Krzysztof Czarnota Niosąca Radość Rodzicom i MiĹ›kowi WstÄ™p Wydanie I ISBN 83-7298-407-7 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 PoznaĹ„ tel. (0-61) 853 27 51, 853 27 67, fax 852 63 26 DziaĹ‚ handlowy, tel./fax (0-61) 855 06 90 sklep@zysk.com.pl www.zysk.com.pl DRUKARNIA GS KrakĂłw, tel. (012) 65 65 902 Dawno temu stary, mÄ…dry czĹ‚owiek opowiedziaĹ‚ mi dosyć dziwnÄ… historiÄ™: Pewien niezwykle bogaty biznesmen jeĹĽdĹĽÄ…c do pracy swojÄ… limuzynÄ…, codziennie mijaĹ‚ mostek na niewielkiej rzeczce. Zawsze kiedy tamtÄ™dy przejeĹĽdĹĽaĹ‚, widziaĹ‚ bardzo skromnie ubranego Indianina, ktĂłry Ĺ‚owiĹ‚ ryby. PrzedsiÄ™biorca byĹ‚ czĹ‚owiekiem wraĹĽliwym i bardzo ĹĽal byĹ‚o mu biedaka. Pewnego razu nie wytrzymaĹ‚, zaparkowaĹ‚ limuzynÄ™ obok mostu i zszedĹ‚ do Indianina. — Dlaczego tak siÄ™ mÄ™czysz tÄ… wÄ™dką— zagaiĹ‚. — PrzecieĹĽ mĂłgĹ‚byĹ› poĹĽyczyć sieć. — Ale po co? — spokojnie zapytaĹ‚ Indianin, nie odrywajÄ…c oczu od spĹ‚awika. — Bo wtedy naĹ‚owiĹ‚byĹ› wiÄ™cej ryb i mĂłgĹ‚byĹ› je sprzedać. — Ale po co? — dopytywaĹ‚ siÄ™ Indianin. — Bo za zarobione pieniÄ…dze mĂłgĹ‚byĹ› kupić trzy wĹ‚asne sieci. — Aha. — PokiwaĹ‚ gĹ‚owÄ… wÄ™dkarz. — Ale po co? — Bo jakbyĹ› miaĹ‚ trzy sieci — tĹ‚umaczyĹ‚ biznesmen — mĂłgĹ‚byĹ› zacząć Ĺ‚owić w morzu. — Ale po co? — Bo w morzu jest wiÄ™cej ryb. I gdybyĹ› ciężko pracowaĹ‚, po jakimĹ› czasie stać by ciÄ™ byĹ‚o kupić wĹ‚asny trawler. — Ale po co? — nie dawaĹ‚ za wygranÄ… Indianin. — Bo ten trawler w krĂłtkim czasie zarobiĹ‚by na nastÄ™pne J trzy statki i ani byĹ› siÄ™ obejrzaĹ‚, a byĹ‚byĹ› wĹ‚aĹ›cicielem caĹ‚ej flotylli. — Ale po co? — Bo dziÄ™ki zyskom mĂłgĹ‚byĹ› kupić bank, wybudować hotel, otworzyć kasyno, uruchomić liniÄ™ lotniczÄ…, wejść na gieĹ‚dÄ™ — biznesmen byĹ‚ w swoim ĹĽywiole. — Pewnie tak, ale po co? — powtarzaĹ‚ jak papuga Indianin. — Bo wtedy nareszcie miaĹ‚byĹ› juĹĽ tyle kasy, ĹĽe mĂłgĹ‚byĹ› robić to, co chcesz. Indianin leniwie oderwaĹ‚ wzrok od spĹ‚awika, spojrzaĹ‚ na biznesmena i z niezmÄ…conym spokojem powiedziaĹ‚: — Ja wĹ‚aĹ›nie robiÄ™ to, co chcÄ™. Po wielu latach absolutny przypadek sprawiĹ‚, ĹĽe zrozumiaĹ‚em przesĹ‚anie starego mÄ™drca. RozdziaĹ‚ I Na liczniku mercedesa byĹ‚o jak zwykle 160. Z trzema litrami pod maskÄ… i zapasem 180 koni trudno jeĹşdzić wolniej, zresztÄ… po co? WracaĹ‚em do stolicy spod warszawskiej miejscowoĹ›ci, w ktĂłrej aĹĽ roiĹ‚o siÄ™ od Ĺ›wieĹĽo postawionych willi nowobogackich mieszczuchĂłw. W jednej z nich miaĹ‚em spotkanie z producentem. W sobotni majowy wieczĂłr na Trasie Katowickiej byĹ‚o prawie pusto, rozsiadĹ‚em siÄ™ wygodnie za kierownicÄ… i z papierosem w ustach prowadziĹ‚em niekoĹ„czÄ…ce siÄ™ rozmowy przez komĂłrkÄ™. Mimo zmroku wysoka temperatura na zewnÄ…trz dawaĹ‚a siÄ™ we znaki, dlatego nie wyĹ‚Ä…czaĹ‚em klimatyzacji. Silnik byĹ‚ ledwie sĹ‚yszalny, a wnÄ™trze auta wprowadzaĹ‚o w sielankowy nastrĂłj. Do dziĹ› zostaĹ‚ mi sentyment do mercedesa. CzĹ‚owiek czuje siÄ™ w nim jak u pana Boga za piecem. Przyjemny wieczĂłr. Rozmowy poszĹ‚y znakomicie, podpisaĹ‚em kontrakt na scenariusz do nowego programu. Ĺ»yć nie umierać. WychodzÄ…c zza zakrÄ™tu, nieznacznie docisnÄ…Ĺ‚em pedaĹ‚ gazu, wyprzedzajÄ…c kilku maruderĂłw, ktĂłrzy wlekli siÄ™ 120 kilometrĂłw na godzinÄ™. ParkujÄ… na tej drodze czy co? Nagle zobaczyĹ‚em w Ĺ›wiatĹ‚ach dziwny cieĹ„. CoĹ› czarnego staĹ‚o na asfalcie. Nie pomĂłgĹ‚ refleks, ABS ani wszystkie te nowoczesne bajery, na ktĂłre producenci Ĺ‚apiÄ… nabywcĂłw luksusowych limuzyn, powodujÄ…ce, ĹĽe samochĂłd zatrzymuje siÄ™ w miejscu. KtoĹ›, czy moĹĽe coĹ› odbiĹ‚o siÄ™ od maski samochodu z siĹ‚Ä…, z jakÄ… piĹ‚eczka tenisowa odbija siÄ™ od Ĺ›ciany. Za- 7 trzymaĹ‚em siÄ™ jakieĹ› dwadzieĹ›cia metrĂłw dalej i zjechaĹ‚em na pobocze. PoczuĹ‚em suchość w gardle, a rÄ™ce lataĹ‚y mi jak deli-rykowi. Co robić? NajchÄ™tniej uciekĹ‚bym, gdzie pieprz roĹ›nie. Ale nie moĹĽna, trzeba wysiąść i sprawdzić, co siÄ™ staĹ‚o. Przez gĹ‚owÄ™ jak bĹ‚yskawica przeleciaĹ‚a paraliĹĽujÄ…ca myĹ›l: „ZabiĹ‚em czĹ‚owieka!" • OtworzyĹ‚em drzwi i stanÄ…Ĺ‚em /a samochodem, nikt nie przejeĹĽdĹĽaĹ‚. DookoĹ‚a panowaĹ‚a absolutna, zĹ‚owieszcza cisza. NastawiĹ‚em uszu. W rowie coĹ› jakby nieznacznie siÄ™ poruszyĹ‚o. A moĹĽe tylko mi siÄ™ wydawaĹ‚o? Trzeba sprawdzić. OtworzyĹ‚em bagaĹĽnik, wyjÄ…Ĺ‚em latarkÄ™ i ruszyĹ‚em w kierunku zaroĹ›li. Po przejĹ›ciu dziesiÄ™ciu krokĂłw przystanÄ…Ĺ‚em, ĹĽeby posĹ‚uchać. Nie byĹ‚o wÄ…tpliwoĹ›ci — w krzakach coĹ› siÄ™ ruszaĹ‚o. BoĹĽe... WziÄ…Ĺ‚em gĹ‚Ä™boki oddech i nakierowaĹ‚em latarkÄ™ na ĹşrĂłdĹ‚o ruchu. Na dnie rowu leĹĽaĹ‚ pies. KamieĹ„ spadĹ‚ mi z serca. Jakie szczęście, ĹĽe to nie czĹ‚owiek. Nigdy nie czuĹ‚em tak wielkiej ulgi. ZgasiĹ‚em latarkÄ™ i wrĂłciĹ‚em do samochodu. Po chwili siedziaĹ‚em juĹĽ za kierownicÄ…, ruszajÄ…c z piskiem opon. Nic siÄ™ nie staĹ‚o. * * * Po przejechaniu dwĂłch kilometrĂłw niczym sztylet przeszyĹ‚a mnie myśł: „A jeĹ›li ten pies jednak ĹĽyje?". Bzdura. Kiedy w niego uderzyĹ‚em, jechaĹ‚em przynajmniej setkÄ…. „PrzecieĹĽ siÄ™ ruszaĹ‚" -— przypomniaĹ‚em sobie. Jednak sumienie nie dawaĹ‚o mi spokoju. To tylko pies, jakiĹ› nikomu niepotrzebny kundel bĹ‚Ä…kajÄ…cy siÄ™ po drogach. W dodatku za dwadzieĹ›cia minut mam być w knajpie na proszonej kolacji. PrzycisnÄ…Ĺ‚em do 180. Po kolejnych trzech kilometrach wydarĹ‚em siÄ™ ile siĹ‚ w pĹ‚ucach: — Niech to szlag jasny trafi!!! NastÄ™pnie wcisnÄ…Ĺ‚em do oporu pedaĹ‚ hamulca, zredukowaĹ‚em bieg i zawrĂłciĹ‚em peĹ‚nym poĹ›lizgiem, tak jak uczyli mnie koledzy rajdowcy. Szybko odnalazĹ‚em wĹ‚aĹ›ciwÄ… kÄ™pÄ™ zaroĹ›li. WziÄ…Ĺ‚em latarkÄ™ i ruszyĹ‚em w stronÄ™ rowu. ByĹ‚em na siebie zĹ‚y. „Co ciÄ™ obchodzi jakiĹ› kundel?" — powtarzaĹ‚em w myĹ›lach. ZatrzymaĹ‚em siÄ™ w miejscu, ktĂłre zapamiÄ™taĹ‚am aĹĽ nazbyt dobrze i ostroĹĽnie przyĹ›wieciĹ‚em. MogÄ™ siÄ™ zaĹ‚oĹĽyć, ĹĽe serce waliĹ‚o mi gĹ‚oĹ›niej niĹĽ dzwon Zygmunt. W koĹ„cu oglÄ…danie trupĂłw — nawet psich — nie naleĹĽy do przyjemnoĹ›ci. LeĹĽaĹ‚ tam. Ĺ»ywy! W kaĹ‚uĹĽy krwi z nienaturalnie uĹ‚oĹĽonymi koĹ„czynami, z rozszarpanym bokiem, wystajÄ…cymi kośćmi, ale ĹĽywy. Na mĂłj widok cichutko zaskomlaĹ‚. PatrzyĹ‚ na mnie, a jego oczy zdawaĹ‚y siÄ™ mĂłwić: „DziÄ™kujÄ™, ĹĽe wrĂłciĹ‚eĹ›". Wydarzenia nabraĹ‚y zawrotnego tempa. WyjÄ…Ĺ‚em komĂłrkÄ™ i poĹ‚Ä…czyĹ‚em siÄ™ z biurem numerĂłw. Po piÄ™ciu sekundach miaĹ‚em juĹĽ telefon do pogotowia AnimalsĂłw. Pospiesznie wykrÄ™ciĹ‚em numer i usĹ‚yszaĹ‚em sympatyczny kobiecy gĹ‚os: — Pogotowie Animals, w czym moĹĽemy pomĂłc? — Jestem na Trasie Katowickiej — zaczÄ…Ĺ‚em z impetem — dziesięć kilometrĂłw przed Jankami. JakiĹ› pies wpadĹ‚ pod koĹ‚a, jest poĹ‚amany i strasznie krwawi. ProszÄ™ natychmiast przyjechać. — Przykro mi, ale nie mamy ĹĽadnego wolnego samochodu. — Jak to nie macie samochodu?! — wykrzyczaĹ‚em wĹ›ciekĹ‚y. — To ja zamiast spokojnie odjechać, szukam psa po rowach, dzwoniÄ™ do was, tracÄ™ czas, a wy nie macie samochodu... — ProszÄ™ siÄ™ nie denerwować, niech pan zrozumie, jedna karetka jest w terenie, a druga w warsztacie na przeglÄ…dzie. — To co ja mam zrobić, przecieĹĽ on zaraz siÄ™ wykrwawi, jeĹĽeli juĹĽ siÄ™ to nie staĹ‚o. — Niech go pando nas przywiezie 1'i/cpras/ain. nie mogÄ™ dĹ‚uĹĽej rozmawiać, jesteĹ›my w trakeie operucp - OdĹ‚oĹĽyĹ‚a sĹ‚uchawkÄ™. Jak to przywiezie? czym7 Mam yo poĹ‚oĹĽyć na skĂłrzanym siedzeniu mojego samochodu? Ta haki ehyha zwariowaĹ‚a. Trudno, nic nie poradzÄ™, chciaĹ‚em j;ik na|lepie|, ale u ulor/nic tak byĹ‚o pisane. I tak pewnie juĹĽ niewiele moĹĽna dla niego zrobić. JadÄ™. Jeszcze raz spojrzaĹ‚em na psa. OddychaĹ‚ bardzo ciężko. W Ĺ›wietle latarki dostrzegĹ‚em jeno oczy. I'aii/vlv na mnie ze spokojem i jakÄ…Ĺ› niebywaĹ‚y modroĹ›ciÄ…. Bardziej odruchowo niĹĽ Ĺ›wiadomie zdjÄ…Ĺ‚em mai \ narke, okryĹ‚em zwierzÄ™ i najdelikatniej, jak tylko potrafiĹ‚em, uniosĹ‚em. Pies waĹĽyĹ‚ dobre 40 kilogramĂłw. /. trudem dotailem do samochodu i pomagajÄ…c sobie kolanem, otworzyĹ‚em di/wi. Kiedy kĹ‚adĹ‚em go na tylnym siedzeniu, zaskomlaĹ‚ ĹĽaĹ‚oĹ›nie. — LeĹĽ, leĹĽ, spokojnie. PogĹ‚askaĹ‚em nieszczęśnika po gĹ‚owie i nie tiacÄ…c czasu, usiadĹ‚em za kierownicÄ… i ruszyĹ‚em. Mimo późnej pory w poczekalni kliniki dla zwierzaj panowaĹ‚ tĹ‚ok. Kilkunastu wĹ‚aĹ›cicieli czworonogĂłw razem ze swoimi pupilami czekaĹ‚o na wizytÄ™ u lekarza. Byli kompletnie różni, mĹ‚odzi i starzy, lepiej i gorzej ubrani, kobiety, mężczyĹşni, a nawet dzieci. A mimo to Ĺ‚Ä…czyĹ‚o ich jedno, bezinteresowna miĹ‚ość i troska o swoich podopiecznych. 1'ierwszy raz widziaĹ‚em, ĹĽeby ktoĹ› poĹ›wiÄ™caĹ‚ tyle uwaf.i i serca z\s\ktym psom, kotom czy kanarkom. Ale teĹĽ nigdy wezeĹ›nicj im byĹ‚em w lecznicy dla zwierzÄ…t, bo i po co, skoio |ak dot.nl nie hodowaĹ‚em nawet chomika. Kiedy pojawiĹ‚em siÄ™ w drzwiach poczekalni, wszyscy iak na komendÄ™ wstrzymali oddech i wybaĹ‚uszyli oczy, Na uli miejscu zrobiĹ‚bym dokĹ‚adnie to samo I war/ miatcm urna 10 zanÄ… na czerwono niczym wĂłdz ApaczĂłw po wykopaniu topora wojennego. Koszula, spodnie, a nawet buty byĹ‚y zbroczone krwiÄ…, a na rÄ™kach trzymaĹ‚em duĹĽego czarnego psa owiniÄ™tego w oryginalnÄ… marynarkÄ™ Bossa za dwieĹ›cie dolarĂłw. KrĂłtko mĂłwiÄ…c, takiego wejĹ›cia nie miaĹ‚ nawet Bruce Lee w WejĹ›ciu smoka. Od miejsca, w ktĂłrym zaparkowaĹ‚em samochĂłd, pokonaĹ‚em juĹĽ dobre dwieĹ›cie metrĂłw i miaĹ‚em wraĹĽenie, ĹĽe pies waĹĽy przynajmniej tonÄ™. Na ostatnich nogach przeszedĹ‚em przez poczekalniÄ™, kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ otwartych drzwi gabinetu. ChcÄ…c siÄ™ usprawiedliwić, do wybaĹ‚uszonych oczu i opadĹ‚ych szczÄ™k rzuciĹ‚em: — Przepraszam, ale ja z wypadku. W Ĺ›rodku mĹ‚oda pani doktor z receptÄ… w rÄ™ku tĹ‚umaczyĹ‚a zmÄ™czonej ĹĽyciem emerytce, w jaki sposĂłb zakrapiać krople jej ukochanemu kotkowi. Bardziej z braku siĹ‚ niĹĽ z wrodzonej bezczelnoĹ›ci poĹ‚oĹĽyĹ‚em psa na stole i prĂłbujÄ…c zĹ‚apać oddech, wykrztusiĹ‚em: — To ja do pani dzwoniĹ‚em... PrzywiozĹ‚em, tak jak pani kazaĹ‚a, chociaĹĽ pewnie niepotrzebnie, bo on zaraz zdechnie. MiaĹ‚a moĹĽe trzydziestkÄ™, regularne rysy twarzy, dĹ‚ugie blond wĹ‚osy, zielonkawe oczy i niezĹ‚Ä… figurÄ™. Szczerze mĂłwiÄ…c, bardziej pasowaĹ‚a na modelkÄ™ niĹĽ na weterynarza. W innych okolicznoĹ›ciach pomyĹ›laĹ‚bym, ĹĽe to caĹ‚kiem zdrowa dupa. ZresztÄ… i tak pomyĹ›laĹ‚em. SpojrzaĹ‚a mi w oczy i ze spokojem powiedziaĹ‚a: — Pies nie zdycha. — A co? — zapytaĹ‚em gĹ‚upkowato. — JeĹ›li juĹĽ to odchodzi. Ale moĹĽe nie bÄ™dzie tak Ĺşle. Bierzmy siÄ™ do roboty. Emerytka powiedziaĹ‚a dobranoc i z klatkÄ… w rÄ™ku opuĹ›ciĹ‚a gabinet, zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi. Pani doktor podeszĹ‚a do leĹĽÄ…cego na stole nieszczęśnika i rozpoczęła oglÄ™dziny. Delikatnie obmacaĹ‚a koĹ„czyny i klatkÄ™ piersiowÄ…, zajrzaĹ‚a w oczy i pysk, przejechaĹ‚a dĹ‚oĹ„mi wzdĹ‚uĹĽ krÄ™gosĹ‚upa. Kilka razy ucis- 11 nęła podbrzusze, a kiedy osĹ‚uchaĹ‚a zwierzÄ™ ze wszystkich stron, zawyrokowaĹ‚a: — MogĹ‚o być gorzej. KrÄ™gosĹ‚up jest caĹ‚y, tylna noga ma otwarte zĹ‚amanie, z przedniÄ… teĹĽ nie jest najlepiej. Niestety, 1 ktĂłreĹ› z ĹĽeber przebiĹ‚o pĹ‚uco, straciĹ‚ bardzo duĹĽo krwi, ale jeĹ›li nie ma powaĹĽniejszych obraĹĽeĹ„ wewnÄ™trznych, to jest szansa, ĹĽe siÄ™ z tego wyliĹĽe. — Specjalnie optymistycznie to nic brzmi — skwitowaĹ‚em jej fachowy wywĂłd. — Jestem sama, musi mi pan pomĂłc, mamy bardzo maĹ‚o czasu. — Jak to pomĂłc? PrzecieĹĽ ja siÄ™ na tym kompletnie nie znam. — Najpierw podamy mu krew i opatrzymy rany, później rentgen i szycie, a dalej, to siÄ™ zobaczy. Pani doktor uzbroiĹ‚a kilka strzykawek w igĹ‚y, wyjęła pięć różnych ampuĹ‚ek i odciÄ…gajÄ…c tĹ‚oczek, wprowadzaĹ‚a ich zawartość do strzykawki. NastÄ™pnie zrobiĹ‚a kilka zastrzykĂłw. Pies ani drgnÄ…Ĺ‚. — Jest w Ĺ›piÄ…czce — potwierdziĹ‚a moje podejrzenia. — Jak pan mĂłgĹ‚ wypuĹ›cić jÄ… na ulicÄ™? — JakÄ…jÄ…? — spytaĹ‚em, nie bardzo wiedzÄ…c, o co chodzi. — SuczkÄ™. — SuczkÄ™!? Ale pani doktor, to nie jest mĂłj pies, znaczy to nie jest moja suka. — Pan jÄ… tylko znalazĹ‚ potrÄ…conÄ…, tak? — NiezupeĹ‚nie. WpadĹ‚a mi pod koĹ‚a. — A, przejechaĹ‚ jÄ… pan. Wyraz jej twarzy nie pozostawiaĹ‚ wÄ…tpliwoĹ›ci, ĹĽe gdyby to od niej zaleĹĽaĹ‚o, zapuszkowaĹ‚aby mnie na dziesięć lat do pudĹ‚a. PrĂłbujÄ…c siÄ™ bronić, powiedziaĹ‚em: — Co zrobić, krÄ™ci siÄ™ tyle tych kundli po drogach, ĹĽe trudno nie przejechać. — Jakich kundli? To przepiÄ™kny rasowy briard. 