukraińskich w publicystyce Dmytra Doncowa (do 1939 r.) „Warszawskie Zeszyty Ukrainoznawcze" t. 8-9, Warszawa 1999, s. 269. 20 łodej Muzy" (m.in. Bohdan Lepki, Mychajło Jackiw, Petro Karmanski, Wa-syl Paczowski, Sydir Twerdochlib). Ukazują się ukraińskie tłumaczenia poezji młodopolskiej (w szczególności - utwór programowy Tetmajera Eviva 1'arte), przekłady utworów Władysława Orkana, Władysława Reymonta, Stefana Żeromskiego. Szczególne miejsce zajmują romantycy - Mickiewicz i Słowacki. Poeta młodej generacji, Wasyl Szczurat, publikuje zarówno przekłady, jak i studia nad obecnością polskiej poezji romantycznej w kulturze ukraińskiej. Do 1906 r. wiele przekładów z literatury polskiej publikuje lwowski „Literaturno-Naukowyj Wistnyk"17. W późniejszym okresie (między 1907 a 1914) znacznie rzadziej zarówno w tym miesięczniku, jak i w nowo powstałych pismach (m.in. „Ukrąjinśka Chata", „Ukrajina") pojawiają się przekłady z literatury polskiej, ustępując miejsca tekstom o problematyce społeczno-politycznej, co związane było z ówczesnym intensywnym rozwojem ukraińskiego życia politycznego i przesunięciem punktu ciężkości w myśleniu o przyszłości narodu z kultury na politykę. Postaci szczególnie zasłużone dla ówczesnych kontaktów polsko-ukraińskich to Bohdan Lepki, Antin Kruszelnycki, Wasyl Szczurat i Sydir Twerdochlib, którzy występowali jako krytycy i tłumacze18. Również pisarze tworzący na ziemiach ukraińskich należących do Rosji żywo interesowali się modernizmem polskim, w szczególności Łesia Ukrainka na łamach prasy rosyjskiej zamieszczała omówienia współczesnej literatury polskiej. Na jej neoromantyczną twórczość wyraźnie oddziaływała dramaturgia Słowackiego i Wyspiańskiego. Na początku XX wieku także wśród polskiej inteligencji twórczej zaczyna dojrzewać przekonanie, że kultura ukraińska nie tylko jest czymś odmiennym, ale i odrębnym od kul-, tury polskiej. Mimo to w latach dwudziestych przekłady z literatury ukraińskiej praktycznie nie pojawiają się. W latach trzydziestych natomiast kultura ukraińska była coraz częściej postrzegana jako wartość samoistna. W polskiej prasie literackiej prezentowano utwory zarówno współczesnych autorów, jak i klasykę. Obok „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego" swoje łamy udostępniały zarówno pisma o lewicowej orientacji (lwowskie „Sygnały"), jak i centroprawicowe („Zet", „Wiadomości Literackie"), a nawet prawi- F. Kop6HH, „...umu 3a npwuipoju nonnKie": nojibCbm Kyjibmypa ho cmopiHKax yKpamcbKoi nepioduKU eid nouamKy XX cm. do Tlepwoi ceimoeoi eiunu, „Warszawskie Zeszyty Ukrainoznawcze" t. 8-9, Warszawa 1999, s. 201-208. 18 A. Kruszelnycki, Szkice z ukraińskiej literatury współczesnej, Kołomyja 1910; B. IHypaT, lOmyiu Cjioeau.Kuu e yKpaincbKOjwy nucbMencmei, [w:] Księga pamiątkowa ku uczczeniu setnej rocznicy urodzin Słowackiego, t. II, Lwów 1909, s. 137-166. 21 cowe („Myśl Polska"). Ukazywały się w odrębnych wydaniach przekłady powieści i utwory wybrane poszczególnych autorów ukraińskich. Doszło do ściślejszej współpracy polskich i ukraińskich środowisk twórczych i to pomimo zaostrzającego się konfliktu (wystarczy wymienić pacyfikacje wsi ukraińskich dokonane rękoma administracji państwowej i wojska polskiego, z drugiej strony zaś akcje OUN wymierzone przeciwko urzędnikom administracji polskiej). Położono wówczas podwaliny pod późniejsze polsko-ukraińskie porozumienie, początkowo mocniejsze w dziedzinie kultury niż w sferze polityki. Kapitał ten zostałby roztrwoniony przez narzuconą po wojnie obu stronom internacjonalistyczną przyjaźń, gdyby nie działalność „Kultury" oraz kilku ocalałych z wojny twórców. W powojennych warunkach, nie sprzyjających autentycznym kontaktom, wąskie grono osób zdołało przekazać następnym pokoleniom wartości, których nie sposób przecenić - otwartość na racje innego, gotowość do dialogu z niedawnym przeciwnikiem oraz zainteresowanie istotą odmienności, najpełniej przejawiającej się właśnie w kulturze. Niestety, nie istnieje dotychczas pełna bibliografia ukrainistyczna dotycząca okresu 1918-193919, choć powstały analogiczne bibliografie okresów wcześniejszych i późniejszych. Bibliografia pozwalałaby na formułowanie sądów ogólniejszych z większą pewnością i wiarygodnością, umożliwiłaby także zweryfikowanie twierdzeń cytowanych na początku niniejszego tekstu. Jednak nawet pobieżny przegląd zawartości kilku wyżej wymienionych pism pozwala wysnuć przypuszczenie, że to właśnie ogromna ilość publikacji, które pojawiły się w owym czasie, jest podstawową przyczyną braku takiej pozycji - sporządzenie bibliografii literackiej wymagałoby bowiem pracy znacznego zespołu ludzi. Świadczy o tym sporządzona w naszej pracowni szczegółowa bibliografia publikacji dotyczących kultury i literatury ukazujących się na łamach „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego", „Sygnałów", „Kameny", „Zet" i „Buntu Młodych", zajmująca kilkadziesiąt W Instytucie Slawistyki PAN powstała bibliografia tylko literatur zachodnio-i południowosłowiańskich w Polsce okresu międzywojennego (Warszawa 1984). Bibliografia opublikowana w ramach pięciotomowego przedsięwzięcia Instytutu Literatury AN URSR ma liczne i nieprzypadkowe braki, dyskwalifikujące ją jako pełnowartościowe źródło bibliograficzne. Od kilku lat w Instytucie Slawistyki PAN gromadzona jest bibliografia literatury ukraińskiej oraz szeroko pojętej tematyki kulturalnej na łamach pism okresu międzywojennego. Materiały bibliografii są systematycznie zamieszczane na stronie interneto-wej: www.ispan.waw.pl. 22 stron. Również przejrzenie katalogu przekładów z literatury ukraińskiej w Bibliotece Narodowej każe stwierdzić, iż w ciągu dwudziestolecia międzywojennego dla popularyzacji literatury ukraińskiej zrobiono wcale niemało. Niewiele natomiast uczyniono w ciągu ostatnich lat, by o tamtych staraniach przypomnieć - wyjątkiem jest praca Oksany Weretiuk, interesujące studium Jadwigi Sawickiej oraz kilka publikacji poświęconych postaci Jewhena Małaniuka20. Nie można także powiedzieć, by ówczesne osiągnięcia i doświadczenia zostały przez nas w stopniu dostatecznym wykorzystane - zresztą stwierdzenie to dotyczy sposobu myślenia o problemach ukraińskich, nie tylko o sprawach literackich. Ola Hnatiuk O. BepenoK, JlimepamypHe jKummH yKpaim^ie y MioKeoeHHiu flojibufi, TepHoninb 1994; J. Sawicka, Przekład jako wybór (o przekładach z poezji ukraińskiej Czechowicza i Łobodowskiego i o paru innych sprawach), „Kresy" 1994, nr 3 (19), s. 116-123; A. Se-rednicki, Eseje polsko-ukraińskie, Warszawa 1996 (w szczególności rozdzialJewhen Mała-niuk a pisarze polscy); H. Jtacemco, Eezenuu ManamoK e KonmeKcme nojibCKoii Kyjibmypu 20-30-bix zodoe, [w:] XII Międzynarodowy Kongres Slawistów. Streszczenia referatów i komunikatów, Kraków 1998, s. 274-275; A. Zelwak, Evhen Malaniuk in inter-war Poland, tamże, s. 167-168. 23 „MUZYCZNA JAKAŚ RZEKA" CZY „RZEKA MELODIOPIENNA"? UWAGI O PRZEKŁADACH Przy wyborze wierszy, zamieszczonych w tej książce przyjęto zasadę opisaną już wcześniej: pragnęłyśmy poprzez pryzmat dokonywanych wówczas przekładów pokazać, jak odbierano i postrzegano poezję ukraińską w Polsce pierwszej połowy XX w., a przede wszystkim w II Rzeczypospolitej. W niniejszym wydaniu uwzględnione zostały tłumaczenia dokonane w okresie Młodej Polski, w dwudziestoleciu międzywojennym, podczas II wojny światowej i niedługo po jej zakończeniu. Te ostatnie pochodzą z paryskiej „Kultury", która od początku swego istnienia systematycznie zamieszczała ważne artykuły o Ukrainie i jej literaturze oraz cykle przekładów. Historia przekładów literackich jest dobrą ilustracją stanu polsko-ukraińskich kontaktów kulturalnych tamtego okresu. Podobnie jak wszystkie inicjatywy dotyczące kultury, również i przekłady zawdzięczamy prywatnym kontaktom poszczególnych osób, zafascynowanych literaturą są-sjedniego narodu. Trudno wszakże jednoznacznie wyrokować, jaka była znajomość literatury ukraińskiej w szerszych kręgach czytelników. Powszechna opinia o niemal całkowitej nieznajomości kultury sąsiedniego narodu wydaje się w świetle przeprowadzonych przez nas badań słabo umotywowana. O wielu czasopismach regularnie zamieszczających przekłady z literatury ukraińskiej i materiały krytyczne, w tym o najważniejszym „Biuletynie Polsko-Ukraińskim"1, była już mowa, ale warto do- 1 Dalej używam skrótu: BPU. Wbrew pozorom Biuletyn nie był wydawnictwem śladowym, o niewielkich możliwościach oddziaływania. Przeciwko takiej tezie świadczy przede wszystkim liczba i poziom odpowiedzi odbiorców pisma na tzw. „ankiety" ogłaszane przez redakcję, a także liczne apele redakcji o pokrywanie kosztów prenumeraty przez czytelników „otrzymujących Biuletyn z racji zajmowanego stanowiska". Musiał więc Biuletyn do- dać, że artykuły popularyzatorskie, którym często towarzyszyły przekłady, okazjonalnie publikowały periodyki o charakterze znacznie bardziej masowym, jak np. „Tygodnik Ilustrowany"2 czy nawet katolicki miesięcznik „Rodzina Polska"3 - według dzisiejszej terminologii „czasopismo kobiece" - zawierający, pomiędzy nabożnymi rozważaniami a poradami dotyczącymi wychowania dzieci, popularyzatorskie artykuły o muzyce, malarstwie i literaturze ukraińskiej oraz przekłady wierszy. Wszystkie te publikacje powstawały najczęściej z inspiracji pojedynczych osób, wyszukujących tłumaczenia i teksty krytyczne, przekonujących redaktorów naczelnych o sensowności takich działań, usiłujących wreszcie stworzyć w polskich kręgach opiniotwórczych swego rodzaju modę na ukrainika. To niewielkie grono hobbystów i pasjonatów nie było jednak pozbawione wewnętrznych antagonizmów. Istnieli również tacy, którzy za punkt honoru poczytywali sobie bycie jedynymi odkrywcami „nieznanych lądów" ukraińskiej poezji, niezależnie od prawdziwego stanu rzeczy. W roku 1935, a więc w chwili gdy Hollender od dłuższego czasu pracował już nad antologią Pięćdziesięciu z tej i z tamtej strony Zbrucza i miał za sobą wiele publikacji, Zdzisław Kunstman pisał w artykule Lwowscy poeci ukraińscy, pełnym zresztą błędów rzeczowych: „Nie zaprzeczając wartości tego specjalnego [poświęconego literaturze ukraińskiej - K.K.] numeru „Sygnałów", musi się jednak stwierdzić, że chodziło tu przede wszystkiem o zdobycie sobie pewnego rozgłosu (...) Planową pracę prze-kładniczą podjęli dwaj ludzie: mgr Aleksander Baumgardten i autor niniejszego artykułu. Obydwaj mają już za sobą pokaźną ilość przekładów drukowanych w wielu czasopismach"4. Na podstawie przeprowadzonej obszernej kwerendy bibliotecznej wydaje się, że ostatnie zdanie jest prawdziwe tylko w odniesieniu do Baumgardtena. Poza wierszami dołączonymi do cierać na większość ważniejszych biurek II Rzeczypospolitej; np. egzemplarze zmikrofil-mowane przez Bibliotekę Narodową mają na pierwszych stronach odręczną notatkę „Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego" lub „Ministerstwo Spraw Wewnętrznych". Nakład tego specjalistycznego pisma także był jak na owe czasy dość wysoki - zależnie od okresu od 1500 do 2800 egzemplarzy (znów według odręcznych notatek na tychże egzemplarzach). 2 „Tygodnik Ilustrowany", 1935, nr 2. 3 „Rodzina Polska", 1933, sierpień. I.M., recenzent BPU, tak pisał o tym numerze w notatce pt. Zdrowy objaw (BPU 1933, nr 14, s. 12): „nie tyle... dokładną znajomość problemu ukraińskiego, ile dobrą wolę odczuwamy w pracach autorów". 4 „Tygodnik Ilustrowany" 1935, nr 2, s. 25. 26 tego właśnie artykułu, odnalazłyśmy zaledwie dwa przekłady Kunstmana, i to opublikowane dopiero w połowie 1935 r. Zresztą Józef Czechowicz, poeta i tłumacz, nie pozostawał dłużny. Pisał do Kazimierza Andrzeja Jaworskiego: „I jeszcze a propos «Kameny» -p. Baumgardten, jak się zdaje, lwowskie dziecko, mógłby kogoś z Ukraińców tutejszych zapytać, co to jest furdygarnia, i nie pchać żywcem tego okropnego słowa w przekład z ambicjami poetyckimi."5 Podobnie jak w przypadku Kunstmana, dla niektórych innych tłumaczy ukraińskiej poezji najwyższą wartość również .miała popularyzacja i „systematyczna praca przekładnicza". Najbardziej imponujące rozmachem i konsekwencją dokonania zwolenników takiego podejścia to dwie antologie, z których każda została ułożona i przetłumaczona przez jednego człowieka, choć korzystającego oczywiście z pomocy polskich i ukraińskich przyjaciół: Sydora Twerdochliba (wydana w 1911 r.) i Tadeusza Hollendra (przygotowana w drugiej połowie lat trzydziestych, wydana w znacznie okrojonej wersji dopiero w 1972 r., przez Floriana Nieuważnego). Niestrudzonym popularyzatorem, zamieszczającym swoje tłumaczenia w różnych pismach, wygłaszającym odczyty i wykłady, choć niestety słabym na ogół tłumaczem nowszej poezji, był także Bohdan Lepki, również autor antologii poetyckiej. Nad kolejnym wyborem poezji ukraińskiej we własnych przekładach pracował wówczas także Józef Łobodowski. Spośród pomniejszych tłumaczy zasługuje tu na wzmiankę także Kost' Neriwny, który zamieszczał przekłady głównie w BPU. Doskonale znał on język ukraiński, co umożliwiało maksymalną wierność oryginałowi pod względem treści, choć na ogół nie wystarczało do stworzenia ekwiwalentu artystycznego. „Z potrzeby serca", choć z wątpliwej jakości efektami, zajmował się poezją ukraińską Ludomir Rubach, dziennikarz i tłumacz poezji przede wszystkim czeskiej. Jednakże najciekawsze i najlepsze przekłady poetyckie, o których najczęściej będzie mowa dalej, wychodziły spod piór trzech poetów - Józefa Czechowicza, Kazimierza Andrzeja Jaworskiego i Józefa Łobodowskiego. Trzeba także powiedzieć, że daleko nie wszyscy ciekawi poeci ukraińscy zostali wówczas przez polskich tłumaczy i wydawców dostrzeżeni. Przyczyną, dla której do prezentowanego wyboru nie trafiły wiersze Woło-dymyra Swidzinskiego, był właśnie fakt całkowitego braku tłumaczeń jego utworów w przeszukanych przez nas czasopismach i antologiach. Stało 1 J. Czechowicz, Listy, Lublin 1977, s. 324, list z 6 III 1936. 27 się tak być może dlatego, że Swidzinski - poeta „cichego głosu" trzymał się z dala od centrum życia literackiego i pozostał praktycznie nie dostrzeżony przez ówczesną krytykę. Utworów Mychajla Semenki i Mykoly Woronego odnalazłyśmy zbyt mało, by można mówić o szansie dokonania wyboru; w przypadku Oleksy Włyźki trzy jego utwory trafiły do antologii przygotowanej przez Tadeusza Hollendra: Poecie oraz Zwyczajne morze i Ironiczna uwertura - w tym dwa ostatnie zostały później włączone do Antologii poezji ukraińskiej Floriana Nieuważnego i Jerzego Pleśniarowicza (Warszawa 1976); zamieszczonych tam przekładów starałyśmy się, ze względu na jej stosunkowo dużą dostępność, w naszym wyborze nie powtarzać. Pozostawała tylko Mgła6 w przekładzie K. Neriwnego, zupełnie nietypowym dla tego - jak zostało tu powiedziane - na ogół wiernie trzymającego się oryginału tłumacza. Można tu mówić raczej o inspiracji utworem Włyźki, niż próbie przekazania go w języku polskim, choć bezsprzecznie czytelnik otrzymuje ciekawy wiersz: Ze wszystkich stron włochate wiszą płótna. Zbliżone dale ciężki dym jednoczy. I tylko czasem mgłę przeszyją smutną Nieznanych słońc dalekie - zimne oczy. I pęka mgła - i rosną rafy w pianie, Gdzie czarne fale tańczą w dzikim wirze, I mkną okręty - wpółprzytomne, chyże -W upiorną dal: pomiędzy dwie otchłanie... ...I znowu nic! Od piekła i od czarta Zwymyśla cały świat kapitan siwy -I syren ryk - szalony, przeraźliwy -Przytłoczy cisza zwarta... I Tyr, i Tain, BnpHJia BonoxaTi, — ofl Mopa /io He6ec, iHOfli npopByTŁCfl 3 njiec KOCTpy6aTi, i 3ipByTb MJiy, ae niiMT&CH npHÓoi, Ta KpyTaTb xBHJii bhpom Kapycejib, a Aecb jieTHTb cn'aHijiHH Kopaóejib Mi>K abox MopiB, - i nifl, i Hafl to6ok>. .. .. .13HOBy, 3HOBy... CroporaTHM nopTOM oxpHCTHTb Bce noxMypHii KaniiaH I BflapHTb B flHM, OflHaHHO, MOB TapaH, CHpeHH TOH Ha,H FIOpTOM. Kolejną postacią, której brak może zauważyć czytelnik, mający pewne wyobrażenie o literaturze ukraińskiej, jest Łesia Ukrainka (Łarysa Kosacz-Kwitka), poetka i dramatopisarka początku wieku, tłumaczka Mickiewicza i Konopnickiej. Była ona w przekładach i publikacjach w Polsce w interesującym nas okresie praktycznie nieobecna. Sydir Twerdochlib zamieszcza w 6 Dalej tekst oryginału cyt. za: K). HaBpiHemco, Po3cmpumHe eidpodoKeHwt. AnmonoziH 1917-1933, naprać 1959. 28 swojej antologii zaledwie dwa jej wiersze i fragment poematu Saul, BPU oprócz przekładów Twerdochliba publikuje Cień zapomniany1 oraz fragment poematu dramatycznego Bojarzynf. Dopiero setna rocznica urodzin poetki (1971) przyniosła u nas wzrost zainteresowania jej twórczością. W latach osiemdziesiątych ukazały się wybory Siedem strun (Wydawnictwo Lubelskie, 1980), Kasandra i inne dramaty (Wydawnictwo Literackie, 1982) oraz Pieśń lasu (PIW, Warszawa 1989), prezentujące zarówno dramaty, jak i spuściznę poetycką Łesi Ukrainki. Jeszcze bardziej zaskakująca jest niewielka liczba opublikowanych wówczas przekładów poezji Bohdana Ihora Antonycza, jednego z najciekawszych twórców lat trzydziestych, a z pewnością najważniejszego w Galicji ukraińskiego poety tego okresu. Był on słabo znany ówczesnym polskim czytelnikom, którzy mogli zapoznać się zaledwie z kilkoma wierszami, rozproszonymi po różnych czasopismach: trzy utwory znalazły się w „Sygnałach", dwa w „Buncie Młodych" (były to przekłady Tadeusza Hollendra, włączone do wspomnianej jego antologii), wiersz Czajnik w przekładzie Zdzisława Kunstmana wydrukował BPU, Wieś w niezbyt udanym tłumaczeniu Romana Walewskiego - „Tygodnik Ilustrowany", Kołysanką w przekładzie Jerzego Pleśniarowicza - „Wołyń". Poezja Antonycza tak naprawdę zaistniała w Polsce dopiero w latach osiemdziesiątych, przede wszystkim dzięki wydanemu w 1981 r. przez PIW wyborowi jego poezji Księga Lwa, pod redakcją i ze wstępem polskiego ukrainisty Floriana Nieuważnego. W 1998 r. lwowskie wydawnictwo „Ka-meniar" w ramach projektu literatury dla polskiej mniejszości narodowej wydało dwujęzyczny tomik 3uaK Jleea - Znak Lwa. Zbiorek ten w zakresie polskich przekładów powtarza niemal w całości wydanie PlW-owskie; dodanych zostało osiem wierszy i przekładów dokonanych głównie przez Kazimierza Andrzeja Jaworskiego. Redaktorem i autorem wstępu do tego tomiku był Mykoła Ilnycki, autor monograficznego opracowania twórczości Antonycza i wydawca najpełniejszego zbioru jego utworów. Jednak wiele wierszy Antonycza ciągle jeszcze czeka na swego tłumacza. Ich pozorna prostota zwiodła niejednego; w polskich przekładach często gubi się misterny rytm, melodia frazy i skomplikowana instrumentacja głoskowa. Na przykład idylliczny, ciepłymi barwami malowany obrazek 7 Przeł. O. Iwanenko, BPU 1934 nr 46, s. 1. 8 Przeł. J. Łobodowski, BPU 1938 nr 32, s. 347. 29 wsi - wiersz Ceno9 - został przed wojną przetłumaczony przez Romana Walewskiego. Warstwa dźwiękowa utworu oparta jest na maksymalnym możliwym zagęszczeniu samogłosek, przede wszystkim o oraz i/y, co w poniżej przytoczonej drugiej strofie podkreśla rozległość nieba (drugi wers) i wicie się smug dymu w wierzchołkach drzew (wers ostatni). Efekt ten w przekładzie - mimo zachowania obfitości samogłosek - osłabia zderzenie trzech „r" w trzecim wersie: „wrony lecą czarną zgrają"; oczywiście coś za coś: otrzymujemy w ten sposób pogłos krakania. Można powiedzieć, że Walewski właściwie odchodzi od przekładu w stronę zapożyczenia motywu czy interpretacji - skądinąd niebrzydkiej, ale z oryginałem mającej niewiele wspólnego. Ponadto miejsce delikatnych asonansów zajmują rymy dokładne: Bin BO3a Micaub BymparawTb. IllHpoKe, KOHoruiHHe He6o. O6BiflHa aaniHb 6e3Kpaa, i b chbIm flHMi jiicy rpeóuu.. Od woza księżyc odprzęgąją, bezkresne drogi lśnią na niebie W dal wrony lecą czarną zgrają i w siwym dymie lasu grzebień. przeł. R. Walewski Istnieją jeszcze dwa inne przekłady tego wiersza, powstałe po drugiej wojnie światowej. Oto ta sama strofa: Od wozu księżyc wyprzęgają. Szeroka zgrzebna płachta nieba. Dal rozpostarta na rozstajach i w siwym dymie lasu grzebień. przeł. Jerzy Pleśniarowicz od wozu wyprzęgają księżyc pod wielkim płowym niebem sucha dal bezkresna i w sinym dymie lasu grzebień przeł. Władysław Graban Obraz nieba u Pleśniarowicza ulega zmianie: tłumacz silniej uwydatnia skojarzenie z konopną płachtą (KOHomwHe He6o), a mniejszą uwagę zwraca na jego rozległość. Stąd także inna instnimentacja: zamiast ciągu samogłosek pojawia się rz-sz-rz oraz cht-st-st-zst, jak szelest płótna czy drzew w lesie. Natomiast ostatni zacytowany fragment pochodzi z niewielkiego, dwujęzycznego tomiku Cała chmielność świata, zawierającego najdziwaczniejsze spośród współczesnych prób oddania poezji Antonycza w języku 9 Dalej tekst oryginału cyt. za: B-I. Ahtohhh 3hok Jleea - B.I. Antony cz Znak Lwa, BiB 1998. 30 polskim - przekłady (wariacje na temat przekładów?) Władysława Graba- na 10 Obok poetów w okresie międzywojennym nieodkrytych i niedocenionych istnieli także poeci tłumaczeni często i chętnie, drukowani we wszystkich czasopismach poświęcających wówczas miejsce literaturze ukraińskiej. W przypadku Pawła Tyczyny, Jewhena Małaniuka, Maksyma Rylskiego i Ołeha Olżycza dokonywałyśmy wyboru spośród dużej ilości istniejących przekładów. Już tylko na podstawie utworów tych właśnie poetów można by sporządzić katalog najczęstszych problemów i pułapek translatorskich, a także przyjrzeć się różnym sposobom ich rozwiązywania i omijania. Niejednokrotnie odnajdowałyśmy kilka przekładów tego samego utworu, powstałych niemal równolegle. Charakterystycznym przykładem jest tu jeden z programowych wierszy Pawła Tyczyny11 He 3eec, m Tlan..., mający cztery przekłady z pierwszej połowy XX w., dokonane przez Kazimierza Andrzeja Jaworskiego, K. Neriwnego, Józefa Czechowicza i Mieczysława Jastruna. Czterostrofowy wiersz w skondensowanej formie przedstawia wizję stworzenia świata poprzez muzykę: He 3eBC, He IlaH, He Tony6-^yx jiHiu CoHflmm KnapHeTH. y TaHiji B 6e3CMepTHiM - % 6yB - He a. JIhih Mpia, coh. HaBKOJIO - fl3BOHHi 3ryKH, I niTbMH TBOpHOl XHTOH, I 6naroBicHi pyKH. nj5oKHHyBCb a - i n Bace Th: Hafl mhok), niflo mhoio TopHTb CBJTH, 6i*aTb CBJTH My3HHHOK> piKOK). , i a B3HaB, mo Th- Coiwiimi KnapHeTH. 10 Dokładniejszą analizę strategii i błędów tego tłumacza przeprowadziła Lidia Stefe-nowska: „Literatura na Świecie" 1995, nr 10, s. 378-382. " Dalej teksty oryginałów wierszy Tyczyny cyt. za: II. TnHHHa, 3i6panHn meopie y!2m.,T. 1,Khib1983. 31 Jest to wiersz o bardzo wyraźnej ramie konstrukcyjnej, która w połączeniu z wyrazistym rytmem tworzy efekt tańca po kręgu, tańca sfer niebieskich. Utwór spinają dwie klamry: powtórzenie „jihiu CoHamm KnapHeTH," w pierwszej i w ostatniej strofie oraz przemiana „fl 6yB - He a. JIhiu Mpia, coh" (pierwszy wers drugiej strofy) oraz „IlpoKHHyBCb a - i a Bace Th" (pierwszy wers trzeciej strofy). Właśnie na tę ramę zwracam tu szczególną uwagę. W najsłabszym przekładzie Neriwnego „CoHauiHi KnapHeTH" zmieniają się konsekwentnie w „Klarnety Słońca", znika też efekt metamorfozy: zamiast niej mamy: „Nie byłem sobą" (co ponadto stanowi tylko jedną z możliwych interpretacji tego fragmentu; podobnie u Jaworskiego) w parze z: „I otom powstał - jako Ty". Również czwarty wers drugiej strofy: („I1 GjiaroBicm pyKH"), akt stworzenia, obraz rąk w geście błogosławiącym to, co stworzone, ale także zwiastującym powstanie porządku w miejsce chaosu będącego tworzywem („niTbMH TBopioi xiTOH") w tym przekładzie gubi sens: I w cieniach nocy, w twórczych mgłach zbawienne ręce drgały Podobna sytuacja ma miejsce u Jaworskiego: i nocy twórczej ciemny tren i świętość błogiej ręki", Jaworski również nie zachowuje symetrii odwołania do Słonecznych Klarnetów; odpowiednie wersy brzmią następująco: „Klarnety to Słoneczne" oraz „lecz złotych Słońc Klarnety". Czechowicz, jako jedyny, zachował oba omówione powtórzenia. Jednakże za najbardziej udany uważam przekład Jastruna. Decyduje o tym poety ckość jego języka i obrazów oraz większa melodyjność wiersza, co najwyraźniej widać przy porównaniu trzeciej strofy wiersza w obu tłumaczeniach (Czechowicza i Jastruna właśnie): „Zbudziłem się - Ty jesteś ja: pode mną, nade mną cieką płonące światy, bieg ich drga muzyczną jakąś rzeką." przeł. Józef Czechowicz „Już przebudzony-m w istność Twą; Nade mną i pode mną Goreją światy, światy rwą, Rzeką melodiopienną." przeł. Mieczysław Jastrun 32 Tłumaczenie Jastruna jest wyraźnie młodopolskie z ducha, jednak „rzeka melodiopienną" nie musi być już dla wypełnienia miejsca w wersie nazywana banalnie ,jakąś", a powtórzenia w środkowych wersach przytoczonej strofy podkreślają rytm i uwydatniają melodyczność utworu. Inny problem - kwestię wyboru właściwego języka, właściwego stylu w przekładzie - wyraźnie widać na przykładzie wiersza Iiąe nmaium...; chciałabym zaproponować porównanie dwóch przekładów: Eugeniusza Ży-tomirskiego oraz opublikowanego niemal równolegle tłumaczenia Jaworskiego. Każdy z tłumaczy pisze swój przekład zupełnie innym językiem, co najlepiej widać w pierwszych wersach: Ime rrrauiKH b A3BiHKHX nicHsx 6naKHTHHH fleHb KynaroTh, IHe nonoBie 3jiotom xbhjił Ha coHiji >KHTa pma (BhpH jieacaTh, BnpH Ha ap, ale w ten sposób słabiej oddaje impet i wirowanie burzy. Co gorsza, w czwartym wersie trzy pierwsze, krótkie - jedno- i dwusylabowe wyrazy zawierają samogłoski nosowe: ą - ę - ą (w oryginale mamy tu trzykrotnie powtórzone u, jak wycie wichru). Powoduje to, że ten fragment przekładu jest niezwykle trudny do wymówienia: TaM Tonojii y noni Ha Boni (Xtocb Ha 3axofli acepTBy npHHic) 3 6yHHHM BiTpOM CBaBOJILHHM i flHKHM OrpyHKO pByTbca KyflHCb i Tam topole na polu-podolu (Całe niebo ktoś rzucił na stos) Z bujnym wiatrem swawolnym i dzikim Rwą się dokądś porywiście w dal. Nieco dalej Przyboś gubi wyrazistość obrazu, dając się zwieść podobieństwu brzmienia wyrazów ukraińskich i polskich: I TaK cyMHO, TaK CMyrao cniBae ¦rijibKH nepenen 6'e flect y fl3Bm I tak smutnie, tak szumnie zawodzi. Przepióreczka tylko kwili mi... Pomijając już niezgrabne „mi" w zakończeniu wersu, wyrażenie „szumnie zawodzi" zmienia tu całkowicie sens wersu - słownik języka polskiego jako znaczenia wyrazu „szumny" podaje jedynie „szumiący, hałaśliwy; górnolotny, pompatyczny; wystawny, bogaty", tymczasem w oryginale chodzi o smutny, zapewne cichy śpiew. 34 Przekłady Czechowicza i Żytomirskiego są poprawne, chociaż nie wywierają tak silnego wrażenia, jak oryginał. Dopiero Łobodowski konsekwentnie oddał wichrowy rytm, a konstruując warstwę dźwiękową nie zagubił poprawności języka i wyrazistości obrazu. Proponuję' porównanie trzech przekładów pierwszej strofy: Tam, z niewoli, na pole topole (Na zachodzie ofiarny stał dym) Z bujnym wiatrem swawolnym i dzikim Wyprężają się, wyrywają się w dal. przeł. Józef Czechowicz Tam topole śród pola w swawoli (Na zachodzie ofiarna lśni krew) Z bujnym wiatrem okrutnym i dzikim Rwą się, rwą się strzeliście gdzieś w dal... przeł. Eugeniusz Żytomirski Tam topole gdzieś wolne na polu (Ktoś ofiarą widnokrąg okrwawił) z bujnym wiatrem, swawolnym i dzikim wyrywają się smutne przez step... przeł. Józef Łobodowski W przekładach Czechowicza i Żytomirskiego powtarza się problem Przybosia: w ostatnim wersie nagromadzenie nosówek „zaplątuje" wers, nie oddając rozmachu i ruchu topoli. Łobodowski, jak zawsze konsekwentnie, w ogóle ogranicza różnorodność samogłosek (w pierwszym wersie w oryginale: a/o/i, tutaj, z wyjątkiem ostatniego „u": a/o/e). W ostatnim wersie z kolei wycie wichru u Tyczyny - powtórzone samogłoski „u" - zastąpione zostało przez szum drzew: wyrywają się smutne przez step. W ostatniej strofie tego wiersza Łobodowski najwyraźniej spośród omawianych tłumaczy podkreśla kontrast między łkaniem i następującą po nim ciszą, samą budową zdania nawiązując do gwałtowności, nieprze-widywalności uderzenia gromu i rozchodzenia się powoli wygasającego dźwięku: 35 Moh nicHe, BorHHCTa, niaJieHa, (...) P03pHflaHCb - i 3aTHXHH, Moja pieśni, ognista, szalona (...) Rozszlochaj się - i ruń w płacz jak grom... przeł. Julian Przybok - znów ostatnią frazą trudno wymówić! Pieśni moja, płomienna, szalona (...) I rozełkaj się, ścichnij - jak grom... przeł. Józef Czechowicz U Czechowicza to zdanie jest zwykłą, rytmiczną, opisową frazą, nie oddającą kontrastu i przejścia między uderzeniem gromu i następującą po nim ciszą. Moja pieśni - płomienna, szalona (...) Gromko załkaj - i ścichnij jak grom! przeł. Eugeniusz Żytomirski Pieśni moja, ognista, szalona (...) w szlochu stań - i zacichnij, jak grom. przeł. Józef Łobodowski Łobodowski natomiast, poprzez wprowadzenie w połowie wersu jed-nosylabowego, akcentowanego wyrazu uzyskuje pod tym względem najlepszy efekt. W wielu przypadkach różnice między dostępnymi tłumaczeniami sięgają głębiej, niż w omówionym powyżej wierszu. Podobnie jak Jeszcze ptaszkowie I Ptaszęta jeszcze Tyczyny, generalnie różnią się strategią także dwa przekłady Hanucy na khu3i eipwie (1925) Jewhena Małaniuka12. Był on poetą często tłumaczonym i drukowanym, głównie w „Zet" i BPU. Co ciekawe, obie propozycje zostały opublikowane niemal równolegle: przez Józefa Łobodowskiego w BPU oraz Tadeusza Hollendra w „Sygnałach", a pierwszy i ostatni wers obu z nich brzmią identycznie, choć stylistyka obu tłumaczeń jest zupełnie odmienna. Łobodowski, podobnie 12 Dalej teksty oryginałów wierszy Małaniuka cyt. za: G. MajiamoK, /7oe3iY, Khib 1992. 36 jak w większości swoich przekładów, przywiązuje wielką wagę do poprawności językowej i jasności obrazu13. Hollender natomiast skupia się na wiernym oddawaniu obrazów Małaniuka, nawet jeśli wiąże się to ze swobodniejszym traktowaniem obowiązujących w polszczyźnie zasad. W poniższym fragmencie zwraca uwagę przede wszystkim ostatni zacytowany wers: - 36ypeHHH BaTypHH B noxMypnx 3arpaBax o6ny«, -Bohh 3 MeTajiOM - morituri CypMJiHTb Man6yTHbOMy canioT. Za mną zwalony w gruz Baturyn w skłębionych chmurach dawno zgasł -a one spiżem - morituri -idący salutują czas. przeł. Józef Łobodowski Za mną spalony tli Baturyn, obłęd się wzbija w chmurzysk kłąb, -a wiersze spiżem - morituri -przyszłemu cześć wyrzucą z trąb. przeł. Tadeusz Hollender Tłumaczenie Łobodowskiego jest wyjątkowo dobrze osadzone w polszczyźnie, w wyobraźni czytelnika natychmiast pojawia się obraz wierszy, które oddają cześć płynącemu Czasowi, ale nieco gubi się - całkowicie jednoznaczna u Małaniuka - przyszłość. Hollender z kolei, zostawiając „przyszłość", buduje zawikłane, niemal barokowe zdanie, dalekie od jasności i dobitności oryginału. Również w poniższym fragmencie Hollender dokładnie oddaje treść, kosztem gramatycznej jasności zdania - co zresztą stanowi tutaj odpowiednik użytego przez Małaniuka przestawnego szyku wyrazów. Łobodowski natomiast nad ścisłość znów przedkłada elegancję języka: 36arHem oue, hhm cepije ÓHjiocb, .Skhx ueft 3ip Pojmiesz, ku jakim wielkim chwilom krew pulsowała w głębi żył przeł. Józef Łobodowski Wzrok lotów jakich śledził metę, czem serce biło z całych sił przeł. Tadeusz Hollender " O strategii translatorskiej Łobodowskiego patrz też: Ludmiła Siryk, Literatura ukraińska w przekładach Józefa Łobodowskiego [w:] Józef Łobodowski - rzecznik dialogu poi-sko-ukraińskiego, pod red. L. Siryk i J. Święcha, Lublin 2000. 37 Napis na księdze... jest wierszem jambicznym; w przekładzie obaj tłumacze połączyli jamby i trocheje, dzięki czemu utwór brzmi po polsku bardziej naturalnie - same jamby często sprawiają wrażenie rytmu nazbyt monotonnego, natrętnie marszowego. Ale w jednym fragmencie, ze względu na przedstawiony obraz, rytm ten raczej powinien być zachowany - jak to ma miejsce u Łobodowskiego: Ba>KKi Ta MycKynacri ctoiih Ilpy>KHBHH Ofl6HBaK>Tb 8m6, - U,e flificHocri, a He yTonift Ciężkie i muskularne stopy jamb prężny odbijają dniom rzeczywistości, nie utopii, I grzmi dytyramb ten jak grom. przeł. Tadeusz Hollender Potężne muskularne stopy sprężystym jambem biją w bruk -a to dytyramb nie utopii, lecz rzeczywistość w grzmocie nóg. przeł. Józef Łobodowski Warto może dodać, że cztery lata wcześniej, w 1933 r. w piśmie „Zet" pojawił się ten sam wiersz w przekładzie Ludomira Rubacha. Niestety, w tym przypadku zawarta już w pierwszej strofie zapowiedź „twórczej katastrofy" okazała się wcale nie przesadzona: Naprężony, niezłomnie-hardy, Żelaznych imperator strof, -Wiodę te wiersze, jak kohorty, W oblicza twórczych katastrof. Rubach podobnie rymuje dalej: chwał - hejnał (u Małaniuka: o6jryzi-cajiK>T), jamb - dytyramb (aM6-flHTHpaM6), zgłębisz - niż (36arHeui-Meac), wymuszając przesunięcie akcentu polskich wyrazów na ostatnią sylabę. Większość błędów w tłumaczeniu Rubacha bierze się z niewolniczego naśladowania ukraińskiego tekstu; jest to przekład niemalże „słowo w słowo", łącznie z karkołomnym usiłowaniem zachowania męskich rymów oryginału. Problem wyboru między pełnym oddaniem emocji i obrazów a ścisłym dotrzymywaniem norm językowych pojawia się także w przypadku tłumaczeń wiersza Bi3in. Pierwszy przekład pochodzi z wydanego w 1935 r. w Warszawie zbioru poezji Małaniuka w wyborze i tłumaczeniu 38 Czesława Jastrzębca-Kozłowskiego, zatytułowanego Hellada stepowa. Już w następnym roku trzy z zamieszczonych tam przekładów - Wspomnienie, Sonet (w Helladzie stepowej bez tytułu) oraz Wizja znalazły się w piśmie „Zet", przy czym dwa pierwsze w nieco zmienionej wersji. W tym samym roku BPU opublikował inny, niestety anonimowy przekład wiersza Wizja (z trzema gwiazdkami zamiast tytułu). Nieznany tłumacz zdecydował się na zachowanie zmiennej dhigości wersów (na przemian 10 i 9 sylab) i rymów męskich w krótszych wersach, podczas gdy Jastrzębiec-Kozłowski wykorzystuje wyłącznie rymy żeńskie, wyrównując długość wszystkich wersów do 10 sylab. On także wierniej oddaje obrazy Małaniuka, jednakże za cenę kilku niezbyt poprawnych form językowych {rozmiotą; dusza beze ścian). Widać to na przykładzie dwu ostatnich strof: ...GrpamHHH Cyfl. Bjh flHXHe xonoflHHM flyxoM 6ypi I 3ineTe pyiHH, hk CMirra. Ahi Boaca Mani, am lOpift JIioflctKoro He 3axHCTjrn. jkhtts. I flyiua 6e3 criH i BcTaHe nepea Kapoio PyKH... b KHH3i CnocTepe*eHb ...Sąd Ostateczny który zimnym burzy tchem pobieży i ruiny jak śmiecie rozmiotą, Matka Boska ani święty Jerzy nie ocalą ludzkiego żywota. Dusza beze ścian i bez odzienia stanie naga przed karą Prawicy. Tylko wicher w Księdze Przeznaczenia będzie wieków przerzucał stronnice. przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski W proch i śmiecie runą dumne wieże Pod okrutnem tchnieniem zimnych burz; Ani Matka Święta, ani Jerzy Nie odroczą zguby naszych dusz; I obdarta dusza w całej nędzy -Ujrzy w czarnem niebie groźną dłoń... Jeno wiatr w Spostrzeżeń Boskich Księdze Będzie wciąż przerzucał stosy stron. (przekład anonimowy) 39 Problem wyboru formy wiersza, która byłaby adekwatna do oryginału, jeszcze wyraźniej widoczny jest w przypadku wiersza Mykoly Bażana Kpoe nojioHHHOK14 (1927). Miałyśmy tu do czynienia z trzema całkowicie różnymi propozycjami. Rozbieżności zaczynają się już na poziomie tytułu: Krew niewolnic (K. Neriwny), Krew branek (Hollender), do czego dodać należy jeszcze Krew w jasyr wziętych - tłumaczenie Jarosława Iwaszkiewi-cza, powstałe w drugiej połowie XX w. Proponuję na przykładzie pierwszych strof każdego z przekładów prześledzić, jak różną strategię przyjęli wymienieni tłumacze i w jak różny sposób potraktowali strukturę nawiązującego do klasycznych form wiersza Bażana: B'e KocinorpyflHH Kim kotihtom Ha npnnom. KnnHTb Ha s,m ncviOB6aHHx 6apHji Conoflice mojioko po3naneHHX ko6hji. naxijiJia naxHyTb, jxhk\ Ta conoHi. Bohobhhkh raK cnjMTB, ino CMepTi He noiyjiH 6, I HepyxoMO Ha 3eMJii jiemłTb Y3op Kap6oBaHHH MoryTHix BepxoBiTb, Mob jieBHa MycKyjiacTHH Tyny6. Bijąc kopytem w step kosmate rwą się konie. A gęste mleko ognistych kobył wre, jak słodka ciecz na ciężkich barył dnie. Parują w dymach dzikie, słone wonie Tak wojownicy śpią, że nie usłyszą śmierci, i nieruchomo legły jakby wzór pokarbowanych szczytów wielkich gór lwiomuskularne śpiących mężów piersi. przeł. Tadeusz Hollender Koń kosmaty kopytem rwie spętaną wolę, Na dnie drążonych konwi mętny ferment znaczy Pianą scukrzone mleko rozpalonych klaczy I wonie dyszą gęste dzikością i solą. Wojactwo martwym snem się pospołu pospało I nieruchome zwarło się na twardej ziemi, Stłoczone pod wojłoków płatami buremi Jak jedno lwa płowego muskularne ciało. przeł. Jarosław Iwaszkiewicz Cyt. za: YKpamcbKe cnoeo. XpecmoMamiH yKpaiucbKoi Jiimepamypu ma nimepa-wiKpumuKU 20 cm., Khib 1994, t. 2, c. 475. 40 Targają pęta rozwścieczone konie. W beczułkach płaskich na dębowym dnie Kobyle mleko ścina się i schnie. Unosi wiatr słonawe, ostre wonie. Śpiąjeźdźce śpią, że śmierć ich nie obudzi; I czarnych drzew spleciony ciężki cień Na srebrną ziemię kładzie się bez drgnień -Jak rozrzucone cielsko śpiących ludzi. przeł. K. Neriwny Jedynym elementem, zachowanym przez wszystkich trzech tłumaczy, jest układ rymów (abbacddc). Hollender nieco uspokaja rytm wiersza, wprowadza rymy żeńskie i zmienia podział na strofy: zamiast dwóch ośmio- i ostatniej dziewięciowersowej mamy pięć strof cztero- i jedną pię-ciowersową. Taki zabieg sprawia, że utwór przybliża się - także wizualnie - do ballady. Jarosław Iwaszkiewicz wyrównuje długość wszystkich wersów do 13 sylab (w oryginale od 10 do 13); używa przy tym wyłącznie charakterystycznych dla trzynastozgłoskowca rymów żeńskich. Całość zyskuje przez to na dostojeństwie, przygasa niepokój narracji, a wiersz nabiera charakteru epickiego poematu. Z drugiej strony, ten właśnie tłumacz najlepiej oddaje dynamiczną, ostrą, niespokojną instrumentację głoskową utworu, opartą przede wszystkim na spółgłoskach zwartych (p, b, k, d, t). Neriwny natomiast w miarę wiernie oddaje obrazy Bażana, jednakże odbywa się to kosztem całkowitego w zasadzie zaniedbania instrumentacji głoskowej - giną nawet najbardziej wyraźne uderzenia końskich kopyt z pierwszego wersu (E'e KocMozpyduu rnub KonumoM Ha npunom). Taka strata warstwy dźwiękowej stanowi w ogóle charakterystyczną cechę tłumaczeń Neriwnego i świadczy o pewnej jego nieporadności warsztatowej. Kilkakrotnie w tle rozważań pojawiało się już w tym tekście pytanie o dopuszczalne granice ingerencji tłumacza w tekst. Niezwykle ciekawym przypadkiem jest pod tym względem wiersz Maksyma Rylskiego Tok, mu npojioz15 z 1927 r., powstały w apogeum ówczesnej dyskusji literackiej, dotyczącej właściwego dalszego kierunku rozwoju literatury i kultury ukraińskiej. W niniejszym wyborze zamieszczono go w tłumaczeniu Eugeniusza Żytomirskiego, opublikowanym pierwotnie w BPU i przedrukowanym po 15 Cyt. za: K>. JlaBpiHeHKO, Po3cmpinnHe eipodoKeHHSi. Aumojiozin 1917-1933, Khib 2002, c. 99. 41 wojnie w zbiorze poezji Rylskiego Liryki (Warszawa 1960). Warto porównać tę wersją z późniejszym przekładem Józefa Łobodowskiego, pochodzącym z paryskiej „Kultury" (1966): *** Tak, myśmy - prolog. U was - państwa, czyny monarsze, sztuka zagrzebana w wiekach. A my - to próba pierwszego człowieka, nas ledwie wczoraj ulepiono z gliny. Bo jeszcze nigdyśmy sobą nie byli, ocean naszych żagli nie oglądał, i na dalekich, rozkwieconych lądach myśmy żadnego dziwa nie odkryli. Myśmy niemowy, myśmy bezimienni, zacichła woda, którą bezruch studzi, mgła śliska. Przemykamy się wśród ludzi niedostrzeżenie, jak gromada cieni. Kraje i morza rozdzwonione w bitwach, ludy, przypatrzcie się pozbytym siły! Nam drogę w przyszłość losy wytyczyły. Ziemia jest wasza, nasza - dal błękitna. Od razu rzucają się w oczy dwie istotne różnice: w powyższym przekładzie brakuje motta - cytatu z wiersza Iwana Franki („...Ilpojior, He enijior...") oraz przedostatniej strofy - obrazu gwałtownego, nagłego stawania się, momentu przebudzenia „zacichłej wody": I panTOM - KpoB y HCHJiax 3aKHnina, ripoHUMO no Tiny paflicHe Termo, I TBOpna MHCJIB OCHHJia HOJIO I MOpOK ÓJliflHHH flHBHO OHCHBHJia. Można raczej odrzucić przypuszczenie, że zawiniła nieuwaga tłumacza; bardziej prawdopodobna mogła być nieuwaga osoby przepisującej dla niego tekst oryginału16. Być może jednak mamy do czynienia ze świadomie 16 Por. Nota tłumacza (Łobodowskiego) do innego wyboru ukraińskiej poezji: „z uzyskaniem tekstów spowodowały w niektórych wypadkach przypadkowy wybór wier- 42 przyjętą przez Łobodowskiego strategią. Pierwsze pytanie, jakie należałoby w takim przypadku zadać, to dlaczego zostaje opuszczony ten właśnie fragment. Na pewno w momencie dokonywania przekładu było jasne, że wizja Rylskiego z 1927 r. - przebudzenia narodu i rozwoju kultury, początek ich samodzielnego i pełnowartościowego bytowania - nie spełniła się, czy może spełniła w warunkach Związku Radzieckiego w sposób karykaturalny i okrutnie wykrzywiony: z poczwarki zamiast motyla wykluł się potwór. Ponadto wśród polskich czytelników strofa ta mogłaby prawdopodobnie przywołać obraz buntu hąjdamackiego - przebudzenia uśpionej do tej pory masy ludzkiej, które przyniosło rzeki krwi. Drugie nasuwające się pytanie brzmi: na ile w wyniku takiego zabiegu zmienia się wymowa wiersza? Przede wszystkim wyciszeniu ulega, bardzo ostra w oryginale, opozycja stare /uśpienie - nowe /aktywność, działanie. Można powiedzieć, że kwestia przebudzenia narodu i jego literatury zostaje zawieszona na czas nieokreślony. W przypadku dwóch przekładów wiersza Ołeha Olżycza Krwawiła ziemia...1'', dokonanych przez Józefa Łobodowskiego i Tadeusza Hollendra pojawia się po raz kolejny problem zgodności przekładu nie tyle z oryginałem, ile z duchem języka polskiego. W drugiej strofie omawianego wiersza Olżycza propozycja Hollendra - na pierwszy rzut oka poprawna - budzi protest wyobraźni czytelnika: Do pustych piersi, w których wygasł żar, tuliły dzieci wygłodniałe lica, więc czarne łono dała im do warg epoka,' sroga jak wilczyca. przeł. Józef Łobodowski O ciepło piersi stwardniałych i serc Próżno błagały niemowlęce lica, Więc czarne łono dała im na żer Epoka sroga jak wilczyca. przeł. Tadeusz Hollender szy (...). Kiedy indziej tłumacz korzystał z tekstów przepisanych odręcznie: być może więc, że wkradły się pewne błędy czy odchylenia, które z czasem trzeba będzie sprawdzić i skorygować" („Kultura" 1950, nr 7-8, s. 93). 17 Cyt. za: O. Ojii>>khh, Iiumadenn dyxa, EpaTHcnaBa, 1991. 43 W obu przypadkach trzeba pamiętać o drugim znaczeniu słowa „łono" - nie tylko „brzuch, wnętrzności", ale także „podniośle: piersi". Jednakże, mimo to, „dać łono na żer" brzmi wręcz makabrycznie. Pewien kłopot obu tłumaczom sprawił zwrot z pierwszej strofy, zawierający rzadki w języku ukraińskim, a w polskim praktycznie nie występujący imiesłów bierny czasu teraźniejszego: „HenoKopHMe noico-niHHfl", czyli pokolenie nieukorzone, niepokonane, nie podbite. Łobo-dowski przekłada to jako „niepokorne pokolenie", Hollender - „niekarne", co jest już zbyt dalekie od pierwotnego znaczenia. Z kolei w ostatniej strofie pojawia się znaczna różnica między oboma przekładami: Lecz w zmierzchu doby rośnie nowy ród braci ogromnych i nieubłaganych. przeł. Józef Łobodowski Lecz rosną w norach, które kryje zmierzch Bracia ogromni i nieubłagani. przeł. Tadeusz Hollender W zbiorze poezji Ołeha Olżycza lĄumadenn. dyxa ów fragment brzmi następująco: Ajie pocTyTt y nptiCMepicy Hopn Epa™, cyBopi i Być może Łobodowski korzystał z innej redakcji wiersza, trudno bowiem uwierzyć, żeby ten rzetelny, doskonale znający język tłumacz -a również krytyk i znawca literatury ukraińskiej - dopuścił się tak daleko idącej interpretacji przekładanego tekstu. Ogólnie rzecz ujmując, propozycja Łobodowskiego jest bliższa oryginału, a jego obrazy bardziej naturalne i czytelne, co stanowi zresztą cechę charakterystyczną wszystkich w zasadzie jego przekładów. W przeciwieństwie do innych tłumaczy, nie popełniał on błędów językowych czy logicznych, które podczas wybierania tekstów do prezentowanej antologii stawały się powodem odrzucenia danej propozycji. Bardzo aktywnym tłumaczem w latach trzydziestych był także Bohdan Lepki, niestrudzony popularyzator kultury ukraińskiej w Polsce, autor ciekawych tłumaczeń Słowa o pułku Igora oraz poezji Tarasa Szewczenki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Należał on do starszego pokolenia aniżeli Tyczyna czy Płużnyk, co być może stanowiło właśnie przyczynę różnic we wrażliwości poetyckiej, skąd brała się nieumiejętność odnalezienia w przekładzie właściwego tonu i obrazu. 