Wschód - Zachód Ukraina ii Zakład Historii Myśli i Kultury Politycznej Instytutu Historii Uniwersytetu Gdańskiego Redakcja czasopisma „Peremyśki Dzwony" Wschód - Zachód Ukraina Materiały z sesji naukowej pod redakcją Tadeusza Stegnera 1999 Wydawnictwo „STEPAN design" Praca dofinansowana ze środków subsydium przyznanego prof. Romanowi Wapińskiemu przez Fundację na Rzecz Nauki Polskiej Druk tej książki był możliwy dzięki pomocy finansowej firmy pana Mirosława Machnackiego - twórcy i organizatora Dni Filmu i Kultury Ukraińskiej w Gdańsku oraz Zakładom Graficznym im. Komisji Edukacjii Narodowej w Bydgoszczy Opracowanie graficzne i projekt okładki Andrzej Stepan O Copyright by „STEPAN design" ISBN 83-904965-2-6 Wydawca: Maria Stepan „STEPAN design" 82-112 Ostaszewo Gd. 121, tel. (+48 55) 247 13 54 e-mail: stepan@intertele.pl Skład i łamanie: Wydawnictwo „STEPAN design" Druk: Zakłady Graficzne im. Komisji Edukacjii Narodowej S.A. 85-067 Bydgoszcz, ul. Jagiellońska 1 Spis treści Słowo wstępne.................................................................................7 Polska wobec niepodległej Ukrainy Wystąpienie Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej na Ukrainie Jerzego Bahra, 12 września 1989 r..................................................9 Roman Wapiński Miejsce Ukrainy w Europie w XIX i XX wieku Uwarunkowania polityczne i kulturowe.........................................16 Tadeusz Stegner Czy Wschód? Polskie środowiska opiniotwórcze wobec Ukrainy w XIX i XX wieku............................24 Grzegorz Berendt Od Anatewki do Odessy. Żydzi na Ukrainie pod carskim panowaniem.................................41 Włodzimierz Mokry Wokół „ Ogniem i mieczem " Henryka Sienkiewicza........................65 o. Marek Skórka, osbm Grekokatolicy na mapie wyznaniowej Europy XX wieku.................85 Ola Hnatiuk Geopolityka w literaturze ukraińskiej..........................................107 Bogumiła Berdychowska Lektura jako wybór cywilizacyjny................................................120 Mykoła Riabczuk Bycie „między", czyli ambiwalencja społeczna i narodowa przyczyną niekonsekwentnej polityki wewnętrznej i międzynarodowej...................................................138 Andrzej Stepan Antyminsy w ukraińskiej sztuce graficznej XVII-XX w..................147 Wschód czy Zachód? To problem, a często dylemat, przed którym Ukraina stała w przeszłości i stoi obecnie. Jakie było i jest jej miejsce na politycznej wyznaniowej i kulturalnej mapie Europy? Takie pytania od lat zadają sobie politycy, publicyści ukraińscy, polscy, rosyjscy. Uwarunkowania tej skomplikowanej sytuacji naszego wschodniego sąsiada w aspekcie historycznym, kulturalnym i politycznym były tematem sesji naukowej pt.: „Ukraina między Wschodem a Zachodem", która odbyła się 12 września w Gdyni w ramach III dni Ukrainy. Problematyka prezentowanych na sympozjum referatów była zróżnicowana. Była więc mowa o uwarunkowaniach historycznych obecnego położenia Ukrainy, o widzeniu tego kraju przez polskie środowiska opiniotwórcze w przeszłości, o miejscu Cerkwi greckokatolickiej. Były wystąpienia dotyczące dziejów sztuki ukraińskiej i aktualnych do dziś dnia kontrowersji wokół „Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Osobne opracowanie poświęcono dziejom wiele znaczącej w przeszłości, a dzisiaj w zasadzie nieobecnej, społeczności żydowskiej na Ukrainie. Wiele miejsca na naszej sesji zajęły sprawy współczesne i to te dotyczące kwestii kulturalnych: literatury, czasopiśmiennictwa, filmu; jak i obecnego życia politycznego i społecznego na Ukrainie oraz aktualnego stanu stosunków polsko-ukraińskich. Na temat związków Ukrainy i Zachodem dyskutowali na sympozjum polscy i ukraińscy naukowcy, publicyści, ludzie polityki. Naszymi gośćmi byli: ambasador Rzeczypospolitej Polskiej na Ukrainie Jerzy Bahr, historyk myśli politycznej prof. Roman Wapiński z Uniwersytetu Gdańskiego, prof. Tadeusz Stegner z tegoż Uniwersytetu, organizator obecnej i poprzednich sesji, dr Grzegorz Berendt badacz dziejów Żydów z U.G., ks. Marek Skórka - bazylianin z Warszawy, historyk kościoła. Oprócz historyków na naszą sesję zaprosiliśmy również literaturoznaw-ców: dr hab. Włodzimierza Mokrego z Uniwersytetu Jagiellońskiego - ukrainistę, a także znanego działacza ukraińskiego, posła na Sejm III RP w latach 1989-1991, dr Aleksandrę Hnatiuk z Warszawy, specia-listkę od współczesnej literatury ukraińskiej oraz Bogumiłę Berdychow-ską z Warszawy, zastępcę redaktora naczelnego V programu Polskiego polskó-ukraińskiego. Z Kijowa przyjechali zriarir i ćemenT publicyści ukraińscy: Mykoła Riabczuk, specjalizujący się w kwestiach społecz-no-politycznych i filmoznawca Sergiusz Trymbacz. O sztuce ukraińskiej mówił artysta plastyk, redaktor naczelny pisma „Peremyśki Dzwony" Andrzej Stepan z Gdańska. Miejsce obrad nie było przypadkowe. Trójmiasto od lat ma znaczące miejsce na kulturowej i naukowej mapie ukraińskiej. W Sopocie odbywały się festiwale kultury ukraińskiej i muzyczne młodzieżowe jarmarki, gdańscy studenci stworzyli eksperymentalny teatr ukraiński. Od polowy lat osiemdziesiątych w Gdańsku, Gdyni organizowane były polsko-ukra-ińskie sesje naukowe i Gdańsk był jednym z nielicznych miejsc, gdzie jeszcze przed 1989 rokiem toczyły się otwarte dyskusje na drażliwe tematy polsko-ukraińskie. Odbyło się tych sesji w sumie już dwanaście. Materiały z sympozjów wydawane były drukiem. Możemy się pochwalić ośmioma takimi publikacjami. W latach 1988-1997 ukazały się następujące opracowania: „Ukraina i Polska po I wojnie światowej. Religie II Rzeczypospolitej", Gdańsk 1988, „1000-lecie chrztu Rusi Kijowskiej", Gdańsk 1989, „Unia brzeska i jej następstwa", Gdańsk 1991, „Polacy o Ukraińcach. Ukraińcy o Polakach," Gdańsk 1993, „Naród i religia", Gdańsk 1994, „Metropolita Andrzej Szeptycki", Gdańsk 1995, „Polska-Ukraina spotkanie kultur", Gdańsk 1997 i „Między Odrą a Dnieprem. Wyznania i narody", Gdańsk 1997. Promocje trzech ostatnich książek miały miejsce w konsulacie Ukrainy w Gdańsku. Obecnie przekazujemy czytelnikom kolejną publikację „Wschód-Za-chód-Ukraina". Zamieszczone w niej zostały materiały z ostatniej naszej sesji. Mamy nadzieję, że niniejsze opracowanie przyczyni się do lepszego poznania historii i dnia dzisiejszego Ukrainy, naszego największego sąsiada i przełamania wciąż jeszcze funkcjonujących stereotypów. Tadeusz Stegner Polska wobec niepodległej Ukrainy Wystąpienie Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej na Ukrainie Jerzego Bahra, 12 września 1989 r. Szanowni państwo, Chciałbym przede wszystkim podziękować za uprzejme zaproszenie mnie na III Dni Ukrainy. To zaszczyt - móc spotkać się z Państwem tu na Wybrzeżu, które staje się jednym z najaktywniejszych punktów na mapie dzisiejszych kontaktów polsko-ukraińskich. Wystąpienie moje zatytułowano: „Polska wobec niepodległej Ukrainy". Rozpoznaję na tej sali osoby, które z pewnością o wiele bardziej precyzyjnie niż ja mogłyby prześledzić ów wątek - rozumiejąc przezeń stosunek władz odrodzonej Rzeczypospolitej do niepodległej Ukrainy, do Ukrainy wybijającej się na niepodległość. Ale od razu nasuwa się inny, wcale nie mniej ważny aspekt: Polacy wobec niepodległej Ukrainy. Pragnę choćby krótko podzielić się z Państwem kilkoma refleksjami, obejmującymi obydwa powyższe wątki. Nie ukrywam, że zależy mi na tym, by odejść od „ laurki na cześć ", której - może i słusznie - należałoby oczekiwać od ambasadora Rzeczypospolitej w Kijowie. Rok 1989 traktujemy umownie jako cezurę, oddzielającą Polskę podległą od niepodległej. Umownie, bo przecież chodziło i chodzi o proces, a więc - wówczas - o wyjście wojsk rosyjskich z kraju, odwrócenie geograficznego kierunku naszej wymiany gospodarczej, uchwalenie konstytucji itp. A ponieważ niepodległość - i Ukrainy i nasza - jest zadana, a nie dana - stąd dziś nowe potrzeby i wyzwania. Wówczas, na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, wiele naszych środowisk opiniotwórczych i wielu działaczy zdawało już sobie sprawę z nadchodzących nowych wymagań i konieczności cymi były: niejasny kształt piere~estrojki (nikt nie wiedział, jak daleko zajdą tamtejsze zmiany) oraz • obawa, że odzyskana niepodległość skonfrontuje nas od razu z przesi-złością, upiorami trudnego sąsiedztwa na Wschodzie, odium własnych f pomyłek w relacjach z Ukraińcami. Był to okres żywych nieformalnych kontaktów z ukraińskimi środowiskami demokratycznymi, w ty"*m z tzw. grupą łagierników, z Ukraińskim Związkiem Helsińskim, intelektualistami, twórcami Narodowego Ruchu na Rzecz Przebudowy, hi ierarchią Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. To podbudowało stan świadomości działaczy i polityków z naszej strony na tyle, że jasną stała się potrzeba dookreślenia polskiej polityki wschodniej, celSJm adekwatnego reagowania na wydarzenia. Ważne jest, że ogół naszy "ch elit politycznych stosunkowo wcześnie i jednoznacznie opowiedziaB się za niepodległością Ukrainy. Z konfrontacji chęci i możlh^ości zrodziła się w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, szczęśliwie na ten moment dobrana (co dziś już widać wyraźnie), polityka dwutorowości, tj. paralelne kontakty z Moskwą i republikami sowieckimi- - Stanowiło to przygotowanie do momentu, w którym władze polskie mogłyby wyraźniej określić stan swoich stosunków ze Wschodem. Otkazję ku temu dało uchwalenie w lipcu 1990 r. przez Radę Najwyższą LTkrainy Deklaracji o suwerenności państwowej i proklamowanie niepo*dległości 21 sierpnia 1991 r. Reakcję stanowiły uchwały Senatu (w ty-rn potępienie Akcji „ Wisła"), Sejmu, Deklaracja o zasadach i podstawowych kierunkach rozwoju stosunków polsko-ukraińskich (paździ ernik 90), deklaracja specjalnych wysłanników (już we wrześniu 91 r), co było nawiązaniem stosunków ąuasi-dyplomatycznych. Kiedy dziś, z oddalenia, przyglądamy się tamtym wydarzeniom, zwraca uwagę konsekwencja ówczesr»ego kierownictwa Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a w szczególności Ministra Krzysztofa Skubiszewskie-go, w posuwaniu się naprzód w stosunkach z Kijowem. Płodne lata 1992-1993 wypełniło tworzenie szerokich podstaw prawnych nowych relacji; było to zresztą zjawisko szersze, charakteryzujące w owym czasie stosunki Polski z wieloma byłymi republikami sowieckimi, a także wypływające z nowego geopolitycznego otoczenia Rzeczypospolitej - po- 10 trzebę znalezienia formuły prawnej dla kontaktów z enklawą Króle-wiecką i innymi czynnikami. Po dziś dzień korzystamy z dobrodziejstw tamtego okresu, starając się treścią wypełnić literę porozumień mię-dzyrządo^ch, międzynarodowych, międzywojewódzkich. Następny okres (umownie: koniec roku 93-ego i rok 94-ty) był już trudniejszy, mniej owocny. W polityce nie ma zwykle jednoznaczności - poza sytuacjami jawnie kryzysowymi, które zresztą stanowią apogeum wcześniej narosłych sprzeczności. Charakterystyczne, że w całym okresie naszej niepodległości nigdy nie doszło do ochłodzenia stosunków polsko-ukraińskich. W tym przypadku na dość sprzeczną ocenę stanu naszych wzajemnych relacji omawianego czasookresu wpłynął cały szereg czynników. Wymieńmy niektóre: szybkie zmiany ekip rządowych w Polsce, odrzucenie w kwietniu 93 r. przez RP tzw. Planu Krawczuka (tj. koncepcji utworzenia w Europie Środkowo-Wschodniej strefy bezpieczeństwa zbiorowego), niepodjęcie - ze względu na przegrane wybory - wątku: Ukraina jako jeden z czterech filarów polskiej polityki zagranicznej, co zaproponowała p. premier Suchocka w znanym wystąpieniu w Ośrodku Studiów Wschodnich w Warszawie. Cieniem położyła się także tzw. sprawa mjr Łysenki, której pewne aspekty pozostają aż dotąd niejasne. Istnieje różne interpretacje osłabienia tempa naszych ówczesnych stosunków. Skłaniam się do tezy, że miało ono obiektywne przyczyny i było związane przede wszystkim z wzięciem przez RP kursu na wejście do NATO, co m.in. nakazywało szczególną odpowiedzialność i ostrożność w stosunkach z Rosją i z partnerami zachodnimi (zwróćmy przy tym uwagę, że plan Krawczuka nie został odrzucony jedynie przez Grupę Wyszechradzką, ale nie miał „siły przebicia" także w Europie Zachodniej) Partner boryka się w tym czasie z odpowiedzią na pytanie, czy Ukraina powinna, czy nie powinna pozostawać państwem nuklearnym. Obecnie widać, że status taki - tzn. nuklearny, raczej mobilizuje światową opinię publiczną i rządy państw do krytyki i wstrzemięźliwości w stosunkach z danym krajem. To były bardzo poważne uwarunkowania, spychające niejako polityków i społeczeństwo do zajmowania się przede wszystkim sprawami wewnętrznymi - przy relatywnym zaniedbaniu głębi stosunków z nie- 11 sie uwidoczniły się w podejściu władz polskicE (zwróćmy uwagę: rządów RP o różnym odcieniu politycznym) te same cechy i zachowania, odnoszące się bezpośrednio do tematu: Polska a niepodległość Ukrainy. Są to: Po pierwsze: konsekwentne popieranie wschodniego sąsiada na forum międzynarodowym. Trzeba dobrze orientować się w całości naszych stosunków, żeby dojrzeć wszechstronność i imponujący zakres poparcia polskiego dla Ukrainy na forum ONZ i jej agend w Radzie Europy, Unii Zachodnio-Europejskiej, Inicjatywie Środkowo-Europej-skiej, OBWE (Naddniestrze i Krym), podczas spotkań i konferencji międzynarodowych w szeregu dziedzinach itp. Po drugie: traktowanie współpracy wojskowej jako jednego z najważniejszych elementów wzajemnych stosunków. Przedsięwzięcia w ramach Programu dla Pokoju są realizowane konsekwentnie i zgodnie z planem. Ich materialnym wyrazem jest oczywiście batalion polsko-ukraiński, przeznaczony do operacji pokojowych. W procesie wchodzenia Polski do NATO sprawa ta ma znaczenie podstawowe. Po trzecie: polskie oferty w dziedzinie szkolenia kadr dla wdrażania gospodarki rynkowej na Ukrainie. Można oczywiście ubolewać, że realizacja takich problemów nie dokonuje się poprzez rządy (co przydałoby im - programom a nie rządom - logiczności i koherencji); z drugiej strony, napawa nadzieją stała, praktyczna gotowość i chęć występowania z ofertami wobec partnera ukraińskiego przez instytucje państwowe, uczelnie, jednostki badawcze, szkoły biznesu. I znowu: skala tego współdziałania służącego umacnianiu niepodległości umyka opinii publicznej, a nawet ekspertom, (bo nie ma miejsca ani w Polsce, ani na Ukrainie, w którym dane na ten temat zbiegłyby się i poddawały ocenie). Na pograniczu naszej i ukraińskiej interpretacji, co służy niepodległości Ukrainy, lokuje się problem wejścia Polski do NATO; sytuacja na dzisiaj wygląda tak, że bezsprzecznie wzrosło nad Dnieprem zrozumienie dla włączenia się RP do Sojuszu. Ale na razie tylko część tamtejszych elit (jak uważamy - ta najbardziej dalekowzroczna) rozumie związek pomiędzy naszą obecnością w NATO, a umacnianiem się niepodległości - także Ukrainy. Kiedy uwagę polityków przestanie już za- 12 na Bugu), wówczas na pewno wrócimydo tematu:"NATÓ~(z Polską)"" a niepodległość Ukrainy. Pozostaje jeszcze czynnik bardzo specyficzny, odnoszący się do sfery umacniania niepodległości Ukrainy, w interesach Polski. Zdaję sobie przy tym sprawę, że moje głębokie przekonanie w tym względzie może u kogoś wywołać sceptycyzm. Chodzi o niestrudzony wysiłek Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego wkładany w tak pojęte nasze stosunki z Ukrainą, jak sformułowaliśmy je w tytule tej wypowiedzi. Jest za wcześnie, abyśmy mogli już teraz ów czynnik podsumować. Ale też nie za późno, żebyśmy nie mogli go dostrzec i docenić. Można się zdziwić, że do elementów współbudujących niepodległość Ukrainy nie zaliczamy na ogół dobrze rozwijających się naszych stosunków gospodarczych, wzrostu obrotu handlowego itp. Czynimy tak świadomie, ponieważ ten rodzaj umacniania Ukrainy jest udziałem wielu jej partnerów ekonomicznych. Z drugiej strony, na naszych oczach ujawnia się - bardzo dramatycznie - w jakim stopniu ów czynnik zależy od samego sąsiada, jego stabilności finansowo-gospodarczej, gotowości posuwania się naprzód w procesie reform i modernizacji całego ustroju. Na tym tle przecież, pojawia się pewien aspekt, o którym trudno nie wspomnieć na polskim Wybrzeżu. Chodzi o dojrzewanie koncepcji aktywizacji osi Północ-Południe, potocznie zwanej „Odessa-Gdańsk". Projekt wpisuje się w twórcze przekształcanie Europy nadchodzącego wieku, ma bezpośrednie odniesienie do surowcowej niezależności Polski i Ukrainy. Jak rzadko kiedy, właśnie w nim odbija się prawda historyczna o związku niepodległości obu naszych państw. I w tym kształcie, jaśniej - uwidacznia się - na dziś, na jutro - pojęcie „polsko-ukraiń-skiego strategicznego partnerstwa ". Wspomniałem na wstępie temat: „Polacy a niepodległość Ukrainy". Na tle aktywności władz, nasze społeczeństwo wcale nie jest „wielkim niemową ". Potwierdzeniem niechże służą i obecne, kolejne - III-cie już „Dni Ukrainy". W ciągu 10 lat od odzyskania niepodległości dokonało się w polskim narodzie istotne rozszerzenie wiedzy o rzeczywistości na Wschodzie, kontaktów z tamtejszymi elitami i mieszkańcami. 13 trudnej, ale cennej sztuki; „ kochania naraz wszystkich naszych sąsiadów "). Jest więc nieprawdą, gdy mówi się, że zupełnie nie znamy Wschodu. System komunistyczny postawił między nami swoistą „żelazną kurtynę" i startowaliśmy niemal od zera (abstrahując od traumatycznej wiedzy, zebranej w ekstremalnych warunkach: w łagrach czy w spazmie najtragiczniejszych konfliktów polsko-ukraińskich całego okresu wielowiekowego naszego współbytowania). Sądzę więc, że w ostatnich latach dokonał się wśród nas istotny postęp w zrozumieniu wagi niepodległości wschodnich sąsiadów, w tym najważniejszego - Ukrainy. Jednakże, jest to długi i mozolny proces (być może nie mający w ogóle końca), uzależniony także od nowych wyzwań, jakie Europie i nam przynosi schyłek wieku. Jakie to wyzwania? Wskażemy je wybiórczo, choćby hasłowo: Po pierwsze: Wejście Polski w struktury europejskie obiektywnie wymusza w społeczeństwie maksimum wysiłków, środków i energii. Jest zarazem czymś fascynującym, co może skutecznie zawładnąć naszą wrażliwością, obyczajami i sposobem myślenia. Równocześnie, z racji położenia i historii, Polska Polacy - także obiektywnie - znajdują się na przecięciu Wschodu z Zachodem. Tak nas widzą, takie mają wobec nas oczekiwania zachodni sojusznicy i wielu obywateli państw sąsiednich. Dlatego musimy uczyć się stałej i konsekwentnej aktywności w wielu dziedzinach. Mówiąc obrazowo: żeby nasz orzeł miał wysokie loty, musi latać oboma skrzydłami: zachodnim i wschodnim. Po drugie. W demokracji społeczeństwo otwarte oznacza równoczesną otwartość na samych siebie i na innych, w tym - last but not least - na sąsiadów. Świadomość wagi ich niepodległości i pożytków stąd płynących nie jest już sprawą elit politycznych (dawno przekonanych i wciągniętych w ów proces), ale ogółu ludności, czy - ujmując praktycznie - różnych wyspecjalizowanych agend, instytucji i organizacji. W naszym przypadku, powiedzmy - Forum Polsko-Ukraińskie-go. Ale też - w nowym podziale administracyjnym kraju - aktywności gmin, powiatów i środków finansowych na tych szczeblach, z przeznaczeniem na szeroko rozumiane kontakty z sąsiadami. Po trzecie. Wiek XX, w swoich konwulsjach, skutecznie skompromitował zarówno kolektywizm, jak i nacjonalizm. Nikt o tym nie wie 14 skali całego kontynentu), system demokracji i gospodarki rynkowej. Stopień współdziałania państw - sąsiadów uzależniony jest od postępów na tej drodze. I na niej też znajduje się klucz do trwałej, współzależnej niepodległości. / wreszcie po czwarte: W stosunkach polsko-ukraińskich, w obecnych okolicznościach, to na nas, na władze i społeczeństwo polskie spada główna odpowiedzialność za wzorcowe sąsiedztwo w tej części Europy, za inicjatywność i nie zrażanie się trudnościami. Jestem przekonany, że nam się to uda, że sprostamy wyzwaniom. Szczęśliwy naród, który wie, dokąd ma iść. Dziękuję państwu za uwagę. 15 Miejsce Ukrainy w Europie w XIX i XX wieku Uwarunkowania polityczne i kulturowe „ Sytuacja współczesnej Ukrainy - zdaniem Jarosława Hrycaka - w ogólnych zarysach przypomina tę, która zaistniała ponad sto lat temu w dopiero co zjednoczonych Włoszech. Jeden z liderów risorgi-mento oświadczył wtedy: "Stworzyliśmy Włochy, teraz musimy stworzyć Włochów". Podobnie współczesne ukraińskie elity polityczne po proklamowaniu niezależności Ukrainy muszą jeszcze stworzyć Ukraińców, którzy odpowiadaliby obecnym granicom państwa. Ponieważ mają oni świadomość faktu, że według różnych kryteriów Ukraina jest podzielona, starają się przekonać swoich rodaków, że "Ukrainiec" stanowi dzisiaj pojęcie polityczne, a nie językowe i etniczne. Zgodnie z powyższym, zarówno Rusini z Zakarpacia, jak i świadomi, ukraiń-śkojęzyczni Ukraińcy z Wołynia czy Galicji, rosyjskojęzyczni Kijowia-nie i "ludzie radzieccy" z Doniecczyzny; z politycznego punktu widzenia są Ukraińcami, to znaczy obywatelami państwa ukraińskie go "'. Przytoczyłem tę opinię, gdyż moim zdaniem sygnalizuje ona nie tylko aktualną złożoność kwestii ukraińskiej, tę z lat dziewięćdziesiątych naszego stulecia. Dziś niewątpliwie trudności kształtowania sprzyjających umacnianiu państwowości ukraińskiej więzi społecznych są znacznie większe od tych, które mieli do pokonania organizatorzy tej państwowości w latach 1918-1920. Dość tu wspomnieć o negatywnym wpływie życia w ustroju sowieckim na stan wszelkich naturalnych więzi społecznych. Zjawisko atomizacji społeczeństwa, charakterystyczne dla wszystkich państw byłego bloku wschodniego, ze zrozumiałych powodów w dawnych republikach sowieckich daje o sobie znać o wiele silniej. Rodowód zasygnalizowanej przez Hrycaka, złożonej pod względem kulturowym i narodowościowym, struktury społeczeństwa Ukrainy jest jednak znacznie starszy, sięgający odległych stuleci. Być może, że w sferze zjawisk kulturowych pragenezy odmienności sytuacji w zachodnich częściach Ukrainy (na Wołyniu i w byłej Galicji wschodniej) należy do- 16 jowskiej. "Na ich pobrzeżach, podobnie jak na południowo-wschodnich kresach przyszłej Polski, mamy bowiem do czynienia z mieszanym osadnictwem Słowian wschodnich i zachodnich, ze społecznościami pogranicza. Wpływ zachodzących w ich obrębie kontaktów był początkowo ograniczony, zaznaczający się jedynie w społecznościach lokalnych, ale później, mimo przyjęcia przez Ruś i Polskę różnych obrządków chrześcijańskich ulegał on zapewne rozszerzeniu. Tyle tylko, że nasza wiedza o powszednich kontaktach jest nader uboga. W większości najlepiej znanej dokumentacji źródłowej znajdujemy bowiem niemal wyłącznie informacje o wydarzeniach wyjątkowych, zakłócających rytm codzienności. Nie poświęcała jej też do niedawna większej uwagi historiografia, tak polska jak i ukraińska. Nie ulega zaś wątpliwości, że bezpośrednie sąsiedztwo sprzyja wzajemnemu przenikaniu treści kulturowych i wzorów zachowań. Ma ono miejsce nawet wtedy, gdy graniczą ze sobą zbiorowości wywodzące się z różnych wspólnot etnicznych i kulturowo od siebie odległe. A w interesującym nas przypadku przenikanie to ułatwiało nie tylko pokrewieństwo etniczne i językowe. Stosunki między sąsiadującymi ze sobą Ru-sinami i Polakami nie były wolne od konfliktów, nie brakowało jednak i przejawów współdziałania. Do zmniejszania dystansów religijnych przyczyniały się także koligacje, zapewne nie ograniczające się do rodzin panujących w obu krajach. Przynajmniej do schyłku XVI w. w Polsce wyznawcy obrządku wschodniego uchodzili wprawdzie za „ obcych ", ale za swoich „ obcych ", do których się przywykło i których nie uważa się za wrogów. Prawdopodobnie z podobną wyrozumiałością2 w graniczących z Polską częściach Rusi spotykali się wyznawcy obrządku zachodniego. O tym, że dystans wobec niego był tu mniejszy, niż w pozostałych jej częściach, może między innymi świadczyć podjęcie około roku 1307 przez Jerzego I Halickiego decyzji nawiązania kontaktu z papieżem. Zwracam uwagę na tego typu reperkusje bezpośredniego sąsiedztwa, gdyż moim zdaniem dopiero pełniejsze ich uwzględnienie umożliwi uzyskanie w miarę wyczerpujących odpowiedzi na pytania dotyczące zarówno przyczyn regionalnie zróżnicowanego stanu samowiedzy narodowej Ukraińców, jak i miejsca kwestii ukraińskiej w dziejach Europy XIX i XX w. Nie ulega żadnej wątpliwości, iż kształtujący się w XIX w. 17 ¦urn- rzystniejszymi warunkami rozwoju w monarchii habsburskiej niż w imperium Romanowych. Wystarczy wspomnieć o dodatnich dla niego następstwach utrzymania się w niej obrządku greckokatolickiego, postępującej od lat sześćdziesiątych demokratyzacji i liberalizacji ustroju Austrii oraz życzliwej Ukraińcom polityki austriackiej w Galicji. Zapewne znaczenia tych uwarunkowań dla rozwoju ukraińskiego ruchu narodowego w tej dzielnicy nie można przecenić, wszelako nie powinno abstrahować się od innych, tkwiących w odleglejszej przeszłości. Sądzę, że więcej uwagi warto poświęcić konsekwencjom włączenia w 1349 r. Rusi Halicko-Włodzimierskiej w skład Królestwa Polskiego. Po pierwsze dlatego, że sprzyjało to nasileniu mającego miejsce już i wcześniej oddziaływania na jej mieszkańców kultury łacińskiej. Przyczyniło się ono, jak można przypuszczać, do mocniejszego zakorzenienia się na tym obszarze wprowadzonego po unii brzeskiej obrządku greckokatolickiego. W każdym zaś razie oddziaływanie kultury łacińskiej na pozostałe ziemie ukrainne, przyłączone do Korony po unii lubelskiej, było słabsze. Po drugie, włączenie to sprzyjało przekształceniu społeczeństwa tej części Rusi w miarę etnicznie jednorodnego w społeczeństwo wieloetniczne. Liczebnie wyraźnie przeważał żywioł ukraiński, w sferze działań i wyobrażeń politycznych dominował jednak zdecydowanie żywioł polski, wyraźniej tu zaznaczając swą obecność niż na pozostałych wchodzących w skład Rzeczypospolitej ziemiach ukrainnych. Mając to na uwadze, nie będziemy przeceniać skutków prowadzonej w Galicji przez Austriaków polityki divide et impera. Wystarczyło, że odnieśli się życzliwie do aspiracji rodzącego się ukraińskiego ruchu narodowego. Wydaje się przy tym, iż ich rolę przeceniały obie strony narastającego w Galicji wschodniej konfliktu. Wśród polityków polskich nie brakowało postrzegających ten ruch niemal wyłącznie jako wymysł Wiednia, jego danajski podarunek Polakom, a wśród ukraińskich - nie dostrzegających, że dla Wiednia (a później dla Berlina) kwestia ukraińska w swej istocie była tylko elementem jego polityki wobec Polski (Polaków) i Rosji. Podobnie, przynajmniej do niedawna, ujmowano ją i w innych stolicach Europy. A w znacznej ich części nie była chyba w ogóle dostrzegana. 18 i dziewięćdziesiątych naszego stulecia zainteresówańieUkrainą miało""""'¦ zasięg bardzo ograniczony. Nieco więcej zainteresowania tą tematyką można zauważyć jedynie w Rosji, Polsce, Austrii, Niemczech i Czechach. W opiniach zdecydowanej większości rosyjskich środowisk politycznych kwestia ukraińska jawiła się przy tym tylko jako całkowicie wewnętrzna, o ile była w ogóle postrzegana. Dominowało bowiem przekonanie, że nie ma narodu ukraińskiego, a ludność ukraińska jest jedy- \ nie różniącym się folklorem odłamem narodu rosyjskiego. Towarzyszyły mu - ze sporadycznymi i bardzo krótkotrwałymi przerwami - działania, których celem była całkowita rusyfikacja tej ludności. Aspiracje ukraińskiego ruchu narodowego oceniano jako wrogie Rosji, zagrażające jej „niepodzielności". Pokrewnym w pewnym stopniu poglądom jeszcze w pierwszych dziesięcioleciach XX w. hołdowała niemała część polskich środowisk poli- V tycznych. Ich uczestnicy, czuj ąc się dziedzicami dawnej Rzeczypospolitej, odróżniali Rusinów od Ukraińców. Pierwszych, „ młodszych braci", skłonni byli traktować jako członków politycznego narodu polskiego. Drugich uważano za rodzaj odszczepieńców, których działania niweczą wielowiekowe współżycie. Na przeszkody, po części nie do pokonania, natrafili także i ci polscy politycy, którzy, dostrzegając korzyści jakie Polsce może przynieść istnienie państwa ukraińskiego, opowiadali się za poparciem niepodległościowych dążeń Ukraińców. Determinowała je nie tylko żywa jeszcze w pierwszych dziesięcioleciach XX w. pamięć o dziedzictwie dawnej Rzeczypospolitej. Bez porównania większe trudności stwarzały istniejące już od średniowiecza pogranicza pol-sko-ukraińskie i ich miejsce w wyobrażeniach obu narodów. Wystarczy wspomnieć o tym, jakie zajmował w nich Lwów. W przekonaniach Polaków uchodził, nie bez racji, za najważniejszy obok Warszawy i Krakowa ośrodek polskiego życia narodowego. A przez Ukraińców, przede wszystkim galicyjskich, postrzegany był jako jedna z historycznych stolic Ukrainy. Ongiś był stolicą Rusi Halickiej, teraz mieściło się w nim ar-cybiskupstwo obrządku greckokatolickiego, w początkach XX wieku noszącego już wyraźne cechy narodowego obrządku ukraińskiego. Sądzę, że gdy analizujemy stan polsko-ukraińskich relacji w pierwszej połowie tego stulecia, zwłaszcza w czasie przełomowych dla obu 19 i emocji na podejmowane wówczas decyzje i działania polityczne. Nie jest przy tym przypadkiem, iż najczęściej spotykamy się z tym w pracach poświęconych polityce wschodniej Józefa Piłsudskiego. Był on niewątpliwie jednym z nielicznych polityków polskich, dostrzegających korzyści istnienia wolnej Ukrainy i biorących pod uwagę potrzebę uwzględnienia części - kolidujących z polskimi - aspiracji ukraińskich, dotyczących Galicji. I on jednak nie brał pod uwagę możliwości pozostawienia po stronie ukraińskiej Lwowa, a nieco później i pozostałej części Galicji wschodniej. I to wtedy, gdy podjął już decyzję udzielenia przez Polskę militarnego wsparcia Ukraińskiej Republice Ludowej. Zapewne decydujący wpływ na jego rezygnację z dążenia do osiągnięcia dotyczącego Galicji wschodniej kompromisu3 wywarła konieczność liczenia się z naciskiem polskiej opinii publicznej, ale czy wyrzekając się ich w takim momencie nie ujawniał swej słabej znajomości kwestii ukraińskiej? Wszak przewidziane umową z 21 kwietnia 1920 r. pozostawienie całej Galicji wschodniej w granicach państwa polskiego pozbawiało Semena Petlurę poparcia ze strony najbardziej narodowo rozbudzonych środowisk ukraińskich. Wydaje się, że Piłsudski, podobnie jak i pozostali politycy polscy opowiadający się za znalezieniem modus vivendi z ukraińskim ruchem narodowym, nie w pełni brał pod uwagę naturalną opozycyjność całego tego ruchu wobec Polaków i podejmowanych przez nich działań. Przekonany, że głównym wrogiem niepodległej Ukrainy, tak jak Polski, jest Rosja, bezwiednie mógł siły tej opozycyjności na całej prawobrzeżnej Ukrainie nie doceniać. W dotyczących relacji ukraińsko-polskich wypowiedziach podkreślał jedynie brak możliwości porozumienia z Ukraińcami galicyjskimi, ale chyba nie doceniał wagi tego problemu. Można przypuszczać, że bliska mu była opinia, którą wyraził w początkach lat trzydziestych, w trakcie dyskusji nad referatem na temat „ Zagadnienie ukraińskie", Adam Skwarczyński, stwierdzając: „niektórzy z dyskutujących stanowczo przeceniają możliwości unifikacji Ukraińców naddnieprzańskich i naddniestrzańskich. To są dwa światy, dwie kultury dwa nastawienia polityczne. Naddnieprzańscy - to ludzie wolni. "Galicjanie " mają wiele psychologii niewolnika - czasem uległego, czasem zbuntowanego. [L'J Nie bądźmy więc powierzchownymi teo- 20 Ulemem "zachodniej Ukrainy" - gdy i tak już przyszła Ukraina będzie musiała strawić zrusyflkowane połacie swojego Podola i Wołynia "4. Sądzę, iż Skwarczyński, podobnie jak i chyba gros tych polityków polskich, którzy opowiadali się za wspieraniem ukraińskiego ruchu narodowego, zakładał, że pozostawanie większości terytorium ukraińskiego w granicach sowieckiego imperium rosyjskiego skłoni Ukraińców do skoncentrowania się na jednym froncie walki: z Rosją. Liczono, że przyniesie to zmniejszenie ich zainteresowania pozostałymi częściami tego terytorium, zwłaszcza zaś Galicją wschodnią, i stworzy trwałe podstawy współpracy polsko-ukraińskiej. Polskie środowiska polityczne wprawdzie dostrzegały wysoki poziom rozwoju ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji wschodniej, ale czy mogły zdobyć się na przyjęcie oceny o spełnianiu przez nią roli podobnej do tej, jaką odgrywał Piemont w dobie walki o zjednoczenie Włoch? Sądzę, że nie. I to nie tylko dlatego, że musieli się liczyć zarówno z wolą miejscowej ludności polskiej, jak i z dominującym przekonaniem niemal wszystkich aktywniejszych narodowo Polaków o polskim charakterze tej dzielnicy. Trudny do przecenienia wpływ wywierała moim zdaniem także pamięć o bliższej (czasów porozbiorowych) i dalszej przeszłości. Analizując stanowiska polskich środowisk politycznych wobec kwestii ukraińskiej, szczególnie zaś do jej aspektów terytorialnych, nie powinno zapominać się o tym, że różny stosunek (również emocjonalny) do wchodzących w skład obecnego państwa ukraińskiego ziem kształtował się na przestrzeni wieków. Podejmując próbę określenia miejsca Ukrainy w Europie w XIX i XX w. nie można bowiem abstrahować od faktu, że samo określenie „ Ukraina", w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, nabiera prawa obywatelstwa i ulega upowszechnieniu dopiero w naszym stuleciu. Pierwotnie gdy mówiono i pisano o „ Ukrainie " („ Okrainie ") miano na uwadze zwykle pogranicze Rzeczypospolitej (państwa moskiewskiego). Do ostatnich lat XIX w. z odmiennym jej postrzeganiem, bliskim obecnemu, spotykamy się chyba tylko w atlasie niemieckiego rysownika Johanna Bap-tisty Homanno z pierwszej połowy XVII w. Nazwą „ Ukraina " zostało w nim bowiem objęte terytorium między Przemyślem i Donem. Do powszechniejszego oznaczania tym określeniem ukraińskiego terytorium narodowego doszło właściwie dopiero w latach 1917-1918. 21 skromniejsze, politycy dwóch najbardziej kwestią ukraińską zaintere-" sowanych narodów: rosyjscy i polscy. Nie była to w Europie sytuacja wyjątkowa. Z kolidującymi aspiracjami terytorialnymi sąsiadujących ze sobą narodów, najczęściej dotyczącymi pograniczy narodowościowych i kulturowych, spotykamy się także i w zachodniej jej części. Tak na Wschodzie, jak i na Zachodzie, każda ze stron konfliktu swe „ niezaprzeczalne " do nich prawa uzasadniała także „ argumentami" historycznymi. Sięgały po nie również ukraińskie, rosyjskie i polskie środowiska przywódcze, przy czym dwa pierwsze nie tak rzadko odwoływały się do tych samych elementów dziedzictwa, odmiennie je jednak interpretując. I Ukraińcy i Rosjanie czuli się sukcesorami Rusi Kijowskiej, ale środowiska ukraińskie ograniczały się do upatrywania w niej początków swej państwowości, podczas gdy zdecydowana większość rosyjskich hołdowała poglądowi, że już wówczas ukształtowała się trwała ruska wspólnota narodowa, współcześnie obejmująca zarówno Rosjan jak i Ukraińców (chętniej nazywanych Małorusinami) i Białorusinów. Nie powinno więc dziwić, że w zawartej w lipcu 1917 r. ugodzie z Ukraińską Centralną Radą Rząd Tymczasowy przyznał Ukrainie jedynie ograniczoną autonomię i wykluczył włączenie do niej guberni charkowskiej, jekate-rynosławskiej, chersońskiej i taurydzkiej. Jak nazbyt dobrze wiemy, przeciwne jakimkolwiek dążeniom do usamodzielnienia się Ukrainy stanowisko zajęli także nowi władcy imperium rosyjskiego - komuniści. Ani na moment nie tracąc z pola widzenia przeszkód utrudniających (czy też wręcz uniemożliwiających) utrwalenie proklamowanej w 1918 r. niepodległości Ukrainy, nie można zapominać o tym, że zapoczątkowany obaleniem caratu okresowy kryzys imperium rosyjskiego i rozpad Austro-Węgier stworzyły, po raz pierwszy od czasów Bohdana Chmielnickiego, koniunkturę sprzyjającą realizacji dążeń ukraińskiego ruchu niepodległościowego. Nie ostała się wprawdzie ani zwalczana przez obie Rosje: „białą" i „czerwoną" Ukraińska Republika Ludowa, ani rozbita przez Polskę Zachodnioukraińska Republika Ludowa, ale pozostała po nich żywa, oddziałująca na późniejsze poczynania całego ukraińskiego ruchu narodowego pamięć. Ich istnienie, acz krótkotrwałe, sprzyjało upowszechnieniu się wśród ludności ukraińskiej sa-mowiedzy narodowej i dostrzeżeniu kwestii ukraińskiej w Europie Za- 22 Sżone także koła rządzące Związku Sowieckiego. Ukraińska Republika Sowiecka nie cieszyła się wprawdzie nawet ograniczoną autonomią, począwszy od schyłku lat dwudziestych nasiliła się prowadzona na jej obszarze polityka rusyfikacyjna, jej uczestnictwo w Organizacji Narodów Zjednoczonych nosiło jedynie formalny charakter, ale czy ta jej formalna odrębność nie ułatwiła Ukrainie w 1991 r. podjęcia trudu budowy swego suwerennego bytu państwowego? Bibliografia 1 J. Hrycak, Jeszcze raz o stosunku Ukraińców do Polaków (z Rosją w tle), „Więź", 1998, nr 3, s. 17-18. 2 Moim zdaniem słowo „wyrozumiałość" te ówczesne relacje między wyznawcami różnych obrządków i religii oddaje precyzyjniej, niż słowo ,,tolerancja ". Gdy używamy słowa „ wyrozumiałość " mamy na ogół na myśli jedynie jakieś mniej lub bardziej odruchowe zachowanie, podczas gdy określenie „tolerancja" kojarzy się z zachowaniami zracjonalizowanymi. 3 Propozycję takiego rozwiązania przedstawił między innymi w odbytej w końcu listopada 1918 r. rozmowie z Michałem Sokolnickim: „Minimum narodowe jest linia obejmująca Lwów i Kałusz". Cyt. za: S. Biegański, Polska wobec Europy po-łudniowo-wschodniej na przełomie 1918/1919, „Niepodległość", t. X, 1976, s. 80. Nie była to propozycja odosobniona. Zbieżną z nią przedstawił Radzie Regencyjnej 1 czerwca 1918 r. Roman Knoll: „Linia Bugu jest granicą, którą ultymatyw-nie popierać musimy; polskość Chełmszczyzny i polskość Lwowa winny rzeczywiście nie przedstawiać najmniejszej wątpliwości". E. Koko, Dokumenty z dziejów polityki polskiej w kwestii ukraińskiej (maj - grudzień 1918 r), „Teki Archiwalne", t. 1(23), 1996, s. 63. 4Pod znakiem odpowiedzialności i pracy. Dziesięć wieczorów. Pod redakcją Adama Skwarczyńskiego. Warszawa 1933, s. 251. 