12 O rasach psĂłw wiedziaĹ‚em mniej wiÄ™cej tyle, co o ĹĽyciu intymnym kosmitĂłw, dlatego inteligentnie zapytaĹ‚em: — Co takiego? — Briard. Francuski owczarek dĹ‚ugowĹ‚osy, niezwykĹ‚e stara, piÄ™kna i mÄ…dra rasa. Na najbliĹĽsze trzy godziny zamieniĹ‚em siÄ™ w pomocnika weterynarza. PodnosiĹ‚em, przytrzymywaĹ‚em, przycinaĹ‚em sierść, przemywaĹ‚em rany, zmieniaĹ‚em opatrunki, zawijaĹ‚em, odwijaĹ‚em, gipsowaĹ‚am. Przy rentgenie sĹ‚uĹĽyĹ‚em za ĹĽywÄ… podpĂłrkÄ™, albo raczej za ĹĽywego przytrzymywacza koĹ„czyn i sÄ…dzÄ…c po liczbie wykonanych zdjęć, gdyby nie waĹĽÄ…cy ze sto kilogramĂłw fartuch ochronny, promieniowaĹ‚bym bardziej niĹĽ elektrownia w Czarnobylu. Kiedy skoĹ„czyliĹ›my, pies wyglÄ…daĹ‚ jak weteran obydwu wojen, ktĂłrego alianci zrzucili na terytorium wroga bez spadochronu. Co gorsza, ciÄ…gle pozostawaĹ‚ w Ĺ›piÄ…czce. SpojrzaĹ‚em na zegarek, byĹ‚o dziesięć po drugiej. Pani doktor Maria zaproponowaĹ‚a kawÄ™. KiwnÄ…Ĺ‚em gĹ‚owÄ… z aprobatÄ…. — I co teraz? — spytaĹ‚em ostroĹĽnie. — JeĹ›li wyjdzie ze Ĺ›piÄ…czki, to powinno siÄ™ udać. — A jakie sÄ… szansÄ™? — Trudno powiedzieć, kaĹĽdy przypadek jest inny. DwadzieĹ›cia, moĹĽe trzydzieĹ›ci procent. Nie mogĹ‚em uwierzyć, tyle zachodu dla dwudziestu procent? Tyle zmarnowanego czasu, siĹ‚ i Ĺ›rodkĂłw... Ale zaraz uĹ›wiadomiĹ‚em sobie, ĹĽe gdyby istniaĹ‚ choć jeden procent, doktor Maria zrobiĹ‚aby teĹĽ absolutnie wszystko, ĹĽeby ratować zwykĹ‚ego psa. Nie ukrywam, ĹĽe trudno byĹ‚o mi to wtedy zrozumieć. Zawsze myĹ›laĹ‚em, ĹĽe zwierzÄ™ to tylko zwierzÄ™ i juĹĽ. ParujÄ…ca kawa wyrwaĹ‚a mnie z zadumy. — A jeĹ›li siÄ™ obudzi? — zapytaĹ‚em optymistycznie. 13 — Wtedy damy ogĹ‚oszenie. To piÄ™kny rasowy pies, wĹ‚aĹ›ciciel na pewno siÄ™ znajdzie. — BiorÄ™ to na siebie — zapewniĹ‚em. — WspółpracujÄ™ z telewizjÄ… i niektĂłrymi gazetami, wiÄ™c z nagĹ‚oĹ›nieniem sprawy nie bÄ™dzie kĹ‚opotu. — A czym siÄ™ pan zajmuje, jeĹ›li wolno spytać? — PiszÄ™ teksty, scenariusze, czasami trochÄ™ reĹĽyserujÄ™. — Show-biznes? — Nie przesadzajmy. JeĹ›li nie jestem pani juĹĽ potrzebny, to pojadÄ™ do domu. Jutro czeka mnie ciężki dzieĹ„. — OczywiĹ›cie, dziÄ™kujÄ™ za pomoc, spisaĹ‚ siÄ™ pan wyĹ›mienicie. — Pani doktor Ĺ‚adnie siÄ™ uĹ›miechnęła. — Dobranoc. — Dobranoc. RozdziaĹ‚ II ObudziĹ‚em siÄ™ o wpół do dwunastej wymiÄ™ty jak peerelow-ski krawat. ZaparzyĹ‚em kawÄ™ i zapaliĹ‚em papierosa. PatrzyĹ‚em tÄ™po w Ĺ›cianÄ™, czekajÄ…c na moment, kiedy mĂłj mĂłzg wejdzie na jako takie obroty. Jaki jest sens siÄ™ budzić, jeĹ›li dzieĹ„ zaczyna siÄ™ od kawy i papierosa? Sto razy obiecywaĹ‚em sobie, ĹĽe nie bÄ™dÄ™ paliĹ‚ na czczo. Inne rzeczy obiecywaĹ‚em sobie jeszcze częściej. Na przykĹ‚ad, prawie dwieĹ›cie razy obiecywaĹ‚em sobie, ĹĽe bÄ™dÄ™ siÄ™ rano gimnastykowaĹ‚, trzysta, ĹĽe zacznÄ™ biegać, pięćset razy obiecywaĹ‚em, ĹĽe tak ogĂłlnie siÄ™ za siebie wezmÄ™, no i ze dwa razy obiecaĹ‚em, ĹĽe siÄ™ w koĹ„cu oĹĽeniÄ™. Straszny naĹ‚Ăłg. Nie mam na myĹ›li kobitek, lecz palenie. ChociaĹĽ znam facetĂłw, ktĂłrych kobieta wciÄ…gnęła bardziej niĹĽ nikotyna. W kaĹĽdym razie i jedno, i drugie ciężko rzucić. NiewiastÄ™ chyba nawet Ĺ‚atwiej, wystarczy siÄ™ odkochać, a weĹş odkochÄ…j siÄ™ w papierosach. Ale ktĂłregoĹ› dnia rzucÄ™, obiecujÄ™. Tym bardziej ĹĽe dookoĹ‚a prawie nikt sensowny juĹĽ nie pali. Proletariat owszem dymi, ale teĹĽ juĹĽ coraz mniej. Jedynie maĹ‚olaty kopcÄ… bez opamiÄ™tania, ale — jak mawiaĹ‚ poeta — mĹ‚odość musi być chmurna i durna. PodniosĹ‚em sĹ‚uchawkÄ™ telefonu i zadzwoniĹ‚em do Karola. Ĺ»ona powiedziaĹ‚a, ĹĽe jest dzisiaj wydawcÄ… i znajdÄ™ go w firmie. WziÄ…Ĺ‚em kÄ…piel, zjadĹ‚em Ĺ›niadanie, rzuciĹ‚em okiem na gazetÄ™ i zszedĹ‚em do samochodu. Na parkingu przed telewizjÄ… byĹ‚o pusto jak na balu dobro- 15 czynnym w momencie zbierania datkĂłw, wiadomo, niedziela. UkĹ‚oniĹ‚em siÄ™ straĹĽnikom i pokazaĹ‚em przepustkÄ™. Karola nie byĹ‚o w biurze. — Aniele, gdzie go znajdÄ™? — rzuciĹ‚em do sekretarki. — Panie Wojtku — zaczerwieniĹ‚a siÄ™ na sam dĹşwiÄ™k sĹ‚owa „aniele" — lata gdzieĹ› bez przerwy. Powinien być w studiu. — DziÄ™ki, aniele. — Nie ma za co. ZjechaĹ‚em windÄ…, minÄ…Ĺ‚em krĂłtki korytarz i wszedĹ‚em w drzwi z napisem: Cisza. Nagranie. KrÄ™cili chyba jakÄ…Ĺ› reklamĂłwkÄ™, bo po planie miotaĹ‚ siÄ™ siedemnasty garnitur reĹĽysera. — Magda, skup siÄ™! — krzyczaĹ‚ do zdegustowanej, skÄ…po odzianej panienki stojÄ…cej obok wielkiego sĹ‚oja ze zĹ‚otÄ… rybkÄ…. — To nie jest jakiĹ› bzdet, tylko powaĹĽne audiotelc. — To jak ja mam to zagrać? — zapytaĹ‚a naburmuszona Magda. — Normalnie — powiedziaĹ‚ siedemnasty garnitur. — Zadajesz pytanie tak jak w tekĹ›cie: „Kto gra rolÄ™ Heleny w Ogniem i mieczem: Izabela Scorupco czy Chuck Norris?" i przy prawidĹ‚owej odpowiedzi mrugasz okiem. Takie trudne? — A ktĂłra odpowiedĹş jest prawidĹ‚owa'? zapytaĹ‚a od niechcenia dziewczyna. — No, szlag mnie trafi. Jak to, ktĂłra jest prawidĹ‚owa... Nie masz scenariusza? — ZostawiĹ‚am w domu. — Matko jedyna, z kim ja pracujÄ™! Ej, kto ma scenariusz?! — krzyknÄ…Ĺ‚ siedemnasty garnitur. — Ja! — odezwaĹ‚ siÄ™ siedzÄ…cy przy Ĺ›cianie chĹ‚opak, pewnie kierownik produkcji. — To przeczytaj jej, ktĂłra odpowiedĹş jest wĹ‚aĹ›ciwa nie dawaĹ‚ za wygranÄ… siedemnasty. — A! — odpowiedziaĹ‚ kierownik produkcji. — W Ogniem i mieczem graĹ‚a Izabela Scorupco. — No, i przy nazwisku mrugasz okiem — poleciĹ‚ reĹĽyser. ■— W porzÄ…dku, gramy. Na wszelki wypadek wolaĹ‚em nie patrzeć, jak to siÄ™ skoĹ„czy. MinÄ…Ĺ‚em