44 Do naszej antologii trafiło stosunkowo niewiele prac tego tłumacza. Nie umniejszając w niczym zasług Lepkiego, należy powiedzieć, że w przeważającej części dokonane przezeń tłumaczenia poezji początku naszego stulecia nie wytrzymały próby czasu. Nierzadko wręcz należałoby nazwać je „przekładem wolnym". Określenia tego używa zresztą i sam Lepki, np. dla opublikowanego w BPU wiersza Pawła Tyczyny Madonno ma! Niepokalana Maryjo!...18. Na tej samej stronie „Biuletynu" Lepki publikuje wiersz bez tytułu, rozpoczynający się od słów: „Zamiast deszczu, zamiast rosy...". Jest to z kolei pozbawiona początku druga połowa wiersza Mesjasz- Apokaliptyczna wizja Tyczyny zostaje w tym przekładzie wyrwana z kontekstu, a scena traci połowę dramatyzmu (por. zamieszczony w naszej antologii przekład Jaworskiego). Identycznie - odrzucając połowę wiersza - Lepki postępuje w przypadku Błogosławiony bądź, o czasie mój Jewhena Płużnyka. W oryginale, jak i w przekładzie Kazimierza Andrzeja Jaworskiego, wiersz składa się z czterech czterowersowych strof. Lepki pozostawia ośmiowersową miniaturę: Błogosławiony bądź, czasie mój! O, srogi! I we krwi cały... - To nic, że lęgnę, jako gnój Pod zasiew twój wspaniały. - Bo o to wierzę, że na wiosnę Szumem żyta do kogoś rzeknę: „Żnij"! O, naucz się, serce me żałosne, .,' Milczenia....! Tłumacz dąży tu do zachowania dramatycznego napięcia, choć nie udaje mu się uciec od nadmiaru opisowości - „zasiewy" z trzeciej strofy oryginału z po prostu „nowych" („- LJe Hinoro, ino a mob raiń - / X\\jx nociBH tboi HOBi") stają się „wspaniałe". Niestety również przekład Jaworskiego (włączony do naszej antologii) daleki jest od ideału. Co prawda czytelnik otrzymuje cały tekst, ale ze znacząco zmienionym rytmem: zamiast krótkich, urywanych zdań, jakby ostrych kresek szkicu, tłumacz wprowadza epitety i niemal malarski opis; najlepiej jest to widoczne na przykładzie drugiej strofy: 18BPU 1933 nr 13, s. 1. 45 ... A Ha KOHCHOMy Konoci - MyKa mo». .. O, BoicTHHy nac paTań! CnaBOCJioBJiio Koro im'h. Kwitnijcie nowe złote zboża w krąg, Na każdym kłosku mąk mych znamię. Czas - mądry oracz - nie zakłada rąk, Błogosławione jego ramię. Wiersze poetów z początku wieku (Mykoła Filanski, Petro Karmanski, Ahatanheł Krymski, Wasyl Paczowski, Ołeksandr Ołeś) zaczerpnęłyśmy głównie z Antologii współczesnych poetów ukraińskich, przygotowanej i wydanej w 1911 r. we Lwowie przez Sydora Twerdochliba. Skala przed-- sięwzięcia (wybrane wiersze 21 poetów, w tym nazwiska dziś już całkowicie zapomniane, jak Mełetij Kiczura czy Księżniczka N. Koczubej...) i konsekwentna jego realizacja nie pozwalają skazać tej książki na zapomnienie, choć dzisiejszemu czytelnikowi zamieszczone tam tłumaczenia mogą się niekiedy wydawać naiwne, a wykorzystane rymy zbyt proste. Oryginalna poezja Sydora Twerdochliba, pisana w języku ukraińskim, jest znacznie bardziej interesująca, także pod względem war-sztatowym, niż dokonywane przez niego przekłady z języka ukraińskiego na polski. Twerdochlib jako tłumacz nie zawsze potrafił oderwać się od rymów i rytmów oryginału, a być może także mniej wyraźnie odczuwał pewną nienaturalność, wymuszoność rymów męskich w polskiej poezji. Typowym przykładem może tu być cykl Mykoły Filanskiego Za Ekklezyastą (nie włączony do naszej antologii). W pierwszym wierszu cyklu ponad połowa rymów to właśnie rymy męskie, w większości zbyt oczywiste, jak choćby: I piętrzą długi szereg fal, By znów w północną wrócić dal I zawrze proch ostatni ślad Tych spraw, co drzemią w łonach lat Podobnie w następnych dwóch wierszach tego samego cyklu: Tam jarzmo włoży ciemna noc Na czoła trud, na serca moc... (cz. III) Jest pora - śnić wiosenny czar I jest - na gzło żałobnych mar (cz. II) 46 Nieco dalej tłumacz rymuje „...jest ci on - czas na skon", a wśród rymów żeńskich jest wiele gramatycznych, m. in. „okwitania - kiełkowania", „kochania - łkania". Pozwala też rytmowi wiersza przeważyć nad poprawnością języka: „gzło żałobnych mar" - zamiast dłuższego o jedną sylabę „giezło". Zróżnicowanie poziomu przekładów, długa lista czasopism publikujących je regularnie lub sporadycznie, wreszcie liczba tłumaczy przygotowujących własne antologie poezji ukraińskiej - wszystko to potwierdza tezę o istnieniu żywych kontaktów kulturalnych, w szczególności literackich, między środowiskiem polskim i ukraińskim, a przeczy powszechnemu w Polsce mniemaniu, że w tej sferze nie działo się nic interesującego. Najważniejsi poeci ukraińcy początku dwudziestego wieku byli w Polsce zauważani, a ich wiersze tłumaczono niedługo po publikacji. Nie należą przy tym do wyjątków utwory mające trzy czy nawet cztery przekłady, powstałe w tym samym okresie - jak choćby Na majdanie koło cerkwi i Nie Zeus, nie Pan... Pawła Tyczyny lub Napis na księdze wierszy Jewhena Małaniuka. Oczywiście - jak zostało to już powiedziane - taki stan rzeczy zawdzięczamy konkretnym osobom, które tłumaczyły i publikowały przekłady ukraińskiej poezji, wykorzystując swoje prywatne kontakty, wykazując niezwykły upór i wytrwałość - jak choćby Tadeusz Hollender, który od 1936 r. aż do wybuchu wojny z determinacją zabiegał o wydanie swojej antologii, a także naciskał na Karola Kuryluka, by po śmierci Bohdana Ihora Antonycza zamieścił w redagowanych przez siebie „Sygnałach" choćby krótką notkę o tym poecie19. Byli to jednak w większości ludzie pozostający w cieniu zainicjowanych przez siebie wydarzeń. Dużo łatwiej dziś opisać losy wydawanych przez nich czasopism i antologii niż odpowiedzieć choćby na pytanie, jakie były dalsze losy tych pasjonatów. Nie wiemy na przykład, co stało się z Eugeniuszem Żytomirskim, Kostem Neriwnym, Ludomirem Rubachem. Spośród pozostałych Sydir Twerdochlib został w 1922 r. zastrzelony przez przeciwników porozumienia polsko-ukraińskiego, drugiej wojny światowej nie przeżyli Bohdan Lepki (zmarł w Krakowie w 1941 r.), Józef Czechowicz, który zginął w 1939 r. podczas niemieckiego nalotu na Lublin, Tadeusz Hollender - w 1943 r. zamordowany przez hitlerowców. Ka- Listy Hollendra do Kuryluka: archiwum Lwowskiej Biblioteki Naukowej im. Stefanyka, fond Syh. 101 P-II. 47 zimierz Andrzej Jaworski po wojnie wznowił wydawanie „Kameny", która nadal wiele uwagi poświęcała literaturom słowiańskim, ale oczywiście ze względu na zmianę sytuacji politycznej praktycznie niemożliwe było wszechstronne i szerokie prezentowanie ukraińskich utworów, zwłaszcza emigracyjnych. Właściwie tylko Józef Łobodowski nadal w sposób nieskrępowany cenzurą zajmował się przekładami i popularyzacją literatury ukraińskiej. Jako publicysta paryskiej „Kultury" cieszył się nieporównywalną do warunków krajowych swobodą wyboru autorów, tematów, wreszcie utworów. Ceną za to było znaczne ograniczenie kręgu czytelników - o jakiejkolwiek popularyzacji ukraińskiej poezji wśród „szerokich mas" (czego próbowały w latach trzydziestych choćby „Tygodnik Ilustrowany" czy „Rodzina Polska") nie mogło już być mowy. Katarzyna Kotyńska 48 O TŁUMACZACH POEZJI UKRAIŃSKIEJ Aleksander Baumgardten (1908-1980) urodzony w Krakowie, po I wojnie przeniósł się wraz z rodzicami do Lwowa, gdzie uczęszczał do gimnazjum Kochanowskiego. Studiował historię na Uniwersytecie Jana Kazimierza; wtedy też założył grupę literacką „Rybałci" (1927-1930). Wchodził w skład zespołu redakcyjnego „Sygnałów" (od listopada 1933 do listopada 1934, a następnie od lutego do maja 1936 r.). W 1945 roku wraz z zespołem teatralnym wyjechał ze Lwowa do Katowic. Wkrótce po wojnie (1949) wystawiono tam przełożoną przez niego (we współpracy z Janem Brzozą) sztukę klasyka socrealizmu, męża Wandy Wasilewskiej, Ołeksan-dra Kornijczuka Makar Dubrawa. Pochodzący z Lublina Józef Czechowicz (1903-1939), jeden z najwybitniejszych poetów międzywojennych, przywódca tzw. drugiej awangardy był jednym z najznakomitszych tłumaczy poezji ukraińskiej w okresie międzywojennym. Jego przekłady przemawiają do czytelnika zapewne dlatego, że Czechowicz wybierał poetów bliskich sobie pod względem sposobu obrazowania. Poezją ukraińską zainteresował się nie później niż w 1932 roku1 pod wpływem idei mesjanistycznych propagowanych przez krąg współpracowników dwutygodnika „Zet", redagowanego przez Juliusza Brauna. Z jego korespondencji można wnioskować, że najprawdo- 1 Jeszcze w 1928 r. Czechowicz wyrażał się z lekceważeniem o literaturze ukraińskiej. W liście z Brodów do Wincentego Gralewskiego pisał: „Stosunki polskie zaczynają przypominać Olimpiadę. Wyjdzie taki as i niespodziewanie wszystkich zaćmiewa. Gdybym tak zaczął po ukraińsku, zaraz bym wylazł na wierzchołek ich literaturki jako poeta laureatus. Tam jeszcze można bez konkurencji". (J. Czechowicz, Listy, Lublin 1977, list datowany na 14 sierpnia 1928 r.). Na fakt ten zwróciła uwagę Jadwiga Sawicka w artykule Przekład jako wybór, „Kresy" 1994, nr 3, s. 117. podobniej to on zaproponował systematyczne prezentowanie literatury ukraińskiej na łamach tego pisma: „Kolumna przekładów z francuskiego w ostatnim Pionie przywiodła mi na myśl, co następuje: „Zet" powinien również dać przekłady, ale winny to być przekłady z mniejszości polskich: poezja ukraińska, białoruska. Braterstwo ludów winno się zamanifestować przede wszystkim w stosunku do tych, którzy są młodszymi braćmi. [...] Z Ukraińców współczesnych ja mam cały tomik gotowy Pawła Tyczyny. Może by z tego wybrać ze trzy najlepsze rzeczy. Poza tym tłumaczył młodą Ukrainę Bohdan Łepkij2, profesor Warszawskiego Uniwersytetu (sic!) oraz Tadeusz Łopalewski (Wilno)"3. Już w pierwszych numerach pisma z 1933 roku pojawiają się przekłady współczesnej poezji ukraińskiej dokonane przez Czechowicza4, przy czym wybór jest nadzwyczaj trafny, a przekłady naprawdę udane. Poeta tłumaczył najchętniej Tyczynę, Małaniuka i Olżycza, ale sięgnął także po wiersze Mykoły Bażana, Łeonida Mosen-dza, Bohdana Lepkiego. Przetłumaczył ponadto opowiadania dwu największych ówczesnych prozaików ukraińskich: Wasyla Stefanyka i Mychajła Kociubynskiego5. Jego przekłady ukazywały się także w „Biuletynie Pol-sko-Ukraińskim" oraz w „Ateneum". Kazimierz Andrzej Jaworski, przypominając dokonania Czechowicza jako tłumacza poezji ukraińskiej, obliczył, że przełożył on 45 utworów 9 poetów6. To niemało, zważywszy, że przekłady powstały w ciągu zaledwie pięciu lat. W cytowanym liście Cze-chowicz pisze, że gotowy ma tomik przekładów Tyczyny. Były to dwadzieścia dwa wiersze z tomików, które ukazały się w pierwszej połowie lat dwudziestych: Słoneczne klarnety, Pług, Zamiast sonetów i oktaw. Nieste- 2 Bohdan Lepki był profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Z Uniwersytetem Warszawskim związany byl pośrednio przez Ukraiński Instytut Naukowy afiliowany przy UW, z którym ściśle współpracował. 3 J. Czechowicz, Listy, Lublin 1977, s. 204. List do Wacława Sebyły, również współpracującego z „Zet", pisany w Lublinie 10.12.1932 r. 4 Opublikowano w szczególności wiersze Mykoły Bażana, Hrycia Czuprynki, Bohdana Lepkiego, Jewhena Małaniuka, Ołeha Olżycza i Pawła Tyczyny, wszystkie w przekładzie Józefa Czechowicza (niektóre z nich pod pseudonimem H. Zasławski). Ponadto w tym samym numerze znalazł się jeden przekład Kazimierza Andrzeja Jaworskiego (Pług Tyczyny) („Zet" 1933, nr 26, s. 3). 5 Zwiastuny Wasyla Stefanyka ukazały się w 1933 roku („Zet" nr 38, s. 3), a fragment Cieni zapomnianych przodków Mychajła Kociubynskiego pt. Dzieci gór w 1934 roku („Zet" nr 64, s. 4). 6 K.A. Jaworski, Józef Czechowicz jako tłumacz poezji ukraińskiej, „ p" 1969, s. 233. 50 ty, nie ukazały się one w odrębnym wydaniu. Po raz pierwszy zebrano je w wydanych w 1963 roku utworach zebranych poety7. O kilka lat młodszy od Czechowicza Tadeusz Hollender (1910-1943) również pochodził ze wschodnich terenów Rzeczypospolitej. Urodził się w Leżajsku, a do gimnazjum uczęszczał w Stanisławowie i Tłumaczu. Poznał wówczas język ukraiński, pomimo niesprzyjającej temu szkolnej atmosferze. W 1929 roku podjął studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Od tej pory aż do 1937 roku, kiedy to wyjechał do Warszawy, związany był ze Lwowem. Był współorganizatorem największego przedsięwzięcia lewicowej lwowskiej inteligencji - Zjazdu Pracowników Kultury (1936). W latach 1939-1941 przebywał we Lwowie, po wkroczeniu Niemców znalazł się znowu w Warszawie. Był zaangażowany w konspirację; zginął na Pawiaku w 1943 r. Jako poeta najbliższy był kręgowi „Skamandra". Publikował w „Wiadomościach Literackich", „Skamandrze", a także w „Kamenie". W 1933 r. wraz z grupą studentów Uniwersytetu Jana Kazimierza założył miesięcznik „Sygnały" - pismo społeczno-kulturalne, ukazujące się we Lwowie w latach 1933-34 i 1936-39. Ambicją redakcji było nawiązanie współpracy ze środowiskami artystycznymi mniejszości narodowych, w szczególności z ukraińskimi pisarzami Lwowa. Hollender w trakcie przygotowywania ukraińskiego numeru „Sygnałów" nawiązał liczne kontakty. Jego list do Kazimierza Andrzeja Jaworskiego w sprawie tłumaczeń, pokazuje, jak szeroko zakrojona była działalność „Sygnałów": „Zwracam się do Pana z uprzejmą prośbą i zapytaniem, czy nie zechciałby Pan wziąć udziału jako tłumacz poezji ukraińskiej w specjalnym numerze „Sygna-łów",*który zamierzamy wydać. Zwracam się do Pana jako tłumacza poezji rosyjskich i słowiańskich, przy czym z podobną prośbą zwróciłem się do Tuwima, Czechowicza i grupy „Żagarów" w Wilnie"8. Zaprzyjaźnił się wówczas z Bohdanem Ihorem Antonyczem. Wtedy też powziął plan wydania antologii współczesnej poezji ukraińskiej, którą zatytułował Pięćdziesięciu z tej i tamtej strony Zbrucza. Tuż przed wojną w wydaw-nictwie 7 J. Czechowicz, Wiersze, Lublin 1963. Do niedawno wydanych Poezji zebranych Czechowicza (Toruń 1997) weszły także wcześniej pominięte ze względu na cenzurę poezje Małaniuka, Mosendza i Olżycza. 8 Cyt. za: K.A. Jaworski, W kręgu Kameny, Lublin 1972, s. 336-337. 51 „Rój" ukazał się jego przekład powieści Ułasa Samczuka Wołyń (1939), uznanej za współczesną ukraińską epopeję. Hollender był nie tylko tłumaczem, ale i niestrudzonym propagatorem literatury ukraińskiej; publikował artykuły i eseje o współczesnym życiu artystycznym Ukraińców w Galicji na łamach „Wiadomości Literackich", „Skamandra", występował też w radiu z audycjami poświęconymi tej problematyce. Jerzy Hordyński (1919-1998), poeta i tłumacz, urodzony w Jarosławiu, wykształcenie zdobył w Stanisławowie (gimnazjum) i we Lwowie (studia filologiczne). Tłumaczył poezje Szewczenki, Franki i Rylskiego. Podczas II wojny światowej przebywał we Lwowie; na ten okres przypadają jego tłumaczenia z ukraińskiego. Nagroda Uniwersytetu Lwowskiego za te tłumaczenia nie uchroniła go jednak przed aresztowaniem i osadzeniem w łagrze (był bowiem żołnierzem AK). Po wojnie osiadł w Krakowie, od 1964 mieszkał w Rzymie, będąc jednocześnie korespondentem „Życia Literackiego". Czesław Jastrzębiec-Kozłowski (1894-1956), urodzony w Krzemieńcu, lata 1897-1919 spędził w Kijowie. Ukończył tam elitarne gimnazjum Stepowicza. Po rewolucji znalazł się w Polsce; od 1919 r. mieszkał w Warszawie, potem w Sosnowcu, następnie zaś - w 1925 r. przeniósł się do Włoch pod Warszawą. Był poetą i tłumaczem literatury ukraińskiej. Zauroczony poezją Jewhena Małaniuka, wydał w 1936 r. w Warszawie tomik Hellada stepowa, do którego weszły przekłady 14 wierszy i poematów. Dzieciństwo Kazimierza Andrzeja Jaworskiego (1897-1973) minęło na ziemi chełmskiej, gdzie stykał się z kulturą ukraińską - bywał na przedstawieniach ukraińskiego teatru objazdowego, słuchał pieśni ludowych9. Po wybuchu I wojny światowej ludność znad Bugu ewakuowano w głąb Imperium. Rodzina Jaworskiego trafiła najpierw do Sum, potem zaś do Charkowa. W tym czasie bywał też w Kijowie. Studiował medycynę w Charkowie (1916-1918), a po powrocie do kraju - polonistykę w Lublinie i Warszawie. Pracował jako nauczyciel w Chełmie. W 1933 r. założył miesięcznik poetycki „Kamena", reaktywowany po wojnie. Był tłumaczem poezji oraz interesującym poetą. W latach trzydziestych Jaworski nawiązał ' K.A. Jaworski, Wywoływanie cieni [w:] Pisma t. 8, Lublin 1972, s. 84. 52 kontakty z ukraińskimi studentami - przy okazji wakacji spędzanych na Podkarpaciu (Wojniłów) i na Huculszczyźnie, następnie, już jako tłumacz, z poetami. We wspomnieniach W kręgu Kameny Jaworski opisuje w szczególności swoją drogę do tłumaczeń wierszy Tyczyny: „dzięki znajomości rosyjskiego rozumiałem prawie wszystko, znalazły się jednak tu i ówdzie wyrazy, których znaczenia i w kontekście nie mogłem się domyśleć. Prosiłem więc o ich wytłumaczenie"10. Już w pierwszych numerach chełmskiego pisma ukazały się liczne przekłady Jaworskiego, m.in. wiersze Tyczyny, Rylskiego i Antonycza, a siódmy numer pisma został w całości poświęcony poezji ukraińskiej. Jaworski współpracował z HoUendrem, który ułatwił mu kontakt z twórcami ukraińskimi i pismami poświęconymi kulturze, w szczególności z najbardziej otwartym kręgiem redakcji „Nazustricz" (Rudnycki, Hordyński). Wtedy też (w 1934 r.) ukazał się specjalny zeszyt „Kameny" z okazji stulecia Pana Tadeusza, do którego materiały nadsyłał i tłumaczył Hordyński (artykuł Wołodymyra Doroszenki Mickiewicz w bibliografii ukraińskiej). W późniejszym okresie (1935-1939) tłumaczenia pojawiają się znacznie rzadziej, ale nie ustają (m.in. opublikowano wówczas wiersze Hordynskiego, Krawciwa, Rylskiego, Małaniuka). Po wojnie Jaworski również publikował przekłady, przy czym obok poezji współczesnej (Roman Łubkiwski, Witalij Korotycz) pojawiają się także tłumaczenia klasyki - Szewczenki, Franki, Łesi Ukrainki11. Józef Łobodowski (1909-1988) po powrocie z Kubania, gdzie przebywał w okresie I wojny światowej i wojny domowej, osiadł w Lublinie. Związany był z kręgiem Józefa Czechowicza i awangardy lubelskiej. Na połowę lat trzydziestych przypadł przełom w jego twórczości - tomiki Rozmowa z Ojczyzną i Demonom nocy przyniosły mu uznanie krytyki. W tym czasie Łobodowski nawiązał współpracę ze środowiskiem emigracji ukraińskiej i rozpoczął pracę nad tłumaczeniami poezji ukraińskiej. Jak twierdzi Swiatosław Hordyński, niemały wpływ na to zbliżenie miały wydarzenia lat trzydziestych w Związku Radzieckim, w szczególności samobójstwo Mykoły Chwylowego: „śmierć Chwylowego w jakiś sposób odbiła się na ideologicznych przemianach poety, w jego świadomości zaczął się wtedy krystalizować ideał polsko-ukraińskiej współpracy i dołączył on do tej 1U K.A. Jaworski, W kręgu Kameny, s. 22. 11 Por. J. Hryckowian, K.A. Jaworski jako tłumacz poezji ukraińskiej, [w:] Studia polono-slavica-orientalia. Acta litteraria VIII, 1984, s. 93. 53 niewielkiej grupy polskich publicystów w Warszawie o podobnej ideologii"12. Sam poeta napisał o tych motywach w artykule Za naszą wolność i naszą} Łobodowski współpracował blisko z wojewodą wołyńskim Henrykiem Józewskim, będącym rzecznikiem normalizacji stosunków polsko-ukraiń-skich. W 1938 r. Łobodowski był nieformalnym redaktorem tygodnika „Wołyń", gdzie pod pseudonimami pisywał w szczególności o sprawach polsko-ukraińskich oraz pod własnym nazwiskiem drukował przekłady Tarasa Szewczenki i współczesnej emigracyjnej poezji ukraińskiej - Olżycza, Mała-niuka, Liwyckiej-Chołodnej. Jego tłumaczenia pojawiały się także na łamach „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego", „Myśli Polskiej" i „Kuriera Porannego". Kiedy w połowie lat trzydziestych Bohdan Lepki wraz Pawłem Zajcewem przygotowywali polskie wydanie poezji Tarasa Szewczenki, Łobodowski przełożył ponad dwadzieścia utworów, w tym tak ważne dla odbioru polskiego czytelnika, jak Do martwych i żywych i nieurodzonych rodaków moich na Ukrainie i poza Ukrainą moja przyjacielska epistoła oraz Do Polaków. Swoje oddanie problematyce ukraińskiej uważał za „sprawę serca i sumienia". 0 tym, jak wielką wagę miała dla niego działalność translatorska, świadczy wypowiedź dotycząca przekładu Pana Tadeusza dokonanego przez Maksyma Rylskiego. Jego zdaniem ukazanie się tego tłumaczenia dowodzi, że sprawa zachodniej kultury nad Dnieprem nie została jeszcze przegrana: „Naród ukraiński chce należeć do kultury zachodnioeuropejskiej. Pomagając mu w walce, którą toczy, poprzemy i swój własny interes. Odmawiając tej pomocy, działamy na własną szkodę. Usiłując zaś włączyć choćby część narodu ukraińskiego w nasz obręb kultury na drodze mechanicznej, zaprzepaścimy bez reszty swoje szansę we wszystkich dziedzinach"14. W listopadzie 1939 roku Łobodowski przedostał się do Paryża. Niecały rok później, we wrześniu 1940 r., został aresztowany przez Niemców, gdyż znaleziono przy nim ulotki w języku ukraińskim, co sprowadziło nań podejrzenie o sympatie dla komunizmu. Po wojnie znalazł się w Hiszpanii. Współpracował jako publicysta 1 tłumacz z paryską „Kulturą". Na łamach tego pisma opublikował liczne tłumaczenia współczesnej poezji ukraińskiej oraz kilka wnikliwych stu- 12 J. Łobodowski, Naród jest nieśmiertelny, Poznań 1996, s. 35. 13 „Wiadomości Literackie" 1936 nr 38, s. 1. Por. także tegoż autora Uzurpatorzy wolności, „Wiadomości Literackie" 1936 nr 31, s. 1. 14 J. Łobodowski, Drogi kultury Zachodu nad Dniepr, „Wołyń" 1938, nr 4, s. 3. 54 diów. Do najbardziej znanych należy kilkudziesięciostronicowy artykuł Scylle i charybdy...15, najpoważniejsze dotąd polskie studium o poezji ukraińskiej i jej uwarunkowaniach politycznych. To właśnie Łobodowski położył największe zasługi w przyswojeniu polszczyźnie tekstów pisarzy „Rozstrzelanego Odrodzenia" (m.in. neokla-syków, Tyczyny, Bażana, Ośmaczki). Jego przekłady były systematycznie zamieszczane na łamach „Kultury", a w latach siedemdziesiątych także w londyńskich „Wiadomościach". Poeta Sydir Twerdochlib (1886-1922) pochodził z Brzeżan na Tarno-polszczyźnie. Należał do ugrupowania „Mołoda Muza", lecz jego twórczość oryginalna nie zyskała wielkiego rozgłosu. Natomiast jako tłumacz i popularyzator poezji mołodomuziwców miał on spore zasługi - przełożył zamieszczone w Antologii współczesnych poetów ukraińskich (1911) utwory Orkana i Lepkiego. Bardzo energicznie zajął się też prezentowaniem publiczności polskiej twórczości najbardziej utalentowanego prozaika tego ugrupowania - Mychajła Jackowa; w przeciągu trzech lat wydał trzy zbiory jego opowiadań we własnych przekładach: Dorycki krużganek, Wieczorne psoty i U miłosiernej bogini. Twerdochlib tłumaczył także poezję Szewczenki i publikował na łamach prasy polskiej (w 1911 i 1912 r.), a następnie wydał we Lwowie swój wybór (1913). Tłumaczył też poezję Iwana Franki; sam autor, który poświęcił temu artykuł wysoko ocenił poziom jego przekładu Kamieniarzy. Przekład Na dnie ukazał się w 1926 r., już po śmierci tłumacza, w dziesiątą rocznicę śmierci Franki. Petro Karmanski, pisząc o lwowskich modernistach scharakteryzował Twerdochhba jako człowieka, który na swoich prapolskich sympatiach robił niezły interes, lecz czasy późniejsze autor wspomnień przemilczał, kwitując je słowami: De mortuis aut bene, aut nihil . Po I wojnie światowej Twerdochlib pozostawał bowiem w izolacji jako rzecznik współpracy z Polakami. Redagował wówczas wraz z Mychajłem Jacko-wem „Ridnyj Kraj" (1920-22), najważniejsze w tym okresie pismo ugodowe, nota bene dziś dostępne jedynie w paryskiej bibliotece im. Semena Petlury. Został zamordowany w Złoczowie w październiku 1922 roku po tym, jak złamał bojkot wyborów do Sejmu II Rzeczypospolitej17. 15 J. Łobodowski, Scylle i charybdy ukraińskiej poezji, „Kultura" 1954, nr 5. 16II. KapMaHCBKHH, YKpaincbKa 6ozeMa, JlbBiB 1936, cyt. za reprintem, Lwów 1996, s. 79-80. 17 Bojkot ten był ogłoszony przez ukraińskie siły polityczne w proteście przeciwko usankcjonowaniu władzy polskiej na terytorium Galicji Wschodniej. W tym okresie 55 Eugeniusz Żytomirski (1911-1975) poeta i publicysta. Urodzony w Taganrogu w Rosji, w 1921 roku powrócił do kraju. Przekłady poezji ukraińskiej publikował w „Biuletynie Polsko-Ukraińskim" w początkowym okresie jego istnienia (1932-1933) oraz w „Wiadomościach Literackich". Bohdan Lepki (1872-1941) był człowiekiem ogromnie zasłużonym dla popularyzacji literatury ukraińskiej wśród polskich czytelników w ciągu całego interesującego nas okresu - publikował przekłady ukraińskich klasyków i młodych, występował z odczytami, prowadził wykłady, wydał także w 1930 r. pierwszy polski podręcznik do historii literatury ukraińskiej: Zarys literatury ukraińskiej™. Działalność swoją rozpoczął jeszcze pod koniec XIX wieku od współpracy z pismami „Krytyka", „Widnokręgi", następnie redagował dział ukraiński w krakowskim czasopiśmie „Świat Słowiański" (1905-1907). Utrzymywał też żywe kontakty ze środowiskiem literackim i artystycznym Krakowa. Działalność translatorską rozpoczął od Słowa o pułku Igora (1900, wyd. Kraków 1905; Brody 1906), do którego potem powracali wybitni tłumacze tego zabytku, łącznie z Julianem Tuwimem. W ramach działalności Klubu Słowiańskiego, powołanego do życia przez Mariana Zdziechow-skiego, Lepki występował z odczytami o najnowszej literaturze ukraińskiej, a także o sytuacji społeczno-politycznej Ukraińców w Rosji. Szczególnie wiele uwagi poświęcił twórczości Wasyla Stefanyka i Mychajła Kociubyn-skiego. Wybór opowiadań tego ostatniego pisarza ukazał się w tłumaczeniu Lepkiego w 1906 r. w Brodach19. We współpracy z Orkanem przygotował i przełożył antologię prozy Młoda Ukraina (1908). Przed I wojną światową przygotował wraz z Sydorem Twerdochlibem i Władysławem Orkanem Antologię współczesnych poetów ukraińskich (wyd. I - 1911; wyd. II- 1913). Podczas wojny opuścił Kraków, jednak po powrocie w 1926 r. wznowił swą działalność. Dokonał też wyboru tekstów do Wielkiej literatury powszechnej, które ukazały się w IV tomie w tłumaczeniu Alfre- Ukraińcy stali bowiem na stanowisku, że Polska nie ma żadnych praw do Galicji. Natomiast Ukraińcy na Wołyniu, Chełmszczyźnie i Podlasiu wzięli udział w wyborach w bloku mniejszości narodowych i zdobyli dwadzieścia miejsc w Sejmie i sześć w senacie. Por. T. FyHiaK, YKpaina. fleptua nonoeum XXcmonimma, Khib 1993, c. 205. 18 B. Lepki, Zarys literatury ukraińskiej. Podręcznik informacyjny, Warszawa-Kraków 1930, ss. 272. 19 M. Kociubynski, W pętach szatana, Brody 1906. 56 „20 da Toma . Wraz z Pawłem Zaj cewem zredagował wybór polskich przekładów poezji Tarasa Szewczenki21, wydany w Warszawie w połowie lat trzydziestych. Jednak działalność translatorską w okresie międzywojennym była ubocznym zajęciem Lepkiego, który skupił się wówczas na działalności naukowej i dydaktycznej. Tłumaczenia pióra Lepkiego w prasie międzywojennej publikowano chętnie i często. Niestety, nie wytrzymały one próby czasu; dziś wydają się nieco staroświeckie. Grzeszą także dowolnością, z jaką traktuje tłumacz dzieło oryginalne. Nie umniejsza to, rzecz jasna, zasług Lepkiego w popularyzacji literatury ukraińskiej. W 1926 r. po powrocie z Berlina Lepki objął Katedrę Literatury Ukraińskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wykładał literaturę nie tylko w macierzystej uczelni - zapraszały go na odczyty i wykłady instytucje naukowe, m.in. nowo powstały Ukraiński Instytut Naukowy, Instytut Badań Spraw Narodowościowych w Warszawie, Instytut dla Badań Wschodu w Wilnie. W tym okresie opracował dla Ukraińskiego Instytutu Naukowego plan badań nad polsko-ukraińskimi stosunkami kulturalnymi, a tuż przed II wojną światową przygotował dzieło podsumowujące cztery dziesięciolecia pracy transla-torskiej - Antologię ukraińskiej poezji i prozy, obejmującą - obok bogatego wyboru utworów od czasów najdawniejszych do współczesnych - rozprawę o poezji ludowej, o Słowie u pułku Igora oraz noty biograficzne o autorach, a także obszerną bibliografię. Praca ta zaginęła podczas wojny, istnieje jednak prawdopodobieństwo, że zachowała się w archiwum Ukraińskiego Instytutu Naukowego, które zostało wywiezione przez hitlerowców do Berlina, skąd po wojnie część trafiła do Moskwy, część zaś do Kijowa. Po wojnie jednak zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie niechętnie przypominano o wkładzie pisarza w dzieło porozumienia polsko-ukraińskiego ze względu na rolę, jaką odegrał Lepki w rządzie Ukraińskiej Republiki oraz jego nad wyraz niechętny stosunek wobec Związku Radzieckiego. O pozostałych tłumaczach nie udało się odnaleźć żadnych informacji. Ola Hnatiuk ' Wielka literatura powszechna, t. IV, Warszawa 1933, s. 713-735. ' T. Szewczenko, Poezje wybrane, Warszawa 1936. 57 II. ANTOLOGIA PRZEKŁADÓW UTWORY I NOTY BIOGRAFICZNE Bohdan Ihor Antonycz 5 X 1909 - 6 VII 1937 Urodził się we wsi Nowica (powiat Gorlice) w rodzinie greckokatolickiego duchownego. Podczas I wojny światowej cała rodzina uciekła przed armią rosyjską (na pewien czas do Wiednia, potem do Medzilaborec na Słowacji). Po ukończeniu gimnazjum w Sanoku Antonycz rozpoczął studia na Uniwersytecie Lwowskim na wydziale filologicznym, który ukończył w 1933 r. Zadebiutował w 1930 r. w młodzieżowym piśmie literackim „Wohni", a już w roku następnym ukazał się jego pierwszy tomik poezji Prywitannia żyttia, bardzo przychylnie oceniony przez krytykę. Od tego czasu Antonycz zaczął publikować swoje utwory m.in. w pismach „Dażboh", „Nazustricz", „Dzwony" oraz „My". W 1934 pojawił się drugi zbiór Try persteni, a następnie Knyha Lewa (1936), nagrodzona przez Ukraiński Związek Katolicki. Tomiki Zelena Jewanhelija oraz Rotaciji, których publikację zaplanowano na 1938 r., zostały wydane już pośmiertnie, a w 1967 r. po raz pierwszy jako osobny zbiór wydano jego poezję religijną Wefyka harmonija. Do dorobku Antonycza należą również utwory prozatorskie, libretto do opery Dowbusz, przekłady z poezji obcej, a także artykuły krytyczno--literackie, m.in.: Kryza suczasnoji literatury {Kryzys współczesnej literatury), Literatura bezrobitnoji intelihencji {Literatura bezrobotnej inteligencji) oraz Nacionalne mystectwo {Sztuka narodowa); ten ostatni stał się swoistym manifestem zachodnioukraińskiej awangardy artystycznej stowarzyszonej w organizacji ANUM. Warto podkreślić, że Antonycz utrzy-mywał ciepłe kontakty z polskim środowiskiem literackim we Lwowie (m.in. z T. Hollendrem, K.A. Jaworskim). Lidia Stefanowska Autoportret „Ja zawsze -pijany dzieciak z słońcem w kieszeni" „Ja - zakochany w życiu poganin " z pierwszej książki Przywitanie życia W czerwonych klonach, srebrnych klonach wiosną i wiatrem kipi stale. O doczesności niezgłębiona, jakże twem pięknem nie oszaleć? Ja, słońcu życie zaprzedawszy, za sto dukatów dni obłędu, poganin, zachwycony zawsze, poeta chmielu, wiosny, pędu. przeł. Tadeusz Hollender Karczma O duchach, o dziewczętach i 0 kupcach stara powieść uczy. Skrzydlaty kielich w ręce drży, tęskność i trunek we krwi huczy. Dukaty dzwonią, złocą stół, 1 księżyc pełen chmielu kielich. Wieczór ku ziemi zgiął się wpół, lata poświatą srebrną ścieli. przeł. Tadeusz Hollender Wieś Krowy przed słońcem kornie klękły, co płomienistym wschodzi makiem... Topola smukła cienka, cienka, jakby i drzewo było ptakiem. 62 Od wozu księżyc wyprzęgają przy konopianym, wielkim niebie. Ogromna, długa dal, bez kraju i w siwym dymie lasów grzebień. Z gór jesionowe liście płyną. Kądziele, kury i kołyski. I dzień się wlewa w lej doliny jak świeże mleko w głębię miski! przeł. Tadeusz Hollender Pralato II Wrośniemy w ziemię, sosny rącze (łopoce leśny sztandar drzew). W żyły pieniście nam się wsączy roślinny sok - zielona krew. Wgryzą się nóg korzenie w glinę, Dłonie otoczy liści chłód... A pszczoły nam ku oczom spłyną i będą pić, jak z kwiatów, miód. Nie krew -już olej ciężki chluśnie, nabrzękły w twardych jądrach sok, w malinach słodkich błogo uśnie upajających godzin tok. Szkarłatnym krzakiem w pobok drogi, w szum ciszy wrosniesz, w glinę, w piach... A jeleń - samiec smukłonogi dopadnie płochą sarnę w krzach... przeł. Tadeusz Hollender 63 Z „Pierścienia nocy" Otwarta książka, lampa i ćmy błędne, na sercu myśli legły rdzą. Na ścianach cienie wiążą krągłe pętle w nierozplątany i dziwaczny kłąb. Jak czarny kot, brzuchaty przysiadł czajnik, jak czmiel w zegarze huczy czas. Jakże ponęty to słodkie i tajne i słowo twarde, kamienne jak głaz. Blaszane niebo, w popielatym dymie noc, ołowiany błyska nów. Więc nie ma miejsca na świecie olbrzymim dla nieziszczalnych i namiętnych snów? przeł. Tadeusz Hollender Monumentalny krajobraz Czerwone kuby murów i koła placów, i kwadraty skwerów. Człowieku, cyrklem myśli mierz przestrzenie miast i gwiazd! Bryła na bryle, w kole koło, okno się w okno wdziera, na miedzi schodów posąg słońca złocisty sieje blask. Baseny jak zwierciadła nieruchome w kurzawie śpią czerwonej. Tu w gęstej, srebrnej wodzie jak w rtęci niebo spada w głąb. W zielonych ogniach trawy marmurowe hasają konie, w parku kamienne anioły dmą z metalowych trąb. Bohaterowie z piedestałów schodzą, z trąb rwą się iskry z trzaskiem, i na armacie słońce, flagi z muzeów płyną w świat, majestatyczne lwy z sztandarów idą miastem i marmurowy wódz na kamiennego konia wsiadł. przeł. Tadeusz Hollender 64 Werbel Grzmi bęben ranku - krągłe słońce do marszu wojsku daje zew. Więc szumią werble po koszarach, i wiosna burzy się jak śpiew, i wiosna budzi się jak ptak, jak w klatkach, w korytarzach ciasnych, i dzień wykreśla jasny szlak na mapach nieba. Zorze gasną. jak oczy żądnych snu kochanek. Wre klonów rząd w stubarwnem słońcu. To wiosna świtem jarzy ranek, i znowu szumi dzień skrzydlaty, i znowu dzień upajający. Jak w trąby wiatr dmie w klony grubo, trębacze świtu - wiatry dmą. Dziewczęta słodko, trwożnie, lubo w objęciach mdlejąc, cicho drżą. Odemkną ciemne oczy, aż posłyszą werbli, werbli zew. To werble wiosny, werble dzwonią marsz, to serce zabrał, serce wziął ten śpiew, to werble śmierć wspominające. A głos kochanków z żądzy drży jak ptak, głos przeniknięty żądząjak pieniądze milknie. Bo przecież i tak nikomu życia nie zakazać! I rzuca wiosna komendy wyrazy, swoje radosne - skrzydlate rozkazy burz nieustannych, kłamstwa jasnych dni. Czernieje długich koszar wąż, podwórzec pod krokami grzmi i ranek w bęben słońca bije wciąż. przeł. Tadeusz Hollender 65 Mykoła Bażan 9X1904-23X11983 Urodził się w Kamieńcu Podolskim w rodzinie wojskowego topografa. Wkrótce wraz z rodziną przeniósł się do Humania, gdzie podjął naukę w Technikum Handlowym (1921), pracując jednocześnie w miejscowym Studium Dramatycznym. W 1921 r. wstąpił do Instytutu Ekonomicznego w Kijowie, a po dwóch latach przeniósł się do Instytutu Stosunków Międzynarodowych (1923-1925), żadnego z nich jednak nie ukończył. Po przyjeździe do Kijowa związał się z futurystami, należał do ugrupowania Aspanfut, a następnie Komunkult. Brał też udział w spotkaniach grupy Hart, a po jej rozwiązaniu w WAPLITE, publikując m.in. w „Almanachu WAPLITE" (1926). W drugiej połowie lat 20. pracował w Odeskiej Wytwórni Filmów, był również redaktorem czasopisma „Kino" (1926-1929) i propagatorem twórczości Ołeksandra Dowżenki (wydał m. in. pracę Ołek-sandr Dowżenko. Narys pro mytcia, 1930). W latach trzydziestych zajmował się głównie przekładami z literatur narodów radzieckich (Szota Rusta-weli, Władimir Majakowski) oraz Goethego. Podczas II wojny światowej redagował gazetę „Radianśka Ukrajina" (1940-1941) i frontową „Za Ra-dianśku Ukrajinu" (1941-1943). Po wojnie podjął działalność polityczną. Był deputowanym do Rady Najwyższej ZSRR i USRR (1943), zastępcą Przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych USRR (1943-1949). W latach 1953-1959 sprawował funkcję przewodniczącego Związku Pisarzy Ukrainy (SPU). Pierwsze utwory powstały w okresie szkoły średniej (nie wydany rękopis Kontrasty nastroju). Na łamach prasy zadebiutował w 1919 r. (w humańskiej gazecie „Hromadśke Żyttia"). Po wpływem Mychajła Se-menki publikował również w gazecie „Bilszowyk" (od 1923 r.) i na łamach wydań futurystów (m.in. w almanachu „Żowtnewyj Zbirnyk Panfutury- stiw", 1923 r.). Debiutancki zbiór poezji 17-yj patrul ukazał się w 1926 r., rok później - Riźbłena tiń, w 1929 r. najbardziej znany tom Budiwli, następnie tom podsumowujący wczesny okres twórczości Doroha (1930). Na koniec lat dwudziestych przypadł okres tworzenia poematów. Rozpoczął go utwór Rozmowa serdeć (1928), następnie Getto w Umani, Slipci i Hofmanowa nicz - wszystkie z 1929 r., Czysło (1931), a zakończył Sa-diwnyk (1934, wersja późniejsza / sonce take prozore). Represje, które w latach 30. dotknęły ukraińską inteligencję, nie ominęły również Bażana. Socrealistyczny okres w twórczości otworzył poemat Bezsmertia. Try po-wisti pro towarysza Kirowa (1935-1937). W okresie 1936-1940 powstały cykle stworzone pod wpływem podróży na Wschód (Uzbekistanśki poeziji, Hruzynśki poeziji i in.) Podczas wojny Bażan napisał utwory, które złożyły się na tomy Klątwa (1941), Stalinhradśkyj Zoszyt (1943) i poemat historyczny Danyło Ha-fyćkyj (1942). Utwory pochodzące z lat 60. ówczesna krytyka określiła jako tzw. „drugie kwitnienie", dotyczy to wydanego również w Polsce cyklu Micke-wycz w Odesi (1957, polskie wydanie 1962) a także tomów Umanśki spo-hady (1967), Niczni rozdumy majstra (1976), Karby (1978) i poematu Polit kriź buriu (1965). Bażan był autorem szeregu prac krytycznych - Ludy, knyhy, daty. Statti pro literaturu (1962), Dumy i spohady (1982) i in. oraz tłumaczem i redaktorem ukraińskich wydań poezji Adama Mickiewicza Krymśki sonety (1977), Cypriana Kamila Norwida Poeziji (1971) i Jarosława Iwaszkie-wicza Twory (1979). Zajmował się także wieloma pracami redakcyjnymi i edytorskimi -Ukrajinśka Radianśka Encyklopedija (1958-83), Istorija ukrajinśkoho my-stectwa (1966), Słownyk chudożnykiw Ukrajiny (1973), Antołohija ukraj-inśkoji poeziji w 6 tomach (1984) i in. Larysa Szost Krew niewolnic Targają pęta rozwścieczone konie. W beczułkach płaskich na dębowym dnie Kobyle mleko ścina się i schnie. Unosi wiatr słonawe ostre wonie. Śpią jeźdźce śpią, że śmierć ich nie obudzi; I czarnych drzew spleciony ciężki cień Na srebrną ziemię kładzie się bez drgnień - Jak rozrzucone cielsko śpiących ludzi. Do ziemi chylą się gasnących ognisk węże, Dym snuje się - i niczym pyszny kwiat Dziewczęca pierś wygina się i pręży Z brudnego splotu wypłowiałych szmat. Skrwawiono usta wam, w gorący pot i krew Rzucono was - narodu jasne córy! By wschodni płód gryzący i ponury Skiełkował w nocy w głębi waszych trzew... A lata lecą - traw kwiecisty pył, I strzały wspomnień w sercach rdza powleka. Lecz owa krew potężna i daleka Przetrwała dotąd w splotach mocnych żył: Kochamy słowa - ciężkie niczym te Złowieszczych ognisk dymy niezliczone, I strugi krwi gorące i stężone, I w dziki przestwór - w pole niezmierzone - Łagodne serce uśmiech szczery śle. przeł. K. Neriwnyj Nocny rejs Równo się wije po morzach ślad: żeglarskie linie - szramy od szpad. Pada z pirackiej czarnej fregaty cień - nienawistny, zły i skrzydlaty. 68 69 Przez mórz obłudnych przepływa nurty, ponuro pędzi wzdłuż ciemnej burty rozległy wicher żołnierzy i ludzi śmiałych wiatr, krzyczący jak albatros wśród lin. Pręży się łukiem arbaletu -jest prosty niby cios sztyletu, jest surowy, mroczny, chropawy -na nożu korsarza plamy rdzawe. przeł. Józef Czechowicz Tancerka Z śpiewu i złota spienione jedwabie, ramiona jak płomienie, pnące się ku górze, zastygły w niemym geście - i coraz im słabiej. I bębna rytm. Wpatrzona, bezwiednie mu wtórzę. To dziewczyna z odwiecznych wybrzeży Egiptu przechodzi przez księżyca cienie srebrnolite. A szaty moje są, jak strony manuskryptu, na których usnął Hafis w skrętach liter. Khorezmu stary zew w porywach bębna głuchych potężnym echem przestrzeń wskroś przerąbał. Drżąc, czekam. Muzyka, jak płomień zawieruchy wyrasta w górę. Huk we wściekłych trąbach. I w lesie dźwięków, po orkiestry śladach, gdy stopy me ogarnia płomień barwnych watr, unoszę się i lecę, wstaję i upadam! I wplatam życie w tańca znojny wiatr! Ach, znam zwyczaje wszystkie stare i podstępy pramatek moich, smutnych, niemych i bez siły. Tak samo dla nich grzmiały niegdyś bębny, tak samo trąby hucznie zawodziły. Noszę je w sobie, niepoznane, ale żywe, ich czar, ich chytrość we mnie znów wyzwala taniec, tych, co ginęły wśród pól gliniastych Chiwy, w sogdiańskich piachach, w stepach i Ferganie. 