23 Czy Wschód? Polskie środowiska opiniotwórcze wobec Ukrainy w XIX i XX wieku Jak podaje współczesny Słownik Języka Polskiego, Wschód, to "kraje wschodnie traktowane jako całość kulturalno-geografwzna'n. Z kolei Aleksander Zdanowicz w swoim XIX-wiecznym Słowniku określał tym mianem „ Część ziemi leżącą względem nas w stronę wschodzenia słońca; wschodnia część Europy, a przede wszystkim Azja"2. Pojęcie Wschodu funkcjonowało w XIX wieku, a także obecnie -jako przeciwstawne wobec pojęcia Zachodu, kojarzonego z cywilizacją zachodnioeuropejską, kulturą łacińską. Wschód natomiast utożsamiany był z kulturą grecką, bizantyjską, a następnie coraz częściej z Rosją, a w tym przypadku były to z reguły negatywne konotacje. Odmienność cywilizacyjna, kulturowa, religijna, (prawosławie) Wschodu i Rosji była postrzegana w polskich środowiskach opiniotwórczych z reguły jako obca i stojąca na niższym poziomie. „Różność języka, obyczajów i zwyczajów stanowi nieprzebytą zaporę między nim (Zachodem - T.S.) a Wschodem. Wschód jest nowym, nieznanym dla Zachodu światem " - pisał w połowie XIX wieku Hippolit Terlecki3. Podkreślane były różnice dziejów Rosji i Polski, a tym samym i Zachodu; doświadczeń historycznych; Rosję „wypia-stowała tatarska niewola", a Polskę „wolność"4 - pisał polski demokrata Henryk Kamieński. Określenie „Barbaria" na państwo Romano-wych oddawało dobrze opinie znacznej części polskich środowisk opiniotwórczych w tej kwestii5. Oprócz pojęcia Wschodu używany był termin orient, który jednak odnosił się do muzułmańskich krajów tzw. Bliskiego Wschodu, Turcji, Persji czy nawet Krymu, podczas gdy bezprzymiotnikowy Wschód kojarzony był zazwyczaj z Rosją. Dla znakomitej większości polskich polityków, publicystów, intelektualistów w XIX, a także w XX wieku przynależność Polski do kultury i cywilizacji zachodnioeuropejskiej nie podlegała w zasadzie dyskusji, choć dostrzegano związki kultury polskiej ze Wschodem czy orientem. Czy w tych samych kategoriach mieściły się ziemie ukraińskie, 24 będę starał się odpowiedzieć w niniejszym referacie? """ ~" ~ Od razu jednak pojawia się problem, jakie ziemie polscy politycy, publicyści, pisarze określali mianem Ukrainy. W ciągu XIX i XX wieku termin ten nabierał różnego znaczenia. Według Słownika Języka Polskiego Samuela Bogumiła Lindego z początku XIX wieku Ukraina, to: „pogranicze, ugranicze, kraj na granicy, (...) ziemia po obu stronach Dniepru leżąca "6 i dla ówczesnych oznaczało to obszary na wschód od Wołynia i Podola, traktowane jako odrębne od Ukrainy, podobnie jak Galicja Wschodnia. W XIX wieku dla określenia obecnych ziem ukraińskich używano najczęściej nazwy Ruś czy ziemie ruskie. Termin Ukraina w dzisiejszym zakresie terytorialnym zaczyna się stopniowo upowszechniać dopiero w XX wieku. Jednym z pierwszych i nielicznych, dla którego siedziby Ukraińców ciągnęły się „ od południa Mińszczyzny aż po morza Czarne i Azowskie, od Zakarpacia Węgierskiego po Don i Kubań "7 był na początku XX wieku działacz socjalistyczny, przyjaciel Józefa Piłsudskiego, Leon Wasilewski. Dla większości jednak polskich środowisk nazwa Ukrainy, jak pisał polski historyk z przełomu XIX i XX wieku Franciszek Rawita-Gawroński, nie oznaczała: „żadnegopojęcia etnograficznego (...) lecz terytorium zamieszkania"*. Również w II Rzeczypospolitej jeszcze bardzo niewielu Polaków mówiło np. , że Lwów leży na Ukrainie. Przedmiotem naszych rozważań będą ziemie ukraińskie w zasadzie we współczesnym rozumieniu tego słowa. Bezpośrednich stwierdzeń polskich pisarzy, ludzi sfery polityki, kultury o związkach ziem ukraińskich czy ruskich ze Wschodem czy Zachodem wiele nie spotkałem. Przedmiotem mego zainteresowania będą jednak nie tylko te skonkretyzowane wypowiedzi, ale także stosunek polskich środowisk opiniotwórczych do tych ziem, czy były to obszary swojskie i tak traktowane jak np. Mazowsze czy Wielkopolska, czy też były obce kulturowo, cywilizacyjnie, a jeżeli obce, to czy tak samo obce i wrogie jak Rosja. Polska, obok Węgier, była najdalej na Wschód wysuniętym krajem kultury łacińskiej, przedmurzem katolicyzmu. Jednak między katolicką Polską, a prawosławną Rusią mur nie był nieprzekraczalny i szczelny. Już w czasach średniowiecza dość ścisłe były związki polsko-ruskie, 25 i Rurytowiczów. Od czasów Kazimierza Wielkiego - pfżypómrlijfny - część ziem ruskich, Ruś Halicka, wchodziła w skład państwa polskiego, a po unii polsko-litewskiej w Krewię, a potem w Lublinie całość ziem ukraińskich stała się częścią Rzeczypospolitej, a polonizująca się szlachta ruska należała do rządzącego w państwie, politycznego narodu polskiego. Należy pamiętać, że -jak pisze Jerzy Kłoczowski - „ Dawna Rzeczypospolita była unikatowym sprzężeniem wielu pierwiastków, tyglem kultur. W niej przemieszała się cywilizacja Zachodu i tradycja Rusi oraz elementy kultury Bałtów "9. Na ziemiach ruskich, kresach dawnej Rzeczypospolitej, jak zauważał Czesław Miłosz, przebiegała granica między Rzymem i Bizancjum, ale też rozciągała się strefa pogranicza między Zachodem i Wschodem Europy10. Dla wielu polskich ludzi polityki czy kultury, zarówno w przeszłości jak i obecnie, wschodnią granicę Europy stanowiły wschodnie rubieże Rzeczypospolitej. W niej panował ustrój, zwyczaje, instytucje publiczne charakterystyczne dla Europy, a obce wyrosłej z tradycji mongolskiej w Rosji. Autor anonimowej broszury wydanej w latach siedemdziesiątych XIX wieku stwierdzał, że: „ wszystkie ludy od Elby do Dniepru są pobratymcze i równe mają obyczaje i usposobienie, a przede wszystkim równą miłość wolności, także nigdy nie mogą zniżyć się do ślepej uległości w niewoli"". Dniepr, zdaniem wspomnianego autora, stanowił granicę władzy mongolskiej i związanego z nią wschodniego despotycznego systemu politycznego - „Rusini zaś wolni byli od tej plagi i zawsze się ku zachodowi tulili"12 - pisał. Również publicysta wydawanego na początku XX wieku w Krakowie „Świata Słowiańskiego" przypominał, że rzekę Dniepr uważano za: „granicę między Azją a Europą"13. Dniepr był także wschodnią rubieżą polskich aspiracji narodowych. Przyszłą Polskę „ od Odry i Karpat aż po Dniepr i Dźwinę "u widzieli autorzy Manifestu Towarzystwa Demokratycznego Polskiego z 1836 roku, a kilkadziesiąt lat potem Jan Ludwik Popławski, jeden z głównych ideologów Narodowej Demokracji, zauważał, że: "Kraj pomiędzy Odrą a Dnieprem, pomiędzy Bałtykiem i Karpatami i Morzem Czarnym przedstawia odrębną, organiczną całość, spojoną wspólnością warunków terytorialnych, interesów ekonomicznych, wreszcie tra- 26 "granice przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. W XIX i napóczątku XX wieku w polskich środowiskach opiniotwórczych świadomość granic z 1772 roku była silnie zakorzeniona16. Polskie ruchy narodowo-wyzwoleńcze głosiły konieczność odbudowy Polski w tych granicach, a więc razem z Rusią, jako jej nieodłączną częścią. Ziemie ukraińskie, przynajmniej te do Dniepru, były traktowane jako jedna z części składowych byłej i przyszłej Rzeczypospolitej, trwały element polskiej tradycji. Marian Gorżkowski stwierdzał wprost, że Ruś: „od wieków rozwijając się z Polską, była jej własną krwią, kośćmi; była jej jedną z licznych prowincji, z niej się zrodziła, powstała, z nią zawsze była i będzie "v, a autor anonimowej broszury wydanej w Krakowie podkreślał, że „ wszystkie prowincje podległe niegdyś panowaniu polskiemu uważać i uznawać należy za polskie "18. Można zatem domniemywać, że jeśli Ruś była częścią Polski, a ta przynależała do cywilizacji zachodniej, to i ziemie ukraińskie, przynajmniej te do Dniepru, w kręgu oddziaływania Zachodu się znajdowały. Należy jednak pamiętać, że w XIX wieku pojęcia Polska nie należy traktować tylko w kategoriach etnicznych. W szeregu wypowiedziach polskich publicystów dostrzegana była odmienność etniczna, kulturowa ziem ruskich, „Ruś pod wpływem i panowaniem polskim nie spolszczała"19 pisał Bernard Kalicki, historyk, konserwatysta, redaktor pism oświatowych. Jednocześnie ten sam autor podkreślał odrębność ziem ruskich od rosyjskich. „Kraj ten i naród nie jest moskiewskim " - stwierdzał wspomniany już Kalicki, a polityka rządu carskiego wzmagała tylko, jego zdaniem, poczucie obcości. „ Car Mikołaj I i Aleksander IIpozostawili na Rusi równie ohydną pamięć jak w Polsce, stworzyli zupełnie odrębne ruskie martyrologium, które w każdym razie bywa jedną z niezaprzeczalnych cech odrębności narodowej "20. Kalicki jako jeden z nielicznych w tym czasie Polaków uznawał odrębność narodową Rusinów, i to zarówno wobec Polaków jak i Rosjan. „Naród ruski (...) Lacha uważa za innoplemieńca, a Moskala za wroga "2l - pisał. Byli wśród polskich publicystów, zwłaszcza w okresie międzywojennym, i tacy którzy uważali Ukraińców za część składową narodu rosyjskiego, nazywając ich oczywiście Małorusinami. Stanisław Ro- 27 polskim radykalizmem ruchu ukraińskiego pisał: „Mieszkańcy Mało-rusi czuli się obywatelami i gospodarzami olbrzymiego imperium wspólnie z Wielkorusami (Kacapami jak ich nazywano), z którymi jeżeli co dzieliło, to chyba trochę mowa i system gospodarki rolnej u włościan (...) kultura zaś religijna, polityczna, ekonomiczna i literatura były wspólnym dorobkiem i dorobek ten nosił miano kultury rosyjskiej"22. W wielu polskich publikacjach zwracano uwagę na opóźnienie cywilizacyjne ziem ruskich, w myśl zasady, że im dalej na Wschód tym gorzej. Polski publicysta Wilhelm Feldman zauważał, że o ile zachodnia Galicja: „pozostaje wstecz za Europą o jakie pięćdziesiąt lat, to wschodnia przypomina Europę z przed stu lat"23. W tym kontekście wśród części polskich środowisk, głównie tych o zabarwieniu nacjonalistycznym, wysuwane były teorie o niezdolności Rusinów, z racji niższości cywilizacyjnej, do wytworzenia nowoczesnego narodu. Zwracano przy tym uwagę na brak ukraińskiej inteligencji, szlachty, mieszczaństwa. Autor broszury „ Baczność Polacy " z początku XX wieku porównywał nawet ówczesnych Ukraińców z południowo-afry-kańskimi murzynami - Kaframi. „Stąd, że jesteśmy równi wobec Boga i prawa- pisał - nie wypływa jeszcze równomierność narodowa. Jeżeli możemy mówić o równomierności narodowości francuskiej z angielską, niemiecką lub włoską, to nie możemy mówić ani nawet pomyśleć 0 równomierności narodowości angielskiej z narodowością np. ka-fryjską24 czy Polaków z Rusinami". Polski historyk Rawita Gawroński tymczasem, podszywając się pod francuskiego publicystę, konstatował, że: „Mało-Rosyanie należą do narodów biernych umysłowo "25. W tym ostatnim przypadku, co warte podkreślenia, autor używał terminologii rosyjskiej. Zdaniem części środowisk polskich negatywne cechy Rusinów były rezultatem wpływów kultury wschodniej, w tym i bizantyjskiej, skąd Ruś przyjęła chrześcijaństwo. Ziemianin, ekonomista, polityk endecki Jan Rozwadowski przytaczał w tym względzie opinie zaczerpnięte u Polaków z Galicji Wschodniej w czasach I wojny światowej. „Rusini nie mają jako naród żadnej przyszłości, byli zawsze elementem niekulturalnym 1 trzeba ich energicznie zwalczać jako przedstawicieli kłamstwa i barbarzyństwa bizantyńskiego "26 - pisał. 28 rolę odgrywała więź konfesyjna. Wspólnota religijna przezwyciężała atomizację tych grup. Parafia stanowiła podstawowy ośrodek życia towarzyskiego, kulturalnego, publicznego. Budynkd, zabudowania kościelne i ich wystrój były tradycyjnym miejscem kszrtałtowania się wyobrażeń estetycznych, a także dowodem „długiego trwania" danej społeczności. Więź wyznaniowa była znaczącym czyroukiem przy rozróżnieniu, kto jest „swój", a kto „obcy"; szczególnie -wtedy, gdy odmienność obyczajów religijnych szła w parze z różnicamd etnicznymi27. Świat chrześcijański od wieków dzielił się na łaciński Zachód i grecki Wschód. Prawosławie dla rzymskich katolików.? było więc religią obcą, kojarzoną z wrogim i obcym Wschodem. W wairunkach polskich był to jednak trochę inny „obcy", był to „swój obcy ", znany i tolerowany. Od XIV wieku wyznawcy kościołów wschodnich mieszkali w obrębie Królestwa Polskiego. Wschodnie wpływy w poi skim katolicyzmie były bardzo silne. Wystarczy przypomnieć, że obrady Matki Boskiej Częstochowskiej i Matki Boskiej Ostrobramskiej, to przecież ikony. Katolicy i grekokatolicy czy prawosławni żyli obok s iebie i jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku, jak wynika z liczny«h relacji pamiętnikarskich, było to dość zgodne współżycie. Ludwika Jabłonowski - ziemianin spod Lwowa, powstaniec z 1863 roku wspominał, że w Galicji: „ Niejeden Rusin spowiadał się przed łacińskim księdzem. Polacy brali śluby i chrzcili się w cerkwiach, jak Rusinż w kościołach - gdzie komu było na rękę, gdyż nikt z wyznania narodowości wywodzić nie myślał"2*, a z kolei publicysta „Świata Słowicrńskiego " konstatował: „My Polacy sąsiadujemy z obrządkiem wschodnim, stykamy się w życiu codziennym i z Cerkwią unicką iprawosła\~vną"29. Bardziej zróżnicowane postawy niż wśród -wvarstw niższych, ludu, wobec kościołów wschodnich można zaobserwować w polskich środowiskach opiniotwórczych. Prawosławie było religią panującą w Rosji, ściśle związaną z carskim aparatem ucisku, stamowiącą jego podbudowę ideologiczną. Moskwa wszak była „ trzecirm Rzymem", stąd wrogość wobec Rosji oznaczała z reguły nieprzyjazny, postawę wobec chrześcijańskiego Wschodu, kojarzonego z prawosła-^viem30. Na Ukrainie, obok Cerkwi prawosławnej, ftŁnkcjonował od czasów kościelnej unii brzeskiej Kościół obrządku greckokatolickiego, uznaj ą- 29 obcy, bardziej zachodni. Unia zdaniem polskiego historyka Józefa Szuj-skiego gwarantowała przywiązanie Rusinów, a tym samym i części ziem ukraińskich do: „zachodniej cywilizacji i rzymskiego Kościoła"31. Ta przynależność, choćby częściowa, mieszkańców ziem ruskich do kręgu kultury zachodniej leżała w interesie Polski i zadaniem Polaków było jej pogłębienie i zespolenie na ziemiach ukraińskich elementów wschodnich i zachodnich. Tak rozumował ks. Szydelski pisząc: „Mamy obowiązek pogodzenia Wschodu z Zachodem i (...) zjednoczenia schyzmy z kościołem rzymskim "32. Porównywano unię brzeską z unią lubelską, podkreślając znaczenie tych wydarzeń dla kształtowania się oblicza przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. „ Unia polityczna - zauważał historyk i publicysta Julian Bartoszewicz - skrzepić musiała Rzeczpospolitą w jeden naród w Lublinie, toż unia religijna powinna była dwa światy rzymski i grecki połączyć z sobą w jedność dla dobra wspólnej ojczyzny"33. Także sami Ukraińcy zdaniem np. publicysty Henryka Łubieńskie-go mieli dążyć do łączności z Zachodem również na płaszczyźnie religijnej. „Jeśli społeczeństwo ukraińskie pragnie jak najściślejszego zespolenia w kulturą i cywilizacją zachodnią, a to jest bezsprzeczne, to trudno przypuszczać, ażeby tylko w dziedzinie religijno-kościelnej na dłuższą metą pozostało ono wierne wschodniej kulturze bizantyjskiej "3A - konstatował w okresie międzywojennym Łubieński. Kościół greckokatolicki według wielu polskich publicystów stanowił tamę dla wpływów rosyjskich na Ukrainie, pozwalał zachować Ukraińcom niezależność od Moskwy, „ Unia -jak zauważał historyk, publicysta, powstaniec z 1863 roku Izydor Dzieduszycki - nadaje narodowi ruskiemu odrębne stanowisko między Polakami i Rosjanami, lubo łączy ich duchowo, moralnie i politycznie z Polakami "35. Stąd też działania władz carskich podejmowane w XIX wieku w kierunku likwidacji Kościoła unickiego na ziemiach zabranych, a następnie w Królestwie Polskim; spotykały się ze zdecydowanym potępieniem ze strony polskich środowisk opiniotwórczych i odbierane były jako przejaw ekspansji rosyjskiego prawosławia. „ Odpadłszy od Unii staną się bracia RusiniMoskalami"36 - konstatował ks. Stanisław Zalęski. Już w XVI wieku polski pisarz polityczny ks. Stanisław Orzechow-ski użył określenia „gente Ruthenus, natione Polonus". Przy czym 30 czało przynależność do panującego narodu szlacheckiego i można było być „polonusem " posługującym się na co dzień językiem polskim, ruskim czy niemieckim, a „gente Ruthenus" nie musiało określać przynależności etnicznej, a terytorialną danego szlachcica. Inny wymiar ten stereotyp zaczął przybierać w XIX wieku i coraz częściej oznaczał, że Rusini, nie tylko rodu szlacheckiego, sąjednym ze szczepów wchodzących w skład narodu polskiego tak jak Mazurzy z Mazowsza, Litwini, Kaszubi czy nawet Łużyczanie. Po ostatnim rozbiorze Polski Stanisław Trembecki pisał: „ Rusin z jednych z nami początków pochodzi, jedna krew, jeden język, taż natura twarda, taż śmiałość niewzruszona i śmierci pogarda"31. Świadomość przynależności Rusinów do narodu polskiego była głęboko zakorzeniona w polskich środowiskach opiniotwórczych, „ Ukrainiec, Kaszub, Rusin, Wielko- lub Małopolanin, Litwin, Podolanin, Żmudzin, Mazur, Wolynianin i jakiej bądź ziemi dawnej Rzeczypospolitej syn, jest Polakiem " czytamy w Manifeście z Polaków z Belgii z 1836 roku38. Ale jeszcze w XX wieku , nawet wśród działaczy polskich ruchów nacjonalistycznych, można było spotkać się ze stwierdzeniem, że: „Polakiem może być nie tylko Wielkopolanin czy Mazur, ale również dobrze Rusin, Białorusin czy Litwin "39. Tak uważał Joachim Bartoszewicz, działacz Narodowej Demokracji, komisarz Ligi Narodowej na Ukrainę. Rusin był swój, a odrębność kultury, języka traktowana była w kategoriach folklorystycznych, ostatecznie chłop z Mazowsza też różnił się pod względem kulturowym czy nawet językowym od polskich klas wyższych i środowisk opiniotwórczych. A Polak z Warszawy czy Krakowa lepiej się mógł porozumieć z chłopem ruskim niż kaszubskim. Dość wyraźne ślady myślenia w kategoriach „gente Ruthenus, natione Polonus " widzimy także wśród tych Polaków, którzy twierdzili, że rozumieją aspiracje narodowe Ukraińców. Jeden z nich Jan Rozwa-dowski, który przyznawał Litwinom i Rusinom „ bez zastrzeżeń prawo samookreślenia się narodowego "40, jednocześnie uważał, że dobrze by było, gdyby powstała „ nowa "rzeczpospolita", wspólne państwo, wspólna narodowość wyższego rzędu. Wszak tyle już krwi litewskiej i ruskiej w naszych najlepszych mężach i najjaśniejszych duchach i tyle nie- 31 / Litwy. A osobno chyba wszyscy zginiemy "41. „Kresy są ostatnią połacią swojskości, są -jak Ukraina - krainą na samym końcu położoną " pisał współczesny publicysta Jacek Kol-buszewski42. To poczucie swojskości pogłębiała literatura i sztuka. W „Słowniku literatury polskiej XIXwieku" wydanym w 1991 roku odnajdujemy kilkustronicowe hasło Ukraina; haseł Pomorze czy Śląsk nie ma. Świadczyć to może dobitnie, jakie znaczenie miały te ziemie dla rozwoju piśmiennictwa polskiego. Akcja dziesiątków, a nawet setek polskich utworów literackich rozgrywała się na Ukrainie, i to nie tylko tych wielkich jak „ Ogniem i mieczem " Sienkiewicza, ale szeregu drobnych o mniejszej randze artystycznej, ale też czytanych przez Polaków. Całe pokolenia Polaków znały poemat rycerski z kresów Wincentego Pola „Mohort" czy uczyły się na pamięć fragmentów „Pieśni o ziemi naszej" tegoż autora: "A czy znasz ty, bracie młody, Te pokrewne twoje rody? Tych Górali i Litwinów I Żmudź świętą i Rusinów?"43 Kulturowa łączność tych terenów z resztą Rzeczypospolitej w opinii polskich środowisk opiniotwórczych nie podlegała dyskusji, a jak pisał współczesny historyk Bogumił Jasinowski: „ Ogół ziem południowo-wschodnich nie przestawał być dla świadomości narodowej częścią składową Polski "Ą\ a w „pamięci zbiorowej Narodu dzieje polskie w wieku XVII, a po części XVIII zespoliły się ściśle z tymi ziemiami "4S. Dla mieszkających zaś tam Polaków ziemie ruskie były, jak pisał Jan Rozwadowski, „ściślejszą ojczyzną", gdzie „ojców i pradziadów prochy spoczywają"46. Tam też najdłużej zachował się tradycyjny polski epos rycerski47. Ukraińskie wsie, miasta, a zwłaszcza zaścianki szlacheckie, w odczuciu wielu Polaków stanowiły część polskiego krajobrazu. Polski prozaik i publicysta Ksawery Pruszyński tak opisywał w 1937 roku w swojej „Podróżypo Polsce " Krzemieniec, leżący w województwie wołyńskim: „ Oto jest przede mną Krzemieniec - klejnot, Krzemieniec najpiękniejsze z miast Polski i jak ogromnie polskie. W głąb 32 ~~nymi o"czyfn'd okien", w tłoku ulic zbiegły się domy żydowskie, z frędzlami galeryjek wokoło, jak owa karczma z Pana Tadeusza. Są dwa typy miast polskich, ery piastowskiej i ery jagiellońskiej, zachodni i wschodni. Tamte budowali Niemcy i Włosi, te budowały dwa elementy: szlachcic i Żyd. (...) Taki piękny jest ten Krzemieniec, tyleśmy weń włożyli przez wieki i taki jest sercu głęboko bliski. Tak by się chciało, byśmy tu dalej byli kulturą, tym co żadnej kultury nie łamie, każdą przynosi i rozszerza, tak by się chciało mieć prawo do Wołynia"48. Ziemie ukraińskie miały być terenem polskiej misji cywilizacyjnej. W świadomości wielu Polaków to właśnie Polska niosła na obszary wschodnie wyższą zachodnią kulturę, cywilizację. Język polski miał zapewniać ludności tych krajów dostęp do osiągnięć cywilizacyjnych świata zachodniego. Polski pisarz Melchior Wańkowicz pisał: „Język polski, język liturgiczny, królujący nawet na nagrobkach prawosławnych cmentarzy, język pański, w znaczeniu dziejowym najlepszy, to znaczy język kultury i znaczy kultury i ogłady"49. Z kolei zaś dla organu Narodowej Demokracji „Przeglądu Wszechpolskiego " na ziemiach Litwy i Rusi: „Naszym jest niemal wszystko, co tam ma jakąkolwiek wartość trwałą cywilizacyjną, bo wszystko jest rezultatem polskiej myśli i polskiej woli, polskich instytucji i obyczajów "50. Jest to oczywiście osąd przesadzony, ale oddający dobrze poglądy znacznej części polskich środowisk opiniotwórczych na początku XX wieku, a może także i w końcu naszego stulecia. Rzeczywistość była jednak odmienna. Dość niewielki oddźwięk na Ukrainie polskich haseł narodowo-wyzwoleńczych z lat sześćdziesiątych XIX wieku, z czasów powstania styczniowego, był dowodem na to, że polskość na tych terenach traciła na znaczeniu. Procesy te wspomagane przez antypolską działalność władz carskich potęgowały się w następnych dziesięcioleciach. Polskość słabła, brak jej było silniejszego zakorzenienia. Kultura polska na Ukrainie, to „piękny kwiat, ale bez korzenia"51 - miał powiedzieć kiedyś Jarosław Iwaszkiewicz - polski pisarz z ziem naddnieprzańskich się wywodzący. Dawały także o sobie znać dążenia emancypacyjne wśród Ukraińców. Ziemie nad Dnieprem stawały się w oczach znacznej części polskiej opinii coraz mniej polskie, a więc mniej swojskie i tym samym mniej przynależne do tej, co Polska kultury zachodniej. „Polacy na Rusi to reszta 33 z płonącego domu chciał uratować portret prababki" konstatował z przekąsem historyk Franciszek Rawita -Gawroński52. W drugiej połowie XIX wieku najpierw w Galicji, a potem i na ziemiach ukraińskich pod panowaniem rosyjskim, rozwijał się narodowy ruch ukraiński. Ukraińcy stawali się odrębnym, świadomym swoich celów narodem. Dążenia ukraińskie były z reguły sprzeczne z interesami ekonomicznymi, politycznymi, narodowymi Polaków. Narastał konflikt polsko-ukraiński. Znikali młodsi bracia Rusini, których można było włączać w skład narodu polskiego. Pojawili się natomiast wrogo nastawieni do Polaków Ukraińcy. Tym ostatnim terminem polskie środowiska opiniotwórcze przez długi czas, jeszcze w latach II Rzeczypospolitej, określały tylko aktywnych uczestników ukraińskiego ruchu narodowego, reszta to byli swojscy Rusini53. Odrodzenie ukraińskie traktowane było przez wielu Polaków, tak myślał np. znany polski pisarz Józef Ignacy Kraszewski, jako efekt antypolskich działań Wiednia i Berlina54; plany zaś stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego były, przez znaczną część polskiej opinii publicznej uznawane za groźne dla Polski. „'Niezależna Ukraina - mówił Roman Dmowski przywódca polskich nacjonalistów -jest bajką dla dzieci, w dodatku bajką szkodliwą dla dzieci polskich. Z przędziwa tej bajki przyszłość może łatwo ukręcić powróz na szyję Polski"55. Z kolei dla polskich polityków powiązanych z PPS ruch ukraiński mógł być sojusznikiem w walce z Rosją. Jan Maurycy Borski, autor licznych artykułów w „Robotniku ", tak pisał na ten temat: „Punktem wyjścia naszej polityki wobec Rosji jest uznanie praw do samodzielnego bytu narodowości zamieszkujących obszary dzielące Polskę od Rosji. Jest to polityka uczciwa (...) i leży w interesie naszych sąsiadów Litwinów i Ukraińców; jest to wreszcie polityka przekreślająca (w razie wcielenia jej w życie) na zawsze niebezpieczeństwo rosyjskie dla Polski"56. Układ Piłsudski - Petlura z 1920 roku oparty był w znacznej mierze na takich właśnie politycznych przesłankach. Narastanie konfliktu polsko-ukraińskiego, walki w Galicji Wschodniej po zakończeniu I wojny światowej, pogrom polskich dworów na Ukrainie naddnieprzańskiej, wszystkie te czynniki spowodowały, że ziemie ukraińskie stawały się dla Polaków coraz bardziej niebez- 34 skim wschodem, foiska Kresowa ziermanKa i pisarka z,oria Rossak-Szczucka pisząc o rosyjskiej części Ukrainy tak zanotowała w swoich wspomnieniach: „Zziemiaństwempolskim lud ten (ruski) żył dobrze i zgodnie, uznając chętnie wiekową wyższość "paniw " i szanując ją (...), toteż Polacy byli istotnymi właścicielami i panami kraju siłą faktów, tradycji, posiadanej ziemi i ogólnego przekonania"51. Po wydarzeniach lat 1917-1919, zniszczeniu polskich majątków na Ukrainie, pogromie dworów, dokonywanych często przez miejscową ludność, która nie chciała już uznawać „ wyższości paniw ", Polacy przestali być panami tego obszaru. Zdaniem części polskich środowisk tam, gdzie cofała się polskość, tam też zanikała kultura zachodnia, a zaczął dominować obcy Wschód. Tak też zaczęła być odbierana w dwudziestoleciu międzywojennym Ukraina, szczególnie ta naddnieprzańska. W podejściu polskich środowisk do ziem ukraińskich widać dość znaczące różnice. Inaczej była postrzegana Ukraina naddnieprzańska inaczej Galicja Wschodnia ze Lwowem. Tereny rosyjskiej części Ukrainy, gdzie ludność polska, głównie ziemiaństwo, stanowiła niewielki procent; były mniej swojskie niż obszary galicyjskie, które dla zdecydowanej większości polskich polityków, publicystów były w całości krajem polskim, który do Polski należeć musi. Natomiast tereny za Zbruczem mogły, ale nie musiały się znaleźć w naszych granicach, chyba że byłyby po temu sprzyjające okoliczności. Lwów był w polskiej opinii miastem polskim, „Leopolis semperfidelis ", broniącym Polski po I wojnie najpierw przed Ukraińcami, potem bolszewikami, był obok Warszawy i Krakowa głównym ośrodkiem polskiego życia kulturalnego, naukowego, politycznego58, Kijów jedynie miastem, gdzie też mieszkali Polacy. Jan Rozwadowski przytaczał opinie polskie, zwłaszcza z Galicji Wschodniej, wyraźnie podkreślające, że „kraj był i jest polski i takim musi pozostać. Cała jego kultura jest polska"59. Podobne sądy wypowiadał, nazywając Galicję Wschodnią Ziemią Czerwieńską, Bolesław Demkowicz-Dobrzański. Pisał on: „ Ziemia Czerwieńska to jedna z tych dzielnic Polski, która słusznie chlubi się swoją sławną i rycerską przeszłością; tak jak Polska w ciągu dziejów zasłużyła sobie na miano przedmurza chrześcijaństwa, tak naszą Ziemię Czerwieńską nazwać by można śmiało przedmurzem Polski "60. 35 śća zamieszkania, poglądów politycznych różnieTelgowMyria kwestie ukraińskie. Najbardziej wyczuleni w tym względzie byli mieszkańcy Lwowa, powiązani ze środowiskami endeckimi, mniejsze zainteresowanie sprawami Ukrainy wykazywali obywatele Kongresówki, żywo natomiast reagowali na wydarzenia w Galicji Wschodniej Poznaniacy, gdzie silne były wpływy Narodowej Demokracji i gdzie z racji konfliktu polsko-niemieckiego problematyka narodowa była im bliższa. Po I wojnie światowej w Rosji zatriumfował bolszewizm. W części polskich środowisk opiniotwórczych bolszewizm był traktowany jako zjawisko typowo rosyjskie, ustrój „rozwijający się na podłożu bizantyńskim"61, mający wschodnie korzenie. Zastąpił on w Rosji ideologię prawosławną i tam, gdzie sięgał, tam - w opinii znacznej części Polaków - był Wschód. Polska znowu stawała się wyraźnym przedmurzem kultury i cywilizacji zachodniej, przedmurzem chrześcijaństwa. „Jak w wiekach ubiegłych muzułmański półksiężyc, tak dziś czerwona gwiazda sowiecka godłem jest potęgi niosącej zagładę cywilizacji i kulturze świata zachodniego "62 - pisał Marian Zdziechowski. Granica Polski ze Związkiem Radzieckim, podobnie jak historyczne granice Rzeczypospolitej polskiej sprzed rozbiorów, w opinii polskiej stawała się jeszcze raz wschodnią granicą Europy63. „ Granicą dwu światów - czytamy w jednym z międzywojennych czasopism dla młodzieży -możemy słusznie nazwać linię, dzielącą Polskę od Sowieckiego Związku (...) Granica ta oddziela nie tylko Europę od Eurazji, ale zarazem świat wielkiej, starożytnej kultury od krainy niespotykanego w dziejach cywilizacji eksperymentu "M. Tak więc i te ziemie ukraińskie, które dostały się pod panowanie radzieckie, gdzie pozostała niewielka liczba Polaków, należały już do obcego, wrogiego Wschodu. Lata II wojny światowej przyniosły nasilenie konfliktu polsko-ukraiń-skiego, mające szczególnie tragiczny wymiar na Wołyniu. Ludność polska zmuszona została do opuszczenia swoich siedzib na wschód od Bugu i Sanu. Obszary Wołynia, Galicji Wschodniej znalazły się w Związku Radzieckim, w obrębie obcej kultury, ideologii; granica Wschodu została znowu przesunięta za zachód. W świadomości polskiej już cała Ukraina pozostała na Wschodzie. Gdy w 1991 roku jechałem do Lwowa, znajoma wywodząca się z rodziny kresowej powiedziała: „znowu na ten Wschód jedziesz". 36 Wschodem było to, co było „ obce ", nie „ swojskie ", znajdujące się poza obrębem polskich aspiracji narodowych, polskiej kultury, tradycji, gdzie silne były wpływy rosyjskie. Tam, gdzie była polskość, nawet szczątkowa, był „Zachód", gdy jej zabrakło tereny te stawały się Wschodem. Tak można ten problem ująć w uproszczeniu. I ten punkt widzenia wydaje się być aktualny do dnia dzisiejszego, choć badań w tym kierunku nie prowadziłem. Ziemie ukraińskie były traktowane przedmiotowo i ich związki z kulturą Wschodu czy Zachodu były przez większość polskich intelektualistów widziane przez pryzmat interesów polskich. Można mieć nadzieję, że ten sposób patrzenia na Ukrainę ulegnie zmianie, ale wymagać to będzie wiele czasu i wysiłku zarówno ze strony polskiej jak i ukraińskiej. Przypisy 1 Słownik Języka Polskiego, t. IX, Warszawa 1967, s. 1301. 2 Słownik Języka Polskiego Aleksandra Zdanowicza, cz. 2, t. II, Wilno 1861. 3 Hippolit Terlecki, Rzecz o obrządkach katolickich wschodnich i schyzmie wschodniej, Paryż. 1850. 4 (Henryk Kamieński), Rosja i Europa. Polska. Wstęp do badań nad Rosją i Moskalami przez XYZ., Paryż 1857, s. 371-372. 5 Por, Zbigniew Opacki, Barbaria rosyjska. Rosja w hisłoriozofii i myśli politycznej Henryka Kamieńskiego, Gdańsk 1993. Należy jednak pamiętać, że określenie „barbaria" nie zawsze odnosiło się tylko do Rosji, ale także do innych wschodnich despotycznych monarchii. Marian Zdziechowski wspominając odsiecz wiedeńską pisał: „Idea walki w obronie Chrześcijaństwa i kultury przeciw grożącej od Wschodu barbarii weszła nam w kość i krew". M. Zdziechowski, O honor w polityce, „Herold" 1932/ z. 2 s. 26 cyt za: Z. Oopacki, Marian Zdziechowski, - adresat listów arcybiskupa metropolity Andrzeja Szeptyckiego, [w:] Metropolita Andrzej Szeptycki, Gdańsk 1995, s. 99. 6 Linde zaznaczał, że „Nasza Ukraina w języku naszym jest to samo co w niemieckim marchia" S. Linde, Słownik Języka Polskiego, t. VI, Lwów 1860, s. 121. 7 Leon Wasilewski, Ukraina i sprawa ukraińska, Kraków 1911, s. IX. 8 Fr. Rawita-Gawroński, Nazwa Ukrainy, jej początek i charakter, „Ruś" 1911, s. 45. 9 O unii lubelskiej i unii europejskiej, wywiad z prof. Jerzym Kłoczowskim, „Gazeta Wyborcza", Magazyn nr 22, 29-30 maja 1998 r. 10 Cz. Miłosz, Świadectwo poezji, Sześć wykładów o dotkliwościach naszego wieku, Warszawa 1987, s. 5-17. 37 Podobnie sądził polski poeta , geograf Wincenty Poi, który zaznaczał, że: „Granica Europy od Wschodu nie leży nad Uralem i Kaukazem lecz kończy się obszarem wodnym Dźwiny i Dniepru (...) indywidualność narodowa i cywilizacja chrześcijańska jest charakterystyczną cechą narodów europejskich ". W. Poi, Kresy a historyczny obraz Polski, [w:] Dzieła, t. X, Lwów 1878, s. 9. 12 Rusin, Moskal i Polak, s. 31. 13 Kwestya ruska wobec Austryi i Rosyi, „Świat Słowiański", sierpień wrzesień 1912, s. 557. 14 Towarzystwo Demokratyczne Polskie. Dokumenty i pisma, Warszawa 1954, s. 89. Takie same postulaty terytorialne zgłaszali galicyjscy liberałowie z 1848 r,,,Polska jest - czytamy w "Gazecie Narodowej" - nierozdzielną (...) odDniestru aż po Odrą i od Bałtyku po Morze Czarne i Karpaty. (...) Wszystkie dzieci tej ojczyzny, naszej wspólnej matki, to nasi bracia rodzeni, to Polacy ". Czego chcemy dla Polski, „Gazeta Narodowa" 1848, nr 87. 15 J. L. Popławski, Pisma polityczne, 1.1, Kraków-Warszawa 1910, s. 240. 16 Zob. R. Wapiński, W kręgu wyobrażeń o polskim terytorium narodowym w końcu XIX i pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, „Przegląd Zachodni" 1986, nr 5-6. 17 M. Gorżkowski, Przegląd kwestyj spornych o Rusi, Kraków 1877, s. VII-VIII. 18 A. P. L. Schyzma i jej apostołowie. Z okoliczności ostatnich prześladowań unitów w diecezyi chełmskiej, Kraków 1875. 19 Bernard Kalicki, Kwestya ruska, Lwów 1871, s. 3. 20Kalicki, s. 3. 21 Kalicki s. 2. 22 St. Rosnowski, Kwestia ukraińska, Lwów 1938, s. 4. 23 W. Feldman, Rusini i sprawa ruska, „Krytyka" 1902, t. I, s. 5. 24 Baczność Polacy! Głos z kraju w kwestyi ruskiej, Nowy Sącz 1901, s. 4. 25 Rzeczpospolita proleryatu, przetłumaczył z francuskiego oryginału Strzem, Lwów 1907 s. 4. Była to najprawdopodobniej mistyfikacja, nie było żadnego oryginału francuskiego, a Rawicie-Gawrońskiemu wygodniej było ostre antyukraińskie teksty sygnować imieniem nieznanego francuskiego publicysty. 26 Jan Rozwadowski, My a Ruś i Litwa, Kraków 1917, s. 2. 27 Por. T. Stegner, Więź wyznaniowa a narodowa, [w:] Naród i religia, Gdańsk 1994. 28 L. Jabłonowski, Pamiętniki, Kraków 1963, s. 93. 29 Szydelski, My a Wschód słowiański, „Świat Słowiański" 1910. t. II, s. 137. 30 Wincenty Poi, pisząc o prawosławiu konstatował, że „Chrześcijaństwo dorzecze Dźwiny i Dniepru przeszło tylko pozornie (...) Wzięło tam tylko wiarę wyłącznie, a nie wzięło z nauki Chrystusa ani miłości, ani nadziei, Stąd też przyszedł azjatycki fanatyzm carów". Poi, Historyczny obraz Polski, Dzieła, t. 10, s. 20. 38 ™ "Szydelski, s. 137. 33 J. Bartoszewicz, Szkic z dziejów Kościoła Ruskiego w Polsce, Kraków 1880, s. 10 34 Henryk Łubieński, Kościół Grecko-Katolicki w województwach południowo-wschodnich, „Sprawy Narodowościowe" r. VIII, nr 5-6, Warszawa 1935. 35 Rusin, (I. Dzieduszycki,), Ruś galicyjska, jej separatyzm, przyczyny tegoż, działania i skutki, Gródek 1888, s. 113. 36 S. Zalęski, Kilka uwag nad dziełem ks. prałata Likowskiego, Dzieje Kościoła Unickiego na Litwie i Rusi w XVIII i XIX wieku uważane głównie ze względu na przyczyny jego upadku, Poznań 1880, s. 126. 37 Cyt za: J. Ujejski, Dzieje polskiego mesjanizmu do powstania listopadowego włącznie, Lwów 1931, s. 167. 38 Terminy Ukrainiec, Rusin, Wołynianin w tym przypadku oznaczały ówczesne pojęcia geograficzne. Manifest Polaków znajdujących siew Belgii. Cyt za: W stronę Odry i Bałtyku. Wybór źródeł (1795-1950), 1.1. O ziemie Piastów i polski lud (1795-1918), Wrocław 1990, s. 54-55. 39 J. Bartoszewicz, Znaczenie polityczne kresów wschodnich dla Polski, Warszawa 1924, s. 9. 40 J. Rozwadowski, My a Ruś i Litwa, Kraków 1917, s. 23. 41 J. Rozwadowski, s. 25. 42 J. Kolbuszewski, Legenda kresów w literaturze polskiej XIX i XX wieku, [w:] Między Polską etniczną a historyczną. Polska myśl polityczna XIX i XX wieku, t. VI, s. 47. 43 W. Poi, Pieśń o ziemi naszej, Dzieła poetyckie Wincentego Pola, Stanisławów 1904, t. IV, s. 593. 44 B. Jasinowski, Podstawowe znaczenie kresówpołudniowo-wschodnich w budowie polskiej psychiki i świadomości narodowej, „Pamiętnik Literacki" 1936, nr 2, s. 51. 45 Jasinowski. Tamże s. 214 46 J. Rozwadowski, My a Ruś i Litwa, s. 1. 47 Por. J. Kolbuszewski, Kresy, Wrocław 1998. Rozdział Kresy Mohorta s. 5-52. 48 K. Pruszyński, Podróż po Polsce, Warszawa 1937, s. 199-200. 49 M. Wańkowicz, Anoda i katoda, t. 1, Warszawa 1981, s. 43. 50 Nasze stanowisko na Litwie i Rusi, „Przegląd Wszechpolski" 1906, nr 8. 51 Cyt za: Stanisław Uliasz, Aneks, [w:] Kresy, pojęcie i rzeczywistość, Warszawa 1997, s. 309. 52 Cyt za: Kolbuszewski, Kresy, s. 108. 53 Powiązany z Narodową Demokracją Bogusław Longchamps de Berier jeszcze w czasach U wojny światowej pisał o .Judzie ruskim", B. Longchamps de Berier, Ochrzczony na szablach powstańczych, Wrocław 1983. 54 ,fiuch narodowy ukraiński był wynikiem inspiracji niemieckich" - tak uważał 39 55 Zdzisław Dębicki, Iskry w popiołach, Poznań b~iw™śr813-8T. 56 J. M. Borski, Trwożliwy entuzjazm, „Robotnik" 1919, nr 274. 57 Z. Kossak-Szczucka, Pożoga, Kraków 1923, s. 7-8. 58 J. Piłsudski podczas uroczystości odznaczenia miasta orderem Virtuti Militari w 1920 roku powiedział: ,L.wów był najbardziej bez trwogi. Tu serca Polaków biły najśmielef. Cytza: Kolbuszewski, Kresy. s. 174. 59 J. Rozwadowski, My a Ruś i Litwa, Kraków 1917, s. 2. 60 B. Demkowicz-Dobrzański, Szlachta zagrodowa Ziemi Czerwieńskiej. Jej pochodzenie i przeszłość, Stanislawów 1938. 61 B. Jasinowski, Wschodnie chrześcijaństwo a Rosja na tle pierwiastków cywilizacyjnych Wschodu i Zachodu, Wilno 1933, s. 134. 62 M. Zdziechowski, Przedmowa, [w:] L. Kozłowski, Półksiężyc i gwiazda czerwona. Wybór pism, Wilno 1930, s. 1. 63 Taki pogląd wyraża min. Oskar Halecki, w pracy: Historia Europy-jej granice i podziały, Lublin 1994, s. 125., 64 A. Strachurski, Strażnice niepodległości. Wzdłuż Zbrucza i Dniestru, „Iskry", 1932, nr 32-33. 40 Od Anatewki do Odessy. Żydzi na Ukrainie pod carskim panowaniem Carstwo Moskiewskie zamknęło się na wychodźców żydowskich wolą Iwana IV Groźnego i kolejnych władców rosyjskich. Tylko nielicznym kupcom udawało się uzyskać prawo czasowego pobytu. W wieku XVI i później przyczyną tego były w pierwszym rzędzie kwestie religijne. Obciążani współodpowiedzialnością za udział starożytnych przodków w kaźni Zbawiciela, Żydzi nie mieli prawa żyć w granicach państwa Rurykowiczów i Romanowów. Osiedlali się wszakże na opustoszałych terenach dzisiejszej Ukrainy, znajdujących się wówczas w granicach Wielkiego Księstwa Litewskiego, a po unii lubelskiej (1569 r.) w ruskich województwach ziem koronnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ich napływ był popierany przez szlachtę poszukującą ludzi do zagospodarowania ziemi1. Jako pośrednicy, realizujący w znacznym stopniu interesy polskich lub spolonizowanych feudałów, narazili się na wrogość radykalnych przedstawicieli chłopstwa i kozaczyzny. Przyczyniły się do tego wypełniane przez nich funkcje gospodarcze: dzierżawa karczm, zbieranie danin i podatków, lichwa oraz udział w handlu. Tłumiona nienawiść eksplodowała w czasie powstań kozackich XVII w. i podczas Koliszczyzny w XVIII wieku. Obok szlachty wymordowano wówczas kilkadziesiąt tysięcy Żydów. Nader rzadko jednak wspomina się, iż starszyzna kozacka w XVIII w. wielokrotnie sprzeciwiała się carskim inicjatywom wydalenia Żydów z części regionu przyłączonego już w roku 1667 do Rosji. Występując przeciw podobnym inicjatywom, zwracano przede wszystkim uwagę na ewentualne straty gospodarcze, wynikające z faktu zniknięcia dziesiątków tysięcy rzemieślników oraz pośredników, organizujących miejscowy handel2. Stosunek ludności ukraińskiej do Żydów więc w żadnym wypadku nie był jednoznaczny. Inicjatorami zaburzeń antysemickich na Ukrainie w XIX i w początkach XX wieku byli często ludzie napływowi: prowokatorzy, zdespero- 41 armia lub jako maruderzy3. Najgorszy był czas wojny i zaburzeń, gdy inicjatywa niejednokrotnie przechodziła w ręce tłuszczy. W czasie pokoju, ludzie żyli obok siebie, zajęci własnymi sprawami, osobno, ale nie wrogo, w sposób typowy dla ówczesnych zamkniętych społeczności, różniących się od siebie religią, mową i obyczajami. Zagarnięcie wschodnich województw Rzeczpospolitej Obojga Narodów, w tym prawobrzeżnej Ukrainy, przez Rosję w XVIII w. spowodowało przejście setek tysięcy Żydów pod panowanie carów. Na polskiej części Ukrainy mieszkało ich w 1764 roku około 260 tys. W 1847 roku na Wołyniu, Podolu, Kijowszczyźnie, w okolicach Połtawy, Jekatiery-nosławia, Chersonia i na Krymie miało ich mieszkać około 600 tysięcy4, a w czasie następnego półwiecza liczba ta uległa prawie potrojeniu. Pod hasłami obrony prawosławia i chrześcijańskich poddanych przed zgubnymi - jak twierdzono - wpływami wyznawców judaizmu, caryca Katarzyna II powołała do życia tak zwaną strefę osiedlenia. Jej granice ulegały modyfikacjom w latach 1793-1835 i ostatecznie, w końcu XIX wieku, obejmowała około 1/23 obszaru podporządkowanego dynastii Romanowów. Generalnie Żydom nie wolno było zamieszkiwać poza nią. Wyjątki czyniono jedynie dla zamożnych rodzin, które musiały uzyskać indywidualne pozwolenia. W skład strefy osiedlenia weszła większość obszaru Ukrainy. Podejrzliwy i niechętny stosunek carów, a wraz z nim carskiej administracji, nie słabł w XIX wieku, a jedynie, zależnie od okresu, był mniej lub bardziej uzewnętrzniany. Wyznawców judaizmu postrzegano jako ciało obce, chociaż równolegle podejmowano starania o ich zrusyfikowanie i schrystianizowanie, co wcale nie musiało być ze sobą sprzeczne. Prawosławie zachowywało charakter religii misyjnej, nie rezygnując z nadziei na nawrócenie Żydów. Polityka cara Mikołaja I należała do wyrazistych przejawów wrogich wobec judaizmu poczynań władz imperialnej Rosji5. Za jego panowania wydano ponad 600 norm prawnych ograniczających swobodę Żydów6. Od roku 1827 przez trzydzieści lat prowadzono na przykład pobór do wojska żydowskich chłopców w wieku od 12-13 lat (niekiedy nawet 9-10-letnich), wcielając ich do formacji tak zwanych kantoni-stów. Wysyłano ich do garnizonów odległych o setki wiorst od stron rodzinnych, a tam starano się wymusić na nich przyjęcie prawosławia7. 