dekoracjÄ™ i ruszyĹ‚em w stronÄ™ reĹĽyserki. Karol jak zwykle ucieszyĹ‚ siÄ™ na mĂłj widok. — WojtuĹ›, stary koniu, co ciÄ™ do mnie sprowadza? ByĹ‚ ode mnie starszy dobre dwadzieĹ›cia lat. TelewizjÄ™ znaĹ‚ na wylot, bywaĹ‚ producentem, montaĹĽystÄ…, reĹĽyserem, konferansjerem, ale przede wszystkim byĹ‚ Ĺ›wietnym kompozytorem. Spod jego rÄ™ki wyszĹ‚a poĹ‚owa przebojĂłw w czasach, kiedy jeszcze muzyka i tekst miaĹ‚y jakiekolwiek znaczenie. W pracy spotykaliĹ›my siÄ™ kilkakrotnie i zrobiliĹ›my razem mnĂłstwo przeróżnych programĂłw. Mimo ĹĽe uchodziĹ‚ w branĹĽy za osobÄ™ kontrowersyjnÄ…, uwielbiaĹ‚em z nim pracować, gĹ‚Ăłwnie z uwagi na jego niesamowitÄ… bĹ‚yskotliwość i finezyjny dowcip. JeĹ›li idzie o fizjonomiÄ™, to byĹ‚ klasycznym syndromem — jak ja to nazywam — ZA-DU. ZA DUĹĽo ĹĽarcia, ZA DUĹĽo wĂłdki i ZA DUĹĽo papierosĂłw, przez grzeczność nie wspomnÄ™ o niewiastach. — Czy byĹ‚byĹ› uprzejmy wyĹ›wiadczyć mi przysĹ‚ugÄ™? — zagaiĹ‚em. — Tobie zawsze — odbiĹ‚ bez namysĹ‚u. ByĹ‚ pierwszÄ… osobÄ…, z ktĂłrÄ… podzieliĹ‚em siÄ™ wczorajszymi wydarzeniami. — UderzyĹ‚em wczoraj w psa — oĹ›wiadczyĹ‚em sucho. — Gdzie? — Na Katowickiej, byĹ‚o ciemno, a on staĹ‚ na drodze. Fakt, ĹĽe jechaĹ‚em szybko, ale nie daĹ‚ mi ĹĽadnych szans. — Czasami tak bywa — stwierdziĹ‚ filozoficznie. — Mocno dostaĹ‚? — Lepiej nie pytaj, ale ĹĽyje. ZawiozĹ‚em nieszczęśnika do pogotowia i jakoĹ› go poskĹ‚adali. — GratulujÄ™. — Czego? — ByĹ‚em prawdziwie zdziwiony. 17 — Ludzkich, a raczej naleĹĽaĹ‚oby powiedzieć zwierzÄ™cych odruchĂłw. Wszyscy, no moĹĽe prawie wszyscy, ktĂłrych znam, odjechaliby, nie robiÄ…c sobie zbÄ™dnego kĹ‚opotu. — Daj spokĂłj, teĹĽ miaĹ‚em taki zamiar. NiewaĹĽne. Wprawdzie pies jest w Ĺ›piÄ…czce, ale być moĹĽe siÄ™ obudzi. — To Ĺ›wietnie — ucieszyĹ‚ siÄ™ Karol. — Tak, tylko widzisz, to jest rasowy owczarek, na pewno ktoĹ› go bÄ™dzie szukaĹ‚. I bardzo chciaĹ‚bym ciÄ™ prosić o nagĹ‚oĹ›nienie sprawy. — Rozumiem. — ZamyĹ›liĹ‚ siÄ™. Nie mogĹ‚em lepiej trafić, gdyĹĽ Karol od wielu lat hodowaĹ‚ psy, kochaĹ‚ je i, jak maĹ‚o kto, znaĹ‚ siÄ™ na nich. ObiecaĹ‚ wszelkÄ… moĹĽliwÄ… pomoc. — Informacje dotyczÄ…ce psa bÄ™dÄ… siÄ™ przez najbliĹĽszy tydzieĹ„ pojawiać we wszystkich wydaniach Kuriera regionalnej TrĂłjki. Poza tym zaprzyjaĹşnieni redaktorzy umieszczÄ… odpowiednie anonsy w swoich gazetach. A, i zaĹ‚atwiÄ™, ĹĽe wiadomość pĂłjdzie do Internetu. — Stary, jak ja ci siÄ™ odwdziÄ™czÄ™? — Odrobisz w polu. — MiaĹ‚ zwyczaj mawiać w takich sytuacjach. — A tak w ogĂłle stawiasz maĹ‚Ä… wĂłdkÄ™. — W kaĹĽdej chwili — zapewniĹ‚em o swoich szczerych intencjach. PoĹĽegnaliĹ›my siÄ™ wylewnie, obiecujÄ…c, ĹĽe w najbliĹĽszym czasie umĂłwimy siÄ™ na tÄ™ wielokrotnie odkĹ‚adanÄ… maĹ‚Ä… wĂłdkÄ™. Nie bÄ™dÄ™ ukrywaĹ‚, ĹĽe trochÄ™ siÄ™ tego batem. JuĹĽ kilka razy wychodziĹ‚em z nim na maĹ‚Ä… wĂłdkÄ™ i zawsze przez najbliĹĽsze trzy dni byĹ‚em Ĺ›miertelnie chory. NaprawdÄ™ nie zazdroszczÄ™ tym, ktĂłrzy umawiajÄ… siÄ™ z Karolem na duĹĽÄ… wĂłdkÄ™. * * * Gdy byĹ‚em juĹĽ w samochodzie, zadzwoniĹ‚ telefon chawce usĹ‚yszaĹ‚em doktor MariÄ™. 18 w sĹ‚u- — DzieĹ„ dobry, to pan, panie Wojtku? — Tak — zapewniĹ‚em — dzieĹ„ dobry. — Suczka siÄ™ obudziĹ‚a, pomyĹ›laĹ‚am, ĹĽe chciaĹ‚by to pan wiedzieć. — Zaraz przyjadÄ™ — odpowiedziaĹ‚em bez namysĹ‚u. W lecznicy byĹ‚o pusto. ChĹ‚Ăłd, jaki dawaĹ‚y grube mury, przyjemnie Ĺ‚agodziĹ‚ upaĹ‚ panujÄ…cy na zewnÄ…trz. PrzywitaĹ‚em siÄ™ z paniÄ… doktor, ktĂłra natychmiast powiodĹ‚a mnie korytarzem w gĹ‚Ä…b kliniki. OtworzyĹ‚a znajdujÄ…ce siÄ™ we wnÄ™ce zielone drzwi i weszliĹ›my do Ĺ›rodka. Na niewielkim materacu przykrytym kocykiem leĹĽaĹ‚a suczka. Czarna sierść kontrastowaĹ‚a z biaĹ‚ym jak Ĺ›nieg gipsem. Z przedniej Ĺ‚apy wystawaĹ‚a igĹ‚a, do ktĂłrej przymocowana byĹ‚a dwumetrowa rurka majÄ…ca swĂłj poczÄ…tek w zawieszonym na stojaku woreczku. DomyĹ›liĹ‚em siÄ™, ĹĽe to kroplĂłwka. CaĹ‚y bok byĹ‚ wygolony, a na goĹ‚ej skĂłrze byĹ‚o widać niezliczonÄ… ilość szwĂłw. Mimo to pies prezentowaĹ‚ siÄ™ duĹĽo lepiej niĹĽ wczoraj. — Biedactwo. Jest Ĺ›liczna — podzieliĹ‚em siÄ™ swoim wraĹĽeniem. — Tak, ale bardzo osĹ‚abiona, poza tym po takiej iloĹ›ci znieczulajÄ…cych zastrzykĂłw nie bardzo wie, co siÄ™ z niÄ… dzieje. PodszedĹ‚em bliĹĽej, uklÄ™knÄ…Ĺ‚em przy materacyku i pogĹ‚askaĹ‚em zwierzÄ™ po grzbiecie. Pies ostroĹĽnie podniĂłsĹ‚ gĹ‚owÄ™ i delikatnie polizaĹ‚ mojÄ… rÄ™kÄ™ ciepĹ‚ym jÄ™zykiem. PoczuĹ‚em, jak po caĹ‚ym ciele przegalopowaĹ‚o mi stado mrĂłwek. Z wraĹĽenia zrobiĹ‚o mi siÄ™ gorÄ…co. ByĹ‚a w tym jakaĹ› niesamowita magia, pierwotna tajemnica natury. Po raz pierwszy uĹ›wiadomiĹ‚em sobie, ĹĽe to stworzenie tak naprawdÄ™ niewiele różni siÄ™ ode mnie. JeĹ›li potrafi cierpieć — a niewÄ…tpliwie cierpiaĹ‚o — to potrafi rĂłwnieĹĽ być 19 szczęśliwe, a jeĹ›li potrafi siÄ™ cieszyć — chociaĹĽby merdajÄ…c ogonem na widok pana — to musi czasami być smutne, a skoro jest zdolne do odczuwania wyĹĽszych uczuć, to z pewnoĹ›ciÄ… potrafi rĂłwnieĹĽ myĹ›leć. Pies dalej lizaĹ‚ mojÄ… rÄ™kÄ™, mrĂłwki galopowaĹ‚y, albo nawet przeszĹ‚y juĹĽ w cwaĹ‚, a ja ze wzruszenia miaĹ‚em Ĺ‚zy w oczach. — PoznaĹ‚a pana. — UĹ›miechnęła siÄ™ pani doktor. — MyĹ›li pani? — Na nikogo nie zareagowaĹ‚a w taki sposĂłb. — To raczej przypadek. — Nie sÄ…dzÄ™, pan uratowaĹ‚ jej ĹĽycie i ona dobrze o tym wie. ZostawiliĹ›my psa w spokoju i przeszliĹ›my do gabinetu. ZreferowaĹ‚em pani doktor efekt wizyty u Karola i wyraziĹ‚em nadziejÄ™, ĹĽe wĹ‚aĹ›ciciel szybko siÄ™ znajdzie. — Kawa? — zaproponowaĹ‚a. — Nie chciaĹ‚bym naduĹĽywać goĹ›cinnoĹ›ci — Ĺ‚gaĹ‚em jak z nut. — Niech pan nie ĹĽartuje. Klienci pojawiÄ… siÄ™ pewnie dopiero przed wieczorem, a do tego czasu muszÄ™ siedzieć tu sama jak sierotka Marysia. — WĹ‚Ä…czyĹ‚a elektryczny czajnik. , — Ma pani piÄ™kny zawĂłd — zmieniĹ‚em temat. — Chyba tak — zamyĹ›liĹ‚a siÄ™ na chwilÄ™ — piÄ™kny, chociaĹĽ nie najĹ‚atwiejszy. — Co do tego nie ma ĹĽadnych wÄ…tpliwoĹ›ci — zapewniĹ‚em pospiesznie. — No i podobno nie dla kobiet. — A to dlaczego? — ZawĂłd ten wymaga zdecydowania, mocnych nerwĂłw, zimnej krwi, czasem siĹ‚y i chyba z tego powodu uwaĹĽa siÄ™, ĹĽe kobiety weterynarze to takie babochĹ‚opy. Woda w czajniku siÄ™ zagotowaĹ‚a i pani doktor mogĹ‚a zaserwować kawÄ™. — RozpuszczalnÄ… czy sypanÄ…? 