70 Widzę ich ciała, gesty rąk powolnych, zwichrzone, ciemne włosy, ich spojrzenia chyże; czuję ich wzrok - nałożnic i niewolnic, dręczących się do śmierci w służbie i jasyrze. Każdym krokiem ich starą boleść śledzę i tańca mego pieśnią uroczystą dziś wypowiadam całą życia wiedzę o szczęściu i miłości wolnych ludzkich istot. A dźwięk zwycięskiej trąby, idąc po mych śladach, skończy ten taniec: - Serce, spocznij już! Tak radość spowiadając, widzom opowiadam kobiece dzieje, dzieje naszych dusz! przeł. Józef Łobodowski Noc Zalizniaka Zbliżyli się do jaru. Cień ponury płynie za każdym, jak ponocna czarna mara. Skrzyp wozów - muzyka stepowa stara -i koła grzęzną w rozmieszanej glinie. Snuje się nurt odwiecznych groźnych narad na śmierć i pomstę szlachcie w Ukrainie. Do cerkwi zimnojarskiej ściąga w tej godzinie hreczkosiej, mnich, koniokrad i psiawiara. I wzburzył się i zacichł naród w lasach bujnych chłop, kozak, mnich ponury i rozbójnik wsłuchani w wieszcze krzyki kurów trzecich. Aż na zbudzone cerkwie spadł spiżowy alarm i cieni buntowniczych rozjuszona fala od jaru urocznego w mroczne stepy leci. przeł. Józef Łobodowski 71 Słowo o pułku Spienione konie, tęgie konie Rwały zaprzęgi, pręgi szlej, Z wysiłkiem wlekły tępe bronie, Baterię armat. A w ślad niej, W ślad wojsk, co mogły ujść pogoni Sklejał się mroku mglisty lej. Krok ludzi, koni we mgle mdłej Toczył się w zwartym eskadronie. Żołnierz pomyślał sobie: - Ej, Czy nie obrócić jeszcze koni W ataku - na bezdennym łonie, W mgłach galicyjskiej nocy tej. Była noc klęski. W ariergardzie Schylona śmierć, podając dłoń Tu ległym rannym niosła zgon, Tym, co na warcie, marnej warcie Szlaku, znaczącym się na karcie Wiecznych pochodów wrogich stron. Zdeptały pułki martwy plon, Sołdaclcie oczy gasły martwe, Jak pień, co z orbit rwany padł, Żeby się tęsknie patrzeć w ślad Konnicy kolumn, pułków zwartych, Na które z wschodu cień się kładł. I patrząc jak z otchłani lat, Jak w strunę, w cienki szlak ze wschodu. Znów kopyt tupot grzmiał jak grad, I warkot znów głodnego grzmiał pochodu, Ze Zbrucza znów hełm szumiał braną wodą, Zmywając z twarzy krwi, prochu, potu ślad. Mijały setki lat, znów przyszły wnuki teraz Na pola te, gdzie marł dostojnie dziad, I każdy w ręce brał pobożnie żółty czerep 72 I oczodoły zwracał wnuk na wschód. A oko jak sam żar przeogromnego wschodu Gorzało w czaszce, aż blask bił, Bo każdy z nich żołnierzem przednim był, Bo z straży przednich był ogromnych armii Wschodu. ...O, żółte czaszki - czas was jak słupy wbił Na skrzyżowania dróg i sił... O, znaki dawnych marszrut ważkich, - Te żółte rzędy głów, wpatrzone wciąż we wschód. Wzdłuż martwej, zapomnianej czaszki W radosny marsz wyrusza znowu lud. O, żółtych czaszek rząd, patrzący wciąż we wschód. przeł. Tadeusz Hollender 73 Mykoła Filanski 6 XII 1873 - 12 11938 lub 14 II1945 Urodził się we wsi Popiwka w powiecie myrhorodzkim. Po ukończeniu gimnazjum w Łubeńsku wstąpił na Wydział Przyrodniczy Uniwersytetu Moskiewskiego, który ukończył w 1898 r. W trakcie studiów uczęszczał na zajęcia z architektury i malarstwa, wiedzę z tych dziedzin pogłębiał w Paryżu (1903-1904). Latem 1904 r. rozpoczął wędrówkę po lewobrzeżnej Ukrainie, gdzie zbierał materiały dotyczące historii Ukrainy. Interesowały go zwłaszcza zabytki architektury, malarstwa i literatury (głównie utwory barokowe: dramaty, wiersze, przysłowia) oraz sztuka użytkowa. Na tej podstawie powstał artykuł Spadszczyna Ukrainy opublikowany w 1905 r. w moskiewskim czasopiśmie „Iskusstwo". Przez jakiś czas współpracował z czasopismem „Ukrajinśka Chata". W latach 1906-1917 mieszkał na Uralu, gdzie pełnił funkcję kierownika technicznego w towarzystwie „Rosij-skyj marmur". Następnie powrócił na Połtawszczyznę i do 1923 r. pracował jako dyrektor szkoły rolniczej we wsi Jareśky. Przez dłuższy czas prowadził badania geologiczne, archeologiczne, etnograficzne i historyczne. Na podstawie zebranych materiałów napisał dwa artykuły zamieszczone w zbiorze Połtawszczyna (1927) oraz tom szkiców naukowych Wid poro-hiw do moria (1928). Od 1930 r. jako pracownik muzealny, w tym w Muzeum im. Artema w Charkowie, Krajoznawczego Muzeum w Połta-wie czy kijowskiej Ławry, organizował wystawy z różnych dziedzin historii Ukrainy. W latach 1906-1917, podczas pobytu Filanskiego na Uralu, ukazały się w Moskwie dwa zbiory jego poezji: Liryka. Tom I (1906) oraz Calenda-rium. Tom U (1911). Pierwszy z nich wydany został bez autoryzacji i odpowiedniej korekty, co nie pozostało bez wpływu na ocenę poety przez krytyków. Znana jest zwłaszcza nieprzychylna ocena Mychajła Kociubyn-skiego. Na ostatni zbiór poezji wydany za życia poety Ciłuju zemlu (1928) złożyły się utwory niepublikowane oraz przedstawione wcześniej na łamach prasy. W 1937 r. Filanski został aresztowany i prawdopodobnie rok później stracony. Część spuścizny Filanskiego nie zachowała się do naszych dni, gdyż większość utworów przygotowana do druku zaginęła w czasie rewolucji. Wiadomo m. in. o zbiorze Szukaju tych, przygotowywanym przez wydawnictwo „Siajwo". Z tego okresu zachowały się jedynie pojedyncze wiersze opublikowane w kijowskim czasopiśmie „Szlach". Część z nich została przedstawiona w wydaniu Poeziji dopiero w 1988 r. Nie bez wpływu na taki stan rzeczy pozostał fakt, że w epoce radzieckiej poeta należał do grona twórców przemilczanych. O kształcie poezji Filanskiego zadecydowały jego wielostronne zainteresowania. Ciekawym przykładem artystycznej wszechstronności, dotąd należycie nie ocenionej, jest cykl „Obrazy" z tomu Ciłuju zemlu, poświęcony wielkim postaciom światowej kultury, który odzwierciedlił niekłamaną fascynację tendencjami awangardowymi - grą dźwiękiem, groteską czy eksperymentem typograficznym. W spuściźnie poety najbardziej jednak doceniono „tradycyjność" - epicki ton, filozoficzną harmonię, a nawet ele-gijność. Z tych względów wielu badaczy do dziś uważa Filanskiego za poprzednika neoklasyków kijowskich. Larysa Szost *** (z Psalmów) O chwała, chwała Ci - za fale, huczne mocą, Za ich, szumiący w dal, wieczystej krasy głos, Za mój słoneczny dzień, za echa, mknące nocą, Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros. Głos jutrzni woła mię, rzuciwszy senne łoże, Podziwiam świetność Twą w rozblasku złotym chmur, Przywodzę na myśl sen, a modląc się w pokorze Radosnem sercem ślę dziękczynnej chwały chór. 0 chwała, chwała Ci - za fale, huczne mocą, Za ich szumiący w dal, wieczystej krasy głos, Za mój słoneczny dzień, za echa mknące nocą, Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros. Dziękczyniąc, sławię wciąż niebiosa Twe bezkresne, A przed najmędrszą Twą mądrością dziwną drżę, Czczę łono ziemskich fal, gdzie serce me doczesne Rozważa, pyszni się, rozpacza, kupczy, łże. O chwała, chwała Ci - za fale, huczne mocą, Za ich, szumiący w dal, wieczystej krasy głos, Za mój słoneczny dzień, za echa, mknące nocą, Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros. Na wyraj ptaki mkną nad morza głębie sine 1 chyżopłynne ich szeregi śledząc w mgle, Ja sam - syn ziemi - w lot za niemi sercem płynę, A kiedy znikną z ócz - do Ciebie modły ślę. Szerokoskibny kraj ojczystych sianożęci W obczyźnie ujrzę w noc i cicho, cicho łkam, Ach Komu żałość ma niewoli łzy poświęci? Świetlaną duszę swą ukorzyć przed Kim mam? O bądź pochwalon Ty - za fale, huczne mocą, Za ich, szumiący w dal, wieczystej krasy głos, Za mój słoneczny dzień, za echa, mknące nocą, Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros. I znów, i znów, i znów - co rano, co świtanie, Udręką serce drży, łzy gorzkie ślepią wzrok, Goreją usta me, pałają nieustannie -I znowu płynie hymn... rozbrzmiewa nocy mrok... Pochwalon bądź mi dziś za wszystkie dary zgoła: Za wolne pieśni me, za myśl dumnego czoła, Za tęskność nudy w noc, za niemy czar wieczora, 76 77 Za smęt przygrywki strun formingi, zmarłej wczora. Daleko, tam za łonem oceanów, Z milczących niebios Twych rozbrzmiewa głos Organów, Do stóp Wszechmocy Twej zanoszą śpiew hosanna... O chwała, chwała Ci - za fale, huczne mocą, Za ich, szumiący w dal, wieczystej krasy głos, Za przesłoneczny dzień, za echa, mknące nocą, Za rozkosz rannych Twych i Twych wieczornych ros. przeł. Sydir Twerdochlib *** Strzelisty rząd jaworów rano Zasadzam, by mię wspominano; Niech oto dolę mą bezdomną W odległą przyszłość swoi wspomną, Niech zabrzmi ich rozgłośny gwar W cienistym gaju, w słońca żar. Mnie nie pocieszał senny szum, Gdy niosłem brzemię niemych dum... W milczące noce blask w zamroczu Nie koił nigdy moich oczu... Niech oto im, spowitym w cień, Jaworów szum nie skąpi śnień... Dla mnie w zaraniu młodych lat Nie ronił ros wieczorny kwiat, Za późno w drogę się wybrałem I męki szczęścia nie zaznałem -Niech oni u tych bujnych pni Przeżyją rząd szczęśliwych dni... A gdy zabłyśnie złoty Świt I oto tu pod słońcem wiosny Obwieści światu śpiew radosny, Że zmartwychwstaje dawny mit - Ja będę słuchał głosów stu, W cichości leżąc w ziemi... tu Pod chramem mych jaworów... przeł. Sydir Twerdochlib Głos ojczystych łanów Pod gajem ciemnych kęp, nad brzegiem sennej rzeki W zadumie szedłem sam, wśród ciszy w kraj daleki, A smutne myśli me, przy drzew ojczystych szmerze, Co znały młodość mą, - szeptały wciąż pacierze... Gałązki, senny liść kąpiące w wód przeźroczu, W ten szaro-siny zmierzch ginęły zwolna z oczu, Omdlały spokój legł w ojczystych pól zagony, Zmorzone myśli mgła spowiła w swe welony... Szmer kroków głuchł na mchach, a wzrok mój skołatany W łan patrzył: cichy wiatr wśród traw zawodził tany, I czułem w ciszy tej, jak wiew mi pieści włos, Gdy wtem doleciał mię z ojczystych łanów głos: „O synu, synu nasz! w wigilię ciężkiej trwogi Przyjdź ku nam, przybądź, śpiesz, byś spoczął, synu drogi, Zmęczone czoło swe w nasz uścisk złożyć bratni Raz jeszcze, dziecię, przyjdź, ach przybądź raz ostatni. Tu będziem śnili wraz minionych urok rzeczy, Tu ofiarujem cię wszechmocnej, bożej pieczy, Wieczornej krasy hymn ukoi serca skargi, A balsam chłodnych ros spragnione zwilży wargi. 78 79 O przyjdź zaczerpnąć tchu... Bo pomnij: już niedługo Z blademi usty, w noc przybędziesz tu szarugą, Lecz nie usłyszysz już pod liśćmi tej dąbrowy Kojących, ciepłych słów pociechy, ni rozmowy..." przeł. Sydir Twerdochlib Swiatosław Hordynski 30 XII 1906 -1993 Pochodził z Kołomyi, z rodziny inteligenckiej (jego ojciec Jarosław był znanym pedagogiem i historykiem literatury). Zdobył gruntowne wykształcenie w elitarnym gimnazjum we Lwowie. Uczęszczał na zajęcia do pracowni artysty Ołeksy Nowakiwskiego we lwowskim tajnym Uniwersytecie Ukraińskim. Swoją wiedzę pogłębiał na studiach w Berlinie (w pracowni znanego bizantologa i teoretyka sztuki Wołodymyra Sasa-Załozeckiego) i w Paryżu (w Akademii Fernanda Legera, 1929-1931) na kursie kompozycji i plakatu. Podczas pobytu we Francji brał udział w międzynarodowych wystawach, m. in. w Salonie Artystów-Dekoratorów i w Międzynarodowym Salonie Książki (1931). Po powrocie do Lwowa (1931) wraz z Pawłem Kowżunem, Mychaj-łem Osinczukiem, Jarosława Muzyką i in. założył niezależną grupę artystyczną ANUM. Wspólnie wydawali czasopismo „Mystectwo" (1932-1939), skupiające najważniejszych przedstawicieli awangardy. Artysta pracował również w piśmie „Nazustricz" (1934-1937), które współredagował ze znanym krytykiem lwowskim Mychąjłem Rudnyckim. Podczas wojny mieszkał przez jakiś czas w Krakowie, następnie wyemigrował do Niemiec (1944), a stamtąd do USA (1949), gdzie przebywał do końca życia. Przez całe życie Hordynski był emisariuszem kultury ukraińskiej. Wydał szereg monografii dotyczących malarstwa, m.in. Mykoła Hłuszczenko (1934), Taras Szewczenko - małar (Kraków 1942), a także artykułów dotyczących twórczości ówczesnych artystów - Pawła Kowżuna, Wiktora Cymbała, Hałyny Mazepy i in. Najbardziej znaną pozycją spośród nich jest praca o awangardyście ukraińskim Ołeksandrze Archypence (1960). Był również autorem wydań albumowych: Ukrajinśki cerkwy w Połszczi, jich istorijaj architektura, Ukrajinśka ikona XII-XVII stołittia i pozycji dotyczących teorii 80 ¦ literatury: Ukrajinśkyj wirsz (1947) oraz Słowo o pólku i ukrajinśka narodna poezija (1963). Hordynski odegrał dużą rolę w popularyzacji utworów pisarzy represjonowanych: Mykoły Zerowa, Mykoły Kulisza, Todosia Ośmaczki, Jewhena Płużnyka i in. Najbardziej znaną pozycją jest wydany wspólnie z Bohdanem Rubczakiem tom poezji Bohdana Ihora Antonycza Zibrani twory (1967). Ukraińską literaturę wzbogacił przekładami; do najważniejszych wydań należą: antologia Poety Zachodu (1961) i zbiór Francois Villon. Żyttia i twory (1973). Poezja Hordynskiego ma charakter eklektyczny - mieszają się w niej zarówno style, jak i tematy kultury. Wiele wątków łączy jego twórczość ze światem antycznym, tradycją barokową czy romantyczną, nietrudno również o odniesienia do dorobku ukraińskiej awangardy lat dwudziestych. Hordynski zadebiutował tomem Barwy i liniji (1933), nagrodzonym przez Towarzystwo Ukraińskich Pisarzy i Dziennikarzy im. Iwana Franki we Lwowie. Na zbiorek ten złożyły się wiersze napisane podczas pobytu we Francji. Następnie ukazały się tomiki Buruny (1936), Słowa na kame-niach (1937), Witer nad polarny (1938), poematy Sim lit (1939) oraz Per-szyj wal (1941, pod pseud. Jurij Burewij), Wohnem i smerczem (1947) i in. W różnych wydawnictwach na całym świecie opublikował ponad dziesięć zbiorów poezji, w tym dwa tomy przeglądowe (1944 i 1989), wydane kolejno w Krakowie i Nowym Jorku. Larysa Szost Słowo o Pułku Ihora Milczał step przerażony i cienie upiorne snuł. W niebie kładły się pasy złowrogie i mglisto-ponure. Pośród stępów nieznanych Ihor wstrzymał pułk, Oczy ręką osłonił - i spojrzał w górę. Drgały serca wilcze i jęczał chorągwi chór. Spoglądali, brwi marszcząc i piersi żelazne prężąc, Jak szponami sczepione walczyły w powodzi chmur Rozwścieczone słońce i ciemny, drapieżny księżyc. Książę gniewnie krzyczący chwycił broń do rąk, W tłumie jeźdźców deptanych przez końskie nogi - Ale już niczem hełm promienisty wypływał słoneczny krąg, I czołgała się noc w opuszczone na chwilę barłogi... Wyruszyli w milczeniu. Daleko. Do modrych fal, W połowieckie przestworza. Step się rzucał jak wściekłe zwierzę. Depcąc traw niezliczone zastępy pędzili w błękitną dal, I łukami na wschód wyginały się Państwa rubieże. przeł. K. Dumański *** Gdy zachodem już kończy się dzień i w kolory zmieniają się rzeczy, wtedy tylko ja i Gauguin, a nad nami rozpala się wieczór. (Na bulwarze błąkając się sam do witryny przylgnąłem gdzieś czołem i w Tahiti poznałem go - znam znów go teraz i znowuśmy społem.) On uwielbia kolory. I ja. Wszystkie, pstro zlewające się w chórach. Kobalt, zieleń i granat nam gra, oranż, krew cynobrowa, purpura. Tylko wieczór je znajdzie, jak mkną, zestrojony w kontrasty egzotyk: nerwy, niby anteny się gną, chłonąc wrący, pijany ich dotyk! Gdy zachodem już kończy się dzień, pragnę widzieć kolory, nie rzeczy, byśmy byli dwaj: ja i Gauguin, i by trzeci był z nami brat wieczór. przeł. Henryk Balk 82 83 \ Nokturn Północą tylko ja, Koliba i czarny las. Księżyc na niebie staje W aluminiowym blasku. Na próżno jeden w drugiego Oczy wbijamy z mocą. Dygoce godzin bieg Przez sinoczarną noc. Z watry wystrzela dym; Pies skulił się i szczeknął. Oblizał księżyc zimny I przerażony legł; Skomli i z trwogi drży, Wszystko zamarło snem. Tylko w trawach pełznie i płynie Czas ku niewiadomemu------ Cicho wznoszą się mgły, Wóz wjechał w niebieski plant. Na księżyc zapatrzyłem Ja - samotny romantyk... przeł. Tadeusz Hollender Na przedmieściu Noc deszczowa. Ale trzeba iść, Podnieść kołnierz i kulić się w palcie Kasztanowy złocący się liść Głosi jesień na mokrym asfalcie. Nawał myśli nagle na mnie spadł, Naprzykrzają się zwrotki z poetów Jak w kieszeniach noszone od lat Tramwajowe pomięte bilety. 84 Spoza desek, które w rogu tkwią, Jak w ponurym dramacie na scenie Ktoś wychodzi, ktoś krzyczy: Allons! Potem w bramy ukrywa się cieniu. Tylko wicher łopoce. I z chmur Kapią krople na lśniące szkła witryn. Oto plakat oddarty i mur, Na plakacie Marlena Dietrich. Gdzieś wysoko przebiegło metro, Przedudniły ostatnie wagony I samotny znów dźwięczy mój krok W tę jesienną szarugę wpleciony. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski Ars poetka Czasami, gdy nazbyt wielką gorycz czuje serce, Wychodzisz, by się błąkać po zaśmieconej ulicy, I palcem małą dziurkę w sercu swym przewiercisz, I zaczynasz liryczyć. Miękko spływa po piersiach ciepła natchnienia piana, Dotknąwszy się nieśmiało czujesz - palce mokre I na drugi brzeg tajemnicy przechodzisz jak przez Sekwanę Po rymowanym moście stawiając trwożnie kroki. Potem wróciwszy do domu, macając poręcz po ciemku Rytmy jak schody układasz jeden nad drugim tajemnie, Aby na siódmym piętrze na klucz zamknąwszy się z lękiem Zawinąć w papier skrwawiony i ciepły jeszcze poemat. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski 85 Zmierzch lazurowy Tak dusi zapach trawy zżętej w sianokosach! Teorie, księgi naraz w niepamięci znikły I chciałbym być już tylko barbarzyńcą zwykłym, Żebym ja, bór i góry, siano i niebiosa... Maleńki kłosek trawy wziąłem oto w usta; Cienie już na pokosach kładą swoje głowy, Przystaję roztargniony i patrzę gdzieś pusto, I nagle - wiem: opętał mnie zmierzch lazurowy! przeł. Józef Czechowicz Petro Karmanski 29 V 1878 - 16 IV 1956 Urodził się w Cieszanowie (dzisiejszy powiat lubaczowski, województwo podkarpackie). Jego rodzice zmarli, kiedy był dzieckiem. Ukończył gimnazjum w Przemyślu. Niedługo potem powstały pierwsze utwory, które wkrótce zostały wydane w tomie Z teky samowbywcia (1899). Po ukończeniu szkoły wstąpił na Uniwersytet Lwowski na Wydział Filozofii i Historii (1899), po roku jednak wyjechał do Rzymu, gdzie podjął naukę w seminarium duchownym Collegium Ruthenum. Relegowany z uczelni, powrócił do Galicji i w 1904 r. ukończył seminarium duchowne w Przemyślu, po czym przeniósł się do Lwowa i wznowił studia na Wydziale Filozoficzno-Historycznym (ukończył je w 1907 r.). W owym czasie publikował na łamach takich czasopism jak „Diło", „Bukowyna" i „Literaturno-Naukowyj Wistnyk", dorabiając pracą edytorską. W 1906 r. został redaktorem naczelnym pisma „Świt", w którym redagował również dział „Wisti z Rosiji". W tym samym roku ukazał się drugi zbiór poezji Oj luli, smutku (1906). Wtedy też za udział w walce o ukraiński uniwersytet we Lwowie trafił do więzienia. Po zwolnieniu pracował dorywczo w redakcjach czasopism oraz jako nauczyciel domowy, a po zdaniu egzaminów nauczycielskich (1911) również jako nauczyciel gimnazjalny. W międzyczasie ukazały się kolejne zbiory poezji: Błudni wohni (1907) i Pływempo mori t'my (1909). W 1913 r. w odpowiedzi na prośbę ukraińskiej diaspory przyjął posadę nauczyciela na letnich kursach pedagogicznych w Kanadzie, gdzie do 1914 r. wykładał historię, język i literaturę ukraińską. Z tego okresu pochodzą mało znane satyry Mawpiacze dzerkało i pamiętnik z podróży Zdałekoho świta prezentowany w gazecie „Diło". Po powrocie w 1918 r. uczestniczył w tworzeniu Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej (ZUNR); jako sekretarz misji dyplomatycznej po złączeniu ZUNR z Ukraińską Re- 86 publiką Ludową (UNR) brał udział w rozmowach w Watykanie. Krótkotrwały pobyt w Rzymie był początkiem jego 12-letniej emigracji (przebywał w Wiedniu i jakiś czas w Alpach austriackich). Z tego okresu pochodzi tom poezji w prozie Alfresco (1917) oraz zbiór materiałów dokumentalnych Krywawa knyha (1921), dotycząca nadużyć władzy polskiej na terenie Galicji Wschodniej po porażce ZUNR. W 1922 r. emigrował do Ameryki Południowej, przebywał w różnych miastach Brazylii i Argentyny. Od 1924 r. zajął się działalnością kulturalną i organizacyjną wśród emigracji ukraińskiej. Założył i prowadził ukraińską szkołą średnią, drukarnię, redagował i wydawał roczniki oraz gazetę „Ukrajińskyj Chliborob". Z czasem wszedł w konflikt z otoczeniem, w następstwie czego porzucił dotychczasowe sprawy oraz pełnione funkcje i przeniósł się na odludzie (1926-1931). Okres brazylijski był twórczo bardzo płodny, oprócz utworów publicystycznych, zbioru satyr Brazylijski spiwomowky, poeta wydał tom poezji Za czest' i wolu (1923), dramat Buria (1923), szereg pojedynczych utworów przesyłał do Lwowa, ukazały się one w „Literaturno-Naukowym Wist-nyku", gazetach „Nowi Szlachy", „Świt" i in. Po powrocie z emigracji wydał tom wspomnień poświęcony Mołodej Muzie - Ukrajinśka bohema (1936). W 1939 r. przyjął posadę wykładowcy na Uniwersytecie Lwowskim, po wojnie zaś pracował jako dyrektor Muzeum im. Iwana Franki (1944-1946). W swoim dorobku pozostawił również szereg przekładów (J. W. Goethe, F. Schiller, E. A. Poe, Dante Ali-ghieri i in). W 1947 r. spotkał się z represjami ze strony władzy - został wykluczony ze Stowarzyszenia Pisarzy Ukrainy (do którego należał od 1940), był regularnie poddawany przesłuchaniom, w domu zaś odbywały się rewizje. Ostatnie utwory pochodzą z 1952 r. Od tego czasu ciężko chory poeta aż do śmierci nie opuszczał domu. Larysa Szost *** Podniosę cię na skrzydłach swej tęsknoty Do górnych sfer nadziemskiej wizyi ducha, Oprzędę cię w udręczeń słodkich sploty, Symbolem mąk uwieńczy cię ma skrucha. Źrenicy Twej uroku dam tak wiele, By Cherub tobie śpiewał pieśń: hosanna! A sam, jak rab, u nóg ci się rozścielę, By wyryć imię twe: Nieubłagana. I zmyślę wieść, przedziwną wieść o tobie, Co imię Twe rozgłosi po wszej ziemi - przeł. Sydir Twerdochlib *** Pękają drzewa, brzmią skowronki I oto z kurnych chat powoli, W milczeniu ciągną raby pługa... W ich oczach senna głąb niedoli. Na wszystko głusi: Kuma troska Ich twarzom dała piętno trwogi, Zgarbieni, bladzi, głodni, chorzy -Zaledwie wloką drżące nogi. Po niwach brodzą. Ostry lemiesz Ssie piersi ziemi, wzdycha gleba, Zziajane konie dyszą ciężko Telega skomli: chleba - chleba... przeł. Sydir Twerdochlib 88 89 *** Jak nietoperze w mrok, kołują nasze dusze Nad globem wiecznych trosk, nad mąk doczesnych matnią I wytężają słuch, czy przez przepastne głusze Tajemny nie brzmi dzwon na trwogę -już ostatnią. Jak niewód w otchłań mórz, nurzamy ciągle oczy W tajemnic wiecznych głąb, szukając zapomnienia I wciąż nam czarny Sfinks wzrok kirem Nocy mroczy, Smagając biczem drwin, ironii, zrozpaczenia. Więc nasz zmęczony duch swe chore skrzydła wlecze Po krzyżach wbitych w pierś przeklętej tej doliny, A każda nasza łza pogłębia groby człecze -I coraz wolniej mkną sądzone nam godziny. przeł. Sydir Twerdochlib Zaiste, gdybyś wszedł do sali tej, poeto, ten sam, jak wówczas, gdyś niewoli kordon ciął, zatrzymałby cię wnet znudzony tłum estetów, ubraliby cię w frak, nie? To „monsieur, pardon". Bo raziłby ich smak muzyka strój na tobie, wytarty kożuch twój i wódki przykra woń. I rzekliby ci tak: „Idź, znów się połóż w grobie, a dla nas jako duch z daleka tylko płoń..." przeł. Henryk Balk Święto Szewczenki Blask żyrandoli lśni, śród kwiatów teatr tonie, i ktoś Tarasa wniósł: „na scenie sobie stój!" Faluje twarzy łan w bontonie i ukłonie, dekolty bielą się, a fraków - czarny rój. Wtem Szopen mknie i Grieg i nasza prosta szumka -to swój repertuar bezładnie salon śle. I tylko czasem brzmi nieśmiało echa dumka, do duszy rwie się tak, jak więzień z pęt się rwie. Potężnie huczy chór, orkiestra gra ochoczo, kołysząc świetną młódź, sam Ukrainy kwiat. A Taras dziwi się i wzdycha na uboczu: I jakżem ja w ten wir nieznanych panów wpadł?".. 90 91 Jurij Kłen (Oswald Burhardt) 4 X 1891 - 30 X 1947 Urodził się w Serbyniwce na Podolu w rodzinie niemieckiego kupca. Młodość spędził w Kijowie, tam też ukończył szkołę średnią (1911). Studiował następnie germanistykę, romanistykę i slawistykę na Uniwersytecie im. św. Włodzimierza. W 1913 r. napisał pierwszą pracę teoretycznolite-racką (opublikowana w 1915 r.). Podczas pierwszej wojny światowej jako Niemiec został zesłany przez władze carskie w okolice Archangielska (Marjina Góra), gdzie przebywał cztery lata. Po powrocie do Kijowa przyłączył się do koła neoklasyków. W 1923 r. ukończył studia doktoranckie i rozpoczął intensywną działalność pedagogiczną. Wykładał w kilku szkołach średnich w Kijowie i Barysziwce (1920-1923) oraz w Kijowskim Instytucie Lingwistyki. Represji lat 30. uniknął, emigrując do Niemiec (1931). Tam też narodził się pseudonim Jurij Kłen. W Niemczech kontynuował swoją dotychczasową działalność. Związał się z poetami-emigrantami z tzw. praskiej szkoły, nawiązał współpracę z redagowanym przez Dmytra Doncowa lwowskim „Wistnykiem". Wkrótce otrzymał posadę wykładowcy na Uniwersytecie w Minister i otrzymał tytuł doktora. Przez pewien czas przebywał w Pradze, pracując na tamtejszych Wolnych Uniwersytetach - Ukraińskim i Niemieckim. Podczas II wojny światowej został zmobilizowany, w latach 1942-1943 uczestniczył po stronie niemieckiej w walkach prowadzonych na Ukrainie. Po zakończeniu wojny redagował gazetę „Litawry" (1947); wraz z Łeonidem Mosendzem publikował satyry pod pseudonimem Porfyrij Horotak (Dyjaboliczni paraboły, Salzburg 1947). Schyłek życia spędził w Tyrolu (od 1946), często przekraczając nielegalnie granicę przez alpejskie przełęcze, by uczestniczyć w spotkaniach emigracji ukraińskiej. Zmarł w trakcie jednej z takich wędrówek. Działalność literacką rozpoczął od przekładów z literatur europejskich (Percy Shelley, William Shakespeare, Leconte de Lisie i in.), które ukazały się w tomie Załizni sonety (1925). Utworami oryginalnymi zadebiutował w 1924 r. na łamach pisma „Czerwonyj Szlach" (wiersze Na perelomi i Żowteń. 1917). Większość dorobku pochodzi jednak z czasów emigracji: poemat Proklati roky (1937), tom wierszy Karawefy (1944) oraz epopeja Popił imperij (1943-1947) - obejmująca wydarzenia od I - do końca II wojny światowej, uważana za najważniejszy utwór poety. W latach 40. stworzył szereg dzieł prozatorskich - wspomniane satyry oraz opowiadania Jabłuka, Akacija, Pryhody Archanheła Rafajila, publikowane na łamach prasy emigracyjnej i wydane pośmiertnie w Toronto w trzecim tomie dzieł zebranych {Twory, 1960). Kłen pozostawił także szereg prac literaturoznawczych - analizę twórczości Shelley'a (1925), Ekspresjonizm w nimećkij literaturi (1925), Łesia Ukrainka i Heine (1927), Heine w ukrajinśkych perekładach (1930) i in. Pełne wydania utworów poety ukazały się dopiero po jego śmierci -Twory w 3 tomach (Toronto, 1960) i Wybrane (Kyjiw 1991). Larysa Szost Styczeń Berło żelazne srogi styczeń Podniósł W ściśniętej pięści. Zapatrz się w przyszłych dni oblicze Rzuć w przestrzeń grot - na szczęście! Przez purpurowy dym pożarów Wbij pilne w dal spojrzenie. Wszystko, co widzisz - ciemne czary: Nad twym kosmatym cieniem. Jak pies zgłodniały księżyc wyje, Bruk trupy ścielą czarny. A styczeń dla Kościeja wije Girlandy z rąk umarłych. 94 Kiedy w bezdachych kamienicach Szkielety żółto wyschną, I będzie -jak w śnie pijanicy (Wiatraki, gromy - wszystko). Ty wśród chaosu i złorzeczeń Stań z jasnem, czystem czołem. W spiżową tarczę uderz mieczem, Niech hełm twój lśni dokoła. Pij wichru rozpieniony trunek, Pohamuj płacz i gniewy. - O, już śpiewają w tobie struny Idących dni zarzewiem!.. przeł. Aleksander Baumgardten Krąg życia 1. Niemowlę Ryknęły wszystkie zmysły wraz, jak zwierzę.., Wzrok, Słuch i Dotyk na mnie się rzuciły i z Powonieniem wespół - mózg drążyły. Wszystkie mię cztery darły w równej mierze. Tylko ze Smakiem zawarłem przymierze; on mię za rączkę, jak przyjaciel miły, prowadził w życia kołowrót zawiły. Jemu jednemu tak - bywało - wierzę, żem wszystkie rzeczy, wielce mi cudaczne, wnet na niesmaczne podzielił i smaczne. To on uciszał me nocne kwilenie... A z czasem Dotyk, niby wilcze ciepły, utulił lęki. Tak niepostrzeżenie w bezmiar swych władań wstąpiłem, okrzepły. 95 2. Chłopaczek Świat chimeryczny, gdzie strachy i dziwy co krok czyhają, lada żuk maleńki radosnym skarbem pełznie sam do ręki, wężem się wije zwisła gałąź śliwy; gdzie wiek piętnasty dotychczas trwa żywy, on zaś Kolumbem w nim jest. Badyl tęgi -łukiem i szpadą, a na znak potęgi dźwiga się szmatkę: sztandar osobliwy. Mroczną prapuszczą żyta mu szeleszczą. W postaci kota tygrys się złowieszczo czai. W sitowiu groźne ichtiozaury. Przebył pampasy na kulbaki łęku; z Buenos Aires do Hawru po laury płynie sadzawką w malutkim czółenku. 3. Wyrostek Jeszcze nie zdoła umysł jego prosty wczuć się w powabne gibkich kształtów linie: nad ciemnym lasem hen na górskie pinie jeszcze przerzuca z okna śpiewne mosty. I jeszcze granic nie ma dlań. Nie ostygł głód egzotyzmu: nęcą go pustynie, Andy i prerie, gdzie życiu i ninie miejsca nie zbrakło na bujne rozrosty. Ale niekiedy jego wzrok w zadumie na smagłej twarzy dziewczęcej zagości, ukradkiem łowiąc odblask źrenic niemy. To przedświtowych znaków płynie strumień, w których, z latami nabywszy mądrości, kiedyś jak w księgach czytać już będziemy. 4. Młodzieniec Jak zeschłe liście, z niego obleciało dziecięcych wrażeń i marzeń odzienie. Nagi zstąpiwszy nad morze, w strumienie słonecznej fali zanurza swe ciało. A tam wyżyna, rozżarzona biało, dudni... krzyk czajek, wiry i krążenie, głosy i śpiewy... I w dal nieskończenie mkną cudze żagle flotyllą wspaniałą. A wtem na żywioł, co się w słońcu pali, chłodniejszym z morza podmuchem zawionie. W świeżym powiewie odpoczną mu skronie. I w owej chwili dojrzał góry w dali i wiecznym śniegiem okryte krawędzie, wśród których kiedyś samotny żyć będzie. 5. Mąż Miast lotu strzały, co w bezmiar się miota -tory, znaczone przez wieczne orbity: powoli twarde świdrować granity i poszukiwać w bryłach ziaren złota. Kto łany orze, kto osusza błota i kto na glebę roni pot obfity, ten królestw mury wznosi, stwarza mity i złego smoka przewagę zdruzgota. Róść i dojrzewać w czynie twórczym! W biegu raźno zdobywszy pierwszą z met szeregu, już wiedzieć, że tuż za nią woła druga! Surowe huczą dnie, jak miedź studźwięka. Lecz śród wilgotnych skib ostrego pługa z uporem wiedzie niezawodna ręka. 96 97 6. Starzec Słońce młodości dawno się schowało po tamtej stronic kuli, ode spodu, gdzie dla dalekich świeci antypodów, s\vym skrzydłem zdrowo tuląc ich i cało. jakże odkopać to, co w głąb wrastało? O, gdybyż ziemię, skroś pokrywę lodu, przebić na wylot, iżby, jak za młodu, nieba sklepienie znów oglądać śmiało! Chciwy wzrok wbiwszy w bezkresność przestworu, zobaczyć w dole błękit przezroczysty, co zalśni w głębi, podobny jezioru; a może także i promień złocisty słońca, gdy ono na obcym zenicie po swej płomiennej wypłynie orbicie. 7. W przededniu Dojrzały owoc zebrawszy do chaty, Kupcom sprzedano go zza mórz przyjezdnym. Jak słodko złożyć w darze śniegom wczesnym snu wieczornego, znojnych lat obiaty! Wiedzieć, że śmiałych zmagań plon bogaty dniom się oddało jasnym, nocom gwiezdnym; że z nich stuleciom nowym i poczesnym uprzędzie Mleczna Droga białe szaty. A może wszystko jest powrotne w świecie, kres upragniony jest początkiem może, i jako cudze wrócisz do nas dziecię, by znowu kochać wiosny, śnieg i zorze i tę, co władczo w twoich snach rozgorze, kiedy zapachnie rankiem pierwsze kwiecie. przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski 98 Jurij Kosacz 18X111909-1111990 Urodził się w Kijowie w znanej rodzinie Kosaczów (jego ojciec był bratem Łesi Ukrainki). Ukończył szkołę średnią we Lwowie, następnie studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Już wtedy współpracował z lwowskimi czasopismami literackimi „Nazustricz" (redagowanym przez Mychajła Rudnyckiego) i proradzieckim - „Nowi Szlachy" (w 1929 r. pod naciskiem ukraińskiej diaspory zrezygnował ze współpracy), a także z warszawskim czasopismem „My". W 1930 r. został aresztowany przez władze polskie za związki z ruchem nacjonalistycznym. Po wyjściu z więzienia (1933) emigrował początkowo do Czechosłowacji, a później do Francji. W latach 1943-1945 był więziony w niemieckich obozach koncentracyjnych. Po wojnie przez jakiś czas przebywał w Niemczech. W 1945 r. był jednym z organizatorów emigracyjnej organizacji literackiej MUR, brał udział w konferencjach i zjazdach tej organizacji, publikował swe utwory na łamach ówczesnych emigracyjnych periodyków (fragmenty powieści Enej i żyttia inszych, artykuł Wilna ukrajinska literatura - w almanachu „MUR", 1946; Teatr egzystencijalizmu oraz Notatka pro siurrealizm - w czasopiśmie „Arka" 1947 i in.). W 1948 r. emigrował do USA. Tu mimo swej trudnej sytuacji finansowej również brał udział w życiu kulturalnym Ukraińców. Redagował czasopismo „Za synim oke-anom" (Nowy Jork), współpracował z czasopismami „Hromadśkyj hołos", „Ukrajinśki wisti". W 1964 r. odbył podróż na Ukrainę. Zadebiutował opowiadaniem Wersznyk nad łanamy (1929), opublikowanym na łamach lwowskiego czasopisma „Nowi Szlachy". Dwa lata później wyszły pierwsze zbiory nowel: Czorna pani (1931), Czariwna Ukra-jina, Kłubok Ariadny i Trynadciata czota (wszystkie ukazały się w 1937 r.). Był autorem powieści historycznych m. in. Weczir u Rozumowśkoho, Sonce w Czyhyryni (obie z 1934 r.), Rubikon Chmelnyćkoho (1941), Deń hniwu (1947); utworów z życia emigracji ukraińskiej - Enej i żyttia inszych (1947); utworów dramatycznych - Kyrka z lołeo (1937), Obłoha (1943, wystawiona w tym samym roku we Lwowie), Dijstwo Jurija Peremozcia (1947) i zbiorów poezji: Czerłeń (1935, dedykowany Mykole Chwylowe-mu), Myt' z Majstrom (1936). W latach 60. i 70. jego utwory zagościły na Ukrainie, gdzie wydano zbiory poezji: Manhattanśki noczi (1966), Lito nad Deławerom (1980), nowele Łycha dola w Marakajbo (1976) oraz Wybrane (1975). Larysa Szost W ślad wojska za rzekę na most biegliśmy - młodzi i starzy -samochody jechały, niejeden błotem w nas bryznął, i już bratu starszemu krew się sączyła po twarzy, krew gorąca i młoda, najpierwsza krew za ojczyznę, Ciche pola wołyńskie rozrastały się nam, niby prerie, i już chcieliśmy biec, gdzie cudowne, nieznane przygody - Weźcie z sobą i nas! - błagaliśmy sotnie i śpiewne baterie... czegoś zechciał, dzieciaku! karabinu nie dźwigniesz, za młody! Hen, na szosie, za rzeką, gdzie się szereg wierzbowy rozwijał, wracaliśmy, oddział ostatni wzrokiem prowadząc żałośnie, a szosą waliło na Kijów, na Kijów, na Kijów i do wtóru armatom i sercom huczało szalone przedwiośnie. przeł. Józef Łobodowski Wiosna Żytomierska Korosteń wpośród drzew rozkręcał się, jak wstęga, gdzieś na szynach zgrzytała pancerka zajadła, i na Kijów, na Kijów ciągnęły w zaprzęgach zerdzewiałe armaty, zapadając w mokradła. Gimnazista nad juzem wystukiwał spiesznie rozkazy: front północy, atak - kreskami na taśmie wyrastał, i w ogrodzie przy gmachu starego gimnazjum hajdamacy wierzchowce kierowali na Lubar i Chwastów, I jak ongiś wędzidła gryzły ich konie spienione, słysząc surmę donośną i że wiosna wokół się pali, i czarniawy chorąży podnosił się w krótkich strzemionach, szlaków przyszłego Imperium wyglądając w błękitnej oddali. A za nimi ławą ciągnęły bosej gwardii drużyny chłopów z Łuszny lesistej, ze Sławuty, Olewska, i jak dziki jeżyły bagnetów stalową szczecinę, kiedy witał ich wódz, uśmiechnięty ataman Hruszewski. A u wodza, jak sztandar uniesiony nad wojskiem wesołym, siwa broda się chwiała, uniesiona zawieją wichrzastą, i jak mądry czarownik wysyła bojowe sokoły, tak on pieśni - kurenie z mocnej dłoni wypuszczał za miasto, Uciekaliśmy z domu, jak niespokojne pisklęta, pod kulami na bruku wałęsać się długo i szastać - i, zdawało się, kiedy pocisk przelatywał i pękał, że to stary Żytomierz minionym wspomnieniem wyrasta. Portret kondotiera Moc tęgich ramion chronią płaty lśniące, goleniom ciąży stal pancernych blach, na piersi lewa dłoń, a groźny koncerz w prawicę wrósł i wrogom niesie strach. W jakiej krainie i na czyim szańcu błyśnie ta zbroja, dumna z licznych szczerb, któryż to władca w najemnika łańcuch wepnie na chwilę państwa swego herb? I hardy wnuk dumnego Colleone widzi w pomroce pokojowej nudy, jak wstaje łuna ponad nieboskłonem i ciemne chmury liże płomień rudy. Stalowy pancerz ściąga mocny rzemień, kopyta końskie depczą bujne rdesty; Francesco Sforca wstąpił w srebrne strzemię z przyłbicy patrzą oczy Malatesty. 100 101 Poety serce w piersi kondotierów, palący płomień i wiosenny lód; więc dla nich me rycerskie romanzero, więc w rapsod ten ich mieczów brzęk się wplótł. przeł. Jan Lebroda Naśladowania z Yillona I Jak - wobec Boga nędzarz marny, (Za krótkie życie na mój trud) Wiecznie mieliwo w ciężkich żarnach Obracam - z marzeń mych i snów. Ty podaruj mi, Panie, niedziele, Niech mnie klecha wymodli od świąt, W nich mą odzież i duszę wybielę, Już je dawno przepiłem, ja - łotr. W kupie druhów niepewnych, przy dzbanie Z winem, w karczmie zagubionej gdzieś, Zaczynam nagle, niespodzianie Błędne a proste wiersze pleść. A tłum przycichł, słucha mnie i marzy, Z kurw, bandytów i złodziei tłum, Bo ja z nich wszystkich towarzysz Najmądrzejszy, wszystkich brat i kum. I zaprawdę żyje to święto, Które rodzi mrok karczem i brud, Święto słów w grzechu poczętych, Poematów i słów moich bunt. II Jak robaki w tej baszcie stłoczeni, Draby i złodzieje, buntownicy, Nie raz pierwszy łańcuchami o ziemię Dzwonią tu sprzedąjne ladacznice. Trzy sakiewki cekinów dla sędziów 102 Ma u Boga lewantyński kupiec, Śmierć od siebie chce chytrze odpędzić, Dziesięć miar chciał ten brzuchacz wyłupić. I to ścierwo od samego rana Głową tłukł w mur, łzawił się i miotał, Wszystkie grzechy wyznał na kolanach, Tak się lękał umierać, idiota! A zbój, z twarzą jak byk, i obrzmiałą, Klął się diabłu, z oczyma na kracie, Ty mi kata chwackiego sznur trwały Ten raz jeden podaruj, kamracie! Ja wierszami zadrapałem mury, I dla siebie prosiłem niemnogo, By nie wieszał ani sądził mnie dureń, O tom błagał i czarta, i Boga. przeł. Tadeusz Hollender Narodzenie Wielkości Na lat przełęczy - małych istot krok, Tłuczenie łbów o niewzruszone mury, I tłumów ryk namiętny i ponury -Przynosi Rok - wspaniały, czarny Rok. A w nocy tętent koni, dziwna trwoga, -I żąda krwi zgłodniały bruk ulicy; Drapieżnie wyjąc krwawią się księżyce -I ludzie drżą - i modły ślą do Boga. I wnet przychodzi ten - z miedzianym czołem, ten, Filozof, rzeźnik, malarz, byle kto - Przez las wzniesionych dłoni kroczy hen I ciska w tłum oszczepy ciężkich słów, I prężą się miliony sztywnych głów Na byczych karkach... słowa - Prawem grzmią! 103 I chorągwiami płonie każdy próg, I lamę niebios prują gniewne dzwony, I płyną w dal za prądem krwi czerwonej -W zamglone Nic - badacze nowych dróg. przeł. K. Neriwnyj 104 Ahatanhel Krymski 15 11871-25 11942 Urodził się we Włodzimierzu Wołyńskim w rodzinie inteligenckiej. Ukończył elitarne Kolegium Pawła Hałahana (1889). Następnie studiował na Wydziale Historyczno-Filologicznym Uniwersytetu Moskiewskiego. Po ukończeniu studiów (1896) rozpoczął działalność naukową, głównie w dziedzinie orientalistyki, ale też języka i literatury ukraińskiej. Przez dwa lat prowadził badania naukowe w Libanie i Syrii, współpracował tam również z pismami naukowymi. Po powrocie do Moskwy (1898) pracował jako wykładowca historii i historii literatury krajów arabskich, języków semickich i in. Pełnił wiele funkcji: był sekretarzem moskiewskiego Towarzystwa Archeologicznego i redaktorem wydawanego tam zbioru „Driewnosti wostocz-nyje", dodatkowo prowadził również „Trudy po wostokowiedieniju", na które złożyło się 26 prac samego Ahatanheła Krymskiego. W 1918 r. przeniósł się do Kijowa, gdzie wraz z innymi uczonymi rozpoczął pracę organizacyjną przy nowo utworzonej Ukraińskiej Akademii Nauk; kierował Wydziałem Historii i Filozofii. Jednocześnie był profesorem Uniwersytetu Kijowskiego, przez pewien czas kierował Katedrą Ukrainistyki. W 1929 r. po sfingowanym przez władzę radziecką procesie tzw. Spił-ky Wyzwołennia Ukrajiny, Krymski został zmuszony do odejścia z posady. Lata 30. spędził porządkując swoje rękopisy. Bezpodstawnie aresztowany na początku II wojny światowej (1941) i uwięziony w mieście Kustanaj (Kazachstan), zmarł następnego roku w więziennym szpitalu. Po śmierci jego sprawę zamknięto, a w 1960 r. został zrehabilitowany. Krymski był uczonym o randze europejskiej, autorem szeregu prac i podręczników z językoznawstwa, literaturoznawstwa, etnografii, sztuki i religioznawstwa. Pisał w różnych językach (opanował ich kilkadziesiąt). Najważniejsze miejsce zajmują wśród nich prace orientałistyczne (m.in. Isto- rija arabiw, jich chalifat, jich nastupna dola i korotkyj narys arabśkoji literatury (1903), dwutomowe wydanie Arabska literatura w narysach i zrazkach (1911-1912), Perśkyj teatr (1925), opracowania dotyczące historii islamu, narodów Bliskiego i Dalekiego Wschodu, ich języków oraz literatur). Wiele uwagi poświęcił kwestiom związanym z językiem ukraińskim i jego pochodzeniem. Najważniejsze z nich to podsumowująca lata badań praca zamieszczona w zredagowanym wspólnie z Szachmatowem zbiorze Narysy z istoriji ukrajinśkoji mowy i Ukrajinśka hramatyka, (t. 1-2, 1907-08). Krymski był również redaktorem pierwszego słownika języka ukraińskiego, wydanego przez WUAN (1924). Napisał szereg prac z historii literatury ukraińskiej - monografii, poświęconych Iwanowi Kotlarewskiemu, Iwanowi France, Oldze Kobylanskiej, Łesi Ukraince i in. oraz syntez: Pro łu-bocznu ukrajinśku literaturu (1893), Pro rukopysy Rudanśkoho (1895) i in. Był też autorem wielu przekładów: z angielskiego, francuskiego, rosyjskiego i języków arabskich. Krymski zadebiutował zbiorem opowiadań Powistky i eskizy z ukrain-śkoho żyttia (1895). W 1905 r. wyszły pierwsze dwie części powieści An-drij Łahowśkyj (pełne wydanie 1972 r.), rok później Bejrutśki opowidannia. Poetycką działalność zainicjował tomem Palmowe hilla (cz. 1, 1901). Dwa kolejne ukazały się pod tym samym tytułem - część druga w 1908 r. i część trzecia w 1922 r. Pełne wydanie utworów literackich i prac naukowych (w pięciu tomach) ukazało się dopiero w latach 1972-1973. Larysa Szost Z księgi W samotności na obczyźnie I. Precz, arabskie foliały! Darmo z was mądrości studnie - Oto sady zajaśniały, - W słońca złocie błyszczą cudnie. 106 Wzniosę swe zmęczone oczy, -Pod oknami lśnią banany, Smukła palma szmery toczy, Mirt jaśnieje wysrebrzany. Drżą zielonych fig okiście, Błyszczy śnieżny kwiat cytryny, Tuż akacyj jasne liście, Cedrów smolne lśnią cetyny. Gdy podejdę do okienka, -Róża ku mnie lica chyli, Fiołki powiew cichy lęka, A narcyzy - rój motyli. Raj, - a jednak nudy żmija Wokół serca ścieśnia zwoje, Nie wiem, skąd się smutek wpija, Kędy tęskni serce moje. II. Śmigłe palmy... Dumne laury... Cytrynowy kwitnie gaj... Morze zwrotnikowych kwiatów... Na cyprysach wieczny maj... Słaniam się, jak człek pijany, Z nóg już runąłbym o włos, Wtem spostrzegłem obok palmy Skromny, szary, żytni kłos. - Hej, rodaku! kłos tak szepce, Wdół schylając blade źdźbło, Myśmy obcy tu w tym raju, Cóż nas - dobro gna, czy zło? przeł. Sydir Twerdochlib 107 Z cyklu „Miłość haniebna" Nie, nigdy nie wyznam ci szczerze, Że cię miłuję, młodzieńcze; Zadrżałyby nieba rubieże Na dźwięki tych słów potępieńcze. Blask słońca zaćmiłby się złoty, Deszcz gwiazd porzuciłby lazury, Król zórz z niesłychanej sromoty Podarłby oblicze na wióry. A więc niechaj milczy ma oda, Że cię miłuję, młodzieńcze; Zadrżałaby lękiem przyroda Na dźwięki tych słów potępieńcze. Jęknęłyby limby ogromnie, Runęłyby szczyty podniebne, A morza - ruszyłyby po mnie I po to uczucie haniebne. II Ja wiem: występna jest ta miłość, Która mi świeci, jak pochodnia: W oczach ludzkości - grzech to wielki, Wobec natury - szpetna zbrodnia... Nie! jam nie zbrodzień wbrew naturze! Wszak ona sama roznieciła Żar tej miłości w mojej duszy! Jej to potężna, twórcza siła! Wtedy, gdym na świat przyjść miał biały, Nikt nie zaczekał mojej zgody -Mam zatem prawo kochać wszystko! Oto najgłębszy sąd przyrody! 