42 udziału w żydowskich praktykach religijnych, na które pozwalano dorosłym żołnierzom. Niedola dzieci-kantonistów stała się także udziałem osób urodzonych na Ukrainie. Dopiero tak zwana wiosna posewasto-polska, wywołana przegraną w wojnie krymskiej i przejęciem władzy przez Aleksandra II (1855 r), wprowadziła krótki okres liberalizacji, objawiający się między innymi zniesieniem poboru żydowskich chłopców do formacji kantonistów. Zmienność polityki carskiej ilustruje kwestia osadnictwa Żydów na roli. W latach 1835-1857 władze przydzieliły im na Litwie i Ukrainie obszary o powierzchni 70 tys. ha, na których powstało wówczas 248 kolonii rolniczych. Zmiana polityki w tej dziedzinie nastąpiła w latach siedemdziesiątych, kiedy przystąpiono do zmniejszania liczby Żydów mieszkających na wsi i to niezależnie od tego, czy byli rolnikami (właścicielami lub dzierżawcami ziemi), czy tylko świadczyli usługi chłopom i dworom. Na przykład w roku 1872 rząd odebrał kolonistom na Litwie i Ukrainie 30 tys. hektarów ziemi. Ostatnie trzydzieści lat panowania carów w Rosji charakteryzowało się konsekwentnie antyżydowskim nastawieniem dworu i administracji państwowej. Usprawiedliwiano je zaangażowaniem Żydów w działalność polityczną, zmierzającą do obalenia siłą ustroju państwa. Tego typu tendencja znalazła szerokie odzwierciedlenie w wydarzeniach rozgrywających się w tym okresie na Ukrainie. Bodajże najbardziej znanym fragmentem z dziejów tamtejszych Żydów w XIX wieku były pogromy, rozgrywające się po udanym zamachu na życie cara Aleksandra II. Trwały od 15 kwietnia 1881 r. do marca następnego roku; odnotowano je w ponad 150. miejscowościach na obszarze 6. południowo-zachod-nich guberni Cesarstwa. Bezkarnie plądrowali i mordowali8 wtedy i prowokatorzy, i część zwykłych mieszkańców. O przyczynach ekonomicznych ówczesnych tragedii piszę nieco niżej, natomiast w tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na aspekt, który jest na ogół pomijany w nowszych pracach, ale został zasygnalizowany przez Adolfa Boehma9. Według niego, zamordowany car uwolnił z poddaństwa milionowe rzesze chłopów i przez nich mógł być postrzegany zupełnie inaczej niż przez młodych radykałów domagających się dalszych zmian. Śmierć „dobrego" cara miała - według tej teorii - wstrząsnąć ludem, który 43 na Żydów zaczęto zrzucać współodpowiedzialność za zamach. Krwawe zamieszki rozegrały się nawet w tak dużych i nasyconych wojskiem oraz policją miastach jak Kijów i Odessa. Pierwszy pogrom miał miejsce 15 kwietnia 1881 w mieście Jelizawietgrad w guberni chersońskiej w okresie świąt Wielkiej Nocy10. Do miasta przybyło koleją około dwudziestu prowokatorów, którzy podburzyli motłoch przeciwko Żydom. Dopiero po trzech dniach gwałtów i rabunków wkroczyło wojsko i przywróciło porządek. Następnie (26 kwietnia) przyszła kolej na Kijów, gdzie władze z miesięcznym wyprzedzeniem wiedziały o terminie przygotowywanego pogromu i nie podjęły działań zapobiegawczych, mimo dysponowania dużymi formacjami sił porządkowych. W efekcie zostało zabitych kilkudziesięciu Żydów, zgwałcono wiele kobiet oraz zostało rozbitych i okradzionych ponad tysiąc żydowskich sklepów, warsztatów i domów. Straty materialne szacowano na ogromną kwotę 2.5 min rubli. Taki rozwój wypadków był w dużej części możliwy na skutek antyżydowskiego nastawienia miejscowego generał-gubernatora Aleksandra Drenteln'a, który uznał za stosowne twierdzić, że cierpienia zadane Żydom spotykają się z akceptacją carskiego dworu. Mieszkańcy Odessy ponad miesiąc żyli w oczekiwaniu na atak. Rozpoczął się 3 maja i trwał trzy dni. Berdyczew uniknął pogromu, ponieważ dowódca policji po otrzymaniu łapówki zezwolił na wystawienie na dworcu kolejowym posterunku żydowskiej samoobrony, która nie dopuściła, aby prowokatorzy opuścili pociąg i rozpoczęli podburzanie mieszkańców. Tu wypada nadmienić, że nie wszyscy urzędnicy przyzwalali na dokonywanie pogromów na podległym im obszarze. Generał-gubernator Charkowa P. D. Światopełk-Mirski wydał odezwę do ludności, w której stwierdzał między innymi, że... tylko wrogowie ojczyzny mogą sympatyzować z inicjatorami zaburzeń i tylko złodzieje lub bandyci mogą cieszyć się zdobyczą zgromadzoną w ich wyniku11. Nie zmieniało to wszakże ogólnej, złej sytuacji. Poza śmiercią i zniszczeniem najgorszym aspektem ówczesnych wydarzeń - zdaniem jednego ze świadków - było oczekiwanie ataku, który przyjmowano za pewnik, nie wiedząc jedynie, kiedy nastąpi12. Nie ulegało wątpliwości, że władze carskie mniej lub bardziej jawnie popierały napaści, przede wszystkim zapewniając bandytom bezkarność. Starano się skierować przeciwko Żydom gniew bezrolnych lub 44 "pogorszyła w czasie przechodzenia od stosunków feudalnych' dokapitalistycznych, gdy dwór przestawał się poczuwać do odpowiedzialności za wieś, a nie przygotowani na zmiany ludzie mieli trudności z przystosowaniem się do konkurencji i walki o pracę13. Sterowanie nienawiścią było o tyle łatwe, że robotnicy rolni bardzo często spotykali się z Żyda-mi-przedstawicielami prywatnych przedsiębiorców wyznania chrześcijańskiego i Żydami, działającymi we własnym imieniu, co stwarzało wrażenie, że nie tylko łatwo przystosowują się oni do zmienionej sytuacji, ale potrafią też wyciągać z niej duże korzyści. W wieku XIX Żydzi odgrywali dużą- w porównaniu ze swoją liczbą - rolę w życiu gospodarczym Ukrainy14. W roku 1817 w ich rękach znajdowało się aż 30% zakładów wytwórczych, w tym szczególnie wytwórnie alkoholu. W roku 1872 aż 90% gorzelni było własnością Żydów, 56.6% tartaków, 48.8% zakładów wyrobów tytoniowych i 32.5% zakładów cukrowniczych. Według spisu z roku 1897, struktura zawodowa Żydów na Ukrainie przedstawiała się w następujący sposób: 43.3% pracowało w handlu, 32.2% w rzemiośle i przemyśle, 2.9% w rolnictwie, 3.7% w transporcie towarowym i osobowym, 7.3% w prywatnych usługach, 5.8 % w służbach publicznych (włączając w to wolne zawody), a 4.8% nie miało stałego zatrudnienia. Tylko nieliczni pracowali w przemyśle ciężkim, na ogół w nadzorze. Powyższa struktura w istotny sposób wpływała na postrzeganie Żydów jako środowiska żyjącego generalnie dzięki zajęciom nie-rolniczym. To z kolei powodowało powstawanie stereotypowego obrazu społeczności, unikającej ciężkiej pracy - a za taką miejscowa ludność chłopska uważała przede wszystkimi własne zajęcia, związane z rolnictwem i hodowlą. Takiego sposobu myślenia można się doszukać nawet u Iwana Franko, który pisał w następujący sposób: Nie jesteśmy antysemitami, daleko nam do tego, by występować przeciwko komukolwiek ze względu na jego rasę, wyznanie czy narodowość. Trudno jednak zaprzeczyć, że z przyczyn historycznych i społecznych wykształciła się w naszym kraju znacząca i wielce szkodliwa warstwa Żydów-pasożytów oraz pozbawionych sumienia eksploatatorów chłopskiej pracy. Odnosi się to szczególnie do większości Żydów - wiejskich szynkarzy, lichwiarzy, drobnych handlarzy i pośredników. Bez ryzyka większego błędu można stwierdzić, że im więcej 45 lud jest biedniejszy, bardziej zacofany i zdemoralizowany15. O biedzie panującej w żydowskich miasteczkach nie wiedziano lub być może nie chciano pamiętać. Faktem było, iż metody zarabiania na życie, stosowane przez niektórych Żydów, pozostawiały wiele do życzenia pod względem moralnym. Wykorzystywano między innymi analfabetyzm16 i skłonność wieśniaków do alkoholu; oszukując ich, aby uzyskać pożądany efekt. Nie bez znaczenia było również poczucie wyższości, które mimowolnie uświadamiano niepiśmiennym chłopom i robotnikom. W jakim zakresie istotnie tak było, nie sposób dokładnie ustalić, zresztą w sferze tworzenia i wykorzystywania stereotypów precyzja w tej materii nie miała na ogół znaczenia. Żydzi nie byli zresztą jedynym celem ataków, co nie stanowiło oczywiście dla nich pocieszenia. Brak ochrony ze strony instytucji państwowych pogłębiał przerażenie i rezygnację. W następnych latach dochodziło w imperium do nowych napaści. W roku 1903 miał miejsce pogrom w Kiszyniowie, podczas którego zamordowano kilkudziesięciu Żydów, a kilkuset poraniono. Dwa lata później, podczas rewolucji, zaburzenia antyżydowskie dotknęły kilkaset gmin, a w Odessie, liczącej wówczas 160 tys. Żydów, trzystu z nich zabito, tysiące innych raniono, a ok. 40 tys. zrujnowano, niszcząc lub rozkradając podstawową część majątku. Administracja prowadziła akcje zmierzające do usunięcia Żydów ze wsi, podcinając ekonomiczne korzenie egzystencji w tradycyjnych miejscach zamieszkania. Wydawano urzędowe nakazy wysiedleń z obszarów wiejskich, co w przymusowych warunkach prowadziło do wyzbywania się nieruchomości, ruchomości i inwentarza żywego po zaniżonych cenach. Jednym z inicjatorów tej akcji był powiązany z carskim dworem hrabia Mikołaj Ignatiew. Wysłał on do generał-gubernatorów w strefie osiedlenia okólnik, datowany na 25 sierpnia 1881 roku, w którym stwierdzał, że celem akcji administracji powinno być zlikwidowanie: ...szkodliwego wpływu gospodarczej działalności Żydów na ludność chrześcijańską, ich rasistowskiego separatyzmu i religijnego fanatyzmu11. Wkrótce wydano kolejne prawa, które przeszły do historii pod nazwą ustaw majowych roku 1882. Żydom zakazano osiedlać się na nowo poza miastami i miasteczkami i prowadzić jakąkolwiek działalność gospodarczą w niedziele i w dni świąt chrzęści] ań- 46 którzy byli odtąd zobowiązani do przestrzegania zarówno własnych świąt religijnych (z powodu nakazów wiary), jak i chrześcijańskich. Automatycznie spadały ich dochody. Intencja prawodawców, polegająca na chęci zwiększenia możliwości i konkurencyjności firm należących do chrześcijan, dawała ograniczone rezultaty, a w małych miastach nie miała większego znaczenia, gdyż nadal w handlu i rzemiośle dominowali tam Żydzi. Po raz kolejny na ograniczeniach korzystali przede wszystkim prowincjonalni urzędnicy, przyjmujący łapówki w zamian za tolerowanie pracy Żydów w czasie chrześcijańskich świąt i w dziedzinach, jak też na obszarach, zakazanych przez prawo. Przykładowo, urzędnicy wykorzystywali nawet kilkudniową nieobecność stałego mieszkańca danej wsi lub miasteczka, aby po powrocie pozbawić go prawa stałego pobytu jako „osoby nowo przybyłej". Najczęściej przyczyną była chęć wymuszenia łapówki za udzielenie zgody na dalsze zamieszkanie. Po wydaniu praw zabraniających zakupu i dzierżawy ziemi w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX w. areał zarządzany przez Żydów uległ dalszemu zmniejszeniu. Mimo restrykcyjnych praw, części rolników udało się nadal zarabiać na życie dzięki uprawianiu ziemi, znów za sprawą łapówek, którymi „ usypiano " czujność urzędników18. Dobrym tego przykładem był ojciec Lwa Trackiego, któremu do wybuchu I wojny światowej udawało się zarządzać ponad 300 ha upraw rolnych na zachód od Dniepru19. Nie zmieniało to wszakże faktu, że w liczbach bezwzględnych, na Ukrainie nie było w roku 1897 więcej niż 4 tysiące rodzin żydowskich żyjących bezpośrednio z uprawy ziemi. Wśród innych słynnych wydarzeń z dziedziny poczynań antyżydowskich władz carskich na Ukrainie należy wymienić kijowski proces Me-nachema Mendla Bejlisa (1913 r), którego oskarżono o dokonanie mordu rytualnego na kilkunastoletnim chłopcu. Wprawdzie nie udowodniono winy, ale sprawę wykorzystano dla propagowania nastrojów antyżydowskich. Ciekawym faktem było uniewinnienie go przez ławników, składających się w znacznej części z chłopów ukraińskich. Zresztą pogardliwy a zarazem zawistny stosunek do Żydów występował też dość powszechnie wśród polskiego ziemiaństwa na Ukrainie prawobrzeżnej. Zazdroszczono im majątku, o ile mieli szczęście się go dorobić, nie pamiętając na przykład o ryzyku, jakie podejmowali kupu- 47 wano za brud i nędzę spotykaną w ich domostwach i gospodarstwach. Daniel Beauvois opisał to w następujący sposób: „...chociaż w bliskiej orbicie wielkich majątków znalazła się niewielka liczba Żydów, to również oni stali się obiektem charakterystycznego dla Polaków, barokowego uczucia miłosnej nienawiści i nienawistnej miłości "20. Z jednej strony wieś i dwór korzystały z ich usług, z drugiej zaś pogardzano nimi. Traktowanie ich jak pariasów, wykpiwanie czy poniżanie, nie należało w polskich dworach i pałacach do rzeczy wyjątkowych21. Należy to jednak jednoznacznie oddzielić od akcji pogromowych, chociażby z tego powodu, że tumulty były niebezpieczne dla samych ziemian, a poza tym nie były to metody, którymi się oni posługiwali. Według opinii biografa Chaima Weizmanna, nastawienie prawosławnych chłopów, katolickiej szlachty i prawosławnej administracji rosyjskiej stanowiło dla Żydów, mieszkających w końcu XIX wieku na terenach między Dnieprem a Bugiem jak najgorszą kombinację22. Teza być może nazbyt ostra, ale w pewnym stopniu uzasadniona. Spis ludności cesarstwa rosyjskiego z roku 1897 wykazał, iż na Ukrainie należącej do Rosji mieszkało wówczas 1674 tys. Żydów23. 72% ich populacji na prawym brzegu Dniepru mieszkało w 262. skupiskach liczących ponad 1000 osób. 37% populacji żyło w miastach i miasteczkach, w których tworzyli absolutną większość, natomiast 22% w miejscowościach, gdzie stanowili od 40 do 50% całkowitej populacji mieszkańców. W guberniach na lewym brzegu tworzyli większość tylko w dwóch miasteczkach i 40% populacji w trzech innych. Dysproporcje wynikały w znacznej mierze z podziału Ukrainy na część polską i rosyjską w 1667 roku. Żydzi tworzyli w 1897 r. aż 30% całej miejskiej ludności Ukrainy, 26% spośród nich żyło w 20 miastach, w których tworzyli skupiska powyżej 10 tys. osób. Do pierwszej wojny światowej gros Żydów na obszarze Ukrainy podporządkowanym Rosji żyło w małych miasteczkach, nazywanych w języku jidysz: sztetł. To w nich właśnie stanowili około połowy, a czasami nawet 70-80% mieszkańców. Trudno powiedzieć, czy istniała tytułowa Anatewka, w której Szolem Alejchem umieścił akcję słynnej dziś opowieści o dziejach rodziny Tewiego Mleczarza. Niemniej pisarz w kapitalny sposób uchwycił w niej najistotniejsze elementy tego typu 48 a przede wszystkim kalendarz rocznych wydarzeń religijnych. Wzajemnie się do niego dostosowywali, co w znakomity sposób ułatwiało im życie. W sztetł łatwiej było żyć w zgodzie z 613. szczegółowymi nakazami i zakazami religii mojżeszowej, gdyż rytm miasteczka zależał od woli dominującej części jego mieszkańców. Duchowi przywódcy społeczności - rabini i cadycy - mogli roztrząsać kwestie: czy jajko zniesione podczas szabasu jest koszerne czy też nie, czy można zjeść mięsną potrawę, do której wpadła kropla mleka. Ostatni problem był i jest o tyle istotny, iż religia mojżeszowa surowo zakazuje mieszania potraw mlecznych i mięsnych, a nawet przyrządzania ich w tych samych garnkach. W sztetł religia wyznaczała rytm życia. W piątkowe popołudnie kobiety przygotowywały czulent - potrawę, spożywaną w czasie szabasu, gdy nie można było wykonywać wielu czynności, między innymi rozpalać ognia w piecu i gotować. Gdy nadchodził zachód słońca, w oknach pojawiały się światła świec, towarzyszące odmawianiu szabasowych modlitw. Zamożni i biedni siadali do stołu, który według obyczaju przynajmniej tego jednego dnia nie mógł być pusty. Gdy przychodziło wiosenne święto Pesach, wspomnienie wyjścia biblijnych przodków z Egiptu, przystępowano do generalnych porządków, aby ani jedna okruszyna wypieku z zakwaszonego ciasta nie „streflła" domu w czasie, gdy można w nim było spożywać wyłącznie macę. Złośliwi twierdzili, że tylko w tym czasie w żydowskich domach było naprawdę czysto. Na ten czas zjeżdżali Cyganie, gdyż wiedzieli, że będą mogli sprzedać swoje garnki i patelnie gospodyniom pozbywającym się „streflonych " naczyń. Była i druga strona owych miasteczek: brak pracy, praca za znikome wynagrodzenie, bieda, bród i choroby. To one pchały, poza innymi przyczynami, tysiące ludzi do migracji. To wszystko składało się na swoisty klimat sztetł, zatrzymany dla potomności w setkach obrazów literackich i malarskich. Od połowy XIX wieku gwałtownie zaczęły rosnąć społeczności żydowskie w dużych miastach Ukrainy. Ciekawy jest tu przykład Kijowa. W roku 1863 w mieście żyło stale około 3 tys. Żydów, w 1873 r. ok. 14 tys., w 1897 r.ok. 32 tys., w 1910 r.ok. 50 tys, a w końcu 1913 r. 83 tysiące24. Jak widać, w przeciągu półwiecza społeczność żydowska zwiększyła się ponad piętnastokrotnie. Podobnie dynamicznie zwięk- 49 kiem sprawczym tak spotęgowanej urbanizacji była przede wszystkim polityka usuwania Żydów z obszarów wiejskich. Największy procent ludności żydowskiej, wśród dużych miast Ukrainy, występował przed I wojną światową w Odessie. Miasto założone w końcu XVIII wieku rozwijało się w oszałamiającym tempie. Zbudowane w oparciu o najnowocześniejsze wówczas założenia urbanistyczne i architektoniczne zachwycało pięknem budowli. Rozciągająca się za nim Ukraina, bogata w produkty rolnictwa, hodowli i nabierające z każdą dekadą większego znaczenia surowce mineralne, dawała gwarancję zysku przedsiębiorcom gotowym inwestować w mieście. Zachęcała do tego również utworzona w nim strefa wolnocłowa. Na początku XX wieku było to trzecie co do wielkości miasto w granicach cesarstwa, po Petersburgu i Moskwie. Odessa miała niepowtarzalny klimat dużego miasta portowego, przyciągającego dziesiątki tysięcy ludzi rzutkich i twórczych. W roku 1860 mieszkało tam około 25 tys., w roku 1900 - ok. 139 tys., a w 1914 r. ok. 165 tys. Żydów. W roku 1900 Odessa należała do sześciu miast europejskich z największą populacją żydowską, przed nią była jedynie Warszawa (219 tys.), Budapeszt (166 tys.) i Wiedeń (ok. 147 tys.). Za nią uplasowały się Łódź (98 tys.) i Berlin (92 tys.)25. W Odessie też, biorąc pod uwagę wyłącznie obszar Cesarstwa Rosyjskiego, istniało największe miejskie skupisko Żydów. Przed wybuchem wojny światowej należało do nich 56% małych sklepów i 63% warsztatów rzemieślniczych. W roku 1910 byli właścicielami aż 80% firm zajmujących się hurtowym handlem zbożem. W tym samym czasie zarządzali 70% miejscowych banków i 39% fabryk. Wśród praktykującego personelu medycznego stanowili 70%, wśród prawników 56% i 26% wśród inżynierów, architektów, chemików i innych zawodów wykonywanych w oparciu o znajomość nauk ścisłych. Przepływ ogromnych pieniędzy i powstawanie niebotycznych fortun sprzyjało rozwojowi mecenatu nad instytucjami edukacyjnymi, kulturalnymi i socjalnymi. Charakter miasta, jego otwartość na kulturę rosyjską i zachodnią - to wszystko wpływało na przyspieszanie asymilacji. Ubodzy wysyłali wprawdzie dzieci do chederów (religijnych żydowskich szkół elementarnych), ale znacznie więcej uczniów uczęszczało do szkół powszechnych o charakterze świeckim z rosyjskim języ- 50 w mieście stanowiła w roku 1910 młodzież żydowska obojga płci. Do tego dochodziło ponad 3000 uczniów w szkołach prywatnych i ponad 1000 studentów. Wszyscy oni znajdowali się na drodze wyprowadzającej ich z dawnego gettowego życia. Poza elitarnymi instytucjami kulturalnymi, w miastach Ukrainy istniał i inny żydowski świat. Z tak zwanych „złych dzielnic" wychodzili w świat słynni przestępcy: fałszerze, złodzieje i oszuści. O tym jak wielu ich było, świadczą chociażby dzieje odeskiego bandyty Benio Krzy-ka, który wyprzedzając wyrok bolszewickiej „ Czeki", rozstrzeliwują-cej kryminalistów, utworzył w 1919 roku pułk złożony z 2000 odeskich przestępców i oddał go do dyspozycji 3. Ukraińskiej Czerwonej Armii26. W ten sposób przedstawił siebie i swoich kompanów jako ludzi użytecznych dla nowej władzy. Wybieg zdawał egzamin do momentu skierowania pułku na front, na który dotarło zaledwie kilkuset podkomendnych Benio Krzyka, a i oni zdezerterowali po pierwszym starciu. W rezultacie bolszewicy szybko rozprawili się i z nietypowym dowódcą, i jego żołnierzami. W zaułkach Odessy miało powstać przypominane nawet dziś słowo „dintojra", określające sposób załatwiania porachunków w przestępczym światku. A mało kto wie, iż powstało ze zbitki dwóch hebrajskich słów: „din" i „ Tora" - sąd i Tora. W mieście nad Morzem Czarnym powstało pojęcie „ chochmoczki", opisujące ostre, szybkie i celne powiedzonka27. I ono wywodziło się od hebrajskiego słowa: chochma - mądrość. „ Chochmoczki" można było spotkać w tawernach, kabaretach, redakcjach gazet i na salonach. Humor oraz autoironia dzięki nowemu zjawisku, jakim były żydowskie teatrzyki i kabarety Odessy, Kijowa i galicyjskiego Lwowa znajdowały drogę do nie żydowskiego otoczenia, które mimochodem przejmowało część nie znanych mu wcześniej pojęć. Być może także w Odessie powstało pojęcie „ luftmensch " dla opisania osób niezwykle ruchliwych i „ wszechstronnych ", które zależnie od potrzeb zatrudniały się raz jako pisarze, to znów jako nauczyciele, maklerzy giełdowi czy subiekci. Z niechęcią patrzono w sztetł, w Anatewce, na tych, którzy starali się wnieść w życie wartości inne niż przekazywała tradycja. Zmiany wiązały się z żydowskim Oświeceniem znanym pod hebrajską nazwą: 51 woli swe Wpływy w kolejnym stuleciu. Jego propagatorzy - maskile - byli lekarz^i, dziennikarzami, prawnikami i prywatnymi przedsiębiorcami handlowymi i przemysłowymi. Interesowali się nauką i sztuką. Jak rosyjscy okcydentaliści, przyjmowali oni nowinki płynące z Europy Zachodniej, pragnąc, by w Rosji przyznano Żydom równe prawa w życiu publiC2nym. W dużych miastach, gdzie obok siebie żyli przedstawiciele równych narodów, religii i wyznań, szybciej zachodziły procesy unifikacyjne dostosowywania się do ogólnego rytmu, wyznaczanego przez warunki ekonomiczne i przepisy urzędowe. Niejako z konieczności, głównym terenem działalności zwolenników nowinek stawały się więc większe miasta. Tam absolwenci świeckich uczelni, tak rosyjskich, jak zagranicznych, pragnęli przenieść do środowisk swych współwyznawców icjee rozpowszechniane od czasów Oświecenia. W pierwszych dekadach XJ^ wieku religia traciła pozycję głównego źródła wiedzy 0 świecie rnijiionym i teraźniejszym. Działo się to i na carskim dworze, 1 w kręgach #ydów, opowiadających się za modernizacją społeczności wyznawców judaizmu28. Do tego środowiska należał żyjący na przełomie XVIII i XIX w. w Petersburgu, a urodzony na Ukrainie Lejb Ne-wachowic^ autor dzieła w języku rosyjskim „Szloch żydowskiej córki". Postulo^vał w nim upodobnienie rodaków do innych narodów europejskich ifi dziedzinie struktury zawodowej oraz otwarcia na nowe prądy umys}owe i zdobycze naukowe. Domagał się dla nich równouprawnienia obywatelskiego. Grigorij Perec należał do sprzysiężenia dekabrysto-w'. Był w nim odpowiedzialny między innymi za opracowanie program^1 zmian w położeniu Żydów. Projektował między innymi założenie os'edh rolniczych na Krymie. Jemu nie udało się oczywiście tego urzeczywistnić, ale idea nie znikła, odżyła w XX wieku. Zanim do tego doszło młodzi Żydzi studiowali nauki przyrodnicze i matemabycZne; chcieli zmieniać rzeczywistość w oparciu o nowe odkrycia. Posługiwali się biegle językami narodów, wśród których żyli. Mur „ wewnętrznego getta " tworzonego przez samych Żydów, broniących pod kierownictwem rabinów swej odrębności, był powoli przełamywany. W roku 1886 na wydziale medycznym uniwersytetu w Charkowie aż <\Q°/o studentów stanowili Żydzi, na podobnym wydziale uniwersytetu w Odessie było ich wówczas 30%, a na jego wydziale praw- 52 pęd do studiowania i szacunek dla wiedzy. Aczkolwiek należy pamiętać, że w końcu XIX w. nadal większość studiujących młodych Żydów skupiała się w szkołach talmudycznych, a nie na świeckich uniwersytetach. Maskile stali w pół drogi między starym środowiskiem a chrześcijanami, podzielającymi ich poglądy. Rozwijał się konflikt pokoleń, konflikt między ojcami trwającymi przy tradycyjnym sposobie życia i synami, ciekawymi innego świata. Maskile drugiej połowy XIX w. znali często z domu, chederu czy jeszywy jidysz, i hebrajski, lecz w codziennym życiu i pracy literackiej chętniej posługiwali się językiem rosyjskim. Ich dzieci zresztą szły niekiedy dalej, decydując się na przyjęcie chrztu, wychowanie własnych dzieci w religii chrześcijańskiej i pełną akulturację w nieżydowskim otoczeniu. Zwolennicy reform rozpoczęli wydawanie własnych organów prasowych w języku rosyjskim w celu zapoznania społeczności chrześcijańskiej z problemami nurtującymi sąsiadów wyznania mojżeszowego. Pierwsza z takich gazet wyszła w Odessie, gdzie liczna żydowska inteligencja świecka tworzyła podstawowe grono jej czytelników. Nie bez znaczenia był tu pogrom, zainicjowany w roku 1859 przez greckich marynarzy i Greków zamieszkałych na stałe w mieście; który dotknął nie tylko społeczność getta, ale i osoby, które już je opuściły29. Prasa wydawana przez chrześcijan przedstawiła niepełny obraz okoliczności trzydniowych, krwawych zajść, stąd uznano za niezbędne zaprezentowanie własnej wersji tych i innych wydarzeń. I tak 27 maja 1860 roku światło dzienne ujrzała pierwsza •w Rosji gazeta żydowska drukowana w języku rosyjskim: „Razswiet" (Organ Ruskich Jewriejew). Po roku wszakże władze zażądały zamknięcia pisma, gdyż na jego łamach informowano także o warunkach egzystencji Żydów w innych krajach, co ułatwiało zauważenie kontrastów między ich położeniem w Anglii, Francji czy w Prusach i w Rosji. A tego carscy urzędnicy sobie nie życzyli. Więcej szczęścia mieli wydawcy gazety hebrajsko-języcznej „Hamelic", która ukazywała się w latach 1860-1869 w Odessie, a od roku 1871 w Petersburgu. Siłą napędową gazety był maskil Aleksander Cederbaum, ojciec przyszłego przywódcy partii Socjalistów Rewolucjonistów - Julija Martowa. Innym ode-skim pismem asymilatorów był „Syjon". Od roku 1863 wydawano w jidysz pismo „KoiMewasser". Idea modernizacji społeczności żydow- 53 rżenia Oświecenia wśród Rosyjskich Żydów, założonemu w roku 1865. W mieście istniało ogólnie rzecz biorąc najsilniejsze, lub jedno z najsilniejszych środowisk żydowsko-rosyjskich, na co dzień posługujących się z przekonania językiem rosyjskim. Procesy modernizacyjne niewątpliwie przyspieszyły tempo asymilacji. Jednak sądząc po wynikach spisu ludności z 1897 roku asymilacja występowała generalnie do końca XIX wieku jeszcze bardzo ograniczonym zakresie. Według spisu, 98% Żydów w strefie osiedlenia podało jako język codzienny jidysz, podczas gdy wśród osób żyjących poza strefą odsetek wynosił 80.4%30. Większość Żydów żyjąca w sztetł, w owej tytułowej Anatewce, nadal trwała przy tradycyjnych formach życia gettowego. Bez wątpienia walnie przyczyniała się do takiego stanu rzeczy polityka administracji carskiej, prowadząca nie do rozwoju środowisk nastawionych prorosyjsko, ale formacji żydowsko-narodowych. Samodzielną koncepcję ułożenia stosunków międzyetnicznych zaprezentował Jakub Gordin, który widział rozwiązanie problemów żydo-stwa w zbliżeniu do chrześcijaństwa, co propagowało założone przez niego Bractwo Biblijno-Duchowe. Jego idee nie cieszyły się jednak dużym zainteresowaniem. Część zlaicyzowanych Żydów szukała rozwiązania problemów w kontaktach z radykalnymi organizacjami i partiami. Co ciekawe młodzi żydowscy socjaliści próbowali często działać w środowisku proletariatu chrześcijańskiego pochodzenia, a nie wśród swoich. Tak było podczas lata 1874 r, gdy z innymi idealistami „poszli w lud", tak było też gdy Paweł Axelrod, czy Lew Trocki prowadzili agitację wśród robotników. Dopiero w końcu wieku XIX pojawili się działacze polityczni, zdecydowani na agitację wyłącznie wśród Żydów (Ogólnożydowski Związek Robotniczy Bund). Mniej radykalne osoby szukały porozumienia z partią Konstytucyjnych-Demokratów. Kolejna opcja, której zwycięstwo przypadło na wiek XX, narodziła się pod wrażeniem pogromów z lat 1881-1882. Po nich powstały organizacje „Hibath Sjon" (Miłość Syjonu) i „Hovevei Sjon" (Miłośnicy Syjonu). Ich założyciele stwierdzali, że jedynym rozwiązaniem żydowskich problemów jest odrębne skupisko narodowe w Palestynie. Takie stanowisko reprezentował między innymi Leon (Jehuda Leib) Pinsker, syn maskila, pisarza Symchy Pinskera. W pierwszym okresie życia 54 z pismami „Razswiet" i „Syfon", ale po wystąpieniach antyżydowskich w Odessie w roku 1871 zrewidował swoje poglądy, głosząc, że Żydom potrzebna jest samodzielność i odrodzenie wspólnoty narodowej. Tak więc, gdy władze carskie zgodziły się na powstanie Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Żydowskiego Rolnictwa i Rzemiosła w Palestynie i Syrii był wśród jego współzałożycieli. Pierwsze walne zebranie stowarzyszenia miało miejsce w Odessie 18 kwietnia 1890 roku31. Pracami wykonawczymi kierował tak zwany Komitet Odeski, który odgrywał centralną rolę w organizacji syjonizmu na Ukrainie. Lecz zanim jeszcze powstał, już w roku 1882 wychodźcy z Cesarstwa Rosyjskiego założyli pierwsze kolonie żydowskie w Palestynie, zalążki przyszłych kibuców i wsi. To z Kijowa, Odessy i Charkowa ruszyły na Bliski Wschód pierwsze grupki entuzjastów, zdecydowanych doprowadzić do przekształcenia ży-dostwa ze wspólnoty religijnej na powrót w naród, podobny do innych już istniejących32. Byli to prekursorzy syjonizmu. I chociaż w popularnych tekstach poświęconych początkom powstania państwa Izrael jako twórcę syjonizmu najczęściej wymienia się urodzonego na Węgrzech, a wychowanego w Wiedniu, Theodora Herzla; to najliczniejsze grono jego poprzedników, współpracowników i następców wywodziło się właśnie z Cesarstwa Rosyjskiego. Dlaczego tak się stało? Zaryzykuję tezę, iż bez antysemityzmu w ogóle, a w Rosji przybierającego postać pogromów i administracyjnych szykan, nie powstałby polityczny syjonizm. Wcześniej syjonizm istniał wyłącznie w sferze teorii. To śmiertelne zagrożenie i brak zgody na dalsze życie na marginesie społeczeństwa w charakterze ludzi gorszej kategorii pchał nielicznych początkowo śmiałków do stawiania celów wydających się mrzonką. Niejeden z przyszłych przywódców syjonizmu w młodości lepiej władał językami nie-żydowskimi niż hebrajskim lub jidysz. Wspominałem o T. Herzlu, ale bliższy poruszanym tu zagadnieniom był Włodzimierz Żabotyński, urodzony w Odessie w 1880 roku. Jako dziennikarz odeskich i moskiewskich pism liberalnych pisał wyłącznie po rosyjsku. W dzieciństwie otarł się ledwie o naukę hebrajskiego, a jidysz nie znał wówczas w ogóle, gdyż jak pisał jego biograf: ówczesne życie żydowskie w Odessie bardziej przypominało Wiedeń niż Pińsk33. Ale pod wpływem pogromów 55 kalnego Syjonistę. Uwierc wieku później stanął na czele bojówó-ńacjo-nalistycznego ruchu syjonistów rewizjonistów, postulując walkę zbroj-nąjako drogę wiodącą do siedziby narodowej dla Żydów w Palestynie.. Ze zdjęć członków pierwszych kibuców zakładanych na terenach odkupionych od arabskich posiadaczy ziemskich spoglądają na nas nadal chłopcy i dziewczęta w rosyjskich rubaszkach i gimnazjalnych lub studenckich czapkach. Młodzież nie godząca się na bierne odbieranie ciosów, na interpretowanie ich jako znaku bożej kary. Ci wychowankowie Haskali i nauczycieli - maskilów postanowili „ ruszyć z posad bryłą świata". Rodzinne strony wielu z nich leżały na,,szerokiej Ukrainie ". Można porównać stawiane na odludnych terenach Palestyny rolnicze osady syjonistycznych pionierów z przełomu XIX i XX w. do kozackich stanic łączących w sobie funkcje militarno-gospodarcze. W obu wypadkach pracowano z bronią trzymaną w gotowości, aby w każdej chwili odeprzeć ewentualny atak. To w obliczu zagrożenia tworzono w Kijowie i Odessie oddziały żydowskiej samoobrony, których członkowie najpierw dawali opór tłuszczy, później zaś zasilili w części palestyńskie kibuce. Myślę, że bez romantyzmu wyniesionego z literatury polskiej i rosyjskiej nie można by mierzyć sił na zamiary i zawracać wskazówek historii, jak określali sceptycy próbę odbudowania żydo-stwa jako wspólnoty narodowej. Chociaż nie można nikomu życzyć tego typu doświadczeń, to obiektywnie patrząc, w swoisty sposób dramatyczne wydarzenia rozgrywające się na Ukrainie na przełomie stuleci wywarły wielki inspirujący wpływ na żydowską historię w naszym wieku. W rezultacie państwowego antysemityzmu ponad 2 min Żydów opuściło Rosję w ciągu kolejnych 30. lat, w tym kilkaset tysięcy z Ukrainy. Mimo to do wybuchu I wojny światowej pozostawała Ukraina jednym z regionów świata o największej populacji żydowskiej. Na jej obszarze, w cieniu zagrożenia nieprzerwanie tętniło życie. Być może właśnie owo zagrożenie sprawiało, że wyszło stamtąd w świat tak wiele wybitnych postaci przełomu XIX i XX wieku. Żydzi religijni, Żydzi ateiści, Żydzi nacjonaliści i asymilatorzy, wszyscy oni wzrastali między symboliczną Anatewką, pozostałością historii, i Odessą, symbolem tworzenia od podstaw nowej rzeczywistości. Reprezentowali najprzeróżniejsze poglądy na świat i stosunek do niego. Należeli do nich między 56 Meyerson (Meir), która została późnej premierem Izraela, Włodzimierz Żabotyński i Józef Trumpeldor, jedna z pierwszych ofiar konfliktu arab-sko-żydowskiego i jeden z narodowych bohaterów Izraela; bolszewicy Lew Trocki i Karol Radek, pisarze o poglądach komunistycznych Izaak Babel i Ilia Ehrenburg oraz światowej sławy muzyk Dawid Oj strach. Z Ukrainy wyszło w świat wiele twórczych jednostek. Niestety wśród nich były i takie, które postęp chciały wprowadzać przez bezwględne niszczenie. Przykładem osób przyjmujących stanowisko totalnej negacji zastanych porządków, tak w środowisku żydowskim jak chrześcijańskim, może być Mojżesz Salomonowicz Uryckij, o którym współczesny mu dziennikarz pisał w 1919 roku: Terrorem kierował Urickij, którego nazywano Maratem bolszewizmu. Łączył z fanatyzmem Mara-ta cyznizm Kaliguli, chcąc jakby wypróbować cierpliwość ludzką, jak się wystawia na próbę głodne i katowane zwierzęta, /.../komisarz ludowy spraw wewnętrznych, prefekt policji petersburskiej i prezes Komisji Nadzwyczajnej, urodził się 2 stycznia 1873 r. w Czerkasku w guberni kijowskiej jako syn sklepikarza. Przeznaczony na rabina, zamiast w Talmudzie rozczytywał się w broszurach socjalistycznych i rewolucyjnych. Po ukończeniu gimnazjum studiował prawo w Kijowie. Utrzymywał się z własnej pracy opuszczony przez rodziców, którzy go się wyrzekli34. W ukraińskim tyglu dojrzewały różnorakie osobowości. Rozwój ukraińskiego ruchu narodowego stanowi! dla Żydów nowy • problem, gdyż w XVIII i XIX w. dostosowywali się do życia w państwie rządzonym przez Rosjan, teraz pojawił się nowy element sytuacji. Większość Żydów, tak „gettowych "jak asymilowanych, zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie pociągają za sobą rewolucje i wojny domowe. Bohdan Osadczuk pisał: Dla Żydów w warunkach diaspory sprawą życia i śmierci była sztuka balansowania między prawdziwą lub pozorną asymilacją oraz zachowaniem tożsamości etniczno-kultu-rowej. Elity żydowskie, a wraz z nimi szersze rzesze ludności, zadanie to mogły rozwiązać za cenę maksymalnej lojalności wobec porządku . prawnego w państwach osiedlenia. W krajach wielonarodowych, gdzie panowała jedna dynastia lub jeden naród, w praktyce oznaczało to politykę mimikry i stopniowej asymilacji. Czyniło to niemożliwym współ- 57 wielu narodów „niepaństwowych", rezultat tych procesów był katastrofalny. Większość Żydów zamieszkujących etnograficzne terytorium Ukrainy opowiedziała się kulturowo i językowo po stronie poszczególnych władz państwowych, ignorując kulturę i język narodu podbitego"3"5. Iwan Łysiak-Rudnyckij nawiązał do podobnych kwestii, opisując lokalną specyfikę: Na Ukrainie, w odróżnieniu od innych krajów, nie mogło być mowy o programie asymilacyjnym. Żydzi nie mieli się z kim asymilować - na Ukrainie nie było nawet zalążków narodowej burżuazji, która tworzyła się w Polsce, czy na Węgrzech. Były tu jedynie ogromne masy chłopskie i nieliczne grupy inteligencji (dodajmy, że ta ostatnia była aktywnym uczestnikiem i rzecznikiem ruchu narodowego). Żyd ze wsi czy miasteczka żył w ścisłej symbiozie z chłopem ukraińskim, lecz nie mogło być mowy o jego integracji z warstwą chłopską. Jakkolwiek ewentualna asymilacja byłaby więc korzystna dla rosyjskiej lub zrusyflkowanej (w zachodniej części Ukrainy -polskiej czy spolonizowanej) ludności miejskiej1*6. Poszerzając katalog przyczyn braku zainteresowania Żydów integracją ze społecznością ukraińską pisał też dalej: Polityka ukraińska, przeciwstawiając asymilacji Żydów koncepcję autonomii narodówo-kulturalnej, mogła odnieść tylko częściowy sukces, z tej przyczyny, że wśród sporej, a z czasem coraz większej części narodu żydowskiego obserwowano w czasach nowożytnych silne dążenie do asymilacji i integracji ze światem nieży-dowskim. Wielu oświeconym Żydom granice zakreślone przez wspólnotę narodową oraz żydowskie tradycje kulturalne wydawały się po prostu zbyt wąskie. Dążyli oni do znalezienia sfery, w której ich talenty mogłyby w pełni zostać wykorzystane. Zaproponowana przez Ukraińców autonomia kulturalno-narodowa wydała im się nowoczesną odmianą żydowskiego getta. W tej sytuacji zasymilowani Żydzi w oczywisty sposób bardziej byli skłonni przejść na stronę polską czy rosyjską niż ukraińską. Błędem byłoby widzieć w tym jedynie przejaw oportunizmu, choć zapewne odgrywał on pewną rolę. O wiele istotniejsze znaczenie ma fakt, że wartości kulturalne, których nośnikiem było społeczeństwo rosyjskie czy polskie, odbierane były przez zasymilowanych Żydów jako bardziej atrakcyjne niż ukraińskie. Kultura ukraińska manifestowała się głównie na poziomie kultury ludowej./..../ Wysublimo- 58 jednak na o wiele niższym poziomie rozwoju, była mniej dojrzała*1. Ani opcja polska, ani rosyjska nie odpowiadała rzecz jasna działaczom ukraińskim, którzy odwoływali się do tradycji walki z obcym panowaniem. Część z nich sformułowała jednak program, który mógł zainteresować Żydów. Walcząc o prawa obywatelskie dla Ukraińców, starali sieje uzyskać także dla innych narodów zamieszkałych nad Dnieprem. W owych narodach widziano sojuszników w konfrontacji z sa-modzieżawną Rosją. Wrogość do caratu pomagała w budowaniu pomostu ponad wspomnieniami wybuchów okrucieństwa. Na tej płaszczyźnie była możliwa współpraca socjalisty Semena Petlury i Włodzimierza Żabotyńskiego w redakcji rosyjskojęzycznego pisma „ Ukrajin-skaja Żyzń"3s. Wspólnie walczyli z polityką dyskryminacji nierosyj-skich grup narodowych w Cesarstwie. Nie należy wyolbrzymiać zasięgu tego typu działalności, niemniej stanowiła ona jaskółkę ewentualnej pokojowej koegzystencji, a wiedza ojej istnieniu może tonować ciemny obraz stosunków żydowsko-ukraińskich. Stary ład zniknął w latach I wojny światowej i wojny domowej w Rosji. Przyniosły one Żydom na Ukrainie kolejne cierpienia i nędzę. Z rzekomo wojskowych przyczyn władze carskie nakazały w roku 1915 żydowskim poddanym opuszczenie terenów przyfrontowych. Według szacunków około 400 tys. osób musiało z tego powodu przenieść się na wschód. Dotyczyło to oczywiście również części mieszkańców Ukrainy. Nie wiedząc jeszcze, że jego czas mija, reżim kontynuował swoją starą politykę szykan. Aczkolwiek decyzje o ewakuacji miały także i inny, nie zamierzony efekt, likwidowały bowiem w praktyce strefę osiedlenia. Formalnie jednak wszelkie ograniczenia w osiedlaniu się Żydów na terenie państwa zniesiono dopiero wiosną 1917 r, decyzjami Rządu Tymczasowego. Carskie panowanie dobiegło końca, lecz jeszcze przez dwa lata dawali o sobie znać dawni carscy generałowie, marzący o przywróceniu dawnych porządków. Ich działalność wiązała się dla ukraińskich Żydów z najgorszymi wspomnieniami z okresu panowania Aleksandra III i Mikołaja II - żołnierze armii ochotniczych podczas swoich przemarszów przez żydowskie miasteczka grabili i mordowali. Zdawać się mogło, że pozytywną zmianę przyniesie powstająca Ukraińska Republika Ludowa i jej rząd kierowany przez Semena Petlurę. 59 nouprawnienia obywatelskiego zaczęły przybierać realną postać, gdy Żydom powierzono teki ministerialne w narodowym rządzie ukraińskim. Rzeczywista działalność S. Petlury i jego rządu dalece odbiegała od wizerunku przywódcy pogromczyków, jaki stworzono po roku 1920, w części z inspiracji bolszewików. Nie był on inspiratorem pogromów, ani ich zwolennikiem, natomiast faktem było, że ani on, ani oficerowie podległej mu armii nie zdołali ukrócić zbrodni dokonywanych przez żołnierzy. Moim zdaniem, większość miejscowych Żydów w przypadku powstania ukraińskiego państwa, zapewniającego im równouprawnienie obywatelskie, włączyłaby się w jego życie, przystosowując się do nowych warunków, jak czynili to już wielokrotnie ich przodkowie. „Biała Rosja", na skutek antysemityzmu jej orędowników, wzywających po części do przywrócenia dawnych porządków, nie stanowiła interesującej alternatywy. Zresztą jej szansę na zwycięstwo zostały sprowadzone do zera w 1919 roku. Tysiące osób dołączyło wprawdzie do bolszewickich formacji, ale większość nadal była nastawiona zachowawczo. Jerzy Z. Muller pisał: Przyczyną, dla której Żydzi rosyjscy nie popierali bolszewików w 1917 roku był ateizm, stanowiący zaprzeczenie religii żydowskiej; także polityka ekonomiczna bolszewików zagrażała interesom żydowskich przemysłowców, kupców i sklepikarzy. W1918 roku rabini Odessy obłożyli anatemą bolszewików pochodzenia żydowskiego. Rabin Moskwy powiedział Trockiemu (Bronsteinowi): „ Troccy robią rewolucją, rachunki płacą Bronsteinowie "39. W kolejnych latach sytuacja znacznie się skomplikowała. Owa przywoływana już przeze mnie większość Żydów czekała przede wszystkim na pokój. Niestety zapewnili go dopiero bolszewicy, co ze wspomnianych przez Mullera powodów nie mogło cieszyć nikogo, kto nie był zwolennikiem postulatów typu „grab zagrabione ", które odtąd zaczęto urzeczywistniać. Pewnym jest, że dla większości Żydów, żyjących na prawym i lewym brzegu Dniepru, znacznie lepszym rozwiązaniem byłaby egzystencja w prawdziwie demokratycznie rządzonym państwie rosyjskim lub ukraińskim. Kończąc ten nieco encyklopedyczny przegląd informacji na temat dziejów Żydów na Ukrainie w latach 1772-1917, zaznaczę krótko, jak przedstawiał się liczbowy potencjał tej społeczności w pierwszych latach następnego okresu. Nie jest znana dokładna liczba ofiar pogro- 60 wahają się od ok. 50 do 100 tysięcy osóbw. Według innych danych, pod wpływem strachu wywołanego masakrami, Ukrainę miało opuścić wówczas ok. 150 tys. Żydów-uciekinierów41. Jedna trzecia z nich wyemigrowała do obu Ameryk lub do Palestyny czy państw Europy Zachodniej, natomiast dwie trzecie osiedliły się w centralnej Rosji, części azjatyckiej Rosji, w Polsce i na Litwie. W rezultacie, porównując dane z lat 1897 i 1926, udział Żydów wśród ludności Ukrainy zmniejszył się z 7.8% do 5.4%, gdy na przykład w centralnej części Rosji wzrósł z 0.4% na 0.6%42. W liczbach bezwzględnych zbiorowość Żydów na Ukrainie, pozostającej pod kontrolą władz rosyjskich i bolszewickich, zmniejszyła się w latach 1897-1923 z 1674 tys. do 1409 tys., by w roku 1926 osiągnąć poziom 1574 tys. Te ostatnie dane wskazują, jaki wpływ wojna i rewolucja miały na rozwój omawianej populacji. Jej zmniejszenie wynikało z mordów, śmierci głodowej, wychodźstwa, migracji wewnętrznych i podziałów terytorialnych Ukrainy; wzrost nastąpił w momencie pacyfikacji zagrożeń czasu wojny domowej, i to mimo odpływu tysięcy osób do Moskwy i Leningradu. Ukraińskość po 1917 roku, podobnie jak przed wybuchem I wojny światowej, nie stanowiła dla Żydów jedynej opcji asymilacyjnej. Świadczą o tym niżej cytowane dane. Kiedy na radzieckiej Ukrainie dawano Żydom możliwość wyboru między szkołami z żydowskim i ukraińskim językiem wykładowym, wielu rodziców wybierało dla dzieci szkoły żydowskie. Działo się tak szczególnie w małych miastach. Potwierdzają ło cytowane wyżej wnioski Iwana Łysiaka-Rudnickiego na temat nikłego zainteresowania Żydów językiem i kulturą ukraińską. Ci, którzy chcieli się asymilować, wybierali jako wzorzec rosyjskość. Arthur Rup-pin stwierdzał nawet w końcu lat 20. naszego wieku: „Szansę żydowskich szkół (na Ukrainie - GB.) byłyby znacznie mniejsze, gdyby musiały konkurować ze szkołami z rosyjskim językiem wykładowym, gdyż w ostatnich dziesięcioleciach występował wśród Żydów znaczny wzrost zainteresowania językiem i kulturą rosyjską""'1'. W istocie, na obszarach centralnej Rosji rzecz miała się inaczej niż na Ukrainie - tamtejsi Żydzi wybierali asymilację i atrakcyjną pod wieloma względami kulturę rosyjską. Było ich tam zresztą znacznie mniej, mieszkali przede wszystkim w dużych miastach, rozproszeni wśród rosyjskiej większo- 61 Wających z tradycjąWójegó fiarodu, aby łatwiej przystosować się do modelu społeczeństwa forsowanego przez bolszewików i dzięki temu korzystać z powstałych możliwości awansu zawodowego i politycznego. Jednak zmiany następowały również na Ukrainie. Na ich tempo wskazują dane ze spisu przeprowadzonego w 1926 roku, kiedy okazało się, że już tylko 76.4% tamtejszych Żydów deklarowało jidysz jako język używany na co dzień44. W tym samym czasie odsetek podobnych osób w centralnej Rosji wynosił 48.4%. Dane dotyczące podobnych obszarów z roku 1897 mówiły odpowiednio o 98% i 80.4%. Jak widać z tego zestawienia tempo i rozmiary zachodzących zmian były bardzo poważne. Stanowiły efekt nasilonych działań bolszewików, starających się zniszczyć dawny charakter skupisk żydowskich poprzez likwidację gmin religijnych i zwalczanie instytucji określanych jako reakcyjne i nacjonalistyczne. Za takie uznawano wszystkie miejsca, w których kultywowano niezależnie od bolszewików kulturą narodową. Wspomniane wyżej szkoły żydowskie z wykładowym językiem jidysz mogły wprawdzie istnieć legalnie na Ukrainie, ale przede wszystkim dlatego, że przekazywano za jego pośrednictwem treści bolszewickie. Stosowanie języka hebrajskiego było w nich zabronione. Podkreślanie żydowskiej odrębności narodowej i religijnej stawało się z wolna czynnikiem dyskredytującym obywatela Związku Radzieckiego w oczach władz, co nie mogło pozostać bez wpływu na deklaracje składane podczas kolejnych spisów ludności. Społeczności żydowskie po obu stronach granicy ryskiej, na odcinku ukraińskim, przestały istnieć w poprzednim kształcie na skutek ludobójstwa dokonanego przez hitlerowców i ich współpracowników. Przestało istnieć społeczeństwo gettowe, a ocaleni od zagłady Żydzi ulegli gwałtownie przyspieszonej asymilacji, rozproszeni wśród nieżydowskiej większości. W ten oto sposób bezpowrotnie znikły pierwowzory Anatewki. Przypisy 1F. Kandel, Oczierki wriemien i sobytij iz istorii rosijskich jewriejew, t. 1, Jerusa-Iiml988, s.44-113. 2 Encyclopaedia Judaica, t. XV, New York 1971, s. 1515. 3 J .Daszkewycz, Bez udziału trzecich sil, „Zustriczi" nr 9/1995, s. 82-83. 4 Encyclopaedia Judaica, t. XI, New York 1971, s. 1513. 62 ° M. Grynbefg, Prawda nieartystyczna, Warszawa 1 yy4, s. t>l. Grynoerg podając liczbę 600 antyżydowskich ukazów i przepisów powołał się na pracę A. Ebana, My People (History ofthe Jews), New York 1978 i 1979. 