20 — SypanÄ…, pani doktor. — PoprawiĹ‚em siÄ™ w fotelu. — JeĹ›li pani jest babochĹ‚opem, to ja chciaĹ‚bym zobaczyć stuprocentowÄ… kobietÄ™. — Bardzo pan miĹ‚y. — PodniosĹ‚a filiĹĽankÄ™ do ust. — Czy kaĹĽdy weterynarz musi kochać zwierzÄ™ta? — zaczÄ…Ĺ‚em z innej beczki, ĹĽeby nie wyjść na taniego komplemen-ciarza. — Trudno mi odpowiadać za wszystkich. Kochać być moĹĽe nie musi, ale nie da siÄ™ uprawiać tego zawodu, jeĹ›li zupeĹ‚nie nie lubi siÄ™ zwierzÄ…t. — Ale pani je kocha? Niepotrzebnie pytam, widziaĹ‚em przecieĹĽ, jak wczoraj zajmowaĹ‚a siÄ™ pani tym psem. — Staram siÄ™, a raczej powinnam powiedzieć: uczÄ™ siÄ™ je kochać. — Jak mam to rozumieć? — Opowiem panu krĂłciutkÄ… historiÄ™. Gdy byĹ‚am nastolatkÄ…, dostaĹ‚am od rodzicĂłw owczarka niemieckiego. ZajmowaĹ‚am siÄ™ nim tak, jak trzeba i byĹ‚am Ĺ›wiÄ™cie przekonana, ĹĽe bardzo go kocham. KtĂłregoĹ› razu pies pogryzĹ‚ mi nowe, przywiezione z NRD kozaki. WpadĹ‚am w szaĹ‚ i sprawiĹ‚am psu straszne manto. Widzi pan, Ĺ‚atwo jest kochać jakieĹ› stworzenie, jeĹ›li grzecznie leĹĽy nam na kolanach, trudniej, jeĹĽeli daje nam siÄ™ we znaki. To miaĹ‚am na myĹ›li, mĂłwiÄ…c, ĹĽe siÄ™ uczÄ™. Brzmi zabawnie, ale zdarza siÄ™, ĹĽe pacjent mnie ugryzie. PierwszÄ… i zupeĹ‚nie naturalnÄ… reakcjÄ… jest, ĹĽeby dać mu po Ĺ‚bie. Jednak wraĹĽliwy, kochajÄ…cy zwierzÄ™ta czĹ‚owiek powinien w takiej sytuacji umieć wybaczyć. — Wybaczyć tym bestiom, ktĂłre zagryzajÄ… dzieci, albo i swoich wĹ‚aĹ›cicieli? — zaatakowaĹ‚em nieco wzburzony. — Przepraszam, panie Wojtku, ale jest pan kolejnÄ… ofiarÄ… medialnej propagandy. — O czym pani mĂłwi, jakiej propagandy? Bez przerwy sĹ‚yszÄ™, ĹĽe psy kogoĹ› zagryzĹ‚y, to nie jest propaganda, tylko fakt. — TrochÄ™ mnie poniosĹ‚o. 21 — Tylko ĹĽe za kaĹĽdym razem widzi pan i moĹĽna rzec sĹ‚yszy tylko jednÄ… stronÄ™ medalu. — Jak to? — Zwyczajnie. PrzewaĹĽnie dziennikarz peĹ‚nym trwogi gĹ‚osem relacjonuje z miejsca tragedii, jak to wĹ›ciekĹ‚y pies rzuciĹ‚ siÄ™ komuĹ› do gardĹ‚a. Tak? — No, z grubsza tak to wyglÄ…da, i co z tego? — A czy kiedykolwiek usĹ‚yszaĹ‚ pan od jednego choćby dziennikarza, dlaczego ten pies to zrobiĹ‚? — Jak to dlaczego?... — ZastanowiĹ‚em siÄ™. — Nie, nie sĹ‚yszaĹ‚em. — No wĹ‚aĹ›nie. Jeszcze na studiach badaliĹ›my szczegółowo kilka przypadkĂłw, gdy psy zagryzĹ‚y ludzi. I wie pan co? Za kaĹĽdym razem okazywaĹ‚o siÄ™, ĹĽe te „krwioĹĽercze bestie" byĹ‚y wczeĹ›niej bite, gĹ‚odzone albo drÄ™czyĹ‚ je najczęściej pijany wĹ‚aĹ›ciciel. To prawda, rzucaĹ‚y siÄ™ na ludzi, ale doprowadzone do kresu wytrzymaĹ‚oĹ›ci psychicznej. MĂłj znajomy miaĹ‚ rottweilera, ktĂłrego trzymaĹ‚ w kojcu. UlubionÄ… zabawÄ… jego sÄ…siada byĹ‚o draĹĽnienie psa dĹ‚ugim kijem. Za kaĹĽdym razem, gdy przechodziĹ‚ obok, uderzaĹ‚ nim w siatkÄ™ ogrodzenia, doprowadzajÄ…c Brytana do szaĹ‚u. Kilka miesiÄ™cy później rottweiler omal nie oskalpowaĹ‚ syna swoich wĹ‚aĹ›cicieli. Dalej powie mi pan, ĹĽe to wina psa? — PatrzyĹ‚a na mnie wojowniczo. — Szczerze mĂłwiÄ…c, zupeĹ‚nie siÄ™ nad tym nie zastanawiaĹ‚em, ale z tego, co pani mĂłwi, sprawa istotnie nie jest jednoznaczna — wybeĹ‚kotaĹ‚em nic nic znaczÄ…ce zdanie. — Niestety, ĹĽaden dziennikarz nie zada sobie pytania dlaczego? NajwaĹĽniejsze, ĹĽe pies zagryzĹ‚ czĹ‚owieka i moĹĽna to puĹ›cić w WiadomoĹ›ciach na caĹ‚Ä… PolskÄ™. Niech siÄ™ narĂłd dowie, jakie to bestie hoduje w domu i na podwĂłrku. — Z tego, co sĹ‚yszÄ™, dziennikarze nie naleĹĽÄ… do pani ulubieĹ„cĂłw? — Z pewnoĹ›ciÄ… sÄ… w tym zawodzie ludzie bardzo uczciwi 22 i profesjonalni, jednak wiÄ™kszość to goniÄ…ca za taniÄ… sensacjÄ… hoĹ‚ota. Nie bardzo wiedziaĹ‚em, co jeszcze mĂłgĹ‚bym powiedzieć. PodziÄ™kowaĹ‚em za kawÄ™, poĹĽegnaĹ‚em siÄ™ i pojechaĹ‚em do domu. RozdziaĹ‚ III TydzieĹ„ minÄ…Ĺ‚ niepostrzeĹĽenie i wĹ‚aĹ›ciwie nic specjalnego siÄ™ nie wydarzyĹ‚o. Jak zwykle napisaĹ‚em kilka krĂłtkich tekstĂłw, zadzwoniĹ‚em tam, gdzie trzeba byĹ‚o zadzwonić, spotkaĹ‚em siÄ™ z tymi, z ktĂłrymi naleĹĽaĹ‚o siÄ™ spotkać, i umĂłwiĹ‚em z ludĹşmi, ktĂłrym nie wypadaĹ‚o odmĂłwić. UmiaĹ‚em zadbać o swoje zawodowe sprawy i chociaĹĽ nienawidziĹ‚em tanich umizgĂłw i nikomu nie wchodziĹ‚em w tyĹ‚ek, moja kariera ukĹ‚adaĹ‚a siÄ™ nad wyraz pomyĹ›lnie. LubiĹ‚em szybkie tempo, szybkie samochody — o kobietach opowiem przy innej okazji — lubiĹ‚em stresujÄ…ce sytuacje, dzwoniÄ…ce telefony i Ĺ›ciĹ›le wypeĹ‚niony kalendarz. PodniecaĹ‚o mnie, kiedy coĹ› siÄ™ dziaĹ‚o, nie potrafiĹ‚em spokojnie usiedzieć w jednym miejscu. Niesamowicie wciÄ…gaĹ‚a mnie ta ciÄ…gĹ‚a pogoĹ„ za wszystkim, nawet za kierownicÄ… bez przerwy siÄ™ Ĺ›cigaĹ‚em. Mimo ĹĽe przyjechaĹ‚em z gĹ‚Ä™bokiej prowincji, w mieĹ›cie czuĹ‚em siÄ™ jak ryba w wodzie. ZdarzaĹ‚o siÄ™, ĹĽe rodzimych warszawiakĂłw instruowaĹ‚em, jak majÄ… dziaĹ‚ać, jak coĹ› zaĹ‚atwić, czy ktĂłrÄ™dy jechać, ĹĽeby ominąć korki. LubiĹ‚em wydawać, ĹĽeby speĹ‚nić swoje zachcianki, i lubiĹ‚em zarabiać. FrajdÄ™ sprawiaĹ‚y mi zmieniane jak rÄ™kawiczki samochody, a jeszcze wiÄ™kszÄ… miny kolegĂłw, ktĂłrzy widzieli mnie w nowym aucie. Nie znaczy to wcale, ĹĽe byĹ‚em nowobogackim matoĹ‚em. Po prostu cieszyĹ‚o mnie to wielkomiejskie, a moĹĽe i Ĺ›wiatowe ĹĽycie, i dlatego z przyjemnoĹ›ciÄ… przyjmowaĹ‚em zaproszenia na wszelkiego rodzaju rauty, wystawy, premiery, benefisy czy 25 jubileusze. Na tych imprezach moĹĽna siÄ™ byĹ‚o otrzeć o naprawdÄ™ wielki Ĺ›wiat. NiemaĹ‚Ä… satysfakcjÄ™ sprawiaĹ‚a mi Ĺ›wiadomość, ĹĽe i ja w jakimĹ› sensie do tego Ĺ›wiata naleĹĽaĹ‚em. W Ĺ›rodÄ™ byĹ‚em w Victorii na okrÄ…gĹ‚ej rocznicy zaĹ‚oĹĽenia jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych. Jak zawsze na tego typu uroczystoĹ›ci