108 III O północy Śpi różdżką zaklęty, jaśnieniem oblany, Pachnący ogrójec spowity w platany, 0 zadźwięcz mi, lutnio! tęsknoty to zew, Niech w północ samotną strun zadrży mi śpiew! Srebrzysta poświata księżyca, jak szarfa, Srebrzyście też dźwięczy i łka moja harfa! W jej pieśń zasłuchały się kwiaty i sad, Szemrząca fontanna wstrzymała swój spad. Nareszcie liść palmy cichutko tak jęknie: „O nie graj, harfiarzu! ach serce mi pęknie!" Zgryzotą zadrżały jaśminy i bzy 1 na mnie strząsnęły pachnące dwie łzy. Zgarbiły się wierzby płaczące - migdały, Cyprysy szumiące i mirt - zapłakały, Magnolia błaga: „Ach nie smuć ty nas! Skończ pieśń tę bolesną, zamilknij już raz". przeł. Sydir Twerdochlib 109 Natalia Liwycka-Chołodna ur. 15 VI1902 Urodziła się w chutorze w pobliżu Zołotonoszi na Połtawszczyźnie. W 1912 r. wstąpiła do Zołotonoskiego gimnazjum, którego jednak ze względu na wydarzenia wojenne i rewolucyjne nie ukończyła. W 1919 r., po upadku Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) wyemigrowała wraz z ojcem, ministrem w rządzie UNR, a następnie prezydentem na wychodź-twie, do Tarnowa. Wkrótce potem rodzina Liwyckich znalazła się w Warszawie. W 1922 r. wyjechała do Podebradów, a po ukończeniu gimnazjum (1923) rozpoczęła studia na romanistyce w Uniwersytecie Karola w Pradze. W następnym roku wyszła za mąż za malarza, Petra Chołodnego jr. W 1927 r. wróciła do Warszawy i tam też ukończyła studia. Była współorganizatorem - wraz z Jurijem Łypą i Jewhenem Małaniukiem - ugrupowania literackiego Tank. W 1944 r. wyjechała na zachód do Offenbachu. Po wojnie znalazła się w obozie DP (displaced persons). W tym czasie weszła do ugrupowania literackiego MUR. W 1950 r. wyemigrowała wraz z mężem do USA. Liwycka-Chołodna należała do „praskiej szkoły". Zadebiutowała w wiedeńskim czasopiśmie „Wola" (1921). W latach 30. swoje utwory publikowała na łamach pisma „My", związanego z ugrupowaniem Tank oraz w „Literaturno-Naukowym Wistnyku" (potem „Wistnyku"). Jest autorką wydanych w warszawskim wydawnictwie „Wariah" tomów Wohoń i popił (1934), Sim liter (1937). W 1986 r. ukazał się w USA zbiór poezji Poeziji stan i nowi, do którego weszły wybrane utwory z okresu przed emigracją oraz wiersze z trzech niedrukowanych tomików, powstałych na emigracji (Na hrani, 1944-67; Perekotypołe, 1968-76; Ostannia dija, 1979-85). Napisała także beletryzowaną biografię Tarasa Szewczenki Szlach wełetnia (1955). Tłumaczyła poezję francuską i włoską (m.in. Baudelaire'a, Valery'ego, Pirandella). Na debiutancki tomik Wohoń i popił złożyły się przede wszystkim liryki miłosne, adresowane do ukochanego, który łączy w sobie cechy żołnierza i artysty czy poety. Reakcja krytyki była bardzo nieprzychylna. Łe-onid Mosendz, który również należał do „praskiej szkoły", w swej recenzji, zamieszczonej na łamach Doncowowskiego „Wistnyka", ostro skrytykował lirykę Liwyckiej-Chołodnej, odmawiając jej nie tylko wielkości, ale i prawa istnienia. Dopiero nowa generacja pisarzy w latach 60. (Bohdan Boj-czuk, Bohdan Rubczak) odkryła ponownie lirykę miłosną i erotyki poetki. Następny tom - Sim liter - siedem liter w słowie Ukraina - przyniósł lirykę patriotyczną. Z poprzednim zbiorem łączy ten tom namiętność. Pojawia się jednak tak pożądany przez ówczesną krytykę patos. I ten zbiorek krytyka przyjęła jednak niezbyt przychylnie; Swiatosław Hordynski uznał go za słabszy od poprzedniego. Ostatnie wiersze, zawarte w Sim liter wypełnia przeczucie katastrofy. Pesymizm autorki pogłębia się w wierszach powojennych. W obu tych tomach odnajdujemy ślady sporu z Jewhenem Małaniukiem, Jurijem Łypą, Ołehem Olżyczem o rolę poety i poezji. Ola Hnatiuk *** Srebrny księżyc akację ogarnął, srebrny księżyc zszedł cicho na świat. - Krew twa pewnie jest słona i czarna, ktoś na stepach tatarskich cię skradł. Senne cienie skradają się z dala, liście w rosie stanęły, jak w łzach. - Sotnikówna w czerwonych koralach, w jej uśmiechu i rozkosz, i strach. Rozkochana nie przerwie się cisza, w ciemnej nocy uwodzi jej czar. - Pani głos, niby śpiew rozkołysze, przyjdzie sen, pełen grozy i mar. - Pożar chat mroki łuną nasyci i szatańska rozhula się moc... - Na tatarski cię arkan uchwycić, za warkocze cię wlec w taką noc! przeł. Józef Łobodowski *** Zakwita tobą każda noc, Dzień każdy z tobą pełny - rośnie, Zapomnieć? -jak? twych oczu moc, zachłanność rąk i szał miłosny. I już mi brakło pustych słów: „jedyna!" - czy choć to pamiętasz? O, miły, imię twoje znów Jak perła w duszy mej zaklęta. przeł. Tadeusz Hollender Stepowa bajka Znów zakochana, znów coś brak, To pana serce ujrzeć chciało. Pan kiedyś kochał mnie, czy tak? Lubiłam Pana... Bardzo? Mało? Może i nie. Lecz słowom wbrew Wzrok Pana lśni, jak gwiezdne złoto, A wiosna i tatarska krew Znów niedorzeczną bajkę plotą. Step, ukraiński step się śni, Cwał koński, dziki wróg, step w dymach, Poza plecyma łuny i Jęki i krzyki za plecyma. I krwawa twarz jest strasznym snem I dymu chmura w śnie tym parzy... I w taką ciemną noc, ja wiem, W me usta wpija się tatarzyn. 112 113 I ja wiem, ból mnie będzie żarł I wiem - srom sparzy mnie ogniście I pokusy przesłodkiej żar I mrok, czarny mrok nienawiści. I na ustach krwi będzie smak, I w sercu złej rozpaczy ostrze, Gdy jak chyży, ogromny ptak Żądza dzika skrzydła rozpostrze. Tak, ja wiem, to pana był wzrok, Pana oczy tatarskie, ostre W noc tajemną lśniły przez mrok, Tak, tej nocy uśmiech mi niosły. Tak, wiem dobrze, wiem dobrze, że Słodko było zwać cię swym panem I jak w dziwnym, obłędnym śnie Pocałunkiem palić pijanym. Ale potem, gdy wiosna szła, Gdy tętniła dźwięcznie w przestworzach, Znów nienawiść dzika do dna Przepaliła duszę -jak zmora. Czy pamięta pan? - Noc... i trzask Błyskawic jak skrzydeł nad nami? Oczu twoich martwy, zły blask Zakryłam na wieki ustami. przeł. Tadeusz Hollender Rue Racine Nóż w serce się wdziera i ostry ból, krwi krople spod serca płyną. Twoją łaskę, o Panie, okazać zwól, na rozdrożach nie daj mi ginąć. Ta krew spod serca spływa do warg, i krew w moich słowach tryska. Surowość, czystość i męstwa żar! Tak, znam dobrze to wszystko... Bije w wierszach dobitnie nowy rytm, dźwięczny chorał wyrasta, grzmi falanga, zjeżona ostrzami dzid, płyną czołgi, okręty i miasta. Pieśń o morzu i gęstwie dziewiczych drzew, 0 Borneo, Sumatrze, Jawie... A dla mnie - o, Boże - kaliny krzew, cicha wierzba nad starym stawem. A mnie zbłąkanej, a nam szukającym dróg do Europy -Ciągle śni się, że u Niej, tam, zakrwawiły się ciężko stopy. A mnie i wśród paryskich cisz, 1 w surowych Chillonu murach wciąż - o, Boże -jak płomienny krzyż Rue Racine, Montparnasse, Petlura! przeł. Józef Łobodowski 114 115 Bohdan Lepki (9 XI1872 - 21 VII 1941) Urodził się w 1872 roku na Podolu we wsi Krehułeć. Studiował filologię słowiańską w Wiedniu, Lwowie i Krakowie. Od 1899 r. pracował jako nauczyciel gimnazjum i lektor języka ukraińskiego w Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Na początku I wojny światowej Lepki wyjechał do Austrii i osiedlił się w pobliżu Wiednia. Przez prawie 5 lat był nauczycielem ukraińskiego w obozach jenieckich. Po wojnie współpracował z emigracyjnymi pismami ukraińskimi, m. in. „Ukrainśke Słowo" (Berlin). W 1926 r. Lepki wrócił do Krakowa, rok później rozpoczął pracę jako wykładowca tamtejszego Uniwersytetu, od 1935 r. - profesor. W 1938 r. został senatorem II Rzeczypospolitej. Zmarł w 1941 r. i został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Debiutował w 1895 r. w gazetach „Diło" i „Zoria"; drukował także na łamach polskich, czeskich i niemieckich czasopism. Pierwsze wydania książkowe utworów poetyckich Lepkiego przypadają na początek wieku (Striczky, 1901; Osiń, Łystkypływut', 1902; Kniaża hora, 1903; Na czużyni, 1904; Z htybyn duszi, 1905; Poezije, rozrado odynoka, 1908; Dla ideji, 1911; Znad moria, 1913. W tym okresie Lepki należał do literackiego ugrupowania Mołoda Muza; był niejako łącznikiem między młodopolskimi pisarzami i ukraińskimi modernistami z Galicji. Elegijne nastroje w utworach poetyckich tego okresu łączą się z motywami społecznymi. W okresie I wojny światowej w twórczości Lepkiego przeważają nastroje patriotyczne (Tym, szczo polahty 1916; Dola, 1917). Pojawiają się wiersze pełne patosu, w szczególności są to utwory poświęcone Szewczen-ce (m.in. Na Tarasowi] mohyli, Sud nad Szewczenkom), Iwanowi France, Wasylowi Stefanykowi, Hryćkowi Czuprynce. Niektóre spośród utworów tego okresu zdobywają ogromną popularność, jak np. wiersz Żurawli, który stał się popularną pieśnią (muzyka Ł. Lepkiego). W okresie powojennym Lepki tworzył także medytacje poetyckie prozą (Na rynku, Łeżaw pry widczynenomu wikni, 1924). Do najważniejszych zbiorków małych utworów prozatorskich Lepkiego należą: Z seła (1898), Z żyttia (1899) Opowidannia, Szczastywa hodyna (obydwie z 1901 r.), W hłuchim kuti (1903), Po dorozi żyttia (1905), Kara (1906), Kydaju słowa (1911) i in. Lepki pozostawał tu pod wpływem twórczości Mychajły Kociubynskiego i Wasyla Stefanyka. W nowelach i poematach pragnął stworzyć panoramę ówczesnej rzeczywistości galicyjskiej, zwłaszcza życia codziennego na Podolu. Poruszał także problemy związane z emigracją oraz budzeniem się świadomości narodowej wśród chłopów. W okresie międzywojennym Lepki wykorzystuje nowe gatunki - baśniową opowieść (Pid tychyj weczir), miniaturę prozatorską (Ot, tak sobi) oraz pisze mikropowieści osnute na kanwie współczesności (Wesełka nad pustyrem, Zirka, 1929), utwory dla dzieci (Pid jałynku, 1930; Try kazky 1933). Dzięki siedmiotomowej powieści Mazepa (1926-1929) zdobył popularność wśród szerokich rzesz czytelników. W tym samym okresie powstają także mniejsze formy prozatorskie, poświęcone przeszłości narodu (Sotnykiwna, 1927; Wadym, 1928; Krutiż 1941). Pod koniec życia Lepki wydał trzy tomy wspomnień; pierwszy z nich opowiadał o dzieciństwie (Kazka mojoho żyttia. Krehułeć, 1936;), następny o latach młodości (Kazka mojoho żyttia. Bereżany, 1941) i wreszcie o początkach działalności literackiej (Try portrety, 1937). Był redaktorem kilkudziesięciu książek (najważniejsze - pełne wydanie utworów Szewczenki), autorem przedmów, antologii. Zasługi Lepkiego w popularyzacji literatury ukraińskiej w Polsce są ogromne; jego działalność na tym polu zyskała mu miano ambasadora kultury ukraińskiej w Polsce. Na przełomie XIX i XX wieku był aktywnym działaczem krakowskiego Klubu Słowiańskiego, na forum którego wielokrotnie występował z odczytami popularyzującymi literaturę ukraińską. Opracował on we współpracy z Władysławem Orkanem tom prozy Młoda Ukraina (1908) oraz Antologią współczesnych poetów ukraińskich (1910). W 1930 r. wydał podręcznik Ukraina. Zarys literatury. Był też autorem obszernego artykułu, prezentującego literaturę ukraińską w 4 tomie Wielkiej literatury powszechnej Trzaski pod redakcją Stanisława Lama (1933). W okresie międzywojennym stale współpracował z Ukraińskim Instytutem Naukowym w Warszawie i w ramach tej współpracy stworzył plan pracy komisji do badań stosunków polsko-ukraińskich. 118 Translatorskie zasługi Lepkiego są również niemałe; przetłumaczył on na język polski m. in. Słowo o wyprawie Igora (1905), wiersze Tarasa Szewczenki (Poezje wybrane, 1936), tom nowel Mychajły Kociubynskiego W pętach szatana (1906), opowiadania Wasyla Stefanyka Sina książeczka, a na ukraiński - poezje Marii Konopnickiej, Kazimierza Przerwy--Tetmajera, Władysława Orkana. Ola Hnatiuk Rozwiały się marzenia moje złote I wszystkie moje sny młodzieńcze zwiędły, Jak wczesne kwiaty, gdy je szron przyprószy - I już mi nigdy, nigdy ich nie wskrzesić, Ani pozbierać, ani też ich krasą Nie sycić oczu, nigdy mi już niemi Nie cieszyć serca! Te z nich upadły przechodniom pod nogi - Niedostrzeżone przez nikogo zmarły, Tamte poniosła zawierucha doli, Gnając je wichrem w obcy, dziki ostęp, Inne zaś padły na cmentarne płyty, Do zimnych głazów w cichy zmierzch przywarły Na wieki wieczne... Nieliczne tylko ku tym białym kartkom Przylgnęły modre, jak niezapominki, Włożone ongi kochającą ręką W okryty pyłem, stary modlitewnik, I te ostaną po mnie tu na zawsze... Kiedy odejdę, trwać tu będą po mnie Cichem wspomnieniem. I może kiedyś Ty, umknąwszy myślą Od trosk powszednich codziennego życia, Rozłożysz księgę, poczniesz cicho czytać Te skromne rządki, te przesmutne kwiaty, 119 I nie spostrze2esz' Jak upadną na nie Przeczystą rosa twoje łzy serdeczne Po naszem szLz mrok biały w przetwór prószy. Rozprzędza m* si ni barw! Tak cicho, cicho wszędzie. przeł. sydir Twerdochlib Z krzyżami wszczyna senny łęg Swe nocne rozhowory -I spowiedź czyni łanów jęk, Słuchają dębów bory. I mówią łany, że od lat Człowieka żywcem żarły, Że ludzki, krwawy pot w nie padł, A w nędzy wsie pomarły. Z nieszczęsnych rabów resztki sił Wyłudza łan ten wraży, Za tyle żertw ów grzeszny ił Plewami ludzi darzy. A człek się trudzi noc i dzień I spływa potem niwa, A śmierć wciąż tnie i kosi w pień, A dola trud wydrwiwa. „O nie karz, Panie, wedle win, Zapomnij mnogie zbrodnie! W dobroci odpuść grzeszny czyn I sądzić chciej łagodnie!" Spowiedź zie*™ Umarło słońce- Cieni mrok Przywala caiaziem'C-Wysłaniec nocy. szary mrok Na rżyskach le§ł i dżemie. Głęboki, głuchy huczy szum I z lasu w dal pomyka, Jak bezkresna0 smutku tum, Jest świat ów bez promyka. Z gęstwiny wyszedł głodny wilk I wpił swe ślepie w sioło, Już dnia osta"" pogwar zmilkł I ciemna noc wokoło. 120 I kajał się drzemiący staw I rzeki i jeziora, Ze latem szły na pola wpław, -Jak śmierć szerząca zmora. I po próżnicy pośród mąk Zniszczało tyle siły Tych krwawych, biednych, chłopskich rąk, Nim rżyska zaradziły... A człek się trudzi noc i dzień I spływa potem niwa, A śmierć wciąż tnie i kosi w pień, A dola trud wydrwiwa, 121 J "O nie karz, Panie, wedle win, ZaPomnij mnogie zbrodnie! W litości odpuść grzeszny czyn ć chciej łagodnie!" I spowiedź czyni w jeden chór Przepaska puszcz daleka, Że rósł ch,cjw ludzkiej szkody bór -Nie dla pożytku człeka! Że pułap cnat spróchniały był, Przegniły drzwi bez mała, Że Męką z krzyża spadła w pył, A gałąź ^juz czekała... Że gdy pod stropem drżących gwiazd Sieroty \v mroZy krzepły, Jako te ptaki, co bez gniazd: Bór skąjiij watry ciepłej. A naród w trudzie noc i dzień I SpłyWa potem niwa, A śmierć wciąż tnie i kosi w pień, A dola trud wydrwiwa. »C) nie karz, Panie, wedle win, z^pomnij mnogie zbrodnie! W miłości odpuść grzeszny czyn 1 Sądzić chciej łagodnie". I staryc^ mogjł w groźny mrok Poczyna sję rozmowa, A śmiet^ oskrzydla ciemny stok, W milc^eniu iowi słowa. Kurhan^, jęczą: „dzień i noc Nas pomsty szatan gnębi Za męk^ za pożarów moc, Ukrytą ^ nasZej głębi. 122 Za wstyd, za zdradę bratnich spraw, Za krwią zbroczone palce, Za podeptanie świętych praw, Rycerzy padłych w walce; Ku wyzwoleniu szli przez skon, W stalowych zbroić blasku -Lecz przed wieczności zaszli tron, Nie doczekawszy brzasku. A sława śpi, na mieczach stu Złożona w krwawe łoże -Sprawiedliwości nie masz tu! - 0 przebacz, nie karz, Boże!" A naród walczy noc i dzień 1 płonie krew, jak lawa, A śmierć wciąż tnie i kosi w pień, A los się naigrawa! Straszliwy grzech, okropne zło, Nie spłaci go pokuta! Szeleszczę dąb, dygoce źdźbło: Grom kryje chmura luta... Ta noc burzliwa naszych pól Powiła mię w rozterce I wszystek smutek swój i ból Włożyła w moje serce. przeł. Sydir Twerdochlib 123 Jewhen Małaniuk (2II1897 - 16 II1968) Najwybitniejszy ukraiński poeta emigracyjny okresu międzywojennego. Pochodził ze wsi Archanhorod w guberni chersońskiej. Pod koniec I wojny walczył o niepodległość Ukrainy jako żołnierz armii Petlury. Po podpisaniu pokoju w Rydze w 1920 r. został internowany w polskich obozach dla jeńców wojennych w Strzałkowie i Szczypiornie (pod Kaliszem), gdzie spędził trzy lata. Wydawał wówczas pismo „Wesełka" (1922-1923), a od 1923 r. „Ozymyna". Wtedy też kilkakrotnie odwiedził Warszawę i nawiązał znajomość ze Skamandrytami (w szczególności z Julianem Tu-wimem i Jarosławem Iwaszkiewiczem). W 1923 r. został przyjęty do nowo utworzonej w Czechosłowacji wyższej uczelni - Ukraińskiej Akademii w Podebradach (koło Pragi), gdzie rozpoczął studia na wydziale inżynieryjnym. Na ten okres przypadł początek współpracy Małaniuka z Dmytrem Doncowem i pierwsze publikacje na łamach czasopisma „Literaturno-Naukowyj Wistnyk". Po ukończeniu studiów w 1929 roku, wyjechał do Warszawy. W latach trzydziestych poeta opublikował w prasie polskiej szereg artykułów krytycznoliterackich („Biuletyn Polsko-Ukraiński", „Wschód-Orient", „Marchołt", „Przegląd Współczesny" i in.). Swoje utwory zamieszczał w lwowskich pismach literackich, przede wszystkim w miesięczniku „Wistnyk" redagowanym przez Doncowa. Okupację przeżył w Warszawie, pod koniec wojny wyjechał do Czech, następnie do Niemiec (1945), a po czterech latach - do USA. Pierwszy tom wierszy Małaniuka Styłet i styłos ukazał się w Podebradach (1924), po nim ukazał się zbiór Herbarij (1925), Zemla i zalizo (1930), Zemna madonna (1934) oraz Persteń Polikrata (1939). Na początku lat 30. rozpoczął pracę nad historią literatury ukraińskiej, jednak w realizacji planów przeszkodziła II wojna światowa. Kolejne zbiory poezji wydano dopiero w USA: Włada (1951), Pjata symfonija (1953), Serpeń (1964) oraz poemat Ostannia wesna (1959). Ogromne znaczenie miały dwa tomy eseistyki Knyha spostereżeń (1962, 1966). Pod koniec życia zebrał i zredagował utwory Jurija Łypy (Poeziji, Toronto 1967) i Jurija Kłena (Twory w 4 tomach, Toronto 1957-1960). W 1972 r. wydano w Monachium pośmiertny tom poezji Małaniuka, złożony z wcześniej niepublikowanych utworów Persteń iposoch. Małaniuk to najczęściej dziś przywoływana postać spośród emigracyjnych poetów okresu międzywojennego, o czym świadczą liczne publikacje - zarówno oryginalnych dzieł, jak i prac historyczno-literackich, zwłaszcza na łamach pisma „Słowo i Czas", wydawanego przez Akademię Nauk (Instytut Literatury im. Szewczenki). Małaniuk, podobnie jak Doncow, podkreślał negatywny wpływ kultury rosyjskiej na ukraińską, przy czym wymieniał tych samych negatywnych bohaterów - Dostojewskiego i Tołstoja. Ważniejszy jednak w jego koncepcji kultury i historii Ukrainy był kompleks Gogola. Inaczej też kwalifikował on naród ukraiński; nie było to już biologistyczne, darwinowskie ujęcie z prostym podziałem na słabe i silne narody, narody „drapieżników" i „trawojadów", jak brutalnie (za Spenglerem) określał je Doncow. Według Małaniuka ukraińska dusza składa się z dwu elementów - helleńskiego i wareskiego. Kiedy helleńska dusza ukraińska w toku dziejów jęła przeważać nad wareską, naród ukraiński poddał się rosyjskiemu. Charakterystyczne, że Małaniuk w krytyce kultury rosyjskiej idzie dalej niż Doncow -ogłasza koniec literatury rosyjskiej Małaniuka krytycy i historycy literatury często nazywają „piewcą Stepowej Hellady". W Polsce to określenie przylgnęło do niego za sprawą Czesława Jastrzębca-Kozłowskiego, pierwszego wydawcy jego poezji po polsku. Metafora ta nie do końca odpowiada jednak historiozoficznej koncepcji poety, dla którego to spuścizna Rzymu miała stać się w ukraińskiej kulturze elementem, w oparciu o który rozpocznie się odrodzenie narodu zakończone powstaniem państwa ukraińskiego. Ola Hnatiuk 126 Wizja Co bądź miało stać się, już się stało: trzeźwy dzień i praca w pocie czoła. Czyż usłyszę, jak powszedni hałas przetnie nagle surma Archanioła? Wyż zimowa rozewrze się bława, w krwawą czerwień niebo się oblecze i milczenie wielkie - niby sława -serca ludzkie weźmie na swe miecze. Samolotów spadek zaszeleści, drgnie i runie mocny wał forteczny. Białem słońcem wzejdzie zza przedmieści ode Wschodu gdzieś - Sąd Ostateczny, który zimnym burzy tchem pobieży i ruiny jak śmiecie rozmiotą, Matka Boska ani święty Jerzy nie ocalą ludzkiego żywota. Dusza beze ścian i bez odzienia stanie naga przed karą Prawicy. Tylko wicher w Księdze Przeznaczenia będzie wieków przerzucał stronnice. przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski 13 listopada 1920 roku Łoskot wojny żelaznej wśród kurzu i mgły, jęczał step - leciał stepem ten huk monotonny, oto jawą prorocze stawały się sny i na zachód jęczały wagony. Czarny Pułk - do natarcia! - ostatni atak -ręce nabój ostatni z ładownic uchwycą, głucho w ziemie uderza łopata gdzieś za bitwy granicą. 127 Czy to salwy mitraliez przynosi ten wiatr, czy też echo zaporoskiej „Sławy" -głucho szumi nurt rzeki, krwawionej od lat, cięży dzień - oszroniony i mgławy. Wzrok wytężysz i widzisz: na skraj Podwołoczysk nadciągnęła pancerka i dymem wybucha, zgrzyta, gwiżdże - a stepem z daleka się toczy nawałnica stłumiona i głucha. Jeszcze huczy i tH się, bezsilnie dopala, strzał ostatni wybuchnął i przebrzmiał na marne, coś ciężkiego się pręży w zamglonych oddalach, rozkładając skrzydła swe czarne. Coś napływa wzburzonej otchłani odmętem... Co? Zaraza? Czy wściekłość burzących się stad? Nie - to hordy się niosą ze wschodu, to hordy zawzięte wyniszczają ojczysty mój świat. Step pogrążył się cały w przedwiecznym chaosie i otacza nas zewsząd ostrych czapek tatarskich zamiecią; o, już bliżej i bliżej, już jeźdźcy w wąwozie i rwą się szlak odwrotu na zachód nam przeciąć. Ruska ziemio niewolna! Z błękitnego Donu nie sądzono zaczerpnąć nam wody. I na zachód, na zachód zawodzą wagony z apokalipsy Twych pól, z piekła Twej strasznej urody... przeł. Józef Łobodowski *** Doba po dobie i po erze era. Głaz, Brąz, Żelazo. Stal. I radia dźwięki. Tylko ty, z rodu Scytów wszeteczna hetera, swych ust podajesz sarmackie wisienki. Tylko ty, ty, kolejnych przybłędów oskoma, zdręczone ciało dajesz wszystkim na uciechę. I kąsają, i cisnąbrudnemi rękoma, i szloch twój przeplatają charkotem i śmiechem. 128 Na szlakach, co z Europy hen do Azji wiodą, głową na Zachód, łonem Wschodu bliska, rozpostarłaś się słodką i smagłą urodą, na ziemskich ohyd srom i pośmiewiska. Tobie kilimem - pawłoczna pszenica, nad tobą- nieba atłasowe chusty: a tyś, - szalona, skrwawiona grzesznica! W ślinie kochanków - tyś piękno rozpusty! przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski Napis na księdze wierszy Napięty i niezłomnie dumny, strof imperator, co jak grom, wiodę te wiersze, jak kolumny, wprost ku katastrof twórczych dniom. Za mną zwalony w gruz Baturyn w skłębionych chmurach dawno zgasł ¦ a one spiżem - morituri - idący salutują czas. Potężne muskularne stopy sprężystym jambem biją w bruk - a to dytyramb nie utopii, lecz rzeczywistość w grzmocie nóg. I ot, buławą mroki zmiatam wciąż naprzód pokazując ślad, nie pęd to jeszcze, lecz już atak, a ten zasłonę zedrze z lat. Na strzępy ciemność się rozleci, i ty, następco, ujrzysz wnet przez mroczne pyły tysiącleci przestrzeń bez granic i bez met. Pojmiesz, ku jakim wielkim chwilom krew pulsowała w głębi żył, czemu sztyletem był mój stylos, czemu stylosem sztylet był. przeł. Józef Łobodowski 129 Czarna godzina 1 Koszula, kożuch - w szynku już, Więc hulaj wściekły Zalizniaku! Nad życie kochasz krwawy nóż I dzikie chóry czarnych ptaków! Patrz — nagie leży pole twe, Bezludny przestwór wichrem dmucha, Zniszczyły step kopyta złe I wypaliła go posucha, - Więc raźniej, raźniej w skoczny tan, Niech ziemia drży, niech jęczy, kona Toć na niej twój niedoszły łan Strawiła wiosna nieziszczona !... przeł. K. Neriwny Pamięć Oto już wrzesień w błękicie skąpany; purpurowieje w sadach matnia drzew, a nam kijowskie roją się kasztany, bezdenne niebo i Dnieprowy śpiew. Akwarelowe w perspektywie błonie. Syrena z Czerkas płynącego statku. Tam Cię poznałem do mych dni ostatku -i wciąż te same oczy masz i dłonie. Tak niezniszczalnie swojskie, takie własne.. Rozłąka - słuchu ni ócz nie zgasiła; Wielki Włodzimierz, jak wtedy, swe jasne błogosławieństwo widnokręgom zsyła, kopuła Zofii się zażega; dzień, niby mirra z kapłańskiego czoła, spływa modlitwą wiatru be^burznego, miłością- słońcem grzesznego - padołu. 130 Wznoszą się mury z niezłomnej opoki i strop dźwigają iskrzyście rozpięty. Tam - serafiny pobok gniewnookie i na swym mieczu wsparty Michał Święty. przeł. Czesław Jastrzębiec— Kozłowski Kończąc Co rok, co dzień się staję prostszy I bardziej trzeźwy już mam wzrok. Niech tylko skreślę pióra ostrzem, Com widział, patrząc w burzy mrok. Niech tylko echem nędznych liter Potomkom swym przekażę wieść, Że już ostatni trąbił wicher, Składając dniom idącym cześć. Więc pomóż tylko mi nakreślić Oblicze straszne owych lat I sen dzisiejszej doby wskrzesić, Wyroki wieszcze - w przyszłość szlak. A potem tak: niech ciszy maska Marmurem skuje martwą skroń I niech na wieki mię pogłaska Ostatnia z pociech - śmierci dłoń. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski Intermezzo 1 Ot, i niebo jest chłodne, i roślinność naga - Nie wiadomo jak przyszła już jesień. Czas nauczyć się milczeć. Nie proś i nie błagaj - Jutro będzie jak dzisiaj, zmian ci nie przyniesie. 131 Próżne krzyki protestu. Wzruszać się nie warto. Niebo znowu bezokie i zimne. Wkrótce deszcze ustaną i zima zażarta W białą przestrzeń zaśpiewa żałobne swe hymny. Śnieg się bielił njby płatki wisien. Srebrną surmą, wyśpiewywał styczeń. Pani przeszła przez ten dzień, co lśnił się, Obok życia m^go - Beatrycze. I mignęła tylk0 lilia ręki, Czarne futro i 0Czy - to wszystko... Rozdzieliły nąs jata udręki, Tylko burza drwiąc pioruny ciska. Taka pustosz, taka próżnia obca, Tylko wiatr i samotność, i pustka. Jak Cyganka, która drażni chłopca, Oparzyła dolą moje usta. To przemknęło smukłe i smagławe Dzikie dziewkę południa na wieki. Zostawiło niewesołą sławę I samotność, i ten kraj daleki. I wciąż mi śnią się: lipiec, zieleń trawna I te spotkania nasze pod przełazem. Mieliśmy wteu przez ogród pędzę pusty, Aby usłyszeć to „dzień dobry" śpiewne, Widzieć i wdychać oczy te i usta. Czas stawał \\- miejscu. Serce mocno biło, Piekło pragnienie słodkie. Na pół dzieci Drżąc nie wiedzieliśmy, co robić, przecie, Strasznie i słc>dko nam zarazem było. 132 A pani wciąż czaruje gdzieś Czy z Neapolu, czy z Werony, Na przemian łka i śmieje się Z ciężkiej i strasznej mej korony I z swego króla tu czy tam, Gorzka jest pani zemsta krwawa: Ziemia za ciasna zda się nam I martwą pieśnią- moja sława. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** .. .słońce zaćmiewa chmura nienawiści... owce i gołębie nawet zaczynają szczerzyć zęby... List z Ukrainy XII 1931 r. Znowu ścielesz stepowy kilim pod kopyta, arby i jurty. Znów źrenice dymem okryli, krew tatarskim rozburzyli nurtem. Jak i ongiś. Batyj? Timurze?... - Całuj, całuj rąbek tej szaty, nie ocalisz w sofijskim klasztorze ślepych stepów ni marnej chaty. Nie żałował nam czasu Chrystus: Siedem wieków trwa epopeja. Taszłyki oto kamieniste i rybackie to bałakleje. Bystry wir wśród fal Karhałyku sennie toczy wody Syniucha. I ten sam jęk, w tym samym krzyku ból się wznosi tępy i głuchy. 133 Słońce chmura gniewu zaćmiewa, szczerzą zęby jagnięta, milcząc, a porosłaś burzanem, kostrzewą, zamiast chałup, masz jamy wilcze. Nie zapomni buntów gromada, nie zleżały obrzękłe żyły, ciężkiej krwi naszej, soku nomadów jeszcze ostre klingi nie piły. I swobody brzeszczot nie brzęka... Idziesz chyłkiem poprzez stulecia i - jak kamień - ciąży ci dziecię: w łonie dzikiem mongolski bękart... przeł. Józef Czechowicz *** Bezduszna głuchość, otępienie spadły na ziemię. Więdną kwiaty. Łan czeka na śniegowe płaty. Chmury nawisły, jak kamienie. Bywa, że wicher skoczy w jarze, pyłu tumanem świat owieje. Sioło w dolinie oniemieje w chmielnym niezdrowych snów oparze. Gasły światełka. Zamykano przed mrozem drzwi. Psy wierne siedzą w słomie po uszy zagrzebane. Siła nieczysta błądzi miedzą. A ścieżynami pod płotami głód idzie - siół doroczny gość. W paluchach trzyma chłopską kość i groźnie błyska źrenicami... przeł. Józef Czechowicz Odpowiedź ...ten duchowy Quasimodo... „Prolet. Prawda" 134 Ha, sprzeczać się nie będę: jam swego narodu syn - odwiecznego ślepca, kaleki-mazgaja, i bodaj że istotnie obraz Quasimodo z obrazów do mnie wszystkich najlepiej przystaje. Niechże tak będzie: straszny, pokraczny i wielki, jam wykochany w mroku, hodowany w piekle, aby w ręku dzwonnika - luty i mścicielski mój gniew nieprzejednany zanosił się wściekle. Aby w czarnej godzinie gwałtów, męki, zniewag, kiedy to cham się pastwi nad bezsiłą krasy -wilkiem skoczyć, żelaza w ręce ponalewać i krwią nieprzyjaciela pragnienie ugasić! W strzelistej na wyżynie stoję ambrazurze, a tam na dole - gawiedź, starcy, najemnicy i Chateaupers czerwony, nieświadomy burzy, która mi pała w oczach, którą mam w prawicy. przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski Sonet Dzień trwa. Wysoko sąjeszcze błękity. Wieczór nierychło nastanie, jedyna. Mocny mój uścisk, żartki i niesyty: I przyjdzie chwila, że zrodzisz mi syna. Wiem: z dala burza hurkotać zaczyna, czasy szkarłatu i żelaza zgrzyty. Żołnierzem będzie. Stal go czeka sina, w nocy - cwał konno, we dnie - znój obfity. Pomnij, że piorun jeszcze spadnie z nieba, że duch się jeszcze na ciszę nie godzi, że wiotkie pióro złamać będzie trzeba, 135 by znowu tworzyć ów Rzym, co się rodzi. I gdy ci wówczas wzrok napełnią strachy, nie powtórz bezrozumnej Andromachy. przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski *** A nie stepowa może Hellada lecz piękna panna - umarła strzyga, co serce czarnym nasyca jadem a w północ głuchą ze snów się dźwiga. W bezbożnej cerkwi hałas, gwałt, krzyki. Ktoś szczeknął, świńskim ktoś chrząknął pyskiem. I dusza martwa w kształt nieboszczyka Wstępuje znowu. I ot -już blisko! Trumna kołuje świszcząc. Odsłania Wij ciężkich powiek żelazną ławę. I zamęt w głowie - nie słychać piania -pali się w głowie - nie - to jest jawa! przeł. Józef Czechowicz Przed portretem Mazepy Żeby odczuć - wczytać się trzeba, zaprzepaścić w tym oto sensie: Illustrissimus Dominus Mazepa, Dux Cohortis Zaporoviensis. Czupryna srebrna, czoło prorocze -nie, to nie Nioby puste powieki -teleskopowe, chłodnawe oczy patrzą w idące burze i wieki. W pancernej blasze piersi i ręce, skrzydła spalone z tyłu, jak chmura. Ciało sterane, serce młodzieńcze okryły razem brąz i purpura. 136 Słyszały wieki, wieszczy Hetmanie, Rzymu Kozaków sędziwy Marsie, nad Petersburgiem, w jadów tumanie grzmot żałobnego z Połtawy marszu. Nie darmo kwiecień zapłonął w styczniu, miedzianych czasów imperatorze. Pokój wieczysty barkom wład[y]czym, któreś wzniósł w błękit mistycznej zorzy... przeł. Józef Czechowicz Ojczyzna I Zielona Siewierszczyzna. Wiatrów chór zawodzi głosem tysiącletnim Słowa. Drużyną zwartą idzie rycerz-bór, a jego pieśń wysoka i sosnowa. Od dróg nieznanych i śródleśnych ech ku naddnieprzańskim wzrok skierujesz wzgórzom. A tam uderzy wiatru ostry dech i krew, i piołun cię odurzą. I pójdzie przestrzeń w dziki rozpęd, w bieg... O^zguba widnokręgów, chyży lot bez granic! Chciwy niedosyt twój za wiekiem wiek żywi i traci, i kocha - i ma za nic. Próżno pontyjskie słońce znojnych ust złotemu ciału, żyłkom rzek nie szczędzi Demetry bujnej, aby czar jej rósł na nieobjętych, dzikich pól krawędzi. I biały grom podetnie wątłe źdźbło, i czarna spali pełny kłos posucha. Narodzi się kalekie, ślepe zło i śród kłujących ostów cisza głucha. 137 A ziemia -już nie złoto, jeno miedź, i niebo -jak w żelezie zimnym kute, i pod żelaznym niebem będzie grzmieć proroczy krzyk na klątwę i pokutę! II A tak władczy ów pęd ku szafirom spienionego Pontu dźgnięty nożem wichur stepowych, musi upaść i lec: - To przedziera się Azja zdradliwa przez dal horyzontu i zatraca się ziemia w przestrzeni bez granic i miedz. Przehuczały porohy, podcięto książęce korzenie i na wiatry rozstajne rzucono resztki ich sił... A tam morze, tam morze uderza w pontyjskie kamienie, nieśmiertelna uroda, co wzywa, byś powstał i był. Żywy marmur tam wciąż z wawrzynowych uśmiecha się pnączy, białe sosny kolumnad niebieski wspierają gmach. I tam duszy, do życia zbudzonej, nikt nie rozłączy z wiecznym słońcem Hellady, w scytyjskich wznoszącym się mgłach. Stąd ten poryw, ten pęd, co powtarza się w śmierci uparcie, ta tęsknota do mety, co w stuleci wrywa się krąg: gloria Nike bezgłowej, niezmiennie trwającej na warcie, bezwład skrzydeł i wierność na ślepo splecionych rąk. przeł. Józef Łobodowski 138 Ołeh Olżycz (Ołeh Kandyba) 8 VII 1907 - 10 VI1944 Urodził się w Żytomierzu w rodzinie poety Ołeksandra Kandyby (Ołeksandra Ołesia). Wykształcenie zdobywał w podkijowskim gimnazjum (Puszcza Wodycia). W 1923 roku wyemigrował wraz z matką z Ukrainy. Po tym, jak ojciec złożył dymisję z funkcji przedstawiciela rządu UNR w Budapeszcie, rodzina osiadła w małej miejscowości pod Pragą. Olżycz ukończył szkołę średnią i rozpoczął studia na wydziale filozofii w Uniwersytecie Karola w Pradze. Jednocześnie podjął studia w działającym tam Ukraińskim Wolnym Uniwersytecie. Stopień doktora uzyskał w 1929 r. Wiatach 1926-1932 pracował w Czeskim Muzeum Narodowym, a po otrzymaniu tytułu naukowego był także asystentem w katedrze archeologii. Brał udział w wielu ekspedycjach, m.in. na Bałkanach, w Galicji, Austrii. Był autorem wielu publikacji w różnych językach z dziedziny archeologii i najdawniejszej historii. .,< W 1929 r. wstąpił do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Brał udział w tworzeniu Zakarpackiej Republiki Ukraińskiej w 1938 r. W 1940 r. po rozłamie w OUN Olżycz, należący do frakcji melnykowców, stanął na czele oddziałów OUN na terytorium Ukrainy radzieckiej, w szczególności w Kijowie; był też współorganizatorem Ukraińskiej Narodowej Rady. Po zdelegalizowaniu OUN przez Niemców (koniec 1941 r.) Olżycz zaczął działalność podziemną; dowodził odłamem OUN w okręgu lwowskim. Mieszkał wówczas we Lwowie. Został aresztowany przez gestapo w 1944 r. i osadzony w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Zabito go 10 czerwca 1944 r. Debiutował tomikiem Riń (Lwów, 1935), bardzo wysoko ocenionym przez pisarzy jego generacji (Oksana Laturynska, Swiatosław Hordynski, Jewhen Małaniuk), ale też przez młodszych, jak Bohdan Ihor Antonycz. Zwrócili nań uwagę również polscy krytycy, w szczególności Józef Łobo-dowski. Od połowy lat 30. Olżycz intensywnie współpracował z lwowskimi pismami „Literaturno-Naukowyj Wistnyk" (potem „Wistnyk"), „Nape-redodni" oraz praskimi organami nacjonalistycznie nastrojonej młodzieży („Studentśkyj Wistnyk", „Probojem"). Podczas wojny ukazały się Weżi, a w 1946 r. pośmiertne wydanie poezji Pidzamcza. W jego twórczości, podobnie jak u Małaniuka, pojawiła się tematyka historiozoficzna. Wiele motywów w pierwszym jego zbiorku ma związek z historią starożytnej Grecji i Rzymu, jak też z najdawniejszą historią Ukrainy, okresem przedchrześcijańskim. W następnym tomie przeważają motywy współczesne, w szczególności tematyka związana z działalnością ukraińskiego podziemia w II Rzeczypospolitej (w szczególności cykl Neznanomu wojakowi i poemat Horodok. 1932). W ostatnim, pośmiertnym wydaniu motywy dawne i współczesne splatają się ze sobą, co pozwoliło niektórym krytykom uznać go za poetę najbliższego neoklasykom kijowskim. Wiersze Olżycza kontrastują z poetyką jego ojca, Ołeksandra Ołesia, co spowodowała nie tylko różnica pokoleń, ale i upodobań artystycznych, a także środowiska, które ukształtowało światopogląd Olżycza - młodych emigrantów, byłych żołnierzy UNR i ZUNR. Historycy literatury zwykle zaliczają Olżycza do praskiej szkoły w poezji ukraińskiej. Na kształt jego twórczości największy wpływ miały idee propagowane w Doncowowskim „Literaturno-Naukowym Wistnyku", stąd też zalicza się go - obok Małaniuka, Ołeny Telihy, Łeonida Mosendza - do „Wisnykiwskiej Kwadrygi". Ola Hnatiuk *** Doliny chylą się i lgną do naszych nóg. Kolisko gór, zrywając zawój, wzdycha. Pod krzepkim marszem hord stwardniała ziemia dróg, pokorąjęczy z cicha. O, czyż nie zdobyć nam, nie ściągnąć z dali tu widnokrąg nieb? Różowych chmur nie zrzucić? Nabiera świeży wiatr w ogromne płuca tchu -na mieczu moim nuci. przeł. Józef Czechowicz 140 *** Krwawiła ziemia przez dwanaście lat i odrętwiałym stała się kamieniem. Przez głuszę pól, na które płomień spadł, szło niepokorne pokolenie. Do pustych piersi, w których wygasł żar, tuliły dzieci wygłodniałe lica, więc czarne łono dała im do warg epoka, sroga jak wilczyca. Dziś zimne deszcze, rozlew mętnych wód, wiatr ostry wieje, chmury, jak łachmany. Lecz w zmierzchu doby rośnie nowy ród braci ogromnych i nieubłaganych. przeł. Józef Łobodowski *** Pod znakiem orła na ramionach wzgórz. kłaść pierwsze głazy nasza dłoń zaczyna. Tu stanie gród. A obok wszerz i wzdłuż niezmierna rozpostarła się równina. O, jakże dumny mocnych ramion gest, mięśnie,iw wysiłku twardą stal okute, pijana radość trudu, głośny chrzęst kamienia ostrym nękanego dłutem. Zajął się ranek, dzień wysoki zgasł-na niebie płonie czerwona poświata. Z wieczorną strawą oczekują nas ciche niewiasty w uroczystych szatach. A gdy już sen zasłania oczy mgłą i głośna surma na spoczynek woła, na rusztowaniach długo jeszcze w noc budowniczowie stoją dookoła. przeł. Józef Łobodowski 141 Polesie 1. Duszno wieczorem. Dławią zadymione ściany; Wyszedłem. Patrzę. Po pas sięga śnieg. Krwawi się słońce w puszczach. Cienie rozbiegane. Głos jest głosem oliwnym. Ciemny zmierzch. Skądś nadchodzi. Wigilia gdzieś stąpa szeroko. Przyjdzie - gleby odkryją swą radosną ruń. Stanie i znów nad borem - znowu -jak co roku gęsi napną w błękicie wielkie mnóstwo strun. 2. Niebieszczy się sen-trawa na promienistych wzgórzach i chylą się niebiosa nad szumną sosen sławą. Ten bór złocisty, szum ten, który powieki zmrużą, uśpieni ludzie, którzy nie znają słowa: prawo. Tu ziemia tylko pieści, upija, życie rodzi! Szalony śpiew cietrzewi wlał miłość w każdy sęk! Daleko - gdzieś - daleko lękliwie lud przechodzi i burza napotyka oręż w tysiącach rąk. Ciało moje wysmukłe, jak srebrna nić sokory. Pierś równomiernie dysze. Krew krzepnie w gęsty miód. Tak to, póki na stepy, na chyżych fal przestwory nie rzuci żądza morza, brokatów, i pęd wprzód. przeł. Józef Czechowicz Akwarium Na mrocznych schodach przystanąć mi trzeba, by chwilę zajrzeć w bajkową głębinę. Właśnie promyczek zabłąkał się z nieba i dno przelotnie rozświecił bursztynem. Z zaciekawieniem zapatrzę się bystrym na blade liście, skorupki ślimacze, a wtem dziewczynę, idącą z tornistrem po stromych schodach na górę, zobaczę. 142 I oto wiem już: lat przeminie szereg, a ja zachowam, jak gdyby kosztowność, tej wody bursztyn i w kratkę sweterek -jednako miłą, śliczną niewymowność... przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski *** „ Tertia post Mam successit aenea proles " Ovid. Metam. Lib. I. 125 Stały w słońcu dąbrowy - wiek złoty, spokojem ciężarny -pszczoły, miód przynoszące, ciał nagość spalona i smagła, bursztynowe źrenice, co krwi nie widziały, u sarny, i owoce, z gałęzi na ziemię sypiące się z nagła. Oto idzie wiek srebrny, wiek prosty, bez walki i chwały, wszystko mierzy po równo, trud, zabawę, i smutek, i radość, Wieku mądrze powszedni! Lecz szale zrównane zadrżały, jego żyta srebrzyste już w kopach dojrzałych się kładą. Popłoch padł na osiedla. Ucieka zdziczała chudoba. Niemowlęta z rąk matek się szarpią. Krew w źródłach zatrutych. Tęskność mężów opada nieludzka, jak straszna choroba, i kobiety bezwstydne, jak gdyby od mocnej cykuty. A i ziemia - nie ziemia, na cegłę spaliła się prawie. Huczy echo po drogach, że aż skały jęczą w pobliżu, kiedy płyną i w dal przetaczają się pysznie, jak pawie, ciężkie wozy bojowe, młotami wykute ze spiżu. Koło źródeł wyschniętych, w pustoszy skalistych wertepów, tam, gdzie smoki jedynie się gnieżdżą- ogniste drakony, ściany fortec wyniosłych, na wzgórzach widniejąc wśród stepu, nieozdobne dla oczu, kamieniem się piętrzą, czerwonym. Wieku spiżu, to ty, to twe słońce pożogą przeklętą nad suchymi borami zawisło w ognistym tumanie i tak trwa nieruchome, huczące... I zda się, że sen to, że ten zachód potworny - to brama nieludzkiej otchłani. 143 ] Lawa kipi w kraterach i pustka samotnych uroczysk, ale chwieją się wrota i chwila przemiany już bliska. Tonąć w piachach wędrownych, z głazami z urwiska się toczyć i zanurzać się z wolna w potwornych, kisnących bagniskach. Śpiewać pieśni o skarbach, co duchy w pieczarach je strzegą, 0 straszydłach i lwicach, o mężów ognistej odwadze, i, zbierając się w groźne drużyny, do skonu samego bronić zamków rodzinnych lub cudzym narzucać swą władzę. Wpośród morderstw i gwałtów, zadawanych duszom i ciałom, w walce z światem i w innej, gdy człowiek sam z sobą się zwiera, będzie dane odróżnić zło i dobro, wielkość i małość, 1 wysławić niewinność, ofiarność i moc bohatera. Aby w dniu, kiedy niebo błyszczącą okryje się stalą, stalą nowej epoki, co Koło zamyka odwieczne, wiek żelaza spoglądał naprzeciw radościom i żalom wzrokiem tego, co piękne i wielkim spokojem słoneczne. Każda zmiana na ziemi z niezmiennych się źródeł poczyna. Złote - bywa, o świcie, przy wietrznej pogodzie - srebrzyste, niby miedź roztopiona -jezioro w wieczornych godzinach, a zastygłe żelazo - wśród nocy surowej i mglistej. Więzi, kutej z metalów, nie zerwać - z niej nikt nie uciecze, Cztery pory niezmienne co dzień i co rok, a na globie -w mocne karby ujęte wciąż trwoży się serce człowiecze. I dla niego sądzony odwieczny poczwórny kołobieg. przeł. Józef Łobodowski Modlitwa poranna Proszę - nie o świetliste mżenie w które nurt wiedzy mej wypłynął, nie chcę złotego natchnień kwiatu, lecz w łaskawości swej niezmiernej modlę się - daj mi dar mizerny, zwól, bym w Jej imię męki przeniósł 144 i w groźnym dniu zapłaty zginął w żołnierskim płaszczu - od granatu... przeł. Józef Czechowicz *** Na niebie obłok, wieczność i błyski, kiedy goreje zachód złocisty, w marzeniu moim - w triasowych morzach wulkany, rafy, podwodna zorza. Gdy pod błękitem chmur ciemnych zwały marmuru chłodem błyskają biało - widzę posągów torsy bez ramion, dawną Helladę, doryckie chramy. A jeśli niebem wicher szaleniec drobne baranki stadami żenię, to dyliżansy, to Marks na świecie, to dziewiętnaste liche stulecie. przeł. Józef Czechowicz 145 Ołeksandr Ołeś (Ołeksandr Kandyba) 5 XII 1878 - 22 VII 1944 Urodzony na Charkowszczyźnie, w chutorze Kandyby koło miasta Bi-łopilla. Ukończył średnią szkołę rolniczą oraz Instytut Weterynaryjny w Charkowie, gdzie mieszkał do 1909 r. Później przeniósł się do Kijowa; do 1919 r. pracował tam jako weterynarz w rzeźni, ponieważ nie mógł się utrzymać z pracy redakcyjnej i literackiej. Blisko współpracował z czasopismami „Ukrajinśka'Chata" i „Literaturno-Naukowyj Wistnyk". Od 1919 roku przebywał na emigracji, początkowo jako przedstawiciel rządu Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR) w Budapeszcie. Potem do 1923 r. mieszkał w Wiedniu, gdzie był redaktorem czasopism - satyrycznego „Smich" i społeczno-politycznego „Na perełomi". W pierwszych latach emigracji został także przewodniczącym związku pisarzy oraz inicjatorem utworzenia Ukraińskiego Wolnego Uniwersytetu. Później, już wraz z rodziną, przeniósł się do Czechosłowacji. Zmarł w Pradze. Debiutował na łamach almanachu Bahattia (1905). Pierwszy tom poezji Zżurboju radist' obnialaś (1907) wydał dosyć późno, w wieku prawie 30 lat, w Petersburgu. Najwcześniejsze wiersze, które zostały do niego włączone, pochodzą z 1903 r. Dwa następne zbiorki, noszące tytuł Poeziji, ukazywały się kolejno w latach 1909 i 1911. Krytycy ówcześni podkreślali świeżość obrazów poetyckich, romantyczną siłę liryki intymnej. Kolejnymi tomami poetyckimi były Twory (1914), Na zełenych horach (1915), Poeziji. Knyhy II-IV (1917-1918). Ołeksandr Ołeś pisał także etiudy dramatyczne, wydane w zbiorze Po dorozi w kazku (1914), w których zaznaczyły się wpływy symbolizmu oraz dramaty symbolistyczne, jak np. Tychyj weczir (1912). Na emigracji ogłosił m.in. zbiór wierszy satyrycznych, wyśmiewających jałowe spory i życie emigracji ukraińskiej Perezwa (1921), oraz lirycznych: Czużynoju, gdzie znalazła się najlepsza w ocenie krytyków liryka patriotyczna Ołesia (1919) i Komu powim peczal moju (1931), którego wydanie we Lwowie przez dwa lata wstrzymywała polska cenzura. W jego twórczości często znajdowały odbicie bieżące problemy dotyczące Ukrainy, rewolucji i walki; dramat Zemla obitowana (1935) poeta napisał po zgładzeniu przez bolszewików znanej rodziny Kruszelnyckich, która uwierzyła w komunistyczne hasła i przeniosła się ze Lwowa na Ukrainę Radziecką. Ołeś przełożył także wiele utworów obcej, w tym Pieśń o Hajawacie Henry'ego W. Longfellowa. Krytyka w różnych okresach traktowała poetę krańcowo odmiennie. Współcześni mu Serhij Jefremow czy Mychajło Hruszewski uznawali go za talent pierwszej wody i znakomitego liryka o świeżym spojrzeniu, natomiast wypowiadający się po pierwszej wojnie światowej Mykoła Zerow, Ołeksandr Doroszkewycz i in. stwierdzają, że jego poezja nie wytrzymała próby czasu i zarzucają mu wtórność obrazów poetyckich, ograniczone horyzonty, powtarzanie się i ciągłe powracanie do liryki obywatelskiej. Inni krytycy (Wiktor Petrow, Rostysław Radyszewski) podkreślali nowator-skość motywów i sposobów ich traktowania w poezji Ołesia, siłę uczuć w niej zawartych oraz jej cechy modernistyczne. Katarzyna Kotyńska Pieśń ślepych (etiuda) Dajcie ślepym, dajcie ociemniałym, Dajcie. Dajcie tym, których dotknął Pan sprawiedliwy, Dajcie. Bo świat nam zakryto czarnemi chmurami, Bo nam słonko jasne jeszcze nie świeciło... Do trumny go oczy nie będą widziały... Dajcie ślepym, dajcie ociemniałym. Skrzypią wozy, dudnią konie, Szumią ludzie, szumią rzeką, Takie cuda na jarmarku, 148 Taki cud po cudzie! Szumią ludzie, Szumią rzeką, Tylko nam się lały Łzy, biednym kalekom... Oczy płakały, Świata nie widziały... Dajcie ślepym, Dajcie ociemniałym. przeł. Tadeusz Hollender Czary nocy Słowików grania jękiem brzmią, Brzmi dźwięczny śmiech ich, nuci: „O miłuj, miłuj, miłuj ją, -Gdy minie czar, nie wróci!" Co później będzie, co ci tam -Zapomni cię, czy zdradzi: Dziś wiosna idzie - lody łam! Dziś wiośnie bądźcie radzi! Więc porzuć gorycz myśli w kąt, Niech zachwyt troski zmoże! Młodzieńczej duszy wartki prąd W szumiące skieruj morze! Ulotny moment życia goń, Wznieś puhar z winem złoty I w zapomnienia strząśnij toń Tysiączne łzy zgryzoty! Patrz: ziemia, zbywszy śnieżnych szat, W objęciach nocy sinej!... Namiętny powiew pieści kwiat, A strumień jarzębiny. Na wód przeźroczu tysiąc zórz, Dróg mlecznych wstęgi lite, - 149 Stąd płynie mocny zapach róż, Tam rzędy wierzb upite. Więc jeśli jeszcze drobna skra W twej duszy ogniem pała -Płoń! życie - chwila, życie - gra, A śmierć - to wieczność cała. Zakwita ziemia, cały świat, Hej! szalej dziś, kto młody! Przygotuj złotą harfę rad, Dziś wiosna sprawia gody! Hej, śmiało! niechaj dzwoni dzban, Niech pieśń płomienna szumi, Niech sny z młodością idą w tan, Niech szału nic nie tłumi! Wszak wszystko przecie nam do cna Zabiorą czas i bliźni, Wygaśnie serce aż do dna, Szał młody się zabliźni. Jak Faust, zapragniesz jeszcze raz Zawrócić czas ten błogi... Lecz wiedz: raz tylko darzą nas Młodością skąpe bogi!... Słowików grania jękiem brzmią, Brzmi dźwięczny śmiech ich, nuci: „O miłuj, miłuj, miłuj ją, -Gdy minie czar, nie wróci!.." przeł. Sydir Twerdochlib *** Tyś w łóżku jeszcze. Ciebie sen Na złotych skrzydłach z lekka waży, Unosząc kędyś w przestwór, hen W królestwo ciszy, kras, miraży. 