7 S. Ginzburg, Muczienniki-dieti (Iz istorii kantonistow-jewriejew), [w:] Jewrieji w Rosijskoj Imperii XVIII-XIX wieka. Sbornik trudów jewriejskich istorikow, Moskwa-Jerozolima 1995, s. 411-440. 8 S. Baron, op. cit., s. 44. Inspiratorzy zajść należeli do organizacji „Święta Drużyna", stawiającej sobie za cel obronę panującego w Rosji ustroju. 9 A. Boehm, Die Zionistische Bewegung bis zum Ende des Weltkrieges, 1.1, Berlin 1935, s. 97. 10 F. Kandel, op.cit., t. 2, Jerusalim 1990, s.249-251. 11 S. Baron, op.cit., s. 44. 12 F. Kandel, op.cit, t 2, s. 253. 13 D. Beauvois, Walka o ziemię. Szlachta polska na Ukrainie prawobrzeżnej pomiędzy caratem a ludem ukraińskim 1863-1914, Sejny 1996, s. 260-274. 14 Encyckopaedia Judaica, t. XV, New York 1971, s. 1515. 151. Łysiak-Rudnyckyj, Ukraińskie odpowiedzi, „Zustriczi" nr 9/1995, s. 47. 16 S. Baron, op.cit, s. 182. W przededniu rewolucji 1917 r. 83% ludności Ukrainy miała być analfabetami, co przewyższało średnią dotyczącą całego cesarstwa, wynoszącą 76%. 17 S. Baron, op.cit., s. 47. 18 S. Baron, op.cit, s. 47. 19 L. Trocki, Moje życie. Próba autobiografii, Warszawa 1930, s. 16, 29. 20 D. Beauvois, op.cit., s. 273. 21 N. Rosę, Chaim Weizmann. A biography, New York 1986, s. 19. 22 Ibidem. '' 23 Encyclopaedia Judaica, t. XV, New York 1971, s. 1514-1515. 24 A. Ruppin, Die Soziologie der Juden, t. 1, Berlin 1930, s.109. W roku 1926 mieszkało w Kijowie 140 tys. Żydów. W połowie lat dwudziestych XX w. Żydzi 'stanowili około 36.4% mieszkańców Odessy. 25 A. Ruppin, op.cit., 1.1, s. 114-115. 26 S. Popowski, Prawdziwa historia Beni Krzyka, „Gazeta Wyborcza - Magazyn" nr 13, 1998. 27 A. Ziemny, Resztki mniejszości czyli Żydzi polscy dzisiaj, Łódź 1997, s. 100. 28 J. Sosis, Szkicn cu geszichtefunjidisznfolk in Rusland, „Bleter far Geszichte", t. XVI, Warszawa 1966, s. 3-25. 29 Pogrom wiązał się z faktem złamania przez kupców żydowskich monopolu Greków, Włochów i Francuzów na wywóz zboża z Odessy drogą morską. Od roku 1860 kupcy żydowscy zdominowali tę gałąź eksportu w mieście. Uderzająco duża repre- 63 MeflawiśC i W sprzyjających - stworzonych przez władzę - warunkach pógroftiy. 30 A. Ruppin, op.cit, t. 2, Berlin 1931, s. 123. 31 A. Boehm, op.cit., t. 1, s. 113. 32 Ibidem, t. 2, s. 48. Historyk dziejów syjonizmu przytoczył na wymienionej stronie opinię jednego z brytyjskich urzędników, pracujących wPalestynie w latach 20., który obserwował przybycie żydowskich osadników z Rosji: ...Ich wiara i nadzieja, pomimo straszliwych warunków wydawała się czymś nadludzkim. Wyprawiali się w długą podróż od wybrzeży Morza Czarnego do Hajfy na wąskich, słabych parowcach. W ciasnych, źle wentylowanych pomieszczeniach, w których żyli podczas podróży, unosił się straszny smród. Byl on wprost nie do wytrzymania. Wydawało się wręcz niemożliwym, aby ludzka istota mogła przeżyć w takich warunkach. Ale oni przeżyli i wydawali się być bezgranicznie szczęśliwi, gdy spotykaliśmy ich po przybyciu statków do wybrzeży Palestyny. Mężczyźni, kobiety i dzieci, generalnie wywodzący się ze środowisk akademickich i kupieckich, żyli w warunkach, które doprowadziłyby do choroby żołnierzy. To ich oczy były tym, co przykuwało moją uwagę, gdy ich spotykałem. Promieniały radością i odzwierciedlały ogromną wiarę, gdy widzieli wybrzeża Erec Israel, ziemi Izraela, który kiedyś był najsłynniejszy wśród narodów świata, i który oni ponownie podniosą do rangi właściwej największym narodom żyjącym na własnej ziemi. 33 R. Sanders, The High Walls ofJerusalem, New York 1983, s. 143-144. 34 J. Parandowski, Bolszewizm i bolszewicy w Rosji, Londyn 1996, s. 187-188. 35 B. Osadczuk, Curesy i Cymesy, „Zustriczi" nr 9/1995, s. 27. 361. Łysiak-Rudnyckij, op.cit., s. 42. 37 Ibidem, s. 50. 381. Kleiner, Petlura i Żydzi, „Zustriczi", nr 9/1995, s. 145-153. 39 J. Z. Muller, Komunizm, Antysemityzm i Żydzi, „Mówią Wieki", 1991 r., nr 1, s. 16. 40 S. Baron, op.cit, s. 184 napisał, iż liczba zabitych obejmowała około 50 tys. osób, a zmarłych w wyniku ran i chorób około 100 tys. A. Ruppin (op.cit, t. 2, s. 45) podał liczbę 40 tys. zabitych w latach 1919-1920. 41 A. Ruppin, op.cit., t. 1, s. 155. 42 Ibidem, t. 1, s. 161. Na każdych stu Żydów żyjących na terenach Imperium Rosyjskiego przypadała w podanych niżej latach następująca liczba Żydów ukraińskich: 1897 r. - 66,8, 1923 r. - 57,4,1926 r. - 58,7. 41 Ibidem, t. 2, s. 128. 44 Ibidem, t. 2, s. 123. 64 Wokół „Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza Rozpoczynanie kolejnej dyskusji wokół Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza wydaje się celowe nie tyle w związku z nieznaną nam jeszcze, a więc i pozostającą poza naszymi rozważaniami, ekranizacją tej powieści przez Jerzego Hoffinana. Dyskusja taka wydaje się konieczna przede wszystkim z powodu mogącej budzić poważne zastrzeżenia decyzji Ministerstwa Edukacji Narodowej o wycofaniu dotychczas zalecanego Potopu czy Pana Wołodyjowskiego i wprowadzeniu do kanonu lektur szkolnych dla klasy pierwszej szkoły średniej, wywołującej już ponad 100 lat wiele kontrowersji, powieści Ogniem i mieczem, w dodatku poprzedzonej napisanym niefachowo, bezkrytycznie i zupełnie nieodpowiedzialnie wstępem Tadeusza Zawadzkiego1. Otóż wydana po raz pierwszy w 1884 roku pierwsza część Trylogii Henryka Sienkiewicza - nie przypadkowo zatytułowana Ogniem i mieczem, jest powieścią najbardziej kontrowersyjną, bo ukazującą stosunki polsko-ukraińskie z reguły tendencyjnie i w sposób negatywny przedstawiającą obraz Kozackiej Ukrainy czasów hetmana Bohdana Chmiel-nickiego w latach 1648-1651. Zatwierdzenie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej Ogniem i mieczem, wraz ze wstępem T. Zawadzkiego, jako lektury dla szkoły średniej w Polsce raz jeszcze świadczy o tym, że na odbiór sienkiewiczowskiego, generalnie nieprawdziwego obrazu Ukrainy, prawie żadnego wpływu nie miały, trwające od pokoleń naukowe i publicystyczne dyskusje prowadzone do dziś w coraz większych kręgach uczonych-specjalistów, a rozpoczęte już w czasach ukazywania się Ogniem i mieczem w odcinkach, w dwóch najbardziej wówczas poczytnych gazetach polskich - krakowskim „ Czasie " od maja 1883 r. do stycznia 1884 roku i równolegle w „Słowie" warszawskim. Do dyskusji wokół Ogniem i mieczem od pokoleń zniechęcają opinie - części historyków i krytyków literackich, kwestionujących zasadność podobnych polemik, a nawet negujących sens badań stosunku utworu beletrystycznego do prawdy historycznej, a tym bardziej odradzających 65 ści jako źródła wprowadzającego historykai w"płaszczyznę prawdy! Jednak do takich właśnie studiów i dyskusji historyków i literatów upoważnił badaczy sam H. Sienkiewicz. Autor Trylogii nie tylko stworzył własną literacką wizję Ukrainy w powieści historycznej, ale i uczestniczył w szerokiej dyskusji na temat zadań literatury i rozwoju prozy okresu pozytywizmu, podobnie jak wielu ówczesnych pisarzy, krytyków i historyków literatury, jak np. Józef Ignacy Kraszewski, Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, Gabriela Zapolska, Michał Grabowski, Teodor Tomasz Jeż (Zygmunt Miłkowski), Leonard Sowiński, Piotr Chmielow-ski, Stanisław Tarnowski, Franciszek Rawita Gawroński, Aleksander Świętochowski i inni2. Henryk Sienkiewicz już po napisaniu Trylogii swoje credo sformułował w szkicu zatytułowanym O poezji historycznej, gdzie m.in. pisał: „powieść historyczna nie tylko nie potrzebuje być poniewieraniem prawdy dziejowej, ale może być jej objaśnieniem i dopełnieniem "3. Powyższa konstatacja H. Sienkiewicza, wymaga przynajmniej z jednej strony skrótowej analizy i odwołania się do szczególnie bogatych studiów historyków i teoretyków literatury na temat historyzmu w dziełach literackich oraz możliwości traktowania literatury pięknej jako źródła wiedzy historycznej, jak postulował to swego czasu Jerzy Topolski4. Z drugiej zaś strony teoretyczno-programowa wypowiedź na temat powieści historycznych samego autora tego gatunku, H. Sienkiewicza, upoważnia do przywołania dwóch przykładów zupełnie odmiennego od sienkiewiczowskiego sposobu kreowania literackich portretów postaci historycznych oraz nie odbiegającego od prawdy przetwarzania przez pisarzy faktów i wydarzeń historycznych. Tym pierwszym przykładem bardziej przenikliwego rozumienia i trafniejszego od Sienkiewicza przedstawiania faktów historycznych przez pisarzy jest w pierwszym rzędzie, opisujący również historię Kozaczy-zny z wręcz obsesyjnie powracającym obrazem Chmielnickiego, ukraiński wieszcz Taras Szewczenko. Pisarz ten poprzez swą twórczość demitologizował historię Ukrainy i starał się przeorientować narodową mentalność z myślenia mitotwórczego ku historyzmowi5. Wszystkiego tego udało mu się dokonać dzięki konsekwentnie głoszonej i realizowanej w twórczości i życiu postawie wyrażonej w wierszu Dola (1858), 66 rzystwS im. larasa Szewcźenki. ląprógfairióWą"wypowiedzią są następujące słowa refleksji nad przebytą bez „ziarna nieprawdy" drogą twórcy Kobzara-lirnika, który trzy lata przed śmiercią, zwracając się do motywu losu-doli powiedział: My ne łukawyły z toboju, My prosto jszły: u nas nema Żerna neprawdy za soboju. Chodziliśmy najprostszą drogą Lecz tak, iż ziarna nieprawdy Nie zostawiliśmy za sobą. Przywołana tu postawa Szewczenki, z jego filozofią ukazywania historii przez odkrywanie prawdy, być może uświadomi badaczom stosunków polsko-ukraińskich ten dość wymowny fakt, że ani historiografia ukraińska, ani stworzony przez pisarzy ukraińskich obraz Kozaczyzny prawie zupełnie nie interesował ani polskich badaczy polsko-ukraińskich dziejów XVH-XVIII wieku, ani polskich twórców literackich obrazów Kozaczyzny, począwszy od autora sielanki zatytułowanej Koza-czyzna i Burda ruska, Józefa Bartłomieja Zimorowicza (1597-1667), przez Jana Gawińskiego - uczestnika klęski Polaków nad Żółtymi Wodami w 1648 roku, a na autorze Zamieci w stepach Michale Grabow-skim i Sienkiewiczu - twórcy Ogniem i mieczem - kończąc. Autor Trylogii zwłaszcza w jej pierwszej części myślał o interesach jednego tylko - polskiego - narodu i ku pokrzepieniu jego serc pisał Ogniem i mieczem, zupełnie w innym duchu niż czynił to Adam Mickiewicz, który w swych wykładach paryskich przestrzegał, że „ kto myśli o interesach jednego tylko narodu jest nieprzyjacielem wolności". W tym kontekście istotnych argumentów do spokojnej analizy i krytycznej oceny epopei narodowej Sienkiewicza, której sława - według ocen wielu krytyków dziesięciokrotnie przewyższa dzieło wieszcza Adama Mickiewicza6, dostarcza szkic pt. „Ogniem i mieczem " a rzeczywistość historyczna Olgierda Górki po upływie pół wieku, od wydania Ogniem i mieczem, napisany przez współczesnego historyka polskiego Wiesława Majewskiego. Konieczność wznowienia w 1986 roku książki Olgierda Górki, Wiesław Majewski motywował potrzebą rozwoju możliwie sprawiedliwej i obiektywnej historiografii polskiej, uwzględniającej racje i dążenia Ukraińców, a także autentyczną troską 67 śzą w Folsee powieść ugmem z mieczem, rozchodzącą się błyskawicznie i wydawaną rok po roku przez różne wydawnictwa w nakładzie 100.000 egzemplarzy. W sytuacji, gdy prace historyków ukazują się nierzadko w nakładach poniżej 1.000, a dziś 300-500 egzemplarzy, za sprawę ze wszech miar pozytywną, choć niestety nie zmieniającą zbytnio sienkiewiczowskiego obrazu Ukrainy w powszechnym odbiorze Polaków, należy przyjąć wznowienie przed 12. laty książki Olgierda Górki, tym bardziej, że jest ona - jak podkreśla Wiesław Majewski - nie tylko „pierwszą w naszej literaturze historycznej obszerniejszą próbą ujęcia przyczyn powstania Chmielnickiego i jego przebiegu, uwzględniającą w szerszej mierze ukraińskie motywacje "7. Autor poza tym sympatyzuje z Chmielnickim, ukazanym w sposób przychylny i pozytywny, w przeciwieństwie do Jeremiego Wiśniowieckiego. Mało tego, zdaniem Olgierda Górki, w Ogniem i mieczem, a także w większości historiografii polskiej, przedstawiony został tzw. „odwrócony obraz głównych postaci historycznych, a zwłaszcza Jeremiego Wiśniowieckiego, któremu autor poświęcił odrębny rozdział, gdzie w przeciwieństwie do Sienkiewicza stara się wykazać, że „wpływ i wziętość Wiśniowieckiego u szlachty i wojska była wyłącznie charakteru destrukcyjnego"*. Wydaje się, że mimo powstających w ogniu polemiki przejaskrawień powierzchowności, czy jednostronności podczas poddawania rewizji poglądów ówczesnej historiografii9, z książki pt. „Ogniem i mieczem " a rzeczywistość historyczna wynika, że „wiele w Trylogii, a szczególnie w najbardziej kontrowersyjnym z punktu widzenia historycznego Ogniem i mieczem, nie jest zgodne z wynikami badań naukowych"10. Ta powszechnie znana i akceptowana przez część historyków ocena pozwala ze zrozumieniem przyjąć troskę o wpływ Ogniem i mieczem na formowanie wszystkich wychowywanych po 1884 r. pokoleń Polaków „ wobec Ukraińców i problemu ruskiego, zarówno w przeszłości, jak i w chwili obecnej "u. Doceniając wpływ pedagogiczny obowiązkowej lektury, Górka dostrzega znaczenie głębiej przedstawioną rzeczywistość w Potopie iPanu Wołodyjowskim, ale po to, by uświadomić, iż w dorobku Sienkiewicza drugoplanowe znaczenie w „formowaniu duszy polskiej" spełnia właśnie powieść Ogniem i mieczem, dająca zresztą z „ gruntu fałszywy obraz Chmielnicczyzny i przewrotów 68 nacjonalistyczne równie dobrze po stronie polskiej, jak i ukraińskiej "n. Stworzony przez Sienkiewicza literacki obraz historii Ukrainy epoki Kozaczyzny czasów Bohdana Chmielnickiego jest tendencyjnie, a często jednostronnie i nieprawdziwie przedstawiony, gdyż polski pisarz programowo zupełnie nie uwzględnia problemów i racji Ukraińców. W Ogniem i mieczem - jak zauważył Henryk Markiewicz - „oceną wydarzeń rządzą kryteria integralności państwa, zgody narodowej i wierności wobec religii katolickiej. Pisarz schematyzowal przy tym rzeczywistość historyczną, świadomie lub nieświadomie omijał antyno-mie różnych racji narodowych i społecznych. Dostrzega np. ucisk społeczny i narodowy na Ukrainie, ale potępia Chmielnickiego i ignoruje ukraińskie aspiracje narodówo-wyzwoleńcze "13. Z powyższą oceną Henryka Markiewicza w sprzeczności pozostaje stanowisko Juliana Krzyżanowskiego, którego zdaniem przedstawiona w Trylogii rzeczywistość historyczna „ była oparta na sumiennie wystudiowanych źródłach z epoki, obok Kochowskiego bowiem wchodzi tu Pasek i inni pamiętnikarze, oraz na wynikach nauki ówczesnej, reprezentowanej przez Karola Szajnochę, Ludwika Kubalę i in. "lĄ Spróbujmy zatem zastanowić się nad przyczyną tych jakże odmiennych, czy wręcz przeciwstawnych, uogólniających ocen badaczy odnośnie znajomości i sposobu artystycznego przetwarzania przez Sienkiewicza rzeczywistości historycznej. Otóż wydaje się, że główną przyczynę nie przeniknięcia i niezrozumienia przez Sienkiewicza istoty 'narastającego polsko-kozackiego czy polsko-ukraińskiego konfliktu i stworzenia w efekcie tego niezrozumienia „ odwróconego obrazu postaci historycznych ", a zwłaszcza obrazu stosunków polsko-ukraińskich, ukazywanych często w zupełnej sprzeczności z faktami historycznymi; należy upatrywać w tym, że przedstawiając w Ogniem i mieczem rzeczywistość historyczną H. Sienkiewicz, choć opierał się na „ sumiennie wystudiowanych źródłach z epoki" Kozaczyzny, to jednak uległ zbytnio i bezkrytycznie bardzo subiektywnemu i antyukraińskiemu obrazowi Ukrainy Kozackiej, przedstawionej przez wspomnianego przez J. Krzyżanowskiego Wespazjana z Kochowa Kochowskiego, poety, który długo ubolewał nad przegraną bitwą z oddziałami kozacko-tatarskimi pod Piławcami. W. Kochowski często wracał do tej bolesnej dla niego 69 ławcami, z której regimentarze: Władysław Zasławski, Mikołaj Ostro-róg i Aleksander Koniecpolski, nazywani przez Kozaków „pierzyną ", „ łaciną " i „ dzieciną ", pierwsi pierzchli z pola bitwy, a za nimi szlachta, która uciekając pozostawiła swój obóz Kozakom. Świadectwem tego, jak W. Kochowski boleśnie przeżywał, ale i tendencyjnie interpretował przegraną bitwę pod Piławcami, jest (chociażby zamieszczony w wydanym w 1681 roku w Warszawie tomie Liryka polska i fraszki. Pieśń Wiednia wybawionego Psalmodia polska w wyborze), wiersz, w którym W. Kochowski, wciąż nie mogący się pogodzić ze zwycięstwem, jak to określał, „ dzikiego Chmielą " nad Polakami, pisał o Chmielnickim: (...) Jak pod Pilaw cy od tegoż lichoty Wiecznej nabawion lud polski sromoty Pod Zborowem i Zbarażem Jak nas mało nie starł razemls. Dla pełności obrazu warto dopowiedzieć, że w podobnym duchu utrzymana jest napisana przez znanego Sienkiewiczowi Jana Gawińskiego Duma o Klimateryku królestwa polskiego 1649 r.ls, czy chociażby zamieszczony w studium Leszka Marii Dziamy17 następujący nagrobek: Na Pilawce Sławne Psie Pola, sławne Smoleńskie Grody Gdzie Polanin Tryońskie mężnie bił narody. Polską sławą Chocimskie nie gdy place brzmiały; Dziś Pilawce co nas będą powiadały?x% W postawionym przez Jana Gawińskiego pytaniu, gdzie leży przyczyna upadku siły mężnie „bijącego narody" Polanina oraz upadku jego chocimskiej, ale przecież nie tylko „polskiej sławy", a także w pytaniu o przyczynę zniesławienia oręża polskiego pod Piławcami tkwi być może zasadnicza przyczyna tego, że w powstałej po zwycięstwie pod Chocimiem (do czego jeszcze wrócimy), a zwłaszcza po klęsce pod Piławcami, historiografii polskiej, której uległ H. Sienkiewicz - zwłaszcza w Ogniem i mieczem; przedstawiony został tzw. „odwró- 70 Wiśniowieckiego ". Ciekawe czy wręcz niezrozumiałe jest to, że wbrew pozytywistom, którzy szukali w Trylogii dokładniejszego obrazu wydarzeń historycznych, Sienkiewicz tak dalece poodwracał obrazy swych głównych bohaterów, zwłaszcza tych w Ogniem i mieczem, że pierwszą część Trylogii dość ostro skrytykował za odchodzenie od faktów historycznych Bolesław Prus19, którego argumentacji Sienkiewicz nie tylko nie przyjął czy nie uwzględnił, ale rozprawił się ze swym kolegą, we wspomnianym już odczycie Opowieści historycznej. Widocznie Sienkiewiczowi, bardziej niż na zachowaniu wierności wydarzeniom historycznym, zależało - jak to zauważył Czesław Miłosz - na tym, by siedemnastemu wiekowi nadać „ kształt zgodny z własnym i czytelników [typu Kochow-skiego i Gawińskiego - dop. W. M] upodobaniem. Wojny kozackie były wojnami klasowymi - i Sienkiewicz ukazał je jako takie wymierzonymi przeciwko polskim magnatom, których interesy kolidowały z interesami państwa. Dlatego nie można było króla winić za to, że nie popierał magnatów "20. Problem w tym, że były to najprawdopodobniej upodobania ludzi czy środowisk, które zapomniały o wspólnych polsko-ukraińskich zwycięstwach np. pod Chocimiem, a żyły z rozpamiętywanym ze wstydem obrazem klęski pod Piławcami, której rekompensatą miało być Beresteczko. To niezbyt triumfalne zwycięstwo winno, jak się wydaje, przezwyciężyć, w zamyśle Sienkiewicza, doznaną przez Polaków dość upokarzającą klęskę pod Piławcami. Można zatem wnosić, że min. z tych to powodów Żółte Wody, Zbaraż i Beresteczko miały krzepić serca, a nie np. sławne Psie Pole (1139), nie „Smoleńskie Grody" czy opisane przez Wacława Potockiego w Wojnie Chocimskiej zwycięstwo nad Turkami pod Chocimiem, w którym na około 65 tysięcy wystawionej przez Rzeczypospolitą wspólnej armii polsko-ukraińskiej około 45 tysięcy stanowili Kozacy. Jednak krytycy i pisarze polscy, szanujący bardziej W. Kochowskiego niż sławiącego Chocim i Kozaków Wacława Potockiego, zachwycali się -jak czytamy u Juliana Krzyżanowskiego - „ Trylogią jako dziełem sztuki i źródłem «pokrzepienia serc», jak sens jej ujmował sam autor, idąc za sugestią przyjaznego mu Stanisława Tarnowskiego "; tym bardziej, że „ czytelnika polskiego urzekał głęboki 71 narodu, który na potop klask zareagował partyzanckim potopem mas nie tylko szlacheckich, ale również ludowych; że jednak nie czynniki natury ideologicznej stanowiły o znaczeniu Trylogii, lecz jej artyzm i wiara w wartość człowieka i narodu, co dowodzi - zdaniem J. Krzyżanowskiego -popularności Trylogii u czytelników obcych"21. Przy tak założonej idei Trylogii, a zwłaszcza w myśli przewodniej, w napisanej z „ brawurową romantyką " Ogniem i mieczem, trudno oczekiwać, by wierzący w „ biologiczną siłą i wartość narodu " polskiego Sienkiewicz uwzględniał wiarę, siłę i aspiracje narodowe, a tym bardziej wyzwoleńcze, Ukraińców reprezentowanych wówczas głównie przez prawosławną Kozaczyznę. Innymi słowy, opierając się na „ sumiennie wystudiowanych źródłach z epoki" dla przedstawienia rzeczywistości historycznej w Ogniem i mieczem, Henryk Sienkiewicz z jednej strony nie uwzględnił rzeczywistości historycznej i literackiej sprzed wojny chocimskiej z 1621 roku, kiedy w dokumentach i piśmiennictwie staropolskim Kozaków określano jako „skuteczną i darmową siłę zbrojną, ochraniającą niezabezpieczone przez władze polskie przed najazdami Tatarów Rzeczypospolitej22. Z drugiej zaś strony Sienkiewicz pominął, czy wręcz zbagatelizował, utrwalany przez epikę ustną (dumy kozackie i pieśni historyczne) oraz latopisy kozackie (Historia Rusów) i żywotny w powszechnej świadomości Ukraińców, wręcz gloryfikowany przez pisarzy ukraińskich (Hry-horij Skoworoda, Taras Szewczenko), obraz Kozaków, który stanowi ucieleśnienie wolności Ukrainy. Mało tego, Henryk Sienkiewicz nawet nie próbował wniknąć w przyczynę rozdźwięków między Kozakami a władzami Rzeczypospolitej. Nie sposób zatem w tym miejscu nie przypomnieć, że główną i bezpośrednią przyczyną konfliktu polsko-ukraiń-skiego stały się postanowienia wynegocjowanego przez Polskę z Turcją układu, zgodnie z którym Rzeczypospolita zobowiązała się zabronić Kozakom organizowania wypraw na Morze Czarne. Rozczarowani tymi postanowieniami Kozacy, którzy mimo to oświadczyli gotowość służenia królowi i Rzeczypospolitej, „zastawiania piersi swoich za wiarą chrześcijańską, za powagą Jego Mości i za całość ojczyzny", nie doczekali się też spełnienia próśb o wypłacenie im stałego żołdu w wysokości 100 tys. zł. zapłaty za udział w wojnie chocimskiej, zachowania 72 swobody zaciągania się pod znaki innych władców chrześcijańskich, zgody na zamieszkanie w leżach zimowych i królewskich bez konieczności wypełniania powinności poddańczych, opuszczenie województwa kijowskiego przez wojska koronne, swobody dla uprawiania rybołówstwa i myślistwa23. Władze Rzeczypospolitej przywykły traktować Kozaków instrumentalnie, wyłącznie jako wewnętrzną sprawę państwa polskiego, dlatego też nie dostrzegały w rozwoju Kozaczyzny coraz bardziej liczącej się siły politycznej w stosunkach z Turcją, Rosją czy ze Szwecją. Nie wywiązywanie się przez Rzeczpospolitą z podjętych wobec Kozaków obietnic i zobowiązań, stosowanie wciąż tej samej praktyki zmniejszania rejestru kozackiego po wojnach i walkach; odczytywane było na Ukrainie jako chęć całkowitego podporządkowania, czy wręcz zlikwidowania, Kozaków Zaporoskich przez Rzeczpospolitą. O przykrym fakcie wprzęgania Kozaczyzny w polskie jarzmo pańszczyzny pisał mimo woli, ale za to szczerze, nie bez podstaw uskarżający się zresztą na Kozaczyznę, kronikarz żydowski Natan Hannower, gdy twierdził: „Silniejszą była potąga narodu polskiego od ich Kozaków potągi. Polacy schwytali żywcem wroga Nalewajką - aby było wymazane imię jego - i sprowadzili go do stolicy, do Warszawy przed oblicze króla. Tam to zasądzono go na śmierć i wyrok wykonano za to, że podniósł ręką na króla. Reszta jego narodu została zamieniona w niewolników, oprócz 20 000 Kozaków, którzy wolni byli od ciężarów królewskich i szlacheckich; reszta zaś została poddana władzy króla i magnatów i w ten sposób odjęto z liczby pierwotnej trzydziestu tysięcy, dziesięć tysięcy"24.W podobny sposób pisał kronikarz żydowski o przywódcach kozackich Pawle Pawluku i Bohdanie Chmielnickim, którzy wystąpili przeciwko Polsce, „podburzali do zemsty swych rodaków Kozaków ", za co król „ zredukował ich liczbę z 20 000 na 6 000, reszta zaś musiała odrabiać pańszczyznę, jak inni biedni ruscy chłopi "25. Po zawartym pod Chocimiem układzie polsko-tureckim obraz Kozaczyzny w staropolskiej tradycji literackiej zaczął się coraz wyraźniej zmieniać na niekorzyść Kozaków. W zupełnie odmiennym, pozytywnym świetle przedstawiali Kozaczyznę XVII i XVIII-wieczni pisarze ukraińscy, pod których piórem Kozacy, a szczególnie ich przywódcy- 73 dał wyraz najwybitniejszy z nich pisarz-fiłozof Hryhorij Skdworoda w swej słynnej odzie do wolności, zakończonej wzniosłą pochwałą Chmielnickiego: „... Bądź sławny na wieki mężu wybrany wolności ojcze, herosie Bohdanie ". W przeświadczeniu zarówno H. Skoworody, jak i w powszechnym odczuciu Ukraińców, a szczególnie wśród znacznie liczniejszej prawosławnej części tego narodu, Ukraina, choć na krótko, odzyskała wolność oraz wiarę prawosławną i własną hierarchię cerkiewną dopiero dzięki Bohdanowi Chmielnickiemu. Zmieniający się po 1621 r. w literaturze polskiej obraz Kozaczyzny stał się diametralnie odmienny od obrazu ukraińskiego właśnie w epoce Chmielnickiego, co było zarazem oznaką tego, że drogi Polaków i Ukraińców zaczęły się rozchodzić i biec już własnymi torami. W powstałej po zwycięstwie pod Chocimiem „Pieśni o Kozakach zaporoskich" powtarzają się zwroty-nawoływania, by Kozacy „znali króla, pana swego " oraz „ słynący z męstwa cny naród Lechów ". Przypomniane tu zostały walki Kozaków z Turkami, ale z wyraźną sugestią, że dla dobra ojczyzny i nie prowokowania najazdów tatarskich powinny oni zaprzestać „uganiania się za Turczynem", czego domagali się wciąż posłowie cesarza Osmana: ..Mówiąc, żeście wy do winy przyczyną Kozacy morscy, nie car nasz za winą. Znieście walecznych dnieprowych Kozaków Ruskich junaków26. Do cytowanego zbioru Karola Badeckiego włączone zostały dwa inne utwory poświęcone Kozaczyźnie: „ Duma kozacka i Nowa Pieśń o wojnie kozackiej", sławiąca zwycięstwo nad Kozakami odniesione przez wojska polskie, dowodzone przez hetmana koronnego Mikołaja Potockiego w 1637 r. w bitwie stoczonej pod Kumejkami na Kijowszczyźnie. Pieśń ta poświęcona została „sławie walecznego" pułkownika Piotra Łaszczą, który doprowadził do tego, że: ... Rada hetmanów wniwecz obrócona Ustala ich złość i hardość skrócona; Czuły Łaszcz strażnik, bo ich gromił wiele Wojując śmiele21. 74 dzącegoza „Pochodnię buntu" B. Chmielnickiego. W kręgach polskich zdawano sobie sprawę z tego, że cała Ruś z uniesieniem nazywała go ojcem ojczyzny, restauratorem religii, „przywrócicielem dawnej swobody", ale określano hetmana jako tego, który „zagrzewał pochopnych do buntu ", przeradzającego się w otwartą walkę. Nie licząc się jednak z aspiracjami narodowymi Rusinów uważano, że dali się oni oszukać podstępnemu człowiekowi, znienawidzili szlachtę całą i zakłócili spokój publiczny. Atmosferę niepokoju i strachu panującego w Rzeczypospolitej w czasie ogarniającego całą Ukrainę powstania kozackiego oddaje polska Duma kozacka: Niesłychana w Polsce trwoga Gdy przez wstydu i przez Boga Kozak zrobił wiele złego, Za powodem Chmielnickiego. Przybrał sobie Krzywonosa, Wykąsał pszczoły jak ossa Czerń zgromadził zapalczywą Na swe plany dobrze żywą. Szesnaście set ósm czterdzieści Rok pisano, gdy przez wieści Wpadł swawolnikz Ukrainy Nie mając słusznej przyczyny2*. W dumie tej Kozacy ukazani zostali jako „gorsza od pogan plaga niezbożnego Zaporoża ", napadająca na wszystkich, nie wyłączając kobiet, dzieci, kapłanów, zabijająca własnych panów. Z powodu pominięcia przez Sienkiewicza dążeń Kozaczyzny, traktowanej instrumentalnie najpierw przez władze Rzeczypospolitej, a po jej upadku przez konserwatywnych historyków i pisarzy polskich, a w konsekwencji przyjmując „kryteria integralności państwa, zgody narodowej i wierności wobec religii katolickiej"; Sienkiewicz przedstawiał, jak to określił Olgierd Górka, „odwrócony obraz" głównych postaci historycznych w Ogniem i mieczem. Stworzony przez Sienkiewicza obraz historii XVII wieku jest trudny do przyjęcia także z tych powo- 75 - jak zauważa Czesław Miłosz - zdaniem „ niektórych polskich historyków (...) był obrzydliwym okrutni/ciem, prowadzącym głupią politykę", a „w wersji Sienkiewicza jest pobożnym rycerzem, sługą Chrystusa i zachodniej cywilizacji "29. Tę tendencyjnie i nieprawdziwe przedstawioną czy wręcz gloryfikowaną przez Sienkiewicza postać J. Wiśniowieckiego stara się uwypuklić Tadeusz Zawadzki w swej zupełnie bezkrytycznej interpretacji Ogniem i mieczem, zamieszczonej we Wstępie do powieści, wydanej w serii „lektury z opracowaniem (...) do szkół podstawowych i średnich". Obraz Jaremy Wiśniowieckiego „przed wizerunkiem cierpiącego Chrystusa " jako pełnego miłości do ojczyzny i przezwyciężającego własne ambicje i pychę, przeciwstawia hetmanowi Chmielnickiemu, którego duszę wypełnia „ niepomierna pycha ", „ bezwzględny egoizm ", wewnętrzne niepokoje i lęk. Ucieczki od tych słabości Chmielnicki szuka najczęściej w alkoholu, zaś „pojęcie złego i dobrego, sprawiedliwości i krzywdy zlewa się u niego w jedno z pojęciem własnej krzywdy lub własnego dobra ". „Nic też dziwnego " - pisze dalej Zawadzki - że z tych to powodów w polemice z Chmielnickim Skrzetuski nakazuje hetmanowi ukraińskiemu „ wyżej stawiać interes Rzeczypospolitej niż zaznane od magnatów krzywdy, doznane zarówno przez samego Chmielnickiego jak i lud ukraiński"30. Nie znajdujący słów zachwytu dla H. Sienkiewicza T. Zawadzki, który uważa Ogniem i mieczem za „fenomen sztuki epickiej ", w końcowej części swego tekstu użył 19 razy pojęcia „piękno ", używając różnorodnych jego odmian. Jest to piękno, które „urasta do wielkiej skali europejskiej", gdyż kategorią piękna jest wzniosłość, łączona przez Sienkiewicza ze światem wzorowych postaw „moralnych oraz wielkich i szlachetnych idei: honoru, poświęcenia, wiary, waleczności i miłości ojczyzny". Inne odmiany piękna istniejące w Ogniem i mieczem, to zdaniem T. Zawadzkiego „piękno duchowe ", „piękno moralne ", „piękno dla uszu ", „piękno dla oczu ", „pięknopolegające na blasku mieczy", „piękno akustyczne" itp.31 Niestety ani redaktor naukowy serii szkolnych „lektur" z opracowaniem Stanisław Frycie, ani autor zamieszonego w tejże serii Wstępu do Ogniem i mieczem T. Zawadzki nie uwzględnił oceny postaci historycznych tej powieści zawartej wHistorii literatury polskiej do roku 1939 76 Polsce, ale jest przecież także zalecana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do użytku szkolnego i wpisana do zestawu książek pomocniczych do nauki języka polskiego na poziomie szkoły ponadpodsta-wowej (numer w zestawie 55/93)32. Decyzja Ministerstwa Edukacji Narodowej, zatwierdzająca do kanonu lektur szkolnych Ogniem i mieczem, wydana w dodatku z omawianym Wstępem T. Zawadzkiego; nie może dobrze służyć ani wychowywaniu kolejnych pokoleń młodzieży polskiej, ani poznawaniu dramatycznej historii stosunków polsko-ukraińskich oraz rozwijaniu partnerskiej, dobrosąsiedzkiej współpracy między Polską i Ukrainą, ani samemu Sienkiewiczowi jako twórcy Trylogii, a zwłaszcza jej pierwszej części Ogniem i mieczem. Przedłożony młodzieży Wstęp T. Zawadzkiego, choć w nieco złagodzonej formie, utrzymany jest w duchu interpretacji przedwojennych nauczycieli gimnazjalnych czy seminariów nauczycielskich. Dla zilustrowania atmosfery, jaka w okresie II Rzeczypospolitej towarzyszyła dyskusjom wokół powieści Ogniem i mieczem, obowiązującej jako lektura w szkołach międzywojennej Polski umieszczonej w programie przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Narodowego wystarczy przytoczyć komentarze i opracowania do tej powieści Zbigniewa Załuskiego, Tadeusza Czaplińskiego, a zwłaszcza profesor żeńskiego seminarium nauczycielskiego w Przemyślu Anny Fischerówny. W zamieszczonym w „ Wydawnictwie Książki Naukowej" w Przemyślu opracowaniu Anna Fischerówna podnosi trzy istotne problemy. Dotyczą one portretów dwóch głównych postaci Jeremy Wiśniowieckiego, Bohdana Chmielnickiego i zgodności stworzonej przez Sienkiewicza rzeczywistości literackiej z prawdą historyczną. Podejmując ten ostatni, wywołujący szczególne kontrowersje problem, A. Fischerówna podkreśla, że „ gdy przejdziemy do obozu kozackiego - ścisłe badania naukowe odsłonią nam postać Chmielnickiego o wiele ohyd-niejszą, niż jest ona w Ogniem i mieczem "33. Także prof Dr Zbigniew Zaturski nie miał wątpliwości co do zgodności przedstawianych przez Sienkiewicza wydarzeń, postaci z faktami historycznymi, gdy pisał: „ żaden z powieściopisarzy polskich do tego stopnia, co on [Sienkiewicz] nie umiał tak harmonijnie godzić rzeczywistości i ideału, pier- 11 ce Sienkiewicza leży uczciwość, ale nie przesadna, zawsze trzymana na wodzy, a oprócz tego niezmiernie bujna i żywa fantazja"34. A oto na czym - zdaniem A. Fischerównej - Jeremi Wiśniowiecki, będący „ bezsprzecznie główną postacią powieści ze wzglądu na ważność i ciągłość jego idei politycznej, żywotnej i niezmiernie głęboko ujmującej problem bytu narodowego" opierał swoją politykę, postępowania i godną naśladowania działalność. ,Jeremi - pisze A. Fische-równa - zna kozactwo wybornie i wie, co znaczy układać się ze zbuntowanym chamem. Tkwi w nim pańska dusza, lecz książę rozumie, że ona zwycięża ciemny motłoch. Ma za sobą doświadczenie, że dzikie rozwydrzone zwierzę ludzkie należy spętać, a potem dopiero oswoić. Zapraszać je do wspólnej biesiady i łamać się z nim chlebem ducha, znaczy tyle co wydać się na łup barbarzyńcy, samemu skarleć i spodleć, a wreszcie zginąć. Dla dobra rozszalałej Ukrainy należało - zdaniem księcia - stanąć na jej karku żelazną stopą pogromu, a wtedy dźwignąć ją ku wyżynom kultury i ładu społecznego, z zachowaniem praw, wiary, języka i obyczaju. (...). Dzięki przewadze cnót nad ułomnościami, wraża się książę w nasz umysł jako ideał, chociaż Sienkiewicz gotowego ideału w nim nie zamierzył, jak m.in. w Skrzetuskim"35. Natomiast drugiego głównego bohatera Ogniem i mieczem, którym jest „olbrzymiapostać Chmielnickiego - została, zdaniem A. Fischerównej - scharakteryzowana dosadnie, wypełnia prawie cały świat kozacki powieści i skupia ujemne jego rysy. Atamani przy boku hetmana odznaczają się męstwem, dzikością i namiętną rządzą zwycięstw przy braku znajomości taktyki wojennej. Sławy nabyli w walkach z Tatarami i w rozbójniczych wyprawach na Turków - ale rycerstwu polskiemu mniej chlubnie dotrzymują kroku, zwłaszcza w roli wodzów "36. Na szczególne podkreślenie zasługuje w tym miejscu fakt, że -jak pisze Halina Kosętka - „ Bolesław Prus, ze szczególną pasją sformułował swoją całkowicie krytyczną ocenę Sienkiewiczowskiej Trylogii kreacji, zarzucając autorowi zupełnie błędną koncepcję Chmielnickiego, wynikającą z niezdolności Sienkiewicza do zrozumienia psychologii tego «męża buntu, jednej z najtragiczniejszych postaci, jakie wydała ludzkość, członka wielkiej rodziny, do której należą Lucyper, Adam, Kain, Mojżesz, Spartakus, Luter, Wilhelm Tell, Cromwell, Robespier 78 oblicza buńtowńik"ów»j- 'dowodzi Prus) powstała całkowicie fałszywa kreacja Chmielnickiego (podobnie zresztą - zdaniem krytyka -fałszywa jest również kreacja Wiśniowieckiego); w konfrontacji z rzeczywistością historyczną obaj bohaterowie sąjedynie "chińskimi cieniami" a nie żywymi ludźmi "31. Henryka Sienkiewicza, którego - jak twierdzą niektórzy współcześni nam historycy polscy - jako laureata literackiej nagrody Nobla „ nie mamy prawa przepytywać z historii", zupełnie inaczej ocenia współczesny polski laureat literackiej nagrody Nobla - Czesław Miłosz. Powołując się na kolejnego literackiego polemistę - Bolesława Prusa38 - Czesław Miłosz tak pisze na temat rzeczywistości historycznej przedstawionej w Ogniem i mieczem w oparciu o rzekomo „ sumiennie wystudiowane" przez Sienkiewicza źródła z epoki: „Przywódca buntu ukraińskiego - pisze Cz. Miłosz - Bohdan Chmielnicki był w rzeczywistości człowiekiem dużo większego formatu, niż to ukazuje pomniejszający portret Sienkiewicza. Chociaż autor wyraźnie zafascynowany jest dzikim i odważnym Kozakiem (Bohunem), ogólnie jego bohaterowie są albo "porządnymi chłopcami" (Polacy), albo "czarnymi charakterami" (Ukraińcy) - co jest zrozumiałe, ale tylko z punktu widzenia sukcesu literackiego. (...) Ideałem Sienkiewicza jest pobożny, zdrowy żołnierz katolicki, nie obciążony nadmiarem przemyśleń, za to wyposażony w wybitne uzdolnienia do szermierki, picia i kochania. Bolesław Prus, który napisał kąśliwą krytykę Sienkiewicza, wszystko to odnotował, a także zauważył, że wojna, która stanowi główne zajęcie bohaterów, traktowana jest jak baśń. Głowy i ręce są odcinane, piętrzą się stosy trupów, ale krew nie jest krwią jest to raczej sos borówkowy; a dzielny rycerz Pidbipięta, którego Prus porównuje do chodzącej gilotyny, trzyma cały czas wzrok pobożnie zwrócony ku niebu. Wszystkie te argumenty przeciwko Trylogii są najprawdopodobniej po prostu "strzelaniem z armaty do wróbla ", skoro Sienkiewicz wypełnił to, co zamierzył: dostarczył czytelnikom barwnej opowieści i "pokrzepił ich serca ". Z drugiej strony, podziw lub pogarda dla Sienkiewicza długo stanowiły probierz orientacji politycznej w Polsce. Jego utwory, ogólnie rzecz biorąc, umacniały mentalność konserwatywną. Jego wpływ na publiczność nie miał sobie równego; tytułem przykładu wystarczy 79 nicy używali jako pseudonimów imion bohaterów Sienkiewicza"39. Przytoczona wyżej ocena Ogniem i mieczem zamieszczona przez Czesława Miłosza w Historii Literatury Polskiej, włączonej do ,,zestawu książek pomocniczych do nauki jazy ka polskiego", w porównaniu z wcześniej omówionym Wstępem T. Zawadzkiego, poprzedzającym nowe wydanie powieści Ogniem i mieczem, wznowionej w masowych nakładach jako książki „ z kanonu lektur szkolnych zatwierdzonych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej dla klasy pierwszej szkoły średniej "; może i to z kilku powodów wywołać bardzo poważne zastrzeżenia oraz wymagające odpowiedzi pytania historyków, wydawców, władz oświatowych, a także badaczy stosunków polsko-ukraińskich. Bardzo pomocnym materiałem w dyskusjach niezbędnych dla uzyskania tych odpowiedzi i podejmowania decyzji zwłaszcza odnośnie doboru specjalistów opracowań i komentarzy do dzieł Henryka Sienkiewicza, może się stać chociażby książka Haliny Kosętki Z dziejów recepcji „ Trylogii" Henryka Sienkiewicza w dwudziestoleciu międzywojennym. Wokół polemik z Olgierdem Górką (Kraków 1985). Generalnie rzecz biorąc zaproponowany młodzieży pierwszej klasy szkoły średniej (a więc 15-latkom) Wstęp T. Zawadzkiego nie tylko zupełnie nie uwzględnia trzech głównych fal dyskusji wokół Ogniem i mieczem w okresie pozytywizmu, modernizmu i międzywojnia, które - jak pisze Halina Kosętka - przyniosły: 1) „ szereg istotnych " konstatacji w zakresie ustalenia prawdziwości źródeł i dokumentacji historycznej uzyskanej przez Sienkiewicza"; 2) określenia „ miejsca utworów Henryka Sienkiewicza w lekturze szkoły międzywojennej, wyznaczonego programem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego"; 3) „refleksję dydaktyczną i pedagogiczną, jaka towarzyszyła powieści Ogniem i mieczem w prasie i publikacjach specjalistycznych do 1933 roku "', 4) „głosy i opinie w obronie czy też przeciwko autorowi Ogniem i mieczem, które to opinie przerodziły się „ w batalię przeciwko Ogniem i mieczem jako łekturze podstawowej, w wyniku której część I Trylogii usunięto ze szkoły pod zarzutem szkodliwości wychowawczej i jej antypaństwowego charakteru "40. Sienkiewicz, wbrew opiniom wielu historyków polskich, przedstawia Wiśniowieckiego niemalże jako świętego obrońcę wiary katolickiej 80 gach polskich41. W tym kontekście zasługuje na przywołanie następująca wypowiedź prof. Andrzeja de Vincenza, który 10 lat temu w dyskusji wokół Ogniem i mieczem opublikowanej w krakowskim „Znaku" 1988 4(395), m.in. powiedział: „... kiedy miałem 10 lat i po raz pierwszy czytałem Ogniem i mieczem. Jak dziś pamiętam tam swą fascynację pierwszą sceną i pokazanym w niej Chmiełnickim - i wciąż wydaje mi się, że to Chmielnicki i Bohun mieli być bohaterami tej powieści, tymczasem gdzieś nastąpiło załamanie u Sienkiewicza, który przestraszył się i zmienił pomysł. Ale nie będąc literaturoznawcą nie mam na szczęście obowiązku ani nawet prawa tej tezy dowodzić. Jeśli jednak w świadomości polskiej utrwaliła się bardziej wizja pijanego Chmielnickiego, półanalfabety, to nie jest winą samego Sienkiewicza, łecz także późniejszych dziesięcioleci, prowadzonej wtedy polityki itp. "Ą2 W świetle przeprowadzonych rozważań przytoczonych faktów, opinii i sądów należy postawić kilka zasadniczych pytań. Po pierwsze, czy rzeczywiście -jak twierdzi część obecnych historyków polskich - laureata nagrody Nobla H. Sienkiewicza nie mają podstaw i prawa „przepytywać z historii autora Trylogii czytelnicy, a nawet badacze, a tym bardziej podawać w wątpliwość sienkiewiczowski obraz XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, jak zaczął to robić Olgierd Górka, który już w 1934 roku pisał: ¦',,. ..z prawdziwym bólem serca dla każdego, powstaje postulat, by pierwszy tom Trylogii usunąć spomiędzy środków, niejako przymusowych formowania duszy obecnego i przyszłego narodu polskiego, gdy rodzi się obowiązek powiedzenia młodzieży polskiej: że to wszystko jest nieprawdą i bolesnym nieporozumieniem artysty - to nie dlatego, że takie postaci nie istniały, ale że w takim obrazie, w takiej formie, w Sienkiewiczowskiej płaszczyźnie Ogniem i mieczem istnieć nie mogły, a tym samym roli drogowskazów dla młodzieży spełniać nie mogą. Do tego jednak jądra sprawy przejść można dopiero przez poprawę Z polską historiografią tych wypadków, a nie z Sienkiewiczem, który na przyjętej przez siebie, nieco dowolnie, kanwie naukowej nie tylko chciał dać, ale rzeczywiście dał przedwojennemu pokoleniu ze wszech 81 nie w pierwszym tomie, zbyt ostrymi, nawet dla owych czasów, anty-ukraińskimi przejaskrawieniami "43. W przedstawionym artykule podjęto, a często jedynie zasygnalizowano szereg problemów z dziejów stosunków między Polakami i Ukraińcami, na których rozwój mieli wpływ pisarze i uczeni, a przede wszystkim nauczyciele i wychowawcy wszystkich szczebli szkół, a także wydawcy, instytucje naukowe i twórcy obrazów filmowych. Dziś można się tylko domyślać jaki wpływ będzie miało wprowadzenie do kanonu lektur szkolnych utrwalonego już w potocznej świadomości Polaków średniego i starszego pokolenia sienkiewiczowskiego, negatywnego obrazu Ukrainy ukazanego w Ogniem i mieczem. Wydaje się jednak, że jeszcze większe obawy o konsekwencje wychowywania Polaków i ich stosunku do Ukrainy za pośrednictwem Ogniem i mieczem budzić mogą nie tylko masowe wznowienia tej powieści na fali jej ekranizacji przez J. Hoffinana, ale przede wszystkim poprzedzające te wydania zupełnie niefachowe „Wstępy", pisane bezkrytycznie i bez żadnej odpowiedzialności za słowo, a mimo to zatwierdzone przez Ministerstwo Edukacji jako przewodnik do lektury dla pierwszej klasy szkoły średniej, czego przykładem jest - wydany bez konsultacji z istniejącą teoretycznie od wielu lat, ale nie działającą polsko-ukraińską komisją do podręczników historii i literatury - Wstąp Tadeusza Zawadzkiego pt. „ Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza -fenomenem sztuki epickiej". Przypisy 1 T. Zawadzki, Wstęp. „Ogniem i mieczem " Henryka Sienkiewicza -fenomenem sztuki epickiej, [w:] H. Sienkiewicz, Ogniem i mieczem, t.1, Warszawa 1998, s. 5-26. 