Ĺ›wiat wielkiej polityki mieszaĹ‚ siÄ™ ze Ĺ›wiatem wielkiego biznesu, dowartoĹ›ciowujÄ…c siÄ™ obecnoĹ›ciÄ… Ĺ›wiata artystycznego, co oznacza, ĹĽe byĹ‚o tak sztywno i wiaĹ‚o tak cholernÄ… nudÄ…, ĹĽe nie sposĂłb wytrzymać. WypiĹ‚em dwa kieliszki szampana, zagryzĹ‚em Ĺ‚ososiem, udaĹ‚o mi siÄ™ zĹ‚apać z półmiska szczyptÄ™ kawioru i kiedy kombinowaĹ‚em, jak siÄ™ niepostrzeĹĽenie wymknąć, zobaczyĹ‚em Jacka z dziewczynami. Jacek byĹ‚ aktorem i to bardzo dobrym. ZnaliĹ›my siÄ™ od niepamiÄ™tnych czasĂłw. CzÄ™sto zdarzaĹ‚o nam siÄ™ współpracować i polubiliĹ›my siÄ™ na tyle, ĹĽe przyjaźń z planu przeniosĹ‚a siÄ™ na grunt prywatny. BywaliĹ›my u siebie na imieninach, czasami wpadaĹ‚em do nich na daczÄ™, a wtedy caĹ‚ymi dniami Ĺ‚owiliĹ›my ryby. Jego ĹĽona Monika — z zawodu psycholog — byĹ‚a niezwykle subtelnÄ… i ciepĹ‚Ä… kobietÄ…. Filigranowa, zgrabna, z zadartym nosem i wiecznie Ĺ›miejÄ…cymi siÄ™ oczyma. Oczytana, inteligentna, ale przede wszystkim chÄ™tna, ĹĽeby kaĹĽdemu pomĂłc. ByĹ‚a z nimi Marta, rĂłwnieĹĽ aktorka, grali z Jackiem w jednym teatrze. SkĹ‚amaĹ‚bym, mĂłwiÄ…c, ĹĽe byĹ‚a brzydka. Zgrabne nogi, szczupĹ‚a talia, Ĺ‚adny biust, dĹ‚ugie wĹ‚osy, kuszÄ…ce usta, a w twarzy niewinność dziecka — krĂłtko mĂłwiÄ…c, miaĹ‚a wszystko to, co tygrysy lubiÄ… najbardziej. Ale matka natura bywa brutalna i nie manie za darmo. SwojÄ… efektownÄ… urodÄ…, jak tylko mogĹ‚a najlepiej, staraĹ‚a siÄ™ pokryć niedostatki oleju w gĹ‚owie i trzeba uczciwie przyznać, ĹĽe na ogół znakomicie jej siÄ™ to udawaĹ‚o. PrzewaĹĽnie facetom na jej widok odbijaĹ‚o, prężyli torsy, stroszyli piĂłra i rozpoczynali taniec godowy. Nigdy nie stawaĹ‚em z nimi w zawody i nawet cieszyĹ‚em siÄ™, ĹĽe jestem na MartÄ™ w jakiĹ› sposĂłb impregnowany, choć . ■— jak mĂłwi piosenka — pani Marta byĹ‚a grzechu warta. 26 Na mĂłj widok Jacek zagaiĹ‚ w swoim stylu: — Gdybym wiedziaĹ‚, ĹĽe bÄ™dzie taka stypa, zostalibyĹ›my w domu. — Jaka telewizja, taki jubileusz — zaĹĽartowaĹ‚em. UĹ›ciskaliĹ›my siÄ™ serdecznie, robiÄ…c przepisowego niedĹş- ,i wiedzia i cmokajÄ…c siÄ™ w policzki. WymieniliĹ›my jeszcze kilka uwag na temat okolicznoĹ›ci, w jakich przyszĹ‚o nam siÄ™ spotkać. ObgadaliĹ›my stojÄ…cego nieopodal posĹ‚a, poĹ›mialiĹ›my siÄ™ z biznesmena, ktĂłry jeszcze wczoraj zwijaĹ‚ poĹ‚ĂłwkÄ™ na • Stadionie DziesiÄ™ciolecia, a dzisiaj byĹ‚ podejrzewany przez prokuraturÄ™ o zwiniÄ™cie z kasy paĹ„stwa paru milionĂłw dolarĂłw. Wreszcie podzieliliĹ›my siÄ™ najnowszymi plotkami z tak zwanego ĹĽycia gwiazd. Panie taktownie przeprosiĹ‚y i poszĹ‚y poprawić urodÄ™, a my zwolnieni z damskiego towarzystwa ruszyliĹ›my do baru. Kiedy kelner nalaĹ‚ po drinku, do mikrofonu przemĂłwiĹ‚ prezes, a przy okazji wĹ‚aĹ›ciciel stacji w jednej osobie. Nie moĹĽna powiedzieć, ĹĽeby byĹ‚ najlepszym mĂłwcÄ…, jakiego w ĹĽyciu sĹ‚yszaĹ‚em. To, ĹĽe nie miaĹ‚ kompletnie nic do powiedzenia, moĹĽna byĹ‚o wybaczyć — w koĹ„cu nie on jeden — niestety, dukaĹ‚ pod nosem, wykonujÄ…c w kaĹĽdym zdaniu niewiarygodne Ĺ‚amaĹ„ce stylistyczne. Ale prawdziwa tragedia zaczęła siÄ™, kiedy pan prezes zapragnÄ…Ĺ‚ poĹĽartować. Nie przesadzÄ™, jeĹ›li powiem, ĹĽe lekkość jego dowcipu moĹĽna byĹ‚o jedynie porĂłwnać do lekkoĹ›ci czoĹ‚gu T-54 z dodatkowym wyposaĹĽeniem. Nie moĹĽna siÄ™ dziwić, ĹĽe wszyscy obecni sĹ‚uchali jak urzeczeni, bo nic tak optymistycznie nie nastraja jak widok bliĹşniego, ktĂłry publicznie robi z siebie idiotÄ™, czego najlepszym dowodem jest sukces programu Big Brother. Panie powrĂłciĹ‚y w wyraĹşnie lepszych nastrojach — ich twarze promieniaĹ‚y — zaryzykowaĹ‚bym nawet, ĹĽe obie byĹ‚y czymĹ› wyraĹşnie podniecone. — Wojtusiu — odezwaĹ‚a siÄ™ Monika — na poczÄ…tku czerwca wybieramy siÄ™ w trĂłjkÄ™ na MajorkÄ™ i juĹĽ w ubiegĹ‚ym tygo- 27 dniu mieliĹ›my do ciebie zadzwonić z pytaniem, czy byĹ› do nas nie doĹ‚Ä…czyĹ‚? MĂłwiÄ…c to, porozumiewawczo zerkaĹ‚a na męża. — No wĹ‚aĹ›nie — odezwaĹ‚ siÄ™ Jacek jakby wywoĹ‚any do tablicy. — Dobrze by byĹ‚o, jakbyĹ› z nami pojechaĹ‚. Ĺšwietny hotel, wygodny leĹĽak, basen albo plaĹĽa, coĹ› ci siÄ™ w koĹ„cu od ĹĽycia naleĹĽy. Poza tym sam z dwiema kobietami zanudzÄ™ siÄ™ na Ĺ›mierć. — To jak? — Monika kuĹ‚a ĹĽelazo pĂłki gorÄ…ce. — Na dĹ‚ugo? — Półtora tygodnia — wtrÄ…ciĹ‚a siÄ™ Marta. — W sumie mogÄ™ pojechać — powiedziaĹ‚em na odczep-nego. Dziewczyny z radoĹ›ciÄ… przyjęły mojÄ… decyzjÄ™. Ze zbytniÄ… radoĹ›ciÄ…. CoĹ› mi tu nie pasowaĹ‚o. MogÄ™ siÄ™ zaĹ‚oĹĽyć, ĹĽe Jacek o pomyĹ›le, ĹĽebym jechaĹ‚ razem z nimi, dowiedziaĹ‚ siÄ™ w tej samej chwili co i ja. Nie muszÄ™ dodawać, ĹĽe byĹ‚ zbyt dobrym aktorem, aby dać to po sobie poznać. ZaczÄ…Ĺ‚em podejrzewać w tym wszystkim jakÄ…Ĺ› babskÄ… intrygÄ™. I o ile z czystym sumieniem mogÄ™ powiedzieć, ĹĽe byĹ‚em impregnowany na MartÄ™, o tyle jakiĹ› wewnÄ™trzny gĹ‚os mĂłwiĹ‚ mi, ĹĽe Marta nie byĹ‚a impregnowana na mnie. Przekonamy siÄ™ na Majorce. Jak wspomniaĹ‚em, w tygodniu nic specjalnego siÄ™ nie wydarzyĹ‚o. ByĹ‚em jeszcze w kinie na premierze jakiegoĹ› amerykaĹ„skiego kiczu. Dla kogo oni robiÄ… te filmy? WĹ‚aĹ›ciwie to nawet wiem. SĹ‚yszaĹ‚em wypowiedĹş amerykaĹ„skiego reĹĽysera, ktĂłry twierdziĹ‚, ĹĽe widz, do ktĂłrego komercyjne kino amerykaĹ„skie — a innego przecieĹĽ nie ma — adresuje swoje produkcje, jest trzynastoletnim czarnym analfabetÄ…. Czarny — tak siÄ™ zĹ‚oĹĽyĹ‚o — nie jestem, raczej coraz bardziej szary od papierosĂłw, z moim analfabetyzmem jak najbardziej moĹĽna 28 dyskutować, ale niewÄ…tpliwie na tÄ™ hollywoodzkÄ… sieczkÄ™ jestem po prostu za stary. W niedzielne przedpoĹ‚udnie siedziaĹ‚em w fotelu, nadrabiajÄ…c prasowe zalegĹ‚oĹ›ci. Niestety w moim fachu trzeba być na bieĹĽÄ…co. Telewizor — jak w milionach polskich domĂłw — graĹ‚ z przyzwyczajenia sobie a muzom. Nagle mojÄ… uwagÄ™ przykuĹ‚ podawany przez spikerkÄ™ komunikat: — Znaleziono czarnÄ… sukÄ™ rasy briard. Pies ulegĹ‚ powaĹĽnemu wypadkowi i obecnie przebywa na leczeniu w pogotowiu Animals. Wiek osiem, dziesięć