150 Tyś w łóżku jeszcze... Uśmiech twój Granaty ust otęcza mile... Ach, nie budź się: dnia szary znój... W krainie złud bądź jeszcze chwilę. Tyś w łóżku jeszcze... śpij... Ja drżąc, Szmer kroków tłumiąc, w twym pokoju Rozchylę okno, abyś, śniąc, Woń wiosny mogła pić w spokoju. Gdzieś słowik przędzę pieśni tka, O luba, słuchaj pień z uśmiechem... W nich jęczy - smutna miłość ma, Co w tobie nie odbrzmiała echem. przeł. Sydir Twerdochlib Z „Obrazków krymskich" Na szarej skale kwitnie mak I wicher go kołysze smutnie, I miota pył na jego kwiat, I zrywa liście mu okrutnie. Mdła, słaba jak zraniony ptak Wśród ludzi obojętnych stale... Simotnaś - obcy ci ten świat I tyś jak mak na szarej skale. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** Nie wszystkie jeszcze zmarły żale, Nie każdy już wygrany ton, Nie wszystkie w chmurach znikły dale! W mej piersi krew się burzy w szale, Brzmi serce, niby złoty dzwon, Iskrami sypie brew. 151 Mnie nie tkną życia strzały ostre -Precz słabe łzy! niech gore żar! Ja, który Wieczność mam za siostrę, Na stepach ducha wszerz rozpostrę I w morze pieśni ognia czar Zamienię, wszystką krew. przeł. Sydir Twerdochlib *** Ze smutkiem radość mi się splata... Jak w perłach śmiech mój jest we łzach. I z cudnym rankiem noc się brata, Jak je rozdzielić? - nie wiem sam. Z radością splata się mój smutek, Gdy jedno stoi, drugie mknie... I walka między nimi luta, A kto silniejszy, nie wiem, nie... przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski 152 Wasyl Paczowski 12 11878 - 5 IV 1942 Urodził się we wsi Żułycze w Galicji w rodzinie duchownego greckokatolickiego. Po ukończeniu gimnazjum w trybie eksternistycznym, rozpoczął naukę na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Lwowskiego, z którego został relegowany za działalność proukraińską. Ponownie podjął studia na Uniwersytecie w Wiedniu, które ukończył w 1909 r. W międzyczasie brał udział w ugrupowaniu Mołoda Muza. Po ukończeniu nauki powrócił do Lwowa, gdzie zaczął pracować jako nauczyciel gimnazjalny. Podczas I wojny światowej emigrował wraz z rodziną do Wiednia, prowadził tam kursy języka ukraińskiego i historii w obozach jenieckich (1915-1918). Wrócił w 1919; przez jakiś czas mieszkał w Kamieńcu Podolskim, a następnie w Użhorodzie, gdzie wraz z Wołodymyrem Birczakiem redagował czasopismo „Naród", pracując jednocześnie jako nauczyciel gimnazjalny w Użhorodzie, a później w Berehowie (1920-1929). W czasie pobytu na Zakarpaciu Paczowski studiował historię tego regionu, co zaowocowało publikacją prac historycznych: Istorija Podkarpatśkoji Rusi (1921) i wydanej pośmiertnie Istoriji Zakarpattia (1946). Do Galicji powrócił dopiero na początku lat 30. i objął posadę nauczyciela w gimnazjum oraz wychowawcy w bursie im św. Mikołaja w Przemyślu. W 1933 r. po wystąpieniu z krytyką działaczy ukraińskich na przemyskim święcie dla uczczenia pamięci Tarasa Szewczenki, został pozbawiony pracy i zmuszony do wyjazdu do Lwowa. Przez wiele lat borykał się z problemami finansowymi. Jego sytuacja uległa poprawie dopiero w 1939 r., gdy podjął pracę wykładowcy na radzieckim Uniwersytecie Lwowskim. Zmarł podczas wojny po ciężkiej chorobie. Został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim. Do literatury wszedł Paczowski zbiorem poezji Rozsypani perły w 1901 r., choć pojedyncze jego utwory pojawiały się wcześniej na łamach miesięcznika „Literaturno-Naukowyj Wistnyk". Pierwszy tom stał się ważnym wydarzeniem literackim, promowanym przez ówczesną wyrocznię -Iwana Frankę (twórca poświęcił mu rozdział w podsumowującym artykule Nasza poezija u 1901 roci). Następne wydania Na stoci hir (1907), Ładi j Mareni: ternowyj ohoń tnij (1913) nie doczekały się w swoim czasie rzetelnej analizy. Motywy erotyczne, którymi autor nawiązywał do mitologii słowiańskiej, stały się podstawą do oskarżeń o amoralność. Kolejne tomy poezji, pochodzące z lat 1923-1933, z wyjątkiem pojedynczych utworów ze zbioru Rozhubleni zwizdy, opublikowanych w redagowanym przez Pa-czowskiego czasopiśmie „Naród" (1928), nie doczekały się druku. Współcześni badacze wczesnego modernizmu wysoko cenią twórczość Paczow-skiego, uznając go za poprzednika Pawła Tyczyny i Bohdana Ihora Anto- nycza. Dramatyczny dorobek pisarza, do którego krytyka od samego początku odnosiła się z dystansem, nie był doceniony za życia autora. Spod pióra Paczowskiego wyszły m. in. Son ukrajinśkoji noczi (1902) - któremu za podstawę posłużyły wydarzenia z lat 1663-1687, Sonce rujiny (1909), Sfinks Jewropy (1914), Roman Wetykyj (1918), Hetman Mazepa (1933). Przez wiele lat twórca pracował nad „eposem mistycznym" (tak go określił sam autor w Autobiografii) Zołoti worota, opartym na wydarzeniach mających miejsce na Ukrainie w latach 1917-1922. Dramat ten miał się składać z trzech części: Pękło Ukrajiny, Czystyłyszcze Ukrajiny, Nebo Ukrajiny. Autor ukończył jednak tylko dwie części, z których opublikowano tylko pierwszą (1937). Paczowski był również autorem rozpraw naukowych. Oprócz wspomnianych wcześniej rozpraw historycznych, napisał m. in. broszurę Ukra jincijak nacija (1907) oraz Narys istoriji miniatury po rukopysam (1913). Do niego należał również pierwszy przekład średniowiecznej Powieści minionych lat na współczesny język ukraiński. Larysa Szost 154 Miramare W noc pod zamkiem Miramare Morze pluszcze, szumi, mży, Księżyc przedarł chmur kotarę, Srebrnołuski odmęt skrzy, Pluszcze, szumi, mży. Z zamku jawi się w ogrodzie Księżna, weszła w laurów sień -Znać obawę w dziwnym chodzie, Twarz przybladła - istny cień, Istny blady cień! Tam, na cyplu, ramię wzniosła, Przyłożyła do ócz dłoń -Wzrok nie łudzi: płetwą wiosła Ktoś miarowo bije w toń, W roziskrzoną toń! Łódź, - a w łodzi rycerz płynie, Dolatuje wiosła płask -Skoro księżyc z chmur wychynie, Pancerz złotem skrzy i kask, Szczerozłoty kask. Maksymilian...!! kochany! Powróciłeś? wolnyś już?! -Zamarł okrzyk obłąkany, Rycerz znikł jak mara z mórz, Z pustych, ciemnych mórz. W dal po falach szły odgłosy, Wśród odmętów powstał szum; Posiwiały księżnie włosy I sposępniał myśli tłum -Co za dziwny szum?!... Od tej chwili zawsze nocą Księżna błądzi, patrzy, drży: Srebrne ścieżki wód migocą. 155 Srebrnołuski odmęt skrzy, Pluszcze, szumi, mży. przeł. Sydir Twerdochlib Samotność Czasem morze w czajkę cicho pluśnie, czasem szepcąc wiatr powiewem mu-śnie... Owinąłem miłą swem ramieniem: Luli, luli, płyniem z wód strumieniem, moja luba śpi: Fala łódź kołysze z nami, Błyszczą bryzgi, morze gra mi: Luli-luli, luli-luli... Moja luba śpi! Cicho, cicho czajka się kołysze, jeszcze ciszej biała róża dysze, uśmiechami morze rozelśniła - Ninna-ninna, Lino moja miła, śnij, kochana, śnij! Czajka ślizga się po fali, Piany srebrzą ląd w oddali, Ninna-ninna, ninna-ninna, Śnij, kochana, śnij!... Cicho, cicho mienią się szafiry, jeszcze ciszej szumią serca kiry, - morze błyszczy, srebrnie jak muśliny!... Nie ma szczęścia, chyba u dziewczyny, cicho, serce, cyt! Czem raz bliżej do przystani, W śmierci ścichnie płacz otchłani, Luli-luli, ninna-nanna, Cicho, serce, cyt. przeł. Sydir Twerdochlib Smutek Bohuna Hen w góry, w świetlistą kaskadę (- Pralasy ją w gąszcze spowiły -) Znów leci tłum tych, co za zdradę Po śmierci nie mają mogiły. 156 Mknie oto tłum ciemny i mroczy Złocistą poświatę księżyca -W bieg zórz zapatrzone ich oczy, Lśnią łzami ponure ich lica. Łzy spadły na ziemię i oto Płomienie strzeliły z niej w górę, Dym buchnął wysoko i złoto Księżyca zamienił w purpurę. Nieszczęśni! słuchajcie! daremnie Nad głębią czekacie świetlaną... Albowiem sądzone wam ciemnie! Nie dla was jaśń tryska fontanną. Ta jasność to znak, że skończono W głębinie tej chram z ametystu -Z pułapu przez wodę zieloną Przebłyska jaśnienie zórz trzystu, Na radę się schodzą hetmani (- Szum fal oto śpiewa ich dolę -) Już wszyscy w krąg stołu zebrani -I chmurny nasz rycerz w ich kole! Rusałka - twarzyczka kwiat róży! -Rusałka przecudnej urody V Rząd kart ułożyła i wróży... Jak smutny dziś rycerz nasz młody! Szeregi wciąż inne na stole... W tem rycerz posępny powstanie -W stół utkwił swe oczy sobole, Wciąż jedno zadając pytanie: Znasz przyszłość mojego narodu?... Jak gracz patrzy w szereg jaskrawy, Gdy nagle z pieczary, od wchodu Uderzy jęk płaczu i wrzawy!... Koło drzwi się duchy szamocą... I rycerz nasz zadrżał... A mary Pięściami w drzwi z mocą łomocą, Aż rozległ się okrzyk z pieczary: - Bohunie! ostatniśmy zdrajcę: Tam paląjuż hańbę, co plami!... On skroń wsparł na ramię w kitajce, A oczy zachodzą mu łzami... przeł. Sydir Twerdochlib Jewhen Płużnyk 26 XII 1898 - 2 II1936 Pochodził ze wsi Kantemyriwka w guberni woroneskiej, z rodziny drobnego kupca. Wykształcenie podstawowe zdobywał w domu, następnie uczył się w prywatnych gimnazjach w Woroneżu i Rostowie. Świadectwo dojrzałości uzyskał podczas wojny w 1918 r. w Bobrowie. W tym też roku rodzina Płużnyków przeniosła się do wsi Nowi Soroczynci, gdzie przyszły poeta zaczął pracować jako nauczyciel w szkole - prowadził lekcje z literatury i języka ukraińskiego, zorganizował koło teatralne. Około roku 1920 wyjechał do Kijowa i przez jakiś czas studiował na Wydziale Zootechnicznym, następnie przeniósł się do Instytutu Muzyczno-Dramatycznego im. Mykoły Łysenki. Żadnej z tych uczelni nie ukończył. W latach dwudziestych rozpoczął działalność literacką. Początkowo przyłączył się do niezależnego ugrupowania ASPYS, a następnie do grupy Lanka, która z czasem zmieniła nazwę na MARS. Pod koniec lat 20., jak większość pisarzy tego okresu, spotkał się z szykanami ze strony cenzury. Ze względu na niemożność drukowania swoich utworów i brak posady, zajął się przekładem z literatury rosyjskiej (Czechów, Górki, Tołstoj, Szołochow i in.), dorywczą pracą edytorską oraz redakcją słowników. Wraz z Wałerjanem Pidmo-hylnym był autorem słownika frazeologicznego przeznaczonego dla urzędników Frazeołohija diłowoji mowy (1926). Zredagował również z Wasylem Atamaniukiem i Feliksem Jakubowskim zbiór Antołohija ukrajinśkoji po-eziji w trioch tomach (1930-1931). Został aresztowany 4 XII 1934 r. na podstawie spreparowanych dowodów i zasądzony na karę śmierci, którą zamieniono na 10 lat więzienia w łagrze sołowieckim. Ze względu na gruźlicę, na którą cierpiał od 1926 r., został przeniesiony do szpitala obozowego, gdzie zmarł w 1936 r. Pierwsze jego utwory pod pseudonimem „Kantemyrianyn" ukazały się 158 drukier^ w 1923 r. Od tego momentu pojedyncze wiersze Płużnyka były regularny prezentowane na łamach takich pism, jak „Nowa Hromada", „Hłobusj" ;Bilszowyk" czy „Czerwonyj Szlach". Ówczesna krytyka doceniła „ciCny" głos poety, jego zwięzłość i prostotę - dystans wobec rzeczywistość^ a zarazem osobisty ton wypowiedzi. W 1926 r. ukazał się pierwszy tom Dni, a dwa lata później drugi i osti^nj za życia zbiór poezji Rannia osiń. W debiutanckim zbiorze obok wierszy zamieścił Płużnyk również dwa poematy: Galilej i Kaniw. Tom trzeci ttjwnowaha, który powstał między 1928-1933 r., ukazał się wiele lat po śmi-afeSor Suchorab (1929), U dwori na peredmisti (1929) - oba opu-blikowane na łamach czasopisma Żyttiaj rewolucija oraz Zmowa u Kyjewi (1931^933) - utwór ten w latach 30. został skonfiskowany i wydano go dopier^ w 1992 r. w zbiorze pod tym samym tytułem. W najnowszych czasach ukazał się również podsumowujący zbiór Poeziji (1988), do którego włącze>tt0 zarówno utwory z trzech znanych zbiorów, jak i wiersze publikowane wcześniej wyłącznie na łamach prasy. Larysa Szost Błogosławiony bądź, o czasie mój, O, ty okrutny i skrwawiony! To nic, że jestem tylko kompost, gnój Pod nowy posiew, nowe plony. Bo oto wierzę: kiedyś wzniosę się Dla kogoś kłosem, aby zżął źdźbła moje. O, ucz się, serce, ucz się, serce me, Ciszy - spokoju. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *#* Jak wszystko żywe piach w pustyni płynie I jego szmer jak wody plusk źródlanej Czaruje duszę. Marzycielu, czy nie Najlepiej słuchać ich zza ściany? Więc się nie pakuj. I mapy nie ruszaj! Lecz zamknij oczy i czekaj w spokoju -Może i twoja jest bogata dusza I zdołasz słuchać wszechświata z pokoju. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** I oto lcjgnę, urodzajny gnój, Na uży^jonym krwią mą polu. Błogo^laWjony bądź, o czasie mój, Naucz mnie swej ostatniej woli. Kwitn ijcie nowe złote zboża w krąg, Na ka^jjym ldosku mąk mych znamię. Czas -^ mąary oracz - nie zakłada rąk, Błogo>S}aWione jego ramię. A on taki młody... Młodzik... Niegolony puszek na twarzy. Jeszcze wczoraj do szkoły chodził, Jeszcze może nie kochał, nie marzył... Cóż, kiedy wkoło ludzie źli! A jeden przez zęby: „Pod ścianę"! .. .Tam gdzieś chatyna pośród wsi... Szewczenko... matki oczy kochane... przeł. Bohdan Lepki 160 161 *** Ona płakała... Poza wil dachami Dzień chował swój strudzony grzbiet. Jedyną frazę szeptałem ustami: „Nie płacz już, cyt"! Nie płacz już, cyt?.. Jakże dziko, bogi! I jaka martwota słów! Wziąć by serce i cisnąć do podłogi: „Mów"! Gwałtowny krzyk... A potem, w jednej chwili żywota mego cały szereg mil Ujrzałoby... Dzień grzbiet swój chyli Ponad dachami wil. przeł. Bohdan Lepki 162 Maksym Rylski 19 III 1895-24 VII 1964 Urodził się w Kijowie w rodzinie znanego etnografa i działacza kulturalnego Tadeusza Rylskiego. Dzieciństwo spędził we wsi Romanówka na Żytomierszczyźnie. Po ukończeniu gimnazjum (1915) rozpoczął studia na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Kijowskiego, a po dwóch latach przeniósł się na Wydział Historyczno-Filologiczny. Wskutek rewolucji i wojny domowej przerwał naukę i wyjechał na prowincję, gdzie do 1923 r. pracował jako nauczyciel (wieś Wczorajszyj i rodzinna Romanówka). Następnie do 1929 r. wykładał język i literaturę ukraińską w jednej ze szkół średnich w Kijowie. W latach 20. związał się z grupą kijowskich neokłasyków, co w okresie represji z przełomu lat 20. i 30. stało się jedną z przyczyn konfliktu Rylskiego z władzą i półrocznego uwięzienia poety (1931). Pod wpływem tego wydarzenia podobnie jak inni znani twórcy zmuszony został do zmiany orientacji. Czas II wojny światowej spędził Rylski na emigracji w Ufie (Baszkiria, 1941-1943), gdzie pracował w Instytucie Literatury i Języka Akademii Nauk Ukrainy (ANU) oraz w redakcji czasopisma „Ukrąjinśka Literatura". W 1943 r. przeniósł się na krótko do Moskwy, po czym powrócił do Kijowa. W tym czasie otrzymał tytuł akademika ANU (1943), a w 1958 r. został członkiem Akademii Nauk Związku Radzieckiego. Pełnił również funkcję przewodniczącego Związku Pisarzy Ukrainy (SPU, 1943-1946). Przez ostatnie dwadzieścia lat swego życia był dyrektorem Instytutu Językoznawstwa, Folkloru i Etnografii ANU. I I Zadebiutował w 1907 r. na łamach kijowskiej gazety „Rada" wierszem Son. Młodzieńcze utwory publikował również w czasopiśmie „Ukrąjinśka Chata". Kilka lat później wydał pierwszy zbiór liryków Na bitych ostrowach (1910). Spotkał się on z przychylną oceną i od tego momentu wiersze Rylskiego pojawiały się w najważniejszych czasopismach tego okresu („Li-teraturno-Naukowyj Wistnyk", „Ukrąjinśka Chata" i in.). W 1918 r. ukazał się następny zbiór - Pid osinnimy zoriamy, a za nim Synia dałecziń (1922), Poetny (1925), Kriź buriu i snih (1925), Trynadciata wesna (1926), Homin iwidhomin(\929). Nowy rozdział w dorobku poety, podyktowany sytuacją polityczną Ukrainy, otworzył zbiór Znak tereziw (1932), po nim ukazały się kolejno: Kyjiw (1935), Lito (1936), Ukrajina (1938), Zbir wynohradu (1940). Podczas wojny powstał poemat epicki Mandriwka w molodist' (1941-44), a później m. in. zbiory Żaha (1943), Braterstwo (1950), Trojandy i wy-nohrad (1957), W zatinku żajworonka (1961), Zymowi zapysy (1964) i in. Rylski prowadził również działalność naukową, napisał szereg prac z różnych dziedzin - portretów literackich, rozpraw z historii i teorii literatury, językoznawstwa i etnografii (m.in. Literatura i narodna tworczist' (1956), Pro poeziji Adama Mickewycza (1955), Chudożnij perekład z odni-jeji słowianśkoji mowy na inszu (1958) i in.). Zasłynął także jako nieprzeciętny tłumacz, autor przekładów z trzynastu języków, w tym z polskiego, m. in. przetłumaczył Pana Tadeusza Adama Mickiewicza, poezje Juliusza Słowackiego, Juliana Tuwima i in., z rosyjskiego - Eugeniusza Oniegina Aleksandera Puszkina, poezje Micha-iła Lermontowa, Nikołaja Niekrasowa, z francuskiego - Moliere'a, Volta-ire'a, angielskiego - Williama Shakespeare'a (Król Lear) i in. Dorobek twórczy Rylskiego doczekał się podsumowującego wydania Twory w de-siaty tomach (1960). Larysa Szost *** „prolog - nie epilog..." /. Franko Tak, myśmy prolog. Wasi są królowie, I szubienice, i kościelne dzwony - Nas tylko wczoraj z gliny ulepiono, I naród nasz -jak ongiś pierwszy człowiek. Myśmy nie byli nigdy jeszcze sobą, Nasz okręt nigdy wielkich wód nie krajał, Nas nie nęciły nigdy obce kraje Nieznanych kwiatów wonią i ozdobą. Nikt z nas imienia swego nie posiada, Nikt z nas języka nawet swego nie ma, My - śliska mgła, my - woda zimna, niema, My - cienie, niewidzialna widm gromada. I nagle - krew zawrzała w naszych żyłach, I ciało ze snu budzi się powoli, Zalśniła twórcza myśl na chmurnym czole I martwą ciemność cudem ożywiła... Narody, państwa! Dźwięczne morskie fale Dni i pokoleń! Głos usłyszcie niemych: Wasza jest przeszłość - przyszłość zdobędziemy! Dla was jest ziemia, dla nas - bezkres dali! przeł. Eugeniusz Żytomirski *** Szumią na brzegu otwartym grzywacze cichego przypływu to jakby morze Homera bajeczne nadeszło i pluszcze. Odyss odwieczny powoli znów opowiada nam dziwy, wskrzesza ze wspomnień zastygłe krainy i puszcze. Może gdzieś lud Lotofagów przechodzi przez noce, może istnieją i dotąd straszliwe, okrutne cyklopy? Może te gwiazdy, odbite w łagodnej, świetlistej zatoce, to właśnie oczy Zeusowe, wpatrzone w źrenice Europy? przeł. Józef Łobodowski 164 165 Muzyka Pamięci Innokientija Annieńskiego Nadlecieli przy krwawej pochodni -czarny wicher w tej nocy bez świtu, I załkali synowie żałobni, że ich ojców, ich ojców zabito. Zaczekajcie. I was nie ominie. Nawet dzieci... Już jest, już w pobliżu... W nieobjętą wyżenie pustynię, na wysokim rozepnie was krzyżu. Któż tam śmierci przygrywa do wtóru, Któż tam gra, do tańczącej się wdzięcząc, gdy korona jej w rytmie ponurym tysiącbarwną oślepia nas tęczą? Czarny wichr, lęk się skrada jak złodziej, dym i pożar, ruiny w świątyni... ...to ze smyczkiem straszliwym nadchodzi, w noc florenckąnam gra Paganini. przeł. Józef Łobodowski *** W ciemnej gęstwinie dogoniłem ją. A ona, na wznak, na trawy wonne obalona, broniła się i ramionami odpychała. Aż uciszyła się - i dziwna rzecz się stała: te usta, co przed chwilą tak mi złorzeczyły, pokornie się poddały, od słodkiej bezsiły zmożone i już chętne; nogi, co się rwały w ucieczce, rozrzucone pod księżycem białym, zdawały się z marmuru - i ochrypłym tonem, głosem jak gdyby cudzym, cudownie zmienionym, rzekła: „Ty okrutniku, coś mnie wziął zwycięsko, jakąż radość mi dałeś taką słodką klęską!" przeł. Józef Łobodowski 166 *** Róż woniejących naręcza nam ślubne łoże usłały, posąg pani cyprejskiej nas błogosławi uśmiechem; miodne i słodkie figi bogini złożymy w ofierze, ciemność winogron źrałych i białych gołąbków dwoje. Słońce ukryje się w morzu, róże zapachną goręcej, ręce rąk poszukają i ust pożądliwe usta... Zwól-że nam siłę, bogini, zdobyć urodę w kochaniu i w nocy zaczarowanej mądrego począć potomka. przeł. Józef Łobodowski *** Stoczył się dzień dojrzały i ciężarny czerwono-krągłym jabłkiem wpośród głuszy i noc, powoli mroczną toń uniósłszy, szerokie cienie kładzie węglem czarnym. Cicho przymrozek skrada się - morderca, spóźniony więdnie kwiat - umierać słodko, Nadejście zimy nie uwiedzie serca, a ziemia dźwięczy niby tętent podków. I wszystko będzie jako w księgach starych: samotne głosy, których echo czeka, śnieg i gałązki oszronionej zarys; a pod zamiecią- droga tak daleka -popłynie wolno, jak przez mórz obszary, zdradzieckie czółno wiernego człowieka. przeł. Józef Łobodowski 167 *** W pokoju laur różowym kwitnie kwieciem, Odurzająca migdałowa woń Do serca wpada. Myśl skrzydlata leci W nieznane kraje, na lazuru toń. Tam o piękniejszej kwiaty są koronie I bardziej durzy winnych jagód sok, I głębsze, jeszcze rozkoszniejsze wonie Doliną płyną przez wieczorny mrok. A przy mnieś ty. Wśród rozkwitniętych pęków W milczeniu idziesz przez ten cichy świat I zachwycona trzymasz w drżącym ręku Nieznanych laurów nieznajomy kwiat. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski Czerwone wino Stoi rząd grabów bladożółty, Na nich promieni złote skry... Cóż, żeś nie znalazł szczęścia tutaj, Zbyteczny smutek, zbędne łzy. Przejrzysty kielich kryształowy I krwisty wina nęci chmiel... I drzewa szepcą, chyląc głowy: „Przemijać - oto życia cel". I to, co prawdą ci się zdało, Rozwieje się jak mgła, jak dym, I to, co w snach cię czarowało, Stanie się nudnym - stanie czczym. Więc kieruj na zaciszne kraje Swych poszukiwań wieczny głód, To, co za tobą pozostaje, To ślady wioseł w tafli wód. 168 Przemija czas, dni lata miną, Lecz po co smutek, po co łza? W krysztale się czerwieni wino, Więc wychyl kielich aż do dna! przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** I znowu otworzyłem księgi Tadeusza, Rozłożyłem papiery, zasłoniłem okno, Znowu szlachta przeciąga w rojnym korowodzie I w romantyczność drapuje się Hrabia, I znowu róg myśliwski gra ponad borami, Jakby wyrzucał w niebo tryumfalny zew. Znowu mistrza podziwiam, który tak potrafił Prowadzić swoją niezawodna ręką Butnych panów. I w ciszy znów zabrzmiały słowa Potężne niby spiżu uderzenie. Ale ręka bezwładna już wypuszcza pióro, Bo oto w moich oczach powstaje i rośnie Kobieca postać, drobna jak kruszynka... Cieniutkie dłonie niby para skrzydeł Podnoszą się w nieśmiałym geście I wśród warkoczy pierwszy siwy włos Przypomina o bólu, mówi o jesieni. przeł. Jerzy Hordyński Czółno Pamięci największego epickiego poety nowych czasów - Adama Mickiewicza Wędruje rybak długo przez dąbrowy, Gdzie czarny drozd na trawy atłasowe, Dojrzałych jagód poszukując, spadł, Gdzie niedźwiedzica pozostawia ślad, 169 W zmarszczoną korę wbijając pazury, Gdzie czyste źródło, bijąc pod pagórem, Tryska, by w piasku niteczkami iść, Tam w tańcu wiecznym osikowy liść Trzęsie się, zrywa, leci w drżącym pląsie W górę. I w górę hardo szczyty pną się. Jałowca gęsty, długoręki krzew Szumi do szczytów, do sosnowych drzew, Dla przyjacielskiej chyląc się rozmowy. Tam gąszcz puszysty, jak sufit dębowy, W żołnierski szałas gościnnie się splótł. Czyli pszczół dzikich gęsty, czysty miód Wydziera nożem krzywym z dziupli drzewnych, Czyli jak gromu błysk wypada gniewny Na wilka, który trzody jego psuł, Czy też traw szuka, korzeni a ziół, Warząc na wroga trujące napoje? Bez włóczni, łuku - ma za całą zbroję Tę, co przy wąskiej krajce przypiął on, Siekierę ostrą, dzwoniącąjak dzwon. Czerwone smółki na drodze wędrówki Zgniótł obojętnie, jaskrów złote główki, Co wyszywanki złote, wszyte w darń, Przypominają. I nie tropów sarn W mchach węszy, bacznie wyciągając szyję, Skąd mokrej pleśni swąd jak z lochu bije; I nie wywoła pieśnią, by szły z nim, Dziewcząt jagody tu rwących, do nimf Podobnych z piękna twarzy i kibici, I z śmiechu, który zdradzi, choć zachwyci. Łapek na kuny nie kładzie pod krzak Ani go nęci złotoskrzydły ptak, By miał rozkładać w krzakach cierniolitych Siatki z jedwabnych i zdradliwych nitek, Obchodzi drzewa i brodzi wśród mchów, To zadumaną głową kiwa znów, To znów odejdzie, coś pod nosem liczy, Jakby zaklęcia szeptał tajemnicze, Znowu podchodzi, potem w korę drzew, Dzwoni obuchem - a z szczytów, jak zew, Łopot stugłośnym echem odpowiada, Kiedy cietrzewi płoszy czujne stada, 170 Tak milcząc rybak idzie lasem wciąż, Aż w jarze leśnym, gdzie wtulony w gąszcz, W błękit lwie czoło unosi nad borem Czy dąb wysoki, czyli pień sokory, I tryska w górę, dotykając chmur, Dzwoni siekiera; jakby dźwięczny spór Wszczęły satyry gdzieś w lesie prastarym... A dla siekiery pracy tu bez miary: Obciosać z sęków, zrównać, ścinać wiór, Znów ciosać, sprawić, wyrównać pod sznur! On drutem jak i ostrooki przodek Rdzenia uparty wydłubuje środek, Żar w pień rzuciwszy i gorący miał, Z trudem dobywa smukłej łodzi kształt, I ot - z wierzchołków, z głębin leśnej puszczy Czółno powolnym nurtem w toniach pluszcze, Gdzie cienkołuski sum uderza w brzeg, Ogonem mącąc sennej rzeki bieg, Tak doświadczony poeta dojrzały Siedzi -jak siły wzrastają wspaniałe, Wie -jak ocenić życia zmienną grę, Gdy bezpowrotnie jedno gaśnie w mgle, A drugie - listki rozepchnąwszy cienkie, Wystrzela młodym i pachnącym pękiem, By jesień w pewny płód zmieniła kwiat. On celnie łowi zmiany dni i lat I - odrzucając plewy i drobnicę - Wyljiera złoto prawdziwej pszenicy, Ogromnych myśli i wspaniałych chwil. Dokoła mówią: -już poeta zmilkł, Wyszedł, jak źródło wysuszone spieką. A on tymczasem wolno i daleko Na lazurowych skrzydłach lot swój wzbił. W błogich i ciężkich dniach, wyzuty z sił, Zamknięty w ciszy cel samotnych swoich, Postaci groźne a wspaniałe roi. Żyje wśród dziwów z nim, wśród zmiennych dum Dziewcząt, rycerzy, buntowników tłum. A co wiosnami i snami wytryśnie, Przerabia w lato twórcze i przepyszne. Tak idą dni. Tak dłuta stalny ząb Wydziera z trudem drzewa rdzeń i głąb, 171 A to, co czarom nie podda się wcale, Poeta serca swego żarem spala. Poszerza, krzepi, wyrównywa znów. Aż w trwałą całość skuje zmienność słów -I ot, nareszcie z głębi, co ją skrywa, Na wolne tonie wpływa łódź szczęśliwa! przeł. Tadeusz Hollender W południe Włochaty trzmiel z bodiaków czerwonawych Miód słodki spija. Jak soczystą pełnią Huczy i ściele się dziś ponad ziemią Południa świetlistego wiolonczela! Spocznij! Na rydlu się oparłszy wiernym Słuchaj i patrzaj, nie dziw się niczemu. To ty zielenią wkoło się rozlałeś, Huczeniem rozścieliłeś się po ziemi, To ty tak huczysz rojem pszczół brunatnych Na jesionowych siedząc gałązeczkach, Ty pyłkiem się unosisz nad żytami I ciepłe kioski ich zapładniasz w słońcu, I razem z ludźmi tworzysz, i dla ludzi Budujesz mosty, haki ażurowe Nad otchłaniami mroku i błękitu! Usnęły wody i na wodach czółna; A roje wiszą niby wonne kiście, I nawet słońce jak dojrzały owoc Zda się spoczywać... Tylkoś ty nie uległ Czarowi lata, południowej ciszy, Bo się nad tobą niby siostra chyli Surowa twórczość, towarzyszka wierna. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski 172 *** Zwiędłym tytoniem zapachniała jesień i świeżą mgłą, i jabłek aromatem, a pyszne astry, jak gwiazdy skrzydlate idą po piasku pod domu przyciesie. I pieśń pasikonika w trawach rwie się jak struny skrzypiec. Ni wiosną, ni latem już się nie cieszyć, starość nam w zapłatę mądrości srebrnym szronem skroń zaniesie. Podróżne sakwy weź, rzuć dom rodzinny, zaczerpnij z chłodnej i mrocznej głębiny, tam, gdzie dojrzewa owoc w sadzie cichym.. Ucz się powoli cnoty i prostoty i, depcząc pogardliwie dywan złoty, pozbądź z pamięci wieże ciemnej pychy. przeł. Józef Łobodowski *** A teraz pola obce i pustkowie, tyś także obca, obcy i sąsiedzi. Dokąd więc iść? Jeśli wiesz, to powiedz! Nie wiesz i nikt mi nie da odpowiedzi. Jak zawsze, ścichły w dali krzyki czajek, już dawno przebrzmiał smutny śpiew żurawi, lecz słońce, gwiazdy wschodzić nie przestają i żaden sen umarły nas nie zbawi. Stalowy wieczór. Chłodne niebo w ciszy i gwiazd promienie w mżący blask się łamią... Ach, wyjść by teraz nam na szczyt najwyższy i w niemą przestrzeń rzucić rozpacz ramion. przeł. Józef Łobodowski 173 *** Na jesieni przylatują ptaki nieznane, z dziwnym krzykiem opadają na rzekę, i już nie wiesz, czy to sen, co się zdarzył nad ranem? • sen wiosenny, wyśniony przed wiekiem... Na jesieni co dzień coś nowego się dzieje, tu u więdła bylina, tam rozzłoci się zieleń... Na jesieni pogodnej człowiek mądrzeje, zmięta trawa coraz mięcej się ścieli. Senna ryba nie idzie na wędkę, ni w matnię, po rozlewach kryje się sinych... W czas jesienny, wiadomo, rozmowy ostatnie, ale także i wzrost oziminy! przeł. Józef Łobodowski Pawło Tyczyna 2711891- 16IX 1967 174 Urodził się we wsi Pisky na Czernihowszczyźnie. Po ukończeniu szkoły w rodzinnej wsi kontynuował naukę w szkole przyklasztornej w Czernihowie (od 1901), a następnie w seminarium duchownym (1907-1913). W młodości był chórzystą seminaryjnym i miejskim, pobierał lekcje gry na klarnecie, bywał również na „literackich sobotach" organizowanych przez Mychajła Kociubynskiego. Wtedy też zaczął tworzyć (najwcześniejszy utwór datowany jest na 1906 r.). W 1913 r. wstąpił na Wydział Ekonomiczny Instytutu Handlowego w Kijowie. Od tego czasu brał udział w życiu kulturalnym Ukrainy, współpracował z czasopismami „Rada" (w 1918 r. po zmianie tytułu na „Nowa Rada" został członkiem kolegium redakcyjnego) i „Switło", działał również w teatrze Mykoły Sadowskiego (1916-1917). Z tego okresu pochodzą pierwsze poematy dramatyczne: Dzwlnkobłakytne (1916-1917 - nie ukończony) i Rozkoł poetiw (1919). Wiatach 1917-1922 należał do grupy symbolistów Muzahet, publikował w miesięczniku pod tym samym tytułem. W 1923 r. przeprowadził się do Charkowa, gdzie podjął pracę w redakcji czasopisma „Czerwonyj Szlach", od 1926 r. brał udział w pracach nowo powstałej Ukraińskiej Asocjacji Schodoznawstwa. W 1929 r. został członkiem Akademii Nauk Ukrainy. W międzyczasie wszedł do ugrupowania literackiego Hart, a od 1927 r. do WAPLITE, utworzonego po rozpadzie Hartu. W latach 1936-1939 stał na czele Instytutu Literatury im. Tarasa Szewczenki Akademii Nauk, brał udział w życiu politycznym jako deputowany do Rady Najwyższej USRR, a po wojnie jako jej przewodniczący. Podczas wojny wraz z innymi przedstawicielami kultury i nauki został ewakuowany do Ufy (Baszkiria). Po powrocie na Ukrainę objął stanowisko Ministra Oświaty USRR (1943— 1948). Za życia doczekał się wielu nagród i odznaczeń zarówno za działał- ność literacką, jak i polityczną. Zmarł w Kijowie i został pochowany na cmentarzu Bajkowe. Tyczyna zadebiutował w 1912 r. na łamach czasopisma „Literaturno-Naukowyj Wistnyk" (wiersz Wy znajete, jak typa szelestyt'). W 1918 r. ukazał się pierwszy zbiór poezji Soniaszni klarnety, który przez wielu krytyków i czytelników został uznany za najważniejsze wydarzenie w literaturze ukraińskiej XX wieku - syntezę ukraińskiej tradycji i nowoczesności. Niedługo potem wychodzą kolejne tomy: Zamist' sonetiw i oktaw (1920), Pluh (1920), Wkosmicznomu orkestri (1921) i Witer z Ukrajiny (1924). Ostatni z nich uznany przez niektórych badaczy (Mykoła Zerow, Jurij Ław-rinenko) za inicjację nowego okresu, stał się swoistym podsumowaniem, po którym nastąpiło wiele lat ciszy. W latach 20. rozpoczął Tyczyna dzieło swego życia - poemat-symfbnię Skoworoda, który mimo wieloletniej pracy pozostał nie ukończony. Tom Czernihiw (1931) zainicjował socrealistyczny okres w twórczości Pawła Tyczyny, po nim ukazują się zbiory: Partija wede (1934), Ku-ku (1934), Czuttia jedynoji rodyny (1938), Pisnia molodo-sti (1938), Stal i niżnist' (1941). Kolejne tomiki w dużej mierze powtarzały skład poprzednich wydań. Utwory mniej zaangażowane (m.in. Pochoron druha z 1942 r.), zamieszczone w tomie Peremahat' i żyt' (1944), pochodzą z okresu wojennego. W latach 1940-1967 wyszły kolejne zbiory jego poezji, które w przeważającej części nie doczekały się rzetelnych analiz literaturoznawczych i traktowane są jako przejaw politycznego kompromisu ich autora: / rosty, i dijaty (1949), Mohutnist' nam dana (1953), Na Pe-rejaslawśkij Radi (1954), My swidomist' ludstwa (1957), Drużboju my zdrużeni (1958), Bat'kiwszczyni mohutnij (1960), Topoli arfy hnut' (1963), Sribnoji noczi (1964) i in. Do dorobku poety należą również prace krytyczne dotyczące najważniejszych przedstawicieli literatury radzieckiej, przekłady z języka gruzińskiego, ormiańskiego, białoruskiego i rosyjskiego oraz bajki dla dzieci. Najpełniejsze wydanie dzieł Tyczyny Zibrannia tworiw u 12 tomach ukazało się w Kijowie w latach 1983-1990. Larysa Szost *** Nie Zeus, nie Pan, nie Gołąb-Duch -Ale Słoneczne Klarnety. Tan wiodę ja, rytmiczny ruch, W kręgu wieczystym - planety. Jam był - nie ja. Zawieja snów. I w krąg od dzwonków dzwonnie, I mroczny chiton twórczych snów, I błogosławieństw dłonie. Już przebudzony-m w istność Twą; Nade mną i pode mną Goreją światy, światy rwą, Rzeką melodiopienną. I zwiośnił mnie ożywczy wiew, Spiętrzyły się w akord planety. Na wieki wiem, żeś Ty nie Gniew -Ale Słoneczne Klarnety. przeł. Mieczysław Jastrun *** Tam, z niewoli, na pole topole (Na*zachodzie ofiarny stał dym), Z bujnym wiatrem swawolnym i dzikim Wyprężają się, wyrywają się w dal... Brnę w przestrzeniach wrażliwy, trwożliwy. (Dzień dogasa, oblatuje, jak mak). W sercu moim orkany i burze, I grzechoce łkający dźwięk lir. Wicher chyli łan żytni nad drogą (Od południa jak groźny chmur zwał) I tak tęsknie, tak smutno wiatr śpiewa -I przepiórka gdzieś woła jak dzwon... 176 177 Pieśni moja, płomienna, szalona (Krzesze niebo i toczy swój gniew), O, roztrzaskaj się w jasne akordy, I rozełkaj się, ścichnij -jak grom! przeł. Józef Czechowicz *** Jeszcze ptaszkowie w dzwonnych pieśniach kąpią dzienny błękit. I jeszcze złotem fal płowieje żytnia niwa skwarna (Spoczęły wiatry, harf wydając dźwięki), A w niebie swarzy się już ktoś. Zasłona szaro-czarna Pół nieba, milcząc, spięła. Ziemia wdziewa cień... Jak zwierzę, kryje się człeczyna. - To idzie Pan - pomyślał piołun gdzieś. Zapłakał deszcz... i spadł. I góra milczy i dolina. - To Pana cień - zaszeptał piołun gdzieś. I nagle się rozdarła wpół zasłona... Scichła wieś. I buchnął ogień: rozkwitł, trysł - aż wody się wzburzyły Ofiara się spełniła. Oto płynie pieśń, I dymią drogi - biegną, biegną... Wichry rwą jak żyły Korzenie rzadkie starych wierzb, co modlą się we łzach. A trawy - płakać już nie śmieją. Potężne idą siły. Ciemność. Strach... ...Dzwonienie we wsi... i wesołe głosy... I krążą już, już spokój sieją Gołębie srebrne na niebiosach. przeł. Eugeniusz Żytomirski *** Otwierajcie bramę -Narzeczona tuż! Otwierajcie bramę -Błękitnieje niebo! oczy, serce i chorały 178 Zaśpiewały, Wyczekują... Otwarła się brama -A tu czarna noc! Otwarła się brama -Krwią zalane drogi! Szlochaniem, łkaniem, łzami Ciemnościami Deszcz... przeł. Tadeusz Hollender Wojna I Układam się do snu. Anioły trzy stanęły u wezgłowia. Jeden anioł - wszystko widzi. Drugi anioł - wszystko słyszy. Trzeci anioł - wszystko wie. I przyśnił mi się syn. Że niby sam przeciwko wrogom kroczy, a orli tną w pierś prosto, a pierś broczy (z aniołów pierwszy zasłonił dłonią oczy)... Że jakby pole, pole zielone, równiuteńkie... i wicher ściele śpiew: pożegnaj swą mateńkę (z aniołów drugi krzyż uchwycił w rękę)... I ściele wiatr: nie smućcie się, nie zginę, skórom tu legł za miłą Ukrainę (trzeci - serce weseli matczyne).. I przyśnił mi się syn. 179 II Na prawo - słońce. Na lewo - miesiąc. A zorza wprost. Błogosławię cię, synku, na wroga. A on: „O moja matuś, wszak wroga nie ma, nie było. Jeden wróg nasz jest - serce. Błogosław, matko, na szukanie leku, szukanie ziela na szał, co w człowieku..." Podnoszę rękę, by ująć krzyż - wokół nikogo - i w pośród cisz kruk kracze: krakra. Na prawo - słońce. Na lewo - miesiąc. A zorza wprost. przeł. Józef Czechowicz Wicher Wicher, Nie wicher - burza! Łamie, wyrywa, z ziemią porywa... Za czarnymi chmurami (z błyskawicami! gromami!) za czarnymi chmurami milion milionów muskularnych rąk.. Toczy, w ziemię się wrzyna (czy to miasto, czy droga, czy zieleń łąk) pług się wrzyna w krąg. A na ziemi sady, ludzie i zwierzęta, a na ziemi świątynie, bogowie: o, przyjdź, nad nami się rozpętaj, rozsądź i powiedz! * Tytuł oryginału: Pług. 180 Byli tacy, co uciekali. Niejeden w grotach, w lasach sczezł - Coś ty za siła jest? - pytali. Nikt z nich nie śpiewał, nie był rad. (Ognistego rumaka burz gnał wiatr - rumaka burz w nocy -) I tylko martwe ich, rozwarte oczy Odbiły całe piękno nowych zórz! Oczy. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** I będzie tak - Ślepy: gdzież to niebo - nie zobaczę? głuchy: o, prawdę usłyszeć mi z wól! kaleka: płaczę, to krzyczy mój ból I będzie tak - rozbije śmiechem ktoś fałszywe niebo, i wstanie nowy świat i człowiek tak, jak bóg, i skroś pól wszystkich glebę - za pługiem pług... przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski Planetarne interwafy Planetarne interwały! Słońce, mimo snu, Jupiter... Między nimi - nie chorały -Wicher. Czekasz, Marsie, Wenus czysta w pragnieniu przyjaźni grzęźnie. Oczy rewolucjonisty! 181 Tęsknię. Listy do poety Krzyk pośrodku zórz niedoli: - Chcemy kwitnąć, wina ulać! O tak, duchu, tyś w niewoli, lulaj. My jak trawa, jak otawa. Sami - poprzez klątw miliony. Serce krajanie oktawy -nony. przeł. Józef Czechowicz Mesjasz W przyszłość patrzę - (o, chwilo straszliwa!). Przyjdzie, przyjdzie, załka z rozpaczą i zaćmi słońca grzywę. Ktoś słowo pijane ciśnie: - Rozstrzelać! Na chodniku! Jak pożar księżyc zabłyśnie na młodziku. Zamiast deszczu, zamiast rosy -Kamienie z nieba... I czyjeś głosy: - Nie trzeba, nie trzeba! Kaleka śpiesząc dziecko w tłumie zgniecie. I krzyk rozniesie się po świecie: - Mesjasz! Przyszedł Syn Boży! - Hosanna! Witajcie Pana. I krew rozlana tę śmiertelną ekstazę w marzenie przetworzy. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski 182 I Mapa Hellady, Kociubynski, Na etażerce łabędź Ledy: Oto i cały mój pokoik, -przyjdź tu, poeto, kiedy! Przywitam cię jak przyjaciela. Od dawna cię czekałam, kiedy nad książką Twych poezji śmiałam się i płakałam. Mam wciąż sny takie: słońce, śpiewy i Ty, i dzień wiośniany, -i ot, jesteśmy już znajomi, poeto mój kochany. Przyjdź dzisiaj choćby: będę sama, kwiatami przyjmę gościa. Będę Cię czekać cały wieczór z obawą i radością. II Nie jesteś pewno z naszych wiosek, a może... rzec nie umiem. Czytałam wiersze - muszę wyznać, nie wszystko w nich rozumiem. Czy jestem w polu, czy też w lesie, wciąż takie myśli miewam: W Twej książce jakby nie jest żywe to, co tu żyje, śpiewa... O Tobie pisał ktoś niedawno: „Poezji naszej krasa". A jednak w wierszach tych nie tak jest, jak w tamtych, u Tarasa. O wszystkim piszesz: o narodzie, o jego nędzy, gniewie. Ale jak sercem to przeniknąć, wybacz, doprawdy nie wiem. III Jam komunistka, strój mam miejski, obcięłam krótko włosy - czyż nie wstyd Tobie śpiewać dzisiaj 0 słońcu i niebiosach? Ten list napisać Ci musiałam. Powiedz mi przeto: komu potrzebne rachityczne Twe pieśni i sonety? Ludowi, mówisz? Robotnikom? Litości godna ręka, która częstuje trioletem tych, których głód dziś nęka. Na razie żegnaj, nie drwij, proszę, z niemiłosnego tego listu. A jednak twierdzę: Jesteś siłą 1 jeszcze będziesz komunistą. przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski *** Madonno moja, po wiek sławiona co dzień, Mario, poczęta bez zmazy, u naszych opustoszałych ołtarzy wiatr chodzi... Przejdź ponad nami z nardu czaszą, załkaj nad zgliszczy dymem: - my cię już nigdy nie pochwalimy psalmem ni pieśnią naszą.. - Kobieta mocna, dziewa nieczysta zstąpi na światy. Naga -jak naga - bez rąbka szaty czaruje oczy - róża stulistna. 