2 Por. H. Markiewicz, Polskie teorie powieści, Warszawa 1998, s. 50-85. 3 H. Sienkiewicz, O poezji historycznej, [w:] Dzieła, Wydanie zbiorowe, pod red. J. Krzyżanowskiego, Warszawa 1951, t. XLV, s. 113 4 Por. J. Topolski, Problemy metodologiczne korzystania ze źródeł literackich w badaniu historyzmu, [w:] Dzieło literackie jako źródło historyczne, Praca zbiorowa pod red. S. Stefanowskiej i J. Sławińskiego, Warszawa 1978, s. 7-29. 5 Por. W. Mokry, Literatura i myśl filozoficzno-religijna ukraińskiego romantyzmu. Szewczenko, Kostomarow, Szaszkiewicz, Kraków 1996, s. 83 i 194. 6 Sienkiewicz zdaniem Aleksandra Świętochowskiego dożył tej sławy, o jakiej 82 siąią częścią tej sławy, którą Sienkiewiczowi wypłacono od razu (...) ". Por Trylogia Henryka Sienkiewicza. Studia, szkice, polemiki, wyboru dokonał i opracował T. Jodełka, Warszawa 1962, s. 124. 7 W. Majewski, „ Ogniem i mieczem " a rzeczywistość historyczna Olgierda Górki po upływie pół wieku, [w:] O. Górka, „ Ogniem i mieczem " a rzeczywistość historyczna, opr. W. Majewski, Warszawa 1986, s. 9-10. 8 O. Górka, „Ogniem i mieczem " a rzeczywistość.., op.cit., s. 70. 9 J. Sikorski, Od wydawcy, [w:] O. Górka, „Ogniem i mieczem" a rzeczywistość.., op.cit., s. 8. 10 W. Majewski, „Ogniem i mieczem"a rzeczywistość.., op.cit., s. 10. 11 O. Górka, „Ogniem i mieczem " a rzeczywistość.., op.cit., s. 26. 12 O. Górka, „Ogniem i mieczem " a rzeczywistość..., op.cit., s. 26. 13 H. Markiewicz, Pozytywizm, Kraków 1978, s. 197. Por. W. Mokry, Obraz Ko-zaczyzny w piśmiennictwie staropolskim, [w:] Polacy o Ukraińcach, Ukraińcy o Polakach, red. T. Stegner, Gdańsk 1993, s. 70-90 14 J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej od początków do czasów najnowszych, Warszawa 1972, s. 394. 15 Wespazyana Kochowskiego, Liryka polskie. W niepróżnującym próżnowaniu napisane R.P. 1676, (Do jego m.p. Jana Kochowskiego), Biblioteka Jagieł, syg. 661111 1(1-8), s. 215. 16 Wespazjan z Kochowa Kochowski, liryka polska i fraszki; Pieśń Wiednia wybawionego Psalmodia polska w wyborze, Wydanie wtórne z roku 1681, Warszawa 1681, s. 40-41. 17 Jan Gawiński, Studium literackie. Napisał Leszek Marya Dziama, Kraków 1905, s. 24. t18 Cyt. za W. Mokry, Obraz Kozaczyzny w piśmiennictwie staropolskim.., op.cit., s. 90. 19 H. Markiewicz, Polskie teorie powieści.., op.cit., s. 64-70 20 Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej do roku 1939, Kraków 1994, s. 360. 21 J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej od początków do czasów najnowszych, Warszawa 1972, s. 394. 22 Por. W. Mokry, Obraz Kozaczyzny w piśmiennictwie staropolskim.., op.cit., s. 73. 23 L. Podhorodecki, N. Raszba, Wojna chocimska 1621 roku, Kraków 1919, s. 256-257. 24 Sprawy i rzeczy ukraińskie, Materiały do dziejów Kozaczyzny i hajdamaczyzny. Jawein Meculaj. Bagno Cołębie, Kronika Zdarzeń z lat 1648-1652. Napisany przez Natana Hannowera, 2 listy Adama Kisiela. Listy Bohdana Chmielnickiego. 4 Różne - Dyaryusze, Listy. 5 Koliszczyzna. 6 Inwentarz zamku i miasta Białozerskiego z roku 1641, wydał Rewita-Gawroński, Lwów 1914, s. 14. 83 Świecka pieśń ludowa polskiego baroku współcześnie drukiem utrwalona. Pierwsze zbiorowe i krytyczne wydanie opracował historycznie Karol Badacki, językowo objaśnił Witold Taszycki. piblioteka Jagiellońska, Dział Rękopisów, syg. 7780 HI, s. 307. 27 Tamże, s. 395. 28 Tamże, s. 115. 29 Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej.., op.cit., s. 360. 30 T. Zawadzki, Wstęp. ,,Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza.., op.cit, s. 17. 31 T. Zawadzki, Wstęp. „Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza.., op.cit., s. 25-26. 32 Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej.., op.cit., s. 4 33 „Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Opracowała Anna Fischerówna, prof. Seminarium naucz, żeńskiego, Przemyśl 192?, s. 11. 34 Henryk Sienkiewicz. Komentarz do powieści „Ogniem i mieczem" (Geneza, charakterystyka osób, dokładna treść). Opracował prof. Dr Zbigniew Zaturski, Lwów 1925, s. 4. 35 „Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Opracowała Anna Fischerówna..., op.cit., s. 52. 36 „Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Opracowała Anna Fischerówna.., op.cit., s. 59. 37 H. Kosętka, Z dziejów recepcji,, Trylogii "Henryka Sienkiewicza w dwudziestoleciu międzywojennym. Wokół polemik z Olgierdem Górką, Kraków 1985, s. 10-11. 38 Cz. Miłosz, Historia literatur^ polskiej.., op.cit., s. 360-361. 39 Tamże 40 H. Kosętka, Z dziejów recepcji„ Trylogii "Henryka Sienkiewicza w dwudziestoleciu międzywojennym. Wokół polertik z Olgierdem Górką, Kraków 1985, s. 8. 41 Cz. Miłosz, Historia literatury polskiej.., op.cit., s. 360-361. 42 Cyt. za W. Mokry, Obraz lozaczyzny w piśmiennictwie staropolskim.., op.cit., s. 73. 43 O. Górka, „Ogniem i mieczem" a rzeczywistość.., op.cit., s. 34. 84 Grekokatolicy na mapie wyznaniowej Europy XX wieku Przedmiotem tej pracy będą jedynie grekokatolicy należący do Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej, czyli wierni przedwojennej metropolii halickiej i wyrosłe z nich późniejsze struktury kościelne. Na tle ogólnego rozwoju wydarzeń postaram się przedstawić stan świadomości grekokatolików, ogólne spojrzenie na rolę wschodnich katolików w nauce i praktyce Kościoła katolickiego oraz Kościołów prawosławnych. Wiek XX w historii Kościoła katolickiego, to okres zmian w rozumieniu miejsca i roli wschodnich katolików oraz relacji z Kościołami Wschodu, nie będącymi w jedności z Kościołem katolickim. Zmiany te zaowocowały między innymi zniesieniem 7 grudnia 1965 roku eks-komunik nałożonych na siebie wzajemnie w roku 1054 przez Kościoły Rzymu i Konstantynopola, a także intensywnymi kontaktami ekumenicznymi. Nie był to jednak proces łatwy i byłoby nierealnym spodziewać się, że powstałe na przestrzeni tysiąclecia problemy życia religijnego da się rozstrzygnąć w krótkim czasie. Wobec dzisiejszych nawrotów fundamentalizmu niekiedy wydaje się, że kierunek i sens zmian nie był dla wszystkich tak oczywisty, jak to mogło wydawać się na pierwszy rzut oka. Dla grekokatolików wiek XX, to okres bardzo złożony. Cała jego pierwsza połowa, to czas bardzo aktywnej działalności Cerkwi. Osobą, która wywarła determinujący wpływ na życie Cerkwi w tym czasie był bez wątpienia metropolita halicki Andrej Szeptycki. Druga wojna światowa i okres bezpośrednio po niej następujący, to czas zniszczenia Cerkwi i jej życie w podziemiu na Ukrainie, w Polsce zaś jest to okres pełnego przeformowania i dostosowania życia cerkiewnego do realiów zaistniałych po przesiedleniach wiernych i całkowitym zniszczeniu struktur materialnych. Lata dziewięćdziesiąte zaś ponownie wydobyły problem grekokatolików na szersze tło życia kościelnego. Przyczyną tego było wyjście z podziemia grekokatolików na Ukrainie, ale także w Rumunii, normalizacja ich statusu w Polsce, do pewnego stopnia na Słowacji i Czechach, i całego szeregu związanych z tym napięć. Już proste 85 jest miejsce grekokatolilcow na mapie Europy w naszym stuleciu. 1. Świadomość eklezjalna na początku wieku - papież Leon XIII i jego dzieło. Kościół katolicki wchodził w wiek XX prowadzony przez papieża Leona XIII (1878-1903)1. Razem z tym pontyfikatem rozpoczyna się w historii katolicyzmu okres otwarcia, również na sprawy Wschodu. Dzięki osobistemu zaangażowaniu papieża, który poczynił wiele starań dla zbliżenia Kościołów Wschodu i Zachodu, udało się załagodzić nabrzmiałe za Piusa IX konflikty z hierarchami Kościołów Wschodnich: z Ormianami, z Kościołem chaldejskim2 po śmierci patriarchy Józefa Audo (1847-1878), bodaj częściowo z Kościołem malabarskim3, dokonując nominacji biskupich oraz podporządkowując diecezje mala-barskie w Indiach pod bezpośrednią jurysdykcję Stolicy Apostolskiej. Wreszcie doszło do poprawy stosunków z patriarchą melchickim4 Grzegorzem Jusofem (1864-1897), którego stosunki z poprzednim papieżem praktycznie zostały zerwane i to nie z winy patriarchy. Te niewątpliwie pozytywne wydarzenia w dużej mierze należy przypisać osobistemu charyzmatowi Leona XIII. Przełomowe znaczenie dla określenia miejsca, roli oraz zasad funkcjonowania Kościołów Wschodnich miała encyklika Orientalium dignitas wydana 30 listopada 1894 roku. „ Zachowanie rytów wschodnich - stwierdza papież -jest o wiele ważniejsze niż można to sobie wyobrazić. Czcigodna starożytność, którą te ryty charakteryzują się, jest wielką korzyścią dla całego Kościoła, i pozwala jednocześnie na ujawnienie boskiej jedności wiary katolickiej. (...) Nie ma więc, być może, wspanialszego dowodu katolickości Kościoła Bożego, niż owo specyficzne ubogacenie, które Kościołowi nadają różne formy ceremonii i czcigodny język religijny, które są tym bardziej szlachetne, iż pochodzą od apostołów i świętych ojców"5. Oprócz tych bardzo wzniosłych słów na temat roli i wartości tradycji Kościołów wschodnich encyklika wnosiła również niektóre bardzo ważne ustalenia. Potwierdziła zakaz przechodzenia na obrządek łaciński wiernym obrządku wschodniego bez specjalnej zgody Stolicy Apostolskiej; nakazała zachowywanie wszelkich obrzędów liturgicznych oraz praktyki sakramentów z poszanowaniem autentycznych tradycji tychże Kościołów wschodnich; potwierdziła i zagwarantowała prawa i przywileje 86 nierarcnami is.oscioia lacinsKiego. rapiez usianawiai mięazy mnymi bardzo ostre kary w stosunku do misjonarzy łacińskich, którzy prowadziliby pracę misyjną na Wschodzie w duchu latynizacji i preferowania wyższości obrządku łacińskiego wobec obrządków wschodnich. Niemniej jednak w roku 1920 Kongregacja dla Kościołów Wschodnich konstatowała, że mimo postanowień encykliki, latynizatorska działalność misjonarzy nie ustawała, a owe srogie normy karne nie mogły być, ani nie były, prawie nigdy wprowadzone w życie. Papież Leon XIII posunął się znacznie poza to, co wcześniej uznawali jego poprzednicy. W szczególności chodziło o uznanie pozycji wschodniego prawa kanonicznego. O ile wcześniej takie prawo było zaledwie tolerowane i uznawane jako zło konieczne, o tyle papież w sposób zdecydowany stwierdził, że należy je szanować i popierać. Był to jeszcze jeden krok w kierunku uznania pełni walorów Kościołów wschodnich w Kościele katolickim. Papież ten jednak, mimo całej swojej niewątpliwej wielkości i zasług dla Wschodu, nie był w stanie uznać za możliwą autonomiczną teologię wschodnią, lecz przeciwnie, faworyzował wprowadzenie tomizmu do szkół teologicznych wschodnich, nie zdając sobie sprawy z tego, na ile filozofia i teologia neoscholastyczna były nieodpowiednie dla mentalności Wschodu. Papież zdecydowanie promował niektóre rodzaje pobożności łacińskiej nie próbując nawet dopatrzyć się tego, że Wschód ma swoiste formy pobożności. Zalecał także dostosowanie życia zakonnego do form życia zakonów łacińskich. . Realizacja postanowień papieskich, szczególnie tych, które broniły tradycji Wschodu, nie była jednak zbyt konsekwentna. Kuria rzymska wytworzyła cały skomplikowany mechanizm, który nie łatwo było przekonać do konieczności zmian. Z tego okresu znane jest powiedzenie prokuratora Rosji przy Stolicy Apostolskiej Pobiedonoscewa „Le Papę passę, la curie reste" - papieże się zmieniają, kuria pozostaje. Na owo niespójne postępowanie Kurii Rzymskiej w stosunku do Kościołów Wschodnich będzie się użalał metropolita Szeptycki m.in. w referacie „Rola ludzi Zachodu ...", wygłoszonym w Rzymie 18 lutego 1923 roku do zebranych w Papieskim Instytucie Wschodnim pracowników różnych dykasterii rzymskich, mówiąc, że dla wielu hierarchów rzymskich „ wątpliwość, mimo że nie jest uzasadniona i nie wydaje się istotna dla 87 ao przyjęcia, potem prawaopoaooną, następnie rzeczywistą i w noncu całkowicie niszczy autorytet prawa "6. Z takim mniej więcej bagażem idei i problemów Kościoły Wschodnie wchodziły w wiek XX. Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka wchodziła weń z jeszcze jednym wielkim bagażem. Po okresie przeciętności w życiu Cerkwi w drugiej połowie wieku XIX, w roku 1900 na jej czele stanął nowy metropolita Andrej graf Szeptycki, „ łaską Bożą i wolą świętej Rzymskie] Stolicy Apostolskiej, arcybiskup lwowski, biskup kamieniecki i metropolita halicki"1. 2. Metropolita Andrej o zadaniach grekokatolików w kwestii ukraińskiej . Lata działalności Andreja Szeptyckiego (1900-1944), to w dziejach Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej cała epoka. Metropolita Andrej wniósł na tron biskupów halickich niespotykaną dotychczas szerokość horyzontów, ogromną erudycję, śmiałość proponowanych koncepcji, swoje dziwne zauroczenie Wschodem i miłość do niego, autentyczny patriotyzm i głębokie przywiązanie do narodowych tradycji ukraińskich, ogromną pracowitość i wreszcie świętość własnego życia. Fenomen Szeptyckiego i jego wpływ na losy Cerkwi nie zostały jeszcze do końca uświadomione. Cerkiew greckokatolicka jest wedle koncepcji Szeptyckiego jedyną autentyczną instytucją w społeczeństwie i narodzie, któremu brakuje jego podstawowej instytucji - to znaczy państwa. Wszystkie inne instytucje powstają bądź upadają, zmieniają się bardziej lub mniej, jedynie Cerkiew jawi się jako instytucja trwalsza od tych koniunkturalnych zmian. Dlatego obowiązkiem Cerkwi jest pomagać ludziom we wszystkich dziedzinach życia. W liście pasterskim z roku 1901 „ O Kościele ", po długim wykładzie podstawowych prawd wiary, skierowanym do najprostszych, nawet do „niepiśmiennych" -jak nazywa ich metropolita - z całą prostotą stwierdza on: „Chodzi nam również o wasze dobro doczesne, bo przecież nie jesteśmy dla Was obcymi, lecz swoimi i bliskimi. Możecie zwracać się do nas z pełnym zaufaniem czy to w sprawie czytelni, czy sklepu, czy gromadzkiego spichlerza, czy to w jakiejkolwiek innej sprawie, z którą związane jest wasze dobro "s. Później zaś zaleca, aby role społeczne przejmowały organizacje społeczne, jednak pod moralnym kierownictwem Cerkwi. 88 wiara "*, metropolita wskazuje na Owie cechy Kościoła katolickiego; jakimi są jego charakter międzynarodowy oraz narodowy. Charakter międzynarodowy wynika z mandatu Chrystusa, aby nieść zbawienie wszystkim ludziom i wszystkich prowadzić do jedności dzieci Bożych. Dlatego przeciwstawia się zdecydowanie idei Kościoła narodowego, który wedle metropolity, „ obejmuje tylko jeden naród, a oddala inne narody, staje się narzędziem do podsycania rozłamów oraz rozpalania żądz narodowych oraz zniewalania innych". Następnie, charakteryzując przymiot narodowy Cerkwi, metropolita konstatuje: „Imy Ukraińcy, ogarnięci miłością Kościoła katolickiego, zawsze znajdowaliśmy w nim swoją własną Matkę. Był on dla nas tak własny, tak ukraiński, że niekiedy prawie zapominamy, że jest on powszechny, katolicki, obecny na całym świecie. (...) W każdej homilii brzmi język ukraiński, Cerkiew wychowuje dzieci w narodowym duchu ukraińskim, uczy kochać swoją Ojczyznę, nakazuje nam zachowywanie obrządku wschodniego w języku starosłowiańskim, jest nosicielem oświaty narodu nawet w najbardziej oddalonej wsi, uczy trzeźwości i postępowania moralnego, zgody, miłości i unikania procesów sądowych, wspiera w każdej wsi wszelkie dobre dzieła czy to w dziedzinie oświaty, czy życia gospodarczego, wszędzie dba o dobro naszego narodu ". Ta właśnie Cerkiew, która wykonuje wobec narodu tak ważne funkcje, jest Cerkwią katolicką i mogła się ich podjąć jedynie dlatego, że była i jest Cerkwią katolicką, to znaczy uniwersalną i czerpiącą z doświadczeń Zachodu. Przypomni to metropolita w liście pasterskim „Jak budować dom ojczysty " z roku 1941. „My, którzy zachowaliśmy tradycje hierarchii ukraińskiej XVI wieku, stwierdzamy, że jej decyzja przyniosła naszemu narodowi i Cerkwi niezmierne dobra. Dzięki łączności z Kościołem powszechnym i kulturą zachodnią zyskaliśmy moc, aby ustrzec nasz naród i nasze tradycje przed wrogami, którzy chcieli je nam odebrać"™. Ten długi i bardzo ważny list, został napisany przez metropolitę pod koniec 1941 roku, a ogłoszony w roku 1942. Po wydarzeniach lata 1941 roku i próbie powołania państwa ukraińskiego przez grupę ukraińskich nacjonalistów należących do frakcji Bandery, w sytuacji hitlerowskiej okupacji Ukrainy oraz niedawnych doświadczeń z władzą so- 89 0 konieczności, sposooacn, Korzysciacn oraz zagrozemacn ouuowama nowoczesnego państwa demokratycznego, o błędności koncepcji totalitarnych i dyktatorskich oraz przypomina naukę Kościoła na temat odpowiedzialnego wysiłku chrześcijan w życiu społeczeństwa. Kończy list wielkim wezwaniem o jedność narodu, o jedność polityczną, a przede wszystkim religijną, która ma być punktem wyjścia oraz przykładem w przezwyciężaniu obciążeń historycznych, uprzedzeń kulturowych 1 różnic w poglądach wśród członków tego samego narodu. Przedstawiając ukraińskim hierarchom prawosławnym różnych denominacji skutki aktu unijnego z Brześcia, metropolita stwierdza: „Kiedy zaś Boża Opatrzność tak zarządziła, że wśród Ukraińców, którzy pragną realizacji naszego ideału narodowego, czyli zjednoczonego i niezależnego Domu, są wszyscy Ukraińcy zachodnich regionów Ukrainy, i kiedy to oni w swoich patriotycznych pragnieniach nie są ostatnimi, a nawet pragnęliby być pierwszymi w niesieniu ofiar, to Ukraińcy innych wyznań powinni z tego skorzystać i z naszego przykładu powinni nauczyć się naprawiać braki i wady, narzucone nam na skutek długoletniej niewoli, a hierarchowie różnych Cerkwi prawosławnych powinni pójść za przykładem naszych hierarchów z XVI wieku"11. Postawa patriotyczna wiernych, ich gotowość do ofiar i poświęcenia jest wystarczającym kryterium dla oceny roli Cerkwi w życiu narodu. Rola Cerkwi w życiu społecznym nie ogranicza się tylko do zaangażowania politycznego, lecz obejmuje inne jego dziedziny. Metropolita założył Muzeum Narodowe we Lwowie, był jego największym mecenasem, pomagał studentom różnych specjalności, założył szpital, zwracał uwagę na rozwój i należny poziom szkolnictwa, domów opieki, sierocińców. Jego nauczaniu towarzyszyły konkretne dzieła. Przedstawiciele skrajnych ruchów społecznych, zarówno lewicowo-komunistycznych jak i nacjonalistycznych, wielokroć ideologicznie nie zgadzali się z nauczaniem metropolity i całej Cerkwi, ale jej rola w życiu społecznym i politycznym miała takie znaczenie dla całokształtu życia narodu, że nie sposób było jej lekceważyć. Zachowanie tożsamości kulturowej narodu było jednym z wielkich zadań, które stały przed Cerkwią. Ważnym elementem kultury narodu był jego obrządek. Punktem wyjścia dla określenia tego, o jaki obrzą- 90 od momentu przyjęcia Unii. Oznaczało to konieczność dokonania poważnych zmian w tradycji liturgicznej ówczesnej Galicji. Wśród hierarchów i duchowieństwa postawa w sprawie obrządku nie była jednomyślna. Z jednej strony istniał bardzo silny nurt, reprezentowany przez bpa Hryhorija Chomyszyna, przez szerokie rzesze duchowieństwa, a także liczne kręgi inteligencji, którzy uważali, że obrządek „ unicki ", to znaczy poddany latynizacji, jest efektem naturalnego rozwoju Cerkwi, która odpowiadając na duchowe potrzeby wiernych czerpała pewne wzorce liturgiczne i pietystyczne z Zachodu. Przybliżało to znacznie grekokatolików do Zachodu i jego kultury oraz zdecydowanie różniło wobec Rosji i jej kultury duchowej, która co jakiś czas nasilała swoją obecność na Zachodniej Ukrainie, czy to w formie moskwofil-stwa czy wręcz propagandy prorosyjskiej, a później prokomunistycz-nej, czy nawet w postaci obecności hierarchii prawosławnej w czasie rosyjskiej okupacji Galicji w latach 1914-1915. Druga orientacja, na której czele stał metropolita Szeptycki, podkreślała walor obrządku jako czynnika jednoczącego Ukraińców, zarówno katolików jak i prawosławnych, a w pewnej szerszej perspektywie jako cennego narzędzia w prowadzeniu działalności misyjnej. Ta postawa metropolity była niekiedy oceniana jako „ sympatie moskwo-filskie". O ile w dziedzinie polityki metropolita deklarował, że „mo-skwofilstwo jest zjawiskiem, które można nazwać głęboką raną na duszy naszego narodu"12, to jak twierdzą niektórzy badacze, w kwestii ^działalności liturgicznej metropolita pozostawał pod wpływem pewnych kręgów lwowskich moskwofili13. Już od pierwszych lat swojej działalności na urzędzie metropolity prowadził on ożywioną dyskusję ńa temat konieczności oczyszczenia obrządku z naleciałości łacińskich. Będzie to przedmiotem pracy całego jego życia. Metropolita oceniał wielce pozytywnie rolę Unii pod wieloma względami, lecz w dziedzinie liturgicznej jego ocena zmieniała się zdecydowanie. Pisze: „Latynizacja przeprowadzona gorliwie kiedyś okazała się zgubną dla Rusinów, którzy powrócili do jedności z Kościołem w 1595 roku. To dzięki temu jeszcze kilka wieków później Unia jest ponurym wspomnieniem dla dysydentów. Historia Unii brzeskiej i przykład Rusinów przeraża tak bardzo prawosławnych Rosjan, że gdy wydaje im się, że spotka ich coś 91 śladowdńia, których Kościół ruski doświadczył ze strony katolików łacińskich oraz dysydentów prawosławnych, intensywne propagowanie obrządku łacińskiego, w wyniku czego Kościół ruski stracił szlachtą, mieszczaństwo i wszystkie najwyższe i najbogatsze grupy społeczne, pozycja niższości narzucona temu Kościołowi przez rząd i episkopat Królestwa Polskiego (metropolita mógł zasiadać w Senacie dopiero po najmniej ważnym biskupie łacińskim), doprowadziły do sytuacji, że Kościół ruski jest przykładem tego, co mimo najlepszych intencji Stolicy Apostolskiej oraz energicznych protestów i obrony przez Następców Piotra, można zrobić z idei wolności i braterstwa obrządków oraz pojęcia jedności Kościołów "u. Tak więc odpowiedzialność Cerkwi w stosunku do religijnej tradycji narodu ukraińskiego polega na odzyskaniu jego obrzędowej jednolitości i nie tworzeniu nowych podziałów. Nie oznacza to jednak, że kryterium czystości obrządku stanie się tradycja rosyjskiego prawosławia. Wedle metropolity jest to tradycja spaczona, a jeszcze bardziej spaczeniu uległa tradycja kanoniczna Cerkwi, która została podporządkowana rządom św. Synodu, na którego działalność wpływ miała władza świecka15. Metropolita stawia więc Cerkwi bardzo ważne zadanie: nawrócić unitów. W referacie „Rola ludzi Zachodu ..." stwierdza: „Jest ważne, by nawrócić człowieka Zachodu do zdrowej koncepcja Wschodu, jest równie ważne, a może pod pewnymi względami ważniejsze, by nawrócić unitę. Jeden z najpoważniejszych zarzutów przeciwko Zjednoczeniu zniknie w dniu, w którym zniknie uniatyzm w szatach, liturgii, świętach, dyscyplinie kanonicznej, opiniach teologicznych czy architekturze sakralnej"16. Rola Cerkwi wobec narodowych aspiracji ukraińskich ujawnia się także jeżeli chodzi o relacje z Rosją. Należy zdecydowanie podkreślić, że o ile metropolita był osobą, która znała i ceniła sobie kulturę rosyjską, znała i uznawała duchowe wartości prawosławia rosyjskiego, to jednak był on zdecydowanym przeciwnikiem wpływów politycznych Rosji na Ukrainie. Postawa w tej sprawie nieznacznie ewoluowała, a najwyraźniej ujawniła się w liście „Jak budować dom ojczysty". Po zdecydowanej krytyce galicyjskiego moskwofilstwa metropolita pisze: „Trudnopowiedzieć, jaka będzie sytuacja na Wielkiej Ukrainie 92 niepodległościowy będzie jeszcze skierowany na federację z Rosją. Kto uważnie spostrzega to, jak ruch niepodległościowy z trudem przyjmowała nawet inteligencja, jak Centralna Rada długo dochodziła do uznania niepodległości, ten będzie się lękał, że odPołtawy przeminęło zbyt wiele lat, aby można było łatwo zetrzeć to piętno. Instynkt narodowy oraz żywiołowa wola narodu ujawniły się, być może, w powstaniu przeciwko hetmanowi, ale chociaż ruch ten wydawał się być bezpośrednio zwrócony przeciwko idei federacji i niepodległość pozostała zewnętrzną charakterystyką UNR, to jednak historia tych czasów i ruchów jest zbyt bliska, zaś badania socjologiczno-psychologiczne zbyt zaniedbane, aby można było powiedzieć, że powstanie przeciwko hetmanowi było wyrazem głębokiego pragnienia posiadania własnego państwa "X1. Nie jest więc alternatywą dla niepodległego państwa ukraińskiego żadna forma związku z Rosją, nawet w postaci federacji. Metropolita posuwa się jeszcze dalej stwierdzając: „ W podobnej sytuacji znajdują się hierarchowie Cerkwi na ziemiach ukraińskich. Nie bez racji mogą myśleć, że zależność od patriarchatu moskiewskiego nie da się pogodzić z obowiązkami w stosunku do swego narodu. Zależność Cerkwi od Moskwy, nawet przy największej życzliwości patriarchatu, musiałaby uczynić Cerkiew, a razem z nią i głoszenie Ewangelii, podejrzaną w oczach ukraińskich patriotów "18. Owa podejrzliwość w stosunku do Rosji jako państwa i wobec wszystkich struktur, które są na jego usługach staje się jednym z imponderabiliów myślenia narodowego metropolity. 3. Rosja w koncepcjach Szeptyckiego. 'Miejsca grekokatolików na mapie Europy nie można ograniczyć jedynie do Galicji. Miarą uniwersalnego widzenia roli wschodnich katolików jest ich funkcja nie tylko wobec własnej wspólnoty, ale też ich zadania wobec innych. Dla metropolity Andreja takim uniwersalnym zadaniem była odpowiedzialność wobec Rosji i jej chrześcijaństwa. Już w pierwszych latach swego urzędowania Szeptycki zwrócił uwagę na konieczność pracy dla uzdrowienia życia religijnego w Rosji. Sposobem na to miała być jedność Cerkwi rosyjskiej z Kościołem katolickim. Najważniejszym argumentem była konieczność czynienia wszyst- 93 jedności był największym problemem i przyczyną. Szeptycki widział oznaki słabości prawosławia rosyjskiego między innymi w rozprzestrzeniającej się postawie antychrześcijańskiej wśród klasy rządzącej w Rosji. W liście do prawosławnego biskupa wołyńskiego Antoniego Chrapo-wyćkiego z 18 lutego 1903 roku Szeptycki pisał: „ Wy sami, wielcesza-nowny Władyko, pozwoliliście wskazać w Waszym liście, że w klasę rządzącą Rosji przeniknęły ruchy antychrześcijańskie. W rzeczy samej, ze wszystkich stron powstają wrogowie, starający się pozbawić nas najświętszych darów, otrzymanych od Ojców - boskiej wiary, dla założenia której sam Bóg zszedł na ziemię i przecierpiał straszne męki. Liczba i rodzaj wrogów pomnożyły się. Pasterze muszą czuwać. I dlatego wobec tych oto nadciągających wrogów potrzeba, by wierni uczniowie Chrystusa, pozostawiając na boku wewnętrzne podziały, zjednoczyli się w jedną armię, aby razem łatwiej odrzucić od siebie ów duch antychrysta "19. W kolejnym liście do Chrapowyćkiego Szeptycki porównując Cerkiew prawosławną do wielkiej gałęzi, która oderwała się od całego pnia chrześcijaństwa, która mimo to zachowała wiele starych cennych liści i owoców, lecz nie jest zdolna już do wydawania nowych kwiatów i nowych owoców, tak jeszcze uzasadnia konieczność pracy dla zjednoczenia: „Nie rozwijają się w niej (Cerkwi prawosławnej - MS) nowe dogmaty, nie zwołuje się żadnych nowych Soborów powszechnych, nie wysyłacie misji do wszystkich narodów, Cerkiew nie podnosi się duchem tak, jak to było kiedyś i nie widać jej wpływu na cały świat. Jednym słowem: skostniała i zamarła w duchu, ograniczając się jedynie do niektórych krajów i państw. Przyczyna tego tkwi w tym, że jest ona odłączona od życiodajnego korzenia, od Kościoła katolickiego "20. W cytowanym referacie „Rola ludzi Zachodu ..." oprócz podanych wcześniej uzasadnień metropolita pisze o konieczności pracy dla nawrócenia Rosji, ponieważ „podstawowy fakt pozostaje niezmienny: mamy do czynienia z wieloma milionami dusz, które z zasady uważają, że ich wiara jest wiarą katolicką X i Xl wieku i które chcą się podporządkować temu, który w ich mniemaniu ma autorytet Chrystusa w Kościele "2X. Ponieważ schizma była jedynie dziełem elit oraz najwyższej hierarchii, masy wiernych nie są jej świadome. Schizma doprowadziła wschodnie chrześcijaństwo do takiego osła- 94 1 nauczycielskiego spowodował, że rozprzestrzeniły się błędy protestanckie w nauce prawosławnej, co jest zagrożeniem dla czystości tejże wiary i dla starożytnych tradycji prawosławia, a jednocześnie jeszcze bardziej odsuwa prawosławnych od katolików. Metropolita jest głęboko przekonany o autentycznych wartościach tradycji i duchowości prawosławnej i to właśnie po to, aby je ratować, usilnie stara się o pomoc Zachodu. Pozycja metropolity jest więc wielce interesująca. Jakim więc zdziwieniem dla Szeptyckiego była odpowiedź bpa Chrapowyńćkiego, który stwierdził, że podział Kościoła jest wolą Bożą i nie ma podstaw teologicznych dla tego, aby trudzić się specjalnie dla jego jedności. Prawosławie ma pełnię wiary i każdy, kto rozpozna swoje odszczepień-stwo od niego, może zawsze do niego się nawrócić. Co więcej, jest to jedyny szlak ku zbawieniu, i dlatego w oczach prawosławnych katolicy są uważani za gorszych heretyków niż wszyscy arianie, nestrorianie i inni. Później metropolita będzie jeszcze mówił o odpowiedzialności za tradycję Wschodu, która wedle niego jest w Rosji deformowana oraz o odpowiedzialności za dobro kultury i całego narodu rosyjskiego, który traci na izolacji religijnej. W trakcie wspomnianej konferencji w Rzymie metropolita Andrej wymienia trzy teorie na temat tego, dlaczego i jak należy starać się o nawrócenie Rosji. Teorią, która jednocześnie w pełni ujawnia postawę metropolity jest teoria pierwsza. Metropolita pisze: „ Wczasach groźnego niebezpieczeństwa, gdy wydaje się, że chwieją się fundamenty Kościoła rosyjskiego i że cały gmach zdaje się walić, Kościół katolicki wyciąga dłoń w stronę Kościoła rosyjskiego, by go ratować, by pomóc narodowi zachować najpiękniejsze i najstarsze tradycje religijne, by pomóc mu ratować jego kulturę, jego siarą kulturę chrześcijańską - i przez to uratować jedność religijną narodu. To, czego Kościół narodowy dla narodu już zrobić nie może, robi Kościół rzymski, zyskując przez to sympatię, która wcześniej lub później przywiedzie do niego cały naród rosyjski. Jeżeli uroczyste obietnice Leona XIII uczynione ludom Wschodu zostałyby powtórzone dla Rosji, Kościół katolicki pomógłby Rosjanom w zachowaniu całej starej spuścizny tradycji i kultury chrześcijańskiej i cały naród zostałby odnowiony przez siły życiowe czerpane z centrum chrześcijaństwa "22. Takiemu patrzeniu na problem katolicyzmu w Rosji metropolita prze- 95 go wyboru obrządku. Obie te koncepcje zakładają, wedle metropolity, niższość obrządku wschodniego w stosunku do obrządku łacińskiego oraz przekonanie, że taki „ lepszy " obrządek należy wprowadzać w Rosji, bądź poprzez preferowanie programu indywidualnych nawróceń na drodze „ skutecznych " działań Kościoła łacińskiego w „ wolnym rynku ", a więc bez jakichkolwiek wcześniejszych regulacji prawnych ze strony Kościoła kwestii przynależności do obrządku, oraz pozostawiając kwestie przywiązania do obrządku do wyłącznej dyspozycji osoby, przechodzącej do Kościoła katolickiego. Wedle metropolity obie te koncepcje są sprzeczne z interesami narodu rosyjskiego i jego wielowiekowej kultury chrześcijańskiej oraz są sprzeczne z oficjalnym nauczaniem papieży. Jednocześnie pozostaje cała sfera praktycznej działalności Kościoła katolickiego, Kurii rzymskiej i duchowieństwa, w gruncie rzeczy przekonanych o słuszności polityki latynizacji Rosji. Dlatego to metropolita Andrej występuje zdecydowanie przeciwko: 1. Utożsamianiu Kościoła katolickiego jedynie z Kościołem rzymskim 2. Utrzymywaniu w prawodawstwie oraz misyjnej praktyce Kościoła katolickiego przekonania o wyższości obrządku łacińskiego wobec obrządku wschodniego, wbrew oficjalnej nauce papieży w tej kwestii 3. Latynizacji wiernych obrządku wschodniego, zarówno katolików jak i niekatolików 4. Zastosowaniu prawa o zachowywaniu obrządku jedynie wobec katolików wschodnich i niestosowaniu go wobec niekatolików 5. Nieprzestrzeganiu zakazu nakłaniania i umożliwiania przejścia na obrządek łaciński. Zakaz taki został sformułowany w encyklice Orien-talium dignitas, ale już na przykład nuncjusz Apostolski we Wiedniu w roku 1899 otrzymał dyspensę od tego zakazu dla terytorium Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Dyspensa ta miała między innymi zastosowanie do terytorium Galicji oraz terytoriów znajdujących się pod wpływem węgierskim. Wedle niektórych kanonistów miała ona także zastosowanie wobec terytorium Rosji, co podważało wiarygodność intencji Rzymu w stosunku do Cerkwi prawosławnej i było interpretowane jako akcja przeciwko obrządkowi i kulturze religijnej Rosjan. W tym sensie szkodziło to idei zjednoczenia chrześcijan, która nie mogła się po- 96 rodzaju imperializm obrzędowy i kulturowy23. Konkludując można więc powiedzieć, że w koncepcji metropolity Andreja Szeptyckiego katolicy wschodni mieli swoje wyraźne i jasno określone uniwersalne zadania w stosunku do Kościołów prawosławnych. Chodziło o przygotowanie Kościoła katolickiego do zjednoczenia ze Wschodem, ale w taki sposób, aby nie stracić niczego z tego, co jest autentycznym dobrem całego chrześcijaństwa i jednocześnie pomóc w rozwoju Kościoła katolickiego, który uzmysłowi sobie dzięki temu autentyczny walor wielokulturowości oraz wielości obrządków i tradycji. Wobec Kościołów prawosławnych katolicy wschodni powinni stać się świadectwem autentycznej pełnoprawnej obecności obrządków wschodnich w wieloobrządkowej i uniwersalnej strukturze jednego Kościoła Chrystusowego. Musimy jednak stwierdzić, że metropolita był zwolennikiem tego, co dziś określamy mianem uniatyzmu, nie w sensie przez niego używanym, to znaczy hybrydyzacji obrządków, lecz w sensie określenia formy prowadzenia działalności na rzecz jedności chrześcijan. Pisał on: „Nie jest prawdopodobne i nie jest możliwe, by Kościoły wschodnie powróciły do jedności z Kościołem katolickim w wyniku dekretu soboru powszechnego, takiego, jaki odbył się we Florencji, lecz zapewne jest możliwe, by powracały w mniej lub bardziej licznych grupach, takich jak parafie, diecezje, być może prowincje lub całe Kościoły"24. Taka właśnie metoda pracy dla jedności chrześcijan zostanie nazwana w roku 1993 uniatyzmem i oficjalnie uznana za niewłaściwą w dokumencie z Balamand25. 4. Zmiany powojenne w Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Druga wojna światowa doprowadziła do ogromnych przesunięć miejsca grekokatolików na mapie Europy. Śmierć metropolity Andreja zbiegła się praktycznie z początkiem tak zwanej drugiej sowieckiej okupacji Zachodniej Ukrainy. Władze komunistyczne nie miały najmniejszej ochoty tolerować obecność Cerkwi greckokatolickiej. Tak zwany pseu-dosobór lwowski w 1946 uznał, że metropolia lwowska wraca do macierzystej Rosyjskiej Cerkwi prawosławnej. Ci, dla których akt ten nie był powrotem, ponieważ nigdy stamtąd nie przyszli, lecz aktem brutal- 97 zień i na zesłania. Bardzo szybko obok nich znaleźli się przedstawiciele zbrojnego i politycznego podziemia, a później z biegiem lat kolejne fale inteligencji i działaczy ukraińskich, represjonowanych przez władze sowieckie. Cerkiew stworzyła struktury oraz wypracowała formy pracy w podziemiu. Z wieloma trudnościami udało się jej doczekać czasu jej legalizacji w latach 1989-90. Ten bardzo ciekawy i niezwykle pouczający okres znajduje się dopiero w fazie dokumentacji historycznej. Grekokatolicy przestali oficjalnie istnieć na mapie wyznaniowej Europy Centralnej. Miało ich nie być ani na Ukrainie, ani w Polsce, ani w Rumunii ani w Czechosłowacji. Pojawiają się oni oficjalnie najpierw w Słowacji po roku 1968, ale ich aktywność jest bardzo wyraźnie ograniczona przez władze. Sytuacja zmieni się dopiero po upadku systemu komunistycznego. W Polsce sytuacja grekokatolików była pod wieloma względami specyficzna. Zabrakło hierarchii i struktur, Cerkiew została pozbawiona osobowości prawnej. Kilkunastu księży przeszło przez obóz w Jaworznie, kilku było więzionych w polskich więzieniach. Obowiązywał zakaz' prowadzenia jakichkolwiek form działalności duszpasterskiej. Mimo to działała parafia w Chrzanowie koło Ełku, sporadycznie, raz na jakiś czas pojawiały się pojedyncze punkty, w których księża prowadzili duszpasterstwo: Cyganek, Bytów, Komańcza, Żdynia. Wierni rozproszeni po tzw. ziemiach odzyskanych nie mieli stałego punktu odniesienia dla swego życia religijnego. W tym okresie pojawiły się także parafie prawosławne, które różniły się od kościołów rzymskokatolickich wschodnim obrządkiem. Niekiedy był to wystarczający powód, aby stać się ich parafianinem. Później parafie te w wielu przypadkach przestały funkcjonować. Po roku 1956 rozpoczął się proces powolnego tworzenia struktur duszpasterskich Cerkwi. Nie było mowy ojej pełnym statusie prawnym. Pod wyraźną presją środowisk ukraińskich księża otrzymali pozwolenia na otwieranie nowych placówek duszpasterskich. Grekokatolicy w Polsce napotykali na utrudnienia w pełniejszym rozwoju życia religijnego ze strony władz komunistycznych, ale także ze strony duchowieństwa, a niekiedy i hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego. Władze komunistyczne konsekwentnie negowały prawa grekokatolików do normalnej działalności duszpasterskiej. Władze kościelne w wielu przypadkach z trudem przełamywały własne uprzedzenia anty- 98 kresowiaków i kombatantów typu „przemyskich obrońców spuścizny polskiej ", dla których relacje polsko-ukraińskie ograniczają się do „ krwawych nocy na Wołyniu" i odwiecznej łacińskiej misji cywilizacyjnej wobec bizantyjskiego narodu ruskiego. Gorsza sytuacja wytworzyła się w relacjach z Polskim Autokefalicznym Kościołem Prawosławnym, który praktycznie do dziś nie uznaje faktycznego istnienia grekokatolików. Jedyną płaszczyzną kontaktów stał się problem niektórych świątyń greckokatolickich, przekazanych Cerkwi prawosławnej. W tym przypadku racje strony greckokatolickiej przedstawiane są jako bezprawna próba zawłaszczenia prawosławnego mienia. W tej dziedzinie jest też sporo zaniedbań ze strony hierarchii greckokatolickiej, która postrzegała prawosławnych jako reprezentanta wrogich interesów. Niestety, takie stereotypy nie pozwalają na nawiązanie w miarę normalnych kontaktów między dwoma Kościołami tradycji wschodniej. 5. Sobór Watykański II i zmiana paradygmatu - Kościoły siostrzane i „nie" dla uniatyzmu. W drugiej połowie naszego wieku zmienił się także sposób widzenia grekokatolików przez wielu rzymskich katolików. Było to spowodowane zmianami, które zaszły w życiu religijnym po II Soborze Watykańskim wraz z rozpoczęciem nowej fazy dialogu ekumenicznego. Zmiany te miały ogromne znaczenie dla określenia miejsca katolików tradycji wschodnich w życiu całego chrześcijaństwa. Katolickie Kościoły Wschodnie realizowały ideę jedności podzielonego chrześcijaństwa wychodząc z założenia, że taka jedność oznacza uznanie funkcji Biskupa Rzymu jako Namiestnika Chrystusa i widzialnej Głowy całego Kościoła. Kościoły niekatolickie były uznawane za „ braci odłączonych ", a szlakiem do jedności był ich powrót do Kościoła katolickiego. W tym kontekście, jak to widzieliśmy na przykładzie działalności metropolity Szeptyckiego, katolicy wschodni mieli być pomostem między dwoma tradycjami. Zachowując swoje tradycje wschodnie mieli być czytelnym iwiadectwem bogactwa Kościoła katolickiego, który w ten sposób już w swojej strukturze widzialnej i instytucjonalnej, stawał się Kościołem ponadkulturowym i uniwersalnym. 99 łanu prawosławnymi rozpoczął się od porityTikat^Taria^nir Papież ten znał osobiście Kościoły prawosławne - będąc Nuncjuszem w Bułgarii oraz w Stambule. Za jego panowania zmienia się w sposób zdecydowany język wypowiedzi dotyczący jedności Kościołów. Odchodzi się od pojęcia „powrotu" na korzyść „zaproszenia do jedności". Papież zwołuje Sobór Watykański II i kieruje jego pracami. Na Soborze pojawiają się obserwatorzy ze strony Kościołów prawosławnych, zarówno z patriarchatów konstantynopolitańskiego jak i z moskiewskiego. Po śmierci Jana XXIII patriarcha konstantynopolitański Atanagoras z wielkim wzruszeniem pisze o „ najwyższym zwierzchniku siostrzanego Kościoła rzymskiego ". Sobór Watykański ogłasza kilka istotnie ważnych dokumentów, które odnoszą się do kwestii katolików wschodnich. Są to Konstytucja dogmatyczna o Kościele „Lumen gentium ", dekret o ekumenizmie „ Unitatis redintegratio" oraz dekret o katolickich Kościołach wschodnich „ Orientalium Ecclessiarum ". Dokumenty te charakteryzują się bardzo spójną eklezjologią, która różni się od eklezjologii poprzednich papieży. Wprowadzono rozróżnienie pomiędzy wspólnotą rozumianą w sensie czysto jurydycznym i wspólnotą w sensie teologicznym. Wspólnota jurydyczna albo jest, albo jej nie ma. Wspólnota teologiczna jest konstytuowana przez szereg elementów, które będąc istotnymi nie muszą jednak występować wszystkie razem, aby można było mówić o istnieniu Kościoła. Takimi elementami są sakramenty chrztu, Eucharystii, posługi kościelnej, Słowo Boże zawarte w Piśmie św. życie łaski, dary Ducha św., wiara, nadzieja i miłość. Uznanie funkcji prymatu biskupa Rzymu jest jednym z elementów pełnej jedności Kościoła, lecz nie jedynym decydującym. W ten oto sposób dochodzi się do stwierdzenia istnienia komunii z Kościołem Rzymu. Owa komunia dopuszcza różne stopnie intensywności. Sobór uznaje istnienie różnorodnych elementów eklezjalnych, które popychają nas w kierunku jedności. Te podstawowe stwierdzenia dogmatyczne znalazły uznanie w oczach patriarchy Konstantynopola, który 26 października 1967 roku zwrócił się do papieża Pawła VI ze słowami: „ Witaj nam, światy bracie, następco Piotra (...) Gościmy wśród nas pierwszego wedle godności, tego, który jest pierwszym w miłości"26. Słowa te wyrażają koncepcję prymatu pierwszego tysiąclecia, które stały się istotnie ważne 100 ekumenicznego nie Była taka jednoznaczna7 Swoje zastrzeżenia wyrażali otwarcie Rosjanie i Grecy, którzy nie akceptowali zbytniej otwartości w dialogu. Dialog jednak postępował. Papież Jan Paweł II w czasie swojej wizyty w Stambule w katedrze św. Jerzego na Fanarze stwierdził: „ Wydaje mi się, że musimy postawić sobie pytanie o to, czy możemy odnowić pełną jedność, ale raczej czy mamy jeszcze prawo pozostawać rozdzielonymi"21. 