miesiÄ™cy. WĹ‚aĹ›ciciel proszony jest o kontakt z klinikÄ…. NastÄ™pnie na ekranie pojawiĹ‚o siÄ™ kilka numerĂłw telefonĂłw kontaktowych. Minęło siedem dni, a ja prawie zapomniaĹ‚em o wydarzeniach z ubiegĹ‚ej soboty. Przez ten czas nawet nie zadzwoniĹ‚em, ĹĽeby zapytać, jaka jest sytuacja. Z drugiej strony, w koĹ„cu to nie mĂłj pies, a i tak mu przecieĹĽ pomogĹ‚em. Mimo wszystko miaĹ‚em dziwne wyrzuty sumienia. PodniosĹ‚em sĹ‚uchawkÄ™ aparatu i wykrÄ™ciĹ‚em numer. W duchu modliĹ‚em siÄ™, ĹĽeby odebraĹ‚a doktor Maria, nikogo innego tam nie znaĹ‚em. OdebraĹ‚a. PrzedstawiĹ‚em siÄ™, jej natychmiastowa reakcja Ĺ›wiadczyĹ‚a, ĹĽe mnie pamiÄ™taĹ‚a. — Jak to miĹ‚o, ĹĽe pan dzwoni. — Jak tam sunia? — spytaĹ‚em nieĹ›miaĹ‚o. — DuĹĽo lepiej, odzyskaĹ‚a apetyt i nabiera siĹ‚. Wprawdzie rany gojÄ… siÄ™ wolno, ale jest systematyczna poprawa. — To cudownie. Przed chwilÄ… widziaĹ‚em w telewizji komunikat, znalazĹ‚ siÄ™ juĹĽ wĹ‚aĹ›ciciel? — Niestety, jeszcze nie. ZapadĹ‚a dĹ‚uga cisza i nie bardzo wiedziaĹ‚em, co jeszcze mĂłgĹ‚bym powiedzieć albo o co zapytać. Ale teĹĽ gĹ‚upio byĹ‚o mi powiedzieć do widzenia, czy coĹ› w tym rodzaju i odĹ‚oĹĽyć sĹ‚uchawkÄ™. Sekundy ciÄ…gnęły siÄ™ jak reklamy przed dobrym 29 filmem, a ja milczaĹ‚em jak grĂłb. „No, wyduĹ› coĹ› z siebie" — mobilizowaĹ‚em siÄ™ w myĹ›lach. KretyĹ„skÄ… sytuacjÄ™ uratowaĹ‚a pani doktor. — Panie Wojtku — zaczęła. — Jest pan tam? — OczywiĹ›cie — zapewniĹ‚em. — Jestem w klinice sama, pomyĹ›laĹ‚am sobie, ĹĽe moĹĽe by pan wpadĹ‚? ZaparzÄ™ dobrej kawy... — Dlaczego nie — odparĹ‚em odruchowo i bez namysĹ‚u, uwolniony od dziwnego poczucia winy. Kiedy tylko stanÄ…Ĺ‚em w drzwiach, suka uniosĹ‚a gĹ‚owÄ™ i za-merdaĹ‚a ogonem. LeĹĽaĹ‚a na boku z jednÄ… nogÄ… w gipsie, a drugÄ… obandaĹĽowanÄ…. W okolicach ĹĽeber miaĹ‚a wygolony plac wielkoĹ›ci dwĂłch dĹ‚oni, a jej szyjÄ™ zdobiĹ‚o coĹ› w rodzaju klosza od nocnej lampy, ustrĂłj stwo miaĹ‚o zabezpieczać przed wyrwaniem sobie przez psa szwĂłw. A byĹ‚o co wyrywać. Mimo to suka zdawaĹ‚a siÄ™ promieniować radoĹ›ciÄ…. Kiedy jÄ… gĹ‚askaĹ‚em, lizaĹ‚a mojÄ… rÄ™kÄ™ i bez przerwy krÄ™ciĹ‚a mĹ‚ynka ogonem. Nie mogĹ‚em uwierzyć, jak stworzenie tak potwornie potĹ‚uczone i obolaĹ‚e, ktĂłre tydzieĹ„ temu byĹ‚o na krawÄ™dzi Ĺ›mierci, moĹĽe mieć w sobie tyle radoĹ›ci? Co zwierzÄ™ciu moĹĽe dawać tyle szczęścia? MoĹĽe ĹĽycie? Samo ĹĽycie? Bez konta w banku, dobrego samochodu, mieszkania albo, jeszcze lepiej, wĹ‚asnego domu, bez wakacji w tropikach, luksusowej narzeczonej, pozycji zawodowej i jeszcze wielu tak zwanych pozornych wyznacznikĂłw szczęścia. ZwierzÄ™ potrafi cieszyć sam fakt istnienia i to jest dopiero prawdziwa radość ĹĽycia. Z zamyĹ›lenia wyrwaĹ‚a mnie pani doktor. — Zapraszam na kawÄ™. PrzeszliĹ›my do maleĹ„kiego pokoiku, a wĹ‚aĹ›ciwie wnÄ™ki obok gabinetu. Z przyjemnoĹ›ciÄ… wbiĹ‚em siÄ™ w wygodny fotel, a pani Maria zdawaĹ‚a relacjÄ™ z postÄ™pĂłw w kuracji. Rany 30 goiĹ‚y siÄ™ dosyć wolno, co Ĺ›wiadczy, ĹĽe organizm zostaĹ‚ mocno osĹ‚abiony, jednak jeĹ›li koĹ›ci prawidĹ‚owo siÄ™ zrosnÄ…, jest szansa, ĹĽe pies wrĂłci do peĹ‚nej sprawnoĹ›ci. OpowiedziaĹ‚a mi, jak jÄ… pielÄ™gnujÄ…, jak karmiÄ…, jak przekĹ‚adajÄ… z boku na bok, ĹĽeby nie zrobiĹ‚y siÄ™ odleĹĽyny. Biedactwo nie mogĹ‚o trafić pod lepszÄ… opiekÄ™. — ChodĹşmy na spacer — zaproponowaĹ‚a pani doktor. — Ale dokÄ…d? — zapytaĹ‚em asekuracyjnie. — Tu, na trawnik. Skoro juĹĽ pan jest, to wyniesiemy psinÄ™ na Ĺ›wieĹĽe powietrze. — Czemu nie. Psina nie byĹ‚a w stanie sama utrzymać siÄ™ na nogach, dlatego kucajÄ…c, podtrzymywaĹ‚em jÄ… pod brzuchem. Przy mojej pomocy suka zrobiĹ‚a kilka niepewnych krokĂłw. PowÄ…chaĹ‚a trawÄ™, rozejrzaĹ‚a siÄ™ na boki i wyglÄ…daĹ‚a na zadowolonÄ…. Kiedy zbliĹĽyĹ‚ siÄ™ przechodzieĹ„, ostrzegawczo zawarczaĹ‚a. — Oho. Zaczyna rzÄ…dzić — zauwaĹĽyĹ‚a pani doktor. — I pomyĹ›leć, ĹĽe nikt nie chce takiego mÄ…drego psa. — MoĹĽe do wĹ‚aĹ›ciciela nie dotarĹ‚a jeszcze informacja? — Gdyby zaleĹĽaĹ‚o mu na psie, juĹĽ dawno by jÄ… odszukaĹ‚ — skwitowaĹ‚a pani doktor, pozbawiajÄ…c mnie zĹ‚udzeĹ„. — Zaraz, zaraz — nie poddawaĹ‚em siÄ™ — przecieĹĽ kaĹĽdy rasowy pies ma gdzieĹ› wytatuowany numer. — W pachwinie. — To dlaczego po numerze nie moĹĽecie dojść do wĹ‚aĹ›ciciela? — Bo jest nieczytelny, w tym miejscu sunia ma potwornego krwiaka. Nie wiem, czy kiedykolwiek da siÄ™ go odcyf-rować. — To co z niÄ… bÄ™dzie? — spytaĹ‚em z troskÄ… w gĹ‚osie. — WystawiliĹ›my psa do adopcji. Być moĹĽe jutro przyjdzie przyszĹ‚y wĹ‚aĹ›ciciel, ĹĽeby jÄ… obejrzeć. * * * 31 WrĂłciĹ‚em do domu w podĹ‚ym nastroju. CaĹ‚a ta historia z psem dziaĹ‚aĹ‚a na mnie bardzo przygnÄ™biajÄ…co i postanowiĹ‚em juĹĽ wiÄ™cej nie pojawiać siÄ™ w lecznicy. Owszem, to ja go potrÄ…ciĹ‚em, ale komu normalnemu chciaĹ‚oby siÄ™ jeĹşdzić, wyprowadzać na spacery, dawać ogĹ‚oszenia... WiÄ™cej siÄ™ tam nie pokaĹĽÄ™, czuĹ‚em siÄ™ absolutnie rozgrzeszony. Ĺ»eby poprawić sobie nastrĂłj, wĹ‚Ä…czyĹ‚em telewizor. TrafiĹ‚em akurat na blok reklamowy, z ktĂłrego siÄ™ dowiedziaĹ‚em, ĹĽe co drugi Polak choruje na prostatÄ™, a co trzeci ma hemoroidy. BiorÄ…c pod uwagÄ™, ĹĽe pĂłki co nie dolegaĹ‚o mi ani jedno, ani drugie, istotnie byĹ‚y powody do radoĹ›ci. PrzeĹ‚Ä…czyĹ‚em i trafiĹ‚em na dziwny reality show. Kilku facetĂłw w garniturach zawziÄ™cie dyskutowaĹ‚o, obrzucajÄ…c siÄ™ raz po raz bĹ‚otem. Niestety, mimo wytężenia umysĹ‚u nie mogĹ‚em odgadnąć, o czym rozmawiajÄ…, i to wcale nie dlatego, ĹĽe mĂłwili wszyscy naraz. Widać nie miaĹ‚o to ĹĽadnego znaczenia. LiczyĹ‚o siÄ™ tylko, kto kogo przekrzyczy. I daĹ‚bym sobie gĹ‚owÄ™ uciąć, ĹĽe jakiĹ› sprytny reĹĽyser wstawiĹ‚ kamery do domu wariatĂłw, gdyby nie fakt, ĹĽe wszyscy biorÄ…cy udziaĹ‚ w dyskusji mieli waĹĽne immunitety. SwojÄ… drogÄ…, ciekawe jaki kolor majÄ… immunitety? StawiaĹ‚bym na żółty. Jeszcze do niedawna patrzÄ…c na podobny program, szlag by mnie trafiaĹ‚, ale widocznie pod wpĹ‚ywem ostatnich przeĹĽyć pomyĹ›laĹ‚em tylko: „A pies wam..." i wyĹ‚Ä…czyĹ‚em. * * * Karol czekaĹ‚ na mnie w hotelowej kawiarni. ByĹ‚o to staĹ‚e miejsce moich spotkaĹ„. Sympatyczny lokalik zapewniajÄ…cy ciszÄ™ i pewien rodzaj intymnoĹ›ci. JeĹ›li umawiaĹ‚em siÄ™ z kimĹ› na mieĹ›cie, to zawsze tutaj. Jak zwykle byĹ‚o prawie pusto, a Karol siedziaĹ‚ przy stoliku pod Ĺ›cianÄ…. — Witaj, wieczny kawalerze. — UĹ›ciskaĹ‚ mi prawicÄ™. — Takiemu to dobrze. 