184 Schyl się, Madonno, tu na przyczółek chaty ostatniej w siole. Uśmiechnij się i idź przez role, oganiając się od kul jak od pszczółek... przeł. Józef Czechowicz Jesień Na kulturach całego świata narosły majowe pleśnie. Jesień. W miastach już o czwartej - elektryczne latarnie. A na wsi po dziesiątym uderzeniu kołatki (cień owczarza) zaganiają trzodę do zagród. Powiedzieli: Azaliby nie kupić starego karmazynu, Siako-tako zakryć śmietnik i posadzić kulturę (tylko głowę podtrzymać trzeba!) - może li znów do nas przemówi? A liście spadało. I nie utrzymała się na karku głowa. Wtedy - wpadli w eklektyzm. Wzięli trochę cegieł i tyleż samo muzyki. Myśleli - przemiesza się... A liście spadało. I nie utrzymała się na karku głowa. Na kulturach całego świata narosły majowe pleśnie. ANTYSTROFA Dorośli i siedmiolatki: „Oj, jabłuszko, dokądże się toczysz?" Tak. Naród na klepisko, a poeci wzdłuż bruzdy. Nie wybrzydzaj się na ryk fabryki: zwiastun zawsze mniej ma talentu niż Mesjasz. przeł. Mieczysław Jastrun 185 Evoe! Twórcy rewolucyj są przeważnie lirykami. Rewolucja to prawdziwa liryka, nie zaś dramat, wbrew temu, co się powszechnie głosi. Evoe! Potomkowie nasi będą się przygotowywać do chodzenia za pługiem tak przynajmniej, jak obecnie przygotowują się ludzie do studium baletowego. I na człowieka, który nie będzie umiał śpiewać, będą patrzyli jak na jakiegoś kontrrewolucjonistę. A wszystko w świecie sprawiły te przymrużone oczy. Evoe! ANTYSTROFA Wstępujcie do tej partii, w której człowiek uważany jest za skarb świata i w której wszyscy, jak jeden mąż, głosują przeciwko karze śmierci. Niechże was potem nazywają twórcami zza firanki, senty-mentalistami... Czy to ma jakąś wagę? Popiół dotychczas wysypuje się u nas nie na grządki, lecz pod mur, w kącik. przeł. Józef Czechowicz Pustka Myję się. Woda jak metalofony. Firanka jak chorągwie na wietrze. - Na dworze topole i kobiety. - Mówię wam, miasto otoczone! - Oj, doloż moja, dolo! Zamknęło się okno. Woda syczy w kranie - powiew na pościeli... - A bo to wczoraj robotnicy w fabrykach... (...wyraźnie słychać kanonadę). Będzie deszcz. ANTYSTROFA Miasto - w kolorowych afiszach: człowiek zakłuwa człowieka. Czytamy listę poległych; dziwimy się, że na prowincji są pogromy. Wszystko można usprawiedliwić wysokim celem, tylko nie pustkę duszy. przeł. Józef Czechowicz Przyziemnym prorokom To do was oficjalni, skarbowi poeci, do was kieruję moje słowo i gniew! Wy się w romantyce, w romantyce grzebiecie, kiedy bratnia leje się krew. Upijajcie się sławą, winami, kapłanami sztuki nazywajcie się - wy! A nię/płaczcie, a nie wyjcie w głos nad trumnami jak psy. Fałszywa estetyka, gracja dla was nawet tam, gdzie grób. Czymże wszechświatowa federacja dla wieszczów przekupnych, dla sług? Czym braterstwo, gdy was erotyzm omotał? Zamilczcie, od mogił odejdźcie stąd! Dla Rewolucji od was, jak od nierównego knota, tchnie tylko swąd... przeł. Leon Pasternak 186 187 Mówimy Mówimy: słońce wschodzi. A to: Raniutko malutka dziewczynka, czerwony kapturek -prędziutko zrywa się... umyła się tam czy nie -i za koszyczek - i do lasu! A w lesie duszno!... Na deszcz chmury jak kundle to się podrapią za uchem, to znów zębami kłap, kłap! A w lesie duszno, i wilk jeszcze (miesiąc): a dokąd się śpieszysz? - A ja ze wschodu na zachód, bo i tam moi mieszkają, czerwone kapturki nie mogą się mnie doczekać. - A jak bym tak ciebie zjadł? - Zjedz, a cóż. I czerwony kapturek za nóż! I wilkowi po łysej głowie, a sama czym prędzej tam, gdzie nie mogą się jej doczekać. Mówimy: słońce zachodzi, przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski Mykoła Zerow 26 IV 1890 - 3 XI1937 Urodził się w mieście Zińkowie na Połtawszczyźnie, w rodzinie nauczycielskiej. Wykształcenie podstawowe zdobył w rodzinnym mieście, średnie w I gimnazjum kijowskim (1903-1908). Ukończył Wydział Histo-ryczno-Filologiczny Uniwersytetu Kijowskiego, broniąc pracę dyplomową poświęconą latopisowi Hrabianki (1914). Początkowo pracował jako nauczyciel łaciny w szkołach w Złotopolu (1914-1917), Kijowie (1917-1920) iBarysziwce (1920-1923). W latach 1919-1920 wraz z Wasylem Koroliwem-Starym redagował czasopismo „Knyhar", skupiające wybitnych uczonych tego czasu (Serhija Jefremowa, Dmytra Doroszenkę, Myky-tę Szapowała). Współpracował również z wydawnictwem „Słowo" i czasopismem „Rada" (od 1913). Jednocześnie na Wydziale Architektury Uniwersytetu Kijowskiego wykładał historię kultury ukraińskiej (od 1919). W latach 20. był współtwórcą i uczestnikiem nieformalnego stowarzyszenia kijowskich poetów, tłumaczy i historyków literatury, nazwanych przez współczesnych neoklasykami. Brał udział w spotkaniach twórców i naukowców organizowanych przy WUAN (Ogólnoukraińska Akademia Nauk), prowadził wieczory poetyckie, występował ze swoimi utworami przed szeroką publicznością. W 1923 r. objął posadę wykładowcy ukraińskiej literatury na Uniwersytecie Kijowskim, prowadził również zajęcia w kijowskich szkołach średnich. Zerow zdobył w owym czasie uznanie i sławę, na temat jego wykła- 188 dów krążyły legendy, a sam poeta stał się jedną z najważniejszych postaci literackiej polemiki 1925-1928. Pierwsze artykuły Zerowa pjawiły się w pedagogicznym czasopiśmie „Switło" (1912) oraz w gazecie „Rada", gdzie regularnie zamieszczał recenzje. Z utworami poetyckimi wystąpił po raz pierwszy dopiero w 1917 r. Publikował w czasopismach „Literaturno-Naukowyj Wistnyk", „Żyttia j Rewolucija", „Czerwonyj Szlach", „Zoria". Za życia poety ukazał się tylko jeden autorski zbiór liryków Kamena (1924). Pozostałe tomy: Sonne-tarium (1948) - zbiór oryginalnych sonetów oraz tłumaczeń, Catalepton (1952), Corollarium (1958) - wiersze własne, przekłady, recenzje i listy, zostały wydane przez emigrację ukraińską. Na jego dorobek złożyły się dodatkowo podręczniki do literatury ukraińskiej: Nowe ukrajinśke pyśmenstwo XIX st. (1924), Wid Kulisza do Wyn-nyczenka. Narysy z nowitnioho ukraińskoho pyśmenstwa (1929), serie artykułów z historii i teorii literatury oraz cykle krytycznoliterackie (m. in. Ad Fontes, Jewropa - Proswita - Oswita - Liknep, Jewrazijskyj renesans i poszechonski sosny, Zmicnena pozycija oraz portrety twórców ówczesnej literatury). Zerow był również redaktorem antologii (Nowa ukrajinśka poezija, 1920, Słowo, 1923 - zbiór został wydany powtórnie w 1929 r. pod zmienionym tytułem Siajwo oraz Bajka i prytcza w ukrajinśkij literatuń XIX-XX w. 1931). Zasłynął także jako wybitny tłumacz z łaciny i języka francuskiego. Do najważniejszych wydarzeń translatorskich należy Antolohija rymśkoji poeziji (Horacy, Owidiusz, Wergiliusz i in. 1920). Przełożył również na język ukraiński Mazepą Juliusza Słowackiego (1926). W latach 30. był represjonowany w związku z fikcyjną sprawą SWU, zmuszony do porzucenia pracy wykładowcy i poszukiwania posady w Moskwie. Tam też został aresztowany (1935), uwięziony na Sołówkach (1936) i rozstrzelany. Larysa Szost 190 Skorpion Błogosławione dni mej wsi ojczystej, wołyńskiej ziemi czarnoziemne łono, i zapach pól, i wiatr ponad balkonem, kumkanie żab i nocnych ptaków świsty. A na uśpionych wód powierzchni szklistej już się odbija wczesny znak Skorpiona i Antaresu iskra mi czerwona jasno zapala się we mgle przejrzystej. Ruszając w podróż, okiem astrologa pytałem gwiazd wysokich, jaka droga prowadzi w dal i jakich losów zaznam... I gasły mi Skorpiona wróżby chmurne, a ręka Strzelca unosiła w górę swój srebrny łuk i była mi przyjazna. przeł. Józef Łobodowski Książę Ihor Ku niebu książę Ihor podniósł oczy i widzi: słońce ginie pod tumanem... - Ojczysta ziemio, tyś - za szołomianem! I czarny Diw żałobą serce mroczy. Ale nie zważa kniaź na śpiew uroczny: „Hej, ruską sławę przypomnimy ano... I pokażemy prosty szlak poganom do ponadmorskich pustek i uroczysk!" A Donu lubo-by zaczerpnąć w szłomy!... Dzielny władyko, strach ci nieznajomy; zagrają dźwięcznie gęśle wokół ciebie, ratując od niewoli i od zgonu. W strzemionach stanął. Koń kopytem grzebie i w nozdrza chwyta rześki powiew Donu. W stepie Wysoki, równy step. Wysokie rzędy mogił. I rozmarzona dal, co woła przez rozłogi ku murom greckich miast i tęsknym głosem dzwoni. Na widnokręgu widać mroczne cienie koni, namioty, wozy i scytyjskich tłum ratąjów. Z kłangorem głośnym ptactwo leci od wyraju, a z morza wieje wiatr, upalny, niecierpliwy. Lecz na cóż mi się zda ten klangor i porywy mocnego wiatru i ten bujny wzrost zieleni? Z jakąż radością serca wszystko bym zamienił na gwarny tłok przystani, morską dal bez kresu i na kamienny bruk starego Chersonesu! przeł. Józef Łobodowski Klasycy Wyście, śpiewacy, dawno ludzki wiek I życia zwykłe przekroczyli progi, A sława waszej ody i eklogi We mgle odwiedza Hadesowy brzeg. Już czarny żal i smętek niemy legł Na nasze brzegi, scytyjskie rozłogi... Po wiek już kres wam nie pozwoli srogi Oglądać kiedyś nasz północny śnieg. I wasz smak, słowo, kalokagatia Dla nas to szczyty niedosięgłe nijak W rozpaczy wiecznej nie przeżytych chwil. I jedna tylko pociecha poetom, Jedno odradza nasz surowy styl - To dźwięczne, jasne zaniknięcie sonetu. przeł. Tadeusz Hollender 192 III. ANEKSY Wybór tekstów krytycznoliterackich Bohdan Ihor Antonycz Poezja po tej stronie barykady* I Śmierć Franki w roku 1916 kończy przedwojenny okres literatury ukraińskiej, okres płodny w talenty, bogaty w wielkie nazwiska. Na ostatnie dziesięciolecie przed wojną przypada w Galicji okres tzw. „Młodej Muzy", będącej zresztą dość dalekim odpowiednikiem Młodej Polski. Poeci tej grupy już wtedy powiedzieli to, co mieli do powiedzenia i wyczerpali się niemal zupełnie. Większość z nich jeszcze żyje, ale albo całkowicie zamilkli, albo co najmniej porzucili lirykę. W powojennem życiu literac-kiem rola ich jest bardzo skromna, a wpływ nijaki. Dzisiejsza młodzież literacka odeszła od nich zupełnie i bliższe będzie dla niej nawet średniowieczne Słowo o pułku Igora niż ich smutki, gehenny i kosmiczne tęsknoty, podobnie jak dla współczesnego pokolenia polskiego bardziej zrozumiały jest Kochanowski, niż młodopolszczyzna. Czołowy poeta „Młodej Muzy" Piotr Karmański (ur. w roku 1878), którego twórczość charakteryzują już same tytuły jego przedwojennych tomów: Oj Mu smutku, Błędne ognie i Płyniemy po morzu ciemności, po wojnie wydał w Brazylii, dokąd wyje- * We wszystkich czterech tekstach tego rozdziału pisownia nazwisk została zachowana zgodnie z pierwodrukiem (przyp. red.) chał, mało komu znany zbiorek z czasów wojny: O cześć i wolność (1923), w którym próbuje uderzać w wieszcze tony. Potem ogłosił w czasopismach szereg pięknych wierszy na tematy brazylijskie. Od dłuższego czasu milczy, a opublikowane w ostatnich miesiącach dwa czy trzy wierszyki są niestety słabe. Najpopularniejszy i najpłodniejszy poeta tej grupy Bohdan Lepki (ur. 1872), piewca cichej melancholii i jesieni, autor tomików: Nad rzeką, Jesień, Listeczki padają, Na obczyźnie, Z głębiny duszy, Poezjo, pociecho jedyna, Z nad morza, Dola, po wojnie dorzuca do nich tylko zbiorek Słota (1926) z banalnym leitmotywem: Deszcze, słota, I błota. Nigdzie ni fiołków, ni róż Nie znaleźć już. Wasyl Paczowski (ur. 1878) po trzech przedwojennych tomikach: Rozsypane perły, Na stoku gór, i Ładzie i Marzannie ogień mój drukuje tylko kilka fragmentów z poematu w stylu dantejskim Marek przeklęty. Również zamilkli dwaj ich młodsi koledzy. Ostap Łucki (ur. 1883), autor zbiorku W takie chwile, jeszcze jeden liryk jesieni, poświęcił się wyłącznie działalności gospodarczej i politycznej. Stefan Czarnecki (ur. 1881) przez pewien czas kontynuował łepkowską poezję jesieni i melancholii (w tomikach W godzinie zadumy, W godzinie zmierzchu i Smutni idziemy), ażeby przerwać ją już przed kilkunastu laty. Wreszcie w związku z „Młodą Muzą" pozostaje twórczość liryczna Michała Rudnickiego (ur. 1889), znanego bardziej z długoletniej działalności krytycznej. Jego nieliczne wiersze rozrzucone po czasopismach, skąpe w słowa, pozbawione bezpośredniości, niepokojące w swem przeintelektualizowaniu, jak gdyby misterne, ale sztuczne kwiaty, robią wrażenie podobne do obrazów widzianych przez zielonawe szkło akwarium. Zebrane w bibelocikowym tomiku Oczy i usta liryczne szkice mową niewiązaną, to w najszlachetniejszym tonie kameralnym ściszona tłumikiem rozwagi erotyka mądrej jesieni. Drobne i koronkowe poezje Rudnickiego reprezentują niewątpliwie wysoką klasę pisarską. W płomieniach wojny, w okopach i marszach otrzymało poetycki chrzest nowe pokolenie. Wydawane w latach 1915-1918 czasopismo strzeleckie „Szlachy" (Drogi) wprowadziło w świat szereg nowych nazwisk. Pisarze tej generacji przeżyli wiele i wiele widzieli, zdobyli olbrzymi zasób doświadczeń, a jednak ma się wrażenie, że nie dali tego, czego by można się od nich spodziewać. Właściwie i oni są już obecnie skończeni, i oni -niestety - przedwcześnie odśpiewali swoją pieśń. A nie była ona zbyt górna. Raczej przeciwnie, wyniki są niewspółmierne do wysiłków, talentów i możliwości. Od dłuższego czasu skupiają się obok wydawnictwa „Czerwona Kałyna" (Czerwona Kalina - jeden z symboli strzeleckich) i tak można by ich nazywać. Główny swój wysiłek skierowali na powieść wojenną. Do poezji formalnie nie wnieśli nic nowego (trzeba to otwarcie powiedzieć), co najwyżej pewne motywy i nastroje związane z wojną, choć i jej obrazu nie potrafili nam w całej mocy zasugerować. Z małemi wyjątkami zostali całkowicie obcy wobec nowych prądów i zdobyczy formalnych. Najzdolniejszym poetą tego pokolenia jest Al[eksander] Babij (ur. 1897), próbujący swoich sił niemal we wszystkich rodzajach literackich, oczywiście ze skutkiem nierównym. Głównym jego utworem jest poemat wojenny Huculski Kuriń, pisany zmiennym rytmem i różnemi miarami wierszowemi o nieprzeciętnej sile wyrazu. Wydał też kilka tomików liryki, jak Nienawiść i miłość, Poezje, Za złudą szczęścia. W istocie swej miękki i melancholijny, targany sprzecznemi uczuciami przerzuca się z motywu na motyw, z nastroju w nastrój, szukając na kamertonie tonu najbardziej swego własnego, jedynego. Właściwie Babij dotychczas nie znalazł siebie i może już nigdy nie znajdzie. Mimo bogatego dorobku we wszystkiem, co napisał, tkwi piętno czegoś nieskończonego. Popularnym pieśniarzem strzeleckim jest Roman Kupczyński (ur. 1894), którego melodyjne wiersze stały się własnością ogółu, przechodząc z ust do ust, jak poezja ludowa. Kilka mocnych utworów, rozrzuconych po czasopismach, dał Mikołaj Matwijów-Melnyk (ur. 1893), wybitniejszy jako nowelista. Wierszyków na wszystkie święta i uroczystości w roku dostarcza Jerzy Szkrumelak. Nieco później dokonuje się we Lwowie pierwsza próba stworzenia grupy poetów programowo katolickich. Przybierają sobie nazwę „Logos" i skupiają się koło miesięcznika „Postup" (Postęp), który od r. 1930 już nie wychodzi. Z jego upadkiem zamilkła właściwie i działalność grupy, której rezultaty są mniej niż skromne, a mówiąc szczerze - żadne. Istotny twórca i czołowy jej przedstawiciel Orest Petrijczuk (Mikołaj Moch) rozpoczął i zakończył swoją twórczość jednym tomikiem O tem, co kocham. Zebrane w nim wiersze miłosne nie są pozbawione pewnej świeżości, a nawet formalnych osiągnięć. Obecnie występuje ich autor jako niezwykle interesujący krytyk. Najpłodniejszym członkiem grupy jest Wasyl Limnyczenko. Naj- 196 197 wybitniejszy jednak ukraiński pisarz katolicki ks. Gabrjel Kostelnyk (ur. 1886) znajduje się poza grupą. Niestety w jego twórczości właśnie nieliczne wiersze są częścią słabszą, natomiast o wiele poważniejsze wyniki osiągnął on w zakresie dramatu, prozy filozoficznej i krytyki. Równocześnie coraz silniej poczynają działać na Galicję wpływy sowieckie. W miarę ich wzrostu następuje radykalizacja niektórych pisarzy, do czego przyczynia się planowa polityka („opieka") sowieckich sfer rządzących i ich przedstawicielstwa dyplomatycznego. Pierwszy za nowemi hasłami idzie Wasyl Atamaniuk (ur. 1897), po nim Wasyl Bobyński (ur. 1898). Obaj wyszli z szeregów strzeleckich i współpracowali przez pewien czas z resztą pisarzy tego pokolenia. W tym okresie odznaczyli się obydwaj jaskrawą erotyką, ażeby od niej przez ogólną rewolucyjność przejść do zdecydowanego komunizmu. Atamaniuk, który dość wcześnie wyjechał do Sowietów, dał szereg tomików, jak Zasmucone Floary, Czary miłości, Fale życia, Październik, Galicja, przekłady z poezji żydowskiej, ale mimo wszystko nie zajął niemi wybitniejszego stanowiska ani w poezji galicyjskiej, ani w sowieckiej. Bobyński (zbiórki Noc miłości, Tajemnica tańca, poemat Śmierć Franki, przekłady z Rimbauda) to literat świetnie władający kunsztem wierszopisarskim, ale pretensjonalny i chłodny, któremu nie pomogły zastrzyki ani pornografii, ani rewolucyjnego patosu. Po pewnym czasie wezbrała prawdziwa fala poputnictwa, którego organem stał się miesięcznik „Nowi Szlachy" (Nowe Drogi) wychodzący we Lwowie przez cztery lata 1929-1932 w grubych tomach. Czołowi jego poeci to Jan Kruszelnicki i Awenir Kołomyjec. Pierwszy, pracowity, wielomówny i wodnisty, drugi student teologii, drwiący z religii. Ale obok poputników przychodzą do głosu i prawdziwi pisarze proletariaccy. Jeszcze przedtem Bobyński zakłada pismo „Wikna" („Okna" 1928-1932), które nabiera zdecydowanego charakteru zwłaszcza dzięki Stefanowi Tudorowi. Właśnie Tudor jest najwybitniejszą indywidualnością wśród komunistycznych i komunizujących ukraińskich] literatów w Galicji. Jedyny wśród nich prawdziwy marksista, wygimnastykowany na dialektyce Engelsa i Plechanowa, bo Bobyński to pozer, a Kruszelnicki nudny gaduła. Również ciekawe są eksperymenty formalne Tudora, choć silniej zaznaczyły się one w prozie. W ostatnim czasie fala poputnictwa gwałtownie się przerwała. Oba miesięczniki upadły, Kruszelnicki, a nieco wcześniej Bobyński, wyemigrowali do Charkowa, a inni zniknęli z widowni jak kamfora. Wreszcie występuje najmłodsze pokolenie. Najpierw powstaje krótkotrwała grupa Listopad (1929), w której ścierają się jeszcze tendencje nieco sentymentalnego epigonizmu strzeleckiego, z nowszemi, bardziej określo-nemi prądami. Po jej rozbiciu ruchliwsza i bardziej wartościowa część członków powiększona nowemi siłami, stwarza sobie organ w miesięczniku „Dażboh", który wychodzi od jesieni 1932. Zasadniczą cechą ich jest pewien młodzieńczy romantyzm, co uwidacznia się już w samej nazwie. Skala formalna niezwykle szeroka, od zwartego sonetu i melodyjnej strofy do dadaistycznych konstrukcyj słownych, na zasadzie asocjacji fonetycznej. Metafora wyraźnie nowoczesna. Ci młodzieńcy z płonącemi oczyma, niespokojni, nerwowi, wielbiący zdrowie i tężyznę, witają w wierszach swych drogi niewiadome, życie nieznane, dni burzliwe, cele więzienne, miasta barwne i księżyce nad koniczyną. Najwybitniejszym z nich jest Bohdan Krawciw (tomiki Droga, Promienie i Sonety i strofy), może najlepszy wyraziciel ideałów, dążeń i niepokojów współczesnej młodzieży ukraińskiej. O poszczególnych indywidualnościach będzie można mówić dopiero po pewnej ich ewolucji. Jak w każdej grupie są i tutaj maruderzy, którzy oczywiście po jakimś czasie odpadną. Zresztą i poza nią pojawiają się w ostatnich latach świetne talenty o podobnem nastawieniu psychicznem. Możliwe, że stoimy w przededniu nowej szkoły neoromantyków. Pozatem widzimy liczne talenty nie należące do żadnych grup, jak J[erzy] Kosacz, świetny i żywiołowy talent poetycki, znany też jako pierwszorzędny nowelista. II Poezja emigracyjna rozwija się mniej więcej równolegle do galicyjskiej, choć posiada swoje własne, nawet bardziej jednolite i wyraźniejsze oblicze. Z jednej strony, prędzej przyswoiła sobie formalne zdobycze nowej liryki naddnieprzańskiej, co przyszło jej łatwiej ze względu na bliższą łączność językową1, z drugiej - pozostała bardziej zamknięta i niedostępna dla wszelkich obcych wpływów ideowych, ograniczając się wybitnie pod względem treściowym. Dwa są zasadnicze jej motywy, a mianowicie: zrozumiała tu tęsknota za utraconą ziemią ojczystą, dominująca zwłaszcza u starszych pisarzy i rozlewający się szeroką rzeką historyzm. Ostatni wypełnia dobre trzy czwarte emigracyjnej produkcji wierszowanej. Przytem rzecz charakterystyczna, że skierowuje się on przede wszystkiem do czasów najdawniejszych, a więc do średniowiecza, do Rusi Waregów i Słowa ' Ukraiński język ziem zachodnich (nawet inteligencki i literacki) i język ziem wschodnich posiadają znaczne różnice, które dopiero teraz są wyrównywane. 198 199 o pułku Igora. Tak popularna niegdyś romantyka kozacka straciła znacznie na sile atrakcyjnej, a niekiedy nawet bywa zwalczana jako wyraz tzw. „prowansalstwa". Motywy z historii obcej zdarzają się, ale oczywiście rzadziej, przyczem również z tendencją ku średniowieczu. Ten historyzm rozpada się na dwa odłamy: jeden bardziej liryczny, bezpośredni, rozśpiewany (Darahan, Olżycz) i drugi - bardziej historiozoficzny, pogłębiony, posęp-niejszy (Stefanowicz, Małaniuk). Emigracja posiadała początkowo swoje własne czasopisma literackie: „Wesełka" (Tęcza, 1922-1923) w Kaliszu, „Nowa Ukraina" (1922-1928) w Pradze, pominąwszy drobne efemerydy. Nie zaznaczyły się jednak one silniej w ogólnym ruchu literackim. Pisarze emigracyjni skupiają się przede wszystkiem w lwowskim „Literacko-Naukowym Wistnyku"2). Ten najpoważniejszy w ogóle ukraiński miesięcznik, założony jeszcze w r. 1898 przez Frankę i historyka Hruszewskiego, od r. 1922 redagowany przez Dymitra Doncowa wychodzi obecnie (od stycznia 1933) pod skróconą nazwą „Wistnyk". Działalność Doncowa zaznaczyła się niezatartemi śladami w ukraińskiem życiu literackiem. Cała młodsza poezja emigracyjna wywodzi się z niego, a i na niektórych pisarzy galicyjskich wywarł on znaczny wpływ (Babij, najmłodsi). Wypowiedział on wojnę wpływom rosyjskim i zakorzenionemu kultowi rosyjskości, prowincjonalizmowi, miejscowemu prowansalstwu, rutynie, szablonowi, kataryniarstwu, łatwiź-nie, sentymentalizmowi i tradycyjnemu „miękkiemu sercu" i prowadzi ją bez przerwy z niesłabnącym rozmachem. Ze starszych poetów, których główna część twórczości przypada na okres przedwojenny, znaleźli się na emigracji O[łeksandr] Ołeś (Aleksander Kandyba, ur. 1878), Spirydion Czerkasenko (ur. 1876), a przez pewien czas Mikołaj Worony (ur. 1871) i Włodzimierz Samijłenko (1864-1925). Dwaj pierwsi jeszcze tworzą i dają rzeczy na wysokim poziomie, choć w dziedzinie poezji do osiągniętych dawniej wyników nie wnoszą nic nowego. Ton ich twórczości nostalgiczny i przeważnie bolesny (tomiki Olesia: Obczyzna, Komu opowiem boleść swą). Wkrótce zjawia się na widowni pokolenie wojenne, chronologicznie odpowiadające galicyjskiej grupie strzeleckiej, rozpoczynające swą twórczość przeważnie w obozach internowanych. Pierwszy z nich wybija się Jerzy Darahan, przedwcześnie 2 Słowo „Wistnyk" jako nazwa czasopisma odpowiada polskiemu „przeglądowi" lub francuskiemu „revue". 200 zmarły na gruźlicę (1894-1926). Wydany w Pradze w r. 1925 tom Sahaj-dak o niepospolitem pięknie i wdzięczności słowa zawiera w sobie wszystkie pierwiastki, które następnie rozwijać będzie reszta emigracyjnych poetów: sugestywny historyzm, Waregowie, dziki step, słoneczny Dażboh, nastroje wygnańca. Aleksy Stefanowicz (ur. 1900) pisze z trudem, walczy z opornym akcentem, pogłębia natomiast myśl, posiada dłuższy oddech, otwiera historiozoficzne perspektywy (tragizm wielkiej przestrzeni, kraina między Wschodem a Zachodem, „krzyż" dróg), daje poematy bryłowate i mocne (np. Krzyż) obok tego jesień stylizowana również na sposób historyczny, pogański, w brązie i brokatach. Natomiast czysta liryka nie udaje się autorowi. Tendencje obu poprzednich doprowadza do najlepszego wyrazu Eugeniusz Małaniuk (ur. 1897 w stepowej Ukrainie, były oficer, inżynier, mieszka obecnie w Warszawie), najwybitniejszy poeta ukraińskiej emigracji. Debiutuje razem z dwoma innymi w wspólnym tomiku Ozimina (Kalisz 1923). Potem następują trzy dalsze zbiory: Sztylet i stylos (1925), Herbarz (1926) i najlepszy Ziemia i żelazo (Paryż 1930). Z początku częste są motywy osobiste, tendencje konstruktywistyczne (Poeta - motor! Poeta - turbina!), egzotyka, wśród której wyróżnia się przepiękny wiersz miłosny z Tahiti i Gauguinem. Stopniowo przezwycięża to wszystko historyzm ze szczytowymi „Waregami". Wiersz Małaniuka - to przeważnie twardy jamb, często szorstki. Jako indywidualność twórcza Małaniuk zbliża się najbardziej do słynnego rosyjskiego poety Mikołaja Gumilowa (rozstrzelanego przez bolszewików). I o ukraińskim poecie powiedziano: „takich jak Małaniuk my nie oceniamy, a rozstrzeliwujemy". Stylizatorem języka, zapatrzonym w dawne czasy jest Jerzy Łypa (ur. 1900), wybitniejszy jest raczej w prozie (zbliżający się w jej charakterze do Berenta). Również wybitniejszy w prozie jest Leonid Mosendz (w Pradze), autor kilku pięknych poematów fabularnych o tematach przeważnie z historii obcej. Najmłodszym i najświetniej zapowiadającym się poetą z tej grupy jest Oleg Olżycz, (Oleg Kandyba, syn poety Ołesia, ur. 1907, asystent antropologii w Pradze) również śpiewak tematów historycznych, a nawet prehistorycznych, zbliżony może najbardziej do Darahana melodyjnością wiersza i bezpośredniością wyrazu, pokrewny nastrojami lwowskiej młodzieży poetyckiej. Od tych poetów odbijają się autorki Natalia Liwycka-Chołodna i Helena Teliha w Warszawie. Z poetów Bukowiny można wymienić Włodzimierza Kobylańskiego (1895-1919), liryka o typie i losie Lieberta - a dalej przebywających obec- 201 nie w Sowietach Dymitra Zahuła (ur. 1890, tomiki: Z zielonych gór, Nasz dzień, Motywy, przekład Fausta) i Mikołaja Marfijewicza, autora poematu o opryszku Mikołaju Szuchaju. Na Zakarpaciu wybijają się: lewicowy Wasyl Grendża-Doński i katolicki Zoresław. Dmytro Doncow Od epigonizmu do samodzielności. Nowe prądy w literaturze ukraińskiej' Szewczenko i Franko, nacjonalizm i socjalizm - takie były w przeddzień rewolucji sztandarowe nazwiska i programowe hasła dwóch głównych, zwalczających się prądów w literaturze ukraińskiej. W nieco chaotyczny, a pod względem narodowym mętny „socjalizm" szerokim akordem wdzierały się pierwsze melodie nacjonalizmu: w miejsce słów: „dla ludzkości" - pojawiły się wyrazy „dla własnego narodu". Rewolucja pomieszała z początku wszystkie karty, zasypała wszystkie ścieżki, stworzyła zamęt. Nowych „dwunastu" apostołów Rosjanina A. Błoka odsłaniało bezbrzeżne jakoby perspektywy, w których mogły się zmieścić obok siebie - i patriotyczno-błękitna Ukraina i „wiatr od Wschodu" i eurazyjski renesans, zarówno miękkość stepowych dum o wyzwoleniu, jak i twardy hymn Internacjonału. Jak po 1863 r. (zniesienie pańszczyzny), tak wydaje po 1917 r. żyzna ziemia ukraińska całą plejadę ciekawych i niepospolitych talentów w poezji i prozie, pełnych rozmachu, siły ekspresji i żądzy twórczości. Lecz krótko trwało upojenie. Prędko bowiem Janus rewolucyjny pokazał i swe drugie, groźne oblicze, oblicze mesjanizmu moskiewskiego... Już w 1919 r., kiedy na ostrzu bagnetów bolszewizm rosyjski przyniósł swą ewangelię na Ukrainę, pisał wybitny krytyk ukraiński B. [W.] Koriak: „Były ksiądz Pietrof „Sygnały" 1934 nr 4/5, s. 3-4 * Jest to druga część artykułu Doncowa, poświęcona literaturze ukraińskiej, w której autor omawia okres najnowszy: 1918-1928 (przyp. red.) 202 jeździ po Ukrainie i wygłasza odczyty o duszy narodu rosyjskiego"; poeci rosyjscy śpiewają o Pugaczowie i Razinie: Rassija- Sfinks Rassija - Messija griaduszczawo dnia Dlaczego Sfinks? Dlaczego Mesjasz? Dlaczego Rosja? Pytać się nie wolno. Nie wypada. Niebezpiecznie. Bo to - idea religijna, to dogmat... Ale jakiż jest los Ukrainy? Czy istnieje ona, czy też jej nie ma? Czy przyjdzie do niej własny jej Mesjasz? Z podobną bezradnością w obliczu zbombardowanego Kijowa stoi Tyczyna, jeden z najwybitniejszych liryków nowej Ukrainy: I Biełyj, i Błok, i Jesienin, i Klujew:1 Rosija, Rosija, Rosija moja!2 ... Stojit' storozterzanyj Kyjiw, I dwista rozipjatyj ja... Uderzenie było tem straszniejsze, że rewolucja prędko się skończyła, mesjanizm zaś rosyjski - został się, przybierając z czasem formy osławionego nep'u [Nowa Ekonomiczna Polityka]. Słowa straciły dawny dźwięk, partia proletarjatu stała się partią nowych mieszczuchów, podniósł głowę kurkul (zamożniejszy wieśniak), z pudła - wyskoczył przed sowieckim Faustem ordynarny sowbur (sowiecki „burżuj")... Wczorajszy bunt zastąpiła „federatywna" nuda, dławiąca jak mgła. Z tej to mgły zaczęła szukać wyjścia spłoszona ukraińska myśl narodowa, która oczekiwała od rewolucji czegoś zgoła innego. Odróżnić można cztery główne kierunki tej myśli (o ile odbijały się one w piśmiennictwie). Pierwszy to rallies, t.j. ci, którzy przystąpili do nowej wiary, do komunistycznego bractwa, łudząc się mimo wszystko nadzieją pogodzenia dwóch obcych sobie mesjanizmów: buntowniczego stepu z „betonowym" urbani-zmem poezji trzeciej międzynarodówki. Ten kierunek wydał - w początkach swego istnienia ciekawe postaci Tyczyny, W. Poliszczuka, Sosiury -w poezji, Pidmohylnego, Bożka - w prozie, wprowadzając do piśmiennictwa ukraińskiego wiele nowego: patos olbrzyma, który zrzucił kajdany, zuchwalstwo Prometeusza, a także kult twardej pięści i twardej duszy, któ- 1 Znani poeci-patrioci czerwonej Moskwy. 2 Błąd autora lub tłumacza. Wers brzmi: Rosije, Rosije, Rosije moja! (przyp. red.) 204 ra się czuła powołaną do tworzenia w świecie chaosu i z chaosu świata. Nie można na przykład nie odczuć w niektórych poematach Sosiury - przeplatanego ukraińskim liryzmem surowego rytmu Marsylianki; nie dojrzeć bohaterów Jacka Londona w niektórych postaciach Pidmohylnego, szerokości twórczej w „kosmicznych" fantazjach Tyczyny. Wszystko to działo się na tle okropności wojny narodowej i społecznej. Było porywem obudzonej nagle duszy narodu, chcącej stworzyć nowy, własny ośrodek dla swej rozpętanej energii. Lecz tak było tylko z początku. Im dalej od r. 1919, tem bardziej zachwyt chwilowy opadał. Z jednej strony widniała twarz rosyjskiego mesja-nizmu, która nagle wyłoniła się spod pięknej maski rewolucji, i zabijała wszelką nadzieję, by kiedykolwiek narodowa dusza ukraińska sprzymierzyć się z nim mogła; z drugiej strony rozbrzmiewały reminiscencje staroświeckiego, zniewieściałego sentymentalizmu, przerażonego krwawą otchłanią, odsłoniętą w 1917 r.; a wreszcie rozlegał się protest wsi przeciw cynicznej ideowej (i politycznej) dyktaturze miasta. Przeciw nowemu dyktatorowi (w postaci nepmana) protestuje Sosiura, nawołując do nowej rewolucji socjalnej. Nie rozumie się on na subtelnościach marksowskiej dialektyki, ale patrząc na pasożytnicze miasto sowieckich spekulantów, które dławi i dusi jego wieś, woła: Ja ne znaju, chto koho moroczyt', Ałeja-b nohana znowu wziaw, I strilaw by w kożdi żyrni oczy, W kożde'b boa i manto strilaw! ¦•' Nienawiścią do obcego im miasta owiane są też poezje innych pisarzy (Masenka, Falkiwskiego, Sajka). Nie odczuwają oni zupełnie, jak się zdaje, „bogactwa" nowych form życia, znając tylko jedną pieśń - pieśń lęku przed miastem. Owo „czerwone" miasto zawiodło oczekiwania zrewoltowanej Ukrainy; step nie podjął jego hymnu: 0 zori wy moi! - Ja ne pro was spiwaju, De nebo w dymariach, mow synij papireć, Nad zawodskym hudkom peczal moja konaje 1 poezija moja z Czerwonym Oktiabrem... (Sosiura) 205 Tragiczniej ujmuje problem chybionej rewolucji Tyczyna. Gdy jednak u innych przyczyną odwrotu była niemożność pogodzenia nieskrystalizo-wanej jeszcze idei własnej, narodowosocjalnej rewolucji z wypaczonym urbanizmem i mesjanizmem sowieckim - to u Tyczyny działała inna jeszcze przyczyna: zastarzała zniewieściałość ukraińska, nie przygotowana, ażeby wystąpić czynnie w straszny dzień dies irae. Ne Zews, ne Pan, ne Hołub Duch, -Łysz soniaszni klarnety Na wik ja wznaw, szczoty ne Hniw Łysz soniaszni klarnety! - oto jego program! Nie Bóg gniewu, nie Zeus, bo tego się lęka; - nie Pan, bo nie mając w sobie pierwiastka dionizyjskiego, uwierzył poeta w legendę o śmierci wielkiego Pana, przyjaciela Dionizjusza, wcielenia zwierzęcej woli życia; nie „Gołębica-Duch", bo brak mu odwagi wmieszania się w twórczy proces chaosu... Tyczyna opiewa wprawdzie federację (planet) w „kosmicznej orkiestrze", na ziemi jednak rewolucja przeraża go. W każdym zaś razie nie tak ją sobie wyobrażał. Widział ją w marzeniu, jako jasne przyjście narzeczonej: Odczyniajte dweri, Nareczenajde! Odczyniajte dweri -Hołuba błakyt'! Odczynyły dweri -Horobyna nicz! Odczynyły dweri -Wsi szlachy w krowy... Dla Tyczyny socjalizm we krwi jest okropnością. Tylko Rosjanin Błok ujrzał na czele zwycięskiego marszu bolszewickiej rewolucji - prowadzącą ją w „białym wieńcu z róż" postać Chrystusa. Tyczyna nie dostrzega tam postaci Zbawcy. Chrystus zmartwychwstał? - dziwi się jego „skorbna maty", i odpowiada: Ne widaju, ne znaju... Ne but' nikoły raju U cim proklatim kraju, - 206 kraju zalanym krwią męczenników... Nie było tu wyjścia. Nie mogąc organicznie połączyć miłości do kraju z miłością „do wszystkich", z internacjonalizmem - Tyczyna łączył je mechanicznie, starał się przekonać, iż lubyty swij kraj ne je złoczyn tylko wtedy koty ce dla wsich, i tworzył w dalszym ciągu quasi światowo-rewolucyjne fantazje, ale nie zniszczył tem ostrej dysharmonii swej głęboko poetyckiej duszy, nie znalazł wyjścia spośród przeciwieństw. Znaleźli je inni, a przynajmniej tak im się zdawało. Byli to tak zwani „blaszani" rewolucjoniści, ci, którzy fanfarami sztucznego patosu pragnęli stłumić w sobie wyrzuty sumienia, zwątpienie, a może i - zarodki buntu: Walferjan], Poliszczuk, Pyfypenko, Falkiwskyj i inni. Dotychczas akcentują oni „przyjęcie" przez siebie rewolucji - są poetami „walki klasowej" i „hegemonii proletariatu". Ci i tak zwani „Płużanie" („Płuh" - włościańsko-komunistyczne ugrupowanie literackie) - dużo zrobili dla techniki wiersza i noweli, wnosząc w nie barwy jaskrawe, ale i oni tylko pozornie znaleźli rozwiązanie zagadki Sfinksa, która złamała Tyczynę. Przyjęcie rewolucji w jedynie dozwolonej formie socjalnego mesjanizmu moskiewskiego wypaczyło charakter jego ukraińskich wyznawców, a z ich twórczości „żelaza i betonu" uczyniło szablon. Zamiast bezpośredniości przyszedł frazes; odczuwa się brak dynamiki, wewnętrzną próżnię, niejasność nastroju i idei -którym to brakom nie mogą już zaradzić hymny na cześć proletariatu i jego „ciężkiej dłoni", ani wulgarny język, zabijający wszelki liryzm... Jeśli zechcemy szukać przyczyny upadku tego patosu i liryzmu, to - nawet podług opinii oficjalnej krytyki czerwonej (Tiwereć, Dołęga) - leży ta przyczyna w niemożności całkowitego przyswojenia sobie komunistycznego na świat poglądu. Dla tej obcej doktryny zabrakło w duszy ukraińskich autorów, nawet z grona rallies - ognia i siły przekonania, szczerego zachwytu. Patos rewolucji październikowej - czytamy w charkowskim „Czerwonym Szla-chu" - zginął i pozostanie martwy, „dopóki rewolucja nie przejdzie w naszą krew", nie połączy się z nią organicznie, na co słaba nadzieja... Okazało się, że cała świetność oficjalno-komunistycznej („blaszanej") literatury na Ukrainie do r. 1923 była niczem innem, jak piekielnem fill up jazzbandu, po którem następuje nagła przerwa albo... koniec koncertu. 207 Cóż przyszło wówczas do głosu? - Przyszedł odwrót od .społecznych tematów w ogólności albo ograniczenie ich ujęcia, jako problematów ściśle socjalnych - zostały tylko postulaty „równości" i „braterstwa", bez hasła „swobody", bez mrzonek o własnym Mesjaszu. Tak więc jedni powrócili do przyrody, do erotyki, do wsi, gdzie są bławaty, gaje, złote żyta i złoty smutek, a nie ma przeklętej problematyki czerwonego miasta. Drudzy - do „klasowego" naturalizmu, gdzie twórczość nie wykracza poza granice fotografowanej rzeczywistości, do reporterki i felietonu (Iwczenko, Kosynka, Kopyłenko), do pesymizmu a la Czechów (Pancz, Hołowko), do minionych etapów estetycznych i społeczno-ideologicznych kategoryj. Zamilkły grzmoty rewolucji, nastąpiła moralna demobilizacja, powrócono do „konkretnych tematów dnia powszedniego", do „poezji budownictwa", do rzeczy dalekich od romantycznego turkotu epoki wojny domowej. Brak wyraźnej ideologii, ograniczenie tematyki i powrót do naturalizmu w formie -oto do czego doszła ta grupa pisarzy, o których mowa. Zbliżona jest do nich inna grupa, tak zwani „neoklasycy" (M. Ryl-ski, Zerow, Filipowicz i in.). O ile pierwsi za wszelką cenę trzymali się programu socjalistycznego, to neoklasycy - świadomie i otwarcie (w granicach dozwolonych cenzurą bolszewicką) - odwracają się od tego sztandaru. Ich twórczość nie daje się poniżyć do produkowania niesmacznych utworów agitacyjnych. Nie uganiają się za sztucznym patosem, oni - epikurejczycy o dużej kulturze literackiej i umysłowej, którzy wśród komunistycznej zimy marzą o pysznem twórczem lecie restauracji. Składając daninę duchowi czasu, śpiewają wprawdzie chwałę milionom, które idą Szczob świt w ostannie rozkołot' Na tak i ni, nabiłe i czerwone (Rylski) - ale wolą, by skończyła się nareszcie walka między tak i nie, by można już było odpocząć na jednej, albo na drugiej poduszce. Marzą o idylli, o przyrodzie, o wędce, kiedy to znów można będzie „wodom kryształowym" oddać swij naboliłyj sum i sławu hirku i bezsyla dum 208 Naprężone nerwy domagają się spokoju oswobodzenia od niepewności strasznej epoki, toteż „neoklasycy" uciekają w zaciszny kątek własnej -wysoce artystycznej - fantazji, gdzie poeta smakuje „samotnyj med" helleńskiego morza albo namiętnie wdycha „dałeku wohkist' Donu"... Nie odrzucają namiętności, a jeżeli nie zamykają też oczu na ponęty grzechu, to nie myślą o grzechu, co chce nową wywalczyć etykę: przyjmują przykazania, bo im surowsze są one, tem słodziej łamać je epikurejczykowi, pragnącemu nie rozbijania tablic, lecz osobistej rozkoszy. Potrzebie rewolucyjnej epoki przeciwstawiają kult rubensowskiego zdrowia i klasycznego zrównoważenia. Są to prorocy epoki intelektualistycznej, która nadchodzi w zmiennej rzeczy kolei po czasach emocyjnych. Kochają Europę, bo ma ona styl i kulturę - kochają życie twarde, bezlitosne, piękne. Odznaczają się nową tematyką, szukają wzorów w starożytnej Helladzie i Rzymie, w dobie skrystalizowanej, wysokiej kultury staroksiążęcej Rusi. Szczególną wagę kładą na formę, starannie odmierzoną w rytmie, drobiazgowo dostosowaną w kolorystyce, wyrafinowaną w słowie. Jest w niej odblask całego poglądu na świat „neoklasyków", zawzięcie zwalczanych przez krytykę oficjalną. Czują się niby wśród strasznych zwiriw ze smichom złym i radym, wiedzą, iż u tego tłumu zwierzęcego - u hłybini oczej nimych tait'sia hniw tysiaczolitnim hadom, -"ale mają nadzieję okiełznać potwora kulturą własną i swego starego kraju, która wchłonęła już dość hord koczowniczych... Tak po swojemu rozwiązywali neoklasycy straszny dylemat: „nacjonalizm czy obcy internacjo-nalizm", dylemat, przed którym kapitulowali „blaszani" rewolucjoniści i -Tyczyna. Ale nowa literatura ukraińska wydała także zastęp ludzi zupełnie odmiennych, którzy chociaż komuniści - nie zamykali się w osobistym epiku-reizmie, ani też nie starali się przezwyciężyć nacjonalizmu przez interna-cjonalizm, tylko śmiało podnieśli sztandar własnego mesjanizmu. Reprezentacyjną postacią tej trzeciej grupy jest może najbardziej utalentowany wśród młodych pisarzy ukraińskich (i wyklęty przez partyjny synhedrion) My koła Chwylowyj. 209 Chwylowemu obcą była i „neoklasyczna" filozofia emerytów, i trom-tadracki frazes świeżych (przeważnie) wyznawców komuny. Był on wcześniej, z dawna rewolucjonistą i wtedy komunistą. Tamci mogli o rewolucji zapomnieć dla komunizmu, w połączeniu chociażby z nep'em i z kultem Rosji, z nowem komunistycznem mieszczaństwem - w życiu powszedniem i w ideologii. Chwylowyj przeklął to nowe mieszczaństwo w imię nowej, nieznanej rewolucji, do której pchnęła go nie tyle może bolszewicka doktryna, ile poezja buntu, rozmachu zmartwychwstałego narodu. Opowiadał się za rewolucją z odrazy do filisterstwa, z pogardy do nowego bolszewickiego mieszczaństwa, które opisuje z niezrównanym sarkazmem w Synich Etiudach i w Oseni, stanął w opozycji do oficjalnego komunizmu. Patrząc na sowiecki „raj", Chwylowyj z tęsknotą wspomina o wybuchu 1917 r., który się nie powtórzy... Wyrósł on ponad prowincjonalny patos „błękitnej Sabaudii" (tak nazywa Ukrainę), bo nie ma w niej twórczego „okrucieństwa północy". Dlatego pogrąża się w ideologii tej północy, w romantyce wielkiego miasta. Ale równocześnie ogarnia go (jak Gogola) lęk przed „siłą moskiewską, olbrzymią i fatalną", pod której łapą dusiła się jego Ukraina. I wtedy znów wywołuje w pamięci swej epokę wojny domowej i powstań, kiedy po lasach ukraińskich błąkały się „cienie średniowiecznych rycerzy", śni o Połtawie, o Mazepie... W jego nowelach (oprócz satyry na sowieckie Dziś) - rozbrzmiewa romantyczna tęsknota za własną potężną ideą narodową za tem twórczem „okrucieństwem", które ratuje zniewieściałe narody, czyni je panami życia i innych narodów. Przejął od Szewczenki nie tylko (dozwolony przez Moskwę) „bunt" socjalny, ale i proskrybowane polityczne „samostijnyctwo"; mówi o „odrodzeniu młodej nacji", nie tylko zaś jej proletariatu; pragnie obudzić w narodzie „wolę i przywrócić mu zatraconą w ciągu wieków fanatyczną wiarę we własną piękną przyszłość". Dopomóc w tem ma młode piśmiennictwo ukraińskie, którego zadaniem jest nie „przyprzęgać się od tyłu do jakiegoś obcego wozu, ale za parę lat gorzeć niezwykłem światłem". Oryginalny jest styl Chwylowego. Nazwałbym jego manierę surrealizmem, który nie zadawala się zewnętrzną, dotykalną rzeczywistością, tworząc sobie rzeczywistość snu, świat feerii. Jest ezoterykiem, ale po mistrzowsku odsłania rzeczywistość ąui ne se voit pas. Nie tyle zajmuje go zewnętrzna akcja, jak reaction du dedans. W Rosję nie wierzy, i jedyny ratunek dla kultury ukraińskiej widzi w „psychologicznej Europie", w Europejczyku jako typie, od którego przyjdzie też zbawienie i dla jego kraju. Konkretnie rzecz biorąc - jest nim dla Chwylowego - doktor Faust. W nim 210 - nie w Moskwie, lecz w filozofii „faustowskich narodów" (nazwa pożyczona od Spenglera) - dopatruje się ratunku ten ukraiński komunista! Jeszcze dalej w tym kierunku posunęła się ta (czwarta) grupa literatów ukraińskich, która się skupia około „Literaturno-Naukowego Wistnyka" (Lwów). Prócz starszych, ale po wojnie na nowo rozpoczynających w tym miesięczniku swą literacką karjerę (Stefanyk, Czeremszyna), występują młodsi (E. Małaniuk, W. Kuczabski, O. Babij i inni), którzy otwarcie głoszą ewangelię nowej wiary, kult „rzymskości" i „wareskiej krwi", co uczyniła wielką dawną Ruś. Wstępują w ślady niewątpliwe Szewczenki, Łesi Ukrainki i Stefanyka, z ich kultem twardej duszy, żywiołowego rewolucjonizmu i patriotyzmu, zrywającego z zaciszną „Prowansją" starego ukrainofilstwa. Osobną grupę tworzą B. Łepkyj, R. Kupczyński, K. Hrynewyczowa, M. Matiiw-Melnyk, F. Dutko, odtwarzając w swej nieco epicznej prozie epokę Sturm undDrang' u niedawnej lub dawniejszej przeszłości narodu. Obecnie między temi głównemi kierunkami w literaturze ukraińskiej wre walka zacięta: między „Czerwonym Szlachem" w Charkowie („prawowierni" komuniści), „Żyttja i Rewolucja" w Kijowie (neoklasycy"), „Waplite" (Chwylowyj) i „Lit.-Nauk. Wistnykiem" we Lwowie (opatrzonym przez przeciwników przydomkiem „faszystowskiego" organu). Ale jedno da się już stwierdzić. Umysłowość ukraińska (o ile odbija się w piśmiennictwie) wyzwala się z obcej opieki, zrywa z ideologią ciasnego pro-wincjonalizmu, ażeby wkroczyć na drogę, na którą od dawna wstąpiła twórczość silniejszych i szczęśliwszych narodów. Guglielmo Ferrero w tych słowach sformułował wielką antytezę naszych czasów: „Bezład (desordre) woli - oto choroba, na którą umiera nasza epoka". Nie umie bowiem wybrać między dwoma bieguna111 i, „między doskonałością, harmonią, sprawiedliwością - i potęgą rniC^y pięknem formy - i dramatyczną siłą, między pokojem - i wojną, rflif^y swobodą - i tyranią, między szczęściem - i walką, bezpieczeństwem' ** szukaniem przygód, prawem - i siłą". Wybrać potęgę i wojnę - to chcieć, iżby hority stosy, skrypity kołesa tortur I miljony, miljony serc Bezmeżna szarpała rozpuka. (Franko) 211 Wybrać zaś harmonię, bezpieczeństwo i pokój - znaczyłoby dojść w drodze do doskonałości... do Nirwany. Dlatego i piśmiennictwu młodej Ukrainy niełatwo było znaleźć wyjście z tego dylematu. W Kułyku żyją „dwie dusze" jedna „szuka burzy", druga zaś - „błękitnego spokoju" tam, gdzie „step szeroki". Koriak narzeka, że „my wszyscy jesteśmy pozbawieni dogmatów. I nasze słowo, i nasza myśl - są adogmatyczne, nieokreślone, bez formy". Hołowko ze smutkiem stwierdza, że główną przyczyną duchowego kalectwa jego generacji jest to, że „nie ma u nas własnego - Chcę, a jeżeli nawet i jest, to „tak nikłe, jak i my sami". „Tak, tak - odpowiada w powieści włościanin agitatorowi komunistycznemu - my wiemy o tem, ale czego innego chcemy!" Choroba istnieje, ale diagnozę dobrze postawiono: jest to rozdźwięk między „wiem" a „chcę", między zatrutym obcą doktryną intelektem narodu, a jego zdrowym instynktem. I - mimo wszystko -ten instynkt zaczyna się buntować: „O, misto! - woła Senczenko - ja ne bojuś tebe! Bo chtoż, zahartowanyj w hornyli pekuczoho sońcia stepiw -żachnefsiatebe?" Wtóruje mu Iwczenko: „My peremohły misto! Twij satanskyj aparat zrujnowano... Ty mertwe! Teper możemo budowaty swoje, wilne żyttja, wilne wid otruty mista". W te same struny uderza Sosiura. Bardziej zaciekli stają się w biernym oporze wobec obcej myśli - „neoklasycy", otwarcie występują przeciwko niej, Chwylowy i poeci-emigranci, przeciwstawiając temu obcemu „wiem" już nie nikłe, lecz twarde i bezkompromisowe, własne chcę". I nawet Tyczyna oskarża o bezpłciowość swych rodaków za to, że zanadto „harmoniju czariwnu" pokochali, że chcieli widzieć „u nebutti krasu, a spokij tam, de borofba i buri". Zduszony instynkt narodu odżywa - mimo wszystkiego - w twórczości jego synów, niezgasły patos szuka nowych własnych form. Ani terror obcej doktryny, ani nałogi psychiczne z czasów niewoli tego procesu już nie powstrzymają. Przeklęta antyteza, wskazana przez Ferrera, i obcy gwałt, były temi czynnikami, które spaczyły zapowiadający się rozwój literatury ukraińskiej. Wszystko jednak przemawia za tem, że przezwycięży ona i Schóngeist rei „neoklasyków", i na dawną modłę ukrainofilski, sentymentalny hamle-tyzm Tyczyny, i plebejsko-egalitarny socjalizm komunizujących tromtadra-tów i lęk przed osiągnięciem celu Chwylowego - ażeby pójść drogą, wskazaną przez Szewczenkę... Młode, wyrosłe w burzach nowej Ukrainy pokolenie odnajdzie się w myśli poety, który jeszcze za Mikołaja I gloryfikował rewolucyjną przeszłość swego kraju - siłę, potęgę i walkę. 