6. Poszukiwanie modelu - jeśli nie most, to co? Kościół lokalny sui iuris. Dialog ekumeniczny znalazł się w ostrym impasie w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, między innymi na skutek problemu tzw. kościołów unickich. Środowiska prawosławne, szczególnie rosyjskie, zdecydowanie domagały się rozwiązania kwestii „ unitów ", dla których zabrakło miejsca w eklezjologii Kościołów siostrzanych. Przedstawiciele Kościoła katolickiego deklarowali, że wierność prześladowanych katolików wschodnich obliguje ich do tego, aby jasno i zdecydowanie domagać się zagwarantowania i poszanowania ich praw. W latach dziewięćdziesiątych przedmiotem dyskusji Komisji Mieszanej Katolicko-Prawosławnej do spraw dialogu ekumenicznego stał się „ uniatyzm "jako niewłaściwa metoda w dziele jedności Kościołów. W trakcie spotkania w Balamand w Libanie w czerwcu 1993 roku powstał dokument pod tytułem „ Uniatyzm jako dawna metoda zjednoczenia i współczesne poszukiwania pełnej komunii "2S, który uznawał prawo istnienia katolickich Kościołów wschodnich, ale stwierdzał, że działanie polegające na przeciąganiu całych wspólnot z jednego Kościoła siostrzanego do drugiego jest niezgodne z przyjętymi kryteriami eklezjologicznymi, bo Kościoły siostrzane posiadają pełnię życia łaski, gdyż tworzą jeden Kościół Chrystusowy. Kryzys dialogu ekumenicznego ostatnich lat uzmysłowił, że jest jeszcze o wiele więcej spornych problemów, aniżeli sądzono początkowo. W ostatnich latach Rosyjski Kościół prawosławny uznał, że jego udział w dialogu ekumenicznym był zbytnio podporządkowany naciskom politycznym29. Wiele środowisk prawosławnych w sposób jednoznaczny określa ekumenizm jako „herezję herezji". Liczne środowiska monastyczne Rosji zarzucają swoim hierarchom odstąpienie od wiary i przy- 101 żek niektórych wybitnych teologów prawosławnych dowodzą, że mamy do czynienia z poważnym kryzysem w recepcji rezultatów ruchu ekumenicznego. W ten oto sposób dochodzimy do bardzo trudnego problemu: jak określić model teologiczny, opisujący obecność grekokatolików w dzisiejszym Kościele katolickim oraz dialogu ekumenicznym. Lothar Wald-mueller stwierdza: „Jedność nie oznacza, że Kościoły wschodnie zmuszone zostaną do pozostania w formalnoprawnym związku z Kościołem rzymskokatolickim, pod papieską jurysdykcją, jak to ma miejsce w przypadku wiernych należących do obrządku łacińskiego i będących z nim w jedności katolików obrządku wschodniego. Wyraźną artykulacją powinna otrzymać teza, że przywrócenie communio między Kościołami wschodnimi i Rzymem da się pomyśleć tylko jako spotkanie Kościoła zachodniego i Kościoła wschodniego na równej płaszczyźnie i jako równorzędnych partnerów ". To oznacza, że „sytuacja szczególna jawi się w odniesieniu do Kościołów unijnych zjednoczonych z Rzymem, którym należałoby zapewnić wybór: albo umożliwić im powrót do prawosławnego źródła, albo mimo wschodniej liturgii - uznać je za część Kościoła rzymskokatolickiego "31. Ta skrajna ocena pozycji grekokatolików nie jest nowością. Instrumentalne traktowanie podmiotowości Kościołów wschodnich jest, jak to widzieliśmy, niczym nowym. Wedle tej koncepcji grekokatolicy nie mają nic do dodania dla Kościoła katolickiego. Są jedynie przeszkodą. Mieli być mostem pomiędzy Wschodem a Zachodem, ale okazało się, że most ten nie spina żadnego brzegu, stał się on raczej wyspą. Teologowie zachodni nie chcą się do niego odwoływać, ponieważ jeżeli już szukają elementów tradycji wschodniej, to wolą czerpać ją bezpośrednio od Kościoła prawosławnego. Nie są więc grekokatolicy pośrednikiem różnych tradycji. Rzeczywiście, należy stwierdzić, że w obecnej sytuacji teologicznej wiele nowych ustaleń doprowadziło do dekompozycji dawnego modelu obecności katolickich Kościołów wschodnich. Dzisiaj każdy katolicki Kościół wschodni próbuje także sam określić własne kryteria swojej podmiotowości kościelnej. Poszukiwania te zmierzają w kierunku określenia miejsca i charakteru każdej wspólnoty lokalnej o własnej tradycji kanoniczno-liturgicznej. Nowy Kodeks Kano- 102 śnej tradycji, czyli Kościół sui wns jest podmiotem prawa,"! to prawa: własnego, które jest sposobem aplikacji prawa całego Kościoła dla określonej wspólnoty kulturowo-historycznej. Oprócz elementu tożsamości kanonicznej istnieje także element tożsamości kulturowej. Pozostając w rodzinie Kościołów wschodnich każdy Kościół zachowuje istotny element swojej tożsamości, jakim jest jego wcielenie się w daną kulturę. W przypadku Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej mamy do czynienia z wcieleniem w kulturę ukraińską33. Świadectwo istnienia wspólnot katolików wschodnich, mimo kilkudziesięciu lat wymuszonego podziemia, jest jednym z podstawowych punktów wyjścia dla stanu ich świadomości dzisiaj. Suwerenna decyzja hierarchii prawosławnej Kościoła lokalnego kijowskiego z roku 1596 była na tyle ważna, że skutki przetrwały do dziś. Fakt ten uzmysławia nam, że Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka jest przede wszystkim Kościołem wspólnoty lokalnej, który uznał swoją podmiotowość zarówno w stosunku do patriarchatu Konstantynopola, jak i w stosunku do Kościoła rzymskokatolickiego, szczególnie Kościoła polskiego oraz w stosunku do patriarchatu moskiewskiego. W tym kontekście Cerkiew stała się uniwersalnie ważnym czynnikiem zachowania doświadczenia narodowego Ukraińców Zachodniej Ukrainy oraz świadectwem takiej powszechności Kościoła, która ma być komunią wielu kultur i tradycji. Wydaje się jednak, że partykularyzm „ narodowy " jest kryterium niewystarczającym i należy szukać jeszcze innych określeń. Akceptując generalnie główne linie dialogu ekumenicznego, próbuje się wskazać na cechy, które zostają określone jako „świadomość własnej tożsamości -pomistnist, oraz elementy je wyznaczające"34. Próba ta jednak nielwniosła niczego interesującego w interesującej nas kwestii. Temat ten podjął Sobór Cerkwi, który odbył się w roku 1996, ale i on nie wyszedł poza kilka potocznych określeń własnej tożsamości eklezjalnej. Pozostaje więc otwarte pytanie, kto i jak określi dzisiaj miejsce grekokatolików na mapie Europy. Konkludując należy zwrócić uwagę na to, że miejsce Kościoła greckokatolickiego na mapie Europy zmieniało się w zależności od dwóch czynników: 1. Zewnętrznych warunków historycznych 103 , wecue Której oKresia się również sytuację katolickich wspólnot wschodnich. Zdecydowanym wyznacznikiem tożsamości ukraińskich grekokato-lików jest przekonanie o ich roli w dziele jedności Kościołów wschodnich z Kościołem Rzymu i jego biskupami. Z drugiej strony podkreśla się wartość uniwersalną ich świadomości narodowej. Obserwujemy to już w pierwszych listach metropolity Andreja, a także w ostatnich rozważaniach metropolity Maxyma Hermaniuka oraz Komisji Przygotowawczej Soboru Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. Zmiana modelu jedności Kościoła, która nastąpiła po Soborze Watykańskim II spowodowała otwarcie na dialog z Kościołami prawosławnymi i docenienie tradycji Wschodu, o co usilnie zabiegał m.in. metropolita Szeptycki. Ta zmiana doprowadziła jednak także do pewnego kryzysu rozumienia miejsca i roli grekokatolików w Kościele katolickim. Cerkiew jednak istnieje i rozwija się i jest to faktem niezaprzeczalnym, który wymusza również adekwatne dostosowanie się eklezjologii. W przypadku grekokatolików eklezjologia zdaje się podążać za tą rzeczywistością jaką jest Kościół w jego realnym ucieleśnieniu w tradycji i kulturze konkretnej wspólnoty. Przypisy 1 por. W. de Vries, Ortodossia e Cattolicesimo, QDT, Queriniana 1992, s. 135-143. 2 Określenie „Kościół chaldejski "jest pochodzenia zachodniego i sięga XV wieku. Określa się nim katolików starożytnego Imperium perskiego, którzy w roku 486 stali się nestorianami, zaś od roku 1552 są katolikami tradycji syryjskiej. Oni sami chętniej określają się pojęciem „assyryjczycy" i nie można zaprzeczyć, że są, przynajmniej częściowo, potomkami Assyryjczyków. Por. Sacra Congregazianeperle Chie-se Orientali, Oriente Cattolico, Cenni storici e statistiche, Citta del Vaticano, 1974. s. 377-384. 3 Określenie „Kościół malabarski" oznacza katolików obrządku syro-chaldejskie-go, zamieszkujących na ogół Indie południowo-zachodnie (stan Kerala). Oni sami określają siebie również jako „chrześcijanie św. Tomasza" i uznają siebie za potomków pierwszych chrześcijan Indii, którzy przyjęli chrzest z rąk św. apostoła Tomasza. Por. Sacra Congregaziane per le Chiese Orientali, op.cit., s. 399-405. 4 Określenie „melchici" oznacza chrześcijan rytu bizantyjskiego, zarówno katoli-kówjak i prawosławnych, należących do patriarchatów Aleksandrii, Antiochii i Jero- 104 mary rowmez grupy używające języKa egipsKiego, syryjsKiego i grecKiego. w tym konkretnym przypadku chodzi o patriarchat Antiochii z siedzibą w Damaszku. Por. Sacra Congregaziane per le Chiese Orientali, Oriente Cattolico, op.cit., s. 235-245. 5 Cytat za W. de Vries, op.cit., s. 138. 616 por. Metropolitę Andrej Szeptyckyj, Le role des occidentaux dans I 'oeuvre de 1'union des Eglises, Stoudion, vol. m (1926), Nr 6. s, 165-166. 7 Większość listów pasterskich metropolity A. Szeptyckiego zaczyna się takim właśnie wstępem. 8 List pasterski, lipo Llepney, 1901, [w:] IJacmupcbKi nucmu cnyzu Eomcozo Mumpononuma Andpen LUenmuąbKoeo, Toronto, 1965, s. 172. 9 MiiTp. AH/rpeń UIenTHqbKHH, IJpaeduea eipa, [w:] L\epKea i ąepKoena ednicnib, JlbBiB 1995, s. 11. 10 Minp. AHApeS IUerrrHUbKHH, Hk óydyeamupiony xamy, JIio6jiiH, Cana^o, 1989, s. 30. 11 Tamże, s. 36. 12 Tamże, s. 20. 13 Opinia taka została wyrażona przez ks. dra P. Gładzę w jego rozprawie dotyczącej reform liturgicznych metropolity. Opinia ta została mi przedstawiona przez recenzenta pracy bpa Mychajła Hryntchyshyna. Metropolita pisze o sobie w liście do bpa staroobrzędowców Innokentija z roku 1907 „Oprócz tego wszystkiego ja całym sercem jestem ruskim prawosławnym, lecz nie z tych co to się w sprawach cerkiewnych podporządkowują władzy świeckich ". por. Cerkwa i cerkowna jednist, s. 96. 14por. Metropolitę Andre Szeptyckyj, Le role des occidentaux dans l'oeuvre de 1'union des Eglises, Stoudion, vol. IV (1927), nr 1. s. 8. 15 Por., MHTp. AHflpefl IIIenraubKHH, Hk óydyeamu pidny xamy, JIio6jiiH, CBinaAO, 1989, s. 35-37. Ą* 16 por., Metropolitę Andre Szeptyckyj, Le role des occidentaux dans l'oeuvre de 1'union des Eglises, Stoudion, vol. DI (1926), nr 6. s. 169, przypis 1. 17 MHTp. AH/rpeH UIen™qbKHH, %k dydyeamupiÓHy xamy, JIro6nin, CBina^o, 1989, s. 20. 18 Tamże, s. 30. 19 List do biskupa Antoniego Chrapowyćkiego, [w:] MHTp. Aąupefi IUerrraubKHH, LfepKea i ąepKoena edmcmb, JlbBiB 1995, s. 82. 20 Tamże, s. 89. 21 por. Metropolitę Andre Szeptyckyj, Le role des occidentaux dans I 'oeuvre de lunion des Eglises, Stoudion, vol. m (1926), Nr 6, s. 158. -; 22 por. tamże, vol. IV (1927), nr 1, s. 4. 23 por. tamże. ss. 5-7. 24 por. tamże, vol. n (1926), Nr 6, s. 161. 105 Koffflsji Mieszanej ao spraw dialogu KatoiicKO-prawosiawnego, Kiora oaoywaia się w dniach 17-24.06.1993 w Balamand w Libanie. 26 por. W. de Vries, op.cit., s. 159-160. "Tamże, 161. 28 Tekst posiada wiele wydań; por. Logos 34 (1993), 3-4, s. 667-675. 29 R. Thoele, Agape-Gemeinschaft betonen. Die oekumenischen Dialoge mit den orthodoxen Kirchen, Der christliche Osten, LIII/1998/3-4, s. 164. 30 por. G. Zjablincev, IIproblema ecumenico nella Chiesa ortodossa russa in relazione al sinodo 1994, Concilium, 6/1996. 31 L. Waldmueller, Communio Kościoła Prawosławnego z Rzymem, [w:] W Drodze, 8 (300) 1998, s. 51, 55. 32 Codex Canonum Ecclesiarum Orientalium, Auctoritate Ioannis Pauli PP. II Promulgatus, Typis Polyglottis Vaticanis, 1990. 33 Metropolitę Maxim Hermaiuk, La Mission et l'Avenir de 1'Eglise Catholiąue Ukrainienne. Logos, vol. 35 (1994), 1-4. s. 261-262. 34 Micąe FpeKOKamojiuiibKoi LfepKeu y BceneHCbKiu IJepKei, JlbBiB 1995. Materiały robocze do pierwszej sesji Soboru UHKC. 106 Geopolityka w literaturze ukraińskiej Tytuł tego tekstu jest żartobliwą odpowiedzią na hasło wywoławcze „ Ukraina między Wschodem a Zachodem ", często ograniczane do interpretacji politycznej, które jako takie stało się swego rodzaju wytrychem otwierającym zamki, to znaczy ułatwiającym organizację różnych przedsięwzięć dotyczących Ukrainy - od politycznych do kulturalnych i naukowych. Nazbyt częste powtarzanie tego niewątpliwie prawdziwego stwierdzenia oraz unikanie zagłębienia się w ten problem w ciągu ostatnich lat doprowadziło do jego dewaluacji, by nie rzec zbanalizowania. Postrzeganie literatury w kategoriach politycznych budzi negatywne skojarzenia z czasami, gdy - mówiąc językiem cenzury - rozpowszechnianie określonych treści godziło w jedność sojuszniczą oraz zagrażało bezpieczeństwu i obronności państwa. Twórców dzielono na tych, którzy są „ za " i tych, którzy są „przeciw ". W latach trzydziestych na Ukrainie ci, którzy trafili do kategorii „przeciwników ", ginęli. Nazywamy ich ,,rozstrzelanym odrodzeniem". W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych skazywano takich twórców na obozy pracy z osławionego paragrafu 62 Kodeksu Karnego ZSRR (antyradziecka agitacja i propaganda). Grzechem głównym jednych i drugich w oczach cenzury i aparatu represji często bywała proeuropejskość twórców, świadcząca o nieprawidłowej orientacji politycznej. Od czasu odzyskania przez Ukrainę niepodległości wiele mówiono i pisano o represjach i sytuacji poetów, pisarzy w państwie totalitarnym. Ponieważ w wypowiedziach dominował ton martyrologiczno-patriotyczny, szybko nastąpiło znużenie, potem zaś swoista ucieczka od tematu, choć nie został on w stopniu choćby zadawalającym opisany. Postrzeganie literatury w kategoriach politycznych stało się w oczach znacznej części czytelników anachronizmem. Mimo to, w praktyce mechanizmy tworzące podział zachowały się, nawet jeśli same treści polityczne uległy zmianie. Jedną z linii, wzdłuż której przebiega podział, jest pytanie .o miejsce kultury ukraińskiej w Europie i ojej orientację. Mimo ciążenia złej tradycji, która wikłała literaturę w politykę, jest to zbyt ważne pytanie, by pomijać je milczeniem. Odpowiedzi na nie 107 I rze i artyści w okresach przełomowych. Spory artystyczne dotyczące zorientowania kultury miały jednak najczęściej zabarwienie polityczne lub też w ten sposób były odczytywane, co wynikało z braku niezależności, z „bycia między"; między dwiema wielkimi formacjami kulturowymi, ale przede wszystkim między potężnymi organizmami państwowymi. Zasadnicze pytanie o tożsamość kultury przekształcało się najczęściej w tych sporach w kwestię ideologiczną. Ten właśnie problem próbuję przedstawić w niniejszym artykule, wskazując przy tym na współczesne i dawniejsze próby odideologizowania tej kwestii. Nie chciałabym tu zbyt głęboko zanurzać się w przeszłość, poprzestanę więc jedynie na zasygnalizowaniu pewnych charakterystycznych zjawisk, tym bardziej, że - zwłaszcza jeśli chodzi o historię dawną - doczekały się one gruntownych rozpraw1. Po raz pierwszy z całą wyrazistością problem prozachodniej bądź prowschodniej orientacji kultury ukraińskiej uwidocznił się w okresie unii brzeskiej na przełomie XVII i XVIII wieku. Następne stulecie, czas kiedy ziemie ukraińskie znalazły się pod panowaniem rosyjskim, czas proeuropejskich reform Piotra I, było - zwłaszcza po klęsce Mazepy - okresem upadku kultury ukraińskiej. Znane wyrażenie „Piotr I wyrąbał okno na Europę " Ukraińcy zwykli opatrywać ironicznym komentarzem: „ uprzednio zamurowując drzwi". Drugim momentem, w którym uwidoczniły się dwie przeciwne orientacje była połowa XIX wieku, kiedy zmagały się ze sobą koncepcje ukraińskiej literatury traktowanej jako literatura dla użytku wewnętrznego („ chatnioho wżytku,,) i literatury w pełni europejskiej. Jeden z bohaterów romantyka Pantełejmona Kulisza, rzecznika tej ostatniej koncepcji, wygłasza charakterystyczne słowa: „ Ukraińcy - słyszałem to nie raz od etnografów i do dziś im wierzę - leżą głową do Eitropy, a nogami do Azji". Pierwsza połowa XIX wieku była też czasern dramatycznych wyborów, symbolicznie określonych przez historyka literatury „Między Gogolem a Szewczenką"2, między kulturą imperiu a kulturą ojczystą. W drugiej połowie XIX wieku umocniła się charakterystyczna dla pozytywizmu koncepcja literatury jako narzędzia służącego oświeceniu ludu i kształtowaniu świadomości narodowej, co sprowadziło ją w znacznej mierze do podrzędnej roli. Przełom modernistyczny uświa- 108 mobutnioji) kultury ". Twórczość Łesi Ukrainki jest żywym tego odzwierciedleniem. Apel Mykoły Woronego o europeizację literatury ukraińskiej, wsparty poczynaniami literackimi i translatorskimi ugrupowania literackiego „MołodaMuza " i „ Chatian ", znalazł bardzo żywy oddźwięk. Niezwykle ostro ujął problem europeizacji ćwierć wieku później czołowy przedstawiciel „Rozstrzelanego Odrodzenia", Mykoła Chwylowy. Jego pytania „Karno hriadeszi?"3 oraz mniej zawoalowane „Europa czy Proswita? ", które przełożone na polskie warunki brzmiałoby „Europa czy zaścianek? ", poruszyło umysły współczesnych nie tylko dlatego, że w istocie było atakiem na „ literaturę proletariacką ", ale i z bardziej zasadniczych powodów: chodziło o miejsce kultury ukraińskiej w Europie. Nawet tak dalecy od polityki pisarze, jakimi byli kijowscy neokla-sycy, stali się sojusznikami Chwylowego. Kiedy zaś publicysta wskazał też na strategię: „Het'wid Moskwy, wsi wikna naJewropul", zyskując dzięki temu wielu zwolenników, ale i nie mniej wrogów, spowodował prawdziwą burzę. Nie pomogły nawet słowa „hriade azijats'kyj renesans" - od tej pory uważano go za najpoważniejszego przeciwnika politycznego obok rzeczników ukrainizacji, komisarzy ludowych Szum-skiego i Skrypnyka. Niewinne zdawałoby się hasło w istocie posiadało potężny ładunek polityczny. Stalin po przeczytaniu pamfletów Chwylowego postanowił interweniować. W liście do Łazarza Kaganowicza przywódca narodu nie tylko dał wyraz swemu oburzeniu (podczas gdy proletariusze na zachodzie Europy manifestują swoje sympatie wobec •V,Moskwy", cytadeli międzynarodowego ruchu rewolucyjnego i lenini-zmu, ukraiński komunista Chwylowy nie znajduje nic, co by świadczyło na korzyść „Moskwy" i wzywa działaczy ukraińskich, by „ czym prędzej" od niej uciekali), ale i wskazówkę, by walczyć „ze skrajnościami Chwylowego w szeregach komunistów "4. Koniec tej historii jest już znany - nigdy przedtem represje wobec kultury ukraińskiej nie przybrały tak monstrualnych rozmiarów. Trzeba bowiem pamiętać, że wszelkie, nawet najbardziej abstrakcyjne, apele o proeuropejską orientację brzmiały na tyle radykalnie, że odbierano je jako zamach na samą rewolucję. .,-, Teoria, krytyka, poezja, proza, zapiski prywatne - wszystko naznaczone było lekceważeniem i podejrzliwością wobec Europy i częstokroć graniczyło z nieskrywaną nienawiścią " - pisze w swej rozprawie 109 rze ci wspierali się dość powszechnie pismami Oswalda Spenglera; ogromny rezonans wywołał zwłaszcza jego „Zmierzch Europy". Obok dominujących w owym czasie na Ukrainie radzieckiej postaw proeuropejskiej i antyeuropejskiej (prorosyjskiej) pojawiają się także - nieliczne co prawda - głosy nawołujące do tworzenia literatury niezależnej od jakichkolwiek wpływów obcych. Jurij Meżenko (Iwaniw) na początku lat dwudziestych autorytatywnie stwierdzał: „ brak naszej literaturze prawdziwej niezależności", dlatego też zmuszona jest ona podążać „obcymi i nienaturalnymi dla niej drogami". A przecież był to okres niebywałego rozkwitu literatury; w tym czasie ukazały się takie arcydzieła, jak „Soniaczni klarnety" Tyczyny. Najwyraźniej jednak nie miało to znaczenia - ideologia przesłaniała bowiem krytykowi rzeczywistość literacką. Prądem o dużym znaczeniu był wówczas także mesjanizm; gdy Chwylowy mówił o azjatyckim renesansie, miał na myśli odrodzenie, które przyniesie światu kultura ukraińska6. Pisarze ukraińscy w II Rzeczpospolitej i na emigracji także spierali się o kształt literatury i kierunki, w jakich powinna ona zdążać, lecz ich dyskusje nabrały żywych barw dopiero w latach trzydziestych. Ścierały się przy tym trzy koncepcje: proeuropejska, narodowa oraz nie tyle prorosyjska, ile prokomunistyczna. Rzecznicy dwu ostatnich orientacji najczęściej związani byli - nie zawsze formalnie - z organizacjami politycznymi - KPZU i OUN, a ich poglądy podbarwione były u jednych marksizmem, u drugich zaś niemiecką filozofią z kultem silnego człowieka7. „Europejczycy" upatrywali zaś w narodowej i prokomunistycznej orientacji dwie strony tego samego medalu: „Jako przeciwwagą dla komunistycznej literatury w Galicji i na emigracji traktują nacjonalistyczny mesjanizm. Internacjonalizm i nacjonalizm w literaturze to dwie nieodrodne córki rachitycznej matki-agitki. Znamy też jej babkę: powszechnie dostępną literaturę o narodowo-społecznej tendencji. Do dziś nasi pisarze żyją z jej spadku niczym rentierzy [...]". Dalej Mychajło Rudnycki, lwowski krytyk wywodzący się z pokolenia modernistów, pisze o „proeuropejskości" w międzywojennym wydaniu: „Polityczne porachunki z sąsiadami skończyły się tym, że to, co mogli nam dać najbardziej wartościowego - wpływy artystyczne - dziś idzie na konto rzekomej wyższości kulturowej. W ten 110 rych literatura jest zbiorem 'cytatów i różnego rodzaju haseł, przekazują młodemu pokoleniu najmniej europejskie elementy, które przywiało do nas z literatury rosyjskiej i polskiej - mesjanistyczny i społeczny romantyzm "8. Niektórzy pisarze pomimo sprecyzowanych poglądów politycznych pozostają niejako „między" orientacją proeuropejska a narodową, i to twórcy tej miary, co Jewhen Małaniuk; odrzucają jednak kategorycznie wszelkie trendy prorosyjskie. W dyskusji na temat orientacji wzięli udział także ludzie stroniący od polityki, jak cytowany już Mychajło Rudnycki, krytyk starszego pokolenia, czy Bohdan Ihor Antonycz, niezwykła osobowość poetycka, który pisząc w ironicznym tonie o powracającej modzie na europejskość stwierdził: „każdy tylko siebie uznaje za Europejczyka". Ciekawe, że za głównych rzeczników tej zmonopolizowanej europejskości uznaje Antonycz bezrobotnych redaktorów komunizujących pism kulturalnych, upadłych w połowie lat trzydziestych. Analiza zawartości nowych „proeuropejskich " pism, założonych przez tych redaktorów, którą przeprowadza autor wskazuje jednak na ich głęboki prowincjonalizm9. Podobną diagnozę ponad dziesięć lat później, w 1948 roku postawił czołowy krytyk MUR-u, Jurij Szerech (Szewelow), konkludując z młodzieńczą zapalczywością: „ Kartagina naszego prowincjonalizmu musi być zburzona "10. Wystąpił wówczas z projektem narodowego stylu w europejskiej ukraińskiej literaturze; minęło jednak następnych kilkanaście lat i ten błyskotliwy krytyk, naczelny teoretyk MUR-u, musiał uznać swą -porażkę11. Zjawisku temu poświęcił całą rozprawę George Grabowicz12. Spróbujmy podsumować przedstawione dotychczas typy postaw. Równolegle w kulturze ukraińskiej istniały trzy orientacje, których rzecznicy wzajemnie się zwalczali; sojusze zawierano raczej rzadko. Można je w uproszczeniu nazwać orientacją proeuropejska, prorosyjska i pronarodową. W jakiejś mierze wynikały One z poczucia niedosytu, niepełnowartościowości kultury ukraińskiej - przekonania o tym, że jest ona nie dość europejska lub nie dość narodowa, albo też nie dostatecznie zorientowana na bratnią kulturę rosyjską. O ile pierwsze xiwie orientacje szukały wzorów na zewnątrz, otyłe trzecia, pronarodową - wewnątrz. W skrajnych przypadkach „narodowcy" wszelkie obce wpływy uznawali za szkodliwe, co w istocie oznaczało autarkię. 111 Czy pojawiły się nowe koncepcje miejsca kultury ukraińskiej w Kulturze światowej? Czy odzyskanie niepodległości wpłynęło w znaczący sposób na reorientację kultury? Chciałoby się na te pytania odpowiedzieć jednoznacznie twierdząco. Wydaje się jednak, że byłby to przesadny optymizm. Trudno, rzecz jasna, w krótkim tekście ogarnąć wszystkie zjawiska, obecne dziś w kulturze ukraińskiej, a jednocześnie ważne, by przy koniecznych uogólnieniach uniknąć schematyzmu, bowiem nawet w obrębie jednej orientacji mamy do czynienia ze znacznym zróżnicowaniem postaw. Dzisiejsze dyskusje na temat kondycji ukraińskiej literatury czy też kultury w pewnej mierze są powtórzeniem rozważań z przełomu wieków; powracają też wątki dyskusji literackiej drugiej połowy lat dwudziestych. Na zasadnicze pytanie o stan kultury niezmiennie padają sprzeczne odpowiedzi: kryzys albo przełom, przy czym linią podziału w odróżnieniu od sytuacji z przełomu wieków nie jest linia dzieląca dwie formacje pokoleniowe. Często pytanie to brzmi znacznie bardziej dramatycznie: „czy ukraińska literatura przetrwa? ". Katastroficzny ton wielu wypowiedzi można zrozumieć, ale trudno zgodzić się z diagnozą, że literatura ukraińska chyli się ku upadkowi. Jednakże wbrew oczekiwaniom części społeczeństwa sytuacja kultury ukraińskiej po odzyskaniu niepodległości nie uległa poprawie; statystyki dotyczące rynku książki i czasopism mówią jedno: nastąpił regres ukraińskojęzycznych publikacji. Nie trzeba zresztą statystyki - wystarczy zajrzeć do jakiejkolwiek księgarni, nie mówiąc już o straganach z książkami. Jeśli na to samo pytanie odpowiadać w kontekście historyczno-literackim, dzisiejszy katastrofizm wyda się bezzasadny. Przed stu laty w sytuacji znacznie bardziej dramatycznej choćby z tego względu, że niepodległa Ukraina mogła być wówczas jedynie marzeniem, pisarze i krytycy pozostający w opozycji do modernizmu pytali nie o to, czy ukraińska literatura przetrwa, i nie o to, czy wyjdzie z kryzysu, lecz o to, kiedy to nastąpi, kiedy miejsce bezwolnych bohaterów sztuki dekadenckiej zajmą bohaterowie silni i zaangażowani w życie swojego narodu. Utyskiwania części dzisiejszych krytyków i ludzi kultury - zrozumiałe w kontekście ekonomicznym czy też statystycznym - są bezzasadne, gdy mowa o konkretnych zjawiskach w literaturze. 112 mińskiego, pojawia się w dyskusjachznaćznierzadziej i częstonie wprost. W wielu wypowiedziach słychać jednak echa „Jewropa czyProswita "; pojawiają się też nowe sposoby widzenia miejsca kultury ukraińskiej, w których ani prowincjonalizm nie jest grzechem samym w sobie, ani też Europa wartością nie podlegającą dyskusji. Najdobitniej to nowe widzenie przejawiło się w esejach Jurija Andruchowycza, choć i tam widać pewną ewolucję - od z trudem ukrywanego zachwytu wobec Europy we „ Wstępie do geografii"13, napisanym na początku lat dziewięćdziesiątych, do sporej dozy sceptycyzmu i ironii pod koniec tego dziesięciolecia. Wspomniany esej wydaje się grzeszyć wtórnością - autor jakby oddał się w niewolę ukochanej Europie, zapragnął opowiedzieć o swej miłości bliskim i zatracił przez to oryginalność. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że to jedyny taki tekst Andruchowycza. Gwałtowne uczucie zostało zapewne ostudzone. Zacytuję tu wypowiedź pisarza-ironisty z 1993 roku: „ Ukraina: pod wzglądem obszaru największa w Europie obiektywna przestrzeń, która z tego właśnie fatalnego powodu nie może zmieścić się w Europie, f...] Koegzystencja z Rosją oznacza dla Ukrainy zgubę, duchową i fizyczną śmierć, o czym można się było przekonać przez ostatnie trzy i pół wieku. Możliwe, że współistnienie z Europą oznacza to samo, ale co do tego warto się jeszcze przekonać"14. Kilka lat później autor tej dowcipnej definicji tak skomentował swoje słowa: „ Wydawało nam się, że śmiejąc się z tego, żegnamy się z własną przeszłością. Jednakże przeszłość nie stała się przeszłością. Po sześciu latach na pozór innego istnienia Ukraina wciąż nie może zmieścić się w Europie. Moja lekkomyślna definicja pozostaje nadal aktualna - mówię o tym z dumąjakojej autor i z goryczą jako obywatel"]5. Andruchowycz uznaje, że dotychczas nie dokonano ostatecznego wyboru: kolonia czy „nie-kolonia", wciąż widać wahanie między Europą a Rosją, Wschodem a Zachodem. Dość pesymistyczna to wizja. Wydaje się jednak, że tendencja prorosyjska może nie tyle zanikła, ile przestała dominować. Trudno dziś znaleźć pisarza, który reprezentowałby w literaturze ukraińskiej opcję prorosyjska, bowiem pisarz taki pisze po rosyjsku i wydaje - jeśli jest utalentowany - w Moskwie, nie w Kijowie. Bez wątpienia jednak taka orientacja w kulturze istnieje; świadczą o tym choćby księgarnie i stragany wypełnione literaturą 113 szłości, kiedy wzorcem kultury wysokiej na Wschodniej Ukrainie była w dużej mierze kultura rosyjska, obecnie rynek został zdominowany przez kulturę masową, i to najniższego rzędu, co świadczy z jednej strony o postępującej pauperyzacji, z drugiej zaś o stopniowym pozyskiwaniu czytelników spośród ludzi, którym literatura piękna jest obca; w przyszłości jednak mogą stać się odbiorcami kultury zarówno rosyjskiej, jak i ukraińskiej. Pojawiła się też nowa koncepcja, nieco przypominająca „ renesans azjatycki" Chwylowego, trochę zaś panslawizm - teoria azjatyckiego Rzymu, zgodnie z którą Kijów jest duchowym, kulturalnym i nawet geopolitycznym epicentrum ruchów tektonicznych, zmierzających w kierunku uzdrowienia Słowian wschodnich i prawo-sfew ja16. Byłby więc to pozorny powrót do źródeł (Kijów - „ matka grodów ruskich "), w istocie jednak przekonanie o misji opatrznościowej, a to musi budzić poważne obawy. Wzmocniła się i wzbogaciła o odgałęzienia orientacja narodowa. Jej odcienie są zróżnicowane: od autarkii przez przekonanie o własnej wyjątkowości, czy wręcz wyższości, aż do wielkiej otwartości na zjawiska obce. Całkowite zamknięcie na obce wpływy musi prowadzić do obumarcia tkanki literackiej; tego rodzaju postawa jest więc niebezpieczna, ale tylko dla twórców ją prezentujących. Groźniejsze natomiast wydają się przejawy megalomanii, gdyż grunt jest podatny - potencjalni odbiorcy tego rodzaju literatury to sfrustrowane jednostki o niskiej samoocenie, a takich nie brakuje w obecnych warunkach. Najbardziej interesujące perspektywy rysują się przed artystami, którzy potrafią połączyć w swej twórczości elementy heterogeniczne. Część badaczy i krytyków próbuje ująć nowe zjawiska w kategoriach postkolonializmu17, a niektóre zjawiska i teksty zdają się potwierdzać przydatność tej metodologii: „Przecież i my jesteśmy byłą kolonią, białymi Murzynami pseudo-Europy (Rosji) "18. Jednakże opozycja dyskursów „ kolonialny-antykolonialny " oraz swoista twórcza synteza - „post-kolonialny" - nie wyczerpuje rozmaitości postaw twórców. Przejdźmy jednak do analizy konkretnych tekstów autorów współczesnych. Oto garść wyrwanych z kontekstu cytatów: „ Czy pomoże nam Ameryka? Czy uratuje nas Międzynarodowy Fundusz Walutowy? Czy zbawi nas skarb hetmana Połubotka? Czypomo- 114 Czy zbawi nas" miłość? Czy pomoże nam Warszawa? Czy Wałęsa nas polubi? Czy uratuje nas Izrael? Czy Arabowie nam uwierzą? Czy wesprą nas Tatarzy? Czy Turcy pójdą z nami?"19 „Nie uratuje [...] nas nikt, prócz nas samych - ani nasze demokratyczne urzędasy (państwo), ani zachodnia elita... "20. W tym samym posłaniu poeta zadaje retoryczne pytanie Oksanie Zabużko, pisarce tego samego pokolenia, autorce eseju „Psychologiczna Ameryka i azjatycki renesans "21: „ Cóż nam chce oznajmić nasza nowoukraińska Ko-lumbina? Że jesteśmy prowincją, a Nowy Jork stolicą świata? Znamy i taką skalą wartości. Po prostu od czasu do czasu zmienia się kierunek - Moskwa, Nowy Jork, Paryż... Co dalej? [...] Co będzie jutro? Pekin? Tokio? Nowa Jeruzalem?"22. Wszystkie te wypowiedzi, łącznie z wypowiedzią Oksany Zabużko musiałyby zostać objęte kategorią „dyskursu postkolonialnego", gdyby zastosować kryteria Marka Pawłyszyna. A przecież są one świadectwem odmiennych postaw. 0 ile błazenadę w pierwszym cytacie z An-druchowycza przy pewnej dozie niedomyślności można potraktować z lekceważeniem, spisując to na karb „ choroby wieku dziecięcego " - postmodernistycznej zabawy, o tyle niezwykle serio brzmią słowa Wiktora Neboraka, członka tego samego co Andruchowycz ugrupowania literackiego „Bu-Ba-Bu " (Burleska-Bałahan-Bufonada). Esej Zabużko jest natomiast świadectwem dość powszechnej - nie tylko na Ukrainie - postawy. Można ją nazwać „ zapatrzeniem w Amerykę ", można też użyć ^bardziej neutralnego określenia proamerykańska orientacja, czy też mówić o zmianie stolicy świata z Paryża na Nowy Jork, jak chce autorka; * istotne, by dostrzec tu nową tendencję mniej neutralną w sensie politycznym niż proeuropejskość. W ujęciu autorki opozycyjnymi pozostają jednak nie „proamerykańskość i antyamerykańskość", a kategorie prowincja - stolica świata (Jewropa - Proswita). W motto i w konkluzji swego eseju Zabużko powtarza za Jurijem Szerechem (Szewelowem): „Kartagina naszego prowincjonalizmu musi zostać zburzona "23. Neborak w odpowiedzi twierdzi, że proamerykańska tendencja jest ^odmienionym wariantem prorosyjskości i proeuropejskości, przy czym 'ustawia je w jednym szeregu, a za błąd autorki uznaje wybór nieodpowiedniej skali wartości. Neborak największą wartość upatruje w uni- 115 postawie - postanowił me wyjeżdżać ze lawowa. JNieco nufflorystyCżnle brzmią jego słowa: „Ziemia, jak wiadomo, kręci się; ten naukowo dowiedziony fakt pozbawia nas potrzeby szwendania się po jej powierzchni w poszukiwaniu prawdy"24. Jednocześnie Neborak wypowiada zasadniczą dla zrozumienia jego postawy myśl: „ Światło prawdy dociera do każdego punktu na ziemi". I choć brzmi ona jakby została wyjęta z kazania, jej ziarnem jest przesłanie o równouprawnieniu, równej wartości wszystkich kultur. Mówienie o kulturze narodowej nie pozostaje u niego w sprzeczności z orientacją proeuropejską. Jednak między przekonaniem o samoistnej wartości własnej kultury a przejawami tendencji nazwanej przeze mnie „pronarodową" istnieje znacząca różnica. Neborak bliższy jest przekonaniom Antonycza niż jego nacjonalistycznie nastrojonym adwersarzom. Podobne różnice można i dziś wychwycić. Wsłuchajmy się w śmiertelnie poważne słowa młodego krytyka Ołeksandra Jarowego: „mówmy teraz o narodowej idei i narodowej literaturze, dość już o Bu-Ba-Bu". Pobrzmiewa w nich echo koncepcji Dmytra Doncowa z lat trzydziestych26. W poszukiwaniu wartości stanowiących o samoistności narodu wielu pisarzy zanurza się w przeszłość, część z nich w minionych wydarzeniach odnajduje poparcie dla swoich współczesnych koncepcji. Na uwagę zasługują interpretacje przeszłości Ukrainy przede wszystkim obecne w historycznej beletrystyce, ale także w eseistyce. Ten tradycyjny gatunek „ ku pokrzepieniu serc " wydaje się szczególnie podatny na ideologiczne manipulacje. Na szczęście dziś niewielu pisarzy korzysta z tej możliwości. Ponieważ to szeroki temat, zasygnalizuję problem na jednym tylko przykładzie. Chciałabym zwrócić uwagę na powieść „Orda" Romana Iwanyczuka, która ukazała się, co znamienne, w 1991 roku - wtedy, gdy Ukraina odzyskała niepodległość - w stutysięcznym nakładzie (przypomnę - w tym samym roku, co cytowany „ Czetwer "), a niecałe dwa lata później wydano jej polski przekład27. W zamyśle autora ta powieść historyczna z czasów hetmana Iwana Mazepy miała być dyskusją z rosyjską wizją dziejów w najbardziej jaskrawy sposób ukazanych w poemacie „Połtawa " Puszkina. Zdrajcami są w powieści Iwanyczuka bohaterowie, którzy porzucili hetmana i przeszli na carską służbę, przyczyniając się tym samym do utraty szansy na niepodle- 116 wieści. Historyczna szata stała się dla autora pretekstem dla rozważań 0 współczesności. Historyczne tło „Ordy" przekształca się jednak w zwykłą maskaradę z chwilą, gdy pojawiają się postacie żywcem wzięte ze zjazdów partii, a bohater - pątnik swymi rozterkami duchowymi zaczyna dziwnie przypominać współczesnego błądzącego i spaupery-zowanego ukraińskiego inteligenta. Iwanyczuk bynajmniej nie kryje, że jego powieść w istocie nie rozgrywa się w czasach Mazepy, lecz w sowieckim imperium. Często całkiem współczesne wypowiedzi polityków autor wkłada w usta swoich antybohaterów. Te operacje nie mają jednak nic wspólnego z postmodernistyczną fikcją, lecz z dawną praktyką aluzyjnego stylu wypowiedzi, który miał na celu zmylić cenzurę (w radzieckiej Ukrainie rzecz arcytrudna, choć możliwa). Autor jakby zapomniał, że cenzura, podobnie jak imperium, nie istnieje. Nie ma więc z kim walczyć, lecz on wciąż zachowuje się tak, jakby przeciwnik istniał i należało go powalić. Jego przedstawiony świat jest całkowitą odwrotnością obowiązującego w imperium modelu ukazywania ukraińskiej historii. Antyukraiński stereotyp zamienił Iwanyczuk stereotypem antyrosyjskim. Mamy więc zderzenie dwu optyk - imperialnej 1 antyimperialnej, a właściwie antyrosyjskiej lub - co bliższe postmodernistycznemu dyskursowi - kolonialnej i antykolonialnej. Kłopot jednak w tym, że kolonia istnieje już tylko w umysłach, nie w rzeczywistości. Niewolnik, choć już wyzwolony, nie przestaje nienawidzić, przez co nie może stać się istotą prawdziwie wolną. -*' W eseju opublikowanym przed kilkoma miesiącami na łamach „Gazety Wyborczej" Jurij Andruchowycz, cytując własne odpowiedzi na pytania o sytuację na Ukrainie, napisał: „ Żyjemy w krajobrazie po bitwie. Najważniejsze to pozbyć się kolonialnej mentalności. Niestety, nie tak szybko się to dokonuje. Tworzenie dzisiaj nowej kultury w nowej Ukrainie - to jedna z dróg. Mówiąc szczerze, najbardziej interesujące przejawy tej kultury pozostają w izolacji od społeczeństwa. Kultura nie potrafi na nie wpływać. Wszystko zdominowała ro-syjskość. Katastroficznie brakuje woli istnienia, stawania się sobą. Ale wierzę w lepszą przyszłość, gdyż wiem, że żaden wysiłek nie jest daremny". Byłby więc to ostrożny optymizm. Ale autor nie kończy na tym swojej wypowiedzi: „ Odpowiadam mniej więcej tak samo już siódmy rok 117 mniej związek wyrazowy "lepsza przyszłość " przychodzi mi z coraz większym trudem "2S. Przypisy 'Por. Schevchenko Ihor, Ukraina między Wschodem a Zachodem,„Kultura" nr 12, 1992 (tekst ten wygłoszony zosta! podczas I Międzynarodowego Kongresu Ukrainistów, który odbył się w sierpniu 1990 r. w Kijowie); Rudnytsky Ivan, Ukrainę Between East and West [w:] Essays on Modern Ukrainian History, Canadian Insti-tute of Ukrainian Studies, Edmonton 1963 (pierwodruk 1963 r, przekład ukraiński 1976 r., przekład polski - 1988 r.). 2 Lutsky George, Between Gogol and Shevchenko, Munchen 1978, przekład ukraiński-1998 r. 3 Cerkiewno-słowiański odpowiednik „Quo vadis?". 4 Stalin J., Twory, t. 8, s. 153. 5 Pawłyczko S., Dyskurs modernizmu w ukrajinśkij literaturi, Kyjiw 1997 s. 205. 6 Por. opinie Jurija Szewelowa i Mychajła Rudnyckiego na ten temat: Szerech (Szewelow) Jurij, Lit Ikara. Pamflety Mykoły Chwylowoho [w:] Tretia storoża, Kyjiw 1993; Rudnyćkyj M., Jewropa i my, „My" 1933 nr 1. 7 Fascynacja Dmytra Doncowa pracami Nietzschego jest bardzo wyraźna; koncepcja kultury Doncowa została oparta właśnie o tę filozofię. 8 Rudnycki M., op.cit. 9 Antonycz B. I, Prymitywna europejizacija, [w:] Twory, Kyjiw 1998, s. 491-492. 10 Por. także: Szerech J., Mur i ja w Muri, [w:] Tretia storoża, s. 483-529. 11 Jurij Szerech (Materijały dla biografiji). Stattia Jurija Szewelowa, [w:] Szerech J., Ne dla ditej. Literaturno-krytyczni statti j eseji, New York 1964. 12 Hrabowycz H., Uposzukach wełykoji literatury, Kyjiw 1993. 13 Andruchowycz J., Wstup do geografiji, „Perewał" 1993 nr 1; polski przekład: Andruchowycz J., Erz-herz-perc. Eseje, Warszawa 1996. 14 Andruchowycz J., Czetwer nr 3, 1992; polski przekład: „Dekada Literacka" 1998 nr 10. 15 Andruchowycz J., O czwartkach stanisławowskich, Gazeta Wyborcza, 20-21.12.1997, s. 21. 16 Por. Huculak O., Dekilka komparatywnych spostereżeń, abo jak porjatuwaty-sia wid nowoji nebezpeky dla naszoji literatury, „Literatura Plus", 1998 nr 3, s. 4. 17 Por. m.in. Marko Pawłyszyn, Kanon ta ikonostas, Kyjiw 1997, zwłaszcza Postmodernistyczne spojrzenie na ukraińską kulturę; polski przekład [w:] Rybo-wino-kur. Antologia literatury ukraińskiej ostatnich dwudziestu lat, Warszawa 1994. 18 Zabużko O., Psychologiczna Ameryka j aziatśkyj renesans, abo znowu pro Kar-tagen, [w:] „Suczasnist'" 1994, nr 9, s. 152. 118 iu Neborak W., Poslannia do U. Z. wkupi zi zwerWenniamy do welmySżariównoho czytacza, [w:] „Suczasnist"' 1995, nr 2, s. 147. 21 Zabużko O., op.cit. 22 Neborak W., op.cit., s. 147. 23 Tamże, s. 141, 159. 24 Neborak W., Poslannia.., s. 148. 25 Kostrubati dumky. Pro nepewnu sprawu, jakoju siohodni je ukrajinśka literatura i ne łyszepro neji, Literaturna Ukrajina 1997, nr 25-26, s.5. 26 Por. DoncowD.,Z)w7 literatury naszoji doby, Lwiw 1991, zwł. L'art. Pour 1'art. czy jak stymuł żyttia? (odczyt w marcu 1935 r.) i Tragiczni optymisty, „Wisnyk", styczeń 1936. 27 Iwanyczuk R., Orda, Lwiw 1991, polski przekład: Warszawa 1993. 28 Andruchowycz, Czwartki.., s. 21. 