32 TkniÄ™ty nieomylnym przeczuciem zapytaĹ‚em ostroĹĽnie: — CoĹ› nie tak z szanownÄ… maĹ‚ĹĽonkÄ…? — DziÄ™kujÄ™, wszystko dobrze. — To mnie uspokoiĹ‚eĹ›. — Tyle, ĹĽe siÄ™ rozwodzÄ™. — ZwariowaĹ‚eĹ›, piÄ…ty raz? — SzĂłsty. — Ĺ»e teĹĽ ci siÄ™ nie znudzi. — WĹ‚aĹ›nie mi siÄ™ znudziĹ‚a i dlatego siÄ™ rozwodzÄ™. Wiesz, jaki to kĹ‚opot? Rozprawy, adwokaci, podziaĹ‚ majÄ…tku, a jakie koszty. — WyobraĹĽam sobie. — PokrÄ™ciĹ‚em gĹ‚owÄ…, Ĺ‚Ä…czÄ…c siÄ™ z kolegÄ… w bĂłlu. Karol byĹ‚ mężczyznÄ… niezwykle honorowym, w czasie poprzednich rozwodĂłw opuszczaĹ‚ swoje byĹ‚e juĹĽ maĹ‚ĹĽonki, tak jak staĹ‚, czyli goĹ‚y i w skarpetkach. ZostawiaĹ‚ mieszkania, domy, samochody i peĹ‚ne konta. Po czym znowu siÄ™ zakochiwaĹ‚, budowaĹ‚, meblowaĹ‚, dorabiaĹ‚, ustawiaĹ‚, inwestujÄ…c wszystkie siĹ‚y i Ĺ›rodki w nowy zwiÄ…zek. Niestety, po chwili znĂłw opuszczaĹ‚ kolejnÄ… paniÄ… w samych skarpetkach. I tak w koĹ‚o Macieju. Podobno sÄ… takie ptaki, ktĂłre z wielkim zapaĹ‚em odbywajÄ… taniec godowy, i natychmiast zabierajÄ… siÄ™ do wicia gniazda, ale juĹĽ skĹ‚adanie i wysiadywanie jaj zupeĹ‚nie ich nie interesuje. I wĹ‚aĹ›nie do tego gatunku naleĹĽaĹ‚ Karol. Ale, broĹ„ BoĹĽe, nie byĹ‚ kukuĹ‚kÄ…, ktĂłra podrzuca innym wĹ‚asne jaja, a juĹĽ z caĹ‚Ä… pewnoĹ›ciÄ… nigdy nie prĂłbowaĹ‚ uszczknąć czegoĹ› na sÄ™pa. W staĹ‚ym ukĹ‚adzie czul siÄ™ jak czyĹĽyk w klatce, dlatego przewaĹĽnie chwytaĹ‚ za ogon przynajmniej dwie sroki. I z tego powodu co jakiĹ› czas wywijaĹ‚ ĹĽyciowego orĹ‚a. — PrzemyĹ›l to jeszcze — zasugerowaĹ‚em. — Co tu myĹ›leć, ĹĽeniÄ™ siÄ™ i koniec — wypaliĹ‚ Karol. — ChĹ‚opie, w koĹ„cu siÄ™ zdecyduj, ĹĽenisz siÄ™ czy rozwodzisz? — OczywiĹ›cie siÄ™ rozwodzÄ™, a wĹ‚aĹ›ciwie to siÄ™ ĹĽeniÄ™. 33 ZgĹ‚upiaĹ‚em. Na urĹĽniÄ™tego nie wyglÄ…daĹ‚, Ĺ›wirem nigdy nie byĹ‚, naćpaĹ‚ siÄ™ czegoĹ› czy co? PatrzyĹ‚em na niego wzrokiem domagajÄ…cym siÄ™ jakiegoĹ› logicznego wyjaĹ›nienia. — Znaczy, zdecydowanie biorÄ™ rozwĂłd. — To juĹĽ lepiej. — Po to, ĹĽeby siÄ™ oĹĽenić — wycedziĹ‚ z uĹ›miechem. — SiĂłdmy raz. GratulujÄ™ z caĹ‚ego serca. — A jest czego. — NastroszyĹ‚ piĂłrka. NastÄ™pnie dosyć malowniczo opisaĹ‚ mi przyszĹ‚Ä… maĹ‚ĹĽonkÄ™. Z tego, co mĂłwiĹ‚, stanowiĹ‚a idealne poĹ‚Ä…czenie Sandry Bul-lock, Klaudii Shiffer, Kim Basinger i Pameli Anderson. No, moĹĽe miaĹ‚a ciut lepszy biust. Intelektem biĹ‚a na gĹ‚owÄ™ wszystkie znane mi noblistki, a fakt, ĹĽe byĹ‚a od niego o poĹ‚owÄ™ mĹ‚odsza, nie miaĹ‚ ĹĽadnego znaczenia. NajĹ›mieszniejsze, ĹĽe trzy lata temu o swojej obecnej maĹ‚ĹĽonce mĂłwiĹ‚ dokĹ‚adnie to samo. — Ale zmieĹ„my temat — zaproponowaĹ‚ nagle Karol. — WĹ‚aĹ›nie — podchwyciĹ‚em. — Stary, dziÄ™ki za to, co zrobiĹ‚eĹ› dla tego biednego psiaka. — ZnalazĹ‚ siÄ™ wĹ‚aĹ›ciciel? — oĹĽywiĹ‚ siÄ™. — Niestety, nie. — Szkoda. Widzisz — zaczÄ…Ĺ‚ Karol — kiedy rozmawialiĹ›my ostatnio, niewiele o briardach wiedziaĹ‚em, caĹ‚e ĹĽycie hodowaĹ‚em sznaucery. Ale w zwiÄ…zku kynologicznym mam kumpla, ktĂłry zajmuje siÄ™ tÄ… rasÄ…. OdwiedziĹ‚em jego hodowlÄ™ koĹ‚o MilanĂłwka i jestem absolutnie zauroczony tymi psami. Karol zaczÄ…Ĺ‚ opowiadać, a ja sĹ‚uchaĹ‚em go jak przysĹ‚owiowa Ĺ›winia grzmotu, gdyĹĽ o psach wiedziaĹ‚ wszystko, a do tego mĂłwiĹ‚ niezwykle ciekawie i z ogromnÄ… pasjÄ…. — PoczÄ…tki hodowli briarda ginÄ… w mrokach historii. Ĺšredniowieczne legendy przedstawiajÄ… go jako niezwykle mÄ…drego, wiernego i dzielnego psa. Jedna z nich opowiada o tym, jak ulubiony dworzanin Karola V zostaĹ‚ skrytobĂłjczo zamordowany przez zazdrosnego rycerza. Dworzanin Ăłw imieniem 34 d'Aubry byĹ‚ wĹ‚aĹ›cicielem wielkiego pĹ‚owego briarda. Wierny pies odnalazĹ‚ grĂłb swojego pana, pochwyciĹ‚ Ĺ›lad zĹ‚oczyĹ„cy, ktĂłry doprowadziĹ‚ go na dwĂłr krĂłlewski. Tam wywÄ™szyĹ‚ podstÄ™pnego mordercÄ™ i rzuciĹ‚ mu siÄ™ do gardĹ‚a. Zbrodnia zostaĹ‚a wykryta, a Karol V byĹ‚ tak wzruszony wiernoĹ›ciÄ… i odwagÄ… psa, ĹĽe w lesie Bondy postawiĹ‚ mu pomnik. Dzisiejszy briard, czyli dĹ‚ugowĹ‚osy owczarek francuski, to niezwykle wszechstronny pies. Wykorzystywany jest w policji do obrony i tropienia. DziÄ™ki temu, ĹĽe Ĺ›wietnie pĹ‚ywa, czÄ™sto jest szkolony do ratowania tonÄ…cych. W czasie pierwszej wojny armia francuska uĹĽywaĹ‚a go jako psa sanitarnego i Ĺ‚Ä…cznoĹ›ciowego. Z powodzeniem radzi sobie z odnajdywaniem zasypanych osĂłb, potrafi wykrywać narkotyki i Ĺ›cigać przestÄ™pcĂłw. Charakter niezwykle zrĂłwnowaĹĽony, uwielbia dzieci i jest absolutnie oddany rodzinie. Nigdy nie atakuje bez powodu. Jakby tego byĹ‚o maĹ‚o, jest psem posiadajÄ…cym niesamowity wdziÄ™k i urodÄ™. Karol porwaĹ‚ mnie swojÄ… opowieĹ›ciÄ…. SĹ‚uchajÄ…c go, caĹ‚y czas widziaĹ‚em w myĹ›lach biednÄ…, poĹ‚amanÄ… sukÄ™ leĹĽÄ…cÄ… pod kroplĂłwkÄ… na niewielkim materacu. — Z tego, co mĂłwisz, to jakiĹ› chodzÄ…cy psi ideaĹ‚ — wy-dukaĹ‚em wzruszony. — A ĹĽebyĹ› wiedziaĹ‚. — PokiwaĹ‚ gĹ‚owÄ… Karol. — Wiesz, ile razy przyjdÄ™ do lecznicy, ona mnie rozpoznaje, wita siÄ™ ze mnÄ… jak ze starym znajomym. Nie uwierzysz, ale kiedy tylko wyszĹ‚a ze Ĺ›piÄ…czki, polizaĹ‚a mojÄ… rÄ™kÄ™, dla ciebie to pewnie normalka, ale ja czuĹ‚em, jak stado mrĂłwek przelatuje mi po caĹ‚ym ciele. — Co z niÄ… teraz bÄ™dzie? — spytaĹ‚ powaĹĽnie Karol. — MoĹĽe jÄ… ktoĹ› zaadoptuje, a jeĹ›li nie, to chyba pĂłjdzie do schroniska. — Szkoda. — Mnie to mĂłwisz. * * 35 WrĂł- ió» nigdy nie miaĹ‚em nawet akwario- stworzenie wymaga, ĹĽeby poĹ›wiÄ™cić mu fachowego podejĹ›cia, a ja nie mam dodatku nigdy nie ma mnie w domu. usprawiedliwieĹ„, chociaĹĽ raz przestaĹ„ kal- co dyktuje ci serce. A f nie Poradz?? J( »