212 Próby stworzenia swego makrokosmu, chęć wyciśnienia własnego piętna na otoczeniu zewnętrznem i rozwiązania całego szeregu nowych problemów ogólnoludzkiej wagi, a wreszcie pragnienie, by ostatecznie wybrnąć z „prowansalskiej" tematyki i formy dawnego ukrainofilstwa -wszystko to wskazuje, że Ukraina literacka wstępuje na nowe drogi, że zaczyna marzyć o stworzeniu własnej idei historycznej o znaczeniu świa-towem, na tle własnego esprit de lieu, na tle organicznego połączenia się intelektu narodu z jego instynktem. Te nowe drogi prowadzą do bliskiego kontaktu ze światem wielkich narodów Zachodu, które umiały stawiać i rozwiązywać wielkie problematy: od Ajschylosa i Dantego do Szekspira i Goethego, od Prometeusza przez Fausta do Nietzschego. Legenda, protest, dramatyczność, śmiałe wyzwanie rzucone życiu, a nie lęk przed niem, nowe źródła potężnych emocyj, nieznanych dawnej literaturze ukraińskiej -oto, co zjawiło się w piśmiennictwie po 1917 roku. Z dwóch zwalczających się wzajemnie w nim jeszcze prądów, wybierze literatura ukraińska, jak się zdaje, nie utylitaryzm z cudzą marką fabryczną, nie epigonizm, nie patrtykułaryzm, tylko objawienie w pełni narodowego ducha. Pogodny i zaciszny „imperatyw atmosferyczny" Ukrainy-prowincji w naszych oczach przemienia się w inny, w którym lśni wielka przeszłość -i wielka przyszłość oswobodzonego narodu. „Przegląd Współczesny" 1929, nr 82, s. 77-89. 213 Swiętosław Hordyński [Swiatosław Hordynski] Kultura antraktu Życie ukraińskie w granicach Polski teraźniejszej charakteryzuje przede wszystkim zamknięcie się i zasklepienie w sobie, w swej świadomie zwężonej formie. Jest to zupełnie naturalne: każda strata energii na zewnątrz osłabia organizm narodowy, nie mogący czerpać w pełni potrzebnych mu dla normalnego rozwoju witamin. Oto terytorium etnograficzne ukraińskie jest rozdzielone na cztery części i poddane czterem różnym ciśnieniom. Naturalnie, że tworzenie kultury jednolitej, kultury specyficznie narodowej w takich warunkach napotyka na olbrzymie trudności: niemniej jednak kultura taka istnieje i rozwija się. Bez względu na granice, jedne i te same formy występują wszędzie, bez względu na kierunki ciśnień politycznych danych regime'ów, działających na kompleksy ukraińskie, żywiołowe elementy form i ducha ukraińskiego występują mimo wszystko niepowstrzymanym wybuchem na zewnątrz. Wykreślenie jednej kierunkowej linii rozwoju tej kultury nie przedstawia wielkich trudności. Jeśli bierzemy pod uwagę kulturę galicyjską, to nie możemy brać jej inaczej, jak tylko jako jedną część całego mechanizmu ukraińskiego. Bez tego każdy pogląd na nią jest fragmentaryczny. Zawsze i we wszystkich dziedzinach życia i kultury Galicja, jako też inne kraje z ludnością ukraińską, grawitowały do Ukrainy Naddnieprzańskiej, jako do swego naturalnego jądra, bez względu na panujące tam stosunki polityczne. Nawet wtedy, gdy okoliczności zmuszają zamknąć się w sobie i żyć życiem możliwie własnem, indywidualnem, jak teraz, Galicjanie śledzą z największą uwagą wszystkie wydarzenia na Ukrainie Sowieckiej, radując się lub też smucąc każdą zdobyczą lub stratą narodową. A stosunki kulturalne w tem centrum ^MM przyrodzonem są obecnie więcej jak nienormalne. Łatwiej, na przykład, dostać dzisiaj jakąkolwiekbądź potrzebną książkę z Australii niż z Ukrainy Sowieckiej. Nie należy przecież zapominać, że tam pozostały największe talenty współczesnej literatury i sztuki ukraińskiej, które bez względu na regime'y, zawsze nadawałyby ton życiu kulturalnemu siłą swego talentu. Tymczasem o najważniejszych wydarzeniach kulturalnych można dowiedzieć się przeważnie tylko z prasy zagranicznej. Odwrotnie - Ukraińcy Nadnieprzańscy mają dość prymitywne pojęcie o kulturze swych rodaków zachodnich i na tem polu w ogniu walk politycznych dochodzi do obopólnych komicznych nieporozumień: wszystko, co przychodzi spoza Zbrucza, uważa się za zaprzedane Moskwie i na odwrót, wszelkie przejawy kulturalne w Galicji i na emigracji naświetla krytyka marksistowska (jedyna dozwolona w ZSRR) jako charakterystyczne cechy zgniłej kultury burżuazyj-nej, reakcji i zaprzedania się zachodnim interwentom kapitalistycznym. Oto samem swem naturalnem położeniem na granicy bezpośredniego działania kultury zachodniej, Galicja stała się pod pewnym względem pomostem tej kultury dla całej Ukrainy. Ma ona w tem już swoją długowieczną tradycję i Lwów był zawsze pod tym względem ważnym ośrodkiem. Jego znaczenie dzisiaj jeszcze bardziej się wzmogło i stał się on organicznym ośrodkiem wszystkich porozrzucanych po całym świecie Ukraińców i on to przetrawia w sobie różne przyswojone wartości kultur obcych, przyjmując potrzebne mu pierwiastki. Walka o nową odrodzoną kulturę ukraińską, o nowego człowieka, któremu nie obce były wszystkie zagadnienia doby obecnej, idzie to trzeba przyznać, z wielką trudnością, zważywszy cienką warstwę inteligencji na jeszcze wieloprocentowem pniu analfabetyzmu i, przede wszystkiem, ciężkie warunki ekonomiczne. Ktoś, zdaje się, Fryderyk II powiedział swego czasu, że każda kultura poczyna się od żołądka; jest w tem dużo prawdy. Widzimy, jak ze wzrostem ekonomicznym staje coraz pewniej na własnych nogach sama kultura, jak ona poszerza się i pogłębia. Trzeba zważyć, że po roku 1918 musieliśmy poczynać wszystko od podstaw. Nie miejsce tutaj na wylewanie skarg i sentymentów o naszych krzywdach: wygrali w tej walce i silniejsi, lepiej zorganizowani i potrzebniejsi dla Zachodu. Może to dla nas być smutne, ale nikt już nie łudzi się dzisiaj co do tego, że wszelkie piękne hasła o samostanowieniu, sprawiedliwości, prawach odwiecznych itp. słówkach, posmarowanych konfiturami wilsonowskich punktów, okazały się nie warte jednej pustej gilzy, jeżeli za niemi nie stała odpowiednio przekonywająca siła bagnetów. I oto, poczynając wszystko od nowa, zapełniamy kartki swej historii tysiącami drobnych i, zdawałoby się, nieważnych faktów roboty codziennej, której ani przeskoczyć, ani obejść nie można. W ekonomice staramy się o samowystarczalność: kooperacja. Ludzie z ukończonemi wyższemi studiami pracują na wsi: organizacja kulturalna. Młody nauczyciel chodzi codziennie przez góry 4 km tam i z powrotem od jednej do drugiej szkoły, gdzie czekają na niego pochylone nad książkami główki dziecięce. Włościanie idą 100 lub 150 km pieszo na kongres oświatowy lub też na zawody sportowe. Młodzież zapełnia wszystkie uniwersytety Europy, pracując jednocześnie i ucząc się. Młodzi artyści ukraińscy zdobywają największe wystawy i muzea świata, od Paryża do Nowego Jorku, od Osaki do Berlina. Są to drobne fakty o doniosłem znaczeniu: spośród zamętu z bezkształtnej masy i zwątpień naradza się nowy homo ucrainus. W każdej dziedzinie, zanim zaczniemy pracować korzystnie i pożytecznie, wpierw się uczymy. Ekonomicznie jesteśmy jeszcze biedni. Biedni ludzie gotują na wodzie. Ale mamy też swoje ambicje: na polu kultury duchowej, zależnej nie tak od kolektywu, a więcej od siły indywidualności, która daje sobie radę we wszystkich warunkach, nie chcemy pozostawać w tyle. Nie budujemy wielkich i pięknych gmachów, nie latamy poprzez Atlantyk lub do stratosfery, nie stajemy do wyścigów automobilowych w Monte-Carlo ani nie jemy na zaproszenie śniadań w Genewie, - w ogóle dużo pięknych rzeczy odbywa się bez naszego współudziału, - ale w kulturze duchowej -to przepraszam! W pociągu „Kultura współczesna", chociaż jedziemy trzecią klasą, posuwamy się z tą samą chyżością i mamy te same piękne panoramy z okna wagonu, co różni panowie na kanapach w klasie 1-ej. A że te ambicje drogo nas kosztują, że potrzebujemy dziesięciokrotnie większej ilości energii dla tego samego rezultatu - to już inna sprawa. Jest faktem, że nasza kultura ma ambicję istnienia i że ona istnieje. Żyjemy w warunkach ogólnego zamętu światowego w pięciominuto-wem antrakcie przed nieuniknionem. Panowie Krupp, Creuzot i Armstrong polerują piękne stalowe rury i nas to też wzrusza i rozczula. Wyzbyliśmy się już bardzo dużo iluzyj i żyjemy, aby wytrwać, i do tego przystosowujemy też swą kulturę, gdyż przy pierwszym dzwonku chcemy być na miejscu! „Sygnały" 1934, nr 4/5, s. 1. 216 217 Eugeniusz[Jewhen] Małaniuk Literatura ukraińska w świetle współczesności Kiedy naród pozbawiony państwowości żyć musi pod obcem jarzmem politycznem, zrozumiałem jest, iż objaw ducha jego, zwany literaturą, nabiera mimo woli charakteru dominującego, stając się nieraz jedyną legalną funkcją jego bytu narodowego, stwierdzeniem jego samodzielnego „Jestem". Literatura ukraińska wobec innych literatur słowiańskich wykazuje cechę nader charakterystyczną: nie jest ona tak zwartą, tak jednolitą jak inne. Podczas gdy na przykład literatura czeska, która przecież niemal wszystkie swe siły skierowała ku „budzicielstwu" narodowemu, mimo to pozostawała literaturą, to znaczy częścią organizmu narodowego, a nie tylko narzędziem uświadomienia - piśmiennictwo ukraińskie, mimo że wydało szereg pisarzy, bezsprzecznie wyrastających poza granicę swego narodu, do ostatnich czasów nie było jeszcze literaturą, lecz tylko szeregiem postaci literackich, szeregiem fragmentów na zewnątrz mniej albo więcej między sobą powiązanych pragmatyzmem dziejowym. W żadnej literaturze europejskiej nie znajdziemy tylu pauz rozwojowych, jak w ukraińskiej. Postronnemu obserwatorowi niełatwo dostrzec cienką nić łączącą Słowo o pułku Igora z w. XI z twórczością ukraińskich pisarzy końca XIX stulecia. Jeszcze trudniejszem do zrozumienia zjawiskiem jest, iż literatura, która wydała to Słowo lub Historię Rusów (z XVIII st.), rzeczy o tak wysokim patriotyzmie, potrafiła zmieścić w sobie takie zastraszające fakty upadku narodowego jak beletrystyka Włodzimierza Wynnyczenka. Literatura ukraińska - jeśli wolno porównać ją do potoku - płynęła korytem nader krętem, gdzieniegdzie się niespodziewanie szeroko rozlewając, gdzie indziej zwężając do zaledwie dostrzegalnego strumyczka, gubiącego się niemal w gąszczach mrocznych okresów strasznych dziejów Ukrainy, dziejów ze względu na geopolityczne położenie kraju (teren walki między Wschodem i Zachodem) być może najbardziej męczeńskich i krwawych, jakie zna Słowiańszczyzna. Ów specjalny charakter literatury ukraińskiej znajduje proste wytłumaczenie w prawdzie, iż siły twórcze narodu, nawet potencjalnie najpotężniejsze, przejawiają się w związku z obiektywnemi warunkami życia danego narodu. Podług wzlotów i upadków literatury ukraińskiej łatwo wnioskować o zmianach form politycznych, w których żył w danym okresie naród ukraiński. A więc - wybujały rozkwit warego-bizantynizmu na Rusi Kijowskiej (IX-XII st.); hartowanie i kształtowanie kultury kościelnej w epoce polemicznych zmagań z Rzymem, która w osobie metropolity Piotra Mohyfy (1596-1647) wydała swoistą odmianę dość okcydentalizowanego bizan-cjum kijowskiego - ów fragment kultury ukraińskiej, której symbolem była Akademia Kijowsko-Mohylańska z jej wychowankami: Gizelem, C. Tran-kwillionem-Stawroweckim, Św Dymitrem Rostowskim i tyloma innymi aż po G. Skoworodę (1722-1794) włącznie... Fragment niestety dotychczas mało oceniony przez wychowanych na pseudoludowości rosyjskiej uczonych ukraińskich. A potem, po nieudanym zamachu Mazepy, długi okres - prawie dwa wieki - tylko trwania kultury i powolnego zamierania, powolnej anabiozy narodowej, a, co gorsze, okres masowego udziału inteligencji ukraińskiej w tworzeniu kultury Cesarstwa Petersburskiego, kultury, noszącej miano „russkiej", jak z barbarzyńską pogardą dla historii nazywają ją dzisiejsi spadkobiercy cesarskich ruin byłej Rosji. Straszliwie mści się na Rosji historia za działalność Teofana Prokopowicza, Borowikowskiego, Bortnian-skiego, Chochola [Gigola], Łobaczewskiego, Miecznikowa, Riepina... Był to bowiem grzech przeciwko naturze - owo tworzenie beznarodowej kultury w warunkach, w których mechanizm cesarstwa wysysał soki życiowe z najbardziej twórczego kulturalnie narodu cesarstwa, systematycz- 220 nie degradując go do poziomu klasy chłopskiej, pokaleczonego, wielomilionowego organizmu ze skarłowaciałym intelektem i skutą duszą. Za tę mechaniczność petersburskiego okresu imperium, za grzech śmiertelny przeciwko organiczności, którego natura nie przebacza nigdy - cesarstwo rosyjskie, a wraz z niem kultura i literatura cesarstwa poniosły karę być może okrutną. Mechanizm zewnętrzny runął i obnażył dziki i mroczny chaos, przez tę właśnie mechaniczność pozbawiony organicznej struktury. Nie można powiedzieć, że symboliczna droga Hohola była jedyną drogą inteligencji ukraińskiej w okresie petersburskiego imperium. „Hoholstwo" było tylko bolesnym etapem w rozwoju literatury ukraińskiej i przede wszystkiem symbolem tego przecięcia ukraińskiej duszy na dwie części, na „dwie dusze", co później zawiązuje się w węzeł gordyjski psycho-kulturalnego problematu ukraińskiego i tworzy do dziś dnia, że tak powiem - „kompleks Hohola" w psychologii mieszkańców Ukrainy. Wystarczy przypomnieć pod tym względem bardzo charakterystyczne autobiograficzne wynurzenia pisarza Włodzimierza Korolenki. Niewątpliwie, że drogą Hohola poszła „górna" część inteligencji szlacheckiej. Ale według praw socjologicznych obowiązki inteligencji przejęły warstwy niższe. Drobny szlachcic z urzędników Iwan Kotlarewskij w r. 1798 wydaje trawestowaną Eneidę na „język małorosyjski" przenicowaną, wywołując tym utworem, pod względem literackim nie bardzo wielkim, wielką rewolucję narodowo-kulturalną. Kotlarewski bowiem zrywa z tradycją języka literackiego, który wówczas ostatecznie został zaabsorbowany przez kulturę imperium. Literacki (książkowy) język Ukrainy XVIII stulecia stał się osnową języka tak zw. rosyjskiego, tworzonego przez Łomonosowa i doskonalonego przez Dzierżawina, któremu dopiero Puszkin, wprowadzając elementy rdzennie moskiewskie, nadaje wielkiego blasku i elastyczności. Kotlarewski powraca do źródeł ludowych, do języka chłopstwa ukraińskiego, którym Eneida została napisana. Tak zaczyna się typowy dla wieku XIX renesans narodowy na Ukrainie, powodując następny fragment literatury i kultury ukraińskiej, związany z wielkimi imionami T. Szewczenka, P. Kulisza, Marka Wowczka -pani Markowiczowa) oraz tzw. „Bractwem Cyrylo-Metodyjskim". Regime Mikołaja I zdusił „Bractwo" i - można powiedzieć - skaleczył życie i obciął twórczość Szewczenki, ale zjawienie się Szewczenki, którego w jakimś „tektonicznym" wybuchu wydała już chłopska Ukraina, miało olbrzymie znaczenie dla dalszych losów literatury ukraińskiej. 221 Ten szewczenkowski okres literatury ukraińskiej trwa mniej więcej aż do końca XIX stulecia, kiedy równolegle z „Młodą Polską" powstaje też „Młoda Ukraina" całym szeregiem nieprzeciętnych nazwisk. Uniwersalny Iwan Franko; europejskiej miary beletrysta Mychajło Kociubynskyj; wielka, dopiero teraz oceniana poetka i dramaturg Łesia Ukrainka (Kos-sacz) - „poetka rissorgimentu ukraińskiego", jak określa jej znaczenie krytyk Dr. D. Doncow; mistrz noweli psychologicznej Wasyl Stefanyk; powieściopisarka Olga Kobylańska; poeci zbliżającego się odrodzenia -O. Ołeś i H. Czuprynka i wielu innych1. Szeroki ten fragment literatury ukraińskiej, będąc - pod ciężarem druzgocącego imperium - trwaniem, gdy nawet dawał objawy prawdziwego kwitnięcia duchowego (pominąwszy wulkaniczne zjawisko Szewczenki) w niektórych postaciach pisarzy, to kwitnięcie to było raczej obrazem rośliny przebijającej się przez skałę, kwiatem „Saxifragii", jak to plastycznie ujęła Łesia Ukrainka w jednej ze swych poezji. I w chwili gdy Imperium rozpadło się w gruzy, gdy rozchwiały się obręcze państwowości rosyjskiej - w tej właśnie chwili nie zdając sobie z tego być może sprawy, naród ukraiński po raz pierwszy od dwu stuleci odetchnął pełną piersią słonecznem powietrzem niezapomnianej wiosny 1917 r. I, pełen jeszcze niepewności, odczuwając jeszcze na sobie niedawny ciężar martwego imperium2, jął wyprostowywać swe członki. Zanadto daleko posunęła się była atrofia zmysłu państwowego, zachowały się zaledwie szczątki pamięci historycznej i... ów pierwszy wolny oddech zbyt pełen był słodyczy i zbyt długo trwał, gdy wokół w szalonym rytmie toczyły się wypadki rewolucyjne, gdy każda chwila za lata całe była liczona. Dopiero w procesie walki zbrojnej 1917 -1920 r. zaczęły się odradzać i do rozmiarów naturalnych powracać rudymenta świadomości narodowej i państwowej. Lecz ta pierwsza chwila, owo pierwsze niewymownej słodyczy pełne westchnienie nową zapoczątkowały epokę w dziejach literatury ukraińskiej. Odtąd piśmiennictwo ukraińskie, nie bacząc na to, że warunki polityczne, w których się niebawem znalazło, są po prostu fantastyczne w cynicznie 1 Charakterystycznem dla stosunków „Młodej Polski" z Młodą Ukrainą jest, że M. Kociubynskyj, będąc na kuracji w Zakopanem, zaprzyjaźnił się m. in. z Tetmajerem, a W. Stefanyk, studiując w Krakowie, był przyjacielem Przyby szewskiego. 2 „Nigdy jeszcze społeczeństwo nasze nie odczuwało w takim stopniu ciężaru i ohydy martwego trupa (sic!), który dźwiga na swoich barkach" - pisał w r. 1857 Kulisz w jednym ze swoich listów. 222 wyrafinowanem niszczeniu i kaleczeniu najdrobniejszych objawów narodowości - staje się prawdziwą literaturą w całem znaczeniu tego słowa; tak potężny był pierwszy bodziec wolności! Nawet okoliczność, iż strumień całej literatury ukraińskiej płynie w dobie dzisiejszej pod uciskiem barbarzyńskiego systemu terroru, dodaje mu większego stopnia natężenia i energii- Naród stał się organizmem, choć uciśnionym, pokaleczonym i w dalszym ciągu kaleczonym, lecz bądź co bądź psychologicznie zcałkowa-nym, jednolitym, i literatura narodu tego tem samem staje się organiczną funkcją życia narodowego. Dlatego też okres ostatnich lat literatury ukraińskiej, jako okres masowego odzyskania przez naród owej pamięci historycznej, zasługuje na osobliwą uwagę. Nie można powiedzieć, że w dobie przedrewolucyjnej nie było w literaturze ukraińskiej tchnienia przeczuć, oczekiwania, wytężenia wzroku w przyszłość. Rok 1905 był nadto jaskrawym przypomnieniem. Nie mówiąc już o olbrzymiej postaci Łesi Ukrainki (1872-1913), której wielkość pokazała się dopiero po latach walki i usiłowań państwowo-twórczych, ale i najmłodsi z „Młodej Ukrainy" -jak M. Filańskyj, O. Ołeś i H. Czuprynka - już przeczuwali nasuwanie się wydarzeń historycznych. I poezja ich nawet pod względem formalnym już wtedy dała wzory nie często osiągane w okresie porewolucyjnym. , Ale dopiero w 1917 r. zjawiło się imię, które jedyne zupełnie symbolizuje ten pierwszy oddech odrodzonego narodu. Imię to - Pawło Tyczyna. Zjawisko to literackie jest o tyle oryginalnem w dziejach literatur europejskich, że o ile w ogóle postać autora jest zazwyczaj ściśle związana z jego twórczością, w danym wypadku osobistość autora i jego biografia niemal nic nie mają wspólnego z jego dorobkiem literackim. Nie wypadkowo pierwsza i jedynie ważna książka jego nosi tytuł Soniaszni klarnety („Klarnety słoneczne") - istotnie Pawło Tyczyna jako osobistość był nie tylko „klarnetem", przez który dusza narodu odśpiewała słoneczną pieśń swego obudzenia, niemal zmartwychwstania po długowiekowym śnie bezpaństwowości. Niejako tysiącletnim aromatem Rusi Kijowskiej przesiąknięte są wiersze tej książki. 223 Dalsza twórczość Tyczyny i dalsze drogi bolesnej i tragicznej biografii poety - aczkolwiek bardzo charakterystyczne i poniekąd symboliczne — zostają poza obrębem literatury ukraińskiej. Ale Klarnety Słoneczne już na zawsze pozostaną książką epokową, albowiem od niej rozpoczyna literatura ukraińska swą nową erę. Marnem byłoby szukać w tej książce architektury, konstrukcji, świadomości intelektualnej. Jest ona muzyką do tego stopnia, że słowo miejscami zatraca swój filologiczny charakter, rozpływając się w słonecznym płynie rytmu, ledwie określonego ramami jakiejś swoistej, stepowo-wiatrowej metryki. Lecz w rdzennie ukraińskiej polichromatyczności melodii, w wielogłosowej chóralności poematów, w „kontrapunktyczności" tych wierszowanych sonat i fug, z jakąś elementarną genialnością uwypuklony został tajemniczy akt „stawania się" ludu narodem. Formalne podejście do tej książki jest bezskuteczne. Jest ona irracjonalną, jak irracjonalnym jest jej temat, określony na wstępie: „Ja byłem nie Ja. I^ecz - marzenie, sen. Naokoło - brzmiący szum i chyton twórczych ciemności, i ręce zwiastujące. Obudziłem się — i oto — jestem Tobą: nade mną płomienieją światy, płyną światy potokiem muzyki". Ujrzenie przez naród zmartwychwstały swego miejsca w kosmicznej hierarchii - stanowi treść tej historycznej w literaturze ukraińskiej i wyjątkowej w literaturze światowej książki. Jednak w tem, co jest siłą tej książki, tkwiła słabość nie tylko zanadto „mediumicznego" poety ukraińskiego, lecz i całego ustroju psychiki ukraińskiej, zdeformowanej i zgwałconej niewolą. Brak woli, brak wyrazistości osobistej, paraliż męskich pierwiastków - to wszystko złożyło się na ową muzyczną opętaność, ową prostrację liryczną tej książki. I daremnie P. Tyczyna później robi poważne wysiłki do odzyskania wyrazistości, ujęcia swej muzycznej bezkształtności w karby formy. Mimo kilku ciekawych eksperymentów w tej dziedzinie poeta już nie miał siły do podniesienia się i, złamany sowiecką okupacją, upadając niżej i niżej szlakiem abdykacji narodowej, doszedł do biurokratycznej godności „poety proletariackiego", która to godność stała się jego trumną za życia: od 1925 r. Tyczyna nawet już jako literat w druku się nie zjawia. Toteż jako dążenie do przezwyciężenia bezkształtnego „tyczynostwa" z jednej strony, a przede wszystkiem jako troska o przyszłość literatury ukraińskiej w związku z wynaradawiającą polityką beztradycyjnego Charkowa - z drugiej, powstaje w Kijowie „grupa neoklasyków" z M. Zerowem i M. Rylskim na czele. Już to, że Kijów stał się siedzibą tej grupy, wymownie charakteryzuje kierunek neoklasycyzmu ukraińskiego. Kijów, tradycyjny ośrodek kultury narodowej, w warunkach zdziczenia sowieckiego a, co gorsza, „ukrainizacyjnej", w rzeczywistości konsekwentnej polityki niszczenia i zatrucia samego ducha literatury ukraińskiej - stał się do pewnego stopnia oazą duchową, swoistą Aleksandrią ukraińską. Nawet spychanie Kijowa przez władzę okupacyjną do znaczenia miasta „prowincjonalnego" nie tylko nie zmniejszyło, a jeszcze bardziej wzmocniło jego znaczenie jako stołecznego miasta kultury narodowej. A więc przede wszystkiem kultura (to znaczy i tradycja) cechują działalność krytyczną i przeważnie przekładową (Owidiusz, Wergiliusz) M. Zerowa, profesora byłego uniwersytetu kijowskiego, oraz twórczość poetycką największego pod względem doskonałości literackiej poety M. Rylskiego (książki: Pod gwiazdami jesieni, Szafirowa Dal, Przez Burzę i Śnieg i inne), sformowaną pod wpływami parnasistów francuskich w atmosferze głębokiego uwielbienia Mickiewicza. Pamiętnikiem tego uwielbienia został świetnie wydany przez wydawnictwo spółdzielcze „Słowo" w 1927 r. wyjątkowo ekwiwalentny przekład Pana Tadeusza (przekład, który niewątpliwie zaważył na losach niedawno zaaresztowanego poety). Wysoka trzeźwość liryczna, hellenistyczna zaokrągloność myśli, adekwatna forma, świadomo wrogi stosunek do hipermuzycznej bezkształtności tyczynowskiej - w ogóle „rzemiosło twórcze" - oto wytyczne neoklasycyzmu kijowskiego na trudnej drodze do anarchiczności muzycznej do wyżyn hierarchii kulturalnej, od bezforemnej treści do treściowej formy. Naokoło „neoklasycznego" ośrodka koncentrowało się całe życie literackie Kijowa ostatniego dziesięciolecia, a więc poeci P. Fyłypowicz, E. Płużnyk, a z najmłodszych wybitny M. Bażan (książka Budowle). Nawet „ideologicznie" dalecy, jak na przykład Proletariusz M. Tereszczenki, czy futurysta G. Szkurupij, czy bardzo swoisty i zasadniczo samotny T. Osmaczka - wszyscy niosą na swej twórczości kijowskie piętno doskonałości technicznej. Z beletrystów kijowskich należy tu wymienić pisarza o najwięcej wyraźnym stylu W. Pidmohylnego (powieści: Trzecia Rewolucja, Miasto i in.), tłumacza Maupassanta i Flauberta; barwnego B. Anto-nenka-Dawydowycza (bardzo aktualna co do tematu powieść Śmierć); 224 225 autora powieści „awanturniczych" — J. Janowskiego i autora biograficznej powieści o Kostomarowie - W. Petrowa, pominąwszy wielu innych. Organem literackim Kijowa był do niedawna miesięcznik „Żyttia ji Rewolucja", prowadzony przez Pidmohylnego i Antonowycza ze zdumiewającą w sowieckich warunkach kulturą literacką, a nawet nie małą wolnością myśli. Niestety, dzięki temu, obecnie miesięcznik ten został zamknięty w związku z ogólnym kursem bezlitosnej „dezukrainizacji" -ostatnim wynalazkiem Stalina w dziedzinie „pięciolatki" na „froncie kulturalnym". Zjawisko Tyczyny i szerokie perspektywy otwierające się przed literaturą ukraińską po 1917 r. zmusiły władze sowieckie do gwałtownego ujęcia życia literackiego Ukrainy w policyjno-żandarmskie obcęgi Cze-Ka, później GPU. Jawnie został rozstrzelany znany poeta H. Czuprynka (gdyż na przykład malarz Muraszko, wychowanek Krakowa i Monachium został zabity przez tzw. „nieznanych bandytów"). W czasie okupacji Kijowa przez wojska denikińskie w r. 1919 obowiązki te przyjęła „kontrrazwiedka" Denikina i rozstrzelani zostali: niezwykle utalentowany liryk (jeszcze gim-nazista) W. Czumak oraz beletrysta H. Mychajłyczenko (wybitny stylista). Ale polityczno-żandarmski aparat ZSRR już w początkach okupacji był zbyt doskonały, ażeby niszczyć literaturę ukraińską w ten radykalny, ale nieco prymitywny sposób. Otóż zaczęła się z Charkowa systematyczna rusyfikacja wewnętrzna literatury ukraińskiej za pomocą ad hoc tworzonych pseudo-proletariackich organizacyj grafomanów oraz tzw. „ukrainiza-cji" Ukrainy. Posługując się umyślnie zniekształconym językiem ukraińskim, władze sowieckie narzucały z góry pewne tematy, pewne myśli przewodnie i nawet pewne formy literackie w celu przyszczepienia i krzewienia patriotyzmu sowieckiego, psychologii rosyjskiej i wiary w potęgę imperializmu rosyjskiego. Przede wszystkiem zaś działalność aparatu sowieckiego skierowana była na wykorzenienie pierwiastków zachodnioeuropejskich, tkwiących w tradycjach kultury i literatury ukraińskiej. Działalność ta rozwijała się pomyślnie: przemocy władzy uległ Ty-czyna, po nim kilku utalentowanych młodzieńców... Powstawały różne głośne organizacje literackie, jak „Hart", „Płuh" i in. Zaczął wychodzić w Charkowie gruby miesięcznik „Czerwonyj Szłach"... J^ecz sowieckie szczepienia nie przyjęły się. Zdrowy organizm ukraiński wytrzymał tę próbę i wrzód, szczepieniami spowodowany, r. 1925 pękł niespodzianie i głośno. Nikt inny jak członek regionalnej partii komunistycznej i stuprocentowy proletarjusz z pochodzenia - beletrysta Mykoła Chwylowyj rewelacyjnie wystąpił w szeregu ostrych pamfletów, których główną tezą było dosłownie: „Za wszelką cenę literatura ukraińska musi zerwać z literaturą i kulturą rosyjską i orientować się tylko na zachód, tam gdzie historja stworzyła aktywnego człowieka i pojęcie indywidualności, a nie rosyjską «po-korę» i «masowizm», gdzie istnieje dążenie do wyższości, a nie rosyjska «równość w dół», gdzie istnieje wolność ducha, nie «dyrygencka laska Moskwy" itd. itd... Ten sowiecki skandal był nie do opisania! Ale był to nie tylko skandal. Było to wydarzenie polityczno-kulturalne 0 historycznem znaczeniu na terenie nie tylko literatury ukraińskiej. Bohater tego wydarzenia, naturalnie, przypłacił swój czyn także śmiercią literacką. Mimo kilkakrotnych „pokut", a nawet zniszczenia drugiej połowy swej rewelacyjnej powieści Słonki (pierwsza połowa była skonfiskowana po ukazaniu się w druku, a pismo, w którem została wydrukowana, było zamknięte) i kilku artykułów m. in. Ukraina czy Małoro-sja, - Chwylowyj milczy już od r. 1929, a ostatnio przez niego redagowane bardzo zajmujące pismo „Jarmark Literacki" zamknięto. Charakterystycznem jest, że pełen temperamentu występ Chwylowego 1 wywołana przezeń dyskusja, pociągnął za sobą nie mniej rewelacyjne wystąpienie ekonomisty Wołobujewa z artykułem o kolonialnej gospodarce Moskwy na Ukrainie. Skutki „wołobujewszczyzny" były także bolesne jak skutki „chwylowizmu", jak przedtem „szumskizmu": Szumski pracuje w... J^eningradzie (jak między innemi i sędziwy akademik M. Hru-szewskij), Wołobujew prawdopodobnie także znajduje się gdzieś w warunkach klimatycznych nieco chłodniejszych od ukraińskich, A. Chwylowyj podobno namiętnie się zajmuje... polowaniem na słonki, ale już nie w literaturze. Jak widzimy, współczesne sposoby niszczenia działaczy ukraińskich bez porównania się udoskonaliły od czasów Mikołaja I-go; wówczas Szew-czenka wysłano do twierdzy orenburskiej, teraz wybitny pisarz ukraiński 3 W ciekawej, ale nie pozbawionej pewnej aberracyjności książce Myśl w obcęgach p. St. Mackiewicz nieprawidłowo transkrybuje z rosyjska - Chwylewoj. Transkrypcja ta jest bardzo znamienna dla sposobu ujęcia spraw ukraińskich przez autora książki. 226 227 „dobrowolnie" zmienia pióro na dubeltówkę i - poluje na straszliwym tle zubożałego i podeptanego kraju, któremu jak drogi krawat na gołe ciało trędowatego zawieszają „industrializację" i obecnie absolutnie niepotrzebny Dnieprostroj. Dzisiaj jak wiadomo szaleje na terenie tzw. „Ukraińskiej Sowieckiej Socjalistycznej Republiki" nowy kurs rosyjskiej polityki okupacyjnej, a mianowicie „dezukrainizacja". Ale rzucając okiem na wielowiekowe drogi rozwoju literatury ukraińskiej, można nie obawiać się ojej przyszłość. O ile w okresie potęgi imperium rosyjskiego w początku XIX stulecia mógł powstać żywiołowy renesans ukraiński, związany z imieniem Kotla-rewskiego; o ile w czasach pozornej stabilizacji stosunków w Rosji za Mikołaja I, kiedy cement imperium zdawało się na wieki skuł narody Wschodu Europy i przycisnął ich jedyną szarą bryłą nadmogilną „Mołczanja i bła-godienstwija", z wulkaniczną siłą mogła jednakże wybuchnąć poezja T. Szewczenka, mógł powstać ruch cyrylo-metodyjski, mógł zapoczątkować się teatr ukraiński - to obecnie, kiedy imperializm rosyjski został śmiertelnie zachwiany rewolucjami narodowemi - mimo restauracyjnych usiłowań tzw. „komunistycznej" władzy Moskwy - należy patrzeć spokojnie na imperialistyczne konwulsje Rosji na Ukrainie. Rok 1917 przerwał łączność państwową i ciągłość historyczną... Cement Cesarstwa spróchniał, a powstałej szerokiej szpary nie udało się zalać rzekami krwi męczenników Cze-Ka, karnych ekspedycji i kolektywizacji. Wielkie uczucie wolności, które dreszczem przejęło i scaliło naród ukraiński w 1917 r., w następnym 1918, 1919 i 1920 roku, w latach wojny ukra-ińsko-rosyjskiej - wysiłkiem krwi i żelaza nie tylko ochrzciło go na nową erę historii, lecz i do głębi zmieniło, przeistoczyło jego niewolą zniekształconą psychikę. Naród odzyskał pamięć historyczną i świadomość swoich celów historycznych. „Hoholowski kompleks" utracił swój chroniczny charakter. Toteż literatura ukraińska, która przed rewolucją narodową była przeważnie środkiem uświadomienia, za okres ostatni - mimo wyrafinowanego ucisku i nieustannego niszczenia jej - wyrosła do stopnia organicznego składnika życia duchowego Ukrainy. Utwory literackie ostatniego dziesięciolecia odrodziły prastare ruskie tradycje literatury ukraińskiej, ujawniły najgłębsze reminiscencje historyczne i w świadomości młodszych generacji spoiły jako całość jednej wielowiekowej literatury i Słowo o Pułku Igora z wieku XI, i dzieła pisarzy ukraińskich XX stulecia. Jest bardzo charakterystycznem, że sama leksyka ukraińska przeżywa w ostatnich latach pewną „archaizację" na rzecz językowych skarbów XI-XII i XV-XVIII stuleci. Współczesny stylista - (emigrant) J. Łypa w niektórych utworach daje ciekawe rekonstrukcje języka czasów kijow-sko-mohylańskich i barokową składnię z czasów Mazepy. I nie jest dziełem przypadku, że jeden z najwybitniejszych i najmłodszych poetów dzisiejszego Kijowa, M. Bażan napisał poemat pod wymownym tytułem Słowo o Pułku. Zdawało się, że sam ułamkowy charakter literatury ukraińskiej zapadnie w niepamięć. Niestety od zeszłego roku nastał w niej nowy terrorem żandarmskim wymuszony antrakt. Ale nie ulega wątpliwości, że po roku 1917 antrakty te będą krótkie i rzadkie: losy restaurowanej przez Sowiety Rosji i komunistycznego okresu imperjalizmu rosyjskiego-są przesądzone. „Wschód-Orient" 1932, nr 5/6, s. 35-42. 228 229 SŁOWNIK ORGANIZACJI I UGRUPOWAŃ ANUM - Asocjacija Nezałeżnych Ukrajinśkych Mytciw (Stowarzyszenie Niezależnych Artystów Ukraińskich), ugrupowanie artystyczne założone w 1931 r. we Lwowie. Na czele stowarzyszenia stała Jarosława Muzyka; należeli do niego zarówno artyści (Roman Selski, Pawło Kowżun, Lew Getz, Mykoła Hłuszczenko, Mychajło Andrijenko, Wołodymyr Si-czynski), jak i krytycy sztuki (Swiatosław Hordynski, Mykoła Hołubeć) oraz pisarze (tenże Swiatosław Hordynski, Bohdan Ihor Antonycz). ANUM zorganizowało 14 wystaw w kraju i za granicą. Wystawom towarzyszyły katalogi. ANUM współpracowało z wieloma ówczesnymi ukraińskimi ośrodkami życia artystycznego - Warszawą, Pragą, Wiedniem, Berlinem i Paryżem, wydawało pismo „Mystectwo". ASPANFUT - Asocjacija Panfuturystiw (Stowarzyszenie Panfutury-stów), ugrupowanie stworzone z inicjatywy Mychajla Semenki w 1921 r. w Kijowie. Do ugrupowania wchodzili m.in.: Geo Szkurupij, Julian Szpoł, Ołeksa Slisarenko, Myrosław Irczan, a później także Mykoła Bażan, Jurij Janowski. Organem A. było pismo „Golstrom". Panfuturyści drukowali swe utwory także w almanachu „Semafor u Majbutnie", piśmie „Katafalk Mystectw" i „Żowtnewyj Zbirnyk Panfuturystiw". Na przełomie kwietnia i maja 1924 r. A. przekształciło się w Stowarzyszenie Kultury Komunistycznej (Asocijacija Komunistycznoji Kultury). ASPYS - Asocijacija Pyśmennykiw (Stowarzyszenie Pisarzy), ugrupowanie działające w Kijowie w latach 1923-19H, promujące zwrot ku sztuce wysokiej. Należeli do niego: Ludmyła Sta<-yck*"^zerniac;hiwska, Natala Romanowycz-Tkaczenko, Maksym Rylski, Wyki* Zerow, ^rynorij Kosynka, Wałerjan Pidmohylny, Borys Ant"neiKo-P^^wy^z i in. W 1924 r. ASPYS podzieliło się na neoklasykó* i Ajp<- ANK CHATIANY („Ukrajinśka Chata") - twórcy i publicyści skupieni wokół literacko-artystycznego miesięcznika „Ukrajinśka Chata", ukazującego się w Kijowie w latach 1909-1914 pod red. Pawła Bohackiego, My-koły Fediuszki (pseud. Mykoła Jewszan), Mykyty Szapowała (pseud. My-koła Sriblanski). Powstanie tego czasopisma wiąże się z wydanym wcześniej almanachem „Ternowyj winok" (1908) i polemiką, która wyniknęła po jego publikacji między „radianami" (publicyści z czasopisma „Rada") a przyszłymi „chatianami". Wokół „Ukraińskiej Chaty" skupiało się najmłodsze pokolenie twórców. Tutaj publikowali pierwsze utwory najważniejsi przedstawiciele „rozstrzelanego odrodzenia" - Maksym Rylski, Paw-ło Tyczyna, Mychajl Semenko i in. Na łamach gazety ukazywały się również utwory wczesnych modernistów: Olhy Kobylanskiej, Mychajła Jac-kowa, Wołodymyra Wynnyczenki, Petra Karmanskiego i in. Działalność „chatian" przerwała I wojna światowa. HART - Związek Pisarzy Proletariackich, utworzony w 1923 r. w Charkowie. Przewodniczącym był Wasyl Ełłan-Błakytny. H. Zrzeszał pisarzy pod hasłami tworzenia nowej, internacjonalistycznej, monolitycznej kultury. Naczelnym hasłem było zaangażowanie w twórczość proletariackich mas. H. działał w Charkowie, Kijowie, Odessie, Dniepropietrowsku. Należeli do niego m.in.: Mykoła Chwylowy, Ołeksandr Dowżenko, Majk Johansen, Kost' Hordijenko, Iwan Dniprowski, Wołodymyr Koriak, Wa-łerjan Poliszczuk, Wołodymyr Sosiura, Pawło Tyczyna. Organizacja rozwiązała się w 1925 r. HORNO - (Kadź) stowarzyszenie literackie pisarzy proletariackich z Galicji (Wasyl Bobynski, Stepan Tudor, Jarosław Hałan i in.), należących do Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy. Członkowie ogłaszali deklaracje komunistyczne. Utwory drukowali w piśmie „Wikna". Działalność zakończyło w 1933 r. KNYHAR - „Litopys Ukrajinśkoho Pyśmenstwa" (Księgarz. Kronika piśmiennictwa ukraińskiego) - miesięcznik krytyczno-bibliograficzny, który wychodził w Kijowie w wydawnictwie „Czas" w latach 1917-1920 pod redakcją Wasyla Koroliwa-Starego i Mykoły Zerowa. Przez ówczesnych krytyków został uznany za nieformalny organ wydawniczy neokla-syków. Współpracowali z nim również Mykyta Szapował (pseud. Mykoła Sriblanski), Serhij Jefremow, Dmytro Doroszenko i in. LITERATURNO-NAUKOWYJ WISTNYK - Przegląd literacko--naukowy - miesięcznik naukowo-literacki, najważniejszy periodyk początku XX w. Założony we Lwowie z inicjatywy Mychajła Hruszewskiego i Iwana Franki przy wsparciu NTSz, istniał w latach 1898-1939. Tradycyjnie mówi się o czterech okresach tego czasopisma: 1) 1898-1906 Lwów, pod redakcją M. Hruszewskiego, I. Franki i Osypa Makoweja 2) 1907-1914, Kijów-Lwów, okres ten zainicjowało połączenie czasopisma „Nowa Hromada" i LNW. Pismo wychodziło pod redakcją M. Hruszewskiego, Wołodymyra Hnatiuka i Ołeksandra Ołesia - wydanie kijowskie i lwowskie pod redakcją Mykoły Fediuszki (pseud. M. Jewszan). 3) 1917-1922, Kijów, początkowo pod redakcją M. Hruszewskiego, a następnie jego brata Ołeksandra. 4) 1922-1939 Lwów. Czwarty etap zainicjowało finansowe wsparcie fundacji Strzelców Siczowych. Czasopismo wychodziło pod redakcją Dmytra Doncowa. W 1933 r. nazwę LNW zmieniono na „Wistnyk". Największe znaczenie pismo miało w pierwszym okresie, zarówno jako formalna kontynuacja najpopularniejszych wcześniej gazet „Zoria" oraz „Żyttia i Słowo", redagowanego przez I. Frankę i jako symbol centralizacji dążeń niepodległościowych Ukraińców. Współcześnie porównywalnym zainteresowaniem, z uwagi na niejednoznaczną i postać D. Doncowa, cieszy się również okres 1922-1939. LANKA - (ogniwo) kijowskie stowarzyszenie literackie, powstało w 1924 r., w 1926 r. zmieniło nazwę na „MARS" (skrót od „Majsternia Rewolucjinoho Słowa" „Pracownia rewolucyjnego słowa"), zlikwidowane w 1929 r., ponieważ programowo nie poddawało się naciskom ze strony partii komunistycznej Członkowie: Wałerjan Pidmohylny, Borys Antonen-ko-Dawydowycz, Hryhorij Kosynka, Mychajło Iwczenko, Todoś Ośmacz-ka, Jewhen Płużnyk i in., w latach 30. represjonowani. MARS - patrz LANKA MOŁODA MUZA- ugrupowanie literackie, działające we Lwowie w latach 1906-1909. Do ugrupowania należeli Wołodymyr Byrczak, Petro Karmanski, Bohdan Lepki, Ostap Łucki, Wasyl Paczowski, Sydir Twerdo-chlib, Stepan Czarnecki, Mychajło Jackiw. Blisko związani byli Mychajło Rudnycki, Osyp Turianski, kompozytor Stanisław Ludkewycz, rzeźbiarz Mychajło Paraszczuk, malarz Iwan Seweryn i in. Organem M. M. było pismo „Świt". Członkowie pragnęli unowocześnić literaturę ukraińską, zbliżyć ją do europejskiej literatury modernistycznej. Podobne było kredo artystyczne „chatian" - pisarzy tworzących pismo „Ukrajinśka Chata". M. M. miała bliskie kontakty z przedstawicielami Młodej Polski. MUR - Mystećkyj Ukrajinśkyj Ruch (Ukraiński Ruch Artystyczny), związek ukraińskich pisarzy na emigracji, założony w 1945 r. w Fiirth (Niemcy) przez literatów, którzy po II wojnie świat, znaleźli się w obozach 232 233 DP (Displaced Persons). Odbyły się trzy zjazdy organizacji (1945, 1947, 1948) oraz kilka konferencji. Przewodniczącym związku był Ułas Sam-czuk, jego zastępcą Jurij Szerech (Szewelow), członkami m. in. Iwan Bah-riany, Dokija Humenna, Jurij Kosacz, Bohdan Krawciw, Jewhen Małaniuk, Mychajło Orest, Todoś Ośmaczka. Środowisko emigracyjne było niejednorodne ideologicznie i światopoglądowo, stąd rozbieżności w poglądach członków związku na funkcję i rolę literatury. Związek wydał w różnych miastach po jednym lub kilka numerów czasopism „Arka", „Zahrawa", „Chors", trzy edycje zbioru „MUR" oraz almanach pod tym samym tytułem. Utwory członków MUR-u wychodziły także w serii Mała Biblioteka MUR-u i w wydawnictwie „Zołota Brama". Związek zakończył działalność w 1948 r. po wyjeździe członków do ich nowych krajów. MUZAHET - ugrupowanie ukraińskich symbolistów (pisarzy i artystów) założone w 1919 r. w Kijowie. Istniało rok. Należeli do niego Hałyna Żurba, Dmytro Zahuł, Jakiw Sawczenko, Ołeksa Slisarenko, Hnat Mychaj-łyczenko, Pawło Tyczyna, Łeś Kurbas i in. Twórcy publikowali swe utwory na łamach literacko-artystycznego miesięcznika pod tym samym tytułem (1919, trzy numery). MY - pismo wydawne nieregularnie w Warszawie w okresie dwudziestolecia międzywojennego (1933-37), od nr 7 we Lwowie (1937-39). W piśmie publikowali Jewhen Małaniuk, Andrij Kryżaniwski, Natalia Liwycka-Chołodna, wśród członków znaleźli się ukraińscy pisarze mieszkający w Warszawie i lwowska młodzież literacka, która zerwała kontakty z „Wistnykiem" D. Doncowa. Na łamach pisma „My" drukowane były także utwory Bohdana Lepkiego, Jurija Kosacza, Michaiła Rudnyc-kiego, Jurija Łypy i in. Pismo zyskało wysokie oceny polskiej krytyki. MYTUSA - ugrupowanie złożone z byłych strzelców siczowych, do którego weszli Wasył Bobynski, Ołeś Babij, Roman Kupczynski, Pawło Kowżun, Jurij Szkrumelak i in., których twórczość łączono najczęściej z symbolizmem. W 1922 r. (styczeń-kwiecień) wydawali oni we Lwowie miesięcznik pod tą samą nazwą. Pismo eksponowało problematykę artystyczną, prowadziło dział „Trybuna artystyczna" i „Kronika artystyczna" (malarstwo: P. Kowżun, muzyka: Mychajło Rudnicki, teatr: Mykoła Hołu-beć), „Poezja i proza poetycka" oraz dział recenzji. NEOKLASYCY - pojęcie to zostało związane z gronem pisarzy, lite-raturoznawców i tłumaczy, skupionych początkowo wokół czasopisma „Knyhar" (1917-1920), którego redaktorem był wówczas Mykoła Zerow, a następnie wokół wydawnictwa „Słowo". Stanowiło umowne określenie 234 grupy, która działała na polu kultury w latach 1918-1928: Mykoła Zerow, Pawło Fyłypowycz, Oswald Burhardt (pseud. Jurij Kłen), Wiktor Petrow (pseud. Wiktor Domontowycz), Maksym Rylski, Mychajło Drąj-Chmara. Estetyczno-filozoficzne założenia tego kierunku bliskie były i innym twórcom - członkom grupy LANKA (MARS), poecie Wołodymyrowi Swi-dzynskiemu oraz twórcom emigracyjnym, głównie z tzw. praskiej szkoły -Ołehowi Olżyczowi, Oksanie Laturynskiej, Mychajłowi Orestowi, Jewhe-nowi Małaniukowi i in. NTSz (Naukowe Towarystwo im. Tarasa Szewczenka) - organizacja kulturalno-naukowa, która przez długi czas pełniła rolę ukraińskiej Akademii Nauk. Towarzystwo działało w latach 1873-1939 (do 1892 r. jako Lite-raturno-Naukowe Towarystwo im. T. Szewczenka). Po II wojnie światowej siedzibę NTSz przeniesiono do Niemiec (od 1947 r.), z czasem rozszerzając działalność również na inne kraje, w których przebywała ukraińska diaspora, Francję, USA, Kanadę, Australię i in. Na Ukrainie Towarzystwo zaistniało reaktywowano dopiero w 1989 r. NTSz zostało założone we Lwowie, wydawało początkowo czasopismo „Prawda" i pojedyncze zeszyty naukowe. W 1892 roku wraz ze zmianą nazwy dokonano reorganizacji. Utworzono sekcję historyczno-filozoficzną, filologiczną i matematyczno-przyrodniczo-lekar-ską, rozpoczęto również prace nad przyszłą biblioteką i muzeum NTSz. W tym też roku zaczęły wychodzić „Zapysky NTSz", specjalistyczny periodyk Towarzystwa, w którym zamieszczano prace najważniejszych naukowców ukraińskich z historii, etnografii, filozofii, filologii i in. Przyjazd do Lwowa Mychajła Hruszewskiego (1894), który stanął na czele sekcji historyczno-filozoficznej (w latach 1897-1913 przewodniczący NTSz), zainicjował okres wzmożonej aktywności Towarzystwa. Wydano około 800 tomów prac naukowych (w tym podręczników szkolnych i akademickich), oprócz wspomnianych „Zapysok NTSz" rozpoczęto wydawanie „Chroniky NTSz" (1900-1939), zbiorów artykułów poszczególnych sekcji: historyczno-filozoficznej (1898-1934), filologicznej (1898-1937), nauk społecznych i statystyki (1909-1938) i in. oraz czasopisma „Litera-turno-Naukowyj Wistnyk". W latach 20. XX w. NTSz współpracowało z kijowskim WUAN, a po represjach z lat 30. (m. in. proces SWU), przejęło funkcje głównego ośrodka naukowego. Do najważniejszych wydań NTSz należy dziesięciotomowa „Encyklopedia Ukrainoznawstwa" (1949-1952) wydana w języku ukraińskim i w skróconej wersji w języku angielskim (lwowski ośrodek NTSz dokonał w 1. 