119 Lektura jako wybór cywilizacyjny Krótkotrwały entuzjazm ukraińskiego społeczeństwa i elit intelektualnych, spowodowany odzyskaniem niepodległości, bardzo szybko przemienił się we frustrację. Szczególnie, kiedy się okazało, że państwo nie potrafi lub nie chce pokonać trapiącego go kryzysu. Frustracja czy też zagubienie elit ukraińskich wzmocnione było faktem, że obok kryzysu gospodarczego i kryzysu państwa stanęły one przed problemem nie wykrystalizowanej, czy też (a może zarazem) przechodzącej kryzys, tożsamości narodowej wielkiej części społeczeństwa. Nie mówiąc już o tym, że intelektualiści ukraińscy w pierwszym rzędzie byli zmuszeni odpowiedzieć sobie na pytania zupełnie podstawowe: jakie są główne zagrożenia dla tożsamości Ukraińców? Jakiej cywilizacji są częścią, czy może raczej do jakiej cywilizacji chcieliby należeć? Ze względu na głęboki kryzys ukraińskiej książki1, właściwie jedynym miejscem, gdzie pojawiają się nowe intelektualne propozycje i toczą się debaty są czasopisma2. Zastanawiając się nad stanem współczesnej dramaturgii ukraińskiej Łeś Taniuk napisał: „ Kryzys świadomości narodził dzisiaj niewyobrażalną wcześniej wielość konfliktów i sprzeczności: niestety niczego podobnego nie mamy w dramaturgii"3. W swoim szkicu chcę postawić pytanie, jak w ukraińskich czasopismach kulturotwórczych wygląda odbicie wielkich, a niejednokrotnie dramatycznych zmian, które zaszły na Ukrainie: jaką wizję świata one kreują, za jakim wyborem cywilizacyjnym Ukrainy się opowiadają? Nie roszcząc więc sobie pretensji do wyczerpania tematu, przyjrzyjmy się wyborom ideowym pism ukraińskich. W moim przekonaniu wśród tych pism da się wyodrębnić trzy modele wyborów ideowo-cywilizacyj-nych. Posiłkując się ustaleniami Samuela P. Huntingtona4 wymieniłabym następujące strategie cywilizacyjne ukraińskich periodyków: 120 - ambiwalentną, niezdecydowaną, - autarkiczną, a w istocie swojej proprawosławną Zburzyć Kartaginę naszego prowincjonalizmir5 Jednym z ciekawszych pism ukraińskich jest „Krytyka"6. Pierwszy numer pisma ukazał się jesienią ubiegłego roku. Jego twórcy wręc^ podkreślali, że formalnymi wzorcami dla ich czasopisma były taki^ pisma jak „The New York Review ofBooks" i „The Times Liter-ary Supplement", które -jak to ujęto we wstępnym artykule programowy^ - przyciągająprofesjonalizmem, wyważoną analizą, erudycją połączcu ną z giętkim stylem. W tym samym wstępnym artykule redaktorzy nig ukrywali, że mają spore ambicje: „Jak widać z już pięćdziesięciolei-niego doświadczenia ((Kultury» paryskiej, nawet jedno czasopisma może mieć decydujący wpływ na swoje społeczeństwo, na jego wartości i samoocenę, jeżeli tylko wykonuje ono swoją pracą rzetelnie, profesjonalnie i z głębokim zrozumieniem swoich zadań i wizji, jaka nim kieruje. Będzie to również celem «Krytyki »"7. Wprawdzie w tym samym tekście twórcy pisma dodawali, że : „ «Krytyka» - co jest samo przez się zrozumiałe - nie ma ambicji odwojowywać na własną ręką prestiżu ukraińskiego intelektualnego dyskursu"*. Jednak zdanie to należy raczej traktować jako przejaw kokieterii redakcji, niż rzeczywistej zgody na bycie jednym z wielu. Wydaje się, i przekonanie to wzmocnione jest poprzez dotychczasowy dorobek pisma, że w planach twórców „Krytyki" pismo to miało być najważniejszą trybuną inteligencji ukraińskiej o orientacji liberalnej. Zapewne tu należy szukać źródeł podjęcia już w pierwszym nume-rzdpisma problemu rosyjskojęzycznej inteligent i, która na swoich sztandarach wypisała liberalne idee. Redaktorzy ^ swoim zainteresowaniu rosyjskojęzycznymi liberałami nie są zresztą Odosobnieni. Przypomr nam sobie, jak przed ostatnimi marcowymi vtf ^orami na Ukrainie mło dzi inteligenci ukraińscy najbardziej emocjoi^Yali się tym, jaki wyniK wyborczy uzyska Związek Socjalno - Libera'1*^ /SŁOŃ/ Wołodymyril Hrymowa. Jak się wydaje przyczyna tego wwożonego zainteresował nia jest prosta: w gruncie rzeczy jest to pyta"'^' jak^ języku, w jakinł kontekście kulturowym - rosyjskim czy u^' skim "- będzie dokonyl 12 skim związana jest ze starym porządkiem, z populistycznymi ideami społecznymi, hasłami komunistycznymi, czy wreszcie z ciągotami wasalnymi wobec Rosji, plany „ ukrainizacji" i okcydentalizcji państwa mogą zakończyć się w przyszłości sukcesem. Jak się wydaje, według ukraińskich liberałów, wielki problem stanąłby przed Ukrainą, gdyby modernizacja dokonała się za pośrednictwem Rosji. Być może taki rozwój wydarzeń przesądziłby ostatecznie o przynależności Ukrainy do, posługując się terminologią Samuela Huntingtona, cywilizacji prawosławnej. Fenomen rosyjskojęzycznych liberałów tym bardziej niepokoi ukraińskich intelektualistów, że dla tych ostatnich nie ulega wątpliwości, że pod liberalną formą kryje się wielkorosyjska czy imperialna treść: „ W dzisiejszej Ukrainie podobna ideologia /kryjąca się pod sformułowaniem "liberał Ukrainy " - dopisek mój - B. B./jest stosunkowo popularna wśród rosyjskojęzycznej inteligencji, która tradycyjnie zachowywała imperialną orientację języków o-kulturową /a czasami i polityczną/. Kultura tubylcza traktowana była przez tę inteligencję czasami przychylnie, a czasami sceptycznie, a nawet z lekceważeniem, niemniej zawsze powierzchownie, na poziomie czysto etnograficznym. Nawet w najgorszych snach ta inteligencja nie może sobie wyobrazić, że kultura tubylcza jest zdolna stać się kiedykolwiek alternatywą dla kultury imperialnej i w ogóle, że jest zdolna do samodzielnego rozwoju bez kompleksu «młodszego brata» i ciągłego oglądania się na metropolitalne Centrum "9. Nieodmiennie rosyjskojęzyczność w warunkach Ukrainy, nawet jeżeli okraszona jest liberalną retoryką, prowadzi do daleko idących wniosków politycznych, tak jak np. w przypadku rozważań Dmytra Wydrina i Dmytra Tabacznyka, zawartych w książce „ Ukraina na porozi XXI-ho stolittia ", w której według ich recenzentów z „Krytyki" Tarasa Kuzia i Henadija Hamalija: „budują całkiem fałszywą alternatywę: albo słaba Ukraina jako neokolonia zachodu - albo silna Ukraina jako równoprawny partner Rosji /czy nawet lider/ w przestrzeni euroazjatyckiej". Według Kuzia i Hamalija alternatywa jest znacznie prostsza: „albo Ukraina będzie silnym, rozwiniętym państwem, z którym będą się liczyć albo i w Euroazji, i w Europie, albo będzie słabą bananową republiką, z którą nie będą się liczyć ani tu, ani tam. W pierwszym przypadku integracja Ukrainy ze światem 122 /podobnie jak jest w przypadku Polski, Węgier i Czech/, w drugim wy- ' padku - rola zachodniej neokolonii dla Ukrainy też wygląda trochę bardziej zachęcająco niż rola neokolonii rosyjskiej"10. Myślę, że można uznać wyżej przytoczoną konstatację za, być może polemicznie przerysowane, kredo polityczne „Krytyki". Osobną kwestią jest na ile, jak głęboko, ta liberalna opcja proza-chodnia zakorzeniona jest w samej redakcji oraz na ile konsekwentnie ta linia jest prowadzona w piśmie. Pytania takie pojawiają się, kiedy prześledzi się dyskusje dotyczące priorytetów cywilizacyjnych, toczące się na łamach „Krytyki". Okazuje się bowiem, że nawet w sprawie tak zasadniczej jak wybór cywilizacyjny Ukrainy wkradają się na łamy pisma niepokojące dysonanse. Wprawdzie dla innego autora, a właściwie autorki, „Krytyki" meritum tego wyboru jest jasne: „ Wybór: Rosja - Europa /.../znów wyszedł na pierwszy plan ukraińskich dyskusji intelektualnych, dla ludzi, którzy myślą bardziej naiwnie /a może bardziej konkretnie/ oznacza on przeciwstawienie «komunizmu » - «kapitalizmowi », totalitaryzmu - demokracji, zapóźnienia /prowincjonali-zmu/ - nowoczesnej cywilizacji /cywilizowannost'/ i wysokiej kulturze "". Jednak propozycja rozwiązania tego dylematu jest dość zaskakująca: „ czy nie przyszedł już czas, by rodzime kultury, miast wstydzić się swojej ułomności, spróbowały polecieć nie w czyimś «stadzie», a osobnol "n. Jeżeli zważymy, że znaki plus minus zostały dość jasno przypisane, rozwiązanie, które proponuje autorka tekstu Natalka Biłocerkiweć ^wydaje się być skutkiem iluzji, że między Rosją a Europą możliwa jest ,dla Ukrainy jakaś trzecia droga. Do jeszcze bardziej zdumiewających wniosków doszedł amerykański politolog ukraińskiego pochodzenia Ółeksandr Motyl, który na łamach „Krytyki" przedstawił katastrofalne - według niego - skutki rozszerzenia NATO dla Ukrainy: „ Uwięzionej między Scyllą-NATO a Charybdą-Rosji Ukrainie przyjdzie cały czas balansować, cały czas być w pogotowiu, rozglądać się na wszystkie możliwe strony. Co tu dużo mówić, sytuacja nie do pozazdroszczenia dla jakiegokolwiek państwa "13. Najbardziej zdumiewa w przytoczo--nym cytacie postawienie na jednym poziomie Rosji i NATO, jakby z punktu widzenia Ukrainy nie było między tymi podmiotami różnicy, mimo że w tym samym tekście autor jasno stwierdza, że najpoważniej- 123 intelektualnej jest postawienie tezy, że interesy Ukrainy i Rosji wobec rozszerzenia NATO są zbieżne i polegają na niepowodzeniu operacji poszerzenia Paktu Północnoatlantyckiego. Z punktu widzenia zachodniej orientacji cywilizacyjnej ,,Krytyki" analizowana jest ukraińska rzeczywistość. W centrum zainteresowania pisma znalazły się te dziedziny życia, od których zależy jakość życia narodowego: nauka, kultura, oświata, historia. Przy czym „Krytyka" występuje z pozycji rewizjonistycznych w stosunku do tzw. tradycyjnych wartości, co w kontekście ukraińskim bardzo często oznacza wartości postsowieckie. Jedną z ważniejszych zasług pisma było rozpoczęcie poważnej dyskusji o stanie nauki ukraińskiej. Punktem wyjścia była diagnoza stanu ukraińskiej nauki pióra Hryhorija Hrabowycza: „Poszczególne instytuty, Akademia Nauk, Ministerstwo Oświaty i inne - wszystko to są produkty systemu sowiecko-stalinowskiego, które zwycięsko przeżyły rozpad imperium. Ich ustępstwa wobec nowej rzeczywistości /.../sprowadziły się do zmiany nazw /.../, ale bez istotnych zmian kadrowych, szczególnie jeżeli chodzi o kadrę kierowniczą. Nie zwolniono żadnego nieudacznika czy partyjniaka. Nawet nie zaproponowano jakichkolwiek zmian strukturalnych. Akademia Nauk kierowana przez ((niezastąpionego» Borysa Patona, do dziś jest tą samą instytucją, która w 1989 roku jako pierwsza potępiła nowopowstały Ludowy Ruch i jaka po dziś dzień pozostała przy swoich starych priorytetach, systemie zarządzania, przywilejach dla kierownictwa, ogólnym stylu pracy, myślenia itp. "14. Ironia tej sytuacji polega według Hrabowycza na tym, że to, co „rozpoczęło się w stalinowskich latach 30-tychjako następstwo terroru i nacisku administracyjnego, stało się obecnie modelem myślenia i zachowania"^5. Jasne jest, że nadzieję na poprawę tej sytuacji niosą tylko zmiany strukturalne. Redaktorzy pisma starają się rzetelnie opisywać rzeczywistość. Nie mają złudzeń, że emancypacja kultury ukraińskiej może się dokonać z dnia na dzień: „Póki co Ukraina pozostaje kulturalnym fragmentem imperium /.../ Ten fragment składa się z regionów, które póki co na poziomie kultury, oprócz kolonialnej «małorosyjskości», niewiele jednoczy: rozmawiają one różnymi językami, - i to nie tylko 124 sze, w metajorycznym: posługują się różnymi kodami semiotycznymi, różnymi mitami historycznymi i kulturowymi; czytają różne książki, słuchają różnej muzyki, oglądają różne programy telewizyjne, prenumerują różne gazety-i złe jest nie to, że «różne»,ato, że nie ma «tych samych», nie ma niczego wspólnego, jednoczącego, co wytwarzałoby wspólny dyskurs, wspólny kod kulturowy, bez którego, właściwie nie ma pełnowartościowego narodu "16. Jednocześnie pismo bardzo się wystrzega tragicznego, czy dramatycznego tonu. Wydaje się, że redaktorzy pisma wcielają w życie rady australijskiego ukrainisty Marka Pawły-szyna, by w opisie świata zewnętrznego stosować „postmodernistyczne okulary", ponieważ spojrzenie postmodernistyczne jest: „sceptyczne wobec monolitycznych ideologii i systemów poznawczych, dzięki czemu skłonne jest do ironii, do migotliwego widzenia rzeczy do przewartościowania autorytetów i tradycji. Człowiek uzbrojony w taką optykę, patrząc na dzisiejszy krajobraz narodowo-kulturalny Ukrainy, być może zobaczy tam nie krach nadziei na zbudowanie narodu-pań-stwa według XIX-wiecznych wyobrażeń /.../, lecz społeczeństwo o wielu obliczach, zadziwiająco tolerancyjne pod względem etnicznym /.../, w którym powoli i niekonsekwentnie, ale nieagresywnie, pokonuje się dziedzictwo kolonializmu, a centrum kulturowe przesuwa się w kierunku ukraińskości'nl. Z całą pewnością ta postmodernistyczna skłonność do przewarto-ściowywania autorytetów i tradycji, o której mówił Pawłyszyn, a którą zdają się podzielać twórcy pisma, sprawia, iż właściwie od samego początku swojego istnienia „Krytyka" zajmowała się przekłamywanymi lub przemilczanymi faktami z historii Ukrainy, nie cofając się przed najbardziej drażliwymi tematami18. Przy czym największe uznanie budzi takie spojrzenie na historię Ukrainy, które: „nareszcie nie jest pro-rosyjskie, a nawet antyrosyjskie, lecz ukraińskie "19. Osobną kwestią jest na ile idee, tudzież sposób widzenia świata, proponowane przez „Krytykę " mogą być i są akceptowane przez czytelników, czy też szerzej mówiąc uczestników dyskursu ukraińskiego. Z,tego punktu widzenia musi niepokoić np. fakt, że bardzo poważne zarzuty, które przedstawił ukraińskiemu środowisku naukowemu Hra-bowycz nie wywołały u adwersarzy żadnej reakcji. Zaś burzliwa wy- 125 ha temat pokolenia szestyaesiatniKow /przypomnijmy: stncna recenzując powieść pisarza należącego do pokolenia lat siedemdziesiątych Wołodymyra Dibrowy napisał, że szestydesiatnycy mieli szczęście, ponieważ zanim część ich pokolenia poddana została represjom, mogli wcześniej zadebiutować w oficjalnej prasie; podczas gdy następne pokolenie literackie skazane było na istnienie tylko w undergroundzie. Swerstiuk nie bez racji dopatrzył się w tych konstatacjach daleko idącego uproszczenia, a nawet demonstracji cynizmu20/ rodzi podejrzenie, że obecnie na Ukrainie dialog międzypokoleniowy jest poważnie zakłócony, jeżeli w ogóle możliwy. Ostatnią kwestią w dyskusji, związaną z recepcją „ Krytyki", jest na ile język pisma może stanowić barierę dla tzw. przeciętnego czytelnika21. W chaosie świata Zupełnie swoistym przypadkiem na ukraińskim rynku czasopiśmien-niczym jest wychodzący na wschodniej Ukrainie „ Kurier Krywbasu "21. Pojawienie się tego pisma było zaskoczeniem nie tylko dla obserwatorów zewnętrznych, ale również dla kijowskiej czy lwowskiej inteligencji. Bo na pierwszy rzut oka takie pismo nie powinno się w ogóle pojawić. Oto Krzywy Róg, miasto wschodniej rosyjskojęzycznej części Ukrainy, wydało ukraińskie pismo zaangażowane w promowanie kultury ukraińskiej. Z tego zaskoczenia, że na wschodniej Ukrainie możliwy jest ambitny ukraiński periodyk, wzięło się bardzo dobre przyjęcie tej inicjatywy przez ukraiński świat kulturalny23. Obok miejscowych poetów, pisarzy i publicystów pojawiły się na lamach pisma najciekawsze nazwiska kultury ukraińskiej, szczególnie średniego pokolenia, ale nie tylko. Do autorów „Kuriera Krywbasu" należą m.in. Oksana Zabużko, Wołodymyr Dibrowa, Mykoła Riabczuk, Ołeh Lyszeha, Jurij Izdryk, Bohdan Żołdak, Jurij Wynnyczuk, Jewhenja Kononenko, Roman Korohodskij, Jewhen Swerstiuk, Łeś Taniuk, Mykoła Żułyński i Walerij Szewczuk. Podkreślić należy usiłowania „Kuriera....", by rejestrować najciekawsze zjawiska współczesnej kultury ukraińskiej oraz przypominać postacie, inicjatywy kulturalne i idee ważne dla tejże kultury, a które były pomijane za czasów radzieckich. W tym kontekście na uwagę zasługują numery poświęcone pisarzom wisimdesiatnikom24, 126 teatr Łesia Kurbaśa „Berezil", oraz postacie tak ważne dla ukraińskiej kultury jak Serhij Paradżanow, Wasyl Barka czy Iwan Ohijenko26. Proponowani na łamach „Kuriera Krywbasu" autorzy i teksty właściwie skłaniają do wniosku, że pismo opowiada się za wizją kultury ukraińskiej jako części kultury zachodu. Niemniej na poziomie tekstów programowych sprawa nie wygląda tak prosto. Oto Stepan Prociuk w tekście „ Tuha zapatricijem "2\ słusznie zauważając, że w Europie często mylą Ukrainę z Rosją, Białorusią a nawet Kazachstanem; nie zadaje pytania o to, co Ukraina zrobiła, by zostać w tej Europie zauważona, lecz marzy by przyszedł czas, w którym nastanie: „Królestwo ukraińskiej krwi w ukraińskiej przestrzeni. Intelektualna i duchowa uczta wespół z innymi wielkimi narodami zamiast żebraczej raki w obojętnej europejskiej geoprzestrzeni, zamiast lokajstwa i skrywanej nienawiści, zamiast prymitywnej sado-masochistycznej autodestrukcji w obliczu pierwszego lepszego bogatego wujka z plakatowym bialozebym grymasem"1*. Tekst Prociuka jest zadziwiający jeszcze i z tego powodu, że autor trafnie rozpoznając jeden z większych problemów, trapiący twórców kultury ukraińskiej i szerzej Ukraińców, a mianowicie kompleks niższości czy mniejszej wartości29, jednocześnie demonstruje megalomańskie poczucie wyższości wobec Zachodu: „My, Ukraińcy, jesteśmy ludźmi o specyficznej mentalności i nie powinniśmy naśladować pierwszego lepszego zachodniego obywatela, który nigdy w życiu nie przeczytał ambitniejszej książ-Jci "30. Ta konstatacja nie przeszkadza kilka zdań dalej przyznać, że jednak kultura Zachodu ma jakieś osiągnięcia, których Ukraińcy mogą jedynie pozazdrościć: „Nasze nienarodzone Elegie Duinejskie wykrwawiały się po bunkrach i łagrach "31. Niemniej w dalszym ciągu wywodów literatury Zachodu według Prociuka są „ często przepełnione beztroskim talentem". Trudno doprawdy powiedzieć, co ma oznaczać to stwierdzenie. Niemniej świadomie, lub nie, autor rysuje przeciwstawienie biednej, sponiewieranej, martyrologicznej Ukrainy i sytego, beztroskiego oraz niezbyt mądrego Zachodu /do złudzenia przypomina Xo słynną scenę z opowiadania Sławomira Mrożka pt. „Moniza Cla-vier", rozgrywającą się na Zachodzie, w której polski emigrant poirytowany, że nikt z obecnych na przyjęciu gości nie zwraca na niego uwagi 127 7<ża wolność Fanie; Za wolność wybili»/. Konsekwencja tego sposobu myślenia jest prosta: Zachód nie ma nam nic do zaoferowania, a jeżeli tak - Ukrainie pozostaje albo Euroazja, albo jakaś wyimaginowana trzecia droga, która najpewniej okaże się drogą wstecz. Jeszcze bardziej radykalny jest w swoich refleksjach Witalij Star-czenko, który narzekając na kondycję kultury ukraińskiej w Dniepro-pietrowsku oraz na promowanie przez miejscowych decydentów folklorystycznego wariantu tej kultury, dochodzi do wniosku, że przeciwko kulturze ukraińskiej i szerzej przeciwko Ukraińcom zmówiły się i Rosja i Ameryka, a być może nawet cały świat: „ bezwartościowy kicz, ta brutalno-słodka guma w moskiewskim albo zamerykanizowanym wariancie całkowicie urządza dniepropietrowskich propagandzistów anarodowej kultury. Jej czarci krok słychać z wszystkich stron: porno-wampiro-nekrofllia na ekranach łan i telewizorów ssie nasze dusze /.../; tenże moskiewsko-amerykański pomothrilleryzm pożera papier i mózgi czytelników. Wszystko po to, aby zniszczyć mentalność i intelekt Ukraińców, aby pogruchotać ich duchowy kręgosłup i przemienić w Zombi. To wszystko to ideologia Wyzyskiwacza, dla którego kosmopolityzm, to najdoskonalsza trucizna z opóźnionym działaniem, jaką podrzuca nam do naszej strawy duchowej. Cyniczne niszczenie kultury i oświaty narodowej pod pretekstem « braku środków », powódź kryminalnej prywatyzacji jest niczym innym jak ideologią Wyzyskiwacza w działaniu na poziomie państwowym. Przeorientowanie Małorusa z «proletariackiego internacjonalizmu» na «burżuazyjny kosmopolityzm», to zadanie zrodzone z samej natury Wyzyskiwacza: jej korzenie to kult, jeżeli nie GUŁAG-u, to dolarowego znaku, ale w każdym razie ~ kult niskiej siły "32. Nie próbując nawet odgadnąć, co się kryje za tajemniczą metaforą Starczenki, kiedy mówi on o „ Wyzyskiwaczu "; trzeba oddać autorowi, że czytając jego słowa czujemy się jak w dreszczowcu Hitchcocka, w którym najpierw jest morderstwo, a później napięcie już tylko rośnie. Jeżeli odrzucimy podejrzenie, że mamy w tym przypadku - podobnie jak i w poprzednim - do czynienia z ciasnym nacjonalizmem, to trzeba będzie przyjąć, że wyżej przytoczone refleksje są świadectwem absolutnego zagubienia w świecie po wielkim przełomie. Stary świat legł w gruzach, a nowy ciągle nie wyłonił się z chaosu. Nic nie jest 128 za" realną spiskową"wersję dziejów^ która w sposób łatwy i prosty porządkuje świat. Czytelnie dzieli świat na swój - dobry i obcy, który jest - bo musi być - wrogi. „Kurier Krywbasu" jest najlepszą ilustracją napięcia, czy raczej walki ideowej, którajest udziałem ukraińskiej inteligencji. Z jednej strony wyczuwa ona, że odrodzenie narodowe może dokonać się tylko poprzez akces Ukrainy do kultury Zachodu /w tej sprawie współcześni ukraińscy inteligenci są spadkobiercami kulturalnej elity ukraińskiej lat dwudziestych i trzydziestych/, z drugiej zaś strony kompleks niższości wyradzający się w megalomańskie poczucie wyższości spycha ich na manowce. W objęciach zastoju O ile na łamach „Kuriera Krywbasu" toczy się wyraźny spór ideowy między okcydentalistami a zwolennikami jakiejś trzeciej drogi, to na łamach „Literaturnoji Ukrajiny"33 sporów ideowych od dawna już nie ma. Tygodnik, mimo że w podtytule ma informację, że jest gazetą pisarzy Ukrainy od szeregu lat, de facto jest tubą tylko i wyłącznie Związku Pisarzy Ukrainy /SPU/. Strategia pisma jest jedynie odbiciem strategii samego Związku, a przynajmniej jego decydentów. Jest efektem: „dwoistego, sowiecko-ukraińskiego charakteru Związku, odziedziczonego po komunistycznych czasach, zmodyfikowanego w stroną większej «ukraińskości», to znaczy patriotyzmu, a mimo to nie pozbawianego głębokiej «sowieckości» w wielu aspektach"34. Na czym polega ta dwoistość? Otóż z jednej strony Związek Pisarzy Ukrainy ma spore i niepodważalne zasługi w odrodzeniu narodowym, które dokonało się na Ukrainie na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Spora część jego członków w swoim czasie współtworzyła Ruch, pierwszą masową organizację opozycyjną na Ukrainie. To pisarze, członkowie SPU, byli twórcami Towarzystwa Języka Ojczystego im. Tarasa Szewczenki, które wiele zrobiło dla uwrażliwienia społeczeństwa na dramatyczny stan języka ukraińskiego na Ukrainie. Również SPU ma swoje zasługi w przywracaniu zakazanej w czasach radzieckich spuścizny literackiej i szerzej kulturowej Ukrainy. I ta aktywność SPU niewątpliwie jest powodem do jego chwały. 129 zas&gami i patriotyczną frazeologią najchętniej zachowałby całąswoją sowiecką treść. W samym Związku po odzyskaniu niepodległości nie doszło do żadnej poważnej dyskusji na temat jego przeszłości, z jego szeregów nie został wykluczony ani jeden współpracownik w swoim czasie KGB /a nazwiska przynajmniej części recenzentów literackich na potrzeby KGB są znane/, ani żaden grafoman. „ Związek Pisarzy, jak każde inne ministerstwo, stara się w dalszym ciągu być monopolistą w swojej dziedzinie, to znaczy być nie tylko jedynym beneficjantem spodziewanej pomocy państwowej, ale i jedynym sędzią na niwie tak zwanego procesu literackiego i jedynym reprezentantem wszystkich pisarzy /"sumienie narodu" jest charakterystyczną formułą tej preten-syjnej megalomanii/"35. Przy czym trzeba lojalnie dodać, że Związek Pisarzy stara się w dalszym ciągu występować w obronie języka, kultury i literatury ukraińskiej36. Wielkim problemem natomiast jest fakt, że czyni to: „przeważnie z pozycji tradycjonalistycznych, narodnickich i anty modę mistycznych "31. Ten splot poczucia narodowej misji i zapędów monopolistycznych prowieniencji sowieckiej sprawia, że Związek nie toleruje żadnej poważnej dyskusji ideowej w swoim łonie, zaś jakąkolwiek krytykę zewnętrzną postrzega jako atak na samą istotę ukraińskości. Dobrą ilustracją tego zjawiska była reakcja SPU na powstanie Asocjacji Ukraińskich Pisarzy. Inicjatorzy Asocjacji wychodząc z założenia, że w ramach skostniałych struktur Związku nie jest możliwa żadna sensowna działalność, postanowili stworzyć własną organizację. W niecały tydzień po powstaniu AUP szefostwo SPU wydało oficjalne oświadczenie, z którego jasno wynikało, iż SPU traktuje powstanie konkurencyjnej organizacji jako przejaw konfrontacji, a: „Z takiej konfrontacji będą miały zysk tylko antyukraińskie siły w Ukrainie i poza jej granicami. Właśnie te siły robią wszystko, aby podzielić, zniszczyć Związek Pisarzy Ukrainy, jako jeden z bastionów obrony idei ukraińskiej, języka ukraińskiego i ukraińskiej kultury"38. Ta retoryka oblężonej twierdzy /czy bastionu/ jest zresztą stale obecna w wystąpieniach Związku i to ona właśnie ma usprawiedliwiać samo istnienie oraz wszelkie działania SPU. I choć liderzy SPU kładą nacisk na to, że Związek jest antyimperialny, antykolo-nialny i antykomunistyczny, być może najbardziej czytelną jego cechą 130 nia, a czasami wręcz ksenofobiczna retoryka. Dopiero na tym tle można rozpatrywać przypadek „Literaturnoji Ukrainy". Podobnie jak SPU, „Literaturna Ukraina" nie ma niczego sobie do zarzucenia i podobnie jak Związek występuje z pozycji naczelnego obrońcy wartości ukraińskich. Przy czym wydaje się, że redakcja ma dość specyficzne, powiedziałabym etatystyczne, wyobrażenie tych wartości /syndrom „patrioty przez przynależność do właściwej organizacji "I. Ustalona w radzieckich czasach hierarchia literackich i kulturowych wartości jest niezmienna, i nie podlega weryfikacji. Jeżeli natomiast ktoś odważyłby się podjąć taką próbę, to oczywiście jest wrogiem ukraińskości jako takiej. Dobrą ilustracją tej zasady jest dyskusja, do której doszło wokół pisarstwa Ołesia Honczara, który przez całe lata był sztandarową postacią literatury ukraińskiej. Jego powieść „ Sobór " traktująca o niszczeniu spuścizny duchowej i zabytków kultury ukraińskiej wzbudziła w swoim czasie spory rezonans wśród czytelników i działania represyjne ze strony władzy39. Sam Honczar przeszedł ewolucję twórczą od realizmu socjalistycznego do zupełnie przyzwoitych powieści realistycznych. Przy czym, chociaż był ulubieńcem władz, przez całe życie starał się, na ile było to możliwe, występować w obronie języka i kultury ukraińskiej. Symbolicznym zwieńczeniem jego aktywności obywatelskiej był udział w pierwszym zjeździe Ruchu w 1989 r. O ile jego postawa obywatelska zasługuje na szacunek, o tyle jego ranga literacka z całą ^'pewnością była przeceniana. Dla wielu krytyków i historyków literatury oczywistym było, że musi dojść do przewartościowania jego dorobku. To, o czym myślało wielu, jako pierwszy uczynił emigracyjny literaturo-i znawca Iwan Koszeliwec. W swoim artykule pod znamiennym tytułem „Można otwarcie? "m wypowiedział się przeciwko sztucznie podsycanemu i opartemu na fałszywych przesłankach kultowi pisarza. Przy czym wskazał na rzeczy raczej oczywiste, tzn. na to, że kult oparty jest na przecenianiu dorobku pisarza oraz, że bezrefleksyjne popularyzowanie jego dawnych utworów literackich jest de facto popularyzacją wartości so- ^ wieckich. W swoich rozważaniach o pisarzu Koszeliwec napisał: „Wiele tragicznego pozostawiły nam w spadku sowieckie czasy i jednym z najbardziej tragicznych, bo na widoku, jest los pisarza Ołesia Honczara. 131 my, duchern SOwleCKą, twórczość jako ftiepokalanĘriS Wszystkie ćżaśy, w ten sposób sam ze sobą wchodząc w konflikt, którego nie zauważył: oto stojąc twardo na gruncie budowy niepodległego państwa, uznał za możliwe i konieczne - przynieść w nową Ukrainę twórczość, którą sławił ten ład, jaki w ostatnich latach życia sam bezwarunkowo zakwestionował"41. Swoje wywody Koszeliwec spointował stwierdzeniem, że gdyby bezkrytyczni popularyzatorzy kultu Honczara na nowo przeczytali jego spuściznę, nie mieliby wątpliwości, że jest to apologia systemu sowieckiego. Koszeliwec bardzo szybko przekonał się, jak bardzo niebezpieczne jest kwestionowanie uznanych świętości, oraz zachęcanie kogokolwiek, w szczególności „rodzimych" literaturoznawców, do zbędnej, według nich, lektury. Oto w kwietniu 1998 r, najżarliwszy popularyzator Honczara, Witalij Kowal, na łamach „Literaturnoji Ukrainy" wytoczył armaty: „A już pan Iwan Koszeliwec z Monachium /czy Iwan Jareszko ze wsi Welyka Koszeliwka koło Niżyna/ przybył na zjazd pisarzy ukraińskich w jednym celu: przestrzec nas przed uszanowaniem pamięci Ołesia Honczara i Iwana Bahrianego. Kim jest Ołeś Honczar - wie cała Ukraina, cały świat, a kim jest Iwan Koszeliwec? Redaktorem faszystowskiej gazety z Niżyna? W jego rodzinnej Koszeliwce ludzie mają dobrą pamięć.... Nie tak trudno się domyślić dlaczego pragnie on /teraz już pośmiertnie/ zniszczyć Ołesia Honczara /.../Bieda tylko w tym, że takie «wynurzenia» rozpowszechniane są szeroko w naszej niepodległej Ukrainie"42. Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że Witalij Kowal równie pryncypialnie odniósł się do rodzimych krytyków twórczości Honczara. Oto w odpowiedzi na artykuł Mykoły Riabczuka z gazety „Deń", w którym Honczar został określony mianem „socrealistycznego idola", Witalij Kowal z furią napisał: „Inna na poły rosyjska gazeta «Deń» wydrukowała analityczny artykuł «Czełowiek i simwol» napółwybit-nego i napółpisarza Nikołaja Riabczuka... "43. Obok ataków ad perso-nam w artykule znalazło się stwierdzenie, że kiedy było mu to potrzebne, Riabczuk błagał o zamieszczenie swojego wiernopoddańczego artykułu o Honczarze: „Inie tylko on, wielu było takich, którzy zdobywali na jego /Honczara - dopisek mój - B.BJ nazwisku nagrody, posady, 132 ci. I nie wstyd im ... hĄĄ. Trudno zaiste prowadzić rzeczową polemikę na tym poziomie. Dyskredytacja, kompromitacja oponenta, argumenty ad personam zamiast rzeczowej dyskusji są stałą metodą polemiczną „Literaturnej Ukrainy". Jeżeli np. Wałerij Szewczuk wzywa do weryfikacji ocen dorobku literackiego ukraińskich pisarzy, to na łamach związkowego tygodnika nie ma o tym dyskusji, natomiast dociekliwy autor „Literaturnej Ukrainy" zaczyna przyglądać się pisarstwu samego Szewczuka, by czujnie skonstatować: „ Często wydają mi się one /książki Szewczuka/jakimiś sztuczno-syntetycznymi i w żaden sposób nie ukraińskimi, choć pisane są po ukraińsku "45. Podział na literaturę ukraińską i ukra-ińskojęzyczną jest oryginalnym wkładem „Literaturnej Ukrainy" do krytyki literackiej, przy czym wprowadzano go w swoim czasie z podtekstem ewidentnie antysemickim. Kiedy inny autor krytykuje miejscowy podręcznik historii i przeciwstawia mu „Historię" autorstwa kanadyjskiego historyka Oresta Subtelnego, to artykuł w „Literaturnej Ukrainie " ma miażdżący tytuł „ Kiedy ślusarz poucza profesora... "46. Kiedy jedna z najwybitniejszych ukraińskich badaczek historii, Natalia Jakowenko, próbuje poddać niewielkiej rewizji ocenę dorobku Mychajła Hruszewskiego, przy czym wskazuje na oczywistość, a mianowicie, że od czasów Hruszewskiego zmieniła się metodologia nauk historycznych, surowy Kato z „Literaturnej Ukrainy" bezlitośnie ironizuje: „M. Hruszewski w przeciwieństwie do N. Jakowenko nie wiedział, że historia jest niepoznawalna i pewnie dlatego jego spuścizna okazała się taka skromna w porównaniu z dorobkiem ganicielki "Ą1 Stałą metodą stosowaną przez „ Literaturną Ukrainę " w zwadach z oponentami jest przywoływanie rosyjskojęzycznej wersji ich artykułów, jeżeli były publikowane w pismach, najczęściej gazetach, wychodzących w dwu wariantach językowych. Poprzez samo przywołanie rosyjskojęzycznych cytatów podważa się zaufanie do ich autorów i oczywiście nie ma znaczenia, co ci autorzy piszą, oraz fakt, że mogą być oni w istocie autorami ukraińskojęzycznymi. Trudno się dziwić, że tego typu agresywna strategia odstręczyła od „Literaturnej Ukrainy" sporą część inteligencji ukraińskiej. Nawet znany z umiarkowanych sądów Iwan Dziuba stwierdził: „Niestety "Li- 133 Oczywiście nie można jednózhaćżnTe hegafywnieocenie•Tego pisma. Jest tam również wiele interesujących informacji, wiele materiałów, które podyktowane są autentyczną troską o kulturą ukraińską, ale są, niestety, i rzeczy pełne ksenofobii i po prostu niemądre. Nie można powiedzieć, że jest to gazeta godna literatury i kultury ukraińskiej. Chciałoby się, żeby ukraińska społeczność pisarska miała pismo na wyższym poziomie "48. Nie wszystkie życzenia się spełniają, albo spełniają się na wiele sposobów. Wprawdzie nic nie wskazuje na to, aby „Literaturna Ukraina" mogła zmienić swój charakter, ale na szczęście pojawiła się i ciągle pojawia realna dla niej alternatywa. Wymienię tylko kilka tytułów: „ Krytyka ", „ Suczasnist "Ą9, „ I"50 czy „ Duch i litera "51. Mówiąc słowami Wadyma Skuratiwskiego pojawiła się nadzieja, że kultura ukraińska powróci do swoich najlepszych tradycji, to znaczy do „światopoglądowej wie-lobarwności, jej prawdziwie «spektralnej » we wszystkich kolorach świata - analizy tego świata "52. Przypisy 1 Czytaj o nim np. Mykoła Riabczuk, Proszczannia z iluzjami, „Kurier Krywbasu" 1997, nr 85-86. 2 Również głównie dzięki czasopismom funkcjonuje ukraiński obieg literacki. Tak pisał o tym zjawisku Hennadij Hamalij, prezentując amerykański wybór ukraińskich opowiadań: „Pomimo, niemal całkowitej nieobecności wydawnictw książkowych, współczesna literatura ukraińska całkiem dobrze istnieje w obiegu czasopi-śmienniczym, lepiej lub gorzej dochodząc, jeżeli nie do własnego, to przynajmniej do zagranicznego czytelnika". H.Hamalij, Nowa literatura nowoji Ukrajiny, „Kurier Krywbasu" 1997, nr 85-86, s. 149. Cytaty z ukraińskich pism w tłumaczeniu autorki. 3 Łeś Taniuk, Drama jak fenomen, „Kurier Krywbasu" 1997, nr 81-82, s. 5. 4 Samuel P. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt lądu światowego, Przełożyła Hanna Jankowska, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA S.A., Warszawa 1997. 5 Określenie to autorstwa Jurija Szrecha - Szewelowa przywołuje w swoim artykule Natałka Biłocerkiweć. N. Biłocerkiewć, Kryweńka kaczeczka, abo szcze raz pro trahediu Centralno-Schidnioji Jewropy, „Krytyka" 1998, nr 2, s. 5. 6 Pierwszy numer „Krytyki" datowany był na sierpień - wrzesień 1997 r. Początkowo pismo ukazywało się jako kwartalnik, od początku bieżącego roku jest mie- 134 naKiaa ok. /p lys. egz. 7 Krytyka: dla czoho? dla koho? i jaka?, „Krytyka" 1997, nr 1, s. 3. sj.w. 9 Taras Kuzio, Hennadij Hamalij, Polityka jak rytoryka, „Krytyka" 1997, nr 1, s. 11. !Oj.w.,s. 15. 11 Natałka Biłocerkiweć, Kryweńka kaczeczka.., j.w. , s. 4. 12 j.w., s. 5. 13 Ołeksandr Motyl, Jak zrozumity Ukrajinu, „Krytyka" 1998, nr 1, s. 13. 14 Hryhorij Hrabowycz, Sowietyzacja ukrajińskoji humanistyki, „Krytyka" 1997, nr 2, s. 14. 15j.w., s. 12. 16 Mykoła Riabczuk, Uposzukach ukrajińskoho Markesa..., j.w., s. 6-7. 17 Postmodernizmu czas nastał? Rozmowa Natalki Biłocerkiewć izMarkom Paw-łyszynom, „Krytyka" 1998, nr 4, s. 20-21. 18 Do tego nurtu zainteresowań pisma należy świetny artykuł Jurija Szapowała, W oczikuwanni Njurenbergu, „Krytyka" nr 3/1998 oraz tekst Iwana Himki, Nacjonalizm bez Boga, „Krytyka" nr 6/1998 r. 19 Witalij Ponomariow, Sponukannia swobodoju, „Krytyka" 1997, nr 1, s. 38. 20 O sprawie czytaj: Maksym Stricha, Proszczannia z anderhraundom, „Krytyka" 1997, nr 1, Jewhen Swerstiuk, Wychid z obezbożenoho świtu, „Krytyka" 1998, nr 1, Maksym Stricha, Deszczo pro Woltera, dyskursy ji tocznist' cytat, „Krytyka" 1998, nr 1. 21 Z pewnym zdziwieniem przeczytałam listy, w których czytelnicy zarzucali autorom „Krytyki" przesadny hermetyzm języka: ,,Bo męczą w innych materiałach różnorodne «charyzmatyczne paradygmaty, perwersyjne związki i atrakcyjne lektury, performensy, eskapizmy, introspekcje i dystynkcje, - bez żadnych pejoratywnych ko- Anotacji». Być może, w jakiejś «zdewiowanej Europie» pasują one w sam raz-ale tu aż do frustracji drażni niemożność znalezienia w obecnym ubogim słowniku /hlosarii/ nawet «dyskursu»". Łysty do redakcji „Krytyki", „Krytyka" 1998, nr 2. i 22 „Kurier Krywbasu" ukazuje się od marca 1994 r. Redaktor naczelny: Hryhorij Husejnow. Nakład 2000 egz. 23 W nocie prezentującej „Kurier Krywbasu" na łamach „Krytyki" znalazło się następujące zdanie: „Założone w 1994 roku przez grupą entuzjastów w raczej industrialnym niż literackim centrum, czasopismo «Kurier Krywbasu» szybko rozwinęło sią z na pół legalnego biuletynu w jedno z najlepszych czasopism literackich współczesnej Ukrainy". „Krytyka" 1998, nr 2, s. 9. ~l 24 „Kurier Krywbasu" 1997, nr 87-90. Określenie pisarzy mianem wisimdesiatni-ków czyli pisarzami lat osiemdziesiątych nie do końca odpowiada zawartości numeru. Albowiem spora część numeru wypełniona jest twórczością pisarzy średniego poko- 135 25 „Kurier Krywbasu" 1997, nr 81-82. 26 „Kurier Krywbasu" 1997, nr 83-84. W tym samym numerze ukazał się też świetny artykuł Tetiany Woronowej poświęcony zbrodni katyńskiej. 27 „Kurier Krywbasu" 1997, nr 75-76. 28 j.w., ss. 4 i 5. 29 „ Cóż, żyjemy ze stałym poczuciem mniejszej wartości, które stało się dla Ukraińca tak naturalnym jak powietrze ", „Kurier Krywbasu", j.w., s. 4. 30 j.w., s. 6. 31 j.w. 32 Witalij Starczenko, «Biomasywnist» kosmopolityzmu, „Kurier Krywbasu" 1997, nr 83-84, s. 4-5. 33 „Literaturna Ukraina", tygodnik, ukazuje się od 1927 r. Jego założycielem jest Związek Pisarzy Ukrainy. Redaktor naczelny - Wasyl Pluszcz. Nakład 10.220 egz. 34 Mykoła Riabczuk, Wid SPU do AUP: sproba emansypacji, „Krytyka" 1997, nr 1, s. 24. 35 j.w., s. 25. 36 Patrz, np. wystąpienie w obronie obowiązkowego nauczania języka ukraińskiego w szkołach średnich: Znaty derżawnu mowu - obowiazok i czest', „Literaturna Ukraina" 3.09.1998 r. "j.w. 38 Zwemennia sekretariatu radu SPU do czleniw Spilky pysmennykiw Ukrainy, „Literaturna Ukraina", 13.03.1997 r. oraz: Nawiszczo atakujut Spiłku Pysmennykiw?, „Literaturna Ukraina", 10.09.1998 r. 39 Witalij Kowal, „Sobór"inawkoło soboru, Wydawnictwo «Mołod'», Kyiw 1989 r. 40 Iwan Koszeliwec, Można odwerto?, „Suczasnist" 1997, nr 10. 41j.w.,s.ll8 42 Witalij Kowal, Szcze ne rozhadanyjHonczar, „Literaturna Ukraina", 16.04.1998 r. 43 Witalij Kowal, Ne soromno, „Literaturna Ukraina", 16.04.1998 r. 44 j.w. 45 Witalij Kowal, Szcze ne rozhadanyj... 46 Mariana Banyk, Koły powczaje slusar akademika.., „Literaturna Ukraina", 27.02.1997 r. 47 Mychajło Moskalenko, Podennyky, „Literaturna Ukraina", 30.01.1997 r. 48 Rozmowa z Iwanem Dziubą. Maszynopis w posiadaniu autorki. 49 Pierwszy numer pisma ukazał się w styczniu 1961 r. na emigracji, najpierw w Monachium, a później w Nowym Jorku. Po odzyskaniu przez państwo ukraińskie niepodległości redakcja przeniosła się na Ukrainę. Pierwszy numer w kraju ukazał się w styczniu 1992 r. Redaktorami naczelnymi obecnie są Iwan Dziuba 136 iU Pismo ukazuje się od 1989 r. Ód 1995 r. wychodzi w bardzo starannej szacie graficznej. Redaktor naczelny: Taras Wozniak. Nakład 1500 egz. 51 Pierwszy podwójny numer pisma ukazał się pod koniec 1997 r. Do chwili obecnej ukazały się dwa podwójne numery„Ducha i litery". W skład kolegium redakcyjnego wchodzą Mykoła Riabczuk, Wadym Skuratiwśkyj, Konstantyn Sihow, Leonid Finberh. Nakład 1000 egz. 52 Wadym Skuratiwśkyj, Słowo do czytacza, „Duch i litera" 1997, nr 1-2, s. 9. 137 Bycie „między", czyli ambiwalencja społeczna i narodowa przyczyną niekonsekwentnej polityki wewnętrznej i międzynarodowej Ponad osiem osiemdziesiąt lat temu, na początku gorącego 1918 roku, Przewodniczący Centralnej Rady Mychajło Hruszewski opublikował serię pamfletów politycznych pod roboczym tytułem „ U progu nowej Ukrainy". Celem tych publikacji było określenie podstawowej zasady, na której opierać się miało nowo powstałe państwo ukraińskie. Chodziło tam i o armię, i o kulturę, i o aparat państwowy, i oczywiście o różne aspekty polityki zagranicznej - najdokładniej określa je tytuł jednego z artykułów - „ Nasza zachodnia orientacja ". Hruszewski, zawodowy historyk przecież, miał do swojej dyspozycji wystarczającą ilość faktów, by potwierdzić to, że w ciągu wielu stuleci „ Ukraina żyła jednym życiem, kierowała się tymi samymi zasadami, co Zachód. Czerpała z jego kulturalnych zasobów, kierowała się zachodnimi wzorcami kulturalnymi". Jednak wiedział on też, że od końca XVIII wieku, od upadku hetmańszczyzny, związki Ukrainy z Zachodem „słabną i zanikają pod naciskiem przymusowej rusyfikacji życia ukraińskiego, a ukraińskie życie i kultura wchodzą w okres rosyjski, wielkoruski". Następstwem tego „ Ukraina XIX wieku była odebrana Zachodowi, Europie i obrócona twarzą na północ, wciśnięta nosem w głuchy kąt wielkoruskiej kultury i życia. Całe życie ukraińskie było pozbawione swoich normalnych warunków, historycznie i geograficznie ukształtowanego podłoża; i wyrzucone na wielkoruski grunt, skazane na zdeptanie i ograbienie "'. Jednak M. Hruszewski me mógł przewidzieć, że w ciągu następnych dziesięcioleci życie Ukraińców będzie jeszcze bardziej „pozbawiane swoich normalnych warunków", deptane i rozgrabiane. Nie tylko on, ale mało kto spodziewał się wtedy, „ U progu nowej Ukrainy", że jej społeczeństwo, za osiemdziesiąt lat, będzie stało tak na prawdę przed tymi samymi problemami, które dotknęły Ukrainę w latach 1917-1920. Przede wszystkim chodzi tutaj o problem narodowej tożsamości, której po- 138 stwa do tej pory ma na tym samym poziomie, co 80 albo nawet i 180 lat temu. Inaczej mówiąc, okazuje się, że Ukraińcom znowu trzeba brać się za budowanie państwa, nie ukończywszy budowania narodu. To anachroniczne niedoformowanie narodowej tożsamości, obok charakterystycznego dla postkomunistycznych państw niedorozwoju obywatelskiego społeczeństwa, jest główną przyczyną przeciwstawnych, niekonsekwentnych orientacji ukraińskiego społeczeństwa i przyczyną, co spróbuję pokazać niżej, dramatycznie powolnego, niekonsekwentnego rozwoju całego państwa. Ambiwalentność jako fenomen socjalny Pojęcie „ambiwalentności" było zapożyczone przez socjologów z psychiatrii, gdzie wykorzystywano je do oznaczenia pewnego stanu psychicznego rozdwojenia, w jakim człowiek ma zupełnie przeciwstawne emocje w stosunku do tego samego obiektu (ambiwalentność emocjonalna), wygłasza wykluczające się wzajemnie poglądy (ambiwalentność intelektualna) i nieustannie waha się między dwiema przeciwstawnymi decyzjami (ambiwalentność woli). Na gruncie ukraińskim koncepcję tę najbardziej konsekwentnie rozwinął socjolog Jewhen Hołowacha, który przekonująco pokazał, że ambiwalentność społeczna, czyli „ równoległa orientacja na wzajemnie wykluczające się wartości", jest charakterystyczną cechą każdego okresu przejściowego - okresu zetknięcia się dwóch kultur politycznych, dwóch modeli społecznego (politycznego, ekonomicznego i nawet językowego) zachowania. Faktycznie, świadomość ambiwalentna jest specyficznym sposobem „ mitologicznego ", irracjonalnego pojednania wzajemnie wykluczających się wartości i modeli, takim „ magicznym " sposobem osiągnięcia komfortu psychologicznego w dyskomfortowej sytuacji, kiedy „zaprawo wyboru trzeba zapłacić odpowiedzialnością, za wolność - nieoznaczonością, za równość możliwości - krytyczną oceną swoich możliwości". „Taką wysoką emocjonalną cenę - pisze J. Hołowacha - nie zawsze nawet mogą płacić ludzie, którzy żyją, w porównywalnie stabilnych sytuacjach, w państwach z wielkim demokratycznym doświadczeniem i tradycjami. Tym bardziej wysoką jest ta cena dla elit okresu przejściowego, na oczach których rujnowany jest tradycyjny życiowy ład... 139 leczną w sprawie dążenia do demokracji, w przypadku, gdy sama idea demokracji zaczyna być traktowana przez ludzi jako zbyt oddalona od tego społeczeństwa, w jakim przychodzi decydować o ogólnych problemach. Odbywa się rozpad masowej świadomości, w jakiej żadna alternatywa rozwoju nie ma bezapelacyjnego poparcia"2. Ta społeczna ambiwalentność już właśnie osiem lat potwierdza się praktycznie we wszystkich rezultatach ankiet socjologicznych, przeprowadzonych na Ukrainie. I tak na przykład, wg danych J. Hołowachi, w maju 1996 roku sympatyków kapitalizmu było 13 procent ankietowanych, sympatyków socjalizmu - 20, nikogo nie popierało 25 procent, nie miało zdania 22 procent ankietowanych, popierało i jednych, i drugich (!) - aby tylko nikomu oni nie przeszkadzali - 18 procent ankietowanych3. Ostatni wskaźnik jest wyjątkowo ciekawy, o ile faktycznie pokazuje paniczny strach przed społecznymi konfliktami, które kojarzą się przede wszystkim z przemocą, a nie z normalnym stanem demokratycznego społeczeństwa, w którym codzienne pokojowe rozstrzyganie konfliktów przy pomocy odpowiednich instytucji i procedur jest niezbędnym warunkiem jego dynamicznego rozwoju. Właśnie na tej „ kon-fliktobojażni" i na ogólnej dezorientacji „ ambiwalentności" społecznej świadomości buduje swoją taktykę utrzymania władzy rządząca postkomunistyczna oligarchia, odgrywająca rolę „mniejszego zła", „moderatora" między nieprzejednanymi zwolennikami „socjalizmu" i „ kapitalizmu ", „ Europy " i „ Rosji", „ ukraińskości" i „ sowietyzmu ". Ambiwalentna świadomość, w takim razie, spełnia pozytywną rolę, ratując elity od psychologicznych tragedii i chroniąc społeczeństwo przed dramatycznymi wyborami. Jednocześnie jednak konserwuje ona niedo-łężność, sprzyja społecznej stagnacji, stwarza iluzję jakiegoś społecznego kompromisu, jakiejś „trzeciej drogi", która faktycznie prowadzi do nikąd, oprócz, oczywiście, „trzeciego świata"4. Postsowiecka schizofrenia Jednoczesna orientacja na wzajemnie wykluczające się wartości oczywiście nie jest jakąś specyficzną cechą Ukraińców. Jakby na to nie patrzeć, jest ona charakterystyczna dla wszystkich mieszkańców postso-wieckiego i, szerzej, postkomunistycznego świata. Tę socjalną ambiwa- 140 brytyjskiego tygodnika „The Economist", w wypowiedzi celnie zatytułowanej „Post-Soviet schizophrenia"5. Uderzyło go to, że wg danych socjologów z jednej strony absolutna większość Ukraińców chciałaby, żeby ich państwo w swoim rozwoju naśladowało USA albo Niemcy, a nie były Związek Radziecki. Z drugiej strony jednak, ta sama większość (90%) jest przekonana, że państwo powinno gwarantować im pracę; mało tego - 46 procent ankietowanych domaga się zwiększenia państwowego kierownictwa nad gospodarką, a zmniejszenia - zaledwie 31 procent. Podobna dwuznaczność charakterystyczna jest dla wszystkich narodów, przyzwyczajonych do państwowego paternalizmu, dlatego na Ukrainie nadmieniona „schzofrenia" ma nie tylko postkomunistyczny, ale i w pewnym sensie postkolonialny charakter. Dzisiejszy Ukrainiec rozdwaja się psychologicznie nie tylko między wartościami państwowego paternalizmu i wolnego rynku, komunistycznego autorytaryzmu i liberalnej demokracji, ale też i między tradycyjnie sowiecką i nową ukraińską tożsamością; między „wyższym", „bardziej prestiżowym" imperialnym językiem i kulturą a odradzającym się językiem i kulturą swoich „dołów", przeważnie wiejskich przodków. W efekcie Ukraińcy nierzadko dają zupełnie różne, czasem diametralnie przeciwstawne, odpowiedzi na te same w swej istocie pytania - w zależności jedynie od tego, w jaki sposób są one sformułowane. Na przykład, usiłując określić nastawienie respondentów do niezależności państwowej, Instytut Socjalnej i Politycznej Psychologii sformułował dwa stwierdzenia6. Pierwsze: „Mimo iż na drodze naszej państwowości jest wiele przeszkód, sądzą jednak, że: Ukraina powinna być niepodległa". Z tym twierdzeniem zgodziło się 61 procent respondentów, zdanie odmienne miało 19 procent, 20 procent ankietowanych nie opowiedziało się po żadnej stronie. Drugie st\vierqzenie brzmiało tymczasem tak: „Niezbędne jest jak najszybsze pr'zePn >wadzenie referendum i reaktywowanie Związku bratnich rac'^te ich narodów". Zgodziło się z nim 36 procent ankietowanych, 31W t nt je negowało, nie miało zdania 27 procent respondentów ^rost^ z"^ wienie pokazuje niesamowitą rzecz: na Ukrainie jest pr;lVV1^ dvv r||tk \ więcej zwolenników reaktywowania ZSRR (36%), niż Przci v >w ukraińskiej 141 ukraińskiej niepodległości mogą zgodnie współistnieć w ambiwalentnej świadomości przynajmniej 17. procent ankietowanych! Podobna kuriozalna sytuacja wytworzyła się też wokół problemu ukraińskojęzyczności. Wg jednych danych tylko dziewięć procent etnicznych Ukraińców nazywa język rosyjski swoim „ ojczystym ". Wg innych - 33% Ukraińców traktuje język rosyjski jako „język codziennych kontaktów"1. Nieporozumienie tutaj znowu jednak wynika tak naprawdę z odmienności sposobu postawienia, wydawałoby się, tego samego pytania: w pierwszym przypadku „język ojczysty" kojarzy się z językiem dzieciństwa, rodziców, pewnego kulturalnego terytorium; w drugim - „język codziennych kontaktów " odnosi się do czysto funkcjonalnych, pragmatycznych wymogów publicznego dyskursu. Spadek kolonializmu Ta postkolonialna ambiwalentność nie powinna nas zbytnio dziwić, kiedy weźmiemy pod uwagę, że wg danych centrum „ Demokratyczne inicjatywy" tylko 34 procent ankietowanego społeczeństwa identyfikuje się przede wszystkim z Ukrainą. Tymczasem większość, 37%, utożsamia się głównie ze swoją wsią, miastem czy regionem. Czyli wszyscy ci ludzie mają przede wszystkim świadomość „tutejszych" - „kijo-wian", „odessowiaków", „donbasowiaków" - mniej więcej w takim sensie, w jakim 200 lat temu większość Francuzów uważała siebie przede wszystkim Alzatczykami, Prowansalczykami czy Bretończykami. Ciekawe jednak jest to, że tylko trzy procent ankietowanych mieszkańców Ukrainy utożsamia się w pierwszym rzędzie z Rosją i 17 procent ze Związkiem Radzieckim albo WNP. Oznacza to, że oczywiście nie wszyscy rusofile i nawet nie wszyscy Rosjanie utożsamiają się z Rosją i ZSRR. Bardzo mało - zaledwie trzy procent - uważa siebie głównie za mieszkańców Europy i tak samo mało (3%) - za „ obywateli Świata "8. Ta różnorodna, w dużej mierze jeszcze „przednarodowa ", tożsamość wymusza nie tylko różnorodne wewnętrzne, ale i niewyraźne i przeciwstawne zewnętrzne orientacje. I tak, tylko 15 procent respondentów woli, żeby Ukraina rozwijała stosunki głównie z państwami zachodnimi. Co prawda w Zachodniej Ukrainie liczba ta jest dwa razy większa, ale za to na Krymie sięga ona ledwie trzech procent. Natomiast 17 pro- 142 na Rosję - liczba mimo wszystko nie tak wielka, zważywszy, że Ukrainę zamieszkuje 22 procent etnicznych Rosjan i w przybliżeniu tyle samo „ rosyjskojęzycznych " (inaczej mówiąc, na pewno nie każdy Rosjanin chce zbliżenia z Rosją). Niemal 14 procent ankietowanych stwierdza, że Ukraina powinna zdawać się przede wszystkim na własne siły, przeważająca większość jednak (40%) woli, by Ukraina rozwijała kontakty przede wszystkim w ramach WNP9. Taka orientacja mieszkańców jest na pewno odzwierciedleniem ich konserwatywności i na pewno nie sprzyja wzmocnieniu ukraińskiej niepodległości. Jest też odbiciem przejściowego, ambiwalentnego stanu ukraińskiej tożsamości - gdy większość społeczeństwa już nie utożsamia siebie z Rosją czy Związkiem Radzieckim, ale jednocześnie nie ma jeszcze świadomie ukraińskiej tożsamości. W takim kontekście orientacja na WNP jest swojego rodzaju kompromisem między przeciwległymi orientacjami różnych regionów i przeciwstawnymi sympatiami politycznymi różnych grup społecznych. I przede wszystkim -jest ona swojego rodzaju ratunkiem przed indywidualną schizofrenią, bo przecież większość ludzi, co pokazują badania socjologiczne, właściwie rozdziera się w środku między chęcią dążenia ku Europie i jednocześnie nie zaniedbania Rosji; między budowaniem niezależnego państwa i jednocześnie nie narażeniem się na „ ukrainizację " i inne niebezpieczeństwa „ ukraińskiego nacjonalizmu ". W ciągu dziesięcioleci obywatela ukraińskiego tak długo i efektyw--*hie przekonywano do krwiożerczości „ ukraińskiego burżuazyjnego nacjonalizmu ", utożsamiając go przede wszystkim z Zachodnią Ukrainą i „banderowszczyzną", że dziś podczas wyborów, zaledwie 13 procent ankietowanych Ukraińców oddanie ideom nacjonalizmu traktuje jako pozytywną cechę ewentualnego kandydata i jednocześnie - 67 procent traktuje to jako poważną wadę (pozostali ankietowani nie mają zdania w tej sprawie)10. Ukraina i NATO ^ Stare propagandowe stereotypy określają w dużej mierze i nastawienie Ukraińców do problemów europejskiej integracji, i - osobno -do kontaktów z NATO. Okazuje się, że wg danych „Demokratycznych 143 traktuje NATO jako „agresywny blok wojskowy", 39 procent (najbardziej „ambiwalentna" część społeczeństwa) nie ma konkretnego zdania w tej sprawie. Jednocześnie 38 procent respondentów opowiada się za przystąpieniem Ukrainy do NATO, 21 procent zdecydowanie zaprzecza, 42 procent nie ma zdania11. W przybliżeniu tak samo, czyli „nijak", odnoszą się Ukraińcy do rozszerzenia NATO na Wschód: wejście Węgier, Czech i Polski do Paktu Północno-Atlantyckiego popiera 14 procent badanych, nie popiera 10 procent, nie ma zdania 30 procent, a w ogóle nie interesuje się tym problemem 46 procent (!). Rozbieżność poglądów w sprawie wejścia do NATO krajów nadbałtyckich jest trochę większa (16% za, 11% przeciwko), ale i tutaj przeważa bierność i (albo) niekompetencja. Nieznaczna większość (20% przeciwko 17%) twierdzi, że rozszerzenie NATO na Wschód podniesie bezpieczeństwo Ukrainy. Jeżeli chodzi o ogólną sytuację w Europie, to tyle samo ankietowanych - 18% - twierdzi, że rozszerzenie NATO sprzyja ogólnemu bezpieczeństwu, i na odwrót - zagraża12. Najbardziej ciekawymi jednak i chyba najbardziej niezwykłymi są odpowiedzi na pytania: „Jakie państwo jest największym zagrożeniem dla Ukrainy? " i „ Jakie państwo, pana (pani) zdaniem, jest wojsko-wo-politycznym sojusznikiem Ukrainy dzisiaj? ". W obu przypadkach na pierwszym miejscu - z ogromnym wyprzedzeniem w stosunku do pozostałych - wymieniano Rosję: za „ największe zagrożenie " uważa ją 25 procent respondentów, za „głównego sojusznika" - 23%. Jeżeli chodzi 0 Stany Zjednoczone, to 4.6% badanych traktuje je jako zagrożenie, 9,9% - jako sojusznika. Polska na liście sojuszników znalazła się na piątym miejscu (za Rosją, USA, Niemcami i ... Białorusią); na liście potencjalnych przeciwników - na dziesiątym (mimo wszystko znowu za Rosją, USA, Niemcami, Białorusią, a także - Rumunią, Turcją, Japonią, Chinami i Irakiem)13. Zrozumiałe jest więc, że przy takich nastrojach społeczeństwa polityka ukraińskiego rządu nie może być ani bardziej proeuropejska 1 pronatowska niż jest ona dziś, ani bardziej antyrosyjska czy antywu-enpowska niż była podczas rządów Krawczuka czy Kuczmy. Charakterystyczne jest jednak to, że ogólne nastawienie ukraińskich elit 144 liego obywatela. 1 tak, europejska tożsamość, na równi z narodową, jest charakterystyczna dla 52 procent ukraińskich elit i zaledwie dla 24 procent ogółu mieszkańców (na Białorusi liczby te wynoszą odpowiednio 28 i 26%, co świadczy chyba bardziej o nieobecności elit, a w Rosji - 29 i 16%). Do członkostwa w Unii Europejskiej przychylnie nastawionych jest 77% ukraińskich elit i tylko 51% ogółu społeczeństwa, do członkostwa w NATO - odpowiednio - 47 i 29% (znowu, mimo wszystko, dla porównania, w Rosji lczby te wynoszą odpowiednio 26 i 20%, a na Białorusi - 23 i 26%)14. Zamiast wniosków Jak widzimy, sprawa z „naszą europejską orientacją" nie jest taka prosta, jakby chciał tego pierwszy prezydent Ukrainy Mychajło Hru-szewski czyjego obecni spadkobiercy. Właśnie ambiwalentność ukraińskiego, żeby nie powiedzieć młodorosyjskiego, społeczeństwa spowodowała ambiwalentną politykę ukraińskich elit - wszystko jedno, czy chodzi o wymuszony „federalizm " Centralnej Rady, czy o wymuszone „ wuenpowstwo " Leonida Krawczuka i Leonida Kuczmy. Chęć zadowolenia różnych grup społeczeństwa popycha ukraińskie elity do prowadzenia „ sprytno-mądrej" polityki, która wielu dziwi, a nie jednego denerwuje. Z jednej strony Ukraina jest członkiem WNP, z drugiej - odcina się na wszelkie sposoby od większości jego postanowień i unika jego struktur. Z jednej strony Ukraina flirtuje z NATO, z drugiej j- zabiega o Moskwę. Z jednej strony deklaruje swoją chęć dążenia ku Europie, z drugiej - przypomina o wadze euroazjatyckich kontaktów. v To rozdwojenie politycznych elit przeważnie nie jest, jak to bywa w przypadku przeciętnych obywateli, przejawem „postsowieckiej schizofrenii". W większości jest ono odbiciem ich na wskroś pragmatycznego pragnienia dostosowania swojej polityki do nastrojów większości społeczeństwa, co oczywiście nie wyklucza jednocześnie pragnienia wpływania w pewnym sensie na te nastroje. Z jednej strony, obserwujemy niewielki przebłysk pańskiej, postkomunistycznej oligarchii, którątrwa-_nie Ukrainy w stanie nieoznaczoności doskonale satysfakcjonuje i któ-fa, adekwatnie, stara się wszelkimi sposobami zakonserwować ambiwalentność ukraińskiego społeczeństwa. Z drugiej zaś strony, na arenę 145 elity, ktorycn nadmieniona wyżej ambiwalentnosc -jako zrodło stagnacji -już nie zadowala. I choć te nowe elity są oczywiście słabsze, dysponują jednak szeregiem strategicznych przewag (wiek, wykształcenie, międzynarodowe poparcie i wewnętrzne tendencje rozwoju ukraińskiej społeczności), które z czasem mogą okazać się decydującymi. W każdym razie, już dziś „proeuropejska " orientacja ukraińskich elit, znacznie bardziej zaawansowana niż rosyjska czy białoruska, daje pewne podstawy do optymizmu. Przypisy 1 Mychajło Hruszewski, Chto taki ukrajinci i czoho wony choczut', Znannia, Kyiwl991,s. 142-144. 2 Jewhen Holowacha, Osobływosti politycznoji swidomosti: ambiwałentnist' su-spilstwa ta osobystosti, „Politołohiczni czytannia", 1992, nr 1, s. 24-39. 3 Jewgienij Holowacha, Transformirujuszcziejesia obszcziestwo. Opyt socjołogi-czieskogo monitoringa w Ukrainie, „Institut socijołogiji", Kyjiw 1996, s. 102. Podobne dane podaje również Natalia Panina, patrz: Polityczny] portret Ukrajiny, Biu-łeteń doslidno-nawczaFnoho centru „Demokratyczni inicjiatywy", 1994, nr 9, s. 6. 4 Wg danych „Demokratycznych Inicjatyw" (patrz: „Politycznyj portret Ukrajiny", 1994, Nr 8, s. 31), 20% respondentów twierdzi, że socjalizm jest tym systemem ekonomicznym, który jest najbardziej możliwy do przyjęcia dla Ukrainy, 18% - kapitalizm, 20% nie ma zdania, a 42% nie akceptuje żadnej z tych form, twierdząc, że Ukraina „ma swoją własną drogę". 5 The Economist, 4 February 1995, str. 27. 6„Deń", 16 lipca 1998, s. 1. 7 Dominiąue Arel and Valeri Khmelko, The Russian Factor and Territorial Pola-rization in Ukrainę. - The Harriman Review, Vol. 9, Nos. 1-2 (Spring 1996), s. 86. 8 A Political Portrait of Ukrainę. Kyiv. Democratic Initiatives Research & Edu-cational Center, 1994, nr 4, s. 19. 9 Jak wyżej, s. 41. 10 Natalia Panina, „Jakym deputatam my widdajemo perewahu?" - Politycznyj portret Ukrajiny. Biuleteń doslidno-nawczal'noho centru „Demokratyczni inicjatywy", 1994, nr 8, s. 6. 11 Politycznyj portret Ukrajiny. Biuletyn WNP „Demokratyczni inicjatywy", 1997, nr 18, s. 111. 12 Jak wyżej, s. 116-118. 13 Jak wyżej, s. 113-114. 14 Transition, nr 14, 1995. 146 Antyminsy w ukraińskiej sztuce graficznej XVH-XX w. O ukraińskim antyminsie wiemy bardzo niewiele. Pierwsze zainteresowanie nim, jako zjawiskiem w sztuce cerkiewnej, pojawia się dosyć późno. Antyminsem zajęto się później niż ikoną, czy architekturą cerkiewną. Znajdujemy jedynie pojedyncze wzmianki, gdzie temat ten potraktowano bardzo powierzchownie. Próby usystematyzowania problemu podjął się dopiero na początku XX w. Iłarion Święcicki. Wydał on katalog, który zawierał sto antyminsów ze zbiorów Ukraińskiego Muzeum Narodowego w Lwowie1. Następne, nadal powierzchowne, opracowania tematu znajdują się w publikacjach takich autorów jak: W. Swięcicka, M. Aleksiejewa, O. Sydor-Oszurkiewicz2. Tak naprawdę można powiedzieć, że zagadnienie to dotąd nie znalazło szerszego ugruntowania w fachowej literaturze. Co to jest antymins? W ten sposób w kościele wschodnim nazywany jest niewielki prostokątny fragment lnianego płótna (najczęściej o wymiarach zbliżonych do wielkości 60 x 50 cm), w który wszyte są św. relikwie. Natomiast ^.powierzchnię płótna stanowi odbitka graficzna przedstawiająca najczęściej scenę złożenia Chrystusa do grobu. Oprócz tej sceny występują * też inne rodzaje kompozycji, np. car sławy - król chwały. W rogach anty-|minsu umieszczone są postaci czterech ewangelistów albo tylko ich symbole, po bokach zaś - ojcowie kościoła: Jan Złotousty i Bazy li Wielki (autorzy wschodniej liturgii) lub inni święci3. Występuje również herb władyki - najczęściej w dolnej partii głównej sceny, a całość kompozycji zależy od umiejętności i wrażliwości artysty. Każdy antymins musi mieć swoją „ metryką ", czyli musi być opisany. _,Znajduje się tam pełny tytuł biskupa, dokładna data wyświęcenia cer- 'kwi (rok, miesiąc, dzień), pod jakim cerkiew jest wezwaniem i w jakiej miejscowości się znajduje. W starszych antyminsach dodawano czasem 147 jeunaK wyjąiKi i co oawazniejszy DiSKup imienia panującego monarchy nie umieszczał). Każdy antymins musiał być również własnoręcznie podpisany przez biskupa, a czasem nawet opieczętowany biskupią pieczęcią4. Nazwa Antymins albo Antymis - pochodzi od słów; greckiego „ anti" - zamiast i łacińskiego „mensa" - stół. Co oznacza w języku ukraińskim „3aMicmb npecmony " w języku polskim „zamiast ołtarza". Skąd się wzięły antyminsy, kto się nimi posługiwał, kto i w jaki sposób je wykonywał? By odpowiedzieć na te pytania i bardziej zrozumieć genezę powstania tych przedmiotów należy sięgnąć aż do Bizancjum. Pierwsze wzmianki dotyczące antyminsów pochodzą właśnie stamtąd - z VII w. i VIII w., natomiast od tego czasu do XI w. nie ma żadnych przekazów ikonograficznych, które dowodziłyby ich istnienia; prawdopodobnie za czasów ikonoklastów (obrazoburców) były usunięte z cerkwi. Pierwotnym przeznaczeniem antyminsów było zastąpienie ołtarza - służyły one wyłącznie do sprawowania liturgii poza obrębem cerkwi. Czyli, najprościej mówiąc, były przenośnym ołtarzem. Np. gdy duchowny był w podróży albo przebywał tam, gdzie nie było cerkwi, mógł wtedy odprawić liturgię w domu (pod warunkiem oczywiście, że miał ze sobąantymins). W samych cerkwiach natomiast antyminsów nie używano. Do sprawowania liturgii służył poświęcony ołtarz. Około XIII w. w kościele wschodnim rozpoczęła się dyskusja, czy w cerkwiach oprócz ołtarza konieczny jest również antymins. Patriarchowie twierdzili, że tam gdzie znajduje się poświęcony ołtarz używanie antyminsu jest zbędne. Ale mimo zapewnień patriarchów, od XIII w. stało się tradycją, że każda cerkiew miała swój antymins5. O wiele późniejszy zachowany materiał badawczy, np. z terenu dawnej greckokatolickiej eparchii (diecezji) przemyskiej, zdaje się tę tradycję potwierdzać. Opieram się tutaj na materiale źródłowym. Przejrzałem zapiski z wizytacji dziekańskich przeprowadzonych tam w XVIII, XIX i XX wieku. Wynika z nich niezbicie, że każda cerkiew w tej diecezji miała swój własny antymins. Również materiał badawczy zachowany w muzeach Lwowa, Przemyśla i Łańcuta tezę tę całkowicie potwierdza. I - cenuewnej. rsa uKraime qoavu w. aniynunsy oyry wyszywane aloo malowane (najczęściej temperą na płótnie). Dopiero w XVII w., razem z bujnym rozwojem sztuki drukarskiej, pojawiają się w formie grafiki (odbitki graficznej - drzeworytu lub miedziorytu odbitego na płótnie lub jedwabiu). Nie znaczy to jednak wcale, że w owym czasie nie można spotkać antyminsów wyszywanych lub malowanych. Do naszych czasów zachowało się niestety bardzo mało antyminsów, w szczególności tych najstarszych; ciągłe składanie, przenoszenie powodowało, że płótno się przecierało w miejscach składania i tym samym ulegało zniszczeniu. Jak powstawał antymins? Nowo mianowany władyka, czyli biskup, zamawiał u artysty projekt. Ten z kolei układał kompozycję zgodną z tradycją i ogólnie przyjętą modą danego okresu lub według wzoru jakiegoś starszego antyminsu. Ale zarówno zamawiający jak i wykonawca dbali o to, aby antymins był oryginalny, żeby nie był kopią już istniejącego gdzieś egzemplarza. Artysta grafik wykonywał drzeworyt lub miedzioryt całej kompozycji oraz umieszczał tradycyjny tekst obrzędowy (prawie niezmienny od wieków)6, tytuł władyki i panującego monarchy. Zostawiał również wolne miejsce dla wpisania daty, nazwy cerkwi i miejscowości. Z tak przygotowanej matrycy artysta wykonywał odpowiednią ilość odbitek na kawałku lnianego płótna lub jedwabiu. Wielkość nakładu musiała wystarczyć biskupowi do końca życia. Następnie wszywano relikwie. W badanych przeze mnie egzemplarzach, w ich większości występują one na odwrocie antyminsu, w miejscu, gdzie na kompozycji przecinają 'się ramiona krzyża. | Obrzędu poświęcenia tak przygotowanych antyminsów dokonywał władyka w wielki czwartek. Później, gdy w diecezji oddawano do użytku nową cerkiew, przywoził poświęcony już antymins, wyświęcał cerkiew, a na antyminsie dokonywał własnoręcznie wpisu daty wyświęcenia, wezwania cerkwi i składał swój podpis. W normalnych warunkach każdy biskup dbał o to, by mieć swój własny i oryginalny antymins, bardzo często również przyozdobiony swoim herbem. Jeżeli jednak władyka miał to szczęście i żył bardzo długo, antyminsów mogło mu zabraknąć. Zdarzały się też przypadki, że umarł 148 149 . i uiK, ze mimo iz monarcnajuz nie żył, władyka i tak wydawał antymins dla nowej cerkwi - nie imię monarchy przecież było tu ważne, a imię biskupa. W wyjątkowych sytuacjach nowy biskup mógł też posługiwać się anty-minsami wydanymi z imieniem jego poprzednika. Na podstawie zebranego materiału można wywnioskować, że zdarzały się i takie przypadki, gdzie kolejny biskup korzystał z matrycy swojego poprzednika, to znaczy usuwano z niej jeden wiersz tekstu i zamieniano innym (po prostu wpisywano tam imię i tytuł nowego władyki). Poza tym, w XIX i XX w. miały miejsce przypadki wykorzystywania jednej matrycy dla kilku biskupów jednocześnie - w tym przypadku zmieniano tylko imiona. Takie niepersonalne antyminsy wykonywano centralnie w metropolii, dla całego kraju7. W takich przypadkach antyminsy są niestety mniej ciekawe dla historyka sztuki, ponieważ powtarzają się i nawet wtedy, gdy wykonane są z wielką starannością - nie mają tej świeżości, którą daje się zaobserwować w innych antyminsach - może brzydszych, ale za to bardziej oryginalnych. Na niektórych antyminsach gdzieś w narożnikach albo na brzegu kompozycji widnieją inicjały lub też pełne imię i nazwisko wykonawcy. Jest to pewne novum, jeżeli chodzi o sztukę cerkiewną; np. ikonopisiec (malarz ikon) nigdy by się nie odważył podpisywać swoich ikon. Ale jeżeli na antyminsie widniało imię biskupa i monarchy - to dlaczego artysta nie miałby podpisać swego dzieła? Ze względu na szczątkowe zachowanie się materiału badawczego zajmę się omówieniem tylko niektórych przykładów z XVII-XX w. Najstarszym zachowanym ukraińskim antyminsem jest niewątpliwie haftowany antymins na jedwabiu biskupa przemyskiego i samborskie-go Michała Kopysteńskiego8 (Michał Kopysteński był jednym z dwóch prawosławnych biskupów, którzy nie przyjęli unii z Rzymem na Brzeskim soborze 1596 r). Wartym odnotowania jest fakt, że w czasie, gdy większość ukraińskich biskupów trwała w unii z Rzymem, biskup Michał Kopysteński wraz z lwowskim biskupem Gedeonem Bałabanem (też nie przyjął unii), mimo zakazów króla, wyświęcali księży, diakonów, poświęcali antyminsy dla nowych cerkwi - i to nie tylko w swojej 150 skupów, Czyli do 162U r. - do momentu erygowania "prawosławnej metropolii w Kijowie przez Jerozolimskiego patriarchę Feofana9. Przykładem tego stanu rzeczy jest wyżej wymieniony antymins pochodzący z 1603 r, przeznaczony dla Spaskiego monastyru (monastyr uległ likwidacji w końcu XVIII w.), który znajdował się w pobliżu Starego Sambora - dawnej rezydencji biskupów przemyskich. Haftowany antymins biskupa Kopysteńskiego wykonany jest wg dawnej tradycji ikonograficznej, występującej w późniejszym okresie także w malarstwie ikonowym i grafice książkowej. W centralnej części kompozycji widnieje trzyramienny krzyż, po lewej stronie krzyża znajduje się pika, po prawej trzcina, atrybuty męki pańskiej, a na dole pod krzyżem została umieszczona czaszka Adama, symbolizująca zwycięstwo nad śmiercią, w narożnikach zaś występują imiona ewangelistów. A całe tło jest zapełnione napisem: „Bb umh Focnoda Eoza u cnacumenn uaiuozo Icyca Xpucma no-jiooKen 6ucmb aumuMuch cen pymu ocentącnnazo Kypb Muxawia KonucmencKaza enucKona npeMbicmzo u caMÓopcKazo eb xpaMb npe-cdnuiiwuazo npeoópcDtcema Focnoda Eoza cnaca uaiuozo Icyca Xpucma yMamcmupu npu depotcaeieenmazo MuzMonma Tpemezo Kopom non-cKozo u eenumzo KHH3H numoecmzo pyccKozo Ma3oeeąbKazo u uhum enimo nopooiccmeb Xeb AX mpetnn Mąa whm óhh npaąejo enacnoe pym uuixxemHoe nancu Kamapunu KonucmencKoe HaKjiadoM ezo Mwiocmu zocnodum omąa Muxawia KonucmencKozo enucnona npe-jmuckcizo u caMÓopcKazo". Wykonawcą haftu, jak wynika z inskrypcji, była Kateryna Kopy- v steńska, spokrewniona w jakiś sposób z biskupem, możliwe, że mogła I być nawet jego żoną. Gołubiew - autor książki „Kyjewskyj mytropolit Petr Mohyła i jeho spodwyżnyki", wydanej w roku 1898 w Kijowie, pisze, że Kopysteński wstąpił na biskupstwo będąc żonatym i mimo przyjęcia sakry biskupiej nadal przebywał z żoną - co wywoływało wielkie niezadowolenie wśród wiernych. Okres, w którym powstawały pierwsze drukowane antymmSy do ' kładnie prześledzić jest dosyć trudno. Można przypuszczać, że powstały wraz z rozwojem sztuki drukarskiej, ale na przykład we Lwowie gdzie 151 okoio u/t i; nie ma zaanycn maienafow aowoaoWycn na istnienie w owym okresie tego rodzaju sztuki. W Kijowie pierwszy znany drukowany antymins datowany jest na rok 1621 i ta data jest zbieżna z datą powstania drukarni w Pieczerskiej Ławrze; dlatego można przypuszczać, że wykonywanie pierwszych drukowanych antyminsów w Kijowie jest ściśle powiązane z rozwojem drukarstwa w tym mieście". Na tym antyminsie z roku 1621 Chrystus ukazany jest w półpostaci, stoi w sarkofagu z rękoma opartymi na jego brzegu. Z prawego boku, spod żebra wycieka krew do kielicha stojącego na brzegu sarkofagu. Po obu stronach sceny stoją aniołowie -jeden z nich trzyma trzcinę z gąbką, drugi pikę. W narożnikach całej kompozycji tradycyjnie rozmieszczeni są ewangeliści - u góry Mateusz i Marek, na dole Łukasz i Jan. Ten najstarszy motyw występuje również w innej odmianie, gdzie Chrystus jest ukazany z rękami złożonymi na piersi (jest to motyw wywodzący się z Bizancjum z XII w.)12. Przeglądając najstarsze drukowane antyminsy z lat 20. i 40. XVII w. można wyodrębnić w nich dwa główne motywy występujące w kompozycji: Chrystus - car sławy i Ne rydaj mene maty - nie opłakuj mnie matko. Motyw - car sławy albo król chwały - był słabo rozpowszechniony w sztuce antyminsu (z tego okresu są znane tylko dwa egzemplarze, jeden drukowany - 1638 r. mukaczewskiego biskupa Wasyla Taraso-wycza, drugi malowany czarną temperą - do naszych czasów dotrwał w bardzo zniszczonym stanie - odczytanie napisów jest niemożliwe). Z końcem lat czterdziestych XVII w. zaczyna dominować tylko jeden motyw - „ Złożenie do grobu ", inaczej „ Opłakiwanie Chrystusa ". Motyw ten ma podłoże nie tylko religijne. Jak twierdzi O. Sydor-Oszur-kiewicz - jego ideologia również związana jest bardzo silnie z epoką. W dobie ciągłych wojen motyw cierpiącej matki z powodu utraty bliskiej osoby, w tym przypadku syna, stawał się bardzo aktualny. Od tego momentu „złożenie do grobu " będzie motywem wiodącym we wszystkich kompozycjach występujących na antyminsach aż do XX w. W XVII w. graficy - ilustratorzy ówczesnych ksiąg, z których rekrutowali się wykonawcy antyminsów, przetwarzali bizantyjskie i zachodnie wzory scen złożenia do grobu i tworzyli różne warianty tego motywu. Trzeba dodać, że twórcy w tym wypadku byli w komfortowej sytu- 152 ma wyglądać ta scena. Artyści, mając do dyspozycji pełną swobodę twórczą, jak również większy format niż ilustracja książkowa, zaczęli wykonywać kompozycje graficzne, w których można zauważyć dużą różnorodność i indywidualność w pracy poszczególnych wykonawców. W poszukiwaniu nowych kompozycji szli oni w dwu kierunkach: albo czerpali wzory z motywów bizantyjskich - przykładem mogły służyć ukraińskie płaszcze-nice z XV-XVI w. właśnie z motywem bizantyjskim „Opłakiwania" (w XVII w. na malowanych płaszczenicach przestawiano tylko ciało Chrystusa) - albo z XV-XVI w. ikon przedstawiających mękę pańską. W jednym i drugim przypadku Matka Boska jednak jest przedstawiana u wezgłowia Chrystusa, natomiast na XVII w. antyminsach występuje w centralnej części kompozycji. Można przypuszczać, że pierwsze antyminsy z takim właśnie przedstawieniem mogły pojawić się w środowisku lwowskich artystów, a inspiracją być może stał się XVI w. rzeźbiarski wystrój lwowskich kościołów - w których znajdowały się kompozycje „pięty" z Matką Boską w centrum. Ten sam wariant występuje także w wydanej w Kijowie ilustracji książkowej Triodi Cwietnej 1631 r. I znowu nasuwa się przypuszczenie, że ilustrator mógł pochodzić ze Lwowa; tym bardziej staje się to bardzo prawdopodobne, że sztuka drukarska do Kijowa dotarła za pośrednictwem lwowskich drukarzy dopiero w latach dwudziestych XVII w. Również po raz pierwszy i w tym samym czasie wspomniany motyw pojawia się na ikonie z Sądowej Wiszni13. ' Najstarszy znany antymins przedstawiający scenę złożenia do grobu pochodzi z 1642 r i jest sygnowany literami „B03". Jest to klasyczny schemat kompozycyjny ujęty w manierze zaczerpniętej ze sztuki zachodniej z pewnymi bizantyjskimi reminiscencjami. Kompozycja statyczna i bardzo monumentalna przedstawia wiernie wszystkie postaci, (zgodnie z Pismem Świętym), które mogły być świadkami złożenia Chrystusa do Grobu: Józef z Arymatei i Nikodem - trzymają za całun z ciałem Chrystusa, który rozpościera się nad sarkofagiem, Bogurodzica w centrum, dwie Marie, Maria-Magdalena, Jan, a po obu stronach sce-^ny dwaj archaniołowie Gabriel i Michał. Na dalszym planie znajduje się krzyż z trzciną i piką oraz napis - „ Cmmue co Kpecma "i „TlonooKen eo zpoó Ffocnodja H(a)iu(e)2o IC XC". Co ciekawe, na wszystkich 153 inicjały -1C XC, HHKA, IHL^T (za wyjątkiem prac sygnowanych imieniem J1YKA, gdzie w ogóle nie ma tam ani napisów, ani inicjałów). Wróćmy jednak do opisu antyminsu. Naklejmach, z obydwu stron głównej sceny, znajdują się ewangeliści, ojcowie kościoła - Bazyli Wielki, Ioan Złotousty, apostołowie - Piotr, Paweł i Andrzej oraz św. Arsenij - patron lwowskiego biskupa Arsenija Żeliborskiego. Podejrzewa się nawet, że jest to portret samego biskupa14. Z wyżej opisanym motywem powstaje w tym czasie wiele antymin-sów. Wykonują je różni autorzy dla kilku biskupów. Na podstawie zachowanych egzemplarzy można wywnioskować, że artyści w owym czasie mieli dużą swobodę w interpretacji głównego motywu oraz kompozycji całego antyminsu - każdy odznaczał się wielkim indywidualizmem, a przedstawiona na nim scena jest śmiałym odbiciem twórczego temperamentu jego autora. Nasuwa się więc pytanie, jaka była rola zamawiającego biskupa, dla którego był wykonywany antymins - odpowiedź zdaje się być prosta - zamawiający z wykonawcą omawiał tylko ogólny typ kompozycji. Resztę zaś - to znaczy interpretację motywu i sposób wykonania - pozostawiał artyście. W literaturze przedmiotu niejednokrotnie wspomina się także, że nie byle jaką pomoc w poszukiwaniu materiałów ikonograficznych odegrały biblioteki biskupów. Też orientacja wybranych artystów kierowana w stronę sztuki zachodnioeuropejskiej nie pozostaje bez śladu w kompozycjach niektórych antyminsów. Np. scena „ złożenie do grobu " jest niczym innym, jak odtworzeniem motywu „Pięty" - bardzo popularnego w sztuce Zachodu. Warto teraz przedstawić typ antyminsów znajdujących się na krańcowo odległym chronologicznie miejscu, a mianowicie z końca XIX i początku XX w. Tak jak przez cały wiek XVII, XVIII i do I poł. XIX w. sztuka antyminsu ciągle się rozwija, tak z końcem wieku XIX w tej wyjątkowej dziedzinie sztuki cerkiewnej następuje pewna stagnacja. Antyminsy nie są już tak różnorodne jak w wiekach poprzednich, wykonuje się coraz mniej wzorów, biskupi posługują się wzorami już istniejącymi - w wytworach z tego okresu wyraźnie daje się to zauważyć. Przykładem mogą 154 łesza (1891-1896) Konstantyna Czechowicza (1897-1915) i Josafata Kocyłowskiego. Antymins biskupa Juliana Pełesza jest prosty i bardziej skromny od innych XIX w. antyminsów. Czyżby powrót do tradycji z XVII wieku? Możliwe, że artysta wzorował się na jakimś konkretnym przykładzie. Jedyną różnicą w tej kompozycji jest dodatkowa ilustracja „ Ostatniej Wieczerzy" umieszczona pod całunem. Jednak zabieg ten staje się mechaniczną wstawką nie pasującą do całości. Antymins nie posiada klejm, kompozycja jest obwiedziona cienką linią. W dolnej partii pod linią na marginesie znajduje się tekst. Z kolei antymins biskupa Konstantyna Czechowicza jest wzorowany na antyminsie biskupa Juliana Pełesza. Można powiedzieć, że jest niemal identyczny; różni się tylko tym, że nad sceną główną widnieje inny krzyż, nie występuje pejzaż, a znajdujący się w dolnej partii obrazu ewangeliści Łukasz i Jan są zamienieni miejscami. Później jeszcze na początku XX w. tą samą matrycą posłużył się wykonawca antyminsu dla ostatniego greckokatolickiego biskupa Josafata Kocyłowskiego. Używał go jednak tylko na początku swego panowania, później miał już inny - zaprojektowany i wykonany przez Juliana Makarewycza. Makarewycz wykonał dwie wersje tego samego typu. Jedną w 1911 r. dla metropolity Andreja Szeptyckiego, drugą trochę później dla Josafata Kocyłowskiego. Różniły się one tylko tym, że na jednej z nich (dla Josafata Kocyłowskiego) dodano dodatkowy tekst, który był wykonany dużymi literami i przebiegał wokół antyminsu na jego -obrzeżach. Antyminsy zaprojektowane przez Juliana Makarewycza były w owym czasie bardzo rozpowszechnione, posługiwali się nimi również biskupi: Nykyta Budka, Wasyl Ladyka oraz Filadelfijski władyka Soter Or-tyński15. Antymins Makarewycza potraktowany jest czysto graficznie, odznacza się wyraźnym planem kompozycyjnym. Centralne miejsce zajmuje scena złożenie do grobu. Józef i Nikodem wkładają na całunie ciało Chrystusa do kamiennego sarkofagu. Centralnie nad grobem stoi Matka Boska - po bokach stoją archaniołowie: Gabriel i Michał. Nad nimi widnieje krzyż z cierniowym wieńcem, na krzyżu napis IHJJ,I. Na klej-mach w rogach kompozycji znajdują się okrągłe, umieszczone na czar- 155 nież na klejmacfi, w całej postaci występują Św. Bazyli Wielki i Św. Jan Złotousty (motyw ojców kościoła zaczerpnięty jest ze wzoru z antymin-su lwowskiego biskupa Arsenija Żeliborskiego z 1642 r.) Tekst mieści się natomiast w górnej i dolnej części klejm. Warto jeszcze dodać, że później, już w diasporze, wzorując się na projekcie Makarewycza studyta Juwenalij Mokrycki w 1967 r. wykonuje antymins dla kardynała Josyfa Slipyja. W scenie głównej Mokrycki jednak nawiązał do tradycji bizantyjskiego motywu złożenia do grobu. Matka Boska nie jest umieszczona centralnie, lecz znajduje się u wezgłowia Chrystusa blisko jego twarzy. Przeglądając i analizując materiał doszedłem do wniosku, że przełom XIX i XX wieku, to jednak zdecydowany upadek antyminsu jako tworu sztuki graficznej; tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę stylistyczną różnorodność w ogóle w sztuce tamtego okresu. Czym się charakteryzowały antyminsy w kolejnych wiekach, czy można mówić o jakichś wspólnych rysach, charakterystycznych dla danego stulecia? Zacznijmy więc po kolei: W XVII w. antyminsy wykonywano w technice drzeworytu, a odbitkę tłoczono na płótnie, w późniejszych wiekach w technice miedziorytu z odbitką na jedwabiu, chociaż niekiedy stosowano także drzeworyt. Na początku stosowano jedwab biały, w XIX w. już lekko kolorowany - zielony, błękitny, żółty lub szary. Wraz z przejściem z jednej techniki druku na drugą - zmianie uległa czcionka opisująca antyminsy. W XVII w. litery były większe i tekst zajmował więcej miejsca - prawie jedną czwartą kompozycji. W późniejszych wiekach używano mniejszej czcionki, tekst więc zajmował mniej miejsca. W XVII-XVIII w. był on rozmieszczony na ogół w centralnej części kompozycji. W XIX w. przybrał formę bardziej dekoracyjną i występował już tylko na klejmach. Równowaga między tekstem a obrazem była dobrze zachowana w kompozycjach XVII w. później uległa zachwianiu. Materiał ilustracyjny zajmował większą część antyminsu i nie zawsze było to z korzyścią dla dobra kompozycji. Bo nie- tem składowym całej kompozycji. W XVII w. scena „złożenia do grobu" składała się z małej ilości postaci na ogół (3-7), w wieku XVIII przeważnie od 6-8 osób, natomiast w XIX w. od 9 do 10 osób. Na wszystkich antyminsach nad główną sceną występował drewniany krzyż z napisem INCI, natomiast na niektórych antyminsach z XIX w. zamiast krzyża występuje Bóg Ojciec wznoszący się na obłokach w otoczeniu aniołów. Jak wiemy oprócz sceny głównej występują także ewangeliści. Ich wizerunek w poszczególnych okresach również ulegał pewnym transformacjom, np. w XVII w. przedstawiani są w półpostaci z napisami ich imion wokół głowy, ale bez symboli anioła, orła, lwa i wołu. W XVIII w. są przedstawiani nadal w półpostaci, ale już z symbolami. W XIX w. kolejna zmiana - ewangeliści są już w całej postaci. Kompozycje z takimi przedstawieniami są przeładowane i niekiedy sprawiają wrażenie bardzo zatłoczonych. Na niektórych antyminsach postaci ewangielistów są nawet większe od postaci sceny głównej. Ewangeliści najczęściej byli przedstawiani w ozdobnych kartuszach lub owalnych formach - medalionach. W XVII w. kartusze znajdowały się w polu sceny głównej, w czterech rogach. W XVIII w kompozycja jest podobna, ale występująjuż antyminsy z kartuszami umieszczonymi na klejmach. Natomiast w wieku XIX kartusze występują tylko na klejmach. Spotyka się również antyminsy bez kartuszy i medalionów - wtedy postaci ewangelistów wtapiają się w kompozycję sceny głównej. Kompozycja XVII w. antyminsów zawsze jest zamknięta jedną albo dwiema cienkimi równoległymi obwódkami bez żadnych motywów dekoracyjnych. Dekoracyjne obwódki, zwane klejmą, pojawią się dopiero w XVIII w. Na początku w formie ornamentu roślinnego, później między dekoracyjną ornamentyką pojawiają się ilustracje, które najczęściej przedstawiają narzędzia tortur i męki Chrystusa. W XIX w. klejma stają się nieproporcjonalnie szerokie. Poza tym przeładowane są ornamentem i ilustracją, co w niektórych przypadkach zakłóca pewien ład w kompozycji. Siedemnasty wiek charakteryzował się prostą przeważnie symetryczną i bardzo oszczędną kompozycją. Artysta umiał zachować umiar, ryso- 156 157 stawienia czuło się przestrzeń. W następnych stuleciach kompozycja staje się bardziej dekoracyjna występuje więcej ilustracji, elementów ozdobnych oraz postaci. Przez takie nagromadzenie różnych elementów kompozycja antyminsu powoli zatraca swoją surowość, hieratyczność. Z tajemniczego przedmiotu kultu przeradza się w dekoracyjną wielofi-gurową kompozycję o religijnym charakterze. Antyminsy zapewne są niezaprzeczalnie ważnym dokumentem w historii istnienia cerkwi, jak również niespotykanym dotychczas wytworem sztuki graficznej, który stworzył Wschód (znane były nie tylko na Ukrainie ale także w Rosji, Grecji i Serbii). Mimo wszystko grafika występująca na antyminsach nie była skostniałym schematem pewnych form, lecz żywym i ciągle rozwijającym się zjawiskiem w sztuce cerkiewnej. Zmieniała się w zależności od panującego stylu, przyjmowała wszystkie formalne rozwiązania, jakie niosła dana epoka. Rozwijała się na równi z innymi dziedzinami sztuki - malarstwem czy rzeźbą. Większość artystów postępowała z duchem czasu i szybko reagowała na wszystkie nowe trendy występujące wtedy w sztuce. Przypisy ' H. CBeHUHUKHH, Kamanoz muz ąepKoeHo-cjiaemiCKounewmu, )KoBKBa 1908. 2 O. CHflop-OiuypKeBHH, YKpamcbKa aumuMincna zpaempa XVII-XVIII cmonimb \y:] „3anHCKn HayKOBoro ToBapHCTBa iMeHi T. IUeBHeHKa", t. CCXXVII, JlbBiB 1994, c. 171-182. 3 A. CrenaH, AumuMincu - aumuMinc nepeMucbKozo enucKona Hocacpama KoąunoecbKozo, „FlepeMHCbKi L3bohh" 1993, Ns 5-6, c. 12. 4 A. OrenaH, op.cit., c. 12. s B. JIaflH>KHHCbKHH, YKpaincbKi aumuMincu XVIII-XIXcm., „HoTaTKH 3 MHCTeqTBa" 1976, N° 16, c. 15-16. 6B. JlaaiiJKHHCbKHH, op.cił.,c. 15. 7 Ibidem, c. 16. 8 O. CHAop-OuiypKeBHH, op.cit., c. 172. 9 O. KDpHHiiiHH, AnmuMiHcu XVII cmommmn enucKonie nepeMucbKux, coM6ipcbKux ma noeimy CmiąbKozo 3i 36ipm HaifioHcuibHozo My3em y Jlbeoei, „Sztuka cerkiewna w diecezji przemyskiej", Łańcut 1999 (w druku). 101. O. OrieHKO, Icmopin yKpaincbKozo dpyKapcmea, JlbBiB 1925, c. 76. "O. CH^op-OuiypKeBHH, op.cit., c. 173. 12 A. B. BaHK, FIpuKJiadHoe ucnycmeo Bu3aumuu IX-X1I ee., MocKBa 1978, 158 -' I3u. cnji:6p- Antyminsy greckokatolickich biskupów przemyskich Konstantyna Czechowicza (1897-1915) foto u góry i Josafata Kocyłowskiego foto u dołu. Antymins biskupa Konstantyna Czechowicza jest wzorowany na antyminsie biskupa Juliana Pełesza. Jest niemal identyczny; różni się tylko tym, że nad sceną główną widnieje inny krzyż, nie występuje pejzaż, a znajdujący się w dolnej partii obrazu ewangeliści Łukasz i Jan są zamienieni miejscami. Tą samą matrycą posłużył się wykonawca antyminsu dla ostatniego greckokatolickiego biskupa Josafata Kocyłowskiego. Używał go jednak tylko na początku swego panowania, później miał już inny zaprojektowany i wykonany przez Juliana Makarewycza. 168 169 ¦iiilflllflilllf 170 Ko