90. reedycji tej Encyklopedii). 235 PRASKA SZKOŁA - umowne określenie grupy ukraińskich poetów dwudziestolecia międzywojennego, działających głównie w Pradze i Po-debradach (Jewhen Małaniuk, Jurij Darahan, Leonid Mosendz, Jurij Kłen, Natala Liwycka-Chołodna, Oksana Laturynska, Jurij Łypa, Ołeh Olżycz, Ołena Teliha i in.). Szkoła praska nie miała ani statutu, ani programu, a wokół wprowadzonej przez literaturoznawcę Wołodymyra Derżawina nazwy istnieją sprzeczności, m.in. J. Małaniuk i N. Liwycka-Chołodna zaprzeczają samemu istnieniu szkoły praskiej. Można jednak określić wspólne cechy twórczości jej przedstawicieli: wyraźna koncepcja historiozoficzna, patos narodowotwórczy, liryka apelu. Przedstawiciele szkoły praskiej drukowali utwory w „Wistnyku", redagowanym przez Dmytra Doncowa. J. Małaniuka, O. Olżycza, O. Telihę i L. Mosendza, najsilniej związanych z tym pismem, nazywano „WistnykowskąKwadrygą". PROLITFRONT - Prołetarśkyj Literaturnyj Front (Literacki Front Proletariacki), ugrupowanie stworzone z inicjatywy Mykoły Chwytowego jako kontynuacja WAPLITE. Istniało w Charkowie w latach 1930-1931, w opozycji do monopolizującego kulturę ukraińską WUSPP. Ugrupowanie wydawało literacko-krytyczny miesięcznik pod tą samą nazwą. Publikowano tam utwory Mykoły Chwylowego, Pawła Tyczyny, Jurija Janowskiego, Ostapa Wyszni i in. PROSWITA - stowarzyszenia kulturalne, oświatowe i gospodarcze, funkcjonujące na ziemiach ukraińskich - zarówno pod panowaniem rosyjskim, austriackim, jak i polskim w latach 1868-1939. Na Ukrainie radzieckiej P. zlikwidowano w 1923 r. Podczas dyskusji literackiej (1925-1928) pojęcia „proswita" używano na określenie kultury zaściankowej, zacofanej i ograniczonej do etnografizmu. ROZSTRILANE WIDRODŻENNIA (Rozstrzelane Odrodzenie) -umowne określenie generacji pisarzy i artystów lat 20. i 30. XX wieku. Określenia tego użył po raz pierwszy Jurij Ławrinenko w połowie lat czterdziestych. Upowszechniło się ono za sprawą antologii Rozstrilane widro-dżennia, przygotowanej przez Ławrinenkę i wydanej w 1959 r. przez Instytut Literacki w Paryżu. Pojęcie to obejmuje pisarzy i artystów, których twórczość powiązana była - według Ławrinenki - z narodowym odrodzeniem Ukrainy. Spośród poetów byli to: Pawło Tyczyna, Maksym Rylski, Mychajl Semenko, Mykoła Zerow, Majk Johansen, Wołodymyr Sosiura, Wołodymyr Swidzinski, Mychajło Draj-Chmara, Jewhen Płużnyk, Mykoła Bażan, Ołeksa Włyźko. Z prozaików do pokolenia tego zalicza się przede wszystkim Mykołę Chwylowego, Wałerjana Pidmohylnego, Hryhorija 236 Kosynkę, Jurija Janowskiego, Borysa Antonenkę-Dawydowycza, z dramaturgów czołowym przedstawicielem generacji był Mykoła Kulisz. W węższym rozumieniu „rozstrzelane odrodzenie" odnosi się do twórców represjonowanych, którzy zginęli w łagrach w latach trzydziestych. SPU - Spiłka Pyśmennykiw Ukrajiny (Związek Pisarzy Ukrainy), utworzony w 1934 r. jako część Związku Pisarzy ówczesnego ZSRR pod nazwą Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy. Stanowiła główny element tzw. „polityki partii w sferze literatury pięknej". Istnieje do dziś. SWU - Spiłka Wyzwołennia Ukrajiny - (Związek Wyzwolenia Ukrainy); większość historyków wyraża opinię, że organizacja ta była fikcyjnym elementem pokazowego procesu władzy radzieckiej, skierowanego przeciw ukraińskiej inteligencji, który miał miejsce w Charkowie od 9 III 1930 r. do 19 IV 1930 r. Kampania dyskredytacji prowadzona przez DPU Ukrainy (Derżawne Polityczne Uprawlinnia odpowiednik GPU) - prześladowania, przesłuchania i areszty czołowych przedstawicieli nauki, kultury, oświaty, polityki, duchowieństwa i biznesu trwała od kwietnia 1929 r. do stycznia 1930 r. Większość zeznań została wymuszona drogą administracyjnego, fizycznego i psychicznego nacisku. Oficjalnie zarzucano oskarżonym działalność kontrrewolucyjną, zmierzającą do obalenia władzy radzieckiej. Dzięki sfalsyfikowanym dokumentom i wymuszonym zeznaniom uwięziono około 45 osób, przy czym zeznania składało około 400 (w tym również czołowi pisarze). W latach 1937-1939 wielu spośród osądzonych rozstrzelano. TANK - (Czołg) stowarzyszenie literackie młodych ukraińskich pisarzy emigracyjnych, będące gałęzią „szkoły praskiej", założone w Warszawie w 1929 r. z inicjatywy Jurija Łypy (wchodzili do T. Natalia Liwycka--Chołodna, Andrij Kryżaniwski, Jewhen Małaniuk, Petro Chołodny jr., Ołena Teliha i in.). Stawiało przed sobą cel tworzenia „literatury państwo-wotwórczej", równoważenia kryteriów prawdy i piękna, broniło jednocześnie niezależności twórczej artysty. Po rozpadzie stowarzyszenia (1929) jego idee realizowano na łamach pisma „My". UAN - Ukraińska Akademia Nauk, WUAN - Wseukrajinśka Akade-mija Nauk (Wszechukraińska Akademia Nauk), pierwsza państwowa ukraińska organizacja naukowa, założona w 1918 r. po zakończeniu I wojny światowej, w okresie ukraińskiej niepodległości. Początkowo, w latach 1918-1921 nazwa brzmiała: Ukraińska Akademia Nauk. W 1921 r. UAN przemianowano na WUAN, w 1936 r. na Akademię Nauk Ukraińskiej SRR (AN URSR), w 1991 - na Akademię Nauk Ukrainy, w 1994 r. zaś na Na- 237 rodową Akademię Nauk Ukrainy (NANU). Pierwszym prezesem WUAN był Wołodymyr Wernadski, sekretarzem zaś - Ahatanheł Krymski; wśród jej członków w pierwszym okresie działalności byli m.in. Serhij Jefremow, Mychajło Hruszewski, Borys Kistiakiwski, Mykoła Wasyłenko, Dmytro Bahalij. W latach dwudziestych Akademia odgrywała ogromną rolę w życiu naukowym i kulturalnym Ukrainy. Po procesie Związku Wyzwolenia Ukrainy (SWU) w 1929 r., w którym oskarżonymi byli czołowi działacze naukowi oraz pisarze, z WUAN usunięto wielu jej członków, a ci, którzy pozostali, zmuszeni byli do rezygnacji ze stanowisk (m.in. Krymski). UIN - Ukraiński Instytut Naukowy, utworzony w 1930 r. w Warszawie. Zajmował się zarówno współczesnymi przemianami w USRR, jak i historią polityczną i kulturalną, a także historią Kościoła. Równocześnie miał stanowić zaplecze polityczno-administracyjne przyszłej restytuowanej Ukraińskiej Republiki Ludowej (UNR). W skład kolegium naukowego UIN wchodzili: dyrektor UIN - prof. Ołeksandr Łotocki, historyk Kościoła i znawca prawa kanonicznego; sekretarz - prof. Roman Smal-Stocki, wybitny językoznawca; prof. Bohdan Lepki, pisarz, poeta, tłumacz, profesor UJ; prof. Wołodymyr Sadowski, ekonomista; prof. Marceli Handelsman, historyk, specjalista w zakresie historii politycznej. W latach 1930-35 przy UIN działała komisja historii literatury pod kierownictwem prof. R. Smal-Stockiego, która od 1934 r. publikowała pełne wyd. dzieł T. Szewczenki, łącznie ukazało się szesnaście tomów. UKRAIŃSKA CHATA - patrz CHATIANY WAPLITE - Wolna Akademia Proletariackiej Literatury, organizacja literacka w Charkowie w latach 1926-28, kierowana faktycznie przez My-kołę Chwylowego. Powstała w wyniku rozpadu Hartu, za swoje główne zadanie uznawała doskonalenie mistrzostwa artystycznego i dążenie do osiągnięcia europejskiego poziomu literatury, odrzucała masowość sztuki. Członkowie: Iwan Dniprowski, Ołeksandr Dowżenko, Hryhorij Epik, Majk Johansen, Mykoła Kulisz, Arkadij Lubczenko, Petro Pancz, Ołeksa Slisa-renko, Jurij Smołycz, Wołodymyr Sosiura, Pawło Tyczyna, Jurij Janowski. Wydała almanach WAPLITE (1926) i dwumiesięcznik pod tym samym tytułem (Charków, 1927). Samorozwiązana w wyniku nacisków i krytyki ze strony władzy komunistycznej Byli członkowie WAPLITE w latach 1928-29 wydawali w Charkowie „Literaturnyj Jarmarok" - miesięcznik-almanach humorystyczno-satyryczny. WISTNYK - patrz LITERATURNO-NAUKOWYJ WISTNYK WUAN - patrz UAN 238 WUSPP - Wseukrajinśka Spiłka Prołetarśkych Pyśmennykiw (Ogól-noukraiński Związek Pisarzy Proletariackich), organizacja literacka założona w Charkowie w 1927 r. z inicjatywy partii komunist. jako przeciwwaga dla probolszewickiego WAPLITE, „neoklasyków" i grupy MARS. Najaktywniejsi członkowie: Borys Kowałenko, Ołeksandr Kornijczuk, Iwan My-kytenko, Wołodymyr Koriak, Iwan Łe i in. WUSPP prowadził przede wszystkim działania administracyjne i partyjne. Istniał do 1932 r., później stał się jądrem Związku Radzieckich Pisarzy Ukrainy. Ola Hnatiuk, Katarzyna Kotyńska 239 Wybrana bibliografia BHflaHHJI JJoeidmiK 3 icmopii YKpamu, Khib 1993-1999, t. 1-3 EmfUKJionedifi yKpamo3Haecmea, JŁbjb 1955-1984 Icmopin YKpainu e oco6ax, Khib 1995 IcmopiH yKpamcbKOiMmepamypu 20 cmojiimma, Khib 1993 Koopóunamu. Anmonoem cynacnoi yKpamcbKOi noe3ii na 3axodi e deox moMax, 3a pen. E. BoftMyKa, B. Py6naKa, CynacHicn, 1969 JIimepamypo3HaeHuucjioeHUK-doeidHUK, Khib 1997 Had piKOK) tacy. 3axidHoyKpaiHCbKa noe3in 20-30-ia pome, XapKJB 1999 Penpecoeam „BidpodoiceHHH", 3a pefl. O. CHflopemco, /I. TaSaHHHK, Khib 1993 YKpaiMbKa JlimepamypHa EftijUKJionedifi, Khib 1988-1995, t. 1-3 YKpamcbKa nimepamypa 20 cm., 3a pea. Ę. ^OHHHKa, Khib 1993-1995 cnoeo. XpecmoMamin yKpaincbKoi nimepamypu ma nimepamypHoi KpumuKU 20 cm., Khib 1994,t. 1-3. C, Modyc HayioHaJibHoi ideHmuHHOcmi: JibeiecbKUu meKcm 30-ia poKie XX cm., TepHonijib 2000 BepenoK O., Jlimepamypne jKummn yKpaiHifiey MioiceocHHiu Tlonbiąi, TepHonijib 1994 floimoB J\., JJei nimepamypu nauioi doóu, JlbBiB 1992 G(j)peMOB C, Icmopin yKpaiHCbKoeo nucbMencmea, Hio HopK 1991, t. 1-2 Khbotko A., IcmoptM yKpamcbKOi npecu, Khib 1999 )KyjiHHCbKHH M. h 3a6ymmn e 6e3CMepmia, Khib 1990 M., Bid „MonodoiMy3u" do „Ilpa3bKóiuiKonu", JlbBJB 1995 M., ffpaMa 6e3 Kamapcucy. CmopinKU nimepamypHoeo jKumrmt Jlbeoea nep-uioinonoeuHU XXcm., JlbBJB 1992 M., 3axiÓHOyKpamcbKa i eMiapawncbKa noe3ix 20-30-wc pome, JlbBJB 1992 M., KpumuKU i Kpumepii. JlimepamypHO-KpumuHHa dyMKa e 3axidHiu YKpami 20-30-tapp. XXcm., JlbBiB 1998 M., Jlimepamypa yKpamcbKoeo elópodotcenna, JlbBiB 1994 KopSHH F., }KypHan „JlimepamypHO-HayKoeuu Bwhuk" nbeiecbKoeo nepiody (1898-1906), Khib 1999 JlaBpiHeHKo KD., 3py6 i napocmu, CywacHicTb 1971 JlaBpiHemco K)., Po3cmpinnm eigpodoKeHHH. Aumonozin 1917-1933, ITapnac 1959; Khib 2002 JTeHTec A., ^IiueK M., ffecnmb pome yKpamcbKOi nimepamypu, XapKJB 1928 JleciB M., 3e'n3OK K.A. fleopcbmzo 3 yKpamcbKOW Kynbmypom, „Haina KyjibTypa" 1977 Jfell Moi 3e'H3Ku 3 yKpalHCbKoio noe3ieto. Po3Moea 3 K.A. HeopcbKUM, „Haiua KyjibTypa" 1972 No 1 HaxniK O. FlucbMeHHUK - itaifin -ymeepcyju. Ceimozjmdm ma xydoxm uiyKanna e nimepa- mypi XIX-XX cmojiimb, Jh>BiB 1999 „MoJioda My3a" i nimepamypmnt npouec Kmun XIX - nonamKy XX cmonimma e i Cepom, JlbBiB 1992 Hapod 6e3CMepntHuu. K>3e

ijiHHCbKHH, I7oe3ii, Khib 1988, c. 17-34 SWIATOSŁAW HORDYNSKI JlynyK B., Cenmocnae FopduHCbKuu noeepmaembcn dodojuy, (b:) FopflHHCbKHH C, Inepejiueu 6ape, i dunaMinuicmb jimiu..., JlbBiB 1990, c. 17-23 PETRO KARM ANS KI AemoóiozpacpiR [b:] KapMaHCbKHfi R, noe3ii, Khib 1992 c. 13-30 GBiuaH M., Tlempo KapjuaHCbKuu, [b:] M. GBiuaH, KpumuKa, nimepamypo3Haecmeo, ecmemuKa, Khib 1998, cl75-180 PnjibCbKHH M., lipo noe3iio ITempa KapMcmcbKOZo, [b:] II. KapMaHCbKHfl, Tloe3n, Khib 1992, c. 8-12 IjibHHUbKHH M., IJoe3ia cjuymKy, (b:) II. KapMaHCbKHH, /Jopozaiuu cjuymKy i 3Mazam. Bu6- pam noe3ii, JlbBiB 1995, c. 3-22 JURIJ KŁEN KneH K)., Cnozadu npo Heomacmie, [b:] K). Kjkh, Teopu e mpbox moMax, TopoHTO 1960 ManamoK e., lOpiu KneH, [b:] G. ManaHMK, Knuza cnocrnepencenb, TopoHTO 1962, c. 247- 260 TapHaBCbKHH O., Tpu nopmpemu eMizpauii. Tyza 3a MimoM, Hw HopK 1966, c. 105-113 JJLJRIJ KOSACZ AreeBa B., łOpiii Kocan, [b:] Icmopia YKpamcbKOi Jlimepamypu e deox khuzox, Khib 1994, t. 2, h. l,c. 252-259 IlaBjiHHKO JJ., Bipumu óambKieucuni, [b:] K). Kocan, Jlimo nad JJejiaeepoM, Khib 1980 IlaBJiHHKO C., Kpu3a 3 nozjindy Klpisi Kocana, [b:] C. IlaB^HHKO, JJucKypc Modepm3My e yKpaiHCbKiu jiimepamypi, Khib 1997, c.253-254 Cmojihh K)„ Cjioeo npo K>pia Kocana, [b:] K). Kocan, Buópam, Khib 1975 AHATANHEŁ KRYMSKI GBiuaH M., Azammzen KpuMCbKuu, [b:] M. GBUiaH, KpumuKa, jtimepamypo3Haecmeo, ecmemma, Khib 1998, c. 194-198 C, HayioHani3M, ceKcyaribHicmb, opieHmajii3M. CiaiagHUu cbir Azamanzena KpwucbKow, Khib 2000 242 243 NATALA LIWYCKA-CHOŁODNA IlaxapeHKO B.,flojiemumb HaJJninpo nyna..., „Cjiobo i Mac" 1992 Ns 6 BOHDAN LEPKI JleB B., Eozdan JlertKUti 1872-1941. TKummsi i meopnicmb, „3anHCKH HT11I" t. CXCIII., HBK>-HopK-riapH)K-CiflHeH-TopoHTo, 1976, c. 329 CHBiubKHH M., Eozdan JlenKuii. )Kummx i meopnicmb, Khib 1993 Teopticmb Bozdana JlenKOZo e KOHmeKcmi eeponeucbKOi Kyjibmypu XX cm. (Mamepianu BceyKpaiHCbKol HayKoeoi KOHCpepemfil, ripucennemi 125-piwm eid óhh napodoKenun nucbMeHHUKa), 3apefl. npoij). M. II. TKanyica, TepHonijib, 1998 Łużny R., Profesor Lepki w kręgu problematyki historii literatury ukraińskiej „Krakowskie Zeszyty Ukrainoznawcze", T. I—II, Kraków 1993, s. 255-261 JEWHEN MAŁANIUK Bohhhuihh K)., flpuu KpuK i 6ijib myotcaeuu. Tloernuwa ocoducmicmb Cezena Manawom, Khib 1993 KyueHKO Jl., Ha xpecmi cnoea po3in'Hmuu..., [b:] G. MajiamoK, HeeunepnajibHicmb, Khib 1997, c. 5-24 HeBpjiHH M., My3a 6ojik>, zmey, 6opontb6u, [b:] C. ManamoK, IIoe3ii, Khib 1992, c. 5-23 HeBpjiHfi M., floem 6opomb6u i ecemodcbKux idewiie, [b:] G. ManaHiOK, 3eMna Madonna, BpaTHCJiaBa 1991, c. 6-34 CnaByTHH flp, Icmopioco(pia Cezena MajiamoKa, [b:] %p. CnaByTHH, Men i nepo, Khib 1992, c. 276-289 TapHaBCbKHfl O., Tpu nopmpemu eMiapaifii, [b:] O. TapHaBCbKHH, Tyea 3a MimoM, Hio HopKl966,c. 103-113 Cajinra T., 3am3Hux ijunepamop cmpotp..., [b:] G. ManaraoK, fJoe3ii, JlbBiB 1992, c. 3-30 OŁEH OLŻYCZ HeBpnHfl M. My3a MyoKmcmu i 6opomb6u, [b:] O. OnbHCHH, IJumadejiH dyxa, EparacjiaBa 1991 LUepex K). Cmuni cynacmiyKpaiHCbKoi jiimepamypu na eMiapatfii, [b:] K). lllepex, He dnu dimeu. JlimepamypHO-Kpumumi cmammi i ecei, Hbio-HopK 1964, c. 192-225 HepeBaTeHKO Jl., fl KOMim 3 6o3Koi npaiąi, [b:] O. Ojib)KHH, He3HanoMy eoHKoei. 3anoei- dam JKueuju, Khib 1994 OŁEKSANDR OŁEŚ P., Bcmynne cjioeo, [b:] O. Onecb, Teopu e deox moMca, Khib 1990 WASYL PACZOWSKI BapKa B., JlipuK-Mucnumenb, [b:] B. ITaMOBCbKHH, 3i6pam meopu, Hbio-HopK 1985 GBiuaH M., nmoecbKUU Bacwib, [b:] M. GBiuaH, KpumuKa, nimepamypo3Haecmeo, ecm-emma, Khib 1998, c. 181-187 244 KapMaHCbKHH n., Bacwib TlaHoecbKuu, [b:] n. KapMaHCbKHii, YKpamcbKa óozejua, 1996, c. 59-63 KpymejibHHUbKHH A., Iloem - otcpeifb JitoSoei, [b:] A. KpymejibHHUbKHii, JlimepamypHO- KpumuHHi Hapucu, CraHJcnaB 1908, c. 81-126 JEWHEN PŁUŻNYK HoBHHeHKO Jl., Tło mou 6ik chokoki. FIoe3m Cezena IJjiyycHUKa, [b:] G. IlnyHCHHK G., Bu6-pamnoe3ii, Khib 1966, c. 5-54 B., Jlipum Ceeena TlnyoKHUKa, [b:] G. IInyHCHHK, Tpu 3ÓipKu, MiOHxeH 1979, c. 216-240 l., Bce, hum dyma óojiina, [b:] G. IliiywHHK, Tloe3ii, Khib 1988, c. 5-100 MAKSYM RYLSKI Bijioflia I., TloemuHHa Moea Mokcumo PwibCbKozo, Khib 1965 3epoB M., JlimepamypHuu uuifa Mokcumo PwibCbKoeo, [b:] M. 3epoB, Teopu e deox moMax, Khib 1990, t. 2, c. 547-562 He3a6ymmu Mokcum PwibCbKUU. Cnozadu, Khib 1968 HoBHieHKo Jl., TIoemuHHUu ceim Mokcumo PwibCbKozo 1910-1941, Khib 1980 HoBHHeHKO Jl., TIoemuHHuu ceim Mokcumo PuitbCbKOzo 1941-1964, Khib 1993 OHJinnoBHH II., Jlipum MaKcuMa PwibCbKozo, [b:] II. Ohjihiiobhh, Jlimepamypno- KpumuHHi cmammi, Khib 1991, c. 219-225 PAWŁO TYCZYNA BineubKHH O., Ftaeno Tunma, [b:] O. BineubKHH, 3i6pahHH npatfb y eocbMU moMax, Khib 1966, t. 3, c. 122-153 BofłKO I., Tlaeuo Tuhuho. Ei6niozpa(j>iHHUu noKODKWK, Khib 1951 FpanobuH F., 3 apxiey TTaena Tuhuhu. 36ipnuK doKyMeumie i juarnepiajiie, Khib 1990 3epoB M., „Bimep 3 YKpawu" Tpemn khujkko Tuhuhu, [b:] M. 3epOB, Teopu e deox moM- ax, Khib 1990, T. 2, c. 492-505 JlaBpiHeHKO K)., Tlaeno Tuhuho u uozo noeMa Ctcoeopoda na mni enoxu, MioHxeH 1980. TlpęTlaena Tunmy: Cmammi, Hapucu, cnozadu, Khib 1976 Ciyc B., eHOMen do6u, Khib 1993 Tyczyna P. Poezje, opr. F. Nieuważny, Warszawa 1969 Tyczyna P. Wiersze wybrane, opr. S. Tudor i S. Ważyk, Kijów-Lwów 1941 MYKOŁA ZEROW EpKWOBeubKHH B., Mukom 3epoe, Khib 1990 PHJibCbKHH M., MuKojia 3epoe - noem u nepewiadai, [b:] M. 3epoB, Teopu e deox moMax, Khib 1990, t. 1, c. 3-13 245 Źródła przekładów tekstów publikowanych w antologii i wykorzystanych w „Muzyczna jakaś rzeka" czy „rzeka melodiopienna"? Uwagi o przekładach Zastosowano następujące skróty: APU - Antologia poezji ukraińskiej, Warszawa 1976 A WPU - Antologia współczesnych poetów ukraińskich, Lwów 1911 BPU - Biuletyn Polsko-Ukraiński HS - J. Małaniuk, Hellada stepowa, Warszawa 1935 ZPU -T. Hallender, Z poezji ukraińskiej, Warszawa 1972 Czechowicz - J. Czechowicz, Poezje zebrane, Toruń 1997 KAJ - K. A. Jaworski, Pisma, t. 3, Lublin 1967 Bohdan Ihor Antonycz Autoportret - przeł. T. Hollender, „Bunt Młodych" 20X-5XI 1935 s. 3 Karczma - przeł. T. Hollender, „Bunt Młodych" 20X-5XI 1935 s. 3 Wieś - przeł. T. Hollender, ZPU, s. 21 -przeł. R. Walewski, „TygodnikIllustrowany" 1935 nr2 - przeł. J. Pleśniarowicz, E-I. Ahtohhh 3hok Jleea - B. I. Antonycz Znak Lwa, Lwiw, 1998, s. 81 - przeł. W. Graban, B.I.Antonycz Cala chmielność świata, Kraków 1994 Pralato - przeł. T. Hollender, ZPU , s. 19 Z „Pierścienia nocy" - przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1934 nr 4—5, s. 3 Monumentalny krajobraz - przeł. T. Hollender, ZPU Werbel-przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1936 nr 16, s. 10 Mykoła Bażan Krew niewolnic - przeł. K.Neriwnyj, BPU 1933 nr 32, s. 3-4 Krew branek - przeł. T. Hollender, ZPU s. 28-29 Krew w jasyr wziętych - przeł. J. Iwaszkiewicz, APU s. 490 Nocny rejs - przeł. J. Czechowicz, „Zet" 1933 nr 28 Tancerka - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1954 nr 5, s. 47-48 Noc Zalizniaka - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1954 nr 5, s. 46 Słowo o pułku - przeł. T. Hollender, ZPU s. 29-30 Mykoła Filanski *** (z Psalmów) - przeł. S. Twerdochlib, AWPU s. 49-51 *** (Strzelisty rząd jaworów...) -przeł. S. Twerdochlib, AWPU s. 43-44 Głos ojczystych łanów - przeł. S. Twerdochlib, AWPU s. 40 Swiatosław Hordynski Słowo o Pułku Ihora - przeł. K. Dumański, BPU 19/1936, s. 191 *** (Gdy zachodem już...) - przeł. H. Balk, „Sygnały" 1934 nr 4-5, s. 9 Nokturn - przeł. T. Hollender, „Sygnały"1934 nr 4-5, s. 4 Na przedmieściu - przeł. K. A. Jaworski, KAJ s. 151 Ars poetka - przeł. K. A. Jaworski, KAJ s. 149 Zmierzch lazurowy - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz s. 567 Petro Karmanski *** (Podniosę cię na skrzydłach...) -przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 67 *** (Pękają drzewa...) - przeł. S. Twerdochlib, AWPU s. 68 *** (Jak nietoperze w mrok...) - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 73 Święto Szewczenki - przeł. H. Balk, „Sygnały" 1934 nr 4-5, s. 5 Jurij Kłen Styczeń - przeł. A. Baumgardten, „Sygnały" 1934 nr 12, s. 7 Krąg życia - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, BPU 1937 nr 32, s. 31 Jurij Kosacz Wiosna Żytomierska - przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 28, s. 315 Portret kondotiera - przeł. Jan Lebroda, „Sygnały" 1934 nr 4-5, s. 4 Naśladowania z Villona - przeł. T. Hollender, ZPU, s. 57-58 Narodzenie Wielkości - przeł. K. Neriwnyj, BPU 1934 nr 49, s. 5 Ahatanhei Krymski Z księgi W samotności na obczyźnie - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 95-96 Z cyklu Miłość haniebna - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 98-99 Natala Liwycka-Chołodna *** (Srebrny księżyc.) - przeł. J. Łobodowski, BPU 1938 nr 40 *** (Zakwita tobą każda noc..) - przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1934 nr 4-5, s. 5 Stepowa bajka - przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1937 nr 31, s. 5 Rue Racine -przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 27, s. 301 Bohdan Lepki *** (Rozwiały się marzenia moje złote...) - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 104-105 Pod wrażeniem mazurka Chopina - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 107 Spowiedź ziemi - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 111-115 Jewhen Małaniuk Wizja - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, HS, s. 16, też „Zet"89/36 s. 4 - przekład anonimowy, BPU 1936 nr 7, s. 63 13 listopada 1920 roku - przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 45, s. 504 *** (Doba po dobie...) -przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, HS s. 8 Napis na księdze wierszy - przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 29, s. 328 ' - przeł. T. Hollender, „Sygnały", 1937 nr 31 - przeł. L. Rubach, „Zet", 1933 nr 28 Czarna godzina I - przeł. K. Neriwnyj, BPU 1933 nr 29, s. 4 Pamięć - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski BPU 1938 nr 30, s. 322 Kończąc - przeł. K.A. Jaworski, KAJ, s. 144 Intermezzo -przeł. K.A. Jaworski, KAJ, s. 140-141 *** (Znowu ścielesz stepowy kilim...) - przeł. J. Czechowicz, „Zet"1933 nr 64, s. 3 *** (Bezduszna głuchość...) - przeł. J. Czechowicz, „Zet"1934 nr 64 s. 3 Odpowiedź - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, HS s. 5, też „Zet"1935 nr 86 s. 4 Sonet - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, HS s. 3 *** (A nie stepowa może...) - przeł. J. Czechowicz, „Zet" 1933 nr 26, s. 3 Przed portretem Mazepy - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz. s. 572 (Pion 4/1934) Ojczyzna - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1950, s. 102-103 Ołeh Olżycz *** (Doliny chylą się i lgną...)-przeł. J. Czechowicz, BPU 1933 nr 2(4), s. 36 *** (Krwawiła ziemia...) - przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 30, s. 339 -przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1937 nr 31, s. 5 *** (Podznakiem orła...) -przeł. J. Łobodowski, BPU 1937 nr 30, s. 339 Połesie - przeł. J. Czechowicz, „Zet"40/33 Akwarium - przeł. Cz. Jastrzębiec-Kozłowski, BPU 1938 nr 8, s. 84 *** (Stały w słońcu dąbrowy...)-przei.J. Łobodowski, BPU 1938 nr 17, s. 183 Modlitwa poranna - przeł. J. Czechowicz, „Zet" 1934 nr 64, s. 3 * * * Na niebie obłok... - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 587 Ołeksandr Ołeś Pieśń ślepych (etiuda) - przeł. T. Hollender, „Sygnały" 1937 nr 31, s. 5 Czary nocy - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 131-133 *** (Tyś w łóżku jeszcze...) -przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 136 Z Obrazków krymskich - przeł. K.A. Jaworski, APU, s. 283 *** (Nie wszystkie jeszcze zmarły żale...)- przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 144 *** (Ze smutkiem radość ...)- przeł. K.A. Jaworski, KAJ, s. 45 Wasyl Paczowski Miramare - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 151-152 Samotność - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 153 Smutek Bohuna - przeł. S. Twerdochlib, AWPU, s. 158-159 Jewhen Płuinyk *** (I oto legnę...) -przeł. K.A. Jaworski, KAJ, s.109 *** (Jak wszystko żywe...) - przeł. K.A. Jaworski, KAJ, s.l 10 *** (A on taki młody...) - przeł. B. Lepki, BPU 1/1932, s. 1 *** (Ona płakała...) - przeł. B. Lepki, BPU 1932 nr 1, s. 1 Maksym Rylski *** (Tak, myśmy prolog...) -przeł. E. Żytomirski, BPU 1932 nr 2, s. 20-21 - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 39-40 *** (Szumią na brzegu otwartym...) - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 40 Muzyka - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 38-9 248 249 *** (Wciemnej gęstwinie...) -przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 40-41 *** (Róż woniejących naręcza...) -przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 41 *** (Stoczył się dzień dojrzały...) - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 41 *** (Wpokoju laur ...)-przeł. K. A. Jaworski, M. Rylski, Liryki, Warszawa 1960,s. 7 Czerwone wino - przeł. K. A. Jaworski, KAJ s. 75 *** (I znowu otworzyłem księgi „Tadeusza"...) - przeł. J. Hordyński, M. Rylski, Liryki, Warszawa 1960, s. 26 Czółno -przeł. T. Hollender, APU, s. 365-367 W południe -przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 81 *** (Zwiędłym tytoniem...) - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 42-43 *** (A teraz pola obce...) - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 44 *** (Na jesieni przylatują...) - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1966 nr 7-8, s. 46 Pawło Tyczyna *** (Nie Zeus, nie Pan...) - przeł. M. Jastrun, P. Tyczyna Wiersze wybrane, Kijów-Lwów 1941, s. 9 - przeł. K. A. Jaworski, BPU 1933 nr 2(4), s. 34 - przeł. K. Neriwny, BPU 1934 nr 9', s. 1 - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 555 *** (Tam z niewoli na pole topole...) -przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 559 - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1950, s. 94-5 - przeł. E. Żytomirski, BPU 1932 nr 2, s. 20-21 - przeł. J. Przyboś, APU *** (Jeszcze ptaszkowie...) - przeł. E. Żytomirski, BPU 1932 nr 2, s. 21 Ptaszęta jeszcze... -przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 52 *** (Otwierajcie bramę...) - przeł. T. Hollender, ZPU , s. 93 Wojna - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 540-541 („Zet" 1933/34 nr 2) Wicher (tytuł oryginału Pług)- przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 60 *** I będzie tak...) - przeł. K. A. Jaworski, BPU 1933 nr 2(4), s. 34 Planetarne interwały - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 546; „Ateneum" 3/1938 Mesjasz - przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 62 Listy do poety - przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 63 *** Madonno moja...) -przeł. J. Czechowicz, „Zet" 1933 nr 28, s. 3 Jesień - przeł. M. Jastrun, P. Tyczyna Poezje, Warszawa 1969, s. 138-139 Evoe! - przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 552; „Ateneum" 3/1938 Pustka-przeł. J. Czechowicz, Czechowicz, s. 551; „Ateneum" 3/1938 Przyziemnym prorokom - przeł. L. Pasternak, P. Tyczyna Wiersze wybrane, Kijów-Lwów 1941, s. 40 Mówimy - przeł. K. A. Jaworski, KAJ, s. 69 Mykoła Zerow Skorpion - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1950, s. 95 Książę Igor- przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1950, s. 95-96 Wstępie - przeł. J. Łobodowski, „Kultura" 1950, s. 95 Klasycy - przeł. T. Hollender, APU, s. 398 250 Wykaz tytułów wydanych nakładem Slawistycznego Ośrodka Wydawniczego (SOW) 1. Problemy teoretyczno-metodologiczne badań konfrontatywnych języków słowiańskich, red. H. Belićova, G. Nesćimenko, Z. Rudnik-Karwatowa, Prace Slawistyczne 89, Warszawa 1991 2. L. Moszyński, Cerkiewno słowiańskie tytuły ewangelijne, Prace Slawistyczne 90, Warszawa 1990 3. Studia gramatyczne bułgarsko-polskie, t. IV, Modalność a inne kategorie językowe, red. V. Koseska-Toszewa, M. Korytkowska, Prace Slawistyczne 91, Warszawa 1991 4. H. Dalewska-Greń, Selektywna kategoria rodzaju w języku polskim i serbsko-chorwackim (analiza konfrontatywna), Prace Slawistyczne 92, Warszawa 1991 5. V. Koseska-Toszewa, (with cooperation of G. Gargow), The Semantic Catego-ry of Definiteness/Indefiniteness in Bulgarian and Polish, Prace Slawistyczne 93, Warszawa 1991 6. W. Budziszewska, Zapożyczenia słowiańskie w dialektach nowogreckich, Prace Slawistyczne 94, Warszawa 1991 7. A. Holvoet, Transitivity and Clause Structure in Polish, A Study in Case Mar-king, Prace Slawistyczne 95, Warszawa 1991 8. M. Wojtyła-Świerzowska, Prasłowiańskie abstractum. Słowotwórstwo. Semantyka. (Formacje tematyczne), Prace Slawistyczne 96, Warszawa 1992 9. Synchroniczne badania porównawcze systemów gramatycznych języków słowiańskich, red. I. Grek-Pabisowa, L. N. Smirnow, Prace Slawistyczne 97, Warsza- * wa1992 10. G. Szwat-Gyłybowa, W kręgu bułgarskiej groteski. O twórczości Jordana Radiczkowa, Prace Slawistyczne 98, Warszawa 1991 11. Procesy rozwojowe w językach słowiańskich, red. J. Zieniukowa, Prace Slawistyczne 99, Warszawa 1992 12. Studia gramatyczne bułgarsko-polskie, t. V-VI, Konfrontacja językowa. Słowotwórstwo. Wybrane kategorie semantyczne, red. V. Koseska-Toszewa, M. Korytkowska, Prace Slawistyczne 100, Warszawa 1993 13. Testimonia najdawniejszych dziejów Słowian, Zeszyt III, Seria grecka red. A. Brzóstkowska, W. Swoboda, Prace Slawistyczne 103, Warszawa 1995 14. Słowiańskie pogranicza językowe, red. K. Handke, Język na pograniczach 1, Warszawa 1992 15. Studies in the Phonetic Typology of the Slavic Languages, red. I. Sawicka, A. Holvoet, Język na pograniczach 2, Warszawa 1991 16. E. Rzetelska-Feleszko, J. Duma, Dawne słowiańskie nazwy miejscowe Pomorza Szczecińskiego, Język na pograniczach 3, Warszawa 1991 17. Studia z dialektologi polskiej i słowiańskiej, red. W. Boryś, W. Sędzik, Język na pograniczach 4, Warszawa 1992 18. W. Szulowska, Imiennictwo dawnej ziemi halickiej i /wowskiej, Język na pograniczach 5, Warszawa 1992 19. K. Handke, Polskie nazewnictwo miejskie, Język na pograniczach 6, Warszawa 1992 20. R. Roszko, Wykładniki modalności imperceptywnej w języku polskim i litewskim, Język na pograniczach 7, Warszawa 1993 21. J. Mindak, J. Sawicka, Zarys gramatyki języka albańskiego, Język na pograniczach 8, Warszawa 1993 22. E. Wolnicz-Pawłowska, Antroponimia łemkowska na tle polskim i słowackim (XVI-XIX wiek), Język na pograniczach 9, Warszawa 1993. 23. Z. Greń, Semantyka i składnia czasowników oznaczających akty mowy w języku polskim i czeskim, Język na pograniczach 10, Warszawa 1994 24. Uwarunkowania i przyczyny zmian językowych, red. E. Wrocławska, Język na pograniczach 11, Warszawa 1994 25. E. Kędelska, Studia nad łacińsko-polską leksykografią drugiej połowy XVI wieku, Język na pograniczach 12, Warszawa 1995 26. K. Handke, Polski język familijny, Język na pograniczach 13, Warszawa 1995 27. T. Lewaszkiewicz, Łużyckie przekłady Biblii, (Przewodnik bibliograficzny), Język na pograniczach 14, Warszawa 1995 28. H. Popowska-Taborska, W. Boryś, Leksyka kaszubska na tle słowiańskim, Język na pograniczach 15, Warszawa 1996. 29. Polszczyzna regionalna Pomorza, t. IV, red. K. Handke, Warszawa 1991 30. Polszczyzna regionalna Pomorza, t. V, red. K. Handke, Warszawa 1993 31. Polszczyzna regionalna Pomorza, t. VI, red. K. Handke, Warszawa 1994 32. M. Korytkowska, Gramatyka konfrontatywna bułgarsko-polska, t. 5, cz.l, Typy pozycji predykatowo-argumentowych, Warszawa 1992 33. V. Koseska-Toszewa, V. Maldźieva, J. Penćev, Gramatyka konfrontatywna bułgarsko-polska, t. 6, cz. 1, Modalność, Problemy teoretyczne, Warszawa 1996 34. Literatura rosyjska XX wieku. Nowe czasy, nowe problemy, red. G. Bobilewicz, A. Drawicz, Literatura na pograniczach 1, Warszawa 1992 35. Antologia wolnej literatury rosyjskiej, red. A. Drawicz, Literatura na pograniczach 2, Warszawa 1992 36. J. Wierzbicki, Pożegnanie z Jugosławią. Szkice i portrety literackie, Literatura na pograniczach 3, Warszawa 1992 37. J. Rapacka, Dawna literatura serbska i dawna literatura chorwacka, Literatura na pograniczach 4, Warszawa 1993 38. G. Bobilewicz, Wyobraźnia poetycka. Wiaczesław Iwanów w kręgu sztuk, Literatura na pograniczach 5, Warszawa 1995. 39. Włodzimierz Majakowski i jego czasy, red. W. Olbrych, J. Szokalski, Literatura na pograniczach 6, Warszawa 1995 40. J. Szokalski, Czas w poezji Sergiusza Jesienina, Literatura na pograniczach 7, Warszawa 1995 41. J. Sujecka, Obraz wielkiej przemiany w poezji bułgarskiej 1918-1925, Literatura na pograniczach 8, Warszawa 1996 42. Acta Baltico-Slavica, t. 21, Warszawa 1994 43. Acta Baltico-Slavica, t. 22, Warszawa 1996 44. Studia Polono-Slavica Orientalia. Acta Litteraria, 1.13, Warszawa 1992 45. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 31, Warszawa 1993 46. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 32, Warszawa 1995 47. Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 1, Srebrny wiek w literaturze rosyjskiej, Warszawa 1993 48. I. Dulewiczowa, Gramatyka konfrontatywna rosyjsko-polska. Fonetyka ifonologia. Grafia i ortografia, Warszawa 1993 49. I. Maryniakowa, Gramatyka konfrontatywna rosyjsko-polska. Morfologia ze słowotwórstwem, Warszawa 1993 50. V. Koseska-Toszewa, Gramatyka konfrontatywna rosyjsko-polska, Składnia, Warszawa 1993 51. H. Popowska-Taborska, Wczesne dzieje Słowian w świetle ich języka, Warszawa 1993 52. Region, regionalizm -pojęcia i rzeczywistość, red. K. Handke, Warszawa 1993 53. Skupiska staroobrzędowców w Europie, Azji i Ameryce, ich miejsce i tradycje we współczesnym świecie, red. I. Grek-Pabisowa, I. Maryniakowa, R. A. Morris, Warszawa 1994 54. Studia kognitywne, 1.1, Warszawa 1996 55. H. Popowska-Taborska, W. Boryś, Słownik etymologiczny kaszubszczyzny, t. 1, A -C, Warszawa 1994 56. Polszczyzna a/i Polacy u schyłku XX wieku, red. K. Handke, H. Dalewska-Greń, Warszawa 1994 57. Slavia Meridionalis, t. 1, Warszawa 1994 58. Frido Michałk, Studia o języku łużyckim, red. H. Faska, E. Rzetelska-Feleszko, Warszawa 1994 59. Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1992, red. Z. Rudnik-Karwatowa, Warszawa 1995 60. Z problemów frazeologii polskiej i słowiańskiej, t. VI, red. M. Basaj, D. Rytel-Kuc, Warszawa 1994 61. Atlas gwar wschodniosłowiańskich Białostocczyzny, t. V, Leksyka 1, red. I. Maryniakowa, Prace Slawistyczne 102. Warszawa 1995 62. Maryniakowa, I. Grek-Pabisowa, A. Zielińska, Polskie teksty gwarowe z obszaru dawnych kresów północno-wschodnich, Warszawa 1996 63. Symbolae Slavisticae, red. Ewa Rzetelska-Feleszko, Warszawa 1996 64. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 33, Warszawa 1996 65. Antroponimia słowiańska, red. E. Wolnicz-Pawłowska, J. Duma, Warszawa 1996 66. E. Rzetelska, J. Duma, Językowa przeszłość Pomorza Zachodniego na podstawie nazw miejscowych, Język na pograniczach 16, Warszawa 1996 67. Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1992, cz. 1, red. Z. Rudnik-Karwatowa, Warszawa 1995 68. Atlas gwar wschodniosłowiańskich Białostocczyzny, t. VI, Leksyka 2. red. I. Maryniakowa, Prace Slawistyczne 104, Warszawa 1996 69. Semantyka a konfrontacja językowa, t. 1, red. V. Koseska-Toszewa, D. Rytel-Kuc, Warszawa 1996 70. Zielińska, Wielojęzyczność staroobrzędowców mieszkających w Polsce, Język na pograniczach 17, Warszawa 1996 71. Z historii języków łużyckich, red. H. FaBke i E. Wrocławska, Język na pograniczach 18, Warszawa 1996 72. Polszczyzna regionalna Pomorza, t. VII, red. K. Handke, Warszawa 1996 73. Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 2, Literackie świadectwa zniewolenia, Warszawa 1996 74. K. Handke, H. Popowska-Taborska, I. Galesterowa, Nie dajmy zginąć słowom. Warszawa 1996 75. Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1993, cz. 2, red. Z. Rudnik-Karwatowa. Warszawa 1996 76. Studia kognitywne, t. 2, Warszawa 1996 77. Acta Baltico-Slavica, t. 23. Warszawa 1997 78. H. Popowska-Taborska, W. Boryś, Słownik etymologiczny kaszubszczyzny, t. 2, D-J. Warszawa 1997 79. Leksyka słowiańska na warsztacie językoznawcy, red. H. Popowska-Taborska, Prace Slawistyczne 105, Warszawa 1997 80. Z. Sobierajski, M. Trawińska, Słownik gwarowy tzw. Słowińców kaszubskich, t. 1, A-C, Warszawa 1997 81. Z. Kaleta, The surname as a cultural value and an ethnic heritage, Warszawa 1997 82. Testimonia najdawniejszych dziejów Słowian, Zeszyt 4, Seria grecka, red. A. Brzóstkowska i W. Swoboda, Prace Slawistyczne 106, Warszawa 1997 83. K. Handke, Rozważania i analizy językoznawcze, Warszawa 1997 84. Obraz językowy słowiańskiego Pomorza i Łużyc. Pogranicza i kontakty językowe, red. J. Zieniukowa, Język na pograniczach 19, Warszawa 1998 85. L. Jankowiak, Prasłowiańskie dziedzictwo leksykalne we współczesnej polsz-czyinie ogólnej, Język na pograniczach 20, Warszawa 1997 86. Kresy -pojęcie i rzeczywistość, red. K. Handke, Warszawa 1997 87. Onomastyka i dialektologia, red. H. Popowska-Taborska, J. Duma, Warszawa 1997 J. Rapacka, Leksykon tradycji chorwackich, Warszawa 1997 M. Korytkowska i R. Roszko, Gramatyka konfrontatywna bułgarsko-polska, t. VI, cz. 2, Warszawa 1997 Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1994, red. Z. Rudnik- Karwatowa, Warszawa 1997 Historia i współczesność języka polskiego na kresach wschodnich, red. Iryda Grek-Pabisowej, Warszawa 1997 92. Polszczyzna regionalna Pomorza t. VIII, red. K. Handke, Warszawa 1998 93. Zofia Kaleta, Nazwisko w kulturze polskiej, Prace Slawistyczne 107, Warszawa 1998 94. E. Wolnicz-Pawłowska, W. Szulowska, Antroponimia polska na kresach południowo-wschodnich, Warszawa 1998 95. Myśl białoruska XX wieku. Antologia, red. J. Garbiński, Warszawa 1998 96. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 34, Warszawa 1998 K. Handke, Słownik nazewnictwa Warszawy, Warszawa 1998 I. Grek-Pabisowa, K. Handke, M. Ostrówka, A. Zielińska, Bohatyrowicze sto lat później, Warszawa 1998 W. Boryś, Czakawskie studia leksykalne, Język na pograniczach 21, Warszawa 1999 Słownik Bartłomieja z Bydgoszczy, t. I, A-G, red. E. Kędelska, I. Kwilecka, A. Łuczak, Warszawa 1999 Grek-Pabisowa, Staroobrzędowcy. Szkice z historii, języka, obyczajów, Warszawa 1999 Atlas gwar wschodniosłowiańskich Białostocczyzny, t. VII, Leksyka 3, red. I. Maryniakowa, Prace Slawistyczne 108, Warszawa 1999 H. Popowska-Taborska, W. Boryś, Słownik etymologiczny kaszubszczyzny, t. 3, K-O. Warszawa 1999 Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 3, Dekada poszukiwań. Literatura rosyjska lat dwudziestych, Warszawa 1999 Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 4, Utopia czystości i góry śmieci, Warszawa 1999 Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 35, Warszawa 1999 Semantyka a konfrontacja językowa, t. 2, red. V. Koseska-Toszewa, Z. Greń, Warszawa 1999 Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1995, red. Z. Rudnik-Karwatowa, Warszawa 1999 Semantyka milczenia, red. K. Handke, Warszawa 1999 I. Grek-Pabisowa, I. Maryniakowa, Współczesne gwary polskie na dawnych kresach północno-wschodnich, Warszawa 1999 Slavia Meridionalis, t. 2, red. J. Mindak, Warszawa 1999 Studia kognitywne, t. 3, Warszawa 1999 88. 89. 90. 91. 97. 98. 99. 100. 101. 102. 103. 104. 105. 106. 107. 108. 109. 110. 111. 112. 113. Acta Baltico-Slavica, t. 24, Warszawa 1999 114. Z. Rudnik-Karwatowa, H. Karpińska, Słownik słów kluczowych językoznawstwa slawistycznego, Warszawa 1999 115. J. Turonek, Książka białoruska w II Rzeczpospolitej, Warszawa 2000 116. S. Rudnicki, Gwara polska wsi Korczunek koło Żytomierza na tle gwar południowokresowych, Warszawa 2000 117. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 36, Warszawa 2000 118. Polacy w oczach Rosjan, red. J. Faryno, R. Bobryk, Warszawa 2000 119. Z. Greń, Śląsk Cieszyński. Dziedzictwo językowe, Warszawa 2000 120. Słowiańskie słowniki gwarowe, red. H. Taborska, Warszawa 2000 121. H. Owsiany, Polacy w łagrach rosyjskiej Północy. W świetle relacji, listów i dokumentów, Warszawa 2000 122. Słownik frazeologiczny białorusko-polski, A. Aksamitów, M. Czurak, Warszawa 2000 123. Slavia Meridionalis, t. 3, Warszawa 2000 124. Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 5, Warszawa 2000 125. Acta Baltico Slavica, t. 25, Warszawa 2000 126. S. Karolak, Od semantyki do gramatyki, Warszawa 2001 127. Stepowa legenda. Antologia ukraińskiej małej formy prozatorskiej lat 1890-1930, red. O. Hnatiuk, L. Szost, Warszawa 2001 128. J. Sujecka, Ikona domu, Warszawa 2001 129. The National Idea as a Research Problem, Warszawa 2002 130. A. Zielińska, Mniejszość polska na Litwie Kowieńskiej, Język na pograniczach 22, Warszawa 2002 131. Studia Kognitywne, t. 4, Warszawa 2001 132. Studia z Filologii Polskiej i Słowiańskiej, t. 37, Warszawa 2001 133. Bibliografia językoznawstwa slawistycznego za rok 1992, red. Z. Rudnik-Karwatowa, Warszawa 1996 134. Studia Litteraria Polono-Slavica, t. 5, Warszawa 2001 135. W. Boryś, H. Popowska-Taborska, Słownik etymologiczny kaszubszczyzny, t. 4, P-S, Warszawa 2002 136. Acta Baltico Slavica, t. 26, Warszawa 2001/2002 137. Słowianie, Słowiańszczyzna - pojęcia i rzeczywistość, red. K. Handke, Warszawa 2002 138. W kręgu Jesienina, red. J. Szokalski, Warszawa 2002 139. Iryda Grek-Pabisowa, Współczesne gwary polskie na Litwie i Biatorusi Fonetyka, Język na pograniczach 23, Warszawa 2002 140. Stanisław Karolak, Podstawowe struktury składniowe języka polskiego, Warszawa 2002 141. Działalność kulturalna Ukraińców w U Rzeczypospolitej, red. O. Hnatiuk, K. Kotyńska, Warszawa 2002 (płyta CD) Do końca 2002 ukażą się: 142. K. Feleszko, Bukowina moja miłość. Język polski na Bukowinie Karpackiej do 1945 roku, Warszawa 2002 143. Semantyka milczenia 2, red. K. Handke, Warszawa 2002 144. Atlas gwar wschodniosłowiańskich Białostocczyzny, t. VIII Leksyka 4, red. I. Maryni akowa, Warszawa 2002 145. Prolog, nie epilog... Poezja ukraińska w polskich przekładach (pierwsza połowa XX wieku), red. O. Hnatiuk, K. Kotyńska, Warszawa 2002 Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy (SOW) przy Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk ul. Bartoszewicza 1B m.17 00-337 Warszawa tel/ fax. 826-76-88 tel. 828-44-75 w. 23 e-mail: ispan@ispan.waw.pl www.ispan.waw.pl M. *- 7950, red. O. Hnatiuk, L. Warszawa 2001 Srokalski Literatura na pograniczach 10, 3 W kręgu Jesiemna, red. J. SzoKaiso, Warszawa 2002 . . .pr7Vwist0ŚC dawniej i dziś, red. Handke, 4. Stowianie, Stowiafezyzna - połcia i waywwtósc ^w Warszawa2002 ,. ,/f -e j Białorusi. Fonetyka. 5. I. Grek-Pabisowa, Wpófcz^ gvva^ polskie na Litwi Warszawa 2002